Dwa pietra kampanii wyborczej

avatar użytkownika Tymczasowy

  

Kampania wyborcza ma przynajmniej dwa pietra, z ktorych jedno jest bardzo widoczne, efektowne, podczas gdy drugie, wrecz przeciwnie p...Kampania wyborcza ma przynajmniej dwa pietra, z ktorych jedno jest bardzo widoczne, efektowne, podczas gdy drugie, wrecz przeciwnie - prawie przezroczyste, jakby go wcale nie bylo. Pojawia sie na moment jedynie w szczegolowych analizach w dniach bezposrednio nastepujacych po dniu wyborow parlamentarnych, a potem juz tylko w specjalistycznych analizach pisanych i czytanych glownie przez fachowcow.

Pierwsze pietro, to kampania na poziomie krajowym: spoty telewizyjne, debaty telewizyjne szefow konkurujacych partii, wielkie wygrane jednych i symetrycznie, wielkie przegrane drugich. Rezultaty przycmiewaja szara, dlugotrwala dzialalnosc. 

Niesprawiedliwie!

Wiekszosc wyborow nie konczy sie "landslide", czyli lawina, zmieceniem jednych przez drugich. Codziennosc, to wygrana zaledwie kilkoma procentami, czesto skutkujaca rzadami koalicyjnymi.W swojej okolicy pamietam kilka takich niespodziewanych lawin, ktore nie mogly nie byc opisane wielkimi literami na pierwszych stronach duzych gazet.

Pierwsza z nich pamietam dobrze, bo przyjechalem dopiero co do Kanady. Cwierc wieku temu zadufany w sobie liberalny rzad prowincji Ontario zarzadzil przedwczesne wybory. I stalo sie to, co mozna bylo przewidziec, wyborcy ukarali w sposob wrecz sadystyczny pyszalkow. Po raz pierwszy i jak dotad, ostatni, przygniatajaco wygrali socjalisci (NDP). Szybko popelnili typowe dla lewactwa bledy i wrocili na swoje miejsce po jednej kadencji.

Kilka lat temu, w wyborach federalnych sprytny lewak J.Layton z NDP, podlizal sie sprytnemu jak Grecja Quebecowi i nagle zdobyl prawie wszystko w tej bogatej w miejsca parlamentarne prowincji. Tam jak w dzungli, nawet as atutowy nie bral. Natomiast miejsca zdobywaly jakies prawie "martwe dusze". Panienka nie zajmujaca sie za bardzo polityka, dala sie wpisac na liste i na czas wyborow poleciala na wakacje na Karaiby. Sprawa nie miala dla niej wiekszego znaczenie, a pozwolila wpisac swoje nazwisko na liste wyborcza z grzecznosci. Z TV dowiedziala sie, ze zostala wlasnie  MP ("czlonkiem parlamentu"). Nawet przyslowiowy kon, by wygral. Nawiasem mowiac, wcale nie jestem pewien czy w Polsce kon zostanie senatorem, choc chce rzygac pieniedzmi, ktore podobno nie smierdza.

Zupelnie niedawno, kilka miesiecy temu odbyly sie wybory do parlamentu prowincjonalnego w Albercie - twierdzy Partii Konserwatywnej od kilkudziesieciu lat. Tam nikt poza nimi nie mial zadnych szans. I znow to samo zjawisko. Konserwatysci po pochlonieciu fenomenu Partii Roz popelnili grzech smiertelny pychy. Oczywiscie w sensie wyborczym, a nie zasad naszego Kosciola Swietego. W efekcie, socjalisci zmietli wszystkich. Teraz  obsadzaja roznymi maniakami od globalnego ocieplenia rozne stanowiska rzadowe. W pare tygodni poderzneli gardlo kurze znoszacej zlote jajka, czyli przemyslowi naftowo-gazowemu. Zaplaci za to cala Kanada, bo Alberta w ramach transferow miedzyprowincjonalnych dokladala lwia czesc do wspolnej puli.

Kiedys napisalem tutaj kilka tekstow na temat "grass roots", czyli "korzonkow trawy". Jest to dzialalnosc na poziomie ulicy, osiedla czy dzielnicy. Zamiast wielkiego szlema, systematyczne ciulanie punkcikow. I jest to wlasnie to drugie, bardzo niedoceniane podejscie.

Ze szkolen partyjnych w Canadian Alliance , gdzie pelnilem funkcje czlonka Zarzadu Okregu Wyborczego, przypominam sobie pewna starsza pania z Calgary. Przez cale dekady pielegnowala ona mape/liste swojego Okregu. Systematycznie czyscila  zdrowymi sokami konserwatywnymi rozne skazone miazmatami socjalistycznymi i liberalnymi skrawki materii. Jej ambicja bylo dokladne przywrocenie czystosci w jej okolicy. Nawiasem mowiac, teraz mam dosc duzo czasu i w ramach codziennych marszo-biegow "kardio", wzmacniajacych moja dzielna mala pompke, niewinnie obserwuje MOJ teren. Za kilka tygodni bede tam wstawial znaki naszego posla, bialego czlowieka, prawnika. Na jego korzysc przemawia, ze juz raz przelamal rzady krolujacych tu (najbogatszy Okreg wyborczy w Kanadzie) Liberalow. Przed nim byl jakis szczurek o nazwisku Alhambra, podejrzany islamista, jak sie pozniej okazalo. Za moim kandydatem przemawia takze i to, ze kilka lat temu wyszla afera o charakterze alkowianym. Moj posel wdal sie w romans z piekna chinska dziennikarka, mimo ze pelnil funkcje sekretarza ministra spraw zagranicznych. "Very sensitive position". Wladze chinskie odwolaly z placowki meza pieknej Chinki i burza zamienila sie w majowy deszczyk. 

NIedlugo, jesienia odbeda sie wybory parlamentarne w Kanadzie. Konserwatysci od lat kilkunastu mocno pracowali na wyborczym bruku. Mistrzem byl Jason Kenney, niski, grubawy, a w dodatku kulawy minister. Bywal wszedzie, gdzie "etnicy" cos organizowali. Nie minelo dziesiec lat i to wyborcze pastwisko przestalo pasic dla rozleniwionych Liberalow, ktorzy glosy emigrantow od zawsze traktowali jako dane. Kazda grupa uslyszala wielokrotnie, to co chciala uslyszec. Zalatwila, to co chciala zalatwic u wladz federalnych. Pomnik Ofiar Komunizmu niech bedzie jednym, choc widocznym przykladem. Kanada z normalnego kraju stala sie najzacieklejszym przyjacielem Izraela. Glosuje w ONZ-cie wraz z kilkoma kraikami, wyspami Bula-Bula z Pacyfiku. No, ale media, ktore, jak wiadomo, nie sa wcale opanowane przez Zydow, poza lewactwem z "Toronto Star", bardzo obiektywnie pisza o Partii Konserwatywnej. A nawet z pozytywnym nachyleniem.Miejscowi Zydzi (druga po Montrealu potega) pyszcza w wywiadach, ze nie dadza sie przekupic, bo jak wiadomo, nacja ta zawsze byla niezalezna, i kazden jeden Zyd zachowuje sie  jak w powiedzeniu: "Kazdy ch... na swoj stroj". Takze pieniadze, ktorych, jak powszechnie wiadomo, Zydzi prawie wcale nie maja (stad nieslawny "kosher tax"), tez obficie plyna do "war chest", czyli kufra wojennego Konserwatystow.

Dzis czytam w gazecie, ze wlasnie premierzy Kanady i Ukrainy podpisali umowe handlowa. No i znowu, co my tu mamy?  Ano calkiem podobnie! W "The Toronto Sun",gazecie, ktora lubie, a teraz czytam codziennie, bo w Toronto odbywaja sie Igrzyska Panamerykanskie,znajduje artykul zatytulowany: "Ukrainian connection in the fall vote". A w nim szczegolowe informacje o okregach wyborczych, w ktorych Kanadyjczycy ukrainskiego pochodzenia moga byc czyms wiecej niz jezyczkiem u wagi. Wcale nie dlatego, ze stanowia przytlaczajaca wiekszosc. Jest ich w Kanadzie tylko 1.2 mln. Wystarczy kilkanascie procent, by mialo to znaczenie.

