Dawne,spokojne czasy nie wrócą
Nie wrócą czasy sprzed 1989 r., które były wręcz idylliczne jeśli chodzi o stosunki polsko-żydowskie w Polsce. W nowej, suwerennej Polsce otwarto puszkę Pandory i uwolnione zostaly złe duchy wrogości do Polski. Najbardziej widoczna byla żydowska gazeta dla Polaków, ale stopniowo powstawały jaczejki kąsającej żydowskiej V kolumny. Dziś straciła ona umiar, wyszła z cienia i wali cepem antypolonizmu.
Idylliczny obraz Polski przed bezlitosną wojną jej wypowiedzianą przez Żydów, pokaże opierając się na tekście Małgorzaty Niezabitowskiej pt. "Remnants:The Last Jews of Poland" (Resztki: Ostatni Żydzi w Polsce) zamieszczonym we wrześniowym numerze 1986 r. w "National Geographic" (vol.170, No.3). Liczy on 28 stron i jest ozdobiony świetnymi zdjęciami męża autorki, Tomasza Tomaszewskiego. Sam artykuł jest bardzo dobrze napisany. Utrzymany jest w nastroju smutku, nostalgii z pierwiastkami pesymizmu.
Przed wojną żyło w Polsce 3.4 mln. Żydów i stanowili oni drugie co do liczebności skupisko Diaspory w świecie. Dziś pozostało ich tylko 5 000. To jakby populacja małego miasteczka lub dużej wsi. Dominują starsi, samotni,schorowani ludzie po siedemdzisiątce. Jest trochę dzieci i niemal brak ludzi w średnim wieku. Wielu z nich mówi, że absolutnie są oni już ostatnimi polskimi Żydami. Po nich nikt już nie pozostanie. Oczywiście ten czas teraźniejszy dotyczy roku 1986 r. Od tego czasu wiele się zmieniło w kwestii żydowskiej w Polsce.
Autorka wraz z mężem pracowała latami, by zdobyć zaufanie małej żydowskiej społecznosci żyjącej w Lublinie i okolicy. Strukturę artykułu stanowią wywiady z kilkoma członkami tej społeczności połączonymi wspólnymi modlitwami w domu modlitewnym w Lublinie. Te okazje do spotkań to święta: Rosh Hashanah, Yom Kippur, Simchas Torah, Pesachi i Shavuos. Spotykają się rzadko, więc dwie kłódki zamykające drzwi domu modlitwy są mocno zardzewiałe i trudno jest je otworzyć szamesowi Matysowi Zobermanowi. Kiedyś w Lublinie mieszkało 40 000 Żydów i stanowił on centrum kultruralne, zwane w Europie "Żydowskim Oxfordem".Działały tu słynne szkoły Talmudyczne i kabalistyczne. Pracowały świetne drukarnie i wydawnictwa publikujace książki w języku hebrajskim. Dziś trudno jest zebrać "minyan", czyli quorum wynoszące 10 mężczyzn powyżej 12 roku życia pozwalające na odbycie wspólnych modłów. Z trudem zapewnia się je dzięki Żydom z okolic Lublina. Jeszcze kilkanaście lat wcześniej przychodziło nawet 20-30 i była koszerna kawiarnia. Teraz wymierają szybko.
Żydzi z artykulu M.Niezabitowskiej różnią się postawami wobec Polaków. Częściej są pozytywni. Najbardziej widać to u Zygmunta Warszawera z Warszawy. W czasie okupacji niemieckiej ukrywał się on w podlubelskich wsiach. Teraz obowiązkowo jest tam gościem na polskich weselach, chrztach i pogrzebach. Nieodmiennie powtarza w swoich mowach jako zaproszony gość: "Moi zbawcy" i obejmuje to wszystkich obecnych.
Inaczej Szmulewicz, krawiec z zawodu, ten jest przekonany, że wszyscy Polacy nienawidzą Żydów. Nie ma na niego argumentów. Niezabitowska pyta czlowieka, kim są roześmiani ludzie siedzący wokół stołu na tarasie widniejącym na starym zdjęciu wiszącym na ścianie tuż ponad maszyną do szycia. Dalszy dialog wyglądał następująco:
"To jest dom leśniczego, gdzie się ukrywałem w czasie wojny' - odpowiedział Szmulewicz.
"Kim oni są? To Żydzi?" - drąży autorka.
"Żydzi? Jacy Żydzi? To są leśnicy, Polacy, którzy uratowali mi życie".
Ostatni wywiad z Żydami z okolic Lublina przeprowadziła autorka z Lidią Fiksman mieszkającą w Łukowie. Wlaściwie najlepiej by było, gdyby caly artykuł został zakończony ostatnimi słowami tej Żydówki. Staruszka mówi, że jest bardzo religijna i całymi dniami czyta "siddur", żydowską książeczkę do nabożenstwa. Dużo grzeszyła, więc teraz gorąco się modli. Jednak jest zła na Boga. Dlaczego? Oto odpowiedź:
"Mieliśmy być narodem wybranym - i co? Krew i krew i nienawiść...czasami myślałam o tym i nadal tak myślę, że lepiej by było, by On nas nie wybrał, gdyby pozostawił nas takimi, jak inni ludzie".
Niestety M.Niezabitowska odbyła jeszcze jeden wywiad i nim zakończyła całość. Czteroosobowa żydowska rodzina mieszka w Warszawie w Domu Bergsona położonym na prawym brzegu Wisły. Kiedyś był tam teatr i szkoła żydowska. Dziś mieszka tylko jedna rodzina. W jej skład wchodzą cztery osoby: Ninel Kameraz, jej mąż, Bogdan Kos i ich synowie, 15-letni Łukasz i 13-letni Mateusz. Pani Ninel wygląda staro jak na swój wiek (48 lat). Wyjaśnia to tak:
"To prawda, ale moje doświadczenie życiowe czyni mnie dwa razy starszą...Być Żydówką, w dodatku biedną żydówką, a co więcej pochodzić z komunistycznej rodziny... N-i-n-e-l, to imię Lenin czytane wspak. Takie imiona były modne wśród komunistów. Mojej siostrze dano imię Rema, które utworzono z pierwszych liter sowieckiego sloganu bardzo popularnego w latach 20-ych ubiegłego wieku - "Rewolucja,Elektryfikacja,Mir (pokoj)"".
Nastolatek Mateusz jest w społeczności postacią niezwykłą. Otóż w 1985 r. jako pierwszy od 30 lat chłopiec przeszedł rytuał "bar mitzvah". Żydzi pozbawieni rabinów nie za bardzo wiedzą jak obchodzić święta. W środku artykułu na olbrzymim zdjęciu siedzi za stołem warszawska żydowska młodzież wraz z Niezabitowską. Twierdzą, że uczą się rytuałów z amerykańskich książek. No i zapewniają; "Jesteśmy ostatnimi Żydami".
Artykuł zamykają słowa wypowiedziane przez 13-letniego Mateusza Kosa. Są one odpowiedzią na pytanie: "Co to znaczy być Żydem?" Żydowski młodzieniec mędrkuje: "To wydaje się proste na pierwszy rzut oka. A potem, im więcej wiesz, tym coraz trudniej być Żydem. Szczególnie w Polsce".
Nie wiedziała chłopaczyna jak się to wszystko rozhula już kilka lat później. A ja wiem i niebawem kilka uwag na ten temat napisze.
- Tymczasowy - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. @Tymczasowy, serdeczne dzięki za bardzo ciekawy artykuł
artykuł zza Oceanu
Poruszyłeś w nim,to czego od dawna nie mogę rozgryżć,Jestem z pokolenia ,które miało wielu żydowskich kolegów i przyjaciół,
razem uczyliśmy się,razem chodziło się nie raz na wagary i razem słuchało dobrej muzyki ,
Heńki ,Bella gdzie jesteście,czy jeszcze żyjecie i podobnie jak wasi pobratymcy teraz nienawidzicie nas ?
za co,czy za to ,że dzieliliśmy się wspólnymi śniadaniami szkolnymi ? ech,Przyjacielu,uderzyłeś w trudną strunę,bardzo trudną i obecnie wręcz bolesną
serdeczne pozdrowienia znad Przemszy i Brynicy dla Ciebie i Twoich Bliskich
gość z drogi
2. Tymczasowy
i pomyśleć, że ci "ostatni Żydzi" tak sie jakoś szybko rozmnożyli w tych trudnych dla nich polskich warunkach.
"Nie wiedziała chłopaczyna jak się to wszystko rozhula już kilka lat później. "
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl