W dniu 24 maja 2015 roku , w Święto Zesłania Ducha Świętego odbyła się druga tura wyborów prezydenckich. Według pierwszych sondażowych wyników głosowania (exit poll) przygotowanych przez pracownię IPSOS dla trzech stacji telewizyjnych – TVN24, TVP i Polsat News na Andrzeja Dudę zagłosowało 53 proc wyborców. Bronisław Komorowski uzyskał 47 proc. i musi opuścić urząd.
Modlitwy wiernych zostały wysłuchane.
Przyjdź, Duchu Święty! Odnów nas i oblicze ziemi. Tej ziemi!
Daj Twoim wierzącym,
- w Tobie ufającym,
Siedmiorakie dary.
Daj zasługę męstwa,
Daj wieniec zwycięstwa.
- Daj szczęście bez miary.
To pierwszy krok. Kolejnym będzie odnowa Polski na jesieni, w wyborach parlamentarnych.
Czas przywrócić Polakom państwo, które przez 8 lat rządów koalicji PO i PSL zamieniło się w "kamieni kupę".
- Człowiekiem Wolności „wSieci” w roku 2015 został głosami czytelników i decyzją kapituły prezydent Andrzej Duda. Bo nie tylko odniósł sukces, lecz uratował pluralizm w Polsce – pisze Piotr Zaremba.
Czytelnicy tygodnika „wSieci” wraz z kapitułą wskazali Człowieka Wolności roku 2015, został nim Prezydent RP Andrzej Duda. Piotr Zaremba pisze w nowym wydaniu pisma o zwycięzcy plebiscytu: Niewątpliwie Andrzej Duda jest wielkim wygranym 2015 r. Kiedy 11 listopada jeszcze roku poprzedniego prezes PiS namaścił go na prezydenta, nawet entuzjaści z tego obozu nie bardzo wierzyli, że to coś więcej niż demonstracja nowego kursu: postawienia na kogoś z nowego pokolenia, nieco innego niż to, do którego należy typowy polityk pisowskiej prawicy. […] Duda nadrobił ten kolosalny dystans w kilka miesięcy forsownej prezydenckiej kampanii. Zagrał swoją nadzwyczajną wręcz prawowitością, ale i czymś więcej. Z jednej strony pokazał, że ma charyzmę, dar wymowy. Jego wypowiadane zawsze z głowy płomienne manifesty przypominały teatry jednego aktora fundowane nam przez czołowych polityków amerykańskich z Barackiem Obamą na czele. Ale z drugiej wszyscy wyborcy wyczuli u Andrzeja Dudy coś nieuchwytnego. Wyczuli kapitał, który można by opisać słowami Władysława Bartoszewskiego: „Warto być przyzwoitym”.
Autor artykułu pisze również o Andrzeju Dudzie i jego działalności już jako Prezydenta RP: Na razie najbardziej wyraźnie widać prezydenta w dwóch sferach. Po pierwsze jako znakomitego kustosza tradycji i patriotyzmu. Starannie przemyślane i adresowane do wszystkich mowy z 15 sierpnia czy 11 listopada, także wspomniane już wystąpienia inaugurujące nowy Sejm czy służące uczczeniu ofiar Grudnia ’70, odgrywają rolę bez mała historyczną. Znaczenie ma też międzynarodowa aktywność. To prezydencki pałac zdaje się dziś najmocniej podnosić sztandar zdecydowanej polityki wschodniej i zabiegów o reaktywowanie NATO. Tu mamy do czynienia z czymś więcej niż zwykłym „tworzeniem atmosfery”. Można się było nawet obawiać pewnej pasywności polskiej polityki prawicowej wobec Rosji, ale Duda zdaje się tym obawom mocno zaprzeczać.
Piotr Zaremba podsumowuje działania i postawę Andrzeja Dudy, pod czym z pewnością podpiszą się czytelnicy głosujący na Człowieka Wolności 2015: Bez niego nie byłoby zwycięstwa prawicy. Rzeczywisty pluralizm w Polsce już znajdował się w stanie zagrożenia. To ten człowiek go uratował. I zrobił to wspólnie z Jarosławem Kaczyńskim. Obaj znajdą jako autorzy tego przełomu miejsce na kartach kronik polskich dziejów.
Już sam „autor” powala z nóg. Jest on bowiem zbiorowy, a nazywa się Komitet Obrony Demokracji. Gazeta Adama Michnika publikuje okólniki KOD z podobnym namaszczeniem jak niegdyś „Trybuna Ludu” drukowała materiały ze zjazdów i plenów KCPZPR. Samo to jest żenujące, ale to jeszcze nic w porównaniu z zawartością elaboratu.
Udało się ! Wygralismy! Ale to pierwsza bitwa, walka dopiero przed nami.
W programie „Tomasz Lis na Żywo”, dla którego ten rok nie był najlepszy, naczelny „Wyborczej” bardzo śmiało sformułował taką oto prognozę na wybory prezydenckie:
No to mnie się zdaje, że jeżeli tu się nie stanie coś takiego, co ja nie jestem w stanie przewidzieć - że Bronisław Komorowski po pijanemu na pasach przejedzie niepełnosprawną zakonnicę w ciąży, no to oczywiście, że będzie prezydentem!
— stwierdził Michnik.
To oczywiste! Musi się stać coś niesłychanego w ogóle! Sobie tego w ogóle nie umiem wyobrazić, żeby on nie wygrał tych wyborów. Zwłaszcza, że jest bardzo dobrym prezydentem!
...jest w Polsce jeszcze strasznie dużo ubectwa... Przerażająco dużo... Ok 70 proc. uprawnionych do głosowania to wrogowie mojej Ojczyzny, bo tych, którzy znów olali TE wybory zaliczam do wrogów.
Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...
Bronisław Komorowski stracił aż 20,6
proc. wyborców, którzy oddali na niego głosy w wyborach prezydenckich w
2010 roku - wynika z sondażu exit poll przeprowadzonego przez ośrodek
Ipsos. czytaj dalej »
Prawnik, europoseł, minister,
podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta - tak Andrzej Duda piął się
po szczeblach kariery, także politycznej. Oto najważniejsze daty. czytaj dalej »
Jedno, co wiemy, to że ma być zmiana na lepsze i że za Andrzejem Dudą
stoi PiS, Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz, Mariusz Kamiński i
całe to towarzystwo - Adam Michnik komentuje wynik wyborów w rozmowie z Michałem Wybieralskim.
Wybory prezydenckie. Skoro młodzi tak głosowali, to uważają, że ich
aspiracje nie są spełnione. Ale może ich czekać gorzki zawód
Dla mnie:
1. Dogladniecie sluzb specjalnych (SKW itd.).
2. Opublikowanie Zalacznika Raportu ds WSI
3. Gen Polko do BBN.
4. Rozmowka prezydencka z Obama i prosba o zdjecia satelitarne Zbrodni Smolenskiej.
Co tam jeszcze?
Ale do realizacji konieczne jest pełne zwyciestwo - zmian ludzi w służbach, w ministerstwach - czyli wygrana na jesieni i przejęcie faktycznej władzy.
Nasz prezydent i nasz premier !
Zwycięstwo Andrzeja Dudy nie oznacza tylko odsunięcia od władzy
Bronisława Komorowskiego – człowieka bez wyrazu, charyzmy i wizji.
Prezydenta aroganckiego, otaczającego się wyjątkowo niekompetentnymi
doradcami i ministrami oraz uprawiającego prymitywną, gierkowską
propagandę. Sukces 43. letniego polityka, o którego istnieniu jeszcze
w lutym nie wiedziało zbyt wielu Polaków, pokazuje, jak bardzo potrzebna
jest zmiana pokoleniowa na polskiej scenie politycznej.
Sukces Andrzeja Dudy polega nie tylko na pokonaniu przeciwnika
politycznego z konkurencyjnej partii, bo wielu wyborców wcale
nie głosowało za kandydatem Prawa i Sprawiedliwości – raczej przeciwko
Bronisławowi Komorowskiemu i wszystkiemu, czego był emanacją:
samozadowolenia, korupcji, nieuczciwości, obłudy i braku przyzwoitości.
Kulturalny, a momentami ugrzeczniony Duda, rozbudził nadzieję,
że polityka może wyglądać inaczej. Porządniej.
Jeżeli po wynikach pierwszej tury wyborów prezydent Bronisław
Komorowski po silnym ciosie od wyborców się zachwiał, to po ogłoszeniu
wyników drugiej tury, został znokautowany, ale starał się robić dobrą
minę.
Nie udało mi się tym razem. Demokracja polega na tym, że werdykty
wyborcze nie tylko się uznaje, ale też szanuję. Życzę Andrzejowi Dudzie
udanej prezydentury, bo dobrze życzę Polsce. Dziękuję też mojej rodzinie
- powiedział ustępujący prezydent.
Niepewność, którą było czuć w powietrzu od początku wydarzenia, okazała
się być uzasadniona. Przed mównicą, przy której po ogłoszeniu wyników
pojawił się Komorowski znajdowali się członkowie komitetu honorowego,
którzy mieli zafrasowane miny. Wśród zebranych dominowała niepewność, w
kuluarach pojawiały się głosy, że aby mieć pewność, który z kandydatów
wygrał, trzeba będzie poczekać do oficjalnych wyników Państwowe Komisji
Wyborczej, bo mogą zadecydować pojedyncze głosy. To jednak się nie
stanie, ze względu na dużą przewagę Andrzeja Dudy.
Marszałek Sejmu Radosław Sikorski rozmowy po ogłoszeniu wyników
uzależniał od tego kto wygra. - Możemy porozmawiać, ale pod warunkiem,
że wygra Bronek. Jeśli przegra, nie będziemy rozmawiać – mówił z lekkim
uśmiechem.
Niepewną minę miała prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, a także
wiceprezydent miasta stołecznego Jacek Wojciechowicz. Ewa Kopacz również
nie wyglądała na szczęśliwą. Dużym wydarzeniem podczas wieczoru
wyborczego było pojawienie się już słynnej niepełnosprawnej pani Bogusi,
która wzbudziła większe zainteresowanie niż wszyscy politycy razem
wzięci.
Funkcjonariusze, ktoryz ciagle zasilaja S24 znow sie zdradzili. Pierwszy, a w dodatku dlugi komentarz wrzucil dyzurny Aleksnder Twardowski (55:116). Aleksiej zdazyl na sama godzine 22:30. Co pisal? Wiadomo: "Kadencja Andrzeja Dudy, a w wiekszym stopniu rzady Prawa i Sprawiedliwosci, to dla Polski byc moze krok w tyl".
O godz. 22:33 pojawil sie troche mniej zreczny Maciej Bigos (50:40): 'Jutro nie obudzimy sie w Polsce lepszej". Pierwszy wpisal swoj komentarz niejaki L.Koltunski.
Coraz bardziej nabieram przekonania, ze jednak placa w rublach, a nie w kopiejkach.
a co nas obchodzi S24? Tylko patrzec, jak im się wektory przestawia na promowanie Unii Wolności Bis z Petru i Balcerowiczem. Kukiza już postawili na pudle, u Kukiza sporo spadów z SLD i od Palikota sie pląta.
Teraz dopiero sie zacznie. W ostatnich tygodniach zaczeli juz cos przebakiwac. Milo bedzie patrzec na podrygi malp w cyrku.
Poki co:
1. Tak zwany sztab Komorowskiego juz zostal przez swoich zjechany.
2. "Misiek" sie skompromitowal i na moje oko Kopaczowa odstawi go od cycka.
3. Professore Nalecz o facjacie psychopaty odejdzie w niebyt.
4. Czesc cwanszych dziennikarzy oraz mediow zacznie sie powoli przestawiac. Te malpy wyszlechetnieja w oczach.
5. Doswiadczeni towarzysze ze sluzb tez sie beda dostosowywac do sytuacji. Jedynie czesc, ta glupsza i bez szans, bedzie nadal betonowa.
6. Nie mozna tyez nie liczyc na zdolnosci adaptacyjne urzednikow oraz roznych ludzi robiacych pieniadze na kontraktach z wladza.
Krotko mowiac, SNIEGOWA KULA RUSZYLA!
Wyniki wyborów prezydenckich 2015 komentują: prezes Fundacji Batorego Aleksander Smolar
przewiduje, że pierwsze kroki polityczne Andrzeja Dudy będą miały na
celu uspokojenie - będzie się on starał przekonać wszystkich, że jest
"normalnym prezydentem". "Przede wszystkim jednak jego
dalsze kroki będą podporządkowane planom zwycięstwa PiS w wyborach
parlamentarnych" - zaznaczył.
Stąd, jak przewiduje Smolar, w okresie bezpośrednio poprzedzającym
wybory parlamentarne Duda może zgłosić szereg inicjatyw ustawodawczych,
będących realizacją jego zapowiedzi wyborczych. "Będzie to
miało na celu poszerzenie poparcia dla PiS. To może dotyczyć wieku
emerytalnego, zasiłków prorodzinnych, frankowiczów, podatków nałożonych
na zagraniczne banki itp." - powiedział.
"Jest cały szereg ekstrawaganckich obietnic, które poczynił Duda i które
zapewne zgłosi, mając świadomość, że nie zostaną zaakceptowane przez
obecną większość. Będzie to jednak argument na rzecz
potrzeby zmiany władzy także w wyborach parlamentarnych, bo Platforma z
sojusznikami przeszkadza w realizowaniu słusznych obietnic, które
poprawią los społeczeństwa" - dodał.
Dlatego zwycięstwo Dudy w wyborach prezydenckich może, w opinii Smolara,
zwiększyć szanse PiS w jesiennych wyborach parlamentarnych.
Jednocześnie są także okoliczności, które te szanse mogą z kolei
zmniejszyć - np. Jarosławowi Kaczyńskiemu czy Antoniemu Macierewiczowi
trudniej będzie się "chować", tak jak robili to w wyborach prezydenckich
- podkreślił Smolar.
Tym bardziej, że aby podtrzymać kontrolę nad całym obozem PiS po
zwycięstwie Dudy, Kaczyński znowu będzie musiał wysunąć się na plan
pierwszy, a to może utrudnić PiS zwycięstwo, z uwagi na obawy,
które wzbudza lider PiS - wskazał Smolar.
Jedną z przyczyn złego wyniku Komorowskiego jest, zdaniem Smolara, to że
ludzie zapomnieli o rządach PiS i nie kojarzyli Dudy z tą partią.
"Powrót na pierwszą linię Kaczyńskiego, z jego często
radykalnym językiem, może spowodować reakcje pełne obaw i zmobilizowanie
elektoratu, który jest zniechęcony latami rządów PO" - zaznaczył prezes
Fundacji Batorego.
Smolar nie spodziewa się natomiast na razie istotnych zmian w polityce
zagranicznej, w związku ze zwycięstwem Dudy. Jak mówił, zmiany będą
umiarkowane, ale będą miały na celu pogłębienie związków z
USA, może nowy prezydent będzie bardziej intensywnie zabiegał o obecność
wojsk amerykańskich w Europie. Zgodnie z tradycją PiS-owską będzie też
"polityka większej nieufności do Niemiec" - powiedział.
Smolar wskazał, że Duda w kampanii miał bardzo łagodny język w stosunku
do Rosji, więc nie można wykluczyć, że nadal będzie kontynuowana łagodna
linia, uwzględniająca to, że społeczeństwo nie chce
obecnie konfliktów z Rosją, z powodów gospodarczych i ze względu na
nasze bezpieczeństwo.
"Nie wykluczam, że to będzie polityka przedłużana aż do wyborów
parlamentarnych" - powiedział Smolar. "PiS będzie się starał unikać
zaogniania stosunków z Rosją ze względu na reputację, którą się
cieszy" - dodał.
Tym niemniej, zdaniem Smolara, wyniki wyborów zostaną przyjęte z
zaskoczeniem i pewnymi obawami we wszystkich stolicach, również w
Waszyngtonie.
Zgadzam sie prawie calkowicie z pierwszym akapitem tekstu. zawiera on dwa punkty:
1. Dr A.Duda bedzie staral sie przekonac, ze jest normalnym prezydentem. [Juz to robi].
2. Przede wszystkim jednak jego dalsze kroki beda podporzadkowane planowi zwyciestwa PiS w wyborach".
Czy Smolar zauwazyl sprzecznosc?
Centkiewicz juz zaapelowal do Dr Dudy, by czym predzej doprowadzil do opublikowania Neksu do Raporu w sprawie likwidcji WSI. Jak sie wypali ogniem te WSI-owa gadzine, to malpy w cyrku dopiero zaczna skakac, bo uklad zacznie sie gruzowac.
A w ramach obowiazkow sluzby Ojczyznie, trzeba bedzie odblokowac rozne zastawki i ksiazka red. Sumlinskiego znow bedzie do nabycia w ksiegarniach. Co wiecej pojawi sie jako temat w audycjach telewizyjnych, na ktore Bul nie przyjdzie.
Schetyna: Trzeba przeanalizować, jak to się stało Szef MSZ,
Grzegorz Schetyna, powiedział, że potrzebna jest "spokojne
przeanalizowanie, jak to się stało, że z wielkiego zaufania społecznego,
z dobrych wyników sondażowych, dziś przegrywamy". – To jest poważne
ostrzeżenie dla Platformy.
Jeśli nie przekręcą, to najtrudniejszy czas będzie do 6 sierpnia, użyją jeszcze brudniejszych sił i środków..później do wyborów i jeszcze kilka lat..
Ale gdy czytam w sieci i widzę tę niesłychaną radość, uskrzydlonych ludzi, setki, tysiące...:)
Spotkałam tez komentarze od niewierzących, którzy deklarują powrót do Wiary.. Serce rośnie:)
Przychodzą mi na myśl strofy z Wyspiańskiego:
(...)Byś zwiódł z wędrówki długiej mój naród do wszechmocy,
Byś dał co mają inni, gdy przyjdziesz jako dziecię tej nocy.
Bożego narodzenia - ta noc jest dla nas święta,
Niech idą w zapomnienie niewoli gnuśne pęta.
Daj nam poczucie siły i Polskę daj nam żywą,
By słowa się spełniły nad ziemią tą szczęśliwą.
Jest tyle sił w narodzie, jest tyle mnogo ludzi,
Niechże w nie Duch Twój zstąpi i śpiące niech pobudzi.
Niech się królestwo stanie, nie krzyża - lecz zbawienia,
O daj nam Jezu, Panie, Twą Polskę objawienia.
O Boże, wielki Boże, Ty nie znasz nas Polaków,
Ty nie wiesz czym być może straż polska u Twych znaków.
Nie ścierpię już niedoli, ani niewolnej nędzy,
Sam sięgnę lepszej doli i łeb przygniotę jędzy.
Zwyciężym na tej ziemi, z tej ziemi państwo wskrzeszę,
Z synami my Twoimi, błogosław czyn i rzeszę.
Wykonał ogrom pracy, od lat. I, jak wielokrotnie pisał - będzie najszczęśliwszym człowiekiem, gdy się pomyli w tym wypadku. (piszę z pamięci, nie cytuję).
Paradoksem historii jest, że po raz pierwszy w historii III RP i w
sposób niespodziewany do głosu doszli jej wychowankowie. Młodzi, dla
których przełom 1989 roku jest wydarzeniem historycznym - pisze PAWEŁ
WROŃSKI
Świadectwem urodzenia III Rzeczypospolitej jest kartka wyborcza wrzucona
do urny 4 czerwca 1989 roku. Dziś ta III Rzeczpospolita za sprawą
kartek wyborczych wrzucanych przez Polaków w wyborach prezydenckich
znalazła się na zakręcie.
Rekordowa frekwencja w stolicy nie uratowała Bronisława Komorowskiego. Wprawdzie prezydent wyprzedził kandydata PiS w Warszawie, ale przegrał wybory w kraju.
Warszawska PO próbowała odrabiać starty przed II turą. Jedyną szansą Bronisława Komorowskiego na zwycięstwo były duże miasta, a zwłaszcza stolica, od dekady bastion PO. Partyjni działacze, którzy przed I turą zbytnio się nie przemęczali w wyborczej agitacji, ruszyli w teren. Chodziło głównie o poprawienie frekwencji, która 10 maja okazała się o kilka procent niższa niż w 2010 r. Tymczasem zmobilizowana stolica to dla Komorowskiego znacząca poprawa wyniku. W I turze 1 proc. poparcia dla Komorowskiego pochodził właśnie ze stolicy. PO wyznaczyła sobie cel: zdobyć dla Komorowskiego przynajmniej100 tys. dodatkowych głosów.
Prof. Krystyna Pawłowicz, poseł PiS: To środowisko
obecnej władzy razem z Wyborczą praktykowało niemalże dyktaturę. To są
ludzie, którzy praktykowali standardy antydemokratyczne. Każdy głos
sprzeciwu przez tę władzę był traktowany jako antysystemowy. To
komuna tak działała, że ktokolwiek kto miał inny pogląd na temat
sojuszu z ZSRS był antysystemowy. Wydaję mi
się, że takie słowa jak Michnika to pokrzykiwania ramola, który czasy
świetności ma za sobą. On nie może się pogodzić, że nie jest już guru.
Gdy przyjdą nowe czasy, gazeta Michnika przestanie być finansowana
publicznymi ogłoszeniami
różnego rodzaju. On walczy o byt, zupełnie jak prezydent Komorowski.
Koniec tej prezydentury może oznaczać prestiżowy koniec pana Michnika.
Jeśli natomiast uda się prawicy wygrać wybory parlamentarne i zakończyć
nieuczciwe i niesprawiedliwe zasilanie mediów środkami publicznymi, może się skończyć „Wyborcza” i sam Michnik. On więc będzie na nas pokrzykiwał z gazet, portali i innych miejsc.
Media informują, że PO chce wciągnąć na lity ludzi lewicy, Ryszarda Kalisza, Andrzeja Rozenka…
Oni są już w cichej koalicji, popierali się wzajemnie. Zwłaszcza w forsowaniu wszelkich lewackich pomysłów. Dziś PO to jest zjednoczone lewactwo polskie, to nawet nie jest już lewica. Dla mnie lewica w Polsce to jest prof. Ryszard Bugaj, zaś w PO są ludzie o skrajnych poglądach obyczajowo lewackich. PO dawno już jest lewacka, niech nie udaje, że jest jakimś centrolewem, czy czymś innym. Platforma
jest skrajnie lewacką, współczesną partią, która bez mrużenia oka,
zwłaszcza w kwestii światopoglądu, przeszczepia lewackie
pomysły do Polski.
PO jednak wciąż odwołuje się do liberalnych przekonań
Oni z liberalizmu mają tyle, że są liberalni w podejściu do zamówień
publicznych i do europejskich środków. Jednak tylko, gdy chodzi o ich
interesy. Na tym się kończy ich liberalizm. Ta formacja jest skrajnie
lewacka. Oni będą się grupować, byli dość sztucznie podzieleni, więc być
może będą się jednoczyć. To naturalne. To są bliscy sobie ideowo i
obyczajowo. Może wreszcie ludzie się dowiedzą, że PO równa się SLD, Jaruzelski, Dukaczewski i Palikot. To będzie już wszystko jasne. I bardzo dobrze.
Jarosław Kaczyński nie był obecny w czasie wieczoru
wyborczego Andrzeja Dudy. Media wiele miejsca poświęcają temu wydarzeniu
doszukując się przyczyn nieobecności. Co dzieje się w PiS?
Nie wpadajmy w przesadę. Niedługo
media będą analizować, czy żona Andrzeja Dudy złożyła mu publiczne
gratulacje. Nie ma powodu, by Jarosław Kaczyński składał gratulacje
prezydentowi-elektowi przed kamerami. A może miał dać ogłoszenie do
gazety, że gratuluje? Nie musiał przecież robić tego publicznie. To jest
szukanie dziury w całym, dzielenie, pokazywanie, że coś się dzieje w
PiS. Nic się nie dzieje. Prezes Kaczyński zrobił bardzo dobrze, że
usunął się w cień. Dzięki temu uniknął kolejnych prób przylepiania
prezydentowi-elektowi twarzy prezesa Kaczyńskiego. Głowę dam, że gdyby
prezes pogratulował Andrzejowi Dudzie to byłoby zaraz wykorzystane na
niekorzyść nowego prezydenta. Słyszelibyśmy porównania do słów śp. Lecha
Kaczyńskiego czy ataki na prezesa i prezydenta-elekta. Prezes cieszy
się z wyników wyborów. Nie musiał jednak na życzenie TVN, „Wyborczej” czy innych onetów składać publicznie gratulacji.
„New York Times” i „Wall Street Journal”. Podkreślają, że sprzymierzony z PO Bronisław Komorowski przegrał z Andrzejem Dudą, mimo gospodarczych sukcesów Polski.
Rick Lyman nazywając w internetowym wydaniu „New York Timesa” Dudę fotogenicznym, prawicowym rywalem Komorowskiego akcentuje, że według sondaży odniósł zdecydowane zwycięstwo. Jak dodaje w korespondencji z Warszawy stało się tak chociaż Komorowski, nawet jeśli zdobył swój urząd jako kandydat niezależny, jest w związany z partią, której ośmioletnie rządy znaczyła stabilność i dobrobyt.
Zdaniem „New York Timesa” urząd prezydenta w Polsce jest w dużej mierze urzędem ceremonialnym. Gazeta nie kryje jednak, że sukces Dudy stwarza dla Platformy Obywatelskiej poważne wyzwanie, gdyż centroprawicowa partia może w wyborach wyznaczonych jesienią tego roku stracić kontrolę nad rządem. Przytacza jednocześnie wypowiedź Komorowskiego, że jego porażka wcale nie musi tego oznaczać.
Nowojorska gazeta, cytując wypowiedzi obydwu polityków po ogłoszeniu wstępnych rezultatów głosowania, pisze, że Polacy wyraźnie pragnęli zmian. Odrzucili zarzuty Komorowskiego, że wybór jego konkurenta zagrozi ekspansji gospodarczej Polski i jej bliskim stosunkom z Niemcami i Unią Europejską.
„New York Times” zwraca uwagę, że rozgrywka prezydencka nie była jedynie lokalnym wydarzeniem.
„Wybory są z wielkim zainteresowaniem obserwowane w Waszyngtonie i w Europie, ponieważ Polska jest szóstą co do wielkości gospodarką w Unii Europejskiej, a odgrywa większą i bardziej energiczną rolę w sprawach dotyczących kontynentu” – pisze gazeta.
NYT przypomina też, że były premier Donald Tusk został w ubiegłym roku wybrany na przewodniczącego Rady Europejskiej przy silnym poparciu kanclerz Niemiec Angeli Merkel.
Nowojorski dziennik przyznaje, że obydwie partie popierają członkostwo Polski w NATO i Unii Europejskiej. Zajmują też twarde stanowisko wobec polityki prezydenta Rosji Władimira Putina. Prawo i Sprawiedliwość jest jednak – akcentuje gazeta – znacznie bardziej konserwatywne i nacjonalistyczne.
Dziennik cytuje Radosława Markowskiego z Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, według którego jeśli PiS wygra w wyborach parlamentarnych będzie budował sojusze z Litwą i Ukrainą, zaniedbując relację z Niemcami i Francją.
Jak ocenia gazeta, partia Dudy wykazuje „większy sceptycyzm w kwestii przekazania partnerom europejskimi odpowiedzialności za polskie sprawy”.
Z kolei „Wall Street Journal” wskazuje na porażkę Komorowskiego, mimo silnego wsparcia rządzącego obozu centroprawicowego, któremu przewodzi PO. Przypomina też, że nie pomogły mu sukcesy gospodarski polskiej, jedynego kraju który miał nieprzerwany wzrost gospodarczy nawet w okresie globalnego kryzysu.
Dziennik przewiduje, że nowy prezydent z większą rezerwą odniesie się do przyjęcia euro. Wylicza też inne obietnice Dudy.
„Konserwatywny rywal obiecał projekty ustaw przyznających większe ulgi podatkowe dla najuboższych i wycofanie podwyższenia wieku emerytalnego” – pisze warszawski korespondent WSJ Martin Sobczyk.
„Wall Street Journal” uważa też, że Duda zajmie bardziej zdecydowaną niż Komorowski postawę wobec Kremla, a co więcej będzie do tego zachęcał Zachód.
Zwrot na prawo, zwycięstwo ultranacjonalisty - tak włoskie media oceniają wynik wyborów prezydenckich w Polsce, które wygrał Andrzej Duda. Rezultat ten interpretuje się we Włoszech także jako zapowiedź tego, co jesienią przyniosą wybory parlamentarne.
Agencja Ansa w relacji z Warszawy zwraca uwagę na badania sondażowe, z których wynika, że kandydat Prawa i Sprawiedliwości wygrał dzięki głosom rolników, robotników, bezrobotnych, emerytów i studentów.
Zwycięzcę wyborów włoska agencja opisuje jako młodego ultrakonserwatystę i eurosceptyka, popieranego przez konserwatywne kręgi polskiego Kościoła. Odnotowuje, że Duda poparł propozycję karania więzieniem kobiet poddających się zabiegowi in vitro.
Dziennik „Corriere della Sera” przypomina bardzo ostry ton i przebieg kampanii wyborczej. Według największej włoskiej gazety nie należy wykluczać, że prezydent Bronisław Komorowski w związku z jesiennymi wyborami parlamentarnymi zapłacił obecnie cenę za ocenę swojego macierzystego ugrupowania, Platformy Obywatelskiej.
"Wydaje się, że oddając negatywny głos w wyborach prezydenckich wyborcy tak naprawdę zechcieli z wyprzedzeniem wyrazić swój sprzeciw przede wszystkim wobec rządu" - stwierdza się w komentarzu. A to by oznaczało, zaznacza mediolański dziennik, wolę „wielkiej zmiany”.
W bardzo ostrym, radykalnym tonie o wyniku wyborów pisze publicysta dziennika „La Repubblica” w jego internetowym wydaniu. Wynik glosowania nazywa „strasznym szokiem dla Europy”.
Frakcję, która wystawiła kandydaturę Andrzeja Dudy, wysłannik gazety Andrea Tarquini, relacjonujący wydarzenia w Polsce od kilku dekad, opisał następująco: "nacjonalistyczni eurosceptycy, rusofoby i pełni autorytarnych pokus w stylu węgierskim", "skrajna partia".
Frakcja ta, napisał Tarquini w internetowym wydaniu dziennika, wygrała wybory prezydenckie, dzięki mocnym sloganom; "począwszy od sprzeciwu wobec in vitro, przy wsparciu reakcyjnego Kościoła wrogiego wobec papieża Franciszka aż po makabryczną obietnicę ich przywódcy Kaczyńskiego +Budapesztu w Warszawie+".
Partia Jarosława Kaczyńskiego potrafiła zdaniem autora relacji z Warszawy wykorzystać niezadowolenie bezrobotnej młodzieży, mieszkańców wsi, wykluczonych z boomu ekonomicznego i zepchniętych na margines.
Publicysta zwrócił uwagę na brak w Polsce nowoczesnej lewicy oraz na utratę poparcia przez liberalne władze kraju. Następnie przypomniał, że w połowie października odbędą się wybory parlamentarne i wyraził opinię, że po ośmiu latach rządów proeuropejskiej Platformy Obywatelskiej zwrot na prawo także wtedy wydaje się nieunikniony.
"Dla Unii Europejskiej i NATO oznaczać to będzie utratę partnera i sojusznika o znaczeniu geopolitycznym, ekonomicznym i militarnym większym niż Hiszpanii, w trakcie wielkich kryzysów, od konfrontacji między Rosją Putina a wolnym światem po kryzys imigracyjny i wyzwanie ze strony terroryzmu" - napisał dziennikarz rzymskiego dziennika. Dodał też: "Histeryczna rusofobia polskich nacjonalistów może poważnie zwiększyć ryzyko konfrontacji militarnej z Moskwą".
"Polski przypadek dołącza do koszmarów Europy: zagrożenia ze strony Państwa Islamskiego, strachu przed bankructwem Grecji i dobrowolnym wyjściem Wielkiej Brytanii z UE” - podsumowuje „La Repubblica” w internetowym wydaniu.
Brytyjskie media w kategorii niespodzianki odnotowują zwycięstwo Andrzeja Dudy w drugiej turze wyborów prezydenckich. BBC podkreśla, że to duże zaskoczenie a jednocześnie ostrzeżenie dla premier Ewy Kopacz w kontekście jesiennych wyborów parlamentarnych.
"To znakomite i zdecydowane zwycięstwo Andrzeja Dudy, polityka relatywnie mało znanego w porównaniu z popularnym Bronisławem Komorowskim. Sukces Dudy sugeruje, iż wielu Polaków jest zmęczonych rządami popierającej Komorowskiego Platformy Obywatelskiej" - donosi portal BBC News.
BBC zauważa również, że ewentualne zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości w wyborach parlamentarnych może oznaczać zmianę polityki Polski na arenie europejskiej na bardziej eurosceptyczną.
"The Independent" nazywa zwycięstwo Dudy szokiem i zapowiedzią nowego rozdziału w polskiej polityce. Dziennik dużo uwagi poświęca powiązaniom Dudy z prezydentem Lechem Kaczyńskim; nazywa go nawet duchowym spadkobiercą tragicznie zmarłego prezydenta.
Dziennik przypisuje winę za porażkę urzędującego prezydenta „letargicznej” i zbyt późno rozpoczętej kampanii wyborczej. Zauważa, iż jeszcze niedługo przed wyborami sondaże zapowiadały pewne zwycięstwo Bronisława Komorowskiego.
"Daily Telegraph" chwali energiczną kampanię wyborczą Andrzeja Dudy, co uwypukliło największe słabości Komorowskiego. Zauważa także, że urzędujący prezydent zapłacił za zbytnie powiązania polityczne z Platformą Obywatelską pomimo swojej formalnej neutralności.
Brytyjskie media podkreślają ograniczone kompetencje polskiego prezydenta, choć odnotowują najbardziej popularne obietnice wyborcze Andrzeja Dudy, w tym obniżenie wieku emerytalnego, propozycje w zakresie przewalutowania kredytów we frankach szwajcarskich czy wzmocnienie współpracy wojskowej z USA.
Po zwycięstwie Andrzeja Dudy, "szeregowego polityka narodowo-populistycznej partii PiS", Polskę czeka okres politycznej niepewności i rozbicia, a w dalszej perspektywie prawdopodobnie silny zwrot na prawo - pisze niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung".
Autor komentarza opublikowanego w poniedziałek w wydaniu internetowym opiniotwórczej gazety zwraca uwagę, że za nowym prezydentem stoi "silny człowiek PiS-u" - były premier Jarosław Kaczyński. Zdaniem "SZ" w kampanii wyborczej Duda wyróżniał się składaniem "populistycznych, drogich obietnic", nie wyjaśniając, jak zamierza je sfinansować.
Komentator zwraca uwagę, że Duda obiecywał obniżenie wieku emerytalnego i odwołania tym samym "niepopularnej, lecz ważnej dla starzejącej się Polski reformy". Postulował też podniesienie podatków dla banków i supermarketów, z których duża część należy do zagranicznych inwestorów, a także "odzyskanie kontroli" nad bankami.
Zdaniem "SZ" w polityce zagranicznej Polska przestanie być krajem tak obliczalnym, jakim była w minionych latach pod rządami "przyjaciela Europy", a dzisiejszego szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska. Jako prezydent Duda będzie współkształtował politykę zagraniczną i obronną. "Jego partia kierowana przez Kaczyńskiego występuje często przeciwko Brukseli i domaga się większej suwerenności (dla Polski) w UE" - pisze komentator.
Okres politycznego rozbicia pomiędzy rządem a prezydentem potrwa co najmniej do października 2015 roku, do czasu wyboru nowego parlamentu - przewiduje komentator. "Jeżeli PiS wygra także wybory parlamentarne, Polska może obrać kierunek jeszcze bardziej prawicowo-populistyczny" - ocenia "Sueddeutsche Zeitung".
Komentując niedzielne wybory prezydenckie w Polsce, dziennik "Kommiersant" ocenia, że "bez względu na to, kto przejmie władzę, napięcie w stosunkach między Moskwą i Warszawą utrzyma się".
Rosyjska gazeta wyjaśnia, że "urzędujący prezydent Bronisław Komorowski niejednokrotnie występował ze skrajnie krytycznymi wypowiedziami pod adresem Moskwy". Według dziennika "złagodzenia retoryki nie należy oczekiwać także od Andrzeja Dudy".
"Kommiersant" przypomina, że "w styczniu 2015 roku oświadczył on już, że Polska powinna +poważnie rozważyć+ sprawę udzielenia Ukrainie pomocy wojskowej i wysłania na Ukrainę polskich wojsk, a w maju w wywiadzie dla stacji TVN oznajmił, że zanim nie ustabilizuje się sytuacja na Ukrainie, nie chciałby przyjmować ewentualnego zaproszenia do odwiedzenia Moskwy".
Dziennik zarazem odnotowuje, że "wcześniej obiecał on jednak, że zadzwoniłby do (Władimira) Putina, jeśli jego telefon mógłby powstrzymać wojnę na Ukrainie".
Z kolei rządowa "Rossijskaja Gazieta" wybija, że "kampania wyborcza ujawniła liczne problemy i konflikt pokoleń w Polsce". Zauważa też, że "obaj kandydaci sypali obietnicami niczym z rogu obfitości".
"Na szczęście dla kandydatów nie wszyscy wyborcy wiedzą, że możliwości prezydenta Polski mocno krępuje konstytucja. Dlatego, usłyszawszy o otwierających się perspektywach, w niedzielę łatwowierni Polacy pospieszyli na wybory" - pisze moskiewski dziennik. "A ci, którzy wiedzą, jakie uprawnienia ma głowa państwa, szli niechętnie i głosowali +przeciw+. Jedni - przeciw Komorowskiemu, a więc za Dudą. Inni - na odwrót" - dodaje "Rossijskaja Gazieta".
Z kolei radio Echo Moskwy przekazuje, że "wynik wyborów wielu uważa nie tyle za zwycięstwo opozycji, ile za porażkę obecnych władz, których działaniem i polityką rozczarowała się większość obywateli Polski". Ta niezależna stacja podaje, że "Andrzej Duda obiecał już, iż jego prezydentura będzie otwarta dla dialogu".
Echo Moskwy odnotowuje, że "premier Ewa Kopacz, koleżanka partyjna Komorowskiego z Platformy Obywatelskiej, obiecała, że będzie owocnie współpracować z nowym prezydentem". "Wszelako jej rząd będzie pracować niedługo. Już jesienią w Polsce odbędą się wybory parlamentarne. Sukces Dudy, jak twierdzą eksperci, wzmocni wpływy PiS i zwiększy szanse tej partii na uzyskanie przewagi w Sejmie i Senacie".
Kukiz: W mainstreamie żałoba narodowa. Aż niesmacznie to wygląda "Włączyłem
telewizor. Po raz pierwszy od miesięcy. W mainstreamie coś na kształt
żałoby narodowej. Smutno strasznie. Aż niesmacznie to wygląda"
- skomentował wyniki wyborów na Facebooku Paweł Kukiz.
Brudziński do Michnika: Media nie powinny być stroną politycznego sporu Joachim
Brudziński odpowiedział w "Jeden na jeden" w TVN24 na słowa Adama
Michnika o wyborze Andrzeja Dudy na prezydenta. - Marzy mi się sytuacja,
gdy rolą mediów jest krytyczne patrzenie władzy na ręce, a nie bycie
stroną politycznego sporu - mówił.
Polonia w USAwybrała Andrzeja Dudę na prezydenta RP.Kandydat Prawa i Sprawiedliwości wygrał z Bronisławem Komorowskim we wszystkich czterech okręgach konsularnych.
Duda zdobył 18 tys. 583 głosy, a Bronisław Komorowski 4 tys. 392 –
wynika z danych konsulatów w USA. Komorowski wygrał tylko w dwóch –
Waszyngton i San Francisco – z 22 obwodowych komisji wyborczych
utworzonych na terenie USA.
W Stanach Zjednoczonych w drugiej turze wyborów oddano 22 975 ważnych
głosów, czyli więcej niż w pierwszej turze (ok. 19 tys.). Pierwszą turę
także zdecydowanie wygrał kandydat PiS.
Te głosy to wyraz miłości do Ojczyzny. Polonii należą się wielkie
podziękowania – podkreślił poseł Adam Kwiatkowski z sejmowej Komisji
Łączności z Polakami za Granicą.
- Głosy ze Stanów Zjednoczonych, z Kanady – z miejsc dalekich
– w sensie geograficznym – od Polski, a jednocześnie żyjących Polską,
to dowód na to, jak można nie mieszkając w Polsce być Polakiem, jak
można kochać ojczyznę, Boga. Te słowa „Bóg Honor Ojczyzna” oni tam noszą
w sercach – one dają tym ludziom sens trwania. Za to należy być bardzo
wdzięcznym wszystkim Polakom, wszystkim duchownym, którzy opiekują się
tam Polakami. Widać, że miłość do ojczyzny dalej jest w tych Polakach.
Andrzej Duda jest świadom tych głosów, dziękował za to poparcie. Za
głosy oddane przez polonię dziękowała też pierwsza dama Agata Duda – powiedział Adam Kwiatkowski.
Do wyborów w Polsce odniosła się także amerykańska prasa. O
sondażowych wynikach, po ich ogłoszeniu, poinformowały “New York Times” i
“Wall Street Journal”. Gazety podkreśliły, że Komorowski przegrał z
Andrzejem Dudą, mimo gospodarczych sukcesów Polski.
„New York Time” nie krył, że sukces Dudy stwarza dla PO poważne
wyzwanie, gdyż centroprawicowa partia może w jesiennych wyborach stracić
kontrolę nad rządem. “Wall Street Journal” uważa, że Duda zajmie
bardziej zdecydowaną niż Komorowski postawę wobec Kremla, a co więcej,
będzie do tego zachęcał Zachód.
Niemożliwe stało się możliwe, najwyraźniej
Polacy zaczęli wyciągać wnioski z ostatnich ośmiu lat
pogardy i zamiatania kolejnych afer pod dywan.
Teraz nadchodzi czas naprawy Rzeczpospolitej, nie będzie łatwo, ale jest to absolutnie możliwe. Potężne lobby lichwiarsko-bankowe, zagraniczne sieci handlowe i niemieckie gazety niewątpliwie przecierają oczy ze zdumienia, tyle przecież zainwestowali w 8-letnie rządy PO-PSL. Teraz z pewnością rabunek polskiej „półkolonii” będzie utrudniony. TVP i TVN-24, Newsweek czy DGP nagle przestały się martwić skąd prezydent Andrzej Duda weźmie pieniądze na realizację swoich wyborczych obietnic.
Prawdziwe tsunami nadejdzie dopiero jesienią, ale już w sierpniu na jaw wyjdzie skala spustoszeń i nieprawości, jakich przez ostatnie lata dopuścili się ludzie PO-PSL. Wygaszanie Polski zostanie zatrzymane, a szanse na repolonizację struktur finansowych, ponowne uprzemysłowienie i nowe miejsca pracy dla młodych czas zacząć realizować. Zwycięstwo myślących po polsku, a zarazem profesjonalistów przyprawia ludzi pokroju A. Szejnfelda, J. Czapińskiego czy T. Lisa o palpitację serca, bo to dowód na to, że może być lepiej, mądrzej i bardziej sprawiedliwie.
Układ zamknięty pęka, a dzięki zwycięstwu A.Dudy miliony Polaków odzyskuje nadzieję na lepsze jutro. Nowy prezydent musi zbudować potężną intelektualnie Narodową Radę Rozwoju, ludzi z charakterem, praktyków i wybitnych teoretyków. Tego naprawiania Polski, bowiem będzie co nie miara, a kłód rzucanych pod nogi prezydentowi A.Dudzie, bez liku. Szansa na bezpieczne i dobre państwo już jest, trzeba ją tylko umiejętnie wykorzystać i jesienią pokazać rządzącym gest Kozakiewicza. Źli ludzie pomału tracą Polskę, zwykli Polacy zyskują nadzieję.
Pogarda wobec własnego narodu, mimo wszystko nie popłaca. Czas skończyć z ekonomiczną wojną prowadzoną od lat przeciwko Polakom i nowy prezydent Duda może to zapoczątkować.
Państwowa Komisja Wyborcza oficjalnie ogłosiła, że prezydentem Polski został wybrany Andrzej Duda.
PKW ogłosiła, że Andrzej Duda otrzymał 51,55 proc., a Bronisław Komorowski 48,45 proc. głosów ważnych.
Prezydent-elekt weźmie udział we mszy świętej - dzień po historycznym zwycięstwie w II turze wyborów prezydenckich.
Prezydent-elekt Andrzej Duda przybył na Jasną Górę.
Prezydent-elekt weźmie udział we mszy świętej - dzień po historycznym
zwycięstwie w II turze wyborów prezydenckich.
Ma też wziąć udział w Apelu Jasnogórskim o 21.
Odwiedziny na Jasnej Górze mają z pewnością charakter
dziękczynny. W końcu bez interwencji Bożej to zwycięstwo byłoby
chyba niemożliwe.
Na Jasnej Górze prezydent-elekt powiedział m. in.:
Chciałbym jako prezydent służyć Polakom. Żeby za 5 lat,
niezależnie od tego czy głosowali na mnie czy też nie, mogli powiedzieć,
że byłem prezydentem wszystkich Polaków, że byłem blisko ludzi. Dziś
potrzebujemy jako społeczeństwo takiej prezydentury.
Andrzej Duda wchodził na Jasną Górę dokładnie w chwili, gdy Państwowa Komisja Wyborcza ogłaszała oficjalne wyniki wyborów:
W Belwederze już się pakują? Z prezydenckiej rezydencji wynoszone są obrazy... eszcze PKW nie podała oficjalnych wyników, a w Belwederze już rozpoczęło się wielkie pakowanie.
Jak zaobserwowała ekipa Polsat News - z rezydencji ustępującego prezydenta zaczęto wywozić obrazy…
Andrzej Duda podkreślał w kampanii wielokrotnie, że chce być prezydentem wszystkich Polaków. I chce wznieść Polskę ponad partyjne kontrowersje. Mam nadzieję, że to mu się uda
— mówi portalowi wPolityce.pl prof. Bogusław Wolniewicz.
wPolityce.pl: Był Pan zaskoczony wygraną Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich? Kandydat PiSu nie był prezentowany jako faworyt.
Prof. Bogusław Wolniewicz: Po rezultatach głosowania z 10 maja trochę liczyliśmy na zwycięstwo pana Andrzeja Dudy, jednak pewności nie było. Wyniki II tury były więc dla mnie radosnym zaskoczeniem. Chyba można powiedzieć, że obudziliśmy się dziś w nowej Polsce. Zaczął się nowy rozdział w historii naszego kraju. Patrzę na to z otuchą. Człowiekowi znowu chce się żyć w naszym kraju.
Tak wiele zależy od tego, kto jest prezydentem, kto będzie urzędował w Pałacu Prezydenckim?
Naturalnie stosunkowo niewiele zależy od tego, kto urzęduje w Pałacu Prezydenckim. Szczególnie, że to, co należy zrobić w Polsce, jest zadaniem nie dla jednego człowieka, choćby na najwyższym stanowisku. To, co trzeba zrobić, jest pracą i zadaniem dla ponad 30 milionów Polaków. Jednak, żeby ta robota mogła się zacząć, mogła być prowadzona, pewne rzeczy muszą się zmienić. I to na górze. Muszą się otworzyć i przetrzeć pewne ścieżki komunikacji, działania. Wykonany został początek zmian. W Polsce zmieniło się coś zasadniczo. W mojej ocenie to zmiana na lepsze. Jednak pytaniem otwartym jest pytanie, czy ta zmiana się zmaterializuje w sposób odczuwalny dla wszystkich. To zależy od pana prezydenta, jestem spokojny, że on zrobi wszystko, co w jego mocy. Jednak ta zmiana zależy również od nas samych.
W jaki sposób?
Pytanie czy my, Polacy, prezydenta w jego wysiłkach poprzemy. Ufam, że tak. Ufam, że prezydenta poprą nie tylko ci, którzy na niego głosowali, ale także ci, którzy wykazali się swoją świadomością obywatelską i poszli do wyborów, ale głosowali na oponenta. Mam nadzieję, że oni też się przekonają, że prezydentura Andrzeja Dudy Polsce wychodzi na dobre.
Widząc wyniki wyborów, wygraną Andrzeja Dudy i dobry wynik Pawła Kukiza, czego Pan się spodziewa po jesiennych wyborach?
Spodziewam się zdecydowanej wygranej PiSu. To byłaby również zmiana na lepsze dla Polski. Wybór prezydenta Dudy oznacza także zmiany kursu politycznego PiSu. Andrzej Duda podkreślał w kampanii wielokrotnie, że on chce być prezydentem wszystkich Polaków. I chce wznieść Polskę ponad partyjne kontrowersje. Mam nadzieję, że to mu się uda. Nie chcę umniejszać sukcesów Andrzeja Dudy, jego olbrzymiego wysiłku i tytanicznej pracy, ale warto również pamiętać o innym polityku, który zanotował ogromny sukces.
O kim Pan mówi?
Architektem sukcesu Andrzeja Dudy jest Jarosław Kaczyński. Nie jestem i nie byłem entuzjastą Kaczyńskiego, ale trzeba powiedzieć, że on w tych wyborach i w czasie kampanii pokazał klasę męża stanu. Ufam, że on tę klasę pokaże także w wyborach jesiennych.
Rząd
nasz kochany pragnie uspokoić wszystkich, których nie stać na ucieczkę
za granicę przed PiSowską epidemią. Epidemią, która niesie ze sobą
przymusowe chodzenie do kościoła, zakaz inwitrów, dziurawe kondomy,
wstyd na całą UE i dwa worki cebuli. Uszy do góry! Będzie dopsz!
Z danych umieszczonych na stronie internetowej PKW wynika, że za granicą do głosowania uprawnionych było 257 161 osób; wydano 160 749 kart, oddano 158 499 ważnych głosów, nieważnych 2250. Frekwencja wyniosła 62,51 proc.
W Wielkiej Brytanii uprawnionych do głosowania było 91 480 osób, frekwencja wyniosła 51,58 proc. Wygrał Duda z 57,74 proc. głosów. Komorowskiego poparło 42,26 proc.
W USA uprawnionych do głosowania było 29 151 osób, frekwencja wyniosła 79,56 proc. Wygrał Duda z 80,88 proc. głosów; Komorowskiego poparło 19,12 proc.
W Niemczech uprawnionych było 24 699 osób, frekwencja 67,89 proc. Wygrał Komorowski - 53,08 proc. Dudę poparło 46,92 proc.
W Irlandii uprawnionych było 16 004 osób, frekwencja wyniosła 57,14 proc. Wygrał Duda - 54,38 proc. Komorowskiego poparło 45,62 proc.
We Francji uprawnionych do głosowania było 11 225 osób, frekwencja wyniosła 74,51 proc. Wygrał Duda - 52,58 proc. Komorowskiego poparło 47,42 proc.
W Belgii uprawnionych do głosowania było 9879 osób, frekwencja wyniosła 73,69 proc. Wygrał Komorowski - 59,72 proc. Dudę poparło 40,28 proc. głosów.
W Norwegii uprawnionych było 12 209 osób, frekwencja wyniosła 54,25 proc. Wygrał Duda - 57,22 proc. Komorowskiego poparło 42,78 proc.
W Holandii uprawnionych do głosowania było 9 567 osób, frekwencja wyniosła 49,42 proc. Wygrał Komorowski - 55,83 proc. Dudę poparło 44,17 proc.
W Kanadzie uprawnionych do głosowania było 5 948 osób, frekwencja wyniosła 76,98 proc. Wygrał Duda - 77,34 proc. Komorowskiego poparło 22,66 proc.
W Islandii spośród 1244 osób zarejestrowanych (uprawnionych do głosowania) w drugiej turze, swój głos oddało 709 osób. 10 głosów okazało się nieważnych.
Kandydat Andrzej Duda otrzymał 387 głosów, natomiast Bronisław Komorowski otrzymał 312 głosów.
Spośród krajów ze znacząco mniejszą liczbą Polaków, którzy mogli zagłosować: w Macedonii (uprawnionych do głosowania były 83 osoby, frekwencja wyniosła 66,27 proc.) wygrał Komorowski - 88,89 proc., a Dudę poparło 11,11 proc., a w Iranie (uprawnionych do głosowania było 14 osób, frekwencja wyniosła 78,57 proc.), wygrał Komorowski - 63,64 proc., na Dudę zagłosowało 36,36 proc.
Tomasz Lis na żywo Kontrowersyjnie i na temat. ... najbliższa emisja: 25.05.2015, godz. 21:50, TVP2. Start · wideo · Fot. TVP oglądaj wideo · Zdjęcia, dodatki ...
Zarząd PO zebrał się w poniedziałek, by podsumować przegraną kampanię
wyborczą Bronisława Komorowskiego. Premier Kopacz mówiła na zarządzie,
że nie będzie wewnętrznych rozliczeń, a PO musi wyciągnąć wnioski z
popełnionych błędów i przygotować strategię na jesienne wybory
parlamentarne. Mówiła, że PO musi zintensyfikować kampanię w internecie,
bo nie udało się dotrzeć do młodych.
Według naszych rozmówców premier prosiła, by wypowiedzieli się
wiceszefowie partii - Hanna Gronkiewicz-Waltz, Radosław Sikorski i
Cezary Grabarczyk.
- Wszyscy mówili, że prezydent niepotrzebnie przed pierwszą turą
tak bardzo się odcinał od PO, bo ostatecznie to elektorat Platformy
przy nim stanął - relacjonuje polityk PO. Szefowie regionów narzekali,
że na czas nie dojechały materiały reklamowe Komorowskiego, nie było
jego plakatów, podczas gdy całe miasta były obwieszone plakatami Dudy.
Kopacz poinformowała, że kampania kosztowała więcej niż 15 milionów złotych, które zakładano. Mówi się o 19 milionach.
Szefowie regionów zażądali dokładnego raportu, na co wydano te
pieniądze, skoro materiałów reklamowych prezydenta nie było widać w
terenie.
Szef sztabu Robert Tyszkiewicz mówił o napięciach między pałacem
a sztabem. Wziął całą odpowiedzialność za porażkę na siebie, ale -
według naszych rozmówców - nikt nie domagał się konsekwencji.
- Kopacz mówiła, że nie chodzi o wyciąganie konsekwencji, że
musimy się przygotować do kampanii parlamentarnej - opowiada uczestnik
zarządu. Dodaje, że do końca maja Kopacz przedstawi sztab, który
poprowadzi kampanię parlamentarną. W nieoficjalnych rozmowach mówi się,
że nad strategią kampanii będzie pracował były spin doktor PiS, minister
w kancelarii Kopacz, Michał Kamiński, a sztabem może pokierować były
europoseł Jacek Protasiewicz.
Ten ostatni trzykrotnie kierował sztabami PO - w kampanii
referendalnej w 2003 roku, prezydenckiej Tuska w 2005 roku i kampanią
parlamentarną w 2011 roku.
W przyszłym tygodniu ma być wyjazdowe posiedzenie klubu PO, na
którym Kopacz ma przedstawić strategię na jesień. W czerwcu ma się odbyć
konwencja programowa, na której będzie przedstawiony program Platformy
na wybory.
To był dzień, otwarcie - Jacek Kurski vs Michał Kamiński 25.05.2015
Łukasz Ł 1 godzinę temu
Towarzysze nocnikarze, nie wykonaliście normy! Widmo kaczyzmu znów krąży nad Polską! Kaczystowska reakcja nienawistnie kwacze! Nie pomogło zatajanie związków prezydenta z postsowieckimi bandyckimi służbami, nie pomogło zatajenie nagranych rozmów Sienkiewicza, Vincenta, Sikorskiego, Bieńkowskiej i Wojtunika, nie pomogło zatajanie żałosnych wpadek prezydenta, nie pomogło organizowanie debat - ustawek z prezydentem Komorowskim, nie pomogło szydzenie z kandydata Dudy, nie pomogło tropienie afery blokowanego etatu, nie pomogło upominanie się o zamkniętych w klatkach młodych demokratów, nie pomogły ataki na teścia i córkę, nie pomogło zapraszanie do studia piesków reżimu, nie pomogły drukowane sondaże, nie pomogła propaganda sukcesu. Musimy obronić Polskę przed powrotem "demokratury" i aksamitnej dyktatury! Hahahaha.
Jest wolność słowa, jest wolność milczenia - powiedział Tomasz Lis,
komentując nieobecność przedstawiciela Prawa i Sprawiedliwości. Partia
od ponad 2 lat bojkotuje program. Gośćmi Lisa byli Anna Mucha, Ryszard
Kalisz i Ryszard Petru. Rozmawiali o przyczynach porażki przedstawiciela
Platformy Obywatelskiej.W studio programu "Tomasz Lis na żywo" zabrakło przedstawiciela Prawa i
Sprawiedliwości. Prowadzący podkreślił, że mimo ponawianych zaproszeń
partia zdecydowała się kontynuować trwający ponad 2 lata bojkot
programu.
Dlaczego Andrzej Duda wygrał?
Na początek Tomasz Lis zapytał o przyczyny porażki Bronisława Komorowskiego.
Anna Mucha (PO) powiedziała, że są trzy przyczyny porażki
kandydata jej partii. Po pierwsze jest to wina "obudzenia śpiącego
giganta", czyli ruchu definiującego się jako prekariusze. Jak
tłumaczyła, ludzie ci nie brali do tej pory udziału w demokracji
bezpośredniej, nie angażowali się w procedury demokratyczne. Za
obudzenie się prekariuszy odpowiada pojawienie się na scenie politycznej
Pawła Kukiza.
Drugim powodem miało być to, że Bronisław Komorowski jest osobą,
która nie pasuje do dzisiejszych kampanii wyborczych. - Kampania
Andrzeja Dudy była znacznie lepsza niż nasza - przyznała posłanka PO,
podając trzeci powód porażki Komorowskiego.
Czerwona kartka dla obozu władzy
Zdaniem Ryszarda Petru wygrana Dudy jest "czerwoną kartką" dla
PO i obozu władzy. Wskazał przy okazji pewien paradoks, według którego
Andrzej Duda stał się dla Polaków symbolem zmiany, podczas gdy PiS uosobieniem zmiany zdecydowanie nie jest.
- Kukiz pokazał, że 20 proc. Polaków oczekuje zmiany - punktował
Petru. Podkreślił, że jego zdaniem kampania pokazała Polakom, że zmiana
jest możliwa. Ryszard Petru zwrócił także uwagę, że Komorowski nie dość
wyraźnie odciął się od obozu rządzącego poprzez chociażby wetowanie
ustaw. Przykładem na to może być ustawa o OFE. - Albo ustawa o bestiach -
wtórował mu Kalisz.Kampania miała wiele wad
Tomasz Lis zapytał, jak to jest możliwe, że 3 dni przed wyborami
sztab Komorowskiego zamykał się o 18.30. Podkreślał również brak
działań sztabu w internecie, gdzie urzędujący prezydent był
przedstawiany jako postać anachroniczna. - Kampania miała wiele wad -
przyznała Anna Mucha. - Była niespójna i nie miała jasnego przekazu -
wyliczała. - Ale zaczęliśmy ten trend odwracać po pierwszej turze -
usprawiedliwiała się.
Posłanka podkreśliła, że Platforma musi się teraz skupić na wypracowaniu odpowiedzi
na potrzeby prekariuszy. - Niemal na wszystkich polach Platforma dawała
jasny sygnał swojemu elektoratowi, że "mamy Was gdzieś" - prowokował
Lis.
Prekariat - konieczność wypracowania dialogu
Mucha podkreślała konieczność wypracowania nowej linii dialogu z
zawiedzionymi rządami PO ludźmi. - To jest grupa, która wie, czego nie
chce, ale nie wie, czego chce - mówiła posłanka. Podkreśliła, że według
sondaży 80 proc. wyborców nie wierzyło w obietnice wyborcze Andrzeja
Dudy, ale mimo to oddali na niego swój głos.
Ryszard Kalisz
podkreślił, że prekariusze odrzucają spór PO-PiS i odizolowanie klasy
politycznej, czego symbolem stał się Komorowski. Według Petru to są
ludzie, którzy liczą na większe i szybsze zmiany, więc odrzucają przekaz
obozu rządzącego "jest dobrze, więc nie psujcie tego, co jest".
Wygrani nie mają odpowiedzi
- To jest grupa ludzi, którzy się obudzili, a my nie mamy
sposobu, żeby się z nimi porozumiewać - przyznała Mucha. - Ci, którzy
wygrali też nie mają tej odpowiedzi - mówił Petru. - Też nie mają
odpowiedzi, jak ten problem rozwiązać. - dodał. - Duda mówił wyraźnie,
czego chce - podkreślił Tomasz Lis. - Chce rozdawać pieniądze. - Ale on
tego nie zrobi - odpowiedział Petru i wyjaśnił, że obietnice wyborcze
kandydata PiS kosztowałyby prawie 300 mld zł, a tych pieniędzy nie ma.
- Właśnie powiedział pan, że prezydent elekt jest albo
niekompetentny, albo jest oszustem - podsumował Lis: A Petru odparł: -
Ewidentnie tych pieniędzy nie ma. Dobrze wiemy, że prezydent nie ma
takiej możliwości, żeby tego typu ustawy przeprowadzać przez parlament -
wytłumaczył. - Mam nadzieję, że wycofa się z tych obietnic, bo one są
nierealne do zrealizowania.
Dlaczego Polacy głosowali na Dudę?
Kalisz: Jarosław Kaczyński, któremu nie można odmówić
inteligencji i wyczucia społecznego, wymyślił Dudę w opozycji do
Komorowskiego, który jest uosobieniem alienacji klasy politycznej.
- On wymyślił Dudę, który ma twarz niewiniątka, i Beatę Szydło,
która to perfekcyjnie przeprowadziła - mówił. - Bronisław Komorowski
mówił przez całą kampanię, że jest uosobieniem stabilności, postawy
sprzed 25 lat - tłumaczył Kalisz. Wtórował mu Petru. - Ludzie mają dość
"przekazu dnia". Kukiz pokazał, że wszyscy chcą świeżości, powiewu i
oderwania się - mówił.
Kogo się boi Platforma
- Kogo się boi Platforma: PiS-u, Kukiza czy Petru? - zapytał
Tomasz Lis. Mucha nie odpowiedziała, ale po raz kolejny podkreśliła
konieczność głębokiej rozmowy: - Trzeba walczyć i trzeba rozmawiać;
szukać rozwiązań - tłumaczyła. - Przez 3 miesiące niczego nie
przedefiniujecie - prowokował Lis. - To będzie słabo z Platformą -
przyznała Mucha.
"Ja powiedziałem, że niektórych zaboli. Że
jeżeli jest takie głębokie przekonanie społeczeństwa, tego
społeczeństwa, które czasem ma kłopoty z przeczytaniem jednej książki na
rok, to niech dozna na własnych...". Oto prof. Markowski zaproponował oddanie władzy opozycji:
Na świat można spojrzeć tam, gdzie jest tożsamościowa, emocjonalna polityka, i tam, gdzie jest w miarę racjonalna, oparta o instytucje i ich poszanowanie. Kraje, w którym instytucje, a nie ruchy społeczne rządzą między obywatelem a państwem, są dużo sprawniejsze, lepiej się tam żyje, choć są i inne powody.
Natomiast co do tego scenariusza na przyszłość. Ja sobie to przemyślałem przez ostatnie 2, 3 dni. I myślę sobie tak: w demokracjach młodych te idee nadzoru i kontroli,
check and balance, nie za bardzo się udają. Te kohabitacje nie
wychodzą. I w pewnym sensie została nakręcona taka koniunktura na
populistyczne rozwiązania…
Lis: że trzeba dać im całą władzę…
Markowski: Tak myślę. To znaczy to jest [byłaby - red.] wielka inwestycja w jakość demokracji w Polsce.
To będzie bardzo bolesne doświadczenie, choć mogę się mylić, ale myślę
sobie, że trzeba w tej sytuacji, gdy tak wszyscy domagają się zmiany…
Lis: Czyli społeczeństwu trzeba pozwolić zjeść tę żabę, tak?
Markowski: Może się uda, wie pan. Ja jestem otwarty na nowe
doświadczenia. Ja powiedziałem, że niektórych zaboli. Że jeżeli jest
takie głębokie przekonanie społeczeństwa, tego społeczeństwa, które
czasem ma kłopoty z przeczytaniem jednej książki na rok, to niech
dozna na własnych…
Zarząd PO zebrał się w poniedziałek, by podsumować
przegraną kampanię wyborczą Bronisława Komorowskiego. Premier Kopacz
mówiła, że nie będzie wewnętrznych rozliczeń. Kopacz poinformowała, że kampania kosztowała więcej niż 15 milionów złotych, które zakładano. Mówi się o 19 milionach.
Szefowie regionów zażądali dokładnego raportu, na co wydano te
pieniądze, skoro materiałów reklamowych prezydenta nie było widać w
terenie.
- Kopacz mówiła, że nie chodzi o wyciąganie konsekwencji, że
musimy się przygotować do kampanii parlamentarnej - opowiada uczestnik
zarządu. Dodaje, że do końca maja Kopacz przedstawi sztab, który
poprowadzi kampanię parlamentarną. W nieoficjalnych rozmowach mówi się,
że nad strategią kampanii będzie pracował były spin doktor PiS, minister
w kancelarii Kopacz, Michał Kamiński, a sztabem może pokierować były
europoseł Jacek Protasiewicz. Sekretarz generalny PO, minister sportu Andrzej Biernat pytany, czy
należałoby wyciągnąć konsekwencje wobec członków sztabu wyborczego,
odparł, że "sztab był pana prezydenta Komorowskiego, nie PO". - To był
nasz kandydat, ale sztab nie był nasz - stwierdził. - Platforma nie
przegrała, to dlaczego mamy jakieś konsekwencje wyciągać, wobec kogo? -
pytał Biernat. Szefem sztabu Komorowskiego był szef
podlaskiej PO Robert Tyszkiewicz, a znaleźli się w nim zarówno politycy
PO, jak i przedstawiciele Kancelarii Prezydenta.
O ile szokiem dla niego samego była porażka w pierwszej
turze - o tyle przegrana Bronisława Komorowskiego w drugiej turze tak... czytaj dalej »
Rostowski: Wybory parlamentarne będą trzecią turą Jacek Rostowski
w programie "Gość poranka" w TVP Info w komentarzu do porażki
Bronisława Komorowskiego stwierdził, że zbliżające się wybory
parlamentarne będą "swoistą trzecią turą, najważniejszą".
W piątek w pałacu w Wilanowie Andrzej Duda odbierze
zaświadczenie o wyborze na nowego prezydenta Polski. Po tej
uroczystości,... czytaj dalej »
Na koniec komentatorzy: Seweryn Blumsztajn i Piotr Semka.
Niesłychane! Blumsztajn ostrzega przed Dudą: Znam środowisko
krakowskie. Mnie jego obraz świata przeraża. To jakieś średniowiecze
Seweryn Blumsztajn, gość TVN wystawił
laurkę Bronisławowi Komorowskiemu wskazując, że jego pierwsza część
prezydentury toczyła się w bardzo trudnych okolicznościach.
On starał się zachowywać w sposób bardz wyważony i koncyliacyjny
— tłumaczył lewicowy publicysta.
Następnie przeszedł do zaskakującego opisu zagrożeń związanych z nowym prezydentem Polski.
Wracając do Dudy, to co mnie niepokoi… Ja znam trochę
środowisko krakowskie i znam te Arcana, którymi on jest związany. I
mówiąc uczciwie mnie ten obraz świata, który oni prezentują trochę
przeraża. To nie jest konsewarttyzm to jest jakieś średniowiecze
gdyby zamilkli,a przed wejsciem do studia wzięli coś na "normalność "
pozdrowienia z drogi pełnej płaczących zbójców i czerwonych pająków...psioczących,że tak dobrze już było i się zbyło :)))
(..) Zdaję sobie zatem sprawę, że stawianie takiego pytania w kontekście ostatnich wydarzeń politycznych, jawi się jako czyn niebezpieczny, a nawet szalony. Tym bardziej, gdy wokół panuje (uzasadniony) nastrój euforii i radość z wyborczego tryumfu.
Pytać dziś – dlaczego tak się stało, to, w najlepszym wypadku narażać się na zarzut malkontenctwa i snucia teorii spiskowych, w najgorszym – zostać posądzonym o złą wolę, agenturalność lub działanie na rzecz przeciwnika. Ponieważ w czasie mojej wieloletniej bytności w sieci, dostąpiłem już wszystkich, tego typu oskarżeń, nie muszę obawiać się głosów oburzenia i podzielę się kilkoma powyborczymi refleksjami.
Po pierwsze - odejście Komorowskiego uważam za jedno z najlepszych, najszczęśliwszych wydarzeń w najnowszej historii Polski. Upadek tej ponurej postaci kładzie kres próbie budowy reżimu belwederskiego (na wzór kremlowski) i kończy najtragiczniejszy, posmoleński okres w naszych dziejach. Zapewne będzie okazja, by wskazać wszystkie konsekwencje tego arcyważnego wydarzenia.
Po drugie – świadomość, że ten człowiek zostanie pozbawiony miana reprezentanta mojego narodu, a związane z nim środowisko utraci głównego patrona, sprawia, że z lekkim sercem przyznaję się do błędnych kalkulacji przedwyborczych. Uczyniłem to już pod poprzednim wpisem, bo uważam, że rzetelność i szacunek wobec czytelników wymagają takiego wyznania.
Chciałbym jedynie podkreślić, że wbrew temu, co sądzą ludzie nieznający moich tekstów, kalkulacje te nie były oparte na tezie o „wszechmocy” układu byłych WSI i nie wynikały ze „skrajnego defetyzmu” autora. Pisząc o scenariuszu drugiej kadencji BK, opierałem się na analizie dotychczasowych wydarzeń, a w szczególności - na rozstrzygnięciach wyborczych z lat 2007-2014, na dokonywanych w tym okresie rozlicznych fałszerstwach i aktach zamordyzmu politycznego, na racjonalnej (bo opartej na faktach) ocenie skuteczności tzw. strategii wyborczych, na realnych efektach działań opozycji, na wiedzy o pozycji III RP w świecie i ocenie sytuacji międzynarodowej.
Po trzecie – szczerze się cieszę z wygranej Andrzeja Dudy i życzę mu jak najlepiej. Uważam go za prawego, uczciwego człowieka, który ma szansę wyrosnąć na polskiego męża stanu.
Jednocześnie – nie formułuję dziś żadnych oczekiwań wobec tej prezydentury, ale też nie odwołuję krytycznych ocen poglądów Andrzeja Dudy głoszonych podczas kampanii wyborczej. Głęboko nie zgadzam się z jego wizją „naprawy” III RP i nie podzielam wiary w „mechanizmy demokracji”, które mogłyby zmienić status tego państwa. Nie życzę sobie „budowania wspólnoty narodowej” razem z apatrydami, ani „zasypywania podziałów” z osobnikami, którzy wyrzekli się polskości. Uważam, że nie można zbudować społeczności ludzi wolnych wraz z tymi, którzy noszą piętno niewolnictwa. Kto próbuje takiej sztuki – nie tylko nie ocali niewolników, ale zgubi ludzi pragnących wolności.
Nie znam też żadnych osiągnięć politycznych pana Dudy i zachowuję dystans wobec deklaracji składanych w czasie kampanii. Zwracam uwagę, że do tej chwili, postać nowego prezydenta można oceniać wyłącznie na podstawie jego słów i oświadczeń. Póki Andrzej Duda nie podejmie pierwszych decyzji i nie określi priorytetów swojej misji, nie sposób orzec, jakim będzie prezydentem.
Jako złą prognozę odbieram zapowiedź zatrudnienia w Kancelarii Prezydenckiej Piotra Glińskiego i kilku innych osób, znanych z wierności „ideałom” III RP i z wielce „umiarkowanych” poglądów. Mam jednak nadzieję, że człowiek, który uczył się spraw polskich od prezydenta Lecha Kaczyńskiego, będzie wiedział, że największym wyzwaniem jego prezydentury jest prawda o zamachu smoleńskiego. Tylko wówczas to zwycięstwo będzie miało wartość i tylko wtedy może otworzyć nowy rozdział polskiej historii, jeśli ofiara życia smoleńskich pielgrzymów nie zostanie zaprzepaszczona.
Po czwarte – wciąż stawiam sobie kilka niebezpiecznych pytań i nie znajduję na nie odpowiedzi.
Dlaczego Andrzej Duda mógł zostać nowym prezydentem? Dlaczego wygrał z człowiekiem wspieranym przez ośrodki propagandy i potężnych reżimowych graczy? Dlaczego pozwolono, by w drodze „demokratycznych przemian” odszedł patron ludzi z wojskowej bezpieki, najgorliwszy przyjaciel Moskwy i filar triumwiratu III RP? Dlaczego rozstrzygnięcie to tak łatwo przyjęto na Kremlu, jeśli to stamtąd wyszedł projekt zamachu smoleńskiego? Dlaczego środowisko Belwederu pogodziło się z utratą wpływu na armie i służby specjalne? Dlaczego nie sięgnięto po „sprawdzone metody”, nie próbowano sfałszować wyniku wyborczego lub nie postawiono na „rozwiązania siłowe”? Dlaczego zaakceptowano tak niewielką przewagę głosów, skoro w ubiegłorocznej farsie wyborczej nie cofnięto się przed jawnym fałszerstwem? Dlaczego w państwie ignorującym prawa obywateli i reguły demokracji, o wyniku najważniejszej rozgrywki miałaby decydować trzyprocentowa różnica „werdyktu wyborczego”? Dlaczego środowisko skupione wokół BK nie okazuje dziś obaw przed rozliczeniem tej prezydentury, przed poznaniem tajemnic „lochów” belwederskich, ujawnieniem kalendarzy spotkań, nazwisk gości i doradców? Dlaczego w tej kampanii nie słyszeliśmy słowa o zamachu smoleńskim ani wzmianki o roli Belwederu w kształtowaniu „ładu posmoleńskiego”? (..)
Nie potrafię powiedzieć – czy dziś jesteśmy w przededniu kolejnej „wymiany” ani określić, jak dalece jest to proces kontrolowany. Mogę jedynie zachęcić do stawiania sobie niebezpiecznych pytań i do odwagi w poszukiwaniu odpowiedzi.
mnie osobiście bardzo daleko do euforii,natomiast radość...TAK
wdzięczność Niebiańskim Patronom,również... :)
co do nadchodzącej "przyszłości"...to mocno ufam w opiekę boską i w naszą determinację
Ci ,co się modlą ...ukłony
Ci,którzy dzielnie wspierają ...wielki szacunek...
bo droga do Celu ...daleka...i niebezpieczna...zbójców po drodze mnogo i nie tylko...bo lemingowaci...to też nasz wielki Problem
pozdrowienia z drogi do Polski Normalnej :)
w poskramianiu ...?no właśnie w poskramianiu czego i KOGO ?
komoRUSKI dziwnie błyskając złym okiem coś tam gaworzył o wojnie i czymś tam jeszcze...czyżby...przygotowania ?
kiedyś w takich RAZach śpiewaliśmy...my się "zimy "nie boimy i już ...teraz PODOBNIE...
Komorowski nie bredził!,teraz dopiero powiedział zgodnie z sumieniem że wywołał wojnę!.
Teraz nie wysyła się legionów do walki z niepokornymi!,teraz instaluje Banki,Instytucje Pozarządowe,Fundacje i inne duperele. Spróbuj ruszyć którąś z zainstalowaną tam "grubą rybę",to rankiem obudzi Cię prokurator!. Może nie będę zakładał ekstra wątku,ale gdybym ja był prawnikiem i prokuratorem.Waldemar Pawlak za umowę gazową (zdrada stanu!) kara śmierci!,ponieważ u nas kara śmierci jest zawieszona.Może być zmieniona na,pozbawienie praw publicznych i obywatelskich!,w ciężkim więzieniu o chlebie i wodzie,na dożywocie.Sądzę że i tak dla niego to będzie łaską za dwadzieścia lat wyłudzania przy współpracy ruskiej agentury pieniędzy polskiego podatnika!.
ps. dopisujcie komu i ile,za kradzieże w majestacie prawa!,za łamanie etyki dziennikarskiej!!! i.t.d / i.t.p,firmy budowlane (zatrudniając tych bałwanów!) może wreszcie zbudują nasze polskie drogi do celu!
wiem o co Ci chodzi,bo sama się z tym zmierzyłam przed laty,zaskarżając uchwały "grubych ryb" działąjących na szkodę spółki,w której pracowałam...a winna to byłam mojej Załodze,która dzielnie nas wspierała w czasie wojny z jaruzelem,mimo,ze byli z innej bajki...
i co ? mimo dowodów,mimo, faktu zmarnowania ludzkiego i finansowego kapitału ,ani Bank PKO SA ani NFI nie ponieśli kary,tylko mnie adwokaci ich obrońcy z kancelarii typu KSN,chcieli ukarać za "zdradzanie tajemnic spółki|"
Dotknałeś bolesnego tematu..ten bagaż wciąż dzwigam na plecach,mimo upływu lat...Złodziejska Prywatyzacja i złodzieje w białych kołnierzykach ....i póżniejsci działącze PO i PSLu...jak nie w rządzie,to w samorządach i obrabowanych spólkach...jako prezesi
pozdrowienia :)
powtórzy się Cud Nad Wisłą,nie będzie litości.Ja Ci to mówię anioł śmierdzący fajką,najmniejszy w Orszaku Michała Anioła.On będzie bronił Czci Boga w Polskim Jeszcze Kraju,Tak Nam Dopomóż Bóg!. Banda złodziei,miała czas na opamiętanie,teraz zobaczy coś o czym jej się nie śniło.Pan Bóg nie pozwoli kpić z siebie,i ja wiem że tego dożyję!
więcej dopowiem.Wojsko,Policja poczuje ból w sercu za to uczynili Swoim Rodakom,wysługując się obcym i wrogim nam siłom za miskę soczewicy.I przyjdzie czas,że obrócą się przeciwko władzy która ich piersią karmiła.Kto tu i co wyssał z "mlekiem matki"?
i w Nas,czyli,tych,którzy nie bali się wtedy i nie boją się teraz :)a Polska ?
Polska jest do odzyskania,chociaż długa to droga i wyboista....pierwszy krok już za nami...następne przed nami :)
Wszyscy nie wyjadą za chlebem,Ktoś zostanie...i niech sie martwi,ten kto Polskę niszczył...
Próba odpowiedzi na niektóre pytania:
- Dlaczego wygrał z człowiekiem wspieranym...? Czy mamy pewność, że BK miał
autentyczne wsparcie "rządzących niewybieralnych" właśnie z Moskwy?
- Dlaczego pozwolono mu w drodze "demokratycznych przemian"? Jak wyżej...
- Dlaczego łatwo przyjęto na Kremlu? Może dlatego, że BK od kryzysu ukraińskiego
wykonał woltę z pozycji wieloletniego serwilizmu w stosunku do Rosji, do jej
krytyka i "entuzjasty" NATO/UE? Kreml w sprawie wyboru Dudy prezentuje b.różne
stanowiska (media/politycy), z dzisiaj cytowaną nadzieją na pragmatyczność elekta.
- Dlaczego środowisko Belwederu pogodziło się z utratą wpływu na armię i spec służby?
Dużo wody upłynie w Wiśle....
- Dlaczego nie sięgnięto po sprawdzone metody - sfałszowania wyniku? A skąd wiadomo, że nie?
Przeczytane w necie: teraz różnica 2-3% - OK, w parlamentarnych łatwiej będzie zrobić
to odwrotnie na utrzymanie władzy nie wzbudzając podejrzeń. Są info, że różnica była poważniejsza.
- Dlaczego w kampanii nie słyszeliśmy o zamachu smoleńskim...? Świadomy wybór
prowadzących kampanię, z pewnością zaakceptowany przez tego, dzięki któremu pretendent stał się prezydentem elektem.
Strategia która zdała egzamin.
-------------
Niewidzialni rządzący mogli dojść do wniosku, że utrzymanie BK może zaszkodzić kampanii
parlamentarnej, i łatwiej będzie ograć opozycję nieustannym, choć tylko kilkumiesięcznym
atakowaniem nowego prezydenta..
Ale najprawdopodobniejsza jest prosta prawda, że ponad 50% - w tym młodzieżówka Kukiza - miało zwyczajnie dość cwanej gapy na stanowisku głowy państwa.
dobre pytania.Kto raz się sparzył ten na zimne dmucha.Warto żeby prawicowa opozycja wbiła to sobie do głowy.Polityczny poker toczy się nadal,a elyty potrafią grać blotkami!
Adam Michnik histerycznie ogłosił,
że po wyborze Andrzeja Dudy na prezydenta Polska wkracza na aksamitną
drogę do dyktatury. Ostatnie publikacje „Wyborczej” świadczą, iż z
Czerskiej aksamitna droga wiedzie wprost do kabaretu.
Gazeta w jednym wydaniu zamieszcza dwa teksty o sprzecznej wymowie,
które mogą świadczyć o przypadłości objawiającej się brakiem kontaktu z rzeczywistością.
Najpierw „GW” przedstawia „kronikę
katastrofy Komorowskiego”, gdzie krok po kroku widać jak obóz
ustępującego dziś prezydenta sam zapracował na własną klęskę.
Z relacji wyłania się obraz potwornego bałaganu, kompetencyjnego
zamętu oraz frakcyjnych walk w Pałacu Prezydenckim i samej Platformie
— pisze „Wyborcza”.
W tekście przytoczone są liczne fakty świadczące o tym, że
obóz Komorowskiego zgubiły pycha, nieudolność i kompletny brak wyczucia
nastrojów społecznych.
Sztab Komorowskiego od początku był pełen pychy - nie chciał znikąd żadnej pomocy, żadnej dobrej rady
— przyznaje „GW”.
Gazeta przypomina, że gdy w lutym konwencja wyborcza Andrzeja Dudy
pokazywała, iż zamierza on walczyć o zwycięstwo, a nie tylko o dobry wynik, Komorowski i jego ekipa spoczywali na laurach. Błędnie liczyli na to, że PSL nie
wystawi własnego kandydata, a gdy tak się nie stało, oczekiwali, że
jeszcze przed pierwszą turą Adam Jarubas wycofa się z wyborów i przekaże
swoje głosy Komorowskiemu.
Według „Wyborczej”, ludzie Komorowskiego ignorowali propozycje zaangażowania w kampanię platformerskich speców od politycznego PR, którzy prowadzili Platformę podczas wcześniejszych wyborów. Chodziło m.in. o Jerzego Orłowskiego, producenta – jak podaje „GW”
– słynnego spotu o pustej lodówce i mdlejących pluszakach z kampanii
2005 r. Sztabowcy Komorowskiego początkowo nie chcieli też korzystać z
usług Michała Kamińskiego, gdyż „Kamiński by się chwalił wygraną”.
Ale to nie wszystko, bo podstawowym problemem okazał się sam Komorowski i jego otoczenie.
Nikt nie był w stanie podjąć decyzji i na cokolwiek się zdecydować
— relacjonuje „GW”.
Gazeta podaje, że zamiast kampanijnego ośrodka decyzyjnego, w
otoczeniu prezydenta funkcjonowało kilka sztabów - oficjalny i
nieoficjalne, złożone z zauszników prezydenta.
Jak jest sztab, to jest generał i planuje kolejne ruchy. Nic takiego w tzw. sztabie Komorowskiego nie miało miejsca
— opowiada „Wyborczej” jeden z posłów PO.
Ten sam rozmówca opisuje znamienną scenę ze „sztabu” Komorowskiego.
Byłem tam parę razy, było czytanie gazet, picie kawy i herbaty, senna
atmosfera. Bardzo długo sztabowcy uważali, że wygrana w I turze jest
pewna, a po I turze się zorientowali, że już nie ma o co walczyć
— wspomina polityk Platformy.
Kampania Komorowskiego, jak podaje „GW”, tak naprawdę rozpoczęła w marcu podróżami po kraju.
Efekty były fatalne. Okazało się, że Platforma jest
zdemobilizowana, na wiecach było tylu przeciwników, co zwolenników
prezydenta. Nikt nie był w stanie im przeszkodzić w skandowaniu
antyprezydenckich haseł
— ubolewa „GW”.
I dodaje:
Na marcowych wyjazdach prezydent, zamiast zyskiwać, tracił. W
Aleksandrowie Kujawskim dzieci na wiec przyprowadziła nauczycielka. W
Rzeszowie BOR zatrzymał człowieka, który chciał się dostać do prezydenta. W internecie pokazały się zdjęcia sugerujące, że BOR zakleja mu usta taśmą. Od tej chwili prezydent stał się wrogiem publicznym społeczności internetowej.
„Wyborcza” zwraca też uwagę, że Komorowski nie miał jednego,
wiodącego hasła wyborczego, co powinno być kwintesencją całej
kilkumiesięcznej kampanii.
Haseł było niestety kilka: „Nasz prezydent”, potem: „Wybierz zgodę i
bezpieczeństwo”, ze sztywnymi fotografiami, na koniec: „Komorowski -
prezydent naszej wolności”. - Żadne nie było dobre, a już na pewno nie
można hasła zmieniać w trakcie kampanii. Hasło musi być spójne ze
spotami i plakatami
— zauważa „GW”.
Gazeta podkreśla, że prawdziwa kampania Komorowskiego zaczęła się dopiero po pierwszej turze wyborów.
Do Pałacu zawitał Michał Kamiński, którego do tej pory sztabowcy unikali jak ognia.
Przygotowywał prezydenta do debat i wpadł na pomysł spacerów. Wraz z
Witoldem Beresiem przygotowywali pytania, które może zadać Duda, i
możliwe odpowiedzi
— zdradza „GW”.
Ale żadne wyborcze sztuczki nie były w stanie odwrócić decyzji
większości biorących udział w głosowaniu wyborców, którzy zaufali
Andrzejowi Dudzie.
Tyle kronika upadku kampanii Komorowskiego, wskazująca na degrengoladę obozu prezydenta, tkwiącą korzeniami w całym okresie rządów Platformy. Polacy powiedzieli Komorowskiemu „nie” bo mają dość złej władzy. Postawili na zmianę!
Ale taka diagnoza przerasta intelektualne możliwości
redaktorów z Czerskiej, którzy zamiast przedstawiać rzeczywistość wolą
pisać bajki, wietrzyć spiski i dawać upust swoim fobiom. Dlatego kilka
stron dalej, po „kronice katastrofy Komorowskiego”, musiał ukazać się
tekst o rzekomych „szwadronach propagandy PiS”.
Zaciągiem konfabulacji, które posłużyły do stworzenia owych
wyimaginowanych „szwadronów”, zajął się doświadczony werbownik Wojciech
Czuchnowski. Zgodnie z jego teorią, kampania Andrzeja Dudy powinna
trafić do księgi rekordów Guinessa, gdyż trwała nieprzerwanie od…
2010 r. Wtedy to bowiem, jak twierdzi Czuchnowski, rozpoczęła się
„operacja propagandowa” wymierzona w dopiero co wybranego na prezydenta
Bronisława Komorowskiego.
Jej celem było wdrukowanie w świadomość odbiorców kilku podstawowych
komunikatów: Komorowski jest nieudolny, leniwy, niekompetentny, a przede
wszystkim śmieszny. Kompromituje Polskę oraz sprawowany urząd, stoją zaś za nim ciemne siły - komunistyczne służby oraz WSI
— pisze Czuchnowski.
Jak na dziennikarza śledczego, marne to ustalenia. Na
Pulitzera to nie wystarczy, a może nawet na „Dziennikarza roku” będzie
tych rewelacji za mało. Skoro za „operację propagandową” Czuchnowski bierze informacje o
wpadkach i gafach prezydenta oraz dociekanie jego ewentualnych
powiązań, to równie dobrze mógłby Czuchnowski odkryć, że prognozy pogody
„wdrukowują” w świadomość odbiorców, że zaświeci słońce, ale będzie
lało jak z cebra.
Czuchnowski współbrzmi z innym tropicielem PiS, uznającym, że
przyczyną wszelkiego zła na świecie jest PiS - Stefanem Niesiołowskim.
Fala nienawiści, którą rozpętano wobec Komorowskiego, wielokrotnie
przerosła „przemysł pogardy”, z którym miał (zdaniem prawicowych
publicystów) zderzyć się Lech Kaczyński
— ustalił Czuchnowski.
Przy czym przemysł pogardy jest wzięty w cudzysłów, a fala nienawiści – już nie.
Antyprezydencka kampania, jak wynika z kuriozalnego śledztwa
przeprowadzonego przez detektywa „Wyborczej”, przebiegała przede
wszystkim w internecie, bo – jak pisze Czuchnowski – „papierowe media
wydawane przez >niepokornych< nie mają wielkich nakładów”.
Wiadomo – trudno przebić gazetę pokorną, która tuczy się na
publicznych ogłoszeniach.
W tym kontekście pojawiają się w dziele Czuchnowskiego
niezależne media, w tym portal wPolityce.pl i tygodnik „wSieci”,
współtworzone przez Jacka i Michała Karnowskich – wedle relacji
śledczego detektywa „GW” – złowrogich bliźniaków, którymi pewnie redaktorzy z Czerskiej straszą swoje dzieci.
Wśród rzekomych dowodów na to, iż należą oni do wymyślonych przez
Czuchnowskiego „szwadronów propagandy PiS”, znalazła się zbrodnia
polegająca na tym, iż „Michał towarzyszył premierowi Kaczyńskiemu w
podróży”. Redaktor-inspektor chętnie powołuje się przy tym na plotki.
Pisze m.in., że w „kuluarach na Woronicza mówiło się”, iż za nominacją w
2009 r. Jacka Karnowskiego na szefa telewizyjnych „Wiadomości” stał
prezydent Lech Kaczyński.
W zakończeniu pierwszego artykułu, tego o kronice upadku kampanii Komorowskiego, pada anegdota o PR-owcu, który ma już gotowe hasło kampanii PO w
wyborach parlamentarnych: „Houston, mamy problem”. To samo można
powtórzyć redaktorom z Czerskiej, którzy oderwali się od
rzeczywistości i orbitują gdzieś w kosmosie.
Dziekuję Ci ,za linka z ''Bez dekretu'' , to ważne pytania .............. , dla mnie są one w swojej wymowie bardzo niepokojące , tak jak @Petrus mówi w swoich wpisach , teraz się nie prowadzi wojen , teraz się likwiduje w ,,białych rękawiczkach" gospodarkę , wprowadza chaos w przepisach , parlament takiego kraju zajmuje się gender , lub innymi bzdurnymi tematami w czasie gdy ,, płonie nam Ojczyzna '', mafie rządzących takich krajów , są poza prawem....... nikt nigdy ZA NIC NIE ODPOWIE , to jest dla mnie na dziś najsmutniejsza PRAWDA. Za nami podąża Ukraina
Należy bardzo uważnie sie przyglądać , i mądrze wyciągać wnioski , na moje tu nikt nie jest bez winy. Całe te draństwo mocno się nawzajem wspiera, maja wszystko , by wyreżyserować bajkę z ich morałem.Rozwaga i nasza wrodzona pracowitść , to baza , trzeba sie jej trzymać i z pomocą Boga i bardzo wielu szlachetnych ludzi prawdziwych POLAKÓW , może ruszymy w drogę.we właściwym kierunku.
Pozdrowienia dla wszystkich piszących w tym wątku Jagna z Poznania.
właśnie to,likwidowany jest Mielec wraz z konsekwencjami dla Polskiej Gospodarki i pracujacych uczciwie Polaków!,w Francji obowiązują "umowy śmieciowe"?,mój młodszy syn kilka miesięcy pracował na takich umowach (norma?,jak na serwis RTV!). Wczoraj właśnie znów stracił po miesiącu !!!,pracę! :(
dobrego dnia wszystkim!.
ps.motywy zwolnienia?,cokolwiek!,tak jak w sejmie RP!
Nie jestem EUro fanatykiem,nie jestem US fanatykiem,przyjacielem na zabój Ukrainy,z putinem włącznie.Dostrzegam celowe działanie Elity Chazarów,którym zależy na celowym skonfliktowaniu zdrowo myślących Polaków!. Polityka Stanów,nie jest po myśli UE i dowodzących w niej Niemców i Rosjan (patrz polityka gazowa!),Polityka Brytyjska jest zbieżna z polityką Amerykańską (ta sama sitwa bankowa!). Znów mamy rozbiór Polski przez trzy mocarstwa (coś jak Jałta Bis) tylko że z aktywnym udziałem Niemieckim.Niemcy i Amerykanie,nie znoszą się wzajemnie,ok!,ale dlaczego my mamy za to płacić!? :(
No i znowu po raz kolejny wygrała u nas demokracja! Czyż trzeba nam
czegoś więcej? No, powiedzmy sobie otwarcie i szczerze – to i owo by
się przydało, na początek na przykład uchylenie ustawy o bratniej
pomocy, przewidującej, jak wiadomo uczestnictwo formacji zbrojnych
obcych państw przy tłumieniu rozruchów na obszarze Rzeczypospolitej. Pan
prezydent Komorowski podpisał tę ustawę 24 stycznia 2014 roku, kiedy
akurat wybuchły rozruchy na Ukrainie i nikt nie miał głowy do
zastanawiania się, po co nam taka ustawa – podobnie zresztą, jak podczas
kampanii wyborczej, kiedy naszą uwagę zaprzątały sprawy fundamentalne –
jaka jest różnica między przodkiem, a tyłkiem i tak dalej – no ale
teraz, kiedy już wyborcze emocje opadły, możemy chyba zająć się choćby i
bratnią pomocą – bo właściwie dlaczego nie? Wiadomo, że pan prezydent
Komorowski podpisał tę ustawę z predylekcji do zdrady i zaprzaństwa,
podobnie jak Platforma Obywatelska, która z tych samych inspiracji ją
przeforsowała – ale skoro już zwyciężyła demokracja, skoro złowrogi
układ został nadkruszony, to może by spróbować posunąć się krok dalej?
Co to w końcu nam szkodzi uchylić stworzony przez obóz zdrady i
zaprzaństwa pozór legalności dla łajdactwa w postaci dopuszczenia obcych
wojsk do pacyfikowania zbuntowanych rodaków?
Wydaje się nawet, że periculum in mora, to znaczy – niebezpieczeństwo
w odwlekaniu tego kroku. Wprawdzie bowiem zarówno zimny ruski czekista
Putin, jak i Nasza Złota Pani z Berlina, nie mówiąc już o samym
najważniejszym prezydencie Obamie, złożyli panu prezydentowi-elektowi
Andrzejowi Dudzie gratulacje, no a przede wszystkim gratulacje złożył
mu sam pan redaktor Adam Michnik – ale jednocześnie zwrócił on uwagę, że
tym razem zwycięstwo demokracji otwiera drogę do aksamitnej dyktatury, a
wiadomo, że nie ma nic gorszego od dyktatury – chyba, że chodzi o
dyktaturę proletariatu. Na tym nieubłaganym stanowisku nieugięcie stanął
pan profesor Hartman, którego, mówiąc nawiasem, podejrzewam, że –
oczywiście „bez swojej wiedzy i zgody” – pozwoli się wykorzystać
bezpieczniakom do podmianki na miejsce SLD, gdyby obydwa stare kiejkuty w
osobach Leszka Millera i Aleksandra Kwaśniewskiego rzeczywiście musiały
zatańczyć i zaśpiewać przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze.
Podobną podmiankę bezpieczniacy szykują w postaci partii firmowanej
przez pana prof. Balcerowicza i legendarnego pana Frasyniuka, gdyby się
okazało, że ta cała Platforma Obywatelska nadaje się już tylko na
szmelc. Taki chytry plan przebudowy tubylczej politycznej sceny przynosi
wprawdzie zaszczyt jego autorom, ale skądinąd wiadomo, że człowiek
strzela, a Pan Bóg kule nosi, a „taki, co w głowie uradzi, do skutku nie
doprowadzi”. Ostrożność zatem jest wskazana tym bardziej, że pan poseł
Stefan Niesiołowski, którego niezawisły sąd prawomocnie uwolnił od
wszelkich podejrzeń o posiadanie ubeckich protektorów, właśnie
poinformował opinie publiczną, że liczni rozmówcy telefoniczni
wypłakiwali mu się w słuchawkę z powodu werdyktu demokracji,
przyznającego urząd prezydencki panu Andrzejowi Dudzie. Wprawdzie pan
poseł Niesiołowski został przyjęty do Platformy Obywatelskiej na
chłopaka do pyskowania, ale przecież z obfitości serca usta mówią, więc
skąd możemy wiedzieć, czy przez usta posła Niesiołowskiego nie
przemawiają jakieś Moce, które w razie potrzeby mogłyby objawić się w
postaci cudzoziemskich, interwencyjnych sił zbrojnych, które
skorygowałyby zwycięstwo demokracji zgodnie z przewidzianą przez traktat
lizboński tak zwaną „klauzulą solidarności”? Ta klauzula, bardzo
podobna do starej, poczciwej, „doktryny Breżniewa” przewiduje możliwość
udzielenia przez Unię Europejską „bratniej pomocy” w razie zagrożenia w
kraju członkowskim demokracji. Skoro tedy zarówno pan red. Michnik, jak i
pan prof. Hartman, nie mówiąc już o płaczących do słuchawki rozmówcach
pana posła Niesiołowskiego, alarmują o zagrożeniu demokracji, to czyż to
nie najwyższa pora dla niezwłocznego uchylenia ustawy o „bratniej
pomocy”? Periculum in mora, periculum in mora!
Duda odebrał akt wyboru na prezydenta. "Będę służył całemu narodowi" Moim zadaniem
będzie służenie całemu narodowi. Bardzo potrzebujemy odbudowy poczucia
wspólnoty, zaufania wewnątrzspołecznego, zaufania rodaków do władzy
- mówił w Pałacu w Wilanowie po odebraniu aktu wyboru na prezydenta
Andrzej Duda.
"Moim zadaniem będzie służenie całemu
narodowi. Bardzo potrzebujemy odbudowy poczucia wspólnoty, zaufania
wewnątrzspołecznego, zaufania rodaków do władzy". zobacz więcej »
Panowie Tomasz Lis, Jacek Żakowski, Adam Michnik oraz pani Janina
Paradowska – szpica rdzawej propagandy – mają problem. I to podwójny. ..Paradoksalnie to Platforma jest teraz większym zagrożeniem dla stanu
naszych finansów. Dociśnięta do muru, spanikowana będzie zapewne chciała
rozdawać wyborczą kiełbasę. Spodziewam się w najbliższym czasie
festiwalu obietnic. Może to robić, bo ma pieniądze, po tym jak ukradła
je Polakom z otwartych funduszy emerytalnych, a Komisja Europejska
zapowiada zdjęcie z naszego kraju procedury nadmiernego deficytu.
Jak poradzą sobie z tym dylematem apologeci PO? Na logikę wydawać
by się mogło, że powinni krytykować ją za rozdawnictwo. Nie mam jednak
złudzeń, że ich nienawiść do PiS jest tak ślepa, że tego nie zrobią.
Jaką narrację teraz znajdą? Cieszę się, że to ich, a nie mój problem.
Adam Michnik, naczelny „Gazety Wyborczej” rok temu dostał nagrodę Kisiela przyznawaną przez tygodnik „Wprost” za to, „że jest”. Jako człowiek kochający dobre tradycje, nawet jeśli są stosunkowo młode, szef „GW” podtrzymał zwyczaj zapoczątkowany przez „Wprost”. Dał nagrodę „Człowieka Roku” przyznawaną przez „Gazetę Wyborczą” Bronisławowi Komorowskiemu, praktycznie również tylko za to, że jest. Jakie to piękne i wzruszające. Jak można nie kochać takich mediów. Bo jeśli chodzi o resztę, a więc to, co się kryje pod i za „jest”, nie jest wiele warte. Zdziwienie więc ogromne budzą zachwyty nad laureatem. Czytam uzasadnienie wyróżnienia prezydenta i oczom własnym nie wierzę. Można się zgodzić, że porażka w wyborach nie może dyskwalifikować kandydata do nagrody, bo równałoby się to dyskwalifikacją samej „Gazety Wyborczej”. To przecież „Gazeta” ma lwi udział w przegranej Komorowskiego. Jej nachalne wręcz poparcie było nie tylko – jak powiedział Włodzimierz Czarzasty- „włazidupstwem, a do tego nieskutecznym, ale odstręczało od głosowania za Komorowskim. Nieobciążanie zatem prezydenta przegraną jest honorowym wyjściem „Gazety” z krępującej sytuacji.
Nie do przyjęcia jest jednak główny motyw uzasadnienia, będący fundamentem, który zdaniem „Gazety” zdecydował o przyznaniu tytułu „Człowieka Roku”. Tym powodem ma być „łączenie Polaków”. W zafałszowaniu prawdziwego obrazu rzeczy „Gazeta” ostro się zagalopowała. To jest z jej strony prawdziwy cynizm. Wszyscy widzieliśmy i słyszeliśmy, że od pierwszych do ostatnich godzin kampanii Komorowski dzielił Polaków, kopał między nami głębokie doły. Jego podział na Polskę Racjonalną i Polskę Radykalną nie pozostawiał wątpliwości, że pierwsza jest jedyną Polską godną poparcia. To w niej należy lokować plany rozwoju, realizację aspiracji, dających gwarancję doszlusowania do czołówki krajów europejskich. Polska radykalna to część społeczeństwa stojąca niżej w hierarchii społecznej pod każdym względem. Najważniejsze, że przypominają krwawą sotnię, której najważniejszym celem po dojściu do władzy będzie zemsta, nie zaś jakieś ambicje rozwoju gospodarczego czy polepszenia poziomu życia szarych obywateli. Takiej wizji podziału polskiego społeczeństwa od początku objęcia rządów przez Platformę Obywatelską kibicowała, a w okresie ostatniej kampanii prezydenckiej, patronowała „Gazeta”. Jak szyderstwo brzmią zdania nagradzającej Komorowskiego „Gazety”, że w okresie kampanii dzielnie znosił fale nienawiści. To przecież nienawiść i dzielenie były właśnie jego i „Gazety” wizytówką i specjalnością. W tym znaczeniu nagroda „Człowieka Roku” jest jednocześnie przyznaniem sobie przez organ Michnika wyróżnienia „Gazeta Roku”.
Chcę powiązać kontestacyjny nastrój znacznej części wyborców w
prezydenckiej rozgrywce ze strukturalnymi powodami niezadowolenia z
rządów.
Chciałbym też bardziej stanowczo sformułować diagnozę, jaką przyniósł tekst Andrzeja Rycharda ("Dlatego przegrał Komorowski",
"Wyborcza", 29 maja). We wspaniały sposób ukazał on nieadekwatność
natychmiastowych interpretacji klęski wyborczej prezydenta RP Bronisława Komorowskiego.
Interpretacji przypisujących Polakom wyborcom jakieś irracjonalne
powody dokonanego wyboru. Zarazem trudno nie podkreślić końcowej uwagi
prof. Rycharda: wszak Andrzej Duda
wygrał ledwo o włos Gdybanie, co mogłoby się stać, gdyby kampania
wyborcza nie była podręcznikowym wręcz przykładem, "jak nie należy
realizować kampanii", niczego nie zmieni. Chociaż powinno się to stać
podstawową sprawą dla PO. Od tego, czy zostaną z tej klęski wyciągnięte
wnioski, zależy przyszłość rządzącej partii, to chyba nie ulega
wątpliwości.
Zawiedzione aspiracje
Ale w istocie klęska wyborcza Bronisława Komorowskiego, jeśli ją
potraktować - jak to mówią niektórzy dziennikarze - jako "czerwoną
kartkę" dla obozu rządzącego, dowodzi czegoś znacznie ważniejszego niż
zmienne emocje wyborcze i udane - bądź nieudane - kampanie. Należy
całkowicie zgodzić się z cytowanym już Rychardem: powody są głębsze, są
systemowe . Wybory ujawniły dla wielu zaskakującą cechę sytuacji Polaków
- przede wszystkim młodego pokolenia, ale także i znaczących grup
starszych obywateli. Andrzej Rychard skłonny jest wiązać to ze
stosunkiem do transformacji i zapewne ma rację, że część
"niezadowolonych" to choćby środowiska związkowców, często
przepełnionych resentymentami i aspiracjami do wpływu i władania.
Jednak podstawową sprawę określiłbym jako zawiedzione lub
niespełnione aspiracje. W pewnym sensie ten radosny i kotylionowy
nastrój prezydencki, a więc danie wyrazu przekonaniu, że Polska odniosła
sukces, jest najważniejszą przyczyną niezadowolenia. A więc paradoks!
Nie chcę się tu powoływać na makrosocjologiczne dane, choć można
pokazywać, że dochody najuboższych rosną szybciej niż najbogatszych
(prof. Czapiński i jego "Diagnoza społeczna"), że obniżył się nawet
współczynnik Giniego, wskazujący nierówności społeczne. Być może z tych
ważnych danych warto powtórzyć tylko fakt zmniejszającej się zależności
między wykształceniem a zarobkami. Ta makrozależność przejawia się na co
dzień szukaniem - zwłaszcza przez młodych - sposobu wyjścia z życiowego
marazmu.
Praca bez perspektyw
Jako promotor prac licencjackich na Uniwersytecie
Warmińsko-Mazurskim nie obiecywałem sobie zbyt wiele po zgłoszonych
tematach o powiecie bartoszyckim. A jest to powiat od wielu lat uznawany
w statystykach oficjalnych za taki, w którym panuje jeden z najwyższych
wskaźników bezrobocia. Ale praca, którą przygotował jeden ze studentów,
przyniosła zaskakująco interesujące wyniki. To tylko potwierdza, że
porządne, nawet bardzo lokalne badanie socjologiczne naprawdę może
przynieść cenną wiedzę społeczną. Pokazała ona zaskakujące zjawisko
ukształtowania się już w wyraźnej postaci pewnego wzoru postępowania
młodych. Gdy kończą szkołę, od razu planują wyjazd za granicę, na Wyspy
Brytyjskie głównie, dlatego w szkołach średnich nawet słabi uczniowie
starają się, jak mogą, uczyć angielskiego.
Dlaczego tak
się dzieje? Okazało się przy tym, że to nie bezrobocie jest motywem
ewentualnego wyjazdu - widać (to inna praca), że w tamtej okolicy jest
mnóstwo "pracy na czarno" Perspektywę zarysowała jasno jedna z młodych
rozmówczyń autora: nie chcę iść na studia, jak chcą rodzice, bo nawet
jak zrobię licencjat, to czeka mnie praca za 1500 zł najwyżej i bez
żadnych perspektyw. I stagnacja życiowa, bo przewidywane realistycznie
zarobki są wystarczające na życiową wegetację - gdy pojawi się życiowy
partner z takimi samymi lub podobnymi dochodami, założenie rodziny,
pojawienie się dziecka W tej perspektywie życiowej nie ma żadnej
wyobrażalnej wizji przyszłości.
Ba, także inny przykład,
bliski, niemal rodzinny: jak to młoda osoba, porzucając opłacony już
semestr studiów, mająca pracę, wyjeżdża - znowu do Wielkiej Brytanii,
przyciągnięta opowieściami mieszkającej tam koleżanki. Jak mi się nie
uda - mówi - to wrócę, mój pracodawca powiedział, że zawsze będzie miał
dla mnie miejsce. A więc - dodajmy do tego obrazu - nie ma tu żadnej
patologii pracy, wręcz odwrotnie. Ale pozostaje to samo: ciężka praca za
naprawdę małą płacę i nawet przy studiowaniu poczucie, że nie ma się tu
perspektyw na życiowy, dobry rozwój.
Sukces Polski, jaki
można udowadniać na sto sposobów, nie owocuje w tej chwili adekwatną
obietnicą rozwoju dla przeciętnych obywateli. Można to ująć w postaci
bardzo banalnego twierdzenia socjologicznego: aspiracje ludzi nie
znajdują możliwości, by były "normalnie" zaspokojone. Aspiracje - rzec
można - przekraczają możliwości ich zaspokojenia. Sukces Polski polega
wszak między innymi na otwartości kraju, na przepływie rzesz Polaków do
Europy i do świata, a to im pokazuje czarno na białym, jak inaczej są
tam ludzie wynagradzani za taką samą pracę.
Andrzej
Rychard pisze, że cel - znalezienie się w Europie - staje się teraz dla
Polaków bardziej mglisty i niejasny, nie tak, jak to było kilka lat
temu. Istotnie Europa symboliczna, Europa "wspólna sprawa" może i
wyblakła. Ale Europa, która w kryzysie - którego w Polsce nie ma -
zapewnia swoim obywatelom dobre, sprawiedliwe życie, stała się znacznie,
znacznie bardziej codziennym punktem odniesienia. Polacy oceniają swój
kraj jako "europejski" - a jednak z wadami i tą wadą podstawową: nie
daje takich prostych możliwości realizacji codziennych aspiracji, jakie
są w reszcie Europy. W tej sytuacji nic dziwnego, że emocje wobec "złych
polityków" muszą się pojawić.
Bunt jest nieunikniony
Pytanie jest inne: czy można coś z tą sytuacją zrobić? Jeżeli
aspiracje przekraczają znacznie rzeczywiste możliwości, to bunt jest
nieunikniony i tak naprawdę niewiele tu pomoże zmiana rządzących.
Chciałbym jednak do tego dodać słowo, które wymieniłem w poprzednim
akapicie: "sprawiedliwość". O jaką sprawiedliwość mi tutaj chodziło?
Znowu odwołam się do wywiadu z człowiekiem, który spędził kilka
lat na Wyspach Brytyjskich, przyjechał słabo przygotowany i własną pracą
osiągnął pozycję w dziedzinie hotelarsko-restauracyjnej. Teraz za
odłożone już częściowo pieniądze podjął studia w renomowanej i
kosztownej szkole sommelierów. Najważniejsza sprawa, o której mówi, to
to, że gdy ktoś dobrze pracuje, stara się, jest lojalny wobec firmy,
może liczyć na to, że zostanie dostrzeżony, nagrodzony, że ma otwartą
drogę awansu. Nigdzie wszak nie zaczyna się od superpozycji. Rzecz w
tym, że w owych kryzysowych gospodarkach i państwach przeciętny -
powtarzam to jak mantrę - obywatel może przewidywać, co się z nim
stanie, jak będzie wyglądała jego ścieżka kariery, co powinien i co może
zrobić, aby awansować zawodowo i życiowo. W Polsce jest to właściwie
niemożliwe, a w każdym razie bardzo ograniczone.
Sądzę,
że teraz obraz systemowy jest pełny. Zawiedzione aspiracje dotyczą
niekoniecznie tylko najmłodszych i młodych, ale też i tych w średnim
wieku. Bo oni również mają bardzo często poczucie dreptania w miejscu i
zamkniętych dróg choćby zawodowego spełnienia. Zamkniętych ze względu
np. na system obsadzania stanowisk.
Dlatego też powiązałem powody, dla których przegrał Bronisław Komorowski,
z motywami skłaniającymi znaczną część Polaków do szukania szczęścia za
granicą. Nawet wtedy, gdy wcale nie uznawali prezydentury Komorowskiego
za złą, chcieli wybrać kogoś, kto daje większe nadzieje na otwarcie
możliwości zaspokojenia aspiracji w kraju.
Podczas Mszy świętej na uroczystych obchodach VIII Święta Dziękczynienia na Polach Wilanowskich w Warszawie wiatr porwał Hostię. Z ziemi podniósł ją prezydent - elekt. Ten obrazek mówi więcej niż słowa…
Przez kilka ubiegłych tygodni internet obiegły dwie szokujące wypowiedzi Andrzeja Dudy. Obie nieprawdziwe.
Przez kilka ubiegłych tygodni internet obiegły dwie szokujące wypowiedzi Andrzeja Dudy. Obie nieprawdziwe.
Pierwsza - datowana na tuż po wyborach
prezydenckich - w której zapowiada, że zrobi wszystko, aby do Polski
ściągnąć prezydenckiego tupolewa. Choćby do Rosji miał pojechać
czołgami.
Druga, jeszcze bardziej szokująca, pochodzi
sprzed kilku dni. "Emigranci to zdrajcy narodu. Nie ma dla nich miejsca w
naszym kraju" - miał powiedzieć Duda.
Tę drugą wypowiedź
z linkiem do artykułu na Onet.pl udostępniali sobie masowo oburzeni
użytkownicy Facebooka. "Wychodzi prawda!", "Z pozdrowieniami dla
wszystkich z USA, którzy...
Tak piękna, że nie chce się nawet komentować...
Najlepiej się zachwycić - tym niezwykłym zrządzeniem Opatrzności Bożej, zachowaniem Andrzeja Dudy i w ogóle naszym nowym Prezydentem.
Otoczyć prezydenta-elekta naszą serdeczną modlitwą.
Stawką wyborów nie będzie - jak chciałby Petru - modernizacja Polski, ale obrona tego, co wydawało się załatwione - demokracji.
Ryszard Petru to cudowne dziecko transformacji roku 1989.
Wychowany we Wrocławiu, w mieście
wolności, w inteligenckim domu, był asystentem posła Władysława
Frasyniuka i wychowankiem Leszka Balcerowicza. Miał przygodę z Unią
Wolności. Pracował dla takich osobowości, jak Bronisław Geremek czy
Tadeusz Mazowiecki. Dobry ekonomista (Bank Światowy, BPH), wiedzący,
czego chce.
28.07.2015 Moi znajomi i przyjaciele dziwią się, że regularnie czytam portal
niezalezna.pl, ba! - czytam nabrzmiałe od nienawiści i agresji
komentarze na tym portalu, że wchodzę na walle pisowskie, na walle ich
aktywistów tworzących nieformalne (jeszcze) grupy szturmowe, które zaraz
po dojściu do władzy PiS pokażą nam: ubekom, resortowym dzieciom,
lemingom, nie-Polakom, ludziom niemyślącym samodzielnie, więc pokażą
nam, gdzie nasze miejsce.
Żarty się skończyły, idzie jesień, a później... Co
będzie?... Umiem sobie wyobrazić, a jednocześnie wiem, że przerażająca
rzeczywistość może przerosnąć moją wyobraźnię.
Czego się boję?
Boję się zwycięstwa PiS-u i boję się elektoratu PiS-u, i zaraz wyjaśnię, dlaczego mój strach jest uzasadniony.
Pytam sama siebie, skąd się to bierze, jakim sposobem w ludziach
cywilizowanych, wydawałoby się, wybucha taka obłąkańcza agresja i
nienawiść?
I odpowiadam. Prezes Kaczyński i jego akolici,
jedni cyniczni i wyrachowani, a inni naprawdę mu wierzący, zdając sobie
z tego sprawę lub nie, od ośmiu lat pracują nad realizacją jedynego
planu, jaki ma Prezes - zemsty za urojoną krzywdę. Bo niech nas nie
zwiodą, i nie zwodzą, obsesyjno-kompulsywne bredzenia o kraju z dykty,
ojczyźnie w ruinie, o śmierci przemysłu i rolnictwa, o umierających z
głodu milionach polskich dzieci, o zdesperowanych młodych ludziach
bestialsko przymuszanych do wyjazdu za chlebem
O żaden
przemysł, o żadną służbę zdrowia, o żadne uzdrowienie gospodarki tu nie
chodzi, o nie, tu chodzi o zemstę. Zemstę za Smoleńsk, za śmierć
jedynego człowieka, którego ten wyizolowany z normalnego życia człowiek,
w co nie wątpię - kochał, i za którego śmierć czuje się w głębi serca odpowiedzialny.
Więc zemsta, żeby odsunąć poczucie winy, więc budowa mitu
wielkości Lecha, więc najgorsze oskarżenia o zbrodnię, o zamach, o
zdradę. Więc walka o pomniki "naturalnej wielkości na postumencie". Więc
codziennie uporczywie powtarzane kłamstwa, więc zohydzanie wszystkiego,
co osiągnęła Polska, więc kolejni rzecznicy z uśmieszkiem i zajadłością
w głosie, lekceważeniem i nieuzasadnionym poczuciem wyższości.
Więc ten codzienny teatr nienawiści, agresji i pogardy. Otoczenie
Prezesa, aby pozostać tym "otoczeniem", musi tak mówić, to rozumiem.
Redaktorzy portali, gazet, dziennikarze "niezależni" też muszą, bo nie
umiem uwierzyć, że naprawdę w to wierzą
Boję się coraz bardziej
Lata uporczywej pracy zaowocowały. Wystarczy, nie odwracając się
ze wstrętem, tylko zajrzeć choćby na tę "niezależną", tak jak ja
zaglądam. Albo na jakiś PiS-owski wall na FB.
Jest tam
rzesza ludzi, którzy uwierzyli w PiS-owski przekaz uparcie powtarzany od
lat, jest tam zajadłość i pogarda zaszczepiona ludziom, którzy nie
umieją być sami ze sobą szczerzy, którzy potrafią tylko za swoje
nieszczęścia obwiniać innych. PiS pokazał im winnych i wskazuje, co z
nimi zrobić. Wyszkolone oddziały szturmowe PiS podążają krok w krok za
premier Kopacz, rzucając hasła:
"- Kłamczucha!
- Co pani zrobi, żebym nie wyjechał z kraju?
- Dlaczego mam być dumny z tego kraju, jak moje dzieci na zmywaku w Anglii pracują?
- Pani kłamie tak, jak przez osiem lat kłamaliście. Widać w Pani oczach, że Pani kłamie.
- Proszę Pani, a ten metr przekopanej ziemi w Smoleńsku?
- Ty wstrętna kłamczucho!".
A na portalach i FB:
- Co za mendy chcą jeszcze głosować na bandytów peowskich???
- Ostrzymy noże.
- Wyp...j z Polski!
- Osiem lat bezużytecznych rządów, osiem lat grabieżczej polityki i rujnowania polskiej gospodarki.
- Ci ludzie, co głosują za PO, to albo są w PO, albo rodziny, bo
im tak dobrze, dobrze, jak w Polsce jest źle, ale czy to Polacy?! Śmiem
wątpić, za Hitlera byliby za Hitlerem, za Stalina byliby za Stalinem.
- WON z tym kłamliwym ohydnym maszkaronem! Do szaletu z nią! A i to jeszcze ludzie uciekaliby, zamiast się załatwić.
- Smoleńska oszustka - ikona lemingów - nawet w chodzeniu
naśladuje Tuska - pierwszego z palmą kłamstwa i pierwszego Polaczka
uważającego się za Słowianina z Kaszub, czyli czystej krwi fryca,
lojalnego poddanego potomka Rzeszy Niemiec.
- Popatrzcie,
ilu jest jeszcze w Polsce bandytów! Ci, którzy wspierają złodziei i
szubrawców, też współdziałają razem. Nie wierzę, by ktoś jeszcze w
Polsce, widząc te machloje i afery, był na tyle głupi, by nieświadomie
głosować i wspierać Partie Oprawców!!!" [pisownia oryginalna] I to nie
są wpisy najcięższego kalibru.
Udało się Jarosławowi
Kaczyńskiemu doprowadzić do cichej wojny domowej. Jesteśmy, my
niegłosujący na PiS, mendami i oprawcami, bylibyśmy "za Hitlera"
kolaborantami, a "za Stalina" ubekami. Mamy wyp...ć z Polski, bo noże
już są ostrzone. Są pomysły sądów ludowych, publicznych chłost, obozów
dla zdrajców ojczyzny, a i kulka w łeb pojawia się nierzadko.
Co zrobi PiS?
Mam wierzyć, że nawet gdy PiS dojdzie do władzy, to nic się
specjalnie nie zmieni? Zmieni się wszystko. Samodzielne rządy PiS to
niewyobrażalny dramat dla kraju. Mając większość, mogą przegłosować
takie rzeczy, których skutki trudno przewidzieć, i które mogą być trudne
do odkręcenia przez wiele lat. I już nawet nie chodzi o in vitro, bo
wobec cudacznych posunięć gospodarczych to może być nie aż tak ważne. A
przecież cała dyskusja o in vitro jest w gruncie rzeczy dyskusją o
kształcie kraju, o tym, komu wolno w nim żyć i w jaki sposób trzeba w
nim żyć.
"Senator" (cudzysłów zamierzony) Stanisław
Kogut: "Jak wygramy wybory, to jest cały zespół, który w uzgodnieniu z
Episkopatem wprowadzi takie zmiany, żeby ludzie mogli mieć dzieci".
Zapamiętam je na długo. "Zmienimy prawo", "w uzgodnieniu z Episkopatem". Senator RP.
"Nie ma Polski bez Kościoła, bo nie ma w Polsce innej nauki
moralnej niż ta, którą głosi Kościół. I nawet gdyby ktoś miał
wątpliwości, nawet gdyby ktoś nie wierzył, ale był polskim patriotą, to
musi to przyjąć" - a to Jarosław Kaczyński.
Musi to przyjąć każdy, nawet niewierzący, patriota. Więc i ja,
która w naukę moralną Kościoła coraz mocniej powątpiewam, słuchając
wypowiedzi polskich hierarchów katolickich, które z nauką chrześcijańską
mają coraz mniej wspólnego. Jeśli nie przyjmę - jestem niemoralną
niepolską niepatriotką. Intruzem. Wrogiem.
"To właśnie
nasza wiara katolicka jest fundamentem, który ukształtował nas jako
społeczeństwo i naród" - prezydent elekt Andrzej Duda.
"Decyzja prezydenta o podpisaniu ustawy o in vitro to
symboliczne podsumowanie jego drogi politycznej. Katolik otwarty doszedł
do miejsca, w którym świadomie odrzucił Kościół i wybrał cywilizację
śmierci" - Tomasz Terlikowski, nadpapież.
Jestem wściekła na PO!
A czy ma jeszcze jakieś znaczenie, co mówi Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej?
Rozdział 1, Art. 25.
1. Kościoły i inne związki wyznaniowe są równouprawnione.
2. Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują
bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i
filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym.
3. Stosunki między państwem a Kościołami i innymi związkami
wyznaniowymi są kształtowane na zasadach poszanowania ich autonomii oraz
wzajemnej niezależności każdego w swoim zakresie, jak również
współdziałania dla dobra człowieka i dobra wspólnego.
Ja, Polka, ochrzczona, ale agnostyczna, patriotka, ale nigdy nieoddająca głosu na PIS - mam się nie bać?...
Boję się. Boję się PiS-u, boję się tego, co może w Polsce
zrobić, gdyby wygrał wybory, boję się prezesa Kaczyńskiego opętanego
żądzą zemsty, boję się wyrachowanych cyników z jego otoczenia zdolnych
do najpodlejszych słów i uczynków, boję się ludu pisowskiego dyszącego
żądzą odwetu za wyimaginowane krzywdy, boję się głupich ludzi, których
głos w wyborach jest tyle samo wart, co ludzi mądrych.
Boję się i jestem wściekła. Nie jestem ani socjologiem, ani
psychologiem, mogę sobie tylko dociekać, czemu kłamliwe, oszczercze,
oszukańcze, zwyczajnie wredne i żerujące na najniższych instynktach
ludzkich hasła PiS zdobywają takie poparcie w społeczeństwie. Ale nie
wiem. Budzą we mnie zażenowanie i wściekłość bojówki PiS-u napadające na
premier Kopacz, budzą we mnie złość i dziki sprzeciw kłamstwa
powtarzane uparcie przez partyjnych aktywistów.
I budzi we mnie bezsilną złość nieumiejętność Platformy stawienia im czoła.
Codzienne kłamstwa nie spotykają się z właściwą odpowiedzią.
Nikt z Platformy nie ma odwagi nazwać rzeczy po imieniu. Nikt
nie ma odwagi stawić czoła wrzaskom, kłamstwom, zajadłości, obłudzie,
mąceniu ludziom w głowach. A teraz po latach pracy PiS zbiera żniwo, po
latach pozwalania, by bezkarnie kłamali we wszystkich telewizyjnych
programach - w Platformie strach. Ale że w PO strach przed porażką w
wyborach to dobrze, mądrzeją i zaczynają się zmieniać, co jest
dostrzegalne, ale czy nie jest za późno?...
Część zaprzysiężenia nowego prezydenta zapowiada się plenerowo: Andrzej
Duda ma przejść z pl. Piłsudskiego do Pałacu Prezydenckiego. Środowiska
patriotyczne zachęcają do masowego udziału w uroczystości, wywieszania
flag na budynkach oraz dziękczynnych modlitw.Ceremonia 6 sierpnia potrwa wiele godzin. Andrzej Duda
będzie przysięgał przed Zgromadzeniem Narodowym na ręcznie przepisaną
konstytucję. Potem czas na uroczystości kościelne, mszę w archikatedrze
św. Jana, na której licznie stawią się najwyżsi rangą hierarchowie
Kościoła. Celebrę poprowadzi abp poznański Stanisław Gądecki,
przewodniczący Episkopatu Polski, kazanie wygłosi prymas abp Wojciech
Polak, wśród koncelebrujących będą m.in. kardynał Kazimierz Nycz i
nuncjusz abp Celestino Migliore. Kolejne miejsce, w którym Andrzej Duda
będzie przejmował urząd, to Zamek Królewski. Tu z kolei odbierze
insygnia władzy. Już jako kawaler Orderu Orła Białego i Wielki Mistrz
Orderu stawi się w Pałacu Prezydenckim.
Andrzej Duda w limuzynie?
Nie do końca wiadomo, jak się tam dostanie. Według naszych
rozmówców ze stołecznego ratusza miał to być przejazd limuzynami, do
takiego scenariusza miał namawiać organizujących uroczystość BOR. Jak
słyszymy, to instytucja, która "uwielbia urządzać takie pokazy władzy". -
Tyle że Trakt Królewski i okolice kolumny Zygmunta są pełne
spacerujących, wbijanie się kolumną samochodów w taki tłum jest
problematyczne. Lepiej już podjechać do Pałacu od strony Wisłostrady,
omijając Krakowskie Przedmieście - opowiada jeden ze stołecznych
urzędników.
Potem nastąpiła korekta. - Otoczenie Andrzeja
Dudy wpadło na pomysł, by prezydent przeszedł spod Zamku Królewskiego
do Pałacu - informuje nasz rozmówca.
To tzw. szlak
smoleński, który co miesiąc przemierzają marsze pamięci z prezesem
Jarosławem Kaczyńskim i politykami PiS oraz licznymi zwolennikami
domagającymi się wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej. Marsze
organizują Kluby "Gazety Polskiej", ochraniają je służby porządkowe
powołane przez PiS.
Jak mówi nasz rozmówca z ratusza,
przejście Krakowskim Przedmieściem jest nadal przez otoczenie Andrzeja
Dudy rozważane. Jako pewne politycy PiS podają przejście prezydenta z
pl. Piłsudskiego (tu przejmie zwierzchnictwo nad siłami zbrojnymi) do
Pałacu Prezydenckiego, w którym zamieszka.
W związku z
zaprzysiężeniem Dudy trwa wzmożenie w środowisku patriotycznym. W
prawicowych portalach pojawiają się apele o udział w uroczystości w
grupach spontanicznych oraz zorganizowanych. Na Krakowskim Przedmieściu
przed Pałacem zarejestrowały się na razie dwa zgromadzenia. Ok. 50 osób
od godz. 16 zamierza "czcić sytuację, w jakiej Polska się znalazła",
swój namiot ustawią Solidarni 2010. Stowarzyszenie już teraz przypomina,
że Andrzej Duda "obejmuje urząd prezydenta RP Wybranego w Zesłanie
Ducha Świętego". Władze Solidarnych 2010, zachęcając do udziału w
zaprzysiężeniu, wydały oświadczenie: "Niech nasza nadzieja na
prezydenturę godną Najjaśniejszej RP zostanie wsparta modlitwą błagalną w
tej intencji oraz modlitwą dziękczynną za wygrane wybory. Apelujemy o
udział w mszach świętych i uroczystościach patriotycznych oraz o ich
inicjowanie w waszych środowiskach". Ranga 6 sierpnia ma być podkreślona
flagami państwowymi, które sympatycy prezydenta powinni wywiesić na
budynkach, a biało--czerwone chorągiewki wozić tego dnia na samochodach.
Do tego samego namawiają Kluby "Gazety Polskiej", zaplecze PiS, które
Andrzej Duda uważa za "ambasadorów i rzeczników narodowych spraw", co
przyznał w osobistym liście posłanym klubowiczom z okazji ich majowego
zjazdu.
Zjazd internautów
Na razie swój udział w uroczystościach na Krakowskim
Przedmieściu zapowiedziały Kluby "GP" ze Śląska. W portalu Niezależna.pl
deklarują: "To ważne dla każdego Polaka, aby tam być wspólnie. Jest
wielkie święto, historyczne wydarzenie".
Skrzykują się
też prawicowi forowicze. Na Niezależnej.pl piszą, by wywieszać flagi. I
nie przejmować się, że zaprzysiężenie przypada w dzień powszedni. "W
kalendarzu Kościoła katolickiego to święto Przemienienia Pańskiego" -
podkreśla jeden z internautów. Inny proponuje: "Prezydent
po zaprzysiężeniu (...) powinien udać się do stołecznego miasta
Krakowa, na rynek Starego Miasta i w świętym miejscu złożenia przysięgi
przez naczelnika Tadeusza Kościuszkę wygłosić orędzie do narodu". A
wszystko to z drewnianego podestu "przyniesionego uroczyście przez 8
skromnych i uczciwych obywateli tego miasta, których potomni będą zwać
'niosącymi podest'".
"Audycja radia należącego do koncernu
Agora objawiła rzecz w moim przekonaniu znacznie bardziej niepokojącą.
Publicyści postanowili porozmawiać o Polakach należących do
spółdzielczych kas".
ist otwarty do polityków, publicystów i komentatorów w związku z wypowiedziami T. Lisa, J. Żakowskiego, T. Wołka oraz W. Władyki.
Inspirowana przez partię władzy nagonka na spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe przybiera coraz to nowe formy. O ile brutalne, pozbawione jakichkolwiek rzeczywistych podstaw ataki na pracowników sektora spółdzielczości finansowej należy przyjąć ze słusznym oburzeniem, ale też z „dobrodziejstwem inwentarza”, traktując je jako bardzo niepożądany, odległy od standardów państwa demokratycznego element kampanii wyborczej, to obrażanie ponad 2 milionów członków spółdzielczych kas jest przekroczeniem wszelkich granic i wymaga natychmiastowej reakcji.
W dzisiejszym (31.07.2015) poranku stacji TOK FM o spółdzielczych kasach rozmawiali Panowie Jacek Żakowski, Tomasz Lis, Tomasz Wołek i Wiesław Władyka.
Pozwolę sobie miłosiernie spuścić zasłonę milczenia nad merytorycznym poziomem dyskusji – zebrani w studio publicyści dali kolejny dowód na to, że nie posiadają nawet podstawowej wiedzy o problemach, które omawiają. Nie będę też nawiązywał do języka, jakim posługują się Panowie Żakowski, Lis, Wołek czy Władyka, choć określenia typu „szczekaczki” w odniesieniu do konkurencyjnych mediów czy nazywanie osób śmiących krytykować rząd „bojówkami smoleńsko- pisowskimi” niezmiennie budzi moje zażenowanie.
**Audycja radia należącego do koncernu Agora objawiła rzecz w moim przekonaniu znacznie bardziej niepokojącą. Publicyści postanowili porozmawiać o Polakach należących do spółdzielczych kas. Tomasz Wołek stwierdził z dezynwolturą, że są oni en gros wyborcami PiS-u, co samo w sobie miało być zdaje się czymś na kształt obelgi. Jacek Żakowski nazwał z kolei osoby korzystające z usług kas „cwaniakami”, przeciwstawiając ich redaktorom Władyce i Lisowi, którzy wybrali banki.
Zarysowany został więc jasny podział: mamy złych pisowskich bojówkarzy, którzy z wrodzonego cwaniactwa zapisali się do SKOK-ów oraz uczciwą, światłą resztę społeczeństwa, która woli banki. Świadomie, nie mam co do tego wątpliwości, nakreślono kolejną oś konfliktu społecznego, przy okazji depcząc godność wielomilionowej rzeszy Polaków.
Chciałbym poinformować, że do spółdzielczych kas należy obecnie ponad 2 miliony osób. Kasa Stefczyka, którą kieruję, zrzesza niemal 900 tysięcy obywateli naszego kraju. Są wśród nich, to oczywiste, wyborcy Prawa i Sprawiedliwości, Platformy Obywatelskiej (pamiętajmy, że według doniesień mediów, sama pani premier Ewa Kopacz korzystała z usług podmiotu tego sektora) czy lewicy, są też tacy, którzy nie głosują na nikogo. Nie wiem, jak wygląda rozkład sympatii politycznych wśród Polaków, którzy zaufali SKOK-om. Nie ma to dla nas najmniejszego znaczenia. Każdą osobę, która przychodzi do placówki, by złożyć depozyt czy zaciągnąć pożyczkę, traktujemy z taką samą uwagą i szacunkiem.
Tego szacunku zabrakło dramatycznie w wypowiedziach uczestników dyskusji na antenie radia TOK FM.
Członkowie kas kredytowych to ojcowie, matki, babcie i dziadkowie. To robotnicy, urzędnicy, właściciele małych przedsiębiorstw, nauczyciele, studenci, emeryci, artyści czy sportowcy. To po prostu Polacy, którzy uznali, że chcą korzystać z oferty instytucji stanowiących alternatywę dla komercyjnych banków i lichwiarskich firm pożyczkowych.
Członkowie kas nie są „cwaniakami”, jak chce tego redaktor Żakowski. Nie są członkami „bojówek”. Nie są słuchaczami „szczekaczek”. Nie są gorsi w niczym – podkreślam i powtarzam: w niczym – od Panów Lisa, Władyki i Wołka.
Domagam się od polityków, publicystów i komentatorów zajmujących się problematyką spółdzielczych kas, by w swoich wypowiedziach nie obrażali Polaków, którzy do tych kas należą. Elementarny szacunek należny jest każdemu, bez względu na poglądy polityczne, stan posiadania, wykonywany zawód czy w końcu rodzaj instytucji finansowej, z której dana osoba korzysta.
Apeluję też o rzetelność w przedstawianiu sytuacji sektora spółdzielczości finansowej i po raz kolejny podkreślam, że narracja przyjęta w tej sprawie przez obóz władzy oparta jest na kłamstwach.
Proszę o odrobinę przyzwoitości. Mam nadzieję, że zostanę wysłuchany
Inaugurację Dudy komentuje też "The Economist".
I pisze, że Polska nigdy nie była "tak bogata, bezpieczna i wolna", ale
pod przywództwem Dudy dziedzictwo sukcesu ostatnich 26 lat stanie pod
znakiem zapytania.
"Sojusznicy Polski pytają, jaką twarz zaprezentuje światu partia Dudy,
Prawo i Sprawiedliwość" - pisze brytyjski tygodnik. "Czy [Duda] zachowa
rozsądny centryzm z czasów kampanii, czy osunie się w ekscentryczną
szorstkość lidera partii, Jarosława Kaczyńskiego?" - pyta. I podkreśla,
że dla Polski rządzonej przez Dudę najistotniejszy będzie "test Niemiec"
- czyli relacje z Berlinem.
"Nic nie ucieszyłoby bardziej Rosji, niż polsko-niemiecki rozwód" - zaznacza "The Economist".
Duża, stanowczo zbyt duża część
społeczeństwa była przez ostatnie pięć (osiem) lat wyłączona z
oficjalnego funkcjonowania państwa, słowem - nie czuła się u siebie.
Andrzej Duda przywrócił ich do debaty publicznej.
Spędziłem dziś cały upalny dzień na ulicach Warszawy.
Towarzyszyłem prezydentowi Andrzejowi Dudzie podczas zaprzysiężenia w
Sejmie, w trakcie przywitania przez warszawiaków, obserwowałem
uroczystość w Zamku Królewskim, widziałem ceremonię na Placu
Piłsudskiego i spacer na Krakowskie Przedmieście. Wreszcie znalazłem
się w tłumie wiwatującym na cześć nowej głowy państwa przed
Pałacem Prezydenckim.
Główny wniosek ze wszystkich uroczystości jest jeden: Polacy podnieśli głowy.
Widać to było zwłaszcza na twarzach tych, którzy przybyli z nierzadko
dalekich regionów kraju, by przywitać nowego prezydenta przed Pałacem
Prezydenckim. Pogardzani przez rząd, główne ośrodki medialne i
opiniotwórcze, wypychani na margines debaty publicznej, ośmieszani i
wyszydzani, mieli dziś swój dzień triumfu. To o tyle istotne, że duża,
stanowczo zbyt duża część społeczeństwa była przez ostatnie pięć (osiem)
lat wyłączona z oficjalnego funkcjonowania państwa, słowem - nie czuła
się u siebie. Z jakich przyczyn - to temat na osobne, bardziej
szczegółowe rozważania. Ale nie da się, po prostu nie da się w ten
sposób współtworzyć wspólnoty. Andrzej
Duda przywrócił ich do debaty publicznej, dał im godność, o jaką
dopominali się od kilku lat - bezskutecznie - od rządzących z Platformy.
To daje nadzieje.
Zwycięstwo i pierwsze gesty Andrzeja Dudy dają nadzieję na zmianę dotychczasowego paradygmatu. Na przełamanie dotychczasowych konfliktów, na zasypanie choć kilku spośród niezliczonej liczby
rowów między Polakami. Nowy prezydent to rozumie - stąd listy i do
„Gazety Polskiej”, i do „Gazety Wyborczej”, stąd powtarzane do znudzenia
przekonanie o konieczności odbudowy polskiej
wspólnoty. Fetującemu go tłumowi na Krakowskim Przedmieście
przekazał tak naprawdę jeden komunikat: wyciągnijmy rękę do lemingów, do
tych, którzy stoją poza archipelagami polskości, poza zaangażowaniem w
sferę publiczną.
Co ważne, nowy prezydent nie zapomniał o swoim ciągłości z
prezydenturą Lecha Kaczyńskiego. Wielu to oburzyło, ale był to jasny
sygnał wysłany do prawicowego elektoratu. Takich było zresztą więcej w dzisiejszym dniu - choć na tyle subtelnych, że nie zamkniętych w obrębie jednego schematu myślenia.
To naprawdę może być prezydentura wszystkich Polaków - nie w sensie wyświechtanego sloganu, ale naprawdę wyciągniętej ręki do ludzi z różnych stron barykady.
Nie wszyscy tę ofertę przyjmą, to jasne, wielu będzie szukało okazji do
odświeżenia wojny polsko-polskiej. Przykładem tego jest postawa
dziennika z Czerskiej czy Donalda Tuska, który - podejmując kuriozalną
grę wokół zaproszenia na zaprzysiężenie - próbował odtworzyć specyficzny
klimat konfliktu między Polakami. Ale to już nie działa. To już jest zupełnie inny kraj, czego Donald Tusk i jego akolici najwyraźniej jeszcze nie rozumieją. Może przyjdzie i taki czas.
Andrzej Duda odnalazł się podczas czwartkowych uroczystości
- tak w Sejmie podczas orędzia, jak i w przemówieniu do żołnierzy na
Placu Piłsudskiego i w kilku słowach do wiwatującego tłumu na Krakowskim
Przedmieściu. Retorycznie dorasta do roli prezydenta, czy
spełni pokładanie w nim nadzieje i oczekiwania - dowiemy się w
najbliższych miesięcy. Fakt faktem, że Duda dał dziś głęboki oddech tym,
którzy oczekiwali normalności w polskim życiu publicznym. Rzecz
jasna od razu znaleźli się ci, którzy narzekali na nadmierny patos czy
wręcz „amok” tych przed Pałacem. Czerska zdążyła nawet narzekać, że
Duda nie wspomniało Smoleńsku. Zostawmy ich w tej żółci, podobnie jak
buczących posłów Platformy.
Co ważne, nowy prezydent został całkiem pozytywnie - jak na
oczekiwania - przyjęty przez rząd Platformy. Szczególnie dobrze
wyglądała postawa ministra Tomasza Siemoniaka, którego było stać na
pozytywne sygnały podczas przemówienia i przyjazne mrugnięcie okiem w
trakcie uroczystości na Zamku Królewskim. To ważne - bo to z tym
ministrem (przynajmniej do listopada) nowy prezydent będzie musiał
współpracować. Szkoda byłoby tych trzech miesięcy na bezsensowne
przepychanki, mając w perspektywie negocjacje przed przyszłorocznym
szczytem NATO w Warszawie.
Podniosła uroczystość w Sejmie, doskonała ceremonia na Placu
Piłsudskiego i entuzjazm obywateli na Krakowskim Przedmieściu to
naprawdę bardzo dobry początek prezydentury. Prezydentury zapewne
nieakceptowanej przez wszystkich, ale czasu, który może postawić
Polskę na nogi. Będziemy obserwować na działania prezydenta w sferze
gospodarczej, polityki zagranicznej czy wewnętrznej, ale największe
nadzieje należy wiązać z odbudową społecznych relacji. Być może będziemy
wspominać pierwsze dni sierpnia jako początki nowej, lepszej Polski.
Czego państwu, jak i nowemu prezydentowi szczerze życzę. Czwartkowy
„Duda Day” był wielkim weselem wolnych Polaków. Dziś czas na radość - od
jutra na ciężką pracę.
Oprócz Jacka Żakowskiego przepytywała go "trzódka" - czyli Tomasz Lis, Wiesław Władyka i Tomasz Wołek.
Czy prezydent Duda jest pańskim prezydentem? - zapytał Jacek Żakowski.
- Prezydent
jest głową państwa. Więc jeśli się identyfikujemy z państwem polskim,
siłą rzeczy powinniśmy się identyfikować z prezydentem, w sensie uznania
jego roli. To nie znaczy, że należy podzielać jego poglądy i być
bezkrytycznym. Między miłością a szacunkiem jest ogromna przestrzeń -
zaznacza Komorowski.
O entuzjazmie
Tomasz Lis dopytywał: Czy dobrze wyczytałem pańską recenzję wczorajszego orędzia prezydenta Dudy
z wybitnie powściągliwej intensywności, z jaką pan klaskał? To były
najbardziej spowolnione oklaski, jakie widziałem w życiu - powiedział
redaktor naczelny "Newsweeka".
Faktycznie, wczoraj po
zakończeniu orędzia Dudy PiS zgotowało burzę braw, Bronisław Komorowski
klaskał bardzo dyskretnie. - To nie te czasy, kiedy oceniało się ludzi
po tym, czy to owacje na stojąco. Trudno oczekiwać ode mnie entuzjazmu. W
moim przekonaniu należało powściągać wszelkie opinie, szczególnie
krytyczne. Samo orędzie było bardzo mocno, chyba za mocno, osadzone w
logice kampanijnej, wyborczej. Było wiele odniesień do minionej
kampanii, ale nie mogłem pozbyć się wrażenia, że już chodzi o następną
kampanię.
O partyjności
- Prezydent nie ma i nie powinien mieć własnej partii. Bo wtedy
na pewno nie będzie prezydentem wszystkich Polaków. Ale jeśli się nie ma
własnej partii, trzeba mieć rację. I silną wolę dążenia do kompromisu
politycznego. By budować większość w parlamencie wokół własnych
inicjatyw. To poważna umiejętność. Z dumą powiem, że prawie wszystkie
moje inicjatywy przeszły przez parlament - mówił Komorowski w TOK FM.O wieku emerytalnym i obietnicach
- Widzę próby wycofania się rakiem ze szkodliwych deklaracji
"przywrócę wiek emerytalny sprzed reformy". Już w czasie kampanii
mówiłem, że to niemożliwe ze względu na wyrok Trybunału Konstytucyjnego.
I ze zdziwieniem, i satysfakcją usłyszałem, że ten wyrok trzeba
uwzględnić. Więc nie ma ochoty powrotu do tego wieku emerytalnego -
mówił Bronisław Komorowski o zapowiedziach Dudy odnośnie do reformy
emerytalnej i tego, że wbrew wszystkiemu będzie forsował projekt
obniżenia wieku emerytalnego z 67 lat.
Ekonomiści nie mają wątpliwości, że to oznaczałoby katastrofę finansów publicznych.
Zdaniem Komorowskiego
obietnice nowego prezydenta dotyczące złożenia w Sejmie ustawy o
obniżeniu wieku emerytalnego są niewiele warte. - Na Boga, można złożyć
obietnicę w wyborach, że zdobędziemy imperium na Marsie. I taką ustawę
złożyć. Ale nic z tego nie wyniknie!
O obronności
Tomasz Wołek pytał, czy Bronisław Komorowski ma poczucie, że
"zostawia Polskę suwerenną i bezpieczną". Były prezydent odpowiedział: W
obszarze obronności i bezpieczeństwa moja prezydentura była efektywna
jak rzadko kiedy.
O krwiożerczości
Lis: Czego będzie panu brakowało? Komorowski: Adrenaliny. Ale
liczę, że coś ją zastąpi. Polowanie? Czuję się absolutnie wyswobodzony w
zakresie realizacji hobby. Ale zmiana nastąpiła głęboka. I tęsknię
raczej za tym, by pochodzić po lesie z synami albo przyjaciółmi. Nie
jestem już krwiożerczy.
O reprywatyzacji
- Nawet najbardziej szlachetna ustawa musi być konstytucyjna.
Jeśli się serio traktuje konstytucję, to także zapisy o prawie
własności. W moim przekonaniu ta ustawa, choć o szlachetnych intencjach,
jest po prostu niekonstytucyjna - mówił Komorowski o skierowaniu tzw.
małej ustawy reprywatyzacyjnej do TK. Żal o to do prezydenta miała m.in. prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz.
O referendum ws. JOW
- Nigdy nie ukrywałem, że była to decyzja związana z moim
odczytaniem pierwszej tury wyborów. Te 20 proc. obywateli w jakiejś
mierze podpisało się pod JOW-ami. Problem polega na tym, że ja również
byłem, jestem i będę zwolennikiem maksymalnie daleko idącego zwiększenia
roli obywateli w dokonywaniu wybory przedstawicieli do parlamentu. Co
nie znaczy, że JOW-y muszą być wszędzie i zawsze - bronił swojej decyzji
o ogłoszeniu referendum b. prezydent.
Decyzja została ogłoszona nazajutrz po pierwszej, przegranej przez Komorowskiego, turze wyborów prezydenckich.
O wyborcach
Wiesław Władyka: Czego pan się dowiedział o społeczeństwie w
czasie swojej kampanii? - Nie należę do ludzi naiwnie wierzących w
cudowne rozwiązania z tytułu funkcjonowania demokracji. Ale wierzę, że
nie ma lepszego ustroju. To, czego się dowiedziałem, nieco zachwiało
moją głęboką wiarą, że prawda sama się obroni. Prawda w demokracji nie
zawsze broni się skutecznie. Ale warto jej pomagać - odpowiedział
Bronisław Komorowski.
O przyszłości
- Będę aktywny. Tworzę instytut, który będzie dla mnie
narzędziem przygotowania do komentarza politycznego. I czynienia
niektórych problemów tematami debaty publicznej - mówi. I zapowiada, że
będzie zabiegał o wejście Polski do strefy euro. - Warto wątpliwości
zacząć rozwiewać.
"Trzódka" w Poranku Radia TOK FM dzieli się wrażeniami po wczorajszym zaprzysiężeniu prezydenta Andrzeja Dudy. - Było lepiej niż się spodziewałem
- stwierdził Wiesław Władyka z "Polityki". Jacek Żakowski zauważył
natomiast, że przemówienia Dudy zdystansowały wystąpienia Jarosława
Kaczyńskiego. Zdaniem Władyki - Duda przemawiał nawet lepiej niż Tusk. -
Tusk mówił trzy godziny, można było zasnąć. Pod tym względem to było
zręczne. Ale cały czas moje pytanie: kim pan jest, panie prezydencie? -
zastanawiał się publicysta.
Od wczoraj Rzeczpospolita Polska ma nowego prezydenta: Andrzeja Dudę.
Wielu ludzi - wśród nich niżej podpisany - przyjęło ten wybór ze
smutkiem i z niepokojem.
Nikt jednak ze zwolenników Bronisława Komorowskiego nie ogłaszał, że te wybory zostały sfałszowane, że Andrzej Duda został prezydentem w wyniku nieporozumienia. Przepołowiona w tych wyborach Polska przyjęła wybór Andrzeja Dudy z godnością i szacunkiem, jaki nakazuje polska konstytucja.
Skąd zatem smutek i niepokój?
Prezydent Andrzej Duda
przysięgał przed Zgromadzeniem Narodowym wierność konstytucji.
Tymczasem poprzedniego dnia deklarował w liście do "Gazety Wyborczej",
że "obowiązująca konstytucja została napisana w innych politycznych
realiach", a dzisiaj "musimy lepiej zabezpieczyć naszą suwerenność,
zadbać o zachowanie tożsamości kulturowej, a także naszych interesów
ekonomicznych". Jakie zmiany konstytucji mają lepiej zabezpieczyć naszą
polską suwerenność i lepiej zadbać o zachowanie tożsamości kulturowej?
Wiemy, jak zabezpiecza suwerenność Federacji Rosyjskiej Władimir Putin,
a węgierskiego państwa - Viktor Orbán, mamy powody się obawiać, że
sformułowania prezydenta Dudy mogą zapowiadać zwrot w stronę rozwiązań
antydemokratycznych oraz wybór ideo-logii narodowej megalomanii i
nietolerancji.
O jakiej korekcie polityki zagranicznej
mówi prezydent Duda? Czy chce zastąpić obecne kondominium
niemiecko-rosyjskie - wedle formuły prezesa Jarosława Kaczyńskiego -
suwerennością państwową? W jaki sposób prezydent Duda chce naprawiać
Polskę - państwo, które z pewnością wymaga reform, lecz przecież nie
jest krajem wymagającym naprawy po katastrofie? W jaki sposób chce
prezydent Duda bronić dobrego imienia Polski w świecie? Czy tak jak
prezydent Putin, który powołał specjalną komisję ds. obrony dobrego
imienia Rosji?
Prezydent Duda powoływał się na
dziedzictwo prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Lech Kaczyński był
człowiekiem skromnym. Nigdy nie powiedział o sobie: "jestem człowiekiem
niezłomnym". To inni mogli o nim tak mówić. Dlatego szanowali go również
jego polityczni przeciwnicy. Życzę prezydentowi Andrzejowi Dudzie, żeby
zapracował na taki szacunek.
I życzę mu jeszcze, żeby
pamiętał o polskiej tradycji wywodzącej się od króla Zygmunta Augusta,
który powiadał, że nie chce być królem sumień obywateli
Rzeczypospolitej.
Będziemy uczciwie i lojalnie komentować
postępowanie prezydenta Dudy. Nie będzie na naszych łamach miejsca dla
oskarżeń, że jest on rosyjskim czy komunistycznym agentem, że jest
polskojęzycznym zdrajcą Polski.
Życzymy prezydentowi
Andrzejowi Dudzie sukcesu mądrej prezydentury, bowiem dobrze życzymy
Polsce; Polsce bez prowokacji służb specjalnych, bez kamer ukrytych w
gabinetach lekarskich, bez poszukiwania w archiwach rodzinnych dziadków z
Wehrmachtu czy z NKWD, czy z KPP. I także Polsce bez kłamstw o zamachu,
w którym polski i rosyjski premier wspólnie mieli zamordować naszego
prezydenta.
Orędzie prezydenta Dudy było wolne od
agresji. Życzymy mu, by znakiem rozpoznawczym tej prezydentury był język
dialogu, a nie agresji i nietolerancji. Polska jest dzisiaj głęboko
podzielona i nikt z nas nie zjadł wszystkich rozumów. Los skazał nas na
godne współżycie.
Przez wiele lat dziennikarze prawicowi w niewybredny sposób walczyli z
Bronisławem Komorowskim, więc życzę panu prezydentowi Dudzie, żeby go
to nie spotkało ze strony tych, którzy na niego nie głosowali.
Kardynał
Kazimierz Nycz wezwał na rozmowę księdza Aleksandra
Seniuka, rektora warszawskiego kościoła sióstr wizytek. Poszło o
przeprosiny, jakie ksiądz Seniuk wystosował pod adresem prezydenta
Bronisława Komorowskiego.
"Moja pierwsza teza jest taka, że mamy do
czynienia z nieformalnym początkiem kampanii prezydenckiej przed
wyborami w roku 2020."
Bielan przypomina w Telewizji Republika, że z bliska obserwował w
latach 2005-2007, gdy byłem rzecznikiem PiS, a jednocześnie
eurodeputowanym, w jaki sposób politycy Platformy przenosili ataki na prawicowy rząd i śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego na poziom mediów zagranicznych,
To było takie perpetuum mobile. Najpierw podsycano tego rodzaju
ataki w prasie zachodniej, a później wykorzystywano to w
mediach krajowych
Dodaje, że Applebaum ma bardzo duże wpływy w tygodniku w brytyjskim tygodniku „The Economist”.
I tak się dziwnie składa, że „The Economist” w dzisiejszym numerze
już atakuje prezydenta Dudę. To sygnał w jaki sposób może być
kształtowana światowa i europejska opinia publiczna przez rozmaite ośrodki w Polsce, które są zainteresowane jak najgorszą prasą międzynarodową nowego prezydenta RP
— mówi Bielan.
Zdaniem b. europosła, wpis Applebaum świadczy o braku dobrej woli tej publicystki.
A może i w tym przypadku chodzi o prezydenturę w 2020 roku, tyle że dla Radosława Sikorskiego?
ale i przy okazji mści się za "niepowodzenia " męża...zapominając jego" osiągnięcia "
w dokuczaniu jeszcze za życia Prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu i na dodatek o jego "niesławnym " telefonie do Jarosława Kaczyńskiego w dramatyczny poranek 10 Kwietnia 2010 roku...ciekawe skąd wtedy wiedział ,ze Profesor Lech Kaczyński nie żyje,skoro jeszcze nikt Jego ciała nie odnalazł i skąd wiedział ,ze winni są Polscy Piloci...
Wstyd i Hanba
Polonio do dzieła,brońmy naszego Honoru i Prezydenta,jednego już nam zabili,drugiego już obszczekują ,czego się boją?
i jeszcze jedno ,KTO powiedział dorżniemy watachy? SIK orski ?czy ?
ndrzej Wajda:
"To wojna domowa! To jest walka o wszystko! Wesprze nas TVN!"
Bronisław Komorowski:
"Prezydent gdzies poleci i wszystko sie zmieni."
"W interesie calej UE lezy wspólpraca z Moskwa."
"Będziemy polować na kaczki tylko teraz jest okres ochronny"
"Jaki Prezydent taki zamach"
„Jaka wizyta, taki zamach, bo z 30-tu metrów nie trafić w samochód to trzeba ślepego snajpera”.
"Kaczyński to przypadek psychiatryczny."
"Chcialbym skrócic zly okres prezydentury Lecha Kaczynskiego”
Komorowski miał podobno powiedzieć do Sikorskiego: "Lecha nie ma, ale został nam jeszcze ten drugi". Na co Sikorski: "Nie martw się, Bronek, mamy jeszcze jedną tutkę".
Radosław Sikorski:
Dorżnąć watahę „Jeszcze jedna bitwa, jeszcze dorżniemy watahy, wygramy tę batalię!” --na konwencji PO
"Można być prezydentem, ale można być też chamem."
"Pan się nie przejmuje tym,co wygadują niektóre karły moralne" --do Lecha Wałęsy,nie wiadomo o kim, ale można się domyślać.
Donald Franciszek Tusk:
10 listopada 2005 Donald Tusk wystapienie Sejmowe
„…Polska naprawde nie jest skazana na, tak jak ja Polska od wczoraj nazywa, moherowa koalicje…”
„…Jesli uwazacie panstwo, ze J.Kaczynski i PiS w czasie kampanii wyborczej maja zamiar aresztowac kandydatów innych partii,
uzywac podsluchów, to wezcie pochodnie w rece i idzcie na Palac Prezydencki…”
"Jeśli nie zrozumiecie, że ta współpraca jest potrzebna, wyginiecie jak dinozaury"
"Dinozaury pewnie do dziś zaludniałyby naszą planetę. Tajemniczy przypadek jednak sprawił, że nie musimy żyć w cieniu tych gigantów."
"Najlepsi i twardzi idą na wojnę z PiS-Do tej wojny potrzebuję ludzi najlepszych, twardych. Dlatego to otoczenie będzie teraz pomagało
Grzegorzowi Schetynie bić się w Sejmie z PiS-em"
"Ten atak nie zostanie jednak bez odpowiedzi"--reakcja na ujawnienie afery hazardowej.
Janusz Palikot:
"Wypatroszyć Kaczyńskiego"--“Jaroslawa Kaczynskiego trzeba zastrzelic i wypatroszyc (…) Bronislaw Komorowski pójdzie na polowanie na wilki i zastrzelimy Jaroslawa Kaczynskiego, wypatroszymy i skóre wystawimy na sprzedaz w Europie…”
„Dlaczego do Smolenska wyjechal kartofel, kurdupel, alkoholik, a wrócil maz stanu? Bo Rosjanie podmienili cialo”
"Kaczyńscy są źródłem wszelkiego zła. Zwłaszcza Jarosław Kaczyński"
„… Odpowiedzialnosc moralna za smierc 95 ludzi ponosi Lech Kaczynski, bo to on przygotowywal wyjazd. To on ma krew na reku ludzi, którzy zgineli w katastrofie. (…) glupota, bezmyslnosc, pycha i ego Lecha Kaczynskiego doprowadzilo do tragedii.
(…) Rodzina Kaczynskiego powinna przeprosic rodziny poleglych…”
„profesor” Władysław Bartoszewski
Bydło - "Przestać uważać bydło za niebydło"
Prezydent jest chorym, tragicznym człowiekiem. Powinna mu pomóc rodzina. To chora i psychopatyczna postać.”- Palikot
„Kaczyńscy są małymi zakompleksionymi ludźmi, którzy nigdy tego nie zrozumieją.”- Palikot
„Apeluję do Lecha Kaczyńskiego, żeby wytrzeźwiał i wreszcie przedstawił opinii publicznej, co naprawdę myśli w pełni swoich przytomnych sił.”- Palikot
„Czy prezydent Lech Kaczyński nadużywa alkoholu? Czy prawdą jest, że jego pobyty w szpitalach mają związek z terapią antyalkoholową? Czy ucieczki do Juraty i czerwone wino to nie środki terapeutyczne, stosowane przezeń w reakcji na problemy w relacjach rodzinnych z bratem i matką?”- Palikot
„Działacze Solidarności sami zachowują się jak wieprze, bo chcą tylko dla siebie. Sami sobie przykleili ten świński pysk.”- Palikot
„Ja niepytany oświadczam, że jednoznacznie preferuję kobiety. A Pan, Panie Jarosławie?” – Palikot
„Czy Jarosław jest Jarosławą? Czy Jarosław Kaczyński jest kobietą” – Palikot
„Wśród bliźniaków jednojajowych często jedno z nich jest homoseksualistą. Tak przynajmniej twierdzą medycy. Jarosław, w przeciwieństwie do Lecha, nie ma żony, dzieci, z kobietami trudno go spotkać, a mieszka z mamą i kotem.”- Palikot
„Ja jestem w skrajny sposób zasmucony. Martwię się o przyszłość mojej ojczyzny. Życzę Polakom i Polsce, żeby Lech Kaczyński jak najszybciej przestał być prezydentem tego kraju, bo każdy dzień jego prezydentury przybliża nas do katastrofy takiej czy innej, wewnętrznej czy zewnętrznej. Oby się to jak najszybciej skończyło.”- Palikot
„Moim zdaniem trzeba spalić to esbeckie szambo”. -Palikot o aktach IPN.
„Myślę, że wielkim marzeniem Jarosława Kaczyńskiego jest to, żeby teraz on zginął. I w skutek jakichś zamieszek fanatyk czy szaleniec go zabił. Wtedy cała ta rodzina, formacja przechodzi na pozycję taką jak Chrystus, czyli że ofiara jest tak duża, że nikt już o tym nie dyskutuje. I te zaczepki, te prowokacje w końcu doprowadzą do tego, ze ktoś rzuci się na Kaczyńskiego.”- Palikot
„Sam fakt, że odsunęliśmy Kaczyńskiego od władzy i odsuniemy Lecha Kaczyńskiego od urzędu prezydenta, to naprawdę są dokonania pomnikowe.”- Palikot
„On zachowuje się jak człowiek z podpalona głową, z płonącym mózgiem.”- Palikot
„Przykro mi, że prostytucja w polityce sięga nawet pani minister Gęsickiej.”- Palikot
„Raz na kilka miesięcy ożywiona hałasem partyjnego wołania podnosi się z politycznych katakumb Zyta Gilowska. Dziwne to jakieś: strzygą, horrorem i cmentarzyskiem zalatuje.” – Palikot
„W szlachetnym geście postanawiam ratować ich złajdaczony honor, i niniejszym publicznie ogłaszam, iż chętnie mieszkanie od Zbigniewa Ziobry odkupię, aby mógł jak mężczyzna długi swoje spłacić i odejść bez rozgłosu oraz wstydu dla kolegów.” – Palikot
“…i na wypadek jednak, gdyby jednak On nie był w stanie wypełniać tej roli do końca swojej kadencji … wskazane było by, żeby ludzie to odebrali nie jako element gry, tylko jako jednak autentyczne, konstytucyjne uprawnienie Marszałka. No i Marszałek się z tym oczywiście zgodził, bo dla niego to jest łatwiejsze rozwiązanie, niż cokolwiek innego.”- Palikot
„Dlaczego do Smoleńska wyjechał kartofel, kurdupel, alkoholik, a wrócił mąż stanu?”- Palikot
„Bronisław Komorowski pójdzie na polowanie na wilki, zastrzelimy Jarosława Kaczyńskiego, wypatroszymy i skórę wystawimy na sprzedaż.”- Palikot
„Polacy muszą się wyrzec swojej polskości.”- Palikot
—————————————————————————————
kiedyś mówiono,nic tak nie brudzi Kobiety jak atrament,parafrazując to powiedzenie...możemy dodać,nic tak nie brudzi człeka jak zapis jego myśli w "sieci"
Media spod znaku Agory nie mogą przeboleć, że Polacy dokonali wyboru niezgodnego z ich widzimisię. Główne strony serwisów internetowych gazety i radia Michnika nie pozostawiają złudzeń, wskazując, że Andrzej Duda nie może liczyć choćby na kilka dni kredytu zaufania.
Oto kilka tytułów, jakimi redakcja z Czerskiej straszy czytelników,
cytując odpowiedzi na list Prezydenta Dudy opublikowany na łamach „GW”:
Proszę nie uprawiać hazardu
Przykro mi, że przez lata nie miał Pan do mnie szacunku
Wywiaz z Prezydentem RP Andrzejem Dudą ukazał się na portalu
Politico 19 sierpnia 2015 roku. Zapis rozmowy z prezydentem, która się
odbyła się w drodze powrotnej ze Szczecina 13 sierpnia 2015 roku.
POLITICO: Różnie o Panu mówiono i pisano. Dużo było uwag nieprzychylnych.
ANDREJ DUDA: Aż się bałem, kiedy takie rzeczy czytałem, choć
publikowały to gazety, które zawsze źle pisały o formacji, z której ja
pochodzę i ludziach tej formacji. Rozumiem więc, że nie znając mnie i
nie orientując się w tym, co ja mówię, wystarczyła im taka wiedza, żeby o
mnie źle pisać.
Pan dzisiaj mówił, że chciałby widzieć większą obecność NATO w Polsce.
Tak, bardzo bym chciał. W kampanii mówiłem o tym cały czas. W
pierwszym wystąpieniu, które miałem na temat polityki zagranicznej
mówiłem o projekcie Newport Plus. On zmierza do tego, żeby przed
szczytem w Warszawie już podjąć rozmowy i negocjacje z naszymi
partnerami co do zwiększenia gwarancji bezpieczeństwa poprzez fizyczną
obecność w Europie Środkowo-Wschodniej, w tym także w Polsce – po
pierwsze; tej tzw. krytycznej struktury, czyli uzbrojenia, a po drugie;
ja uważam, że powinny być stworzone bazy NATO, wojsk amerykańskich, czy
wspólne bazy polsko-amerykańskie, czy Polski z innymi krajami NATO,
takie jak baza w Szczecinie, w której byliśmy dzisiaj, gdzie mieści się
dowództwo korpusu. Nie jest to wielka liczba żołnierzy, bo docelowo ba
ich być około 400, ale to już jest jakaś koncepcja, zwłaszcza teraz, po
szczycie w Newport, rozwijania tej obecności NATO, w sensie
bezpieczeństwa. Dzisiaj dowództwo tego wielonarodowego korpusu ubiega
się o to, aby zrealizować postanowienia z Newport i uzyskać certyfikaty,
żeby dowodzić – na początek tzw. szpicą, a następnie siłami odpowiedzi
NATO w tej części Europy.
Mówił Pan o bazach polsko-amerykańskich. Czy Pan uważa, że
Polska musi polegać na NATO, czy bardziej opierać się na Stanach
Zjednoczonych?
Ja nie uważam, że stosunki polsko-amerykańskie wymagają jakiejś
poprawy, uważam, że one są dobre. Podobnie, jak stosunki
polsko-niemieckie. Generalnie jestem zadowolony ze stosunków z naszymi
sąsiadami, uważam, że te relacje są dobre, aczkolwiek chciałbym, żeby
były jeszcze lepsze. Natomiast nie uważam, żeby w tych relacjach trzeba
było coś poprawiać, jakby się cokolwiek złego działo. Uważam, że można
zintensyfikować relacje z naszymi partnerami, zwłaszcza jeśli chodzi o
kraje Europu Środkowo-Wschodniej – myślę o tym pasie krajów, które w
przeszłości nie były państwami samodzielnymi, rzeczywiście suwerennymi
lub niepodległymi, bo znajdowały się w radzieckiej strefie wpływów, były
krajami socjalistycznymi, czy jak kto woli komunistycznymi. Mamy w
związku z tym wspólną historię i wspólne problemy, takie choćby, jak
gospodarcze. Mamy problemy ze społeczeństwami, które są uboższe niż
społeczeństwa Europy Zachodniej. Dlatego uważam, że są pola do
współpracy i dlatego trzeba szukać wspólnych płaszczyzn, po to, żeby
pogłębiać więzi partnerskie w tej części Europy. Natomiast, jeśli chodzi
o NATO, to cieszyłbym się, gdyby takich natowskich baz, gdzie
rzeczywiście są żołnierze Sojuszu Północnoatlantyckiego było więcej,
Ameryka jest największym partnerem sojuszu, ma największą armię, jej
żołnierze są w wielu miejscach na świecie. Takie bazy mogłyby powstać w
naszym kraju, tym bardziej, że dzisiaj to my jesteśmy granicą NATO i
dobrze byłoby, żebyśmy byli taką flanką z prawdziwego zdarzenia. A
będziemy wtedy, kiedy NATO będzie tu obecne. Rzeczywiście obecne, a nie
tylko w sposób symboliczny.
Niektóre kraje mają zastrzeżenia do NATO i do art.5. Gdy
patrzy się na różne sondaże zagraniczne, nie widać wielkiej chęci
bronienia części wschodniej, w odróżnieniu od Stanów Zjednoczonych. Czy
Polska powinna polegać na NATO, czy bardziej powinna polegać na USA?
Polska przede wszystkim powinna polegać na sobie i do tego należy
dążyć, ale to wymaga odbudowy w Polsce silnej armii, dobrze wyposażonej.
Polska planuje w najbliższych latach duże wydatki na zakupy sprzętu
wojskowego. Wierzę głęboko, że uda się kupić nam sprzęt
najnowocześniejszy, taki, który wzmocni potencjał naszej armii, zwiększy
też sprawność i bezpieczeństwo polskich żołnierzy. Mamy świetnych,
bohaterskich żołnierzy, mamy bardzo dobrych oficerów, bo oni
współpracują dzisiaj w ramach struktur NATO, nasi żołnierze jeżdżą na
misje, więc oni się pod tym względem już bardzo dobrze sprawdzili. Ale
dzisiaj potrzebujemy wzmocnienia polskiej armii pod względem
infrastrukturalnym, zwiększenia jej potencjału, programów rozwoju naszej
armii, w tym znaczeniu, że szkolenia, także młodzieży w jakiś sposób
trzeba organizować, pamiętając, żeby to było dla dobre i atrakcyjne dla
młodych ludzi. W tym kierunku powinniśmy iść przede wszystkim na
przestrzeni lat. Ponieważ jeszcze tego wszystkiego nie mamy, więc dziś
gwarancje bezpieczeństwa są nam potrzebne i chciałbym, żeby one były.
Stany Zjednoczone, jak mówiłem, mają najsilniejszą armię w całym Pakcie
Północnoatlantyckim, a ja mam przede wszystkim nadzieję, że Polski nie
trzeba będzie bronić, ani tych krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Że
sama obecność tych wojsk wystarczy, żeby był spokój, i, że żadna obrona
konieczna nie będzie.
Kraje Bałtyckie wiedzą, że Polska jest największym krajem w
regionie, ma najwięcej wojska i jakimś sensie liczą na to, że pierwsza
reakcja będzie właśnie ze strony Polski. Że jest ona w pewnym sensie
gwarantem dla tych krajów bałtyckich.
Chciałbym, żeby Polska była takim krajem, który może w razie potrzeby
wyciągnąć rękę i pomóc słabszemu, a który nie musi bać się silnych.
Będę czynił z mojej strony wszystko, co tylko mogę, żeby tak się działo.
Żeby przynajmniej w takim kierunku Polska zmierzała. Jesteśmy solidarni
z naszymi sojusznikami w Europie Środkowo-Wschodniej, dlatego też
mówiłem o wzmacnianiu potencjału polskiej armii, żebyśmy w przyszłości
byli takim dobrym gwarantem bezpieczeństwa, dobrym sojusznikiem.
Jak wyglądają stosunki z Rosją?
Rosja jest naszym sąsiadem i chciałbym, żebyśmy z nim także mieli jak
najlepsze relacje. Dzisiaj one są trudne, ale nie z winy Polski. Myśmy
relacji z Rosją w żaden sposób nie psuli, nie podjęliśmy żadnych
działań, które byłyby w nią wymierzone. To, co się stało jest efektem
polityki rosyjskiej, odrodzeniem się ducha imperialnego, tęsknot
imperialnych, które najpierw zwróciły się przeciw Gruzji, a po kilku
latach przeciw Ukrainie. To jest niepokojące i stanowi zły sygnał, nie
tylko dla Europy, ale i dla świata. Ponieważ są takie tendencje, trzeba
dbać o gwarancje bezpieczeństwa, a jednocześnie robić wszystko, żeby
konflikt zbrojny tam się skończył i, żeby Rosja stosowała prawo
międzynarodowe.
Czy z Putinem można współpracować, czy trzeba czekać na zmianę władzy, żeby dojść do jakichś normalnych stosunków?
Uważam, że zawsze trzeba pracować i to w polityce jest taka
niekończąca się opowieść – żmudna, trudna, nie zawsze się udaje, ale nie
można składać rąk. Jest potrzebne dobre współdziałanie i w ramach UE i
boleję nad tym, że w tej sprawie nad zdrowym rozsądkiem i
bezpieczeństwem w sensie pokoju zwyciężają jakieś kwestie partykularne
gospodarcze. A niestety często słyszę takie głosy, a zwłaszcza słyszałem
gdy byłem jeszcze…
Czy trzeba doprowadzić do zmiany formuły normandzkiej?
Mówiłem tak wcześniej. Dzisiaj to chyba nie miałoby sensu. Dzisiaj
jest potrzeba stworzenia czegoś zupełnie nowego, jakiej nowej inicjatywy
w tym zakresie, żeby tę kwestię pokojowo rozwiązać. Znacznie szerszą, z
udziałem potężnych krajów UE z jednej strony, ale także Stanów
Zjednoczonych oraz, jeśli byłaby taka wola, także z udziałem sąsiadów
Ukrainy.
Mam wrażenie, że Ukraina nie bardzo walczyła o to, by Polska dołączyła do formuły normandzkiej?
Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć. Mogę powiedzieć w ten sposób;
ja również nie widziałem jakiegoś zainteresowania ze strony polskiego
rządu, by brać udział w formule normandzkiej i uważam, że to nie była
dobra polityka. Powinniśmy prowadzić politykę bardziej aktywną.
Powiedziałem ostatnio, także w swoim przemówieniu inauguracyjnym przed
Zgromadzeniem Narodowym, że polska polityka zagraniczna nie potrzebuje
żadnej rewolucji, bo ona rewolucji nie lubi. Ale potrzebuje pewnej
korekty; musi ona polegać przede wszystkim na zwiększeniu naszej
aktywności, na tym, że będziemy wychodzili z inicjatywami, że będziemy
szerzej współpracowali z Polakami i Polonią, która mieszka poza
granicami Polski, pomagając im z jednej strony, ale z drugiej strony
wykorzystując ich potencjał. Mówiłem o zwiększeniu aktywności w UE,
mówiłem o aktywności w ramach NATO, w kontekście tej inicjatywy Newport
Plus.
Polska odgrywa w UE znacznie większą rolę niż 10 lat temu.
Gdzie szczególnie Polska powinna zmienić stanowisko jeśli chodzi o
podejście do Brukseli?
Jest kilka takich elementów, w których powinniśmy być bardziej
aktywni; trzeba zaznaczyć, że fakt, iż jesteśmy w UE i w NATO, to jest
wielki dorobek tych 26 lat od 1989 roku. To są nasze wielkie
osiągnięcia. Te dwa wielkie międzynarodowe porozumienia, w których się
znaleźliśmy, one, nie tylko w sensie symbolicznym, ale w sensie
rzeczywistym, również w sensie geopolitycznym przesunęły nas ze wschodu
na zachód. W sensie umacniania demokracji mam poczucie, że staliśmy się
krajem zachodnim. Nie jesteśmy jeszcze niestety krajem zachodu w sensie
gospodarczym, poziomu życia obywateli. Dlatego młodzi Polacy wyjeżdżają z
kraju, i to powinniśmy zmieniać sami, naprawiając wiele w naszej
gospodarce, bo niestety tak się dzieje, że mamy wzrost gospodarczy,
dobrą sytuację w statystykach, ale nie w portfelu przeciętnego Polaka.
Nie wszyscy są beneficjentami tego dobra i to trzeba naprawić. Trzeba
doprowadzić do tego, żeby poziom życia przeciętnego obywatela,
przeciętnej rodziny w Polsce się poprawił. Ale to kwestia naszych
działań wewnętrznych, także dobrego korzystania z funduszy europejskich.
Jeśli chodzi o samą Europę, to jest na pewno w naszym interesie, żeby
była zachowana spójność europejska. Żeby UE nie doznawała żadnych
wstrząsów. To jest na pewno w interesie polskim. Jest też w naszym
interesie, aby kryzys w strefie euro się zakończył, żeby poprawiła się
sytuacja Grecji i tych krajów, które mają kłopoty – Portugalii, czy
Włoch. My więc na pewno musimy działać tak, aby wspierać tę wspólnotę,
jedność europejską, ale działając aktywnie na rzecz spójności,
prezentować polski punkt widzenia. I ten polski punkt widzenia w sposób
jednoznacznie stawiać. Tak powinniśmy na przykład działać w aspekcie
polityki klimatycznej. W moim osobistym przekonaniu, kierunek, w jakim
zmierza UE nie jest kierunkiem dobrym, bo przyjmowanie na siebie przez
Unię, jako całość tak poważnych ograniczeń w sprawie emisji CO2,
przyjmowanie ich w przeciwieństwie do reszty świata, głównie krajów
dobrze rozwiniętych, jak Stany Zjednoczone, Chiny, Brazylia jest po
prostu nierozsądne z punktu widzenia konkurencyjności gospodarki
europejskiej czy Europy w ogóle. Ten kierunek jest też zły dla Polski,
bo po pierwsze; nasza gospodarka wymaga dzisiaj wprowadzenia nowych
technologii, wymaga unowocześnienia. Po drugie; my mamy ogromne, w
porównaniu do reszty Europy zasoby węgla kamiennego i taka prosto pojęta
dekarbonizacja kompletnie nie jest w naszym interesie. Unia powinna
działać tak, żeby w jak największym stopniu pozwolić swoim członkom
korzystać z ich własnego potencjału, w tym bazy surowcowo-energetycznej,
która jest, które nie potrzebujemy czerpać z zewnątrz. Tylko my
powinniśmy wprowadzać nowe technologie tak, aby w jak największym
stopniu chronić środowisko naturalne. Ale to jest kwestia rozwoju nowych
technologii przetwarzania węgla, spalania węgla itd.
Jeśli chodzi o globalne ocieplenie – jak Polska powinna reagować, żeby nie doprowadzić do daleko idących jego skutków?
Globalne ocieplenie, globalne ocieplenie – tylko co z tego, jeśli
tylko Polska miałaby coś robić, skoro dużo poważniejsi emitenci niż
kraje europejskie się tym nie przejmują.
To znaczy, że polskie stanowisko w Paryżu będzie ostrzejsze niż było?
Ja będę na ten temat rozmawiać z rządem, będę sprawę konsultował z
ministrem spraw zagranicznych, z panią premier. Uważam, że sprawa jest
bardzo ważna i będę mówił, że, zwłaszcza w sytuacji, kiedy nasi
partnerzy spoza UE nie chcieli przyjąć na siebie tych poważnych
ograniczeń, takich jak wzięła na siebie Europa, to trzeba twardo mówić o
konieczności weryfikacji wewnątrz europejskich postanowień w tej
sprawie.
Polityka migracyjna. Polska nie była bardzo przychylna wobec
pomysłu, żeby przyjmować migrantów. Ten problem na pewno będzie
narastać…
To jest poważy problem i jest to też problem dla naszych obywateli,
bo powtarzam, że jako społeczeństwo nie jesteśmy zamożni. U nas nie ma
takiego poziomu, jak w Niemczech czy innych krajach Europy Zachodniej.
Ten poziom jest znacznie niższy, dlatego trzeba sobie zdawać sprawę z
dodatkowych obciążeń wynikających z przyjęcia tysięcy obywateli wzbudza
wątpliwości wśród Polaków, zwłaszcza, że mamy tysiące rodaków poza
graniami Polski, chociażby takich, którzy zostali przymusowo
przesiedleni w związku ze zmianą granic na Wschodzie, czy też zostali na
Wschód wywiezieni. Wielu z nich chciałoby wrócić do Polski, ale do tej
pory nie stwarzano im takich możliwości. I bardzo często słyszę na moich
spotkaniach oburzenie, że stać nas na przyjmowanie imigrantów, a nie
stać nas na sprowadzenie Polaków do Polski. Ale rozumiem, że tu musimy
prowadzić politykę wspólnotową, natomiast chcę zwrócić uwagę na jedną
rzecz; otóż czy nie powinniśmy poważnie porozmawiać w Unii, jak wygląda
walka ze zorganizowaną przestępczością, między innymi tą, która
umożliwia nielegalną imigrację do Europy. Warto rozmawiać na ten temat, w
jaki sposób to zablokować. I nie w tym sensie, żeby blokować emigrację,
postawić mur, tylko jak zablokować tę przestępczość. Oni gdzieś piorą
swoje pieniądze, które z tego tytułu uzyskują. Na ile skutecznie jako
Europa i poszczególne kraje działamy przeciwko temu procederowi. Poza
tym, proszę pamiętać, że to dla Polski jest kłopot, jeśli chodzi o
politykę azylową; my pilnujemy wschodniej granicy Unii.
Jakie jest Pana stanowisko wobec tzw. Brexit. Czy można otworzyć
traktaty żeby Cameron mógł argumentować za Unię kiedy przeprowadzi
referendum?
Uważam się za eurorealistę, jestem zwolennikiem unii państw
narodowych, dlatego, kiedy mówiłem, że Europa powinna lepiej korzystać
ze swego wewnętrznego potencjału w przypadku energetyki, tak samo
uważam, że kraje w ramach UE powinny mieć gwarantowane sfery swojej
suwerenności i między innymi te elementy rozwoju gospodarczego, m. in.
polityki surowcowej, one powinny także być elementem suwerenności
poszczególnych krajów. Nie powinny być narzucane rozwiązania, tragiczne z
punktu widzenia przyszłości gospodarczej, jako próba narzucania
ograniczeń np. przy wydobywaniu gazu łupkowego, czy właśnie polityka
dekarbonizacji, która prowadzi do rezygnacji z węgla. Ja się z taką
polityką nie zgadzam i powiem tak: to jest polityka całkowicie sprzeczna
ze strategicznymi interesami naszego kraju. Jaki kraj chce zrezygnować z
zasobów, które posiada, i które są gwarantem jego suwerenności
gospodarczej, niezależności energetycznej Powinniśmy tę niezależność i
krajów i Europy, powinniśmy w ramach Europy współdziałać w sensie
energetycznym, ale też powinniśmy stwarzać sobie jak największą
niezależność, byśmy nie byli zależni od dostawców zewnętrznych, byśmy w
jak największym stopniu byli w stanie obsłużyć się sami.
Czy jest jakieś pole manewru jeśli chodzi o sytuacje migrantów w Wielkiej Brytanii?
Proszę pamiętać, że polscy emigranci przynoszą więcej dochodu niż
kosztują. O tym władze Wielkiej Brytanii także powinny pamiętać.
Niestety, mówię to z przykrością, wyjeżdżają ludzie świetnie
wykształceni, którzy uzyskali swoje wykształcenie w Polsce, a tam
pracują de facto na dobro brytyjskiej gospodarki i brytyjskiego
społeczeństwa. Ja bym chciał, żeby oni wrócili do Polski. Tylko oni są
kreatywni, a dziś nie mają po temu warunków. Dziś Polskę trzeba
naprawić, dziś Polsce potrzebna jest, jak to mówimy, dobra zmiana, idącą
w kierunku naprawy Rzeczpospolitej, podniesienia warunków życia,
tworzenia lepszych warunków dla przedsiębiorczości, po to żeby poprawiać
sytuację ekonomiczną, a tym samym sytuację obywateli. Ja liczę na to,
że moi rodacy, którzy wyjechali do Wielkiej Brytanii, czy do innych
krajów, kiedy zobaczą, że Polska stwarza dla nich szansę, to zatęsknią
za swoimi rodzinami, które tu zostawili, za przyjaciółmi.
Stosunki polsko-niemieckie….. czasy się zmieniły, czy Pana
podejście do Niemców będzie inne niż podczas poprzedniego rządu PiS? Co
trzeba zmienić?
Ja jestem człowiekiem otwartym, jestem zwolennikiem tego, byśmy
mieli jak najlepsze relacje z sąsiadami, że na te pozytywne relacje
trzeba stale pracować. Tylko ja bym w tych relacjach zawsze chciał
jednego – partnerskiego traktowania. Czyli, żeby nasi sąsiedzi
uwzględniali w swoich działaniach względem nas i organizacji, w których
jesteśmy fakt naszego istnienia, nasze interesy, nasz punkt widzenia,
jako państwa, jako społeczeństwa. Jeśli chodzi o Niemcy, chciałbym, aby
nasza współpraca układała się jak najlepiej, żeby wymiana handlowa
jeszcze się polepszała. Zrobię wszystko, żeby nasze stosunki były jak
najlepsze, z korzyścią i dla Polski i dla Niemiec.
Gdzie powinny nastąpić jakieś zmiany?
Chociażby kwestia zwiększonej obecności NATO w Polsce. Były takie
głosy, choć ja nie rozmawiałem jeszcze osobiście z panem prezydentem,
ani z panią kanclerz, znam tylko informacje z mediów, że było bardzo
sceptyczne stanowisko, ale to są informacje, które docierały do mnie w
sferze medialnej i będę chciał na ten temat rozmawiać. Mówiłem już, że
dziś w polskim interesie jest, aby nasze bezpieczeństwo, w sensie takim
materialnym, było wzmocnione. To jest jeden z tematów, o których
chciałbym porozmawiać.
Czy będzie powrót do wrażliwości wojennej? Dzisiaj już problemy, jakie stwarzała Erika Steinbach przed laty raczej nie istnieją.
Wrażliwości wojenne są zawsze, jeśli spojrzy pan na rozmiar krzywd,
jakie stały się w czasie drugiej wojny światowej, choćby liczbę cywilów,
nie mówię o żołnierzach, którzy zostali zamordowani, to ja bym
powiedział, że te relacje, choć one się nie opierają na poczuciu
krzywdy, właśnie nie, to jest przykład, w jaki sposób, w oparciu o
prawdę, można budować relacje między narodami, poprzez przebaczenie.
Oczywiście trzeba zwracać uwagę na to, kiedy niektórzy przeinaczają
prawdę historyczną trzeba to piętnować. Ja generalnie uważam, że
stosunki pomiędzy Polakami i Niemcami są bardzo dobre. Oczywiście,
chciałbym, żeby były coraz lepsze, ale uważam, że one są bardzo dobre.
Zawsze można coś poprawić, prawda? Tym bardziej, że ja znam Niemców z
osobistych kontaktów, miałem wymiany, miałem w domu nauczycieli z
Niemiec, bo moja żona, która jest germanistką i pracowała przez całe
lata jako nauczycielka, realizowała wymiany w Heidelbergu i Dortmundzie,
więc niemieccy nauczyciele gościli u nas w domu wielokrotnie. Mamy
przyjaciół w Niemczech i nie ma u nas takich kwestii, o których nie
rozmawiamy. Można się przyjaźnić i te problemy z zakresu drugiej wojny
światowej nie są jakąś kością niezgody między naszymi społeczeństwami.
A jak wyglądają stosunki z Donaldem Tuskiem?
Pan Donald Tusk pochodzi z obozu politycznego, z którym ja do
niedawna byłem w relacji, czy to w Sejmie, czy PE, rządzący – opozycja.
Dwa rożne obozy polityczne. Ale dziś jest taka sytuacja, że pan Tusk
jest przewodniczącym Rady UE, a ja jestem prezydentem RP, który jest
bezpartyjny.
A czy Pan, podczas swojej kadencji w Sejmie nawiązał osobiste relacje z panem Tuskiem?
Nie, myśmy z panem premierem Tuskiem nawet nie mieli specjalnie
okazji, by porozmawiać, więc to jest taka relacja. Natomiast zawsze się
osobiście cieszę, kiedy Polak zajmuje eksponowane stanowisko gdzieś w
przestrzeni międzynarodowej. To zawsze w jakimś stopniu buduje prestiż
kraju. Ja bym tylko chciał, żeby Polacy, którzy gdzieś w tej
międzynarodowej przestrzeni politycznej działają pamiętali skąd
pochodzą.
A czy ten właśnie Polak powinien zostać na swoim stanowisku na drugą kadencje?
Cieszę się zawsze, kiedy Polak zasiada w jakiś instytucjach
europejskich i chciałbym, żeby ich było jak najwięcej, zawsze będę to
popierał.
Wybory parlamentarne w październiku…
Wyborcy podejmą decyzję, bo dzisiaj w zasadzie ruszyła już kampania
wyborcza, i wyborcy dokonają wyboru. Ja chciałbym realizować mój
program, moje zobowiązania, bo mi na tym zależy. W Polsce prezydent nie
jest od kreowania sytuacji prawnej czy gospodarczej, jest bytem
samodzielnym całkowicie. To znaczy może przedstawić projekt ustawy, ale
ten musi być potem przyjęty przez Sejm i Senat. Wiele jego działań jest
koniecznych do realizowania z rządem, więc w oczywisty sposób zależy mi
na tym, żeby te swoje postulaty zrealizować, żeby rząd i parlament
odnosił się przychylnie do moich inicjatyw. Cały czas apeluję i wierzę,
że one będą mogły być zrealizowane.
Przez prawie 10 lat Platforma straszyła PiS-em, że jest to groźna,
nieodpowiedzialna partia. Pan wygrał wybory – czy myśli Pan , że
stosunek elektoratu wobec partii, w której Pan działał przed swoją
elekcją istotnie się zmienił?
Siedzimy sobie w samolocie rządowym, gawędzimy, czy ja wyglądam na groźnego?
Jaką rolę będzie odgrywać Jarosław Kaczyński?
Kaczyński jest liderem wielkiego ugrupowania politycznego, jest
człowiekiem, który ma ogromne doświadczenie polityczne, cieszy się w
swojej partii niekwestionowanym autorytetem. Ja osobiście nie mam
wątpliwości, że po pierwsze jest to człowiek krystalicznie uczciwy, po
drugie jest to człowiek, który ma absolutnie przemyślaną koncepcję jeśli
chodzi o kierunek, w jakim Polska powinna się rozwijać. Ale jak widać,
jeśli chodzi o bezpośrednie prowadzenie przyszłości polskich spraw,
myślę tu o rządzie, bo przecież PiS o zwycięstwo wyborcze walczy, to
powierzył tę rolę pani prezes Beacie Szydło, też pewnie wychodząc z
założenia, że tak ciężką pracę, jaką musi wykonywać premier, trzeba dać
dzisiaj w ręce osoby młodszej.
Kto jest Pana największym bohaterem?
Wielkimi bohaterami byli dla mnie Powstańcy Warszawscy, polska
konspiracja, młodzi ludzie, którzy dziś są bohaterami swoistej legendy.
„Zośka”, czyli Tadeusz Zawadzki czy jego serdeczny przyjaciel „Rudy”
zginęli za Polskę, a byli wspaniałymi, wykształconymi ludźmi, ale też
niezwykle zaangażowanymi patriotami. To są dla mnie bohaterowie. Ale
bohaterem w pewnym sensie jest też dla mnie Jan Paweł II, nasz ojciec
święty, który zmieniał oblicze świata. Nie jestem wcale przekonany, czy
byśmy się wyrwali z czerwonych objęć, gdyby nie nasz ojciec święty,
który tak nam pomagał, z piedestału Stolicy Piotrowej swoimi
międzynarodowymi wpływami. Ale też swoistym bohaterem był dla mnie
prezydent Kaczyński. Był prezydentem wielkim, miał wizję rozwoju
państwa, miał wizję polityki zagranicznej, był człowiekiem niezłomnym: w
końcu zginął realizując swoją misję prezydencką.
Najlepsza książka, którą Pan ostatnio czytał?
Ostatnio w okresie wakacyjnym czytałem takie książki, powiedziałbym
bardzo proste. Aczkolwiek wziąłem teraz w lipcu „Ziele na kraterze”
Melchiora Wańkowicza. Kiedyś czytałem pobieżnie jako uczeń, a teraz jako
dorosły, dojrzały człowiek, spojrzałem na tę książkę zupełnie inaczej.
Co Pana budzi w nocy? Co Pana straszy, czego się Pan boi?
Nic mnie nie budzi w nocy, mam strasznie twardy sen. Chodzę późno spać, generalnie nie śpię dużo, ale jak już zasnę, to…
Putin Pana nie budzi?
Mam tak twardy sen, ze mógłby po mnie chodzić, a pewnie bym się nie obudził…
Nastąpiły już ogromne zmiany obyczajowe w krajach zachodnich.
Stany Zjednoczone zalegalizowały małżeństwa homoseksualne, mówi się o
legalizacji narkotyków, toczy się debata nad eutanazją. Polska stoi na
boku tych zmian. Jak Pan myśli, czy one w końcu dotrą do Polski? Czy
Polska może się nie włączać w ten nurt przemian?
Nie martwię się, że Polska stoi na boku. Akurat w tej sprawie się nie
martwię. Jestem zwolennikiem budowania silnego państwa, silnego
społeczeństwa. Jeśli w związku z tym, coś wymaga w państwie wsparcia,
wzmocnienia, to na pewno rodziny. Ja jestem politykiem konserwatywnym i
to chyba nikogo nie zaskoczy, jeżeli tak powiem. Mam swoje przekonania.
Ja oczywiście szanuję ludzi o innych poglądach, chętnie usiądę,
porozmawiam, nie jest to dla mnie problemem, natomiast swoje poglądy
mam. A dzisiaj muszę na wszystko patrzeć jako prezydent RP, propaństwowo
i prospołecznie.
Do samolotu prezydenckiego na wizytę Andrzeja Dudy w Berlinie nie
zostaną zabrani dziennikarze m.in. "Gazety Wyborczej", "Gazety
Polskiej", "Newsweeka" i TOK FM, co wzbudziło różne komentarze w
środowisku dziennikarskim - podają wirtualnemedia.pl.
Do prezydenckiego samolotu nie zostali też zabrani reporterzy "Gazety Wyborczej", "Gazety Polskiej" i TOK FM.
Szanowni Państwo, lista dziennikarzy została ograniczona ze względu na liczbę miejsc. Szanujemy czytelników i państwa pracę - tłumaczy tę sytuację Katarzyna Adamiak-Sroczyńska, dyrektor biura prasowego Kancelarii Prezydenta RP.Jak piszą wirtualnemedia.plnie odpowiedziała natomiast na pytania, ile przyznano akredytacji i przedstawicielom których redakcji.
25.08.2015 Andrzej Duda leci do Berlina w piątek - i to jedyne, co wiadomo o jego
drugiej zagranicznej podróży. Temat wizyty zdominowały bowiem
zawirowania wokół tego, kto z dziennikarzy pojedzie (a raczej: nie
pojedzie) razem z prezydentem. Powód? Na liście zabrakło m.in.
"Newsweeka" i "Polityki".Wizyta Dudy w Niemczech
to jedna z najważniejszych - jeśli nie najważniejsza - wizyta
zagraniczna na początku kadencji nowego prezydenta. W delegacji lecącej
do Niemiec znajdą się także dziennikarze - przedstawiciele mediów zawsze
towarzyszą najważniejszym osobom w państwie podczas tego typu podróży.
Ale chyba nigdy wcześniej nie mówiło się o tym tyle co teraz.
Wszystko zaczęło się od felietonu szefa działu zagranicznego "Newsweeka" Jacka Pawlickiego. W głośnym tekście "Prezydent stracił okazję, by mnie do siebie przekonać"
dziennikarz opisuje, że nie dostał akredytacji na piątkowy wyjazd do
Berlina. Kancelaria Prezydenta odmowę uzasadniła zainteresowaniem, jakim
cieszy się wizyta - z tego powodu biuro miało "odmówić też innym
redakcjom, także dużym".
Kto nie pojedzie do Berlina?
Wytłumaczenie, które usłyszał dziennikarz "Newsweeka",
powtórzyła na Twitterze rzeczniczka prasowa prezydenta Katarzyna
Adamiak-Sroczyńska. "Lista dziennikarzy została ograniczona ze względu
na liczbę miejsc. Szanujemy czytelników i państwa pracę" - napisała.Przedstawiciele mediów komentują
Po publikacji felietonu Pawlickiego zawrzało. "Wyborcza,
Newsweek i Polityka bez akredytacji do Berlina. Czyli jednak logika
wojny plemiennej" - ocenia na Twitterze dziennikarz i publicysta Marcin
Makowski. "naTemat" zwraca uwagę,
że choć w Tallinnie zabrakło dziennikarzy "Polityki", wizytę
relacjonował "Gość Niedzielny", portal braci Karnowskich - wPolityce.pl -
oraz Telewizja Republika. "To media, które wspierały Dudę w kampanii
wyborczej" - przypomina portal.
Niektórzy dziennikarze
zwracają jednak uwagę, że wybiórcze przyjmowanie akredytacji dotyczyło
wszystkich prezydentów. "Gdy byłem szefem "Wprost", Kwaśniewski i Tusk
zawsze odmawiali nam akredytacji na zagraniczne wizyty. I nikt nie
chlipał publicznie" - pisze Stanisław Janecki, były redaktor naczelny
tygodnika (obecnie współpracownik portalu internetowego WPolityce.pl i
gazety "W Sieci"). http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,18624768,jak-prezydent-d...
dosyć udawania,że jak plują nam w twarz,to my powinniśmy mówić,że deszcz pada...
pełne uznanie... Nasz Dziennik,Gość Niedzielny..i kilka innych tytułów naszych również nie dostawało akredytacji
powodzenia POLSKO
Cóż za wyjątkowy zbieg okoliczności, który świętej pamięci ksiądz
Bronisław Bozowski, ongiś kaznodzieja z kościoła Panien Wizytek przy
Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, niewątpliwie nazwałby „znakiem”! I
miałby rację, bo takie zbiegi okoliczności zdarzają się zbyt rzadko, by
nazywać je „przypadkami” – a ksiądz Bozowski utrzymywał, że przypadków w
ogóle nie ma, bo są tylko znaki. Nawiasem mówiąc, kiedyś w kościele
Panien Wizytek kazania wygłaszał albo ksiądz Bozowski, albo ksiądz Jan
Twardowski, podczas gdy dzisiaj – ksiądz Sowa, niesłusznie podejrzewany o
związki z restauracją „Sowa i Przyjaciele”, albo ksiądz Luter, którego
już o nic podejrzewać nie trzeba. Ale do rzeczy.
Otóż tego samego dnia, w którym pan prezydent Duda, wychodząc
naprzeciw pragnieniom społeczeństwa, wyrażonym ustami pani Beaty Szydło,
wystąpił z inicjatywą drugiego referendum, które miałoby odbyć się
jednocześnie z wyborami parlamentarnymi 25 października, w Grecji do
dymisji podał się premier Aleksy Cipras, bo utracił większość
parlamentarną po tym, jak zbuntowała się mu część partii Syriza. Trudno
jej się dziwić, bo premier Aleksy Cipras zrobił wszystko, czego przed
wyborami obiecywał nie zrobić. Ale tak to już jest z mocnymi w gębie
zasrańcami, których życie nie zdążyło jeszcze doświadczyć. Toteż kiedy
został przez Naszą Złotą Panią i francuskiego filuta Hollande’a wzięty
na konwejer, po 17 godzinach był już spreparowany według najlepszych
gestapowskich, czy jak kto woli – NKWD-owskich recept i nie tylko
zgodził się na wszystko, na co obiecywał się nie zgodzić, ale w dodatku
zaczął – jak to nazywał Aleksander Sołżenicyn – „świergolić”, niczym
przodownicy pracy na budowie Kanału Białomorskiego. Ciekawe, czy Nasza
Złota Pani wystąpiła podczas tego przesłuchania w roli „złego” ubeka, a
francuski filut – w roli „dobrego”, czy odwrotnie?
Mniejsza zresztą o to, bo najważniejszy w tym wszystkim jest fakt, że
w sprawie warunków stawianych Grecji przez wierzycieli, odbyło się tam
referendum, w którym tamtejszy naród większością ponad 60 procent głosów
żądania wierzycieli odrzucił. Ale demokracja w konfrontacji z
plutokracją zawsze przegrywała, zwłaszcza odkąd Umiłowani Przywódcy
wszystkich krajów siedzą u plutokratów w kieszeniach i stamtąd groźnie
kiwają palcem w bucie – oczywiście jeśli nie mają tego surowo zakazane.
Skoro nawet Umiłowani Przywódcy muszą słuchać plutokratów, to cóż
dopiero „naród” – zwłaszcza jakiś mniej wartościowy naród tubylczy,
który wprawdzie w konstytucjach komplementowany jest jako „suweren”, ale
kiedy przychodzi co do czego, to nikt go o zdanie nie pyta. Na przykład
przed ratyfikacją traktatu lizbońskiego, który amputował Polsce ogromny
kawał suwerenności, a resztę wypłukuje, „suweren” nie został w ogóle
zapytany, czy taki ruch mu się podoba, czy nie. Najwyraźniej Umiłowani
Przywódcy musieli się obawiać, że gdyby „suweren” odpowiedział odmownie,
to Nasza Złota Pani przełożyłaby ich przez kolano i sypnęła klapsami.
Po greckim precedensie już chyba nie ma się co obawiać takich następstw,
bo okazało się, że zdanie „suwerena” nie ma najmniejszego znaczenia.
Podczas drugiej wojny światowej mawiano, że stronami wojującymi są:
„Rasa”, „Masa” i „Kasa”. „Rasa”, jak wiadomo, wojnę przegrała, „Masa”
upadła pod ciężarem własnych błędów, a na placu boju pozostała „Kasa”.
Cóż zatem dziwnego, że przed „Kasą” zgina się każde kolano, zwłaszcza
zginają się, a nawet rozchylają białe kolana Demokracji?
W takiej sytuacji cóż to komu szkodzi rozpisać referendum w dowolnej
sprawie? To nic nikomu nie szkodzi, chyba żeby szkodziło w kampanii
parlamentarnej – a takie właśnie straszliwe podejrzenie zrodziło się w
stęchłym łonie (fuj!) Platformy Obywatelskiej. Premierzyca najwyraźniej
obawia się, że cokolwiek uczyni, będzie niedobre; nawoływać do bojkotu
nie może, bo referendum ma być tego samego dnia co wybory parlamentarne.
Wzywać do odpowiedzi negatywnych też nie bardzo może – bo zrodziłoby to
podejrzenia, że pogłoski o zamiarze sprzedania Lasów Państwowych, żeby
uzyskanymi w ten sposób pieniędzmi zatkać paszcze żydowskim organizacjom
przemysłu holokaustu, wcale nie były takie bezpodstawne. Nawet
potępianie samej idei referendum, czyli wypytywania obywateli, jak
przychylić im nieba, też jest ryzykowne w sytuacji, gdy trzeba się
wyborcom podlizywać na wszelkie możliwe sposoby. Z kolei entuzjastyczny
stosunek do referendum oznaczałby, że przynajmniej dwa posunięcia PO
były błędne. I tak źle, i tak niedobrze, a warto dodać również i to, że
pan prezes Kaczyński, jako wirtuoz intrygi, załatwił przy okazji pana
Kukiza. Pan prezydent, wyznaczając „PiS-owskie” referendum w innym
terminie niż referendum wymuszone na spanikowanym Bronisławie
Komorowskim, wyraźnie wskazał, które można olać, a którego olewać nie
wypada. W tej sytuacji PO zagotowała się ze złości, a nic tak nie obnaża
człowieka jak emocje. Pan marszałek Borusewicz po raz kolejny pokazał,
że za mądry to on jednak nie jest, a w każdym razie – że nie jest
spostrzegawczy. Powiedział mianowicie, że decyzja pana prezydenta Dudy
nie była samodzielna, w odróżnieniu od decyzji pana prezydenta
Komorowskiego, która była „indywidualną decyzją prezydenta”. Jeśli w
innych sprawach pan marszałek Borusewicz jest podobnie zorientowany, to
nie ma pewności, czy nawet Boskie auxilia nam pomogą, bo wiadomo nie od
dziś, że kiedy Pan Bóg pragnie kogoś zgubić, to najpierw odbiera mu
rozum.
W sukurs ruszyły też głębokie odwody – nie tylko w osobie pana
profesora Zolla, ale sięgnięto nawet do Parku Jurajskiego, skąd dał głos
pan Adam Daniel Rotfeld. I jeden, i drugi zwrócił uwagę, że pytania
referendalne dotyczą kwestii, którymi rutynowo zajmują się parlamenty.
Pan Rotfeld zapowiedział tedy, że ani na pierwsze, ani na drugie
referendum się nie stawi. Gdyby – powiedział – pytanie dotyczyło stałych
baz NATO na terenie Polski – aaa, to co innego! Wtedy – jak się
domyślam – nie tylko by się stawił, ale w dodatku głosował bez skreśleń,
jak to było w modzie za pierwszej komuny. Zarówno pan profesor Zoll,
jak i pan Adam Daniel Rotfled mają oczywiście rację, jak zresztą we
wszystkim, co mówili i mówią – ale problem w tym, że Polacy w sprawach
zasadniczych nie mają przecież już nic do gadania. Na przykład czy stałe
bazy NATO zostaną na terenie naszego nieszczęśliwego kraju
zainstalowane, czy nie. O tym decydują Stany Zjednoczone do spółki z
Niemcami, Wielką Brytanią i ewentualnie Francją, jako państwami
poważnymi, no i oczywiście po konsultacjach z Rosją.
W tej sytuacji organizowanie w tej sprawie referendum akurat w Polsce
nie tylko mijałoby się z celem, ale nawet mogłoby wzbudzić dociekania,
od kiedy mamy te objawy. Nawiasem mówiąc, ciekawe, dlaczego pan Rotfeld
marzy akurat o stałych bazach NATO na terenie Polski, a nie namówił pana
ministra Sikorskiego, żeby zamiast obciągać prezydentowi Obamie laskę
za darmo, poprosił go, by w zamian nie tylko obiecał położenie kresu
amerykańskim naciskom w sprawie żydowskich roszczeń, ale w dodatku
potraktował nasz kraj tak samo jak inne państwo frontowe, czyli Izrael –
co mogłoby przełożyć się na finansową kroplówkę w postaci 4 mld dolarów
rocznie oraz udogodnienia wojskowe takie same, z jakich korzysta
Izrael. Rzecz w tym, że te „bazy NATO” byłyby obsadzone przez żołnierzy,
którzy jednej rzeczy na pewno by nie zrobili – mianowicie nie
słuchaliby rozkazów rządu polskiego. Rozkazów rządu polskiego mogłaby
słuchać nasza niezwyciężona armia, ale – jak retorycznie wzdychał pan
Ignacy Rzecki z „Lalki” – „co tam marzyć o tem!”. Toteż jesteśmy pytani o
różnicę między przodkiem a tyłkiem, o budowę cudną tronu monarszego,
jego poręcze słodkie, nogi sprawiedliwe – i tak dalej.
15 marca przedstawiciele Kancelarii Prezydenta razem z zaproszonymi gośćmi wkopali na terenie klasztoru dąb pamięci. Obok ustawiono kamień z tablicą. "Dąb pamięci posadzony z inicjatywy Bronisława Komorowskiego, prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, oraz uczestników strajków chłopskich 1980-1981 dla wspólnego uczczenia rocznicy podpisania porozumień rzeszowsko-ustrzyckich 19-20 lutego 1981. Tuchów, 15 marca 2015 r." - głosi napis na nim.
Problemy zaczęły się już dwa tygodnie później. Według rozmówcy "GW" kamień przykrywano, pojawiła się nawet kartka z napisem "to musi stąd zniknąć". W końcu rada parafialna zaczęła naciskać na proboszcza, żeby usunął pamiątkę.
- Środowisko tutaj jest prokatolickie i wie, kim pan prezydent jest, czy raczej był. Do księży docierały różne głosy, a chcąc nie chcąc i do mnie. Kamień zniknął. Ci, co go przywieźli, to go wywieźli - wyjaśnił proboszcz parafii ojciec Bogusław Augustowski.
Według ustaleń gazety kamień zniknął kilka dni przed pierwszą turą wyborów.
W 34. rocznicę podpisania Porozumień Rzeszowsko-Ustrzyckich minister
Dariusz Młotkiewicz wręczył w Tuchowie odznaczenia nadane przez
prezydenta osobom zasłużonym dla przemian demokratycznych w Polsce i za
osiągnięcia w pracy samorządowej.
Wcześniej minister Dariusz Młotkiewicz i doradca prezydenta Henryk
Wujec zasadzili Dąb Pamięci oraz złożyli kwiaty pod tablicą
upamiętniającą katastrofę smoleńską.
List Prezydenta RP skierowany do organizatorów i uczestników
obchodów 34. rocznicy porozumień rzeszowsko-ustrzyckich w klasztorze
Redemptorystów w Tuchowie, odczytany przez ministra Dariusza
Młotkiewicza.
Ulrich Adrian, korespondent niemieckiej ARD w Polsce na Twitterze
w niewybrednych słowach skomentował wybory parlamentarne w naszym kraju.
“Wkrótce przekonamy się, czy Polacy są naprawdę tak głupi i wybierają prawicę. Będą tego gorzko żałować" – napisał dziennikarz. Potężna klęska całej lewicy! Sejm bez Millera, Nowackiej i Palikota. Nie ma już dla nich szans Po raz pierwszy w powojennej historii w polskim Sejmie nie będzie partii
lewicowej! ANI JEDNEJ. Zarówno Zjednoczona Lewica jak i partia Razem
nie przekroczyły progu wyborczego.Dla polskiej lewicy to czarna niedziela i najpewniej czarne kolejne 4 lata. Wyniki sondażu exit poll nie pozostawiają złudzeń - Zjednoczona Lewica zdobyła 6,6 procent głosów, a partia Razem 3,9 procent głosów. Zjednoczona Lewica, jako koalicja, potrzebowała 8 proc. głosów do wejścia do parlamentu, a Razem 5 proc.
Nowacka: Liczyliśmy na więcej
- Nie oszukujmy się, liczyliśmy na więcej, ale dziś już wiemy,
że to, co robiliśmy, miało głęboki sens, bo nauczyło nas być razem
- mówi liderka Zjednoczonej Lewicy Barbara Nowacka.
Co ciekawe, przed debatami telewizyjnymi Zjednoczona Lewica mogła być w miarę spokojna o wynik wyborów.
Miejscami poparcie sięgało nawet 11 proc. Sytuacja zmieniła się po
wystąpieniu Adriana Zandberga. Po nim Razem odebrało wyborców ZL,
zwiększając swoje wyniki w badaniach z 1 proc do nawet 4,8 proc.
Miller poza Sejmem
Na sejmowych korytarzach nie zobaczymy m.in. Leszka Millera,
Barbary Nowackiej, Janusza Palikota, Jerzego Wenderlicha czy Tadeusza
Iwińskiego.
Wyniki wyborów. Adam Michnik: Zwycięstwo PiS będzie miało katastrofalne skutki z powodu ksenofobii. Zmiana, która na pewno będzie na gorsze, to wyraźny eurosceptycyzm,
dosyć wyraźna germanofobia tego towarzystwa i dosyć wyraźna stawka na
emocje ksenofobiczne, co widzieliśmy w kontekście uchodźców - komentuje
naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik wyniki prognozy wyborczej
IPSOS.
Zdaniem Adama Michnika zwycięstwo PiS-u w wyborach parlamentarnych (wg sondażu exit poll ta partia zdobyła 39,12 proc. głosów wyborców)
będzie miało "katastrofalne konsekwencje" z powodu wyraźnie
ksenofobicznego nastawienia tego ugrupowania. - Rozumiem, że skoro jest
tak silny potencjał ksenofobii, to każda władza musi się z tym liczyć. Z
ksenofobią jest jak z seksem. To się robi, ale o tym się nie opowiada. A
jeżeli lider formacji, która wygrywa wybory mówi, że uchodźcy są
nosicielami pasożytów, nie wiadomo czego, to to jest horror - mówi Adam
Michnik. To absolutna kompromitacja państwa, społeczeństwa i narodu -
dodaje.
"Orban też był rusofobem. A teraz jest największym przyjacielem Putina"
- Drugą sprawą jest to, że dotychczas ta formacja, a zwłaszcza
jej lider, znani są z dość agresywnej, bezrefleksyjnej rusofobii - mówi
Adam Michnik. - Ale tak samo było z Orbanem. Był najbardziej znanym
rusofobem na Węgrzech. A dzisiaj jest największym przyjacielem Władimira
Putia w Unii Europejskiej - dodaje.
Jego zdaniem w tym kontekście otwarte pozostaje pytanie: "czy na
przykład Jarosław Kaczyński nie wpadnie na pomysł, żeby w zamian za
zwrot wraku, co ogłosi jako swój historyczny sukces, nie opowiedzieć się
za likwidacją sankcji. - I czy nagle nie dopuści do głosu tej części
swojego elektoratu, która jest nacechowana ukrainofobią - komentuje
naczelny "Gazety Wyborczej".
Zapytany przez jednego z gości, o wygraną PiS-u Adam Michnik
odparł: "Nasze społeczeństwo tak, jak głosowało, strzeliło sobie w
stopę. Ale na demokrację nie można się obrażać, demokrację trzeba
szanować i z tego punktu widzenia nie wolno mówić, że wybory zostały
sfałszowane, że to jest dzieło służb". - Nie, Polacy tak zagłosowali i
naszą rzeczą jest patrzeć tej władzy na palce, ale w sumie życzyć jej
sukcesu. Nie w tej rewolucji ustrojowo-instytucjonalnej, tylko żeby nam
nie zmarnowali Polski. Bo ja się boję, że ich rządy mogą być po prostu
dla Polski szkodliwe - powiedział.
Kukiz to może być folklor. Ale jest też drugi scenariusz
- Natomiast warto powiedzieć dwa zdania o Kukizie - ciągnie Adam
Michnik. - Albo mamy do czynienia z błazenadą, którą w Polsce już parę
razy oglądaliśmy (Tymiński, Partia Przyjaciół Piwa, Lepper), i to wtedy
będzie efemeryda. To zginie. W każdym kraju w Europie jest tego typu
folklor. Albo jest też drugi scenariusz. Że mamy tu zarodek polskiego
odpowiednika partii Jobbik. Oni się ukonstytuują jako narodowa (w
cydzysłowiu) opozycja w stosunku do PiS-u, który będąc odpowiedzialny za
wszystko, nie będzie mógł być tak narodowy, jak ci narodowcy od marszu.
I to jest bardzo niepokojące - podkreśla.
Ewa Kopacz jako frontman to był błąd
Według Adama Michnika błędem Platformy Obywatelskiej było
wystawienie Ewy Kopacz jako frontmana. - Wyobrażam sobie, że gdyby
wystawili Rafała Trzaskowskiego to ta kampania mogłaby być inna. Mógłby
pójść sygnał, że coś nowego się w tym środowisku dzieje - mówi.
- Wydaje mi się krzywdzącą opinia, że w PO od początku chodziło
tylko o władzę. Moim zdaniem niekonsekwentnie, z błędami, z potknięciami
był realizowany pewien pomysł na budowanie Polski europejskiej,
normalnej, cywilizowanej, rynkowej, demokratycznej. Ten model przegrał.
Dostał czerwoną kartkę - podkreśla.
To może być putinizm w polskich barwach narodowych
- Co PiS zaoferowało społeczeństwu, że zdecydowało się ono
obdarzyć tę partię tak wielkim zaufaniem? - ironizuje Michnik. - Moim
zdaniem nic. Hasło "zmian" dotyczy wszystkich. Zmieniać chciał każdy.
PiS był wyjątkowo szczery. Oni w gruncie rzeczy mówili, że nic nie
proponują, tylko że będzie lepiej - mówi.
- Ale jak się popatrzy na wypowiedzi prezesa Kaczyńskiego,
Macierewicza, a przede wszystkim tej propisowskiej publicystyki, widać
gołym okiem, że ten język to marzec 68. roku. Nie miałem żadnych
niepokojów, gdy Aleksander Kwaśniewski został wybrany na prezydenta. Nie
miałem wątpliwości, że komunizm, jako projekt, jest w Polsce skończony.
W samym SLD. Natomiast ten projekt tego prawicowego,
nacjonalistycznego, klerykalnego, ksenofobicznego radykalizmu zawsze w
Polsce był żywotny. Ta tendencja autorytarna. Potrzeba silnej władzy. I
teraz doszła do władzy w sposób niepokojący - ostrzega szef "Gazety
Wyborczej".
- W moim przekonaniu wynika z tego przypomnienie, co w takich
chwilach powiadał Adam Mickiewicz. Co robi rolnik jeżeli burza zniszczy
mu plony? Sieje od nowa. Mamy przed sobą bardzo trudne cztery lata, nie
mam wątpliwości, że to nie będzie władza podobna do rozmaitych
poprzednich, tylko władza podobna do tego, co oni sami wyrabiali, gdy
rządzili wcześniej. Będą prowokacje, podsłuchy. Politykę wyprze model
operacji służb specjalnych. Gdy myślę o modelu państwa, jaki nas czeka,
to boję się, że to będzie putinizm w polskich narodowych barwach -
ostrzega Adam Michniuk.
PSL? To taka partia obrotowa
- Jest taka opowieść o liderze PSL, że spytany o to, kto wygra
wybory, odpowiedział: nie wiem, ale z pewnością nasz koalicjant. PSL ma
opinię partii obrotowej - mówi. - W takim kraju, jak Polska, oczywiście
jest miejsce dla chłopskiej partii. natomiast jeżeli ta partia ledwo co
przechodzi próg wyborczy, być może okaże się, że ten potencjał został
już wytracony. Że ci wyborcy przeniosą się gdzie indziej. Wiele wskazuje
na to, że tradycyjni wyborcy PSL-u głosowali na PiS - twierdzi.
Jego zdaniem wiele będzie zależało od tego, jaką politykę będzie
uprawiał Kościół katolicki - czy dalej będzie wspierał PiS.
Kwaśniewski: To smutny dzień, co tu dużo gadać Były prezydent
Aleksander Kwaśniewski w rozmowie z TVP Info skomentował wyniki wyborów.
Podkreślił, że na oceny czas przyjdzie za kilkanaście dni, gdy będzie
można stwierdzić, czy proponowane przez zwycięskie Prawo
i Sprawiedliwość zmiany są dobre...
Duda: Podziękowania dla wyborców. Gratulacje dla PiS Prezydent
Andrzej Duda skomentował na Twitterze sondażowe wyniki wyborów.
- Podziękowania dla Wszystkich Wyborców. - napisał i pogratulował Beacie
Szydło, Jarosławowi Kaczyńskiemu oraz PiSowi. "Podziękowania dla Wszystkich Wyborców. Gratulacje dla PJK, BSz i PiS,
wyrazy szacunku dla Wszystkich Którzy Walczyli. Jedna jest Polska!:-)" - napisał na Twitterze prezydent Andrzej Duda.
Polsce i Polakom powodzi się obecnie tak dobrze, jak nie powodziło im się od stuleci. Mimo to pojawiła się wola zmiany - powiedział warszawski korespondent ZDF Armin Coerper.
- Decydujący był problem sprawiedliwości społecznej - zaznaczył
niemiecki dziennikarz. - Gospodarka urosła w czasach poprzedniego rządu o
40 proc., a zarobki tylko o połowę (tej wartości). Właśnie to było
prawdopodobnie przyczyną utraty władzy przez rząd - wyjaśnił.
Wśród przyczyn porażki obecnej koalicji rządowej Coerper wymienił
problem uchodźców. Jak podkreślił, rządowi Ewy Kopacz nie udało się
przedstawić wyborcom konsekwentnej polityki w tej sprawie. - Jednego
dnia zapowiadano twarde stanowisko wobec Brukseli, drugiego dnia
podkreślano europejską solidarność - zauważył komentator. - Ani
dziennikarze, ani wyborcy nie byli w stanie dostrzec jasnej linii -
dodał.
Jak mówił dalej Coerper, narodowi konserwatyści
występowali konsekwentnie przeciwko uchodźcom i zgromadzili wokół siebie
przeciwników przyjmowania imigrantów.
Za dobre
posunięcie Jarosława Kaczyńskiego uznał Coerper jego pozostanie w czasie
kampanii wyborczej w tylnym szeregu i wysunięcie na pierwszy plan Beaty
Szydło. - Nie jest jasne, jak długo Szydło utrzyma się przy władzy -
ocenił.
Z punktu widzenia Berlina i Brukseli zwycięstwo PiS oznacza "zdecydowany zwrot" Polski w kierunku krajów odmawiających przyjęcia uchodźców, takich jak Węgry czy Słowacja
- powiedział Coerper. Polska będzie teraz szukała sojuszu z
Budapesztem, ponieważ Viktor Orbán jest dla polskich narodowych
konserwatystów wzorem - zakończył swój komentarz warszawski korespondent
ZDF.
Włoska
prasa pisze o polskich wyborach na pierwszych stronach portali. Mówią o
zwycięstwie "partii ultranacjonalistycznej, populistycznej i
eurosceptycznej"
W Polsce wygrywa
nacjonalistyczna prawica przeciwna Unii Europejskiej - tak włoskie media
podsumowują wynik wyborów. Zwycięstwo PiS trafiło w niedzielny wieczór
na czołówki wszystkich włoskich mediów, według których zmieni się teraz
rola Polski w UE.
- Polska mrozi Brukselę. Wygrywają
antyunijni nacjonaliści - taki nagłówek otwiera stronę internetową
lewicowego dziennika "La Repubblica". Według tej gazety europejskie
rządy są zaniepokojone rezultatem...
Co dalej? Pierwszy ruch, jaki będzie chciał wykonać Jarosław Kaczyński,
to poszerzenie swojej bazy wyborczej. Będzie chciał zabetonować
większość, którą ma PiS. Będzie uwodził Kukiza, którego partia może
skończyć jako przystawka. Ale członkowie partii Kukiza nie będą się
słuchać Kaczyńskiego, mają własne cele. To skrajna prawica, która dla
PiS może być problemem.
Platforma wygrywa wśród dyrektorów, kierowników i specjalistów,
dotrzymuje kroku PiS wśród biznesmenów. Dane pokazują, że dominacja
prawicy na polskiej scenie może być długotrwała: dwie trzecie głosów
studentów i uczniów trafiło w ręce PiS, Kukiza i partii KORWiN.
To były dobre wybory. Dowiodły, że polska demokracja jest żywa, scena
polityczna nie jest zabetonowana, nie jesteśmy skazani na
demoralizujący polityków i psujący nasze życie duopol PO-PiS.
Katarzyna Domagała, Deutsche Welle Bezwzględna większość PiS w wyborach parlamentarnych zaskoczyła Berlin. W
pierwszych komentarzach powyborczych mowa jest o "ciosie" i "sygnale
alarmowym" dla Niemiec i Europy.W Niemczech
"trzeba bić na alarm" - twierdzi komentator gazety ARD Robin
Lautenbach. Jako szef rządu przed niespełnia dziesięcioma laty Jarosław
Kaczyński "zadbał" bowiem o "polityczne zwady w kraju", "znacznie
zniszczył stosunki Polski z Niemcami i UE", a w kampanii wyborczej
"świadomie grał nienawiścią wobec muzułmańskich uchodźców". "Czy teraz
kolejny wschodnioeuropejski kraj popadnie w Orbanizm?" - pytał w
wieczornym wydaniu wiadomości.
Lautenbach dodaje, że "PiS
kocha Orbana", ma tylko "mały ideologiczny problem z jego sympatią
wobec Putina". Zdaniem komentatora napięcie i niewiadoma pozostają, ale
"może nie będzie tak źle", bo PiS się zmienił, a z Dudą i Szydło
nadeszła nowa generacja "bardziej otwarta na świat, mniej fanatyczna,
której patriotyzm nie opiera się jedynie na antyniemieckości i
antyeuropejskości".
Pozostaje jednak "dręczące
podejrzenie", że po krótkim czasie Kaczyński "wyrzuci miłą Szydło" i sam
stanie na czele rządu - tak, jak to uczynił w 2006 roku.
Solidarność z Węgrami
Z kolei warszawski korespondent ZDF analizował w telewizyjnych
wiadomościach przyczyny obalenia rządu Ewy Kopacz w momencie, kiedy
"Polakom powodzi się tak dobrze". Dużą rolę odegrała przy tym kwestia
uchodźców. Obecnemu rządowi "nie udało się sformułować w tym zakresie
żadnego kursu" - twierdzi Armin Coerper. Inaczej zagrał PiS, który
prezentował "wyraźne stanowisko przeciwko uchodźcom".
Zasadniczą kwestią było też pytanie o sprawiedliwość społeczną: Polska
odnotowała w czasie ostatnich rządów ogromny wzrost gospodarczy, a tylko
stosunkowo niewielki wzrost wynagrodzeń. Teraz na scenę polityczną
powróci Jarosław Kaczyński, który w Berlinie i Brukseli "nie zapisał się
dobrze w pamięci".
"Dla Europy i Berlina oznacza to
jasny związek - szczególnie w kwestii uchodźców - z oponentami w
Budapeszcie, Pradze i na Słowacji" - twierdził korespondent ZDF. Nowy
rząd będzie szukał "solidarności z Węgrami", bo Viktor Orban jest
"wzorem" dla narodowo-konserwatywnego PiS.
Potrzebne fundusze i inwestycje
W podobnym tonie wynik wyborów
komentuje ekonomiczny dziennik "Handelsblatt". Pisząc o "ciężkich
czasach dla Europy" w dobie kryzysu uchodźczego, euro i integracji,
gazeta podkreśla, że "Polska będzie znowu niczym Węgry".
Bezwzględna większość PiS w Sejmie to "nieprzyjemna niespodzianka" dla
wszystkich, którzy stawiają na większą integrację Europy i "sprawiedliwy
kompromis w kwestii podziału uchodźców", a wygrana PiS "wzmocni Europę
wrogą uchodźcom i integracji" o postaci pokroju Viktora Orbana i jest
"złym zwiastunem" dla Francji, gdzie do władzy dobija się skrajnie prawicowa Marine Le Pen. To także "czarny dzień dla Angeli Merkel" - konstatuje dziennik.
Analizując przyczyny przegranej PO, "Handelsblatt" zaznacza, że
niewielu Polaków zyskało na wzroście gospodarczym, jaki Polska
odnotowała w ostatnich latach. Gazeta wyraża nadzieję, że Szydło
wykorzysta niespodziewany sukces i "uwolni się od swego mocodawcy
Kaczyńskiego", a zamiast "głupich narodowych żądań wysunie pragmatyczne i
proeuropejskie", bo "sukces Polski w dalszym ciągu zależy zarówno od
potężnych funduszy z Brukseli, jak i od ogromnych inwestycji
zagranicznych".
Konfrontacja zamiast kooperacji
Również regionalny dziennik "Mittelbayerische Zeitung" pisze o
"sygnale alarmowym", bo o ile zmiana rządów dziesięć lat temu była
"wytłumaczalna", o tyle obecna - w momencie, gdy Polska należy do
"odnoszących największe sukcesy krajów Europy" - jest trudna do
wyjaśnienia.
"To cios i sygnał alarmowy" - zauważa w
komentarzu Ulrich Kroekel. I to nie tylko ze względu na wygraną partii
Kaczyńskiego. Przede wszystkim protest młodych Polaków, którzy "licznie
kierują się w prawo" jest godny uwagi. Dziennik wyjaśnia, że Orban nie
bez przyczyny stanowi dla Kaczyńskiego "polityczny wzór do
naśladowania": obaj politycy kierują się mottem "konfrontacja zamiast
kooperacji".
Gazeta uważa, że w przyczynach upadku
obecnego rządu dużą rolę odegrały "ostra polityka reform" i "arogancja
elit", przy czym "nastrój protestu" nie ogranicza się jedynie do Europy
Wschodniej: rozciąga się od Frontu Narodowego we Francji, poprzez
przeciwników UE w Wielkiej Brytanii i lewicową partię Podemos w Hiszpanii, aż po "prawicowych podżegaczy" Pegidy w Niemczech.
Z kolei w serwisie internetowym "Frankfurter Rundschau" czytamy o
"nadziei" związanej z nowymi twarzami PiS. Nadzieja, że to właśnie one
wyznaczą nowy kurs, a nie ponownie "garść narodowych zrzęd", która
swojego czasu "irytowała całą Europę i obciążała stosunki
polsko-niemieckie".
Mamy "Budapeszt w Warszawie". Spełniły się słowa Jarosława Kaczyńskiego. Trwa nerwowe przeliczanie, czy wraz z mandatami Kukiza i ewentualnie Korwina PiS uzbiera koalicję zdolną zmienić konstytucję.
Wczoraj w sztabie PiS przemówił Tanatos opłakujący brata bliźniaka. Liczy się tylko rachunek krwi i wykonanie zadania
— przemówił na Twitterze Jarosław Kurski - mentalnie „avatar” Michnika, a służbowo jego zastępca.
(..)Tylko zerkam na program Tomasza Lisa, głównie sprawdzam listę obecności. Ma konkurencję w postaci wybitnych seriali na innych kanałach, a sam dawno stracił choć pozory opiniotwórczości. To znaczy jest tak opiniotwórczy jak programy Wandy Odolskiej latach 50. – starsze pokolenie będzie wiedziało o co mi chodzi, młodsze sprawdzi w wikipedii.
(..)
Jeśli pierwszy powyborczy program mnie cokolwiek intryguje, to nie z powodu tego, co w nim powiedziano. Z dwóch innych przyczyn.
Po pierwsze, pomysł aby w dzień po wyborach, w których ponad 50 procent Polaków odrzuciła medialną przemoc liberalno-lewicowych elit, dyskutować najpierw z Aleksandrem Kwaśniewskim, a potem z Aleksandrem Smolarem, Agatą Bielik-Robson i Sławomirem Sierakowskim jest oczywistą prowokacją. Lis pokazuje tej ponad połowie, że media publiczne nie należą do nich wcale, po to by za chwilę prezentować się jako ofiara prawicowej „czystki” i „zawłaszczania mediów” przez nową władzę.
Pytanie to kieruję też do Aleksandra Smolara, którego uważałem zawsze za swojego ideowego przeciwnika, ale człowieka jakoś tam poważnego.
Pytanie, dlaczego Lis robi to co robi, ma taki sens, jak pytanie dlaczego sławny psychol John Wayne Gacy zamordował w Ameryce 33 chłopców. Ale wam panowie Sierakowski i Smolar trochę się dziwię. Gdzie są granice korzystania ze sztucznego systemu przewag i przywilejów?
Nie tylko w administracji państwowej, instytucjach centralnych, ale także wśród dyrektorów szkół, szpitali czy domów kultury.
Jak PiS będzie sprawować samodzielnie
władzę? Nie wiemy. Trzeba mieć ostrożną nadzieję, że jego rząd odstąpi,
przynajmniej na razie, od wcielania pomysłów najbardziej szkodliwych dla
finansów państwa.
Czy słyszycie ostatnie wypowiedzi polityków PiS? Takie trochę inne
tony? Jakby dostrzegali rzeczywistość - nie tę wiecową, ale także tę
ekonomiczną.
Prof. Gliński, szef rady programowej PiS, już po wyborach w RMF FM mówił
na przykład, że trzeba być ostrożnym w sprawie przewalutowania kredytów
frankowych: "Nie...
Teraz, gdy to PiS staje się partią władzy,
coraz głośniej odzywają się ci, którzy nie lubią bawić się w
subtelności. "Po całości!" - wrzeszczą.
Jednak we wspomnianych apelach nie chodzi o to, żeby oczyszczać
państwo tam, gdzie są do tego przesłanki - także w przypadku
poszczególnych osób. Chodzi o to, żeby nie zagłębiać się w szczegóły,
żeby nie liczyć się z wrażeniem, jakie na wyborcach - zwłaszcza
tych bardziej umiarkowanych - zrobią działania nowej władzy, żeby nie
wnikać w detale, ale zastosować coś na kształt odpowiedzialności
zbiorowej. A kto wskazuje, że to błędna strategia - ten uznawany jest za
niepewnego, a może nawet zdrajcę.
Nie wiadomo jeszcze, jaką drogę obierze PiS. Jeżeli jednak posłucha radykałów, szybko może skończyć jak w
roku 2007, gdy mimo autentycznego oczyszczenia państwa i niezłych
wyników gospodarczych partię Kaczyńskiego pogrążyła absurdalnie chwilami
radykalna retoryka i momentami zbyt pochopne działania. Jest jednak
nadzieja, że tak się nie stanie. Dają ją dwa czynniki.
Pierwszy to obecność w obozie władzy osób równoważących radykalne
tendencje, takich jak Jarosław Sellin, Kazimierz Ujazdowski czy Jarosław
Gowin, którzy wszyscy mają szansę znaleźć się w rządzie. Drugi to obie
kampanie wyborcze, które dowodzą, że PiS swoją lekcję odrobił. Zaś
Jarosław Kaczyński ma z pewnością ambicje wybiegające poza
jedną kadencję.
Zaledwie 18,5 proc. wybrało PiS. Partia rządząca musi mieć tego świadomość - mówi prof. RADOSŁAW MARKOWSKI.
Rozmawiała Agnieszka Kublik
28.10.2015
Do urn wyborczych poszło 50 proc. Polaków.
Spośród wszystkich uprawnionych do głosowania zaledwie 18,5 proc.
wybrało PiS, czyli mniej niż jeden na pięciu. Partia rządząca musi mieć
tego świadomość - mówi prof. RADOSŁAW MARKOWSKI, politolog z
Uniwersytetu SWPS.
AGNIESZKA
KUBLIK: Przed wyborami przekonywał pan, że to nie są wybory o 500 zł na
każde dziecko, ale o to, czy w Polsce uchowa się demokracja. Uchowa?
PROF. RADOSŁAW MARKOWSKI: Demokracja ma na tyle giętki
kręgosłup, że potrafi długo się bronić, ale pytanie pozostaje otwarte.
Najpewniej powstanie rząd jednopartyjny, ale może się zdarzyć, że będzie
potrzeba dodatkowych głosów. To sporo zmienia.
W
politologii jest bardzo dobrze udowodniona teza w teorii racjonalnego
wyboru, że nie warto do rządzenia dobierać koalicjantów, jeśli to nie
jest naprawdę konieczne. To znaczy, że jeśli większość ma jedna partia,
to rządzi sama, jeśli dwie partie, to dwie.
Spadkobiercy tradycji faszystowskiej, startując w wyborach, kazali swoim kandydatom podpisywać "Kontrakt narodowy"."Dzień, w którym wyemigruje Pan do Izraela, będzie początkiem nowej ery" - pisze do...
Ciężko
jest pisać list do osoby, która każdy przejaw krytyki uzna za język
nienawiści, dzielenie Polaków i sianie faszystowskich poglądów. Jeszcze
trudniej jest rozmawiać z kimś, kto swoich rywali uznaje za podludzi –
za obywateli gorszej kategorii. Jednak za wiele pokoleń i za dużo grup
społecznych milczało, gdy cynicy pluli im w twarz. Bierność cechowała
mnóstwo osób, które widząc obłudę III RP stwierdzały, że z jej
przedstawicielami nie warto nawet rozmawiać.
Jednak sprawami społecznymi i
politycznymi coraz bardziej zaczynają interesować się osoby, które
urodziły w tej „wolnej od komuny” Polsce. Pokolenie, do którego należę
nie ma kompleksów i nie zachłysnęło się ochłapami wolności, które
rzucono naszym rodzicom na pocieszenie. Dla nas wolność nie oznacza
pełnych półek w sklepach i możliwości oglądania zagranicznych seriali.
Dla nas wolność to stan ducha i poczucie dumy z bycia Polakami. Dumy,
której Pan – Panie Adamie nie odczuwa. Polskość po prostu Pana boli. Bo
Pan jest przecież Europejczykiem. Pan jest obywatelem świata. A my –
młodzi, którzy myślimy i mówimy po polsku jesteśmy niewdzięcznikami
niedoceniającymi tego, co wy nam daliście.
Tak często mówicie, że młodzież jest
przyszłością narodu. Przekonujecie o ogromnej roli jaką mamy do
odegrania. Tylko szkoda, że chcecie nas wykorzystywać do legitymizowania
swoich działań. Młodzi są wam potrzebni, by pokazać nowoczesność i
pasję w waszych programach – żeby lepiej wyglądać na zdjęciach. Ale
jeśli młodzi chcą iść własną drogą, jeśli młodzi chcą myśleć i czuć po
polsku – to ci sami młodzi nagle stają się gówniarzami, którym nie
możecie oddać Polski. No i Panie Adamie… kto tu dzieli? Kto tu komu
ubliża? Kto kim pogardza? Kto tu używa mowy nienawiści? Polska nie jest i
nie była wasza. Polska należy do tych, którzy widząc Orła Białego mają
łzy wzruszenia w oczach. Do tych, którzy rozmawiając z obcokrajowcem,
rozmawiają jak równy z równym. Nie wiem, może wy lubicie klęczeć. Może
ta uległość wobec innych rodzi w was czasami złość i na polskim gruncie
musicie sobie poużywać? Pokazać, że wcale nie jesteście paniami na
telefon, tylko elitą. Elitą, którą trzeba szanować, tylko dlatego, że
miała czelność elitą się nazwać. Ale symbolem Polski dla was jest
czekoladowy orzeł, więc o czym my mówimy? Wy potraficie zrównać
sprzątanie po psie z patriotyzmem i dodacie do niego przymiotnik
„nowoczesny”. Robicie farsę ze wszystkiego, co wielkie i wzniosłe. I
jeszcze jesteście tak bezczelni, że uznaliście, że macie monopol na
prawdę. I jedyne co was odróżnia od komunistów, to inteligencja. Bo oni
byli łajdakami, ale inteligentnymi. A wy swój kontakt z inteligencją
macie tylko wtedy, gdy ją zwalczacie.
Młodość ma to do siebie, że nie pozwala
zamknąć się w szufladzie. I naprawdę – możecie nas wyzywać od
najgorszych, ale to już na nikim nie robi wrażenia. Polska za niedługo
zapomni o myśli politycznej Adama Michnika i jego kolegów. Wasze
kompleksy i wydumany faszyzm odejdą na śmietnik historii, bo tam jest
miejsce maluczkich, którym zachciało się budować pomniki innym
maluczkim. Mydlenie oczu ludziom opanowaliście do perfekcji. Walkę z
zagrożeniami, które sami stworzyliście również prowadzicie doskonale.
Naprawdę – doceniam wasz kunszt, bo nie każdy potrafi być takim
manipulatorem.
Panie Adamie. Dla mnie zawsze będzie Pan
symbolem medialnego zakłamania. Jest Pan dla mnie osobą, która
bezpośrednio odpowiada za tak silne podziały polskiego społeczeństwa.
Nie będę naiwny i nie będę oczekiwał przeprosin, ale niech ma Pan
świadomość, że ja i moi rówieśnicy – odrzucamy Pana jako nauczyciela i
mentora. Nigdy nie będzie Pan autorytetem dla ludzi, dla których
Ojczyzna to słowo najświętsze. Chciał Pan upodlić wszystko to, co ma w
sobie pierwiastek polskości, ale najbardziej upodlił Pan honor. Bo
człowiek honorowy, to człowiek, który umie powiedzieć dość i potrafi
przyznać się do błędów. A Pan jest w amoku. Krew Pana zalewa, że młodzi
zrobią wszystko, by o Michniku świat nie powiedział dobrego słowa. Bo po
prostu – Pan na to nie zasługuje. Dzień, w którym wyemigruje Pan do
Izraela, będzie początkiem nowej ery. Tylko niech Pan zabierze ze sobą
swoich uczniów, bo będą mogli czuć się nieswojo, gdy zostaną opuszczeni
przez wodza.
W wieczór wyborczy w redakcji 'Gazety Wyborczej' odbyła się debata z
udziałem ekspertów. W dyskusji udział wzięli: były prezydent Aleksander
Kwaśniewski, redaktor naczelny 'Gazety Wyborczej' Adam Michnik, prof.
Ewa Marciniak Ewa Marciniak z Instytutu Nauk Politycznych i redaktor
naczelny kwartalnika 'Liberté!' Leszek Jażdżewski.
- Tu mamy zarodek polskiego wariantu partii Jobbik. Oni się ukonstytuują
jako 'narodowa' opozycja do PiS-u, który będąc odpowiedzialnym za
wszystko, nie będzie mógł być tak narodowy, jak ci narodowcy od marszu -
mówi redaktor naczelny 'Gazety Wyborczej'.
"Obowiązkiem Polaka i przyzwoitego człowieka jest przeciwstawiać się faszystowskiej swołoczy, która zatruwa ten kraj".
Panowie Narodowcy, powiedziałbym żebyście mnie pocałowali w d, ale za bardzo szanuję swoją d, więc po prostu ‘spie*cie dziady’
— napisał na Twitterze Czuchnowski.
A teraz na poważnie:obowiązkiem Polaka i przyzwoitego
człowieka jest przeciwstawiać się faszystowskiej swołoczy, która
zatruwa ten kraj (…) kompromituje go i hańbi jego demokratyczne
instytucje. Mam nadzieję, że w tym nie ustanę. Tak mi dopomóż Bóg
— tłumaczył swoje wulgarne wystąpienie dziennikarz.
Najwyraźniej czołowy żurnalista „Gazety Wyborczej” postanowił pogorszyć swoją sytuację przed zapowiadanym procesem…
Tomasz Lis po wyborach nie przestaje zaskakiwać widzów i czytelników. Na
Twitterze ogłosił - „PiS szykuje rewolucje w mediach publicznych.
Super. Normalni widzowie szybko za mną zatęsknią”. Erupcję złośliwości i
złośliwostek serwowanych
przez redaktora naczelnego „Newsweeka” można było obserwować zwłaszcza
przed wyborami parlamentarnymi. Dziennikarz poświęcający tematyce hejtu
cały odcinek swojego programu, sam skupiał się na atakowaniu największej
partii opozycyjnej. Wygląda jednak na to, że PiS, stał się obecnie
mniej ważnym elementem twórczości Tomasza Lisa. Kontrowersje wokół
finansowania programu Tomasza Lisa i spadek jego popularności zbiegły
się ze słabnącą sprzedażą „Newsweeka”. Sporo aktywności zabiera też
Hannie i Tomaszowi Lisom śledzenie niepochlebnych wpisów na swój temat.
Zapowiadają pozwy sądowe wobec internatów.
Tygodnik „ABC” pochyla się nad losami gwiazdy
telewizyjnej, internetowej i papierowej publicystyki. Czy krótki wpis
Lisa może okazać się proroczy – próbuje odpowiedzieć Aleksander
Majewski w tekście „Widzowie za mną zatęsknią”.
Mocna
okładna "Newsweeka" z nekrologiem III RP. "Otwarta, tolerancyjna Polska
może być wkrótce zagrożona. Jak jej bronić?" - to temat numer jeden
gazety.
W tygodniku znajdziemy też analizę relacji na
linii Beata Szydło - Jarosław Kaczyński. "Rządu jeszcze nie ma, a ona
już jest toksyczna. Skład gabinetu podyktuje prezes" - przewidują
dziennikarze i dodają, że podczas negocjacji dotyczących nazwiska
kandydata PiS na premiera los Szydło naprawdę wisiał na włosku. "Gdyby
nie ukorzyła się podczas wieczornego spotkania, to byłby jej koniec.
Jarosław ją zdominował" - podkreślają. Więcej >>>
Stało się. Polacy postanowili odpocząć od demokracji. 25 lat i chwatit. Za szybko, za dużo. Tęsknota starszych za władzą, która zrobi, co zechce, ale wszystko pozałatwia i skończy z tą całą telewizyjną „demokracją”, tęsknota za PRL i prostym ładem dla prostych ludzi połączyła siły z młodzieńczą wzgardą – dojrzałym owocem narodowo-katolickiej szkoły, która wychowała nowe pokolenie w sterylnej izolacji od wartości konstytucyjnych i ducha nowoczesności. Pogrobowcy komuny do spółki z wypraną do czysta młodzią oddały całą władzę w ręce Kaczyńskiego i jego świty, z uwzględnieniem stosownej porcji dla biskupów.
Oto od dziś, od 25 października 2015 roku, Polska ma znowu Naczelnika Państwa, posła-dyktatora Jarosława Kaczyńskiego. Niech nam żyje i niech nas zbawia! Ciarki po plecach biegną, gdy pierwsze słowa dyktatora brzmią „zemsty nie budiet”. Co ma w głowie ktoś, kto zaczyna od mówienia o zemście? Ale dyktator już nie jest młody. Kto wie, może łagodność wieku zmiarkuje szał rewolucji? A może wcale nie? Zobaczymy. Przeżyliśmy PRL, przeżyjemy i „czwartą RP”. Ducha nie gaście. Wypijcie!
PO? Trudno obronić władzę przez trzy kadencje. Dziękuję za osiem lat letnich może, aczkolwiek cywilizowanych rządów. Będziemy jeszcze za wami tęsknić. Może jeszcze Tusk powróci i zmierzy się po raz ostatni w śmiertelnym boju z Kaczyńskim. A może nie? Zobaczymy.
Lewica, lewica. Mój boże, ileż to się mówiło, ileż się tłumaczyło, że tym razem list wyborczych lewicy nie można układać w siedzibie SLD na Złotej, że ludzie nie nabiorą się na grę pozorów i tanie chwyty, że nie kupią dealu Millera z Palikotem, sprzedawanego jako „zjednoczenie lewicy”. Że tym razem naprawdę musi być partnerstwo, transparencja, okrągły stół lewicy… Ale Miller uparł się razem z „młodymi” z SLD, żeby polec za Palikota, a dokładnie za dotację dla Palikota, którą, owszem, wygrał. Będzie się nią zabawiał do ostatniego grosza. Projekt „Razem zabić Millera” wypalił za to nadspodziewanie dobrze. Będzie dotacja dla Razem, będzie partia. I mnóstwo okazji, żeby się pożreć o te pieniądze. Nie dajcie się demonom chciwości! Oby z tego całego czyśćca zrodziła się nowa lewica, taka, o jakiej marzą Nowacka i Zandberg. Dziękuję ludziom dobrej woli w ZL i Razem, którzy w tej patologicznej sytuacji robili ze szczerym sercem, co tylko mogli. Przyszłość należy do was!
Jedyny jasny punkt tych wyborów – wielki sukces Ryszarda Petru i Nowoczesnej. To wygląda jak restart PO, powrót do korzeni. Za kilka lat ta ekipa może rządzić. Ale pod jednym warunkiem – że nie da się uwieść kupieckiej mentalności ani neoliberalnej ortodoksji. To musi być partia środka, w której liberalne jastrzębie będą miały przeciwwagę w socjalnych, centrolewicowych gołębiach. Nowoczesna musi nie tylko wiedzieć, jak zarabiać pieniądze, lecz także jak je wydawać. Powodzenia!
Kukiz czy Korwin są bez znaczenia (choć wynik narodowców poraża). Bez znaczenia, bo bez znaczenia jest cały Sejm, który nie będzie miał nic do gadania. Zausznicy Kaczyńskiego będą pisać na jego zamówienie ustawy, a Sejm będzie je „klepał” na zlecenie. Nie ma też znaczenia pani Szydło. To nie ona będzie rządzić, a zresztą i tak by nie wiedziała jak. Resorty popadną w ręce zaufanych znajomków Kaczyńskiego – mniej czy bardziej (raczej mniej) kompetentnych. Samemu dyktatorowi wygodniej będzie na razie nie obejmować funkcji premiera. Na to zawsze będzie czas.
A więc witajcie w nowej-starej Polsce! Kto nie zna PRL, ten będzie miał okazję posmakować jej siermiężności, jej nadętej i nudnej propagandy, wszechobecności szpicli, zalęknionych sługusów władzy, mściwych i tchórzliwych karierowiczów, czystek, represji i powszechnej kontroli wszystkiego. Lęk będzie w nas. Oj, zatęsknicie, młodzi, za wolnością. I będziecie musieli ją sobie na nowo zdobyć, jak wasi rodzice. Powodzenia!
Tylko ten wstyd, ten wstyd przed Europą i światem. Ten obciach, to rozczarowanie, jakie sprawiliśmy naszym przyjaciołom, którzy tak wiele dla nas zrobili. Staś na sukni zrobił plamę. Płacze i przeprasza mamę…
Stanisław Skarżyński - dziennikarz Radia ZET, Po zwycięstwach Prawa i Sprawiedliwości w wyborach
prezydenckich i parlamentarnych w ręce polityków z jednego środowiska
trafia cała władza w państwie. Powszechna jest opinia, że PiS może być
niebezpieczne dla polskiej demokracji.
Uważam, że ci,
którym zależy na utrzymaniu demokratycznego charakteru polskiego życia
publicznego, powinni po objęciu przez PiS władzy trzymać się jak
najdalej od mówienia o "demontażu demokracji", ponieważ nadużywanie tej
retoryki jest na rękę tym, którzy chcieliby dziś podporządkować
niezależne instytucje jednemu ośrodkowi władzy.
Samobójczy potencjał demokracji
Wbudowany w demokrację mechanizm autodestrukcji jest jej największą wadą. Historia wielokrotnie pokazała, że wybory
mogą wynieść do władzy ludzi, którzy nie chcą się męczyć z niezależnymi
instytucjami, wielością etapów w procesie stanowienia prawa oraz
dbałością o procedury, które charakteryzują demokrację.
Samobójczy potencjał demokracji wiąże się z dwoma zjawiskami. Po
pierwsze, proces degradacji ustroju jest zwykle powolny i w zasadzie nie
sposób powiedzieć, kiedy państwo staje się demokratyczne tylko z nazwy.
Po drugie, w walce o wyborców powszechne stało się nadużywanie słów o
zagrożeniu dla demokracji. Nie ma dziś partii, której politycy nie
zarzucają swoim przeciwnikom, że "demontują demokrację".
O
tych zjawiskach traktuje ten tekst, który można rozumieć jako apel do
tych, którzy przed wyborami (i po nich) mówili o zagrożeniu, jakim PiS
jest dla demokracji - apel, aby poważnie się zastanowili, czy są pewni
tego, co mówią, i jeżeli nie są, zamilkli, a jeżeli są - wyciągnęli z
tej opinii pełne konsekwencje. Rozczarowujące jest słuchanie polityków,
którzy przed wyborami ostrzegali przed "rozmontowywaniem demokracji" i
"orbanizacją polskiego życia publicznego", którzy dziś mówią, że
Kaczyński i PiS przejmują całą odpowiedzialność za państwo. Te dwa
twierdzenia wzajemnie się wykluczają. Jeśli PiS jest siłą
antydemokratyczną, to nie ma możliwości, aby mogło przejąć
odpowiedzialność za demokratyczne państwo.
Ci,
którzy chcą sięgnąć po argument "zagrożenia dla demokracji", muszą mieć
świadomość, że to zagranie va banque, ponieważ pełną konsekwencją tezy,
że PiS jest zagrożeniem dla demokracji, jest stwierdzenie, że Prawo i Sprawiedliwość
jako wróg demokracji powinno zostać zepchnięte na margines, który
demokratyczne państwo - dość wspaniałomyślnie, ale tylko ze względu na
swoje wartości - rezerwuje dla swoich wrogów.
Straszenie "kaczyzmem"
Wieloletnia praktyka straszenia "kaczyzmem" wymaga dziś resetu.
Tyle razy już krzyczano, że "atakują demokrację", i tyle razy już za
tymi słowami nie szły żadne czyny, że Kaczyński może dziś właściwie
zupełnie swobodnie przypuścić atak na polską demokrację. Swobodę
działania i bierność opinii publicznej zapewni mu właśnie to, że
retoryka ataku na demokrację kompletnie się w Polsce sprała.
Jej zużycie jest spadkiem po Donaldzie Tusku, który przez dekadę
prowadził z PiS zwykły spór polityczny (z którego definicji wynika
przecież implicite, że PiS było w jego oczach partią demokratyczną -
czyli taką, której potencjalna wygrana w wyborach nie jest zagrożeniem
dla demokratycznego ustroju państwa), ale jednocześnie bezustannie
podkreślał autorytarne rysy partii Kaczyńskiego, m.in. zapędy do
ręcznego sterowania prokuraturą, niepokojące poglądy na temat relacji
władzy ze służbami specjalnymi, nonszalancki stosunek do niezawisłości
sądów oraz skandaliczny stosunek do niezależności mediów.
Tusk i PO używali ostrzeżenia o zagrożeniu dla porządku demokratycznego
w celach politycznych, ale nigdy nie traktowali własnej retoryki
poważnie. Politykom PiS uszło na sucho rozmontowanie WSI i ujawnienie
danych agentów polskich służb, prowokacje CBA, kuriozalne tezy na temat
przyczyn i oskarżenia władz Polski o organizację zamachu w Smoleńsku
oraz formułowanie zarzutów o fałszerstwach wyborczych. Antoni
Macierewicz i Mariusz Kamiński są dziś wiceprezesami PiS, a Zbigniew
Ziobro nie stanął przed Trybunałem Stanu. Wszyscy trzej zostali wybrani
na posłów.
Czy Kaczyński zagraża polskiemu ustrojowi
Reset myślenia o PiS jest tym ważniejszy, że rozważania, czy
Kaczyński może chcieć skręcić kark polskiemu ustrojowi, nie są tylko rozrywką intelektualną. Na niekorzyść PiS przemawia kilka poważnych przesłanek.
+ Po pierwsze, demokrację może próbować rozwalić każdy polityk, w
którego ręce trafi władza, a pokusa ta jest naturalnie większa w
przypadku polityka, który zdobył bezprecedensową dominację polityczną.
Choć taka koncentracja władzy nie jest sprzeczna z regułami demokracji,
to Kaczyński dotąd nie udowodnił, że potrafi się tej pokusie oprzeć.
Obowiązuje tu zasada ograniczonego zaufania.
+ Po drugie,
demokracja liberalna nigdy nie była przedmiotem szczególnej troski
Kaczyńskiego. Nie tylko jego uwagę przykuwały zawsze bardziej jej wady
niż zalety, a także w ciągu ostatnich lat znacznie nasiliła się niechęć
PiS do klasycznego modelu demokratycznego państwa, w którym istnieje
wyraźna odrębność władz i instytucji, która uzupełniona jest
niezależnymi mediami jako narzędziem kształtowania opinii publicznej.
+ Po trzecie, zmiany w kierownictwie partii w ciągu ostatnich
lat wskazują na zogniskowanie uwagi partii na narzędziach państwa o
charakterze represyjnym - cechą wspólną różnych spekulacji na temat
obsady rządu jest to, że stanowiska związane z armią, służbami
specjalnymi i policją objąć mają najwyżsi rangą politycy PiS.
+ Po czwarte, na niekorzyść PiS przemawiają również przykłady z
zagranicy. Praktyka osłabiania demokracji w Europie Środkowo--Wschodniej
odnotowała ostatnio sukcesy - na Węgrzech, Słowacji oraz w Czechach
stery państwa trzymają ludzie krytyczni wobec bilansu ćwierćwiecza
demokracji, a PiS tych ludzi i zjawisk nigdy nie krytykowało.
+ Po piąte wreszcie, w demokratyczny charakter PiS każe wątpić również to, że partia zarządzana jest jednoosobowo.
Pijaństwo przerodziło się w szaleństwo
Reset myślenia o PiS powinien objąć również porzucenie wspomnień
lat 2005-07 jako narzędzia organizującego wyobrażenie o nadchodzącym
rządzie. Nie dlatego, że ta kalka myślowa już nie działa, czego dowiodły
wybory, ale przede wszystkim dlatego, że ten skrót myślowy wiedzie dziś
na manowce.
W kuluarowych rozmowach o polityce powtarza się dziś
często ponury dowcip, w którym Polska porównywana jest do pijaka, dla
którego osiem lat w trzeźwości (rządów PO--PSL) to duży sukces wywołany
kacem dwuletniego pijaństwa (rządów PiS z "przystawkami"). Zwolennicy
porównania rządów PiS do pijaństwa sądzą, że to partia niezdolna do
utrzymania stabilnego rządu, ponieważ awanturnictwo, rejtanizm i
obrażalstwo są nie tylko postawami PiS wobec świata zewnętrznego, ale
także immanentnymi cechami kultury tej partii. Ci, którzy widzą w tym
żarcie ziarno prawdy, przypominają szalone zwroty w koalicji
Kaczyńskiego, Leppera i Giertycha oraz odejście Marka Jurka po
głosowaniu w sprawie wpisania ochrony życia do konstytucji.
Lepsza wydaje się teza, że do władzy dochodzi dziś inna partia niż
ta, która objęła stery państwa w 2005 roku. Nie ma już w PiS starych
działaczy: Dorna, Mężydły, Zalewskiego, Kamińskiego i
Kluzik-Rostkowskiej, a część elity partii zginęła w katastrofie
smoleńskiej.
Myślenie o rządzie PiS w kategoriach z lat
2005-07 jest natomiast potężnym argumentem przeciwko tezie, że PiS jest
partią wrogą demokracji, bo w 2007 roku Kaczyński przegrał wybory i
przeszedł do opozycji, a najpotężniejsze salwy w stronę polskiej
demokracji padły dużo później - w 2014 roku, gdy Kaczyński mówił o
fałszerstwach wyborczych.
Porzucenie wspomnienia lat
2005-07 pozwala dostrzec - by trzymać się tej mrocznej, ale jakże
obrazowej metafory - że pijaństwo nie jest dziś już problemem. Jeśli PiS
jest dziś partią antydemokratyczną, to między 2007 a 2015 rokiem
pijaństwo przeobraziło się w szaleństwo. O ile bowiem pijak, gdy się
znów upije, to krzywdę zrobi co najwyżej sobie - w tym duchu Ludwik Dorn
mówił ostatnio w Radiu
ZET, że "PiS potknie się o własne nogi" - o tyle szaleniec, w którego
ręce trafia władza w państwie, jest niebezpieczny dla wszystkich.
Krzyczeć w ostateczności
Trzy decyzje - rezygnacja z retoryki "zamachu na demokrację",
odrzucenie wspomnienia lat 2005-07 jako narzędzia opisu władzy PiS oraz
dostrzeżenie najpoważniejszej dotąd (choć potwierdzonej tylko
poszlakami) możliwości, że PiS może chcieć popsuć ustrój państwa -
pozwalają na nowo opisać sytuację polityczną, w której zepchnięte do
opozycji partie mogą stanąć wobec konieczności walki z prawdziwą
degradacją ustroju.
Tym, którym zależy dziś na polskiej
demokracji, nie wolno zacząć zaraz z byle powodu krzyczeć, że PiS
dokonuje zamachu na ustrój. Jeżeli PiS raz uda się przeprowadzić ustawę
obarczoną tym piętnem, to przyjęcie kolejnych będzie już tylko
łatwiejsze. Dlatego słowa o obronie demokracji powinny zostać użyte w
ostateczności. W filozofii polityki nazywa się to stanem wyjątkowym.
Pojęcie szczególnie rozwinął Carl Schmitt, którego definicja stanu
wyjątkowego jest o tyle ciekawa, że uznaje go za definicję polityki.
Schmitt sądził, iż to, co zwykliśmy nazywać w demokratycznym państwie
polityką, jest w istocie administrowaniem, którym w ogóle nie warto
zawracać sobie głowy, a prawdziwa polityka pojawia się wówczas, gdy
pojawia się decyzja o wyjątkach.
Używając siatki
pojęciowej Schmitta, można sformułować te granice, których pilnować
powinni zwolennicy liberalnej demokracji. W ich zakresie muszą pogodzić
się z pełnym prawem PiS do decydowania o sprawach państwa, choćby te
decyzje były ich zdaniem złe i szkodliwe, bo dopóki PiS będzie
administrować, wykonując swoje kompetencje w ramach istniejącego
porządku ustrojowego, dopóty demokraci winni szanować władze swojego
państwa.
Problem pojawi się, gdy PiS przekroczy granicę.
Jeżeli obrona demokracji jest sytuacją stanu wyjątkowego, to wynika z
fundamentalnego zagrożenia dla wspólnoty politycznej. To znaczy, że
chcemy, aby zjednoczyły się wszystkie demokratyczne siły polityczne
państwa - od ludowego PSL, przez centrową Platformę i neoliberałów z
Nowoczesnej, po pozaparlamentarne ugrupowania lewicowe. Takiej koalicji
nie będzie łączyć nic, co w normalnym porządku demokratycznym pozwala na
sojusz, dlatego za decyzją o rozpoczęciu kampanii w obronie demokracji
nie mogą stać interesy polityczne i gospodarcze albo opinie na temat
dobrze urządzonego państwa. Ogłaszając stan wyjątkowy zagrożenia dla
demokracji, jej obrońcy muszą zadeklarować, że weszli na tę ścieżkę
tylko po to, aby odebrać władzę wrogom demokracji, ponieważ ci
wykorzystują jej narzędzia, by ją zniszczyć.
To jest
decyzja o olbrzymim kalibrze politycznym. Trudno oprzeć się wrażeniu, że
ci, którzy przed wyborami mówili o potrzebie rządu "wszyscy przeciw
PiS", kompletnie nie zdają sobie sprawy, że to hasło oznacza
wypowiedzenie politycznej wojny domowej tym, których zdefiniowano jako
wrogów demokracji. To nie są żarty. Aby odzyskać elektorat PiS dla
normalnego życia politycznego, partie tworzące koalicję będą musiały
solidarnie skazać swoich wyborców na wyrzeczenia tylko po to, żeby -
jeśli nie zawiodą - móc się znów pokłócić i toczyć spór w cywilizowanych
ramach demokracji.
"Obok „GW” do zachodniej opinii publicznej dociera jeszcze zwykle „Krytyka Polityczna”."
Coraz więcej Polaków z zagranicy zwraca uwagę na
specyficzną rolę „Gazety Wyborczej” w prasie zachodniej, chętnie
powielającej opinie tubylczych Europejczyków roku, stulecia, a niedługo
zapewne i tysiąclecia. A więc i w poglądach zachodniej opinii
publicznej, przyzwyczajonej zarówno do wolności słowa, jak i do pewnej
równowagi politycznej w mediach.
Względnej równowagi, to jasne, bo np. w USA
niegdyś stwierdzono, że przygniatająca część dziennikarzy ma poglądy
zdecydowanie lewicowe, by nie rzec lewackie, podczas gdy społeczeństwo
jest o wiele bardziej konserwatywne niż oni. Obok „GW”
do zachodniej opinii publicznej dociera jeszcze zwykle „Krytyka
Polityczna”, pismo skrajnie lewicowego środowiska w Polsce, bardzo
czasem interesujące, odstającego jednak stereotypowymi, typowymi dla
historiografii czasów PRL opiniami o naszych
dziejach. Nie mówiąc już, że zachowaniami nie do przyjęcia w sferze
publicznej, tak jakby środowisko to gromadziło ludzi nie tylko
nieżyczliwych Polsce i Polakom jako grupie etnicznej (gościna dla
Antify z łańcuchami, kastetami itd. w czasie Święta Niepodległości
parę lat temu), ale po prostu bardzo źle wychowanych. Pamiętamy, że po tej akcji z Antifą nawet bardzo przychylna „KP” HGW
odebrała temu środowisku lokal w dawnej kawiarni „Nowy Świat” w
Warszawie. Raz tam byłam, wątróbki drobiowe w sosie pomarańczowym palce
lizać, ale to wszystko, co dałoby się pozytywnego
powiedzieć o tym lokalu.
Środowiska te nie próżnują w oczernianiu Polski. Ostatnio
bloger „Żelazna Logika” opublikował listę kilkunastu nazwisk osób,
uczestniczących w swego rodzaju oscylatorze (patrz Bagsik i spółka)
informacyjnym. Ta stara, znana nam od 1989 roku metoda, to
korespondencje z Polski do pism zachodnich, które potem w Polsce są
cytowane jako „głosy prasy zagranicznej”, na co Polacy sa bardzo
wrażliwi. Po szczegóły odsyłam do http://www.zelaznalogika.net/dlaczego-polska-znow-ma-zla-prase-na-zachodzie/
Zachodnia opinia publiczna karmi się więc opiniami szczególniejszej
grupy publicystów, i pismami, dotowanymi przez dotychczas panujący rząd PO, z którym szczęśliwie pożegnaliśmy się na długo. W USA, jak
piszą przyjaciele, w ca 345 bibliotekach akademickich z prasy polskiej
znaleźć można wyłącznie wyżej wymienione dwa pisma.
Nie ma tam, piszą profesorowie, ani ekskluzywnej „Teologii
Politycznej”, ani nawet „Rzeczpospolitej”, nie mówiąc o jakiejkolwiek
prasie tzw. prawicowej, czytaj zainteresowanej historią, problematyką
suwerenności czy myślą konserwatywną. Warto może pomyśleć o rozsyłaniu w
świat np. „Rzeczy wspólnych” (jeszcze wychodzą?), czy dodatków
historycznych do czasopism w rodzaju „W sieci historii”.
Braki w wiedzy akademików amerykańskich na temat Polski z
powodzeniem od wielu lat wypełnia pani prof. Ewa Thompson z Uniwersytetu
Rice w Houston (Teksas) swoim kwartalnikiem „Sarmatian Review”.
Niewielkie to pismo, ale wysoki poziom publikacji z pewnością trafia do
umysłów amerykańskich uczonych, którzy stąd mogą dowiedzieć się nie
tylko tego, że po Warszawie nie chodzą białe niedźwiedzie a do
Lublina nie jeździmy saniami zaprzężonymi w psy, jak to rewelowała od
czasu do czasu prasa zachodnia, ale że mamy wspaniałych poetów, pisarzy
światowej klasy, fantastyczną kulturę i tradycję otwarcia na
świat, co nie znaczy, że koniecznie na lewackie prądy.
W piśmie poza artykułami i recenzjami z ważnych publikacji
znajdujemy krótki przegląd wydarzeń i danych statystycznych o Polsce,
dający pojęcie o naszych problemach i warunkach życia u nas. Tamże np.
znalazłam informację, że w 2014 roku zagraniczne firmy wyprowadziły z
Polski 15 mld dolarów; sądzę, że to przemawia do mentalności
amerykańskiej lepiej niż sążniste artykuły gospodarcze itp. Prof.
Thompson nie zapomina w swoim piśmie także o sprawie aneksji Krymu i tym
podobnych poruszających, a nieco przyklepywanych na Zachodzie
wydarzeniach. Ostatni numer „SR”, jaki mam, na
okładce publikuje zdjęcie Zbigniewa Romaszewskiego, kompletnie
zapomnianego przez mainstream w miesiąc po Jego nieodżałowanym odejściu
blisko dwa lata temu. Jeżeli zdarzy nam się wspaniała postać, ludzie
kulturalni, niezłomni, do tego oddani Polsce, z pewnością zostaną
przemilczani z największą starannością przez mainstream. Ten typ (media
mainstreamowe) tak ma.
Ale jest nadzieja, że niedługo będzie inaczej. I to jest ta
dobra wiadomość. Zła jest taka, że choć jeszcze nie powstał nowy
rząd, to już wszystko co złe idzie na jego konto. Media przy tym
bynajmniej nie próbują nawet opanowywać nakręcanej przez nieżyczliwych
histerii, że tak długo to trwa; jakie długo, tak było zawsze, rząd
powstanie swoim, przyjętym konstytucyjnie trybem. I mam nadzieję, że
zabierze się również do wypełniania luk w wiedzy światowego środowiska
akademickiego o Polsce, o naszych problemach i uwikłaniach
geograficzno-politycznych, co pozwoli zmienić atmosferę na
zasłużenie przychylniejszą.
Po wyborach "najbardziej agresywna okazała się prasa niemiecka, znacznie mniej brytyjska czy belgijska"
"widać było szaloną różnicę opinii między
prasą konserwatywną a lewicową. O ile prawicowa wypowiadała się w
tonacji „pożyjemy, zobaczymy”, o tyle ta druga zionęła ogniem i siarką."
Podobnie jak po majowych wyborach prezydenckich,
tak i po 25 pażdziernika, prasa zagraniczna dała wyraz swojemu
„zaskoczeniu” oraz „rozczarowaniu”. Nie wspominam o rosyjskiej, bo „na
Wschodzie bez zmian” i nadal wieje chłodem. Kiedy przeczesywałam prasę
zachodnią, amerykańską, brytyjska, niemiecką w poszukiwaniu
komentarzy na temat miażdżącego zwycięstwa Zjednoczonej Prawicy,
wyłoniły się dwie znane prawidłowości.
Najbardziej agresywna okazała się prasa niemiecka / surprise,
surprise!/, znacznie mniej brytyjska czy belgijska. Ale przede wszystkim
– Wielki Rów Afrykański - widać było szaloną różnicę opinii między
prasą konserwatywną a lewicową. O ile prawicowa wypowiadała się w
tonacji „pożyjemy, zobaczymy”, o tyle ta druga zionęła ogniem i siarką.
Jeśli jeszcze weżmiemy pod uwagę, że PAP
oraz media mainstreamowe cytują zwykle prasę lewicową – konserwatywna
trafia się równie rzadko jak śnieg w lipcu – obraz świata i jego
stosunku do Polski jaki dociera nad Wisłę, bywa mocno zdeformowany.
Podobnie było i tym razem. Z cytatów wyłania się rzeczywistość
zmanipulowana i wypaczona, która ma za zadanie straszyć nas, że oto
hardzi nędzarze i prowincjusze jesteśmy sami, i dopóki się nie
ucywilizujemy, świat nam ręki nie poda. I o taki efekt
socjotechniczny chodziło.
I tak brytyjski „Daily Telegraph” informował:
Zwyciężył nurt eurosceptyczny, konserwatywny i katolicki,
po czym zwracał uwagę na to, że Polska może być sojusznikiem Wielkiej
Brytanii i Davida Camerona w potyczkach o nową formułę Unii. Belgijski
„Le Soir” nadmienia o
zbliżaniu się fali konserwatywnego tsunami.
Ale już „Suddeutche Zeitung” punktuje:
wprawdzie prawa strona społeczeństwa jest zadowolona, ale lewa dostała dreszczy.
Bo
PiS, to partia paternalistyczno – nacjonalistyczna, ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Ciekawe, gazeta zamiast określenia paternalistyczna mogła użyć
solidarna, a nacjonalistyczna – narodowa, ale nie użyła. „Washington
Post”, ten od afery Watergate, napisał: ”Polska zdecydowanie skręca w
prawo” – jakby to był grzech ciężki, a murdochowski „Wall Street
Journal” ostrzegał przed „polską partią nacjonalistyczną Law and
Justice”. Nie dziwi także fakt, że dla internetowego wydania „Financial
Times” wypowiada się Henryk Wujec, a nie Jarosław Gowin, i wywiadu dla
„Die Zeit” udziela Adam Michnik, a nie Elżbieta Witek.
Dzień jak co dzień.
Jeśli Zjednoczona Prawica chce uwolnić się z macek lewicowej
ośmiornicy, czyli choć trochę zmienić swój wizerunek na świecie,
trzeba działać, i to natychmiast. Jeśli Prawo i Sprawiedliwość chce mieć
lepszy image, musi zmienić strategię komunikowania się ze światem.
Będzie to wymagało kilku odważnych kroków, przed którymi dotąd
się broni.
Trudno sobie wyobrazić, żeby prezydent i przyszły rząd
prowadzili skuteczny dialog z Berlinem, Waszyngtonem czy Londynem, mając
takich posłańców złej nowiny jak Michnik, bracia Smolarowie czy
Dawid Warszawski. Przecież wiemy, jakimi to skutkuje owocami. A
więc krok pierwszy: grupa ekspercka, znająca profile ideologiczne,
grupy targetowe wiodących światowych dzienników i tygodników.
Trzeba wiedzieć, że brytyjski „Observer”, odkąd został zakupiony
przez grupę medialną „Guardiana” pożeglował w lewo, że „Independent”
dawno przestał być niezależny, jak bardzo upolityczniła się i zarazem
skomercjalizowała BBC, i w jakim znajduje się
właśnie szambie, że choć w dziedzinie wartości konserwatywnych idziemy
ramię w ramię z „Daily Mail”, to w sprawach imigrantów zawsze będzie
przeciw Polakom. Oraz że lekceważenie tabloidów jak „Daily Mail” czy
nawet „Sun”, które drukują dziennie ponad 3 mln nakładu, to błąd,
którego możemy żałować.
I podobnie z mediami Stanów Zjednoczonych, Francji, Włoch, Rosji,
Bliskiego Wschodu, China, etc. Z całej tej wiedzy będzie wynikało jak
należy odczytywać interesujący nas artykuł, w jaki sposób go
zinterpretować i w jaki sposób zareagować? Brak takiej grupy doradców, w
kancelarii Pana Prezydenta oraz w nowym rządzie Zjednoczonej
Prawicy, to poważny błąd, który szybko odbije się potężną czkawką.
Przyszły minister spraw zagranicznych, jakkolwiek dobry by nie był, czy
szef departamentu zagranicznego w kancelarii prezydenta, kształtując
image Polski za granicą, nie mogą działać w próżni!
Sprawa kolejna. Kiedy w 2010 roku premier Jarosław Kaczyński
odwiedził Londyn i Downing Street, bardzo się zdziwiłam kiedy na koniec
wizyty Michał Kamiński, ówczesna „spinka”, zorganizował konferencję
prasową dla …. polskich mediów, które przybyły za Kaczyńskim! Takie
konferencje przeznaczone są z a w s z e dla mediów
miejscowych, czyli w tym przypadku brytyjskich. To jest dla polskich
władz szansa, aby zaprezentować swój program partyjny, opowiedzieć o
wartościach, związanych z programem, długoterminowych i dorażnych
inicjatywach – bezpośrednio, a nie przez „francuskich łączników” jak „GW”, TVN czy TVP.
I to takim językiem - nie mówię o płynnym angielskim, od tego są
tłumacze - ale w taki sposób, aby message dotarł i został zrozumiany.
Więc krok drugi: dlaczego Zjednoczona
Prawica nie organizuje konferencji prasowych dla tych parudziesięciu
korespondentów zagranicznych, akredytowanych w Warszawie, aby
bezpośrednio przedrzeć się do mediów zagranicznych ze swoim przekazem?
Bez zagłuszaczek po drodze? Bo tymczasem ci korespondenci owszem,
przychodzą, ale do Polsatu 2, który na okrągło podaje informacje ze
świata i do nowego kanału TVN, „Biznes i świat / patrz: program „Korespondent”/. Wiem co mówię, bo sama jestem tam zapraszana. Wiadomo, że od czasów KOR
monopol na kontakty Polski ze światem ma Michnik et consortes, że to
liberalna lewica narzuca światu swoją narrację, a my czytamy potem w
„Die Zeit” że oto w Warszawie faszyści przejęli władzę. Nie ma innego
wyjścia, musimy opracować sposoby, zbudować nośniki, które będą
przekazywały naszą, konserwatywną wersję zdarzeń.
Zgoda, nie odbędzie się to z wtorku na środę – ale im
szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy. Dziś świat zna tylko jedną
narrację o Polsce, naszej historii, dokonaniach, Prawie i
Sprawiedliwości - lewicowo-liberalną. Musi poznać naszą. W kancelarii
pana prezydenta, w kancelarii premiera potrzebni są ludzie, którzy
wiedzą jak to robić, po co i dlaczego? A przede wszystkim – jak,
bo po co i dlaczego, wszyscy wiemy. I wtedy polscy konserwatyści i
Zjednoczona Prawica będą mogli przebić się za granicę ze swoją prawdą.
Inaczej będziemy skazani na wieczne poczucie krzywdy, sprostowania w
mediach i procesy o ochronę dobrego imienia Polski i Polaków. To także
trzeba robić, tyle że perspektywa zmian – znacznie odleglejsza.
MSZ odzyskany, ale opustoszały. Kto gdzie wyjeżdża
Paweł Wroński
03.11.2015 Nie wiadomo, kto zostanie szefem MSZ. Wiadomo jednak, że na najwyższych
szczeblach spotka niewielu współpracowników poprzedników. W najbliższym
czasie trzech wysokich urzędników wyjeżdża na ambasadorów. Inni już
wyjechali.
W 2006 r. Jarosław Kaczyński mówił o "odzyskaniu MSZ". Wtedy ze
stanowiska ministra zrezygnował Stefan Meller, zastąpiła go przyjaciółka
prezydenta Lecha Kaczyńskiego Anna Fotyga. Nawet politycy PiS
twierdzili, że nie był to czas udany. Teraz szanse na ponowne objęcie
resortu przez Fotygę są niewielkie. Częściej typowany jest Witold
Waszczykowski, b. wiceminister MSZ, wyrzucony przez Sikorskiego za
nielojalność.
Czy MSZ czekają czystki? Na razie politycy PiS głośno domagają
się odwołania ambasadora w Madrycie Tomasza Arabskiego, b. szefa
kancelarii premiera Tuska, który odpowiadał za - ich zdaniem fatalną -
organizację wizyty w Smoleńsku w 2010 r. Kto jeszcze? Nie wiadomo.
Dziś w kierownictwie MSZ niewielu jest bliskich współpracowników
ministra Radosława Sikorskiego. Bogusław Winid jest ambasadorem w USA,
współtwórcą wizyty prezydenta Andrzeja Dudy ogłoszonej przez Pałac
Prezydencki jako sukces. Jacek Najder reprezentuje Polskę przy NATO, a
Grażyna Bernatowicz jest ambasadorem w Pradze.
Także obecne kierownictwo w dużej części wybiera się na
placówki. Ze stanowisk odchodzą wiceminister Henryka Mościcka-Dendys i
wiceminister Leszek Soczewica. Jak tłumaczy rzecznik resortu Marcin
Wojciechowski (sam udaje się na placówkę w Kijowie), to nie "ewakuacja",
ale zwykła rotacja w związku z zakończonymi kadencjami ambasadorów,
objęcie zaś ambasadorskiego stanowiska to kilkumiesięczny proces.
Przesłuchania na ambasadorów odbywały się latem, gdy jeszcze wygrana PiS
nie była taka pewna.
Mościcka-Dendys, która ostatnio towarzyszyła w większości
podróży zagranicznych prezydentowi Dudzie, pojedzie na placówkę do
Kopenhagi.
Leszek Soczewica objął placówkę w Bratysławie. To były generał,
wykształcony na amerykańskich uczelniach wojskowych, jest uważany za
osobę bliską Sikorskiemu.
Większość wyższych urzędników MSZ raczej nie przejmuje się
ewentualną zmianą władzy. Np. wiceminister prof. Artur Nowak-Far,
wybitny adwokat, został ściągnięty do MSZ przez Sikorskiego, a
wiceminister Konrad Pawlik, świetny specjalista od Wschodu, uważany jest
za urzędnika idealnie apartyjnego, swoją karierę zaczynał w kancelarii
prezydenta Lecha Kaczyńskiego w dziale zagranicznym.
Nowy szef MSZ będzie miał także wolną rękę w obsadzie Polskiego
Instytutu Spraw Międzynarodowych. Rząd PO-PSL przeprowadził konkurs na
nowego szefa placówki, ale ostatecznie jego wynik unieważnił.
Prawo i Sprawiedliwość chce zlikwidować gimnazja. To rewolucja w
polskim systemie edukacji: przyniesie wielki bałagan, będzie kosztować
sporo pieniędzy, a skutkiem ubocznym będzie stres nauczycieli, rodziców i
dzieci.
To w nauczycielach tkwi największy
potencjał,to oni są kluczem do poprawy edukacji, a nie ciągłe zmiany
organizacyjne w szkolnej strukturze
Prawo
i Sprawiedliwość chce zlikwidować gimnazja. To rewolucja w polskim
systemie edukacji: przyniesie wielki bałagan, będzie kosztować sporo
pieniędzy, a skutkiem ubocznym będzie stres nauczycieli, rodziców i
dzieci.
Każda tak głęboka reforma powoduje zamieszanie i dlatego.
Gdy na kilka tygodni przed wyborami parlamentarnymi było już właściwie
jasne, że wygra PiS, a PO będzie musiała po ośmiu latach oddać władzę, w
środowiskach konserwatywnych i katolickich pojawiło się interesujące
zjawisko.
Wraz z narastającą świadomością możliwego zwycięstwa popieranej przez
większość wierzących partii rosła radość, której w pewnym momencie
zaczęły towarzyszyć emocje
negatywne. Poczucie zbliżającego się sukcesu ustępowało czasami miejsca
słabo skrywanej radości z klęski rządzącej formacji. Delektowano się
wręcz upadkiem Platformy. Wraz z tym stopniowo tuż obok rosły dwa
demony: nienawiści oraz zemsty.
Wszystko to wybuchło ze
zdwojoną siłą po 25 października. Początkowo ze zdziwieniem, a potem z
zażenowaniem obserwowałem zadeklarowanych katolików, którzy nagle
odsłaniali swoje gorsze oblicza. Nieskrywane groźby, złorzeczenia i
deklaracje, co takiego powinno się zrobić z przegranymi politykami, w
sposób niekontrolowany przerzucano na wyborców PO oraz osoby publiczne,
które miałyby być "oczywistymi" sympatykami odchodzącej władzy.
Zauważmy tu, że wielu cieszących się z wygranej partii Jarosława
Kaczyńskiego tak bardzo utożsamiło się ze zwycięstwem, iż w swych
wypowiedziach bezwiednie przyjęło narrację w formie per my: wygraliśmy,
odebraliśmy im władzę, pokonaliśmy ich itp. To z kolei automatycznie
przerodziło się w festiwal
dywagacji i pomysłów, co i komu "powinniśmy" zrobić po tym sukcesie.
Nagle prawicowi wyborcy i publicyści bez zażenowania poczęli snuć plany:
tych dziennikarzy wyrzucimy z telewizji publicznej (powstają nawet
listy nazwisk), tę stację zamkniemy, do tych przyjdziemy o piątej nad
ranem - znamy wasze adresy, a tamtego wsadzimy do więzienia z pedofilem
do towarzystwa. Setki tego rodzaju pomysłów deklarowanych w formie per
my.
Jeśli już nie dziwią podobne wypowiedzi padające z
ust polityków, to przesiąknięte nienawiścią i żądzą odwetu deklaracje
ludzi przyznających się do wiary napawają grozą. To nie my - katolicy -
przejmujemy władzę, tylko formacja, na którą wielu z nas głosowało. A
jeśli nawet, to przecież nasze chrześcijańskie pojęcie władzy jest
diametralnie różne od nienawistno-odwetowego stylu. "Dla uczniów Jezusa
jedyną władzą jest władza służenia, jedyną mocą jest moc krzyża" -
przypomina papież Franciszek.
Poza tym niech wierzący pamiętają o tym, że ugrupowanie, które wygrało wybory, ma na koncie epizody mało katolickie. Gdy Marek Jurek wysunął propozycję całkowitego zakazu aborcji, PiS
w większości był przeciwny. Gdy w latach 2005-07 rządziła partia
Kaczyńskiego, nie podjęła nawet poważniejszej próby uregulowania rynku in vitro,
choć od lat panowała tu wolnoamerykanka. Warto też wspomnieć
sympatyzowanie z karą śmierci, której, jak wiadomo, przeciwnikami są
wszyscy ostatni papieże.
Ta nienawistno-odwetowa fala
dużo mówi o nas, wierzących. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w
biedzie - mówi przysłowie. Dziś można by je sparafrazować i sformułować w
ten sposób: prawdziwych katolików poznaje się przy władzy.
Patyk Michał - student Bezpieczeństwa Narodowego na Uniwersytecie Jagiellońskim, sekretarz redakcji i publicysta „Mysl24.pl”, współpracownik portalu „ProstozMostu.Net” oraz kwartalnika „Myśl.pl”.
"Gówniarz" nie odpuszcza. Drugi list do Michnika
2 listopada 2015
Panie Adamie, minęło kilkanaście dni od mojego pierwszego listu do Pana (tutaj) i tęsknota odzywa się we mnie po raz drugi. Poza powrotem do średniowiecza i upadkiem demokracji jak to zdołała określić jedna z najrzetelniejszych gazet w tym kraju – niewiele się u nas zmieniło. Nie zmieniły się również moje poglądy na temat Pana – Szanowny Panie Redaktorze.
Przyznam, że z rozbawieniem przyjąłem słowa o „spadkobiercach tradycji faszystowskiej”, które wystukał w Pana obronie redaktor Czuchnowski. Bo czyż nie pisałem w swoim pierwszym liście do Pana, że „ciężko jest pisać list do osoby, która każdy przejaw krytyki uzna za język nienawiści, dzielenie Polaków i sianie faszystowskich poglądów.”? No i rzeczywiście, długo nie musiałem czekać. Co prawda, dziękuję za zainteresowanie Pana gazety moją skromną osobą, jednakże niewysłowiony jest mój żal, iż teksty, w których pisałem o znacznie ważniejszych dla Polski sprawach (proszę mi wybaczyć…) przeszły na ulicy Czerskiej bez echa.
Pan Redaktor Czuchnowski, zanim zaczął rzucać na swoim twitterze wulgaryzmami, odwołał się do mojego pierwszego listu, wyciągając z niego to, co było w nim „najważniejsze”. Mianowicie, powołał się na słowa dotyczące pańskiego wyjazdu do Izraela. Panie Redaktorze… nawet Pan nie wie jak mi wstyd, że dałem się zmanipulować jak dziecko. Gówniarz, to w końcu gówniarz, lecz biję się w pierś. Gorsze jednak jest to, że posunąłem się do insynuacji tak jak ludzie, z którymi przychodzi mi teraz korespondować (albo przynajmniej pisać listy, na które nie przychodzą odpowiedzi). Ja uwierzyłem w autentyczność słów Adama Michnika, który rzekomo miał stwierdzić, że jeśli Ruch Narodowy wejdzie do Sejmu, to wyemigruje do Izraela. A Pan uwierzył w istnienie w Polsce faszyzmu. Cóż, ja poczuwam się do odpowiedzialności, bo honor nakazuje mi przeprosić w momencie, gdy odnoszę się do słów, które nigdy nie padły. Mam również nadzieję, że pański Kolega – Redaktor Czuchnowski również zweryfikuje swoje poglądy. Czas pokaże, czy to zbyt duże oczekiwania z mojej strony.
Słowa o wyjeździe do Izraela okazały się zbyteczne. Rzeczywistość nie odebrała jednak zasadności o zakłamaniu medialnym, dzieleniu Polaków i manipulacjach. Po raz kolejny okazało się, że medialne autorytety nie uczą Polaków niczego poza szukaniem taniej sensacji i odbieraniem wiarygodności swoim oponentom. Słowa Redaktora Czuchnowskiego o faszyzmie są zniewagą dla każdego, kto wciela w życie ideały bohaterów takich jak choćby Rotmistrz Witold Pilecki. Nazwanie polskiego narodowca faszystą czy nazistą jest opluwaniem godności tych narodowców, którzy ginęli z rąk nazistów czy komunistów. Ginęli w obronie własnej Ojczyzny, a teraz tych, którzy oddają cześć narodowym bohaterom zrównuje się z ich katami. Wstyd Panowie. Wstyd.
Panie Adamie, głowa do góry! Średniowiecze nie jest takie złe!
Najbardziej zagorzali obrońcy demokracji przed Jarosławem Kaczyńskim
wiedzą, ile stracą na zmianie władzy. Obawę o własne dochody próbują
więc przedstawić jako obawę o wolności obywatelskie. Tomasz Lis od dawna wiedział, że po dojściu do władzy PiS będzie musiał
odejść z TVP. Im bardziej ta partia zyskiwała w sondażach, tym stawał
się zagorzalszym wojownikiem na ideologicznym froncie. Ponieważ
do dyspozycji miał nie tylko program publicystyczny w TVP 2, ale też
tygodnik „Newsweek Polska” i serwis NaTemat.pl ataki mógł przeprowadzać
na kilku flankach. Niedawno sam przyznał w felietonie, że ma obsesję
na punkcie Kaczyńskiego. Na okładkach kierowanego przez niego tygodnika
prezes PiS występował jako „świr” czy „zamachowiec”, w felietonie jako
człowiek pełen urojeń, który nie przejmuje się losem innych, bo sam
nie ma rodziny. Na dodatek według niego „Kaczyński chce wprowadzić
w Polsce ordynarny zamordyzm, którego nie powstydziłby się Putin”.Oczywiście Lis zdaje sobie sprawę, że z dojściem do władzy PiS
demokracja się nie skończy. Tak jak nie skończyła się w latach
2005-2007. Powinien też wiedzieć, że wzrosła wtedy ściągalność podatków,
spadły obciążenia fi skalne obywateli, a sądy zaczęły pracować
sprawniej. Zna też pewnie raport NIK, z którego wynika, że liczba
podsłuchów za rządów PO była większa niż za kadencji PiS. Słyszał taśmy,
na których szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz i prezes NBP Marek Belka
wbrew konstytucji ustalali odwołanie ministra finansów. Jeśli więc
rzeczywiście bałby się o polską demokrację, to już dawno powinien
zarzucać putinowskie metody ekipie PO. Wtedy jednak nie mógłby liczyć
na intratny kontrakt w TVP, pieniądze reklamowe z budżetu dla swojego
tygodnika i reklamy spółek Skarbu Państwa w NaTemat.pl.
(...)
Z tygodników najwięcej rządowych pieniędzy – ponad 603 tys. zł (bez
reklam spółek Skarbu Państwa) – dostała „Polityka”. Jej dziennikarze
prześcigają się w zarzucaniu Kaczyńskiemu autorytarnych inklinacji.
Nawet starający się zachować największy dystans do rzeczywistości Jacek
Żakowski pisze w tekście dla „Gazety Wyborczej”, że prezes PiS jest zły
i niebezpieczny dla Polski i dla demokracji.
Rząd PO-PSL
w latach 2008-2013 nagradzał przyjazne tytuły sowicie. „GW” otrzymała
ponad 7 mln zł, czyli 51 proc. wszystkich wydatków na ogłoszenia
w dziennikach. Nic dziwnego, że Adam Michnik widzi w zmianie władzy same
niebezpieczeństwa. Mówi o nadchodzącym putiniźmie, ale trudno pozbyć
się wrażenia, że chodzi też o pieniądze. Rząd PiS nie będzie tak chętnie
publikował ogłoszeń w dzienniku, który przypisuje mu diaboliczne cechy.
Rządowe układanki i próba sił w PiS pokazują, jak niewiele świeżego
powietrza wpadło do tej partii. Jarosław Kaczyński tak bardzo chciał
wygrać wybory, że w kampanii prezydenckiej wycofał się z pierwszej linii
frontu.
Politycy PiS zapowiedzieli, że kluby parlamentarne Nowoczesnej i PSL
nie będą miały swoich wicemarszałków Sejmu, bo partia rządząca chce mieć
większość we władzach tej izby, oprócz marszałka - dwóch
wicemarszałków.
Jest prawdopodobne, że Antoni Macierewicz obejmie tekę ministra
obrony narodowej. Przed wyborami Beata Szydło przekonywała, że szefem
MON będzie Jarosław Gowin. Ale od kilku dni PiS oswaja opinię publiczną z
kandydaturą Macierewicza.
Ryszard Petru i Paweł Kukiz, to politycy, którzy mogą mieć coraz
większe znaczenie na polskiej scenie politycznej?
To są dwie różne historie. Co do Ryszarda Petru, wszystko zależy od
tego, co się stanie z Platformą. Pierwszy scenariusz jest taki, że
będzie przejmował wyborców PO, drugi, że będzie się musiał ustawić obok.
Powiem tak: w żadnym kraju postkomunistycznym czysto liberalny program
nie daje więcej niż 12-15 procent poparcia, to taki naturalny sufit dla
takich partii. Jeśli Petru ustawi się tak, że zawsze będzie tym
mniejszym partnerem, to wtedy może być ważny w polityce, ale jako
dodatek do dużej partii i tą partia może być na przykład Platforma.
Natomiast jeśli chce iść w kierunku 20 procent poparcia, to musi mieć
szerszy pakiet propozycji i zając wyraźniejsze stanowisko w sprawach
socjo-kulturowych. Co do Pawła Kukiza nie mam zielonego pojęcia. Z
punktu widzenia politologicznego, on się we wszystkim myli. Jeśli po raz
drugi zobaczył wynik wyborów do Senatu, to trzymam za niego kciuki,
żeby jakaś myśl go naszła, żeby przeanalizował, jak działają
jednomandatowe okręgi wyborcze i wyjaśnił swoim sympatykom jak to się
dzieje, że JOW-y kreują dwupartyjny Senat i rugują z niego wszystkich
innych. Chyba, że znowu ogłosi, że to spisek elit. teraz ujawnia nowe
pokłady politologicznej ignorancji i proponuje nam system prezydencki,
który byłby dla nas katastrofą. Poza tym, zapowiedział po wyborach, że
dwa lata i on to wszystko rozwali. Nie dopytaliśmy do tej pory, co
będzie po tym rozwaleniu. On jest antyinstytucjonalny, ale nie wiadomo,
czy utrzyma swoich posłów we własnym klubie parlamentarnym. W każdym
parlamencie ma prawo istnieć radykalna, populistyczna-nacjonalistyczna,
anarchistyczna partia, która nagłaśnia rzeczy bolesne dla różnych
mniejszości, chociaż kompletnie nie rozumiałem tych 21 procent Polaków,
którzy widzieli w nim prezydenta, ale 8 procentowa partia w parlamencie,
choć nie ma sensownych recept naprawy rzeczywistości, która tylko
krytykuje - dobrze, ok. Jeśli są tacy, którzy się buntują przeciwko
czemuś, to ich głos powinien być wysłuchany i dobrze by to odbywało się w
parlamencie, a nie na ulicy.
Chyba czekają nas burzliwe lata w polityce, prawda?
Zobaczymy.
Optymistą Pan nie jest?
Jestem demokratą, dla mnie najważniejsze, żeby w naszym kraju
zakorzeniła się ta forma ładu społeczno-politycznego. W demokracji będą
bowiem współistniały różne postaci polskości, natomiast przy dominacji
pewnej wersji polskości demokracja może zaniknąć, podobnie jak
alternatywne do dominującej wizje polskości. Więc trzymam kciuki za
demokrację i czekam, aż nowa władza potwierdzi, że się kompletnie
myliłem i będzie się zachowywać zgodnie z demokratycznymi wartościami i
procedurami. Bo jeszcze raz podkreślam, przy 50 procentowej frekwencji,
37,5 procent poparcia, to 19 procent aktywnego poparcia Polaków dla tej
partii. Więc PiS ma absolutnie prawo do zarządzania krajem, natomiast
nie ma żadnej legitymacji do wywracania do góry nogami porządku
konstytucyjnego.
Holland zaniepokojona wynikiem wyborów: Wygrana PiS-u to skręt w stronę autorytaryzmu
Jej zdaniem rosnący eurosceptycyzm może grozić rozpadem Unii Europejskiej.
"Kaczyński ostatecznie sam zdecyduje po
wysłuchaniu tych, którzy mu coś tam podsuwają. To jest takie z natury
feudalne: niech sobie maluczcy pogadają, a i tak on swoją mądrością
zadecyduje."
"Strach"
i czarno-białe twarze m.in. Tomasza Lisa, Adama Michnika i Kuby
Wojewódzkiego na okładce "Do Rzeczy". "Nikt rozsądny nie uwierzy, by PiS
miało zamiar ograniczać wolności obywatelskie", czytamy w okładkowym
artykule. "Twardą linię" i rząd "bezpośrednio podporządkowany prezesowi
partii" prognozuje tygodnik w artykule poświęconym tworzeniu gabinetu
Beaty Szydło. Więcej>>>
Żadnych zaskoczeń - skomentował skład rządu Beaty Szydło prof. Radosław
Markowski, politolog z SWPS. - Jarosław Kaczyński pokazał, że ma
totalnie w nosie to, co się sądzi o jego kandydatach. Działa wbrew
opinii publicznej. To on decyduje i z tego co zrobił, zostanie
rozliczony - podkreślił.Według prof. Markowskiego największe zdziwienie na Zachodzie budzić
będzie nominacja nieprawomocnie skazanego na karę więzienia Mariusza
Kamińskiego na koordynatora służb specjalnych. Nasz rozmówca podkreśla,
że już postawione zarzuty wystarczają, by politycy rezygnowali z
piastowanych stanowisk. Tu jest inaczej. - To polska innowacja, polski wkład do demokracji - zauważył.
"Wygrała partia, ma większość i robi co chce"
Do nominacji dla Antoniego Macierewicza prof. Markowski
podchodzi ze spokojem. Ale ostrzega: - Jesteśmy w NATO i UE. Wszelkie
wybryki zostaną przez naszych sojuszników odnotowane - mówi.
Podczas prezentacji składu rządu Beata Szydło
stała na scenie wraz z Jarosławem Kaczyńskim. I powszechnie mówi się,
że to prezes PiS miał większy udział w jego powstawaniu. - To wszystko
jest Jarosława Kaczyńskiego. Prezydent jest Jarosława Kaczyńskiego, rząd Jarosława Kaczyńskiego i parlament Jarosława Kaczyńskiego - stwierdził politolog.
Prof. Markowski zaznaczył też, że Platforma Obywatelska powinna
powstrzymać się od alarmistycznych komentarzy, które od kilku dni
wygłaszali. - Wygrała partia, ma większość i robi co chce. Kropka -
skwitował nasz rozmówca.
Kampania wyborcza PiS, która promowała spokojny, stonowany styl i
eksponowała racjonalnych polityków, była oszustwem - stwierdziła w
Poranku Radia TOK FM Dominika Wielowieyska, komentując pogłoski o
pojawieniu się w rządzie Antoniego Macierewicza i Zbigniewa Ziobro.Trzeba powiedzieć zdecydowanie i otwarcie, że Macierewicz jako szef MON
to wielkie nieszczęście dla Polski i kompromitacja na scenie
międzynarodowej. To polityk skrajnie niepoważny i niekompetentny. Prace
jego zespołu smoleńskiego dowiodły, że była to zwykła hucpa. Sprawę
tragedii smoleńskiej zamieniono w groteskowy spektakl, a odpowiedzialny
jest za to Macierewicz - mówiła Dominika Wielowieyska w Poranku Radia
TOK FM kilka godzin przed ogłoszeniem składu rządu Beaty Szydło.
Publicystka nie zostawiła też suchej nitki na Zbigniewie Ziobro.
- Ziobro jako minister sprawiedliwości to także nieszczęście dla
Polski. Sterował ręcznie prokuraturą, dowiodły tego liczne raporty,
które dokładnie opisywały jego działalność - wskazywała.
„Nieoficjalne - za dwa tygodnie Macierewicz jedzie po wrak. Wszystko dogadane.”
Przez miesiące mówiłem, że PiS zrobi Polaków w trąbę. Zero zdziwień. Ściemę czas skończyć
— stwierdził na Twitterze Tomasz Lis, który chyba wciąż mocno
przeżywa wygrane przez Prawo i Sprawiedliwość wybory, a dziś dodatkowo
musiał zmierzyć się z składem nowego rządu.
Macierewicz, Ziobro i Kamiński. I wszystko jasne. Będzie jazda bez trzymanki
— pisze Lis i dodaje:
3 lata temu Macierewicz powiedział, że Rosja wypowiedziała nam wojnę. Kiedy mobilizacja?
Fot. twitter
To nie koniec drwin z nowego ministra obrony.
Nieoficjalne - za dwa tygodnie Macierewicz jedzie po wrak. Wszystko dogadane.
Fot. twitter
To jednak nie jedyne oceny jakie konstruuje naczelny „Newsweeka”.
Dream team jak u Kennedy’ego - The Best and the Brightest.
Fot. twitter
Oberwało się także Jarosławowi Sellinowi, który był gościem Telewizji Polskiej.
Sellina na TVP, odpowiedzialny towarzysz, wie kogo wywalić i ładnie robi pajacyka przed Kaczyńskim.
10.11.2015 Powrót Ziobry, Macierewicza i Kamińskiego oznacza, że dla PiS nie ma żadnych granic i że wszystko wolno
1. Jesienią 2007 r. Polacy odrzucili wizję państwa, którą proponował im
rząd Jarosława Kaczyńskiego. Odsunęli PiS od władzy, bo nie chcieli
podsłuchów, tropienia spisków i układu, mieli dość prowokacji, oskarżeń,
insynuacji, szczucia na lekarzy, opozycję i biznesmenów, dość tropienia
agentów i pomówień w mediach. Nie chcieli państwa, które symbolizował
funkcjonariusz w kominiarce walący o szóstej rano do drzwi w
towarzystwie kamer telewizji.
2. Symbolem tego państwa byli trzej ludzie: Zbigniew Ziobro - prokurator generalny i minister sprawiedliwości, Mariusz Kamiński - szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego, oraz Antoni Macierewicz - likwidator WSI i wiceminister obrony narodowej.
3. Szybkie, skuteczne i sprawiedliwe rozliczenie ich działalności wydawało się oczywistą konsekwencją wyborów i gwarancją powrotu do normalności.
4. Tak się jednak nie stało. Premier Donald Tusk od razu dał
czerwone światło ABW, która zebrała dowody na łamanie prawa przez
połączone siły służb specjalnych i prokuratury. Nie powstała "biała
księga" nadużywania władzy i nacisków na wymiar sprawiedliwości. Komisja
śledcza, która miała ustalić odpowiedzialność Ziobry za śmierć posłanki
SLD Barbary Blidy, działała zbyt wolno. Komisja śledcza ds. nacisków na
służby i prokuraturę została sparaliżowana przez wewnętrzne spory i
brak woli politycznej. W kadencji 2007-11 Platforma uciekała, jak mogła,
przed wnioskiem o postawienie Ziobry przed Trybunałem Stanu, lekceważąc
głosy, że za chwilę będzie za późno.
Jakoś szło
rozliczanie Macierewicza za kłamliwy i niszczący polski wywiad raport z
likwidacji WSI. Do czasu gdy prokuratura wydała kuriozalne orzeczenie,
że były wiceminister obrony - chociaż winny - nie może odpowiadać przed
sądem, bo pełniąc swoją funkcję likwidatora WSI, nie był urzędnikiem
państwowym.
Najdalej poszło rozliczanie nadużyć
Kamińskiego. Został oskarżony i skazany. Ale surowy wyrok sądu pierwszej
instancji zapadł za późno i został odczytany jako akt polityczny.
5. Nieudolne próby osądzenia IV RP trwały tak długo, że część
spraw się przedawniła. Zdążyła wyrosnąć generacja wyborców, którzy nie
mieli pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi i którym prawica mogła wmówić
dowolną bzdurę o odwecie. Ale naprawdę nie było ani odwetu, ani
sprawiedliwości.
6. Gdyby Ziobro, Macierewicz i Kamiński
mieli dzisiaj prawomocne wyroki, choćby za przekroczenie uprawnień, ich
droga do stanowisk publicznych byłaby na lata zamknięta. I nie
zmieniłaby tego nawet wola "żelaznego prezesa".
7. Powrót upiorów IV RP jest bezlitosną konsekwencją błędów, zaniechań i kuriozalnych decyzji.
W 2007 r. nie chodziło o zemstę. Zemsta będzie teraz.
8. Ziobro przeprowadzi "reformę" wymiaru sprawiedliwości.
Zacznie od likwidacji urzędu niezależnego od władzy prokuratora
generalnego. Sam będzie pełnił tę funkcję. Wrócą naciski i dyspozycyjni
prokuratorzy "na telefon". Będzie weryfikacja niewygodnych sędziów,
którym zgodnie z przedwyborczym projektem PiS zbada się mocz i pośle ich
na wariograf.
Macierewicz jako szef "zespołu
smoleńskiego" przez ostatnie lata oskarżał polskich prokuratorów
wojskowych o zdradę. Pluł im na mundur, chociaż rzetelnie prowadzili
śledztwo w sprawie katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. Teraz jako szef MON
będzie jednym z ich przełożonych. Tak jak zapowiadał na wiecu w Chicago,
porachuje się z "Polakami odpowiedzialnymi za zamach w Smoleńsku".
Ujawni aneks do raportu z weryfikacji WSI (wstrzymany przez prezydenta
Lecha Kaczyńskiego). Znów poznamy prawdy objawione w głowach
Macierewicza i jego ekipy.
Skazany (nieprawomocnie) Kamiński zostaje nadzorcą służb
specjalnych, które dewastował jako szef CBA. Jaki sygnał daje to
funkcjonariuszom, których zadaniem jest przestrzeganie prawa, działanie w
jego granicach? Co oznacza dla nich szef, który wspierał własną partię
na rzekomo apolitycznym stanowisku, a po zwolnieniu ze służby stał się
posłem i wiceprezesem tej partii? Także jego zastępcy i współpracownicy,
na czele z "agentem Tomkiem", po wyrzuceniu z CBA zasilili szeregi PiS.
Apolityczność służb specjalnych staje się kiepskim żartem.
9. Ponadto przypadek Kamińskiego ukazuje obowiązujące w świecie PiS
standardy. Gdy został skazany za łamanie prawa w służbach, prezes tej
partii ostentacyjnie zlekceważył wyrok sądu i wystawił Kamińskiego tuż
po sobie na liście wyborczej. Po wyborach poszedł dalej - Kamiński nie
sprawdził się w jednej służbie, więc stanie na czele wszystkich. A nowa
władza ustami premier Szydło sugeruje, że w apelacji spodziewa się, iż
"sprawiedliwość stanie po stronie Kamińskiego". Jest to nie tylko nacisk
na sąd, ale również autorytarna koncepcja sprawiedliwości, która ma być
"po naszej stronie".
10. Powrót Ziobry, Macierewicza i
Kamińskiego oznacza, że dla PiS nie ma żadnych granic i że wszystko
wolno. Jarosław Kaczyński zdaje się mówić: "Prawo i zasady nie będą
ograniczać naszej władzy, są jej narzędziami. I to my decydujemy, kto i
kiedy je łamie".
Powrót państwa, które tak traktuje
prawo, ułatwiła Platforma, nieudolnie i kunktatorsko rozliczając IV RP.
Teraz jest już za późno.
Rewolucja społeczno-kulturowa to będzie główne
zainteresowanie Jarosława Kaczyńskiego - mówi politolog i prezes
Fundacji Batorego
Rewolucja społeczno-kulturowa to będzie
główne zainteresowanie Jarosława Kaczyńskiego. W tych obszarach posuną
się na tyle, ile tylko będą mogli - mówi Aleksander Smolar, politolog i
prezes Fundacji Batorego
Mariusz
Jałoszewski: Jak pan ocenia nominacje do rządu Szydło? O czym świadczą
teki ministrów dla Ziobry, Macierewicza i Kamińskiego?
Aleksander Smolar:
Macierewicz, Ziobro, Kamiński i Waszczykowski będą radykalnym skrzydłem
rządu Szydło. To będą silni ministrowie. Wcześniej kontestowali pozycję
Szydło, która może być tylko posłańcem pomiędzy nimi a prezesem
Kaczyńskim...
Powrót Ziobry, Macierewicza i Kamińskiego oznacza, że dla PiS nie ma
żadnych granic i że wszystko wolno. Ułatwiła go Platforma, nieudolnie i
kunktatorsko rozliczając IV RP. Teraz jest już za późno.
Podczas seminarium zorganizowanego 7
sierpnia przez Polski Instytut Spraw Międzynarodowych Witold
Waszczykowski, od wczoraj minister spraw zagranicznych, uzasadniając
swój sprzeciw wobec przyjmowania uchodźców przez Polskę, oznajmił
publicznie, że jest islamofobem.
Pogratulowałem mu wówczas odwagi cywilnej, jaką okazał, przyznając się do brzydkiego uprzedzenia, i...
Marsz - organizowany zresztą przez środowiska narodowe -
zdominowały nacjonalistyczne i ksenofobiczne hasła oraz wyzwiska pod
adresem różnych "wrogów narodu" (na tyle, na ile dało się je usłyszeć
między wybuchami petard).
1) Było spokojniej niż w poprzednich latach
Policja nie otrzymała sygnałów o poszkodowanych lub rannych - to
najważniejsza informacja związana z bezpieczeństwem w czasie marszu.
Warszawskie BiuroBezpieczeństwa
i Zarządzania Kryzysowego poinformowało, że marsz był "o wiele
spokojniejszy niż rok temu", choć dochodziło do drobnych incydentów -
odpalano race i zrzucano je z mostu Poniatowskiego na Wisłostradę.
Dodatkowo, uszkodzony został samochód TVP, a Pomnik Wdzięczności Żołnierzom Armii Radzieckiej w Parku Skaryszewskim został oblany czerwoną farbą.
Przypomnijmy - w ubiegłym roku zatrzymano około 200 osób, a
kilkadziesiąt zostało rannych. Bojówkarze rzucali w policjantów m.in.
racami, kostką brukową i butelkami. Stołeczny ratusz wycenił straty na
90 tys. zł.
To zasługa organizatorów marszu i dobrze
zorganizowanej straży, mającej niełatwe zadanie panowania nad wielkim
tłumem, a także policji, która była niewidoczna i m.in. dzięki temu
uniknięto starć chuliganów i funkcjonariuszy.
2) Ksenofobiczne hasła
Marsz środowisk narodowych szedł w tym roku pod hasłem "Polska
dla Polaków, Polacy dla Polski". Na transparentach niesiono jednak
znacznie więcej haseł, m.in.: "Śmierć wrogom ojczyzny", "Wróg u bram",
"Stop islamizacji Polski" czy dosyć oryginalne "Wolimy kotleta od
Mahometa".
Uczestnicy byli jeszcze bardziej swobodni, gdy
przyszło do wykrzykiwania haseł. "Raz sierpem, raz młotem, czerwoną
hołotę", "Zawsze i wszędzie, policja je*ana będzie" - to tylko część z
nich.3) Frekwencja
Na razie trudno mówić o dokładnej frekwencji. Według różnych szacunków w
marszu uczestniczyło od 35 do nawet 100 tysięcy osób. Policjanci na
podstawie wideo ze śmigłowców ocenili, że w pochodzie szło około 70
tysięcy osób. To tyle samo ile w ubiegłym roku.
4) Kontrowersyjni goście
Jeszcze przed marszem pojawiła się informacja o gościach
zaproszonych przez organizatorów. Rano delegacja złożona m.in. z
przedstawicieli neofaszystowskiej włoskiej organizacji Forza Nuova i
skrajnie prawicowego węgierskiego Jobbiku odwiedziła Sejm.
Po marszu goście wygłaszali przemówienia na scenie ustawionej na
błoniach Stadionu Narodowego. Był tam m.in. burmistrz węgierskiego
Asotthalom Laszlo Toroczkai. Toroczkai zasłynął klipem skierowanym do
uchodźców, nakręconym w stylu taniego kina akcji. Mówi w nim m.in.: "Ci,
którzy chcą wedrzeć się na Węgry nielegalnie, mogą szybko skończyć w
więzieniu".
Kryzys migracyjny stanowił najważniejszy
wątek w przemówieniach gości, jednak nie był jedyny. Przedstawiciel
szwedzkich środowisk narodowych przeszedł płynnie od uchodźców do "lobby
gejowskiego", a Włoch mówił z kolei o żydowskich wpływach i ideologii
gender.
Uderzał fakt, że bezpośrednio po reprezentancie
Forza Nuova, która jest organizacją o charakterze neofaszystowskim i
należy do koalicji partii faszystowskich założonej przez Alessandrę
Mussolini, przemawiał porucznik Jan Nowicki, żołnierz Armii Krajowej.
5) Paranoje narodowców: "Mamy prawo się bać"
- Lewacka i islamska agresja, wymierzona w wartości
chrześcijańskie i narodowe, tworzy w nas obawę. I mamy prawo się bać -
mówił tuż po zakończeniu Marszu Niepodległości ks. Jacek Międlar.
W wystąpieniach na błoniach Stadionu Narodowego, duchowny
zapewniał, że "nie można pozwolić, by ten strach przerodził się w
nienawiść". - My chcemy dialogu, ale nikt nie chce z nami rozmawiać -
mówił ks. Międlar.
- My nie chcemy walczyć młotem
nienawiści, ale mieczem Ewangelii - zakończył ks. Międlar. To szlachetne
wezwanie. Jednak praktyka wygląda zupełnie inaczej: na marszu nie było
może bitwy z policją, była za to nienawiść, rasizm i ksenofobia.
Nie było awantur? Ale oburzyć się trzeba! Miecugow: Nikt tam nie
jest w stanie powiedzieć "Bóg, Honor, Ojczyzna" normalnym głosem, tylko
ryczą! "30 proc. uczestników to bezrobotni po szkołach bez lekcji
historii!"
"Moi rodzice pamiętali i ktoś, kto nie ma obrzydzenia do książek może przeczytać, w co się przerodziły marsze z pochodniami..."
tvn24
Nikt nie jest w stanie powiedzieć „Bóg Honor Ojczyzna” normalnym głosem, tylko ryczą!
— w taki sposób Grzegorz Miecugow mówił o tym, co przeszkadzało mu na tegorocznym Marszu Niepodległości.
Dodajmy - Marszu, na którym pojawiło się kilkadziesiąt tysięcy
osób, a gdzie jednak nie było awantur, zamieszek, ani nawet incydentów.
To jest bardzo dużo. Nie chcę deprecjonować tych wszystkich, którzy
przyjechali z całej Polski - bo tu przyjeżdżali ludzie i ze
Świnoujścia, i z Podkarpacia. Narodowcy oczywiście. (…) Mnie się źle
kojarzą takie obrazki, jakie widzimy - zamaskowanych ludzi z racami. Te
okrzyki „Bóg Honor Ojczyzna”, mnie się to nie łączy ze świętowaniem.
Mnie było bliskie to, co próbował Bronisław Komorowski, a co się nie
udało - by przyszli rodzice z dziećmi i byli zadowoleni
— ocenił.
Dlaczego taka jest rosnąca popularność tego Marszu 11 listopada?
— zastanawiał się komentator tvn24.
Miecugow krytycznie odniósł się też do pomysłu, by za rok zorganizować wspólny marsz pod patronatem prezydenta Dudy.
Powiedziałbym tak: któryś z filozofów powiedział, że nacjonalizm
jest jak ogień pod paleniskiem. Że można ugotować strawę, można się
ogrzać, ale największe nieszczęście, jak ogień opuści palenisko…
Nacjonalizm w takiej postaci, jakie widzimy w całej Europie - marszów z
pochodniami, ryków i tej inności… Ja tego nacjonalizmu nie trawię i
budzący złe demony. (…) Moi rodzice pamiętali i ktoś, kto nie ma
obrzydzenia do książek może przeczytać, w co się przerodziły
marsze z pochodniami…
— zawiesił głos.
Te ochrypnięte głosy krzyczące „Bóg, Honor, Ojczyzna!”… (…) Panowie z
flagami pili wódkę z gwinta! Taki „patriotyzm” też się tam pojawia i te
marsze przyciągają takich ludzi, bo nikt nie jest w stanie powiedzieć
„Bóg, Honor, Ojczyzna” normalnym głosem, tylko ryczą! To okrzyki bliskie
atmosferze pomeczowej niż atmosferze świętowania (…) 30 procent z tych
demonstrujących to są bezrobotni! Jak oni mają manifestować
dobrze, to co robią? To absolwenci szkół, w których nie ma historii!
Jest tam mityczny Polak, który jest lepszy od wszystkich innych!
Hasło "Polska dla Polaków" jest sprzeczne z art. 1 Konstytucji RP, który mówi, że "Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli". Nie możemy w sposób demonstracyjny lekceważyć tego co mówi konstytucja - oceniła Płatek.
Prof. Płatek przyznała, że hasło marszu kojarzy jej się z hasłami głoszonymi w III Rzeszy. - Nacjonalizm i wykluczanie prowadziły do bardzo złych skutków. Rozumiem, że ci młodzi ludzie tego nie pamiętają. Myślę, że jest to źle przerobiona lekcja historii - stwierdziła. - Dla mnie to, co pani mówi jest zupełnie absurdalne. Oczywiście można interpretować w sposób złośliwy to hasło, ale można je interpretować zgodnie z jego duchem. Myślę, że Bóg stworzył Ziemię Obiecaną po to, żeby było to miejsce dla Żydów i stworzył Polskę, aby było to miejsce do zamieszkania przez Polaków. Myślę, że żadnemu z uczestników marszu nie przyszłaby do głowy taka interpretacja, zwłaszcza, że nasza historia to nie jest historia wykluczania tylko zapraszania - odpowiadał Marian Piłka. (http://www.tvn24.pl)
Mało kto przysłużył się tak do zabetonowania na
długie lata układu pookrągłostołowego jak Adam Michnik. Po tym, co
wyprawiała jego gazeta w ostatnich latach, nikt nie odbierze mu tytułu
głównego propagandysty IIIRP.
W tym kontekście dziwi, że komuś jeszcze przyszło do głowy, żeby
nagradzać go za… rzetelność, profesjonalizm i najwyższe standardy w
dziennikarstwie. Tak, to nie żart - na taki właśnie pomysł wpadli
uczestnicy studenckiego plebiscytu.
Jak podaje portal wirtualnemedia.pl, Michnik ma otrzymać statuetkę w
kategorii AuTORytet w tegorocznej edycji plebiscytu MediaTory.
AuTORytet to kategoria, w której ludzie mediów są doceniani za
całokształt pracy zawodowej, zwłaszcza rzetelność, profesjonalizm i
najwyższe standardy
— czytamy.
Naczelny „GW” ma odebrać statuetkę podczas
gali finałowej MediaTorów 28 listopada w Auditorium Maximum w Krakowie. W
poprzednich latach w tej samej kategorii nagrody nagradzani byli m.in.
Wojciech Mann, Monika Olejnik, Marek Niedźwiecki i Wojciech Jagielski.
O przyznaniu nagrody Adamowi Michnikowi zadecydowali studenci kierunków dziennikarskich.
W tegorocznej edycji głosować mogło ponad 10 tys. studentów z 21
uczelni wyższych. Plebiscyt organizują Stowarzyszenie MediaTory oraz
koło naukowe studentów Dziennikarstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Pamiętam, jak w 1989 r. mieszkańcy
Bytomia pytali mnie, czy Niemcy przejmą ich miasto i ich wypędzą - mówił
Adam Michnik na konferencji poświęconej zjednoczeniu Niemiec i uznaniu
polskich granic
Konferencję w 25-lecie podpisania
polsko-niemieckiego traktatu granicznego zorganizowała Ambasada Francji,
Fundacja Bronisława Geremka oraz działający przy Uniwersytecie
Warszawskim Ośrodek Kultury Francuskiej i Studiów Frankofońskich. Do tej
pory na...
Jacek Żakowski, tygodnik "Polityka" "Ekipa gospodarcza rządu Beaty Szydło jest obiecująca" napisał Witold Gadomski. Kompletnie się z nim nie zgadzam.
Nominacje dla Morawieckiego, Kwiecińskiego, Szałamachy, Streżyńskiej są
uspokajające dla rynków i przedsiębiorców, ale niczego dobrego nie
obiecują dla rozwoju Polski...
Uroczystość zaprzysiężenia odbyła się dziś w Pałacu
Prezydenckim. Beata Szydło, która od dziś pełni funkcję premiera Polski,
w ciągu dwóch tygodni powinna wygłosić exposé. Prawdopodobnie zrobi to
już w najbliższą środę
Mateusz Morawiecki to nowy minister w rządzie PiS. Ma stanąć na czele
resortu, który tak naprawdę jeszcze nie istnieje, i zarządzać
pieniędzmi, których też jeszcze nie ma, czyli na czele Ministerstwa
Rozwoju. Za czasów jego rządów BZ WBK stał się perłą w koronie polskiej
bankowości. Czy teraz uda mu się zrealizować obietnice Beaty Szydło? Jak
ustosunkuje się do jednego ze sztandarowych pomysłów rządu, dotyczącego
opodatkowania transakcji finansowych?
Nowi ministrowie udali się do swoich resortów. Zbigniew Ziobro
zapowiedział zmianę ustawy o prokuraturze, kary dla sędziów i
prokuratorów, wobec których "pojawią się wiarygodne dowody wskazujące na
korupcję" oraz dla biegłych, którzy wydadzą fałszywą opinię. Antoni
Macierewicz, mówił, że jednym z najważniejszych zadań państwa jest
zapewnienie obywatelom bezpieczeństwa. Pierwszym gościem w Ministerstwie
Edukacji Narodowej będą Karolina i Tomasz Elbanowscy.
Luty 2011 r. Wieczór. Piotr Bączek, szef klubu "Gazety Polskiej" w
Warce, wraca po spotkaniu z posłami PiS ziemi radomskiej. Gdy zbliża się
do furtki swojego domu, odkrywa, że na metalowych prętach wisi martwa
wiewiórka.
Tomasz Lis
bezpardonowo atakuje Ruch Kukiza i jego posłów, dowodząc po raz
kolejny, że nie ma dla niego granic kompromitacji. W felietonie Lis
stwierdza: „intelektualista Kukiz wprowadził do Sejmu paru naziolków”.
„Zgodnie z moimi przewidywaniami tragedia w Paryżu dała
paliwo polskim rasistom i ksenofobom. Nie trzeba myśleć, wystarczy
potępić wroga, którym - w większym stopniu niż terroryści, mam wrażenie,
są dla naszych kołtunów i rasistów, jacyś lewacy” –
pisze Tomasz Lis na swoim portalu natemat.pl. W niezwykle agresywny
sposób Lis grzmi na Polaków, którzy boją się przyjmować imigrantów.
Lis uderza w ruch
Kukiz'15. „Nieoceniony intelektualista Kukiz zastanawia się czy większa
jest zbrodnia "dziczy" czy też "lewactwa, które dziś sprowadziło". Na
razie intelektualista Kukiz wprowadził do Sejmu paru naziolków” – pisze pieszczoch rządu PO-PSL.
Na te słowa na Facebooku zareagował Paweł Kukiz,
który zapowiada pozew przeciw Tomaszowi Lisowi. „Za 'naziolków' odpowie
pan przed sądem. Za resztę - przed Bogiem” – pisze jednoznacznie Kukiz.
Histeria w programie Tomasza Lisa. Istny festiwal kuriozalnych wypowiedzi! "Jeśli prześledzi się koncepcje ideowe władzy pisowskiej, to mamy do czynienia z przejęciem Trybunału"
Temat ustawy o Trybunale Konstytucyjnym zdominował program „Tomasz Lis na żywo” (TVP 2). Gośćmi redaktora naczelnego „Newsweeka” byli m.in. Ryszard Kalisz, Roman Giertych, prof. Marek Chmaj i prof. Antoni Dudek.
Pierwszy z wymienionych zaczął od mocnych akordów.
Orban doprowadził do sytuacji, że Trybunał Konstytucyjny jest podległy jemu. (…) Mogę powiedzieć, że jest na usługach rządu. Jeśli prześledzi się koncepcje ideowe władzy pisowskiej i jeśli pamięta się o jednoosobowym ośrodku decyzyjnym, to mamy do czynienia z przejęciem Trybunału, żeby Trybunał nie przeszkadzał we wprowadzeniu – słusznych zdaniem Jarosława Kaczyńskiego - reform pisowskich, ale żeby działał na jednej nucie
— grzmiał były poseł.
PO otworzyła ten worek, złamała dobre obyczaje. (…) Otworzyła drogę PiS-owi i prezydentowi Dudzie. (…) Zaczęła to PO, a kontynuuje to PiS
— stwierdził z kolei prof. Dudek.
PO pewien błąd popełniła
— przyznał Roman Giertych.
W równie histerycznym tonie, co Ryszard Kalisz wypowiadał się prof. Marek Chmaj.
PiS chce ustawą wygasić kadencję Trybunału! Jeśli pozwolimy na to, pozwolimy na wygaszanie kadencji innych konstytucyjnych organów!
W pierwszych 100 dniach prezydentury Andrzej Duda odbył 45 wizyt
krajowych i 10 wizyt zagranicznych, podpisał 106 ustaw i zawetował
cztery, powołał 99 sędziów i wystosował 336 listów. Powołał także Radę
Dialogu Społecznego i Narodową Radę Rozwoju.
Polityka krajowa
7 sierpnia Prezydent Andrzej Duda podpisał zarządzenie o nadaniu
Statutu Kancelarii Prezydenta RP. Tym samym już pierwszego dnia swojej
prezydentury, zgodnie z obietnicami złożonymi w trakcie kampanii,
powołał nowe biura:
Biuro Interwencyjnej Pomocy Prawnej, którego celem jest
niesienie pomocy prawnej obywatelom, a także analiza funkcjonującego
prawodawstwa. Biuro zbiera informacje od podmiotów zewnętrznych oraz od
obywateli, które będą następnie wykorzystywane do podejmowania inicjatyw
legislacyjnych, poprawiających jakość prawa.
Biuro do Spraw Kontaktu z Polakami za Granicą, które ma za zadanie nawiązywanie i utrzymywanie kontaktów z Polonią.
W Kancelarii stworzono także Biuro ds. Dialogu Społecznego i Inicjatyw Obywatelskich,
które służy szeroko rozumianym kontaktom z obywatelami. Ma ułatwiać
dialog z reprezentantami dużych grup społecznych, związków zawodowych,
środowisk lokalnych, inicjatorów różnych akcji obywatelskich.
Prezydent powołał:
Radę Dialogu Społecznego jako forum współpracy przedstawicieli pracowników, pracodawców i rządu.
Narodową Radę Rozwoju, do której zaprosił 86 ekspertów i doradców, których zadaniem będzie definiowanie wyzwań i wskazywanie zagrożeń dla Polski.
Prezydent w swoich wypowiedziach wielokrotnie zaznaczał, że jego
priorytetem jest poprawa jakości życia Polaków. Dał temu wyraz,
składając projekt ustawy w sprawie obniżenia wieku emerytalnego, a także
kierując do Senatu projekt postanowienia o zarządzeniu referendum w
sprawach: zniesienia obowiązku szkolnego sześciolatków, prywatyzacji
lasów państwowych oraz obniżenia wieku emerytalnego.
W czasie 100 dni urzędowania Prezydent:
- odbył 45 wizyt krajowych, podczas których spotykał się z obywatelami
- wystosował 336 listów i objął patronatem 96 konferencji, uroczystości, koncertów, konkursów i imprez kulturalnych
- nadał obywatelstwo 377 osobom, pochodzącym głównie z Ukrainy i Białorusi
- powołał 99 sędziów, mianował na pierwszy stopień oficerski 75 absolwentów szkół wojskowych oraz 374 funkcjonariuszy Policji, wręczył nominacje 63 profesorom
- podpisał 106 ustaw i zawetował cztery: o lasach, o mniejszościach narodowych, o uzgodnieniu płci oraz ustawę o ratyfikacji tzw. poprawki dauhańskiej
- złożył dwa wnioski do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie Ustawy prawo o ustroju sądów wojskowych oraz Ustawy o kuratorach sądowych
Polityka zagraniczna
Prezydent Andrzej Duda w pierwszych 100 dniach swojego urzędowania prowadził bardzo aktywną politykę zagraniczną. Odbył 10 wizyt zagranicznych-
zarówno o charakterze dwustronnym (Estonia, Niemcy, Wielka Brytania,
Słowacja, Francja, Watykan), jak i wielostronnym (spotkania w ramach
grupy Arraiolos, w ramach Grupy Wyszehradzkiej, spotkania
przedstawicieli państw Europy Środkowej i Wschodniej w Bukareszcie oraz w
kuluarach Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku). Był aktywny w
przestrzeni regionalnej, europejskiej i globalnej.
Przy okazji wizyt w Berlinie, Londynie, Nowym Jorku, Paryżu,
Bukareszcie i Rzymie Prezydent RP spotkał się z mieszkającą tam Polonią.
Prezydent RP udzielił także szeregu wywiadów liczącym się mediom zagranicznym.
Prezydent przyjmował też wielu przedstawicieli innych państw podczas ich wizyt w Polsce.
Łącznie Prezydent Andrzej Duda w swoich pierwszych 100 dniach urzędowania spotkał się z przedstawicielami 32 państw.
Prezydent RP przyjął listy uwierzytelniające od dziewięciu ambasadorów akredytowanych w Polsce. Wręczył również listy uwierzytelniające 8 ambasadorom RP udającym się za granicę.
Prezydent Andrzej Duda prowadził także aktywną korespondencją
dyplomatyczną: 77 listów do głów państw i szefów rządów, 14 depeszy
gratulacyjnych i kondolencyjnych oraz 63 depesze z okazji świąt
narodowych.
Polska, w której na szczęście nie wydarzyła się żadna terrorystyczna
masakra, stanowi dziś najbardziej histeryczny kraj w Europie. Głównie u
nas można usłyszeć, że "to koniec Europy", że "Unia się rozpada", że
"znaleźliśmy się w sytuacji najgorszej w naszej historii", że "to odwrót
od multikulti", że wracają właśnie "granice i kontrole". Europa się
konsoliduje, Polska czeka na apokalipsę.
Panowie ministrowie od spraw- -bardzo-ważnych prześcigają się w
histerycznych oświadczeniach deklarujących narodowy separatyzm
polityczny i moralny, inni kłócą się o jakieś tajne (a jakże!) raporty,
jakby przejęcie świstka papieru przez ministra Kamińskiego od ministra
Biernackiego miało uratować życie milionom rodaków.
Wrażenie apokalipsy potęgują dziennikarze, bo to od nich co godzinę
można usłyszeć o "końcu naszego świata" i "radykalnej wojnie". W różnych
stacjach telewizyjnych pojawiają się "eksperci", którzy atmosferę
histerii podsycają (najlepszym dziś typem "eksperta" jest zresztą kolega
dziennikarz z innego programu; żadnych niespodzianek przy nim nie
będzie).
Nie wspomnę już o tym, co się dzieje w pismach
zwanych "katolickimi", choć może warto, bo czytając niektóre artykuły,
można zrozumieć, jak się rodzi terroryzm. A rodzi się z nienawiści do
inaczej myślących. Kapuściński pisał kiedyś, że światu grożą trzy plagi:
nacjonalizmu, rasizmu i fundamentalizmu religijnego. "Do umysłu
porażonego jedną z tych plag nie sposób dotrzeć, w takiej głowie pali
się święty stos, który tylko czeka na ofiary". W głowach niektórych
publicystów ten stos płonie od dawna.
Jesteśmy też
jedynym krajem, w którym niemal oficjalnie problem uchodźców utożsamia
się z problemem terroryzmu, tak jakby uchodźcy byli zarazem terrorystami
i tymi, którzy przed terroryzmem uciekają. Przecież w Syrii Paryż jest
codziennie, i to ze zwielokrotnioną liczbą ofiar. Terroryści rekrutują
się natomiast z obywateli różnych krajów. Łączy ich fundamentalizm
religijny. A z uchodźcami podróżują nawet polscy kibole, o ile da się
zarobić na szmuglu ("Wyborcza" z 17 listopada).
I chyba tylko u nas tak szeroko (bo i w parlamencie)
propagowana jest teza, że dzisiejszy kryzys ma korzenie "lewackie", bo
to lewica zadekretowała multikulturalizm i tolerancję. Jedynie w Polsce
chrześcijańska doktryna multikulturalizmu ("nie masz Greka, Żyda,
Rzymianina") i oświeceniowa idea tolerancji noszą partyjne barwy. Dla
Europy idee te stanowią fundament kultury, w imię której trzeba podjąć
walkę z terroryzmem. Pochwałę tolerancji, pluralizmu i wielokulturowości
słychać we wszystkich niemal wystąpieniach francuskich polityków.
Tak jak problem uchodźców i rozpętana wokół nich histeria pomogły wygrać PiS-owi,
tak atmosfera nadchodzącej apokalipsy "końca Europy" zdefiniuje z
pewnością politykę i decyzję zaprzysiężonego właśnie rządu. Może się też
zdarzyć, że Europa
będzie walczyła z terroryzmem, broniąc idei tolerancji, wolności i
pluralizmu, a polska władza w atmosferze histerii będzie walczyła z
tolerancją, wolnością i pluralizmem. Co nam być może da gwarancje, że
terroryści będą omijać nasz kraj z daleka. Tyle że co to będzie za kraj?
Muszę przyznać, że PiS uczy się na własnych błędach. I byłoby to godne
pochwały, gdyby nie to, że w tym przypadku "bezbłędnie" oznacza "gorzej,
niż było": całkowite podporządkowanie mediów publicznych - TVP,
Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej - władzy. Czyli Prawu i
Sprawiedliwości.
Uczy się i już nie zamierza tracić czasu na bezpieczniki niezależności
mediów. Takie tam gwarancje ustawowe, jak np. kadencyjność zarządów i
rad nadzorczych, ściśle określone warunki odwołania członków zarządów,
wielostopniowy wybór prezesów przez rady nadzorcze i KRRiT.
PiS nie zamierza udawać, że ma dobre intencje. Nowa władza chce
dokonać podboju całkowitego. Kaczyński wiele razy diagnozował swoje
wyborcze porażki po 2005 r. jako skutek nieprzychylnych mu mediów. I to
kolejny dowód na to, że PiS wyciąga lekcję z przeszłości. Teraz media
mają mu pomóc władzę utrzymać.
Krzysztof Czabański, poseł
PiS, były prezes Polskiego Radia za pierwszych rządów PiS (2005-07), a
teraz pełnomocnik pani premier Beaty Szydło ds. przekształceń mediów
publicznych, prorokuje "powstanie przeciw rządowi PiS wielkiego silnego
frontu". Widzi w nim "grupy interesów związane z establishmentem III RP,
system bankowy, media mainstreamowe ("mętnego nurtu") z tzw.
publicznymi na czele, wiele wpływowych sił z Unii Europejskiej".
Ten front PiS osłabi, wyjmując z niego media publiczne, które
zresztą Czabański ochrzcił "aparatem propagandy, przemysłem pogardy".
To "przywrócenie mediów publicznych służbie narodowi" dokona się poprzez
przekształcenie TVP, PR i PAP w instytucje kultury (dziś to spółki
prawa handlowego). Na ich czele staną prezesi wybrani przez
pięcioosobowe rady, a te przez prezydenta, Sejm i Senat, czyli faktycznie przez PiS.
I - co kluczowe w tej medialnej rewolucji - jednoosobowe zarządy
mediów publicznych nie będą kadencyjne, będą mogły być odwołane w
każdej chwili.
Tak jeszcze nigdy nie było, od kiedy
obowiązuje ustawa medialna, czyli od ponad 22 lat. To zapowiedź, że to
będą prezesi na telefon prezesa PiS. Bo tak długo zachowają stołki, jak
długo Kaczyński będzie zachwycony swoim medialnym wizerunkiem i
portretami Dudy i Szydło.
Jak to osiągnąć? Wydaje się, że Czabański wie: "Zapewniam jako
człowiek mediów, że odbierzemy kłamcom radio i telewizję. Niech nikt nie
ma złudzeń: odbierzemy wam te media. Polacy zasługują na uczciwe media.
I my to zrobimy. Media będą uczciwe. ( ) Dosyć Lisa w telewizji, dosyć
Tadli i Kraśki. Dosyć tych funkcjonariuszy realizujących propagandę
władzy. Ci ludzie znikną z ekranu. Cała operacja zmiany mediów
publicznych będzie podporządkowana temu, żeby media były uczciwe i
głosiły prawdę".
Ich misją ma być m.in. "budowanie
tożsamości narodowej" m.in. poprzez wielkie produkcje filmowe. W planach
jest np. sfinansowanie dużego hollywoodzkiego filmu nt. polskiej historii (co na to Hollywood?).
Projekt nowelizacji "jest na ukończeniu", obiecuje wicepremier i
minister kultury Piotr Gliński, prace legislacyjne powinny zostać
zakończone najpóźniej do połowy przyszłego roku.
Tyle
będziemy musieli czekać na te nowe, pokorne media, które zasilą
niepokorni dziennikarze. Na przykład z TV Republika, "Gazety Polskiej",
portali Niezalezna.pl i wPolityce.pl, z tygodników "wSieci" i "Do
Rzeczy".
18.11.2015 Polityka historyczna służy budowaniu
potencjału państwa - mówił prezydent Andrzej Duda podczas spotkania o
strategii tworzenia polskiej polityki historycznej. Zaznaczył, by nie
łączyć patriotyzmu z nacjonalizmem.
Prezydent już w dniu zaprzysiężenia
podkreślał fundamentalne znaczenie polityki historycznej dla jego
prezydentury. Wczoraj do Belwederu zaprosił naukowców, dyrektorów
instytucji kultury, muzeów, z którymi chce zbudować strategię
"skutecznej polityki historycznej dla Polski".
W pierwszym rzędzie zasiadł wicepremier i minister kultury Piotr Gliński. Byli także przedstawiciele..
Po ułaskawieniu Mariusza Kamińskiego wygląda na to, że jest już
pozamiatane. W ciągu zaledwie trzech tygodni od wyborczego zwycięstwa
PiS uruchomił dynamikę, która doprowadzi do jego przyszłego upadku. W
trzy tygodnie od milionera do zera - naprawdę rekord świata.
To nie oznacza, że partia Kaczyńskiego wkrótce odda władzę. Niestety,
będzie jej bronić do upadłego i nie wiemy, ile to potrwa, może rok, może
dwa, a może nawet do końca kadencji (oby nie!). Nie wiemy dokładnie,
jaką cenę zapłaci za to kraj, choć domyślamy się, że niestety wysoką.
Nie wiemy też, jakich jeszcze metod użyje PiS
w walce z politycznymi przeciwnikami i ze społeczeństwem obywatelskim,
które z tygodnia na tydzień coraz mocniej będzie protestować przeciw
awanturniczym działaniom rządzących.
Jednak niezależnie
od tego, ile to potrwa, kurs został wytyczony, a miejsce katastrofy
dobrze widać na horyzoncie. PiS niczym "Titanic" nieuchronnie zmierza w
kierunku góry lodowej.
A miało być inaczej. Partia
Kaczyńskiego wygrała, bo przekonała wyborców, że nie jest już tym samym
PiS-em, który znali z przeszłości. "Nie musicie się nas obawiać - mówili
w kampanii - bo ucywilizowaliśmy się i uspokoili. Nie będziemy już
bredzić o zamachu smoleńskim, nie będziemy usadzać oszołomów na ważnych
stanowiskach, będziemy szanować oponentów i przestrzegać zasad państwa
prawa; zajmiemy się gospodarką, nie będziemy skłócać Polski z Europą i w
ogóle będziemy się zachowywać jak normalni ludzie".
Kto
uwierzył, ten uwierzył, ale najwyraźniej jakaś część elektoratu kupiła
ten przekaz i zagłosowała na PiS. Nie taka znów wielka, bo przewaga
partii Kaczyńskiego nad obozem liberalnym w wyborach parlamentarnych czy Dudy
nad Komorowskim w wyborach prezydenckich była zaledwie kilkupunktowa.
Tylko układ sił na lewicy i ordynacja sprawiły, że przełożyło się to na
ponad połowę mandatów w Sejmie.
W ciągu trzech tygodni po wyborach PiS demonstracyjnie pokazał wyborcom, że ich okłamał. I że ma to gdzieś.
Macierewicz miał nie być ministrem, ale jest. I co nam zrobicie?
Ludzie tacy jak Kamiński czy Ziobro mieli zostać zastąpieni
umiarkowanymi merytokratami, ale wrócili na dawne stanowiska. I co nam
zrobicie?
Mieliśmy przestrzegać prawa, ale bezczelnie stawiamy naszych ludzi ponad nim.
Mieliśmy nie nawracać Polski na religię smoleńską i nie bredzić o zamachu, ale nawracamy i bredzimy.
Mieliśmy nie skłócać Polski z Europą, ale już wymyślamy Niemcom
od okupantów i hitlerowców. Zapowiadamy czystki w mediach, zapowiadamy,
że wtłoczymy instytucje kultury i oświaty w ramy ideologiczne, obnosimy
się z religijnością i demonstracyjnie zapraszamy o. Rydzyka.
I co nam zrobicie?
Skąd ten PiS-owski bezwstyd? Skąd ta samobójcza buta? Być może
oszołomieni skalą sukcesu uwierzyli, że rozkład mandatów w parlamencie
odpowiada rozkładowi sił w społeczeństwie, więc na wszystko mogą sobie
pozwolić. Gdyby mieli więcej rozumu i przezorności, być może
dostrzegliby, że płyną prosto na górę lodową.
Powiedzmy
zatem głośno, by ich ostrzec: Szanowni Państwo, we własnym interesie
opamiętajcie się! Polacy dali radę pogonić PZPR Jaruzelskiego, więc
pogonią też PiS Kaczyńskiego.
Czy po 500 zł trzeba będzie stać co miesiąc w długich kolejkach w
urzędzie gminy? Tak rząd będzie zniechęcał Polaków do skorzystania z
tego dobrodziejstwa?
Prezydenckie ułaskawienie zachęci funkcjonariuszy oraz urzędników do
wspierania partii, która dała im immunitet do nielegalnych działań i
zapewniła bezkarność.
O prokuraturze w wystąpieniu premier Beaty Szydło nie padło nawet
jedno słowo. To dziwne, zważywszy, jaka wagę do prokuratury przykładało
PiS za swoich poprzednich rządów.
Film o katastrofie smoleńskiej w reżyserii
Antoniego Krauzego ma nową datę premiery - marzec 2016 r. Trwa
postprodukcja, ale budżet wciąż nie jest dopięty. Znana jest gaża
reżysera.
Realizatorzy "Smoleńska" od początku
mieli duże problemy finansowe. Budżet oszacowali na 11 mln zł, szybko
zabrakło im pieniędzy. Dotacji nie udzielił Polski Instytut Sztuki
Filmowej - eksperci uznali scenariusz za "fabularyzowaną publicystykę
smoleńską", wadliwą także pod kątem warsztatowym...
Jeśli spojrzymy na sprawę ułaskawienia Mariusza Kamińskiego, próbę
radykalnej rekonstrukcji TK, sposób zmian w służbach specjalnych, to
słyszymy, że to początek demontażu demokracji parlamentarnej - mówił w
TOK FM Adam Szostkiewicz. - A to moim zdaniem jest jedyna rzeczywista
demokracja.- Nie mówię, że demokracja parlamentarna zostanie u nas zastąpiona przez
system putinowski. Choć niektóre akcenty w przemówieniu Jarosława
Kaczyńskiego, były - jako żywo - putinowskie - ocenił publicysta w
Poranku Radia TOK FM.
Gdyby Kaczyński mógł powstrzymać swój fanatyzm, to nie cofałby
potrzebnych reform. Skoro PO już je przeprowadziła, i zapłaciła za to
polityczną cenę, to po co on je cofać? - zastanawiał się Sławomir
Sierakowski w TOK FM.Wg publicysty, największy wpływ na decyzje polityczne podejmowane przez prezesa PiS wywiera chęć zemsty. To dlatego, zdaniem Sierakowskiego, Jarosław Kaczyński zrobi, co będzie mógł, żeby Donald Tusk wrócił z Brukseli do Polski.
- Przehandluje go za coś. Dostanie jakieś inne stanowisko, na przykład szefa PE... I ściągnie
Tuska, z prywatnej zemsty. Tego Tuska, który wygrał z nim osiem razy. I
jeśli będzie trzeba, wygra dziewiąty raz - oceniał szef "Krytyki
Politycznej".
Zdaniem Sławomira Sierakowskiego, można stwierdzić, że "jest jakiś rodzaj popędu śmierci u Kaczyńskiego".
Waszczykowski nie ma żadnych dowodów na poparcie swoich oskarżeń pod
adresem służb. Zapomina, że jest już konstytucyjnym ministrem, i dalej
wypowiada się jak awanturniczy prawicowy publicysta
„Partyzantka miejska? Mały sabotaż? Na
razie nie wiadomo, jaką formę działania obierze komando Kuczyńskiego.
Ochotników z Czerskiej nie brakuje.”
Pradawny minister, dawny publicysta gazety Michnika,
a obecnie antyprawicowy aktywista, z racji dorobku i doświadczenia zwany
Dziadkiem Waldemarem, rusza do boju. Na Facebooku wzywa do wsparcia
lewackiej petycji, wzywającej prezydenta Andrzeja Dudę, by „nie psuł państwa”.
Bardzo,
bardzo apeluję do wszystkich moich znajomych i bywalców na moim profilu
o przekazywanie jak najszerzej tej petycji i jeśli się z nią zgadzacie
podpisanie jej. Przekazujcie, podpisujcie
Histeryczną petycję do prezydenta, wywołaną ułaskawieniem Mariusza Kamińskiego, wystosowało Stowarzyszenie Akcja Demokracja – to samo, które domagało się od Andrzeja Dudy, żeby nie brał udziału w Marszu Niepodległości, choć prezydent wcale się na marsz nie wybierał.
Ułaskawienie swojego byłego
kolegi partyjnego oraz innych pracowników Centralnego Biura
Antykorupcyjnego, bez oczekiwania na rozstrzygnięcie sądu drugiej
instancji, ciężko odczytywać inaczej niż jako psucie państwa,
wykorzystywanie urzędu do osiągania partykularnych celów własnego obozu
politycznego i podważanie niezawisłości sądów
— piszą działacze stowarzyszenia, powtarzając manipulatorskie tezy głoszone przez środowiska związane z Platformą.
Ale się dzieje! Szefowie służb wymienieni w środku nocy. Minister
obrony narodowej Antoni Macierewicz zapowiada ponowną weryfikację
Wojskowych Służb Informacyjnych. Wydawało mi się, że już ich nie ma, ale
się okazało, że są.
PiS nie chce obsadzić Trybunału swoimi sędziami. PiS chce Trybunał
zniszczyć. Partii, która niepodzielnie sprawuje władzę wykonawczą i
ustawodawczą, nie jest potrzebny Trybunał posłuszny. Znacznie wygodniej
pozbawić go znaczenia.
Ale się dzieje! Szefowie służb wymienieni w środku nocy. Minister
obrony narodowej Antoni Macierewicz zapowiada ponowną weryfikację
Wojskowych Służb Informacyjnych. Wydawało mi się, że już ich nie ma, ale
się okazało, że są.
Długo czekał Jacek Kurski na tę chwilę. I się doczekał. Właśnie
wicepremier, minister kultury prof. Piotr Gliński ogłosił, że Kurski
zostanie wiceministrem "na krótki czas do analizy struktury
ministerialnej".
20 listopada 2015 r. skończyło się w Polsce demokratyczne państwo prawa. Z prof. Andrzejem Zollem rozmawia Agnieszka Kublik. Agnieszka Kublik: Gdy prezydent sądzi, że jest sądem, a większość rządowa temu przyklaskuje, to...
Prof. Andrzej Zoll: ...to muszę powiedzieć, że Polska przestaje być demokratycznym państwem prawa. Zapis konstytucji o...
- Jestem niewinny - mówił po wyjściu z katowickiego sądu
Jan Bury, po tym, jak sąd odrzucił wniosek prokuratury o tymczasowe
aresztowanie byłego posła PSL.
- Czuję się jak ktoś po nocnej zmianie - powiedział
prof. Andrzej Rzepliński, prezes Trybunału Konstytucyjnego w programie
"Piaskiem po oczach". - Damy radę - dodał, odnosząc się do nowelizacji
ustawy o Trybunale przeprowadzonej przez PiS. Jego zdaniem zmiana w
ustawie ma doprowadzić do rozbicia Trybunału od wewnątrz.
Od soboty w 10 miasta Polski nie ma lokalnych stron w sobotnich
wydaniach „Gazety Wyborczej”. Część pracowników dziennika straci w
związku z tym pracę.
Jak przypomina portal press.pl, „GW” ma 20 oddziałów lokalnych. Sobotnie wydania lokalne przestaną się ukazywać w Białymstoku, Bydgoszczy, Częstochowie, Kielcach, Olsztynie, Opolu, Płocku, Radomiu, Rzeszowie i Toruniu. W większości z nich średnie rozpowszechnianie płatne wydań sobotnich nie przekracza 9 tys. egz. (dane: ZKDP, wrzesień br.).
Członkowie Zarządu: Marek Bieńczyk, Krzysztof
Dorosz, Jerzy Jarzębski, Ireneusz Krzemiński, Ewa Lipska, Janusz
Odrowąż-Pieniążek, Kazimierz Orłoś, Jerzy Pomianowski, Paweł Śpiewak,
Bożena Umińska-Keff, Sergiusz Sterna-Wachowiak, Andrzej Werner, Henryk
Woźniakowski.
Komisja Rewizyjna: Alina Kowalczykowa, Barbara Miecznicka, Anna Trzeciakowska, Agnieszka Żuławska-Umeda
Władze PEN w latach 1947-2003
Władze wybrane na Walnym Zebraniu Członków w dniu 24.XI.2003r.
PREZYDIUM
Prezes – Władysław Bartoszewski, Wiceprezes – Ewa Lipska, Wiceprezes –
Adam Pomorski, Sekretarz – Barbara Miecznicka, Skarbnik – Iwona Smolka
CZŁONKOWIE ZARZĄDU: Marek Bieńczyk, Włodzimierz Bolecki, Kazimierz
Brakoniecki, Krzysztof Dorosz, Tadeusz Drewnowski, Jerzy Jarzębski,
Ireneusz Krzemiński, Irena Lewandowska, Janusz Maciejewski, Janusz
Odrowąż-Pieniążek, Jerzy Pomianowski, Leszek Szaruga (Aleksander
Wirpsza), Andrzej Werner
KOMISJA REWIZYJNA: Helena Violett Komorowska, Aleksandra Hniatiuk, Andrzej Sieroszewski
Odkąd został wiceszefem rządu, najwyraźniej próbuje odreagować lata
upokorzeń, kiedy to prezes Kaczyński posługiwał się nim jako "premierem"
wirtualnego gabinetu.
Gdyby rzeczywiście prezes Daszczyński uważał, że Karolina Lewicka -
przeprowadzająca wywiad z wicepremierem Piotrem Glińskim - łamie
dziennikarskie standardy, nigdy by jej do "Wiadomości" nie przeniósł.
Nie chcę bynajmniej porównywać naszego "państwa w rozkwicie" (bo
przecież "już nie w ruinie") do państwa autorytarnego, choć niekiedy mam
wrażenie, że obrało ono wyraźnie putinowski kierunek.
Demokracja musiała być rzeczywiście niewiele warta, skoro my, Polacy,
sprzedaliśmy ją za obietnicę 500 złotych. Wolność słowa wydaje się
fanaberią, skoro sami dziennikarze i część działaczy kultury domagają
się jej ograniczenia.
Przyszłością polskiej energetyki, o której prezydent mówił podczas
spotkania Narodowej Rady Rozwoju (!), ma być palenie węglem w piecu.
Czarno to widzę.
PO z własnymi flagami w Sejmie. "My się flagi UE nie wstydzimy" Posłowie
Platformy Obywatelskiej przynieśli na sejmową salę flagi Polski i Unii
Europejskiej. - Polacy nie wyrzekają się UE. Politycy PO symbolicznym
gestem przez właśnie obecność flag pokazują wsparcie dla Unii
- powiedziała Agnieszka Pomaska.
Po skazaniu flagi Unijnej (pisownia oryginalna – red.) na banicję przez panią Szydło namawiam na zmienianie tła na profilach, albo zdjęć i wklejanie tego zdjęcia
— apeluje dość mętnie dawny minister.
Kuczyński zamieszcza na Facebooku fotografię, która – jak się
domyślamy – ma być masowo wykorzystywana przez użytkowników Internetu.
Pokażmy im, że nie godzimy się na lekceważenie Unii i jej flagi.
Ciekawe, że jakoś nie było słychać oburzonego głosu Kuczyńskiego, gdy na antenie TVN wtykano polską flagę w psią kupę. Widocznie flaga, fladze nierówna…
Larum grają! Demokracja w Polsce
zagrożona! Do tego stopnia, że aż płomienni obrońcy demokracji,
członkowie Zakonu Synów Przymierza czyli loży masońskiej B`nai B`rith
oraz tubylczy obrońcy demokracji drobniejszego płazu utworzyli Komitet
Obrony Demokracji. W innych okolicznościach mogłoby to być tylko
śmieszne, ale w sytuacji, gdy Polska jest sygnatariuszem traktatu
lizbońskiego, zaś między państwami członkowskimi Unii Europejskiej
narasta napięcie między innymi na tle tak zwanych „uchodźców”, ten
Komitet może spowodować katastrofalne następstwa dla naszego i tak
przecież nieszczęśliwego kraju. Chodzi o to, że w traktacie lizbońskim
zapisana jest tzw. klauzula solidarności, bardzo podobna do znanej z
przeszłości, starej, poczciwej „doktryny Breżniewa”. Doktryna Breżniewa
głosiła ograniczoną suwerenność państw socjalistycznych. Wprawdzie były
one suwerenne, jakże by inaczej – ale przede wszystkim były
socjalistyczne. I jeśli w jakimś państwie socjalistycznym socjalizm był
zagrożony, to pozostałe państwa socjalistyczne, przechodząc do porządku
nad suwerennością, mogły udzielić mu tak zwanej „bratniej pomocy”. I tak
się właśnie stało 1968 roku w Czechosłowacji. W traktacie lizbońskim o
socjalizmie nie ma oczywiście ani słowa, ale przecież nie tylko
socjalizm może być zagrożony. Zagrożona może być również demokracja. I
klauzula solidarności przewiduje, że jeśli demokracja w jakimś kraju
członkowskim Unii Europejskiej jest zagrożona, to Unia Europejska,
oczywiście na prośbę tego państwa, może udzielić mu bratniej pomocy i
zagrożenia demokracji usunąć. Wprawdzie z traktatu lizbońskiego wynika,
że z taka prośbą powinny wystąpić władze zainteresowanego państwa – ale
co zrobić w przypadku, gdy zagrożeniem dla demokracji stają się akurat
władze? Wiadomo, że one z prośbą o udzielenie „bratniej pomocy” nie
wystąpią, a tymczasem demokracja jest zagrożona! W tej sytuacji ktoś, to
znaczy – jakiś płomienny demokrata, musi władze wyręczyć. No więc
członkowie Zakonu Synów Przymierza wraz z demokratami drobniejszego
płazu właśnie powołali Komitet Obrony Demokracji. Jeśli Komitet Obrony
Demokracji wystąpi z dramatyczną prośbą o udzielnie naszemu
nieszczęśliwemu krajowi „bratniej pomocy”, to czyż Unia Europejska
będzie mogła pozostać głucha na takie wołanie serc gorejących? Na pewno
głucha by nie pozostała – zwłaszcza w sytuacji narastających napięć
między państwami członkowskimi, między innymi na tle „uchodźców”, ale
przecież nie tylko. W tej sytuacji groteskowy Komitet Obrony Demokracji
może odegrać rolę Konfederacji Targowickiej i doprowadzić do ostatecznej
utraty przez Polskę suwerenności politycznej.
Ciekawe, czy utworzenie Komitetu Obrony
Demokracji było inspirowane również przez bezpieczniackie watahy. Jest
to prawdopodobne również dlatego, że bezpieczniaccy dygnitarze, jeden po
drugim przechodzą do podziemia, gdzie będą udawali „żołnierzy
wyklętych”, którym bohaterską legendę już tam dorobi „Gazeta Wyborcza”.
Ponieważ uważam funkcjonariuszy bezpieki za ludzi wyjątkowo
zdemoralizowanych, to nie mam wątpliwości, że byliby zdolni również do
zdrady stanu – gdyby dzięki temu mogli nadal ciągnąć korzyści z okupacji
naszego nieszczęśliwego kraju. Okupacja ta zaś polegała i polega na
ręcznym sterowaniu nie tylko wszystkimi segmentami państwa, ale również –
wszystkimi segmentami życia publicznego za pośrednictwem agentury.
Agentura ta jest oczywiście rozmieszczona planowo; w miejscach, gdzie
podejmuje się decyzje, gdzie kieruje się kluczowymi segmentami
gospodarki, gdzie decyduje się o śledztwach, gdzie wydaje się wyroki, no
i wreszcie – gdzie produkuje się masowe nastroje, a więc w mediach i
środowiskach opiniotwórczych. Nasycenie mediów bezpieczniacką agenturą
doprowadziło do patologicznej sytuacji, że dziennikarze nie tyle
rozmawiają z gośćmi zaproszonymi do studia, tylko ich przesłuchują,
zgodnie z ubeckimi technikami, nakierowanymi na skołowanie
przesłuchiwanego. Ten styl zapoczątkowała pani red. Monika Olejnik,
która mogła tą atmosferą nasiąknąć w domu, ale znalazła licznych
naśladowców i naśladowczynie, być może nie przypadkowo lansowane w
charakterze gwiazd dziennikarstwa. Bo – powiedzmy sobie szczerze –
czegóż mogli te gwiazdy nauczyć oficerowie prowadzący, jeśli nie tego,
co sami najlepiej umieli?
Internauci: "Na Majdanie pojawili się
pierwsi protestujący. To T. Lis i B. Komorowski. Barykady budowane są z
mebli pochodzących z willi w Klarysewie".
25.11.2015 Rezygnacja z tzw. programu Wisła, którego podpisanie ogłosił w maju 2015
r. ówczesny prezydent Bronisław Komorowski, to najważniejsza
informacja, którą Macierewicz przekazał w środę posłom. Nowy szef MON
rządu PiS wystąpił przed komisją obrony narodowej.
Jego zdaniem przy podpisaniu umowy zakładającej budowę w Polsce
systemu obronnego na podstawie amerykańskich rakiet Patriot "ktoś musiał
wprowadzić prezydenta w błąd". - Tak tylko mogę to tłumaczyć -
stwierdził Macierewicz. - Okazało się, że cena jest znacząco wyższa,
niepewne są terminy dostaw - mówił.
Wszystko to ma wynikać z dokumentu, do jakiego min. Macierewicz
dotarł w MON. Miałoby z niego wynikać, że cena zakupu systemu Patriot
byłaby dwukrotnie wyższa od zakładanych przez Polskę 26 mld zł. Nie ma
również - według Macierewicza - rozwiązania na tzw. okres przejściowy.
O co chodzi? Otóż strona polska negocjowała, że na czas przed
dostawami systemu do Polski zostaną przesunięte baterie obrony
przeciwlotniczej z innych krajów albo od producenta. Macierewicz uważa,
że takiej możliwości nie ma. Obecny szef MON nie powiedział, czy program
będzie kontynuowany i na jakich warunkach.
Macierewicz stwierdził też, że w MON trwa "audyt". Na
posiedzeniu komisji zapowiedział, że trzeba będzie co najmniej
renegocjować kontrakt na śmigłowce podpisany przez poprzedni rząd.
Po przejęciu resortu obrony w zeszłym tygodniu min. Macierewicz
sprowadził do MON kilkunastu swoich współpracowników, głównie z zespołu,
który w poprzednim Sejmie badał katastrofę smoleńską. Przesłuchują oni
nocami urzędników i oficerów. Główne tematy, jakie przewijają się w
rozmowach to katastrofa smoleńska oraz przetargi na sprzęt dla wojska.
Macierewicz chce uzyskać jak najwięcej informacji, które mogą obciążyć
Bogdana Klicha, szefa resortu w 2010 r. oraz ostatniego ministra PO
Tomasza Siemoniaka, a przede wszystkim prezydenta Komorowskiego. Zbiera
też argumenty potrzebne do podjęcia decyzji o unieważnieniu przetargu na
śmigłowce Caracal.
Do Prokuratury Okręgowej w Warszawie wpłynęło
zawiadomienie o podejrzeniu przekroczenia uprawnień przez Andrzeja Dudę -
podaje TVN 24. Zawiadomienie miała złożyć osoba prywatna.
Antoni Macierewicz ministrem obrony narodowej jest zaledwie od
tygodnia. A już postanowił unieważnić dwie najważniejsze decyzje
dotyczące polskiej armii.
Zagrożenie autorytarne ze strony zwycięskiej prawicy i wspierających
ją populistów jest poważne i wymaga konsolidacji obozu
liberalno-demokratycznego, aby temu zagrożeniu się przeciwstawić.
W nocy z 25 na 26 listopada 2015 roku zaczął się koniec liberalnej demokracji w Polsce. Większość sejmowa - PiS oraz Kukiz'15 - uznała, "unieważniając" uchwałę poprzedniego Sejmu, że jej wola, będąca jakoby odzwierciedleniem woli narodu, stoi ponad prawem. Wcześniej prezydent Duda
"wyręczył" sąd, teraz Sejm "wyręczył" Trybunał Konstytucyjny, bo tylko
on ma prawo stwierdzić niezgodność jakiejkolwiek ustawy czy uchwały z
konstytucją.
Ubezwłasnowolnienie Trybunału
Konstytucyjnego oznacza, że nie mając wprawdzie większości
konstytucyjnej do jej zmiany, obóz władzy może się już nie przejmować
konstytucją. Czyli de facto w Polsce konstytucja przestanie obowiązywać,
ponieważ każda jej interpretacja będzie odbywała się pod dyktando
obecnej władzy.
Uznanie, że rządzący stoją ponad prawem albo że ich słowo prawem się staje, to wstęp do dyktatury większości.
Zasada "Prawo nie działa wstecz"? Ależ działa - wola większości.
Każdy ma prawo do sprawiedliwego procesu? Dla "zwyrodnialców",
"zdrajców" i kogo tylko wskażemy palcem - sprawiedliwego procesu nie
będzie. Wola większości zdecydowała.
Jakaś gazeta pisze "nieprawdę" - administracyjnie zamkniemy ją "ze względu na ważny interes państwowy". Wola większości.
Ograniczenia woli większości służą temu, żebyśmy w ramach
państwa, w którym żyjemy, nie zachowywali się jak wojujące ze sobą
plemiona, które gdy tylko zdobędą władzę, zaczynają wyrzynać plemię
wrogów. Poszanowanie instytucji i zasad państwa prawa jest tym, co
odróżnia w praktyce liberalne demokracje od nieliberalnych demokracji
czy zwykłych systemów autokratycznych.
Zasada państwa
prawa oznacza, że prawa przestrzegać muszą wszyscy - rządzący i
rządzeni. Kiedy władza prawo łamie, stawia się ponad prawem. Znosi
kontrakt między władzą i społeczeństwem.
Władza nie ma
prawa zrobić z obywatelem, z regułami funkcjonowania wspólnoty tego, "co
chce". Prawa człowieka, konstytucja, podstawowe zasady państwa prawa -
to wszystko chroni jednostkę, a także mniejszości (każdy jest jakąś
mniejszością, w zależności od przyjętego kryterium) przed samowolą
większości.
Jeśli władza tych reguł nie przestrzega,
staje się władzę bezprawną. Uzurpatorską. Prawo stanowione przez tę
władzę nie obowiązuje. Reguły, które narzuca obywatelom, nie obowiązują.
Dlatego obecna władza w Polsce jest bezprawna, a jej funkcjonariusze
prędzej czy później staną przed Trybunałem Stanu.
Co to
oznacza w praktyce? Oznacza przede wszystkim, że wszyscy świadomi
obywatele, którzy nie chcą żyć w kraju, w którym poddani są samowoli
władzy, muszą przy użyciu wszystkich możliwych pokojowych środków dążyć
do odsunięcia tej władzy. Specjalnie piszę "pokojowych", a nie
"legalnych". Może się zdarzyć tak, że obecna władza, chcąc bronić
przyznanych sobie samowolnie praw, będzie ograniczać konstytucyjne prawa
- czy to wolności wypowiedzi, czy wolności zgromadzeń.
Ta władza będzie miała coraz więcej do stracenia. Jej aparatczycy,
czyniąc bezprawie, będą wiedzieli, że jedynym sposobem na pozostanie
bezkarnym będzie dalsze trzymanie się u władzy. Za pomocą wszelkich
możliwych środków. Władza ograniczona jest regułami - dla dobra
jednostek i społeczeństwa, ale i dla dobra sprawujących władzę. Żeby
mogli ją w pokojowy sposób oddać, żeby nie przekroczyli granicy, zza
której nie ma już powrotu.
Dlatego droga do odebrania
władzy uzurpatorom będzie długa i ciężka. To, co obserwujemy teraz, to
dopiero początek. Dziś protestują nieliczni, którzy rozumieją rangę
wydarzeń. Słusznie, trzeba budzić społeczną świadomość i zło nazywać po
imieniu. Jednak szansa na masowe protesty, podziały wewnątrz obozu
władzy czy jeszcze inny koniec, jaki tę władzę spotka - a spotka na
pewno, bo żaden, nawet najstraszniejszy reżim nie trwa wiecznie - jest
wciąż odległa.
Najprawdopodobniej z czasem nieudacznicy,
którzy znaleźli się u władzy, zaczną potykać się o własne nogi,
szczególnie jeśli utrzymają zapowiedzi "antyreform" z kampanii
wyborczej. Wówczas ich decyzje dotkną dziesiątki i setki tysięcy ludzi,
którzy dołączą do tych, którzy oburzają się na niszczenie liberalnej
demokracji dziś.
Prasa w Niemczech krytykuje działania nowych władz Polski. Komentator
"Sueddeutsche Zeitung" pisze, że rząd Beaty Szydło depcze prawo i
demokratyczne standardy.
Po co ta cała awantura, prezydent Andrzej Duda mógł przyjąć
ślubowanie trzech sędziów, których kadencja zaczynała się 7 listopada.
Dwóch następnych mógł wybrać obecny Sejm.
Nocna sceneria, duże napięcie nerwów, efektowne gesty, demonstracyjne
wyjście części opozycji no i rządząca większość, która jakby poczuła w
sobie moc jakobinów - tak wyglądał w środę Sejm Rzeczypospolitej.
Dlaczego Tomasz Siemoniak i Grzegorz Schetyna nie bronili przed
PiS-em TK? Druzgocąca jest świadomość, że partia, która przez osiem
lat niepodzielnie sprawowała władzę, a teraz ma być najważniejszą siłą
opozycyjną, jest w tak głębokim kryzysie.
Polacy od wczorajszej nocy nie muszą się czuć zobowiązani prawami
stanowionymi przez obecną władzę. Postawiła się ona ponad prawem. Tym
samym stając się władzą bezprawną.
Jeśli jesteście zbulwersowani tym, co zrobiła sejmowa większość w
sprawie Trybunału Konstytucyjnego, zapraszamy na wspólne czytanie
Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Czytać będziemy w kilkunastu
miastach.
Warszawa
Dom Literatury, Krakowskie Przedmieście 87/89 niedziela, godz.17 Spotkanie
organizuje kwartalnik "Więź". Goście: prof. Joseph H. H. Weiler -
prawnik konstytucjonalista, rektor Europejskiego Instytutu
Uniwersyteckiego we Florencji, profesor Szkoły Prawa na University of
New York, prof. Andrzej Zoll - sędzia i były prezes Trybunału
Konstytucyjnego, Włodzimierz Cimoszewicz, który uczestniczył w pracach
Komisji Konstytucyjnej w latach 1995-1996.
Poznań
Gazeta Cafe, ul. 27 Grudnia niedziela, godz. 11-14
Goście:
prezydent Jacek Jaśkowiak, dyrektor Teatru Ósmego Dnia Małgorzata
Grupińska-Bis, przewodniczący rady miasta Grzegorz Ganowicz, posłanka
Nowoczesnej Joanna Schmidt, europosłanka Agnieszka Kozłowska-Rajewicz.
Wrocław
Księgarnia Hiszpańska, Zaułek Solny niedziela, godz. 14-16 Wykład
o roli ustawy zasadniczej i zagrożeniach dlań wygłosi dr hab.
Bartłomiej Nowotarski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Wrocławskiego,
jeden z współautorów Małej Konstytucji z roku 1992. Czytać będą m.in. aktor Teatru Polskiego Bartosz Porczyk,
dyrektorka Muzeum Współczesnego Dorota Monkiewicz, Piotr Krajewski z
WRO Art Center, literaci Marcin Kurek i Piotr Makowski, lekarz,
wiceprezes Wojskowej Izby Lekarskiej dr Artur Płachta, Przemysław Filar z
Towarzystwa Upiększania Miasta Wrocławia, Tomasz Owczarek z
Wrocławskiego Ruchu Obywatelskiego.
Gdańsk
Palarnia Kawy (na parterze w budynku naszej redakcji), ul. Tkacka 7/8 niedziela, godz. 16
Kraków
Pauza in Garden, ul. Rajska 12 niedziela, godz. 12-14 Obecność zapowiedzieli m.in. były minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski, senator PO Bogdan Klich i poseł Nowoczesnej Jerzy Meysztowicz
Katowice
Kawiarnia Bellmer Cafe, plac Wolności 9 niedziela, godz. 15-17
Łódź
namiot przed redakcją „Gazety Wyborczej”, ul. Sienkiewicza 72 niedziela, godz. 15-17
Bydgoszcz
Plac Wolności (czytać będziemy z balkonu redakcji „Gazety Wyborczej” niedziela, godz. 12-15
Lublin
Kawiarnia Kawka, ul. Okopowa 9 niedziela, godz. 16 Prowadzenie: Paweł Krysiak, redaktor naczelny Gazety Wyborczej w Lublinie
i Małgorzata Bielecka-Hołda, była naczelna. Wykład „Czym jest dla mnie
Konstytucja?” wygłosi prof. Wojciech Orłowski, kierownik Katedry Prawa
Konstytucyjnego Wydziału Prawa i Administracji UMCS.
Radom
Mazowieckie Centrum Sztuki Współczesnej Elektrownia, ul. Kopernika 1 niedziela, godz. 11
Zielona Góra
Galerii BWA ,al. Niepodległości 19 niedziela, godz. 13-15
Szczecin
Cafe Hormon, ul. Monte Cassino 6 niedziela, godz 15 Udział zapowiedzieli: Będą
z nami aktorzy Teatru Polskiego:Jacek Polaczek i Olga Adamska,
regionalna pełnomocniczka Kongresu Kobiet Bogna Czałczyńska, działacz
opozycyjny Marek Adamkiewicz oraz Arkadiusz Marchewka,poseł PO.
Olsztyn
Awangarda Bis, Targ Rybny niedziela, godz. 16-18
Płock
Klub Wyborczej (w siedzibie redakcji „Gazety Wyborczej”), ul. Królewiecka 12E
Częstochowa
„Kwadraty” u zbiegu II Alei i al. Wolności niedziela, godz. 15
bezimiennych apelantów :)))
List Obywateli Państwa Prawa do Andrzeja Dudy: Komitet Obrony Demokracji pisze do prezydenta
oprac. red
27.11.2015
Poniżej pełna treść listu Komitetu Obrony Demokracji
Panie Prezydencie!
Pragniemy wyrazić najgłębszy szacunek dla Osoby Pana Prezydenta i Jego Urzędu, którego głównym zadaniem z mocy Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 roku jest czuwanie nad przestrzeganiem jej postanowień. Pan Prezydent wybrany został przez Naród strażnikiem czterech uniwersalnych wartości: prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, których realizacja możliwa jest jedynie w systemie demokracji konstytucyjnej. Wielkim zaszczytem jest sprawowanie pieczy nad najwyższym aktem prawnym, który stanowił ukoronowanie (jakże żmudnej i krwawej!) walki Nas i Naszych Przodków o stworzenie systemu opartego na poszanowaniu wolności i sprawiedliwości, podziale i współdziałaniu władz, dialogu społecznym i na zasadzie pomocniczości umacniającej uprawnienia obywateli i ich wspólnot. Osiągnięcie tych celów możliwe jest, tylko jeśli zasady, na których opiera się Nasza Konstytucja, traktuje się jako niewzruszoną podstawę Rzeczypospolitej Polskiej.
Nikt nie może wyręczyć Trybunału w wypełnianiu jego zadań
Z zadaniami powierzonymi Panu Prezydentowi wiąże się wielka odpowiedzialność. Obejmując swój Urząd, złożył Pan wobec Zgromadzenia Narodowego przysięgę, w której solennie przyrzekł, że dochowa wierności postanowieniom Konstytucji. Bez ich przestrzegania nie może bowiem realizowana być wolność rozumiana jako wartość, która przynależna jest wszystkim ludziom - bez względu na wyznanie, przekonania, przynależność etniczną czy sposób życia. Odpowiedzialność, która na Panu Prezydencie spoczywa, jest zatem przeogromna. Nie bez powodu Jan Paweł II w swoim liście do Ronalda Reagana napominał, że "wolność jest przymiotem nader delikatnym". Dlatego też nadużywanie władzy, wprowadzanie w błąd opinii publicznej lub "jedynie zmniejszenie czujności" mogą "narazić na niebezpieczeństwo dziedzictwo ludzi wolnych".
Prezydent Rzeczypospolitej nie jest jednak osamotniony w sprawowaniu pieczy nad standardami demokratycznego państwa prawa. Twórcy Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, pragnąc zapewnić skuteczną ochronę jej postanowień, ustanowili niezależny organ sądowniczy - Trybunał Konstytucyjny - wyposażony w odpowiednie kompetencje do kontroli konstytucyjności prawa. Złożony jest on z piętnastu niezawisłych i bezstronnych sędziów.
Wspomniane "niezawisłość" i "bezstronność" zapewnia przede wszystkim konstytucyjny mechanizm powoływania ich na jednokrotne, dziewięcioletnie kadencje uzupełniony o brak możliwości odwołania przez jakikolwiek organ polityczny, jak również to, że sędziowie wybierani są spośród osób "wyróżniających się wiedzą prawniczą". Aktu wyboru dokonuje wprawdzie organ polityczny - Sejm, a w praktyce - sejmowa większość. Jednakże celem tego mechanizmu nie jest podporządkowanie sędziego wspomnianej większości, co jest wykluczone z uwagi na niemożność jego odwołania ani wpływania nań w inny sposób. Celem tego mechanizmu jest zapewnienie odpowiedniej legitymizacji demokratycznej władzy Trybunału. Taka konstrukcja tego organu, jego niezależność, a także niezawisłość i bezstronność jego członków pozwala mu na obiektywne odczytywanie standardów konstytucyjnych, konieczne do oceny konstytucyjności prawa.
Wspomnianymi przymiotami Trybunału nie dysponuje żaden inny organ Rzeczypospolitej Polskiej, nawet Pan Prezydent, jako strażnik Konstytucji. Żaden inny organ nie może zatem wyręczyć Trybunału w wypełnianiu jego konstytucyjnych zadań.
Prezydent cieszy się miejscem wśród wybitnych patriotów. To zobowiązanie
Sejm VII Kadencji dokonał w dniu 8 października 2015 roku wyboru trzech sędziów Trybunału zgodnie z procedurą przewidzianą wprost w Konstytucji i jedynie doprecyzowaną w ustawie. Do dnia dzisiejszego Pan Prezydent nie przyjął ślubowania od tychże trzech sędziów, pomimo obowiązku nałożonego w ustawie. Należy wyraźnie podkreślić, że Konstytucja nie przyznaje Panu Prezydentowi kompetencji do zaprzysiężenia czy też powołania sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Ustawa przewiduje jedynie uroczyste ślubowanie sędziego przed Panem Prezydentem. Pan Prezydent jest zobowiązany do podporządkowania się decyzji Sejmu, podjętej bezpośrednio w oparciu o Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej, aktu prawnego, z mocy którego również Pan Prezydent piastuje swój Urząd.
Z tych powodów wzywamy Pana Prezydenta do wypełnienia obowiązku nałożonego ustawą o Trybunale Konstytucyjnym i przyjęcia ślubowania od trzech sędziów, którzy w chwili obecnej powinni już wypełniać swoje obowiązki orzecznicze.
Pan Prezydent cieszy się miejscem wśród wybitnych polskich patriotów, którzy z mocy Konstytucji i woli Narodu wybrani zostali najwyższymi reprezentantami Rzeczypospolitej Polskiej. Zobowiązuje to zatem Pana Prezydenta do działania ponad politycznymi podziałami. Pan Prezydent jest obecnie Pierwszym spośród Członków Narodu walczącego przez lata o wolność, której gwarantem jest teraz ustanowiona przezeń Konstytucja. Strażnikami swoich postanowień czyni ona Pana Prezydenta i Trybunał Konstytucyjny, wyznaczając im jednak różne zadania. Wyrażamy nadzieję, że - jak powiedział to Jan Paweł II - "dziedzictwo wolności" nie zostanie przez Pana narażone na niebezpieczeństwo i - jako Prezydent wszystkich Polaków - będzie chronił Pan Konstytucję poprzez realizację zawartych w niej norm.
PiS chce obalić konstytucję. Chce ją nam odebrać, bo jest ona
gwarantem naszej wolności. Ostatnim prawnym bastionem przed
nieograniczoną władzą monopartii.
PROF. LESZEK BALCEROWICZ, autor polskich reform rynkowych:
- Problem jest o wiele większy niż ten, który pobudził
internautów do protestów przeciwko ACTA. Działania obecnych władz
stwarzają zagrożenie, że będziemy się cofać do modelu, z jakiego
wyszliśmy przed ponad 25 laty. Nie chcemy jednej partii, która trzyma w
ręku wszystkie represyjne organy, łącznie z prokuraturą i służbami
specjalnymi. Chcemy praworządnego państwa, w którym oponenci władzy i
zwykli ludzie nie mają powodu do obaw.
Tam gdzie w przedsiębiorstwach rządzi polityka, mamy niską
wydajność, regres i straty, które musi pokrywać całe społeczeństwo. Nie
możemy pozwolić, by wolna Polska cofała się ku modelowi, który
odrzuciliśmy w 1989 r. Jest czas, by pokazać, ile w polskim
społeczeństwie jest społeczeństwa obywatelskiego.
Mamy szeroki zakres wolności obywatelskich, z których powinniśmy
korzystać. I nie jest to obarczone ryzykiem. Jeżeli pozostaniemy
bierni, to tylko z lenistwa. Nie możemy uznać, że inni zrobią za nas
obywatelską robotę.
Sygnały o zagrożeniach ładu instytucjonalnego powinny
mobilizować społeczeństwo obywatelskie. Nawet w dyktaturach lub
półdyktaturach swoją potęgę pokazały media społecznościowe. To wielkie
pole do działania dla tych ludzi, zwłaszcza młodszych, którzy nie chcą,
by Polskę reprezentowały nienawistne twarze i zachowania narodowców.
Mamy w konstytucji zagwarantowaną wolność zgromadzeń, zrzeszania
się, manifestowania poglądów. Powinniśmy z niej korzystać przynajmniej w
takim stopniu jak zwolennicy PiS, gdy partia ta była w opozycji.
Nie mam wątpliwości, że demokracja jest zagrożona. Nie tylko
przez zamach na Trybunał Konstytucyjny i ingerencję prezydenta w
orzekanie przez sąd o winie urzędnika państwowego, co podważa
fundamentalny dla demokracji trójpodział władzy, ale też przez
aroganckie zachowanie zwycięskiej partii, jej pogardę dla społeczeństwa i
hipokryzję.
Jestem obywatelem, ale też członkiem wspólnoty Kościoła i
szczególnie boli mnie, że wielu hierarchów, którzy powinni znać naukę
Soboru [Watykańskiego II] i być "znakiem zbawienia i jedności rodzaju
ludzkiego", jawnie poparło jedną z partii politycznych, dzieląc i tak
głęboko podzielone społeczeństwo. W sytuacji gdy zjednoczona prawica -
zwyciężywszy w wyborach dzięki jawnemu poparciu Kościoła - chce dziś
wystąpić w roli autorytarnego "uzdrowiciela" i moralizatora, podpierając
się na każdym kroku religijnymi sloganami, mamy obowiązek jako katolicy
świadczyć słowem i czynem, jak bezcenną wartością jest dla nas wolność
wywalczona ćwierć wieku temu przez "Solidarność", także z udziałem
Kościoła.
Gwarantem wolności obywateli jest konstytucja uchwalona przez
pluralistyczny parlament, z preambułą, o której z uznaniem wyrażał się
Jan Paweł II. Dlatego będę głosił tak mocno, jak tylko potrafię, że nie
wolno psuć demokracji w imię rzekomo nadrzędnego "dobra narodu". Jeśli
ekipa rządząca nie powstrzyma swoich dyktatorskich zapędów i na przykład
nie uzna werdyktu Trybunału Konstytucyjnego, gotów jestem ramię w ramię
z innymi obywatelami, także zwolennikami lewicy, iść pod Pałac
Prezydencki lub Sejm i krzyczeć: "Hańba, hańba!" - tak jak to
wielokrotnie słyszałem z gardeł zwolenników prawicy, gdy w kolejne
miesięcznice katastrofy smoleńskiej przychodzili tam wprost z
warszawskiej katedry, wykorzystując instrumentalnie sakrament
Eucharystii, bezczeszcząc w ten sposób religię i pamięć ofiar. Sprzeciw
wobec autorytarnych poczynań władz powinien być ponadpartyjny,
ponadideologiczny, po prostu obywatelski.
JOANNA SCHMIDT, Nowoczesna:
W demokracji są narzędzia pozwalające jej bronić. Trzeba je
tylko umiejętnie wykorzystywać. Trzeba być czujnym i aktywnym, bo
"wolność nie jest rzeczą daną raz na zawsze".
My, Polacy, musimy codziennie przypominać naszym posłom, że nie
są anonimowymi maszynkami do sejmowych przycisków. Muszą się nam
tłumaczyć z tego, jak głosują, co mówią, jakie są ich motywy. Posłów
łamiących podstawowe prawa demokracji musimy zarzucać pytaniami,
prośbami o wyjaśnienia. Musimy reagować na każdą próbę odebrania
wolności słowa. Możemy protestować poprzez media społecznościowe,
organizacje pozarządowe, manifestacje na ulicach, pisma i petycje. W
Warszawie posłowie działają w grupie, ale wracając do swojego okręgu,
odpowiadają indywidualnie konkretnym wyborcom.
Ja sama deklaruję, że uważnie będę punktować partię rządzącą i
opozycję za każdą próbę osłabiania demokracji w Polsce. Będę analizować
każdą ustawę, uchwałę i rozporządzenie, sprawdzając, czy nie naruszają
wolności obywatelskiej, czy szanują mniejszości, zapewniają utrzymanie
różnorodności w społeczeństwie.
Sposobem na wzmacnianie demokracji jest zerwanie z nienawiścią
między partiami. Nadal wierzę we współpracę ponad podziałami, w sympatię
i życzliwość podczas prac w komisjach oraz szacunek i otwartość w
parlamentarnych dyskusjach. To jest sposób na budowanie lepszej,
sprawiedliwej i bezpiecznej Polski.
Obecna sytuacja zagrożenia demokracji mobilizuje. Musimy
wspierać inicjatywy oddolne przeróżnych środowisk, szczególnie te, które
pokazują, jak bardzo jesteśmy piękni dlatego, że jesteśmy różni. Biję
na alarm - dzisiaj każdy musi się zaangażować politycznie, bo polityka,
nawet nieproszona, i tak puka do naszych drzwi.
LESZEK JAŻDŻEWSKI, redaktor naczelny miesięcznika "Liberté":
W nocy z 25 na 26 listopada 2015 roku zaczął się koniec
liberalnej demokracji w Polsce. Od tej nocy Polacy nie muszą się czuć
zobowiązani prawami stanowionymi przez obecną władzę. Postawiła się ona
ponad prawem.
Uznanie, że rządzący stoją ponad prawem albo że ich słowo prawem
się staje, to wstęp do dyktatury większości. Władza nie ma prawa zrobić
z obywatelami tego, "co chce". Prawa człowieka, konstytucja, podstawowe
zasady państwa prawa - to wszystko chroni jednostkę, a także
mniejszości (każdy jest jakąś mniejszością, w zależności od przyjętego
kryterium) przed samowolą większości. Jeśli władza tych reguł nie
przestrzega, staje się władzą bezprawną. Uzurpatorską.
Wszyscy świadomi obywatele, którzy nie chcą żyć w kraju, gdzie
poddani są samowoli władzy, muszą przy użyciu wszelkich pokojowych
środków dążyć do odsunięcia tej władzy. Piszę "pokojowych", a nie
"legalnych". Może się zdarzyć tak, że władza, chcąc bronić przyznanych
sobie samowolnie praw, będzie ograniczać konstytucyjne prawa - wolności
wypowiedzi czy wolności zgromadzeń.
Ta władza będzie miała coraz więcej do stracenia. Jej
aparatczycy, czyniąc bezprawie, będą wiedzieli, że jedynym sposobem, by
pozostać bezkarnym, będzie dalsze trzymanie się u władzy za wszelką
cenę. Władza ograniczona jest regułami - dla dobra jednostek i
społeczeństwa, ale także dla dobra sprawujących władzę. Żeby mogli ją w
pokojowy sposób oddać, by nie przekroczyli granicy, zza której nie ma
już powrotu.
Dlatego droga do odebrania władzy uzurpatorom będzie długa i
ciężka. Dziś protestują nieliczni, którzy rozumieją rangę wydarzeń.
Trzeba budzić społeczną świadomość i zło nazywać po imieniu, ale szansa
na masowe protesty, podziały wewnątrz obozu władzy czy inny koniec, jaki
tę władzę spotka - bo żaden reżim nie trwa wiecznie - jest wciąż
odległa.
Z czasem nieudacznicy u władzy zaczną się potykać o własne nogi,
szczególnie jeśli utrzymają zapowiedzi antyreform. Wówczas ich decyzje
dotkną dziesiątek i setek tysięcy ludzi, którzy dołączą do tych
oburzających się na niszczenie liberalnej demokracji dziś.
Jeśli prezydent może ułaskawić, kogo chce i kiedy chce, nie
pytając sądu o zdanie, to może dowolnie łamać prawo. Jeśli większość
sejmowa może ustawą, a nawet uchwałą, przejąć dowolną instytucję,
łącznie z tymi, które mają ją kontrolować, to władza staje się
nieograniczona.
Jeśli środowisko sędziów z Trybunałem Konstytucyjnym na czele
nie ulegnie i działać będzie zgodnie z prawem (prawo jest ślepe na
uchwały i próby przekroczenia trójpodziału władzy), to wszystko będzie
dobrze. TK orzeknie niekonstytucyjność harców PiS. Sąd powinien
dokończyć osądzenie Mariusza Kamińskiego. Prawo nas obroni, o ile
dopilnujemy jego przestrzegania. Wszystko zależy od odwagi sędziów,
którzy zdają najpoważniejszy egzamin od upadku komuny. Jeśli zdadzą,
wzmocnią ustrój. Przejdą do historii. Ewa Łętowska, Andrzej Zoll, Jerzy
Stępień, Andrzej Rzepliński i inni powinni dziś czuć jak najszersze
poparcie społeczne.
Gdy zagrożona jest demokracja, szczególna rola przypada
dziennikarzom i liderom opinii publicznej. Media, relacjonując, co się
dzieje, i bijąc na alarm, też zdają egzamin.
Kiedyś Kościół był sojusznikiem walki o wolność i demokrację.
Teraz powinien być naturalnym obrońcą polskiej demokracji. Tylko czy
jeszcze w to wierzy?
Czy masy czczące "żołnierzy wyklętych" i powstańców warszawskich
sądzą, że ich bohaterowie chcieliby Polski przesuwającej się na wschód,
między Białoruś i Rosję? Chyba że od początku chodziło tylko o
Kaczyńskiego i Smoleńsk, a nie o Pileckiego i Katyń.
Opozycja musi się zjednoczyć. Podziały na lewicę i prawicę,
neoliberałów i socjalistów możliwe są w demokracji. Lewica może być
obojętna na walkę między biegunem liberalnym a konserwatywnym, ale tylko
wtedy, jeśli rządzą liberałowie.
Ostatnim kryterium jest ulica. Po 1989 r. nikt oprócz prawicy
nie zdołał wyprowadzić ludzi na ulicę. Historia pokazuje, że Polacy mają
gdzieś rządy prawa, dopóki praw nie stracą.
Brońmy rządów prawa i pamiętajmy, że ludzi przekupić za 500 zł można szczególnie wtedy, gdy naprawdę im brakuje.
Mateusz Kijowski, współzałożyciel Komitetu Obrony Demokracji
Obrona demokracji w Polsce wymaga uważnej obserwacji tego, co
się w kraju dzieje. To duża zmiana. Do niedawna mieliśmy pewność, że
sytuacja w Polsce będzie się poprawiać bez naszego udziału. Dziś już nie
możemy sobie pozwolić na taki luksus. To, co widzimy, zagraża naszej
przyszłości.
Jak już obserwujemy, to zapewne coś zauważymy. Coś niepokojącego, co narusza standardy demokratyczne. To po pierwsze.
Po drugie, trzeba to dokumentować, bo łatwo jest zapomnieć.
Jeśli teraz przez kilka miesięcy będzie trwał blitzkrieg nowej władzy, a
potem zapanuje spokój i polityka ciepłej wody w kranie, może się
zdarzyć, że niedługo, chociażby przy kolejnych wyborach, nikt nie będzie
pamiętał, co się w Polsce wydarzyło.
Po trzecie, trzeba głośno i stanowczo przeciwstawić się temu, co
budzi nasze oburzenie. Mówić, że wolność jest dla nas ważna. Dzięki
niej żyjemy w kraju coraz lepszym, szczęśliwszym i bogatszym. Nikt w
naszej części świata nie osiągnął w ostatnich latach tyle co Polacy.
Trzeba o tym przypominać, by przeciwstawić się czarnej propagandzie
Polski w ruinie. Każdy dba głównie o swoją przyszłość, buduje sukces,
ale wszyscy narzekają. Często ci, którym nieźle się powiodło. Trzeba to
zmienić.
Zamierzam robić to wszystko, choć nie tylko. Zajmie się tym
Komitet Obrony Demokracji, który właśnie z tysiącami ludzi w całej
Polsce budujemy. Będziemy obserwować, będziemy dokumentować, będziemy
się sprzeciwiać!
Pierwsze efekty już są. Spotkanie organizacyjne okręgu
mazowieckiego KOD zgromadziło ponad 220 osób. Spodziewaliśmy się może
pięćdziesięciu. Przed nami spotkania w pozostałych województwach. Mamy
również dużą grupę współpracowników - Polaków za granicą. Mówią o nas
media krajowe i zagraniczne. Nawet "Financial Times" napisał w piątek o
KOD. Nasza działalność została zauważona i doceniona. Będziemy więc
dalej iść tą drogą. Na Facebooku jest już z nami jeden Polak na tysiąc, a
w świecie realnym działają nas tysiące!
KAROLINA WIGURA, socjolożka, szefowa Obserwatorium Debaty Publicznej Kultury Liberalnej:
PiS wygrał wybory, odbierając elektorat przede wszystkim PO i
PSL. Można z tego wnioskować, że wyborcy ci nie stanowią "żelaznego
elektoratu". Aby w perspektywie kolejnych czterech lat przekonać
obywateli do odsunięcia PiS od władzy, należy przyjąć strategię
komunikacji z nimi.
Po pierwsze, przyglądanie się nowej władzy. Chodzi o język, jego
nadużycia i radykalizację - takie analizy przygotowuje Obserwatorium
Debaty Publicznej Kultury Liberalnej - lecz również o praktykę
polityczną. Ale uwaga: z analizy mediów społecznościowych można wnosić,
że totalna krytyka PiS - przed 25 października i dziś - odnosi raczej
skutek odwrotny do zamierzonego.
Po drugie, warto zatem nadawać problemom właściwą hierarchię. W
ostatnich dniach porównywalne reakcje publicystów budziły sprawy takie
jak usunięcie flag UE przez premier Szydło czy działania przy Trybunale
Konstytucyjnym. Jednak to ta druga sprawa powinna przede wszystkim
wzbudzać poważny niepokój.
Zasadniczym wyzwaniem jest to, by w sposób zrozumiały
opowiedzieć o niej Polakom, często mającym nikłą wiedzę o prawie i
historii najnowszej. Warto pokazywać, że zła praktyka PO dotycząca
Trybunału została przez PiS wykorzystana i pogłębiona. W najlepszym
razie mamy tu do czynienia z psuciem obyczajów. W najgorszym - z
rozmontowywaniem instytucji demokratycznych w Polsce.
PiS rozmija się już także z własnymi obietnicami. Widać to
choćby w nominowaniu Antoniego Macierewicza na szefa MON. Trudno, by w
tej sytuacji także część wyborców PiS nie czuła się zaniepokojona, i to z
nimi zwłaszcza należy się dziś komunikować.
MAGDALENA ŚRODA, filozof, etyk:
Najważniejsze są: informacja, reakcja, opór i samoorganizacja.
Trzeba patrzeć tej władzy na ręce. To proste, bo z niczym się ona nie
kryje. Trzeba uświadamiać zagrożenia tym, którzy jeszcze ich nie widzą.
"Niepokorni" dziennikarze przecież tego nie zrobią. Są w amoku i
zachwycie.
Nasze wspólne państwo i wspólnie wypracowana demokracja właśnie
są niszczone. Trzeba obudzić biernych. Najgorsze dziś są dwie postawy.
Miękkiego konformizmu: "Jakoś to będzie. Pożyjemy, zobaczymy. Nie będę
się teraz narażał". Oraz eskapizmu: "Wyłącz telewizor, nie interesuj się
polityką, ciesz się życiem".
Mamy obowiązek moralny i obywatelski reagować na niszczenie
wspólnego dorobku. Nie wystarczy się obrażać, jak niedawno w Sejmie PO.
Nie czas na działania symboliczne, lecz realne - świetna Nowoczesna.
Poza tym, jak pisał Michel Foucault, trzeba budować punkty
oporu: pisać protesty w różnych formach, wyrażać solidarność z
zagrożonymi i wyrzucanymi z pracy, bo takich może być wielu
(nieposłuszni dziennikarze, artyści, nauczyciele?). Otwarcie, publicznie
reagować na bezprawie. Jest wiele metod nieposłuszeństwa obywatelskiego
i warto do nich wrócić, pamiętając, że można je legitymizować tylko
wtedy, gdy naruszane są podstawowe, konstytucyjne wartości.
I potrzeba samoorganizacji. Powstał już Komitet Obrony
Demokracji, powinny powstawać inne ruchy obywatelskie. Może powołać
"Solidarność na rzecz demokracji", odzyskując to ważne słowo dla tego,
czemu służyło na początku. Dla wolności i praworządności. "Dla" czegoś,
nie "przeciw" czemuś.
MARCIN KRÓL, historyk, filozof polityki:
Co robić? Po pierwsze - nie rozpaczać, tylko zacisnąć zęby i
przygotować się na długi marsz. Ważne, żeby nasze słuszne oburzenie nie
rozeszło się po kościach, nie ograniczało do efektownych wybuchów.
Trzeba się organizować z innymi podobnie myślącymi. I to już się dzieje.
Po drugie - nasze środowisko, czyli szeroko rozumiana liberalna
inteligencja, ma lekcję do odrobienia. Komitety Obrony Demokracji, listy
otwarte - to wszystko słuszne; podpisujmy, krytykujmy Kaczyńskiego,
jeśli trzeba - krzyczmy. Ale pretensje trzeba również skierować do
siebie.
Przecież PiS poparło zaledwie 19 proc. uprawnionych do
głosowania. Tajemnicą, której nie rozumiemy, ale też nie próbowaliśmy
przez 25 lat rozumieć, jest 50 proc. wyborców, które nie głosuje. Trzeba
tych ludzi ruszyć, wciągać w demokrację, trzeba próbować odzyskać w
Polsce idee równości i braterstwa. Demokracja jest bardzo krucha, jeśli
zwykli ludzie nie widzą powodów, by jej bronić.
ALEKSANDER HALL, minister rządu Tadeusza Mazowieckiego:
Pierwszym sprawdzianem z opozycyjności i obrony demokracji
wydaje się środowa debata na temat pięciu uchwał o unieważnieniu wyboru
sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Moim zdaniem lepszą taktykę niźli
Platforma Obywatelska, która opuściła salę sejmową, wybrała partia
Ryszarda Petru, która na sali pozostała i toczyła merytoryczny spór.
Teraz jest taki czas, że ludzie podchodzą, pytają, dzielą się obawami,
wielu moich rozmówców mówi, że PO popełniła błąd.
Nie czuję się na siłach, by być strategicznym doradcą opozycji.
Dla mnie jest jednak jasne, że ugrupowania te, przede wszystkim PO,
muszą skończyć z dyskusją o sobie i stanąć w bojowym szeregu. Uważam też
za oczywiste, że wytworzy się sojusz opozycyjny, zwłaszcza między PO,
Nowoczesną i PSL.
Sytuacja zagrożenia demokracji jest bardzo ważnym sprawdzianem
społeczeństwa obywatelskiego, które powinno wyrażać sprzeciw wobec
poczynań władzy. Tu nie ma pytania o sens takiego działania, tu jest
obowiązek. Z doświadczenia historycznego wiemy, że reżimy totalitarne
powstawały w pewnej próżni i na początku testowały, jak daleko mogą się
posunąć. Wówczas brakowało ludzi i grup społecznych, które powiedziałyby
"nie".
Na wezwanie odpowiedzieli parlamentarzyści PO oraz Nowoczesnej, którzy stawili się przed Sejmem. Łącznie w rzekomo oddolnej akcji „Ręce precz od Trybunału” zebrało się około stu osób.
Z PO byli: Agnieszka Pomaska, Marcin Kierwiński, Sławomir Nitras,
Cezary Tomczyk, i Michał Szczerba, a z Nowoczesnej: Adam Szłapka,
Krzysztof Mieszkowski oraz Joanna Schmidt. Pojawili się też Ludwika i
Henryk Wujec.
W czasie akcji przemawiali jej organizatorzy – Filip Wejman i Krzysztof
Izdebski. Głos zabrała także Ludwika Wujec, która domagała się „jawności
i szacunku dla wszystkich obywateli”. Wystąpił także Mikołaj Pietrzak z
Naczelnej Rady Adwokackiej, który mówił do protestujących: „Adwokatura jest z wami!” – podała 300polityka.pl.
Czy do akcji parlamentarzystów, adwokatów i innych przedstawicieli "elit" spontanicznie dołączyło społeczeństwo? Jak miliony Polaków odpowiedziały na apel Tomasza Lisa do stworzenia Majdanu?
Dzień po akcji "Ręce precz od Trybunału" przed Sejmem zjawił się dziennikarz "Gazety Polskiej" Piotr Ferenc-Chudy. Wykonał
tam zdjęcia, które ukazują, jak Polacy odpowiedzieli na inicjatywę
zaniepokojonych sytuacją w Polsce polityków i żurnalistów. Fotografie można obejrzeć poniżej:
Komentarze pod albumem Piotra Ferenca-Chudego mówią wszystko:
Zagraniczne media coraz częściej komentują sytuację w Polsce pod rządami
PiS. 'Washington Post', 'Süddeutsche Zeitung', 'The Economist' czy 'The
Guardian' krytycznie opisują naruszenia konstytucji w sprawie Trybunału
Konstytucyjnego, dążenie przez Prawo i Sprawiedliwość do rządów
autorytarnych, zagrożenie cenzurą. Jarosław Kaczyński porównywany jest
do Victora Orbána. Dziennikarze zwracają także uwagę na to, że Polska
pod nowymi rządami może stać się 'nowym bólem głowy Europy'.
Adam Michnik zwyciężył w kategorii AuTORytet. Studenci docenili jego wieloletnie doświadczenie, nagradzając za całokształt pracy w zawodzie.
W kategorii NawigaTOR zwycięzcą został dziennikarz "Gazety Wyborczej" Grzegorz Sroczyński. "Za artykuły wywołujące gorące dyskusje w społeczeństwie i wywierające istotny wpływ na opinię czytelników...Studenci wręczają Michnikowi nagrodę "autorytetu". Ten odpowiada: "Jeśli Lis zostanie wyrzucony z TVP, to znajdzie miejsce w Wyborczej"
"Przy wszystkich błędach, pomyłkach, niestabilnościach to jest najlepsze 25 lat, jakie Polska miała przez ostatnie 400-lecie".
Studenci wręczają Michnikowi nagrodę "autorytetu". Ten odpowiada: "Jeśli Lis zostanie wyrzucony z TVP, to znajdzie miejsce w Wyborczej"
"Przy wszystkich błędach, pomyłkach, niestabilnościach to jest najlepsze 25 lat, jakie Polska miała przez ostatnie 400-lecie".
Nowacka chwali partię Petru. "Ratuje twarz opozycjiâ Współprzewodnicząca
Twojego Ruchu i liderka Zjednoczonej Lewicy Barbara Nowacka,
w programie "Dziś wieczorem" na antenie TVP Info stwierdziła,
że Nowoczesna Ryszarda Petru ratuje twarz opozycji.
Wielce Szanowny i Czcigodny Panie Prezydencie, w dniu Pańskich
imienin proszę przyjąć od "Wyborczej" życzenia, by nie naruszał Pan
więcej konstytucji, ale był jej obrońcą i strażnikiem praworządności.
Brak Trybunału w ustroju państwa to jak brak posterunku policji w
miasteczku. Obywatele muszą mieć poczucie bezpieczeństwa i wiarę, że
władza ma jakieś ograniczenia.
Od dawna nic mnie tak nie zmartwiło jak wywiad Ryszarda Petru oraz
głosy przedstawicieli elit, które sobotnia "Wyborcza" zamieściła pod
hasłem "Rzeczpospolita Demokratów".
Filmowa laurka dla Michnika za pieniądze podatników. Najwięcej wyłożył PISF
Dodano: 06.12.2015 [22:00]
foto: Krzysztof Sitkowski/Gazeta Polska
Państwowy Instytut Sztuki Filmowej (PISF) nie szczędził
pieniędzy na film o Adamie Michniku – jak przyznała autorka dokumentu,
wyłożył na niego najwięcej. Ta sama instytucja nie była tak szczodra,
kiedy chodziło o filmy na temat katastrofy smoleńskiej, śp. Marii
Kaczyńskiej, czy rodziny Ulmów. Wspomniane obrazy dofinansowania z PISF
nie otrzymały w ogóle.
W sobotę, 5 grudnia, w warszawskim kinie Antropos odbyła się projekcja
filmu dokumentalnego „Michnik. Bądź realistą, chciej niemożliwego”
(kolejna odbędzie się 9 grudnia). Wcześniej pokazywano go m.in. w
Krakowie.
Autorka dokumentu jest Maria Zmarz-Koczanowicz, która w na początku tego
roku w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” tak mówiła o filmie:
Ktoś powie – pomnik. Ale taki, który nie pasuje do
żadnego cokołu. Człowiek niepoddający się obróbce. Nieuczesany. Nie do
sformatowania.
To jest film o zadziwiającym człowieku, który właściwie się nie
zmienił, odkąd był licealistą z poprawką z fizyki, przed którym Gomułka
ostrzegał na Biurze Politycznym, i który jako osiemnastolatek pojechał
na Zachód i „wdarł się” do centrów polskiej emigracji, do Giedroycia i
Nowaka-Jeziorańskiego, żeby przedstawić się im jako nieoczekiwany
sojusznik w polskiej sprawie. O Michniku z tamtych lat mówią najbliżsi świadkowie: Barbara Toruńczyk, Jan Tomasz Gross, Helena Łuczywo
– tłumaczyła Zmarz-Koczanowicz.
Film wyprodukowali: firma Largo, NInA (Narodowy Instytut Audiowizualny) i Mazowiecki Fundusz Filmowy. – Najwięcej pieniędzy dał PISF – przyznawała reżyser. Pytana z kolei o to, gdzie film będzie można obejrzeć, mówiła o festiwalach i kinach. – Wierzę, że TVP go jednak wyemituje – zaznaczała.
Państwowy Instytut Sztuki Filmowej, który na dokument o Michniku dał
„najwięcej pieniędzy”, odmawiał jednocześnie dofinansowania produkcji
filmów, które salonowi były nie w smak.
Jak informowała „Gazeta Polska Codziennie”,
gdy producent filmowy Robert Kaczmarek na początku tego roku starał się
o dofinansowanie produkcji filmu „Dama” w reż. Marii Dłużewskiej o śp.
Marii Kaczyńskiej, stała się rzecz bez precedensu. Producent ze
zdumieniem przeczytał w uzasadnieniu odmownej decyzji PISF-u, że podczas
projekcji filmu mogą odprawiać się „seanse nienawiści”. – Dostaliśmy
tak kuriozalne uzasadnienie odrzucenia projektu, że dla samej wartości
literackiej i merytorycznej tego dzieła warto było składać wniosek – komentowała decyzję PISF-u Maria Dłużewska.
„GPC” pisała też o tym, że produkcja filmu „Ulmowie – rok
sprawiedliwych” o bohaterskiej rodzinie z Podkarpacia, która zginęła za
ratowanie Żydów, również nie uzyskała dofinansowania Polskiego Instytutu
Sztuki Filmowej. Film dokumentalny miał przybliżać historię
dokonanego przez Niemców w 1944 r. mordu na małżeństwie Ulmów (kobieta
zaczęła rodzić podczas egzekucji) i ich sześciorgu dzieciach.
Natomiast na początku ubiegłego roku PISF odrzucił wniosek o dofinansowanie filmu „Smoleńsk” w reż. Antoniego Krauzego..
Z kraju niedziela, 29, listopad 2015 20:06 Michał Walczyk
Gazeta Wyborcza wycofana z urzędów. Reklamy takżeKoniec z finansowaniem z publicznych pieniędzy mediów związanych z Adamem Michnikiem. Rządowe instytucje nie będą prenumerowały oraz sprzedawały reklam nie tylko Gazecie Wyborczej.
Instytucje rządowe od nowego roku nie będą otrzymywać prenumerat Gazety Wyborczej oraz Newsweeka w takiej ilości, jak dotychczas. W zależności od instytucji, pismo to będzie trafiało najwyżej w kilku egzemplarzach. Najwięcej, bo trzy egzemplarze ma otrzymać Kancelaria Prezesa Rady Ministrów â dowiedział się portal Prawy.pl. Jeden z nich powędruje do Centrum Informacyjnego Rządu, pozostałe do wybranych departamentów.
Podobna sytuacja spotka także tygodnik Newsweek.
Rządowe instytucje nie będą od grudnia zlecały żadnych materiałów płatnych, które miałyby ukazywać w obu czasopismach.
Wciąż jednak obowiązują umowy wynikające z rozpisanych w poprzedniej kadencji przetargów. Nie wygasła jeszcze umowa na ânieograniczonąâ ilośc ogłoszeń na łamach prasy lokalnej i ogólnopolskiej wydawanej przez Agorę oraz Gremi (wydawca Rzeczpospolitej). W ubiegłym roku z kasy Miasta Stołecznego Warszawa Agora otrzymała 1 036 900,00 zł na drukowanie ogłoszeń w dzienniku Gazeta Wyborcza oraz Metro.
Blisko czterysta tysięcy złotych więcej otrzymała âRzeczpospolitaâ.
"W kategorii NawigaTOR zwycięzcą został dziennikarz "Gazety Wyborczej" Grzegorz Sroczyński."
Ciekawe czy mają taką utajnioną kategorię TerminaTOR?
Jeżeli tak, no to w tej kategorii - chała, chała i jeszcze raz chała.
Mieliśmy spalić się ze wstydu za moherowość - niedoczekanie!
Mieliśmy "wyginąć jak dinozaury" - nic z tego...
To ONI się przeterminowali ...
Publicysta "Washington Post" Jackson Diehl wyraził zaniepokojenie działaniami PiS ;) http://www.gazetaprawna.pl/artykuly/908425,washington-post-krytycznie-o-...
Jackson Diehl wymienia długą listę niepokojących, jego zdaniem, działań rządu Beaty Szydło. Są wśród nich nominacje dla Antoniego Macierewicza i Mariusza Kamińskiego, przejęcie kontroli nad Trybunałem Konstytucyjnym, próba zablokowania premiery spektaklu we Wrocławiu i groźby pod adresem dziennikarki publicznej telewizji. Publicysta "Washington Post" nie szczędzi słów krytyki pod adresem prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego porównując go do Viktora Orbana i twierdząc, że jest on produktem "zamrożonego w czasach komunizmu przedwojennego populizmu". Diehla wyjątkowo rażą wypowiedzi szefa PiS na temat muzułmanów, które porównuje z retoryką Donalda Trumpa.
Rusza
inicjatywa obywatelska, wymierzona w Węgry. Jej organizatorzy chcą, by
Komisja Europejska zawiesiła Budapeszt w prawach członka Unii.Przedstawiciele komitetu, który zgłosił inicjatywę do Komisji, twierdzą, że premier Viktor Orban podejmuje niedemokratyczne i ksenofobiczne działania, sprzeczne z zasadami państwa prawa. Bruksela na tym etapie uznała, że są prawne podstawy do
przyjęcia inicjatywy, ale nie analizowała jeszcze jej treści. Aby było
to możliwe, jej autorzy muszą najpierw zebrać milion podpisów obywateli
przynajmniej z siedmiu państw członkowskich. Następnie Komisja będzie
miała trzy miesiące, by ustosunkować się do ich argumentów. Wcześniej taką procedurę chcieli wobec Budapesztu uruchomić Liberałowie w Parlamencie Europejskim, ale nie udało im się zmobilizować wystarczającej liczby eurodeputowanych, żeby nadać wnioskowi bieg.
Wśród członków komitetu obywatelskiego, który wystąpił z taką
inicjatywą, jest Polak, znany działacz społeczny i publicysta Andrzej
Dominiczak.
Polska i Węgry na forum UE z wetem w sprawie związków partnerskich Według
informacji radia RMF FM, polskie władze poinformowały UE, że w czwartek
złożą veto wobec dwóch rozporządzeń w sprawie stosunków majątkowych
w międzynarodowych związkach partnerskich i małżeństwach. Wraz z Polską
swój sprzeciw wyrazić mają...
Aleksander
Kwaśniewski krytykuje prezydenta. Jego zdaniem, Andrzej Duda nie
powinien ułaskawiać Mariusza Kamińskiego, a tłumaczenia głowy państwa są
"absurdalne i perwersyjne". Byłemu prezydentowi nie podoba się też
zamieszanie wokół Trybunału Stanu. Uważa on, że Andrzej Duda może za nie
stanąć przed Trybunałem Stanu.
W kontekście toczących się sporów o wybór sędziów Trybunału
Konstytucyjnego i wokół decyzji ułaskawieniowej prezydenta warto
przypomnieć niewielki tekst niemieckiego filozofa prawa Gustava
Radbrucha.
Trybunał sam jest sobie winien. Przez lata nie zrobił nic, żeby
ludzie wiedzieli, czym się zajmuje i kogo broni. Dlatego gdy Marcelina
Zawisza z Partii Razem mówi, że Trybunał nikogo nie obchodzi, ma rację.
Duda zawdzięcza prezydenturę nie tylko zdeklarowanym wyborcom PiS,
ale także tym wyborcom, którzy ulegli impulsom, iluzjom i internetowym
sugestiom, często na przekór swoim przekonaniom i poglądom.
KRONIKA KŁAMLIWEJ HISTERII. "Wyborcza" przechodzi samą siebie.
Straszy "nalotami policji" i radzi, by cenne dane przechowywać w
"chmurach internetowych"
Redakcji z Czerskiej gratulujemy nakręcania
kłamliwej histerii, która nieuchronnie doprowadzi Polskę do poważnych
kłopotów. Bo tym razem kłamstwo po cichu nie wygra!
Od wyborów minęło ledwie 5 tygodni, a przemysł pogardy
wymierzony w demokratycznie wybrane władze Rzeczypospolitej już przebija
to, co pamiętamy z lat 2005-2007.
To te same metody: kłamstwa, półprawdy, ćwierćprawdy. Do tego najstraszliwsze zarzuty formułowane bez żadnych podstaw!
W dzisiejszej gazecie Michnika - kolejny rekord. Wyssana z palca informacja o następującej treści:
„Należy się spodziewać ataków
na organizacje pozarządowe, łącznie z nalotami policji. Powinny
przechowywać istotne dane w chmurach internetowych”.
Na jakiej podstawie red. Renata Grochal - autorka tejże notki - stawia tak poważny zarzut nowym władzom?
Na podstawie… wypowiedzi Łukasza Bojarskiego
z Instytutu Prawa i Społeczeństwa, który mówił w Sejmie
(na zorganizowanej przez Nowoczesną konferencji), że PiS „dokładnie
powtarza to, co się działo na Węgrzech”. Czyli - jego zdaniem - należy spodziewać się przeprowadzanych wzorem Orbana ataków na organizacje pozarządowe łącznie z nalotami policji. Dlatego pan Bojarski radzi, by owe organizacje „przechowywały istotne dane w chmurach internetowych”.
Ciekawe swoją droga, co to za cenne dane mają organizacje pozarządowe, skoro godne są ukrywania…
Na takiej zasadzie - że coś się komuś wydaje - można przestrzegać
przed wszystkim. Przed mordami, przed gwałtami, przed torturami. Przed
tym wszystkim, co w Polsce serwowała patriotom właśnie lewica.
Redakcji z Czerskiej „gratulujemy” nakręcania kłamliwej
histerii, która nieuchronnie doprowadzi Polskę do poważnych kłopotów.
Bo tym razem kłamstwo po cichu nie wygra!
Optymizmem nastraja za to fakt, że tak wielu wybitnych prawników i
prawniczek oraz różnych gremiów prawniczych bije na alarm wobec zamachu
na Trybunał Konstytucyjny.
Marcelina Zawisza chce bronić całej konstytucji. Nie tylko wolności
obywatelskich, ale również praw socjalnych - bo bez tych ostatnich
konstytucja staje się dla biednych obywateli abstrakcją. Mądry głos
Partii Razem? Tak. Ale czemu na portalu Strajk.eu Partia Razem brzmi
inaczej?
Czyżby kolejne sequele "Pokłosia"?Gazeta Wyborcza” ofiarnie broni demokracji przed „kaczyzmem”.
Jednym ze sposobów walki z „bogeymanem” jest oddanie głosu jedynym
prawdziwym „demokratom”. W dzisiejszym odcinku autorytetów GW wystąpił m.in reżyser kultowych „Psów”, znakomitego „Jacka Stronga” i żałosnego „Pokłosia” Władysław Pasikowski. Czy i jego zdaniem demokracja w Polsce jest zagrożona?
Bardzo zastanowiła mnie pierwsza oficjalna wypowiedź nowego ministra kultury, że „nie będzie czarnej listy”.
A czy ktoś rozważał inną możliwość? Przychodzi mi do głowy scena
z filmu „Wszyscy ludzie prezydenta”, w której Bob Redford dzwoni
do Białego Domu i w odpowiedzi na swoje „Dzień dobry” słyszy: „Biały Dom
nie ma nic wspólnego z aferą Watergate”.
pisze reżyser w tekście o tytule nie mniej patetycznym niż finał „Pokłosia”: Rzeczpospolita demokratów”
W tym kontekście brakuje mi wypowiedzi ministra zdrowia, że nie
kończy on z publiczną służbą zdrowia, albo ministra finansów, że nie
będzie kradł.
dodaje Pasikowski. Na koniec obiecuje jeszcze więcej swojej twórczości.
Jakkolwiek by było, jedno wynika z omawianej deklaracji
- że nie będzie czarnej listy, co postaram się udowodnić czytelnikom
„Gazety Wyborczej” przez najbliższe cztery lata, ewentualnie
do przedterminowych wyborów, kręcąc jeden film za drugim.
Kaczyński nie musiał czytać art. 10 konstytucji, by wiedzieć, że
"ustrój RP opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej,
wykonawczej i sądowniczej".
Facebookowa grupa Komitet Obrony Demokracji dobija do czterdziestu
tysięcy członków. Sprawdziłem, co to za ludzie. Wybrałem blogera,
specjalistkę od komputerów i byłego jezuitę, a dziś księgarza. 47-letni Mateusz Kijowski ma siwe, spięte w kok włosy, spiczastą brodę,
koszulę w kratę i motocyklowe buty. Dwa metry wzrostu, zza okularów w
czerwonej oprawce rzuca przepraszające spojrzenie, jakby się wstydził,
że spogląda na wszystkich z góry.
- KOD powstał dzięki
kilku osobom - opowiada. - Pierwszą był Krzysztof Łoziński [były
współpracownik Komitetu Obrony Robotników i członek "Solidarności"],
który na portalu Studio Opinii napisał tekst "Trzeba założyć KOD". Drugą
jest dziewczyna, która mi ten tekst przez Fejsa podrzuciła. "Zobacz" -
napisała. "No i co?" - zapytałem. "No to teraz zrób coś z tym" -
odpowiedziała. Teraz wiem, że od początku chciała mnie napuścić -
Kijowski krótko się śmieje...
Dzisiaj idę zaprotestować
przeciwko drastycznemu zaniżaniu standardów debaty, przeciwko braku
jawności. Przeciwko braku wyczucia powagi sytuacji przez posłów - którzy
nie chcą tego rozwiązać. To już dawno przestało być śmieszne - trzeba
usiąść i tę sytuację zakończyć. A potem niech niedawno wybrany Sejm
działa dalej" - pisze Jakub Górnicki.
Przed Sejmem
protestować dziś będzie partia Razem - w obronie Konstytucji. Razem
protestuje przeciw wyborowi nowych sędziów TK, zdaniem tej partii to
"zawłaszczanie państwa, niszczenie standardów demokratycznych i
konkretna groźba złamania prawa".
Drugi protest zorganizowały środowiska skupione wokół inicjatywy
"Ręce precz od Trybunału". To już drugi protest tej grupy (na pierwszym
było ok. 100 osób), której organizatorzy zarzekają się, że nie
popierają żadnej partii. Oto nasza relacja z protestów:
stare komuchy napadły na osoby trzymające transparent że Andrzej Rzechliński musi odejść
KOD przed Sejmem mało demokratyczna. Atakują i wyrywają transparenty
Dodano: 02.12.2015 [18:12]
foto: Marcin Pegaz/Gazeta Polska
Przed gmachem Sejmu po obu stronach ulicy odbywają się dwie
manifestacje. W jednej biorą udział przedstawiciele Stowarzyszenia
Solidarni 2010 i Klubów „Gazety
Polskiej”, w drugiej demonstrują sympatycy Komitetu Obrony Demokracji.
Jak wynika z relacji reporterów portalu niezalezna.pl nastroje są coraz
bardziej napięte. Doszło nawet do przepychanek, a manifestanci z KOD
próbowali wyrywać transparenty kontrmanifestantom.
Obie demonstracje spotkały się przed gmachem Sejmu po przeciwnych
stronach ulicy. Jak relacjonuje reporterka portalu niezalezna.pl doszło
już do pierwszych przepychanek. Członkowie manifestacji zainicjowanej
przez Komitet Obrony Demokracji próbowali wyrwać transparent, który już
rano przynieśli uczestnicy kontrmanifestacji z hasłem „Sędzia Rzepliński
musi odejść”.
(fot. Marcin Pegaz/Gazeta Polska)
Jesteśmy za przejrzystym i zrozumiałym państwem. Jesteśmy przeciwni
trybowi, w jakim Sejm podejmuje decyzje o jego ustroju. Jesteśmy
rozczarowani Sejmem: partia rządząca się spieszy, opozycja wychodzi.
Dlatego, jako obywatele tu jesteśmy. Posłowie, nie znaleźliście czasu,
by obronić swoje racje - być może słuszne, ale na razie niejawne dla nas
– informowali organizatorzy manifestacji z Komitetu Obrony Demokracji.
(fot. Marcin Pegaz/Gazeta Polska)
Natomiast zapowiadając manifestację z udziałem Stowarzyszenia Solidarni 2010 oraz Klubów „Gazety
Polskiej” Ewa Stankiewicz podkreślała, że sędziowie Trybunału
Konstytucyjnego złamali Konstytucję, ponieważ „w czerwcu napisali
ustawę, w której samowolnie poszerzyli swoją własną władzę i w której
przygotowali grunt pod przyszłe obalenie prezydenta”.
Ważne jest żeby wesprzeć Prezydenta i rząd – żeby nie zostawiać ich
samych – tak jak przed 2010 rokiem. Ważne żeby zareagować – nie zostawić
własnemu biegowi rzeczy - tak jak to miało miejsce wobec przemocy na
Krakowskim Przedmieściu. Samo nic się nie zadzieje. Zło dzieje się,
kiedy dobrzy ludzie nie reagują. Jesteście bardzo potrzebni. Przyjdźcie –
pisała Ewa Stankiewicz zapraszając na manifestację.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński ocenił, że mówienie o rządach PiS jako totalitarnych jest nieodpowiedzialne. Jak my chcemy coś mieć, to jest dyktatura, jak oni mają wszystko, to jest demokracja - mówił dziennikarzom.
Kaczyński był pytany na sejmowym korytarzu o zarzuty wobec PiS związane z odbywającym się w środę w Sejmie posiedzeniem, na którym ma się odbyć głosowanie ws. wyboru pięciu sędziów TK zgłoszonych przez tę partię.
To jest takie wołanie, że jak my chcemy cokolwiek mieć, to jest dyktatura, natomiast, jak oni mają wszystko, to jest demokracja
Prawo i Sprawiedliwość przegłosowało po awanturze w Sejmie pięciu
sędziów Trybunału Konstytucyjnego. PO, Nowoczesna, Kukiz'15 oraz PSL
byli przeciwko.
Sejm - głosami PiS - przyjął kandydatury własnych kandydatów na sędziów
TK Henryka Ciocha, Mariusza Muszyńskiego, Lecha Morawskiego, Julii
Przyłębskiej oraz Piotra Pszczółkowskiego.
Przed gmachem Sejmu po obu stronach ulicy odbywały się dziś dwie
manifestacje. W jednej brali udział udział przedstawiciele
Stowarzyszenia Solidarni 2010 i Klubów „Gazety Polskiej”, w drugiej sympatycy Komitetu Obrony Demokracji. Jak relacjonowaliśmy na łamach portalu niezalezna.pl manifestanci z KOD próbowali wyrywać transparenty,
które się im nie podobały. W trakcie swojego przemówienia redaktor
naczelny „Gazety Polskiej” pytał sympatyków Komitetu Obrony Demokracji
gdzie byli, kiedy w Polsce zamykano dziennikarzy i dlaczego wtedy nie
zorganizowali żadnej demonstracji. Przypominamy, że 3 grudnia od 8:30
rozpocznie się manifestacja przed Trybunałem Konstytucyjnym.
- Gdzie byliście, kiedy zamykano dziennikarzy „Gazety Polskiej” do
więzienia? Gdzie byliście kiedy nasyłano rewizje na „Wprost” – czy
zorganizowaliście wtedy taką manifestacje? – pytał dzisiaj podczas
manifestacji przed gmachem Sejmu redaktor naczelny „Gazety Polskiej”
Tomasz Sakiewicz członków Komitetu Obrony Demokracji.
(fot. Marcin Pegaz/Gazeta Polska)
W dalszej części swojego wystąpienia Tomasz Sakiewicz odniósł się do sytuacji wokół Trybunału Konstytucyjnego. Podkreślał, że sędziowie, którzy mieli być wzorcem prawa – zawiedli.
- Dzisiaj mieliśmy próbę zablokowania zmian demokratycznych przy
pomocy skorumpowanych sędziów – gdyby jakikolwiek sędzia rozpatrywał
wyrok w sprawie w której sam brał udział byłby pozbawiony wszelkich
praw, dzisiaj okazuje się, że sędziowie trybunału mają być wzorcem
prawa. Sami decydują o tym kiedy i jakie pensje pobierają. Ci ludzie nie
nadają się na żadnych sędziów. Ci ludzie niszczą polską demokrację. Oni
uniemożliwiają nam demokratyczne wybory. Łamią podstawowe prawa
obywatelskie. Dzisiaj walczą o to, żeby przeżyć – walczą o swoje pensje,
o przywileje do końca życia –możliwość wpływu na ustawodawstwo
polityczne, gospodarcze i wszystko co się wiąże z obiegiem publicznym.
Oni walczą o demokracje? To właśnie Prawo i Sprawiedliwość
demokratycznie wygrało wybory. Oni uważają, że przy pomocy
komunistycznych sędziów można unieważnić demokratyczny wybór – mylą się,
nic m to nie da. Polacy ich nie chcą. Nie chcą korupcji, nie chcą
kłamstwa. Polacy chcą prawdy – mówił do zebranych przed gmachem Sejmu
Tomasz Sakiewicz.
(Manifestacja KOD przed gmachem Sejmu - fot. Marcin Pegaz/Gazeta Polska)
W pewnym momencie redaktor naczelny „Gazety Polskiej” zwrócił się do
uczestników kontrmanifestacji zorganizowanej przez Komitet Obrony
Demokracji.
- Konstytucja jest po to, żeby służyć Polakom, żeby bronić naszych
praw. Tymczasem oni chcą, żeby wybór większości społeczeństwa nie był
szanowany. Gdzie byliście kiedy zamykano dziennikarzy Gazety Polskiej do
więzienia? Gdzie byliście kiedy nasyłano rewizje na „Wprost” – czy
zorganizowaliście wtedy taką manifestacje? Nie było was wtedy, więc nie
macie prawa uważać się za obrońców demokracji – zwrócił się do
zwolenników Komitetu Obrony Demokracji Tomasz Sakiewicz.
Przypominamy, że przedstawiciele
Stowarzyszenia Solidarni 2010 i Klubów „Gazety Polskiej” zapowiedzieli
swój udział w manifestacji przed Trybunałem Konstytucyjnym. Rozpoczyna
się ona 3 grudnia o godzinie 8:30 przed siedzibą TK przy al. Szucha 12a.
Prosimy o powiadomienie zaprzyjaźnionych środowisk
do zorganizowaniu się w systemie rotacyjnym na czas trwania całego
zgromadzenia (manifestujemy od godz. 8 do godz.21). Zabieramy banery,
plakaty, transparenty, flagi itp. - apelują organizatorzy.
Potrzebę manifestacji wyjaśniała również Ewa Stankiewicz:
Przyjdźcie koniecznie. Każdy kto może. To niesłychanie niebezpieczna sytuacja.
Rzepliński, Tuleja i Biernat sędziowie TK złamali konstytucję, w czerwcu
napisali ustawę, w której samowolnie poszerzyli swoją własną władzę i w
której przygotowali grunt pod przyszłe obalenie Prezydenta. Komorowski
ustawę przepchnął przed sejm. 90 % sędziów TK jest z nadania jednej
partii – PO i nawet to można by było jeszcze przełknąć (choć co to za
demokracja?) gdyby oni zachowywali się przyzwoicie, ale oni zamiast
stwierdzać zgodność z konstytucją zawłaszczają władzę i wbrew
konstytucji ustanowili siebie jako kolejną władzę w państwie –
tłumaczyła Ewa Stankiewicz.
Wirtualny Komitet Obrony Demokracji manifestował dziś dziarsko i
emocjonalnie pod Sejmem, ale to kontrmanifestanci, którzy śpiewali
pieśni patriotyczne - okazali się bardziej skuteczni. Jednak mobilizacja
w KOD trwa i kontrdemonstracja wobec wrogich i głośnych sił PiS-u
przygotowywana jest także na jutro.
'Trybunał prostytucyjny won za Don' to hasło, które pojawiło się dziś
podczas pikiety pod Sejmem zorganizowanej przez warszawski Klub 'Gazety
Polskiej' oraz stowarzyszenie 'Solidarni 2010'. Wystąpienia te
skomentował prof. Ireneusz Krzemiński, który w cyklu 'Temat dnia'
rozmawiał z Agnieszką Kublik: - To byłoby komiczne, gdyby nie było
tragiczne - podsumował.
- To pokazuje jakieś nieporozumienie umysłowe tych ludzi, którzy piszą
takie rzeczy. Ponieważ to praktyka, którą rozwija ich rząd, jest prosto
znad Donu i w tym kierunku zmierza - zaznaczył prof. Krzemiński.
Zdaniem socjologa coś się stało z mentalnością Polaków, z których wielu
uwierzyło w wizję Polski rządzonej przez zdrajców. Jak podkreśla, trudno
zrozumieć to, że atakują Trybunał Konstytucyjny, który w swoich
założeniach ma bronić demokrację i jej instytucje przed samowolą
rządzących. Według Profesora dysonans następuje również w przypadku
młodych ludzi, spośród których wielu ma poglądy antyliberalne przy
jednoczesnym silnym przywiązaniu do wolności : - To pokolenie, które ma
niesłychanie roszczeniowe postawy wobec rzeczywistości, wobec państwa, i
które uważa, że jako obywatele nic nie powinniśmy dla państwa robić
albo niewiele. Jednocześnie ma taką wizję egoistycznego działania: 'ja
mam prawo robić, co mi się podoba, byle się nikt nie wtrącał'. W
rozmowie z Agnieszką Kublik prof. Ireneusz Krzemiński porusza również
temat ograniczenia wolności słowa i swobód obywatelskich, z którymi
coraz częściej mamy do czynienia w ostatnich tygodniach. Jako przykład
podaje ostatnią informację o tym, że in vitro nie będzie refundowane od
przyszłego roku. Komentując planowaną przez Komitet Obrony Demokracji
pikietę w obronie Trybunału Konstytucyjnego, gość 'Tematu dnia' dodaje:
- Wydaje mi się to fundamentalne, żeby istniała taka instytucja, która
będzie niezależna od wszystkich władz. Demokracja jest budowana nie
tylko na woli ludu, ale też na podziale władz. I lud powinien sobie to
przypomnieć.
Podczas, gdy w Sejmie trwało burzliwe wybieranie sędziów Trybunału
Konstytucyjnego, przed jego budynkiem zgromadzili się demonstranci z
Komitetu Obrony Demokracji oraz Partii Razem. Naprzeciw nich stanęła
kontrmanifestacja, którą tworzyli członkowie klubów 'Gazety Polskiej' i
stowarzyszenia Solidarni 2010.
W środowy wieczór w Sejmie Prawo i Sprawiedliwość przegłosowało pięciu
sędziów Trybunału Konstytucyjnego mimo protestów opozycji. Przeciwko
byli posłowie PO, Nowoczesnej, partii Kukiz'15 oraz PSL-u. Kiedy na sali
sejmowej trwała awantura, przed budynkiem na ul. Wiejskiej panowała nie
mniej burzliwa atmosfera. Doszło nawet do przepychanek pomiędzy
zwolennikami zmian w TK oraz ich przeciwnikami.
Wśród zgromadzonych na demonstracji w obronie TK byli między innymi
Adrian Zandberg, Barbara Nowacka, Jakub Danecki, Marcelina Zawisza,
Justyna Szpanowska i Barbara Grobler.
Rząd PiS, jak każda władza, ma charakter tymczasowy. Pytanie tylko,
ile ta tymczasowość potrwa. PiS ma większość w parlamencie, ale nie ma
większości w społeczeństwie.
Zamiast na sojusz polsko-niemiecki dmuchać, chuchać i patrzeć jak na
zjawisko nieomal nadprzyrodzone, PiS jest skłonny dla dojutrkowych
korzyści politycznych stawiać wszystko na ostrzu noża.
Prezydent Andrzej Duda odebrał w czwartek ślubowanie od czterech
nowo wybranych sędziów Trybunału Konstytucyjnego: Henryka Ciocha, Lecha
Morawskiego, Mariusza Muszyńskiego i Piotra Pszczółkowskiego.
Dodano: 03.12.2015 [09:00]
foto: Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska
O godzinie 9 Trybunał Konstytucyjny rozpoczął posiedzenie, aby
wydać orzeczenie ws. uchwały przyjętej przez koalicję PO-PSL
umożliwiającą poprzedniej ekipie wybór sędziów TK. Równocześnie przed
gmachem Trybunału trwa protest przeciwko upolitycznieniu TK.
Dzisiejsze posiedzenie Trybunały Konstytucyjnego związane jest z
przyjętą w czerwcu ustawą, która umożliwiła Platformie i PSL zamach na
TK i wybór w październiku pięciu sędziów. Od tego zaczął się gigantyczny
skandal.
Demonstracja Stowarzyszenia i Klubów „Gazety Polskiej”
rozpoczęła się o godzinie 8:30 przed siedzibą Trybunału Konstytucyjnego
przy al. Szucha 12a.
RELACJA
10:45
Oto niektórzy zwolennicy KOD.
(Magdalena Piejko)
10:00
Przy dwóch wejściach do Trybunału Konstytucyjnego stoją dwie grupy
manifestantów. Po każdej stronie jest około kilkadziesiąt osób.
Demonstracja KOD składa się głównie z polityków i młodzieżówki PO.
Pojawili się też lewicowi politycy.
Do protestów doszło również wczoraj przed Sejmem, gdy posłowie wybierali
nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Pojawili się zwolennicy
Platformy Obywatelskiej (TUTAJ WIĘCEJ),
którzy pokrzykiwali o rzekomym zamachu na TK zapominając, że to właśnie
przez działania PO-PSL doszło do obecnej sytuacji. Z kolei druga
manifestacja dotyczyła upolitycznienia Trybunału.
- Konstytucja jest po to, żeby służyć Polakom, żeby
bronić naszych praw. Tymczasem oni chcą, żeby wybór większości
społeczeństwa nie był szanowany. Gdzie byliście kiedy zamykano
dziennikarzy Gazety Polskiej do więzienia? Gdzie byliście kiedy nasyłano
rewizje na „Wprost” – czy zorganizowaliście wtedy taką manifestacje?
Nie było was wtedy, więc nie macie prawa uważać się za obrońców
demokracji – zwrócił się wczoraj wieczorem do zwolenników Komitetu Obrony Demokracji Tomasz Sakiewicz.
Gromadzą się również zwolennicy KOD - rzekomych "obrońców demokracji". Będą równie agresywni jak wczoraj?
Przed siedzibą Trybunału Konstytucyjnego przy al. Szucha
odbywają się protesty. Jak relacjonuje reporter tvnwarszawa.pl,
manifestują przeciwnicy i zwolennicy zmian w TK.
Jeden z
protestów w al. Szucha organizuje Komitet Obrony Demokracji. Mają ze
sobą transparenty z hasłami: "W obronie niezależności TK" i
"Konstytucja, Trybunał, Demokracja". Dwie grupy
- Na miejscu jest około stu osób otoczonych kordonem policji.
Trzymają flagi Polski i Unii Europejskiej. Wykrzykują też hasła –
relacjonował ok. godz. 9 Artur Węgrzynowicz, reporter tvnwarszawa.pl.
Po godz. 10 liczba protestujących wzrosła do ok. 150-200.
Około
30 metrów od tej grupy stoi kilkadziesiąt osób z transparentami
"Prezydent Andrzej Duda ratujmy Polskę" i "Skompromitowani sędziowie
Trybunału Konstytucyjnego".
- Jest spokojnie. Protesty zabezpieczają znaczne siły policji – podkreśla Węgrzynowicz.
Przed siedzibą Trybunału Konstytucyjnego w al.
Szucha trwają protesty. Wśród zgromadzonych ludzi są zarówno
przeciwnicy, jak i zwolennicy zmian. Rozdziela ich... więcej »
Jednogłośny wyrok Trybunału Konstytucyjnego w pięcioosobowym
składzie: - Niekonstytucyjny jest przepis ustawy o TK w zakresie, w
jakim był podstawą wyboru przez poprzedni Sejm 2 nowych sędziów TK - w
miejsce tych, których kadencja wygasa w grudniu. Wybór pozostałej trójki
- w miejsce sędziów, których kadencja minęła w listopadzie - był
konstytucyjny.
Panie Prezydencie, przykro powiedzieć, ale swym serwilizmem wobec
"wielkiego stratega" Jarosława Kaczyńskigo kompromituje Pan najwyższy
urząd w państwie.
TK obraduje w składzie pięciu sędziów, pod
przewodnictwem sędzi Sławomiry Wronkowskiej-Jaśkiewicz; sprawozdawcami
są Leon Kieres i Marek Zubik. Sprawie towarzyszy duże zainteresowanie mediów i publiczności.
Sejm wniósł do TK o odroczenie rozprawy. Ten jednak wniosek odrzucił.
W TK stawili się czterej nowo powołani w czwartek przez Sejm sędziowie TK - nie odpowiedzieli na pytanie, czy wezmą udział w rozprawie. Przedstawiciel wnioskodawców poseł PO Borys Budka powiedział dziennikarzom, że czterej wybrani w środę przez Sejm nowi sędziowie TK, którzy przyszli w czwartek
rano do TK, to „osoby prywatne”, bo ich wybór był - jego zdaniem - nielegalny.
Wiążące jest postanowienie Trybunału o zabezpieczeniu wniosku grupy
posłów przez powstrzymanie się Sejmu od wyboru do czasu wyroku
— poseł PO.
W przerwie czwartkowej rozprawy Budka wyszedł przed budynek TK, gdzie manifestują zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy zmian w ustawie o TK. W wypowiedzi dla dziennikarzy poseł PO ocenił
-
w kontekście sytuacji powstałej wokół Trybunału - że szef PiS Jarosław
Kaczyński „stara się wykreować wroga i z nim walczyć”. I - dodał -
to co się dzieje wokół TK „to jest pierwszy krok”.
My tu, w Trybunale Konstytucyjnym staramy się wykazać, że nie
ma zgody na nielegalne działania większości parlamentarnej. (…) Dlatego
też liczymy, że już dzisiaj Trybunał ma szansę odnieść się do tego,
co działo się 25 (listopada) i wczoraj. Dzisiaj nie mamy nowych sędziów
Trybunału, bo ten wybór był nielegalny i prezydent RP nie ma prawa go legitymizować
— mówił b. minister sprawiedliwości.
Na sali jest grupa znanych adwokatów ubranych w togi.
Kilka dni wcześniej prezes TK, prof.
Andrzej Rzepliński, wiceprezes Stanisław Biernat i sędzia Piotr Tuleja -
którzy brali udział w pracach nad tą ustawą - zostali na swój wniosek
wyłączeni przez TK ze sprawy (wnosił o to także marszałek Sejmu Marek Kuchciński).
Dziennikarka, przez wielu oceniana jako cyngiel „Gazety Wyborczej”, chciała ostro skomentować sytuację wokół Trybunału Konstytucyjnego. Jej wpis na Twitterze miał uderzać w Prezydenta Andrzeja Dudy.
„PAD nie strażnikiem
konstytucji, a strażakiem. Nie pilnuje, a podpala” - pisze Kublik na
twitterze. Chciała liczyła, że swoją uwagą przysporzy problemów
prezydentowi. Ale sama stała się pośmiewiskiem.
Na uwagę Kublik odpisała szybko Straż Pożarna. „@A_Kublik uprzejmie informujemy, że strażacy gaszą pożary - podpalają piromani” - piszą strażacy.
Po Kublik został jedynie dymek...
Protesty pod siedzibą TK. ''Bronicie dyktatury!'' [RELACJA REPORTERA GAZETA.PL] Obie grupy przekrzykiwały się: "my bronimy demokracji" - wołali jedni,
"wy bronicie dyktatury" - odpowiadali drudzy. Często zebrani skandowali
te same hasła, uważając, że bronią w ten sposób swoich racji. Obie grupy
śpiewały hymn i trzymały biało-czerwone flagi. Przeciwnicy zmian w TK
mieli też flagi Unii Europejskiej
Grupa przedstawicieli m.in. Komitetu Obrony Demokracji
wykrzykiwała hasła: "chcemy konstytucji, nie rewolucji", "państwo prawa -
nasza sprawa", "wolne media - wolna Polska". Na ich banerach widniały
napisy "Konstytucja, Trybunał, Demokracja!" oraz "W obronie
niezależności TK".
Popierający zmiany realizowane przez PiS
wystąpili z hasłami: "Skorumpowani sędziowie Trybunału Konstytucyjnego
wszyscy do dymisji za niszczenie demokracji i łamanie konstytucji".
"Rzepliński za kraty"
Po ogłoszeniu wyroku zwolennicy zmian dotyczących TK gwizdali i
krzyczeli: "Hańba", "Sprzedajny trybunał", "Rzepliński dyktator",
"Rzepliński za kraty", "Precz z sędziami gangsterami".
Natomiast przeciwnicy zmian w TK wykrzykiwali: "Konstytucja wygrała",
"obronimy demokrację" i "państwo prawa, nie Jarosława". Na ataki pod
adresem prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego odpowiadali: "Kaczyński
dyktator", "Kaczyński za kraty". Do tej grupy podszedł po ogłoszeniu
wyroku były minister sprawiedliwości Borys Budka, który nie ukrywał
radości z orzeczenia TK i podkreślał, że wygrała konstytucja.
"The Economist": Polska jak humorzasty nastolatek, powrót niewygodnej ekipy "The Economist"
w artykule zatytułowanym: "Powrót niewygodnej (ew. niezręcznej) ekipy"
i opatrzonym zdjęciem Beaty Szydło i Jarosława Kaczyńskiego pisze,
że przyjazne relacje między Polską a resztą Europy "są
w niebezpieczeństwie."Dziennikarz zaznacza, że "od czasu objęcia władzy PiS porzucił pozory
umiarkowania." Jego zdaniem prawdziwa władza spoczywa w rękach
Jarosława Kaczyńskiego, który był premierem w czasie "niekompetentnych
rządów PiS" w latach 2005-2007. Przypomina też, że ministrem obrony
narodowej, wbrew zapowiedziom, został Antoni Macierewicz "zwolennik
teorii spiskowych" dotyczących przyczyn katastrofy smoleńskiej.W
artykule opisywane jest też "umacnianie władzy przez PiS" poprzez
zwalnianie szefów służb specjalnych, wybór swoich sędziów do Trybunały
Konstytucyjnego, czy ułaskawienia Mariusza Kamińskiego przez prezydenta
Andrzeja Dudę. Wspomniane są też kontrowersje wokół sztuki w Teatrze
Polskim we Wrocławiu.Jak podkreśla autor artykułu, "takie
wydarzenia krajowe są niepokojące, ale postawa rządu w Europie oraz jego
polityka zagraniczna wydają się jeszcze gorsze." Pisze to w kontekście
niechętnej polityki wobec uchodźców oraz możliwości unieważnienia umów
na zakup sprzętu wojskowego z zagranicznymi partnerami oraz sprzeciw
wobec europejskiej polityki zagranicznej.Dziennikarz twierdzi,
że europejscy dyplomaci są zaniepokojeni sytuacją w Polsce i obawiają
się załamania produktywnych stosunków polsko-niemieckich z powodu
różnego podejścia do kwestii imigrantów. Konkludując stwierdza: "Pewne
jest to, że Europa musi poradzić sobie z nowym, niewygodnym krajem."
Skoro już teraz porównuje się Kaczyńskiego
do Hitlera, a PiS do NSDAP, to jaki będzie kolejny krok w demonizowaniu
obozu rządzącego?
Ziobro: Mówią NSDAP, SS. Są przerażeni tym, że chcemy dobrych zmian "Niektórzy
mówią NSDAP, SS. Powinni przejść na Szucha, poczytać trochę z historii.
To są ludzie niedouczeni, bo jeżeli używają tego rodzaju argumentów, one
całkowicie kompromitują, dezawuują. Są przerażeni tym, że my chcemy
dobrych zmian w Polsce....
Mamy do czynienia z zamachem na zasadę konstytucyjną poszanowania państwa prawa. Trybunał Konstytucyjny wczoraj przekroczył znacznie swoje kompetencje
— podkreślił w „Poranku Wnet” mecenas Piotr Łukasz Andrzejewski, senator i sędzia Trybunału Stanu.
Wybitny znawca prawa i jeden ze współtwórców instytucji demokratycznych w Polsce bardzo krytycznie odniósł się do postawy sędziów Trybunału Konstytucyjnego i poprzedniej większości sejmowej. Wskazał też, że za frazesami o obronie konstytucji stoją całkowicie polityczne interesy poprzedniej władzy, która nie może się pogodzić z demokratycznym werdyktem wyborców.
Mamy do czynienia w Sejmie z chamstwem i z próbą wywołania destrukcji, która ma przesłonić reformy, realizowane przez rząd Prawa i Sprawiedliwości i wspierane prezydenta w ramach programu naprawy państwa i prawa polskiego
— wyjaśniał.
Pracowałem m.in. nad tą konstytucją, byłem jednym z jej twórców, i zastanawialiśmy się jakie kompetencje mamy nadać Trybunałowi Konstytucyjnemu. Był model rosyjski, gdzie TK ma inicjatywę legislacyjną i bierze udział w tworzeniu prawa. Jednocześnie poprzednio był problem czy dać TK prawo wykładni treści prawa. Polski Trybunał Konstytucyjny jest tak usytuowany, że nie ma ani prawa inicjatywy ustawodawczej i nie ma prawa interpretacji prawa. Ma jedynie zadanie, jako instytucja, kontroli zgodności z konstytucją istniejącego i ustanowionego przez kogo innego prawa, ma uprawnienia do punktowania niezgodności przepisów podkonstytucyjnych z konstytucją. Wczoraj Trybunał znacznie przekroczył te kompetencje
— wyjaśniał mecenas Andrzejewski.
Tak samo przekroczył je przy tworzeniu prawa w sprzężeniu z parlamentem poprzedniej kadencji, z większością Platformy i PSL. Reprezentanci Trybunału wzięli udział w naruszającej konstytucję poprawce, która w ostatniej chwili została wrzucona wtedy, kiedy zachwiała się możliwość utrzymania władzy przez PO-PSL. Trybunał orzekając dokonał interpretacji, która jest sprzeczna nie tylko z prawem, z konstytucją , ale i z zasadami zdrowego rozsądku
— mówił Andrzejewski, wskazując na wypowiedź sędziego Kieresa, który mówi o obowiązkach prezydenta.
Po wyborze, gdyby przyjął od nich ślubowanie, mielibyśmy nie 15 sędziów a 20
— mówił sędzia Trybunału Stanu.
Prawny stan faktyczny jest taki, że mamy ilość sędziów TK zgodną z Konstytucją. Natomiast to, co się dzieje to typowa sytuacja, kiedy złodziej ucieka i krzyczy: łapaj złodzieja, żeby odwrócić uwagę, że to on zniszczył funkcjonowanie państwa prawa
— podkreślił prof. Andrzejewski.
Mecenas odniósł się także do wypowiedzi prof. Zimmermanna, wg którego prezydent złamał konstytucję i to w trzech miejscach.
Oczywiście, ze się z tym nie zgadzam, bo to zależy jakie kryteria bierze się pod uwagę. Wszyscy zapominają, że prezydent jest zobowiązany do kontroli przestrzegania konstytucji. Nie ma takiego uprawnienia ani profesor, który wyraża zdanie, ani Trybunał Konstytucyjny. Nie ma prawa interpretacji prawa, zakazaliśmy mu temu, choć czasami TK uzurpuje sobie prawa, których nie ma
— mówił.
TK przypisuje sobie i realizuje kompetencje, których nie ma
— dodał.
Prof. Andrzejewski przeanalizował wczorajsze uzasadnienie prof. Kieresa.
Wystąpienie prof. Kieresa grzeszy wieloma niekonsekwencjami ale i elementami, które nie są zgodne z rzeczywistością. Przykro mi bardzo, ale Polska jest podzielona, i poglądy prawne zależą od tego, kto jakie ma poglądy polityczne. Nie ma niepolityczności i tylko interesów prawa w tym, z czym zetknęliśmy się w orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego
— podkreślił mecenas Andrzejewski.
Robi się ludziom wodę z mózgu krzycząc, machając konstytucją. Jest to dawna polityka tamtej kadencji, większości, która nie chce się pogodzić z zasadami demokracji. Generuje konflikt i zarządza konfliktem
— dodał.
Myślę, że siła spokoju to jedno, ale siła argumentów, a nie argument krzyku i łamanie dobrych obyczajów jest naszą siłą
Wydawało się, że po zwycięstwie PiS, no i Kukiz'15, ulice Warszawy
opustoszeją. Oburzeni będą w Sejmie, a "Solidarność", która tak mocno
wspierała PiS, nie wylegnie na ulice. Ale za sprawą Trybunału
Konstytucyjnego nastąpiło ożywienie społeczne.
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego otwiera pole do kompromisu: prezydent
zaprzysięga trzech sędziów czekających na to od listopada, a dwóch z
pięciu wybranych i zaprzysiężonych w środę orzeka w Trybunale. Kończy
się konstytucyjny kryzys.
- Duda precz! Pod
trybunał! Konstytucja! - te i inne hasła skandowali uczestnicy
demonstracji w obronie prawa i polskiej konstytucji na placu Wolności w
Poznaniu. Policja szacuje, że na placu było ok. 300 osób.
Sobotnie południe, plac Wolności w
Poznaniu. W gęstniejącym tłumie stoją m.in. Ula i Paweł. Dziewczyna w
nosidełku na brzuchu ma półrocznego syna Tomka.
-
Przyszliśmy tu dzisiaj, bo chcemy, by nasz syn żył w wolnym kraju. A ta
wolność stoi właśnie pod znakiem zapytania - mówi para. Na plac Wolności
przynieśli konstytucję. Ula wyciąga ją z wózka.
Nie możemy godzić się na to, by pod przykrywką nocy sejm uderzał w
podstawy naszej demokracji, wybierał sędziów Trybunału Konstytucyjnego
niezgodnie z prawem, czy z aplauzem przyjmował słowa, że wola narodu
stoi ponad prawem - mówiła podczas sobotniej pikiety Joanna Schmidt,
posłanka Nowoczesnej.
„Konstytucja, konstytucja”, „Duda precz” - takie hasła można było
usłyszeć podczas sobotniej pikiety zorganizowanej przez partię
Nowoczesna na pl. Wolności. Około 300 poznaniaków zgromadziło się, by
zaprotestować przeciwko polityce PiS i ostatnim zmianom w Trybunale
Konstytucyjnym. Wśród nich pojawili się także politycy Platformy
Obywatelskiej, Sojuszu Lewicy Demokratycznej, a także przedstawiciele
Stowarzyszenia Młodzi Demokraci oraz niedawno powołanego Komitetu Obrony
Demokracji.
O znaczeniu konstytucji opowiadał też Karol Działoszyński, były
polityk Unii Wolności. – Musimy wrócić do dialogu, bo to właśnie
gwarantuje nam ten dokument – mówił. Zdaniem członków Komitetu Obrony
Demokracji będzie się on realizował podczas kolejnych spotkań na pl.
Wolności – Już za tydzień spotkamy się w tym samym miejscu w południe –
zachęcali.
Zanim jednak doszło do pikiety zorganizowanej przez Nowoczesną, przed
biurem posłów PiS przy ul. 27 grudnia zebrali się Młodzi Demokraci z
Waldym Dzikowskim na czele. Przedstawiciele młodzieżówki PO zapalili tam
znicze, a także powiesili nekrolog z napisem „Konstytucja RP i
demokracja”.
Nie chce mi się czasu tracić na te idiotyzmy ale gołym okiem widać że całe to kurestwo jest fizycznie (współ)organizowane przez niemiecką i brukselską antypolską agenturę wpływu. Przypomina to trochę Balcerowiczowski FOR i "koalicję 21 października" z roku 2007. Przykładowo:
"Czytanie konstytucji z Tadeuszem Mazowieckim"
Na Wszechnicy można już obejrzeć dyskusję, która odbyła się w niedzielę w warszawskim Dom Literatury na temat Konstytucji RP z udziałem prof. Andrzeja Zolla, Jerzego Stępnia i Włodzimierza Cimoszewicza. O konkretnych zapisach polskiej ustawy zasadniczej dyskutowano, patrząc przez pryzmat wkładu, jaki w ich treść wniósł śp. premier Tadeusz Mazowiecki. Debata, zwłaszcza gdy oddano głos publiczności, była naprawdę gorąca!
Organizatorami spotkania były Polska Fundacja im. Roberta Schumana, Konrad Adenauer Stiftung in Polen, Więź, Projekt: Polska, Razem 89, Centrum Edukacji Obywatelskiej (CEO) i KIK - Klub Inteligencji Katolickiej. https://www.facebook.com/integracja.europejska/
Jak widać na skromnej i bardzo niepełnej liście płac tych organizacji można znaleźć... dwóch byłych prezesów i sędzinę TK. Kolejny były prezes bierze udział ich w spędach(wyżej wymieniony). Gdyby gruntownie to sprawdzić, okaże się pewnie że jest ich znacznie więcej.
W sferze niedoścignionych marzeń pozostaje poziom technologii, z której korzystają politycy takich państw, jak Niemcy czy USA. Wystarczy spojrzeć na to, jakim zapleczem dysponują tamtejsze partie. Choćby niemiecka CDU/CSU i jej think tank Fundacja Adenauera, której roczny budżet to ponad 100 mln euro. Jednym z jej głównych zadań jest biały wywiad, czyli gromadzenie informacji ogólnodostępnych. I tak, każdy polski poseł ma w Fundacji Adenauera swoją teczkę zawierającą wszystkie jego publiczne wypowiedzi! Podobnie jest w USA, gdzie na jednego senatora czy kongresmena pracuje 30-osobowa grupa ekspertów i analityków.
Fundacja im. R. Schumana [...] Sponsorzy: m.in. Komisja Europejska, Parlament Europejski, Fundacja Konrada Adenauera, Fundacja im. Stefana Batorego, Fundacja R. Boscha. http://niepoprawni.pl/blog/346/organ...gentura-wplywu
"Krytyczne wywiady z politykami – tego Polacy już pewnie nie uświadczą".
Niemiecka telewizja publiczna martwi się o los polskich
dziennikarzy. Szczególnie zapowiedziana przez PiS „repolonizacja” mediów
niepokoi „ARD”. W programie „Europamagazin” tłumaczy Niemcom, za pomocą
m.in Tomasza Lisa, że dziennikarze w Polsce są prześladowani
politycznie, a odebranie niemieckim koncernom medialnym przyczółków nad
Wisłą, byłoby sprzeczne „z prawem unijnym”.
Następnie na ekranie pojawia się Tomasz Lis…. Tomasz Lis, który jest przedstawiany jako „gwiazda dziennikarstwa”
i naczelny polskiego wydania „Newsweeka”, dzielnie walczący z „rosnącym
politycznym naciskiem na media w Polsce”.
Lis skarży się ARD, że jego program, „Tomasz Lis na Żywo”, ma zostać zdjęty z anteny. Oczywiście z powodów politycznych.
Nad czym specjalnie nie boleję, bo program i tak był bojkotowany przez polityków rządzącej partii. Gdy ani prezydent, premier ani ministrowie nie chcą przychodzić do programu dyskutować, to traci on trochę swój sens
—marudzi naczelny „Newsweeka”.
Następnie niemiecka telewizja przystępuje do opisu przypadku Karoliny Lewickiej. Zdaniem „ARD”
przed nowym polskim rządem i jego autorytarnymi zapędami żaden
dziennikarz w Polsce nie jest bezpieczny, czego prowadząca „Minęła
Dwudziesta” ma być dowodem.
Lewicka pytała wicepremiera Piotr Glińskiego o wolność artystyczną.
Była uparta. Domagała się odpowiedzi i została za to zawieszona.
W międzyczasie wróciła na antenę. Ale to było ostrzeżenie. TVP czekają zmiany. Kto posiada bowiem media, ten posiada władzę
—podkreśla niemiecka telewizja.
Według niej od zapowiedzi Czabańskiego, że „zabierze kłamcom media” polskich dziennikarzy „ogarnia strach”. Jeszcze groźniejsza jest jednak – zdaniem „ARD” - zapowiedź rządu PiS o repolonizacji mediów, które – jak podkreśla– są w dużej mierze w niemieckich rękach.
Tu znów na ekranie pojawia się Tomasz Lis, który tłumaczy przerażonym niemieckim widzom, że „nie wiadomo jak PiS to zrobi”.
Przecież to byłoby sprzeczne z prawem unijnym. To w końcu wywłaszczenie
—mówi naczelny Newsweeka.
Zdaniem „ARD” wszystko jest jednak „teraz
w Polsce możliwe”. Tu znów pojawia się redaktor Lis, by skarżyć się
na „hejterów” w sieci. Faszystowskich, oczywiście.
Życzą mi, bym zdechł na raka, albo piszą, że wyślą moje ciało do Kaliningradu. I tak jest codziennie
—mówi naczelny Newsweeka.
Jednocześnie zapewnia, że jako maratończyk jest wytrzymały. I zamierza przetrwać rządy PiS.
Podobnie jak redaktor Tomasz Bielecki, korespondent „Gazety
Wyborczej” w Brukseli, który skarży się, że - jak niegdyś jego włoscy
koledzy musieli się tłumaczyć z poczynań Berlusconiego - tak on teraz
musi się tłumaczyć z poczynań Beaty Szydło. Choćby z usunięcia unijnych flag.
Tomasz Lis w najnowszym "Newsweeku" porównuje rządy PiS do czasów PRL. - Komuną śmierdzi cała operacja demolowania Trybunału Konstytucyjnego przez PiS. Popierający tę operację politycy PiS zdradzają swą bolszewicką mentalność, podobnie jak związani z PiS dziennikarze - pisze dziennikarz. Na koniec zamieszcza apel do narodu.Tomasz Lis, redaktor naczelny tygodnika, we wstępniaku do najnowszego "Newsweeka" pisze o pierwszych tygodniach rządów Prawa i Sprawiedliwości.
- Komuną śmierdzi cała operacja demolowania Trybunału Konstytucyjnego przez PiS. Popierający tę operację politycy PiS zdradzają swą bolszewicką mentalność, podobnie jak związani z PiS dziennikarze - pisze Lis.W narodzie siła (i nadzieja)
- W nadchodzącej PRL-PiS, pardon, w PRL-bis, suwerenem ma być naród - pisze Lis i przypomina dziwną i krytykowaną wypowiedź Kornela Morawieckiego, posła Kukiz'15, który mówił w Sejmie, że najważniejsza jest "wola narodu". Ważniejsza niż np. prawo.
W tym jednak LiS widzi nadzieję: W tej dramatyczne sytuacji zostaje suweren, czyli naród. - To on ostatecznie zdecyduje, czy pozwoli się spacyfikować i czy zezwoli na deptanie prawa. Skoro o wszystkim mają decydować dobro i wola narodu, to naród musi zademonstrować, czego chce i na co się nie godzi. Jeśli tego nie uczyni, wkrótce nie będziemy musieli tłumaczyć dzieciom, czym był PRL. Zobaczą to na własne oczy - konstatuje LiS.
Marsz w Krakowie pod hasłem: Nie w moim imieniu. Dialog zamiast agresji (MICHAŁ ŁEPECKI)
"Nie w moim imieniu.
Dialog zamiast agresji" - pod takim hasłem w niedzielne południe
przemaszerowało kilkaset osób z krakowskiego Rynku Głównego na plac
Wolnica.
Tomasz
Siemoniak uważa, że sytuacja wewnętrzna w Polsce jest bardzo poważna.
Nic więc dziwnego, że tym, co dzieje się po wygranej PiS, interesuje się
Unia Europejska. Wkrótce europarlament ma przeprowadzić debatę w
sprawie sytuacji wewnętrznej w Polsce.
-------------------------- Trzy frakcje – Europejska Partia Ludowa, Socjaliści oraz
Liberałowie – wpadły na pomysł, aby Parlament Europejski na najbliższej
sesji poruszył temat sytuacji w Polsce po przejęciu władzy przez Prawo i
Sprawiedliwość. Były szef MSZ Grzegorz Schetyna wybiera się nawet na
spotkanie z szefami EPL. – To będzie taki orwellowski teatr nienawiści.
Tym łatwiejszy, że 95 procent parlamentarzystów nie ma zielonego
pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi, a informacje, które do nich
docierają, są skrajnie nierzetelne – mówi portalowi niezalezna.pl prof.
Ryszard Legutko, europoseł PiS.
Platforma Obywatelska chce, aby to, co dzieję się obecnie w Polsce, było poruszane w czasie sesji Parlamentu Europejskiego.
Ponieważ mają większość to mogą przegłosować wszystko. To będzie taki
orwellowski teatr nienawiści. Tym łatwiejszy, że 95 procent
parlamentarzystów nie ma zielonego pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi,
a informacje, które do nich docierają, są skrajnie nierzetelne. To jest
więc taki kolejny rytuał, z którym mamy do czynienia. Do tej pory
Węgrzy byli przedmiotem takich rytualnych tańców, a teraz doszliśmy do
momentu, że będzie nim Polska. To jest gra na politykę wewnętrzną, gdzie
chodzi o wywarcie presji na Prawo i Sprawiedliwość. Platforma
specjalnie nie ma poparcia, a sprawa Trybunału, też mało kogo
interesuje, przy zawiłościach jakie się tym wiążą. Jeśli jednak powie
się, że Unia Europejska się tym zajmuje, to może mieć pewną nośność.
Platforma popada w histerię i Grzegorz Schetyna jedzie na skargę do Brukseli, aby piętnować PiS za pomocą Unii Europejskiej?
Tak, chodzi o to, aby to rozszerzyć. Powtórzyć to, co było w latach
2005-2007, aby przy pomocy międzynarodowego chóru mediów atakować
Polskę. Znaczenie tego jest oczywiście ograniczone. To ma nikły wpływ
polityczny.
Dzisiaj najbardziej zagorzałymi obrońcami
demokracji w Polsce są ludzie, którzy jeszcze pięć lat temu, tuż po
tragedii smoleńskiej chcieli się pojednać z putinowską Rosją.Najpierw konieczne
uściślenie, żeby nam się demokracja nie pomyliła z faszyzmem, o co jest
bardzo łatwo w czasach medialnego zamętu. Poza wszystkim bowiem przykro
nam będzie i niekomfortowo z powodu takiej omyłki, bo zaraz jakiś
Financial Times czy inny Der Spiegel posądzi nas o rewizjonizm albo
zgoła o prawicowe odchylenie.
Otóż z demokracją mamy do czynienia, kiedy nasza partia dysponuje
większością czternastu członków w piętnastoosobowym Trybunale
Konstytucyjnym. Wtedy obrońcy demokracji siedzą cicho,
bo co tu pyskować, skoro demokracja tryumfuje na całej linii,
nieprawdaż? Natomiast, gdy jakaś inna partia chce mieć pięciu członków
w tym samym Trybunale Konstytucyjnym…no, to wtedy jest zwyczajny
faszyzm, rzecz jasna. I to fundamentalne rozróżnienie powinniśmy mieć
w głowie cały czas, gdyż inaczej nie pojmiemy otaczającej
nas rzeczywistości.
Po tym niezbędnym ustaleniu kryteriów demokracji wracam do naszych
baranów, czyli charakterystyki obecnych obrońców demokracji w Polsce.
Reaktywowali się oni po zwycięstwie wyborczym partii opozycyjnej nad
partią rządzącą, co już samo w sobie jest kpiną z demokracji. Oczywiście,
ja tu nie zamierzam wdawać się w socjologiczne opisy tej grupy,
zadowolę się starożytną metodą znaną z Biblii, czyli po owocach ich
poznacie, co w tym przypadku oznacza stosunek do pewnych newralgicznych tematów.
Przede wszystkim pamiętajmy, że demokracji przed Jarosławem
Kaczyńskim bronią ci sami ludzie, którzy w przeddzień wielkiego święta
Polaków, rocznicy odzyskania niepodległości, wygłosili na swoich łamach
pochwałę okupacji Polski przez zaborców. To jest pierwszy przyczynek,
który daje pojęcie o ich stosunku do narodu
polskiego. Tutaj zbyteczny jest komentarz, ten jeden fakt stanowi
zarówno ocenę, jak i podsumowanie, przedstawia pełny obraz ich relacji
z narodem, ojczyzną, patriotyzmem.
Następnym motywem w tym opisie musi być stosunek do demokracji sensu stricte. Najlepsze
wydaje mi się tutaj odniesienie do Władimira Władimirowicza Putina.
Bo to jest tak, że dzisiaj najbardziej zagorzałymi obrońcami demokracji
w Polsce są ludzie, którzy jeszcze pięć lat temu, tuż po tragedii
smoleńskiej chcieli się pojednać z putinowską Rosją. Chcieli
to mało powiedziane, oni zaślinili się w nieprzytomnym zachwycie nad
dobrocią kagiebisty. I nie myślcie, że oni nie zdawali sobie sprawy,
iż rosyjskie elity władzy są niemal całkowicie zdominowane przez
dziedziców zbrodniczych tradycji KGB.
Doskonale to wiedzieli, ale parli do pojednania, a nawet byli gotowi
złożyć każdą ofiarę na ołtarzu pojednania z Putinem. To nam wyjaśnia
kwestię, jaką demokrację chcieliby w Polsce zaprowadzić dzisiejsi
obrońcy demokracji przed Kaczyńskim.
Demokracji w tym rozumieniu bronią także typy w rodzaju
biłgorajskiego nihilisty, który jest tu wręcz symbolem najdzikszego,
wręcz jaskiniowego, antykościelnego hejtu.
Doskonale wiedzą, że Kościół w Polsce jest nie tylko instytucją
religijną, lecz także narodową; że jest nierozerwalnie związany z polską
tożsamością. W roli obrońców demokracji występują w olbrzymiej
większości te środowiska, którym wiara Polaków jawi się jako największa
przeszkoda w rozprawie z polskością. Taka specyficzna demokracja
nihilistyczna – bez serca, bez ducha, bez tożsamości. Oni właśnie
pouczają nas, jak powinna wyglądać demokracja.
Obrońcy demokracji przed Kaczyńskim mają problem z rzekomą nieufnością polskiego społeczeństwa. Gazeta lansująca obronę demokracji użycza łamów uczonemu profesorowi, który daje
prostą receptę, jak przełamać nieufnośc Polaków. Trzeba wyrwać dzieci
z rodziny – mówi dyżurny socjolog . Dosłownie wyrwać, nic nie nie
przesadzam. To byłaby kolejna cecha demokracji, którą obrońcy chcą
w Polsce zaimplementować – zabiorą nam dzieci i wychowają ich
na postępowych, światłych komsomolców w rodzaju Pawlika Morozowa.
I bądźmy pewni, że kiedy już nie daj Boże obronią tę „demokrację”,
to Trybunał Konstytucyjny zadba, abyśmy jako rodzice nie wtrącali się
do wychowania naszych dzieci.
Pamiętajmy także, z kim przestaje dzisiaj duchowy wódz obrońców
demokracji przed Kaczyńskim, jakie wzory osobowościowe promuje, kogo nam
poleca jako przykłady do naśladowania. A mianowicie – naczelnego ubeka
jako uosobienie honoru; sowieckiego namiestnika jako polskiego patriotę
i goebbelsowskiego propagandzistę do towarzystwa. Bo on nie tylko stoi
dzisiaj tam, gdzie kiedyś stało ZOMO, ale jeszcze poczytuje to sobie za zasługę. Taki już ma „demokratyczny” feblik.
Pamiętajmy, kiedy słuchamy egzaltowanych okrzyków obrońców
demokracji, że zachęca ich do wyjścia na ulicę bankster, niegdysiejszy
promotor bandyckich kredytów. Miejmy
świadomość, że okrzyki w tłumie intonuje telewizyjna menda stanu
wojennego. Wiedzmy, że aktywistą jest tam były minister, który załatwił
sobie lewe pozwolenie
na broń – chyba jedyny taki przypadek w dziejach resortu
sprawiedliwości. Oporniki wpinają sobie w klapę były pezetpeerowski
aparatczyk i pożyteczny idiota z teatru wystawiającego pornografię.
Twarzą obrońców demokracji jest psychopatyczny poseł, który z ochotą
udziela się propagandowej tubie Kremla. Tacy właśnie ludzie bronią
w Polsce demokracji przed Jarosł
320 komentarzy
1. Prezydent Polski Andrzej Duda
wraz z żoną Agata i córką Kingą.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. (Brak tytułu)
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. No i udało się!
Bronek w tv ma minę tak jakby połknął cytrynę.
Taka jest jego dola, że musi odejść spod żyrandola :-)
Pozdrawiam serdecznie
"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz
4. @Wszyscy
Nie mam tv - mówcie wszystko, zanim znajdę w necie:)))) Hurraaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!
Słucham w RM.
Kocham Was!!!!
5. @nadzieja
Udało się ! Wygralismy! Ale to pierwsza bitwa, walka dopiero przed nami.
W programie „Tomasz Lis na Żywo”, dla którego ten rok nie był najlepszy, naczelny „Wyborczej” bardzo śmiało sformułował taką oto prognozę na wybory prezydenckie:
No to mnie się zdaje, że jeżeli tu się nie stanie coś takiego, co ja nie jestem w stanie przewidzieć - że Bronisław Komorowski po pijanemu na pasach przejedzie niepełnosprawną zakonnicę w ciąży, no to oczywiście, że będzie prezydentem!
— stwierdził Michnik.
To oczywiste! Musi się stać coś niesłychanego w ogóle! Sobie tego w ogóle nie umiem wyobrazić, żeby on nie wygrał tych wyborów. Zwłaszcza, że jest bardzo dobrym prezydentem!
— dalej brnął Adam Michnik.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. Ale...
...jest w Polsce jeszcze strasznie dużo ubectwa... Przerażająco dużo... Ok 70 proc. uprawnionych do głosowania to wrogowie mojej Ojczyzny, bo tych, którzy znów olali TE wybory zaliczam do wrogów.
Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...
7. Co piąty wyborca
Co piąty wyborca Komorowskiego z 2010 r. zagłosował na kandydata PiS
proc. wyborców, którzy oddali na niego głosy w wyborach prezydenckich w
2010 roku - wynika z sondażu exit poll przeprowadzonego przez ośrodek
Ipsos.
czytaj dalej »
Młodzi za kandydatem PiS. Komorowski wygrał tylko w jednej grupie wiekowej
czytaj dalej »
Prawnik, minister, prezydent. Kim jest Andrzej Duda?
podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta - tak Andrzej Duda piął się
po szczeblach kariery, także politycznej. Oto najważniejsze daty.
czytaj dalej »
"Ci, którzy zagłosowali na mnie, opowiedzieli się za zmianą"
upublicznieniu sondażowych wyników wyborów prezydenckich.
zobacz więcej »
Gratuluję Andrzejowi Dudzie. Trzeba powiedzieć jasno - taki jest werdykt demokracji [MICHNIK]
Jedno, co wiemy, to że ma być zmiana na lepsze i że za Andrzejem Dudą
stoi PiS, Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz, Mariusz Kamiński i
całe to towarzystwo - Adam Michnik komentuje wynik wyborów w rozmowie z Michałem Wybieralskim.
Wybory prezydenckie. Skoro młodzi tak głosowali, to uważają, że ich
aspiracje nie są spełnione. Ale może ich czekać gorzki zawód
Andrzej Duda został wybrany na podstawie pewnej konstytucji. Jego
obowiązkiem jest być jej strażnikiem. On dostał mandat na sprawowanie
urzędu, a nie dostał mandatu na destrukcję państwa demokratycznego
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,17976890,Wybory_prezydenckie__Skoro_mlodzi_tak_glosowali__to.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
8. Jakies priorytety?
Dla mnie:
1. Dogladniecie sluzb specjalnych (SKW itd.).
2. Opublikowanie Zalacznika Raportu ds WSI
3. Gen Polko do BBN.
4. Rozmowka prezydencka z Obama i prosba o zdjecia satelitarne Zbrodni Smolenskiej.
Co tam jeszcze?
9. Tymczasowy
absolutna zgoda co do priorytetów.
Ale do realizacji konieczne jest pełne zwyciestwo - zmian ludzi w służbach, w ministerstwach - czyli wygrana na jesieni i przejęcie faktycznej władzy.
Nasz prezydent i nasz premier !
Staniszewski: Nadciąga pokoleniowa zamiana
Bronisława Komorowskiego – człowieka bez wyrazu, charyzmy i wizji.
Prezydenta aroganckiego, otaczającego się wyjątkowo niekompetentnymi
doradcami i ministrami oraz uprawiającego prymitywną, gierkowską
propagandę. Sukces 43. letniego polityka, o którego istnieniu jeszcze
w lutym nie wiedziało zbyt wielu Polaków, pokazuje, jak bardzo potrzebna
jest zmiana pokoleniowa na polskiej scenie politycznej.
Sukces Andrzeja Dudy polega nie tylko na pokonaniu przeciwnika
politycznego z konkurencyjnej partii, bo wielu wyborców wcale
nie głosowało za kandydatem Prawa i Sprawiedliwości – raczej przeciwko
Bronisławowi Komorowskiemu i wszystkiemu, czego był emanacją:
samozadowolenia, korupcji, nieuczciwości, obłudy i braku przyzwoitości.
Kulturalny, a momentami ugrzeczniony Duda, rozbudził nadzieję,
że polityka może wyglądać inaczej. Porządniej.
Trzęsienie pod żyrandolem
Franciszek Kucharczak
Niemożliwe stało się faktem. Układ władzy, obliczony na długie lata, rozsypał się w dwa tygodnie.
Wybory prezydenckie 2015. Prof. Kik: Andrzej Duda wygrał, bo bardziej ryzykował
To nie był wybór między Komorowskim a Dudą, ale między siłami status quo a siłami zmiany - mówi prof. Kazimierz Kik, politolog.
Wybory 2015. Prof. Paweł Śpiewak: Rozpoczyna się dekompozycja całej sceny politycznej
-
Działania Platformy przypominają mi czasy późnego Gierka. Ta partia
nawet nie pokazuje, że dostrzega realne problemy, jakie są teraz w kraju
- mówi prof. Paweł Śpiewak, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Wybory 2015: Żałoba w sztabie Komorowskiego. "Życzę Dudzie udanej prezydentury"
Komorowski po silnym ciosie od wyborców się zachwiał, to po ogłoszeniu
wyników drugiej tury, został znokautowany, ale starał się robić dobrą
minę.
wyborcze nie tylko się uznaje, ale też szanuję. Życzę Andrzejowi Dudzie
udanej prezydentury, bo dobrze życzę Polsce. Dziękuję też mojej rodzinie
- powiedział ustępujący prezydent.
Niepewność, którą było czuć w powietrzu od początku wydarzenia, okazała
się być uzasadniona. Przed mównicą, przy której po ogłoszeniu wyników
pojawił się Komorowski znajdowali się członkowie komitetu honorowego,
którzy mieli zafrasowane miny. Wśród zebranych dominowała niepewność, w
kuluarach pojawiały się głosy, że aby mieć pewność, który z kandydatów
wygrał, trzeba będzie poczekać do oficjalnych wyników Państwowe Komisji
Wyborczej, bo mogą zadecydować pojedyncze głosy. To jednak się nie
stanie, ze względu na dużą przewagę Andrzeja Dudy.
Marszałek Sejmu Radosław Sikorski rozmowy po ogłoszeniu wyników
uzależniał od tego kto wygra. - Możemy porozmawiać, ale pod warunkiem,
że wygra Bronek. Jeśli przegra, nie będziemy rozmawiać – mówił z lekkim
uśmiechem.
Niepewną minę miała prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, a także
wiceprezydent miasta stołecznego Jacek Wojciechowicz. Ewa Kopacz również
nie wyglądała na szczęśliwą. Dużym wydarzeniem podczas wieczoru
wyborczego było pojawienie się już słynnej niepełnosprawnej pani Bogusi,
która wzbudziła większe zainteresowanie niż wszyscy politycy razem
wzięci.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
10. A na Salonie 24
Funkcjonariusze, ktoryz ciagle zasilaja S24 znow sie zdradzili. Pierwszy, a w dodatku dlugi komentarz wrzucil dyzurny Aleksnder Twardowski (55:116). Aleksiej zdazyl na sama godzine 22:30. Co pisal? Wiadomo: "Kadencja Andrzeja Dudy, a w wiekszym stopniu rzady Prawa i Sprawiedliwosci, to dla Polski byc moze krok w tyl".
O godz. 22:33 pojawil sie troche mniej zreczny Maciej Bigos (50:40): 'Jutro nie obudzimy sie w Polsce lepszej". Pierwszy wpisal swoj komentarz niejaki L.Koltunski.
Coraz bardziej nabieram przekonania, ze jednak placa w rublach, a nie w kopiejkach.
11. Tymczasowy
a co nas obchodzi S24? Tylko patrzec, jak im się wektory przestawia na promowanie Unii Wolności Bis z Petru i Balcerowiczem. Kukiza już postawili na pudle, u Kukiza sporo spadów z SLD i od Palikota sie pląta.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
12. A po drugiej stronie
Teraz dopiero sie zacznie. W ostatnich tygodniach zaczeli juz cos przebakiwac. Milo bedzie patrzec na podrygi malp w cyrku.
Poki co:
1. Tak zwany sztab Komorowskiego juz zostal przez swoich zjechany.
2. "Misiek" sie skompromitowal i na moje oko Kopaczowa odstawi go od cycka.
3. Professore Nalecz o facjacie psychopaty odejdzie w niebyt.
4. Czesc cwanszych dziennikarzy oraz mediow zacznie sie powoli przestawiac. Te malpy wyszlechetnieja w oczach.
5. Doswiadczeni towarzysze ze sluzb tez sie beda dostosowywac do sytuacji. Jedynie czesc, ta glupsza i bez szans, bedzie nadal betonowa.
6. Nie mozna tyez nie liczyc na zdolnosci adaptacyjne urzednikow oraz roznych ludzi robiacych pieniadze na kontraktach z wladza.
Krotko mowiac, SNIEGOWA KULA RUSZYLA!
13. ruszyło też juz szczucie , od pierwszej minuty
Zwycięstwo Andrzeja Dudy - komentarze
przewiduje, że pierwsze kroki polityczne Andrzeja Dudy będą miały na
celu uspokojenie - będzie się on starał przekonać wszystkich, że jest
"normalnym prezydentem". "Przede wszystkim jednak jego
dalsze kroki będą podporządkowane planom zwycięstwa PiS w wyborach
parlamentarnych" - zaznaczył.
Stąd, jak przewiduje Smolar, w okresie bezpośrednio poprzedzającym
wybory parlamentarne Duda może zgłosić szereg inicjatyw ustawodawczych,
będących realizacją jego zapowiedzi wyborczych. "Będzie to
miało na celu poszerzenie poparcia dla PiS. To może dotyczyć wieku
emerytalnego, zasiłków prorodzinnych, frankowiczów, podatków nałożonych
na zagraniczne banki itp." - powiedział.
"Jest cały szereg ekstrawaganckich obietnic, które poczynił Duda i które
zapewne zgłosi, mając świadomość, że nie zostaną zaakceptowane przez
obecną większość. Będzie to jednak argument na rzecz
potrzeby zmiany władzy także w wyborach parlamentarnych, bo Platforma z
sojusznikami przeszkadza w realizowaniu słusznych obietnic, które
poprawią los społeczeństwa" - dodał.
Dlatego zwycięstwo Dudy w wyborach prezydenckich może, w opinii Smolara,
zwiększyć szanse PiS w jesiennych wyborach parlamentarnych.
Jednocześnie są także okoliczności, które te szanse mogą z kolei
zmniejszyć - np. Jarosławowi Kaczyńskiemu czy Antoniemu Macierewiczowi
trudniej będzie się "chować", tak jak robili to w wyborach prezydenckich
- podkreślił Smolar.
Tym bardziej, że aby podtrzymać kontrolę nad całym obozem PiS po
zwycięstwie Dudy, Kaczyński znowu będzie musiał wysunąć się na plan
pierwszy, a to może utrudnić PiS zwycięstwo, z uwagi na obawy,
które wzbudza lider PiS - wskazał Smolar.
Jedną z przyczyn złego wyniku Komorowskiego jest, zdaniem Smolara, to że
ludzie zapomnieli o rządach PiS i nie kojarzyli Dudy z tą partią.
"Powrót na pierwszą linię Kaczyńskiego, z jego często
radykalnym językiem, może spowodować reakcje pełne obaw i zmobilizowanie
elektoratu, który jest zniechęcony latami rządów PO" - zaznaczył prezes
Fundacji Batorego.
Smolar nie spodziewa się natomiast na razie istotnych zmian w polityce
zagranicznej, w związku ze zwycięstwem Dudy. Jak mówił, zmiany będą
umiarkowane, ale będą miały na celu pogłębienie związków z
USA, może nowy prezydent będzie bardziej intensywnie zabiegał o obecność
wojsk amerykańskich w Europie. Zgodnie z tradycją PiS-owską będzie też
"polityka większej nieufności do Niemiec" - powiedział.
Smolar wskazał, że Duda w kampanii miał bardzo łagodny język w stosunku
do Rosji, więc nie można wykluczyć, że nadal będzie kontynuowana łagodna
linia, uwzględniająca to, że społeczeństwo nie chce
obecnie konfliktów z Rosją, z powodów gospodarczych i ze względu na
nasze bezpieczeństwo.
"Nie wykluczam, że to będzie polityka przedłużana aż do wyborów
parlamentarnych" - powiedział Smolar. "PiS będzie się starał unikać
zaogniania stosunków z Rosją ze względu na reputację, którą się
cieszy" - dodał.
Tym niemniej, zdaniem Smolara, wyniki wyborów zostaną przyjęte z
zaskoczeniem i pewnymi obawami we wszystkich stolicach, również w
Waszyngtonie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
14. Andrzej Duda złoży przysięgę
Andrzej Duda złoży przysięgę 6 sierpnia
czytaj dalej »
Episkopat i Donald Tusk gratulują, Kurski triumfuje, Giertych stawia diagnozę
zobacz więcej »
Wyborcy Kukiza w większości głosowali na Dudę
Andrzej Duda przejął w drugiej turze głosy 58,5 proc. osób, które
dwa tygodnie temu głosowały na Pawła Kukiza. Tak wynika z sondażu exit
poll ośrodka Ipsos przeprowadzonego dla TVP.
Przemówienie prez. Andrzeja Dudy w dniu wyborów
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
15. Pan Aleksander Smolar jest doswiadczonym czlowiekiem
Zgadzam sie prawie calkowicie z pierwszym akapitem tekstu. zawiera on dwa punkty:
1. Dr A.Duda bedzie staral sie przekonac, ze jest normalnym prezydentem. [Juz to robi].
2. Przede wszystkim jednak jego dalsze kroki beda podporzadkowane planowi zwyciestwa PiS w wyborach".
Czy Smolar zauwazyl sprzecznosc?
Centkiewicz juz zaapelowal do Dr Dudy, by czym predzej doprowadzil do opublikowania Neksu do Raporu w sprawie likwidcji WSI. Jak sie wypali ogniem te WSI-owa gadzine, to malpy w cyrku dopiero zaczna skakac, bo uklad zacznie sie gruzowac.
A w ramach obowiazkow sluzby Ojczyznie, trzeba bedzie odblokowac rozne zastawki i ksiazka red. Sumlinskiego znow bedzie do nabycia w ksiegarniach. Co wiecej pojawi sie jako temat w audycjach telewizyjnych, na ktore Bul nie przyjdzie.
16. Sroda
zyje jakby w innym swiecie. Nie powinni durnej zapraszac do TV.
17. Schetyna: Trzeba
Schetyna: Trzeba przeanalizować, jak to się stało
Szef MSZ,
Grzegorz Schetyna, powiedział, że potrzebna jest "spokojne
przeanalizowanie, jak to się stało, że z wielkiego zaufania społecznego,
z dobrych wyników sondażowych, dziś przegrywamy". – To jest poważne
ostrzeżenie dla Platformy.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
18. @Maryla,
Tak, walka przed nami:) Ale wygraliśmy:))) I wciąż się modlę, by nic się nie zmieniło..
Znamienne słowa Schetyny (znalazłam u A.Ściosa) :
"to wygląda poważnie i trudno będzie to odwrócić, nawet licząc już dokładnie głosy w nocy(...)
Mocne."
wypowiedź między 20-40sek.
http://www.tvp.info/20188173/schetyna-ten-wynik-to-powazne-ostrzezenie-d...
Jeśli nie przekręcą, to najtrudniejszy czas będzie do 6 sierpnia, użyją jeszcze brudniejszych sił i środków..później do wyborów i jeszcze kilka lat..
Ale gdy czytam w sieci i widzę tę niesłychaną radość, uskrzydlonych ludzi, setki, tysiące...:)
Spotkałam tez komentarze od niewierzących, którzy deklarują powrót do Wiary.. Serce rośnie:)
Przychodzą mi na myśl strofy z Wyspiańskiego:
(...)Byś zwiódł z wędrówki długiej mój naród do wszechmocy,
Byś dał co mają inni, gdy przyjdziesz jako dziecię tej nocy.
Bożego narodzenia - ta noc jest dla nas święta,
Niech idą w zapomnienie niewoli gnuśne pęta.
Daj nam poczucie siły i Polskę daj nam żywą,
By słowa się spełniły nad ziemią tą szczęśliwą.
Jest tyle sił w narodzie, jest tyle mnogo ludzi,
Niechże w nie Duch Twój zstąpi i śpiące niech pobudzi.
Niech się królestwo stanie, nie krzyża - lecz zbawienia,
O daj nam Jezu, Panie, Twą Polskę objawienia.
O Boże, wielki Boże, Ty nie znasz nas Polaków,
Ty nie wiesz czym być może straż polska u Twych znaków.
Nie ścierpię już niedoli, ani niewolnej nędzy,
Sam sięgnę lepszej doli i łeb przygniotę jędzy.
Zwyciężym na tej ziemi, z tej ziemi państwo wskrzeszę,
Z synami my Twoimi, błogosław czyn i rzeszę.
19. Jednakowoz
Scios nie wykrakal. Na cale szczescie. Inni tez krakali.
20. Jest pełen dobrej woli,
Wykonał ogrom pracy, od lat. I, jak wielokrotnie pisał - będzie najszczęśliwszym człowiekiem, gdy się pomyli w tym wypadku. (piszę z pamięci, nie cytuję).
21. Szykujmy sie na jesień
nasi przeciwnicy już dzisiaj ruszyli z kampanią wyborcza.
Wyborcy z zakładów karnych głosowali na Komorowskiego. Reelekcji chciało prawie 83 proc.
http://wpolityce.pl/polityka/245837-te-dane-mowia-wiele-wyborcy-z-zaklad...
A 5 lat temu kryminał głosował tak
http://polska.newsweek.pl/w-wiezieniach-91-9-proc----komorowski--8-1-pro...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
22. Dziś III Rzeczpospolita
Dziś III Rzeczpospolita znalazła się na zakręcie
Paradoksem historii jest, że po raz pierwszy w historii III RP i w
sposób niespodziewany do głosu doszli jej wychowankowie. Młodzi, dla
których przełom 1989 roku jest wydarzeniem historycznym - pisze PAWEŁ
WROŃSKI
Świadectwem urodzenia III Rzeczypospolitej jest kartka wyborcza wrzucona
do urny 4 czerwca 1989 roku. Dziś ta III Rzeczpospolita za sprawą
kartek wyborczych wrzucanych przez Polaków w wyborach prezydenckich
znalazła się na zakręcie.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,17977822,Wybory_prezydenckie_2015__Narod_sam_wybral_sobie_przywodce_.html#ixzz3b6TLQd5i
Rekordowa frekwencja w stolicy nie uratowała Bronisława Komorowskiego. Wprawdzie prezydent wyprzedził kandydata PiS w Warszawie, ale przegrał wybory w kraju.
Warszawska PO próbowała odrabiać starty przed II turą. Jedyną szansą Bronisława Komorowskiego na zwycięstwo były duże miasta, a zwłaszcza stolica, od dekady bastion PO. Partyjni działacze, którzy przed I turą zbytnio się nie przemęczali w wyborczej agitacji, ruszyli w teren. Chodziło głównie o poprawienie frekwencji, która 10 maja okazała się o kilka procent niższa niż w 2010 r. Tymczasem zmobilizowana stolica to dla Komorowskiego znacząca poprawa wyniku. W I turze 1 proc. poparcia dla Komorowskiego pochodził właśnie ze stolicy. PO wyznaczyła sobie cel: zdobyć dla Komorowskiego przynajmniej100 tys. dodatkowych głosów.
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,17977044,Wybory_prezydenckie_...
wPolityce.pl: Jak Pani ocenia orędzie Adama
Michnika, który odnosząc się do wyniku wyborów, uznał, że mamy koniec
demokracji, że weszliśmy na aksamitną drogę do dyktatury?
Prof. Krystyna Pawłowicz, poseł PiS: To środowisko
obecnej władzy razem z Wyborczą praktykowało niemalże dyktaturę. To są
ludzie, którzy praktykowali standardy antydemokratyczne. Każdy głos
sprzeciwu przez tę władzę był traktowany jako antysystemowy. To
komuna tak działała, że ktokolwiek kto miał inny pogląd na temat
sojuszu z ZSRS był antysystemowy. Wydaję mi
się, że takie słowa jak Michnika to pokrzykiwania ramola, który czasy
świetności ma za sobą. On nie może się pogodzić, że nie jest już guru.
Gdy przyjdą nowe czasy, gazeta Michnika przestanie być finansowana
publicznymi ogłoszeniami
różnego rodzaju. On walczy o byt, zupełnie jak prezydent Komorowski.
Koniec tej prezydentury może oznaczać prestiżowy koniec pana Michnika.
Jeśli natomiast uda się prawicy wygrać wybory parlamentarne i zakończyć
nieuczciwe i niesprawiedliwe zasilanie mediów środkami publicznymi, może się skończyć „Wyborcza” i sam Michnik. On więc będzie na nas pokrzykiwał z gazet, portali i innych miejsc.
Media informują, że PO chce wciągnąć na lity ludzi lewicy, Ryszarda Kalisza, Andrzeja Rozenka…
Oni są już w cichej koalicji, popierali się wzajemnie. Zwłaszcza w forsowaniu wszelkich lewackich pomysłów. Dziś PO to jest zjednoczone lewactwo polskie, to nawet nie jest już lewica. Dla mnie lewica w Polsce to jest prof. Ryszard Bugaj, zaś w PO są ludzie o skrajnych poglądach obyczajowo lewackich. PO dawno już jest lewacka, niech nie udaje, że jest jakimś centrolewem, czy czymś innym. Platforma
jest skrajnie lewacką, współczesną partią, która bez mrużenia oka,
zwłaszcza w kwestii światopoglądu, przeszczepia lewackie
pomysły do Polski.
PO jednak wciąż odwołuje się do liberalnych przekonań
Oni z liberalizmu mają tyle, że są liberalni w podejściu do zamówień
publicznych i do europejskich środków. Jednak tylko, gdy chodzi o ich
interesy. Na tym się kończy ich liberalizm. Ta formacja jest skrajnie
lewacka. Oni będą się grupować, byli dość sztucznie podzieleni, więc być
może będą się jednoczyć. To naturalne. To są bliscy sobie ideowo i
obyczajowo. Może wreszcie ludzie się dowiedzą, że PO równa się SLD, Jaruzelski, Dukaczewski i Palikot. To będzie już wszystko jasne. I bardzo dobrze.
Jarosław Kaczyński nie był obecny w czasie wieczoru
wyborczego Andrzeja Dudy. Media wiele miejsca poświęcają temu wydarzeniu
doszukując się przyczyn nieobecności. Co dzieje się w PiS?
Nie wpadajmy w przesadę. Niedługo
media będą analizować, czy żona Andrzeja Dudy złożyła mu publiczne
gratulacje. Nie ma powodu, by Jarosław Kaczyński składał gratulacje
prezydentowi-elektowi przed kamerami. A może miał dać ogłoszenie do
gazety, że gratuluje? Nie musiał przecież robić tego publicznie. To jest
szukanie dziury w całym, dzielenie, pokazywanie, że coś się dzieje w
PiS. Nic się nie dzieje. Prezes Kaczyński zrobił bardzo dobrze, że
usunął się w cień. Dzięki temu uniknął kolejnych prób przylepiania
prezydentowi-elektowi twarzy prezesa Kaczyńskiego. Głowę dam, że gdyby
prezes pogratulował Andrzejowi Dudzie to byłoby zaraz wykorzystane na
niekorzyść nowego prezydenta. Słyszelibyśmy porównania do słów śp. Lecha
Kaczyńskiego czy ataki na prezesa i prezydenta-elekta. Prezes cieszy
się z wyników wyborów. Nie musiał jednak na życzenie TVN, „Wyborczej” czy innych onetów składać publicznie gratulacji.
Rozmawiał Jerzy Kubrak
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
23. „New York Times” i „Wall
„New York Times” i „Wall Street Journal”. Podkreślają, że sprzymierzony z PO Bronisław Komorowski przegrał z Andrzejem Dudą, mimo gospodarczych sukcesów Polski.
Rick Lyman nazywając w internetowym wydaniu „New York Timesa” Dudę fotogenicznym, prawicowym rywalem Komorowskiego akcentuje, że według sondaży odniósł zdecydowane zwycięstwo. Jak dodaje w korespondencji z Warszawy stało się tak chociaż Komorowski, nawet jeśli zdobył swój urząd jako kandydat niezależny, jest w związany z partią, której ośmioletnie rządy znaczyła stabilność i dobrobyt.
Zdaniem „New York Timesa” urząd prezydenta w Polsce jest w dużej mierze urzędem ceremonialnym. Gazeta nie kryje jednak, że sukces Dudy stwarza dla Platformy Obywatelskiej poważne wyzwanie, gdyż centroprawicowa partia może w wyborach wyznaczonych jesienią tego roku stracić kontrolę nad rządem. Przytacza jednocześnie wypowiedź Komorowskiego, że jego porażka wcale nie musi tego oznaczać.
Nowojorska gazeta, cytując wypowiedzi obydwu polityków po ogłoszeniu wstępnych rezultatów głosowania, pisze, że Polacy wyraźnie pragnęli zmian. Odrzucili zarzuty Komorowskiego, że wybór jego konkurenta zagrozi ekspansji gospodarczej Polski i jej bliskim stosunkom z Niemcami i Unią Europejską.
„New York Times” zwraca uwagę, że rozgrywka prezydencka nie była jedynie lokalnym wydarzeniem.
„Wybory są z wielkim zainteresowaniem obserwowane w Waszyngtonie i w Europie, ponieważ Polska jest szóstą co do wielkości gospodarką w Unii Europejskiej, a odgrywa większą i bardziej energiczną rolę w sprawach dotyczących kontynentu” – pisze gazeta.
NYT przypomina też, że były premier Donald Tusk został w ubiegłym roku wybrany na przewodniczącego Rady Europejskiej przy silnym poparciu kanclerz Niemiec Angeli Merkel.
Nowojorski dziennik przyznaje, że obydwie partie popierają członkostwo Polski w NATO i Unii Europejskiej. Zajmują też twarde stanowisko wobec polityki prezydenta Rosji Władimira Putina. Prawo i Sprawiedliwość jest jednak – akcentuje gazeta – znacznie bardziej konserwatywne i nacjonalistyczne.
Dziennik cytuje Radosława Markowskiego z Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, według którego jeśli PiS wygra w wyborach parlamentarnych będzie budował sojusze z Litwą i Ukrainą, zaniedbując relację z Niemcami i Francją.
Jak ocenia gazeta, partia Dudy wykazuje „większy sceptycyzm w kwestii przekazania partnerom europejskimi odpowiedzialności za polskie sprawy”.
Z kolei „Wall Street Journal” wskazuje na porażkę Komorowskiego, mimo silnego wsparcia rządzącego obozu centroprawicowego, któremu przewodzi PO. Przypomina też, że nie pomogły mu sukcesy gospodarski polskiej, jedynego kraju który miał nieprzerwany wzrost gospodarczy nawet w okresie globalnego kryzysu.
Dziennik przewiduje, że nowy prezydent z większą rezerwą odniesie się do przyjęcia euro. Wylicza też inne obietnice Dudy.
„Konserwatywny rywal obiecał projekty ustaw przyznających większe ulgi podatkowe dla najuboższych i wycofanie podwyższenia wieku emerytalnego” – pisze warszawski korespondent WSJ Martin Sobczyk.
„Wall Street Journal” uważa też, że Duda zajmie bardziej zdecydowaną niż Komorowski postawę wobec Kremla, a co więcej będzie do tego zachęcał Zachód.
Zwrot na prawo, zwycięstwo ultranacjonalisty - tak włoskie media oceniają wynik wyborów prezydenckich w Polsce, które wygrał Andrzej Duda. Rezultat ten interpretuje się we Włoszech także jako zapowiedź tego, co jesienią przyniosą wybory parlamentarne.
Agencja Ansa w relacji z Warszawy zwraca uwagę na badania sondażowe, z których wynika, że kandydat Prawa i Sprawiedliwości wygrał dzięki głosom rolników, robotników, bezrobotnych, emerytów i studentów.
Zwycięzcę wyborów włoska agencja opisuje jako młodego ultrakonserwatystę i eurosceptyka, popieranego przez konserwatywne kręgi polskiego Kościoła. Odnotowuje, że Duda poparł propozycję karania więzieniem kobiet poddających się zabiegowi in vitro.
Dziennik „Corriere della Sera” przypomina bardzo ostry ton i przebieg kampanii wyborczej. Według największej włoskiej gazety nie należy wykluczać, że prezydent Bronisław Komorowski w związku z jesiennymi wyborami parlamentarnymi zapłacił obecnie cenę za ocenę swojego macierzystego ugrupowania, Platformy Obywatelskiej.
"Wydaje się, że oddając negatywny głos w wyborach prezydenckich wyborcy tak naprawdę zechcieli z wyprzedzeniem wyrazić swój sprzeciw przede wszystkim wobec rządu" - stwierdza się w komentarzu. A to by oznaczało, zaznacza mediolański dziennik, wolę „wielkiej zmiany”.
W bardzo ostrym, radykalnym tonie o wyniku wyborów pisze publicysta dziennika „La Repubblica” w jego internetowym wydaniu. Wynik glosowania nazywa „strasznym szokiem dla Europy”.
Frakcję, która wystawiła kandydaturę Andrzeja Dudy, wysłannik gazety Andrea Tarquini, relacjonujący wydarzenia w Polsce od kilku dekad, opisał następująco: "nacjonalistyczni eurosceptycy, rusofoby i pełni autorytarnych pokus w stylu węgierskim", "skrajna partia".
Frakcja ta, napisał Tarquini w internetowym wydaniu dziennika, wygrała wybory prezydenckie, dzięki mocnym sloganom; "począwszy od sprzeciwu wobec in vitro, przy wsparciu reakcyjnego Kościoła wrogiego wobec papieża Franciszka aż po makabryczną obietnicę ich przywódcy Kaczyńskiego +Budapesztu w Warszawie+".
Partia Jarosława Kaczyńskiego potrafiła zdaniem autora relacji z Warszawy wykorzystać niezadowolenie bezrobotnej młodzieży, mieszkańców wsi, wykluczonych z boomu ekonomicznego i zepchniętych na margines.
Publicysta zwrócił uwagę na brak w Polsce nowoczesnej lewicy oraz na utratę poparcia przez liberalne władze kraju. Następnie przypomniał, że w połowie października odbędą się wybory parlamentarne i wyraził opinię, że po ośmiu latach rządów proeuropejskiej Platformy Obywatelskiej zwrot na prawo także wtedy wydaje się nieunikniony.
"Dla Unii Europejskiej i NATO oznaczać to będzie utratę partnera i sojusznika o znaczeniu geopolitycznym, ekonomicznym i militarnym większym niż Hiszpanii, w trakcie wielkich kryzysów, od konfrontacji między Rosją Putina a wolnym światem po kryzys imigracyjny i wyzwanie ze strony terroryzmu" - napisał dziennikarz rzymskiego dziennika. Dodał też: "Histeryczna rusofobia polskich nacjonalistów może poważnie zwiększyć ryzyko konfrontacji militarnej z Moskwą".
"Polski przypadek dołącza do koszmarów Europy: zagrożenia ze strony Państwa Islamskiego, strachu przed bankructwem Grecji i dobrowolnym wyjściem Wielkiej Brytanii z UE” - podsumowuje „La Repubblica” w internetowym wydaniu.
Brytyjskie media w kategorii niespodzianki odnotowują zwycięstwo Andrzeja Dudy w drugiej turze wyborów prezydenckich. BBC podkreśla, że to duże zaskoczenie a jednocześnie ostrzeżenie dla premier Ewy Kopacz w kontekście jesiennych wyborów parlamentarnych.
"To znakomite i zdecydowane zwycięstwo Andrzeja Dudy, polityka relatywnie mało znanego w porównaniu z popularnym Bronisławem Komorowskim. Sukces Dudy sugeruje, iż wielu Polaków jest zmęczonych rządami popierającej Komorowskiego Platformy Obywatelskiej" - donosi portal BBC News.
BBC zauważa również, że ewentualne zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości w wyborach parlamentarnych może oznaczać zmianę polityki Polski na arenie europejskiej na bardziej eurosceptyczną.
"The Independent" nazywa zwycięstwo Dudy szokiem i zapowiedzią nowego rozdziału w polskiej polityce. Dziennik dużo uwagi poświęca powiązaniom Dudy z prezydentem Lechem Kaczyńskim; nazywa go nawet duchowym spadkobiercą tragicznie zmarłego prezydenta.
Dziennik przypisuje winę za porażkę urzędującego prezydenta „letargicznej” i zbyt późno rozpoczętej kampanii wyborczej. Zauważa, iż jeszcze niedługo przed wyborami sondaże zapowiadały pewne zwycięstwo Bronisława Komorowskiego.
"Daily Telegraph" chwali energiczną kampanię wyborczą Andrzeja Dudy, co uwypukliło największe słabości Komorowskiego. Zauważa także, że urzędujący prezydent zapłacił za zbytnie powiązania polityczne z Platformą Obywatelską pomimo swojej formalnej neutralności.
Brytyjskie media podkreślają ograniczone kompetencje polskiego prezydenta, choć odnotowują najbardziej popularne obietnice wyborcze Andrzeja Dudy, w tym obniżenie wieku emerytalnego, propozycje w zakresie przewalutowania kredytów we frankach szwajcarskich czy wzmocnienie współpracy wojskowej z USA.
Po zwycięstwie Andrzeja Dudy, "szeregowego polityka narodowo-populistycznej partii PiS", Polskę czeka okres politycznej niepewności i rozbicia, a w dalszej perspektywie prawdopodobnie silny zwrot na prawo - pisze niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung".
Autor komentarza opublikowanego w poniedziałek w wydaniu internetowym opiniotwórczej gazety zwraca uwagę, że za nowym prezydentem stoi "silny człowiek PiS-u" - były premier Jarosław Kaczyński. Zdaniem "SZ" w kampanii wyborczej Duda wyróżniał się składaniem "populistycznych, drogich obietnic", nie wyjaśniając, jak zamierza je sfinansować.
Komentator zwraca uwagę, że Duda obiecywał obniżenie wieku emerytalnego i odwołania tym samym "niepopularnej, lecz ważnej dla starzejącej się Polski reformy". Postulował też podniesienie podatków dla banków i supermarketów, z których duża część należy do zagranicznych inwestorów, a także "odzyskanie kontroli" nad bankami.
Zdaniem "SZ" w polityce zagranicznej Polska przestanie być krajem tak obliczalnym, jakim była w minionych latach pod rządami "przyjaciela Europy", a dzisiejszego szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska. Jako prezydent Duda będzie współkształtował politykę zagraniczną i obronną. "Jego partia kierowana przez Kaczyńskiego występuje często przeciwko Brukseli i domaga się większej suwerenności (dla Polski) w UE" - pisze komentator.
Okres politycznego rozbicia pomiędzy rządem a prezydentem potrwa co najmniej do października 2015 roku, do czasu wyboru nowego parlamentu - przewiduje komentator. "Jeżeli PiS wygra także wybory parlamentarne, Polska może obrać kierunek jeszcze bardziej prawicowo-populistyczny" - ocenia "Sueddeutsche Zeitung".
Komentując niedzielne wybory prezydenckie w Polsce, dziennik "Kommiersant" ocenia, że "bez względu na to, kto przejmie władzę, napięcie w stosunkach między Moskwą i Warszawą utrzyma się".
Rosyjska gazeta wyjaśnia, że "urzędujący prezydent Bronisław Komorowski niejednokrotnie występował ze skrajnie krytycznymi wypowiedziami pod adresem Moskwy". Według dziennika "złagodzenia retoryki nie należy oczekiwać także od Andrzeja Dudy".
"Kommiersant" przypomina, że "w styczniu 2015 roku oświadczył on już, że Polska powinna +poważnie rozważyć+ sprawę udzielenia Ukrainie pomocy wojskowej i wysłania na Ukrainę polskich wojsk, a w maju w wywiadzie dla stacji TVN oznajmił, że zanim nie ustabilizuje się sytuacja na Ukrainie, nie chciałby przyjmować ewentualnego zaproszenia do odwiedzenia Moskwy".
Dziennik zarazem odnotowuje, że "wcześniej obiecał on jednak, że zadzwoniłby do (Władimira) Putina, jeśli jego telefon mógłby powstrzymać wojnę na Ukrainie".
Z kolei rządowa "Rossijskaja Gazieta" wybija, że "kampania wyborcza ujawniła liczne problemy i konflikt pokoleń w Polsce". Zauważa też, że "obaj kandydaci sypali obietnicami niczym z rogu obfitości".
"Na szczęście dla kandydatów nie wszyscy wyborcy wiedzą, że możliwości prezydenta Polski mocno krępuje konstytucja. Dlatego, usłyszawszy o otwierających się perspektywach, w niedzielę łatwowierni Polacy pospieszyli na wybory" - pisze moskiewski dziennik. "A ci, którzy wiedzą, jakie uprawnienia ma głowa państwa, szli niechętnie i głosowali +przeciw+. Jedni - przeciw Komorowskiemu, a więc za Dudą. Inni - na odwrót" - dodaje "Rossijskaja Gazieta".
Z kolei radio Echo Moskwy przekazuje, że "wynik wyborów wielu uważa nie tyle za zwycięstwo opozycji, ile za porażkę obecnych władz, których działaniem i polityką rozczarowała się większość obywateli Polski". Ta niezależna stacja podaje, że "Andrzej Duda obiecał już, iż jego prezydentura będzie otwarta dla dialogu".
Echo Moskwy odnotowuje, że "premier Ewa Kopacz, koleżanka partyjna Komorowskiego z Platformy Obywatelskiej, obiecała, że będzie owocnie współpracować z nowym prezydentem". "Wszelako jej rząd będzie pracować niedługo. Już jesienią w Polsce odbędą się wybory parlamentarne. Sukces Dudy, jak twierdzą eksperci, wzmocni wpływy PiS i zwiększy szanse tej partii na uzyskanie przewagi w Sejmie i Senacie".
TVP Info
@tvp_infoŚwiat o triumfie Dudy: szok, eurosceptyk prezydentem
http://tinyurl.com/njd5bqd
#wybory2015Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
24. dobra prognostyka na jesień w rytmie discopolo :)
Mega Dance Ewa Odeszła
-------------------------------
Kukiz: W mainstreamie żałoba narodowa. Aż niesmacznie to wygląda
"Włączyłem
telewizor. Po raz pierwszy od miesięcy. W mainstreamie coś na kształt
żałoby narodowej. Smutno strasznie. Aż niesmacznie to wygląda"
- skomentował wyniki wyborów na Facebooku Paweł Kukiz.
Brudziński do Michnika: Media nie powinny być stroną politycznego sporu
Joachim
Brudziński odpowiedział w "Jeden na jeden" w TVN24 na słowa Adama
Michnika o wyborze Andrzeja Dudy na prezydenta. - Marzy mi się sytuacja,
gdy rolą mediów jest krytyczne patrzenie władzy na ręce, a nie bycie
stroną politycznego sporu - mówił.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
25. Amerykańska Polonia wybrała
Amerykańska Polonia wybrała Dudę
Polonia w USA wybrała Andrzeja Dudę na prezydenta RP. Kandydat Prawa i Sprawiedliwości wygrał z Bronisławem Komorowskim we wszystkich czterech okręgach konsularnych.
Duda zdobył 18 tys. 583 głosy, a Bronisław Komorowski 4 tys. 392 –
wynika z danych konsulatów w USA. Komorowski wygrał tylko w dwóch –
Waszyngton i San Francisco – z 22 obwodowych komisji wyborczych
utworzonych na terenie USA.
W Stanach Zjednoczonych w drugiej turze wyborów oddano 22 975 ważnych
głosów, czyli więcej niż w pierwszej turze (ok. 19 tys.). Pierwszą turę
także zdecydowanie wygrał kandydat PiS.
Te głosy to wyraz miłości do Ojczyzny. Polonii należą się wielkie
podziękowania – podkreślił poseł Adam Kwiatkowski z sejmowej Komisji
Łączności z Polakami za Granicą.
- Głosy ze Stanów Zjednoczonych, z Kanady – z miejsc dalekich
– w sensie geograficznym – od Polski, a jednocześnie żyjących Polską,
to dowód na to, jak można nie mieszkając w Polsce być Polakiem, jak
można kochać ojczyznę, Boga. Te słowa „Bóg Honor Ojczyzna” oni tam noszą
w sercach – one dają tym ludziom sens trwania. Za to należy być bardzo
wdzięcznym wszystkim Polakom, wszystkim duchownym, którzy opiekują się
tam Polakami. Widać, że miłość do ojczyzny dalej jest w tych Polakach.
Andrzej Duda jest świadom tych głosów, dziękował za to poparcie. Za
głosy oddane przez polonię dziękowała też pierwsza dama Agata Duda – powiedział Adam Kwiatkowski.
Do wyborów w Polsce odniosła się także amerykańska prasa. O
sondażowych wynikach, po ich ogłoszeniu, poinformowały “New York Times” i
“Wall Street Journal”. Gazety podkreśliły, że Komorowski przegrał z
Andrzejem Dudą, mimo gospodarczych sukcesów Polski.
„New York Time” nie krył, że sukces Dudy stwarza dla PO poważne
wyzwanie, gdyż centroprawicowa partia może w jesiennych wyborach stracić
kontrolę nad rządem. “Wall Street Journal” uważa, że Duda zajmie
bardziej zdecydowaną niż Komorowski postawę wobec Kremla, a co więcej,
będzie do tego zachęcał Zachód.
Janusz Szewczak
Można już ujawnić, kto stoi za prezydentem Dudą. To sukces, szansa i nadzieja na lepszą i bardziej sprawiedliwą Polskę
Niemożliwe stało się możliwe, najwyraźniej
Polacy zaczęli wyciągać wnioski z ostatnich ośmiu lat
pogardy i zamiatania kolejnych afer pod dywan.
Teraz nadchodzi czas naprawy Rzeczpospolitej, nie będzie łatwo, ale jest to absolutnie możliwe. Potężne lobby lichwiarsko-bankowe, zagraniczne sieci handlowe i niemieckie gazety niewątpliwie przecierają oczy ze zdumienia, tyle przecież zainwestowali w 8-letnie rządy PO-PSL. Teraz z pewnością rabunek polskiej „półkolonii” będzie utrudniony. TVP i TVN-24, Newsweek czy DGP nagle przestały się martwić skąd prezydent Andrzej Duda weźmie pieniądze na realizację swoich wyborczych obietnic.
Prawdziwe tsunami nadejdzie dopiero jesienią, ale już w sierpniu na jaw wyjdzie skala spustoszeń i nieprawości, jakich przez ostatnie lata dopuścili się ludzie PO-PSL. Wygaszanie Polski zostanie zatrzymane, a szanse na repolonizację struktur finansowych, ponowne uprzemysłowienie i nowe miejsca pracy dla młodych czas zacząć realizować. Zwycięstwo myślących po polsku, a zarazem profesjonalistów przyprawia ludzi pokroju A. Szejnfelda, J. Czapińskiego czy T. Lisa o palpitację serca, bo to dowód na to, że może być lepiej, mądrzej i bardziej sprawiedliwie.
Układ zamknięty pęka, a dzięki zwycięstwu A.Dudy miliony Polaków odzyskuje nadzieję na lepsze jutro. Nowy prezydent musi zbudować potężną intelektualnie Narodową Radę Rozwoju, ludzi z charakterem, praktyków i wybitnych teoretyków. Tego naprawiania Polski, bowiem będzie co nie miara, a kłód rzucanych pod nogi prezydentowi A.Dudzie, bez liku. Szansa na bezpieczne i dobre państwo już jest, trzeba ją tylko umiejętnie wykorzystać i jesienią pokazać rządzącym gest Kozakiewicza. Źli ludzie pomału tracą Polskę, zwykli Polacy zyskują nadzieję.
Pogarda wobec własnego narodu, mimo wszystko nie popłaca. Czas skończyć z ekonomiczną wojną prowadzoną od lat przeciwko Polakom i nowy prezydent Duda może to zapoczątkować.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
26. Państwowa Komisja Wyborcza
Państwowa Komisja Wyborcza oficjalnie ogłosiła, że prezydentem Polski został wybrany Andrzej Duda.
PKW ogłosiła, że Andrzej Duda otrzymał 51,55 proc., a Bronisław Komorowski 48,45 proc. głosów ważnych.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
27. Prezydent-elekt Andrzej Duda
Prezydent-elekt Andrzej Duda przybył na Jasną Górę
Prezydent-elekt weźmie udział we mszy świętej - dzień po historycznym zwycięstwie w II turze wyborów prezydenckich.
Prezydent-elekt Andrzej Duda przybył na Jasną Górę.
Prezydent-elekt weźmie udział we mszy świętej - dzień po historycznym
zwycięstwie w II turze wyborów prezydenckich.
Ma też wziąć udział w Apelu Jasnogórskim o 21.
Odwiedziny na Jasnej Górze mają z pewnością charakter
dziękczynny. W końcu bez interwencji Bożej to zwycięstwo byłoby
chyba niemożliwe.
Na Jasnej Górze prezydent-elekt powiedział m. in.:
Andrzej Duda wchodził na Jasną Górę dokładnie w chwili, gdy Państwowa Komisja Wyborcza ogłaszała oficjalne wyniki wyborów:
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
28. Pani Jasnogórska,Królowo POLSKI
czuwaj nad Nami ,z Twoją pomocą damy Radę....
gość z drogi
29. Bronek zaczął sie pakować, byle nie zabrał wspólnej własności
W Belwederze już się pakują? Z prezydenckiej rezydencji wynoszone są obrazy...
eszcze PKW nie podała oficjalnych wyników, a w Belwederze już rozpoczęło się wielkie pakowanie.
Jak zaobserwowała ekipa Polsat News - z rezydencji ustępującego prezydenta zaczęto wywozić obrazy…
Czyżby syndrom Janukowycza?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
30. Prof. Wolniewicz: Obudziliśmy
Prof. Wolniewicz: Obudziliśmy się w nowej Polsce, to radosne zaskoczenie. Człowiekowi znowu chce się żyć.
http://wpolityce.pl/polityka/245853-prof-wolniewicz-obudzilismy-sie-w-no...
Andrzej Duda podkreślał w kampanii wielokrotnie, że chce być prezydentem wszystkich Polaków. I chce wznieść Polskę ponad partyjne kontrowersje. Mam nadzieję, że to mu się uda
— mówi portalowi wPolityce.pl prof. Bogusław Wolniewicz.
wPolityce.pl: Był Pan zaskoczony wygraną Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich? Kandydat PiSu nie był prezentowany jako faworyt.
Prof. Bogusław Wolniewicz: Po rezultatach głosowania z 10 maja trochę liczyliśmy na zwycięstwo pana Andrzeja Dudy, jednak pewności nie było. Wyniki II tury były więc dla mnie radosnym zaskoczeniem. Chyba można powiedzieć, że obudziliśmy się dziś w nowej Polsce. Zaczął się nowy rozdział w historii naszego kraju. Patrzę na to z otuchą. Człowiekowi znowu chce się żyć w naszym kraju.
Tak wiele zależy od tego, kto jest prezydentem, kto będzie urzędował w Pałacu Prezydenckim?
Naturalnie stosunkowo niewiele zależy od tego, kto urzęduje w Pałacu Prezydenckim. Szczególnie, że to, co należy zrobić w Polsce, jest zadaniem nie dla jednego człowieka, choćby na najwyższym stanowisku. To, co trzeba zrobić, jest pracą i zadaniem dla ponad 30 milionów Polaków. Jednak, żeby ta robota mogła się zacząć, mogła być prowadzona, pewne rzeczy muszą się zmienić. I to na górze. Muszą się otworzyć i przetrzeć pewne ścieżki komunikacji, działania. Wykonany został początek zmian. W Polsce zmieniło się coś zasadniczo. W mojej ocenie to zmiana na lepsze. Jednak pytaniem otwartym jest pytanie, czy ta zmiana się zmaterializuje w sposób odczuwalny dla wszystkich. To zależy od pana prezydenta, jestem spokojny, że on zrobi wszystko, co w jego mocy. Jednak ta zmiana zależy również od nas samych.
W jaki sposób?
Pytanie czy my, Polacy, prezydenta w jego wysiłkach poprzemy. Ufam, że tak. Ufam, że prezydenta poprą nie tylko ci, którzy na niego głosowali, ale także ci, którzy wykazali się swoją świadomością obywatelską i poszli do wyborów, ale głosowali na oponenta. Mam nadzieję, że oni też się przekonają, że prezydentura Andrzeja Dudy Polsce wychodzi na dobre.
Widząc wyniki wyborów, wygraną Andrzeja Dudy i dobry wynik Pawła Kukiza, czego Pan się spodziewa po jesiennych wyborach?
Spodziewam się zdecydowanej wygranej PiSu. To byłaby również zmiana na lepsze dla Polski. Wybór prezydenta Dudy oznacza także zmiany kursu politycznego PiSu. Andrzej Duda podkreślał w kampanii wielokrotnie, że on chce być prezydentem wszystkich Polaków. I chce wznieść Polskę ponad partyjne kontrowersje. Mam nadzieję, że to mu się uda. Nie chcę umniejszać sukcesów Andrzeja Dudy, jego olbrzymiego wysiłku i tytanicznej pracy, ale warto również pamiętać o innym polityku, który zanotował ogromny sukces.
O kim Pan mówi?
Architektem sukcesu Andrzeja Dudy jest Jarosław Kaczyński. Nie jestem i nie byłem entuzjastą Kaczyńskiego, ale trzeba powiedzieć, że on w tych wyborach i w czasie kampanii pokazał klasę męża stanu. Ufam, że on tę klasę pokaże także w wyborach jesiennych.
Rozmawiał Stanisław Żaryn
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
31. zabić łajdactwo smiechem :)
pitu-pitu daje czadu :)
https://www.facebook.com/pitupitu4
Rząd
nasz kochany pragnie uspokoić wszystkich, których nie stać na ucieczkę
za granicę przed PiSowską epidemią. Epidemią, która niesie ze sobą
przymusowe chodzenie do kościoła, zakaz inwitrów, dziurawe kondomy,
wstyd na całą UE i dwa worki cebuli.
Uszy do góry! Będzie dopsz!
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
32. Z danych umieszczonych na
Z danych umieszczonych na stronie internetowej PKW wynika, że za granicą do głosowania uprawnionych było 257 161 osób; wydano 160 749 kart, oddano 158 499 ważnych głosów, nieważnych 2250. Frekwencja wyniosła 62,51 proc.
W Wielkiej Brytanii uprawnionych do głosowania było 91 480 osób, frekwencja wyniosła 51,58 proc. Wygrał Duda z 57,74 proc. głosów. Komorowskiego poparło 42,26 proc.
W USA uprawnionych do głosowania było 29 151 osób, frekwencja wyniosła 79,56 proc. Wygrał Duda z 80,88 proc. głosów; Komorowskiego poparło 19,12 proc.
W Niemczech uprawnionych było 24 699 osób, frekwencja 67,89 proc. Wygrał Komorowski - 53,08 proc. Dudę poparło 46,92 proc.
W Irlandii uprawnionych było 16 004 osób, frekwencja wyniosła 57,14 proc. Wygrał Duda - 54,38 proc. Komorowskiego poparło 45,62 proc.
We Francji uprawnionych do głosowania było 11 225 osób, frekwencja wyniosła 74,51 proc. Wygrał Duda - 52,58 proc. Komorowskiego poparło 47,42 proc.
W Belgii uprawnionych do głosowania było 9879 osób, frekwencja wyniosła 73,69 proc. Wygrał Komorowski - 59,72 proc. Dudę poparło 40,28 proc. głosów.
W Norwegii uprawnionych było 12 209 osób, frekwencja wyniosła 54,25 proc. Wygrał Duda - 57,22 proc. Komorowskiego poparło 42,78 proc.
W Holandii uprawnionych do głosowania było 9 567 osób, frekwencja wyniosła 49,42 proc. Wygrał Komorowski - 55,83 proc. Dudę poparło 44,17 proc.
W Kanadzie uprawnionych do głosowania było 5 948 osób, frekwencja wyniosła 76,98 proc. Wygrał Duda - 77,34 proc. Komorowskiego poparło 22,66 proc.
W Islandii spośród 1244 osób zarejestrowanych (uprawnionych do głosowania) w drugiej turze, swój głos oddało 709 osób. 10 głosów okazało się nieważnych.
Kandydat Andrzej Duda otrzymał 387 głosów, natomiast Bronisław Komorowski otrzymał 312 głosów.
Spośród krajów ze znacząco mniejszą liczbą Polaków, którzy mogli zagłosować: w Macedonii (uprawnionych do głosowania były 83 osoby, frekwencja wyniosła 66,27 proc.) wygrał Komorowski - 88,89 proc., a Dudę poparło 11,11 proc., a w Iranie (uprawnionych do głosowania było 14 osób, frekwencja wyniosła 78,57 proc.), wygrał Komorowski - 63,64 proc., na Dudę zagłosowało 36,36 proc.
http://prezydent2015.pkw.gov.pl/326_Wyniki_zagranica
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
33. Dziś u Lisa m.in. Mucha, Petru, Smolar i Markowski
w telewizji publicznej pełna propaganda Unii Wolności Bis.
Tomasz Lis na żywo - Telewizja Polska SA - TVP.pl
Tomasz Lis na żywo Kontrowersyjnie i na temat. ... najbliższa emisja: 25.05.2015, godz. 21:50, TVP2. Start · wideo · Fot. TVP oglądaj wideo · Zdjęcia, dodatki ...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
34. Misiek strategiem :) Kopaczowa na emeryturze :)
Zarząd Platformy
W PO póki co bez rozliczeń. Kamiński strategiem w wyborach do parlamentu
Zarząd PO zebrał się w poniedziałek, by podsumować przegraną kampanię
wyborczą Bronisława Komorowskiego. Premier Kopacz mówiła na zarządzie,
że nie będzie wewnętrznych rozliczeń, a PO musi wyciągnąć wnioski z
popełnionych błędów i przygotować strategię na jesienne wybory
parlamentarne. Mówiła, że PO musi zintensyfikować kampanię w internecie,
bo nie udało się dotrzeć do młodych.
Według naszych rozmówców premier prosiła, by wypowiedzieli się
wiceszefowie partii - Hanna Gronkiewicz-Waltz, Radosław Sikorski i
Cezary Grabarczyk.
- Wszyscy mówili, że prezydent niepotrzebnie przed pierwszą turą
tak bardzo się odcinał od PO, bo ostatecznie to elektorat Platformy
przy nim stanął - relacjonuje polityk PO. Szefowie regionów narzekali,
że na czas nie dojechały materiały reklamowe Komorowskiego, nie było
jego plakatów, podczas gdy całe miasta były obwieszone plakatami Dudy.
Kopacz poinformowała, że kampania kosztowała więcej niż 15 milionów złotych, które zakładano. Mówi się o 19 milionach.
Szefowie regionów zażądali dokładnego raportu, na co wydano te
pieniądze, skoro materiałów reklamowych prezydenta nie było widać w
terenie.
Szef sztabu Robert Tyszkiewicz mówił o napięciach między pałacem
a sztabem. Wziął całą odpowiedzialność za porażkę na siebie, ale -
według naszych rozmówców - nikt nie domagał się konsekwencji.
- Kopacz mówiła, że nie chodzi o wyciąganie konsekwencji, że
musimy się przygotować do kampanii parlamentarnej - opowiada uczestnik
zarządu. Dodaje, że do końca maja Kopacz przedstawi sztab, który
poprowadzi kampanię parlamentarną. W nieoficjalnych rozmowach mówi się,
że nad strategią kampanii będzie pracował były spin doktor PiS, minister
w kancelarii Kopacz, Michał Kamiński, a sztabem może pokierować były
europoseł Jacek Protasiewicz.
Ten ostatni trzykrotnie kierował sztabami PO - w kampanii
referendalnej w 2003 roku, prezydenckiej Tuska w 2005 roku i kampanią
parlamentarną w 2011 roku.
W przyszłym tygodniu ma być wyjazdowe posiedzenie klubu PO, na
którym Kopacz ma przedstawić strategię na jesień. W czerwcu ma się odbyć
konwencja programowa, na której będzie przedstawiony program Platformy
na wybory.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,17983414,Zarzad_PO_podsumowal_kampanie_Komorowskiego__Kaminski.html#ixzz3bBVKSqmI
MISIEK KAMIŃSKI ROZJECHANY 14:86 DLA KURSKIEGO
To był dzień, otwarcie - Jacek Kurski vs Michał Kamiński 25.05.2015
Łukasz Ł 1 godzinę temu
Towarzysze nocnikarze, nie wykonaliście normy! Widmo kaczyzmu znów krąży nad Polską! Kaczystowska reakcja nienawistnie kwacze! Nie pomogło zatajanie związków prezydenta z postsowieckimi bandyckimi służbami, nie pomogło zatajenie nagranych rozmów Sienkiewicza, Vincenta, Sikorskiego, Bieńkowskiej i Wojtunika, nie pomogło zatajanie żałosnych wpadek prezydenta, nie pomogło organizowanie debat - ustawek z prezydentem Komorowskim, nie pomogło szydzenie z kandydata Dudy, nie pomogło tropienie afery blokowanego etatu, nie pomogło upominanie się o zamkniętych w klatkach młodych demokratów, nie pomogły ataki na teścia i córkę, nie pomogło zapraszanie do studia piesków reżimu, nie pomogły drukowane sondaże, nie pomogła propaganda sukcesu. Musimy obronić Polskę przed powrotem "demokratury" i aksamitnej dyktatury! Hahahaha.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
35. agitator polityczny ma program w TV PUBLICZNEJ (TFU)
U Lisa w programie puste krzesło. Było wytłumaczenie. Później wymiany zdań o Komorowskim i Platformie
Jest wolność słowa, jest wolność milczenia - powiedział Tomasz Lis,
komentując nieobecność przedstawiciela Prawa i Sprawiedliwości. Partia
od ponad 2 lat bojkotuje program. Gośćmi Lisa byli Anna Mucha, Ryszard
Kalisz i Ryszard Petru. Rozmawiali o przyczynach porażki przedstawiciela
Platformy Obywatelskiej.W studio programu "Tomasz Lis na żywo" zabrakło przedstawiciela Prawa i
Sprawiedliwości. Prowadzący podkreślił, że mimo ponawianych zaproszeń
partia zdecydowała się kontynuować trwający ponad 2 lata bojkot
programu.
Dlaczego Andrzej Duda wygrał?
Na początek Tomasz Lis zapytał o przyczyny porażki Bronisława Komorowskiego.
Anna Mucha (PO) powiedziała, że są trzy przyczyny porażki
kandydata jej partii. Po pierwsze jest to wina "obudzenia śpiącego
giganta", czyli ruchu definiującego się jako prekariusze. Jak
tłumaczyła, ludzie ci nie brali do tej pory udziału w demokracji
bezpośredniej, nie angażowali się w procedury demokratyczne. Za
obudzenie się prekariuszy odpowiada pojawienie się na scenie politycznej
Pawła Kukiza.
Drugim powodem miało być to, że Bronisław Komorowski jest osobą,
która nie pasuje do dzisiejszych kampanii wyborczych. - Kampania
Andrzeja Dudy była znacznie lepsza niż nasza - przyznała posłanka PO,
podając trzeci powód porażki Komorowskiego.
Czerwona kartka dla obozu władzy
Zdaniem Ryszarda Petru wygrana Dudy jest "czerwoną kartką" dla
PO i obozu władzy. Wskazał przy okazji pewien paradoks, według którego
Andrzej Duda stał się dla Polaków symbolem zmiany, podczas gdy PiS uosobieniem zmiany zdecydowanie nie jest.
- Kukiz pokazał, że 20 proc. Polaków oczekuje zmiany - punktował
Petru. Podkreślił, że jego zdaniem kampania pokazała Polakom, że zmiana
jest możliwa. Ryszard Petru zwrócił także uwagę, że Komorowski nie dość
wyraźnie odciął się od obozu rządzącego poprzez chociażby wetowanie
ustaw. Przykładem na to może być ustawa o OFE. - Albo ustawa o bestiach -
wtórował mu Kalisz.Kampania miała wiele wad
Tomasz Lis zapytał, jak to jest możliwe, że 3 dni przed wyborami
sztab Komorowskiego zamykał się o 18.30. Podkreślał również brak
działań sztabu w internecie, gdzie urzędujący prezydent był
przedstawiany jako postać anachroniczna. - Kampania miała wiele wad -
przyznała Anna Mucha. - Była niespójna i nie miała jasnego przekazu -
wyliczała. - Ale zaczęliśmy ten trend odwracać po pierwszej turze -
usprawiedliwiała się.
Posłanka podkreśliła, że Platforma musi się teraz skupić na wypracowaniu odpowiedzi
na potrzeby prekariuszy. - Niemal na wszystkich polach Platforma dawała
jasny sygnał swojemu elektoratowi, że "mamy Was gdzieś" - prowokował
Lis.
Prekariat - konieczność wypracowania dialogu
Mucha podkreślała konieczność wypracowania nowej linii dialogu z
zawiedzionymi rządami PO ludźmi. - To jest grupa, która wie, czego nie
chce, ale nie wie, czego chce - mówiła posłanka. Podkreśliła, że według
sondaży 80 proc. wyborców nie wierzyło w obietnice wyborcze Andrzeja
Dudy, ale mimo to oddali na niego swój głos.
Ryszard Kalisz
podkreślił, że prekariusze odrzucają spór PO-PiS i odizolowanie klasy
politycznej, czego symbolem stał się Komorowski. Według Petru to są
ludzie, którzy liczą na większe i szybsze zmiany, więc odrzucają przekaz
obozu rządzącego "jest dobrze, więc nie psujcie tego, co jest".
Wygrani nie mają odpowiedzi
- To jest grupa ludzi, którzy się obudzili, a my nie mamy
sposobu, żeby się z nimi porozumiewać - przyznała Mucha. - Ci, którzy
wygrali też nie mają tej odpowiedzi - mówił Petru. - Też nie mają
odpowiedzi, jak ten problem rozwiązać. - dodał. - Duda mówił wyraźnie,
czego chce - podkreślił Tomasz Lis. - Chce rozdawać pieniądze. - Ale on
tego nie zrobi - odpowiedział Petru i wyjaśnił, że obietnice wyborcze
kandydata PiS kosztowałyby prawie 300 mld zł, a tych pieniędzy nie ma.
- Właśnie powiedział pan, że prezydent elekt jest albo
niekompetentny, albo jest oszustem - podsumował Lis: A Petru odparł: -
Ewidentnie tych pieniędzy nie ma. Dobrze wiemy, że prezydent nie ma
takiej możliwości, żeby tego typu ustawy przeprowadzać przez parlament -
wytłumaczył. - Mam nadzieję, że wycofa się z tych obietnic, bo one są
nierealne do zrealizowania.
Dlaczego Polacy głosowali na Dudę?
Kalisz: Jarosław Kaczyński, któremu nie można odmówić
inteligencji i wyczucia społecznego, wymyślił Dudę w opozycji do
Komorowskiego, który jest uosobieniem alienacji klasy politycznej.
- On wymyślił Dudę, który ma twarz niewiniątka, i Beatę Szydło,
która to perfekcyjnie przeprowadziła - mówił. - Bronisław Komorowski
mówił przez całą kampanię, że jest uosobieniem stabilności, postawy
sprzed 25 lat - tłumaczył Kalisz. Wtórował mu Petru. - Ludzie mają dość
"przekazu dnia". Kukiz pokazał, że wszyscy chcą świeżości, powiewu i
oderwania się - mówił.
Kogo się boi Platforma
- Kogo się boi Platforma: PiS-u, Kukiza czy Petru? - zapytał
Tomasz Lis. Mucha nie odpowiedziała, ale po raz kolejny podkreśliła
konieczność głębokiej rozmowy: - Trzeba walczyć i trzeba rozmawiać;
szukać rozwiązań - tłumaczyła. - Przez 3 miesiące niczego nie
przedefiniujecie - prowokował Lis. - To będzie słabo z Platformą -
przyznała Mucha.
Wydarzenia
Prorządowy socjolog Markowski proponuje u Lisa opozycji, by wzięła całą władzę. "Wielka inwestycja w jakość demokracji w Polsce"
"Ja powiedziałem, że niektórych zaboli. Że
jeżeli jest takie głębokie przekonanie społeczeństwa, tego
społeczeństwa, które czasem ma kłopoty z przeczytaniem jednej książki na
rok, to niech dozna na własnych...". Oto prof. Markowski zaproponował oddanie władzy opozycji:
Kampania Komorowskiego na razie bez rozliczeń. Kamiński i Protasiewicz poprowadzą PO do Sejmu?
Zarząd PO zebrał się w poniedziałek, by podsumować
przegraną kampanię wyborczą Bronisława Komorowskiego. Premier Kopacz
mówiła, że nie będzie wewnętrznych rozliczeń. Kopacz poinformowała, że kampania kosztowała więcej niż 15 milionów złotych, które zakładano. Mówi się o 19 milionach.
Szefowie regionów zażądali dokładnego raportu, na co wydano te
pieniądze, skoro materiałów reklamowych prezydenta nie było widać w
terenie.
- Kopacz mówiła, że nie chodzi o wyciąganie konsekwencji, że
musimy się przygotować do kampanii parlamentarnej - opowiada uczestnik
zarządu. Dodaje, że do końca maja Kopacz przedstawi sztab, który
poprowadzi kampanię parlamentarną. W nieoficjalnych rozmowach mówi się,
że nad strategią kampanii będzie pracował były spin doktor PiS, minister
w kancelarii Kopacz, Michał Kamiński, a sztabem może pokierować były
europoseł Jacek Protasiewicz. Sekretarz generalny PO, minister sportu Andrzej Biernat pytany, czy
należałoby wyciągnąć konsekwencje wobec członków sztabu wyborczego,
odparł, że "sztab był pana prezydenta Komorowskiego, nie PO". - To był
nasz kandydat, ale sztab nie był nasz - stwierdził. - Platforma nie
przegrała, to dlaczego mamy jakieś konsekwencje wyciągać, wobec kogo? -
pytał Biernat.
Szefem sztabu Komorowskiego był szef
podlaskiej PO Robert Tyszkiewicz, a znaleźli się w nim zarówno politycy
PO, jak i przedstawiciele Kancelarii Prezydenta.
Fakty po Faktach
Niesiołowski: dzwonili do mnie ludzie i płakali
- Przegraliśmy bitwę, wojna o Polskę trwa -
mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 Stefan Niesiołowski (PO),
komentując wynik...
czytaj dalej »
Gorycz porażki
O ile szokiem dla niego samego była porażka w pierwszej
turze - o tyle przegrana Bronisława Komorowskiego w drugiej turze tak...
czytaj dalej »
Rostowski: Wybory parlamentarne będą trzecią turą
Jacek Rostowski
w programie "Gość poranka" w TVP Info w komentarzu do porażki
Bronisława Komorowskiego stwierdził, że zbliżające się wybory
parlamentarne będą "swoistą trzecią turą, najważniejszą".
Jaka prezydentura?
W piątek w pałacu w Wilanowie Andrzej Duda odbierze
zaświadczenie o wyborze na nowego prezydenta Polski. Po tej
uroczystości,...
czytaj dalej »
Na koniec komentatorzy: Seweryn Blumsztajn i Piotr Semka.
Niesłychane! Blumsztajn ostrzega przed Dudą: Znam środowisko
krakowskie. Mnie jego obraz świata przeraża. To jakieś średniowiecze
Seweryn Blumsztajn, gość TVN wystawił
laurkę Bronisławowi Komorowskiemu wskazując, że jego pierwsza część
prezydentury toczyła się w bardzo trudnych okolicznościach.
— tłumaczył lewicowy publicysta.
Następnie przeszedł do zaskakującego opisu zagrożeń związanych z nowym prezydentem Polski.
— tłumaczył, załamując ręce.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
36. co niektórzy naprawdę dobrze by zrobili
gdyby zamilkli,a przed wejsciem do studia wzięli coś na "normalność "
pozdrowienia z drogi pełnej płaczących zbójców i czerwonych pająków...psioczących,że tak dobrze już było i się zbyło :)))
gość z drogi
37. Komunikat Ministerstwa Prawdy nr 468: Widmo kaczyzmu i obrona De
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
38. Styczeń 2015 - Adam Michnik u Lisa na temat wyborów prezydenckic
Co by się musiało stać, żeby Komorowski nie wygrał? Musiałby przejechać po pijanemu na pasach niepełnosprawną zakonnicę w ciąźy
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
39. NIEBEZPIECZNE PYTANIA
http://bezdekretu.blogspot.com/2015/05/niebezpieczne-pytania.html
(..) Zdaję sobie zatem sprawę, że stawianie takiego pytania w kontekście ostatnich wydarzeń politycznych, jawi się jako czyn niebezpieczny, a nawet szalony. Tym bardziej, gdy wokół panuje (uzasadniony) nastrój euforii i radość z wyborczego tryumfu.
Pytać dziś – dlaczego tak się stało, to, w najlepszym wypadku narażać się na zarzut malkontenctwa i snucia teorii spiskowych, w najgorszym – zostać posądzonym o złą wolę, agenturalność lub działanie na rzecz przeciwnika. Ponieważ w czasie mojej wieloletniej bytności w sieci, dostąpiłem już wszystkich, tego typu oskarżeń, nie muszę obawiać się głosów oburzenia i podzielę się kilkoma powyborczymi refleksjami.
Po pierwsze - odejście Komorowskiego uważam za jedno z najlepszych, najszczęśliwszych wydarzeń w najnowszej historii Polski. Upadek tej ponurej postaci kładzie kres próbie budowy reżimu belwederskiego (na wzór kremlowski) i kończy najtragiczniejszy, posmoleński okres w naszych dziejach. Zapewne będzie okazja, by wskazać wszystkie konsekwencje tego arcyważnego wydarzenia.
Po drugie – świadomość, że ten człowiek zostanie pozbawiony miana reprezentanta mojego narodu, a związane z nim środowisko utraci głównego patrona, sprawia, że z lekkim sercem przyznaję się do błędnych kalkulacji przedwyborczych. Uczyniłem to już pod poprzednim wpisem, bo uważam, że rzetelność i szacunek wobec czytelników wymagają takiego wyznania.
Chciałbym jedynie podkreślić, że wbrew temu, co sądzą ludzie nieznający moich tekstów, kalkulacje te nie były oparte na tezie o „wszechmocy” układu byłych WSI i nie wynikały ze „skrajnego defetyzmu” autora. Pisząc o scenariuszu drugiej kadencji BK, opierałem się na analizie dotychczasowych wydarzeń, a w szczególności - na rozstrzygnięciach wyborczych z lat 2007-2014, na dokonywanych w tym okresie rozlicznych fałszerstwach i aktach zamordyzmu politycznego, na racjonalnej (bo opartej na faktach) ocenie skuteczności tzw. strategii wyborczych, na realnych efektach działań opozycji, na wiedzy o pozycji III RP w świecie i ocenie sytuacji międzynarodowej.
Po trzecie – szczerze się cieszę z wygranej Andrzeja Dudy i życzę mu jak najlepiej. Uważam go za prawego, uczciwego człowieka, który ma szansę wyrosnąć na polskiego męża stanu.
Jednocześnie – nie formułuję dziś żadnych oczekiwań wobec tej prezydentury, ale też nie odwołuję krytycznych ocen poglądów Andrzeja Dudy głoszonych podczas kampanii wyborczej. Głęboko nie zgadzam się z jego wizją „naprawy” III RP i nie podzielam wiary w „mechanizmy demokracji”, które mogłyby zmienić status tego państwa. Nie życzę sobie „budowania wspólnoty narodowej” razem z apatrydami, ani „zasypywania podziałów” z osobnikami, którzy wyrzekli się polskości. Uważam, że nie można zbudować społeczności ludzi wolnych wraz z tymi, którzy noszą piętno niewolnictwa. Kto próbuje takiej sztuki – nie tylko nie ocali niewolników, ale zgubi ludzi pragnących wolności.
Nie znam też żadnych osiągnięć politycznych pana Dudy i zachowuję dystans wobec deklaracji składanych w czasie kampanii. Zwracam uwagę, że do tej chwili, postać nowego prezydenta można oceniać wyłącznie na podstawie jego słów i oświadczeń. Póki Andrzej Duda nie podejmie pierwszych decyzji i nie określi priorytetów swojej misji, nie sposób orzec, jakim będzie prezydentem.
Jako złą prognozę odbieram zapowiedź zatrudnienia w Kancelarii Prezydenckiej Piotra Glińskiego i kilku innych osób, znanych z wierności „ideałom” III RP i z wielce „umiarkowanych” poglądów. Mam jednak nadzieję, że człowiek, który uczył się spraw polskich od prezydenta Lecha Kaczyńskiego, będzie wiedział, że największym wyzwaniem jego prezydentury jest prawda o zamachu smoleńskiego. Tylko wówczas to zwycięstwo będzie miało wartość i tylko wtedy może otworzyć nowy rozdział polskiej historii, jeśli ofiara życia smoleńskich pielgrzymów nie zostanie zaprzepaszczona.
Po czwarte – wciąż stawiam sobie kilka niebezpiecznych pytań i nie znajduję na nie odpowiedzi.
Dlaczego Andrzej Duda mógł zostać nowym prezydentem? Dlaczego wygrał z człowiekiem wspieranym przez ośrodki propagandy i potężnych reżimowych graczy? Dlaczego pozwolono, by w drodze „demokratycznych przemian” odszedł patron ludzi z wojskowej bezpieki, najgorliwszy przyjaciel Moskwy i filar triumwiratu III RP? Dlaczego rozstrzygnięcie to tak łatwo przyjęto na Kremlu, jeśli to stamtąd wyszedł projekt zamachu smoleńskiego? Dlaczego środowisko Belwederu pogodziło się z utratą wpływu na armie i służby specjalne? Dlaczego nie sięgnięto po „sprawdzone metody”, nie próbowano sfałszować wyniku wyborczego lub nie postawiono na „rozwiązania siłowe”? Dlaczego zaakceptowano tak niewielką przewagę głosów, skoro w ubiegłorocznej farsie wyborczej nie cofnięto się przed jawnym fałszerstwem? Dlaczego w państwie ignorującym prawa obywateli i reguły demokracji, o wyniku najważniejszej rozgrywki miałaby decydować trzyprocentowa różnica „werdyktu wyborczego”? Dlaczego środowisko skupione wokół BK nie okazuje dziś obaw przed rozliczeniem tej prezydentury, przed poznaniem tajemnic „lochów” belwederskich, ujawnieniem kalendarzy spotkań, nazwisk gości i doradców? Dlaczego w tej kampanii nie słyszeliśmy słowa o zamachu smoleńskim ani wzmianki o roli Belwederu w kształtowaniu „ładu posmoleńskiego”? (..)
Nie potrafię powiedzieć – czy dziś jesteśmy w przededniu kolejnej „wymiany” ani określić, jak dalece jest to proces kontrolowany. Mogę jedynie zachęcić do stawiania sobie niebezpiecznych pytań i do odwagi w poszukiwaniu odpowiedzi.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
40. "Mogę jedynie zachęcić do stawiania sobie niebezpiecznych pytań
mnie osobiście bardzo daleko do euforii,natomiast radość...TAK
wdzięczność Niebiańskim Patronom,również... :)
co do nadchodzącej "przyszłości"...to mocno ufam w opiekę boską i w naszą determinację
Ci ,co się modlą ...ukłony
Ci,którzy dzielnie wspierają ...wielki szacunek...
bo droga do Celu ...daleka...i niebezpieczna...zbójców po drodze mnogo i nie tylko...bo lemingowaci...to też nasz wielki Problem
pozdrowienia z drogi do Polski Normalnej :)
gość z drogi
41. "wspólne ćwiczenia Boru i Służb"
w poskramianiu ...?no właśnie w poskramianiu czego i KOGO ?
komoRUSKI dziwnie błyskając złym okiem coś tam gaworzył o wojnie i czymś tam jeszcze...czyżby...przygotowania ?
kiedyś w takich RAZach śpiewaliśmy...my się "zimy "nie boimy i już ...teraz PODOBNIE...
gość z drogi
42. Zosiu
Komorowski nie bredził!,teraz dopiero powiedział zgodnie z sumieniem że wywołał wojnę!.
Teraz nie wysyła się legionów do walki z niepokornymi!,teraz instaluje Banki,Instytucje Pozarządowe,Fundacje i inne duperele. Spróbuj ruszyć którąś z zainstalowaną tam "grubą rybę",to rankiem obudzi Cię prokurator!. Może nie będę zakładał ekstra wątku,ale gdybym ja był prawnikiem i prokuratorem.Waldemar Pawlak za umowę gazową (zdrada stanu!) kara śmierci!,ponieważ u nas kara śmierci jest zawieszona.Może być zmieniona na,pozbawienie praw publicznych i obywatelskich!,w ciężkim więzieniu o chlebie i wodzie,na dożywocie.Sądzę że i tak dla niego to będzie łaską za dwadzieścia lat wyłudzania przy współpracy ruskiej agentury pieniędzy polskiego podatnika!.
ps. dopisujcie komu i ile,za kradzieże w majestacie prawa!,za łamanie etyki dziennikarskiej!!! i.t.d / i.t.p,firmy budowlane (zatrudniając tych bałwanów!) może wreszcie zbudują nasze polskie drogi do celu!
43. witaj Petrusie
wiem o co Ci chodzi,bo sama się z tym zmierzyłam przed laty,zaskarżając uchwały "grubych ryb" działąjących na szkodę spółki,w której pracowałam...a winna to byłam mojej Załodze,która dzielnie nas wspierała w czasie wojny z jaruzelem,mimo,ze byli z innej bajki...
i co ? mimo dowodów,mimo, faktu zmarnowania ludzkiego i finansowego kapitału ,ani Bank PKO SA ani NFI nie ponieśli kary,tylko mnie adwokaci ich obrońcy z kancelarii typu KSN,chcieli ukarać za "zdradzanie tajemnic spółki|"
Dotknałeś bolesnego tematu..ten bagaż wciąż dzwigam na plecach,mimo upływu lat...Złodziejska Prywatyzacja i złodzieje w białych kołnierzykach ....i póżniejsci działącze PO i PSLu...jak nie w rządzie,to w samorządach i obrabowanych spólkach...jako prezesi
pozdrowienia :)
gość z drogi
44. ale są takie cudne słowa
"Jezu,ufam Tobie...i ta tajemnicza godzina 15 :)
gość z drogi
45. Maryja jJest z Nami
powtórzy się Cud Nad Wisłą,nie będzie litości.Ja Ci to mówię anioł śmierdzący fajką,najmniejszy w Orszaku Michała Anioła.On będzie bronił Czci Boga w Polskim Jeszcze Kraju,Tak Nam Dopomóż Bóg!. Banda złodziei,miała czas na opamiętanie,teraz zobaczy coś o czym jej się nie śniło.Pan Bóg nie pozwoli kpić z siebie,i ja wiem że tego dożyję!
46. ps
więcej dopowiem.Wojsko,Policja poczuje ból w sercu za to uczynili Swoim Rodakom,wysługując się obcym i wrogim nam siłom za miskę soczewicy.I przyjdzie czas,że obrócą się przeciwko władzy która ich piersią karmiła.Kto tu i co wyssał z "mlekiem matki"?
47. Wierzę mocno w Bożą Opiekę
i w Nas,czyli,tych,którzy nie bali się wtedy i nie boją się teraz :)a Polska ?
Polska jest do odzyskania,chociaż długa to droga i wyboista....pierwszy krok już za nami...następne przed nami :)
Wszyscy nie wyjadą za chlebem,Ktoś zostanie...i niech sie martwi,ten kto Polskę niszczył...
gość z drogi
48. niebezpieczne pytania...
Próba odpowiedzi na niektóre pytania:
- Dlaczego wygrał z człowiekiem wspieranym...? Czy mamy pewność, że BK miał
autentyczne wsparcie "rządzących niewybieralnych" właśnie z Moskwy?
- Dlaczego pozwolono mu w drodze "demokratycznych przemian"? Jak wyżej...
- Dlaczego łatwo przyjęto na Kremlu? Może dlatego, że BK od kryzysu ukraińskiego
wykonał woltę z pozycji wieloletniego serwilizmu w stosunku do Rosji, do jej
krytyka i "entuzjasty" NATO/UE? Kreml w sprawie wyboru Dudy prezentuje b.różne
stanowiska (media/politycy), z dzisiaj cytowaną nadzieją na pragmatyczność elekta.
- Dlaczego środowisko Belwederu pogodziło się z utratą wpływu na armię i spec służby?
Dużo wody upłynie w Wiśle....
- Dlaczego nie sięgnięto po sprawdzone metody - sfałszowania wyniku? A skąd wiadomo, że nie?
Przeczytane w necie: teraz różnica 2-3% - OK, w parlamentarnych łatwiej będzie zrobić
to odwrotnie na utrzymanie władzy nie wzbudzając podejrzeń. Są info, że różnica była poważniejsza.
- Dlaczego w kampanii nie słyszeliśmy o zamachu smoleńskim...? Świadomy wybór
prowadzących kampanię, z pewnością zaakceptowany przez tego, dzięki któremu pretendent stał się prezydentem elektem.
Strategia która zdała egzamin.
-------------
Niewidzialni rządzący mogli dojść do wniosku, że utrzymanie BK może zaszkodzić kampanii
parlamentarnej, i łatwiej będzie ograć opozycję nieustannym, choć tylko kilkumiesięcznym
atakowaniem nowego prezydenta..
Ale najprawdopodobniejsza jest prosta prawda, że ponad 50% - w tym młodzieżówka Kukiza - miało zwyczajnie dość cwanej gapy na stanowisku głowy państwa.
basket
49. Basket
dobre pytania.Kto raz się sparzył ten na zimne dmucha.Warto żeby prawicowa opozycja wbiła to sobie do głowy.Polityczny poker toczy się nadal,a elyty potrafią grać blotkami!
50. gazeta Michnika na tropie „szwadronów propagandy PiS”
Adam Michnik histerycznie ogłosił,
że po wyborze Andrzeja Dudy na prezydenta Polska wkracza na aksamitną
drogę do dyktatury. Ostatnie publikacje „Wyborczej” świadczą, iż z
Czerskiej aksamitna droga wiedzie wprost do kabaretu.
Gazeta w jednym wydaniu zamieszcza dwa teksty o sprzecznej wymowie,
które mogą świadczyć o przypadłości objawiającej się brakiem kontaktu z rzeczywistością.
Najpierw „GW” przedstawia „kronikę
katastrofy Komorowskiego”, gdzie krok po kroku widać jak obóz
ustępującego dziś prezydenta sam zapracował na własną klęskę.
— pisze „Wyborcza”.
W tekście przytoczone są liczne fakty świadczące o tym, że
obóz Komorowskiego zgubiły pycha, nieudolność i kompletny brak wyczucia
nastrojów społecznych.
— przyznaje „GW”.
Gazeta przypomina, że gdy w lutym konwencja wyborcza Andrzeja Dudy
pokazywała, iż zamierza on walczyć o zwycięstwo, a nie tylko o dobry wynik, Komorowski i jego ekipa spoczywali na laurach. Błędnie liczyli na to, że PSL nie
wystawi własnego kandydata, a gdy tak się nie stało, oczekiwali, że
jeszcze przed pierwszą turą Adam Jarubas wycofa się z wyborów i przekaże
swoje głosy Komorowskiemu.
Według „Wyborczej”, ludzie Komorowskiego ignorowali propozycje zaangażowania w kampanię platformerskich speców od politycznego PR, którzy prowadzili Platformę podczas wcześniejszych wyborów. Chodziło m.in. o Jerzego Orłowskiego, producenta – jak podaje „GW”
– słynnego spotu o pustej lodówce i mdlejących pluszakach z kampanii
2005 r. Sztabowcy Komorowskiego początkowo nie chcieli też korzystać z
usług Michała Kamińskiego, gdyż „Kamiński by się chwalił wygraną”.
Ale to nie wszystko, bo podstawowym problemem okazał się sam Komorowski i jego otoczenie.
— relacjonuje „GW”.
Gazeta podaje, że zamiast kampanijnego ośrodka decyzyjnego, w
otoczeniu prezydenta funkcjonowało kilka sztabów - oficjalny i
nieoficjalne, złożone z zauszników prezydenta.
— opowiada „Wyborczej” jeden z posłów PO.
Ten sam rozmówca opisuje znamienną scenę ze „sztabu” Komorowskiego.
— wspomina polityk Platformy.
Kampania Komorowskiego, jak podaje „GW”, tak naprawdę rozpoczęła w marcu podróżami po kraju.
— ubolewa „GW”.
I dodaje:
„Wyborcza” zwraca też uwagę, że Komorowski nie miał jednego,
wiodącego hasła wyborczego, co powinno być kwintesencją całej
kilkumiesięcznej kampanii.
— zauważa „GW”.
Gazeta podkreśla, że prawdziwa kampania Komorowskiego zaczęła się dopiero po pierwszej turze wyborów.
— zdradza „GW”.
Ale żadne wyborcze sztuczki nie były w stanie odwrócić decyzji
większości biorących udział w głosowaniu wyborców, którzy zaufali
Andrzejowi Dudzie.
Tyle kronika upadku kampanii Komorowskiego, wskazująca na degrengoladę obozu prezydenta, tkwiącą korzeniami w całym okresie rządów Platformy. Polacy powiedzieli Komorowskiemu „nie” bo mają dość złej władzy. Postawili na zmianę!
Ale taka diagnoza przerasta intelektualne możliwości
redaktorów z Czerskiej, którzy zamiast przedstawiać rzeczywistość wolą
pisać bajki, wietrzyć spiski i dawać upust swoim fobiom. Dlatego kilka
stron dalej, po „kronice katastrofy Komorowskiego”, musiał ukazać się
tekst o rzekomych „szwadronach propagandy PiS”.
Zaciągiem konfabulacji, które posłużyły do stworzenia owych
wyimaginowanych „szwadronów”, zajął się doświadczony werbownik Wojciech
Czuchnowski. Zgodnie z jego teorią, kampania Andrzeja Dudy powinna
trafić do księgi rekordów Guinessa, gdyż trwała nieprzerwanie od…
2010 r. Wtedy to bowiem, jak twierdzi Czuchnowski, rozpoczęła się
„operacja propagandowa” wymierzona w dopiero co wybranego na prezydenta
Bronisława Komorowskiego.
— pisze Czuchnowski.
Jak na dziennikarza śledczego, marne to ustalenia. Na
Pulitzera to nie wystarczy, a może nawet na „Dziennikarza roku” będzie
tych rewelacji za mało. Skoro za „operację propagandową” Czuchnowski bierze informacje o
wpadkach i gafach prezydenta oraz dociekanie jego ewentualnych
powiązań, to równie dobrze mógłby Czuchnowski odkryć, że prognozy pogody
„wdrukowują” w świadomość odbiorców, że zaświeci słońce, ale będzie
lało jak z cebra.
Czuchnowski współbrzmi z innym tropicielem PiS, uznającym, że
przyczyną wszelkiego zła na świecie jest PiS - Stefanem Niesiołowskim.
— ustalił Czuchnowski.
Przy czym przemysł pogardy jest wzięty w cudzysłów, a fala nienawiści – już nie.
Antyprezydencka kampania, jak wynika z kuriozalnego śledztwa
przeprowadzonego przez detektywa „Wyborczej”, przebiegała przede
wszystkim w internecie, bo – jak pisze Czuchnowski – „papierowe media
wydawane przez >niepokornych< nie mają wielkich nakładów”.
Wiadomo – trudno przebić gazetę pokorną, która tuczy się na
publicznych ogłoszeniach.
W tym kontekście pojawiają się w dziele Czuchnowskiego
niezależne media, w tym portal wPolityce.pl i tygodnik „wSieci”,
współtworzone przez Jacka i Michała Karnowskich – wedle relacji
śledczego detektywa „GW” – złowrogich bliźniaków, którymi pewnie redaktorzy z Czerskiej straszą swoje dzieci.
Wśród rzekomych dowodów na to, iż należą oni do wymyślonych przez
Czuchnowskiego „szwadronów propagandy PiS”, znalazła się zbrodnia
polegająca na tym, iż „Michał towarzyszył premierowi Kaczyńskiemu w
podróży”. Redaktor-inspektor chętnie powołuje się przy tym na plotki.
Pisze m.in., że w „kuluarach na Woronicza mówiło się”, iż za nominacją w
2009 r. Jacka Karnowskiego na szefa telewizyjnych „Wiadomości” stał
prezydent Lech Kaczyński.
W zakończeniu pierwszego artykułu, tego o kronice upadku kampanii Komorowskiego, pada anegdota o PR-owcu, który ma już gotowe hasło kampanii PO w
wyborach parlamentarnych: „Houston, mamy problem”. To samo można
powtórzyć redaktorom z Czerskiej, którzy oderwali się od
rzeczywistości i orbitują gdzieś w kosmosie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
51. jestem ciekawym
co na to Prezydent (już jest moim :)) Duda,będzie ratował upadającą na pysk gospodarkę francuską ;)
http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/137757,rzad-po-psl-wyprowadza-inw...
jest Naczelnym Polskich Sił Zbrojnych!
52. @ Marylu !!!!!!!!!
Dziekuję Ci ,za linka z ''Bez dekretu'' , to ważne pytania .............. , dla mnie są one w swojej wymowie bardzo niepokojące , tak jak @Petrus mówi w swoich wpisach , teraz się nie prowadzi wojen , teraz się likwiduje w ,,białych rękawiczkach" gospodarkę , wprowadza chaos w przepisach , parlament takiego kraju zajmuje się gender , lub innymi bzdurnymi tematami w czasie gdy ,, płonie nam Ojczyzna '', mafie rządzących takich krajów , są poza prawem....... nikt nigdy ZA NIC NIE ODPOWIE , to jest dla mnie na dziś najsmutniejsza PRAWDA. Za nami podąża Ukraina
Należy bardzo uważnie sie przyglądać , i mądrze wyciągać wnioski , na moje tu nikt nie jest bez winy. Całe te draństwo mocno się nawzajem wspiera, maja wszystko , by wyreżyserować bajkę z ich morałem.Rozwaga i nasza wrodzona pracowitść , to baza , trzeba sie jej trzymać i z pomocą Boga i bardzo wielu szlachetnych ludzi prawdziwych POLAKÓW , może ruszymy w drogę.we właściwym kierunku.
Pozdrowienia dla wszystkich piszących w tym wątku Jagna z Poznania.
53. Jagenko :)
właśnie to,likwidowany jest Mielec wraz z konsekwencjami dla Polskiej Gospodarki i pracujacych uczciwie Polaków!,w Francji obowiązują "umowy śmieciowe"?,mój młodszy syn kilka miesięcy pracował na takich umowach (norma?,jak na serwis RTV!). Wczoraj właśnie znów stracił po miesiącu !!!,pracę! :(
dobrego dnia wszystkim!.
ps.motywy zwolnienia?,cokolwiek!,tak jak w sejmie RP!
54. jeszcze jeden cukierek ;)
czym zajmuje się UE-Parlamentarzysta
cyt: z konkurencji
http://niezalezna.pl/67486-pasjans-korwina-w-europarlamencie
55. ps. gra do jednej "bramki"
Nie jestem EUro fanatykiem,nie jestem US fanatykiem,przyjacielem na zabój Ukrainy,z putinem włącznie.Dostrzegam celowe działanie Elity Chazarów,którym zależy na celowym skonfliktowaniu zdrowo myślących Polaków!. Polityka Stanów,nie jest po myśli UE i dowodzących w niej Niemców i Rosjan (patrz polityka gazowa!),Polityka Brytyjska jest zbieżna z polityką Amerykańską (ta sama sitwa bankowa!). Znów mamy rozbiór Polski przez trzy mocarstwa (coś jak Jałta Bis) tylko że z aktywnym udziałem Niemieckim.Niemcy i Amerykanie,nie znoszą się wzajemnie,ok!,ale dlaczego my mamy za to płacić!? :(
56. Myśląc Ojczyzna – red.
Myśląc Ojczyzna – red. Stanisław Michalkiewicz
Periculum in mora
No i znowu po raz kolejny wygrała u nas demokracja! Czyż trzeba nam
czegoś więcej? No, powiedzmy sobie otwarcie i szczerze – to i owo by
się przydało, na początek na przykład uchylenie ustawy o bratniej
pomocy, przewidującej, jak wiadomo uczestnictwo formacji zbrojnych
obcych państw przy tłumieniu rozruchów na obszarze Rzeczypospolitej. Pan
prezydent Komorowski podpisał tę ustawę 24 stycznia 2014 roku, kiedy
akurat wybuchły rozruchy na Ukrainie i nikt nie miał głowy do
zastanawiania się, po co nam taka ustawa – podobnie zresztą, jak podczas
kampanii wyborczej, kiedy naszą uwagę zaprzątały sprawy fundamentalne –
jaka jest różnica między przodkiem, a tyłkiem i tak dalej – no ale
teraz, kiedy już wyborcze emocje opadły, możemy chyba zająć się choćby i
bratnią pomocą – bo właściwie dlaczego nie? Wiadomo, że pan prezydent
Komorowski podpisał tę ustawę z predylekcji do zdrady i zaprzaństwa,
podobnie jak Platforma Obywatelska, która z tych samych inspiracji ją
przeforsowała – ale skoro już zwyciężyła demokracja, skoro złowrogi
układ został nadkruszony, to może by spróbować posunąć się krok dalej?
Co to w końcu nam szkodzi uchylić stworzony przez obóz zdrady i
zaprzaństwa pozór legalności dla łajdactwa w postaci dopuszczenia obcych
wojsk do pacyfikowania zbuntowanych rodaków?
Wydaje się nawet, że periculum in mora, to znaczy – niebezpieczeństwo
w odwlekaniu tego kroku. Wprawdzie bowiem zarówno zimny ruski czekista
Putin, jak i Nasza Złota Pani z Berlina, nie mówiąc już o samym
najważniejszym prezydencie Obamie, złożyli panu prezydentowi-elektowi
Andrzejowi Dudzie gratulacje, no a przede wszystkim gratulacje złożył
mu sam pan redaktor Adam Michnik – ale jednocześnie zwrócił on uwagę, że
tym razem zwycięstwo demokracji otwiera drogę do aksamitnej dyktatury, a
wiadomo, że nie ma nic gorszego od dyktatury – chyba, że chodzi o
dyktaturę proletariatu. Na tym nieubłaganym stanowisku nieugięcie stanął
pan profesor Hartman, którego, mówiąc nawiasem, podejrzewam, że –
oczywiście „bez swojej wiedzy i zgody” – pozwoli się wykorzystać
bezpieczniakom do podmianki na miejsce SLD, gdyby obydwa stare kiejkuty w
osobach Leszka Millera i Aleksandra Kwaśniewskiego rzeczywiście musiały
zatańczyć i zaśpiewać przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze.
Podobną podmiankę bezpieczniacy szykują w postaci partii firmowanej
przez pana prof. Balcerowicza i legendarnego pana Frasyniuka, gdyby się
okazało, że ta cała Platforma Obywatelska nadaje się już tylko na
szmelc. Taki chytry plan przebudowy tubylczej politycznej sceny przynosi
wprawdzie zaszczyt jego autorom, ale skądinąd wiadomo, że człowiek
strzela, a Pan Bóg kule nosi, a „taki, co w głowie uradzi, do skutku nie
doprowadzi”. Ostrożność zatem jest wskazana tym bardziej, że pan poseł
Stefan Niesiołowski, którego niezawisły sąd prawomocnie uwolnił od
wszelkich podejrzeń o posiadanie ubeckich protektorów, właśnie
poinformował opinie publiczną, że liczni rozmówcy telefoniczni
wypłakiwali mu się w słuchawkę z powodu werdyktu demokracji,
przyznającego urząd prezydencki panu Andrzejowi Dudzie. Wprawdzie pan
poseł Niesiołowski został przyjęty do Platformy Obywatelskiej na
chłopaka do pyskowania, ale przecież z obfitości serca usta mówią, więc
skąd możemy wiedzieć, czy przez usta posła Niesiołowskiego nie
przemawiają jakieś Moce, które w razie potrzeby mogłyby objawić się w
postaci cudzoziemskich, interwencyjnych sił zbrojnych, które
skorygowałyby zwycięstwo demokracji zgodnie z przewidzianą przez traktat
lizboński tak zwaną „klauzulą solidarności”? Ta klauzula, bardzo
podobna do starej, poczciwej, „doktryny Breżniewa” przewiduje możliwość
udzielenia przez Unię Europejską „bratniej pomocy” w razie zagrożenia w
kraju członkowskim demokracji. Skoro tedy zarówno pan red. Michnik, jak i
pan prof. Hartman, nie mówiąc już o płaczących do słuchawki rozmówcach
pana posła Niesiołowskiego, alarmują o zagrożeniu demokracji, to czyż to
nie najwyższa pora dla niezwłocznego uchylenia ustawy o „bratniej
pomocy”? Periculum in mora, periculum in mora!
red. Stanisław Michalkiewicz
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
57. "tak se siedzem i myslem"
"bo mom cas",czy przypadkiem emeryt rezydent "Bolek" i kandydujący "Stefan Mucha Plujka" nie należą do jednej rodziny? ;)
ps.ukłony dla Pana Stasia :*
58. ps.i jeszcze jeden cukierek
konkurencji ;).
cyt:
http://wpolityce.pl/polityka/246216-60-tys-zl-odprawy-9-tys-zl-miesieczn....
Ciekawe czy byli żyjący rezydenci zastrajkują w odwecie :)
59. pytanie pomocnicze do ps.
kto w końcu obalył ta komunę?.Wałęsa,Kwaśniewski,czy Komorowski? :p
60. Duda odebrał akt wyboru
Duda odebrał akt wyboru na prezydenta. "Będę służył całemu narodowi"
Moim zadaniem
będzie służenie całemu narodowi. Bardzo potrzebujemy odbudowy poczucia
wspólnoty, zaufania wewnątrzspołecznego, zaufania rodaków do władzy
- mówił w Pałacu w Wilanowie po odebraniu aktu wyboru na prezydenta
Andrzej Duda.
Duda
odebrał akt wyboru na prezydenta. Apel do rządu i Sejmu: proszę nie
dokonywać zmian, które budzą emocje i konflikty
– Będąc tutaj budujemy autorytet RP i godności prezydenta. Przyszła polityka i nasze działanie...
„Liczę, że PiS dojdzie do władzy”, „ludzie idą za nim i będą szli”
Przed Pałacem w Wilanowie, gdzie Andrzej Duda odbierał akt wyboru na prezydenta, zebrały się...
"Sto lat" dla prezydenta elekta. Tłum zwolenników przed pałacem
Wilanowie. Po oficjalnej uroczystości wyszedł na chwilę przed budynek.
zobacz więcej »
Andrzej Duda odebrał w pałacu w Wilanowie akt wyboru na prezydenta
narodowi. Bardzo potrzebujemy odbudowy poczucia wspólnoty, zaufania
wewnątrzspołecznego, zaufania rodaków do władzy".
zobacz więcej »
-------------------------
Polskę da się zmienić
Rozmowa z prof. Janiną Milewską-Dudą i prof. Janem Dudą, rodzicami prezydenta elekta Andrzeja Dudy
Marczuk: Michnik z Lisem pod ścianą
Panowie Tomasz Lis, Jacek Żakowski, Adam Michnik oraz pani Janina
Paradowska – szpica rdzawej propagandy – mają problem. I to podwójny.
..Paradoksalnie to Platforma jest teraz większym zagrożeniem dla stanu
naszych finansów. Dociśnięta do muru, spanikowana będzie zapewne chciała
rozdawać wyborczą kiełbasę. Spodziewam się w najbliższym czasie
festiwalu obietnic. Może to robić, bo ma pieniądze, po tym jak ukradła
je Polakom z otwartych funduszy emerytalnych, a Komisja Europejska
zapowiada zdjęcie z naszego kraju procedury nadmiernego deficytu.
Jak poradzą sobie z tym dylematem apologeci PO? Na logikę wydawać
by się mogło, że powinni krytykować ją za rozdawnictwo. Nie mam jednak
złudzeń, że ich nienawiść do PiS jest tak ślepa, że tego nie zrobią.
Jaką narrację teraz znajdą? Cieszę się, że to ich, a nie mój problem.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
61. Jedna nagroda za wspólne zasługi. Jerzy Jachowicz
http://www.sdp.pl/felietony/11371,jedna-nagroda-za-wspolne-zaslugi-,1432...
Adam Michnik, naczelny „Gazety Wyborczej” rok temu dostał nagrodę Kisiela przyznawaną przez tygodnik „Wprost” za to, „że jest”. Jako człowiek kochający dobre tradycje, nawet jeśli są stosunkowo młode, szef „GW” podtrzymał zwyczaj zapoczątkowany przez „Wprost”. Dał nagrodę „Człowieka Roku” przyznawaną przez „Gazetę Wyborczą” Bronisławowi Komorowskiemu, praktycznie również tylko za to, że jest. Jakie to piękne i wzruszające. Jak można nie kochać takich mediów. Bo jeśli chodzi o resztę, a więc to, co się kryje pod i za „jest”, nie jest wiele warte. Zdziwienie więc ogromne budzą zachwyty nad laureatem. Czytam uzasadnienie wyróżnienia prezydenta i oczom własnym nie wierzę. Można się zgodzić, że porażka w wyborach nie może dyskwalifikować kandydata do nagrody, bo równałoby się to dyskwalifikacją samej „Gazety Wyborczej”. To przecież „Gazeta” ma lwi udział w przegranej Komorowskiego. Jej nachalne wręcz poparcie było nie tylko – jak powiedział Włodzimierz Czarzasty- „włazidupstwem, a do tego nieskutecznym, ale odstręczało od głosowania za Komorowskim. Nieobciążanie zatem prezydenta przegraną jest honorowym wyjściem „Gazety” z krępującej sytuacji.
Nie do przyjęcia jest jednak główny motyw uzasadnienia, będący fundamentem, który zdaniem „Gazety” zdecydował o przyznaniu tytułu „Człowieka Roku”. Tym powodem ma być „łączenie Polaków”. W zafałszowaniu prawdziwego obrazu rzeczy „Gazeta” ostro się zagalopowała. To jest z jej strony prawdziwy cynizm. Wszyscy widzieliśmy i słyszeliśmy, że od pierwszych do ostatnich godzin kampanii Komorowski dzielił Polaków, kopał między nami głębokie doły. Jego podział na Polskę Racjonalną i Polskę Radykalną nie pozostawiał wątpliwości, że pierwsza jest jedyną Polską godną poparcia. To w niej należy lokować plany rozwoju, realizację aspiracji, dających gwarancję doszlusowania do czołówki krajów europejskich. Polska radykalna to część społeczeństwa stojąca niżej w hierarchii społecznej pod każdym względem. Najważniejsze, że przypominają krwawą sotnię, której najważniejszym celem po dojściu do władzy będzie zemsta, nie zaś jakieś ambicje rozwoju gospodarczego czy polepszenia poziomu życia szarych obywateli. Takiej wizji podziału polskiego społeczeństwa od początku objęcia rządów przez Platformę Obywatelską kibicowała, a w okresie ostatniej kampanii prezydenckiej, patronowała „Gazeta”. Jak szyderstwo brzmią zdania nagradzającej Komorowskiego „Gazety”, że w okresie kampanii dzielnie znosił fale nienawiści. To przecież nienawiść i dzielenie były właśnie jego i „Gazety” wizytówką i specjalnością. W tym znaczeniu nagroda „Człowieka Roku” jest jednocześnie przyznaniem sobie przez organ Michnika wyróżnienia „Gazeta Roku”.
Uwaga na Sikorskiego, żeby Andrzejowi Dudzie prezydentury nie wygasił!
Najnowszy wpis mec. Janusza Wojciechowskiego
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
62. 20:46"Duda nie robi mi
"Duda nie robi mi łaski, siadając ze mną do stołu. Jestem takim samym obywatelem jak wszyscy"
- Jeżeli Andrzej Duda ma taki stereotyp geja, to proszę
sobie wyobrazić, co on myśli o Żydach, Romach, Niemcach czy Rosjanach
-...
czytaj dalej »
u olejnik
Biedroń ostro: "Nie ma powodu, by ufać Kukizowi, który idzie [do polityki] tylko po to, żeby się zemścić"
Prof. Ireneusz Krzemiński
Sukces nieskonsumowany albo dlaczego wyjeżdżają? Dlaczego przegrał?
Chcę powiązać kontestacyjny nastrój znacznej części wyborców w
prezydenckiej rozgrywce ze strukturalnymi powodami niezadowolenia z
rządów.
Chciałbym też bardziej stanowczo sformułować diagnozę, jaką przyniósł tekst Andrzeja Rycharda ("Dlatego przegrał Komorowski",
"Wyborcza", 29 maja). We wspaniały sposób ukazał on nieadekwatność
natychmiastowych interpretacji klęski wyborczej prezydenta RP Bronisława
Komorowskiego.
Interpretacji przypisujących Polakom wyborcom jakieś irracjonalne
powody dokonanego wyboru. Zarazem trudno nie podkreślić końcowej uwagi
prof. Rycharda: wszak Andrzej Duda
wygrał ledwo o włos Gdybanie, co mogłoby się stać, gdyby kampania
wyborcza nie była podręcznikowym wręcz przykładem, "jak nie należy
realizować kampanii", niczego nie zmieni. Chociaż powinno się to stać
podstawową sprawą dla PO. Od tego, czy zostaną z tej klęski wyciągnięte
wnioski, zależy przyszłość rządzącej partii, to chyba nie ulega
wątpliwości.
Zawiedzione aspiracje
Ale w istocie klęska wyborcza Bronisława Komorowskiego, jeśli ją
potraktować - jak to mówią niektórzy dziennikarze - jako "czerwoną
kartkę" dla obozu rządzącego, dowodzi czegoś znacznie ważniejszego niż
zmienne emocje wyborcze i udane - bądź nieudane - kampanie. Należy
całkowicie zgodzić się z cytowanym już Rychardem: powody są głębsze, są
systemowe . Wybory ujawniły dla wielu zaskakującą cechę sytuacji Polaków
- przede wszystkim młodego pokolenia, ale także i znaczących grup
starszych obywateli. Andrzej Rychard skłonny jest wiązać to ze
stosunkiem do transformacji i zapewne ma rację, że część
"niezadowolonych" to choćby środowiska związkowców, często
przepełnionych resentymentami i aspiracjami do wpływu i władania.
Jednak podstawową sprawę określiłbym jako zawiedzione lub
niespełnione aspiracje. W pewnym sensie ten radosny i kotylionowy
nastrój prezydencki, a więc danie wyrazu przekonaniu, że Polska odniosła
sukces, jest najważniejszą przyczyną niezadowolenia. A więc paradoks!
Nie chcę się tu powoływać na makrosocjologiczne dane, choć można
pokazywać, że dochody najuboższych rosną szybciej niż najbogatszych
(prof. Czapiński i jego "Diagnoza społeczna"), że obniżył się nawet
współczynnik Giniego, wskazujący nierówności społeczne. Być może z tych
ważnych danych warto powtórzyć tylko fakt zmniejszającej się zależności
między wykształceniem a zarobkami. Ta makrozależność przejawia się na co
dzień szukaniem - zwłaszcza przez młodych - sposobu wyjścia z życiowego
marazmu.
Praca bez perspektyw
Jako promotor prac licencjackich na Uniwersytecie
Warmińsko-Mazurskim nie obiecywałem sobie zbyt wiele po zgłoszonych
tematach o powiecie bartoszyckim. A jest to powiat od wielu lat uznawany
w statystykach oficjalnych za taki, w którym panuje jeden z najwyższych
wskaźników bezrobocia. Ale praca, którą przygotował jeden ze studentów,
przyniosła zaskakująco interesujące wyniki. To tylko potwierdza, że
porządne, nawet bardzo lokalne badanie socjologiczne naprawdę może
przynieść cenną wiedzę społeczną. Pokazała ona zaskakujące zjawisko
ukształtowania się już w wyraźnej postaci pewnego wzoru postępowania
młodych. Gdy kończą szkołę, od razu planują wyjazd za granicę, na Wyspy
Brytyjskie głównie, dlatego w szkołach średnich nawet słabi uczniowie
starają się, jak mogą, uczyć angielskiego.
Dlaczego tak
się dzieje? Okazało się przy tym, że to nie bezrobocie jest motywem
ewentualnego wyjazdu - widać (to inna praca), że w tamtej okolicy jest
mnóstwo "pracy na czarno" Perspektywę zarysowała jasno jedna z młodych
rozmówczyń autora: nie chcę iść na studia, jak chcą rodzice, bo nawet
jak zrobię licencjat, to czeka mnie praca za 1500 zł najwyżej i bez
żadnych perspektyw. I stagnacja życiowa, bo przewidywane realistycznie
zarobki są wystarczające na życiową wegetację - gdy pojawi się życiowy
partner z takimi samymi lub podobnymi dochodami, założenie rodziny,
pojawienie się dziecka W tej perspektywie życiowej nie ma żadnej
wyobrażalnej wizji przyszłości.
Ba, także inny przykład,
bliski, niemal rodzinny: jak to młoda osoba, porzucając opłacony już
semestr studiów, mająca pracę, wyjeżdża - znowu do Wielkiej Brytanii,
przyciągnięta opowieściami mieszkającej tam koleżanki. Jak mi się nie
uda - mówi - to wrócę, mój pracodawca powiedział, że zawsze będzie miał
dla mnie miejsce. A więc - dodajmy do tego obrazu - nie ma tu żadnej
patologii pracy, wręcz odwrotnie. Ale pozostaje to samo: ciężka praca za
naprawdę małą płacę i nawet przy studiowaniu poczucie, że nie ma się tu
perspektyw na życiowy, dobry rozwój.
Sukces Polski, jaki
można udowadniać na sto sposobów, nie owocuje w tej chwili adekwatną
obietnicą rozwoju dla przeciętnych obywateli. Można to ująć w postaci
bardzo banalnego twierdzenia socjologicznego: aspiracje ludzi nie
znajdują możliwości, by były "normalnie" zaspokojone. Aspiracje - rzec
można - przekraczają możliwości ich zaspokojenia. Sukces Polski polega
wszak między innymi na otwartości kraju, na przepływie rzesz Polaków do
Europy i do świata, a to im pokazuje czarno na białym, jak inaczej są
tam ludzie wynagradzani za taką samą pracę.
Andrzej
Rychard pisze, że cel - znalezienie się w Europie - staje się teraz dla
Polaków bardziej mglisty i niejasny, nie tak, jak to było kilka lat
temu. Istotnie Europa symboliczna, Europa "wspólna sprawa" może i
wyblakła. Ale Europa, która w kryzysie - którego w Polsce nie ma -
zapewnia swoim obywatelom dobre, sprawiedliwe życie, stała się znacznie,
znacznie bardziej codziennym punktem odniesienia. Polacy oceniają swój
kraj jako "europejski" - a jednak z wadami i tą wadą podstawową: nie
daje takich prostych możliwości realizacji codziennych aspiracji, jakie
są w reszcie Europy. W tej sytuacji nic dziwnego, że emocje wobec "złych
polityków" muszą się pojawić.
Bunt jest nieunikniony
Pytanie jest inne: czy można coś z tą sytuacją zrobić? Jeżeli
aspiracje przekraczają znacznie rzeczywiste możliwości, to bunt jest
nieunikniony i tak naprawdę niewiele tu pomoże zmiana rządzących.
Chciałbym jednak do tego dodać słowo, które wymieniłem w poprzednim
akapicie: "sprawiedliwość". O jaką sprawiedliwość mi tutaj chodziło?
Znowu odwołam się do wywiadu z człowiekiem, który spędził kilka
lat na Wyspach Brytyjskich, przyjechał słabo przygotowany i własną pracą
osiągnął pozycję w dziedzinie hotelarsko-restauracyjnej. Teraz za
odłożone już częściowo pieniądze podjął studia w renomowanej i
kosztownej szkole sommelierów. Najważniejsza sprawa, o której mówi, to
to, że gdy ktoś dobrze pracuje, stara się, jest lojalny wobec firmy,
może liczyć na to, że zostanie dostrzeżony, nagrodzony, że ma otwartą
drogę awansu. Nigdzie wszak nie zaczyna się od superpozycji. Rzecz w
tym, że w owych kryzysowych gospodarkach i państwach przeciętny -
powtarzam to jak mantrę - obywatel może przewidywać, co się z nim
stanie, jak będzie wyglądała jego ścieżka kariery, co powinien i co może
zrobić, aby awansować zawodowo i życiowo. W Polsce jest to właściwie
niemożliwe, a w każdym razie bardzo ograniczone.
Sądzę,
że teraz obraz systemowy jest pełny. Zawiedzione aspiracje dotyczą
niekoniecznie tylko najmłodszych i młodych, ale też i tych w średnim
wieku. Bo oni również mają bardzo często poczucie dreptania w miejscu i
zamkniętych dróg choćby zawodowego spełnienia. Zamkniętych ze względu
np. na system obsadzania stanowisk.
Dlatego też powiązałem powody, dla których przegrał Bronisław Komorowski,
z motywami skłaniającymi znaczną część Polaków do szukania szczęścia za
granicą. Nawet wtedy, gdy wcale nie uznawali prezydentury Komorowskiego
za złą, chcieli wybrać kogoś, kto daje większe nadzieje na otwarcie
możliwości zaspokojenia aspiracji w kraju.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,18033651,Sukces_nieskonsumowany.html#ixzz3bwRWGVtC
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
63. Święto Dziękczynienia w
Święto Dziękczynienia w Wilanowie. "Świątynia Opatrzności Bożej to zobowiązanie naszych przodków"
Niezwykła sytuacja uchwycona przez fotoreportera…
Podczas Mszy świętej na uroczystych obchodach VIII Święta Dziękczynienia na Polach Wilanowskich w Warszawie wiatr porwał Hostię. Z ziemi podniósł ją prezydent - elekt. Ten obrazek mówi więcej niż słowa…
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
64. Nie ma przypadków
- są Znaki ...
65. @guantanamera
są Znaki..
Dobry Boże i Matko Boska Częstochowska błagamy o opiekę.
Królowo Rodzin – dziękujemy, zawierzamy.
Andrzej Duda ratuje hostię podczas mszy św.
zobacz więcej »
O manipulacjach w internecie
Zdrajcy i czołgi Andrzeja Dudy, czyli warto przeczytać cały tekst
Przez kilka ubiegłych tygodni internet obiegły dwie szokujące wypowiedzi Andrzeja Dudy. Obie nieprawdziwe.
prezydenckich - w której zapowiada, że zrobi wszystko, aby do Polski
ściągnąć prezydenckiego tupolewa. Choćby do Rosji miał pojechać
czołgami.
Druga, jeszcze bardziej szokująca, pochodzi
sprzed kilku dni. "Emigranci to zdrajcy narodu. Nie ma dla nich miejsca w
naszym kraju" - miał powiedzieć Duda.
Tę drugą wypowiedź
z linkiem do artykułu na Onet.pl udostępniali sobie masowo oburzeni
użytkownicy Facebooka. "Wychodzi prawda!", "Z pozdrowieniami dla
wszystkich z USA, którzy...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,18279033,_Emigranci_zdrajcy_i_czolgi_Dudy___czyli_warto_czytac.html#ixzz3eaMFU7Zg
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
66. Dopiero teraz obejrzałam film...
67. Piękna scena...
Tak piękna, że nie chce się nawet komentować...
Najlepiej się zachwycić - tym niezwykłym zrządzeniem Opatrzności Bożej, zachowaniem Andrzeja Dudy i w ogóle naszym nowym Prezydentem.
Otoczyć prezydenta-elekta naszą serdeczną modlitwą.
68. strach, strach komuchów czuć jak zbuki, jaka radość :)
Jarosław Kurski
Zagłosowałbym na Petru, gdyby nie majaczący na horyzoncie scenariusz pięknej katastrofy
Stawką wyborów nie będzie - jak chciałby Petru - modernizacja Polski, ale obrona tego, co wydawało się załatwione - demokracji.
Wychowany we Wrocławiu, w mieście
-
wolności, w inteligenckim domu, był asystentem posła Władysława
Frasyniuka i wychowankiem Leszka Balcerowicza. Miał przygodę z Unią
Wolności. Pracował dla takich osobowości, jak Bronisław Geremek czy
Tadeusz Mazowiecki. Dobry ekonomista (Bank Światowy, BPH), wiedzący,
czego chce.
List do "Wyborczej"
Boję się zwycięstwa PiS-u. Nie, nie jestem histeryczką. Oceniam zagrożenia, racjonalnie
28.07.2015
Moi znajomi i przyjaciele dziwią się, że regularnie czytam portal
niezalezna.pl, ba! - czytam nabrzmiałe od nienawiści i agresji
komentarze na tym portalu, że wchodzę na walle pisowskie, na walle ich
aktywistów tworzących nieformalne (jeszcze) grupy szturmowe, które zaraz
po dojściu do władzy PiS pokażą nam: ubekom, resortowym dzieciom,
lemingom, nie-Polakom, ludziom niemyślącym samodzielnie, więc pokażą
nam, gdzie nasze miejsce.
będzie?... Umiem sobie wyobrazić, a jednocześnie wiem, że przerażająca
rzeczywistość może przerosnąć moją wyobraźnię.
Czego się boję?
Boję się zwycięstwa PiS-u i boję się elektoratu PiS-u, i zaraz wyjaśnię, dlaczego mój strach jest uzasadniony.
Pytam sama siebie, skąd się to bierze, jakim sposobem w ludziach
cywilizowanych, wydawałoby się, wybucha taka obłąkańcza agresja i
nienawiść?
I odpowiadam. Prezes Kaczyński i jego akolici,
jedni cyniczni i wyrachowani, a inni naprawdę mu wierzący, zdając sobie
z tego sprawę lub nie, od ośmiu lat pracują nad realizacją jedynego
planu, jaki ma Prezes - zemsty za urojoną krzywdę. Bo niech nas nie
zwiodą, i nie zwodzą, obsesyjno-kompulsywne bredzenia o kraju z dykty,
ojczyźnie w ruinie, o śmierci przemysłu i rolnictwa, o umierających z
głodu milionach polskich dzieci, o zdesperowanych młodych ludziach
bestialsko przymuszanych do wyjazdu za chlebem
O żaden
przemysł, o żadną służbę zdrowia, o żadne uzdrowienie gospodarki tu nie
chodzi, o nie, tu chodzi o zemstę. Zemstę za Smoleńsk, za śmierć
jedynego człowieka, którego ten wyizolowany z normalnego życia człowiek,
w co nie wątpię - kochał, i za którego śmierć czuje się w głębi serca odpowiedzialny.
Więc zemsta, żeby odsunąć poczucie winy, więc budowa mitu
wielkości Lecha, więc najgorsze oskarżenia o zbrodnię, o zamach, o
zdradę. Więc walka o pomniki "naturalnej wielkości na postumencie". Więc
codziennie uporczywie powtarzane kłamstwa, więc zohydzanie wszystkiego,
co osiągnęła Polska, więc kolejni rzecznicy z uśmieszkiem i zajadłością
w głosie, lekceważeniem i nieuzasadnionym poczuciem wyższości.
Więc ten codzienny teatr nienawiści, agresji i pogardy. Otoczenie
Prezesa, aby pozostać tym "otoczeniem", musi tak mówić, to rozumiem.
Redaktorzy portali, gazet, dziennikarze "niezależni" też muszą, bo nie
umiem uwierzyć, że naprawdę w to wierzą
Boję się coraz bardziej
Lata uporczywej pracy zaowocowały. Wystarczy, nie odwracając się
ze wstrętem, tylko zajrzeć choćby na tę "niezależną", tak jak ja
zaglądam. Albo na jakiś PiS-owski wall na FB.
Jest tam
rzesza ludzi, którzy uwierzyli w PiS-owski przekaz uparcie powtarzany od
lat, jest tam zajadłość i pogarda zaszczepiona ludziom, którzy nie
umieją być sami ze sobą szczerzy, którzy potrafią tylko za swoje
nieszczęścia obwiniać innych. PiS pokazał im winnych i wskazuje, co z
nimi zrobić. Wyszkolone oddziały szturmowe PiS podążają krok w krok za
premier Kopacz, rzucając hasła:
"- Kłamczucha!
- Co pani zrobi, żebym nie wyjechał z kraju?
- Dlaczego mam być dumny z tego kraju, jak moje dzieci na zmywaku w Anglii pracują?
- Pani kłamie tak, jak przez osiem lat kłamaliście. Widać w Pani oczach, że Pani kłamie.
- Proszę Pani, a ten metr przekopanej ziemi w Smoleńsku?
- Ty wstrętna kłamczucho!".
A na portalach i FB:
- Co za mendy chcą jeszcze głosować na bandytów peowskich???
- Wyp...j z Polski!
- Osiem lat bezużytecznych rządów, osiem lat grabieżczej polityki i rujnowania polskiej gospodarki.
- Ci ludzie, co głosują za PO, to albo są w PO, albo rodziny, bo
im tak dobrze, dobrze, jak w Polsce jest źle, ale czy to Polacy?! Śmiem
wątpić, za Hitlera byliby za Hitlerem, za Stalina byliby za Stalinem.
- WON z tym kłamliwym ohydnym maszkaronem! Do szaletu z nią! A i to jeszcze ludzie uciekaliby, zamiast się załatwić.
- Smoleńska oszustka - ikona lemingów - nawet w chodzeniu
naśladuje Tuska - pierwszego z palmą kłamstwa i pierwszego Polaczka
uważającego się za Słowianina z Kaszub, czyli czystej krwi fryca,
lojalnego poddanego potomka Rzeszy Niemiec.
- Popatrzcie,
ilu jest jeszcze w Polsce bandytów! Ci, którzy wspierają złodziei i
szubrawców, też współdziałają razem. Nie wierzę, by ktoś jeszcze w
Polsce, widząc te machloje i afery, był na tyle głupi, by nieświadomie
głosować i wspierać Partie Oprawców!!!" [pisownia oryginalna] I to nie
są wpisy najcięższego kalibru.
Udało się Jarosławowi
Kaczyńskiemu doprowadzić do cichej wojny domowej. Jesteśmy, my
niegłosujący na PiS, mendami i oprawcami, bylibyśmy "za Hitlera"
kolaborantami, a "za Stalina" ubekami. Mamy wyp...ć z Polski, bo noże
już są ostrzone. Są pomysły sądów ludowych, publicznych chłost, obozów
dla zdrajców ojczyzny, a i kulka w łeb pojawia się nierzadko.
Co zrobi PiS?
Mam wierzyć, że nawet gdy PiS dojdzie do władzy, to nic się
specjalnie nie zmieni? Zmieni się wszystko. Samodzielne rządy PiS to
niewyobrażalny dramat dla kraju. Mając większość, mogą przegłosować
takie rzeczy, których skutki trudno przewidzieć, i które mogą być trudne
do odkręcenia przez wiele lat. I już nawet nie chodzi o in vitro, bo
wobec cudacznych posunięć gospodarczych to może być nie aż tak ważne. A
przecież cała dyskusja o in vitro jest w gruncie rzeczy dyskusją o
kształcie kraju, o tym, komu wolno w nim żyć i w jaki sposób trzeba w
nim żyć.
"Senator" (cudzysłów zamierzony) Stanisław
Kogut: "Jak wygramy wybory, to jest cały zespół, który w uzgodnieniu z
Episkopatem wprowadzi takie zmiany, żeby ludzie mogli mieć dzieci".
Zapamiętam je na długo. "Zmienimy prawo", "w uzgodnieniu z Episkopatem". Senator RP.
"Nie ma Polski bez Kościoła, bo nie ma w Polsce innej nauki
moralnej niż ta, którą głosi Kościół. I nawet gdyby ktoś miał
wątpliwości, nawet gdyby ktoś nie wierzył, ale był polskim patriotą, to
musi to przyjąć" - a to Jarosław Kaczyński.
Musi to przyjąć każdy, nawet niewierzący, patriota. Więc i ja,
która w naukę moralną Kościoła coraz mocniej powątpiewam, słuchając
wypowiedzi polskich hierarchów katolickich, które z nauką chrześcijańską
mają coraz mniej wspólnego. Jeśli nie przyjmę - jestem niemoralną
niepolską niepatriotką. Intruzem. Wrogiem.
"To właśnie
nasza wiara katolicka jest fundamentem, który ukształtował nas jako
społeczeństwo i naród" - prezydent elekt Andrzej Duda.
"Decyzja prezydenta o podpisaniu ustawy o in vitro to
symboliczne podsumowanie jego drogi politycznej. Katolik otwarty doszedł
do miejsca, w którym świadomie odrzucił Kościół i wybrał cywilizację
śmierci" - Tomasz Terlikowski, nadpapież.
Jestem wściekła na PO!
A czy ma jeszcze jakieś znaczenie, co mówi Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej?
Rozdział 1, Art. 25.
1. Kościoły i inne związki wyznaniowe są równouprawnione.
2. Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują
bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i
filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym.
3. Stosunki między państwem a Kościołami i innymi związkami
wyznaniowymi są kształtowane na zasadach poszanowania ich autonomii oraz
wzajemnej niezależności każdego w swoim zakresie, jak również
współdziałania dla dobra człowieka i dobra wspólnego.
Ja, Polka, ochrzczona, ale agnostyczna, patriotka, ale nigdy nieoddająca głosu na PIS - mam się nie bać?...
Boję się. Boję się PiS-u, boję się tego, co może w Polsce
zrobić, gdyby wygrał wybory, boję się prezesa Kaczyńskiego opętanego
żądzą zemsty, boję się wyrachowanych cyników z jego otoczenia zdolnych
do najpodlejszych słów i uczynków, boję się ludu pisowskiego dyszącego
żądzą odwetu za wyimaginowane krzywdy, boję się głupich ludzi, których
głos w wyborach jest tyle samo wart, co ludzi mądrych.
Boję się i jestem wściekła. Nie jestem ani socjologiem, ani
psychologiem, mogę sobie tylko dociekać, czemu kłamliwe, oszczercze,
oszukańcze, zwyczajnie wredne i żerujące na najniższych instynktach
ludzkich hasła PiS zdobywają takie poparcie w społeczeństwie. Ale nie
wiem. Budzą we mnie zażenowanie i wściekłość bojówki PiS-u napadające na
premier Kopacz, budzą we mnie złość i dziki sprzeciw kłamstwa
powtarzane uparcie przez partyjnych aktywistów.
I budzi we mnie bezsilną złość nieumiejętność Platformy stawienia im czoła.
Codzienne kłamstwa nie spotykają się z właściwą odpowiedzią.
Nikt z Platformy nie ma odwagi nazwać rzeczy po imieniu. Nikt
nie ma odwagi stawić czoła wrzaskom, kłamstwom, zajadłości, obłudzie,
mąceniu ludziom w głowach. A teraz po latach pracy PiS zbiera żniwo, po
latach pozwalania, by bezkarnie kłamali we wszystkich telewizyjnych
programach - w Platformie strach. Ale że w PO strach przed porażką w
wyborach to dobrze, mądrzeją i zaczynają się zmieniać, co jest
dostrzegalne, ale czy nie jest za późno?...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,95892,18442799,nie-nie-jestem-histeryczka-szczyce-sie-tym-ze-racjonalnie.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
69. Wycie z Czerskiej przed zaprzysiężeniem
PiS zwołuje ludzi, żeby wiwatowali na cześć Dudy
31.07.2015
Część zaprzysiężenia nowego prezydenta zapowiada się plenerowo: Andrzej
Duda ma przejść z pl. Piłsudskiego do Pałacu Prezydenckiego. Środowiska
patriotyczne zachęcają do masowego udziału w uroczystości, wywieszania
flag na budynkach oraz dziękczynnych modlitw.Ceremonia 6 sierpnia potrwa wiele godzin. Andrzej Duda
będzie przysięgał przed Zgromadzeniem Narodowym na ręcznie przepisaną
konstytucję. Potem czas na uroczystości kościelne, mszę w archikatedrze
św. Jana, na której licznie stawią się najwyżsi rangą hierarchowie
Kościoła. Celebrę poprowadzi abp poznański Stanisław Gądecki,
przewodniczący Episkopatu Polski, kazanie wygłosi prymas abp Wojciech
Polak, wśród koncelebrujących będą m.in. kardynał Kazimierz Nycz i
nuncjusz abp Celestino Migliore. Kolejne miejsce, w którym Andrzej Duda
Duda rusza w Polskę. ''Jak Mieszko i Chrobry''
http://wyborcza.pl/10,82983,18463761,duda-rusza-w-polske-jak-mieszko-i-c...
''Trzódka'' wyzłośliwia się o zapowiedziach podróży po Polsce prezydenta Andrzeja Dudy.
będzie przejmował urząd, to Zamek Królewski. Tu z kolei odbierze
insygnia władzy. Już jako kawaler Orderu Orła Białego i Wielki Mistrz
Orderu stawi się w Pałacu Prezydenckim.
Andrzej Duda w limuzynie?
Nie do końca wiadomo, jak się tam dostanie. Według naszych
rozmówców ze stołecznego ratusza miał to być przejazd limuzynami, do
takiego scenariusza miał namawiać organizujących uroczystość BOR. Jak
słyszymy, to instytucja, która "uwielbia urządzać takie pokazy władzy". -
Tyle że Trakt Królewski i okolice kolumny Zygmunta są pełne
spacerujących, wbijanie się kolumną samochodów w taki tłum jest
problematyczne. Lepiej już podjechać do Pałacu od strony Wisłostrady,
omijając Krakowskie Przedmieście - opowiada jeden ze stołecznych
urzędników.
Potem nastąpiła korekta. - Otoczenie Andrzeja
Dudy wpadło na pomysł, by prezydent przeszedł spod Zamku Królewskiego
do Pałacu - informuje nasz rozmówca.
To tzw. szlak
smoleński, który co miesiąc przemierzają marsze pamięci z prezesem
Jarosławem Kaczyńskim i politykami PiS oraz licznymi zwolennikami
domagającymi się wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej. Marsze
organizują Kluby "Gazety Polskiej", ochraniają je służby porządkowe
powołane przez PiS.
Jak mówi nasz rozmówca z ratusza,
przejście Krakowskim Przedmieściem jest nadal przez otoczenie Andrzeja
Dudy rozważane. Jako pewne politycy PiS podają przejście prezydenta z
pl. Piłsudskiego (tu przejmie zwierzchnictwo nad siłami zbrojnymi) do
Pałacu Prezydenckiego, w którym zamieszka.
W związku z
zaprzysiężeniem Dudy trwa wzmożenie w środowisku patriotycznym. W
prawicowych portalach pojawiają się apele o udział w uroczystości w
grupach spontanicznych oraz zorganizowanych. Na Krakowskim Przedmieściu
przed Pałacem zarejestrowały się na razie dwa zgromadzenia. Ok. 50 osób
od godz. 16 zamierza "czcić sytuację, w jakiej Polska się znalazła",
swój namiot ustawią Solidarni 2010. Stowarzyszenie już teraz przypomina,
że Andrzej Duda "obejmuje urząd prezydenta RP Wybranego w Zesłanie
Ducha Świętego". Władze Solidarnych 2010, zachęcając do udziału w
zaprzysiężeniu, wydały oświadczenie: "Niech nasza nadzieja na
prezydenturę godną Najjaśniejszej RP zostanie wsparta modlitwą błagalną w
tej intencji oraz modlitwą dziękczynną za wygrane wybory. Apelujemy o
udział w mszach świętych i uroczystościach patriotycznych oraz o ich
inicjowanie w waszych środowiskach". Ranga 6 sierpnia ma być podkreślona
flagami państwowymi, które sympatycy prezydenta powinni wywiesić na
budynkach, a biało--czerwone chorągiewki wozić tego dnia na samochodach.
Do tego samego namawiają Kluby "Gazety Polskiej", zaplecze PiS, które
Andrzej Duda uważa za "ambasadorów i rzeczników narodowych spraw", co
przyznał w osobistym liście posłanym klubowiczom z okazji ich majowego
zjazdu.
Zjazd internautów
Na razie swój udział w uroczystościach na Krakowskim
Przedmieściu zapowiedziały Kluby "GP" ze Śląska. W portalu Niezależna.pl
deklarują: "To ważne dla każdego Polaka, aby tam być wspólnie. Jest
wielkie święto, historyczne wydarzenie".
Skrzykują się
też prawicowi forowicze. Na Niezależnej.pl piszą, by wywieszać flagi. I
nie przejmować się, że zaprzysiężenie przypada w dzień powszedni. "W
kalendarzu Kościoła katolickiego to święto Przemienienia Pańskiego" -
podkreśla jeden z internautów. Inny proponuje: "Prezydent
po zaprzysiężeniu (...) powinien udać się do stołecznego miasta
Krakowa, na rynek Starego Miasta i w świętym miejscu złożenia przysięgi
przez naczelnika Tadeusza Kościuszkę wygłosić orędzie do narodu". A
wszystko to z drewnianego podestu "przyniesionego uroczyście przez 8
skromnych i uczciwych obywateli tego miasta, których potomni będą zwać
'niosącymi podest'".
http://wyborcza.pl/10,82983,18463761,duda-rusza-w-polske-jak-mieszko-i-c...
Duda rusza w Polskę. ''Jak Mieszko i Chrobry''
''Trzódka'' wyzłośliwia się o zapowiedziach podróży po Polsce prezydenta Andrzeja Dudy.
„Obrażanie ponad 2 milionów członków spółdzielczych kas jest
przekroczeniem wszelkich granic”. List prezesa Kasy Stefczyka do Lisa,
Władyki, Żakowskiego i Wołka
"Audycja radia należącego do koncernu
Agora objawiła rzecz w moim przekonaniu znacznie bardziej niepokojącą.
Publicyści postanowili porozmawiać o Polakach należących do
spółdzielczych kas".
ist otwarty do polityków, publicystów i komentatorów w związku z wypowiedziami T. Lisa, J. Żakowskiego, T. Wołka oraz W. Władyki.
Inspirowana przez partię władzy nagonka na spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe przybiera coraz to nowe formy. O ile brutalne, pozbawione jakichkolwiek rzeczywistych podstaw ataki na pracowników sektora spółdzielczości finansowej należy przyjąć ze słusznym oburzeniem, ale też z „dobrodziejstwem inwentarza”, traktując je jako bardzo niepożądany, odległy od standardów państwa demokratycznego element kampanii wyborczej, to obrażanie ponad 2 milionów członków spółdzielczych kas jest przekroczeniem wszelkich granic i wymaga natychmiastowej reakcji.
W dzisiejszym (31.07.2015) poranku stacji TOK FM o spółdzielczych kasach rozmawiali Panowie Jacek Żakowski, Tomasz Lis, Tomasz Wołek i Wiesław Władyka.
Pozwolę sobie miłosiernie spuścić zasłonę milczenia nad merytorycznym poziomem dyskusji – zebrani w studio publicyści dali kolejny dowód na to, że nie posiadają nawet podstawowej wiedzy o problemach, które omawiają. Nie będę też nawiązywał do języka, jakim posługują się Panowie Żakowski, Lis, Wołek czy Władyka, choć określenia typu „szczekaczki” w odniesieniu do konkurencyjnych mediów czy nazywanie osób śmiących krytykować rząd „bojówkami smoleńsko- pisowskimi” niezmiennie budzi moje zażenowanie.
**Audycja radia należącego do koncernu Agora objawiła rzecz w moim przekonaniu znacznie bardziej niepokojącą. Publicyści postanowili porozmawiać o Polakach należących do spółdzielczych kas. Tomasz Wołek stwierdził z dezynwolturą, że są oni en gros wyborcami PiS-u, co samo w sobie miało być zdaje się czymś na kształt obelgi. Jacek Żakowski nazwał z kolei osoby korzystające z usług kas „cwaniakami”, przeciwstawiając ich redaktorom Władyce i Lisowi, którzy wybrali banki.
Zarysowany został więc jasny podział: mamy złych pisowskich bojówkarzy, którzy z wrodzonego cwaniactwa zapisali się do SKOK-ów oraz uczciwą, światłą resztę społeczeństwa, która woli banki. Świadomie, nie mam co do tego wątpliwości, nakreślono kolejną oś konfliktu społecznego, przy okazji depcząc godność wielomilionowej rzeszy Polaków.
Chciałbym poinformować, że do spółdzielczych kas należy obecnie ponad 2 miliony osób. Kasa Stefczyka, którą kieruję, zrzesza niemal 900 tysięcy obywateli naszego kraju. Są wśród nich, to oczywiste, wyborcy Prawa i Sprawiedliwości, Platformy Obywatelskiej (pamiętajmy, że według doniesień mediów, sama pani premier Ewa Kopacz korzystała z usług podmiotu tego sektora) czy lewicy, są też tacy, którzy nie głosują na nikogo. Nie wiem, jak wygląda rozkład sympatii politycznych wśród Polaków, którzy zaufali SKOK-om. Nie ma to dla nas najmniejszego znaczenia. Każdą osobę, która przychodzi do placówki, by złożyć depozyt czy zaciągnąć pożyczkę, traktujemy z taką samą uwagą i szacunkiem.
Tego szacunku zabrakło dramatycznie w wypowiedziach uczestników dyskusji na antenie radia TOK FM.
Członkowie kas kredytowych to ojcowie, matki, babcie i dziadkowie. To robotnicy, urzędnicy, właściciele małych przedsiębiorstw, nauczyciele, studenci, emeryci, artyści czy sportowcy. To po prostu Polacy, którzy uznali, że chcą korzystać z oferty instytucji stanowiących alternatywę dla komercyjnych banków i lichwiarskich firm pożyczkowych.
Członkowie kas nie są „cwaniakami”, jak chce tego redaktor Żakowski. Nie są członkami „bojówek”. Nie są słuchaczami „szczekaczek”. Nie są gorsi w niczym – podkreślam i powtarzam: w niczym – od Panów Lisa, Władyki i Wołka.
Domagam się od polityków, publicystów i komentatorów zajmujących się problematyką spółdzielczych kas, by w swoich wypowiedziach nie obrażali Polaków, którzy do tych kas należą. Elementarny szacunek należny jest każdemu, bez względu na poglądy polityczne, stan posiadania, wykonywany zawód czy w końcu rodzaj instytucji finansowej, z której dana osoba korzysta.
Apeluję też o rzetelność w przedstawianiu sytuacji sektora spółdzielczości finansowej i po raz kolejny podkreślam, że narracja przyjęta w tej sprawie przez obóz władzy oparta jest na kłamstwach.
Proszę o odrobinę przyzwoitości. Mam nadzieję, że zostanę wysłuchany
Prezes Kasy Stefczyka
Andrzej Sosnowski
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
70. Michnikowszczyzna atakuje już w dniu zaprzysiężenia
Byle do jesieni, do wyborów.
Jaki będzie prezydent Andrzej Duda? Odpowiadają: Cimoszewicz, Borowski, Dorn, Smolar, Łętowska
''Economist'' pyta: ''Czy Duda osunie się w ekscentryczną szorstkość Kaczyńskiego?''
Inaugurację Dudy komentuje też "The Economist".
I pisze, że Polska nigdy nie była "tak bogata, bezpieczna i wolna", ale
pod przywództwem Dudy dziedzictwo sukcesu ostatnich 26 lat stanie pod
znakiem zapytania.
"Sojusznicy Polski pytają, jaką twarz zaprezentuje światu partia Dudy,
Prawo i Sprawiedliwość" - pisze brytyjski tygodnik. "Czy [Duda] zachowa
rozsądny centryzm z czasów kampanii, czy osunie się w ekscentryczną
szorstkość lidera partii, Jarosława Kaczyńskiego?" - pyta. I podkreśla,
że dla Polski rządzonej przez Dudę najistotniejszy będzie "test Niemiec"
- czyli relacje z Berlinem.
"Nic nie ucieszyłoby bardziej Rosji, niż polsko-niemiecki rozwód" - zaznacza "The Economist".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
71. (Brak tytułu)
http://wola44.wordpress.com/ >>> http://dokumentalny.blogspot.com/
72. Marcin Fijołek Ludzie
Marcin Fijołek
Ludzie podnieśli głowy! "Duda Day" był wielkim weselem wolnych
Polaków. I dużą nadzieją na przyszłość. Krótkie wnioski po wizycie na
ulicach Warszawy
Duża, stanowczo zbyt duża część
społeczeństwa była przez ostatnie pięć (osiem) lat wyłączona z
oficjalnego funkcjonowania państwa, słowem - nie czuła się u siebie.
Andrzej Duda przywrócił ich do debaty publicznej.
Spędziłem dziś cały upalny dzień na ulicach Warszawy.
Towarzyszyłem prezydentowi Andrzejowi Dudzie podczas zaprzysiężenia w
Sejmie, w trakcie przywitania przez warszawiaków, obserwowałem
uroczystość w Zamku Królewskim, widziałem ceremonię na Placu
Piłsudskiego i spacer na Krakowskie Przedmieście. Wreszcie znalazłem
się w tłumie wiwatującym na cześć nowej głowy państwa przed
Pałacem Prezydenckim.
Główny wniosek ze wszystkich uroczystości jest jeden: Polacy podnieśli głowy.
Widać to było zwłaszcza na twarzach tych, którzy przybyli z nierzadko
dalekich regionów kraju, by przywitać nowego prezydenta przed Pałacem
Prezydenckim. Pogardzani przez rząd, główne ośrodki medialne i
opiniotwórcze, wypychani na margines debaty publicznej, ośmieszani i
wyszydzani, mieli dziś swój dzień triumfu. To o tyle istotne, że duża,
stanowczo zbyt duża część społeczeństwa była przez ostatnie pięć (osiem)
lat wyłączona z oficjalnego funkcjonowania państwa, słowem - nie czuła
się u siebie. Z jakich przyczyn - to temat na osobne, bardziej
szczegółowe rozważania. Ale nie da się, po prostu nie da się w ten
sposób współtworzyć wspólnoty. Andrzej
Duda przywrócił ich do debaty publicznej, dał im godność, o jaką
dopominali się od kilku lat - bezskutecznie - od rządzących z Platformy.
To daje nadzieje.
Zwycięstwo i pierwsze gesty Andrzeja Dudy dają nadzieję na zmianę dotychczasowego paradygmatu. Na przełamanie dotychczasowych konfliktów, na zasypanie choć kilku spośród niezliczonej liczby
rowów między Polakami. Nowy prezydent to rozumie - stąd listy i do
„Gazety Polskiej”, i do „Gazety Wyborczej”, stąd powtarzane do znudzenia
przekonanie o konieczności odbudowy polskiej
wspólnoty. Fetującemu go tłumowi na Krakowskim Przedmieście
przekazał tak naprawdę jeden komunikat: wyciągnijmy rękę do lemingów, do
tych, którzy stoją poza archipelagami polskości, poza zaangażowaniem w
sferę publiczną.
Co ważne, nowy prezydent nie zapomniał o swoim ciągłości z
prezydenturą Lecha Kaczyńskiego. Wielu to oburzyło, ale był to jasny
sygnał wysłany do prawicowego elektoratu. Takich było zresztą więcej w dzisiejszym dniu - choć na tyle subtelnych, że nie zamkniętych w obrębie jednego schematu myślenia.
To naprawdę może być prezydentura wszystkich Polaków - nie w sensie wyświechtanego sloganu, ale naprawdę wyciągniętej ręki do ludzi z różnych stron barykady.
Nie wszyscy tę ofertę przyjmą, to jasne, wielu będzie szukało okazji do
odświeżenia wojny polsko-polskiej. Przykładem tego jest postawa
dziennika z Czerskiej czy Donalda Tuska, który - podejmując kuriozalną
grę wokół zaproszenia na zaprzysiężenie - próbował odtworzyć specyficzny
klimat konfliktu między Polakami. Ale to już nie działa. To już jest zupełnie inny kraj, czego Donald Tusk i jego akolici najwyraźniej jeszcze nie rozumieją. Może przyjdzie i taki czas.
Andrzej Duda odnalazł się podczas czwartkowych uroczystości
- tak w Sejmie podczas orędzia, jak i w przemówieniu do żołnierzy na
Placu Piłsudskiego i w kilku słowach do wiwatującego tłumu na Krakowskim
Przedmieściu. Retorycznie dorasta do roli prezydenta, czy
spełni pokładanie w nim nadzieje i oczekiwania - dowiemy się w
najbliższych miesięcy. Fakt faktem, że Duda dał dziś głęboki oddech tym,
którzy oczekiwali normalności w polskim życiu publicznym. Rzecz
jasna od razu znaleźli się ci, którzy narzekali na nadmierny patos czy
wręcz „amok” tych przed Pałacem. Czerska zdążyła nawet narzekać, że
Duda nie wspomniało Smoleńsku. Zostawmy ich w tej żółci, podobnie jak
buczących posłów Platformy.
Co ważne, nowy prezydent został całkiem pozytywnie - jak na
oczekiwania - przyjęty przez rząd Platformy. Szczególnie dobrze
wyglądała postawa ministra Tomasza Siemoniaka, którego było stać na
pozytywne sygnały podczas przemówienia i przyjazne mrugnięcie okiem w
trakcie uroczystości na Zamku Królewskim. To ważne - bo to z tym
ministrem (przynajmniej do listopada) nowy prezydent będzie musiał
współpracować. Szkoda byłoby tych trzech miesięcy na bezsensowne
przepychanki, mając w perspektywie negocjacje przed przyszłorocznym
szczytem NATO w Warszawie.
Podniosła uroczystość w Sejmie, doskonała ceremonia na Placu
Piłsudskiego i entuzjazm obywateli na Krakowskim Przedmieściu to
naprawdę bardzo dobry początek prezydentury. Prezydentury zapewne
nieakceptowanej przez wszystkich, ale czasu, który może postawić
Polskę na nogi. Będziemy obserwować na działania prezydenta w sferze
gospodarczej, polityki zagranicznej czy wewnętrznej, ale największe
nadzieje należy wiązać z odbudową społecznych relacji. Być może będziemy
wspominać pierwsze dni sierpnia jako początki nowej, lepszej Polski.
Czego państwu, jak i nowemu prezydentowi szczerze życzę. Czwartkowy
„Duda Day” był wielkim weselem wolnych Polaków. Dziś czas na radość - od
jutra na ciężką pracę.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
73. psy szczekają
Karawany idzie dalej...
doskonale zdajemy sobie sprawe z tego,ze ciężki czeka nas Czas,ale damy radę...
gość z drogi
74. ŚWIECCY KAPŁANI MICHNIKOWSZCZYZNY
Polowanie? "Tęsknię za tym, by pochodzić po lesie z synami. Nie jestem już krwiożerczy"
Komorowski w TOK FM
Od
wczoraj Bronisław Komorowski nie jest już prezydentem Polski. Był dziś
gościem Radia TOK FM. Oprócz Jacka Żakowskiego przepytywali go Tomasz
Lis, Wiesław Władyka i Tomasz Wołek.
Oprócz Jacka Żakowskiego przepytywała go "trzódka" - czyli Tomasz Lis, Wiesław Władyka i Tomasz Wołek.
Czy prezydent Duda jest pańskim prezydentem? - zapytał Jacek Żakowski.
- Prezydent
jest głową państwa. Więc jeśli się identyfikujemy z państwem polskim,
siłą rzeczy powinniśmy się identyfikować z prezydentem, w sensie uznania
jego roli. To nie znaczy, że należy podzielać jego poglądy i być
bezkrytycznym. Między miłością a szacunkiem jest ogromna przestrzeń -
zaznacza Komorowski.
O entuzjazmie
Tomasz Lis dopytywał: Czy dobrze wyczytałem pańską recenzję wczorajszego orędzia prezydenta Dudy
z wybitnie powściągliwej intensywności, z jaką pan klaskał? To były
najbardziej spowolnione oklaski, jakie widziałem w życiu - powiedział
redaktor naczelny "Newsweeka".
Faktycznie, wczoraj po
zakończeniu orędzia Dudy PiS zgotowało burzę braw, Bronisław Komorowski
klaskał bardzo dyskretnie. - To nie te czasy, kiedy oceniało się ludzi
po tym, czy to owacje na stojąco. Trudno oczekiwać ode mnie entuzjazmu. W
moim przekonaniu należało powściągać wszelkie opinie, szczególnie
krytyczne. Samo orędzie było bardzo mocno, chyba za mocno, osadzone w
logice kampanijnej, wyborczej. Było wiele odniesień do minionej
kampanii, ale nie mogłem pozbyć się wrażenia, że już chodzi o następną
kampanię.
O partyjności
- Prezydent nie ma i nie powinien mieć własnej partii. Bo wtedy
na pewno nie będzie prezydentem wszystkich Polaków. Ale jeśli się nie ma
własnej partii, trzeba mieć rację. I silną wolę dążenia do kompromisu
politycznego. By budować większość w parlamencie wokół własnych
inicjatyw. To poważna umiejętność. Z dumą powiem, że prawie wszystkie
moje inicjatywy przeszły przez parlament - mówił Komorowski w TOK FM.O wieku emerytalnym i obietnicach
- Widzę próby wycofania się rakiem ze szkodliwych deklaracji
"przywrócę wiek emerytalny sprzed reformy". Już w czasie kampanii
mówiłem, że to niemożliwe ze względu na wyrok Trybunału Konstytucyjnego.
I ze zdziwieniem, i satysfakcją usłyszałem, że ten wyrok trzeba
uwzględnić. Więc nie ma ochoty powrotu do tego wieku emerytalnego -
mówił Bronisław Komorowski o zapowiedziach Dudy odnośnie do reformy
emerytalnej i tego, że wbrew wszystkiemu będzie forsował projekt
obniżenia wieku emerytalnego z 67 lat.
Ekonomiści nie mają wątpliwości, że to oznaczałoby katastrofę finansów publicznych.
Zdaniem Komorowskiego
obietnice nowego prezydenta dotyczące złożenia w Sejmie ustawy o
obniżeniu wieku emerytalnego są niewiele warte. - Na Boga, można złożyć
obietnicę w wyborach, że zdobędziemy imperium na Marsie. I taką ustawę
złożyć. Ale nic z tego nie wyniknie!
O obronności
Tomasz Wołek pytał, czy Bronisław Komorowski ma poczucie, że
"zostawia Polskę suwerenną i bezpieczną". Były prezydent odpowiedział: W
obszarze obronności i bezpieczeństwa moja prezydentura była efektywna
jak rzadko kiedy.
O krwiożerczości
Lis: Czego będzie panu brakowało? Komorowski: Adrenaliny. Ale
liczę, że coś ją zastąpi. Polowanie? Czuję się absolutnie wyswobodzony w
zakresie realizacji hobby. Ale zmiana nastąpiła głęboka. I tęsknię
raczej za tym, by pochodzić po lesie z synami albo przyjaciółmi. Nie
jestem już krwiożerczy.
O reprywatyzacji
- Nawet najbardziej szlachetna ustawa musi być konstytucyjna.
Jeśli się serio traktuje konstytucję, to także zapisy o prawie
własności. W moim przekonaniu ta ustawa, choć o szlachetnych intencjach,
jest po prostu niekonstytucyjna - mówił Komorowski o skierowaniu tzw.
małej ustawy reprywatyzacyjnej do TK. Żal o to do prezydenta miała m.in. prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz.
O referendum ws. JOW
- Nigdy nie ukrywałem, że była to decyzja związana z moim
odczytaniem pierwszej tury wyborów. Te 20 proc. obywateli w jakiejś
mierze podpisało się pod JOW-ami. Problem polega na tym, że ja również
byłem, jestem i będę zwolennikiem maksymalnie daleko idącego zwiększenia
roli obywateli w dokonywaniu wybory przedstawicieli do parlamentu. Co
nie znaczy, że JOW-y muszą być wszędzie i zawsze - bronił swojej decyzji
o ogłoszeniu referendum b. prezydent.
Decyzja została ogłoszona nazajutrz po pierwszej, przegranej przez Komorowskiego, turze wyborów prezydenckich.
O wyborcach
Wiesław Władyka: Czego pan się dowiedział o społeczeństwie w
czasie swojej kampanii? - Nie należę do ludzi naiwnie wierzących w
cudowne rozwiązania z tytułu funkcjonowania demokracji. Ale wierzę, że
nie ma lepszego ustroju. To, czego się dowiedziałem, nieco zachwiało
moją głęboką wiarą, że prawda sama się obroni. Prawda w demokracji nie
zawsze broni się skutecznie. Ale warto jej pomagać - odpowiedział
Bronisław Komorowski.
O przyszłości
- Będę aktywny. Tworzę instytut, który będzie dla mnie
narzędziem przygotowania do komentarza politycznego. I czynienia
niektórych problemów tematami debaty publicznej - mówi. I zapowiada, że
będzie zabiegał o wejście Polski do strefy euro. - Warto wątpliwości
zacząć rozwiewać.
Wiesław Władyka: Kim pan jest, panie prezydencie?
"Trzódka" w Poranku Radia TOK FM dzieli się wrażeniami po wczorajszym zaprzysiężeniu prezydenta Andrzeja Dudy. - Było lepiej niż się spodziewałem
- stwierdził Wiesław Władyka z "Polityki". Jacek Żakowski zauważył
natomiast, że przemówienia Dudy zdystansowały wystąpienia Jarosława
Kaczyńskiego. Zdaniem Władyki - Duda przemawiał nawet lepiej niż Tusk. -
Tusk mówił trzy godziny, można było zasnąć. Pod tym względem to było
zręczne. Ale cały czas moje pytanie: kim pan jest, panie prezydencie? -
zastanawiał się publicysta.
"Życzymy mądrej prezydentury"
Michnik: Dlaczego wielu, ja także, przyjęło wybór Dudy ze smutkiem i niepokojem?
Od wczoraj Rzeczpospolita Polska ma nowego prezydenta: Andrzeja Dudę.
Wielu ludzi - wśród nich niżej podpisany - przyjęło ten wybór ze
smutkiem i z niepokojem.
Skąd zatem smutek i niepokój?
Prezydent Andrzej Duda
przysięgał przed Zgromadzeniem Narodowym wierność konstytucji.
Tymczasem poprzedniego dnia deklarował w liście do "Gazety Wyborczej",
że "obowiązująca konstytucja została napisana w innych politycznych
realiach", a dzisiaj "musimy lepiej zabezpieczyć naszą suwerenność,
zadbać o zachowanie tożsamości kulturowej, a także naszych interesów
ekonomicznych". Jakie zmiany konstytucji mają lepiej zabezpieczyć naszą
polską suwerenność i lepiej zadbać o zachowanie tożsamości kulturowej?
Wiemy, jak zabezpiecza suwerenność Federacji Rosyjskiej Władimir Putin,
a węgierskiego państwa - Viktor Orbán, mamy powody się obawiać, że
sformułowania prezydenta Dudy mogą zapowiadać zwrot w stronę rozwiązań
antydemokratycznych oraz wybór ideo-logii narodowej megalomanii i
nietolerancji.
O jakiej korekcie polityki zagranicznej
mówi prezydent Duda? Czy chce zastąpić obecne kondominium
niemiecko-rosyjskie - wedle formuły prezesa Jarosława Kaczyńskiego -
suwerennością państwową? W jaki sposób prezydent Duda chce naprawiać
Polskę - państwo, które z pewnością wymaga reform, lecz przecież nie
jest krajem wymagającym naprawy po katastrofie? W jaki sposób chce
prezydent Duda bronić dobrego imienia Polski w świecie? Czy tak jak
prezydent Putin, który powołał specjalną komisję ds. obrony dobrego
imienia Rosji?
Prezydent Duda powoływał się na
dziedzictwo prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Lech Kaczyński był
człowiekiem skromnym. Nigdy nie powiedział o sobie: "jestem człowiekiem
niezłomnym". To inni mogli o nim tak mówić. Dlatego szanowali go również
jego polityczni przeciwnicy. Życzę prezydentowi Andrzejowi Dudzie, żeby
zapracował na taki szacunek.
I życzę mu jeszcze, żeby
pamiętał o polskiej tradycji wywodzącej się od króla Zygmunta Augusta,
który powiadał, że nie chce być królem sumień obywateli
Rzeczypospolitej.
Będziemy uczciwie i lojalnie komentować
postępowanie prezydenta Dudy. Nie będzie na naszych łamach miejsca dla
oskarżeń, że jest on rosyjskim czy komunistycznym agentem, że jest
polskojęzycznym zdrajcą Polski.
Życzymy prezydentowi
Andrzejowi Dudzie sukcesu mądrej prezydentury, bowiem dobrze życzymy
Polsce; Polsce bez prowokacji służb specjalnych, bez kamer ukrytych w
gabinetach lekarskich, bez poszukiwania w archiwach rodzinnych dziadków z
Wehrmachtu czy z NKWD, czy z KPP. I także Polsce bez kłamstw o zamachu,
w którym polski i rosyjski premier wspólnie mieli zamordować naszego
prezydenta.
Orędzie prezydenta Dudy było wolne od
agresji. Życzymy mu, by znakiem rozpoznawczym tej prezydentury był język
dialogu, a nie agresji i nietolerancji. Polska jest dzisiaj głęboko
podzielona i nikt z nas nie zjadł wszystkich rozumów. Los skazał nas na
godne współżycie.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,18515340,zyczymy-madrej-prezydentury.html
Monika Olejnik
'Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie'. Już ją mamy
Przez wiele lat dziennikarze prawicowi w niewybredny sposób walczyli z
Bronisławem Komorowskim, więc życzę panu prezydentowi Dudzie, żeby go
to nie spotkało ze strony tych, którzy na niego nie głosowali.
Ksiądz przeprosił Komorowskiego. Będzie się tłumaczył. Kardynał Nycz wezwał go na dywanik
Kazimierz Nycz wezwał na rozmowę księdza Aleksandra
Seniuka, rektora warszawskiego kościoła sióstr wizytek. Poszło o
przeprosiny, jakie ksiądz Seniuk wystosował pod adresem prezydenta
Bronisława Komorowskiego.
Stanowisko Kościoła jest tu jasne
Każdy, kto występuje przeciwko
bezcennej wartości, jaką jest życie ludzkie, sam siebie stawia poza
nawias wspólnoty – mówi ks. bp Edward Frankowski
Pozostańcie wierni Bożemu prawu
Potrzeba nam obecnie w Ojczyźnie ludzi odpowiedzialnych – mówił dzisiaj w Nowym Sączu ks. abp Zygmunt Zimowski
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
75. anonimowy paszkwil napisany na Czerskiej
"Economist": Polska bogata i bezpieczna. Pod rządami Dudy to dziedzictwo jest zagrożone
"Polska jest obecnie większym partnerem handlowym Niemiec niż Rosja. Daje to Polsce wpływ, ale musi być on używany mądrze"
http://www.economist.com/topics/poland
Poland’s Law and Justice party: Less crazy after all these years
After eight years out of power, the opposition looks more credible8
image:
http://cdn.static-economist.com/sites/default/files/imagecache/topics-th...
Polish politics: The German test
Poland has never been so rich, safe and free. But under Andrzej Duda its inheritance is at risk104
http://www.economist.com/news/leaders/21660536-poland-has-never-been-so-rich-safe-and-free-under-andrzej-duda-its-inheritance?
Bielan: Tusk i Applebaum nastawiają media europejskie przeciwko Dudzie! Zostali złapani za rękę!
"Moja pierwsza teza jest taka, że mamy do
czynienia z nieformalnym początkiem kampanii prezydenckiej przed
wyborami w roku 2020."
Bielan przypomina w Telewizji Republika, że z bliska obserwował w
latach 2005-2007, gdy byłem rzecznikiem PiS, a jednocześnie
eurodeputowanym, w jaki sposób politycy Platformy przenosili ataki na prawicowy rząd i śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego na poziom mediów zagranicznych,
Dodaje, że Applebaum ma bardzo duże wpływy w tygodniku w brytyjskim tygodniku „The Economist”.
— mówi Bielan.
Zdaniem b. europosła, wpis Applebaum świadczy o braku dobrej woli tej publicystki.
A może i w tym przypadku chodzi o prezydenturę w 2020 roku, tyle że dla Radosława Sikorskiego?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
76. może
ale i przy okazji mści się za "niepowodzenia " męża...zapominając jego" osiągnięcia "
w dokuczaniu jeszcze za życia Prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu i na dodatek o jego "niesławnym " telefonie do Jarosława Kaczyńskiego w dramatyczny poranek 10 Kwietnia 2010 roku...ciekawe skąd wtedy wiedział ,ze Profesor Lech Kaczyński nie żyje,skoro jeszcze nikt Jego ciała nie odnalazł i skąd wiedział ,ze winni są Polscy Piloci...
Wstyd i Hanba
Polonio do dzieła,brońmy naszego Honoru i Prezydenta,jednego już nam zabili,drugiego już obszczekują ,czego się boją?
i jeszcze jedno ,KTO powiedział dorżniemy watachy? SIK orski ?czy ?
gość z drogi
77. i jeszcze to,znalezione w sieci
ndrzej Wajda:
"To wojna domowa! To jest walka o wszystko! Wesprze nas TVN!"
Bronisław Komorowski:
"Prezydent gdzies poleci i wszystko sie zmieni."
"W interesie calej UE lezy wspólpraca z Moskwa."
"Będziemy polować na kaczki tylko teraz jest okres ochronny"
"Jaki Prezydent taki zamach"
„Jaka wizyta, taki zamach, bo z 30-tu metrów nie trafić w samochód to trzeba ślepego snajpera”.
"Kaczyński to przypadek psychiatryczny."
"Chcialbym skrócic zly okres prezydentury Lecha Kaczynskiego”
Komorowski miał podobno powiedzieć do Sikorskiego: "Lecha nie ma, ale został nam jeszcze ten drugi". Na co Sikorski: "Nie martw się, Bronek, mamy jeszcze jedną tutkę".
Radosław Sikorski:
Dorżnąć watahę „Jeszcze jedna bitwa, jeszcze dorżniemy watahy, wygramy tę batalię!” --na konwencji PO
"Można być prezydentem, ale można być też chamem."
"Pan się nie przejmuje tym,co wygadują niektóre karły moralne" --do Lecha Wałęsy,nie wiadomo o kim, ale można się domyślać.
Donald Franciszek Tusk:
10 listopada 2005 Donald Tusk wystapienie Sejmowe
„…Polska naprawde nie jest skazana na, tak jak ja Polska od wczoraj nazywa, moherowa koalicje…”
„…Jesli uwazacie panstwo, ze J.Kaczynski i PiS w czasie kampanii wyborczej maja zamiar aresztowac kandydatów innych partii,
uzywac podsluchów, to wezcie pochodnie w rece i idzcie na Palac Prezydencki…”
"Jeśli nie zrozumiecie, że ta współpraca jest potrzebna, wyginiecie jak dinozaury"
"Dinozaury pewnie do dziś zaludniałyby naszą planetę. Tajemniczy przypadek jednak sprawił, że nie musimy żyć w cieniu tych gigantów."
"Najlepsi i twardzi idą na wojnę z PiS-Do tej wojny potrzebuję ludzi najlepszych, twardych. Dlatego to otoczenie będzie teraz pomagało
Grzegorzowi Schetynie bić się w Sejmie z PiS-em"
"Ten atak nie zostanie jednak bez odpowiedzi"--reakcja na ujawnienie afery hazardowej.
Janusz Palikot:
"Wypatroszyć Kaczyńskiego"--“Jaroslawa Kaczynskiego trzeba zastrzelic i wypatroszyc (…) Bronislaw Komorowski pójdzie na polowanie na wilki i zastrzelimy Jaroslawa Kaczynskiego, wypatroszymy i skóre wystawimy na sprzedaz w Europie…”
„Dlaczego do Smolenska wyjechal kartofel, kurdupel, alkoholik, a wrócil maz stanu? Bo Rosjanie podmienili cialo”
"Kaczyńscy są źródłem wszelkiego zła. Zwłaszcza Jarosław Kaczyński"
„… Odpowiedzialnosc moralna za smierc 95 ludzi ponosi Lech Kaczynski, bo to on przygotowywal wyjazd. To on ma krew na reku ludzi, którzy zgineli w katastrofie. (…) glupota, bezmyslnosc, pycha i ego Lecha Kaczynskiego doprowadzilo do tragedii.
(…) Rodzina Kaczynskiego powinna przeprosic rodziny poleglych…”
„profesor” Władysław Bartoszewski
Bydło - "Przestać uważać bydło za niebydło"
Prezydent jest chorym, tragicznym człowiekiem. Powinna mu pomóc rodzina. To chora i psychopatyczna postać.”- Palikot
„Kaczyńscy są małymi zakompleksionymi ludźmi, którzy nigdy tego nie zrozumieją.”- Palikot
„Apeluję do Lecha Kaczyńskiego, żeby wytrzeźwiał i wreszcie przedstawił opinii publicznej, co naprawdę myśli w pełni swoich przytomnych sił.”- Palikot
„Czy prezydent Lech Kaczyński nadużywa alkoholu? Czy prawdą jest, że jego pobyty w szpitalach mają związek z terapią antyalkoholową? Czy ucieczki do Juraty i czerwone wino to nie środki terapeutyczne, stosowane przezeń w reakcji na problemy w relacjach rodzinnych z bratem i matką?”- Palikot
„Działacze Solidarności sami zachowują się jak wieprze, bo chcą tylko dla siebie. Sami sobie przykleili ten świński pysk.”- Palikot
„Ja niepytany oświadczam, że jednoznacznie preferuję kobiety. A Pan, Panie Jarosławie?” – Palikot
„Czy Jarosław jest Jarosławą? Czy Jarosław Kaczyński jest kobietą” – Palikot
„Wśród bliźniaków jednojajowych często jedno z nich jest homoseksualistą. Tak przynajmniej twierdzą medycy. Jarosław, w przeciwieństwie do Lecha, nie ma żony, dzieci, z kobietami trudno go spotkać, a mieszka z mamą i kotem.”- Palikot
„Ja jestem w skrajny sposób zasmucony. Martwię się o przyszłość mojej ojczyzny. Życzę Polakom i Polsce, żeby Lech Kaczyński jak najszybciej przestał być prezydentem tego kraju, bo każdy dzień jego prezydentury przybliża nas do katastrofy takiej czy innej, wewnętrznej czy zewnętrznej. Oby się to jak najszybciej skończyło.”- Palikot
„Moim zdaniem trzeba spalić to esbeckie szambo”. -Palikot o aktach IPN.
„Myślę, że wielkim marzeniem Jarosława Kaczyńskiego jest to, żeby teraz on zginął. I w skutek jakichś zamieszek fanatyk czy szaleniec go zabił. Wtedy cała ta rodzina, formacja przechodzi na pozycję taką jak Chrystus, czyli że ofiara jest tak duża, że nikt już o tym nie dyskutuje. I te zaczepki, te prowokacje w końcu doprowadzą do tego, ze ktoś rzuci się na Kaczyńskiego.”- Palikot
„Sam fakt, że odsunęliśmy Kaczyńskiego od władzy i odsuniemy Lecha Kaczyńskiego od urzędu prezydenta, to naprawdę są dokonania pomnikowe.”- Palikot
„On zachowuje się jak człowiek z podpalona głową, z płonącym mózgiem.”- Palikot
„Przykro mi, że prostytucja w polityce sięga nawet pani minister Gęsickiej.”- Palikot
„Raz na kilka miesięcy ożywiona hałasem partyjnego wołania podnosi się z politycznych katakumb Zyta Gilowska. Dziwne to jakieś: strzygą, horrorem i cmentarzyskiem zalatuje.” – Palikot
„W szlachetnym geście postanawiam ratować ich złajdaczony honor, i niniejszym publicznie ogłaszam, iż chętnie mieszkanie od Zbigniewa Ziobry odkupię, aby mógł jak mężczyzna długi swoje spłacić i odejść bez rozgłosu oraz wstydu dla kolegów.” – Palikot
“…i na wypadek jednak, gdyby jednak On nie był w stanie wypełniać tej roli do końca swojej kadencji … wskazane było by, żeby ludzie to odebrali nie jako element gry, tylko jako jednak autentyczne, konstytucyjne uprawnienie Marszałka. No i Marszałek się z tym oczywiście zgodził, bo dla niego to jest łatwiejsze rozwiązanie, niż cokolwiek innego.”- Palikot
„Dlaczego do Smoleńska wyjechał kartofel, kurdupel, alkoholik, a wrócił mąż stanu?”- Palikot
„Bronisław Komorowski pójdzie na polowanie na wilki, zastrzelimy Jarosława Kaczyńskiego, wypatroszymy i skórę wystawimy na sprzedaż.”- Palikot
„Polacy muszą się wyrzec swojej polskości.”- Palikot
—————————————————————————————
kiedyś mówiono,nic tak nie brudzi Kobiety jak atrament,parafrazując to powiedzenie...możemy dodać,nic tak nie brudzi człeka jak zapis jego myśli w "sieci"
gość z drogi
78. Ależ frustracja. Michnikowe media w natarciu.
Media spod znaku Agory nie mogą przeboleć, że Polacy dokonali wyboru niezgodnego z ich widzimisię. Główne strony serwisów internetowych gazety i radia Michnika nie pozostawiają złudzeń, wskazując, że Andrzej Duda nie może liczyć choćby na kilka dni kredytu zaufania.
Oto kilka tytułów, jakimi redakcja z Czerskiej straszy czytelników,
cytując odpowiedzi na list Prezydenta Dudy opublikowany na łamach „GW”:
Redakcja radia z Czerskiej dodaje swoje do tego przekazu:
Ależ frustracja na Czerskiej. Dziennikarze i czytelnicy muszą przeżywać ciężki czas. To zaczyna przypominać jakąś chorobę…
wrp
Twitter: @hankbukow
Twitter: @hankbukow
Screen:
wpolityce
Komentarze i opinie
Jan Turnau
Kościół na szczęście rozmaity
Nie, nie wypisuję się z mojego Kościoła. Nieczęsto było przecież tak,
że podobały mi się wszystkie wystąpienia moich biskupów, nawet papieży.
Witold Gadomski
Wielkim przegranym kampanii wyborczej będzie gospodarka
Ani rząd, ani opozycja nie przedstawiają pomysłów na to, jak utrzymać w długim okresie wyższy wzrost gospodarczy.
Dominika Wielowieyska
Męczące lizusostwo "niepokornych" dziennikarzy
"Czysta elegancja", "Istna klasa" - pokorni styliści zachwycali się wyglądem rodziny prezydenckiej.
Michał Ogórek
Niektórzy nie wychodzą z kina. Ja nie wychodzę z kościoła
My wszyscy od pewnego czasu znajdujemy się w sytuacji, w której - chcąc nie chcąc - nie wychodzimy z kościoła.
Ewa Siedlecka
Bodnar rzecznikiem praw obywatelskich. To wybór precedensowy
To pierwszy rzecznik, który jest zarówno cenionym teoretykiem prawa, jak też praktykiem obrony praw człowieka.
Adam Michnik
Wielu - ja także - przyjęło wybór Andrzeja Dudy ze smutkiem i z niepokojem. Dlaczego?
Przepołowiona w tych wyborach Polska przyjęła wybór Andrzeja Dudy z godnością i szacunkiem, jaki nakazuje polska konstytucja.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/
Czerska madonna
„Prezydentowi Komorowskiemu należały się przeprosiny od księży”
– Chciałabym, aby Kościół znalazł odpowiednie miejsce w wolnej Polsce, przyciągał, a nie odpychał - mówiła w programie „Dziś...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
79. Prezydent dla "Politico":
Prezydent dla "Politico": Potrzebujemy wzmocnienia polskiej armii
Wywiaz z Prezydentem RP Andrzejem Dudą ukazał się na portalu
Politico 19 sierpnia 2015 roku. Zapis rozmowy z prezydentem, która się
odbyła się w drodze powrotnej ze Szczecina 13 sierpnia 2015 roku.
POLITICO: Różnie o Panu mówiono i pisano. Dużo było uwag nieprzychylnych.
ANDREJ DUDA: Aż się bałem, kiedy takie rzeczy czytałem, choć
publikowały to gazety, które zawsze źle pisały o formacji, z której ja
pochodzę i ludziach tej formacji. Rozumiem więc, że nie znając mnie i
nie orientując się w tym, co ja mówię, wystarczyła im taka wiedza, żeby o
mnie źle pisać.
Pan dzisiaj mówił, że chciałby widzieć większą obecność NATO w Polsce.
Tak, bardzo bym chciał. W kampanii mówiłem o tym cały czas. W
pierwszym wystąpieniu, które miałem na temat polityki zagranicznej
mówiłem o projekcie Newport Plus. On zmierza do tego, żeby przed
szczytem w Warszawie już podjąć rozmowy i negocjacje z naszymi
partnerami co do zwiększenia gwarancji bezpieczeństwa poprzez fizyczną
obecność w Europie Środkowo-Wschodniej, w tym także w Polsce – po
pierwsze; tej tzw. krytycznej struktury, czyli uzbrojenia, a po drugie;
ja uważam, że powinny być stworzone bazy NATO, wojsk amerykańskich, czy
wspólne bazy polsko-amerykańskie, czy Polski z innymi krajami NATO,
takie jak baza w Szczecinie, w której byliśmy dzisiaj, gdzie mieści się
dowództwo korpusu. Nie jest to wielka liczba żołnierzy, bo docelowo ba
ich być około 400, ale to już jest jakaś koncepcja, zwłaszcza teraz, po
szczycie w Newport, rozwijania tej obecności NATO, w sensie
bezpieczeństwa. Dzisiaj dowództwo tego wielonarodowego korpusu ubiega
się o to, aby zrealizować postanowienia z Newport i uzyskać certyfikaty,
żeby dowodzić – na początek tzw. szpicą, a następnie siłami odpowiedzi
NATO w tej części Europy.
Mówił Pan o bazach polsko-amerykańskich. Czy Pan uważa, że
Polska musi polegać na NATO, czy bardziej opierać się na Stanach
Zjednoczonych?
Ja nie uważam, że stosunki polsko-amerykańskie wymagają jakiejś
poprawy, uważam, że one są dobre. Podobnie, jak stosunki
polsko-niemieckie. Generalnie jestem zadowolony ze stosunków z naszymi
sąsiadami, uważam, że te relacje są dobre, aczkolwiek chciałbym, żeby
były jeszcze lepsze. Natomiast nie uważam, żeby w tych relacjach trzeba
było coś poprawiać, jakby się cokolwiek złego działo. Uważam, że można
zintensyfikować relacje z naszymi partnerami, zwłaszcza jeśli chodzi o
kraje Europu Środkowo-Wschodniej – myślę o tym pasie krajów, które w
przeszłości nie były państwami samodzielnymi, rzeczywiście suwerennymi
lub niepodległymi, bo znajdowały się w radzieckiej strefie wpływów, były
krajami socjalistycznymi, czy jak kto woli komunistycznymi. Mamy w
związku z tym wspólną historię i wspólne problemy, takie choćby, jak
gospodarcze. Mamy problemy ze społeczeństwami, które są uboższe niż
społeczeństwa Europy Zachodniej. Dlatego uważam, że są pola do
współpracy i dlatego trzeba szukać wspólnych płaszczyzn, po to, żeby
pogłębiać więzi partnerskie w tej części Europy. Natomiast, jeśli chodzi
o NATO, to cieszyłbym się, gdyby takich natowskich baz, gdzie
rzeczywiście są żołnierze Sojuszu Północnoatlantyckiego było więcej,
Ameryka jest największym partnerem sojuszu, ma największą armię, jej
żołnierze są w wielu miejscach na świecie. Takie bazy mogłyby powstać w
naszym kraju, tym bardziej, że dzisiaj to my jesteśmy granicą NATO i
dobrze byłoby, żebyśmy byli taką flanką z prawdziwego zdarzenia. A
będziemy wtedy, kiedy NATO będzie tu obecne. Rzeczywiście obecne, a nie
tylko w sposób symboliczny.
Niektóre kraje mają zastrzeżenia do NATO i do art.5. Gdy
patrzy się na różne sondaże zagraniczne, nie widać wielkiej chęci
bronienia części wschodniej, w odróżnieniu od Stanów Zjednoczonych. Czy
Polska powinna polegać na NATO, czy bardziej powinna polegać na USA?
Polska przede wszystkim powinna polegać na sobie i do tego należy
dążyć, ale to wymaga odbudowy w Polsce silnej armii, dobrze wyposażonej.
Polska planuje w najbliższych latach duże wydatki na zakupy sprzętu
wojskowego. Wierzę głęboko, że uda się kupić nam sprzęt
najnowocześniejszy, taki, który wzmocni potencjał naszej armii, zwiększy
też sprawność i bezpieczeństwo polskich żołnierzy. Mamy świetnych,
bohaterskich żołnierzy, mamy bardzo dobrych oficerów, bo oni
współpracują dzisiaj w ramach struktur NATO, nasi żołnierze jeżdżą na
misje, więc oni się pod tym względem już bardzo dobrze sprawdzili. Ale
dzisiaj potrzebujemy wzmocnienia polskiej armii pod względem
infrastrukturalnym, zwiększenia jej potencjału, programów rozwoju naszej
armii, w tym znaczeniu, że szkolenia, także młodzieży w jakiś sposób
trzeba organizować, pamiętając, żeby to było dla dobre i atrakcyjne dla
młodych ludzi. W tym kierunku powinniśmy iść przede wszystkim na
przestrzeni lat. Ponieważ jeszcze tego wszystkiego nie mamy, więc dziś
gwarancje bezpieczeństwa są nam potrzebne i chciałbym, żeby one były.
Stany Zjednoczone, jak mówiłem, mają najsilniejszą armię w całym Pakcie
Północnoatlantyckim, a ja mam przede wszystkim nadzieję, że Polski nie
trzeba będzie bronić, ani tych krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Że
sama obecność tych wojsk wystarczy, żeby był spokój, i, że żadna obrona
konieczna nie będzie.
Kraje Bałtyckie wiedzą, że Polska jest największym krajem w
regionie, ma najwięcej wojska i jakimś sensie liczą na to, że pierwsza
reakcja będzie właśnie ze strony Polski. Że jest ona w pewnym sensie
gwarantem dla tych krajów bałtyckich.
Chciałbym, żeby Polska była takim krajem, który może w razie potrzeby
wyciągnąć rękę i pomóc słabszemu, a który nie musi bać się silnych.
Będę czynił z mojej strony wszystko, co tylko mogę, żeby tak się działo.
Żeby przynajmniej w takim kierunku Polska zmierzała. Jesteśmy solidarni
z naszymi sojusznikami w Europie Środkowo-Wschodniej, dlatego też
mówiłem o wzmacnianiu potencjału polskiej armii, żebyśmy w przyszłości
byli takim dobrym gwarantem bezpieczeństwa, dobrym sojusznikiem.
Rosja jest naszym sąsiadem i chciałbym, żebyśmy z nim także mieli jak
najlepsze relacje. Dzisiaj one są trudne, ale nie z winy Polski. Myśmy
relacji z Rosją w żaden sposób nie psuli, nie podjęliśmy żadnych
działań, które byłyby w nią wymierzone. To, co się stało jest efektem
polityki rosyjskiej, odrodzeniem się ducha imperialnego, tęsknot
imperialnych, które najpierw zwróciły się przeciw Gruzji, a po kilku
latach przeciw Ukrainie. To jest niepokojące i stanowi zły sygnał, nie
tylko dla Europy, ale i dla świata. Ponieważ są takie tendencje, trzeba
dbać o gwarancje bezpieczeństwa, a jednocześnie robić wszystko, żeby
konflikt zbrojny tam się skończył i, żeby Rosja stosowała prawo
międzynarodowe.
Czy z Putinem można współpracować, czy trzeba czekać na zmianę władzy, żeby dojść do jakichś normalnych stosunków?
Uważam, że zawsze trzeba pracować i to w polityce jest taka
niekończąca się opowieść – żmudna, trudna, nie zawsze się udaje, ale nie
można składać rąk. Jest potrzebne dobre współdziałanie i w ramach UE i
boleję nad tym, że w tej sprawie nad zdrowym rozsądkiem i
bezpieczeństwem w sensie pokoju zwyciężają jakieś kwestie partykularne
gospodarcze. A niestety często słyszę takie głosy, a zwłaszcza słyszałem
gdy byłem jeszcze…
Mówiłem tak wcześniej. Dzisiaj to chyba nie miałoby sensu. Dzisiaj
jest potrzeba stworzenia czegoś zupełnie nowego, jakiej nowej inicjatywy
w tym zakresie, żeby tę kwestię pokojowo rozwiązać. Znacznie szerszą, z
udziałem potężnych krajów UE z jednej strony, ale także Stanów
Zjednoczonych oraz, jeśli byłaby taka wola, także z udziałem sąsiadów
Ukrainy.
Mam wrażenie, że Ukraina nie bardzo walczyła o to, by Polska dołączyła do formuły normandzkiej?
Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć. Mogę powiedzieć w ten sposób;
ja również nie widziałem jakiegoś zainteresowania ze strony polskiego
rządu, by brać udział w formule normandzkiej i uważam, że to nie była
dobra polityka. Powinniśmy prowadzić politykę bardziej aktywną.
Powiedziałem ostatnio, także w swoim przemówieniu inauguracyjnym przed
Zgromadzeniem Narodowym, że polska polityka zagraniczna nie potrzebuje
żadnej rewolucji, bo ona rewolucji nie lubi. Ale potrzebuje pewnej
korekty; musi ona polegać przede wszystkim na zwiększeniu naszej
aktywności, na tym, że będziemy wychodzili z inicjatywami, że będziemy
szerzej współpracowali z Polakami i Polonią, która mieszka poza
granicami Polski, pomagając im z jednej strony, ale z drugiej strony
wykorzystując ich potencjał. Mówiłem o zwiększeniu aktywności w UE,
mówiłem o aktywności w ramach NATO, w kontekście tej inicjatywy Newport
Plus.
Polska odgrywa w UE znacznie większą rolę niż 10 lat temu.
Gdzie szczególnie Polska powinna zmienić stanowisko jeśli chodzi o
podejście do Brukseli?
Jest kilka takich elementów, w których powinniśmy być bardziej
aktywni; trzeba zaznaczyć, że fakt, iż jesteśmy w UE i w NATO, to jest
wielki dorobek tych 26 lat od 1989 roku. To są nasze wielkie
osiągnięcia. Te dwa wielkie międzynarodowe porozumienia, w których się
znaleźliśmy, one, nie tylko w sensie symbolicznym, ale w sensie
rzeczywistym, również w sensie geopolitycznym przesunęły nas ze wschodu
na zachód. W sensie umacniania demokracji mam poczucie, że staliśmy się
krajem zachodnim. Nie jesteśmy jeszcze niestety krajem zachodu w sensie
gospodarczym, poziomu życia obywateli. Dlatego młodzi Polacy wyjeżdżają z
kraju, i to powinniśmy zmieniać sami, naprawiając wiele w naszej
gospodarce, bo niestety tak się dzieje, że mamy wzrost gospodarczy,
dobrą sytuację w statystykach, ale nie w portfelu przeciętnego Polaka.
Nie wszyscy są beneficjentami tego dobra i to trzeba naprawić. Trzeba
doprowadzić do tego, żeby poziom życia przeciętnego obywatela,
przeciętnej rodziny w Polsce się poprawił. Ale to kwestia naszych
działań wewnętrznych, także dobrego korzystania z funduszy europejskich.
Jeśli chodzi o samą Europę, to jest na pewno w naszym interesie, żeby
była zachowana spójność europejska. Żeby UE nie doznawała żadnych
wstrząsów. To jest na pewno w interesie polskim. Jest też w naszym
interesie, aby kryzys w strefie euro się zakończył, żeby poprawiła się
sytuacja Grecji i tych krajów, które mają kłopoty – Portugalii, czy
Włoch. My więc na pewno musimy działać tak, aby wspierać tę wspólnotę,
jedność europejską, ale działając aktywnie na rzecz spójności,
prezentować polski punkt widzenia. I ten polski punkt widzenia w sposób
jednoznacznie stawiać. Tak powinniśmy na przykład działać w aspekcie
polityki klimatycznej. W moim osobistym przekonaniu, kierunek, w jakim
zmierza UE nie jest kierunkiem dobrym, bo przyjmowanie na siebie przez
Unię, jako całość tak poważnych ograniczeń w sprawie emisji CO2,
przyjmowanie ich w przeciwieństwie do reszty świata, głównie krajów
dobrze rozwiniętych, jak Stany Zjednoczone, Chiny, Brazylia jest po
prostu nierozsądne z punktu widzenia konkurencyjności gospodarki
europejskiej czy Europy w ogóle. Ten kierunek jest też zły dla Polski,
bo po pierwsze; nasza gospodarka wymaga dzisiaj wprowadzenia nowych
technologii, wymaga unowocześnienia. Po drugie; my mamy ogromne, w
porównaniu do reszty Europy zasoby węgla kamiennego i taka prosto pojęta
dekarbonizacja kompletnie nie jest w naszym interesie. Unia powinna
działać tak, żeby w jak największym stopniu pozwolić swoim członkom
korzystać z ich własnego potencjału, w tym bazy surowcowo-energetycznej,
która jest, które nie potrzebujemy czerpać z zewnątrz. Tylko my
powinniśmy wprowadzać nowe technologie tak, aby w jak największym
stopniu chronić środowisko naturalne. Ale to jest kwestia rozwoju nowych
technologii przetwarzania węgla, spalania węgla itd.
Jeśli chodzi o globalne ocieplenie – jak Polska powinna reagować, żeby nie doprowadzić do daleko idących jego skutków?
Globalne ocieplenie, globalne ocieplenie – tylko co z tego, jeśli
tylko Polska miałaby coś robić, skoro dużo poważniejsi emitenci niż
kraje europejskie się tym nie przejmują.
To znaczy, że polskie stanowisko w Paryżu będzie ostrzejsze niż było?
Ja będę na ten temat rozmawiać z rządem, będę sprawę konsultował z
ministrem spraw zagranicznych, z panią premier. Uważam, że sprawa jest
bardzo ważna i będę mówił, że, zwłaszcza w sytuacji, kiedy nasi
partnerzy spoza UE nie chcieli przyjąć na siebie tych poważnych
ograniczeń, takich jak wzięła na siebie Europa, to trzeba twardo mówić o
konieczności weryfikacji wewnątrz europejskich postanowień w tej
sprawie.
Polityka migracyjna. Polska nie była bardzo przychylna wobec
pomysłu, żeby przyjmować migrantów. Ten problem na pewno będzie
narastać…
To jest poważy problem i jest to też problem dla naszych obywateli,
bo powtarzam, że jako społeczeństwo nie jesteśmy zamożni. U nas nie ma
takiego poziomu, jak w Niemczech czy innych krajach Europy Zachodniej.
Ten poziom jest znacznie niższy, dlatego trzeba sobie zdawać sprawę z
dodatkowych obciążeń wynikających z przyjęcia tysięcy obywateli wzbudza
wątpliwości wśród Polaków, zwłaszcza, że mamy tysiące rodaków poza
graniami Polski, chociażby takich, którzy zostali przymusowo
przesiedleni w związku ze zmianą granic na Wschodzie, czy też zostali na
Wschód wywiezieni. Wielu z nich chciałoby wrócić do Polski, ale do tej
pory nie stwarzano im takich możliwości. I bardzo często słyszę na moich
spotkaniach oburzenie, że stać nas na przyjmowanie imigrantów, a nie
stać nas na sprowadzenie Polaków do Polski. Ale rozumiem, że tu musimy
prowadzić politykę wspólnotową, natomiast chcę zwrócić uwagę na jedną
rzecz; otóż czy nie powinniśmy poważnie porozmawiać w Unii, jak wygląda
walka ze zorganizowaną przestępczością, między innymi tą, która
umożliwia nielegalną imigrację do Europy. Warto rozmawiać na ten temat, w
jaki sposób to zablokować. I nie w tym sensie, żeby blokować emigrację,
postawić mur, tylko jak zablokować tę przestępczość. Oni gdzieś piorą
swoje pieniądze, które z tego tytułu uzyskują. Na ile skutecznie jako
Europa i poszczególne kraje działamy przeciwko temu procederowi. Poza
tym, proszę pamiętać, że to dla Polski jest kłopot, jeśli chodzi o
politykę azylową; my pilnujemy wschodniej granicy Unii.
Jakie jest Pana stanowisko wobec tzw. Brexit. Czy można otworzyć
traktaty żeby Cameron mógł argumentować za Unię kiedy przeprowadzi
referendum?
Uważam się za eurorealistę, jestem zwolennikiem unii państw
narodowych, dlatego, kiedy mówiłem, że Europa powinna lepiej korzystać
ze swego wewnętrznego potencjału w przypadku energetyki, tak samo
uważam, że kraje w ramach UE powinny mieć gwarantowane sfery swojej
suwerenności i między innymi te elementy rozwoju gospodarczego, m. in.
polityki surowcowej, one powinny także być elementem suwerenności
poszczególnych krajów. Nie powinny być narzucane rozwiązania, tragiczne z
punktu widzenia przyszłości gospodarczej, jako próba narzucania
ograniczeń np. przy wydobywaniu gazu łupkowego, czy właśnie polityka
dekarbonizacji, która prowadzi do rezygnacji z węgla. Ja się z taką
polityką nie zgadzam i powiem tak: to jest polityka całkowicie sprzeczna
ze strategicznymi interesami naszego kraju. Jaki kraj chce zrezygnować z
zasobów, które posiada, i które są gwarantem jego suwerenności
gospodarczej, niezależności energetycznej Powinniśmy tę niezależność i
krajów i Europy, powinniśmy w ramach Europy współdziałać w sensie
energetycznym, ale też powinniśmy stwarzać sobie jak największą
niezależność, byśmy nie byli zależni od dostawców zewnętrznych, byśmy w
jak największym stopniu byli w stanie obsłużyć się sami.
Czy jest jakieś pole manewru jeśli chodzi o sytuacje migrantów w Wielkiej Brytanii?
Proszę pamiętać, że polscy emigranci przynoszą więcej dochodu niż
kosztują. O tym władze Wielkiej Brytanii także powinny pamiętać.
Niestety, mówię to z przykrością, wyjeżdżają ludzie świetnie
wykształceni, którzy uzyskali swoje wykształcenie w Polsce, a tam
pracują de facto na dobro brytyjskiej gospodarki i brytyjskiego
społeczeństwa. Ja bym chciał, żeby oni wrócili do Polski. Tylko oni są
kreatywni, a dziś nie mają po temu warunków. Dziś Polskę trzeba
naprawić, dziś Polsce potrzebna jest, jak to mówimy, dobra zmiana, idącą
w kierunku naprawy Rzeczpospolitej, podniesienia warunków życia,
tworzenia lepszych warunków dla przedsiębiorczości, po to żeby poprawiać
sytuację ekonomiczną, a tym samym sytuację obywateli. Ja liczę na to,
że moi rodacy, którzy wyjechali do Wielkiej Brytanii, czy do innych
krajów, kiedy zobaczą, że Polska stwarza dla nich szansę, to zatęsknią
za swoimi rodzinami, które tu zostawili, za przyjaciółmi.
Stosunki polsko-niemieckie….. czasy się zmieniły, czy Pana
podejście do Niemców będzie inne niż podczas poprzedniego rządu PiS? Co
trzeba zmienić?
Ja jestem człowiekiem otwartym, jestem zwolennikiem tego, byśmy
mieli jak najlepsze relacje z sąsiadami, że na te pozytywne relacje
trzeba stale pracować. Tylko ja bym w tych relacjach zawsze chciał
jednego – partnerskiego traktowania. Czyli, żeby nasi sąsiedzi
uwzględniali w swoich działaniach względem nas i organizacji, w których
jesteśmy fakt naszego istnienia, nasze interesy, nasz punkt widzenia,
jako państwa, jako społeczeństwa. Jeśli chodzi o Niemcy, chciałbym, aby
nasza współpraca układała się jak najlepiej, żeby wymiana handlowa
jeszcze się polepszała. Zrobię wszystko, żeby nasze stosunki były jak
najlepsze, z korzyścią i dla Polski i dla Niemiec.
Chociażby kwestia zwiększonej obecności NATO w Polsce. Były takie
głosy, choć ja nie rozmawiałem jeszcze osobiście z panem prezydentem,
ani z panią kanclerz, znam tylko informacje z mediów, że było bardzo
sceptyczne stanowisko, ale to są informacje, które docierały do mnie w
sferze medialnej i będę chciał na ten temat rozmawiać. Mówiłem już, że
dziś w polskim interesie jest, aby nasze bezpieczeństwo, w sensie takim
materialnym, było wzmocnione. To jest jeden z tematów, o których
chciałbym porozmawiać.
Czy będzie powrót do wrażliwości wojennej? Dzisiaj już problemy, jakie stwarzała Erika Steinbach przed laty raczej nie istnieją.
Wrażliwości wojenne są zawsze, jeśli spojrzy pan na rozmiar krzywd,
jakie stały się w czasie drugiej wojny światowej, choćby liczbę cywilów,
nie mówię o żołnierzach, którzy zostali zamordowani, to ja bym
powiedział, że te relacje, choć one się nie opierają na poczuciu
krzywdy, właśnie nie, to jest przykład, w jaki sposób, w oparciu o
prawdę, można budować relacje między narodami, poprzez przebaczenie.
Oczywiście trzeba zwracać uwagę na to, kiedy niektórzy przeinaczają
prawdę historyczną trzeba to piętnować. Ja generalnie uważam, że
stosunki pomiędzy Polakami i Niemcami są bardzo dobre. Oczywiście,
chciałbym, żeby były coraz lepsze, ale uważam, że one są bardzo dobre.
Zawsze można coś poprawić, prawda? Tym bardziej, że ja znam Niemców z
osobistych kontaktów, miałem wymiany, miałem w domu nauczycieli z
Niemiec, bo moja żona, która jest germanistką i pracowała przez całe
lata jako nauczycielka, realizowała wymiany w Heidelbergu i Dortmundzie,
więc niemieccy nauczyciele gościli u nas w domu wielokrotnie. Mamy
przyjaciół w Niemczech i nie ma u nas takich kwestii, o których nie
rozmawiamy. Można się przyjaźnić i te problemy z zakresu drugiej wojny
światowej nie są jakąś kością niezgody między naszymi społeczeństwami.
Pan Donald Tusk pochodzi z obozu politycznego, z którym ja do
niedawna byłem w relacji, czy to w Sejmie, czy PE, rządzący – opozycja.
Dwa rożne obozy polityczne. Ale dziś jest taka sytuacja, że pan Tusk
jest przewodniczącym Rady UE, a ja jestem prezydentem RP, który jest
bezpartyjny.
A czy Pan, podczas swojej kadencji w Sejmie nawiązał osobiste relacje z panem Tuskiem?
Nie, myśmy z panem premierem Tuskiem nawet nie mieli specjalnie
okazji, by porozmawiać, więc to jest taka relacja. Natomiast zawsze się
osobiście cieszę, kiedy Polak zajmuje eksponowane stanowisko gdzieś w
przestrzeni międzynarodowej. To zawsze w jakimś stopniu buduje prestiż
kraju. Ja bym tylko chciał, żeby Polacy, którzy gdzieś w tej
międzynarodowej przestrzeni politycznej działają pamiętali skąd
pochodzą.
A czy ten właśnie Polak powinien zostać na swoim stanowisku na drugą kadencje?
Cieszę się zawsze, kiedy Polak zasiada w jakiś instytucjach
europejskich i chciałbym, żeby ich było jak najwięcej, zawsze będę to
popierał.
Wyborcy podejmą decyzję, bo dzisiaj w zasadzie ruszyła już kampania
wyborcza, i wyborcy dokonają wyboru. Ja chciałbym realizować mój
program, moje zobowiązania, bo mi na tym zależy. W Polsce prezydent nie
jest od kreowania sytuacji prawnej czy gospodarczej, jest bytem
samodzielnym całkowicie. To znaczy może przedstawić projekt ustawy, ale
ten musi być potem przyjęty przez Sejm i Senat. Wiele jego działań jest
koniecznych do realizowania z rządem, więc w oczywisty sposób zależy mi
na tym, żeby te swoje postulaty zrealizować, żeby rząd i parlament
odnosił się przychylnie do moich inicjatyw. Cały czas apeluję i wierzę,
że one będą mogły być zrealizowane.
Przez prawie 10 lat Platforma straszyła PiS-em, że jest to groźna,
nieodpowiedzialna partia. Pan wygrał wybory – czy myśli Pan , że
stosunek elektoratu wobec partii, w której Pan działał przed swoją
elekcją istotnie się zmienił?
Jaką rolę będzie odgrywać Jarosław Kaczyński?
Kaczyński jest liderem wielkiego ugrupowania politycznego, jest
człowiekiem, który ma ogromne doświadczenie polityczne, cieszy się w
swojej partii niekwestionowanym autorytetem. Ja osobiście nie mam
wątpliwości, że po pierwsze jest to człowiek krystalicznie uczciwy, po
drugie jest to człowiek, który ma absolutnie przemyślaną koncepcję jeśli
chodzi o kierunek, w jakim Polska powinna się rozwijać. Ale jak widać,
jeśli chodzi o bezpośrednie prowadzenie przyszłości polskich spraw,
myślę tu o rządzie, bo przecież PiS o zwycięstwo wyborcze walczy, to
powierzył tę rolę pani prezes Beacie Szydło, też pewnie wychodząc z
założenia, że tak ciężką pracę, jaką musi wykonywać premier, trzeba dać
dzisiaj w ręce osoby młodszej.
Wielkimi bohaterami byli dla mnie Powstańcy Warszawscy, polska
konspiracja, młodzi ludzie, którzy dziś są bohaterami swoistej legendy.
„Zośka”, czyli Tadeusz Zawadzki czy jego serdeczny przyjaciel „Rudy”
zginęli za Polskę, a byli wspaniałymi, wykształconymi ludźmi, ale też
niezwykle zaangażowanymi patriotami. To są dla mnie bohaterowie. Ale
bohaterem w pewnym sensie jest też dla mnie Jan Paweł II, nasz ojciec
święty, który zmieniał oblicze świata. Nie jestem wcale przekonany, czy
byśmy się wyrwali z czerwonych objęć, gdyby nie nasz ojciec święty,
który tak nam pomagał, z piedestału Stolicy Piotrowej swoimi
międzynarodowymi wpływami. Ale też swoistym bohaterem był dla mnie
prezydent Kaczyński. Był prezydentem wielkim, miał wizję rozwoju
państwa, miał wizję polityki zagranicznej, był człowiekiem niezłomnym: w
końcu zginął realizując swoją misję prezydencką.
Najlepsza książka, którą Pan ostatnio czytał?
Ostatnio w okresie wakacyjnym czytałem takie książki, powiedziałbym
bardzo proste. Aczkolwiek wziąłem teraz w lipcu „Ziele na kraterze”
Melchiora Wańkowicza. Kiedyś czytałem pobieżnie jako uczeń, a teraz jako
dorosły, dojrzały człowiek, spojrzałem na tę książkę zupełnie inaczej.
Co Pana budzi w nocy? Co Pana straszy, czego się Pan boi?
Nic mnie nie budzi w nocy, mam strasznie twardy sen. Chodzę późno spać, generalnie nie śpię dużo, ale jak już zasnę, to…
Nastąpiły już ogromne zmiany obyczajowe w krajach zachodnich.
Stany Zjednoczone zalegalizowały małżeństwa homoseksualne, mówi się o
legalizacji narkotyków, toczy się debata nad eutanazją. Polska stoi na
boku tych zmian. Jak Pan myśli, czy one w końcu dotrą do Polski? Czy
Polska może się nie włączać w ten nurt przemian?
Nie martwię się, że Polska stoi na boku. Akurat w tej sprawie się nie
martwię. Jestem zwolennikiem budowania silnego państwa, silnego
społeczeństwa. Jeśli w związku z tym, coś wymaga w państwie wsparcia,
wzmocnienia, to na pewno rodziny. Ja jestem politykiem konserwatywnym i
to chyba nikogo nie zaskoczy, jeżeli tak powiem. Mam swoje przekonania.
Ja oczywiście szanuję ludzi o innych poglądach, chętnie usiądę,
porozmawiam, nie jest to dla mnie problemem, natomiast swoje poglądy
mam. A dzisiaj muszę na wszystko patrzeć jako prezydent RP, propaństwowo
i prospołecznie.
Rozmawiał Jan Cieński.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
80. Kancelaria Prezydenta odmawia
Kancelaria Prezydenta odmawia (niektórym) dziennikarzom. Które redakcje nie polecą z Dudą?
zostaną zabrani dziennikarze m.in. "Gazety Wyborczej", "Gazety
Polskiej", "Newsweeka" i TOK FM, co wzbudziło różne komentarze w
środowisku dziennikarskim - podają wirtualnemedia.pl.
O tym, że nie otrzyma akredytacji na piątkową wizytę Andrzeja Dudy w Berlinie, w poniedziałek wieczorem poinformował Jacek Pawlicki, szef działu Świat w "Newsweeku", publikując komentarz zatytułowany "Prezydent stracił okazję, by mnie do siebie przekonać".
Do prezydenckiego samolotu nie zostali też zabrani reporterzy "Gazety Wyborczej", "Gazety Polskiej" i TOK FM.
Szanowni Państwo, lista dziennikarzy została ograniczona ze względu na liczbę miejsc. Szanujemy czytelników i państwa pracę - tłumaczy tę sytuację Katarzyna Adamiak-Sroczyńska, dyrektor biura prasowego Kancelarii Prezydenta RP. Jak piszą wirtualnemedia.pl nie odpowiedziała natomiast na pytania, ile przyznano akredytacji i przedstawicielom których redakcji.
Zagraniczne podróże Dudy
Jak Duda jechał do Berlina, czyli którzy dziennikarze (i dlaczego) z nim nie pojadą
25.08.2015
Andrzej Duda leci do Berlina w piątek - i to jedyne, co wiadomo o jego
drugiej zagranicznej podróży. Temat wizyty zdominowały bowiem
zawirowania wokół tego, kto z dziennikarzy pojedzie (a raczej: nie
pojedzie) razem z prezydentem. Powód? Na liście zabrakło m.in.
"Newsweeka" i "Polityki".Wizyta Dudy w Niemczech
to jedna z najważniejszych - jeśli nie najważniejsza - wizyta
zagraniczna na początku kadencji nowego prezydenta. W delegacji lecącej
do Niemiec znajdą się także dziennikarze - przedstawiciele mediów zawsze
towarzyszą najważniejszym osobom w państwie podczas tego typu podróży.
Ale chyba nigdy wcześniej nie mówiło się o tym tyle co teraz.
Wszystko zaczęło się od felietonu szefa działu zagranicznego "Newsweeka" Jacka Pawlickiego. W głośnym tekście "Prezydent stracił okazję, by mnie do siebie przekonać"
dziennikarz opisuje, że nie dostał akredytacji na piątkowy wyjazd do
Berlina. Kancelaria Prezydenta odmowę uzasadniła zainteresowaniem, jakim
cieszy się wizyta - z tego powodu biuro miało "odmówić też innym
redakcjom, także dużym".
Kto nie pojedzie do Berlina?
Wytłumaczenie, które usłyszał dziennikarz "Newsweeka",
powtórzyła na Twitterze rzeczniczka prasowa prezydenta Katarzyna
Adamiak-Sroczyńska. "Lista dziennikarzy została ograniczona ze względu
na liczbę miejsc. Szanujemy czytelników i państwa pracę" - napisała.Przedstawiciele mediów komentują
Po publikacji felietonu Pawlickiego zawrzało. "Wyborcza,
Newsweek i Polityka bez akredytacji do Berlina. Czyli jednak logika
wojny plemiennej" - ocenia na Twitterze dziennikarz i publicysta Marcin
Makowski. "naTemat" zwraca uwagę,
że choć w Tallinnie zabrakło dziennikarzy "Polityki", wizytę
relacjonował "Gość Niedzielny", portal braci Karnowskich - wPolityce.pl -
oraz Telewizja Republika. "To media, które wspierały Dudę w kampanii
wyborczej" - przypomina portal.
Niektórzy dziennikarze
zwracają jednak uwagę, że wybiórcze przyjmowanie akredytacji dotyczyło
wszystkich prezydentów. "Gdy byłem szefem "Wprost", Kwaśniewski i Tusk
zawsze odmawiali nam akredytacji na zagraniczne wizyty. I nikt nie
chlipał publicznie" - pisze Stanisław Janecki, były redaktor naczelny
tygodnika (obecnie współpracownik portalu internetowego WPolityce.pl i
gazety "W Sieci").
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,18624768,jak-prezydent-d...
Komentarz
"W PiS Duda jest najbardziej proniemieckim politykiem". Po co te zaklęcia o nowym prezydencie?
Sztabowcy Andrzeja Dudy już trzeci miesiąc nie ustają w zapewnieniach, że nowy prezydent jest przyjacielem Niemiec.
25.08.2015
http://wyborcza.pl/1,75968,18623436,czego-duda-powinien-sie-nauczyc-od-g...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
81. Brawo,tak trzymać
dosyć udawania,że jak plują nam w twarz,to my powinniśmy mówić,że deszcz pada...
pełne uznanie... Nasz Dziennik,Gość Niedzielny..i kilka innych tytułów naszych również nie dostawało akredytacji
powodzenia POLSKO
gość z drogi
82. Stanisław Michalkiewicz
Ani Rasa, ani Masa, tylko Kasa
Cóż za wyjątkowy zbieg okoliczności, który świętej pamięci ksiądz
Bronisław Bozowski, ongiś kaznodzieja z kościoła Panien Wizytek przy
Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, niewątpliwie nazwałby „znakiem”! I
miałby rację, bo takie zbiegi okoliczności zdarzają się zbyt rzadko, by
nazywać je „przypadkami” – a ksiądz Bozowski utrzymywał, że przypadków w
ogóle nie ma, bo są tylko znaki. Nawiasem mówiąc, kiedyś w kościele
Panien Wizytek kazania wygłaszał albo ksiądz Bozowski, albo ksiądz Jan
Twardowski, podczas gdy dzisiaj – ksiądz Sowa, niesłusznie podejrzewany o
związki z restauracją „Sowa i Przyjaciele”, albo ksiądz Luter, którego
już o nic podejrzewać nie trzeba. Ale do rzeczy.
Otóż tego samego dnia, w którym pan prezydent Duda, wychodząc
naprzeciw pragnieniom społeczeństwa, wyrażonym ustami pani Beaty Szydło,
wystąpił z inicjatywą drugiego referendum, które miałoby odbyć się
jednocześnie z wyborami parlamentarnymi 25 października, w Grecji do
dymisji podał się premier Aleksy Cipras, bo utracił większość
parlamentarną po tym, jak zbuntowała się mu część partii Syriza. Trudno
jej się dziwić, bo premier Aleksy Cipras zrobił wszystko, czego przed
wyborami obiecywał nie zrobić. Ale tak to już jest z mocnymi w gębie
zasrańcami, których życie nie zdążyło jeszcze doświadczyć. Toteż kiedy
został przez Naszą Złotą Panią i francuskiego filuta Hollande’a wzięty
na konwejer, po 17 godzinach był już spreparowany według najlepszych
gestapowskich, czy jak kto woli – NKWD-owskich recept i nie tylko
zgodził się na wszystko, na co obiecywał się nie zgodzić, ale w dodatku
zaczął – jak to nazywał Aleksander Sołżenicyn – „świergolić”, niczym
przodownicy pracy na budowie Kanału Białomorskiego. Ciekawe, czy Nasza
Złota Pani wystąpiła podczas tego przesłuchania w roli „złego” ubeka, a
francuski filut – w roli „dobrego”, czy odwrotnie?
Mniejsza zresztą o to, bo najważniejszy w tym wszystkim jest fakt, że
w sprawie warunków stawianych Grecji przez wierzycieli, odbyło się tam
referendum, w którym tamtejszy naród większością ponad 60 procent głosów
żądania wierzycieli odrzucił. Ale demokracja w konfrontacji z
plutokracją zawsze przegrywała, zwłaszcza odkąd Umiłowani Przywódcy
wszystkich krajów siedzą u plutokratów w kieszeniach i stamtąd groźnie
kiwają palcem w bucie – oczywiście jeśli nie mają tego surowo zakazane.
Skoro nawet Umiłowani Przywódcy muszą słuchać plutokratów, to cóż
dopiero „naród” – zwłaszcza jakiś mniej wartościowy naród tubylczy,
który wprawdzie w konstytucjach komplementowany jest jako „suweren”, ale
kiedy przychodzi co do czego, to nikt go o zdanie nie pyta. Na przykład
przed ratyfikacją traktatu lizbońskiego, który amputował Polsce ogromny
kawał suwerenności, a resztę wypłukuje, „suweren” nie został w ogóle
zapytany, czy taki ruch mu się podoba, czy nie. Najwyraźniej Umiłowani
Przywódcy musieli się obawiać, że gdyby „suweren” odpowiedział odmownie,
to Nasza Złota Pani przełożyłaby ich przez kolano i sypnęła klapsami.
Po greckim precedensie już chyba nie ma się co obawiać takich następstw,
bo okazało się, że zdanie „suwerena” nie ma najmniejszego znaczenia.
Podczas drugiej wojny światowej mawiano, że stronami wojującymi są:
„Rasa”, „Masa” i „Kasa”. „Rasa”, jak wiadomo, wojnę przegrała, „Masa”
upadła pod ciężarem własnych błędów, a na placu boju pozostała „Kasa”.
Cóż zatem dziwnego, że przed „Kasą” zgina się każde kolano, zwłaszcza
zginają się, a nawet rozchylają białe kolana Demokracji?
W takiej sytuacji cóż to komu szkodzi rozpisać referendum w dowolnej
sprawie? To nic nikomu nie szkodzi, chyba żeby szkodziło w kampanii
parlamentarnej – a takie właśnie straszliwe podejrzenie zrodziło się w
stęchłym łonie (fuj!) Platformy Obywatelskiej. Premierzyca najwyraźniej
obawia się, że cokolwiek uczyni, będzie niedobre; nawoływać do bojkotu
nie może, bo referendum ma być tego samego dnia co wybory parlamentarne.
Wzywać do odpowiedzi negatywnych też nie bardzo może – bo zrodziłoby to
podejrzenia, że pogłoski o zamiarze sprzedania Lasów Państwowych, żeby
uzyskanymi w ten sposób pieniędzmi zatkać paszcze żydowskim organizacjom
przemysłu holokaustu, wcale nie były takie bezpodstawne. Nawet
potępianie samej idei referendum, czyli wypytywania obywateli, jak
przychylić im nieba, też jest ryzykowne w sytuacji, gdy trzeba się
wyborcom podlizywać na wszelkie możliwe sposoby. Z kolei entuzjastyczny
stosunek do referendum oznaczałby, że przynajmniej dwa posunięcia PO
były błędne. I tak źle, i tak niedobrze, a warto dodać również i to, że
pan prezes Kaczyński, jako wirtuoz intrygi, załatwił przy okazji pana
Kukiza. Pan prezydent, wyznaczając „PiS-owskie” referendum w innym
terminie niż referendum wymuszone na spanikowanym Bronisławie
Komorowskim, wyraźnie wskazał, które można olać, a którego olewać nie
wypada. W tej sytuacji PO zagotowała się ze złości, a nic tak nie obnaża
człowieka jak emocje. Pan marszałek Borusewicz po raz kolejny pokazał,
że za mądry to on jednak nie jest, a w każdym razie – że nie jest
spostrzegawczy. Powiedział mianowicie, że decyzja pana prezydenta Dudy
nie była samodzielna, w odróżnieniu od decyzji pana prezydenta
Komorowskiego, która była „indywidualną decyzją prezydenta”. Jeśli w
innych sprawach pan marszałek Borusewicz jest podobnie zorientowany, to
nie ma pewności, czy nawet Boskie auxilia nam pomogą, bo wiadomo nie od
dziś, że kiedy Pan Bóg pragnie kogoś zgubić, to najpierw odbiera mu
rozum.
W sukurs ruszyły też głębokie odwody – nie tylko w osobie pana
profesora Zolla, ale sięgnięto nawet do Parku Jurajskiego, skąd dał głos
pan Adam Daniel Rotfeld. I jeden, i drugi zwrócił uwagę, że pytania
referendalne dotyczą kwestii, którymi rutynowo zajmują się parlamenty.
Pan Rotfeld zapowiedział tedy, że ani na pierwsze, ani na drugie
referendum się nie stawi. Gdyby – powiedział – pytanie dotyczyło stałych
baz NATO na terenie Polski – aaa, to co innego! Wtedy – jak się
domyślam – nie tylko by się stawił, ale w dodatku głosował bez skreśleń,
jak to było w modzie za pierwszej komuny. Zarówno pan profesor Zoll,
jak i pan Adam Daniel Rotfled mają oczywiście rację, jak zresztą we
wszystkim, co mówili i mówią – ale problem w tym, że Polacy w sprawach
zasadniczych nie mają przecież już nic do gadania. Na przykład czy stałe
bazy NATO zostaną na terenie naszego nieszczęśliwego kraju
zainstalowane, czy nie. O tym decydują Stany Zjednoczone do spółki z
Niemcami, Wielką Brytanią i ewentualnie Francją, jako państwami
poważnymi, no i oczywiście po konsultacjach z Rosją.
W tej sytuacji organizowanie w tej sprawie referendum akurat w Polsce
nie tylko mijałoby się z celem, ale nawet mogłoby wzbudzić dociekania,
od kiedy mamy te objawy. Nawiasem mówiąc, ciekawe, dlaczego pan Rotfeld
marzy akurat o stałych bazach NATO na terenie Polski, a nie namówił pana
ministra Sikorskiego, żeby zamiast obciągać prezydentowi Obamie laskę
za darmo, poprosił go, by w zamian nie tylko obiecał położenie kresu
amerykańskim naciskom w sprawie żydowskich roszczeń, ale w dodatku
potraktował nasz kraj tak samo jak inne państwo frontowe, czyli Izrael –
co mogłoby przełożyć się na finansową kroplówkę w postaci 4 mld dolarów
rocznie oraz udogodnienia wojskowe takie same, z jakich korzysta
Izrael. Rzecz w tym, że te „bazy NATO” byłyby obsadzone przez żołnierzy,
którzy jednej rzeczy na pewno by nie zrobili – mianowicie nie
słuchaliby rozkazów rządu polskiego. Rozkazów rządu polskiego mogłaby
słuchać nasza niezwyciężona armia, ale – jak retorycznie wzdychał pan
Ignacy Rzecki z „Lalki” – „co tam marzyć o tem!”. Toteż jesteśmy pytani o
różnicę między przodkiem a tyłkiem, o budowę cudną tronu monarszego,
jego poręcze słodkie, nogi sprawiedliwe – i tak dalej.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
83. Ci, co go przywieźli, to go wywieźli
15 marca przedstawiciele Kancelarii Prezydenta razem z zaproszonymi gośćmi wkopali na terenie klasztoru dąb pamięci. Obok ustawiono kamień z tablicą. "Dąb pamięci posadzony z inicjatywy Bronisława Komorowskiego, prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, oraz uczestników strajków chłopskich 1980-1981 dla wspólnego uczczenia rocznicy podpisania porozumień rzeszowsko-ustrzyckich 19-20 lutego 1981. Tuchów, 15 marca 2015 r." - głosi napis na nim.
Problemy zaczęły się już dwa tygodnie później. Według rozmówcy "GW" kamień przykrywano, pojawiła się nawet kartka z napisem "to musi stąd zniknąć". W końcu rada parafialna zaczęła naciskać na proboszcza, żeby usunął pamiątkę.
- Środowisko tutaj jest prokatolickie i wie, kim pan prezydent jest, czy raczej był. Do księży docierały różne głosy, a chcąc nie chcąc i do mnie. Kamień zniknął. Ci, co go przywieźli, to go wywieźli - wyjaśnił proboszcz parafii ojciec Bogusław Augustowski.
Według ustaleń gazety kamień zniknął kilka dni przed pierwszą turą wyborów.
Więcej w "Gazecie Wyborczej"
http://wyborcza.pl/1,75478,18704915,sprzed-klasztoru-zniknal-kamien-z-ta...
Odznaczenia w rocznicę podpisania Porozumień Rzeszowsko-Ustrzyckich
W 34. rocznicę podpisania Porozumień Rzeszowsko-Ustrzyckich minister
Dariusz Młotkiewicz wręczył w Tuchowie odznaczenia nadane przez
prezydenta osobom zasłużonym dla przemian demokratycznych w Polsce i za
osiągnięcia w pracy samorządowej.
Wujec zasadzili Dąb Pamięci oraz złożyli kwiaty pod tablicą
upamiętniającą katastrofę smoleńską.
List na obchodach 34. rocznicy Porozumień Rzeszowsko-Ustrzyckich
List Prezydenta RP skierowany do organizatorów i uczestników
obchodów 34. rocznicy porozumień rzeszowsko-ustrzyckich w klasztorze
Redemptorystów w Tuchowie, odczytany przez ministra Dariusza
Młotkiewicza.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
84. DRUGI I DECYDUJĄCY KROK
Wygraliśmy! Będą samodzielne rządy Prawa i Sprawiedliwości.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
85. Potężna klęska całej lewicy!
Szef SSS* prof. Aleksander Smolar prezes Fundacji Batorego szykuje grunt pod wybory. RAZEM.
Niemiecki korespondent w Polsce o wyborach: Przekonamy się, czy Polacy są tak głupi, by...
w niewybrednych słowach skomentował wybory parlamentarne w naszym kraju.
“Wkrótce przekonamy się, czy Polacy są naprawdę tak głupi i wybierają prawicę. Będą tego gorzko żałować" – napisał dziennikarz.
Potężna klęska całej lewicy! Sejm bez Millera, Nowackiej i Palikota. Nie ma już dla nich szans
Po raz pierwszy w powojennej historii w polskim Sejmie nie będzie partii
lewicowej! ANI JEDNEJ. Zarówno Zjednoczona Lewica jak i partia Razem
nie przekroczyły progu wyborczego.Dla polskiej lewicy to czarna niedziela i najpewniej czarne kolejne 4 lata. Wyniki sondażu exit poll nie pozostawiają złudzeń - Zjednoczona Lewica zdobyła 6,6 procent głosów, a partia Razem 3,9 procent głosów. Zjednoczona Lewica, jako koalicja, potrzebowała 8 proc. głosów do wejścia do parlamentu, a Razem 5 proc.
Nowacka: Liczyliśmy na więcej
- Nie oszukujmy się, liczyliśmy na więcej, ale dziś już wiemy,
że to, co robiliśmy, miało głęboki sens, bo nauczyło nas być razem
- mówi liderka Zjednoczonej Lewicy Barbara Nowacka.
Co ciekawe, przed debatami telewizyjnymi Zjednoczona Lewica mogła być w miarę spokojna o wynik wyborów.
Miejscami poparcie sięgało nawet 11 proc. Sytuacja zmieniła się po
wystąpieniu Adriana Zandberga. Po nim Razem odebrało wyborców ZL,
zwiększając swoje wyniki w badaniach z 1 proc do nawet 4,8 proc.
Miller poza Sejmem
Na sejmowych korytarzach nie zobaczymy m.in. Leszka Millera,
Barbary Nowackiej, Janusza Palikota, Jerzego Wenderlicha czy Tadeusza
Iwińskiego.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,147565,19085789,kleska-lewicy-s...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
86. naczelny "GW" komentuje
naczelny "GW" komentuje wyniki
Michnik: Co, jeśli Kaczyński w zamian za wrak, opowie się za zniesieniem sankcji?
Wyniki wyborów. Adam Michnik: Zwycięstwo PiS będzie miało katastrofalne skutki z powodu ksenofobii.
Zmiana, która na pewno będzie na gorsze, to wyraźny eurosceptycyzm,
dosyć wyraźna germanofobia tego towarzystwa i dosyć wyraźna stawka na
emocje ksenofobiczne, co widzieliśmy w kontekście uchodźców - komentuje
naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik wyniki prognozy wyborczej
IPSOS.
będzie miało "katastrofalne konsekwencje" z powodu wyraźnie
ksenofobicznego nastawienia tego ugrupowania. - Rozumiem, że skoro jest
tak silny potencjał ksenofobii, to każda władza musi się z tym liczyć. Z
ksenofobią jest jak z seksem. To się robi, ale o tym się nie opowiada. A
jeżeli lider formacji, która wygrywa wybory mówi, że uchodźcy są
nosicielami pasożytów, nie wiadomo czego, to to jest horror - mówi Adam
Michnik. To absolutna kompromitacja państwa, społeczeństwa i narodu -
dodaje.
"Orban też był rusofobem. A teraz jest największym przyjacielem Putina"
- Drugą sprawą jest to, że dotychczas ta formacja, a zwłaszcza
jej lider, znani są z dość agresywnej, bezrefleksyjnej rusofobii - mówi
Adam Michnik. - Ale tak samo było z Orbanem. Był najbardziej znanym
rusofobem na Węgrzech. A dzisiaj jest największym przyjacielem Władimira
Putia w Unii Europejskiej - dodaje.
Jego zdaniem w tym kontekście otwarte pozostaje pytanie: "czy na
przykład Jarosław Kaczyński nie wpadnie na pomysł, żeby w zamian za
zwrot wraku, co ogłosi jako swój historyczny sukces, nie opowiedzieć się
za likwidacją sankcji. - I czy nagle nie dopuści do głosu tej części
swojego elektoratu, która jest nacechowana ukrainofobią - komentuje
naczelny "Gazety Wyborczej".
Zapytany przez jednego z gości, o wygraną PiS-u Adam Michnik
odparł: "Nasze społeczeństwo tak, jak głosowało, strzeliło sobie w
stopę. Ale na demokrację nie można się obrażać, demokrację trzeba
szanować i z tego punktu widzenia nie wolno mówić, że wybory zostały
sfałszowane, że to jest dzieło służb". - Nie, Polacy tak zagłosowali i
naszą rzeczą jest patrzeć tej władzy na palce, ale w sumie życzyć jej
sukcesu. Nie w tej rewolucji ustrojowo-instytucjonalnej, tylko żeby nam
nie zmarnowali Polski. Bo ja się boję, że ich rządy mogą być po prostu
dla Polski szkodliwe - powiedział.
Kukiz to może być folklor. Ale jest też drugi scenariusz
- Natomiast warto powiedzieć dwa zdania o Kukizie - ciągnie Adam
Michnik. - Albo mamy do czynienia z błazenadą, którą w Polsce już parę
razy oglądaliśmy (Tymiński, Partia Przyjaciół Piwa, Lepper), i to wtedy
będzie efemeryda. To zginie. W każdym kraju w Europie jest tego typu
folklor. Albo jest też drugi scenariusz. Że mamy tu zarodek polskiego
odpowiednika partii Jobbik. Oni się ukonstytuują jako narodowa (w
cydzysłowiu) opozycja w stosunku do PiS-u, który będąc odpowiedzialny za
wszystko, nie będzie mógł być tak narodowy, jak ci narodowcy od marszu.
I to jest bardzo niepokojące - podkreśla.
Ewa Kopacz jako frontman to był błąd
Według Adama Michnika błędem Platformy Obywatelskiej było
wystawienie Ewy Kopacz jako frontmana. - Wyobrażam sobie, że gdyby
wystawili Rafała Trzaskowskiego to ta kampania mogłaby być inna. Mógłby
pójść sygnał, że coś nowego się w tym środowisku dzieje - mówi.
- Wydaje mi się krzywdzącą opinia, że w PO od początku chodziło
tylko o władzę. Moim zdaniem niekonsekwentnie, z błędami, z potknięciami
był realizowany pewien pomysł na budowanie Polski europejskiej,
normalnej, cywilizowanej, rynkowej, demokratycznej. Ten model przegrał.
Dostał czerwoną kartkę - podkreśla.
To może być putinizm w polskich barwach narodowych
- Co PiS zaoferowało społeczeństwu, że zdecydowało się ono
obdarzyć tę partię tak wielkim zaufaniem? - ironizuje Michnik. - Moim
zdaniem nic. Hasło "zmian" dotyczy wszystkich. Zmieniać chciał każdy.
PiS był wyjątkowo szczery. Oni w gruncie rzeczy mówili, że nic nie
proponują, tylko że będzie lepiej - mówi.
- Ale jak się popatrzy na wypowiedzi prezesa Kaczyńskiego,
Macierewicza, a przede wszystkim tej propisowskiej publicystyki, widać
gołym okiem, że ten język to marzec 68. roku. Nie miałem żadnych
niepokojów, gdy Aleksander Kwaśniewski został wybrany na prezydenta. Nie
miałem wątpliwości, że komunizm, jako projekt, jest w Polsce skończony.
W samym SLD. Natomiast ten projekt tego prawicowego,
nacjonalistycznego, klerykalnego, ksenofobicznego radykalizmu zawsze w
Polsce był żywotny. Ta tendencja autorytarna. Potrzeba silnej władzy. I
teraz doszła do władzy w sposób niepokojący - ostrzega szef "Gazety
Wyborczej".
- W moim przekonaniu wynika z tego przypomnienie, co w takich
chwilach powiadał Adam Mickiewicz. Co robi rolnik jeżeli burza zniszczy
mu plony? Sieje od nowa. Mamy przed sobą bardzo trudne cztery lata, nie
mam wątpliwości, że to nie będzie władza podobna do rozmaitych
poprzednich, tylko władza podobna do tego, co oni sami wyrabiali, gdy
rządzili wcześniej. Będą prowokacje, podsłuchy. Politykę wyprze model
operacji służb specjalnych. Gdy myślę o modelu państwa, jaki nas czeka,
to boję się, że to będzie putinizm w polskich narodowych barwach -
ostrzega Adam Michniuk.
PSL? To taka partia obrotowa
- Jest taka opowieść o liderze PSL, że spytany o to, kto wygra
wybory, odpowiedział: nie wiem, ale z pewnością nasz koalicjant. PSL ma
opinię partii obrotowej - mówi. - W takim kraju, jak Polska, oczywiście
jest miejsce dla chłopskiej partii. natomiast jeżeli ta partia ledwo co
przechodzi próg wyborczy, być może okaże się, że ten potencjał został
już wytracony. Że ci wyborcy przeniosą się gdzie indziej. Wiele wskazuje
na to, że tradycyjni wyborcy PSL-u głosowali na PiS - twierdzi.
Jego zdaniem wiele będzie zależało od tego, jaką politykę będzie
uprawiał Kościół katolicki - czy dalej będzie wspierał PiS.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19086478,wybory-parlamentarne-adam-michnik-komentuje-wyniki-sondazu.html#ixzz3pcazgkJv
"Studio Wyborczej". Zapis transmisji
Pytanie z sali: Dlaczego PiS wygrał wybory? "Boję się, że ich rządy będą niebezpieczne"
Kwaśniewski: To smutny dzień, co tu dużo gadać
Były prezydent
Aleksander Kwaśniewski w rozmowie z TVP Info skomentował wyniki wyborów.
Podkreślił, że na oceny czas przyjdzie za kilkanaście dni, gdy będzie
można stwierdzić, czy proponowane przez zwycięskie Prawo
i Sprawiedliwość zmiany są dobre...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
87. Duda: Podziękowania
Duda: Podziękowania dla wyborców. Gratulacje dla PiS
Prezydent
Andrzej Duda skomentował na Twitterze sondażowe wyniki wyborów.
- Podziękowania dla Wszystkich Wyborców. - napisał i pogratulował Beacie
Szydło, Jarosławowi Kaczyńskiemu oraz PiSowi.
"Podziękowania dla Wszystkich Wyborców. Gratulacje dla PJK, BSz i PiS,
wyrazy szacunku dla Wszystkich Którzy Walczyli. Jedna jest Polska!:-)"
- napisał na Twitterze prezydent Andrzej Duda.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
88. lewacka wściekłość, że ofiara wymyka się z rąk
Niemiecka telewizja: Nie jest jasne, jak długo Szydło utrzyma się przy władzy
Polsce i Polakom powodzi się obecnie tak dobrze, jak nie powodziło im się od stuleci. Mimo to pojawiła się wola zmiany - powiedział warszawski korespondent ZDF Armin Coerper.
- Decydujący był problem sprawiedliwości społecznej - zaznaczył
niemiecki dziennikarz. - Gospodarka urosła w czasach poprzedniego rządu o
40 proc., a zarobki tylko o połowę (tej wartości). Właśnie to było
prawdopodobnie przyczyną utraty władzy przez rząd - wyjaśnił.
Wśród przyczyn porażki obecnej koalicji rządowej Coerper wymienił
problem uchodźców. Jak podkreślił, rządowi Ewy Kopacz nie udało się
przedstawić wyborcom konsekwentnej polityki w tej sprawie. - Jednego
dnia zapowiadano twarde stanowisko wobec Brukseli, drugiego dnia
podkreślano europejską solidarność - zauważył komentator. - Ani
dziennikarze, ani wyborcy nie byli w stanie dostrzec jasnej linii -
dodał.
Jak mówił dalej Coerper, narodowi konserwatyści
występowali konsekwentnie przeciwko uchodźcom i zgromadzili wokół siebie
przeciwników przyjmowania imigrantów.
Za dobre
posunięcie Jarosława Kaczyńskiego uznał Coerper jego pozostanie w czasie
kampanii wyborczej w tylnym szeregu i wysunięcie na pierwszy plan Beaty
Szydło. - Nie jest jasne, jak długo Szydło utrzyma się przy władzy -
ocenił.
Z punktu widzenia Berlina i Brukseli zwycięstwo PiS oznacza "zdecydowany zwrot" Polski w kierunku krajów odmawiających przyjęcia uchodźców, takich jak Węgry czy Słowacja
- powiedział Coerper. Polska będzie teraz szukała sojuszu z
Budapesztem, ponieważ Viktor Orbán jest dla polskich narodowych
konserwatystów wzorem - zakończył swój komentarz warszawski korespondent
ZDF.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75477,19087586,niemiecka-telewizja-nie-jest-jasne-jak-dlugo-szydlo-utrzyma.html#ixzz3pcrSVW00
Wybory 2015. Włoska prasa: 'Zwycięstwo antyunijnych nacjonalistów', 'wyborcy oddali głos religijny'
Włoska
prasa pisze o polskich wyborach na pierwszych stronach portali. Mówią o
zwycięstwie "partii ultranacjonalistycznej, populistycznej i
eurosceptycznej"
nacjonalistyczna prawica przeciwna Unii Europejskiej - tak włoskie media
podsumowują wynik wyborów. Zwycięstwo PiS trafiło w niedzielny wieczór
na czołówki wszystkich włoskich mediów, według których zmieni się teraz
rola Polski w UE.
antyunijni nacjonaliści - taki nagłówek otwiera stronę internetową
lewicowego dziennika "La Repubblica". Według tej gazety europejskie
rządy są zaniepokojone rezultatem...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19087795,wybory-2015-wloska-prasa-zwyciestwo-antyunijnych-nacjonalistow.html#ixzz3pcsAYU9Z
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
89. SMOLARPiS będzie rządzić
PiS będzie rządzić całą kadencję. Nie popełni błędu. Bać się? Tak, powinniśmy
Co dalej? Pierwszy ruch, jaki będzie chciał wykonać Jarosław Kaczyński,
to poszerzenie swojej bazy wyborczej. Będzie chciał zabetonować
większość, którą ma PiS. Będzie uwodził Kukiza, którego partia może
skończyć jako przystawka. Ale członkowie partii Kukiza nie będą się
słuchać Kaczyńskiego, mają własne cele. To skrajna prawica, która dla
PiS może być problemem.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19087791,nie-lamentowac-i-nie-oglaszac-zaloby.html#ixzz3pfYfNLry
Polska młodzież prawicowa: 66 proc. uczniów wybrało PiS, Kukiza i Korwina [INFOGRAFIKI]
dotrzymuje kroku PiS wśród biznesmenów. Dane pokazują, że dominacja
prawicy na polskiej scenie może być długotrwała: dwie trzecie głosów
studentów i uczniów trafiło w ręce PiS, Kukiza i partii KORWiN.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19087837,wybory-2015-polska-mlodziez-prawicowa-66-proc-glosow-uczniow.html#ixzz3pfZ3Z96O
Wrocław - triumf PiS i wielkie obawy przyszłych posłów
Po podaniu wyników wyborów nawet politycy partii, które
odniosły sukces, mówili, że tak wyraźne zwycięstwo PiS rodzi ogromne
obawy o
Jacek Żakowski
Demokracja żyje! Jeszcze
To były dobre wybory. Dowiodły, że polska demokracja jest żywa, scena
polityczna nie jest zabetonowana, nie jesteśmy skazani na
demoralizujący polityków i psujący nasze życie duopol PO-PiS.
Władza w rękach PiS. Od listopada Kaczyński bierze pełną odpowiedzialność za kraj
Prezes nie będzie już mógł tłumaczyć swoich porażek tym, że musiał wchodzić w koalicje z osobami "marnej reputacji".
Budowanie Polski proeuropejskiej, normalnej, cywilizowanej? "Dzisiaj ten model przegrał"
"Czarny dzień dla Angeli Merkel". Niemieckie media biją na alarm po wygranej PiS
Bezwzględna większość PiS w wyborach parlamentarnych zaskoczyła Berlin. W
pierwszych komentarzach powyborczych mowa jest o "ciosie" i "sygnale
alarmowym" dla Niemiec i Europy.W Niemczech
"trzeba bić na alarm" - twierdzi komentator gazety ARD Robin
Lautenbach. Jako szef rządu przed niespełnia dziesięcioma laty Jarosław
Kaczyński "zadbał" bowiem o "polityczne zwady w kraju", "znacznie
zniszczył stosunki Polski z Niemcami i UE", a w kampanii wyborczej
"świadomie grał nienawiścią wobec muzułmańskich uchodźców". "Czy teraz
kolejny wschodnioeuropejski kraj popadnie w Orbanizm?" - pytał w
wieczornym wydaniu wiadomości.
Lautenbach dodaje, że "PiS
kocha Orbana", ma tylko "mały ideologiczny problem z jego sympatią
wobec Putina". Zdaniem komentatora napięcie i niewiadoma pozostają, ale
"może nie będzie tak źle", bo PiS się zmienił, a z Dudą i Szydło
nadeszła nowa generacja "bardziej otwarta na świat, mniej fanatyczna,
której patriotyzm nie opiera się jedynie na antyniemieckości i
antyeuropejskości".
Pozostaje jednak "dręczące
podejrzenie", że po krótkim czasie Kaczyński "wyrzuci miłą Szydło" i sam
stanie na czele rządu - tak, jak to uczynił w 2006 roku.
Solidarność z Węgrami
Z kolei warszawski korespondent ZDF analizował w telewizyjnych
wiadomościach przyczyny obalenia rządu Ewy Kopacz w momencie, kiedy
"Polakom powodzi się tak dobrze". Dużą rolę odegrała przy tym kwestia
uchodźców. Obecnemu rządowi "nie udało się sformułować w tym zakresie
żadnego kursu" - twierdzi Armin Coerper. Inaczej zagrał PiS, który
prezentował "wyraźne stanowisko przeciwko uchodźcom".
Zasadniczą kwestią było też pytanie o sprawiedliwość społeczną: Polska
odnotowała w czasie ostatnich rządów ogromny wzrost gospodarczy, a tylko
stosunkowo niewielki wzrost wynagrodzeń. Teraz na scenę polityczną
powróci Jarosław Kaczyński, który w Berlinie i Brukseli "nie zapisał się
dobrze w pamięci".
"Dla Europy i Berlina oznacza to
jasny związek - szczególnie w kwestii uchodźców - z oponentami w
Budapeszcie, Pradze i na Słowacji" - twierdził korespondent ZDF. Nowy
rząd będzie szukał "solidarności z Węgrami", bo Viktor Orban jest
"wzorem" dla narodowo-konserwatywnego PiS.
Potrzebne fundusze i inwestycje
W podobnym tonie wynik wyborów
komentuje ekonomiczny dziennik "Handelsblatt". Pisząc o "ciężkich
czasach dla Europy" w dobie kryzysu uchodźczego, euro i integracji,
gazeta podkreśla, że "Polska będzie znowu niczym Węgry".
Bezwzględna większość PiS w Sejmie to "nieprzyjemna niespodzianka" dla
wszystkich, którzy stawiają na większą integrację Europy i "sprawiedliwy
kompromis w kwestii podziału uchodźców", a wygrana PiS "wzmocni Europę
wrogą uchodźcom i integracji" o postaci pokroju Viktora Orbana i jest
"złym zwiastunem" dla Francji, gdzie do władzy dobija się skrajnie prawicowa Marine Le Pen. To także "czarny dzień dla Angeli Merkel" - konstatuje dziennik.
Analizując przyczyny przegranej PO, "Handelsblatt" zaznacza, że
niewielu Polaków zyskało na wzroście gospodarczym, jaki Polska
odnotowała w ostatnich latach. Gazeta wyraża nadzieję, że Szydło
wykorzysta niespodziewany sukces i "uwolni się od swego mocodawcy
Kaczyńskiego", a zamiast "głupich narodowych żądań wysunie pragmatyczne i
proeuropejskie", bo "sukces Polski w dalszym ciągu zależy zarówno od
potężnych funduszy z Brukseli, jak i od ogromnych inwestycji
zagranicznych".
Konfrontacja zamiast kooperacji
Również regionalny dziennik "Mittelbayerische Zeitung" pisze o
"sygnale alarmowym", bo o ile zmiana rządów dziesięć lat temu była
"wytłumaczalna", o tyle obecna - w momencie, gdy Polska należy do
"odnoszących największe sukcesy krajów Europy" - jest trudna do
wyjaśnienia.
"To cios i sygnał alarmowy" - zauważa w
komentarzu Ulrich Kroekel. I to nie tylko ze względu na wygraną partii
Kaczyńskiego. Przede wszystkim protest młodych Polaków, którzy "licznie
kierują się w prawo" jest godny uwagi. Dziennik wyjaśnia, że Orban nie
bez przyczyny stanowi dla Kaczyńskiego "polityczny wzór do
naśladowania": obaj politycy kierują się mottem "konfrontacja zamiast
kooperacji".
Gazeta uważa, że w przyczynach upadku
obecnego rządu dużą rolę odegrały "ostra polityka reform" i "arogancja
elit", przy czym "nastrój protestu" nie ogranicza się jedynie do Europy
Wschodniej: rozciąga się od Frontu Narodowego we Francji, poprzez
przeciwników UE w Wielkiej Brytanii i lewicową partię Podemos w Hiszpanii, aż po "prawicowych podżegaczy" Pegidy w Niemczech.
Z kolei w serwisie internetowym "Frankfurter Rundschau" czytamy o
"nadziei" związanej z nowymi twarzami PiS. Nadzieja, że to właśnie one
wyznaczą nowy kurs, a nie ponownie "garść narodowych zrzęd", która
swojego czasu "irytowała całą Europę i obciążała stosunki
polsko-niemieckie".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
90. Jarosław Kurski Gazeta Wyborcza
Jarosław Kurski
Budapeszt w Warszawie. Spełniły się słowa Jarosława Kaczyńskiego
Mamy "Budapeszt w Warszawie". Spełniły się słowa Jarosława Kaczyńskiego. Trwa nerwowe przeliczanie, czy wraz z mandatami Kukiza i ewentualnie Korwina PiS uzbiera koalicję zdolną zmienić konstytucję.
— przemówił na Twitterze Jarosław Kurski - mentalnie „avatar” Michnika, a służbowo jego zastępca.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
91. Tomasz Lis prowokuje
(..)Tylko zerkam na program Tomasza Lisa, głównie sprawdzam listę obecności. Ma konkurencję w postaci wybitnych seriali na innych kanałach, a sam dawno stracił choć pozory opiniotwórczości. To znaczy jest tak opiniotwórczy jak programy Wandy Odolskiej latach 50. – starsze pokolenie będzie wiedziało o co mi chodzi, młodsze sprawdzi w wikipedii.
(..)
Jeśli pierwszy powyborczy program mnie cokolwiek intryguje, to nie z powodu tego, co w nim powiedziano. Z dwóch innych przyczyn.
Po pierwsze, pomysł aby w dzień po wyborach, w których ponad 50 procent Polaków odrzuciła medialną przemoc liberalno-lewicowych elit, dyskutować najpierw z Aleksandrem Kwaśniewskim, a potem z Aleksandrem Smolarem, Agatą Bielik-Robson i Sławomirem Sierakowskim jest oczywistą prowokacją. Lis pokazuje tej ponad połowie, że media publiczne nie należą do nich wcale, po to by za chwilę prezentować się jako ofiara prawicowej „czystki” i „zawłaszczania mediów” przez nową władzę.
Pytanie to kieruję też do Aleksandra Smolara, którego uważałem zawsze za swojego ideowego przeciwnika, ale człowieka jakoś tam poważnego.
Pytanie, dlaczego Lis robi to co robi, ma taki sens, jak pytanie dlaczego sławny psychol John Wayne Gacy zamordował w Ameryce 33 chłopców. Ale wam panowie Sierakowski i Smolar trochę się dziwię. Gdzie są granice korzystania ze sztucznego systemu przewag i przywilejów?
Piotr Zaremba
http://wpolityce.pl/media/269786-tomasz-lis-prowokuje-ulegnij-prawico-te...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
92. Andrzej KaczyńskiSwój
Andrzej Kaczyński
Swój impet PiS skieruje na "odzyskiwanie" Polski, czyli po ludzku mówiąc: totalną czystkę
Nie tylko w administracji państwowej, instytucjach centralnych, ale także wśród dyrektorów szkół, szpitali czy domów kultury.
władzę? Nie wiemy. Trzeba mieć ostrożną nadzieję, że jego rząd odstąpi,
przynajmniej na razie, od wcielania pomysłów najbardziej szkodliwych dla
finansów państwa.
prawdopodobnie skieruje na "nadbudowę" - na sferę symboliczną
(edukację, politykę historyczną, kulturalną i medialną), na możliwe do
przeprowadzenia bez...
http://wyborcza.pl/politykaekstra/1,149087,19098817,glos-wolnosc-ubezpie...
Paweł Wroński
Nie zwalniajmy PiS z odpowiedzialności za obietnice. Niechaj jedzą tę żabę
Czy słyszycie ostatnie wypowiedzi polityków PiS? Takie trochę inne
tony? Jakby dostrzegali rzeczywistość - nie tę wiecową, ale także tę
ekonomiczną.
na przykład, że trzeba być ostrożnym w sprawie przewalutowania kredytów
frankowych: "Nie...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19099045,nie-zwalniajmy-pis-z-odpowiedzialnosci-za-obietnice-niechaj.html#ixzz3prrcy0kE
Łukasz Warzecha
Nie dać się szantażować radykałom. Choć PiS wygrał wybory dzięki
temu, że przesunął się do centrum, zwolennicy twardego kursu, całkowicie
wbrew faktom, twierdzą, że było inaczej
Teraz, gdy to PiS staje się partią władzy,
coraz głośniej odzywają się ci, którzy nie lubią bawić się w
subtelności. "Po całości!" - wrzeszczą.
Jednak we wspomnianych apelach nie chodzi o to, żeby oczyszczać
państwo tam, gdzie są do tego przesłanki - także w przypadku
poszczególnych osób. Chodzi o to, żeby nie zagłębiać się w szczegóły,
żeby nie liczyć się z wrażeniem, jakie na wyborcach - zwłaszcza
tych bardziej umiarkowanych - zrobią działania nowej władzy, żeby nie
wnikać w detale, ale zastosować coś na kształt odpowiedzialności
zbiorowej. A kto wskazuje, że to błędna strategia - ten uznawany jest za
niepewnego, a może nawet zdrajcę.
Nie wiadomo jeszcze, jaką drogę obierze PiS. Jeżeli jednak posłucha radykałów, szybko może skończyć jak w
roku 2007, gdy mimo autentycznego oczyszczenia państwa i niezłych
wyników gospodarczych partię Kaczyńskiego pogrążyła absurdalnie chwilami
radykalna retoryka i momentami zbyt pochopne działania. Jest jednak
nadzieja, że tak się nie stanie. Dają ją dwa czynniki.
Pierwszy to obecność w obozie władzy osób równoważących radykalne
tendencje, takich jak Jarosław Sellin, Kazimierz Ujazdowski czy Jarosław
Gowin, którzy wszyscy mają szansę znaleźć się w rządzie. Drugi to obie
kampanie wyborcze, które dowodzą, że PiS swoją lekcję odrobił. Zaś
Jarosław Kaczyński ma z pewnością ambicje wybiegające poza
jedną kadencję.
Prof. Markowski: Demokracja się obroni, ale wersalu nie będzie
Zaledwie 18,5 proc. wybrało PiS. Partia rządząca musi mieć tego świadomość - mówi prof. RADOSŁAW MARKOWSKI.
28.10.2015
Spośród wszystkich uprawnionych do głosowania zaledwie 18,5 proc.
wybrało PiS, czyli mniej niż jeden na pięciu. Partia rządząca musi mieć
tego świadomość - mówi prof. RADOSŁAW MARKOWSKI, politolog z
Uniwersytetu SWPS.
KUBLIK: Przed wyborami przekonywał pan, że to nie są wybory o 500 zł na
każde dziecko, ale o to, czy w Polsce uchowa się demokracja. Uchowa?
PROF. RADOSŁAW MARKOWSKI: Demokracja ma na tyle giętki
kręgosłup, że potrafi długo się bronić, ale pytanie pozostaje otwarte.
Najpewniej powstanie rząd jednopartyjny, ale może się zdarzyć, że będzie
potrzeba dodatkowych głosów. To sporo zmienia.
W
politologii jest bardzo dobrze udowodniona teza w teorii racjonalnego
wyboru, że nie warto do rządzenia dobierać koalicjantów, jeśli to nie
jest naprawdę konieczne. To znaczy, że jeśli większość ma jedna partia,
to rządzi sama, jeśli dwie partie, to dwie.
Dlatego ze zdumieniem...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19099177,prof-markowski-demokracja-sie-obroni-ale-wersalu-nie-bedzie.html#ixzz3psKRgP7j
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
93. Wojciech CzuchnowskiPół
Wojciech Czuchnowski
Pół wieku po Marcu '68 "prawdziwi Polacy" chcą wyrzucić z Polski Michnika
Spadkobiercy tradycji faszystowskiej, startując w wyborach, kazali swoim kandydatom podpisywać "Kontrakt narodowy"."Dzień, w którym wyemigruje Pan do Izraela, będzie początkiem nowej ery" - pisze do...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19104715,10-prawdziwych-polakow-w-sejmie.html#ixzz3pyZjBZS5
List gówniarza do Adama Michnika
Ciężko
jest pisać list do osoby, która każdy przejaw krytyki uzna za język
nienawiści, dzielenie Polaków i sianie faszystowskich poglądów. Jeszcze
trudniej jest rozmawiać z kimś, kto swoich rywali uznaje za podludzi –
za obywateli gorszej kategorii. Jednak za wiele pokoleń i za dużo grup
społecznych milczało, gdy cynicy pluli im w twarz. Bierność cechowała
mnóstwo osób, które widząc obłudę III RP stwierdzały, że z jej
przedstawicielami nie warto nawet rozmawiać.
Jednak sprawami społecznymi i
politycznymi coraz bardziej zaczynają interesować się osoby, które
urodziły w tej „wolnej od komuny” Polsce. Pokolenie, do którego należę
nie ma kompleksów i nie zachłysnęło się ochłapami wolności, które
rzucono naszym rodzicom na pocieszenie. Dla nas wolność nie oznacza
pełnych półek w sklepach i możliwości oglądania zagranicznych seriali.
Dla nas wolność to stan ducha i poczucie dumy z bycia Polakami. Dumy,
której Pan – Panie Adamie nie odczuwa. Polskość po prostu Pana boli. Bo
Pan jest przecież Europejczykiem. Pan jest obywatelem świata. A my –
młodzi, którzy myślimy i mówimy po polsku jesteśmy niewdzięcznikami
niedoceniającymi tego, co wy nam daliście.
Tak często mówicie, że młodzież jest
przyszłością narodu. Przekonujecie o ogromnej roli jaką mamy do
odegrania. Tylko szkoda, że chcecie nas wykorzystywać do legitymizowania
swoich działań. Młodzi są wam potrzebni, by pokazać nowoczesność i
pasję w waszych programach – żeby lepiej wyglądać na zdjęciach. Ale
jeśli młodzi chcą iść własną drogą, jeśli młodzi chcą myśleć i czuć po
polsku – to ci sami młodzi nagle stają się gówniarzami, którym nie
możecie oddać Polski. No i Panie Adamie… kto tu dzieli? Kto tu komu
ubliża? Kto kim pogardza? Kto tu używa mowy nienawiści? Polska nie jest i
nie była wasza. Polska należy do tych, którzy widząc Orła Białego mają
łzy wzruszenia w oczach. Do tych, którzy rozmawiając z obcokrajowcem,
rozmawiają jak równy z równym. Nie wiem, może wy lubicie klęczeć. Może
ta uległość wobec innych rodzi w was czasami złość i na polskim gruncie
musicie sobie poużywać? Pokazać, że wcale nie jesteście paniami na
telefon, tylko elitą. Elitą, którą trzeba szanować, tylko dlatego, że
miała czelność elitą się nazwać. Ale symbolem Polski dla was jest
czekoladowy orzeł, więc o czym my mówimy? Wy potraficie zrównać
sprzątanie po psie z patriotyzmem i dodacie do niego przymiotnik
„nowoczesny”. Robicie farsę ze wszystkiego, co wielkie i wzniosłe. I
jeszcze jesteście tak bezczelni, że uznaliście, że macie monopol na
prawdę. I jedyne co was odróżnia od komunistów, to inteligencja. Bo oni
byli łajdakami, ale inteligentnymi. A wy swój kontakt z inteligencją
macie tylko wtedy, gdy ją zwalczacie.
Młodość ma to do siebie, że nie pozwala
zamknąć się w szufladzie. I naprawdę – możecie nas wyzywać od
najgorszych, ale to już na nikim nie robi wrażenia. Polska za niedługo
zapomni o myśli politycznej Adama Michnika i jego kolegów. Wasze
kompleksy i wydumany faszyzm odejdą na śmietnik historii, bo tam jest
miejsce maluczkich, którym zachciało się budować pomniki innym
maluczkim. Mydlenie oczu ludziom opanowaliście do perfekcji. Walkę z
zagrożeniami, które sami stworzyliście również prowadzicie doskonale.
Naprawdę – doceniam wasz kunszt, bo nie każdy potrafi być takim
manipulatorem.
Panie Adamie. Dla mnie zawsze będzie Pan
symbolem medialnego zakłamania. Jest Pan dla mnie osobą, która
bezpośrednio odpowiada za tak silne podziały polskiego społeczeństwa.
Nie będę naiwny i nie będę oczekiwał przeprosin, ale niech ma Pan
świadomość, że ja i moi rówieśnicy – odrzucamy Pana jako nauczyciela i
mentora. Nigdy nie będzie Pan autorytetem dla ludzi, dla których
Ojczyzna to słowo najświętsze. Chciał Pan upodlić wszystko to, co ma w
sobie pierwiastek polskości, ale najbardziej upodlił Pan honor. Bo
człowiek honorowy, to człowiek, który umie powiedzieć dość i potrafi
przyznać się do błędów. A Pan jest w amoku. Krew Pana zalewa, że młodzi
zrobią wszystko, by o Michniku świat nie powiedział dobrego słowa. Bo po
prostu – Pan na to nie zasługuje. Dzień, w którym wyemigruje Pan do
Izraela, będzie początkiem nowej ery. Tylko niech Pan zabierze ze sobą
swoich uczniów, bo będą mogli czuć się nieswojo, gdy zostaną opuszczeni
przez wodza.
Panie Adamie. Już czas. להתראות
Michał Patyk – gówniarz, bo po co pisać więcej?
http://mysl24.pl/polityka/2633-list-gowniarza-do-adama-michnika.html
Partia Kukiza to błazenada czy poważne zagrożenie? Adam Michnik komentuje wyniki wyborów
udziałem ekspertów. W dyskusji udział wzięli: były prezydent Aleksander
Kwaśniewski, redaktor naczelny 'Gazety Wyborczej' Adam Michnik, prof.
Ewa Marciniak Ewa Marciniak z Instytutu Nauk Politycznych i redaktor
naczelny kwartalnika 'Liberté!' Leszek Jażdżewski.
- Tu mamy zarodek polskiego wariantu partii Jobbik. Oni się ukonstytuują
jako 'narodowa' opozycja do PiS-u, który będąc odpowiedzialnym za
wszystko, nie będzie mógł być tak narodowy, jak ci narodowcy od marszu -
mówi redaktor naczelny 'Gazety Wyborczej'.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/10,82983,19088009.html#ixzz3pybVY6My
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
94. "Dziś na szczęście Kuroń nie
"Dziś na szczęście Kuroń nie żyje, Macierewicz wsadziłby go do Berezy"
29.10.2015
Nieufny jak Polak. Ufamy tylko rodzinie
Wyrwijmy dzieci z rodziny - to najpewniejszy sposób, by to zmienić. Rozmowa z psychologiem społecznym Januszem Czapińskim.
Pan nawołuje, żebyśmy zaczęli w końcu uczyć się współpracy, bo będziemy karleć.
- Wkrótce jako społeczeństwo staniemy się bogaci i machina
rozwoju oparta na indywidualizmie i rywalizacji będzie potrzebowała
nowego paliwa - inaczej
Czołowy
publicysta "Gazety Wyborczej" wulgarnie obraża narodowców:
"Powiedziałbym, żebyście mnie pocałowali w d***, ale za bardzo szanuję
swoją d***, więc po prostu 'spie*****cie dziady'"
"Obowiązkiem Polaka i przyzwoitego człowieka jest przeciwstawiać się faszystowskiej swołoczy, która zatruwa ten kraj".
— napisał na Twitterze Czuchnowski.
— tłumaczył swoje wulgarne wystąpienie dziennikarz.
Najwyraźniej czołowy żurnalista „Gazety Wyborczej” postanowił pogorszyć swoją sytuację przed zapowiadanym procesem…
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
95. Tomasz Lis po wyborach nie
Tomasz Lis po wyborach nie przestaje zaskakiwać widzów i czytelników. Na
Twitterze ogłosił - „PiS szykuje rewolucje w mediach publicznych.
Super. Normalni widzowie szybko za mną zatęsknią”. Erupcję złośliwości i
złośliwostek serwowanych
przez redaktora naczelnego „Newsweeka” można było obserwować zwłaszcza
przed wyborami parlamentarnymi. Dziennikarz poświęcający tematyce hejtu
cały odcinek swojego programu, sam skupiał się na atakowaniu największej
partii opozycyjnej. Wygląda jednak na to, że PiS, stał się obecnie
mniej ważnym elementem twórczości Tomasza Lisa. Kontrowersje wokół
finansowania programu Tomasza Lisa i spadek jego popularności zbiegły
się ze słabnącą sprzedażą „Newsweeka”. Sporo aktywności zabiera też
Hannie i Tomaszowi Lisom śledzenie niepochlebnych wpisów na swój temat.
Zapowiadają pozwy sądowe wobec internatów.
Tygodnik „ABC” pochyla się nad losami gwiazdy
telewizyjnej, internetowej i papierowej publicystyki. Czy krótki wpis
Lisa może okazać się proroczy – próbuje odpowiedzieć Aleksander
Majewski w tekście „Widzowie za mną zatęsknią”.
Mocna
okładna "Newsweeka" z nekrologiem III RP. "Otwarta, tolerancyjna Polska
może być wkrótce zagrożona. Jak jej bronić?" - to temat numer jeden
gazety.
W tygodniku znajdziemy też analizę relacji na
linii Beata Szydło - Jarosław Kaczyński. "Rządu jeszcze nie ma, a ona
już jest toksyczna. Skład gabinetu podyktuje prezes" - przewidują
dziennikarze i dodają, że podczas negocjacji dotyczących nazwiska
kandydata PiS na premiera los Szydło naprawdę wisiał na włosku. "Gdyby
nie ukorzyła się podczas wieczornego spotkania, to byłby jej koniec.
Jarosław ją zdominował" - podkreślają. Więcej >>>
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
96. Heloł w dyktaturze! Jan Hartman
http://hartman.blog.polityka.pl/2015/10/25/helol-w-dyktaturze/
Stało się. Polacy postanowili odpocząć od demokracji. 25 lat i chwatit. Za szybko, za dużo. Tęsknota starszych za władzą, która zrobi, co zechce, ale wszystko pozałatwia i skończy z tą całą telewizyjną „demokracją”, tęsknota za PRL i prostym ładem dla prostych ludzi połączyła siły z młodzieńczą wzgardą – dojrzałym owocem narodowo-katolickiej szkoły, która wychowała nowe pokolenie w sterylnej izolacji od wartości konstytucyjnych i ducha nowoczesności. Pogrobowcy komuny do spółki z wypraną do czysta młodzią oddały całą władzę w ręce Kaczyńskiego i jego świty, z uwzględnieniem stosownej porcji dla biskupów.
Oto od dziś, od 25 października 2015 roku, Polska ma znowu Naczelnika Państwa, posła-dyktatora Jarosława Kaczyńskiego. Niech nam żyje i niech nas zbawia! Ciarki po plecach biegną, gdy pierwsze słowa dyktatora brzmią „zemsty nie budiet”. Co ma w głowie ktoś, kto zaczyna od mówienia o zemście? Ale dyktator już nie jest młody. Kto wie, może łagodność wieku zmiarkuje szał rewolucji? A może wcale nie? Zobaczymy. Przeżyliśmy PRL, przeżyjemy i „czwartą RP”. Ducha nie gaście. Wypijcie!
PO? Trudno obronić władzę przez trzy kadencje. Dziękuję za osiem lat letnich może, aczkolwiek cywilizowanych rządów. Będziemy jeszcze za wami tęsknić. Może jeszcze Tusk powróci i zmierzy się po raz ostatni w śmiertelnym boju z Kaczyńskim. A może nie? Zobaczymy.
Lewica, lewica. Mój boże, ileż to się mówiło, ileż się tłumaczyło, że tym razem list wyborczych lewicy nie można układać w siedzibie SLD na Złotej, że ludzie nie nabiorą się na grę pozorów i tanie chwyty, że nie kupią dealu Millera z Palikotem, sprzedawanego jako „zjednoczenie lewicy”. Że tym razem naprawdę musi być partnerstwo, transparencja, okrągły stół lewicy… Ale Miller uparł się razem z „młodymi” z SLD, żeby polec za Palikota, a dokładnie za dotację dla Palikota, którą, owszem, wygrał. Będzie się nią zabawiał do ostatniego grosza. Projekt „Razem zabić Millera” wypalił za to nadspodziewanie dobrze. Będzie dotacja dla Razem, będzie partia. I mnóstwo okazji, żeby się pożreć o te pieniądze. Nie dajcie się demonom chciwości! Oby z tego całego czyśćca zrodziła się nowa lewica, taka, o jakiej marzą Nowacka i Zandberg. Dziękuję ludziom dobrej woli w ZL i Razem, którzy w tej patologicznej sytuacji robili ze szczerym sercem, co tylko mogli. Przyszłość należy do was!
Jedyny jasny punkt tych wyborów – wielki sukces Ryszarda Petru i Nowoczesnej. To wygląda jak restart PO, powrót do korzeni. Za kilka lat ta ekipa może rządzić. Ale pod jednym warunkiem – że nie da się uwieść kupieckiej mentalności ani neoliberalnej ortodoksji. To musi być partia środka, w której liberalne jastrzębie będą miały przeciwwagę w socjalnych, centrolewicowych gołębiach. Nowoczesna musi nie tylko wiedzieć, jak zarabiać pieniądze, lecz także jak je wydawać. Powodzenia!
Kukiz czy Korwin są bez znaczenia (choć wynik narodowców poraża). Bez znaczenia, bo bez znaczenia jest cały Sejm, który nie będzie miał nic do gadania. Zausznicy Kaczyńskiego będą pisać na jego zamówienie ustawy, a Sejm będzie je „klepał” na zlecenie. Nie ma też znaczenia pani Szydło. To nie ona będzie rządzić, a zresztą i tak by nie wiedziała jak. Resorty popadną w ręce zaufanych znajomków Kaczyńskiego – mniej czy bardziej (raczej mniej) kompetentnych. Samemu dyktatorowi wygodniej będzie na razie nie obejmować funkcji premiera. Na to zawsze będzie czas.
A więc witajcie w nowej-starej Polsce! Kto nie zna PRL, ten będzie miał okazję posmakować jej siermiężności, jej nadętej i nudnej propagandy, wszechobecności szpicli, zalęknionych sługusów władzy, mściwych i tchórzliwych karierowiczów, czystek, represji i powszechnej kontroli wszystkiego. Lęk będzie w nas. Oj, zatęsknicie, młodzi, za wolnością. I będziecie musieli ją sobie na nowo zdobyć, jak wasi rodzice. Powodzenia!
Tylko ten wstyd, ten wstyd przed Europą i światem. Ten obciach, to rozczarowanie, jakie sprawiliśmy naszym przyjaciołom, którzy tak wiele dla nas zrobili. Staś na sukni zrobił plamę. Płacze i przeprasza mamę…
Konieczny jest reset myślenia o PiS. Nie wolno krzyczeć z byle powodu, że dokonuje zamachu na ustrój
Po zwycięstwach Prawa i Sprawiedliwości w wyborach
prezydenckich i parlamentarnych w ręce polityków z jednego środowiska
trafia cała władza w państwie. Powszechna jest opinia, że PiS może być
niebezpieczne dla polskiej demokracji.
Uważam, że ci,
którym zależy na utrzymaniu demokratycznego charakteru polskiego życia
publicznego, powinni po objęciu przez PiS władzy trzymać się jak
najdalej od mówienia o "demontażu demokracji", ponieważ nadużywanie tej
retoryki jest na rękę tym, którzy chcieliby dziś podporządkować
niezależne instytucje jednemu ośrodkowi władzy.
Samobójczy potencjał demokracji
Wbudowany w demokrację mechanizm autodestrukcji jest jej największą wadą. Historia wielokrotnie pokazała, że wybory
mogą wynieść do władzy ludzi, którzy nie chcą się męczyć z niezależnymi
instytucjami, wielością etapów w procesie stanowienia prawa oraz
dbałością o procedury, które charakteryzują demokrację.
Samobójczy potencjał demokracji wiąże się z dwoma zjawiskami. Po
pierwsze, proces degradacji ustroju jest zwykle powolny i w zasadzie nie
sposób powiedzieć, kiedy państwo staje się demokratyczne tylko z nazwy.
Po drugie, w walce o wyborców powszechne stało się nadużywanie słów o
zagrożeniu dla demokracji. Nie ma dziś partii, której politycy nie
zarzucają swoim przeciwnikom, że "demontują demokrację".
O
tych zjawiskach traktuje ten tekst, który można rozumieć jako apel do
tych, którzy przed wyborami (i po nich) mówili o zagrożeniu, jakim PiS
jest dla demokracji - apel, aby poważnie się zastanowili, czy są pewni
tego, co mówią, i jeżeli nie są, zamilkli, a jeżeli są - wyciągnęli z
tej opinii pełne konsekwencje. Rozczarowujące jest słuchanie polityków,
którzy przed wyborami ostrzegali przed "rozmontowywaniem demokracji" i
"orbanizacją polskiego życia publicznego", którzy dziś mówią, że
Kaczyński i PiS przejmują całą odpowiedzialność za państwo. Te dwa
twierdzenia wzajemnie się wykluczają. Jeśli PiS jest siłą
antydemokratyczną, to nie ma możliwości, aby mogło przejąć
odpowiedzialność za demokratyczne państwo.
Ci,
którzy chcą sięgnąć po argument "zagrożenia dla demokracji", muszą mieć
świadomość, że to zagranie va banque, ponieważ pełną konsekwencją tezy,
że PiS jest zagrożeniem dla demokracji, jest stwierdzenie, że Prawo i Sprawiedliwość
jako wróg demokracji powinno zostać zepchnięte na margines, który
demokratyczne państwo - dość wspaniałomyślnie, ale tylko ze względu na
swoje wartości - rezerwuje dla swoich wrogów.
Straszenie "kaczyzmem"
Wieloletnia praktyka straszenia "kaczyzmem" wymaga dziś resetu.
Tyle razy już krzyczano, że "atakują demokrację", i tyle razy już za
tymi słowami nie szły żadne czyny, że Kaczyński może dziś właściwie
zupełnie swobodnie przypuścić atak na polską demokrację. Swobodę
działania i bierność opinii publicznej zapewni mu właśnie to, że
retoryka ataku na demokrację kompletnie się w Polsce sprała.
Jej zużycie jest spadkiem po Donaldzie Tusku, który przez dekadę
prowadził z PiS zwykły spór polityczny (z którego definicji wynika
przecież implicite, że PiS było w jego oczach partią demokratyczną -
czyli taką, której potencjalna wygrana w wyborach nie jest zagrożeniem
dla demokratycznego ustroju państwa), ale jednocześnie bezustannie
podkreślał autorytarne rysy partii Kaczyńskiego, m.in. zapędy do
ręcznego sterowania prokuraturą, niepokojące poglądy na temat relacji
władzy ze służbami specjalnymi, nonszalancki stosunek do niezawisłości
sądów oraz skandaliczny stosunek do niezależności mediów.
Tusk i PO używali ostrzeżenia o zagrożeniu dla porządku demokratycznego
w celach politycznych, ale nigdy nie traktowali własnej retoryki
poważnie. Politykom PiS uszło na sucho rozmontowanie WSI i ujawnienie
danych agentów polskich służb, prowokacje CBA, kuriozalne tezy na temat
przyczyn i oskarżenia władz Polski o organizację zamachu w Smoleńsku
oraz formułowanie zarzutów o fałszerstwach wyborczych. Antoni
Macierewicz i Mariusz Kamiński są dziś wiceprezesami PiS, a Zbigniew
Ziobro nie stanął przed Trybunałem Stanu. Wszyscy trzej zostali wybrani
na posłów.
Czy Kaczyński zagraża polskiemu ustrojowi
Reset myślenia o PiS jest tym ważniejszy, że rozważania, czy
Kaczyński może chcieć skręcić kark polskiemu ustrojowi, nie są tylko rozrywką intelektualną. Na niekorzyść PiS przemawia kilka poważnych przesłanek.
+ Po pierwsze, demokrację może próbować rozwalić każdy polityk, w
którego ręce trafi władza, a pokusa ta jest naturalnie większa w
przypadku polityka, który zdobył bezprecedensową dominację polityczną.
Choć taka koncentracja władzy nie jest sprzeczna z regułami demokracji,
to Kaczyński dotąd nie udowodnił, że potrafi się tej pokusie oprzeć.
Obowiązuje tu zasada ograniczonego zaufania.
+ Po drugie,
demokracja liberalna nigdy nie była przedmiotem szczególnej troski
Kaczyńskiego. Nie tylko jego uwagę przykuwały zawsze bardziej jej wady
niż zalety, a także w ciągu ostatnich lat znacznie nasiliła się niechęć
PiS do klasycznego modelu demokratycznego państwa, w którym istnieje
wyraźna odrębność władz i instytucji, która uzupełniona jest
niezależnymi mediami jako narzędziem kształtowania opinii publicznej.
+ Po trzecie, zmiany w kierownictwie partii w ciągu ostatnich
lat wskazują na zogniskowanie uwagi partii na narzędziach państwa o
charakterze represyjnym - cechą wspólną różnych spekulacji na temat
obsady rządu jest to, że stanowiska związane z armią, służbami
specjalnymi i policją objąć mają najwyżsi rangą politycy PiS.
+ Po czwarte, na niekorzyść PiS przemawiają również przykłady z
zagranicy. Praktyka osłabiania demokracji w Europie Środkowo--Wschodniej
odnotowała ostatnio sukcesy - na Węgrzech, Słowacji oraz w Czechach
stery państwa trzymają ludzie krytyczni wobec bilansu ćwierćwiecza
demokracji, a PiS tych ludzi i zjawisk nigdy nie krytykowało.
+ Po piąte wreszcie, w demokratyczny charakter PiS każe wątpić również to, że partia zarządzana jest jednoosobowo.
Pijaństwo przerodziło się w szaleństwo
Reset myślenia o PiS powinien objąć również porzucenie wspomnień
lat 2005-07 jako narzędzia organizującego wyobrażenie o nadchodzącym
rządzie. Nie dlatego, że ta kalka myślowa już nie działa, czego dowiodły
wybory, ale przede wszystkim dlatego, że ten skrót myślowy wiedzie dziś
na manowce.
często ponury dowcip, w którym Polska porównywana jest do pijaka, dla
którego osiem lat w trzeźwości (rządów PO--PSL) to duży sukces wywołany
kacem dwuletniego pijaństwa (rządów PiS z "przystawkami"). Zwolennicy
porównania rządów PiS do pijaństwa sądzą, że to partia niezdolna do
utrzymania stabilnego rządu, ponieważ awanturnictwo, rejtanizm i
obrażalstwo są nie tylko postawami PiS wobec świata zewnętrznego, ale
także immanentnymi cechami kultury tej partii. Ci, którzy widzą w tym
żarcie ziarno prawdy, przypominają szalone zwroty w koalicji
Kaczyńskiego, Leppera i Giertycha oraz odejście Marka Jurka po
głosowaniu w sprawie wpisania ochrony życia do konstytucji.
Lepsza wydaje się teza, że do władzy dochodzi dziś inna partia niż
ta, która objęła stery państwa w 2005 roku. Nie ma już w PiS starych
działaczy: Dorna, Mężydły, Zalewskiego, Kamińskiego i
Kluzik-Rostkowskiej, a część elity partii zginęła w katastrofie
smoleńskiej.
Myślenie o rządzie PiS w kategoriach z lat
2005-07 jest natomiast potężnym argumentem przeciwko tezie, że PiS jest
partią wrogą demokracji, bo w 2007 roku Kaczyński przegrał wybory i
przeszedł do opozycji, a najpotężniejsze salwy w stronę polskiej
demokracji padły dużo później - w 2014 roku, gdy Kaczyński mówił o
fałszerstwach wyborczych.
Porzucenie wspomnienia lat
2005-07 pozwala dostrzec - by trzymać się tej mrocznej, ale jakże
obrazowej metafory - że pijaństwo nie jest dziś już problemem. Jeśli PiS
jest dziś partią antydemokratyczną, to między 2007 a 2015 rokiem
pijaństwo przeobraziło się w szaleństwo. O ile bowiem pijak, gdy się
znów upije, to krzywdę zrobi co najwyżej sobie - w tym duchu Ludwik Dorn
mówił ostatnio w Radiu
ZET, że "PiS potknie się o własne nogi" - o tyle szaleniec, w którego
ręce trafia władza w państwie, jest niebezpieczny dla wszystkich.
Krzyczeć w ostateczności
Trzy decyzje - rezygnacja z retoryki "zamachu na demokrację",
odrzucenie wspomnienia lat 2005-07 jako narzędzia opisu władzy PiS oraz
dostrzeżenie najpoważniejszej dotąd (choć potwierdzonej tylko
poszlakami) możliwości, że PiS może chcieć popsuć ustrój państwa -
pozwalają na nowo opisać sytuację polityczną, w której zepchnięte do
opozycji partie mogą stanąć wobec konieczności walki z prawdziwą
degradacją ustroju.
Tym, którym zależy dziś na polskiej
demokracji, nie wolno zacząć zaraz z byle powodu krzyczeć, że PiS
dokonuje zamachu na ustrój. Jeżeli PiS raz uda się przeprowadzić ustawę
obarczoną tym piętnem, to przyjęcie kolejnych będzie już tylko
łatwiejsze. Dlatego słowa o obronie demokracji powinny zostać użyte w
ostateczności. W filozofii polityki nazywa się to stanem wyjątkowym.
Pojęcie szczególnie rozwinął Carl Schmitt, którego definicja stanu
wyjątkowego jest o tyle ciekawa, że uznaje go za definicję polityki.
Schmitt sądził, iż to, co zwykliśmy nazywać w demokratycznym państwie
polityką, jest w istocie administrowaniem, którym w ogóle nie warto
zawracać sobie głowy, a prawdziwa polityka pojawia się wówczas, gdy
pojawia się decyzja o wyjątkach.
Używając siatki
pojęciowej Schmitta, można sformułować te granice, których pilnować
powinni zwolennicy liberalnej demokracji. W ich zakresie muszą pogodzić
się z pełnym prawem PiS do decydowania o sprawach państwa, choćby te
decyzje były ich zdaniem złe i szkodliwe, bo dopóki PiS będzie
administrować, wykonując swoje kompetencje w ramach istniejącego
porządku ustrojowego, dopóty demokraci winni szanować władze swojego
państwa.
Problem pojawi się, gdy PiS przekroczy granicę.
Jeżeli obrona demokracji jest sytuacją stanu wyjątkowego, to wynika z
fundamentalnego zagrożenia dla wspólnoty politycznej. To znaczy, że
chcemy, aby zjednoczyły się wszystkie demokratyczne siły polityczne
państwa - od ludowego PSL, przez centrową Platformę i neoliberałów z
Nowoczesnej, po pozaparlamentarne ugrupowania lewicowe. Takiej koalicji
nie będzie łączyć nic, co w normalnym porządku demokratycznym pozwala na
sojusz, dlatego za decyzją o rozpoczęciu kampanii w obronie demokracji
nie mogą stać interesy polityczne i gospodarcze albo opinie na temat
dobrze urządzonego państwa. Ogłaszając stan wyjątkowy zagrożenia dla
demokracji, jej obrońcy muszą zadeklarować, że weszli na tę ścieżkę
tylko po to, aby odebrać władzę wrogom demokracji, ponieważ ci
wykorzystują jej narzędzia, by ją zniszczyć.
To jest
decyzja o olbrzymim kalibrze politycznym. Trudno oprzeć się wrażeniu, że
ci, którzy przed wyborami mówili o potrzebie rządu "wszyscy przeciw
PiS", kompletnie nie zdają sobie sprawy, że to hasło oznacza
wypowiedzenie politycznej wojny domowej tym, których zdefiniowano jako
wrogów demokracji. To nie są żarty. Aby odzyskać elektorat PiS dla
normalnego życia politycznego, partie tworzące koalicję będą musiały
solidarnie skazać swoich wyborców na wyrzeczenia tylko po to, żeby -
jeśli nie zawiodą - móc się znów pokłócić i toczyć spór w cywilizowanych
ramach demokracji.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19123562,reset-myslenia-o-pis.html#ixzz3qLNhh5B8
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
97. Teresa Bochwic Jak
Teresa Bochwic
Jak informować na temat Polski świat od lat karmiony „Wyborczą”?
"Obok „GW” do zachodniej opinii publicznej dociera jeszcze zwykle „Krytyka Polityczna”."
Coraz więcej Polaków z zagranicy zwraca uwagę na
specyficzną rolę „Gazety Wyborczej” w prasie zachodniej, chętnie
powielającej opinie tubylczych Europejczyków roku, stulecia, a niedługo
zapewne i tysiąclecia. A więc i w poglądach zachodniej opinii
publicznej, przyzwyczajonej zarówno do wolności słowa, jak i do pewnej
równowagi politycznej w mediach.
Względnej równowagi, to jasne, bo np. w USA
niegdyś stwierdzono, że przygniatająca część dziennikarzy ma poglądy
zdecydowanie lewicowe, by nie rzec lewackie, podczas gdy społeczeństwo
jest o wiele bardziej konserwatywne niż oni. Obok „GW”
do zachodniej opinii publicznej dociera jeszcze zwykle „Krytyka
Polityczna”, pismo skrajnie lewicowego środowiska w Polsce, bardzo
czasem interesujące, odstającego jednak stereotypowymi, typowymi dla
historiografii czasów PRL opiniami o naszych
dziejach. Nie mówiąc już, że zachowaniami nie do przyjęcia w sferze
publicznej, tak jakby środowisko to gromadziło ludzi nie tylko
nieżyczliwych Polsce i Polakom jako grupie etnicznej (gościna dla
Antify z łańcuchami, kastetami itd. w czasie Święta Niepodległości
parę lat temu), ale po prostu bardzo źle wychowanych. Pamiętamy, że po tej akcji z Antifą nawet bardzo przychylna „KP” HGW
odebrała temu środowisku lokal w dawnej kawiarni „Nowy Świat” w
Warszawie. Raz tam byłam, wątróbki drobiowe w sosie pomarańczowym palce
lizać, ale to wszystko, co dałoby się pozytywnego
powiedzieć o tym lokalu.
Środowiska te nie próżnują w oczernianiu Polski. Ostatnio
bloger „Żelazna Logika” opublikował listę kilkunastu nazwisk osób,
uczestniczących w swego rodzaju oscylatorze (patrz Bagsik i spółka)
informacyjnym. Ta stara, znana nam od 1989 roku metoda, to
korespondencje z Polski do pism zachodnich, które potem w Polsce są
cytowane jako „głosy prasy zagranicznej”, na co Polacy sa bardzo
wrażliwi. Po szczegóły odsyłam do http://www.zelaznalogika.net/dlaczego-polska-znow-ma-zla-prase-na-zachodzie/
Zachodnia opinia publiczna karmi się więc opiniami szczególniejszej
grupy publicystów, i pismami, dotowanymi przez dotychczas panujący rząd PO, z którym szczęśliwie pożegnaliśmy się na długo. W USA, jak
piszą przyjaciele, w ca 345 bibliotekach akademickich z prasy polskiej
znaleźć można wyłącznie wyżej wymienione dwa pisma.
Nie ma tam, piszą profesorowie, ani ekskluzywnej „Teologii
Politycznej”, ani nawet „Rzeczpospolitej”, nie mówiąc o jakiejkolwiek
prasie tzw. prawicowej, czytaj zainteresowanej historią, problematyką
suwerenności czy myślą konserwatywną. Warto może pomyśleć o rozsyłaniu w
świat np. „Rzeczy wspólnych” (jeszcze wychodzą?), czy dodatków
historycznych do czasopism w rodzaju „W sieci historii”.
Braki w wiedzy akademików amerykańskich na temat Polski z
powodzeniem od wielu lat wypełnia pani prof. Ewa Thompson z Uniwersytetu
Rice w Houston (Teksas) swoim kwartalnikiem „Sarmatian Review”.
Niewielkie to pismo, ale wysoki poziom publikacji z pewnością trafia do
umysłów amerykańskich uczonych, którzy stąd mogą dowiedzieć się nie
tylko tego, że po Warszawie nie chodzą białe niedźwiedzie a do
Lublina nie jeździmy saniami zaprzężonymi w psy, jak to rewelowała od
czasu do czasu prasa zachodnia, ale że mamy wspaniałych poetów, pisarzy
światowej klasy, fantastyczną kulturę i tradycję otwarcia na
świat, co nie znaczy, że koniecznie na lewackie prądy.
W piśmie poza artykułami i recenzjami z ważnych publikacji
znajdujemy krótki przegląd wydarzeń i danych statystycznych o Polsce,
dający pojęcie o naszych problemach i warunkach życia u nas. Tamże np.
znalazłam informację, że w 2014 roku zagraniczne firmy wyprowadziły z
Polski 15 mld dolarów; sądzę, że to przemawia do mentalności
amerykańskiej lepiej niż sążniste artykuły gospodarcze itp. Prof.
Thompson nie zapomina w swoim piśmie także o sprawie aneksji Krymu i tym
podobnych poruszających, a nieco przyklepywanych na Zachodzie
wydarzeniach. Ostatni numer „SR”, jaki mam, na
okładce publikuje zdjęcie Zbigniewa Romaszewskiego, kompletnie
zapomnianego przez mainstream w miesiąc po Jego nieodżałowanym odejściu
blisko dwa lata temu. Jeżeli zdarzy nam się wspaniała postać, ludzie
kulturalni, niezłomni, do tego oddani Polsce, z pewnością zostaną
przemilczani z największą starannością przez mainstream. Ten typ (media
mainstreamowe) tak ma.
Ale jest nadzieja, że niedługo będzie inaczej. I to jest ta
dobra wiadomość. Zła jest taka, że choć jeszcze nie powstał nowy
rząd, to już wszystko co złe idzie na jego konto. Media przy tym
bynajmniej nie próbują nawet opanowywać nakręcanej przez nieżyczliwych
histerii, że tak długo to trwa; jakie długo, tak było zawsze, rząd
powstanie swoim, przyjętym konstytucyjnie trybem. I mam nadzieję, że
zabierze się również do wypełniania luk w wiedzy światowego środowiska
akademickiego o Polsce, o naszych problemach i uwikłaniach
geograficzno-politycznych, co pozwoli zmienić atmosferę na
zasłużenie przychylniejszą.
TEKST UKAZAŁ SIĘ NA STRONIE SDP.
Po wyborach "najbardziej agresywna okazała się prasa niemiecka, znacznie mniej brytyjska czy belgijska"
"widać było szaloną różnicę opinii między
prasą konserwatywną a lewicową. O ile prawicowa wypowiadała się w
tonacji „pożyjemy, zobaczymy”, o tyle ta druga zionęła ogniem i siarką."
Podobnie jak po majowych wyborach prezydenckich,
tak i po 25 pażdziernika, prasa zagraniczna dała wyraz swojemu
„zaskoczeniu” oraz „rozczarowaniu”. Nie wspominam o rosyjskiej, bo „na
Wschodzie bez zmian” i nadal wieje chłodem. Kiedy przeczesywałam prasę
zachodnią, amerykańską, brytyjska, niemiecką w poszukiwaniu
komentarzy na temat miażdżącego zwycięstwa Zjednoczonej Prawicy,
wyłoniły się dwie znane prawidłowości.
Najbardziej agresywna okazała się prasa niemiecka / surprise,
surprise!/, znacznie mniej brytyjska czy belgijska. Ale przede wszystkim
– Wielki Rów Afrykański - widać było szaloną różnicę opinii między
prasą konserwatywną a lewicową. O ile prawicowa wypowiadała się w
tonacji „pożyjemy, zobaczymy”, o tyle ta druga zionęła ogniem i siarką.
Jeśli jeszcze weżmiemy pod uwagę, że PAP
oraz media mainstreamowe cytują zwykle prasę lewicową – konserwatywna
trafia się równie rzadko jak śnieg w lipcu – obraz świata i jego
stosunku do Polski jaki dociera nad Wisłę, bywa mocno zdeformowany.
Podobnie było i tym razem. Z cytatów wyłania się rzeczywistość
zmanipulowana i wypaczona, która ma za zadanie straszyć nas, że oto
hardzi nędzarze i prowincjusze jesteśmy sami, i dopóki się nie
ucywilizujemy, świat nam ręki nie poda. I o taki efekt
socjotechniczny chodziło.
I tak brytyjski „Daily Telegraph” informował:
po czym zwracał uwagę na to, że Polska może być sojusznikiem Wielkiej
Brytanii i Davida Camerona w potyczkach o nową formułę Unii. Belgijski
„Le Soir” nadmienia o
Ale już „Suddeutche Zeitung” punktuje:
Bo
Ciekawe, gazeta zamiast określenia paternalistyczna mogła użyć
solidarna, a nacjonalistyczna – narodowa, ale nie użyła. „Washington
Post”, ten od afery Watergate, napisał: ”Polska zdecydowanie skręca w
prawo” – jakby to był grzech ciężki, a murdochowski „Wall Street
Journal” ostrzegał przed „polską partią nacjonalistyczną Law and
Justice”. Nie dziwi także fakt, że dla internetowego wydania „Financial
Times” wypowiada się Henryk Wujec, a nie Jarosław Gowin, i wywiadu dla
„Die Zeit” udziela Adam Michnik, a nie Elżbieta Witek.
Dzień jak co dzień.
Jeśli Zjednoczona Prawica chce uwolnić się z macek lewicowej
ośmiornicy, czyli choć trochę zmienić swój wizerunek na świecie,
trzeba działać, i to natychmiast. Jeśli Prawo i Sprawiedliwość chce mieć
lepszy image, musi zmienić strategię komunikowania się ze światem.
Będzie to wymagało kilku odważnych kroków, przed którymi dotąd
się broni.
Trudno sobie wyobrazić, żeby prezydent i przyszły rząd
prowadzili skuteczny dialog z Berlinem, Waszyngtonem czy Londynem, mając
takich posłańców złej nowiny jak Michnik, bracia Smolarowie czy
Dawid Warszawski. Przecież wiemy, jakimi to skutkuje owocami. A
więc krok pierwszy: grupa ekspercka, znająca profile ideologiczne,
grupy targetowe wiodących światowych dzienników i tygodników.
Trzeba wiedzieć, że brytyjski „Observer”, odkąd został zakupiony
przez grupę medialną „Guardiana” pożeglował w lewo, że „Independent”
dawno przestał być niezależny, jak bardzo upolityczniła się i zarazem
skomercjalizowała BBC, i w jakim znajduje się
właśnie szambie, że choć w dziedzinie wartości konserwatywnych idziemy
ramię w ramię z „Daily Mail”, to w sprawach imigrantów zawsze będzie
przeciw Polakom. Oraz że lekceważenie tabloidów jak „Daily Mail” czy
nawet „Sun”, które drukują dziennie ponad 3 mln nakładu, to błąd,
którego możemy żałować.
I podobnie z mediami Stanów Zjednoczonych, Francji, Włoch, Rosji,
Bliskiego Wschodu, China, etc. Z całej tej wiedzy będzie wynikało jak
należy odczytywać interesujący nas artykuł, w jaki sposób go
zinterpretować i w jaki sposób zareagować? Brak takiej grupy doradców, w
kancelarii Pana Prezydenta oraz w nowym rządzie Zjednoczonej
Prawicy, to poważny błąd, który szybko odbije się potężną czkawką.
Przyszły minister spraw zagranicznych, jakkolwiek dobry by nie był, czy
szef departamentu zagranicznego w kancelarii prezydenta, kształtując
image Polski za granicą, nie mogą działać w próżni!
Sprawa kolejna. Kiedy w 2010 roku premier Jarosław Kaczyński
odwiedził Londyn i Downing Street, bardzo się zdziwiłam kiedy na koniec
wizyty Michał Kamiński, ówczesna „spinka”, zorganizował konferencję
prasową dla …. polskich mediów, które przybyły za Kaczyńskim! Takie
konferencje przeznaczone są z a w s z e dla mediów
miejscowych, czyli w tym przypadku brytyjskich. To jest dla polskich
władz szansa, aby zaprezentować swój program partyjny, opowiedzieć o
wartościach, związanych z programem, długoterminowych i dorażnych
inicjatywach – bezpośrednio, a nie przez „francuskich łączników” jak „GW”, TVN czy TVP.
I to takim językiem - nie mówię o płynnym angielskim, od tego są
tłumacze - ale w taki sposób, aby message dotarł i został zrozumiany.
Więc krok drugi: dlaczego Zjednoczona
Prawica nie organizuje konferencji prasowych dla tych parudziesięciu
korespondentów zagranicznych, akredytowanych w Warszawie, aby
bezpośrednio przedrzeć się do mediów zagranicznych ze swoim przekazem?
Bez zagłuszaczek po drodze? Bo tymczasem ci korespondenci owszem,
przychodzą, ale do Polsatu 2, który na okrągło podaje informacje ze
świata i do nowego kanału TVN, „Biznes i świat / patrz: program „Korespondent”/. Wiem co mówię, bo sama jestem tam zapraszana. Wiadomo, że od czasów KOR
monopol na kontakty Polski ze światem ma Michnik et consortes, że to
liberalna lewica narzuca światu swoją narrację, a my czytamy potem w
„Die Zeit” że oto w Warszawie faszyści przejęli władzę. Nie ma innego
wyjścia, musimy opracować sposoby, zbudować nośniki, które będą
przekazywały naszą, konserwatywną wersję zdarzeń.
Zgoda, nie odbędzie się to z wtorku na środę – ale im
szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy. Dziś świat zna tylko jedną
narrację o Polsce, naszej historii, dokonaniach, Prawie i
Sprawiedliwości - lewicowo-liberalną. Musi poznać naszą. W kancelarii
pana prezydenta, w kancelarii premiera potrzebni są ludzie, którzy
wiedzą jak to robić, po co i dlaczego? A przede wszystkim – jak,
bo po co i dlaczego, wszyscy wiemy. I wtedy polscy konserwatyści i
Zjednoczona Prawica będą mogli przebić się za granicę ze swoją prawdą.
Inaczej będziemy skazani na wieczne poczucie krzywdy, sprostowania w
mediach i procesy o ochronę dobrego imienia Polski i Polaków. To także
trzeba robić, tyle że perspektywa zmian – znacznie odleglejsza.
TEKST UKAZAŁ SIĘ NA STRONIE.SDP.
autor:
Elżbieta Królikowska-Avis
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
98. rządzi wciąż Ewa Kopacz :) a Wyborcza tak
PiS zastanie pusty MSZ? Trzech wysokich urzędników wyjeżdża na ambasadorów. Inni już wyjechali
MSZ odzyskany, ale opustoszały. Kto gdzie wyjeżdża
03.11.2015
Nie wiadomo, kto zostanie szefem MSZ. Wiadomo jednak, że na najwyższych
szczeblach spotka niewielu współpracowników poprzedników. W najbliższym
czasie trzech wysokich urzędników wyjeżdża na ambasadorów. Inni już
wyjechali.
W 2006 r. Jarosław Kaczyński mówił o "odzyskaniu MSZ". Wtedy ze
stanowiska ministra zrezygnował Stefan Meller, zastąpiła go przyjaciółka
prezydenta Lecha Kaczyńskiego Anna Fotyga. Nawet politycy PiS
twierdzili, że nie był to czas udany. Teraz szanse na ponowne objęcie
resortu przez Fotygę są niewielkie. Częściej typowany jest Witold
Waszczykowski, b. wiceminister MSZ, wyrzucony przez Sikorskiego za
nielojalność.
Czy MSZ czekają czystki? Na razie politycy PiS głośno domagają
się odwołania ambasadora w Madrycie Tomasza Arabskiego, b. szefa
kancelarii premiera Tuska, który odpowiadał za - ich zdaniem fatalną -
organizację wizyty w Smoleńsku w 2010 r. Kto jeszcze? Nie wiadomo.
Dziś w kierownictwie MSZ niewielu jest bliskich współpracowników
ministra Radosława Sikorskiego. Bogusław Winid jest ambasadorem w USA,
współtwórcą wizyty prezydenta Andrzeja Dudy ogłoszonej przez Pałac
Prezydencki jako sukces. Jacek Najder reprezentuje Polskę przy NATO, a
Grażyna Bernatowicz jest ambasadorem w Pradze.
Także obecne kierownictwo w dużej części wybiera się na
placówki. Ze stanowisk odchodzą wiceminister Henryka Mościcka-Dendys i
wiceminister Leszek Soczewica. Jak tłumaczy rzecznik resortu Marcin
Wojciechowski (sam udaje się na placówkę w Kijowie), to nie "ewakuacja",
ale zwykła rotacja w związku z zakończonymi kadencjami ambasadorów,
objęcie zaś ambasadorskiego stanowiska to kilkumiesięczny proces.
Przesłuchania na ambasadorów odbywały się latem, gdy jeszcze wygrana PiS
nie była taka pewna.
Mościcka-Dendys, która ostatnio towarzyszyła w większości
podróży zagranicznych prezydentowi Dudzie, pojedzie na placówkę do
Kopenhagi.
Leszek Soczewica objął placówkę w Bratysławie. To były generał,
wykształcony na amerykańskich uczelniach wojskowych, jest uważany za
osobę bliską Sikorskiemu.
Większość wyższych urzędników MSZ raczej nie przejmuje się
ewentualną zmianą władzy. Np. wiceminister prof. Artur Nowak-Far,
wybitny adwokat, został ściągnięty do MSZ przez Sikorskiego, a
wiceminister Konrad Pawlik, świetny specjalista od Wschodu, uważany jest
za urzędnika idealnie apartyjnego, swoją karierę zaczynał w kancelarii
prezydenta Lecha Kaczyńskiego w dziale zagranicznym.
Nowy szef MSZ będzie miał także wolną rękę w obsadzie Polskiego
Instytutu Spraw Międzynarodowych. Rząd PO-PSL przeprowadził konkurs na
nowego szefa placówki, ale ostatecznie jego wynik unieważnił.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19128865,msz-odzyskany-ale-opustoszaly-kto-gdzie-wyjezdza.html#ixzz3qQYk99hs
Dominika Wielowieyska
WIELOWIEYSKA: Atak PiS na gimnazja. Wielki chaos, straszenie nauczycieli...
PiS atakuje gimnazja
Prawo i Sprawiedliwość chce zlikwidować gimnazja. To rewolucja w
polskim systemie edukacji: przyniesie wielki bałagan, będzie kosztować
sporo pieniędzy, a skutkiem ubocznym będzie stres nauczycieli, rodziców i
dzieci.
potencjał,to oni są kluczem do poprawy edukacji, a nie ciągłe zmiany
organizacyjne w szkolnej strukturze
i Sprawiedliwość chce zlikwidować gimnazja. To rewolucja w polskim
systemie edukacji: przyniesie wielki bałagan, będzie kosztować sporo
pieniędzy, a skutkiem ubocznym będzie stres nauczycieli, rodziców i
dzieci.
Każda tak głęboka reforma powoduje zamieszanie i dlatego.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19128133,atak-pis-na-gimnazja.html#ixzz3qQZZ1L00
Katolik Kaczyński przejmuje władzę. To czemu widać dwa demony: nienawiść i zemstę
Konrad Sawicki - publicysta, redaktor "Więzi"
Gdy na kilka tygodni przed wyborami parlamentarnymi było już właściwie
jasne, że wygra PiS, a PO będzie musiała po ośmiu latach oddać władzę, w
środowiskach konserwatywnych i katolickich pojawiło się interesujące
zjawisko.
większość wierzących partii rosła radość, której w pewnym momencie
zaczęły towarzyszyć emocje
negatywne. Poczucie zbliżającego się sukcesu ustępowało czasami miejsca
słabo skrywanej radości z klęski rządzącej formacji. Delektowano się
wręcz upadkiem Platformy. Wraz z tym stopniowo tuż obok rosły dwa
demony: nienawiści oraz zemsty.
Wszystko to wybuchło ze
zdwojoną siłą po 25 października. Początkowo ze zdziwieniem, a potem z
zażenowaniem obserwowałem zadeklarowanych katolików, którzy nagle
odsłaniali swoje gorsze oblicza. Nieskrywane groźby, złorzeczenia i
deklaracje, co takiego powinno się zrobić z przegranymi politykami, w
sposób niekontrolowany przerzucano na wyborców PO oraz osoby publiczne,
które miałyby być "oczywistymi" sympatykami odchodzącej władzy.
Zauważmy tu, że wielu cieszących się z wygranej partii Jarosława
Kaczyńskiego tak bardzo utożsamiło się ze zwycięstwem, iż w swych
wypowiedziach bezwiednie przyjęło narrację w formie per my: wygraliśmy,
odebraliśmy im władzę, pokonaliśmy ich itp. To z kolei automatycznie
przerodziło się w festiwal
dywagacji i pomysłów, co i komu "powinniśmy" zrobić po tym sukcesie.
Nagle prawicowi wyborcy i publicyści bez zażenowania poczęli snuć plany:
tych dziennikarzy wyrzucimy z telewizji publicznej (powstają nawet
listy nazwisk), tę stację zamkniemy, do tych przyjdziemy o piątej nad
ranem - znamy wasze adresy, a tamtego wsadzimy do więzienia z pedofilem
do towarzystwa. Setki tego rodzaju pomysłów deklarowanych w formie per
my.
Jeśli już nie dziwią podobne wypowiedzi padające z
ust polityków, to przesiąknięte nienawiścią i żądzą odwetu deklaracje
ludzi przyznających się do wiary napawają grozą. To nie my - katolicy -
przejmujemy władzę, tylko formacja, na którą wielu z nas głosowało. A
jeśli nawet, to przecież nasze chrześcijańskie pojęcie władzy jest
diametralnie różne od nienawistno-odwetowego stylu. "Dla uczniów Jezusa
jedyną władzą jest władza służenia, jedyną mocą jest moc krzyża" -
przypomina papież Franciszek.
Poza tym niech wierzący pamiętają o tym, że ugrupowanie, które wygrało wybory, ma na koncie epizody mało katolickie. Gdy Marek Jurek wysunął propozycję całkowitego zakazu aborcji, PiS
w większości był przeciwny. Gdy w latach 2005-07 rządziła partia
Kaczyńskiego, nie podjęła nawet poważniejszej próby uregulowania rynku in vitro,
choć od lat panowała tu wolnoamerykanka. Warto też wspomnieć
sympatyzowanie z karą śmierci, której, jak wiadomo, przeciwnikami są
wszyscy ostatni papieże.
Ta nienawistno-odwetowa fala
dużo mówi o nas, wierzących. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w
biedzie - mówi przysłowie. Dziś można by je sparafrazować i sformułować w
ten sposób: prawdziwych katolików poznaje się przy władzy.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/politykaekstra/1,149197,19133899,katolik-przejmuje-wladze.html#ixzz3qWA8dpy7
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
99. Patyk Michał - student
Patyk Michał - student Bezpieczeństwa Narodowego na Uniwersytecie Jagiellońskim, sekretarz redakcji i publicysta „Mysl24.pl”, współpracownik portalu „ProstozMostu.Net” oraz kwartalnika „Myśl.pl”.
"Gówniarz" nie odpuszcza. Drugi list do Michnika
2 listopada 2015
Panie Adamie, minęło kilkanaście dni od mojego pierwszego listu do Pana (tutaj) i tęsknota odzywa się we mnie po raz drugi. Poza powrotem do średniowiecza i upadkiem demokracji jak to zdołała określić jedna z najrzetelniejszych gazet w tym kraju – niewiele się u nas zmieniło. Nie zmieniły się również moje poglądy na temat Pana – Szanowny Panie Redaktorze.
Przyznam, że z rozbawieniem przyjąłem słowa o „spadkobiercach tradycji faszystowskiej”, które wystukał w Pana obronie redaktor Czuchnowski. Bo czyż nie pisałem w swoim pierwszym liście do Pana, że „ciężko jest pisać list do osoby, która każdy przejaw krytyki uzna za język nienawiści, dzielenie Polaków i sianie faszystowskich poglądów.”? No i rzeczywiście, długo nie musiałem czekać. Co prawda, dziękuję za zainteresowanie Pana gazety moją skromną osobą, jednakże niewysłowiony jest mój żal, iż teksty, w których pisałem o znacznie ważniejszych dla Polski sprawach (proszę mi wybaczyć…) przeszły na ulicy Czerskiej bez echa.
Pan Redaktor Czuchnowski, zanim zaczął rzucać na swoim twitterze wulgaryzmami, odwołał się do mojego pierwszego listu, wyciągając z niego to, co było w nim „najważniejsze”. Mianowicie, powołał się na słowa dotyczące pańskiego wyjazdu do Izraela. Panie Redaktorze… nawet Pan nie wie jak mi wstyd, że dałem się zmanipulować jak dziecko. Gówniarz, to w końcu gówniarz, lecz biję się w pierś. Gorsze jednak jest to, że posunąłem się do insynuacji tak jak ludzie, z którymi przychodzi mi teraz korespondować (albo przynajmniej pisać listy, na które nie przychodzą odpowiedzi). Ja uwierzyłem w autentyczność słów Adama Michnika, który rzekomo miał stwierdzić, że jeśli Ruch Narodowy wejdzie do Sejmu, to wyemigruje do Izraela. A Pan uwierzył w istnienie w Polsce faszyzmu. Cóż, ja poczuwam się do odpowiedzialności, bo honor nakazuje mi przeprosić w momencie, gdy odnoszę się do słów, które nigdy nie padły. Mam również nadzieję, że pański Kolega – Redaktor Czuchnowski również zweryfikuje swoje poglądy. Czas pokaże, czy to zbyt duże oczekiwania z mojej strony.
Słowa o wyjeździe do Izraela okazały się zbyteczne. Rzeczywistość nie odebrała jednak zasadności o zakłamaniu medialnym, dzieleniu Polaków i manipulacjach. Po raz kolejny okazało się, że medialne autorytety nie uczą Polaków niczego poza szukaniem taniej sensacji i odbieraniem wiarygodności swoim oponentom. Słowa Redaktora Czuchnowskiego o faszyzmie są zniewagą dla każdego, kto wciela w życie ideały bohaterów takich jak choćby Rotmistrz Witold Pilecki. Nazwanie polskiego narodowca faszystą czy nazistą jest opluwaniem godności tych narodowców, którzy ginęli z rąk nazistów czy komunistów. Ginęli w obronie własnej Ojczyzny, a teraz tych, którzy oddają cześć narodowym bohaterom zrównuje się z ich katami. Wstyd Panowie. Wstyd.
Panie Adamie, głowa do góry! Średniowiecze nie jest takie złe!
Michał Patyk- w rubryce ciągle gówniarz.
Cena strachu przed PiS. Zobacz, kto obawia się o własne dochody
Najbardziej zagorzali obrońcy demokracji przed Jarosławem Kaczyńskim
wiedzą, ile stracą na zmianie władzy. Obawę o własne dochody próbują
więc przedstawić jako obawę o wolności obywatelskie.
Tomasz Lis od dawna wiedział, że po dojściu do władzy PiS będzie musiał
odejść z TVP. Im bardziej ta partia zyskiwała w sondażach, tym stawał
się zagorzalszym wojownikiem na ideologicznym froncie. Ponieważ
do dyspozycji miał nie tylko program publicystyczny w TVP 2, ale też
tygodnik „Newsweek Polska” i serwis NaTemat.pl ataki mógł przeprowadzać
na kilku flankach. Niedawno sam przyznał w felietonie, że ma obsesję
na punkcie Kaczyńskiego. Na okładkach kierowanego przez niego tygodnika
prezes PiS występował jako „świr” czy „zamachowiec”, w felietonie jako
człowiek pełen urojeń, który nie przejmuje się losem innych, bo sam
nie ma rodziny. Na dodatek według niego „Kaczyński chce wprowadzić
w Polsce ordynarny zamordyzm, którego nie powstydziłby się Putin”.Oczywiście Lis zdaje sobie sprawę, że z dojściem do władzy PiS
demokracja się nie skończy. Tak jak nie skończyła się w latach
2005-2007. Powinien też wiedzieć, że wzrosła wtedy ściągalność podatków,
spadły obciążenia fi skalne obywateli, a sądy zaczęły pracować
sprawniej. Zna też pewnie raport NIK, z którego wynika, że liczba
podsłuchów za rządów PO była większa niż za kadencji PiS. Słyszał taśmy,
na których szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz i prezes NBP Marek Belka
wbrew konstytucji ustalali odwołanie ministra finansów. Jeśli więc
rzeczywiście bałby się o polską demokrację, to już dawno powinien
zarzucać putinowskie metody ekipie PO. Wtedy jednak nie mógłby liczyć
na intratny kontrakt w TVP, pieniądze reklamowe z budżetu dla swojego
tygodnika i reklamy spółek Skarbu Państwa w NaTemat.pl.
(...)
Z tygodników najwięcej rządowych pieniędzy – ponad 603 tys. zł (bez
reklam spółek Skarbu Państwa) – dostała „Polityka”. Jej dziennikarze
prześcigają się w zarzucaniu Kaczyńskiemu autorytarnych inklinacji.
Nawet starający się zachować największy dystans do rzeczywistości Jacek
Żakowski pisze w tekście dla „Gazety Wyborczej”, że prezes PiS jest zły
i niebezpieczny dla Polski i dla demokracji.
Rząd PO-PSL
w latach 2008-2013 nagradzał przyjazne tytuły sowicie. „GW” otrzymała
ponad 7 mln zł, czyli 51 proc. wszystkich wydatków na ogłoszenia
w dziennikach. Nic dziwnego, że Adam Michnik widzi w zmianie władzy same
niebezpieczeństwa. Mówi o nadchodzącym putiniźmie, ale trudno pozbyć
się wrażenia, że chodzi też o pieniądze. Rząd PiS nie będzie tak chętnie
publikował ogłoszeń w dzienniku, który przypisuje mu diaboliczne cechy.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
100. cały ten jazgot Czerskiej
Agata Kondzińska
Czy dobra zmiana dotyczy też PiS
Rządowe układanki i próba sił w PiS pokazują, jak niewiele świeżego
powietrza wpadło do tej partii. Jarosław Kaczyński tak bardzo chciał
wygrać wybory, że w kampanii prezydenckiej wycofał się z pierwszej linii
frontu.
Wielki apetyt PiS na Sejm
Politycy PiS zapowiedzieli, że kluby parlamentarne Nowoczesnej i PSL
nie będą miały swoich wicemarszałków Sejmu, bo partia rządząca chce mieć
większość we władzach tej izby, oprócz marszałka - dwóch
wicemarszałków.
Magdalena Środa
Cztery horrendalne końce Glińskiego. Gimnazjum to nie jest meblościanka
Właściwie nie powinnam narzekać. Profesor Gliński jako przyszły
wicepremier obiecał profesorom pensję w wysokości trzykrotności średniej
krajowej.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
101. jazgot merdiów trwa, funkcjonariusze w pobudzeniu :)
Monika Olejnik
06.11.2015
01:00
Pani prezes może poczuła się wstrząśnięta, a może zmieszana. Sama nie może tworzyć rządu, tylko robią to za nią działacze.
Starzy pisowscy działacze,
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19145901,uleglosc.html#ixzz3qipfheeB
Wojciech Czuchnowski
Oswajanie Polaków z Antonim Macierewiczem
Jest prawdopodobne, że Antoni Macierewicz obejmie tekę ministra
obrony narodowej. Przed wyborami Beata Szydło przekonywała, że szefem
MON będzie Jarosław Gowin. Ale od kilku dni PiS oswaja opinię publiczną z
kandydaturą Macierewicza.
Prof. Markowski: Przy dominacji pewnej wersji polskości demokracja może zaniknąć
większe znaczenie na polskiej scenie politycznej?
To są dwie różne historie. Co do Ryszarda Petru, wszystko zależy od
tego, co się stanie z Platformą. Pierwszy scenariusz jest taki, że
będzie przejmował wyborców PO, drugi, że będzie się musiał ustawić obok.
Powiem tak: w żadnym kraju postkomunistycznym czysto liberalny program
nie daje więcej niż 12-15 procent poparcia, to taki naturalny sufit dla
takich partii. Jeśli Petru ustawi się tak, że zawsze będzie tym
mniejszym partnerem, to wtedy może być ważny w polityce, ale jako
dodatek do dużej partii i tą partia może być na przykład Platforma.
Natomiast jeśli chce iść w kierunku 20 procent poparcia, to musi mieć
szerszy pakiet propozycji i zając wyraźniejsze stanowisko w sprawach
socjo-kulturowych. Co do Pawła Kukiza nie mam zielonego pojęcia. Z
punktu widzenia politologicznego, on się we wszystkim myli. Jeśli po raz
drugi zobaczył wynik wyborów do Senatu, to trzymam za niego kciuki,
żeby jakaś myśl go naszła, żeby przeanalizował, jak działają
jednomandatowe okręgi wyborcze i wyjaśnił swoim sympatykom jak to się
dzieje, że JOW-y kreują dwupartyjny Senat i rugują z niego wszystkich
innych. Chyba, że znowu ogłosi, że to spisek elit. teraz ujawnia nowe
pokłady politologicznej ignorancji i proponuje nam system prezydencki,
który byłby dla nas katastrofą. Poza tym, zapowiedział po wyborach, że
dwa lata i on to wszystko rozwali. Nie dopytaliśmy do tej pory, co
będzie po tym rozwaleniu. On jest antyinstytucjonalny, ale nie wiadomo,
czy utrzyma swoich posłów we własnym klubie parlamentarnym. W każdym
parlamencie ma prawo istnieć radykalna, populistyczna-nacjonalistyczna,
anarchistyczna partia, która nagłaśnia rzeczy bolesne dla różnych
mniejszości, chociaż kompletnie nie rozumiałem tych 21 procent Polaków,
którzy widzieli w nim prezydenta, ale 8 procentowa partia w parlamencie,
choć nie ma sensownych recept naprawy rzeczywistości, która tylko
krytykuje - dobrze, ok. Jeśli są tacy, którzy się buntują przeciwko
czemuś, to ich głos powinien być wysłuchany i dobrze by to odbywało się w
parlamencie, a nie na ulicy.
Chyba czekają nas burzliwe lata w polityce, prawda?
Zobaczymy.
Optymistą Pan nie jest?
Jestem demokratą, dla mnie najważniejsze, żeby w naszym kraju
zakorzeniła się ta forma ładu społeczno-politycznego. W demokracji będą
bowiem współistniały różne postaci polskości, natomiast przy dominacji
pewnej wersji polskości demokracja może zaniknąć, podobnie jak
alternatywne do dominującej wizje polskości. Więc trzymam kciuki za
demokrację i czekam, aż nowa władza potwierdzi, że się kompletnie
myliłem i będzie się zachowywać zgodnie z demokratycznymi wartościami i
procedurami. Bo jeszcze raz podkreślam, przy 50 procentowej frekwencji,
37,5 procent poparcia, to 19 procent aktywnego poparcia Polaków dla tej
partii. Więc PiS ma absolutnie prawo do zarządzania krajem, natomiast
nie ma żadnej legitymacji do wywracania do góry nogami porządku
konstytucyjnego.
Holland zaniepokojona wynikiem wyborów: Wygrana PiS-u to skręt w stronę autorytaryzmu
Jej zdaniem rosnący eurosceptycyzm może grozić rozpadem Unii Europejskiej.
Odlot to mało powiedziane. Strachy na lachy prof. Markowskiego:
PiS będzie miało premiera, Sejm, prezydenta i... episkopat. "To może być
za dużo, tego nie da się wytrzymać!"
"Kaczyński ostatecznie sam zdecyduje po
wysłuchaniu tych, którzy mu coś tam podsuwają. To jest takie z natury
feudalne: niech sobie maluczcy pogadają, a i tak on swoją mądrością
zadecyduje."
Paweł Wroński
Jeśli ktoś, głosując na PiS, uważał, że partia się zmieniła, niech nie czuje się oszukany
W domu partii przy ul. Nowogrodzkiej wykuwa się nowy rząd PiS. Padają nazwiska, nazwy resortów.
http://wyborcza.pl/1,75968,19151941,nowe-stare-czasy.html
"Strach"
i czarno-białe twarze m.in. Tomasza Lisa, Adama Michnika i Kuby
Wojewódzkiego na okładce "Do Rzeczy". "Nikt rozsądny nie uwierzy, by PiS
miało zamiar ograniczać wolności obywatelskie", czytamy w okładkowym
artykule. "Twardą linię" i rząd "bezpośrednio podporządkowany prezesowi
partii" prognozuje tygodnik w artykule poświęconym tworzeniu gabinetu
Beaty Szydło. Więcej>>>
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
102. Nowy rządMarkowski o
Nowy rząd
Markowski o rządzie: Kaczyński ma w nosie opinię publiczną. To on zadecydował i on zostanie rozliczony
Żadnych zaskoczeń - skomentował skład rządu Beaty Szydło prof. Radosław
Markowski, politolog z SWPS. - Jarosław Kaczyński pokazał, że ma
totalnie w nosie to, co się sądzi o jego kandydatach. Działa wbrew
opinii publicznej. To on decyduje i z tego co zrobił, zostanie
rozliczony - podkreślił.Według prof. Markowskiego największe zdziwienie na Zachodzie budzić
będzie nominacja nieprawomocnie skazanego na karę więzienia Mariusza
Kamińskiego na koordynatora służb specjalnych. Nasz rozmówca podkreśla,
że już postawione zarzuty wystarczają, by politycy rezygnowali z
piastowanych stanowisk. Tu jest inaczej. - To polska innowacja, polski wkład do demokracji - zauważył.
"Wygrała partia, ma większość i robi co chce"
Do nominacji dla Antoniego Macierewicza prof. Markowski
podchodzi ze spokojem. Ale ostrzega: - Jesteśmy w NATO i UE. Wszelkie
wybryki zostaną przez naszych sojuszników odnotowane - mówi.
Macierewicz, Ziobro, Kamiński. Znamy skład rządu >>>
Podczas prezentacji składu rządu Beata Szydło
stała na scenie wraz z Jarosławem Kaczyńskim. I powszechnie mówi się,
że to prezes PiS miał większy udział w jego powstawaniu. - To wszystko
jest Jarosława Kaczyńskiego. Prezydent jest Jarosława Kaczyńskiego, rząd Jarosława Kaczyńskiego i parlament Jarosława Kaczyńskiego - stwierdził politolog.
Prof. Markowski zaznaczył też, że Platforma Obywatelska powinna
powstrzymać się od alarmistycznych komentarzy, które od kilku dni
wygłaszali. - Wygrała partia, ma większość i robi co chce. Kropka -
skwitował nasz rozmówca.
Lis żenujący jak zwykle
„Prezes mówił, że zemsty nie będzie, ale sprawiedliwość być musi. Będzie sprawiedliwa zemsta”.
Nowy rząd PiS
Macierewicz i Ziobro w rządzie. Wielowieyska: Wielkie nieszczęście dla Polski. Kompromitacja
Kampania wyborcza PiS, która promowała spokojny, stonowany styl i
eksponowała racjonalnych polityków, była oszustwem - stwierdziła w
Poranku Radia TOK FM Dominika Wielowieyska, komentując pogłoski o
pojawieniu się w rządzie Antoniego Macierewicza i Zbigniewa Ziobro.Trzeba powiedzieć zdecydowanie i otwarcie, że Macierewicz jako szef MON
to wielkie nieszczęście dla Polski i kompromitacja na scenie
międzynarodowej. To polityk skrajnie niepoważny i niekompetentny. Prace
jego zespołu smoleńskiego dowiodły, że była to zwykła hucpa. Sprawę
tragedii smoleńskiej zamieniono w groteskowy spektakl, a odpowiedzialny
jest za to Macierewicz - mówiła Dominika Wielowieyska w Poranku Radia
TOK FM kilka godzin przed ogłoszeniem składu rządu Beaty Szydło.
Publicystka nie zostawiła też suchej nitki na Zbigniewie Ziobro.
- Ziobro jako minister sprawiedliwości to także nieszczęście dla
Polski. Sterował ręcznie prokuraturą, dowiodły tego liczne raporty,
które dokładnie opisywały jego działalność - wskazywała.
Zaczęło się… Lis wieści „wszystko co najgorsze”: „Macierewicz, Ziobro i Kamiński. I wszystko jasne. Będzie jazda bez trzymanki”
„Nieoficjalne - za dwa tygodnie Macierewicz jedzie po wrak. Wszystko dogadane.”
— stwierdził na Twitterze Tomasz Lis, który chyba wciąż mocno
przeżywa wygrane przez Prawo i Sprawiedliwość wybory, a dziś dodatkowo
musiał zmierzyć się z składem nowego rządu.
— pisze Lis i dodaje:
To nie koniec drwin z nowego ministra obrony.
To jednak nie jedyne oceny jakie konstruuje naczelny „Newsweeka”.
Oberwało się także Jarosławowi Sellinowi, który był gościem Telewizji Polskiej.
mmil/Twitter
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
103. oj Markowski,Markowski
kiedy ten pan przestanie "jojczyć "?
gość z drogi
104. OSTATNIE PODRYGI LISA W PUBLICZNEJ
2015 11 09 Bosak i Winnicki świetnie się bawią na balu u Lisa, Rzeźnia
---------------------------------------------------
W 2007 roku nie było zemsty. Będzie teraz
Upiory wróciły. Witamy w państwie PiS, gdzie służby walą w drzwi o 6 rano
10.11.2015
Powrót Ziobry, Macierewicza i Kamińskiego oznacza, że dla PiS nie ma żadnych granic i że wszystko wolno
rząd Jarosława Kaczyńskiego. Odsunęli PiS od władzy, bo nie chcieli
podsłuchów, tropienia spisków i układu, mieli dość prowokacji, oskarżeń,
insynuacji, szczucia na lekarzy, opozycję i biznesmenów, dość tropienia
agentów i pomówień w mediach. Nie chcieli państwa, które symbolizował
funkcjonariusz w kominiarce walący o szóstej rano do drzwi w
towarzystwie kamer telewizji.
2. Symbolem tego państwa byli trzej ludzie: Zbigniew Ziobro - prokurator generalny i minister sprawiedliwości, Mariusz Kamiński - szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego, oraz Antoni Macierewicz - likwidator WSI i wiceminister obrony narodowej.
3. Szybkie, skuteczne i sprawiedliwe rozliczenie ich działalności wydawało się oczywistą konsekwencją wyborów i gwarancją powrotu do normalności.
4. Tak się jednak nie stało. Premier Donald Tusk od razu dał
czerwone światło ABW, która zebrała dowody na łamanie prawa przez
połączone siły służb specjalnych i prokuratury. Nie powstała "biała
księga" nadużywania władzy i nacisków na wymiar sprawiedliwości. Komisja
śledcza, która miała ustalić odpowiedzialność Ziobry za śmierć posłanki
SLD Barbary Blidy, działała zbyt wolno. Komisja śledcza ds. nacisków na
służby i prokuraturę została sparaliżowana przez wewnętrzne spory i
brak woli politycznej. W kadencji 2007-11 Platforma uciekała, jak mogła,
przed wnioskiem o postawienie Ziobry przed Trybunałem Stanu, lekceważąc
głosy, że za chwilę będzie za późno.
Jakoś szło
rozliczanie Macierewicza za kłamliwy i niszczący polski wywiad raport z
likwidacji WSI. Do czasu gdy prokuratura wydała kuriozalne orzeczenie,
że były wiceminister obrony - chociaż winny - nie może odpowiadać przed
sądem, bo pełniąc swoją funkcję likwidatora WSI, nie był urzędnikiem
państwowym.
Najdalej poszło rozliczanie nadużyć
Kamińskiego. Został oskarżony i skazany. Ale surowy wyrok sądu pierwszej
instancji zapadł za późno i został odczytany jako akt polityczny.
5. Nieudolne próby osądzenia IV RP trwały tak długo, że część
spraw się przedawniła. Zdążyła wyrosnąć generacja wyborców, którzy nie
mieli pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi i którym prawica mogła wmówić
dowolną bzdurę o odwecie. Ale naprawdę nie było ani odwetu, ani
sprawiedliwości.
6. Gdyby Ziobro, Macierewicz i Kamiński
mieli dzisiaj prawomocne wyroki, choćby za przekroczenie uprawnień, ich
droga do stanowisk publicznych byłaby na lata zamknięta. I nie
zmieniłaby tego nawet wola "żelaznego prezesa".
7. Powrót upiorów IV RP jest bezlitosną konsekwencją błędów, zaniechań i kuriozalnych decyzji.
W 2007 r. nie chodziło o zemstę. Zemsta będzie teraz.
8. Ziobro przeprowadzi "reformę" wymiaru sprawiedliwości.
Zacznie od likwidacji urzędu niezależnego od władzy prokuratora
generalnego. Sam będzie pełnił tę funkcję. Wrócą naciski i dyspozycyjni
prokuratorzy "na telefon". Będzie weryfikacja niewygodnych sędziów,
którym zgodnie z przedwyborczym projektem PiS zbada się mocz i pośle ich
na wariograf.
Macierewicz jako szef "zespołu
smoleńskiego" przez ostatnie lata oskarżał polskich prokuratorów
wojskowych o zdradę. Pluł im na mundur, chociaż rzetelnie prowadzili
śledztwo w sprawie katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. Teraz jako szef MON
będzie jednym z ich przełożonych. Tak jak zapowiadał na wiecu w Chicago,
porachuje się z "Polakami odpowiedzialnymi za zamach w Smoleńsku".
Ujawni aneks do raportu z weryfikacji WSI (wstrzymany przez prezydenta
Lecha Kaczyńskiego). Znów poznamy prawdy objawione w głowach
Macierewicza i jego ekipy.
>> CZYTAJ TEŻ: Lista przebojów Antoniego Macierewicza
Skazany (nieprawomocnie) Kamiński zostaje nadzorcą służb
specjalnych, które dewastował jako szef CBA. Jaki sygnał daje to
funkcjonariuszom, których zadaniem jest przestrzeganie prawa, działanie w
jego granicach? Co oznacza dla nich szef, który wspierał własną partię
na rzekomo apolitycznym stanowisku, a po zwolnieniu ze służby stał się
posłem i wiceprezesem tej partii? Także jego zastępcy i współpracownicy,
na czele z "agentem Tomkiem", po wyrzuceniu z CBA zasilili szeregi PiS.
Apolityczność służb specjalnych staje się kiepskim żartem.
9. Ponadto przypadek Kamińskiego ukazuje obowiązujące w świecie PiS
standardy. Gdy został skazany za łamanie prawa w służbach, prezes tej
partii ostentacyjnie zlekceważył wyrok sądu i wystawił Kamińskiego tuż
po sobie na liście wyborczej. Po wyborach poszedł dalej - Kamiński nie
sprawdził się w jednej służbie, więc stanie na czele wszystkich. A nowa
władza ustami premier Szydło sugeruje, że w apelacji spodziewa się, iż
"sprawiedliwość stanie po stronie Kamińskiego". Jest to nie tylko nacisk
na sąd, ale również autorytarna koncepcja sprawiedliwości, która ma być
"po naszej stronie".
10. Powrót Ziobry, Macierewicza i
Kamińskiego oznacza, że dla PiS nie ma żadnych granic i że wszystko
wolno. Jarosław Kaczyński zdaje się mówić: "Prawo i zasady nie będą
ograniczać naszej władzy, są jej narzędziami. I to my decydujemy, kto i
kiedy je łamie".
Powrót państwa, które tak traktuje
prawo, ułatwiła Platforma, nieudolnie i kunktatorsko rozliczając IV RP.
Teraz jest już za późno.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19164526,powrot-upiorow-witamy-w-panstwie-pis.html#ixzz3r5TBpKnT
Były hipis został szefem klubu PiS. Jego eksdziewczyna Kora opowiadała, jak razem palili trawkę
Niezwykle
wesoło było we wtorek w Sali Kolumnowej, gdzie zebrał się klub PiS. Na
jego szefa wybrano Ryszarda Terleckiego. Po opuszczeniu sali prof.... więcej
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
105. Panie Czuchnowski
relanium na nerwy albo herbatkę z melisy...dobra rada...za darmo
gość z drogi
106. Szef SSS* prof. Aleksander
Szef SSS* prof. Aleksander Smolar prezes Fundacji Batorego szykuje grunt pod wybory. RAZEM.
Smolar: Ten rząd będzie jechał po tzw. bandzie
Rewolucja społeczno-kulturowa to będzie główne
zainteresowanie Jarosława Kaczyńskiego - mówi politolog i prezes
Fundacji Batorego
główne zainteresowanie Jarosława Kaczyńskiego. W tych obszarach posuną
się na tyle, ile tylko będą mogli - mówi Aleksander Smolar, politolog i
prezes Fundacji Batorego
Jałoszewski: Jak pan ocenia nominacje do rządu Szydło? O czym świadczą
teki ministrów dla Ziobry, Macierewicza i Kamińskiego?
Aleksander Smolar:
Macierewicz, Ziobro, Kamiński i Waszczykowski będą radykalnym skrzydłem
rządu Szydło. To będą silni ministrowie. Wcześniej kontestowali pozycję
Szydło, która może być tylko posłańcem pomiędzy nimi a prezesem
Kaczyńskim...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19164038,smolar-ten-rzad-bedzie-jechal-po-tzw-bandzie.html#ixzz3r7uKV9or
Wojciech Czuchnowski
Witamy w państwie PiS, gdzie służby walą w drzwi o 6 rano
Powrót Ziobry, Macierewicza i Kamińskiego oznacza, że dla PiS nie ma
żadnych granic i że wszystko wolno. Ułatwiła go Platforma, nieudolnie i
kunktatorsko rozliczając IV RP. Teraz jest już za późno.
Witold Waszczykowski. Szef MSZ islamofobem
sierpnia przez Polski Instytut Spraw Międzynarodowych Witold
Waszczykowski, od wczoraj minister spraw zagranicznych, uzasadniając
swój sprzeciw wobec przyjmowania uchodźców przez Polskę, oznajmił
publicznie, że jest islamofobem.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19164019,witold-waszczykowski-szef-msz-islamofobem.html#ixzz3r7y5j8lp
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
107. 11 listopada bez prowokacji policyjnych smuci Michników
Marsz Niepodległości był spokojny jak nigdy i ksenofobiczny jak zawsze [NASZYM ZDANIEM]
Na
marszu były pojedyncze rodziny z dziećmi, były osoby starsze; była
minuta ciszy dla poległych żołnierzy i okrzyki "chwała bohaterom". To
wszystko stanowiło jednak niewielką część wydarzenia.
Lewackie media skręcają się ze złości, że na marszu nie było bójek -
grzmiał ze sceny jeden z organizatorów Marszu Niepodległości. Za brak
incydentów należą się pochwały. Ale to nie zmiana tego, że na marszu
wzywano do ksenofobii i nienawiści.Na Marszu Niepodległości były pojedyncze rodziny z dziećmi, były osoby
starsze; była minuta ciszy dla poległych żołnierzy i okrzyki "chwała
bohaterom". To wszystko stanowiło jednak niewielką część całego wydarzenia.
Marsz - organizowany zresztą przez środowiska narodowe -
zdominowały nacjonalistyczne i ksenofobiczne hasła oraz wyzwiska pod
adresem różnych "wrogów narodu" (na tyle, na ile dało się je usłyszeć
między wybuchami petard).
1) Było spokojniej niż w poprzednich latach
Policja nie otrzymała sygnałów o poszkodowanych lub rannych - to
najważniejsza informacja związana z bezpieczeństwem w czasie marszu.
Warszawskie Biuro Bezpieczeństwa
i Zarządzania Kryzysowego poinformowało, że marsz był "o wiele
spokojniejszy niż rok temu", choć dochodziło do drobnych incydentów -
odpalano race i zrzucano je z mostu Poniatowskiego na Wisłostradę.
Dodatkowo, uszkodzony został samochód TVP, a Pomnik Wdzięczności Żołnierzom Armii Radzieckiej w Parku Skaryszewskim został oblany czerwoną farbą.
Przypomnijmy - w ubiegłym roku zatrzymano około 200 osób, a
kilkadziesiąt zostało rannych. Bojówkarze rzucali w policjantów m.in.
racami, kostką brukową i butelkami. Stołeczny ratusz wycenił straty na
90 tys. zł.
To zasługa organizatorów marszu i dobrze
zorganizowanej straży, mającej niełatwe zadanie panowania nad wielkim
tłumem, a także policji, która była niewidoczna i m.in. dzięki temu
uniknięto starć chuliganów i funkcjonariuszy.
2) Ksenofobiczne hasła
Marsz środowisk narodowych szedł w tym roku pod hasłem "Polska
dla Polaków, Polacy dla Polski". Na transparentach niesiono jednak
znacznie więcej haseł, m.in.: "Śmierć wrogom ojczyzny", "Wróg u bram",
"Stop islamizacji Polski" czy dosyć oryginalne "Wolimy kotleta od
Mahometa".
Uczestnicy byli jeszcze bardziej swobodni, gdy
przyszło do wykrzykiwania haseł. "Raz sierpem, raz młotem, czerwoną
hołotę", "Zawsze i wszędzie, policja je*ana będzie" - to tylko część z
nich.3) Frekwencja
Na razie trudno mówić o dokładnej frekwencji. Według różnych szacunków w
marszu uczestniczyło od 35 do nawet 100 tysięcy osób. Policjanci na
podstawie wideo ze śmigłowców ocenili, że w pochodzie szło około 70
tysięcy osób. To tyle samo ile w ubiegłym roku.
4) Kontrowersyjni goście
Jeszcze przed marszem pojawiła się informacja o gościach
zaproszonych przez organizatorów. Rano delegacja złożona m.in. z
przedstawicieli neofaszystowskiej włoskiej organizacji Forza Nuova i
skrajnie prawicowego węgierskiego Jobbiku odwiedziła Sejm.
Po marszu goście wygłaszali przemówienia na scenie ustawionej na
błoniach Stadionu Narodowego. Był tam m.in. burmistrz węgierskiego
Asotthalom Laszlo Toroczkai. Toroczkai zasłynął klipem skierowanym do
uchodźców, nakręconym w stylu taniego kina akcji. Mówi w nim m.in.: "Ci,
którzy chcą wedrzeć się na Węgry nielegalnie, mogą szybko skończyć w
więzieniu".
Kryzys migracyjny stanowił najważniejszy
wątek w przemówieniach gości, jednak nie był jedyny. Przedstawiciel
szwedzkich środowisk narodowych przeszedł płynnie od uchodźców do "lobby
gejowskiego", a Włoch mówił z kolei o żydowskich wpływach i ideologii
gender.
Uderzał fakt, że bezpośrednio po reprezentancie
Forza Nuova, która jest organizacją o charakterze neofaszystowskim i
należy do koalicji partii faszystowskich założonej przez Alessandrę
Mussolini, przemawiał porucznik Jan Nowicki, żołnierz Armii Krajowej.
5) Paranoje narodowców: "Mamy prawo się bać"
- Lewacka i islamska agresja, wymierzona w wartości
chrześcijańskie i narodowe, tworzy w nas obawę. I mamy prawo się bać -
mówił tuż po zakończeniu Marszu Niepodległości ks. Jacek Międlar.
W wystąpieniach na błoniach Stadionu Narodowego, duchowny
zapewniał, że "nie można pozwolić, by ten strach przerodził się w
nienawiść". - My chcemy dialogu, ale nikt nie chce z nami rozmawiać -
mówił ks. Międlar.
- My nie chcemy walczyć młotem
nienawiści, ale mieczem Ewangelii - zakończył ks. Międlar. To szlachetne
wezwanie. Jednak praktyka wygląda zupełnie inaczej: na marszu nie było
może bitwy z policją, była za to nienawiść, rasizm i ksenofobia.
Nie było awantur? Ale oburzyć się trzeba! Miecugow: Nikt tam nie
jest w stanie powiedzieć "Bóg, Honor, Ojczyzna" normalnym głosem, tylko
ryczą! "30 proc. uczestników to bezrobotni po szkołach bez lekcji
historii!"
"Moi rodzice pamiętali i ktoś, kto nie ma obrzydzenia do książek może przeczytać, w co się przerodziły marsze z pochodniami..."
— w taki sposób Grzegorz Miecugow mówił o tym, co przeszkadzało mu na tegorocznym Marszu Niepodległości.
Dodajmy - Marszu, na którym pojawiło się kilkadziesiąt tysięcy
osób, a gdzie jednak nie było awantur, zamieszek, ani nawet incydentów.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Marsz Niepodległości na ulicach Warszawy. Jak na razie bez ekscesów -
kilkadziesiąt tysięcy uczestników doszło spokojnie przed Stadion
Narodowy. ZDJĘCIA
Miecugow był pod wrażeniem liczby uczestników:
— ocenił.
— zastanawiał się komentator tvn24.
Miecugow krytycznie odniósł się też do pomysłu, by za rok zorganizować wspólny marsz pod patronatem prezydenta Dudy.
— zawiesił głos.
— zakończył publicysta tvn24.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
108. w tfu! publicznej myślą, że prezydentem jest Komorowski :)
„PiS ma kłopoty, by uznać, że mają swoją cząstkę w sukcesie 25-lecia wolności”
– Widać, że Prawo i Sprawiedliwość ma jeszcze kłopoty, by uznać,
że mają swoją cząstkę w tym sukcesie 25-lecia wolności. Jeszcze ciągle
ma skłonność do myślenia, że tak naprawdę...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
109. odjazd lewaczki pfor. Płatek
Hasło "Polska dla Polaków" jest sprzeczne z art. 1 Konstytucji RP, który mówi, że "Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli". Nie możemy w sposób demonstracyjny lekceważyć tego co mówi konstytucja - oceniła Płatek.
Prof. Płatek przyznała, że hasło marszu kojarzy jej się z hasłami głoszonymi w III Rzeszy. - Nacjonalizm i wykluczanie prowadziły do bardzo złych skutków. Rozumiem, że ci młodzi ludzie tego nie pamiętają. Myślę, że jest to źle przerobiona lekcja historii - stwierdziła. - Dla mnie to, co pani mówi jest zupełnie absurdalne. Oczywiście można interpretować w sposób złośliwy to hasło, ale można je interpretować zgodnie z jego duchem. Myślę, że Bóg stworzył Ziemię Obiecaną po to, żeby było to miejsce dla Żydów i stworzył Polskę, aby było to miejsce do zamieszkania przez Polaków. Myślę, że żadnemu z uczestników marszu nie przyszłaby do głowy taka interpretacja, zwłaszcza, że nasza historia to nie jest historia wykluczania tylko zapraszania - odpowiadał Marian Piłka. (http://www.tvn24.pl)
http://www.tvn24.pl/monika-platek-i-marian-pilka-o-marszu-narodowcow,593...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
110. to już jest koniec, ostatnie POdrygi III RP odzyskanej dla Michn
Mało kto przysłużył się tak do zabetonowania na
długie lata układu pookrągłostołowego jak Adam Michnik. Po tym, co
wyprawiała jego gazeta w ostatnich latach, nikt nie odbierze mu tytułu
głównego propagandysty III RP.
W tym kontekście dziwi, że komuś jeszcze przyszło do głowy, żeby
nagradzać go za… rzetelność, profesjonalizm i najwyższe standardy w
dziennikarstwie. Tak, to nie żart - na taki właśnie pomysł wpadli
uczestnicy studenckiego plebiscytu.
Jak podaje portal wirtualnemedia.pl, Michnik ma otrzymać statuetkę w
kategorii AuTORytet w tegorocznej edycji plebiscytu MediaTory.
— czytamy.
Naczelny „GW” ma odebrać statuetkę podczas
gali finałowej MediaTorów 28 listopada w Auditorium Maximum w Krakowie. W
poprzednich latach w tej samej kategorii nagrody nagradzani byli m.in.
Wojciech Mann, Monika Olejnik, Marek Niedźwiecki i Wojciech Jagielski.
O przyznaniu nagrody Adamowi Michnikowi zadecydowali studenci kierunków dziennikarskich.
W tegorocznej edycji głosować mogło ponad 10 tys. studentów z 21
uczelni wyższych. Plebiscyt organizują Stowarzyszenie MediaTory oraz
koło naukowe studentów Dziennikarstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego.
bzm/wirtualnemedia.pl
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
111. przyszła baba do lekarza, a to Michnik :)po francuzku:)
Michnik: Były lęki, czy Niemcy przyłączą Dolny i Górny Śląsk. "Ludzie w Bytomiu na poważnie bali się"
Bytomia pytali mnie, czy Niemcy przejmą ich miasto i ich wypędzą - mówił
Adam Michnik na konferencji poświęconej zjednoczeniu Niemiec i uznaniu
polskich granic
polsko-niemieckiego traktatu granicznego zorganizowała Ambasada Francji,
Fundacja Bronisława Geremka oraz działający przy Uniwersytecie
Warszawskim Ośrodek Kultury Francuskiej i Studiów Frankofońskich. Do tej
pory na...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19184763,michnik-byly-leki-czy-niemcy-przylacza-dolny-i-gorny-slask.html#ixzz3rOwC7ZOU
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
112. rządu PiS jeszcze nie ma :)
Rząd PiS utrwali pozycję Polski jako kraju imitacji, półperyferyjnego [ŻAKOWSKI]
"Ekipa gospodarcza rządu Beaty Szydło jest obiecująca" napisał Witold Gadomski. Kompletnie się z nim nie zgadzam.
Nominacje dla Morawieckiego, Kwiecińskiego, Szałamachy, Streżyńskiej są
uspokajające dla rynków i przedsiębiorców, ale niczego dobrego nie
obiecują dla rozwoju Polski...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19192913,mission-impossible.html#ixzz3reLS5Td2
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
113. 16 listopada 2015 r. rząd
16 listopada 2015 r. rząd Beaty Szydło zaprzysiężony.
Prezydent Duda powołał rząd. Szydło premierem, Macierewicz szefem MON... Wśród gości ojciec Rydzyk
Uroczystość zaprzysiężenia odbyła się dziś w Pałacu
Prezydenckim. Beata Szydło, która od dziś pełni funkcję premiera Polski,
w ciągu dwóch tygodni powinna wygłosić exposé. Prawdopodobnie zrobi to
już w najbliższą środę
Cały tekst: http://wyborcza.pl/0,0.html#ixzz3rgVXAnB3
pieniądze
Ma rządzić resortem, który jeszcze nie istnieje. Wydawać miliardy, których jeszcze nie ma. Kim jest Morawiecki?
Mateusz Morawiecki to nowy minister w rządzie PiS. Ma stanąć na czele
resortu, który tak naprawdę jeszcze nie istnieje, i zarządzać
pieniędzmi, których też jeszcze nie ma, czyli na czele Ministerstwa
Rozwoju. Za czasów jego rządów BZ WBK stał się perłą w koronie polskiej
bankowości. Czy teraz uda mu się zrealizować obietnice Beaty Szydło? Jak
ustosunkuje się do jednego ze sztandarowych pomysłów rządu, dotyczącego
opodatkowania transakcji finansowych?
PiS przejmuje ministerstwa
Rządy PiS. Minister Ziobro o karach dla sędziów. Szefowa MEN zaprasza Elbanowskich
Nowi ministrowie udali się do swoich resortów. Zbigniew Ziobro
zapowiedział zmianę ustawy o prokuraturze, kary dla sędziów i
prokuratorów, wobec których "pojawią się wiarygodne dowody wskazujące na
korupcję" oraz dla biegłych, którzy wydadzą fałszywą opinię. Antoni
Macierewicz, mówił, że jednym z najważniejszych zadań państwa jest
zapewnienie obywatelom bezpieczeństwa. Pierwszym gościem w Ministerstwie
Edukacji Narodowej będą Karolina i Tomasz Elbanowscy.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19197740,pis-przejmuje-ministerstwa-ziobro-zapowiada-kary-dla-sedziow.html#ixzz3rgUQCLK7
Komentarz Wojciecha Czuchnowskiego
Piotr Bączek szefem SKW. Musi więc wrócić sprawa martwej wiewiórki
Luty 2011 r. Wieczór. Piotr Bączek, szef klubu "Gazety Polskiej" w
Warce, wraca po spotkaniu z posłami PiS ziemi radomskiej. Gdy zbliża się
do furtki swojego domu, odkrywa, że na metalowych prętach wisi martwa
wiewiórka.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19196541,piotr-baczek-szefem-sluzby-kontrwywiadu-wojskowego-musi-wiec.html#ixzz3rgUifZAt
Nowi ministrowie przejmują resorty. Exposé premier Szydło w środę. We wtorek debiut rządu PiS w Brukseli
–
Stajemy dziś przed wami, jako jedni z was. Sprawy naszej ojczyzny będą
dla nas zawsze najważniejsze – zapowiedziała premier Beata Szydło,
która... więcej
TNS Polska: 44 proc. chcących głosować popiera PiS, 17 proc. PO
44
proc. badanych, którzy zadeklarowali chęć udziału w wyborach
parlamentarnych, chce głosować na PiS, 17 proc. na PO, 9 proc. na
formację... więcej
Niebywałe. Lis o posłach Kukiza: „naziolki”
Kukiz reaguje natychmiast: „Za 'naziolków' odpowie pan przed sądem. Za resztę - przed Bogiem”.
Tomasz Lis
bezpardonowo atakuje Ruch Kukiza i jego posłów, dowodząc po raz
kolejny, że nie ma dla niego granic kompromitacji. W felietonie Lis
stwierdza: „intelektualista Kukiz wprowadził do Sejmu paru naziolków”.
„Zgodnie z moimi przewidywaniami tragedia w Paryżu dała
paliwo polskim rasistom i ksenofobom. Nie trzeba myśleć, wystarczy
potępić wroga, którym - w większym stopniu niż terroryści, mam wrażenie,
są dla naszych kołtunów i rasistów, jacyś lewacy” –
pisze Tomasz Lis na swoim portalu natemat.pl. W niezwykle agresywny
sposób Lis grzmi na Polaków, którzy boją się przyjmować imigrantów.
Lis uderza w ruch
Kukiz'15. „Nieoceniony intelektualista Kukiz zastanawia się czy większa
jest zbrodnia "dziczy" czy też "lewactwa, które dziś sprowadziło". Na
razie intelektualista Kukiz wprowadził do Sejmu paru naziolków” – pisze pieszczoch rządu PO-PSL.
Na te słowa na Facebooku zareagował Paweł Kukiz,
który zapowiada pozew przeciw Tomaszowi Lisowi. „Za 'naziolków' odpowie
pan przed sądem. Za resztę - przed Bogiem” – pisze jednoznacznie Kukiz.
Histeria w programie Tomasza Lisa. Istny festiwal kuriozalnych wypowiedzi! "Jeśli prześledzi się koncepcje ideowe władzy pisowskiej, to mamy do czynienia z przejęciem Trybunału"
Temat ustawy o Trybunale Konstytucyjnym zdominował program „Tomasz Lis na żywo” (TVP 2). Gośćmi redaktora naczelnego „Newsweeka” byli m.in. Ryszard Kalisz, Roman Giertych, prof. Marek Chmaj i prof. Antoni Dudek.
Pierwszy z wymienionych zaczął od mocnych akordów.
Orban doprowadził do sytuacji, że Trybunał Konstytucyjny jest podległy jemu. (…) Mogę powiedzieć, że jest na usługach rządu. Jeśli prześledzi się koncepcje ideowe władzy pisowskiej i jeśli pamięta się o jednoosobowym ośrodku decyzyjnym, to mamy do czynienia z przejęciem Trybunału, żeby Trybunał nie przeszkadzał we wprowadzeniu – słusznych zdaniem Jarosława Kaczyńskiego - reform pisowskich, ale żeby działał na jednej nucie
— grzmiał były poseł.
PO otworzyła ten worek, złamała dobre obyczaje. (…) Otworzyła drogę PiS-owi i prezydentowi Dudzie. (…) Zaczęła to PO, a kontynuuje to PiS
— stwierdził z kolei prof. Dudek.
PO pewien błąd popełniła
— przyznał Roman Giertych.
W równie histerycznym tonie, co Ryszard Kalisz wypowiadał się prof. Marek Chmaj.
PiS chce ustawą wygasić kadencję Trybunału! Jeśli pozwolimy na to, pozwolimy na wygaszanie kadencji innych konstytucyjnych organów!
— grzmiał konstytucjonalista.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
114. 100 dni prezydenta Andrzeja
100 dni prezydenta Andrzeja Dudy
W pierwszych 100 dniach prezydentury Andrzej Duda odbył 45 wizyt
krajowych i 10 wizyt zagranicznych, podpisał 106 ustaw i zawetował
cztery, powołał 99 sędziów i wystosował 336 listów. Powołał także Radę
Dialogu Społecznego i Narodową Radę Rozwoju.
Polityka krajowa
7 sierpnia Prezydent Andrzej Duda podpisał zarządzenie o nadaniu
Statutu Kancelarii Prezydenta RP. Tym samym już pierwszego dnia swojej
prezydentury, zgodnie z obietnicami złożonymi w trakcie kampanii,
powołał nowe biura:
Biuro Interwencyjnej Pomocy Prawnej, którego celem jest
niesienie pomocy prawnej obywatelom, a także analiza funkcjonującego
prawodawstwa. Biuro zbiera informacje od podmiotów zewnętrznych oraz od
obywateli, które będą następnie wykorzystywane do podejmowania inicjatyw
legislacyjnych, poprawiających jakość prawa.
Biuro do Spraw Kontaktu z Polakami za Granicą, które ma za zadanie nawiązywanie i utrzymywanie kontaktów z Polonią.
W Kancelarii stworzono także Biuro ds. Dialogu Społecznego i Inicjatyw Obywatelskich,
które służy szeroko rozumianym kontaktom z obywatelami. Ma ułatwiać
dialog z reprezentantami dużych grup społecznych, związków zawodowych,
środowisk lokalnych, inicjatorów różnych akcji obywatelskich.
Radę Dialogu Społecznego jako forum współpracy przedstawicieli pracowników, pracodawców i rządu.
Narodową Radę Rozwoju, do której zaprosił 86 ekspertów i doradców, których zadaniem będzie definiowanie wyzwań i wskazywanie zagrożeń dla Polski.
Prezydent w swoich wypowiedziach wielokrotnie zaznaczał, że jego
priorytetem jest poprawa jakości życia Polaków. Dał temu wyraz,
składając projekt ustawy w sprawie obniżenia wieku emerytalnego, a także
kierując do Senatu projekt postanowienia o zarządzeniu referendum w
sprawach: zniesienia obowiązku szkolnego sześciolatków, prywatyzacji
lasów państwowych oraz obniżenia wieku emerytalnego.
W czasie 100 dni urzędowania Prezydent:
- odbył 45 wizyt krajowych, podczas których spotykał się z obywatelami
- wystosował 336 listów i objął patronatem 96 konferencji, uroczystości, koncertów, konkursów i imprez kulturalnych
- nadał obywatelstwo 377 osobom, pochodzącym głównie z Ukrainy i Białorusi
- powołał 99 sędziów, mianował na pierwszy stopień oficerski 75 absolwentów szkół wojskowych oraz 374 funkcjonariuszy Policji, wręczył nominacje 63 profesorom
- podpisał 106 ustaw i zawetował cztery: o lasach, o mniejszościach narodowych, o uzgodnieniu płci oraz ustawę o ratyfikacji tzw. poprawki dauhańskiej
- złożył dwa wnioski do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie Ustawy prawo o ustroju sądów wojskowych oraz Ustawy o kuratorach sądowych
Polityka zagraniczna
Prezydent Andrzej Duda w pierwszych 100 dniach swojego urzędowania prowadził bardzo aktywną politykę zagraniczną. Odbył 10 wizyt zagranicznych-
zarówno o charakterze dwustronnym (Estonia, Niemcy, Wielka Brytania,
Słowacja, Francja, Watykan), jak i wielostronnym (spotkania w ramach
grupy Arraiolos, w ramach Grupy Wyszehradzkiej, spotkania
przedstawicieli państw Europy Środkowej i Wschodniej w Bukareszcie oraz w
kuluarach Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku). Był aktywny w
przestrzeni regionalnej, europejskiej i globalnej.
Przy okazji wizyt w Berlinie, Londynie, Nowym Jorku, Paryżu,
Bukareszcie i Rzymie Prezydent RP spotkał się z mieszkającą tam Polonią.
Prezydent RP udzielił także szeregu wywiadów liczącym się mediom zagranicznym.
Prezydent przyjmował też wielu przedstawicieli innych państw podczas ich wizyt w Polsce.
Łącznie Prezydent Andrzej Duda w swoich pierwszych 100 dniach urzędowania spotkał się z przedstawicielami 32 państw.
Prezydent RP przyjął listy uwierzytelniające od dziewięciu ambasadorów akredytowanych w Polsce. Wręczył również listy uwierzytelniające 8 ambasadorom RP udającym się za granicę.
Prezydent Andrzej Duda prowadził także aktywną korespondencją
dyplomatyczną: 77 listów do głów państw i szefów rządów, 14 depeszy
gratulacyjnych i kondolencyjnych oraz 63 depesze z okazji świąt
narodowych.
Odznaczenia w Święto Niepodległości
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
115. FEMINAZISTKI Z CZERSKIEJ
Magdalena Środa:
Polska to dziś najbardziej histeryczny kraj w Europie. Dominuje wizja apokalipsy
Polska, w której na szczęście nie wydarzyła się żadna terrorystyczna
masakra, stanowi dziś najbardziej histeryczny kraj w Europie. Głównie u
nas można usłyszeć, że "to koniec Europy", że "Unia się rozpada", że
"znaleźliśmy się w sytuacji najgorszej w naszej historii", że "to odwrót
od multikulti", że wracają właśnie "granice i kontrole". Europa się
konsoliduje, Polska czeka na apokalipsę.
histerycznych oświadczeniach deklarujących narodowy separatyzm
polityczny i moralny, inni kłócą się o jakieś tajne (a jakże!) raporty,
jakby przejęcie świstka papieru przez ministra Kamińskiego od ministra
Biernackiego miało uratować życie milionom rodaków.
Wrażenie apokalipsy potęgują dziennikarze, bo to od nich co godzinę
można usłyszeć o "końcu naszego świata" i "radykalnej wojnie". W różnych
stacjach telewizyjnych pojawiają się "eksperci", którzy atmosferę
histerii podsycają (najlepszym dziś typem "eksperta" jest zresztą kolega
dziennikarz z innego programu; żadnych niespodzianek przy nim nie
będzie).
Nie wspomnę już o tym, co się dzieje w pismach
zwanych "katolickimi", choć może warto, bo czytając niektóre artykuły,
można zrozumieć, jak się rodzi terroryzm. A rodzi się z nienawiści do
inaczej myślących. Kapuściński pisał kiedyś, że światu grożą trzy plagi:
nacjonalizmu, rasizmu i fundamentalizmu religijnego. "Do umysłu
porażonego jedną z tych plag nie sposób dotrzeć, w takiej głowie pali
się święty stos, który tylko czeka na ofiary". W głowach niektórych
publicystów ten stos płonie od dawna.
Jesteśmy też
jedynym krajem, w którym niemal oficjalnie problem uchodźców utożsamia
się z problemem terroryzmu, tak jakby uchodźcy byli zarazem terrorystami
i tymi, którzy przed terroryzmem uciekają. Przecież w Syrii Paryż jest
codziennie, i to ze zwielokrotnioną liczbą ofiar. Terroryści rekrutują
się natomiast z obywateli różnych krajów. Łączy ich fundamentalizm
religijny. A z uchodźcami podróżują nawet polscy kibole, o ile da się
zarobić na szmuglu ("Wyborcza" z 17 listopada).
I chyba tylko u nas tak szeroko (bo i w parlamencie)
propagowana jest teza, że dzisiejszy kryzys ma korzenie "lewackie", bo
to lewica zadekretowała multikulturalizm i tolerancję. Jedynie w Polsce
chrześcijańska doktryna multikulturalizmu ("nie masz Greka, Żyda,
Rzymianina") i oświeceniowa idea tolerancji noszą partyjne barwy. Dla
Europy idee te stanowią fundament kultury, w imię której trzeba podjąć
walkę z terroryzmem. Pochwałę tolerancji, pluralizmu i wielokulturowości
słychać we wszystkich niemal wystąpieniach francuskich polityków.
Tak jak problem uchodźców i rozpętana wokół nich histeria pomogły wygrać PiS-owi,
tak atmosfera nadchodzącej apokalipsy "końca Europy" zdefiniuje z
pewnością politykę i decyzję zaprzysiężonego właśnie rządu. Może się też
zdarzyć, że Europa
będzie walczyła z terroryzmem, broniąc idei tolerancji, wolności i
pluralizmu, a polska władza w atmosferze histerii będzie walczyła z
tolerancją, wolnością i pluralizmem. Co nam być może da gwarancje, że
terroryści będą omijać nasz kraj z daleka. Tyle że co to będzie za kraj?
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19204278,apokalipsa-potrzebna-od-zaraz.html#ixzz3rq3BcgAR
Agnieszka Kublik:
Kaczyński szturmuje TVP. Nie ma zamiaru udawać, że ma dobre intencje
Muszę przyznać, że PiS uczy się na własnych błędach. I byłoby to godne
pochwały, gdyby nie to, że w tym przypadku "bezbłędnie" oznacza "gorzej,
niż było": całkowite podporządkowanie mediów publicznych - TVP,
Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej - władzy. Czyli Prawu i
Sprawiedliwości.
mediów. Takie tam gwarancje ustawowe, jak np. kadencyjność zarządów i
rad nadzorczych, ściśle określone warunki odwołania członków zarządów,
wielostopniowy wybór prezesów przez rady nadzorcze i KRRiT.
PiS nie zamierza udawać, że ma dobre intencje. Nowa władza chce
dokonać podboju całkowitego. Kaczyński wiele razy diagnozował swoje
wyborcze porażki po 2005 r. jako skutek nieprzychylnych mu mediów. I to
kolejny dowód na to, że PiS wyciąga lekcję z przeszłości. Teraz media
mają mu pomóc władzę utrzymać.
Krzysztof Czabański, poseł
PiS, były prezes Polskiego Radia za pierwszych rządów PiS (2005-07), a
teraz pełnomocnik pani premier Beaty Szydło ds. przekształceń mediów
publicznych, prorokuje "powstanie przeciw rządowi PiS wielkiego silnego
frontu". Widzi w nim "grupy interesów związane z establishmentem III RP,
system bankowy, media mainstreamowe ("mętnego nurtu") z tzw.
publicznymi na czele, wiele wpływowych sił z Unii Europejskiej".
Ten front PiS osłabi, wyjmując z niego media publiczne, które
zresztą Czabański ochrzcił "aparatem propagandy, przemysłem pogardy".
To "przywrócenie mediów publicznych służbie narodowi" dokona się poprzez
przekształcenie TVP, PR i PAP w instytucje kultury (dziś to spółki
prawa handlowego). Na ich czele staną prezesi wybrani przez
pięcioosobowe rady, a te przez prezydenta, Sejm i Senat, czyli faktycznie przez PiS.
I - co kluczowe w tej medialnej rewolucji - jednoosobowe zarządy
mediów publicznych nie będą kadencyjne, będą mogły być odwołane w
każdej chwili.
Tak jeszcze nigdy nie było, od kiedy
obowiązuje ustawa medialna, czyli od ponad 22 lat. To zapowiedź, że to
będą prezesi na telefon prezesa PiS. Bo tak długo zachowają stołki, jak
długo Kaczyński będzie zachwycony swoim medialnym wizerunkiem i
portretami Dudy i Szydło.
Jak to osiągnąć? Wydaje się, że Czabański wie: "Zapewniam jako
człowiek mediów, że odbierzemy kłamcom radio i telewizję. Niech nikt nie
ma złudzeń: odbierzemy wam te media. Polacy zasługują na uczciwe media.
I my to zrobimy. Media będą uczciwe. ( ) Dosyć Lisa w telewizji, dosyć
Tadli i Kraśki. Dosyć tych funkcjonariuszy realizujących propagandę
władzy. Ci ludzie znikną z ekranu. Cała operacja zmiany mediów
publicznych będzie podporządkowana temu, żeby media były uczciwe i
głosiły prawdę".
Ich misją ma być m.in. "budowanie
tożsamości narodowej" m.in. poprzez wielkie produkcje filmowe. W planach
jest np. sfinansowanie dużego hollywoodzkiego filmu nt. polskiej historii (co na to Hollywood?).
Projekt nowelizacji "jest na ukończeniu", obiecuje wicepremier i
minister kultury Piotr Gliński, prace legislacyjne powinny zostać
zakończone najpóźniej do połowy przyszłego roku.
Tyle
będziemy musieli czekać na te nowe, pokorne media, które zasilą
niepokorni dziennikarze. Na przykład z TV Republika, "Gazety Polskiej",
portali Niezalezna.pl i wPolityce.pl, z tygodników "wSieci" i "Do
Rzeczy".
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19204159,kaczynski-szturmuje-tvp.html#ixzz3rq3VzqPj
Prezydent Duda bierze się za politykę historyczną, czyli skończyć z tą pedagogiką wstydu
18.11.2015
Polityka historyczna służy budowaniu
potencjału państwa - mówił prezydent Andrzej Duda podczas spotkania o
strategii tworzenia polskiej polityki historycznej. Zaznaczył, by nie
łączyć patriotyzmu z nacjonalizmem.
podkreślał fundamentalne znaczenie polityki historycznej dla jego
prezydentury. Wczoraj do Belwederu zaprosił naukowców, dyrektorów
instytucji kultury, muzeów, z którymi chce zbudować strategię
"skutecznej polityki historycznej dla Polski".
W pierwszym rzędzie zasiadł wicepremier i minister kultury Piotr Gliński. Byli także przedstawiciele..
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19204298,prezydent-duda-bierze-sie-za-polityke-historyczna-czyli-skonczyc.html#ixzz3rq45TWGI
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
116. oj pani psor Srodzino
dalibyście se spokój...
gość z drogi
117. :) dopiero lud POgonił tych z PRL-BIS odlot GazWyb
MAZIARSKI. Opamiętajcie się! Polacy pogonili PZPR Jaruzelskiego, pogonią i PiS
Po ułaskawieniu Mariusza Kamińskiego wygląda na to, że jest już
pozamiatane. W ciągu zaledwie trzech tygodni od wyborczego zwycięstwa
PiS uruchomił dynamikę, która doprowadzi do jego przyszłego upadku. W
trzy tygodnie od milionera do zera - naprawdę rekord świata.
będzie jej bronić do upadłego i nie wiemy, ile to potrwa, może rok, może
dwa, a może nawet do końca kadencji (oby nie!). Nie wiemy dokładnie,
jaką cenę zapłaci za to kraj, choć domyślamy się, że niestety wysoką.
Nie wiemy też, jakich jeszcze metod użyje PiS
w walce z politycznymi przeciwnikami i ze społeczeństwem obywatelskim,
które z tygodnia na tydzień coraz mocniej będzie protestować przeciw
awanturniczym działaniom rządzących.
Jednak niezależnie
od tego, ile to potrwa, kurs został wytyczony, a miejsce katastrofy
dobrze widać na horyzoncie. PiS niczym "Titanic" nieuchronnie zmierza w
kierunku góry lodowej.
A miało być inaczej. Partia
Kaczyńskiego wygrała, bo przekonała wyborców, że nie jest już tym samym
PiS-em, który znali z przeszłości. "Nie musicie się nas obawiać - mówili
w kampanii - bo ucywilizowaliśmy się i uspokoili. Nie będziemy już
bredzić o zamachu smoleńskim, nie będziemy usadzać oszołomów na ważnych
stanowiskach, będziemy szanować oponentów i przestrzegać zasad państwa
prawa; zajmiemy się gospodarką, nie będziemy skłócać Polski z Europą i w
ogóle będziemy się zachowywać jak normalni ludzie".
Kto
uwierzył, ten uwierzył, ale najwyraźniej jakaś część elektoratu kupiła
ten przekaz i zagłosowała na PiS. Nie taka znów wielka, bo przewaga
partii Kaczyńskiego nad obozem liberalnym w wyborach parlamentarnych czy
Dudy
nad Komorowskim w wyborach prezydenckich była zaledwie kilkupunktowa.
Tylko układ sił na lewicy i ordynacja sprawiły, że przełożyło się to na
ponad połowę mandatów w Sejmie.
W ciągu trzech tygodni po wyborach PiS demonstracyjnie pokazał wyborcom, że ich okłamał. I że ma to gdzieś.
Macierewicz miał nie być ministrem, ale jest. I co nam zrobicie?
Ludzie tacy jak Kamiński czy Ziobro mieli zostać zastąpieni
umiarkowanymi merytokratami, ale wrócili na dawne stanowiska. I co nam
zrobicie?
Mieliśmy przestrzegać prawa, ale bezczelnie stawiamy naszych ludzi ponad nim.
Mieliśmy nie nawracać Polski na religię smoleńską i nie bredzić o zamachu, ale nawracamy i bredzimy.
Mieliśmy nie skłócać Polski z Europą, ale już wymyślamy Niemcom
od okupantów i hitlerowców. Zapowiadamy czystki w mediach, zapowiadamy,
że wtłoczymy instytucje kultury i oświaty w ramy ideologiczne, obnosimy
się z religijnością i demonstracyjnie zapraszamy o. Rydzyka.
I co nam zrobicie?
Skąd ten PiS-owski bezwstyd? Skąd ta samobójcza buta? Być może
oszołomieni skalą sukcesu uwierzyli, że rozkład mandatów w parlamencie
odpowiada rozkładowi sił w społeczeństwie, więc na wszystko mogą sobie
pozwolić. Gdyby mieli więcej rozumu i przezorności, być może
dostrzegliby, że płyną prosto na górę lodową.
Powiedzmy
zatem głośno, by ich ostrzec: Szanowni Państwo, we własnym interesie
opamiętajcie się! Polacy dali radę pogonić PZPR Jaruzelskiego, więc
pogonią też PiS Kaczyńskiego.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19210265,opamietajcie-sie-we-wlasnym-interesie.html#ixzz3rvw4QeVb
Dominika Wielowieyska
Polityka rodzinna to najmniej przerażający fragment przemówienia premier Szydło
Czy po 500 zł trzeba będzie stać co miesiąc w długich kolejkach w
urzędzie gminy? Tak rząd będzie zniechęcał Polaków do skorzystania z
tego dobrodziejstwa?
Elżbieta Cichocka
Po wystąpieniu premier należy się mocno obawiać o nasze bezpieczeństwo zdrowotne
Zdrowia na liście priorytetów nie ma, pani premier nie poświęciła mu
wiele czasu, a to, co powiedziała, nie wyszło poza obietnice wyborcze.
Wojciech Czuchnowski
Decyzja o ułaskawieniu Mariusza Kamińskiego jest niebezpieczna
Prezydenckie ułaskawienie zachęci funkcjonariuszy oraz urzędników do
wspierania partii, która dała im immunitet do nielegalnych działań i
zapewniła bezkarność.
Jacek Szczerba
Fundusz na kino patriotyczne? Tylko bez tromtadracji
W środowisku filmowym już od pewnego czasu krąży plotka o funduszu na
tego typu kino, który miałby powstać przy prezydencie Andrzeju Dudzie.
Ewa Siedlecka
Przemilczane sprawy w exposé. To dziwne, bo dla PiS były bardzo ważne
O prokuraturze w wystąpieniu premier Beaty Szydło nie padło nawet
jedno słowo. To dziwne, zważywszy, jaka wagę do prokuratury przykładało
PiS za swoich poprzednich rządów.
W marcu premiera "Smoleńska". Tajemniczy inwestorzy dali na ten film 5 mln zł
Antoniego Krauzego ma nową datę premiery - marzec 2016 r. Trwa
postprodukcja, ale budżet wciąż nie jest dopięty. Znana jest gaża
reżysera.
mieli duże problemy finansowe. Budżet oszacowali na 11 mln zł, szybko
zabrakło im pieniędzy. Dotacji nie udzielił Polski Instytut Sztuki
Filmowej - eksperci uznali scenariusz za "fabularyzowaną publicystykę
smoleńską", wadliwą także pod kątem warsztatowym...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75475,19214372,premiera-filmu-smolensk-w-marcu-tajemniczy-inwestorzy-dali.html#ixzz3rwz60ahx
stenogramy z posiedzenia
Gdy przed północą telewizje wyłączyły kamery, w Sejmie wydarzyło się coś ważnego (i niepokojącego)
"Putinowskie akcenty u Kaczyńskiego. Początek demontażu demokracji parlamentarnej"
Jeśli spojrzymy na sprawę ułaskawienia Mariusza Kamińskiego, próbę
radykalnej rekonstrukcji TK, sposób zmian w służbach specjalnych, to
słyszymy, że to początek demontażu demokracji parlamentarnej - mówił w
TOK FM Adam Szostkiewicz. - A to moim zdaniem jest jedyna rzeczywista
demokracja.- Nie mówię, że demokracja parlamentarna zostanie u nas zastąpiona przez
system putinowski. Choć niektóre akcenty w przemówieniu Jarosława
Kaczyńskiego, były - jako żywo - putinowskie - ocenił publicysta w
Poranku Radia TOK FM.
"Kaczyński z zemsty ściągnie Tuska do Polski. To rodzaj popędu śmierci"
Gdyby Kaczyński mógł powstrzymać swój fanatyzm, to nie cofałby
potrzebnych reform. Skoro PO już je przeprowadziła, i zapłaciła za to
polityczną cenę, to po co on je cofać? - zastanawiał się Sławomir
Sierakowski w TOK FM.Wg publicysty, największy wpływ na decyzje polityczne podejmowane przez prezesa PiS wywiera chęć zemsty. To dlatego, zdaniem Sierakowskiego, Jarosław Kaczyński zrobi, co będzie mógł, żeby Donald Tusk wrócił z Brukseli do Polski.
- Przehandluje go za coś. Dostanie jakieś inne stanowisko, na przykład szefa PE... I ściągnie
Tuska, z prywatnej zemsty. Tego Tuska, który wygrał z nim osiem razy. I
jeśli będzie trzeba, wygra dziewiąty raz - oceniał szef "Krytyki
Politycznej".
Zdaniem Sławomira Sierakowskiego, można stwierdzić, że "jest jakiś rodzaj popędu śmierci u Kaczyńskiego".
Wojciech Czuchnowski
Zamach PiS na służby. Przyspieszenie pokazuje, co jest ich prawdziwym priorytetem
Waszczykowski nie ma żadnych dowodów na poparcie swoich oskarżeń pod
adresem służb. Zapomina, że jest już konstytucyjnym ministrem, i dalej
wypowiada się jak awanturniczy prawicowy publicysta
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
118. humor satyra :)))
Żarty się się skończyły! Dziadek Waldemar montuje ruch oporu przeciwko PiS: „Przyszedł czas budzenia sprzeciwu”
„Partyzantka miejska? Mały sabotaż? Na
razie nie wiadomo, jaką formę działania obierze komando Kuczyńskiego.
Ochotników z Czerskiej nie brakuje.”
Pradawny minister, dawny publicysta gazety Michnika,
a obecnie antyprawicowy aktywista, z racji dorobku i doświadczenia zwany
Dziadkiem Waldemarem, rusza do boju. Na Facebooku wzywa do wsparcia
lewackiej petycji, wzywającej prezydenta Andrzeja Dudę, by „nie psuł państwa”.
— zachęca.
I apeluje:
Histeryczną petycję do prezydenta, wywołaną ułaskawieniem Mariusza Kamińskiego, wystosowało Stowarzyszenie Akcja Demokracja – to samo, które domagało się od Andrzeja Dudy, żeby nie brał udziału w Marszu Niepodległości, choć prezydent wcale się na marsz nie wybierał.
— piszą działacze stowarzyszenia, powtarzając manipulatorskie tezy głoszone przez środowiska związane z Platformą.
Tylko u nas
"Duda nie jest prezydentem wszystkich Polaków. To prezydent PiS i nawet nie próbuje udawać, że jest inaczej"
Tylko u nas
"Skandal. PiS chce podporządkować sobie wymiar sprawiedliwości"
Monika Olejnik
Cicho wszędzie, głucho wszędzie...
Ale się dzieje! Szefowie służb wymienieni w środku nocy. Minister
obrony narodowej Antoni Macierewicz zapowiada ponowną weryfikację
Wojskowych Służb Informacyjnych. Wydawało mi się, że już ich nie ma, ale
się okazało, że są.
Komentarze i opinie
Ewa Siedlecka
PiS nie chce Trybunału obsadzić. Chce go niszczyć
PiS nie chce obsadzić Trybunału swoimi sędziami. PiS chce Trybunał
zniszczyć. Partii, która niepodzielnie sprawuje władzę wykonawczą i
ustawodawczą, nie jest potrzebny Trybunał posłuszny. Znacznie wygodniej
pozbawić go znaczenia.
Monika Olejnik
Macierewicz chce przetrzepać służby i żołnierzy do cna
Ale się dzieje! Szefowie służb wymienieni w środku nocy. Minister
obrony narodowej Antoni Macierewicz zapowiada ponowną weryfikację
Wojskowych Służb Informacyjnych. Wydawało mi się, że już ich nie ma, ale
się okazało, że są.
Agnieszka Kublik
Wiara czyni cuda. Jacek Kurski w prezesa PiS uwierzył
Długo czekał Jacek Kurski na tę chwilę. I się doczekał. Właśnie
wicepremier, minister kultury prof. Piotr Gliński ogłosił, że Kurski
zostanie wiceministrem "na krótki czas do analizy struktury
ministerialnej".
Andrzej Zoll, były prezes Trybunału Konstytucyjnego: Za chwilę będziemy żyli w systemie totalitarnym
20 listopada 2015 r. skończyło się w Polsce demokratyczne państwo prawa. Z prof. Andrzejem Zollem rozmawia Agnieszka Kublik.
Agnieszka Kublik: Gdy prezydent sądzi, że jest sądem, a większość rządowa temu przyklaskuje, to...
Prof. Andrzej Zoll: ...to muszę powiedzieć, że Polska przestaje być demokratycznym państwem prawa. Zapis konstytucji o...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
119. Jan Bury: Zatrzymanie mnie
Jan Bury: Zatrzymanie mnie przypomina czasy sprzed 8 lat
- Jestem niewinny - mówił po wyjściu z katowickiego sądu
Jan Bury, po tym, jak sąd odrzucił wniosek prokuratury o tymczasowe
aresztowanie byłego posła PSL.
Prezes Trybunału Konstytucyjnego: Czuję się jak po nocnej zmianie
- Czuję się jak ktoś po nocnej zmianie - powiedział
prof. Andrzej Rzepliński, prezes Trybunału Konstytucyjnego w programie
"Piaskiem po oczach". - Damy radę - dodał, odnosząc się do nowelizacji
ustawy o Trybunale przeprowadzonej przez PiS. Jego zdaniem zmiana w
ustawie ma doprowadzić do rozbicia Trybunału od wewnątrz.
Cenzura w Teatrze Polskim? Minister Gliński każe wstrzymać przygotowania do spektaklu
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwo Narodowego wystosowało oficjalne pismo do marszałka województwa dolnośląskiego Cezarego
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
120. „GW” redukuje lokalne
„GW” redukuje lokalne wydania
Od soboty w 10 miasta Polski nie ma lokalnych stron w sobotnich
wydaniach „Gazety Wyborczej”. Część pracowników dziennika straci w
związku z tym pracę.
Jak przypomina portal press.pl, „GW” ma 20 oddziałów lokalnych. Sobotnie wydania lokalne przestaną się ukazywać w Białymstoku, Bydgoszczy, Częstochowie, Kielcach, Olsztynie, Opolu, Płocku, Radomiu, Rzeszowie i Toruniu. W większości z nich średnie rozpowszechnianie płatne wydań sobotnich nie przekracza 9 tys. egz. (dane: ZKDP, wrzesień br.).
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
121. POgrobowce komuny w akcji
PEN Club potępia spalenie kukły Żyda we Wrocławiu. „Neonazistowski akt”
„Po długiej serii fizycznych i symbolicznych aktów rasistowskiej przemocy we Wrocławiu i w innych...
„Bezpośrednim sprawcą był jeden z najbliższych do niedawna
współpracowników członka komisji do spraw służb specjalnych Sejmu RP,
przywódcy silnego stronnictwa parlamentarnego” – napisano w oświadczeniu
PEN Club, wskazując na powiązania z Pawłem Kukizem.
„Kukluxkland”
„Ludobójstwo nie mieści się w tradycjach polskiego Wrocławia. Jest to
raczej nawiązanie do tradycji najbardziej nazistowskiego miasta III
Rzeszy. Jeżeli Wrocław ma aspirować do miana Europejskiej Stolicy
Kultury, a nie Kukluxklandu, musi szybko uporać się z własną hańbą” –
dodano.
Członkowie PEN Clubu popierają stanowisko prezydenta miasta Rafała
Dutkiewicza, który zwrócił się do prokuratury w sprawie wszczęcia
postępowania. Zaapelowali do „najwyższych władz Rzeczpospolitej” o
ukrócenie tego typu aktów.
PEN Club
Przejdź do sekcji 50-lecie Polskiego PEN Clubu - Przyjmując gości zagranicznych i podróżując, członkowie Polskiego PEN Clubu stali wówczas niejako ...
http://www.penclub.com.pl/o_klubie
Obecny Zarząd
Prezes Honorowy Władysław Bartoszewski
Prezes Adam Pomorski
Wiceprezesi Paweł Huelle, Iwona Smolka
Sekretarz Anna Nasiłowska
Skarbnik Piotr Mitzner
Członkowie Zarządu: Marek Bieńczyk, Krzysztof
Dorosz, Jerzy Jarzębski, Ireneusz Krzemiński, Ewa Lipska, Janusz
Odrowąż-Pieniążek, Kazimierz Orłoś, Jerzy Pomianowski, Paweł Śpiewak,
Bożena Umińska-Keff, Sergiusz Sterna-Wachowiak, Andrzej Werner, Henryk
Woźniakowski.
Komisja Rewizyjna: Alina Kowalczykowa, Barbara Miecznicka, Anna Trzeciakowska, Agnieszka Żuławska-Umeda
Władze PEN w latach 1947-2003
Władze wybrane na Walnym Zebraniu Członków w dniu 24.XI.2003r.
PREZYDIUM
Prezes – Władysław Bartoszewski, Wiceprezes – Ewa Lipska, Wiceprezes –
Adam Pomorski, Sekretarz – Barbara Miecznicka, Skarbnik – Iwona Smolka
CZŁONKOWIE ZARZĄDU: Marek Bieńczyk, Włodzimierz Bolecki, Kazimierz
Brakoniecki, Krzysztof Dorosz, Tadeusz Drewnowski, Jerzy Jarzębski,
Ireneusz Krzemiński, Irena Lewandowska, Janusz Maciejewski, Janusz
Odrowąż-Pieniążek, Jerzy Pomianowski, Leszek Szaruga (Aleksander
Wirpsza), Andrzej Werner
KOMISJA REWIZYJNA: Helena Violett Komorowska, Aleksandra Hniatiuk, Andrzej Sieroszewski
Wojciech Czuchnowski
Minister kultury (?) w TVP, czyli pięć minut karbowego Glińskiego
Odkąd został wiceszefem rządu, najwyraźniej próbuje odreagować lata
upokorzeń, kiedy to prezes Kaczyński posługiwał się nim jako "premierem"
wirtualnego gabinetu.
Agnieszka Kublik
Zawieszenie Karoliny Lewickiej: Prezes TVP łamie standardy pod dyktando władzy
Gdyby rzeczywiście prezes Daszczyński uważał, że Karolina Lewicka -
przeprowadzająca wywiad z wicepremierem Piotrem Glińskim - łamie
dziennikarskie standardy, nigdy by jej do "Wiadomości" nie przeniósł.
Magdalena Środa
W autorytaryzmie wszystko jest wynikiem "chytrości rozumu" jednego człowieka
Nie chcę bynajmniej porównywać naszego "państwa w rozkwicie" (bo
przecież "już nie w ruinie") do państwa autorytarnego, choć niekiedy mam
wrażenie, że obrało ono wyraźnie putinowski kierunek.
Paweł Wroński
Do tych, którzy wierzyli w dobrą zmianę
Demokracja musiała być rzeczywiście niewiele warta, skoro my, Polacy,
sprzedaliśmy ją za obietnicę 500 złotych. Wolność słowa wydaje się
fanaberią, skoro sami dziennikarze i część działaczy kultury domagają
się jej ograniczenia.
Tomasz Ulanowski
PiS chce nas wszystkich cofnąć do XIX w. Światopoglądowo, politycznie i gospodarczo
Przyszłością polskiej energetyki, o której prezydent mówił podczas
spotkania Narodowej Rady Rozwoju (!), ma być palenie węglem w piecu.
Czarno to widzę.
Posłowie
Platformy Obywatelskiej przynieśli na sejmową salę flagi Polski i Unii
Europejskiej. - Polacy nie wyrzekają się UE. Politycy PO symbolicznym
gestem przez właśnie obecność flag pokazują wsparcie dla Unii
- powiedziała Agnieszka Pomaska.
— apeluje dość mętnie dawny minister.
Kuczyński zamieszcza na Facebooku fotografię, która – jak się
domyślamy – ma być masowo wykorzystywana przez użytkowników Internetu.
— wpada w emfazę Dziadek Waldemar.
I dodaje:
Ciekawe, że jakoś nie było słychać oburzonego głosu Kuczyńskiego, gdy na antenie TVN wtykano polską flagę w psią kupę. Widocznie flaga, fladze nierówna…
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
122. Myśląc Ojczyzna – red.
Myśląc Ojczyzna – red. Stanisław Michalkiewicz
Synowie Przymierza w Konfederacji Targowickiej
Szanowni Państwo!
Larum grają! Demokracja w Polsce
zagrożona! Do tego stopnia, że aż płomienni obrońcy demokracji,
członkowie Zakonu Synów Przymierza czyli loży masońskiej B`nai B`rith
oraz tubylczy obrońcy demokracji drobniejszego płazu utworzyli Komitet
Obrony Demokracji. W innych okolicznościach mogłoby to być tylko
śmieszne, ale w sytuacji, gdy Polska jest sygnatariuszem traktatu
lizbońskiego, zaś między państwami członkowskimi Unii Europejskiej
narasta napięcie między innymi na tle tak zwanych „uchodźców”, ten
Komitet może spowodować katastrofalne następstwa dla naszego i tak
przecież nieszczęśliwego kraju. Chodzi o to, że w traktacie lizbońskim
zapisana jest tzw. klauzula solidarności, bardzo podobna do znanej z
przeszłości, starej, poczciwej „doktryny Breżniewa”. Doktryna Breżniewa
głosiła ograniczoną suwerenność państw socjalistycznych. Wprawdzie były
one suwerenne, jakże by inaczej – ale przede wszystkim były
socjalistyczne. I jeśli w jakimś państwie socjalistycznym socjalizm był
zagrożony, to pozostałe państwa socjalistyczne, przechodząc do porządku
nad suwerennością, mogły udzielić mu tak zwanej „bratniej pomocy”. I tak
się właśnie stało 1968 roku w Czechosłowacji. W traktacie lizbońskim o
socjalizmie nie ma oczywiście ani słowa, ale przecież nie tylko
socjalizm może być zagrożony. Zagrożona może być również demokracja. I
klauzula solidarności przewiduje, że jeśli demokracja w jakimś kraju
członkowskim Unii Europejskiej jest zagrożona, to Unia Europejska,
oczywiście na prośbę tego państwa, może udzielić mu bratniej pomocy i
zagrożenia demokracji usunąć. Wprawdzie z traktatu lizbońskiego wynika,
że z taka prośbą powinny wystąpić władze zainteresowanego państwa – ale
co zrobić w przypadku, gdy zagrożeniem dla demokracji stają się akurat
władze? Wiadomo, że one z prośbą o udzielenie „bratniej pomocy” nie
wystąpią, a tymczasem demokracja jest zagrożona! W tej sytuacji ktoś, to
znaczy – jakiś płomienny demokrata, musi władze wyręczyć. No więc
członkowie Zakonu Synów Przymierza wraz z demokratami drobniejszego
płazu właśnie powołali Komitet Obrony Demokracji. Jeśli Komitet Obrony
Demokracji wystąpi z dramatyczną prośbą o udzielnie naszemu
nieszczęśliwemu krajowi „bratniej pomocy”, to czyż Unia Europejska
będzie mogła pozostać głucha na takie wołanie serc gorejących? Na pewno
głucha by nie pozostała – zwłaszcza w sytuacji narastających napięć
między państwami członkowskimi, między innymi na tle „uchodźców”, ale
przecież nie tylko. W tej sytuacji groteskowy Komitet Obrony Demokracji
może odegrać rolę Konfederacji Targowickiej i doprowadzić do ostatecznej
utraty przez Polskę suwerenności politycznej.
Ciekawe, czy utworzenie Komitetu Obrony
Demokracji było inspirowane również przez bezpieczniackie watahy. Jest
to prawdopodobne również dlatego, że bezpieczniaccy dygnitarze, jeden po
drugim przechodzą do podziemia, gdzie będą udawali „żołnierzy
wyklętych”, którym bohaterską legendę już tam dorobi „Gazeta Wyborcza”.
Ponieważ uważam funkcjonariuszy bezpieki za ludzi wyjątkowo
zdemoralizowanych, to nie mam wątpliwości, że byliby zdolni również do
zdrady stanu – gdyby dzięki temu mogli nadal ciągnąć korzyści z okupacji
naszego nieszczęśliwego kraju. Okupacja ta zaś polegała i polega na
ręcznym sterowaniu nie tylko wszystkimi segmentami państwa, ale również –
wszystkimi segmentami życia publicznego za pośrednictwem agentury.
Agentura ta jest oczywiście rozmieszczona planowo; w miejscach, gdzie
podejmuje się decyzje, gdzie kieruje się kluczowymi segmentami
gospodarki, gdzie decyduje się o śledztwach, gdzie wydaje się wyroki, no
i wreszcie – gdzie produkuje się masowe nastroje, a więc w mediach i
środowiskach opiniotwórczych. Nasycenie mediów bezpieczniacką agenturą
doprowadziło do patologicznej sytuacji, że dziennikarze nie tyle
rozmawiają z gośćmi zaproszonymi do studia, tylko ich przesłuchują,
zgodnie z ubeckimi technikami, nakierowanymi na skołowanie
przesłuchiwanego. Ten styl zapoczątkowała pani red. Monika Olejnik,
która mogła tą atmosferą nasiąknąć w domu, ale znalazła licznych
naśladowców i naśladowczynie, być może nie przypadkowo lansowane w
charakterze gwiazd dziennikarstwa. Bo – powiedzmy sobie szczerze –
czegóż mogli te gwiazdy nauczyć oficerowie prowadzący, jeśli nie tego,
co sami najlepiej umieli?
red. Stanisław Michalkiewicz
Tomasz Lis rzuca na Twitterze: "W Warszawie będzie Majdan!"
Internauci: "Na Majdanie pojawili się
pierwsi protestujący. To T. Lis i B. Komorowski. Barykady budowane są z
mebli pochodzących z willi w Klarysewie".
--------------------------------------
Macierewicz rozbraja Polskę. Powód? Odnalazł w MON tajemniczy dokument
25.11.2015
Rezygnacja z tzw. programu Wisła, którego podpisanie ogłosił w maju 2015
r. ówczesny prezydent Bronisław Komorowski, to najważniejsza
informacja, którą Macierewicz przekazał w środę posłom. Nowy szef MON
rządu PiS wystąpił przed komisją obrony narodowej.
Jego zdaniem przy podpisaniu umowy zakładającej budowę w Polsce
systemu obronnego na podstawie amerykańskich rakiet Patriot "ktoś musiał
wprowadzić prezydenta w błąd". - Tak tylko mogę to tłumaczyć -
stwierdził Macierewicz. - Okazało się, że cena jest znacząco wyższa,
niepewne są terminy dostaw - mówił.
Wszystko to ma wynikać z dokumentu, do jakiego min. Macierewicz
dotarł w MON. Miałoby z niego wynikać, że cena zakupu systemu Patriot
byłaby dwukrotnie wyższa od zakładanych przez Polskę 26 mld zł. Nie ma
również - według Macierewicza - rozwiązania na tzw. okres przejściowy.
O co chodzi? Otóż strona polska negocjowała, że na czas przed
dostawami systemu do Polski zostaną przesunięte baterie obrony
przeciwlotniczej z innych krajów albo od producenta. Macierewicz uważa,
że takiej możliwości nie ma. Obecny szef MON nie powiedział, czy program
będzie kontynuowany i na jakich warunkach.
Macierewicz stwierdził też, że w MON trwa "audyt". Na
posiedzeniu komisji zapowiedział, że trzeba będzie co najmniej
renegocjować kontrakt na śmigłowce podpisany przez poprzedni rząd.
Po przejęciu resortu obrony w zeszłym tygodniu min. Macierewicz
sprowadził do MON kilkunastu swoich współpracowników, głównie z zespołu,
który w poprzednim Sejmie badał katastrofę smoleńską. Przesłuchują oni
nocami urzędników i oficerów. Główne tematy, jakie przewijają się w
rozmowach to katastrofa smoleńska oraz przetargi na sprzęt dla wojska.
Macierewicz chce uzyskać jak najwięcej informacji, które mogą obciążyć
Bogdana Klicha, szefa resortu w 2010 r. oraz ostatniego ministra PO
Tomasza Siemoniaka, a przede wszystkim prezydenta Komorowskiego. Zbiera
też argumenty potrzebne do podjęcia decyzji o unieważnieniu przetargu na
śmigłowce Caracal.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19246167,macierewicz-rozbraja-polske.html#ixzz3sY66Q2xU
Co jeszcze musi zrobić PiS, aby wyborcy się od niego odwrócili? Będzie bunt?
Wojciech Maziarski
Czekamy na PiS-owski striptiz w TVP. Znacie te dwie "wieloletnie dziennikarki"?
Prawo nie święte, nad prawem jest naród. A wolę narodu wyraża wódz, car, król z bożej łaski. Kaczyński
Poseł Morawiecki prosto jak cepem streścił wczoraj myśl polityczną Jarosława Kaczyńskiego
SIEDLECKA: PiS z bezczelnością psychopaty. Myśli, że spacyfikuje Trybunał. Ale tu się przejedzie
Jerzy Stępień: To, co zrobił PiS, to zamach stanu. Te uchwały są nieskuteczne
Ułaskawienie Kamińskiego. Prokuratura sprawdzi, czy prezydent nie przekroczył uprawnień
Do Prokuratury Okręgowej w Warszawie wpłynęło
zawiadomienie o podejrzeniu przekroczenia uprawnień przez Andrzeja Dudę -
podaje TVN 24. Zawiadomienie miała złożyć osoba prywatna.
KURSKI: PiS kasuje raport ws. katastrofy smoleńskiej. Nie godzimy się na to
Od dziś na stronie wyborcza.pl/faktysmolenskie dostępne są ukryte przez państwo PiS materiały.
Bartosz T. Wieliński
Nieprzewidywalny jak minister Macierewicz. Kapitał zaufania trwonimy błyskawicznie
Antoni Macierewicz ministrem obrony narodowej jest zaledwie od
tygodnia. A już postanowił unieważnić dwie najważniejsze decyzje
dotyczące polskiej armii.
Paweł Wroński
PiS traktuje UE jak skarbonkę, z której płacą odszkodowania. A jak się euro skończy?
Jeśli rząd PiS wyprowadza flagę Unii Europejskiej z konferencji
szefowej rządu, to istnieje domniemanie, że za jakiś czas wyprowadzi
Polskę z Unii.
Janusz A. Majcherek
Po porażce liberałów i klęsce lewicy. Szukać wroga czy sojusznika?
Zagrożenie autorytarne ze strony zwycięskiej prawicy i wspierających
ją populistów jest poważne i wymaga konsolidacji obozu
liberalno-demokratycznego, aby temu zagrożeniu się przeciwstawić.
Agnieszka Kublik
Jak sobie prezes Kaczyński miażdżącą większość (błędnie) wyliczył
Ale ani PO, ani SLD nigdy nie usiłowały wmówić Polakom, że poparła
ich większość, i to miażdżąca. Tylko prezes Kaczyński potrafi tak
liczyć.
Leszek Jażdżewski
Władza postawiła się ponad prawem. Ale dzień buntu nadejdzie. Bądźmy gotowi
W nocy z 25 na 26 listopada 2015 roku zaczął się koniec liberalnej demokracji w Polsce. Większość sejmowa - PiS oraz Kukiz'15 - uznała, "unieważniając" uchwałę poprzedniego Sejmu, że jej wola, będąca jakoby odzwierciedleniem woli narodu, stoi ponad prawem. Wcześniej prezydent Duda
"wyręczył" sąd, teraz Sejm "wyręczył" Trybunał Konstytucyjny, bo tylko
on ma prawo stwierdzić niezgodność jakiejkolwiek ustawy czy uchwały z
konstytucją.
Ubezwłasnowolnienie Trybunału
Konstytucyjnego oznacza, że nie mając wprawdzie większości
konstytucyjnej do jej zmiany, obóz władzy może się już nie przejmować
konstytucją. Czyli de facto w Polsce konstytucja przestanie obowiązywać,
ponieważ każda jej interpretacja będzie odbywała się pod dyktando
obecnej władzy.
Uznanie, że rządzący stoją ponad prawem albo że ich słowo prawem się staje, to wstęp do dyktatury większości.
Zasada "Prawo nie działa wstecz"? Ależ działa - wola większości.
Każdy ma prawo do sprawiedliwego procesu? Dla "zwyrodnialców",
"zdrajców" i kogo tylko wskażemy palcem - sprawiedliwego procesu nie
będzie. Wola większości zdecydowała.
Jakaś gazeta pisze "nieprawdę" - administracyjnie zamkniemy ją "ze względu na ważny interes państwowy". Wola większości.
Ograniczenia woli większości służą temu, żebyśmy w ramach
państwa, w którym żyjemy, nie zachowywali się jak wojujące ze sobą
plemiona, które gdy tylko zdobędą władzę, zaczynają wyrzynać plemię
wrogów. Poszanowanie instytucji i zasad państwa prawa jest tym, co
odróżnia w praktyce liberalne demokracje od nieliberalnych demokracji
czy zwykłych systemów autokratycznych.
Zasada państwa
prawa oznacza, że prawa przestrzegać muszą wszyscy - rządzący i
rządzeni. Kiedy władza prawo łamie, stawia się ponad prawem. Znosi
kontrakt między władzą i społeczeństwem.
Władza nie ma
prawa zrobić z obywatelem, z regułami funkcjonowania wspólnoty tego, "co
chce". Prawa człowieka, konstytucja, podstawowe zasady państwa prawa -
to wszystko chroni jednostkę, a także mniejszości (każdy jest jakąś
mniejszością, w zależności od przyjętego kryterium) przed samowolą
większości.
Jeśli władza tych reguł nie przestrzega,
staje się władzę bezprawną. Uzurpatorską. Prawo stanowione przez tę
władzę nie obowiązuje. Reguły, które narzuca obywatelom, nie obowiązują.
Dlatego obecna władza w Polsce jest bezprawna, a jej funkcjonariusze
prędzej czy później staną przed Trybunałem Stanu.
Co to
oznacza w praktyce? Oznacza przede wszystkim, że wszyscy świadomi
obywatele, którzy nie chcą żyć w kraju, w którym poddani są samowoli
władzy, muszą przy użyciu wszystkich możliwych pokojowych środków dążyć
do odsunięcia tej władzy. Specjalnie piszę "pokojowych", a nie
"legalnych". Może się zdarzyć tak, że obecna władza, chcąc bronić
przyznanych sobie samowolnie praw, będzie ograniczać konstytucyjne prawa
- czy to wolności wypowiedzi, czy wolności zgromadzeń.
Ta władza będzie miała coraz więcej do stracenia. Jej aparatczycy,
czyniąc bezprawie, będą wiedzieli, że jedynym sposobem na pozostanie
bezkarnym będzie dalsze trzymanie się u władzy. Za pomocą wszelkich
możliwych środków. Władza ograniczona jest regułami - dla dobra
jednostek i społeczeństwa, ale i dla dobra sprawujących władzę. Żeby
mogli ją w pokojowy sposób oddać, żeby nie przekroczyli granicy, zza
której nie ma już powrotu.
Dlatego droga do odebrania
władzy uzurpatorom będzie długa i ciężka. To, co obserwujemy teraz, to
dopiero początek. Dziś protestują nieliczni, którzy rozumieją rangę
wydarzeń. Słusznie, trzeba budzić społeczną świadomość i zło nazywać po
imieniu. Jednak szansa na masowe protesty, podziały wewnątrz obozu
władzy czy jeszcze inny koniec, jaki tę władzę spotka - a spotka na
pewno, bo żaden, nawet najstraszniejszy reżim nie trwa wiecznie - jest
wciąż odległa.
Najprawdopodobniej z czasem nieudacznicy,
którzy znaleźli się u władzy, zaczną potykać się o własne nogi,
szczególnie jeśli utrzymają zapowiedzi "antyreform" z kampanii
wyborczej. Wówczas ich decyzje dotkną dziesiątki i setki tysięcy ludzi,
którzy dołączą do tych, którzy oburzają się na niszczenie liberalnej
demokracji dziś.
Dzień buntu nadejdzie. Bądźmy na niego gotowi.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19252249,bezprawie-i-niesprawiedliwosc-dzien-buntu-nadejdzie.html#ixzz3scOnpY9O
Niemiecka prasa: w Polsce deptana jest demokracja
"Sueddeutsche Zeitung" pisze, że rząd Beaty Szydło depcze prawo i
demokratyczne standardy.
Monika Olejnik
Nowoczesna dała lekcję parlamentaryzmu. A Platforma? Obraziła się
Po co ta cała awantura, prezydent Andrzej Duda mógł przyjąć
ślubowanie trzech sędziów, których kadencja zaczynała się 7 listopada.
Dwóch następnych mógł wybrać obecny Sejm.
Mikołaj Mirowski
Nocna uchwała Sejmu to ewidentna forma nacisku
Nocna sceneria, duże napięcie nerwów, efektowne gesty, demonstracyjne
wyjście części opozycji no i rządząca większość, która jakby poczuła w
sobie moc jakobinów - tak wyglądał w środę Sejm Rzeczypospolitej.
Mirosław Maciorowski
Platformo, gdzie są twoi liderzy?
Dlaczego Tomasz Siemoniak i Grzegorz Schetyna nie bronili przed
PiS-em TK? Druzgocąca jest świadomość, że partia, która przez osiem
lat niepodzielnie sprawowała władzę, a teraz ma być najważniejszą siłą
opozycyjną, jest w tak głębokim kryzysie.
Leszek Jażdżewski
Bezprawie i niesprawiedliwość. Dzień buntu nadejdzie
Polacy od wczorajszej nocy nie muszą się czuć zobowiązani prawami
stanowionymi przez obecną władzę. Postawiła się ona ponad prawem. Tym
samym stając się władzą bezprawną.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
123. Świetne rozważania o środowisku GW
http://niezalezna.pl/73303-andrzej-wasko-polska-jak-czerska-czyli-subkul...
O tym, że oni są kimś obcym - z własnego wyboru.
124. :))Gajzeta Michnika czyta :)
Cała Polska czyta konstytucję. Już w ten weekend! Zobacz, w których miastach
Jeśli jesteście zbulwersowani tym, co zrobiła sejmowa większość w
sprawie Trybunału Konstytucyjnego, zapraszamy na wspólne czytanie
Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Czytać będziemy w kilkunastu
miastach.
Warszawa
Dom Literatury, Krakowskie Przedmieście 87/89
niedziela, godz.17
Spotkanie
organizuje kwartalnik "Więź". Goście: prof. Joseph H. H. Weiler -
prawnik konstytucjonalista, rektor Europejskiego Instytutu
Uniwersyteckiego we Florencji, profesor Szkoły Prawa na University of
New York, prof. Andrzej Zoll - sędzia i były prezes Trybunału
Konstytucyjnego, Włodzimierz Cimoszewicz, który uczestniczył w pracach
Komisji Konstytucyjnej w latach 1995-1996.
Poznań
Gazeta Cafe, ul. 27 Grudnia
niedziela, godz. 11-14
Goście:
prezydent Jacek Jaśkowiak, dyrektor Teatru Ósmego Dnia Małgorzata
Grupińska-Bis, przewodniczący rady miasta Grzegorz Ganowicz, posłanka
Nowoczesnej Joanna Schmidt, europosłanka Agnieszka Kozłowska-Rajewicz.
Wrocław
Księgarnia Hiszpańska, Zaułek Solny
niedziela, godz. 14-16
Wykład
o roli ustawy zasadniczej i zagrożeniach dlań wygłosi dr hab.
Bartłomiej Nowotarski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Wrocławskiego,
jeden z współautorów Małej Konstytucji z roku 1992.
Czytać będą m.in. aktor Teatru Polskiego Bartosz Porczyk,
dyrektorka Muzeum Współczesnego Dorota Monkiewicz, Piotr Krajewski z
WRO Art Center, literaci Marcin Kurek i Piotr Makowski, lekarz,
wiceprezes Wojskowej Izby Lekarskiej dr Artur Płachta, Przemysław Filar z
Towarzystwa Upiększania Miasta Wrocławia, Tomasz Owczarek z
Wrocławskiego Ruchu Obywatelskiego.
Gdańsk
Palarnia Kawy (na parterze w budynku naszej redakcji), ul. Tkacka 7/8
niedziela, godz. 16
Kraków
Pauza in Garden, ul. Rajska 12
niedziela, godz. 12-14
Obecność zapowiedzieli m.in. były minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski, senator PO Bogdan Klich i poseł Nowoczesnej Jerzy Meysztowicz
Katowice
Kawiarnia Bellmer Cafe, plac Wolności 9
niedziela, godz. 15-17
Łódź
namiot przed redakcją „Gazety Wyborczej”, ul. Sienkiewicza 72
niedziela, godz. 15-17
Bydgoszcz
Plac Wolności (czytać będziemy z balkonu redakcji „Gazety Wyborczej”
niedziela, godz. 12-15
Lublin
Kawiarnia Kawka, ul. Okopowa 9
niedziela, godz. 16
Prowadzenie: Paweł Krysiak, redaktor naczelny Gazety Wyborczej w Lublinie
i Małgorzata Bielecka-Hołda, była naczelna. Wykład „Czym jest dla mnie
Konstytucja?” wygłosi prof. Wojciech Orłowski, kierownik Katedry Prawa
Konstytucyjnego Wydziału Prawa i Administracji UMCS.
Radom
Mazowieckie Centrum Sztuki Współczesnej Elektrownia, ul. Kopernika 1
niedziela, godz. 11
Zielona Góra
Galerii BWA ,al. Niepodległości 19
niedziela, godz. 13-15
Szczecin
Cafe Hormon, ul. Monte Cassino 6
niedziela, godz 15
Udział zapowiedzieli:
Będą
z nami aktorzy Teatru Polskiego:Jacek Polaczek i Olga Adamska,
regionalna pełnomocniczka Kongresu Kobiet Bogna Czałczyńska, działacz
opozycyjny Marek Adamkiewicz oraz Arkadiusz Marchewka,poseł PO.
Olsztyn
Awangarda Bis, Targ Rybny
niedziela, godz. 16-18
Płock
Klub Wyborczej (w siedzibie redakcji „Gazety Wyborczej”), ul. Królewiecka 12E
Częstochowa
„Kwadraty” u zbiegu II Alei i al. Wolności
niedziela, godz. 15
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
125. hłe hłe , kawiarniana opozycja, smiechu warte jojczenie :)))
bezimiennych apelantów :)))
List Obywateli Państwa Prawa do Andrzeja Dudy: Komitet Obrony Demokracji pisze do prezydenta
oprac. red
27.11.2015
Poniżej pełna treść listu Komitetu Obrony Demokracji
Panie Prezydencie!
Pragniemy wyrazić najgłębszy szacunek dla Osoby Pana Prezydenta i Jego Urzędu, którego głównym zadaniem z mocy Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 roku jest czuwanie nad przestrzeganiem jej postanowień. Pan Prezydent wybrany został przez Naród strażnikiem czterech uniwersalnych wartości: prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, których realizacja możliwa jest jedynie w systemie demokracji konstytucyjnej. Wielkim zaszczytem jest sprawowanie pieczy nad najwyższym aktem prawnym, który stanowił ukoronowanie (jakże żmudnej i krwawej!) walki Nas i Naszych Przodków o stworzenie systemu opartego na poszanowaniu wolności i sprawiedliwości, podziale i współdziałaniu władz, dialogu społecznym i na zasadzie pomocniczości umacniającej uprawnienia obywateli i ich wspólnot. Osiągnięcie tych celów możliwe jest, tylko jeśli zasady, na których opiera się Nasza Konstytucja, traktuje się jako niewzruszoną podstawę Rzeczypospolitej Polskiej.
Nikt nie może wyręczyć Trybunału w wypełnianiu jego zadań
Z zadaniami powierzonymi Panu Prezydentowi wiąże się wielka odpowiedzialność. Obejmując swój Urząd, złożył Pan wobec Zgromadzenia Narodowego przysięgę, w której solennie przyrzekł, że dochowa wierności postanowieniom Konstytucji. Bez ich przestrzegania nie może bowiem realizowana być wolność rozumiana jako wartość, która przynależna jest wszystkim ludziom - bez względu na wyznanie, przekonania, przynależność etniczną czy sposób życia. Odpowiedzialność, która na Panu Prezydencie spoczywa, jest zatem przeogromna. Nie bez powodu Jan Paweł II w swoim liście do Ronalda Reagana napominał, że "wolność jest przymiotem nader delikatnym". Dlatego też nadużywanie władzy, wprowadzanie w błąd opinii publicznej lub "jedynie zmniejszenie czujności" mogą "narazić na niebezpieczeństwo dziedzictwo ludzi wolnych".
Prezydent Rzeczypospolitej nie jest jednak osamotniony w sprawowaniu pieczy nad standardami demokratycznego państwa prawa. Twórcy Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, pragnąc zapewnić skuteczną ochronę jej postanowień, ustanowili niezależny organ sądowniczy - Trybunał Konstytucyjny - wyposażony w odpowiednie kompetencje do kontroli konstytucyjności prawa. Złożony jest on z piętnastu niezawisłych i bezstronnych sędziów.
Wspomniane "niezawisłość" i "bezstronność" zapewnia przede wszystkim konstytucyjny mechanizm powoływania ich na jednokrotne, dziewięcioletnie kadencje uzupełniony o brak możliwości odwołania przez jakikolwiek organ polityczny, jak również to, że sędziowie wybierani są spośród osób "wyróżniających się wiedzą prawniczą". Aktu wyboru dokonuje wprawdzie organ polityczny - Sejm, a w praktyce - sejmowa większość. Jednakże celem tego mechanizmu nie jest podporządkowanie sędziego wspomnianej większości, co jest wykluczone z uwagi na niemożność jego odwołania ani wpływania nań w inny sposób. Celem tego mechanizmu jest zapewnienie odpowiedniej legitymizacji demokratycznej władzy Trybunału. Taka konstrukcja tego organu, jego niezależność, a także niezawisłość i bezstronność jego członków pozwala mu na obiektywne odczytywanie standardów konstytucyjnych, konieczne do oceny konstytucyjności prawa.
Wspomnianymi przymiotami Trybunału nie dysponuje żaden inny organ Rzeczypospolitej Polskiej, nawet Pan Prezydent, jako strażnik Konstytucji. Żaden inny organ nie może zatem wyręczyć Trybunału w wypełnianiu jego konstytucyjnych zadań.
Prezydent cieszy się miejscem wśród wybitnych patriotów. To zobowiązanie
Sejm VII Kadencji dokonał w dniu 8 października 2015 roku wyboru trzech sędziów Trybunału zgodnie z procedurą przewidzianą wprost w Konstytucji i jedynie doprecyzowaną w ustawie. Do dnia dzisiejszego Pan Prezydent nie przyjął ślubowania od tychże trzech sędziów, pomimo obowiązku nałożonego w ustawie. Należy wyraźnie podkreślić, że Konstytucja nie przyznaje Panu Prezydentowi kompetencji do zaprzysiężenia czy też powołania sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Ustawa przewiduje jedynie uroczyste ślubowanie sędziego przed Panem Prezydentem. Pan Prezydent jest zobowiązany do podporządkowania się decyzji Sejmu, podjętej bezpośrednio w oparciu o Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej, aktu prawnego, z mocy którego również Pan Prezydent piastuje swój Urząd.
Z tych powodów wzywamy Pana Prezydenta do wypełnienia obowiązku nałożonego ustawą o Trybunale Konstytucyjnym i przyjęcia ślubowania od trzech sędziów, którzy w chwili obecnej powinni już wypełniać swoje obowiązki orzecznicze.
Pan Prezydent cieszy się miejscem wśród wybitnych polskich patriotów, którzy z mocy Konstytucji i woli Narodu wybrani zostali najwyższymi reprezentantami Rzeczypospolitej Polskiej. Zobowiązuje to zatem Pana Prezydenta do działania ponad politycznymi podziałami. Pan Prezydent jest obecnie Pierwszym spośród Członków Narodu walczącego przez lata o wolność, której gwarantem jest teraz ustanowiona przezeń Konstytucja. Strażnikami swoich postanowień czyni ona Pana Prezydenta i Trybunał Konstytucyjny, wyznaczając im jednak różne zadania. Wyrażamy nadzieję, że - jak powiedział to Jan Paweł II - "dziedzictwo wolności" nie zostanie przez Pana narażone na niebezpieczeństwo i - jako Prezydent wszystkich Polaków - będzie chronił Pan Konstytucję poprzez realizację zawartych w niej norm.
Komitet Obrony Demokracji
śródtytuły od redakcji
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,95892,19258769,list-obywateli-panstwa-prawa-do-andr...
Jarosław Kurski
Konstytucja jest symbolem naszej demokracji liberalnej, której bronić musimy my, obywatele
PiS chce obalić konstytucję. Chce ją nam odebrać, bo jest ona
gwarantem naszej wolności. Ostatnim prawnym bastionem przed
nieograniczoną władzą monopartii.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
126. :)
Co możemy robić, gdy demokracja jest zagrożona? BALCEROWICZ, HALL...
PROF. LESZEK BALCEROWICZ, autor polskich reform rynkowych:
- Problem jest o wiele większy niż ten, który pobudził
internautów do protestów przeciwko ACTA. Działania obecnych władz
stwarzają zagrożenie, że będziemy się cofać do modelu, z jakiego
wyszliśmy przed ponad 25 laty. Nie chcemy jednej partii, która trzyma w
ręku wszystkie represyjne organy, łącznie z prokuraturą i służbami
specjalnymi. Chcemy praworządnego państwa, w którym oponenci władzy i
zwykli ludzie nie mają powodu do obaw.
Tam gdzie w przedsiębiorstwach rządzi polityka, mamy niską
wydajność, regres i straty, które musi pokrywać całe społeczeństwo. Nie
możemy pozwolić, by wolna Polska cofała się ku modelowi, który
odrzuciliśmy w 1989 r. Jest czas, by pokazać, ile w polskim
społeczeństwie jest społeczeństwa obywatelskiego.
Mamy szeroki zakres wolności obywatelskich, z których powinniśmy
korzystać. I nie jest to obarczone ryzykiem. Jeżeli pozostaniemy
bierni, to tylko z lenistwa. Nie możemy uznać, że inni zrobią za nas
obywatelską robotę.
Sygnały o zagrożeniach ładu instytucjonalnego powinny
mobilizować społeczeństwo obywatelskie. Nawet w dyktaturach lub
półdyktaturach swoją potęgę pokazały media społecznościowe. To wielkie
pole do działania dla tych ludzi, zwłaszcza młodszych, którzy nie chcą,
by Polskę reprezentowały nienawistne twarze i zachowania narodowców.
Mamy w konstytucji zagwarantowaną wolność zgromadzeń, zrzeszania
się, manifestowania poglądów. Powinniśmy z niej korzystać przynajmniej w
takim stopniu jak zwolennicy PiS, gdy partia ta była w opozycji.
CEZARY GAWRYŚ, publicysta miesięcznika katolickiego "Więź":
Nie mam wątpliwości, że demokracja jest zagrożona. Nie tylko
przez zamach na Trybunał Konstytucyjny i ingerencję prezydenta w
orzekanie przez sąd o winie urzędnika państwowego, co podważa
fundamentalny dla demokracji trójpodział władzy, ale też przez
aroganckie zachowanie zwycięskiej partii, jej pogardę dla społeczeństwa i
hipokryzję.
Jestem obywatelem, ale też członkiem wspólnoty Kościoła i
szczególnie boli mnie, że wielu hierarchów, którzy powinni znać naukę
Soboru [Watykańskiego II] i być "znakiem zbawienia i jedności rodzaju
ludzkiego", jawnie poparło jedną z partii politycznych, dzieląc i tak
głęboko podzielone społeczeństwo. W sytuacji gdy zjednoczona prawica -
zwyciężywszy w wyborach dzięki jawnemu poparciu Kościoła - chce dziś
wystąpić w roli autorytarnego "uzdrowiciela" i moralizatora, podpierając
się na każdym kroku religijnymi sloganami, mamy obowiązek jako katolicy
świadczyć słowem i czynem, jak bezcenną wartością jest dla nas wolność
wywalczona ćwierć wieku temu przez "Solidarność", także z udziałem
Kościoła.
Gwarantem wolności obywateli jest konstytucja uchwalona przez
pluralistyczny parlament, z preambułą, o której z uznaniem wyrażał się
Jan Paweł II. Dlatego będę głosił tak mocno, jak tylko potrafię, że nie
wolno psuć demokracji w imię rzekomo nadrzędnego "dobra narodu". Jeśli
ekipa rządząca nie powstrzyma swoich dyktatorskich zapędów i na przykład
nie uzna werdyktu Trybunału Konstytucyjnego, gotów jestem ramię w ramię
z innymi obywatelami, także zwolennikami lewicy, iść pod Pałac
Prezydencki lub Sejm i krzyczeć: "Hańba, hańba!" - tak jak to
wielokrotnie słyszałem z gardeł zwolenników prawicy, gdy w kolejne
miesięcznice katastrofy smoleńskiej przychodzili tam wprost z
warszawskiej katedry, wykorzystując instrumentalnie sakrament
Eucharystii, bezczeszcząc w ten sposób religię i pamięć ofiar. Sprzeciw
wobec autorytarnych poczynań władz powinien być ponadpartyjny,
ponadideologiczny, po prostu obywatelski.
JOANNA SCHMIDT, Nowoczesna:
W demokracji są narzędzia pozwalające jej bronić. Trzeba je
tylko umiejętnie wykorzystywać. Trzeba być czujnym i aktywnym, bo
"wolność nie jest rzeczą daną raz na zawsze".
My, Polacy, musimy codziennie przypominać naszym posłom, że nie
są anonimowymi maszynkami do sejmowych przycisków. Muszą się nam
tłumaczyć z tego, jak głosują, co mówią, jakie są ich motywy. Posłów
łamiących podstawowe prawa demokracji musimy zarzucać pytaniami,
prośbami o wyjaśnienia. Musimy reagować na każdą próbę odebrania
wolności słowa. Możemy protestować poprzez media społecznościowe,
organizacje pozarządowe, manifestacje na ulicach, pisma i petycje. W
Warszawie posłowie działają w grupie, ale wracając do swojego okręgu,
odpowiadają indywidualnie konkretnym wyborcom.
Ja sama deklaruję, że uważnie będę punktować partię rządzącą i
opozycję za każdą próbę osłabiania demokracji w Polsce. Będę analizować
każdą ustawę, uchwałę i rozporządzenie, sprawdzając, czy nie naruszają
wolności obywatelskiej, czy szanują mniejszości, zapewniają utrzymanie
różnorodności w społeczeństwie.
Sposobem na wzmacnianie demokracji jest zerwanie z nienawiścią
między partiami. Nadal wierzę we współpracę ponad podziałami, w sympatię
i życzliwość podczas prac w komisjach oraz szacunek i otwartość w
parlamentarnych dyskusjach. To jest sposób na budowanie lepszej,
sprawiedliwej i bezpiecznej Polski.
Obecna sytuacja zagrożenia demokracji mobilizuje. Musimy
wspierać inicjatywy oddolne przeróżnych środowisk, szczególnie te, które
pokazują, jak bardzo jesteśmy piękni dlatego, że jesteśmy różni. Biję
na alarm - dzisiaj każdy musi się zaangażować politycznie, bo polityka,
nawet nieproszona, i tak puka do naszych drzwi.
LESZEK JAŻDŻEWSKI, redaktor naczelny miesięcznika "Liberté":
W nocy z 25 na 26 listopada 2015 roku zaczął się koniec
liberalnej demokracji w Polsce. Od tej nocy Polacy nie muszą się czuć
zobowiązani prawami stanowionymi przez obecną władzę. Postawiła się ona
ponad prawem.
Uznanie, że rządzący stoją ponad prawem albo że ich słowo prawem
się staje, to wstęp do dyktatury większości. Władza nie ma prawa zrobić
z obywatelami tego, "co chce". Prawa człowieka, konstytucja, podstawowe
zasady państwa prawa - to wszystko chroni jednostkę, a także
mniejszości (każdy jest jakąś mniejszością, w zależności od przyjętego
kryterium) przed samowolą większości. Jeśli władza tych reguł nie
przestrzega, staje się władzą bezprawną. Uzurpatorską.
Wszyscy świadomi obywatele, którzy nie chcą żyć w kraju, gdzie
poddani są samowoli władzy, muszą przy użyciu wszelkich pokojowych
środków dążyć do odsunięcia tej władzy. Piszę "pokojowych", a nie
"legalnych". Może się zdarzyć tak, że władza, chcąc bronić przyznanych
sobie samowolnie praw, będzie ograniczać konstytucyjne prawa - wolności
wypowiedzi czy wolności zgromadzeń.
Ta władza będzie miała coraz więcej do stracenia. Jej
aparatczycy, czyniąc bezprawie, będą wiedzieli, że jedynym sposobem, by
pozostać bezkarnym, będzie dalsze trzymanie się u władzy za wszelką
cenę. Władza ograniczona jest regułami - dla dobra jednostek i
społeczeństwa, ale także dla dobra sprawujących władzę. Żeby mogli ją w
pokojowy sposób oddać, by nie przekroczyli granicy, zza której nie ma
już powrotu.
Dlatego droga do odebrania władzy uzurpatorom będzie długa i
ciężka. Dziś protestują nieliczni, którzy rozumieją rangę wydarzeń.
Trzeba budzić społeczną świadomość i zło nazywać po imieniu, ale szansa
na masowe protesty, podziały wewnątrz obozu władzy czy inny koniec, jaki
tę władzę spotka - bo żaden reżim nie trwa wiecznie - jest wciąż
odległa.
Z czasem nieudacznicy u władzy zaczną się potykać o własne nogi,
szczególnie jeśli utrzymają zapowiedzi antyreform. Wówczas ich decyzje
dotkną dziesiątek i setek tysięcy ludzi, którzy dołączą do tych
oburzających się na niszczenie liberalnej demokracji dziś.
Dzień buntu nadejdzie. Bądźmy gotowi.
SŁAWOMIR SIERAKOWSKI, socjolog, założyciel "Krytyki Politycznej":
Jeśli prezydent może ułaskawić, kogo chce i kiedy chce, nie
pytając sądu o zdanie, to może dowolnie łamać prawo. Jeśli większość
sejmowa może ustawą, a nawet uchwałą, przejąć dowolną instytucję,
łącznie z tymi, które mają ją kontrolować, to władza staje się
nieograniczona.
Jeśli środowisko sędziów z Trybunałem Konstytucyjnym na czele
nie ulegnie i działać będzie zgodnie z prawem (prawo jest ślepe na
uchwały i próby przekroczenia trójpodziału władzy), to wszystko będzie
dobrze. TK orzeknie niekonstytucyjność harców PiS. Sąd powinien
dokończyć osądzenie Mariusza Kamińskiego. Prawo nas obroni, o ile
dopilnujemy jego przestrzegania. Wszystko zależy od odwagi sędziów,
którzy zdają najpoważniejszy egzamin od upadku komuny. Jeśli zdadzą,
wzmocnią ustrój. Przejdą do historii. Ewa Łętowska, Andrzej Zoll, Jerzy
Stępień, Andrzej Rzepliński i inni powinni dziś czuć jak najszersze
poparcie społeczne.
Gdy zagrożona jest demokracja, szczególna rola przypada
dziennikarzom i liderom opinii publicznej. Media, relacjonując, co się
dzieje, i bijąc na alarm, też zdają egzamin.
Kiedyś Kościół był sojusznikiem walki o wolność i demokrację.
Teraz powinien być naturalnym obrońcą polskiej demokracji. Tylko czy
jeszcze w to wierzy?
Czy masy czczące "żołnierzy wyklętych" i powstańców warszawskich
sądzą, że ich bohaterowie chcieliby Polski przesuwającej się na wschód,
między Białoruś i Rosję? Chyba że od początku chodziło tylko o
Kaczyńskiego i Smoleńsk, a nie o Pileckiego i Katyń.
Opozycja musi się zjednoczyć. Podziały na lewicę i prawicę,
neoliberałów i socjalistów możliwe są w demokracji. Lewica może być
obojętna na walkę między biegunem liberalnym a konserwatywnym, ale tylko
wtedy, jeśli rządzą liberałowie.
Ostatnim kryterium jest ulica. Po 1989 r. nikt oprócz prawicy
nie zdołał wyprowadzić ludzi na ulicę. Historia pokazuje, że Polacy mają
gdzieś rządy prawa, dopóki praw nie stracą.
Brońmy rządów prawa i pamiętajmy, że ludzi przekupić za 500 zł można szczególnie wtedy, gdy naprawdę im brakuje.
Mateusz Kijowski, współzałożyciel Komitetu Obrony Demokracji
Obrona demokracji w Polsce wymaga uważnej obserwacji tego, co
się w kraju dzieje. To duża zmiana. Do niedawna mieliśmy pewność, że
sytuacja w Polsce będzie się poprawiać bez naszego udziału. Dziś już nie
możemy sobie pozwolić na taki luksus. To, co widzimy, zagraża naszej
przyszłości.
Jak już obserwujemy, to zapewne coś zauważymy. Coś niepokojącego, co narusza standardy demokratyczne. To po pierwsze.
Po drugie, trzeba to dokumentować, bo łatwo jest zapomnieć.
Jeśli teraz przez kilka miesięcy będzie trwał blitzkrieg nowej władzy, a
potem zapanuje spokój i polityka ciepłej wody w kranie, może się
zdarzyć, że niedługo, chociażby przy kolejnych wyborach, nikt nie będzie
pamiętał, co się w Polsce wydarzyło.
Po trzecie, trzeba głośno i stanowczo przeciwstawić się temu, co
budzi nasze oburzenie. Mówić, że wolność jest dla nas ważna. Dzięki
niej żyjemy w kraju coraz lepszym, szczęśliwszym i bogatszym. Nikt w
naszej części świata nie osiągnął w ostatnich latach tyle co Polacy.
Trzeba o tym przypominać, by przeciwstawić się czarnej propagandzie
Polski w ruinie. Każdy dba głównie o swoją przyszłość, buduje sukces,
ale wszyscy narzekają. Często ci, którym nieźle się powiodło. Trzeba to
zmienić.
Zamierzam robić to wszystko, choć nie tylko. Zajmie się tym
Komitet Obrony Demokracji, który właśnie z tysiącami ludzi w całej
Polsce budujemy. Będziemy obserwować, będziemy dokumentować, będziemy
się sprzeciwiać!
Pierwsze efekty już są. Spotkanie organizacyjne okręgu
mazowieckiego KOD zgromadziło ponad 220 osób. Spodziewaliśmy się może
pięćdziesięciu. Przed nami spotkania w pozostałych województwach. Mamy
również dużą grupę współpracowników - Polaków za granicą. Mówią o nas
media krajowe i zagraniczne. Nawet "Financial Times" napisał w piątek o
KOD. Nasza działalność została zauważona i doceniona. Będziemy więc
dalej iść tą drogą. Na Facebooku jest już z nami jeden Polak na tysiąc, a
w świecie realnym działają nas tysiące!
KAROLINA WIGURA, socjolożka, szefowa Obserwatorium Debaty Publicznej Kultury Liberalnej:
PiS wygrał wybory, odbierając elektorat przede wszystkim PO i
PSL. Można z tego wnioskować, że wyborcy ci nie stanowią "żelaznego
elektoratu". Aby w perspektywie kolejnych czterech lat przekonać
obywateli do odsunięcia PiS od władzy, należy przyjąć strategię
komunikacji z nimi.
Po pierwsze, przyglądanie się nowej władzy. Chodzi o język, jego
nadużycia i radykalizację - takie analizy przygotowuje Obserwatorium
Debaty Publicznej Kultury Liberalnej - lecz również o praktykę
polityczną. Ale uwaga: z analizy mediów społecznościowych można wnosić,
że totalna krytyka PiS - przed 25 października i dziś - odnosi raczej
skutek odwrotny do zamierzonego.
Po drugie, warto zatem nadawać problemom właściwą hierarchię. W
ostatnich dniach porównywalne reakcje publicystów budziły sprawy takie
jak usunięcie flag UE przez premier Szydło czy działania przy Trybunale
Konstytucyjnym. Jednak to ta druga sprawa powinna przede wszystkim
wzbudzać poważny niepokój.
Zasadniczym wyzwaniem jest to, by w sposób zrozumiały
opowiedzieć o niej Polakom, często mającym nikłą wiedzę o prawie i
historii najnowszej. Warto pokazywać, że zła praktyka PO dotycząca
Trybunału została przez PiS wykorzystana i pogłębiona. W najlepszym
razie mamy tu do czynienia z psuciem obyczajów. W najgorszym - z
rozmontowywaniem instytucji demokratycznych w Polsce.
PiS rozmija się już także z własnymi obietnicami. Widać to
choćby w nominowaniu Antoniego Macierewicza na szefa MON. Trudno, by w
tej sytuacji także część wyborców PiS nie czuła się zaniepokojona, i to z
nimi zwłaszcza należy się dziś komunikować.
MAGDALENA ŚRODA, filozof, etyk:
Najważniejsze są: informacja, reakcja, opór i samoorganizacja.
Trzeba patrzeć tej władzy na ręce. To proste, bo z niczym się ona nie
kryje. Trzeba uświadamiać zagrożenia tym, którzy jeszcze ich nie widzą.
"Niepokorni" dziennikarze przecież tego nie zrobią. Są w amoku i
zachwycie.
Nasze wspólne państwo i wspólnie wypracowana demokracja właśnie
są niszczone. Trzeba obudzić biernych. Najgorsze dziś są dwie postawy.
Miękkiego konformizmu: "Jakoś to będzie. Pożyjemy, zobaczymy. Nie będę
się teraz narażał". Oraz eskapizmu: "Wyłącz telewizor, nie interesuj się
polityką, ciesz się życiem".
Mamy obowiązek moralny i obywatelski reagować na niszczenie
wspólnego dorobku. Nie wystarczy się obrażać, jak niedawno w Sejmie PO.
Nie czas na działania symboliczne, lecz realne - świetna Nowoczesna.
Poza tym, jak pisał Michel Foucault, trzeba budować punkty
oporu: pisać protesty w różnych formach, wyrażać solidarność z
zagrożonymi i wyrzucanymi z pracy, bo takich może być wielu
(nieposłuszni dziennikarze, artyści, nauczyciele?). Otwarcie, publicznie
reagować na bezprawie. Jest wiele metod nieposłuszeństwa obywatelskiego
i warto do nich wrócić, pamiętając, że można je legitymizować tylko
wtedy, gdy naruszane są podstawowe, konstytucyjne wartości.
I potrzeba samoorganizacji. Powstał już Komitet Obrony
Demokracji, powinny powstawać inne ruchy obywatelskie. Może powołać
"Solidarność na rzecz demokracji", odzyskując to ważne słowo dla tego,
czemu służyło na początku. Dla wolności i praworządności. "Dla" czegoś,
nie "przeciw" czemuś.
MARCIN KRÓL, historyk, filozof polityki:
Co robić? Po pierwsze - nie rozpaczać, tylko zacisnąć zęby i
przygotować się na długi marsz. Ważne, żeby nasze słuszne oburzenie nie
rozeszło się po kościach, nie ograniczało do efektownych wybuchów.
Trzeba się organizować z innymi podobnie myślącymi. I to już się dzieje.
Po drugie - nasze środowisko, czyli szeroko rozumiana liberalna
inteligencja, ma lekcję do odrobienia. Komitety Obrony Demokracji, listy
otwarte - to wszystko słuszne; podpisujmy, krytykujmy Kaczyńskiego,
jeśli trzeba - krzyczmy. Ale pretensje trzeba również skierować do
siebie.
Przecież PiS poparło zaledwie 19 proc. uprawnionych do
głosowania. Tajemnicą, której nie rozumiemy, ale też nie próbowaliśmy
przez 25 lat rozumieć, jest 50 proc. wyborców, które nie głosuje. Trzeba
tych ludzi ruszyć, wciągać w demokrację, trzeba próbować odzyskać w
Polsce idee równości i braterstwa. Demokracja jest bardzo krucha, jeśli
zwykli ludzie nie widzą powodów, by jej bronić.
ALEKSANDER HALL, minister rządu Tadeusza Mazowieckiego:
Pierwszym sprawdzianem z opozycyjności i obrony demokracji
wydaje się środowa debata na temat pięciu uchwał o unieważnieniu wyboru
sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Moim zdaniem lepszą taktykę niźli
Platforma Obywatelska, która opuściła salę sejmową, wybrała partia
Ryszarda Petru, która na sali pozostała i toczyła merytoryczny spór.
Teraz jest taki czas, że ludzie podchodzą, pytają, dzielą się obawami,
wielu moich rozmówców mówi, że PO popełniła błąd.
Nie czuję się na siłach, by być strategicznym doradcą opozycji.
Dla mnie jest jednak jasne, że ugrupowania te, przede wszystkim PO,
muszą skończyć z dyskusją o sobie i stanąć w bojowym szeregu. Uważam też
za oczywiste, że wytworzy się sojusz opozycyjny, zwłaszcza między PO,
Nowoczesną i PSL.
Sytuacja zagrożenia demokracji jest bardzo ważnym sprawdzianem
społeczeństwa obywatelskiego, które powinno wyrażać sprzeciw wobec
poczynań władzy. Tu nie ma pytania o sens takiego działania, tu jest
obowiązek. Z doświadczenia historycznego wiemy, że reżimy totalitarne
powstawały w pewnej próżni i na początku testowały, jak daleko mogą się
posunąć. Wówczas brakowało ludzi i grup społecznych, które powiedziałyby
"nie".
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19259627,co-mozemy-i-co-powinnismy-robic-gdy-demokracja-jest-zagrozona.html#ixzz3sng8FlkG
Na wezwanie odpowiedzieli parlamentarzyści PO oraz Nowoczesnej, którzy stawili się przed Sejmem. Łącznie w rzekomo oddolnej akcji „Ręce precz od Trybunału” zebrało się około stu osób.
Z PO byli: Agnieszka Pomaska, Marcin Kierwiński, Sławomir Nitras,
Cezary Tomczyk, i Michał Szczerba, a z Nowoczesnej: Adam Szłapka,
Krzysztof Mieszkowski oraz Joanna Schmidt. Pojawili się też Ludwika i
Henryk Wujec.
W czasie akcji przemawiali jej organizatorzy – Filip Wejman i Krzysztof
Izdebski. Głos zabrała także Ludwika Wujec, która domagała się „jawności
i szacunku dla wszystkich obywateli”. Wystąpił także Mikołaj Pietrzak z
Naczelnej Rady Adwokackiej, który mówił do protestujących: „Adwokatura jest z wami!” – podała 300polityka.pl.
Czy do akcji parlamentarzystów, adwokatów i innych przedstawicieli "elit" spontanicznie dołączyło społeczeństwo? Jak miliony Polaków odpowiedziały na apel Tomasza Lisa do stworzenia Majdanu?
Dzień po akcji "Ręce precz od Trybunału" przed Sejmem zjawił się dziennikarz "Gazety Polskiej" Piotr Ferenc-Chudy. Wykonał
tam zdjęcia, które ukazują, jak Polacy odpowiedzieli na inicjatywę
zaniepokojonych sytuacją w Polsce polityków i żurnalistów. Fotografie można obejrzeć poniżej:
Komentarze pod albumem Piotra Ferenca-Chudego mówią wszystko:
http://niezalezna.pl/73370-tylko-u-nas-wstrzasajace-zdjecia-z-polskiego-...
wyborcza.pl/wideo
"Nowy ból głowy Europy", "państwo autorytarne". Zagraniczne media o Polsce pod rządami PiS
Zagraniczne media coraz częściej komentują sytuację w Polsce pod rządami
PiS. 'Washington Post', 'Süddeutsche Zeitung', 'The Economist' czy 'The
Guardian' krytycznie opisują naruszenia konstytucji w sprawie Trybunału
Konstytucyjnego, dążenie przez Prawo i Sprawiedliwość do rządów
autorytarnych, zagrożenie cenzurą. Jarosław Kaczyński porównywany jest
do Victora Orbána. Dziennikarze zwracają także uwagę na to, że Polska
pod nowymi rządami może stać się 'nowym bólem głowy Europy'.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/0,0.html#BoxGWNav#ixzz3tXvpqqx8
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
127. ta ostatnia nagroda :))))
Nagrody MediaTory 2015 rozdane. Michnik, Sroczyński, Kalwas docenieni przez studentów
Adam Michnik zwyciężył w kategorii AuTORytet. Studenci docenili jego wieloletnie doświadczenie, nagradzając za całokształt pracy w zawodzie.
W kategorii NawigaTOR zwycięzcą został dziennikarz "Gazety Wyborczej" Grzegorz Sroczyński. "Za artykuły wywołujące gorące dyskusje w społeczeństwie i wywierające istotny wpływ na opinię czytelników...Studenci wręczają Michnikowi nagrodę "autorytetu". Ten odpowiada: "Jeśli Lis zostanie wyrzucony z TVP, to znajdzie miejsce w Wyborczej"
"Przy wszystkich błędach, pomyłkach, niestabilnościach to jest najlepsze 25 lat, jakie Polska miała przez ostatnie 400-lecie".
Studenci wręczają Michnikowi nagrodę "autorytetu". Ten odpowiada: "Jeśli Lis zostanie wyrzucony z TVP, to znajdzie miejsce w Wyborczej"
"Przy wszystkich błędach, pomyłkach, niestabilnościach to jest najlepsze 25 lat, jakie Polska miała przez ostatnie 400-lecie".
Nowacka chwali partię Petru. "Ratuje twarz opozycjiâ
Współprzewodnicząca
Twojego Ruchu i liderka Zjednoczonej Lewicy Barbara Nowacka,
w programie "Dziś wieczorem" na antenie TVP Info stwierdziła,
że Nowoczesna Ryszarda Petru ratuje twarz opozycji.
Jarosław Kurski
Panie prezydencie. Wysłał pan list do naszych czytelników. To była tylko zagrywka
Wielce Szanowny i Czcigodny Panie Prezydencie, w dniu Pańskich
imienin proszę przyjąć od "Wyborczej" życzenia, by nie naruszał Pan
więcej konstytucji, ale był jej obrońcą i strażnikiem praworządności.
Dominika Wielowieyska
Rozczarowani socjaliści z Razem nie rozumieją tego, co się dzieje w Polsce
Brak Trybunału w ustroju państwa to jak brak posterunku policji w
miasteczku. Obywatele muszą mieć poczucie bezpieczeństwa i wiarę, że
władza ma jakieś ograniczenia.
Jacek Żakowski
Samobójczy retroizm
Od dawna nic mnie tak nie zmartwiło jak wywiad Ryszarda Petru oraz
głosy przedstawicieli elit, które sobotnia "Wyborcza" zamieściła pod
hasłem "Rzeczpospolita Demokratów".
Filmowa laurka dla Michnika za pieniądze podatników. Najwięcej wyłożył PISF
Państwowy Instytut Sztuki Filmowej (PISF) nie szczędził
pieniędzy na film o Adamie Michniku – jak przyznała autorka dokumentu,
wyłożył na niego najwięcej. Ta sama instytucja nie była tak szczodra,
kiedy chodziło o filmy na temat katastrofy smoleńskiej, śp. Marii
Kaczyńskiej, czy rodziny Ulmów. Wspomniane obrazy dofinansowania z PISF
nie otrzymały w ogóle.
W sobotę, 5 grudnia, w warszawskim kinie Antropos odbyła się projekcja
filmu dokumentalnego „Michnik. Bądź realistą, chciej niemożliwego”
(kolejna odbędzie się 9 grudnia). Wcześniej pokazywano go m.in. w
Krakowie.
Autorka dokumentu jest Maria Zmarz-Koczanowicz, która w na początku tego
roku w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” tak mówiła o filmie:
– tłumaczyła Zmarz-Koczanowicz.
Film wyprodukowali: firma Largo, NInA (Narodowy Instytut Audiowizualny) i Mazowiecki Fundusz Filmowy. – Najwięcej pieniędzy dał PISF – przyznawała reżyser. Pytana z kolei o to, gdzie film będzie można obejrzeć, mówiła o festiwalach i kinach. – Wierzę, że TVP go jednak wyemituje – zaznaczała.
Państwowy Instytut Sztuki Filmowej, który na dokument o Michniku dał
„najwięcej pieniędzy”, odmawiał jednocześnie dofinansowania produkcji
filmów, które salonowi były nie w smak.
Jak informowała „Gazeta Polska Codziennie”,
gdy producent filmowy Robert Kaczmarek na początku tego roku starał się
o dofinansowanie produkcji filmu „Dama” w reż. Marii Dłużewskiej o śp.
Marii Kaczyńskiej, stała się rzecz bez precedensu. Producent ze
zdumieniem przeczytał w uzasadnieniu odmownej decyzji PISF-u, że podczas
projekcji filmu mogą odprawiać się „seanse nienawiści”. – Dostaliśmy
tak kuriozalne uzasadnienie odrzucenia projektu, że dla samej wartości
literackiej i merytorycznej tego dzieła warto było składać wniosek – komentowała decyzję PISF-u Maria Dłużewska.
„GPC” pisała też o tym, że produkcja filmu „Ulmowie – rok
sprawiedliwych” o bohaterskiej rodzinie z Podkarpacia, która zginęła za
ratowanie Żydów, również nie uzyskała dofinansowania Polskiego Instytutu
Sztuki Filmowej. Film dokumentalny miał przybliżać historię
dokonanego przez Niemców w 1944 r. mordu na małżeństwie Ulmów (kobieta
zaczęła rodzić podczas egzekucji) i ich sześciorgu dzieciach.
Natomiast na początku ubiegłego roku PISF odrzucił wniosek o dofinansowanie filmu „Smoleńsk” w reż. Antoniego Krauzego..
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
128. Gazeta Wyborcza wycofana z
Gazeta Wyborcza wycofana z urzędów. Reklamy także
Z kraju niedziela, 29, listopad 2015 20:06 Michał Walczyk
Gazeta Wyborcza wycofana z urzędów. Reklamy takżeKoniec z finansowaniem z publicznych pieniędzy mediów związanych z Adamem Michnikiem. Rządowe instytucje nie będą prenumerowały oraz sprzedawały reklam nie tylko Gazecie Wyborczej.
Instytucje rządowe od nowego roku nie będą otrzymywać prenumerat Gazety Wyborczej oraz Newsweeka w takiej ilości, jak dotychczas. W zależności od instytucji, pismo to będzie trafiało najwyżej w kilku egzemplarzach. Najwięcej, bo trzy egzemplarze ma otrzymać Kancelaria Prezesa Rady Ministrów â dowiedział się portal Prawy.pl. Jeden z nich powędruje do Centrum Informacyjnego Rządu, pozostałe do wybranych departamentów.
Podobna sytuacja spotka także tygodnik Newsweek.
Rządowe instytucje nie będą od grudnia zlecały żadnych materiałów płatnych, które miałyby ukazywać w obu czasopismach.
Wciąż jednak obowiązują umowy wynikające z rozpisanych w poprzedniej kadencji przetargów. Nie wygasła jeszcze umowa na ânieograniczonąâ ilośc ogłoszeń na łamach prasy lokalnej i ogólnopolskiej wydawanej przez Agorę oraz Gremi (wydawca Rzeczpospolitej). W ubiegłym roku z kasy Miasta Stołecznego Warszawa Agora otrzymała 1 036 900,00 zł na drukowanie ogłoszeń w dzienniku Gazeta Wyborcza oraz Metro.
Blisko czterysta tysięcy złotych więcej otrzymała âRzeczpospolitaâ.
http://www.prawy.pl/z-kraju/11496-gazeta-wyborcza-wycofana-z-urzedow-rek...
wyborcza.pl/wideo
Wielka akcja w obronie konstytucji. Wspólnie czytali ją politycy, dziennikarze i artyści
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
129. "Adam Michnik zwyciężył w kategorii AuTORytet"
"W kategorii NawigaTOR zwycięzcą został dziennikarz "Gazety Wyborczej" Grzegorz Sroczyński."
Ciekawe czy mają taką utajnioną kategorię TerminaTOR?
Jeżeli tak, no to w tej kategorii - chała, chała i jeszcze raz chała.
Mieliśmy spalić się ze wstydu za moherowość - niedoczekanie!
Mieliśmy "wyginąć jak dinozaury" - nic z tego...
To ONI się przeterminowali ...
130. Publicysta "Washington Post" Jackson Diehl wyraził zaniepokojeni
Publicysta "Washington Post" Jackson Diehl wyraził zaniepokojenie działaniami PiS ;)
http://www.gazetaprawna.pl/artykuly/908425,washington-post-krytycznie-o-...
Jackson Diehl wymienia długą listę niepokojących, jego zdaniem, działań rządu Beaty Szydło. Są wśród nich nominacje dla Antoniego Macierewicza i Mariusza Kamińskiego, przejęcie kontroli nad Trybunałem Konstytucyjnym, próba zablokowania premiery spektaklu we Wrocławiu i groźby pod adresem dziennikarki publicznej telewizji. Publicysta "Washington Post" nie szczędzi słów krytyki pod adresem prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego porównując go do Viktora Orbana i twierdząc, że jest on produktem "zamrożonego w czasach komunizmu przedwojennego populizmu". Diehla wyjątkowo rażą wypowiedzi szefa PiS na temat muzułmanów, które porównuje z retoryką Donalda Trumpa.
Obywatelska inicjatywa przeciw Węgrom. Organizatorzy akcji chcą zawieszenia kraju w prawach członka Unii
inicjatywa obywatelska, wymierzona w Węgry. Jej organizatorzy chcą, by
Komisja Europejska zawiesiła Budapeszt w prawach członka Unii.Przedstawiciele komitetu, który zgłosił inicjatywę do Komisji, twierdzą, że premier Viktor Orban podejmuje niedemokratyczne i ksenofobiczne działania, sprzeczne z zasadami państwa prawa. Bruksela na tym etapie uznała, że są prawne podstawy do
przyjęcia inicjatywy, ale nie analizowała jeszcze jej treści. Aby było
to możliwe, jej autorzy muszą najpierw zebrać milion podpisów obywateli
przynajmniej z siedmiu państw członkowskich. Następnie Komisja będzie
miała trzy miesiące, by ustosunkować się do ich argumentów.
Wcześniej taką procedurę chcieli wobec Budapesztu uruchomić Liberałowie w Parlamencie Europejskim, ale nie udało im się zmobilizować wystarczającej liczby eurodeputowanych, żeby nadać wnioskowi bieg.
Wśród członków komitetu obywatelskiego, który wystąpił z taką
inicjatywą, jest Polak, znany działacz społeczny i publicysta Andrzej
Dominiczak.
Polska i Węgry na forum UE z wetem w sprawie związków partnerskich
Według
informacji radia RMF FM, polskie władze poinformowały UE, że w czwartek
złożą veto wobec dwóch rozporządzeń w sprawie stosunków majątkowych
w międzynarodowych związkach partnerskich i małżeństwach. Wraz z Polską
swój sprzeciw wyrazić mają...
Kwaśniewski ostro bije w prezydenta. Straszy Trybunałem Stanu, mówi o "absurdalnych tłumaczeniach"
Kwaśniewski krytykuje prezydenta. Jego zdaniem, Andrzej Duda nie
powinien ułaskawiać Mariusza Kamińskiego, a tłumaczenia głowy państwa są
"absurdalne i perwersyjne". Byłemu prezydentowi nie podoba się też
zamieszanie wokół Trybunału Stanu. Uważa on, że Andrzej Duda może za nie
stanąć przed Trybunałem Stanu.
Prof. Jerzy Zajadło
Politykom ku opamiętaniu. Tekst niemieckiego filozofa prawa Gustava Radbrucha
W kontekście toczących się sporów o wybór sędziów Trybunału
Konstytucyjnego i wokół decyzji ułaskawieniowej prezydenta warto
przypomnieć niewielki tekst niemieckiego filozofa prawa Gustava
Radbrucha.
Katarzyna Kolenda-Zaleska
Dlaczego warto umierać za Trybunał Konstytucyjny
Trybunał sam jest sobie winien. Przez lata nie zrobił nic, żeby
ludzie wiedzieli, czym się zajmuje i kogo broni. Dlatego gdy Marcelina
Zawisza z Partii Razem mówi, że Trybunał nikogo nie obchodzi, ma rację.
Janusz A. Majcherek
Kilka pytań do niektórych wyborców. Czy jesteście ze swojej decyzji zadowoleni?
Duda zawdzięcza prezydenturę nie tylko zdeklarowanym wyborcom PiS,
ale także tym wyborcom, którzy ulegli impulsom, iluzjom i internetowym
sugestiom, często na przekór swoim przekonaniom i poglądom.
Agnieszka Kublik
PiS tworzy alternatywę dla KRRiT, będzie się nazywać Rada Mediów Narodowych
Prezes Kaczyński jest na najlepszej drodze, by teraz być lepszym od samego siebie sprzed dekady.
Kronika kłamliwej histerii
KRONIKA KŁAMLIWEJ HISTERII. "Wyborcza" przechodzi samą siebie.
Straszy "nalotami policji" i radzi, by cenne dane przechowywać w
"chmurach internetowych"
Redakcji z Czerskiej gratulujemy nakręcania
kłamliwej histerii, która nieuchronnie doprowadzi Polskę do poważnych
kłopotów. Bo tym razem kłamstwo po cichu nie wygra!
Od wyborów minęło ledwie 5 tygodni, a przemysł pogardy
wymierzony w demokratycznie wybrane władze Rzeczypospolitej już przebija
to, co pamiętamy z lat 2005-2007.
To te same metody: kłamstwa, półprawdy, ćwierćprawdy. Do tego najstraszliwsze zarzuty formułowane bez żadnych podstaw!
W dzisiejszej gazecie Michnika - kolejny rekord. Wyssana z palca informacja o następującej treści:
Na jakiej podstawie red. Renata Grochal - autorka tejże notki - stawia tak poważny zarzut nowym władzom?
Na podstawie… wypowiedzi Łukasza Bojarskiego
z Instytutu Prawa i Społeczeństwa, który mówił w Sejmie
(na zorganizowanej przez Nowoczesną konferencji), że PiS „dokładnie
powtarza to, co się działo na Węgrzech”. Czyli - jego zdaniem - należy spodziewać się przeprowadzanych wzorem Orbana ataków na organizacje pozarządowe łącznie z nalotami policji. Dlatego pan Bojarski radzi, by owe organizacje „przechowywały istotne dane w chmurach internetowych”.
Ciekawe swoją droga, co to za cenne dane mają organizacje pozarządowe, skoro godne są ukrywania…
Na takiej zasadzie - że coś się komuś wydaje - można przestrzegać
przed wszystkim. Przed mordami, przed gwałtami, przed torturami. Przed
tym wszystkim, co w Polsce serwowała patriotom właśnie lewica.
Redakcji z Czerskiej „gratulujemy” nakręcania kłamliwej
histerii, która nieuchronnie doprowadzi Polskę do poważnych kłopotów.
Bo tym razem kłamstwo po cichu nie wygra!
Wanda Nowicka
Chciałabym wierzyć, że społeczeństwo się obroni przed zakusami na demokrację
Optymizmem nastraja za to fakt, że tak wielu wybitnych prawników i
prawniczek oraz różnych gremiów prawniczych bije na alarm wobec zamachu
na Trybunał Konstytucyjny.
Tomasz Piątek
Dwa głosy Partii Razem
Marcelina Zawisza chce bronić całej konstytucji. Nie tylko wolności
obywatelskich, ale również praw socjalnych - bo bez tych ostatnich
konstytucja staje się dla biednych obywateli abstrakcją. Mądry głos
Partii Razem? Tak. Ale czemu na portalu Strajk.eu Partia Razem brzmi
inaczej?
Pasikowski też będzie bronił demokracji przed PiS. Jak? "Kręcąc film za filmem"
Czyżby kolejne sequele "Pokłosia"?Gazeta Wyborcza” ofiarnie broni demokracji przed „kaczyzmem”.
Jednym ze sposobów walki z „bogeymanem” jest oddanie głosu jedynym
prawdziwym „demokratom”. W dzisiejszym odcinku autorytetów GW wystąpił m.in reżyser kultowych „Psów”, znakomitego „Jacka Stronga” i żałosnego „Pokłosia” Władysław Pasikowski. Czy i jego zdaniem demokracja w Polsce jest zagrożona?
pisze reżyser w tekście o tytule nie mniej patetycznym niż finał „Pokłosia”: Rzeczpospolita demokratów”
dodaje Pasikowski. Na koniec obiecuje jeszcze więcej swojej twórczości.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
131. :)
nawet dziennikarzole sportowi wybiórczej dostali rozkaz stawienia się na jutrzejszej demonstracji
https://twitter.com/RafalStec/status/671802120476184576
Komentarze i opinie
Jarosław Kurski
Widzimy fanatyzm jedynej i niepodważalnej racji - racji rewolucji narodowej
Kaczyński nie musiał czytać art. 10 konstytucji, by wiedzieć, że
"ustrój RP opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej,
wykonawczej i sądowniczej".
Zakładajcie własne komitety
Facebookowa grupa Komitet Obrony Demokracji dobija do czterdziestu
tysięcy członków. Sprawdziłem, co to za ludzie. Wybrałem blogera,
specjalistkę od komputerów i byłego jezuitę, a dziś księgarza. 47-letni Mateusz Kijowski ma siwe, spięte w kok włosy, spiczastą brodę,
koszulę w kratę i motocyklowe buty. Dwa metry wzrostu, zza okularów w
czerwonej oprawce rzuca przepraszające spojrzenie, jakby się wstydził,
że spogląda na wszystkich z góry.
- KOD powstał dzięki
kilku osobom - opowiada. - Pierwszą był Krzysztof Łoziński [były
współpracownik Komitetu Obrony Robotników i członek "Solidarności"],
który na portalu Studio Opinii napisał tekst "Trzeba założyć KOD". Drugą
jest dziewczyna, która mi ten tekst przez Fejsa podrzuciła. "Zobacz" -
napisała. "No i co?" - zapytałem. "No to teraz zrób coś z tym" -
odpowiedziała. Teraz wiem, że od początku chciała mnie napuścić -
Kijowski krótko się śmieje...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,87648,19272129,zakladajcie-wlasne-komitety.html#ixzz3t7CBU6vE
HIBERNATUS !!! 8 lat!!!
"Jest mi po prostu wstyd za posłów. Byłem na komisji, stałem jak naiwniak, przecierając oczy"
-
Jest mi po prostu wstyd. Tak na maksa wstyd za posłów ze wszystkich
partii - pisze Jakub Górnicki ze stowarzyszenia e-Państwo,
współorganizator protestu "Ręce precz od Trybunału".
Dzisiaj idę zaprotestować
przeciwko drastycznemu zaniżaniu standardów debaty, przeciwko braku
jawności. Przeciwko braku wyczucia powagi sytuacji przez posłów - którzy
nie chcą tego rozwiązać. To już dawno przestało być śmieszne - trzeba
usiąść i tę sytuację zakończyć. A potem niech niedawno wybrany Sejm
działa dalej" - pisze Jakub Górnicki.
Goście
Ziobro chce postawić szefa TK przed Trybunałem. „Zapomniał o swojej funkcji”
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zapowiada wniosek do
Trybunału Konstytucyjnego o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec
prezesa TK – Andrzej Rzepliński też ma prawo...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
132. Protesty przed Sejmem -
Protesty przed Sejmem - gorąca atmosfera. Są tam nasi reporterzy [RELACJA NA ŻYWO]
protestować dziś będzie partia Razem - w obronie Konstytucji. Razem
protestuje przeciw wyborowi nowych sędziów TK, zdaniem tej partii to
"zawłaszczanie państwa, niszczenie standardów demokratycznych i
konkretna groźba złamania prawa".
Drugi protest zorganizowały środowiska skupione wokół inicjatywy
"Ręce precz od Trybunału". To już drugi protest tej grupy (na pierwszym
było ok. 100 osób), której organizatorzy zarzekają się, że nie
popierają żadnej partii. Oto nasza relacja z protestów:
stare komuchy napadły na osoby trzymające transparent że Andrzej Rzechliński musi odejść
KOD przed Sejmem mało demokratyczna. Atakują i wyrywają transparenty
Przed gmachem Sejmu po obu stronach ulicy odbywają się dwie
manifestacje. W jednej biorą udział przedstawiciele Stowarzyszenia
Solidarni 2010 i Klubów „Gazety
Polskiej”, w drugiej demonstrują sympatycy Komitetu Obrony Demokracji.
Jak wynika z relacji reporterów portalu niezalezna.pl nastroje są coraz
bardziej napięte. Doszło nawet do przepychanek, a manifestanci z KOD
próbowali wyrywać transparenty kontrmanifestantom.
Obie demonstracje spotkały się przed gmachem Sejmu po przeciwnych
stronach ulicy. Jak relacjonuje reporterka portalu niezalezna.pl doszło
już do pierwszych przepychanek. Członkowie manifestacji zainicjowanej
przez Komitet Obrony Demokracji próbowali wyrwać transparent, który już
rano przynieśli uczestnicy kontrmanifestacji z hasłem „Sędzia Rzepliński
musi odejść”.
(fot. Marcin Pegaz/Gazeta Polska)
(fot. Marcin Pegaz/Gazeta Polska)
Natomiast zapowiadając manifestację z udziałem Stowarzyszenia Solidarni 2010 oraz Klubów „Gazety
Polskiej” Ewa Stankiewicz podkreślała, że sędziowie Trybunału
Konstytucyjnego złamali Konstytucję, ponieważ „w czerwcu napisali
ustawę, w której samowolnie poszerzyli swoją własną władzę i w której
przygotowali grunt pod przyszłe obalenie prezydenta”.
na zywo GW
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/10,114927,19283260,protesty-przed...
http://www.gazeta.tv/plej/19,114927,19283260,video.html
"Ręce precz od Trybunału" i "Precz z
komuną". Przed Sejmem doszło do przepychanek
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
133. Jarosław Kaczyński odpowiada
Jarosław Kaczyński odpowiada Platformie: Mówienie o totalitarnych
rządach PiS jest nieodpowiedzialne. "Jak my chcemy coś mieć, to jest
dyktatura, jak oni mają wszystko, to jest demokracja"
Prezes PiS Jarosław Kaczyński ocenił, że mówienie o rządach PiS jako totalitarnych jest nieodpowiedzialne. Jak my chcemy coś mieć, to jest dyktatura, jak oni mają wszystko, to jest demokracja - mówił dziennikarzom.
Kaczyński był pytany na sejmowym korytarzu o zarzuty wobec PiS związane z odbywającym się w środę w Sejmie posiedzeniem, na którym ma się odbyć głosowanie ws. wyboru pięciu sędziów TK zgłoszonych przez tę partię.
To jest takie wołanie, że jak my chcemy cokolwiek mieć, to jest dyktatura, natomiast, jak oni mają wszystko, to jest demokracja
— powiedział Kaczyński.
http://wola44.wordpress.com/ >>> http://dokumentalny.blogspot.com/
134. Wybrano pięcioro nowych
Wybrano pięcioro nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Gorąco w Sejmie i pod parlamentem
Sejm głosuje nad powołaniem pięciorga nowych sędziów TK,
rekomendowanych w środę przez sejmową komisję sprawiedliwości, a
zgłoszonych przez PiS. Głosowanie poprzedziła burzliwa...
Kryzys konstytucyjny. PiS ma już pięciu sędziów Trybunału Konstytucyjnego
sędziów Trybunału Konstytucyjnego. PO, Nowoczesna, Kukiz'15 oraz PSL
byli przeciwko.
TK Henryka Ciocha, Mariusza Muszyńskiego, Lecha Morawskiego, Julii
Przyłębskiej oraz Piotra Pszczółkowskiego.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19283220,kryzys-konstytucyjny-pis-ma-juz-pierwszego-sedziego-trybunalu.html#ixzz3tBufB9z6
Przed gmachem Sejmu po obu stronach ulicy odbywały się dziś dwie
manifestacje. W jednej brali udział udział przedstawiciele
Stowarzyszenia Solidarni 2010 i Klubów „Gazety Polskiej”, w drugiej sympatycy Komitetu Obrony Demokracji. Jak relacjonowaliśmy na łamach portalu niezalezna.pl manifestanci z KOD próbowali wyrywać transparenty,
które się im nie podobały. W trakcie swojego przemówienia redaktor
naczelny „Gazety Polskiej” pytał sympatyków Komitetu Obrony Demokracji
gdzie byli, kiedy w Polsce zamykano dziennikarzy i dlaczego wtedy nie
zorganizowali żadnej demonstracji. Przypominamy, że 3 grudnia od 8:30
rozpocznie się manifestacja przed Trybunałem Konstytucyjnym.
(fot. Marcin Pegaz/Gazeta Polska)
W dalszej części swojego wystąpienia Tomasz Sakiewicz odniósł się do sytuacji wokół Trybunału Konstytucyjnego. Podkreślał, że sędziowie, którzy mieli być wzorcem prawa – zawiedli.
(Manifestacja KOD przed gmachem Sejmu - fot. Marcin Pegaz/Gazeta Polska)
W pewnym momencie redaktor naczelny „Gazety Polskiej” zwrócił się do
uczestników kontrmanifestacji zorganizowanej przez Komitet Obrony
Demokracji.
Przypominamy, że przedstawiciele
Stowarzyszenia Solidarni 2010 i Klubów „Gazety Polskiej” zapowiedzieli
swój udział w manifestacji przed Trybunałem Konstytucyjnym. Rozpoczyna
się ona 3 grudnia o godzinie 8:30 przed siedzibą TK przy al. Szucha 12a.
Potrzebę manifestacji wyjaśniała również Ewa Stankiewicz:
(fot. Marcin Pegaz/Gazeta Polska)
http://niezalezna.pl/73526-sakiewicz-do-kod-przed-sejmem-gdzie-byliscie-...
Wirtualny Komitet Obrony Demokracji manifestował dziś dziarsko i
emocjonalnie pod Sejmem, ale to kontrmanifestanci, którzy śpiewali
pieśni patriotyczne - okazali się bardziej skuteczni. Jednak mobilizacja
w KOD trwa i kontrdemonstracja wobec wrogich i głośnych sił PiS-u
przygotowywana jest także na jutro.
Relacja KOD-owiczki.
http://niezalezna.pl/73525-relacja-kod-z-protestu
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
135. Marksista i feministka, czerwona lewaczka bronią nas :)))
"Temat dnia": Kublik z prof. Krzemińskim o rządach PiS i antyliberalizmie młodych
'Trybunał prostytucyjny won za Don' to hasło, które pojawiło się dziś
podczas pikiety pod Sejmem zorganizowanej przez warszawski Klub 'Gazety
Polskiej' oraz stowarzyszenie 'Solidarni 2010'. Wystąpienia te
skomentował prof. Ireneusz Krzemiński, który w cyklu 'Temat dnia'
rozmawiał z Agnieszką Kublik: - To byłoby komiczne, gdyby nie było
tragiczne - podsumował.
- To pokazuje jakieś nieporozumienie umysłowe tych ludzi, którzy piszą
takie rzeczy. Ponieważ to praktyka, którą rozwija ich rząd, jest prosto
znad Donu i w tym kierunku zmierza - zaznaczył prof. Krzemiński.
Zdaniem socjologa coś się stało z mentalnością Polaków, z których wielu
uwierzyło w wizję Polski rządzonej przez zdrajców. Jak podkreśla, trudno
zrozumieć to, że atakują Trybunał Konstytucyjny, który w swoich
założeniach ma bronić demokrację i jej instytucje przed samowolą
rządzących. Według Profesora dysonans następuje również w przypadku
młodych ludzi, spośród których wielu ma poglądy antyliberalne przy
jednoczesnym silnym przywiązaniu do wolności : - To pokolenie, które ma
niesłychanie roszczeniowe postawy wobec rzeczywistości, wobec państwa, i
które uważa, że jako obywatele nic nie powinniśmy dla państwa robić
albo niewiele. Jednocześnie ma taką wizję egoistycznego działania: 'ja
mam prawo robić, co mi się podoba, byle się nikt nie wtrącał'. W
rozmowie z Agnieszką Kublik prof. Ireneusz Krzemiński porusza również
temat ograniczenia wolności słowa i swobód obywatelskich, z którymi
coraz częściej mamy do czynienia w ostatnich tygodniach. Jako przykład
podaje ostatnią informację o tym, że in vitro nie będzie refundowane od
przyszłego roku. Komentując planowaną przez Komitet Obrony Demokracji
pikietę w obronie Trybunału Konstytucyjnego, gość 'Tematu dnia' dodaje:
- Wydaje mi się to fundamentalne, żeby istniała taka instytucja, która
będzie niezależna od wszystkich władz. Demokracja jest budowana nie
tylko na woli ludu, ale też na podziale władz. I lud powinien sobie to
przypomnieć.
Przed Sejmem bronili konstytucji. Nowacka, Zandberg... Byliśmy tam
Podczas, gdy w Sejmie trwało burzliwe wybieranie sędziów Trybunału
Konstytucyjnego, przed jego budynkiem zgromadzili się demonstranci z
Komitetu Obrony Demokracji oraz Partii Razem. Naprzeciw nich stanęła
kontrmanifestacja, którą tworzyli członkowie klubów 'Gazety Polskiej' i
stowarzyszenia Solidarni 2010.
W środowy wieczór w Sejmie Prawo i Sprawiedliwość przegłosowało pięciu
sędziów Trybunału Konstytucyjnego mimo protestów opozycji. Przeciwko
byli posłowie PO, Nowoczesnej, partii Kukiz'15 oraz PSL-u. Kiedy na sali
sejmowej trwała awantura, przed budynkiem na ul. Wiejskiej panowała nie
mniej burzliwa atmosfera. Doszło nawet do przepychanek pomiędzy
zwolennikami zmian w TK oraz ich przeciwnikami.
Wśród zgromadzonych na demonstracji w obronie TK byli między innymi
Adrian Zandberg, Barbara Nowacka, Jakub Danecki, Marcelina Zawisza,
Justyna Szpanowska i Barbara Grobler.
Renata Grochal
Duda nie zdał testu. Będzie pierwszą ofiarą "wielkiej zmiany" PiS?
To on stanie się twarzą skoku na Trybunał Konstytucyjny, choć próbował stwarzać wrażenie, że może się postawić Kaczyńskiemu.
Piotr Skwirowski
Rząd straszy rynki deficytami. Wieloletnie wysiłki i zaciskanie pasa pójdą na marne
Tydzień temu rząd zaskoczył Polaków informacją, że będzie nowelizował tegoroczny budżet. Pilnie.
Wojciech Maziarski
Rząd PiS? Nie dadzą rady
Rząd PiS, jak każda władza, ma charakter tymczasowy. Pytanie tylko,
ile ta tymczasowość potrwa. PiS ma większość w parlamencie, ale nie ma
większości w społeczeństwie.
Janusz Rolick
Kaczyńskiemu wolno mniej niż Orbánowi
Zamiast na sojusz polsko-niemiecki dmuchać, chuchać i patrzeć jak na
zjawisko nieomal nadprzyrodzone, PiS jest skłonny dla dojutrkowych
korzyści politycznych stawiać wszystko na ostrzu noża.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
136. Prezydent odebrał ślubowanie
Prezydent odebrał ślubowanie od sędziów Trybunału Konstytucyjnego
Prezydent Andrzej Duda odebrał w czwartek ślubowanie od czterech
nowo wybranych sędziów Trybunału Konstytucyjnego: Henryka Ciocha, Lecha
Morawskiego, Mariusza Muszyńskiego i Piotra Pszczółkowskiego.
O godzinie 9 Trybunał Konstytucyjny rozpoczął posiedzenie, aby
wydać orzeczenie ws. uchwały przyjętej przez koalicję PO-PSL
umożliwiającą poprzedniej ekipie wybór sędziów TK. Równocześnie przed
gmachem Trybunału trwa protest przeciwko upolitycznieniu TK.
Dzisiejsze posiedzenie Trybunały Konstytucyjnego związane jest z
przyjętą w czerwcu ustawą, która umożliwiła Platformie i PSL zamach na
TK i wybór w październiku pięciu sędziów. Od tego zaczął się gigantyczny
skandal.
Demonstracja Stowarzyszenia i Klubów „Gazety Polskiej”
rozpoczęła się o godzinie 8:30 przed siedzibą Trybunału Konstytucyjnego
przy al. Szucha 12a.
RELACJA
10:45
Oto niektórzy zwolennicy KOD.
(Magdalena Piejko)
10:00
Przy dwóch wejściach do Trybunału Konstytucyjnego stoją dwie grupy
manifestantów. Po każdej stronie jest około kilkadziesiąt osób.
Demonstracja KOD składa się głównie z polityków i młodzieżówki PO.
Pojawili się też lewicowi politycy.
Do protestów doszło również wczoraj przed Sejmem, gdy posłowie wybierali
nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Pojawili się zwolennicy
Platformy Obywatelskiej (TUTAJ WIĘCEJ),
którzy pokrzykiwali o rzekomym zamachu na TK zapominając, że to właśnie
przez działania PO-PSL doszło do obecnej sytuacji. Z kolei druga
manifestacja dotyczyła upolitycznienia Trybunału.
Gromadzą się również zwolennicy KOD - rzekomych "obrońców demokracji". Będą równie agresywni jak wczoraj?
screen TVN24
Przed siedzibą Trybunału Konstytucyjnego przy al. Szucha
odbywają się protesty. Jak relacjonuje reporter tvnwarszawa.pl,
manifestują przeciwnicy i zwolennicy zmian w TK.
Jeden z
protestów w al. Szucha organizuje Komitet Obrony Demokracji. Mają ze
sobą transparenty z hasłami: "W obronie niezależności TK" i
"Konstytucja, Trybunał, Demokracja".
Dwie grupy
- Na miejscu jest około stu osób otoczonych kordonem policji.
Trzymają flagi Polski i Unii Europejskiej. Wykrzykują też hasła –
relacjonował ok. godz. 9 Artur Węgrzynowicz, reporter tvnwarszawa.pl.
Po godz. 10 liczba protestujących wzrosła do ok. 150-200.
Około
30 metrów od tej grupy stoi kilkadziesiąt osób z transparentami
"Prezydent Andrzej Duda ratujmy Polskę" i "Skompromitowani sędziowie
Trybunału Konstytucyjnego".
- Jest spokojnie. Protesty zabezpieczają znaczne siły policji – podkreśla Węgrzynowicz.
http://tvnwarszawa.tvn24.pl/informacje,news,trwa-posiedzenie-tk-br-dwie-...
źródło: https://twitter.com/jakub_szymczuk
Protesty przed siedzibą Trybunału.
"Nie można konstytucji lekceważyć"
KOMENTARZY: 142
Przed siedzibą Trybunału Konstytucyjnego w al.
Szucha trwają protesty. Wśród zgromadzonych ludzi są zarówno
przeciwnicy, jak i zwolennicy zmian. Rozdziela ich...
więcej »
Walka o Trybunał
Wyrok TK: Październikowy wybór dwóch sędziów niezgodny z konstytucją, trzech pozostałych - tak
Jednogłośny wyrok Trybunału Konstytucyjnego w pięcioosobowym
składzie: - Niekonstytucyjny jest przepis ustawy o TK w zakresie, w
jakim był podstawą wyboru przez poprzedni Sejm 2 nowych sędziów TK - w
miejsce tych, których kadencja wygasa w grudniu. Wybór pozostałej trójki
- w miejsce sędziów, których kadencja minęła w listopadzie - był
konstytucyjny.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19285213,kolejny-dzien-a...
Nie zachowuje się Pan jak prezydent RP. Zachowuje się Pan jak Andrzej Duda
"wielkiego stratega" Jarosława Kaczyńskigo kompromituje Pan najwyższy
urząd w państwie.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19286292,kurski-do-dudy-nie-zachowuje-sie-pan-jak-prezydent-rzeczypospolitej.html#ixzz3tGbjBbeJ
Czerwcowa ustawa o Trybunale Konstytucyjnym częściowo niezgodna z Konstytucją
Trybunał
Konstytucyjny po rozpoznaniu wniosku o zbadanie zgodności ustawy z dnia
25 czerwca 2015 r. o Trybunale Konstytucyjnym orzekł w czwartek, że
ustawa jest częściowo niezgodna z Konstytucją. ZOBACZ VIDEO.
TK obraduje w składzie pięciu sędziów, pod
przewodnictwem sędzi Sławomiry Wronkowskiej-Jaśkiewicz; sprawozdawcami
są Leon Kieres i Marek Zubik. Sprawie towarzyszy duże zainteresowanie mediów i publiczności.
Sejm wniósł do TK o odroczenie rozprawy. Ten jednak wniosek odrzucił.
W TK stawili się czterej nowo powołani w czwartek przez Sejm sędziowie TK - nie odpowiedzieli na pytanie, czy wezmą udział w rozprawie. Przedstawiciel wnioskodawców poseł PO Borys Budka powiedział dziennikarzom, że czterej wybrani w środę przez Sejm nowi sędziowie TK, którzy przyszli w czwartek
rano do TK, to „osoby prywatne”, bo ich wybór był - jego zdaniem - nielegalny.
— poseł PO.
W przerwie czwartkowej rozprawy Budka wyszedł przed budynek TK, gdzie manifestują zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy zmian w ustawie o TK. W wypowiedzi dla dziennikarzy poseł PO ocenił
-
w kontekście sytuacji powstałej wokół Trybunału - że szef PiS Jarosław
Kaczyński „stara się wykreować wroga i z nim walczyć”. I - dodał -
to co się dzieje wokół TK „to jest pierwszy krok”.
— mówił b. minister sprawiedliwości.
Na sali jest grupa znanych adwokatów ubranych w togi.
Kilka dni wcześniej prezes TK, prof.
Andrzej Rzepliński, wiceprezes Stanisław Biernat i sędzia Piotr Tuleja -
którzy brali udział w pracach nad tą ustawą - zostali na swój wniosek
wyłączeni przez TK ze sprawy (wnosił o to także marszałek Sejmu Marek Kuchciński).
Kublik zaorana
Dziennikarka chciała uderzyć w Prezydenta. Została usadzona przez strażaków.
Dziennikarka, przez wielu oceniana jako cyngiel „Gazety Wyborczej”, chciała ostro skomentować sytuację wokół Trybunału Konstytucyjnego. Jej wpis na Twitterze miał uderzać w Prezydenta Andrzeja Dudy.
„PAD nie strażnikiem
konstytucji, a strażakiem. Nie pilnuje, a podpala” - pisze Kublik na
twitterze. Chciała liczyła, że swoją uwagą przysporzy problemów
prezydentowi. Ale sama stała się pośmiewiskiem.
Na uwagę Kublik odpisała szybko Straż Pożarna. „@A_Kublik uprzejmie informujemy, że strażacy gaszą pożary - podpalają piromani” - piszą strażacy.
Po Kublik został jedynie dymek...
Protesty pod siedzibą TK. ''Bronicie dyktatury!'' [RELACJA REPORTERA GAZETA.PL]
Obie grupy przekrzykiwały się: "my bronimy demokracji" - wołali jedni,
"wy bronicie dyktatury" - odpowiadali drudzy. Często zebrani skandowali
te same hasła, uważając, że bronią w ten sposób swoich racji. Obie grupy
śpiewały hymn i trzymały biało-czerwone flagi. Przeciwnicy zmian w TK
mieli też flagi Unii Europejskiej
Protesty pod Trybunałem Konstytucyjnym. Relacja naszego reportera Tomasza Golonki na Periscope >
Grupa przedstawicieli m.in. Komitetu Obrony Demokracji
wykrzykiwała hasła: "chcemy konstytucji, nie rewolucji", "państwo prawa -
nasza sprawa", "wolne media - wolna Polska". Na ich banerach widniały
napisy "Konstytucja, Trybunał, Demokracja!" oraz "W obronie
niezależności TK".
Popierający zmiany realizowane przez PiS
wystąpili z hasłami: "Skorumpowani sędziowie Trybunału Konstytucyjnego
wszyscy do dymisji za niszczenie demokracji i łamanie konstytucji".
"Rzepliński za kraty"
Po ogłoszeniu wyroku zwolennicy zmian dotyczących TK gwizdali i
krzyczeli: "Hańba", "Sprzedajny trybunał", "Rzepliński dyktator",
"Rzepliński za kraty", "Precz z sędziami gangsterami".
Natomiast przeciwnicy zmian w TK wykrzykiwali: "Konstytucja wygrała",
"obronimy demokrację" i "państwo prawa, nie Jarosława". Na ataki pod
adresem prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego odpowiadali: "Kaczyński
dyktator", "Kaczyński za kraty". Do tej grupy podszedł po ogłoszeniu
wyroku były minister sprawiedliwości Borys Budka, który nie ukrywał
radości z orzeczenia TK i podkreślał, że wygrała konstytucja.
Morawiecki: Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego wiedzieli, że ich wybór łamie konstytucję
Kornel
Morawiecki, poseł formacji Kukiz'15 na antenie Telewizji Republika
ocenił, że czerwcowa nowelizacja ustawy o Trybunale Konstytucyjnym "ma
drugie dno", ponieważ PO próbowała wpłynąć na skład TK na wypadek utraty
władzy.
Trwa posiedzenie TK.
Dwie pikiety w al. Szucha
(http://www.tvn24.pl)
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
137. Orędzie prezydenta RP Andrzeja Dudy
Nie można zgodzić się na dokonaną tuż przed wyborami zmianę prawną, która miała na celu jednostronne upolitycznienie Trybunału.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
138. Michniki nie wytrzymują ćisnienia, anonimowe donosy na Polskę
http://www.economist.com/news/leaders/21679470-new-government-poland-has...
"The Economist": Polska jak humorzasty nastolatek, powrót niewygodnej ekipy
"The Economist"
w artykule zatytułowanym: "Powrót niewygodnej (ew. niezręcznej) ekipy"
i opatrzonym zdjęciem Beaty Szydło i Jarosława Kaczyńskiego pisze,
że przyjazne relacje między Polską a resztą Europy "są
w niebezpieczeństwie."Dziennikarz zaznacza, że "od czasu objęcia władzy PiS porzucił pozory
umiarkowania." Jego zdaniem prawdziwa władza spoczywa w rękach
Jarosława Kaczyńskiego, który był premierem w czasie "niekompetentnych
rządów PiS" w latach 2005-2007. Przypomina też, że ministrem obrony
narodowej, wbrew zapowiedziom, został Antoni Macierewicz "zwolennik
teorii spiskowych" dotyczących przyczyn katastrofy smoleńskiej.W
artykule opisywane jest też "umacnianie władzy przez PiS" poprzez
zwalnianie szefów służb specjalnych, wybór swoich sędziów do Trybunały
Konstytucyjnego, czy ułaskawienia Mariusza Kamińskiego przez prezydenta
Andrzeja Dudę. Wspomniane są też kontrowersje wokół sztuki w Teatrze
Polskim we Wrocławiu.Jak podkreśla autor artykułu, "takie
wydarzenia krajowe są niepokojące, ale postawa rządu w Europie oraz jego
polityka zagraniczna wydają się jeszcze gorsze." Pisze to w kontekście
niechętnej polityki wobec uchodźców oraz możliwości unieważnienia umów
na zakup sprzętu wojskowego z zagranicznymi partnerami oraz sprzeciw
wobec europejskiej polityki zagranicznej.Dziennikarz twierdzi,
że europejscy dyplomaci są zaniepokojeni sytuacją w Polsce i obawiają
się załamania produktywnych stosunków polsko-niemieckich z powodu
różnego podejścia do kwestii imigrantów. Konkludując stwierdza: "Pewne
jest to, że Europa musi poradzić sobie z nowym, niewygodnym krajem."
Adamski: A jeżeli ktoś uwierzy największym autorytetom, że w Polsce zbliża się nazizm i w obronie demokracji sięgnie po broń?
Skoro już teraz porównuje się Kaczyńskiego
do Hitlera, a PiS do NSDAP, to jaki będzie kolejny krok w demonizowaniu
obozu rządzącego?
Ziobro: Mówią NSDAP, SS. Są przerażeni tym, że chcemy dobrych zmian
"Niektórzy
mówią NSDAP, SS. Powinni przejść na Szucha, poczytać trochę z historii.
To są ludzie niedouczeni, bo jeżeli używają tego rodzaju argumentów, one
całkowicie kompromitują, dezawuują. Są przerażeni tym, że my chcemy
dobrych zmian w Polsce....
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
139. Mamy do czynienia z zamachem
Mamy do czynienia z zamachem na zasadę konstytucyjną poszanowania państwa prawa. Trybunał Konstytucyjny wczoraj przekroczył znacznie swoje kompetencje
— podkreślił w „Poranku Wnet” mecenas Piotr Łukasz Andrzejewski, senator i sędzia Trybunału Stanu.
Wybitny znawca prawa i jeden ze współtwórców instytucji demokratycznych w Polsce bardzo krytycznie odniósł się do postawy sędziów Trybunału Konstytucyjnego i poprzedniej większości sejmowej. Wskazał też, że za frazesami o obronie konstytucji stoją całkowicie polityczne interesy poprzedniej władzy, która nie może się pogodzić z demokratycznym werdyktem wyborców.
Mamy do czynienia w Sejmie z chamstwem i z próbą wywołania destrukcji, która ma przesłonić reformy, realizowane przez rząd Prawa i Sprawiedliwości i wspierane prezydenta w ramach programu naprawy państwa i prawa polskiego
— wyjaśniał.
Pracowałem m.in. nad tą konstytucją, byłem jednym z jej twórców, i zastanawialiśmy się jakie kompetencje mamy nadać Trybunałowi Konstytucyjnemu. Był model rosyjski, gdzie TK ma inicjatywę legislacyjną i bierze udział w tworzeniu prawa. Jednocześnie poprzednio był problem czy dać TK prawo wykładni treści prawa. Polski Trybunał Konstytucyjny jest tak usytuowany, że nie ma ani prawa inicjatywy ustawodawczej i nie ma prawa interpretacji prawa. Ma jedynie zadanie, jako instytucja, kontroli zgodności z konstytucją istniejącego i ustanowionego przez kogo innego prawa, ma uprawnienia do punktowania niezgodności przepisów podkonstytucyjnych z konstytucją. Wczoraj Trybunał znacznie przekroczył te kompetencje
— wyjaśniał mecenas Andrzejewski.
Tak samo przekroczył je przy tworzeniu prawa w sprzężeniu z parlamentem poprzedniej kadencji, z większością Platformy i PSL. Reprezentanci Trybunału wzięli udział w naruszającej konstytucję poprawce, która w ostatniej chwili została wrzucona wtedy, kiedy zachwiała się możliwość utrzymania władzy przez PO-PSL. Trybunał orzekając dokonał interpretacji, która jest sprzeczna nie tylko z prawem, z konstytucją , ale i z zasadami zdrowego rozsądku
— mówił Andrzejewski, wskazując na wypowiedź sędziego Kieresa, który mówi o obowiązkach prezydenta.
Po wyborze, gdyby przyjął od nich ślubowanie, mielibyśmy nie 15 sędziów a 20
— mówił sędzia Trybunału Stanu.
Prawny stan faktyczny jest taki, że mamy ilość sędziów TK zgodną z Konstytucją. Natomiast to, co się dzieje to typowa sytuacja, kiedy złodziej ucieka i krzyczy: łapaj złodzieja, żeby odwrócić uwagę, że to on zniszczył funkcjonowanie państwa prawa
— podkreślił prof. Andrzejewski.
Mecenas odniósł się także do wypowiedzi prof. Zimmermanna, wg którego prezydent złamał konstytucję i to w trzech miejscach.
Oczywiście, ze się z tym nie zgadzam, bo to zależy jakie kryteria bierze się pod uwagę. Wszyscy zapominają, że prezydent jest zobowiązany do kontroli przestrzegania konstytucji. Nie ma takiego uprawnienia ani profesor, który wyraża zdanie, ani Trybunał Konstytucyjny. Nie ma prawa interpretacji prawa, zakazaliśmy mu temu, choć czasami TK uzurpuje sobie prawa, których nie ma
— mówił.
TK przypisuje sobie i realizuje kompetencje, których nie ma
— dodał.
Prof. Andrzejewski przeanalizował wczorajsze uzasadnienie prof. Kieresa.
Wystąpienie prof. Kieresa grzeszy wieloma niekonsekwencjami ale i elementami, które nie są zgodne z rzeczywistością. Przykro mi bardzo, ale Polska jest podzielona, i poglądy prawne zależą od tego, kto jakie ma poglądy polityczne. Nie ma niepolityczności i tylko interesów prawa w tym, z czym zetknęliśmy się w orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego
— podkreślił mecenas Andrzejewski.
Robi się ludziom wodę z mózgu krzycząc, machając konstytucją. Jest to dawna polityka tamtej kadencji, większości, która nie chce się pogodzić z zasadami demokracji. Generuje konflikt i zarządza konfliktem
— dodał.
Myślę, że siła spokoju to jedno, ale siła argumentów, a nie argument krzyku i łamanie dobrych obyczajów jest naszą siłą
— zakończył sędzia Trybunału Stanu.
mall/RadioWnet.pl
http://wpolityce.pl/polityka/274032-sedzia-andrzejewski-wspoltworca-pols...?
Jarosław Kurski
Prezydent Lech Kaczyński o Trybunale Konstytucyjnym. Co na to jego uczeń Andrzej Duda?
Jeśli nie chce Pan słuchać Trybunału, niech Pan przynajmniej posłucha swojego mentora Lecha Kaczyńskiego.
Renata Grochal
Nowoczesna dała kopa. Platforma się budzi
Tym razem PO i Nowoczesna potrafiły zakopać topór wojenny i wspólnie
przeciwstawić się PiS, które złamało standardy demokratycznej debaty.
Monika Olejnik
Trybunał ludu, czyli wstydu nie ma w Polsce, robić można wszystko
Wydawało się, że po zwycięstwie PiS, no i Kukiz'15, ulice Warszawy
opustoszeją. Oburzeni będą w Sejmie, a "Solidarność", która tak mocno
wspierała PiS, nie wylegnie na ulice. Ale za sprawą Trybunału
Konstytucyjnego nastąpiło ożywienie społeczne.
Ewa Siedlecka
Co dalej z TK? Ilu jest sędziów? Czy nowi będą mogli orzekać?
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego otwiera pole do kompromisu: prezydent
zaprzysięga trzech sędziów czekających na to od listopada, a dwóch z
pięciu wybranych i zaprzysiężonych w środę orzeka w Trybunale. Kończy
się konstytucyjny kryzys.
Siedmiolatki otrzymają niższe emerytury
Jeśli obowiązek szkolny przesuniemy o rok, to dzieci obecnie rozpoczynające edukację o rok później zaczną pracować.
wyborcza.pl/wideo
Adam Bodnar: "Trybunał Konstytucyjny sam może zdecydować, kto jest prawowitym sędzią"
PIOTR SKÓRNICKI
trybunał! Konstytucja! - te i inne hasła skandowali uczestnicy
demonstracji w obronie prawa i polskiej konstytucji na placu Wolności w
Poznaniu. Policja szacuje, że na placu było ok. 300 osób.
Poznaniu. W gęstniejącym tłumie stoją m.in. Ula i Paweł. Dziewczyna w
nosidełku na brzuchu ma półrocznego syna Tomka.
-
Przyszliśmy tu dzisiaj, bo chcemy, by nasz syn żył w wolnym kraju. A ta
wolność stoi właśnie pod znakiem zapytania - mówi para. Na plac Wolności
przynieśli konstytucję. Ula wyciąga ją z wózka.
Cały tekst: http://poznan.wyborcza.pl/poznan/1,36037,19298650,w-centrum-poznania-demonstracje-przeciw-pis.html
podstawy naszej demokracji, wybierał sędziów Trybunału Konstytucyjnego
niezgodnie z prawem, czy z aplauzem przyjmował słowa, że wola narodu
stoi ponad prawem - mówiła podczas sobotniej pikiety Joanna Schmidt,
posłanka Nowoczesnej.
usłyszeć podczas sobotniej pikiety zorganizowanej przez partię
Nowoczesna na pl. Wolności. Około 300 poznaniaków zgromadziło się, by
zaprotestować przeciwko polityce PiS i ostatnim zmianom w Trybunale
Konstytucyjnym. Wśród nich pojawili się także politycy Platformy
Obywatelskiej, Sojuszu Lewicy Demokratycznej, a także przedstawiciele
Stowarzyszenia Młodzi Demokraci oraz niedawno powołanego Komitetu Obrony
Demokracji.
polityk Unii Wolności. – Musimy wrócić do dialogu, bo to właśnie
gwarantuje nam ten dokument – mówił. Zdaniem członków Komitetu Obrony
Demokracji będzie się on realizował podczas kolejnych spotkań na pl.
Wolności – Już za tydzień spotkamy się w tym samym miejscu w południe –
zachęcali.
Zanim jednak doszło do pikiety zorganizowanej przez Nowoczesną, przed
biurem posłów PiS przy ul. 27 grudnia zebrali się Młodzi Demokraci z
Waldym Dzikowskim na czele. Przedstawiciele młodzieżówki PO zapalili tam
znicze, a także powiesili nekrolog z napisem „Konstytucja RP i
demokracja”.
Czytaj więcej: http://www.gloswielkopolski.pl/artykul/9153683,straznicy-demokracji-skandowali-duda-precz,2,id,t,sa.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
140. z sieci
Nie chce mi się czasu tracić na te idiotyzmy ale gołym okiem widać że całe to kurestwo jest fizycznie (współ)organizowane przez niemiecką i brukselską antypolską agenturę wpływu. Przypomina to trochę Balcerowiczowski FOR i "koalicję 21 października" z roku 2007. Przykładowo:
"Czytanie konstytucji z Tadeuszem Mazowieckim"
Na Wszechnicy można już obejrzeć dyskusję, która odbyła się w niedzielę w warszawskim Dom Literatury na temat Konstytucji RP z udziałem prof. Andrzeja Zolla, Jerzego Stępnia i Włodzimierza Cimoszewicza. O konkretnych zapisach polskiej ustawy zasadniczej dyskutowano, patrząc przez pryzmat wkładu, jaki w ich treść wniósł śp. premier Tadeusz Mazowiecki. Debata, zwłaszcza gdy oddano głos publiczności, była naprawdę gorąca!
Organizatorami spotkania były Polska Fundacja im. Roberta Schumana, Konrad Adenauer Stiftung in Polen, Więź, Projekt: Polska, Razem 89, Centrum Edukacji Obywatelskiej (CEO) i KIK - Klub Inteligencji Katolickiej.
https://www.facebook.com/integracja.europejska/
http://www.schuman.pl/
Polecam dobry wpis dotyczący finansowania organizacji tego rzutu:
http://pinkpantherii.salon24.pl/5304...ce-i-nie-tylko
lub
http://lubczasopismo.salon24.pl/ruch...ce-i-nie-tylko
Jak widać na skromnej i bardzo niepełnej liście płac tych organizacji można znaleźć... dwóch byłych prezesów i sędzinę TK. Kolejny były prezes bierze udział ich w spędach(wyżej wymieniony). Gdyby gruntownie to sprawdzić, okaże się pewnie że jest ich znacznie więcej.
W sferze niedoścignionych marzeń pozostaje poziom technologii, z której korzystają politycy takich państw, jak Niemcy czy USA. Wystarczy spojrzeć na to, jakim zapleczem dysponują tamtejsze partie. Choćby niemiecka CDU/CSU i jej think tank Fundacja Adenauera, której roczny budżet to ponad 100 mln euro. Jednym z jej głównych zadań jest biały wywiad, czyli gromadzenie informacji ogólnodostępnych. I tak, każdy polski poseł ma w Fundacji Adenauera swoją teczkę zawierającą wszystkie jego publiczne wypowiedzi! Podobnie jest w USA, gdzie na jednego senatora czy kongresmena pracuje 30-osobowa grupa ekspertów i analityków.
Fundacja im. R. Schumana [...] Sponsorzy: m.in. Komisja Europejska, Parlament Europejski, Fundacja Konrada Adenauera, Fundacja im. Stefana Batorego, Fundacja R. Boscha.
http://niepoprawni.pl/blog/346/organ...gentura-wplywu
http://niepoprawni.pl/blog/80/jak-zm...bory-2007-roku
Na skargę do Berlina! Lis płacze w rękaw niemieckiej telewizji ARD
i żali się na IV RP: "Życzą mi, bym zdechł na raka, albo piszą, że
wyślą moje ciało do Kaliningradu!"
"Krytyczne wywiady z politykami – tego Polacy już pewnie nie uświadczą".
Niemiecka telewizja publiczna martwi się o los polskich
dziennikarzy. Szczególnie zapowiedziana przez PiS „repolonizacja” mediów
niepokoi „ARD”. W programie „Europamagazin” tłumaczy Niemcom, za pomocą
m.in Tomasza Lisa, że dziennikarze w Polsce są prześladowani
politycznie, a odebranie niemieckim koncernom medialnym przyczółków nad
Wisłą, byłoby sprzeczne „z prawem unijnym”.
—mówi na wstępie programu prowadzący „Europamagazin” Hans-Dieter Krause.
—przekonuje niemiecki dziennikarz. Według niego chodzi przede wszystkim o Trybunał Konstytucyjny i media.
—tłumaczy, z oburzoną miną.
Następnie na ekranie pojawia się Tomasz Lis…. Tomasz Lis, który jest przedstawiany jako „gwiazda dziennikarstwa”
i naczelny polskiego wydania „Newsweeka”, dzielnie walczący z „rosnącym
politycznym naciskiem na media w Polsce”.
Lis skarży się ARD, że jego program, „Tomasz Lis na Żywo”, ma zostać zdjęty z anteny. Oczywiście z powodów politycznych.
—marudzi naczelny „Newsweeka”.
Następnie niemiecka telewizja przystępuje do opisu przypadku Karoliny Lewickiej. Zdaniem „ARD”
przed nowym polskim rządem i jego autorytarnymi zapędami żaden
dziennikarz w Polsce nie jest bezpieczny, czego prowadząca „Minęła
Dwudziesta” ma być dowodem.
—podkreśla niemiecka telewizja.
Według niej od zapowiedzi Czabańskiego, że „zabierze kłamcom media” polskich dziennikarzy „ogarnia strach”. Jeszcze groźniejsza jest jednak – zdaniem „ARD” - zapowiedź rządu PiS o repolonizacji mediów, które – jak podkreśla– są w dużej mierze w niemieckich rękach.
Tu znów na ekranie pojawia się Tomasz Lis, który tłumaczy przerażonym niemieckim widzom, że „nie wiadomo jak PiS to zrobi”.
—mówi naczelny Newsweeka.
Zdaniem „ARD” wszystko jest jednak „teraz
w Polsce możliwe”. Tu znów pojawia się redaktor Lis, by skarżyć się
na „hejterów” w sieci. Faszystowskich, oczywiście.
—mówi naczelny Newsweeka.
Jednocześnie zapewnia, że jako maratończyk jest wytrzymały. I zamierza przetrwać rządy PiS.
Podobnie jak redaktor Tomasz Bielecki, korespondent „Gazety
Wyborczej” w Brukseli, który skarży się, że - jak niegdyś jego włoscy
koledzy musieli się tłumaczyć z poczynań Berlusconiego - tak on teraz
musi się tłumaczyć z poczynań Beaty Szydło. Choćby z usunięcia unijnych flag.
Ryb/svl/ARD
"Smród komuny". Lisowi nowe rządy "się kojarzą": Pierwszy Sekretarz partii PiS decyduje o wszystkim
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,102433,19304125,smrod-komuny-lisowi-nowe-rza...
Tomasz Lis w najnowszym "Newsweeku" porównuje rządy PiS do czasów PRL. - Komuną śmierdzi cała operacja demolowania Trybunału Konstytucyjnego przez PiS. Popierający tę operację politycy PiS zdradzają swą bolszewicką mentalność, podobnie jak związani z PiS dziennikarze - pisze dziennikarz. Na koniec zamieszcza apel do narodu.Tomasz Lis, redaktor naczelny tygodnika, we wstępniaku do najnowszego "Newsweeka" pisze o pierwszych tygodniach rządów Prawa i Sprawiedliwości.
- Komuną śmierdzi cała operacja demolowania Trybunału Konstytucyjnego przez PiS. Popierający tę operację politycy PiS zdradzają swą bolszewicką mentalność, podobnie jak związani z PiS dziennikarze - pisze Lis.W narodzie siła (i nadzieja)
- W nadchodzącej PRL-PiS, pardon, w PRL-bis, suwerenem ma być naród - pisze Lis i przypomina dziwną i krytykowaną wypowiedź Kornela Morawieckiego, posła Kukiz'15, który mówił w Sejmie, że najważniejsza jest "wola narodu". Ważniejsza niż np. prawo.
W tym jednak LiS widzi nadzieję: W tej dramatyczne sytuacji zostaje suweren, czyli naród. - To on ostatecznie zdecyduje, czy pozwoli się spacyfikować i czy zezwoli na deptanie prawa. Skoro o wszystkim mają decydować dobro i wola narodu, to naród musi zademonstrować, czego chce i na co się nie godzi. Jeśli tego nie uczyni, wkrótce nie będziemy musieli tłumaczyć dzieciom, czym był PRL. Zobaczą to na własne oczy - konstatuje LiS.
"Newsweek":
Duda nadszarpnął zaufanie Kaczyńskiego. Szydło też nie ma już złudzeń...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
141. Marsz w Krakowie pod hasłem:
Marsz w Krakowie pod hasłem: Nie w moim imieniu. Dialog zamiast agresji (MICHAŁ ŁEPECKI)
Dialog zamiast agresji" - pod takim hasłem w niedzielne południe
przemaszerowało kilkaset osób z krakowskiego Rynku Głównego na plac
Wolnica.
Tyle ich było, że nikt poza GW nie zauważył
Cały tekst: http://krakow.wyborcza.pl/krakow/1,44425,19301939,krakowski-marsz-przeciwko-nienawisci.html#ixzz3tZQM51Oo
"Trzęsienie ziemi w Europie!". Europejskie media o sukcesie Frontu Narodowego w wyborach we Francji
PiS i Jarosław Kaczyński w fatalnym świetle w materiale CNN. "Ośmielili mroczne siły w Polsce"
PiS przejął władzę
CNN poświęca prezesowi PiS sporo uwagi. Ale mówi chyba nie to, co chciałby o sobie usłyszeć.
Michniki przygotowały materiał dla ZATROSKANYCH demokratów w USA :))
Materiał o Polsce i PiS w CNN
-------------------------------------------------------
Siemoniak: Sytuacją w Polsce zajmie się Parlament Europejski
Siemoniak uważa, że sytuacja wewnętrzna w Polsce jest bardzo poważna.
Nic więc dziwnego, że tym, co dzieje się po wygranej PiS, interesuje się
Unia Europejska. Wkrótce europarlament ma przeprowadzić debatę w
sprawie sytuacji wewnętrznej w Polsce.
--------------------------
Trzy frakcje – Europejska Partia Ludowa, Socjaliści oraz
Liberałowie – wpadły na pomysł, aby Parlament Europejski na najbliższej
sesji poruszył temat sytuacji w Polsce po przejęciu władzy przez Prawo i
Sprawiedliwość. Były szef MSZ Grzegorz Schetyna wybiera się nawet na
spotkanie z szefami EPL. – To będzie taki orwellowski teatr nienawiści.
Tym łatwiejszy, że 95 procent parlamentarzystów nie ma zielonego
pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi, a informacje, które do nich
docierają, są skrajnie nierzetelne – mówi portalowi niezalezna.pl prof.
Ryszard Legutko, europoseł PiS.
Platforma Obywatelska chce, aby to, co dzieję się obecnie w Polsce, było poruszane w czasie sesji Parlamentu Europejskiego.
Ponieważ mają większość to mogą przegłosować wszystko. To będzie taki
orwellowski teatr nienawiści. Tym łatwiejszy, że 95 procent
parlamentarzystów nie ma zielonego pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi,
a informacje, które do nich docierają, są skrajnie nierzetelne. To jest
więc taki kolejny rytuał, z którym mamy do czynienia. Do tej pory
Węgrzy byli przedmiotem takich rytualnych tańców, a teraz doszliśmy do
momentu, że będzie nim Polska. To jest gra na politykę wewnętrzną, gdzie
chodzi o wywarcie presji na Prawo i Sprawiedliwość. Platforma
specjalnie nie ma poparcia, a sprawa Trybunału, też mało kogo
interesuje, przy zawiłościach jakie się tym wiążą. Jeśli jednak powie
się, że Unia Europejska się tym zajmuje, to może mieć pewną nośność.
Platforma popada w histerię i Grzegorz Schetyna jedzie na skargę do Brukseli, aby piętnować PiS za pomocą Unii Europejskiej?
Tak, chodzi o to, aby to rozszerzyć. Powtórzyć to, co było w latach
2005-2007, aby przy pomocy międzynarodowego chóru mediów atakować
Polskę. Znaczenie tego jest oczywiście ograniczone. To ma nikły wpływ
polityczny.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
142. Kim są dzisiejsi obrońcy
Kim są dzisiejsi obrońcy demokracji w Polsce i dlaczego tak paskudnie nam się kojarzą
Dzisiaj najbardziej zagorzałymi obrońcami
demokracji w Polsce są ludzie, którzy jeszcze pięć lat temu, tuż po
tragedii smoleńskiej chcieli się pojednać z putinowską Rosją.Najpierw konieczne
uściślenie, żeby nam się demokracja nie pomyliła z faszyzmem, o co jest
bardzo łatwo w czasach medialnego zamętu. Poza wszystkim bowiem przykro
nam będzie i niekomfortowo z powodu takiej omyłki, bo zaraz jakiś
Financial Times czy inny Der Spiegel posądzi nas o rewizjonizm albo
zgoła o prawicowe odchylenie.
Otóż z demokracją mamy do czynienia, kiedy nasza partia dysponuje
większością czternastu członków w piętnastoosobowym Trybunale
Konstytucyjnym. Wtedy obrońcy demokracji siedzą cicho,
bo co tu pyskować, skoro demokracja tryumfuje na całej linii,
nieprawdaż? Natomiast, gdy jakaś inna partia chce mieć pięciu członków
w tym samym Trybunale Konstytucyjnym…no, to wtedy jest zwyczajny
faszyzm, rzecz jasna. I to fundamentalne rozróżnienie powinniśmy mieć
w głowie cały czas, gdyż inaczej nie pojmiemy otaczającej
nas rzeczywistości.
Po tym niezbędnym ustaleniu kryteriów demokracji wracam do naszych
baranów, czyli charakterystyki obecnych obrońców demokracji w Polsce.
Reaktywowali się oni po zwycięstwie wyborczym partii opozycyjnej nad
partią rządzącą, co już samo w sobie jest kpiną z demokracji. Oczywiście,
ja tu nie zamierzam wdawać się w socjologiczne opisy tej grupy,
zadowolę się starożytną metodą znaną z Biblii, czyli po owocach ich
poznacie, co w tym przypadku oznacza stosunek do pewnych newralgicznych tematów.
Przede wszystkim pamiętajmy, że demokracji przed Jarosławem
Kaczyńskim bronią ci sami ludzie, którzy w przeddzień wielkiego święta
Polaków, rocznicy odzyskania niepodległości, wygłosili na swoich łamach
pochwałę okupacji Polski przez zaborców. To jest pierwszy przyczynek,
który daje pojęcie o ich stosunku do narodu
polskiego. Tutaj zbyteczny jest komentarz, ten jeden fakt stanowi
zarówno ocenę, jak i podsumowanie, przedstawia pełny obraz ich relacji
z narodem, ojczyzną, patriotyzmem.
Następnym motywem w tym opisie musi być stosunek do demokracji sensu stricte. Najlepsze
wydaje mi się tutaj odniesienie do Władimira Władimirowicza Putina.
Bo to jest tak, że dzisiaj najbardziej zagorzałymi obrońcami demokracji
w Polsce są ludzie, którzy jeszcze pięć lat temu, tuż po tragedii
smoleńskiej chcieli się pojednać z putinowską Rosją. Chcieli
to mało powiedziane, oni zaślinili się w nieprzytomnym zachwycie nad
dobrocią kagiebisty. I nie myślcie, że oni nie zdawali sobie sprawy,
iż rosyjskie elity władzy są niemal całkowicie zdominowane przez
dziedziców zbrodniczych tradycji KGB.
Doskonale to wiedzieli, ale parli do pojednania, a nawet byli gotowi
złożyć każdą ofiarę na ołtarzu pojednania z Putinem. To nam wyjaśnia
kwestię, jaką demokrację chcieliby w Polsce zaprowadzić dzisiejsi
obrońcy demokracji przed Kaczyńskim.
Demokracji w tym rozumieniu bronią także typy w rodzaju
biłgorajskiego nihilisty, który jest tu wręcz symbolem najdzikszego,
wręcz jaskiniowego, antykościelnego hejtu.
Doskonale wiedzą, że Kościół w Polsce jest nie tylko instytucją
religijną, lecz także narodową; że jest nierozerwalnie związany z polską
tożsamością. W roli obrońców demokracji występują w olbrzymiej
większości te środowiska, którym wiara Polaków jawi się jako największa
przeszkoda w rozprawie z polskością. Taka specyficzna demokracja
nihilistyczna – bez serca, bez ducha, bez tożsamości. Oni właśnie
pouczają nas, jak powinna wyglądać demokracja.
Obrońcy demokracji przed Kaczyńskim mają problem z rzekomą nieufnością polskiego społeczeństwa. Gazeta lansująca obronę demokracji użycza łamów uczonemu profesorowi, który daje
prostą receptę, jak przełamać nieufnośc Polaków. Trzeba wyrwać dzieci
z rodziny – mówi dyżurny socjolog . Dosłownie wyrwać, nic nie nie
przesadzam. To byłaby kolejna cecha demokracji, którą obrońcy chcą
w Polsce zaimplementować – zabiorą nam dzieci i wychowają ich
na postępowych, światłych komsomolców w rodzaju Pawlika Morozowa.
I bądźmy pewni, że kiedy już nie daj Boże obronią tę „demokrację”,
to Trybunał Konstytucyjny zadba, abyśmy jako rodzice nie wtrącali się
do wychowania naszych dzieci.
Pamiętajmy także, z kim przestaje dzisiaj duchowy wódz obrońców
demokracji przed Kaczyńskim, jakie wzory osobowościowe promuje, kogo nam
poleca jako przykłady do naśladowania. A mianowicie – naczelnego ubeka
jako uosobienie honoru; sowieckiego namiestnika jako polskiego patriotę
i goebbelsowskiego propagandzistę do towarzystwa. Bo on nie tylko stoi
dzisiaj tam, gdzie kiedyś stało ZOMO, ale jeszcze poczytuje to sobie za zasługę. Taki już ma „demokratyczny” feblik.
Pamiętajmy, kiedy słuchamy egzaltowanych okrzyków obrońców
demokracji, że zachęca ich do wyjścia na ulicę bankster, niegdysiejszy
promotor bandyckich kredytów. Miejmy
świadomość, że okrzyki w tłumie intonuje telewizyjna menda stanu
wojennego. Wiedzmy, że aktywistą jest tam były minister, który załatwił
sobie lewe pozwolenie
na broń – chyba jedyny taki przypadek w dziejach resortu
sprawiedliwości. Oporniki wpinają sobie w klapę były pezetpeerowski
aparatczyk i pożyteczny idiota z teatru wystawiającego pornografię.
Twarzą obrońców demokracji jest psychopatyczny poseł, który z ochotą
udziela się propagandowej tubie Kremla. Tacy właśnie ludzie bronią
w Polsce demokracji przed Jarosł