Lekcja Rwandy

avatar użytkownika Tymczasowy

Przez wieki w tej czesci Afryki byl wzgledny spokoj i luidzie jakos sobie zyli. Pewnie, ze czasem, ktos kogos zjadl, ale przeciez apetyt czlowieka jest latwo zaspokoic. Dochodzi przeciez podstawa, czyli  maniok, ryz, a do tego warzywka, no i banany z drzew, na ktorych wielu obywateli  dostatnio sobie zyje. W zadnym wypadku nie mozna mowic o tysiacach, co najwyzej, o setkach szczesliwcow, podzielajacych dume jak w  polskiej bajce o indyku. Przypominam, ze indyk z godnoscia informowal, ze wlasnie zostal na uczte zaproszony i tam sie udaje.

Skolonizowanie Rwandy przez Niemcow oczywiscie poprawilo sytuacje. Podobnie jak w przypadku kolonii brytyjskich, metropolia wysylala swoje energiczne, przedsiebiorcze kadry i kolonie tylko na tym korzystaly. Po przegranej Wielkiej Wojnie, Rwanda dostala sie pod opieke nowego kolonizatora - Belgii. Rzadzil miejscowy krol, kolonisci budowali cywilizacje, dzieki czemu tubylcy mogli zyc spokojnie, bez obawy, ze kolonizatorzy ich zywcem  zjedza. Po prostu, ludozerstwo nigdy nie wystapilo w Europie. Zupelnie inna cywilizacja. Wbrew politycznej poprawnosci, powiem, ze zdecydowanie lepsza. Wydarzenia, ktore opisze tylko potwierdzaja te teze.

W latach 60-ych XX w. kraje afrykanskie zglupialy i zaczely "wyzwalac sie" spod kolonializmu. Strzelanina, kanonada, to w stope, to w kolano. Udzielilo sie tez nieszczesnym rwandynczykom. Oglosili niepodleglosc w 1962 r. Stalo sie to dzieki rewolucji 1959-1961 przeprowadzonej przez Hutus. Obalona zostala monarchia, czyli dynastia Tutsi panujaca od XVIII w. Rewolucja nosila nazwe Kinyaruanda, czyli Wiatr Zniszczenia. Zapanowal republika, ktora w warunkach afrykanskich mila marne szanse przetrwania. W 1973 r. wladze w wyniku puczu wojskowego, przejal major J.Habyarimana. Pewnie, ze oglosil sie prezydentem. Jednakowoz pokonani Tutsi, ktorych czesc wynmordowano, a czesc w liczbie 336 000 zbiegla poza granice kraju, wcale nie byli zadowoleni z tego stanu rzeczy. W 1963 r. emigranci zaatakowali z sasiedniej Burundi i zagrozili stolicy kraju - Kigali. zostali wyparci, a w kraju, Hutus wymordowali 30 000 Tutsich. Takie czyny sie pamieta.

W 1990 r. weszly na teren Rwandy silne oddzialy emigrantow z Ugandy. Tam byly szkolone i zbrojone. Nie byly potega, ale mialy niezwykle zdolnego dowodce i polityka- gen. P. Kagane, ktory w kilka lat zasluzenie zyskal sobie przydomek "Napoleona Afryki".Dowodzona przez niego Rwandyjska Armia Patriotyczne po zajeciu znaccych obszarow sklonila partie rzadzaca, czyli Narodowy Ruch Rewolucyjny dla Demokracji i Rozwoju (MRND) do zawarcia porozumienia. Podpisano je w Arushy w dniu 4 VIII 1993 r. Wygladalo na to, ze uda sie stworzyc rzad koalicyjny i nastapi zgoda. Jednakze obu stronom  nie za bardzo to pasowalo. Traktowaly to jako chwilowe posuniecie taktyczne. Ciagle iskrzylo i ONZ wyslala miedzynarodowe sily rozjemcze zwane UNAMIR (United Nations Assistance Mission for Rwanda). Byla to zbieranina zolnierzy roznej jakosci. Najwieksza wartosc stanowili spadochroniarze z Belgii i batalion z Ghany. Dowodca tego ostatniego, byl Brygadier General Henry Anyidoho. Zostal zastepca dowodcy sil, Kanadyjczyka gen. Romeo Dallaire'a z Quebecu. Po latach, Dallaire dal sie namowic i przy pomocy swojego podkomendnego, mjr.B.Beardshley'a, napisal ksiazke opisujaca jego traumatyczne przezycia. Nosila ona tytul: "Shake Hands With The Devil. The Failure of Humanity in Rwanda" NY 2004. Wlasnie ja w ramach ratowania ksiazkowego holokaustu za grosze kupilem w bibliotece miejskiej.W Polsce puszczano nakrecony pozniej film pt. "Uscisk dloni ze zlem".

Kanadyjskiego generala urzekl krajobraz Rwandy. Szybko jednak musial wrocic do rzeczywistosci. przede wszystkim nie mial odpowiedniej wiedzy pozwalajacej zrozumiec sytuacje polityczna w kraju, ktoremu mial pomagac. Po drugie, do tej p[ory, takie misje ONZ mialy charakter tradycyjnie znany od poczatku zimnej wojny, tzn. sily pokojowe mialy rozdzielac zapalczywych przeciwnikow i reagowac na nmieuchronnie wystepujace incydenty. Jednakze zblizala sie calkiem inna epoka, do ktorej nie byl przygotowany.

Wiosna 1994 r. do misji pokojowej ONZ zglosil anonimowy informator. Twierdzil, ze jest Hutu i jest odpowiedzialny za cala siec magazynow broni tworzonych przez mlodziezowke MRND zwana Interahamwe, czyli "Ci, ktorzy atakuja razem". W gromadzonych arsenalach dominowaly zakupione za granica maczety. AK-47 byly nieliczne. Biorac pod uwage zamierzenia, wcale nie byly one potrzebne do mordowania nieuzbrojonych sasiadow.

Zaniepokojony Dallaire poczul wiatr w zaglach. Wreszcie bedzie mogl byc liczacym sie podmiotem. Natychmiast wyslal tajna informacje do owczesnego oenzetowskiego szefa misji pokojowych, nieszczesnego defraudanta Kofi A. Anana. Oczywiscie, ze Murzyna z Afryki. Jakze by inaczej! Ten spkojnie odpowiedzial, ze sprawe trzeba zglosic prawowitemu rzadowi w Kigali. Zapomnial Murzynek o drobnostce, ze to wlasnie wladza Hutu te gigantyczna masakre organizowala. Nawet nie pozwolil na szybka emigracje informatora i jego rodziny, choc ten czlowiek ryzykowal zyciem.

Wlasciwy poczatek wydarzen nastapil 6/7 IV 1994 r. Przed lotniskiem  w Kigali  nastapila katastrofa samolotu wiozacego prezydenta. Do dzis nie wiadomo kto to zrobil. KIedys napisalem na ten temat tekst na moim blogu. Wczoraj sprawdzilem na amwerykanskich stronach internetowych. Fachowcy od wywiadu rozkladaja rece. Jednakze wladze w stolicy Rwandy nie rozlozyly rak. Zaczela sie szybka, gwaltowna akcja propagandowa obwiniajace Tutsich za zbrodnie, ktora uniemozliwila porozumienie.  bYla ona starannie przygotowana. Miedzy innymi, wpajano Hutus, ze Tutsi sa nieprawnymi mieszkancami kraju. Przywedrowali nie wiadomo skad. 

Zaczelo sie mordowanie w bialy dzien Tutsich przez Hutus. W dwa tygodnie wyrznieto ich 100 000, a po 4 tygodniach bestialsko,prymitywnymi metodami, zamordowano 300 000 bezbronnych ludzi.Poinformowany o tym Napoleon Afryki nie przejal sie tym za bardzo. Pewnie znal powiedzenie, ze cel uswieca srodki. Wcale nie zaczal ofensywy, ktora mogl z latwoscia podjac.

I teraz przejde do czesci zasadniczej, czyli kto jak mogl sie zachowac i jak w rzeczywistosci sie zachowal. Niestety wychodzi to bardzo niekorzystnie dla ONZ, Francji, USA i Belgii. Lepiej zachowali sie cywile niz wojskowi. ONZ ponosi glowna wine za ludobojstwo 800 000 Tutsich w Rwandzie w ciagu krotkiego okresu 100 dni. Masakre mozna bylo zatrzymac juz trzeciego dnia, kiedy przybyli komandosi francuscy, belgijscy i amerykanscy, by ewakuowac swoje misje dyplomatyczne  oraz obywateli. Logistyka na czele z portem lotniczym w Kigali stala otworem. Nie skorzystano z tego.

 Dallaire, krok po kroku, przezywal upokorzenia. Zamordowano 10 belgijskch zolnierzy, ktorymi dowodzil. Cichcem podgladnal gore zwlok (myslal, ze to kartofle) na podworku w szpitalu w Kigali. Poprosil jedynie o obmycie zwlok i ich przekazanie.Wczesniej sciskal rece trzech glownych organizatorow ludobojstwa i stad tytul ksiazki i filmu. bohatersko wstrzymal sie przez pare sekund przed daniem graby zbrodniarzom;a 20 metrow dalej za sciana lezeli jego zmasakrowani zolnierze. Jakze inaczej zachowal sie cywil, francuski lekarz, P.Gaillard, ktory w chwili desperacji chwycil za klapy i potrzasnal glownym organizatorem zbrodni, plk. Bagosora, ktory pelnil funkcje ministra obrony. Lekarz ten uratowal setki ludzi.

Dallaire prosil Annana o podanie ROE, czyli nieslawnych "rules of engagement". Dostal odpowiedz, ze mozna uzywac broni tylko w obronie wlasnej i nalezy zachowywac sie bezsstronnie, bez preferowania ktorejkolwiek ze stron. Rece opadaja! Tak wiec, gdy do domu pani premier, umiarkowanje Hutu, przyszli mlodziezowi bojowkarze z bronia, ONZ-owcy zlozyli grzecznie bron. Piekna i madra Agathe Uwilingiyimana zastrzelono jak psa. Cale szczescie, ze zaraz potem do budynku wkroczyl 34-letni kapitan z armii senegalskiej. Mial on w d... przykazania typkow urzedujacych w  Nowym Jorku i uratowal piatke dzieci kryjacych sie w ogrodzie przy ogrodzeniu oddzielajacym siedzibe pani premier od ambasady znanego mocarstwa - The Great United State of America. Na nieszczescie, prezydentem byl w owym czasie chlopaczyna o nazwisku Bill Clinton. Tylez glupi, co bezczelny.

Pochodzacy z malej wioski senegalski kapitan Mbaye Diagne byl oczywistym bohaterem tamtych wydarzen. Ubrany w niebieski beret, bez broni, za to z bardzo zyczliwym (pewnie, ze falszywym)usmiechem podjezdal do licznych posterunkow i zapor wladanych przez zapita i znarkotyzowana mlodziez Hutu (sporo bylo wsrod nich mlodych dam z przywiazanym szalem malymi dziecmi) z maczetami i robil ich w ciula na farmazona. Przepraszam za wyrazenia. W ten sposob uratowal okolo tysiaca strwozonych Tutsi. Zginal na moscie wracajac z misji.

Na tym samym, pierwszym/drugim miejscu, postawilbym pewnego mlodego Adwentyste organizujacemu sierocince w Rwandzie. Po wycofaniu sie  wszystkich obywateli USA, pozostal jako jedyny czlowiek z tego duzego przeciez kraju. Na filmie, ktorego nie moge zalaczyc,pyta, co sie stalo z tym dumnym krajem. Swietnie opisal sytuacje sprzed  7 IV 2014 r. Stolica Rwandy byla rozjezdana przez liczne samochody koloru bialego ze znakami ONZ. Gdy zaczela sie masowa egzekucja Tutsich, pawie nagle znikly.

Do bohaterow nalezy tez Czerwony Krzyz. Dzieki tejmorganizaci o wielkich tradycjach, uratowano 65 000 Tutsich. Lepiej niz uzbrojony Dallaire, ktory twierdzi, ze jego wojsko uratowalo 30 000 osob.

Nalezy wspomniec tez o kilku Polakach. Majorze Marku Paziku i polskim misjonarzu. Za malo miejsca, by o tym pisac. Dobrze, ze inni o nich pisza czy pokazuja w filmie.

Dalszy przebieg wydarzen jest znany. Mimo ludobojstwa, Afrykanin Annan kazal wycofac 90% i tak juz nielicznych zolnierzy sil miedzynarodowych. Dzielny grubasek z Ghany, plk. Anyidoho, oswiadczyl, ze zolnierz ghanski nigdy sie nie poddaje i olal to cale  Wieliczestwo z gmachu ONZ w NYC. To samo (zdecydowanie za pozno) zrobil Kanadyjczyk Dallaire - kompletnie nieszczesna postac, choc dzis jest senatorem w moim kraju. Natomiast Belgowie (spkrewnieni z Holendrami? - pisalem o Srebrenicy) spelnili oczekiwania afrykanskich politykow z Rwandy i natychmiast wycofali wszystkich zolnierzy z trefnego terenu. Jasne, ze piekny pogrzeb z honorami zrobili zamordowanym  a Dallaire nawet na wstepie swojej ksiazki wymienil wszystkich poleglych Belgow, w kolejnosci wedlug stopnia wojskowego - oczywiscie.

A potem bardzo przebiegly gen.Kagana, ktory czekajac,poswiecil swoich Tutsich w Rwandzie, wreszcie ruszyl d.. i w szybkim tempie ruszyl na Kigali. A jak zaczely sie walki o stolice Rwandy, to Francuzi sprytnie wyslali wyslannikow niby z misja organizowania pomocy humanitarnej. Dallaire slusznie rozpoznal zamiary cwanych Francuzow i ich olal. Szlo o ratowanie skory mordercow Hutus, z ktorymi Francuzi byli milosnie zwiazani. Syn prezydenta Mitteranda prowadzil interesy w Rwandzie.

Napoleon Afryki, mimo mniejszych sil od przeciwnika, rozniosl armie Hutus. Dwa miliony Hutus wlacznie z mordercami, schronilo sie w Kongo, zas 1.7 mln. bylo chronionych przez Francuzow w specjalnej strefie wydzielonej. Zolnierze francuscy po zobaczeniu rozlicznych sladow masowej zbrodni, zrozumieli, ze ich dowodcy oraz politycy, oszukuja. Wycofali sie w trzy miesiace. Na polu pozostali zwyciezcy, czyli  Tutsi.  Zachowywali sie tak, jak czlowiek, ktory zobaczy swioezo dokonana zbrodnie na jego bliskich. Przy drogach, w domach, na polach, lezalo kilkaset tysiecy kobiet i malych dziewczynek. Wszystkie lezaly w bezbronnych pozach, na plecach i z rozlozonymi na boki nogami. Miedzy niogami najczesciej znajdowaly sie wbite, nieostrugane galezie, czesto roztrzaskane butelki. Wczesnie meczenniczkom obcinano zewnetrzne narzady plciowe. Te, ktore latwo odciac i te, ktore trudno jest wyrzecac bez ostrego narzedzia. Skrwawione strzepy rzucano na brzuchy i twarze ofiar. Na twarzach mnialy wyraz bolu i zdziwienia. Zakonnice mialy na twarzach pogodzenie sie z losem. Opisal to gen. Dallaire i ciagle je ma przed oczyma.

No i msciciele robili, co sie w takich sytuacjach robi. Zwlok Hutus nie liczono, bo w tych okolicznosciach przyrodniczych przeciez nie wypadalo.Jak wiadomo, w zyciu obowiazuja rozne zasady, np. Boh Trojcu liubit. Jednak w tym przypadku, obowiazywala zasada symetrii. A, ze ci Tutsi, zblizeni byli obyczajowo do Hutus, wiec ONZ-owcow znow spotykaly rozliczne upokorzenia.Kto lubi byc rewidowany co pare kilometrow? A bylo to polaczone z konfiskata mienia. Wszak to Afrikaaa! Sami dla siebie sa niebezpieczni i trudno jest im w tej sytuacji pomoc.

Jasne, ze uchoidzcy w Kongo i nie tylko, mieli ochote na wojaczke. Na przyklad zrobili duzy wypad do ojczystego kraju i armia Tutsich nie byla z tego zadowolona. wkroczyla do Kongo i zmusila 300 000 Hutus do powrotu do kraju. Przyroda tez sie zrewanzowala Hutus. W ich obozach wybuchala epidemia cholery. Dziesiatki tysiecy padlo.

Jest troche sprawiedliwosci na swiecie.

Pewnie, ze wypada zapytac o role The Great Country of United States of America. Za odpowiedz powinna wystarczyc informacja, ze ster rzadow znajdowal sie w rekach owczesnego Obamy czyli Clintona (tego do Moniki Levinsky). Administracja amerykanska blokowala, hamowala, robila co mogla, by wydarzenia rozwijaly sie zgodnie ze scenariuszem oparcowanym przez tych z maczetami. W jednym byla dobra, w tlumaczeniu swiatu, ze nie jest to "ludobojstwo" - po prostu nie spelnia warunkow definicyjnych. Gdyby spelnialo, to prawo nakazywalo reakcje. Rzeczywistym pretekstem byla niedawna sprawa amerykanskiego niepowodzenia w Mogadiszu, co znamy z filmu "Black Hawk Down". Amerykanie podkulili pod siebie ogon, jak pozniej Belgowie po rzezni ich spadochroniarzy w Kigali. Wypada dopowiedziec uwage wygloszona przez jednego dygnitarza -Murzyna robiacego w sprawach afrykanskich w administracji wesolka Clintona. Rzekl on: "Ameryka nie ma przyjaciol. Ameryka ma interesy".

Dla porzadku, jak juz bylo po ptakach, ktore to zartobliwe okreslenie opisuje rzez prawie miliona bezbronnych ludzi, Ameryka ruszyla z pomoca. Nagle  znalazlo sie wszystko i zniknely przeszkody. tYle, ze szlo o pomoc dla zbrodniarzy Hutu przebywajacych w obnozach w Kongo. Dostawy byly takie, ze mozg staje. A zrzuty pw formir niskich lotow byly tak geste, ze spadaly na glowy obdarowanych gosci z maczetami.

Sam wielmozny monz Clintonowej raczyl sie pojawic w Rwandzie w 1998 r. Wysiadl z samolotu i wyglosil zreczna, choc standardowa gadke. Stwierdzil, ze popelnil blad, ale do tego przyczynilisie jego doradcy. Wcale nie przeprosil. Wzial d... w troki i odlecial. Ot taki amerykanski Billy. Jednak mniej go winie niz ONZ pod wodaza innego afrykanina, a dokladniej, Egipcjanina,  Boutrosa-Boutrosa Ghali, ktory w tym czasie byl sekretarzem generalnym ONZ.

Jakosc zycia miedzynarodowego jest obnizana drastycznie przez tych z Afryki (korupcja i nieudolnoisc) oraz Unie Europejska (lewacka ideologia). W kim nadzieja? Pewnie w Polsce, Wegrzech i innych krajach Europy Srodkowej.

 

 

Etykietowanie:

4 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. Tymczasowy

"ONZ ponosi glowna wine za ludobojstwo 800 000 Tutsich w Rwandzie w ciagu krotkiego okresu 100 dni. Masakre mozna bylo zatrzymac juz trzeciego dnia, kiedy przybyli komandosi francuscy, belgijscy i amerykanscy, by ewakuowac swoje misje dyplomatyczne oraz obywateli. Logistyka na czele z portem lotniczym w Kigali stala otworem. Nie skorzystano z tego."

ONZ ma w nosie setki czy tysiące zabitych. Nie tylko Afrykanów, białych murzynów też. Akurat po Bliskim Wschodzie patrzymy na Ukrainę.
Czy zostanie ustalony winny śmierci setek tysięcy ofiar "Kolorowej Rewolucji" wywołanej i wspieranej przez cały "postepowy świat" (niestety również z Polską, za sprawką Sikorskiego)?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. Tymczasowy

no popatrz, a można też w Afryce wybić się na niepodległość?

Mapa Somalilandu, Fot. Aotearoa, CC BY-SA 3.0

Somaliland. Ćwierć wieku nieuznawanej niepodległości [ANALIZA]

Somaliland
świętował w maju 25-lecie samozwańczej niepodległości. To już ćwierć
wieku, jak oderwał się od pogrążającej się w wojennym chaosie Somalii.Podczas gdy Somalia ugrzęzła w bratobójczych wojnach, Somaliland stał
się w Rogu Afryki oazą spokoju i porządku. Mimo to nikt nie uznaje w nim
niepodległego państwa.

 Afryka, przywiązana do zasady nienaruszalności
postkolonialnych granic (wyjątki zrobiono tylko dla Erytrei w 1993 r. i
Południowego Sudanu w 2011 r.), ani myślała uznawać secesję Somalilandu,
choć obecna przewodnicząca Unii Afrykańskiej Nkosazana Dlamini-Zuma
będąc jeszcze szefową dyplomacji RPA przyznała pod koniec lat 90., że
Somaliland, który sam, bez niczyjej pomocy odbudował się z wojennych
zniszczeń, spełnia wszystkie warunki, by uznać w nim niepodległe
państwo. Zamiast tego Afryka i Zachód próbowały za wszelką cenę i
kosztem miliardów dolarów utrzymywać przy życiu wykrwawiającą się
Somalię. Nieudane interwencje zbrojne podjęli Amerykanie i ONZ.
Potem na wojny z somalijskimi watażkami, a następnie także z piratami i
sprzymierzonymi z Al-Kaidą dżihadystami wojska do Somalii wysłały
Etiopia i Kenia. Relatywnym powodzeniem zakończyła dopiero interwencja
wojsk Unii Afrykańskiej. Afryka i Zachód pozostają głuche także na argumenty przywódców
Somalilandu, że nie pretendują choćby na piędź terytorium Somalii, jego
mieszkańcy z przeprowadzonym plebiscycie jednogłośnie opowiedzieli się
za niepodległością, a nawet na to, że w 1960 r. jako dawny brytyjski
protektorat ogłosił już raz niepodległość, z której wkrótce na fali
panafrykańskiej euforii zrezygnował, by zjednoczyć się z Somalią, byłą
kolonią Włoch. Teraz chcą się jedynie z tamtej błędnej decyzji wycofać.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tymczasowy

3. https://youtu.be/c0LFbUZcO5I