Przedwczesny początek kampanii prezydenckiej
Minął zaledwie tydzień od wyborów parlamentarnych. Nowo wybrany parlament zbierze się dopiero 12 listopada, czyli za 23 dni. Nie wiadomo na przykład, kto będzie marszałkiem Sejmu, a kto Senatu. Tymczasem media już zaczynają kampanie przed wyborami prezydenckimi w maju 2020. Choć nie wiadomo jeszcze kto w nich wystartuje, publikowane są różne sondaże {TUTAJ}.
Wynika z nich, iż Andrzej Duda wygrałby zarówno z Donaldem Tuskiem, jak i z Małgorzatą Kidawą-Błońską. Jakie to jednak ma znaczenie teraz, na siedem miesięcy przed wyborami? Rozumiem media antypisu, pragnące "przykryć" porażkę w wyborach parlamentarnych. Podobne rozważania pojawiają się jednak także i po prawej stronie. Na przykład bloger Matka Kurka [Piotr Wielgucki] napisał przedwczoraj [18.10.2019]notkę "Nie Tusk, ale Kosiniak-Kamysz jest najgroźniejszym kandydatem opozycji na prezydenta" {TUTAJ}.
W tym samym dniu bloger UPARTY stwierdził:
"Jeżeli nie uda się wygrać wyborów prezydenckich, a z A.Dudą jako kandydatem jest to pewne, bo nie zdobędzie on, ze względu na zaszłości, poparcia całej formacji pisowskiej, to przy zdominowanym przez zjednoczoną opozycję Senacie rozpocznie się festiwal referendów zarządzanych w najgłupszych możliwych terminach, czyli np. w Boże Ciało o laicyzacji szkoły, a to spowoduje konieczność odłożenia na inny termin tradycyjnych procesji, Na pierwszego sierpnia 2020 roku, to jest sobota więc dzień wolny od pracy, referendum w sprawie wychowania europejskiego w szkołach itd. itp.
Po tych, niefortunnych wydarzeniach J.Gowin po prostu wyjdzie z koalicji z Pis`em i rząd utraci większość parlamentarną. Obstawiam, że wybory mogą zostać zarządzone na 11 listopada 2020 roku, by przy okazji zablokować Marsz Niepodległości.
Co więcej, warunkiem pozyskania senatorów z opozycji jest wzrastająca tendencja poparcia dla PiS. Do ugrupowania słabnącego nikt rozsądny nie będzie chciał przejść.
Dlaczego snuję te prognozy? Bo działacze PiS`u zaczęli mijać się z prawdą co do oceny wyników wyborów. Mówią o wielkim sukcesie, o zdobyciu najwyższego poparcia w historii, podczas gdy to jest półprawdy, czyli kłamstwo. Najwyższym stosunkowym poparciem w historii było uzyskanie 45% w eurowyborach, to jest większe poparcie niż niecałe 44% w wyborach sejmowych i fakt, że nigdy jeszcze na PiS nie głosowało tylu ludzi tego faktu nie zmieni." {TUTAJ}.
Jeśli jednak przyjrzymy się wynikom wyborów do europarlamentu {TUTAJ}, to zauważymy, że wtedy głosowało na listę Zjednoczonej Prawicy 6 mln 234 tys. wyborców, a obecnie ponad 8 mln 50 tys. Przybyło więc ponad 1,8 mln, czyli ok. 30%. Trudno nazwać to spadkiem popularności. Rożnica procentowa jest niewielka i oznacza spadek o mniej niż 2%. Ja uważam, że zamiast siać panikę, prawicowi publicyści powinni wypić szklankę zimnej wody i dać sobie na jakieś trzy miesiące spokój z wyborami.
- elig - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
4 komentarze
1. Grzech przeciwko Duchowi Swiętemu j nie podlega
odpuszczeniu. W Eurowyborach nasza strona miała 45% poparcia populacji wyborców a w wyborach do Sejmu tylko 44%, czyli mniej. Jest rzeczą oczywistą, ze te dwie populacje wyborców są różne, ale ta zainteresowana eurowyborami jest bardziej "ich" niż "nasza", czyli poparcie "dla naszych" w wyborach od Sejmu powinno być proporcjonalnie większe.
Co to ma do grzechu przeciwko Duchowi Świętemu? Bardzo dużo. Otóż grzech przeciwko Duchowi Świętemu to nazwanie dobrym czegoś złego lub odwrotnie. W życiu codziennym raczej mówi się o oszukiwaniu samego siebie.
Co więcej, nie jestem w tych ocenach osamotniony. Każdy kto mówi o "niedosycie" spowodowanym wynikami wyborów mówi w gruncie rzeczy to samo co ja, ale nie nazywa rzeczy po imieniu. Jedni z szacunku z szacunku do Prezesa a Prezes, który również bardzo zdenerwowany mówił podczas wieczoru wyborczego o "niedosycie" być może dla tego, że nie łatwo jest mówić o własnych błędach ale chyba bardziej z innych powodów.
Natomiast moim zdaniem trzeba o tym mówić bardzo dosłownie, bo sprawa jest arcypoważna.
Ta, tzw "demobilizacja"elektoratu Pis nie wynikała wcale z lenistwa, bo taka cecha w naszej formacji jest marginalna. Ta demobilizacja to efekt wątpliwości zasianych deklaracją lubelską. Te wątpliwości są jak najbardziej uzasadnione.
Ogólny przekaz ideologiczny PiS`u polegał na tym, że PiS to partia polityczna ludzi zainteresowanych "spokojnym jedzeniem własnego chleba". To określenie jest ,podobnie jak nazwa całej partii, określeniem Biblijnym. Cała księga Koheleta to właśnie uzasadnienie takiego celu życia. Nic nie jest w życiu warte zachodu, poza tym właśnie by w spokoju swój własny chleb jeść. Jeśli władze partia polityczna czy państwowe akceptują ten cel życia to po pierwsze władze państwowe powinny przeganiać złodziei, bo ci chcą w ogólnym rozrachunku właśnie zabrać chleb zwykłym ludziom, przypilnować sądów, by nie można było sobie kupić wyroku itd. Nie wolno zaś uniemożliwiać spokojnego życia. Można zachęcać do wysiłku ekonomicznego ale nie można do niego przymuszać. Deklaracja lubelska była zapowiedzią przymuszenia ludzi do gwałtownego podnieniesienia wydajności pracy, o 100% w ciągu czterech lat! Ponieważ jest rzeczą oczywistą, że jest to nie możliwe, to Prezes wyjaśnił, że "dobrzy przedsiębiorcy dadzą sobie radę" czyli, że ci co nie dali sobie z tym rady to zwykli nieudacznicy. Tyle tylko, że w historii świata nie zanotowano tak szybkiego przyrostu wydajności pracy w całym systemie.
Drugą nie mniej ważną zasadą pisizmu jest stwierdzenie, że kobieta i mężczyzna są sobie równi co do godności. Wynika z tego, że status społeczny i materialny nie wartościuje ludzi. Wszyscy są wobec społeczeństwa sobie równi. Dlaczego więc likwiduje się decyzją polityczną możliwość spokojnego, choć może niezbyt dostatniego życia?
I teraz powiem co najważniejsze. Jeżeli Pis nie odetnie się od zaprezentowanego, w Lublinie sposobu myślenia o sprawach publicznych, czyli nie zdefiniuje wyraźnie swojej ideologii to obecny rząd przetrwa najbliższe półtora roku tylko wtedy, gdy opozycja całkiem się zdezorganizuje.
Mniej więcej półtora roku potrzeba na tzw. werbalizację odczuć i ich również tzw obiektywizacje społeczną, czyli rozpowszechnienie a wtedy okaże się, ze ma tak małe poparci e społeczne, że będzie można ten rząd przewrócić.
