Dwa projekty konstytucji!

avatar użytkownika PiotrJakubiak

Obecne nieskładne przebąkiwania o jakimś „referendum” zdają się sugerować, że grozi nam narzucenie nowej konstytucji, która nie będzie lepsza od obecnej.

Jeżeli miałoby dojść do jakiegokolwiek referendum konstytucyjnego, muszą być najpierw opracowane co najmniej dwa projekty konstytucji. Nie jeden, ale dwa. Oba powinny być opublikowane i rozpowszechnione w swojej ostatecznej formie. Powinny być też powszechnie dostępne krótkie, kilkuzdaniowe streszczenia obu projektów, podkreślające różnicę między nimi, bo ludzie nie czytają projektów konstytucji, tylko nagłówki na portalach lub w gazetach, albo tylko słyszą, co mówią im „eksperci” w telewizji. Dopiero po dostatecznie długim czasie , przeznaczonym na zapoznanie się z projektami, mogłoby być ogłoszone referendum, w którym ludzie wybraliby jeden  z projektów. Nazwijmy je roboczo „prezydenckim” i „rządowym”. Ten ostatni nazywa się obecnie „kanclerskim”, ale terminologia hitlerowska nie musi być w Polsce stosowana. Pytanie musi być: czy wybierasz projekt „prezydencki” (numer jeden), czy projekt „rządowy” (numer dwa). Zaznacz odpowiednią kratkę.

Przedstawienie tylko jednego projektu i, co za tym idzie, inne sformułowanie pytania, np. „Czy jesteś za wprowadzeniem danego ci projektu w życie, czy nie”, skutkowałoby w istocie wprowadzeniem złego (niedoskonałego) projektu w życie, gdyby większość głosujących była za, lub fiaskiem całego przedsięwzięcia i pozostawieniem nas z konstytucją postkomunistyczną, gdyby większość głosujących była przeciw. W obu wypadkach referendum jest pozorne, czyli zbędne. Naród otrzymałby dyktaturę, do czego sytuacja obecna zmierza.

Być może potrzebne będą trzy projekty, a nawet więcej. Nie spowoduje to żadnej trudności ani zmiany w głosowaniu. Wystarczy zaznaczyć kratkę przy wybranym projekcie. Niezależnie od tego, który projekt wyborcy wybiorą, musi on oferować system sprawnego rządzenia. Gdyby to był system prezydencki, prezydent musiałby być głową rządu i mieć pełną władzę. Niezłym wzorem byłyby system amerykański.

Gdyby to był system rządowy, rząd musiałby mieć pełną władzę, a prezydent musiałby spełniać jedynie rolę ceremonialną, być odpowiednikiem króla w wielu współczesnych monarchiach. Wodzem naczelnym na wypadek wojny zostawałby automatycznie minister obrony. W takim wypadku prezydent jest właściwie zbędny. Przykładem ustrój kanadyjski (premier jest głową państwa). Oba wzory, amerykański i kanadyjski, są dobre, ponieważ istnieje wyraźny układ podległości władz, a nie dwuwładza.

Po złym doświadczeniu wszystkich prezydentur III RP, skłanialibyśmy się raczej do wybrania systemu silnej władzy rządowej. Jest to system, w którym władza wykonawcza desygnowana jest przez najwyższą władzę w Polsce, czyli Sejm. Również Sejm powinien, nawiasem mówiąc, desygnować władzę sądowniczą. Sejm powinien też mieć możliwość zmiany konstytucji lub wprowadzania poprawek. Mamy obecnie doświadczenie dobrego rządu, które to doświadczenie świadczy, oprócz tego, że utworzyła go dobra partia, również o tym, że obecny system wyłaniania władzy wykonawczej w Polsce jest skuteczny.

Polacy muszą się zdecydować, czy chcą systemu prezydenckiego czy rządowego. Nie można kontynuować obecnego stanu dwuwładzy.  Jednak, z drugiej strony, jedna osoba nie może mieć w Polsce władzy dyktatorskiej. Premier rządu jest dość dobrze kontrolowany przez rząd, Sejm i Naród, podczas gdy prezydent byłby praktycznie niekontrolowalny i nieprzewidywalny.

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz