Czytane po latach. Wańkowicz o poświęceniu i udziale w walce za Ojczyznę

avatar użytkownika kazef

 

W dzisiejszych czasach, podobnie jak w okresie PRL,  wciąż trwa antypolska robota różnych mędrków i użytecznych idiotów wmawiających Polakom, że poświęcenie w walce za Ojczyznę to bezsens, aberracja i rzekomo historycznie udowodniona głupota. Że polityczny pragmatyzm wymagał od nas ustępstw i niepodejmowania walki we wrześniu 1939r., powstrzymania wybuchu powstania  w Warszawie sierpniu 1944 r., i  zaniechania oporu po wkroczeniu Sowietów, czego nie mogli zrozumieć, młodzi niedojrzali Żołnierze Wyklęci.

Myślę, że ideologiczna opresja jest obecnie większa niż za komuny. Może teraz jest im łatwiej? Może są bliżej celu tj. wynarodowienia Polaków? Brakuje nam mocnych głosów nazywających po imieniu najważniejsze sprawy i zagrożenia. A jeśli już się takie wystąpienia  pojawiają, to nie są nagłaśniane, albo giną w bagnie polemiki. Mam tu na myśli np. refleksje i przestrogi Jarosława Marka Rymkiewicza zawarte w jego książkach i wywiadach.  Do tego samego zbioru, z którego trzeba nam w potrzebie korzystać, dodaję fragment książki Melchiora Wańkowicza Klub Trzeciego Miejsca. Kundlizm. Dzieje Rodziny Korzeniewskich, (wyd. I krajowe, Warszawa 1991):

Należy więc liczyć się z "historycznym" Polakiem takim, jaki jest: czy tam -w Armii Krajowej, czy tu - na emigracji. Myślę o tylu chłopcach prawych jak złoto: z powstania, z AK, z Brygady Świętokrzyskiej, z Hubalczyków, z września, z przekraczanych granic, z bitew i patroli. Jestem blisko z wieloma z nich. I kiedy przyjdzie do nich agent i da środki pomsty w rękę i przyjdą do mnie, cóż im powiem? Czy może to, co mnie powiedział wielki Polak, Dmowski, kiedy go podczas tamtej wojny pytałem, cóż więc ma robić młody człowiek, skoro mu się zabrania iść do legionów. Dmowski odpowiedział: "Czekać. A jeśli kogo dręczy bezczynność w tej wojnie, iść na pomocnika do szpitala".

Wyobrażam sobie na przykład wachmistrza Romana z Hubalczyków, chłopa z pięścią mogącą zabić byka, pochodzącego ze szlachty osadzonej przez wielkiego księcia Witolda na brodzie tatarskim na Berezynce w późniejszym powiecie wołożyńskim, wyhodowanego na Trylogii, towarzysza Hubala do jego śmierci, wywiadowcę AK na przednich liniach niemieckich w głębi Rosji, więźnia Oświęcimia, któremu wymordowano rodzinę i najbliższych kolegów - jeśli mu w trzeciej wojnie dam taką samą radę, jaką mi Dmowski dawał w pierwszej.

Albo Jurka z AK, który uczestniczył w zamachu na Kutscherę, na sztab gestapo na Szucha, który zastrzelił na placu Trzech Krzyży pułkownika gestapo. Teraz nudzi się, wkuwając coś na jakichś jałowych studiach. Kiedy przychodzi do mnie i strzelamy w ogródku z wiatrówkowego pistoletu, kiedy Jurek, mierząc, przymyka oko, jego jasna młodzieńcza twarz ścina się w drapieżny wyraz.

Albo tego młodego podpułkownika, z którym spaliśmy w czasie bitwy w jednym schronie, gdy nagle zjawił się, z uważanych za stracone pozycji, zapędziwszy się ze swymi ludźmi w gąszcz niemieckich bunkrów. Doszedł do stopnia oficerskiego z zawodówki podoficerskiej w Bydgoszczy, trwał w szarym zacukanym życiu przed wojną, w czasie wojny okrył się nimbem legendy, awansował, dostał dwa Virtuti, żył pełną piersią w blasku uwielbienia, a teraz zarabia sprzątaniem banku.

                Czy i im odważę się dać radę Dmowskiego? A przecież nie radził Dmowski głupio, a przecież nie aprobujemy decyzji Powstania Warszawskiego bez zastrzeżeń, przecież nie chcemy, by podejmujący te decyzje mogli się chować za nastroje podwładnych, tak jak ci z 1863 roku za brankę, albo ci z 1831 roku za podchorążych. Kiedyś wreszcie bohaterstwo powinno przestać być krwawą ofiarą odkupienia za brak odwagi cywilnej, męstwo - za brak przemyślenia, improwizacja - za nieprzygotowanie, a ideowość - za wiszfultinkizm. Jeśli tak oceniamy przeszłość - to poczujmy się, idąc pod prąd nastrojów, odpowiedzialni za przyszłość, żeby nam nie przyniosła dalszego smutnego plonu niepotrzebnych bohaterstw do dalszych szkolnych wypisów. Musimy występować przeciw ideowej łatwiźnie, dającej niepotrzebne straty w czasie wojny i wykolejenie w czasie pokoju, nawet takiego względnego pokoju, jaki przeżywamy. Ale niech przeciw "ideowej łatwiźnie" nie występują kundle z programem... jeszcze łatwiejszego życia. Nie wolno nam nic uronić z historyzmu w duszy polskiej, nie wolno tej duszy zubażać, odbierając jej poczucie imponderabiliów i zdolność do poświęceń. [podkr. kazef]

5 komentarzy

avatar użytkownika kazef

1. Gdyby ktoś znał

wypowiedzi w podobnym duchu, bardzo proszę o wklejanie/linkowanie

avatar użytkownika Maryla

2. Wańkowicza określenie kundlizmu:

Kundlizm jest przeciwieństwem szlachetności i honoru. Jest nade wszystko przeciwieństwem szczerości, bezinteresowności i człowieczeństwa.
Porzekadło mówi, że można się skundlić. Zniszczyć jednego, najważniejszego wroga, po drodze kilku mniej ważnych. Można, ale zawsze ze stratą. Stratą twarzy, wiarygodności, zaufania. Kundlizm występuje tam, gdzie przedkłada się własne interesy kosztem innych. Kosztem godności innych, ale też godności własnej, jeśli tą miało się choć przez moment.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

3. MY I ONI. POCZĄTEK DROGI

http://bezdekretu.blogspot.co.uk/2016/10/my-i-oni-poczatek-drogi.html
(..)
Bez Oni, nie byłoby My.
Poczucie odrębności wyznacza granice tego, kim jesteśmy, do jakiego kręgu kultury należymy, co identyfikujemy jako nasze. Wskazanie wrogów, nazwanie obcych - pełni ważną funkcję i buduje grupową solidarność. Jest konieczne, by świat stał się uporządkowaną rzeczywistością, a nie chaosem przypadkowych, nienazwanych relacji.
Dlatego Oni boją się podziałów. Boją – szczególnie wówczas, gdy prowadzą do budowania narodu, gdy identyfikują nas wokół wartości godnych miana Polaka.
Dlatego nie pozwolili dobić nam komuny, czyniąc z tego zaniechania największą winę mojego pokolenia. Choć od dwóch dziesięcioleci dzielą nas sami, według mętnych kryteriów własnego interesu, boją się, gdy to my dokonujemy wyboru wprowadzając kategorię niedostępną dla ich mentalności.
Dziś doprowadzili nas do muru, poza którym nie ma drogi. Dzieląc nas nienawiścią do człowieka prawego, drwiąc z naszych wartości i z naszych marzeń.
Postawili nas pod murem obojętności na zło, przyzwolenia na rządy miernot i kanalii, wymagając zgody dla rzeczy niegodnych i fałszywych. Ale i tego było im mało. Gdy pod ciężarem ich nienawiści zginął mój Prezydent, zażądali od nas milczenia, wezwali do „pojednania” i narodowej amnezji. W imię lęku przed katem. Zniewolenie każąc nazywać „pragmatyzmem”, kłamstwo - „polityką pojednania”, a zdradę – „racją stanu”. W obronie zafajdanych życiorysów i marnych interesów, narzucają nam semantyczne oszustwo i żądają odstąpienia od nazywania rzeczy po imieniu. Chcą dialektyki, w której prawa oprawcy mierzy się zdolnością do deptania grobów ich ofiar.
Historia nie znosi idiotów i błędów popełnianych ponownie. Doświadcza, lecz uczy. Dla tych, którzy ją ignorują – bywa bezlitosna i spycha ich w otchłań zapomnienia.
Dlatego podział na My i Oni jest dziś konieczny. Nasz gniew jest dziś konieczny. I nasz sprzeciw. Nie okazaliśmy go, gdy był na to czas. Gdy żył nasz Prezydent i mieliśmy wokół ludzi na miarę wolnej Polski. Nie okazaliśmy go wcześniej, gdy Książę Poetów wykrzyczał nam, że „naród dostał w pysk, napluto na niego, na wszystkie jego marzenia.” Milczeliśmy tak długo, aż wina za smoleńską tragedię naznaczyła wszystkich, dających przyzwolenie na zatarcie granic dobra i zła.
(..)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika kazef

4. @Maryla

Jestem u Ściosa stale. Tylko ostatnio mało tam komentuję, bo trudno coś dodać, do retoryki i refleksji autora. Tematycznie krąży to wokół naszych niemożności i mimo wszystko nadziei.

avatar użytkownika kazef

5. POR. JÓZEF BANDZO, PS. „JASTRZĄB” O MAJORZE ZYGMUNCIE SZENDZIELA

„Łupaszko” to była legenda wileńska, gdyby nie on nie powstałby ruch partyzancki na Białostocczyźnie, to był autorytet, garnęli się do niego ludzie z całej Polski – mówi osobisty ochroniarz majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”.
Kombatant twierdzi, że nie żałuje tego, że walczył, bo wtedy spełniało się jego młodzieńcze marzenie – zawsze chciał walczyć o niepodległą Polskę. – Gdybym jeszcze raz miał się urodzić to postępowałbym tak samo. Warto było walczyć – konkluduje. 


http://rozgrzewamypolskieserca.pl/2016/03/03/por-jozef-bandzo-ps-jastrzab-o-majorze-zygmuncie-szendzielarzu-lupaszce/