Poradnik pisarski (I) - (Tytul)
Pisanie artykulow i ksiazek to pewna sztuka o bardzo dlugiej tradycji. Pisanie tekstow na internecie, to sztuka nowa, choc nieco n owsza od pisania scenariuszy filmowych.Oczywiscie ze nie da sie nie czerpac z tradycji pisarskich. Z korzyscia dla wszystkich bedzie przypomnienie pewnych zasad dawno uksztaltowanych. Piszacy sie dowiedza, albo tylko sobie odswieza, a czytajacy poznaja kuchnie pisarska, co pozwoli im "smakowac" czytane dziela. To tak jak na koncertach muzyki powaznej, zwykle mozna dostrzec jakas melomanke z partytura sledzaca przebieg koncertu. Kiedys moja zona do nich nalezala.
Przez kilka lat zgromadzilo sie troche osob czytajacych moje teksty. Teraz bedzie bonus w postaci kilkunastu tekstow na temat roznych fragmentow sztuki pisarskiej. Z kilkudziesieciu ksiazek, z ktorych czesc mam tylko w formie skserowanej, bo na rynku byly dostepne tylko w bibliotekach, wybralem kilkanascie najlepiej oddajacych rozne elementy dobrego pisania. W kazdym odcinku bedzie jeden kon roboczy uzupelniony pomocnikami oraz moimi obserwacjami.
Najlepiej zaczynac od poczatku, czyli tytulu. Jakkolwiek okladka jest jeszcze bardziej pierwsza. Od niej zalezy czy czlowiek w ksiegarni raczy rzucic laskawym okiem na dzielo. Tytul jet na drugim miejscu. Jezeli trafia, to klient bierze do reki ksiazke i czyta pierwsze kilkanascie zdan. Dzieki dobremu tytulowi sprzedaje sie jedna trzecia ksiazek wylozonych na polkach ksiegarskich. Odpowiednio, ukryta na pierwszej stronie przyneta (lead) i haczyk (hook) sprawiaja, ze kilkanascie procent klientow kupuje ksiazke trzymana wlasnie w reku.
Dzisiejszym koniem bedzie poradnik napisany przez P.Kubisa i B. Howlanda i noszacy tytul: "The Complete Guide to Writing Fiction and Nonfiction: And Getting It Published", Prentice Hall, New Jersey 1990. Dokladniej, rozdzial XI - "Czy tytuly rzeczywiscie maja jakies znaczenie?" Klarujac, bede trzymal sie struktury wybranej przez autorow. Wprowadzilbym do niej kilka nieznacznych korekt, by uniknac pewnych niezgrabnosci. uzupelnienia poczynie po zakonczeniu porad profesora literatury angielskiej i prezydenta firmy wydawniczej, HDL Publishing Company.
Pierwsza zasada ma charakter negatywny - tytul nie moze byc nudny. To jest oczywiste. Natomiast nie jest oczywiste jak i gdzie szukac dobrego tytulu do pisanego tekstu. Intuicja mowi, ze najlepiej brac mleko prosto od krowy, czyli znalezc go wlasnie w tekscie. Tak wlasnie powstaly tytuly: "Zabic drozda", "Tanczacy z wilkami", "Rain Man" czy "Orzel wyladowal".
Cennym zrodlem jest Biblia: "Exodus", "Absalon", "Grona gniewu", "The Day of the Locusts" itd. Jezeli dodac do tego tragedie greckie oraz Szekspira, to mamy calkiem obiecujacy poczatek.
Dalej ida Wielkie Wydarzenia oraz osoby: "Narodziny i upadek III Rzeszy", "Ja Klaudiusz", "Maria krolowa Szkotow", "Forest Gump", "Doktor Ziwago", "Ania z Zielonego Wzgorza", "Harry Porter", "The Hobbit".
Czy tytul musi sumowac, streszczac tresc tekstu? Nie, ma tylko delikatnie sie do niego odnosic.
Dobrze jest korzystac z popularnych, potocznych powiedzen. "Jeszcze jeden raz", "Po raz pierwszy w zyciu", "Usual Suspects" ("Podpadziochy").
Mozna zatanczyc twista, czyli przekrecic sprytnie wyrazenia-klisze. Przyklady: "Pozwol, ze cie zabije kochanie", "Masz tylko dwa zycia" (to chyba Bond), "Trawa jest bardziej zielona nad zbiornikiem septycznym". Z pewnych, pewnie ze sercowych wzgledow, gleboko mam w duszy piosenke Roberty Flack, "Killing Me Softly" ("Zabijajac mnie delikatnie"). Nawiasem mowiac, wsrod kilku wyrazen, ktore wprowadzielem do szerszego uzytku, badz to wydobywajc je z zapomnienia, badz wymyslajac, jest tez takie: "Ten to zasluguje na to, by go zabic przynajmniej ze dwa razy".
Nastepna wiazka tytulow odwoluje sie do emocji: "Preludium terroru", "Glupcy umieraja", "Strefa smierci","Dzwon M po morderstwo", "Ekstaza", "Uwiedziona".
Prawie zelazna zasada glosi, ze im krotszy jest tytul, tym lepszy. Najlepiej jak jest tylko jedno slowo: "Godfather" ("Ojciec Chrzestny"), "Hotel", "Lotnisko", "Lolita', "Szczeki", "Cezar", "Szogun", "Palomino". Prawie rownie dobry jest tytul skladajacy sie z dwoch slow: "Love Story", "Princess Daisy", "Oko igly", "Wiatry wojny", "Doskonaly szpieg". Co tu gadac, przynajmniej po piec razy ogladnalem pierwsza, oryginlna triade poczawszy od "The Bourne Identity" itd. Moja Zona mi towarzyszyla. Pozniejsze kawalki mozna sobie darowac. Tak czy inaczej ponad polowa listy bestsellerow to tytuly jedno i dwuwyrazowe.
Ktoz tam wie, ktora zasada jest najwazniejsza. Niech przykladem bedzie sugestia, by tytuly nie byly zbyt skomplikowane i latwe do zapamietania. jasne jak slonce!
Zbizma sie do koncowki porad dwoch znakomitych fachmanow. Pozostala zasada, by tytul odpowiadal "genre", czyli rodzajowi lietrackiemu. Nie mozna pisac romansu i tyttulowac go jak kryminal, i odwrotnie. Lepiej jest gdy romans nie nosi tytulu: "Straszliwa katastrofa kopalni". Lepszy jest: "Wyspa namietnosci".
I tak dotarlismy prawie do samego konca. A tu czeka zagadka: Czy mozna kopiowac doslownie tytul napisany przez kogos innego? Odpowiedz brzmi: Pewnie, ze tak. Prawa autorskie nie obowiazuja w przypadku tytulow. I slusznie - eksplikacja wymagalaby napisania nastepnego tekstu.
A teraz "hop siup na kanapie!" Zasady zasadami, ale zawsze jest miejsce dla ludzi niekonwencjonalnych. Przynajmniej kilka procent tytulow bestsellerow napisano jakby "na wariata", a mimo to, a moze wlasnie dlatego, odniosly one sukces. Niby wiadomo, ze im krotszy tytul, tym lepiej, ale co zrobic z Fiona Apple, autorka wydanego w 2013 r. albumu pt. "The Idler Wheel Is Wiser Than the Driver of the Screw and Whipping Cords Will Serve You More Rapes Will Ever Do". W pierwszym tygodniu sprzedano 70 000 egzemplarzy. I co ma zrobic ktos, kto wymedrkowal jakis poetycki, "intelektualny" tytul. np. "Cien wiatru" i wcisnal czytelnikom sto egzemplarzy? Zawsze trafic sie moze gniot ze swietnym tytulem i cudo z tytulem nudnym jak flaki z olejem.
Tak na marginesie, bardzo ciekawa sprawa jet liczba pisarzy w jakims kraju, ktorzy sa w stanie zyc tylko z pisania. Czy w Polsce jest ich wiecej niz kilkunastu? A przy okazji "research" dla dobra mojego nowego serialu sprawdzilem amerykanskich "kryminalistow". J.Grisham zarobil 600 mln. dolarow, D.Brown - 400 mln dolarow, a R. Ludlum - $300 mln. Ja, jako ja, zupelnie inaczej bym rozdzielil te tluste sumy.
Jezeli mam wyrazac opinie ja, jako ja, to musze sie przyznac, ze lubie solidne podstawy. Powiedzmy - slaskie, choc z Pomorza pochodze. Jakis schemat-matryca potrafi zrobic duzo i zaoszczedzic autorowi sposo czasu. Wezmy na przyklad pod uwage zgrabna serie westernow wloskich z muzyka Morricone i Clintem Eastwoode. Filmom: "Za kilka dolarow wiecej" i "Garsc dolarow" poswiecilem kolejno dwie ostatnie noce. Przedczesnie zmarly (piecdziesiatka) Stieg Larsson napisal trzy ksiazki z dziewczyna w tytule. Chyba "The Girl with tha Dragon Tatoo" jest chyba najbardziej znana. Niedoscigniona mistrzynia tej techniki jest niewatpliwie Sue Grafton. W latach 1982-2019 napisala ona 26 ksiazek, ktorych tytuly odpowiadaly 26 literom alfabetu: "A is for Alibi", "C is for Corpse", "M is for Murder" itd. J.Sanford tez jest niezly: "Mortal Prey", "Broken Prey", "Hidden Prey", "Chosen Prey" i "Stolen Prey".
Lubie tez porzadna robote jak H.Cobana. Oto tytuly napisanych przez niego ksiazek: "Udawaj martwego", "Falszywy ruch", "Nie mow nikomu", "Odszedl na dobre", "Ostatni szczegol". To tak jak tytul polskiego filmu: "Morderca zostawia slad", czy C.Johnsena: "Smierc bez towarzystwa". A A.McKinty'ego: "Jutro juz mnie nie bedzie", czy niby przydlugi tytul:" Gdzie do diabla jest to zloto?".Jak tu powstrzymac sie od czytania do rana?
Przyznam sie bez bicia, ze dla mnie wisienka na torcie sa tytuly z gatunku aliteracji, czyli powtarzaniem jednej lub kilku glosek na poczatku lub w akcentowanych pozycjach kolejnych wyrazow tworzacych zdanie lub wers. Zobaczmy jak powtarza sie dzwiek pierwszej lub drugiej sylaby w serii slkow: "Veni,vidi, vici", "It takes two to tango" (Do tanga trzeba dwojga), "Memnto Mori", Absalon, Absalon!", "The Great Gatsby", "Blues Brothers", "King Kong", "Mad Max", "Tora! Tora! Tora!", "Peter Pan".
Do zobaczenia w nastepnym odcinku.
- Tymczasowy - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
4 komentarze
1. https://youtu.be/Dx1XtKbEtfE
2. Do tanga trzeba dwojga
nie koniecznie ;),wystarczy solidna "miotła",można zapomniane "kąty" pozamiatać.Jeśli pod "dywan" warto zmienić póki czas zamiatane "kąty"!.
http://niezalezna.pl/206787-sedzia-ktora-wydala-wyrok-na-wyszkowskiego-k....
Ale ja nie o tym .Choć nie jestem L.V.Beethoven-em(choć słuch tracę podobnie jak on,i pewnie powtarzam jak On,skomponowane frazy ;)).,Twierdzę niezbicie że,nie trza być muzykiem po to,żeby zaistnieć "Medialnym Hit-em" czy to,melodyjną kakofonią opartą na trzech akordach,malowanym "kiczem" którym można przesłanie.Można by było wyrazić,zwykłym "czarno białym",SZEPTEM!. Pewnie po zejściu,pójdę do piekła,bom do końca niepokorny!.
ps.na koniec(to co pisałem wcześniej),ja tego nam zadanego świata (wybaczcie mi ) nie rozumiem!,i pewnie nigdy zrozumieć nie zdołam :(
3. Petrus
Co u ciebie Brachu?
4. Co u ciebie Brachu?
Dobre pytanie :),zawsze może być gorzej niż jest,prawdę mówiąc po 70-tce marna pociecha.Jak to bywa u emerytów.Gdzieś w necie czytałem że w Wolnej Kanadzie,wolno już prawie wszystko.
W wieku poważnym zaawansowanych emerytów,nie inaczej ;).W wieku zaawansowanym, poważnych emerytów (płci obojga). Odwiedzają smutni panowie (teraz odznaki "bezpieki" - krajowej firmy ubezpieczającej ów kraj,(ukrywać jako gwarant)nie muszą.Z patriotycznym pytaniem "jak długo jeszcze mają zamiar żyć na koszt podatnika?",sugerując (ewentualnemu usługobiorcy),kompletną usługę w "promocji". Bezbolesne zejście z tego nędznego świata,w rzeczywistość inną (niepoznaną),dlatego ciekawą),a warto się w tą ekspedycję zaangażować!.Jaka kusząca propozycja :)?,tak więc lepiej "sprzedaj wszystko co masz",i wracaj do nas do Polski.Łapę masz imponującą,pióro tyż.Same plusy dodatnie :)
pogodnego dnia,a może wieczoru :*