Sanki z Niemiec

avatar użytkownika Tymczasowy

Jozef Czapski w swojej ksiazce pt. "Na Nieludzkiej Ziemi" (Instytut Literacki,Paryz 1949) w rozdziale XII ("Moskwa-Kujbyszew") opisal tresc rozmowy z pewnym malomownym  wspolpasazerem ubranym w skorzana kurtke. W ostatni wieczor podrozy, gdy wszyscy poszli do innego przedzialu emocjonowac sie gra w domino, milczek przelamal sie na chwile. Byl starym dzialaczem partyjnym, znajomym Kaganowicza i jechal dokonac nastepnej czystki na kolei w rejonie Uralu.  Oto tresc rozmowy:

""Widzial pan wielu jencow niemieckich?' - pytam.

Bardzo niewielu - odpowiada mi bez wahania -dobija sie ich przewaznie na miejscu.Na jednym z odcinkow widzialem kilku jencow, mlodych chlopcow. Mieli lekkie plaszcze, glowy obwiniete w chustki naszych bab, polprzytomni z zimna. Czy pan wie, ze oni byli z dywizji afrykanskiej? Przy badaniu wyznali, ze te dywizje wzisto prosto z Pomorza, przechodzili oni tam wielomiesieczne cwiczenia w specjalnie zbudowanych barakach, gdzie temperatura byla utrzymywana na 30 stopniach, a chlopcom dawali po niewielkiej szklance wody dziennie. Te dywizje szykowano na Afryke, a rzucono na front sowiecki, kiedy tu bylo tez 30 stopni, ale mrozu i do tego jeszcze nie posiadali zimowego umundurowania...

Kiedy jechalem autem z Moskwy do linii frontu - opowiada dalej kolejarz, wciaz krecac samosiejke, w bardzo brazowych od tytoniu palcach z brunatnymi paznokciami - na terenach, ktore nasi odbili od Niemcow, bylo jeszcze sporo trupow niemieckich na sniegu. Byl wielki mroz i gleboki snieg. Ot, nasze dzieci wiejskie to je oblewaly woda, te trupy, woda natychmiast zamarzala i wtedy dzieci uzywaly ich zamiast sanek. Zjezdzaly na nich z pagorkow. Ani iz nich dielali siebie salazki..."

 

1 komentarz

avatar użytkownika Tymczasowy

1. Zastanawiam sie

czy bym sobie nie pojezdzil takimi sankami. Babcia umarla pracujac w niewoli w Brauschaferei. Wujek w Stutthofie.