Pic na wodę, czyli ordynacja podatkowa

avatar użytkownika elig

  Czy pamiętają Państwo referendum Komorowskiego?  Miało ono miejsce 6 września 2015, a prezydent Komorowski zarządził je, by poprawić swe notowania przed drugą turą wyborów prezydenckich [którą przegrał i tak].  Zostało ono zbojkotowane przez 92,2% wyborców, co ustanowiło swoisty rekord.  Nigdy przedtem, w żadnym kraju Unii Europejskiej nie odnotowano tak niskiej frekwencji [7,8%] w jakimkolwiek ogólnokrajowym głosowaniu.  Jedno z pytań owego referendum dotyczylo zasady rozstrzygania watpliwości na korzyśc podatnika.  Wszyscy, ale to absolutnie wszyscy twierdzili, że jest ono bezprzedmiotowe, gdyz kwestię tę rozstrzygnęła ustawa zaproponowana przez przez Komorowskiego i podpisana przez niego w ostatnich dniach jego urzędowania.  Ja też w to wierzyłam - aż do 7.10.2015.

  Wtedy bowiem na stronie głównej portalu Interia.pl w dziale "Biznes" zobaczyłam zapowiedź wiadomości: "Ordynacja podatkowa. To największa porażka prezydenta".  Celowo nie napisano, którego prezydenta, tak by ktoś niezorentowany mógł pomyśleć, iż chodzi o prezydenta Andrzeja Dudę.  Pełen tytuł ujawniający się po kliknięciu na nagłówek brzmiał "Ordynacja podatkowa. To najwieksza porazka prezydenta Komorowskiego" {TUTAJ}.  Nie o tej jednak manipulacji, charakterystycznej dla mediów mainstreamu, chcę dziś pisać, lecz o treści tej informacji.  Oto kilka jej fragmentów:

 "5 sierpnia br. Sejm uchwalił ustawę zmieniającą Ordynację podatkową oraz niektóre inne ustawy (Dz.U. 2015 poz. 1197). Jest ona wynikiem prac nad projektem wniesionym przez prezydenta Bronisława Komorowskiego (druk 3018). Głównym celem tego projektu były dwie zmiany w Ordynacji podatkowej. Komorowski celu nie osiągnął. (...)

 Pierwsza to wprowadzenie tzw. zasady in dubio pro tributario, czyli ogólnej klauzuli rozstrzygania spraw na korzyść podatnika. Druga zmiana miała dotyczyć zasad przedawniania zobowiązań podatkowych, aby przeciwdziałać częstemu obecnie manipulowaniu jego terminami przez aparat skarbowy.
Niestety ostateczny kształt klauzuli in dubio pro tributario wprowadzonej do Ordynacji podatkowej ustawą z 5 sierpnia pozbawia ją w praktyce znaczenia. Natomiast potencjalnie istotne propozycje dotyczące zmiany zasad przedawnień zobowiązań podatkowych przepadły w trakcie prac legislacyjnych.
W konsekwencji więc wpływ tzw. "prezydenckiej" nowelizacji na system podatkowy pozostanie minimalny. Poniżej wyjaśniamy ten wniosek.".

 Następuje potem dłuższy wywód w trudnozrozumiałym prawniczym języku, z którego wynika, że:

 "Zasada in dubio pro tributario wprowadzona ustawą z 5 sierpnia odnosi się jedynie do "wątpliwości co do treści przepisów prawa podatkowego". Nie dotyczy więc wątpliwości co do stanu faktycznego ani wątpliwości dotyczących subsumcji przepisu prawnego (czyli tego, jak do stanu faktycznego zastosować dany przepis). Różnica ta jest kolosalna, ponieważ wszystkie wątpliwości pojawiające się w praktyce prawno-podatkowej odnoszą się do tego, jak zastosować przepisy do określonej sytuacji. Oczywiście w wielu przypadkach wątpliwości te wynikają z niejednoznacznych przepisów. Ale są to zawsze wątpliwości dotyczące sposobu stosowania przepisów.

Nigdy nie dotyczą one samej treści przepisów. Tym samym - w kształcie wprowadzonym do Ordynacji - zasada in dubio pro tributario będzie odnosiła się wyłącznie do przypadków nieistniejących.".

 Widać więc, iż w toku prac legislacyjnych nadano ustawie Komorowskiego taki kształt, by nie ograniczała ona samowoli urzędów skarbowych.  Autorzy artykułu - Forum Obywatelskiego Rozwoju - stwierdzają:

 "Powyższe problemy nie powstałyby, gdyby - jak wcześniej postulowała koalicja Lepszepodatki.pl - zasadzie in dubio pro tributario nadano brzmienie: "wątpliwości niedające się jednoznacznie usunąć na tle zebranego materiału dowodowego rozstrzyga się na korzyść podatnika".

  No tak, to byłoby jasne i proste, ale godziłoby w interes fiskusa.  Doprawdy warto przeczytać całość cytowanego artykułu, ponieważ pokazuje on, jak manipuluje się u nas prawem już w momencie jego stanowienia.  W obecnej sytuacji mówienie o tym, że Polska jest "państwem prawa" jest bez sensu.
 

2 komentarze

avatar użytkownika UPARTY

1. Tu dotykamy najważniejszego problemu naszego ustroju.

Gdybyśmy chcieli uogólnić poruszony problem, to nieuchronnie dojdziemy do wniosku, że jest to pytanie o relacje państwo-obywatel. Obecnie jest w różnych przepisach szczegółowych zawarta zasada, że obywatel ma służyć państwu. Chodzi o to, że jak państwu brakuje pieniędzy, to obywatel ma ten brak wyrównać a o tym który obywatel ma to zrobić w jakim stopniu decyduje urząd. Stąd brak w naszym systemie prawnym skargi na nierówne traktowanie obywateli przez urzędy. Oczywiście najłatwiej ściągać pieniądze z najsłabszych i tak jest to robione. Dodatkowo brak zasady równego traktowania obywateli jest narzędziem dominacji politycznej i to wcale nie naszych środowisk politycznych.
Urzędy skarbowe w komunizmie były podstawowym narzędziem do sprawowania kontroli przez Rosjan nad naszym społeczeństwem. To urzędy skarbowe były odpowiedzialne za zależność ekonomiczną kraju od Rosji. Tak było, bo do tego by państwo funkcjonowało musi mieć własne pieniądze, by państwo miało własne pieniądze musi mieć nadwyżkę w handlu zagranicznym, a do tego potrzebne sa prężne przedsiębiorstwa mogące wyprodukować odpowiedniej jakośći i nowoczesności towary i usługi wymienialane. Czyli, jeżeli przedsiębiorstwa nie mogą się rozwijać to państwo staje się niesamodzielne!
Jeżełi więc przyjmiemy zasadę, że podatki ma płacić przede wszystkim ten kto ma pieniądze, to bardzo szybko okaże się, iż państwo popada w zależność, najpierw ekonomiczną a później polityczną. Oczywiście pytaniem odwrotnym jest pytanie o to, kto ma płacić podatki, czy ci co nie mają pieniędzy?
Ale jest to fałszywa alternatywa, bo problem polega na tym, że jeżęli ktokolwiek płaci osobie która nie ma obowiązku świadczenia zwrotnego i może wykorzystać te pobrane pieniądze na własne potrzeby to państwo popada w ruinę.
Jest tylko kwestia jak szybko to będzie następować. Tak więc kwestia praw podatnika nie jest wcale problemem tylko ekonomicznym a przede wszystkim problemem politycznym i to polityki międzynarodowej!
W tym kontekście trzeba patrzeć na działania naszego rządu i prezydenta.

uparty

avatar użytkownika elig

2. @UPARTY

Zgoda. Za PRL urzędy skarbowe były, obok SB i nomenklatury, najważniejszym instrumentem panowania nad społeczeństwem.