W dniu 24 maja 2015 roku , w Święto Zesłania Ducha Świętego odbyła się druga tura wyborów prezydenckich. Według pierwszych sondażowych wyników głosowania (exit poll) przygotowanych przez pracownię IPSOS dla trzech stacji telewizyjnych – TVN24, TVP i Polsat News na Andrzeja Dudę zagłosowało 53 proc wyborców. Bronisław Komorowski uzyskał 47 proc. i musi opuścić urząd.
Modlitwy wiernych zostały wysłuchane.
Przyjdź, Duchu Święty! Odnów nas i oblicze ziemi. Tej ziemi!
Daj Twoim wierzącym,
- w Tobie ufającym,
Siedmiorakie dary.
Daj zasługę męstwa,
Daj wieniec zwycięstwa.
- Daj szczęście bez miary.
To pierwszy krok. Kolejnym będzie odnowa Polski na jesieni, w wyborach parlamentarnych.
Czas przywrócić Polakom państwo, które przez 8 lat rządów koalicji PO i PSL zamieniło się w "kamieni kupę".
- Człowiekiem Wolności „wSieci” w roku 2015 został głosami czytelników i decyzją kapituły prezydent Andrzej Duda. Bo nie tylko odniósł sukces, lecz uratował pluralizm w Polsce – pisze Piotr Zaremba.
Czytelnicy tygodnika „wSieci” wraz z kapitułą wskazali Człowieka Wolności roku 2015, został nim Prezydent RP Andrzej Duda. Piotr Zaremba pisze w nowym wydaniu pisma o zwycięzcy plebiscytu: Niewątpliwie Andrzej Duda jest wielkim wygranym 2015 r. Kiedy 11 listopada jeszcze roku poprzedniego prezes PiS namaścił go na prezydenta, nawet entuzjaści z tego obozu nie bardzo wierzyli, że to coś więcej niż demonstracja nowego kursu: postawienia na kogoś z nowego pokolenia, nieco innego niż to, do którego należy typowy polityk pisowskiej prawicy. […] Duda nadrobił ten kolosalny dystans w kilka miesięcy forsownej prezydenckiej kampanii. Zagrał swoją nadzwyczajną wręcz prawowitością, ale i czymś więcej. Z jednej strony pokazał, że ma charyzmę, dar wymowy. Jego wypowiadane zawsze z głowy płomienne manifesty przypominały teatry jednego aktora fundowane nam przez czołowych polityków amerykańskich z Barackiem Obamą na czele. Ale z drugiej wszyscy wyborcy wyczuli u Andrzeja Dudy coś nieuchwytnego. Wyczuli kapitał, który można by opisać słowami Władysława Bartoszewskiego: „Warto być przyzwoitym”.
Autor artykułu pisze również o Andrzeju Dudzie i jego działalności już jako Prezydenta RP: Na razie najbardziej wyraźnie widać prezydenta w dwóch sferach. Po pierwsze jako znakomitego kustosza tradycji i patriotyzmu. Starannie przemyślane i adresowane do wszystkich mowy z 15 sierpnia czy 11 listopada, także wspomniane już wystąpienia inaugurujące nowy Sejm czy służące uczczeniu ofiar Grudnia ’70, odgrywają rolę bez mała historyczną. Znaczenie ma też międzynarodowa aktywność. To prezydencki pałac zdaje się dziś najmocniej podnosić sztandar zdecydowanej polityki wschodniej i zabiegów o reaktywowanie NATO. Tu mamy do czynienia z czymś więcej niż zwykłym „tworzeniem atmosfery”. Można się było nawet obawiać pewnej pasywności polskiej polityki prawicowej wobec Rosji, ale Duda zdaje się tym obawom mocno zaprzeczać.
Piotr Zaremba podsumowuje działania i postawę Andrzeja Dudy, pod czym z pewnością podpiszą się czytelnicy głosujący na Człowieka Wolności 2015: Bez niego nie byłoby zwycięstwa prawicy. Rzeczywisty pluralizm w Polsce już znajdował się w stanie zagrożenia. To ten człowiek go uratował. I zrobił to wspólnie z Jarosławem Kaczyńskim. Obaj znajdą jako autorzy tego przełomu miejsce na kartach kronik polskich dziejów.
Już sam „autor” powala z nóg. Jest on bowiem zbiorowy, a nazywa się Komitet Obrony Demokracji. Gazeta Adama Michnika publikuje okólniki KOD z podobnym namaszczeniem jak niegdyś „Trybuna Ludu” drukowała materiały ze zjazdów i plenów KCPZPR. Samo to jest żenujące, ale to jeszcze nic w porównaniu z zawartością elaboratu.
Udało się ! Wygralismy! Ale to pierwsza bitwa, walka dopiero przed nami.
W programie „Tomasz Lis na Żywo”, dla którego ten rok nie był najlepszy, naczelny „Wyborczej” bardzo śmiało sformułował taką oto prognozę na wybory prezydenckie:
No to mnie się zdaje, że jeżeli tu się nie stanie coś takiego, co ja nie jestem w stanie przewidzieć - że Bronisław Komorowski po pijanemu na pasach przejedzie niepełnosprawną zakonnicę w ciąży, no to oczywiście, że będzie prezydentem!
— stwierdził Michnik.
To oczywiste! Musi się stać coś niesłychanego w ogóle! Sobie tego w ogóle nie umiem wyobrazić, żeby on nie wygrał tych wyborów. Zwłaszcza, że jest bardzo dobrym prezydentem!
...jest w Polsce jeszcze strasznie dużo ubectwa... Przerażająco dużo... Ok 70 proc. uprawnionych do głosowania to wrogowie mojej Ojczyzny, bo tych, którzy znów olali TE wybory zaliczam do wrogów.
Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...
Bronisław Komorowski stracił aż 20,6
proc. wyborców, którzy oddali na niego głosy w wyborach prezydenckich w
2010 roku - wynika z sondażu exit poll przeprowadzonego przez ośrodek
Ipsos. czytaj dalej »
Prawnik, europoseł, minister,
podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta - tak Andrzej Duda piął się
po szczeblach kariery, także politycznej. Oto najważniejsze daty. czytaj dalej »
Jedno, co wiemy, to że ma być zmiana na lepsze i że za Andrzejem Dudą
stoi PiS, Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz, Mariusz Kamiński i
całe to towarzystwo - Adam Michnik komentuje wynik wyborów w rozmowie z Michałem Wybieralskim.
Wybory prezydenckie. Skoro młodzi tak głosowali, to uważają, że ich
aspiracje nie są spełnione. Ale może ich czekać gorzki zawód
Dla mnie:
1. Dogladniecie sluzb specjalnych (SKW itd.).
2. Opublikowanie Zalacznika Raportu ds WSI
3. Gen Polko do BBN.
4. Rozmowka prezydencka z Obama i prosba o zdjecia satelitarne Zbrodni Smolenskiej.
Co tam jeszcze?
Ale do realizacji konieczne jest pełne zwyciestwo - zmian ludzi w służbach, w ministerstwach - czyli wygrana na jesieni i przejęcie faktycznej władzy.
Nasz prezydent i nasz premier !
Zwycięstwo Andrzeja Dudy nie oznacza tylko odsunięcia od władzy
Bronisława Komorowskiego – człowieka bez wyrazu, charyzmy i wizji.
Prezydenta aroganckiego, otaczającego się wyjątkowo niekompetentnymi
doradcami i ministrami oraz uprawiającego prymitywną, gierkowską
propagandę. Sukces 43. letniego polityka, o którego istnieniu jeszcze
w lutym nie wiedziało zbyt wielu Polaków, pokazuje, jak bardzo potrzebna
jest zmiana pokoleniowa na polskiej scenie politycznej.
Sukces Andrzeja Dudy polega nie tylko na pokonaniu przeciwnika
politycznego z konkurencyjnej partii, bo wielu wyborców wcale
nie głosowało za kandydatem Prawa i Sprawiedliwości – raczej przeciwko
Bronisławowi Komorowskiemu i wszystkiemu, czego był emanacją:
samozadowolenia, korupcji, nieuczciwości, obłudy i braku przyzwoitości.
Kulturalny, a momentami ugrzeczniony Duda, rozbudził nadzieję,
że polityka może wyglądać inaczej. Porządniej.
Jeżeli po wynikach pierwszej tury wyborów prezydent Bronisław
Komorowski po silnym ciosie od wyborców się zachwiał, to po ogłoszeniu
wyników drugiej tury, został znokautowany, ale starał się robić dobrą
minę.
Nie udało mi się tym razem. Demokracja polega na tym, że werdykty
wyborcze nie tylko się uznaje, ale też szanuję. Życzę Andrzejowi Dudzie
udanej prezydentury, bo dobrze życzę Polsce. Dziękuję też mojej rodzinie
- powiedział ustępujący prezydent.
Niepewność, którą było czuć w powietrzu od początku wydarzenia, okazała
się być uzasadniona. Przed mównicą, przy której po ogłoszeniu wyników
pojawił się Komorowski znajdowali się członkowie komitetu honorowego,
którzy mieli zafrasowane miny. Wśród zebranych dominowała niepewność, w
kuluarach pojawiały się głosy, że aby mieć pewność, który z kandydatów
wygrał, trzeba będzie poczekać do oficjalnych wyników Państwowe Komisji
Wyborczej, bo mogą zadecydować pojedyncze głosy. To jednak się nie
stanie, ze względu na dużą przewagę Andrzeja Dudy.
Marszałek Sejmu Radosław Sikorski rozmowy po ogłoszeniu wyników
uzależniał od tego kto wygra. - Możemy porozmawiać, ale pod warunkiem,
że wygra Bronek. Jeśli przegra, nie będziemy rozmawiać – mówił z lekkim
uśmiechem.
Niepewną minę miała prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, a także
wiceprezydent miasta stołecznego Jacek Wojciechowicz. Ewa Kopacz również
nie wyglądała na szczęśliwą. Dużym wydarzeniem podczas wieczoru
wyborczego było pojawienie się już słynnej niepełnosprawnej pani Bogusi,
która wzbudziła większe zainteresowanie niż wszyscy politycy razem
wzięci.
Funkcjonariusze, ktoryz ciagle zasilaja S24 znow sie zdradzili. Pierwszy, a w dodatku dlugi komentarz wrzucil dyzurny Aleksnder Twardowski (55:116). Aleksiej zdazyl na sama godzine 22:30. Co pisal? Wiadomo: "Kadencja Andrzeja Dudy, a w wiekszym stopniu rzady Prawa i Sprawiedliwosci, to dla Polski byc moze krok w tyl".
O godz. 22:33 pojawil sie troche mniej zreczny Maciej Bigos (50:40): 'Jutro nie obudzimy sie w Polsce lepszej". Pierwszy wpisal swoj komentarz niejaki L.Koltunski.
Coraz bardziej nabieram przekonania, ze jednak placa w rublach, a nie w kopiejkach.
a co nas obchodzi S24? Tylko patrzec, jak im się wektory przestawia na promowanie Unii Wolności Bis z Petru i Balcerowiczem. Kukiza już postawili na pudle, u Kukiza sporo spadów z SLD i od Palikota sie pląta.
Teraz dopiero sie zacznie. W ostatnich tygodniach zaczeli juz cos przebakiwac. Milo bedzie patrzec na podrygi malp w cyrku.
Poki co:
1. Tak zwany sztab Komorowskiego juz zostal przez swoich zjechany.
2. "Misiek" sie skompromitowal i na moje oko Kopaczowa odstawi go od cycka.
3. Professore Nalecz o facjacie psychopaty odejdzie w niebyt.
4. Czesc cwanszych dziennikarzy oraz mediow zacznie sie powoli przestawiac. Te malpy wyszlechetnieja w oczach.
5. Doswiadczeni towarzysze ze sluzb tez sie beda dostosowywac do sytuacji. Jedynie czesc, ta glupsza i bez szans, bedzie nadal betonowa.
6. Nie mozna tyez nie liczyc na zdolnosci adaptacyjne urzednikow oraz roznych ludzi robiacych pieniadze na kontraktach z wladza.
Krotko mowiac, SNIEGOWA KULA RUSZYLA!
Wyniki wyborów prezydenckich 2015 komentują: prezes Fundacji Batorego Aleksander Smolar
przewiduje, że pierwsze kroki polityczne Andrzeja Dudy będą miały na
celu uspokojenie - będzie się on starał przekonać wszystkich, że jest
"normalnym prezydentem". "Przede wszystkim jednak jego
dalsze kroki będą podporządkowane planom zwycięstwa PiS w wyborach
parlamentarnych" - zaznaczył.
Stąd, jak przewiduje Smolar, w okresie bezpośrednio poprzedzającym
wybory parlamentarne Duda może zgłosić szereg inicjatyw ustawodawczych,
będących realizacją jego zapowiedzi wyborczych. "Będzie to
miało na celu poszerzenie poparcia dla PiS. To może dotyczyć wieku
emerytalnego, zasiłków prorodzinnych, frankowiczów, podatków nałożonych
na zagraniczne banki itp." - powiedział.
"Jest cały szereg ekstrawaganckich obietnic, które poczynił Duda i które
zapewne zgłosi, mając świadomość, że nie zostaną zaakceptowane przez
obecną większość. Będzie to jednak argument na rzecz
potrzeby zmiany władzy także w wyborach parlamentarnych, bo Platforma z
sojusznikami przeszkadza w realizowaniu słusznych obietnic, które
poprawią los społeczeństwa" - dodał.
Dlatego zwycięstwo Dudy w wyborach prezydenckich może, w opinii Smolara,
zwiększyć szanse PiS w jesiennych wyborach parlamentarnych.
Jednocześnie są także okoliczności, które te szanse mogą z kolei
zmniejszyć - np. Jarosławowi Kaczyńskiemu czy Antoniemu Macierewiczowi
trudniej będzie się "chować", tak jak robili to w wyborach prezydenckich
- podkreślił Smolar.
Tym bardziej, że aby podtrzymać kontrolę nad całym obozem PiS po
zwycięstwie Dudy, Kaczyński znowu będzie musiał wysunąć się na plan
pierwszy, a to może utrudnić PiS zwycięstwo, z uwagi na obawy,
które wzbudza lider PiS - wskazał Smolar.
Jedną z przyczyn złego wyniku Komorowskiego jest, zdaniem Smolara, to że
ludzie zapomnieli o rządach PiS i nie kojarzyli Dudy z tą partią.
"Powrót na pierwszą linię Kaczyńskiego, z jego często
radykalnym językiem, może spowodować reakcje pełne obaw i zmobilizowanie
elektoratu, który jest zniechęcony latami rządów PO" - zaznaczył prezes
Fundacji Batorego.
Smolar nie spodziewa się natomiast na razie istotnych zmian w polityce
zagranicznej, w związku ze zwycięstwem Dudy. Jak mówił, zmiany będą
umiarkowane, ale będą miały na celu pogłębienie związków z
USA, może nowy prezydent będzie bardziej intensywnie zabiegał o obecność
wojsk amerykańskich w Europie. Zgodnie z tradycją PiS-owską będzie też
"polityka większej nieufności do Niemiec" - powiedział.
Smolar wskazał, że Duda w kampanii miał bardzo łagodny język w stosunku
do Rosji, więc nie można wykluczyć, że nadal będzie kontynuowana łagodna
linia, uwzględniająca to, że społeczeństwo nie chce
obecnie konfliktów z Rosją, z powodów gospodarczych i ze względu na
nasze bezpieczeństwo.
"Nie wykluczam, że to będzie polityka przedłużana aż do wyborów
parlamentarnych" - powiedział Smolar. "PiS będzie się starał unikać
zaogniania stosunków z Rosją ze względu na reputację, którą się
cieszy" - dodał.
Tym niemniej, zdaniem Smolara, wyniki wyborów zostaną przyjęte z
zaskoczeniem i pewnymi obawami we wszystkich stolicach, również w
Waszyngtonie.
Zgadzam sie prawie calkowicie z pierwszym akapitem tekstu. zawiera on dwa punkty:
1. Dr A.Duda bedzie staral sie przekonac, ze jest normalnym prezydentem. [Juz to robi].
2. Przede wszystkim jednak jego dalsze kroki beda podporzadkowane planowi zwyciestwa PiS w wyborach".
Czy Smolar zauwazyl sprzecznosc?
Centkiewicz juz zaapelowal do Dr Dudy, by czym predzej doprowadzil do opublikowania Neksu do Raporu w sprawie likwidcji WSI. Jak sie wypali ogniem te WSI-owa gadzine, to malpy w cyrku dopiero zaczna skakac, bo uklad zacznie sie gruzowac.
A w ramach obowiazkow sluzby Ojczyznie, trzeba bedzie odblokowac rozne zastawki i ksiazka red. Sumlinskiego znow bedzie do nabycia w ksiegarniach. Co wiecej pojawi sie jako temat w audycjach telewizyjnych, na ktore Bul nie przyjdzie.
Schetyna: Trzeba przeanalizować, jak to się stało Szef MSZ,
Grzegorz Schetyna, powiedział, że potrzebna jest "spokojne
przeanalizowanie, jak to się stało, że z wielkiego zaufania społecznego,
z dobrych wyników sondażowych, dziś przegrywamy". – To jest poważne
ostrzeżenie dla Platformy.
Jeśli nie przekręcą, to najtrudniejszy czas będzie do 6 sierpnia, użyją jeszcze brudniejszych sił i środków..później do wyborów i jeszcze kilka lat..
Ale gdy czytam w sieci i widzę tę niesłychaną radość, uskrzydlonych ludzi, setki, tysiące...:)
Spotkałam tez komentarze od niewierzących, którzy deklarują powrót do Wiary.. Serce rośnie:)
Przychodzą mi na myśl strofy z Wyspiańskiego:
(...)Byś zwiódł z wędrówki długiej mój naród do wszechmocy,
Byś dał co mają inni, gdy przyjdziesz jako dziecię tej nocy.
Bożego narodzenia - ta noc jest dla nas święta,
Niech idą w zapomnienie niewoli gnuśne pęta.
Daj nam poczucie siły i Polskę daj nam żywą,
By słowa się spełniły nad ziemią tą szczęśliwą.
Jest tyle sił w narodzie, jest tyle mnogo ludzi,
Niechże w nie Duch Twój zstąpi i śpiące niech pobudzi.
Niech się królestwo stanie, nie krzyża - lecz zbawienia,
O daj nam Jezu, Panie, Twą Polskę objawienia.
O Boże, wielki Boże, Ty nie znasz nas Polaków,
Ty nie wiesz czym być może straż polska u Twych znaków.
Nie ścierpię już niedoli, ani niewolnej nędzy,
Sam sięgnę lepszej doli i łeb przygniotę jędzy.
Zwyciężym na tej ziemi, z tej ziemi państwo wskrzeszę,
Z synami my Twoimi, błogosław czyn i rzeszę.
Wykonał ogrom pracy, od lat. I, jak wielokrotnie pisał - będzie najszczęśliwszym człowiekiem, gdy się pomyli w tym wypadku. (piszę z pamięci, nie cytuję).
Paradoksem historii jest, że po raz pierwszy w historii III RP i w
sposób niespodziewany do głosu doszli jej wychowankowie. Młodzi, dla
których przełom 1989 roku jest wydarzeniem historycznym - pisze PAWEŁ
WROŃSKI
Świadectwem urodzenia III Rzeczypospolitej jest kartka wyborcza wrzucona
do urny 4 czerwca 1989 roku. Dziś ta III Rzeczpospolita za sprawą
kartek wyborczych wrzucanych przez Polaków w wyborach prezydenckich
znalazła się na zakręcie.
Rekordowa frekwencja w stolicy nie uratowała Bronisława Komorowskiego. Wprawdzie prezydent wyprzedził kandydata PiS w Warszawie, ale przegrał wybory w kraju.
Warszawska PO próbowała odrabiać starty przed II turą. Jedyną szansą Bronisława Komorowskiego na zwycięstwo były duże miasta, a zwłaszcza stolica, od dekady bastion PO. Partyjni działacze, którzy przed I turą zbytnio się nie przemęczali w wyborczej agitacji, ruszyli w teren. Chodziło głównie o poprawienie frekwencji, która 10 maja okazała się o kilka procent niższa niż w 2010 r. Tymczasem zmobilizowana stolica to dla Komorowskiego znacząca poprawa wyniku. W I turze 1 proc. poparcia dla Komorowskiego pochodził właśnie ze stolicy. PO wyznaczyła sobie cel: zdobyć dla Komorowskiego przynajmniej100 tys. dodatkowych głosów.
Prof. Krystyna Pawłowicz, poseł PiS: To środowisko
obecnej władzy razem z Wyborczą praktykowało niemalże dyktaturę. To są
ludzie, którzy praktykowali standardy antydemokratyczne. Każdy głos
sprzeciwu przez tę władzę był traktowany jako antysystemowy. To
komuna tak działała, że ktokolwiek kto miał inny pogląd na temat
sojuszu z ZSRS był antysystemowy. Wydaję mi
się, że takie słowa jak Michnika to pokrzykiwania ramola, który czasy
świetności ma za sobą. On nie może się pogodzić, że nie jest już guru.
Gdy przyjdą nowe czasy, gazeta Michnika przestanie być finansowana
publicznymi ogłoszeniami
różnego rodzaju. On walczy o byt, zupełnie jak prezydent Komorowski.
Koniec tej prezydentury może oznaczać prestiżowy koniec pana Michnika.
Jeśli natomiast uda się prawicy wygrać wybory parlamentarne i zakończyć
nieuczciwe i niesprawiedliwe zasilanie mediów środkami publicznymi, może się skończyć „Wyborcza” i sam Michnik. On więc będzie na nas pokrzykiwał z gazet, portali i innych miejsc.
Media informują, że PO chce wciągnąć na lity ludzi lewicy, Ryszarda Kalisza, Andrzeja Rozenka…
Oni są już w cichej koalicji, popierali się wzajemnie. Zwłaszcza w forsowaniu wszelkich lewackich pomysłów. Dziś PO to jest zjednoczone lewactwo polskie, to nawet nie jest już lewica. Dla mnie lewica w Polsce to jest prof. Ryszard Bugaj, zaś w PO są ludzie o skrajnych poglądach obyczajowo lewackich. PO dawno już jest lewacka, niech nie udaje, że jest jakimś centrolewem, czy czymś innym. Platforma
jest skrajnie lewacką, współczesną partią, która bez mrużenia oka,
zwłaszcza w kwestii światopoglądu, przeszczepia lewackie
pomysły do Polski.
PO jednak wciąż odwołuje się do liberalnych przekonań
Oni z liberalizmu mają tyle, że są liberalni w podejściu do zamówień
publicznych i do europejskich środków. Jednak tylko, gdy chodzi o ich
interesy. Na tym się kończy ich liberalizm. Ta formacja jest skrajnie
lewacka. Oni będą się grupować, byli dość sztucznie podzieleni, więc być
może będą się jednoczyć. To naturalne. To są bliscy sobie ideowo i
obyczajowo. Może wreszcie ludzie się dowiedzą, że PO równa się SLD, Jaruzelski, Dukaczewski i Palikot. To będzie już wszystko jasne. I bardzo dobrze.
Jarosław Kaczyński nie był obecny w czasie wieczoru
wyborczego Andrzeja Dudy. Media wiele miejsca poświęcają temu wydarzeniu
doszukując się przyczyn nieobecności. Co dzieje się w PiS?
Nie wpadajmy w przesadę. Niedługo
media będą analizować, czy żona Andrzeja Dudy złożyła mu publiczne
gratulacje. Nie ma powodu, by Jarosław Kaczyński składał gratulacje
prezydentowi-elektowi przed kamerami. A może miał dać ogłoszenie do
gazety, że gratuluje? Nie musiał przecież robić tego publicznie. To jest
szukanie dziury w całym, dzielenie, pokazywanie, że coś się dzieje w
PiS. Nic się nie dzieje. Prezes Kaczyński zrobił bardzo dobrze, że
usunął się w cień. Dzięki temu uniknął kolejnych prób przylepiania
prezydentowi-elektowi twarzy prezesa Kaczyńskiego. Głowę dam, że gdyby
prezes pogratulował Andrzejowi Dudzie to byłoby zaraz wykorzystane na
niekorzyść nowego prezydenta. Słyszelibyśmy porównania do słów śp. Lecha
Kaczyńskiego czy ataki na prezesa i prezydenta-elekta. Prezes cieszy
się z wyników wyborów. Nie musiał jednak na życzenie TVN, „Wyborczej” czy innych onetów składać publicznie gratulacji.
„New York Times” i „Wall Street Journal”. Podkreślają, że sprzymierzony z PO Bronisław Komorowski przegrał z Andrzejem Dudą, mimo gospodarczych sukcesów Polski.
Rick Lyman nazywając w internetowym wydaniu „New York Timesa” Dudę fotogenicznym, prawicowym rywalem Komorowskiego akcentuje, że według sondaży odniósł zdecydowane zwycięstwo. Jak dodaje w korespondencji z Warszawy stało się tak chociaż Komorowski, nawet jeśli zdobył swój urząd jako kandydat niezależny, jest w związany z partią, której ośmioletnie rządy znaczyła stabilność i dobrobyt.
Zdaniem „New York Timesa” urząd prezydenta w Polsce jest w dużej mierze urzędem ceremonialnym. Gazeta nie kryje jednak, że sukces Dudy stwarza dla Platformy Obywatelskiej poważne wyzwanie, gdyż centroprawicowa partia może w wyborach wyznaczonych jesienią tego roku stracić kontrolę nad rządem. Przytacza jednocześnie wypowiedź Komorowskiego, że jego porażka wcale nie musi tego oznaczać.
Nowojorska gazeta, cytując wypowiedzi obydwu polityków po ogłoszeniu wstępnych rezultatów głosowania, pisze, że Polacy wyraźnie pragnęli zmian. Odrzucili zarzuty Komorowskiego, że wybór jego konkurenta zagrozi ekspansji gospodarczej Polski i jej bliskim stosunkom z Niemcami i Unią Europejską.
„New York Times” zwraca uwagę, że rozgrywka prezydencka nie była jedynie lokalnym wydarzeniem.
„Wybory są z wielkim zainteresowaniem obserwowane w Waszyngtonie i w Europie, ponieważ Polska jest szóstą co do wielkości gospodarką w Unii Europejskiej, a odgrywa większą i bardziej energiczną rolę w sprawach dotyczących kontynentu” – pisze gazeta.
NYT przypomina też, że były premier Donald Tusk został w ubiegłym roku wybrany na przewodniczącego Rady Europejskiej przy silnym poparciu kanclerz Niemiec Angeli Merkel.
Nowojorski dziennik przyznaje, że obydwie partie popierają członkostwo Polski w NATO i Unii Europejskiej. Zajmują też twarde stanowisko wobec polityki prezydenta Rosji Władimira Putina. Prawo i Sprawiedliwość jest jednak – akcentuje gazeta – znacznie bardziej konserwatywne i nacjonalistyczne.
Dziennik cytuje Radosława Markowskiego z Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, według którego jeśli PiS wygra w wyborach parlamentarnych będzie budował sojusze z Litwą i Ukrainą, zaniedbując relację z Niemcami i Francją.
Jak ocenia gazeta, partia Dudy wykazuje „większy sceptycyzm w kwestii przekazania partnerom europejskimi odpowiedzialności za polskie sprawy”.
Z kolei „Wall Street Journal” wskazuje na porażkę Komorowskiego, mimo silnego wsparcia rządzącego obozu centroprawicowego, któremu przewodzi PO. Przypomina też, że nie pomogły mu sukcesy gospodarski polskiej, jedynego kraju który miał nieprzerwany wzrost gospodarczy nawet w okresie globalnego kryzysu.
Dziennik przewiduje, że nowy prezydent z większą rezerwą odniesie się do przyjęcia euro. Wylicza też inne obietnice Dudy.
„Konserwatywny rywal obiecał projekty ustaw przyznających większe ulgi podatkowe dla najuboższych i wycofanie podwyższenia wieku emerytalnego” – pisze warszawski korespondent WSJ Martin Sobczyk.
„Wall Street Journal” uważa też, że Duda zajmie bardziej zdecydowaną niż Komorowski postawę wobec Kremla, a co więcej będzie do tego zachęcał Zachód.
Zwrot na prawo, zwycięstwo ultranacjonalisty - tak włoskie media oceniają wynik wyborów prezydenckich w Polsce, które wygrał Andrzej Duda. Rezultat ten interpretuje się we Włoszech także jako zapowiedź tego, co jesienią przyniosą wybory parlamentarne.
Agencja Ansa w relacji z Warszawy zwraca uwagę na badania sondażowe, z których wynika, że kandydat Prawa i Sprawiedliwości wygrał dzięki głosom rolników, robotników, bezrobotnych, emerytów i studentów.
Zwycięzcę wyborów włoska agencja opisuje jako młodego ultrakonserwatystę i eurosceptyka, popieranego przez konserwatywne kręgi polskiego Kościoła. Odnotowuje, że Duda poparł propozycję karania więzieniem kobiet poddających się zabiegowi in vitro.
Dziennik „Corriere della Sera” przypomina bardzo ostry ton i przebieg kampanii wyborczej. Według największej włoskiej gazety nie należy wykluczać, że prezydent Bronisław Komorowski w związku z jesiennymi wyborami parlamentarnymi zapłacił obecnie cenę za ocenę swojego macierzystego ugrupowania, Platformy Obywatelskiej.
"Wydaje się, że oddając negatywny głos w wyborach prezydenckich wyborcy tak naprawdę zechcieli z wyprzedzeniem wyrazić swój sprzeciw przede wszystkim wobec rządu" - stwierdza się w komentarzu. A to by oznaczało, zaznacza mediolański dziennik, wolę „wielkiej zmiany”.
W bardzo ostrym, radykalnym tonie o wyniku wyborów pisze publicysta dziennika „La Repubblica” w jego internetowym wydaniu. Wynik glosowania nazywa „strasznym szokiem dla Europy”.
Frakcję, która wystawiła kandydaturę Andrzeja Dudy, wysłannik gazety Andrea Tarquini, relacjonujący wydarzenia w Polsce od kilku dekad, opisał następująco: "nacjonalistyczni eurosceptycy, rusofoby i pełni autorytarnych pokus w stylu węgierskim", "skrajna partia".
Frakcja ta, napisał Tarquini w internetowym wydaniu dziennika, wygrała wybory prezydenckie, dzięki mocnym sloganom; "począwszy od sprzeciwu wobec in vitro, przy wsparciu reakcyjnego Kościoła wrogiego wobec papieża Franciszka aż po makabryczną obietnicę ich przywódcy Kaczyńskiego +Budapesztu w Warszawie+".
Partia Jarosława Kaczyńskiego potrafiła zdaniem autora relacji z Warszawy wykorzystać niezadowolenie bezrobotnej młodzieży, mieszkańców wsi, wykluczonych z boomu ekonomicznego i zepchniętych na margines.
Publicysta zwrócił uwagę na brak w Polsce nowoczesnej lewicy oraz na utratę poparcia przez liberalne władze kraju. Następnie przypomniał, że w połowie października odbędą się wybory parlamentarne i wyraził opinię, że po ośmiu latach rządów proeuropejskiej Platformy Obywatelskiej zwrot na prawo także wtedy wydaje się nieunikniony.
"Dla Unii Europejskiej i NATO oznaczać to będzie utratę partnera i sojusznika o znaczeniu geopolitycznym, ekonomicznym i militarnym większym niż Hiszpanii, w trakcie wielkich kryzysów, od konfrontacji między Rosją Putina a wolnym światem po kryzys imigracyjny i wyzwanie ze strony terroryzmu" - napisał dziennikarz rzymskiego dziennika. Dodał też: "Histeryczna rusofobia polskich nacjonalistów może poważnie zwiększyć ryzyko konfrontacji militarnej z Moskwą".
"Polski przypadek dołącza do koszmarów Europy: zagrożenia ze strony Państwa Islamskiego, strachu przed bankructwem Grecji i dobrowolnym wyjściem Wielkiej Brytanii z UE” - podsumowuje „La Repubblica” w internetowym wydaniu.
Brytyjskie media w kategorii niespodzianki odnotowują zwycięstwo Andrzeja Dudy w drugiej turze wyborów prezydenckich. BBC podkreśla, że to duże zaskoczenie a jednocześnie ostrzeżenie dla premier Ewy Kopacz w kontekście jesiennych wyborów parlamentarnych.
"To znakomite i zdecydowane zwycięstwo Andrzeja Dudy, polityka relatywnie mało znanego w porównaniu z popularnym Bronisławem Komorowskim. Sukces Dudy sugeruje, iż wielu Polaków jest zmęczonych rządami popierającej Komorowskiego Platformy Obywatelskiej" - donosi portal BBC News.
BBC zauważa również, że ewentualne zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości w wyborach parlamentarnych może oznaczać zmianę polityki Polski na arenie europejskiej na bardziej eurosceptyczną.
"The Independent" nazywa zwycięstwo Dudy szokiem i zapowiedzią nowego rozdziału w polskiej polityce. Dziennik dużo uwagi poświęca powiązaniom Dudy z prezydentem Lechem Kaczyńskim; nazywa go nawet duchowym spadkobiercą tragicznie zmarłego prezydenta.
Dziennik przypisuje winę za porażkę urzędującego prezydenta „letargicznej” i zbyt późno rozpoczętej kampanii wyborczej. Zauważa, iż jeszcze niedługo przed wyborami sondaże zapowiadały pewne zwycięstwo Bronisława Komorowskiego.
"Daily Telegraph" chwali energiczną kampanię wyborczą Andrzeja Dudy, co uwypukliło największe słabości Komorowskiego. Zauważa także, że urzędujący prezydent zapłacił za zbytnie powiązania polityczne z Platformą Obywatelską pomimo swojej formalnej neutralności.
Brytyjskie media podkreślają ograniczone kompetencje polskiego prezydenta, choć odnotowują najbardziej popularne obietnice wyborcze Andrzeja Dudy, w tym obniżenie wieku emerytalnego, propozycje w zakresie przewalutowania kredytów we frankach szwajcarskich czy wzmocnienie współpracy wojskowej z USA.
Po zwycięstwie Andrzeja Dudy, "szeregowego polityka narodowo-populistycznej partii PiS", Polskę czeka okres politycznej niepewności i rozbicia, a w dalszej perspektywie prawdopodobnie silny zwrot na prawo - pisze niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung".
Autor komentarza opublikowanego w poniedziałek w wydaniu internetowym opiniotwórczej gazety zwraca uwagę, że za nowym prezydentem stoi "silny człowiek PiS-u" - były premier Jarosław Kaczyński. Zdaniem "SZ" w kampanii wyborczej Duda wyróżniał się składaniem "populistycznych, drogich obietnic", nie wyjaśniając, jak zamierza je sfinansować.
Komentator zwraca uwagę, że Duda obiecywał obniżenie wieku emerytalnego i odwołania tym samym "niepopularnej, lecz ważnej dla starzejącej się Polski reformy". Postulował też podniesienie podatków dla banków i supermarketów, z których duża część należy do zagranicznych inwestorów, a także "odzyskanie kontroli" nad bankami.
Zdaniem "SZ" w polityce zagranicznej Polska przestanie być krajem tak obliczalnym, jakim była w minionych latach pod rządami "przyjaciela Europy", a dzisiejszego szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska. Jako prezydent Duda będzie współkształtował politykę zagraniczną i obronną. "Jego partia kierowana przez Kaczyńskiego występuje często przeciwko Brukseli i domaga się większej suwerenności (dla Polski) w UE" - pisze komentator.
Okres politycznego rozbicia pomiędzy rządem a prezydentem potrwa co najmniej do października 2015 roku, do czasu wyboru nowego parlamentu - przewiduje komentator. "Jeżeli PiS wygra także wybory parlamentarne, Polska może obrać kierunek jeszcze bardziej prawicowo-populistyczny" - ocenia "Sueddeutsche Zeitung".
Komentując niedzielne wybory prezydenckie w Polsce, dziennik "Kommiersant" ocenia, że "bez względu na to, kto przejmie władzę, napięcie w stosunkach między Moskwą i Warszawą utrzyma się".
Rosyjska gazeta wyjaśnia, że "urzędujący prezydent Bronisław Komorowski niejednokrotnie występował ze skrajnie krytycznymi wypowiedziami pod adresem Moskwy". Według dziennika "złagodzenia retoryki nie należy oczekiwać także od Andrzeja Dudy".
"Kommiersant" przypomina, że "w styczniu 2015 roku oświadczył on już, że Polska powinna +poważnie rozważyć+ sprawę udzielenia Ukrainie pomocy wojskowej i wysłania na Ukrainę polskich wojsk, a w maju w wywiadzie dla stacji TVN oznajmił, że zanim nie ustabilizuje się sytuacja na Ukrainie, nie chciałby przyjmować ewentualnego zaproszenia do odwiedzenia Moskwy".
Dziennik zarazem odnotowuje, że "wcześniej obiecał on jednak, że zadzwoniłby do (Władimira) Putina, jeśli jego telefon mógłby powstrzymać wojnę na Ukrainie".
Z kolei rządowa "Rossijskaja Gazieta" wybija, że "kampania wyborcza ujawniła liczne problemy i konflikt pokoleń w Polsce". Zauważa też, że "obaj kandydaci sypali obietnicami niczym z rogu obfitości".
"Na szczęście dla kandydatów nie wszyscy wyborcy wiedzą, że możliwości prezydenta Polski mocno krępuje konstytucja. Dlatego, usłyszawszy o otwierających się perspektywach, w niedzielę łatwowierni Polacy pospieszyli na wybory" - pisze moskiewski dziennik. "A ci, którzy wiedzą, jakie uprawnienia ma głowa państwa, szli niechętnie i głosowali +przeciw+. Jedni - przeciw Komorowskiemu, a więc za Dudą. Inni - na odwrót" - dodaje "Rossijskaja Gazieta".
Z kolei radio Echo Moskwy przekazuje, że "wynik wyborów wielu uważa nie tyle za zwycięstwo opozycji, ile za porażkę obecnych władz, których działaniem i polityką rozczarowała się większość obywateli Polski". Ta niezależna stacja podaje, że "Andrzej Duda obiecał już, iż jego prezydentura będzie otwarta dla dialogu".
Echo Moskwy odnotowuje, że "premier Ewa Kopacz, koleżanka partyjna Komorowskiego z Platformy Obywatelskiej, obiecała, że będzie owocnie współpracować z nowym prezydentem". "Wszelako jej rząd będzie pracować niedługo. Już jesienią w Polsce odbędą się wybory parlamentarne. Sukces Dudy, jak twierdzą eksperci, wzmocni wpływy PiS i zwiększy szanse tej partii na uzyskanie przewagi w Sejmie i Senacie".
Kukiz: W mainstreamie żałoba narodowa. Aż niesmacznie to wygląda "Włączyłem
telewizor. Po raz pierwszy od miesięcy. W mainstreamie coś na kształt
żałoby narodowej. Smutno strasznie. Aż niesmacznie to wygląda"
- skomentował wyniki wyborów na Facebooku Paweł Kukiz.
Brudziński do Michnika: Media nie powinny być stroną politycznego sporu Joachim
Brudziński odpowiedział w "Jeden na jeden" w TVN24 na słowa Adama
Michnika o wyborze Andrzeja Dudy na prezydenta. - Marzy mi się sytuacja,
gdy rolą mediów jest krytyczne patrzenie władzy na ręce, a nie bycie
stroną politycznego sporu - mówił.
Polonia w USAwybrała Andrzeja Dudę na prezydenta RP.Kandydat Prawa i Sprawiedliwości wygrał z Bronisławem Komorowskim we wszystkich czterech okręgach konsularnych.
Duda zdobył 18 tys. 583 głosy, a Bronisław Komorowski 4 tys. 392 –
wynika z danych konsulatów w USA. Komorowski wygrał tylko w dwóch –
Waszyngton i San Francisco – z 22 obwodowych komisji wyborczych
utworzonych na terenie USA.
W Stanach Zjednoczonych w drugiej turze wyborów oddano 22 975 ważnych
głosów, czyli więcej niż w pierwszej turze (ok. 19 tys.). Pierwszą turę
także zdecydowanie wygrał kandydat PiS.
Te głosy to wyraz miłości do Ojczyzny. Polonii należą się wielkie
podziękowania – podkreślił poseł Adam Kwiatkowski z sejmowej Komisji
Łączności z Polakami za Granicą.
- Głosy ze Stanów Zjednoczonych, z Kanady – z miejsc dalekich
– w sensie geograficznym – od Polski, a jednocześnie żyjących Polską,
to dowód na to, jak można nie mieszkając w Polsce być Polakiem, jak
można kochać ojczyznę, Boga. Te słowa „Bóg Honor Ojczyzna” oni tam noszą
w sercach – one dają tym ludziom sens trwania. Za to należy być bardzo
wdzięcznym wszystkim Polakom, wszystkim duchownym, którzy opiekują się
tam Polakami. Widać, że miłość do ojczyzny dalej jest w tych Polakach.
Andrzej Duda jest świadom tych głosów, dziękował za to poparcie. Za
głosy oddane przez polonię dziękowała też pierwsza dama Agata Duda – powiedział Adam Kwiatkowski.
Do wyborów w Polsce odniosła się także amerykańska prasa. O
sondażowych wynikach, po ich ogłoszeniu, poinformowały “New York Times” i
“Wall Street Journal”. Gazety podkreśliły, że Komorowski przegrał z
Andrzejem Dudą, mimo gospodarczych sukcesów Polski.
„New York Time” nie krył, że sukces Dudy stwarza dla PO poważne
wyzwanie, gdyż centroprawicowa partia może w jesiennych wyborach stracić
kontrolę nad rządem. “Wall Street Journal” uważa, że Duda zajmie
bardziej zdecydowaną niż Komorowski postawę wobec Kremla, a co więcej,
będzie do tego zachęcał Zachód.
Niemożliwe stało się możliwe, najwyraźniej
Polacy zaczęli wyciągać wnioski z ostatnich ośmiu lat
pogardy i zamiatania kolejnych afer pod dywan.
Teraz nadchodzi czas naprawy Rzeczpospolitej, nie będzie łatwo, ale jest to absolutnie możliwe. Potężne lobby lichwiarsko-bankowe, zagraniczne sieci handlowe i niemieckie gazety niewątpliwie przecierają oczy ze zdumienia, tyle przecież zainwestowali w 8-letnie rządy PO-PSL. Teraz z pewnością rabunek polskiej „półkolonii” będzie utrudniony. TVP i TVN-24, Newsweek czy DGP nagle przestały się martwić skąd prezydent Andrzej Duda weźmie pieniądze na realizację swoich wyborczych obietnic.
Prawdziwe tsunami nadejdzie dopiero jesienią, ale już w sierpniu na jaw wyjdzie skala spustoszeń i nieprawości, jakich przez ostatnie lata dopuścili się ludzie PO-PSL. Wygaszanie Polski zostanie zatrzymane, a szanse na repolonizację struktur finansowych, ponowne uprzemysłowienie i nowe miejsca pracy dla młodych czas zacząć realizować. Zwycięstwo myślących po polsku, a zarazem profesjonalistów przyprawia ludzi pokroju A. Szejnfelda, J. Czapińskiego czy T. Lisa o palpitację serca, bo to dowód na to, że może być lepiej, mądrzej i bardziej sprawiedliwie.
Układ zamknięty pęka, a dzięki zwycięstwu A.Dudy miliony Polaków odzyskuje nadzieję na lepsze jutro. Nowy prezydent musi zbudować potężną intelektualnie Narodową Radę Rozwoju, ludzi z charakterem, praktyków i wybitnych teoretyków. Tego naprawiania Polski, bowiem będzie co nie miara, a kłód rzucanych pod nogi prezydentowi A.Dudzie, bez liku. Szansa na bezpieczne i dobre państwo już jest, trzeba ją tylko umiejętnie wykorzystać i jesienią pokazać rządzącym gest Kozakiewicza. Źli ludzie pomału tracą Polskę, zwykli Polacy zyskują nadzieję.
Pogarda wobec własnego narodu, mimo wszystko nie popłaca. Czas skończyć z ekonomiczną wojną prowadzoną od lat przeciwko Polakom i nowy prezydent Duda może to zapoczątkować.
Państwowa Komisja Wyborcza oficjalnie ogłosiła, że prezydentem Polski został wybrany Andrzej Duda.
PKW ogłosiła, że Andrzej Duda otrzymał 51,55 proc., a Bronisław Komorowski 48,45 proc. głosów ważnych.
Prezydent-elekt weźmie udział we mszy świętej - dzień po historycznym zwycięstwie w II turze wyborów prezydenckich.
Prezydent-elekt Andrzej Duda przybył na Jasną Górę.
Prezydent-elekt weźmie udział we mszy świętej - dzień po historycznym
zwycięstwie w II turze wyborów prezydenckich.
Ma też wziąć udział w Apelu Jasnogórskim o 21.
Odwiedziny na Jasnej Górze mają z pewnością charakter
dziękczynny. W końcu bez interwencji Bożej to zwycięstwo byłoby
chyba niemożliwe.
Na Jasnej Górze prezydent-elekt powiedział m. in.:
Chciałbym jako prezydent służyć Polakom. Żeby za 5 lat,
niezależnie od tego czy głosowali na mnie czy też nie, mogli powiedzieć,
że byłem prezydentem wszystkich Polaków, że byłem blisko ludzi. Dziś
potrzebujemy jako społeczeństwo takiej prezydentury.
Andrzej Duda wchodził na Jasną Górę dokładnie w chwili, gdy Państwowa Komisja Wyborcza ogłaszała oficjalne wyniki wyborów:
W Belwederze już się pakują? Z prezydenckiej rezydencji wynoszone są obrazy... eszcze PKW nie podała oficjalnych wyników, a w Belwederze już rozpoczęło się wielkie pakowanie.
Jak zaobserwowała ekipa Polsat News - z rezydencji ustępującego prezydenta zaczęto wywozić obrazy…
Andrzej Duda podkreślał w kampanii wielokrotnie, że chce być prezydentem wszystkich Polaków. I chce wznieść Polskę ponad partyjne kontrowersje. Mam nadzieję, że to mu się uda
— mówi portalowi wPolityce.pl prof. Bogusław Wolniewicz.
wPolityce.pl: Był Pan zaskoczony wygraną Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich? Kandydat PiSu nie był prezentowany jako faworyt.
Prof. Bogusław Wolniewicz: Po rezultatach głosowania z 10 maja trochę liczyliśmy na zwycięstwo pana Andrzeja Dudy, jednak pewności nie było. Wyniki II tury były więc dla mnie radosnym zaskoczeniem. Chyba można powiedzieć, że obudziliśmy się dziś w nowej Polsce. Zaczął się nowy rozdział w historii naszego kraju. Patrzę na to z otuchą. Człowiekowi znowu chce się żyć w naszym kraju.
Tak wiele zależy od tego, kto jest prezydentem, kto będzie urzędował w Pałacu Prezydenckim?
Naturalnie stosunkowo niewiele zależy od tego, kto urzęduje w Pałacu Prezydenckim. Szczególnie, że to, co należy zrobić w Polsce, jest zadaniem nie dla jednego człowieka, choćby na najwyższym stanowisku. To, co trzeba zrobić, jest pracą i zadaniem dla ponad 30 milionów Polaków. Jednak, żeby ta robota mogła się zacząć, mogła być prowadzona, pewne rzeczy muszą się zmienić. I to na górze. Muszą się otworzyć i przetrzeć pewne ścieżki komunikacji, działania. Wykonany został początek zmian. W Polsce zmieniło się coś zasadniczo. W mojej ocenie to zmiana na lepsze. Jednak pytaniem otwartym jest pytanie, czy ta zmiana się zmaterializuje w sposób odczuwalny dla wszystkich. To zależy od pana prezydenta, jestem spokojny, że on zrobi wszystko, co w jego mocy. Jednak ta zmiana zależy również od nas samych.
W jaki sposób?
Pytanie czy my, Polacy, prezydenta w jego wysiłkach poprzemy. Ufam, że tak. Ufam, że prezydenta poprą nie tylko ci, którzy na niego głosowali, ale także ci, którzy wykazali się swoją świadomością obywatelską i poszli do wyborów, ale głosowali na oponenta. Mam nadzieję, że oni też się przekonają, że prezydentura Andrzeja Dudy Polsce wychodzi na dobre.
Widząc wyniki wyborów, wygraną Andrzeja Dudy i dobry wynik Pawła Kukiza, czego Pan się spodziewa po jesiennych wyborach?
Spodziewam się zdecydowanej wygranej PiSu. To byłaby również zmiana na lepsze dla Polski. Wybór prezydenta Dudy oznacza także zmiany kursu politycznego PiSu. Andrzej Duda podkreślał w kampanii wielokrotnie, że on chce być prezydentem wszystkich Polaków. I chce wznieść Polskę ponad partyjne kontrowersje. Mam nadzieję, że to mu się uda. Nie chcę umniejszać sukcesów Andrzeja Dudy, jego olbrzymiego wysiłku i tytanicznej pracy, ale warto również pamiętać o innym polityku, który zanotował ogromny sukces.
O kim Pan mówi?
Architektem sukcesu Andrzeja Dudy jest Jarosław Kaczyński. Nie jestem i nie byłem entuzjastą Kaczyńskiego, ale trzeba powiedzieć, że on w tych wyborach i w czasie kampanii pokazał klasę męża stanu. Ufam, że on tę klasę pokaże także w wyborach jesiennych.
Rząd
nasz kochany pragnie uspokoić wszystkich, których nie stać na ucieczkę
za granicę przed PiSowską epidemią. Epidemią, która niesie ze sobą
przymusowe chodzenie do kościoła, zakaz inwitrów, dziurawe kondomy,
wstyd na całą UE i dwa worki cebuli. Uszy do góry! Będzie dopsz!
Z danych umieszczonych na stronie internetowej PKW wynika, że za granicą do głosowania uprawnionych było 257 161 osób; wydano 160 749 kart, oddano 158 499 ważnych głosów, nieważnych 2250. Frekwencja wyniosła 62,51 proc.
W Wielkiej Brytanii uprawnionych do głosowania było 91 480 osób, frekwencja wyniosła 51,58 proc. Wygrał Duda z 57,74 proc. głosów. Komorowskiego poparło 42,26 proc.
W USA uprawnionych do głosowania było 29 151 osób, frekwencja wyniosła 79,56 proc. Wygrał Duda z 80,88 proc. głosów; Komorowskiego poparło 19,12 proc.
W Niemczech uprawnionych było 24 699 osób, frekwencja 67,89 proc. Wygrał Komorowski - 53,08 proc. Dudę poparło 46,92 proc.
W Irlandii uprawnionych było 16 004 osób, frekwencja wyniosła 57,14 proc. Wygrał Duda - 54,38 proc. Komorowskiego poparło 45,62 proc.
We Francji uprawnionych do głosowania było 11 225 osób, frekwencja wyniosła 74,51 proc. Wygrał Duda - 52,58 proc. Komorowskiego poparło 47,42 proc.
W Belgii uprawnionych do głosowania było 9879 osób, frekwencja wyniosła 73,69 proc. Wygrał Komorowski - 59,72 proc. Dudę poparło 40,28 proc. głosów.
W Norwegii uprawnionych było 12 209 osób, frekwencja wyniosła 54,25 proc. Wygrał Duda - 57,22 proc. Komorowskiego poparło 42,78 proc.
W Holandii uprawnionych do głosowania było 9 567 osób, frekwencja wyniosła 49,42 proc. Wygrał Komorowski - 55,83 proc. Dudę poparło 44,17 proc.
W Kanadzie uprawnionych do głosowania było 5 948 osób, frekwencja wyniosła 76,98 proc. Wygrał Duda - 77,34 proc. Komorowskiego poparło 22,66 proc.
W Islandii spośród 1244 osób zarejestrowanych (uprawnionych do głosowania) w drugiej turze, swój głos oddało 709 osób. 10 głosów okazało się nieważnych.
Kandydat Andrzej Duda otrzymał 387 głosów, natomiast Bronisław Komorowski otrzymał 312 głosów.
Spośród krajów ze znacząco mniejszą liczbą Polaków, którzy mogli zagłosować: w Macedonii (uprawnionych do głosowania były 83 osoby, frekwencja wyniosła 66,27 proc.) wygrał Komorowski - 88,89 proc., a Dudę poparło 11,11 proc., a w Iranie (uprawnionych do głosowania było 14 osób, frekwencja wyniosła 78,57 proc.), wygrał Komorowski - 63,64 proc., na Dudę zagłosowało 36,36 proc.
Tomasz Lis na żywo Kontrowersyjnie i na temat. ... najbliższa emisja: 25.05.2015, godz. 21:50, TVP2. Start · wideo · Fot. TVP oglądaj wideo · Zdjęcia, dodatki ...
Zarząd PO zebrał się w poniedziałek, by podsumować przegraną kampanię
wyborczą Bronisława Komorowskiego. Premier Kopacz mówiła na zarządzie,
że nie będzie wewnętrznych rozliczeń, a PO musi wyciągnąć wnioski z
popełnionych błędów i przygotować strategię na jesienne wybory
parlamentarne. Mówiła, że PO musi zintensyfikować kampanię w internecie,
bo nie udało się dotrzeć do młodych.
Według naszych rozmówców premier prosiła, by wypowiedzieli się
wiceszefowie partii - Hanna Gronkiewicz-Waltz, Radosław Sikorski i
Cezary Grabarczyk.
- Wszyscy mówili, że prezydent niepotrzebnie przed pierwszą turą
tak bardzo się odcinał od PO, bo ostatecznie to elektorat Platformy
przy nim stanął - relacjonuje polityk PO. Szefowie regionów narzekali,
że na czas nie dojechały materiały reklamowe Komorowskiego, nie było
jego plakatów, podczas gdy całe miasta były obwieszone plakatami Dudy.
Kopacz poinformowała, że kampania kosztowała więcej niż 15 milionów złotych, które zakładano. Mówi się o 19 milionach.
Szefowie regionów zażądali dokładnego raportu, na co wydano te
pieniądze, skoro materiałów reklamowych prezydenta nie było widać w
terenie.
Szef sztabu Robert Tyszkiewicz mówił o napięciach między pałacem
a sztabem. Wziął całą odpowiedzialność za porażkę na siebie, ale -
według naszych rozmówców - nikt nie domagał się konsekwencji.
- Kopacz mówiła, że nie chodzi o wyciąganie konsekwencji, że
musimy się przygotować do kampanii parlamentarnej - opowiada uczestnik
zarządu. Dodaje, że do końca maja Kopacz przedstawi sztab, który
poprowadzi kampanię parlamentarną. W nieoficjalnych rozmowach mówi się,
że nad strategią kampanii będzie pracował były spin doktor PiS, minister
w kancelarii Kopacz, Michał Kamiński, a sztabem może pokierować były
europoseł Jacek Protasiewicz.
Ten ostatni trzykrotnie kierował sztabami PO - w kampanii
referendalnej w 2003 roku, prezydenckiej Tuska w 2005 roku i kampanią
parlamentarną w 2011 roku.
W przyszłym tygodniu ma być wyjazdowe posiedzenie klubu PO, na
którym Kopacz ma przedstawić strategię na jesień. W czerwcu ma się odbyć
konwencja programowa, na której będzie przedstawiony program Platformy
na wybory.
To był dzień, otwarcie - Jacek Kurski vs Michał Kamiński 25.05.2015
Łukasz Ł 1 godzinę temu
Towarzysze nocnikarze, nie wykonaliście normy! Widmo kaczyzmu znów krąży nad Polską! Kaczystowska reakcja nienawistnie kwacze! Nie pomogło zatajanie związków prezydenta z postsowieckimi bandyckimi służbami, nie pomogło zatajenie nagranych rozmów Sienkiewicza, Vincenta, Sikorskiego, Bieńkowskiej i Wojtunika, nie pomogło zatajanie żałosnych wpadek prezydenta, nie pomogło organizowanie debat - ustawek z prezydentem Komorowskim, nie pomogło szydzenie z kandydata Dudy, nie pomogło tropienie afery blokowanego etatu, nie pomogło upominanie się o zamkniętych w klatkach młodych demokratów, nie pomogły ataki na teścia i córkę, nie pomogło zapraszanie do studia piesków reżimu, nie pomogły drukowane sondaże, nie pomogła propaganda sukcesu. Musimy obronić Polskę przed powrotem "demokratury" i aksamitnej dyktatury! Hahahaha.
Jest wolność słowa, jest wolność milczenia - powiedział Tomasz Lis,
komentując nieobecność przedstawiciela Prawa i Sprawiedliwości. Partia
od ponad 2 lat bojkotuje program. Gośćmi Lisa byli Anna Mucha, Ryszard
Kalisz i Ryszard Petru. Rozmawiali o przyczynach porażki przedstawiciela
Platformy Obywatelskiej.W studio programu "Tomasz Lis na żywo" zabrakło przedstawiciela Prawa i
Sprawiedliwości. Prowadzący podkreślił, że mimo ponawianych zaproszeń
partia zdecydowała się kontynuować trwający ponad 2 lata bojkot
programu.
Dlaczego Andrzej Duda wygrał?
Na początek Tomasz Lis zapytał o przyczyny porażki Bronisława Komorowskiego.
Anna Mucha (PO) powiedziała, że są trzy przyczyny porażki
kandydata jej partii. Po pierwsze jest to wina "obudzenia śpiącego
giganta", czyli ruchu definiującego się jako prekariusze. Jak
tłumaczyła, ludzie ci nie brali do tej pory udziału w demokracji
bezpośredniej, nie angażowali się w procedury demokratyczne. Za
obudzenie się prekariuszy odpowiada pojawienie się na scenie politycznej
Pawła Kukiza.
Drugim powodem miało być to, że Bronisław Komorowski jest osobą,
która nie pasuje do dzisiejszych kampanii wyborczych. - Kampania
Andrzeja Dudy była znacznie lepsza niż nasza - przyznała posłanka PO,
podając trzeci powód porażki Komorowskiego.
Czerwona kartka dla obozu władzy
Zdaniem Ryszarda Petru wygrana Dudy jest "czerwoną kartką" dla
PO i obozu władzy. Wskazał przy okazji pewien paradoks, według którego
Andrzej Duda stał się dla Polaków symbolem zmiany, podczas gdy PiS uosobieniem zmiany zdecydowanie nie jest.
- Kukiz pokazał, że 20 proc. Polaków oczekuje zmiany - punktował
Petru. Podkreślił, że jego zdaniem kampania pokazała Polakom, że zmiana
jest możliwa. Ryszard Petru zwrócił także uwagę, że Komorowski nie dość
wyraźnie odciął się od obozu rządzącego poprzez chociażby wetowanie
ustaw. Przykładem na to może być ustawa o OFE. - Albo ustawa o bestiach -
wtórował mu Kalisz.Kampania miała wiele wad
Tomasz Lis zapytał, jak to jest możliwe, że 3 dni przed wyborami
sztab Komorowskiego zamykał się o 18.30. Podkreślał również brak
działań sztabu w internecie, gdzie urzędujący prezydent był
przedstawiany jako postać anachroniczna. - Kampania miała wiele wad -
przyznała Anna Mucha. - Była niespójna i nie miała jasnego przekazu -
wyliczała. - Ale zaczęliśmy ten trend odwracać po pierwszej turze -
usprawiedliwiała się.
Posłanka podkreśliła, że Platforma musi się teraz skupić na wypracowaniu odpowiedzi
na potrzeby prekariuszy. - Niemal na wszystkich polach Platforma dawała
jasny sygnał swojemu elektoratowi, że "mamy Was gdzieś" - prowokował
Lis.
Prekariat - konieczność wypracowania dialogu
Mucha podkreślała konieczność wypracowania nowej linii dialogu z
zawiedzionymi rządami PO ludźmi. - To jest grupa, która wie, czego nie
chce, ale nie wie, czego chce - mówiła posłanka. Podkreśliła, że według
sondaży 80 proc. wyborców nie wierzyło w obietnice wyborcze Andrzeja
Dudy, ale mimo to oddali na niego swój głos.
Ryszard Kalisz
podkreślił, że prekariusze odrzucają spór PO-PiS i odizolowanie klasy
politycznej, czego symbolem stał się Komorowski. Według Petru to są
ludzie, którzy liczą na większe i szybsze zmiany, więc odrzucają przekaz
obozu rządzącego "jest dobrze, więc nie psujcie tego, co jest".
Wygrani nie mają odpowiedzi
- To jest grupa ludzi, którzy się obudzili, a my nie mamy
sposobu, żeby się z nimi porozumiewać - przyznała Mucha. - Ci, którzy
wygrali też nie mają tej odpowiedzi - mówił Petru. - Też nie mają
odpowiedzi, jak ten problem rozwiązać. - dodał. - Duda mówił wyraźnie,
czego chce - podkreślił Tomasz Lis. - Chce rozdawać pieniądze. - Ale on
tego nie zrobi - odpowiedział Petru i wyjaśnił, że obietnice wyborcze
kandydata PiS kosztowałyby prawie 300 mld zł, a tych pieniędzy nie ma.
- Właśnie powiedział pan, że prezydent elekt jest albo
niekompetentny, albo jest oszustem - podsumował Lis: A Petru odparł: -
Ewidentnie tych pieniędzy nie ma. Dobrze wiemy, że prezydent nie ma
takiej możliwości, żeby tego typu ustawy przeprowadzać przez parlament -
wytłumaczył. - Mam nadzieję, że wycofa się z tych obietnic, bo one są
nierealne do zrealizowania.
Dlaczego Polacy głosowali na Dudę?
Kalisz: Jarosław Kaczyński, któremu nie można odmówić
inteligencji i wyczucia społecznego, wymyślił Dudę w opozycji do
Komorowskiego, który jest uosobieniem alienacji klasy politycznej.
- On wymyślił Dudę, który ma twarz niewiniątka, i Beatę Szydło,
która to perfekcyjnie przeprowadziła - mówił. - Bronisław Komorowski
mówił przez całą kampanię, że jest uosobieniem stabilności, postawy
sprzed 25 lat - tłumaczył Kalisz. Wtórował mu Petru. - Ludzie mają dość
"przekazu dnia". Kukiz pokazał, że wszyscy chcą świeżości, powiewu i
oderwania się - mówił.
Kogo się boi Platforma
- Kogo się boi Platforma: PiS-u, Kukiza czy Petru? - zapytał
Tomasz Lis. Mucha nie odpowiedziała, ale po raz kolejny podkreśliła
konieczność głębokiej rozmowy: - Trzeba walczyć i trzeba rozmawiać;
szukać rozwiązań - tłumaczyła. - Przez 3 miesiące niczego nie
przedefiniujecie - prowokował Lis. - To będzie słabo z Platformą -
przyznała Mucha.
"Ja powiedziałem, że niektórych zaboli. Że
jeżeli jest takie głębokie przekonanie społeczeństwa, tego
społeczeństwa, które czasem ma kłopoty z przeczytaniem jednej książki na
rok, to niech dozna na własnych...". Oto prof. Markowski zaproponował oddanie władzy opozycji:
Na świat można spojrzeć tam, gdzie jest tożsamościowa, emocjonalna polityka, i tam, gdzie jest w miarę racjonalna, oparta o instytucje i ich poszanowanie. Kraje, w którym instytucje, a nie ruchy społeczne rządzą między obywatelem a państwem, są dużo sprawniejsze, lepiej się tam żyje, choć są i inne powody.
Natomiast co do tego scenariusza na przyszłość. Ja sobie to przemyślałem przez ostatnie 2, 3 dni. I myślę sobie tak: w demokracjach młodych te idee nadzoru i kontroli,
check and balance, nie za bardzo się udają. Te kohabitacje nie
wychodzą. I w pewnym sensie została nakręcona taka koniunktura na
populistyczne rozwiązania…
Lis: że trzeba dać im całą władzę…
Markowski: Tak myślę. To znaczy to jest [byłaby - red.] wielka inwestycja w jakość demokracji w Polsce.
To będzie bardzo bolesne doświadczenie, choć mogę się mylić, ale myślę
sobie, że trzeba w tej sytuacji, gdy tak wszyscy domagają się zmiany…
Lis: Czyli społeczeństwu trzeba pozwolić zjeść tę żabę, tak?
Markowski: Może się uda, wie pan. Ja jestem otwarty na nowe
doświadczenia. Ja powiedziałem, że niektórych zaboli. Że jeżeli jest
takie głębokie przekonanie społeczeństwa, tego społeczeństwa, które
czasem ma kłopoty z przeczytaniem jednej książki na rok, to niech
dozna na własnych…
Zarząd PO zebrał się w poniedziałek, by podsumować
przegraną kampanię wyborczą Bronisława Komorowskiego. Premier Kopacz
mówiła, że nie będzie wewnętrznych rozliczeń. Kopacz poinformowała, że kampania kosztowała więcej niż 15 milionów złotych, które zakładano. Mówi się o 19 milionach.
Szefowie regionów zażądali dokładnego raportu, na co wydano te
pieniądze, skoro materiałów reklamowych prezydenta nie było widać w
terenie.
- Kopacz mówiła, że nie chodzi o wyciąganie konsekwencji, że
musimy się przygotować do kampanii parlamentarnej - opowiada uczestnik
zarządu. Dodaje, że do końca maja Kopacz przedstawi sztab, który
poprowadzi kampanię parlamentarną. W nieoficjalnych rozmowach mówi się,
że nad strategią kampanii będzie pracował były spin doktor PiS, minister
w kancelarii Kopacz, Michał Kamiński, a sztabem może pokierować były
europoseł Jacek Protasiewicz. Sekretarz generalny PO, minister sportu Andrzej Biernat pytany, czy
należałoby wyciągnąć konsekwencje wobec członków sztabu wyborczego,
odparł, że "sztab był pana prezydenta Komorowskiego, nie PO". - To był
nasz kandydat, ale sztab nie był nasz - stwierdził. - Platforma nie
przegrała, to dlaczego mamy jakieś konsekwencje wyciągać, wobec kogo? -
pytał Biernat. Szefem sztabu Komorowskiego był szef
podlaskiej PO Robert Tyszkiewicz, a znaleźli się w nim zarówno politycy
PO, jak i przedstawiciele Kancelarii Prezydenta.
O ile szokiem dla niego samego była porażka w pierwszej
turze - o tyle przegrana Bronisława Komorowskiego w drugiej turze tak... czytaj dalej »
Rostowski: Wybory parlamentarne będą trzecią turą Jacek Rostowski
w programie "Gość poranka" w TVP Info w komentarzu do porażki
Bronisława Komorowskiego stwierdził, że zbliżające się wybory
parlamentarne będą "swoistą trzecią turą, najważniejszą".
W piątek w pałacu w Wilanowie Andrzej Duda odbierze
zaświadczenie o wyborze na nowego prezydenta Polski. Po tej
uroczystości,... czytaj dalej »
Na koniec komentatorzy: Seweryn Blumsztajn i Piotr Semka.
Niesłychane! Blumsztajn ostrzega przed Dudą: Znam środowisko
krakowskie. Mnie jego obraz świata przeraża. To jakieś średniowiecze
Seweryn Blumsztajn, gość TVN wystawił
laurkę Bronisławowi Komorowskiemu wskazując, że jego pierwsza część
prezydentury toczyła się w bardzo trudnych okolicznościach.
On starał się zachowywać w sposób bardz wyważony i koncyliacyjny
— tłumaczył lewicowy publicysta.
Następnie przeszedł do zaskakującego opisu zagrożeń związanych z nowym prezydentem Polski.
Wracając do Dudy, to co mnie niepokoi… Ja znam trochę
środowisko krakowskie i znam te Arcana, którymi on jest związany. I
mówiąc uczciwie mnie ten obraz świata, który oni prezentują trochę
przeraża. To nie jest konsewarttyzm to jest jakieś średniowiecze
gdyby zamilkli,a przed wejsciem do studia wzięli coś na "normalność "
pozdrowienia z drogi pełnej płaczących zbójców i czerwonych pająków...psioczących,że tak dobrze już było i się zbyło :)))
(..) Zdaję sobie zatem sprawę, że stawianie takiego pytania w kontekście ostatnich wydarzeń politycznych, jawi się jako czyn niebezpieczny, a nawet szalony. Tym bardziej, gdy wokół panuje (uzasadniony) nastrój euforii i radość z wyborczego tryumfu.
Pytać dziś – dlaczego tak się stało, to, w najlepszym wypadku narażać się na zarzut malkontenctwa i snucia teorii spiskowych, w najgorszym – zostać posądzonym o złą wolę, agenturalność lub działanie na rzecz przeciwnika. Ponieważ w czasie mojej wieloletniej bytności w sieci, dostąpiłem już wszystkich, tego typu oskarżeń, nie muszę obawiać się głosów oburzenia i podzielę się kilkoma powyborczymi refleksjami.
Po pierwsze - odejście Komorowskiego uważam za jedno z najlepszych, najszczęśliwszych wydarzeń w najnowszej historii Polski. Upadek tej ponurej postaci kładzie kres próbie budowy reżimu belwederskiego (na wzór kremlowski) i kończy najtragiczniejszy, posmoleński okres w naszych dziejach. Zapewne będzie okazja, by wskazać wszystkie konsekwencje tego arcyważnego wydarzenia.
Po drugie – świadomość, że ten człowiek zostanie pozbawiony miana reprezentanta mojego narodu, a związane z nim środowisko utraci głównego patrona, sprawia, że z lekkim sercem przyznaję się do błędnych kalkulacji przedwyborczych. Uczyniłem to już pod poprzednim wpisem, bo uważam, że rzetelność i szacunek wobec czytelników wymagają takiego wyznania.
Chciałbym jedynie podkreślić, że wbrew temu, co sądzą ludzie nieznający moich tekstów, kalkulacje te nie były oparte na tezie o „wszechmocy” układu byłych WSI i nie wynikały ze „skrajnego defetyzmu” autora. Pisząc o scenariuszu drugiej kadencji BK, opierałem się na analizie dotychczasowych wydarzeń, a w szczególności - na rozstrzygnięciach wyborczych z lat 2007-2014, na dokonywanych w tym okresie rozlicznych fałszerstwach i aktach zamordyzmu politycznego, na racjonalnej (bo opartej na faktach) ocenie skuteczności tzw. strategii wyborczych, na realnych efektach działań opozycji, na wiedzy o pozycji III RP w świecie i ocenie sytuacji międzynarodowej.
Po trzecie – szczerze się cieszę z wygranej Andrzeja Dudy i życzę mu jak najlepiej. Uważam go za prawego, uczciwego człowieka, który ma szansę wyrosnąć na polskiego męża stanu.
Jednocześnie – nie formułuję dziś żadnych oczekiwań wobec tej prezydentury, ale też nie odwołuję krytycznych ocen poglądów Andrzeja Dudy głoszonych podczas kampanii wyborczej. Głęboko nie zgadzam się z jego wizją „naprawy” III RP i nie podzielam wiary w „mechanizmy demokracji”, które mogłyby zmienić status tego państwa. Nie życzę sobie „budowania wspólnoty narodowej” razem z apatrydami, ani „zasypywania podziałów” z osobnikami, którzy wyrzekli się polskości. Uważam, że nie można zbudować społeczności ludzi wolnych wraz z tymi, którzy noszą piętno niewolnictwa. Kto próbuje takiej sztuki – nie tylko nie ocali niewolników, ale zgubi ludzi pragnących wolności.
Nie znam też żadnych osiągnięć politycznych pana Dudy i zachowuję dystans wobec deklaracji składanych w czasie kampanii. Zwracam uwagę, że do tej chwili, postać nowego prezydenta można oceniać wyłącznie na podstawie jego słów i oświadczeń. Póki Andrzej Duda nie podejmie pierwszych decyzji i nie określi priorytetów swojej misji, nie sposób orzec, jakim będzie prezydentem.
Jako złą prognozę odbieram zapowiedź zatrudnienia w Kancelarii Prezydenckiej Piotra Glińskiego i kilku innych osób, znanych z wierności „ideałom” III RP i z wielce „umiarkowanych” poglądów. Mam jednak nadzieję, że człowiek, który uczył się spraw polskich od prezydenta Lecha Kaczyńskiego, będzie wiedział, że największym wyzwaniem jego prezydentury jest prawda o zamachu smoleńskiego. Tylko wówczas to zwycięstwo będzie miało wartość i tylko wtedy może otworzyć nowy rozdział polskiej historii, jeśli ofiara życia smoleńskich pielgrzymów nie zostanie zaprzepaszczona.
Po czwarte – wciąż stawiam sobie kilka niebezpiecznych pytań i nie znajduję na nie odpowiedzi.
Dlaczego Andrzej Duda mógł zostać nowym prezydentem? Dlaczego wygrał z człowiekiem wspieranym przez ośrodki propagandy i potężnych reżimowych graczy? Dlaczego pozwolono, by w drodze „demokratycznych przemian” odszedł patron ludzi z wojskowej bezpieki, najgorliwszy przyjaciel Moskwy i filar triumwiratu III RP? Dlaczego rozstrzygnięcie to tak łatwo przyjęto na Kremlu, jeśli to stamtąd wyszedł projekt zamachu smoleńskiego? Dlaczego środowisko Belwederu pogodziło się z utratą wpływu na armie i służby specjalne? Dlaczego nie sięgnięto po „sprawdzone metody”, nie próbowano sfałszować wyniku wyborczego lub nie postawiono na „rozwiązania siłowe”? Dlaczego zaakceptowano tak niewielką przewagę głosów, skoro w ubiegłorocznej farsie wyborczej nie cofnięto się przed jawnym fałszerstwem? Dlaczego w państwie ignorującym prawa obywateli i reguły demokracji, o wyniku najważniejszej rozgrywki miałaby decydować trzyprocentowa różnica „werdyktu wyborczego”? Dlaczego środowisko skupione wokół BK nie okazuje dziś obaw przed rozliczeniem tej prezydentury, przed poznaniem tajemnic „lochów” belwederskich, ujawnieniem kalendarzy spotkań, nazwisk gości i doradców? Dlaczego w tej kampanii nie słyszeliśmy słowa o zamachu smoleńskim ani wzmianki o roli Belwederu w kształtowaniu „ładu posmoleńskiego”? (..)
Nie potrafię powiedzieć – czy dziś jesteśmy w przededniu kolejnej „wymiany” ani określić, jak dalece jest to proces kontrolowany. Mogę jedynie zachęcić do stawiania sobie niebezpiecznych pytań i do odwagi w poszukiwaniu odpowiedzi.
mnie osobiście bardzo daleko do euforii,natomiast radość...TAK
wdzięczność Niebiańskim Patronom,również... :)
co do nadchodzącej "przyszłości"...to mocno ufam w opiekę boską i w naszą determinację
Ci ,co się modlą ...ukłony
Ci,którzy dzielnie wspierają ...wielki szacunek...
bo droga do Celu ...daleka...i niebezpieczna...zbójców po drodze mnogo i nie tylko...bo lemingowaci...to też nasz wielki Problem
pozdrowienia z drogi do Polski Normalnej :)
w poskramianiu ...?no właśnie w poskramianiu czego i KOGO ?
komoRUSKI dziwnie błyskając złym okiem coś tam gaworzył o wojnie i czymś tam jeszcze...czyżby...przygotowania ?
kiedyś w takich RAZach śpiewaliśmy...my się "zimy "nie boimy i już ...teraz PODOBNIE...
Komorowski nie bredził!,teraz dopiero powiedział zgodnie z sumieniem że wywołał wojnę!.
Teraz nie wysyła się legionów do walki z niepokornymi!,teraz instaluje Banki,Instytucje Pozarządowe,Fundacje i inne duperele. Spróbuj ruszyć którąś z zainstalowaną tam "grubą rybę",to rankiem obudzi Cię prokurator!. Może nie będę zakładał ekstra wątku,ale gdybym ja był prawnikiem i prokuratorem.Waldemar Pawlak za umowę gazową (zdrada stanu!) kara śmierci!,ponieważ u nas kara śmierci jest zawieszona.Może być zmieniona na,pozbawienie praw publicznych i obywatelskich!,w ciężkim więzieniu o chlebie i wodzie,na dożywocie.Sądzę że i tak dla niego to będzie łaską za dwadzieścia lat wyłudzania przy współpracy ruskiej agentury pieniędzy polskiego podatnika!.
ps. dopisujcie komu i ile,za kradzieże w majestacie prawa!,za łamanie etyki dziennikarskiej!!! i.t.d / i.t.p,firmy budowlane (zatrudniając tych bałwanów!) może wreszcie zbudują nasze polskie drogi do celu!
wiem o co Ci chodzi,bo sama się z tym zmierzyłam przed laty,zaskarżając uchwały "grubych ryb" działąjących na szkodę spółki,w której pracowałam...a winna to byłam mojej Załodze,która dzielnie nas wspierała w czasie wojny z jaruzelem,mimo,ze byli z innej bajki...
i co ? mimo dowodów,mimo, faktu zmarnowania ludzkiego i finansowego kapitału ,ani Bank PKO SA ani NFI nie ponieśli kary,tylko mnie adwokaci ich obrońcy z kancelarii typu KSN,chcieli ukarać za "zdradzanie tajemnic spółki|"
Dotknałeś bolesnego tematu..ten bagaż wciąż dzwigam na plecach,mimo upływu lat...Złodziejska Prywatyzacja i złodzieje w białych kołnierzykach ....i póżniejsci działącze PO i PSLu...jak nie w rządzie,to w samorządach i obrabowanych spólkach...jako prezesi
pozdrowienia :)
powtórzy się Cud Nad Wisłą,nie będzie litości.Ja Ci to mówię anioł śmierdzący fajką,najmniejszy w Orszaku Michała Anioła.On będzie bronił Czci Boga w Polskim Jeszcze Kraju,Tak Nam Dopomóż Bóg!. Banda złodziei,miała czas na opamiętanie,teraz zobaczy coś o czym jej się nie śniło.Pan Bóg nie pozwoli kpić z siebie,i ja wiem że tego dożyję!
więcej dopowiem.Wojsko,Policja poczuje ból w sercu za to uczynili Swoim Rodakom,wysługując się obcym i wrogim nam siłom za miskę soczewicy.I przyjdzie czas,że obrócą się przeciwko władzy która ich piersią karmiła.Kto tu i co wyssał z "mlekiem matki"?
i w Nas,czyli,tych,którzy nie bali się wtedy i nie boją się teraz :)a Polska ?
Polska jest do odzyskania,chociaż długa to droga i wyboista....pierwszy krok już za nami...następne przed nami :)
Wszyscy nie wyjadą za chlebem,Ktoś zostanie...i niech sie martwi,ten kto Polskę niszczył...
Próba odpowiedzi na niektóre pytania:
- Dlaczego wygrał z człowiekiem wspieranym...? Czy mamy pewność, że BK miał
autentyczne wsparcie "rządzących niewybieralnych" właśnie z Moskwy?
- Dlaczego pozwolono mu w drodze "demokratycznych przemian"? Jak wyżej...
- Dlaczego łatwo przyjęto na Kremlu? Może dlatego, że BK od kryzysu ukraińskiego
wykonał woltę z pozycji wieloletniego serwilizmu w stosunku do Rosji, do jej
krytyka i "entuzjasty" NATO/UE? Kreml w sprawie wyboru Dudy prezentuje b.różne
stanowiska (media/politycy), z dzisiaj cytowaną nadzieją na pragmatyczność elekta.
- Dlaczego środowisko Belwederu pogodziło się z utratą wpływu na armię i spec służby?
Dużo wody upłynie w Wiśle....
- Dlaczego nie sięgnięto po sprawdzone metody - sfałszowania wyniku? A skąd wiadomo, że nie?
Przeczytane w necie: teraz różnica 2-3% - OK, w parlamentarnych łatwiej będzie zrobić
to odwrotnie na utrzymanie władzy nie wzbudzając podejrzeń. Są info, że różnica była poważniejsza.
- Dlaczego w kampanii nie słyszeliśmy o zamachu smoleńskim...? Świadomy wybór
prowadzących kampanię, z pewnością zaakceptowany przez tego, dzięki któremu pretendent stał się prezydentem elektem.
Strategia która zdała egzamin.
-------------
Niewidzialni rządzący mogli dojść do wniosku, że utrzymanie BK może zaszkodzić kampanii
parlamentarnej, i łatwiej będzie ograć opozycję nieustannym, choć tylko kilkumiesięcznym
atakowaniem nowego prezydenta..
Ale najprawdopodobniejsza jest prosta prawda, że ponad 50% - w tym młodzieżówka Kukiza - miało zwyczajnie dość cwanej gapy na stanowisku głowy państwa.
dobre pytania.Kto raz się sparzył ten na zimne dmucha.Warto żeby prawicowa opozycja wbiła to sobie do głowy.Polityczny poker toczy się nadal,a elyty potrafią grać blotkami!
Adam Michnik histerycznie ogłosił,
że po wyborze Andrzeja Dudy na prezydenta Polska wkracza na aksamitną
drogę do dyktatury. Ostatnie publikacje „Wyborczej” świadczą, iż z
Czerskiej aksamitna droga wiedzie wprost do kabaretu.
Gazeta w jednym wydaniu zamieszcza dwa teksty o sprzecznej wymowie,
które mogą świadczyć o przypadłości objawiającej się brakiem kontaktu z rzeczywistością.
Najpierw „GW” przedstawia „kronikę
katastrofy Komorowskiego”, gdzie krok po kroku widać jak obóz
ustępującego dziś prezydenta sam zapracował na własną klęskę.
Z relacji wyłania się obraz potwornego bałaganu, kompetencyjnego
zamętu oraz frakcyjnych walk w Pałacu Prezydenckim i samej Platformie
— pisze „Wyborcza”.
W tekście przytoczone są liczne fakty świadczące o tym, że
obóz Komorowskiego zgubiły pycha, nieudolność i kompletny brak wyczucia
nastrojów społecznych.
Sztab Komorowskiego od początku był pełen pychy - nie chciał znikąd żadnej pomocy, żadnej dobrej rady
— przyznaje „GW”.
Gazeta przypomina, że gdy w lutym konwencja wyborcza Andrzeja Dudy
pokazywała, iż zamierza on walczyć o zwycięstwo, a nie tylko o dobry wynik, Komorowski i jego ekipa spoczywali na laurach. Błędnie liczyli na to, że PSL nie
wystawi własnego kandydata, a gdy tak się nie stało, oczekiwali, że
jeszcze przed pierwszą turą Adam Jarubas wycofa się z wyborów i przekaże
swoje głosy Komorowskiemu.
Według „Wyborczej”, ludzie Komorowskiego ignorowali propozycje zaangażowania w kampanię platformerskich speców od politycznego PR, którzy prowadzili Platformę podczas wcześniejszych wyborów. Chodziło m.in. o Jerzego Orłowskiego, producenta – jak podaje „GW”
– słynnego spotu o pustej lodówce i mdlejących pluszakach z kampanii
2005 r. Sztabowcy Komorowskiego początkowo nie chcieli też korzystać z
usług Michała Kamińskiego, gdyż „Kamiński by się chwalił wygraną”.
Ale to nie wszystko, bo podstawowym problemem okazał się sam Komorowski i jego otoczenie.
Nikt nie był w stanie podjąć decyzji i na cokolwiek się zdecydować
— relacjonuje „GW”.
Gazeta podaje, że zamiast kampanijnego ośrodka decyzyjnego, w
otoczeniu prezydenta funkcjonowało kilka sztabów - oficjalny i
nieoficjalne, złożone z zauszników prezydenta.
Jak jest sztab, to jest generał i planuje kolejne ruchy. Nic takiego w tzw. sztabie Komorowskiego nie miało miejsca
— opowiada „Wyborczej” jeden z posłów PO.
Ten sam rozmówca opisuje znamienną scenę ze „sztabu” Komorowskiego.
Byłem tam parę razy, było czytanie gazet, picie kawy i herbaty, senna
atmosfera. Bardzo długo sztabowcy uważali, że wygrana w I turze jest
pewna, a po I turze się zorientowali, że już nie ma o co walczyć
— wspomina polityk Platformy.
Kampania Komorowskiego, jak podaje „GW”, tak naprawdę rozpoczęła w marcu podróżami po kraju.
Efekty były fatalne. Okazało się, że Platforma jest
zdemobilizowana, na wiecach było tylu przeciwników, co zwolenników
prezydenta. Nikt nie był w stanie im przeszkodzić w skandowaniu
antyprezydenckich haseł
— ubolewa „GW”.
I dodaje:
Na marcowych wyjazdach prezydent, zamiast zyskiwać, tracił. W
Aleksandrowie Kujawskim dzieci na wiec przyprowadziła nauczycielka. W
Rzeszowie BOR zatrzymał człowieka, który chciał się dostać do prezydenta. W internecie pokazały się zdjęcia sugerujące, że BOR zakleja mu usta taśmą. Od tej chwili prezydent stał się wrogiem publicznym społeczności internetowej.
„Wyborcza” zwraca też uwagę, że Komorowski nie miał jednego,
wiodącego hasła wyborczego, co powinno być kwintesencją całej
kilkumiesięcznej kampanii.
Haseł było niestety kilka: „Nasz prezydent”, potem: „Wybierz zgodę i
bezpieczeństwo”, ze sztywnymi fotografiami, na koniec: „Komorowski -
prezydent naszej wolności”. - Żadne nie było dobre, a już na pewno nie
można hasła zmieniać w trakcie kampanii. Hasło musi być spójne ze
spotami i plakatami
— zauważa „GW”.
Gazeta podkreśla, że prawdziwa kampania Komorowskiego zaczęła się dopiero po pierwszej turze wyborów.
Do Pałacu zawitał Michał Kamiński, którego do tej pory sztabowcy unikali jak ognia.
Przygotowywał prezydenta do debat i wpadł na pomysł spacerów. Wraz z
Witoldem Beresiem przygotowywali pytania, które może zadać Duda, i
możliwe odpowiedzi
— zdradza „GW”.
Ale żadne wyborcze sztuczki nie były w stanie odwrócić decyzji
większości biorących udział w głosowaniu wyborców, którzy zaufali
Andrzejowi Dudzie.
Tyle kronika upadku kampanii Komorowskiego, wskazująca na degrengoladę obozu prezydenta, tkwiącą korzeniami w całym okresie rządów Platformy. Polacy powiedzieli Komorowskiemu „nie” bo mają dość złej władzy. Postawili na zmianę!
Ale taka diagnoza przerasta intelektualne możliwości
redaktorów z Czerskiej, którzy zamiast przedstawiać rzeczywistość wolą
pisać bajki, wietrzyć spiski i dawać upust swoim fobiom. Dlatego kilka
stron dalej, po „kronice katastrofy Komorowskiego”, musiał ukazać się
tekst o rzekomych „szwadronach propagandy PiS”.
Zaciągiem konfabulacji, które posłużyły do stworzenia owych
wyimaginowanych „szwadronów”, zajął się doświadczony werbownik Wojciech
Czuchnowski. Zgodnie z jego teorią, kampania Andrzeja Dudy powinna
trafić do księgi rekordów Guinessa, gdyż trwała nieprzerwanie od…
2010 r. Wtedy to bowiem, jak twierdzi Czuchnowski, rozpoczęła się
„operacja propagandowa” wymierzona w dopiero co wybranego na prezydenta
Bronisława Komorowskiego.
Jej celem było wdrukowanie w świadomość odbiorców kilku podstawowych
komunikatów: Komorowski jest nieudolny, leniwy, niekompetentny, a przede
wszystkim śmieszny. Kompromituje Polskę oraz sprawowany urząd, stoją zaś za nim ciemne siły - komunistyczne służby oraz WSI
— pisze Czuchnowski.
Jak na dziennikarza śledczego, marne to ustalenia. Na
Pulitzera to nie wystarczy, a może nawet na „Dziennikarza roku” będzie
tych rewelacji za mało. Skoro za „operację propagandową” Czuchnowski bierze informacje o
wpadkach i gafach prezydenta oraz dociekanie jego ewentualnych
powiązań, to równie dobrze mógłby Czuchnowski odkryć, że prognozy pogody
„wdrukowują” w świadomość odbiorców, że zaświeci słońce, ale będzie
lało jak z cebra.
Czuchnowski współbrzmi z innym tropicielem PiS, uznającym, że
przyczyną wszelkiego zła na świecie jest PiS - Stefanem Niesiołowskim.
Fala nienawiści, którą rozpętano wobec Komorowskiego, wielokrotnie
przerosła „przemysł pogardy”, z którym miał (zdaniem prawicowych
publicystów) zderzyć się Lech Kaczyński
— ustalił Czuchnowski.
Przy czym przemysł pogardy jest wzięty w cudzysłów, a fala nienawiści – już nie.
Antyprezydencka kampania, jak wynika z kuriozalnego śledztwa
przeprowadzonego przez detektywa „Wyborczej”, przebiegała przede
wszystkim w internecie, bo – jak pisze Czuchnowski – „papierowe media
wydawane przez >niepokornych< nie mają wielkich nakładów”.
Wiadomo – trudno przebić gazetę pokorną, która tuczy się na
publicznych ogłoszeniach.
W tym kontekście pojawiają się w dziele Czuchnowskiego
niezależne media, w tym portal wPolityce.pl i tygodnik „wSieci”,
współtworzone przez Jacka i Michała Karnowskich – wedle relacji
śledczego detektywa „GW” – złowrogich bliźniaków, którymi pewnie redaktorzy z Czerskiej straszą swoje dzieci.
Wśród rzekomych dowodów na to, iż należą oni do wymyślonych przez
Czuchnowskiego „szwadronów propagandy PiS”, znalazła się zbrodnia
polegająca na tym, iż „Michał towarzyszył premierowi Kaczyńskiemu w
podróży”. Redaktor-inspektor chętnie powołuje się przy tym na plotki.
Pisze m.in., że w „kuluarach na Woronicza mówiło się”, iż za nominacją w
2009 r. Jacka Karnowskiego na szefa telewizyjnych „Wiadomości” stał
prezydent Lech Kaczyński.
W zakończeniu pierwszego artykułu, tego o kronice upadku kampanii Komorowskiego, pada anegdota o PR-owcu, który ma już gotowe hasło kampanii PO w
wyborach parlamentarnych: „Houston, mamy problem”. To samo można
powtórzyć redaktorom z Czerskiej, którzy oderwali się od
rzeczywistości i orbitują gdzieś w kosmosie.
Dziekuję Ci ,za linka z ''Bez dekretu'' , to ważne pytania .............. , dla mnie są one w swojej wymowie bardzo niepokojące , tak jak @Petrus mówi w swoich wpisach , teraz się nie prowadzi wojen , teraz się likwiduje w ,,białych rękawiczkach" gospodarkę , wprowadza chaos w przepisach , parlament takiego kraju zajmuje się gender , lub innymi bzdurnymi tematami w czasie gdy ,, płonie nam Ojczyzna '', mafie rządzących takich krajów , są poza prawem....... nikt nigdy ZA NIC NIE ODPOWIE , to jest dla mnie na dziś najsmutniejsza PRAWDA. Za nami podąża Ukraina
Należy bardzo uważnie sie przyglądać , i mądrze wyciągać wnioski , na moje tu nikt nie jest bez winy. Całe te draństwo mocno się nawzajem wspiera, maja wszystko , by wyreżyserować bajkę z ich morałem.Rozwaga i nasza wrodzona pracowitść , to baza , trzeba sie jej trzymać i z pomocą Boga i bardzo wielu szlachetnych ludzi prawdziwych POLAKÓW , może ruszymy w drogę.we właściwym kierunku.
Pozdrowienia dla wszystkich piszących w tym wątku Jagna z Poznania.
właśnie to,likwidowany jest Mielec wraz z konsekwencjami dla Polskiej Gospodarki i pracujacych uczciwie Polaków!,w Francji obowiązują "umowy śmieciowe"?,mój młodszy syn kilka miesięcy pracował na takich umowach (norma?,jak na serwis RTV!). Wczoraj właśnie znów stracił po miesiącu !!!,pracę! :(
dobrego dnia wszystkim!.
ps.motywy zwolnienia?,cokolwiek!,tak jak w sejmie RP!
Nie jestem EUro fanatykiem,nie jestem US fanatykiem,przyjacielem na zabój Ukrainy,z putinem włącznie.Dostrzegam celowe działanie Elity Chazarów,którym zależy na celowym skonfliktowaniu zdrowo myślących Polaków!. Polityka Stanów,nie jest po myśli UE i dowodzących w niej Niemców i Rosjan (patrz polityka gazowa!),Polityka Brytyjska jest zbieżna z polityką Amerykańską (ta sama sitwa bankowa!). Znów mamy rozbiór Polski przez trzy mocarstwa (coś jak Jałta Bis) tylko że z aktywnym udziałem Niemieckim.Niemcy i Amerykanie,nie znoszą się wzajemnie,ok!,ale dlaczego my mamy za to płacić!? :(
No i znowu po raz kolejny wygrała u nas demokracja! Czyż trzeba nam
czegoś więcej? No, powiedzmy sobie otwarcie i szczerze – to i owo by
się przydało, na początek na przykład uchylenie ustawy o bratniej
pomocy, przewidującej, jak wiadomo uczestnictwo formacji zbrojnych
obcych państw przy tłumieniu rozruchów na obszarze Rzeczypospolitej. Pan
prezydent Komorowski podpisał tę ustawę 24 stycznia 2014 roku, kiedy
akurat wybuchły rozruchy na Ukrainie i nikt nie miał głowy do
zastanawiania się, po co nam taka ustawa – podobnie zresztą, jak podczas
kampanii wyborczej, kiedy naszą uwagę zaprzątały sprawy fundamentalne –
jaka jest różnica między przodkiem, a tyłkiem i tak dalej – no ale
teraz, kiedy już wyborcze emocje opadły, możemy chyba zająć się choćby i
bratnią pomocą – bo właściwie dlaczego nie? Wiadomo, że pan prezydent
Komorowski podpisał tę ustawę z predylekcji do zdrady i zaprzaństwa,
podobnie jak Platforma Obywatelska, która z tych samych inspiracji ją
przeforsowała – ale skoro już zwyciężyła demokracja, skoro złowrogi
układ został nadkruszony, to może by spróbować posunąć się krok dalej?
Co to w końcu nam szkodzi uchylić stworzony przez obóz zdrady i
zaprzaństwa pozór legalności dla łajdactwa w postaci dopuszczenia obcych
wojsk do pacyfikowania zbuntowanych rodaków?
Wydaje się nawet, że periculum in mora, to znaczy – niebezpieczeństwo
w odwlekaniu tego kroku. Wprawdzie bowiem zarówno zimny ruski czekista
Putin, jak i Nasza Złota Pani z Berlina, nie mówiąc już o samym
najważniejszym prezydencie Obamie, złożyli panu prezydentowi-elektowi
Andrzejowi Dudzie gratulacje, no a przede wszystkim gratulacje złożył
mu sam pan redaktor Adam Michnik – ale jednocześnie zwrócił on uwagę, że
tym razem zwycięstwo demokracji otwiera drogę do aksamitnej dyktatury, a
wiadomo, że nie ma nic gorszego od dyktatury – chyba, że chodzi o
dyktaturę proletariatu. Na tym nieubłaganym stanowisku nieugięcie stanął
pan profesor Hartman, którego, mówiąc nawiasem, podejrzewam, że –
oczywiście „bez swojej wiedzy i zgody” – pozwoli się wykorzystać
bezpieczniakom do podmianki na miejsce SLD, gdyby obydwa stare kiejkuty w
osobach Leszka Millera i Aleksandra Kwaśniewskiego rzeczywiście musiały
zatańczyć i zaśpiewać przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze.
Podobną podmiankę bezpieczniacy szykują w postaci partii firmowanej
przez pana prof. Balcerowicza i legendarnego pana Frasyniuka, gdyby się
okazało, że ta cała Platforma Obywatelska nadaje się już tylko na
szmelc. Taki chytry plan przebudowy tubylczej politycznej sceny przynosi
wprawdzie zaszczyt jego autorom, ale skądinąd wiadomo, że człowiek
strzela, a Pan Bóg kule nosi, a „taki, co w głowie uradzi, do skutku nie
doprowadzi”. Ostrożność zatem jest wskazana tym bardziej, że pan poseł
Stefan Niesiołowski, którego niezawisły sąd prawomocnie uwolnił od
wszelkich podejrzeń o posiadanie ubeckich protektorów, właśnie
poinformował opinie publiczną, że liczni rozmówcy telefoniczni
wypłakiwali mu się w słuchawkę z powodu werdyktu demokracji,
przyznającego urząd prezydencki panu Andrzejowi Dudzie. Wprawdzie pan
poseł Niesiołowski został przyjęty do Platformy Obywatelskiej na
chłopaka do pyskowania, ale przecież z obfitości serca usta mówią, więc
skąd możemy wiedzieć, czy przez usta posła Niesiołowskiego nie
przemawiają jakieś Moce, które w razie potrzeby mogłyby objawić się w
postaci cudzoziemskich, interwencyjnych sił zbrojnych, które
skorygowałyby zwycięstwo demokracji zgodnie z przewidzianą przez traktat
lizboński tak zwaną „klauzulą solidarności”? Ta klauzula, bardzo
podobna do starej, poczciwej, „doktryny Breżniewa” przewiduje możliwość
udzielenia przez Unię Europejską „bratniej pomocy” w razie zagrożenia w
kraju członkowskim demokracji. Skoro tedy zarówno pan red. Michnik, jak i
pan prof. Hartman, nie mówiąc już o płaczących do słuchawki rozmówcach
pana posła Niesiołowskiego, alarmują o zagrożeniu demokracji, to czyż to
nie najwyższa pora dla niezwłocznego uchylenia ustawy o „bratniej
pomocy”? Periculum in mora, periculum in mora!
Duda odebrał akt wyboru na prezydenta. "Będę służył całemu narodowi" Moim zadaniem
będzie służenie całemu narodowi. Bardzo potrzebujemy odbudowy poczucia
wspólnoty, zaufania wewnątrzspołecznego, zaufania rodaków do władzy
- mówił w Pałacu w Wilanowie po odebraniu aktu wyboru na prezydenta
Andrzej Duda.
"Moim zadaniem będzie służenie całemu
narodowi. Bardzo potrzebujemy odbudowy poczucia wspólnoty, zaufania
wewnątrzspołecznego, zaufania rodaków do władzy". zobacz więcej »
Panowie Tomasz Lis, Jacek Żakowski, Adam Michnik oraz pani Janina
Paradowska – szpica rdzawej propagandy – mają problem. I to podwójny. ..Paradoksalnie to Platforma jest teraz większym zagrożeniem dla stanu
naszych finansów. Dociśnięta do muru, spanikowana będzie zapewne chciała
rozdawać wyborczą kiełbasę. Spodziewam się w najbliższym czasie
festiwalu obietnic. Może to robić, bo ma pieniądze, po tym jak ukradła
je Polakom z otwartych funduszy emerytalnych, a Komisja Europejska
zapowiada zdjęcie z naszego kraju procedury nadmiernego deficytu.
Jak poradzą sobie z tym dylematem apologeci PO? Na logikę wydawać
by się mogło, że powinni krytykować ją za rozdawnictwo. Nie mam jednak
złudzeń, że ich nienawiść do PiS jest tak ślepa, że tego nie zrobią.
Jaką narrację teraz znajdą? Cieszę się, że to ich, a nie mój problem.
Adam Michnik, naczelny „Gazety Wyborczej” rok temu dostał nagrodę Kisiela przyznawaną przez tygodnik „Wprost” za to, „że jest”. Jako człowiek kochający dobre tradycje, nawet jeśli są stosunkowo młode, szef „GW” podtrzymał zwyczaj zapoczątkowany przez „Wprost”. Dał nagrodę „Człowieka Roku” przyznawaną przez „Gazetę Wyborczą” Bronisławowi Komorowskiemu, praktycznie również tylko za to, że jest. Jakie to piękne i wzruszające. Jak można nie kochać takich mediów. Bo jeśli chodzi o resztę, a więc to, co się kryje pod i za „jest”, nie jest wiele warte. Zdziwienie więc ogromne budzą zachwyty nad laureatem. Czytam uzasadnienie wyróżnienia prezydenta i oczom własnym nie wierzę. Można się zgodzić, że porażka w wyborach nie może dyskwalifikować kandydata do nagrody, bo równałoby się to dyskwalifikacją samej „Gazety Wyborczej”. To przecież „Gazeta” ma lwi udział w przegranej Komorowskiego. Jej nachalne wręcz poparcie było nie tylko – jak powiedział Włodzimierz Czarzasty- „włazidupstwem, a do tego nieskutecznym, ale odstręczało od głosowania za Komorowskim. Nieobciążanie zatem prezydenta przegraną jest honorowym wyjściem „Gazety” z krępującej sytuacji.
Nie do przyjęcia jest jednak główny motyw uzasadnienia, będący fundamentem, który zdaniem „Gazety” zdecydował o przyznaniu tytułu „Człowieka Roku”. Tym powodem ma być „łączenie Polaków”. W zafałszowaniu prawdziwego obrazu rzeczy „Gazeta” ostro się zagalopowała. To jest z jej strony prawdziwy cynizm. Wszyscy widzieliśmy i słyszeliśmy, że od pierwszych do ostatnich godzin kampanii Komorowski dzielił Polaków, kopał między nami głębokie doły. Jego podział na Polskę Racjonalną i Polskę Radykalną nie pozostawiał wątpliwości, że pierwsza jest jedyną Polską godną poparcia. To w niej należy lokować plany rozwoju, realizację aspiracji, dających gwarancję doszlusowania do czołówki krajów europejskich. Polska radykalna to część społeczeństwa stojąca niżej w hierarchii społecznej pod każdym względem. Najważniejsze, że przypominają krwawą sotnię, której najważniejszym celem po dojściu do władzy będzie zemsta, nie zaś jakieś ambicje rozwoju gospodarczego czy polepszenia poziomu życia szarych obywateli. Takiej wizji podziału polskiego społeczeństwa od początku objęcia rządów przez Platformę Obywatelską kibicowała, a w okresie ostatniej kampanii prezydenckiej, patronowała „Gazeta”. Jak szyderstwo brzmią zdania nagradzającej Komorowskiego „Gazety”, że w okresie kampanii dzielnie znosił fale nienawiści. To przecież nienawiść i dzielenie były właśnie jego i „Gazety” wizytówką i specjalnością. W tym znaczeniu nagroda „Człowieka Roku” jest jednocześnie przyznaniem sobie przez organ Michnika wyróżnienia „Gazeta Roku”.
Chcę powiązać kontestacyjny nastrój znacznej części wyborców w
prezydenckiej rozgrywce ze strukturalnymi powodami niezadowolenia z
rządów.
Chciałbym też bardziej stanowczo sformułować diagnozę, jaką przyniósł tekst Andrzeja Rycharda ("Dlatego przegrał Komorowski",
"Wyborcza", 29 maja). We wspaniały sposób ukazał on nieadekwatność
natychmiastowych interpretacji klęski wyborczej prezydenta RP Bronisława Komorowskiego.
Interpretacji przypisujących Polakom wyborcom jakieś irracjonalne
powody dokonanego wyboru. Zarazem trudno nie podkreślić końcowej uwagi
prof. Rycharda: wszak Andrzej Duda
wygrał ledwo o włos Gdybanie, co mogłoby się stać, gdyby kampania
wyborcza nie była podręcznikowym wręcz przykładem, "jak nie należy
realizować kampanii", niczego nie zmieni. Chociaż powinno się to stać
podstawową sprawą dla PO. Od tego, czy zostaną z tej klęski wyciągnięte
wnioski, zależy przyszłość rządzącej partii, to chyba nie ulega
wątpliwości.
Zawiedzione aspiracje
Ale w istocie klęska wyborcza Bronisława Komorowskiego, jeśli ją
potraktować - jak to mówią niektórzy dziennikarze - jako "czerwoną
kartkę" dla obozu rządzącego, dowodzi czegoś znacznie ważniejszego niż
zmienne emocje wyborcze i udane - bądź nieudane - kampanie. Należy
całkowicie zgodzić się z cytowanym już Rychardem: powody są głębsze, są
systemowe . Wybory ujawniły dla wielu zaskakującą cechę sytuacji Polaków
- przede wszystkim młodego pokolenia, ale także i znaczących grup
starszych obywateli. Andrzej Rychard skłonny jest wiązać to ze
stosunkiem do transformacji i zapewne ma rację, że część
"niezadowolonych" to choćby środowiska związkowców, często
przepełnionych resentymentami i aspiracjami do wpływu i władania.
Jednak podstawową sprawę określiłbym jako zawiedzione lub
niespełnione aspiracje. W pewnym sensie ten radosny i kotylionowy
nastrój prezydencki, a więc danie wyrazu przekonaniu, że Polska odniosła
sukces, jest najważniejszą przyczyną niezadowolenia. A więc paradoks!
Nie chcę się tu powoływać na makrosocjologiczne dane, choć można
pokazywać, że dochody najuboższych rosną szybciej niż najbogatszych
(prof. Czapiński i jego "Diagnoza społeczna"), że obniżył się nawet
współczynnik Giniego, wskazujący nierówności społeczne. Być może z tych
ważnych danych warto powtórzyć tylko fakt zmniejszającej się zależności
między wykształceniem a zarobkami. Ta makrozależność przejawia się na co
dzień szukaniem - zwłaszcza przez młodych - sposobu wyjścia z życiowego
marazmu.
Praca bez perspektyw
Jako promotor prac licencjackich na Uniwersytecie
Warmińsko-Mazurskim nie obiecywałem sobie zbyt wiele po zgłoszonych
tematach o powiecie bartoszyckim. A jest to powiat od wielu lat uznawany
w statystykach oficjalnych za taki, w którym panuje jeden z najwyższych
wskaźników bezrobocia. Ale praca, którą przygotował jeden ze studentów,
przyniosła zaskakująco interesujące wyniki. To tylko potwierdza, że
porządne, nawet bardzo lokalne badanie socjologiczne naprawdę może
przynieść cenną wiedzę społeczną. Pokazała ona zaskakujące zjawisko
ukształtowania się już w wyraźnej postaci pewnego wzoru postępowania
młodych. Gdy kończą szkołę, od razu planują wyjazd za granicę, na Wyspy
Brytyjskie głównie, dlatego w szkołach średnich nawet słabi uczniowie
starają się, jak mogą, uczyć angielskiego.
Dlaczego tak
się dzieje? Okazało się przy tym, że to nie bezrobocie jest motywem
ewentualnego wyjazdu - widać (to inna praca), że w tamtej okolicy jest
mnóstwo "pracy na czarno" Perspektywę zarysowała jasno jedna z młodych
rozmówczyń autora: nie chcę iść na studia, jak chcą rodzice, bo nawet
jak zrobię licencjat, to czeka mnie praca za 1500 zł najwyżej i bez
żadnych perspektyw. I stagnacja życiowa, bo przewidywane realistycznie
zarobki są wystarczające na życiową wegetację - gdy pojawi się życiowy
partner z takimi samymi lub podobnymi dochodami, założenie rodziny,
pojawienie się dziecka W tej perspektywie życiowej nie ma żadnej
wyobrażalnej wizji przyszłości.
Ba, także inny przykład,
bliski, niemal rodzinny: jak to młoda osoba, porzucając opłacony już
semestr studiów, mająca pracę, wyjeżdża - znowu do Wielkiej Brytanii,
przyciągnięta opowieściami mieszkającej tam koleżanki. Jak mi się nie
uda - mówi - to wrócę, mój pracodawca powiedział, że zawsze będzie miał
dla mnie miejsce. A więc - dodajmy do tego obrazu - nie ma tu żadnej
patologii pracy, wręcz odwrotnie. Ale pozostaje to samo: ciężka praca za
naprawdę małą płacę i nawet przy studiowaniu poczucie, że nie ma się tu
perspektyw na życiowy, dobry rozwój.
Sukces Polski, jaki
można udowadniać na sto sposobów, nie owocuje w tej chwili adekwatną
obietnicą rozwoju dla przeciętnych obywateli. Można to ująć w postaci
bardzo banalnego twierdzenia socjologicznego: aspiracje ludzi nie
znajdują możliwości, by były "normalnie" zaspokojone. Aspiracje - rzec
można - przekraczają możliwości ich zaspokojenia. Sukces Polski polega
wszak między innymi na otwartości kraju, na przepływie rzesz Polaków do
Europy i do świata, a to im pokazuje czarno na białym, jak inaczej są
tam ludzie wynagradzani za taką samą pracę.
Andrzej
Rychard pisze, że cel - znalezienie się w Europie - staje się teraz dla
Polaków bardziej mglisty i niejasny, nie tak, jak to było kilka lat
temu. Istotnie Europa symboliczna, Europa "wspólna sprawa" może i
wyblakła. Ale Europa, która w kryzysie - którego w Polsce nie ma -
zapewnia swoim obywatelom dobre, sprawiedliwe życie, stała się znacznie,
znacznie bardziej codziennym punktem odniesienia. Polacy oceniają swój
kraj jako "europejski" - a jednak z wadami i tą wadą podstawową: nie
daje takich prostych możliwości realizacji codziennych aspiracji, jakie
są w reszcie Europy. W tej sytuacji nic dziwnego, że emocje wobec "złych
polityków" muszą się pojawić.
Bunt jest nieunikniony
Pytanie jest inne: czy można coś z tą sytuacją zrobić? Jeżeli
aspiracje przekraczają znacznie rzeczywiste możliwości, to bunt jest
nieunikniony i tak naprawdę niewiele tu pomoże zmiana rządzących.
Chciałbym jednak do tego dodać słowo, które wymieniłem w poprzednim
akapicie: "sprawiedliwość". O jaką sprawiedliwość mi tutaj chodziło?
Znowu odwołam się do wywiadu z człowiekiem, który spędził kilka
lat na Wyspach Brytyjskich, przyjechał słabo przygotowany i własną pracą
osiągnął pozycję w dziedzinie hotelarsko-restauracyjnej. Teraz za
odłożone już częściowo pieniądze podjął studia w renomowanej i
kosztownej szkole sommelierów. Najważniejsza sprawa, o której mówi, to
to, że gdy ktoś dobrze pracuje, stara się, jest lojalny wobec firmy,
może liczyć na to, że zostanie dostrzeżony, nagrodzony, że ma otwartą
drogę awansu. Nigdzie wszak nie zaczyna się od superpozycji. Rzecz w
tym, że w owych kryzysowych gospodarkach i państwach przeciętny -
powtarzam to jak mantrę - obywatel może przewidywać, co się z nim
stanie, jak będzie wyglądała jego ścieżka kariery, co powinien i co może
zrobić, aby awansować zawodowo i życiowo. W Polsce jest to właściwie
niemożliwe, a w każdym razie bardzo ograniczone.
Sądzę,
że teraz obraz systemowy jest pełny. Zawiedzione aspiracje dotyczą
niekoniecznie tylko najmłodszych i młodych, ale też i tych w średnim
wieku. Bo oni również mają bardzo często poczucie dreptania w miejscu i
zamkniętych dróg choćby zawodowego spełnienia. Zamkniętych ze względu
np. na system obsadzania stanowisk.
Dlatego też powiązałem powody, dla których przegrał Bronisław Komorowski,
z motywami skłaniającymi znaczną część Polaków do szukania szczęścia za
granicą. Nawet wtedy, gdy wcale nie uznawali prezydentury Komorowskiego
za złą, chcieli wybrać kogoś, kto daje większe nadzieje na otwarcie
możliwości zaspokojenia aspiracji w kraju.
Podczas Mszy świętej na uroczystych obchodach VIII Święta Dziękczynienia na Polach Wilanowskich w Warszawie wiatr porwał Hostię. Z ziemi podniósł ją prezydent - elekt. Ten obrazek mówi więcej niż słowa…
Przez kilka ubiegłych tygodni internet obiegły dwie szokujące wypowiedzi Andrzeja Dudy. Obie nieprawdziwe.
Przez kilka ubiegłych tygodni internet obiegły dwie szokujące wypowiedzi Andrzeja Dudy. Obie nieprawdziwe.
Pierwsza - datowana na tuż po wyborach
prezydenckich - w której zapowiada, że zrobi wszystko, aby do Polski
ściągnąć prezydenckiego tupolewa. Choćby do Rosji miał pojechać
czołgami.
Druga, jeszcze bardziej szokująca, pochodzi
sprzed kilku dni. "Emigranci to zdrajcy narodu. Nie ma dla nich miejsca w
naszym kraju" - miał powiedzieć Duda.
Tę drugą wypowiedź
z linkiem do artykułu na Onet.pl udostępniali sobie masowo oburzeni
użytkownicy Facebooka. "Wychodzi prawda!", "Z pozdrowieniami dla
wszystkich z USA, którzy...
Tak piękna, że nie chce się nawet komentować...
Najlepiej się zachwycić - tym niezwykłym zrządzeniem Opatrzności Bożej, zachowaniem Andrzeja Dudy i w ogóle naszym nowym Prezydentem.
Otoczyć prezydenta-elekta naszą serdeczną modlitwą.
Stawką wyborów nie będzie - jak chciałby Petru - modernizacja Polski, ale obrona tego, co wydawało się załatwione - demokracji.
Ryszard Petru to cudowne dziecko transformacji roku 1989.
Wychowany we Wrocławiu, w mieście
wolności, w inteligenckim domu, był asystentem posła Władysława
Frasyniuka i wychowankiem Leszka Balcerowicza. Miał przygodę z Unią
Wolności. Pracował dla takich osobowości, jak Bronisław Geremek czy
Tadeusz Mazowiecki. Dobry ekonomista (Bank Światowy, BPH), wiedzący,
czego chce.
28.07.2015 Moi znajomi i przyjaciele dziwią się, że regularnie czytam portal
niezalezna.pl, ba! - czytam nabrzmiałe od nienawiści i agresji
komentarze na tym portalu, że wchodzę na walle pisowskie, na walle ich
aktywistów tworzących nieformalne (jeszcze) grupy szturmowe, które zaraz
po dojściu do władzy PiS pokażą nam: ubekom, resortowym dzieciom,
lemingom, nie-Polakom, ludziom niemyślącym samodzielnie, więc pokażą
nam, gdzie nasze miejsce.
Żarty się skończyły, idzie jesień, a później... Co
będzie?... Umiem sobie wyobrazić, a jednocześnie wiem, że przerażająca
rzeczywistość może przerosnąć moją wyobraźnię.
Czego się boję?
Boję się zwycięstwa PiS-u i boję się elektoratu PiS-u, i zaraz wyjaśnię, dlaczego mój strach jest uzasadniony.
Pytam sama siebie, skąd się to bierze, jakim sposobem w ludziach
cywilizowanych, wydawałoby się, wybucha taka obłąkańcza agresja i
nienawiść?
I odpowiadam. Prezes Kaczyński i jego akolici,
jedni cyniczni i wyrachowani, a inni naprawdę mu wierzący, zdając sobie
z tego sprawę lub nie, od ośmiu lat pracują nad realizacją jedynego
planu, jaki ma Prezes - zemsty za urojoną krzywdę. Bo niech nas nie
zwiodą, i nie zwodzą, obsesyjno-kompulsywne bredzenia o kraju z dykty,
ojczyźnie w ruinie, o śmierci przemysłu i rolnictwa, o umierających z
głodu milionach polskich dzieci, o zdesperowanych młodych ludziach
bestialsko przymuszanych do wyjazdu za chlebem
O żaden
przemysł, o żadną służbę zdrowia, o żadne uzdrowienie gospodarki tu nie
chodzi, o nie, tu chodzi o zemstę. Zemstę za Smoleńsk, za śmierć
jedynego człowieka, którego ten wyizolowany z normalnego życia człowiek,
w co nie wątpię - kochał, i za którego śmierć czuje się w głębi serca odpowiedzialny.
Więc zemsta, żeby odsunąć poczucie winy, więc budowa mitu
wielkości Lecha, więc najgorsze oskarżenia o zbrodnię, o zamach, o
zdradę. Więc walka o pomniki "naturalnej wielkości na postumencie". Więc
codziennie uporczywie powtarzane kłamstwa, więc zohydzanie wszystkiego,
co osiągnęła Polska, więc kolejni rzecznicy z uśmieszkiem i zajadłością
w głosie, lekceważeniem i nieuzasadnionym poczuciem wyższości.
Więc ten codzienny teatr nienawiści, agresji i pogardy. Otoczenie
Prezesa, aby pozostać tym "otoczeniem", musi tak mówić, to rozumiem.
Redaktorzy portali, gazet, dziennikarze "niezależni" też muszą, bo nie
umiem uwierzyć, że naprawdę w to wierzą
Boję się coraz bardziej
Lata uporczywej pracy zaowocowały. Wystarczy, nie odwracając się
ze wstrętem, tylko zajrzeć choćby na tę "niezależną", tak jak ja
zaglądam. Albo na jakiś PiS-owski wall na FB.
Jest tam
rzesza ludzi, którzy uwierzyli w PiS-owski przekaz uparcie powtarzany od
lat, jest tam zajadłość i pogarda zaszczepiona ludziom, którzy nie
umieją być sami ze sobą szczerzy, którzy potrafią tylko za swoje
nieszczęścia obwiniać innych. PiS pokazał im winnych i wskazuje, co z
nimi zrobić. Wyszkolone oddziały szturmowe PiS podążają krok w krok za
premier Kopacz, rzucając hasła:
"- Kłamczucha!
- Co pani zrobi, żebym nie wyjechał z kraju?
- Dlaczego mam być dumny z tego kraju, jak moje dzieci na zmywaku w Anglii pracują?
- Pani kłamie tak, jak przez osiem lat kłamaliście. Widać w Pani oczach, że Pani kłamie.
- Proszę Pani, a ten metr przekopanej ziemi w Smoleńsku?
- Ty wstrętna kłamczucho!".
A na portalach i FB:
- Co za mendy chcą jeszcze głosować na bandytów peowskich???
- Ostrzymy noże.
- Wyp...j z Polski!
- Osiem lat bezużytecznych rządów, osiem lat grabieżczej polityki i rujnowania polskiej gospodarki.
- Ci ludzie, co głosują za PO, to albo są w PO, albo rodziny, bo
im tak dobrze, dobrze, jak w Polsce jest źle, ale czy to Polacy?! Śmiem
wątpić, za Hitlera byliby za Hitlerem, za Stalina byliby za Stalinem.
- WON z tym kłamliwym ohydnym maszkaronem! Do szaletu z nią! A i to jeszcze ludzie uciekaliby, zamiast się załatwić.
- Smoleńska oszustka - ikona lemingów - nawet w chodzeniu
naśladuje Tuska - pierwszego z palmą kłamstwa i pierwszego Polaczka
uważającego się za Słowianina z Kaszub, czyli czystej krwi fryca,
lojalnego poddanego potomka Rzeszy Niemiec.
- Popatrzcie,
ilu jest jeszcze w Polsce bandytów! Ci, którzy wspierają złodziei i
szubrawców, też współdziałają razem. Nie wierzę, by ktoś jeszcze w
Polsce, widząc te machloje i afery, był na tyle głupi, by nieświadomie
głosować i wspierać Partie Oprawców!!!" [pisownia oryginalna] I to nie
są wpisy najcięższego kalibru.
Udało się Jarosławowi
Kaczyńskiemu doprowadzić do cichej wojny domowej. Jesteśmy, my
niegłosujący na PiS, mendami i oprawcami, bylibyśmy "za Hitlera"
kolaborantami, a "za Stalina" ubekami. Mamy wyp...ć z Polski, bo noże
już są ostrzone. Są pomysły sądów ludowych, publicznych chłost, obozów
dla zdrajców ojczyzny, a i kulka w łeb pojawia się nierzadko.
Co zrobi PiS?
Mam wierzyć, że nawet gdy PiS dojdzie do władzy, to nic się
specjalnie nie zmieni? Zmieni się wszystko. Samodzielne rządy PiS to
niewyobrażalny dramat dla kraju. Mając większość, mogą przegłosować
takie rzeczy, których skutki trudno przewidzieć, i które mogą być trudne
do odkręcenia przez wiele lat. I już nawet nie chodzi o in vitro, bo
wobec cudacznych posunięć gospodarczych to może być nie aż tak ważne. A
przecież cała dyskusja o in vitro jest w gruncie rzeczy dyskusją o
kształcie kraju, o tym, komu wolno w nim żyć i w jaki sposób trzeba w
nim żyć.
"Senator" (cudzysłów zamierzony) Stanisław
Kogut: "Jak wygramy wybory, to jest cały zespół, który w uzgodnieniu z
Episkopatem wprowadzi takie zmiany, żeby ludzie mogli mieć dzieci".
Zapamiętam je na długo. "Zmienimy prawo", "w uzgodnieniu z Episkopatem". Senator RP.
"Nie ma Polski bez Kościoła, bo nie ma w Polsce innej nauki
moralnej niż ta, którą głosi Kościół. I nawet gdyby ktoś miał
wątpliwości, nawet gdyby ktoś nie wierzył, ale był polskim patriotą, to
musi to przyjąć" - a to Jarosław Kaczyński.
Musi to przyjąć każdy, nawet niewierzący, patriota. Więc i ja,
która w naukę moralną Kościoła coraz mocniej powątpiewam, słuchając
wypowiedzi polskich hierarchów katolickich, które z nauką chrześcijańską
mają coraz mniej wspólnego. Jeśli nie przyjmę - jestem niemoralną
niepolską niepatriotką. Intruzem. Wrogiem.
"To właśnie
nasza wiara katolicka jest fundamentem, który ukształtował nas jako
społeczeństwo i naród" - prezydent elekt Andrzej Duda.
"Decyzja prezydenta o podpisaniu ustawy o in vitro to
symboliczne podsumowanie jego drogi politycznej. Katolik otwarty doszedł
do miejsca, w którym świadomie odrzucił Kościół i wybrał cywilizację
śmierci" - Tomasz Terlikowski, nadpapież.
Jestem wściekła na PO!
A czy ma jeszcze jakieś znaczenie, co mówi Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej?
Rozdział 1, Art. 25.
1. Kościoły i inne związki wyznaniowe są równouprawnione.
2. Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują
bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i
filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym.
3. Stosunki między państwem a Kościołami i innymi związkami
wyznaniowymi są kształtowane na zasadach poszanowania ich autonomii oraz
wzajemnej niezależności każdego w swoim zakresie, jak również
współdziałania dla dobra człowieka i dobra wspólnego.
Ja, Polka, ochrzczona, ale agnostyczna, patriotka, ale nigdy nieoddająca głosu na PIS - mam się nie bać?...
Boję się. Boję się PiS-u, boję się tego, co może w Polsce
zrobić, gdyby wygrał wybory, boję się prezesa Kaczyńskiego opętanego
żądzą zemsty, boję się wyrachowanych cyników z jego otoczenia zdolnych
do najpodlejszych słów i uczynków, boję się ludu pisowskiego dyszącego
żądzą odwetu za wyimaginowane krzywdy, boję się głupich ludzi, których
głos w wyborach jest tyle samo wart, co ludzi mądrych.
Boję się i jestem wściekła. Nie jestem ani socjologiem, ani
psychologiem, mogę sobie tylko dociekać, czemu kłamliwe, oszczercze,
oszukańcze, zwyczajnie wredne i żerujące na najniższych instynktach
ludzkich hasła PiS zdobywają takie poparcie w społeczeństwie. Ale nie
wiem. Budzą we mnie zażenowanie i wściekłość bojówki PiS-u napadające na
premier Kopacz, budzą we mnie złość i dziki sprzeciw kłamstwa
powtarzane uparcie przez partyjnych aktywistów.
I budzi we mnie bezsilną złość nieumiejętność Platformy stawienia im czoła.
Codzienne kłamstwa nie spotykają się z właściwą odpowiedzią.
Nikt z Platformy nie ma odwagi nazwać rzeczy po imieniu. Nikt
nie ma odwagi stawić czoła wrzaskom, kłamstwom, zajadłości, obłudzie,
mąceniu ludziom w głowach. A teraz po latach pracy PiS zbiera żniwo, po
latach pozwalania, by bezkarnie kłamali we wszystkich telewizyjnych
programach - w Platformie strach. Ale że w PO strach przed porażką w
wyborach to dobrze, mądrzeją i zaczynają się zmieniać, co jest
dostrzegalne, ale czy nie jest za późno?...
Część zaprzysiężenia nowego prezydenta zapowiada się plenerowo: Andrzej
Duda ma przejść z pl. Piłsudskiego do Pałacu Prezydenckiego. Środowiska
patriotyczne zachęcają do masowego udziału w uroczystości, wywieszania
flag na budynkach oraz dziękczynnych modlitw.Ceremonia 6 sierpnia potrwa wiele godzin. Andrzej Duda
będzie przysięgał przed Zgromadzeniem Narodowym na ręcznie przepisaną
konstytucję. Potem czas na uroczystości kościelne, mszę w archikatedrze
św. Jana, na której licznie stawią się najwyżsi rangą hierarchowie
Kościoła. Celebrę poprowadzi abp poznański Stanisław Gądecki,
przewodniczący Episkopatu Polski, kazanie wygłosi prymas abp Wojciech
Polak, wśród koncelebrujących będą m.in. kardynał Kazimierz Nycz i
nuncjusz abp Celestino Migliore. Kolejne miejsce, w którym Andrzej Duda
będzie przejmował urząd, to Zamek Królewski. Tu z kolei odbierze
insygnia władzy. Już jako kawaler Orderu Orła Białego i Wielki Mistrz
Orderu stawi się w Pałacu Prezydenckim.
Andrzej Duda w limuzynie?
Nie do końca wiadomo, jak się tam dostanie. Według naszych
rozmówców ze stołecznego ratusza miał to być przejazd limuzynami, do
takiego scenariusza miał namawiać organizujących uroczystość BOR. Jak
słyszymy, to instytucja, która "uwielbia urządzać takie pokazy władzy". -
Tyle że Trakt Królewski i okolice kolumny Zygmunta są pełne
spacerujących, wbijanie się kolumną samochodów w taki tłum jest
problematyczne. Lepiej już podjechać do Pałacu od strony Wisłostrady,
omijając Krakowskie Przedmieście - opowiada jeden ze stołecznych
urzędników.
Potem nastąpiła korekta. - Otoczenie Andrzeja
Dudy wpadło na pomysł, by prezydent przeszedł spod Zamku Królewskiego
do Pałacu - informuje nasz rozmówca.
To tzw. szlak
smoleński, który co miesiąc przemierzają marsze pamięci z prezesem
Jarosławem Kaczyńskim i politykami PiS oraz licznymi zwolennikami
domagającymi się wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej. Marsze
organizują Kluby "Gazety Polskiej", ochraniają je służby porządkowe
powołane przez PiS.
Jak mówi nasz rozmówca z ratusza,
przejście Krakowskim Przedmieściem jest nadal przez otoczenie Andrzeja
Dudy rozważane. Jako pewne politycy PiS podają przejście prezydenta z
pl. Piłsudskiego (tu przejmie zwierzchnictwo nad siłami zbrojnymi) do
Pałacu Prezydenckiego, w którym zamieszka.
W związku z
zaprzysiężeniem Dudy trwa wzmożenie w środowisku patriotycznym. W
prawicowych portalach pojawiają się apele o udział w uroczystości w
grupach spontanicznych oraz zorganizowanych. Na Krakowskim Przedmieściu
przed Pałacem zarejestrowały się na razie dwa zgromadzenia. Ok. 50 osób
od godz. 16 zamierza "czcić sytuację, w jakiej Polska się znalazła",
swój namiot ustawią Solidarni 2010. Stowarzyszenie już teraz przypomina,
że Andrzej Duda "obejmuje urząd prezydenta RP Wybranego w Zesłanie
Ducha Świętego". Władze Solidarnych 2010, zachęcając do udziału w
zaprzysiężeniu, wydały oświadczenie: "Niech nasza nadzieja na
prezydenturę godną Najjaśniejszej RP zostanie wsparta modlitwą błagalną w
tej intencji oraz modlitwą dziękczynną za wygrane wybory. Apelujemy o
udział w mszach świętych i uroczystościach patriotycznych oraz o ich
inicjowanie w waszych środowiskach". Ranga 6 sierpnia ma być podkreślona
flagami państwowymi, które sympatycy prezydenta powinni wywiesić na
budynkach, a biało--czerwone chorągiewki wozić tego dnia na samochodach.
Do tego samego namawiają Kluby "Gazety Polskiej", zaplecze PiS, które
Andrzej Duda uważa za "ambasadorów i rzeczników narodowych spraw", co
przyznał w osobistym liście posłanym klubowiczom z okazji ich majowego
zjazdu.
Zjazd internautów
Na razie swój udział w uroczystościach na Krakowskim
Przedmieściu zapowiedziały Kluby "GP" ze Śląska. W portalu Niezależna.pl
deklarują: "To ważne dla każdego Polaka, aby tam być wspólnie. Jest
wielkie święto, historyczne wydarzenie".
Skrzykują się
też prawicowi forowicze. Na Niezależnej.pl piszą, by wywieszać flagi. I
nie przejmować się, że zaprzysiężenie przypada w dzień powszedni. "W
kalendarzu Kościoła katolickiego to święto Przemienienia Pańskiego" -
podkreśla jeden z internautów. Inny proponuje: "Prezydent
po zaprzysiężeniu (...) powinien udać się do stołecznego miasta
Krakowa, na rynek Starego Miasta i w świętym miejscu złożenia przysięgi
przez naczelnika Tadeusza Kościuszkę wygłosić orędzie do narodu". A
wszystko to z drewnianego podestu "przyniesionego uroczyście przez 8
skromnych i uczciwych obywateli tego miasta, których potomni będą zwać
'niosącymi podest'".
"Audycja radia należącego do koncernu
Agora objawiła rzecz w moim przekonaniu znacznie bardziej niepokojącą.
Publicyści postanowili porozmawiać o Polakach należących do
spółdzielczych kas".
ist otwarty do polityków, publicystów i komentatorów w związku z wypowiedziami T. Lisa, J. Żakowskiego, T. Wołka oraz W. Władyki.
Inspirowana przez partię władzy nagonka na spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe przybiera coraz to nowe formy. O ile brutalne, pozbawione jakichkolwiek rzeczywistych podstaw ataki na pracowników sektora spółdzielczości finansowej należy przyjąć ze słusznym oburzeniem, ale też z „dobrodziejstwem inwentarza”, traktując je jako bardzo niepożądany, odległy od standardów państwa demokratycznego element kampanii wyborczej, to obrażanie ponad 2 milionów członków spółdzielczych kas jest przekroczeniem wszelkich granic i wymaga natychmiastowej reakcji.
W dzisiejszym (31.07.2015) poranku stacji TOK FM o spółdzielczych kasach rozmawiali Panowie Jacek Żakowski, Tomasz Lis, Tomasz Wołek i Wiesław Władyka.
Pozwolę sobie miłosiernie spuścić zasłonę milczenia nad merytorycznym poziomem dyskusji – zebrani w studio publicyści dali kolejny dowód na to, że nie posiadają nawet podstawowej wiedzy o problemach, które omawiają. Nie będę też nawiązywał do języka, jakim posługują się Panowie Żakowski, Lis, Wołek czy Władyka, choć określenia typu „szczekaczki” w odniesieniu do konkurencyjnych mediów czy nazywanie osób śmiących krytykować rząd „bojówkami smoleńsko- pisowskimi” niezmiennie budzi moje zażenowanie.
**Audycja radia należącego do koncernu Agora objawiła rzecz w moim przekonaniu znacznie bardziej niepokojącą. Publicyści postanowili porozmawiać o Polakach należących do spółdzielczych kas. Tomasz Wołek stwierdził z dezynwolturą, że są oni en gros wyborcami PiS-u, co samo w sobie miało być zdaje się czymś na kształt obelgi. Jacek Żakowski nazwał z kolei osoby korzystające z usług kas „cwaniakami”, przeciwstawiając ich redaktorom Władyce i Lisowi, którzy wybrali banki.
Zarysowany został więc jasny podział: mamy złych pisowskich bojówkarzy, którzy z wrodzonego cwaniactwa zapisali się do SKOK-ów oraz uczciwą, światłą resztę społeczeństwa, która woli banki. Świadomie, nie mam co do tego wątpliwości, nakreślono kolejną oś konfliktu społecznego, przy okazji depcząc godność wielomilionowej rzeszy Polaków.
Chciałbym poinformować, że do spółdzielczych kas należy obecnie ponad 2 miliony osób. Kasa Stefczyka, którą kieruję, zrzesza niemal 900 tysięcy obywateli naszego kraju. Są wśród nich, to oczywiste, wyborcy Prawa i Sprawiedliwości, Platformy Obywatelskiej (pamiętajmy, że według doniesień mediów, sama pani premier Ewa Kopacz korzystała z usług podmiotu tego sektora) czy lewicy, są też tacy, którzy nie głosują na nikogo. Nie wiem, jak wygląda rozkład sympatii politycznych wśród Polaków, którzy zaufali SKOK-om. Nie ma to dla nas najmniejszego znaczenia. Każdą osobę, która przychodzi do placówki, by złożyć depozyt czy zaciągnąć pożyczkę, traktujemy z taką samą uwagą i szacunkiem.
Tego szacunku zabrakło dramatycznie w wypowiedziach uczestników dyskusji na antenie radia TOK FM.
Członkowie kas kredytowych to ojcowie, matki, babcie i dziadkowie. To robotnicy, urzędnicy, właściciele małych przedsiębiorstw, nauczyciele, studenci, emeryci, artyści czy sportowcy. To po prostu Polacy, którzy uznali, że chcą korzystać z oferty instytucji stanowiących alternatywę dla komercyjnych banków i lichwiarskich firm pożyczkowych.
Członkowie kas nie są „cwaniakami”, jak chce tego redaktor Żakowski. Nie są członkami „bojówek”. Nie są słuchaczami „szczekaczek”. Nie są gorsi w niczym – podkreślam i powtarzam: w niczym – od Panów Lisa, Władyki i Wołka.
Domagam się od polityków, publicystów i komentatorów zajmujących się problematyką spółdzielczych kas, by w swoich wypowiedziach nie obrażali Polaków, którzy do tych kas należą. Elementarny szacunek należny jest każdemu, bez względu na poglądy polityczne, stan posiadania, wykonywany zawód czy w końcu rodzaj instytucji finansowej, z której dana osoba korzysta.
Apeluję też o rzetelność w przedstawianiu sytuacji sektora spółdzielczości finansowej i po raz kolejny podkreślam, że narracja przyjęta w tej sprawie przez obóz władzy oparta jest na kłamstwach.
Proszę o odrobinę przyzwoitości. Mam nadzieję, że zostanę wysłuchany
Inaugurację Dudy komentuje też "The Economist".
I pisze, że Polska nigdy nie była "tak bogata, bezpieczna i wolna", ale
pod przywództwem Dudy dziedzictwo sukcesu ostatnich 26 lat stanie pod
znakiem zapytania.
"Sojusznicy Polski pytają, jaką twarz zaprezentuje światu partia Dudy,
Prawo i Sprawiedliwość" - pisze brytyjski tygodnik. "Czy [Duda] zachowa
rozsądny centryzm z czasów kampanii, czy osunie się w ekscentryczną
szorstkość lidera partii, Jarosława Kaczyńskiego?" - pyta. I podkreśla,
że dla Polski rządzonej przez Dudę najistotniejszy będzie "test Niemiec"
- czyli relacje z Berlinem.
"Nic nie ucieszyłoby bardziej Rosji, niż polsko-niemiecki rozwód" - zaznacza "The Economist".
Duża, stanowczo zbyt duża część
społeczeństwa była przez ostatnie pięć (osiem) lat wyłączona z
oficjalnego funkcjonowania państwa, słowem - nie czuła się u siebie.
Andrzej Duda przywrócił ich do debaty publicznej.
Spędziłem dziś cały upalny dzień na ulicach Warszawy.
Towarzyszyłem prezydentowi Andrzejowi Dudzie podczas zaprzysiężenia w
Sejmie, w trakcie przywitania przez warszawiaków, obserwowałem
uroczystość w Zamku Królewskim, widziałem ceremonię na Placu
Piłsudskiego i spacer na Krakowskie Przedmieście. Wreszcie znalazłem
się w tłumie wiwatującym na cześć nowej głowy państwa przed
Pałacem Prezydenckim.
Główny wniosek ze wszystkich uroczystości jest jeden: Polacy podnieśli głowy.
Widać to było zwłaszcza na twarzach tych, którzy przybyli z nierzadko
dalekich regionów kraju, by przywitać nowego prezydenta przed Pałacem
Prezydenckim. Pogardzani przez rząd, główne ośrodki medialne i
opiniotwórcze, wypychani na margines debaty publicznej, ośmieszani i
wyszydzani, mieli dziś swój dzień triumfu. To o tyle istotne, że duża,
stanowczo zbyt duża część społeczeństwa była przez ostatnie pięć (osiem)
lat wyłączona z oficjalnego funkcjonowania państwa, słowem - nie czuła
się u siebie. Z jakich przyczyn - to temat na osobne, bardziej
szczegółowe rozważania. Ale nie da się, po prostu nie da się w ten
sposób współtworzyć wspólnoty. Andrzej
Duda przywrócił ich do debaty publicznej, dał im godność, o jaką
dopominali się od kilku lat - bezskutecznie - od rządzących z Platformy.
To daje nadzieje.
Zwycięstwo i pierwsze gesty Andrzeja Dudy dają nadzieję na zmianę dotychczasowego paradygmatu. Na przełamanie dotychczasowych konfliktów, na zasypanie choć kilku spośród niezliczonej liczby
rowów między Polakami. Nowy prezydent to rozumie - stąd listy i do
„Gazety Polskiej”, i do „Gazety Wyborczej”, stąd powtarzane do znudzenia
przekonanie o konieczności odbudowy polskiej
wspólnoty. Fetującemu go tłumowi na Krakowskim Przedmieście
przekazał tak naprawdę jeden komunikat: wyciągnijmy rękę do lemingów, do
tych, którzy stoją poza archipelagami polskości, poza zaangażowaniem w
sferę publiczną.
Co ważne, nowy prezydent nie zapomniał o swoim ciągłości z
prezydenturą Lecha Kaczyńskiego. Wielu to oburzyło, ale był to jasny
sygnał wysłany do prawicowego elektoratu. Takich było zresztą więcej w dzisiejszym dniu - choć na tyle subtelnych, że nie zamkniętych w obrębie jednego schematu myślenia.
To naprawdę może być prezydentura wszystkich Polaków - nie w sensie wyświechtanego sloganu, ale naprawdę wyciągniętej ręki do ludzi z różnych stron barykady.
Nie wszyscy tę ofertę przyjmą, to jasne, wielu będzie szukało okazji do
odświeżenia wojny polsko-polskiej. Przykładem tego jest postawa
dziennika z Czerskiej czy Donalda Tuska, który - podejmując kuriozalną
grę wokół zaproszenia na zaprzysiężenie - próbował odtworzyć specyficzny
klimat konfliktu między Polakami. Ale to już nie działa. To już jest zupełnie inny kraj, czego Donald Tusk i jego akolici najwyraźniej jeszcze nie rozumieją. Może przyjdzie i taki czas.
Andrzej Duda odnalazł się podczas czwartkowych uroczystości
- tak w Sejmie podczas orędzia, jak i w przemówieniu do żołnierzy na
Placu Piłsudskiego i w kilku słowach do wiwatującego tłumu na Krakowskim
Przedmieściu. Retorycznie dorasta do roli prezydenta, czy
spełni pokładanie w nim nadzieje i oczekiwania - dowiemy się w
najbliższych miesięcy. Fakt faktem, że Duda dał dziś głęboki oddech tym,
którzy oczekiwali normalności w polskim życiu publicznym. Rzecz
jasna od razu znaleźli się ci, którzy narzekali na nadmierny patos czy
wręcz „amok” tych przed Pałacem. Czerska zdążyła nawet narzekać, że
Duda nie wspomniało Smoleńsku. Zostawmy ich w tej żółci, podobnie jak
buczących posłów Platformy.
Co ważne, nowy prezydent został całkiem pozytywnie - jak na
oczekiwania - przyjęty przez rząd Platformy. Szczególnie dobrze
wyglądała postawa ministra Tomasza Siemoniaka, którego było stać na
pozytywne sygnały podczas przemówienia i przyjazne mrugnięcie okiem w
trakcie uroczystości na Zamku Królewskim. To ważne - bo to z tym
ministrem (przynajmniej do listopada) nowy prezydent będzie musiał
współpracować. Szkoda byłoby tych trzech miesięcy na bezsensowne
przepychanki, mając w perspektywie negocjacje przed przyszłorocznym
szczytem NATO w Warszawie.
Podniosła uroczystość w Sejmie, doskonała ceremonia na Placu
Piłsudskiego i entuzjazm obywateli na Krakowskim Przedmieściu to
naprawdę bardzo dobry początek prezydentury. Prezydentury zapewne
nieakceptowanej przez wszystkich, ale czasu, który może postawić
Polskę na nogi. Będziemy obserwować na działania prezydenta w sferze
gospodarczej, polityki zagranicznej czy wewnętrznej, ale największe
nadzieje należy wiązać z odbudową społecznych relacji. Być może będziemy
wspominać pierwsze dni sierpnia jako początki nowej, lepszej Polski.
Czego państwu, jak i nowemu prezydentowi szczerze życzę. Czwartkowy
„Duda Day” był wielkim weselem wolnych Polaków. Dziś czas na radość - od
jutra na ciężką pracę.
Oprócz Jacka Żakowskiego przepytywała go "trzódka" - czyli Tomasz Lis, Wiesław Władyka i Tomasz Wołek.
Czy prezydent Duda jest pańskim prezydentem? - zapytał Jacek Żakowski.
- Prezydent
jest głową państwa. Więc jeśli się identyfikujemy z państwem polskim,
siłą rzeczy powinniśmy się identyfikować z prezydentem, w sensie uznania
jego roli. To nie znaczy, że należy podzielać jego poglądy i być
bezkrytycznym. Między miłością a szacunkiem jest ogromna przestrzeń -
zaznacza Komorowski.
O entuzjazmie
Tomasz Lis dopytywał: Czy dobrze wyczytałem pańską recenzję wczorajszego orędzia prezydenta Dudy
z wybitnie powściągliwej intensywności, z jaką pan klaskał? To były
najbardziej spowolnione oklaski, jakie widziałem w życiu - powiedział
redaktor naczelny "Newsweeka".
Faktycznie, wczoraj po
zakończeniu orędzia Dudy PiS zgotowało burzę braw, Bronisław Komorowski
klaskał bardzo dyskretnie. - To nie te czasy, kiedy oceniało się ludzi
po tym, czy to owacje na stojąco. Trudno oczekiwać ode mnie entuzjazmu. W
moim przekonaniu należało powściągać wszelkie opinie, szczególnie
krytyczne. Samo orędzie było bardzo mocno, chyba za mocno, osadzone w
logice kampanijnej, wyborczej. Było wiele odniesień do minionej
kampanii, ale nie mogłem pozbyć się wrażenia, że już chodzi o następną
kampanię.
O partyjności
- Prezydent nie ma i nie powinien mieć własnej partii. Bo wtedy
na pewno nie będzie prezydentem wszystkich Polaków. Ale jeśli się nie ma
własnej partii, trzeba mieć rację. I silną wolę dążenia do kompromisu
politycznego. By budować większość w parlamencie wokół własnych
inicjatyw. To poważna umiejętność. Z dumą powiem, że prawie wszystkie
moje inicjatywy przeszły przez parlament - mówił Komorowski w TOK FM.O wieku emerytalnym i obietnicach
- Widzę próby wycofania się rakiem ze szkodliwych deklaracji
"przywrócę wiek emerytalny sprzed reformy". Już w czasie kampanii
mówiłem, że to niemożliwe ze względu na wyrok Trybunału Konstytucyjnego.
I ze zdziwieniem, i satysfakcją usłyszałem, że ten wyrok trzeba
uwzględnić. Więc nie ma ochoty powrotu do tego wieku emerytalnego -
mówił Bronisław Komorowski o zapowiedziach Dudy odnośnie do reformy
emerytalnej i tego, że wbrew wszystkiemu będzie forsował projekt
obniżenia wieku emerytalnego z 67 lat.
Ekonomiści nie mają wątpliwości, że to oznaczałoby katastrofę finansów publicznych.
Zdaniem Komorowskiego
obietnice nowego prezydenta dotyczące złożenia w Sejmie ustawy o
obniżeniu wieku emerytalnego są niewiele warte. - Na Boga, można złożyć
obietnicę w wyborach, że zdobędziemy imperium na Marsie. I taką ustawę
złożyć. Ale nic z tego nie wyniknie!
O obronności
Tomasz Wołek pytał, czy Bronisław Komorowski ma poczucie, że
"zostawia Polskę suwerenną i bezpieczną". Były prezydent odpowiedział: W
obszarze obronności i bezpieczeństwa moja prezydentura była efektywna
jak rzadko kiedy.
O krwiożerczości
Lis: Czego będzie panu brakowało? Komorowski: Adrenaliny. Ale
liczę, że coś ją zastąpi. Polowanie? Czuję się absolutnie wyswobodzony w
zakresie realizacji hobby. Ale zmiana nastąpiła głęboka. I tęsknię
raczej za tym, by pochodzić po lesie z synami albo przyjaciółmi. Nie
jestem już krwiożerczy.
O reprywatyzacji
- Nawet najbardziej szlachetna ustawa musi być konstytucyjna.
Jeśli się serio traktuje konstytucję, to także zapisy o prawie
własności. W moim przekonaniu ta ustawa, choć o szlachetnych intencjach,
jest po prostu niekonstytucyjna - mówił Komorowski o skierowaniu tzw.
małej ustawy reprywatyzacyjnej do TK. Żal o to do prezydenta miała m.in. prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz.
O referendum ws. JOW
- Nigdy nie ukrywałem, że była to decyzja związana z moim
odczytaniem pierwszej tury wyborów. Te 20 proc. obywateli w jakiejś
mierze podpisało się pod JOW-ami. Problem polega na tym, że ja również
byłem, jestem i będę zwolennikiem maksymalnie daleko idącego zwiększenia
roli obywateli w dokonywaniu wybory przedstawicieli do parlamentu. Co
nie znaczy, że JOW-y muszą być wszędzie i zawsze - bronił swojej decyzji
o ogłoszeniu referendum b. prezydent.
Decyzja została ogłoszona nazajutrz po pierwszej, przegranej przez Komorowskiego, turze wyborów prezydenckich.
O wyborcach
Wiesław Władyka: Czego pan się dowiedział o społeczeństwie w
czasie swojej kampanii? - Nie należę do ludzi naiwnie wierzących w
cudowne rozwiązania z tytułu funkcjonowania demokracji. Ale wierzę, że
nie ma lepszego ustroju. To, czego się dowiedziałem, nieco zachwiało
moją głęboką wiarą, że prawda sama się obroni. Prawda w demokracji nie
zawsze broni się skutecznie. Ale warto jej pomagać - odpowiedział
Bronisław Komorowski.
O przyszłości
- Będę aktywny. Tworzę instytut, który będzie dla mnie
narzędziem przygotowania do komentarza politycznego. I czynienia
niektórych problemów tematami debaty publicznej - mówi. I zapowiada, że
będzie zabiegał o wejście Polski do strefy euro. - Warto wątpliwości
zacząć rozwiewać.
"Trzódka" w Poranku Radia TOK FM dzieli się wrażeniami po wczorajszym zaprzysiężeniu prezydenta Andrzeja Dudy. - Było lepiej niż się spodziewałem
- stwierdził Wiesław Władyka z "Polityki". Jacek Żakowski zauważył
natomiast, że przemówienia Dudy zdystansowały wystąpienia Jarosława
Kaczyńskiego. Zdaniem Władyki - Duda przemawiał nawet lepiej niż Tusk. -
Tusk mówił trzy godziny, można było zasnąć. Pod tym względem to było
zręczne. Ale cały czas moje pytanie: kim pan jest, panie prezydencie? -
zastanawiał się publicysta.
Od wczoraj Rzeczpospolita Polska ma nowego prezydenta: Andrzeja Dudę.
Wielu ludzi - wśród nich niżej podpisany - przyjęło ten wybór ze
smutkiem i z niepokojem.
Nikt jednak ze zwolenników Bronisława Komorowskiego nie ogłaszał, że te wybory zostały sfałszowane, że Andrzej Duda został prezydentem w wyniku nieporozumienia. Przepołowiona w tych wyborach Polska przyjęła wybór Andrzeja Dudy z godnością i szacunkiem, jaki nakazuje polska konstytucja.
Skąd zatem smutek i niepokój?
Prezydent Andrzej Duda
przysięgał przed Zgromadzeniem Narodowym wierność konstytucji.
Tymczasem poprzedniego dnia deklarował w liście do "Gazety Wyborczej",
że "obowiązująca konstytucja została napisana w innych politycznych
realiach", a dzisiaj "musimy lepiej zabezpieczyć naszą suwerenność,
zadbać o zachowanie tożsamości kulturowej, a także naszych interesów
ekonomicznych". Jakie zmiany konstytucji mają lepiej zabezpieczyć naszą
polską suwerenność i lepiej zadbać o zachowanie tożsamości kulturowej?
Wiemy, jak zabezpiecza suwerenność Federacji Rosyjskiej Władimir Putin,
a węgierskiego państwa - Viktor Orbán, mamy powody się obawiać, że
sformułowania prezydenta Dudy mogą zapowiadać zwrot w stronę rozwiązań
antydemokratycznych oraz wybór ideo-logii narodowej megalomanii i
nietolerancji.
O jakiej korekcie polityki zagranicznej
mówi prezydent Duda? Czy chce zastąpić obecne kondominium
niemiecko-rosyjskie - wedle formuły prezesa Jarosława Kaczyńskiego -
suwerennością państwową? W jaki sposób prezydent Duda chce naprawiać
Polskę - państwo, które z pewnością wymaga reform, lecz przecież nie
jest krajem wymagającym naprawy po katastrofie? W jaki sposób chce
prezydent Duda bronić dobrego imienia Polski w świecie? Czy tak jak
prezydent Putin, który powołał specjalną komisję ds. obrony dobrego
imienia Rosji?
Prezydent Duda powoływał się na
dziedzictwo prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Lech Kaczyński był
człowiekiem skromnym. Nigdy nie powiedział o sobie: "jestem człowiekiem
niezłomnym". To inni mogli o nim tak mówić. Dlatego szanowali go również
jego polityczni przeciwnicy. Życzę prezydentowi Andrzejowi Dudzie, żeby
zapracował na taki szacunek.
I życzę mu jeszcze, żeby
pamiętał o polskiej tradycji wywodzącej się od króla Zygmunta Augusta,
który powiadał, że nie chce być królem sumień obywateli
Rzeczypospolitej.
Będziemy uczciwie i lojalnie komentować
postępowanie prezydenta Dudy. Nie będzie na naszych łamach miejsca dla
oskarżeń, że jest on rosyjskim czy komunistycznym agentem, że jest
polskojęzycznym zdrajcą Polski.
Życzymy prezydentowi
Andrzejowi Dudzie sukcesu mądrej prezydentury, bowiem dobrze życzymy
Polsce; Polsce bez prowokacji służb specjalnych, bez kamer ukrytych w
gabinetach lekarskich, bez poszukiwania w archiwach rodzinnych dziadków z
Wehrmachtu czy z NKWD, czy z KPP. I także Polsce bez kłamstw o zamachu,
w którym polski i rosyjski premier wspólnie mieli zamordować naszego
prezydenta.
Orędzie prezydenta Dudy było wolne od
agresji. Życzymy mu, by znakiem rozpoznawczym tej prezydentury był język
dialogu, a nie agresji i nietolerancji. Polska jest dzisiaj głęboko
podzielona i nikt z nas nie zjadł wszystkich rozumów. Los skazał nas na
godne współżycie.
Przez wiele lat dziennikarze prawicowi w niewybredny sposób walczyli z
Bronisławem Komorowskim, więc życzę panu prezydentowi Dudzie, żeby go
to nie spotkało ze strony tych, którzy na niego nie głosowali.
Kardynał
Kazimierz Nycz wezwał na rozmowę księdza Aleksandra
Seniuka, rektora warszawskiego kościoła sióstr wizytek. Poszło o
przeprosiny, jakie ksiądz Seniuk wystosował pod adresem prezydenta
Bronisława Komorowskiego.
"Moja pierwsza teza jest taka, że mamy do
czynienia z nieformalnym początkiem kampanii prezydenckiej przed
wyborami w roku 2020."
Bielan przypomina w Telewizji Republika, że z bliska obserwował w
latach 2005-2007, gdy byłem rzecznikiem PiS, a jednocześnie
eurodeputowanym, w jaki sposób politycy Platformy przenosili ataki na prawicowy rząd i śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego na poziom mediów zagranicznych,
To było takie perpetuum mobile. Najpierw podsycano tego rodzaju
ataki w prasie zachodniej, a później wykorzystywano to w
mediach krajowych
Dodaje, że Applebaum ma bardzo duże wpływy w tygodniku w brytyjskim tygodniku „The Economist”.
I tak się dziwnie składa, że „The Economist” w dzisiejszym numerze
już atakuje prezydenta Dudę. To sygnał w jaki sposób może być
kształtowana światowa i europejska opinia publiczna przez rozmaite ośrodki w Polsce, które są zainteresowane jak najgorszą prasą międzynarodową nowego prezydenta RP
— mówi Bielan.
Zdaniem b. europosła, wpis Applebaum świadczy o braku dobrej woli tej publicystki.
A może i w tym przypadku chodzi o prezydenturę w 2020 roku, tyle że dla Radosława Sikorskiego?
ale i przy okazji mści się za "niepowodzenia " męża...zapominając jego" osiągnięcia "
w dokuczaniu jeszcze za życia Prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu i na dodatek o jego "niesławnym " telefonie do Jarosława Kaczyńskiego w dramatyczny poranek 10 Kwietnia 2010 roku...ciekawe skąd wtedy wiedział ,ze Profesor Lech Kaczyński nie żyje,skoro jeszcze nikt Jego ciała nie odnalazł i skąd wiedział ,ze winni są Polscy Piloci...
Wstyd i Hanba
Polonio do dzieła,brońmy naszego Honoru i Prezydenta,jednego już nam zabili,drugiego już obszczekują ,czego się boją?
i jeszcze jedno ,KTO powiedział dorżniemy watachy? SIK orski ?czy ?
ndrzej Wajda:
"To wojna domowa! To jest walka o wszystko! Wesprze nas TVN!"
Bronisław Komorowski:
"Prezydent gdzies poleci i wszystko sie zmieni."
"W interesie calej UE lezy wspólpraca z Moskwa."
"Będziemy polować na kaczki tylko teraz jest okres ochronny"
"Jaki Prezydent taki zamach"
„Jaka wizyta, taki zamach, bo z 30-tu metrów nie trafić w samochód to trzeba ślepego snajpera”.
"Kaczyński to przypadek psychiatryczny."
"Chcialbym skrócic zly okres prezydentury Lecha Kaczynskiego”
Komorowski miał podobno powiedzieć do Sikorskiego: "Lecha nie ma, ale został nam jeszcze ten drugi". Na co Sikorski: "Nie martw się, Bronek, mamy jeszcze jedną tutkę".
Radosław Sikorski:
Dorżnąć watahę „Jeszcze jedna bitwa, jeszcze dorżniemy watahy, wygramy tę batalię!” --na konwencji PO
"Można być prezydentem, ale można być też chamem."
"Pan się nie przejmuje tym,co wygadują niektóre karły moralne" --do Lecha Wałęsy,nie wiadomo o kim, ale można się domyślać.
Donald Franciszek Tusk:
10 listopada 2005 Donald Tusk wystapienie Sejmowe
„…Polska naprawde nie jest skazana na, tak jak ja Polska od wczoraj nazywa, moherowa koalicje…”
„…Jesli uwazacie panstwo, ze J.Kaczynski i PiS w czasie kampanii wyborczej maja zamiar aresztowac kandydatów innych partii,
uzywac podsluchów, to wezcie pochodnie w rece i idzcie na Palac Prezydencki…”
"Jeśli nie zrozumiecie, że ta współpraca jest potrzebna, wyginiecie jak dinozaury"
"Dinozaury pewnie do dziś zaludniałyby naszą planetę. Tajemniczy przypadek jednak sprawił, że nie musimy żyć w cieniu tych gigantów."
"Najlepsi i twardzi idą na wojnę z PiS-Do tej wojny potrzebuję ludzi najlepszych, twardych. Dlatego to otoczenie będzie teraz pomagało
Grzegorzowi Schetynie bić się w Sejmie z PiS-em"
"Ten atak nie zostanie jednak bez odpowiedzi"--reakcja na ujawnienie afery hazardowej.
Janusz Palikot:
"Wypatroszyć Kaczyńskiego"--“Jaroslawa Kaczynskiego trzeba zastrzelic i wypatroszyc (…) Bronislaw Komorowski pójdzie na polowanie na wilki i zastrzelimy Jaroslawa Kaczynskiego, wypatroszymy i skóre wystawimy na sprzedaz w Europie…”
„Dlaczego do Smolenska wyjechal kartofel, kurdupel, alkoholik, a wrócil maz stanu? Bo Rosjanie podmienili cialo”
"Kaczyńscy są źródłem wszelkiego zła. Zwłaszcza Jarosław Kaczyński"
„… Odpowiedzialnosc moralna za smierc 95 ludzi ponosi Lech Kaczynski, bo to on przygotowywal wyjazd. To on ma krew na reku ludzi, którzy zgineli w katastrofie. (…) glupota, bezmyslnosc, pycha i ego Lecha Kaczynskiego doprowadzilo do tragedii.
(…) Rodzina Kaczynskiego powinna przeprosic rodziny poleglych…”
„profesor” Władysław Bartoszewski
Bydło - "Przestać uważać bydło za niebydło"
Prezydent jest chorym, tragicznym człowiekiem. Powinna mu pomóc rodzina. To chora i psychopatyczna postać.”- Palikot
„Kaczyńscy są małymi zakompleksionymi ludźmi, którzy nigdy tego nie zrozumieją.”- Palikot
„Apeluję do Lecha Kaczyńskiego, żeby wytrzeźwiał i wreszcie przedstawił opinii publicznej, co naprawdę myśli w pełni swoich przytomnych sił.”- Palikot
„Czy prezydent Lech Kaczyński nadużywa alkoholu? Czy prawdą jest, że jego pobyty w szpitalach mają związek z terapią antyalkoholową? Czy ucieczki do Juraty i czerwone wino to nie środki terapeutyczne, stosowane przezeń w reakcji na problemy w relacjach rodzinnych z bratem i matką?”- Palikot
„Działacze Solidarności sami zachowują się jak wieprze, bo chcą tylko dla siebie. Sami sobie przykleili ten świński pysk.”- Palikot
„Ja niepytany oświadczam, że jednoznacznie preferuję kobiety. A Pan, Panie Jarosławie?” – Palikot
„Czy Jarosław jest Jarosławą? Czy Jarosław Kaczyński jest kobietą” – Palikot
„Wśród bliźniaków jednojajowych często jedno z nich jest homoseksualistą. Tak przynajmniej twierdzą medycy. Jarosław, w przeciwieństwie do Lecha, nie ma żony, dzieci, z kobietami trudno go spotkać, a mieszka z mamą i kotem.”- Palikot
„Ja jestem w skrajny sposób zasmucony. Martwię się o przyszłość mojej ojczyzny. Życzę Polakom i Polsce, żeby Lech Kaczyński jak najszybciej przestał być prezydentem tego kraju, bo każdy dzień jego prezydentury przybliża nas do katastrofy takiej czy innej, wewnętrznej czy zewnętrznej. Oby się to jak najszybciej skończyło.”- Palikot
„Moim zdaniem trzeba spalić to esbeckie szambo”. -Palikot o aktach IPN.
„Myślę, że wielkim marzeniem Jarosława Kaczyńskiego jest to, żeby teraz on zginął. I w skutek jakichś zamieszek fanatyk czy szaleniec go zabił. Wtedy cała ta rodzina, formacja przechodzi na pozycję taką jak Chrystus, czyli że ofiara jest tak duża, że nikt już o tym nie dyskutuje. I te zaczepki, te prowokacje w końcu doprowadzą do tego, ze ktoś rzuci się na Kaczyńskiego.”- Palikot
„Sam fakt, że odsunęliśmy Kaczyńskiego od władzy i odsuniemy Lecha Kaczyńskiego od urzędu prezydenta, to naprawdę są dokonania pomnikowe.”- Palikot
„On zachowuje się jak człowiek z podpalona głową, z płonącym mózgiem.”- Palikot
„Przykro mi, że prostytucja w polityce sięga nawet pani minister Gęsickiej.”- Palikot
„Raz na kilka miesięcy ożywiona hałasem partyjnego wołania podnosi się z politycznych katakumb Zyta Gilowska. Dziwne to jakieś: strzygą, horrorem i cmentarzyskiem zalatuje.” – Palikot
„W szlachetnym geście postanawiam ratować ich złajdaczony honor, i niniejszym publicznie ogłaszam, iż chętnie mieszkanie od Zbigniewa Ziobry odkupię, aby mógł jak mężczyzna długi swoje spłacić i odejść bez rozgłosu oraz wstydu dla kolegów.” – Palikot
“…i na wypadek jednak, gdyby jednak On nie był w stanie wypełniać tej roli do końca swojej kadencji … wskazane było by, żeby ludzie to odebrali nie jako element gry, tylko jako jednak autentyczne, konstytucyjne uprawnienie Marszałka. No i Marszałek się z tym oczywiście zgodził, bo dla niego to jest łatwiejsze rozwiązanie, niż cokolwiek innego.”- Palikot
„Dlaczego do Smoleńska wyjechał kartofel, kurdupel, alkoholik, a wrócił mąż stanu?”- Palikot
„Bronisław Komorowski pójdzie na polowanie na wilki, zastrzelimy Jarosława Kaczyńskiego, wypatroszymy i skórę wystawimy na sprzedaż.”- Palikot
„Polacy muszą się wyrzec swojej polskości.”- Palikot
—————————————————————————————
kiedyś mówiono,nic tak nie brudzi Kobiety jak atrament,parafrazując to powiedzenie...możemy dodać,nic tak nie brudzi człeka jak zapis jego myśli w "sieci"
Media spod znaku Agory nie mogą przeboleć, że Polacy dokonali wyboru niezgodnego z ich widzimisię. Główne strony serwisów internetowych gazety i radia Michnika nie pozostawiają złudzeń, wskazując, że Andrzej Duda nie może liczyć choćby na kilka dni kredytu zaufania.
Oto kilka tytułów, jakimi redakcja z Czerskiej straszy czytelników,
cytując odpowiedzi na list Prezydenta Dudy opublikowany na łamach „GW”:
Proszę nie uprawiać hazardu
Przykro mi, że przez lata nie miał Pan do mnie szacunku
Wywiaz z Prezydentem RP Andrzejem Dudą ukazał się na portalu
Politico 19 sierpnia 2015 roku. Zapis rozmowy z prezydentem, która się
odbyła się w drodze powrotnej ze Szczecina 13 sierpnia 2015 roku.
POLITICO: Różnie o Panu mówiono i pisano. Dużo było uwag nieprzychylnych.
ANDREJ DUDA: Aż się bałem, kiedy takie rzeczy czytałem, choć
publikowały to gazety, które zawsze źle pisały o formacji, z której ja
pochodzę i ludziach tej formacji. Rozumiem więc, że nie znając mnie i
nie orientując się w tym, co ja mówię, wystarczyła im taka wiedza, żeby o
mnie źle pisać.
Pan dzisiaj mówił, że chciałby widzieć większą obecność NATO w Polsce.
Tak, bardzo bym chciał. W kampanii mówiłem o tym cały czas. W
pierwszym wystąpieniu, które miałem na temat polityki zagranicznej
mówiłem o projekcie Newport Plus. On zmierza do tego, żeby przed
szczytem w Warszawie już podjąć rozmowy i negocjacje z naszymi
partnerami co do zwiększenia gwarancji bezpieczeństwa poprzez fizyczną
obecność w Europie Środkowo-Wschodniej, w tym także w Polsce – po
pierwsze; tej tzw. krytycznej struktury, czyli uzbrojenia, a po drugie;
ja uważam, że powinny być stworzone bazy NATO, wojsk amerykańskich, czy
wspólne bazy polsko-amerykańskie, czy Polski z innymi krajami NATO,
takie jak baza w Szczecinie, w której byliśmy dzisiaj, gdzie mieści się
dowództwo korpusu. Nie jest to wielka liczba żołnierzy, bo docelowo ba
ich być około 400, ale to już jest jakaś koncepcja, zwłaszcza teraz, po
szczycie w Newport, rozwijania tej obecności NATO, w sensie
bezpieczeństwa. Dzisiaj dowództwo tego wielonarodowego korpusu ubiega
się o to, aby zrealizować postanowienia z Newport i uzyskać certyfikaty,
żeby dowodzić – na początek tzw. szpicą, a następnie siłami odpowiedzi
NATO w tej części Europy.
Mówił Pan o bazach polsko-amerykańskich. Czy Pan uważa, że
Polska musi polegać na NATO, czy bardziej opierać się na Stanach
Zjednoczonych?
Ja nie uważam, że stosunki polsko-amerykańskie wymagają jakiejś
poprawy, uważam, że one są dobre. Podobnie, jak stosunki
polsko-niemieckie. Generalnie jestem zadowolony ze stosunków z naszymi
sąsiadami, uważam, że te relacje są dobre, aczkolwiek chciałbym, żeby
były jeszcze lepsze. Natomiast nie uważam, żeby w tych relacjach trzeba
było coś poprawiać, jakby się cokolwiek złego działo. Uważam, że można
zintensyfikować relacje z naszymi partnerami, zwłaszcza jeśli chodzi o
kraje Europu Środkowo-Wschodniej – myślę o tym pasie krajów, które w
przeszłości nie były państwami samodzielnymi, rzeczywiście suwerennymi
lub niepodległymi, bo znajdowały się w radzieckiej strefie wpływów, były
krajami socjalistycznymi, czy jak kto woli komunistycznymi. Mamy w
związku z tym wspólną historię i wspólne problemy, takie choćby, jak
gospodarcze. Mamy problemy ze społeczeństwami, które są uboższe niż
społeczeństwa Europy Zachodniej. Dlatego uważam, że są pola do
współpracy i dlatego trzeba szukać wspólnych płaszczyzn, po to, żeby
pogłębiać więzi partnerskie w tej części Europy. Natomiast, jeśli chodzi
o NATO, to cieszyłbym się, gdyby takich natowskich baz, gdzie
rzeczywiście są żołnierze Sojuszu Północnoatlantyckiego było więcej,
Ameryka jest największym partnerem sojuszu, ma największą armię, jej
żołnierze są w wielu miejscach na świecie. Takie bazy mogłyby powstać w
naszym kraju, tym bardziej, że dzisiaj to my jesteśmy granicą NATO i
dobrze byłoby, żebyśmy byli taką flanką z prawdziwego zdarzenia. A
będziemy wtedy, kiedy NATO będzie tu obecne. Rzeczywiście obecne, a nie
tylko w sposób symboliczny.
Niektóre kraje mają zastrzeżenia do NATO i do art.5. Gdy
patrzy się na różne sondaże zagraniczne, nie widać wielkiej chęci
bronienia części wschodniej, w odróżnieniu od Stanów Zjednoczonych. Czy
Polska powinna polegać na NATO, czy bardziej powinna polegać na USA?
Polska przede wszystkim powinna polegać na sobie i do tego należy
dążyć, ale to wymaga odbudowy w Polsce silnej armii, dobrze wyposażonej.
Polska planuje w najbliższych latach duże wydatki na zakupy sprzętu
wojskowego. Wierzę głęboko, że uda się kupić nam sprzęt
najnowocześniejszy, taki, który wzmocni potencjał naszej armii, zwiększy
też sprawność i bezpieczeństwo polskich żołnierzy. Mamy świetnych,
bohaterskich żołnierzy, mamy bardzo dobrych oficerów, bo oni
współpracują dzisiaj w ramach struktur NATO, nasi żołnierze jeżdżą na
misje, więc oni się pod tym względem już bardzo dobrze sprawdzili. Ale
dzisiaj potrzebujemy wzmocnienia polskiej armii pod względem
infrastrukturalnym, zwiększenia jej potencjału, programów rozwoju naszej
armii, w tym znaczeniu, że szkolenia, także młodzieży w jakiś sposób
trzeba organizować, pamiętając, żeby to było dla dobre i atrakcyjne dla
młodych ludzi. W tym kierunku powinniśmy iść przede wszystkim na
przestrzeni lat. Ponieważ jeszcze tego wszystkiego nie mamy, więc dziś
gwarancje bezpieczeństwa są nam potrzebne i chciałbym, żeby one były.
Stany Zjednoczone, jak mówiłem, mają najsilniejszą armię w całym Pakcie
Północnoatlantyckim, a ja mam przede wszystkim nadzieję, że Polski nie
trzeba będzie bronić, ani tych krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Że
sama obecność tych wojsk wystarczy, żeby był spokój, i, że żadna obrona
konieczna nie będzie.
Kraje Bałtyckie wiedzą, że Polska jest największym krajem w
regionie, ma najwięcej wojska i jakimś sensie liczą na to, że pierwsza
reakcja będzie właśnie ze strony Polski. Że jest ona w pewnym sensie
gwarantem dla tych krajów bałtyckich.
Chciałbym, żeby Polska była takim krajem, który może w razie potrzeby
wyciągnąć rękę i pomóc słabszemu, a który nie musi bać się silnych.
Będę czynił z mojej strony wszystko, co tylko mogę, żeby tak się działo.
Żeby przynajmniej w takim kierunku Polska zmierzała. Jesteśmy solidarni
z naszymi sojusznikami w Europie Środkowo-Wschodniej, dlatego też
mówiłem o wzmacnianiu potencjału polskiej armii, żebyśmy w przyszłości
byli takim dobrym gwarantem bezpieczeństwa, dobrym sojusznikiem.
Jak wyglądają stosunki z Rosją?
Rosja jest naszym sąsiadem i chciałbym, żebyśmy z nim także mieli jak
najlepsze relacje. Dzisiaj one są trudne, ale nie z winy Polski. Myśmy
relacji z Rosją w żaden sposób nie psuli, nie podjęliśmy żadnych
działań, które byłyby w nią wymierzone. To, co się stało jest efektem
polityki rosyjskiej, odrodzeniem się ducha imperialnego, tęsknot
imperialnych, które najpierw zwróciły się przeciw Gruzji, a po kilku
latach przeciw Ukrainie. To jest niepokojące i stanowi zły sygnał, nie
tylko dla Europy, ale i dla świata. Ponieważ są takie tendencje, trzeba
dbać o gwarancje bezpieczeństwa, a jednocześnie robić wszystko, żeby
konflikt zbrojny tam się skończył i, żeby Rosja stosowała prawo
międzynarodowe.
Czy z Putinem można współpracować, czy trzeba czekać na zmianę władzy, żeby dojść do jakichś normalnych stosunków?
Uważam, że zawsze trzeba pracować i to w polityce jest taka
niekończąca się opowieść – żmudna, trudna, nie zawsze się udaje, ale nie
można składać rąk. Jest potrzebne dobre współdziałanie i w ramach UE i
boleję nad tym, że w tej sprawie nad zdrowym rozsądkiem i
bezpieczeństwem w sensie pokoju zwyciężają jakieś kwestie partykularne
gospodarcze. A niestety często słyszę takie głosy, a zwłaszcza słyszałem
gdy byłem jeszcze…
Czy trzeba doprowadzić do zmiany formuły normandzkiej?
Mówiłem tak wcześniej. Dzisiaj to chyba nie miałoby sensu. Dzisiaj
jest potrzeba stworzenia czegoś zupełnie nowego, jakiej nowej inicjatywy
w tym zakresie, żeby tę kwestię pokojowo rozwiązać. Znacznie szerszą, z
udziałem potężnych krajów UE z jednej strony, ale także Stanów
Zjednoczonych oraz, jeśli byłaby taka wola, także z udziałem sąsiadów
Ukrainy.
Mam wrażenie, że Ukraina nie bardzo walczyła o to, by Polska dołączyła do formuły normandzkiej?
Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć. Mogę powiedzieć w ten sposób;
ja również nie widziałem jakiegoś zainteresowania ze strony polskiego
rządu, by brać udział w formule normandzkiej i uważam, że to nie była
dobra polityka. Powinniśmy prowadzić politykę bardziej aktywną.
Powiedziałem ostatnio, także w swoim przemówieniu inauguracyjnym przed
Zgromadzeniem Narodowym, że polska polityka zagraniczna nie potrzebuje
żadnej rewolucji, bo ona rewolucji nie lubi. Ale potrzebuje pewnej
korekty; musi ona polegać przede wszystkim na zwiększeniu naszej
aktywności, na tym, że będziemy wychodzili z inicjatywami, że będziemy
szerzej współpracowali z Polakami i Polonią, która mieszka poza
granicami Polski, pomagając im z jednej strony, ale z drugiej strony
wykorzystując ich potencjał. Mówiłem o zwiększeniu aktywności w UE,
mówiłem o aktywności w ramach NATO, w kontekście tej inicjatywy Newport
Plus.
Polska odgrywa w UE znacznie większą rolę niż 10 lat temu.
Gdzie szczególnie Polska powinna zmienić stanowisko jeśli chodzi o
podejście do Brukseli?
Jest kilka takich elementów, w których powinniśmy być bardziej
aktywni; trzeba zaznaczyć, że fakt, iż jesteśmy w UE i w NATO, to jest
wielki dorobek tych 26 lat od 1989 roku. To są nasze wielkie
osiągnięcia. Te dwa wielkie międzynarodowe porozumienia, w których się
znaleźliśmy, one, nie tylko w sensie symbolicznym, ale w sensie
rzeczywistym, również w sensie geopolitycznym przesunęły nas ze wschodu
na zachód. W sensie umacniania demokracji mam poczucie, że staliśmy się
krajem zachodnim. Nie jesteśmy jeszcze niestety krajem zachodu w sensie
gospodarczym, poziomu życia obywateli. Dlatego młodzi Polacy wyjeżdżają z
kraju, i to powinniśmy zmieniać sami, naprawiając wiele w naszej
gospodarce, bo niestety tak się dzieje, że mamy wzrost gospodarczy,
dobrą sytuację w statystykach, ale nie w portfelu przeciętnego Polaka.
Nie wszyscy są beneficjentami tego dobra i to trzeba naprawić. Trzeba
doprowadzić do tego, żeby poziom życia przeciętnego obywatela,
przeciętnej rodziny w Polsce się poprawił. Ale to kwestia naszych
działań wewnętrznych, także dobrego korzystania z funduszy europejskich.
Jeśli chodzi o samą Europę, to jest na pewno w naszym interesie, żeby
była zachowana spójność europejska. Żeby UE nie doznawała żadnych
wstrząsów. To jest na pewno w interesie polskim. Jest też w naszym
interesie, aby kryzys w strefie euro się zakończył, żeby poprawiła się
sytuacja Grecji i tych krajów, które mają kłopoty – Portugalii, czy
Włoch. My więc na pewno musimy działać tak, aby wspierać tę wspólnotę,
jedność europejską, ale działając aktywnie na rzecz spójności,
prezentować polski punkt widzenia. I ten polski punkt widzenia w sposób
jednoznacznie stawiać. Tak powinniśmy na przykład działać w aspekcie
polityki klimatycznej. W moim osobistym przekonaniu, kierunek, w jakim
zmierza UE nie jest kierunkiem dobrym, bo przyjmowanie na siebie przez
Unię, jako całość tak poważnych ograniczeń w sprawie emisji CO2,
przyjmowanie ich w przeciwieństwie do reszty świata, głównie krajów
dobrze rozwiniętych, jak Stany Zjednoczone, Chiny, Brazylia jest po
prostu nierozsądne z punktu widzenia konkurencyjności gospodarki
europejskiej czy Europy w ogóle. Ten kierunek jest też zły dla Polski,
bo po pierwsze; nasza gospodarka wymaga dzisiaj wprowadzenia nowych
technologii, wymaga unowocześnienia. Po drugie; my mamy ogromne, w
porównaniu do reszty Europy zasoby węgla kamiennego i taka prosto pojęta
dekarbonizacja kompletnie nie jest w naszym interesie. Unia powinna
działać tak, żeby w jak największym stopniu pozwolić swoim członkom
korzystać z ich własnego potencjału, w tym bazy surowcowo-energetycznej,
która jest, które nie potrzebujemy czerpać z zewnątrz. Tylko my
powinniśmy wprowadzać nowe technologie tak, aby w jak największym
stopniu chronić środowisko naturalne. Ale to jest kwestia rozwoju nowych
technologii przetwarzania węgla, spalania węgla itd.
Jeśli chodzi o globalne ocieplenie – jak Polska powinna reagować, żeby nie doprowadzić do daleko idących jego skutków?
Globalne ocieplenie, globalne ocieplenie – tylko co z tego, jeśli
tylko Polska miałaby coś robić, skoro dużo poważniejsi emitenci niż
kraje europejskie się tym nie przejmują.
To znaczy, że polskie stanowisko w Paryżu będzie ostrzejsze niż było?
Ja będę na ten temat rozmawiać z rządem, będę sprawę konsultował z
ministrem spraw zagranicznych, z panią premier. Uważam, że sprawa jest
bardzo ważna i będę mówił, że, zwłaszcza w sytuacji, kiedy nasi
partnerzy spoza UE nie chcieli przyjąć na siebie tych poważnych
ograniczeń, takich jak wzięła na siebie Europa, to trzeba twardo mówić o
konieczności weryfikacji wewnątrz europejskich postanowień w tej
sprawie.
Polityka migracyjna. Polska nie była bardzo przychylna wobec
pomysłu, żeby przyjmować migrantów. Ten problem na pewno będzie
narastać…
To jest poważy problem i jest to też problem dla naszych obywateli,
bo powtarzam, że jako społeczeństwo nie jesteśmy zamożni. U nas nie ma
takiego poziomu, jak w Niemczech czy innych krajach Europy Zachodniej.
Ten poziom jest znacznie niższy, dlatego trzeba sobie zdawać sprawę z
dodatkowych obciążeń wynikających z przyjęcia tysięcy obywateli wzbudza
wątpliwości wśród Polaków, zwłaszcza, że mamy tysiące rodaków poza
graniami Polski, chociażby takich, którzy zostali przymusowo
przesiedleni w związku ze zmianą granic na Wschodzie, czy też zostali na
Wschód wywiezieni. Wielu z nich chciałoby wrócić do Polski, ale do tej
pory nie stwarzano im takich możliwości. I bardzo często słyszę na moich
spotkaniach oburzenie, że stać nas na przyjmowanie imigrantów, a nie
stać nas na sprowadzenie Polaków do Polski. Ale rozumiem, że tu musimy
prowadzić politykę wspólnotową, natomiast chcę zwrócić uwagę na jedną
rzecz; otóż czy nie powinniśmy poważnie porozmawiać w Unii, jak wygląda
walka ze zorganizowaną przestępczością, między innymi tą, która
umożliwia nielegalną imigrację do Europy. Warto rozmawiać na ten temat, w
jaki sposób to zablokować. I nie w tym sensie, żeby blokować emigrację,
postawić mur, tylko jak zablokować tę przestępczość. Oni gdzieś piorą
swoje pieniądze, które z tego tytułu uzyskują. Na ile skutecznie jako
Europa i poszczególne kraje działamy przeciwko temu procederowi. Poza
tym, proszę pamiętać, że to dla Polski jest kłopot, jeśli chodzi o
politykę azylową; my pilnujemy wschodniej granicy Unii.
Jakie jest Pana stanowisko wobec tzw. Brexit. Czy można otworzyć
traktaty żeby Cameron mógł argumentować za Unię kiedy przeprowadzi
referendum?
Uważam się za eurorealistę, jestem zwolennikiem unii państw
narodowych, dlatego, kiedy mówiłem, że Europa powinna lepiej korzystać
ze swego wewnętrznego potencjału w przypadku energetyki, tak samo
uważam, że kraje w ramach UE powinny mieć gwarantowane sfery swojej
suwerenności i między innymi te elementy rozwoju gospodarczego, m. in.
polityki surowcowej, one powinny także być elementem suwerenności
poszczególnych krajów. Nie powinny być narzucane rozwiązania, tragiczne z
punktu widzenia przyszłości gospodarczej, jako próba narzucania
ograniczeń np. przy wydobywaniu gazu łupkowego, czy właśnie polityka
dekarbonizacji, która prowadzi do rezygnacji z węgla. Ja się z taką
polityką nie zgadzam i powiem tak: to jest polityka całkowicie sprzeczna
ze strategicznymi interesami naszego kraju. Jaki kraj chce zrezygnować z
zasobów, które posiada, i które są gwarantem jego suwerenności
gospodarczej, niezależności energetycznej Powinniśmy tę niezależność i
krajów i Europy, powinniśmy w ramach Europy współdziałać w sensie
energetycznym, ale też powinniśmy stwarzać sobie jak największą
niezależność, byśmy nie byli zależni od dostawców zewnętrznych, byśmy w
jak największym stopniu byli w stanie obsłużyć się sami.
Czy jest jakieś pole manewru jeśli chodzi o sytuacje migrantów w Wielkiej Brytanii?
Proszę pamiętać, że polscy emigranci przynoszą więcej dochodu niż
kosztują. O tym władze Wielkiej Brytanii także powinny pamiętać.
Niestety, mówię to z przykrością, wyjeżdżają ludzie świetnie
wykształceni, którzy uzyskali swoje wykształcenie w Polsce, a tam
pracują de facto na dobro brytyjskiej gospodarki i brytyjskiego
społeczeństwa. Ja bym chciał, żeby oni wrócili do Polski. Tylko oni są
kreatywni, a dziś nie mają po temu warunków. Dziś Polskę trzeba
naprawić, dziś Polsce potrzebna jest, jak to mówimy, dobra zmiana, idącą
w kierunku naprawy Rzeczpospolitej, podniesienia warunków życia,
tworzenia lepszych warunków dla przedsiębiorczości, po to żeby poprawiać
sytuację ekonomiczną, a tym samym sytuację obywateli. Ja liczę na to,
że moi rodacy, którzy wyjechali do Wielkiej Brytanii, czy do innych
krajów, kiedy zobaczą, że Polska stwarza dla nich szansę, to zatęsknią
za swoimi rodzinami, które tu zostawili, za przyjaciółmi.
Stosunki polsko-niemieckie….. czasy się zmieniły, czy Pana
podejście do Niemców będzie inne niż podczas poprzedniego rządu PiS? Co
trzeba zmienić?
Ja jestem człowiekiem otwartym, jestem zwolennikiem tego, byśmy
mieli jak najlepsze relacje z sąsiadami, że na te pozytywne relacje
trzeba stale pracować. Tylko ja bym w tych relacjach zawsze chciał
jednego – partnerskiego traktowania. Czyli, żeby nasi sąsiedzi
uwzględniali w swoich działaniach względem nas i organizacji, w których
jesteśmy fakt naszego istnienia, nasze interesy, nasz punkt widzenia,
jako państwa, jako społeczeństwa. Jeśli chodzi o Niemcy, chciałbym, aby
nasza współpraca układała się jak najlepiej, żeby wymiana handlowa
jeszcze się polepszała. Zrobię wszystko, żeby nasze stosunki były jak
najlepsze, z korzyścią i dla Polski i dla Niemiec.
Gdzie powinny nastąpić jakieś zmiany?
Chociażby kwestia zwiększonej obecności NATO w Polsce. Były takie
głosy, choć ja nie rozmawiałem jeszcze osobiście z panem prezydentem,
ani z panią kanclerz, znam tylko informacje z mediów, że było bardzo
sceptyczne stanowisko, ale to są informacje, które docierały do mnie w
sferze medialnej i będę chciał na ten temat rozmawiać. Mówiłem już, że
dziś w polskim interesie jest, aby nasze bezpieczeństwo, w sensie takim
materialnym, było wzmocnione. To jest jeden z tematów, o których
chciałbym porozmawiać.
Czy będzie powrót do wrażliwości wojennej? Dzisiaj już problemy, jakie stwarzała Erika Steinbach przed laty raczej nie istnieją.
Wrażliwości wojenne są zawsze, jeśli spojrzy pan na rozmiar krzywd,
jakie stały się w czasie drugiej wojny światowej, choćby liczbę cywilów,
nie mówię o żołnierzach, którzy zostali zamordowani, to ja bym
powiedział, że te relacje, choć one się nie opierają na poczuciu
krzywdy, właśnie nie, to jest przykład, w jaki sposób, w oparciu o
prawdę, można budować relacje między narodami, poprzez przebaczenie.
Oczywiście trzeba zwracać uwagę na to, kiedy niektórzy przeinaczają
prawdę historyczną trzeba to piętnować. Ja generalnie uważam, że
stosunki pomiędzy Polakami i Niemcami są bardzo dobre. Oczywiście,
chciałbym, żeby były coraz lepsze, ale uważam, że one są bardzo dobre.
Zawsze można coś poprawić, prawda? Tym bardziej, że ja znam Niemców z
osobistych kontaktów, miałem wymiany, miałem w domu nauczycieli z
Niemiec, bo moja żona, która jest germanistką i pracowała przez całe
lata jako nauczycielka, realizowała wymiany w Heidelbergu i Dortmundzie,
więc niemieccy nauczyciele gościli u nas w domu wielokrotnie. Mamy
przyjaciół w Niemczech i nie ma u nas takich kwestii, o których nie
rozmawiamy. Można się przyjaźnić i te problemy z zakresu drugiej wojny
światowej nie są jakąś kością niezgody między naszymi społeczeństwami.
A jak wyglądają stosunki z Donaldem Tuskiem?
Pan Donald Tusk pochodzi z obozu politycznego, z którym ja do
niedawna byłem w relacji, czy to w Sejmie, czy PE, rządzący – opozycja.
Dwa rożne obozy polityczne. Ale dziś jest taka sytuacja, że pan Tusk
jest przewodniczącym Rady UE, a ja jestem prezydentem RP, który jest
bezpartyjny.
A czy Pan, podczas swojej kadencji w Sejmie nawiązał osobiste relacje z panem Tuskiem?
Nie, myśmy z panem premierem Tuskiem nawet nie mieli specjalnie
okazji, by porozmawiać, więc to jest taka relacja. Natomiast zawsze się
osobiście cieszę, kiedy Polak zajmuje eksponowane stanowisko gdzieś w
przestrzeni międzynarodowej. To zawsze w jakimś stopniu buduje prestiż
kraju. Ja bym tylko chciał, żeby Polacy, którzy gdzieś w tej
międzynarodowej przestrzeni politycznej działają pamiętali skąd
pochodzą.
A czy ten właśnie Polak powinien zostać na swoim stanowisku na drugą kadencje?
Cieszę się zawsze, kiedy Polak zasiada w jakiś instytucjach
europejskich i chciałbym, żeby ich było jak najwięcej, zawsze będę to
popierał.
Wybory parlamentarne w październiku…
Wyborcy podejmą decyzję, bo dzisiaj w zasadzie ruszyła już kampania
wyborcza, i wyborcy dokonają wyboru. Ja chciałbym realizować mój
program, moje zobowiązania, bo mi na tym zależy. W Polsce prezydent nie
jest od kreowania sytuacji prawnej czy gospodarczej, jest bytem
samodzielnym całkowicie. To znaczy może przedstawić projekt ustawy, ale
ten musi być potem przyjęty przez Sejm i Senat. Wiele jego działań jest
koniecznych do realizowania z rządem, więc w oczywisty sposób zależy mi
na tym, żeby te swoje postulaty zrealizować, żeby rząd i parlament
odnosił się przychylnie do moich inicjatyw. Cały czas apeluję i wierzę,
że one będą mogły być zrealizowane.
Przez prawie 10 lat Platforma straszyła PiS-em, że jest to groźna,
nieodpowiedzialna partia. Pan wygrał wybory – czy myśli Pan , że
stosunek elektoratu wobec partii, w której Pan działał przed swoją
elekcją istotnie się zmienił?
Siedzimy sobie w samolocie rządowym, gawędzimy, czy ja wyglądam na groźnego?
Jaką rolę będzie odgrywać Jarosław Kaczyński?
Kaczyński jest liderem wielkiego ugrupowania politycznego, jest
człowiekiem, który ma ogromne doświadczenie polityczne, cieszy się w
swojej partii niekwestionowanym autorytetem. Ja osobiście nie mam
wątpliwości, że po pierwsze jest to człowiek krystalicznie uczciwy, po
drugie jest to człowiek, który ma absolutnie przemyślaną koncepcję jeśli
chodzi o kierunek, w jakim Polska powinna się rozwijać. Ale jak widać,
jeśli chodzi o bezpośrednie prowadzenie przyszłości polskich spraw,
myślę tu o rządzie, bo przecież PiS o zwycięstwo wyborcze walczy, to
powierzył tę rolę pani prezes Beacie Szydło, też pewnie wychodząc z
założenia, że tak ciężką pracę, jaką musi wykonywać premier, trzeba dać
dzisiaj w ręce osoby młodszej.
Kto jest Pana największym bohaterem?
Wielkimi bohaterami byli dla mnie Powstańcy Warszawscy, polska
konspiracja, młodzi ludzie, którzy dziś są bohaterami swoistej legendy.
„Zośka”, czyli Tadeusz Zawadzki czy jego serdeczny przyjaciel „Rudy”
zginęli za Polskę, a byli wspaniałymi, wykształconymi ludźmi, ale też
niezwykle zaangażowanymi patriotami. To są dla mnie bohaterowie. Ale
bohaterem w pewnym sensie jest też dla mnie Jan Paweł II, nasz ojciec
święty, który zmieniał oblicze świata. Nie jestem wcale przekonany, czy
byśmy się wyrwali z czerwonych objęć, gdyby nie nasz ojciec święty,
który tak nam pomagał, z piedestału Stolicy Piotrowej swoimi
międzynarodowymi wpływami. Ale też swoistym bohaterem był dla mnie
prezydent Kaczyński. Był prezydentem wielkim, miał wizję rozwoju
państwa, miał wizję polityki zagranicznej, był człowiekiem niezłomnym: w
końcu zginął realizując swoją misję prezydencką.
Najlepsza książka, którą Pan ostatnio czytał?
Ostatnio w okresie wakacyjnym czytałem takie książki, powiedziałbym
bardzo proste. Aczkolwiek wziąłem teraz w lipcu „Ziele na kraterze”
Melchiora Wańkowicza. Kiedyś czytałem pobieżnie jako uczeń, a teraz jako
dorosły, dojrzały człowiek, spojrzałem na tę książkę zupełnie inaczej.
Co Pana budzi w nocy? Co Pana straszy, czego się Pan boi?
Nic mnie nie budzi w nocy, mam strasznie twardy sen. Chodzę późno spać, generalnie nie śpię dużo, ale jak już zasnę, to…
Putin Pana nie budzi?
Mam tak twardy sen, ze mógłby po mnie chodzić, a pewnie bym się nie obudził…
Nastąpiły już ogromne zmiany obyczajowe w krajach zachodnich.
Stany Zjednoczone zalegalizowały małżeństwa homoseksualne, mówi się o
legalizacji narkotyków, toczy się debata nad eutanazją. Polska stoi na
boku tych zmian. Jak Pan myśli, czy one w końcu dotrą do Polski? Czy
Polska może się nie włączać w ten nurt przemian?
Nie martwię się, że Polska stoi na boku. Akurat w tej sprawie się nie
martwię. Jestem zwolennikiem budowania silnego państwa, silnego
społeczeństwa. Jeśli w związku z tym, coś wymaga w państwie wsparcia,
wzmocnienia, to na pewno rodziny. Ja jestem politykiem konserwatywnym i
to chyba nikogo nie zaskoczy, jeżeli tak powiem. Mam swoje przekonania.
Ja oczywiście szanuję ludzi o innych poglądach, chętnie usiądę,
porozmawiam, nie jest to dla mnie problemem, natomiast swoje poglądy
mam. A dzisiaj muszę na wszystko patrzeć jako prezydent RP, propaństwowo
i prospołecznie.
Do samolotu prezydenckiego na wizytę Andrzeja Dudy w Berlinie nie
zostaną zabrani dziennikarze m.in. "Gazety Wyborczej", "Gazety
Polskiej", "Newsweeka" i TOK FM, co wzbudziło różne komentarze w
środowisku dziennikarskim - podają wirtualnemedia.pl.
Do prezydenckiego samolotu nie zostali też zabrani reporterzy "Gazety Wyborczej", "Gazety Polskiej" i TOK FM.
Szanowni Państwo, lista dziennikarzy została ograniczona ze względu na liczbę miejsc. Szanujemy czytelników i państwa pracę - tłumaczy tę sytuację Katarzyna Adamiak-Sroczyńska, dyrektor biura prasowego Kancelarii Prezydenta RP.Jak piszą wirtualnemedia.plnie odpowiedziała natomiast na pytania, ile przyznano akredytacji i przedstawicielom których redakcji.
25.08.2015 Andrzej Duda leci do Berlina w piątek - i to jedyne, co wiadomo o jego
drugiej zagranicznej podróży. Temat wizyty zdominowały bowiem
zawirowania wokół tego, kto z dziennikarzy pojedzie (a raczej: nie
pojedzie) razem z prezydentem. Powód? Na liście zabrakło m.in.
"Newsweeka" i "Polityki".Wizyta Dudy w Niemczech
to jedna z najważniejszych - jeśli nie najważniejsza - wizyta
zagraniczna na początku kadencji nowego prezydenta. W delegacji lecącej
do Niemiec znajdą się także dziennikarze - przedstawiciele mediów zawsze
towarzyszą najważniejszym osobom w państwie podczas tego typu podróży.
Ale chyba nigdy wcześniej nie mówiło się o tym tyle co teraz.
Wszystko zaczęło się od felietonu szefa działu zagranicznego "Newsweeka" Jacka Pawlickiego. W głośnym tekście "Prezydent stracił okazję, by mnie do siebie przekonać"
dziennikarz opisuje, że nie dostał akredytacji na piątkowy wyjazd do
Berlina. Kancelaria Prezydenta odmowę uzasadniła zainteresowaniem, jakim
cieszy się wizyta - z tego powodu biuro miało "odmówić też innym
redakcjom, także dużym".
Kto nie pojedzie do Berlina?
Wytłumaczenie, które usłyszał dziennikarz "Newsweeka",
powtórzyła na Twitterze rzeczniczka prasowa prezydenta Katarzyna
Adamiak-Sroczyńska. "Lista dziennikarzy została ograniczona ze względu
na liczbę miejsc. Szanujemy czytelników i państwa pracę" - napisała.Przedstawiciele mediów komentują
Po publikacji felietonu Pawlickiego zawrzało. "Wyborcza,
Newsweek i Polityka bez akredytacji do Berlina. Czyli jednak logika
wojny plemiennej" - ocenia na Twitterze dziennikarz i publicysta Marcin
Makowski. "naTemat" zwraca uwagę,
że choć w Tallinnie zabrakło dziennikarzy "Polityki", wizytę
relacjonował "Gość Niedzielny", portal braci Karnowskich - wPolityce.pl -
oraz Telewizja Republika. "To media, które wspierały Dudę w kampanii
wyborczej" - przypomina portal.
Niektórzy dziennikarze
zwracają jednak uwagę, że wybiórcze przyjmowanie akredytacji dotyczyło
wszystkich prezydentów. "Gdy byłem szefem "Wprost", Kwaśniewski i Tusk
zawsze odmawiali nam akredytacji na zagraniczne wizyty. I nikt nie
chlipał publicznie" - pisze Stanisław Janecki, były redaktor naczelny
tygodnika (obecnie współpracownik portalu internetowego WPolityce.pl i
gazety "W Sieci"). http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,18624768,jak-prezydent-d...
dosyć udawania,że jak plują nam w twarz,to my powinniśmy mówić,że deszcz pada...
pełne uznanie... Nasz Dziennik,Gość Niedzielny..i kilka innych tytułów naszych również nie dostawało akredytacji
powodzenia POLSKO
Cóż za wyjątkowy zbieg okoliczności, który świętej pamięci ksiądz
Bronisław Bozowski, ongiś kaznodzieja z kościoła Panien Wizytek przy
Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, niewątpliwie nazwałby „znakiem”! I
miałby rację, bo takie zbiegi okoliczności zdarzają się zbyt rzadko, by
nazywać je „przypadkami” – a ksiądz Bozowski utrzymywał, że przypadków w
ogóle nie ma, bo są tylko znaki. Nawiasem mówiąc, kiedyś w kościele
Panien Wizytek kazania wygłaszał albo ksiądz Bozowski, albo ksiądz Jan
Twardowski, podczas gdy dzisiaj – ksiądz Sowa, niesłusznie podejrzewany o
związki z restauracją „Sowa i Przyjaciele”, albo ksiądz Luter, którego
już o nic podejrzewać nie trzeba. Ale do rzeczy.
Otóż tego samego dnia, w którym pan prezydent Duda, wychodząc
naprzeciw pragnieniom społeczeństwa, wyrażonym ustami pani Beaty Szydło,
wystąpił z inicjatywą drugiego referendum, które miałoby odbyć się
jednocześnie z wyborami parlamentarnymi 25 października, w Grecji do
dymisji podał się premier Aleksy Cipras, bo utracił większość
parlamentarną po tym, jak zbuntowała się mu część partii Syriza. Trudno
jej się dziwić, bo premier Aleksy Cipras zrobił wszystko, czego przed
wyborami obiecywał nie zrobić. Ale tak to już jest z mocnymi w gębie
zasrańcami, których życie nie zdążyło jeszcze doświadczyć. Toteż kiedy
został przez Naszą Złotą Panią i francuskiego filuta Hollande’a wzięty
na konwejer, po 17 godzinach był już spreparowany według najlepszych
gestapowskich, czy jak kto woli – NKWD-owskich recept i nie tylko
zgodził się na wszystko, na co obiecywał się nie zgodzić, ale w dodatku
zaczął – jak to nazywał Aleksander Sołżenicyn – „świergolić”, niczym
przodownicy pracy na budowie Kanału Białomorskiego. Ciekawe, czy Nasza
Złota Pani wystąpiła podczas tego przesłuchania w roli „złego” ubeka, a
francuski filut – w roli „dobrego”, czy odwrotnie?
Mniejsza zresztą o to, bo najważniejszy w tym wszystkim jest fakt, że
w sprawie warunków stawianych Grecji przez wierzycieli, odbyło się tam
referendum, w którym tamtejszy naród większością ponad 60 procent głosów
żądania wierzycieli odrzucił. Ale demokracja w konfrontacji z
plutokracją zawsze przegrywała, zwłaszcza odkąd Umiłowani Przywódcy
wszystkich krajów siedzą u plutokratów w kieszeniach i stamtąd groźnie
kiwają palcem w bucie – oczywiście jeśli nie mają tego surowo zakazane.
Skoro nawet Umiłowani Przywódcy muszą słuchać plutokratów, to cóż
dopiero „naród” – zwłaszcza jakiś mniej wartościowy naród tubylczy,
który wprawdzie w konstytucjach komplementowany jest jako „suweren”, ale
kiedy przychodzi co do czego, to nikt go o zdanie nie pyta. Na przykład
przed ratyfikacją traktatu lizbońskiego, który amputował Polsce ogromny
kawał suwerenności, a resztę wypłukuje, „suweren” nie został w ogóle
zapytany, czy taki ruch mu się podoba, czy nie. Najwyraźniej Umiłowani
Przywódcy musieli się obawiać, że gdyby „suweren” odpowiedział odmownie,
to Nasza Złota Pani przełożyłaby ich przez kolano i sypnęła klapsami.
Po greckim precedensie już chyba nie ma się co obawiać takich następstw,
bo okazało się, że zdanie „suwerena” nie ma najmniejszego znaczenia.
Podczas drugiej wojny światowej mawiano, że stronami wojującymi są:
„Rasa”, „Masa” i „Kasa”. „Rasa”, jak wiadomo, wojnę przegrała, „Masa”
upadła pod ciężarem własnych błędów, a na placu boju pozostała „Kasa”.
Cóż zatem dziwnego, że przed „Kasą” zgina się każde kolano, zwłaszcza
zginają się, a nawet rozchylają białe kolana Demokracji?
W takiej sytuacji cóż to komu szkodzi rozpisać referendum w dowolnej
sprawie? To nic nikomu nie szkodzi, chyba żeby szkodziło w kampanii
parlamentarnej – a takie właśnie straszliwe podejrzenie zrodziło się w
stęchłym łonie (fuj!) Platformy Obywatelskiej. Premierzyca najwyraźniej
obawia się, że cokolwiek uczyni, będzie niedobre; nawoływać do bojkotu
nie może, bo referendum ma być tego samego dnia co wybory parlamentarne.
Wzywać do odpowiedzi negatywnych też nie bardzo może – bo zrodziłoby to
podejrzenia, że pogłoski o zamiarze sprzedania Lasów Państwowych, żeby
uzyskanymi w ten sposób pieniędzmi zatkać paszcze żydowskim organizacjom
przemysłu holokaustu, wcale nie były takie bezpodstawne. Nawet
potępianie samej idei referendum, czyli wypytywania obywateli, jak
przychylić im nieba, też jest ryzykowne w sytuacji, gdy trzeba się
wyborcom podlizywać na wszelkie możliwe sposoby. Z kolei entuzjastyczny
stosunek do referendum oznaczałby, że przynajmniej dwa posunięcia PO
były błędne. I tak źle, i tak niedobrze, a warto dodać również i to, że
pan prezes Kaczyński, jako wirtuoz intrygi, załatwił przy okazji pana
Kukiza. Pan prezydent, wyznaczając „PiS-owskie” referendum w innym
terminie niż referendum wymuszone na spanikowanym Bronisławie
Komorowskim, wyraźnie wskazał, które można olać, a którego olewać nie
wypada. W tej sytuacji PO zagotowała się ze złości, a nic tak nie obnaża
człowieka jak emocje. Pan marszałek Borusewicz po raz kolejny pokazał,
że za mądry to on jednak nie jest, a w każdym razie – że nie jest
spostrzegawczy. Powiedział mianowicie, że decyzja pana prezydenta Dudy
nie była samodzielna, w odróżnieniu od decyzji pana prezydenta
Komorowskiego, która była „indywidualną decyzją prezydenta”. Jeśli w
innych sprawach pan marszałek Borusewicz jest podobnie zorientowany, to
nie ma pewności, czy nawet Boskie auxilia nam pomogą, bo wiadomo nie od
dziś, że kiedy Pan Bóg pragnie kogoś zgubić, to najpierw odbiera mu
rozum.
W sukurs ruszyły też głębokie odwody – nie tylko w osobie pana
profesora Zolla, ale sięgnięto nawet do Parku Jurajskiego, skąd dał głos
pan Adam Daniel Rotfeld. I jeden, i drugi zwrócił uwagę, że pytania
referendalne dotyczą kwestii, którymi rutynowo zajmują się parlamenty.
Pan Rotfeld zapowiedział tedy, że ani na pierwsze, ani na drugie
referendum się nie stawi. Gdyby – powiedział – pytanie dotyczyło stałych
baz NATO na terenie Polski – aaa, to co innego! Wtedy – jak się
domyślam – nie tylko by się stawił, ale w dodatku głosował bez skreśleń,
jak to było w modzie za pierwszej komuny. Zarówno pan profesor Zoll,
jak i pan Adam Daniel Rotfled mają oczywiście rację, jak zresztą we
wszystkim, co mówili i mówią – ale problem w tym, że Polacy w sprawach
zasadniczych nie mają przecież już nic do gadania. Na przykład czy stałe
bazy NATO zostaną na terenie naszego nieszczęśliwego kraju
zainstalowane, czy nie. O tym decydują Stany Zjednoczone do spółki z
Niemcami, Wielką Brytanią i ewentualnie Francją, jako państwami
poważnymi, no i oczywiście po konsultacjach z Rosją.
W tej sytuacji organizowanie w tej sprawie referendum akurat w Polsce
nie tylko mijałoby się z celem, ale nawet mogłoby wzbudzić dociekania,
od kiedy mamy te objawy. Nawiasem mówiąc, ciekawe, dlaczego pan Rotfeld
marzy akurat o stałych bazach NATO na terenie Polski, a nie namówił pana
ministra Sikorskiego, żeby zamiast obciągać prezydentowi Obamie laskę
za darmo, poprosił go, by w zamian nie tylko obiecał położenie kresu
amerykańskim naciskom w sprawie żydowskich roszczeń, ale w dodatku
potraktował nasz kraj tak samo jak inne państwo frontowe, czyli Izrael –
co mogłoby przełożyć się na finansową kroplówkę w postaci 4 mld dolarów
rocznie oraz udogodnienia wojskowe takie same, z jakich korzysta
Izrael. Rzecz w tym, że te „bazy NATO” byłyby obsadzone przez żołnierzy,
którzy jednej rzeczy na pewno by nie zrobili – mianowicie nie
słuchaliby rozkazów rządu polskiego. Rozkazów rządu polskiego mogłaby
słuchać nasza niezwyciężona armia, ale – jak retorycznie wzdychał pan
Ignacy Rzecki z „Lalki” – „co tam marzyć o tem!”. Toteż jesteśmy pytani o
różnicę między przodkiem a tyłkiem, o budowę cudną tronu monarszego,
jego poręcze słodkie, nogi sprawiedliwe – i tak dalej.
15 marca przedstawiciele Kancelarii Prezydenta razem z zaproszonymi gośćmi wkopali na terenie klasztoru dąb pamięci. Obok ustawiono kamień z tablicą. "Dąb pamięci posadzony z inicjatywy Bronisława Komorowskiego, prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, oraz uczestników strajków chłopskich 1980-1981 dla wspólnego uczczenia rocznicy podpisania porozumień rzeszowsko-ustrzyckich 19-20 lutego 1981. Tuchów, 15 marca 2015 r." - głosi napis na nim.
Problemy zaczęły się już dwa tygodnie później. Według rozmówcy "GW" kamień przykrywano, pojawiła się nawet kartka z napisem "to musi stąd zniknąć". W końcu rada parafialna zaczęła naciskać na proboszcza, żeby usunął pamiątkę.
- Środowisko tutaj jest prokatolickie i wie, kim pan prezydent jest, czy raczej był. Do księży docierały różne głosy, a chcąc nie chcąc i do mnie. Kamień zniknął. Ci, co go przywieźli, to go wywieźli - wyjaśnił proboszcz parafii ojciec Bogusław Augustowski.
Według ustaleń gazety kamień zniknął kilka dni przed pierwszą turą wyborów.
W 34. rocznicę podpisania Porozumień Rzeszowsko-Ustrzyckich minister
Dariusz Młotkiewicz wręczył w Tuchowie odznaczenia nadane przez
prezydenta osobom zasłużonym dla przemian demokratycznych w Polsce i za
osiągnięcia w pracy samorządowej.
Wcześniej minister Dariusz Młotkiewicz i doradca prezydenta Henryk
Wujec zasadzili Dąb Pamięci oraz złożyli kwiaty pod tablicą
upamiętniającą katastrofę smoleńską.
List Prezydenta RP skierowany do organizatorów i uczestników
obchodów 34. rocznicy porozumień rzeszowsko-ustrzyckich w klasztorze
Redemptorystów w Tuchowie, odczytany przez ministra Dariusza
Młotkiewicza.
Ulrich Adrian, korespondent niemieckiej ARD w Polsce na Twitterze
w niewybrednych słowach skomentował wybory parlamentarne w naszym kraju.
“Wkrótce przekonamy się, czy Polacy są naprawdę tak głupi i wybierają prawicę. Będą tego gorzko żałować" – napisał dziennikarz. Potężna klęska całej lewicy! Sejm bez Millera, Nowackiej i Palikota. Nie ma już dla nich szans Po raz pierwszy w powojennej historii w polskim Sejmie nie będzie partii
lewicowej! ANI JEDNEJ. Zarówno Zjednoczona Lewica jak i partia Razem
nie przekroczyły progu wyborczego.Dla polskiej lewicy to czarna niedziela i najpewniej czarne kolejne 4 lata. Wyniki sondażu exit poll nie pozostawiają złudzeń - Zjednoczona Lewica zdobyła 6,6 procent głosów, a partia Razem 3,9 procent głosów. Zjednoczona Lewica, jako koalicja, potrzebowała 8 proc. głosów do wejścia do parlamentu, a Razem 5 proc.
Nowacka: Liczyliśmy na więcej
- Nie oszukujmy się, liczyliśmy na więcej, ale dziś już wiemy,
że to, co robiliśmy, miało głęboki sens, bo nauczyło nas być razem
- mówi liderka Zjednoczonej Lewicy Barbara Nowacka.
Co ciekawe, przed debatami telewizyjnymi Zjednoczona Lewica mogła być w miarę spokojna o wynik wyborów.
Miejscami poparcie sięgało nawet 11 proc. Sytuacja zmieniła się po
wystąpieniu Adriana Zandberga. Po nim Razem odebrało wyborców ZL,
zwiększając swoje wyniki w badaniach z 1 proc do nawet 4,8 proc.
Miller poza Sejmem
Na sejmowych korytarzach nie zobaczymy m.in. Leszka Millera,
Barbary Nowackiej, Janusza Palikota, Jerzego Wenderlicha czy Tadeusza
Iwińskiego.
Wyniki wyborów. Adam Michnik: Zwycięstwo PiS będzie miało katastrofalne skutki z powodu ksenofobii. Zmiana, która na pewno będzie na gorsze, to wyraźny eurosceptycyzm,
dosyć wyraźna germanofobia tego towarzystwa i dosyć wyraźna stawka na
emocje ksenofobiczne, co widzieliśmy w kontekście uchodźców - komentuje
naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik wyniki prognozy wyborczej
IPSOS.
Zdaniem Adama Michnika zwycięstwo PiS-u w wyborach parlamentarnych (wg sondażu exit poll ta partia zdobyła 39,12 proc. głosów wyborców)
będzie miało "katastrofalne konsekwencje" z powodu wyraźnie
ksenofobicznego nastawienia tego ugrupowania. - Rozumiem, że skoro jest
tak silny potencjał ksenofobii, to każda władza musi się z tym liczyć. Z
ksenofobią jest jak z seksem. To się robi, ale o tym się nie opowiada. A
jeżeli lider formacji, która wygrywa wybory mówi, że uchodźcy są
nosicielami pasożytów, nie wiadomo czego, to to jest horror - mówi Adam
Michnik. To absolutna kompromitacja państwa, społeczeństwa i narodu -
dodaje.
"Orban też był rusofobem. A teraz jest największym przyjacielem Putina"
- Drugą sprawą jest to, że dotychczas ta formacja, a zwłaszcza
jej lider, znani są z dość agresywnej, bezrefleksyjnej rusofobii - mówi
Adam Michnik. - Ale tak samo było z Orbanem. Był najbardziej znanym
rusofobem na Węgrzech. A dzisiaj jest największym przyjacielem Władimira
Putia w Unii Europejskiej - dodaje.
Jego zdaniem w tym kontekście otwarte pozostaje pytanie: "czy na
przykład Jarosław Kaczyński nie wpadnie na pomysł, żeby w zamian za
zwrot wraku, co ogłosi jako swój historyczny sukces, nie opowiedzieć się
za likwidacją sankcji. - I czy nagle nie dopuści do głosu tej części
swojego elektoratu, która jest nacechowana ukrainofobią - komentuje
naczelny "Gazety Wyborczej".
Zapytany przez jednego z gości, o wygraną PiS-u Adam Michnik
odparł: "Nasze społeczeństwo tak, jak głosowało, strzeliło sobie w
stopę. Ale na demokrację nie można się obrażać, demokrację trzeba
szanować i z tego punktu widzenia nie wolno mówić, że wybory zostały
sfałszowane, że to jest dzieło służb". - Nie, Polacy tak zagłosowali i
naszą rzeczą jest patrzeć tej władzy na palce, ale w sumie życzyć jej
sukcesu. Nie w tej rewolucji ustrojowo-instytucjonalnej, tylko żeby nam
nie zmarnowali Polski. Bo ja się boję, że ich rządy mogą być po prostu
dla Polski szkodliwe - powiedział.
Kukiz to może być folklor. Ale jest też drugi scenariusz
- Natomiast warto powiedzieć dwa zdania o Kukizie - ciągnie Adam
Michnik. - Albo mamy do czynienia z błazenadą, którą w Polsce już parę
razy oglądaliśmy (Tymiński, Partia Przyjaciół Piwa, Lepper), i to wtedy
będzie efemeryda. To zginie. W każdym kraju w Europie jest tego typu
folklor. Albo jest też drugi scenariusz. Że mamy tu zarodek polskiego
odpowiednika partii Jobbik. Oni się ukonstytuują jako narodowa (w
cydzysłowiu) opozycja w stosunku do PiS-u, który będąc odpowiedzialny za
wszystko, nie będzie mógł być tak narodowy, jak ci narodowcy od marszu.
I to jest bardzo niepokojące - podkreśla.
Ewa Kopacz jako frontman to był błąd
Według Adama Michnika błędem Platformy Obywatelskiej było
wystawienie Ewy Kopacz jako frontmana. - Wyobrażam sobie, że gdyby
wystawili Rafała Trzaskowskiego to ta kampania mogłaby być inna. Mógłby
pójść sygnał, że coś nowego się w tym środowisku dzieje - mówi.
- Wydaje mi się krzywdzącą opinia, że w PO od początku chodziło
tylko o władzę. Moim zdaniem niekonsekwentnie, z błędami, z potknięciami
był realizowany pewien pomysł na budowanie Polski europejskiej,
normalnej, cywilizowanej, rynkowej, demokratycznej. Ten model przegrał.
Dostał czerwoną kartkę - podkreśla.
To może być putinizm w polskich barwach narodowych
- Co PiS zaoferowało społeczeństwu, że zdecydowało się ono
obdarzyć tę partię tak wielkim zaufaniem? - ironizuje Michnik. - Moim
zdaniem nic. Hasło "zmian" dotyczy wszystkich. Zmieniać chciał każdy.
PiS był wyjątkowo szczery. Oni w gruncie rzeczy mówili, że nic nie
proponują, tylko że będzie lepiej - mówi.
- Ale jak się popatrzy na wypowiedzi prezesa Kaczyńskiego,
Macierewicza, a przede wszystkim tej propisowskiej publicystyki, widać
gołym okiem, że ten język to marzec 68. roku. Nie miałem żadnych
niepokojów, gdy Aleksander Kwaśniewski został wybrany na prezydenta. Nie
miałem wątpliwości, że komunizm, jako projekt, jest w Polsce skończony.
W samym SLD. Natomiast ten projekt tego prawicowego,
nacjonalistycznego, klerykalnego, ksenofobicznego radykalizmu zawsze w
Polsce był żywotny. Ta tendencja autorytarna. Potrzeba silnej władzy. I
teraz doszła do władzy w sposób niepokojący - ostrzega szef "Gazety
Wyborczej".
- W moim przekonaniu wynika z tego przypomnienie, co w takich
chwilach powiadał Adam Mickiewicz. Co robi rolnik jeżeli burza zniszczy
mu plony? Sieje od nowa. Mamy przed sobą bardzo trudne cztery lata, nie
mam wątpliwości, że to nie będzie władza podobna do rozmaitych
poprzednich, tylko władza podobna do tego, co oni sami wyrabiali, gdy
rządzili wcześniej. Będą prowokacje, podsłuchy. Politykę wyprze model
operacji służb specjalnych. Gdy myślę o modelu państwa, jaki nas czeka,
to boję się, że to będzie putinizm w polskich narodowych barwach -
ostrzega Adam Michniuk.
PSL? To taka partia obrotowa
- Jest taka opowieść o liderze PSL, że spytany o to, kto wygra
wybory, odpowiedział: nie wiem, ale z pewnością nasz koalicjant. PSL ma
opinię partii obrotowej - mówi. - W takim kraju, jak Polska, oczywiście
jest miejsce dla chłopskiej partii. natomiast jeżeli ta partia ledwo co
przechodzi próg wyborczy, być może okaże się, że ten potencjał został
już wytracony. Że ci wyborcy przeniosą się gdzie indziej. Wiele wskazuje
na to, że tradycyjni wyborcy PSL-u głosowali na PiS - twierdzi.
Jego zdaniem wiele będzie zależało od tego, jaką politykę będzie
uprawiał Kościół katolicki - czy dalej będzie wspierał PiS.
Kwaśniewski: To smutny dzień, co tu dużo gadać Były prezydent
Aleksander Kwaśniewski w rozmowie z TVP Info skomentował wyniki wyborów.
Podkreślił, że na oceny czas przyjdzie za kilkanaście dni, gdy będzie
można stwierdzić, czy proponowane przez zwycięskie Prawo
i Sprawiedliwość zmiany są dobre...
Duda: Podziękowania dla wyborców. Gratulacje dla PiS Prezydent
Andrzej Duda skomentował na Twitterze sondażowe wyniki wyborów.
- Podziękowania dla Wszystkich Wyborców. - napisał i pogratulował Beacie
Szydło, Jarosławowi Kaczyńskiemu oraz PiSowi. "Podziękowania dla Wszystkich Wyborców. Gratulacje dla PJK, BSz i PiS,
wyrazy szacunku dla Wszystkich Którzy Walczyli. Jedna jest Polska!:-)" - napisał na Twitterze prezydent Andrzej Duda.
Polsce i Polakom powodzi się obecnie tak dobrze, jak nie powodziło im się od stuleci. Mimo to pojawiła się wola zmiany - powiedział warszawski korespondent ZDF Armin Coerper.
- Decydujący był problem sprawiedliwości społecznej - zaznaczył
niemiecki dziennikarz. - Gospodarka urosła w czasach poprzedniego rządu o
40 proc., a zarobki tylko o połowę (tej wartości). Właśnie to było
prawdopodobnie przyczyną utraty władzy przez rząd - wyjaśnił.
Wśród przyczyn porażki obecnej koalicji rządowej Coerper wymienił
problem uchodźców. Jak podkreślił, rządowi Ewy Kopacz nie udało się
przedstawić wyborcom konsekwentnej polityki w tej sprawie. - Jednego
dnia zapowiadano twarde stanowisko wobec Brukseli, drugiego dnia
podkreślano europejską solidarność - zauważył komentator. - Ani
dziennikarze, ani wyborcy nie byli w stanie dostrzec jasnej linii -
dodał.
Jak mówił dalej Coerper, narodowi konserwatyści
występowali konsekwentnie przeciwko uchodźcom i zgromadzili wokół siebie
przeciwników przyjmowania imigrantów.
Za dobre
posunięcie Jarosława Kaczyńskiego uznał Coerper jego pozostanie w czasie
kampanii wyborczej w tylnym szeregu i wysunięcie na pierwszy plan Beaty
Szydło. - Nie jest jasne, jak długo Szydło utrzyma się przy władzy -
ocenił.
Z punktu widzenia Berlina i Brukseli zwycięstwo PiS oznacza "zdecydowany zwrot" Polski w kierunku krajów odmawiających przyjęcia uchodźców, takich jak Węgry czy Słowacja
- powiedział Coerper. Polska będzie teraz szukała sojuszu z
Budapesztem, ponieważ Viktor Orbán jest dla polskich narodowych
konserwatystów wzorem - zakończył swój komentarz warszawski korespondent
ZDF.
Włoska
prasa pisze o polskich wyborach na pierwszych stronach portali. Mówią o
zwycięstwie "partii ultranacjonalistycznej, populistycznej i
eurosceptycznej"
W Polsce wygrywa
nacjonalistyczna prawica przeciwna Unii Europejskiej - tak włoskie media
podsumowują wynik wyborów. Zwycięstwo PiS trafiło w niedzielny wieczór
na czołówki wszystkich włoskich mediów, według których zmieni się teraz
rola Polski w UE.
- Polska mrozi Brukselę. Wygrywają
antyunijni nacjonaliści - taki nagłówek otwiera stronę internetową
lewicowego dziennika "La Repubblica". Według tej gazety europejskie
rządy są zaniepokojone rezultatem...
Co dalej? Pierwszy ruch, jaki będzie chciał wykonać Jarosław Kaczyński,
to poszerzenie swojej bazy wyborczej. Będzie chciał zabetonować
większość, którą ma PiS. Będzie uwodził Kukiza, którego partia może
skończyć jako przystawka. Ale członkowie partii Kukiza nie będą się
słuchać Kaczyńskiego, mają własne cele. To skrajna prawica, która dla
PiS może być problemem.
Platforma wygrywa wśród dyrektorów, kierowników i specjalistów,
dotrzymuje kroku PiS wśród biznesmenów. Dane pokazują, że dominacja
prawicy na polskiej scenie może być długotrwała: dwie trzecie głosów
studentów i uczniów trafiło w ręce PiS, Kukiza i partii KORWiN.
To były dobre wybory. Dowiodły, że polska demokracja jest żywa, scena
polityczna nie jest zabetonowana, nie jesteśmy skazani na
demoralizujący polityków i psujący nasze życie duopol PO-PiS.
Katarzyna Domagała, Deutsche Welle Bezwzględna większość PiS w wyborach parlamentarnych zaskoczyła Berlin. W
pierwszych komentarzach powyborczych mowa jest o "ciosie" i "sygnale
alarmowym" dla Niemiec i Europy.W Niemczech
"trzeba bić na alarm" - twierdzi komentator gazety ARD Robin
Lautenbach. Jako szef rządu przed niespełnia dziesięcioma laty Jarosław
Kaczyński "zadbał" bowiem o "polityczne zwady w kraju", "znacznie
zniszczył stosunki Polski z Niemcami i UE", a w kampanii wyborczej
"świadomie grał nienawiścią wobec muzułmańskich uchodźców". "Czy teraz
kolejny wschodnioeuropejski kraj popadnie w Orbanizm?" - pytał w
wieczornym wydaniu wiadomości.
Lautenbach dodaje, że "PiS
kocha Orbana", ma tylko "mały ideologiczny problem z jego sympatią
wobec Putina". Zdaniem komentatora napięcie i niewiadoma pozostają, ale
"może nie będzie tak źle", bo PiS się zmienił, a z Dudą i Szydło
nadeszła nowa generacja "bardziej otwarta na świat, mniej fanatyczna,
której patriotyzm nie opiera się jedynie na antyniemieckości i
antyeuropejskości".
Pozostaje jednak "dręczące
podejrzenie", że po krótkim czasie Kaczyński "wyrzuci miłą Szydło" i sam
stanie na czele rządu - tak, jak to uczynił w 2006 roku.
Solidarność z Węgrami
Z kolei warszawski korespondent ZDF analizował w telewizyjnych
wiadomościach przyczyny obalenia rządu Ewy Kopacz w momencie, kiedy
"Polakom powodzi się tak dobrze". Dużą rolę odegrała przy tym kwestia
uchodźców. Obecnemu rządowi "nie udało się sformułować w tym zakresie
żadnego kursu" - twierdzi Armin Coerper. Inaczej zagrał PiS, który
prezentował "wyraźne stanowisko przeciwko uchodźcom".
Zasadniczą kwestią było też pytanie o sprawiedliwość społeczną: Polska
odnotowała w czasie ostatnich rządów ogromny wzrost gospodarczy, a tylko
stosunkowo niewielki wzrost wynagrodzeń. Teraz na scenę polityczną
powróci Jarosław Kaczyński, który w Berlinie i Brukseli "nie zapisał się
dobrze w pamięci".
"Dla Europy i Berlina oznacza to
jasny związek - szczególnie w kwestii uchodźców - z oponentami w
Budapeszcie, Pradze i na Słowacji" - twierdził korespondent ZDF. Nowy
rząd będzie szukał "solidarności z Węgrami", bo Viktor Orban jest
"wzorem" dla narodowo-konserwatywnego PiS.
Potrzebne fundusze i inwestycje
W podobnym tonie wynik wyborów
komentuje ekonomiczny dziennik "Handelsblatt". Pisząc o "ciężkich
czasach dla Europy" w dobie kryzysu uchodźczego, euro i integracji,
gazeta podkreśla, że "Polska będzie znowu niczym Węgry".
Bezwzględna większość PiS w Sejmie to "nieprzyjemna niespodzianka" dla
wszystkich, którzy stawiają na większą integrację Europy i "sprawiedliwy
kompromis w kwestii podziału uchodźców", a wygrana PiS "wzmocni Europę
wrogą uchodźcom i integracji" o postaci pokroju Viktora Orbana i jest
"złym zwiastunem" dla Francji, gdzie do władzy dobija się skrajnie prawicowa Marine Le Pen. To także "czarny dzień dla Angeli Merkel" - konstatuje dziennik.
Analizując przyczyny przegranej PO, "Handelsblatt" zaznacza, że
niewielu Polaków zyskało na wzroście gospodarczym, jaki Polska
odnotowała w ostatnich latach. Gazeta wyraża nadzieję, że Szydło
wykorzysta niespodziewany sukces i "uwolni się od swego mocodawcy
Kaczyńskiego", a zamiast "głupich narodowych żądań wysunie pragmatyczne i
proeuropejskie", bo "sukces Polski w dalszym ciągu zależy zarówno od
potężnych funduszy z Brukseli, jak i od ogromnych inwestycji
zagranicznych".
Konfrontacja zamiast kooperacji
Również regionalny dziennik "Mittelbayerische Zeitung" pisze o
"sygnale alarmowym", bo o ile zmiana rządów dziesięć lat temu była
"wytłumaczalna", o tyle obecna - w momencie, gdy Polska należy do
"odnoszących największe sukcesy krajów Europy" - jest trudna do
wyjaśnienia.
"To cios i sygnał alarmowy" - zauważa w
komentarzu Ulrich Kroekel. I to nie tylko ze względu na wygraną partii
Kaczyńskiego. Przede wszystkim protest młodych Polaków, którzy "licznie
kierują się w prawo" jest godny uwagi. Dziennik wyjaśnia, że Orban nie
bez przyczyny stanowi dla Kaczyńskiego "polityczny wzór do
naśladowania": obaj politycy kierują się mottem "konfrontacja zamiast
kooperacji".
Gazeta uważa, że w przyczynach upadku
obecnego rządu dużą rolę odegrały "ostra polityka reform" i "arogancja
elit", przy czym "nastrój protestu" nie ogranicza się jedynie do Europy
Wschodniej: rozciąga się od Frontu Narodowego we Francji, poprzez
przeciwników UE w Wielkiej Brytanii i lewicową partię Podemos w Hiszpanii, aż po "prawicowych podżegaczy" Pegidy w Niemczech.
Z kolei w serwisie internetowym "Frankfurter Rundschau" czytamy o
"nadziei" związanej z nowymi twarzami PiS. Nadzieja, że to właśnie one
wyznaczą nowy kurs, a nie ponownie "garść narodowych zrzęd", która
swojego czasu "irytowała całą Europę i obciążała stosunki
polsko-niemieckie".
Mamy "Budapeszt w Warszawie". Spełniły się słowa Jarosława Kaczyńskiego. Trwa nerwowe przeliczanie, czy wraz z mandatami Kukiza i ewentualnie Korwina PiS uzbiera koalicję zdolną zmienić konstytucję.
Wczoraj w sztabie PiS przemówił Tanatos opłakujący brata bliźniaka. Liczy się tylko rachunek krwi i wykonanie zadania
— przemówił na Twitterze Jarosław Kurski - mentalnie „avatar” Michnika, a służbowo jego zastępca.
(..)Tylko zerkam na program Tomasza Lisa, głównie sprawdzam listę obecności. Ma konkurencję w postaci wybitnych seriali na innych kanałach, a sam dawno stracił choć pozory opiniotwórczości. To znaczy jest tak opiniotwórczy jak programy Wandy Odolskiej latach 50. – starsze pokolenie będzie wiedziało o co mi chodzi, młodsze sprawdzi w wikipedii.
(..)
Jeśli pierwszy powyborczy program mnie cokolwiek intryguje, to nie z powodu tego, co w nim powiedziano. Z dwóch innych przyczyn.
Po pierwsze, pomysł aby w dzień po wyborach, w których ponad 50 procent Polaków odrzuciła medialną przemoc liberalno-lewicowych elit, dyskutować najpierw z Aleksandrem Kwaśniewskim, a potem z Aleksandrem Smolarem, Agatą Bielik-Robson i Sławomirem Sierakowskim jest oczywistą prowokacją. Lis pokazuje tej ponad połowie, że media publiczne nie należą do nich wcale, po to by za chwilę prezentować się jako ofiara prawicowej „czystki” i „zawłaszczania mediów” przez nową władzę.
Pytanie to kieruję też do Aleksandra Smolara, którego uważałem zawsze za swojego ideowego przeciwnika, ale człowieka jakoś tam poważnego.
Pytanie, dlaczego Lis robi to co robi, ma taki sens, jak pytanie dlaczego sławny psychol John Wayne Gacy zamordował w Ameryce 33 chłopców. Ale wam panowie Sierakowski i Smolar trochę się dziwię. Gdzie są granice korzystania ze sztucznego systemu przewag i przywilejów?
Nie tylko w administracji państwowej, instytucjach centralnych, ale także wśród dyrektorów szkół, szpitali czy domów kultury.
Jak PiS będzie sprawować samodzielnie
władzę? Nie wiemy. Trzeba mieć ostrożną nadzieję, że jego rząd odstąpi,
przynajmniej na razie, od wcielania pomysłów najbardziej szkodliwych dla
finansów państwa.
Czy słyszycie ostatnie wypowiedzi polityków PiS? Takie trochę inne
tony? Jakby dostrzegali rzeczywistość - nie tę wiecową, ale także tę
ekonomiczną.
Prof. Gliński, szef rady programowej PiS, już po wyborach w RMF FM mówił
na przykład, że trzeba być ostrożnym w sprawie przewalutowania kredytów
frankowych: "Nie...
Teraz, gdy to PiS staje się partią władzy,
coraz głośniej odzywają się ci, którzy nie lubią bawić się w
subtelności. "Po całości!" - wrzeszczą.
Jednak we wspomnianych apelach nie chodzi o to, żeby oczyszczać
państwo tam, gdzie są do tego przesłanki - także w przypadku
poszczególnych osób. Chodzi o to, żeby nie zagłębiać się w szczegóły,
żeby nie liczyć się z wrażeniem, jakie na wyborcach - zwłaszcza
tych bardziej umiarkowanych - zrobią działania nowej władzy, żeby nie
wnikać w detale, ale zastosować coś na kształt odpowiedzialności
zbiorowej. A kto wskazuje, że to błędna strategia - ten uznawany jest za
niepewnego, a może nawet zdrajcę.
Nie wiadomo jeszcze, jaką drogę obierze PiS. Jeżeli jednak posłucha radykałów, szybko może skończyć jak w
roku 2007, gdy mimo autentycznego oczyszczenia państwa i niezłych
wyników gospodarczych partię Kaczyńskiego pogrążyła absurdalnie chwilami
radykalna retoryka i momentami zbyt pochopne działania. Jest jednak
nadzieja, że tak się nie stanie. Dają ją dwa czynniki.
Pierwszy to obecność w obozie władzy osób równoważących radykalne
tendencje, takich jak Jarosław Sellin, Kazimierz Ujazdowski czy Jarosław
Gowin, którzy wszyscy mają szansę znaleźć się w rządzie. Drugi to obie
kampanie wyborcze, które dowodzą, że PiS swoją lekcję odrobił. Zaś
Jarosław Kaczyński ma z pewnością ambicje wybiegające poza
jedną kadencję.
Zaledwie 18,5 proc. wybrało PiS. Partia rządząca musi mieć tego świadomość - mówi prof. RADOSŁAW MARKOWSKI.
Rozmawiała Agnieszka Kublik
28.10.2015
Do urn wyborczych poszło 50 proc. Polaków.
Spośród wszystkich uprawnionych do głosowania zaledwie 18,5 proc.
wybrało PiS, czyli mniej niż jeden na pięciu. Partia rządząca musi mieć
tego świadomość - mówi prof. RADOSŁAW MARKOWSKI, politolog z
Uniwersytetu SWPS.
AGNIESZKA
KUBLIK: Przed wyborami przekonywał pan, że to nie są wybory o 500 zł na
każde dziecko, ale o to, czy w Polsce uchowa się demokracja. Uchowa?
PROF. RADOSŁAW MARKOWSKI: Demokracja ma na tyle giętki
kręgosłup, że potrafi długo się bronić, ale pytanie pozostaje otwarte.
Najpewniej powstanie rząd jednopartyjny, ale może się zdarzyć, że będzie
potrzeba dodatkowych głosów. To sporo zmienia.
W
politologii jest bardzo dobrze udowodniona teza w teorii racjonalnego
wyboru, że nie warto do rządzenia dobierać koalicjantów, jeśli to nie
jest naprawdę konieczne. To znaczy, że jeśli większość ma jedna partia,
to rządzi sama, jeśli dwie partie, to dwie.
Spadkobiercy tradycji faszystowskiej, startując w wyborach, kazali swoim kandydatom podpisywać "Kontrakt narodowy"."Dzień, w którym wyemigruje Pan do Izraela, będzie początkiem nowej ery" - pisze do...
Ciężko
jest pisać list do osoby, która każdy przejaw krytyki uzna za język
nienawiści, dzielenie Polaków i sianie faszystowskich poglądów. Jeszcze
trudniej jest rozmawiać z kimś, kto swoich rywali uznaje za podludzi –
za obywateli gorszej kategorii. Jednak za wiele pokoleń i za dużo grup
społecznych milczało, gdy cynicy pluli im w twarz. Bierność cechowała
mnóstwo osób, które widząc obłudę III RP stwierdzały, że z jej
przedstawicielami nie warto nawet rozmawiać.
Jednak sprawami społecznymi i
politycznymi coraz bardziej zaczynają interesować się osoby, które
urodziły w tej „wolnej od komuny” Polsce. Pokolenie, do którego należę
nie ma kompleksów i nie zachłysnęło się ochłapami wolności, które
rzucono naszym rodzicom na pocieszenie. Dla nas wolność nie oznacza
pełnych półek w sklepach i możliwości oglądania zagranicznych seriali.
Dla nas wolność to stan ducha i poczucie dumy z bycia Polakami. Dumy,
której Pan – Panie Adamie nie odczuwa. Polskość po prostu Pana boli. Bo
Pan jest przecież Europejczykiem. Pan jest obywatelem świata. A my –
młodzi, którzy myślimy i mówimy po polsku jesteśmy niewdzięcznikami
niedoceniającymi tego, co wy nam daliście.
Tak często mówicie, że młodzież jest
przyszłością narodu. Przekonujecie o ogromnej roli jaką mamy do
odegrania. Tylko szkoda, że chcecie nas wykorzystywać do legitymizowania
swoich działań. Młodzi są wam potrzebni, by pokazać nowoczesność i
pasję w waszych programach – żeby lepiej wyglądać na zdjęciach. Ale
jeśli młodzi chcą iść własną drogą, jeśli młodzi chcą myśleć i czuć po
polsku – to ci sami młodzi nagle stają się gówniarzami, którym nie
możecie oddać Polski. No i Panie Adamie… kto tu dzieli? Kto tu komu
ubliża? Kto kim pogardza? Kto tu używa mowy nienawiści? Polska nie jest i
nie była wasza. Polska należy do tych, którzy widząc Orła Białego mają
łzy wzruszenia w oczach. Do tych, którzy rozmawiając z obcokrajowcem,
rozmawiają jak równy z równym. Nie wiem, może wy lubicie klęczeć. Może
ta uległość wobec innych rodzi w was czasami złość i na polskim gruncie
musicie sobie poużywać? Pokazać, że wcale nie jesteście paniami na
telefon, tylko elitą. Elitą, którą trzeba szanować, tylko dlatego, że
miała czelność elitą się nazwać. Ale symbolem Polski dla was jest
czekoladowy orzeł, więc o czym my mówimy? Wy potraficie zrównać
sprzątanie po psie z patriotyzmem i dodacie do niego przymiotnik
„nowoczesny”. Robicie farsę ze wszystkiego, co wielkie i wzniosłe. I
jeszcze jesteście tak bezczelni, że uznaliście, że macie monopol na
prawdę. I jedyne co was odróżnia od komunistów, to inteligencja. Bo oni
byli łajdakami, ale inteligentnymi. A wy swój kontakt z inteligencją
macie tylko wtedy, gdy ją zwalczacie.
Młodość ma to do siebie, że nie pozwala
zamknąć się w szufladzie. I naprawdę – możecie nas wyzywać od
najgorszych, ale to już na nikim nie robi wrażenia. Polska za niedługo
zapomni o myśli politycznej Adama Michnika i jego kolegów. Wasze
kompleksy i wydumany faszyzm odejdą na śmietnik historii, bo tam jest
miejsce maluczkich, którym zachciało się budować pomniki innym
maluczkim. Mydlenie oczu ludziom opanowaliście do perfekcji. Walkę z
zagrożeniami, które sami stworzyliście również prowadzicie doskonale.
Naprawdę – doceniam wasz kunszt, bo nie każdy potrafi być takim
manipulatorem.
Panie Adamie. Dla mnie zawsze będzie Pan
symbolem medialnego zakłamania. Jest Pan dla mnie osobą, która
bezpośrednio odpowiada za tak silne podziały polskiego społeczeństwa.
Nie będę naiwny i nie będę oczekiwał przeprosin, ale niech ma Pan
świadomość, że ja i moi rówieśnicy – odrzucamy Pana jako nauczyciela i
mentora. Nigdy nie będzie Pan autorytetem dla ludzi, dla których
Ojczyzna to słowo najświętsze. Chciał Pan upodlić wszystko to, co ma w
sobie pierwiastek polskości, ale najbardziej upodlił Pan honor. Bo
człowiek honorowy, to człowiek, który umie powiedzieć dość i potrafi
przyznać się do błędów. A Pan jest w amoku. Krew Pana zalewa, że młodzi
zrobią wszystko, by o Michniku świat nie powiedział dobrego słowa. Bo po
prostu – Pan na to nie zasługuje. Dzień, w którym wyemigruje Pan do
Izraela, będzie początkiem nowej ery. Tylko niech Pan zabierze ze sobą
swoich uczniów, bo będą mogli czuć się nieswojo, gdy zostaną opuszczeni
przez wodza.
W wieczór wyborczy w redakcji 'Gazety Wyborczej' odbyła się debata z
udziałem ekspertów. W dyskusji udział wzięli: były prezydent Aleksander
Kwaśniewski, redaktor naczelny 'Gazety Wyborczej' Adam Michnik, prof.
Ewa Marciniak Ewa Marciniak z Instytutu Nauk Politycznych i redaktor
naczelny kwartalnika 'Liberté!' Leszek Jażdżewski.
- Tu mamy zarodek polskiego wariantu partii Jobbik. Oni się ukonstytuują
jako 'narodowa' opozycja do PiS-u, który będąc odpowiedzialnym za
wszystko, nie będzie mógł być tak narodowy, jak ci narodowcy od marszu -
mówi redaktor naczelny 'Gazety Wyborczej'.
"Obowiązkiem Polaka i przyzwoitego człowieka jest przeciwstawiać się faszystowskiej swołoczy, która zatruwa ten kraj".
Panowie Narodowcy, powiedziałbym żebyście mnie pocałowali w d, ale za bardzo szanuję swoją d, więc po prostu ‘spie*cie dziady’
— napisał na Twitterze Czuchnowski.
A teraz na poważnie:obowiązkiem Polaka i przyzwoitego
człowieka jest przeciwstawiać się faszystowskiej swołoczy, która
zatruwa ten kraj (…) kompromituje go i hańbi jego demokratyczne
instytucje. Mam nadzieję, że w tym nie ustanę. Tak mi dopomóż Bóg
— tłumaczył swoje wulgarne wystąpienie dziennikarz.
Najwyraźniej czołowy żurnalista „Gazety Wyborczej” postanowił pogorszyć swoją sytuację przed zapowiadanym procesem…
Tomasz Lis po wyborach nie przestaje zaskakiwać widzów i czytelników. Na
Twitterze ogłosił - „PiS szykuje rewolucje w mediach publicznych.
Super. Normalni widzowie szybko za mną zatęsknią”. Erupcję złośliwości i
złośliwostek serwowanych
przez redaktora naczelnego „Newsweeka” można było obserwować zwłaszcza
przed wyborami parlamentarnymi. Dziennikarz poświęcający tematyce hejtu
cały odcinek swojego programu, sam skupiał się na atakowaniu największej
partii opozycyjnej. Wygląda jednak na to, że PiS, stał się obecnie
mniej ważnym elementem twórczości Tomasza Lisa. Kontrowersje wokół
finansowania programu Tomasza Lisa i spadek jego popularności zbiegły
się ze słabnącą sprzedażą „Newsweeka”. Sporo aktywności zabiera też
Hannie i Tomaszowi Lisom śledzenie niepochlebnych wpisów na swój temat.
Zapowiadają pozwy sądowe wobec internatów.
Tygodnik „ABC” pochyla się nad losami gwiazdy
telewizyjnej, internetowej i papierowej publicystyki. Czy krótki wpis
Lisa może okazać się proroczy – próbuje odpowiedzieć Aleksander
Majewski w tekście „Widzowie za mną zatęsknią”.
Mocna
okładna "Newsweeka" z nekrologiem III RP. "Otwarta, tolerancyjna Polska
może być wkrótce zagrożona. Jak jej bronić?" - to temat numer jeden
gazety.
W tygodniku znajdziemy też analizę relacji na
linii Beata Szydło - Jarosław Kaczyński. "Rządu jeszcze nie ma, a ona
już jest toksyczna. Skład gabinetu podyktuje prezes" - przewidują
dziennikarze i dodają, że podczas negocjacji dotyczących nazwiska
kandydata PiS na premiera los Szydło naprawdę wisiał na włosku. "Gdyby
nie ukorzyła się podczas wieczornego spotkania, to byłby jej koniec.
Jarosław ją zdominował" - podkreślają. Więcej >>>
Stało się. Polacy postanowili odpocząć od demokracji. 25 lat i chwatit. Za szybko, za dużo. Tęsknota starszych za władzą, która zrobi, co zechce, ale wszystko pozałatwia i skończy z tą całą telewizyjną „demokracją”, tęsknota za PRL i prostym ładem dla prostych ludzi połączyła siły z młodzieńczą wzgardą – dojrzałym owocem narodowo-katolickiej szkoły, która wychowała nowe pokolenie w sterylnej izolacji od wartości konstytucyjnych i ducha nowoczesności. Pogrobowcy komuny do spółki z wypraną do czysta młodzią oddały całą władzę w ręce Kaczyńskiego i jego świty, z uwzględnieniem stosownej porcji dla biskupów.
Oto od dziś, od 25 października 2015 roku, Polska ma znowu Naczelnika Państwa, posła-dyktatora Jarosława Kaczyńskiego. Niech nam żyje i niech nas zbawia! Ciarki po plecach biegną, gdy pierwsze słowa dyktatora brzmią „zemsty nie budiet”. Co ma w głowie ktoś, kto zaczyna od mówienia o zemście? Ale dyktator już nie jest młody. Kto wie, może łagodność wieku zmiarkuje szał rewolucji? A może wcale nie? Zobaczymy. Przeżyliśmy PRL, przeżyjemy i „czwartą RP”. Ducha nie gaście. Wypijcie!
PO? Trudno obronić władzę przez trzy kadencje. Dziękuję za osiem lat letnich może, aczkolwiek cywilizowanych rządów. Będziemy jeszcze za wami tęsknić. Może jeszcze Tusk powróci i zmierzy się po raz ostatni w śmiertelnym boju z Kaczyńskim. A może nie? Zobaczymy.
Lewica, lewica. Mój boże, ileż to się mówiło, ileż się tłumaczyło, że tym razem list wyborczych lewicy nie można układać w siedzibie SLD na Złotej, że ludzie nie nabiorą się na grę pozorów i tanie chwyty, że nie kupią dealu Millera z Palikotem, sprzedawanego jako „zjednoczenie lewicy”. Że tym razem naprawdę musi być partnerstwo, transparencja, okrągły stół lewicy… Ale Miller uparł się razem z „młodymi” z SLD, żeby polec za Palikota, a dokładnie za dotację dla Palikota, którą, owszem, wygrał. Będzie się nią zabawiał do ostatniego grosza. Projekt „Razem zabić Millera” wypalił za to nadspodziewanie dobrze. Będzie dotacja dla Razem, będzie partia. I mnóstwo okazji, żeby się pożreć o te pieniądze. Nie dajcie się demonom chciwości! Oby z tego całego czyśćca zrodziła się nowa lewica, taka, o jakiej marzą Nowacka i Zandberg. Dziękuję ludziom dobrej woli w ZL i Razem, którzy w tej patologicznej sytuacji robili ze szczerym sercem, co tylko mogli. Przyszłość należy do was!
Jedyny jasny punkt tych wyborów – wielki sukces Ryszarda Petru i Nowoczesnej. To wygląda jak restart PO, powrót do korzeni. Za kilka lat ta ekipa może rządzić. Ale pod jednym warunkiem – że nie da się uwieść kupieckiej mentalności ani neoliberalnej ortodoksji. To musi być partia środka, w której liberalne jastrzębie będą miały przeciwwagę w socjalnych, centrolewicowych gołębiach. Nowoczesna musi nie tylko wiedzieć, jak zarabiać pieniądze, lecz także jak je wydawać. Powodzenia!
Kukiz czy Korwin są bez znaczenia (choć wynik narodowców poraża). Bez znaczenia, bo bez znaczenia jest cały Sejm, który nie będzie miał nic do gadania. Zausznicy Kaczyńskiego będą pisać na jego zamówienie ustawy, a Sejm będzie je „klepał” na zlecenie. Nie ma też znaczenia pani Szydło. To nie ona będzie rządzić, a zresztą i tak by nie wiedziała jak. Resorty popadną w ręce zaufanych znajomków Kaczyńskiego – mniej czy bardziej (raczej mniej) kompetentnych. Samemu dyktatorowi wygodniej będzie na razie nie obejmować funkcji premiera. Na to zawsze będzie czas.
A więc witajcie w nowej-starej Polsce! Kto nie zna PRL, ten będzie miał okazję posmakować jej siermiężności, jej nadętej i nudnej propagandy, wszechobecności szpicli, zalęknionych sługusów władzy, mściwych i tchórzliwych karierowiczów, czystek, represji i powszechnej kontroli wszystkiego. Lęk będzie w nas. Oj, zatęsknicie, młodzi, za wolnością. I będziecie musieli ją sobie na nowo zdobyć, jak wasi rodzice. Powodzenia!
Tylko ten wstyd, ten wstyd przed Europą i światem. Ten obciach, to rozczarowanie, jakie sprawiliśmy naszym przyjaciołom, którzy tak wiele dla nas zrobili. Staś na sukni zrobił plamę. Płacze i przeprasza mamę…
Stanisław Skarżyński - dziennikarz Radia ZET, Po zwycięstwach Prawa i Sprawiedliwości w wyborach
prezydenckich i parlamentarnych w ręce polityków z jednego środowiska
trafia cała władza w państwie. Powszechna jest opinia, że PiS może być
niebezpieczne dla polskiej demokracji.
Uważam, że ci,
którym zależy na utrzymaniu demokratycznego charakteru polskiego życia
publicznego, powinni po objęciu przez PiS władzy trzymać się jak
najdalej od mówienia o "demontażu demokracji", ponieważ nadużywanie tej
retoryki jest na rękę tym, którzy chcieliby dziś podporządkować
niezależne instytucje jednemu ośrodkowi władzy.
Samobójczy potencjał demokracji
Wbudowany w demokrację mechanizm autodestrukcji jest jej największą wadą. Historia wielokrotnie pokazała, że wybory
mogą wynieść do władzy ludzi, którzy nie chcą się męczyć z niezależnymi
instytucjami, wielością etapów w procesie stanowienia prawa oraz
dbałością o procedury, które charakteryzują demokrację.
Samobójczy potencjał demokracji wiąże się z dwoma zjawiskami. Po
pierwsze, proces degradacji ustroju jest zwykle powolny i w zasadzie nie
sposób powiedzieć, kiedy państwo staje się demokratyczne tylko z nazwy.
Po drugie, w walce o wyborców powszechne stało się nadużywanie słów o
zagrożeniu dla demokracji. Nie ma dziś partii, której politycy nie
zarzucają swoim przeciwnikom, że "demontują demokrację".
O
tych zjawiskach traktuje ten tekst, który można rozumieć jako apel do
tych, którzy przed wyborami (i po nich) mówili o zagrożeniu, jakim PiS
jest dla demokracji - apel, aby poważnie się zastanowili, czy są pewni
tego, co mówią, i jeżeli nie są, zamilkli, a jeżeli są - wyciągnęli z
tej opinii pełne konsekwencje. Rozczarowujące jest słuchanie polityków,
którzy przed wyborami ostrzegali przed "rozmontowywaniem demokracji" i
"orbanizacją polskiego życia publicznego", którzy dziś mówią, że
Kaczyński i PiS przejmują całą odpowiedzialność za państwo. Te dwa
twierdzenia wzajemnie się wykluczają. Jeśli PiS jest siłą
antydemokratyczną, to nie ma możliwości, aby mogło przejąć
odpowiedzialność za demokratyczne państwo.
Ci,
którzy chcą sięgnąć po argument "zagrożenia dla demokracji", muszą mieć
świadomość, że to zagranie va banque, ponieważ pełną konsekwencją tezy,
że PiS jest zagrożeniem dla demokracji, jest stwierdzenie, że Prawo i Sprawiedliwość
jako wróg demokracji powinno zostać zepchnięte na margines, który
demokratyczne państwo - dość wspaniałomyślnie, ale tylko ze względu na
swoje wartości - rezerwuje dla swoich wrogów.
Straszenie "kaczyzmem"
Wieloletnia praktyka straszenia "kaczyzmem" wymaga dziś resetu.
Tyle razy już krzyczano, że "atakują demokrację", i tyle razy już za
tymi słowami nie szły żadne czyny, że Kaczyński może dziś właściwie
zupełnie swobodnie przypuścić atak na polską demokrację. Swobodę
działania i bierność opinii publicznej zapewni mu właśnie to, że
retoryka ataku na demokrację kompletnie się w Polsce sprała.
Jej zużycie jest spadkiem po Donaldzie Tusku, który przez dekadę
prowadził z PiS zwykły spór polityczny (z którego definicji wynika
przecież implicite, że PiS było w jego oczach partią demokratyczną -
czyli taką, której potencjalna wygrana w wyborach nie jest zagrożeniem
dla demokratycznego ustroju państwa), ale jednocześnie bezustannie
podkreślał autorytarne rysy partii Kaczyńskiego, m.in. zapędy do
ręcznego sterowania prokuraturą, niepokojące poglądy na temat relacji
władzy ze służbami specjalnymi, nonszalancki stosunek do niezawisłości
sądów oraz skandaliczny stosunek do niezależności mediów.
Tusk i PO używali ostrzeżenia o zagrożeniu dla porządku demokratycznego
w celach politycznych, ale nigdy nie traktowali własnej retoryki
poważnie. Politykom PiS uszło na sucho rozmontowanie WSI i ujawnienie
danych agentów polskich służb, prowokacje CBA, kuriozalne tezy na temat
przyczyn i oskarżenia władz Polski o organizację zamachu w Smoleńsku
oraz formułowanie zarzutów o fałszerstwach wyborczych. Antoni
Macierewicz i Mariusz Kamiński są dziś wiceprezesami PiS, a Zbigniew
Ziobro nie stanął przed Trybunałem Stanu. Wszyscy trzej zostali wybrani
na posłów.
Czy Kaczyński zagraża polskiemu ustrojowi
Reset myślenia o PiS jest tym ważniejszy, że rozważania, czy
Kaczyński może chcieć skręcić kark polskiemu ustrojowi, nie są tylko rozrywką intelektualną. Na niekorzyść PiS przemawia kilka poważnych przesłanek.
+ Po pierwsze, demokrację może próbować rozwalić każdy polityk, w
którego ręce trafi władza, a pokusa ta jest naturalnie większa w
przypadku polityka, który zdobył bezprecedensową dominację polityczną.
Choć taka koncentracja władzy nie jest sprzeczna z regułami demokracji,
to Kaczyński dotąd nie udowodnił, że potrafi się tej pokusie oprzeć.
Obowiązuje tu zasada ograniczonego zaufania.
+ Po drugie,
demokracja liberalna nigdy nie była przedmiotem szczególnej troski
Kaczyńskiego. Nie tylko jego uwagę przykuwały zawsze bardziej jej wady
niż zalety, a także w ciągu ostatnich lat znacznie nasiliła się niechęć
PiS do klasycznego modelu demokratycznego państwa, w którym istnieje
wyraźna odrębność władz i instytucji, która uzupełniona jest
niezależnymi mediami jako narzędziem kształtowania opinii publicznej.
+ Po trzecie, zmiany w kierownictwie partii w ciągu ostatnich
lat wskazują na zogniskowanie uwagi partii na narzędziach państwa o
charakterze represyjnym - cechą wspólną różnych spekulacji na temat
obsady rządu jest to, że stanowiska związane z armią, służbami
specjalnymi i policją objąć mają najwyżsi rangą politycy PiS.
+ Po czwarte, na niekorzyść PiS przemawiają również przykłady z
zagranicy. Praktyka osłabiania demokracji w Europie Środkowo--Wschodniej
odnotowała ostatnio sukcesy - na Węgrzech, Słowacji oraz w Czechach
stery państwa trzymają ludzie krytyczni wobec bilansu ćwierćwiecza
demokracji, a PiS tych ludzi i zjawisk nigdy nie krytykowało.
+ Po piąte wreszcie, w demokratyczny charakter PiS każe wątpić również to, że partia zarządzana jest jednoosobowo.
Pijaństwo przerodziło się w szaleństwo
Reset myślenia o PiS powinien objąć również porzucenie wspomnień
lat 2005-07 jako narzędzia organizującego wyobrażenie o nadchodzącym
rządzie. Nie dlatego, że ta kalka myślowa już nie działa, czego dowiodły
wybory, ale przede wszystkim dlatego, że ten skrót myślowy wiedzie dziś
na manowce.
W kuluarowych rozmowach o polityce powtarza się dziś
często ponury dowcip, w którym Polska porównywana jest do pijaka, dla
którego osiem lat w trzeźwości (rządów PO--PSL) to duży sukces wywołany
kacem dwuletniego pijaństwa (rządów PiS z "przystawkami"). Zwolennicy
porównania rządów PiS do pijaństwa sądzą, że to partia niezdolna do
utrzymania stabilnego rządu, ponieważ awanturnictwo, rejtanizm i
obrażalstwo są nie tylko postawami PiS wobec świata zewnętrznego, ale
także immanentnymi cechami kultury tej partii. Ci, którzy widzą w tym
żarcie ziarno prawdy, przypominają szalone zwroty w koalicji
Kaczyńskiego, Leppera i Giertycha oraz odejście Marka Jurka po
głosowaniu w sprawie wpisania ochrony życia do konstytucji.
Lepsza wydaje się teza, że do władzy dochodzi dziś inna partia niż
ta, która objęła stery państwa w 2005 roku. Nie ma już w PiS starych
działaczy: Dorna, Mężydły, Zalewskiego, Kamińskiego i
Kluzik-Rostkowskiej, a część elity partii zginęła w katastrofie
smoleńskiej.
Myślenie o rządzie PiS w kategoriach z lat
2005-07 jest natomiast potężnym argumentem przeciwko tezie, że PiS jest
partią wrogą demokracji, bo w 2007 roku Kaczyński przegrał wybory i
przeszedł do opozycji, a najpotężniejsze salwy w stronę polskiej
demokracji padły dużo później - w 2014 roku, gdy Kaczyński mówił o
fałszerstwach wyborczych.
Porzucenie wspomnienia lat
2005-07 pozwala dostrzec - by trzymać się tej mrocznej, ale jakże
obrazowej metafory - że pijaństwo nie jest dziś już problemem. Jeśli PiS
jest dziś partią antydemokratyczną, to między 2007 a 2015 rokiem
pijaństwo przeobraziło się w szaleństwo. O ile bowiem pijak, gdy się
znów upije, to krzywdę zrobi co najwyżej sobie - w tym duchu Ludwik Dorn
mówił ostatnio w Radiu
ZET, że "PiS potknie się o własne nogi" - o tyle szaleniec, w którego
ręce trafia władza w państwie, jest niebezpieczny dla wszystkich.
Krzyczeć w ostateczności
Trzy decyzje - rezygnacja z retoryki "zamachu na demokrację",
odrzucenie wspomnienia lat 2005-07 jako narzędzia opisu władzy PiS oraz
dostrzeżenie najpoważniejszej dotąd (choć potwierdzonej tylko
poszlakami) możliwości, że PiS może chcieć popsuć ustrój państwa -
pozwalają na nowo opisać sytuację polityczną, w której zepchnięte do
opozycji partie mogą stanąć wobec konieczności walki z prawdziwą
degradacją ustroju.
Tym, którym zależy dziś na polskiej
demokracji, nie wolno zacząć zaraz z byle powodu krzyczeć, że PiS
dokonuje zamachu na ustrój. Jeżeli PiS raz uda się przeprowadzić ustawę
obarczoną tym piętnem, to przyjęcie kolejnych będzie już tylko
łatwiejsze. Dlatego słowa o obronie demokracji powinny zostać użyte w
ostateczności. W filozofii polityki nazywa się to stanem wyjątkowym.
Pojęcie szczególnie rozwinął Carl Schmitt, którego definicja stanu
wyjątkowego jest o tyle ciekawa, że uznaje go za definicję polityki.
Schmitt sądził, iż to, co zwykliśmy nazywać w demokratycznym państwie
polityką, jest w istocie administrowaniem, którym w ogóle nie warto
zawracać sobie głowy, a prawdziwa polityka pojawia się wówczas, gdy
pojawia się decyzja o wyjątkach.
Używając siatki
pojęciowej Schmitta, można sformułować te granice, których pilnować
powinni zwolennicy liberalnej demokracji. W ich zakresie muszą pogodzić
się z pełnym prawem PiS do decydowania o sprawach państwa, choćby te
decyzje były ich zdaniem złe i szkodliwe, bo dopóki PiS będzie
administrować, wykonując swoje kompetencje w ramach istniejącego
porządku ustrojowego, dopóty demokraci winni szanować władze swojego
państwa.
Problem pojawi się, gdy PiS przekroczy granicę.
Jeżeli obrona demokracji jest sytuacją stanu wyjątkowego, to wynika z
fundamentalnego zagrożenia dla wspólnoty politycznej. To znaczy, że
chcemy, aby zjednoczyły się wszystkie demokratyczne siły polityczne
państwa - od ludowego PSL, przez centrową Platformę i neoliberałów z
Nowoczesnej, po pozaparlamentarne ugrupowania lewicowe. Takiej koalicji
nie będzie łączyć nic, co w normalnym porządku demokratycznym pozwala na
sojusz, dlatego za decyzją o rozpoczęciu kampanii w obronie demokracji
nie mogą stać interesy polityczne i gospodarcze albo opinie na temat
dobrze urządzonego państwa. Ogłaszając stan wyjątkowy zagrożenia dla
demokracji, jej obrońcy muszą zadeklarować, że weszli na tę ścieżkę
tylko po to, aby odebrać władzę wrogom demokracji, ponieważ ci
wykorzystują jej narzędzia, by ją zniszczyć.
To jest
decyzja o olbrzymim kalibrze politycznym. Trudno oprzeć się wrażeniu, że
ci, którzy przed wyborami mówili o potrzebie rządu "wszyscy przeciw
PiS", kompletnie nie zdają sobie sprawy, że to hasło oznacza
wypowiedzenie politycznej wojny domowej tym, których zdefiniowano jako
wrogów demokracji. To nie są żarty. Aby odzyskać elektorat PiS dla
normalnego życia politycznego, partie tworzące koalicję będą musiały
solidarnie skazać swoich wyborców na wyrzeczenia tylko po to, żeby -
jeśli nie zawiodą - móc się znów pokłócić i toczyć spór w cywilizowanych
ramach demokracji.
"Obok „GW” do zachodniej opinii publicznej dociera jeszcze zwykle „Krytyka Polityczna”."
Coraz więcej Polaków z zagranicy zwraca uwagę na
specyficzną rolę „Gazety Wyborczej” w prasie zachodniej, chętnie
powielającej opinie tubylczych Europejczyków roku, stulecia, a niedługo
zapewne i tysiąclecia. A więc i w poglądach zachodniej opinii
publicznej, przyzwyczajonej zarówno do wolności słowa, jak i do pewnej
równowagi politycznej w mediach.
Względnej równowagi, to jasne, bo np. w USA
niegdyś stwierdzono, że przygniatająca część dziennikarzy ma poglądy
zdecydowanie lewicowe, by nie rzec lewackie, podczas gdy społeczeństwo
jest o wiele bardziej konserwatywne niż oni. Obok „GW”
do zachodniej opinii publicznej dociera jeszcze zwykle „Krytyka
Polityczna”, pismo skrajnie lewicowego środowiska w Polsce, bardzo
czasem interesujące, odstającego jednak stereotypowymi, typowymi dla
historiografii czasów PRL opiniami o naszych
dziejach. Nie mówiąc już, że zachowaniami nie do przyjęcia w sferze
publicznej, tak jakby środowisko to gromadziło ludzi nie tylko
nieżyczliwych Polsce i Polakom jako grupie etnicznej (gościna dla
Antify z łańcuchami, kastetami itd. w czasie Święta Niepodległości
parę lat temu), ale po prostu bardzo źle wychowanych. Pamiętamy, że po tej akcji z Antifą nawet bardzo przychylna „KP” HGW
odebrała temu środowisku lokal w dawnej kawiarni „Nowy Świat” w
Warszawie. Raz tam byłam, wątróbki drobiowe w sosie pomarańczowym palce
lizać, ale to wszystko, co dałoby się pozytywnego
powiedzieć o tym lokalu.
Środowiska te nie próżnują w oczernianiu Polski. Ostatnio
bloger „Żelazna Logika” opublikował listę kilkunastu nazwisk osób,
uczestniczących w swego rodzaju oscylatorze (patrz Bagsik i spółka)
informacyjnym. Ta stara, znana nam od 1989 roku metoda, to
korespondencje z Polski do pism zachodnich, które potem w Polsce są
cytowane jako „głosy prasy zagranicznej”, na co Polacy sa bardzo
wrażliwi. Po szczegóły odsyłam do http://www.zelaznalogika.net/dlaczego-polska-znow-ma-zla-prase-na-zachodzie/
Zachodnia opinia publiczna karmi się więc opiniami szczególniejszej
grupy publicystów, i pismami, dotowanymi przez dotychczas panujący rząd PO, z którym szczęśliwie pożegnaliśmy się na długo. W USA, jak
piszą przyjaciele, w ca 345 bibliotekach akademickich z prasy polskiej
znaleźć można wyłącznie wyżej wymienione dwa pisma.
Nie ma tam, piszą profesorowie, ani ekskluzywnej „Teologii
Politycznej”, ani nawet „Rzeczpospolitej”, nie mówiąc o jakiejkolwiek
prasie tzw. prawicowej, czytaj zainteresowanej historią, problematyką
suwerenności czy myślą konserwatywną. Warto może pomyśleć o rozsyłaniu w
świat np. „Rzeczy wspólnych” (jeszcze wychodzą?), czy dodatków
historycznych do czasopism w rodzaju „W sieci historii”.
Braki w wiedzy akademików amerykańskich na temat Polski z
powodzeniem od wielu lat wypełnia pani prof. Ewa Thompson z Uniwersytetu
Rice w Houston (Teksas) swoim kwartalnikiem „Sarmatian Review”.
Niewielkie to pismo, ale wysoki poziom publikacji z pewnością trafia do
umysłów amerykańskich uczonych, którzy stąd mogą dowiedzieć się nie
tylko tego, że po Warszawie nie chodzą białe niedźwiedzie a do
Lublina nie jeździmy saniami zaprzężonymi w psy, jak to rewelowała od
czasu do czasu prasa zachodnia, ale że mamy wspaniałych poetów, pisarzy
światowej klasy, fantastyczną kulturę i tradycję otwarcia na
świat, co nie znaczy, że koniecznie na lewackie prądy.
W piśmie poza artykułami i recenzjami z ważnych publikacji
znajdujemy krótki przegląd wydarzeń i danych statystycznych o Polsce,
dający pojęcie o naszych problemach i warunkach życia u nas. Tamże np.
znalazłam informację, że w 2014 roku zagraniczne firmy wyprowadziły z
Polski 15 mld dolarów; sądzę, że to przemawia do mentalności
amerykańskiej lepiej niż sążniste artykuły gospodarcze itp. Prof.
Thompson nie zapomina w swoim piśmie także o sprawie aneksji Krymu i tym
podobnych poruszających, a nieco przyklepywanych na Zachodzie
wydarzeniach. Ostatni numer „SR”, jaki mam, na
okładce publikuje zdjęcie Zbigniewa Romaszewskiego, kompletnie
zapomnianego przez mainstream w miesiąc po Jego nieodżałowanym odejściu
blisko dwa lata temu. Jeżeli zdarzy nam się wspaniała postać, ludzie
kulturalni, niezłomni, do tego oddani Polsce, z pewnością zostaną
przemilczani z największą starannością przez mainstream. Ten typ (media
mainstreamowe) tak ma.
Ale jest nadzieja, że niedługo będzie inaczej. I to jest ta
dobra wiadomość. Zła jest taka, że choć jeszcze nie powstał nowy
rząd, to już wszystko co złe idzie na jego konto. Media przy tym
bynajmniej nie próbują nawet opanowywać nakręcanej przez nieżyczliwych
histerii, że tak długo to trwa; jakie długo, tak było zawsze, rząd
powstanie swoim, przyjętym konstytucyjnie trybem. I mam nadzieję, że
zabierze się również do wypełniania luk w wiedzy światowego środowiska
akademickiego o Polsce, o naszych problemach i uwikłaniach
geograficzno-politycznych, co pozwoli zmienić atmosferę na
zasłużenie przychylniejszą.
Po wyborach "najbardziej agresywna okazała się prasa niemiecka, znacznie mniej brytyjska czy belgijska"
"widać było szaloną różnicę opinii między
prasą konserwatywną a lewicową. O ile prawicowa wypowiadała się w
tonacji „pożyjemy, zobaczymy”, o tyle ta druga zionęła ogniem i siarką."
Podobnie jak po majowych wyborach prezydenckich,
tak i po 25 pażdziernika, prasa zagraniczna dała wyraz swojemu
„zaskoczeniu” oraz „rozczarowaniu”. Nie wspominam o rosyjskiej, bo „na
Wschodzie bez zmian” i nadal wieje chłodem. Kiedy przeczesywałam prasę
zachodnią, amerykańską, brytyjska, niemiecką w poszukiwaniu
komentarzy na temat miażdżącego zwycięstwa Zjednoczonej Prawicy,
wyłoniły się dwie znane prawidłowości.
Najbardziej agresywna okazała się prasa niemiecka / surprise,
surprise!/, znacznie mniej brytyjska czy belgijska. Ale przede wszystkim
– Wielki Rów Afrykański - widać było szaloną różnicę opinii między
prasą konserwatywną a lewicową. O ile prawicowa wypowiadała się w
tonacji „pożyjemy, zobaczymy”, o tyle ta druga zionęła ogniem i siarką.
Jeśli jeszcze weżmiemy pod uwagę, że PAP
oraz media mainstreamowe cytują zwykle prasę lewicową – konserwatywna
trafia się równie rzadko jak śnieg w lipcu – obraz świata i jego
stosunku do Polski jaki dociera nad Wisłę, bywa mocno zdeformowany.
Podobnie było i tym razem. Z cytatów wyłania się rzeczywistość
zmanipulowana i wypaczona, która ma za zadanie straszyć nas, że oto
hardzi nędzarze i prowincjusze jesteśmy sami, i dopóki się nie
ucywilizujemy, świat nam ręki nie poda. I o taki efekt
socjotechniczny chodziło.
I tak brytyjski „Daily Telegraph” informował:
Zwyciężył nurt eurosceptyczny, konserwatywny i katolicki,
po czym zwracał uwagę na to, że Polska może być sojusznikiem Wielkiej
Brytanii i Davida Camerona w potyczkach o nową formułę Unii. Belgijski
„Le Soir” nadmienia o
zbliżaniu się fali konserwatywnego tsunami.
Ale już „Suddeutche Zeitung” punktuje:
wprawdzie prawa strona społeczeństwa jest zadowolona, ale lewa dostała dreszczy.
Bo
PiS, to partia paternalistyczno – nacjonalistyczna, ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Ciekawe, gazeta zamiast określenia paternalistyczna mogła użyć
solidarna, a nacjonalistyczna – narodowa, ale nie użyła. „Washington
Post”, ten od afery Watergate, napisał: ”Polska zdecydowanie skręca w
prawo” – jakby to był grzech ciężki, a murdochowski „Wall Street
Journal” ostrzegał przed „polską partią nacjonalistyczną Law and
Justice”. Nie dziwi także fakt, że dla internetowego wydania „Financial
Times” wypowiada się Henryk Wujec, a nie Jarosław Gowin, i wywiadu dla
„Die Zeit” udziela Adam Michnik, a nie Elżbieta Witek.
Dzień jak co dzień.
Jeśli Zjednoczona Prawica chce uwolnić się z macek lewicowej
ośmiornicy, czyli choć trochę zmienić swój wizerunek na świecie,
trzeba działać, i to natychmiast. Jeśli Prawo i Sprawiedliwość chce mieć
lepszy image, musi zmienić strategię komunikowania się ze światem.
Będzie to wymagało kilku odważnych kroków, przed którymi dotąd
się broni.
Trudno sobie wyobrazić, żeby prezydent i przyszły rząd
prowadzili skuteczny dialog z Berlinem, Waszyngtonem czy Londynem, mając
takich posłańców złej nowiny jak Michnik, bracia Smolarowie czy
Dawid Warszawski. Przecież wiemy, jakimi to skutkuje owocami. A
więc krok pierwszy: grupa ekspercka, znająca profile ideologiczne,
grupy targetowe wiodących światowych dzienników i tygodników.
Trzeba wiedzieć, że brytyjski „Observer”, odkąd został zakupiony
przez grupę medialną „Guardiana” pożeglował w lewo, że „Independent”
dawno przestał być niezależny, jak bardzo upolityczniła się i zarazem
skomercjalizowała BBC, i w jakim znajduje się
właśnie szambie, że choć w dziedzinie wartości konserwatywnych idziemy
ramię w ramię z „Daily Mail”, to w sprawach imigrantów zawsze będzie
przeciw Polakom. Oraz że lekceważenie tabloidów jak „Daily Mail” czy
nawet „Sun”, które drukują dziennie ponad 3 mln nakładu, to błąd,
którego możemy żałować.
I podobnie z mediami Stanów Zjednoczonych, Francji, Włoch, Rosji,
Bliskiego Wschodu, China, etc. Z całej tej wiedzy będzie wynikało jak
należy odczytywać interesujący nas artykuł, w jaki sposób go
zinterpretować i w jaki sposób zareagować? Brak takiej grupy doradców, w
kancelarii Pana Prezydenta oraz w nowym rządzie Zjednoczonej
Prawicy, to poważny błąd, który szybko odbije się potężną czkawką.
Przyszły minister spraw zagranicznych, jakkolwiek dobry by nie był, czy
szef departamentu zagranicznego w kancelarii prezydenta, kształtując
image Polski za granicą, nie mogą działać w próżni!
Sprawa kolejna. Kiedy w 2010 roku premier Jarosław Kaczyński
odwiedził Londyn i Downing Street, bardzo się zdziwiłam kiedy na koniec
wizyty Michał Kamiński, ówczesna „spinka”, zorganizował konferencję
prasową dla …. polskich mediów, które przybyły za Kaczyńskim! Takie
konferencje przeznaczone są z a w s z e dla mediów
miejscowych, czyli w tym przypadku brytyjskich. To jest dla polskich
władz szansa, aby zaprezentować swój program partyjny, opowiedzieć o
wartościach, związanych z programem, długoterminowych i dorażnych
inicjatywach – bezpośrednio, a nie przez „francuskich łączników” jak „GW”, TVN czy TVP.
I to takim językiem - nie mówię o płynnym angielskim, od tego są
tłumacze - ale w taki sposób, aby message dotarł i został zrozumiany.
Więc krok drugi: dlaczego Zjednoczona
Prawica nie organizuje konferencji prasowych dla tych parudziesięciu
korespondentów zagranicznych, akredytowanych w Warszawie, aby
bezpośrednio przedrzeć się do mediów zagranicznych ze swoim przekazem?
Bez zagłuszaczek po drodze? Bo tymczasem ci korespondenci owszem,
przychodzą, ale do Polsatu 2, który na okrągło podaje informacje ze
świata i do nowego kanału TVN, „Biznes i świat / patrz: program „Korespondent”/. Wiem co mówię, bo sama jestem tam zapraszana. Wiadomo, że od czasów KOR
monopol na kontakty Polski ze światem ma Michnik et consortes, że to
liberalna lewica narzuca światu swoją narrację, a my czytamy potem w
„Die Zeit” że oto w Warszawie faszyści przejęli władzę. Nie ma innego
wyjścia, musimy opracować sposoby, zbudować nośniki, które będą
przekazywały naszą, konserwatywną wersję zdarzeń.
Zgoda, nie odbędzie się to z wtorku na środę – ale im
szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy. Dziś świat zna tylko jedną
narrację o Polsce, naszej historii, dokonaniach, Prawie i
Sprawiedliwości - lewicowo-liberalną. Musi poznać naszą. W kancelarii
pana prezydenta, w kancelarii premiera potrzebni są ludzie, którzy
wiedzą jak to robić, po co i dlaczego? A przede wszystkim – jak,
bo po co i dlaczego, wszyscy wiemy. I wtedy polscy konserwatyści i
Zjednoczona Prawica będą mogli przebić się za granicę ze swoją prawdą.
Inaczej będziemy skazani na wieczne poczucie krzywdy, sprostowania w
mediach i procesy o ochronę dobrego imienia Polski i Polaków. To także
trzeba robić, tyle że perspektywa zmian – znacznie odleglejsza.
MSZ odzyskany, ale opustoszały. Kto gdzie wyjeżdża
Paweł Wroński
03.11.2015 Nie wiadomo, kto zostanie szefem MSZ. Wiadomo jednak, że na najwyższych
szczeblach spotka niewielu współpracowników poprzedników. W najbliższym
czasie trzech wysokich urzędników wyjeżdża na ambasadorów. Inni już
wyjechali.
W 2006 r. Jarosław Kaczyński mówił o "odzyskaniu MSZ". Wtedy ze
stanowiska ministra zrezygnował Stefan Meller, zastąpiła go przyjaciółka
prezydenta Lecha Kaczyńskiego Anna Fotyga. Nawet politycy PiS
twierdzili, że nie był to czas udany. Teraz szanse na ponowne objęcie
resortu przez Fotygę są niewielkie. Częściej typowany jest Witold
Waszczykowski, b. wiceminister MSZ, wyrzucony przez Sikorskiego za
nielojalność.
Czy MSZ czekają czystki? Na razie politycy PiS głośno domagają
się odwołania ambasadora w Madrycie Tomasza Arabskiego, b. szefa
kancelarii premiera Tuska, który odpowiadał za - ich zdaniem fatalną -
organizację wizyty w Smoleńsku w 2010 r. Kto jeszcze? Nie wiadomo.
Dziś w kierownictwie MSZ niewielu jest bliskich współpracowników
ministra Radosława Sikorskiego. Bogusław Winid jest ambasadorem w USA,
współtwórcą wizyty prezydenta Andrzeja Dudy ogłoszonej przez Pałac
Prezydencki jako sukces. Jacek Najder reprezentuje Polskę przy NATO, a
Grażyna Bernatowicz jest ambasadorem w Pradze.
Także obecne kierownictwo w dużej części wybiera się na
placówki. Ze stanowisk odchodzą wiceminister Henryka Mościcka-Dendys i
wiceminister Leszek Soczewica. Jak tłumaczy rzecznik resortu Marcin
Wojciechowski (sam udaje się na placówkę w Kijowie), to nie "ewakuacja",
ale zwykła rotacja w związku z zakończonymi kadencjami ambasadorów,
objęcie zaś ambasadorskiego stanowiska to kilkumiesięczny proces.
Przesłuchania na ambasadorów odbywały się latem, gdy jeszcze wygrana PiS
nie była taka pewna.
Mościcka-Dendys, która ostatnio towarzyszyła w większości
podróży zagranicznych prezydentowi Dudzie, pojedzie na placówkę do
Kopenhagi.
Leszek Soczewica objął placówkę w Bratysławie. To były generał,
wykształcony na amerykańskich uczelniach wojskowych, jest uważany za
osobę bliską Sikorskiemu.
Większość wyższych urzędników MSZ raczej nie przejmuje się
ewentualną zmianą władzy. Np. wiceminister prof. Artur Nowak-Far,
wybitny adwokat, został ściągnięty do MSZ przez Sikorskiego, a
wiceminister Konrad Pawlik, świetny specjalista od Wschodu, uważany jest
za urzędnika idealnie apartyjnego, swoją karierę zaczynał w kancelarii
prezydenta Lecha Kaczyńskiego w dziale zagranicznym.
Nowy szef MSZ będzie miał także wolną rękę w obsadzie Polskiego
Instytutu Spraw Międzynarodowych. Rząd PO-PSL przeprowadził konkurs na
nowego szefa placówki, ale ostatecznie jego wynik unieważnił.
Prawo i Sprawiedliwość chce zlikwidować gimnazja. To rewolucja w
polskim systemie edukacji: przyniesie wielki bałagan, będzie kosztować
sporo pieniędzy, a skutkiem ubocznym będzie stres nauczycieli, rodziców i
dzieci.
To w nauczycielach tkwi największy
potencjał,to oni są kluczem do poprawy edukacji, a nie ciągłe zmiany
organizacyjne w szkolnej strukturze
Prawo
i Sprawiedliwość chce zlikwidować gimnazja. To rewolucja w polskim
systemie edukacji: przyniesie wielki bałagan, będzie kosztować sporo
pieniędzy, a skutkiem ubocznym będzie stres nauczycieli, rodziców i
dzieci.
Każda tak głęboka reforma powoduje zamieszanie i dlatego.
Gdy na kilka tygodni przed wyborami parlamentarnymi było już właściwie
jasne, że wygra PiS, a PO będzie musiała po ośmiu latach oddać władzę, w
środowiskach konserwatywnych i katolickich pojawiło się interesujące
zjawisko.
Wraz z narastającą świadomością możliwego zwycięstwa popieranej przez
większość wierzących partii rosła radość, której w pewnym momencie
zaczęły towarzyszyć emocje
negatywne. Poczucie zbliżającego się sukcesu ustępowało czasami miejsca
słabo skrywanej radości z klęski rządzącej formacji. Delektowano się
wręcz upadkiem Platformy. Wraz z tym stopniowo tuż obok rosły dwa
demony: nienawiści oraz zemsty.
Wszystko to wybuchło ze
zdwojoną siłą po 25 października. Początkowo ze zdziwieniem, a potem z
zażenowaniem obserwowałem zadeklarowanych katolików, którzy nagle
odsłaniali swoje gorsze oblicza. Nieskrywane groźby, złorzeczenia i
deklaracje, co takiego powinno się zrobić z przegranymi politykami, w
sposób niekontrolowany przerzucano na wyborców PO oraz osoby publiczne,
które miałyby być "oczywistymi" sympatykami odchodzącej władzy.
Zauważmy tu, że wielu cieszących się z wygranej partii Jarosława
Kaczyńskiego tak bardzo utożsamiło się ze zwycięstwem, iż w swych
wypowiedziach bezwiednie przyjęło narrację w formie per my: wygraliśmy,
odebraliśmy im władzę, pokonaliśmy ich itp. To z kolei automatycznie
przerodziło się w festiwal
dywagacji i pomysłów, co i komu "powinniśmy" zrobić po tym sukcesie.
Nagle prawicowi wyborcy i publicyści bez zażenowania poczęli snuć plany:
tych dziennikarzy wyrzucimy z telewizji publicznej (powstają nawet
listy nazwisk), tę stację zamkniemy, do tych przyjdziemy o piątej nad
ranem - znamy wasze adresy, a tamtego wsadzimy do więzienia z pedofilem
do towarzystwa. Setki tego rodzaju pomysłów deklarowanych w formie per
my.
Jeśli już nie dziwią podobne wypowiedzi padające z
ust polityków, to przesiąknięte nienawiścią i żądzą odwetu deklaracje
ludzi przyznających się do wiary napawają grozą. To nie my - katolicy -
przejmujemy władzę, tylko formacja, na którą wielu z nas głosowało. A
jeśli nawet, to przecież nasze chrześcijańskie pojęcie władzy jest
diametralnie różne od nienawistno-odwetowego stylu. "Dla uczniów Jezusa
jedyną władzą jest władza służenia, jedyną mocą jest moc krzyża" -
przypomina papież Franciszek.
Poza tym niech wierzący pamiętają o tym, że ugrupowanie, które wygrało wybory, ma na koncie epizody mało katolickie. Gdy Marek Jurek wysunął propozycję całkowitego zakazu aborcji, PiS
w większości był przeciwny. Gdy w latach 2005-07 rządziła partia
Kaczyńskiego, nie podjęła nawet poważniejszej próby uregulowania rynku in vitro,
choć od lat panowała tu wolnoamerykanka. Warto też wspomnieć
sympatyzowanie z karą śmierci, której, jak wiadomo, przeciwnikami są
wszyscy ostatni papieże.
Ta nienawistno-odwetowa fala
dużo mówi o nas, wierzących. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w
biedzie - mówi przysłowie. Dziś można by je sparafrazować i sformułować w
ten sposób: prawdziwych katolików poznaje się przy władzy.
Patyk Michał - student Bezpieczeństwa Narodowego na Uniwersytecie Jagiellońskim, sekretarz redakcji i publicysta „Mysl24.pl”, współpracownik portalu „ProstozMostu.Net” oraz kwartalnika „Myśl.pl”.
"Gówniarz" nie odpuszcza. Drugi list do Michnika
2 listopada 2015
Panie Adamie, minęło kilkanaście dni od mojego pierwszego listu do Pana (tutaj) i tęsknota odzywa się we mnie po raz drugi. Poza powrotem do średniowiecza i upadkiem demokracji jak to zdołała określić jedna z najrzetelniejszych gazet w tym kraju – niewiele się u nas zmieniło. Nie zmieniły się również moje poglądy na temat Pana – Szanowny Panie Redaktorze.
Przyznam, że z rozbawieniem przyjąłem słowa o „spadkobiercach tradycji faszystowskiej”, które wystukał w Pana obronie redaktor Czuchnowski. Bo czyż nie pisałem w swoim pierwszym liście do Pana, że „ciężko jest pisać list do osoby, która każdy przejaw krytyki uzna za język nienawiści, dzielenie Polaków i sianie faszystowskich poglądów.”? No i rzeczywiście, długo nie musiałem czekać. Co prawda, dziękuję za zainteresowanie Pana gazety moją skromną osobą, jednakże niewysłowiony jest mój żal, iż teksty, w których pisałem o znacznie ważniejszych dla Polski sprawach (proszę mi wybaczyć…) przeszły na ulicy Czerskiej bez echa.
Pan Redaktor Czuchnowski, zanim zaczął rzucać na swoim twitterze wulgaryzmami, odwołał się do mojego pierwszego listu, wyciągając z niego to, co było w nim „najważniejsze”. Mianowicie, powołał się na słowa dotyczące pańskiego wyjazdu do Izraela. Panie Redaktorze… nawet Pan nie wie jak mi wstyd, że dałem się zmanipulować jak dziecko. Gówniarz, to w końcu gówniarz, lecz biję się w pierś. Gorsze jednak jest to, że posunąłem się do insynuacji tak jak ludzie, z którymi przychodzi mi teraz korespondować (albo przynajmniej pisać listy, na które nie przychodzą odpowiedzi). Ja uwierzyłem w autentyczność słów Adama Michnika, który rzekomo miał stwierdzić, że jeśli Ruch Narodowy wejdzie do Sejmu, to wyemigruje do Izraela. A Pan uwierzył w istnienie w Polsce faszyzmu. Cóż, ja poczuwam się do odpowiedzialności, bo honor nakazuje mi przeprosić w momencie, gdy odnoszę się do słów, które nigdy nie padły. Mam również nadzieję, że pański Kolega – Redaktor Czuchnowski również zweryfikuje swoje poglądy. Czas pokaże, czy to zbyt duże oczekiwania z mojej strony.
Słowa o wyjeździe do Izraela okazały się zbyteczne. Rzeczywistość nie odebrała jednak zasadności o zakłamaniu medialnym, dzieleniu Polaków i manipulacjach. Po raz kolejny okazało się, że medialne autorytety nie uczą Polaków niczego poza szukaniem taniej sensacji i odbieraniem wiarygodności swoim oponentom. Słowa Redaktora Czuchnowskiego o faszyzmie są zniewagą dla każdego, kto wciela w życie ideały bohaterów takich jak choćby Rotmistrz Witold Pilecki. Nazwanie polskiego narodowca faszystą czy nazistą jest opluwaniem godności tych narodowców, którzy ginęli z rąk nazistów czy komunistów. Ginęli w obronie własnej Ojczyzny, a teraz tych, którzy oddają cześć narodowym bohaterom zrównuje się z ich katami. Wstyd Panowie. Wstyd.
Panie Adamie, głowa do góry! Średniowiecze nie jest takie złe!
Najbardziej zagorzali obrońcy demokracji przed Jarosławem Kaczyńskim
wiedzą, ile stracą na zmianie władzy. Obawę o własne dochody próbują
więc przedstawić jako obawę o wolności obywatelskie. Tomasz Lis od dawna wiedział, że po dojściu do władzy PiS będzie musiał
odejść z TVP. Im bardziej ta partia zyskiwała w sondażach, tym stawał
się zagorzalszym wojownikiem na ideologicznym froncie. Ponieważ
do dyspozycji miał nie tylko program publicystyczny w TVP 2, ale też
tygodnik „Newsweek Polska” i serwis NaTemat.pl ataki mógł przeprowadzać
na kilku flankach. Niedawno sam przyznał w felietonie, że ma obsesję
na punkcie Kaczyńskiego. Na okładkach kierowanego przez niego tygodnika
prezes PiS występował jako „świr” czy „zamachowiec”, w felietonie jako
człowiek pełen urojeń, który nie przejmuje się losem innych, bo sam
nie ma rodziny. Na dodatek według niego „Kaczyński chce wprowadzić
w Polsce ordynarny zamordyzm, którego nie powstydziłby się Putin”.Oczywiście Lis zdaje sobie sprawę, że z dojściem do władzy PiS
demokracja się nie skończy. Tak jak nie skończyła się w latach
2005-2007. Powinien też wiedzieć, że wzrosła wtedy ściągalność podatków,
spadły obciążenia fi skalne obywateli, a sądy zaczęły pracować
sprawniej. Zna też pewnie raport NIK, z którego wynika, że liczba
podsłuchów za rządów PO była większa niż za kadencji PiS. Słyszał taśmy,
na których szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz i prezes NBP Marek Belka
wbrew konstytucji ustalali odwołanie ministra finansów. Jeśli więc
rzeczywiście bałby się o polską demokrację, to już dawno powinien
zarzucać putinowskie metody ekipie PO. Wtedy jednak nie mógłby liczyć
na intratny kontrakt w TVP, pieniądze reklamowe z budżetu dla swojego
tygodnika i reklamy spółek Skarbu Państwa w NaTemat.pl.
(...)
Z tygodników najwięcej rządowych pieniędzy – ponad 603 tys. zł (bez
reklam spółek Skarbu Państwa) – dostała „Polityka”. Jej dziennikarze
prześcigają się w zarzucaniu Kaczyńskiemu autorytarnych inklinacji.
Nawet starający się zachować największy dystans do rzeczywistości Jacek
Żakowski pisze w tekście dla „Gazety Wyborczej”, że prezes PiS jest zły
i niebezpieczny dla Polski i dla demokracji.
Rząd PO-PSL
w latach 2008-2013 nagradzał przyjazne tytuły sowicie. „GW” otrzymała
ponad 7 mln zł, czyli 51 proc. wszystkich wydatków na ogłoszenia
w dziennikach. Nic dziwnego, że Adam Michnik widzi w zmianie władzy same
niebezpieczeństwa. Mówi o nadchodzącym putiniźmie, ale trudno pozbyć
się wrażenia, że chodzi też o pieniądze. Rząd PiS nie będzie tak chętnie
publikował ogłoszeń w dzienniku, który przypisuje mu diaboliczne cechy.
Rządowe układanki i próba sił w PiS pokazują, jak niewiele świeżego
powietrza wpadło do tej partii. Jarosław Kaczyński tak bardzo chciał
wygrać wybory, że w kampanii prezydenckiej wycofał się z pierwszej linii
frontu.
Politycy PiS zapowiedzieli, że kluby parlamentarne Nowoczesnej i PSL
nie będą miały swoich wicemarszałków Sejmu, bo partia rządząca chce mieć
większość we władzach tej izby, oprócz marszałka - dwóch
wicemarszałków.
Jest prawdopodobne, że Antoni Macierewicz obejmie tekę ministra
obrony narodowej. Przed wyborami Beata Szydło przekonywała, że szefem
MON będzie Jarosław Gowin. Ale od kilku dni PiS oswaja opinię publiczną z
kandydaturą Macierewicza.
Ryszard Petru i Paweł Kukiz, to politycy, którzy mogą mieć coraz
większe znaczenie na polskiej scenie politycznej?
To są dwie różne historie. Co do Ryszarda Petru, wszystko zależy od
tego, co się stanie z Platformą. Pierwszy scenariusz jest taki, że
będzie przejmował wyborców PO, drugi, że będzie się musiał ustawić obok.
Powiem tak: w żadnym kraju postkomunistycznym czysto liberalny program
nie daje więcej niż 12-15 procent poparcia, to taki naturalny sufit dla
takich partii. Jeśli Petru ustawi się tak, że zawsze będzie tym
mniejszym partnerem, to wtedy może być ważny w polityce, ale jako
dodatek do dużej partii i tą partia może być na przykład Platforma.
Natomiast jeśli chce iść w kierunku 20 procent poparcia, to musi mieć
szerszy pakiet propozycji i zając wyraźniejsze stanowisko w sprawach
socjo-kulturowych. Co do Pawła Kukiza nie mam zielonego pojęcia. Z
punktu widzenia politologicznego, on się we wszystkim myli. Jeśli po raz
drugi zobaczył wynik wyborów do Senatu, to trzymam za niego kciuki,
żeby jakaś myśl go naszła, żeby przeanalizował, jak działają
jednomandatowe okręgi wyborcze i wyjaśnił swoim sympatykom jak to się
dzieje, że JOW-y kreują dwupartyjny Senat i rugują z niego wszystkich
innych. Chyba, że znowu ogłosi, że to spisek elit. teraz ujawnia nowe
pokłady politologicznej ignorancji i proponuje nam system prezydencki,
który byłby dla nas katastrofą. Poza tym, zapowiedział po wyborach, że
dwa lata i on to wszystko rozwali. Nie dopytaliśmy do tej pory, co
będzie po tym rozwaleniu. On jest antyinstytucjonalny, ale nie wiadomo,
czy utrzyma swoich posłów we własnym klubie parlamentarnym. W każdym
parlamencie ma prawo istnieć radykalna, populistyczna-nacjonalistyczna,
anarchistyczna partia, która nagłaśnia rzeczy bolesne dla różnych
mniejszości, chociaż kompletnie nie rozumiałem tych 21 procent Polaków,
którzy widzieli w nim prezydenta, ale 8 procentowa partia w parlamencie,
choć nie ma sensownych recept naprawy rzeczywistości, która tylko
krytykuje - dobrze, ok. Jeśli są tacy, którzy się buntują przeciwko
czemuś, to ich głos powinien być wysłuchany i dobrze by to odbywało się w
parlamencie, a nie na ulicy.
Chyba czekają nas burzliwe lata w polityce, prawda?
Zobaczymy.
Optymistą Pan nie jest?
Jestem demokratą, dla mnie najważniejsze, żeby w naszym kraju
zakorzeniła się ta forma ładu społeczno-politycznego. W demokracji będą
bowiem współistniały różne postaci polskości, natomiast przy dominacji
pewnej wersji polskości demokracja może zaniknąć, podobnie jak
alternatywne do dominującej wizje polskości. Więc trzymam kciuki za
demokrację i czekam, aż nowa władza potwierdzi, że się kompletnie
myliłem i będzie się zachowywać zgodnie z demokratycznymi wartościami i
procedurami. Bo jeszcze raz podkreślam, przy 50 procentowej frekwencji,
37,5 procent poparcia, to 19 procent aktywnego poparcia Polaków dla tej
partii. Więc PiS ma absolutnie prawo do zarządzania krajem, natomiast
nie ma żadnej legitymacji do wywracania do góry nogami porządku
konstytucyjnego.
Holland zaniepokojona wynikiem wyborów: Wygrana PiS-u to skręt w stronę autorytaryzmu
Jej zdaniem rosnący eurosceptycyzm może grozić rozpadem Unii Europejskiej.
"Kaczyński ostatecznie sam zdecyduje po
wysłuchaniu tych, którzy mu coś tam podsuwają. To jest takie z natury
feudalne: niech sobie maluczcy pogadają, a i tak on swoją mądrością
zadecyduje."
"Strach"
i czarno-białe twarze m.in. Tomasza Lisa, Adama Michnika i Kuby
Wojewódzkiego na okładce "Do Rzeczy". "Nikt rozsądny nie uwierzy, by PiS
miało zamiar ograniczać wolności obywatelskie", czytamy w okładkowym
artykule. "Twardą linię" i rząd "bezpośrednio podporządkowany prezesowi
partii" prognozuje tygodnik w artykule poświęconym tworzeniu gabinetu
Beaty Szydło. Więcej>>>
Żadnych zaskoczeń - skomentował skład rządu Beaty Szydło prof. Radosław
Markowski, politolog z SWPS. - Jarosław Kaczyński pokazał, że ma
totalnie w nosie to, co się sądzi o jego kandydatach. Działa wbrew
opinii publicznej. To on decyduje i z tego co zrobił, zostanie
rozliczony - podkreślił.Według prof. Markowskiego największe zdziwienie na Zachodzie budzić
będzie nominacja nieprawomocnie skazanego na karę więzienia Mariusza
Kamińskiego na koordynatora służb specjalnych. Nasz rozmówca podkreśla,
że już postawione zarzuty wystarczają, by politycy rezygnowali z
piastowanych stanowisk. Tu jest inaczej. - To polska innowacja, polski wkład do demokracji - zauważył.
"Wygrała partia, ma większość i robi co chce"
Do nominacji dla Antoniego Macierewicza prof. Markowski
podchodzi ze spokojem. Ale ostrzega: - Jesteśmy w NATO i UE. Wszelkie
wybryki zostaną przez naszych sojuszników odnotowane - mówi.
Podczas prezentacji składu rządu Beata Szydło
stała na scenie wraz z Jarosławem Kaczyńskim. I powszechnie mówi się,
że to prezes PiS miał większy udział w jego powstawaniu. - To wszystko
jest Jarosława Kaczyńskiego. Prezydent jest Jarosława Kaczyńskiego, rząd Jarosława Kaczyńskiego i parlament Jarosława Kaczyńskiego - stwierdził politolog.
Prof. Markowski zaznaczył też, że Platforma Obywatelska powinna
powstrzymać się od alarmistycznych komentarzy, które od kilku dni
wygłaszali. - Wygrała partia, ma większość i robi co chce. Kropka -
skwitował nasz rozmówca.
Kampania wyborcza PiS, która promowała spokojny, stonowany styl i
eksponowała racjonalnych polityków, była oszustwem - stwierdziła w
Poranku Radia TOK FM Dominika Wielowieyska, komentując pogłoski o
pojawieniu się w rządzie Antoniego Macierewicza i Zbigniewa Ziobro.Trzeba powiedzieć zdecydowanie i otwarcie, że Macierewicz jako szef MON
to wielkie nieszczęście dla Polski i kompromitacja na scenie
międzynarodowej. To polityk skrajnie niepoważny i niekompetentny. Prace
jego zespołu smoleńskiego dowiodły, że była to zwykła hucpa. Sprawę
tragedii smoleńskiej zamieniono w groteskowy spektakl, a odpowiedzialny
jest za to Macierewicz - mówiła Dominika Wielowieyska w Poranku Radia
TOK FM kilka godzin przed ogłoszeniem składu rządu Beaty Szydło.
Publicystka nie zostawiła też suchej nitki na Zbigniewie Ziobro.
- Ziobro jako minister sprawiedliwości to także nieszczęście dla
Polski. Sterował ręcznie prokuraturą, dowiodły tego liczne raporty,
które dokładnie opisywały jego działalność - wskazywała.
„Nieoficjalne - za dwa tygodnie Macierewicz jedzie po wrak. Wszystko dogadane.”
Przez miesiące mówiłem, że PiS zrobi Polaków w trąbę. Zero zdziwień. Ściemę czas skończyć
— stwierdził na Twitterze Tomasz Lis, który chyba wciąż mocno
przeżywa wygrane przez Prawo i Sprawiedliwość wybory, a dziś dodatkowo
musiał zmierzyć się z składem nowego rządu.
Macierewicz, Ziobro i Kamiński. I wszystko jasne. Będzie jazda bez trzymanki
— pisze Lis i dodaje:
3 lata temu Macierewicz powiedział, że Rosja wypowiedziała nam wojnę. Kiedy mobilizacja?
Fot. twitter
To nie koniec drwin z nowego ministra obrony.
Nieoficjalne - za dwa tygodnie Macierewicz jedzie po wrak. Wszystko dogadane.
Fot. twitter
To jednak nie jedyne oceny jakie konstruuje naczelny „Newsweeka”.
Dream team jak u Kennedy’ego - The Best and the Brightest.
Fot. twitter
Oberwało się także Jarosławowi Sellinowi, który był gościem Telewizji Polskiej.
Sellina na TVP, odpowiedzialny towarzysz, wie kogo wywalić i ładnie robi pajacyka przed Kaczyńskim.
10.11.2015 Powrót Ziobry, Macierewicza i Kamińskiego oznacza, że dla PiS nie ma żadnych granic i że wszystko wolno
1. Jesienią 2007 r. Polacy odrzucili wizję państwa, którą proponował im
rząd Jarosława Kaczyńskiego. Odsunęli PiS od władzy, bo nie chcieli
podsłuchów, tropienia spisków i układu, mieli dość prowokacji, oskarżeń,
insynuacji, szczucia na lekarzy, opozycję i biznesmenów, dość tropienia
agentów i pomówień w mediach. Nie chcieli państwa, które symbolizował
funkcjonariusz w kominiarce walący o szóstej rano do drzwi w
towarzystwie kamer telewizji.
2. Symbolem tego państwa byli trzej ludzie: Zbigniew Ziobro - prokurator generalny i minister sprawiedliwości, Mariusz Kamiński - szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego, oraz Antoni Macierewicz - likwidator WSI i wiceminister obrony narodowej.
3. Szybkie, skuteczne i sprawiedliwe rozliczenie ich działalności wydawało się oczywistą konsekwencją wyborów i gwarancją powrotu do normalności.
4. Tak się jednak nie stało. Premier Donald Tusk od razu dał
czerwone światło ABW, która zebrała dowody na łamanie prawa przez
połączone siły służb specjalnych i prokuratury. Nie powstała "biała
księga" nadużywania władzy i nacisków na wymiar sprawiedliwości. Komisja
śledcza, która miała ustalić odpowiedzialność Ziobry za śmierć posłanki
SLD Barbary Blidy, działała zbyt wolno. Komisja śledcza ds. nacisków na
służby i prokuraturę została sparaliżowana przez wewnętrzne spory i
brak woli politycznej. W kadencji 2007-11 Platforma uciekała, jak mogła,
przed wnioskiem o postawienie Ziobry przed Trybunałem Stanu, lekceważąc
głosy, że za chwilę będzie za późno.
Jakoś szło
rozliczanie Macierewicza za kłamliwy i niszczący polski wywiad raport z
likwidacji WSI. Do czasu gdy prokuratura wydała kuriozalne orzeczenie,
że były wiceminister obrony - chociaż winny - nie może odpowiadać przed
sądem, bo pełniąc swoją funkcję likwidatora WSI, nie był urzędnikiem
państwowym.
Najdalej poszło rozliczanie nadużyć
Kamińskiego. Został oskarżony i skazany. Ale surowy wyrok sądu pierwszej
instancji zapadł za późno i został odczytany jako akt polityczny.
5. Nieudolne próby osądzenia IV RP trwały tak długo, że część
spraw się przedawniła. Zdążyła wyrosnąć generacja wyborców, którzy nie
mieli pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi i którym prawica mogła wmówić
dowolną bzdurę o odwecie. Ale naprawdę nie było ani odwetu, ani
sprawiedliwości.
6. Gdyby Ziobro, Macierewicz i Kamiński
mieli dzisiaj prawomocne wyroki, choćby za przekroczenie uprawnień, ich
droga do stanowisk publicznych byłaby na lata zamknięta. I nie
zmieniłaby tego nawet wola "żelaznego prezesa".
7. Powrót upiorów IV RP jest bezlitosną konsekwencją błędów, zaniechań i kuriozalnych decyzji.
W 2007 r. nie chodziło o zemstę. Zemsta będzie teraz.
8. Ziobro przeprowadzi "reformę" wymiaru sprawiedliwości.
Zacznie od likwidacji urzędu niezależnego od władzy prokuratora
generalnego. Sam będzie pełnił tę funkcję. Wrócą naciski i dyspozycyjni
prokuratorzy "na telefon". Będzie weryfikacja niewygodnych sędziów,
którym zgodnie z przedwyborczym projektem PiS zbada się mocz i pośle ich
na wariograf.
Macierewicz jako szef "zespołu
smoleńskiego" przez ostatnie lata oskarżał polskich prokuratorów
wojskowych o zdradę. Pluł im na mundur, chociaż rzetelnie prowadzili
śledztwo w sprawie katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. Teraz jako szef MON
będzie jednym z ich przełożonych. Tak jak zapowiadał na wiecu w Chicago,
porachuje się z "Polakami odpowiedzialnymi za zamach w Smoleńsku".
Ujawni aneks do raportu z weryfikacji WSI (wstrzymany przez prezydenta
Lecha Kaczyńskiego). Znów poznamy prawdy objawione w głowach
Macierewicza i jego ekipy.
Skazany (nieprawomocnie) Kamiński zostaje nadzorcą służb
specjalnych, które dewastował jako szef CBA. Jaki sygnał daje to
funkcjonariuszom, których zadaniem jest przestrzeganie prawa, działanie w
jego granicach? Co oznacza dla nich szef, który wspierał własną partię
na rzekomo apolitycznym stanowisku, a po zwolnieniu ze służby stał się
posłem i wiceprezesem tej partii? Także jego zastępcy i współpracownicy,
na czele z "agentem Tomkiem", po wyrzuceniu z CBA zasilili szeregi PiS.
Apolityczność służb specjalnych staje się kiepskim żartem.
9. Ponadto przypadek Kamińskiego ukazuje obowiązujące w świecie PiS
standardy. Gdy został skazany za łamanie prawa w służbach, prezes tej
partii ostentacyjnie zlekceważył wyrok sądu i wystawił Kamińskiego tuż
po sobie na liście wyborczej. Po wyborach poszedł dalej - Kamiński nie
sprawdził się w jednej służbie, więc stanie na czele wszystkich. A nowa
władza ustami premier Szydło sugeruje, że w apelacji spodziewa się, iż
"sprawiedliwość stanie po stronie Kamińskiego". Jest to nie tylko nacisk
na sąd, ale również autorytarna koncepcja sprawiedliwości, która ma być
"po naszej stronie".
10. Powrót Ziobry, Macierewicza i
Kamińskiego oznacza, że dla PiS nie ma żadnych granic i że wszystko
wolno. Jarosław Kaczyński zdaje się mówić: "Prawo i zasady nie będą
ograniczać naszej władzy, są jej narzędziami. I to my decydujemy, kto i
kiedy je łamie".
Powrót państwa, które tak traktuje
prawo, ułatwiła Platforma, nieudolnie i kunktatorsko rozliczając IV RP.
Teraz jest już za późno.
Rewolucja społeczno-kulturowa to będzie główne
zainteresowanie Jarosława Kaczyńskiego - mówi politolog i prezes
Fundacji Batorego
Rewolucja społeczno-kulturowa to będzie
główne zainteresowanie Jarosława Kaczyńskiego. W tych obszarach posuną
się na tyle, ile tylko będą mogli - mówi Aleksander Smolar, politolog i
prezes Fundacji Batorego
Mariusz
Jałoszewski: Jak pan ocenia nominacje do rządu Szydło? O czym świadczą
teki ministrów dla Ziobry, Macierewicza i Kamińskiego?
Aleksander Smolar:
Macierewicz, Ziobro, Kamiński i Waszczykowski będą radykalnym skrzydłem
rządu Szydło. To będą silni ministrowie. Wcześniej kontestowali pozycję
Szydło, która może być tylko posłańcem pomiędzy nimi a prezesem
Kaczyńskim...
Powrót Ziobry, Macierewicza i Kamińskiego oznacza, że dla PiS nie ma
żadnych granic i że wszystko wolno. Ułatwiła go Platforma, nieudolnie i
kunktatorsko rozliczając IV RP. Teraz jest już za późno.
Podczas seminarium zorganizowanego 7
sierpnia przez Polski Instytut Spraw Międzynarodowych Witold
Waszczykowski, od wczoraj minister spraw zagranicznych, uzasadniając
swój sprzeciw wobec przyjmowania uchodźców przez Polskę, oznajmił
publicznie, że jest islamofobem.
Pogratulowałem mu wówczas odwagi cywilnej, jaką okazał, przyznając się do brzydkiego uprzedzenia, i...
Marsz - organizowany zresztą przez środowiska narodowe -
zdominowały nacjonalistyczne i ksenofobiczne hasła oraz wyzwiska pod
adresem różnych "wrogów narodu" (na tyle, na ile dało się je usłyszeć
między wybuchami petard).
1) Było spokojniej niż w poprzednich latach
Policja nie otrzymała sygnałów o poszkodowanych lub rannych - to
najważniejsza informacja związana z bezpieczeństwem w czasie marszu.
Warszawskie BiuroBezpieczeństwa
i Zarządzania Kryzysowego poinformowało, że marsz był "o wiele
spokojniejszy niż rok temu", choć dochodziło do drobnych incydentów -
odpalano race i zrzucano je z mostu Poniatowskiego na Wisłostradę.
Dodatkowo, uszkodzony został samochód TVP, a Pomnik Wdzięczności Żołnierzom Armii Radzieckiej w Parku Skaryszewskim został oblany czerwoną farbą.
Przypomnijmy - w ubiegłym roku zatrzymano około 200 osób, a
kilkadziesiąt zostało rannych. Bojówkarze rzucali w policjantów m.in.
racami, kostką brukową i butelkami. Stołeczny ratusz wycenił straty na
90 tys. zł.
To zasługa organizatorów marszu i dobrze
zorganizowanej straży, mającej niełatwe zadanie panowania nad wielkim
tłumem, a także policji, która była niewidoczna i m.in. dzięki temu
uniknięto starć chuliganów i funkcjonariuszy.
2) Ksenofobiczne hasła
Marsz środowisk narodowych szedł w tym roku pod hasłem "Polska
dla Polaków, Polacy dla Polski". Na transparentach niesiono jednak
znacznie więcej haseł, m.in.: "Śmierć wrogom ojczyzny", "Wróg u bram",
"Stop islamizacji Polski" czy dosyć oryginalne "Wolimy kotleta od
Mahometa".
Uczestnicy byli jeszcze bardziej swobodni, gdy
przyszło do wykrzykiwania haseł. "Raz sierpem, raz młotem, czerwoną
hołotę", "Zawsze i wszędzie, policja je*ana będzie" - to tylko część z
nich.3) Frekwencja
Na razie trudno mówić o dokładnej frekwencji. Według różnych szacunków w
marszu uczestniczyło od 35 do nawet 100 tysięcy osób. Policjanci na
podstawie wideo ze śmigłowców ocenili, że w pochodzie szło około 70
tysięcy osób. To tyle samo ile w ubiegłym roku.
4) Kontrowersyjni goście
Jeszcze przed marszem pojawiła się informacja o gościach
zaproszonych przez organizatorów. Rano delegacja złożona m.in. z
przedstawicieli neofaszystowskiej włoskiej organizacji Forza Nuova i
skrajnie prawicowego węgierskiego Jobbiku odwiedziła Sejm.
Po marszu goście wygłaszali przemówienia na scenie ustawionej na
błoniach Stadionu Narodowego. Był tam m.in. burmistrz węgierskiego
Asotthalom Laszlo Toroczkai. Toroczkai zasłynął klipem skierowanym do
uchodźców, nakręconym w stylu taniego kina akcji. Mówi w nim m.in.: "Ci,
którzy chcą wedrzeć się na Węgry nielegalnie, mogą szybko skończyć w
więzieniu".
Kryzys migracyjny stanowił najważniejszy
wątek w przemówieniach gości, jednak nie był jedyny. Przedstawiciel
szwedzkich środowisk narodowych przeszedł płynnie od uchodźców do "lobby
gejowskiego", a Włoch mówił z kolei o żydowskich wpływach i ideologii
gender.
Uderzał fakt, że bezpośrednio po reprezentancie
Forza Nuova, która jest organizacją o charakterze neofaszystowskim i
należy do koalicji partii faszystowskich założonej przez Alessandrę
Mussolini, przemawiał porucznik Jan Nowicki, żołnierz Armii Krajowej.
5) Paranoje narodowców: "Mamy prawo się bać"
- Lewacka i islamska agresja, wymierzona w wartości
chrześcijańskie i narodowe, tworzy w nas obawę. I mamy prawo się bać -
mówił tuż po zakończeniu Marszu Niepodległości ks. Jacek Międlar.
W wystąpieniach na błoniach Stadionu Narodowego, duchowny
zapewniał, że "nie można pozwolić, by ten strach przerodził się w
nienawiść". - My chcemy dialogu, ale nikt nie chce z nami rozmawiać -
mówił ks. Międlar.
- My nie chcemy walczyć młotem
nienawiści, ale mieczem Ewangelii - zakończył ks. Międlar. To szlachetne
wezwanie. Jednak praktyka wygląda zupełnie inaczej: na marszu nie było
może bitwy z policją, była za to nienawiść, rasizm i ksenofobia.
Nie było awantur? Ale oburzyć się trzeba! Miecugow: Nikt tam nie
jest w stanie powiedzieć "Bóg, Honor, Ojczyzna" normalnym głosem, tylko
ryczą! "30 proc. uczestników to bezrobotni po szkołach bez lekcji
historii!"
"Moi rodzice pamiętali i ktoś, kto nie ma obrzydzenia do książek może przeczytać, w co się przerodziły marsze z pochodniami..."
tvn24
Nikt nie jest w stanie powiedzieć „Bóg Honor Ojczyzna” normalnym głosem, tylko ryczą!
— w taki sposób Grzegorz Miecugow mówił o tym, co przeszkadzało mu na tegorocznym Marszu Niepodległości.
Dodajmy - Marszu, na którym pojawiło się kilkadziesiąt tysięcy
osób, a gdzie jednak nie było awantur, zamieszek, ani nawet incydentów.
To jest bardzo dużo. Nie chcę deprecjonować tych wszystkich, którzy
przyjechali z całej Polski - bo tu przyjeżdżali ludzie i ze
Świnoujścia, i z Podkarpacia. Narodowcy oczywiście. (…) Mnie się źle
kojarzą takie obrazki, jakie widzimy - zamaskowanych ludzi z racami. Te
okrzyki „Bóg Honor Ojczyzna”, mnie się to nie łączy ze świętowaniem.
Mnie było bliskie to, co próbował Bronisław Komorowski, a co się nie
udało - by przyszli rodzice z dziećmi i byli zadowoleni
— ocenił.
Dlaczego taka jest rosnąca popularność tego Marszu 11 listopada?
— zastanawiał się komentator tvn24.
Miecugow krytycznie odniósł się też do pomysłu, by za rok zorganizować wspólny marsz pod patronatem prezydenta Dudy.
Powiedziałbym tak: któryś z filozofów powiedział, że nacjonalizm
jest jak ogień pod paleniskiem. Że można ugotować strawę, można się
ogrzać, ale największe nieszczęście, jak ogień opuści palenisko…
Nacjonalizm w takiej postaci, jakie widzimy w całej Europie - marszów z
pochodniami, ryków i tej inności… Ja tego nacjonalizmu nie trawię i
budzący złe demony. (…) Moi rodzice pamiętali i ktoś, kto nie ma
obrzydzenia do książek może przeczytać, w co się przerodziły
marsze z pochodniami…
— zawiesił głos.
Te ochrypnięte głosy krzyczące „Bóg, Honor, Ojczyzna!”… (…) Panowie z
flagami pili wódkę z gwinta! Taki „patriotyzm” też się tam pojawia i te
marsze przyciągają takich ludzi, bo nikt nie jest w stanie powiedzieć
„Bóg, Honor, Ojczyzna” normalnym głosem, tylko ryczą! To okrzyki bliskie
atmosferze pomeczowej niż atmosferze świętowania (…) 30 procent z tych
demonstrujących to są bezrobotni! Jak oni mają manifestować
dobrze, to co robią? To absolwenci szkół, w których nie ma historii!
Jest tam mityczny Polak, który jest lepszy od wszystkich innych!
Hasło "Polska dla Polaków" jest sprzeczne z art. 1 Konstytucji RP, który mówi, że "Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli". Nie możemy w sposób demonstracyjny lekceważyć tego co mówi konstytucja - oceniła Płatek.
Prof. Płatek przyznała, że hasło marszu kojarzy jej się z hasłami głoszonymi w III Rzeszy. - Nacjonalizm i wykluczanie prowadziły do bardzo złych skutków. Rozumiem, że ci młodzi ludzie tego nie pamiętają. Myślę, że jest to źle przerobiona lekcja historii - stwierdziła. - Dla mnie to, co pani mówi jest zupełnie absurdalne. Oczywiście można interpretować w sposób złośliwy to hasło, ale można je interpretować zgodnie z jego duchem. Myślę, że Bóg stworzył Ziemię Obiecaną po to, żeby było to miejsce dla Żydów i stworzył Polskę, aby było to miejsce do zamieszkania przez Polaków. Myślę, że żadnemu z uczestników marszu nie przyszłaby do głowy taka interpretacja, zwłaszcza, że nasza historia to nie jest historia wykluczania tylko zapraszania - odpowiadał Marian Piłka. (http://www.tvn24.pl)
Mało kto przysłużył się tak do zabetonowania na
długie lata układu pookrągłostołowego jak Adam Michnik. Po tym, co
wyprawiała jego gazeta w ostatnich latach, nikt nie odbierze mu tytułu
głównego propagandysty IIIRP.
W tym kontekście dziwi, że komuś jeszcze przyszło do głowy, żeby
nagradzać go za… rzetelność, profesjonalizm i najwyższe standardy w
dziennikarstwie. Tak, to nie żart - na taki właśnie pomysł wpadli
uczestnicy studenckiego plebiscytu.
Jak podaje portal wirtualnemedia.pl, Michnik ma otrzymać statuetkę w
kategorii AuTORytet w tegorocznej edycji plebiscytu MediaTory.
AuTORytet to kategoria, w której ludzie mediów są doceniani za
całokształt pracy zawodowej, zwłaszcza rzetelność, profesjonalizm i
najwyższe standardy
— czytamy.
Naczelny „GW” ma odebrać statuetkę podczas
gali finałowej MediaTorów 28 listopada w Auditorium Maximum w Krakowie. W
poprzednich latach w tej samej kategorii nagrody nagradzani byli m.in.
Wojciech Mann, Monika Olejnik, Marek Niedźwiecki i Wojciech Jagielski.
O przyznaniu nagrody Adamowi Michnikowi zadecydowali studenci kierunków dziennikarskich.
W tegorocznej edycji głosować mogło ponad 10 tys. studentów z 21
uczelni wyższych. Plebiscyt organizują Stowarzyszenie MediaTory oraz
koło naukowe studentów Dziennikarstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Pamiętam, jak w 1989 r. mieszkańcy
Bytomia pytali mnie, czy Niemcy przejmą ich miasto i ich wypędzą - mówił
Adam Michnik na konferencji poświęconej zjednoczeniu Niemiec i uznaniu
polskich granic
Konferencję w 25-lecie podpisania
polsko-niemieckiego traktatu granicznego zorganizowała Ambasada Francji,
Fundacja Bronisława Geremka oraz działający przy Uniwersytecie
Warszawskim Ośrodek Kultury Francuskiej i Studiów Frankofońskich. Do tej
pory na...
Jacek Żakowski, tygodnik "Polityka" "Ekipa gospodarcza rządu Beaty Szydło jest obiecująca" napisał Witold Gadomski. Kompletnie się z nim nie zgadzam.
Nominacje dla Morawieckiego, Kwiecińskiego, Szałamachy, Streżyńskiej są
uspokajające dla rynków i przedsiębiorców, ale niczego dobrego nie
obiecują dla rozwoju Polski...
Uroczystość zaprzysiężenia odbyła się dziś w Pałacu
Prezydenckim. Beata Szydło, która od dziś pełni funkcję premiera Polski,
w ciągu dwóch tygodni powinna wygłosić exposé. Prawdopodobnie zrobi to
już w najbliższą środę
Mateusz Morawiecki to nowy minister w rządzie PiS. Ma stanąć na czele
resortu, który tak naprawdę jeszcze nie istnieje, i zarządzać
pieniędzmi, których też jeszcze nie ma, czyli na czele Ministerstwa
Rozwoju. Za czasów jego rządów BZ WBK stał się perłą w koronie polskiej
bankowości. Czy teraz uda mu się zrealizować obietnice Beaty Szydło? Jak
ustosunkuje się do jednego ze sztandarowych pomysłów rządu, dotyczącego
opodatkowania transakcji finansowych?
Nowi ministrowie udali się do swoich resortów. Zbigniew Ziobro
zapowiedział zmianę ustawy o prokuraturze, kary dla sędziów i
prokuratorów, wobec których "pojawią się wiarygodne dowody wskazujące na
korupcję" oraz dla biegłych, którzy wydadzą fałszywą opinię. Antoni
Macierewicz, mówił, że jednym z najważniejszych zadań państwa jest
zapewnienie obywatelom bezpieczeństwa. Pierwszym gościem w Ministerstwie
Edukacji Narodowej będą Karolina i Tomasz Elbanowscy.
Luty 2011 r. Wieczór. Piotr Bączek, szef klubu "Gazety Polskiej" w
Warce, wraca po spotkaniu z posłami PiS ziemi radomskiej. Gdy zbliża się
do furtki swojego domu, odkrywa, że na metalowych prętach wisi martwa
wiewiórka.
Tomasz Lis
bezpardonowo atakuje Ruch Kukiza i jego posłów, dowodząc po raz
kolejny, że nie ma dla niego granic kompromitacji. W felietonie Lis
stwierdza: „intelektualista Kukiz wprowadził do Sejmu paru naziolków”.
„Zgodnie z moimi przewidywaniami tragedia w Paryżu dała
paliwo polskim rasistom i ksenofobom. Nie trzeba myśleć, wystarczy
potępić wroga, którym - w większym stopniu niż terroryści, mam wrażenie,
są dla naszych kołtunów i rasistów, jacyś lewacy” –
pisze Tomasz Lis na swoim portalu natemat.pl. W niezwykle agresywny
sposób Lis grzmi na Polaków, którzy boją się przyjmować imigrantów.
Lis uderza w ruch
Kukiz'15. „Nieoceniony intelektualista Kukiz zastanawia się czy większa
jest zbrodnia "dziczy" czy też "lewactwa, które dziś sprowadziło". Na
razie intelektualista Kukiz wprowadził do Sejmu paru naziolków” – pisze pieszczoch rządu PO-PSL.
Na te słowa na Facebooku zareagował Paweł Kukiz,
który zapowiada pozew przeciw Tomaszowi Lisowi. „Za 'naziolków' odpowie
pan przed sądem. Za resztę - przed Bogiem” – pisze jednoznacznie Kukiz.
Histeria w programie Tomasza Lisa. Istny festiwal kuriozalnych wypowiedzi! "Jeśli prześledzi się koncepcje ideowe władzy pisowskiej, to mamy do czynienia z przejęciem Trybunału"
Temat ustawy o Trybunale Konstytucyjnym zdominował program „Tomasz Lis na żywo” (TVP 2). Gośćmi redaktora naczelnego „Newsweeka” byli m.in. Ryszard Kalisz, Roman Giertych, prof. Marek Chmaj i prof. Antoni Dudek.
Pierwszy z wymienionych zaczął od mocnych akordów.
Orban doprowadził do sytuacji, że Trybunał Konstytucyjny jest podległy jemu. (…) Mogę powiedzieć, że jest na usługach rządu. Jeśli prześledzi się koncepcje ideowe władzy pisowskiej i jeśli pamięta się o jednoosobowym ośrodku decyzyjnym, to mamy do czynienia z przejęciem Trybunału, żeby Trybunał nie przeszkadzał we wprowadzeniu – słusznych zdaniem Jarosława Kaczyńskiego - reform pisowskich, ale żeby działał na jednej nucie
— grzmiał były poseł.
PO otworzyła ten worek, złamała dobre obyczaje. (…) Otworzyła drogę PiS-owi i prezydentowi Dudzie. (…) Zaczęła to PO, a kontynuuje to PiS
— stwierdził z kolei prof. Dudek.
PO pewien błąd popełniła
— przyznał Roman Giertych.
W równie histerycznym tonie, co Ryszard Kalisz wypowiadał się prof. Marek Chmaj.
PiS chce ustawą wygasić kadencję Trybunału! Jeśli pozwolimy na to, pozwolimy na wygaszanie kadencji innych konstytucyjnych organów!
W pierwszych 100 dniach prezydentury Andrzej Duda odbył 45 wizyt
krajowych i 10 wizyt zagranicznych, podpisał 106 ustaw i zawetował
cztery, powołał 99 sędziów i wystosował 336 listów. Powołał także Radę
Dialogu Społecznego i Narodową Radę Rozwoju.
Polityka krajowa
7 sierpnia Prezydent Andrzej Duda podpisał zarządzenie o nadaniu
Statutu Kancelarii Prezydenta RP. Tym samym już pierwszego dnia swojej
prezydentury, zgodnie z obietnicami złożonymi w trakcie kampanii,
powołał nowe biura:
Biuro Interwencyjnej Pomocy Prawnej, którego celem jest
niesienie pomocy prawnej obywatelom, a także analiza funkcjonującego
prawodawstwa. Biuro zbiera informacje od podmiotów zewnętrznych oraz od
obywateli, które będą następnie wykorzystywane do podejmowania inicjatyw
legislacyjnych, poprawiających jakość prawa.
Biuro do Spraw Kontaktu z Polakami za Granicą, które ma za zadanie nawiązywanie i utrzymywanie kontaktów z Polonią.
W Kancelarii stworzono także Biuro ds. Dialogu Społecznego i Inicjatyw Obywatelskich,
które służy szeroko rozumianym kontaktom z obywatelami. Ma ułatwiać
dialog z reprezentantami dużych grup społecznych, związków zawodowych,
środowisk lokalnych, inicjatorów różnych akcji obywatelskich.
Prezydent powołał:
Radę Dialogu Społecznego jako forum współpracy przedstawicieli pracowników, pracodawców i rządu.
Narodową Radę Rozwoju, do której zaprosił 86 ekspertów i doradców, których zadaniem będzie definiowanie wyzwań i wskazywanie zagrożeń dla Polski.
Prezydent w swoich wypowiedziach wielokrotnie zaznaczał, że jego
priorytetem jest poprawa jakości życia Polaków. Dał temu wyraz,
składając projekt ustawy w sprawie obniżenia wieku emerytalnego, a także
kierując do Senatu projekt postanowienia o zarządzeniu referendum w
sprawach: zniesienia obowiązku szkolnego sześciolatków, prywatyzacji
lasów państwowych oraz obniżenia wieku emerytalnego.
W czasie 100 dni urzędowania Prezydent:
- odbył 45 wizyt krajowych, podczas których spotykał się z obywatelami
- wystosował 336 listów i objął patronatem 96 konferencji, uroczystości, koncertów, konkursów i imprez kulturalnych
- nadał obywatelstwo 377 osobom, pochodzącym głównie z Ukrainy i Białorusi
- powołał 99 sędziów, mianował na pierwszy stopień oficerski 75 absolwentów szkół wojskowych oraz 374 funkcjonariuszy Policji, wręczył nominacje 63 profesorom
- podpisał 106 ustaw i zawetował cztery: o lasach, o mniejszościach narodowych, o uzgodnieniu płci oraz ustawę o ratyfikacji tzw. poprawki dauhańskiej
- złożył dwa wnioski do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie Ustawy prawo o ustroju sądów wojskowych oraz Ustawy o kuratorach sądowych
Polityka zagraniczna
Prezydent Andrzej Duda w pierwszych 100 dniach swojego urzędowania prowadził bardzo aktywną politykę zagraniczną. Odbył 10 wizyt zagranicznych-
zarówno o charakterze dwustronnym (Estonia, Niemcy, Wielka Brytania,
Słowacja, Francja, Watykan), jak i wielostronnym (spotkania w ramach
grupy Arraiolos, w ramach Grupy Wyszehradzkiej, spotkania
przedstawicieli państw Europy Środkowej i Wschodniej w Bukareszcie oraz w
kuluarach Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku). Był aktywny w
przestrzeni regionalnej, europejskiej i globalnej.
Przy okazji wizyt w Berlinie, Londynie, Nowym Jorku, Paryżu,
Bukareszcie i Rzymie Prezydent RP spotkał się z mieszkającą tam Polonią.
Prezydent RP udzielił także szeregu wywiadów liczącym się mediom zagranicznym.
Prezydent przyjmował też wielu przedstawicieli innych państw podczas ich wizyt w Polsce.
Łącznie Prezydent Andrzej Duda w swoich pierwszych 100 dniach urzędowania spotkał się z przedstawicielami 32 państw.
Prezydent RP przyjął listy uwierzytelniające od dziewięciu ambasadorów akredytowanych w Polsce. Wręczył również listy uwierzytelniające 8 ambasadorom RP udającym się za granicę.
Prezydent Andrzej Duda prowadził także aktywną korespondencją
dyplomatyczną: 77 listów do głów państw i szefów rządów, 14 depeszy
gratulacyjnych i kondolencyjnych oraz 63 depesze z okazji świąt
narodowych.
Polska, w której na szczęście nie wydarzyła się żadna terrorystyczna
masakra, stanowi dziś najbardziej histeryczny kraj w Europie. Głównie u
nas można usłyszeć, że "to koniec Europy", że "Unia się rozpada", że
"znaleźliśmy się w sytuacji najgorszej w naszej historii", że "to odwrót
od multikulti", że wracają właśnie "granice i kontrole". Europa się
konsoliduje, Polska czeka na apokalipsę.
Panowie ministrowie od spraw- -bardzo-ważnych prześcigają się w
histerycznych oświadczeniach deklarujących narodowy separatyzm
polityczny i moralny, inni kłócą się o jakieś tajne (a jakże!) raporty,
jakby przejęcie świstka papieru przez ministra Kamińskiego od ministra
Biernackiego miało uratować życie milionom rodaków.
Wrażenie apokalipsy potęgują dziennikarze, bo to od nich co godzinę
można usłyszeć o "końcu naszego świata" i "radykalnej wojnie". W różnych
stacjach telewizyjnych pojawiają się "eksperci", którzy atmosferę
histerii podsycają (najlepszym dziś typem "eksperta" jest zresztą kolega
dziennikarz z innego programu; żadnych niespodzianek przy nim nie
będzie).
Nie wspomnę już o tym, co się dzieje w pismach
zwanych "katolickimi", choć może warto, bo czytając niektóre artykuły,
można zrozumieć, jak się rodzi terroryzm. A rodzi się z nienawiści do
inaczej myślących. Kapuściński pisał kiedyś, że światu grożą trzy plagi:
nacjonalizmu, rasizmu i fundamentalizmu religijnego. "Do umysłu
porażonego jedną z tych plag nie sposób dotrzeć, w takiej głowie pali
się święty stos, który tylko czeka na ofiary". W głowach niektórych
publicystów ten stos płonie od dawna.
Jesteśmy też
jedynym krajem, w którym niemal oficjalnie problem uchodźców utożsamia
się z problemem terroryzmu, tak jakby uchodźcy byli zarazem terrorystami
i tymi, którzy przed terroryzmem uciekają. Przecież w Syrii Paryż jest
codziennie, i to ze zwielokrotnioną liczbą ofiar. Terroryści rekrutują
się natomiast z obywateli różnych krajów. Łączy ich fundamentalizm
religijny. A z uchodźcami podróżują nawet polscy kibole, o ile da się
zarobić na szmuglu ("Wyborcza" z 17 listopada).
I chyba tylko u nas tak szeroko (bo i w parlamencie)
propagowana jest teza, że dzisiejszy kryzys ma korzenie "lewackie", bo
to lewica zadekretowała multikulturalizm i tolerancję. Jedynie w Polsce
chrześcijańska doktryna multikulturalizmu ("nie masz Greka, Żyda,
Rzymianina") i oświeceniowa idea tolerancji noszą partyjne barwy. Dla
Europy idee te stanowią fundament kultury, w imię której trzeba podjąć
walkę z terroryzmem. Pochwałę tolerancji, pluralizmu i wielokulturowości
słychać we wszystkich niemal wystąpieniach francuskich polityków.
Tak jak problem uchodźców i rozpętana wokół nich histeria pomogły wygrać PiS-owi,
tak atmosfera nadchodzącej apokalipsy "końca Europy" zdefiniuje z
pewnością politykę i decyzję zaprzysiężonego właśnie rządu. Może się też
zdarzyć, że Europa
będzie walczyła z terroryzmem, broniąc idei tolerancji, wolności i
pluralizmu, a polska władza w atmosferze histerii będzie walczyła z
tolerancją, wolnością i pluralizmem. Co nam być może da gwarancje, że
terroryści będą omijać nasz kraj z daleka. Tyle że co to będzie za kraj?
Muszę przyznać, że PiS uczy się na własnych błędach. I byłoby to godne
pochwały, gdyby nie to, że w tym przypadku "bezbłędnie" oznacza "gorzej,
niż było": całkowite podporządkowanie mediów publicznych - TVP,
Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej - władzy. Czyli Prawu i
Sprawiedliwości.
Uczy się i już nie zamierza tracić czasu na bezpieczniki niezależności
mediów. Takie tam gwarancje ustawowe, jak np. kadencyjność zarządów i
rad nadzorczych, ściśle określone warunki odwołania członków zarządów,
wielostopniowy wybór prezesów przez rady nadzorcze i KRRiT.
PiS nie zamierza udawać, że ma dobre intencje. Nowa władza chce
dokonać podboju całkowitego. Kaczyński wiele razy diagnozował swoje
wyborcze porażki po 2005 r. jako skutek nieprzychylnych mu mediów. I to
kolejny dowód na to, że PiS wyciąga lekcję z przeszłości. Teraz media
mają mu pomóc władzę utrzymać.
Krzysztof Czabański, poseł
PiS, były prezes Polskiego Radia za pierwszych rządów PiS (2005-07), a
teraz pełnomocnik pani premier Beaty Szydło ds. przekształceń mediów
publicznych, prorokuje "powstanie przeciw rządowi PiS wielkiego silnego
frontu". Widzi w nim "grupy interesów związane z establishmentem III RP,
system bankowy, media mainstreamowe ("mętnego nurtu") z tzw.
publicznymi na czele, wiele wpływowych sił z Unii Europejskiej".
Ten front PiS osłabi, wyjmując z niego media publiczne, które
zresztą Czabański ochrzcił "aparatem propagandy, przemysłem pogardy".
To "przywrócenie mediów publicznych służbie narodowi" dokona się poprzez
przekształcenie TVP, PR i PAP w instytucje kultury (dziś to spółki
prawa handlowego). Na ich czele staną prezesi wybrani przez
pięcioosobowe rady, a te przez prezydenta, Sejm i Senat, czyli faktycznie przez PiS.
I - co kluczowe w tej medialnej rewolucji - jednoosobowe zarządy
mediów publicznych nie będą kadencyjne, będą mogły być odwołane w
każdej chwili.
Tak jeszcze nigdy nie było, od kiedy
obowiązuje ustawa medialna, czyli od ponad 22 lat. To zapowiedź, że to
będą prezesi na telefon prezesa PiS. Bo tak długo zachowają stołki, jak
długo Kaczyński będzie zachwycony swoim medialnym wizerunkiem i
portretami Dudy i Szydło.
Jak to osiągnąć? Wydaje się, że Czabański wie: "Zapewniam jako
człowiek mediów, że odbierzemy kłamcom radio i telewizję. Niech nikt nie
ma złudzeń: odbierzemy wam te media. Polacy zasługują na uczciwe media.
I my to zrobimy. Media będą uczciwe. ( ) Dosyć Lisa w telewizji, dosyć
Tadli i Kraśki. Dosyć tych funkcjonariuszy realizujących propagandę
władzy. Ci ludzie znikną z ekranu. Cała operacja zmiany mediów
publicznych będzie podporządkowana temu, żeby media były uczciwe i
głosiły prawdę".
Ich misją ma być m.in. "budowanie
tożsamości narodowej" m.in. poprzez wielkie produkcje filmowe. W planach
jest np. sfinansowanie dużego hollywoodzkiego filmu nt. polskiej historii (co na to Hollywood?).
Projekt nowelizacji "jest na ukończeniu", obiecuje wicepremier i
minister kultury Piotr Gliński, prace legislacyjne powinny zostać
zakończone najpóźniej do połowy przyszłego roku.
Tyle
będziemy musieli czekać na te nowe, pokorne media, które zasilą
niepokorni dziennikarze. Na przykład z TV Republika, "Gazety Polskiej",
portali Niezalezna.pl i wPolityce.pl, z tygodników "wSieci" i "Do
Rzeczy".
18.11.2015 Polityka historyczna służy budowaniu
potencjału państwa - mówił prezydent Andrzej Duda podczas spotkania o
strategii tworzenia polskiej polityki historycznej. Zaznaczył, by nie
łączyć patriotyzmu z nacjonalizmem.
Prezydent już w dniu zaprzysiężenia
podkreślał fundamentalne znaczenie polityki historycznej dla jego
prezydentury. Wczoraj do Belwederu zaprosił naukowców, dyrektorów
instytucji kultury, muzeów, z którymi chce zbudować strategię
"skutecznej polityki historycznej dla Polski".
W pierwszym rzędzie zasiadł wicepremier i minister kultury Piotr Gliński. Byli także przedstawiciele..
Po ułaskawieniu Mariusza Kamińskiego wygląda na to, że jest już
pozamiatane. W ciągu zaledwie trzech tygodni od wyborczego zwycięstwa
PiS uruchomił dynamikę, która doprowadzi do jego przyszłego upadku. W
trzy tygodnie od milionera do zera - naprawdę rekord świata.
To nie oznacza, że partia Kaczyńskiego wkrótce odda władzę. Niestety,
będzie jej bronić do upadłego i nie wiemy, ile to potrwa, może rok, może
dwa, a może nawet do końca kadencji (oby nie!). Nie wiemy dokładnie,
jaką cenę zapłaci za to kraj, choć domyślamy się, że niestety wysoką.
Nie wiemy też, jakich jeszcze metod użyje PiS
w walce z politycznymi przeciwnikami i ze społeczeństwem obywatelskim,
które z tygodnia na tydzień coraz mocniej będzie protestować przeciw
awanturniczym działaniom rządzących.
Jednak niezależnie
od tego, ile to potrwa, kurs został wytyczony, a miejsce katastrofy
dobrze widać na horyzoncie. PiS niczym "Titanic" nieuchronnie zmierza w
kierunku góry lodowej.
A miało być inaczej. Partia
Kaczyńskiego wygrała, bo przekonała wyborców, że nie jest już tym samym
PiS-em, który znali z przeszłości. "Nie musicie się nas obawiać - mówili
w kampanii - bo ucywilizowaliśmy się i uspokoili. Nie będziemy już
bredzić o zamachu smoleńskim, nie będziemy usadzać oszołomów na ważnych
stanowiskach, będziemy szanować oponentów i przestrzegać zasad państwa
prawa; zajmiemy się gospodarką, nie będziemy skłócać Polski z Europą i w
ogóle będziemy się zachowywać jak normalni ludzie".
Kto
uwierzył, ten uwierzył, ale najwyraźniej jakaś część elektoratu kupiła
ten przekaz i zagłosowała na PiS. Nie taka znów wielka, bo przewaga
partii Kaczyńskiego nad obozem liberalnym w wyborach parlamentarnych czy Dudy
nad Komorowskim w wyborach prezydenckich była zaledwie kilkupunktowa.
Tylko układ sił na lewicy i ordynacja sprawiły, że przełożyło się to na
ponad połowę mandatów w Sejmie.
W ciągu trzech tygodni po wyborach PiS demonstracyjnie pokazał wyborcom, że ich okłamał. I że ma to gdzieś.
Macierewicz miał nie być ministrem, ale jest. I co nam zrobicie?
Ludzie tacy jak Kamiński czy Ziobro mieli zostać zastąpieni
umiarkowanymi merytokratami, ale wrócili na dawne stanowiska. I co nam
zrobicie?
Mieliśmy przestrzegać prawa, ale bezczelnie stawiamy naszych ludzi ponad nim.
Mieliśmy nie nawracać Polski na religię smoleńską i nie bredzić o zamachu, ale nawracamy i bredzimy.
Mieliśmy nie skłócać Polski z Europą, ale już wymyślamy Niemcom
od okupantów i hitlerowców. Zapowiadamy czystki w mediach, zapowiadamy,
że wtłoczymy instytucje kultury i oświaty w ramy ideologiczne, obnosimy
się z religijnością i demonstracyjnie zapraszamy o. Rydzyka.
I co nam zrobicie?
Skąd ten PiS-owski bezwstyd? Skąd ta samobójcza buta? Być może
oszołomieni skalą sukcesu uwierzyli, że rozkład mandatów w parlamencie
odpowiada rozkładowi sił w społeczeństwie, więc na wszystko mogą sobie
pozwolić. Gdyby mieli więcej rozumu i przezorności, być może
dostrzegliby, że płyną prosto na górę lodową.
Powiedzmy
zatem głośno, by ich ostrzec: Szanowni Państwo, we własnym interesie
opamiętajcie się! Polacy dali radę pogonić PZPR Jaruzelskiego, więc
pogonią też PiS Kaczyńskiego.
Czy po 500 zł trzeba będzie stać co miesiąc w długich kolejkach w
urzędzie gminy? Tak rząd będzie zniechęcał Polaków do skorzystania z
tego dobrodziejstwa?
Prezydenckie ułaskawienie zachęci funkcjonariuszy oraz urzędników do
wspierania partii, która dała im immunitet do nielegalnych działań i
zapewniła bezkarność.
O prokuraturze w wystąpieniu premier Beaty Szydło nie padło nawet
jedno słowo. To dziwne, zważywszy, jaka wagę do prokuratury przykładało
PiS za swoich poprzednich rządów.
Film o katastrofie smoleńskiej w reżyserii
Antoniego Krauzego ma nową datę premiery - marzec 2016 r. Trwa
postprodukcja, ale budżet wciąż nie jest dopięty. Znana jest gaża
reżysera.
Realizatorzy "Smoleńska" od początku
mieli duże problemy finansowe. Budżet oszacowali na 11 mln zł, szybko
zabrakło im pieniędzy. Dotacji nie udzielił Polski Instytut Sztuki
Filmowej - eksperci uznali scenariusz za "fabularyzowaną publicystykę
smoleńską", wadliwą także pod kątem warsztatowym...
Jeśli spojrzymy na sprawę ułaskawienia Mariusza Kamińskiego, próbę
radykalnej rekonstrukcji TK, sposób zmian w służbach specjalnych, to
słyszymy, że to początek demontażu demokracji parlamentarnej - mówił w
TOK FM Adam Szostkiewicz. - A to moim zdaniem jest jedyna rzeczywista
demokracja.- Nie mówię, że demokracja parlamentarna zostanie u nas zastąpiona przez
system putinowski. Choć niektóre akcenty w przemówieniu Jarosława
Kaczyńskiego, były - jako żywo - putinowskie - ocenił publicysta w
Poranku Radia TOK FM.
Gdyby Kaczyński mógł powstrzymać swój fanatyzm, to nie cofałby
potrzebnych reform. Skoro PO już je przeprowadziła, i zapłaciła za to
polityczną cenę, to po co on je cofać? - zastanawiał się Sławomir
Sierakowski w TOK FM.Wg publicysty, największy wpływ na decyzje polityczne podejmowane przez prezesa PiS wywiera chęć zemsty. To dlatego, zdaniem Sierakowskiego, Jarosław Kaczyński zrobi, co będzie mógł, żeby Donald Tusk wrócił z Brukseli do Polski.
- Przehandluje go za coś. Dostanie jakieś inne stanowisko, na przykład szefa PE... I ściągnie
Tuska, z prywatnej zemsty. Tego Tuska, który wygrał z nim osiem razy. I
jeśli będzie trzeba, wygra dziewiąty raz - oceniał szef "Krytyki
Politycznej".
Zdaniem Sławomira Sierakowskiego, można stwierdzić, że "jest jakiś rodzaj popędu śmierci u Kaczyńskiego".
Waszczykowski nie ma żadnych dowodów na poparcie swoich oskarżeń pod
adresem służb. Zapomina, że jest już konstytucyjnym ministrem, i dalej
wypowiada się jak awanturniczy prawicowy publicysta
„Partyzantka miejska? Mały sabotaż? Na
razie nie wiadomo, jaką formę działania obierze komando Kuczyńskiego.
Ochotników z Czerskiej nie brakuje.”
Pradawny minister, dawny publicysta gazety Michnika,
a obecnie antyprawicowy aktywista, z racji dorobku i doświadczenia zwany
Dziadkiem Waldemarem, rusza do boju. Na Facebooku wzywa do wsparcia
lewackiej petycji, wzywającej prezydenta Andrzeja Dudę, by „nie psuł państwa”.
Bardzo,
bardzo apeluję do wszystkich moich znajomych i bywalców na moim profilu
o przekazywanie jak najszerzej tej petycji i jeśli się z nią zgadzacie
podpisanie jej. Przekazujcie, podpisujcie
Histeryczną petycję do prezydenta, wywołaną ułaskawieniem Mariusza Kamińskiego, wystosowało Stowarzyszenie Akcja Demokracja – to samo, które domagało się od Andrzeja Dudy, żeby nie brał udziału w Marszu Niepodległości, choć prezydent wcale się na marsz nie wybierał.
Ułaskawienie swojego byłego
kolegi partyjnego oraz innych pracowników Centralnego Biura
Antykorupcyjnego, bez oczekiwania na rozstrzygnięcie sądu drugiej
instancji, ciężko odczytywać inaczej niż jako psucie państwa,
wykorzystywanie urzędu do osiągania partykularnych celów własnego obozu
politycznego i podważanie niezawisłości sądów
— piszą działacze stowarzyszenia, powtarzając manipulatorskie tezy głoszone przez środowiska związane z Platformą.
Ale się dzieje! Szefowie służb wymienieni w środku nocy. Minister
obrony narodowej Antoni Macierewicz zapowiada ponowną weryfikację
Wojskowych Służb Informacyjnych. Wydawało mi się, że już ich nie ma, ale
się okazało, że są.
PiS nie chce obsadzić Trybunału swoimi sędziami. PiS chce Trybunał
zniszczyć. Partii, która niepodzielnie sprawuje władzę wykonawczą i
ustawodawczą, nie jest potrzebny Trybunał posłuszny. Znacznie wygodniej
pozbawić go znaczenia.
Ale się dzieje! Szefowie służb wymienieni w środku nocy. Minister
obrony narodowej Antoni Macierewicz zapowiada ponowną weryfikację
Wojskowych Służb Informacyjnych. Wydawało mi się, że już ich nie ma, ale
się okazało, że są.
Długo czekał Jacek Kurski na tę chwilę. I się doczekał. Właśnie
wicepremier, minister kultury prof. Piotr Gliński ogłosił, że Kurski
zostanie wiceministrem "na krótki czas do analizy struktury
ministerialnej".
20 listopada 2015 r. skończyło się w Polsce demokratyczne państwo prawa. Z prof. Andrzejem Zollem rozmawia Agnieszka Kublik. Agnieszka Kublik: Gdy prezydent sądzi, że jest sądem, a większość rządowa temu przyklaskuje, to...
Prof. Andrzej Zoll: ...to muszę powiedzieć, że Polska przestaje być demokratycznym państwem prawa. Zapis konstytucji o...
- Jestem niewinny - mówił po wyjściu z katowickiego sądu
Jan Bury, po tym, jak sąd odrzucił wniosek prokuratury o tymczasowe
aresztowanie byłego posła PSL.
- Czuję się jak ktoś po nocnej zmianie - powiedział
prof. Andrzej Rzepliński, prezes Trybunału Konstytucyjnego w programie
"Piaskiem po oczach". - Damy radę - dodał, odnosząc się do nowelizacji
ustawy o Trybunale przeprowadzonej przez PiS. Jego zdaniem zmiana w
ustawie ma doprowadzić do rozbicia Trybunału od wewnątrz.
Od soboty w 10 miasta Polski nie ma lokalnych stron w sobotnich
wydaniach „Gazety Wyborczej”. Część pracowników dziennika straci w
związku z tym pracę.
Jak przypomina portal press.pl, „GW” ma 20 oddziałów lokalnych. Sobotnie wydania lokalne przestaną się ukazywać w Białymstoku, Bydgoszczy, Częstochowie, Kielcach, Olsztynie, Opolu, Płocku, Radomiu, Rzeszowie i Toruniu. W większości z nich średnie rozpowszechnianie płatne wydań sobotnich nie przekracza 9 tys. egz. (dane: ZKDP, wrzesień br.).
Członkowie Zarządu: Marek Bieńczyk, Krzysztof
Dorosz, Jerzy Jarzębski, Ireneusz Krzemiński, Ewa Lipska, Janusz
Odrowąż-Pieniążek, Kazimierz Orłoś, Jerzy Pomianowski, Paweł Śpiewak,
Bożena Umińska-Keff, Sergiusz Sterna-Wachowiak, Andrzej Werner, Henryk
Woźniakowski.
Komisja Rewizyjna: Alina Kowalczykowa, Barbara Miecznicka, Anna Trzeciakowska, Agnieszka Żuławska-Umeda
Władze PEN w latach 1947-2003
Władze wybrane na Walnym Zebraniu Członków w dniu 24.XI.2003r.
PREZYDIUM
Prezes – Władysław Bartoszewski, Wiceprezes – Ewa Lipska, Wiceprezes –
Adam Pomorski, Sekretarz – Barbara Miecznicka, Skarbnik – Iwona Smolka
CZŁONKOWIE ZARZĄDU: Marek Bieńczyk, Włodzimierz Bolecki, Kazimierz
Brakoniecki, Krzysztof Dorosz, Tadeusz Drewnowski, Jerzy Jarzębski,
Ireneusz Krzemiński, Irena Lewandowska, Janusz Maciejewski, Janusz
Odrowąż-Pieniążek, Jerzy Pomianowski, Leszek Szaruga (Aleksander
Wirpsza), Andrzej Werner
KOMISJA REWIZYJNA: Helena Violett Komorowska, Aleksandra Hniatiuk, Andrzej Sieroszewski
Odkąd został wiceszefem rządu, najwyraźniej próbuje odreagować lata
upokorzeń, kiedy to prezes Kaczyński posługiwał się nim jako "premierem"
wirtualnego gabinetu.
Gdyby rzeczywiście prezes Daszczyński uważał, że Karolina Lewicka -
przeprowadzająca wywiad z wicepremierem Piotrem Glińskim - łamie
dziennikarskie standardy, nigdy by jej do "Wiadomości" nie przeniósł.
Nie chcę bynajmniej porównywać naszego "państwa w rozkwicie" (bo
przecież "już nie w ruinie") do państwa autorytarnego, choć niekiedy mam
wrażenie, że obrało ono wyraźnie putinowski kierunek.
Demokracja musiała być rzeczywiście niewiele warta, skoro my, Polacy,
sprzedaliśmy ją za obietnicę 500 złotych. Wolność słowa wydaje się
fanaberią, skoro sami dziennikarze i część działaczy kultury domagają
się jej ograniczenia.
Przyszłością polskiej energetyki, o której prezydent mówił podczas
spotkania Narodowej Rady Rozwoju (!), ma być palenie węglem w piecu.
Czarno to widzę.
PO z własnymi flagami w Sejmie. "My się flagi UE nie wstydzimy" Posłowie
Platformy Obywatelskiej przynieśli na sejmową salę flagi Polski i Unii
Europejskiej. - Polacy nie wyrzekają się UE. Politycy PO symbolicznym
gestem przez właśnie obecność flag pokazują wsparcie dla Unii
- powiedziała Agnieszka Pomaska.
Po skazaniu flagi Unijnej (pisownia oryginalna – red.) na banicję przez panią Szydło namawiam na zmienianie tła na profilach, albo zdjęć i wklejanie tego zdjęcia
— apeluje dość mętnie dawny minister.
Kuczyński zamieszcza na Facebooku fotografię, która – jak się
domyślamy – ma być masowo wykorzystywana przez użytkowników Internetu.
Pokażmy im, że nie godzimy się na lekceważenie Unii i jej flagi.
Ciekawe, że jakoś nie było słychać oburzonego głosu Kuczyńskiego, gdy na antenie TVN wtykano polską flagę w psią kupę. Widocznie flaga, fladze nierówna…
Larum grają! Demokracja w Polsce
zagrożona! Do tego stopnia, że aż płomienni obrońcy demokracji,
członkowie Zakonu Synów Przymierza czyli loży masońskiej B`nai B`rith
oraz tubylczy obrońcy demokracji drobniejszego płazu utworzyli Komitet
Obrony Demokracji. W innych okolicznościach mogłoby to być tylko
śmieszne, ale w sytuacji, gdy Polska jest sygnatariuszem traktatu
lizbońskiego, zaś między państwami członkowskimi Unii Europejskiej
narasta napięcie między innymi na tle tak zwanych „uchodźców”, ten
Komitet może spowodować katastrofalne następstwa dla naszego i tak
przecież nieszczęśliwego kraju. Chodzi o to, że w traktacie lizbońskim
zapisana jest tzw. klauzula solidarności, bardzo podobna do znanej z
przeszłości, starej, poczciwej „doktryny Breżniewa”. Doktryna Breżniewa
głosiła ograniczoną suwerenność państw socjalistycznych. Wprawdzie były
one suwerenne, jakże by inaczej – ale przede wszystkim były
socjalistyczne. I jeśli w jakimś państwie socjalistycznym socjalizm był
zagrożony, to pozostałe państwa socjalistyczne, przechodząc do porządku
nad suwerennością, mogły udzielić mu tak zwanej „bratniej pomocy”. I tak
się właśnie stało 1968 roku w Czechosłowacji. W traktacie lizbońskim o
socjalizmie nie ma oczywiście ani słowa, ale przecież nie tylko
socjalizm może być zagrożony. Zagrożona może być również demokracja. I
klauzula solidarności przewiduje, że jeśli demokracja w jakimś kraju
członkowskim Unii Europejskiej jest zagrożona, to Unia Europejska,
oczywiście na prośbę tego państwa, może udzielić mu bratniej pomocy i
zagrożenia demokracji usunąć. Wprawdzie z traktatu lizbońskiego wynika,
że z taka prośbą powinny wystąpić władze zainteresowanego państwa – ale
co zrobić w przypadku, gdy zagrożeniem dla demokracji stają się akurat
władze? Wiadomo, że one z prośbą o udzielenie „bratniej pomocy” nie
wystąpią, a tymczasem demokracja jest zagrożona! W tej sytuacji ktoś, to
znaczy – jakiś płomienny demokrata, musi władze wyręczyć. No więc
członkowie Zakonu Synów Przymierza wraz z demokratami drobniejszego
płazu właśnie powołali Komitet Obrony Demokracji. Jeśli Komitet Obrony
Demokracji wystąpi z dramatyczną prośbą o udzielnie naszemu
nieszczęśliwemu krajowi „bratniej pomocy”, to czyż Unia Europejska
będzie mogła pozostać głucha na takie wołanie serc gorejących? Na pewno
głucha by nie pozostała – zwłaszcza w sytuacji narastających napięć
między państwami członkowskimi, między innymi na tle „uchodźców”, ale
przecież nie tylko. W tej sytuacji groteskowy Komitet Obrony Demokracji
może odegrać rolę Konfederacji Targowickiej i doprowadzić do ostatecznej
utraty przez Polskę suwerenności politycznej.
Ciekawe, czy utworzenie Komitetu Obrony
Demokracji było inspirowane również przez bezpieczniackie watahy. Jest
to prawdopodobne również dlatego, że bezpieczniaccy dygnitarze, jeden po
drugim przechodzą do podziemia, gdzie będą udawali „żołnierzy
wyklętych”, którym bohaterską legendę już tam dorobi „Gazeta Wyborcza”.
Ponieważ uważam funkcjonariuszy bezpieki za ludzi wyjątkowo
zdemoralizowanych, to nie mam wątpliwości, że byliby zdolni również do
zdrady stanu – gdyby dzięki temu mogli nadal ciągnąć korzyści z okupacji
naszego nieszczęśliwego kraju. Okupacja ta zaś polegała i polega na
ręcznym sterowaniu nie tylko wszystkimi segmentami państwa, ale również –
wszystkimi segmentami życia publicznego za pośrednictwem agentury.
Agentura ta jest oczywiście rozmieszczona planowo; w miejscach, gdzie
podejmuje się decyzje, gdzie kieruje się kluczowymi segmentami
gospodarki, gdzie decyduje się o śledztwach, gdzie wydaje się wyroki, no
i wreszcie – gdzie produkuje się masowe nastroje, a więc w mediach i
środowiskach opiniotwórczych. Nasycenie mediów bezpieczniacką agenturą
doprowadziło do patologicznej sytuacji, że dziennikarze nie tyle
rozmawiają z gośćmi zaproszonymi do studia, tylko ich przesłuchują,
zgodnie z ubeckimi technikami, nakierowanymi na skołowanie
przesłuchiwanego. Ten styl zapoczątkowała pani red. Monika Olejnik,
która mogła tą atmosferą nasiąknąć w domu, ale znalazła licznych
naśladowców i naśladowczynie, być może nie przypadkowo lansowane w
charakterze gwiazd dziennikarstwa. Bo – powiedzmy sobie szczerze –
czegóż mogli te gwiazdy nauczyć oficerowie prowadzący, jeśli nie tego,
co sami najlepiej umieli?
Internauci: "Na Majdanie pojawili się
pierwsi protestujący. To T. Lis i B. Komorowski. Barykady budowane są z
mebli pochodzących z willi w Klarysewie".
25.11.2015 Rezygnacja z tzw. programu Wisła, którego podpisanie ogłosił w maju 2015
r. ówczesny prezydent Bronisław Komorowski, to najważniejsza
informacja, którą Macierewicz przekazał w środę posłom. Nowy szef MON
rządu PiS wystąpił przed komisją obrony narodowej.
Jego zdaniem przy podpisaniu umowy zakładającej budowę w Polsce
systemu obronnego na podstawie amerykańskich rakiet Patriot "ktoś musiał
wprowadzić prezydenta w błąd". - Tak tylko mogę to tłumaczyć -
stwierdził Macierewicz. - Okazało się, że cena jest znacząco wyższa,
niepewne są terminy dostaw - mówił.
Wszystko to ma wynikać z dokumentu, do jakiego min. Macierewicz
dotarł w MON. Miałoby z niego wynikać, że cena zakupu systemu Patriot
byłaby dwukrotnie wyższa od zakładanych przez Polskę 26 mld zł. Nie ma
również - według Macierewicza - rozwiązania na tzw. okres przejściowy.
O co chodzi? Otóż strona polska negocjowała, że na czas przed
dostawami systemu do Polski zostaną przesunięte baterie obrony
przeciwlotniczej z innych krajów albo od producenta. Macierewicz uważa,
że takiej możliwości nie ma. Obecny szef MON nie powiedział, czy program
będzie kontynuowany i na jakich warunkach.
Macierewicz stwierdził też, że w MON trwa "audyt". Na
posiedzeniu komisji zapowiedział, że trzeba będzie co najmniej
renegocjować kontrakt na śmigłowce podpisany przez poprzedni rząd.
Po przejęciu resortu obrony w zeszłym tygodniu min. Macierewicz
sprowadził do MON kilkunastu swoich współpracowników, głównie z zespołu,
który w poprzednim Sejmie badał katastrofę smoleńską. Przesłuchują oni
nocami urzędników i oficerów. Główne tematy, jakie przewijają się w
rozmowach to katastrofa smoleńska oraz przetargi na sprzęt dla wojska.
Macierewicz chce uzyskać jak najwięcej informacji, które mogą obciążyć
Bogdana Klicha, szefa resortu w 2010 r. oraz ostatniego ministra PO
Tomasza Siemoniaka, a przede wszystkim prezydenta Komorowskiego. Zbiera
też argumenty potrzebne do podjęcia decyzji o unieważnieniu przetargu na
śmigłowce Caracal.
Do Prokuratury Okręgowej w Warszawie wpłynęło
zawiadomienie o podejrzeniu przekroczenia uprawnień przez Andrzeja Dudę -
podaje TVN 24. Zawiadomienie miała złożyć osoba prywatna.
Antoni Macierewicz ministrem obrony narodowej jest zaledwie od
tygodnia. A już postanowił unieważnić dwie najważniejsze decyzje
dotyczące polskiej armii.
Zagrożenie autorytarne ze strony zwycięskiej prawicy i wspierających
ją populistów jest poważne i wymaga konsolidacji obozu
liberalno-demokratycznego, aby temu zagrożeniu się przeciwstawić.
W nocy z 25 na 26 listopada 2015 roku zaczął się koniec liberalnej demokracji w Polsce. Większość sejmowa - PiS oraz Kukiz'15 - uznała, "unieważniając" uchwałę poprzedniego Sejmu, że jej wola, będąca jakoby odzwierciedleniem woli narodu, stoi ponad prawem. Wcześniej prezydent Duda
"wyręczył" sąd, teraz Sejm "wyręczył" Trybunał Konstytucyjny, bo tylko
on ma prawo stwierdzić niezgodność jakiejkolwiek ustawy czy uchwały z
konstytucją.
Ubezwłasnowolnienie Trybunału
Konstytucyjnego oznacza, że nie mając wprawdzie większości
konstytucyjnej do jej zmiany, obóz władzy może się już nie przejmować
konstytucją. Czyli de facto w Polsce konstytucja przestanie obowiązywać,
ponieważ każda jej interpretacja będzie odbywała się pod dyktando
obecnej władzy.
Uznanie, że rządzący stoją ponad prawem albo że ich słowo prawem się staje, to wstęp do dyktatury większości.
Zasada "Prawo nie działa wstecz"? Ależ działa - wola większości.
Każdy ma prawo do sprawiedliwego procesu? Dla "zwyrodnialców",
"zdrajców" i kogo tylko wskażemy palcem - sprawiedliwego procesu nie
będzie. Wola większości zdecydowała.
Jakaś gazeta pisze "nieprawdę" - administracyjnie zamkniemy ją "ze względu na ważny interes państwowy". Wola większości.
Ograniczenia woli większości służą temu, żebyśmy w ramach
państwa, w którym żyjemy, nie zachowywali się jak wojujące ze sobą
plemiona, które gdy tylko zdobędą władzę, zaczynają wyrzynać plemię
wrogów. Poszanowanie instytucji i zasad państwa prawa jest tym, co
odróżnia w praktyce liberalne demokracje od nieliberalnych demokracji
czy zwykłych systemów autokratycznych.
Zasada państwa
prawa oznacza, że prawa przestrzegać muszą wszyscy - rządzący i
rządzeni. Kiedy władza prawo łamie, stawia się ponad prawem. Znosi
kontrakt między władzą i społeczeństwem.
Władza nie ma
prawa zrobić z obywatelem, z regułami funkcjonowania wspólnoty tego, "co
chce". Prawa człowieka, konstytucja, podstawowe zasady państwa prawa -
to wszystko chroni jednostkę, a także mniejszości (każdy jest jakąś
mniejszością, w zależności od przyjętego kryterium) przed samowolą
większości.
Jeśli władza tych reguł nie przestrzega,
staje się władzę bezprawną. Uzurpatorską. Prawo stanowione przez tę
władzę nie obowiązuje. Reguły, które narzuca obywatelom, nie obowiązują.
Dlatego obecna władza w Polsce jest bezprawna, a jej funkcjonariusze
prędzej czy później staną przed Trybunałem Stanu.
Co to
oznacza w praktyce? Oznacza przede wszystkim, że wszyscy świadomi
obywatele, którzy nie chcą żyć w kraju, w którym poddani są samowoli
władzy, muszą przy użyciu wszystkich możliwych pokojowych środków dążyć
do odsunięcia tej władzy. Specjalnie piszę "pokojowych", a nie
"legalnych". Może się zdarzyć tak, że obecna władza, chcąc bronić
przyznanych sobie samowolnie praw, będzie ograniczać konstytucyjne prawa
- czy to wolności wypowiedzi, czy wolności zgromadzeń.
Ta władza będzie miała coraz więcej do stracenia. Jej aparatczycy,
czyniąc bezprawie, będą wiedzieli, że jedynym sposobem na pozostanie
bezkarnym będzie dalsze trzymanie się u władzy. Za pomocą wszelkich
możliwych środków. Władza ograniczona jest regułami - dla dobra
jednostek i społeczeństwa, ale i dla dobra sprawujących władzę. Żeby
mogli ją w pokojowy sposób oddać, żeby nie przekroczyli granicy, zza
której nie ma już powrotu.
Dlatego droga do odebrania
władzy uzurpatorom będzie długa i ciężka. To, co obserwujemy teraz, to
dopiero początek. Dziś protestują nieliczni, którzy rozumieją rangę
wydarzeń. Słusznie, trzeba budzić społeczną świadomość i zło nazywać po
imieniu. Jednak szansa na masowe protesty, podziały wewnątrz obozu
władzy czy jeszcze inny koniec, jaki tę władzę spotka - a spotka na
pewno, bo żaden, nawet najstraszniejszy reżim nie trwa wiecznie - jest
wciąż odległa.
Najprawdopodobniej z czasem nieudacznicy,
którzy znaleźli się u władzy, zaczną potykać się o własne nogi,
szczególnie jeśli utrzymają zapowiedzi "antyreform" z kampanii
wyborczej. Wówczas ich decyzje dotkną dziesiątki i setki tysięcy ludzi,
którzy dołączą do tych, którzy oburzają się na niszczenie liberalnej
demokracji dziś.
Prasa w Niemczech krytykuje działania nowych władz Polski. Komentator
"Sueddeutsche Zeitung" pisze, że rząd Beaty Szydło depcze prawo i
demokratyczne standardy.
Po co ta cała awantura, prezydent Andrzej Duda mógł przyjąć
ślubowanie trzech sędziów, których kadencja zaczynała się 7 listopada.
Dwóch następnych mógł wybrać obecny Sejm.
Nocna sceneria, duże napięcie nerwów, efektowne gesty, demonstracyjne
wyjście części opozycji no i rządząca większość, która jakby poczuła w
sobie moc jakobinów - tak wyglądał w środę Sejm Rzeczypospolitej.
Dlaczego Tomasz Siemoniak i Grzegorz Schetyna nie bronili przed
PiS-em TK? Druzgocąca jest świadomość, że partia, która przez osiem
lat niepodzielnie sprawowała władzę, a teraz ma być najważniejszą siłą
opozycyjną, jest w tak głębokim kryzysie.
Polacy od wczorajszej nocy nie muszą się czuć zobowiązani prawami
stanowionymi przez obecną władzę. Postawiła się ona ponad prawem. Tym
samym stając się władzą bezprawną.
Jeśli jesteście zbulwersowani tym, co zrobiła sejmowa większość w
sprawie Trybunału Konstytucyjnego, zapraszamy na wspólne czytanie
Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Czytać będziemy w kilkunastu
miastach.
Warszawa
Dom Literatury, Krakowskie Przedmieście 87/89 niedziela, godz.17 Spotkanie
organizuje kwartalnik "Więź". Goście: prof. Joseph H. H. Weiler -
prawnik konstytucjonalista, rektor Europejskiego Instytutu
Uniwersyteckiego we Florencji, profesor Szkoły Prawa na University of
New York, prof. Andrzej Zoll - sędzia i były prezes Trybunału
Konstytucyjnego, Włodzimierz Cimoszewicz, który uczestniczył w pracach
Komisji Konstytucyjnej w latach 1995-1996.
Poznań
Gazeta Cafe, ul. 27 Grudnia niedziela, godz. 11-14
Goście:
prezydent Jacek Jaśkowiak, dyrektor Teatru Ósmego Dnia Małgorzata
Grupińska-Bis, przewodniczący rady miasta Grzegorz Ganowicz, posłanka
Nowoczesnej Joanna Schmidt, europosłanka Agnieszka Kozłowska-Rajewicz.
Wrocław
Księgarnia Hiszpańska, Zaułek Solny niedziela, godz. 14-16 Wykład
o roli ustawy zasadniczej i zagrożeniach dlań wygłosi dr hab.
Bartłomiej Nowotarski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Wrocławskiego,
jeden z współautorów Małej Konstytucji z roku 1992. Czytać będą m.in. aktor Teatru Polskiego Bartosz Porczyk,
dyrektorka Muzeum Współczesnego Dorota Monkiewicz, Piotr Krajewski z
WRO Art Center, literaci Marcin Kurek i Piotr Makowski, lekarz,
wiceprezes Wojskowej Izby Lekarskiej dr Artur Płachta, Przemysław Filar z
Towarzystwa Upiększania Miasta Wrocławia, Tomasz Owczarek z
Wrocławskiego Ruchu Obywatelskiego.
Gdańsk
Palarnia Kawy (na parterze w budynku naszej redakcji), ul. Tkacka 7/8 niedziela, godz. 16
Kraków
Pauza in Garden, ul. Rajska 12 niedziela, godz. 12-14 Obecność zapowiedzieli m.in. były minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski, senator PO Bogdan Klich i poseł Nowoczesnej Jerzy Meysztowicz
Katowice
Kawiarnia Bellmer Cafe, plac Wolności 9 niedziela, godz. 15-17
Łódź
namiot przed redakcją „Gazety Wyborczej”, ul. Sienkiewicza 72 niedziela, godz. 15-17
Bydgoszcz
Plac Wolności (czytać będziemy z balkonu redakcji „Gazety Wyborczej” niedziela, godz. 12-15
Lublin
Kawiarnia Kawka, ul. Okopowa 9 niedziela, godz. 16 Prowadzenie: Paweł Krysiak, redaktor naczelny Gazety Wyborczej w Lublinie
i Małgorzata Bielecka-Hołda, była naczelna. Wykład „Czym jest dla mnie
Konstytucja?” wygłosi prof. Wojciech Orłowski, kierownik Katedry Prawa
Konstytucyjnego Wydziału Prawa i Administracji UMCS.
Radom
Mazowieckie Centrum Sztuki Współczesnej Elektrownia, ul. Kopernika 1 niedziela, godz. 11
Zielona Góra
Galerii BWA ,al. Niepodległości 19 niedziela, godz. 13-15
Szczecin
Cafe Hormon, ul. Monte Cassino 6 niedziela, godz 15 Udział zapowiedzieli: Będą
z nami aktorzy Teatru Polskiego:Jacek Polaczek i Olga Adamska,
regionalna pełnomocniczka Kongresu Kobiet Bogna Czałczyńska, działacz
opozycyjny Marek Adamkiewicz oraz Arkadiusz Marchewka,poseł PO.
Olsztyn
Awangarda Bis, Targ Rybny niedziela, godz. 16-18
Płock
Klub Wyborczej (w siedzibie redakcji „Gazety Wyborczej”), ul. Królewiecka 12E
Częstochowa
„Kwadraty” u zbiegu II Alei i al. Wolności niedziela, godz. 15
bezimiennych apelantów :)))
List Obywateli Państwa Prawa do Andrzeja Dudy: Komitet Obrony Demokracji pisze do prezydenta
oprac. red
27.11.2015
Poniżej pełna treść listu Komitetu Obrony Demokracji
Panie Prezydencie!
Pragniemy wyrazić najgłębszy szacunek dla Osoby Pana Prezydenta i Jego Urzędu, którego głównym zadaniem z mocy Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 roku jest czuwanie nad przestrzeganiem jej postanowień. Pan Prezydent wybrany został przez Naród strażnikiem czterech uniwersalnych wartości: prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, których realizacja możliwa jest jedynie w systemie demokracji konstytucyjnej. Wielkim zaszczytem jest sprawowanie pieczy nad najwyższym aktem prawnym, który stanowił ukoronowanie (jakże żmudnej i krwawej!) walki Nas i Naszych Przodków o stworzenie systemu opartego na poszanowaniu wolności i sprawiedliwości, podziale i współdziałaniu władz, dialogu społecznym i na zasadzie pomocniczości umacniającej uprawnienia obywateli i ich wspólnot. Osiągnięcie tych celów możliwe jest, tylko jeśli zasady, na których opiera się Nasza Konstytucja, traktuje się jako niewzruszoną podstawę Rzeczypospolitej Polskiej.
Nikt nie może wyręczyć Trybunału w wypełnianiu jego zadań
Z zadaniami powierzonymi Panu Prezydentowi wiąże się wielka odpowiedzialność. Obejmując swój Urząd, złożył Pan wobec Zgromadzenia Narodowego przysięgę, w której solennie przyrzekł, że dochowa wierności postanowieniom Konstytucji. Bez ich przestrzegania nie może bowiem realizowana być wolność rozumiana jako wartość, która przynależna jest wszystkim ludziom - bez względu na wyznanie, przekonania, przynależność etniczną czy sposób życia. Odpowiedzialność, która na Panu Prezydencie spoczywa, jest zatem przeogromna. Nie bez powodu Jan Paweł II w swoim liście do Ronalda Reagana napominał, że "wolność jest przymiotem nader delikatnym". Dlatego też nadużywanie władzy, wprowadzanie w błąd opinii publicznej lub "jedynie zmniejszenie czujności" mogą "narazić na niebezpieczeństwo dziedzictwo ludzi wolnych".
Prezydent Rzeczypospolitej nie jest jednak osamotniony w sprawowaniu pieczy nad standardami demokratycznego państwa prawa. Twórcy Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, pragnąc zapewnić skuteczną ochronę jej postanowień, ustanowili niezależny organ sądowniczy - Trybunał Konstytucyjny - wyposażony w odpowiednie kompetencje do kontroli konstytucyjności prawa. Złożony jest on z piętnastu niezawisłych i bezstronnych sędziów.
Wspomniane "niezawisłość" i "bezstronność" zapewnia przede wszystkim konstytucyjny mechanizm powoływania ich na jednokrotne, dziewięcioletnie kadencje uzupełniony o brak możliwości odwołania przez jakikolwiek organ polityczny, jak również to, że sędziowie wybierani są spośród osób "wyróżniających się wiedzą prawniczą". Aktu wyboru dokonuje wprawdzie organ polityczny - Sejm, a w praktyce - sejmowa większość. Jednakże celem tego mechanizmu nie jest podporządkowanie sędziego wspomnianej większości, co jest wykluczone z uwagi na niemożność jego odwołania ani wpływania nań w inny sposób. Celem tego mechanizmu jest zapewnienie odpowiedniej legitymizacji demokratycznej władzy Trybunału. Taka konstrukcja tego organu, jego niezależność, a także niezawisłość i bezstronność jego członków pozwala mu na obiektywne odczytywanie standardów konstytucyjnych, konieczne do oceny konstytucyjności prawa.
Wspomnianymi przymiotami Trybunału nie dysponuje żaden inny organ Rzeczypospolitej Polskiej, nawet Pan Prezydent, jako strażnik Konstytucji. Żaden inny organ nie może zatem wyręczyć Trybunału w wypełnianiu jego konstytucyjnych zadań.
Prezydent cieszy się miejscem wśród wybitnych patriotów. To zobowiązanie
Sejm VII Kadencji dokonał w dniu 8 października 2015 roku wyboru trzech sędziów Trybunału zgodnie z procedurą przewidzianą wprost w Konstytucji i jedynie doprecyzowaną w ustawie. Do dnia dzisiejszego Pan Prezydent nie przyjął ślubowania od tychże trzech sędziów, pomimo obowiązku nałożonego w ustawie. Należy wyraźnie podkreślić, że Konstytucja nie przyznaje Panu Prezydentowi kompetencji do zaprzysiężenia czy też powołania sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Ustawa przewiduje jedynie uroczyste ślubowanie sędziego przed Panem Prezydentem. Pan Prezydent jest zobowiązany do podporządkowania się decyzji Sejmu, podjętej bezpośrednio w oparciu o Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej, aktu prawnego, z mocy którego również Pan Prezydent piastuje swój Urząd.
Z tych powodów wzywamy Pana Prezydenta do wypełnienia obowiązku nałożonego ustawą o Trybunale Konstytucyjnym i przyjęcia ślubowania od trzech sędziów, którzy w chwili obecnej powinni już wypełniać swoje obowiązki orzecznicze.
Pan Prezydent cieszy się miejscem wśród wybitnych polskich patriotów, którzy z mocy Konstytucji i woli Narodu wybrani zostali najwyższymi reprezentantami Rzeczypospolitej Polskiej. Zobowiązuje to zatem Pana Prezydenta do działania ponad politycznymi podziałami. Pan Prezydent jest obecnie Pierwszym spośród Członków Narodu walczącego przez lata o wolność, której gwarantem jest teraz ustanowiona przezeń Konstytucja. Strażnikami swoich postanowień czyni ona Pana Prezydenta i Trybunał Konstytucyjny, wyznaczając im jednak różne zadania. Wyrażamy nadzieję, że - jak powiedział to Jan Paweł II - "dziedzictwo wolności" nie zostanie przez Pana narażone na niebezpieczeństwo i - jako Prezydent wszystkich Polaków - będzie chronił Pan Konstytucję poprzez realizację zawartych w niej norm.
PiS chce obalić konstytucję. Chce ją nam odebrać, bo jest ona
gwarantem naszej wolności. Ostatnim prawnym bastionem przed
nieograniczoną władzą monopartii.
PROF. LESZEK BALCEROWICZ, autor polskich reform rynkowych:
- Problem jest o wiele większy niż ten, który pobudził
internautów do protestów przeciwko ACTA. Działania obecnych władz
stwarzają zagrożenie, że będziemy się cofać do modelu, z jakiego
wyszliśmy przed ponad 25 laty. Nie chcemy jednej partii, która trzyma w
ręku wszystkie represyjne organy, łącznie z prokuraturą i służbami
specjalnymi. Chcemy praworządnego państwa, w którym oponenci władzy i
zwykli ludzie nie mają powodu do obaw.
Tam gdzie w przedsiębiorstwach rządzi polityka, mamy niską
wydajność, regres i straty, które musi pokrywać całe społeczeństwo. Nie
możemy pozwolić, by wolna Polska cofała się ku modelowi, który
odrzuciliśmy w 1989 r. Jest czas, by pokazać, ile w polskim
społeczeństwie jest społeczeństwa obywatelskiego.
Mamy szeroki zakres wolności obywatelskich, z których powinniśmy
korzystać. I nie jest to obarczone ryzykiem. Jeżeli pozostaniemy
bierni, to tylko z lenistwa. Nie możemy uznać, że inni zrobią za nas
obywatelską robotę.
Sygnały o zagrożeniach ładu instytucjonalnego powinny
mobilizować społeczeństwo obywatelskie. Nawet w dyktaturach lub
półdyktaturach swoją potęgę pokazały media społecznościowe. To wielkie
pole do działania dla tych ludzi, zwłaszcza młodszych, którzy nie chcą,
by Polskę reprezentowały nienawistne twarze i zachowania narodowców.
Mamy w konstytucji zagwarantowaną wolność zgromadzeń, zrzeszania
się, manifestowania poglądów. Powinniśmy z niej korzystać przynajmniej w
takim stopniu jak zwolennicy PiS, gdy partia ta była w opozycji.
Nie mam wątpliwości, że demokracja jest zagrożona. Nie tylko
przez zamach na Trybunał Konstytucyjny i ingerencję prezydenta w
orzekanie przez sąd o winie urzędnika państwowego, co podważa
fundamentalny dla demokracji trójpodział władzy, ale też przez
aroganckie zachowanie zwycięskiej partii, jej pogardę dla społeczeństwa i
hipokryzję.
Jestem obywatelem, ale też członkiem wspólnoty Kościoła i
szczególnie boli mnie, że wielu hierarchów, którzy powinni znać naukę
Soboru [Watykańskiego II] i być "znakiem zbawienia i jedności rodzaju
ludzkiego", jawnie poparło jedną z partii politycznych, dzieląc i tak
głęboko podzielone społeczeństwo. W sytuacji gdy zjednoczona prawica -
zwyciężywszy w wyborach dzięki jawnemu poparciu Kościoła - chce dziś
wystąpić w roli autorytarnego "uzdrowiciela" i moralizatora, podpierając
się na każdym kroku religijnymi sloganami, mamy obowiązek jako katolicy
świadczyć słowem i czynem, jak bezcenną wartością jest dla nas wolność
wywalczona ćwierć wieku temu przez "Solidarność", także z udziałem
Kościoła.
Gwarantem wolności obywateli jest konstytucja uchwalona przez
pluralistyczny parlament, z preambułą, o której z uznaniem wyrażał się
Jan Paweł II. Dlatego będę głosił tak mocno, jak tylko potrafię, że nie
wolno psuć demokracji w imię rzekomo nadrzędnego "dobra narodu". Jeśli
ekipa rządząca nie powstrzyma swoich dyktatorskich zapędów i na przykład
nie uzna werdyktu Trybunału Konstytucyjnego, gotów jestem ramię w ramię
z innymi obywatelami, także zwolennikami lewicy, iść pod Pałac
Prezydencki lub Sejm i krzyczeć: "Hańba, hańba!" - tak jak to
wielokrotnie słyszałem z gardeł zwolenników prawicy, gdy w kolejne
miesięcznice katastrofy smoleńskiej przychodzili tam wprost z
warszawskiej katedry, wykorzystując instrumentalnie sakrament
Eucharystii, bezczeszcząc w ten sposób religię i pamięć ofiar. Sprzeciw
wobec autorytarnych poczynań władz powinien być ponadpartyjny,
ponadideologiczny, po prostu obywatelski.
JOANNA SCHMIDT, Nowoczesna:
W demokracji są narzędzia pozwalające jej bronić. Trzeba je
tylko umiejętnie wykorzystywać. Trzeba być czujnym i aktywnym, bo
"wolność nie jest rzeczą daną raz na zawsze".
My, Polacy, musimy codziennie przypominać naszym posłom, że nie
są anonimowymi maszynkami do sejmowych przycisków. Muszą się nam
tłumaczyć z tego, jak głosują, co mówią, jakie są ich motywy. Posłów
łamiących podstawowe prawa demokracji musimy zarzucać pytaniami,
prośbami o wyjaśnienia. Musimy reagować na każdą próbę odebrania
wolności słowa. Możemy protestować poprzez media społecznościowe,
organizacje pozarządowe, manifestacje na ulicach, pisma i petycje. W
Warszawie posłowie działają w grupie, ale wracając do swojego okręgu,
odpowiadają indywidualnie konkretnym wyborcom.
Ja sama deklaruję, że uważnie będę punktować partię rządzącą i
opozycję za każdą próbę osłabiania demokracji w Polsce. Będę analizować
każdą ustawę, uchwałę i rozporządzenie, sprawdzając, czy nie naruszają
wolności obywatelskiej, czy szanują mniejszości, zapewniają utrzymanie
różnorodności w społeczeństwie.
Sposobem na wzmacnianie demokracji jest zerwanie z nienawiścią
między partiami. Nadal wierzę we współpracę ponad podziałami, w sympatię
i życzliwość podczas prac w komisjach oraz szacunek i otwartość w
parlamentarnych dyskusjach. To jest sposób na budowanie lepszej,
sprawiedliwej i bezpiecznej Polski.
Obecna sytuacja zagrożenia demokracji mobilizuje. Musimy
wspierać inicjatywy oddolne przeróżnych środowisk, szczególnie te, które
pokazują, jak bardzo jesteśmy piękni dlatego, że jesteśmy różni. Biję
na alarm - dzisiaj każdy musi się zaangażować politycznie, bo polityka,
nawet nieproszona, i tak puka do naszych drzwi.
LESZEK JAŻDŻEWSKI, redaktor naczelny miesięcznika "Liberté":
W nocy z 25 na 26 listopada 2015 roku zaczął się koniec
liberalnej demokracji w Polsce. Od tej nocy Polacy nie muszą się czuć
zobowiązani prawami stanowionymi przez obecną władzę. Postawiła się ona
ponad prawem.
Uznanie, że rządzący stoją ponad prawem albo że ich słowo prawem
się staje, to wstęp do dyktatury większości. Władza nie ma prawa zrobić
z obywatelami tego, "co chce". Prawa człowieka, konstytucja, podstawowe
zasady państwa prawa - to wszystko chroni jednostkę, a także
mniejszości (każdy jest jakąś mniejszością, w zależności od przyjętego
kryterium) przed samowolą większości. Jeśli władza tych reguł nie
przestrzega, staje się władzą bezprawną. Uzurpatorską.
Wszyscy świadomi obywatele, którzy nie chcą żyć w kraju, gdzie
poddani są samowoli władzy, muszą przy użyciu wszelkich pokojowych
środków dążyć do odsunięcia tej władzy. Piszę "pokojowych", a nie
"legalnych". Może się zdarzyć tak, że władza, chcąc bronić przyznanych
sobie samowolnie praw, będzie ograniczać konstytucyjne prawa - wolności
wypowiedzi czy wolności zgromadzeń.
Ta władza będzie miała coraz więcej do stracenia. Jej
aparatczycy, czyniąc bezprawie, będą wiedzieli, że jedynym sposobem, by
pozostać bezkarnym, będzie dalsze trzymanie się u władzy za wszelką
cenę. Władza ograniczona jest regułami - dla dobra jednostek i
społeczeństwa, ale także dla dobra sprawujących władzę. Żeby mogli ją w
pokojowy sposób oddać, by nie przekroczyli granicy, zza której nie ma
już powrotu.
Dlatego droga do odebrania władzy uzurpatorom będzie długa i
ciężka. Dziś protestują nieliczni, którzy rozumieją rangę wydarzeń.
Trzeba budzić społeczną świadomość i zło nazywać po imieniu, ale szansa
na masowe protesty, podziały wewnątrz obozu władzy czy inny koniec, jaki
tę władzę spotka - bo żaden reżim nie trwa wiecznie - jest wciąż
odległa.
Z czasem nieudacznicy u władzy zaczną się potykać o własne nogi,
szczególnie jeśli utrzymają zapowiedzi antyreform. Wówczas ich decyzje
dotkną dziesiątek i setek tysięcy ludzi, którzy dołączą do tych
oburzających się na niszczenie liberalnej demokracji dziś.
Jeśli prezydent może ułaskawić, kogo chce i kiedy chce, nie
pytając sądu o zdanie, to może dowolnie łamać prawo. Jeśli większość
sejmowa może ustawą, a nawet uchwałą, przejąć dowolną instytucję,
łącznie z tymi, które mają ją kontrolować, to władza staje się
nieograniczona.
Jeśli środowisko sędziów z Trybunałem Konstytucyjnym na czele
nie ulegnie i działać będzie zgodnie z prawem (prawo jest ślepe na
uchwały i próby przekroczenia trójpodziału władzy), to wszystko będzie
dobrze. TK orzeknie niekonstytucyjność harców PiS. Sąd powinien
dokończyć osądzenie Mariusza Kamińskiego. Prawo nas obroni, o ile
dopilnujemy jego przestrzegania. Wszystko zależy od odwagi sędziów,
którzy zdają najpoważniejszy egzamin od upadku komuny. Jeśli zdadzą,
wzmocnią ustrój. Przejdą do historii. Ewa Łętowska, Andrzej Zoll, Jerzy
Stępień, Andrzej Rzepliński i inni powinni dziś czuć jak najszersze
poparcie społeczne.
Gdy zagrożona jest demokracja, szczególna rola przypada
dziennikarzom i liderom opinii publicznej. Media, relacjonując, co się
dzieje, i bijąc na alarm, też zdają egzamin.
Kiedyś Kościół był sojusznikiem walki o wolność i demokrację.
Teraz powinien być naturalnym obrońcą polskiej demokracji. Tylko czy
jeszcze w to wierzy?
Czy masy czczące "żołnierzy wyklętych" i powstańców warszawskich
sądzą, że ich bohaterowie chcieliby Polski przesuwającej się na wschód,
między Białoruś i Rosję? Chyba że od początku chodziło tylko o
Kaczyńskiego i Smoleńsk, a nie o Pileckiego i Katyń.
Opozycja musi się zjednoczyć. Podziały na lewicę i prawicę,
neoliberałów i socjalistów możliwe są w demokracji. Lewica może być
obojętna na walkę między biegunem liberalnym a konserwatywnym, ale tylko
wtedy, jeśli rządzą liberałowie.
Ostatnim kryterium jest ulica. Po 1989 r. nikt oprócz prawicy
nie zdołał wyprowadzić ludzi na ulicę. Historia pokazuje, że Polacy mają
gdzieś rządy prawa, dopóki praw nie stracą.
Brońmy rządów prawa i pamiętajmy, że ludzi przekupić za 500 zł można szczególnie wtedy, gdy naprawdę im brakuje.
Mateusz Kijowski, współzałożyciel Komitetu Obrony Demokracji
Obrona demokracji w Polsce wymaga uważnej obserwacji tego, co
się w kraju dzieje. To duża zmiana. Do niedawna mieliśmy pewność, że
sytuacja w Polsce będzie się poprawiać bez naszego udziału. Dziś już nie
możemy sobie pozwolić na taki luksus. To, co widzimy, zagraża naszej
przyszłości.
Jak już obserwujemy, to zapewne coś zauważymy. Coś niepokojącego, co narusza standardy demokratyczne. To po pierwsze.
Po drugie, trzeba to dokumentować, bo łatwo jest zapomnieć.
Jeśli teraz przez kilka miesięcy będzie trwał blitzkrieg nowej władzy, a
potem zapanuje spokój i polityka ciepłej wody w kranie, może się
zdarzyć, że niedługo, chociażby przy kolejnych wyborach, nikt nie będzie
pamiętał, co się w Polsce wydarzyło.
Po trzecie, trzeba głośno i stanowczo przeciwstawić się temu, co
budzi nasze oburzenie. Mówić, że wolność jest dla nas ważna. Dzięki
niej żyjemy w kraju coraz lepszym, szczęśliwszym i bogatszym. Nikt w
naszej części świata nie osiągnął w ostatnich latach tyle co Polacy.
Trzeba o tym przypominać, by przeciwstawić się czarnej propagandzie
Polski w ruinie. Każdy dba głównie o swoją przyszłość, buduje sukces,
ale wszyscy narzekają. Często ci, którym nieźle się powiodło. Trzeba to
zmienić.
Zamierzam robić to wszystko, choć nie tylko. Zajmie się tym
Komitet Obrony Demokracji, który właśnie z tysiącami ludzi w całej
Polsce budujemy. Będziemy obserwować, będziemy dokumentować, będziemy
się sprzeciwiać!
Pierwsze efekty już są. Spotkanie organizacyjne okręgu
mazowieckiego KOD zgromadziło ponad 220 osób. Spodziewaliśmy się może
pięćdziesięciu. Przed nami spotkania w pozostałych województwach. Mamy
również dużą grupę współpracowników - Polaków za granicą. Mówią o nas
media krajowe i zagraniczne. Nawet "Financial Times" napisał w piątek o
KOD. Nasza działalność została zauważona i doceniona. Będziemy więc
dalej iść tą drogą. Na Facebooku jest już z nami jeden Polak na tysiąc, a
w świecie realnym działają nas tysiące!
KAROLINA WIGURA, socjolożka, szefowa Obserwatorium Debaty Publicznej Kultury Liberalnej:
PiS wygrał wybory, odbierając elektorat przede wszystkim PO i
PSL. Można z tego wnioskować, że wyborcy ci nie stanowią "żelaznego
elektoratu". Aby w perspektywie kolejnych czterech lat przekonać
obywateli do odsunięcia PiS od władzy, należy przyjąć strategię
komunikacji z nimi.
Po pierwsze, przyglądanie się nowej władzy. Chodzi o język, jego
nadużycia i radykalizację - takie analizy przygotowuje Obserwatorium
Debaty Publicznej Kultury Liberalnej - lecz również o praktykę
polityczną. Ale uwaga: z analizy mediów społecznościowych można wnosić,
że totalna krytyka PiS - przed 25 października i dziś - odnosi raczej
skutek odwrotny do zamierzonego.
Po drugie, warto zatem nadawać problemom właściwą hierarchię. W
ostatnich dniach porównywalne reakcje publicystów budziły sprawy takie
jak usunięcie flag UE przez premier Szydło czy działania przy Trybunale
Konstytucyjnym. Jednak to ta druga sprawa powinna przede wszystkim
wzbudzać poważny niepokój.
Zasadniczym wyzwaniem jest to, by w sposób zrozumiały
opowiedzieć o niej Polakom, często mającym nikłą wiedzę o prawie i
historii najnowszej. Warto pokazywać, że zła praktyka PO dotycząca
Trybunału została przez PiS wykorzystana i pogłębiona. W najlepszym
razie mamy tu do czynienia z psuciem obyczajów. W najgorszym - z
rozmontowywaniem instytucji demokratycznych w Polsce.
PiS rozmija się już także z własnymi obietnicami. Widać to
choćby w nominowaniu Antoniego Macierewicza na szefa MON. Trudno, by w
tej sytuacji także część wyborców PiS nie czuła się zaniepokojona, i to z
nimi zwłaszcza należy się dziś komunikować.
MAGDALENA ŚRODA, filozof, etyk:
Najważniejsze są: informacja, reakcja, opór i samoorganizacja.
Trzeba patrzeć tej władzy na ręce. To proste, bo z niczym się ona nie
kryje. Trzeba uświadamiać zagrożenia tym, którzy jeszcze ich nie widzą.
"Niepokorni" dziennikarze przecież tego nie zrobią. Są w amoku i
zachwycie.
Nasze wspólne państwo i wspólnie wypracowana demokracja właśnie
są niszczone. Trzeba obudzić biernych. Najgorsze dziś są dwie postawy.
Miękkiego konformizmu: "Jakoś to będzie. Pożyjemy, zobaczymy. Nie będę
się teraz narażał". Oraz eskapizmu: "Wyłącz telewizor, nie interesuj się
polityką, ciesz się życiem".
Mamy obowiązek moralny i obywatelski reagować na niszczenie
wspólnego dorobku. Nie wystarczy się obrażać, jak niedawno w Sejmie PO.
Nie czas na działania symboliczne, lecz realne - świetna Nowoczesna.
Poza tym, jak pisał Michel Foucault, trzeba budować punkty
oporu: pisać protesty w różnych formach, wyrażać solidarność z
zagrożonymi i wyrzucanymi z pracy, bo takich może być wielu
(nieposłuszni dziennikarze, artyści, nauczyciele?). Otwarcie, publicznie
reagować na bezprawie. Jest wiele metod nieposłuszeństwa obywatelskiego
i warto do nich wrócić, pamiętając, że można je legitymizować tylko
wtedy, gdy naruszane są podstawowe, konstytucyjne wartości.
I potrzeba samoorganizacji. Powstał już Komitet Obrony
Demokracji, powinny powstawać inne ruchy obywatelskie. Może powołać
"Solidarność na rzecz demokracji", odzyskując to ważne słowo dla tego,
czemu służyło na początku. Dla wolności i praworządności. "Dla" czegoś,
nie "przeciw" czemuś.
MARCIN KRÓL, historyk, filozof polityki:
Co robić? Po pierwsze - nie rozpaczać, tylko zacisnąć zęby i
przygotować się na długi marsz. Ważne, żeby nasze słuszne oburzenie nie
rozeszło się po kościach, nie ograniczało do efektownych wybuchów.
Trzeba się organizować z innymi podobnie myślącymi. I to już się dzieje.
Po drugie - nasze środowisko, czyli szeroko rozumiana liberalna
inteligencja, ma lekcję do odrobienia. Komitety Obrony Demokracji, listy
otwarte - to wszystko słuszne; podpisujmy, krytykujmy Kaczyńskiego,
jeśli trzeba - krzyczmy. Ale pretensje trzeba również skierować do
siebie.
Przecież PiS poparło zaledwie 19 proc. uprawnionych do
głosowania. Tajemnicą, której nie rozumiemy, ale też nie próbowaliśmy
przez 25 lat rozumieć, jest 50 proc. wyborców, które nie głosuje. Trzeba
tych ludzi ruszyć, wciągać w demokrację, trzeba próbować odzyskać w
Polsce idee równości i braterstwa. Demokracja jest bardzo krucha, jeśli
zwykli ludzie nie widzą powodów, by jej bronić.
ALEKSANDER HALL, minister rządu Tadeusza Mazowieckiego:
Pierwszym sprawdzianem z opozycyjności i obrony demokracji
wydaje się środowa debata na temat pięciu uchwał o unieważnieniu wyboru
sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Moim zdaniem lepszą taktykę niźli
Platforma Obywatelska, która opuściła salę sejmową, wybrała partia
Ryszarda Petru, która na sali pozostała i toczyła merytoryczny spór.
Teraz jest taki czas, że ludzie podchodzą, pytają, dzielą się obawami,
wielu moich rozmówców mówi, że PO popełniła błąd.
Nie czuję się na siłach, by być strategicznym doradcą opozycji.
Dla mnie jest jednak jasne, że ugrupowania te, przede wszystkim PO,
muszą skończyć z dyskusją o sobie i stanąć w bojowym szeregu. Uważam też
za oczywiste, że wytworzy się sojusz opozycyjny, zwłaszcza między PO,
Nowoczesną i PSL.
Sytuacja zagrożenia demokracji jest bardzo ważnym sprawdzianem
społeczeństwa obywatelskiego, które powinno wyrażać sprzeciw wobec
poczynań władzy. Tu nie ma pytania o sens takiego działania, tu jest
obowiązek. Z doświadczenia historycznego wiemy, że reżimy totalitarne
powstawały w pewnej próżni i na początku testowały, jak daleko mogą się
posunąć. Wówczas brakowało ludzi i grup społecznych, które powiedziałyby
"nie".
Na wezwanie odpowiedzieli parlamentarzyści PO oraz Nowoczesnej, którzy stawili się przed Sejmem. Łącznie w rzekomo oddolnej akcji „Ręce precz od Trybunału” zebrało się około stu osób.
Z PO byli: Agnieszka Pomaska, Marcin Kierwiński, Sławomir Nitras,
Cezary Tomczyk, i Michał Szczerba, a z Nowoczesnej: Adam Szłapka,
Krzysztof Mieszkowski oraz Joanna Schmidt. Pojawili się też Ludwika i
Henryk Wujec.
W czasie akcji przemawiali jej organizatorzy – Filip Wejman i Krzysztof
Izdebski. Głos zabrała także Ludwika Wujec, która domagała się „jawności
i szacunku dla wszystkich obywateli”. Wystąpił także Mikołaj Pietrzak z
Naczelnej Rady Adwokackiej, który mówił do protestujących: „Adwokatura jest z wami!” – podała 300polityka.pl.
Czy do akcji parlamentarzystów, adwokatów i innych przedstawicieli "elit" spontanicznie dołączyło społeczeństwo? Jak miliony Polaków odpowiedziały na apel Tomasza Lisa do stworzenia Majdanu?
Dzień po akcji "Ręce precz od Trybunału" przed Sejmem zjawił się dziennikarz "Gazety Polskiej" Piotr Ferenc-Chudy. Wykonał
tam zdjęcia, które ukazują, jak Polacy odpowiedzieli na inicjatywę
zaniepokojonych sytuacją w Polsce polityków i żurnalistów. Fotografie można obejrzeć poniżej:
Komentarze pod albumem Piotra Ferenca-Chudego mówią wszystko:
Zagraniczne media coraz częściej komentują sytuację w Polsce pod rządami
PiS. 'Washington Post', 'Süddeutsche Zeitung', 'The Economist' czy 'The
Guardian' krytycznie opisują naruszenia konstytucji w sprawie Trybunału
Konstytucyjnego, dążenie przez Prawo i Sprawiedliwość do rządów
autorytarnych, zagrożenie cenzurą. Jarosław Kaczyński porównywany jest
do Victora Orbána. Dziennikarze zwracają także uwagę na to, że Polska
pod nowymi rządami może stać się 'nowym bólem głowy Europy'.
Adam Michnik zwyciężył w kategorii AuTORytet. Studenci docenili jego wieloletnie doświadczenie, nagradzając za całokształt pracy w zawodzie.
W kategorii NawigaTOR zwycięzcą został dziennikarz "Gazety Wyborczej" Grzegorz Sroczyński. "Za artykuły wywołujące gorące dyskusje w społeczeństwie i wywierające istotny wpływ na opinię czytelników...Studenci wręczają Michnikowi nagrodę "autorytetu". Ten odpowiada: "Jeśli Lis zostanie wyrzucony z TVP, to znajdzie miejsce w Wyborczej"
"Przy wszystkich błędach, pomyłkach, niestabilnościach to jest najlepsze 25 lat, jakie Polska miała przez ostatnie 400-lecie".
Studenci wręczają Michnikowi nagrodę "autorytetu". Ten odpowiada: "Jeśli Lis zostanie wyrzucony z TVP, to znajdzie miejsce w Wyborczej"
"Przy wszystkich błędach, pomyłkach, niestabilnościach to jest najlepsze 25 lat, jakie Polska miała przez ostatnie 400-lecie".
Nowacka chwali partię Petru. "Ratuje twarz opozycjiâ Współprzewodnicząca
Twojego Ruchu i liderka Zjednoczonej Lewicy Barbara Nowacka,
w programie "Dziś wieczorem" na antenie TVP Info stwierdziła,
że Nowoczesna Ryszarda Petru ratuje twarz opozycji.
Wielce Szanowny i Czcigodny Panie Prezydencie, w dniu Pańskich
imienin proszę przyjąć od "Wyborczej" życzenia, by nie naruszał Pan
więcej konstytucji, ale był jej obrońcą i strażnikiem praworządności.
Brak Trybunału w ustroju państwa to jak brak posterunku policji w
miasteczku. Obywatele muszą mieć poczucie bezpieczeństwa i wiarę, że
władza ma jakieś ograniczenia.
Od dawna nic mnie tak nie zmartwiło jak wywiad Ryszarda Petru oraz
głosy przedstawicieli elit, które sobotnia "Wyborcza" zamieściła pod
hasłem "Rzeczpospolita Demokratów".
Filmowa laurka dla Michnika za pieniądze podatników. Najwięcej wyłożył PISF
Dodano: 06.12.2015 [22:00]
foto: Krzysztof Sitkowski/Gazeta Polska
Państwowy Instytut Sztuki Filmowej (PISF) nie szczędził
pieniędzy na film o Adamie Michniku – jak przyznała autorka dokumentu,
wyłożył na niego najwięcej. Ta sama instytucja nie była tak szczodra,
kiedy chodziło o filmy na temat katastrofy smoleńskiej, śp. Marii
Kaczyńskiej, czy rodziny Ulmów. Wspomniane obrazy dofinansowania z PISF
nie otrzymały w ogóle.
W sobotę, 5 grudnia, w warszawskim kinie Antropos odbyła się projekcja
filmu dokumentalnego „Michnik. Bądź realistą, chciej niemożliwego”
(kolejna odbędzie się 9 grudnia). Wcześniej pokazywano go m.in. w
Krakowie.
Autorka dokumentu jest Maria Zmarz-Koczanowicz, która w na początku tego
roku w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” tak mówiła o filmie:
Ktoś powie – pomnik. Ale taki, który nie pasuje do
żadnego cokołu. Człowiek niepoddający się obróbce. Nieuczesany. Nie do
sformatowania.
To jest film o zadziwiającym człowieku, który właściwie się nie
zmienił, odkąd był licealistą z poprawką z fizyki, przed którym Gomułka
ostrzegał na Biurze Politycznym, i który jako osiemnastolatek pojechał
na Zachód i „wdarł się” do centrów polskiej emigracji, do Giedroycia i
Nowaka-Jeziorańskiego, żeby przedstawić się im jako nieoczekiwany
sojusznik w polskiej sprawie. O Michniku z tamtych lat mówią najbliżsi świadkowie: Barbara Toruńczyk, Jan Tomasz Gross, Helena Łuczywo
– tłumaczyła Zmarz-Koczanowicz.
Film wyprodukowali: firma Largo, NInA (Narodowy Instytut Audiowizualny) i Mazowiecki Fundusz Filmowy. – Najwięcej pieniędzy dał PISF – przyznawała reżyser. Pytana z kolei o to, gdzie film będzie można obejrzeć, mówiła o festiwalach i kinach. – Wierzę, że TVP go jednak wyemituje – zaznaczała.
Państwowy Instytut Sztuki Filmowej, który na dokument o Michniku dał
„najwięcej pieniędzy”, odmawiał jednocześnie dofinansowania produkcji
filmów, które salonowi były nie w smak.
Jak informowała „Gazeta Polska Codziennie”,
gdy producent filmowy Robert Kaczmarek na początku tego roku starał się
o dofinansowanie produkcji filmu „Dama” w reż. Marii Dłużewskiej o śp.
Marii Kaczyńskiej, stała się rzecz bez precedensu. Producent ze
zdumieniem przeczytał w uzasadnieniu odmownej decyzji PISF-u, że podczas
projekcji filmu mogą odprawiać się „seanse nienawiści”. – Dostaliśmy
tak kuriozalne uzasadnienie odrzucenia projektu, że dla samej wartości
literackiej i merytorycznej tego dzieła warto było składać wniosek – komentowała decyzję PISF-u Maria Dłużewska.
„GPC” pisała też o tym, że produkcja filmu „Ulmowie – rok
sprawiedliwych” o bohaterskiej rodzinie z Podkarpacia, która zginęła za
ratowanie Żydów, również nie uzyskała dofinansowania Polskiego Instytutu
Sztuki Filmowej. Film dokumentalny miał przybliżać historię
dokonanego przez Niemców w 1944 r. mordu na małżeństwie Ulmów (kobieta
zaczęła rodzić podczas egzekucji) i ich sześciorgu dzieciach.
Natomiast na początku ubiegłego roku PISF odrzucił wniosek o dofinansowanie filmu „Smoleńsk” w reż. Antoniego Krauzego..
Z kraju niedziela, 29, listopad 2015 20:06 Michał Walczyk
Gazeta Wyborcza wycofana z urzędów. Reklamy takżeKoniec z finansowaniem z publicznych pieniędzy mediów związanych z Adamem Michnikiem. Rządowe instytucje nie będą prenumerowały oraz sprzedawały reklam nie tylko Gazecie Wyborczej.
Instytucje rządowe od nowego roku nie będą otrzymywać prenumerat Gazety Wyborczej oraz Newsweeka w takiej ilości, jak dotychczas. W zależności od instytucji, pismo to będzie trafiało najwyżej w kilku egzemplarzach. Najwięcej, bo trzy egzemplarze ma otrzymać Kancelaria Prezesa Rady Ministrów â dowiedział się portal Prawy.pl. Jeden z nich powędruje do Centrum Informacyjnego Rządu, pozostałe do wybranych departamentów.
Podobna sytuacja spotka także tygodnik Newsweek.
Rządowe instytucje nie będą od grudnia zlecały żadnych materiałów płatnych, które miałyby ukazywać w obu czasopismach.
Wciąż jednak obowiązują umowy wynikające z rozpisanych w poprzedniej kadencji przetargów. Nie wygasła jeszcze umowa na ânieograniczonąâ ilośc ogłoszeń na łamach prasy lokalnej i ogólnopolskiej wydawanej przez Agorę oraz Gremi (wydawca Rzeczpospolitej). W ubiegłym roku z kasy Miasta Stołecznego Warszawa Agora otrzymała 1 036 900,00 zł na drukowanie ogłoszeń w dzienniku Gazeta Wyborcza oraz Metro.
Blisko czterysta tysięcy złotych więcej otrzymała âRzeczpospolitaâ.
"W kategorii NawigaTOR zwycięzcą został dziennikarz "Gazety Wyborczej" Grzegorz Sroczyński."
Ciekawe czy mają taką utajnioną kategorię TerminaTOR?
Jeżeli tak, no to w tej kategorii - chała, chała i jeszcze raz chała.
Mieliśmy spalić się ze wstydu za moherowość - niedoczekanie!
Mieliśmy "wyginąć jak dinozaury" - nic z tego...
To ONI się przeterminowali ...
Publicysta "Washington Post" Jackson Diehl wyraził zaniepokojenie działaniami PiS ;) http://www.gazetaprawna.pl/artykuly/908425,washington-post-krytycznie-o-...
Jackson Diehl wymienia długą listę niepokojących, jego zdaniem, działań rządu Beaty Szydło. Są wśród nich nominacje dla Antoniego Macierewicza i Mariusza Kamińskiego, przejęcie kontroli nad Trybunałem Konstytucyjnym, próba zablokowania premiery spektaklu we Wrocławiu i groźby pod adresem dziennikarki publicznej telewizji. Publicysta "Washington Post" nie szczędzi słów krytyki pod adresem prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego porównując go do Viktora Orbana i twierdząc, że jest on produktem "zamrożonego w czasach komunizmu przedwojennego populizmu". Diehla wyjątkowo rażą wypowiedzi szefa PiS na temat muzułmanów, które porównuje z retoryką Donalda Trumpa.
Rusza
inicjatywa obywatelska, wymierzona w Węgry. Jej organizatorzy chcą, by
Komisja Europejska zawiesiła Budapeszt w prawach członka Unii.Przedstawiciele komitetu, który zgłosił inicjatywę do Komisji, twierdzą, że premier Viktor Orban podejmuje niedemokratyczne i ksenofobiczne działania, sprzeczne z zasadami państwa prawa. Bruksela na tym etapie uznała, że są prawne podstawy do
przyjęcia inicjatywy, ale nie analizowała jeszcze jej treści. Aby było
to możliwe, jej autorzy muszą najpierw zebrać milion podpisów obywateli
przynajmniej z siedmiu państw członkowskich. Następnie Komisja będzie
miała trzy miesiące, by ustosunkować się do ich argumentów. Wcześniej taką procedurę chcieli wobec Budapesztu uruchomić Liberałowie w Parlamencie Europejskim, ale nie udało im się zmobilizować wystarczającej liczby eurodeputowanych, żeby nadać wnioskowi bieg.
Wśród członków komitetu obywatelskiego, który wystąpił z taką
inicjatywą, jest Polak, znany działacz społeczny i publicysta Andrzej
Dominiczak.
Polska i Węgry na forum UE z wetem w sprawie związków partnerskich Według
informacji radia RMF FM, polskie władze poinformowały UE, że w czwartek
złożą veto wobec dwóch rozporządzeń w sprawie stosunków majątkowych
w międzynarodowych związkach partnerskich i małżeństwach. Wraz z Polską
swój sprzeciw wyrazić mają...
Aleksander
Kwaśniewski krytykuje prezydenta. Jego zdaniem, Andrzej Duda nie
powinien ułaskawiać Mariusza Kamińskiego, a tłumaczenia głowy państwa są
"absurdalne i perwersyjne". Byłemu prezydentowi nie podoba się też
zamieszanie wokół Trybunału Stanu. Uważa on, że Andrzej Duda może za nie
stanąć przed Trybunałem Stanu.
W kontekście toczących się sporów o wybór sędziów Trybunału
Konstytucyjnego i wokół decyzji ułaskawieniowej prezydenta warto
przypomnieć niewielki tekst niemieckiego filozofa prawa Gustava
Radbrucha.
Trybunał sam jest sobie winien. Przez lata nie zrobił nic, żeby
ludzie wiedzieli, czym się zajmuje i kogo broni. Dlatego gdy Marcelina
Zawisza z Partii Razem mówi, że Trybunał nikogo nie obchodzi, ma rację.
Duda zawdzięcza prezydenturę nie tylko zdeklarowanym wyborcom PiS,
ale także tym wyborcom, którzy ulegli impulsom, iluzjom i internetowym
sugestiom, często na przekór swoim przekonaniom i poglądom.
KRONIKA KŁAMLIWEJ HISTERII. "Wyborcza" przechodzi samą siebie.
Straszy "nalotami policji" i radzi, by cenne dane przechowywać w
"chmurach internetowych"
Redakcji z Czerskiej gratulujemy nakręcania
kłamliwej histerii, która nieuchronnie doprowadzi Polskę do poważnych
kłopotów. Bo tym razem kłamstwo po cichu nie wygra!
Od wyborów minęło ledwie 5 tygodni, a przemysł pogardy
wymierzony w demokratycznie wybrane władze Rzeczypospolitej już przebija
to, co pamiętamy z lat 2005-2007.
To te same metody: kłamstwa, półprawdy, ćwierćprawdy. Do tego najstraszliwsze zarzuty formułowane bez żadnych podstaw!
W dzisiejszej gazecie Michnika - kolejny rekord. Wyssana z palca informacja o następującej treści:
„Należy się spodziewać ataków
na organizacje pozarządowe, łącznie z nalotami policji. Powinny
przechowywać istotne dane w chmurach internetowych”.
Na jakiej podstawie red. Renata Grochal - autorka tejże notki - stawia tak poważny zarzut nowym władzom?
Na podstawie… wypowiedzi Łukasza Bojarskiego
z Instytutu Prawa i Społeczeństwa, który mówił w Sejmie
(na zorganizowanej przez Nowoczesną konferencji), że PiS „dokładnie
powtarza to, co się działo na Węgrzech”. Czyli - jego zdaniem - należy spodziewać się przeprowadzanych wzorem Orbana ataków na organizacje pozarządowe łącznie z nalotami policji. Dlatego pan Bojarski radzi, by owe organizacje „przechowywały istotne dane w chmurach internetowych”.
Ciekawe swoją droga, co to za cenne dane mają organizacje pozarządowe, skoro godne są ukrywania…
Na takiej zasadzie - że coś się komuś wydaje - można przestrzegać
przed wszystkim. Przed mordami, przed gwałtami, przed torturami. Przed
tym wszystkim, co w Polsce serwowała patriotom właśnie lewica.
Redakcji z Czerskiej „gratulujemy” nakręcania kłamliwej
histerii, która nieuchronnie doprowadzi Polskę do poważnych kłopotów.
Bo tym razem kłamstwo po cichu nie wygra!
Optymizmem nastraja za to fakt, że tak wielu wybitnych prawników i
prawniczek oraz różnych gremiów prawniczych bije na alarm wobec zamachu
na Trybunał Konstytucyjny.
Marcelina Zawisza chce bronić całej konstytucji. Nie tylko wolności
obywatelskich, ale również praw socjalnych - bo bez tych ostatnich
konstytucja staje się dla biednych obywateli abstrakcją. Mądry głos
Partii Razem? Tak. Ale czemu na portalu Strajk.eu Partia Razem brzmi
inaczej?
Czyżby kolejne sequele "Pokłosia"?Gazeta Wyborcza” ofiarnie broni demokracji przed „kaczyzmem”.
Jednym ze sposobów walki z „bogeymanem” jest oddanie głosu jedynym
prawdziwym „demokratom”. W dzisiejszym odcinku autorytetów GW wystąpił m.in reżyser kultowych „Psów”, znakomitego „Jacka Stronga” i żałosnego „Pokłosia” Władysław Pasikowski. Czy i jego zdaniem demokracja w Polsce jest zagrożona?
Bardzo zastanowiła mnie pierwsza oficjalna wypowiedź nowego ministra kultury, że „nie będzie czarnej listy”.
A czy ktoś rozważał inną możliwość? Przychodzi mi do głowy scena
z filmu „Wszyscy ludzie prezydenta”, w której Bob Redford dzwoni
do Białego Domu i w odpowiedzi na swoje „Dzień dobry” słyszy: „Biały Dom
nie ma nic wspólnego z aferą Watergate”.
pisze reżyser w tekście o tytule nie mniej patetycznym niż finał „Pokłosia”: Rzeczpospolita demokratów”
W tym kontekście brakuje mi wypowiedzi ministra zdrowia, że nie
kończy on z publiczną służbą zdrowia, albo ministra finansów, że nie
będzie kradł.
dodaje Pasikowski. Na koniec obiecuje jeszcze więcej swojej twórczości.
Jakkolwiek by było, jedno wynika z omawianej deklaracji
- że nie będzie czarnej listy, co postaram się udowodnić czytelnikom
„Gazety Wyborczej” przez najbliższe cztery lata, ewentualnie
do przedterminowych wyborów, kręcąc jeden film za drugim.
Kaczyński nie musiał czytać art. 10 konstytucji, by wiedzieć, że
"ustrój RP opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej,
wykonawczej i sądowniczej".
Facebookowa grupa Komitet Obrony Demokracji dobija do czterdziestu
tysięcy członków. Sprawdziłem, co to za ludzie. Wybrałem blogera,
specjalistkę od komputerów i byłego jezuitę, a dziś księgarza. 47-letni Mateusz Kijowski ma siwe, spięte w kok włosy, spiczastą brodę,
koszulę w kratę i motocyklowe buty. Dwa metry wzrostu, zza okularów w
czerwonej oprawce rzuca przepraszające spojrzenie, jakby się wstydził,
że spogląda na wszystkich z góry.
- KOD powstał dzięki
kilku osobom - opowiada. - Pierwszą był Krzysztof Łoziński [były
współpracownik Komitetu Obrony Robotników i członek "Solidarności"],
który na portalu Studio Opinii napisał tekst "Trzeba założyć KOD". Drugą
jest dziewczyna, która mi ten tekst przez Fejsa podrzuciła. "Zobacz" -
napisała. "No i co?" - zapytałem. "No to teraz zrób coś z tym" -
odpowiedziała. Teraz wiem, że od początku chciała mnie napuścić -
Kijowski krótko się śmieje...
Dzisiaj idę zaprotestować
przeciwko drastycznemu zaniżaniu standardów debaty, przeciwko braku
jawności. Przeciwko braku wyczucia powagi sytuacji przez posłów - którzy
nie chcą tego rozwiązać. To już dawno przestało być śmieszne - trzeba
usiąść i tę sytuację zakończyć. A potem niech niedawno wybrany Sejm
działa dalej" - pisze Jakub Górnicki.
Przed Sejmem
protestować dziś będzie partia Razem - w obronie Konstytucji. Razem
protestuje przeciw wyborowi nowych sędziów TK, zdaniem tej partii to
"zawłaszczanie państwa, niszczenie standardów demokratycznych i
konkretna groźba złamania prawa".
Drugi protest zorganizowały środowiska skupione wokół inicjatywy
"Ręce precz od Trybunału". To już drugi protest tej grupy (na pierwszym
było ok. 100 osób), której organizatorzy zarzekają się, że nie
popierają żadnej partii. Oto nasza relacja z protestów:
stare komuchy napadły na osoby trzymające transparent że Andrzej Rzechliński musi odejść
KOD przed Sejmem mało demokratyczna. Atakują i wyrywają transparenty
Dodano: 02.12.2015 [18:12]
foto: Marcin Pegaz/Gazeta Polska
Przed gmachem Sejmu po obu stronach ulicy odbywają się dwie
manifestacje. W jednej biorą udział przedstawiciele Stowarzyszenia
Solidarni 2010 i Klubów „Gazety
Polskiej”, w drugiej demonstrują sympatycy Komitetu Obrony Demokracji.
Jak wynika z relacji reporterów portalu niezalezna.pl nastroje są coraz
bardziej napięte. Doszło nawet do przepychanek, a manifestanci z KOD
próbowali wyrywać transparenty kontrmanifestantom.
Obie demonstracje spotkały się przed gmachem Sejmu po przeciwnych
stronach ulicy. Jak relacjonuje reporterka portalu niezalezna.pl doszło
już do pierwszych przepychanek. Członkowie manifestacji zainicjowanej
przez Komitet Obrony Demokracji próbowali wyrwać transparent, który już
rano przynieśli uczestnicy kontrmanifestacji z hasłem „Sędzia Rzepliński
musi odejść”.
(fot. Marcin Pegaz/Gazeta Polska)
Jesteśmy za przejrzystym i zrozumiałym państwem. Jesteśmy przeciwni
trybowi, w jakim Sejm podejmuje decyzje o jego ustroju. Jesteśmy
rozczarowani Sejmem: partia rządząca się spieszy, opozycja wychodzi.
Dlatego, jako obywatele tu jesteśmy. Posłowie, nie znaleźliście czasu,
by obronić swoje racje - być może słuszne, ale na razie niejawne dla nas
– informowali organizatorzy manifestacji z Komitetu Obrony Demokracji.
(fot. Marcin Pegaz/Gazeta Polska)
Natomiast zapowiadając manifestację z udziałem Stowarzyszenia Solidarni 2010 oraz Klubów „Gazety
Polskiej” Ewa Stankiewicz podkreślała, że sędziowie Trybunału
Konstytucyjnego złamali Konstytucję, ponieważ „w czerwcu napisali
ustawę, w której samowolnie poszerzyli swoją własną władzę i w której
przygotowali grunt pod przyszłe obalenie prezydenta”.
Ważne jest żeby wesprzeć Prezydenta i rząd – żeby nie zostawiać ich
samych – tak jak przed 2010 rokiem. Ważne żeby zareagować – nie zostawić
własnemu biegowi rzeczy - tak jak to miało miejsce wobec przemocy na
Krakowskim Przedmieściu. Samo nic się nie zadzieje. Zło dzieje się,
kiedy dobrzy ludzie nie reagują. Jesteście bardzo potrzebni. Przyjdźcie –
pisała Ewa Stankiewicz zapraszając na manifestację.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński ocenił, że mówienie o rządach PiS jako totalitarnych jest nieodpowiedzialne. Jak my chcemy coś mieć, to jest dyktatura, jak oni mają wszystko, to jest demokracja - mówił dziennikarzom.
Kaczyński był pytany na sejmowym korytarzu o zarzuty wobec PiS związane z odbywającym się w środę w Sejmie posiedzeniem, na którym ma się odbyć głosowanie ws. wyboru pięciu sędziów TK zgłoszonych przez tę partię.
To jest takie wołanie, że jak my chcemy cokolwiek mieć, to jest dyktatura, natomiast, jak oni mają wszystko, to jest demokracja
Prawo i Sprawiedliwość przegłosowało po awanturze w Sejmie pięciu
sędziów Trybunału Konstytucyjnego. PO, Nowoczesna, Kukiz'15 oraz PSL
byli przeciwko.
Sejm - głosami PiS - przyjął kandydatury własnych kandydatów na sędziów
TK Henryka Ciocha, Mariusza Muszyńskiego, Lecha Morawskiego, Julii
Przyłębskiej oraz Piotra Pszczółkowskiego.
Przed gmachem Sejmu po obu stronach ulicy odbywały się dziś dwie
manifestacje. W jednej brali udział udział przedstawiciele
Stowarzyszenia Solidarni 2010 i Klubów „Gazety Polskiej”, w drugiej sympatycy Komitetu Obrony Demokracji. Jak relacjonowaliśmy na łamach portalu niezalezna.pl manifestanci z KOD próbowali wyrywać transparenty,
które się im nie podobały. W trakcie swojego przemówienia redaktor
naczelny „Gazety Polskiej” pytał sympatyków Komitetu Obrony Demokracji
gdzie byli, kiedy w Polsce zamykano dziennikarzy i dlaczego wtedy nie
zorganizowali żadnej demonstracji. Przypominamy, że 3 grudnia od 8:30
rozpocznie się manifestacja przed Trybunałem Konstytucyjnym.
- Gdzie byliście, kiedy zamykano dziennikarzy „Gazety Polskiej” do
więzienia? Gdzie byliście kiedy nasyłano rewizje na „Wprost” – czy
zorganizowaliście wtedy taką manifestacje? – pytał dzisiaj podczas
manifestacji przed gmachem Sejmu redaktor naczelny „Gazety Polskiej”
Tomasz Sakiewicz członków Komitetu Obrony Demokracji.
(fot. Marcin Pegaz/Gazeta Polska)
W dalszej części swojego wystąpienia Tomasz Sakiewicz odniósł się do sytuacji wokół Trybunału Konstytucyjnego. Podkreślał, że sędziowie, którzy mieli być wzorcem prawa – zawiedli.
- Dzisiaj mieliśmy próbę zablokowania zmian demokratycznych przy
pomocy skorumpowanych sędziów – gdyby jakikolwiek sędzia rozpatrywał
wyrok w sprawie w której sam brał udział byłby pozbawiony wszelkich
praw, dzisiaj okazuje się, że sędziowie trybunału mają być wzorcem
prawa. Sami decydują o tym kiedy i jakie pensje pobierają. Ci ludzie nie
nadają się na żadnych sędziów. Ci ludzie niszczą polską demokrację. Oni
uniemożliwiają nam demokratyczne wybory. Łamią podstawowe prawa
obywatelskie. Dzisiaj walczą o to, żeby przeżyć – walczą o swoje pensje,
o przywileje do końca życia –możliwość wpływu na ustawodawstwo
polityczne, gospodarcze i wszystko co się wiąże z obiegiem publicznym.
Oni walczą o demokracje? To właśnie Prawo i Sprawiedliwość
demokratycznie wygrało wybory. Oni uważają, że przy pomocy
komunistycznych sędziów można unieważnić demokratyczny wybór – mylą się,
nic m to nie da. Polacy ich nie chcą. Nie chcą korupcji, nie chcą
kłamstwa. Polacy chcą prawdy – mówił do zebranych przed gmachem Sejmu
Tomasz Sakiewicz.
(Manifestacja KOD przed gmachem Sejmu - fot. Marcin Pegaz/Gazeta Polska)
W pewnym momencie redaktor naczelny „Gazety Polskiej” zwrócił się do
uczestników kontrmanifestacji zorganizowanej przez Komitet Obrony
Demokracji.
- Konstytucja jest po to, żeby służyć Polakom, żeby bronić naszych
praw. Tymczasem oni chcą, żeby wybór większości społeczeństwa nie był
szanowany. Gdzie byliście kiedy zamykano dziennikarzy Gazety Polskiej do
więzienia? Gdzie byliście kiedy nasyłano rewizje na „Wprost” – czy
zorganizowaliście wtedy taką manifestacje? Nie było was wtedy, więc nie
macie prawa uważać się za obrońców demokracji – zwrócił się do
zwolenników Komitetu Obrony Demokracji Tomasz Sakiewicz.
Przypominamy, że przedstawiciele
Stowarzyszenia Solidarni 2010 i Klubów „Gazety Polskiej” zapowiedzieli
swój udział w manifestacji przed Trybunałem Konstytucyjnym. Rozpoczyna
się ona 3 grudnia o godzinie 8:30 przed siedzibą TK przy al. Szucha 12a.
Prosimy o powiadomienie zaprzyjaźnionych środowisk
do zorganizowaniu się w systemie rotacyjnym na czas trwania całego
zgromadzenia (manifestujemy od godz. 8 do godz.21). Zabieramy banery,
plakaty, transparenty, flagi itp. - apelują organizatorzy.
Potrzebę manifestacji wyjaśniała również Ewa Stankiewicz:
Przyjdźcie koniecznie. Każdy kto może. To niesłychanie niebezpieczna sytuacja.
Rzepliński, Tuleja i Biernat sędziowie TK złamali konstytucję, w czerwcu
napisali ustawę, w której samowolnie poszerzyli swoją własną władzę i w
której przygotowali grunt pod przyszłe obalenie Prezydenta. Komorowski
ustawę przepchnął przed sejm. 90 % sędziów TK jest z nadania jednej
partii – PO i nawet to można by było jeszcze przełknąć (choć co to za
demokracja?) gdyby oni zachowywali się przyzwoicie, ale oni zamiast
stwierdzać zgodność z konstytucją zawłaszczają władzę i wbrew
konstytucji ustanowili siebie jako kolejną władzę w państwie –
tłumaczyła Ewa Stankiewicz.
Wirtualny Komitet Obrony Demokracji manifestował dziś dziarsko i
emocjonalnie pod Sejmem, ale to kontrmanifestanci, którzy śpiewali
pieśni patriotyczne - okazali się bardziej skuteczni. Jednak mobilizacja
w KOD trwa i kontrdemonstracja wobec wrogich i głośnych sił PiS-u
przygotowywana jest także na jutro.
'Trybunał prostytucyjny won za Don' to hasło, które pojawiło się dziś
podczas pikiety pod Sejmem zorganizowanej przez warszawski Klub 'Gazety
Polskiej' oraz stowarzyszenie 'Solidarni 2010'. Wystąpienia te
skomentował prof. Ireneusz Krzemiński, który w cyklu 'Temat dnia'
rozmawiał z Agnieszką Kublik: - To byłoby komiczne, gdyby nie było
tragiczne - podsumował.
- To pokazuje jakieś nieporozumienie umysłowe tych ludzi, którzy piszą
takie rzeczy. Ponieważ to praktyka, którą rozwija ich rząd, jest prosto
znad Donu i w tym kierunku zmierza - zaznaczył prof. Krzemiński.
Zdaniem socjologa coś się stało z mentalnością Polaków, z których wielu
uwierzyło w wizję Polski rządzonej przez zdrajców. Jak podkreśla, trudno
zrozumieć to, że atakują Trybunał Konstytucyjny, który w swoich
założeniach ma bronić demokrację i jej instytucje przed samowolą
rządzących. Według Profesora dysonans następuje również w przypadku
młodych ludzi, spośród których wielu ma poglądy antyliberalne przy
jednoczesnym silnym przywiązaniu do wolności : - To pokolenie, które ma
niesłychanie roszczeniowe postawy wobec rzeczywistości, wobec państwa, i
które uważa, że jako obywatele nic nie powinniśmy dla państwa robić
albo niewiele. Jednocześnie ma taką wizję egoistycznego działania: 'ja
mam prawo robić, co mi się podoba, byle się nikt nie wtrącał'. W
rozmowie z Agnieszką Kublik prof. Ireneusz Krzemiński porusza również
temat ograniczenia wolności słowa i swobód obywatelskich, z którymi
coraz częściej mamy do czynienia w ostatnich tygodniach. Jako przykład
podaje ostatnią informację o tym, że in vitro nie będzie refundowane od
przyszłego roku. Komentując planowaną przez Komitet Obrony Demokracji
pikietę w obronie Trybunału Konstytucyjnego, gość 'Tematu dnia' dodaje:
- Wydaje mi się to fundamentalne, żeby istniała taka instytucja, która
będzie niezależna od wszystkich władz. Demokracja jest budowana nie
tylko na woli ludu, ale też na podziale władz. I lud powinien sobie to
przypomnieć.
Podczas, gdy w Sejmie trwało burzliwe wybieranie sędziów Trybunału
Konstytucyjnego, przed jego budynkiem zgromadzili się demonstranci z
Komitetu Obrony Demokracji oraz Partii Razem. Naprzeciw nich stanęła
kontrmanifestacja, którą tworzyli członkowie klubów 'Gazety Polskiej' i
stowarzyszenia Solidarni 2010.
W środowy wieczór w Sejmie Prawo i Sprawiedliwość przegłosowało pięciu
sędziów Trybunału Konstytucyjnego mimo protestów opozycji. Przeciwko
byli posłowie PO, Nowoczesnej, partii Kukiz'15 oraz PSL-u. Kiedy na sali
sejmowej trwała awantura, przed budynkiem na ul. Wiejskiej panowała nie
mniej burzliwa atmosfera. Doszło nawet do przepychanek pomiędzy
zwolennikami zmian w TK oraz ich przeciwnikami.
Wśród zgromadzonych na demonstracji w obronie TK byli między innymi
Adrian Zandberg, Barbara Nowacka, Jakub Danecki, Marcelina Zawisza,
Justyna Szpanowska i Barbara Grobler.
Rząd PiS, jak każda władza, ma charakter tymczasowy. Pytanie tylko,
ile ta tymczasowość potrwa. PiS ma większość w parlamencie, ale nie ma
większości w społeczeństwie.
Zamiast na sojusz polsko-niemiecki dmuchać, chuchać i patrzeć jak na
zjawisko nieomal nadprzyrodzone, PiS jest skłonny dla dojutrkowych
korzyści politycznych stawiać wszystko na ostrzu noża.
Prezydent Andrzej Duda odebrał w czwartek ślubowanie od czterech
nowo wybranych sędziów Trybunału Konstytucyjnego: Henryka Ciocha, Lecha
Morawskiego, Mariusza Muszyńskiego i Piotra Pszczółkowskiego.
Dodano: 03.12.2015 [09:00]
foto: Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska
O godzinie 9 Trybunał Konstytucyjny rozpoczął posiedzenie, aby
wydać orzeczenie ws. uchwały przyjętej przez koalicję PO-PSL
umożliwiającą poprzedniej ekipie wybór sędziów TK. Równocześnie przed
gmachem Trybunału trwa protest przeciwko upolitycznieniu TK.
Dzisiejsze posiedzenie Trybunały Konstytucyjnego związane jest z
przyjętą w czerwcu ustawą, która umożliwiła Platformie i PSL zamach na
TK i wybór w październiku pięciu sędziów. Od tego zaczął się gigantyczny
skandal.
Demonstracja Stowarzyszenia i Klubów „Gazety Polskiej”
rozpoczęła się o godzinie 8:30 przed siedzibą Trybunału Konstytucyjnego
przy al. Szucha 12a.
RELACJA
10:45
Oto niektórzy zwolennicy KOD.
(Magdalena Piejko)
10:00
Przy dwóch wejściach do Trybunału Konstytucyjnego stoją dwie grupy
manifestantów. Po każdej stronie jest około kilkadziesiąt osób.
Demonstracja KOD składa się głównie z polityków i młodzieżówki PO.
Pojawili się też lewicowi politycy.
Do protestów doszło również wczoraj przed Sejmem, gdy posłowie wybierali
nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Pojawili się zwolennicy
Platformy Obywatelskiej (TUTAJ WIĘCEJ),
którzy pokrzykiwali o rzekomym zamachu na TK zapominając, że to właśnie
przez działania PO-PSL doszło do obecnej sytuacji. Z kolei druga
manifestacja dotyczyła upolitycznienia Trybunału.
- Konstytucja jest po to, żeby służyć Polakom, żeby
bronić naszych praw. Tymczasem oni chcą, żeby wybór większości
społeczeństwa nie był szanowany. Gdzie byliście kiedy zamykano
dziennikarzy Gazety Polskiej do więzienia? Gdzie byliście kiedy nasyłano
rewizje na „Wprost” – czy zorganizowaliście wtedy taką manifestacje?
Nie było was wtedy, więc nie macie prawa uważać się za obrońców
demokracji – zwrócił się wczoraj wieczorem do zwolenników Komitetu Obrony Demokracji Tomasz Sakiewicz.
Gromadzą się również zwolennicy KOD - rzekomych "obrońców demokracji". Będą równie agresywni jak wczoraj?
Przed siedzibą Trybunału Konstytucyjnego przy al. Szucha
odbywają się protesty. Jak relacjonuje reporter tvnwarszawa.pl,
manifestują przeciwnicy i zwolennicy zmian w TK.
Jeden z
protestów w al. Szucha organizuje Komitet Obrony Demokracji. Mają ze
sobą transparenty z hasłami: "W obronie niezależności TK" i
"Konstytucja, Trybunał, Demokracja". Dwie grupy
- Na miejscu jest około stu osób otoczonych kordonem policji.
Trzymają flagi Polski i Unii Europejskiej. Wykrzykują też hasła –
relacjonował ok. godz. 9 Artur Węgrzynowicz, reporter tvnwarszawa.pl.
Po godz. 10 liczba protestujących wzrosła do ok. 150-200.
Około
30 metrów od tej grupy stoi kilkadziesiąt osób z transparentami
"Prezydent Andrzej Duda ratujmy Polskę" i "Skompromitowani sędziowie
Trybunału Konstytucyjnego".
- Jest spokojnie. Protesty zabezpieczają znaczne siły policji – podkreśla Węgrzynowicz.
Przed siedzibą Trybunału Konstytucyjnego w al.
Szucha trwają protesty. Wśród zgromadzonych ludzi są zarówno
przeciwnicy, jak i zwolennicy zmian. Rozdziela ich... więcej »
Jednogłośny wyrok Trybunału Konstytucyjnego w pięcioosobowym
składzie: - Niekonstytucyjny jest przepis ustawy o TK w zakresie, w
jakim był podstawą wyboru przez poprzedni Sejm 2 nowych sędziów TK - w
miejsce tych, których kadencja wygasa w grudniu. Wybór pozostałej trójki
- w miejsce sędziów, których kadencja minęła w listopadzie - był
konstytucyjny.
Panie Prezydencie, przykro powiedzieć, ale swym serwilizmem wobec
"wielkiego stratega" Jarosława Kaczyńskigo kompromituje Pan najwyższy
urząd w państwie.
TK obraduje w składzie pięciu sędziów, pod
przewodnictwem sędzi Sławomiry Wronkowskiej-Jaśkiewicz; sprawozdawcami
są Leon Kieres i Marek Zubik. Sprawie towarzyszy duże zainteresowanie mediów i publiczności.
Sejm wniósł do TK o odroczenie rozprawy. Ten jednak wniosek odrzucił.
W TK stawili się czterej nowo powołani w czwartek przez Sejm sędziowie TK - nie odpowiedzieli na pytanie, czy wezmą udział w rozprawie. Przedstawiciel wnioskodawców poseł PO Borys Budka powiedział dziennikarzom, że czterej wybrani w środę przez Sejm nowi sędziowie TK, którzy przyszli w czwartek
rano do TK, to „osoby prywatne”, bo ich wybór był - jego zdaniem - nielegalny.
Wiążące jest postanowienie Trybunału o zabezpieczeniu wniosku grupy
posłów przez powstrzymanie się Sejmu od wyboru do czasu wyroku
— poseł PO.
W przerwie czwartkowej rozprawy Budka wyszedł przed budynek TK, gdzie manifestują zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy zmian w ustawie o TK. W wypowiedzi dla dziennikarzy poseł PO ocenił
-
w kontekście sytuacji powstałej wokół Trybunału - że szef PiS Jarosław
Kaczyński „stara się wykreować wroga i z nim walczyć”. I - dodał -
to co się dzieje wokół TK „to jest pierwszy krok”.
My tu, w Trybunale Konstytucyjnym staramy się wykazać, że nie
ma zgody na nielegalne działania większości parlamentarnej. (…) Dlatego
też liczymy, że już dzisiaj Trybunał ma szansę odnieść się do tego,
co działo się 25 (listopada) i wczoraj. Dzisiaj nie mamy nowych sędziów
Trybunału, bo ten wybór był nielegalny i prezydent RP nie ma prawa go legitymizować
— mówił b. minister sprawiedliwości.
Na sali jest grupa znanych adwokatów ubranych w togi.
Kilka dni wcześniej prezes TK, prof.
Andrzej Rzepliński, wiceprezes Stanisław Biernat i sędzia Piotr Tuleja -
którzy brali udział w pracach nad tą ustawą - zostali na swój wniosek
wyłączeni przez TK ze sprawy (wnosił o to także marszałek Sejmu Marek Kuchciński).
Dziennikarka, przez wielu oceniana jako cyngiel „Gazety Wyborczej”, chciała ostro skomentować sytuację wokół Trybunału Konstytucyjnego. Jej wpis na Twitterze miał uderzać w Prezydenta Andrzeja Dudy.
„PAD nie strażnikiem
konstytucji, a strażakiem. Nie pilnuje, a podpala” - pisze Kublik na
twitterze. Chciała liczyła, że swoją uwagą przysporzy problemów
prezydentowi. Ale sama stała się pośmiewiskiem.
Na uwagę Kublik odpisała szybko Straż Pożarna. „@A_Kublik uprzejmie informujemy, że strażacy gaszą pożary - podpalają piromani” - piszą strażacy.
Po Kublik został jedynie dymek...
Protesty pod siedzibą TK. ''Bronicie dyktatury!'' [RELACJA REPORTERA GAZETA.PL] Obie grupy przekrzykiwały się: "my bronimy demokracji" - wołali jedni,
"wy bronicie dyktatury" - odpowiadali drudzy. Często zebrani skandowali
te same hasła, uważając, że bronią w ten sposób swoich racji. Obie grupy
śpiewały hymn i trzymały biało-czerwone flagi. Przeciwnicy zmian w TK
mieli też flagi Unii Europejskiej
Grupa przedstawicieli m.in. Komitetu Obrony Demokracji
wykrzykiwała hasła: "chcemy konstytucji, nie rewolucji", "państwo prawa -
nasza sprawa", "wolne media - wolna Polska". Na ich banerach widniały
napisy "Konstytucja, Trybunał, Demokracja!" oraz "W obronie
niezależności TK".
Popierający zmiany realizowane przez PiS
wystąpili z hasłami: "Skorumpowani sędziowie Trybunału Konstytucyjnego
wszyscy do dymisji za niszczenie demokracji i łamanie konstytucji".
"Rzepliński za kraty"
Po ogłoszeniu wyroku zwolennicy zmian dotyczących TK gwizdali i
krzyczeli: "Hańba", "Sprzedajny trybunał", "Rzepliński dyktator",
"Rzepliński za kraty", "Precz z sędziami gangsterami".
Natomiast przeciwnicy zmian w TK wykrzykiwali: "Konstytucja wygrała",
"obronimy demokrację" i "państwo prawa, nie Jarosława". Na ataki pod
adresem prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego odpowiadali: "Kaczyński
dyktator", "Kaczyński za kraty". Do tej grupy podszedł po ogłoszeniu
wyroku były minister sprawiedliwości Borys Budka, który nie ukrywał
radości z orzeczenia TK i podkreślał, że wygrała konstytucja.
"The Economist": Polska jak humorzasty nastolatek, powrót niewygodnej ekipy "The Economist"
w artykule zatytułowanym: "Powrót niewygodnej (ew. niezręcznej) ekipy"
i opatrzonym zdjęciem Beaty Szydło i Jarosława Kaczyńskiego pisze,
że przyjazne relacje między Polską a resztą Europy "są
w niebezpieczeństwie."Dziennikarz zaznacza, że "od czasu objęcia władzy PiS porzucił pozory
umiarkowania." Jego zdaniem prawdziwa władza spoczywa w rękach
Jarosława Kaczyńskiego, który był premierem w czasie "niekompetentnych
rządów PiS" w latach 2005-2007. Przypomina też, że ministrem obrony
narodowej, wbrew zapowiedziom, został Antoni Macierewicz "zwolennik
teorii spiskowych" dotyczących przyczyn katastrofy smoleńskiej.W
artykule opisywane jest też "umacnianie władzy przez PiS" poprzez
zwalnianie szefów służb specjalnych, wybór swoich sędziów do Trybunały
Konstytucyjnego, czy ułaskawienia Mariusza Kamińskiego przez prezydenta
Andrzeja Dudę. Wspomniane są też kontrowersje wokół sztuki w Teatrze
Polskim we Wrocławiu.Jak podkreśla autor artykułu, "takie
wydarzenia krajowe są niepokojące, ale postawa rządu w Europie oraz jego
polityka zagraniczna wydają się jeszcze gorsze." Pisze to w kontekście
niechętnej polityki wobec uchodźców oraz możliwości unieważnienia umów
na zakup sprzętu wojskowego z zagranicznymi partnerami oraz sprzeciw
wobec europejskiej polityki zagranicznej.Dziennikarz twierdzi,
że europejscy dyplomaci są zaniepokojeni sytuacją w Polsce i obawiają
się załamania produktywnych stosunków polsko-niemieckich z powodu
różnego podejścia do kwestii imigrantów. Konkludując stwierdza: "Pewne
jest to, że Europa musi poradzić sobie z nowym, niewygodnym krajem."
Skoro już teraz porównuje się Kaczyńskiego
do Hitlera, a PiS do NSDAP, to jaki będzie kolejny krok w demonizowaniu
obozu rządzącego?
Ziobro: Mówią NSDAP, SS. Są przerażeni tym, że chcemy dobrych zmian "Niektórzy
mówią NSDAP, SS. Powinni przejść na Szucha, poczytać trochę z historii.
To są ludzie niedouczeni, bo jeżeli używają tego rodzaju argumentów, one
całkowicie kompromitują, dezawuują. Są przerażeni tym, że my chcemy
dobrych zmian w Polsce....
Mamy do czynienia z zamachem na zasadę konstytucyjną poszanowania państwa prawa. Trybunał Konstytucyjny wczoraj przekroczył znacznie swoje kompetencje
— podkreślił w „Poranku Wnet” mecenas Piotr Łukasz Andrzejewski, senator i sędzia Trybunału Stanu.
Wybitny znawca prawa i jeden ze współtwórców instytucji demokratycznych w Polsce bardzo krytycznie odniósł się do postawy sędziów Trybunału Konstytucyjnego i poprzedniej większości sejmowej. Wskazał też, że za frazesami o obronie konstytucji stoją całkowicie polityczne interesy poprzedniej władzy, która nie może się pogodzić z demokratycznym werdyktem wyborców.
Mamy do czynienia w Sejmie z chamstwem i z próbą wywołania destrukcji, która ma przesłonić reformy, realizowane przez rząd Prawa i Sprawiedliwości i wspierane prezydenta w ramach programu naprawy państwa i prawa polskiego
— wyjaśniał.
Pracowałem m.in. nad tą konstytucją, byłem jednym z jej twórców, i zastanawialiśmy się jakie kompetencje mamy nadać Trybunałowi Konstytucyjnemu. Był model rosyjski, gdzie TK ma inicjatywę legislacyjną i bierze udział w tworzeniu prawa. Jednocześnie poprzednio był problem czy dać TK prawo wykładni treści prawa. Polski Trybunał Konstytucyjny jest tak usytuowany, że nie ma ani prawa inicjatywy ustawodawczej i nie ma prawa interpretacji prawa. Ma jedynie zadanie, jako instytucja, kontroli zgodności z konstytucją istniejącego i ustanowionego przez kogo innego prawa, ma uprawnienia do punktowania niezgodności przepisów podkonstytucyjnych z konstytucją. Wczoraj Trybunał znacznie przekroczył te kompetencje
— wyjaśniał mecenas Andrzejewski.
Tak samo przekroczył je przy tworzeniu prawa w sprzężeniu z parlamentem poprzedniej kadencji, z większością Platformy i PSL. Reprezentanci Trybunału wzięli udział w naruszającej konstytucję poprawce, która w ostatniej chwili została wrzucona wtedy, kiedy zachwiała się możliwość utrzymania władzy przez PO-PSL. Trybunał orzekając dokonał interpretacji, która jest sprzeczna nie tylko z prawem, z konstytucją , ale i z zasadami zdrowego rozsądku
— mówił Andrzejewski, wskazując na wypowiedź sędziego Kieresa, który mówi o obowiązkach prezydenta.
Po wyborze, gdyby przyjął od nich ślubowanie, mielibyśmy nie 15 sędziów a 20
— mówił sędzia Trybunału Stanu.
Prawny stan faktyczny jest taki, że mamy ilość sędziów TK zgodną z Konstytucją. Natomiast to, co się dzieje to typowa sytuacja, kiedy złodziej ucieka i krzyczy: łapaj złodzieja, żeby odwrócić uwagę, że to on zniszczył funkcjonowanie państwa prawa
— podkreślił prof. Andrzejewski.
Mecenas odniósł się także do wypowiedzi prof. Zimmermanna, wg którego prezydent złamał konstytucję i to w trzech miejscach.
Oczywiście, ze się z tym nie zgadzam, bo to zależy jakie kryteria bierze się pod uwagę. Wszyscy zapominają, że prezydent jest zobowiązany do kontroli przestrzegania konstytucji. Nie ma takiego uprawnienia ani profesor, który wyraża zdanie, ani Trybunał Konstytucyjny. Nie ma prawa interpretacji prawa, zakazaliśmy mu temu, choć czasami TK uzurpuje sobie prawa, których nie ma
— mówił.
TK przypisuje sobie i realizuje kompetencje, których nie ma
— dodał.
Prof. Andrzejewski przeanalizował wczorajsze uzasadnienie prof. Kieresa.
Wystąpienie prof. Kieresa grzeszy wieloma niekonsekwencjami ale i elementami, które nie są zgodne z rzeczywistością. Przykro mi bardzo, ale Polska jest podzielona, i poglądy prawne zależą od tego, kto jakie ma poglądy polityczne. Nie ma niepolityczności i tylko interesów prawa w tym, z czym zetknęliśmy się w orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego
— podkreślił mecenas Andrzejewski.
Robi się ludziom wodę z mózgu krzycząc, machając konstytucją. Jest to dawna polityka tamtej kadencji, większości, która nie chce się pogodzić z zasadami demokracji. Generuje konflikt i zarządza konfliktem
— dodał.
Myślę, że siła spokoju to jedno, ale siła argumentów, a nie argument krzyku i łamanie dobrych obyczajów jest naszą siłą
Wydawało się, że po zwycięstwie PiS, no i Kukiz'15, ulice Warszawy
opustoszeją. Oburzeni będą w Sejmie, a "Solidarność", która tak mocno
wspierała PiS, nie wylegnie na ulice. Ale za sprawą Trybunału
Konstytucyjnego nastąpiło ożywienie społeczne.
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego otwiera pole do kompromisu: prezydent
zaprzysięga trzech sędziów czekających na to od listopada, a dwóch z
pięciu wybranych i zaprzysiężonych w środę orzeka w Trybunale. Kończy
się konstytucyjny kryzys.
- Duda precz! Pod
trybunał! Konstytucja! - te i inne hasła skandowali uczestnicy
demonstracji w obronie prawa i polskiej konstytucji na placu Wolności w
Poznaniu. Policja szacuje, że na placu było ok. 300 osób.
Sobotnie południe, plac Wolności w
Poznaniu. W gęstniejącym tłumie stoją m.in. Ula i Paweł. Dziewczyna w
nosidełku na brzuchu ma półrocznego syna Tomka.
-
Przyszliśmy tu dzisiaj, bo chcemy, by nasz syn żył w wolnym kraju. A ta
wolność stoi właśnie pod znakiem zapytania - mówi para. Na plac Wolności
przynieśli konstytucję. Ula wyciąga ją z wózka.
Nie możemy godzić się na to, by pod przykrywką nocy sejm uderzał w
podstawy naszej demokracji, wybierał sędziów Trybunału Konstytucyjnego
niezgodnie z prawem, czy z aplauzem przyjmował słowa, że wola narodu
stoi ponad prawem - mówiła podczas sobotniej pikiety Joanna Schmidt,
posłanka Nowoczesnej.
„Konstytucja, konstytucja”, „Duda precz” - takie hasła można było
usłyszeć podczas sobotniej pikiety zorganizowanej przez partię
Nowoczesna na pl. Wolności. Około 300 poznaniaków zgromadziło się, by
zaprotestować przeciwko polityce PiS i ostatnim zmianom w Trybunale
Konstytucyjnym. Wśród nich pojawili się także politycy Platformy
Obywatelskiej, Sojuszu Lewicy Demokratycznej, a także przedstawiciele
Stowarzyszenia Młodzi Demokraci oraz niedawno powołanego Komitetu Obrony
Demokracji.
O znaczeniu konstytucji opowiadał też Karol Działoszyński, były
polityk Unii Wolności. – Musimy wrócić do dialogu, bo to właśnie
gwarantuje nam ten dokument – mówił. Zdaniem członków Komitetu Obrony
Demokracji będzie się on realizował podczas kolejnych spotkań na pl.
Wolności – Już za tydzień spotkamy się w tym samym miejscu w południe –
zachęcali.
Zanim jednak doszło do pikiety zorganizowanej przez Nowoczesną, przed
biurem posłów PiS przy ul. 27 grudnia zebrali się Młodzi Demokraci z
Waldym Dzikowskim na czele. Przedstawiciele młodzieżówki PO zapalili tam
znicze, a także powiesili nekrolog z napisem „Konstytucja RP i
demokracja”.
Nie chce mi się czasu tracić na te idiotyzmy ale gołym okiem widać że całe to kurestwo jest fizycznie (współ)organizowane przez niemiecką i brukselską antypolską agenturę wpływu. Przypomina to trochę Balcerowiczowski FOR i "koalicję 21 października" z roku 2007. Przykładowo:
"Czytanie konstytucji z Tadeuszem Mazowieckim"
Na Wszechnicy można już obejrzeć dyskusję, która odbyła się w niedzielę w warszawskim Dom Literatury na temat Konstytucji RP z udziałem prof. Andrzeja Zolla, Jerzego Stępnia i Włodzimierza Cimoszewicza. O konkretnych zapisach polskiej ustawy zasadniczej dyskutowano, patrząc przez pryzmat wkładu, jaki w ich treść wniósł śp. premier Tadeusz Mazowiecki. Debata, zwłaszcza gdy oddano głos publiczności, była naprawdę gorąca!
Organizatorami spotkania były Polska Fundacja im. Roberta Schumana, Konrad Adenauer Stiftung in Polen, Więź, Projekt: Polska, Razem 89, Centrum Edukacji Obywatelskiej (CEO) i KIK - Klub Inteligencji Katolickiej. https://www.facebook.com/integracja.europejska/
Jak widać na skromnej i bardzo niepełnej liście płac tych organizacji można znaleźć... dwóch byłych prezesów i sędzinę TK. Kolejny były prezes bierze udział ich w spędach(wyżej wymieniony). Gdyby gruntownie to sprawdzić, okaże się pewnie że jest ich znacznie więcej.
W sferze niedoścignionych marzeń pozostaje poziom technologii, z której korzystają politycy takich państw, jak Niemcy czy USA. Wystarczy spojrzeć na to, jakim zapleczem dysponują tamtejsze partie. Choćby niemiecka CDU/CSU i jej think tank Fundacja Adenauera, której roczny budżet to ponad 100 mln euro. Jednym z jej głównych zadań jest biały wywiad, czyli gromadzenie informacji ogólnodostępnych. I tak, każdy polski poseł ma w Fundacji Adenauera swoją teczkę zawierającą wszystkie jego publiczne wypowiedzi! Podobnie jest w USA, gdzie na jednego senatora czy kongresmena pracuje 30-osobowa grupa ekspertów i analityków.
Fundacja im. R. Schumana [...] Sponsorzy: m.in. Komisja Europejska, Parlament Europejski, Fundacja Konrada Adenauera, Fundacja im. Stefana Batorego, Fundacja R. Boscha. http://niepoprawni.pl/blog/346/organ...gentura-wplywu
"Krytyczne wywiady z politykami – tego Polacy już pewnie nie uświadczą".
Niemiecka telewizja publiczna martwi się o los polskich
dziennikarzy. Szczególnie zapowiedziana przez PiS „repolonizacja” mediów
niepokoi „ARD”. W programie „Europamagazin” tłumaczy Niemcom, za pomocą
m.in Tomasza Lisa, że dziennikarze w Polsce są prześladowani
politycznie, a odebranie niemieckim koncernom medialnym przyczółków nad
Wisłą, byłoby sprzeczne „z prawem unijnym”.
Następnie na ekranie pojawia się Tomasz Lis…. Tomasz Lis, który jest przedstawiany jako „gwiazda dziennikarstwa”
i naczelny polskiego wydania „Newsweeka”, dzielnie walczący z „rosnącym
politycznym naciskiem na media w Polsce”.
Lis skarży się ARD, że jego program, „Tomasz Lis na Żywo”, ma zostać zdjęty z anteny. Oczywiście z powodów politycznych.
Nad czym specjalnie nie boleję, bo program i tak był bojkotowany przez polityków rządzącej partii. Gdy ani prezydent, premier ani ministrowie nie chcą przychodzić do programu dyskutować, to traci on trochę swój sens
—marudzi naczelny „Newsweeka”.
Następnie niemiecka telewizja przystępuje do opisu przypadku Karoliny Lewickiej. Zdaniem „ARD”
przed nowym polskim rządem i jego autorytarnymi zapędami żaden
dziennikarz w Polsce nie jest bezpieczny, czego prowadząca „Minęła
Dwudziesta” ma być dowodem.
Lewicka pytała wicepremiera Piotr Glińskiego o wolność artystyczną.
Była uparta. Domagała się odpowiedzi i została za to zawieszona.
W międzyczasie wróciła na antenę. Ale to było ostrzeżenie. TVP czekają zmiany. Kto posiada bowiem media, ten posiada władzę
—podkreśla niemiecka telewizja.
Według niej od zapowiedzi Czabańskiego, że „zabierze kłamcom media” polskich dziennikarzy „ogarnia strach”. Jeszcze groźniejsza jest jednak – zdaniem „ARD” - zapowiedź rządu PiS o repolonizacji mediów, które – jak podkreśla– są w dużej mierze w niemieckich rękach.
Tu znów na ekranie pojawia się Tomasz Lis, który tłumaczy przerażonym niemieckim widzom, że „nie wiadomo jak PiS to zrobi”.
Przecież to byłoby sprzeczne z prawem unijnym. To w końcu wywłaszczenie
—mówi naczelny Newsweeka.
Zdaniem „ARD” wszystko jest jednak „teraz
w Polsce możliwe”. Tu znów pojawia się redaktor Lis, by skarżyć się
na „hejterów” w sieci. Faszystowskich, oczywiście.
Życzą mi, bym zdechł na raka, albo piszą, że wyślą moje ciało do Kaliningradu. I tak jest codziennie
—mówi naczelny Newsweeka.
Jednocześnie zapewnia, że jako maratończyk jest wytrzymały. I zamierza przetrwać rządy PiS.
Podobnie jak redaktor Tomasz Bielecki, korespondent „Gazety
Wyborczej” w Brukseli, który skarży się, że - jak niegdyś jego włoscy
koledzy musieli się tłumaczyć z poczynań Berlusconiego - tak on teraz
musi się tłumaczyć z poczynań Beaty Szydło. Choćby z usunięcia unijnych flag.
Tomasz Lis w najnowszym "Newsweeku" porównuje rządy PiS do czasów PRL. - Komuną śmierdzi cała operacja demolowania Trybunału Konstytucyjnego przez PiS. Popierający tę operację politycy PiS zdradzają swą bolszewicką mentalność, podobnie jak związani z PiS dziennikarze - pisze dziennikarz. Na koniec zamieszcza apel do narodu.Tomasz Lis, redaktor naczelny tygodnika, we wstępniaku do najnowszego "Newsweeka" pisze o pierwszych tygodniach rządów Prawa i Sprawiedliwości.
- Komuną śmierdzi cała operacja demolowania Trybunału Konstytucyjnego przez PiS. Popierający tę operację politycy PiS zdradzają swą bolszewicką mentalność, podobnie jak związani z PiS dziennikarze - pisze Lis.W narodzie siła (i nadzieja)
- W nadchodzącej PRL-PiS, pardon, w PRL-bis, suwerenem ma być naród - pisze Lis i przypomina dziwną i krytykowaną wypowiedź Kornela Morawieckiego, posła Kukiz'15, który mówił w Sejmie, że najważniejsza jest "wola narodu". Ważniejsza niż np. prawo.
W tym jednak LiS widzi nadzieję: W tej dramatyczne sytuacji zostaje suweren, czyli naród. - To on ostatecznie zdecyduje, czy pozwoli się spacyfikować i czy zezwoli na deptanie prawa. Skoro o wszystkim mają decydować dobro i wola narodu, to naród musi zademonstrować, czego chce i na co się nie godzi. Jeśli tego nie uczyni, wkrótce nie będziemy musieli tłumaczyć dzieciom, czym był PRL. Zobaczą to na własne oczy - konstatuje LiS.
Marsz w Krakowie pod hasłem: Nie w moim imieniu. Dialog zamiast agresji (MICHAŁ ŁEPECKI)
"Nie w moim imieniu.
Dialog zamiast agresji" - pod takim hasłem w niedzielne południe
przemaszerowało kilkaset osób z krakowskiego Rynku Głównego na plac
Wolnica.
Tomasz
Siemoniak uważa, że sytuacja wewnętrzna w Polsce jest bardzo poważna.
Nic więc dziwnego, że tym, co dzieje się po wygranej PiS, interesuje się
Unia Europejska. Wkrótce europarlament ma przeprowadzić debatę w
sprawie sytuacji wewnętrznej w Polsce.
-------------------------- Trzy frakcje – Europejska Partia Ludowa, Socjaliści oraz
Liberałowie – wpadły na pomysł, aby Parlament Europejski na najbliższej
sesji poruszył temat sytuacji w Polsce po przejęciu władzy przez Prawo i
Sprawiedliwość. Były szef MSZ Grzegorz Schetyna wybiera się nawet na
spotkanie z szefami EPL. – To będzie taki orwellowski teatr nienawiści.
Tym łatwiejszy, że 95 procent parlamentarzystów nie ma zielonego
pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi, a informacje, które do nich
docierają, są skrajnie nierzetelne – mówi portalowi niezalezna.pl prof.
Ryszard Legutko, europoseł PiS.
Platforma Obywatelska chce, aby to, co dzieję się obecnie w Polsce, było poruszane w czasie sesji Parlamentu Europejskiego.
Ponieważ mają większość to mogą przegłosować wszystko. To będzie taki
orwellowski teatr nienawiści. Tym łatwiejszy, że 95 procent
parlamentarzystów nie ma zielonego pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi,
a informacje, które do nich docierają, są skrajnie nierzetelne. To jest
więc taki kolejny rytuał, z którym mamy do czynienia. Do tej pory
Węgrzy byli przedmiotem takich rytualnych tańców, a teraz doszliśmy do
momentu, że będzie nim Polska. To jest gra na politykę wewnętrzną, gdzie
chodzi o wywarcie presji na Prawo i Sprawiedliwość. Platforma
specjalnie nie ma poparcia, a sprawa Trybunału, też mało kogo
interesuje, przy zawiłościach jakie się tym wiążą. Jeśli jednak powie
się, że Unia Europejska się tym zajmuje, to może mieć pewną nośność.
Platforma popada w histerię i Grzegorz Schetyna jedzie na skargę do Brukseli, aby piętnować PiS za pomocą Unii Europejskiej?
Tak, chodzi o to, aby to rozszerzyć. Powtórzyć to, co było w latach
2005-2007, aby przy pomocy międzynarodowego chóru mediów atakować
Polskę. Znaczenie tego jest oczywiście ograniczone. To ma nikły wpływ
polityczny.
Dzisiaj najbardziej zagorzałymi obrońcami
demokracji w Polsce są ludzie, którzy jeszcze pięć lat temu, tuż po
tragedii smoleńskiej chcieli się pojednać z putinowską Rosją.Najpierw konieczne
uściślenie, żeby nam się demokracja nie pomyliła z faszyzmem, o co jest
bardzo łatwo w czasach medialnego zamętu. Poza wszystkim bowiem przykro
nam będzie i niekomfortowo z powodu takiej omyłki, bo zaraz jakiś
Financial Times czy inny Der Spiegel posądzi nas o rewizjonizm albo
zgoła o prawicowe odchylenie.
Otóż z demokracją mamy do czynienia, kiedy nasza partia dysponuje
większością czternastu członków w piętnastoosobowym Trybunale
Konstytucyjnym. Wtedy obrońcy demokracji siedzą cicho,
bo co tu pyskować, skoro demokracja tryumfuje na całej linii,
nieprawdaż? Natomiast, gdy jakaś inna partia chce mieć pięciu członków
w tym samym Trybunale Konstytucyjnym…no, to wtedy jest zwyczajny
faszyzm, rzecz jasna. I to fundamentalne rozróżnienie powinniśmy mieć
w głowie cały czas, gdyż inaczej nie pojmiemy otaczającej
nas rzeczywistości.
Po tym niezbędnym ustaleniu kryteriów demokracji wracam do naszych
baranów, czyli charakterystyki obecnych obrońców demokracji w Polsce.
Reaktywowali się oni po zwycięstwie wyborczym partii opozycyjnej nad
partią rządzącą, co już samo w sobie jest kpiną z demokracji. Oczywiście,
ja tu nie zamierzam wdawać się w socjologiczne opisy tej grupy,
zadowolę się starożytną metodą znaną z Biblii, czyli po owocach ich
poznacie, co w tym przypadku oznacza stosunek do pewnych newralgicznych tematów.
Przede wszystkim pamiętajmy, że demokracji przed Jarosławem
Kaczyńskim bronią ci sami ludzie, którzy w przeddzień wielkiego święta
Polaków, rocznicy odzyskania niepodległości, wygłosili na swoich łamach
pochwałę okupacji Polski przez zaborców. To jest pierwszy przyczynek,
który daje pojęcie o ich stosunku do narodu
polskiego. Tutaj zbyteczny jest komentarz, ten jeden fakt stanowi
zarówno ocenę, jak i podsumowanie, przedstawia pełny obraz ich relacji
z narodem, ojczyzną, patriotyzmem.
Następnym motywem w tym opisie musi być stosunek do demokracji sensu stricte. Najlepsze
wydaje mi się tutaj odniesienie do Władimira Władimirowicza Putina.
Bo to jest tak, że dzisiaj najbardziej zagorzałymi obrońcami demokracji
w Polsce są ludzie, którzy jeszcze pięć lat temu, tuż po tragedii
smoleńskiej chcieli się pojednać z putinowską Rosją. Chcieli
to mało powiedziane, oni zaślinili się w nieprzytomnym zachwycie nad
dobrocią kagiebisty. I nie myślcie, że oni nie zdawali sobie sprawy,
iż rosyjskie elity władzy są niemal całkowicie zdominowane przez
dziedziców zbrodniczych tradycji KGB.
Doskonale to wiedzieli, ale parli do pojednania, a nawet byli gotowi
złożyć każdą ofiarę na ołtarzu pojednania z Putinem. To nam wyjaśnia
kwestię, jaką demokrację chcieliby w Polsce zaprowadzić dzisiejsi
obrońcy demokracji przed Kaczyńskim.
Demokracji w tym rozumieniu bronią także typy w rodzaju
biłgorajskiego nihilisty, który jest tu wręcz symbolem najdzikszego,
wręcz jaskiniowego, antykościelnego hejtu.
Doskonale wiedzą, że Kościół w Polsce jest nie tylko instytucją
religijną, lecz także narodową; że jest nierozerwalnie związany z polską
tożsamością. W roli obrońców demokracji występują w olbrzymiej
większości te środowiska, którym wiara Polaków jawi się jako największa
przeszkoda w rozprawie z polskością. Taka specyficzna demokracja
nihilistyczna – bez serca, bez ducha, bez tożsamości. Oni właśnie
pouczają nas, jak powinna wyglądać demokracja.
Obrońcy demokracji przed Kaczyńskim mają problem z rzekomą nieufnością polskiego społeczeństwa. Gazeta lansująca obronę demokracji użycza łamów uczonemu profesorowi, który daje
prostą receptę, jak przełamać nieufnośc Polaków. Trzeba wyrwać dzieci
z rodziny – mówi dyżurny socjolog . Dosłownie wyrwać, nic nie nie
przesadzam. To byłaby kolejna cecha demokracji, którą obrońcy chcą
w Polsce zaimplementować – zabiorą nam dzieci i wychowają ich
na postępowych, światłych komsomolców w rodzaju Pawlika Morozowa.
I bądźmy pewni, że kiedy już nie daj Boże obronią tę „demokrację”,
to Trybunał Konstytucyjny zadba, abyśmy jako rodzice nie wtrącali się
do wychowania naszych dzieci.
Pamiętajmy także, z kim przestaje dzisiaj duchowy wódz obrońców
demokracji przed Kaczyńskim, jakie wzory osobowościowe promuje, kogo nam
poleca jako przykłady do naśladowania. A mianowicie – naczelnego ubeka
jako uosobienie honoru; sowieckiego namiestnika jako polskiego patriotę
i goebbelsowskiego propagandzistę do towarzystwa. Bo on nie tylko stoi
dzisiaj tam, gdzie kiedyś stało ZOMO, ale jeszcze poczytuje to sobie za zasługę. Taki już ma „demokratyczny” feblik.
Pamiętajmy, kiedy słuchamy egzaltowanych okrzyków obrońców
demokracji, że zachęca ich do wyjścia na ulicę bankster, niegdysiejszy
promotor bandyckich kredytów. Miejmy
świadomość, że okrzyki w tłumie intonuje telewizyjna menda stanu
wojennego. Wiedzmy, że aktywistą jest tam były minister, który załatwił
sobie lewe pozwolenie
na broń – chyba jedyny taki przypadek w dziejach resortu
sprawiedliwości. Oporniki wpinają sobie w klapę były pezetpeerowski
aparatczyk i pożyteczny idiota z teatru wystawiającego pornografię.
Twarzą obrońców demokracji jest psychopatyczny poseł, który z ochotą
udziela się propagandowej tubie Kremla. Tacy właśnie ludzie bronią
w Polsce demokracji przed Jarosławem Kaczyńskim.
"Kto podzielił nas na prawdziwych Polaków i
zdrajców? Postawmy go przed Trybunałem Stanu - zasługuje na najwyższy
wymiar kary" - domaga się prezenterka TVN.
Dorota Wellman zadumała się nad kruchością ludzkich przyjaźni. Dopuszcza wiele powodów, dla których kończy się relację z drugim człowiekiem, ale żeby obrażać się na kogoś z powodu odmiennych poglądów politycznych? To prezenterce TVN w głowie się nie mieści do tego stopnia, że w felietonie dla „Wysokich Obcasów” uderza w niemal apokaliptyczne tony.
Kto nas tak podzielił i ogłupił, że potrafimy znienawidzić kogoś, z kim łączą nas lata głębokich relacji, cudowne wspomnienia wakacji nad Świdrem, pierwszego wypitego wina i pożyczki w tajemnicy przed mężem?
— użala się Wellman.
Zapiekłość zalewa krwią oczy, nie da się rozmawiać spokojnie, a bóg mordu zbliża się nieuchronnie. Kto nam to zrobił? Kto jest winien temu, że kłócimy się w rodzinie, nie odzywamy się do siebie, tracimy długoletnich przyjaciół? Kto podzielił nas na prawdziwych Polaków i zdrajców? Postawmy go przed Trybunałem Stanu - zasługuje na najwyższy wymiar kary
— apeluje Dorota Wellman.
Prawo i Sprawiedliwość ledwo zaczęło rządzić, a histeria środowisk, które wcześniej popierały Platformę, osiągnęła gigantyczne rozmiary. Dziwne, że nie zauważają swojej śmieszności…
Takiego pożaru w Salonie jeszcze nie było! Lisowi i Olejnik zabrakło autorytetów, by uwiarygodnić antyrządową farsę. Za tą histerią może stać wszystko
Establishment uruchomił wszelkie medialne formy zastraszania. Od kilku tygodni polscy dziennikarze biegają po zagranicznych mediach donosząc na rząd Prawa i Sprawiedliwości. O ile większość załatwia sprawę w białych rękawiczkach, Tomasz Lis pofatygował się do berlińskiej telewizji osobiście. Chwilę potem bez mrugnięcia okiem bezczelnie oznajmił widzom TVP, że Polska nie ma dobrej prasy za granicą. Podwójna rola nie razi go ani trochę. Straszy sondażami, pomstuje karami ze strony Unii za łamanie demokracji i zapowiada Majdan w Warszawie.
Salon miota się w ostatniej walce o nienaruszalność własnych interesów. Nie baczy na koszty, na zachowanie pozorów wiarygodności, nie liczy się z demokratyczną wolą Polaków, ani ze świadomością społeczną. Orwellowska manipulacja rozgrywana jest w każdym medialnym przyczółku establishmentu. Salonowi dziennikarze tak dalece zapamiętali się w budowaniu szerokiego, antypisowskiego frontu jedności, że zwracają nawet wagi na wątpliwą wiarygodność prezentowanych „autorytetów”.
Monika Olejnik zaprosiła do Kropki Macieja Jankowskiego, byłego działacza „Solidarności”, jednego z liderów AWS, którego żenujący popis oddawania orderu mógł co najwyżej wzbudzić politowanie. Występ byłego działacza, mówiącego o prezesie PiS z pogardą per „Jarek”, miał prawdopodobnie uwiarygodnić frakcję Henryki Krzywonos. Niestety skompromitował samą Olejnik.
Lubię się kąpać. I wolę mieć w kranie ciepłą wodę niż święconą. Jeszcze jak Rydzyk się dorwie do tej święconej wody, to nie stać mnie będzie, za droga będzie, żeby wannę napełnić
— skwitował Jankowski, podsumowując sytuację polityczną w Polsce. Przyznał przy tym, że z „Jarkiem” nigdy nie był po tej samej stronie. Zapewniał jednak, że jest człowiekiem otwartym na tyle, że zdarzało mu się „pić wódeczkę z Millerem”. Cóż, pani Olejnik też była otwarta na tyle, że podróżowała jedną taksówką z Jerzym Urbanem za starych dobrych czasów.
Tomasz Lis z kolei oddał głos byłemu politykowi PZPR, który jako obrońca wolności i demokracji, ostrzegał rząd PiS przed odgórnymi rozstrzygnięciami Unii Europejskiej. Spod pozornie spokojnej twarzy Włodzimierza Cimoszewicza wyłaniał się napięty lęk przed zmianami realizowanymi przez Prawo i Sprawiedliwość. Grając na strunie zagrożenia autorytatyzmem władzy, Cimoszewicz sięgnął po najwyższe środki odwoławcze, ostrzegając że UE potrafi sobie poradzić z łamaniem konstytucji przez poszczególne kraje.
Zapowiedział też, że obywatele zdolni są w rozmaity sposób publicznie wyrazić swój sprzeciw. Czyżby szykowano już prowokacje? Nie obyło się bez ostrych porównań.
Półtora roku temu inny taki „silny człowiek” w Europie – pan Władimir Putin – wlazł na Ukrainę i wydawało się, że niedługo dojdzie do Kijowa. Kto go powstrzyma? Co mu kto zrobi? On lekceważył prawo narodowe ostentacyjnie. I co? I w tej chwili zastanawia się prawdopodobnie jak z tego wyleźć najmniejszym możliwym kosztem
— stwierdził Cimoszewicz, widząc oczywistą zbieżność pomiędzy działaniami Putina i Kaczyńskiego. Osobliwe. Podtrzymał też promowane w mediach zagranicznych kłamstwo, że Prawo i Sprawiedliwość zostało wybrane przez niewykształcony i zacofany elektorat. Lis nie sprostował, przyłączając się swoim milczeniem do ubliżającej Polakom uwagi.
Kilkakrotnie wracał do myśli, że obywatele kiedyś wreszcie przejrzą i zamanifestują swój sprzeciw. Groził, że PiS odpowie za wszystko, co robi.
Skręcą kiedyś kark i powinni być za to bardzo mocno ukarani
— zapowiedział. Ciekawe, że mówi to jeden z ważniejszych polityków PZPR. „Magdalenka” trzyma się swojego układu i będzie go bronić za wszelką cenę. Na samą myśl, że główne instytucje państwa i media publiczne miałyby zostać wyjęte spod jej wpływu, wpada w histerię. Zastrasza, manipuluje, kłamie, buntuje, donosi. Czy groźba „Majdanu w Warszawie” wypowiedziana przez Lisa jest groźbą realną? Prób na pewno nie zabraknie. http://wpolityce.pl/polityka/274344-takiego-pozaru-w-salonie-jeszcze-nie...
- W zapowiedzi niemieckiego programu padły słowa, że to ostatni
rycerz walczący z hordami, które opanowały Polskę. Więc może to taka
projekcja Tomasza Lisa: "Ja jestem tym bez skazy, który walczy o
demokrację" – dodał były prezes TVP.
- Są w Polsce kręgi, które uważają, że nie obowiązują ich zasady,
przyjęte przez ogół społeczeństwa. Przedstawiciele tych kręgów, tzw.
salonu, czują, że są ponad regułami i wartościami, które rządzą "tymi
gorszymi". Jako tych gorszych odbierają nie tylko dziennikarzy
niepokornych – wyjaśnia „filozofię” „elit” medialno-politycznych III RP.
Urbański tłumaczy też, że mimo odebrania pismu Michnika rządowych
ogłoszeń i rezygnacji z prenumeraty przez urzędy centralne, środowisko
to przetrwa i nadal będzie szkodzić krajowi.
- Wystarczy się posłużyć przykładem Węgier, Słowacji czy Czech,
gdzie zachowania liberalnych elit medialnych powodują, że ich głos w
różnych miejscach Europy jest słuchany. A ich opinie, analizy, są
jedynym przekazem, który do zachodnich odbiorców dociera – mówi
Urbański.
Oświadczenie wiceministra obrony Tomasza Szatkowkiego, że w Polsce
analizuje się możliwość przystąpienia do programu Nuclear Sharing,
osiągnęło skutek.
Nie podzielam opinii, że mamy zamach na demokrację, że demokracja
umiera, że trzeba jej bronić. To są reakcje histeryczne - mówi „Wprost”
Leszek Miller, lider SLD.
Co na to autor tekstu? "Dopóki wolność prasy jest gwarantowana
przez rząd Stanów Zjednoczonych, nie musimy akceptować wymagań rządów",
napisał Diehl, podaje portal polsatnews.pl.Publicysta podkreśla też, że jego artykuł znalazł się w kolumnie
poświęconej opiniom i prezentował właśnie jego ocenę sytuacji. Zapewnił
jednocześnie, że dziennik "weźmie pod uwagę każdą odpowiedź na artykuł".
Dekoracja zamiast demokracji
Adam Michnik
09.12.2015
Prezydent Andrzej Duda unicestwił Trybunał Konstytucyjny. Niech to będzie nauczka dla nas wszystkich. Przez nasze wybory lub zaniechania Polską rządzi mafia polityczna. Ich świat jest światem odwróconych znaków.
Nie jest to straszenie PiS-em. To PiS straszy sobą. Prezydent Duda
podeptał polską konstytucję i demokrację. Z pewnością będzie
za to prędzej czy później rozliczony
Andrzej Duda unicestwił Trybunał Konstytucyjny. Odtąd demokracja w
Polsce zmierzać będzie nieuchronnie ku państwu dekoracji obsadzanych
przez pisowskich aparatczyków.
Konstrukcja podatku jest taka, że jest on de facto karą nakładaną na
banki za pożyczanie pieniędzy klientom indywidualnym i firmom. "Karą",
którą - co do tego nie mam najmniejszych złudzeń - banki bardzo łatwo i
szybko przerzucą na klientów.
Andrzej Duda będzie już nie tylko wykonawcą woli prezesa PiS
Jarosława Kaczyńskiego. Stał się jego zakładnikiem. Złamał konstytucję i
tylko od woli prezesa zależy, czy stanie przed Trybunałem Stanu.
Mimo dużego tempa zmian wprowadzanych przez PiS od przejęcia
władzy, "przedwczesne i przesadzone" są oceny, że ugrupowanie "zaczyna
zagrażać demokracji, pluralizmowi i zasadzie stosowania prawa przez
rząd, oraz humanitarnym wartościom społecznym" - twierdzi publicysta
brytyjskiego dziennika. Jednocześnie Barber przyznaje, że PiS
"niewątpliwie szkodzi reputacji Polski jako wzorcowi postępu w
postkomunistycznej Europie Środkowo-Wschodniej".
"Powody do obaw istnieją w każdym z obszarów, w którym nowy rząd
się dotąd odznaczył", a największym echem odbiła się podjęta przez PiS
próba obsadzenia Trybunału Konstytucyjnego własnymi nominatami - pisze
publicysta "FT". Zastrzega jednak, że "jest trochę prawdy w skardze PiS,
iż poprzedni rząd, zdominowany przez PO, postąpił niewłaściwie,
wyznaczając swoich kandydatów na sędziów TK tuż przed przekazaniem
władzy (nowej ekipie)". "W pewnym sensie obie partie są winne
aroganckiego podejścia do prawa" - ocenia.
"Trybunał to jedyna gałąź władzy pozostająca poza zasięgiem
(PiS), z prawem blokowania zgłaszanych przez partię ustaw, jak to czynił
za poprzednich rządów PiS w latach 2005-2007. Przywódca partii Jarosław
Kaczyński tego nie zapomniał" - dodaje Barber.
Jeśli PiS nie zmieni kursu, zasłuży na takie samo traktowanie jak Węgry
"FT" przypomina, że nowy rząd usunął nominatów Platformy z
cywilnych i wojskowych służb wywiadowczych, "potoczą się (też) głowy
szefów dużych, państwowych spółek", a nowym koordynatorem służb
specjalnych został "przyjaciel Kaczyńskiego" Mariusz Kamiński - skazany
za nadużycia władzy podczas kierowania CBA i ułaskawiony przez
prezydenta Andrzeja Dudę, byłego polityka PiS, by mógł przyjąć
zaproponowane mu stanowisko.
Gazeta przypomina też wypowiedź rzeczniczki rządu Elżbiety
Witek, która "poszła dalej, apelując o postawienie Donalda Tuska (...)
przed sądem za jego działania w sprawie katastrofy lotniczej w 2010 roku
w Rosji", w której zginął prezydent Lech Kaczyński. "Jakby tego było
mało, sojusznikom Polski w UE nie podoba się nieustępliwe, wręcz
obraźliwe stanowisko rządu w sprawie kryzysu uchodźczego (...) i jego
twarde stanowisko w sprawie walki ze zmianami klimatu" - pisze
publicysta "FT".
Niemcy i inne kraje zachowują milczenie, zapewne dlatego, że
Polska ma strategiczne położenie", a także jest najludniejszym krajem i
największą gospodarką Europy Środkowo-Wschodniej oraz "filarem UE i NATO
w regionie, w którym ze względu na konflikt na Ukrainie i inne problemy
z Rosją solidarność sojuszu jest szczególnie ważna".
Barber wskazuje, że wiele działań nowego polskiego rządu "jest
żywcem wziętych z arsenału" premiera Węgier Orbana, polityka
podziwianego przez Kaczyńskiego, ale krytykowanego przez Zachód za
arbitralne stosowanie prawa. "Jeśli PiS nie zmieni kursu, zasłuży na
takie samo traktowanie" - konkluduje publicysta "Financial Timesa".
"Od ponad 40, a dokładnie od czterdziestu
siedmiu. To są cały czas te same pomyje. Nic się nie zmieniło. Ci, co
dzisiaj je wylewają, i ci, co wylewali je wówczas, niczym się od siebie
mentalnie nie różnią".
Mam poczucie, że doczekałem cudu. I że są tylko dwa pokolenia w XX wieku, które takiego cudu doczekały. To byli legioniści Piłsudskiego i my
— mówi Adam Michnik w rozmowie z serwisem onet.pl.
Naczelny „Gazety Wyborczej” w sentymentalnym wywiadzie odnosi się do tego, co - w jego ocenie - stało się w Polsce od 1989 roku. Co ciekawe, Michnik de facto przyznaje się do porażki, jeśli chodzi o wpływ na rzeczywistość polityczną i społeczną.
Długi czas miałem przeczucie, że nie powinienem się odzywać w pewnych sprawach, bo to będzie pocałunek śmierci. Wiele ludzi prosiło mnie: „Adam, nie odzywaj się, bo to będzie miało odwrotny skutek”
— ubolewa.
W rozmowie pojawia się również wątek krytyki, jaka co jakiś czas spada na naczelnego „Wyborczej” i jego pismo. Ale pan redaktor przekonuje, że mało go to obchodzi.
Od ponad 40, a dokładnie od czterdziestu siedmiu. To są cały czas te same pomyje. Nic się nie zmieniło. Ci, co dzisiaj je wylewają, i ci, co wylewali je wówczas, niczym się od siebie mentalnie nie różnią
— czytamy.
Michnik stawia się zresztą w szeregu z postaciami o wiele większymi.
Żyjemy w kraju, w którym lepsi ode mnie dostawali gorzej w dupę. Co ja się będę przejmował, że piszą o mnie ludzie, których ja nie szanuję, bo na szacunek nie zasłużyli. Jak pan się zastanowi, co w naszym kraju pisano o najlepszych – o Mickiewiczu, o Żeromskim, o Narutowiczu – to o czym my w ogóle rozmawiamy?
— zastanawia się naczelny „GW”.
Dziennikarze "Wyborczej" blogerami... niemieckiej gazety. Donoszą na Polskę
Dodano: 10.12.2015 [13:00]
foto: zeit.de
Michał Kokot, Paweł Wroński i Roman Imielski z "Gazety
Wyborczej" zostali blogerami centrowego niemieckiego tygodnika "Die
Zeit". Pismo reklamuje blog polskich dziennikarzy hasłem: "Jak powstaje
państwo autorytarne: dziennikarze GW blogują w ZEIT ONLINE na temat
Polski". Czy jest granica w walce z polskim rządem?
"Krok po kroku nowy rząd buduje prawicowo-nacjonalistyczne państwo" -
czytamy we wstępie do bloga polskich dziennikarzy. Jest tam też kilka
innych kłamstw, np. że branża kulturalna musi podporządkować się
ograniczeniom i że dziennikarze krytyczni wobec rządu zaczynają mieć
kłopoty. Ale - jak widać - dla niektórych kłamanie w służbie Niemcom to chleb powszedni. Oto, jak jeszcze Niemcy tłumaczą udostępnienie swoich łamów dziennikarzom "Gazety Wyborczej":
Nasi koledzy z liberalnego dziennika "Gazeta Wyborcza" obawiają się,
że Polskę może spotkać los gorszy niż Węgry pod rządami Orbana.
Blog jest oczywiście po niemiecku i kierowany do Niemców - tyle że
pisany przez dziennikarzy niemających niemieckiego
obywatelstwa... Wszelkie skojarzenia historyczne są więc chyba
dozwolone.
Adam Michnik swoje frustracje postanowił leczyć publicznie. W TVP Info bawił się w psychoanalityka i tłumaczył motywacje i cele Jarosława Kaczyńskiego.
Jarosława Kaczyńskiego interesuje tylko władza i odwet
-– powiedział w TVP Info redaktor naczelny „Gazety Wyborczej”.
To jest człowiek sprawny intelektualnie, ale jak ja go obserwuję, być
może nie wszystko rozumiem, ale jak jego obserwuję to jego interesuje
w gruncie rzeczy władza. I odwet. Ani pieniądze, ani dobra kuchnia, ani dziewczęta, ani chłopcy, tylko władza
— tłumaczył co chodzi po głowie Kaczyńskiemu Michnik.
Dodał, że Kaczyński „się tylko konflikci i zwykle jest to konflikt destrukcyjny”.
Tylko w nim się realizuje, tylko gdy może komuś dokopać, zepsuć. I na razie
trzeba przyznać, ma sukcesy, żeby w ciągu dwóch tygodni tak zdemolować
wizerunek naszego kraju za granicą i tak pokazać Polakom, że oni nic nie
znaczą, nic, że liczy się tylko jego wola i jego kaprys
— przekonuje Michnik. Czyżby swoje cechy przypisywał temu, kogo uważa za największego wroga?
Zdaniem Michnikatrzeba obecnie bić na alarm i załamywać ręce.
Bo jeżeli oni się posuną jeszcze dalej, a wszystko na to wskazuje, to za chwilę będzie po zawodach
-– ocenił.
Dodał, że szef PiS obraża polskie poczucie godności.
Moim zdaniem za słabo zna Polaków. To jest przekorny naród i nie pozwoli się tak traktować, czyli z lekceważeniem, ignorując prawdę i prawo
Nie kto inny, tylko funkcjonariusze
starego reżimu i reprezentanci nowego, nadchodzącego, uznają Adama
Michnika za głównego wroga. Chcąc nie chcąc, stawiają go na cokole. O
filmie "Michnik. Bądź realistą, chciej niemożliwego" pisze Tadeusz
Sobolewski.
"Michnik. Bądź realistą, chciej niemożliwego" - dokument Marii Zmarz-Koczanowicz
krąży po krajowych festiwalach - przedtem był na festiwalu "Człowiek w
zagrożeniu", ostatnio na Watch Docs. Mówimy sobie z uśmiechem: film
zakazany, drugi obieg. Nie emituje go TVP. Poprzedni prezes Juliusz
Braun, odmawiając wyprodukowania tego filmu, oświadczył reżyserce, że
"nie czas jeszcze na film o Michniku".
Czy kiedykolwiek za jego życia będzie taki czas? Nie ma takiego czasu, do którego Adam Michnik pasowałby idealnie...
Wyzwiska, poszturchiwanie i opluwanie to tradycyjny arsenał środków
używanych wobec dziennikarzy przez uczestników prawicowych demonstracji,
również w kolejne miesięcznice i rocznice katastrofy smoleńskiej.
Państwo PiS usiłuje przetrącić kręgosłup trzeciej władzy -
sądowniczej. Nie udało się złamać sędziów Trybunału Konstytucyjnego,
więc prezydent Andrzej Duda, który z mocy konstytucji powinien być jej
strażnikiem, z bezwstydną ostentacją oświadcza, że nie będzie wykonywał
jego orzeczeń. Nie będzie, choć wie, że są ostateczne i powszechnie
obowiązujące. A co mi zrobicie?!
Polska to nie Węgry, demokracja stosunkowo mocno zapuściła korzenie.
PiS nie zawróci kijem Wisły i nie ustanowi nowego systemu gospodarczego i
społecznego.
Kuratora trzeba widzieć w kontekście "dobrej zmiany", jaką nam
serwuje PiS. Szkoła ma wychować pokolenia Polaków w poczuciu narodowej
dumy i zgodnie z nauką moralną Kościoła.
A nie mówiłem, że uczynię Amerykę znowu wielką?! - stwierdził dumnie
Donald Trump w 47. odcinku programu rozrywkowego "Keeping up with the
Trumps", w którym podsumował pierwsze dwa lata swojej prezydentury.
Ludziom w całej Polsce chciało się wyjść na wiatr, zimno i deszcz,
żeby upomnieć się nie o 500 zł na dziecko czy inne sprawy związane z
własnym interesem, ale o dobro wspólne.
Pomysł, żeby przychodzić 13 grudnia pod Gazetę Wyborczą jest czymś
całkowicie nie do przyjęcia, jest ordynarnym odwracaniem znaków. 'Gazeta
Wyborcza' wywodzi się z ruchu Stanu Wojennego, z podziemia, nasi
redaktorzy budowali podziemne państwo. Jeżeli tutaj przychodzi się
manifestować 13 grudnia, to myli się adresy - mówi Jarosław Kurski,
zastępca redaktora naczelnego 'Gazety Wyborczej'.
Zwolennicy rządów Prawa i Sprawiedliwości zapowiedzieli manifestacje pod
siedzibą Agory i Telewizji Polskiej. Prawicowi działacze, artyści i
publicyści będą maszerować w intencji nawrócenia dziennikarzy oraz
przeciwko 'kłamstwom i nienawiści w mediach'.
Pod siedzibą 'Gazety Wyborczej', przemawiać mają 'niepokorni'
publicyści, działacze i artyści, m.in. Michał Karnowski, Antoni Krauze i
Jerzy Zelnik.
Kuratora trzeba widzieć w kontekście "dobrej zmiany", jaką nam
serwuje PiS. Szkoła ma wychować pokolenia Polaków w poczuciu narodowej
dumy i zgodnie z nauką moralną Kościoła.
Dzisiejszy "NYT" pisze - bardzo krytycznie o nowych porządkach
wprowadzanych w Polsce przez PiS. To już trzeci taki głos w
najważniejszych amerykańskich mediach, po komentarzach w "Washington
Post" i w CNN.
To jak ulał metafora rządów PiS. Prawo zastąpiło przestępstwo, jakim
jest odmowa opublikowania w Dzienniku Ustaw wyroku TK. Zastąpił je też
nieprawdopodobny bełkot pseudoprawny uprawiany w mediach przez polityków
PiS.
Znaczenie mają wyłącznie polityczne korzyści, więc można nawet
manipulować papieżem, jeśli to może się opłacić. W ten sposób nie da się
prowadzić merytorycznego dialogu. Żadnego dialogu nie da się prowadzić.
Podzielam obawy, że władza pójdzie za ciosem, TK zostanie w taki czy
inny sposób sparaliżowany, a ewentualne niekorzystne dla rządu werdykty
będą ignorowane.
Bezsilność to uczucie, które towarzyszy dziś krytykom
obecnej władzy. Słyszymy bez przerwy: dwa razy dwa to pięć, a nie cztery
- no i co nam zrobicie?Prokuratura zamierza wszcząć śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień
przez szefową kancelarii premiera Beatę Kempę? PiS zaraz sobie tę
prokuraturę podporządkuje i śledztwo może zostać umorzone, a nawet jeśli
pani minister zostanie skazana, to prezydent ją przecież ułaskawi.
Chcę poinformować, że nie jestem sługą i członkiem świty prezydenta.
Jako dziennikarz "GW" jestem sługą czytelników, choć być może są
"gorszego sortu".
Zmiany, które w ustawie o Trybunale Konstytucyjnym chce wprowadzić
PiS, zablokują Trybunał i sprawią, że jego sędziowie będą posłuszni
władzy, starając się o reelekcję.
Losy państwa prawa i polskiej demokracji zależą od jednego człowieka,
który - jeśli chce uratować te wartości - ma tylko jedną dostępną
ścieżkę działania, zgodną z konstytucją.
Uczestnicy wielkich obywatelskich protestów KOD usłyszeli od prezesa,
że są: "komunistami i złodziejami", "najgorszym sortem Polaków",
"współpracownikami gestapo", że "niesprawnie myślą".
Skomplikowany proces rządowy został zastąpiony przez ekstraszybki
poselski. Rząd przygotowuje oficjalnie cztery projekty ustaw, ale Sejm
pracuje lub zakończył prace nad 25 projektami partii rządzącej.
Rosyjski MSZ w trybie natychmiastowym pozbawił go akredytacji
dziennikarskiej i zagroził, że jeśli złamie zakaz, stanie przed sądem.
Ma 30 dni na wyjazd.
Prezydent Duda wstydzi się za innych za rok 1970 na Wybrzeżu,
ponieważ pogrzeby ofiar odbywały się tam wtedy pod osłoną nocy. Tak
oburza go akurat ta pora, która w praworządnym państwie jest
zarezerwowana na zaprzysięganie sędziów.
Prezes szedł korytarzem i myślał o polskiej historii. O postawach
Polaków wobec germańskiej opresji. Ci z PiS byli w AK, ci z Platformy i
Nowoczesnej - współpracowali z gestapo... I wtedy zamyślenie prezesa
przerwał wysłannik polskojęzycznej stacji...
TYDZIEŃ KOŃCZY PIĄTEK. Prezes nazwał mnie gestapowcem, pewnie dla
ocieplenia atmosfery. Bo idą święta! Czas cudów i Dudów. Szczecińscy
fani rozpoznali w prezydencie nowego Jezusa, witając go: "Błogosławione
łono, które Ciebie nosiło, i piersi, które ssałeś".
"No i wyszło szydło z worka. I to bynajmniej nie podczas wywiadu pani
premier z Bogdanem Romanowskim, tylko niecałą godzinę później w
programie „Loża prasowa”.
Mainstreamowy publicysta Adam Szostkiewicz, ni z tego ni z owego,
zmienił temat dyskusji wygłaszając krótkie orędzie polityczne. Brzmiało
ono mniej więcej tak:
Ponieważ Komitet Obrony Demokracji stał się bardzo poważnym ruchem
społecznym, chyba jednym z większych od czasów 1989 roku, to powinien
się określić, wysuwając hasła polityczne. Żądanie rozpisania
wcześniejszych wyborów parlamentarnych byłoby właściwym postulatem.
Wykazując się refleksem, pierwszy zareagował Paweł Wroński z Gazety
Wyborczej, przerywając polityczną deklarację Szostkiewicza, którą miał
zamiar przedstawić w formie wywodu. Skąd taka błyskawiczna reakcja
przedstawiciela czołówki z Czerskiej? Szostkiewicz bowiem wyskoczył
przed szereg."
A swoją drogą - jest to czas, gdy trzeba pisać protesty i apele gdzie
się tylko da, pisać ostre analizy sytuacji i je rozpowszechniać. No i
już pisać o naszej strategii, o tym jak powinniśmy się zachować gdyby
ONI jednak próbowali dokonać puczu. To też powinno być wypowiadane
publicznie. Należy IM też na wszelkie sposoby uświadamiać, że nas jest
więcej.
--------------------------------------------
1. KOD zapowiada podjęcie działań prawnych ws. Pawła Kukiza
2. Powód? "Oszczercze ataki" muzyka na uczestników manifestacji
Paweł Kukiz przez całą sobotę komentował na Facebooku manifestacje Komitetu Obrony Demokracji. Najpierw dostało się Tomaszowi Lisowi za jego wystąpienie na wiecu w Warszawie, potem oberwała też "Gazeta Wyborcza" i Ryszard Petru.
Na koniec Kukiz zadedykował "obrońcom demokracji" swoją piosenkę "Jak ja was k***y nienawidzę". W teledysku widzimy zdjęcia Donalda Tuska, Aleksandra Kwaśniewskiego czy Leszka Balcerowicza, a w tle słychać słowa: "Rozpasłe mordy, krzywe ryje. Ku****o wszędzie tam gdzie wy. Jak ja was k***y nienawidzę. Jak do was bym z kałacha bił".
Wszystkie dyktatury dochodziły do głosu,
używając moralistycznego języka i moralnych potępień w imię wyższych
moralnych wartości.
AGNIESZKA
KUBLIK: Prezes PiS Jarosław Kaczyński nie dość, że Polaków dzieli, to
jeszcze ten konflikt silnie umoralnia. Powtarza, że ten, kto myśli
inaczej, musi być kimś niemoralnym.
IRENEUSZ
KRZEMIŃSKI, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego: Jestem zszokowany
takim językiem. To rekonstrukcja mowy ideologicznej. Rozmowa z
jakimkolwiek przedstawicielem PiS przebiega jak spotkanie z dawnym
sekretarzem partii komunistycznej...
Długa droga przed nami. To może być kilka miesięcy, jeżeli obóz PiS
pęknie. Może być kilka lat, jeśli będą następne wybory, jeśli będą
uczciwe, jeśli nie-PiS się wcześniej nie załamie lub jeśli się nie
podzieli bardziej. Ale może to też trwać kilka kadencji. Przy takich
proporcjach postaw politycznych i partyjnych wyborów
PiS może rządzić trwale. A jeśli pęknie i utraci władzę, może ją szybko
odzyskać. Bo wyborcy zostaną przy Kaczyńskim. Nie pójdą za odpryskami.
Andrzej
Olechowski, były szef MSZ w "Faktach po faktach” w TVN24 skomentował
aktualną sytuację w kraju. "W momencie, kiedy prezydent Andrzej Duda
podpisze ustawę o
Trybunale Konstytucyjnym, to rzeczywiście kończy się III Rzeczpospolita
i wchodzimy w czwartą" - przekonywał.
Ten zamach stanu, ten pucz, ten rokosz,
jest wojną totalną. To taktyka spalonej ziemi. Skoro my nie rządzimy,
zdają się nam mówić, to spróbujemy wepchnąć Polskę w izolację, zepsujemy
jej pod fałszywymi pretekstami opinię, łamiąc przy okazji narodowe BHP.
Można się wzruszyć troską całego świata o Polskę.
Z Waszyngtonu, Brukseli, Berlina i wielu innych miejsc płyną głosy
potępienia pod adresem nowych polskich władz. Z Moskwy jedynie nie
płyną, ale kto wie, może też popłyną, a „Wyborcza” i TVP nagłośnią? Że w Moskwie niezależność wszystkich instytucji (włącznie z MAK) jest fikcją? Bez znaczenia, walce z wrogiem wewnętrznym IIIRP podporządkuje
każdą przyzwoitość. Już po Smoleńsku przecież, można zauważyć, Adam
Michnik kazał nam kochać Rosję, choć z pierwszej ręki, z pierwszych ust
wiedział, jak KGB-iści gnębią tamtejszych opozycjonistów.
Najbardziej wzruszyło mnie zabranie głosu przez którąś z agend ONZ. Święta były za pasem, prezenty pewnie jeszcze nie kupione, a oni rzekomo pochyleni w skupieniu studiowali polską ustawę o Trybunale
z jej zaszłościami, by na końcu orzec głupiomądrze: „jakiekolwiek
reformy związane z sądami konstytucyjnymi powinny być tak
zaprojektowane, aby wzmacniać te niezależne instytucje, a nie
je osłabiać”. Tyle ONZ ma do powiedzenia narodom postkomunistycznym, które od ćwierćwiecza rozpaczliwie
próbują znaleźć drogę ku lepszej przyszłości - że mają oddać jeszcze
więcej władzy postkomunistycznym układom okopanym w setkach
„niezależnych instytucji”. Mam jednocześnie nadzieję, że ONZ nie poświęciła Polsce zbyt wiele czasu, bo w Burundi szykuje się znów ludobójstwo, i lepiej, by ta szlachetna organizacja zajęła się tym, co naprawdę ważne, i do czego została powołana.
Ale warto śledzić „mapę oburzenia”. To przecież po prostu mapa wpływów establishmentu IIIRP,
w największej części środowiska „Wyborczej” i jej wasali. To nic więcej
niż skutek namolnych telefonów, gwałtownie umawianych spotkań,
dramatycznych wezwań, a także - jestem pewien - podsyłania
stosownych „słów oburzenia” do wykorzystania. To skutek
podekscytowanych głosów ludzi, którzy mieli Polaków pilnować, ale coś
im nie wyszło, i teraz panikują, apelując do wszystkich świętych
o interwencję. W nadziei, że wywoła to w Polsce jakieś przesilenie,
bo przerazi Polaków.
Chcą, by owo przesilenie wymusiło wcześniejsze wybory. Już
gdzieniegdzie rzucają hasło „referendum w sprawie skrócenia Sejmu”. No,
ale na takie referendum musiałby zgodzić się Sejm. A w Sejmie większość
ma PiS. Więc mruczą coś tam o możliwych pęknięciach w obozie rządzącym.
A to też bajka. Ci, którzy tak wieszczą, nie mają bladego pojęcia
o wewnętrznej konstrukcji obozu naprawy Rzeczypospolitej, o jego
posmoleńskiej spoistości. Tak, z tej tragedii wyrasta dzisiejsza jedność.
Ale pomysł z referendum zły nie jest. Dlaczego nie
zorganizować powszechnego głosowania wokół najważniejszego dziś pytania:
„Kto jest w Polsce suwerenem: wyborcy czy „Wyborcza”?”
Rozstrzygnęlibyśmy tę wątpliwość raz na zawsze i może byłoby spokojniej.
My oczywiście wiemy, że wyborcy, ale „Wyborcza” ubzdurała sobie,
że prawo rządzenia przez nią Polską wpisano wielkimi literkami
do konstytucji, i nie przyjmuje do wiadomości, że nawet jej Trybunał
takiego zapisu nie znajdzie. Może przegrana w bezpośrednim starciu
z prawdziwym suwerenem ją przekona?
Oczywiście, mają państwo rację. Takie referendum już się odbyło - 26 maja 2015 roku, i „Wyborcza” je przegrała. Mimo, że miała w ręku wszystkie narzędzia, które mogła mieć.
Ten zamach stanu, ten pucz, ten rokosz, którego jesteśmy świadkami, jest wojną totalną. To taktyka spalonej ziemi. Skoro my nie rządzimy,
zdają się nam mówić, to spróbujemy wepchnąć Polskę w izolację,
zepsujemy jej pod fałszywymi pretekstami opinię, łamiąc przy okazji
narodowe BHP. Zresztą, nie pierwszy raz, to samo robili przecież przed Smoleńskiem i po Smoleńsku.
Tym razem jednak źle kalkulują. Dziś siły są rozłożone zupełnie inaczej niż były rozłożone w podobnych, historycznych starciach. Dziś doradzałbym IIIRP wojnę partyzancką. Bo grając o wszystko, może przegrać wszystko.
"Krytyka polityczna" piórem Sławomira Sierakowskiego ubolewa nad tym, że
Kościół nie angażuje się w politykę. Ot ironia losu. W artykule
napisanym dla wp.pl, dziennikarz pyta, gdzie "do diabła" był Kościół,
kiedy politycy PiS wypowiadali się w sprawie uchodźców i kiedy robili
"zamach" na konstytucję. Odpowiedzi na nurtujące Sierakowskiego pytania
postanowił udzielić David Wildstein: "Kościół jest wszędzie tam, gdzie
jest za brudno i zbyt brzydko pachnie dla kawiorowej lewicy".
Kiedy w kraju wrzało, PiS demontował Trybunał Konstytucyjny, a na
ulicach protestowali KOD-owcy, biskupi zapadli się pod ziemię.
Skomentowali sytuację w Boże Narodzenie.
Politycy PiS, którzy chcą oprzeć fundament polskiej polityki
zagranicznej na sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi, za chwilę mogą odkryć,
że nie będzie jej na czym budować.
Nie ma żadnego uzasadnienia dla faktu, że do tradycyjnego
powstańczego apelu pamięci dołączeni zostali - po raz pierwszy -
prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka, ofiary katastrofy smoleńskiej z
kwietnia 2010 r.
Od teraz prezydent jest już tylko "prezydentem", rząd - "rządem", a
posłowie większości sejmowej - "posłami". Tylko Jarosław Kaczyński
pozostaje tym samym, kim zawsze był, bez cudzysłowu.
Państwa z nową konstytucją, w którym władza polityczna, skupiona w
jednym ośrodku, zdecydowanie dominowałaby nad innymi władzami, a
zwłaszcza sądowniczą
Głos
w tej sprawie na konferencji prasowej w Waszyngtonie zabrał rzecznik
Departamentu Stanu Mark Toner, odpowiadając na pytania polskiego
dziennikarza. Toner był znakomicie zorientowany w temacie. Na początku
podkreślił, że Stany Zjednoczone i Polska pozostają w bardzo bliskich
stosunkach, a dodatkowo nasze państwo jest szanowanym członkiem NATO.
Odnosząc się do ostatnich działań polskiego rządu i dominującej w
parlamencie partii powiedział, że w Waszyngtonie zwrócono uwagę na kroki
legislacyjne podjęte wobec Trybunału Konstytucyjnego. Mark Toner
zaznaczył, że rozmowy prowadzone na ten temat, to część relacji z
Polską. Dodał, że jest pewien siły polskiej demokracji i zdolności
Polaków do rozwiązywania wszelkich problemów zgodnie z demokratycznymi
zasadami.
Rzecznik Departamentu Stanu zapewnił też, że nie ma możliwości, aby
przyszłoroczny szczyt państw NATO nie odbył się w Warszawie. Nie ma
również mowy o tym, aby prezydent Barack Obama, ze względu na ostatnie
wydarzenia, unikał w spotkania z prezydentem Andrzejem Dudą. http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19408733,zadalismy-polsk...
No hysteria! Departament Stanu USA dementuje insynuacje gazety Michnika: „Decyzja o szczycie NATO w Polsce pozostaje w mocy”
„Jesteśmy przekonani o sile polskiej
demokracji i zdolności Polaków do dyskutowania [o Trybunale
Konstytucyjnym] w ramach norm demokratycznych i norm polskiego prawa.”
Od roku 1989 nigdy politycy rządu tak otwarcie nie zwalczali wolnych
mediów. Ale nawet w najbardziej ponurych latach PRL tak bezwstydnie nie
wspierali rządzących ludzie mianujący się dziennikarzami.
Trybunał Konstytucyjny może się odblokować. Wielu prawników zwraca
uwagę, że może pominąć ustawę, która reguluje jego pracę, i sądzić w
oparciu o konstytucję.
Kornel Morawiecki uważa, że zmiany w mediach publicznych powinny mieć miejsce. Poseł Kukiz'15
przyznaje, że tempo pracy PiS-u w tej sprawie budzi wątpliwości. Jednak
jego zdaniem sytuacja w mediach jest nie do zaakceptowania. "Nie
wszystkie metody są godne pochwały. Ale jak inaczej można to zmienić?
Sytuacja jest patologiczna. Bo nawet dobre prawo o KRRiT wytworzyło
sytuację taką, jaką pokazywał jeden z posłów wczoraj, że w ostatnich
tygodniach pan Petru był pokazywany przez 6 godzin, a pan prezydent –
przez 15 minut. To głęboko nienormalna sytuacja" - tłumaczy Morawiecki w
portalu wPolityce.pl.
I dodaje: "media działają w czyimś interesie, a nie w interesie społeczeństwa".
Morawiecki zaznacza, że stworzenie
mediów narodowych jest dobrym pomysłem. "Moim zdaniem tak. Choć na razie
są to media komisaryczne. Bo ja nie widzę innego sposobu, żeby siłę
tego potężnego medialnego lobby można naruszyć bez takiej komisarycznej –
narzuconej z góry transformacji. Nie powiem, że mi się to podoba. Bo
to jest taki styl komunistyczny – jak mówił poseł Święcicki. Ale jak
naruszyć ten układ tworzony przez dwadzieścia kilka lat? A to środowisko
tak jest kształtowane, że np. w sporze o TK widzi tylko racje Trybunału,
a nie dostrzega racji drugiej strony. Tych, którzy wygrali wybory. To
nie jest równoważone. Zachowanie pana Rzeplińskiego jest właściwie
trochę takie warcholskie. Takie liberum veto. On nie pozwala. Ale to
jest jedna osoba, czy kilka osób. A po drugiej stronie jest cały
społeczny układ. Więc to nie może być tak, żeby panowało nad nami
liberum veto" - zaznacza Morawiecki.
O proteście poinformował "Rzeczpospolitą"
dyrektor Programu Pierwszego Kamil Dąbrowa. Akcja rozpocznie się 1
stycznia o godz. 5 rano i potrwa "tak długo, jak to możliwe", czyli do
objęcia stanowisk przez nowe kierownictwo z nadania PiS.
Stacja symbolicznie protestuje, puszczając co godzinę konkretne
utwory. Przed serwisem informacyjnym o godz. 5 słuchacze usłyszeli hymn
Polski, a godzinę później "Odę do radości", która jest hymnem Europy. I
tak na przemian z wyjątkiem południa i północy. O godz. 12 na falach
Jedynki zabrzmi hejnał, a o godz. 24 "Już czas na sen" Kabaretu
Starszych Panów ze słowami "dobranoc ojczyzno kochana, już czas na sen."
O godz. 5 rano 1 stycznia w Pierwszym Programie Polskiego Radia można
było usłyszeć polski hymn przed serwisem informacyjnym. O 6 słuchacze
usłyszeli "Odę do radości", finałową kantatę z IX symfonii Ludwiga van
Beethovena, przyjętą przez Radę Europy i Unię Europejską jako hymn
Europy.
O godz. 7 ponownie można było usłyszeć hymn. "Mazurek Dąbrowskiego" i
"Oda do radości" będą emitowane na przemian, co godzinę, aż do
zakończenia programu.
O godz. 12 na antenie Jedynki usłyszymy hejnał, a potem o północy
Jedynka będzie kończyć program piosenką "Już czas na sen" z Kabaretu
Starszych Panów.
Jest to protest dziennikarzy Radiowej Jedynki przeciwko nowej ustawie
medialnej przyjętej przez parlament. Jak nas poinformował Kamil
Dąbrowa, akcja będzie trwała tak długo, jak to możliwe - realnie więc
licząc, do objęcia urzędu przez nowe kierownictwo Polskiego Radia.
Program Pierwszy Polskiego Radia się "unarodowił". Od dziś nadaje co
dwie godziny hymn Polski "Mazurka Dąbrowskiego". 12 razy częściej niż do
tej pory. Tak Jedynka protestuje przeciwko urządowieniu mediów
publicznych i przerobieniu ich w media narodowe.
Stanowisko dyrektora biura
programowego i rozwoju korporacyjnego Polskiego Radia zamieścił serwis
Press. Paweł Kwieciński poinformował, że akacja "Programu I Polskiego
Radia nie mieści się w założeniach polityki programowej Polskiego Radia,
zgodnie z którymi relacjonowanie debaty publicznej opiera się na równym
dystansie do wszystkich jej uczestników".
Kwieciński
dodał, że akcja została podjęta bez żadnych " uzgodnień na forum
kolegium programowego i bez jakichkolwiek ustaleń z biurem programowym".
Dyrektor programowy PR ocenił, że odtwarzanie hymnu państwowego
powinno odbywać się "w sposób zapewniający należną cześć i szacunek".
"Naruszenie dobra, jakim jest symbol państwowy nie mieści się w
określonych ramach uzasadnionej krytyki" - stwierdził dyrektor
Kwieciński.http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19419412,hymn-co-godzine-w-protescie-dot-dzialan-pis-decyzja-jedynki.html?lokale=warszawa#BoxNewsImg
"Piotr Radziszewski, szef TVP 1, Jerzy Kapuściński - TVP 2, Katarzyna
Janowska - TVP Kultura i Tomasz Sygut - Telewizyjna Agencja Informacyjna
- podali się do dymisji. Złożyli je w ostatnim dniu roku na ręce
prezesa TVP Janusza Daszczyńskiego. Prezes je przyjął" - czytamy na
stronie. Do dymisji podała się także dyrektor kadrowa spółki Ewa Ger;
jej decyzja została przyjęta.
Janowska pożegnała się dziś takim wpisem na Facebooku:
Tymczasem prowadząca wieczorne "Wiadomości" w TVP1 Diana Rudnik
zakończyła program życząc widzom wszystkiego dobrego i mówiąc: "Do
zobaczenia... Oby".
Dymisje w TVP mają związek z
zaakceptowaną w czwartek przez Senat nowelą ustawy medialnej. Zgodnie z
jej zapisami, w dniu wejścia w życie nowelizacji, mandaty
dotychczasowych członków zarządów i rad nadzorczych TVP oraz Polskiego
Radia wygasają. Nowe kierownictwo zostanie wybrane przez ministra skarbu na bezterminowe kadencje.SDP murem za rządem
Działania rządu poparł zarząd warszawskiego oddziału Stowarzyszenia
Dziennikarzy Polskich. W oświadczeniu zaprotestował przeciw "dążeniu do
destabilizacji polskiego społeczeństwa poprzez dezinformację i
budowanie fałszywego obrazu sytuacji społeczno-politycznej naszego
kraju", zarówno w mediach publicznych, jak i prywatnych.
"Media publiczne w ciągu ostatnich lat osiągnęły stan patologii
charakteryzujący się między innymi jednostronnością polityczną i brakiem
pluralizmu, co prowadziło do manipulacji i przedstawiania
nieprawdziwego obrazu Polski. Media publiczne nie wypełniają swojej
misji ani obowiązków, na co SDP wskazało w czasie swojego Nadzwyczajnego
Zjazdu, domagając się radykalnych zmian" - czytamy na stronie SDP.
Nowela ustawy o radiofonii i telewizji czeka na podpis prezydenta.
Początkowo wobec prezydentury Bronisława Komorowskiego i były takie
przechylone w jedną stronę w prezydenckiej kampanii wyborczej. Później
spełniały swoją funkcję wobec PO i sądzę, że teraz wśród przeróżnych
gremiów PiS zapadła decyzja, że przerywamy ten koncert opozycyjności
- powiedział były szef Telewizji Polskiej Andrzej Urbański.
- Dziennikarze to jest po pierwsze: czwarta władza, po drugie: mają
prawo do wszelkiej podmiotowości, więc mają także prawo do protestu
– w ten sposób Urbański skomentował akcję Radiowej "Jedynki", która
w ramach protestu przeciwko ustawie medialnej nadaje co godzinę hymn
Polski i "Odę do radości”. - Ja bym zaaprobował taki protest
i dołączyłbym się do niego - dodał.
Urbański zaznaczył, że "nikt nie jest w stanie zagwarantować
apolityczności mediów", jednak na ich czele powinna stać osoba, która
kojarzy się w dziennikarstwem. - Wydaje mi się, że on się przechylił
w drugą stronę i byłoby mu niezmiernie ciężko zrzucić cały ten ciężar
polityczny - stwierdził zapytany o kandydaturę Jacka Kurskiego
na to stanowisko.
Andrzej Urbański zauważył, że w Telewizji
Polskiej, po przekształceniu w narodową instytucję kultury, głównym
problemem będzie udział w rynku reklamy. - Zwracam na to uwagę autorom
ustawy od kilku miesięcy. To będzie bardzo trudne - zaznaczył.
Nowelizacja oddaje TVP i Polskie Radio w ręce ministra skarbu. Teraz to
on będzie powoływać i odwoływać nowe zarządy i rady nadzorcze. Nie
będzie konkursów, a władze nie będą wybierane na kadencje. Ustawa daje
ministrowi prawo odwołania nowego prezesa i rady nadzorczej w każdej
chwili. PiS zapowiada kolejne zmiany: zastąpienie spółek skarbu państwa
instytucjami kultury, a abonamentu - powszechną opłatą audiowizualną
(8-10 zł miesięcznie). Kolejne projekty mają być gotowe wiosną.
Obecna nowelizacja przeszła przez Sejm błyskawicznie - w dwa
dni. Senatowi wystarczyło mniej niż pół dnia. Wchodzi w życie dzień po
ogłoszeniu. Natychmiast wygasza kadencje obecnych władz.
Jeżeli demokracja liberalna ma w Polsce przetrwać, 2016 musi być rokiem
umocnienia się społeczeństwa obywatelskiego. To będzie walka o dusze
Polaków.
Spontaniczne i wielotysięczne demonstracje KOD-u były zaskoczeniem
zarówno dla samych uczestników, jak i dla władzy. Jak to możliwe, że
"lemingi" - część społeczeństwa od lat dehumanizowana przez prawicę -
nagle wyszły na ulice w obronie prawa, wolności i demokracji? To nie
miało prawa się zdarzyć.
Ludzie pokazali siłę, a PiS się
przestraszył. Dowiodła tego reakcja prezesa Kaczyńskiego, który wyzywał
manifestantów od komunistów, złodziei, Polaków najgorszego sortu,
współpracowników Gestapo, oraz słowa premier Szydło: "Ci ludzie nie
bronią demokracji, tylko własnych interesów". W PiS zapanowało
pogardliwe przekonanie, że na ulice nie wyszli wolni obywatele, ale
zmanipulowane przez media "lemingi".
Stąd pośpiech przy
ustawie o mediach. Byle szybko, byle zmienić władze radia i telewizji,
bo "narracja" rządu się nie przebija, a sytuacja wymyka spod kontroli.
Partia Kaczyńskiego wyznaje PRL-owską zasadę: kto ma media, ten ma władzę. Dlatego telewizja
i radio staną się propagandowym orężem PiS; tak jak za pierwszego jego
rządu. Powrócą kampanie dyfamacyjne i kamery przy aresztowaniach -
wszystko po to, by odzyskać kontrolę nad emocjami społecznymi i przejąć
"narrację". Skoro nie można, jak się obiecało, dać ludziom dużo chleba,
trzeba dać igrzyska.
Wyzwaniem dla obywateli będzie niepoddanie się tej operacji i wywieranie presji na władzę, tak by szef prezydenta i premiera
miał się czego obawiać: protestów, akcji solidarnościowych, nowych
komitetów, niezależnych i bezkompromisowych mediów. By musiał brać po
uwagę głos Polaków, którzy nie godzą się na odzieranie ich z
demokratycznych zdobyczy ostatniego ćwierćwiecza i na marginalizację
Polski w UE i na świecie.
Na tym właśnie polega siła społeczeństwa obywatelskiego, którego tak nie znoszą Putin, Orbán czy Erdogan. Na tym polega opisana przez Vaclava Havla siła bezsilnych.
"Czuję się jak mięso armatnie wykorzystane w bratobójczej walce". MOCNY PROTEST przeciw zachowaniu dyrektora Dąbrowy
"Na nas nie czeka żadne „ pierwsze radio
informacyjne”, ani fotel w „Szkle kontaktowym. Kochamy swoją pracę i
chcemy ją wykonywać rzetelnie".
Na facebookowej stronie Press Club Polska
opublikowano list otwarty red. Małgorzaty Raduchy (Radiowa Jedynka)
do red. Bogusława Chraboty (dziennik „Rzeczpospolita”), który przytaczamy w całości.
Drogi Redaktorze,
Nikt mnie o zdanie nie pytał przy podejmowaniu decyzji o emisji
o każdej pełnej godzinie hymnu na przemian z Odą do radości. Co więcej,
nikt nie pytał nikogo z mojej redakcji. Swoją decyzję ogłosił
na porannym kolegium szefów wszystkich redakcji: aktualności,
publicystyki, kultury, sportu, międzynarodowej, naukowej oraz sekretarza
programu dyrektor Dąbrowa. Nikt nie zaprotestował.
Dziennikarze Jedynki dowiedzieli się o tym fakcie po południu
w Sylwestra, a niektórzy dopiero z anteny w pierwszym dniu jakże Nowego
dla nas Roku. Wszelkie jeremiady nad tą decyzją, która już jest od 5tej
rano faktem antenowym, są spóźnione. Wszelkie protesty mogą być
potraktowane jako koniunkturalizm.
Dyrektor Dąbrowa rozegrał to po mistrzowsku, jeśli mistrzem można nazwać
Wolanda albo Machiavellego - wpisał nas w bieżący kontekst polityczny,
a wziąwszy pod uwagę czas - Sylwester i Nowy Rok - wytrącił
możliwość reakcji.
Nie ma też elektronicznego śladu tej decyzji - została ona w formie PAPIEROWEJ
zostawiona na bloku emisyjnym do realizacji. Mimo braku podpisu pod
ustawą Prezydenta - telefoniczną dyspozycję, że „ruszamy” z akcją wydał
dzwoniąc na blok emisyjny szef aktualności Artur Makara. I już.
Po prostu. Powtórzę tu za red. Markiem Mądrzejewskim zdanie, które padło
w dzisiejszej rozmowie dnia tuż po 12tej: - Dawniej protest miał twarz
i nazwisko. A teraz? W związku z tym mam jednak kilka uwag:
— Dlaczego red. Bartosz Węglarczyk napisał o proteście pracowników
Jedynki - na jakiej podstawie, czy tylko opierając się na rozmowie
z dyr. Dąbrową?
— Czy red. Bartosz Węglarczyk interesował się wcześniej anteną
Jedynki, nowościami wprowadzanymi na naszą antenę przez dyr. Dąbrowę,
czy dopiero ów rzekomy „protest” stał się jego inspiracją
do bycia medioznawcą?
— Polskie Radio, a w szczególności Jedynka, w której pracuję
od ćwierćwiecza, zawsze słynęły z obiektywizmu. Mamy na to dowody
archiwalne i antenowe - np. w osobach gości komentatorów od prawa
do lewa. Polityków również, z których wystąpień jesteśmy
skrupulatnie rozliczani.
— Odbierając dziś liczne telefony i smsy z gratulacjami za niezwykle
udaną akcję protestacyjną czułam się jak Piszczyk, który nie wie,
na jakiej wojence się znalazł. Podobnie zresztą, gdy dzwonili
przeciwnicy takiej formy protestu p/nowej ustawie.
— Myślę, a nawet jestem przekonana, że umowną panią Jadzię z mięsnego mało interesuje jakaś
ustawa medialna - radio ma jej towarzyszyć, grać dobrą muzykę,
informować o korkach i ciśnieniu, przekazywać informacje i udzielać
mądrych porad dobrymi głosami i poprawną polszczyzną. Radio jest dla pań
Jadź, a nie do rozgrywek i wmanewrowywania nas w jakikolwiek kontekst.
— Większość z nas, przynajmniej tych Osób, z którymi pracuję, cierpi na nieuleczalną chorobę - otóż jesteśmy …RADIOTAMI.
Po prostu kochamy swoją pracę i chcemy ją wykonywać rzetelnie
i w dobrej atmosferze nie psutej politycznymi rozgrywkami. A do takich
należy decyzja o emisji dwóch Hymnów na przemian, zwieńczonych o północy
piosenką Kabaretu Starszych Panów „Dobranoc ojczyzno kochana” - przy
okazji, nie wiem, czy jej użycie w tak określonym kontekście było
konsultowane ze spadkobiercami PP Przybory
i Wasowskiego, podobnie, jak użycie piosenki „ Dziwny jest ten świat”
przez demonstrantów KODu bez zgody i wiedzy spadkobierców Cz. Niemena.
I na koniec: jestem pełna „podziwu” dla Dyr. Dąbrowy - rozegrał
to doskonale, pociągając nas za sobą. Na nas nie czeka żadne „ pierwsze
radio informacyjne”, ani fotel w „Szkle kontaktowym”. Nie mogę mówić
za Kolegów, ale ja się czuję jak mięso armatnie wykorzystane
w bratobójczej walce.
Ostatnie maski spadają. Czerska ogłasza: "2016 rok to będzie walka o dusze Polaków!" I sufluje swoim czytelnikom wiersz... o państwie faszystowskim (!)
wPolityce.pl/wyborcza.pl
Początek roku na Czerskiej został przywitany najwyraźniej w nie najlepszych humorach… Na to przynajmniej wskazuje noworoczne wydanie
„Gazety Wyborczej”, w której aż roi się od tekstów bezpardonowo
atakujących rząd, prezydenta i tych Polaków, którzy wspierają
dzisiejszą władzę.
Pierwszy
objaw to suflowany - przez Jarosława Mikołajewskiego - czytelnikom
wiersz, jaki drukuje na swoich łamach dziennik z Czerskiej. Tym razem,
całkowicie przypadkowo, czytamy wiersz Wiktora Woroszylskiego
o państwie faszystowskim.
Albowiem nie było znaków na niebie komet żałobnych
wody w krew zamienionej krzaków płonących albowiem
życie biegło zwyczajnie więc naprawdę w państwach tych
wielu było ludzi zwyczajnych i ludzi dobrych i takich którzy
nie wiedzieli o niczym
To zresztą
nie pierwszy raz, gdy poezja w „Wyborczej” oddaje stan ducha (a może
raczej skalę histerii) na Czerskiej. Arkadiusz Brykalski z Teatru
Powszechnego - „interpretując” wiersz w nagraniu na wyborcza.pl - mruga jeszcze do widza, powtarzając „A jednak były to państwa faszystowskie…” Odlot?
Serdecznie współczujemy. Tym bardziej, że kliniczne objawy widać też w tonie Jarosława Kurskiego - I zastępca redaktora naczelnego „GW”.
Jeżeli demokracja liberalna ma w Polsce przetrwać, 2016 musi być rokiem umocnienia się społeczeństwa obywatelskiego. To będzie walka o dusze Polaków
— pisze Kurski.
Ostatnie maski spadają…
Wyzwaniem dla obywateli będzie niepoddanie się tej operacji
i wywieranie presji na władzę, tak by szef prezydenta i premiera miał
się czego obawiać: protestów, akcji solidarnościowych, nowych komitetów,
niezależnych i bezkompromisowych mediów. (…) Na tym właśnie polega siła
społeczeństwa obywatelskiego, którego tak nie znoszą Putin, Orbán
czy Erdogan
— czytamy.
Jak tak dalej pójdzie, to w marcu, najdalej kwietniu, Czerska po prostu oszaleje. O ile już się to nie stało.
"Poprzedni rząd realizował tam [w mediach - red.] określony lewicowy program. Tak jakby świat według marksistowskiego wzorca musiał automatycznie rozwijać się tylko w jednym kierunku - nowej mieszaniny kultur i ras, świata złożonego z rowerzystów i wegetarian, którzy używają wyłącznie odnawialnych źródeł energii i walczą ze wszelkimi przejawami religii. To ma niewiele wspólnego z tradycyjnymi polskimi wartościami" - wyjaśnił szef polskiej dyplomacji.
Tradycja i wiara w Boga
Minister podkreślił, że PiS stawia na pierwszym miejscu "to, co porusza większość Polaków - tradycję, świadomość historyczną, umiłowanie ojczyzny, wiarę w Boga i w normalne życie rodzinne pomiędzy mężczyzną a kobietą". Jak dodał, w okresie Bożego Narodzenia "świętujemy ciągle jeszcze narodziny Jezusa", co jest "szokiem" dla wierzących w postęp przeciwników rządzącej w Polsce formacji.
Znowu wina Tuska?
Waszczykowski bronił też działań podjętych przez nowy rząd wobec Trybunału Konstytucyjnego. - Istniejący TK nie jest instancją niezależną. Jest politycznie ukierunkowaną instytucją, która dotychczas oceniała ustawy według politycznych kryteriów - powiedział. Dodał, że Donald Tusk jako premier nie zrealizował 48 orzeczeń TK. - Wtedy żaden unijny polityk nie protestował - stwierdził minister. Jego zdaniem TK po reformie jest bardziej demokratyczny.
Wiceszef KE nie jest partnerem do rozmowy
Waszczykowski ostro skrytykował wiceprzewodniczącego KE Fransa Timmermansa, który wysłał do niego oraz ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry list ws. projektu tzw. ustawy medialnej.
"Urzędnik UE, który objął urząd dzięki politycznym stosunkom, pisze do demokratycznie wybranego rządu. Skąd rości sobie do tego prawo?" - pyta szef MSZ i dodaje: "Pan Timmermans nie jest dla mnie uprawnionym [posiadającym legitymację - red.] partnerem".
Timmermans w piśmie do ministrów Waszczykowskiego i Ziobry prosił o jak najszybsze przedstawienie Komisji Europejskiej informacji dotyczących projektu ustawy i wykazanie, jak przepisy unijne, mówiące o konieczności promowania pluralizmu w mediach, były uwzględniane w przygotowywaniu tego projektu.
Prawa imigrantów z UE w zamian za bazy?
Waszczykowski udzielił też innego wywiadu - tym razem dla agencji Reutersa. I powiedział w nim, Polsce "byłoby bardzo trudno zaakceptować jakąkolwiek dyskryminację (odnośnie planów Londynu - przyp. red.), chyba że Wielka Brytania bardzo wyraźnie pomogłaby w realizacji polskich ambicji w czasie szczytu NATO w Warszawie".
Jakie żądania miał na myśli minister? Premier David Cameron zamierza ograniczyć unijnym imigrantom ulgi podatkowe, bezrobotnym zabrać zasiłki, a nawet ich deportować, jeśli przez pół roku nie znajdą pracy. Plan zakłada również zamknięcie na pewien czas brytyjskiego rynku pracy dla mieszkańców przyszłych państw Unii. Jak zauważa "Gazeta Wyborcza" na takich rozwiązaniach straciliby zwłaszcza mieszkający na Wyspach Polacy.
"Rząd Szydło chce odnieść sukces na szczycie NATO"
Do tej pory Polska była jednym z największych krytyków propozycji Camerona. "Jednak konserwatywny rząd Beaty Szydło chce uzyskać dyplomatyczne zwycięstwo podczas szczytu NATO, który ma się odbyć w lipcu w Warszawie" - pisze Reuters.
Agencja opisuje, Waszczykowski zapytany o to, czy Wielka Brytania może zaoferować coś Polsce, by zmiękczyć jej sprzeciw wobec planów Camerona, powiedział: "Oczywiście. Wielka Brytania może zaoferować coś Polsce w kwestii międzynarodowego bezpieczeństwa". Jak dodał, że "Wielka Brytania mogłaby wesprzeć nasze oczekiwania dotyczące wojskowej obecności Sojuszu na polskim terytorium".
"Polska chce wyrównać konsekwencje cięć"
Relacjonując rozmowę z szefem polskiego MSZ, Reuters pisze dalej: "Waszczykowski powiedział, że Polska chce wyrównać konsekwencje wszelkich cięć osłon dla polskich obywateli mieszkających w Wielkiej Brytanii, planując comiesięczne wypłaty gotówki dla rodzin z dziećmi, w nadziei na to, ze polscy pracownicy zostaną w kraju zamiast emigrować".
- Wiemy, że brytyjski system opieki socjalnej jest bardzo rozbudowany i może nie unieść kosztów osłon dla imigrantów. A zatem zajmujemy się tą kwestią, zwiększając nasze osłony socjalne, i chcemy też podnieść pensje w Polsce - powiedział Waszczykowski.
"Gwałt na Polsce" - to temat okładkowy najnowszego "Newsweeka".
Ów gwałt to "czystki w ministerstwach, krytyka w Polsce i zagranicą za
ustawy medialną i o Trybunale Konstytucyjnym"
W tygodniku znajdziemy także - według zapowiedzi wydawcy - odpowiedzi na pytania: Dlaczego to, co robi PiS
jest tak niebezpieczne dla Państwa? Czego obawia się Paweł Pawlikowski,
reżyser oscarowej "Idy"? Jak krakowianie oceniają swojego krajana,
prezydenta Andrzeja Dudę? . Więcej>>>
Katarzyna Janowska, dyrektorka TVP Kultura odeszła ze stanowiska.
Trudno oczekiwać, że kanałem pokieruje ktoś o podobnych do Janowskiej
predyspozycjach, ktoś otwarty na nowe zjawiska i pozbawiony
ideologicznego zacietrzewienia.
Uczciwie czy nie? Dobrze to czy źle? PiS ma pełnię faktycznie
dyktatorskiej władzy. Konkretnie Jarosław Kaczyński ją ma. Póki ją ma,
nie będzie się przejmował zwyczajami parlamentarnymi, które mu
przeszkadzają.
Media publiczne, a poprawniej - media "rządowe" NIE są, co do zasady,
od "kontroli władzy" - tak Krystyna Pawłowicz, poseł PiS, objaśniła to,
co robi rząd PiS z mediami publicznymi.
W mediach narodowych będą także działać społeczne rady programowe,
których zadaniem będzie inspirowanie działań związanych z realizacją
misji publicznej.
Członków rad programowych będzie
powoływała RMN spośród kandydatów zgłaszanych przez m.in. stowarzyszenia
twórcze, organizacje pożytku publicznego, Kościół katolicki i inne
kościoły, związki zawodowe, organizacje pracodawców, organizacje
rolników, szkoły wyższe, PAN.
Dyrektorzy mediów
narodowych będą opracowywać kilkuletnie plany realizacji misji
publicznej oraz roczne plany programowo-finansowe. Wstępna wersja planu -
jak wynika z projektu - będzie oceniana przez społeczną radę programową
i podawana do wiadomości publicznej.
Plan ostatecznie
będzie zatwierdzać Rada Mediów Narodowych; zatwierdzony plan również
będzie podawany do wiadomości publicznej. Rada Mediów Narodowych będzie
też zatwierdzać roczne plany finansowe.
Znaleźliśmy się w świecie kompletnej dzikości. Jak sędzia zakłada
łańcuch i zasiada za stołem sędziowskim, to przestaje być sędzią. Staje
się sądem - powiedział Jacek Żakowski. - To sens wypracowany przez
tysiące lat - mówił w audycji Piotra Najsztuba "Prawda nas zaboli"
- Władza dziś krzyczy: sądy są niesprawiedliwe - mówił Najsztub.
- Ja się z tym zgadzam, sądy są niesprawiedliwe. Ale to jest zupełnie
co innego - odpowiadał Żakowski.
Tego jeszcze nie było. Takiej weryfikacji dziennikarzy nie
przeprowadziła władza nawet w stanie wojennym. Wtedy weryfikowali, by
zwolnić. Teraz rząd PiS zwolni, zweryfikuje i da lub nie dziennikarzowi
pracę.
Wszyscy zatrudnieni dziś w mediach publicznych - czyli PAP, TVP i PR - w trzy miesiące po ogłoszeniu ustawy mają stracić pracę.
A potem ją dostaną albo nie. Weryfikacja pokaże. Tak, tak,
będzie weryfikacja setek dziennikarzy. W stanie wojennym pracę tracili
ci, których władza nie chciała w mediach. Dziś pracę stracą wszyscy. I
dopiero wtedy namaszczeni przez PiS szefowie mediów publicznych
zdecydują, kto z dziennikarzy jest godzien informowania o poczynaniach
władzy i można go pozytywnie zweryfikować.
Weryfikacja to zawsze ogromne upokorzenie dla weryfikowanego. I na taki efekt zapewne liczy PiS.
Jeśli dziennikarze się jej honorowo nie poddadzą, karne oddziały
Jarosława Kaczyńskiego dostaną zielone światło, by w białych
rękawiczkach przejąć wszystkie posady w kiedyś publicznych, a teraz
narodowych mediach.
A ci, którzy tej upokarzającej
procedurze zdecydują się poddać, by ocalić pracę, staną się w pełni
zależni od nowych pracodawców.
Weryfikacja będzie zapewne dotyczyła trzech problemów, tak wynika z wypowiedzi liderów PiS.
Po pierwsze na pracę będą mogli liczyć
ci, którzy będą mieli zaświadczenie z IPN, że nie współpracowali w PRL z
bezpieką (taką samolustrację zarządził Krzysztof Czabański, kiedy
kierował publicznym radiem za poprzednich rządów PiS, teraz to on
kieruje reformami TVP, PR i PAP).
Po drugie ci, którzy
rzetelnie relacjonowali sprawę katastrofy smoleńskiej (takie kryterium
przeglądu kadr oficerskich w wojsku zapowiadał przed wyborami szef MON Antoni Macierewicz).
Po trzecie ci, którzy nie byli "funkcjonariuszami władzy"
PO-PSL. Czabański tak to objaśnia: "Wyborcy informowali mnie, że mają
już dosyć Tomasza Lisa, Beaty Tadli oraz Piotra Kraśki. Nazywali ich
funkcjonariuszami władzy. Ci dziennikarze znikną z ekranu. To moje
zobowiązanie wyborcze". W swoim sejmowym exposé prezes PiS Jarosław
Kaczyński wyłożył jasno, dlaczego jakość dziennikarskich kadr jest dla
niego tak szalenie istotna: "Mamy do czynienia z potężnym nurtem
filozoficznym, który uzasadnia nieistnienie prawdy, nie ma prawdy, są
tylko narracje. Otóż, jeśli nie ma prawdy, to nie ma też uczciwej
polityki, obywateli, jest tylko manipulacja. I my się na tę sytuację,
która jest tutaj dzisiaj, nie zgadzamy i widzimy ich źródła. Jednym ze
źródeł jest stan mediów".
I ten stan właśnie PiS zaczyna
zmieniać. Według zapowiedzi propagandę ma zastąpić "uczciwa" informacja.
Ale jak rozumieć te pojęcia - propaganda, obiektywizm - skoro Czabański
twierdzi, że program Jana Pospieszalskiego jest "bardziej obiektywny"
niż program Tomasza Lisa? Jak w ogóle program Pospieszalskiego, w którym
najczęściej są przedstawiciele tylko jednej strony sporu albo w
najlepszym przypadku są w znaczącej mniejszości (tak np. było w
przypadku programów poświęconych katastrofie smoleńskiej) można nazywać
obiektywnym? Czy obiektywnym można nazwać program, w którym kilka dni
przed wyborami prezydenckimi widzom zadaje się pytanie, czy "poprą
kandydata popieranego przez Wojskowe Służby Informacyjne?". To była
ordynarna manipulacja, próba powiązania Bronisława Komorowskiego z WSI,
by obniżyć jego wyborcze szanse. To zachowanie cechujące
najzagorzalszych członków sztabu wyborczego Dudy.
Wszystkie zapewnienia PiS o ratowaniu mediów publicznych trzeba włożyć
między bajki. Okazuje się, że prawdy w tej sprawie nie ukrywały dwie
panie - Beata Kempa i Krystyna Pawłowicz.
Kempa przed
tygodniem, podczas debaty o mediach publicznych, na pytanie posła PO
Tomasza Nowaka, ilu dziennikarzy mediów publicznych zostanie
zwolnionych, odparła: "Wszyscy".
A Pawłowicz kilka dni
temu na stronie internetowej Radia Maryja wyjaśniała, że "media
publiczne to media rządowe i nie są od kontroli władzy".
Czabański w Radiu ZET pytany w poniedziałek, kto teraz będzie właścicielem mediów publicznych, odparł: "obywatele".
Cóż za hipokryzja, nazywać obywatelskimi media, które jak nigdy w historii III RP będą w rękach rządzących.
PAWEŁ WROŃSKI: Zobaczyłem pana na
przedświątecznej pikiecie Komitetu Obrony Demokracji przed Sejmem. I
zastanawiam się, czy jest pan "uprzywilejowany", jest pan "z PO, z
Nowoczesnej", bo o innych określeniach ze strony Jarosława Kaczyńskiego
przez grzeczność nie wspomnę.
KAROL MODZELEWSKI*: Komitet Obrony Demokracji to ani
Petru, ani Platforma Obywatelska. Takie banialuki to rządzący mogą
opowiadać w Telewizji Trwam najbardziej łatwowiernym wyborcom.
Postrzegam KOD jako masowy ruch obywatelski. Przecież ludzie nie
przyszliby na demonstrację w takiej masie, gdyby próbowali ją
organizować politycy.
Na tych protestach zobaczyłem polską inteligencję, i to
inteligencję w takim znaczeniu, jakie nadała jej nasza tradycja. Czyli
to nie intelektualiści, nie elity, tylko jedna trzecia polskiego
społeczeństwa.
Widoczna wściekłość PiS i Jarosława Kaczyńskiego wynikała z
zaskoczenia skalą demonstracji. Nagle okazało się, że to nie PO, Petru
ani nawet nie PiS, tylko ktoś inny był w stanie wyprowadzić ludzi na
ulicę. Takich polityków, którzy traktują politykę jak przestawianie
klocków, przeraziło, że tak wielu ludzi protestuje przeciwko demontażowi
demokratycznego państwa prawa.
Prezydent Andrzej Duda w niemieckiej prasie
oskarżał o organizowanie wieców tych, którzy przegrali wybory.
Stanisław Piotrowicz, dziś poseł PiS, a w latach PRL prokurator i
członek PZPR, mówił w Sejmie przy okazji dyskusji o Trybunale
Konstytucyjnym o "odrywaniu od koryta".
- To w czasach PRL mówiło się o "odrywaniu od koryta" i że to
boli, "bo to operacja zawsze przeprowadzana na żywca". Widać dla posła
Piotrowicza język PRL to jego ojczysty ląd.
A mnie na pana widok ogarnęły sprzeczne
uczucia. Skoro przyszedł ktoś, kto wraz z Jackiem Kuroniem był
współtwórcą opozycji w PRL, kogo co rusz PRL wsadzała do więzienia, to
rzeczywiście kiepsko z tą Polską. I zaśmierdziało mi PRL.
- W sensie językowym tak. To, co się dzieje, bardzo kojarzy się z
systemem "kierowniczej roli partii". Ubezwłasnowolnienie Trybunału
Konstytucyjnego, próba zastąpienia służby cywilnej czymś, co możemy
nazwać nomenklaturą, zarząd partyjnych komisarzy nad mediami
publicznymi, dyscyplinarki dla nieposłusznych sędziów to konsekwentne
dążenie do rządów samowolnych. To jednak jeszcze do systemu PRL nie
prowadzi. Jest to natomiast zdecydowany zamach na demokrację liberalną,
czyli demokrację połączoną z rządami prawa.
Zresztą ta intencja ze strony polityków PiS nie budzi żadnych
wątpliwości. Oni mówią, że Trybunał by im przeszkadzał. Spójrzmy jednak
na prezydenta i polityków PiS, którzy mówią i robią to, co im ich władze
partyjne nakazują: kręcą, ale jakoś tak bez przekonania. Topornie coś
kręcą.
Obrona Trybunału wydaje się obroną wartości abstrakcyjnych. Jak ludziom wytłumaczyć, dlaczego należy chronić państwo prawa?
- Obezwładnienie Trybunału było pierwszym krokiem w demontażu państwa prawa.
Co będzie dalej?
- Nie musimy się gubić w domysłach. Wystarczy wsłuchać się w to,
co zapowiada Jarosław Kaczyński. On jest szczery w deklaracjach.
Kolejne punkty to nacjonalizacja mediów publicznych, obsadzenie ich
przez komisarzy politycznych, którzy nazywają siebie "niepokornymi"
(oczywiście nie wobec PiS).
Następnie, czy nawet równolegle, to próba podporządkowania
sądownictwa powszechnego. Tu, jak się wydaje, PiS napotka opór środowisk
prawniczych. W III RP upowszechniła się bowiem wśród sędziów, może z
nielicznymi wyjątkami, niechęć do usłużności politycznej, do wykonywania
poleceń państwa. Taka gotowość do usług na zlecenie może przetrwała w
prokuraturze, ale chyba nie w sądach.
A dalej? Ku czemu to prowadzi?
- Do tego, co obserwowaliśmy w IV RP, czyli do nadużywania
praktyk policyjnych do porachunków z przeciwnikami politycznymi i do
represji. Takich represji, które mają charakter, przepraszam, ale ciśnie
mi się na usta rosyjskie słowo, "pokazuchy".
Taką pokazuchą była na przykład sprawa doktora G., którą sędzia
Igor Tuleya porównał w uzasadnieniu wyroku do praktyk stalinowskich.
Taką sprawą była sprawa Barbary Blidy. Pokazała, jak katowicka
prokuratura zależna od ministra Ziobry zbierała na Blidę materiały. Jak
najpierw zamknięto jej przyjaciółkę - bizneswoman prowadzącą rozległe
interesy. Po co? By zeznawała przeciw Blidzie. Jak nie chciała, to
trzeba było aresztować córkę, żeby matka zmiękła.
W ostatniej kampanii wyborczej nikt już o tym nie mówił. Zbywano to "straszeniem PiS-em".
- Ale jeśli teraz chcemy wiedzieć, po co są niezawisłe sądy, to
trzeba te przypadki przypominać. Jeśli sądy będą zawisłe, to będą
wydawały tajniakom zgodę na każdy areszt wydobywczy.
Ale jaki jest cel takiego państwa PiS?
- Chodzi panu o ideę? Podstawą myślenia PiS o państwie jest
przekonanie, że Polską rządzą złodziejskie układy. Jaka jest rada na
złodziejską ośmiornicę? Policjant z rozwiązanymi rękami. W te
złodziejskie układy wierzy znaczna część społeczeństwa. Uważa, że były
wielkie przekręty podczas prywatyzacji, albo zwyczajnie uważa, że
"rządzący kradną".
Jak przychodzą nowi rządzący, to trzeba dać satysfakcję ludowi.
Na czym polega rewolucja moralna? Na rozliczeniu wszystkich, którzy "nas
okradli". To już wcześniej mówił Lech Wałęsa - puścimy w skarpetkach
każdego, kto nas oszukał. Niechętnie wymieniam Wałęsę, bo jemu każde
porównanie z Kaczyńskim sprawia pewnie ból.
A społeczeństwo?
- A stan społeczeństwa też jest w opinii PiS zły, skoro
dopuściło, by taka formacja jak Platforma Obywatelska mogła dojść do
władzy i ją utrzymać. Jeśli społeczeństwo jest złe, zgniłe, trzeba je
zmienić, uzdrowić. To wielkie zadanie dla wielkiego misjonarza.
Chyba raczej Wielkiego Inkwizytora, który
mówi Jezusowi, że wolność jest niepotrzebna, ludzie są słabi, grzeszni i
dla ich dobra trzeba nimi rządzić cudem i autorytetem.
- Dawno nie czytałem "Braci Karamazow". Dostojewski doskonale
rozumiał skomplikowanie ludzkiej duszy. Zachęcam, by słuchać, co mówi
Kaczyński, on naprawdę tak myśli. Nieważne są zastrzeżenia do
działalności służb specjalnych, bo ważniejsze jest, że działają w
służbie dobra. Chcą uleczyć duszę społeczeństwa. I to jest jądro,
ideologia. Do tego dochodzi ideologia narodowa, indoktrynacja
patriotyczna.
Czego więcej pan chce? Pomaga temu sposobowi myślenia
odpowiednia interpretacja historii Polski. Rozpowszechniony i
nieprzemyślany do końca kult Józefa Piłsudskiego oraz sanacji. Samo
pojęcie sanacji zawiera wszak w sobie wątek uzdrowienia przez silny rząd
państwa i społeczeństwa.
Jest jeszcze jeden element charakterystyczny - wściekłość, jeśli
nas krytykują za granicą. Ale to u każdej autorytarnej władzy pan
znajdzie. U Putina, u Łukaszenki, u Orbána też.
W 1976 r. zrobił pan coś zupełnie
niespodziewanego. Napisał list do Edwarda Gierka, by zastanowił się nad
postulatami Komitetu Obrony Robotników. Może w 2016 r. napisałby pan
list do Jarosława Kaczyńskiego? On siedzi samotnie w swojej willi na
Żoliborzu, ogląda tylko telewizję Republika i TV Trwam, czyta to, co mu
przynoszą jego podwładni, wzmacniając jego fobie albo rozbudzając
poczucie wartości.
- Pan żartuje. To nie te czasy. Tamten list pisałem w czasach
autorytarnej dyktatury, która jednak poczyniła poważny krok naprzód.
Gierek obiecał, że nie będzie strzelać do robotników, ale doszło do
represji w Radomiu i Ursusie. Uznałem, że sytuacja jest poważna,
chciałem zaproponować język, w którym mięknąca dyktatura i tworząca się
opozycja mogłyby nawiązać dialog. Po to był ten list.
Teraz czasy są inne. Zdziwiłbym się, gdyby Jarosław Kaczyński
chciał ze mną rozmawiać, choć kiedyś byliśmy po imieniu. Sam też bym się
zdziwił, chociaż jako wiceprezes PAN rozmawiałem w dobrej atmosferze z
prezydentem Lechem Kaczyńskim.
Jarosław Kaczyński uważa, że Trybunał
Konstytucyjny i demonstranci z KOD chcieliby zablokować projekt 500 zł
na dziecko i są przeciwnikami wzrostu płac. Może by pan mu wytłumaczył,
że jest w błędzie.
- Nie sądzę, by sam Jarosław Kaczyński wierzył, że Trybunał chce
zablokować te zmiany; zresztą to nie leży w gestii Trybunału. A co do
programu 500 plus - jestem za. Trzeba tylko wprowadzić poprawkę, by nie
byli stratni najbiedniejsi. Uważam, że koszt programu 500 plus można i
warto ponieść.
Oczywiście pozostaje pytanie, jak to sfinansować. Może temu
służyć np. podatek od banków albo podniesienie podatków. Uważam, że nie
powinno się zwiększać zadłużenia państwa. Przyjaźnie patrzę także na
inne proponowane rozwiązania.
Na przykład?
- Zbudowaliśmy taką oświatę i zreformowaliśmy szkolnictwo wyższe
tak, że skazuje nas na kolejne pokolenia pozbawione inwencji. System
oceniania testowego to zaraza, z której trzeba jak najszybciej wyjść, bo
zabija samodzielne myślenie. Mówię o czymś, na czym uważam, że się
znam. Zapisy w programie PiS o odejściu od tego rozwiązania wzbudziły u
mnie sympatię.
Podobnie jest w przypadku inicjatywy zniesienia systemu
bolońskiego na uczelniach, podziału na studia licencjackie i
magisterskie. Nie zagroziło to uczelniom o lichym poziomie, ale
dramatycznie obniżyło poziom uczelni najlepszych. Wiem, że zrezygnowanie
z tego systemu oznaczałoby opuszczenie programu Socrates i Erasmus, ale
uważam, że korzyści z tych programów nie równoważą strat w samodzielnym
myśleniu i inwencji.
Ciekawe, kiedyś napisałem komentarz do słów
prezydenta Andrzeja Dudy, który mówił, że wstydzi się za III RP, a ktoś
mi szybko przesłał fragment pana wywiadu z Grzegorzem Sroczyńskim, w
którym mówił pan, że wstydzi się za III RP, że tak słabo broniła swoich
obywateli przed bandyckimi prawami rynku.
- Rozumiem, że zaczynamy dyskusję, dlaczego PiS wygrał wybory.
Co zbudowało twardy elektorat PiS? Są to w dużej części ludzie oraz
potomkowie ludzi, którzy stali się ofiarami zniszczenia wielkiego
przemysłu socjalistycznego w okresie transformacji.
Okazało się, że ich degradacja jest trwała. Trzon tych ludzi to
ci, których polska modernizacja pozostawiła za burtą i nie są w stanie
ponownie wejść do łodzi. Syndrom zawiedzionego zaufania w tych
środowiskach przechodzi z pokolenia na pokolenie
Ja jestem z tej modernizacji Polski dumny.
- I tu jest różnica, bo ja się dumny nie czuję. Odbyła się ona
wysokim kosztem społecznym i politycznym. Zwolennicy tej modernizacji
bardzo długo nie chcieli dostrzec, że jej koszt zagraża demokracji. Tej
"wolności", która porzuciła całkowicie "równość" i "braterstwo".
Przepraszam, że mówię hasłami rewolucji francuskiej, ale mają konkretne
polityczne znaczenie, powinny być pisane tłustym drukiem, ale razem. To
było, owszem, budowanie wolności i demokracji, ale okazały się kulawe i
teraz może się to wywrócić.
To było świetnie widać podczas wyborów prezydenckich i
parlamentarnych, np. w zachowaniu młodych ludzi. Wśród nich 30-latków,
którzy jeszcze kilka lat temu nawoływali się SMS-ami, by głosować na PO i
powstrzymać PiS. Teraz głosowali na PiS czy Kukiza. To ludzie, których
nasz turbokapitalizm postawił w stanie wielkiej niepewności życiowej.
Oni wcześniej uwierzyli w liberalizm, i to ten liberalizm twardy. Teraz
pracują na śmieciówkach. Wystawili rachunek za swoje rozczarowanie.
Czyli PiS w kampanii wyborczej i w obecnych
działaniach odpowiada na autentyczne zapotrzebowanie polskiego
społeczeństwa. Szczególnie tej części, która domagała się większej
wrażliwości społecznej, i są to postulaty bliskie pańskiemu myśleniu.
- PiS podjął tematykę porzuconą przez wszystkie poprzednie
ekipy. Jeśli chce się wygrać wybory, to trzeba mówić o tym, o czym inni
nie mówią. Ale to nie jest tak, że mam stać po stronie tych, którzy
likwidują nam demokrację. Żadna dyktatura nie jest lekarstwem na
niesprawiedliwość społeczną. Ci, co pamiętają PRL, powinni o tym
wiedzieć.
W gruncie rzeczy te wybory wprowadziły polską demokrację na
ścieżkę upadku. Nie uważam tego za przypadek ani za dopust boży. To
rachunek wystawiony wolnej Polsce za społeczne koszty modernizacji.
Gorzko brzmi.
- A miało być słodko?
Z tego, co pan mówi, wynika, że to, czego
Polsce zabrakło w ostatnich czasach, to demokratyczna lewica. Ale jakoś
pan nie był zmartwiony wyborczą katastrofą SLD.
- To prawda. Lewicy u nas nie ma, ale i nie było. Wzorem dla SLD
była brytyjska Partia Pracy z czasów Tony'ego Blaira i niemiecka SPD z
czasów Gerharda Schrödera, którym daleko było do lewicowości. SLD była
partią liberalną, która starała się wykorzystywać nostalgię za PRL.
Czasami czyniła koncesje na rzecz libertynizmu obyczajowego, który u
nas, nie wiadomo dlaczego, kojarzy się z lewicą, choć to nie jest
wyłączna osobliwość lewicy.
Nie ubolewam po katastrofie SLD, bo przez tę partię miejsce na
lewicę zostało zaczopowane. Partia Razem wydała mi się autentycznie
lewicowa, a to, że z powodu tej partii do Sejmu nie dostało się SLD i
głosy lewicowe przypadły PiS, uważam za siłę wyższą.
Raczkująca partia musiała zaprezentować ideową tożsamość,
odgrodzić się od innych. Natomiast nie rozumiem, dlaczego Partia Razem
dystansuje się od KOD. Tam są ludzie, o których Razem powinno zabiegać.
Trawestując tytuł pana książki, jest pan
doświadczonym ujeżdżaczem kobyły historii, aczkolwiek poobijanym. Uważa
pan, że PiS tę historię ujeździ?
- Nie wiem. Myślę, że na dłuższą metę nie ujeździ. Chyba żeby
demokracja się zawaliła lub zawalała w skali globalnej. Co też nie jest
wykluczone w sytuacji kryzysu i globalizacji gospodarczej.
Wydaje mi się, że w PiS obecnie funkcjonuje coś, co marksiści
nazywali "kretynizmem parlamentarnym". Chodzi o to, że politycy
sprowadzili całą rzeczywistość polityczną i ekonomiczną do rachowania
mandatów w parlamencie, ignorując dynamikę sił społecznych. Ale do
czasu.
Dlatego za tak ważne uważam protesty w obronie demokracji. Na
razie PiS nie chce używać biegu wstecznego, ignoruje niebezpieczeństwo
wybuchu niezadowolenia. Być może uświadomienie sobie skali sprzeciwu
sprawi, że powstrzyma się od niektórych działań, przynajmniej
najbardziej szkodliwych. Chyba że straci instynkt samozachowawczy.
Na razie skupi się na zapełnieniu Cytadeli kilkoma muzeami rodzimej
chwały i martyrologii (Muzeum Historii Polski, Wojska Polskiego, Muzeum
Katyńskie, Muzeum X Pawilonu).
Wystarczy, że nadadzą im nowe znaczenie. Wszak wedle projektu, który
powstał w Ministerstwie Kultury, "misją instytucji narodowej radiofonii i
telewizji ma być kultywowanie tradycji narodowych oraz wartości
patriotycznych".
PO przegrała wszystko, co było do wygrania: wybory prezydenckie i
parlamentarne. Nawet z roli lidera opozycji dość skutecznie wypycha ją
Ryszard Petru i jego Nowoczesna.
Nieprzewidywalność poczynań PiS nakazuje koordynację i konsolidację
opozycji, aby stworzyć siłę zdolną się przeciwstawić tym poczynaniom i
zagrożeniom.
Idzie PiS z wielką miotłą, będzie wymiatać ludzi. Jeśli się ktoś
później pokaja i zapewni, że modli się do Świętego Tupolewa, błogosławi
łono, które wydało na świat Andrzeja Dudę, może zostać zweryfikowany
pozytywnie i ponownie być przyjęty.
Naznaczeni piętnem sprzeniewierzenia się zasadom państwa prawa nie
bardzo mają dokąd pójść, wiedzą, że tylko wspólnota wokół Kaczyńskiego
może ich uratować przed odpowiedzialnością polityczną i prawną.
tam jest wasze miejsce...kiedyś pan W.Łysiak nazwał was "mieszadłem" fakt mieszaliście wystarczająco długo w głowach Polek i Polaków...a więc won,tak mawiała niegdyś moja Babcia gdy miała na myśli szkodników... szkodzących Polsce...
pozdr
Na prezesa Telewizji Polskiej minister skarbu państwa Dawid Jackiewicz
powołał Jacka Kurskiego. Polskim Radiem pokieruje Barbara Stanisławczyk.
We władzach TVP i Polskiego Radia zasiądą też: Maciej Stanecki, Marcin
Palade, Jerzy Kłosiński. "Wiadomości" TVP mają poprowadzić -
dotychczasowa dziennikarka TVP Info Danuta Holecka i Michał Rachoń z TV
Republika. W tej chwili pod gabinetem Kurskiego kolejka. Na rozmowę
czekają dyrektorzy, w tym m.in. p.o. szefa TVP Info Beata
Jakoniuk-Wojcieszak. A to programy informacyjne czekają największe
czystki.
PiS przejął media publiczne nie tylko po to, by eliminować krytykę
swych poczynań. Rządząca partia chce też narzucić Polakom swój
światopogląd i zepchnąć do kąta inne przekonania.
Dziś się wydaje, że KE będzie czekać ze sformułowaniem ostatecznej
oceny na opinię Komisji Weneckiej (organu doradczego Rady Europy) o
Trybunale Konstytucyjnym, która ma być ogłoszona na początku marca.
W wegańskich knajpach zmawiają się jednak wraży wegetarianie, lewacy,
cykliści. Na Facebooku został ogłoszony na sobotę protest pod hasłem:
"Róbmy hummus pod Sejmem!". Polska mięsożerna powinna dać im odpór.
Trudno tego nie uznać za dodatkową wobec nich szykanę. Równolegle z
mediami jeszcze tylko sześciolatki zostały wyrzucone ze szkoły i, tak
jak dziennikarze, muszą się starać o przyjęcie z powrotem.
Żadne gwarancje niezależności nie pomogą, jeśli komuś brak kręgosłupa
moralnego albo jeśli dziennikarstwo rozumie jako narzędzie do
krzewienia jedynie słusznego światopoglądu i zwalczania oponentów.
Jednocześnie wierzę w instynkt samoobrony polskiego społeczeństwa,
historia nieraz pokazała, że my taki instynkt mamy. Problem tylko, jaką
formę teraz to przybierze. Co mogę zrobić sam osobiście? Niewiele.
Polska musi zdecydować, czy chce należeć do świata rowerzystów,
wegetarian, gendera, rządów prawa i wolności słowa, czy też wybierze
przyszłość w chińsko-rosyjskim świecie i modelu.
W realiach współczesnego świata nie można obrać głupszej strategii
niż niszczenie polskiej pozycji i wiarygodności w Unii i NATO oraz
osłabianie wspólnoty europejskiej.
Dziś się wydaje, że KE będzie czekać ze sformułowaniem ostatecznej
oceny na opinię Komisji Weneckiej (organu doradczego Rady Europy) o
Trybunale Konstytucyjnym, która ma być ogłoszona na początku marca.
Ten tekst powinien zostać poddany nie
tylko ostrej krytyce. Mamy już bowiem do czynienia nie ze skandalicznym
zachowaniem dziennikarza i opiniami wykraczającymi poza dobry smak. Mamy
do czynienia z nawoływaniem do buntu armii, mamy do
czynienia z działaniami dziennikarza, które przypominają wzywanie do
zamachu stanu, wojskowego przewrotu. Takie opinie i teksty, jak ostatni
wpis Wojciecha Czuchnowskiego, powinny spotkać się z ostracyzmem, a być
może i zostać poddane analizie służb i prokuratury.
Czuchnowski na swoim
blogu jawnie wzywa do rokoszu, buntu w armii. Przytaczając słowa szefa
MON Antoniego Macierewicza, który mówił, że nie będzie tolerował
przypadków nie wykonywania przez żołnierzy jego rozkazów, Czuchnowski
apeluje: "Chciałbym dołączyć do tych, którzy namawiają żołnierzy do
nieposłuszeństwa". Czy to żart? Ironia? Nic bardziej mylnego.
Czuchnowski na poważnie pisze, że szef MON zagraża Polsce.
"Bezpieczeństwu, stabilności, porządkowi publicznemu oraz wojskowemu RP
zagraża Antoni Macierewicz" - pisze Czuchnowski. I
wymienia powtarzane jak mantra oskarżenia pod adresem wiceprezesa PiS.
"Dał tego dowody wielokrotnie, demolując polskie służby specjalne,
ujawniając ich tajne dane, podając do publicznej wiadomości nazwiska
agentury w Polsce i za granicą. Jako szef tzw,. zespołu smoleńskiego
destabilizował państwo opluwając prokuratorów w polskich mundurach.
Nazywał ich zdrajcami i zaprzańcami. Negował patriotyzm polskich
prokuratorów i urzędników państwowych, szczuł na służby które w
Smoleńsku wykonywały swoje obowiązki i których oficerowie zginęli razem z
polską delegacją. Poniewierał państwem polskim negując jego
demokratyczny i niepodległy charakter" - pisze w obłędzie Czuchnowski.
Zdaje się, że zupełnie nie rozumie, co oznacza racja stanu, polskie
interesy narodowe, a także suwerenna i niepodległa Polska, wolna od
wpływów i uwarunkowań z okresu długoletniej sowieckiej okupacji. Dla
Czuchnowskiego orężem w walce z Macierewiczem staje się jego działanie
na rzecz zerwania z więzami ZSRS, KGB i GRU widocznymi w Polsce do dziś.
Czuchnowski swój tekst kończy autorytatywnym stwierdzeniem, że "Antoni
Macierewicz nie jest godny pełnić funkcji ministra obrony narodowej". "Postawienie go na tym stanowisku to policzek dla armii i dla Polski" - tłumaczy Czuchnowski.
Dziennikarz "GW" na swoim blogu ma
prawo oceniać działania polityków, ma prawo pisać o nich najostrzejsze
opinie. Musi jednak wiedzieć, że ujawnia przy okazji swoje podejście do
działań naprawczych w III RP, do działań mających na
celu wzmocnienie podmiotowości Polaków. Czuchnowski daje w ten sposób
świadectwo o sobie. Świadectwo, które plasuje go w gronie tych, którzy
na wyrwanie się z powiązań postkomunistycznych patrzą wrogo. Zdaje się,
że niewielu się tym świadectwem zdziwi.
Czuchnowski jednak, jak i żaden inny
"gwiazdor" mediów establishmentu III RP, nie ma prawa nawoływać do
łamania prawa. Czuchnowski pisze zaś wprost, że liczy na bunt w armii,
rokosz, istny zamach na praworządność w wykonaniu mundurowych. "Sprzeciw
wobec rozkazów wydawanych przez Macierewicza i jego ludzi jest
obowiązkiem przyzwoitego Polaka i żołnierza. Namawiam do tego. Mam
nadzieję, że w Wojsku Polskim znajdą się ludzie z charakterem" - kończy
swój tekst Czuchnowski.
Te słowa, jak i cały ton tekstu, plasują Czuchnowskiego już nie w gronie propagandystów, ale wręcz antyustrojowych ideologów,
którzy grają i podburzają do działań sprzecznych z prawem, konstytucją
III RP i demokracją. Czuchnowski wprost zachęca armię do wypowiedzenia
posłuszeństwa MON-owi, którego zadaniem jest cywilny nadzór nad
wojskiem. Takie teksty powinny spowodować wypchnięcie Czuchnowskiego z
kręgów cywilizowanych publicystów, a także objęcie go nadzorem
odpowiednich służb kontrwywiadowczych.
Czyżby gwieździe "GW" marzyła się wojskowa junta nad Wisłą?
To nie Polskę piętnuje Komisja Europejska, lecz działania rządu PiS.
Uruchamiając zawstydzającą procedurę monitorowania praworządności, Unia
przemawia w imieniu milionów Polaków zaniepokojonych stanem demokracji w
ich kraju.
Ale Beata Szydło
już wie, że "Polska została niesłusznie pomówiona, bo demokracja ma się
dobrze". I na tym polega problem. Premier nie słucha ani opozycji
parlamentarnej, ani ludzi na ulicy, o których pogardliwie mówi, że "nie
bronią demokracji, ale swoich zagrożonych interesów".
Skoro nie słucha rodaków w Warszawie,
to czy posłucha cudzoziemców w Brukseli? Cała jej partia ma do Unii
stosunek cyniczny i roszczeniowy: pieniądze - tak, wartości - nie.
Solidarność Unii z Polską - tak. Solidarność Polski z Unią - nie.
Dotąd Polska stawiana była za wzór demokracji w regionie, musieli się z nami liczyć
najwięksi w Europie. Teraz nasza pozycja w UE - jeśli istotnie art. 7
traktatu miałby być zastosowany - będzie zależeć od łaski Viktora
Orbána, od weta Węgier. Zaiste wielką staliśmy się regionalną potęgą! To
nie lada osiągniecie w dwa miesiące zrujnować wizerunek kraju z trudem
wypracowywany przez 25 lat.
Tak pod rządami PiS Polska wstaje z kolan, tak zrywa - jak mawiał prezes Jarosław Kaczyński - z "mikromanią III RP", tak broni naszej narodowej godności
To fatalny zbieg okoliczności, że istniejącą dopiero od 2014 r.
procedurę sprawdzania praworządności w kraju członkowskim Komisja
Europejska chce po raz pierwszy zastosować akurat wobec Polski.
Premier Beata Szydło w swoim orędziu wykonała bardzo popularny manewr
polegający na przypisaniu swoim krytykom poglądów i intencji, których
ci nie mają.
Zdumiewające i przezabawne bywają historyczne analogie i powtórki.
Patrzymy na wydarzenia rozgrywające się dzisiaj i aż przecieramy oczy:
przecież to już było!
Życie, rzecz jasna, sprawi, że tak jak w PRL, z czasem zalęgnie się w
obu firmach forma przymiotnikowej demokracji, już nie socjalistycznej,
lecz PiS-owskiej.
To fatalny zbieg okoliczności, że istniejącą dopiero od 2014 r.
procedurę sprawdzania praworządności w kraju członkowskim Komisja
Europejska chce po raz pierwszy zastosować akurat wobec Polski.
Premier Beata Szydło apelowała wczoraj w Sejmie, by Polska 20
stycznia podczas debaty w Parlamencie Europejskim na temat łamania
praworządności w naszym kraju mówiła jednym głosem.
Zepsuć dobrą opinię urażoną dumą jest łatwo. Budować przyjaźń,
pokazując wewnętrzne rozdarcia, jest trudniej, ale i bardziej
skutecznie. Jesteśmy ludźmi i Europejczykami, mamy podobną historię i
podobną współczesność. Nie możemy mieć się nawzajem za głupków.
PIS znowu, jak 10 lat temu, "oddaje" TVP2 http://karlin.salon24.pl/691428,pis-znowu-jak-10-lat-temu-oddaje-tvp2
"Maciej Chmiel został nowym dyrektorem TVP2. W wywiadzie, jakiego udzielił radiu TOK FM powiedział, że nikogo nie zwolnił i "nie ma takich zamiarów". Nie chce, żeby jego praca kojarzyła się ludziom z wejściem nowej władzy."
To w zasadzie rozwiązuje problem mojej ochoty do oglądania Dwójki. Bo, jak rozumiem, transmisje z komuszych Paszportów Polityki, godzinami ciągnące się, debilne programy "kabaretowe", w których głównymi dowcipasami był rechot na temat kaczek, i tym podobne suchary III RP, wywiady oraz sabaty ze stuhrami, kondratami, hollandami, środami i innymi grossami, będą tam w dalszym ciągu na poczesnym miejscu.
A takie, komunistyczne "tuzy" dziennikurestwa, jak np. Jan Ordyński, nadal będą tam miały swoje programy, do których na pogaduchy o faszyście Kaczyńskim będą zapraszać np. działacza PZPR, Marka Borowskiego.
Nawet już nie chce mi się zadawać pytania - Kto i dlaczego tego typa wpuścił do TVP? Bo mam to gdzieś.
To jest bowiem nieuleczalne. PIS nadal chce rżnąć obłąkanego samarytanina i demokratę z Tworek, który nawet nożem, jaki udało mu się wyszarpać z rąk atakującego go bandyty, ma się zamiar (dziś ty, jutro ja, jak dożyję), z tym bandytą podzielić.
No i w związku z tym najprawdopodobniej przerżnie?
Dziennikarz „GW” Michał Kokot
lamentuje na łamach monachijskiego dziennika „Süddeutsche Zeitung” nad
rzekomym „nowym podziałem Polski” i fali nienawiści rozlewającej się
po narodzie, oczywiście z winy PiS-u.
Ten nowy podział sam boleśnie odczuwam na własnej skórze. Jestem
obrzucany obelgami w sieci. Ludzie nazywają mnie zdrajcą narodu
i Volksdeutschem. Tylko dlatego, że źle pisze o nowym rządzie
w niemieckich mediach. O dziwo dzieje się tak dopiero odkąd Prawo
i Sprawiedliwość wygrało wybory
—skarży się dziennikarz „GW”. Kokot zarzeka
się, że dla „niemieckich mediów pisze już od dwóch lat” i był równie
krytyczny wobec rządu Platformy Obywatelskiej.
Wtedy to nikomu nie przeszkadzało
—twierdzi. Szkoda, że przy tej okazji nie przytoczył ani
jednego przykładu swojej antyrządowej postawy w okresie miłościwego
panowania w Polsce Tuska i Kopacz. Zdaniem dziennikarza „GW” Jarosław Kaczyński chce „przebudować państwo i wychować sobie armię lojalnych wyborców by osłabić opozycję”.
Że dzieje się to za cenę głębokiego podzielenia społeczeństwa jest
mu obojętne. PiS używa retoryki, która coraz bardziej zatruwa atmosferę
w Polsce. Kto nie stoi po stronie konserwatystów ma zostać wykluczony
s debaty publicznej
—pieni się Kokot. Następnie wylewa krokodyle łzy nad „kolegami w mediach publicznych”, którzy są „najlepszymi w kraju”.
Przez ostatnie dni zostali wymienieni na przeciętnych, młodych
i niedoświadczonych. Dla PiS tacy mają jednak jedną bezcenną zaletę:
Są partii wierni aż do samozaparcia. Będą prezentowali fakty tak, aby
były wygodne dla rządzących
—twierdzi. Na tym jednak nie koniec wstrząsających wywodów
Kokota. Nie tylko on sam jest bowiem atakowany w sieci przez
fanatycznych zwolenników PiS-u, ale każdy, kto ma jakieś poglądy, bez
względu na to jakie, lub interesuje się zwyczajnie polityką, pada ofiarą
klimatu nienawiści.
Fot. suedeutsche.de/screenshot
Nagonka osiągnęła taki poziom, że nie można nawet spokojnie czytać
politycznej książki w kawiarni, by nie być atakowanym. Znajoma będąc
w kawiarni położyła na stoliku biografię Orbana. Od razu podszedł
do niej obcy człowiek i zapytał: Co się pani stało? To chce pani
czytać? [….]
—referuje dziennikarz gazety z Czerskiej. Gdyby tych wstrząsających ataków było mało, SDP – jak twierdzi Kokot – nie chce bronić zwolnionych Lisów, Kraśków i całej reszty.
Nie ma już solidarności. […] Staliśmy się tym, co chcieli
konserwatywni politycy. Żołnierzami jednej i drugiej strony.
Jakie to smutne
Otwieram czołowy hiszpański dziennik "El Pais" i znajduję w nim -
rzecz rzadka w tym piśmie w odniesieniu do wiadomości zagranicznych -
artykuł na całą stronę dotyczący spraw polskich.
Pamiętamy, że politycy PiS skarżyli się na sposób przeprowadzenia
wyborów samorządowych w Polsce. Pamiętamy też ojca Rydzyka, który
pojechał na skargę do UE.
Co się stanie, kiedy wrócimy do płacenia za leczenie z budżetu
państwa? Czy będzie tak jak z darmowymi lekami dla emerytów? Warto, by
rząd się nad tym zastanowił, nim rozwali obecny system.
Premier Beata Szydło apelowała wczoraj w Sejmie, by Polska 20
stycznia podczas debaty w Parlamencie Europejskim na temat łamania
praworządności w naszym kraju mówiła jednym głosem.
Jak zabić naszą wolność? Okazuje się, że można to zrobić pasztetem.
Pasztetem prawnym nadziewanym prymitywnymi sztuczkami. Mogą być one one
smakowite dla satyryka - ale dla Kowalskiego ich smak będzie gorzki.
PiS chce, by działania poprzedniego rządu przy aferze podsłuchowej
zbadała sejmowa komisja śledcza. To dobrze, bo PiS nie uniknie w tej
sprawie niewygodnych pytań.
W propagandzie, kłamstwach, czasem kłamstewkach PiS nie zwalnia ani
na pół sekundy. W każdej dziedzinie. Nawet jak mówi, że pada deszcz, to
wkładam okulary przeciwsłoneczne.
(...)Niestety, nie jest dość zdecydowany w sytuacji, gdy wciąż pozostało tylu niepoprawnych liberałów; w niektórych miastach jest ich nawet więcej niż tradycyjnych katolickich rodzin(...)
Sejm uchwalił ustawę „inwigilacyjną?. PO nie zrobiła tego we
wrześniu, bo wystraszyła się krytyki, że to bubel, który nie wykonuje
wyroku Trybunału Konstytucyjnego. PiS się nie boi. Okroił ten bubel tak,
że wykonanie wyroku stało się kompletną fikcją.
Unia Europejska bierze naszą władzę pod nadzór. Szydło uspokaja, że
to standardowa procedura. Krytykanci kpią: jak to standardowa, gdy dotąd
niestosowana?
Zdrajcy, lewacy, psychicznie chorzy, oligarchiczna magnateria. Oto jak
rządzący widzą wszystkich, którzy nie myślą jak oni. Będą to powtarzali
tak długo, aż nam się utrwali.
Anna Wolff-Powęska - historyk idei, politolog, pracuje w SWPS w Poznaniu. Wydała m.in. "A bliźniego swego... Kościoły w Niemczech wobec problemu żydowskiego", "Pamięć - brzemię i uwolnienie. Niemcy wobec nazistowskiej przeszłości (1945-2010)".
Wobec narastających globalnych problemów rodzą się fundamentalne
pytania: Kim jesteśmy? Czym jest Zachód? Co znaczy być Polakiem,
Europejczykiem? Kto kryje się za "my" i "oni"?
Prawo i Sprawiedliwość oraz ich ideowi poplecznicy mają na te
wszystkie pytania gotowe odpowiedzi. Wynikają one z dokonanej przez nich
diagnozy Polski i Polaków po 1989 r., z wyłączeniem złotej epoki:
2005-07.
Warto jej się przyjrzeć. Stanowi bowiem w wielu przypadkach
nawiązanie do najgorszych wzorców systemów totalitarnych i naraża na
degradację nasze państwo oraz jego izolację w momencie historycznym
wymagającym jak nigdy dotąd po 1945 r. porozumienia i dialogu wewnątrz
kraju oraz z Europą.
Rokosz przeciwko magnaterii
Rządząca partia nie jest oryginalna w swych zabiegach o rząd
dusz. Dyfamację wszystkich i wszystkiego, co odrzucono po zdobyciu
władzy, praktykowano we wszystkich dyktaturach. PiS ma pojemną definicję
wroga: rozciąga się ona na całą III RP, w szczególności oznacza zaś
"elity pookrągłostołowe", "mutację posttotalitarną" oraz po prostu
"lewactwo". Doświadczenie autorytarnych systemów uczy, że każda wojna
ideologiczna jest wojną obronną, a jej integralnym zabiegiem jest
zamiana ról agresora i ofiary.
Obrońcy jedynej absolutnej prawdy w Polsce postrzegają naszą
przestrzeń publiczną wyłącznie w kategoriach dychotomicznych. Mamy więc
lewactwo i szlachetny konserwatyzm, III RP jako "magnaterię z
oligarchicznym układem władzy" i "zwycięski szlachecki rokosz", w
którego wyniku Andrzej Duda został wybrany na prezydenta RP, budzący się
po nocy okupacyjnej "polski habitus" i upadłą zachodnią cywilizację,
kulturę imitacji i wierną cnotom chrześcijańskim, system i zdradzone
oraz umęczone masy, kulturę narodową i multikulti.
"Tragiczny" bilans Polski ostatniego dwudziestopięciolecia
stanowi uzasadnienie dla "dobrej zmiany". Wicepremier i minister kultury
oraz dziedzictwa narodowego prof. Piotr Gliński czuje się zobligowany
do głębokich reform w sytuacji, gdy lewackie elity "zaprzepaściły
kulturę moralną narodu". Do 2015 r. nie nastąpiło, jak sądzi,
"oczyszczenie moralnych podstaw wspólnotowości", czego skutkiem jest
"nędza kultury życia publicznego". Masom zafundowano hedonizm i
igrzyska, nastąpiła utrata podmiotowości, charakteru narodowego oraz
wyrzeczenie się honoru.
Pojawiły się też diagnozy o charakterze medycznym. Senator Jan
Żaryn postrzega stan polskiej duszy w kategoriach patologii. Polska
ukształtowana przez dotychczasowe rządy to "psychicznie chory pacjent".
Prof. Ryszard Legutko, były sekretarz stanu w kancelarii prezydenta
Lecha Kaczyńskiego i eurodeputowany z ramienia PiS, uznał, iż w Polsce
nastąpiło po 1990 r. "zbiorowe zgłupienie i otępienie". Ma on jednak
powody do dumy. Gdy większość uległa epidemii kretyństwa, profesor, jak
skromnie zapewnia, był wśród nielicznych, którzy "zachowali trzeźwość
umysłu". Poeta i wykładowca literatury współczesnej na Uniwersytecie
Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Przemysław Dakowicz diagnozuje, iż jako
zbiorowość zostaliśmy poddani po Okrągłym Stole "operacji wymiany
mózgu". Polakom "pomieszało się w głowie, a ich zbiorowy mózg zalała
krew".
Victor Klemperer, autor znakomitej analizy języka III Rzeszy,
ocenił go jako wyraz lęku przed człowiekiem myślącym. "Ileż pojęć i
uczuć zbezcześcił on i zatruł". Jakże trafna w kontekście języka
środowiska związanego z rządzącą partią jest diagnoza niemieckiego
romanisty, gdy stwierdzał: "Granicę dzielącą popularność od demagogii
przekracza [język] z chwilą, gdy od odciążenia intelektu przechodzi z
rozmysłem do jego wyeliminowania i odrzucenia". Wszechobecne
zakłamywanie historii i teraźniejszości mówi nie tylko o arogancji
władz; obraża też wszystkich rodaków w przekonaniu, iż "ciemny lud to
kupi".
Prawicowe media i wydawnictwa rozpoczęły zmasowaną agitację na
rzecz "budzenia ducha polskiego" od redefinicji podstawowych pojęć tzw.
kanonu patriotycznego. Zaklinane po stokroć "wspólnota narodowa" i
"polskość" odpowiadają nacjonalistycznej dialektyce inkluzji i
ekskluzji. Ks. prof. Paweł Bortkiewicz wyraża orientację środowiska
władzy, gdy patriotyzm upatruje we "wzruszających działaniach kibiców",
którzy "na nowo odkrywają polskość". Wspólnotę chce on budować przez
"wybór prawdy o Smoleńsku, o niebezpiecznych związkach Bronisława
Komorowskiego, o mechanizmach III RP, o fałszywych kompromisach", a
wszystko to określa "wyborem Prawdy i Dobra".
Ci, którzy nie zbierają się 10 kwietnia przed Pałacem
Prezydenckim, nie są patriotami. Prof. Zdzisław Krasnodębski,
eurodeputowany z listy PiS, do nosicieli polskości zalicza tych, którzy
rozumieją ciągłość naszej historii. Liczy się przy tym, po której
stronie stała rodzina. Polskość przetrwała w rodzinie braci Kaczyńskich.
Ojciec w powstaniu warszawskim, matka w harcerstwie. A cóż reprezentuje
Donald Tusk, "człowiek z pogranicza kulturowego, bez związku z tradycją
warszawską, akowską?". Obecny minister obrony Antoni Macierewicz nie
jest bynajmniej odosobniony w przekonywaniu, że III RP kazała się wyzbyć
patriotyzmu. "Polskie elity trawi śmiertelna choroba... Polaków zmusza
się do wyborów: możesz działać na rzecz rozwoju własnej gospodarki...
ale pod warunkiem, że zrezygnujesz z patriotyzmu".
Ks.
abp Józef Michalik ogłasza: "dziś umieramy jako naród". Katastroficzna
wizja Polski potrzebna jest duchownemu, by wypromować kiedyś ogłoszoną
myśl, iż "katolik powinien głosować na katolika, muzułmanin na
muzułmanina, a żyd na żyda". "Anonimowa polskość nie jest żadną
polskością". Media skazane są na wymianę, gdyż "chodzi im o oderwanie
nas od korzeni i zawłaszczenie rzeczywistości". Doszukuje się w nich
ukrytej chęci narzucenia obcej Polsce hierarchii wartości.
Prof. Andrzej Nowak, historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego,
powołany przez prezydenta Dudę na przewodniczącego sekcji historycznej
Narodowej Rady Rozwoju, nie ma wątpliwości, że akceptacja dla polityki
uchodźczej przewodniczącego Tuska i premier Kopacz oznacza "zdradę
łańcucha pokoleń", tego "rdzenia kulturowego tworzącego polskość od
przeszło 30 pokoleń". Nie ma wątpliwości, że ówczesnej władzy chodziło
tylko o to, by obcy wyręczyli nas, gdy już jako "bezdzietni staruszkowie
znajdziemy się w domu spokojnej eutanazji". Ich polityka to droga do
"ostatecznej ubojni polskości".
Konfederacja niepodległych Polaków
Przekonanie, iż jako naród broniliśmy od wieków Zachodu przed
azjatyckim barbarzyństwem i duchową herezją, ma u nas długą tradycję. W
XIX wieku upowszechnił się mit Polski jako przedmurza chrześcijaństwa.
Wielu pisarzom i publicystom bliska była opinia wyrażona przez Józefa
Ignacego Kraszewskiego, który w 1861 r. zapewniał: "żeśmy przez długie
wieki byli Europy żołnierzami lub żołnierzami Boga (...) walczącymi z
chmurą dziczy tureckiej i tatarskiej".
Moralne odrodzenie narodu traktowano jako warunek pełnienia
przez Polskę misji cywilizacyjnej, a odzyskanie niepodległości
warunkowano gorliwym katolicyzmem społeczeństwa. Postulowany napis na
ołtarzach "Służcie Bogu Polacy, a Bóg zbawi Polskę" stał się
drogowskazem dla wielu pokoleń Polaków.
Przekonaniu o posłannictwie naszego narodu towarzyszył lament
nad zachodnią cywilizacją i jej kryzysem, który stanowi od wieków, jak
pokazał to Jerzy Jedlicki w "Świecie zwyrodniałym", immanentny element
debat w Europie. Cytowany przezeń między innymi Jan Kanty Podolecki,
ideolog Towarzystwa Demokratycznego Polskiego w Paryżu, który na temat
Europy pisał w 1849 r.: "Kłamstwo, obłuda... Dobra wola wszędzie
zabita... Wszystko skurczone, małe, w konwulsjach konania szuka, czeka,
nie wie czego... ciemności wszystko ogarniają", znajduje po przeszło 150
latach wiernych adeptów.
Prof. Andrzej Nowak przestrzega: "Jesteśmy zagrożeni odmienną
kulturą. Nie barbarzyństwem (...). Barbarzyństwo jest w Europie (...), a
tworzą je najczęściej studenci i profesorowie europejskich
uniwersytetów - głosiciele nowego barbarzyństwa". Zagubieni Polacy
podążają bezmyślnie jak szczury za "fletem szczurołapa".
Odwoływanie się dzisiaj do historycznych
zasług w obronie chrześcijańskiej Europy idzie ręka w rękę z agitacją
przeciw Europie oraz z oskarżeniem III RP o zatracenie polskiej
suwerenności. Zamiast budować cywilizację wspartą na mesjanizmie,
oddaliśmy się prymitywnemu naśladownictwu. Dialog, szukanie kompromisu
to zdrada i uprawianie polityki na kolanach. Minister Piotr Gliński
oskarża III RP o doprowadzenie do stanu, w którym część społeczeństwa
"traci godność, wyrzeka się honoru na rzecz serwilizmu (...), wybiera
rolę sługi u możnych tego świata, na zmywaku gdzieś w Europie, w
korporacji, a nawet na kasie w Biedronce".
Ks. abp prof. Marek Jędraszewski w wyborze nowego prezydenta
dostrzega nadzieję na zwycięstwo w zmaganiach z Europą, która "popełnia
na naszych oczach samobójstwo". Ta szansa "jest systematycznie
niweczona, gdyż główni ideolodzy lewactwa walczą do upadłego z
chrześcijaństwem, choć wiedzą, że mają już u siebie islam".
Profesor Krasnodębski zgadza się z diagnozą prowadzącego z nim
wywiad Macieja Mazurka, iż 10 kwietnia 2010 r. część społeczeństwa
obudziła się po trwającej dotąd "nocy totalitarnej". Pozostała część,
która się nie ocknęła, "pozostała w jakimś sensie sowiecka".
Reprezentuje postawy "wyhodowane przez komunizm". Poddała się obcym
wpływom i wspiera się na "odpadach kultury zachodniej, które zaśmiecają
polską sferę publiczną". Wyraża "postsowietyzm w połączeniu ze śmieciową
okcydentalizacją".
Czy Wajda by się obronił?
Diagnoza "Polski w ruinie" obejmuje również szeroko pojętą
kulturę. "Spłaszczenie umysłów i wyobraźni, dziesiątki rozbieranych
spektakli teatralnych wśród miernot albo demonstrujących swój
homoseksualizm, albo podlizujących się homoseksualistom" to tylko wyimek
recenzowanej przez prof. Ryszarda Legutkę sztuki. "My" ustawiamy się w
"sytuacji podległości nie tylko finansowej, lecz mentalnej wobec
zachodnich mentorów i dobroczyńców". Oryginalna twórczość polska to
romantyzm i II Rzeczpospolita. III RP uczyniła zaś "naśladownictwo i
wyrzeczenie się podmiotowości postawą obowiązującą i powszechnie
czczoną". Obiektem największej nagonki stały się media w wolnej Polsce,
które nie poddały się presji obozu obecnej władzy. Prof. Andrzej Nowak
widzi w nich "najprymitywniejszych spadkobierców Protagorasa, jego
bękartów z TVN czy Gazety Wyborczej . Z toku myślenia prof.
Krasnodębskiego można wnioskować, iż ci, którzy w III RP odnieśli
artystyczny sukces, zawdzięczają go brakowi konkurencji. Tych
najlepszych skazali bowiem na zatracenie Niemcy i komuniści. Sen z
powiek profesora spędza wątpliwość, czy skoro nie wiemy, "ilu wybitnych
reżyserów zostało zabitych przez komunistów" (...), to czy możemy mieć
pewność, że Andrzej Wajda "w realnej konkurencji z innymi obroniłby
swoją wybitność".
Wspomniany już znawca romantyzmu Przemysław Dakowicz nie ma
wątpliwości, iż polską kulturą rządzą "namiestnicy Moskwy". Stąd jej
tragiczny bilans: "Polska nasza z obciętą głową, czaszką pełną pokrzyw,
nasza Polska targana przez Furie, Polska z dziurą w potylicy". Zgodnym
chórem zapowiada więc prawica koniec z igrzyskami, Masłowską, filmami
Pasikowskiego. Partia ustali nowy stary kanon kultury: oryginalnej,
wolnej od zewnętrznych wpływów.
Nie
tylko sztuka jest przedmiotem szczególnej troski nowej władzy. Nad
upadłą nauką, głównie humanistyką, pochylają się od lat z troską zarówno
politycy, jak i uczeni walczący o polskość w nauce. Jarosław Kaczyński
już w 2004 r. powiedział podczas konferencji w Warszawie, iż w ciągu
minionych 15 lat doprowadzono w kraju do "kompletnego rozbicia edukacji w
dziedzinach humanistycznych - także edukacji historycznej". Bardziej
radykalną ocenę prezentują badacze wierni od początku światopoglądowej
orientacji PiS. Zaśmiecona "odpadami" zachodnimi humanistyka umiera.
Można odnieść wrażenie, iż niektórzy profesorowie diagnozujący stan
polskiej humanistyki zapomnieli tekst ślubowania doktorskiego.
Zobowiązuje on do uprawiania nauki "nie z chęci marnego zysku czy dla
osiągnięcia próżnej sławy, lecz po to, by tym bardziej krzewiła się
prawda i jaśniej błyszczało jej światło...".
Zaniechali również niepisanej zasady: zanim podejmiesz problem,
zapoznaj się z dotychczasowym dorobkiem na konkretny temat. Na jakiej
podstawie prof. Krasnodębski doszedł do wniosku, że w Polsce nie ma
literatury ani debaty na temat procesów prywatyzacyjnych po 1989 r., że
brakuje krytycznych badań nad procesami integracyjnymi, a nauki
społeczne "wyłączyły się z gry o utrzymanie demokracji"? Jak można bez
zająknięcia twierdzić, że w Polsce "żaden doktorant nie podejmie
trudnych, kontrowersyjnych tematów z obawy o swoją przyszłość" i że "to
jest właśnie typowe dla krajów postsowieckich"? - to pytania nie tylko o
elementarną przyzwoitość naukową. Profesor nie ma jednak żadnych
wątpliwości. Mówi jak biblijny faryzeusz: "Boże, dziękuję Ci, że nie
jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten
celnik". Jego konkluzja: "Jestem wśród przyzwoitych ludzi" i "po naszej
stronie jest prawdziwa inteligencja", stanowi syntezę partyjnej oceny
aktualnej kondycji społeczeństwa.
O tym, że rodzima nauka i twórczość są tylko nędzną imitacją
Zachodu, przekonuje prof. Krzysztof Szczerski, minister w Kancelarii
Prezydenta RP. Według jego wiedzy w Polsce mamy tylko "gazetowe
podręczniki akademickie". "Nie mamy dzisiaj żadnych poważnych publikacji
naukowych dotyczących naszej współczesnej polityki zagranicznej i ją
oceniających".
Na nowo pisze dzieje Polski historyk Antoni Macierewicz. Odziera
z najwartościowszych osiągnięć polski pozytywizm, gdy stwierdza, że
deklarował on wprawdzie działania na rzecz dobra człowieka, ale
jednocześnie jego twórcy "odrzucali wartości patriotyczne". Co powiedzą
na takie dictum historycy dziejów Wielkopolski, dumni z codziennego
patriotyzmu organiczników, bez których zachodnia Polska po 1918 r.
byłaby pustynią kulturalną i umysłową? PRL równa się okupacja
Każda dyktatura kieruje się sprawdzonymi wzorami propagandowymi.
We wczesnej fazie samouctwa politycznego Hitler doszedł już do wniosku,
iż "Funkcją propagandy nie jest rozważanie racji różnych narodów, lecz
forsowanie jednej racji". "Propaganda powinna odwoływać się przede
wszystkim do emocji i tylko w bardzo ograniczonym stopniu do tak zwanego
intelektu (...). Skuteczna propaganda musi się ograniczać do niewielu
punktów, które z kolei muszą być lansowane w formie sloganów tak długo,
aż każdy zrozumie, co przez ten slogan chce się powiedzieć".
Nauka nie poszła w las. Powtarzane od lat slogany ugruntowały
się w świadomości sporej części pokolenia urodzonego w wolnej Polsce.
Przekazywana mu treść stanowi interpretację naszej rzeczywistości, która
jest nadużyciem, nieznanym w debacie publicznej i naukowej po 1989 r.
Skuteczna propaganda musi się ograniczać
do niewielu punktów, które z kolei muszą być lansowane w formie sloganów
tak długo, aż każdy zrozumie, co przez ten slogan chce się powiedzieć Adolf Hitler
Uznanie
2015 roku jako głównej cezury wyznaczającej nowy czas, jutrzenkę,
przebudzenie narodu po nocy okupacyjnej jest najbardziej niebezpieczną
ofertą edukacyjną prawicowej formacji. Uznanie lat 1939-89 jako ciągłej,
jednolitej epoki jest zrównaniem okupacji hitlerowskiej z dziejami PRL.
Oznacza, iż do jednego worka wrzuca się łapanki i obozy koncentracyjne
oraz codzienność ludzi w latach 1945-89. Niewinnym zabiegiem wydają się
wobec takiej dezynwoltury zagraniczne przekłamania na temat "polskich
obozów koncentracyjnych".
Ta periodyzacja polskich dziejów wpisuje się w kreowany w
literaturze i publicystyce fałszywy obraz heroicznego społeczeństwa w
PRL jako monolitu przeciwstawiającego się władzy, a władzy jako implantu
obcego polskiej naturze. Jak wykazali to w swych wnikliwych analizach
badacze Instytutu Badań Literackich, większość społeczeństwa w okresie
postalinowskim nie doznała żadnych represji i nie była bohaterem
antykomunistycznego ruchu oporu.
W forsowanym dziś obrazie zaciera się całą złożoność postaw,
nastrojów, demonizuje się PRL jako całość, oskarżając państwo o
wykorzenienie i pozbawienie dumy Polaków.
Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz
Rozpętana w ostatnich dniach histeria polskiego rządu wokół
kilku wypowiedzi niemieckich polityków występujących z racji swych
funkcji w Unii Europejskiej jest wyrazem emocji łączących arogancję z
kompleksem niższości.
Ujawnia przekonanie ludzi bliskich rządzącej partii, iż Niemcom nie wolno krytykować Polski dlatego, że... są Niemcami.
70 lat po wojnie i 25 lat po podpisaniu traktatu o dobrym
sąsiedztwie i przyjaznej współpracy wystawiają oni historyczny rachunek
naszym sąsiadom. Wymachiwanie argumentacją historyczną niczym maczugą
moralności przez m.in. Krystynę Pawłowicz czy Zbigniewa Ziobrę jest
tylko ekspozycją nieukrywanej od lat przez prezesa partii postawy wobec
historycznego wroga. Jej kwintesencją była wypowiedź premiera Jarosława
Kaczyńskiego w exposé w 2006 r.: "Pomoc europejska czy środki UE, bo
pomoc to może nie jest dobre słowo, nam się należy. Historia tak biegła,
że nam się to naprawdę należy".
Skierowane do Niemców słowa posłanki Pawłowicz: "Przepędziliśmy w
wyborach reprezentantów Waszych interesów w naszej ojczyźnie",
nawiązują do wypowiedzi Kaczyńskiego w Sejmie w 2004 r., kiedy to
domagał się w kwestiach polsko-niemieckich "frontu narodowego", gdyż jak
uważał, stosunki między obu narodami to relacje między "słabą ofiarą a
silnym prześladowcą, silnym katem, relacją amnezyjno-akceptacyjną albo
amnezyjno-atencyjną".
"Drugi sort" lub według określenia europosła Ryszarda
Czarneckiego po prostu "źli ludzie" to także serwiliści, którzy
zapamiętali się w jednaniu z Niemcami. Dla polityków, którzy nie
znajdują odpowiedzi na żadne najbardziej newralgiczne problemy w
Europie, pozostają tylko antyeuropejskie i antyniemieckie fobie. Brak
koncepcji zastępują jakże żałosnym wymachiwaniem szabelką i straszeniem
bojkotem niemieckich towarów i banków lub jak minister Witold
Waszczykowski piętnowaniem odsuniętych od władzy Polaków jako
zmierzających w kierunku mieszanki kultur i ras, co bardziej kojarzy się
z ideą "krwi i rasy" nazistowskiego polityka Richarda Darré aniżeli
promocją "tradycyjnych polskich wartości".
Rząd PiS uderza w przyjazną nam, a zmagającą się dziś z
wyzwaniami przerastającymi siły jednego państwa kanclerz Angelę Merkel.
Można mieć jednak nadzieję, iż polskie społeczeństwo,
beneficjent niemieckiej polityki europejskiej, okaże się dojrzalsze
aniżeli jego obecni reprezentanci. Przekonało się bowiem, ile warte były
prognozy środowisk prawicy w przededniu przystąpienia Polski do UE
dotyczące wykupu "matki ziemi", germanizacji Europy Środkowej,
mniejszości niemieckiej jako "pasa transmisyjnego niemieckiej racji
stanu" oraz euroregionów jako "wyprzedaży Polski na raty".
III RP zagwarantowała Polsce po raz pierwszy w dziejach
znormalizowane i przyjazne stosunki ze wszystkimi sąsiadami. Cena, jaką
przyjdzie nam wszystkim zapłacić za odwrót od tej polityki, może być
zbyt wysoka.
***
Rację ma Ryszard Petru, gdy twierdzi, że nowa władza nie ma
pomysłu, "co dalej z tą Polską". Środowisko PiS postawiło fałszywą
diagnozę, a taka może prowadzić tylko do fałszywej terapii. Na trudne
czasy mamy więc propozycję "dekomunizacji w kulturze i edukacji" oraz
reformę "wyobraźni historycznej".
Senator Żaryn zapowiada jako terapię "ofensywę historyczną". Nie
jest on odosobniony w przekonaniu, że objawienie światu historycznych
zasług Polaków i zamiecenie pod dywan niechlubnych fragmentów naszych
dziejów zapewni Polsce pozycję mocarstwa. Jakoś nie pyta nikt, jak
doszło do tego, że Niemcy i Japończycy mimo wielkiego balastu
historycznego odzyskali zaufanie i rangę w świecie. W centrum
dyplomatycznych zabiegów ma być Polonia, młoda emigracja, która
"wypisała się z polskości". W kulturze i nauce określi się odgórnie, co
jest wybitne, i zaordynuje, kto jest autorytetem.
Odzyskanie podmiotowości i tożsamości gwarantuje abp Marek
Jędraszewski, pod warunkiem że Polacy powrócą do chrześcijaństwa. Panuje
zgoda co do tego, że sarmatyzm i literatura romantyzmu, odrzucenie
oświecenia oraz przywrócenie mesjanizmu pozwolą odzyskać polskość.
Kontynuowanie skutecznej walki z lewactwem obiecuje ks. Jacek Międlar za
pomocą "miecza miłości i prawdy", a wspólnotę narodową możemy odbudować
m.in. poprzez proponowany przez prof. Andrzeja Nowaka "Kongres Polskiej
Pamięci i Nadziei".
Łamanie prawa i standardów zaczynało się zawsze od
indoktrynacji. Zawładnięcie umysłami młodych ludzi, zainfekowanie ich
wrogością i nacjonalizmem stanowią największe zagrożenie, przed jakim
stajemy po 1945 r.
W wolnym, demokratycznym kraju wyrasta na naszych oczach
formacja, która opluwa najszlachetniejszych demokratów tworzących zręby
wolnej Polski; degraduje nauczycieli akademickich, którzy w trudnych
warunkach ideologizacji życia publicznego zachowali wewnętrzną oraz
naukową suwerenność i pozostali dla nas największymi autorytetami;
szerzy wrogość do wszystkich i wszystkiego.
50 lat temu polski Episkopat przygotował "Orędzie pojednania",
najbardziej dalekowzroczny dokument w swych dziejach. Dzisiaj brakuje mu
nie tylko odwagi i determinacji, by przeciwstawić się złu; ludzie w
sutannach stają niekiedy po jego stronie.
Po cóż nam zwiększanie godzin historii w szkołach, skoro nie
potrafimy wyciągać wniosków z przeszłości. A wynika z niej niezbicie, iż
to nie siła totalitaryzmów doprowadziła do największych zbrodni w
Europie, lecz brak gotowości obywateli do obrony demokracji.
Dostrzeżenie w porę symptomów rozpychania się wrogich demokracji ruchów
wymaga wiedzy i zainteresowania polityką. Zróżnicowane ideologie, ruchy i
praktyki totalitarne, bez względu na to, czy demonizowały rasę, naród
czy klasę, miały kilka cech wspólnych. Wiele z nich można dostrzec w
działaniach PiS. Wszystkie dawały obietnicę utopii idealnego systemu
równości, jedności i szczęśliwości. Centralnym punktem odniesienia był
naród; jednostka traktowana była jako byt przejściowy, naród zaś jest
wieczny. Zawładnięcie wszystkimi sferami życia człowieka uzasadniać
miało dobro wspólnoty.
Dlatego naród i jego sumienie muszą być ponad wszelkim prawem.
Jeden naród, jeden wódz, jedna partia ustalają zasady. Kto przeciw, jest
zdrajcą i wrogiem absolutnym, z którym nie idzie się na żadne
kompromisy. Jego zdeptanie i wyeliminowanie jest jednocześnie
odrzuceniem zasad pluralizmu. Każdy dyktator jako "prawdziwy patriota"
twierdził, że występuje w imieniu narodu i reprezentuje wyimaginowaną
wspólnotę narodową (w systemie komunistycznym zwaną kolektywem).
Każdy system totalitarny, czy to w wydaniu nazizmu niemieckiego,
włoskiego faszyzmu czy też falangizmu hiszpańskiego, obiecywał (po
latach upokorzenia przez wrogów zewnętrznych i wewnętrznych) odzyskanie
wielkości. W tym celu odwoływał się bezkrytycznie do heroicznych okresów
historii swego narodu. Inspiracją do interpretacji otaczającego świata
zawsze był dlań manichejski podział świata na dobry i zły. Ryszard Petru: PiS upadnie jak Imperium Rzymskie. To nie jest dobra zmiana, tylko szatańska zmiana
W Kontrwywiadzie RMF FM lider .Nowoczesnej Ryszard Petru
stwierdził, że PiS upadnie tak jak Imperium Rzymskie. - To nie jest
dobra zmiana, tylko szatańska zmiana - ostro ocenił działanie rządzących
Petru.
Mówiąc "szatańska zmiana", Ryszard Petru miał na myśli zmianę złą.
Według niego Polacy zostali oszukani. - PiS wygrał na kłamstwie, mówił
coś innego - tłumaczył Petru i zapowiedział upadek "imperium", na które
składają się prezydent, Sejm i Senat. - Imperia padają zwykle w szczycie
swej chwały i to jest właśnie ten moment w PiS-ie. Nie wierzę w to, że
pan prezydent Andrzej Duda będzie w kółko podpisywał wszystko, co mu
rzucą na biurko. Nie wierzę, że w PiS-ie nie pojawi się grupa osób,
która powie - "dokąd my idziemy? Przecież zaraz nas w ogóle nie będzie,
skończymy jak AWS" - spekulował lider .Nowoczesnej.
Petru w rozmowie z Konradem Piaseckim, nazwał siebie liderem opozycji.
"Chcemy być w Europie, która była dla nas marzeniem" - mówiła Beata
Szydło. Ta, która zdecydowała o wyniesieniu flag UE z kancelarii
premiera. I takie było jej wystąpienie.
Dlatego politycy opozycji muszą w Brukseli poważnie tłumaczyć kolegom
z Europy, że PiS jest dla UE prawdziwym partnerem, który reprezentuje
inne, trudniejsze w odbiorze, ale głęboko prawdziwe oblicze Polski.
Oceny ocenami, każdy może mieć własne. Ale najważniejsze, żeby znać
fakty, które się ocenia. Premier Szydło w liście faktów niestety nie
podaje.
Histeryczny cyrk tercetu Paradowska-Wroński-Baczyński. "Z każdej
strony mamy pisowską telewizję i ktoś zgubił pilota. Siedzimy jak w
klatce!" Paradowska: "Wszystko będzie pisowskie!"
Kłamliwa histeria przedstawicieli mainstreamu, jak widać, ma się bardzo dobrze. Oj, ta jesienna przegrana wciąż boli...
Koniec randek z Dudą i Szydło - powiedział Tomasz Lis na antenie Radia
TOK FM. - Tzw. konsultacje nie prowadzą absolutnie do niczego - ocenił
publicysta. - Jak się chce załatwić sprawę w urzędzie
pocztowym, to się idzie do urzędu pocztowego, a nie rozmawia się z
listonoszem - mówił Lis. Dziennikarz stwierdził, że premier Szydło
"okazała się zwykłą kłamczuchą, która idzie pod rękę z wrogami Polski z
partii proputinowskiej". - Po kompromitującym występie w Brukseli nie ma
moralnego tytułu, żeby zajmować się sprawami państwowymi czy
konstytucyjnymi - dodał. - Poza tym nie ma do tego prawnego umocowania i
wiadomo, że wypełnia w 100 proc. wolę Kaczyńskiego - ocenił naczelny
"Newsweeka".
"Do
zobaczenia w demokratycznej Polsce" - powiedział dziennikarz "Gazety
Wyborczej" Wojciech Czuchnowski, który był gościem programu "Po
przecinku" w TVP Info, a następnie opuścił studio.
W ostatnich tygodniach rządząca w Polsce partia przejęła media
publiczne i przeprowadziła brutalną czystkę w radiu i telewizji z
powodu fałszywych oskarżeń o stronniczość musiało odejść kilkadziesiąt
osób - przeczytał Czuchnowski.
Dziennikarz powiedział, że przyjął zaproszenie do TVP Info tylko po to, by przeciwko takim praktykom zaprotestować.
1. Dziś o 21:45 w TVP2 ostatni odcinek programu "Tomasz Lis na żywo" 2. Zaproszeni goście: Wałęsa, Komorowski, Cimoszewicz i Belka 3. TVP rozwiązało z Lisem umowę jeszcze przed przejęciem władzy przez PiS
"Rząd użyje grup paramilitarnych do obrony swoich interesów"; "Kaczyński jest bardzo niebezpieczny".
Piotr Stasiński z
"Gazety Wyborczej" żali się hiszpańskiemu dziennikowi "El Pais" na
politykę rządu PiS-u. Sięga przy tym po zupełnie absurdalne tezy.
Zdaniem Stasińskiego rząd PiS może... zwrócić się do grup
rekonstrukcyjnych i paramilitarnych, by "użyć ich do obrony interesów
rządu.
"Piotr Stasiński, wiceszef Gazety Wyborczej, dziennika, który przewodzi opozycji , ostrzega przed "grupami paramilitarnymi",
które mnożą się po kraju. "Jest ich 200 000, miłośników broni i
mundurów, którzy urozmaicają sobie weekendy bawiąc się w lasach w wojny.
Obawiam się, że Ministerstwo Obrony [Narodowej] postanowi włączyć i
użyć ich do obrony interesów rządu" - ostrzega. Choć inni dziennikarze
uważają to za grubą przesadę, to [te słowa] doskonale oddają klimat
napięcia, który został wytworzony - pisze "El Pais".
I oddaje głos Tomaszowi Lisowi,
który kpi z Jarosława Kaczyńskiego. "Nie ma rodziny, ani przyjaciół,
rzadko kiedy opuszcza kraj. Ma tylko władzę, swoją misję i politykę.
Jest bardzo niebezpieczny, bo nie ma nic do stracenia, oprócz władzy" -
mówi Lis hiszpańskim mediom.
"Polska jest jak
samolot, za którego sterami siedzi pilot szaleniec. Nikt nie wie, dokąd
leci. Pasażerowie jak wolą: mogą krzyczeć, albo się modlić "- dodaje.
Słowa Lisa są w hiszpańskim dzienniku oceniane, jako "bardzo poważne
ostrzeżenie".
Jak widać kuriozalna kampania przeciwko
Polsce, toczona za przyzwoleniem i przy współpracy z dziennikarzami z
Polski trwa w najlepsze.
Ja swoje projekty: o obniżeniu wieku emerytalnego, o kwocie wolnej
od podatku wniosłem. I będę przedstawiał kolejne - mówi prezydent
Andrzej Duda w wywiadzie dla tygodnika „wSieci”.
Człowiek się strasznie szybko przyzwyczaja do tego, co dobre i piękne - mówi Lis i dodaje, że m.in. demokracja "nie jest dana raz na zawsze".
Dziennikarz mówi, że to co dziś nas czeka "pewnie nie jest łatwe" i pewnie "najbliższe lata będą ciężkie".
- Ale los Polski i Polaków nie zależy od polityków i partii - mówi. - Będziemy mieli tyle wolności, na ile zapracujemy. Wszystko jest w naszych rękach, w naszych głowach, w naszych sercach - dodaje dziennikarz.
Platforma Obywatelska
chce za pomocą współpracy z obywatelami "wywierać presję na rządzących i
zmuszać ich do rezygnacji z najbardziej krytycznych decyzji". W tym
celu uruchomiła stronę internetową VetoObywatelskie.pl. - Razem z wami
uda nam się zdecydowanie więcej - przekonują członkowie największej
partii opozycyjnej.
Veto Obywatelskie, jak tłumaczy PO, to
"projekt, który ma umożliwić Polakom wyrażenie swojego sprzeciwu wobec
działań rządu Prawa i Sprawiedliwości".
PO: Władza absolutna jest zagrożeniem dla obywateli i demokracji
Jarosław Kaczyński chce się zemścić za to, że gdy ostatnim razem był u
rządów przegrał wybory. Teraz chce dokończyć to, co wtedy mu się nie
udało - mówi w wywiadzie udzielonym niemieckiemu dziennikowi "Die Welt"
Tomasz Lis.Tomasz Lis przedstawia niemieckim czytelnikom swoje poglądy i wyjaśnia, w jaki sposób PiS
ponownie znalazł się u władzy. - Większość wyborców uwierzyła, że
Kaczyński będzie się trzymał z boku i ster władzy odda umiarkowanym
politykom - twierdzi dziennikarz i dodaje, że "Kaczyński i jego ludzie
sprzedawali ich czołową kandydatkę Beatę Szydło jako polską Angelę
Merkel".
Zdaniem redaktora naczelnego "Newsweeka" "Polacy zrozumieli jednak, że Beata Szydło
jest jedynie marionetką Kaczyńskiego". Lis zastrzega jednak, że Polskę
można obecnie porównywać z Węgrami, ale nie z Rosją. - Jesteśmy jeszcze
daleko od putinizacji kraju. Pomimo to, ogranicza się tutaj
demokratyczne prawa podstawowe - podkreśla dodając, że "Kaczyński
likwiduje liberalną demokrację i w ciągu dwóch miesięcy sparaliżował
wszystko, co zbudowaliśmy przez 25 lat".
"Prezesa PiS napędzają konflikty"
Pytany o ocenę motywów działania prezesa PiS Lis twierdzi, że
Kaczyński "chce się zemścić za to, że gdy ostatnim razem był u władzy
przegrał wybory. Teraz chce dokończyć to, co wtedy mu się nie udało" - ocenia dziennikarz.
Jego zdaniem Jarosław Kaczyński chce też przebudować państwo
według własnej wizji i popchnąć do przodu dochodzenie w sprawie śmierci
jego brata, Lecha. - To, co go generalnie napędza, to konflikt - on
potrzebuje wrogów, wtedy dochodzi do najwyższej formy - uważa Lis.
"Niemiecka krytyka jest przeciwskuteczna"
Na pytanie, czy Niemcy
powinni krytykować rząd PiS, Tomasz Lis odpowiada, że krytyka z
Niemiec, nawet jeśli jest słuszna, w rzeczywistości jest
przeciwskuteczna. - Większość reaguje na nią jako naród odruchowo - jak
Niemcy, którzy mają tak wielką historyczną winę, śmią pouczać Polaków? -
wyjaśnia niemieckim czytelnikom publicysta. I zapewnia, że Polacy chcą
pielęgnować dobre relacje z Niemcami i chcą pozostać szanowanym
członkiem UE.
Porównując Orbana i Kaczyńskiego Tomasz Lis
wyraża przekonanie, że "Orban jest lepszym, bo bardziej zręcznym
politykiem", który potrafi "grać na różnych klawiaturach - ma opanowane
niemieckie melodie, gra pieśni Putina, wykonuje koncerty dla mediów.
Kaczyński nic takiego nie potrafi". Zdaniem dziennikarza, "Viktor Orban
cieszy się obecnie, że może scedować na Polskę rolę kozła ofiarnego".
Pytany o to, czy Tomasz Lis spodziewa się wylądować w więzieniu,
czy raczej w polityce, redaktor naczelny "Newsweeka" odpowiada, że
"wszystko to leży w rękach Jarosława Kaczyńskiego", a w Polsce "jest
grupa krytycznych dziennikarzy, których nie będzie on w stanie zmusić do
milczenia". Lis podkreśla na zakończenie wywiadu, że protesty przeciwko
władzy PiS "nie będą cichsze, lecz będą rosły", aż na koniec
"Kaczyńskiemu zabraknie zwolenników".
Tomasz Lis po ośmiu latach pożegnał się ze swoim autorskim programem
publicystycznym w TVP 2. Jak zapowiada nowy dyrektor TVP 2, Maciej
Chmiel, w najbliższych tygodniach zamiast ?Tomasza Lisa na żywo?
emitowany będzie trzyczęściowy film dokumentalny 'Media III RP'. Od 2008
roku w poniedziałkowe wieczory program Lisa przyciągał przed telewizory
rzeszę widzów.
Gośćmi w ostatnim programie 'Tomasz Lis na żywo' byli Bronisław
Komorowski, Lech Wałęsa, Włodzimierz Cimoszewicz oraz Marek Belka.
Dziennikarz rozpoczynając program, wspomniał, że z TVP związany jest od
blisko 26 lat. W rozmowie z Agnieszką Kublik podsumował czas, który
spędził na planie programu. - Mam poczucie satysfakcji, ponieważ było
parę momentów, kiedy ten program prawie wylatywał w powietrze, a jednak
przetrwał osiem lat, przewinęła się cała masa gości. Z jednej strony ten
program stracił sens, ale nie stracił widzów i nie dogorywał -
powiedział Tomasz Lis.
W ramach 'Tematu dnia Gazety Wyborczej' redaktorzy 'Gazety Wyborczej'
wspólnie z gośćmi omawiają aktualne wydarzenia w Polsce. Wyborcza.pl
zaprasza internautów do oglądania kolejnych odcinków programu.
Po trzech miesiącach od objęcia funkcji przez premier Beatę Szydło
wyłania się powoli program gospodarczy nowego rządu. Nie jest to obraz
napawający optymizmem.
Najlepszym dowodem upadku matriksu
stworzonego przez PO i jej media jest przemiana głównego demiurga III RP
Adama Michnika w śmiesznego i całkiem żałosnego „wrzeszczącego
staruszka”.
Najlepszym dowodem upadku matriksu stworzonego przez PO i jej media jest przemiana głównego demiurga IIIRP Adama Michnika w śmiesznego i całkiem żałosnego „wrzeszczącego staruszka”.
Teraz widać, jak wielką rolę odgrywał w ostatnich latach medialny matrix narzucony przez władzę PO i bardzo
rozwinięty przez osłaniające ją telewizje, stacje radiowe, gazety
i portale. I widać, jak wielkie znaczenie ma przełamanie medialnego
monopolu twórców i utrwalaczy matriksu. Najpierw przez tworzące się
oddolnie media antymatriksowe, z ważną rolą m.in. wPolityce.pl oraz
tygodnika „wSieci”, a ostatnio przez szybko się pluralizujące media
publiczne. I tylko to wystarczyło, by matrix zaczął się sypać,
co słychać w coraz liczniejszych głosach jego przedstawicieli
i uczestników, ostatnio Jacka Rakowieckiego (niegdyś ważnego redaktora
„Gazety Wyborczej”) czy Jerzego Pilcha (przez lata jednego ze strażników
matriksu w tygodniku „Polityka”). Coraz większe rysy
na matriksowej budowli skutkują też tym, że postępuje proces
samoośmieszania i autokompromitacji takich filarów tej konstrukcji jak
Roman Giertych czy Kazimierz Marcinkiewicz. Obecnie właściwie nie sposób
o nich myśleć inaczej niż w kategoriach błazeństwa. I to żałosnego,
a nie śmiesznego.
Z matriksem jest tak, że funkcjonuje on sprawnie dopóty, dopóki nie
ma możliwości upowszechnienia antymatriksu. Gdy tylko taka okazja się
pojawia, a kluczowe są tutaj media, ujawnia się cała jego sztuczność.
To dosłownie wygląda tak jak walące się makiety domów w pierwszej scenie
„Misia” Stanisława Barei. Nagle wszystko okazuje się dziadostwem,
zlepkiem odpadów powiązanych sznurkami. I ujawnia się prostactwo
matriksu. Chyba każdy zauważył, że wraz z umacnianiem władzy PO,
utworzony wokół niej matrix stawał się coraz bardziej prymitywny
intelektualnie. Można było przecierać oczy i uszy oglądając i słuchając
zdumiewająco ubogich intelektualnie wypocin profesorów utrwalaczy
matriksu w rodzaju Ireneusza Krzemińskiego, Radosława Markowskiego,
Janusza Majcherka, Janusza Czapińskiego, Andrzeja Zolla, Wojciecha
Sadurskiego, Leszka Balcerowicza, Wiesława Władyki czy Marcina Króla. Można
było zachodzić w głowę, jak mogą się tak intelektualnie kompromitować
i ośmieszać tacy twórcy jak Andrzej Wajda z Krystyną Zachwatowicz,
Krystyna Janda, Marek Kondrat, Maja Komorowska, Agnieszka Holland,
Daniel Olbrychski, Andrzej Mleczko, Kazimierz Kutz, Andrzej Grabowski,
Janusz Głowacki, Krzysztof Penderecki, Wojciech Pszoniak czy Zbigniew
Preisner. Matrix musiał być prymitywny, bo jakiekolwiek
wyrafinowanie czy choćby rozwinięta refleksja osłabiałyby jego funkcje
mobilizacyjne i bezkrytyczne pochłanianie kitu.
Wystarczyło unormalnienie i profesjonalizacja „Wiadomości” TVP oraz pluralizm w programach publicystycznych TVP Info, żeby materiały w „Faktach” TVN
autorstwa Jakuba Sobieniowskiego, Macieja Knapika, Macieja Mazura czy
Katarzyny Kolendy-Zaleskiej oraz „publicystyka” Andrzeja Morozowskiego,
Małgorzaty Łaszcz, Anity Werner, Justyny Pochanke czy Grzegorza
Miecugowa ujawniły swoją absolutną toporność, miałkość i dialektyczną
pokrętność. Oczywiście zawsze pewnie będzie istniała taka kategoria
odbiorców jak sekta „Szkła kontaktowego”, ale o tym nie sposób już
właściwie mówić poważnie, choć ci ludzie bywają śmiertelnie poważni
w swoim opętaniu matriksem. Jeśli istnieją punkty odniesienia
i możliwości porównywania, typ narracji uosabiany szczególnie przez
„Gazetę Wyborczą”, „Politykę”, TVN, TVN 24 oraz radio Tok FM z groźnego
i sprawiającego wrażenie poważnego staje się groteskowy i zwyczajnie
śmieszny. Najlepszy dowód to przemiana głównego demiurga IIIRP Adama
Michnika w śmiesznego i całkiem żałosnego „wrzeszczącego staruszka”.
Warto w tym miejscu zauważyć, że nic nie jest tak destrukcyjne jak
śmieszność dla opcji sprawującej długo władzę, dla jej matriksu oraz jej
mediów. Gdy ludzie przestają się ich obawiać, a zaczynają się z nich
śmiać, a wręcz niemiłosiernie nabijać, to jest po prostu koniec.
Kiedy ujawniane są różne elementy okołoplatformerskiego matriksu
i postępuje krytyczna refleksja ważnych jego uczestników, wielu
dotychczasowych wyznawców zaczyna się zwyczajnie wstydzić własnych
wyborów, swego dotychczasowego „oszołomstwa” czy „sekciarstwa”,
a wreszcie kiczu, który się z tym wiąże. To poczucie uczestnictwa
w obciachu i kiczu jest szczególnie ważne w krytycznej autorefleksji.
Bo nikt nie lubi znajdować się po obciachowej i kiczowatej stronie,
a te elementy najbardziej rzucają się w oczy w matriksie. Kiedy mogliśmy
niedawno oglądać i słuchać przemówień niektórych „gwiazd” manifestacji
Komitetu Obrony Demokracji, najbardziej widoczna i destrukcyjna dla
samych zainteresowanych była właśnie obciachowość i kiczowatość, a nie
takie czy inne poglądy. I jestem pewien, że takie osoby jak Agnieszka
Holland czy Marek Kondrat to dostrzegli, ponieważ wielokrotnie
dowodzili, iż są dobrymi obserwatorami. Takiej refleksji nie spodziewam
się po najbardziej chyba zacietrzewionym i jednocześnie
najśmieszniejszym mówcy manifestacji KOD,
czyli Jarosławie Kurskim z „Gazety Wyborczej”, ale to oddzielna
kategoria i zjawisko, które wydaje się zwyczajnie niereformowalne. Ten
obciach i kicz wręcz biją po oczach i dla wielu zatopionych wcześniej
w matriksie mogą być czymś nie do zniesienia.
Opisując to wszystko nie twierdzę, że matrix stworzony w ostatnich
latach już zniknął bądź szybko gdzieś się rozpłyną tkwiący w nim
wyznawcy i utrwalacze. To struktura wciąż całkiem trwała i obrosła
bardzo silnymi i wpływowymi grupami interesów. Ale ten matrix już zaczął
się rozpadać. Tak jak w głośnych filmach braci Wachowskich
(powstały, gdy Larry Wachowski nie był jeszcze Laną) momentem krytycznym
dla matriksu jest jego opisanie i zrozumienie jego mechanizmów. Od tego
zaczyna się skuteczne zwalczanie matriksu, a z drugiej strony – jego
autodestrukcja. Tym szybszy to proces, im więcej jest pluralizmu
na rynku mediów. I to tłumaczy wręcz skowyt, w jaki reżimowe do niedawna
media i ich „gwiazdy” wpadły, gdy straciły monopol i tracą przewagę,
a przy okazji powagę. Ale to, że jest coraz śmieszniej i coraz bardziej
groteskowo, to już zupełnie inna historia.
Rząd chce ścigać za używanie sformułowania "polskie obozy
koncentracyjne". I do konstytucji dodać, że "RP zapewnia ochronę dobrego
imienia siebie samej i Narodu Polskiego". Ale za granicą te przepisy
będą bezużyteczne.
"Polskie placówki dyplomatyczne są przechowalnią dla komunistycznej agentury i i jej dzieci. Trzeba to wypalić rozgrzanym żelazem" - napisał na twitterze Cezary Gmyz, który zamieścił też link do zawierającej 237 nazwisk "Listy członków służby zagranicznej, którzy przyznali się do służby lub współpracy z komunistycznymi służbami specjalnymi oraz osób, które IPN podejrzewa o kłamstwo lustracyjne".
Histeria, jaka panuje przy ulicy Czerskiej jest na tyle duża, że „Gazeta Wyborcza” oficjalnie stała się pismem kabaretowym. Weekendowy plakat z Lechem Wałęsą został okraszony poniedziałkową relacją z manifestacji KOD, z której wybite zostało hasło „My, naród!”, a liczba uczestników marszu została szacowana na… 80 tysięcy osób.
Mało kabaretu? Oto do okładki „Wyborczej” została przyklejona
naklejka, na której widnieje rysunek Jacka Fedorowicza przedstawiający
karykaturę Jarosława Kaczyńskiego z podpisem „Uważaj! Mały brat patrzy”.
Pięknie łączy się to z niedzielnymi okrzykami Henryki Krzywonos.
Ale to w zasadzie nic w porównaniu z tym, co przygotowała Dominika
Wielowieyska w pisanym, jak rozumiemy - na poważnie - artykule.
PiS uderza dziś w polski Kościół, bo niszcząc legendę
człowieka z Matką Boską w klapie, niszczy też legendę Kościoła,
współautora bezkrwawej rewolucji w 1989 r.
— oznajmia prezenterka tok fm.
Wzruszająca troska Wielowieyskiej o pozycję i rolę Kościoła (trzymamy
kciuki, by pójść za ciosem i wstawić się za Kościołem w kolejnych
sprawach - aborcji, eutanazji, obecności chrześcijańskich wartości
w życiu publicznym) okraszona jest sugestią, że za szafą Kiszczaka stoi…
Jarosław Kaczyński. I całe PiS.
To akcja propagandowa mająca obrzydzić niepodległe państwo polskie,
które budowaliśmy przez ostatnie 27 lat. (…) Nie mogę zrozumieć,
dlaczego polski Kościół milczy, gdy fałszuje się historię. Czy powodem
jest sojusz hierarchii z obozem rządzącym, czy obawa przed pałką
lustracyjną, której radykałowie używają do walki z każdym, kto ma inne
niż oni zdanie?
— irytuje się Wielowieyska.
W jej ocenie wielu polskich biskupów „zachowuje się tak, jakby
spuścizna prymasa Wyszyńskiego i prymasa Glempa była im obca”.
Na szczęście mamy „Wyborczą”, która o Kościół i wartości, które niesie,
troszczy się na każdym kroku.
nawiązując do Pańskiego artykułu na mój temat, pragnę wyjaśnić, że moje
ostatnie słowa we wczorajszym serwisie były nawiązaniem do dziecięcej
swobody opisanej w ostatnim materiale. Tylko to, że dzieci zwykle mogą
sobie pozwolić na więcej niż dorośli miałem na myśli oraz to, że z racji
braku czasu (serwis się kończył) mogłem się już tylko pożegnać. Przez
prawie dziesięć lat pracy w telewizji nie zostałem przez nikogo uwikłany
w żadne polityczne dyskusje i chciałbym, żeby tak pozostało. Ponieważ
nie korzystam z mediów społecznościowych, komunikuję się z Panem tą
drogą.
Z poważaniem
Kamil Smerdel
Sprawę skomentował również dyrektor TAI, Mariusz Pilis:
Wyborcza.pl
przekroczyła granicę absurdu. Nie reagujemy na mniej lub bardziej
udolne próby codziennego recenzowania przez to medium i gazeta.pl
naszych programów informacyjnych. Do krytyki każdy ma prawo. Nawet jeśli
jest nacechowana negatywnymi emocjami. Ale manipulowanie wypowiedziami
naszych dziennikarzy pod z góry założoną tezę to rzecz niedopuszczalna.
To bardzo zły sygnał. Będziemy na to reagowali.
W obszernym wywiadzie dla berlińskiego dziennika
"Tagesspiegel" poeta i pisarz Adam Zagajewski ocenia rządy PiS. Nie
unika mocnych słów. - Ukradziono nam nasz kraj - nawet jeśli teraz, w
przeciwieństwie do czasów komunizmu, robi to demokratycznie wybrany rząd
- stwierdził.
Przyczyny wypadku prezydenckiej limuzyny powinny być
jak najszybciej wyjaśnione, ale wolałbym by do tego czasu politycy,
dziennikarze i blogerzy powstrzymali się od snucia przeróżnych teorii.
Choćby dlatego, że nie mają na temat katastrofy zielonego pojęcia
a emocje które wywołują są jak najbardziej realne. I niepotrzebne.
I kiedy myślałem, że będzie to tylko problem co bardziej rozpalonych
głów z prawej strony – trochę zbyt szybkich w pisaniu, ale których
zaniepokojenie ma jakieś podstawy – okazało się, że wybiło szambo. Nie
mam zamiaru przypominać internetowego hejtu, bo cytowanie opinii
przeróżnych indywiduów dodaje im znaczenia, którego nie mają. I żadne
forum internetowe nie jest od nich wolne, wpolityce.pl też nie,
niestety. Problemem nie są więc internauci mający kłopoty
z nietrzymaniem emocji, że tak to ujmę. Problemem są całkiem, wydawałoby się, poważni ludzie, którym nie jedna opona, ale liczne w mózgach popękały od przegrzania.
Nie chce mnie się cytować tych wszystkich dowcipnisiów, tych polityków PO jak
Sławomir Nowak, tych rozżalonych, zaangażowanych propagandystów, czy
wreszcie tych komentatorów, których rechot w stylu stadionowych okrzyków
„Jeszcze jeden!” powinien być powodem hańby. Do skojarzeń „Smoleńsk –
opona” dołączyli ludzie, którzy dotychczas z prostackim hejtem się nie
identyfikowali, jak choćby naczelny liberalnego periodyku „Liberte!”
Redaktor Jażdżewski, gdy zwrócono mu uwagę, że przeholował
bronił się pisząc, iż nie z wypadku kpi, a ze znienawidzonych przez
siebie prawaków.
Zostawmy jednak nieszczęśnika, który prowadzi swe opętańcze wojenki, za które nagrodzony zostanie częstszymi zaproszeniami do TVN czy „Wyborczej”.
Innych, którzy rozumieją konsekwencje takiej zabawy, chciałbym tylko
spytać czy wezmą odpowiedzialność za emocje, które nakręcają? Czy
wiedzą, że ulegają im nie tylko kulturalni publicyści, ale też panowie
Cybowie, gotowi dać im upust w mało wysublimowany sposób? Jasne, wy obłożycie
się napisami „Hejt stop” i okładkami z największymi nienawistnikami
wrzeszczącymi „Nie zabijajcie nas!”, ale to niczego nie zmieni. Dlatego
pytam was, czy naprawdę wiecie w co się bawicie? Bo bawicie się źle.
Najnowszy "Newsweek" zapowiada z kolei wejście za kulisy pałacu prezydenckiego. Na okładce Andrzej Duda
z wymazaną twarzą i tytuł: "Dlaczego nie chce być prezydentem". W
artykule okładkowym m.in. o tym, "jak Duda całkowicie wycofał się z
walki o realną władzę".
Oprócz tego artykuły m.in. o
Witoldzie Waszczykowskim ("Jaka piękna katastrofa") oraz wywiad z
Xawerym Żuławskim o jego niedawno zmarłym ojcu - reżyserze Andrzeju
Żuławskim. Więcej>>>
O tym, że nie da się zbudować prawdziwie wolnej Ojczyzny bez trwałych fundamentów takich jak Bóg, Honor i Ojczyzna- mówił Ksiądz Arcybiskup Marek Jędraszewski w łódzkiej katedrze podczas Mszy Świętej w intencji Ojczyzny, która jest częścią cyklu modlitw Archidiecezji Łódzkiej za Polskę. Eucharystie są sprawowane w pierwszą sobotę miesiąca.
Ks. Ireneusz Kulesza, proboszcz parafii katedralnej, we wstępie do Mszy Świętej przypomniał, że od kilku lat krucjata różańcowa modlitwy za Ojczyznę prowadzi w katedrze w każdą czwartą niedzielę miesiąca różaniec za Ojczyznę. Wiemy jak bardzo nasza Ojczyzna potrzebuje Bożej mocy i opieki Matki Najświętszej. Dlatego zrodziła się inicjatywa, by rozszerzyć tę modlitwę o Adorację Najświętszego Sakramentu w każdą pierwszą sobotę miesiąca w godzinach od 10 do 12, a po niej o godzinie 12 będzie sprawowana Msza Święta i dalej Adoracja do godziny 16 na ołtarzu głównym.
W homilii Ksiądz Arcybiskup Marek Jędraszewski nawiązał do wczorajszego wypadku prezydenta RP, który cudem uniknął śmierci. Metropolita Łódzki wyraził oburzenie na komentarze jakie po tym zdarzeniu były zamieszczane na jednym z portali społecznościowych na profilu komitetu Obrony Demokracji. „W tych wpisach wiele osób wyrażało żal, że się tak dobrze to skończyło, bo miało się skończyć zupełnie inaczej. Przerażenie ogrania kiedy się czyta takie wypowiedzi. To o nich można powiedzieć – mowa nienawiści. Mowa, która nas musi pobudzić do refleksji, dlaczego takich rodzaj myślenia, dlaczego takie wpisy, dlaczego tyle nienawiści ?
Odpowiedź na te pytania została nam niejako udzielona przez św. Jana Pawła II w jego encyklice „Centesimus Annus” – mówił Ksiądz Arcybiskup. Fragment tego dokumentu poświęcony jest demokracji i stwierdza, że jeśli demokracja nie ma fundamentu w trwałych, obiektywnych wartościach to bardzo łatwo może przemienić się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm.
Jeżeli się usunie grunt, trwały i obiektywny dla stanowienia prawa, to można w imię arytmetycznej większości sejmowej uchwalać nawet najbardziej zbrodnicze prawa. Tego uczy nas historia- mówił Metropolita Łódzki.
Ksiądz Arcybiskup przypomniał w tym kontekście słowa jednego z uczestników zasiadających przy obradach Okrągłego Stołu, który tak mówił: „po upadku komunizmu boję się w Polsce trzech totalitaryzmów: religijnego, moralnego i nacjonalistycznego. Tę wypowiedź można odszyfrować jako lęk przed przywróceniem właściwego fundamentu dla życia politycznego i społecznego. To lek prze takim fundamentem, którym jest Pan Bóg.
Dalej ten człowiek obawia się fundamentu moralnego jakim jest 10 przykazań, opowiadając się tym samym za relatywizmem moralnym, za tym, że każdy może mieć swoją prawdę i według niej żyć oraz narzucać ją innym. Na koniec bojąc się nacjonalizmu uderzył ten człowiek w to co jest najbardziej istotne dla całej naszej wielkiej tradycji – w patriotyzm. Ten człowiek nie chciał, by nasze życie po 89 roku kształtowało się według tych trzech słów tworzących jeden wielki program dla Polski – Bóg, Honor, Ojczyzna.
Nie bez przyczyny św. Jan Paweł II podczas pierwszej pielgrzymki do Polski po 89 roku wszystkie swoje rozważania oparł na Dekalogu. On wyraźnie nam pokazywał jaki musi być fundament, by budować kraj wolny dla wolnych Polaków. Wolnych od nienawiści, od chęci przemocy czy odwetu. Należy kraj budować na miłości do drugiego człowieka i na miłości do Ojczyzny.
W Roku Miłosierdzia Ojciec Święty Franciszek wzywa nas żebyśmy byli miłosierni jak Ojciec. W tym jego wołaniu musimy dostrzec jego prośbę skierowaną do każdej i każdego z nas, prośbę o modlitwę, by serca ludzi, często przeniknięte bardzo złymi myślami, by te serca się nawróciły.
Właściwy ład państwa trzeba budować na Bogu, który jest miłością i tylko wtedy jest możliwa pełna wolność i można budować prawdziwą demokracje i ze spokojem patrzeć w przyszłość.
Na zakończenie Metropolita Łódzki przypomniał, że w tym roku obchodzimy 1050 rocznicę Chrztu Polski. Szczególne wydarzenie kiedy nasi przodkowie postanowili oprzeć nasza Ojczyznę na Chrystusie. Łódzki Pasterz podziękował wszystkim za dotychczasową modlitwę w intencji Polski i zachęcił, by codziennie ofiarować jedną dziesiątkę różańca za Ojczyznę.
Modlitwa za Ojczyznę to cykl spotkań na Różańcu, Eucharystii i Adoracji Najświętszego Sakramentu zainicjowany przez Krucjatę Różańcową. Spotkania odbywają się katedrze łódzkiej w każdą pierwszą sobotę miesiąca i trwają od godz. 10.00 do 16.00.
Ten człowiek nie chciał, by nasze życie po
'89 roku kształtowało się według tych trzech słów tworzących jeden
wielki program dla Polski - Bóg, Honor, Ojczyzna - mówił w katedrze
łódzki metropolita
Polemika z redaktorem naczelnym "Gazety
Wyborczej" miała miejsce w czasie sobotniej mszy za ojczyznę w łódzkiej
katedrze. Homilię wygłosił ks. abp Marek Jędraszewski. Jej omówienie
publikuje portal archidiecezji łódzkiej. Hierarcha zaczął od wypadku
prezydenta Dudy, w którego aucie pękła opona...
W sytuacji paraliżu instytucji demokratycznych gwarantujących
monteskiuszowski podział władz ostatnim gwarantem liberalnej demokracji
pozostają tylko niezależne od rządu wolne media - mówił w Paryżu I
zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej".
Prezes raczył stwierdzić, że władza nie zgodzi się na to, "by Polska był
Ci, którzy dzisiaj mówią, że trzeba bronić demokracji, chcą bronić tego,
co było przez ostatnie osiem lat - mówił podczas wtorkowego spotkania z
mieszkańcami Otwocka prezydent Andrzej Duda. Prezydent w ostrych
słowach wypowiadał się między innymi o Komisji Weneckiej i zwolennikach
KOD-u. Ci, którzy dzisiaj mówią, że trzeba bronić demokracji, chcą
bronić tego, co było przez ostatnie osiem lat. Tych wszystkich afer,
które zamiatane były pod dywan. Takich wyborów, jak ostatnie
samorządowe, gdzie wynik po prostu zaprzeczał wszelkiej rzeczywistości.
Doskonale wszyscy o tym wiedzieli, ale nic się nie dało zrobić. Gdzie
wtedy były wszystkie komisje weneckie, gdzie była Komisja Europejska?
Dlaczego wtedy nie interweniowano? Dlaczego wtedy nie podejmowano
działań? - pytał prezydent. - Jesteśmy ludźmi inteligentnymi, jesteśmy
ludźmi dumnymi z naszej ojczyzny. Jesteśmy ludźmi rozumiejącymi procesy
polityczne. Jesteśmy ludźmi, którzy rozumieją, co to znaczy, że nasze
państwo jest wykorzystywane, a my jesteśmy traktowani jak ludzie
drugiej kategorii. Myślę, że czas najwyższy, abyśmy powiedzieli, że tu, w
Polsce, to my właśnie jesteśmy ludźmi pierwszej kategorii. To nasze
interesy przede wszystkim muszą tu być realizowane i my mamy prawo do
realizowania naszych interesów na arenie międzynarodowej. To my mamy
sami prawo decydować, co jest dla nas dobre, a co złe. Kto jest dla nas
gościem, a kto wrogiem. I mamy prawo także do tego, aby głośno o tym
mówić, nie kierując się pseudoeuropejskią poprawnością polityczną, która
tak naprawdę wiedzie na manowce - mówił prezydent. Andrzej Duda
dopytywał, o jaką obronę demokracji chodzi protestującym. - Patrzę na to
z przykrością czasem, bo widzę często twarze tych, którzy w ostatnim
czasie bardzo dużo stracili - stwierdził prezydent. - Jak to się
niektórzy śmieją: "Ojczyznę dojną racz nam wrócić Panie", jak mówią ci
ludzie. Ale wśród nich jest bardzo wielu ludzi przyzwoitych, którzy dają
się zwieść pewnym próbom zastraszania - ocenił. Duda zwrócił uwagę, że
prowadzone przez protestujących działania "właściwie wprost zaprzeczają
temu, co mówią". - Bo jeżeli ktoś mówi, że demokracja wymaga obrony, a
jednocześnie może to mówić w każdym miejscu i w każdym czasie, to
przepraszam bardzo, na tym właśnie polega demokracja - powiedział. -
Chcę państwu bardzo jasno powiedzieć: spokojnie, będę realizował swoje.
Nie zniechęci mnie do tego żaden krzyk, żadne kalumnie rzucane przez
ludzi, którzy zostali odspawani od stołków, na których, wydawało im się,
ze będą zasiadali przez lata. Czasem z przykrością patrzę, gdy wielu
ludzi przyzwoitych daje się uwieść propagandzie, która jest rozsiewana.
(...) - podkreślił. O Prezydent stwierdził również, że "na programie
naprawy Rzeczypospolitej stracą wiele" ci, którzy najczęściej uzyskali
coś w sposób "nieuczciwy, niesprawiedliwy, nie oglądając się na innych".
Zaznaczył, że dla niego polityka jest "roztropną, rozsądną i uczciwą
troską o dobro wspólne". Jak podkreślił, zależy mu na tym, żeby Polska
była "państwem sprawiedliwym, uczciwie traktującym swoich obywateli", co
oznacza - jak mówił - m.in., że każdy obywatel powinien być traktowany
równo przez prawo i wymiar sprawiedliwości, "niezależnie od tego, jak
bardzo jest bogaty i szerokie ma potencjalne znajomości czy inne lokalne
układy". - To jest wielkie i trudne zadanie, to jest zadanie, które
będzie trudno zrealizować w czasie jednej kadencji parlamentu czy w
czasie jednej kadencji prezydenta Rzeczypospolitej, ale moją ambicją
jest i w zasadzie jedynym celem, żeby przynajmniej realizację tego
rozpocząć - oświadczył. Andrzej Duda zapewnił też zgromadzonych, że
pamięta o wyborczych zobowiązaniach. "Wierzę w to, że na koniec obecnej
kadencji parlamentu i na koniec kadencji mojej - na urzędzie prezydenta
RP - czyli za 4,5 roku, kiedy będziecie państwo dokonywali podsumowania,
ocenicie moją pracę, i to będzie dla mnie ocena wymierna" - zapewnił.
Prezydent zadał pytanie o to, jaki wpływ na kształtowanie się III RP
miały dokumenty ujawnione w domach polityków PRL. - Dlaczego niektórzy
ludzie zachowywali się w taki, a nie inny sposób, dlaczego na pewne
rzeczy choćby tylko przymykali oko, dlaczego się na nie zgodzili, czemu
się często pod nimi podpisali? - pytał Duda. Stwierdził, że tak jak
Polska, również historia "wymaga prawdy". - To jest nasza historia, ale
ona też, tak jak i Rzeczpospolita, wymaga prawdy, bo tylko na prawdzie
możemy ułożyć nasze relacje tak, żeby były one relacjami uczciwymi.
(...) I nie dajmy się, proszę państwa, zwieść różnego rodzaju panice,
rozsiewanej przez niektóre środowiska - powiedział.
Czas na budowę ruchu obrony III
Rzeczpospolitej, którego naturalnym patronem powinien być Tadeusz
Mazowiecki - mówił w czwartek podczas wieczornego wykładu na
Uniwersytecie Warszawskim były prezydent Bronisław Komorowski.
Prezydent wygłosił tam wykład pt.
"Dziedzictwo Tadeusza Mazowieckiego. Zaufanie i lojalność w polityce".
Po nim długo odpowiadał na pytania publiczności.
Na rezolucję europarlamentu w sprawie Polski politycy PiS-u
zareagowali rytualną litanią obelg, które pokazują ich prawdziwy
stosunek do UE. Stosunek cyniczny, wrogi i pogardliwy.
Agata Duda. Pierwsza dama tańczy sama [Portret prezydentowej]
Małgorzata I. Niemczyńska
16.04.2016
01:03
Agata Duda (Fot. Tomasz Urbanek / East News)
Agata jako nadzieja? To były wasze pobożne życzenia. Ona ojca sobie nie wybierała, a męża - tak! Lepiej dajcie jej spokój
"Agato, powiedź
coś" - na transparentach. Tłum skanduje: "Gdzie jest teraz pierwsza
dama?". "W imieniu tysięcy polskich kobiet prosimy o pomoc w
powstrzymaniu kolejnego konfliktu społecznego i zatrzymaniu działań,
które doprowadzą do krzywdy i cierpienia wielu z nas" - piszą w liście
posłanki Nowoczesnej. http://wyborcza.pl/magazyn/1,151486,19927030,agata-duda-pierwsza-dama-ta...
16.04.2016 Rządzi nami człowiek, który prócz braku
"cywilizacyjnych kwalifikacji" ma głowę zwróconą do tyłu - mówi prof.
Radosław Markowski, politolog z Uniwersytetu SWPS.
AGNIESZKA
KUBLIK: Ostrzegał pan: wybory parlamentarne 2015 zdecydują, czy w
Polsce uchowa się demokracja, czy nie. Teraz może pan powiedzieć „a nie
mówiłem”.
PROF. RADOSŁAW MARKOWSKI: Mam dwie natury: badacza i obywatela.
Michnik do Kaczyńskiego: Jarek, przecież ty nie będziesz wiecznie żył..."Wielokrotnie bywałem w sporze z Jarkiem, ale nawet wtedy, kiedy
kompletnie się z nim nie zgadzałem, po swojemu go szanowałem. Jednak
demontaż państwa prawa i łamanie konstytucji to są granice, po
przekroczeniu których nie ma już dyskusji" - stwierdza Adam Michnik w obszernym wywiadzie udzielonym "Gazecie Wyborczej".
Jeśli
chodzi o wybory prezydenckie, to rzeczywiście one zostały przegrane w
wyniku błędów i zaniechań zwolenników Komorowskiego. Mówię, bom smutny i
sam pełen winy. Sam byłem przekonany, że on musi wygrać - przyznaje Adam Michnik, pytany przez Dominikę Wielowieyską o przyczyny klęski wyborczej poprzedniej władzy i jego wypowiedź, w której podkreślał, że "Komorowski przegra tylko wtedy, gdy przejedzie na pasach zakonnicę w ciąży". Jak dodaje:
Faktem jest, że przez osiem lat rządów PO
jej twarze się opatrzyły, że były błędy i nieumiejętność komunikowania
się z ludźmi. Fatalne reakcje na podsłuchy i sprawna propaganda PiS: z
tego, że ktoś zamówił ośmiorniczki, potrafili zrobić opowieść o
rozpasaniu elit i władzy. Przecież to absurd, ale w ogłupianiu ludzi - mistrzostwo świata.
Zdaniem publicysty i redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej"
Jarosławowi Kaczyńskiemu udało się oczarować własną siłą środowiska
umiarkowane konserwatywnie, które wcześniej epatowały antykomunizmem, a
teraz przesuwają się w stronę antydemokratyczną i antyliberalną,
wierząc, że "liberalna mafia ukradła im Polskę".
Adam Michnik nie ukrywa, że jest pod wielkim wrażeniem drugiej strony sceny politycznej, na której buduje swoje podstawy Komitet Obrony Demokracji:
Gdy przyjechałem do kraju po sześciu miesiącach nieobecności i poszedłem na marszKOD,
nagle zobaczyłem, że jestem w mieście, którego nie znam, wśród ludzi,
których się nie spodziewałem, w atmosferze, która mi przypominała 1980
rok: pogoda, humor, żarty, dobra wola, wzajemna życzliwość.
Coś takiego widziałem też podczas pierwszej wizyty papieża w Polsce w
1979 roku: setki tysięcy ludzi na placach, skupionych w pewnej
atmosferze, wokół pewnego nowego wzoru obywatelskiego. I wtedy były
przecież jakieś opozycyjne środowiska: KOR, ROPCiO, Kluby Inteligencji Katolickiej. Tamta atmosfera nie przełożyła się jednak na masowy akces do tych organizacji. Ale to była baza wielkich przemian w Polsce.
Cierpkie słowa kieruje jednak pod adresem prezydenta Andrzeja Dudy,
zwłaszcza za jego pozaurzędową aktywność, czyli między innymi
korespondowanie na Twitterze z - jak to określa Dominika Wielowieyska - "z młodymi pannami o takich pseudonimach jak 'leśne ruchadło' czy 'Karolina Wazelina'". Adam Michnik, komentując to, sięga po anegdotkę z czasów, kiedy był jeszcze studentem.
W 1963 roku miałem poprawkę z fizyki. Siedziałem w parku, przechodzi Jacek Kuroń i mówi: "Adaś, na plenum towarzysz Gomułka się tobą zajął i cię krytykował". Ja mówię: "Jacuś, daj mi spokój, ja mam poprawkę z fizyki i nie mam czasu na głupstwa". Jacek potem mówił tak: "Towarzysz Gomułka, niestety, nie ma poprawki z fizyki i ma czas na głupstwa". Otóż prezydent Duda ma czas na głupstwa.
Jarosława Kaczyńskiego
Adam Michnik oskarża za to o rujnowanie demokratycznego dorobku Polski
wypracowanego przez ostatnie 27 lat. Jak dodaje, gdyby miał możliwość
porozmawiania z prezesem PiS, powiedziałby:
Jarek, przecież ty nie będziesz wiecznie żył,
dlaczego ty chcesz przejść do historii jako niszczyciel? Miałeś
przyzwoitego brata, przyzwoitą mamę - dlaczego robisz to wszystko?
Wielokrotnie
bywałem w sporze z Jarkiem, ale nawet wtedy, kiedy kompletnie się z nim
nie zgadzałem, po swojemu go szanowałem. Jednak demontaż państwa prawa i łamanie konstytucji to są granice, po przekroczeniu których nie ma już dyskusji - podsumowuje Adam Michnik.
-------------------------------------------
Michnik nie miał przyzwoitej rodziny, więc zazdrości Jarosławowi.
Przemówienia pani premier Beaty Szydło
wysłuchałem ze smutkiem. Szefowa rządu, która broni niepodległości
Polski przed Brukselą, to brzmi jak humoreska Sławomira Mrożka. Był to
wykład dziwacznej koncepcji suwerenności będącej syntezą idei Władimira
Putina i Jarosława Kaczyńskiego.
Wedle tej koncepcji suwerenność to tyle co prawo do suwerennego łamania
konstytucji, do przeobrażania państwa demokratycznego w państwo...
Może trzeba zapytać brata o różnice? Michnik: Kaczyński robi to, co komuniści między 1945 a 1949 roki
Kronika kłamliwej histerii
Kuriozalne słowa i bardzo, bardzo nieodpowiedzialne. Zanotujemy ku przestrodze.
Do coraz dłuższej kroniki kłamliwej historii dopisujemy kolejną wypowiedź Adama Michnika, który udzielił wywiadu w radiu TOKFM, które przez złośliwych nazywane jest radiowęzłem Agory.
Naczelny „Wyborczej” skakał z tematu na temat - a to mówił o IIRP, a to że kazania ks. Międlara są niedopuszczalne, a to znów, że Jarosław Kaczyński w latach 90. był inny.
A dziś…
Jeżeli nawet on sobie tego nie uświadamia, to dla mnie Kaczyński jest dzieckiem PRL.
W swoim myśleniu. Gdybym miał do czegoś przyrównać to, co on robi -
to do tego, co komuniści robili między 1945 a 1949 rokiem. To przejmowanie kolejnych obszarów państwa… To przekształcanie bardzo niedoskonałego państwa prawa w państwo partii
— mówił Adam Michnik w audycji „A teraz na poważnie”.
Dodawał przy tym, że w Polsce mamy „pełzający zamach stanu”. Gdybyśmy chcieli być niegrzeczni, to odesłalibyśmy pana Adama do swojego brata. Może on wykaże różnice między tym, co mamy dziś w Polsce a latami 40. i 50. XX wieku.
Rok prezydentury Andrzeja Dudy. Internauci świętują #RokBezBronka. MEMY i KOMENTARZE
Dokładnie rok temu, 24.05.2015, Andrzej Duda wygrał wybory. To był piękny dzień!
Adam Michnik mówił, że prezydent Bronisław Komorowski mógłby przegrać wybory jedynie wtedy, gdyby „pijany przejechał na pasach zakonnicę w ciąży”. Tymczasem już dziś internauci świętują #RokBezBronka.
— #RokbezBronka - robi zawrotną karierę na Twitterze. Internauci przypominają największe wpadki byłego prezydenta i wspominają jego potknięcia i dziwactwa. Nie brakuje złośliwych uwag pod adresem Bronisława Komorowskiego.
Internauci świętują też rok z prezydentem Andrzejem Dudą. Podkreślają, że to niesamowite jak wiele zmieniło się przez rok. Dumna i godna prezydentura Andrzeja Dudy ma duże i wierne grono sympatyków. Przywiązanie do tradycji i patriotyzm - są nie do przecenienia.
To wielki zaszczyt móc zwracać się do członków instytucji, która
wniosła tak znamienity wkład w stabilność i postęp ludzkości. Pokój jest
jedną z najwyższych ludzkich wartości - wystąpienie Prezydenta RP w
Norweskim Instytucie Noblowskim w Oslo.
Prof. Chodakiewicz o histerycznej reakcji Michnika: "Temu
środowisku wali się świat. Postkomunizm rozsypuje się i stąd ta
wściekłość"
"To argumentum ad hitlerum. Kiedy nie ma się argumentów,
krzyczy się na drugą osobą 'Hitler' i wówczas ta osoba jest
zdyskredytowana".
rof. Marek Jan Chodakiewicz, który był gościem programu „Warto rozmawiać” (TVP1), odniósł się do krytycznych słów na swój temat, jakie wypowiedział redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” Adam Michnik.
To argumentum ad hitlerum. Kiedy nie ma się argumentów, krzyczy się na drugą osobą „Hitler” i wówczas ta osoba jest zdyskredytowana. Temu środowisku wali się świat. Postkomunizm rozsypuje się i stąd ta wściekłość
— powiedział rozmówca Jana Pospieszalskiego.
Przypomniał, że lewica w USA robiła tak już w latach 20. ubiegłego wieku.
Oni mają punkty odniesienia – cokolwiek się nie zgadza, to od razu: „faszyzm”
— przypomniał Chodakiewicz.
To wynika z pośmiertnego zwycięstwa Stalina
— dodał.
Jeżeli przez 70 lat powtarza się to samo, ludzie przywykli do tego
— zaznaczył historyk.
Nie można mylić opinii z faktami. Każdy może mieć opinie, ale nauka polega na tym, że zjawisko się bada. (…) Nie mylmy propagandy i publicystyki z nauką
— apelował gość programu „Warto rozmawiać”.
Prof. Chodakiewicz odniósł się również do negatywnych wypowiedzi zagranicznych polityków o Polsce i jej historii.
To znaczy, że Polska nie ma komunikacji strategicznej
— stwierdził rozmówca Jana Pospieszalskiego.
Po praniu mózgów nastąpił postkomunizm, czyli transformacja
— zauważył Chodakiewicz.
Młodsze pokolenie już całkiem nieźle kapuje. (…) Starsze pokolenie jest jak każdy niewolnik. Sowieci Polskę zniewolili. Każdy niewolnik ma ogromne psychiczne kłopoty do wyemancypowania się z tego dołka
— podkreślił historyk.
Im dłużej jest pokój, tym lepiej dla Polski, Europy i świata, bo ludzi mimo politycznej poprawności i zalewu lewactwa mogą myśleć, co z tym zrobić
— dodał.
Pytanie, co rząd z tym zrobi, czy dopuści tych młodych
— powiedział Marek Jan Chodakiewicz.
Bruksela bardziej boi się sułtana niż polskiego hydraulika. Polska nie jawi się jako zagrożenie,. Polska jest na peryferium. Brukseli wydaje się, że Polskę można strofować. (…) Polska ma jednak milion uchodźców z Ukrainy i nikt za to Polsce nie podziękował
— zauważył historyk.
Gość programu „Warto rozmawiać” odniósł się również do wyborów prezydenckich w USA.
Z jednej strony mamy bufona i populistę, który ciągle zmienia zdanie. (…) Nie można traktować go poważnie. A z drugiej strony mamy bezduszną nihilistkę i złodziejkę
Kilka lat temu w 'Wysokich Obcasach Extra'
ukazał się słynny tekst prof. Mikołejko o 'wózkowych', czyli młodych
matkach, które zdaniem profesora naruszają jego wolność. - One stały się
częścią armii Kaczyńskiego, co pokazuje statystka, bo 54 proc. kobiet w
wieku rozrodczym poparło PiS. Zostały kupione programem 500 + i mają w
nosie naszą wolność - mówi filozof, pedagog, eseista prof. Zbigniew
Mikołejko, gość Aleksandry Klich w Temacie Dnia 'Gazety Wyborczej'.
Polityka Kaczyńskiego nie zmierza w żadnym kierunku. To tandetny i
makiaweliczny w swoim cynizmie projekt zawłaszczenia państwa i
stworzenia pół-autorytarnego reżimu przy zachowaniu demokratycznej z
pozoru dekoracji - mówi prof. Zbigniew Mikołejko, etyk, filozof , w
rozmowie z Dorotą Kowalską.
Kiedy Pan patrzy na to, co dzieje się w naszym kraju, jakie uczucie
bierze górę: smutek, gniew, niepokój?
Doznaję wszystkich tych uczuć jednocześnie. A czasem też czuję i
wściekłość, i zaciskam pięści w poczuciu bezsilności. I znieść po prostu
nie mogę, że za sprawą zapiekłej głupoty, autorytarnych pokus,
nienawiści i tanich resentymentów, zwykłego nieudacznictwa wreszcie i
bezczelnego triumfalizmu marnuje się tak wielki wysiłek, jaki większość z
nas - bo nie wszyscy, niestety - włożyła w tak bolesną i żmudną
przemianę Rzeczpospolitej. I obawiam się, że obecne awanturnictwo u
władzy krok po kroku rujnuje, może wręcz zaprzepaszcza, tę wyjątkową
historyczną szansę, jakiej nie mieliśmy od stuleci: zbudowania nad Wisłą
krzepkiego demokratycznego państwa, sprawnej gospodarki,
cywilizacyjnego ładu dorównującego innym krajom Zachodu oraz ich, jak to
się powiada, standardom życiowym. Ech, ujmę to bardziej brutalnie: krew
mnie zalewa! Ale zarazem i nęka taki cholerny, ostry żal, „spięty” z
trwożnym niepokojem o przyszłość...
CZYTAJ TAKŻE: Prof. Mikołejko: Europejskie wolności będą musiały się
skończyć. Uchodźcy to ludzie obcy
Dawno nie było tak wielu negatywnych emocji wśród Polaków, prawda?
Tak, chyba od stanu wojennego, zwłaszcza jego pierwszych miesięcy i lat.
Obwiniam o to głównie Kaczyńskiego i jego cynicznych dworaków - całe to
polityczne wyjarzmione lokajstwo, tak podobne do cynicznego i
wyjarzmionego lokajstwa z „Operetki” Gombrowicza. Bo Kaczyński ubrdał
sobie niestety, że jego rzekomo konserwatywna rewolucja może zrodzić się
jakoby z „zarządzania przez konflikt”. A tymczasem dostał mu się
jedynie ów „kaduceus polski”, który Stańczyk z „Wesela” - symbolizujący
tam autentyczny pesymistyczny konserwatyzm - w szyderczym geście wręcza
małemu, nieudacznemu politykowi o ciasnych, lokalnych horyzontach
(Dziennikarzowi): „Naści, rządz!/ Masz tu kaduceus polski,/ mąć nim
wodę, mąć”. Nie ma tu zatem żadnego konserwatywnego projektu, tylko
zgromadzenie właśnie agresywnych emocji - bez różnicy zresztą, bez
zasad. Tych zatem usprawiedliwionych przez rzeczywistą krzywdę i tych
nieusprawiedliwionych, tych autentycznych bólów ludzkich i tych
pokracznych, karykaturalnych roszczeń. Tworzy się w ten sposób - już o
tym rozmawialiśmy z panią swego czasu - swoisty „bank gniewu”, jak
nazywa podobne nagromadzenie resentymentów i zapalczywości niemiecki
filozof Peter Sloterdijk. Oczywiście, niezadowolone masy otrzymają z
tego „banku” jakieś tam ochłapy, rzeczywiste zaś odsetki wypłacą sobie -
już wypłacają na potęgę - ludzie Kaczyńskiego. Ale naturalnie za nasz
podły stan uczuciowy odpowiada także i rozlazła, rozkapryszona i
samolubna lewica, a przede wszystkim rządzący przez osiem lat
liberałowie. Ci ostatni jednak wzniecili negatywne uczucia czymś zgoła
innym: samozadowoleniem i pychą, umysłowym i moralnym tandeciarstwem,
jakie dało znać o sobie chociażby przy okazji upojnych kolacyjek z
ośmiorniczkami, a także podlizywaniem się kościelnym elitom (które
zresztą nie zamierzały ich wcale wesprzeć w utrzymywaniu władzy) oraz
spowolnieniem czy wręcz zaniechaniem radykalnych reform, zwłaszcza w
sferze edukacji czy też wprowadzania rozmaitych europejskich standardów.
Nie zrobiono także nic z rosnącym - choć nie zawsze, nie w każdym
wypadku zasadnym - rozczarowaniem młodych, które teraz kulminuje
nierzadko w nacjonalistycznych nastrojach i wyskokach oraz sympatiach
dla populizmu z jego drogami „na skróty”.
Naukowcy
i publicyści protestują przeciwko słowom Michnika. "W sposób niegodny i
zahaczający o paranoję obraził czołowego amerykańskiego historyka" "Adam Michnik, posługując się mową nienawiści, w sposób niegodny i
zahaczający o paranoję obraził czołowego amerykańskiego historyka
pochodzenia polskiego, prof. Marka Jana Chodakiewicza, porównując go do
Adolfa Hitlera (...) Przypominamy, że Polin utrzymywany jest przez
polskiego podatnika i ma służyć prezentacji żydowskiej kultury i
historii, oraz szerzeniu tolerancji i otwartości, a nie podłości,
nikczemności i nienawiści skierowanej w wybitnych przedstawicieli
polskiego życia naukowego" – napisali w liście naukowcy i publicyści,
którzy protestują przeciwko słowom redaktora naczelnego "Gazety
Wyborczej" Adama Michnika.
Adam Michnik w trakcie dyskusji w Muzeum Historii Żydów Polskich w
Warszawie porównał pochodzącego z Polski amerykańskiego historyka,
prof. Marka Jana Chodakiewicza do Adolfa Hitlera. – To są książki z
innej półki. One powinny stać na jednej półce z "Protokołami mędrców
Syjonu", a nie z książką Grossa – dodał Michnik na temat prac prof.
Chodakiewicza.
Wobec słów, jakich wobec prof. Chodakiewicza użył redaktor naczelny
"Gazety Wyborczej", grupa polskich naukowców, publicystów i osób życia
publicznego postanowiła napisać listo otwarty do Dariusza Stoli,
dyrektora Muzeum Polin.
Prezentujemy jego treść:
Szanowny Panie Dyrektorze,
W dniu 11 maja br. podczas dyskusji odbywającej się na terenie
Muzeum Historii Żydów Polskich Polin doszło do haniebnego incydentu.
Jeden z jej uczestników, Adam Michnik, posługując się mową nienawiści, w
sposób niegodny i zahaczający o paranoję obraził czołowego
amerykańskiego historyka pochodzenia polskiego, prof. Marka Jana
Chodakiewicza, porównując go do Adolfa Hitlera. Z kolei o pracach prof.
Chodakiewicza powiedział:
„One powinny stać na jednej półce z >>Protokołami mędrców Syjonu<<”.
Wyrażamy głębokie oburzenie, że na terenie kierowanej przez Pana
placówki takie słowa padły wobec człowieka, który decyzją prezydenta
Stanów Zjednoczonych, Georga Busha, został powołany do amerykańskiej
Rady Pamięci Holokaustu (US Holocaust Memorial Council), a od 2008 r.
jest kierownikiem Katedry Studiów Polskich im. Tadeusza Kościuszki (The
Kosciuszko Chair of Polish Studies) na waszyngtońskiej uczelni IWP,
jednej z nielicznych instytucji zachodnich prezentujących historię
Polski w oparciu o najwyższe standardy naukowe.
Przypominamy, że Polin utrzymywany jest przez polskiego podatnika
i ma służyć prezentacji żydowskiej kultury i historii, oraz szerzeniu
tolerancji i otwartości, a nie podłości, nikczemności i nienawiści
skierowanej w wybitnych przedstawicieli polskiego życia naukowego.
Wzywamy Pana Dyrektora do oficjalnego przeproszenia prof.
Chodakiewicza i poinformowania opinii publicznej o działaniach podjętych
w celu niedopuszczenia do powtórzenia się w przyszłości takich
haniebnych incydentów, które nie tylko rzutują na dobre imię kierowanej
przez Pana instytucji, ale potwierdzają zarzuty jej krytyków, którzy
dowodzą, że może stać się ona źródłem konfliktów, wykluczania i mowy
nienawiści.
Jednocześnie wskazujemy, że zaniechanie powyższych działań może
świadczyć o tym, że opisywane skandaliczne i haniebne zachowanie
prelegenta nie jest jedynie incydentem, a świadomą polityką kierowanego
przez Pana Muzeum.
Prof. dr hab. Roman Dzwonkowski SAC, historyk, socjolog Prof. dr hab. Marek Kornat, IH PAN Prof. dr hab. Jan Żaryn, historyk, senator RP Prof. dr hab. Adam Wielomski, historyk idei Prof. dr hab. Henryk Głębocki, historyk Prof. dr hab. Wojciech Polak, historyk Prof. dr hab. Marek Wierzbicki, historyk Dr hab. Tomasz Panfil, prof. KUL, historyk Dr hab. Mirosław Szumiło - historyk, UMCS Dr hab. Krzysztof Kaczmarski – historyk Dr hab. Andrzej Zybertowicz, socjolog Dr hab. Elżbieta Wojcieszek – historyk Dr hab. Bogdan Musiał - historyk Dr Krzysztof A. Tochman – historyk, pisarz Dr Mariusz Krzysztofiński - historyk Dr Piotr Gawryszczak - historyk, radny Rady Miasta Lublina Leszek Żebrowski - historyk, publicysta Dr Tomasz Sommer – historyk, publicysta Jan Pospieszalski – publicysta Dr Tomasz Teluk – publicysta Dr Jolanta Mysiakowska Muszyńska - historyk Dr Wojciech J. Muszyński - historyk Dr Rafał Łatka - historyk Dr Rafał Drabik - historyk Dr Rafał Dobrowolski - historyk Dr Rafał Sierchuła – historyk Dr Marcin Wałdoch - historyk Michał Wołłejko - historyk, publicysta Tadeusz M. Płużański – historyk, publicysta Stanisław Michalkiewicz – prawnik, publicysta Krzysztof Wyszkowski – publicysta Maciej Duszyński, politolog Tomasz Rzymkowski - prawnik, poseł na Sejm RP Dariusz Loranty, publicysta Rafał Otoka-Frąckiewicz, publicysta Dr Marta Cywińska – pisarka, publicystka Jerzy Kenig - publicysta Jacek Gratkowski, historyk, publicysta Piotr Koczur, historyk
Takich wyników redaktorzy z Czerskiej się nie spodziewali.
Tusk, Kijowski, Lis czy Petru nie mają szans. Obecny prezydent
zdeklasował wszystkich rywali.W imaginacjach wyborczych „Gazety” nie mogło zabraknąć lidera Komitetu Obrony Demokracji. Mateusz Kijowski nie ma jednak zbyt wielu zwolenników. Poparło go 23 proc. badanych. Andrzej Duda zdobył w tej rundzie 50 proc. głosów. Pula niezdecydowanych to 17 proc. a niegłosujących 10.
Zybertowicz o spadku znaczenia "GW": "Została odsunięta z
centrum na miejsce w drugim, trzecim rzędzie. I bardzo nerwowo walczy o
powrót"
"Rewolucja odbyła się w zeszłym roku, rewolucyjna zmiana w
mentalności Polaków i rewolucyjne przebudowywanie instytucji państwa".
rof. Andrzej Zybertowicz, doradca prezydenta Andrzeja Dudy, był gościem programu „Polski punkt widzenia” na antenie Telewizji Trwam. Socjolog mówił o kwestiach bezpieczeństwa przed zbliżającymi się w Polsce wielkimi imprezami, rosyjskiej wojnie informacyjnej i pozycji „Gazety Wyborczej”.
Prezydent Duda będzie rozmawiał z ministrem koordynatorem Mariuszem Kamińskim na temat stanu przygotowań do wielkich imprez, które odbędą się w tym roku.
Będzie chciał usłyszeć jaki stan przygotowania wewnętrznego do kluczowych wydarzeń w tym roku. Najczęściej mówi się o szczycie NATO i Światowych Dni Młodzieży, ale z punktu widzenia zagrożeń dla bezpieczeństwa, nie mniej istotne jest wielkie spotkanie młodzieży na Woodstocku
– powiedział Zybertowicz.
Jest tam przyzwolenie na niekonwencjonalne zachowania, co może wytwarzać pewne pokusy dla środowisk, które chciałyby dokonać zamachu lub jakiejś prowokacji
– dodał.
Zybertowicz zwrócił również uwagę na zagrożenie wynikające z wojny informacyjnej prowadzonej przez Rosję.
Co najmniej od rozpoczęcia agresji rosyjskiej na Krym nasiliła się aktywność Rosji w prowadzeniu wojny informacyjnej. Wojna informacyjna prowadzona wobec Polski i wielu krajów NATO, stanowi w krótkim okresie większe zagrożenie niż klasyczna działalność szpiegowska
– stwierdził.
Ryszard Petru zapowiada pójście na zwarcie z obecnym rządem. Zdaniem Zybertowicza, nie można tu mówić o rewolucji.
Gdyby brać to na poważnie, to w grę wchodziłaby raczej kontrrewolucja. Rewolucja odbyła się w zeszłym roku, rewolucyjna zmiana w mentalności Polaków i rewolucyjne przebudowywanie instytucji państwa. Przez ostatnie 25 lat uformował się podział na wygranych i przegranych transformacji. Próbowałem zrozumieć fenomen silnego poparcia dla Radia Maryja. Ono dawało głos środowiskom zagubionym w transformacji. Przyszedł ojciec Tadeusz i się o te środowiska upomniał. Beneficjenci pierwszego okresu transformacji próbowali ufortyfikować swoją pozycję i niezależnie od zmian ekip rządzących pewne reguły gry były stałe
– powiedział socjolog.
Zybertowicz skomentował również powolny upadek „Gazety Wyborczej”.
Z gazety, która była jakby liderem myślenia elit całego systemu, została odsunięta z centrum na miejsce w drugim, trzecim rzędzie. I bardzo nerwowo walczy o powrót do pierwszego szeregu
Bronisław Wildstein: W Polsce trwa wojna elit. "Zmiana wywołuje furię tych, którzy uważają się za właścicieli Polski"
"Istnieje w Polsce establishment, warstwa rządząca III RP - rodzaju oligarchii, nielicznych w swoim interesie".
W Polsce trwa wojna elit. Nie sądzę jednak, żeby sami Polacy byli mocno podzieleni
— mówił Bronisław Wildstein w rozmowie z radiową „Jedynką”.
Publicysta tygodnika „wSieci” przekonywał,
Mam nadzieję, że więzi społeczne nie są do końca rozerwane. Mamy do czynienia z wpływową grupą, która próbuje tak przekonać. Istnieje w Polsce establishment, warstwa rządząca III RP - rodzaju oligarchii, nielicznych w swoim interesie. Przy tym to specyficzna oligarchia, bo zachowująca procedury demokratyczne dzięki czemu, może nastąpić zmiana polityczna. Ta zmiana wywołuje jednak furię tych, którzy uważają się za właścicieli Polski
— mówił publicysta i dodaje, że to oni właśnie przedstawiciele establishmentu „usiłują przedstawić tę sytuację, jako zasadniczy podział”.
Wildstein twierdzi, że od początku powstania III RP słyszymy o państwie obywatelskim, ale „Polakom zaczęto sprzedawać to, co społeczeństwem obywatelskim nie jest”. Publicysta przytoczył przykład fundacji Stefana Batorego.
To potężni gracze, którzy wykorzystują czasem autentyczne zainteresowanie społeczne, a czasem organizują grupy nacisku. (…) Trudno powiedzieć, że są to obywatelskie inicjatywy spontaniczne, bo to fundacje sponsorowane przez multimiliardera narzucającego swoją koncepcję ideologiczna i polityczną
— zauważa gość Jedynki.
Nam się opowiada, że państwo powinno się wycofać - a ono się nie powinno wycofywać. Powinno być ograniczone, nie powinno wkraczać w wiele dziedzin - jak w dziedzinę rodziny - natomiast tam, gdzie działa, powinno być silne
— dodawał.
Wildstein nawiązywał też do ostatniego sondażu w Wielkiej Brytanii, z którego miało wynikać, że Brytyjczycy opuszczą Unię Europejską.
To już jest poważna różnica. Gdyby okazało się to prawdą, to Anglicy wyjdą z UE, co dla Polski byłoby złym ruchem. Przyczyniła się do tego sama UE, a w tym sama Komisja Europejska. Te pohukiwania na Polskę, wdrażanie procedur… Było to wyciągane i będzie przez zwolenników wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej
Inwestycja Georga Sorosa w spółkę Agora to pomoc dla tzw. KOD-u – mówi medioznawca dr Hanna Karp. Ekspert odniosła
się w ten sposób do informacji, że fundusz finansowany przez
amerykańskiego miliardera i spekulanta zakupił ponad 11 proc. akcji
spółki, wydawcy m.in. „Gazety Wyborczej”. Transakcja była
negocjowana od kilku tygodni, ale jej bliższe szczegóły nie są znane.
Dokładna kwota również pozostaje niewiadomą, choć szacuje się, że
przekroczyła 50 mln zł. Dr Hanna Karp podkreśla, że nie jest to pierwsze zaangażowanie Georga Sorosa w rynek medialny w Polsce. Ewa Siedlecka
Może wprowadzić dowolne prawo, nie przejmując się konstytucją, a
nawet rozsądkiem. I z tego prawa korzysta w takim tempie, że wykluczeni z
pojęcia suwerena "obywatele gorszego sortu" nie nadążają nawet się
oburzyć.
Żadnych mrzonek, panowie!". Słynne: "Point de reveries, messieurs!" -
powiedział car i król Polski Aleksander II do delegacji marszałków
szlachty w Warszawie w 1856 r.
Adam Michnik w teatrze Korez w Katowicach (GRZEGORZ CELEJEWSKI)
We
wtorek 14 czerwca w ramach " Wyborczej Na Żywo" w Teatrze Korez odbyło
się niemal dwugodzinne spotkanie z Adamem Michnikiem pod hasłem "Co z tą
Polską".
Tłumy zainteresowanych spotkaniem z
zaczęły zbierać się pod Teatrem Korez już na pół godziny przed
rozpoczęciem wydarzenia. Sala wypełniła się po brzegi. Spotkanie
prowadził Dariusz Kortko, redaktor naczelny katowickiego wydania
"Wyborczej"...
to wyłączam telewizornię....cynizm,kłamstwo " autorytatywność wydawanych sądów....jest nie do zniesienia
/nie wspieram moimi pieniędzmi "mieszadła"mącącego polskie umysły,gardzę towarzyszami i towarzyszkami z tego czegoś/
tego środowiska i dlatego taki mamy "bajzel"
Brat sędziego Stefana Michnika..od lat miesza w polskich umysłach,co do zarozumiałej pańci z nazwiska
Wielowiejska,to niedobrze się robi ,gdy wyłazi na ekranie...i wieszczy,to np powyżej... Lustracja i to "dogłębna"
IPN ie otwórz bramy i pokaż,co masz...mimo,ze Michnik i jego kompanija dawno zrobili czystki i wynieśli,co trzeba...
Psy szczekają, karawana idzie dalej. Znaczenie „Wyborczej” spada jeszcze szybciej niż jej sprzedaż
Krzysztof Feusette
Czerska zaczyna się dławić, bo w kraju nie został już nikt, kto by
jej uwierzył w cokolwiek, a już na pewno nie w kolejne „rewelacje”
na temat Macierewicza.
A teraz, proszę szanownej wycieczki, przystańmy na chwilę w kolejnej sali Muzeum Propagandy i Sieczki dla Lemingów, prezentującego najciekawsze dokonania przemysłu pogardy z lat 2007-2016 oraz inne przejawy pisofobii. Tej strasznej choroby XXI wieku, na którą zapadło wtedy tyle popeerelowskich gwiazd sceny i estrady, że aż strach pomyśleć, jak musieli wcześniej nadskakiwać komunie. Nawet Jan Peszek, ojciec Marii Awarii, miał wrażenie, że „śni jakiś straszliwy sen”, chociaż zarówno jemu i jak i jego zdolnej do każdej bzdury córce wiodło się całkiem dobrze. O Krystynie Jandzie na zakręcie historii nawet nie warto już wspominać.
A więc przystańmy i przyjrzyjmy się tym prześmiesznym eksponatom. Po lewej widzimy całą serię urządzeń rejestrujących, na których przedstawiciele przemysłu pogardy nagrywali się wzajemnie i potajemnie. Jest słynny dyktafon Michnika, tak trudny w obsłudze, że o mały włos przyjaciel Adaś swego przyjaciela Lewka by nie nagrał. Są laptopy dziennikarzy „Gazety Wyborczej”, którzy przez pół roku prowadzili wtedy „żmudne dziennikarskie śledztwo”, które ponad wszelką wątpliwość ustaliło, że nagrywał Michnik, a nagrywany był Rywin. Dalej widzimy całe serie artykułów i koszul, w których ich autorzy wylewali siódme poty, by z jednej strony nagiąć rzeczywistość jak spiralę, a z drugiej - natychmiast, jak to od spirali - nie otrzymać „zwrotnej” prosto w pysk. Rzadko się udawało, oj, rzadko.
Jest mundur generała Kiszczaka, są ciemne okulary generała Jaruzelskiego, jest zdjęcie rzecznika Urbana… A nie, przepraszam, to komuś ulotka z mięsnego wypadła, są za to fotografie z Super Political Event Magdalenka Party. Jest nawet karoseria samochodu, do którego Michnik, Olejnik i Urban wskakiwali jak do pociągu wielkiego oszustwa. Nie mógł odjechać bez nich.
W ostatniej gablocie znajdziecie Państwo eksponat najmłodszy. To papier toaletowy z nowym logo, na którym widać wielkie, piękne nic na czerwonej fladze. To symbol tego, jak szybko nawet najwierniejsi czytelnicy „Gazety Wyborczej” zaczęli mieć za nic jej polityczne polowania z nagonką. To, co wcześniej sprawdzało się w wielu przypadkach, pewnego dnia stało się już tylko parodią samego siebie. Konkretnie zaś wtedy, gdy organ Michnika postanowił z właściwym sobie animuszem godnym azjatyckich gimnastyczek „zniszczyć” Antoniego Macierewicza, ministra obrony narodowej – tuż po zakończonych wielkim sukcesem wspólnych manewrach NATO.
Dwa chrumknięcia, trzy pociągnięcia nozdrzami, żółta, gęsta substancja gotowa do wyplucia w stronę wroga i… Nagle – szok! Czerska zaczyna się dławić, bo w kraju nie został już nikt, kto by jej uwierzył w cokolwiek, a już na pewno nie w kolejne „rewelacje” na temat Macierewicza. To tak jakby zaufać zombie, że tym razem zje obiadek, nie kucharzy.
Na koniec zaś, na placu boju pojawia się tajemniczy Don Pedro, który tylko czekał na taką okazję i rusza z furią, wzywając Macierewicza przed wszystkie sądy świata, a najbardziej sąd koleżeński Platformy Obywatelskiej. Tak, proszę szanownej wycieczki, dziś to nazwisko pewnie nic państwu nie powie, ale to Schetyna Grzegorz, ostatni wódz partii Donalda Tuska z uśmieszkiem w logo - on ci to wespół z „Wyborczą” przeprowadzili ten atak na dwie rury – najpierw błoto z papieru, potem wrzaski, że ktoś jest ubłocony. „Ale to już było…” – odpowiedziało śpiewem społeczeństwo.
Niestety bowiem dla organizatorów całej akcji, wtedy wiosną 2016 roku rzeczywistość okazała się być dużo mniej lepliwa i rozciągliwa niż ich własnej kręgosłupy. Rzecz przeszła do historii mediów jako Samozaoranie Czerskiego Klauna i do dziś budzi politowanie kolejnych adeptów dziennikarstwa i politologii. Żeby jednak nie było tak smutno, nadmienię, że spadek sprzedaży „Gazety Wyborczej” mocno od tamtego momentu przyspieszył. Przemysł pogardy zaczął pożerać swoich kierowników.
Można powiedzieć wszystko...? Michnik w ukraińskiej prasie: "Gdyby w Polsce był Majdan, to władze użyją siły, będą strzelać"
"Władza PiS to putinizm po polsku. Putin również nie od razu zakręcił kurek, to trwało latami, krok za krokiem".Skargi na rządzących z ramienia Prawa i Sprawiedliwości wychodzą poza granice Polski. Adam Michnik, redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” udzielił wywiadu ukraińskiemu pismu „Wysokyj Zamok”.
Oprócz standardowych narzekań na władzę i słabnącą demokrację,
Michnik poszedł jednak daleko poza akceptowalną granicę. Gdy dziennikarz
zapytał w nim o to, co by się musiało stać, żeby w Polsce również
„wybuchł Majdan” Michnik odpowiedział:
PiS ma stabilne wsparcie na poziomie 30 proc., ale to wsparcie nie
rośnie. Natomiast rośnie liczba przeciwników. Nie wiadomo jak daleko oni
pójdą. Ale skoro władza praktykuje brutalną i absurdalną politykę,
to może skończyć się Majdanem. Nie wykluczałbym to. (…) Na Ukrainie nikt nie przewidywał Majdanu. Ale gdyby w Polsce miał miejsce Majdan, to myślę, że władze użyją siły, będą strzelać
— czytamy.
Działania Prawa i Sprawiedliwości Michnik zestawia z rzeczywistością PRL.
To PRL bis. Oni nauczyli się takiego myślenia w czasach PRL. Uważają, że jeżeli partia ma władzę, to nikt nie ma prawa tej władzy ograniczać. Pod tym względem oni są bardzo sowieccy. Oni odeszli od modelu państwa, gdzie istnieje tolerancja wobec opozycyjnego zdania. Nie, nie, oni nas tolerują, nie wsadzają do więzień. Jednak zaczynają się dziać dziwne rzeczy…
— urwał.
Michnik dodał przy tym, że polskie władze są „mentalnie ukrainofobami”.
Władza PiS to putinizm po polsku. Putin również nie od razu zakręcił kurek, to trwało latami, krok za krokiem
Redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” Adam Michnik nie ustaje
w swojej histerycznej krytyce polskiego rządu. Tym razem żurnalista
zaatakował władze w programie Tomasza Lisa emitowanym na portalu
Onet.pl.
„Chcielibyśmy zapomnieć, że poza Polską reformującą się zawsze była ta Polska, która bała się świata, która wielbiła swoją peryferyjność. Przebiła się narracja Polski w ruinach” - powiedział gość programu "Tomasz Lis.".
„W naszym kraju zawsze były podatności na pewien typ demagogii populistycznej, ksenofobicznej i szowinistycznej” - dodał Michnik.
„Ja napisałem przed wyborami, że jeśli
zwycięży PiS, to będziemy mieć państwo typu putinowskiego i takie
właśnie mamy” - grzmiał redaktor naczelny "Gazety Wyborczej".
Na początku przejęli publiczne media, ale oni mają apetyt jak rekin,
chcą wszystko. Oni kompletnie upartyjnili cały system wymiaru
sprawiedliwości, służby specjalne, zmienili prawo w taki sposób, że de
facto zdewastowali niezawisłość sędziów i prokuratorów - mówił redaktor
naczelny 'Gazety Wyborczej' Adam Michnik podczas spotkania z członkami
komisji ds. kultury i mediów Bundestagu.
12.05 Na skwerze Wolnego Słowa trwa antyNATOwski
protest. - Jest około 200 osób. Mają ze sobą transparenty: "Stop NATO",
"Nie dla baz wojskowych w Polsce", "Nie dla wojen i baz NATO" -
relacjonuje Tomasz Zieliński, reporter tvnwarszawa.pl.
Manifestację zabezpiecza policja. Zablokowane jest skrzyżowanie ulic Mysiej, Brackiej i Nowogrodzkiej.
Jak szczyt NATO relacjonuje rosyjska rządowa telewizja? RT pokazuje na
żywo... demonstrację przeciwko NATO w Warszawie. W pikiecie inicjatywy
"Stop Wojnie" bierze udział kilkanaście - kilkadziesiąt osób.
O godz. 12 na Brackiej między Mysią a pl. Trzech Krzyży, inicjatywa
"Stop Wojnie" urządza przemarsz pod hasłem: "Pieniądze dla głodnych, nie
na czołgi". Trasa: ul. Mokotowska, ul. Piękna, ul. Górnośląska, ul.
Rozbrat, ul. ks. Stanka do Płyty Desantu.
Również w
sobotnie południe Komitet Obrony Demokracji zaprasza na uroczystość
nadania imienia Martina Luthera Kinga skwerowi na skrzyżowaniu ulic
Twardej i Prostej. Wydarzenie będzie okazją do stacjonarnej manifestacji
KOD pod hasłem "I have a dream". Formalnie nazwę skwerowi Rada Warszawy nada dopiero w czwartek.
W godz. 15 - 18 na pl. Konstytucji odbędzie się protest
antywojenny organizowany przez anarchistów pod hasłem "Nie ma NATO
zgody", częścią protestu będzie akcja "Jedzenie zamiast bomb"
Kilkaset osób stawiło się w sobotę przy ulicy
Prostej na uroczystości nadania skwerowi imienia Martina Lutera Kinga. Z
tej okazji Komitet Obrony Demokracji... więcej »
Happening rozpoczął się ok. godz. 12 u zbiegu ulic Twardej i Prostej.
Uczestnicy rozwinęli flagę Polski. Powiewają też flagi Unii Europejskiej
czy USA. Rozstawiono również scenę, na której przemawiali Mateusz
Kijowski, lider KOD i Adam Michnik, redaktor naczelny "Gazety
Wyborczej".
Happening zorganizowano z okazji niedawnego nadania
skwerowi imienia Martin Luther Kinga przez radę miasta. Z tablicy z
nazwiskiem amerykańskiego pastora i działacza na rzecz zniesienia
segregacji rasowej ściągnięto uroczyście flagę Stanów Zjednoczonych.
- Przesłanie Martina Luthera Kinga do dziś przyświeca obywatelom
całego świata. Jego poglądy wielokrotnie były przywoływane i stawiane za
wzór działania przez opozycję demokratyczną lat 70. i 80., szczególnie
ruch Solidarności. Także, w dzisiejszej Polsce niezbędne jest
przywoływanie wolnościowych, równościowych i pokojowych idei w myśl słów
pastora Kinga "Nic, co człowiek robi, nie poniża go tak bardzo jak
nienawiść" – zapowiadał KOD.
Obama nie przyjechał
W sobotę rano Mateusz Kijowski był gościem "Wstajesz i wiesz" w
TVN24. Powiedział, że zaproszenie na manifestację otrzymał między innymi
Barack Obama. Obecności prezydenta USA jednak nie odnotowano.
Jak powiedział nam w piątek rzecznik ratusza Bartosz Milczarczyk,
zgromadzenie zostało oficjalnie zarejestrowane w urzędzie i zaplanowane
na 15 tysięcy uczestników.
13.21 - Uczestnicy manifestacji antyNATOwskiej
przeszli przed ambasadę USA. Zablokowana jest ulica Piękna - mówi Tomasz
Zieliński, reporter tvnwarszawa.pl.
13.20 Kilkaset osób stawiło się w sobotę przy ulicy Prostej na uroczystości nadania skwerowi imienia Martina Lutera Kinga. CZYTAJ WIĘCEJ.
12.58 - Uczestnicy manifestacji antyNATOwskiej idą
ze skweru Wolnego Słowa przed ambasadę USA - relacjonuje Tomasz
Zieliński, reporter tvnwarszawa.pl.
http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/1,34862,20375623,kod-na-skwerze-mar... Sobotnia manifestacja KOD była nie tylko protestem przeciwko łamaniu
prawa przez polskie władze. KOD-owcy zebrali się także, by uczcić
nadanie skwerowi przy zbiegu ulic Pańskiej i Twardej imienia Martina
Luthera Kinga. Rada Warszawy podjęła taką decyzję na wniosek Komitetu
Obrony Demokracji.
Skwer Luthera Kinga
Martin Luther King był działaczem na rzecz równouprawnienia
Afroamerykanów, laureatem Nagrody Nobla. Doprowadził do zniesienia
segregacji rasowej w Ameryce.
Manifestacja trwała od
godz. 12 do 13. Pod sceną zbudowaną obok skweru według organizatorów
zebrało się 1500 osób, według stołecznej policji - 450, a według
stołecznego ratusza - około 300 . Oprócz warszawiaków przyjechały
delegacje KOD-owców z Łodzi, Kielc, Krakowa i Wrocławia.
Na początku organizatorzy odtworzyli fragment wczorajszego
przemówienia prezydenta USA Baracka Obamy podczas odbywającego się także
dzisiaj w Warszawie szczytu NATO, w którym mówił, że "Ameryka niepokoi się o to, co dzieje wokół polskiego Trybunału Konstytucyjnego".
Następnie ze sceny przemawiali Mateusz Kijowski, lider KOD,
Jarosław Jóźwiak, wiceprezydent Warszawy, i Adam Michnik, redaktor
naczelny "Gazety Wyborczej". Ich wystąpienia przeplatały się z odczytami
fragmentów przemówień Martina Luthera Kinga i piosenkami śpiewanymi
przez członkinię KOD-u Annę Sarnicką, m.in. "We shall overcome" protest
song uczestników marszu Martina Luthera Kinga na Waszyngton i "Źródło"
Jacka Kaczmarskiego.
Adam Michnik na KOD
- Kto odbiera człowiekowi godność, gwałci jego człowieczeństwo.
Władza, która gardzi obywatelami, która nie szanuje ich praw, która
świadomie i celowo stara się ich poniżyć, gwałci podwójnie, bo
wykorzystuje naturalną przewagę pochodzącą z demokratycznego wyboru -
mówił Mateusz Kijowski.
- Martin Luther King miał
marzenie, by nikt nikogo nigdy nie nazywał obywatelem gorszego sortu. Za
realizację tego marzenia zapłacił wysoką cenę. Zamordował go
rasistowski zwolennik dobrej zmiany - zażartował Adam Michnik. Dla
mojego pokolenia marzenia Kinga były rodzajem wskazówki, jaką drogą i
dokąd powinniśmy dążyć. Zawsze wiedzieliśmy, że musimy walczyć bez
przemocy i bez nienawiści - dodał.
Tak mówił Jarosław Szarek podczas przesłuchania w konkursie na szefa IPN. Kolegium rekomendowało go na nowego prezesa Instytutu.Trzeba pokazać nurt narodowej zdrady od
Komunistycznej Partii Polski po Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą -
mówił Jarosław Szarek podczas przesłuchania w konkursie na szefa IPN.
Kolegium rekomendowało go na nowego prezesa Instytutu.
Szarek
był faworytem konkursu do tego stopnia, że o stanowisko prezesa nie
ubiegał się żaden z bardziej znanych historyków zajmujących się PRL.
- To nie ma sensu - mówi „Wyborczej” profesor historii. - Szefa i tak wyznaczy Kaczyński.
Szarek, 53-letni dr historii z krakowskiego IPN (w Instytucie pracuje od jego założenia, wcześniej był dziennikarzem), miał na..
- Trzeba czynić wszystko, by Polska była tym, czym jest dzisiaj
Turcja - ogłosił Jarosław Kaczyński w 2014 r. - Ten rodzaj wielkości
jest do zdobycia. To wymaga najpierw zmiany władzy, a potem przebudowy
polskich elit. I to we wszystkich dziedzinach.
Dziś Kaczyński zdobył już pełnię władzy, bez kontroli konstytucyjnej i odpowiedzialności...
Szefowa jego komitetu wyborczego, obecna premier Beata Szydło,
zapowiadała w kampanii, że obietnice na pewno będą zrealizowane. A w
swoim exposé jako szefowa rządu doprecyzowała, że ustawy o wieku
emerytalnym i kwocie wolnej od podatku będą uchwalone w ciągu stu dni.
Termin dawno minął, a uchwalonych ustaw nie ma. Bo minister finansów Paweł Szałamacha powtarza, że to bardzo kosztowne zmiany. Ale pan minister nie protestował, gdy prezydent Duda wołał, że to "bzdury, że się nie da".
Natomiast projekt ustawy frankowej, który we wtorek przedstawili
prezydenccy urzędnicy, w ogóle nie przewiduje przewalutowania kredytów.
Pomoc dla kredytobiorców jest bardzo ograniczona, bo też inna być nie
może. Jedni się cieszą, że prezydent i PiS wstrzymują się z realizacją
nieodpowiedzialnych obietnic, które rozwalą budżet państwa i system
bankowy. Tak, to pocieszające, choć nie wiadomo, co władza zrobi w
przyszłości.
Wśród ludzi, którzy zajmują się polityką -
komentatorów, dziennikarzy, parlamentarzystów - panuje przekonanie:
takie są reguły polityki, nie ma co rozdzierać szat, każdy w kampanii
obiecuje.
Otóż trzeba rozdzierać szaty, bo granice
oszustwa zostały bardzo daleko przesunięte. Jest przerażające, że
PiS-owi w kampanii wyborczej puściły wszelkie hamulce i pogrążył się w
totalnym populizmie. Jest przerażające, że politycy mogą tak cynicznie
oszukiwać wyborców, mamić ich wizją kompletnie nierealistyczną. To
dewastacja debaty publicznej.
Za pieniądze Agory i tygodnika Polityka powstał portal, który
miał rzekomo patrzeć władzy na ręce. Z wielkich zapowiedzi niewiele
zostało. Dziś pracuje…
Domagają się również postawienia prezydenta przed Trybunałem Stanu.
Manifestacja ma się odbyć w sobotę o godz. 14 pod Pałacem Prezydenckim. Tego dnia mija rok od zaprzysiężenia Andrzeja Dudy na prezydenta Polski.
Protest zapowiada nie tylko Komitet Obrony Demokracji.
Młodzieżówka Platformy Obywatelskiej na sobotę zapowiada odsłonięcie na
Krakowskim Przedmieściu plenerowej wystawy zdjęć dokumentujących rok
prezydentury Andrzeja Dudy. "Zaprezentowane fotografie i wydarzenia z
nimi związane przypomną Polakom dotychczasowe wybitne osiągnięcia
prezydenta oraz jego zasługi dla obywateli" - czytamy w opisie wydarzenia. Wystawa na wysokości ul. Karowej ma być dostępna do 19 sierpnia.
Do Adama Michnika
po spotkaniu ustawiła się długa kolejką. Uczestnicy spotkania proszą o
podpis książek. My ze swoje strony dziękujemy za udział w relacji.
"Ja nie prorokuję, bo już raz prorokowałem"
"Trzeba przyjąć, że pewnych osób nie da się nawrócić. Jak mówił Marek Edelman: to tzw. przypadki nierokujące nadziei"
Pamiętam, że jak
ostatni raz byłem w Rzeszowie, podczas kampanii Mazowieckiego, to było
tu okropnie - syf, katastrofa. Teraz, po tylu latach zobaczyłem co to
znaczy "Polska w ruinie". Jeżeli w takim czasie z takiego miasta
powstała taka perła to pozwólcie, że będę optymistą - kończy Adam
Michnik.
Przedostatnie
pytanie: - Co my, KOD-owicze możemy robić, by przekonać innych, którzy
nie są w naszym kręgu? Jak walczyć z naiwną wiarą?
- Mówił pan o rowie między dwoma stronami. Czy zna pan kraje, w których udało się go zasypać? - pyta Kamil, uczestnik spotkania.
- Co KOD powinien codziennie robić? - pyta Kuba Karyś, podkarpacki koordynator KOD-u
- Oczywiście, że będziemy bronić autorytetu, bo to nasza powinność - odpowiedział Adam Michnik.
- Czy takie medium
jak Gazeta Wyborcza ma na uwadze to, aby tą problematykę, która dotyczy
niszczenia autorytetów zatrzymać? - pyta uczestnik spotkania.
- Jedyna rada, to
przekonać ludzi biernych, że jeżeli w Polsce będzie się psuło za sprawą
tej władzy, to ci ludzie będą winni przez swoje zaniechanie - twierdzi
naczelny "Wyborczej".
Sala Teatru Maska jest wypełniona po brzegi. Trwa zadawanie pytań.
Kolejne pytanie: "Co KOD może zrobić, żeby było w Polsce więcej demokratów?"
- Czy da się
zatrzymać falę neonazistów wśród młodych ludzi, ten rząd dusz, który ma
prawica wśród młodych? "Młodzi nie akceptują teraz ludzi kompromisu -
liberałów, demokratów. Dla myślącej młodzieży jakimś projektem może być
partia Razem. Gdyby zrealizować to, czego chcą te radykalne formacje,
bije w samych młodych. Mam nadzieję, że to jest przejściowa fala.Wielka
Polska Katolicka - to nic nie znaczy. To nawiązanie do polskiego
faszyzmu. Naród, który przeżył II wojnę światową - jak może sięgać do
faszyzmu? Ale do tych młodych ludzi też trzeba iść i z nimi rozmawiać"
- Oczywiście, że
słyszałem, ale nie jestem zwolennikiem tego. To jest strasznie
ryzykowne, żeby kogoś zmuszać. Za PRL-u ludzie szli do urn, dlatego, że
bali się, że będą karani. Demokracja to jest także to, żeby mieć prawo
nie głosować - takie jest moje zdanie - mówi Michnik.
Pytanie z sali: W
pańskiej karierze, czy ktokolwiek rzucił hasło o obowiązkowych wyborach,
tak, jak jest to w Australii. Czy słyszał Pan kiedyś o takim pomyśle?
Czy nie uważa Pan,
że KOD powinien pełnić rolę czegoś w rodzaju "rady nadzorczej"? Być tym
czynnikiem społecznym, któremu każda władza będzie musiała się
"tłumaczyć"? - pyta członek KOD-u
"Ojciec Rydzyk
mówił o rządzie PO, że to rząd, który dąży do biologicznego wyniszczenia
narodu. Jeżeli ktoś tak mówi, to nie ma miejsca na rozmowę i
kompromis."
Jeżeli ktoś mnie
definiuje jako targowianina, to tu w zasadzie kończy się rozmowa. W
języku Radia Maryja i PiS-u nie ma pojęcia "oponenta". Jest za to wróg,
którego trzeba unicestwić.
Język demokratów z językiem Radia Maryja - to pęknięcie jest nienaprawialne.
Różnice
same w sobie nie są niebezpieczne. To chleb i wino demokracji.
Pęknięcie widzę w języku, jakim posługują się obie strony - odpowiada
Michnik.
"Wiem jedno - jeżeli chce się odsunąć od władzy PiS, potrzebne będą te trzy literki - KOD. inne partie nie mają takiej szansy"
-
Panie Adamie, jest tak, że my rozmawiamy o dwóch różnych poziomach
rzeczywistości. Jest poziom obywatelski i polityczny. Co Pan myśli o
tym, żeby zmienić sposób komunikacji? Mówi Pan o przyzwoitości,
obserwuje od dawna prawice, a teraz coraz więcej ludzi, którzy są z
drugiej strony. Czy Pan widzi możliwość, żeby na poziomie społ. zasypać
to pęknięcie pomiędzy prawicą i lewicą? - pyta socjolog z sali.
KOD według Ciebie przekształci się w formację polityczną? - pyta dziennikarka
Ma
m wyrzuty sumienia, że podczas kampanii prezydenckiej nie jeździłem i
nie namawiałem do głosowania na Komorowskiego. Trzeba było to robić,
nawet gdyby mnie nie posłuchano. Teraz będę jeździł.
Mamy obowiązek przypominać o tym, co się stało w Grecji. Do czego prowadzi rozdawnictwo. Bankrucja państwa.
Nie
wiem co siedzi w jego głowie, nie jestem neurologiem. Jarka nigdy nie
interesowały ani pieniądze, ani panienki - tylko władza. To jest dla
niego rodzaj narkotyku. Stale musi mieć wroga. Stale go wymyśla. Im
bardziej ten wróg jest abstrakcyjnym tym lepiej. To co jest jego
prawdziwą pasją , to posiadanie władzy po to, żeby mieć instrumenty
pogoni za "królikiem" - mówi Michnik
"Nie popadajmy w pesymizm. Rządzący dostali w wyborach tylko 50 proc. głosów, a zachowują się, jakby mieli wszystko"
Jaka jest twoja koncepcja, co siedzi w głowie Jarosława Kaczyńskiego? - pytała Małgorzata Bujara
"Władza chce nam narzucić motor strachu. Nie możemy na to pozwolić"
-
Wszystko zależy od nas. To my sami musimy trafić do ludzi i wytłumaczyć
im, że popieranie tego rządu to obciach, to działanie przeciwko sobie -
mówi Michnik.
-
Obserwujemy budowanie nowego łądu prawnego. Trzeba iść do ludzi i
pokazać, co ta władza zrobiła i co nam szykuje - kontynuuje naczelny
"Wyborczej"
- Jak patrzę na to, co rządząca ekipa wyczynia to wiem, że to się musi skończyć źle - mówi Adam Michnik
Pierwszą część spotkania poprowadzi Małgorzata Bujara, dziennikarka rzeszowskiej "Gazety Wyborczej"
Zaczynamy już za 5 minut. Sala, która może pomieścić 250 osób jest już pełna.
Witamy!
Już
za 15 minut w rzeszowskim teatrze "Maska" rozpocznie się spotkanie z
Adamem Michnikiem, redaktorem naczelnym "Gazety Wyborczej"
Każdemu podoba się 500 + i podwyższenie płacy minimalnej, bo rzadko
dostaje się z dnia na dzień coś za nic. Z demokracją jest inaczej - ona
jest jak powietrze. Zauważamy, że jej nie ma dopiero wtedy, gdy się
dusimy. Dzisiaj w Polsce jeszcze tak nie jest - mówi w 'Temacie dnia
Gazety Wyborczej' Adam Michnik. Redaktor naczelny 'GW' negatywnie
oceniając rządy PiS, stwierdza: 'Dzisiaj jest wiele krajów, które
brunatnieją. To jest przejściowy moment, który przeminie. Chociaż co
napsują, to napsują'. http://wyborcza.pl/10,82983,20617062,temat-dnia-gazety-wyborczej-jarosla...
fot. wPolityce.pl/youtube.com
Nie uważam, by słowo „nacjonalista” miało wyłącznie negatywne
konotacje. Dla mnie nacjonalista to człowiek, który w pierwszej
konieczności szanuje wartości narodowe. I w tym rozumieniu ja również
mogę być postrzegany jako nacjonalista
— stwierdził na łamach „Gazety Wyborczej” jej naczelny Adam Michnik w rozmowie z Aleksiejem Nawalnym.
Jego zdaniem jest różnica pomiędzy patriotyzmem a nacjonalizmem.
Patriotyzm definiuje jako miłość do swojego kraju i narodu,
a nacjonalizm może prowokować konflikty z sąsiadami.
Patriotyzm oznacza, że kocham swój kraj i naród, i nie myślę, że konflikt z innymi państwami przynosi cokolwiek dobrego. Trzeba więc uregulować stosunki z sąsiadami i mniejszościami narodowymi wewnątrz kraju
— uważa Adam Michnik.
Dodaje, że jest także inne podejście, w którym prawdziwym Polakiem jest wyłącznie czystej krwi etniczny Polak-katolik.
Polska to katolickie państwo narodu polskiego, co oznacza,
że prawdziwym obywatelem Polski jest wyłącznie etniczny Polak katolik
czystej krwi. i jeśli Polak nie jest katolikiem, tylko protestantem -
to źle, a jeśli z pochodzenia jest Żydem, Ukraińcem czy Niemcem - to już
całkiem fatalnie. Historyczne stosunki między Polską a Rosją czy
Ukrainą są bardzo skomplikowane. (…) Należy umieć się przyznać,
że czasami nie miało się racji w jakiejś kwestii
— mówi.
Naczelny „Wyborczej” uważa, że dziś w Polsce widać zwyrodnienie nacjonalizmu.
Wielu jego adeptów to klasyczni szowiniści. Jeśli ich nacjonalizm
jest antyputinowski, to często automatycznie także rusofobiczny. Jarosław Kaczyński popierał Ukrainę nie dlatego, że jest ukrainofilem, tylko dlatego, że jest rusofobem
— stwierdza Michniki i dodaje, że ten nacjonalizm jest także antyeuropejski i takiego nacjonalizmu się boi.
Składa się on z bolszewickiej psychologii, szowinistycznej retoryki
i polityki izolacjonizmu. Związki kulturalne z Rosją, Ukrainą czy
Niemcami tylko nas wzbogacają
— przekonuje naczelny „Gazety Wyborczej”.
Z kolei Nawalny twierdzi, że z nacjonalistami trzeba rozmawiać i zmieniać ich poglądy.
Nacjonaliści w Rosji nie zawsze reprezentują wyraźną ideologię. Oni
po prostu widzą jakąś niesprawiedliwość, a ich odpowiedzią staje się
agresja przeciwko ludziom o innym kolorze skóry. Trzeba im tłumaczyć,
że problemu nielegalnej imigracji nie rozwiąże się biciem, że są inne
demokratyczne metody
Rosyjski publicysta uważa, że najbardziej wyrazistym sukcesem
polskich przemian demokratycznych była historia z katastrofą smoleńską.
To, że zginęła znaczna część polskiej elity politycznej,
z samym prezydentem. nie doprowadziło do kryzysu politycznego
i wstrząsów w kraju. W Rosji narzuca się nam tezę, że jeśli nie będzie
Putina, nie będzie też Rosji
— dodał Aleksiej Nawalny.
W odpowiedzi naczelny „Wyborczej” stwierdził, że Polska jest
normalnym państwem, a katastrofy się zdarzają i zapytał Nawalnego
co by się stało, gdyby taka sytuacja miała miejsce w Rosji.
Możliwy byłby dość niebezpieczny scenariusz, bo tezę „Nie ma Putina - nie ma Rosji” Kreml realizuje w praktyce. (…) Hierarcha władzy to bardzo chwiejna struktura, która zawala się w jednej chwili i grzebie pod sobą wszystko. To wielka tragedia Rosji, że w ogóle dyskutujemy, czy kraj przetrwa odejście Putina
— podkreślił rosyjski publicysta.
Jego zdaniem Rosja może poprawić sytuację, korzystając z doświadczenia zdobytego przez Polskę.
Tworząc w miarę możliwości paralelne struktury społeczne, które będą
w stanie przejąć władzę. I już teraz zająć się opracowaniem
przyszłych reform.
Nawet pieniądze Sorosa nie pomogły? „Gazeta Wyborcza” coraz bardziej dołuje. Agora szykuje ostre cięcia!
"Gazeta Wyborcza", pozbawiona bezpośredniego dopływu gotówki od państwowych firm i instytucji, nie radzi sobie na rynku.
A miało być tak pięknie! Wielki zastrzyk gotówki, który
George Soros zaaplikował Agorze okazał się niewystarczający, by ratować
podupadającą „Gazetę Wyborczą”. Z informacji portalu Press wynika,
że gazeta zamierza zlikwidować niektóre wydania lokalne i szykuje
cięcia w zatrudnieniu.
Na nic dokładanie noży do wydania, ankiet członkowskich Komitetu
Obrony Demokracji oraz uruchamiania coraz to nowych akcji promocyjnych.
Pozbawiona bezpośredniego dopływu gotówki od państwowych firm
i instytucji, Agora i jej flagowy produkt, czyli „Gazeta Wyborcza”,
zaczynają dołować.
W ubiegłym tygodniu na spotkaniu wydawców regionalnych „Gazety Wyborczej” (Agora SA) omawiano sytuację wydań lokalnych. Po tym spotkaniu szef pionu „GW” Wojciech Świerczyński miał rekomendować zarządowi spółki ograniczenie liczby wydań lokalnych.
– czytamy w portalu Press.pl.
Portal przypomina, że w listopadzie br. minie rok od likwidacji
sobotnich wydań lokalnych „Gazety Wyborczej” w 20 miastach. Te miały
paść w w Białymstoku, Bydgoszczy, Częstochowie, Kielcach, Olsztynie,
Opolu, Płocku, Radomiu, Rzeszowie i Toruniu. Jak ujawnia Press.pl
Teraz w Agorze pojawił się plan, aby w tych miastach zlikwidować jeszcze jedno wydanie,
a może nawet dwa. Ruch taki miałby wzmocnić wydanie piątkowe. Plany
te zostały już przedstawione redakcjom niektórych oddziałów.
– czytamy na stronie internetowej Press.pl.
Marketingowa nowomowa komunikatów Agory oznacza jeszcze jedno. Chodzi o zwolnienia dziennikarzy, do których, zdaniem Press.pl, dojdzie już w najbliższym czasie.
W spółce do końca br. zostanie przeprowadzona redukcja zatrudnienia
(w planach jest zmniejszenie kosztów pracowniczych nawet o kilkanaście
procent). Trwają analizy, czy opłacają się Agorze zwolnienia grupowe.
– ujawniają dziennikarze Press.pl.
Skąd te nerwowe ruchu niegdysiejszego potentata na polskim rynku prasowym? Odpowiedź jest banalnie prosta. Po „Gazetę Wyborczą” sięga coraz mniej czytelników. Liczby nie kłamią! Według danych ZDKP spadek sprzedaży GW sięga, w zależności od dnia wydania, aż 15 proc. w porównaniu do poprzedniego półrocza. Widać, że środowiska LGBT, KOD oraz zwolennicy starej władzy, której GW wiernie
służyła, to zbyt mała grupa, by utrzymać dziennik z Czerskiej
na poziomie, który wykluczałby cięcia. Może dobry wujek Soros znowu
coś wymyśli?
Sesję w bibliotece UW zorganizował wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz, w przeszłości współpracownik KOR.
Pokolenie KOR było jedynym oprócz
pokolenia legionistów Piłsudskiego, które mogło czerpać satysfakcję z
odzyskanej niepodległości Polski - mówił Adam Michnik na sesji "40 lat
minęło".
Sesję w bibliotece UW zorganizował wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz, w przeszłości...
ci
i super....
Nowy rząd nie dał im światła zielonego...i to się chwali...
duch Ketmana również nie pomaga...ten nowy sponsor...również
wieczorne pozdrowienia
Michnik parodiuje samego siebie. Atakując PiS już doszedł do Hitlera i Putina. Co dalej?
Kronika kłamliwej histerii
Jak to mówią? Starości nie widzisz, Twoją starość widzą inni.
Komitet Obrony Demokracji -
czyli twór „Gazety Wyborczej” zwalczający demokratyczny wybór - został
nagrodzony Nagrodą Obywatelską Parlamentu Europejskiego.
Prestiż nagrody
jest więcej niż dyskusyjny - skoro tylko w tym roku nagrodę otrzymało
50 (sic!) organizacji i osób, to trudno uznać ją za coś wyjątkowego. Ale KOD się cieszy. Cieszy się też europosłanka PO Róża Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein, która o nagrodę wnioskowała, a która sama bierze udział w marszach KOD.
Cieszyła się celebrytka Dorota Wellman, która poprowadziła ceremonię przekazywania nagrody, a która jest - jak to słusznie podkreśliły „Wiadomości” - twarzą niemieckiej sieci supermarketów.
Cieszy się też Adam Michnik, który podczas „debaty” znów błysnął kilkoma złotymi myślami. Cytujemy za „Wiadomościami” TVP:
Jest to państwo takiego pełzającego autorytaryzmu, i to się może przekształcić w coś znacznie gorszego.
Michnik wracał też wspomnieniami do epoki PRL:
Ja byłem trzykrotnie na takich spotkaniach z KOD-erami, w Katowicach, Rzeszowie i Szczecinie. Ja się tam czułem tak jak w 79-ym podczas pierwszej wizyty papieża.
Wiadomo, że Kaczyński buduje putinowskie państwo.
Były też nawiązania do III Rzeszy:
Wielokrotnie zastanawiałem się, dlaczego w Niemczech zwyciężył Hitler.
Dlaczego, że zabrało ludzi, którzy chcieli bronić demokracji. Otóż
to od nas zależy, czy tych ludzi zabraknie w Polsce, czy nie zabraknie.
Jeżeli nie zabraknie, to obronimy demokrację.
Można powiedzieć: nie zabrakło. Polacy obronili demokrację. Jesienią 2015-go roku. Także przed Michnikiem.
I jeszcze jedno. Jak to mówią? Starości nie widzisz, Twoją starość widzą inni.
Bo starość to także obsesyjne powroty do tego, co przeżywaliśmy jako ludzie młodzi.
Nie chcę przeceniać erudycji Grzegorza Schetyny, ale na pewno jest
nieporównywalnie większa niż pana Petru. Skąd oni kogoś takiego wzięli?
Nie mam pojęcia - mówi Jarosław Kaczyński w rozmowie z "Polską".
Jest Pan znany z angielskiego poczucia humoru - a mianowanie Adama
Lipińskiego ministrem ds. gender jest tego przejawem, prawda?
Jeśli już, to jest to przejaw poczucia humoru pani premier. Pewnie też
angielskiego.
Ale Pana Prezesa ta nominacja pewnie rozbawiła.
Nie, dlaczego? Kto zna życiorys Adama Lipińskiego, wie, że ta nominacja
jest jak najbardziej uzasadniona. On był aktywny społecznie jeszcze w
latach 70., 80. - choćby w Centrum Demokratycznym we Wrocławiu czy dziś
zapomnianym Ruchu Społecznym „Solidarność”. Był także związany z kwestią
równouprawnienia kobiet. Myśmy nigdy nie kwestionowali tego, że w tej
sprawie jest sporo w Polsce do załatwienia. Tyle że patrzymy na to z
innej perspektywy niż niewielkie mniejszości. Nie chcemy ich atakować,
ale nie widzimy powodu, dla którego one mają odgrywać decydującą rolę.
Rząd Beaty Szydło ma już 11 miesięcy. Jak sobie radzi z realizacją
programu PiS?
Realizacja tego programu jest rozłożona na wiele lat. Tylko w ten sposób
zdołamy Polskę zmienić, odejść od modelu, który został przyjęty po 1989
r. i jest w pewniej mierze obciążony pozostałościami komunizmu - ale
także jest bardzo poważnie obciążony błędami tej wersji kapitalizmu,
którą my przyjęliśmy, a która obowiązywała na Zachodzie w latach 80. To
połączenie jest bardzo toksyczne i chcemy je zmienić, ale to jest
zadanie na osiem lat, lekko licząc.
Firma Mediaworks, wydawca "Nepszabadsag", opublikowała na stronie
internetowej gazety oświadczenie, w którym wyjaśnia, że dziennik od
dawna przynosił straty i szuka "obecnie najlepszego możliwego modelu
biznesowego" dla dziennika. Wydawca nie pozostawia żadnych złudzeń co do
tego, że gazeta jeszcze kiedykolwiek się ukaże. I proponuje
dotychczasowym prenumeratorom w zamian subskrypcję innych swoich
tytułów.
Na Węgrzech od pewnego czasu trwały spekulacje o
tym, że gazeta zostanie sprzedana jednemu z bliskich oligarchów
związanych z premierem Viktorem Orbanem.
Na profilu
gazety w jednym z mediów społecznościowych dziennikarze napisali, że
nagłe zamknięcie dziennika wskazuje na "początek nowego, mrocznego etapu
dla demokracji w kraju".
"Wyborcza" w szoku. Kurier odmówił dostarczenia paczki do redakcji. "Z powodów ideologicznych"
Dziennikarze w szoku, na zaistniałą sytuacje skarżą się w swoim internetowym serwisie.
To dopiero historia… Kurier
odmówił dostarczenia przesyłki i wejścia do siedziby wrocławskiej
„Wyborczej” z „powodów ideologicznych”. Dziennikarze w szoku,
na zaistniałą sytuacje skarżą się w swoim internetowym serwisie.
Fotoreporterka
„Wyborczej” zamówiła obiektyw przez internet. Kurier, który miał
przynieść przesyłkę odmówił jednak wejścia do siedziby
wrocławskiej „Wyborczej”
—czytamy na wroclaw.wyborcza.pl.
Kurier z firmy DB Schenker
podjechał pod siedzibę „Wyborczej”, nie chciał jednak wejść do niej
i zaproponował, żeby pracownica gazety wyszła po zamówiony towar.
Zapytany o powód wyjaśnił, że chodzi o „przyczyny ideologiczne”.
Fotoreporterka nie chciała jednak płacić za zamówiony sprzęt na ulicy i prosiła go kilka razy, aby wszedł.
Kurier
jednak kategorycznie odmówił i poprosił kolegę, żeby za niego doręczył
tę przesyłkę. Ten na szczęście nie miał nic przeciwko, by wejść
do redakcji i przy recepcji przekazać paczkę
—opisuje serwis.
Firma kurierska przeprasza za zaistniałą sytuację.
z kurierem zostanie przeprowadzona rozmowa dyscyplinarna
—zapowiedziała Beata Konecka, odpowiedzialna za kontakt z mediami w DB Schenker.
ann/wroclaw.wyborcza.pl
"Studio pod parasolką". Nowy program na wyborcza.pl
Z dzieci kształconych przez PiS wyrośnie
pokolenie, z którym nie da się dogadać. Równość? Wolność? Nic nie będą
wiedzieli. Z Martą Lempart, liderką Ogólnopolskiego Strajku Kobiet,
rozmawia Dorota Wodecka.
Dorota Wodecka: Rząd przestraszył się?
Marta Lempart: Tak. Boją się. I niech się boją cały czas, bo nie
zamierzamy odpuszczać i w tej, i w każdej ważnej sprawie.
Zaproponowałam, by za dwa tygodnie, w 41. rocznicę strajku kobiet w
Islandii, znów wyjść na ulice.
Dlaczego? Wasz postulat został osiągnięty. Projekt Ordo Iuris został odrzucony
Sławomir Kamiński/Agencja Gazeta (Adam Michnik na spotkaniu "Wyborcza na żywo" w Piasecznie 25.10.2016)
Kochać go ma każda Polka i każdy Polak,
choćby na siłę i za cenę własnej wolności. O tym, dlaczego tak się nie
stanie, rozmawiali sympatycy KOD z Adamem Michnikiem
Żeby
wszyscy mogli się pomieścić, trzeba było donosić krzesła. Niektórzy
siedzieli na parapetach, na stołach. W niewielkim podwarszawskim
Piasecznie na spotkanie z redaktorem naczelnym "Gazety Wyborczej"
przyszło we wtorek kilkuset działaczy i sympatyków Komitetu Obrony
Demokracji. - Bo sytuacja w Polsce po roku rządów PiS jest fatalna i
chcemy wiedzieć, jak to zmienić - mówili.
Czy kończy się demokracja
- Czy pod rządami PiS rzeczywiście kończy się demokracja? A może
przesadzamy z alarmami? - zaczęła prowadząca spotkanie Renata Kim z
tygodnika "Newsweek Polska".
- Nie można powiedzieć, że Polska jest krajem zupełnie bez
demokracji. Ale demokracja jest zagrożona. PiS krok po kroku unicestwia
ważne dla demokracji instytucje i swobody obywatelskie. Obcina nam
wolność i buduje państwo autorytarne, w którym parlament, sądy i media
publiczne są tylko dekoracją. Władza nie szuka kompromisu, tylko narzuca
wszystko, co chce, jak chce i komu chce. Ja to nazywam pełzającym
zamachem stanu - przyznał Adam Michnik.
I wyjaśniał: - Całkowite upolitycznianie administracji,
prokuratury, służb specjalnych, spółek skarbu państwa i mediów
publicznych, drastyczne ograniczanie prawa własności, np. dla rolników w
obrocie ziemią, barbarzyńskie odbieranie wolności kobietom w projekcie
ustawy antyaborcyjnej - to jest droga do dyktatury. Tym tendencjom
trzeba się przeciwstawiać, bo do czego prowadzą, widzimy w putinowskiej
Rosji.
Zdaniem Michnika opór ma sens i pokazuje to właśnie KOD, który
pozbawił PiS monopolu na demonstrowanie sprzeciwu obywatelskiego. Oraz
kobiety, które masowymi protestami zmusiły PiS, by porzucił zaostrzanie
przepisów aborcyjnych. - Elementy państwa obywatelskiego w końcu
zwyciężą, bo po ich stronie jest racja - uważa naczelny "Gazety
Wyborczej".
I ty pokochasz Kaczyńskiego
O co chodzi Jarosławowi Kaczyńskiemu? Jaka ma być jego Polska? - dopytywała Kim.
- Jarosław Kaczyński chce Polski, w której nikt nie będzie
stawiał mu oporu i wszyscy będą go kochali. Może nie wszyscy od razu,
ale w końcu każdy - wypalił Adam Michnik.
Jak długo Kaczyńskiemu zajmie rozkochiwanie narodu na siłę?
Michnik: - Pesymistyczna odpowiedź: trzy lata. Optymistyczna: krócej. Bo
PiS codziennie popełnia takie idiotyzmy, że w końcu zaplącze się we
własne gacie. Np. te pomysły, żeby kobiety musiały rodzić dzieci bez
szans na przeżycie, po to tylko, by je ochrzcić.
Michnik wspominał swojego kolegę z Komitetu Obrony Robotników
Jana Lityńskiego, który w 1980 r. żartował: wymyśl dziś coś
najgłupszego, a jutro komuniści to zrobią. - To jak ulał pasuje do PiS -
podsumował.
Co powinien zrobić KOD
To pytanie powracało nieustannie - zadawali je ludzie z sali
zaniepokojeni, że KOD jakby utknął w martwym punkcie. - Trybunał
Konstytucyjny został sparaliżowany, media publiczne przejęte, w
administracji są Misiewicze zamiast fachowców. Jak działać, by nie
stracić społecznej mobilizacji i poparcia, kiedy działania nie przynoszą
skutku? - pytał mężczyzna w swetrze i okularach.
- Nawet gdyby KOD dziś przestał istnieć, to i tak odniósł
ogromne zwycięstwo: Polacy pokazali, że nie godzą się na system
ograniczający ich wolność, na politykę, która sprawia, że głos Polski w
Europie przestaje się liczyć - stwierdził Michnik.
Ale zaznaczył, że KOD ma sens tylko wtedy, gdy zajmuje się
sprawami ważnymi dla ludzi. Np. przez tworzenie sieci biur
interwencyjnych, podobnych do tych, które w KOR zorganizowali Zofia i
Zbigniew Romaszewscy. - Chodzi o miejsca, do których zwykły człowiek
będzie mógł przyjść ze swoją krzywdą i uzyskać pomoc od prawnika
związanego z KOD - wyjaśniał.
Kolejna rzecz: prostowanie PiS-owskich kłamstw. - Jeśli Antoni
Macierewicz opowiada bzdury o zamachu smoleńskim, to należy sporządzić
raport, który wskaże wszystkie brednie, mitomanie i fantazje tego
zespołu od sztucznej mgły - postuluje naczelny "Wyborczej".
Na koniec: trwać w oporze i uświadamiać społeczeństwu, że jest
realna alternatywa dla systemu dławiącego wolność: - Nie ma innego
sposobu niż własna aktywność. Każdy musi stawiać opór według własnych
możliwości.
Czy można ochrzcić kota
- "Ochrzcij sobie kota" - nie podobają mi się takie hasła,
zdarzające się na protestach "parasolek" - wyznał Adam Michnik. Uważa,
że nie należy szydzić z sacrum innych ludzi, którzy idą w tej samej
manifestacji i też protestują przeciwko zakazowi aborcji. - Nie
moglibyśmy urządzić sobie w Polsce nic gorszego od zimnej wojny
religijnej - ostrzegał.
- Antyklerykalizm - wyjaśniał - jest w dużej mierze reakcją na
niejednoznaczność postawy Episkopatu wobec poczynań PiS. Polski Kościół
milczy w sprawie ekshumacji ofiar katastrofy smoleńskiej, bojąc się, że
jego głos będzie zajęciem stanowiska politycznego. Dlatego wielu ludzi
ma wrażenie, że pogląd Episkopatu jest zdominowany przez przekaz Radia
Maryja. To nieprawda. Biskupi są podzieleni. Np. innym językiem mówi
biskup lewobrzeżnej Warszawy, a innym biskup diecezji
warszawsko-praskiej.
Kiedy młodzi dołączą do KOD
Na sali przeważali ludzie 40-letni i starsi. - Jak przyciągnąć
młodzież? - pytali. Michnik: - Nie wierzę, że młodzież pogodzi się z
takim obciachem jak PiS. Młodzi się ruszą, kiedy odczują, że dostają w
kość. Są na "czarnych marszach" przeciwko odbieraniu wolności kobietom.
Trybunał, konstytucja - dla nich to abstrakcja. Ale kiedy chciano im
ocenzurować internet, urządzili piekło. Teraz też tak będzie.
Adam Michnik, redaktor
naczelny „Gazety Wyborczej”, mimo słabnącej sprzedaży prowadzonego przez
niego dziennika, nie rezygnuje z aktywności politycznej, udziela
Podczas spotkania zwolenników KOD w Piasecznie, które miało miejsce w
Urzędzie Miasta i Gminy, jeden z uczestników postanowił wyjść w
trakcie. – Do widzenia panie Adamie, pozdrowi pan brata – powiedział
młody mężczyzna.
Reakcja Michnika na przypomnienie jego komunistycznego rodowodu była
niemal alergiczna – Wie pan co? Jest pan po prostu głupim chamem!
Klasyczne ubeckie argumenty. Jeżeli ktoś nie umie dyskutować, to
posługuje się oszczerstwem i tego typu plotkami – odpowiedział Michnik.
Redaktorowi „Gazety Wyborczej” warto przypomnieć jak wyglądały
klasyczne, stalinowskie metody, które stosował m.in. jego brat Stefan
Michnik. Były to parodie procesów sądowych i pluton egzekucyjny, jak w
przypadku Andrzeja Rudolfa Czaykowskiego, ps. „Garda”, cichociemnego i
powstańca warszawskiego, w którego mordzie sądowym osobisty udział brał
brat redaktora z Czerskiej
Adam Michnik był gościem w programie redaktora naczelnego "Newsweeka".
Spotkanie było okazją do postawienia pytań o poczucie osobistej porażki
szefa "Gazety Wyborczej" - w kwestii przewidywań rozwoju sytuacji
politycznej na początku 2015 roku (słynne słowa o pijanej zakonnicy),
ale również o spuściznę formacji polityczno-społecznej, z której wywodzi
się Adam Michnik. Czy Polska pod rządami PiS to koniec 25-letniego snu
wolnego kraju, czy też przygoda pięknej panny oddającej się brutalowi?
Co może znaczyć wygrana Trumpa w wyborach prezydenckich w USA? Czym
różni się Andrzej Duda od Pawła Kukiza? Odpowiedzi i jeszcze więcej
ciekawych pytań w materiale.
Mam przeczucie, że ta władza musi źle
skończyć. Bo ona źle czyni - mówił wczoraj we Wrocławiu redaktor
naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik.
Dwa tygodnie po swoich 70. urodzinach
szef "Wyborczej" odwiedził stolicę Dolnego Śląska, by spotkać się z
czytelnikami gazety, którą kieruje bez przerwy już 27. rok. Dziś
wieczorem Adam Michnik weźmie też udział w uroczystości wręczenia przez
wrocławską redakcję corocznego tytułu Ambasadora Wrocławia dla osoby
najlepiej rozsławiającej miasto w Polsce i na świecie.
Na
naczelnego "Wyborczej" czekała wypełniona po brzegi sala budynku
Wydziału Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego. A
przed wejściem zaledwie kilku krzykaczy, którzy dzięki ustawieniu na
chodniku solidnych głośników, ale pomimo tego bezskutecznie, próbowali
przekazać mu swoją nienawiść.
- Na marszach KOD-u
zobaczyłem, że tę moją Polskę, którą Kaczyński chciał mi podpieprzyć,
KOD mi zwrócił - mówił Adam Michnik na spotkaniu w ECS w Gdańsku. -
Najważniejsze dziś jest odsunięcie PiS-u od władzy. Mamy do czynienia z
brutalnym łamaniem prawa i konstytucji. I tych ludzi trzeba będzie
normalnie osądzić - podkreślał.
Resortowe dziecko, gorszy sort, agent CIA i Mosadu, samo zło -
przedstawił Adama Michnika prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, co sala
przywitała brawami. Adamowicz zaintonował "Sto lat", ale Michnik chwycił
go rękę i powiedział:
- Proszę o wstrzemięźliwość,
ostatni raz pamiętam jak śpiewali Gomułce. Sto lat nie będzie potrzebne,
żeby walczyć z "dobrą zmianą", myślę, że to pójdzie szybciej - rzucił.
Tomasz Domalewski: Zanosi się na liczny pochód sklerotyków. Za Michnikiem, Wałęsą i Komorowskim podążają prokuratorzy. Na razie…
Oczywiście utrata pamięci nie jest jakimś niezwykle wyjątkowym
zjawiskiem we współczesnym świecie, ale w najwyższych do niedawna
kręgach naszego pa
Żale, obelgi, oskarżenia, czyli tournée Michnika na Pomorzu.
Naczelny „GW” wpada w histerię: Kaczyński chce rządzić Polską na wzór
stalinowski. WIDEO
„PiS to obciach. Z niektórymi nie warto dyskutować, bo nie da
się wytłumaczyć Waszczykowskiemu, że nie było zamachu. Łatwiej psa
nauczyć mówić po angielsku”.
Adam Michnik, redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” na spotkaniu
KOD w Koszalinie ostro obwiniał PiS. Przez szykany ze strony rządu jego
pismo ma tracić czytelników i reklamy od instytucji oraz firm
państwowych. Twarde dane wskazują, że „Wyborcza” owszem traci, ale tylko
niewiele bardziej niż rynek. Wcześniej była przez rząd rozpieszczana, a
teraz sytuacja się wyrównuje. A dla Agory teraz i tak ważniejsza jest
już sprzedaż popcornu niż wydawanie gazet.
Ograniczenie prawa do demonstracji, ograniczenie dziennikarzom dostępu
do polityków - to symbole powrotu do czasów PRL - komentuje Jarosław
Kurski, I zwraca się do Jarosława Kaczyńskiego - zamiast dekomunizatora
Polski stajesz się jej rekomunizatorem.
Katastrofa
Tu-154 jest w literaturze światowej opisana jako klasyczny przypadek
błędnej oceny sytuacji połączonej ze zlekceważeniem wszelkich procedur
bezpieczeństwa. Sprawowanie władzy przez PiS zaczyna przypominać lot z
10 kwietnia.
I
Istotą
systemu demokratycznego jest połączenie władzy z odpowiedzialnością.
Rząd Prawa i Sprawiedliwości zdemontował pojęcie odpowiedzialności w
polityce. Wszelkie decyzje należą do przywódcy partii – szeregowego
posła Jarosława Kaczyńskiego. Podejmuje je bez stosownej wiedzy i
poczucia odpowiedzialności. Co gorsza, zdejmuje to poczucie z osób
wykonujących jego decyzje.
Rząd i prezydent
przypominają pilotów z tak zwanym tunelowym widzeniem, którzy skupiają
się na wykonaniu zadań wyznaczonych przez jednego człowieka i...
Warszawy
jeszcze nie przebrzmiały nuty i słowa "Pierwszej Brygady" a już mamy konny przemarsz Naszych Legionistów,
Dobry Boże
dzięki Twojej pomocy odzyskujemy Dusze Polek i Polaków
dzięki CI
ciekawe jak się czuje
adam z raną na czole,ten oczywista od mieszadła i maleszki,co czują,gdy widzą maszerujących Legionistów i Tych Młodych w mundurach Polski
Drogie Orlęta całuję WAS MOCNO,MOCNO
"Ojczyznę wolną racz nam zwrócić Panie"
Organizatorzy
z KOD-u zapraszają na marsz. Chcą w ten sposób wyrazić sprzeciw wobec
rządów PiS i jednocześnie upamiętnić 35. rocznicę wprowadzenia stanu
wojennego. Uczestnicy demonstracji wyruszą z Jordanek i przejdą ulicami
Starówki pod kościół Ducha św. W tym miejscu znajduje się tablica
upamiętniająca protest mieszkańców Torunia przeciwko stanowi wojennemu w
1982 r.
My kończymy naszą relację, dziękujemy za uwagę.
I jeszcze Adam Michnik na koniec: - Będę wracał do Warszawy rozradowany, bo jest tu tyle fantastycznych ludzi. Musimy wygrać!
I jak się okazuje pytanie o TKM było ostatnim na tym spotkaniu.
Pytanie z sali: - Czy hasło 'Teraz K... My', to odpowiednik Grupy Trzymającej Władzę?
Michnik:
- Oczywiście TKM to ich hasło. Możemy się dorwać do kasy, a po nas
choćby potop. Tak rozumują ci wszyscy Misiewicze. Mam świadomość, że
władza się zmieni, PiS dostanie czerwoną kartkę, ale pojawią się nowi
Misiewicze. Bo zawsze są tacy ludzie, którzy chcą się dorwać do
pieniędzy. Trzeba dbać, aby jak najlepiej funkcjonowały mechanizmy
opinii publicznej i kontroli demokratycznej. Ale zawsze będą
niezadowoleni. Bo raj będzie dopiero w niebie, bo my jesteśmy ludźmi.
Inaczej nasze życie byłoby nudne jak tabliczka mnożenia.
Pytanie
z sali: - Jeśli wyobrazimy sobie koniec władzy PiS, to jakie według
pana polityka powinna mieć priorytety, aby uchronić nas przed podobnymi
zagrożeniami?
Michnik: - Lekcja z tego kryzysu jest taka, żeby nie
zapominać nigdy o tej części społeczeństwa, która de facto znalazła się
na marginesie. Stałe monitorowanie tej części społeczeństwa jest
niezwykle ważne. Aby nie mieli poczucia, że zostali skazani na
lekceważenie i nieuwagę. Dlaczego PiS na Podkarpaciu stał się taki
potężny. Rzeszów dokonał ogromnego postępu, cała ściana wschodnia też.
Dlaczego więc ludzie zagłosowali na gorsze. Co nimi powodowało? Jeśli
marginalne grupy ksenofobiczne zwyciężają, to co się stało? Ja nie umiem
postawić diagnozy, musimy tego szukać wspólnie.
Pytanie z sali: -
Kiedy był stan wojenny były dwie strony - komuniści i społeczeństwo.
Kaczyński to społeczeństwo podzielił. Na szczęście nie przewidział, że
powstanie KOD, który stawi opór. Co mamy zrobić aby zjednoczyć
społeczeństwo?
Michnik:
- Najprościej mówiąc: róbmy to, co robimy. Gdy narzekam moim
przyjaciołom z Rosji i z Węgier na to, co tutaj mamy, to oni mówią:
cudze chwalicie swojego nie znacie. KOD to wielka historyczna szansa.
Kaczyński tego nie przewidział. Oczywiście, nic na siłę. Ta działalność
KOD-u musi być pozytywna. Nikogo na siłę nie dyscyplinować, być
atrakcyjnym, nie atakować na siłę. Po 13 grudnia 1981 r. też nie było
tak wspaniałe. Połowa ludzi patrzyła co z tego będzie, nie opowiedziała
się po żadnej ze stron. Obiecałem sobie: jeśli z komunizmu wyjdziemy
pokojowo, to będę zawsze bronił Jaruzelskiego. Oni mieli w ręku wszystko
- bezpiekę, wojsko, propagandę. To mogło się skończyć naprawdę inaczej.
W kluczowym momencie starczyło nam odwagi, aby zawrzeć kompromis. Na
sądzie ostatecznym opowiem, że przyłożyłem rękę do 'okrągłego stołu' i
to była najlepsza rzecz poza moimi dziećmi, jaką zrobiłem w życiu.
Pytanie z sali: -
Nie wspominaliśmy o partii Kukiz'15. Jej posłanka mówiła o Michniku i
Wałęsie, że to zdrajcy, Jak przyjąłby pan jej wypowiedź bezpośrednio.
Michnik:
- Jak słyszę, że jestem zdrajcą wspólnie z Lechem, to bardzo dziękuję
za towarzystwo. Mówię Lechowi, żeby się nie przejmował. Bo o lepszych o
nas mówili znacznie gorzej. Jedno mnie w tym wszystkim martwi, że na
taką panią głosują moi rodacy.
Michnik:
- Ale to oczywiście żarty. Sam nie wiem. Leszek był inny niż Jarek.
Inna osobowość. Leszek lubił ludzi, był żartobliwy. A Jarosław lubi
wszystkich ludzi na świecie za wyjątkiem mężczyzn i kobiet.
Michnik:
- Pani mnie pyta, czy ja wierzę w cuda. Nie mogę powiedzieć, czy to się
uda, bo cuda zdarzają się rzadko. Ja pani powiem kim ja chcę być na
emeryturze - przez dwa tygodnie klawiszem więziennym na Mokotowie. I
będę wchodził do celi i mówił: Kaczyński tak się ścieli łóżko, Ziobro
pokażcie koledze jak się to robi.
Tej wypowiedzi towarzyszy śmiech i oklaski.
Pytanie
z sali: - Chciałabym poprosić o komentarz do wywiadu Teresy Torańskiej z
Jarosławem Kaczyńskim. Powiedział jej, że chciałby być emerytowanym
zbawcą narodu. Czy w jego przypadku jest możliwe takie zmądrzenie jak u
Dorna?
Michnik:
- PiS potrzebuje nowego aktu założycielskiego, jak każda sekta. W
chrześcijaństwie jest to krzyż, a PiS potrzebuje męczeństwa. Aktem
założycielskim ma być zamach w Smoleńsku. Stąd ten film. Jeżeli religia
smoleńska ma błogosławieństwo arcybiskupa Jędraszewskiego, to pozwala
wynieść ideologię sekty do przeżycia metafizycznego. No bo jeśli
opowiadam się za zamachem to, to jest mój akt wiary. I wierność takiej
sekty przypomina, że nie ma tam miejsca na argumenty. Z tym się nie
dyskutuje. A jeśli chodzi o Macierewicza, to się zastanawiałem, bo to
jest skrzyżowanie cynizmu z fanatyzmem. To jest jakaś paranoiczna wizja
świata. Czy on wierzy? Nie wiem. W pierwszej fazie chyba nie wierzył,
ale potem uznał, że to jego sposób na zakotwiczenie się w PiS.
Ten fanatyzm jest równie silny jak stalinowskie przekłamanie, że Katyń zrobili Niemcy.
Sowieci nie mogli się przyznać, bo cała ich narracja o wojnie ległaby w gruzach. I z religią smoleńska jest podobnie.
Pytanie z sali: - Jakimi motywami kieruje się Jarosław Kaczyński, tworząc religię smoleńską?
Michnik:
- Oni się już dobierają. To, że Pinior brał jakieś łapówki, to ja
pozwolę sobie uznać za żart. Znam Piniora od wielu lat. To nonsens. Ale
jeśli przychodzą po łapówkarza o godz. 6 i są przy tym kamery, to
Kamiński i Ziobro się pod tym podpisują. Oczywiście, że będą grzebać w
życiorysach. Już to robią. To co robią z Wałęsą jest obrzydliwe i
kłamliwe. Dyktatury mają to do siebie, że wyczyniają rzeczy niemożliwe
do wyobrażenia. Nie wiem do czego się posuną, ale mają swoje sposoby
szantażu. Przerabiałem to, jak byłem w więzieniu. Na mnie też szukali
haków przez ponad 20 lat. Ale nie mają czego. Jeśli oni pozwalają na to,
że Kamiński zostaje ułaskawiony z niewinności, to mamy drwinę z prawa.
Jeśli oni nam tłumaczą, że w ramach dobrej zmiany trzeba zrobić porządek
w stadninach to, to jest kpina. Gorąco namawiam moich przyjaciół z
KOD-u, aby Torunia nie oddać PiS-owi.
Pytanie
z sali: - PiS się wziął za byłych opozycjonistów. Doznałam szoku, gdy
oskarżyli Piniora. Nie boi się pan o siebie? Albo o nieżyjących
opozycjonistów: Kuronia, Geremka, Mazowieckiego?
Nasi reporterzy i wypełniona po brzegi widownia
Pytanie z sali: -
Wspomniał pan, że aby wygrać wybory, to opozycja musi się dogadać. Czy
może pan wskazać pola na jakich mogą to zrobić.
Michnik:
- Jeśli chodzi o porozumienie programowe, to ono powinno dotyczyć dwóch
warstw: przywrócenia państwa prawa i refleksji jak wytworzyć
mechanizmy, które będą permanentną troską, o Polaków, żeby nikt nie
został zapomniany, wykluczony. Jak zadziałało 500 plus. To miało
znaczenie nie tylko materialne. Ludzie mieli poczucie, że państwo
polskie o nich nie myśli. I nagle ktoś się nad nimi pochylił. I z nimi
trzeba się liczyć. To jest największe doświadczenie jakie z tej porażki
powinniśmy wyciągnąć. Podobnie było z Brexitem. Ludzie, którzy za tym
głosowali nie wiedzieli co to oznacza. Wiedzieli jedno, głosowali
przeciwko rządowi. W Ameryce chodziło o to, żeby pokazać ?fucka? elitom
waszyngtońskim. To był bunt przeciwko metropoliom. To duża lekcja
demokracji. Trzeba patrzeć co się dzieje w tych środowiskach. Demokracja
ma swoją ceną, a jest nią troską o tych ludzi. Inaczej pokazują
środkowy palec i głosują na Trumpa. A przed nami jeszcze wybory we
Francji. Przychodzi nowa generacja. Czas jest na młodszych. I trzeba się
w nich wsłuchiwać.
Michnik:
- Z całą pewnością Jarosław Kaczyński próbuje zakłamać historię Polski.
Pomysłu, aby bohaterem Solidarności był prokurator Piotrowicz, a nie
Wałęsa, to by nawet czterech muszkieterów nie wymyśliło, bo trzech to na
pewno nie da rady (śmiech na sali).
Nie odmawiam tego, że bracia
Kaczyńscy byli w strukturach opozycji demokratycznej. Ich rola nie była
taka jaką dzisiaj się przypisuje, ale to nie znaczy, że ich nie było.
To, że ktoś pokłócił się z Wałęsą i Kuroniem, to nie znaczy, że
przestaje być zasłużonym. Ale Kaczyński ma taki stalinowski obyczaj, aby
opluć i skazać na zapomnienie swoich przeciwników. To ogłupianie ludzi.
Ale to mu się nie uda. Polacy są przewrotni. Nie da im się wciskać, że
czarne jest białe...
Michnik:
- Próba pisania nowej historii to cecha wszystkich reżimów
autorytarnych. Jak była wystawa na szczycie NATO, to zauważył pan, że
zniknął z niej Bronisław Geremek. Człowiek, który wprowadzał Polskę do
NATO. Wracając do pytania, poznałem Jarosława Kaczyńskiego około 1979 r.
w biurze interwencyjnym KOR. Trudno mi ocenić jaką odgrywał tam rolę,
bo sam zajmowałem się czymś innym. Pamiętam, że go widywałem. A jeśli
chodzi o Lecha Kaczyńskiego, to on szybko nawiązał stosunki ze związkami
zawodowymi na Wybrzeżu. Tam miał kontakt z Gwiazdami, znał chyba też
Wałęsę. Ja poznałem go po strajku w stoczni w 1980 r. On chyba był też
delegatem na zjazd Solidarności. W okresie podziemia był związany z
Wałęsą. Jarosława Kaczyńskiego nie widziałem, ale to nie znaczy, że go
nie było.
Pytanie
z sali: - Piszę się nową historię Polski, wymazuje Wałęsę, a bohaterem
zostaje Lech Kaczyński. Pan jako wybitny opozycjonista spotykał się z
Kaczyńskimi. Jaka była ich rola w czasach opozycji?
Michnik:
- Logika odwetu, czyli PiS na odwrót, jest drogą donikąd. Lepszej
Polski nie zbudujemy. Ale ci co łamią konstytucję, muszą być osądzeni.
Ale nie przez polityków, lecz niezawisłe sądy. Nie możemy tylko
wyciągnąć wniosków. Musimy się zastanowić jak tworzyć system
demokratyczny i unikać takich zjawisk jak zwycięstwa Orabna, Trumpa,
Kaczyńskiego i Brexitu. Mamy do czynienia ze zjawiskiem niepokojącym. A
tu nie ma prostych rozwiązań. Bo to nas zaskoczyło. Co takiego stało się
w Turcji? Kraj, który pokazał, że można pożenić demokrację i islam,
pożeglował w system podobny do putinowskiego. Erdogan udaje, że jest
rzecznikiem religii muzułmańskiej, a Kaczyński katolicyzmu. Obaj nie
mają racji. To tylko dekoracja. Przysłuchuję się Kaczyńskiemu od wielu
lat. Słyszałem jego interesujące opnie na różne tematy. Ale religia go
nie obchodzi, to parasol, który służy do walenia w głowę przeciwnikom
'To są nonsensy, próba okłamania części społeczeństwa' - tak Adam
Michnik komentuje słowa Jarosława Kaczyńskiego o rzekomym puczu.
'Szlachetniej jest mówić, że się broni państwa przed puczem niż mówić,
że z własnego idiotyzmu doprowadziło się do głębokiego kryzysu'. W 14.
odcinku 'I kto tu rządzi?' redaktor naczelny Gazety Wyborczej prognozuje
czy obecny kryzys jest punktem zwrotnym. Ostro krytykuje prezesa PiS.
'Jarosław Kaczyński to człowiek, który nie potrafi się cofnąć. Nie
potrafi się przyznać do pomyłki. Pod tym względem przypomina mi Stalina,
który tak samo był nieomylny, choć oczywiście nie jest Stalinem, bo nie
ma ofiar na sumieniu'.
Jakie mogą być scenariusze na przyszłość? Czy to będzie rok rozprawy z
mediami? Czy Kościół powinien się zaangażować w rozwiązanie kryzysu? I
co uważa ze ściemę? Zobacz cały wywiad.
Czas z jednej strony trudny, z drugiej – nigdy w swej historii „Wyborcza”
nie była tak potrzebna i tak pilnie czytana jak obecnie. Nie zaznaliśmy
dotychczas tak licznych i serdecznych przejaw?w wsparcia i
solidarności. Gorąco za nie dziękujemy.
Rząd
nie ukrywa złych zamiar?w wobec wolnych mediów. Ostatnie ograniczenia
pracy dziennikarzy w Sejmie są do tego jedynie przygrywką. „Wyborcza” od
dawna otrzymuje tzw. pozwy zabezpieczające –...
Zdrowia, szczęścia, demokracji - takie życzenia
składali sobie o północy zgromadzeni przed Sejmem sympatycy opozycji.
Nowy Rok przywitało tam kilkaset osób, w... więcej »
Zdrowia, szczęścia, demokracji - takie życzenia składali
sobie o północy zgromadzeni przed Sejmem sympatycy opozycji. Nowy Rok
przywitało tam kilkaset osób, w tym politycy, którzy od połowy grudnia
protestują na sali plenarnej Sejmu.
Na scenie przed Sejmem pojawili się m.in. wicemarszałek Senatu Bogdan
Borusewicz (PO), który życzył "byśmy w 2017 r. odzyskali praworządność
i demokrację", wiceprzewodniczący Nowoczesnej, poseł Jerzy
Meysztowicz, poseł Michał Szczerba. Poseł PO dziękował zgromadzonym za
wsparcie udzielane protestującym w Sejmie parlamentarzystom. Obecne
były również posłanka Iwona Śledzińska-Katarasińska (PO) oraz
eurodeputowana PO Róża Thun, która apelowała do zgromadzonych przed
Sejmem sympatyków opozycji by w 2017 r. nie tracili "energii i
zaangażowania".Życzenia zgromadzonym przed Sejmem oraz "dzielnym posłom opozycji,
którzy bronią demokracji" złożył też redaktor naczelny "Gazety
Wyborczej", Adam Michnik. - Życzę nam wszystkim, żeby najbliższy rok
był rokiem nie dobrej, lecz bardzo dobrej zmiany - mówił. Dodał, że
końca "dobrej zmiany" życzy nie tylko Polsce, ale też "Anglikom po
Brexicie" i "Amerykanom po Trumpie"."Sylwestra przed Sejmem" zainicjowali wspólnie w mediach
społecznościowych działacze Obywateli RP, Strajku Obywatelskiego, KOD
Mazowsze i ruchu Obywatele Solidarnie w Akcji. Jak deklarowali
organizatorzy, wydarzenie miało na celu m.in. wsparcie dla posłów
opozycji, którzy od 16 grudnia przebywają w sali plenarnej Sejmu.
Prof. Zybertowicz podsumowuje ubiegły rok: "Udało się osiągnąć to, w czym 'Gazeta Wyborcza' chciała przeszkodzić"
"Jeśli spojrzymy na niego z punktu widzenia bezpieczeństwa, to szczyt NATO przyniósł oczekiwane rezultaty".
W tym roku udało się osiągnąć to, w czym „Gazeta Wyborcza” chciała przeszkodzić
powiedział prof. Andrzej Zybertowicz w „Poranku Wnet” komentując
ubiegłoroczne osiągnięcia Polski na polu międzynarodowej
polityki bezpieczeństwa.
Doradca prezydenta RP zaznaczył,
że środowisku związanemu z „Gazetą Wyborczą” nie udało się w 2016 roku
przeszkodzić planom PiS-u w obrębie międzynarodowej
polityki bezpieczeństwa.
Mniej więcej rok temu „Gazeta Wyborcza” mówiła o tym, że ze względu na niedobrą władzę PIS-u, szczyt NATO
może nie odbyć się w planowanym terminie, albo może być przeniesiony
z Warszawy do innego miasta. Wtedy powiedziałem w jednej z rozgłośni,
że jest to wpisywanie się przez GW w rosyjska wojnę informacyjną przeciwko Polsce
—powiedział.
Profesor zaznaczył również, jakie znaczenie miał szczyt NATO
dla Polski. Stwierdził, że nasz kraj dzięki międzynarodowej konferencji
stał się „pierwszoligowym” państwem w Organizacji
Traktatu Północnoatlantyckiego:
Zgiełk i jazgot
wywołany przez opozycję w Sejmie miał wytworzyć efekt, że to nie był
dobry rok dla Polski. Tymczasem, jeśli spojrzymy na niego z punktu
widzenia bezpieczeństwa, to szczyt NATO przyniósł oczekiwane rezultaty. Przeniósł Polskę z grupy członków NATO drugiej kategorii do pierwszej ligi
—mówił w wywiadzie dla Radia Wnet.
Zybertowicz nawiązał również do negatywnego podejścia prezydenta USA Baracka Obamy podczas szczytu NATO.
Zachowanie Obamy nazwał „niestosowanym” w stosunku do sojusznika, który
„jest fundamentem cywilizacji Zachodniej i daje parasol ochronny dla
cywilizacji wolności”. Przypominamy, że prezydent USA wówczas zaniepokoił się stanem demokracji w Polsce.
Doradca prezydenta RP odniósł się także do polskiej polityki wschodniej.
Jest to element polityki, która polega na tym, aby
kraje, które oddzielają nas od Rosji jak najbardziej przyciągnąć
do wartości i instytucji świata zachodniego i osłabiać wpływy Moskwy
w tych krajach. Chodzi o to, aby przestrzeń aspiracji wolnościowych,
która jest ważna dla Polaków promieniowała na naszych sąsiadów, wtedy
można liczyć na lepsze relacje
—tłumaczył.
Pytany o rozpoczynający się rok i bezpieczeństwo Polski, odpowiedział:
Obecna
ekipa rządowa jest zdolna do konsolidacji bezpieczeństwa. Świat wchodzi
w głębsza fazę niestabilności, to czy Polska będzie bezpieczna będzie
zależało, m.in. od sprawności działania na arenie międzynarodowej nowego
prezydenta USA, a z drugiej strony od tego, w którą stronę pójdą wybory, które będą miały miejsce w Niemczech i we Francji
• 41 proc. - takim poparciem badanych cieszy się obecny prezydent RP • Na drugim miejscu jest Donald Tusk z uznaniem 12 proc. respondentów • Sondaż został przeprowadzony dla "Super Expressu" i NOWEJ TV
W sondażu instytutu badań Pollster dla se.pl i NOWEJ TV sprawdzono, na kogo zagłosowaliby Polacy, gdyby jutro odbyły się wybory prezydenckie. Obecny prezydent Andrzej Duda
mógłby liczyć na poparcie 41 proc. respondentów. 12 proc. spośród 1047
pytanych zagłosowałoby na Donalda Tuska. Dalej są Ryszard Petru (8
proc.), Paweł Kukiz (7 proc.) i Bronisław Komorowski
oraz Janusz Korwin-Mikke (obaj mają czteroprocentowe poparcie
badanych). Co ważne, respondenci mogli sami zgłaszać kandydatów, na
których chcieliby zagłosować.
Kto jeszcze pojawił się w sondażu?
Na siódmym miejscu znalazł się były prezydent Aleksander Kwaśniewski
(3 proc.). Po nim kolejno Włodzimierz Cimoszewicz i Robert Biedroń
(również 3 proc.), Beata Szydło (mniej niż 2 procent pytanych) oraz
Andrzej Rzepliński (1 proc.). Mniej niż 1 procent respondentów
zagłosowałby na Grzegorza Brauna, Jarosława Kaczyńskiego, Adriana
Zandberga, Grzegorza Schetynę oraz Ewę Kopacz. 10 proc. badanych
odpowiedziało, że chciałoby, żeby prezydentem został "ktoś inny".
Michnik dyktuje Schetynie i Petru przekaz dnia? "Wyborcza": Żadnych ustępstw wobec PiS, nowe wybory,…
Absurd! "Czerska" chce dalszej awantury w Sejmie lub nowych wyborów.
Dziennikarze z Czerskiej, jako najlepsi doradcy polityczni dla
liderów opozycji! W dzisiejszym numerze „Gazety Wyborczej” Adam Michnik
dyktuje opozycji plan działania. Przekaz jest jasny: awantura ma trwać
w najlepsze, a najważniejszym celem są nowe wybory. Samobójcza taktyka GW może okazać się zgubna także dla samej opozycji.
Maski opadły! „Gazeta Wyborcza” już nawet nie ukrywa, że sejmowy
chaos jest jej na rękę. Dopinguje partyjną ekstremę do dalszej walki
oraz do paraliżu sejmowego i baja na temat nowych wyborów. Już wczoraj
Ryszard Petru mówił o skróceniu kadencji Sejmu i wycofał się
z wcześniejszych deklaracji, dotyczących ewentualnego porozumienia.
Z kolei Grzegorz Schetyna jeszcze bardziej się radykalizuje, zaostrzając
swoją retorykę. Redakcja z Czerskiej podkręca jeszcze atmosferę, licząc
na to, że sejmowy protest opozycji doprowadzi do przesilenia
politycznego w Polsce.
Nie kompromisu
trzeba (…) Jej (opozycji - red.) opór nie wynika z awanturnictwa
politycznego czy liczenia na punkty w sondażach (…). Sprzeciw jest
zasadniczy. (…) Dlatego protest ten - łącznie z trwaniem posłów opozycji
w sali plenarnej - uważam za głęboko uzasadniony i prowadzony także
w imieniu milionów wyborców.
– pisze Rafał Zakrzewski z „Gazety Wyborczej” w egzaltowanym komentarzu - odezwie do posłów opozycji.
Zakrzewski
niczym opozycyjny trybun wspiera też „emocjonalną więź” między
strajkującymi politykami. Wpada w groteskowy ton, niemalże mianując
awanturujących się posłów w męczenników „uwięzionych w ciemnej i zimnej
sali sejmowej”.
Przyda si doświadczenie wyniesione przez posłów PO i .Nowoczesnej
z ciemnej i zimnej sali sejmowej. Kto choć raz strajkował wie, że takie
więzi to siła. Chodzi o wartości, o które warto się bić.
– czytamy na łamach „GW”.
Cienka
niczym tani brukowiec „Gazeta Wyborcza” kreśli też scenariusze, które
są swoistymi wskazówkami dla opozycji totalnej. W artykule „Będzie Sejm
czy wybory?”. Agnieszka Kublik i Agata Kondzińska. Jasna sugestia
o skróceniu kadencji Sejmu jest jedynie pobożnym życzeniem, ale autorki
cytują „anonimowego” polityka PO.
Blokowanie mównicy to ostateczność, zawsze możemy sięgnąć po inne
środki, np. składanie wniosków formalnych jeden po drugim, by nie
dopuścić do rozpoczęcia obrad Sejmu.
Koncepcje,
które rodzą się w gabinecie Adama Michnika szybko są wprowadzane
w życie przez posłów opozycji. Nadwątlona pozycja podupadającej gazety
nie przeszkadza sejmowym awanturnikom. Co tam godność poselska, co tam
niezależność! Ważne, że awantura trwa w najlepsze.
Adam Michnik: "Polska nie jest narodem idiotów" [WYBORCZA NA ŻYWO]
Estera Flieger
13.01.2017 http://lodz.wyborcza.pl/lodz/1,35153,21241631,adam-michnik-polska-nie-je...
Wyborcza na żywo. W piątek Adam Michnik spotkał się z łodzianami. - Robią państwo putinowskie. Kaczyński jest jak rower. Musi jechać, bo inaczej się wywróci. Nie zatrzyma się. Nie mówię, że jest faszystą, ale otwiera im bramy - oceniał tzw. dobrą zmianę redaktor naczelny "Gazety Wyborczej".
To dobre! Michnik w Częstochowie o wierze i PiS: "Macierewicz dość odważnie zapisał Panienkę Przenajświętszą do PiS"
Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" bezpardonowo atakował PiS: "Nie ma takiego idiotyzmu, którego ta ekipa nie wymyśli."
Nie ma takiego idiotyzmu, którego ta ekipa
nie wymyśli - oceniał rząd Adam Michnik, redaktor naczelny "Gazety
Wyborczej". Wieczorem we wtorek 17 stycznia spotkał się z
częstochowianami.
Nic już nie jest pewne i oczywiste. Otwarte pozostaje pytanie: Czy
będziemy umieli, tak jak w 1989 r., porozumieć się i ocalić suwerenność i
wolność, czy zwyciężać będzie logika polskiego piekła?
Nic już nie jest pewne i oczywiste.
Otwarte pozostaje pytanie: Czy będziemy umieli, tak jak w 1989 r.,
porozumieć się i ocalić suwerenność i wolność, czy zwyciężać będzie
logika polskiego piekła?
Nowy
prezydent USA uosabia lęk i niepewność wobec czasu, który nadchodzi.
Straszy nas radykalnym odwrotem od stabilności systemów demokracji.
Donald Trump
jest doprawdy nieprzewidywalny. Jego język na tyle przeraża, że wielu
Amerykanów obawia się, iż nowa administracja może doprowadzić USA i cały
świat do chaosu. Inni wyrażają wiarę w siłę i skuteczność instytucji
demokracji amerykańskiej; ci powtarzają, że „dłużej klasztora niż
przeora”.
Tak czy inaczej, Trump
jest groźny przez swą zagadkowość, niekompetencję i wypowiedzi, które
zdają się przekreślać rolę Ameryki jako filaru obozu państw
demokratycznych. Jego ostatni wywiad dla „Timesa” i „Bilda”, w którym
wyraża tyleż zaufania do Putina, co do Angeli Merkel, wskazuje, że nie
odróżnia on państw demokratycznych od autorytarnych i agresywnie
imperialnych.
Dla Polski i jej sąsiadów idą
niebezpieczne lata. Wymuszą zapewne istotne korekty w polityce
wewnętrznej i zagranicznej. Będzie to egzamin dojrzałości i odpowiedzialności za państwo w czasie niespokojnym. Egzamin ten dotyczy wszystkich, ale głównie rządzącej klasy politycznej.
Nie
wiemy, czy obóz Jarosława Kaczyńskiego okaże się zdolny do
autorefleksji i korekty, czy też będzie nadal prowadził politykę
„putinizacji” państwa polskiego. Czy górę weźmie egoizm kasty rządzącej,
czy też rozsądne przekonanie, że Polska skłócona wewnętrznie i
skonfliktowana z sąsiadami może się znaleźć w sytuacji tak groźnej jak
nigdy jeszcze po 1989 r.?
Rosja Putina zagraża Rosjanom i ich sąsiadom. Trump deklaruje niechęć do NATO i Unii Europejskiej, ale powtarza awanse pod adresem Putina.
Filary
bezpieczeństwa zaczęły się chwiać. Nic już nie jest pewne i oczywiste.
Otwarte pozostaje pytanie: Czy będziemy umieli, tak jak w 1989 r.,
porozumieć się i ocalić suwerenność i wolność, czy w pełnym nowych
zagrożeń świecie zwyciężać będzie logika polskiego piekła? A przecież
porozumienia wymaga dzisiaj wolność Polski i wolność człowieka w Polsce.
W momencie, gdy w Waszyngtonie trwało zaprzysiężenie Donalda Trumpa na
prezydenta Stanów Zjednoczonych, w Warszawie trwał protest zorganizowany
przez koalicję Anty-Trump.
Młodzież Wszechpolska protestowała przeciwko redaktorowi naczelnemu
Gazety Wyborczej. Adam Michnik odwiedził Białystok w ramach
Uniwersytetu Latającego KOD i cyklu „Wyborcza na żywo".
W czwartek o godz. 16.30 Młodzież Wszechpolska pojawiła się przed Spodkami w Białymstoku. Wszechpolacy w milicyjnych mundurach z pałkami w rękach rozpoczęli protest przeciwko Adamowi Michnikowi, którego zaproszono na spotkanie w ramach Uniwersytetu Latającego KOD i cyklu „Wyborcza na żywo".
Ksenofobiczne radykalne ekscesy są wszędzie, nie tylko w Polsce. Niebezpiecznie się robi, gdy przyzwolenie na nie daje władza. Nie boję się komunistów, zawsze natomiast bałem się retoryki nacjonalistyczno-ksenofobicznej podlanej radiomaryjnym sosem. To, co w moich oczach definiuje formację PiS-owską, to cynizm. To nie są ludzie, którzy wierzą w idee. Ale my gramy dalej. I wygramy - mówił Adam Michnik w czwartek (9.02) w Białymstoku.
Redaktor naczelny „Gazety Wyborczej”, opozycjonista w czasach PRL-u, przyjechał na spotkanie w ramach Latającego Uniwersytetu KOD-u i cyklu „Wyborcza na żywo”. Nie obyło się bez zakłóceń. Spieszący na spotkanie z Michnikiem w Spodkach przy ul. św. Rocha mijali niewielką grupkę członków Młodzieży Wszechpolskiej, którzy rozwinęli transparent z hasłem „Bronimy ‘człowieka honoru’ ". Nie brakło okrzyków powtarzanych na różnych demonstracjach wszechpolaków w stylu: „Kłamstwa Michnika do śmietnika”. Kilka osób przebrało się za milicjantów, uderzających w tarcze pałkami.
– W ten sposób protestujemy przeciwko spotkaniu z Adamem Michnikiem, by ukazać kłamstwa, które Polakom serwuje „Gazeta Wyborcza” – obwieścił Marcin Zabłudowski, szef podlaskich wszechpolaków. – Nie zgadzamy się z tym, że Michnik oraz cała „Gazeta Wyborcza", włączyli się w obronę Lecha Wałęsy, nazywając go człowiekiem honoru i zwycięzcą nad komuną. Dla takich ludzi jak Michnik, Wałęsa, Urban, Kijowski, Tusk, którzy stoją w jednym szeregu, nie ma miejsca w sferze publicznej w Polsce.
Gdy spotkanie się zaczęło, wszechpolacy znów postanowili zaistnieć. Tym razem z tyłu sali odegrali scenkę, w której jeden z nich chce zadać pytanie Adamowi Michnikowi, ale nie może. Bo z sali wyprowadzają go wspomniani wcześniej przebrani milicjanci.
Przez kilkanaście minionych lat Kazimierz Kutz,
wybitny reżyser, pisarz, działacz społeczny i polityk, na łamach
katowickiego dodatku 'Gazety Wyborczej', publikował felietony, w których
co tydzień bez miłosierdzia tarmosił nasze paranoje, odzierał nas z
codziennych małostek, kpił z zadufanych i uziemiał ideologicznie
lewitujących. A wszystko to czynił z literacką klasą godną ?Kronik
tygodniowych? Słonimskiego, pasją lekarza zatrutej polskiej duszy i
gorzką intuicją śląskiego Wernyhory. 'Fizymatenta. Felietony z lat 2004-2016' Kazimierza Kutza do kupienia na kulturalnysklep.pl
Dziś obserwujemy frontalny atak na wolność. Dochodzi do codziennej
destrukcji, wręcz demolki demokratycznego państwa prawa - mówił Adam
Michnik na spotkaniu w Namysłowie zorganizowanym przez Komitet Obrony
Demokracji i "Gazetę Wyborczą".
Posłuchać
naczelnego „Wyborczej”, jednego z liderów opozycji demokratycznej w
czasach PRL, a obecnie krytyka „dobrej zmiany”, przyszło około 200
osób. Na początku spotkania padło pytanie o to, jak patrzy na czas
przemian ustrojowych z dzisiejszej perspektywy.
Nieprzewidywalny rok 1989
–
Tamten 1989 rok to był rok cudów. Nikt z nas nie myślał, że
doprowadzimy do wolnych wyborów. Po ich przeprowadzeniu okazało się, że
obóz solidarnościowy przejął władzę. Komuniści przegrali wybory i
przystali na to, że premierem będzie ktoś z innego obozu – Tadeusz
Mazowiecki. To było nieprzewidywalne. Nie wiedzieliśmy, że od tego
zacznie się domino, że komunizm w całej Europie zacznie się przewracać.
Nie przewidywaliśmy też dynamiki zmian w Związku Sowieckim. To była
nieprzewidywalna sekwencja zaskoczeń – mówił Adam Michnik.
–
Musieliśmy wtedy zdecydować, czy realizujemy nasze idee z programu
"Solidarności", czy ratujemy gospodarkę, która umierała. A przypomnę, że
to, co się działo w sklepach przez inflację, to było szaleństwo. W
konsekwencji odstąpiliśmy od idei „cała władza w zakładach w ręce
robotników” na rzecz realizacji planu Balcerowicza – dodał.
Naczelny
„Wyborczej” podkreślał, że zarówno wówczas, jak i dziś gazeta, którą
prowadzi, promowała takie wartości jak otwartość tolerancja, dialog,
egalitaryzm, czy szacunek dla mniejszości. Zebranych odsyłał też do
archiwalnych wydań „Wyborczej”.
– Nie ma w nich nic, czego mógłbym się wstydzić, ponieważ nie zmieniałem radykalnie poglądów – stwierdził.
PiS jak buldożer
W
odpowiedziach na kolejne pytania naczelny „Wyborczej” bardzo krytycznie
wypowiadał się o polskiej rzeczywistości pod rządami PiS. – Dziś
obserwujemy frontalny atak na wolność. Dochodzi do codziennej
destrukcji, wręcz demolki demokratycznego państwa prawa – stwierdził.
Przekonywał
też, że dobra zamiana z punktu widzenia „Gazety Wyborczej” to zła
zmiana. – To regres i cofanie się. To odejście od zasad państwa prawa,
tego, co stworzyliśmy przez ponad ćwierć wieku. To katastrofa w polityce
zagranicznej, izolacja Polski w Europie i zawłaszczanie państwa przez
jedną orientację polityczną: od publicznych mediów, przez administracje
publiczną, wojsko, administrację, po stadniny końskie. To również
niszczenie instytucji: trybunału konstytucyjnego i niezależnej
prokuratury, w konsekwencji niszczeni niezależnego wymiaru
sprawiedliwości – mówił Adam Michnik.
Jak
przekonywał, dziś obserwujemy „takie kompletne nieliczenie się z zasadą
kompromisu”. – Nie szuka się pola, na którym można coś wspólnie znaleźć.
Formacja Jarosława Kaczyńskiego jest jak buldożer: niszczy wszystko, co
jest po drodze – mówił naczelny „Wyborczej”.
Stwierdził
też, że Jarosław Kaczyński stworzył formację totalitarną, której
członkowie jak mantrę powtarzają wszystko, co powie prezes.
Frontalny atak na wolność
Zapytaliśmy naszego gościa o to, co musiałoby się stać, by partia PiS przegrała następne wybory?
–
To zależy od państwa, od wszystkich tu zgromadzonych. W poprzednich
wyborach pokazaliśmy, że jesteśmy krótkowzrocznymi megalomanami.
Myśleliśmy, że Bronisław Komorowski
nie może przegrać z Andrzejem Dudą. Wygrana kandydata PiS-u to była
również moja wina. Dlatego dziś jeżdżę na każde wezwanie KOD-u, to moja
pokuta – mówił Adam Michnik.
– Nie można
mieć lekceważącego stosunku do przeciwnika i myśleć, że to, co jest
oczywiste, jest oczywiste dla wszystkich. Trzeba konsekwentnie chodzić
od drzwi do drzwi i przekonywać ludzi przez cały dzień i noc. Oni nas
skłócają z sąsiadami i sprawiają, że jesteśmy osamotnieni w Europie.
Tymczasem Polska najbardziej zyskała na wejściu do UE. Trzeba to ludziom
tłumaczyć. W 1989 roku wszyscy mówili, że nie damy rady, że nie
wygramy, bo komuniści mieli wszystko struktury, radio, telewizję, prasę i
instytucje. Okazało się jednak, że potrafiliśmy w takich warunkach
pokonać przeciwnika – mówił Adam Michnik.
W
odpowiedziach na kolejne pytania naczelny „Wyborczej” bardzo krytycznie
wypowiadał się też o polskiej rzeczywistości pod rządami PiS. – Dziś
obserwujemy frontalny atak na wolność. Dochodzi do codziennej
destrukcji, wręcz demolki demokratycznego państwa prawa – stwierdził.
Frasyniuk jak Gagarin
Zdaniem Michnika trzeba dziś budować koalicję demokratyczną. Pierwszą próbą jej skuteczności będą już w przyszłym roku wybory samorządowe,
więc takie koalicje muszą być budowane najpierw w lokalnych
środowiskach. Równocześnie nie krył obaw, że taka szeroka koalicja
demokratyczna może nie powstać: – Jeśli się czegoś boję, to nie potęgi
PiS, bo oni więcej już nie osiągną. Boję się podziału i słabości
opozycji – przyznał.
Jeden ze słuchaczy zapytał, czy opozycji mogą pomóc takie postacie jak Lech Wałęsa i Władysław Frasyniuk.
–
Nie wiem, czy mogą. Wiem, że muszą. Władek to mój przyjaciel,
siedzieliśmy razem w więzieniu. Z Władkiem problem polega na tym, że
podobnie jak Gagarin poleciał w kosmos [walcząc z komunistami], a teraz
pan chce, żeby wchodził na Gubałówkę – mówił wzbudzając śmiech i oklaski
sali.
Michnik zapewniał też, że lider
opozycji się znajdzie, bo tak wynika z doświadczenia historycznego. –
Wierzę w to, że właściwych ludzi wynosi wiatr nadchodzących zmian –
przekonywał.
Przypomnijmy, że Adam Michnik należał do czołowych działaczy opozycji demokratycznej w PRL. To on w lipcu 1989 roku
opublikował w „Wyborczej” artykuł „Wasz prezydent, nasz premier”, który
na początku wywołał konsternację, ale doprowadził do utworzenia rządu z
pierwszym po wojnie niekomunistycznym premierem Tadeuszem Mazowieckim.
Od lat nie bierze czynnego udziału w polityce, ale jeździ po Polsce i
komentuje naszą rzeczywistość.
"Kaczyński wie, że Tusk sprawnie działa na rzecz przełamywania
kryzysów w Unii, gwarantuje troskę o spoistość i rozwój Wspólnoty".
Redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” osobiście szarżuje
w obronie Donalda Tuska. Michnik lamentuje na łamach swojego pisma nad
losem Polski, która przez kampanię Jarosława Kaczyńskiego skierowaną
w obecnego szefa RE, jest marginalizowana. To krok do wyjścia z Unii Europejskiej, straszy.
Kaczyński wie (sic!), że Tusk sprawnie działa na rzecz
przełamywania kryzysów w Unii, gwarantuje troskę o spoistość i rozwój
Wspólnoty. Tym samym działa dla dobra Polskiego
— pisze redaktor naczelny gazety z Czerskiej.
Czyżby miał na myśli takie dokonania Tuska jak niepowstrzymanie Brexitu i brak jakiegokolwiek pomysłu na rozwiązanie kryzysu imigracyjnego? Chyba, że jako gwarancję spoistości UE Michnik rozumie poparcie Tuska dla narzucania tzw. uchodźców, czy walkę z demokratycznie wybranym polskim rządem?
Zdaniem
Michnika Polacy chcą demokratycznej, bezpiecznej i zamożnej Unii
Europejskiej. Jednak, jak w każdym przypadku, wszystko
niweczy Kaczyński!
Ale Kaczyński woli być
sułtanem w państwie rządzonym przez nadwornych, skorumpowanych eunuchów.
Nie chce Unii, która dba o respektowanie konstytucji, praw człowieka,
swobód obywatelskich i godności
— pisze Michnik, wskazując że prezes PiS chce demokracji na wzór Putina.
Rozpacza też nad losem Tuska…
Tusk, szanowany w Polsce i Unii, stał się obiektem nagonki niegodziwej i hańbiącej Polskę
— ocenia.Redaktor naczelny „Wyborczej” zawodzi, że przecież Donald Tusk to twarz
Polski demokratycznej i suwerennej, o którą walczyli opozycjoniści,
cierpiący za to prześladowania. Ale należy zauważyć, kogo wylicza
Michnik. Oprócz wymienienia nazwisk Geremka, Mazowieckiego czy
Bartoszewskiego, redaktor strzela ciężkim kalibrem, który ma w jego
mniemaniu przeciąć wszelką dyskusję.
Do Polski w Unii Europejskiej namawiał Polaków Jan Paweł II
— pisze Michnik. Jak widać, nie ma oporu na wykorzystywanie postaci świętego papieża Polaka!
I na koniec szef „Gazety Wyborczej” rzuca z grubej rury:
Dzisiejsze poczynania Jarosława Kaczyńskiego to splunięcie tym ludziom w twarz
W parku Żeromskiego koło placu Wilsona w czwartek wieczorem wzniesiono
toast za Donalda Tuska, który ponownie został przewodniczącym Rady
Europejskiej. Żoliborzanie skrzyknęli się w ciągu godziny. Piją szampana
i śpiewają "Odę do radości". Z flagą przyszła też Danuta Kuroń. Pierwszą butelkę otwierał Seweryn
Blumsztajn. Przy toastach po parku Żeromskiego niosły się słowa "Ody do
radości" i "Warszawianki". Wciąż przychodzili nowi ludzie. Wśród nich
był też był burmistrz Żoliborza Krzysztof Bugla. Rozwinięto wielką
polską flagę.
Dotąd Jarosław Kaczyński w łamaniu demokracji w Polsce czuł się
bezkarny. Bawiło go obnażanie bezsilności Unii. Ale Unia właśnie
pokazała mu siłę.
Gdy na szczycie europejskim w 1984 r. Margaret
Thatcher biła torebką w stół, krzycząc „I want my money back” (oddajcie
moje pieniądze) – zrobiła jakieś wrażenie. Słowa premier Szydło „Nic o
nas bez nas” przemknęły w czwartek jak przeciąg, powodując jedynie
niedyplomatyczną irytację. Merkel: „Mamy dosyć antyniemieckiej
retoryki”; Michel: „Dziecinada”; Hollande: „Wasze zasady, nasze
pieniądze”.
Po 20 minutach było po wszystkim. Samoizolacja w atmosferze śmieszności i bez współczucia. Upokorzenie.
Jarosław Kaczyński nazwał to „odzyskiwaniem podmiotowości”. A ja pytam: Czy leci z nami pilot?
Groteskowa
ofensywa rządu Beaty Szydło przeciwko Donaldowi Tuskowi ma ten dobry
skutek, że wszyscy europejscy przywódcy mogli na własne oczy się
przekonać, jak antyeuropejski i antydemokratyczny jest rząd PiS.
Kaczyński zjednoczył przeciwko Polsce 27 skądinąd poróżnionych krajów
Unii.
Komisja Europejska prowadzi procedurę
kontroli praworządności w Polsce z art. 7 traktatu UE. By Polskę
zawiesić w prawach członka Rady Europejskiej lub zastosować sankcje,
potrzebna jest jednomyślność. I Kaczyński właśnie ją zbudował. Nie może
już nawet w ciemno liczyć na Viktora Orbána, któremu bliżej do Berlina
niż do Warszawy i który rozważa przyjęcie euro.
Na
pogróżki premier Szydło, że nie podpisze konkluzji szczytu, więc jest
on „nieważny”, pozostałe kraje Unii wzruszyły ramionami. Pokazały
władzom w Warszawie,
że w demokratycznej wspólnocie nie przejdzie anarchia prawna, jaką
urządzają w Polsce, gdzie prezydent nie przyjmuje ślubowania od
legalnych sędziów Trybunału Konstytucyjnego, rząd jego wyroków nie
publikuje i Trybunał niszczy.
Od 2004 r.
Polska jako członek UE zaprzeczała negatywnym stereotypom na swój temat.
Najlepiej wykorzystywała fundusze spójności, miała wysoki wzrost
gospodarczy, dostosowywała prawo, pielęgnowała swobody obywatelskie...
Miała reputację prymusa, a w Brukseli – twarz Wałęsy, Geremka,
Mazowieckiego, Buzka, Lewandowskiego i Tuska. Często graliśmy powyżej
wagi, uważani za szósty kraj Unii. Ważniejszych decyzji Bruksela nie
podejmowała bez Warszawy.
Tak postrzeganej Polski już nie ma. Jest Polska o twarzy Kaczyńskiego, Szydło i Dudy.
W
krótkich 16 miesiącach spełniło się porzekadło: „Największym
zagrożeniem dla Polski są sami Polacy”. Zawracamy na peryferie Europy,
do krainy króla Ubu. Nie potrzeba nam drugiej Jałty ani „zdrady
Zachodu”. Wystarczą rządy partii antydemokratycznej, nacjonalistycznej,
ultrakonserwatywnej, populistycznej, eurosceptycznej.
Rząd
PiS ma do Brukseli stosunek cyniczny i merkantylny. Chce wspólnoty
portfela, nie wartości. Bierzemy wasze pieniądze, ale odrzucamy wasze
demokratyczne zasady. Nasze korzyści – wasze kłopoty. Solidarność,
owszem, ale w jedną stronę: wy z nami – tak, ale my z wami – już nie.
Uchodźcy? To wasz problem, my ich nie chcemy.
Komisja Wenecka, tak jak Turcji czy Azerbejdżanowi, dała Polsce zalecenia, które Warszawa zignorowała. Wizytę jej przedstawicieli minister Waszczykowski nazwał wycieczką krajoznawczą.
Polska pogrąża się w oparach absurdu i sama wyklucza się z unijnej wspólnoty.
Nieformalny marcowy szczyt w Wersalu Francji, Niemiec, Hiszpanii i Włoch – zaczynu twardego jądra UE – jeszcze rok temu odbywałby się z udziałem Wielkiej Brytanii i Polski. Tę pierwszą wypisali z Unii sami Brytyjczycy, Polskę wypisuje polski rząd.
Nie
chodzi już o to, z jaką prędkością Polska będzie teraz jechać, ale czy w
ogóle gdziekolwiek pojedzie. Sens lutowej wizyty kanclerz Angeli Merkel
w Warszawie sprowadzał się do pytania: Czy Polska wraz z Niemcami
jedzie ku zjednoczonej Europie, czy zostaje na peronie? Od Szydło
kanclerz usłyszała: Zostajemy.
Idzie dla
Polski trudny czas. Kraje UE straciły cierpliwość – umawiały się na
Polskę Geremka, dostały Polskę Kaczyńskiego. W Brukseli powtarzają: Unia
jest dobrowolnym klubem i jak się nie podoba, to niech rząd RP otwarcie
powie Polakom, że chce opuścić Wspólnotę. W wielu stolicach już
zacierają ręce. Pieniądze oszczędzone na Polsce (grube miliardy euro z
funduszy strukturalnych, spójności, dopłat do rolnictwa i dotacji)
chętnie wezmą inne kraje bardziej potrzebujące, solidarne z uchodźcami,
przestrzegające norm demokratycznych itd.
Niestety,
nie odzyskamy szybko dawnej reputacji ani zaufania. Czeka nas praca na
lata. To historyczna odpowiedzialność Kaczyńskiego, Dudy, Szydło,
Waszczykowskiego i całego bezwolnego otoczenia prezesa PiS.
Nie
tłumaczy was ani kult jednostki, jakim otaczacie swego wodza, ani wasz
cynizm, koniunkturalizm czy fanatyzm. Waszego wodza nie tłumaczy urojona
wina Tuska za śmierć Lecha Kaczyńskiego w katastrofie smoleńskiej,
osobisty resentyment i pragnienie zemsty – bez względu na cenę, jaką
zapłaci za to Polska i Europa. Wy, ludzie tej władzy, przejdziecie do
historii jako najwięksi po 1989 r. szkodnicy i destruktorzy Polski,
którzy zaprzepaścili dorobek poprzedników.
Polacy
nie mogą pozwolić temu rządowi na „Polexit”, którego przedsmakiem było
czwartkowe liberum veto z najgorszej tradycji szlacheckiej anarchii. To
obywatele Polski zdecydowali w referendum o naszym członkostwie w Unii.
Dlatego dziś opozycja i demokratyczne społeczeństwo muszą przejąć ciężar
dyplomacji proeuropejskiej. Tysiące ludzi, którzy wychodzą na ulice
naszych miast pod flagami Unii, muszą się stać ambasadorami Polski w
Brukseli.
I całe szczęście, że mamy Tuska,
którego propaganda nazywa pogardliwie „niemieckim kandydatem”. Teraz to
on, kierując się polską racją stanu i patriotyzmem (wiem: patos), będzie
robił, co można, by zahamować proces wyciągania Polski z Unii i
ograniczać straty.
W 60. rocznicę traktatów
rzymskich polscy demokraci wyrośli z ducha „Solidarności” z przerażeniem
patrzą, jak rząd PiS trwoni dorobek ostatnich 27 lat transformacji i 13
lat członkostwa w UE. Prof. Bronisław Geremek, jeden z ojców
założycieli wolnej, demokratycznej Polski, który 6 marca skończyłby 85
lat, przewraca się w grobie.
Na spotkaniu Adama Michnika z członkami Komitetu Obrony Demokracji w Płocku, jedna z obecnych osób odpaliła świecę dymną. W związku z zamieszaniem policja...
Michnik w Płocku - zadyma i przerwane spotkanie - 14.03.2017
„Musimy robić dobrą i uczciwą gazetę. Tak zresztą staramy się
robić. Raz nam to wychodzi lepiej, a raz gorzej” - powiedział naczelny
"GW" w wywiadzie dla austriackiego dziennika…
List
gończy, podjęcie przez prokuratora czy sąd określonych czynności
procesowych, musi być poprzedzone rzetelnym śledztwem - powiedział MS
Zbigniew Ziobro, odnosząc się do pytania posłów PO, kiedy wyda list
gończy za b. szefem podkomisji smoleńskiej dr Wacławem Berczyńskim.
Komunikat MON
Minister Obrony Narodowej poinformował prokuraturę o złożeniu fałszywego zawiadomienia o przestępstwie przez posłów PO.
Minister Obrony Narodowej złożył zawiadomienie o
podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez posłów PO polegającego na
złożeniu fałszywego zawiadomienia o przestępstwie przekroczenia przez
MON uprawnień, które miało rzekomo polegać na ujawnieniu informacji
niejawnych osobom nieuprawnionym.
Posłowie PO składając zawiadomienie wiedzieli, że przestępstwa takiego nie popełniono.
Zgodnie z art. 238 Kodeksu karnego fałszywe zawiadamianie o
popełnieniu przestępstwa jest penalizowane, dlatego Minister Obrony
Narodowej został zmuszony powiadomić prokuraturę o możliwości
popełnienia przestępstwa przez posłów PO.
Szefowie
koncernu lotniczego Boeing mogą być pewnie dumni z inwestycji w swojego
wieloletniego pracownika Wacława Berczyńskiego. Koszty jego studiów w
Ameryce i udzielonego mu...
Establishment w narożniku dziejów. "Timmermans przybędzie z wizytą do Polski. Do samego Adama Michnika"
Krystyna Grzybowska
"Poniekąd prywatnie i wcale się nie zdziwię, że całkiem
prywatnie wypowie się na temat łamania zasad konstytucji przez
niepraworządny parlament oraz rząd".Frans Timmermans, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej,
holenderski polityk i „ulubieniec” narodu polskiego, co można
potwierdzić czytając o nim opinie forumowiczów na niemal wszystkich bez
wyjątku portalach, w tym słusznych i wiernopoddańczych wobec
brukselskiej elity rządzącej półmiliardową społecznością europejską -
przybędzie z wizytą do Polski. Nie do jakiejś Szydło albo innego Dudy,
ale do samego Adama Michnika na imprezę „Gazety Wyborczej”.
Poniekąd prywatnie i wcale się nie zdziwię, że całkiem prywatnie wypowie
się na temat łamania zasad konstytucji przez niepraworządny parlament
oraz rząd. Ciekawa jestem, czy zajmie stanowisko w sprawie nie
zamieszczania na łamach GW reklam przez spółki
skarbu państwa, a przede wszystkim ograniczania przez nie prenumeraty
tej wpływowej gazety, wpływowej w kraju i za granicą, zwłaszcza
zachodnią. Czy ewentualnym wystąpieniem w jej obronie wpłynie na wzrost
sprzedaży GW i podniesie słupki poparcia dla
orientacji politycznej, walczącej o powrót do władzy, bo się jej
to należy jak psu micha. O tę michę wszak chodzi i zwycięstwo ideologii
lewicowo - centrowo-liberalnej, czy jak jej tam, reprezentowanej przez
miłą sercu Timmermansa, Platformę Obywatelską.
Jarosław Kurski ujawnia: Frans Timmermans Człowiekiem Roku "Gazety Wyborczej". Wart pałac Paca, a Pac pałaca...
Laudację wygłosi były premier i szef MSZ Włodzimierz Cimoszewicz.
"Jestem gościem prezydent Warszawy i było dla mnie wielkim zaszczytem, że mogłem z panią prezydent zasadzić to drzewo".
Człowiek roku „Gazety Wyborczej” Frans Timmermans przybył
do Warszawy, gdzie spotkał się m.in. z Hanną Gronkiewicz-Waltz. Wraz
z prezydent Warszawy wziął udział w uroczystym… zasadzeniu drzewa.
Odpowiedział też na kilka pytań polskich dziennikarzy.
Hanna Gronkiewicz-Waltz wraz z Timmermansem uroczyście zasadzili dąb
w warszawskim Ogrodzie Saskim. Wydarzenie miało upamiętnić 60-lecie
Traktatów Rzymskich.
Następnie prezydent Warszawy i wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej oddali hołd przed Grobem Nieznanego Żołnierza.
Timmermans
znalazł też chwilę dla dziennikarzy i odpowiedział na kilka pytań.
Tłumaczył m.in. dlaczego nie spotkał się z żadnym przedstawicielem
polskiego rządu.
Polski rząd nie prosił
o spotkanie ze mną. Jestem gościem prezydent Warszawy i było dla mnie
wielkim zaszczytem, że mogłem z panią prezydent zasadzić to drzewo
i oddać honory polskim żołnierzom, którzy oddawali życie również w imię
wolności mojego kraju
– powiedział i dopytywany dodał:
Nie spotkam się z nikim z polskiego rządu.
Pytany o ewentualne sankcje wobec Polski za nieprzyjmowanie imigrantów, stwierdził:
Jesteśmy
w trakcie negocjacji. Uważam, że jest ważne, by każdy z krajów
członkowskich okazał solidarność w poszukiwaniu rozwiązania dla tego
problemu. Istnieją różne formy okazywania swojej solidarności, ale
wierzę też, że naszym wspólnym obowiązkiem jest dać schronienie tym,
którzy uciekają przed wojną
Co w sprawie obligatoryjnej relokacji imigrantów? Timmermans nie pozostawia wątpliwości:
Zostało osiągnięte porozumienie na poziomie europejskim i uważam, że – jak mówi łacińska maksyma – pacta sunt servanda
-
Dzisiaj dla nas, ludzi "Gazety", szczególny dzień. Obchodzimy
dwudzieste ósme urodziny. Przez te lata staraliśmy się bronić wartości
europejskich, demokratycznych, wartości racjonalnej gospodarki rynkowej,
praw człowieka, demokracji parlamentarnej, pluralizmu, tolerancji,
ludzkiej godności.
Redaktor naczelny przedstawia panelistów: wśród
nich są profesor z SWPS i były korespondent prasy niemieckiej w Polsce
Klaus Bachmann, francuska publicystka i była redaktor naczelna "Le
Monde" Sylvie Kauffmann oraz bułgarski politolog, szef Centrum Strategii
Liberalnych w Sofii Iwan Krastew
Adam Michnik: - Nie
ma między nami sporu, odczułem sporą radość, że Macron wygrał. Ale
zaniepokoiło mnie, że od 1945 żadna taka organizacja jak Front Narodowy
nie dostała tyle głosów. Chciałem zapytać teraz Klausa Bachmana, jak by
zinterpretował, że sytuacja w Niemczech przed wyborami jest radykalnie
odmienna. Jak spoglądamy dziś na Niemcy, żaden z obserwatorów nie wyraża
niepokoju, że siły ekstremalne, jak Alternatywa, czy Pegida, mogą
zdominować scenę polityczną. Zawsze w Polsce nas straszono Niemcami, a
dziś widzę, że to najbardziej stabilna, przewidywalna i życzliwa Polsce
demokracja.
Klaus Bachman: - Mamy faktycznie system
polityczny w Niemczech, który po wojnie został zbudowany nie tylko przez
Niemców. Był pewien nacisk polityczny, który nie został bardzo
zmieniony po drodze. Ten system został zbudowany, by chronić obywateli
przed państwem, a sąsiadów przed Niemcami. Tę funkcję spełnia bardzo
dobrze, jest duża decentralizacja władzy. Wiele zjawisk, które
obserwujemy w Polsce, byłoby niemożliwe w Niemczech do przeprowadzenia,
bo władza jest rozproszona w landach, samorządach, związkach zawodowych.
To powoduje, że kto bierze jedno, ma przeciwko sobie pozostałą część.
W
Polsce często słyszę, że system jest zabetonowany, gdzie nowicjusze nie
mają szans dostać się do polityki. Taki system mamy też w Niemczech. On
powoduje, że każdy, kto zakłada nową partię, musi przejść gehennę, jak
to robili Zieloni przez kilkadziesiąt lat. Teraz przerabia to samo
Alternatywa dla Niemiec.
Uroczystość Człowiek Roku
'Gazety Wyborczej': Frans Timmermans, Andrzej Rzepliński, były prezes
Trybunału Konstytucyjnego i obrońca jego niezależności oraz dziennikarz i
publicysta 'Wyborczej' Maciej Stasiński (Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta)Zło dyktatury zdołaliśmy przekształcić w demokratyczne państwo prawa;
gospodarkę nakazową w rynkową; satelita ZSRR stał się członkiem NATO i
Unii. Dziś polityka PiS-u znów wiedzie nas na obrzeża cywilizowanego
świata.
To, że wybitny polityk europejski i przyjaciel
Polaków przyjął od nas wyróżnienie i przybył do nas, to dla „Gazety
Wyborczej” wielki zaszczyt. Usłyszeliśmy od niego: „Unia Europejska to
nie jest projekt ekonomiczny, tylko polityczny z mocnym moralnym
fundamentem. Powstała nie po to, żeby stworzyć wspólną walutę i
jednolity rynek, znieść kontrole graniczne, ale by w Europie nigdy
więcej nie wybuchła wojna”.
Przewidywanie
jest bardzo trudne, zwłaszcza przyszłości – mawiają Anglosasi. Spróbujmy
jednak. Chodzi o Europę i o Polskę. Frans Timmermans powiada, że
„Polacy kochają wolność”. My też jesteśmy o tym przekonani. Dlatego
polska opinia w ogromnej większości jest proeuropejska. I dlatego nikt z
partii Jarosława Kaczyńskiego nie formułuje postulatu opuszczenia Unii.
Wszelako polityka PiS
– wewnętrzna i zagraniczna – prowadzi nieuchronnie do eliminacji Polski
z Europy lub co najmniej do całkowitej jej marginalizacji. A jeszcze
niedawno byliśmy wzorem transformacji posttotalitarnej. Zło partyjnej
dyktatury zdołaliśmy przekształcić w parlamentarną demokrację i
demokratyczne państwo prawa; gospodarkę nakazowo-rozdzielczą w rynkową;
satelita ZSRR stał się członkiem NATO i Unii.
Moje
pokolenie przez lata powtarzało: dążymy do wolności Polski i człowieka w
Polsce. Marzenie się spełniło, ale dziś te dwie wolności są zagrożone.
Polska stała się „chorym człowiekiem” Europy. Bezsilnej, wyizolowanej z
Unii Polsce będzie nieuchronnie zagrażać Rosja owładnięta duchem wielkorosyjskiego imperializmu.
Retoryka i polityka nacjonalizmu
zainicjowana przez Jarosława Kaczyńskiego to prezent dla Putina. Ów
nacjonalizm skłóca Polskę z sąsiadami. Wzbudza niepokój także wśród
ważnych biskupów Kościoła katolickiego. Wszak pamiętają słowa Jana Pawła
II: „Od unii lubelskiej do Unii Europejskiej”. A Kaczyński i PiS
prowadzą nas od Unii do zapyziałej krainy nazwanej dwa wieki temu przez
Stanisława Kostkę-Potockiego Ciemnogrodem. Zapisują kolejny rozdział w
księdze dziejów polskiej głupoty.
Ale nie
reprezentują przecież całej Polski. To nie jest Polska opozycji
demokratycznej i „Solidarności”, Kuronia i Geremka, Mazowieckiego i
Bartoszewskiego, Miłosza i Szymborskiej, Herberta i Tischnera,
Kołakowskiego i Giedroycia, Turowicza i Kisiela, Konwickiego i Wajdy.
Ich Polska dochowuje wierności tradycji europejskiej, chrześcijańskiej,
demokratycznej, oświeconej. Dziś jest wdzięczna opinii europejskiej,
która piętnuje deprawowanie naszego kraju, pełzający zamach stanu,
zaduch demagogii i ksenofobii, którym oddychamy, i pseudoreligię, która
zamienia krzyż, znak Męki Pańskiej, w kij bejsbolowy.
Havel mówił, że „być Europejczykiem to żyć w prawdzie i tolerancji”. Oczywiście Europa
zawsze miała też brzydką twarz. Twarz okrutnych despotyzmów,
prześladowań politycznych i religijnych, stosów inkwizycji i gilotyny
terroru jakobińskiego, który głosił: „Bądź bratem albo cię zabiję”.
Wreszcie twarz nazizmu i bolszewizmu.
Kołakowski
pisał: „Kiedy nienawidzimy prawdziwie, jesteśmy bezkrytyczni zarówno
względem nas samych, jak względem tego, czego nienawidzimy”. Nienawiść
„przeciwstawia naszą totalną i bezwarunkową słuszność równie totalnej,
bezwarunkowej i nieuleczalnej nikczemności innych. (…) W moim szale
niszczenia sam zniszczeniu ulegam”.
Oceniał,
że „gotowość do kompromisu, bez tchórzostwa i bez konformizmu, zdolność
do usuwania nadmiaru wrogości bez czynienia ustępstw w tym, co się
uważa za jądro sprawy, jest to sztuka, która z pewnością nikomu bez
trudu nie przychodzi jako dar naturalny. Od naszej umiejętności
przyswajania sobie tej sztuki zależy wszelako los demokratycznego ładu
na świecie”.
Przyszłość zależy od nas. Czas
zrozumieć, że droga do odbudowy polskiego miejsca w Unii prowadzi przez
przyjęcie euro. By tego dokonać, trzeba się zdobyć na sprzeciw wobec
rządów Kaczyńskiego. Od naszej zdolności do aktywnego sprzeciwu wobec
smogu chamstwa i nienawiści, który nas zalewa od kilkunastu miesięcy,
zależy, jaką Polskę zostawimy naszym dzieciom. Pamiętajmy, historia nas
nauczyła, że nic nie jest niemożliwe, jeśli się tego naprawdę chce.
Frans Timmermans odebrał w Warszawie nagrodę "Człowieka Roku" od
redakcji "Gazety Wyborczej". Wyróżnienie otrzymał za obronę polskiej
demokracji, a dziennikarze chcieli podkreślić, że Polska nie zamierza
wychodzić z Unii Europejskiej.
- Drodzy przyjaciele, co człowiek może powiedzieć po tych wszystkich
pochwałach? Przede wszystkim bardzo dziękuję za to wielkie wyróżnienie.
Nie jestem przekonany, że zasłużyłem, ale przyjmuję je z pokorą - mówił
wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej podczas gali "Gazety
Wyborczej". Laudacją dla Fransa Timmermansa wygłosił Włodzimierz
Cimoszewicz, pochwały pod jego adresem wygłosił również redaktor
naczelny, Jarosław Kurski.
- To człowiek, który od ponad roku prowadzi bezskuteczny i
jednostronny dialog z polskim rządem, domagając się przestrzegania
konstytucji, traktatów i zasad praworządności. Chcemy pokazać, że
większość Polaków sprzeciwia się wyprowadzania naszego kraju z Unii
Europejskiej - tłumaczył przyznanie nagrody "Człowieka Roku" Kurski.
Laudacja Cimoszewicza
- Jesteśmy bardzo wdzięczni za to, co robi Frans Timmermans i Komisja
Europejska. Chciałbym podzielać pana nadzieję, że jest czas dialogu,
choć jest to trudna nadzieja. Wspólnie wierzymy w to, że przez
wywieranie presji możliwa jest zmiana tego scenariusza - powiedział
Włodzimierz Cimoszewicz. Były premier, chwaląc Timmermansa, diagnozował
również przyczyny rosnącej popularności prawicowych polityków w Europie.
Jego zdaniem, zwycięstwo wyborcze PiS jest zasługą nowej grupy
wyborców, która nie radzi sobie w życiu prywatnym i zawodowym. - Warto
przy tej okazji zastanowić się nieco głębiej, dlaczego mogło dojść do
takiej sytuacji w naszym kraju. Dlaczego jednym udaje się uniknąć
niebezpieczeństwa demagogii i populizmów, a innym nie. Ja mam silne
wrażenie, obserwując od wielu lat to, co się dzieje w świecie, że choć
zmieniał się zawsze, to teraz zmienia się szybciej, głębiej,
wszechstronniej. Doprowadziło to do takiej sytuacji, że jest wielu ludzi
niezadowolonych. Nie radzą sobie z adaptacją do nowych warunków
gospodarczych, społecznych, kulturowych - stwierdził Cimoszewicz.
Timmermans: Żaden polityk nie jest bezkarny
Frans Timmermans omówił podczas gali "Gazety Wyborczej" problemy, z
jakimi boryka się Komisja Europejska w stosunkach z polskim rządem. -
Moja pierwsza myśl będzie dotyczyła wolności prasy. Tego, co przez wiele
lat w wolnym świecie uważaliśmy za oczywiste – że demokracja nie może
funkcjonować bez wolności prasy. Teraz to jest kwestionowane - ocenił. -
W ciągu ostatnich kilku lat demokracja została zredukowana do gry o
sumie zerowej. Jeśli wygram wybory, to ja ustalam zasady. To ja mówię,
co mówi konstytucja. Społeczeństwo nie może tak funkcjonować - wyliczał
Timmermans.
Jak zapewnił wiceszef Komisji Europejskiej, nawiązując do sytuacji w
Polsce, żaden polityk czy sędzia nie jest bezkarny. - Wiecie państwo, że
uczestniczę w trudnym dialogu z polskim rządem na temat państwa prawa.
Jesteśmy strażnikami traktatów europejskich i musimy zapewnić ich
przestrzeganie. Ale jest coś ważniejszego. Nasza demokracja po
zakończeniu okupacji i opresji, po zakończeniu podziału Europy. Będę
walczył aż do śmierci, aby nie pozwolić, by Europa była podzielona -
wskazał.
Michnik: PiS to smog nienawiści i chamstwa
Z kolei Adam Michnik, chwaląc wysiłki Timmermansa na rzecz dialogu z
polskim rządem ws. praworządności, ostro określił rządy PiS jako "smog
chamstwa i nienawiści". Według redaktora naczelnego gazety, tylko
zdecydowana proeuropejska orientacja Polaków nie prowadzi Jarosława
Kaczyńskiego do wniosku, że należy wyjść z Unii Europejskiej.
"Przyszłość zależy od nas. Czas zrozumieć, że droga do odbudowy
polskiego miejsca w Unii prowadzi przez przyjęcie euro. By tego dokonać,
trzeba się zdobyć na sprzeciw wobec rządów Kaczyńskiego. Od naszej
zdolności do aktywnego sprzeciwu wobec smogu chamstwa i nienawiści,
który nas zalewa od kilkunastu miesięcy, zależy, jaką Polskę zostawimy
naszym dzieciom" - napisał Michnik w komentarzu dla "Gazety Wyborczej".
Spotkanie Adama Michnika ze zwolennikami KOD w Pile (Tomasz Cylka)
Jeśli pozwolimy rządzić PiS-owi przez
drugą kadencję, to znaczy że wolimy Polskę, która przypominać będzie
Białoruś niż prężny kraj zachodnioeuropejski - mówił Adam Michnik na
spotkaniu z mieszkańcami Piły.
Redaktor
naczelny „Gazety Wyborczej” przyjechał na debatę „Co z tą Polską?",
którą zorganizował pilski KOD. Próbował odpowiedzieć na wiele pytań
stawianych przez jego sympatyków. Przypomniał żartobliwie, że kiedyś
przepowiedział zwycięstwo Bronisława Komorowskiego: – Byłem też pewien,
że Brexit i Trump przegra, więc do moich przekonań nie należy się przywiązywać...
Nie sądziłem, że mogę doprowadzić do łez panią
Monikę – zaczął redaktor Adam Michnik, nawiązując do wprowadzenia Moniki
Twarogal z gorzowskiego KOD-u. – Traktuję to jako olbrzymi komplement,
ale też jako niespodziankę. Myślałem, że do łez doprowadzam zupełnie
inne kobiety – Beatę Szydło, Beatę Kempę... Okazuje się, że czasem do
łez mogę doprowadzić przyzwoitych ludzi. Przepraszam.
Poniedziałkowe spotkanie w bibliotece Herberta w Gorzowie
trwało ponad dwie godziny. To była pełna troski i refleksji rozmowa o
dzisiejszej Polsce. Polsce, w której władza coraz głośniej zaczyna
brzydzić się wartościami europejskimi. I o Polakach, którzy powinni się
tej władzy przeciwstawić.
– Przez lata
Polska była wzorem, była pokazywana jako kraj sukcesu, jako przykład. W
tej chwili funkcjonuje jak chory człowiek w Europie. Polityka rządu PiS
jest fatalna. W Polsce już nawet trudno o groteskę, bo to, co ten rząd
robi, jest bardziej groteskowe niż kabaret. Nikt nie jest tak śmieszny
jak Kaczyński, który wita panią Szydło wracającą z Brukseli po wielkim
„sukcesie” politycznym – 27 do jednego. A oni nie do końca czują, jak
bardzo są śmieszni. To jest szkodliwe demolowanie państwa prawa. To jest
izolowanie Polski w Europie. To, co pani Szydło naopowiadała w Sejmie,
to jest pierwszy krok do wyprowadzenia Polski z Europy. To nie są
żarty. Tu się będą decydowały losy Polski na najbliższe co najmniej sto
lat – komentował w Gorzowie Adam Michnik.
Przekonywał,
że PiS chce w Polsce wprowadzić model państwa putinowskiego. – Oni mają
pewien model państwa, który – to już widać – nie ma nic wspólnego z
modelem europejskiej demokracji. Chodzi o to, aby – jak Putin –
zostawiać takie dekoracje: parlament, który nic nie może; wybory,
które o niczym nie decydują. To pewien rodzaj państwa autorytarnego, w
którym o wszystkim decyduje wódz. Oczywiście Putin stoi na czele
wielkiego, atomowego mocarstwa. U nas jest taki mały Putin, taki
„liliputin” – zaznaczał redaktor naczelny "Gazety Wyborczej".
I
ostrzegał: – Oni nie oprzytomnieją. Będą nasz kraj psuli każdego dnia.
Nie miejmy żadnych złudzeń. Prawie 30 lat temu był możliwy kompromis z
Jaruzelskim, dziś nie wierzę w żaden kompromis z Kaczyńskim. Trzeba się
zastanowić, w jaki sposób ich odsunąć od władzy. To, co będzie, zależy
od nas. Jeżeli my się nie poczujemy odpowiedzialni za rezultat wyborów, to oddajemy walkowerem Polskę gówniarzom.
Obszerna relacja ze spotkania z Adamem Michnikiem w „Magazynie Lubuskim” w piątek w "Gazecie Wyborczej".
Pierwszego czerwca, jak co roku, zebrał się Sejm Dzieci i Młodzieży. Wielu młodzi posłowie zaskoczyli swym radykalizmem.
Michał Cywiński - wystąpienie z 1 czerwca 2017 r. XXIII sesja Sejmu Dzieci i Młodzieży
Erwin Rabarijoely - wystąpienie z 1 czerwca 2017 r. XXIII sesja Sejmu Dzieci i Młodzieży
Jakub Szostek - wystąpienie z 1 czerwca 2017 r. XXIII sesja Sejmu Dzieci i Młodzieży
Podejrzany o odpalenie świecy dymnej na spotkaniu z Michnikiem usłyszał zarzuty
Spotkanie z Michnikiem w Płocku zorganizował je tamtejszy KOD. Zarzut rozproszenia zgromadzenia usłyszał we wznowionym dochodzeniu mężczyzna podejrzany o odpalenie świecy dymnej podczas zorganizowanego w marcu przez KOD w Płocku (Mazowieckie) spotkania z redaktorem naczelnym „Gazety Wyborczej” Adamem Michnikiem.
Mężczyzna nie przyznał się do popełnienia czynu i odmówił składania wyjaśnień
—powiedział prokurator rejonowy w Płocku Norbert Pęcherzewski.
Jak dodał, zarzucane podejrzanemu rozproszenie zgromadzenia zostało jednocześnie zakwalifikowane jako występek o charakterze chuligańskim.
W sprawie trwają czynności końcowe
—zaznaczył prokurator Pęcherzewski.
Zarzut, dotyczący podłożenia świecy dymnej w trakcie marcowego spotkania z szefem „Gazety Wyborczej” został przedstawiony w ramach postępowania, jakie na skutek zażaleń zostało wznowione po wcześniejszym umorzeniu.
Spotkanie z Michnikiem, które na kilkanaście minut zostało przerwane przez odpalenie świecy dymnej, odbywało się 14 marca w Spółdzielczym Domu Kultury w Płocku. Podejrzany o odpalenie świecy dymnej został zatrzymany przez policję tuż po incydencie. W ramach wszczętego wtedy dochodzenia usłyszał zarzut z art. 160 par. 1 Kodeksu karnego, dotyczący narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, za co grozi do 3 lat pozbawienia wolności.
Postępowanie to, z powodu braku wyczerpania znamion przestępstwa, zostało umorzone w maju. W uzasadnieniu tej decyzji, jak informowała płocka Prokuratura Rejonowa - argumentowano m.in., że okoliczności zdarzenia nie wskazywały na to, by odpalenie świecy dymnej spowodowało bezpośrednie zagrożenie życia lub zdrowia - nikt z uczestników spotkania nie uskarżał się na pogorszenie stanu zdrowia, nie wzywano pogotowia ratunkowego, nie było paniki, a salę przewietrzono i spotkanie kontynuowano.
Na decyzję o umorzeniu dochodzenia wpłynęły zażalenia, które złożyły dwie osoby mające w postępowaniu formalnie status pokrzywdzonych - jako uczestnicy spotkania, znajdujący się najbliżej miejsca odpalenia świecy. Osoby te nie odniosły żadnych obrażeń, a w ramach dochodzenia zostały przesłuchane w charakterze świadków.
Prokuratura, rozpoznając zażalenia, uznała podnoszoną w nich możliwość innej oceny prawnej czynu, tym razem w związku z art. 260 Kodeksu karnego, który mówi, że kto przemocą lub groźbą bezprawną udaremnia przeprowadzenie odbywanego zebrania lub takie zebranie rozprasza, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. Na tej właśnie podstawie prawnej zdecydowano jeszcze w maju o kontynuowaniu postępowania.
Zgodnie z art. 57a par. 1., „skazując za występek o charakterze chuligańskim, sąd wymierza karę przewidzianą za przypisane sprawcy przestępstwo w wysokości nie niższej od dolnej granicy ustawowego zagrożenia zwiększonego o połowę”.
W marcowym spotkaniu z Michnikiem w Płocku uczestniczyło ok. 100 osób. Zorganizował je tamtejszy KOD. Jeszcze przed rozpoczęciem wydarzenia grupa, która liczyła - według różnych relacji świadków - od kilku do kilkunastu osób, wznosiła okrzyki „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”. Później, już w trakcie spotkania, na sali, którą opuszczały właśnie dwie młode osoby, pojawił się wśród zgromadzonych gęsty dym. Spotkanie przerwano, by przewietrzyć pomieszczenie. Tuż po zdarzeniu policja zatrzymała osiem osób, w tym mężczyznę podejrzanego o odpalenie świecy dymnej.
W przypadku pozostałych siedmiu osób prowadzono postępowanie w związku z art. 51 Kodeksu wykroczeń, czyli dotyczącym zakłócenia porządku publicznego. Ostatecznie pięć osób ukarano mandatami karnymi, a wobec dwóch innych osób podjęto decyzję o odstąpieniu od ich ukarania z uwagi na brak danych, dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia czynu.
By BARTOSZ T. WIELINSKIJULY 2, 2017
https://www.nytimes.com/2017/07/02/opinion/trump-przyjedzie-do-polski-penej-niepokoju.html?action=click&contentCollection=Opinion&module=Translations®ion=Header&version=pl-PL&ref=en-US&pgtype=article
An anti-government demonstration in Warsaw this month. Credit
Alik Keplicz/Associated Press
WARSZAWA — Na kilka dni przed wizytą Donalda Trumpa w Polsce sytuacja polityczna w kraju wciąż się pogarsza, jak to się dzieje od listopada 2015 roku.
To wtedy Polska, pod nowo wybranymi rządami narodowo-konserwatywnej partii Prawo i Sprawiedliwość kierowanej przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego zaczęła schodzić z drogi demokracji i praworządności. Pierwszą ofiarą stał się Trybunał Konstytucyjny, który po trwającej rok batalii prawnej wyłonił się ponownie w nowym składzie, gwarantującym pełną podległość partii rządzącej. Podobnie polskie radio i telewizja, kiedyś o wiele bardziej niezależne, teraz emitują czystą propagandę, wychwalającą rząd i demonizującą partie opozycyjne oraz całą Unię Europejską.
Miesiąc temu prezydent Andrzej Duda zignorował wyrok Sądu Najwyższego. Następnie rząd udzielił sobie władzy do uchylania niemal każdej decyzji prezydentów miast. 10 czerwca policja zatrzymała Władysława Frasyniuka, legendarnego przywódcę Solidarności, ruchu, który stawił opór radzieckiej dominacji w latach osiemdziesiątych i prawdziwego bohatera polskiej opozycji demokratycznej. Frasyniuk został siłą usunięty z demonstracji przeciwko faktycznie rządzącemu w Polsce prezesowi Kaczyńskiemu. 25 czerwca kolejna antyrządowa demonstracja została zaatakowana przez bojówkarzy skrajnej prawicy. Rzeczniczka Prawa i Sprawiedliwości miała po tym zajściu powiedzieć, że ma zrozumienie dla napastników.
Wśród wielu sygnałów ostrzegawczych, jakie rozlegają się w Polsce, ten był szczególnie złowrogi. Ale czy to może obecnie wzbudzić niepokój w Białym Domu? W przeszłości z pewnością by tak było. Tym razem – nie wiemy.
Continue reading the main story
Prezydenci Stanów Zjednoczonych odwiedzający Polskę po upadku komunizmu w 1989 roku mieli zawsze jasną świadomość tutejszej sytuacji politycznej. Zwyczajowo wyrażali podziw dla Polski, która z zimnej wojny wyszła jako kraj zniszczony, a zdołała się odrodzić i na powrót zająć należne jej miejsce w rodzinie krajów Zachodu.
Pamiętam, jak w 1997 roku w Warszawie Bill Clinton oświadczył, że zmaganie Polski z reżimem komunistycznym zmieniło bieg historii. Byliśmy z tego bardzo dumni. Sześć lat później, w przededniu poszerzenia Unii Europejskiej, George W. Bush w czasie swojej wizyty chwalił moich rodaków jako dobrych obywateli Europy i dobrych przyjaciół Stanów Zjednoczonych. Z kolei Barak Obama w czerwcu 2014 roku mówił w Warszawie o swoim wielkim podziwie dla społeczeństwa otwartego, jakie Polska zbudowała w ostatnim ćwierćwieczu.
Prezydent Trump ma przemawiać w Polsce w najbliższy czwartek. Jak zapowiedział Biały Dom, podobnie jak jego poprzednicy, prezydent uświetni swą wizytę w Warszawie dłuższym przemówieniem na tematy polityczne.
Jednak co powie, jak na razie pozostaje przedmiotem domysłów. Czy będzie chciał głębiej podzielić Unię Europejską i zantagonizować jej członków? Czy sprzeciwi się imperializmowi rosyjskiemu i obieca, że będzie bronił jej sąsiada, Ukrainę, w wojnie hybrydowej, którą wypowiedziała jej Rosja?
Nie wiemy.
Ale istnieje jeszcze inna kwestia. Otóż smutną prawdą jest, że prezydent Trump odwiedzi Polskę bardzo odmienną od tej, w której przemawiali jego poprzednicy.
Kaczyński, kiedyś członek Solidarności, która przyczyniła się do ostatecznego rzucenia Związku Radzieckiego na kolana, jest teraz w Polsce szarą eminencją. Zyskał pełną kontrolę nad rządem i udowodnił, że nie ma żadnych skrupułów, by zniszczyć instytucje demokratyczne w kraju.
Po przejęciu Trybunału Konstytucyjnego, następne na liście są sądy niższych instancji. Kaczyński i jego kolesie chcą doprowadzić do podporządkowania sędziów ministrowi sprawiedliwości, co pozwoliłoby rządowi ingerować w wyroki.
Sejm już pracuje nad projektami ustaw pozwalających na to. Jeśli się tak stanie, nastąpi oficjalny koniec praworządności w Polsce. Prezes Kaczyński będzie kontrolował wszystko. Pozostałości wolnych mediów odejdą w przeszłość, tak samo jak skuteczna opozycja, a Polska powróci do opresyjnych praktyk politycznych z lat osiemdziesiątych.
Podobny zwrot następuje w polskiej polityce zagranicznej. Rząd Polski głośno krytykuje Unię Europejską, powtarzajac, że nie jest ona w stanie sprostać globalnym wyzwaniom. Wiosną tego roku polski minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski radośnie pozował do zdjęć z Marine Le Pen, szefową skrajnie prawicowego Frontu Narodowego we Francji. Jej klęska w wyborach prezydenckich, które odbyły się przed paroma tygodniami, była gorzkim rozczarowaniem dla polskich elit rządzących.
Tuż przed tymi wyborami prezydent Duda publicznie pochwalił „nieuniknioną zmianę”, jaką reprezentują ruchy populistyczne na Zachodzie i ostrzegał polityków, by nie stawali na ich drodze. Środowiska opiniotwórcze popierające władze w Polsce przedstawiały niemieckich i francuskich populistów jako potencjalnych sprzymierzeńców i współautorów nowego ładu politycznego, który przekształci Europę na ich własny narodowo-konserwatywny obraz.
Na szczęście wygląda na to, że wiatry się zmieniają. Żadna partia populistyczna nie zdołała w ostatnim czasie wygrać wyborów w Europie. Przegrały w Austrii, Holandii i Francji, a posługujący się populistycznymi hasłami konserwatyści z trudem się utrzymali w niedawnych przedterminowych wyborach w Wielkiej Brytanii.
W rezultacie polski rząd jest w Europie osamotniony. Nawet Victor Orban, premier Węgier, który tłumił demokrację we własnym kraju, szuka obecnie rozejmu z resztą Europy. Unia Europejska przygotowuje się do kroku naprzód i silniejszej integracji, tymczasem mój kraj pozostanie z tyłu.
W Polsce w tygodniach poprzedzających wizytę prezydenta Trumpa zadajemy sobie pytanie, czy pochwali on czy skrytykuje narodowo-konserwatywny rząd, który nie przestaje spychać kraju coraz to dalej z drogi demokracji i poszanowania praw człowieka.
Nie wiem, co prezydent Trump powie w Warszawie. Jest on w najlepszym razie nieprzewidywalny. W najgorszym, jak utrzymują jego przeciwnicy, nie jest w stanie pełnić funkcji zwierzchnika sił zbrojnych Ameryki. Wydaje się jednak, że tradycyjna amerykańska dyplomacja wciąż jeszcze ma w swych szeregach rzeszę ekspertów i profesjonalistów, którzy nadal mają wpływ na działania Białego Domu. Stany Zjednoczone potrzebują ściśle zintegrowanej Europy. A ta jedność jest w oczywisty sposób zagrożona, jeśli nadal będzie przeciwko niej występował obecny polski rząd.
Byłoby zatem roztropnie, aby doradcy Trumpa dokładnie przyjrzeli się tutejszej sytuacji. Pomimo ciepłego przyjęcia, z jakim przypuszczalnie spotka się prezydent, jest kwestią zasadniczej wagi, by skupił się na erozji demokracji w Polsce i zaznaczył, że proces ten nie leży w interesie Ameryki.
Zdrowa demokracja w Polsce jest kwestią zasadniczej wagi dla obu naszych krajów i prezydent Trump powinien to powiedzieć, głośno i wyraźnie.
Bartosz T. Wieliński jest redaktorem działu zagranicznego “Gazety Wyborczej”, jednego z największych polskich dzienników, założonego przez opozycję demokratyczną w Polsce w 1989 roku.
Artykuł przełożony z języka angielskiego na zamówienie New York Times przez Magdę Heydel.
Gdyby wybory odbyły się w połowie lipca,
na Prawo i Sprawiedliwość zagłosowałoby 36 proc. ankietowanych, a na
Platformę Obywatelską - 22 proc. Tak wynika z sondażu Kantar Millward
Brown SA dla "Faktów" TVN i TVN 24.
"Czy musimy żyć w tym smrodzie jeszcze długo?" - lamentuje Adam Michnik.
Naczelny „Wyborczej” opublikował absurdalny tekst, w którym
skarży się, że w Polsce „strasznie cuchnie”. Internauci podjęli wyzwanie
odszukania źródła tego smrodu! Zobacz komentarze
Internautów na Twitterze.
Czy Kaczyński i jego ekipa bezwzględnych
arywistów zdołają na długo wszczepić Polakom wirusa przestępczych
przekonań, który wtrąca Polskę w czarną dziurę
regresu i zbiorowego ogłupienia?
— pyta się Adam Michnik.
Z kraju, który był wzorem sukcesu transformacji demokratycznej, stajemy się państwem izolowanym, lekceważonym, pogardzanym
— lamentuje.
Czy musimy żyć w tym smrodzie jeszcze długo? Czy Polska na nic lepszego nie zasłużyła? Nie dajmy się zadusić!
Parlamentarzyści zaraz rozjadą się na wakacje.
Okazuje się, że trudno bronić Polski przed samymi Polakami. Przed
fanatyczną czołówką PiS-u, służalczością ich posłów, koniunkturalizmem
ludzi z politycznego awansu, dogmatyzmem relatywistów i symetrystów,
gadulstwem pięknoduchów, niezgulstwem opozycji, wreszcie przed tym, co
chyba najgorsze – obojętnością wielu z nas wobec okradania nas z
wolności, praw i godności.
Przez 27 lat szliśmy na Zachód ku Europie, teraz idziemy na Wschód.
U nas w Polsce zamiast Putina, jest taki Liliputin.
I on myśli, że on Polakom da radę? Hitler i Stalin nie dał rady. Oni
też się skończą, pytanie tylko kiedy. Niech oni wreszcie pękną, tego wam
życzę - zakończył Michnik.
Adam
Michnik: - Wszystko tu już powiedziano, chcę powiedzieć trzy zdania z
imieniu tej generacji, która miała do czynienia z takimi prokuratorami i
sędziami, których chce nam zafundować Ziobro i Kaczyński. Oni od
pierwszej sekundy wiedzieli, że mają podpisywać kwity, które były pisane
w Komitecie Centralnym. Teraz nic się nie zmieniło, z tym, że kwity
będą pisane na Nowogrodzkiej. Nikomu nie życzę, nawet Kaczyńskiemu,
żeby ich osadzali tacy ludzie, tej moralności. Ja im życzę, żeby ich
osądzali demokratycznie wybrani sędziowie.
Jacek
Żakowski: - Tu jest cała Polska poza PiS-em. To jest niesamowite, że
nam się udaje coś razem robić w takich momentach. Musimy pamiętać o
Tomku Piątku. Macierewicz i jego tajemnice, być może te tajemnice są
naszym nieszczęściem. Tłum: Jesteśmy z Piątkiem.
Na scenie pojawili się prawnicy z KOD-u. - Obserwuje PiS od początku.
Oni niszczą niezależne sądownictwo. Niszczą polskie państwo - mówi pan
Robert. Teraz skierował swoje słowa do prezydenta Andrzeja Dudy: ?Jak
podpiszesz będziesz siedział? i tłum skanduje: ?Jak podpiszesz będziesz
siedział?.
Na koniec powiedział: - Tu trzeba zostać dopóki prezydent nie zawetuje. Tłum: zostajemy zostajemy.
Bodnar i Michnik w Gdańsku mówią młodzieży z całej Europy o demokracji
Europejska Konferencja Młodzieży potrwa od czwartku do niedzieli. To cykl warsztatów, w których bierze udział 60 osób w wieku 25-35 lat z Europy, w tym Rosji i Bałkanów. Temat przewodni: Co dziś kształtuje światopogląd młodych Europejczyków oraz jak czerpać z doświadczeń przemian społeczno-politycznych w Polsce i innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej.
W czwartek, w pierwszy dzień konferencji, uczestnicy spotkali się z Adamem Bodnarem, rzecznikiem praw obywatelskich oraz Adamem Michnikiem, redaktorem naczelnym „Gazety Wyborczej”, a także działaczem opozycji antykomunistycznej i więźniem politycznym. Słuchacze dowiedzieli się o obecnych protestach w Polsce przeciwko niszczeniu trójpodziału władzy oraz jak w latach '80 opór stawiała "Solidarność".
A my zapytaliśmy obu prelegentów, jak dziś rozmawiać z młodymi ludźmi. Wielu z nich w ostatnich dniach wzięło udział w protestach, ale z badań wynika, że wśród tych najmłodszych - 18-25 lat - pójdzie na wybory zaledwie co piąty, a ośmiu na dziesięciu nigdy potem swojego pierwszego wyboru politycznego nie powtórzy.http://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/7,35612,22159412,dominik-dorzuci-wideo-bodnar-i-michnik-w-gdansku-mowia-mlodziezy.html#BoxLokRadLink
Czytając chaotyczny komentarz Wielowieyskiej ma się wrażenie,
że poziom frustracji i bezradności przewyższa intelektualny poziom
autorki.
Frustracja, żal, bezradność i panika – tak można określić
wściekły atak na Prawo i Sprawiedliwość, który przypuściła naczelna
propagandzistka „Gazety Wyborczej” Dominika Wielowieyska. Co tak boli
panią redaktor? Wszystko! Sukcesy mediów konserwatywnych, awanse ludzie
prawicy oraz zmiana narracji TVP z lewicowej
i liberalnej na konserwatywną. Pomieszanie z poplątaniem? Nie! To zwykła
furia sfrustrowanej, dramatycznym spadkiem sprzedaży „GW” oraz wysokimi sondażami PiS, „księżniczki” salonu mediów IIIRP.
Zakłamanie w obozie PiS jest modelowe, panuje tam totalna bezkarność, a państwo jest traktowane jak folwark.
– pisze Wielowieyska, choć jej rys bardziej przypomina czasy rządów PO - PSL, niż „dobrej zmiany.”
To jednak
nie koniec frustracji dziennikarki z Czerskiej. Do jednego worka wrzuca
kilka zupełnie przypadkowych spraw i aspektów obecnej rzeczywistości. Manipulacja
goni tam manipulację, a nad każdym zdaniem unoszą się opary absurdu.
Wielowieyska atakuje więc Annę Sadurską, prezesa PKN Orlen Wojciecha Jasińskiego oraz prezesa Jacka Kurskiego i Beatę Szydło. Wszystko to spina jedną klamrą nepotyzmu.
Weźmy kampanię propagandową o sądach pełna kompromitujących kłamstw. Jej
zorganizowanie zlecono współpracownikom premier Beaty Szydło. I tak
zakombinowano, by 19 milionów dać tym ludziom bez przetargu.
– grzmi Wielowieyska w „Gazecie Wyborczej”.
Na koniec dostaje się oczywiście samemu Jarosławowi Kaczyńskiemu.
A w obozie PiS cienia zażenowania. Jarosław Kaczyński p rządach AWS mówił: „Teraz k…my”. Jakże uniwersalna maksyma.
– konkluduje Wielowieyska.
Czytając
chaotyczny komentarz Dominiki Wielowieyskiej ma się wrażenie, że poziom
frustracji i bezradności przewyższa intelektualny poziom autorki. Łatwo
to zrozumieć. Pani Wielowieyska tęskni za „starymi czasami”, gdy koledzy z PO, PSL i SLD
rządzili w spółkach skarbu państwa, a te przelewały setki milionów
złotych dla „Agory”. Dziennikarka chciałaby, by z honorami przyjmowano
ją znowu w gabinetach władzy, a na każde jej skinienie, politycy
padaliby na twarz. Złote czasy! Państwowe instytucje zamawiały tysiące
egzemplarzy „Gazety Wyborczej”, a brylująca w TVP pani Wielowieyska uchodziła za wzór do naśladowania. to już n ie wróci. Została więc wściekłość i amok.
wb
Serwis Wirtualnemedia.pl opracował dane Związku Kontroli Dystrybucji Prasy. Wynika z nich, że w sierpniu br. wszystkie dzienniki odniosły spadki. Najwięcej jednak traci „Gazeta Wyborcza”. W zestawieniu - sierpień 2016 r. do sierpnia 2017 r. - dziennik kierowany przez Adama Michnika stracił 23,30 proc.
Dodatkowo w sierpniu br., w porównaniu do poprzedniego miesiąca również najwięcej straciła „Wyborcza”. Średnia sprzedaż ogółem zmalała o 5,54 proc.
Jak przypominają wirtualnemedia.pl „w połowie października ub.r. podwyższono cenę egzemplarzową większości wydań „GW”.
"Mechanizm szykan się rozkręca. PiS kontroluje policję i
prokuraturę. Nie zdarza się, żeby odstąpiły od zarzutów i kar" - napisał
redaktor "GW".
— tak rozpoczyna się tekst Wojciecha Czuchnowskiego, dziennikarz „Gazety Wyborczej”.
Mechanizm
szykan się rozkręca. PiS kontroluje policję i prokuraturę. Nie zdarza
się, żeby odstąpiły od zarzutów i kar. To wystarczy, by zastraszać
i zniechęcać do udziału w demonstracjach przeciwko władzy
— rozwija Czuchnowski. Zdaje się, że już wiadomo, jak „GW” będzie tłumaczyć słabą frekwencję na antyrządowych demonstracjach.
"Od dwóch lat żyję w stanie permanentnego wzmożenia rewolucyjnego" - mówi Paweł Kasprzak.Za manifestowanie dostaje pan pieniądze? pyta Magdalena Rigamonti Pawła Kasprzaka, lidera ruchu Obywatele RP, prezesa Fundacji Wolni Obywatele RP.
Rozmowa z przywódcą ruchu, który blokuje miesięcznice smoleńskie,
a ludzi czczących pamięć ofiar katastrofy pogardliwie nazywa „braćmi
smoleńskimi”, ukazała się w „Dzienniku Gazecie Prawnej”.
Mam z czego żyć, dobrze zarabiam, zajmuję się produkcją filmową, choć oczywiście zdarza mi się zaliczać katastrofy finansowe
-– odpowiada Kasprzak.
Teraz za manifestowanie pieniędzy nie dostaje, choć zdarzało mu się to za komuny. Jak przyznaje potrzeby ma duże, bo ma czterech synów, w tym dwóch niepełnosprawnych, a najmłodszy ma autyzm. Na Obywateli RP poświęca sto procent swojego czasu, choć etatu w fundacji nie ma.
Od dwóch lat żyję w stanie permanentnego wzmożenia rewolucyjnego
— stwierdza.
Przeciwko
komu prowadzi „rewolucję”? Przeciwko tym, którzy „Opowiadają się
za karą śmierci, nie chcą w Polsce uchodźców, mają gdzieś
równouprawnienie par homoseksualnych, a nawet prawa kobiet”.
Deklarację Obywateli RP podpisało 70 osób. Na sugestie dziennikarzy, że to mało, Kasprzak odpowiada:
Nie aspirowaliśmy do tego, by być masowym ruchem. Zakładaliśmy do niedawna, że masowym ruchem jest KOD i że z nimi jakoś się dogadamy. Teraz, kiedy nie ma z kim rozmawiać, próbujemy rosnąć liczebnie i terenowo.
To Obywatele RP kupili białe róże podczas ostatnich protestów w sprawie reformy.
Ze zrzutki, co do które mamy rozliczenie
— uzupełnia lider ruchu.
Lider Obywateli przyznaje, że poszukuje pieniędzy na swoją działalność w Europie .
Niedawno był w Brukseli na posiedzeniu „Friends of Europe”.
Usłyszał, że pieniądze na działania demokratyczne przekazywane
są rządowi, samorządom i różnym państwowym instytucjom. Uświadamiał
im więc ,że „Polsce i na Węgrzech trzeba omijać ścieżkę rządową”.
No ale
znając unijny refleks, to będzie możliwe pewnie za jakieś pięć lat,
wiec pieniędzy musimy szukać w prywatnych źródłach, u Sorosa albo
innego miliardera
— twierdzi.
Zaczął pan?
— dopytuje dziennikarka.
Nie mam z tym żadnych oporów, ale jesteśmy do tego stopnia frajerami, że nie wiemy, jak się to robi
— mówi.
Pieniędzy
potrzebują na pomoc prawną, sprzęt nagłośnieniowy, na ulotki.
I na biuro, które już jest „wynajęte od miasta
po preferencyjnych stawkach”.
Jak twierdzi, na koncie fundacji jest obecnie 130 tys złotych. Spraw w sądzie przeciwko działaczom Obywateli RP – 800.
"Adamowicz nazwał też nas faszystami, co jest bardzo
uwłaczające naszemu środowisku, gdyż jako środowisko narodowe zawsze
walczyliśmy z…
Adam Michnik pojawił się 7 listopada w Gdańsku, aby pod
patronatem Pawła Adamowicza opowiedzieć o swoich przemyśleniach na temat
niepodległości Polski. Na spotkaniu przywitała go grupa Młodzieży
Wszechpolskiej, która chciała wręczyć mu wiadro smoły, wznosząc przy tym
okrzyki: „Kłamstwa Michnika do śmietnika”. W obronie Michnika stanął…
sam Paweł Adamowicz.
Kiedy Adamowicz starał się odepchnąć Wszechpolaków od Michnika, obecni na spotkaniu ludzie zaczęli wołać „faszyści” oraz „won”.
Jak przekonują organizatorzy akcji, była ona odpowiedzią na zeszłoroczną prowokację Jacka-Hugo Badera dziennikarza „GW”, który wymalowany na czarno udał się na Marsz Niepodległości.
Działacze
Młodzieży Wszechpolskiej złożyli również prywatny akt oskarżenia
przeciwko Adamowiczowi, w którym zarzucają mu, że ich poniżył i naruszył
nietykalność cielesną. Prywatny akt oskarżenia członkowie MW złożyli w Prokuraturze Okręgowej w Gdańsku.
Prezes Okręgu Pomorskiego MW Michał
Białek powiedział, że działacze organizacji tuż po rozpoczęciu wykładu
chcieli wręczyć Michnikowi w ramach happeningu wiaderko z substancją
imitującą smołę.
Pan Michnik kurtuazyjnie
podziękował, a nasze koleżanki i kolega zachowywali się w sposób
kulturalny. Na sali zrobiła się wrzawa, a do akcji wkroczył
prezydent Gdańska
— dodał.
Podpisany pod prywatnym aktem oskarżenia Aleksander Jankowski dodał, że prezydent Gdańska miał go odepchnąć ręką.
Tak
agresywnie, że prawie straciłem równowagę i powiedział do mnie też:
„won stąd, już wystarczająco się ośmieszyłeś”. Jednocześnie szarpał też
koleżankę i popychał drugą. Paweł Adamowicz nazwał też nas faszystami,
co jest bardzo uwłaczające naszemu środowisku, gdyż jako środowisko
narodowe zawsze walczyliśmy z totalitaryzmami
— powiedział działacz MW.
Zdaniem Białka prezydent Gdańska „po raz kolejny udowodnił, że nie dorósł do demokracji”.
O czym
świadczy jednoznacznie jego agresywne zachowanie. Od dłuższego zresztą
czasu wszelkie debaty w Gdańsku organizowane są przez miasto bardzo
jednostronnie i dobór gości jest według tego samego klucza (…).
Wczorajsza agresja Pawła Adamowicza wobec spokojnie zachowujących się
działaczek i działacza udowadnia, że jest w stanie nawet siłowo usuwać
ludzi myślących inaczej od niego
— ocenił lider pomorskiej MW.
Rzecznik prasowy prezydenta Gdańska Magdalena Skorupka-Kaczmarek powiedziała, że zarzuty działaczy MW są nieprawdziwe.
Prezydent nikogo nie zaatakował, ale sam bronił się przed napastliwym zachowaniem członków Młodzieży Wszechpolskiej
W sporach z Unią Europejską władze w Warszawie znieważają polskie ofiary zbrodni hitlerowskich i sowieckich.
Rząd
Prawa i Sprawiedliwości domaga się, by świat szanował polską historię.
Oczywiście - w wersji czarno-białej, jednoznacznie bohaterskiej i
męczeńskiej. Taką wersję przeszłości mają za granicą promować polskie
ambasady i Instytuty Polskie.
Być może w dzieło włączy się Mel Gibson lub Clint Eastwood. Jeden z tych...
„To zaczęło się od Smoleńska. Katastrofy wywołanej przez niektórych pasażerów TU-154M, którzy nie potrafili się zamknąć”.
„Nazywam się Iza. Jestem Polką i mam 31 lat. Mieszkam
w Warszawie i dorastałam w lewicowo-alternatywnym środowisku. Moi
znajomi z Zachodu pytają mnie coraz częściej co się dzieje w moim kraju.
Są zdziwieni protestami w centrum Warszawy i prawicową przemocą. […]
Pytają czy moje miasto stoi w dziś tam gdzie w 1931 stał Berlin, zanim
naziści doszli do władzy. Mogę ich uspokoić, tak daleko sprawy jeszcze
nie zaszły” - pisze Izabela Szumen, dziennikarka „Gazety Wyborczej”
i pisma „Vice” na łamach niemieckiego tygodnika „Die Zeit”.
Jak zaznacza Szumen „Polska przypomina dziś raczej Białoruś sprzed
20 lat, gdy dyktator Aleksander Łukaszenka opuścił kurs zachodni,
a Zachód przyglądał się temu bezsilnie”.
Nie da się
ukryć, że w Polska skręciła wyraźnie w prawo. Opinia publiczna
dostrzegła to podczas obchodów Święta Niepodległości 11 listopada
w Warszawie, gdy prawicowe hordy krążyły po mieście, wykrzykując
nacjonalistyczne hasła i atakując kontrdemonstrantów. Ci ludzie
stanowią na szczęście tylko niewielką część społeczeństwa. Mimo
to zamieszki w dniu Święta Niepodległości pokazały, jak bardzo nasze
społeczeństwo jest podzielone
—pisze Szumen i pyta: jak mogło do tego dojść?
Kiedy
Polska, kraj o pro-zachodnich ambicjach stał się nagle teokracją?
Krajem, w którym politycy słuchają katolickich radykałów, a przeciwników
politycznych określają jako komunistów i złodziei? Kiedy kościół stał
się w Polsce tak potężny? Dziś można wskazać datę początku tej
radykalnej rewolucji: jest to 10 kwietnia 2010 roku
—wyjaśnia dziennikarka „GW”. Jak
twierdzi „od razu pomyślała, że katastrofa została spowodowana przez
przestarzały samolot, złą pogodę i „być może przez niektórych pasażerów,
którzy nie potrafili się zamknąć i nalegali, aby piloci lądowali,
pomimo złej pogodzie i ciężkiej mgły na słabo wyposażonym
lotnisku w Smoleńsku”.
Nie mogłam sobie
wyobrazić, że Rosjanie byli winni katastrofy, jak utrzymywali niektórzy
demonstranci przed pałacem prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu. […].
Wielu moich przyjaciół śmiało się z panicznych reakcji po katastrofie.
Nie wiedzieliśmy wtedy jeszcze, że katastrofa smoleńska stanie się
wydarzeniem, które podzieli Polskę
—przyznaje Szumen. Według
niej „starzy, religijni ludzie ze wsi i małych miasteczek, którzy
wcześniej nie mieli poglądów politycznych, zmobilizowali się w swej
złości na obcą moc”.
Wierzyli w zamach.
To ich zjednoczyło. Poczuli znów sens życia i dumę, bo mogli prowadzić
sprawiedliwa walkę przeciwko złu. I podczas gdy starzy się modlili
na Krakowskim Przedmieściu młodzi, żądni rozrywki ludzie, tacy jak ja,
mijali ich w drodze do klubu nocnego. Czasami dochodziło przy tym
do sprzeczek słownych, a nawet rękoczynów, co mi uświadomiło, że Polska
nie jest już krajem homogenicznym, tylko krajem podzielonym na dwa
społeczeństwa, które się nawzajem nie rozumieją
—czytamy na łamach „Die Zeit”. Zdaniem
Szumen protesty na Krakowskim Przedmieściu dały początek „nowym
prawicowym ruchom, które rozładowywały swoja nienawiść do liberalnego
mieszczaństwa” i ostatecznie do „zwycięstwa PiS w wyborach”.
Jednoczesnie dziennikarka „GW” twierdzi, że „liberałowie ponoszą współodpowiedzialność za zwycięstwo prawicy”.
Nie
słuchaliśmy starych, zranionych, pogrążonych w żałobie ludzi.
Naśmiewaliśmy się z nich i nie traktowaliśmy ich poważnie. Byliśmy
aroganccy i odmawialiśmy im prawa do żałoby. Jakkolwiek absurdalne były
ich reakcje, nie powinniśmy byli się z nich śmiać. Starsi ludzie czuli
naszą pogardę, kpinę z nich w liberalnych mediach. Określaliśmy ich jako
pobożnych dewotów,
wariatów. To dopiero ich rozzłościło. Nagle Rosja przestała być
największym wrogiem, przypuszczalną przyczyną katastrofy, a stali się
nim cyniczni, młodzi, proeuropejscy Polacy. Wszechwiedzący. Liberałowie.
Wrogowie państwa. Ateiści
—żałuje Szumen. Według
niej „my, wykształceni, młodzi, wielkomiejscy Polacy nagle
uświadomiliśmy sobie, że nie doceniliśmy potencjału politycznego
prowincji, gniewu osób starszych i przegranych”.
Zakochaliśmy
się w obietnicach Zachodu i nie zauważyliśmy, co się dzieje wokół nas,
że istnieje pokolenie, które nie radzi sobie we współczesnym świecie.
[…] Nastrój w kraju przechylił się całkowicie w prawo podczas kryzysu
uchodźczego. Jarosław Kaczyński przekonywał wyborców do swojej
przepełnionej nienawiścią politycznej agendy. Wskrzesił głęboko
zakorzenione ksenofobiczne stereotypy
—twierdzi dziennikarka „GW”. Jak zaznacza „pierwszy marsz nacjonalistyczny, przeciwko któremu demonstrowała, miał miejsce w 2009 roku.
Wzięło
w nim udział około 200 osób, które wykrzykiwały nazistowskie hasła.
W tym roku w nacjonalistycznym marszu wzięło udział aż 60 000 osób.
To znaczący wzrost. Marsz Niepodległości i inne demonstracje prawicowe
mają sugerować, że polska prawica jest zjednoczona, pełna siły, i pewna
swojego zwycięstwa. Zachodni obserwatorzy muszą zdać sobie jednak sprawę
z tego, że większość prawicowych demonstrantów nie jest z Warszawy, ale
z prowincji. Raz do roku podróżują do stolicy, by rozładować tam swoja
frustrację. Nie widzisz ich na co dzień w Warszawie. Żyją na obrzeżach
miast, piją wódkę i przygotowują się do rozruchów
na stadionach piłkarskich
—podkreśla Szumen. Jak twierdzi „uspokaja ją to, że w Polsce wciąż jest opozycja, która nie da się sterroryzować przez rząd PiS”.
Przekonanych
demokratów widać coraz częściej na ulicach podczas protestów. Przeraża
to rząd. Dlatego PiS rozpoczął wiele nowych reform - zniesienie podziału
władzy, likwidację wolnych mediów, zniesienie prawa do demonstracji.
Ale to się nie uda. To, że rząd się boi sprawia, że wciąż mam nadzieję,
iż inna, tolerancyjna Polska jest wciąż możliwa. Musimy o to walczyć
Oskarżeń pod adresem rządzących o faszyzm nie ma końca… Najpierw
próbowano wykorzystać w perfidny sposób zafałszowane obrazy z Marszu
Niepodległości, teraz chce się wyjątkowo absurdalnie wciągnąć PiS
do sprawy neonazistów, o których opowiedziano w materiale „Superwizjera” TVN.
Ileż tu pomieszania spraw! Kurski dokonuje perfidnej zbitki,
sugerując że uczestnicy Marszu Niepodległości są takimi samymi
neonazistami jak noszący mundur SS-manów
radykałowie. Okazuje się, że nawet KRRiT staje się narzędziem
pisowskiego reżimu. W tak krótkim tekście spotęgowano iście imponującą
ilość fobii…
Nie przypominam sobie, żeby Jarosław
Kaczyński kiedykolwiek stosował taryfę ulgową wobec jakichkolwiek
flirtów z nazizmem, rasizmem, antysemityzmem. Traktowanie PiS jak
sojusznika brunatnych subkultur to metody stalinowskie
— odpowiedział stanowczo dziennikarz Filip Memches.
Ale Jarosław Kurski, tak ochoczo przypisując PiS-owi faszyzm,
zapomniał o podstawowych faktach. Organizacja, o której mowa w materiale TVN – Duma i Nowoczesność – nie wyrosła wcale w czasach rządów PiS. Lecz Platformy Obywatelskiej.
Gdy Duma i Nowoczesność otrzymywała status organizacji pożytku publicznego (23 stycznia 2014), szefem MSW był znany łowca nazistów, specjalista od budki pod ambasadą Rosji - Bartłomiej Sienkiewicz
— przypomina Stanisław Janecki, publicysta tygodnika „Sieci” i portalu wPolityce.pl.
Ze strony internetowej Duma i Nowoczesność wynika, że powstała za czasów rządów PO-PSL; pierwsze sprawozdanie tej Organizacji Pożytku Publicznego jest za rok 2014
Dziennikarze
TVN24 przeniknęli do środowiska polskich neonazistów. Efekty swojego
śledztwa zaprezentowali w programie "Superwizjer" TVN. Szef MSWiA
Joachim Brudziński zapowiedział interwencję w tej sprawie. Bada ją
również prokuratura.
Dziękujemy
TVN za darmową reklamę naszego stowarzyszenia w telewizji publicznej.
Otrzymujemy sporo polubień, e-maili i darowizn na konto. W końcu
dotarliśmy do szerszej publiczności. Zdecydowana większość ludzi potrafi
oddzielić to co robi DiN od 7 lat, od tego co robi Przewodniczący DiN
prywatnie. Jeszcze raz dziękujemy i czekamy na drugi odcinek :)
„Gazeta Wyborcza” tracąc wpływy i popularność wyraźnie
się na Polaków obraziła. Michnik i grupa redaktorów z Czerskiej nie
mogą zrozumieć zaakceptować, że nasi rodacy mają w większości poglądy
zupełnie inne niż oni. Redaktorzy, którzy akceptują innego myślenia niż
własne zadają więc pytanie: Czy Polacy są głupi?
Artykuł napisany przez filozofa i socjologa Bartosza Kuźniarza ma na
łamach „Wyborczej” dać odpowiedź, dlaczego PiS ciągle cieszy się dużym
poparciem wyborców. Według autora i redakcji „GW” odpowiedź jest prosta:
Polacy są po prostu głupi!
-„A co, jeśli Polacy są głupi? Mamy takiego wyborcę, jakiego sobie wychowaliśmy” – czytamy w artykule.
-„Problemem jest sam lud, którego przedstawiciele zmienili się z
obywateli w konsumentów, a potem dokonali jeszcze bardziej diabelskiej
wolty zamieniając gazetę u telewizor na smartfona z dostępem do
internetu” – dodaje Bartosz Kuźniarz.
-„Trzeba sobie wyobrazić oderwane hasła i obrazy, zasłyszane
strzępy myśli, z trudem maskowane kompleksy – wstając z kolan, polewamy
się szampanem, pull up. Pull up, kieszeń podatnika, 27 do 1,
Lewandowski, dziadek z Werhmachtu – bo to właśnie one, a nie
jakiekolwiek spójne argumenty stanowią ideowe zaplecze współczesnej
polityce.”
Na te słowa w ostry i ironiczny sposób zareagował wice-minister Sprawiedliwości Patryk Jaki.
„Jest prosta odpowiedź. Zlikwidować wybory i demokracje. Powołać
„Radę Mędrców” z gazeta.pl, natemat etc. i oni będą podejmowali
wszystkie decyzje a nie ci głupi Polacy.
P.S Od spraw gospodarki będą ludzie z „planu Petru”.
Jest prosta odpowiedź. Zlikwidować wybory i
demokracje. Powołać „Radę Mędrców” z gazeta.pl, natemat etc. i oni będą
podejmowali wszystkie decyzje a nie ci głupi Polacy. P.S Od spraw gospodarki będą ludzie z „planu Petru”. pic.twitter.com/WbiD5UxuQK
Kilka lat temu, Michnik, pisał, że „Polacy nie
zasłużyli na elity, jakie mają”. Oczywiście, zasłużyli na lepsze i to
już się zmieniło. Ale syndrom „jedyniesłuszności” trwa w środowisku
gazecianym niezmiennie. Całe szczęście, że wielu Polaków odrzuciło
toksyczną agitkę z Czerskiej
Trudno jednak oczekiwać, że żyjąca od dekad we własnym matrixie
„sekta wyznawców Adama” z Czerskiej zrozumie, o co internautom chodzi.
Lewacka chęć stworzenia „nowego człowieka” wciąż jest głęboko
zakorzeniona w mentalności kierownictwa „GW” i komentatorów gazety.
Dlatego żadna sensowna odpowiedź na pytanie o przyczyny popularności PiS
z tamtej strony nie padnie. Jedyne czego można oczekiwać to kolejne
serie obraźliwych słów pod adresem Polaków.
Seweryn Blumsztajn dziennikarz
„Gazety Wyborczej” w TVN24 snuł teorie o tym, że Antoni Macierewicz tuż
przed dymisją rozpoczął "grę teczkami". Macierewicz przed dymisją zaczął grać teczkami, wyjął teczki na
Morawieckiego – powiedział dziennikarz "Wyborczej". Gdy był pytany przez
Pawła Lisickiego, redaktora naczelnego "Do Rzeczy" skąd ma taką wiedzę
odpowiedział – z "Gazety Wyborczej".
Na te "rewelacje" szybko zareagował Antoni Macierewicz. – W związku z
oszczerczą wypowiedzią Seweryna Blumsztajna, kieruję sprawę na drogę
sądową – napisał na Twitterze były minister.
Teraz wątpliwości Blumsztajna rozstrzygnie sąd.
11 stycznia 2018 AntoniMacierewicz został powołany przez swojego
następcę, Mariusza Błaszczaka, na przewodniczącego Podkomisji ds.
Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego pod Smoleńskiem (podkomisji
powołanej przy Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa
Państwowego).
"To jest trucicielska broń władzy, po którą władza zawsze sięga i często skutecznie".
Wydarzenia z marca 1968 r. nauczyły nasze pokolenie, że sprzeciw
wobec władzy dyktatorskiej ma sens, i że może być skuteczny - zgodzili
się b. opozycjoniści w PRL Adam Michnik i Jan Lityński podczas dyskusji, która w niedzielę odbyła się w Muzeum POLIN w Warszawie.
W najbliższych dniach minie 50. rocznica tzw. wydarzeń marcowych -
kryzysu politycznego, studenckich protestów, walki frakcji wewnątrz PZPR oraz fali antysemickiej propagandy.
Marzec
‘68 - mówiąc metaforycznie - był aktem założycielskim demokracji
polskiej - tego momentu i tej fazy. Dlatego że Październik ‘56 (doszło
wtedy do krwawo stłumionego protestu robotników w Poznaniu - PAP)
w jakimś sensie został rozmyty przez tą naszą małą stabilizację (…).
Natomiast Marzec ‘68 nigdy nie został do końca rozmyty, dlatego
że zawsze istniały środowiska, przez te wszystkie lata, które przetrwały
fale represji
— podkreślił podczas dyskusji
Michnik, który zwrócił uwagę, że opozycjoniści z marca 1968 r. odegrali
kluczową rolę przy powstaniu np. Komitetu Obrony Robotników czy podczas
strajków dających początek Solidarności.
Adam Michnik 50 lat temu
- dokładnie 4 marca 1968 r. - decyzją komunistycznych władz został
bezprawnie skreślony z listy studentów Wydziału Historycznego na UW (razem z Henrykiem Szlajferem). Powodem usunięcia Michnika z UW (relegowany
z uczelni był również Szlajfer) był udział w studenckiej demonstracji
przeciwko cenzurze oraz przekazywanie informacji o protestach
zagranicznym dziennikarzom. Michnik należał do tzw. komandosów, czyli
grupy zbuntowanej młodzieży, opowiadającej się za rozszerzeniem
swobód obywatelskich.
Analizując wydarzenia sprzed 50 lat Michnik
zastanawiał się nad tym, kto podejmował decyzje dotyczące kampanii
przeciwko konkretnym osobom, m.in. takim intelektualistom jak Paweł
Jasienica czy Antoni Słonimski.
Do dzisiaj nie wiemy (…) gdzie planowano te konkretne personalne czystki i jak je przeprowadzano? Gdzie zapadała decyzja, co w MSZ (…), kto przygotowywał te listy. Tutaj mamy olbrzymią niewiedzę
— mówił Michnik, dodając, że prawdopodobnie zajmowała się tym wyspecjalizowana komórka w bezpiece.
Redaktor
i publicysta „Gazety Wyborczej” wymienił też trzy elementy, które
do czasów współczesnych pozostają dziedzictwem ruchu marcowego 1968 r.
To świadomość
tego, że można się sprzeciwiać władzy dyktatorskiej (…). To etos ruchu
marcowego - zdecydowanie antynacjonalistyczny i wolnościowy (…), a także
przekonanie o tym, jakiego typu podłą, nikczemną metodą władza może
walczyć z ruchami wolnościowymi
— powiedział Michnik.
Zwrócił
uwagę, że dzięki wydarzeniom marcowym uwyraźnił się fakt, że istnieje
nie tylko „międzynarodówka dyktatur” (zbrojnie interweniujących m.in.
w Czechosłowacji), ale również międzynarodowe środowisko opozycji wobec
tych dyktatur.
Wśród metod, którymi posługuje się dyktatorska władza, Michnik wymienił antysemityzm.
To jest trucicielska broń władzy, po którą władza zawsze sięga i często skutecznie
— mówił Michnik. Dodał też, że taką bronią jak nacjonalizm czy ksenofobia władza nie może bawić się bezkarnie.
Jak
się tego dżina raz wypuści z butelki, to później jest nad tym bardzo
trudno zapanować. I o tym przekonał się Władysław Gomułka, a teraz o tym
będzie się przekonywał Jarosław Kaczyński
— mówił Michnik.
Przypomniał
też, że Kościół katolicki i jego przywódca w 1968 r. prymas Polski
kard. Stefan Wyszyński zachował się wstrzemięźliwie wobec antysemickiej
propagandy. Według Michnika, powodem takiego stanowiska było to,
że Wyszyński, podobnie jak Gomułka, zdawał sobie sprawę, że wielu
Polaków jest podatnych na antysemickie hasła, a występując przeciwko nim
można się narazić dużej części polskiego społeczeństwa.
Redaktor „Gazety Wyborczej” podkreślił też, że to właśnie nagonka antysemicka, którą rozpętały władze PRL, najbardziej przebiła się do świadomości świata zachodniego.
Wszystko to, co było przesłaniem wolnościowym tego buntu, zostało zepchnięte w nieistnienie
— podkreślił.
O mitach Marca ‘68 mówił Jan Lityński, który przed 50 laty studiował na UW matematykę
i był jednym z organizatorów studenckich wystąpień. Podobnie jak
Michnik za swoją ówczesną działalność opozycyjną trafił do więzienia.
Główne
hasło Marca ‘68 +prasa kłamie+ było dla mojego pokolenia odkryciem
egzystencjalnym (…). Zrozumieliśmy, że w życiu publicznym musi
obowiązywać prawda
— powiedział Lityński, który wspominał, że w PRL kłamstwo było nie tylko powszechnie używane, ale wręcz obowiązywało w życiu publicznym.
Wśród
mitów dotyczących wydarzeń marcowych Lityński wymienił m.in.
przekonanie, że nie było wówczas więzi między
inteligencją, a robotnikami.
Po wydarzeniach marcowych zostało skazanych więcej robotników niż studentów
—
mówił b. opozycjonista, dodając, że Grudzień 1970 r. i ówczesne,
również krwawo stłumione protesty robotników na Wybrzeżu, był
kontynuacją wolnościowych dążeń z Marca ‘68.
Ruchy
wolnościowe nawarstwiają się i w tym sensie Grudzień jest dzieckiem
Marca, tak jak nasze pokolenie jest dzieckiem Października 1956 r.
— mówił Lityński.
Dawny działacz opozycji demokratycznej w PRL
zwrócił także uwagę, że to po fali zatrzymań i aresztowań, a także kar
więzienia w 1968 r. wykształcił się standard postępowania
z komunistyczną bezpieką, w tym odmawianie wszelkiej współpracy
z peerelowski śledczymi.
Marzec ‘68 tworzy coś nowego… pewien model działania, że władzy można się przeciwstawić, i że to odnosi sukces
— podkreślił Lityński.
Dodał, że i dzisiaj - tak jak 50 lat temu - wraca sposób myślenia, który cechował władze PRL-u.
Moje
pokolenie, które potem uczestniczyło w kolejnych wydarzeniach, które
walczyło o wolność, odrzuciło ten system myślenia, ale ono dzisiaj
niestety wraca. Za każdym razem mamy do czynienia z sytuacją, gdy
zmieniają się aktorzy, ale pozostają dwie niezmienne postawy: otwartości
na odmienność i zamknięcia. No i z tym musimy żyć
Władze
komunistyczne w 1968 r. uruchamiając antysemickie wiece nie
reprezentowały woli Narodu, a jedynie Moskwy; jednak komunistami byli
także Polacy, za których wypada przeprosić wyrzucone wówczas rodziny
polskie pochodzenia żydowskiego, przepraszamy - głosi projekt uchwały
złożony w Senacie przez senatora Jana Żaryna (PiS).
By rozumieć fenomen robotniczej „Solidarności”, trzeba
rozumieć nie tylko Lecha Wałęsę, ale także Mariana Jurczyka, nie tylko
Henrykę Krzywonos, ale też Annę Walentynowicz
— pisze Adam Michnik w „Gazecie Wyborczej”.
Przekonuje, że aby zrozumieć Kościół katolicki w Polsce trzeba pamiętać nie tylko o papieżu Janie Pawle II, kardynale Stefanie Wyszyńskim, jak też o ks. Józefie Tischnerze i ojcu Tadeuszu Rydzyku.
Jeżeli
Polacy chcą zrozumieć siebie, dowodzi Adam Michnik, muszą pamiętać,
że dla naszej literatury są ważni nie tylko Miłosz, Konwicki, Herbert,
Szymborska, ale i tacy pisarze jak Rafał Ziemkiewicz, Marcin Wolski,
Bronisław Wildstein.
Redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” apeluje, żeby spróbować „opowiedzieć o swoich losach”.
Jeśli nie możemy naszego świata dokumentnie odmienić, to przynajmniej spróbujmy go zrozumieć
— stwierdził i dodał, że temu ma służyć cykl publikacji „GW” „Nieznani bohaterowie naszej niepodległości”.
Szokujący paszkwil na niezawisłych sędziów w „Gazecie
Wyborczej”! Redakcja z Czerskiej nazywa ich „Misiewiczami Ziobry”.
Dziennikarze posiłkują się „raportem” Helsińskiej Fundacji Praw
Człowieka, które swoje ustalenia oparła na rozmowach z zaledwie
20 sędziami odwołanymi przez ministra sprawiedliwości. Raport aż roi się
od nieścisłości i zwykłych manipulacji i w żaden sposób nie oddaje
sytuacji w polskim sądownictwie. Polemiki z tym dokumentem podjął się
wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak.
„Gazeta Wyborcza” cytuje tezy raportu fundacji i oczywiście dorzuca
swoje trzy gorsze. Atakuje więc sędziów, którzy zdecydowali się
na objęcie stanowisk po odwołanych przez ministra prezesach sądów. Nowi
prezesi są więc nazywani „Misiewiczami”, a GW rozpaczliwie
szuka na nich haków, zarzucając im, iż kilku z nich miało sprawy
dyscyplinarne. Wydaje się, ze dla autorki publikacji, wcześniejsi
prezesi powinni pełnić swoje funkcje dożywotnio!
Kim
zastąpiono odwołanych prezesów i wiceprezesów, spośród których
większość była sędziami od kilkunastu lat i miała doświadczenie
w pełnieniu innych funkcji, np. przewodniczących wydziałów? Często
najmłodszymi staże,m lub takimi, których kandydatury były wcześniej
negatywnie opiniowane na inne stanowiska. Część była
karana dyscyplinarnie.
– czytamy w dzisiejszej „Wyborczej”.
Dlaczego
autorka artykuły nie wspomniała, że wielu nowych prezesów, to ludzie
o wielkim doświadczeniu zawodowym? Choćby nowy prezes Sądu Apelacyjnego
we Wrocławiu, który od 15 lat orzeka w wydziałach karnych i posiada
doktorat z tej dziedziny? Nie pasuje do koncepcji? A może warto
wspomnieć sędziego Milewskiego z Gdańska, który był w stanie załatwiać
sprawy po telefonie od „premiera Tuska”?
Już
sam raport Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka budzi wiele wątpliwości.
Jego autorki rozmawiały rzekomo z 20 prezesami, którzy zostali
pozbawieni swoich funkcji przez Zbigniewa Ziobrę. Trzeba przyznać,
że ta liczba nie imponuje.
Autorzy raportu zwrócili uwagę,
że m.in. proces odwoływania prezesów nie był poparty całościową analizą
sytuacji w sądach. „Minister sprawiedliwości odwoływał prezesów
i wiceprezesów sądów na podstawie jednozdaniowych decyzji, które nie
miały żadnego uzasadnienia. Jednocześnie, w przypadku decyzji
dotyczących ponad 80 sądów Ministerstwo Sprawiedliwości publikowało
komunikaty prasowe, które we fragmentaryczny sposób miały podejmowane
decyzje uzasadniać” - wskazano.
Fundacja wskazała, że „rozmówcy
byli odwoływani na podstawie decyzji przekazywanej faksem”.
„We wszystkich przypadkach decyzja nosiła datę wsteczną, co powodowało
niepewność co do ważności decyzji podjętych przez prezesów od momentu
ich odwołania (zazwyczaj dzień wcześniej) do momentu doręczenia
im decyzji” - zaznaczono.
A jak wygląda rzeczywistość? Na to pytanie odpowiada Łukasz Piebiak, wiceminister sprawiedliwości.
Kompletnie
nie zgadzam się z diagnozą Fundacji. Odmawianie ministrowi
sprawiedliwości prawa do dobierania sobie współpracowników jest
to prosta droga do tego, aby wymiar sprawiedliwości
funkcjonował nieefektywnie.
– zaznaczył wiceszef MS.
Piebiak
Zwrócił uwagę, że ustawodawca nie przewidział, żadnych uzasadnień
decyzji personalnych ministra sprawiedliwości, a mimo to w zdecydowanej
większości ministerstwo uzasadniało swoje decyzje wobec prezesów sądów.
Świadczy
to o tym, że jeśli chodzi o transparentność to poszliśmy dużo dalej niż
wymagał tego ustawodawca. Powoływanie osób zarządzających, choćby
w sektorze prywatnym, to nie jest coś co wymaga szczególnego
uzasadnienia. Albo się ma zaufanie do osób i ich kwalifikacji, albo się
go nie ma. Pamiętajmy, że minister sprawiedliwości jest odpowiedzialny
za to, w jaki sposób sądy są administrowane.
– wskazał Piebiak.
Wiceminister
odniósł się również do zawartych w raporcie Fundacji rekomendacji dla
rządu polskiego i Komisji Europejskiej. Według Piebiaka świadczy
to o niewyobrażalnie wysokim mniemaniu HFPC o sobie”.
Bo kim jest HFPC,
żeby wzywać rząd suwerennego państwa, czy Komisję Europejską
do czegokolwiek. Świadczy to o tym, że uzurpują sobie pozycję recenzenta
działań suwerennego państwa i organizacji ponadnarodowej jaką jest
Komisja Europejska.
– stwierdził.
Według wiceministra „niezręczne jest to, że Fundacja de facto namawia KE,
żeby szkodziła państwu polskiemu”. „Namawia do eskalacji konfliktu
wewnątrz Unii Europejskiej. Tylko w ten sposób można tego rodzaju
rekomendacje komentować” - dodał Piebiak.
Artykuł w „Gazecie Wyborczej” i kuriozalny raport HFPC,
to w rzeczywistości próba podtrzymywania awantury w kontekście reformy
sądownictwa. Fundacja i dziennikarze Michnika wciąż liczą, że sędziowska
kasta zostanie ponownie wsparta przez instytucje unijne, nawet kosztem
dobrego imienia i wizerunku Polski. Z drugiej strony widać szokującą
pogardę wobec sędziów, którzy chcą normalnie pracować i kierować sądami
w Polsce. Tych wyzywa się w niewybredny sposób i za wszelką cenę chce
się ich pozbawić autorytetu.
Polska demokracja pod rządami PiS to demokracja kanibali. Zwycięzca w wyborach pożera tych, którzy przegrali mówił Adam Michnik na Europejskim Kongresie Prasy w Wiedniu.
Naczelny „Gazety Wyborczej” stwierdził, że Węgry Orbana i Polska Kaczyńskiego są „zapatrzone w putinowską Rosję”.
W tych
krajach mamy potiomkinowską wioskę instytucji demokratycznych,
parlament, trybunał konstytucyjny, publiczne media, ale to iluzja,
bo o wszystkim decyduje Putin i jego kamaryla albo Orban czy Kaczyński
i ich otoczenia
— przekonywał słuchaczy.
Stwierdził, że w Polsce państwo przejęła media publiczne i zredukowała je do roli rządowej maszyny propagandowej.
Gdyby żył Joseph Goebbels, robiłby taką telewizję publiczną, jaką oglądamy w Polsce
— stwierdził Michnik.
Ona nawet potrafi zaszokować w porównaniu z telewizją moskiewską
— podkreślił.
Naczelny „Gazety Wyborczej” mówił również o rzekomym niszczeniu w przez władzę w Polsce mediów niezależnych.
Mnie się wtedy, w całej mojej naiwności, przydarzył taki jedyny moment, kiedy nieco się odklejam od moich najbliższych pod względem ich spojrzenia na świat. Przychodzi trochę spóźniona próba jakiegoś buntu. Namówiony przez mojego kolegę, zdobywam wewnętrzne przekonanie, że światłe środowisko akademickie może coś dla Polski zrobić, mało: powinno zrobić, bo przecież środowisko akademickie to właśnie ludzie mądrzy, którzy wiedzą, co jest potrzebne, to ludzie uczciwi. Wtedy już jako trochę poważniejszy człowiek, już przecież pracownik uniwersytetu, czyli po studiach, decyduję się przystąpić do Unii Wolności, do koła, które prowadzi mój kolega. Mam wtedy pierwszy raz w ogóle w życiu do czynienia z partią polityczną. Muszę powiedzieć, że w samym tym kole, bo byłem na paru jego zebraniach, byli bardzo mili ludzie, tacy starsi państwo, inteligencja krakowska, bardzo przyjemne rozmowy…
Ale w krótkim czasie mój kolega wystawia mnie jako delegata na zjazd. No i muszę powiedzieć, że to, co usłyszałem na tym zjeździe regionalnym, przeraziło mnie absolutnie. Tam właśnie, w ramach wolnych głosów wystąpiłem i powiedziałem, że uważam, iż trzeba nam takiej Polski patriotycznej… Zostałem wyśmiany. Jak zostałem wyśmiany, to to mi jednak sporo dało do myślenia i więcej się tam nie pojawiłem. To znaczy w ogóle się już nie pojawiłem w Unii Wolności, bo uznałem, że to nie jest absolutnie moje środowisko. Pamiętam, że ojciec ze stryjem wówczas się ze mnie śmiali. W ogóle się ze mnie śmiali, że miałem jakiekolwiek złudzenia, że w tym środowisku można znaleźć kogoś, kto chce takiej Polski, jaką my widzimy, i wtedy rzeczywiście zacząłem się głębiej zastanawiać, która partia w Polsce czego chce, i jaki ma realny program.
O swoim poparciu dla Lecha i Jarosława Kaczyńskich:
Szybko okazało się, że jedynymi, którzy chcą takiej Polski, o jakiej i ja marzę, do jakiej zostałem wychowany, są bracia Lech i Jarosław Kaczyńscy - że oni właśnie prowadzą taką partię, która odpowiada najbardziej moim osobistym przekonaniom. Mimo że właśnie środowiska akademickie z tej partii się śmieją i także „Gazeta Wyborcza” wyśmiewa tych ludzi, ale właśnie to była wizja takiej Polski, której i ja oczekiwałem. Rzeczywiście, bracia Kaczyńscy bezwzględnie otrzymali wtedy moje wyborcze poparcie i już zawsze pozostałem temu wierny. (…) Nie przypuszczałem nigdy, że stanę się zawodowym politykiem, bo epizod w Unii Wolności uznałem za na tyle rozczarowujący, że już w ogóle nie myślałem o funkcjonowaniu w polityce; zakładałem, że będę działał tylko jako prawnik i pracował na uczelni. (…)
O początkach współpracy z prezydentem Lechem Kaczyńskim:
Prezydent Lech Kaczyński potrzebował młodego prawnika, który z jednej strony by się zajmował legislacją, a z drugiej pomógłby też w występowaniu w Sejmie. O ile pamiętam, to zdaje się, że z ministrem Ziobrą na ten temat rozmawiał. Prezydent zapytał Zbigniewa Ziobrę właśnie, czy nie miałby kogoś takiego, bo wiedział przecież, że jako były minister sprawiedliwości musiał znać ludzi, którzy się potrzebnymi mu zagadnieniami zajmowali. I wtedy właśnie, o ile wiem, Zbigniew Ziobro powiedział o mnie, że ma takiego młodego, który w Sejmie też występował i sobie radził. (…) Prezydent dokładnie mi się przyglądał, bardzo był ciekawy ludzi, okazał się szczególnie „kontaktowy”. Niezwykle mądry człowiek.
O politycznym testamencie Lecha Kaczyńskiego i wnioskach po 10/04:
Przede wszystkim dla mnie są dwa zobowiązania płynące z tego, co zobaczyliśmy i przeżyliśmy. Po pierwsze, absolutne zobowiązanie do kontynuowania dzieła prezydenta Lecha Kaczyńskiego, czyli walki za wszelką cenę o taką właśnie Polskę, jakiej on chciał. Wierzę, że w tym zakresie spadkobiercą, absolutnym politycznym spadkobiercą, jest brat Pana Prezydenta, czyli Jarosław Kaczyński. Stąd moje przywiązanie do programu PiS, do tych instytucji, które są tam wpisane, że trzeba je utworzyć. Stąd też moja determinacja w realizacji tego programu - to na pewno. Po prostu uważam, że byłby to także program prezydenta Lecha Kaczyńskiego, że on także by takiej Polski chciał. Uważam, że budowanie właśnie takiej Polski równych szans, równych dla wszystkich, w której nie zapomina się o całych grupach społecznych, nie wyklucza się ich, tylko wręcz przeciwnie, tworzenie takiej Polski inkluzywnej, ale jednocześnie państwa, które dostrzega najbiedniejszych, które umie wesprzeć właśnie rodzinę, tak tak to się dzieje przez program 500+ chociażby - to jest program, dziedzictwo prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
O kulisach dyskusji w sprawie startu w wyborach prezydenckich:
Pierwszy raz ten temat pojawił się we wrześniu 2014 roku. Wtedy od prezesa Jarosława Kaczyńskiego dowiedziałem się, że jestem rozważany jako jeden z potencjalnych kandydatów PiS na prezydenta. Oczywiście przyjąłem to z satysfakcją, więcej, z dumą, że znalazłem się w tak znakomitym gronie. Tych osób było kilka i ta wiadomość niekoniecznie jeszcze oznaczała, że znajdzie to finał w wyborze mnie na kandydata. (…) Kilka tygodni później prezes Kaczyński poinformował mnie, że pozostało dwóch kandydatów, w tym ja, i że prezes zastanawia się nad ostatecznym wyborem. Wtedy zrozumiałem, że sprawa jest naprawdę bardzo poważna. Wreszcie, pod koniec października, prezes zakomunikował mi, że to ja będę kandydatem i że ta decyzja zostanie ogłoszona 11 listopada. Wtedy pomyślałem po prostu: czeka mnie teraz bardzo ciężka praca.
O najważniejszym wydarzeniu w czasie prezydentury:
Najważniejszym takim doświadczeniem była walka o decyzje, które zapadły na szczycie NATO, o rozmieszczeniu sił Paktu na terytorium państw Europy Środkowej, w tym w Polsce. (…) To był wielki wysiłek całego państwa polskiego - moich współpracowników z Kancelarii, ale także m.in. ministerstw: Spraw Zagranicznych i Obrony Narodowej. Te starania i przede wszystkim te decyzje, które w ich konsekwencji zapadły, były kluczowe z punktu widzenia niepodległości Rzeczypospolitej. Pamiętam moją pierwszą rozmowę, jeszcze jako prezydenta elekta, z sekretarzem generalnym Jensem Stoltenbergiem w czerwcu 2015 roku. Przedstawiłem mu wtedy nasze polskie cele i postulaty. Jego reakcja wskazywała, że człowiek stojący najwyżej w strukturach NATO, jak mało kto znające realia działania Paktu, wątpił, że może nam się osiągnąć to, czego chcieliśmy. A jednak wszystkie te podróże, wizyty, spotkania, rozmowy spowodowały zmianę stanowiska, która wcześniej nie mieściła się w głowach. Dzięki tej pracy nasza niepodległość jest dzisiaj zabezpieczona tak mocno jak nigdy dotąd. I to uważam za najważniejszy fakt z dwóch i pół roku mojej prezydentury.
O wspomnieniach z roku 1989:
Przeżywałem to ogromnie razem z całą moją rodziną, pamiętam przecież tę debatę Miodowicz-Wałęsa pokazywaną w telewizji. Oczywiście nie znałem wszystkich kulisów, byłem zwykłym widzem, byłem oszołomiony, szczęśliwy, że komuna upada. Jak dziś pamiętam, pobiegliśmy z moją koleżanką i kolegą ze szkoły, wtedy byliśmy w II klasie liceum, mieliśmy po 17 lat, to było wczesną wiosną w 1989 roku, do małego studyjnego kina „Mikro” na ulicy Lea, która wtedy nazywała się jeszcze Dzierżyńskiego. Pokazali wtedy film, którego nie puszczano od wielu, wielu lat, a mianowicie „Człowieka z żelaza” Andrzeja Wajdy. Więc pobiegliśmy wtedy na ten film i pamiętam, że płakaliśmy szczęśliwi, że czas się zmienił, że nadchodzi inna Polska. Przeżywaliśmy to ogromnie, do tego stopnia, że poszliśmy potem do Komitetu Obywatelskiego, do jego siedziby na ulicy Siennej, i powiedzieliśmy, że chcemy brać udział w akcji wyborczej, niech nam przydzielą jakieś zadania. Nie byliśmy wtedy pełnoletni, więc nie mogliśmy głosować, ale mogliśmy roznosić ulotki i mieliśmy koszulki z napisem „Solidarność”. Pamiętam, jak biegałem po mieście w koszulce „Solidarność. Głosuj na Jana Rokitę”. Powiedziałem mu to po latach - śmiał się. Biegaliśmy właśnie z ulotkami, przyklejaliśmy naklejki, które przychodziły gdzieś tam pewnie z Zachodu…
O „Gazecie Wyborczej”. :-)
Muszę powiedzieć, że nie byłem nigdy czytelnikiem „Wyborczej”…
Wyborcza idzie na całość! Polityka wstydu w natarciu. Na
łamach gazety Adama Michnika pojawił się sondaż, który pokazuje kim są
czytelnicy „GW”. Z czego są dumni i czego się wstydzą. Jak się okazuje
znaczna większość czytelników wstydzi się tego, że są Polakami!
Z sondażu wynika, że zdecydowana większość czytelników „GW” wstydzi się tego, że jest Polką lub Polakiem – to 78 proc. badanych.
Co jest wymieniane jako powód do wstydu? Przede wszystkim działalność
rządzących, na którą wskazuje 84 proc. Kolejny powód do wstydu to
zaściankowa religijność, na którą wskazuje 65 proc. ankietowanych.
Nie podoba im się również rosnący nacjonalizm i rasizm, niska kultura
polityczna, chamstwo, oddalenie się od standardów Europy, restrykcyjne
prawo aborcyjne, homofobia i nieprzyjmowanie uchodźców.
ZNAMIENNE‼️ #RT Tak wygląda #antypolonizm w praktyce. Urabianie poczucia niższości, kompleksów z racji pochodzenia.
Oto sonda w @gazeta_wyborcza: ▶️11% – odczuwa dumę z bycia Polakiem ▶️78% – odczuwa wstyd z powodu bycia Polakiem
Czyli wyborcy PO i Nowoczesnej wypisz, wymaluj. Co polskie to obciach
i zaścianek.W sondażu pojawiło się również stwierdzenie, że czytelnicy
wstydzą się biedy kraju i historii Polski.
Po raz kolejny mamy do czynienia z jawnym antypolonizmem tworu Adama
Michnika. 100 tys. osób, które deklaruje, że czyta Gazetę Wyborczą to
okazuję się ludzie pełni kompleksów i poczucia niższości z powodu
swojego pochodzenia.
Dobrym przykładem jest tutaj aktor Jerzy Stuhr, ktory w wywiadzie powiedział:
„Za granicą mówię żonie na ulicy: Tylko nie za głośno po polsku”.
Smutne, że na 100-lecie państwa polskiego takie media dalej wiodą w Polsce prym…
3 lipca w Polsce wejdzie w życie ustawa o Sądzie Najwyższym,
która ostatecznie zniesie w Polsce zasadę trójpodziału władzy i istotę
demokratycznego państwa prawa. Zasadę, która stanowi tożsamość Unii
Europejskiej jako instytucji oraz idei zjednoczonych państw
piszą we wspólnym apelu byli prezydenci, premierzy, szefowie MSZ
i przedstawiciele opozycji z czasów PRL. Apel ukazał się oczywiście
na łamach „Gazety Wyborczej”. Mechanizmy obrony państwa prawa w Polsce
okazały się zbyt słabe– czytamy. Takie
„znakomitości” jak m.in. Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski
i Bronisław Komorowski podpisali się m.in. pod takimi słowami: Będąc
obywatelami Polski, czujemy się również obywatelami Europy, dlatego
świadomi znaczenia wolnej, demokratycznej i praworządnej Polski w Unii
Europejskiej apelujemy do Komisji Europejskiej oraz do Rady Unii
Europejskiej o pozostanie wiernymi podstawowym wartościom zapisanym
w artykule 2 Traktatu o Unii Europejskiej– piszą politycy. Nie
tracimy nadziei, że władze RP i większość parlamentarna wykażą gotowość
do uczciwego dialogu z instytucjami UE i zmienią swoją, naruszającą
nasze wspólne europejskie wartości, politykę– czytamy.
Oto pełna lista osób, które podpisały się pod apelem:
–
Lech Wałęsa – Aleksander Kwaśniewski – Bronisław Komorowski –
Włodzimierz Cimoszewicz – Leszek Miller – Marek Belka – Kazimierz
Marcinkiewicz – Andrzej Olechowski – Dariusz Rosati – Adam D. Rotfeld –
Radosław Sikorski – Władysław Frasyniuk – Bogdan Lis – Zbigniew Bujak
Widać, że jesteśmy krajem frontowym i te wszystkie uwagi
na temat wojny hybrydowej rzeczywiście są bardzo aktualne. Front
przebiega wewnątrz Polski. Negowanie roli Sądu Najwyższego według nowych
regulacji nie ma żadnych merytorycznych podstaw
Wojciech Reszczyński: To jest apel zdrady narodowej,
podpisany przez większość byłych agentów służby bezpieczeństwa
komunistycznego reżimu. Apel realizujący scenariusz wywołania w Polsce
permanentnego niepokoju, skierowany przeciwko obecnej władzy. Podpisany
przez ludzi niepogodzonych z utratą władzy, których duża część wcale nie
służyła Europie, tylko komunistycznemu Związkowi Radzieckiemu. Jesteśmy
w tragicznej sytuacji. W Niemczech opozycja jest propaństwowa,
we Francji profrancuska, w Anglii proangielska, natomiast my mamy
opozycję antypolską. I to jest nieszczęście naszego państwa. Widać,
że jesteśmy krajem frontowym i te wszystkie uwagi na temat wojny
hybrydowej rzeczywiście są bardzo aktualne. Front przebiega wewnątrz
Polski. Negowanie roli Sądu Najwyższego według nowych regulacji nie
ma żadnych merytorycznych podstaw.
Walczymy o nasze prawa. O sąd, który troszczy się o frankowiczów, kasjerki, pacjentów, kibiców, studentów, emerytów
to nie fragment spotu wyborczego. To słowa z okładki dzisiejszego
numeru „Gazety Wyborczej”. Ekspert redakcji z Czerskiej w zakresie
teorii prawa dr hab. Marcin Matczak twierdzi, że biorąc w obronę prof.
Małgorzatę Gersdorf, troszczy się o wyżej wymienione grupy.
Ten
sąd jest jak szpital, w którym pracują najbardziej doświadczeni
lekarze. Tu trafiają szczególnie trudne, czasem beznadziejne przypadki,
z którymi nie radzą sobie szpitale niższego rzędu
—
czytamy w artykule w „GW”. Profesor prawa na Uniwersytecie Warszawskim
przekonuje, dlaczego obywatele mają wziąć udział w protestach przeciwko
reformie wymiaru sprawiedliwości przeprowadzanej przez polski rząd.
Argumenty, jakich używa, są formułowane tak, jakby zwracał się
do dzieci. Nie od dziś bowiem wiadomo, że „GW” uważa polski naród
za niedojrzały do demokracji.
Transmisja meczu jest
regulowana prawe, obowiązek pokazywania meczów polskiej reprezentacji
w telewizji publicznej to obowiązek prawny. Czystość restauracji jest
regulowana prawem, także płatność za naczosy. Jeśli nasz człowiek
po meczu Polska - Kolumbia rzuci kuflem w telewizor, dopadnie go prawo
To jednak
nie koniec grania na emocjach przez Matczaka. Profesor prawa
na UW przekonuje również, że obrona Małgorzaty Gersdorf przysłuży się
bezpieczeństwu obywateli.
Jeśli poważnie zachoruje
Twoje dziecko, a administracja państwowa odmówi leczenia, twoją jedyną
szansą jest to, że niezależny sąd oceni tę sprawę inaczej niż politycy
— zaznacza Matczak.
Sąd i administracja mówią jednym głosem, a ty umierasz
— straszy w artykule w „Wyborczej”.
Wygląda
na to, że profesor przyjął taktykę odwoływania się do najniższych
potrzeb ludzkich z piramidy Maslowa. Zapomniał, że Polacy chcą czegoś
więcej niż tylko „chleba i igrzysk”. Chcą dążyć do prawdy. Jeśli nie
protestują przeciwko reformie PiS tak licznie, jakby chciała tego
„Gazeta Wyborcza”, to nie dlatego, że są ignorantami, ale nie wierzą
w dobre intencje totalnej opozycji, a także wspierającej ją części
środowisk sędziowskich i mediów.
Czekają nas cztery akty wyborcze. To decydujący moment. Ostatni.
Jeżeli nie pójdziemy na wybory, „bo i tak sfałszują” - demokracja
przegra. Przegra – jeśli pójdziemy z różnych list i podzieleni
— nawołuje Jarosław Kurski w „Gazecie Wyborczej”.
Jeżeli ktoś
sądził, że proces domykania zasadniczego etapu reformy wymiaru
sprawiedliwości odbierze samozwańczym „obrońcom demokracji” paliwo, czy
też determinację do ciągłej walki z obozem rządzącym, ten grubo się
mylił. Totalna opozycja (zarówno spod znaku politycznego, jak
i medialnego) w swoim szaleńczym uporze nie zmienia de facto
scenariusza. Ciągłe straszenie „faszyzmem”, „autorytaryzmem”,
„dyktaturą” pozostanie jej stałą „marką”. Spogląda ona jednak z nadzieją
na nowe pole bitwy, które przedstawia jako ostateczną szansę
na pokonanie PiS – nadchodzący maraton wyborczy.
Jarosław Kurski w komentarzu na pierwszej stronie „Gazety Wyborczej” skupia się właśnie na tej wizji.
Dziś wiemy, że stawką ostatnich wyborów byłą sama
demokracja. Można było wtedy obronić dorobek III RP. Po trzech latach
rządów PiS trzeba wielkiego wysiłku, by dopiero stworzyć warunki
do przywrócenia ładu demokratycznego i szacunku dla demokracji
— kreuje Kurski obraz grozy i rozpaczy (z pewnością dla zaślepionych z nienawiści do PiS) na łamach „GW”.
Odebraliśmy
gorzką lekcję. Oddaliśmy kraj w ręce człowieka bez skrupułów, żyjącego
w świecie spiskowych wizji, który bezczelnie i systematycznie zaciska
nam na szyi obrożę. Sejm i Senat Kaczyński zamienił w manufakturę ustaw.
Właśnie domknął system. On już wie, kto i kiedy dostanie zarzuty
— straszy dalej.
Jednak
argumenty pozostają nadal tak samo kuriozalne i histeryczne. Przez
Europę przelewa się fala faszyzmu i to rzekomo „„ostatnia chwila”
by ocalić Polskę przed zalewem „brunatnego morza”.
PiS chce utrwalenia władzy na pokolenia. Chce większości dwóch trzecich i nowej konstytucji
—
ogłasza Kurski, powtarzając starą propagandową śpiewkę, że PiS zmienia
nie tylko ordynację do PE, ale chce przeorganizować wybory krajowe.
Już
widać skarlenie. Epokę drugiej niepodległości zaczynali giganci (…).
Epokę III RP otwierali: Giedroyc, Wałęsa, Mazowiecki, Geremek,
Chrzanowski, Skubiszewski, Kuroń, Kaczyński (Lech) [sic! - red.]. Nie
pozwólmy, by zamknęli ją: Suski, Błaszczak, Pawłowicz, Terlecki,
Brudziński,Piotrowicz, Karczewski, Tarczyński
— deprecjonuje polityków obozu rządzącego.
Po tych
długich wynurzeniach, Kurski przechodzi w końcu do głównej myśli tego
straszaka. Zachwycając się nad protestami przed Pałacem Prezydenckim,
w których ignoruje – choć nikogo to chyba nie dziwi – wulgarność,
prowokacje i atakowanie policji, skupia się na nowym haśle:
„Idziemy na wybory”.
Czekają nas cztery akty
wyborcze. To decydujący moment. Ostatni. Jeżeli nie pójdziemy na wybory,
„bo i tak sfałszują” - demokracja przegra. Przegra – jeśli pójdziemy
z różnych list i podzieleni. Przegra – jeśli nie przekonamy, by poszli
inni. Przegra – jeśli będziemy czekali, aż UE rozwiąże nasze problemy
— ciągnie w komicznie rewolucyjnych tonach.
Kurski
w końcu wyraża myśl przewodnią. To jedyne co pozostało bezsilnej
i mizernej – politycznie, programowo, merytorycznie – totalnej opozycji,
Jakaś płonna nadzieje, że razem będą w stanie odebrać władzę PiS. Żeby
było tak, jak było.
Jeżeli do tych wyborów obóz demokracji pójdzie podzielony, to każde następne wybory będą już bez znaczenia
— wieszczy Jarosław Kurski.
I choć
wicenaczelnemu pisma z Czerskiej wydaje się, że brzmi to śmiertelnie
poważnie, choć kolejny raz wchodzi w narrację iście rewolucyjną – licząc
pewnie, że obudzi w kimś wolę do „antypisowskiego” zrywu – to jednak
nie da się pozbyć konkretnego wrażenia: te straszaki i histerie
polityczne są coraz bardziej groteskowe!
Nie pamiętam już wydania „Gazety Wyborczej” ani dnia w radiowęźle
zakładowym zwanym TOK FM bez wychwalania grupy bojówkarskiej niejakiego Pawła Kasprzaka (skąd on się wziął? Jaki ma mandat, by obalać władze?) nazywającej siebie „Obywatelami RP”.
Także w wydaniu weekendowym czytelnicy otrzymali sążnisty,
apologetyczny wywiad, w którym ja słyszę wyraźną akceptację obu stron
dla przemocy w życiu publicznym.
Wzywałem ludzi,
obiecując realny opór. Jestem słusznie krytykowany, że protestowałby
więcej ludzi, gdyby nie te bojowe zapowiedzi. Ci, których nie stać
na takie zachowania, woleli nie przyjść. Ale nie dlatego biję się
w piersi, tylko dlatego, że nasz scenariusz się nie udał. Gdybyśmy na terenie Sejmu urządzili dużą demonstrację z posłami opozycji, to ludzi by do nas dołączyli
— stwierdza Kasprzak w rozmowie z Donatą Subbotko.
Oto standardy establishmentu III RP: sędziowie sami
interpretują konstytucję, sami siebie obsadzają na urzędach, a Kasprzak
z grupą Michnika dekretują, co jest demokratyczne, co jest
praworządnością, a co już nią nie jest. I uznają, że na podstawie tej
interpretacji, wolno im wszystko. Kto jeszcze pamięta, jak w latach
rządów PO-PSL potępiali każdy sprzeciw, każdy pokojowy protest, jak
latały w powietrzu słowa o antypaństwowych warchołach?
Dziś sytuacja jest odwrotna:
grupa Michnika, a szerzej biorąc, duża część establishmentu III RP,
zawiązała sojusz z bojówkami dążącymi do przemocowego anulowania wyniku
wyborów z roku 2015. To wsparcie medialne, ale i bezpośredni udział
ludzi tego oficjalnie medialnego środowiska w protestach i akcjach
bojówkarskich. Analiza wskazuje, że decyzja ta podjęta została w drugiej
połowie 2016 roku, kiedy ostatecznie rozwiała się nadzieja na masowe
protesty w stylu KOD. Wtedy postawiono na radykalizm, agresję,
prowokacje. Wtedy spróbowano po raz pierwszy organizacji puczu.
Środowisko o którym mówimy, ma długą tradycję takich aliansów, tego rodzaju myślenia politycznego.
Wyrasta przecież z propagandowego sojuszu
chłopsko-robotniczo-inteligenckiego, który przyniosły nam sowieckie
bagnety. W latach „Solidarności” pod hasłami porozumienia inteligencji
z robotnikami przejęli część tego wielkiego ruchu. Jak potem
potraktowali robotników - wiemy. Z pogardą sprzedano ich
postkomunistycznej mafii, byłym sekretarzom i ubekom przemalowanym
na menadżerów i polityków. I to był sojusz michnikowo-postkomunistyczny,
ze słynnym „odp… się od generała!”.
Dziś mamy sojusz michnikowców z bojówkami,
z panem Kasprzakiem, którego całe jestestwo dobrze oddaje dno, na jakie
spadło to środowisko. I mamy atak na polską demokrację, atak wściekły
i nieograniczony żadną odpowiedzialnością za państwo. Mamy zachętę
do przemocy, sowieckie z ducha uznawania niepodległego państwa polskiego
za nieprawomocne, a wyników wyborów, które im się nie podobają,
za ważne. Mamy marzenie o krwawym majdanie, realizowane zresztą wspólnie
z dziwnymi, ukraińsko-rosyjskimi fundacjami (swoją drogą - co oni
jeszcze robią w Polsce?!). Mamy środowisko, które marzy o ukaraniu
Polski i Polaków za niewłaściwy wybór polityczny, które nie uznaje
wyniku demokratycznych wyborów.
Przyczyna jest jasna: ci ludzie,
te familie, od 1944 roku uważają się za właścicieli Polski, a władzę,
która jest sprawowana bez ich kontrasygnaty, traktują jako uzurpatorską.
Polska wolna, obywatelska, patriotyczna, musi mieć
świadomość, że jeśli ten zamach na naszą demokrację się uda, to długo
się nie podniesiemy. Drugiej takiej szansy wyrwania się na podmiotowość, zbudowania prawdziwej demokracji, mieć nie będziemy.
Oni wprowadzili taki pzprowsko-putinowski model wymiaru
sprawiedliwości. Przecież to nie jest na wieczność. Stalin też myślał,
że jest nieśmiertelny. Teraz Kaczyński myśli, że buduje tysiącletnią
Rzeczpospolitą Kaczyńską. Też się myli—użalał się na antenie TOK FM Adam Michnik, naczelny „Gazety Wyborczej”.
Michnik w rozmowie z Piotrem Najsztubem przekonywał,
że opozycja powinna skupić się na odsunięciu od władzy
Prawa i Sprawiedliwości.
Nie ma nic ważniejszego niż
zatrzymać tych gorących patriotów. (…) Mamy do czynienia z czymś bardzo
osobliwym. Kiedyś socjologowie będą to opisywali jako moment
szaleństwa, któremu sprzyja dodatkowo koniunktura międzynarodowa
—przekonywał.
Naczelny „GW” usprawiedliwiał również akty wandalizmu na biura posłów PiS.
Ludziom,
którzy to wypisują, PiS, jego metody, język propagandy, typ jego
aktywistów, potęga intelektualna, uroda moralna, ich kwitnące wartości -
wszystko to im się kojarzy z PZPR
—tłumaczył Michnik.
Pytany o najbliższą przyszłość, odpowiedział:
Jestem
głęboko przekonany, że to szaleństwo gdzieś ma limity. To nie jest
koniec żaden. Ja w swoim życiu, dość długim, takich końców przeżyłem
kilka. (…) W Polsce żadne paskudztwo do końca nie daje się
przeprowadzić. W tym sensie optymistą jestem. (…) Jeżeli człowiek daleki
od radykalizmu, jakim jest Kazimierz Marcinkiewicz, kiedyś PiS-owski
premier, przez telewizję mówi, że on widzi, że to zmierza do Majdanu,
to znaczy, że jest się czym niepokoić. Jarosław Kaczyński wsiadł
na konia, on szarpie lejcami, ale ten koń go nie słucha.
Słowa Michnika nie dziwią, zwłaszcza kiedy weźmiemy pod uwagę temperaturę za oknem.
Narodem polskim wstrząsnęła wieść hiobowa, podana przez
światowej sławy medium o nazwie „Gazeta Wyborcza”. Dzięki swoim
światowym koneksjom „GW” zapewniła sędzi Małgorzacie Gersdorf
i kilkunastu prawnikom w stanie spoczynku poparcie kilkunastu prawników
„z całego świata”. A nawet profesorów.
Człowiek
zdrowy na umyśle, a Polacy w swojej większości tacy właśnie
są i obeznany z internetem rzuca się na ten news, przekonany,
że na liście obrońców pani byłej I prezes Sądu Najwyższego znajdzie
wybitne autorytety, jakieś tysiąc nazwisk profesorów, reprezentujących
państwa od Atlantyku po Oceanię. Czyta i oczom nie wierzy. Na tej liście
poparcia dla prof. Gersdorf znajduje się aż… 20 (słownie: dwadzieścia)
nazwisk, w tym cztery z krainy nad Wisłą, czyli marne 16. Panowie,
redaktorzy z Czerskiej w Warszawie, czy wam nie wstyd? Czy wasze
znajomości ograniczają się do kilkunastu osób rozproszonych na sześciu
kontynentach? Niektórzy z nich są podwójni, jak np. profesor Sadurski,
który jest profesorem na Uniwersytecie Sydney i na Uniwersytecie
Warszawskim jednocześnie. Czyli w dwóch osobach, więc można
by międzynarodową listę zwolenników polskiej nadzwyczajnej kasty
rozmnożyć do…21. Miało być strasznie poważnie, a wyszło śmiesznie,
na co zwrócili uwagę forumowicze na niemieckim portalu Onet, który
pospieszył powielić rewelacje z zaprzyjaźnionej ulicy Czerskiej.
O co chodzi
z tym „całym światem” naszej totalnej acz nie światowej, lecz
zaściankowej opozycji i jej mediom? O to, by wywołać w narodzie wstyd
za Zjednoczoną Prawicę, a zwłaszcza za Prawo i Sprawiedliwość i rząd
dobrej zmiany, który łamie konstytucję, i wszelką praworządność,
bo rządzi samodzielnie i kieruje się zasadami demokracji, co jest
naganne, bo demokracja powinna być liberalna. Taką demokrację preferuje
Platforma Obywatelska i to jej należy się władza w Polsce. A jak nie
rządzi, bo naród demokratycznie oderwał ją od żłobu, to trzeba ten naród
zawstydzić i ośmieszyć w kraju i za granicą. I w ten sposób media
Michnika i im podobne, wpadły na kolejny, kretyński pomysł szukania
wrogów Polski za granicą. I skończyło się kompromitacją, co było
do przewidzenia. Mam równie głupi do wykorzystania przez „GW”.
Zaapelujcie do obywateli „całego świata”, żeby zakładali koszulki
z napisem „konstytucja”na pomniki swoich bohaterów, na Mao Tse Tunga,
Bin Ladena i nieboszczyka w konserwie - Włodzimierza Lenina. I wzorem
półgłówków z KOD - u sami się w tę konstytucję odziali i wyruszyli
na ulice Nowego Jorku i Władywostoku i Kapsztadu. Już widzę te tłumy
obrońców paru emerytów z Sądu Najwyższego!
Przejrzałam nazwiska
tych 16 zwolenników prof. Gersdorf z całego świata i ich uczelnie.
I nawet znalazłam jednego profesora prawa z szanowanego uniwersytetu
amerykańskiego Yale, co się Bruce Ackerman nazywa, a poza tym jakiegoś
Dmitry Kochenova z uniwersytetu w Groningen w Holandii (tam też mają
uniwersytet?), kilku prawników z budapeszteńskiego Central European
University Geore’a Sorosa. Ani jednego profesora prawa z Niemiec, czyżby
przestraszyła ich perspektywa zaproszenia prof. Gersdorf w ramach
imigracji zarobkowej, bo oświadczyła w Karlsruhe, że jest
na wychodźstwie, co można było zrozumieć, że liczy na niemiecki socjal.
Ja tu sobie żartuję, a sprawa jest wielce poważna, bo na złość
„burakom”, Grażynom i Januszom mamy w Polsce cały świat. I on, ten
świat, pokona Prawo i Sprawiedliwość, bo wybuchnie trzecia wojna
światowa, jak to w świecie bywało - w Warszawie, na ulicy Czerskiej.
Świat tego jeszcze nie widział. A więc do boju redaktorzy, ojczyzna
na was liczy! Liczy na to, że się przestaniecie wygłupiać i zachowywać
się jak na dziennikarzy przystało, a nie jak „światowcy” spod budki
z piwem. To im, tym wykolejeńcom z KOD - u zawdzięczamy „ubranie”
pomnika Św. Jana Pawła II w kanadyjskim Toronto w szmatę z napisem
„konstytucja”. W sam raz sposób na wzrost poparcia dla PiS - u i jego
rządu. Gratuluję „cały świecie”.
Nie wiedzieliśmy, że twórca „Gazety Wyborczej” Adam
Michnik to aż tak dobry kabareciarz i fantasta. Teraz redaktor naczelny
przesiaduje w USA, gdzie opowiada na lewo i prawo jacy to Polacy
antysemici i faszyści, a obecny rząd jest zły bo nie prenumeruje jego
antypolskiej gazety. W pewnym momencie wyszedł na jaw komediowy aspekt
jego natury. Otóż rzekł: „My bierzemy na siebie poradzenie sobie z Kaczyńskim, a wam zostawiamy poradzenie sobie z Trumpem”
Swój pomysł komizmu Adam Michnik zaprezentował w Nowym Jorku. W
czwartek redaktor naczelny „GW” wziął udział w debacie „o antysemityzmie
w Polsce XX wieku” na zaproszenie YIVO – Instytutu Badań Żydowskich.
Organizatorzy, znani z szykanowania Polski i Polaków, kreowali obraz
przerażającego wzrostu antysemityzmu w Polsce po nowelizacji ustawy o
IPN.
Bardzo aktywny w szkalowaniu naszego kraju był Adam Michnik, na sam koniec dyskusji zażartował:
-„My bierzemy na siebie poradzenie sobie z Kaczyńskim, a wam zostawiamy poradzenie sobie z Trumpem”
– My bierzemy na siebie poradzenie sobie z
Kaczyńskim a wam zostawiamy poradzenie sobie z Trumpem – zakończył
dyskusje o antysemityzmie w XX w. Polsce Adam Michnik w nowojorskim Yivo
Institute for Jewish Research w czwartkowy wieczor 6 września @gazeta_wyborcza@yivoinstitute
Salon się chwieje, to i postanowił się zjednoczyć. „Gazeta
Wyborcza” ogłasza pospolite ruszenie w obronie… Jerzego Urbana. Były
propagandzista Jaruzelskiego został skazany za obrazę uczuć religijnych
i musi zapłacić 120 tys. zł. To dla „Wyborczej” rzecz straszna. Bo, kto
by się tam przejmował uczuciami chrześcijan?
Konia z rzędem temu, kto by obstawiał, że były rzecznik komunistów
stanie się symbolem męczeństwa w obronie wolności słowa w Polsce.
Stwierdzenie jego cnót i pośpieszna kanonizacja odbyła się na łamach
„Gazety Wyborczej”. I choć z bólem serca dziennik podkreśla, że „można
nie lubić Urbana, można nim gardzić”, ale nie przysłania to jego
nowej roli.
W tej sprawie bronienie go jest obowiązkiem każdego, komu na sercu leży wolność słowa i sumienia w Polsce
– czytamy.
A że atmosferę
grozy najłatwiej buduje się na chwytliwych przykładach,
to i o to zadbał Witold Mrozek, autor tekstu, który w imieniu kościoła
z Czerskiej ogłosił heroiczność cnót redaktora naczelnego „Nie”. Pojawia
się więc złowrogi PiS i odwołanie do Islamu.
Czy można być bardziej zacietrzewionym? Jarosław Kurski złożył
osobliwe życzenia czytelnikom „Gazety Wyborczej”. Czego im życzył?
Zdrowia? Szczęścia? A może miłości? Nic z tych rzeczy! Okazuje się,
że zdaniem Kurskiego najważniejsze jest, aby odsunąć PiS od władzy.
Przyjmijcie życzenia świąt pod znakiem wyczekiwanej,
spełnionej wreszcie nadziei, która nam wszystkim towarzyszy od z górą
trzech lat. Niech ziszczą się Wasze pragnienia, niech stanie się cud,
bo skoro i zwierzęta przemówią ludzkim głosem, to może i Polak
z Polakiem zasiądą w domu przy jednym stole i się przy tym
nie pozabijają
—życzył czytelnikom „Wyborczej” Kurski.
To przykre, że nawet do Świąt Bożego Narodzenia niektórzy mieszają politykę…
Zawsze się znajdą tacy, co będą kręcić na tragedii swoje
lody. Do takich należy m.in. zastępca redaktora naczelnego „Gazety
Wyborczej” Jarosław Kurski. Jego wpis dotyczący ataku na prezydenta
Gdańska Pawła Adamowicza oburzył polityków, dziennikarzy i zwykłych
ludzi.
Atak nożownika na prezydenta Adamowicza wstrząsnął opinia publiczną.
Oczywiście pojawiły się głosy rożnej maści hejterów, którzy albo
nienawidzą PO albo nienawidzą PiS (a przecież PiS i PO to jedno zło), i
piszą głupoty, żeby dowalić przeciwnikom, ale to margines.
Gorzej jest jak w podobnym tonie wypowiadają się liderzy opinii
publicznej, tacy jak dziennikarze. A tak właśnie zrobił Jarosław Kurski,
wicenaczelny „Gazety Wyborczej”.
„Nazwijmy rzeczy po imieniu. Wczoraj w Gdańsku doszło do politycznej
zbrodni, do wyrachowanej i zaplanowanej próby zabójstwa polityka
wybranego w powszechnych wyborach, polityka o niedawno odnowionym
wielkim demokratycznym i politycznym mandacie” – napisał na Twitterze
Kurski.
Pawle drogi, myślami jesteśmy z Tobą i Twoją rodziną. Walcz, nie
poddawaj się, wracaj do zdrowia. Demokratyczna Polska na ciebie czeka!
Jesteś jej potrzebny bardziej niż kiedykolwiek
— napisał z-ca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” Jarosław Kurski.
Paweł
Adamowicz ciągle walczy o życie. Jego serce wciąż bije, bije serce
WOŚP, biją niespokojne serca polskich demokratów. Jest nadzieja
— czytamy w komentarzu publicysty.
Niestety to tragiczne wydarzenie staje się dla Kurskiego okazją
do stosowania jeszcze bardziej irracjonalnych politycznych aluzji.
Nie
wystarczy powiedzieć, że 27-letni sprawca to niezrównoważony
kryminalista po wyroku i że „wariatów z nożem” pełno nie tylko w Polsce,
ale i na całym świecie. Taka interpretacja znaczyłaby, że nie chcemy
niczego dowiedzieć się o sobie i o Polsce roku 2019
— grzmi dziennikarz „Gazety Wyborczej”.
Nazwijmy
więc rzeczy po imieniu. Wczoraj w Gdańsku doszło do politycznej
zbrodni, do wyrachowanej i zaplanowanej próby zabójstwa polityka
wybranego w powszechnych wyborach, polityka o niedawno odnowionym
wielkim demokratycznym i politycznym mandacie. Nie bez powodu nóż
ugodził właśnie Pawła Adamowicza, wieloletniego polityka PO,
organizatora i uczestnika licznych protestów w obronie konstytucji
i wolnych sądów, człowieka, który jest twarzą zmieniającego się po 1989
r. Gdańska, jedną ze znaczących osobowości III RP
— twierdzi Kurski.
Trudno
zrozumieć, że nawet w takim momencie publicysta „Gazety Wyborczej”
czyni sobie okazję do agitacji politycznej. To nie czas i nie miejsce
na tworzenie podziałów i podobne aluzje.
gah/wyborcza.pl
Czyli pan Kurski od razu stwierdził, że to polityczna, zorganizowana
napaść na polityka opozycji. Trafnie podsumował to dziennikarz Filip
Memches.
„Nazwijmy rzeczy po imieniu. Pada tu sugestia, że w Gdańsku doszło do
zorganizowanego zamachu, za którym stoją określone siły polityczne.
Niewiele to się różni w wymowie od anonimowych hejterskich tweetow,
wyrażających radość z tego, co się stało. Szczucie jest szczuciem” –
napisał na Twitterze Memches.
Ostrzej zareagował Rafał Ziemkiewicz: „Nazwijmy rzeczy po imieniu:
redaktor podupadającej gazety jest hieną z wyrachowaniem zarabiającą na
nieszczęściu.”
Na wpis Kurskiego zareagował minister SWiA Joachim Brudziński.
„Sprawca tego czyny to recydywista skazany za napady z bronią w ręku a
nie żaden polityk. Robienie medialnej politycznej burzy, w celu
podkręcenia politycznych emocji, po tym barbarzyńskim akcie zamachu na
życie Pana Prezydenta Adamowicza, jest czymś wyjątkowo nieprzyzwoitym” –
napisał Brudziński w odpowiedzi Kurskiemu.
Na Twitterze opinie użytkowników są jednoznaczne – Jarosław Kurski to
hiena. A „Gazeta Wyborcza” jak mawiał klasyk to „szmata załgana”.
Jarosław Kurski: "Przemysł pogardy to upaństwowiona nienawiść, której dyrygentem jest jeden człowiek" http://wyborcza.pl/10,82983,24376694,jaroslaw-kurski-przemysl-pogardy-to...
'Problem nie polega tylko na tym, że państwo PiS przyzwala na nienawiść. Problem polega na tym, że państwo PiS kampanie nienawiści organizuje.' - mówi pierwszy zastępca redaktora naczelnego 'Gazety Wyborczej' Jarosław Kurski.
Na konwencji „Polacy dla Europy” zorganizowanej przez
Społeczne Komitety Wyborców wystąpił Jarosław Kurski, wiceszef „Gazety
Wyborczej”. Dosyć odważnie stwierdził – „Jeżeli nie wygramy eurowyborów w
proporcji 6 do 4, to my nie zasługujemy na wolność”.
Po tej ostrej szarży, Jarosław Kurski jednak dodał – „Jeżeli my
przerżniemy, to my się nie odbudujemy przez 24 lata!”. Miny uczestników
wskazywały, że Kurski nie wlał w ich serca optymizmu. W konwencji
uczestniczyli między innymi Michał Boni (PO), Joanna Scheuring-Wielgus
(Teraz!), Paweł Kasprzak (Obywatele RP) i Kamila Gasiuk Pihowicz
(Nowoczesna).
#Kurski
(GW): Te wybory to gra o wszystko! Eurowybory są do wygrania, musimy je
wygrać poważnie. Jeśli chodzi parlament, sprawy się komplikują, w
sejmie przegramy, ale senat jest do wygrania. Jeżeli przerżniemy, to się
nie odbudujemy przez lata! (cz.4) pic.twitter.com/UuGab2eDXE
„Jeśli chodzi o wybory parlamentarne, to sprawy się komplikują,
dlatego, że uważam, że matematycznie my przegramy w Sejmie. Że PiS wygra
te wybory” – przyznał dziennikarz i dodał, że cała nadzieja w Senacie i
jednomandatowych okręgach, które mogą promować opozycyjną koalicję.
Zdaniem Kurskiego opozycja jest w stanie wygrać wybory do Senatu „w
proporcji 70:30 lekko”. Osobiście jednak wolę perspektywę „odbudowywania
się” „okolic” ul. Czerskiej przez 24 lata…
„Gazeta Wyborcza” z okazji 30-lecia
swojego istnienia ogłosiła: „Razem budowaliśmy demokratyczny ład,
w którym chcemy żyć, ale nie udałoby nam się to bez zaangażowanych,
ofiarnych ludzi, którzy wierzą w to, co robią. To oni dawali i dają nam
nadzieję, nawet wtedy, gdy sprawa wydaje się beznadziejna. „GW” wybrała
więc Ludzi Roku po raz kolejny i oddaje im swoje łamy, by mogli szeroko
opowiadać o swojej niezgodzie na to, co dzieje się w Polsce od czasu
wygranych przez PiS wyborów w 2015 roku.
Impreza
była skrajnie upolityczniona i wręczane nagrody także. Wystarczy
sprawdzić co dla „GW” mówią laureaci. Atakują PiS, rząd i Kościół.
Nagrodę specjalną redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” za Gdańska, serce i odwagę otrzymał Paweł Adamowicz.
Magdalena Adamowicz podkreśliła z tej okazji, że będzie kontynuować
misję zmarłego tragicznie męża i walczyć z hejtem
w przestrzeni publicznej.
Doświadczyłam
nienawiści osobiście. Za pomocą fałszywych informacji i mowy nienawiści
wzbudzano niechęć i nienawiść. Rozdmuchiwano to na wielką skalę. Efekt
miał być polityczny, kto inny miał na tym skorzystać i wygrać wybory.
Ale nienawiść słowna doprowadziła do przestępstwa z nienawiści. Mój mąż
został zamordowany. Na początku było słowo, na końcu śmierć
—podkreśliła Adamowicz i dodała, że czuje się wezwana do walki z nienawiścią.
Żeby
fikcja nie niszczyła demokracji. Żeby uchronić Europę przed falą
nacjonalizmu i nienawiści. Nie zrobię tego sama, ale kropla drąży skałę.
Nagrodę specjalną redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” za łączenie ludzi otrzymał Jerzy Owsiak.
Podkreślił, że konieczna jest zgoda narodowa, więc proponuje wielkie
narodowe grillowanie albo wielką narodową plażę. Nie mówiąc tego wprost
zaatakował prezesa PiS. Stwierdził:
Nie wydaję mi się, by sukcesy w łączeniu ludzi osiągali ci, którzy są samotni.
Zaapelował też:
I jeszcze
jeden apel - chodźcie na wybory. Jestem absolutnie za wprowadzeniem
obowiązku wyborczego. Powinnością obywatela jest brać
udział w demokracji.
Jedną ze zwycięzców plebiscytu
wśród czytelników „Wyborczej” w kategorii „O godne życie” została Iwona
Hartwich. Zapowiedziała kolejny protest rodziców dzieci
z niepełnosprawnościami. Podkreśliła też:
Jesteśmy w Unii Europejskiej od 15 lat. Kiedy
ostatnio usłyszałam słowa przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda
Tuska, że Europa to miejsce, gdzie ludzie się uśmiechają, pomyślałam,
że tak chciałabym, by również w Polsce wszyscy obywatele mieli powody
do tego, by się uśmiechać. Sytuacja osób niepełnosprawnych jest
dramatyczna. Obietnice PiS z zeszłego roku okazały się
perfidnym kłamstwem
—podkreśliła w rozmowie z „GW”.
Joanna Scheuring-Wielgus to zwyciężczyni w kategorii „Różni ludzie, lepszy świat”. Posłanka jak zwykle mówiła o rozliczaniu Kościoła.
Społeczny
ferment jest niezbędny, bo Kościół nie ma woli do samodzielnego
oczyszczenia się. Broni swojej pozycji jako bardzo ważnego elementu
życia w każdym obszarze, a dla wielu Polaków przestaje już nim być.
A my nie możemy przymykać oczu na to, co złe – pedofilię wśród księży,
wtrącanie się w politykę i próby ograniczenia praw kobiet
—atakowała Scheuring-Wielgus.
Nagrodzony w kategorii „Wzorowe sprawowanie” nauczyciel Roku 2018 Przemysław Staroń podkreślał, że trzeba zatrzymać demontaż państwa przeprowadzany przez Prawo i Sprawiedliwość.
Krystian
Markiewicz jeden ze zwycięzców plebiscytu wśród czytelników „Wyborczej”
w kategorii „O prawo i sprawiedliwość i prezes Stowarzyszenia Sędziów
Polskich „Iustitia” mówił oczywiście o obronie zagrożonej rzekomo praworządności.
Chciałbym
za nie podziękować społeczeństwu i innym prawnikom, którzy nie
zdecydowali się na współpracę z systemem wrogim demokracji
-stwierdził.
Jak
widać nagrody „GW” zmieniły się w totalną krytykę rządu. Jest tak źle,
że cudem jest to, że „Gazecie Wyborczej” udało się wręczyć jej nagrody.
Po wykładach w Warszawie i Poznaniu w piątek szef Rady
Europejskiej odebrał tytuł człowieka roku „Gazety Wyborczej”. Politycy
PiS-u nie mają wątpliwości, Tusk wprost wspiera w tych wyborach Koalicję
Europejską.
Okładka / autor: screen GW
Już
dawno „Gazeta Wyborcza” nie poświęciła Donaldowi Tuskowi, zwanemu też
„Królem Europy”, tyle miejsca na swoich łamach, co w mijającym tygodniu.
Kurski napisał komentarz, w którym utwierdzał sam siebie,
że uhonorowanie Tuska mianem „Człowieka roku” było dobrym posunięciem.
Razem z Michnikiem i Wielińskim przeprowadzili z nim wywiad, w którym
szef RE stwierdził, że „Polską rządzi ktoś, do kogo nie można dotrzeć”.
Zwieńczeniem tygodnia była gala, na której Tusk odebrał swoją nagrodę.
Być może „Gazeta Wyborcza” szalenie liczy na powrót Tuska na białym
koniu do polskiej polityki. Jak na razie sondaże nie pozostawiają
złudzeń. W ewentualnym starciu w wyborach prezydenckich Tusk nie
ma najmniejszych szans z Andrzejem Dudą.
Zwolnienia grupowe w Agorze trwają.
Spółka rozstała się ze 147 pracownikami drukarni w Pile i Tychach. W
najbliższym czasie zakłady zostaną zamknięte, a sprzęt – sprzedany. O
sprawie informują wirtualnemedia.pl.
– Na pewno na rynku drukarskim jest popyt na części do maszyn. Inne drukarnie, także z zagranicy, oglądają nasz park maszyn – mówiła cytowana przez portal Agnieszka Sadowska z Agory.
Już na początku marca Agora ogłosiła zamiar przeprowadzenia zwolnień
grupowych w drukarniach w Pile i Tychach. Pod koniec miesiąca
informowała o porozumieniu w tej sprawie ze związkami zawodowymi. Firma
przewidziała maksymalnie 153 zwolnienia – co stanowi 90 proc.
zatrudnionych w tych dwóch zakładach i 57 proc. personelu pionu druku.
Jak wynika z raportu finansowego za pierwszy kwartał 2019 roku, w
ramach zwolnień grupowych zwolniono 147 pracowników. Pod koniec marca
zatrudnienie etatowe w grupie kapitałowej Agora wyniosło 2 642 etaty,
czyli o 159 mniej niż w roku ubiegłym.
Zwolnienia Agora tłumaczyła spadającym zapotrzebowaniem na druk w technologii coldset.
„Zlecenia od klientów z innych branż, w tym realizowane w technologii
heatset, mają istotnie mniejszy udział w przychodach z działalności
poligraficznej Grupy – ze względu na ograniczenia infrastrukturalne nie
były i nie są one w stanie skompensować utraty przychodów związanych z
drukiem coldsetowym. Biorąc pod uwagę perspektywy dla rynku usług druku w
technologii coldset oraz postępującą cyfryzację mediów, nie jest
możliwe zahamowanie trendu spadkowego w działalności poligraficznej
Grupy Agora w jej obecnym kształcie” – czytamy w komunikacie spółki.
Jak podkreślono, działalność w segmencie druku będzie skoncentrowana w
warszawskiej drukarni, która „ma największe możliwości druku zarówno w
technologii coldset, jak i heatset, a tym samym najlepiej odpowiada na
potrzeby własne spółki oraz jej klientów”.
Działalność drukarni w Pile i Tychach ma zostać wygaszona do końca
czerwca. Agora prowadzi rozmowy w sprawie sprzedaży maszyn – „albo
całych, albo na części”.
Rok wcześniej, w ramach zwolnień grupowych w pionie druku, Agora pożegnała się z 47 pracownikami.
Ponadto Agora zmniejszyła także środki na wynagrodzenia i świadczenia
pracownicze. W ubiegłym kwartale przeznaczyła na nei 83,1 mln zł, czyli
o 0,7 proc. mniej niż rok wcześniej. W sześciu głównych pionach
operacyjnych takie koszty wyniosły 72 mln zł.
Z tej kwoty 32 proc. to wydatki pracownicze w segmencie prasowym,
który obejmuje „Gazetę Wyborczą” i kilka innych magazynów. W skali roku
kwota ta zmalała o 9,7 proc. – do 23,4 mln zł. Agora uzasadnia to
zmniejszeniem zatrudnienia.
20 godzin temu - O 0,5 proc. do 2,1 mld zł spadły wydatki reklamowe w Polsce w I kwartale 2019 roku – szacuje zarządy Agory. Podtrzymuje, że w całym roku ...
11 mar 2019 - W 2018 roku wydatki reklamowe wzrosły o 7,5 proc. w porównaniu z 2017 rokiem - wynika z szacunków Agory SA. Spółka na br. prognozuje 2 ...
Z przekazu „GW” na kilka dni przed eurowyborami wynika,
że opozycja może już grzać silniki i przygotowywać się do zajęcia
rządowych gabinetów.
Sondaże
służą w obecnej kampanii do Parlamentu Europejskiego do udowadniania
dowolnych tez, więc dowód z sondażu jest lepszy niż jakakolwiek
moralizująca politgramota. Któż tego nie wie lepiej niż „Gazeta
Wyborcza”, dlatego w organie Koalicji Obywatelskiej na kilka dni przed
głosowaniem można znaleźć instrukcję, jak głosować i dlaczego przyniesie
to sukces, mimo że sondażowe poparcie nie powala. Oczywiście jest
to instrukcja oparta na dowodzie z sondażu (przeprowadzonego 16-19 maja
przez Kantar metodą CATI, czyli wspomaganego komputerowo wywiadu
telefonicznego). Przy okazji w odredakcyjnym komentarzu można poczytać
sporo podinstrukcji mających formę całkiem zabawnych złotych myśli
z bakelitu, ale przedstawianych tak, jakby to były prawa przyrody.
Ot choćby taką: „Polacy bardziej ufają trzymającym władzę, ale
niekoniecznie chcą na nich głosować. Elektoraty PiS i Konfederacji się
nie lubią, za to Koalicji Europejskiej i Wiosny - jak najbardziej”. Czytaj:
może i władza ma większe zaufanie niż opozycja, ale ludzie i tak jej
nie lubią na tyle, by na nią głosować. W dodatku wyborcy PiS
i Konfederacji się nie ciepią, więc w dniu wyborów PiS nie ma co liczyć
na zmianę preferencji elektoratu Konfederacji. Za to Koalicji
Europejskiej może przybyć głosów wyborców Wiosny, gdyż te elektoraty
się lubią.
Liderem sondażu musi być oczywiście Koalicja
Europejska, choćby przewaga była minimalna (i taka jest – KE ma 36 proc.
poparcia, PiS – 35 proc.). A wyborcy rezerwowi KE, czyli Wiosna –
to potencjał 10 proc., zaś ci, którzy PiS na pewno nie poprą, czyli
zdeklarowani wyborcy Konfederacji, to potencjał 8 proc. Mogliby poprzeć
PiS wyborcy Kukiz’15, ale ich potencjał jest marny i wynosi zaledwie
3 proc. Czyli tak czy owak zawsze Nowak, a zatem KE nie tylko przeważa,
ale i ma rezerwy strategiczne, zaś PiS ni hu hu. Jeśli bowiem
Konfederacja zastąpiłaby w Sejmie Kukiz’15, nie ma możliwości, aby stała
się koalicjantem Prawa i Sprawiedliwości, skoro „aż 68 proc. wyborców
PiS ma do Konfederacji stosunek negatywny, a tylko 21 proc. pozytywny;
w drugą stronę proporcje są podobne – 70 proc. wyborców Konfederacji
myśli o PiS źle, a 30 proc. dobrze”. Złota myśl z bakelitu czyli
pierwsze prawo przyrody „GW” głosi, że „jedynym realistycznym
scenariuszem powyborczym [po jesiennych wyborach do Sejmu i Senatu]
będzie koalicyjny rząd Koalicji Europejskiej z Wiosną”.
Z przekazu
„GW” na kilka dni przed wyborami wynika, że opozycja może już grzać
silniki i przygotowywać się do zajęcia gabinetów w Alejach Ujazdowskich.
Może, mimo że o stosunek do komitetów wyborczych sondażownia Kantar
zapytała w imieniu „GW” „wszystkich respondentów, nie tylko tych, którzy
zadeklarowali, że na pewno zagłosują w wyborach”. A to dlatego, żeby
odkryć ukryty potencjał. No i ten potencjał najbardziej drzemie
w Kukiz’15 (50 proc. badanych ma pozytywny stosunek do tego
ugrupowania), ale to nie ma żadnego znaczenia, skoro na ten komitet chce
głosować tylko 3 proc. Polaków. Instrukcja „GW” jest więc taka, żeby
zdemobilizować elektorat Pawła Kukiza, a zmobilizować
wyborców Konfederacji.
Najzabawniejsze w komentarzu,
czyli instrukcji „GW” jest wytłumaczenie, dlaczego nawet jeśli wyborcy
mają zaufanie do obecnie rządzących, to nie mają oni szans.
Chociaż w telefonicznym sondażu dla „GW” największe zaufanie ma mimo
wszystko prezydent Andrzej Duda (46 proc.), trzeci jest premier Mateusz
Morawiecki (40 proc.), czwarty Jarosław Kaczyński (37 proc. ), szósta
Beata Szydło (33 proc.), a ósmy Zbigniew Ziobro (32 proc.), to przecież
znacznie mniej osób będzie na nich głosowało. A ta niekorzystna różnica
„wynika z zaufania do samego urzędu prezydenta czy premiera – to,
że ufam premierowi, nie znaczy, że nie zagłosuję na jego konkurenta”.
No i mamy jasność, czyli drugie prawo przyrody „GW”. A zgodnie z nim,
„Grzegorz Schetyna jest odwrotnym przypadkiem do Pawła Kukiza [drugie
miejsce w rankingu z zaufaniem na poziomie 41 proc.] – mało kto mu ufa,
ale 36 proc. chce głosować na komitet, którego jest liderem. Od zaufania
do polityka ważniejsze okazuje się przekonanie o jego skuteczności”.
Takie prawo przyrody nie wynika oczywiście z badania, ale skoro jest
prawem, nie ma na to rady. Nie ma więc znaczenia, że w rankingu
nieufności drugi jest „skuteczny” Grzegorz Schetyna (57 proc.),
od którego lepszy, czyli gorszy jest tylko Janusz
Korwin-Mikke (64 proc.).
Instrukcja, czyli sondaż dla
„Gazety Wyborczej” ma pewien kłopot z tym, że „wielu Polaków nie
rozpoznaje startującej z list Wiosny Joanny Scheuring-Wielgus
(42 proc.), a także [Barbary] Nowackiej (34 proc.), [Władysława]
Kosiniaka-Kamysza (33 proc., a wśród mieszkańców wsi aż 38 proc.),
[Włodzimierza] Czarzastego (31 proc.) i [Katarzyny] Lubnauer
(30 proc.)”. To oczywiście straszne, bo jak można nie
rozpoznawać tak wielkich rewolucjonistek jak Scheuring-Wielgus, Nowacka
czy Lubnauer. I jak można nie rozpoznawać tak wybitnego konserwatysty
i następcy Wincentego Witosa jak prezes PSL, tym bardziej na wsi, skoro
pan Władysław jest mieszczuchem z Krakowa, w dodatku lekarzem. Ale
to nic, skoro aż 35 proc. badanych nie rozpoznaje też szefa MSWiA
Joachima Brudzińskiego. Można sobie z tego nic nie robić, bowiem trzecie
prawo przyrody „GW” głosi, że „politykom częściej nie ufamy, niż ufamy,
o ile nie są prezydentami lub muzykami rockowymi”. Wszystko jest zatem
na najlepszej drodze, żeby Koalicja Europejska wybrała nie tylko wybory
europejskie, ale i parlamentarne. A właściwie sukces w tych drugich
i rządzenie Koalicja Europejska ma już w kieszeni, skoro w rezerwie
strategicznej jest Wiosna Roberta Biedronia. Zatem wyklęty powstań ludu
zmieni i łubu dubu, łubu dubu, niech żyje nam prezes naszego klubu.
A czy jest nim Grzegorz Schetyna, czy Donald Tusk, to już nie
ma większego znaczenia.
Czy obce służby próbują wpływać na przebieg kampanii do Parlamentu Europejskiego?
Zachodnie służby specjalne od dawna ostrzegają, że przed
majowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego Rosja poprzez swoje
działania będzie chciała wpływać na ich przebieg i wynik.
Metody Rosjan są różne - czasem wspierają partie twardo eurosceptyczne,
otwarcie sympatyzujące z Putinem, czasem dążą także do dyskredytowania
nieprzychylnych Rosji, świadomych zagrożeń polityków w mediach
społecznościowych i tradycyjnych. Stałym celem Rosjan jest także
delegitymizowanie procesów wyborczych; temu celowi służą operacje, które
celowo są tak grubo szyte, by publiczność była w stanie je zauważyć.
Jaka wygląda sytuacja w Polsce?
W toku
kampanii do Parlamentu Europejskiego widoczna jest krytyka
strategicznego sojusznika Polski, czyli Stanów Zjednoczonych,
wprowadzana do obiegu przez przedstawicieli niektórych ugrupowań;
to jest jednak pewna nowość, potencjalnie bardzo groźna. Wokół tych sił
krążą z kolei osoby powiązane z satelitami Kremla w różnych obszarach,
np. z grupą motocyklową „Nocne Wilki”.
Nie można oczywiście
wykluczyć również zaangażowania służb specjalnych innych państw, którym
przeszkadza podmiotowa polityka obecnego rządu.
Na tym tle zwraca uwagę najnowszy „news” „Gazety Wyborczej, która opublikowała zdjęcie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Zdjęcie, będące fragmentem zapisu z monitoringu prowadzonego przez
firmę ochroniarską, chroniącą jeden z budynków będących w dyspozycji
państwa polskiego.
Być może istotną informacją w tym kontekście jest fakt, że żona właściciela firmy jest z pochodzenia Rosjanką.
Jeśli
zaś agencja ochrony nie była zaangażowana w operację, i powiązania jej
właścicieli nie mają znaczenia, to całość wygląda jeszcze
bardziej podejrzanie.
Pojawiają się ważne pytania:
W jaki sposób „Gazeta Wyborcza” zdobyła nagrania
oraz informacje na temat towarzyskich spotkań prezesa Kaczyńskiego
i prezes TK? Czy agencja ochrony popełniła zawodowe samobójstwo kierując
się motywami politycznymi, czy też jest to element
poważniejszej operacji?
W jaki konkretnie sposób dane chronione i przepisami, i podstawową etyką zawodową, trafiły do mediów? Kto przekazywał, kto był pośrednikiem?
Czy w sprawę zaangażowane są służby specjalne obcych państw?
Czy służby specjalne obcych państw angażują się w polską kampanię wyborczą?
A także:
osiedle, na którym mieszka prezes TK, to specyficzne miejsce,
zamieszkiwane przez wysokiej rangi urzędników państwowych oraz przez
dyplomatów. Czy oni również byli inwigilowani przez agencję ochroniarską
lub przez kogoś, kto ma dostęp do monitoringu?
Według pierwszych wyników to PiS wygrał wybory do Parlamentu Europejskiego. Drugie miejsce zajęła Koalicja Europejska, trzecie - Wiosna Roberta Biedronia, czwarte - Konfederacja. Jak rozkładały się głosy w poszczególnych okręgach wyborczych?
Jeśli wyniki exit poll się potwierdzą, to trzeba się napić wódki, ale nie rozpaczać. Trudno, obóz demokratyczny przegrał nieco pierwszą połowę wyborczego meczu. Szkody są jednak małe. Są za to bezcenne wnioski.
Ta porażka nie oznacza, że w październikowych wyborach do Sejmu demokraci przegrają, choć bez psychologicznego efektu, choćby minimalnego zwycięstwa KE, będzie trudniej.
Trudniej, bo PiS ma narzędzia totalnej propagandy: radio i telewizję, które prowadziły kampanię partii rządzącej. PiS ma władzę, więc może serwować ludziom programy socjalne: 500+, 13. emeryturę itd. PiS ma wreszcie całkowite i bezwarunkowe wsparcie Kościoła katolickiego.
Polacy
zdecydowali. Polska ma dziś bardziej twarz swojskiej Beaty Szydło (524
tys. głosów) niż profesora Jerzego Buzka (421 tys. głosów) - czytamy we
wtorkowej "Gazecie Wyborczej". Dodano, że to "wielki sukces partii...
Redaktor naczelny „Gazety Wyborczej”, Adam Michnik oraz
jego zastępca – Jarosław Kurski – postanowili wyżalić się na łamach
amerykańskiego dwutygodnika „Foreign Policy”. Skrytykowali rząd oraz
stwierdzili, że obawiają się o swoje bezpieczeństwo.
Artykuł, który ukazał się w magazynie opisywał zmiany, jakie zaszły w
telewizji publicznej w Polsce. Autor zwrócił uwagę na przypadki „ostrej
krytyki opozycji przy jednoczesnych pozytywnych recenzjach” obecnego
rządu.
– Jest co najmniej 25 przyczyn, aby ściąć nasze głowy. Może się
zdarzyć wszystko. Mogą przysłać milicję do redakcji „Gazety Wyborczej”.
Mogę znaleźć narkotyki w swoim mieszkaniu, a następnego dnia może
pojawić się policja, żeby je przeszukać – lamentował Adam Michnik.
Jarosław Kurski również twierdził, że władza w Polsce ich szykanuje. – Jesteśmy zalani przez tuziny apelacji. Nasze służby prawne mają duży problem, żeby sobie z tym wszystkim radzić – powiedział.
– Starają się pozbyć mediów, narzucając nam na głowy plastikową torbę żeby nas udusić – dodał.
Zdaniem brata Jacka Kurskiego, „Gazeta Wyborcza” jest… ostoją
wolności mediów w Polsce. Wiceszef gazety określił ją mianem „barykady”.
– Dla naszych czytelników jesteśmy każdego dnia butelką świeżej wody przeciw narodowej propagandzie – stwierdził Jarosław Kurski.
„Gazeta Wyborcza” publikuje w środę
treść listu, który Marek Falenta miał napisać w lutym do prezesa PiS
Jarosława Kaczyńskiego. „Liczyłem, że wielka sprawa, do jakiej się
przyczyniłem, zostanie mi zapamiętana i po wygranych wyborach załatwiona
niejako z urzędu. Zresztą taka była obietnica panów z CBA” - czytamy.
Falenta w liście przywołanym w dzienniku miał opisywać, „jak bardzo zasłużył się dla wyborczego zwycięstwa PiS w 2015 r.”.
Razem
z polskimi służbami od kilkunastu lat tępiłem liczne przykłady
rozkradania majątku państwowego. Mogą to potwierdzić liczni
funkcjonariusze polskich służb, m.in. Panowie Jarosław Wojtycki, szef
warszawskiej delegatury CBA, i pełnomocnik szefa CBA Artur Chudziński.
O mojej patriotycznej postawie funkcjonariusze służby zeznawali jako
świadkowie w sądzie, który mnie skazał
— cytuje dziennik.
W liście
tym biznesmen miał też tłumaczyć, że ludzie służb lojalni wobec PiS
odegrali ważną rolę w rozegraniu afery podsłuchowej za rządów PO-PSL.
Gdy
odkryłem proceder nagrywania przez kelnerów (kelnerzy zeznali,
że to Falenta namówił ich na rejestrowanie rozmów - „GW”), od początku
przyszedłem z tymi informacjami, jeszcze przed aferą, do Pana byłego
skarbnika Stanisława Kostrzewskiego, któremu jako pierwszemu pokazałem
pozyskane nagrania u mnie w biurze. Zatrudniłem wtedy jego siostrzenicę
— przywołuje „GW”.
Falenta dalej miał pisać:
Potem
spotkaliśmy się u Pana w siedzibie przy ul. Nowogrodzkiej.
To on (Kostrzewski - PAP) skontaktował mnie z agentami służb CBA
z Wrocławia i ABW z Katowic, którym otwarcie pokazałem, jaki materiał
pozyskałem. Poprosili o kontynuację tej operacji, co też wykonałem.
Wszystko jest dokładnie opisane w tajnych raportach CBA. W tajnej bazie
operacyjnej CBA w okolicach Płocka uzgodniłem, że przekażę cały
pozyskany materiał. Przekazanie nastąpiło poprzez wprowadzenie
informacji z nagrań do systemu operacyjnego CBA przez agentów CBA
z wykorzystaniem jako źródła Pana (tu pada pseudonim operacyjny - „GW”).
Falenta
miał stwierdzić także, że - jak pisze „GW” - „miał świadomość,
że przekazany materiał będzie ujawniony i wykorzystany” do wygrania
wyborów przez PiS oraz prezydenta.
W swym liście biznesmen miał też pozytywnie wypowiadać się na temat zwycięstwa PiS.
Dzięki
Bogu tak się stało! Wbrew temu, co wygłasza opozycja, dla naszego kraju
nastąpiła prawdziwa „dobra zmiana”. Jestem dumny, że mogłem przyłożyć
do tego rękę. Pieniądze, które były do 2014 r. rozkradane, zostały
skierowane do szerokiej rzeszy potrzebują
Swoje wystąpienie zaczął on przypomnienia, że w ostatnich wyborach -
do Parlamentu Europejskiego Prawo i Sprawiedliwość zwyciężyło nad
Koalicją Europejską.
To jest dobry punktu startu do naprawy Rzeczpospolitej w kolejnych latach
— podkreślił.
Trzeba
bronić wolności, trzeba bronić solidarności, trzeba bronić tych
zdobyczy społecznych, które powiodło nam się w trudzie, z mozołem
czasami, z błędami pewnymi, potykając się, ale powiodło nam się osiągnąć
i myślę, że wszyscy mają przekonanie, że staraliśmy się to zrobić dla
dobra możliwie szerokich rzesz społeczeństwa, całego społeczeństwa,
że nie dzielimy Polski na prawą, lewą, wschód, zachód, północ, południe,
tradycyjną, innowacyjną, dla nas naprawdę Polska jest jedna
— zaznaczył premier.
Morawiecki podkreślił, że obecnie „wchodzimy teraz w okres kilku miesięcy najostrzejszej walki politycznej”.Walki,
która będzie decydowała o losach Polski na kolejne co najmniej 10 lat,
może dużo, dużo dłużej, jestem przekonany, że o wiele dłużej -
najważniejsze wybory od 1991, od 1989 roku, wybory, które zadecydują
o tym, czy będziemy dalej mogli wytyczać kurs ku silnej, sprawiedliwej
Polsce. Nie może was tam zabraknąć
Ależ „Gazetę Wyborczą” musiało zaboleć odsunięcie Fransa
Timmermansa na dalszy plan! Holender znany z antypolskich wystąpień nie
zostanie szefem Komisji Europejskiej, przede wszystkim dzięki działaniom
państw Grupy Wyszehradzkiej. Z tego powodu wściekł się jeden
z redaktorów z Czerskiej.Bartosz T. Wieliński oświadczył na portalu internetowym „Gazety
Wyborczej”, że Timmermans jeszcze wróci do gry i „da popalić” krajom
Europy Środkowo-Wschodniej.
Na frustrację Wielińskiego odpowiedzieli internauci, którzy
zwracają uwagę, że „Człowiek Roku” „GW” okazał się „porażką
roku” i przegrał.
Jarosław Kurski, zastępca Adama Michnika, w „Gazecie Wyborczej”
ma dość sprecyzowaną wizję co do przejęcia władzy przez obóz antyPiS.
To już bardziej polityk niż dziennikarz i w swoim ostatnim felietonie
wystosował apel do opozycji, wskazuje jej, gzie jest prawdziwy
przeciwnik polityczny i podpowiada co robić dalej.
Trudno się obrażać na fakty. Zamiast jednego obozu demokratycznego będziemy mieli trzy. Zwyciężyła logika partyjna
—pisze Kurski.
Podkreśla,
że źle się stało, opozycja popełniła błąd i fatalnie oceniła
rzeczywistość. Jarosław Kurski żali się, że opozycja zachowuje się tak
jakby nie pamiętała o ostatnich czterech latach. Pisze, co łatwo
przewidzieć, o łamaniu konstytucji itp…
Zupełnie
jakby te wybory były jak każde inne – a nie najważniejsze dla Polski
od 30 lat. Jakby ich stawką nie było wszystko to, co jeszcze
z demokracji w Polsce pozostało: samorządy, sądy, organizacje
pozarządowe, wolne media i rzecznik praw obywatelskich
—podkreśla i dodaje, że nie można teraz tracić ani chwili na wzajemne oskarżenia, opozycja nie może prowadzić walki9 ze sobą.
Skoro
nie można życzyć całej koalicji zwycięstwa w wyborach, to życzmy
każdemu z osobna – PSL, Koalicji Obywatelskiej i sojuszowi na lewicy
—pisze i na koniec dodaje:
Wieszczenie klęski to łatwizna, która demobilizuje, zwalnia od działania i ma siłę samosprawdzającej się prognozy. Demokraci mają słabsze karty, ale muszą grać dalej.
Zastępca Michnika nie pisze tego wprost, w jego słowach można dostrzec równie solidną dawkę frustracji. A miało być tak pięknie…
Jarosław Kurski, niczym Czapajew walczący z wojskami admirała
Kołczaka, ducha nie gasi, choć mu już w duszy nie gra tak jak dawniej.
Jednoczenie
opozycji poprzez dzielenie wywołuje nastroje funeralne, przerywane
krótkimi napadami euforii. Funeralizm wynika z zawodu
po zaprzepaszczonej szansie na jeden wielki blok opozycyjny, euforia –
z jednoczenia lewicy. W związku z jednym i drugim chce się płakać, choć
raz z przygnębienia, a raz z radości. To zresztą niezwykle zabawne
obserwować emocje żałobników i entuzjastów. Szczególnie zabawne, gdy
chodzi o ludzi występujących na łamach „Gazety Wyborczej” i jej
zakładowego radiowęzła, czyli Tok FM, a zatem w obrębie jednej rodziny.
Ileż jest w tym uroczego pensjonarstwa, nieskrywanego infantylizmu czy
żalu po utraconej niewinności.
W zakładowym radiowęźle
19 lipca 2019 r. rozegrała się taka urocza scena. Jak zwykle w piątek
szaman Jacek Żakowski odprawiał czary z podszamanami Wiesławem Władyką,
Tomaszem Lisem i Tomaszem Wołkiem. Gdy zeszło na polityczne
nowiny ostatnich godzin, czyli na fiasko wielkiej koalicji, podszaman
Władyka stwierdził: „Uważam, że to już się stał dramat. Że to jest
katastrofa po prostu”. Szaman Żakowski musiał interweniować:
„Ale nie mów tak, bo już nikt nie pójdzie głosować w tej katastrofie”.
Niezrażony Władyka pogłębiał jednak funeralne nastroje: „Jest
katastrofa, ponieważ jest zagrożona motywacja, jest zagrożona chęć
bawienia się w politykę. I powiedziawszy to, chcę właśnie przezwyciężyć
i przeskoczyć. Powiedzieć: nic nam innego nie zostało, tylko trwać w tym
wszystkim”. Na co Żakowski: „Rany boskie”. A Władyka: „Ależ tak”.
I Żakowski: „Wiesiek, błagam!”.
A teraz inny obrazek z wnętrza
Agory, czyli postępowo-wyzwoleńczego lewiatana. Oto drugie pokolenie
Michnikowych bojowników o wolność i demokrację, czyli syn Piotra
Pacewicza - Krzysztof zdał relację z nastrojów po ogłoszeniu nowiny
o jednoczeniu lewicy: „Redakcyjni koledzy i koleżanki o sercu po lewej
stronie ukradkiem wycierali łzy wzruszenia, wpatrując się w telewizor.
Kto uwierzyłby dwa lata temu, że Biedroń, Zandberg i Czarzasty ogłoszą
wspólny start lewicowej koalicji?”. Łzy wzruszenia pociekły też zapewne
starej gwardii ojców postępowej rewolucji, czyli na przykład Jarosławowi
Kurskiemu. Ten już bez egzaltacji młodziaka, choć też bardzo przejęty,
stwierdził: „Ile trzeba było porażek, by lewica wreszcie sformowała
jeden blok i jedną listę wyborczą. To dobra wiadomość, bo Polska jak
nigdy potrzebuje silnej lewicy”. Polska jak Polska, ale lewiatan
Agora z pewnością.
Wielkim marzeniem „stręczycieli idei”
z Czerskiej (odwołuję się tu do głośnej niegdyś powieści Juliana
Kornhausera z 1980 r. – „Stręczyciel idei”) była zgodna współpraca
postkomunistów z tzw. demokratami, do czego specjalnym manifestem
„O prawdę i pojednanie” na łamach „Gazety Wyborczej” z 9-10 września
1995 r. zachęcali Adam Michnik i Włodzimierz Cimoszewicz.
Koalicja Europejska była spełnieniem tych marzeń, a jej krach przed
wyborami do Sejmu i Senatu jesienią 2019 r. wywołał nastroje funeralne.
Ale przecież nie wolno upadać na duchu i publicznie biadolić – tak jak
Wiesław Władyka z „Polityki” w zakładowym radiowęźle Agory
(„Wiesiek, błagam!”).
Jarosław Kurski, niczym Wasilij Czapajew
walczący z wojskami admirała Aleksandra Kołczaka, ducha nie gasi, choć
mu już w duszy nie gra tak głośno jak choćby w maju 2019 r. Ale
z nadzieją i rozrzewnieniem przyjmuje jednoczenie lewicy. Dlatego wzywa:
„Czas na wspólny, spójny przekaz. I na pakt o nieagresji wobec innych
demokratów. Nie tylko dlatego, że bez przymierza z demokratami lewica
nie zrealizuje żadnego ze swoich społecznych i ustrojowych programów.
Także dlatego, że z PSL i Koalicją Obywatelską będzie musiała ułożyć
jedną listę do Senatu. Sam na lewicę nie zagłosuję, ale jako demokrata
kibicuję każdej demokratycznej formacji. I życzę jej jak najwyższego
wyniku”. Ach ci wzruszający „demokraci” z lewiatana na Czerskiej!
Imponuje ta ich „demokratyczna” świadomość, szczególnie w kontekście
wspaniale wyhodowanej nienawiści do PiS i generalnie prawicy.
Gdy
się nie ma tego, co się lubi, lubi się to, co się ma (Когда тебе
не хватает того, что тебе нравится, тебе нравится то, что у тебя есть).
Była taka wspaniała idea wielkiej koalicji, nawiązująca do szczytnych
idei michnikizmu-cimoszewiczyzmu, a tu жопа. Ale жопизм nie
przystoi, mimo goryczy, jest więc wiara, że wprawdzie źle się stało,
jednak to jeszcze nie pogrzeb. Może coś się uda, bo jak mają żyć
„demokraci” z Agory czy „Polityki”, gdyby nadziei nie było. Dlatego
Jacek Żakowski łapał się za głowę, gdy mówił: „Rany boskie! Wiesiek,
błagam!”. Tyle że Wiesiek ma chyba rację, że „to jest katastrofa
po prostu”. I co się stało, to się nie odstanie. Nawet gdy światełko
nadziei zapaliło się na lewicy i „koledzy i koleżanki o sercu po lewej
stronie ukradkiem wycierali łzy wzruszenia”. Moje łzy wzruszenia nad
losem „kolegów i koleżanek” nie pozwalają mi więcej pisać. Czuwaj!
Wybory są zbyt poważną rzeczą, aby pozostawiać
ją politykom. Zwłaszcza gdy prosty rachunek wskazuje, że wielokrotnie
większy wpływ na wyniki wyborów mają ci, którzy głosują, a nie ci,
na których się głosuje
—stwierdził były prezydent w tekście opublikowanym w „Gazecie Wyborczej”.
Były
prezydent wspiera opozycję i porównuje zbliżające się wybory
parlamentarne do tych z z czerwca 1989 r., a nawet do referendum
w sprawie przystąpienia Polski do Unii Europejskiej.
Wzywam zatem do pospolitego ruszenia w obronie
europejskich, demokratycznych i cywilizacyjnych wartości. Każdy obywatel
posiadający dobrą wolę powinien przyłączyć się do kampanii wyborczej
—czytamy w „GW”.
Wałęsa
twierdzi, że w jesiennych wyborach zdecydujemy o władzach zdolnych
do powstrzymania dramatycznie rosnącego zadłużenia państwa i obrony
obywateli przed kryzysem ekonomicznym.
Zachęca do przyłączenia
się do reaktywowanego przez siebie Komitetu Obywatelskiego, który
inicjuje przedsięwzięcie pod nazwą „Obywatelska Pomoc Wyborcza”. Jego
celem jest wsparcie demokratycznych partii w kampanii wyborczej.
Musimy
wesprzeć demokratyczne partie, pomóc w udostępnianiu miejsc na plakaty
i bannery, roznoszeniu ulotek, namawianiu do głosowania, przekonywania
do udziału w komisjach wyborczych oraz pracowania jako mężowie
zaufania i obserwatorzy
—podkreślą były prezydent.
Do apeli byłego prezydent wszyscy zdążyli już przywyknąć. Niewiele z nich wynika, bywa za to zabawnie…
Z ustaleń portalu wPolityce.pl wynika, że nie wszystkie
środowiska lewicowe dołączą do zjednoczeniowego projektu Włodzimierza
Czarzastego, w którym jest SLD, partia Razem i partia Wiosna. Powstanie
drugi blok pod nazwą Zjednoczona Lewica. Do koalicji wejdzie:
Socjaldemokracja Polska, Unia Pracy, Wolność i Równość, Twój Ruch.
Powstanie projekt polityczny o nazwie Zjednoczona
Lewica. Będzie to centrolewicowy projekt. Stworzą go partie
socjaldemokratyczne, Unia Pracy, Socjaldemokracja Polska, Twój Ruch oraz
Wolność i Równość
— mówi portalowi wPolityce.pl anonimowo jeden z działaczy lewicy, który tworzy nowy blok. W niedzielę powstanie sztab.
Zapytany
dlaczego nie wszystkie partie lewicowe chcą dołączyć do lewicowej
inicjatywy Czarzastego, Biedronia i Zandberga odpowiada:
Ich
nagłe połączenie jest nienaturalne, śmieszne i przeprowadzone w marnym
stylu. Niestety to kolejna odsłona podziałów na lewicy. Przypomnę,
że do dobrego tonu należy zapraszanie przed wydarzeniem a nie po nim.
Lewicy nigdy nie służyło dzielenie na tych, którzy wydają zaproszenia
i na tych, którzy je otrzymują. Jeżeli chcieli zaprosić do projektu inne
lewicowe partie, mieli na to czas. A poza tym nie tędy droga. Droga
do zjednoczenia powinna polegać na tym, żeby najpierw powstaje sensowny
program a potem przychodzi czas na deklaracje polityczne
Jeżeli przeanalizujemy wypowiedzi trójki polityków
z ostatnich lat, którzy wczoraj ogłosili lewicowe porozumienie to wynika
z nich, że wcześniej bardzo się „lubili”. Trudno zrozumieć co się nagle
zmieniło, że się pokochali
— ocenia.
O historycznym
porozumieniu lewicy można byłoby mówić, gdyby połączenie objęło
wszystkie lewicowe partie polityczne. A tak obserwujemy dalszy etap
historii dzielenia lewicy. Zdaniem rozmówcy
wPolityce.pl odpowiedzialność za to bierze człowiek, który zapraszał
na przedwczorajsze spotkanie i na piątkową konferencję prasową, czyli
Włodzimierz Czarzasty.
Zbliżenie programowe będzie
bardzo trudne. Jeżeli miałbym być organizatorem spotkania
zjednoczeniowego lewicy zacząłbym od zbliżenia programowego a potem bym
coś ogłaszał w pełnym składzie. Program partii Razem i innych partii
są czymś zupełnie różnym. Razem zawsze się upierało przy swoich tezach
i rozmywaniu w liberalizmie lewicowym
— wskazuje rozmówca portalu wPolityce.pl.
Niewykluczone, że do czterech partii tworzących Zjednoczoną Lewicę dołączą wkrótce kolejne podmioty polityczne.
Środowisko „Gazety Wyborczej” każdy pretekst zamienia w medialną oraz psychologiczną wojnę światową i konflikt atomowy.
Chyba
nie ma drugiej takiej gazety na świecie, której portal na czołówce
umieściłby 19, a właściwie 20 materiałów na jeden temat (jeden, głos
zespołu „Gazety Wyborczej”, pojawia się dwukrotnie). Być może coś
takiego zdarzyłoby się, gdy wybuchł konflikt atomowy albo rozpoczęła się
III wojna światowa. Nic takiego się jednak nie stało. „Gazeta Wyborcza”
popadła w zwyczajne szaleństwo na punkcie LGBT+. I wzięła na siebie
rolę głównego agitatora oraz organizatora imprez pod tym hasłem.
Pretekst, czyli protest przeciwko przemocy wobec środowisk LGBT,
do czego doszło 21 lipca w Białymstoku i co jest karygodne, ale jednak
marginalne na tle tego, co się dzieje się w innych krajach, nie jest
mimo wszystko najważniejszy. Istotne jest to, że ludzie dziennika
uważającego się za poważne medium sprawiają wrażenie, jakby oszaleli,
odlecieli, zbzikowali, dostali małpiego rozumu, odstawili cyrk
i groteskę, zainicjowali zbiorową histerię przekraczającą
granice paranoi.
Późnym popołudniem w niedzielę
28 lipca 2019 r. czołówka portalu wyborcza.pl formalnie znalazła się
w niewoli nawiedzonych obrońców LGBT+, faktycznie pokazano, jakiś
niebywały skowyt z demokracją i wolnością w tle. Czyli
w istocie zademonstrowano siłę ideologicznego opętania. To o tyle
przerażające, że uzmysławia, jak bardzo zdeterminowane jest środowisko
„Gazety Wyborczej”, by każdy pretekst zamienić w medialną oraz
psychologiczną wojnę światową i konflikt atomowy. Fanatyzm tego
przedsięwzięcia, opisywanego w kategoriach moralnej powinności, mógłby
wywoływać ciarki na plecach. Byłoby tak, gdyby nie groteska i absurd
wynikające z nagromadzenia wielu szajb oraz zbiorowego odlotu. Ale mimo
tej groteski sprawa jest groźna, bowiem umysły, które można tak
rozhuśtać, są jednak niebezpieczne. Czytanie tych 19 (20) materiałów
wymagało ode mnie wyjątkowego poświęcenia, bowiem zacząłem „wymiękać”
już przy pierwszym. Ale z kronikarskiego obowiązku ktoś powinien jednak
ten „szał” udokumentować, choć po lekturze wymagałem reanimacji.
Oto
przegląd 19, a właściwie 20 materiałów umieszczonych na czołówce
portalu wyborcza.pl. Dla niczego innego nie znalazło się na tej czołówce
miejsca. Zaczyna się i kończy tak samo patetycznym i nadętym, jak
infantylnym i żenującym manifestem „zespołu redakcyjnego”, który „stoi
po stronie bitych uczestników Marszu Równości w Białymstoku, po stronie
osób LGBT+. Zawsze będziemy z krzywdzonymi i poniżanymi, z tymi, którym
odmawia się praw. ‘Wyborcza’ wraca do hasła: ‘Nie ma wolności bez
solidarności’”. Potem jest relacja Macieja Chołodowskiego: „Przyszli
z tęczowymi flagami z Białegostoku, przyjechali z całej Polski. Chcą
równości, sprzeciwiają się przemocy. Tłumy wzięły udział w manifestacji
pod Teatrem Dramatycznym, zorganizowanej przez liderów lewicowej
koalicji: Wiosny, Razem i SLD. To reakcja na to, co w Białymstoku
wydarzyło się 20 lipca - grupy kiboli brutalnie i z nienawiścią
zaatakowały uczestników pierwszego Marszu Równości”.
W kolejnym
materiale Krzysztof Pacewicz, znany z łez uronionych na wieść
o jednoczeniu się lewicy, odnotowuje, że „w ostatnich dwóch latach
nastąpiło wyhamowanie wieloletniego trendu rosnącej tolerancji. Polska
staje się (jeszcze) mniej przyjaznym miejscem dla osób LGBT+”. Jednak
prawdziwą grozą wieje z rozmowy Aleksandry Pucułek z dr Joanną Miksą
z Uniwersytetu Łódzkiego („filozofką, etyczką”): „Jeśli ktoś jest
fanatykiem, to znaczy, że potrafi zniszczyć kogoś, unicestwić, dlatego
że uważa, że ma rację i ma wyłączne prawo do opisu świata. W Białymstoku
podczas niedzielnego Marszu Równości widać było tego rodzaju agresję,
lęk przed odmiennością. Na wielu osobach zrobiła też wrażenie wlepka
z „Gazety Polskiej” o „strefie wolnej od LGTB”, która kojarzy się bardzo
źle – z segregowaniem ludzi na południu USA, apartheidem czy też III
Rzeszą i obozami koncentracyjnymi dla osób homoseksualnych”. Apartheid, III Rzesza, obozy koncentracyjne – strach się bać.
Ludzie
„GW” ukryci pod inicjałami „mw” i „pcg” zdali relację z tego, jak
to „Polska przeciw nienawiści” stanęła. I oto „miasta demonstrowały
solidarność z Białymstokiem. Najwięcej osób stawiło się w Warszawie
na placu Defilad. Uczestnicy zgromadzenia przynieśli też transparenty
z hasłami: ‘Żądamy równości małżeńskiej’, ‘Konstytucja’, ‘Akceptacja’
czy ‘Faszyzm stop’. Wśród uczestników byli uczestnicy marszu
w Białymstoku i organizacje walczące o prawa osób nieheteronormatywnych.
Przyszli też politycy, m.in. wiceprezydent Warszawy Paweł Rabiej, szef
Partii Razem Adrian Zandberg, Anna Maria Żukowska z SLD czy Paulina
Piechna-Więckiewicz z Wiosny”. Obraz pospolitego ruszenia w obronie
wszystkiego, co można pomyśleć uzupełnili Michał Szaflarski, Kacper
Sulowski, stwierdzający, że „Warszawa demonstrowała przeciwko
faszyzmowi i przemocy”.
Przemysław Jedlecki poleciał ślůnską
godką: „Kożdy inkszy, wszyscy równi”, czyli odkrył, że Katowice
są za tolerancją. Jużci całe Katowice, skoro „około dwustu osób spotkało
się w sobotę po południu na rynku w Katowicach, by zademonstrować
solidarność z Białymstokiem i upomnieć się o tolerancję”. Piotr
Bakselerowicz nie poleciał regionalizmem, bo w Zielonej Górze byłby
z tym kłopot, ale odkrył, że mieszkańcy tego miasta „nie zgadzają się
na nienawiść”, mimo że „władza i Kościół szczuły ludzi miesiącami”.
Osobnik podpisany jako „tog” zaraportował z Torunia, że „ponad 300 osób
manifestowało na Rynku Staromiejskim podczas akcji ‘Toruń wolny
od nienawiści’”. A skoro Toruń, to i Nowy Sącz. Anna Mikulska doniosła
stamtąd o „pikiecie solidarności po wydarzeniach w Białymstoku”. Jedna
z uczestniczek pikiety „trzęsła się”, ale „wspiera osoby LGBT” To jasne,
bo jak powiedział inny uczestnik, „jeśli teraz nie powstrzymamy fali
nienawiści, to już nigdy jej nie zatrzymamy”. Nie mogło zabraknąć głosu
z postępowego Wrocławia, skąd Mateusz Kokoszkiewicz doniósł,
że „wrocławianie i wrocławianki przyszli zamanifestować swoją
solidarność z ofiarami homofobii”. I odważnie ujawnili, że „nie jesteśmy
ideologią, jesteśmy ludźmi!”. „Red.” gazety (a może portalu) cały czas
prowadziła relację na żywo pod hasłem: „Polska przeciw Przemocy.
Protest w Białymstoku”.
Po sprawozdaniach z frontu przyszedł czas na praktyczne porady i zalecenia.
Anita Karwowska zadbała o „twoje prawa, gdy ktoś cię zaatakuje
na Marszu Równości”. Zadbała w towarzystwie adwokatów Jacka Dubois
i Michała Zacharskiego. Zaś Paulina Nowicka przedstawiła „krótki
poradnik dla świadków i ofiar przemocy”. Co trzeba robić? „Uciekać,
nagrywać, a może dyskutować? Co zrobić, gdy np. w autobusie komuś nie
spodobała się moja tęczowa koszulka?”. Takich rad udzieliła niezawodna
Kampania przeciw Homofobii. Malwina Pająk podała natomiast „odtrutkę
na homofobię”, czyli napisała, „jak rzeczowo odpowiadać na mity o LGBT
w pracy, siłowni, sklepie i tramwaju”. Osobnik podpisujący się „akar”
uzupełnił odtrutkę „przydatnymi adresami, mailami, telefonami”, gdzie
można znaleźć „porady psychologiczne, pomoc prawną,
warsztaty antydyskryminacyjne”.
Michał Wilgocki obnażył
tchórzostwo PSL, które wie, że „dało ciała”, dlatego „tłumaczy, dlaczego
nie jedzie do Białegostoku”. Ale tłumaczenie jest żałosne: „prowokacje
na marszach środowisk LGBT…”, choć każdy wie, że żadnych prowokacji nie
było, nie ma i nie będzie. Prawdziwą perełkę zaserwował jednak dopiero
Jędrzej Nowicki, którego „pokoleniu właśnie wypiętrza się historia”.
Trochę się wypiętrzyła już podczas „protestów w obronie praworządności”,
ale one jednakowoż „były dla nas także obroną systemu. Systemu, który
wielokrotnie nas zawodził, odmawiając prawa do związków partnerskich,
zatrudnienia na umowach o pracę czy dostępności tanich mieszkań”.
To było, ale się zmyło – jak mawiał wybitny ekonomista z Oxfordu Nikodem
Dyzma. Albowiem „bezprecedensowy i odczłowieczający, homofobiczny atak,
który miał miejsce na ulicach Białegostoku – staną się dla naszego
pokolenia momentem ‘wypiętrzenia historii’”. To przesądzone, bowiem
„zaatakowane zostały wartości nam najbliższe – miłość,
wolność i solidarność”.
Jeszcze tylko Kacper Sulowski: doniósł, ze „kierowca Ubera odmówił wykonania kursu pasażerom. Bo mieli tęczową flagę”.
Zapytano go o powód. Odpowiedział, że „nie będzie wspierał ideologii
LGBT. Zamknął szybę i odjechał”. Co wywołało szok u Patryka
Janczewskiego, działacza Wiosny, który „nie sądził, że ta nienawiść
sięga już tak daleko”. Gdyby po drodze, czyli po przeczytaniu
19 materiałów, ktoś się zgubił, mógł sobie wszystko uporządkować
ponownie czytając stanowisko zespołu „Gazety Wyborczej”. Przebrnąwszy
przez to wszystko domagam się miesięcznego wypoczynku na Malediwach oraz
dodatku za pracą w wyjątkowo szkodliwych warunkach.
Dziś 75. rocznica wybuchu powstania warszawskiego
i prezydent Andrzej Duda odda hołd powstańcom warszawskim. A za dziesięć
dni uczci pamięć polskich kolaborantów III Rzeszy. 11 sierpnia będzie
patronował rocznicy powołania Brygady Świętokrzyskiej NSZ, która
odrzuciła współpracę z AK i współdziałała z Wehrmachtem
—
można przeczytać w „jedynce” dzisiejszej „Gazety Wyborczej”. Widać
zatem, że „GW” próbuje też wykorzystać atak na żołnierzy NSZ
do uderzania w znienawidzonego przez tę redakcję prezydenta Andrzeja
Dudę. Przy czym w tekście jasno zasygnalizowano, że ta współpraca
Brygady z Niemcami ograniczała się do przekazywania broni, a nie
wspólnych akcji zbrojnych. Nie wspomniano też, że Brygada miała na swoim
koncie także potyczki z Niemcami. W dalszej części tekstu jego autor
Mirosław Maciorowski zdradza, dlaczego tak zawzięcie atakuje Brygadę
Świętokrzyską - nie podoba mu się, że formacja ta podjęła również
walkę z Sowietami.
Prezydent mierzy dziś taką samą
miarą powstańców, którzy ruszyli do walki z Niemcami, i narodowców,
którzy w imię antykomunizmu podjęli z nimi kolaborację. W jednym szeregu
ustawił dwa etosy – demokratyczny, na który powołuje się przy każdej
okazji, oraz faszystowski, którego postanowił być jawnym entuzjastą
— pisze Maciorowski.
Wewnątrz
„Wyborczej” zamieszczono też wywiad z historykiem prof. Rafałem
Wnukiem. Także on krytykuje Brygadę Świętokrzyską oraz Żołnierzy
Wyklętych. Profesor uważa, że nie można mówić, iż walka Żołnierzy
Wyklętych była powstaniem antykomunistycznym.
O powstaniu
antykomunistycznym mówi m.in. prezydent Andrzej Duda, ma ono hasło
w Wikipedii. Tyle że powstanie warszawskie było, a antykomunistycznego
nie było. Taka kreacja służy władzy do narzucania języka opisu
przeszłości i legitymizacji pewnych grup oraz związanych z nimi
tradycji. Narodowe Siły Zbrojne, Związek Jaszczurczy były przeciwne
powstaniu warszawskiemu i główne siły z Brygadą Świętokrzyską
wyprowadziły z Polski. Otwarcie wystąpiły przeciwko PPP. Zanegowały jego
prawowitość. A rządzący chcą mieć NSZ i Brygadę Świętokrzyską
w panteonie bohaterów, więc muszą jakoś ten fakt ominąć, przetasować
karty, żeby pasowały do ich opowieści
— stwierdza
Gdy
takie sformułowanie jak antykomunistyczne powstanie się upowszechni,
stanie się naturalne, to wyrośnie całe pokolenie, które nie będzie
potrafiło mówić o XX-wiecznej historii bez jego użycia. Powstanie,
którego nie było, stanie się świętością dla części narodowej tradycji.
Historyków próbujących rzetelnie opisać przeszłość będzie można oskarżać
o szarganie świętości i pisanie z pozycji niepolskich. (…) Z punktu
widzenia metody historycznej opowieść o powstaniu antykomunistycznym
jest szalbierstwem
— dodaje.
To przykre,
że „Gazeta Wyborcza” postanowiła akurat w 75. rocznicę Powstania
Warszawskiego zaatakować Narodowe Siły Zbrojne i Żołnierzy Wyklętych
i przeciwstawić ich walkę tej prowadzonej przez powstańców warszawskich.
Zarówno jedni, jak i drudzy, walczyli o wolną Polskę.
Lewicowa organizacja „Akcja Demokracja” planuje zawiesić
w stolicy, w dniu 75. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego,
billboard z hasłem „Wolna Warszawa. Bez faszyzmu”. W ten sposób ruch
chce rzekomo upamiętnić ofiary powstania warszawskiego. Baner
ma zawisnąć „nad głowami nacjonalistów, krzyczących nienawistne hasła
w centrum stolicy”.
Baner ma zostać sfinansowany ze środków zebranych na Facebooku oraz
na stronie internetowej. Na ten cel zebrano prawie 12 tys. złotych.
W sierpniu
faszyści znów zgromadzą się w Warszawie, próbując zawłaszczyć pamięć
o ludziach, którzy zginęli w Powstaniu. Dorzuć się i pomóż sfinansować
billboard z hasłem „Wolna Warszawa. Bez faszyzmu”, który 1 sierpnia
zawiśnie nad głowami nacjonalistów, krzyczących nienawistne hasła
w centrum stolicy
— możemy przeczytać na stronie zbiórki.
Oświadczyli, że nie pozwolą na to, by Powstanie Warszawskie „było
zawłaszczane przez skrajną prawicę, by ten dzień wybrzmiewał
nacjonalistycznymi postulatami, z którymi przecież walczyli powstańcy”.
Akcja Demokracja dodała, że chce tym samy dać znak Trzaskowskiemu,
że oczekuje od niego zdecydowanej reakcji.
Ze zdjęcia
poglądowego zamieszczonego na Facebooku organizacji wynika, że będą
chcieli zawiesić baner w samym centrum Warszawy, na budynku przy Al.
Jerozolimskich 42.
Przypomnijmy, że Akacja Demokracja to grupa
stanowiąca logistyczne zaplecze niemal wszystkich ulicznych zadym
w ostatnich czterech latach.
Dziennikarz „Wyborczej” straszy czytelników. Polskę nazywa „piekłem” i widzi rodzący się faszyzm.
Żyjemy
w piekle. Piekło leży w środku Europy, między Odrą a Bugiem, i nazywa
się Polska. (…) Znaleźliśmy się w piekle, bo wybraliśmy władzę, która
wspiera faszyzm
– czytamy.
To faszyzm
w czystej postaci. Geje, lesbijki i osoby transseksualne są dziś dla
władzy tym, czym dla Hitlera byli Żydzi: przeszkodą na drodze do budowy
czystego narodu zakorzenionego w wąsko zdefiniowanej tradycji
– przekonuje Jarkowiec.
Dziennikarz apeluje do czytelników o polityczne zaangażowanie w walce z Prawem i Sprawiedliwością.
Doskonale
rozumiemy, jakim zagrożeniem jest dla Polski PiS. Wyrażamy to przy
latte, przy winie albo wódce, mówimy to do kumpli, do żony przed
zaśnięciem i do siebie samych, zaciskając pięści przed telewizorem,
wypluwamy to na forach. Ale jak trzeba postać przez godzinę w cieniu
Pałacu Kultury, wygodniej jest być gdzie indziej i robić coś innego
– pisze pracownik „GW”.
Uważa, że należy obalić rząd PiS.
Dziś do obalenia jest PiS, partia jawnie flirtująca z faszyzmem. Służba polityczna staje się naszym podstawowym obowiązkiem
– stwierdził.
Straszenie rzekomym faszyzmem jeszcze się nie znudziło?!
„Wyborcza” opublikowała dramatyczny
tekst o tym, jak to ciężko idzie zbieranie podpisów pod rejestracją list
Koalicji Obywatelskiej w Bielsku-Białej oraz w Cieszynie. W artykule
jednak postawiono tezę, że dowodzi to tego, iż… PiS zohydziło
Polakom politykę.
Wiele osób proszonych o podpis na listach odmawia. Mówią, że polityka ich nie interesuje
— powiedziała „GW” Gabriela Lazarek, kandydatka Koalicji Obywatelskiej do Sejmu.
W tekście
głos zabiera także Gabriela Lazarek, fryzjerka z Cieszyna, która
startuje do Sejmu i zbierała podpisy pod listami w swoim mieście.
Przechodziło
dzisiaj np. bardzo dużo młodych, eleganckich kobiet i dziewczyn. Wiele
z nich miało wysokie szpilki, krótkie, obcisłe sukienki, miały staranny
makijaż i piękne paznokcie. Żadna z nich nie podpisała. nawet na mnie
nie spojrzała
— zaznaczyła.
Z kolei do osób
zbierających podpisy pod listami KO na bielskim rynku miały często
od ludzi proszonych o podpis pod listą słyszeć, że nie są oni
zainteresowani polityką. „Wyborcza” obwiniła o to PiS. Nie wzięła pod
uwagę, że może to być wymówka osób, które nie po prostu nie chcą
podpisać się pod listą KO. Aczkolwiek znajdywały się i osoby, które
jasno mówiły o tym, że nie chcą podpisać się pod lista KO.
Wolałbym się powiesić, niż podpisać się pod listą tych partii
—
zacytowała „Wyborcza” jednego z mężczyzn. Co ciekawe, w tytule tekstu
zamieściła zmanipulowany cytat - „Wolę się powiesić, niż podpisać
na liście”. Wraz z pierwszym członem tytułu („Jedno się PiS-owi udało -
zohydzili ludziom politykę”) mężczyzna przeciwny KO został przez „GW”
zakwalifikowany jako osoba nienawidząca polityki przez PiS.
Okazuje
się też, że część osób nie może się połapać w kolejnych odsłonach
Platformy Obywatelskiej i nie wie, czym jest Koalicja Obywatelska.
Koalicja Obywatelska to Korwin-Mikke?
— zapytała jedna z osób, którą proszono o podpis pod lista KO.
To ciekawe, że „Wyborcza” obwinia PiS nawet o trudności w zbieraniu podpisów pod listami wyborczymi przez KO.
„Wyciąć, wystrzelać, wyasfaltować” - już sam tytuł kolejnej
odsłony „Czarnej księgi PiS” zapowiada mocną i niekoniecznie finezyjną
propagandę w zawartości, ocierającą się o tak rzekomo zwalczaną przez
środowiska opozycyjne „mowę nienawiści”. Problem w tym, że redaktorzy
z Czerskiej posunęli się za daleko w stosowaniu manipulacji
i retorycznych chwytów, co powoduje, że dodatku nie czyta się
z wypiekami oburzenia na PiS na twarzy, ale ze szczerym uśmiechem
politowania na ustach.
Ta partia ma w kodzie genetycznym niszczenie rzeczy
dobrych i pięknych, takich, które pozytywnie mogłyby łączyć Polaków,
a takim czymś jest właśnie nasza przyroda. Ich ideologia i wiedza
dotycząca środowiska to pomieszanie pokrętnego rozumienia biblijnego
„Czyńcie sobie ziemię poddaną” z XIX-wiecznymi poglądami na rozwój.
—
pisze „GW”, jako przykład dając wycinkę Puszczy Białowieskiej,
w rzeczywistości konieczną, żeby utrzymać kompleks przy życiu. Dokonuje
przy tym projekcji, czyli przeniesienia cech jednej grupy na inną,
ponieważ to nikt inny jak tylko PO na spółkę z PSL zaplanowały prawdziwy
zamach na polskie lasy w postaci planów ich prywatyzacji, a w dalszym
etapie – jak należy się spodziewać - wycinki, ale już nie kosmetycznej,
ale totalnej.
Nie przeszkadzało to jednak „GW”
w oskarżeniu prof. Jana Szyszko o dokonanie „największej od 1988 roku
masakry w Puszczy Białowieskiej”. Absurdów jest tu jednak
zdecydowanie więcej.
Można powiedzieć, że PiS nienawidzi drzew, tych wielkich i długowiecznych istot, które zapewniają nam cień i chłód latem
—
napisała „GW” w artykule „Requiem dla drzew”, zarzucając PiS dokonanie
w Polsce przyrodniczej masakry na niespotykaną dotąd skalę, „w lasach
i poza nimi”.
Odnosząc się do wycinki suchych, zaatakowanych przez kornika drzew nie omieszkała dodać:
Choć
wycinano tylko suche świerki, przy okazji miażdżono rosnące między nimi
młode pokolenie tego gatunku, młode graby, klony, a także maleńkie
dęby. […] A kiedy jeszcze dojdzie do sztucznych nasadzeń, to zwyczajnie
możemy się z prawdziwą Puszczą w tych miejscach pożegnać.
Co więcej
„Wiele strzelistych dębów pozbawionych osłony, jaką dawały im suche
świerki [sic!], natychmiast się wywróciło”. Swoją drogą ciekawe, skąd
taka „logika” redaktorom z Czerskiej w ogóle przyszła na myśl? „Dające
ochronę suche świerki” są tak samo prawdziwe, jak i to że sztuczne
nasadzenia oznaczają „pożegnanie” z Puszczą.
Ścieżki,
którymi chodziłem, zamieniono w jakieś szalone, błotniste tory
przeszkód, na których trzeba uważać, by nie wpaść w koleiny sięgające
czasami na metr i więcej. Tak zdewastowano dom sóweczkom, dzięciołom
trójpalczastym i białogrzbietym oraz muchołówkom białoszyim, gatunkom
chronionym unijnym prawem
— perorowała „GW”.
Abstrahując już od tego, że nie ma w Polsce sprzętu do wycinki drzew
zdolnego zostawić metrowej i więcej wysokości koleiny, a także od tego,
że ze ścieżek spacerowych ptaki leśne nie korzystają, mamy
tu do czynienia z prymitywną grą na emocjach czytelnika. Skandaliczną
dokładnie tak samo, jak padające pod adresem leśników oskarżenia
o niszczenie lasów.
Pisząc, że Polsce bezpośrednio zagraża globalne ocieplenie „GW” stwierdza:
Niestety
wszystkie te zagrożenia umykają kolejnym rządom. Polska nie tylko nie
ma planu odejścia od węgla, ropy i gazu, których spalanie wywołało
obecne globalne ocieplenie – czyli planu przestawienia gospodarki
na bezemisyjne źródła energii – ale nie ma też żadnych pomysłów
na złagodzenie lokalnych skutków globalnych zmian klimatu
i przystosowanie się do życia w nowej rzeczywistości.
Co więcej,
podkreśla, iż trwający bez przerwy od wieków proces pochłaniania plaż
przez morze to efekt globalnego ocieplenia! Powołując się
na niewymienionych z imienia i nazwiska „naukowców” stwierdza ponadto,
że „pierwsza wojna klimatyczna XXI wieku już trwa – to wywołana m.in.
suszą wojna domowa w Syrii”. Czy można wyobrazić sobie większą bzdurę?
Według
prognoz naukowców rosnące na sile zmiany klimatyczne spotęgują głód
i wojny […] a uchodźcy klimatyczni zapukają do bram Europy,
w tym do Polski.
— grzmi „GW”.
W podtekście jest oczywiście, że to wszystko wina PiS.
„GW”
nie podobają się również plany rządu poprawiania infrastruktury
drogowej oraz tworzenie dróg wodnych, które zdaniem publicystów „GW”
doprowadzą do „osuszenia torfowisk Polesia, możliwych pożarów
i gigantycznych emisji dwutlenku węgla”.
Nie tylko Puszcza Białowieska znalazła się na celowniku polityków PiS
—
grzmi „GW”, wskazując na parki narodowe. Rzecz jasna i tutaj liczy
na emocje czytelników, nie podaje bowiem żadnych konkretnych przykładów
„zamachu” na obszary chronione ze strony polityków PiS. Gazecie nie
podoba się również przyzwolenie na polowania na dziką zwierzynę.
„GW”
zarzuca PiS-owi, że odebrał Małopolsce 20 mln na działania antysmogowe,
a jednocześnie przekazał w ramach ugody fundacji Lux Veritatis o.
Tadeusza Rydzyka 26 mln złotych rekompensaty za cofnięcia dofinansowania
projektu geotermii toruńskiej. Rzecz jasna nie dodaje, że za owe
sprzeczne z prawem cofnięcia finansowania odpowiada rząd PO-PSL, a rząd
PiS, jako spadkobierca poprzedników, musiał temu bezprawiu
uczynić zadość.
Ubolewa ponadto, że „PiS chce przepchnąć
w ekspresowym tempie przez parlament przepisy, dzięki którym budowa
kopalni będzie znacznie łatwiejsza i szybsza niż obecnie”.
Tak
na marginesie, już samo nazwanie tego dodatku do „Gazety Wyborczej”
„Czarną księgą PiS” jest obliczone na skojarzenie z takimi publikacjami,
jak „Czarna księga komunizmu”, czy „Czarna księga rewolucji
francuskiej”, dokumentującymi zbrodnie wspomnianych systemów. Wydaje się
to być niekoniecznie zakamuflowaną sugestią, że PiS ma na swoim koncie
„zbrodnie”. Czyż stosowanie takich absurdalnych figur retorycznych, jak
„rzeź drzew” nie ma na celu wywołanie w czytelniku poczucia winy
za wybór partii dokonującej „masakry”? Tylko kto się na to nabierze?
„Gazeta Wyborcza” w ostatnich
godzinach kampanii wyborczej robi wszystko, by wesprzeć swoją ulubioną
partię. Teraz wzięła się za lustrację użytkowników Twittera,
a szczególnie tego, ukrywającego się pod nickiem smok05.
O tożsamości „Smoka” pisał już dziennikarz „Faktu”, który sugerował,
że pod pseudonimem kryje się gliwicki radny Prawa i Sprawiedliwości
Tomasz Tylutko. Powoływał się na ustalenia Mirosława Szczerby,
współpracownika Lecha Wałęsy, które okazały się kompletną bzdurą.
Za lustrację „Smoka” wzięła się „Wyborcza”, która na swoim portalu napisała o mężczyźnie ukrywającym się pod tym nickiem.
Jak
twierdzą redaktorzy z Czerskiej, „Smokiem” jest blisko
sześćdziesięcioletni Jan Janiak, który wraz z rodziną - żoną i córką -
mieszka w Gliwicach. Swoje konto na Twitterze założył w 2012 roku.
Wcześniej udzielał się w komentarzach na forum portalu Gazeta.pl,
na nieistniejącym już portalu Pardon, pisywał też na platformie
blogowej Salon24.
„GW” odnalazła Janiaka wśród absolwentów gliwickich szkół oraz pisze o tym, gdzie mężczyzna pracuje.
Janiak
przedstawia się jako przedsiębiorca, wręcz “self-made man”, który
od kilkunastu lat prowadzi firmę. Wcześniej przez siedem lat pracował
w kopalniach: Sośnica, Bielszowice i Knurów. W 2013 r. chwali się:
“zbudowałem fabrykę bez kredytów i 10 lat płacę sute podatki”
— czytamy.
Zdaniem
redakcji z Czerskiej, firma w której pracuje Janiak, nie jest jego
własnością, a spółką córką niemieckiej firmy spod Hamburga. Zajmuje się
wytwarzaniem specjalistycznych elementów z tworzyw sztucznych
wzmacnianych włóknem szklanym oraz trudni się ich montażem. Firma
działająca od 2001 roku ma dwa oddziały - na Śląsku i w woj.
zachodniopomorskim i - jak wynika z KRS - zatrudnia 34 osoby. Sam Janiak
jest jej „samoistnym prokurentem” od 2004 r.
„Wyborcza”
zwraca także uwagę na to, że „Smok” odżegnuje się od współpracy
z firmami skarbu państwa, ale prowadzona przez niego firma jest
podwykonawcą państwowych firm, np. PGE, Tauronu.
„GW”
posunęła się nawet do tego, że do firmy, w której ma pracować
mężczyzna, wysłała pytania. Nie doczekawszy się odpowiedzi, kontaktu
z mężczyzną szukała także w niemieckiej spółce.
„Gazeta Wyborcza” ujawniła dane
dotyczące użytkownika Twittera znanego pod nickiem „Smok05”. Sprawa
wywołała oburzenie, ponieważ dziennikarze z Czerskiej ujawnili
informacje, których żaden internauta występujący in cognito nie chciałby
przedstawiać na forum publicznym. Do sprawy odniósł się w zdawkowym
oświadczeniu autor kontrowersyjnego artykułu Bartosz Chyż.
Nie ujawniłem adresu zamieszkania Smoka/JJ. 2.
Nr PESEL jest daną z KRS. 3. Z cudzym nr PESEL nie można wziąć kredytu.
4. Nękania np. poprzez odwiedzanie w firmie to głupota. Nie powinno
mieć miejsca
— napisał dziennikarz.
Jego oszczędne w słowach oświadczenie nie przekonała internautów.
Takie
oświadczenie nie załatwia sprawy. Machina nienawiści już ruszyła…
Ciekawie będzie, gdy wektor siły się odwróci przeciwko ludziom
z Wyborczej. Wtedy też Pan napisze czteropunktowe oświadczenie? A gdy
jakiś oszołom zacznie prześladować Pana rodzinę, to co Pan zrobi?
— napisał użytkownik występujący pod nickiem Tȟašúŋke Witkó.
Tweet nie pozostał bez odpowiedzi.
Jakoś nie
widziałem, by „machina nienawiści” u Smoka panu przeszkadzała. Wtedy
zgłoszę sprawę do policji. I dzielni policjanci szybko i sprawnie się
nią zajmą
— twierdził Chyż.
Głos użytkownika Tȟašúŋke Witkó nie był jednak odosobniony.
Gość
od ujawnienia danych Smoka. Może proszę napisać gdzie Pan mieszka?
Skoro kwestia oceny czy ktoś zasługuje na ujawnienie danych czy nie,
jest arbitralna i nie należy do służb, nie powinno
to nastręczać problemu
— zauważył Cezary Krysztopa, dziennikarz m.in. telewizji wPolsce.pl.
Tymczasem dziennikarz TVP Jacek Łęski zwraca uwagę na istotny szczegół w sprawie.
Ciekawy
szczegół: @smokk05 miał konto na http://gazeta.pl i komentował tam
różne teksty. To może być klucz do ujawnienia jego danych. Ważna
wiadomość dla tych, którzy założyli, lub myślą o założeniu konta
na portalu Agory. Nie znacie dnia ni godziny
Nienawidzi Tuska, pluje na Żydów, lewactwo, LGBT. Wielbi za to #PiS. Mimo ukrywania swojej tożsamości Smok pozostawia w sieci sporo śladów. Na ich podstawie ustaliliśmy, że za awatarem ukrywa się Jan Janiak. Troll zbliża się do sześćdziesiątki, mieszka w Gliwicach, ma rodzinę.
Nie muszę lubić Tuska ani Smoka. Wiem jednak o rozporządzeniu ws upowszechniania, przetwarzania i upubliczniania danych osobowych RODO. naruszenie – dostępne możliwości obejmują kary pieniężne w wysokości do 20 mln EUR lub 4% całkowitych rocznych obrotów firmy. Macie gest
Zdaniem Kurskiego, z racji przekroczenia progu przez pięć komitetów,
Prawo i Sprawiedliwość nie może być niczego pewne, ale pewne jest to,
że „te wybory nie były uczciwe”.
W tym znaczeniu,
że nie były to wybory równych szans. Była to walka Dawida z Goliatem.
Wszystkie niemal zasoby państwa były niewyczerpanym zasobem partii
Kaczyńskiego. A bezmiar ordynarnej propagandy lejącej się z mediów
publicznych i narodowych zapierał dech
— dramatyzował Kurski.
Nie
zapomniał także wspomnieć o „kłamstwach” płynących z telewizji
publicznej i „lżenia” opozycji przez „24 godziny na dobę” oraz
do porównania Polski z Białorusią, Rosją i Węgrami, bo - jak twierdzi -
„wygrywać będą ci, co mają wygrać”.
Ale na tym nie koniec. Kurski
poszedł o krok dalej i oświadczył, że w sumie to opozycja zebrała
więcej głosów niż PiS. Czyżby już „Wyborcza” próbowała ogłaszać, że mimo
wyraźnego zwycięstwa PiS, to jednak opozycja wygrała, tak, jak zrobiono
to przy wyborach samorządowych?
Jeśli PiS będzie
zdolny samodzielnie rządzić, trzeba się przygotować na to, że dokończy
swoją „narodową rewolucję”, bez której autokratyczne rządy Kaczyńskiego
będą niepełne. Atak zapewne najpierw pójdzie na media, a potem - na sądy
i samorządy. Władza PiS uzna bowiem, że jej odnowiony mandat uprawnia
ją do dalszej destrukcji praworządności i łamania konstytucji
—
histeryzował wicenaczelny „Gazety Wyborczej”, pocieszając się, że mimo
wszystko „samodzielne rządy PiS nie są przesądzone”, a partia
Kaczyńskiego będzie musiała zabiegać o głosy skrajnej prawicy.
Kurski
ma także nadzieje na Senat, bo wygrana opozycji w Izbie Wyższej
parlamentu byłaby „małym zwycięstwem, a parlamentaryzm przestanie być
karykaturą samego siebie”.
Na koniec wicenaczelny „Wyborczej”
wystosował dramatyczny apel do zwolenników totalnej opozycji, aby „nie
kładli się do trumny” i „nie wywieszali białej flagi”,
bo „to dopiero początek”.
Wygląda na to, że w „Gazecie
Wyborczej” wszystko po staremu. Znów będą trąbić, że porażka
KO to jednak sukces, że wybory były nieuczciwe , że propaganda,
że konstytucja, że praworządność. Redakcja z Czerskiej i jej zwolennicy
na kolejne cztery lata zamkną się w swojej własnej rzeczywistości.
„Gazeta Wyborcza” za wszelką cenę próbuje umniejszyć skalę
zwycięstwa Prawa i Sprawiedliwości w wyborach parlamentarnych. Już
na pierwszej stronie wtorkowego wydania redakcja z Czerskiej zachwyca
się tym, że opozycja odbiła Senat. Zdaniem Agnieszki Kublik, w siedzibie
PiS przy Nowogrodzkiej „panuje nastrój frustracji”.
Nie zabrakło także kpin z tego, że Jarosław Kaczyński zdobył
w Warszawie mniej głosów niż Małgorzata Kidawa-Błońska oraz, że PiS
dostało mniej głosów na Żoliborzu niż KO.
Kolejnym powodem
do radości dla „GW’ jest fakt, że w Sejmie nie zasiądzie Stanisław
Piotrowicz, określony jako „symbol przejmowania sądów przez PiS” oraz
braku większości mandatów dla PiS w Senacie.
Senat był dla Kaczyńskiego jak maszynka produkująca ustawy. Naciskał guzik „Karczewski” i marszałek uruchamiał automat
– kpił nowo wybrany senator Krzysztof Brejza, stwierdzając, że opozycja będzie dbała o „poprawność i jakość prawa”.
Z kolei
zdaniem Bogdana Borusewicza, „wynik do Senatu pokazuje, iż musi być
jeden wspólny kandydat całej opozycji przeciwko Andrzejowi Dudzie”.
W jego ocenie, jeśli opozycja będzie miała większość w Senacie, swoją
kandydaturę rozważy Donald Tusk.
Przypomnijmy, że Prawo
i Sprawiedliwość wygrało wybory parlamentarne z wynikiem 43,59 proc.
poparcia, co przekłada się na 235 mandatów i 8,05 mln głosów.
Koalicja
Obywatelska zdobyła 27,40 proc., co daje 134 mandaty. Lewica
z poparciem 12,56 proc. zdobyła 49 mandatów, PSL i Kukiz’15 8,55 proc,
które przekłada się na 30 mandatów. „Wyborcza” podkreśliła, że opozycja
łącznie uzyskała 8,95 mln głosów. Jednej mandat w Sejmie ma Mniejszość
Niemiecka, z kolei Konfederacja, z wynikiem 6,81 proc.,
otrzymała 11 mandatów.
W przypadku Senatu, Prawo
i Sprawiedliwość zdobyło 48 mandatów. Koalicja Obywatelska sama zdobyła
mniej mandatów niż PiS, bo 43. Trzy mandaty zdobyło PSL, a dwa mandaty
SLD. 4 mandaty zdobyli senatorowie startujący z własnych komitetów.
W „GW”
nie zabrakło też komentarza Pawła Wrońskiego, który z euforią
oświadczył, że „PiS traci monopol”, a „mechanizm sprawowania władzy
przez PiS lekko się zatarł”. Wroński nabijał się, że Prawo
i Sprawiedliwość uzyskało zaledwie zwykłą większość, a nie
tę konstytucyjna, czy większość 3/5, a odbicie Senatu oznacza
„opóźnienie legislacyjnego galopu”.
Opozycja
wygrała nie dzięki swoim programom i propozycjom, ale dzięki wkurzeniu
na nachalną propagandę władzy. (…) Sukcesem Grzegorza Schetyny był pakt
senacki, ale jego przegrana we Wrocławiu z kandydatką PiS to znak,
że opozycja potrzebuje generacyjnej i ideowej zmiany
– oświadczył Wroński.
Redakcja
z Czerskiej na tym jednak nie kończy i swoich czytelników uraczyła
artykułem Agaty Kondzińskiej, która stwierdziła, że w obozie władzy
ne ma euforii, a „porachunki z premierem Morawieckim będzie chciała
wyrównać była premier Beata Szydło”.
Zdaniem autorki to właśnie
Senat jest największym zmartwieniem Jarosława Kaczyńskiego, który do tej
pory Izbę Wyższą miał „na telefon”.
„GW” stwierdziła także,
że zmartwieniem dla prezesa PiS są mocna reprezentacja gowinowców
i ziobrystów. Zdaniem Kondzińskiej „układanki na rządowym zapleczu już
się zaczęły”.
Co jeszcze wymyślili redaktorzy „Gazety
Wyborczej”, by umniejszyć zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości? Agnieszka
Kublik przyczepiła się do tego, że na wieczorze wyborczym PiS obecny był
prezes TVP Jacek Kurski.
W demokratycznym państwie
w dniu wyborów, miejsce prezesa telewizji publicznej jest w pracy.
Bo to jeden z najgorętszych dni dla dziennikarzy
– pouczała Kublik, oświadczając, że „dla tej władzy łamanie zasad jest powodem do sławy i chwały”.
Wygląda
na to, że w „Gazecie Wyborczej” wszystko po staremu. Znów będą trąbić,
że porażka KO to jednak sukces, że wybory były nieuczciwe ,
że propaganda, że konstytucja, że praworządność. Redakcja z Czerskiej
i jej zwolennicy na kolejne cztery lata zamkną się
w swojej własnej rzeczywistości.
Chwilę przed wyborami parlamentarnymi w Polsce, 12 października,
w programie „The Listening Post” nadawanym przez telewizję Al Jazeera,
wyemitowany został skrajnie stronniczy reportaż poświęcony Polsce. Jego
twórcy stwierdzili, że to Telewizja Polska odpowiada za zabójstwo
prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, a rząd Prawa i Sprawiedliwości chce
zniszczyć „Gazetę Wyborczą”.
Reportaż
Al Jazeery zaczyna się od momentu zabójstwa Pawła Adamowicza podczas
finałowego koncertu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku.
Narrator opowiada, że śmierć Adamowicza, który „został dźgnięty nożem
przed tysiącami gapiów - nastąpiła w „coraz bardziej brzydkim i napiętym
momencie w polskiej polityce, a retoryka osiągała szczyty gorączki”.
Widz
reportażu może się także dowiedzieć, że Adamowicz był bardzo popularny
w Gdańsku, ale prowadzone było także wobec niego śledztwo dotyczące jego
finansów osobistych. Oczywiście temat nie został rozwinięty. Dodano
jednak, że „dla niektórych stał się symbolem korupcji i elitarności”.
Nie zapomniano także o dodani fragmentów wypowiedzi żony, Magdaleny
Adamowicz, która w rozmowie z TVN24 powiedziała, że winę za to, co się
wydarzyło, ponowi Telewizja Polska.
Reportaż / autor: screen YT/ Al Jazeera
Reportaż / autor: screen YT/ Al Jazeera
Adamowicz obwiniła TVP za wpływ na niestabilnego psychicznie mężczyznę:
„Zachowanie
tego mężczyzny - który siedział w więzieniu i był indoktrynowany przez
telewizję reżimową - było wynikiem zasianej nienawiści”
— słyszymy w materiale.
Jedną
z osób, która wystąpiła w reportażu, jest Agata Szcześniak z portalu
OKO.press. Szcześniak mówiła, że TVP pokazała w 2018 roku prawie 1800
materiałów poświęconych Adamowiczowi, które głównie miały
negatywny wydźwięk.
Jeśli regularnie oglądałeś TVP, łatwo mógłbyś dojść do wniosku, że stanowił on wielkie zagrożenie dla Polski, co nie jest prawdą
— oświadczyła Szcześniak.
Po tym wstępie, ekipa „The Listening Post” przeszła do sedna sprawy, czyli tytułowych dwóch braci - Jacka i Jarosława Kurskich.
Na pierwszy ogień poszedł Jacek Kurski. Autorzy reportażu określili go jako „rzetelnego psa atakującego Kaczyńskiego”.
Reportaż / autor: screen YT/ Al Jazeera
Reportaż / autor: screen YT/ Al Jazeera
Kurski
dokonał gruntownych zmian, oczyszczając TVP z dziennikarzy
i przesuwając telewizję tak blisko rządu, jak nie było od czasu upadku
komunizmu w Polsce 30 lat temu. To machina propagandowa, która jest
bardzo przydatna dla Jarosława Kaczyńskiego w przeddzień wyborów
parlamentarnych w kraju
— słyszymy w reportażu.
Redakcja
„The Listening Post” twierdzi, że nie udało jej się skontaktować
z Jackiem Kurskim. Udało im się jednak skontaktować z prezesem
Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Krzysztofem Skowrońskim.
Reportaż / autor: screen YT/ Al Jazeera
Dziennikarz
podkreślił w rozmowie, że przesunięcie sieci w prawo było jedynym
uczciwym sposobem na zapewnienie większej równowagi na polskim
rynku medialnym.
Przed 2016 r. Media w Polsce, w tym
TVP, były zdominowane przez lewicę. Po zwycięstwie partii Prawo
i Sprawiedliwość, TVP zaczęła mówić językiem zwycięzców. Relacjonowali
świat z konserwatywnej perspektywy
— zwrócił uwagę Skowroński.
Przyznał
także, że Telewizja Polska posunęła się zbyt daleko w kierunku rządowej
propagandy, ale podkreślił, że gdyby pozostała w centrum, na rynku znów
pojawiłaby się asymetria.
W końcu przyszła pora
na swoistą „gwiazdę” reportażu - wicenaczelnego „Gazety Wyborczej”
Jarosława Kurskiego. „Wyborcza” została określona mianem „zdecydowanie
największej gazety opozycyjnej”.
Reportaż / autor: screen YT/ Al Jazeera
Reportaż / autor: screen YT/ Al Jazeera
Kurski żalił się, że dla niego obecna sytuacja w TVP jest „szczególnie bolesna”.
Jestem
rozdarty tym, co powinienem powiedzieć, ponieważ jest to dla mnie takie
trudne. Ponieważ szefem tej telewizji jest mój brat. TVP to narzędzie
propagandowe, które działa na bardzo prostych zasadach: kłamstwo,
kłamstwo, kontynuuj powtarzanie kłamstwa, a sprawisz, że będzie
się trzymać
— oświadczył Jarosław Kurski.
Przekonywał, że „Gazeta Wyborcza” stała się „cierniem” w rządzie, który chce ją zniszczyć.
**Rząd
chce zniszczyć „Gazetę Wyborczą”. Jest bardzo inteligentny. To nie jest
bezpośredni atak i próba cenzury. Mają nadzieję, że nas zabiją
finansowo. Nakrywają nas plastikową torbę i mówią: „spróbuj oddychać”
— dramatyzował Kurski.
Kolejnym
komentującym był dziennikarz tygodnika „Polityka” Rafał Kalukin, który
opowiedział o relacjach łączących braci Kurski. Kalukin oświadczył,
że wszystko układało się dobrze do 2005 roku, kiedy Prawo
i Sprawiedliwość po raz pierwszy zyskało władzę.
Konflikt został zradykalizowany i wymknął się spod kontroli
— stwierdził Kalukin.
Reportaż / autor: screen YT/ Al Jazeera
Co ciekawe,
Al Jazeera stwierdza, że bracia Kurscy to „obecnie prawdopodobnie
najbardziej uderzający przykład podziałów politycznych w Polsce, które
po 30 latach od upadku komunizmu są tak głębokie, jak nigdy”.
Jak dodano, wynik wyborów „może mieć wpływ na to, jak ta historia będzie opowiadana w przyszłości”.
Jak
widać, Al Jazeera, która ogłasza się telewizja niezależną politycznie,
nie potrafi w obiektywny sposób przedstawić sytuacji politycznej
w Polsce. W reportażu próżno szukać choćby wzmianki o tym, że „Gazeta
Wyborcza” nieustannie atakuje rząd i Kościół, że naśmiewa się
z katolików, wartości tworzących naszą kulturę, itd. „Opowieść o dwóch
braciach” została opowiedziana z perspektywy jednego z nich. Można się
tylko domyślać, co redakcja „The Listening Post” chciała osiągnąć,
publikując ten reportaż tuż przed wyborami parlamentarnymi w Polsce,
w trakcie obowiązującej tylko na terenie naszego kraju ciszy wyborczej.
Z sondażu Dziennika Gazety Prawnej i RMF FM wynika, że to Donald
Tusk jest potencjalnie najlepszym rywalem dla ubiegającego się o
reelekcję Andrzeja Dudy. – Wybory prezydenckie są strategiczne,
najważniejsze.
Pojawiają
się dwie potencjalne kandydatury Koalicji Obywatelskiej na prezydenta
RP; jest to Małgorzata Kidawa-Błońska oraz Donald Tusk - podkreślił
senator Koalicji Obywatelskiej Marek Borowski.
Na łatwe zbawienie dzięki politycznemu ukamienowaniu
Schetyny PO nie może racjonalnie liczyć. Bo Schetyna to objaw, a nie
źródło problemów Platformy
— zaznacza, dodając,
że „PO nie dlatego przegrała, że miała marnego lidera, kiepską kampanię,
złe spoty, słaby sztab, nietrafione prezenty dla elektoratu albo mierne
listy”. W jego ocenie problem leży zupełnie gdzie indziej. Wspominając
PO sprzed dwunastu lat, Żakowski stwierdza, że „miała marzenia, projekty
cywilizacyjne, osobowości, energię i świeżość.
Potem
kolejno stawała się partią władzy, zmęczoną partią władzy i byłą partią
władzy. Ma sporo wyborców, lecz mało sympatyków, bo wyparowała z niej
treść, znikły osobowości, wyciekły marzenia i ulotnił się sens. Została
słaba wola powrotu do władzy oraz potrzeba działaczy,
by przetrwać w polityce
— diagnozuje.
Podkreśla,
że PO „miota się między socjaldemokratami a neoliberałami, między
demokratami a republikanami i między tradycjonalistami a libertynami”.
Łatwiej jest znaleźć nowego lidera niż nowy powód istnienia
—
zauważa, podkreślając, że „nowy lider się sprawdza, gdy ma się nowe
idee, a nowy lider zamiast nowych idei to pomysł, który wiele partii
sprowadził już na manowce.
W tekście nie pada nazwisko Adama Bodnara, ale z jego treści
jednoznacznie wynika, że chodzi o Rzecznika Praw Obywatelskich. Litania
zasług Bodnara zajmuje ponad 25 proc. tekstu.
Taki kandydat, który przez ostatnie cztery lata czynnie wspierał ruchy demokratyczne i upominał się o praworządność w Polsce
— pisze Kurski.
Kandydat,
dla którego „prawa człowieka” to nie jest pusty slogan. Który piętnować
będzie każdą władzę naruszającą prawa i zasady demokracji liberalnej,
„naszą „ i „waszą”
— podkreśla.
Wicenaczelny „GW” atakuje opozycję.
Kandydaci
na kandydatów prężą muskuły. Toczą kuluarowe batalie, wojnę pozycyjną
o dostęp do ucha Grzegorza, wznosi się kurz bitewny, panuje bezhołowie
i rozgardiasz. W dymie z cygar rządzą faceci z piątego piętra, którzy -
jak Duda - też są z siebie bardzo zadowoleni
Nie wystartuję w wyborach prezydenckich w przyszłym roku —
podkreślił na antenie TOK FM Adam Bodnar, Rzecznik Praw Obywatelskich.
Rozumiem, że pytanie jest związane z artykułem Jarosława Kurskiego, wicenaczelnego „Gazety Wyborczej”?
— odparł Adam Bodnar, pytany przez Dominikę Wielowieyską, czy będzie kandydował na urząd Prezydenta RP.
Chciałbym rozwiać wątpliwości. Jest szereg powodów
— zaznaczył.
Bodnar
zwrócił uwagę, że być może analiza Jarosława Kurskiego o „obywatelskim
kandydacie” wskazuje, iż jest taka potrzeba, ale jak dodał, to sprawa
dla analityków.
Duda będzie teraz kochał opozycję i perwersyjnie bajdurzył o narodowej zgodzie
— mówi Jarosław Kurski w komentarzu wideo na stronie „Gazety Wyborczej”.
Zastępca Michnika pokusił się o analizę sytuacji przed wyborami prezydenckimi. Namawia opozycję do podkręcenia atmosfery.
Nie
znamy jeszcze kontrkandydata po stronie demokratów, ale ktokolwiek nim
będzie, nie może powtarzać tego samego. To byłaby pułapka. Kampania pod
tytułem „kochajmy się” uczyni spór letnim, zdemotywuje wyborców,
a przede wszystkim zakłamie istotę rzeczy
— twierdzi.
Następnie w paskudny sposób atakuje prezydenta Andrzeja Dudę.
Istota
rzeczy polega na tym, że Duda jako bezwolne narzędzie Kaczyńskiego,
jest osobiście odpowiedzialny za niszczenie państwa, demokracji,
konstytucji, sądów, armii mediów i polityki zagranicznej, za zimną wojnę
między Polakami
— przekonuje wicenaczelny „GW”.
I właśnie po to są wybory, żeby Dudę za to wszystko politycznie rozliczyć, a nie ścigać się z nim na uśmiechy
— dodaje.
W pełnym jadu wystąpieniu nie mogło zabraknąć słów o Marianie Banasiu.
Niech się pan prezydent obściskuje z Marianem Banasiem. Ja sobie nie życzę
W grudniu 63 proc. badanych przez CBOS dobrze ocenia
prezydenturę Andrzeja Dudy, 29 proc. - negatywnie. O pracy Sejmu nowej
kadencji dobrze mówi 37 proc., a negatywnie 47 proc. O działalności
Senatu nowej kadencji dobrą opinię ma 40 proc. badanych, a złą
- 30 proc.
Grudniowe notowania głowy państwa są zbliżone do tych z poprzedniego
miesiąca. Prezydenturę Dudy dobrze ocenia obecnie 63 proc. respondentów,
to o 2 pkt proc. słabszy wynik niż w listopadzie. Negatywnie ocenia
ją 29 proc. (bez zmian), a 8 proc. ankietowanych nie ma zdania na ten
temat (wzrost o 2 pkt proc.).
CBOS zauważył, że mimo nieznacznego
ubytku opinii pozytywnych w stosunku do wyników listopadowych,
notowania głowy państwa można określić jako względnie stabilne,
szczególnie jeśli chodzi o skalę niezadowolenia z obecnej prezydentury.
W grudniowym
badaniu ankietowani po raz pierwszy ocenili pracę nowo wybranych posłów
i senatorów. CBOS zwrócił uwagę, że ostatnie notowania obu izb starego
parlamentu były wyjątkowo dobre.
Opozycja ponownie sięga
po wariant „ulica i zagranica”. „Gazeta Wyborcza” zapowiada protesty
w „obronie” sądów, które w całej Polsce mają odbyć się w środę. Powodem
do demonstracji ma być projekt nowelizacji ustawy o ustroju sadów
powszechnych złożony przez posłów Zjednoczonej Prawicy kilka dni temu.
Opozycja określa go „ustawą opresyjną”. Demonstracje mają odbyć się pod
kłamliwym hasłem „Dziś sędziowie, jutro wy”.
Dziś
sędziowie, jutro Wy. Pod tym hasłem w całej Polsce odbędą się
18 grudnia o godz. 18 demonstracje pod sądami. W Warszawie protestujący
zbiorą się przed Sejmem
—czytamy na okładce dzisiejszej „Gazety Wyborczej”.
Z kolei
rolę „zagranicy” ma odegrać Komisja Europejska, która zapowiedziała,
że przyjrzy się projektowi nowelizacji ustawy o ustroju
sądów powszechnych.
Ta zapowiedź nie dziwi
Bartłomieja Przymusińskiego, rzecznika Stowarzyszenia „Iustitia”. „Jak
na dłoni widać, czemu służyło stworzenie tego upolitycznionego systemu
dyscyplinarnego. Dotąd słyszeliśmy zapewnienia, że chodzi o ściganie
sędziów, którzy popełnili jakieś przestępstwa. Dzisiaj widzimy, że ten
system został stworzony, żeby ścigać sędziów za to, że wydają
orzeczenia, które nie podobają się politykom”
—cytuje słowa wypowiedziane przez Przymusińskiego w TVN24.
Do demonstracji,
jak czytamy w „GW” wzywają stowarzyszenia sędziowskie Iustitia, Themis,
stowarzyszenie adwokatów Defensor Iuris, stowarzyszenie prokuratorów
Lex Super Omnia, Inicjatywę Wolne Sądy, Komitet Obrony Demokracji,
Obywateli RP, Akcję Demokrację, Front Europejski i Helsińską Fundację
Praw Człowieka.
Obywatelki i obywatele!
PiS
wypowiada otwartą wojnę niezależnemu sądownictwu! Planuje represje
wobec sędziów i prokuratorów włącznie z wydaleniem z zawodu! Otwarcie
nakazuje zaniechanie stosowania prawa europejskiego! To koniec
trójpodziału władzy oraz krok w kierunku wyprowadzenia Polski z Unii
Europejskiej! Wzywamy wszystkich do protestu! 18 grudnia wyjdźmy
na ulice w całej Polsce - solidarni z sędziami! Dziś Sędziowie -
jutro Ty!
—czytamy w komunikacie ogłoszonym w internecie przez stowarzyszenia sędziowskie.
Sędziowie
i opozycja protestuje również po to, aby, jak czytamy, prezydent
Andrzej Duda nie mógł wskazać „swojego pierwszego prezesa
Sądu Najwyższego”.
Przy okazji PiS chce
uciszyć lub usunąć z sądów niepokornych sędziów, spacyfikować samorząd
sędziowski, siłowo zamknąć niewygodne dla prezydenta sprawy
i zagwarantować mu, że wskaże „swojego” pierwszego prezesa
Sądu Najwyższego
—czytamy.
Do wyjścia
na ulicę i demonstrowania zachęcali ostatnio Donald Tusk i prof. Tomasz
Grodzki. Jak widać po październikowej porażce wyborczej, opozycja nie
wyciągnęła żadnych wniosków i ponownie sięga po stare chwyty w postaci
próby rozhuśtania emocji. To nie może przynieść żadnych dobrych efektów…
Dzisiejsze pikiety, które „Gazeta Wyborcza” zapewne nazwie „masowymi”
będą dobrym testem na nastoje społeczne w kontekście reformy
sądownictwa. Ostatnie demonstracje okazały się katastrofą frekwencyjną.
Czy tak będzie i dzisiaj? Wiele na to wskazuje. Polacy nie będą
„umierać” za skrajnie upolitycznionymi sędziami, którzy dla obrony
swoich przywilejów i bezkarności, gotowi są na wszystko.
Jesteśmy jak
pochyłe drzewo, na które każda koza skacze. Kraj nielubiany
i nierozumiany. Niszczący Unię Europejską. Uważany za amerykańską
półkolonię. Zadufane w sobie dziwadło na peryferiach Europy
– powiedział Jarosław Kurski w noworocznym przesłaniu dla czytelników”Gazety Wyborczej”.
Zastępca Adama Michnika porównuje też politykę historyczną Prawa i Sprawiedliwości do zachowania Władimira Putina.
W istocie
Putin robi to samo co PiS – politykę historyczną. Tylko że w narzucaniu
swej opowieści jest od PiS-u bardziej skuteczny. Nie opowiada bajek,
tylko cynicznie miesza kłamstwo z prawdą
– stwierdził.
Przy
okazji postanowił podzielić się swoją opinią na temat działań państwa
polskiego przed 1939 rokiem. Nazwał ówczesną Polskę „nadymająca
się mocarstwowo”.
Nadymająca się
mocarstwowo Polska w 1938 roku wraz z Adolfem Hitlerem dokonała rozbioru
Czechosłowacji. W niecały rok później nie było już Polski na mapie
– mówił.
Na koniec zostawił czytelników „Wyborczej” z niesamowicie pozytywnym przesłaniem.
Życzę nam i Polsce, by w 2020 roku jej obywatele uświadomili sobie grozę sytuacji
Szef Komitetu Żydów Amerykańskich (AJC) David Harris ocenił, że
słowa Władimira Putina o genezie II wojny światowej to "rewizjonizm
historyczny na sterydach". Podkreślił też, że za wybuch konfliktu
odpowiedzialne były nazistowskie Niemcy.
Wybory
prezydenckie odbędą się w niedzielę, 10 maja - ogłosiła w środę
marszałek Sejmu Elżbieta Witek. Zgodnie z przepisami II tura wyborów -
jeśli będzie konieczna - odbędzie się dwa tygodnie później, czyli 24
maja.
Prezes PiS wyjaśnił, że trzy przesłanki zdecydowały o poparciu Andrzeja Dudy..
Pierwsza
odnosi się do drogi pana prezydenta Dudy do prezydentury. Druga
przesłanka odnosi się do sposobu wypełniania tej niezwykle ważnej
funkcji w trudnym czasie. Przesłanka trzecia odnosi się do tego,
że możemy przewidzieć, jeżeli chodzi o przyszłą kadencję,
o którą walczymy
— mówił Jarosław Kaczyński.
Gdybyśmy mogli tylko marzyć o dobrym kandydacie,
to sądzę, że miałby on takie cechy, jak Andrzej Duda. Ale nie musimy
marzyć, bo mamy Andrzeja Dudę
— mówił Jarosław Kaczyński.
Pan
prezydent udowodnił, że jego związek z naszą ideą Polski silnej,
praworządnej i sprawiedliwej jest związkiem bardzo głębokim. Przekłada
się na gotowość do działania, nawet do ryzyka, łamania przeszkód
— zaznaczył prezes PiS dodając, że Andrzej Duda jest „kandydatem-marzeniem”.
Konwencja inaugurująca kampanię prezydencką Andrzeja Dudy.
Podczas wydarzenia zorganizowanego w hali Expo w Warszawie głos zabiorą
prezydent, premier oraz prezes PiS.
Mówi się, że w polityce można iść bardziej na lewo lub
prawo, ale tak naprawdę w polityce przede wszystkim można iść albo
naprzód, albo stać w miejscu, a nawet się cofać. Dzięki tej zmianie,
którą zapoczątkował Andrzej Duda, Polska ruszyła naprzód
— powiedział.
Jestem przekonany, że jeżeli będzie taka energia przez najbliższe 85 dni, to zwyciężymy
— podkreślił.
Panie
prezydencie, jestem przekonany, że mała biało-czerwona chorągiewka,
którą nosi pan w sercu, znów zawiśnie na najwyższym maszcie, bo nikt nie
jest tak zmotywowany, aby zwyciężyć, jak Ty
— mówił.
Nasza najwspanialsza na świecie Pierwsza Pora obchodzi 25-lecie wspaniałego małżeństwa
— powiedział premier. Zaproponował, aby zaśpiewać Pierwszej Parze „sto lat”, co też uczestnicy konwencji uczynili.
Andrzej
Duda był tą iskrą, która doprowadziła do zmiany. (…) doprowadził,
że życie polskich rodzin jest godniejsze i mamy ambitne cele.
On ma do tego siłę, determinację. Z nim razem przebudujemy Polskę
— mówił.
Czy
myślimy, ze bez prezydenta Andrzeja dudy byłaby możliwość odniesienia
takich sukcesów gospodarczych? Wolne żarty! Na pewno by tego nie było
— zaznaczył.
Na niwie
polityki międzynarodowej trudno wyobrazić sobie prezydenta, który
odniósłby tyle sukcesów. (…) Prezydent Duda wykonuje testament
prezydenta Lecha Kaczyńskiego
— stwierdził.
Prezydent
umacnia sojusz z najpotężniejszym dziś państwem świata. Świetnie
realizuje nasze główne priorytety. Wspiera zakup najnowocześniejszego
sprzętu. Wie, że tylko w taki sposób można zapewnić bezpieczeństwo
państwa Polskiego.
— mówił.
Prezydent, który by stał pod żyrandolem, nie osiągnąłby nawet 10 proc. tego, co dzięki niemu potrafiliśmy dokonać
— podkreślił premier.
Jest
coś takiego u pana prezydenta w jego charakterze, co nie jest zapisane
w żadnych ustawach, księgach, ale jest głęboko w jego sercu. To jego
umiłowanie Ojczyzny i wielkie pragnienie spotkania z ludźmi, rozmowy
z Polakami. Nie ma żadnego kandydata na prezydenta, który odwiedziłby
wszystkie powiaty. (…) Nie ma innego prezydenta i lepszego kandydata niż
pan Andrzej Duda
— powiedział Mateusz Morawiecki.
Od polityki
gospodarczej zaczynając i jego wspaniałej współpracy z rządem,
konstruktywnej, ale też takiej, gdzie potrafi zawetować ustawę
i przyznajemy czasami po miesiącach, że zrobił dobrze. To partner
do rozmowy, dba o bezpieczeństwo finansowe Polaków, kandydat najlepszy
z możliwych. Musi wygrać, jeżeli Polska ma wykorzystać swoją
historyczną, dziejową szansę. Bez prezydenta Andrzeja dudy nie będzie
możliwości realizacji naszego programu
— zaznaczył premier.
To rzeczywiście, tak jak powiedział pan prezes, kandydat marzeń. Dziękujemy panie prezydencie!
"To my wszyscy musimy ponownie udowodnić, że jesteśmy biało-czerwoną drużyna, na czele której stoi Andrzej Duda".
Beata Szydło wspominała zwycięską kampanię prezydencką Andrzeja Dudy z 2015 roku.
To nie był łatwy czas. Pamiętacie, że ówczesna władza miała w pogardzie zwykłych Polaków. wtedy zwijano Polskę
— przypominała była premier.
Możemy
mieć różne poglądy, ale Polska to nasz wspólny dom i powinniśmy
wspólnie myśleć o jego przyszłości. To powiedział nam 5 lat temu
kandydat na prezydenta Andrzej Duda. (…) To był czas, kiedy był model
zwijania państwa
— powiedziała Szydło.
Wtedy
właśnie kandydata na prezydenta Andrzej Duda wsiadł do autobusu
i rozmawiał z Polakami. Andrzej słuchał, co ludzie do niego mówili
i w ten sposób narodził się program dobrej zmiany, który został podjęty
przez Zjednoczoną Prawicę. (…) to był czas, kiedy nie było łatwo. Śmiano
się z kandydata Andrzeja Dudy. To był czas, kiedy wszyscy myśleli,
że zwycięży Bronisław Komorowski. Mam nadzieję, że pamiętacie szoguna
— mówiła Beata Szydło.
„Dotrzymujemy słowa”
Mam
dzisiaj dla Was dobrą wiadomość: 8 lat PO-PSL poszło w zapomnienie
i jest przeszłością. A ja dzisiaj z satysfakcją mogę powiedzieć: przez
ostatnie 5 lat Polacy przekonali się, że prezydenta Andrzej Duda
i Zjednoczona Prawica dotrzymują danego Polakom słowa
— podkreśliła była premier.
Biało-czerwona
drużyna zwyciężyła w 2015 roku. Poprosiłam Was, abyście zaufali
Andrzejowi, poprosiłam Was o pomoc. Powiedziałam wówczas, ze proszę Was
o to, bo ufam Andrzejowi - to człowiek uczciwy, człowiek wartości
i zasad. Znam go i mogę za niego ręczyć. (…) Dzisiaj jestem tutaj
z podobnych powodów - po tych 5 latach mogę powiedzieć, że prezydent
Andrzej Duda nie zawiódł mnie i Polaków. To jest najważniejszy powód,
aby na niego zagłosować. Dotrzymał danego słowa
— powiedziała.
To my wszyscy
musimy ponownie udowodnić, że jesteśmy biało-czerwoną drużyna, na czele
której stoi Andrzej Duda. (…) Chcemy, byście wszyscy byli z nami, tego
potrzebują Polacy
To jakieś
takie rozpaczliwe ruchy dość nieporadnej kampanii PiS-owskiej, która
moim zdaniem doprowadzi Andrzeja Dudę do klęski. Której mu z całego
serca życzę
— powiedział pewny siebie redaktor naczelny „Gazety Wyborczej”, marząc o roli proroka. Powtórka z rozrywki?
Adam Michnik
coraz rzadziej zabiera głos publicznie. I gdy robi to już w wywiadzie
dla serwisu wideo własnej gazety, prezentuje niewyobrażalny poziom
arogancji (określając to najdelikatniej).
Drwiny z gryzienia i szefowej kampanii Dudy
Zaczęło się od drwin ze sprawy szefowej kampanii Andrzeja Dudy Jolanty Turczynowicz-Kieryłło. Michnik wyśmiewał mecenas w skandalicznie obrzydliwy sposób!
Mój
kolega redakcyjny Paweł Smoleński napisał na swoim blogu, że gdyby pani
Turczynowicz-Kieryłło odgryzła palec pani Lichockiej, o ile mniej
kłopotów miałby PiS. Ale ona wtedy gryzła nie tego, kogo trzeba. Tak
że myślę, iż czeka nas jeszcze niejedna niespodzianka, bo nie wiadomo,
kogo teraz pogryzie szefowa sztabu wyborczego prezydenta Dudy. Czy może
panią Szydło, bo będzie konkurencja dwóch kobiet o serce kandydata? Czy
może panią Ziobrową, bo będzie konkurencja, kto bardziej kocha ministra
sprawiedliwości? Są tutaj rozmaite scenariusze, i jak dziś na to patrzę,
to myślę, że pan Bóg jest nieskończenie dowcipny, jeżeli
stworzył to towarzystwo
— drwił redaktor naczelny
„GW”. I ten sam człowiek lamentował później nad „językiem pogardy
i nienawiści”, który dominuje na scenie politycznej!
Michnik nazywa PiS „groteskową półdyktaturą”
Michnik postanowił straszyć Polaków, dramatyzować i brutalnie atakować obóz PiS oraz prezydenta Andrzeja Dudę. W jego absurdalnych wywodach padło wiele skrajnych porównań do czasów komunistycznych.
I dlatego
tak ważne będą najbliższe wybory. Dlatego że one będą miały charakter
plebiscytu. W 1989 roku też był plebiscyt - nie było tak ważne, kto
z listy solidarnościowej jest lepszy, a kto gorszy. Było nienaruszalne
i oczywiste, że liczy się tylko to, czy głos jest za utrzymaniem
u władzy formacji, która rządziła systemem dyktatury, czy chodzi
o odrzucenie tej formacji. I podobnie jest dzisiaj. Czy my chcemy dalej
twardo brnąć donikąd i stać się krajem groteskowej półdyktatury
— próbował uderzać.
5 lat
tej prezydentury pokazało nam prezydenta, który nie dotrzymał obietnic
przedwyborczych, łamał konstytucję, której miał chronić i - co może
najważniejsze - był kompletnie niesamodzielny. Był marionetką.
I w żadnej ze spraw, które wstrząsnęły opinią publiczną, nie umiał się
przeciwstawić temu oficjalnemu kłamstwu
— nacierał dalej Michnik.
Oczywiście
to, co ja mówię, to jest racjonalne, na zdrowy rozum, a w Polsce, jak
wiemy, nie wszystko jest racjonalne. Ale ja wierzę, że jednak zwycięży
ten gen wolności i przyzwoitości. I że Andrzej Duda zostanie zatrzymany
— dodał.
Redaktor naczelny „GW” zapędził się tak daleko, że uznał nawet, iż rządy PiS są gorsze niż reżim Gomułki, Gierka i Jaruzelskiego (sic!).
To jest
niesłychane! To się po prostu nie mieści w głowie. Muszę powiedzieć,
że ja miałem do czynienia z wymiarem sprawiedliwości niejednokrotnie,
w tamtych latach dyktatury, ale muszę powiedzieć, że z czymś podobnym
się nie spotkałem. Nigdy. Można powiedzieć, że reżim Gomułki, Gierka czy
Jaruzelskiego to nie była bułka z masłem i z kawiorem. Bywało ciężko.
Jednak nie było czegoś tak niesłychanego jak ta niebywała arogancja,
bezczelność, pogarda dla prawa i obyczaju
— straszył dalej.
Laurka kampanijna dla Kidawy-Błońskiej i Tuska
Nie zabrakło też mdłych zachwytów nad Donaldem Tuskiem i Małgorzatą Kidawą-Błońską.
Donald
Tusk jest dzisiaj, bez żadnej wątpliwości, najwybitniejszym czynnym
politykiem polskim w skali globalnej. Europejskiej i międzynarodowej.
Oczywiście, on nie tyle będzie obciążał, ile da pretekst, żeby wylać
na niego te kubły błota, które zbierano przez tyle lat. W tym sensie,
tak. Ale każdy rozumny Polak będzie wiedział, że głosując
na Kidawę-Błońską, będzie głosował na osobę uczciwą, kompetentną,
niezależną, ale też mogącą liczyć na wsparcie ludzi wybitnych. Na tej
liście ludzi wybitnych na jednym z pierwszych miejsc, czy może w ogóle
na pierwszym, jest właśnie Donald Tusk. Więc są to jakieś takie
rozpaczliwe ruchy dość nieporadnej kampanii PiS-owskiej, która moim
zdaniem doprowadzi Andrzeja Dudę do klęski. Której mu z całego
serca życzę
— powiedział Adam Michnik.
W sztabie
kandydatki PO panuje aż taka panika, że musi im pomóc nawet Adam
Michnik? Zapomniano najwyraźniej o ryzyku. Już raz redaktor naczelny
„GW” atakował Andrzeja Dudę i pewny siebie opowiadał o „zakonnicy w ciąży na pasach”. Ostrożnie więc z wieszczeniem „klęski” prezydenta.
Komuniści mieli zasady i honor. Jak Michnika nagrali, nigdy tego nie upublicznili.
Adama
Michnika od kilku lat czytam wyłącznie „dla śmichu”. Podobnie zresztą
jak jego pierwszego zastępcę Jarosława Kurskiego. Z tym, że Michnik jest
jednak zabawniejszy, bo ma bogatszą biografię, więc koturnowość jego
deklaracji czynionych na najwyższych diapazonach daje bardziej komiczny
efekt. Zastępca jest zdecydowanie bardziej męczący i pretensjonalny.
Michnik od pewnego czasu gości we własnych mediach, gdy chce powiedzieć
coś zabawnego. Czasem błyska najczystszym poczuciem humoru, takim
z klasą i rycerskim zacięciem. Ta klasa i rycerskość imponują zresztą
zapewne jego żeńskim odpytywaczkom, np. Dorocie Wysockiej-Schnepf
(26 lutego 2020 r.). Rozmowa tych dwojga aż się skrzy rycerskością.
Wyrafinowany
esteta i dżentelmen Michnik powiada na przykład, że „kiedyś się mówiło,
że po Matce Boskiej Jasnogórskiej jest już tylko Maria Dąbrowska.
Później na to miejsce postawiono Wandę Wasilewską. A teraz konkurencja
jest - czy pani Kotecka, czy pani Turczynowicz-Kieryłło, czy też
wreszcie pani Lichocka”. Ha, ha, ha – cóż za przednie poczucie humoru.
A dalej jest jeszcze śmieszniej: „Czeka nas jeszcze niejedna
niespodzianka, bo nie wiadomo, kogo teraz pogryzie szefowa sztabu
wyborczego prezydenta Dudy. Czy może panią Szydło, bo będzie konkurencja
dwóch kobiet o serce kandydata? Czy może panią Ziobrową, bo będzie
konkurencja, kto bardziej kocha ministra sprawiedliwości? Są tutaj
rozmaite scenariusze, i jak dziś na to patrzę, to myślę, że pan Bóg jest
nieskończenie dowcipny, jeżeli stworzył to towarzystwo”. A jeszcze
dowcipniejszy jest stwarzając dżentelmena Michnika Adama, specjalistę
fenomenologii gryzienia. Gdyby się utrzymać w tej poetyce, można
by zapytać, kiedy i kogo Adam Michnik teraz …, ale po co się wspinać
na takie szczyty finezji.
Po zalewie rycerskości przyszedł czas
na refleksję moralno-municypalno-samorządową. Chodzi o to, że „rozmaite
partnerskie układy między regionami czy miastami są zrywane ze względu
na to, że dla regionu czy miasta zachodniej Europy nie jest
to do zaakceptowania”. Po prostu cywilizowani Francuzi odcinają się
od homofobów i rasistów obsikujących strefy bez LGBT+. Zapewne
te oznaczane przez działaczy LGBT, żeby było zabawnie i żeby radochę
mieli też za granicą. I w ramach tej radochy mamy kontrreakcję w postaci
„ciśnienia kultury i cywilizacji w krajach demokratycznych, które nie
akceptują po prostu rasizmu, homofobii, kultury nietolerancji, języka
pogardy i nienawiści, który, niestety, zdominował wielką część polskiej
sceny politycznej”. Tu akurat można się zgubić, bo nie wiadomo, czy
chodzi o karę za wyznaczenie stref czy język „części polskiej sceny
politycznej”. Bo niby dlaczego za język (zjawisko ogólne) miałyby być
karane konkretne miejscowości (efekt szczegółowy, ani logicznie, ani
terytorialnie nie powiązany z przyczyną). Ale humor nie musi być
do końca logiczny.
Humor Michnika jest zawsze wyrafinowany
i finezyjny. I siecze z precyzją nanometrów. Okazuje się bowiem,
że „teraz to już mamy na talerzu dwa projekty na dwie Polski. Albo dwa
miliardy na telewizję partyjną, która jest tubą propagandową
PiS-u i która dzień w dzień karmi nas kłamstwem, oszczerstwem, oszustwem
i nieuczciwością. Albo te dwa miliardy mają iść na onkologię i one będą
ratowały ludzkie życie”. Nie da się uratować ludzkiego życia
bez pieniędzy dla telewizji, czyli każdorazowy wydatek na nią,
to kolejni nieboszczycy. Gdyby te 2 miliardy były wydane na przykład
na drogi, ludzie by nie umierali, nawet bez tych pieniędzy w dyspozycji
onkologii. To jest zabójcze tylko w wypadku telewizji. Bez
wydatków na nią nie istnieje śmiertelność w onkologii. Logiczne jak
u Michnika. A jakie śmieszne! Podobnie jak „gigantyczne pieniądze, które
w imię nie wiadomo czego otrzymuje jakaś wyimaginowana komisja
Macierewicza do badania Smoleńska”. Myślałby kto, że gigantyczne
to jakieś tryliony, a tu chodzi o sporo mniej niż 1 proc. rocznych
przychodów Agory.
Czasem poczucie humoru Michnika schodzi
na wyżyny jego zastępcy: „ważne w tych wyborach jest to, że Polacy muszą
sami zdecydować, w jakim kraju chcą żyć. Czy chcą żyć w kraju, gdzie
jest szanowana ich godność i prawda, i swobody obywatelskie, w kraju
szanowanym za granicą, w kraju, gdzie się wspiera innowacje i pracę. Czy
chcą żyć w kraju, gdzie się odbiera ludziom ich godność i prawa,
a są organizowane igrzyska”. Można by jeszcze dodać, że wybór jest
między bezsennymi nocami Michnika czekającego na siepaczy, którzy mogą
w każdej chwili przyjść go aresztować, a całą Agorę przymusowo
upaństwowić, a czasem, gdy Michnik miał właściwy mu status Mickiewicza,
Żeromskiego, Daszyńskiego i Winnetou w jednym, zaś Agora była świątynią
prawdy i wolności (teraz też jest, tylko świętokradcy tego nie uznają).
Pisowski
reżim jest tak straszny, że nawet prześladuje swego byłego
funkcjonariusza Tomasza Kaczmarka, a to tylko dlatego, że przeszedł
na stronę prawdy. Michnik stał tam zawsze. Dlatego może
powiedzieć, że „reżim Gomułki, Gierka czy Jaruzelskiego to nie była
bułka z masłem i z kawiorem. Bywało ciężko. Jednak nie było czegoś tak
niesłychanego jak ta niebywała arogancja, bezczelność, pogarda dla prawa
i obyczaju”. Teraz Michnika aresztuje się na okrągło i sadza bez wyroku
i nie pomyślenia jest to, żeby w pudle, jak za komuny, mógł czytać czy
nawet pisać książki. I kto teraz przeprosi Michnika za ataki po tym, jak
uznał Kiszczaka i Jaruzelskiego za ludzi honoru? A przecież
to oczywiste, że na tle pisowskiego reżimu byli oni wręcz święci.
Komuniści
mieli zasady i honor. Jak Michnika nagrali, nigdy tego nie
upublicznili. I teraz wiadomo, dlaczego Michnik tak się denerwuje, gdy
ktoś pyta o jego brata Stefana, prawdziwego, ideowego komunistę.
Podobnie zresztą jak ojciec. Chodzi o obronę ludzi do szpiku kości
prawych i honorowych. A obecnie „mamy w Polsce do czynienia
z ośmiornicą, która każdego z nas może zadusić. Nikt nie jest
bezpieczny”. I jak tu wydawać wolną gazetę? Oczywiście tylko w głębokiej
konspiracji, czyli nie na Czerskiej, lecz w tajnym bunkrze w Lasach
Kabackich, 50 metrów pod ziemią.
Trwa straszna noc, ale jest
nadzieja: „w tej chwili jest już prawie równowaga w drugiej turze między
co najmniej trzema kandydatami opozycji - panią marszałek
Kidawą-Błońską, Szymonem Hołownią i liderem PSL-u Kosiniakiem-Kamyszem”.
Oczekiwanie sukcesu anty-Dudy jest nie tylko racjonalne, ale
i oczywiste. Tym bardziej że to w imię zasad i honoru, tak powszechnych
w czasach komuny. No i ze względu na pomoc Wielkiego Człowieka.
Największego! Wiadomo: „Donald Tusk jest dzisiaj, bez żadnej
wątpliwości, najwybitniejszym czynnym politykiem polskim w skali
globalnej. Europejskiej i międzynarodowej”. Bez kozery –
międzygalaktycznej. I tylko szkoda, że Jaruzelski z Kiszczakiem
nie dożyli świtu wolności, przywrócenia zasad, honoru i prawdy. Ale
dożył brat Michnika – tyle że na przymusowej emigracji w Szwecji. Ale
może wreszcie będzie on mógł przyjechać do Polski bez obawy
aresztowania, torturowania i postawienia przed kapturowym sądem. Idzie
stare, ale jak nowe. Albo odwrotnie.
Adam Michnik powraca
ze swoją koncepcją „potrąconej zakonnicy na pasach” i wieszczy,
że w Polsce następuje teraz przesilenie, które pozbawi Prawo
i Sprawiedliwość władzy, a Andrzeja Dudę fotela prezydenckiego. Rozmowę
z naczelnym „gazety Wyborczej” przeprowadził w „Newsweeku” Tomasz Lis,
a wywiad pokazuje jak obaj panowie są dzisiaj
oderwani od rzeczywistości.
Kaczyńskiemu
sprawy wymknęły się spod kontroli. Tam wszyscy – Ziobro, Morawiecki,
Gowin – myślą, co będzie jutro (…).Nastąpiło jakieś wstrząśnienie, jak
przy tsunami (…).
– mówi Adam Michnik w wywiadzie dla „Newsweeka”.
Duda „przejedzie zakonnicę na pasach”?
Michnik
wraca też do swojej ulubionej koncepcji, którą forsował wspierając
niegdyś kandydaturę Bronisława Komorowskiego. Wtedy przekonywał, że były
prezydent może przegrać tylko w przypadku, gdyby „ po pijanemu potrącił
zakonnicę na pasach”. Tomasz Lis spytał Michnika, czy prezydent Duda,
w sensie politycznym, może „przejechać zakonnicę”.
Już
przejechał. (…). Kiedy ostentacyjnie złamał konstytucję. Wszystko,
co będzie dalej, to już nie jest pytanie o Dudę, tylko o nastroje
społeczne. Przecież zakonnicę przejechał też Trump. I to niejedną.
– stwierdził Adam Michnik.
Po raz
pierwszy przyszło mi to do głowy (przegrana Andrzeja Dudy - red.) już
wtedy, gdy zobaczyłem tłumy na ulicach w sprawie Trybunału
Konstytucyjnego. Pomyślałem, jaka ta władza jest bezrefleksyjna. Nie
umie się uczyć na własnych błędach.
– stwierdził Adam Michnik.
„Kidawa korzennie przyzwoita”?
Naczelny
„Wyborczej” lobbował też na rzecz Małgorzaty Kidawy – Błońskiej, jako
jego kandydatki na prezydenta. Nagle okazało się, że dla Michnika ważna
jest „polska tradycja narodowa”.
Znam ją, szanuję
uważam, że jest osobą odpowiedzialną, przewidywalną, dobrze zakorzenioną
w polskiej tradycji narodowej, bo z jednej strony pradziadek
Wojciechowski, a z drugiej Grabowski. I przywiązana jest do tych
wartości, do których i ja jestem przywiązany: do demokracji, państwa
prawa, praw człowieka. A jednocześnie jest osobą tak
korzennie przyzwoitą.
– przekonywał Adam Michnik,
któremu oczywiście nie przeszkadza, że „przyzwoita” kandydatka
KO cynicznie wykorzystuje strach przed koronawirusem
w kampanii politycznej.
Rozmowa,
która w założeniu miała być poważna, zamieniła się w farsę, gdy Tomasz
Lis spytał z trwogą: „Dlaczego tak wielu ludzi uznało, że w rządach PiS
nie ma niczego złego”?
Pytaj co się dzieje z całym
światem. Ameryka, Węgry, Niemcy z tą swoją Alternatywą cholerną.
we Włoszech może wygrać Salvini bardzo niebezpieczny. (…).
–
stwierdził Adam Michnik, który poza granicami Polski szuka oczywistych
źródeł sukcesu PiS. Dla tego cynika fakt, że partia Jarosława
Kaczyńskiego spełnia obietnice i pomaga polskim rodzinom, nie
ma żadnego wrażenia.
Głos beneficjantów II RP
Adam
Michnik żyje w ułudzie. Uważa, że 5 lat rządów PiS, to dla niego
porażka, ale łudzi się, że połowa Polaków jest przeciwko Zjednoczonej
Prawicy. Redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” nie rozumie, że w Polsce
nastąpiły zmiany, które już nie wskrzeszą III RP. To już niemożliwe
i nie ma znaczenia, czy prezydentem będzie Andrzej Duda, czy polityk
opozycji. Adam Michnik i Tomasz Lis (oraz ich środowiska) przez
ponad 3 dekady byli beneficjentami zmian po 1989 roku. Nawet nie
zauważyli, że połowa Polaków stałą się tanią siłą roboczą dla
kapitalizmu, którego model forsował Leszek Balcerowicz. To właśnie
ci Polacy zmienili polską rzeczywistość i sprawili, że demokracja nie
polega tylko na podziale wpływów, ale na świadomym wyborze
większość społeczeństwa.
Zdaniem Wrońskiego bojkot wyborów prezydenckich to jedyne wyjście „uczciwych kandydatów” opozycji.
Skończmy
z tą farsą, jaką są obecnie wybory prezydenckie. Niech Sejm zdominowany
przez PiS przyjmie ustawę o wyborze Andrzeja Dudy na prezydenta.
A jeszcze lepiej, po co w ogóle głosować i narażać posłów? Niech
przyjmie to marszałek Sejmu uchwałą jego prezydium
— gorączkuje się Wroński twierdząc, że „PiS chce mieć alibi”.
PiS-owska norma?
Redaktor
z Czerskiej stwierdził, że wydarzenia z nocnego posiedzenia Sejmu nie
są już skandalem, a „PiS-owską normą”. Przekonywał, że walka ze skutkami
kryzysu ekonomicznego wywołanego przez koronawirusa, jest tylko
przykrywką dla rządzących, którzy przygotowują sobie alibi,
że przeprowadzenie wyborów jest możliwe.
Wprowadzenie
korespondencyjnego głosowania (…) ma stwarzać wrażenie usunięcia
konstytucyjnych przeszkód w głosowaniu 10 maja. (…) Ale to ma być tylko
pozór normalności. Bo poza tym wszystko pozostaje nienormalne
— oświadczył Wroński.
Wroński oskarża PiS
Publicysta
stwierdził także, że mimo zagrożenia, PiS chce „zagonić do komisji
wyborczej” 300 tys. ludzi i miliony wyborów do urn.
Widać,
jak partia rządząca jest zdeterminowana, by wybrać Andrzeja Dudę
na prezydenta. Choćby po trupach wyborców i po trupie demokracji
— grzmiał Wroński.
„GW” nawołuje do bojkotu
Zdaniem Wrońskiego zbojkotowanie wyborów prezydenckich przez „uczciwych kandydatów opozycji” to jedyne rozwiązanie.
W tej
sytuacji jedynym wyjście uczciwych kandydatów opozycyjnych jest
wycofanie się z kandydowania i wezwanie do bojkotu wyborów. Zdrowie
wyborców i członków komisji jest zbyt cenne, by uczestniczyli w farsie,
jaką stały się koronawirusowe wybory Andrzeja Dudy na prezydenta
— oświadczył Wroński.
Szkoda,
że Wroński, który nie raz tak ochoczo wyliczał rządowi łamanie
konstytucji, demokracji czy rzekome nieliczenie się z prawem, zapomniał
wspomnieć o tym, kto podwyższał wiek emerytalny, pozwalał panoszyć się
mafiom vat-owskim i nie wspierał rodzin oraz seniorów. Byle tylko było
tak, jak było, a do rządów wróciła Platforma Obywatelska i Tusk
na białym koniu. O to chodzi?
Na czym polega pozorność „snu wariata śnionego
nieprzytomnie”? Owszem, mamy zamieszanie, bo na czele opozycyjnych
partii obecnych w parlamencie stoją „chłopcy od szewca”, którzy trzech
posunięć do przodu nie są w stanie ogarnąć. Dlatego teraz się
miotają, żeby tylko nie wyjść na tych złych, więc innych wskazują jako
zdrajców i zaprzańców albo nieodpowiedzialnych bądź kunktatorów. Jedni
(PO) tłumaczą „zdradę” odpowiedzialnością za państwo i Polaków, inni
(PSL, Lewica) zasadami przykrywają „olanie” czekających na pomoc
państwa. A wszyscy poza rządzącym PiS nie są w stanie narzucić ani
własnej agendy, ani narracji.
W istocie PO walczy o życie, czyli
o to, żeby nie dać się prześcignąć PSL bądź Lewicy, bo trwale
przestałaby być liderem opozycji i szybko się zmarginalizowała. Tym
bardziej że nie pomaga tej partii jej kandydatka na prezydenta
Małgorzata Kidawa-Błońska, której najchętniej by się pozbyli. Lewica
i PSL chcą wykorzystać miotanie się PO i w odpowiednim momencie
ją politycznie dobić. Ale już po tym dobiciu wcale nie muszą mieć więcej
niż 15-18 proc. poparcia, więc wielkim sukcesem to i tak nie będzie.
A Konfederacja przestała się tuczyć kosztem PiS, gdyż pandemia przykryła
wszystko, więc jej politycy nie bardzo wiedzą, co z sobą począć. Gdyby
jeszcze liderami opozycyjnych ugrupowań nie byli „chłopcy od szewca”,
na coś spektakularnego można by liczyć. Ale tacy chłopcy są raczej
specjalistami od czyszczenia butów, a nie ich szycia.
Pogarszająca się sytuacja
finansowa „Agory” i bardzo złe sondaże opozycji sprawiają, że Jarosław
Kurski, wicenaczelny „Gazety Wyborczej” szaleje na swoich łamach i rzuca
najgorsze oskarżenia wobec rządu Prawa i Sprawiedliwości”. Nazywa
go mafią, gdyż doskonale zdaje sobie sprawę ze swojej bezkarności.
„Wyborcza” już raz nazwała tak ludzi władzy. Uczynny sąd nie pozwolił
jednak „skrzywdzić” swoich pupili z Czerskiej.
Jest
wszakże człowiek ogarnięty manią władzy, który ludzi kochających,
dobrych, szczodrych i skłonnych do poświęceń uważa za zwykłych frajerów,
za pionki na szachownicy, za ziarnka piasku w klepsydrze. Obsesyjnie
musi tych ludzi „ograć” i w czasach zarazy zagonić do urn. Po trupach. To szef
mafii, którego ludzie obsiedli państwo. Dziś ma wszystkie narzędzia
przymusu w ręku i żadnej odpowiedzialności prawnej. Ma państwo stanu
wyjątkowego bez wprowadzenia stanu wyjątkowego. Może wszystko bez
żadnego trybu. Bo ma być tak, jak on chce
– pisze Jarosław Kurki.
Mafia
poszła za daleko. Ma zbyt wiele do stracenia. Mafia zrobi wszystko,
by nie stracić władzy. Mafii najlepiej było rządzić z zachowaniem
demokratycznych pozorów. A skoro nie da się ich zachować, to trudno
– przekonuje Jarosław Kurski.
Atak na prezydenta
W ścieku
obelg, fałszywych oskarżeń i zwykłej manipulacji Jarosława Kurskiego
znajdziemy także bezpośredni atak na prezydenta Andrzeja Dudę.
Dudę
wybierzemy sobie sami. Bez spotkań, bez debat, bez kampanii wyborczej,
za to ze wsparciem naszych mafijnych mediów. Do komisji wyślemy naszych
ludzi. Nasi ludzie policzą głosy. Trochę ludzi zachoruje, trochę umrze.
Trudno, ofiary muszą być. Duda będzie dumny ze zwycięstwa. Wygra
w pierwszej turze. Będzie można mówić, że „dostał silny
społeczny mandat”
– szczuje Jarosław Kurski.
Wezwanie do bojkotu
Jarosław Kurski w trosce o „praworządność” chce więc bojkotu wyborów, gdyby te miały się odbyć 10 maja.
Pięć
lat niszczenia demokracji zredukowało system rządów w Polsce
do jedynowładztwa. Byliśmy demokratycznym państwem prawa. Dziś jesteśmy
niedemokratycznym państwem bossa. Witajcie we wschodniej satrapii. My,
demokraci, świadomi obywatele, nie możemy takiego stanu Rzeczypospolitej
potwierdzać naszym uczestnictwem w wyborach, które stają się zwykłym
oszustwem. Zbojkotować powinni je wszyscy demokratyczni kandydaci.
Zbojkotować powinni wyborcy.
– wzywa Jarosław Kurski.
Mafijne działania „Wyborczej”
Wicenaczelny
„Gazety Wyborczej” i jego podwładni od dawana plują na demokratycznie
wybraną władzę i na niegasnące poparcie społeczne dla reform, które
Zjednoczona Prawica przeprowadza w Polsce. Kurski, jako symbol III RP,
używa jednocześnie bandyckich metod medialnych, by zaatakować obecną
władzę. Ten mafijny sposób działania znamy od lat. Niepotwierdzone
informacje stają się więc w „GW” faktami, a rzucanie oszczerstw (bez
cienia dowodu), jak choćby w przypadku zarzucania Prezes
TK agenturalnych powiązań, to norma w mafijnej organizacji z Czerskiej. Do tego
dochodzą „informatorzy” i „autorytety” redakcji z czerskiej, którzy
na łamach „Wyborczej” mogą pluć na kogo chcą i to całkowicie bezkarnie.
To mec. Robert N. i Jakub R. - królowie warszawskiej reprywatyzacji lub
Piotr K., ps. „Broda” - gwałciciel, bandzior i mitoman powiązany
z dawnymi grupami przestępczymi. Dziś dobroczyńca tych bandytów
najgłośniej krzyczy: „Uwaga! Mafia!”.
Fragmenty specjalnego raport domu maklerskiego „Trigon
opublikował dziś portal wirtualnemedia.pl. Wynika z niego, że spółkę
wydającą „Gazetę Wyborczą” oraz będącą właścicielem sieci kin „Helios”
czeka spory kryzys w związku z koronawirusem. Szczególnie kina
narażone są na straty.
Kina „Helios”, podobnie jak też kina należące do innych sieci,
zamknięte zostały 12 marca, a straty z tego wynikające liczone
są w miliony złotych. Kiedy kina zostaną otwarte? Teoretycznie
w kwietniu, ale tej daty nikt nie jest w stanie dzisiaj potwierdzić.
Inne ryzyka działalności
W miniony
poniedziałek Agora w komunikacie giełdowym wskazała na inne ryzyka dla
jej działalności związane z koronawirusem. - Spowolnienie wzrostu
gospodarczego, które będzie miało wpływ na wstrzymanie procesów
inwestycyjnych oraz aktywności reklamodawców; wstrzymanie produkcji
filmowych lub przesunięcie terminów premier filmowych; zalecenia
do pozostawania w domach oraz zamknięcie punktów sprzedaży książek
i ewentualne trudności z dystrybucją prasy - wyliczono.
– czytamy w portalu wirtualnemedia.pl.
W tej
sytuacji Agora podjęła już działania ograniczające negatywne
konsekwencje epidemii. - Przesunięciu w czasie uległy wszystkie wydatki,
w tym inwestycyjne, które nie warunkują kontynuacji podstawowej
działalności poszczególnych biznesów oraz opracowywane są scenariusze
kolejnych działań oszczędnościowych, uzależnione od czasu trwania
pandemii i jej wpływu na prowadzenie działalności gospodarczej, a także
rozwiązań legislacyjnych i administracyjnych służących ograniczeniu tych
konsekwencji - wyliczyła.
– informują wirtualnemedia.pl
Apel do czytelników
Problemy
nie ominęły też flagowego niegdyś okrętu „Agory”, czyli „Gazety
Wyborczej. Podobnie jak inne tytuły, gazeta apeluje do swoich
czytelników o mobilizację.
Wiemy.
że mimo niedogodności jesteśmy dla wielu z Was towarem pierwszej
potrzeby. Bardzo wam za to dziękujemy. Aby ułatwić codzienny zakup
gazety, zwiększyliśmy nakłady w punktach, do których musimy
wszyscy docierać.
W „Gazecie Wyborczej” już
dawno wysiadły jakiekolwiek hamulce, a czołowi propagandyści prześcigają
się w bezsensownych atakach na obóz władzy. Bartosz T. Wieliński
porównuje Jarosława Kaczyńskiego do Władysława Gomułki i przekonuje,
że prezes PiS szykuje „zamach”. „Ekspert” z Czerskiej przekonuje,
że „wybory będą „nieważne”.
Władzy
raz zdobytej nie oddamy nigdy – oświadczył w czerwcu 1945 r. Władysław
Gomułka, pierwszy sekretarz KC PPR, zapowiadając, że w walce
z przeciwnikami nie cofnie się przed niczym.Te słowa mógłby powtórzyć
dziś prezes PiS Jarosław Kaczyński, który w zasadzie gotów jest
przeprowadzić w Polsce zamach stanu, byle mimo pandemii 10 maja
przyklepać drugą prezydencką kadencję dla Andrzeja Dudy.
– twierdzi Wieliński.
Wybory nieważne?
Kaczyński
władzy pożąda tak bardzo, że głuchy jest na jakiekolwiek argumenty.
Lekarze, wśród nich wiceminister zdrowia w rządzie PiS, przestrzegają,
że wybory w środku pandemii doprowadzą do zakażenia tysięcy ludzi, czego
wielu może nie przeżyć. Samorządowcy mówią, że nie ma chętnych
do zasiadania w komisjach wyborczych, a nawet gdyby byli, to nie będzie
dla nich maseczek ani rękawic. Prawnicy przypominają, że organizowanie
głosowania w takich warunkach podpada pod paragrafy.
Wybory będą zresztą nieważne, bo choć rząd tego oficjalnie nie ogłosił, w Polsce trwa stan wyjątkowy.
– czytamy w „Wyborczej”.
Bartosz
T. Wieliński przyzwyczaił nas już do swoich teorii spiskowych
dotyczących obecnej władzy, ale zastanawia nas na czym ma polegać
„dyktatura” Jarosława Kaczyńskiego. Chęć przeprowadzenia wyborów
w konstytucyjnym terminie może być dyskutowana, ale czy Kaczyński jest
„zamordystą”, bo chce przeprowadzić demokratyczne wybory?
oni podobnie jak kiedyś nieżyjący już lider Samoobrony zawsze będą krzyczeć Kaczynski musi odejść,PIS MUSI ODEJSC
tylko,że ś.p Lider miał Racje mówiąc BALCEROWICZ musi odejść,to PO
już NIE
pozdr i zdrowia
To okropne przeczytać taką potworność, podczas gdy umiera tysiące Włochów
— napisał ambasador Republiki Włoskiej w Polsce Aldo Amati w reakcji na kolejny eksces wydawnictwa z Czerskiej.
Przypomnę:
w „Dużym Formacie” (magazynie „Gazety Wyborczej”) ukazał się reportaż
o włoskich lekarzach. Medycy z Italii opowiadali o dramatycznej walce
z epidemią koronawirusa. Padły w nim dość ostre słowa:
Problemem był przeciętny Włoch, jednostka w społeczeństwie. Włosi to naród osłów. Nie chcieliśmy słuchać wyjących syren, to teraz mamy pandemię
— czytamy w relacji jednego z bohaterów tekstu.
Może padły, może nie padły, ale GW zrobiła z nich tytuł newslettera, który rozsyła do czytelników.
„Gazeta Wyborcza”: „Włosi to naród osłów. Nie bądźmy jak Włosi”
Pod
wpływem krytyki GW przeprosiła za to brukowe zagranie, szczególnie
przykre dla narodu włoskiego w czasie epidemii, która przyniosła
mu straszliwe cierpienia.
Takie zdanie nie powinno być jednak użyte w tytule newslettera, który Państwo od nas otrzymali
— podkreślono w komunikacie gazety Michnika.
Przykro? Kłopot w tym, że takie same zagrania gazeta Michnika stosuje w warunkach polskich.
Oto w wydaniu poniedziałkowym mamy alarmistyczny tytuł:
Lekarze przeciw zamykaniu im ust
i alarmistyczny podtytuł:
Realizujemy model chiński. Pierwszy etap to zakaz mówienia. Drugim będzie zniknięcie, a trzecim - pośmiertna rehabilitacja - mówią lekarze.
Zarzut - skierowany wobec polskiego rządu -straszliwy.
Każdy, kto wie, co działo się i dzieje w Chinach, jak bardzo kłamała
Chińska Partia Komunistyczna, ten rozumie, co znaczą te słowa.
Kto zatem uznał za stosowne wypowiedzieć je w Polsce? Jacy „lekarze” - bo przecież GW używa liczby mnogiej.
Czytam
zatem uważnie tekst pani **Judyty Wesołowskiej. Szukam dowodów na tak
mocną tezę. I wreszcie jest - w ostatnim podrozdziale coś takiego:
Lekarz
zakaźnik: - Realizujemy jak widać model chiński. Pierwszy etap,
to zakaz mówienia, że jest źle. Drugi etap to zniknięcie, a na trzecim
czeka nas pewnie pośmiertna rehabilitacja. Nie mówię tego całkiem serio, ale coś w tym z chińskiej drogi jest.
Podsumujmy: nie lekarze, a lekarz. Nie konkretny, ale anonimowy. A tak w ogóle to „nie całkiem serio”.
Ale żeby do tego dojść, trzeba się uważnie wczytać.
Doceniając
zatem, że GW przeprosiła Włochów, pytam: kiedy przeprosi Polaków
za takie same numery? Też brukowe, też w czasie wymagającym
odpowiedzialności. Także od dziennikarzy.
A co do meritum
sprawy: można sobie wyobrazić, że gdyby rząd nie zadbał o poważną,
skoordynowaną politykę informacyjną, ta sama redakcja obwiniłaby
go o chaos i powodowanie paniki.
W pierwszej chwili
pomyślałem, że w redakcji „Gazety Wyborczej” chroniąc się przed
koronawirusem przedawkowali jakieś witaminki. Dopiero po chwili
zorientowałem się, że sprawa jest poważniejsza, a gra idzie o święty
spokój i pełne konta zagranicznych sieci handlowych.
Taka wizja straszy od rana na stronie głównej serwisu „Wyborczej”:
Ogarnęło
mnie przerażenie mieszające się z ulgą. Przerażenie, bo nie lubię
zamieszek, a nic nie wiedziałem o wznieconym gdzieś w kraju buncie. Ulga
– bo na szczęście jest redakcja przy Czerskiej, która łamie
tę faszystowską zmowę milczenia pisowskiego rządu i usłużnych wobec
niego mediów.
Kliknąłem i przeczytałem:
„Nie
jesteśmy w stanie wdrożyć tych regulacji ze względu na brak sił
i środków zarówno ludzkich, jak i ekonomicznych” - twierdzą sieci
handlowe w reakcji na nowe przepisy, które mają ograniczać
rozprzestrzenianie się koronawirusa.
Renata Juszkiewicz, szefowa
skupiającej zagraniczne sieci handlowe Polskiej Organizacji Handlu
i Dystrybucji, w bezprecedensowym liście do minister rozwoju Jadwigi
Emilewicz ostrzega przed szykującymi się zamieszkami przed sklepami
i domaga się postawienia przed ich placówkami policji.
Aha!
Czyli chodzi o list pani Juszkiewicz, stojącej na czele organizacji,
w której władzach zasiadają przedstawiciele firm: Pepco, JMP, Auchan,
Carrefour, Kaufland, Żabka, Tesco, Lidl i Castorama.
W skrócie:
chodzi o to, że właściciele zagranicznych marketów nie chcą
podporządkować się wytycznym wydanym wczoraj przez rząd w celu
zatrzymania epidemii.
Listu w całości redakcja nie publikuje, fragmentu o zamieszkach też. Ale są takie kawałki:
„Cała branża postrzega zapowiedziane przez Państwa ograniczenia:
1) limit osób w placówkach handlowych (3 osoby na kasę),
2) zapewnienie rękawiczek wszystkim konsumentom,
3) weryfikacja wieku konsumentów 65 lat od godziny 10-12
jako zagrożenie dla wykonywanej przez nas misji zaopatrzenia obywateli w żywność (artykuły pierwszej potrzeby)”.
I dalej:
wprowadzenie tak radykalnych limitów klientów przebywających w sklepie spowoduje sytuację, że klienci
będą gromadzić się tłumnie pod sklepami, większość z nich będzie
zmuszona zrezygnować z zakupów i powrócić do sklepu następnego dnia,
co zwiększa ryzyko ekspozycji na koronawirusa
(…)
Wprowadzenie tych ograniczeń bez pozostawienia czasu na ich
implementację stawia handel pod ścianą. Nie jesteśmy w stanie wdrożyć
tych regulacji ze względu na brak sił i środków zarówno ludzkich,
jak i ekonomicznych.
skutki wprowadzenia restrykcji mogą być katastrofalne nie tylko dla branży, ale też całego społeczeństwa. W konsekwencji branża handlowa nie będzie już dłużej w stanie stać na straży bezpieczeństwa dostaw żywności oraz zapewnienia ładu społecznego.
„Wyborcza”
już od siebie dopisuje, że sieci handlowe „domagają się również
rekompensaty za zakupy rękawiczek i płynów do dezynfekcji, rekompensaty
za poniesione straty ekonomiczne w postaci obniżenia liczby
obsługiwanych klientów”.
I tu budzi się we mnie Adrian Zandberg,
który zagraniczne koncerny najchętniej wysłałby na Madagaskar albo
przynajmniej obłożył 99-procentowym podatkiem od zysków.
I naprawdę
chciałoby się zakrzyknąć: a zamykajcie sobie swoje sklepy! Klienci
znajdą takie – mniejsze, dbające o klienta – w których kupią najbardziej
potrzebne artykuły. Możecie nawet wyprowadzić się z Polski. Jakoś sobie
bez was poradzimy. I bez waszych promocyjnych cen. Takich jak te:
Dodam,
że Leclerc jest członkiem POHiD kierowanej przez p. Juszkiewicz.
A okazało się, że Orlen sprzedał im płyn z obrazka „z wyraźnym
zastrzeżeniem, że może on być wykorzystywany jedynie na potrzeby
własne sklepu”.
Jednak chciwi francuscy handlowcy postanowili
złamać umowę i dodatkowo zarobić na Polakach w czasie epidemii.
Co na to p. Juszkiewicz? Czy już skarciła firmę, która składa się na jej
wynagrodzenie (bo chyba nie reprezentuje jej interesów za darmo)?
I dlaczego
nie opisze tego „Gazeta Wyborcza”? To pod sklepami stosującymi takie
praktyki powinna szukać powodów do zamieszek, które tak bardzo
im się marzą.
Zmartwię i POHiD i „Wyborczą”, które ramię w ramię
próbują kąsać rząd – Polacy chcą tych obostrzeń, rozumieją
je i w zdecydowanej większości zamierzają się do nich stosować. Bo nam
chodzi o nasze zdrowie, a nie o bilanse finansowe zachodnich koncernów.
Szokujący popis pogardy i szczucia oraz wyścig na najbardziej nienawistny komentarz publicystyczny w „Gazecie Wyborczej”! Tym razy na prowadzenie wyszedł Marek Beylin, który twierdzi, że Jarosław Kaczyński świadomie i celowo naraża Polaków na śmierć. To jednak nie koniec. Publicysta z Czerskiej chce, by opozycja znów zawiesiła się na brukselskiej klamce i tam domagała się pomocy.
CZYTAJ TAKŻE:„Obrońcy demokracji” zohydzają wybory, a Giertych twierdzi, że 10 maja to termin przyspieszony. Lawina manipulacji ruszyła!
CZYTAJ TAKŻE:Czuchnowski chce reklam od „mafii PiS”? Zapomniał, jak sam promował prawdziwych bandziorów w „Gazecie Wyborczej”?
Dla własnych korzyści politycznych Kaczyński świadomie naraża tysiące Polaków na chorobę lub śmierć.Gdy strzelają do siebie gangsterzy, nie kibicuj żadnemu z nich. Bo walczą nie o twoje dobro, tylko o własne wpływy i władzę. I obaj mają ciebie i twoje życie za nic. Jednak w takiej walce gangsterzy mogą doznać ciężkich strat. To właśnie jest przypadek Jarosława Kaczyńskiego i Jarosława Gowina.
– szczuje Beylin w „Wyborczej”.
Zamach stanu i łże-wybory
Beylin idzie jednak dalej. Przekonuje o rzekomo morderczych skłonnościach prezesa PiS i twierdzi, ze w Polsce dokonany zostanie zamach stan.
Kaczyński chce wyborów prezydenckich w maju, wiedząc, że zbiegną się one z ekspansją epidemii. Bo o tym, że szczyt zachorowań przypadnie w maju bądź czerwcu, mówił w Sejmie w poniedziałek premier Morawiecki. Kaczyński świadomie naraża więc na chorobę lub śmierć tysiące Polaków. A wprowadzając łże-wybory, dokonuje realnego zamachu stanu. Według konstytucji wybory mają być powszechne, równe, tajne. „W przypadku wyborów korespondencyjnych żaden z tych warunków nie jest spełniony” – komentuje prof. Ewa Łętowska („Dziennik Gazeta Prawna”).
– twierdzi Beylin.
Czy ktoś może wytłumaczyć propagandyście z ulicy Czerskiej, że przeprowadzenie wyborów w konstytucyjnym terminie, to nie zamach stanu, ale potwierdzenie szacunku dla konstytucyjnych praw obywatelskich.
„Wujek dobra rada”
Beylin napisał też plan dla opozycji. To świadczy o ostatecznym jej upadku, skoro potrzebuje wsparcia od człowieka, który kłamliwie zarzuca obecnej władzy, że ta posiada zabójcze instynkty. Publicysta odgrzewa więc stary pomysł o wsparciu z Brukseli. Co tam, że wywlekanie polskich spraw na unijną arenę skończyło się dla opozycji klęską w wyborach do Parlamentu Europejskiego!
Należy również alarmować Unię, że PiS obalił konstytucyjne prawa wyborcze Polaków. Teraz UE pogrążona w kryzysie epidemii niewiele z tym zrobi. Ale jeśli Duda pozostanie w Pałacu wskutek łże-wyborów, Unia, gdy zacznie wspierać europejskie gospodarki, uzyska silne narzędzia nacisku. Sytuacja, w której liczne presje, nasze polskie i unijne, doprowadzą do unieważnienia nieprawowitych wyborów, jest prawdopodobna.
– pisze Beylin.
Wyhodują nowego Cybę?
Pałkarzowi z Wyborczej marzy się „unieważnienie nieprawowitych wyborów”. W jaki sposób ma to zrobić Unia Europejska? Czy słowa Beylina to przykład szokującej ignorancji (bardzo możliwe), czy może plan uzgadniany już z politykami unijnymi, którzy nienawidzą polskich konserwatystów? Oba warianty są możliwe lub siebie uzupełniają. Zastanawia szokująca nienawiść, która wylewa się z felietonu Beylina, ta ciągła presja na rozedrganie emocji społecznych, na sączenie jadu w serca czytelników. Na czym zależy w rzeczywistości panom Beylinowi, Czuchnowskiemu i Jarosławowi Kurskiemu? Chcecie wyhodować nowego Cybę, który dokona prawdziwej, a nie urojonej zbrodni? O to wam chodzi hejterzy z Czerskiej?
Adam Bodnar wciąż nie rozumie dlaczego tylko garstka Polaków
uczestniczy w antyrządowych protestach i politycznej wojnie. Jak wszyscy
przedstawiciele intelektualnego zaplecza opozycji, obraża się
na społeczeństwo i ubolewa nad stanem edukacji obywatelskiej.
Oczywiście, swojej winy nie widzi.
Być
może nie przerobiliśmy przez te ostatnie 30 lat dostatecznie porządnie
edukacji obywatelskiej. Przyjmowaliśmy powierzchowne założenie, że jakoś
to państwo funkcjonuje, więc nie ma co wnikać w szczegóły. Nie
wynosiliśmy wiedzy obywatelskiej ze szkoły, nie wiedzieliśmy, czym się
zajmują różne instytucje i jakie mają przełożenie na nasze życie.
– stwierdził Adam Bodnar w rozmowie z „Newsweekiem”.
Intensywnie
pracowano, aby próg wrażliwości społecznej na te problemy obniżyć.(…).
Do tego dochodzi względne poczucie bezpieczeństwa ekonomicznego.
Niezależnie od tego, co się w Polsce działo, poziom bezpieczeństwa
finansowego nie spadał, a nawet wzrastał. Dzięki rozwojowi gospodarczemu
i koniunkturze biznes funkcjonował, bezrobocie spadało, 500+ wpływało.
Można powiedzieć, że choćby z tego powodu brakowało społecznego
paliwa do protestu
„Pseudosędziowie nie mogą decydować o ważności pseudowyborów”
- pisze na łamach „Gazety Wyborczej” Jarosław Kurski. „Drodzy
sędziowie, nie poddaje się walki minutę przed gwizdkiem. Ludziom, którzy
w obronie Waszej niezawisłości wychodzili na ulice, jesteście winni
walkę do końca!” - apeluje do sędziów.
Nic
nie wiadomo oprócz tego, że już w pierwszej turze – przy wsparciu
rządowych radia i telewizji oraz rządowego Kościoła – wygrać ma Duda.
Władza tę szyderczą karykaturę nazywa „wyborami”
— grzmi Jarosław Kurski w opublikowanym na łamach „GW” apelu i wskazuje:
Po pierwsze, nie dopuścić do partyjno-rządowego głosowania na Dudę
Po drugie, jeśli już do tego dojdzie, to nie dopuścić, by takie „wybory” Sąd Najwyższy uznał za ważne.
Wybory mają być ważne tylko wtedy, kiedy wygra opozycja?
Powodów
do nieuznania ważności takich „wyborów” jest aż nadto. Rzecz w tym,
że sędziowie, którzy mają to orzec, tj. Izba Kontroli Nadzwyczajnej
i Spraw Publicznych, zostali bezprawnie wskazani przez pisowską KRS
i zaprzysiężeni przez notariusza tej władzy – Andrzeja Dudę. Ludzie
zawdzięczający Izbie życiowy i materialny awans zatwierdzą wybór swego
dobroczyńcy. A jeśli zrządzeniem losu wynik byłby nie po myśli PiS
i Dudy, to… nie zatwierdzą wyboru tego, kto Dudę pokona
—
snuje scenariusze, jakby Andrzej Duda nie był pełnoprawny prezydentem,
mającym prawo do podejmowania takich a nie innych decyzji.
Histerii ciąg dalszy
Jarosław Kurski wskazuje, że z dniem 30 kwietnia kończy się kadencja I prezes SN Małgorzaty Gersdorf, a ponieważ z powodu koronawirusa nie odbyło się Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN, by wybrać jej następcę, Andrzej Duda „aby przejąć kontrolę nad Sądem Najwyższym, wskaże komisarza - pełniącego obowiązki I prezesa”.
Autorytarna władza sama organizuje sobie wybory, sama sobie liczy głosy i sama zatwierdza swój wybór. Nikt jej nie kontroluje
—
peroruje dalej Kurski, dla którego najwyraźniej demokratyczny wybór
może być ważny jedynie wówczas, gdy dokonuje się po pasującej mu linii.
Wzywa sędziów do buntu?
Czy
Sąd Najwyższy pod prezesurą Małgorzaty Gersdorf podda się walkowerem
i zostawi na lodzie dzielnych prokuratorów i sędziów sądów powszechnych,
których szykanuje aparat Ziobry?
— pyta sędziów.
Polska nie musi się stać dyktaturą, jeśli sędziowie SN spełnią swój moralny i prawny obowiązek
— ocenia.
Polska
nie musi się stać dyktaturą, jeśli Izba Pracy SN zawiesi powołanych
przez Dudę tzw. sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej oraz Izby
Dyscyplinarnej (tej drugiej Trybunał Sprawiedliwości UE już nakazał
wstrzymać postępowania przeciwko sędziom)
— stwierdza, ignorując fakt, że TSUE nie miał kompetencji, aby orzekać w sprawie reformy sądownictwa w Polsce.
„Przebierańcy Dudy”
Co więcej,
w ocenie Kurskiego prezes Izby Pracy Józef Iwulski powinien „ją zwołać
i doprowadzić do zawieszenia przebierańców Dudy”.
Pseudosędziowie nie mogą decydować o ważności pseudowyborów
— pisze Kurski.
Drodzy
sędziowie, nie poddaje się walki minutę przed gwizdkiem. Ludziom,
którzy w obronie Waszej niezawisłości wychodzili na ulice, jesteście
winni walkę do końca!
— apeluje do sędziów.
Należy
przyznać, że poziom arogancji zawartej w apelu Jarosława Kurskiego jest
wysoki nawet jak na standardy „Gazety Wyborczej”. Jego apel ewidentnie
wzywa do zlekceważenia demokratycznych reguł na rzecz przejęcia władzy
przez opozycję, a to droga wprost do rzeczywistej dyktatury.
Po pierwsze, pragnę oświadczyć, że odwołując
przewidziane na dzień 21 kwietnia 2020 r. Zgromadzenie Ogólne Sędziów
SN zwołane w celu wyboru kandydatów na stanowisko Pierwszego Prezesa SN,
kierowałam się wyłącznie nadrzędnym aksjologicznie celem jakim jest
ochrona życia i zdrowia pracowników Sądu Najwyższego
– czytamy w oświadczeniu prof. Gersdorf.
Zachorowanie
znacznej części sędziów SN, mogłoby całkowicie sparaliżować
funkcjonowanie tego Sądu, tym bardziej – że w przeciwieństwie
na przykład do Sejmu RP – nie istnieją szybkie mechanizmy uzupełniania
jego składu osobowego. Problem ten staje się szczególnie wyraźny
w przypadku zwołania Zgromadzenia Ogólnego sędziów Sądu Najwyższego.
Jest to bowiem zgromadzenie, w którym będzie uczestniczyć bez mała 100
osób. Łatwo wyobrazić sobie reakcje na sytuację, w której
po posiedzeniu Zgromadzenia doszłoby do zarażenia sędziów lub
pracowników i kwarantanny całego Sądu. Uważam, że należało zrobić
wszystko, aby ryzyko takiej sytuacji zminimalizować
To ustne uzasadnienie postanowienia Trybunału
Konstytucyjnego, w wykonaniu sędzi prof. Krystyny Pawłowicz przejdzie
do historii. Sędzia wytknęła Sądowi Najwyższemu nie tylko ignorancję,
ale wręcz zdradę polskiego systemu prawnego. Przypomniała też sędziom,
że wydają wyroki w imieniu państwa polskiego, a nie w imieniu
europejskich trybunałów.
Sąd
Najwyższy swoją styczniową uchwałą trzech izb arbitralnie
zakwestionował prawotwórcze kompetencje Sejmu, właściwość TK,
prerogatywę prezydenta i inne zasady ustrojowe RP.
Ponadto
sędzia Pawłowicz zaznaczyła, że Sąd Najwyższy podkreślając
w uzasadnieniu styczniowej uchwały „konieczność lojalności wobec
UE zignorował swój pierwszorzędny, konstytucyjny obowiązek wierności
Rzeczpospolitej i obowiązek podlegania konstytucji”.
SN swą
uchwałą zignorował także fakt, że sędziowie w RP wydają wyroki jako
polscy sędziowie w imieniu RP i z jej symbolem na piersi, tj.
z wizerunkiem polskiego orła, a nie jako sędziowie unijni oznaczeni
emblematami UE
– powiedziała.
We wtorek
TK wydał postanowienie będące rozstrzygnięciem sporu kompetencyjnego
pomiędzy Sejmem a Sądem Najwyższym oraz prezydentem a Sądem Najwyższym.
Sprawę sporu zainicjowała przed TK marszałek Sejmu Elżbieta Witek
skierowanym do Trybunału w styczniu br. wnioskiem. TK orzekł, że SN nie
ma kompetencji do dokonywania za pomocą uchwały wykładni przepisów
prowadzących do zmiany w ustroju sądownictwa, zaś powołania sędziów
są wyłączną kompetencją Prezydenta RP, a SN nie ma prawa nadzoru nad
tymi powołaniami.
Uchwała SN podjęta wbrew prawu
Wniosek
marszałek Sejmu dotyczył sporów realnych i aktualnych, ponieważ spory
kompetencyjne, o rozstrzygnięcie których marszałek Sejmu wystąpiła
22 stycznia br., dotyczą procedury wówczas już rozpoczętej przez
I prezes Sądu Najwyższego jej wnioskiem (kierującym pytania do trzech
izb SN - PAP) i wbrew prawu zakończonej podjęciem przez
SN uchwały 23 stycznia
podkreśliła w uzasadnieniu postanowienia TK sędzia Pawłowicz, która była sprawozdawcą tej sprawy.
Jak
wskazała, spory te - w rzeczywistości - zostały zainicjowane jeszcze
wcześniej, w 2018 r. pytaniami kierowanymi przez SN do Trybunału
Sprawiedliwości UE i podważającymi konstytucyjność składu Krajowej Rady
Sądownictwa i status sędziów powoływanych przez prezydenta na wniosek
tej Rady.
Sąd Najwyższy naruszył kompetencje
Sędzia
Pawłowicz zaznaczyła SN swą uchwałą trzech izb z 23 stycznia „wkroczył
w sprawę właściwą dla prawodawcy”. „TK nie neguje kompetencji
SN do wydawania uchwał interpretacyjnych. (…) Nie są jednak akceptowalne
uchwały prawotwórcze wkraczające w kompetencje władzy prawodawczej” -
powiedziała. Dlatego - jak dodała - taką uchwałą SN „wprost
naruszył kompetencje Sejmu”, a I prezes SN w związku z tą uchwałą
„arbitralnie wykluczyła dwie izby SN - Dyscyplinarna i Kontroli
nadzwyczajnej, a także siedmiu sędziów Izby Cywilnej”.
Argumentacja SN (…) w znacznej części ma charakter pozaprawny i odnosi się do politycznych ocen wprowadzanych w Polsce reform
– mówiła ponadto sędzia sprawozdawca, odnosząc się do uchwały SN.
Teza sprzeczna z konstytucją
Jak
dodała Pawłowicz, SN „arbitralnie zakwestionował prawotwórcze
kompetencje Sejmu, właściwość TK, konstytucyjną prerogatywę Prezydenta
RP i inne zasady ustrojowe Rzeczypospolitej”.
SN przyjął
radykalną, sprzeczną z polską konstytucją, tezę o nadrzędności prawa
unijnego nad prawem polskim i tezą tą motywował treść
uchwały z 23 stycznia
– oceniła sędzia TK.
W polskim
porządku prawnym nie ma żadnych przepisów, które powierzałyby
SN kompetencje w przedmiocie oceny skuteczności powołania sędziego (…)
i określenia warunków skuteczności powołania sędziego przez prezydenta
W tym szaleństwie jest metoda, metoda Jarosława
Kaczyńskiego. Ta metoda pozwala łamać konstytucję, czynić z wymiaru
sprawiedliwości karykaturę i wierzyć, że – by przypomnieć pamiętne słowa
Władysława Gomułki – „władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy”
— grzmi na łamach „Gazety Wyborczej” Adam Michnik.
Redaktor naczelny dziennika sprawia wrażenie człowieka, który usilnie próbuje się w tym utwierdzić.
Tak, Kaczyński i jego koledzy wierzą, że po nich choćby potop
— powtarza.
Michnik przeciwny wyborom w maju
Dziś
mówię, że będę wspierał wszystkie wysiłki opozycji demokratycznej,
by ona wspólnie odrzuciła w Sejmie złowrogie pomysły o głosowaniu
w maju, zarówno bezpośrednim, jak i korespondencyjnym
— zapowiada publicysta.
Jeśli
zaś okaże się to niemożliwe, oczekuję, że kandydaci środowisk
demokratycznych wspólnie wezwą do bojkotu tego głosowania – w imię
godności i przyzwoitości ludzkiej; w imię odpowiedzialności
za państwo polskie
— dodaje.
Naczelny „GW” bezpardonowo atakuje rządzących
Michnik
podkreśla, że tak właśnie odczytuje stanowiska środowisk prawniczych,
lekarzy, działaczy samorządowych i „innych autorytetów naszego kraju”.
Co ciekawe, redaktor naczelny „GW” powołuje się również
na przesłanie… Episkopatu.
Publicysta nie unika patetycznego tonu, ale również obraźliwych określeń.
Należę
do pokolenia, które przez dziesięciolecia angażowało się w walkę
o demokrację i za swą troskę o wolność, godność i suwerenność Polski
zapłaciło wysoką cenę. Dlatego mówię twardo: Nie wolno oddawać Polski
łobuzom i oszustom
— atakuje Michnik.
Jeśli o tym zapomnimy, to katastrofa polska będzie nie tylko winą Jarosława Kaczyńskiego. Wszyscy będziemy winni
— kończy swoją tyradę.
Jak
widać, po stronie opozycji i sympatyzujących z nią środowisk panuje
jeden przekaz: wszystkie ręce na pokład, byle zablokować wybory w maju.
Te siły doskonale zdają sobie sprawę, o co toczy się gra. I na nic
podniosłe frazesy rzucane przez Adama Michnika.
„Przesunięcie wyborów
prezydenckich w Polsce było niezgodne z konstytucją. W wyniku
koronakryzysu przyspiesza autorytarna transformacja kraju” - pisze
dziennikarz i wicenaczelny „Gazety Wyborczej” Bartosz T. Wieliński
w gościnnym komentarzu na łamach austriackiego dziennika „Der Standard”.
Według
niego „polityczny chaos nad Wisłą się pogłębia, a konstytucja jest
deptana nogami”. Powodem ma być przesunięcie wyborów prezydenckich,
przewidzianych na 10 maja.
Ta decyzja nie została
podjęta przez najwyższy organ wyborczy w kraju ani przez sejm. Powodem
odroczenia wyborów jest umowa podpisana przez silnego człowieka Polski
Jarosława Kaczyńskiego, lidera partii Prawo i Sprawiedliwości (PiS),
z Jarosławem Gowinem, przywódcą małej partii Porozumienie. Porozumienie
jest częścią narodowo-konserwatywnej koalicji rządowej. Ale ani
Kaczyński, ani Gowin nie pełnią żadnych urzędowych funkcji. Z prawnego
punktu widzenia umowa podpisana przez obie strony jest nieistotna.
Niemniej jednak polski rząd podążył za tym dokumentem i odwołał
wybory prezydenckie
—lamentuje Wieliński. Takie
postępowanie to jego zdaniem „farsa”, choć słowo to nie oddaje według
niego „powagi sytuacji”. Bo tak naprawdę jest to coś w rodzaju „zamachu
stanu”. A Kaczyński i jego otoczenie już nie raz „łamali konstytucję”.
Dziś
wciąż nie wiemy, kiedy i jak powinien zostać wybrany nasz nowy
Prezydent. Nieoficjalnie politycy PiS ogłaszają różne daty, ogłaszają
występy telewizyjne, które potem się nie odbywają. Oczywiście Polska
jest obecnie dotknięta także kryzysem Covid-19. Liczba ofiar
śmiertelnych wynosi około tuzina dziennie, a liczba nowo zarażonych
wynosiła ostatnio około trzystu osób dziennie. A w cieniu Koronawirusa
chaos polityczny pogłębia się
—wyjaśnia wicenaczelny „GW” czytelnikom „Der Standard”. Rząd
powinien był więc jego zdaniem ogłosić stan klęski żywiołowej,
i przesunąć wybory o co najmniej cztery miesiące. Ale Kaczyński nie
chciał, i domagał się by odbyły się one podczas trwania pandemii,
obawiając się, że przesunięcie wyborów zmniejszyłoby szansę Andrzeja
Dudy na wygraną.
W przypadku późniejszego
terminu wyborów ludzie odczuwaliby już pierwsze gospodarcze konsekwencje
kryzysu epidemiologicznego, a szanse Dudy na zwycięstwo zmalałyby.
Po pięciu latach rządów PiS skarb państwa jest pusty. Sytuację pogarsza
kryzys koronawirusa. Państwo nie jest w stanie zapobiec bankructwom
i wybuchowi masowego bezrobocia
—twierdzi Wieliński. Kaczyński
zmienił więc prawo wyborcze, w sposób sprzeczny z konstytucją,
by przeprowadzić wybory korespondencyjne, poza kontrolą PKW. Za pomocą
kontrolowanej przez państwo, a więc PiS poczty. Tu dziennikarz „GW”
otwarcie sugeruje, że partia rządząca zamierzała wybory sfałszować.
Proceder zatrzymał jednak Jarosław Gowin, dla którego zdaniem
Wielińskiego takie łamanie konstytucji było „ krok za daleko”. Groził
rozpad koalicji, Kaczyński ugiął się więc i wybory odroczył. To jednak
także było sprzeczne z konstytucją.
Wyborów
nie można anulować w ten sposób. Niestety fakt deptania konstytucji nie
jest niczym nowym. Od 2015 r., kiedy PiS przejął rządy w Polsce,
konsekwentnie demontuje polską demokrację. Niezależne sądownictwo
zostało prawie zniszczone, a niezależne media znajdują się pod wielką
presją. Przeciwnicy polityczni Kaczyńskiego byli prześladowani przez
policję i prokuratorów. Autorytarna transformacja Polski przyspiesza
podczas tej epidemii. Wszechwładza PiS wydaje się nie do powstrzymania
—fantazjuje Wieliński dalej. Według
niego PiS kontroluje Trybunał Konstytucyjny, wziął na smycz Sąd
Najwyższy, a ci, którzy mają odwagę protestować na ulicy muszą się
liczyć z aresztowaniem”.
A od dawna kontrolowane przez rząd media powiedzą obywatelom, że wszystko to jest legalne
—przekonuje wicenaczelny „GW”, i dodaje, że następne wybory prezydenckie mogą okazać się „jeszcze większą farsą”.
Obawiam
się, że w toku koronakryzysu umrze polska demokracja, a nasi
przyjaciele, tak zajęci walką z pandemią, tego nawet nie zauważą
—skarży się Wieliński. Kim są ci przyjaciele, nie pisze, ale można się domyślić, że chodzi o Berlin i Brukselę.
Porażka Andrzeja Dudy w wyborach to koniec władzy PiS. Najpierw
trzeba odbić urząd prezydenta, a w kolejnych latach rząd - mówi kandydat
KO na prezydenta RP, prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski w wywiadzie
dla dzisiejszej "Rzeczpospolitej".
Kolejny honorowy członek komitetu wyborczego Rafała
Trzaskowskiego? Tym razem agituje za zbieraniem dla niego głosów
Jarosław Kurski, redaktor naczelny „Gazety Wyborczej”. Redakcja
z Czerskiej publikuje też formularz PKW, który można wyciąć i wpisać
swoje poparcie dla kandydata Koalicji Obywatelskiej. Wycinanka Kurskiego
okraszona jest histerycznym apelem pełnym manipulacji i zwykłych
kłamstw o obozie władzy.
Wytnij, zbierz podpisy, powiedz DOŚĆ niszczeniu demokracji i ograniczaniu praw wyborczych w Polsce
– pisze Jarosław Kurski w „Gazecie Wyborczej”.
„Ograniczanie praw”? Przecież to Jarosław Kurski sam nawoływał,
by nie przeprowadzać wyborów 10 i 23 maja, gdy jego kandydatka
Małgorzata Kidawa-Błońska nie miała żadnych szans, nawet w pierwszej
turze wyborów. Zablokowanie wyborów w konstytucyjnym terminie, do czego
przyłożyli się pupile „GW” - Grodzki i prezydenci największych miast,
to rzeczywiste ograniczanie praw wyborczych i obywatelskich.
Władza tonie?
W tekście Kurskiego widać wyraźnie niezdrową obsesję dotyczącą mediów publicznych.
Media
kiedyś publiczne są agendą orwellowskiego „ministerstwa prawdy”.
Przewaga czasu antenowego na korzyść Dudy obraża przyzwoitość, poczucie
smaku i reguły demokracji. Tzw. media narodowe wspominają o konkurentach
Dudy wyłącznie po to, by ich opluć i zelżyć. Władza tonie, więc brzydko się chwyta. Cała partyjno-państwowa maszyneria pracuje pełną parą na reelekcję Dudy.
Temu miało służyć pocztowe głosowanie Sasina, które - gdyby nie podział
w obozie władzy - zostałyby przeprowadzone. Byliśmy o włos
od konstytucyjnego zamachu stanu. Władza się cofnęła tylko ze strachu
przed rozpadem Zjednoczonej Prawicy
– pisze Kurski, dla którego media „publiczne”, to takie, które wspierają Koalicję Obywatelską i medialny salon III RP.
Jarosław
Kurski przekonuje w swoim histerycznym felietonie, że publikowany
w „Wyborczej” formularz nie jest agitacją za Rafałem Trzaskowskim.
Jednocześnie redakcja nie ustaje w ordynarnej propagandzie służącej
promocji wyborczego dublera Koalicji Obywatelskiej i zajadle atakuje
obóz władzy, sprytnie pomijając innych opozycyjnych kandydatów. Jeśli
to nie jest nawoływanie do wsparcia Rafała Trzaskowskiego,
to co nim jest?
Jarosław Kurski w ostatnim dniu kampanii wyborczej,
na tytułowej stronie „Gazety Wyborczej” straszy Polaków autorytaryzmem.
Który to już raz? Trudno zliczyć.
Polska stoi na krawędzi. Ześlizgnie się w autorytaryzm albo rozpocznie powrót na ścieżkę demokracji
— pisze dziennikarz z Czerskiej.
Destrukcja demokratycznego państwa prawa jest bliska ukończenia. Urzędujący prezydent ma na tym polu wybitne zasługi
— dodaje.
Atak na prezydenta, nazizm i trwoga o demokratyczne wybory
Publicysta w mało elegancki sposób atakuje prezydenta Andrzeja Dudę.
Posuwa się do nazwania głowy państwa „bezmyślnym narzędziem prezesa
jednej partii”. Dalej jest jeszcze gorzej. Twierdzi, że rządy Prawa
i Sprawiedliwości inspirowane są receptami „nazistowskiego filozofa”.
Przez
pięć lat prezydent – bezwolne i bezmyślne narzędzie prezesa jednej
partii – urzeczywistniał jego wizję państwa. Państwa wedle recept Carla
Schmitta, nazistowskiego filozofa, który inspiruje pisowską władzę
— dramatyzuje Kurski.
Dziennikarz
„GW” ze swoich lęków wyciąga dobrze znane nam wnioski - te wybory
są jeszcze demokratyczne, ale już niedługo, już za chwilę nie będą.
Jeśli
my, obywatele, demokraci, nie zmobilizujemy się, następne wybory będą
już tak „demokratyczne” jak na Białorusi, w Rosji czy na Węgrzech
— podkreśla.
Nie
wzywamy do głosowania na żadnego konkretnego kandydata. Nasi Czytelnicy
postąpią według własnego rozeznania, kierując się sumieniem
— stara się przekonać chyba sam siebie Jarosław Kurski.
Dalej
dziennikarz z Czerskiej pisze, że „o kilku pretendentach
do prezydentury można powiedzieć, że szanują demokrację, prawa człowieka
i obywatela, respektują prawa mniejszości i przyjazny rozdział”.
Jedynie obecna głowa państwa nie spełnia żadnego z wymienionych kryteriów
— dodaje.
Głosujmy na demokratę!
— podsumowuje Kurski.
Który raz „Gazeta Wyborcza” straszy autorytaryzmem, zamachem na demokracjie itp.? Nie da się tego zliczyć.
xyz/”Gazeta Wyborcza”
„Czas
ciszy przedwyborczej zobowiązuje mnie do rezygnacji ze wskazania moich
preferencji politycznych. Lecz wiem, jakiej Polski bym chciał” - pisze
na łamach „Gazety Wyborczej” jej redaktor naczelny, Adam Michnik.
Podkreśla, że zobrazuje to poprzez świat kultury - obficie cytuje tekst
aktora Jana Nowickiego dla „Newsweeka”.
Wiem,
jakiej Polski bym chciał, wyobrażam ją sobie miłą i uśmiechniętą,
której nie wypada być idiotą i chamem. Na razie jednak mamy, co mamy
— zacytował słowa aktora Michnik. Następnie umieścił w swoim tekście obszerny fragment, eseju Tomasza Manna „Brat Hitler”, który przywoływał również Jan Nowicki.
Ten
człowiek, to katastrofa. Ale to jeszcze nie powód, żeby go nie uważać
za interesujący charakter i los ludzki. (…) On, który niczego się nie
nauczył i w jakiejś, niczym nieuzasadnionej zawziętej pychy nigdy nie
chciał się nauczyć, który nie ma także żadnych umiejętności czysto
technicznych, ani nie potrafi wykazać się fizycznie, co mężczyźni
na ogół potrafią, nie umie jeździć konno, ani prowadzić samochodu, czy
samolotu, ani nawet spłodzić dziecka (…)
— napisał Adam Michnik,
zapewne licząc, że czytelnicy zorientują się, w którą postać polskiej
polityki zamierza uderzyć cytując właśnie powyższy fragment tekstu
Tomasza Manna.
Podziwiam Janka Nowickiego.