Bede przytaczal nie wedlug kolejnosci, tylko wedlug moich prywatnych priorytetow. Dlatego na poczatku musze umiescic torontonski okreg Etobicoke Centre, gdzie Ukraincy stanowia jedynie 7.4%. Niby nic, ale wystarczalo, by takze przy pomocy "polskich" glosow panowal przedstawiciel Partii Libernej, bogaty piekarz, Borys Wrzesniewskij. Ukraincy, wedlug mojego doswiadczenia, maja duza zdolnosc mimikry i z latwoscia udaja Polakow. Tak wiec Borys bywal na roznych polskich uroczystosciach,  publicznie, wlacznie z parlamentem podejmowal wszystkie bliskie naszemu sercu tematy i zawsze zajmowal sluszne, patriotyczne  stanowisko. Jednakowoz, w ostatnich wyborach wystartowal znany mi ze wspolnej pracy w Zarzadzie Glownym Kongresu Polonii Kandyjskiej, Ted Opitz. Syn polskiego kombatanta, zolnierza 2 Korpusu. Ted jest pulkownikiem Armii Kanadyjskiej. A pulkow w Kanadzie nie za duzo, jak w Polsce.

Opitz wygral nieiwlka iloscia glosow. Zarzucano mu kombinacje. Pokonany Wrzesniewskij zapodal sprawe do Panstwowej Komisji Wyborczej (Elections Canada) i powtornie policzono glosy. Wynik byl podobny - Ted wygral 26 glosami.Powtarzam

   DWUDZIESTOMA SZESCIOMA GLOSAMI

Wygrala Kanada. Pulkownik Armii Kanadyjskiej polskiego pochodzenia towarzyszy premierowi S.Harperowi wszedzie tam, gdzie w gre wchodza sprawy wojskowe. Na zjadaniu chleba kazdy sie zna, wiec przydatnosc bylego MP Wrzesniewskiego jest zdecydowanie mniejsza.

Inne okregi wyborcze skrupulatnie analizowane z omawianego punktu widzenia to:

Elmwood Trascona (Manitoba) - 20.8 % Ukraincow.

Yorkton-Melville (Saskatchewan) - 27.9%

Saskatoon-Grasswood (Saskatchewan) - 17.5%

Saskatoon West (Saskatchewan) - 14.8%

Edmonton Strathcona (Alberta) - 13.4% Ukraincow.

Jest troche polskich przyslow pouczajacych, ze zawsze warto popracowac. Akurat wpadlo mi do glowy wcale nie najlepsze z nich: "Pieczone golabki nie wpadaja same do gabki".

 

 

 

2 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. Tymczasowy

przy takim zestawieniu kandydatur to smutne, że tylko 26 głosów przeważyło. Z jednej strony ukraiński piekarz (pieczeniarz), z drugiej strony syn polskiego kombatanta, zolnierza 2 Korpusu, pułkownik Armii Kanadyjskiej.
Całe szczęście, że szala sprawiedliwości w tym przypadku przeważyła się w stronę właściwą.

Pozdrawiam serdecznie

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tymczasowy

2. Marylu

Tym razem bedzie znacznie lepiej.
Co tam ludzie na tymk kontynencie wiedza o WWII. Ja tez nic nie wiem o roznych wojnach, ktore z pewnoscia sie przydarzyly kiedys na Kontynencie poludniowamerykanski: Paragwaj, Ekwador, Argentina, trzy Gujany, Urugwaj,Peru itd. Nawet nie wiem po czyjej stronie bylbym.
Moze nie jest tak zle jak w przytoczonym dowcipie opartym na autentycznym wydarzeniu.
Na front w Europie w czasie WWI wybral sie szef faktorii Hudson Bay Company (skorki z bobra za koraliki i wodke). Dla miejscowych Indian byl on reprezentantem calego wielkiego swiata, o ktorym mieli bardzo male pojecie.
Po powrocie i wstepnych powitaniach widac bylo, ze miejscowych pali ciekawosc. Wreszcie jeden z odwazniejszych zapytal: "Kto wygral te wojne, Hudson Bay Company czy jej przeciwnicy?"