Grzegorz Braun: W podzięce za 1050-lecie – hołd poznański

avatar użytkownika intix

 

Zanim artykuł, pozwolę sobie załączyć Kazanie Ks. Grzegorza Śniadocha na uroczystościach 1050 rocznicy Chrztu Polski.

 

***

Grzegorz Braun: W podzięce za 1050-lecie - hołd poznański

Jubileusz 1050-lecia Chrztu Polski nie stał się niestety ani ogólnonarodowym świętem, ani jednym z najważniejszych, jak być powinno, wydarzeń w kalendarzu uroczystości kościelno-państwowych naszego pokolenia. Zaplanowane na połowę kwietnia centralne obchody rocznicy Chrztu księcia Mieszka okazały się natomiast w sposób niezamierzony manifestacją głębokiej dezorientacji współczesnych elit – i to zarówno po stronie władzy świeckiej jak i duchownej.

Niektórzy ze zgromadzonych w sercu Wielkopolski notabli i hierarchów dali narodowi wstrząsający popis braku taktu i braku poczucia wagi dziejowej spraw, do których nawiązywano. Do żałosnej historii III RP przechodzi występ marszałka Kuchcińskiego, który dukając z kartki cudzego autorstwa tekst, wezwał Boskiego Imienia: „Te Deum landamus” (sic!) – najwyraźniej pierwszy raz zetknąwszy się z tą podniosłą apostrofą – i choć przecież głosy z sali podpowiedziały mu zaraz poprawną wersję: „Te Deum laudamus”, to i tak poraża fakt, że stojący dziś na narodu czele ludzie okazują się analfabetami, kompletnie wyalienowanymi z tradycji, którą z urzędu mają reprezentować. Zresztą bardziej jeszcze od lapsusów językowych wstrząsające było powtórzenie przez samego prezydenta Dudę mantry „judeochrześcijaństwa” – która należąc do kanonu współczesnej polit-poprawności, zawsze pozostanie przecież bzdurą na gruncie historycznym i herezją na gruncie teologicznym. W tym kontekście nie mogło już specjalnie bulwersować wystawienie „Jesus Christ Superstar”, na zakończenie najbardziej tłumnego z rocznicowych zgromadzeń, zaaranżowanego na stadionie „Lecha”, a wszak autoryzowanego przez czołowych przedstawicieli episkopatu.

Trzeba ze smutkiem zauważyć, że nawet sekretarz Gomułka wykazywał się lepszym gustem i większym taktem w doborze repertuaru rocznicowych „eventów” w roku 1966 – o słudze Bożym Kardynale Wyszyńskim nie wspominając. Peerelowskie władze próbowały zaćmić modlitewne zgromadzenia katolików, ale paradoksalnie oficjalna wersja „1000-lecia państwa polskiego” tylko wzmocniła religijny i cywilizacyjny akcent znaczeniowy. Paradoksalnie komuniści walcząc wówczas z Kościołem, usiłując przejąć milenijną narrację – przydawali tylko historycznej wagi wiekopomnym zdarzeniom roku 966. Tym razem nie było ani porównywalnego rozmachu, ani adekwatnej wizji. Niewesoła to konstatacja, ale owszem: tamte PRLowskie władze, choć z sowieckiego nadania, miały najwyraźniej poważniejsze podejście do samej idei państwowej i większy zapał do manifestowania powagi państwa – niż nolens volens są go w stanie wykrzesać ze siebie nawet aktualne Post-PERL-owskie władze, mimo kolejnych „dobrych zmian” (zaledwie kadrowych, niestety, nie ustrojowych) wciąż skonformizowane względem euro-sowietu i innych konstelacji międzynarodowych, w które wchodząc ryzykujemy znów utratę suwerenności. Jubileuszowe drętwe zgromadzenia i puste słowa ujawniły, jak bardzo format współczesnej klasy rządzącej nie odpowiada wielkości narodowej tradycji.

Szczególnym dowodem niepojętego zaćmienia umysłów i niewrażliwości na piękno własnych dziejów był fakt, że oficjalnym programie nie znalazło się miejsce – ani słusznie najpocześniejsze, ani w ogóle jakiekolwiek – dla Mszy Wszechczasów. A przecież – pomijając nawet względy najpoważniejsze, religijne – pamiątka Chrztu księcia Mieszka ze względów choćby tylko historyczno-edukacyjnych czy artystyczno-sentymentalnych wręcz domagała się przypomnienia tej Mszy, której słuchali przez dziesięć wieków kolejni władcy Polski wraz z całym wiernym narodem. Pro domo sua: szczególnie rażący brak w kalendarium jubileuszowym zdołało uzupełnić stowarzyszenie „Pobudka” – zamawiając Mszę Św. w tradycyjnym rycie trydenckim. Odprawiona Ona została w sobotnie południe w kościele oo. franciszkanów, opodal poznańskiego rynku. Zgromadzeni w barokowej świątyni modlili się i licznie przystąpili do Sakramentu w intencji pokutnej (za odstępstwa), dziękczynnej (za łaski) i błagalnej (o promesę na dalsze trwanie narodu i państwa).

