Film nie o Dunkierce
"Dunkierka" to zly film, bardzo zly. Film nakrecil Ch.Nolan. Niestety rezyser byl tez autorem scenariusza.
Film zaczyna sie od oszustwa i na oszustwie sie konczy. Na wstepie otrzymujemy wypunktowana informacje, ze akcja bedzie toczyla sie na; 1. Ladzie (molo), 2. W powietrzu i 3. Na wodzie. Dokladnie tak, w punktach. Film konczy sie odczytywaniem przez zolnierza Tommy'ego fragmentow informacji prasowych na temat operacji wojskowej w Dunkierce. Prosto mowiac, film udaje dokument, film historyczny na temat znanego wydarzenia z dziejow II wojny swiatowej. Tak jednak nie jest i to w sposob niebywale razacy.
Akcja filmu ledwie sie zawiazala i natychmiast oderwala sie od rzeczywistosci. Co gorsza, w sposob bardzo perfidny. Z jednej strony mamy bowiem jakies cos jakby malarskie, muzyczne, symboliczne czy poetyckie, a jednoczesnie naturalizm az do bolu. To drugie szczegolnie widac w scenach topienia sie mlodych zolnierzy. Rezyser przenosi widza wysoko nad ziemie, a jednoczesnie zmusza do ogladania drastycznych szczegolow.
Film zaczyna sie, ze tak powiem, normalnie. Jest opustoszale miasteczko, ktorego ulica idzie gromadka zolnierzy brytyjskich. Na ich glowy spadaja niemieckie ulotki zachecajace do poddania sie.Nagle rozlegaja sie strzaly kladace trupem grupe poza jednym zolnierzem o imieniu Tommy. Jako jedynemu udaje sie przeskoczyc barykade broniona przez zolnierzy w helmach francuskich. Okazuje sie to byc przeskoczeniem symbolicznej bariery pomiedzy dwoma swiatami. Jeden, to swiat zagrozenia ze strony slabo okreslonych sil. Narzekania widzow, ze nie pokazano Niemcow po stronie strzelajacej i zabijajacej nie sa sprawiedliwe. Najwyrazniej, w zamierzeniu mial to byc film o bardziej uniwersalnej sytuacji niz jedna operacja wojskowa z czerwca 1940 r. Szczegolowe, wyrozniajace cechy uczestnikow nie mialy wiekszego znaczenia. Mozna bylo ubrac zolnierzy w dowolne mundury jakiegos nieokreslonego kraju. Glowna idea filmu zostala przedstawiona w ulozonym przez artyste plastyka i artyste-muzyka, swiecie ratowania wlasnego zycia w beznadziejnej sytuacji. Dzieje ludzkosci pelne sa takich zarejestrowanych i nieznanych sytuacji, w ktorych zwykle ratowalo sie mniej, a tracilo zycie wiecej zagrozonych ludzi. Slowo "beznadziejna" precyzyjnie oddaje istote sytuacji, o ktorej mowa.
No wiec otrzymujemy gustowny obraz plazy, na ktorej stoja kolejki zolnierzy pragnacych sie ewakuowac przez kanal do Anglii. Co jakis czas niemieckie samoloty, glownie mysliwce bombardujace "Stukasy", przypominaja, ze to nie sa wakacje. Pozatem jest ladnie. Nie ma wybuchow pociskow artylerii niemieckiej, ktora w czasie operacji dokonywala masakry. Najwazniejsze, ze tworcy nie udalo sie dostrzec slonia w pokoju w postaci porzuconego sprzetu wojskowego. Najwyrazniej, moglby zaklocic on strone estetyczna, piekno obrazow. A ten slon, to: 700 czolgow, 880 dzial polowych, 310 dzial ciezkich, 500 dzial przeciwlotniczych, 850 dzial przeciwpancernych, 20 000 motocykli i 45 000 samochodow i ciezarowek. Tyle wlasnie zostawil za soba Brytyjski Korpus Ekspedycyjny. Dla Niemcow bylo to bogactwo, ktorego nie zamarnowali. Potrafili i lubili "utylizowac" zdobyczny sprzet: czeski, francuski, angielski czy rosyjski. Z tych wyliczonycch tysiecy trudnych do pominiecia, metalowych przedmiotow duzej wielkosci, pokazano tylko jeden - dzialo przeciwlotnicze. Nie jestem rycerzem walczacym w barwach statystyki, ale dyproporcja pomiedzy rzeczywistoscia, a obrazem filmowym jest przygniatajaca. Oceniam ja jako kompromitujaca. Moze szlo o przedstawienie czystej sytuacji archetypicznej nagiej istoty ludzkiej wobec uzbrojonego zla? Jak go zwal, tak go zwal...
Chodza sluchy, ze rezyser Nolan jest nowoczesnym eksperymentatorem. W tym przypadku blyskotliwe nowatorstwo polegalo na naruszeniu linearnosci struktury akcji. Od czasow wczesnej mlodosci bylem przekonany, ze naruszenie linearnosci w ksiazkach i filmach, to banalne, jako awangardowe - wyliniale, zjawisko. Nie chcialbym zaraz powiedziec, ze kazdy glupi to potrafi. Sygnalizuje tylko powrot rezysera do zamierzchlej epoki geologicznej. Problem polega tez na tym, ze ta zabawa z czasem w przypadku ostatniego filmu Nolana przyniosla beznadziejne skutki. Otoz Wielki Pan Rezyser wymyslil sobie w ramach swej awangardowosci, ze poprzeplata ze soba trzy czasy. To co wydarza sie na ziemi obejmuje okres jednego tygodnia. To co na wodzie - jednego dnia. A to co w powietrzu - jedna godzine. Rezultat okazal sie przygnebiajacy. A skad niby widz mialby znac "wyrafinowane" zamysly rezysera? Dla mnie film ma byc przezroczysty. Chyba, ze wiem,ze ide na cos z innego gatunku, jakas "Petle" czy "Zeszlego roku w Marienbadzie".
Katastrofalne skutki pomyslu rezysera widac szczegolnie w czasie "powietrznym". Film trwa 1 godzine i 40 minut i prawie od poczatku do samego konca lataja najpierw 3 angielskie mysliwce typu "Spitfire", pozniej juz tylko dwa, a na sam, nuzacy koniec - jeden, pilotowany przez lotnika RAF-u o imieniu Farrier.Poczatek byl niewinny, bo trojka leciala w szyku jak nalezy. Pozniej sie pogorszylo, bo zaczelo sie zestrzeliwanie pojedynczych bombowcow i mysliwcow niemieckich. Prob lem polega na tym, ze one zwykly latac w zwartych formacjach, szczegolnie bombowce, bo to stanowilo ich nikly bo nikly, ale zawsze, srodek obrony przed mysliwcami przeciwnika. Iles tam luf strzelcow pokladowych stanowilo pewna sile odstraszajaca.
Byl to tylko wstep do dalszych naiwnosci rezysera-scenarzysty. W dwoch przypadkach piloci RAF-u po zestrzeleniu samolotow niemieckich leca sobie spokojnie nisko nad woda obserwujac, a my w slad za nimi, efektowne walniecie w wode. Tylez, ze w normalnym swiecie, takie zachowanie bylo aktem samobojczym. Po trafieniu samolotu przeciwnika zasada ratujaca zycie byla natychmiastowa pika do gory. Im wyzej tym lepiej. Angielscy piloci widac tej zasady nie znali. Co gorsza, nie dane im bylo dowiedziec sie, ze najlepiej jest latac wysoko, wyzej od przeciwnika i atakowac go od strony slonca. Nikt tez im nie zdazyl powiedziec, ze Niemcy maja absolutna przewage w powietrzu i zaczynanie z nimi, to dzialalnosc o charakterze prawie samobojczym. Nasi bohaterzy, na szczescie, w duzej mierze bezkarnie, fruwali sobie nisko nad powierzchnia wody. Pewnie, ze dobrze to sluzylo jedynie celom autora filmu-wojskowego ignoranta. Ja tam stalbym po stronie bezpieczenstwa mlodych pilotow angielskich.
Czlowiek patrzacy na ostatniego "Spitfire'a" nie moze nie odniesc wrazenia, ze to samolot-duch. Zaczyna za dnia, pozniej mija noc i ona dalej leci. Swita, a on jeszcze unosi sie w powietrzu. Nadchodzi znow wieczor, a on ...Rece opadaja. Zirytowalem sie ogromnie. Przeciez wiadomo, ze jednym z glownych elementow walk powietrznych w tamtym czasie i rejonie oraz w czasie Bitwo o Anglie, byl uplyw czasu. Samoloty mysliwskie obu stron po przekroczeniu kanalu mialy z grubsza rzecz biorac, okolo pol godziny na wojowanie. Zalezalo to oczywiscie od lotniska, na ktorym skrzydlo lotnicze stacjonowalo. Pozniej zaczynal sie wyscig z czasem. Jezeli sie zapedzilo, jak zrobilo to calkiem wielu pilotow niemieckich, to bul, bul... albo ladowanie na plazy francuskiej. Wolalbym nie wybierac.
Czesc "morska" miala sie ograniczac do losow wyprawy pana Dawsona i jego dwoch synow, jachtem z Anglii (pewnie Dorset) na pomoc w ewakuacji. Takich "srodkow plywajacych" bylo w czasie calej operacji 861 sztuk. Byla to zbieranina bardzo pstrokata. W filmie Nolana ujrzeclismy jedynie kilkanscie sztuk. Za to autentycznych zabytkow z II wojny swiatowej. Nie bylo wiec gaszczu ratowniczych statkow i okretow. Problem polega na tym, ze czesc "ladowa" wcale nie byla czysto ladowa. Duza a czesc stanowilo topienie sie i ratowanie zolnierzy. Czesto zolnierze skaczacy do wody kierowali sie mysla, ze plywanie z ciezkim metalowym nakryciem glowy jest dogodniejsze, niz bez niego. A przecize to topienie sie nie bylo istota sprawy. Byl nia okreslany wtedy jako cud, fakt uratowania 215 000 zolnierzy brytyjskich i 123 000 francuskich. Gdyby niemieckie dywizje pancerne raczyly ruszyc lufami, to doszczetnie by zmasakrowano prawie 400 000 zywych ludzi. A poniewaz panowie feldmarszalkowie von Rundstedt i von Kluge wydali rozkaz nakazujacy wstrzemieliwosc w tym wzgledzie, zatwierdzony przez Hitlera, to do unicestwienia kilkuset tysiecy ludzi nie doszlo.
Nie miejsce tu na szersze rozwijanie tematu. Zasygnalizuje tylko kilka innych ulomnosci. Postaci w filmie nie rozwijaja sie. Trudno jest znalezc kogokolwiek, kto budzilby sympatie (emotional attachment) i widz by sie z nim identyfikowal. Dlatego po zakonczeniu filmu nikt nie pozostawal w zadumie jeszcze przez kilka minut. Wszyscy wstali i wyszli. Na czele ze mna.
Rozni ludzie nie znajacy sie na sprawach wojskowych juz okrzyczeli nieudany film rezysera Nolana jako najlepszy w historii kina film o wojnie. Nie podzielam tego zdania.
- Tymczasowy - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
5 komentarzy
1. https://youtu.be/9UrQ4VvFO-c
2. Tymczasowy
kazef próbował znaleźć coś pozytywnego
http://www.blogmedia24.pl/node/78254
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Marylu
Chodza natretnie sluchy, ze jak dotad w tym roku w kinie nie pojawilo sie nic szczegolnego, wiec film Nolana dostanie Oscary.
4. @Tymczasowy
Piszesz bardzo ciekawie, nie znalazłem w necie innej recenzji, gdzie autor konfrontowałby realność wizji Nolana z faktami historycznymi.
Dla filmowców luźne podejście do faktów historycznych do rzecz normalna, gorzej jeśli za uproszczeniami i przeinaczeniami w oddawaniu minionych wydarzeń, idą znaczące historyczne fałsze, zakłamujące nie tylko same fakty, ale też budujące zupełnie nową narrację, służącą zazwyczaj celom bieżącym. Pisał o tym bardzo rzetelnie Rafał Marszałek w książce "Filmowa pop-historia" (1984) - stąd ta pozycja jest niebyt lubiana w środowisku filmowców nad Wisłą.
Wypunktowanie historycznych fałszów obecnych w "Dunkierce" jest z pewnością bardzo potrzebne. Ja w swojej recenzji poszukałem odpowiedzi na pytanie po co Nolan nakręcił ten film i dlaczego taki obraz tu i teraz.
Piszesz o tym, że ten film udaje dokument. Tak, to prawda. Udaje bardzo udanie i na tym polu posuwa technikę filmową o krok do przodu. To jest z pewnością jedno z założeń realizacji tego obrazu. Założenie, które na ekranie się powiodło i nie ma tu nic do rzeczy, że Ty czy ja nie odbieramy tego jako dokument. Nasto- i dwudziestokilko- latkowie kupują ten pseudodokument bez sprzeciwu. To jest obiektywne stwierdzenie, Twoje i moje odczucia nie mają tu nic do rzeczy.
Bardzo mi się podoba Twoje stwierdzenie o estetyce w filmie Nolana. Rzeczywiście jest to wyróżnik tego filmu, choć żeby móc dokładniej opisać składniki tej estetyki, musiałbym jeszcze raz ten film obejrzeć.
Mój uśmiech wywołało Twoje stwierdzenie o "gustownym obrazie plaży, na której stoją kolejki żołnierzy pragnących się ewakuować przez kanał do Anglii". Uśmiech wywołany trafnością tej sarkastycznej uwagi. Obraz ten rzeczywiście w filmie jest kompletnie nierealny i śmieszny, gdy spojrzeć na to tak, jak to napisałeś. Żołnierzyki stoją w kilku długaśnych ogonkach, karnie, bez przepychania się. Niczym w kolejce po bilet albo do kontroli celnej...
I tu już wchodzę na moje poletko i nawiązania do uchodźców. Z której by strony na ten film nie spojrzeć, owe nawiązania się pojawiają.
Pozdrawiam
5. Zgadza sie
Przerzucilem sporo recenzji anglojezycznych i prawie nic sie z nich ciekawego nie dowiedzialem. Moze oni ode mnie mogliby sie czegos dowiedziec?
Pare spostrzezen:
1. Zadna z nich nich nie zawiera odniesien do arabskich uchodzcow. To dobrze dla nas. Twoje spostrzezenie na ten temat przyjmuje w pelni.
2. Dla recenzentow oczywiste jest, ze chodzi o Niemcow. Nie ma najmniejszej wzmianki, ze jest za malo wskazowek w tym kierunku. Przeciez nawet te ulotki na wstep[ie byly po angielsku. Wstepne napisy przedstwiaja druga strone jako "enemy", czyli przeciwnik. Sa zolte nosy niemieckich mysliwcow i migawka klku ludzi w helmach niemieckich na koniec.
3. Typowe recenzje to zachwyty nad awangardowoscia. Idzie o te tricki z czasem. Zachwyt budza tez efekty dzwiekowe oraz w ogole, muzyka.
4. Co bardziej nagrzani twierdza, ze to obraz Apokalipsy (szczegolnie w zestawieniu z muzyka).
Pozdrawiam.