Kolonizacja Afryki przez Murzynów z Ameryki - I
Murzyni w USA doświadczają rasizmu, czyli nie przez wszystkich są mile widziani. Sami mają też nawarstwione przez kilka wieków poczucie krzywdy. Wydawać by się mogło, że nienajgorszym rozwiązaniem byłoby, gdyby przenieśli się do Afryki skąd ich przodkowie pochodzą. Teraz jest to niemożliwe, ale ze dwa wieki temu, gdy dużo już było wyzwolonych niewolników, takie próby mogly mieć sens. Najbardziej dla kilku kategorii Murzynów. Przede wszystkim tych, których na bieżąco wyzwalano z nielegalnego procederu. Prosto ze statków handlarzy niewolników mogli trafiać na statki wiozące ich z powrotem na kontynent afrykański. Także wyzwoleni niewolnicy pasowaliby do tego przedsięwzięcia. Do tego także niewolnicy w pierwszym pokoleniu, którzy a Afryce się urodzili i ją znali jako swoją ojczyznę. Na tych wlaśnie ludziach skupili się Biali- ludzie dobrej woli, którzy z różnych przyczyn chcieli ulepszać świat wlaśnie w ten sposoób.
Tymczasem opór postawili sami Murzyni w Ameryce oraz Murzyni zamieszkujących wybrzeża Afryki, czyli wlaśnie tam gdzie murzyńscy osiedlency/kolonizatorzy mieli zakladać swoje osady. Jednym z powodów bylo to, że nie pasowalo to miejscowym kacykom, którzy zajmowali się łapaniem i sprzedawaniem ludzi jako niewolników. Nawet gdy sprzedali jakiś skrawek terytorium, to zaraz potem słali tam tysiące wojowników by pozabijać osiedlenców i odzyskać terytorium. A jeżeli juz z wielkimi trudami udalo sie zalozyc cos na ksztalt malutkiego panstwa murzynów-kolonizatorów to odtwarzali oni stosunki znane im z Ameryki, czyli rasistowskie, tym razem w stosunku do tubylcow. I wlaśnie o tym wszystkim bedzie traktowal ten trzyczęściowy artykul.
Swoje rozważania oprę na książce wydanej dawno temu w 1895 r., kiedy to pamieć tamtych wydarzen byla żywsza niz dzis. Autorem jest John Bach McMaster, a tytul brzmi: "A History of the People of the United States.", New York, D.Appleton and Company. dokladniej jest to IV tom szesciotomowej calosci. tom nosi tytul: "From the Revolution to the Civil War". Wlaściwy rozdzial nr XXXVIII jest zatytulowany: "American Bible and Colonization Societies" (Amerykańskie stowarzyszenia biblijne i kolonizacyjne), str. 550-569. Widać tematyka rozdzialu nie zainteresowala poprzedniego wlaściciela, gdyż nie rozciął kilku kartek. Mlodzi nie pamietaja czasów, gdy w niektórych ksiazkach trzeba bylo samemu rozcinać kartki specjalnym ozdobnym nożykiem albo żyletka.
Pierwsi podjeli problem wyzwalania Murzynów i ich osiedlania legislatorzy stanu Wirginia. Parlament powolal w 1777 r. komitet zajmujący się ksztalceniem mlodych Murzynów i znalezieniem dla nich miejsc na osiedlanie. Wojna zakłócila rozwazane przedsięwziecie. Wrócono do niego później. Zaś w międzyczasie angielscy filantropi zalożyli kolonie Sierra Leone dla wyzwolonych Murzynów. Stala sie ona wzorem, odniesieniem a także wsparciem dla amerykańskich ludzi dobrej woli i osiedlenców. W 1800 r. parlamentarzysci z Wirginii podjeli odpowiednia rezolucje w sprawie niezrealizowanego wcześniej projektu i zwrocili sie z nia do prezydenta Stanów Zjednoczonych. Na miejsce dzialalnosci kolonizacyjnej wybrano Afryke.
Oprócz nurtu panstwowego byl tez nurt kościelny. Główna role odegral w nim Samuel John Mills z Connecticut, syn pastora. Od wczesnej mlodości pociagala go dzialalnosc misyjna.W 1806 r. podjal nauke w Williams College i tam zaczął szukac bratnich dusz, co mu sie udalo. Poczatkowo interesowali go przede wszystkim ludzie nie wyznajacy żadnej religii bez wzgledu na kolor skory. Przy wsparciu kościola wraz z Johnem F. Schemerhornem dokonal on objazdu/przegladu terytoriów zachodnich. Trzeba powiedziec, że w tamtym czasie Stany Zjednoczone nie obejmowaly nawet polowy terytoriów obecnie zajmowanych. Na zachód od "terytoriów" znajdowaly sie ziemie skolonizowane przez Francuzów a dalej na zachód i poludnie, przez Hiszpanów. Nie mówiąc już o calkiem dużej Alasce przejętej przez Rosje, ktora później car sprzedal Amerykanom za czapkę śliwek.
Wizytatorzy głosili prawde o Bogu, rozdawali biblie i obserwowali. Najpierw wyszli poza Pennsylwanię, odwiedzili Wirginie i New Connecticut. Dalej przebyli rzeke Ohio i dokonali przegladu Kentucky, Tennessee i Missouri. Podróż zakończyli w Nowym Orleanie w 1813 r. Obraz przekazany w raporcie byl przygnebiający. Na Zachodzie panowala ruja i poróbstwo, a szczególnie alkoholizm. Na olbrzymich obszarach nie bylo ani jednego kaznodziei (preacher) nie mówiac już o pastorze. Kraj wymagal pilnie ponownej chrystianizacji. Do tego poptrzebne byly tony biblii i książeczek do nabożenstwa. W związku z tym stworzono w 1816 r. American Bible Society, dokladniej: "General Bible Society for the United States". Najpierw wysylano "w teren" setki, później tysiące książek.
Ludzie ulepszajacy spoleczeństwo oczywiście nie mogli nie zauważyc losu czarnoskórych mieszkanców kraju. Byl to bardzo duży słoń w pokoju. Pierwszy Spis Powszechny w 1790 r. ujawnil, że cala populacja Stanów Zjednoczonych wynosila 3.9 mln ludzi, w tym 697 tys. niewolników i 59 tysiecy wyzwolenców, nazywanych wówczas "wolnymi Czarnymi" (free blacks). Z kolei spis w 1810 r. pokazal, że liczba mieszkanców wzrosla do 7.2 mln, niewolników do 1.1 mln., a wyzwolenców do 186 tys.
- Tymczasowy - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. @Tymczasowy
Dobrze sie zapowiada, zobaczymy co beda robili ci dawni ujarzmieni niewolnicy w nowej sytuacji w Afryce. Widze, ze znow dzialasz po kilkudniowej nieobecnosci. Ja tez troche popisalem na jutro.
Pozdrawiam serdecznie i zycze dobrej nocy dla mnie i dnia dla Ciebie
Sz.
En passant
2. En passant
Dzieki za uwagi.
Pewnie, ze druga czesc bedie bardziej interesujaca od pierwszej.
Serdecznosci.