Niezatarte wrażenie wywarło kazanie ks. Grzegorza Śniadocha IBP, który przypomniał z ambony chwałę katolickiej Polski – nie jako przyczynek do próżnej dumy, ale jako nałożony na nas obowiązek. Kaznodzieja poinformował też zebranych, że rankiem tego samego dnia miał miejsce szczególny akt – w Złotej Kaplicy poznańskiej katedry na Ostrowie Tumskim (we wskazanym przez tradycję miejscu spoczynku doczesnych szczątków pierwszych chrześcijańskich władców) kilkudziesięciu Polaków złożyło przysięgę na wierność przyszłemu Królowi. Po zakończeniu Mszy Św. część obecnych na wzgórzu Przemysła przyłączyła się do tego aktu – kto zechciał, ten głośno wypowiedział słowa: „Przysięgam, tak mi dopomóż Bóg!”, po odczytaniu przez kapłana poniższego tekstu

W Hołdzie Najjaśniejszemu Panu, Królowi Polski

Kierując się przekonaniem, że suwerenne Państwo Polskie jest zawsze najlepszym, choć nigdy nie doskonałym, sposobem zabezpieczenia doczesnej wolności Polaków — zaś najlepszym zabezpieczeniem Państwa jest osoba Monarchy;

rozumiejąc, że główną przyczyną zguby narodów są demokratyczne i socjalistyczne przesądy, oraz republikański fanatyzm — i szczerze ubolewając nad tradycyjnym udziałem Polaków w owych błędów szerzeniu;

widząc zatem rzeczywistą potrzebę i odczuwając prawdziwą tęsknotę za Królem Polski — którego władza ma być realna, bynajmniej nie tylko symboliczna, który będzie z łaski Bożej panować i rządzić — niniejszym deklarujemy:

że kiedykolwiek nastąpi Jego powrót, my już dziś owemu przyszłemu, a nieznanemu Monarsze przysięgamy naszą wierność i posłuszne poddaństwo, oświadczamy wszem i wobec, że gotowiśmy stać przy Królu, który zechce podnieść i utrzymać Koronę Polską.

Co za wstawiennictwem NMP Królowej Korony Polskiej, w swej niezmierzonej dobroci i szczególnej dla Polaków cierpliwości, oby Pan Bóg zdarzył.

Poznań, 16 kwietnia 2016 r.

Jak wiadomo, wśród polskich państwowców, patriotów coraz szersze kręgi zakreśla idea monarchizmu mistycznego, religijnego – coraz więcej mówi się o pilnej konieczności dopełnienia aktu Intronizacji Chrystusa Króla Polski. Chodzi w istocie tylko i aż o wyraźne zadeklarowanie przez władze świeckie i duchowne poddania polskiego życia państwowego władaniu Zbawiciela – chodzi o uznanie nadrzędności praw Bożych nad prawami stanowionymi przez ludzi. Ale koniecznym dopełnieniem tej idei, jej logicznym dopełnieniem powinien być właśnie monarchizm pojmowany bardzo praktycznie: monarchizm polityczny – wręcz real-polityczny.

Czas najwyższy mówić o potrzebie podniesienia Korony Królestwa Polskiego – czas, by Polacy zaczęli dostrzegać potrzebę powrotu do tradycji także i w tym wymiarze. Państwo potrzebuje bowiem trwałych fundamentów – nie przetrwa, jeśli z maniackim uporem wznosić będziemy jego konstrukcję na ruchomych piaskach demokracji. Któryż poważnie myślący Polak opowie się za podtrzymywaniem tej atrapy państwowości, za której fasadą rządzą w istocie mafie, służby i loże? Czy horyzont aksjologiczny i legislacyjny mają nam wyznaczać uzurpatorskie gremia, których ojcami-założycielami byli Stalin czy Jaruzelski? Któż przy zdrowych zmysłach zechce umierać np. za Trybunał Konstytucyjny?

Sto lat temu polska elita przegapiła dziejowy moment, chwilowe otwarcie okna koniunktury międzynarodowej – zdemokratyzowana niemal doszczętnie w poprzednich stuleciach, nie potrafiła podnieść państwa w innym kształcie, niż staczająca się w etatyzm, biurokratyzm, socjalizm demokratyczna republika Nikodema Dyzmy. Oby się to nie powtórzyło. Kiedy opadnie bitewny pył i przeminie zamęt III wojny światowej, kiedy upadną kolejne wieże Babel (Eurokołchoz, Pax Americana, „Trzeci Rzym” etc.) – obyśmy nie zaczęli na powrót przerzucać się demokratycznym frazesem, ale raźnie zabrali się za budowę państwa z prawdziwego zdarzenia.

Teraz więc jest pora, by mówić otwarcie o potrzebie powrotu Króla – jeśli Polska ma w ogóle istnieć, jeśli naród ma odzyskać szanse na powrót do swej najlepszej formy dziejowej, by móc jeszcze kiedykolwiek marzyć o dopełnieniu swej dziejowej misji. Przede wszystkim należy więc samemu wyraźnie się zadeklarować – kto chce żyć i umierać jako wierny poddany, a kto chce brnąć w samo-oszustwo i trwać w samoponiżeniu jako „obywatel”. Trzeba innym pomagać – wskazując wyjście z demokratycznego „matriksu”. Teraz, dziś – bo jutro, kiedy demo-dyktatura będzie bankrutować, kiedy wszystko będzie się walić i palić, wówczas nie będzie już czasu, by wyjaśniać sobie zasadnicze sprawy. Tylko podniesiona na nowo Korona Królestwa Polskiego warta będzie trudu i krwi całego 1050-lecia.

 

Komentarz ukazał się na łamach tygodnika Polska Niepodległa!
http://polskaniepodlegla.pl/opinie/item/6689-tylko-u-nas-grzegorz-braun-w-podziece-za-1050-lecie-hold-poznanski

***
Kościelne obchody rocznicy Chrztu Polski hippisowską hucpą? Krucjata Młodych protestuje...

 

 

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz