Czy kiedykolwiek przyjdzie czas na media?
PiS po dojściu do władzy zajął się, jak zapowiedział, kilkoma głównymi obszarami. Nie da się wyróżnić wśród nich priorytetowego, bo wszystkie były i są bardzo ważne. A w dodatku, powodzenie na jednym polu warunkowało sukces na innych. Najlepiej poszło w dziedzinie gospodarki i związanej z tym, walki z nadużyciami i korupcją. I dobrze, bo wiadomo; "Gospodarka Glupcze!".
Nadzwyczaj silny opór spotkał wysiłek reformatorski w sądownictwie. Bez wyczyszczenia tej stajni Augiaszowej mogą być blokowane wszelkie inne poczynania. Całe szczęście, że dwuletnie boje dobiegają właśnie końca. I jest to koniec zwycięski dla nowych władz.
Wśród wyjściowych celów podstawowych na plan pierwszy wysuwa się dekoncentracja i polonizacja mediów. Waga problemu była dostrzegana przez prawie wszystkich i to od samego początku. Wydawało sią, że na tym polu zmiany można wprowadzić szybko i skutecznie. Takie też nadzieje budziły wypowiedzi polityków PiS. Podawano kolejne daty,a potem je przesuwano. Na moje oko, na dzieŃ dzisiejszy dominuje przekonanie, że niebezpiecznie byłoby otwierać nowy front w sytuacji, gdy ich nie brakuje i wręcz, co i rusz, nowe "same" się otwierają. Występuje także usprawiedliwienie, którego kiedyś nie było, że właściwie porządkowanie tej sfery niewiele przyniesie, bo "faktycznie" zakres możliwych zmian nie może być zbyt duży. Zasięg może objąć co najwyżej prasę lokalną zdominowaną przez niemieckich właścicieli. A już zapomnieć należy o polonizacji mediów, bo to jest "absolutnie" niemożliwe. No, chyba, że rząd wyłoży miliardy i zakupi na przyklad TVN. Jak daleko odeszliśmy od nawoływań, by wyłączyć tę stację telewizyjną, pozbawić prawa nadawania.
Mimo, że z całą pewnością przygotowany jest przez naszych jakiś projekt w dziedzinie czyszczenia medialnej stajni Augiaszowej, to zapanowała cisza. Nic nierobienie przedłuąa się i stopniowo gasną nadzieje na zmiany. Czy rzeczywiście tak musi być? Główną przeszkodą hamującą odważniejsze działania stanowi Unia Europejska. Jak latwo było zauważyć, ta postępowa instytucja jak karciarz -oszust przekłada zgrane karty noszące nazwę "wartości podstawowych". Z całą pewnością i w tym przypadku zostałyby użyte. Jednakże poza nimi Unia nie dysponuje innymi kartami, której to okoliczności przecież nie wypada nie wykorzystać.
Jakże to, zdumiony człek nie może nie zapytać: To Unia, która potrafi uregulować tak szczegółowe sprawy jak kształt ogórka, nie ma regulacji dotyczących koncentracji mediów, czyli monopolizacji? A no nie ma! Pewnie, że trochę podejść musialo być, tyle że nic z tego nie wyszło. Powód był, jest i będzie coraz bardziej prosty. Otóż nie da się pogodzić ze sobą dwóch celów. Oficjalnie, na powierzchni, uznaje się, że wspólna regulacja mediów w Europie jest potrzebna. Natomiast nieoficjalnie, pod powierzchnią, jest to kwestionowanie z bardzo prostego powodu - żadne z państw nie chce rezygnować ze swoich uprawnień u siebie w dziedzinie mediów. Przybyło nowych członków i sprawa stała się jeszcze trudniejsza. Jeśli przybędzie ich więcej, będzie jeszcze trudniej.
A tak dokladniej, co właściwie na dziś mamy, czyli oni mają? Mały zapis (art.21.2) w Council Regulation (EEC) No 40164, (21 XII 1989) on the control of concentration between undertakings". Ta legislacja została potwierdzona kilka lat później w postaci dokumentu (Green Papers) pt. "Pluralism and Media Concentration in the internal Market - an assessment of the need for Community action" (European Commission,1992). Niby jest, ale jaki! Legislacja dotyczy ogólnej polityki dotyczącej konkurencji. Tyle, że "dobra i usługi medialne podobnie jak dobra i usługi kulturalne/polityczne traktowane są jak dobra i usługi ekonomiczne". A kluczowy Art.21.2 brzmi następująco:
"No Member stat shall apply its national legislation on competition to any concentration that has z Community dimension".
Czyli przepis zabrania, na przykład Polsce, wprowadzania ustaw dotyczących konkurencji, które by obejmowały całą Unię Europejską. No właśnie, przecież nikt z naszych nie zgłaszał zamiaru regulacji europejskiego rynku medialnego. Idzie tylko o domowe podwórko.
Co więcej, chłopcy włączyli media do gospodarki. Pięknie! Przecież kraje mają swoje ustawodawstwa regulującej udział kapitału zagranicznego w różnych dziedzinach swoich gospodarek. A co zrobić z takimi jak Australia, która wprost ma "rules governing foreign ownership" w dziedzinie mediów? Nam nie wolno głoszą niektórzy "nasi". Czasmi jak myślę o niektórych "naszych" w polityce czy wśród dziennikarzy, to robi mi się niedobrze.
Czy zaszkodziłaby jakaś ustawa regulująca media? Pewnie, że tymczasowa i niedopracowana, bo wszyscy mądrzy ludzie dziś wiedzą, że tylko takie większość rządząca formułuje. Niech na żywca będzie ona eklektyczna, niech zawiera fragmenty ustaw funkcjonujących wśród najbardziej postępowych krajów Zachodu. Z czasem, w trakcie docierania, byłoby można ją nowelizować.
Jak dotąd nie zaprzestała działać fundamentalna zasada o charakterze ontologicznym: "Jak jest coś, to jest coś. jak nie ma nic, to nie ma nic". Na samym wstępie byłaby ostrzeżeniem dla medialnej V Kolumny w Polsce. To atrybut typu władzy nazywanego reputacyjnym. A zaraz potem zaczęłyby kąsać jej zęby.
- Tymczasowy - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
3 komentarze
1. @Tymczasowy
wciąż sie nad tym zastanawiam, po każdej fake newsowej fali ataku na Polskę, płynącą z polskojęzycznych mediów.
Ustawa dekoncentracyjna przygotowana jest przez resort Glińskiego i rzekomo czeka tylko na decyzje polityczną.
Ale może to źródło jest zatrute i jak wiele działań tego resortu , projekt jest skandalem, który nie spełni oczekiwań, a tylko wzmocni polskojęzycznych?
Nie rozumiem, dlaczego trzeci rok nic nie zrobiono z wrzodem.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Za to
od reki mozna bylo powolac Miedzyresortowy Zespol do Spraw Przeciwdzialania Propagowaniu Faszyzmu i innych Ustrojow.
Moze cos wyjasnia ostatni wywiad Glinskiego? Jest modelowym dowodem na to, ze pewnym ludziom wyksztalcenie robi krzywde, bo pomaga tylko w uzsadnianiu ich glupich pogladow. Glinski scieka tolerancja i kunktatorstwem. Slepy na oczywisty fakt, ze przed Polska otworzylo sie na jakis czas okienko na wielki awans i pozbycie sie krepujacych ja ograniczen. Ten czas moze minac. Potrzebne sa dzialania charakterystyczne dla ruchow rewolucyjnych. Cel moze uswiecac srodki. A ten w takim szczegolnym czasie glosi, ze niewiele mozna zrobic, bo "sa zaniedbania siegajace moze i kilkuset lat". Brawo! W ten sposob mozna uzasadnic wszystko.
a zespole ma Sellina, ktory glosi, ze powstanie Muzeum Polin jest "spelnieniem naszych marzen". Ma tez niejaka Gawinowa. Ani JK, ani inni mocarze PiS-owscy nie kwapia sie do czyszczenia stajni glinskiego. Na poczatek wystarczylaby zmiana nma stanowisku ministra, ktory nawet jest wicepremierem.
W przyszlosi, w gorszych warunkach, nawet mniejsze bledy urosna do rangi spraw bardzo waznych. Podkopywanie wlasnej przyszlosci trwa od ladnych paru miesiecy.
3. Rozmarzyłem się. Widzę setki
Rozmarzyłem się. Widzę setki takich ciężarówek i osobówek. Wykupione ogłoszenia i opłacone artykuły. Rozdawane gadżety.
https://www.youtube.com/watch?v=5OHkwLEXTWw&feature=youtu.be
(Jedyny minus na napisach to ciągłe wplatanie polish-niepotrzebne. Nieważne, że "not". Nie robi się takich rzeczy bo zbitka może się utrwalać od czerwonego).
Problem z PiS-em polega na tym, że tam są ludzie bardziej święci od papieża. Wielu bardzo blisko do tzw. lewicy laickiej i bardzo chcą się zaprzyjaźnić z Żydami (jeśli jeszcze nie są). Reakcja Izraela podłamała ich światopogląd i zastanawiają się jak wybrnąć żeby nie stracić procentów bo ludzie są wk...Tradycyjnie pozorowanymi ruchami i przeczekaniem :> Niestety - teraz już tak dobrze nie zadziała.
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'