Wojna na poziomie mikro
Czy mozna wygrac wojne oparta na zlej strategii, ktorej braki nadrobia zolnierze, podoficerowie i oficerowie niszego szczebla? To jest bardzo ciekawe pytanie. Uzycie pilki noznej jako porownania jest malo pomocne. Dobrze wyszkoleni zawodnicy, majacy duze motywacje moga wygrac mimo fatalnej strategii trenera. Na wojnie poziom mikroskali, nazwijmy go taktycznym, czyli dzialania plutonow, kompanii i batalionow moga lagodzic skutki zlej strategii. Jezeli sa bardzo skuteczne w skali masowej, moga opozniac i zmniejszac fatalne dowodzenie na szczeblu operacyjnym i strategicznym.
Mysl wojskowa w Europie rozwijana pod koniec Sredniowiecza (XV w.) i w wieku XVI najpierw opierala sie na osiagnieciach Starozytnych. Zaczelo sie od tlumaczenia znanych dziel, szczegolnie z okresu Cesarstwa Rzymskiego i stopniowo dolaczaly obserwacje i zalecenia uzyskiwane w trakcie doswiadczenia plynacego z wojen wspolczesnych piszacym.
Rowniez w Niemczech po-sredniowiecznych siegano do starozytnych, a szczegolnie do dziela Flawiusza Wegecjusza pt. "De re militari libri IV", ktora wydano po niemiecku juz w latach 70-ych XV w. Dodac nalezy, ze byla to w ogole jedna z pierwszych ksiazek wydrukowanych w tym jezyku. Przez caly wiek XVI bylo to dzielo kultowe w kregach wojskowych niemieckich. W tym czasie na dobre zaczela sie rozwijac rdzennie niemiecka mysl wojskowa. Prawdopodobnie najbardziej znanym dzielem byla praca Carla von Clausewitza pt. "O wojnie" (1832). Nazywano go czasem "Filozofem Wojny". Wojne znal od podszewki, gdyz po wstapieniu do wojska w wieku 12 lat (Starszy strzelec) juz rok pozniej wzial udzial w Kampanii Renskiej. Kariere zakonczyl w stopniu generala majora. W swoim dziele choc traktuje o sprawach strategicznych i operacyjnych, to sporo mozna sie dowiedziec na temat najnizszego, taktycznego szczebla.
Jednak najbardziej przypadla mi do gustu ksiazka Erwina Rommla pt. "Infanterie greift an" (Piechota atakuje). Wydana w 1937 r. nigdy nie zostala przetlumaczona na jezyk polski. Tlumaczenia na jezyk angielski dokonano na samym poczatku II wojny swiatowej. Ja mam "Infantry Attacks" z 2006 r. Jej wartosc polega na tym, ze zawiera wspomnienia i rady doswiadczonego dowodcy plutonu-kompanii-batalionu z czasow I wojny swiatowej. W kampaniach: francuskiej, rumunskiej i wloskiej krok po kroku uczyl sie rzemiosla wojennego na froncie. Robil to z wielkim osobistym poswieceniem. W jezyku pilkarskim mozna byloby powiedziec, ze "gryzl trawe". Ze szczegolna pasja traktowal rozpoznanie. To byla jego mania. Za punkt honoru uwazal posiadanie znacznie wiekszej wiedzy na temat oddzialow przeciwnikow po drugiej stronie frontu niz oni mieli na temat dowodzonej przez niego jednostki. Zostalo mu to w czasie polnocnoafrykanskiej Afrika Korps. Ciagle byl w ruchu jezdzac wozem terenowym albo samolotem obserwacyjnym "Storch". Zakochani w nim zolnierze nazywali go "Generalem Szosy". Bardziej nazwalbym go robotnikiem wojny niz filozofem wojny.
Niby mozna powiedziec, ze rola informacji w wojnie znana byla od poczatku swiata. Chocby u wspomnianego Clausewitza znajdujemy odpowiedni fragment na temat w Ksiedze I, tak jak w Ksiedze II znalezc mozna rozdzial o podejsciu metodycznym czy o krytycyzmie, zas w Ksiedze III rozdzial o zaskoczeniu. Wojskowi amerykanscy czy angielscy mieli pod reka dziela zarowno clausewitza czy Rommla jednak niewiele z tego wynikalo, a przynajmniej o wiele wiecej powinno wynikac. Bolesnie dowiedzieli sie o tym w trakcie Operacji "Overlord" czyli ladowania w Europie latem 1944 r.
W ksiazce Rommla znajdujemy taka oto ocene dokonana przez majora h.A. de Weerda;
"Jako dowodca nalego oddzialu w latach 1914-1918 Rommel pokazal, ze jest dowodca agresywnym i elastycznym. W wysokim stopniu potrafil wykorzystywac wlasciwosci terenu. Jego zolnierze byli wycwiczeni w znajdowaniu oslon w trakcie przesuwania sie oraz szybkiego okopywania sie w czasie postojow...W kazdym planie bitwy i manewrze rommel wprowadzal element zaskoczenia i wprowadzania w blad przeciwnika. Zawsze szukal najslabszego elementu w pozycjach przeciwnika i zawsze tak przygotowywal plan ataku by wykoprzystac te slabosc i zmylic przeciwnika co do swoich intencji. Zadawal sobie duzo trudu by zapewnic plany ogniowe i wykorzystywal swoje karabiny maszynowe i granaty w latach 1916-1918 z taka precyzja jak wykoprzystywal swoje dziala 88 mm. w latach 1941-1942. Nie obawial sie zmiany planow, a nawet niewykonywania rozkazow, gdy mial wiecej informacji z ze swego odcinka frontu niz jego dowodca.Swietny byl takze w wyborze momentu, kiedy nieprzyjaciel powinien byc zaatakowany przez wszystkie sily jakie mial do dyspozycji".
Ksiazka E.Rommla byla bardzo popularna w kregach wojskowych Wehrmachtu. Kadra oficerska i podoficerska czerpala z niej jak z krystalicznego zrodla. do tego sam Mistrz przeszedl gruntowne szkolenie i dzielil sie ze swoja wiedza jak tylko mogl. Najpierw w wieku 19-20 lat ksztalcil sie w Oficerskiej Szkole Kadetow w Gdansku. Nawiasem mowiac to wlasnie w Gdansku urodzila sie jego zona wlosko-polskiego pochodzenia,Lucia Maria Molin i tam tez odbyl sie ich slub w 1916 r. Pozniej w latach 1929-1933 Rommel wykladal w Szkole Piechoty w Dreznie, w latach 1935-1938 w Akademii Wojskowej w Poczdamie zas w latach 1937-1938 p[iastowal funkcje komendanta w Akademii Wojskowej w Wiener Neustadt noszacej imie austriackiej cesarzowej Teresy.
Gdybyz tak nasi alianccy oficerowie w czasie II wojny swiatowej mieli klase nie tylko samego E.rommla, ale wiekszosci oficerow niemieckich. Max Hastings w swojej swietnej ksiazce pt. "Overlord. D-Day And the Battle For Normandy 1944" (str.219):
"Niemieckie dowodztwo na szczeblu korpusow i powyzej bywalo czesto tylko troche lepsze niz ten szczebel u Aliantow, a czasami nawet zdecydowanie gorsze. Jednak poziom pulku i ponizej byl swietny. Okazalo sie, ze armia niemiecka miala dostep do rezerwuaru bez dna odwaznych, zdolnych i szybko podejmujacych decyzje pulkownikow dowodzacych grupami bojowymi oraz oficerow rezerwy zdolnych do kierowania calymi odcinkami frontu. Fanatyczna walka zolnierzy SS moze tylko czesciowo tlumaczyc uparta obrone Europy w latach 1944-1945. Nie moze tego czynic niewiele wiecej niz mierzenie osiagniec Aliantow na podstawie klasy wojsk powietrzno-desantowych.Obrona Normandii przez cale 10 tygodni mimo ogromnej prewagi Aliantow mozna tylko wytlumaczyc profesjonalizmem i upoprem calego Wehrmachtu".
Po wojnie amerykanski pulkownik Trevor Dupuy w "A Genius For War" dokonal takiej oto oceny:
"Porownujac zolnierza alianckiego do niemieckiego wychodzi na to, ze niemiecki zolnierz dokonywal wiekszych strat o 50% niz sam ucierpial od amerykanskih zolnierzy WE WSZYSTKICH WARUNKACH. Bylo to prawda kiedy atakowali i kiedy sie bronili, czy mieli lokalna przewage liczebna i kiedy, jak to najczesciej bywalo, stali wobec przewagi liczebnej przeciwnika, kiedy mieli przewage w powietrzu i kiedy jej nie mieli,kiedy wygrywali i kiedy przegrywali".
Bardzo krytycznej oceny kadry kanadyjskiej w czasie II wojny swiatowej dokonal historyk Stacey ("The Canadian Army in World War II". Wedlug niego wsrod pulkowych oficerow podejscie do szkolenia bylo niedbale. Uczyli sie i cwiczyli od przypadku do przypadku, bez poczucia waznosci i oparcia na podstawach naukowych. To byl najslabszy element armii kanadyjskiej. Ci ludzie wykazywali brak kompetencji na polu walki, co czasami prowadzilo do bardzo powaznych konsekwencji. Przywoluje to na mysl smetne slowa: "A najdzielniej bija krole, a najgesciej gina chlopi".
- Tymczasowy - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
3 komentarze
1. @Tymczasowy Rommel zle strzelal
Edek, nie wiem, czy Ci opowiadalem, ale Erwin Rommel nie strzelal zbyt dobrze z pistoletu. Bedac przed 5 laty w sanatorium w gorach Schwarzwaldu, mialem w pokoju obok sasiada. Nazywal sie Brückner. Byl synem generala Otto-Hermmanna Brücknera. Jego ojciec i Rommel przyjaznili sie. Pracowali razem w tzw. geheimen Kriegsakademie, czyli tajnej akademii wojennej, na poczatku lat trzydziestych. W akademii tej szkolili razem z Rommlem przyszlych marszalkow ZSRR Koniewa i Zukowa. Wiadomo, ze ZSRR i Niemcy mieli scisla wspolprace wojskowa, ktora zaczela sie juz chyba po pakcie w Rappallo w 1922 roku. Moj sasiad mowil, ze pamieta dobrze Rommla, gdyz tenze bywal u nich na obiadach. Czasami ci dwaj przyjaciele strzelali dla sportu z pistoletow do tarczy. Do dzisiaj w piwnicy swojego domu w Weinheim ma taka plansze, gdzie byly zaznaczone strzaly Rommla. Nie mial zbyt dobrych wynikow.
http://www.lexikon-der-wehrmacht.de/Personenregister/B/BrueckerOH.htm
Pozdrawiam serdecznie
S.S.
En passant
2. En passant
Dzieki za nieznana mi opowiesc. On nie wspomina jak mu sie strzelalo. Tylko w jednym momencie w czasie walk na froncie francuskim w jakims malym miateczku w trakcie walk ulicznych stoczyl jakby pojedynek zza wegla z jakims zolnierzem francuskim. Nawet wygral ten pojedynek.
Moj ziec bardzo dobrze strzela. Jego papierowa tarcze ze strzelania z pistoletu to jedna wielka dziura w samym centrum. On reprezentowal wraz z zespolem swoja szkole srednia (prywatna) w zawodach strzeleckich, nawet na poziomie kraju. Zapomnialem jaka byla formula na zakonczenie strzelania. Kazdy musial podejsc do ,ierujacego strzelaniem i ja wypowoiedziec. Troche sie posmialismy z tego.
3. @Tymczasowy Moj zmarly kolega z klubu szachowego
sluzyl wtedy w Afryce, w Tunezji w armii niemieckiej. Opowiadal mi, ze najwiekszym ich problemem byl brak wyposazenie i sprzetu. Alianci mieli sprytna metode. Z jednej strony pozwalali statkom wiozacym zolnierzy przeplywac przez Morze Srodziemne. Z drugiej strony zatapiali konsekwentnie statki transportujace sprzet ciezki. Oni nie mieli po prostu czym walczyc.
Pozdrawiam serdecznie
S.S.
En passant