Uważam też, że nie jest jeszcze za późno by PiS takie działania podjął. Opublikowanie deklaracji ideowej może być uzasadnieniem do odstąpienia od zapowiedzi wyborczych bez utraty wiarygodności ale ludzie muszą być świadomi obecnej sytuacji.
uparty
2. @ I jeszcze jedno
W swoim wpisie w dn 20 09 2019 roku napisałem, że osiągnięty w eurowyborach wynik ok 45% powinien przełożyć się na dobrze ponad 50% czyli mniej więcej 52,5 do 53% w wyborach do Sejmu a jak będzie mniej to oznacza spadek poparcia. Prawdę powiedziawszy nie przyszło mi wtedy do głowy ,ze spadek poparcie będzie tak duży, że nie zdobędziemy nawet 45%. Frekwencja, aczkolwiek b.duża nie wzrosła tak bardzo jak w wyborach do europarlamentu.
Co do wybieralności A.Dudy. Naszego elektoratu już obecnie nie starczy na wybór. Kluczowe jest stwierdzenie, że poparcie dla Pis`u jest prawie tak duże jak dla A.Dudy w 2015 roku i chodzi właśnie o to "prawie" a czy uda się nie dopuścić do spadku poparcia, mam nadzieję że tak, ale nie wiem skąd ją mam.
uparty
3. Przepiszę teraz parę moich komentarzy z mojego blogu.
[link] Po kolei:
8. Mamy teraz przesilenie w nastrojach ludzi.
Czas wątpliwości a nawet niepewności. Jest więc czas na rozproszenie tych chmur.
6. Żarty się skończyły.
Jak PIS nie zacznie w tej kadencji radykalnie rozwiązywać problemów, to nie dotrwa do końca kadencji i władzę w kraju przejmą komuniści, być może na pokolenia. A te rządy "czerwonej zarazy" poznaliśmy pokoleniowo. Rządy z batem w ręce.
ronin [link] Pozdrawiam
5. Ksiądz Zygmunt Zieliński
Cytuję:
Zważywszy na to, że jedynie PiS, czyli zjednoczona prawica, przedstawiła program transparentny i mający za sobą czteroletnie rządy spełnionych obietnic i znaczone dostrzegalnym, także za granicą, rozwojem kraju, a ugrupowania opozycyjne w większości jako program wywieszały hasło: „PiS musi odejść”, nasuwa się wniosek tyleż zaskakujący, co niepokojący:
Tu chodzi wszakże o coś znacznie więcej. Nie dostrzegamy tego, że coraz bardziej stajemy się społeczeństwem permisywnym. Wszystko jest dopuszczalne, naigrawanie się ze świętości może nie ogółowi, ale bardzo wielu Polakom drogich. Byle pacykarz, nieudany artysta może sobie na to pozwolić, bo rzekomo wymaga tego jego wątpliwy artyzm. I tak powoli toniemy, jak Titanik, przy grającej orkiestrze, pląsach wschodzących gwiazdek, chłopcach w sukienkach (oczywiście dla zabawy), edukacji seksualnej, kiedyś słusznie nazywanej deprawacją, porządku homoseksualnego, jako nowej normy życia społecznego, na benefis mniejszości broniącej się przeciwko rzekomemu uciskowi przez większość. A okazuje się, że to właśnie ta mniejszość uciska większość coraz bardziej bezradną. Toniemy w idiotyzmach, bo im głupsze (gender), im bardziej absurdalne idee zyskują sobie prawo obywatelstwa, tym bardziej słabnie głos zdrowego rozsądku.
Blog księdza Zygmunta Zielińskiego [link]
Koniec cytatu.
michael
4. @UPARTY
Zgadzam się z tym, że obietnica podniesienia płacy minimalnej do 4000 zł była błędem. Pisałam o tym w notce ""Hat trick Kaczyńskiego", czyli nieostrożna obietnica" [ http://blogmedia24.pl/node/82432 ]. Moim zdaniem jeszcze nic nie wskazuje na to, by poparcie dla PiS miało zacząć dramatycznie spadać. O wyborach prezydenckich będzie warto mówić, gdy dowiemy się, kto w nich wystartuje.