On pięknie i mądrze myśli o naszej europejskiej przeszłości. Tak więc
w ciszy przedwyborczej myślę apolitycznie o historii
— zakończył swój tekst Adam Michnik.
Już niebawem okaże się, czy większość Polaków myśli podobnie jak Adam Michnik, czy nie.
Układ polityczny po I turze
wyborów prezydenckich jest tak trudny dla faworyta „Gazety Wyborczej”,
że w redakcji tej kompletnie się już pogubili. W rozsyłanym
do czytelników newsletterze „GW” jako „wydarzenie dnia” znalazł się
tekst Aleksandry Sobczak, którego próżno szukać na stronach „Wyborczej”.
I wcale nas to nie dziwi, że tę publikację chowają.
E-mail, jaki dostali prenumerujący newsletter „GW” nosi znamienny tytuł:
Obietnica niskich podatków przykrywa faszyzm
Zastępczyni Adama Michnika pisze w nim m.in.:
Niezależnie
od prognoz na drugą turę, wyniki pierwszej pozostawiają u mnie niesmak
i lęk. Martwi zwłaszcza wynik Krzysztofa Bosaka. Nie rozumiem, jak
w kraju tak boleśnie dotkniętym przez faszyzm aż milion wyborców może oddać głos na kandydata otwarcie głoszącego tę ideologię.
Komuś
chyba puściły nerwy. Rozsyłany do tysięcy ludzi e-mail też jest
publikacją, więc kandydat Konfederacji na prezydenta może poczuć,
że został publicznie znieważony przez wiceszefową „Gazety Wyborczej”.
Na pierwszy rzut oka ma w kieszeni wygraną w ewentualnym procesie
z redakcją. To po pierwsze.
Po drugie, rozumiemy, że „GW” nie
zdecydowała się opublikować tekstu na swoich stronach internetowych ani
w druku. To byłoby przecież uderzenie w strategię kandydata PO, który
teraz przymila się do sympatyków Krzysztofa Bosaka.
I wreszcie
po trzecie, dostajemy czarno na białym, ile warte są ideowe deklaracje
redakcji Michnika, tak dzielnie tropiącej rzekomy faszyzm w dzisiejszej
Polsce i walczącej z nim wszelkimi środkami.
Mam nadzieję, że wyborcy liberalni i lewicowi wytrzymają ten flirt z narodową prawicą i nie opuszczą Trzaskowskiego.
Gdy
na szali leży szansa na powrót do władzy ich pupilów, są w stanie
zdradzić własne „wartości” i dogadać się „z każdym innym i z rogami…”
(jak mówił w ‘92 roku Lech Wałęsa). Przełkną gorzką pigułkę i zawrą
sojusz nawet z „faszystami”. Ale dlaczego tak się z tym kryją?
W drugiej turze wyborów prezydenckich, która odbędzie się 12 lipca,
zmierzą się prezydent Andrzej Duda, który wygrał pierwsze starcie
z wynikiem 43,5 proc., oraz Rafał Trzaskowski z wynikiem 30,46 proc.
W „Gazecie Wyborczej” nastąpiła pełna mobilizacja i już z pierwszej
strony krzyczy wręcz do czytelnika, że „Trzaskowski będzie się bić”,
bo taki jest „plan KO na II turę”. Dodatkowo sam Trzaskowski ma także
uśmiechać się zarówno do lewicy jak i narodowców.
Okazuje się
jednak, że sztab Trzaskowskiego jest rozczarowany wynikiem
Trzaskowskiego, bo „entuzjazm” podczas zbierania podpisów poparcia
wskazywał na „ogólnonarodowy zryw”.
Gdy człowiek
widzi gigantyczny entuzjazm, trudno uwierzyć, że była to jedynie
mobilizacja w bańce, wśród tych, którzy i tak na nas głosują. Zdawało
się, że przez Polskę idzie fala, ogólnonarodowy zryw
– żali się w „GW” jeden z polityków KO.
Z kolei
otoczenie Trzaskowskiego nie jest zaskoczone wynikiem, a „PiS jest
bliskie swojego szklanego sufitu”. Zdaniem Cezarego Tomczyka, prezydent
Duda „rzecznikiem ich polityki”.
Kluczowi wyborcy Hołowni
Zdaniem
sztabowców Trzaskowskiego w II turze kluczowi będą wyborczy Szymona
Hołowni, który „przekonał do siebie prawicowe centrum”.
Na razie wydaje się bardziej wiarygodny dla wyborców lewicy, co pokazuje katastrofalny wynik Biedronia
–
ocenia sztabowiec KO, twierdząc, że PiS specjalnie wrzucił do kampanii
temat LGBT, ale Trzaskowski „umiejętnie to przekierował na szacunek dla
innego człowieka”.
W PiS podkręcą atmosferę. Będą mówić, że Trzaskowski się maskuje, ale gdy obejmie Pałac, doprowadzi do obyczajowej rewolucji
– przekonuje polityk opozycji.
Strategia na II turę
Jak
donosi „GW”, strategią Trzaskowskiego na II turę jest mówienie
o gospodarce i przedsiębiorcach. Kandydat Ko ma także zaostrzyć
wizerunek zapowiadając „rozliczenie” rządów PiS oraz o „stylu rządów
Jarosława Kaczyńskiego”. Stąd pomysł na „komisję krzywd”, czyli
„instytucja świadka prezydenckiego, by każdy mógł przyjść i opowiedzieć
o tym, co wyprawia PiS”.
Wielka odezwa Michnika
Na tym
jednak redakcja z Czerskiej nie kończy. W „Wyborczej” pojawił się także
tekst samego Adama Michnika, w którym wzywa do tego, aby głosować
na Rafała Trzaskowskiego. Powód? W ocenie naczelnego „GW” Trzaskowski
jest „kandydatem zmiany”.
Oznacza to bowiem,
że Andrzej Duda, wierny żołnierz PiS i Jarosława Kaczyńskiego może
te wybory przegrać. Głosowałem na Trzaskowskiego dlatego, że był
to kandydat zmiany
– stwierdza Michnik dodając,
że „kandydatami zmiany” byli także Hołownia, Kosiniak-Kamysz i Biedroń,
i gdyby to któryś z nich wszedł do II tury, także oddał by na nich swój
głos, bo „tylko kandydat zmiany może zatrzymać wrogą destrukcję Polski
dokonywaną przez PiS”.
Michnik apeluje także do – jak sam
to określa - „demokratów mających nadzieję na zmianę” oraz do tych,
którzy nie głosowali w I turze.
Nie bądźcie
obojętni: pomyślcie, że los Polski jest w waszych rękach. I pamiętajcie,
że po 12 lipca możecie się obudzić z ręką w nocniku, czego ani wam, ani
sobie nie życzę
– apeluje Michnik.
W „Gazecie
Wyborczej” wszystkie ręce na pokład. Sytuacja zdaje się być dość
poważna, a sztabowcy Trzaskowskiego zdenerwowani wynikami pierwszej
tury, skoro musiał przemówić sam Adam Michnik.
Już brutalny szantaż próbujący zmusić Andrzeja Dudę
do udziału w debacie organizowanej przez (w mojej opinii) stronników
sztabu wyborczego jego konkurenta, zapowiadał uruchomienie przez obóz
III RP brudnej kampanii.
Środowy poranek przyniósł jednak przekroczenie wszelkich granic.
Politycy, którzy przez pięć ostatnich lat żyć normalnie Polakom nie
dawali, terroryzując życie publiczne ciągłymi oskarżeniami o „brak
szacunku”, „nadmierne emocje w życiu publicznym”, „propagandową TVP”,
teraz sięgnęli po zarzuty najbardziej brukowe, obrzydliwe, najbardziej
kłamliwe z możliwych. „Prezydent obrońca pedofilii” - takie
hasło rzucili.
Skomplikowana sprawa rodzinna w której osoby już dorosłe, przy wsparciu kuratora i innych instytucji opiniujących, zwróciły się o „skrócenia środka karnego w postaci zakazu kontaktowania się”, została zredukowana w imię politycznej walki do „obrony pedofila”.
Panie
Magdalena Adamowicz, Katarzyna Lubnauer, Aleksandra Gajewska, pan Roman
Giertych i wielu innych zdecydowali się na udział w tym obrzydlistwie.
A jak jest naprawdę? Wyjaśnia Paweł Mucha, zastępca szefa Kancelarii Prezydenta RP:
Prostując
nieprawdziwe informacje dot. szczegółów postępowania sądowego
i wykonawczego w sprawie osoby, wobec której Prezydent RP zastosował
prawo łaski postanowieniem z dnia 14 marca 2020 r.
Nr PU.117.14.20 wyjaśniam: Decyzja była poprzedzona wnikliwą analizą
sytuacji osób, których sprawa dotyczy, oraz pozytywnych rekomendacji
zawartych w opiniach kuratora sądowego, sądów orzekających w obu
instancjach oraz Prokuratora Generalnego, a także uzyskaniem dodatkowych
informacji z sądu.
Akt łaski dotyczył jedynie skrócenia
czasu wykonywania środka karnego w postaci zakazu kontaktowania się
i zbliżania do osób pokrzywdzonych, o co wnosiły same pokrzywdzone –
osoby pełnoletnie. Od popełnienia przestępstw minęło wiele lat.
Proszę o niepowielania fałszywych newsów. Swoją drogą komentatorzy
i politycy, którzy dla celów politycznych chcą się odnosić do prośby
o łaskę, o którą wystąpiły w zakresie zniesienia zakazu kontaktów same
pokrzywdzone - muszą jednak być w głębokiej desperacji i niezbyt dbać
o stronę etyczną swoich działań.
Zapamiętajmy ten dzień:
w środę, 1 lipca, obóz III RP rzucił w prezydenta brukiem, szambem
i kłamstwem. Moralne dno w tej kampanii zostało ustanowione przez ludzi,
którzy podobno chcą wygrać, by Polska była inna. Dziś widzimy, jak
ta zmiana ma wyglądać.
Ministerstwo Kultury
i Dziedzictwa Narodowego wygrało proces z „Gazetą Wyborczą”. Jak czytamy
w komunikacie resortu, chodzi o sprostowanie artykułu ws.
Fundacji Czartoryskich.
Resort przekonuje, że to trzecia
w ostatnich dwóch miesiącach wygrana sprawa, druga przeciwko
redaktorowi naczelnemu „Wyborczej”.
Komunika Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego:
Ministerstwo
Kultury i Dziedzictwa Narodowego wygrało kolejną sprawę o opublikowanie
sprostowania prasowego. To trzeci w przeciągu ostatnich dwóch miesięcy
proces wygrany przez MKiDN i drugi – przeciwko Redaktorowi Naczelnemu
„Gazety Wyborczej”.
Sąd Okręgowy w Warszawie wydał orzeczenie,
w którym w całości uwzględnił powództwo Ministerstwa Kultury
i Dziedzictwa Narodowego i nakazał Redaktorowi Naczelnemu „Gazety
Wyborczej” opublikowanie na łamach „Gazety Wyborczej – Kraków”
sprostowania w kształcie żądanym przez Ministerstwo.
Sprostowanie
dotyczy artykułu autorstwa Małgorzaty Skowrońskiej pt. „Chcieliby się
zlikwidować, sąd im nie pozwala”, opublikowanego 2 stycznia 2020 r.
w „Gazecie Wyborczej – Kraków”, w którym podane zostały nieprawdziwe
informacje o rzekomym wpływaniu przez Ministra Kultury i Dziedzictwa
Narodowego na sąd, by ten zatwierdził zmiany w statucie fundacji i jej
składzie, oraz o prowadzeniu rzekomych „potajemnych” rozmów z Adamem
Karolem Czartoryskim.
Wyrok nie jest prawomocny
Przypominamy:
w maju br. Sąd Okręgowy w Warszawie wydał wyrok, w którym nakazał
Redaktorowi Naczelnemu tygodnika „Newsweek Polska” sprostowanie czterech
nieprawdziwych informacji na temat działalności ministra kultury
i dziedzictwa narodowego prof. Piotra Glińskiego, zamieszczonych
w artykule pt. „Minister kontra artyści” we wrześniu 2019 r. Natomiast
w czerwcu br. Sąd Okręgowy w Warszawie wydał wyrok, w którym nakazał
Redaktorowi Naczelnemu „Gazety Wyborczej” sprostowanie nieprawdziwych
informacji opublikowanych w artykule „Rok Ważnych Zmian” w „Gazecie
Wyborczej - Tygodnik Trójmiasto” z 3 stycznia 2020 r.
Sprostowania rzeczowe i zasadne
We wszystkich
ww. sprawach Sąd uznał, że sprostowania przesłane przez MKIDN były
rzeczowe i zasadne, a odmowa publikacji – nieuzasadniona. Zgodnie
z prawem prasowym, opublikowanie zasadnego i rzeczowego sprostowania
odnoszącego się do faktów jest obowiązkiem redakcji.
Jak scenariusz „ulica” nie wychodzi, opozycja i sprzyjające
jej media sięgają po opcję „zagranica”, z której skorzystał naczelny
„Gazety Wyborczej”. Adam Michnik udzielił wywiadu niemieckiemu „Die
Zeit”, w którym stwierdził, że Polsce „grozi putinizacja”, jeśli PiS
wygra wybory prezydenckie.
Zdaniem
Adama Michnika, „Polska jest podzielona od ok. 220 lat. Od zawsze
istniały dwie wizje kraju – jedna otwarta, pluralistyczna i druga
zamknięta, etnocentryczna”.
Nawet wtedy, gdy naród
się zrastał, pod powierzchnią utrzymywało się napięcie pomiędzy obu
wizjami. Dziś te pęknięcia znów stały się widoczne. Obóz etnocentryczny
utrzymywany jest w jedności za pomocą metod autorytarnych. Jego
przedstawiciele krok po kroku ograniczają demokrację. Nazywam
to putinizacją Polski. Podobnie dzieje się na Węgrzech
— oświadczył naczelny „GW”.
Odsunąć PiS od władzy
Michnik
przekonywał także, że odsunięcie od władzy Prawa i Sprawiedliwości
ma kluczowe znaczenie w zatrzymaniu „brunatnej fali”, czyli
antyliberalnych tendencji. Stwierdził, że głosowanie 12 lipca ma także
znaczenie europejskie.
W jego ocenie liberałowie popełnili błędy
będąc u władzy, a głównym z nich była „budowa silnej gospodarki
i inwestycje”, za czym poszło ograniczanie wydatków. Stwierdził również,
że PiS zdobyło władzę dzięki „wymyślonej legendzie o liberalnych
elitach, które wyzyskiwały naród”.
Nie mógł sobie podarować także ataku na Jarosława Kaczyńskiego.
On nienawidzi ludzi i ich poniża. Jedynym wyjątkiem był jego brat bliźniak. Dominował go, ale go nie upokarzał
— gorączkował się Michnik.
Faszyści w PiS?
Naczelny
„Gazety Wyborczej” nie poprzestał na ataku na Jarosława Kaczyńskiego.
Przekonywał także, że w Prawie i Sprawiedliwości są „faszyści”.
W PiS-ie są faszyści,
ale PiS nie jest partią faszystowską. Kaczyński nie jest faszystą. Jest
prawicowcem, osobą autorytarną, ale nie jest faszystą
— oświadczył.
Czego broni „Wyborcza”?
Michnik,
przypominając opinię niemieckiego historyka Golo Manna, że Republika
Weimarska (w 1933 r.) upadła, ponieważ nikt jej nie bronił, stwierdził:
Trzeba bronić Republiki. To robimy za pomocą naszej gazety.
Gdy
PiS straci władzę, skończy się niszczenie państwa prawa w Polsce.
Pozbawienie władzy PiS jest najważniejszym zadaniem
demokratycznej Polski
— przekonywał Michnik.
Jeżeli
Duda ponownie wygra, oznaczać to będzie porażkę prawdy
i sprawiedliwości. Nie należy się jednak poddawać. Jak długo istnieją
demokratyczne instrumenty, tak długo trzeba je wykorzystywać
do obrony demokracji
— oświadczył w wywiadzie dla „Die Zeit“ Adam Michnik.
To wstrząs, że 50 procent moich rodaków głosowało na
kandydata, w którego sztabie nikt nie uznał za stosowne pojawienie się
na wieczorze wyborczym z flagą Polski - ocenił w poniedziałek socjolog
Andrzej Zybertowicz. Jego zdaniem w ten sposób Trzaskowski pokazał, że
Polska jest mu obojętna.
Jak mówił Zybertowicz w
TOK FM, "małym wstrząsem było, że 50 procent moich głosujących rodaków
głosowało na kandydata, w którego sztabie nikt nie uznał za stosowne
pojawienie się na wieczorze wyborczym z flagą Polski".
Myślałem, naiwnie być może, że to jest spór między dwoma wizjami Polski, dwiema koncepcjami roli Polski
w Europie, ale mam wrażenie, że dla politycznego zaplecza Rafała
Trzaskowskiego, gra nie szła o wizję Polski w Europie, tylko o wizję
wyprowadzenia nas z polskości - mówił prof. Zybertowicz.
Zybertowicz ocenił, że w wieczór wyborczy Trzaskowski "zdjął owczą skórę z twarzy i pokazał, że Polska jest mu obojętna".
Rafał Trzaskowski, Małgorzata Trzaskowska, Aleksandra Trzaskowska, Stanisław Trzaskowski
Po podliczeniu wyników z prawie wszystkich komisji okazało się,
że Andrzej Duda wygrał wybory prezydenckie znacząco - 51,21 proc. do
48,79 proc. „Gazeta Wyborcza” na swojej głównej stronie zaczęła promować
instruktaż, jak złożyć protest wyborczy. Głos ws. tego, jak podważyć
wynik wyborów, zabrał znany przeciwnik PiS, prof. Marcin Matczak - jego
opinia jest także promowana na stronie „GW”.
Zwycięstwo wyborcze Andrzeja Dudy powstrzymuje napór
neomarksistowskich ideologii na Polskę - powiedział w poniedziałek
wiceprezes Koalicji Polonii Amerykańskiej Andrzej Burghart. W trwającej
na świecie wojnie ideologiczno-cywilizacyjnej w Polsce wygraliśmy
bitwę – dodał.
Po zwycięstwie
Andrzeja Dudy partia rządząca „zrobi porządek” z mediami. Liderzy PiS
zapowiadali to już przed niedzielnymi wyborami
—pisze red. Czuchnowski.
Strasząc
Niemcami i niemieckimi wpływami w mediach, PiS nie podaje żadnych
przykładów. Nazywa za to „niemieckimi” polskie gazety i rozgłośnie,
które należą do takich grup jak Axel Springer, Passauer czy Bauer.
Projekt repolonizacji powstanie w Ministerstwie Kultury, ale jego
ogłoszenie było wstrzymywane. Wiadomo tylko, że chodzi w nim
o wykupienie mediów od zagranicznych koncernów przez państwowe banki
i grupy ubezpieczeniowe, potem zaś przekazanie redakcji w zarząd
prorządowym dziennikarzom
—czytamy.
Repolonizacja? „Nie ma takiego projektu”
W sprawie
rzekomej repolonizacji wypowiedział się także rzecznik rządu Piotr
Müller, którzy poinformował, że „w tej chwili nie ma żadnego projektu
dot. repolonizacji mediów”.
Żadne konkretne decyzje w tym obszarze jeszcze nie zapadły, nie ma projektu ustawy
—zapewnił we wtorek rzecznik rządu Piotr Müller, pytany czy po wyborach prezydenckich rząd planuje repolonizację mediów.
W tej
chwili nie ma żadnego projektu w tym zakresie. Natomiast my przyglądamy
się i analizujemy rozwiązania, które są przyjęte, obowiązujące w tak
zwanych dojrzałych demokracjach
—mówił Müller w TVP1.
W tych,
nazwijmy to dojrzałych demokracjach instrumenty dotyczące polityki
medialnej funkcjonują, obowiązują i stabilizują scenę medialną,
jednocześnie gwarantują jej pluralizm. Z drugiej strony ograniczają
wpływ zagranicznych podmiotów na politykę państwa, na politykę medialną
wewnątrz państwa. To są rozwiązania, które obowiązują w wielu krajach
i myślę, że część z nich w Polsce śmiało będzie można wdrożyć
—ocenił.
Zaznaczył jednocześnie, że „żadne konkretne decyzje w tym obszarze jeszcze nie zapadły”.
Nie ma projektu ustawy, w związku z tym trudno w tej chwili mówić o szczegółach, raczej mówię o ogólnym kierunku
—zaznaczył rzecznik rządu.
W zeszłym
tygodniu wicepremier, szef MKiDN mówił w audycji Wirtualnej Polski,
że nie mogą na rynku medialnym dominować jakieś podmioty kapitałowe
i zawłaszczać dużych obszarów, poszczególnych segmentów rynku
medialnego. Jak dodał, „tu nie narodowość jest ważna, a kwestia
koncentracji kapitału”.
Pytany, czy za chwilę pojawi się projekt
dot. dekoncentracji mediów, przypomniał, że „projekt dekoncentracji
mediów od dawna jest i on powinien być zgodnie z europejskimi
standardami, zrealizowany”. Wskazał, że „niezależnie od wyborów,
wszystkie siły polityczne w Polsce, także opozycja, wspólnie przyjmie
taki projekt, bo on jest dobry dla polskiej demokracji i dla
pluralizmu medialnego”.
Kto jest winny porażki Trzaskowskiego?
W swoim
drugim tekście, który został opublikowany w dzisiejszej „Wyborczej”,
Czuchnowski skupia się na przegranej Trzaskowskiego w II turze wyborów.
Zdaniem publicysty, winę za jego porażkę ponoszą również liderzy innych
partii opozycyjnych.
Nie wiem, dlaczego
tak się nie stało. I właściwie nie bardzo mnie to obchodzi. Nie
ma znaczenia, czy zawiódł Trzaskowski, bo za mało obiecał, czy panowie
Kosiniak-Kamysz, Biedroń i Hołownia, bo za dużo chcieli. Czy w końcu to,
że wszyscy razem nie mogli się dogadać. Nie ma to znaczenia. Efektem
są kolejna klęska i zmarnowana szansa. Oby nieostatnia
—pisze Czuchnowski.
W jego
opinii, opozycja poniosła porażkę w ostatnich wyborach parlamentarnych
i prezydenckich, dlatego, że nie zdołała się zjednoczyć.
Nie
było żadnego wspólnego bloku. Do wyborów poszli osobno i choć
na opozycyjne ugrupowania głosowało ponad milion wyborców więcej niż
na PiS, to PiS wziął większość w Sejmie. PO, Lewica i PSL nie wykonały
nawet drobniejszego gestu pokazującego jedność. Ich przywódcy nie
stanęli wspólnie i nie zadeklarowali, że po wyborach powołają
wspólny rząd
—pisze redaktor „GW”, wspominając wybory parlamentarne.
Następnie
Czuchnowski przechodzi do wyborów prezydenckich. I tu również narzeka
na to, że kandydatom opozycji nie udało się zjednoczonych
i zakomunikować Polakom jeszcze przed I turą wyborów, że w II turze
wszyscy zgodnie poprą tego, kto osiągnie najlepszy wynik. Tak się jednak
nie stało.
Kosiniak-Kamysz się obraził, Biedroń coś tam z siebie wydusił, Hołownia poparł „pod warunkiem”. Duda wygrał
—czytamy.
Zamiast
jedności panowie K.-K., B. i H. zafundowali nam rekonstrukcję
historyczną z najmroczniejszych kart dziejów Rzeczypospolitej. To brak
jedności w najważniejszych dla kraju sprawach leżał u podstaw rozbiorów
i przyczynił się do klęski kolejnych powstań. Wybór indywidualnych
i partyjnych interesików kosztem interesów nadrzędnych był od wieków
zmorą Polski. Był i - jak widać - nadal jest
—kończy Czuchnowski.
Trudno
nie odnieść wrażenia, że powyborcza analiza porażki Trzaskowskiego
autorstwa Czuchnowskiego, jest niemal taka sama, jak wszystkie inne,
który były publikowane przez opozycyjne media po kolejnych porażkach
opozycji z obozem Jarosława Kaczyńskiego. To nie brak programu, to nie
obrażanie Polaków, to nie totalna opozycja, a właśnie brak zjednoczenia,
ma być największym problemem opozycji. Jak widać w „Gazecie Wyborczej”
wciąż nie wyciągnęli żadnych wniosków z kolejnej już wyborczej porażki.
Prezes Kaczyński może spać spokojnie.
Wielka
lekcja z rządów PiS-owskich jest taka, że o ile wcześniej elity
intelektualne i artystyczne kapitulowały wobec władzy, to tym razem
postawiły widoczny opór
— mówił w programie „Tomasz Lis” Adam Michnik.
Michnik szczery jak rzadko. Co myśli o Polakach?
Zapytany,
które zasoby społeczeństwa obywatelskiego i instytucjonalne uważałby
za najważniejsze dla przetrwania chociażby wiary w to, że wreszcie się
uda, Adam Michnik odpowiedział:
Media, samorządy […]
i rozmaite instytucje lokalnych skupisk - z tych wszystkich miejsc nie
idzie przyzwolenie na ten język PiS-u. Jakby Polska została pęknięta.
Polski tym palantom nie wolno oddać
— oświadczył redaktor naczelny „Gazety Wyborczej”, wywołując szeroki uśmiech na twarzy Tomasza Lisa.
320 komentarzy
1. Prezydent Polski Andrzej Duda
wraz z żoną Agata i córką Kingą.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. (Brak tytułu)
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. No i udało się!
Bronek w tv ma minę tak jakby połknął cytrynę.
Taka jest jego dola, że musi odejść spod żyrandola :-)
Pozdrawiam serdecznie
"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz
4. @Wszyscy
Nie mam tv - mówcie wszystko, zanim znajdę w necie:)))) Hurraaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!
Słucham w RM.
Kocham Was!!!!
5. @nadzieja
Udało się ! Wygralismy! Ale to pierwsza bitwa, walka dopiero przed nami.
W programie „Tomasz Lis na Żywo”, dla którego ten rok nie był najlepszy, naczelny „Wyborczej” bardzo śmiało sformułował taką oto prognozę na wybory prezydenckie:
No to mnie się zdaje, że jeżeli tu się nie stanie coś takiego, co ja nie jestem w stanie przewidzieć - że Bronisław Komorowski po pijanemu na pasach przejedzie niepełnosprawną zakonnicę w ciąży, no to oczywiście, że będzie prezydentem!
— stwierdził Michnik.
To oczywiste! Musi się stać coś niesłychanego w ogóle! Sobie tego w ogóle nie umiem wyobrazić, żeby on nie wygrał tych wyborów. Zwłaszcza, że jest bardzo dobrym prezydentem!
— dalej brnął Adam Michnik.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. Ale...
...jest w Polsce jeszcze strasznie dużo ubectwa... Przerażająco dużo... Ok 70 proc. uprawnionych do głosowania to wrogowie mojej Ojczyzny, bo tych, którzy znów olali TE wybory zaliczam do wrogów.
Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...
7. Co piąty wyborca
Co piąty wyborca Komorowskiego z 2010 r. zagłosował na kandydata PiS
proc. wyborców, którzy oddali na niego głosy w wyborach prezydenckich w
2010 roku - wynika z sondażu exit poll przeprowadzonego przez ośrodek
Ipsos.
czytaj dalej »
Młodzi za kandydatem PiS. Komorowski wygrał tylko w jednej grupie wiekowej
czytaj dalej »
Prawnik, minister, prezydent. Kim jest Andrzej Duda?
podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta - tak Andrzej Duda piął się
po szczeblach kariery, także politycznej. Oto najważniejsze daty.
czytaj dalej »
"Ci, którzy zagłosowali na mnie, opowiedzieli się za zmianą"
upublicznieniu sondażowych wyników wyborów prezydenckich.
zobacz więcej »
Gratuluję Andrzejowi Dudzie. Trzeba powiedzieć jasno - taki jest werdykt demokracji [MICHNIK]
Jedno, co wiemy, to że ma być zmiana na lepsze i że za Andrzejem Dudą
stoi PiS, Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz, Mariusz Kamiński i
całe to towarzystwo - Adam Michnik komentuje wynik wyborów w rozmowie z Michałem Wybieralskim.
Wybory prezydenckie. Skoro młodzi tak głosowali, to uważają, że ich
aspiracje nie są spełnione. Ale może ich czekać gorzki zawód
Andrzej Duda został wybrany na podstawie pewnej konstytucji. Jego
obowiązkiem jest być jej strażnikiem. On dostał mandat na sprawowanie
urzędu, a nie dostał mandatu na destrukcję państwa demokratycznego
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,17976890,Wybory_prezydenckie__Skoro_mlodzi_tak_glosowali__to.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
8. Jakies priorytety?
Dla mnie:
1. Dogladniecie sluzb specjalnych (SKW itd.).
2. Opublikowanie Zalacznika Raportu ds WSI
3. Gen Polko do BBN.
4. Rozmowka prezydencka z Obama i prosba o zdjecia satelitarne Zbrodni Smolenskiej.
Co tam jeszcze?
9. Tymczasowy
absolutna zgoda co do priorytetów.
Ale do realizacji konieczne jest pełne zwyciestwo - zmian ludzi w służbach, w ministerstwach - czyli wygrana na jesieni i przejęcie faktycznej władzy.
Nasz prezydent i nasz premier !
Staniszewski: Nadciąga pokoleniowa zamiana
Bronisława Komorowskiego – człowieka bez wyrazu, charyzmy i wizji.
Prezydenta aroganckiego, otaczającego się wyjątkowo niekompetentnymi
doradcami i ministrami oraz uprawiającego prymitywną, gierkowską
propagandę. Sukces 43. letniego polityka, o którego istnieniu jeszcze
w lutym nie wiedziało zbyt wielu Polaków, pokazuje, jak bardzo potrzebna
jest zmiana pokoleniowa na polskiej scenie politycznej.
Sukces Andrzeja Dudy polega nie tylko na pokonaniu przeciwnika
politycznego z konkurencyjnej partii, bo wielu wyborców wcale
nie głosowało za kandydatem Prawa i Sprawiedliwości – raczej przeciwko
Bronisławowi Komorowskiemu i wszystkiemu, czego był emanacją:
samozadowolenia, korupcji, nieuczciwości, obłudy i braku przyzwoitości.
Kulturalny, a momentami ugrzeczniony Duda, rozbudził nadzieję,
że polityka może wyglądać inaczej. Porządniej.
Trzęsienie pod żyrandolem
Franciszek Kucharczak
Niemożliwe stało się faktem. Układ władzy, obliczony na długie lata, rozsypał się w dwa tygodnie.
Wybory prezydenckie 2015. Prof. Kik: Andrzej Duda wygrał, bo bardziej ryzykował
To nie był wybór między Komorowskim a Dudą, ale między siłami status quo a siłami zmiany - mówi prof. Kazimierz Kik, politolog.
Wybory 2015. Prof. Paweł Śpiewak: Rozpoczyna się dekompozycja całej sceny politycznej
-
Działania Platformy przypominają mi czasy późnego Gierka. Ta partia
nawet nie pokazuje, że dostrzega realne problemy, jakie są teraz w kraju
- mówi prof. Paweł Śpiewak, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Wybory 2015: Żałoba w sztabie Komorowskiego. "Życzę Dudzie udanej prezydentury"
Komorowski po silnym ciosie od wyborców się zachwiał, to po ogłoszeniu
wyników drugiej tury, został znokautowany, ale starał się robić dobrą
minę.
wyborcze nie tylko się uznaje, ale też szanuję. Życzę Andrzejowi Dudzie
udanej prezydentury, bo dobrze życzę Polsce. Dziękuję też mojej rodzinie
- powiedział ustępujący prezydent.
Niepewność, którą było czuć w powietrzu od początku wydarzenia, okazała
się być uzasadniona. Przed mównicą, przy której po ogłoszeniu wyników
pojawił się Komorowski znajdowali się członkowie komitetu honorowego,
którzy mieli zafrasowane miny. Wśród zebranych dominowała niepewność, w
kuluarach pojawiały się głosy, że aby mieć pewność, który z kandydatów
wygrał, trzeba będzie poczekać do oficjalnych wyników Państwowe Komisji
Wyborczej, bo mogą zadecydować pojedyncze głosy. To jednak się nie
stanie, ze względu na dużą przewagę Andrzeja Dudy.
Marszałek Sejmu Radosław Sikorski rozmowy po ogłoszeniu wyników
uzależniał od tego kto wygra. - Możemy porozmawiać, ale pod warunkiem,
że wygra Bronek. Jeśli przegra, nie będziemy rozmawiać – mówił z lekkim
uśmiechem.
Niepewną minę miała prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, a także
wiceprezydent miasta stołecznego Jacek Wojciechowicz. Ewa Kopacz również
nie wyglądała na szczęśliwą. Dużym wydarzeniem podczas wieczoru
wyborczego było pojawienie się już słynnej niepełnosprawnej pani Bogusi,
która wzbudziła większe zainteresowanie niż wszyscy politycy razem
wzięci.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
10. A na Salonie 24
Funkcjonariusze, ktoryz ciagle zasilaja S24 znow sie zdradzili. Pierwszy, a w dodatku dlugi komentarz wrzucil dyzurny Aleksnder Twardowski (55:116). Aleksiej zdazyl na sama godzine 22:30. Co pisal? Wiadomo: "Kadencja Andrzeja Dudy, a w wiekszym stopniu rzady Prawa i Sprawiedliwosci, to dla Polski byc moze krok w tyl".
O godz. 22:33 pojawil sie troche mniej zreczny Maciej Bigos (50:40): 'Jutro nie obudzimy sie w Polsce lepszej". Pierwszy wpisal swoj komentarz niejaki L.Koltunski.
Coraz bardziej nabieram przekonania, ze jednak placa w rublach, a nie w kopiejkach.
11. Tymczasowy
a co nas obchodzi S24? Tylko patrzec, jak im się wektory przestawia na promowanie Unii Wolności Bis z Petru i Balcerowiczem. Kukiza już postawili na pudle, u Kukiza sporo spadów z SLD i od Palikota sie pląta.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
12. A po drugiej stronie
Teraz dopiero sie zacznie. W ostatnich tygodniach zaczeli juz cos przebakiwac. Milo bedzie patrzec na podrygi malp w cyrku.
Poki co:
1. Tak zwany sztab Komorowskiego juz zostal przez swoich zjechany.
2. "Misiek" sie skompromitowal i na moje oko Kopaczowa odstawi go od cycka.
3. Professore Nalecz o facjacie psychopaty odejdzie w niebyt.
4. Czesc cwanszych dziennikarzy oraz mediow zacznie sie powoli przestawiac. Te malpy wyszlechetnieja w oczach.
5. Doswiadczeni towarzysze ze sluzb tez sie beda dostosowywac do sytuacji. Jedynie czesc, ta glupsza i bez szans, bedzie nadal betonowa.
6. Nie mozna tyez nie liczyc na zdolnosci adaptacyjne urzednikow oraz roznych ludzi robiacych pieniadze na kontraktach z wladza.
Krotko mowiac, SNIEGOWA KULA RUSZYLA!
13. ruszyło też juz szczucie , od pierwszej minuty
Zwycięstwo Andrzeja Dudy - komentarze
przewiduje, że pierwsze kroki polityczne Andrzeja Dudy będą miały na
celu uspokojenie - będzie się on starał przekonać wszystkich, że jest
"normalnym prezydentem". "Przede wszystkim jednak jego
dalsze kroki będą podporządkowane planom zwycięstwa PiS w wyborach
parlamentarnych" - zaznaczył.
Stąd, jak przewiduje Smolar, w okresie bezpośrednio poprzedzającym
wybory parlamentarne Duda może zgłosić szereg inicjatyw ustawodawczych,
będących realizacją jego zapowiedzi wyborczych. "Będzie to
miało na celu poszerzenie poparcia dla PiS. To może dotyczyć wieku
emerytalnego, zasiłków prorodzinnych, frankowiczów, podatków nałożonych
na zagraniczne banki itp." - powiedział.
"Jest cały szereg ekstrawaganckich obietnic, które poczynił Duda i które
zapewne zgłosi, mając świadomość, że nie zostaną zaakceptowane przez
obecną większość. Będzie to jednak argument na rzecz
potrzeby zmiany władzy także w wyborach parlamentarnych, bo Platforma z
sojusznikami przeszkadza w realizowaniu słusznych obietnic, które
poprawią los społeczeństwa" - dodał.
Dlatego zwycięstwo Dudy w wyborach prezydenckich może, w opinii Smolara,
zwiększyć szanse PiS w jesiennych wyborach parlamentarnych.
Jednocześnie są także okoliczności, które te szanse mogą z kolei
zmniejszyć - np. Jarosławowi Kaczyńskiemu czy Antoniemu Macierewiczowi
trudniej będzie się "chować", tak jak robili to w wyborach prezydenckich
- podkreślił Smolar.
Tym bardziej, że aby podtrzymać kontrolę nad całym obozem PiS po
zwycięstwie Dudy, Kaczyński znowu będzie musiał wysunąć się na plan
pierwszy, a to może utrudnić PiS zwycięstwo, z uwagi na obawy,
które wzbudza lider PiS - wskazał Smolar.
Jedną z przyczyn złego wyniku Komorowskiego jest, zdaniem Smolara, to że
ludzie zapomnieli o rządach PiS i nie kojarzyli Dudy z tą partią.
"Powrót na pierwszą linię Kaczyńskiego, z jego często
radykalnym językiem, może spowodować reakcje pełne obaw i zmobilizowanie
elektoratu, który jest zniechęcony latami rządów PO" - zaznaczył prezes
Fundacji Batorego.
Smolar nie spodziewa się natomiast na razie istotnych zmian w polityce
zagranicznej, w związku ze zwycięstwem Dudy. Jak mówił, zmiany będą
umiarkowane, ale będą miały na celu pogłębienie związków z
USA, może nowy prezydent będzie bardziej intensywnie zabiegał o obecność
wojsk amerykańskich w Europie. Zgodnie z tradycją PiS-owską będzie też
"polityka większej nieufności do Niemiec" - powiedział.
Smolar wskazał, że Duda w kampanii miał bardzo łagodny język w stosunku
do Rosji, więc nie można wykluczyć, że nadal będzie kontynuowana łagodna
linia, uwzględniająca to, że społeczeństwo nie chce
obecnie konfliktów z Rosją, z powodów gospodarczych i ze względu na
nasze bezpieczeństwo.
"Nie wykluczam, że to będzie polityka przedłużana aż do wyborów
parlamentarnych" - powiedział Smolar. "PiS będzie się starał unikać
zaogniania stosunków z Rosją ze względu na reputację, którą się
cieszy" - dodał.
Tym niemniej, zdaniem Smolara, wyniki wyborów zostaną przyjęte z
zaskoczeniem i pewnymi obawami we wszystkich stolicach, również w
Waszyngtonie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
14. Andrzej Duda złoży przysięgę
Andrzej Duda złoży przysięgę 6 sierpnia
czytaj dalej »
Episkopat i Donald Tusk gratulują, Kurski triumfuje, Giertych stawia diagnozę
zobacz więcej »
Wyborcy Kukiza w większości głosowali na Dudę
Andrzej Duda przejął w drugiej turze głosy 58,5 proc. osób, które
dwa tygodnie temu głosowały na Pawła Kukiza. Tak wynika z sondażu exit
poll ośrodka Ipsos przeprowadzonego dla TVP.
Przemówienie prez. Andrzeja Dudy w dniu wyborów
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
15. Pan Aleksander Smolar jest doswiadczonym czlowiekiem
Zgadzam sie prawie calkowicie z pierwszym akapitem tekstu. zawiera on dwa punkty:
1. Dr A.Duda bedzie staral sie przekonac, ze jest normalnym prezydentem. [Juz to robi].
2. Przede wszystkim jednak jego dalsze kroki beda podporzadkowane planowi zwyciestwa PiS w wyborach".
Czy Smolar zauwazyl sprzecznosc?
Centkiewicz juz zaapelowal do Dr Dudy, by czym predzej doprowadzil do opublikowania Neksu do Raporu w sprawie likwidcji WSI. Jak sie wypali ogniem te WSI-owa gadzine, to malpy w cyrku dopiero zaczna skakac, bo uklad zacznie sie gruzowac.
A w ramach obowiazkow sluzby Ojczyznie, trzeba bedzie odblokowac rozne zastawki i ksiazka red. Sumlinskiego znow bedzie do nabycia w ksiegarniach. Co wiecej pojawi sie jako temat w audycjach telewizyjnych, na ktore Bul nie przyjdzie.
16. Sroda
zyje jakby w innym swiecie. Nie powinni durnej zapraszac do TV.
17. Schetyna: Trzeba
Schetyna: Trzeba przeanalizować, jak to się stało
Szef MSZ,
Grzegorz Schetyna, powiedział, że potrzebna jest "spokojne
przeanalizowanie, jak to się stało, że z wielkiego zaufania społecznego,
z dobrych wyników sondażowych, dziś przegrywamy". – To jest poważne
ostrzeżenie dla Platformy.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
18. @Maryla,
Tak, walka przed nami:) Ale wygraliśmy:))) I wciąż się modlę, by nic się nie zmieniło..
Znamienne słowa Schetyny (znalazłam u A.Ściosa) :
"to wygląda poważnie i trudno będzie to odwrócić, nawet licząc już dokładnie głosy w nocy(...)
Mocne."
wypowiedź między 20-40sek.
http://www.tvp.info/20188173/schetyna-ten-wynik-to-powazne-ostrzezenie-d...
Jeśli nie przekręcą, to najtrudniejszy czas będzie do 6 sierpnia, użyją jeszcze brudniejszych sił i środków..później do wyborów i jeszcze kilka lat..
Ale gdy czytam w sieci i widzę tę niesłychaną radość, uskrzydlonych ludzi, setki, tysiące...:)
Spotkałam tez komentarze od niewierzących, którzy deklarują powrót do Wiary.. Serce rośnie:)
Przychodzą mi na myśl strofy z Wyspiańskiego:
(...)Byś zwiódł z wędrówki długiej mój naród do wszechmocy,
Byś dał co mają inni, gdy przyjdziesz jako dziecię tej nocy.
Bożego narodzenia - ta noc jest dla nas święta,
Niech idą w zapomnienie niewoli gnuśne pęta.
Daj nam poczucie siły i Polskę daj nam żywą,
By słowa się spełniły nad ziemią tą szczęśliwą.
Jest tyle sił w narodzie, jest tyle mnogo ludzi,
Niechże w nie Duch Twój zstąpi i śpiące niech pobudzi.
Niech się królestwo stanie, nie krzyża - lecz zbawienia,
O daj nam Jezu, Panie, Twą Polskę objawienia.
O Boże, wielki Boże, Ty nie znasz nas Polaków,
Ty nie wiesz czym być może straż polska u Twych znaków.
Nie ścierpię już niedoli, ani niewolnej nędzy,
Sam sięgnę lepszej doli i łeb przygniotę jędzy.
Zwyciężym na tej ziemi, z tej ziemi państwo wskrzeszę,
Z synami my Twoimi, błogosław czyn i rzeszę.
19. Jednakowoz
Scios nie wykrakal. Na cale szczescie. Inni tez krakali.
20. Jest pełen dobrej woli,
Wykonał ogrom pracy, od lat. I, jak wielokrotnie pisał - będzie najszczęśliwszym człowiekiem, gdy się pomyli w tym wypadku. (piszę z pamięci, nie cytuję).
21. Szykujmy sie na jesień
nasi przeciwnicy już dzisiaj ruszyli z kampanią wyborcza.
Wyborcy z zakładów karnych głosowali na Komorowskiego. Reelekcji chciało prawie 83 proc.
http://wpolityce.pl/polityka/245837-te-dane-mowia-wiele-wyborcy-z-zaklad...
A 5 lat temu kryminał głosował tak
http://polska.newsweek.pl/w-wiezieniach-91-9-proc----komorowski--8-1-pro...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
22. Dziś III Rzeczpospolita
Dziś III Rzeczpospolita znalazła się na zakręcie
Paradoksem historii jest, że po raz pierwszy w historii III RP i w
sposób niespodziewany do głosu doszli jej wychowankowie. Młodzi, dla
których przełom 1989 roku jest wydarzeniem historycznym - pisze PAWEŁ
WROŃSKI
Świadectwem urodzenia III Rzeczypospolitej jest kartka wyborcza wrzucona
do urny 4 czerwca 1989 roku. Dziś ta III Rzeczpospolita za sprawą
kartek wyborczych wrzucanych przez Polaków w wyborach prezydenckich
znalazła się na zakręcie.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,17977822,Wybory_prezydenckie_2015__Narod_sam_wybral_sobie_przywodce_.html#ixzz3b6TLQd5i
Rekordowa frekwencja w stolicy nie uratowała Bronisława Komorowskiego. Wprawdzie prezydent wyprzedził kandydata PiS w Warszawie, ale przegrał wybory w kraju.
Warszawska PO próbowała odrabiać starty przed II turą. Jedyną szansą Bronisława Komorowskiego na zwycięstwo były duże miasta, a zwłaszcza stolica, od dekady bastion PO. Partyjni działacze, którzy przed I turą zbytnio się nie przemęczali w wyborczej agitacji, ruszyli w teren. Chodziło głównie o poprawienie frekwencji, która 10 maja okazała się o kilka procent niższa niż w 2010 r. Tymczasem zmobilizowana stolica to dla Komorowskiego znacząca poprawa wyniku. W I turze 1 proc. poparcia dla Komorowskiego pochodził właśnie ze stolicy. PO wyznaczyła sobie cel: zdobyć dla Komorowskiego przynajmniej100 tys. dodatkowych głosów.
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,17977044,Wybory_prezydenckie_...
wPolityce.pl: Jak Pani ocenia orędzie Adama
Michnika, który odnosząc się do wyniku wyborów, uznał, że mamy koniec
demokracji, że weszliśmy na aksamitną drogę do dyktatury?
Prof. Krystyna Pawłowicz, poseł PiS: To środowisko
obecnej władzy razem z Wyborczą praktykowało niemalże dyktaturę. To są
ludzie, którzy praktykowali standardy antydemokratyczne. Każdy głos
sprzeciwu przez tę władzę był traktowany jako antysystemowy. To
komuna tak działała, że ktokolwiek kto miał inny pogląd na temat
sojuszu z ZSRS był antysystemowy. Wydaję mi
się, że takie słowa jak Michnika to pokrzykiwania ramola, który czasy
świetności ma za sobą. On nie może się pogodzić, że nie jest już guru.
Gdy przyjdą nowe czasy, gazeta Michnika przestanie być finansowana
publicznymi ogłoszeniami
różnego rodzaju. On walczy o byt, zupełnie jak prezydent Komorowski.
Koniec tej prezydentury może oznaczać prestiżowy koniec pana Michnika.
Jeśli natomiast uda się prawicy wygrać wybory parlamentarne i zakończyć
nieuczciwe i niesprawiedliwe zasilanie mediów środkami publicznymi, może się skończyć „Wyborcza” i sam Michnik. On więc będzie na nas pokrzykiwał z gazet, portali i innych miejsc.
Media informują, że PO chce wciągnąć na lity ludzi lewicy, Ryszarda Kalisza, Andrzeja Rozenka…
Oni są już w cichej koalicji, popierali się wzajemnie. Zwłaszcza w forsowaniu wszelkich lewackich pomysłów. Dziś PO to jest zjednoczone lewactwo polskie, to nawet nie jest już lewica. Dla mnie lewica w Polsce to jest prof. Ryszard Bugaj, zaś w PO są ludzie o skrajnych poglądach obyczajowo lewackich. PO dawno już jest lewacka, niech nie udaje, że jest jakimś centrolewem, czy czymś innym. Platforma
jest skrajnie lewacką, współczesną partią, która bez mrużenia oka,
zwłaszcza w kwestii światopoglądu, przeszczepia lewackie
pomysły do Polski.
PO jednak wciąż odwołuje się do liberalnych przekonań
Oni z liberalizmu mają tyle, że są liberalni w podejściu do zamówień
publicznych i do europejskich środków. Jednak tylko, gdy chodzi o ich
interesy. Na tym się kończy ich liberalizm. Ta formacja jest skrajnie
lewacka. Oni będą się grupować, byli dość sztucznie podzieleni, więc być
może będą się jednoczyć. To naturalne. To są bliscy sobie ideowo i
obyczajowo. Może wreszcie ludzie się dowiedzą, że PO równa się SLD, Jaruzelski, Dukaczewski i Palikot. To będzie już wszystko jasne. I bardzo dobrze.
Jarosław Kaczyński nie był obecny w czasie wieczoru
wyborczego Andrzeja Dudy. Media wiele miejsca poświęcają temu wydarzeniu
doszukując się przyczyn nieobecności. Co dzieje się w PiS?
Nie wpadajmy w przesadę. Niedługo
media będą analizować, czy żona Andrzeja Dudy złożyła mu publiczne
gratulacje. Nie ma powodu, by Jarosław Kaczyński składał gratulacje
prezydentowi-elektowi przed kamerami. A może miał dać ogłoszenie do
gazety, że gratuluje? Nie musiał przecież robić tego publicznie. To jest
szukanie dziury w całym, dzielenie, pokazywanie, że coś się dzieje w
PiS. Nic się nie dzieje. Prezes Kaczyński zrobił bardzo dobrze, że
usunął się w cień. Dzięki temu uniknął kolejnych prób przylepiania
prezydentowi-elektowi twarzy prezesa Kaczyńskiego. Głowę dam, że gdyby
prezes pogratulował Andrzejowi Dudzie to byłoby zaraz wykorzystane na
niekorzyść nowego prezydenta. Słyszelibyśmy porównania do słów śp. Lecha
Kaczyńskiego czy ataki na prezesa i prezydenta-elekta. Prezes cieszy
się z wyników wyborów. Nie musiał jednak na życzenie TVN, „Wyborczej” czy innych onetów składać publicznie gratulacji.
Rozmawiał Jerzy Kubrak
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
23. „New York Times” i „Wall
„New York Times” i „Wall Street Journal”. Podkreślają, że sprzymierzony z PO Bronisław Komorowski przegrał z Andrzejem Dudą, mimo gospodarczych sukcesów Polski.
Rick Lyman nazywając w internetowym wydaniu „New York Timesa” Dudę fotogenicznym, prawicowym rywalem Komorowskiego akcentuje, że według sondaży odniósł zdecydowane zwycięstwo. Jak dodaje w korespondencji z Warszawy stało się tak chociaż Komorowski, nawet jeśli zdobył swój urząd jako kandydat niezależny, jest w związany z partią, której ośmioletnie rządy znaczyła stabilność i dobrobyt.
Zdaniem „New York Timesa” urząd prezydenta w Polsce jest w dużej mierze urzędem ceremonialnym. Gazeta nie kryje jednak, że sukces Dudy stwarza dla Platformy Obywatelskiej poważne wyzwanie, gdyż centroprawicowa partia może w wyborach wyznaczonych jesienią tego roku stracić kontrolę nad rządem. Przytacza jednocześnie wypowiedź Komorowskiego, że jego porażka wcale nie musi tego oznaczać.
Nowojorska gazeta, cytując wypowiedzi obydwu polityków po ogłoszeniu wstępnych rezultatów głosowania, pisze, że Polacy wyraźnie pragnęli zmian. Odrzucili zarzuty Komorowskiego, że wybór jego konkurenta zagrozi ekspansji gospodarczej Polski i jej bliskim stosunkom z Niemcami i Unią Europejską.
„New York Times” zwraca uwagę, że rozgrywka prezydencka nie była jedynie lokalnym wydarzeniem.
„Wybory są z wielkim zainteresowaniem obserwowane w Waszyngtonie i w Europie, ponieważ Polska jest szóstą co do wielkości gospodarką w Unii Europejskiej, a odgrywa większą i bardziej energiczną rolę w sprawach dotyczących kontynentu” – pisze gazeta.
NYT przypomina też, że były premier Donald Tusk został w ubiegłym roku wybrany na przewodniczącego Rady Europejskiej przy silnym poparciu kanclerz Niemiec Angeli Merkel.
Nowojorski dziennik przyznaje, że obydwie partie popierają członkostwo Polski w NATO i Unii Europejskiej. Zajmują też twarde stanowisko wobec polityki prezydenta Rosji Władimira Putina. Prawo i Sprawiedliwość jest jednak – akcentuje gazeta – znacznie bardziej konserwatywne i nacjonalistyczne.
Dziennik cytuje Radosława Markowskiego z Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, według którego jeśli PiS wygra w wyborach parlamentarnych będzie budował sojusze z Litwą i Ukrainą, zaniedbując relację z Niemcami i Francją.
Jak ocenia gazeta, partia Dudy wykazuje „większy sceptycyzm w kwestii przekazania partnerom europejskimi odpowiedzialności za polskie sprawy”.
Z kolei „Wall Street Journal” wskazuje na porażkę Komorowskiego, mimo silnego wsparcia rządzącego obozu centroprawicowego, któremu przewodzi PO. Przypomina też, że nie pomogły mu sukcesy gospodarski polskiej, jedynego kraju który miał nieprzerwany wzrost gospodarczy nawet w okresie globalnego kryzysu.
Dziennik przewiduje, że nowy prezydent z większą rezerwą odniesie się do przyjęcia euro. Wylicza też inne obietnice Dudy.
„Konserwatywny rywal obiecał projekty ustaw przyznających większe ulgi podatkowe dla najuboższych i wycofanie podwyższenia wieku emerytalnego” – pisze warszawski korespondent WSJ Martin Sobczyk.
„Wall Street Journal” uważa też, że Duda zajmie bardziej zdecydowaną niż Komorowski postawę wobec Kremla, a co więcej będzie do tego zachęcał Zachód.
Zwrot na prawo, zwycięstwo ultranacjonalisty - tak włoskie media oceniają wynik wyborów prezydenckich w Polsce, które wygrał Andrzej Duda. Rezultat ten interpretuje się we Włoszech także jako zapowiedź tego, co jesienią przyniosą wybory parlamentarne.
Agencja Ansa w relacji z Warszawy zwraca uwagę na badania sondażowe, z których wynika, że kandydat Prawa i Sprawiedliwości wygrał dzięki głosom rolników, robotników, bezrobotnych, emerytów i studentów.
Zwycięzcę wyborów włoska agencja opisuje jako młodego ultrakonserwatystę i eurosceptyka, popieranego przez konserwatywne kręgi polskiego Kościoła. Odnotowuje, że Duda poparł propozycję karania więzieniem kobiet poddających się zabiegowi in vitro.
Dziennik „Corriere della Sera” przypomina bardzo ostry ton i przebieg kampanii wyborczej. Według największej włoskiej gazety nie należy wykluczać, że prezydent Bronisław Komorowski w związku z jesiennymi wyborami parlamentarnymi zapłacił obecnie cenę za ocenę swojego macierzystego ugrupowania, Platformy Obywatelskiej.
"Wydaje się, że oddając negatywny głos w wyborach prezydenckich wyborcy tak naprawdę zechcieli z wyprzedzeniem wyrazić swój sprzeciw przede wszystkim wobec rządu" - stwierdza się w komentarzu. A to by oznaczało, zaznacza mediolański dziennik, wolę „wielkiej zmiany”.
W bardzo ostrym, radykalnym tonie o wyniku wyborów pisze publicysta dziennika „La Repubblica” w jego internetowym wydaniu. Wynik glosowania nazywa „strasznym szokiem dla Europy”.
Frakcję, która wystawiła kandydaturę Andrzeja Dudy, wysłannik gazety Andrea Tarquini, relacjonujący wydarzenia w Polsce od kilku dekad, opisał następująco: "nacjonalistyczni eurosceptycy, rusofoby i pełni autorytarnych pokus w stylu węgierskim", "skrajna partia".
Frakcja ta, napisał Tarquini w internetowym wydaniu dziennika, wygrała wybory prezydenckie, dzięki mocnym sloganom; "począwszy od sprzeciwu wobec in vitro, przy wsparciu reakcyjnego Kościoła wrogiego wobec papieża Franciszka aż po makabryczną obietnicę ich przywódcy Kaczyńskiego +Budapesztu w Warszawie+".
Partia Jarosława Kaczyńskiego potrafiła zdaniem autora relacji z Warszawy wykorzystać niezadowolenie bezrobotnej młodzieży, mieszkańców wsi, wykluczonych z boomu ekonomicznego i zepchniętych na margines.
Publicysta zwrócił uwagę na brak w Polsce nowoczesnej lewicy oraz na utratę poparcia przez liberalne władze kraju. Następnie przypomniał, że w połowie października odbędą się wybory parlamentarne i wyraził opinię, że po ośmiu latach rządów proeuropejskiej Platformy Obywatelskiej zwrot na prawo także wtedy wydaje się nieunikniony.
"Dla Unii Europejskiej i NATO oznaczać to będzie utratę partnera i sojusznika o znaczeniu geopolitycznym, ekonomicznym i militarnym większym niż Hiszpanii, w trakcie wielkich kryzysów, od konfrontacji między Rosją Putina a wolnym światem po kryzys imigracyjny i wyzwanie ze strony terroryzmu" - napisał dziennikarz rzymskiego dziennika. Dodał też: "Histeryczna rusofobia polskich nacjonalistów może poważnie zwiększyć ryzyko konfrontacji militarnej z Moskwą".
"Polski przypadek dołącza do koszmarów Europy: zagrożenia ze strony Państwa Islamskiego, strachu przed bankructwem Grecji i dobrowolnym wyjściem Wielkiej Brytanii z UE” - podsumowuje „La Repubblica” w internetowym wydaniu.
Brytyjskie media w kategorii niespodzianki odnotowują zwycięstwo Andrzeja Dudy w drugiej turze wyborów prezydenckich. BBC podkreśla, że to duże zaskoczenie a jednocześnie ostrzeżenie dla premier Ewy Kopacz w kontekście jesiennych wyborów parlamentarnych.
"To znakomite i zdecydowane zwycięstwo Andrzeja Dudy, polityka relatywnie mało znanego w porównaniu z popularnym Bronisławem Komorowskim. Sukces Dudy sugeruje, iż wielu Polaków jest zmęczonych rządami popierającej Komorowskiego Platformy Obywatelskiej" - donosi portal BBC News.
BBC zauważa również, że ewentualne zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości w wyborach parlamentarnych może oznaczać zmianę polityki Polski na arenie europejskiej na bardziej eurosceptyczną.
"The Independent" nazywa zwycięstwo Dudy szokiem i zapowiedzią nowego rozdziału w polskiej polityce. Dziennik dużo uwagi poświęca powiązaniom Dudy z prezydentem Lechem Kaczyńskim; nazywa go nawet duchowym spadkobiercą tragicznie zmarłego prezydenta.
Dziennik przypisuje winę za porażkę urzędującego prezydenta „letargicznej” i zbyt późno rozpoczętej kampanii wyborczej. Zauważa, iż jeszcze niedługo przed wyborami sondaże zapowiadały pewne zwycięstwo Bronisława Komorowskiego.
"Daily Telegraph" chwali energiczną kampanię wyborczą Andrzeja Dudy, co uwypukliło największe słabości Komorowskiego. Zauważa także, że urzędujący prezydent zapłacił za zbytnie powiązania polityczne z Platformą Obywatelską pomimo swojej formalnej neutralności.
Brytyjskie media podkreślają ograniczone kompetencje polskiego prezydenta, choć odnotowują najbardziej popularne obietnice wyborcze Andrzeja Dudy, w tym obniżenie wieku emerytalnego, propozycje w zakresie przewalutowania kredytów we frankach szwajcarskich czy wzmocnienie współpracy wojskowej z USA.
Po zwycięstwie Andrzeja Dudy, "szeregowego polityka narodowo-populistycznej partii PiS", Polskę czeka okres politycznej niepewności i rozbicia, a w dalszej perspektywie prawdopodobnie silny zwrot na prawo - pisze niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung".
Autor komentarza opublikowanego w poniedziałek w wydaniu internetowym opiniotwórczej gazety zwraca uwagę, że za nowym prezydentem stoi "silny człowiek PiS-u" - były premier Jarosław Kaczyński. Zdaniem "SZ" w kampanii wyborczej Duda wyróżniał się składaniem "populistycznych, drogich obietnic", nie wyjaśniając, jak zamierza je sfinansować.
Komentator zwraca uwagę, że Duda obiecywał obniżenie wieku emerytalnego i odwołania tym samym "niepopularnej, lecz ważnej dla starzejącej się Polski reformy". Postulował też podniesienie podatków dla banków i supermarketów, z których duża część należy do zagranicznych inwestorów, a także "odzyskanie kontroli" nad bankami.
Zdaniem "SZ" w polityce zagranicznej Polska przestanie być krajem tak obliczalnym, jakim była w minionych latach pod rządami "przyjaciela Europy", a dzisiejszego szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska. Jako prezydent Duda będzie współkształtował politykę zagraniczną i obronną. "Jego partia kierowana przez Kaczyńskiego występuje często przeciwko Brukseli i domaga się większej suwerenności (dla Polski) w UE" - pisze komentator.
Okres politycznego rozbicia pomiędzy rządem a prezydentem potrwa co najmniej do października 2015 roku, do czasu wyboru nowego parlamentu - przewiduje komentator. "Jeżeli PiS wygra także wybory parlamentarne, Polska może obrać kierunek jeszcze bardziej prawicowo-populistyczny" - ocenia "Sueddeutsche Zeitung".
Komentując niedzielne wybory prezydenckie w Polsce, dziennik "Kommiersant" ocenia, że "bez względu na to, kto przejmie władzę, napięcie w stosunkach między Moskwą i Warszawą utrzyma się".
Rosyjska gazeta wyjaśnia, że "urzędujący prezydent Bronisław Komorowski niejednokrotnie występował ze skrajnie krytycznymi wypowiedziami pod adresem Moskwy". Według dziennika "złagodzenia retoryki nie należy oczekiwać także od Andrzeja Dudy".
"Kommiersant" przypomina, że "w styczniu 2015 roku oświadczył on już, że Polska powinna +poważnie rozważyć+ sprawę udzielenia Ukrainie pomocy wojskowej i wysłania na Ukrainę polskich wojsk, a w maju w wywiadzie dla stacji TVN oznajmił, że zanim nie ustabilizuje się sytuacja na Ukrainie, nie chciałby przyjmować ewentualnego zaproszenia do odwiedzenia Moskwy".
Dziennik zarazem odnotowuje, że "wcześniej obiecał on jednak, że zadzwoniłby do (Władimira) Putina, jeśli jego telefon mógłby powstrzymać wojnę na Ukrainie".
Z kolei rządowa "Rossijskaja Gazieta" wybija, że "kampania wyborcza ujawniła liczne problemy i konflikt pokoleń w Polsce". Zauważa też, że "obaj kandydaci sypali obietnicami niczym z rogu obfitości".
"Na szczęście dla kandydatów nie wszyscy wyborcy wiedzą, że możliwości prezydenta Polski mocno krępuje konstytucja. Dlatego, usłyszawszy o otwierających się perspektywach, w niedzielę łatwowierni Polacy pospieszyli na wybory" - pisze moskiewski dziennik. "A ci, którzy wiedzą, jakie uprawnienia ma głowa państwa, szli niechętnie i głosowali +przeciw+. Jedni - przeciw Komorowskiemu, a więc za Dudą. Inni - na odwrót" - dodaje "Rossijskaja Gazieta".
Z kolei radio Echo Moskwy przekazuje, że "wynik wyborów wielu uważa nie tyle za zwycięstwo opozycji, ile za porażkę obecnych władz, których działaniem i polityką rozczarowała się większość obywateli Polski". Ta niezależna stacja podaje, że "Andrzej Duda obiecał już, iż jego prezydentura będzie otwarta dla dialogu".
Echo Moskwy odnotowuje, że "premier Ewa Kopacz, koleżanka partyjna Komorowskiego z Platformy Obywatelskiej, obiecała, że będzie owocnie współpracować z nowym prezydentem". "Wszelako jej rząd będzie pracować niedługo. Już jesienią w Polsce odbędą się wybory parlamentarne. Sukces Dudy, jak twierdzą eksperci, wzmocni wpływy PiS i zwiększy szanse tej partii na uzyskanie przewagi w Sejmie i Senacie".
TVP Info
@tvp_infoŚwiat o triumfie Dudy: szok, eurosceptyk prezydentem
http://tinyurl.com/njd5bqd
#wybory2015Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
24. dobra prognostyka na jesień w rytmie discopolo :)
Mega Dance Ewa Odeszła
-------------------------------
Kukiz: W mainstreamie żałoba narodowa. Aż niesmacznie to wygląda
"Włączyłem
telewizor. Po raz pierwszy od miesięcy. W mainstreamie coś na kształt
żałoby narodowej. Smutno strasznie. Aż niesmacznie to wygląda"
- skomentował wyniki wyborów na Facebooku Paweł Kukiz.
Brudziński do Michnika: Media nie powinny być stroną politycznego sporu
Joachim
Brudziński odpowiedział w "Jeden na jeden" w TVN24 na słowa Adama
Michnika o wyborze Andrzeja Dudy na prezydenta. - Marzy mi się sytuacja,
gdy rolą mediów jest krytyczne patrzenie władzy na ręce, a nie bycie
stroną politycznego sporu - mówił.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
25. Amerykańska Polonia wybrała
Amerykańska Polonia wybrała Dudę
Polonia w USA wybrała Andrzeja Dudę na prezydenta RP. Kandydat Prawa i Sprawiedliwości wygrał z Bronisławem Komorowskim we wszystkich czterech okręgach konsularnych.
Duda zdobył 18 tys. 583 głosy, a Bronisław Komorowski 4 tys. 392 –
wynika z danych konsulatów w USA. Komorowski wygrał tylko w dwóch –
Waszyngton i San Francisco – z 22 obwodowych komisji wyborczych
utworzonych na terenie USA.
W Stanach Zjednoczonych w drugiej turze wyborów oddano 22 975 ważnych
głosów, czyli więcej niż w pierwszej turze (ok. 19 tys.). Pierwszą turę
także zdecydowanie wygrał kandydat PiS.
Te głosy to wyraz miłości do Ojczyzny. Polonii należą się wielkie
podziękowania – podkreślił poseł Adam Kwiatkowski z sejmowej Komisji
Łączności z Polakami za Granicą.
- Głosy ze Stanów Zjednoczonych, z Kanady – z miejsc dalekich
– w sensie geograficznym – od Polski, a jednocześnie żyjących Polską,
to dowód na to, jak można nie mieszkając w Polsce być Polakiem, jak
można kochać ojczyznę, Boga. Te słowa „Bóg Honor Ojczyzna” oni tam noszą
w sercach – one dają tym ludziom sens trwania. Za to należy być bardzo
wdzięcznym wszystkim Polakom, wszystkim duchownym, którzy opiekują się
tam Polakami. Widać, że miłość do ojczyzny dalej jest w tych Polakach.
Andrzej Duda jest świadom tych głosów, dziękował za to poparcie. Za
głosy oddane przez polonię dziękowała też pierwsza dama Agata Duda – powiedział Adam Kwiatkowski.
Do wyborów w Polsce odniosła się także amerykańska prasa. O
sondażowych wynikach, po ich ogłoszeniu, poinformowały “New York Times” i
“Wall Street Journal”. Gazety podkreśliły, że Komorowski przegrał z
Andrzejem Dudą, mimo gospodarczych sukcesów Polski.
„New York Time” nie krył, że sukces Dudy stwarza dla PO poważne
wyzwanie, gdyż centroprawicowa partia może w jesiennych wyborach stracić
kontrolę nad rządem. “Wall Street Journal” uważa, że Duda zajmie
bardziej zdecydowaną niż Komorowski postawę wobec Kremla, a co więcej,
będzie do tego zachęcał Zachód.
Janusz Szewczak
Można już ujawnić, kto stoi za prezydentem Dudą. To sukces, szansa i nadzieja na lepszą i bardziej sprawiedliwą Polskę
Niemożliwe stało się możliwe, najwyraźniej
Polacy zaczęli wyciągać wnioski z ostatnich ośmiu lat
pogardy i zamiatania kolejnych afer pod dywan.
Teraz nadchodzi czas naprawy Rzeczpospolitej, nie będzie łatwo, ale jest to absolutnie możliwe. Potężne lobby lichwiarsko-bankowe, zagraniczne sieci handlowe i niemieckie gazety niewątpliwie przecierają oczy ze zdumienia, tyle przecież zainwestowali w 8-letnie rządy PO-PSL. Teraz z pewnością rabunek polskiej „półkolonii” będzie utrudniony. TVP i TVN-24, Newsweek czy DGP nagle przestały się martwić skąd prezydent Andrzej Duda weźmie pieniądze na realizację swoich wyborczych obietnic.
Prawdziwe tsunami nadejdzie dopiero jesienią, ale już w sierpniu na jaw wyjdzie skala spustoszeń i nieprawości, jakich przez ostatnie lata dopuścili się ludzie PO-PSL. Wygaszanie Polski zostanie zatrzymane, a szanse na repolonizację struktur finansowych, ponowne uprzemysłowienie i nowe miejsca pracy dla młodych czas zacząć realizować. Zwycięstwo myślących po polsku, a zarazem profesjonalistów przyprawia ludzi pokroju A. Szejnfelda, J. Czapińskiego czy T. Lisa o palpitację serca, bo to dowód na to, że może być lepiej, mądrzej i bardziej sprawiedliwie.
Układ zamknięty pęka, a dzięki zwycięstwu A.Dudy miliony Polaków odzyskuje nadzieję na lepsze jutro. Nowy prezydent musi zbudować potężną intelektualnie Narodową Radę Rozwoju, ludzi z charakterem, praktyków i wybitnych teoretyków. Tego naprawiania Polski, bowiem będzie co nie miara, a kłód rzucanych pod nogi prezydentowi A.Dudzie, bez liku. Szansa na bezpieczne i dobre państwo już jest, trzeba ją tylko umiejętnie wykorzystać i jesienią pokazać rządzącym gest Kozakiewicza. Źli ludzie pomału tracą Polskę, zwykli Polacy zyskują nadzieję.
Pogarda wobec własnego narodu, mimo wszystko nie popłaca. Czas skończyć z ekonomiczną wojną prowadzoną od lat przeciwko Polakom i nowy prezydent Duda może to zapoczątkować.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
26. Państwowa Komisja Wyborcza
Państwowa Komisja Wyborcza oficjalnie ogłosiła, że prezydentem Polski został wybrany Andrzej Duda.
PKW ogłosiła, że Andrzej Duda otrzymał 51,55 proc., a Bronisław Komorowski 48,45 proc. głosów ważnych.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
27. Prezydent-elekt Andrzej Duda
Prezydent-elekt Andrzej Duda przybył na Jasną Górę
Prezydent-elekt weźmie udział we mszy świętej - dzień po historycznym zwycięstwie w II turze wyborów prezydenckich.
Prezydent-elekt Andrzej Duda przybył na Jasną Górę.
Prezydent-elekt weźmie udział we mszy świętej - dzień po historycznym
zwycięstwie w II turze wyborów prezydenckich.
Ma też wziąć udział w Apelu Jasnogórskim o 21.
Odwiedziny na Jasnej Górze mają z pewnością charakter
dziękczynny. W końcu bez interwencji Bożej to zwycięstwo byłoby
chyba niemożliwe.
Na Jasnej Górze prezydent-elekt powiedział m. in.:
Andrzej Duda wchodził na Jasną Górę dokładnie w chwili, gdy Państwowa Komisja Wyborcza ogłaszała oficjalne wyniki wyborów:
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
28. Pani Jasnogórska,Królowo POLSKI
czuwaj nad Nami ,z Twoją pomocą damy Radę....
gość z drogi
29. Bronek zaczął sie pakować, byle nie zabrał wspólnej własności
W Belwederze już się pakują? Z prezydenckiej rezydencji wynoszone są obrazy...
eszcze PKW nie podała oficjalnych wyników, a w Belwederze już rozpoczęło się wielkie pakowanie.
Jak zaobserwowała ekipa Polsat News - z rezydencji ustępującego prezydenta zaczęto wywozić obrazy…
Czyżby syndrom Janukowycza?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
30. Prof. Wolniewicz: Obudziliśmy
Prof. Wolniewicz: Obudziliśmy się w nowej Polsce, to radosne zaskoczenie. Człowiekowi znowu chce się żyć.
http://wpolityce.pl/polityka/245853-prof-wolniewicz-obudzilismy-sie-w-no...
Andrzej Duda podkreślał w kampanii wielokrotnie, że chce być prezydentem wszystkich Polaków. I chce wznieść Polskę ponad partyjne kontrowersje. Mam nadzieję, że to mu się uda
— mówi portalowi wPolityce.pl prof. Bogusław Wolniewicz.
wPolityce.pl: Był Pan zaskoczony wygraną Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich? Kandydat PiSu nie był prezentowany jako faworyt.
Prof. Bogusław Wolniewicz: Po rezultatach głosowania z 10 maja trochę liczyliśmy na zwycięstwo pana Andrzeja Dudy, jednak pewności nie było. Wyniki II tury były więc dla mnie radosnym zaskoczeniem. Chyba można powiedzieć, że obudziliśmy się dziś w nowej Polsce. Zaczął się nowy rozdział w historii naszego kraju. Patrzę na to z otuchą. Człowiekowi znowu chce się żyć w naszym kraju.
Tak wiele zależy od tego, kto jest prezydentem, kto będzie urzędował w Pałacu Prezydenckim?
Naturalnie stosunkowo niewiele zależy od tego, kto urzęduje w Pałacu Prezydenckim. Szczególnie, że to, co należy zrobić w Polsce, jest zadaniem nie dla jednego człowieka, choćby na najwyższym stanowisku. To, co trzeba zrobić, jest pracą i zadaniem dla ponad 30 milionów Polaków. Jednak, żeby ta robota mogła się zacząć, mogła być prowadzona, pewne rzeczy muszą się zmienić. I to na górze. Muszą się otworzyć i przetrzeć pewne ścieżki komunikacji, działania. Wykonany został początek zmian. W Polsce zmieniło się coś zasadniczo. W mojej ocenie to zmiana na lepsze. Jednak pytaniem otwartym jest pytanie, czy ta zmiana się zmaterializuje w sposób odczuwalny dla wszystkich. To zależy od pana prezydenta, jestem spokojny, że on zrobi wszystko, co w jego mocy. Jednak ta zmiana zależy również od nas samych.
W jaki sposób?
Pytanie czy my, Polacy, prezydenta w jego wysiłkach poprzemy. Ufam, że tak. Ufam, że prezydenta poprą nie tylko ci, którzy na niego głosowali, ale także ci, którzy wykazali się swoją świadomością obywatelską i poszli do wyborów, ale głosowali na oponenta. Mam nadzieję, że oni też się przekonają, że prezydentura Andrzeja Dudy Polsce wychodzi na dobre.
Widząc wyniki wyborów, wygraną Andrzeja Dudy i dobry wynik Pawła Kukiza, czego Pan się spodziewa po jesiennych wyborach?
Spodziewam się zdecydowanej wygranej PiSu. To byłaby również zmiana na lepsze dla Polski. Wybór prezydenta Dudy oznacza także zmiany kursu politycznego PiSu. Andrzej Duda podkreślał w kampanii wielokrotnie, że on chce być prezydentem wszystkich Polaków. I chce wznieść Polskę ponad partyjne kontrowersje. Mam nadzieję, że to mu się uda. Nie chcę umniejszać sukcesów Andrzeja Dudy, jego olbrzymiego wysiłku i tytanicznej pracy, ale warto również pamiętać o innym polityku, który zanotował ogromny sukces.
O kim Pan mówi?
Architektem sukcesu Andrzeja Dudy jest Jarosław Kaczyński. Nie jestem i nie byłem entuzjastą Kaczyńskiego, ale trzeba powiedzieć, że on w tych wyborach i w czasie kampanii pokazał klasę męża stanu. Ufam, że on tę klasę pokaże także w wyborach jesiennych.
Rozmawiał Stanisław Żaryn
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
31. zabić łajdactwo smiechem :)
pitu-pitu daje czadu :)
https://www.facebook.com/pitupitu4
Rząd
nasz kochany pragnie uspokoić wszystkich, których nie stać na ucieczkę
za granicę przed PiSowską epidemią. Epidemią, która niesie ze sobą
przymusowe chodzenie do kościoła, zakaz inwitrów, dziurawe kondomy,
wstyd na całą UE i dwa worki cebuli.
Uszy do góry! Będzie dopsz!
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
32. Z danych umieszczonych na
Z danych umieszczonych na stronie internetowej PKW wynika, że za granicą do głosowania uprawnionych było 257 161 osób; wydano 160 749 kart, oddano 158 499 ważnych głosów, nieważnych 2250. Frekwencja wyniosła 62,51 proc.
W Wielkiej Brytanii uprawnionych do głosowania było 91 480 osób, frekwencja wyniosła 51,58 proc. Wygrał Duda z 57,74 proc. głosów. Komorowskiego poparło 42,26 proc.
W USA uprawnionych do głosowania było 29 151 osób, frekwencja wyniosła 79,56 proc. Wygrał Duda z 80,88 proc. głosów; Komorowskiego poparło 19,12 proc.
W Niemczech uprawnionych było 24 699 osób, frekwencja 67,89 proc. Wygrał Komorowski - 53,08 proc. Dudę poparło 46,92 proc.
W Irlandii uprawnionych było 16 004 osób, frekwencja wyniosła 57,14 proc. Wygrał Duda - 54,38 proc. Komorowskiego poparło 45,62 proc.
We Francji uprawnionych do głosowania było 11 225 osób, frekwencja wyniosła 74,51 proc. Wygrał Duda - 52,58 proc. Komorowskiego poparło 47,42 proc.
W Belgii uprawnionych do głosowania było 9879 osób, frekwencja wyniosła 73,69 proc. Wygrał Komorowski - 59,72 proc. Dudę poparło 40,28 proc. głosów.
W Norwegii uprawnionych było 12 209 osób, frekwencja wyniosła 54,25 proc. Wygrał Duda - 57,22 proc. Komorowskiego poparło 42,78 proc.
W Holandii uprawnionych do głosowania było 9 567 osób, frekwencja wyniosła 49,42 proc. Wygrał Komorowski - 55,83 proc. Dudę poparło 44,17 proc.
W Kanadzie uprawnionych do głosowania było 5 948 osób, frekwencja wyniosła 76,98 proc. Wygrał Duda - 77,34 proc. Komorowskiego poparło 22,66 proc.
W Islandii spośród 1244 osób zarejestrowanych (uprawnionych do głosowania) w drugiej turze, swój głos oddało 709 osób. 10 głosów okazało się nieważnych.
Kandydat Andrzej Duda otrzymał 387 głosów, natomiast Bronisław Komorowski otrzymał 312 głosów.
Spośród krajów ze znacząco mniejszą liczbą Polaków, którzy mogli zagłosować: w Macedonii (uprawnionych do głosowania były 83 osoby, frekwencja wyniosła 66,27 proc.) wygrał Komorowski - 88,89 proc., a Dudę poparło 11,11 proc., a w Iranie (uprawnionych do głosowania było 14 osób, frekwencja wyniosła 78,57 proc.), wygrał Komorowski - 63,64 proc., na Dudę zagłosowało 36,36 proc.
http://prezydent2015.pkw.gov.pl/326_Wyniki_zagranica
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
33. Dziś u Lisa m.in. Mucha, Petru, Smolar i Markowski
w telewizji publicznej pełna propaganda Unii Wolności Bis.
Tomasz Lis na żywo - Telewizja Polska SA - TVP.pl
Tomasz Lis na żywo Kontrowersyjnie i na temat. ... najbliższa emisja: 25.05.2015, godz. 21:50, TVP2. Start · wideo · Fot. TVP oglądaj wideo · Zdjęcia, dodatki ...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
34. Misiek strategiem :) Kopaczowa na emeryturze :)
Zarząd Platformy
W PO póki co bez rozliczeń. Kamiński strategiem w wyborach do parlamentu
Zarząd PO zebrał się w poniedziałek, by podsumować przegraną kampanię
wyborczą Bronisława Komorowskiego. Premier Kopacz mówiła na zarządzie,
że nie będzie wewnętrznych rozliczeń, a PO musi wyciągnąć wnioski z
popełnionych błędów i przygotować strategię na jesienne wybory
parlamentarne. Mówiła, że PO musi zintensyfikować kampanię w internecie,
bo nie udało się dotrzeć do młodych.
Według naszych rozmówców premier prosiła, by wypowiedzieli się
wiceszefowie partii - Hanna Gronkiewicz-Waltz, Radosław Sikorski i
Cezary Grabarczyk.
- Wszyscy mówili, że prezydent niepotrzebnie przed pierwszą turą
tak bardzo się odcinał od PO, bo ostatecznie to elektorat Platformy
przy nim stanął - relacjonuje polityk PO. Szefowie regionów narzekali,
że na czas nie dojechały materiały reklamowe Komorowskiego, nie było
jego plakatów, podczas gdy całe miasta były obwieszone plakatami Dudy.
Kopacz poinformowała, że kampania kosztowała więcej niż 15 milionów złotych, które zakładano. Mówi się o 19 milionach.
Szefowie regionów zażądali dokładnego raportu, na co wydano te
pieniądze, skoro materiałów reklamowych prezydenta nie było widać w
terenie.
Szef sztabu Robert Tyszkiewicz mówił o napięciach między pałacem
a sztabem. Wziął całą odpowiedzialność za porażkę na siebie, ale -
według naszych rozmówców - nikt nie domagał się konsekwencji.
- Kopacz mówiła, że nie chodzi o wyciąganie konsekwencji, że
musimy się przygotować do kampanii parlamentarnej - opowiada uczestnik
zarządu. Dodaje, że do końca maja Kopacz przedstawi sztab, który
poprowadzi kampanię parlamentarną. W nieoficjalnych rozmowach mówi się,
że nad strategią kampanii będzie pracował były spin doktor PiS, minister
w kancelarii Kopacz, Michał Kamiński, a sztabem może pokierować były
europoseł Jacek Protasiewicz.
Ten ostatni trzykrotnie kierował sztabami PO - w kampanii
referendalnej w 2003 roku, prezydenckiej Tuska w 2005 roku i kampanią
parlamentarną w 2011 roku.
W przyszłym tygodniu ma być wyjazdowe posiedzenie klubu PO, na
którym Kopacz ma przedstawić strategię na jesień. W czerwcu ma się odbyć
konwencja programowa, na której będzie przedstawiony program Platformy
na wybory.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,17983414,Zarzad_PO_podsumowal_kampanie_Komorowskiego__Kaminski.html#ixzz3bBVKSqmI
MISIEK KAMIŃSKI ROZJECHANY 14:86 DLA KURSKIEGO
To był dzień, otwarcie - Jacek Kurski vs Michał Kamiński 25.05.2015
Łukasz Ł 1 godzinę temu
Towarzysze nocnikarze, nie wykonaliście normy! Widmo kaczyzmu znów krąży nad Polską! Kaczystowska reakcja nienawistnie kwacze! Nie pomogło zatajanie związków prezydenta z postsowieckimi bandyckimi służbami, nie pomogło zatajenie nagranych rozmów Sienkiewicza, Vincenta, Sikorskiego, Bieńkowskiej i Wojtunika, nie pomogło zatajanie żałosnych wpadek prezydenta, nie pomogło organizowanie debat - ustawek z prezydentem Komorowskim, nie pomogło szydzenie z kandydata Dudy, nie pomogło tropienie afery blokowanego etatu, nie pomogło upominanie się o zamkniętych w klatkach młodych demokratów, nie pomogły ataki na teścia i córkę, nie pomogło zapraszanie do studia piesków reżimu, nie pomogły drukowane sondaże, nie pomogła propaganda sukcesu. Musimy obronić Polskę przed powrotem "demokratury" i aksamitnej dyktatury! Hahahaha.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
35. agitator polityczny ma program w TV PUBLICZNEJ (TFU)
U Lisa w programie puste krzesło. Było wytłumaczenie. Później wymiany zdań o Komorowskim i Platformie
Jest wolność słowa, jest wolność milczenia - powiedział Tomasz Lis,
komentując nieobecność przedstawiciela Prawa i Sprawiedliwości. Partia
od ponad 2 lat bojkotuje program. Gośćmi Lisa byli Anna Mucha, Ryszard
Kalisz i Ryszard Petru. Rozmawiali o przyczynach porażki przedstawiciela
Platformy Obywatelskiej.W studio programu "Tomasz Lis na żywo" zabrakło przedstawiciela Prawa i
Sprawiedliwości. Prowadzący podkreślił, że mimo ponawianych zaproszeń
partia zdecydowała się kontynuować trwający ponad 2 lata bojkot
programu.
Dlaczego Andrzej Duda wygrał?
Na początek Tomasz Lis zapytał o przyczyny porażki Bronisława Komorowskiego.
Anna Mucha (PO) powiedziała, że są trzy przyczyny porażki
kandydata jej partii. Po pierwsze jest to wina "obudzenia śpiącego
giganta", czyli ruchu definiującego się jako prekariusze. Jak
tłumaczyła, ludzie ci nie brali do tej pory udziału w demokracji
bezpośredniej, nie angażowali się w procedury demokratyczne. Za
obudzenie się prekariuszy odpowiada pojawienie się na scenie politycznej
Pawła Kukiza.
Drugim powodem miało być to, że Bronisław Komorowski jest osobą,
która nie pasuje do dzisiejszych kampanii wyborczych. - Kampania
Andrzeja Dudy była znacznie lepsza niż nasza - przyznała posłanka PO,
podając trzeci powód porażki Komorowskiego.
Czerwona kartka dla obozu władzy
Zdaniem Ryszarda Petru wygrana Dudy jest "czerwoną kartką" dla
PO i obozu władzy. Wskazał przy okazji pewien paradoks, według którego
Andrzej Duda stał się dla Polaków symbolem zmiany, podczas gdy PiS uosobieniem zmiany zdecydowanie nie jest.
- Kukiz pokazał, że 20 proc. Polaków oczekuje zmiany - punktował
Petru. Podkreślił, że jego zdaniem kampania pokazała Polakom, że zmiana
jest możliwa. Ryszard Petru zwrócił także uwagę, że Komorowski nie dość
wyraźnie odciął się od obozu rządzącego poprzez chociażby wetowanie
ustaw. Przykładem na to może być ustawa o OFE. - Albo ustawa o bestiach -
wtórował mu Kalisz.Kampania miała wiele wad
Tomasz Lis zapytał, jak to jest możliwe, że 3 dni przed wyborami
sztab Komorowskiego zamykał się o 18.30. Podkreślał również brak
działań sztabu w internecie, gdzie urzędujący prezydent był
przedstawiany jako postać anachroniczna. - Kampania miała wiele wad -
przyznała Anna Mucha. - Była niespójna i nie miała jasnego przekazu -
wyliczała. - Ale zaczęliśmy ten trend odwracać po pierwszej turze -
usprawiedliwiała się.
Posłanka podkreśliła, że Platforma musi się teraz skupić na wypracowaniu odpowiedzi
na potrzeby prekariuszy. - Niemal na wszystkich polach Platforma dawała
jasny sygnał swojemu elektoratowi, że "mamy Was gdzieś" - prowokował
Lis.
Prekariat - konieczność wypracowania dialogu
Mucha podkreślała konieczność wypracowania nowej linii dialogu z
zawiedzionymi rządami PO ludźmi. - To jest grupa, która wie, czego nie
chce, ale nie wie, czego chce - mówiła posłanka. Podkreśliła, że według
sondaży 80 proc. wyborców nie wierzyło w obietnice wyborcze Andrzeja
Dudy, ale mimo to oddali na niego swój głos.
Ryszard Kalisz
podkreślił, że prekariusze odrzucają spór PO-PiS i odizolowanie klasy
politycznej, czego symbolem stał się Komorowski. Według Petru to są
ludzie, którzy liczą na większe i szybsze zmiany, więc odrzucają przekaz
obozu rządzącego "jest dobrze, więc nie psujcie tego, co jest".
Wygrani nie mają odpowiedzi
- To jest grupa ludzi, którzy się obudzili, a my nie mamy
sposobu, żeby się z nimi porozumiewać - przyznała Mucha. - Ci, którzy
wygrali też nie mają tej odpowiedzi - mówił Petru. - Też nie mają
odpowiedzi, jak ten problem rozwiązać. - dodał. - Duda mówił wyraźnie,
czego chce - podkreślił Tomasz Lis. - Chce rozdawać pieniądze. - Ale on
tego nie zrobi - odpowiedział Petru i wyjaśnił, że obietnice wyborcze
kandydata PiS kosztowałyby prawie 300 mld zł, a tych pieniędzy nie ma.
- Właśnie powiedział pan, że prezydent elekt jest albo
niekompetentny, albo jest oszustem - podsumował Lis: A Petru odparł: -
Ewidentnie tych pieniędzy nie ma. Dobrze wiemy, że prezydent nie ma
takiej możliwości, żeby tego typu ustawy przeprowadzać przez parlament -
wytłumaczył. - Mam nadzieję, że wycofa się z tych obietnic, bo one są
nierealne do zrealizowania.
Dlaczego Polacy głosowali na Dudę?
Kalisz: Jarosław Kaczyński, któremu nie można odmówić
inteligencji i wyczucia społecznego, wymyślił Dudę w opozycji do
Komorowskiego, który jest uosobieniem alienacji klasy politycznej.
- On wymyślił Dudę, który ma twarz niewiniątka, i Beatę Szydło,
która to perfekcyjnie przeprowadziła - mówił. - Bronisław Komorowski
mówił przez całą kampanię, że jest uosobieniem stabilności, postawy
sprzed 25 lat - tłumaczył Kalisz. Wtórował mu Petru. - Ludzie mają dość
"przekazu dnia". Kukiz pokazał, że wszyscy chcą świeżości, powiewu i
oderwania się - mówił.
Kogo się boi Platforma
- Kogo się boi Platforma: PiS-u, Kukiza czy Petru? - zapytał
Tomasz Lis. Mucha nie odpowiedziała, ale po raz kolejny podkreśliła
konieczność głębokiej rozmowy: - Trzeba walczyć i trzeba rozmawiać;
szukać rozwiązań - tłumaczyła. - Przez 3 miesiące niczego nie
przedefiniujecie - prowokował Lis. - To będzie słabo z Platformą -
przyznała Mucha.
Wydarzenia
Prorządowy socjolog Markowski proponuje u Lisa opozycji, by wzięła całą władzę. "Wielka inwestycja w jakość demokracji w Polsce"
"Ja powiedziałem, że niektórych zaboli. Że
jeżeli jest takie głębokie przekonanie społeczeństwa, tego
społeczeństwa, które czasem ma kłopoty z przeczytaniem jednej książki na
rok, to niech dozna na własnych...". Oto prof. Markowski zaproponował oddanie władzy opozycji:
Kampania Komorowskiego na razie bez rozliczeń. Kamiński i Protasiewicz poprowadzą PO do Sejmu?
Zarząd PO zebrał się w poniedziałek, by podsumować
przegraną kampanię wyborczą Bronisława Komorowskiego. Premier Kopacz
mówiła, że nie będzie wewnętrznych rozliczeń. Kopacz poinformowała, że kampania kosztowała więcej niż 15 milionów złotych, które zakładano. Mówi się o 19 milionach.
Szefowie regionów zażądali dokładnego raportu, na co wydano te
pieniądze, skoro materiałów reklamowych prezydenta nie było widać w
terenie.
- Kopacz mówiła, że nie chodzi o wyciąganie konsekwencji, że
musimy się przygotować do kampanii parlamentarnej - opowiada uczestnik
zarządu. Dodaje, że do końca maja Kopacz przedstawi sztab, który
poprowadzi kampanię parlamentarną. W nieoficjalnych rozmowach mówi się,
że nad strategią kampanii będzie pracował były spin doktor PiS, minister
w kancelarii Kopacz, Michał Kamiński, a sztabem może pokierować były
europoseł Jacek Protasiewicz. Sekretarz generalny PO, minister sportu Andrzej Biernat pytany, czy
należałoby wyciągnąć konsekwencje wobec członków sztabu wyborczego,
odparł, że "sztab był pana prezydenta Komorowskiego, nie PO". - To był
nasz kandydat, ale sztab nie był nasz - stwierdził. - Platforma nie
przegrała, to dlaczego mamy jakieś konsekwencje wyciągać, wobec kogo? -
pytał Biernat.
Szefem sztabu Komorowskiego był szef
podlaskiej PO Robert Tyszkiewicz, a znaleźli się w nim zarówno politycy
PO, jak i przedstawiciele Kancelarii Prezydenta.
Fakty po Faktach
Niesiołowski: dzwonili do mnie ludzie i płakali
- Przegraliśmy bitwę, wojna o Polskę trwa -
mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 Stefan Niesiołowski (PO),
komentując wynik...
czytaj dalej »
Gorycz porażki
O ile szokiem dla niego samego była porażka w pierwszej
turze - o tyle przegrana Bronisława Komorowskiego w drugiej turze tak...
czytaj dalej »
Rostowski: Wybory parlamentarne będą trzecią turą
Jacek Rostowski
w programie "Gość poranka" w TVP Info w komentarzu do porażki
Bronisława Komorowskiego stwierdził, że zbliżające się wybory
parlamentarne będą "swoistą trzecią turą, najważniejszą".
Jaka prezydentura?
W piątek w pałacu w Wilanowie Andrzej Duda odbierze
zaświadczenie o wyborze na nowego prezydenta Polski. Po tej
uroczystości,...
czytaj dalej »
Na koniec komentatorzy: Seweryn Blumsztajn i Piotr Semka.
Niesłychane! Blumsztajn ostrzega przed Dudą: Znam środowisko
krakowskie. Mnie jego obraz świata przeraża. To jakieś średniowiecze
Seweryn Blumsztajn, gość TVN wystawił
laurkę Bronisławowi Komorowskiemu wskazując, że jego pierwsza część
prezydentury toczyła się w bardzo trudnych okolicznościach.
— tłumaczył lewicowy publicysta.
Następnie przeszedł do zaskakującego opisu zagrożeń związanych z nowym prezydentem Polski.
— tłumaczył, załamując ręce.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
36. co niektórzy naprawdę dobrze by zrobili
gdyby zamilkli,a przed wejsciem do studia wzięli coś na "normalność "
pozdrowienia z drogi pełnej płaczących zbójców i czerwonych pająków...psioczących,że tak dobrze już było i się zbyło :)))
gość z drogi
37. Komunikat Ministerstwa Prawdy nr 468: Widmo kaczyzmu i obrona De
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
38. Styczeń 2015 - Adam Michnik u Lisa na temat wyborów prezydenckic
Co by się musiało stać, żeby Komorowski nie wygrał? Musiałby przejechać po pijanemu na pasach niepełnosprawną zakonnicę w ciąźy
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
39. NIEBEZPIECZNE PYTANIA
http://bezdekretu.blogspot.com/2015/05/niebezpieczne-pytania.html
(..) Zdaję sobie zatem sprawę, że stawianie takiego pytania w kontekście ostatnich wydarzeń politycznych, jawi się jako czyn niebezpieczny, a nawet szalony. Tym bardziej, gdy wokół panuje (uzasadniony) nastrój euforii i radość z wyborczego tryumfu.
Pytać dziś – dlaczego tak się stało, to, w najlepszym wypadku narażać się na zarzut malkontenctwa i snucia teorii spiskowych, w najgorszym – zostać posądzonym o złą wolę, agenturalność lub działanie na rzecz przeciwnika. Ponieważ w czasie mojej wieloletniej bytności w sieci, dostąpiłem już wszystkich, tego typu oskarżeń, nie muszę obawiać się głosów oburzenia i podzielę się kilkoma powyborczymi refleksjami.
Po pierwsze - odejście Komorowskiego uważam za jedno z najlepszych, najszczęśliwszych wydarzeń w najnowszej historii Polski. Upadek tej ponurej postaci kładzie kres próbie budowy reżimu belwederskiego (na wzór kremlowski) i kończy najtragiczniejszy, posmoleński okres w naszych dziejach. Zapewne będzie okazja, by wskazać wszystkie konsekwencje tego arcyważnego wydarzenia.
Po drugie – świadomość, że ten człowiek zostanie pozbawiony miana reprezentanta mojego narodu, a związane z nim środowisko utraci głównego patrona, sprawia, że z lekkim sercem przyznaję się do błędnych kalkulacji przedwyborczych. Uczyniłem to już pod poprzednim wpisem, bo uważam, że rzetelność i szacunek wobec czytelników wymagają takiego wyznania.
Chciałbym jedynie podkreślić, że wbrew temu, co sądzą ludzie nieznający moich tekstów, kalkulacje te nie były oparte na tezie o „wszechmocy” układu byłych WSI i nie wynikały ze „skrajnego defetyzmu” autora. Pisząc o scenariuszu drugiej kadencji BK, opierałem się na analizie dotychczasowych wydarzeń, a w szczególności - na rozstrzygnięciach wyborczych z lat 2007-2014, na dokonywanych w tym okresie rozlicznych fałszerstwach i aktach zamordyzmu politycznego, na racjonalnej (bo opartej na faktach) ocenie skuteczności tzw. strategii wyborczych, na realnych efektach działań opozycji, na wiedzy o pozycji III RP w świecie i ocenie sytuacji międzynarodowej.
Po trzecie – szczerze się cieszę z wygranej Andrzeja Dudy i życzę mu jak najlepiej. Uważam go za prawego, uczciwego człowieka, który ma szansę wyrosnąć na polskiego męża stanu.
Jednocześnie – nie formułuję dziś żadnych oczekiwań wobec tej prezydentury, ale też nie odwołuję krytycznych ocen poglądów Andrzeja Dudy głoszonych podczas kampanii wyborczej. Głęboko nie zgadzam się z jego wizją „naprawy” III RP i nie podzielam wiary w „mechanizmy demokracji”, które mogłyby zmienić status tego państwa. Nie życzę sobie „budowania wspólnoty narodowej” razem z apatrydami, ani „zasypywania podziałów” z osobnikami, którzy wyrzekli się polskości. Uważam, że nie można zbudować społeczności ludzi wolnych wraz z tymi, którzy noszą piętno niewolnictwa. Kto próbuje takiej sztuki – nie tylko nie ocali niewolników, ale zgubi ludzi pragnących wolności.
Nie znam też żadnych osiągnięć politycznych pana Dudy i zachowuję dystans wobec deklaracji składanych w czasie kampanii. Zwracam uwagę, że do tej chwili, postać nowego prezydenta można oceniać wyłącznie na podstawie jego słów i oświadczeń. Póki Andrzej Duda nie podejmie pierwszych decyzji i nie określi priorytetów swojej misji, nie sposób orzec, jakim będzie prezydentem.
Jako złą prognozę odbieram zapowiedź zatrudnienia w Kancelarii Prezydenckiej Piotra Glińskiego i kilku innych osób, znanych z wierności „ideałom” III RP i z wielce „umiarkowanych” poglądów. Mam jednak nadzieję, że człowiek, który uczył się spraw polskich od prezydenta Lecha Kaczyńskiego, będzie wiedział, że największym wyzwaniem jego prezydentury jest prawda o zamachu smoleńskiego. Tylko wówczas to zwycięstwo będzie miało wartość i tylko wtedy może otworzyć nowy rozdział polskiej historii, jeśli ofiara życia smoleńskich pielgrzymów nie zostanie zaprzepaszczona.
Po czwarte – wciąż stawiam sobie kilka niebezpiecznych pytań i nie znajduję na nie odpowiedzi.
Dlaczego Andrzej Duda mógł zostać nowym prezydentem? Dlaczego wygrał z człowiekiem wspieranym przez ośrodki propagandy i potężnych reżimowych graczy? Dlaczego pozwolono, by w drodze „demokratycznych przemian” odszedł patron ludzi z wojskowej bezpieki, najgorliwszy przyjaciel Moskwy i filar triumwiratu III RP? Dlaczego rozstrzygnięcie to tak łatwo przyjęto na Kremlu, jeśli to stamtąd wyszedł projekt zamachu smoleńskiego? Dlaczego środowisko Belwederu pogodziło się z utratą wpływu na armie i służby specjalne? Dlaczego nie sięgnięto po „sprawdzone metody”, nie próbowano sfałszować wyniku wyborczego lub nie postawiono na „rozwiązania siłowe”? Dlaczego zaakceptowano tak niewielką przewagę głosów, skoro w ubiegłorocznej farsie wyborczej nie cofnięto się przed jawnym fałszerstwem? Dlaczego w państwie ignorującym prawa obywateli i reguły demokracji, o wyniku najważniejszej rozgrywki miałaby decydować trzyprocentowa różnica „werdyktu wyborczego”? Dlaczego środowisko skupione wokół BK nie okazuje dziś obaw przed rozliczeniem tej prezydentury, przed poznaniem tajemnic „lochów” belwederskich, ujawnieniem kalendarzy spotkań, nazwisk gości i doradców? Dlaczego w tej kampanii nie słyszeliśmy słowa o zamachu smoleńskim ani wzmianki o roli Belwederu w kształtowaniu „ładu posmoleńskiego”? (..)
Nie potrafię powiedzieć – czy dziś jesteśmy w przededniu kolejnej „wymiany” ani określić, jak dalece jest to proces kontrolowany. Mogę jedynie zachęcić do stawiania sobie niebezpiecznych pytań i do odwagi w poszukiwaniu odpowiedzi.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
40. "Mogę jedynie zachęcić do stawiania sobie niebezpiecznych pytań
mnie osobiście bardzo daleko do euforii,natomiast radość...TAK
wdzięczność Niebiańskim Patronom,również... :)
co do nadchodzącej "przyszłości"...to mocno ufam w opiekę boską i w naszą determinację
Ci ,co się modlą ...ukłony
Ci,którzy dzielnie wspierają ...wielki szacunek...
bo droga do Celu ...daleka...i niebezpieczna...zbójców po drodze mnogo i nie tylko...bo lemingowaci...to też nasz wielki Problem
pozdrowienia z drogi do Polski Normalnej :)
gość z drogi
41. "wspólne ćwiczenia Boru i Służb"
w poskramianiu ...?no właśnie w poskramianiu czego i KOGO ?
komoRUSKI dziwnie błyskając złym okiem coś tam gaworzył o wojnie i czymś tam jeszcze...czyżby...przygotowania ?
kiedyś w takich RAZach śpiewaliśmy...my się "zimy "nie boimy i już ...teraz PODOBNIE...
gość z drogi
42. Zosiu
Komorowski nie bredził!,teraz dopiero powiedział zgodnie z sumieniem że wywołał wojnę!.
Teraz nie wysyła się legionów do walki z niepokornymi!,teraz instaluje Banki,Instytucje Pozarządowe,Fundacje i inne duperele. Spróbuj ruszyć którąś z zainstalowaną tam "grubą rybę",to rankiem obudzi Cię prokurator!. Może nie będę zakładał ekstra wątku,ale gdybym ja był prawnikiem i prokuratorem.Waldemar Pawlak za umowę gazową (zdrada stanu!) kara śmierci!,ponieważ u nas kara śmierci jest zawieszona.Może być zmieniona na,pozbawienie praw publicznych i obywatelskich!,w ciężkim więzieniu o chlebie i wodzie,na dożywocie.Sądzę że i tak dla niego to będzie łaską za dwadzieścia lat wyłudzania przy współpracy ruskiej agentury pieniędzy polskiego podatnika!.
ps. dopisujcie komu i ile,za kradzieże w majestacie prawa!,za łamanie etyki dziennikarskiej!!! i.t.d / i.t.p,firmy budowlane (zatrudniając tych bałwanów!) może wreszcie zbudują nasze polskie drogi do celu!
43. witaj Petrusie
wiem o co Ci chodzi,bo sama się z tym zmierzyłam przed laty,zaskarżając uchwały "grubych ryb" działąjących na szkodę spółki,w której pracowałam...a winna to byłam mojej Załodze,która dzielnie nas wspierała w czasie wojny z jaruzelem,mimo,ze byli z innej bajki...
i co ? mimo dowodów,mimo, faktu zmarnowania ludzkiego i finansowego kapitału ,ani Bank PKO SA ani NFI nie ponieśli kary,tylko mnie adwokaci ich obrońcy z kancelarii typu KSN,chcieli ukarać za "zdradzanie tajemnic spółki|"
Dotknałeś bolesnego tematu..ten bagaż wciąż dzwigam na plecach,mimo upływu lat...Złodziejska Prywatyzacja i złodzieje w białych kołnierzykach ....i póżniejsci działącze PO i PSLu...jak nie w rządzie,to w samorządach i obrabowanych spólkach...jako prezesi
pozdrowienia :)
gość z drogi
44. ale są takie cudne słowa
"Jezu,ufam Tobie...i ta tajemnicza godzina 15 :)
gość z drogi
45. Maryja jJest z Nami
powtórzy się Cud Nad Wisłą,nie będzie litości.Ja Ci to mówię anioł śmierdzący fajką,najmniejszy w Orszaku Michała Anioła.On będzie bronił Czci Boga w Polskim Jeszcze Kraju,Tak Nam Dopomóż Bóg!. Banda złodziei,miała czas na opamiętanie,teraz zobaczy coś o czym jej się nie śniło.Pan Bóg nie pozwoli kpić z siebie,i ja wiem że tego dożyję!
46. ps
więcej dopowiem.Wojsko,Policja poczuje ból w sercu za to uczynili Swoim Rodakom,wysługując się obcym i wrogim nam siłom za miskę soczewicy.I przyjdzie czas,że obrócą się przeciwko władzy która ich piersią karmiła.Kto tu i co wyssał z "mlekiem matki"?
47. Wierzę mocno w Bożą Opiekę
i w Nas,czyli,tych,którzy nie bali się wtedy i nie boją się teraz :)a Polska ?
Polska jest do odzyskania,chociaż długa to droga i wyboista....pierwszy krok już za nami...następne przed nami :)
Wszyscy nie wyjadą za chlebem,Ktoś zostanie...i niech sie martwi,ten kto Polskę niszczył...
gość z drogi
48. niebezpieczne pytania...
Próba odpowiedzi na niektóre pytania:
- Dlaczego wygrał z człowiekiem wspieranym...? Czy mamy pewność, że BK miał
autentyczne wsparcie "rządzących niewybieralnych" właśnie z Moskwy?
- Dlaczego pozwolono mu w drodze "demokratycznych przemian"? Jak wyżej...
- Dlaczego łatwo przyjęto na Kremlu? Może dlatego, że BK od kryzysu ukraińskiego
wykonał woltę z pozycji wieloletniego serwilizmu w stosunku do Rosji, do jej
krytyka i "entuzjasty" NATO/UE? Kreml w sprawie wyboru Dudy prezentuje b.różne
stanowiska (media/politycy), z dzisiaj cytowaną nadzieją na pragmatyczność elekta.
- Dlaczego środowisko Belwederu pogodziło się z utratą wpływu na armię i spec służby?
Dużo wody upłynie w Wiśle....
- Dlaczego nie sięgnięto po sprawdzone metody - sfałszowania wyniku? A skąd wiadomo, że nie?
Przeczytane w necie: teraz różnica 2-3% - OK, w parlamentarnych łatwiej będzie zrobić
to odwrotnie na utrzymanie władzy nie wzbudzając podejrzeń. Są info, że różnica była poważniejsza.
- Dlaczego w kampanii nie słyszeliśmy o zamachu smoleńskim...? Świadomy wybór
prowadzących kampanię, z pewnością zaakceptowany przez tego, dzięki któremu pretendent stał się prezydentem elektem.
Strategia która zdała egzamin.
-------------
Niewidzialni rządzący mogli dojść do wniosku, że utrzymanie BK może zaszkodzić kampanii
parlamentarnej, i łatwiej będzie ograć opozycję nieustannym, choć tylko kilkumiesięcznym
atakowaniem nowego prezydenta..
Ale najprawdopodobniejsza jest prosta prawda, że ponad 50% - w tym młodzieżówka Kukiza - miało zwyczajnie dość cwanej gapy na stanowisku głowy państwa.
basket
49. Basket
dobre pytania.Kto raz się sparzył ten na zimne dmucha.Warto żeby prawicowa opozycja wbiła to sobie do głowy.Polityczny poker toczy się nadal,a elyty potrafią grać blotkami!
50. gazeta Michnika na tropie „szwadronów propagandy PiS”
Adam Michnik histerycznie ogłosił,
że po wyborze Andrzeja Dudy na prezydenta Polska wkracza na aksamitną
drogę do dyktatury. Ostatnie publikacje „Wyborczej” świadczą, iż z
Czerskiej aksamitna droga wiedzie wprost do kabaretu.
Gazeta w jednym wydaniu zamieszcza dwa teksty o sprzecznej wymowie,
które mogą świadczyć o przypadłości objawiającej się brakiem kontaktu z rzeczywistością.
Najpierw „GW” przedstawia „kronikę
katastrofy Komorowskiego”, gdzie krok po kroku widać jak obóz
ustępującego dziś prezydenta sam zapracował na własną klęskę.
— pisze „Wyborcza”.
W tekście przytoczone są liczne fakty świadczące o tym, że
obóz Komorowskiego zgubiły pycha, nieudolność i kompletny brak wyczucia
nastrojów społecznych.
— przyznaje „GW”.
Gazeta przypomina, że gdy w lutym konwencja wyborcza Andrzeja Dudy
pokazywała, iż zamierza on walczyć o zwycięstwo, a nie tylko o dobry wynik, Komorowski i jego ekipa spoczywali na laurach. Błędnie liczyli na to, że PSL nie
wystawi własnego kandydata, a gdy tak się nie stało, oczekiwali, że
jeszcze przed pierwszą turą Adam Jarubas wycofa się z wyborów i przekaże
swoje głosy Komorowskiemu.
Według „Wyborczej”, ludzie Komorowskiego ignorowali propozycje zaangażowania w kampanię platformerskich speców od politycznego PR, którzy prowadzili Platformę podczas wcześniejszych wyborów. Chodziło m.in. o Jerzego Orłowskiego, producenta – jak podaje „GW”
– słynnego spotu o pustej lodówce i mdlejących pluszakach z kampanii
2005 r. Sztabowcy Komorowskiego początkowo nie chcieli też korzystać z
usług Michała Kamińskiego, gdyż „Kamiński by się chwalił wygraną”.
Ale to nie wszystko, bo podstawowym problemem okazał się sam Komorowski i jego otoczenie.
— relacjonuje „GW”.
Gazeta podaje, że zamiast kampanijnego ośrodka decyzyjnego, w
otoczeniu prezydenta funkcjonowało kilka sztabów - oficjalny i
nieoficjalne, złożone z zauszników prezydenta.
— opowiada „Wyborczej” jeden z posłów PO.
Ten sam rozmówca opisuje znamienną scenę ze „sztabu” Komorowskiego.
— wspomina polityk Platformy.
Kampania Komorowskiego, jak podaje „GW”, tak naprawdę rozpoczęła w marcu podróżami po kraju.
— ubolewa „GW”.
I dodaje:
„Wyborcza” zwraca też uwagę, że Komorowski nie miał jednego,
wiodącego hasła wyborczego, co powinno być kwintesencją całej
kilkumiesięcznej kampanii.
— zauważa „GW”.
Gazeta podkreśla, że prawdziwa kampania Komorowskiego zaczęła się dopiero po pierwszej turze wyborów.
— zdradza „GW”.
Ale żadne wyborcze sztuczki nie były w stanie odwrócić decyzji
większości biorących udział w głosowaniu wyborców, którzy zaufali
Andrzejowi Dudzie.
Tyle kronika upadku kampanii Komorowskiego, wskazująca na degrengoladę obozu prezydenta, tkwiącą korzeniami w całym okresie rządów Platformy. Polacy powiedzieli Komorowskiemu „nie” bo mają dość złej władzy. Postawili na zmianę!
Ale taka diagnoza przerasta intelektualne możliwości
redaktorów z Czerskiej, którzy zamiast przedstawiać rzeczywistość wolą
pisać bajki, wietrzyć spiski i dawać upust swoim fobiom. Dlatego kilka
stron dalej, po „kronice katastrofy Komorowskiego”, musiał ukazać się
tekst o rzekomych „szwadronach propagandy PiS”.
Zaciągiem konfabulacji, które posłużyły do stworzenia owych
wyimaginowanych „szwadronów”, zajął się doświadczony werbownik Wojciech
Czuchnowski. Zgodnie z jego teorią, kampania Andrzeja Dudy powinna
trafić do księgi rekordów Guinessa, gdyż trwała nieprzerwanie od…
2010 r. Wtedy to bowiem, jak twierdzi Czuchnowski, rozpoczęła się
„operacja propagandowa” wymierzona w dopiero co wybranego na prezydenta
Bronisława Komorowskiego.
— pisze Czuchnowski.
Jak na dziennikarza śledczego, marne to ustalenia. Na
Pulitzera to nie wystarczy, a może nawet na „Dziennikarza roku” będzie
tych rewelacji za mało. Skoro za „operację propagandową” Czuchnowski bierze informacje o
wpadkach i gafach prezydenta oraz dociekanie jego ewentualnych
powiązań, to równie dobrze mógłby Czuchnowski odkryć, że prognozy pogody
„wdrukowują” w świadomość odbiorców, że zaświeci słońce, ale będzie
lało jak z cebra.
Czuchnowski współbrzmi z innym tropicielem PiS, uznającym, że
przyczyną wszelkiego zła na świecie jest PiS - Stefanem Niesiołowskim.
— ustalił Czuchnowski.
Przy czym przemysł pogardy jest wzięty w cudzysłów, a fala nienawiści – już nie.
Antyprezydencka kampania, jak wynika z kuriozalnego śledztwa
przeprowadzonego przez detektywa „Wyborczej”, przebiegała przede
wszystkim w internecie, bo – jak pisze Czuchnowski – „papierowe media
wydawane przez >niepokornych< nie mają wielkich nakładów”.
Wiadomo – trudno przebić gazetę pokorną, która tuczy się na
publicznych ogłoszeniach.
W tym kontekście pojawiają się w dziele Czuchnowskiego
niezależne media, w tym portal wPolityce.pl i tygodnik „wSieci”,
współtworzone przez Jacka i Michała Karnowskich – wedle relacji
śledczego detektywa „GW” – złowrogich bliźniaków, którymi pewnie redaktorzy z Czerskiej straszą swoje dzieci.
Wśród rzekomych dowodów na to, iż należą oni do wymyślonych przez
Czuchnowskiego „szwadronów propagandy PiS”, znalazła się zbrodnia
polegająca na tym, iż „Michał towarzyszył premierowi Kaczyńskiemu w
podróży”. Redaktor-inspektor chętnie powołuje się przy tym na plotki.
Pisze m.in., że w „kuluarach na Woronicza mówiło się”, iż za nominacją w
2009 r. Jacka Karnowskiego na szefa telewizyjnych „Wiadomości” stał
prezydent Lech Kaczyński.
W zakończeniu pierwszego artykułu, tego o kronice upadku kampanii Komorowskiego, pada anegdota o PR-owcu, który ma już gotowe hasło kampanii PO w
wyborach parlamentarnych: „Houston, mamy problem”. To samo można
powtórzyć redaktorom z Czerskiej, którzy oderwali się od
rzeczywistości i orbitują gdzieś w kosmosie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
51. jestem ciekawym
co na to Prezydent (już jest moim :)) Duda,będzie ratował upadającą na pysk gospodarkę francuską ;)
http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/137757,rzad-po-psl-wyprowadza-inw...
jest Naczelnym Polskich Sił Zbrojnych!
52. @ Marylu !!!!!!!!!
Dziekuję Ci ,za linka z ''Bez dekretu'' , to ważne pytania .............. , dla mnie są one w swojej wymowie bardzo niepokojące , tak jak @Petrus mówi w swoich wpisach , teraz się nie prowadzi wojen , teraz się likwiduje w ,,białych rękawiczkach" gospodarkę , wprowadza chaos w przepisach , parlament takiego kraju zajmuje się gender , lub innymi bzdurnymi tematami w czasie gdy ,, płonie nam Ojczyzna '', mafie rządzących takich krajów , są poza prawem....... nikt nigdy ZA NIC NIE ODPOWIE , to jest dla mnie na dziś najsmutniejsza PRAWDA. Za nami podąża Ukraina
Należy bardzo uważnie sie przyglądać , i mądrze wyciągać wnioski , na moje tu nikt nie jest bez winy. Całe te draństwo mocno się nawzajem wspiera, maja wszystko , by wyreżyserować bajkę z ich morałem.Rozwaga i nasza wrodzona pracowitść , to baza , trzeba sie jej trzymać i z pomocą Boga i bardzo wielu szlachetnych ludzi prawdziwych POLAKÓW , może ruszymy w drogę.we właściwym kierunku.
Pozdrowienia dla wszystkich piszących w tym wątku Jagna z Poznania.
53. Jagenko :)
właśnie to,likwidowany jest Mielec wraz z konsekwencjami dla Polskiej Gospodarki i pracujacych uczciwie Polaków!,w Francji obowiązują "umowy śmieciowe"?,mój młodszy syn kilka miesięcy pracował na takich umowach (norma?,jak na serwis RTV!). Wczoraj właśnie znów stracił po miesiącu !!!,pracę! :(
dobrego dnia wszystkim!.
ps.motywy zwolnienia?,cokolwiek!,tak jak w sejmie RP!
54. jeszcze jeden cukierek ;)
czym zajmuje się UE-Parlamentarzysta
cyt: z konkurencji
http://niezalezna.pl/67486-pasjans-korwina-w-europarlamencie
55. ps. gra do jednej "bramki"
Nie jestem EUro fanatykiem,nie jestem US fanatykiem,przyjacielem na zabój Ukrainy,z putinem włącznie.Dostrzegam celowe działanie Elity Chazarów,którym zależy na celowym skonfliktowaniu zdrowo myślących Polaków!. Polityka Stanów,nie jest po myśli UE i dowodzących w niej Niemców i Rosjan (patrz polityka gazowa!),Polityka Brytyjska jest zbieżna z polityką Amerykańską (ta sama sitwa bankowa!). Znów mamy rozbiór Polski przez trzy mocarstwa (coś jak Jałta Bis) tylko że z aktywnym udziałem Niemieckim.Niemcy i Amerykanie,nie znoszą się wzajemnie,ok!,ale dlaczego my mamy za to płacić!? :(
56. Myśląc Ojczyzna – red.
Myśląc Ojczyzna – red. Stanisław Michalkiewicz
Periculum in mora
No i znowu po raz kolejny wygrała u nas demokracja! Czyż trzeba nam
czegoś więcej? No, powiedzmy sobie otwarcie i szczerze – to i owo by
się przydało, na początek na przykład uchylenie ustawy o bratniej
pomocy, przewidującej, jak wiadomo uczestnictwo formacji zbrojnych
obcych państw przy tłumieniu rozruchów na obszarze Rzeczypospolitej. Pan
prezydent Komorowski podpisał tę ustawę 24 stycznia 2014 roku, kiedy
akurat wybuchły rozruchy na Ukrainie i nikt nie miał głowy do
zastanawiania się, po co nam taka ustawa – podobnie zresztą, jak podczas
kampanii wyborczej, kiedy naszą uwagę zaprzątały sprawy fundamentalne –
jaka jest różnica między przodkiem, a tyłkiem i tak dalej – no ale
teraz, kiedy już wyborcze emocje opadły, możemy chyba zająć się choćby i
bratnią pomocą – bo właściwie dlaczego nie? Wiadomo, że pan prezydent
Komorowski podpisał tę ustawę z predylekcji do zdrady i zaprzaństwa,
podobnie jak Platforma Obywatelska, która z tych samych inspiracji ją
przeforsowała – ale skoro już zwyciężyła demokracja, skoro złowrogi
układ został nadkruszony, to może by spróbować posunąć się krok dalej?
Co to w końcu nam szkodzi uchylić stworzony przez obóz zdrady i
zaprzaństwa pozór legalności dla łajdactwa w postaci dopuszczenia obcych
wojsk do pacyfikowania zbuntowanych rodaków?
Wydaje się nawet, że periculum in mora, to znaczy – niebezpieczeństwo
w odwlekaniu tego kroku. Wprawdzie bowiem zarówno zimny ruski czekista
Putin, jak i Nasza Złota Pani z Berlina, nie mówiąc już o samym
najważniejszym prezydencie Obamie, złożyli panu prezydentowi-elektowi
Andrzejowi Dudzie gratulacje, no a przede wszystkim gratulacje złożył
mu sam pan redaktor Adam Michnik – ale jednocześnie zwrócił on uwagę, że
tym razem zwycięstwo demokracji otwiera drogę do aksamitnej dyktatury, a
wiadomo, że nie ma nic gorszego od dyktatury – chyba, że chodzi o
dyktaturę proletariatu. Na tym nieubłaganym stanowisku nieugięcie stanął
pan profesor Hartman, którego, mówiąc nawiasem, podejrzewam, że –
oczywiście „bez swojej wiedzy i zgody” – pozwoli się wykorzystać
bezpieczniakom do podmianki na miejsce SLD, gdyby obydwa stare kiejkuty w
osobach Leszka Millera i Aleksandra Kwaśniewskiego rzeczywiście musiały
zatańczyć i zaśpiewać przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze.
Podobną podmiankę bezpieczniacy szykują w postaci partii firmowanej
przez pana prof. Balcerowicza i legendarnego pana Frasyniuka, gdyby się
okazało, że ta cała Platforma Obywatelska nadaje się już tylko na
szmelc. Taki chytry plan przebudowy tubylczej politycznej sceny przynosi
wprawdzie zaszczyt jego autorom, ale skądinąd wiadomo, że człowiek
strzela, a Pan Bóg kule nosi, a „taki, co w głowie uradzi, do skutku nie
doprowadzi”. Ostrożność zatem jest wskazana tym bardziej, że pan poseł
Stefan Niesiołowski, którego niezawisły sąd prawomocnie uwolnił od
wszelkich podejrzeń o posiadanie ubeckich protektorów, właśnie
poinformował opinie publiczną, że liczni rozmówcy telefoniczni
wypłakiwali mu się w słuchawkę z powodu werdyktu demokracji,
przyznającego urząd prezydencki panu Andrzejowi Dudzie. Wprawdzie pan
poseł Niesiołowski został przyjęty do Platformy Obywatelskiej na
chłopaka do pyskowania, ale przecież z obfitości serca usta mówią, więc
skąd możemy wiedzieć, czy przez usta posła Niesiołowskiego nie
przemawiają jakieś Moce, które w razie potrzeby mogłyby objawić się w
postaci cudzoziemskich, interwencyjnych sił zbrojnych, które
skorygowałyby zwycięstwo demokracji zgodnie z przewidzianą przez traktat
lizboński tak zwaną „klauzulą solidarności”? Ta klauzula, bardzo
podobna do starej, poczciwej, „doktryny Breżniewa” przewiduje możliwość
udzielenia przez Unię Europejską „bratniej pomocy” w razie zagrożenia w
kraju członkowskim demokracji. Skoro tedy zarówno pan red. Michnik, jak i
pan prof. Hartman, nie mówiąc już o płaczących do słuchawki rozmówcach
pana posła Niesiołowskiego, alarmują o zagrożeniu demokracji, to czyż to
nie najwyższa pora dla niezwłocznego uchylenia ustawy o „bratniej
pomocy”? Periculum in mora, periculum in mora!
red. Stanisław Michalkiewicz
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
57. "tak se siedzem i myslem"
"bo mom cas",czy przypadkiem emeryt rezydent "Bolek" i kandydujący "Stefan Mucha Plujka" nie należą do jednej rodziny? ;)
ps.ukłony dla Pana Stasia :*
58. ps.i jeszcze jeden cukierek
konkurencji ;).
cyt:
http://wpolityce.pl/polityka/246216-60-tys-zl-odprawy-9-tys-zl-miesieczn....
Ciekawe czy byli żyjący rezydenci zastrajkują w odwecie :)
59. pytanie pomocnicze do ps.
kto w końcu obalył ta komunę?.Wałęsa,Kwaśniewski,czy Komorowski? :p
60. Duda odebrał akt wyboru
Duda odebrał akt wyboru na prezydenta. "Będę służył całemu narodowi"
Moim zadaniem
będzie służenie całemu narodowi. Bardzo potrzebujemy odbudowy poczucia
wspólnoty, zaufania wewnątrzspołecznego, zaufania rodaków do władzy
- mówił w Pałacu w Wilanowie po odebraniu aktu wyboru na prezydenta
Andrzej Duda.
Duda
odebrał akt wyboru na prezydenta. Apel do rządu i Sejmu: proszę nie
dokonywać zmian, które budzą emocje i konflikty
– Będąc tutaj budujemy autorytet RP i godności prezydenta. Przyszła polityka i nasze działanie...
„Liczę, że PiS dojdzie do władzy”, „ludzie idą za nim i będą szli”
Przed Pałacem w Wilanowie, gdzie Andrzej Duda odbierał akt wyboru na prezydenta, zebrały się...
"Sto lat" dla prezydenta elekta. Tłum zwolenników przed pałacem
Wilanowie. Po oficjalnej uroczystości wyszedł na chwilę przed budynek.
zobacz więcej »
Andrzej Duda odebrał w pałacu w Wilanowie akt wyboru na prezydenta
narodowi. Bardzo potrzebujemy odbudowy poczucia wspólnoty, zaufania
wewnątrzspołecznego, zaufania rodaków do władzy".
zobacz więcej »
-------------------------
Polskę da się zmienić
Rozmowa z prof. Janiną Milewską-Dudą i prof. Janem Dudą, rodzicami prezydenta elekta Andrzeja Dudy
Marczuk: Michnik z Lisem pod ścianą
Panowie Tomasz Lis, Jacek Żakowski, Adam Michnik oraz pani Janina
Paradowska – szpica rdzawej propagandy – mają problem. I to podwójny.
..Paradoksalnie to Platforma jest teraz większym zagrożeniem dla stanu
naszych finansów. Dociśnięta do muru, spanikowana będzie zapewne chciała
rozdawać wyborczą kiełbasę. Spodziewam się w najbliższym czasie
festiwalu obietnic. Może to robić, bo ma pieniądze, po tym jak ukradła
je Polakom z otwartych funduszy emerytalnych, a Komisja Europejska
zapowiada zdjęcie z naszego kraju procedury nadmiernego deficytu.
Jak poradzą sobie z tym dylematem apologeci PO? Na logikę wydawać
by się mogło, że powinni krytykować ją za rozdawnictwo. Nie mam jednak
złudzeń, że ich nienawiść do PiS jest tak ślepa, że tego nie zrobią.
Jaką narrację teraz znajdą? Cieszę się, że to ich, a nie mój problem.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
61. Jedna nagroda za wspólne zasługi. Jerzy Jachowicz
http://www.sdp.pl/felietony/11371,jedna-nagroda-za-wspolne-zaslugi-,1432...
Adam Michnik, naczelny „Gazety Wyborczej” rok temu dostał nagrodę Kisiela przyznawaną przez tygodnik „Wprost” za to, „że jest”. Jako człowiek kochający dobre tradycje, nawet jeśli są stosunkowo młode, szef „GW” podtrzymał zwyczaj zapoczątkowany przez „Wprost”. Dał nagrodę „Człowieka Roku” przyznawaną przez „Gazetę Wyborczą” Bronisławowi Komorowskiemu, praktycznie również tylko za to, że jest. Jakie to piękne i wzruszające. Jak można nie kochać takich mediów. Bo jeśli chodzi o resztę, a więc to, co się kryje pod i za „jest”, nie jest wiele warte. Zdziwienie więc ogromne budzą zachwyty nad laureatem. Czytam uzasadnienie wyróżnienia prezydenta i oczom własnym nie wierzę. Można się zgodzić, że porażka w wyborach nie może dyskwalifikować kandydata do nagrody, bo równałoby się to dyskwalifikacją samej „Gazety Wyborczej”. To przecież „Gazeta” ma lwi udział w przegranej Komorowskiego. Jej nachalne wręcz poparcie było nie tylko – jak powiedział Włodzimierz Czarzasty- „włazidupstwem, a do tego nieskutecznym, ale odstręczało od głosowania za Komorowskim. Nieobciążanie zatem prezydenta przegraną jest honorowym wyjściem „Gazety” z krępującej sytuacji.
Nie do przyjęcia jest jednak główny motyw uzasadnienia, będący fundamentem, który zdaniem „Gazety” zdecydował o przyznaniu tytułu „Człowieka Roku”. Tym powodem ma być „łączenie Polaków”. W zafałszowaniu prawdziwego obrazu rzeczy „Gazeta” ostro się zagalopowała. To jest z jej strony prawdziwy cynizm. Wszyscy widzieliśmy i słyszeliśmy, że od pierwszych do ostatnich godzin kampanii Komorowski dzielił Polaków, kopał między nami głębokie doły. Jego podział na Polskę Racjonalną i Polskę Radykalną nie pozostawiał wątpliwości, że pierwsza jest jedyną Polską godną poparcia. To w niej należy lokować plany rozwoju, realizację aspiracji, dających gwarancję doszlusowania do czołówki krajów europejskich. Polska radykalna to część społeczeństwa stojąca niżej w hierarchii społecznej pod każdym względem. Najważniejsze, że przypominają krwawą sotnię, której najważniejszym celem po dojściu do władzy będzie zemsta, nie zaś jakieś ambicje rozwoju gospodarczego czy polepszenia poziomu życia szarych obywateli. Takiej wizji podziału polskiego społeczeństwa od początku objęcia rządów przez Platformę Obywatelską kibicowała, a w okresie ostatniej kampanii prezydenckiej, patronowała „Gazeta”. Jak szyderstwo brzmią zdania nagradzającej Komorowskiego „Gazety”, że w okresie kampanii dzielnie znosił fale nienawiści. To przecież nienawiść i dzielenie były właśnie jego i „Gazety” wizytówką i specjalnością. W tym znaczeniu nagroda „Człowieka Roku” jest jednocześnie przyznaniem sobie przez organ Michnika wyróżnienia „Gazeta Roku”.
Uwaga na Sikorskiego, żeby Andrzejowi Dudzie prezydentury nie wygasił!
Najnowszy wpis mec. Janusza Wojciechowskiego
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
62. 20:46"Duda nie robi mi
"Duda nie robi mi łaski, siadając ze mną do stołu. Jestem takim samym obywatelem jak wszyscy"
- Jeżeli Andrzej Duda ma taki stereotyp geja, to proszę
sobie wyobrazić, co on myśli o Żydach, Romach, Niemcach czy Rosjanach
-...
czytaj dalej »
u olejnik
Biedroń ostro: "Nie ma powodu, by ufać Kukizowi, który idzie [do polityki] tylko po to, żeby się zemścić"
Prof. Ireneusz Krzemiński
Sukces nieskonsumowany albo dlaczego wyjeżdżają? Dlaczego przegrał?
Chcę powiązać kontestacyjny nastrój znacznej części wyborców w
prezydenckiej rozgrywce ze strukturalnymi powodami niezadowolenia z
rządów.
Chciałbym też bardziej stanowczo sformułować diagnozę, jaką przyniósł tekst Andrzeja Rycharda ("Dlatego przegrał Komorowski",
"Wyborcza", 29 maja). We wspaniały sposób ukazał on nieadekwatność
natychmiastowych interpretacji klęski wyborczej prezydenta RP Bronisława
Komorowskiego.
Interpretacji przypisujących Polakom wyborcom jakieś irracjonalne
powody dokonanego wyboru. Zarazem trudno nie podkreślić końcowej uwagi
prof. Rycharda: wszak Andrzej Duda
wygrał ledwo o włos Gdybanie, co mogłoby się stać, gdyby kampania
wyborcza nie była podręcznikowym wręcz przykładem, "jak nie należy
realizować kampanii", niczego nie zmieni. Chociaż powinno się to stać
podstawową sprawą dla PO. Od tego, czy zostaną z tej klęski wyciągnięte
wnioski, zależy przyszłość rządzącej partii, to chyba nie ulega
wątpliwości.
Zawiedzione aspiracje
Ale w istocie klęska wyborcza Bronisława Komorowskiego, jeśli ją
potraktować - jak to mówią niektórzy dziennikarze - jako "czerwoną
kartkę" dla obozu rządzącego, dowodzi czegoś znacznie ważniejszego niż
zmienne emocje wyborcze i udane - bądź nieudane - kampanie. Należy
całkowicie zgodzić się z cytowanym już Rychardem: powody są głębsze, są
systemowe . Wybory ujawniły dla wielu zaskakującą cechę sytuacji Polaków
- przede wszystkim młodego pokolenia, ale także i znaczących grup
starszych obywateli. Andrzej Rychard skłonny jest wiązać to ze
stosunkiem do transformacji i zapewne ma rację, że część
"niezadowolonych" to choćby środowiska związkowców, często
przepełnionych resentymentami i aspiracjami do wpływu i władania.
Jednak podstawową sprawę określiłbym jako zawiedzione lub
niespełnione aspiracje. W pewnym sensie ten radosny i kotylionowy
nastrój prezydencki, a więc danie wyrazu przekonaniu, że Polska odniosła
sukces, jest najważniejszą przyczyną niezadowolenia. A więc paradoks!
Nie chcę się tu powoływać na makrosocjologiczne dane, choć można
pokazywać, że dochody najuboższych rosną szybciej niż najbogatszych
(prof. Czapiński i jego "Diagnoza społeczna"), że obniżył się nawet
współczynnik Giniego, wskazujący nierówności społeczne. Być może z tych
ważnych danych warto powtórzyć tylko fakt zmniejszającej się zależności
między wykształceniem a zarobkami. Ta makrozależność przejawia się na co
dzień szukaniem - zwłaszcza przez młodych - sposobu wyjścia z życiowego
marazmu.
Praca bez perspektyw
Jako promotor prac licencjackich na Uniwersytecie
Warmińsko-Mazurskim nie obiecywałem sobie zbyt wiele po zgłoszonych
tematach o powiecie bartoszyckim. A jest to powiat od wielu lat uznawany
w statystykach oficjalnych za taki, w którym panuje jeden z najwyższych
wskaźników bezrobocia. Ale praca, którą przygotował jeden ze studentów,
przyniosła zaskakująco interesujące wyniki. To tylko potwierdza, że
porządne, nawet bardzo lokalne badanie socjologiczne naprawdę może
przynieść cenną wiedzę społeczną. Pokazała ona zaskakujące zjawisko
ukształtowania się już w wyraźnej postaci pewnego wzoru postępowania
młodych. Gdy kończą szkołę, od razu planują wyjazd za granicę, na Wyspy
Brytyjskie głównie, dlatego w szkołach średnich nawet słabi uczniowie
starają się, jak mogą, uczyć angielskiego.
Dlaczego tak
się dzieje? Okazało się przy tym, że to nie bezrobocie jest motywem
ewentualnego wyjazdu - widać (to inna praca), że w tamtej okolicy jest
mnóstwo "pracy na czarno" Perspektywę zarysowała jasno jedna z młodych
rozmówczyń autora: nie chcę iść na studia, jak chcą rodzice, bo nawet
jak zrobię licencjat, to czeka mnie praca za 1500 zł najwyżej i bez
żadnych perspektyw. I stagnacja życiowa, bo przewidywane realistycznie
zarobki są wystarczające na życiową wegetację - gdy pojawi się życiowy
partner z takimi samymi lub podobnymi dochodami, założenie rodziny,
pojawienie się dziecka W tej perspektywie życiowej nie ma żadnej
wyobrażalnej wizji przyszłości.
Ba, także inny przykład,
bliski, niemal rodzinny: jak to młoda osoba, porzucając opłacony już
semestr studiów, mająca pracę, wyjeżdża - znowu do Wielkiej Brytanii,
przyciągnięta opowieściami mieszkającej tam koleżanki. Jak mi się nie
uda - mówi - to wrócę, mój pracodawca powiedział, że zawsze będzie miał
dla mnie miejsce. A więc - dodajmy do tego obrazu - nie ma tu żadnej
patologii pracy, wręcz odwrotnie. Ale pozostaje to samo: ciężka praca za
naprawdę małą płacę i nawet przy studiowaniu poczucie, że nie ma się tu
perspektyw na życiowy, dobry rozwój.
Sukces Polski, jaki
można udowadniać na sto sposobów, nie owocuje w tej chwili adekwatną
obietnicą rozwoju dla przeciętnych obywateli. Można to ująć w postaci
bardzo banalnego twierdzenia socjologicznego: aspiracje ludzi nie
znajdują możliwości, by były "normalnie" zaspokojone. Aspiracje - rzec
można - przekraczają możliwości ich zaspokojenia. Sukces Polski polega
wszak między innymi na otwartości kraju, na przepływie rzesz Polaków do
Europy i do świata, a to im pokazuje czarno na białym, jak inaczej są
tam ludzie wynagradzani za taką samą pracę.
Andrzej
Rychard pisze, że cel - znalezienie się w Europie - staje się teraz dla
Polaków bardziej mglisty i niejasny, nie tak, jak to było kilka lat
temu. Istotnie Europa symboliczna, Europa "wspólna sprawa" może i
wyblakła. Ale Europa, która w kryzysie - którego w Polsce nie ma -
zapewnia swoim obywatelom dobre, sprawiedliwe życie, stała się znacznie,
znacznie bardziej codziennym punktem odniesienia. Polacy oceniają swój
kraj jako "europejski" - a jednak z wadami i tą wadą podstawową: nie
daje takich prostych możliwości realizacji codziennych aspiracji, jakie
są w reszcie Europy. W tej sytuacji nic dziwnego, że emocje wobec "złych
polityków" muszą się pojawić.
Bunt jest nieunikniony
Pytanie jest inne: czy można coś z tą sytuacją zrobić? Jeżeli
aspiracje przekraczają znacznie rzeczywiste możliwości, to bunt jest
nieunikniony i tak naprawdę niewiele tu pomoże zmiana rządzących.
Chciałbym jednak do tego dodać słowo, które wymieniłem w poprzednim
akapicie: "sprawiedliwość". O jaką sprawiedliwość mi tutaj chodziło?
Znowu odwołam się do wywiadu z człowiekiem, który spędził kilka
lat na Wyspach Brytyjskich, przyjechał słabo przygotowany i własną pracą
osiągnął pozycję w dziedzinie hotelarsko-restauracyjnej. Teraz za
odłożone już częściowo pieniądze podjął studia w renomowanej i
kosztownej szkole sommelierów. Najważniejsza sprawa, o której mówi, to
to, że gdy ktoś dobrze pracuje, stara się, jest lojalny wobec firmy,
może liczyć na to, że zostanie dostrzeżony, nagrodzony, że ma otwartą
drogę awansu. Nigdzie wszak nie zaczyna się od superpozycji. Rzecz w
tym, że w owych kryzysowych gospodarkach i państwach przeciętny -
powtarzam to jak mantrę - obywatel może przewidywać, co się z nim
stanie, jak będzie wyglądała jego ścieżka kariery, co powinien i co może
zrobić, aby awansować zawodowo i życiowo. W Polsce jest to właściwie
niemożliwe, a w każdym razie bardzo ograniczone.
Sądzę,
że teraz obraz systemowy jest pełny. Zawiedzione aspiracje dotyczą
niekoniecznie tylko najmłodszych i młodych, ale też i tych w średnim
wieku. Bo oni również mają bardzo często poczucie dreptania w miejscu i
zamkniętych dróg choćby zawodowego spełnienia. Zamkniętych ze względu
np. na system obsadzania stanowisk.
Dlatego też powiązałem powody, dla których przegrał Bronisław Komorowski,
z motywami skłaniającymi znaczną część Polaków do szukania szczęścia za
granicą. Nawet wtedy, gdy wcale nie uznawali prezydentury Komorowskiego
za złą, chcieli wybrać kogoś, kto daje większe nadzieje na otwarcie
możliwości zaspokojenia aspiracji w kraju.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,18033651,Sukces_nieskonsumowany.html#ixzz3bwRWGVtC
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
63. Święto Dziękczynienia w
Święto Dziękczynienia w Wilanowie. "Świątynia Opatrzności Bożej to zobowiązanie naszych przodków"
Niezwykła sytuacja uchwycona przez fotoreportera…
Podczas Mszy świętej na uroczystych obchodach VIII Święta Dziękczynienia na Polach Wilanowskich w Warszawie wiatr porwał Hostię. Z ziemi podniósł ją prezydent - elekt. Ten obrazek mówi więcej niż słowa…
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
64. Nie ma przypadków
- są Znaki ...
65. @guantanamera
są Znaki..
Dobry Boże i Matko Boska Częstochowska błagamy o opiekę.
Królowo Rodzin – dziękujemy, zawierzamy.
Andrzej Duda ratuje hostię podczas mszy św.
zobacz więcej »
O manipulacjach w internecie
Zdrajcy i czołgi Andrzeja Dudy, czyli warto przeczytać cały tekst
Przez kilka ubiegłych tygodni internet obiegły dwie szokujące wypowiedzi Andrzeja Dudy. Obie nieprawdziwe.
prezydenckich - w której zapowiada, że zrobi wszystko, aby do Polski
ściągnąć prezydenckiego tupolewa. Choćby do Rosji miał pojechać
czołgami.
Druga, jeszcze bardziej szokująca, pochodzi
sprzed kilku dni. "Emigranci to zdrajcy narodu. Nie ma dla nich miejsca w
naszym kraju" - miał powiedzieć Duda.
Tę drugą wypowiedź
z linkiem do artykułu na Onet.pl udostępniali sobie masowo oburzeni
użytkownicy Facebooka. "Wychodzi prawda!", "Z pozdrowieniami dla
wszystkich z USA, którzy...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,18279033,_Emigranci_zdrajcy_i_czolgi_Dudy___czyli_warto_czytac.html#ixzz3eaMFU7Zg
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
66. Dopiero teraz obejrzałam film...
67. Piękna scena...
Tak piękna, że nie chce się nawet komentować...
Najlepiej się zachwycić - tym niezwykłym zrządzeniem Opatrzności Bożej, zachowaniem Andrzeja Dudy i w ogóle naszym nowym Prezydentem.
Otoczyć prezydenta-elekta naszą serdeczną modlitwą.
68. strach, strach komuchów czuć jak zbuki, jaka radość :)
Jarosław Kurski
Zagłosowałbym na Petru, gdyby nie majaczący na horyzoncie scenariusz pięknej katastrofy
Stawką wyborów nie będzie - jak chciałby Petru - modernizacja Polski, ale obrona tego, co wydawało się załatwione - demokracji.
Wychowany we Wrocławiu, w mieście
-
wolności, w inteligenckim domu, był asystentem posła Władysława
Frasyniuka i wychowankiem Leszka Balcerowicza. Miał przygodę z Unią
Wolności. Pracował dla takich osobowości, jak Bronisław Geremek czy
Tadeusz Mazowiecki. Dobry ekonomista (Bank Światowy, BPH), wiedzący,
czego chce.
List do "Wyborczej"
Boję się zwycięstwa PiS-u. Nie, nie jestem histeryczką. Oceniam zagrożenia, racjonalnie
28.07.2015
Moi znajomi i przyjaciele dziwią się, że regularnie czytam portal
niezalezna.pl, ba! - czytam nabrzmiałe od nienawiści i agresji
komentarze na tym portalu, że wchodzę na walle pisowskie, na walle ich
aktywistów tworzących nieformalne (jeszcze) grupy szturmowe, które zaraz
po dojściu do władzy PiS pokażą nam: ubekom, resortowym dzieciom,
lemingom, nie-Polakom, ludziom niemyślącym samodzielnie, więc pokażą
nam, gdzie nasze miejsce.
będzie?... Umiem sobie wyobrazić, a jednocześnie wiem, że przerażająca
rzeczywistość może przerosnąć moją wyobraźnię.
Czego się boję?
Boję się zwycięstwa PiS-u i boję się elektoratu PiS-u, i zaraz wyjaśnię, dlaczego mój strach jest uzasadniony.
Pytam sama siebie, skąd się to bierze, jakim sposobem w ludziach
cywilizowanych, wydawałoby się, wybucha taka obłąkańcza agresja i
nienawiść?
I odpowiadam. Prezes Kaczyński i jego akolici,
jedni cyniczni i wyrachowani, a inni naprawdę mu wierzący, zdając sobie
z tego sprawę lub nie, od ośmiu lat pracują nad realizacją jedynego
planu, jaki ma Prezes - zemsty za urojoną krzywdę. Bo niech nas nie
zwiodą, i nie zwodzą, obsesyjno-kompulsywne bredzenia o kraju z dykty,
ojczyźnie w ruinie, o śmierci przemysłu i rolnictwa, o umierających z
głodu milionach polskich dzieci, o zdesperowanych młodych ludziach
bestialsko przymuszanych do wyjazdu za chlebem
O żaden
przemysł, o żadną służbę zdrowia, o żadne uzdrowienie gospodarki tu nie
chodzi, o nie, tu chodzi o zemstę. Zemstę za Smoleńsk, za śmierć
jedynego człowieka, którego ten wyizolowany z normalnego życia człowiek,
w co nie wątpię - kochał, i za którego śmierć czuje się w głębi serca odpowiedzialny.
Więc zemsta, żeby odsunąć poczucie winy, więc budowa mitu
wielkości Lecha, więc najgorsze oskarżenia o zbrodnię, o zamach, o
zdradę. Więc walka o pomniki "naturalnej wielkości na postumencie". Więc
codziennie uporczywie powtarzane kłamstwa, więc zohydzanie wszystkiego,
co osiągnęła Polska, więc kolejni rzecznicy z uśmieszkiem i zajadłością
w głosie, lekceważeniem i nieuzasadnionym poczuciem wyższości.
Więc ten codzienny teatr nienawiści, agresji i pogardy. Otoczenie
Prezesa, aby pozostać tym "otoczeniem", musi tak mówić, to rozumiem.
Redaktorzy portali, gazet, dziennikarze "niezależni" też muszą, bo nie
umiem uwierzyć, że naprawdę w to wierzą
Boję się coraz bardziej
Lata uporczywej pracy zaowocowały. Wystarczy, nie odwracając się
ze wstrętem, tylko zajrzeć choćby na tę "niezależną", tak jak ja
zaglądam. Albo na jakiś PiS-owski wall na FB.
Jest tam
rzesza ludzi, którzy uwierzyli w PiS-owski przekaz uparcie powtarzany od
lat, jest tam zajadłość i pogarda zaszczepiona ludziom, którzy nie
umieją być sami ze sobą szczerzy, którzy potrafią tylko za swoje
nieszczęścia obwiniać innych. PiS pokazał im winnych i wskazuje, co z
nimi zrobić. Wyszkolone oddziały szturmowe PiS podążają krok w krok za
premier Kopacz, rzucając hasła:
"- Kłamczucha!
- Co pani zrobi, żebym nie wyjechał z kraju?
- Dlaczego mam być dumny z tego kraju, jak moje dzieci na zmywaku w Anglii pracują?
- Pani kłamie tak, jak przez osiem lat kłamaliście. Widać w Pani oczach, że Pani kłamie.
- Proszę Pani, a ten metr przekopanej ziemi w Smoleńsku?
- Ty wstrętna kłamczucho!".
A na portalach i FB:
- Co za mendy chcą jeszcze głosować na bandytów peowskich???
- Wyp...j z Polski!
- Osiem lat bezużytecznych rządów, osiem lat grabieżczej polityki i rujnowania polskiej gospodarki.
- Ci ludzie, co głosują za PO, to albo są w PO, albo rodziny, bo
im tak dobrze, dobrze, jak w Polsce jest źle, ale czy to Polacy?! Śmiem
wątpić, za Hitlera byliby za Hitlerem, za Stalina byliby za Stalinem.
- WON z tym kłamliwym ohydnym maszkaronem! Do szaletu z nią! A i to jeszcze ludzie uciekaliby, zamiast się załatwić.
- Smoleńska oszustka - ikona lemingów - nawet w chodzeniu
naśladuje Tuska - pierwszego z palmą kłamstwa i pierwszego Polaczka
uważającego się za Słowianina z Kaszub, czyli czystej krwi fryca,
lojalnego poddanego potomka Rzeszy Niemiec.
- Popatrzcie,
ilu jest jeszcze w Polsce bandytów! Ci, którzy wspierają złodziei i
szubrawców, też współdziałają razem. Nie wierzę, by ktoś jeszcze w
Polsce, widząc te machloje i afery, był na tyle głupi, by nieświadomie
głosować i wspierać Partie Oprawców!!!" [pisownia oryginalna] I to nie
są wpisy najcięższego kalibru.
Udało się Jarosławowi
Kaczyńskiemu doprowadzić do cichej wojny domowej. Jesteśmy, my
niegłosujący na PiS, mendami i oprawcami, bylibyśmy "za Hitlera"
kolaborantami, a "za Stalina" ubekami. Mamy wyp...ć z Polski, bo noże
już są ostrzone. Są pomysły sądów ludowych, publicznych chłost, obozów
dla zdrajców ojczyzny, a i kulka w łeb pojawia się nierzadko.
Co zrobi PiS?
Mam wierzyć, że nawet gdy PiS dojdzie do władzy, to nic się
specjalnie nie zmieni? Zmieni się wszystko. Samodzielne rządy PiS to
niewyobrażalny dramat dla kraju. Mając większość, mogą przegłosować
takie rzeczy, których skutki trudno przewidzieć, i które mogą być trudne
do odkręcenia przez wiele lat. I już nawet nie chodzi o in vitro, bo
wobec cudacznych posunięć gospodarczych to może być nie aż tak ważne. A
przecież cała dyskusja o in vitro jest w gruncie rzeczy dyskusją o
kształcie kraju, o tym, komu wolno w nim żyć i w jaki sposób trzeba w
nim żyć.
"Senator" (cudzysłów zamierzony) Stanisław
Kogut: "Jak wygramy wybory, to jest cały zespół, który w uzgodnieniu z
Episkopatem wprowadzi takie zmiany, żeby ludzie mogli mieć dzieci".
Zapamiętam je na długo. "Zmienimy prawo", "w uzgodnieniu z Episkopatem". Senator RP.
"Nie ma Polski bez Kościoła, bo nie ma w Polsce innej nauki
moralnej niż ta, którą głosi Kościół. I nawet gdyby ktoś miał
wątpliwości, nawet gdyby ktoś nie wierzył, ale był polskim patriotą, to
musi to przyjąć" - a to Jarosław Kaczyński.
Musi to przyjąć każdy, nawet niewierzący, patriota. Więc i ja,
która w naukę moralną Kościoła coraz mocniej powątpiewam, słuchając
wypowiedzi polskich hierarchów katolickich, które z nauką chrześcijańską
mają coraz mniej wspólnego. Jeśli nie przyjmę - jestem niemoralną
niepolską niepatriotką. Intruzem. Wrogiem.
"To właśnie
nasza wiara katolicka jest fundamentem, który ukształtował nas jako
społeczeństwo i naród" - prezydent elekt Andrzej Duda.
"Decyzja prezydenta o podpisaniu ustawy o in vitro to
symboliczne podsumowanie jego drogi politycznej. Katolik otwarty doszedł
do miejsca, w którym świadomie odrzucił Kościół i wybrał cywilizację
śmierci" - Tomasz Terlikowski, nadpapież.
Jestem wściekła na PO!
A czy ma jeszcze jakieś znaczenie, co mówi Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej?
Rozdział 1, Art. 25.
1. Kościoły i inne związki wyznaniowe są równouprawnione.
2. Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują
bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i
filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym.
3. Stosunki między państwem a Kościołami i innymi związkami
wyznaniowymi są kształtowane na zasadach poszanowania ich autonomii oraz
wzajemnej niezależności każdego w swoim zakresie, jak również
współdziałania dla dobra człowieka i dobra wspólnego.
Ja, Polka, ochrzczona, ale agnostyczna, patriotka, ale nigdy nieoddająca głosu na PIS - mam się nie bać?...
Boję się. Boję się PiS-u, boję się tego, co może w Polsce
zrobić, gdyby wygrał wybory, boję się prezesa Kaczyńskiego opętanego
żądzą zemsty, boję się wyrachowanych cyników z jego otoczenia zdolnych
do najpodlejszych słów i uczynków, boję się ludu pisowskiego dyszącego
żądzą odwetu za wyimaginowane krzywdy, boję się głupich ludzi, których
głos w wyborach jest tyle samo wart, co ludzi mądrych.
Boję się i jestem wściekła. Nie jestem ani socjologiem, ani
psychologiem, mogę sobie tylko dociekać, czemu kłamliwe, oszczercze,
oszukańcze, zwyczajnie wredne i żerujące na najniższych instynktach
ludzkich hasła PiS zdobywają takie poparcie w społeczeństwie. Ale nie
wiem. Budzą we mnie zażenowanie i wściekłość bojówki PiS-u napadające na
premier Kopacz, budzą we mnie złość i dziki sprzeciw kłamstwa
powtarzane uparcie przez partyjnych aktywistów.
I budzi we mnie bezsilną złość nieumiejętność Platformy stawienia im czoła.
Codzienne kłamstwa nie spotykają się z właściwą odpowiedzią.
Nikt z Platformy nie ma odwagi nazwać rzeczy po imieniu. Nikt
nie ma odwagi stawić czoła wrzaskom, kłamstwom, zajadłości, obłudzie,
mąceniu ludziom w głowach. A teraz po latach pracy PiS zbiera żniwo, po
latach pozwalania, by bezkarnie kłamali we wszystkich telewizyjnych
programach - w Platformie strach. Ale że w PO strach przed porażką w
wyborach to dobrze, mądrzeją i zaczynają się zmieniać, co jest
dostrzegalne, ale czy nie jest za późno?...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,95892,18442799,nie-nie-jestem-histeryczka-szczyce-sie-tym-ze-racjonalnie.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
69. Wycie z Czerskiej przed zaprzysiężeniem
PiS zwołuje ludzi, żeby wiwatowali na cześć Dudy
31.07.2015
Część zaprzysiężenia nowego prezydenta zapowiada się plenerowo: Andrzej
Duda ma przejść z pl. Piłsudskiego do Pałacu Prezydenckiego. Środowiska
patriotyczne zachęcają do masowego udziału w uroczystości, wywieszania
flag na budynkach oraz dziękczynnych modlitw.Ceremonia 6 sierpnia potrwa wiele godzin. Andrzej Duda
będzie przysięgał przed Zgromadzeniem Narodowym na ręcznie przepisaną
konstytucję. Potem czas na uroczystości kościelne, mszę w archikatedrze
św. Jana, na której licznie stawią się najwyżsi rangą hierarchowie
Kościoła. Celebrę poprowadzi abp poznański Stanisław Gądecki,
przewodniczący Episkopatu Polski, kazanie wygłosi prymas abp Wojciech
Polak, wśród koncelebrujących będą m.in. kardynał Kazimierz Nycz i
nuncjusz abp Celestino Migliore. Kolejne miejsce, w którym Andrzej Duda
Duda rusza w Polskę. ''Jak Mieszko i Chrobry''
http://wyborcza.pl/10,82983,18463761,duda-rusza-w-polske-jak-mieszko-i-c...
''Trzódka'' wyzłośliwia się o zapowiedziach podróży po Polsce prezydenta Andrzeja Dudy.
będzie przejmował urząd, to Zamek Królewski. Tu z kolei odbierze
insygnia władzy. Już jako kawaler Orderu Orła Białego i Wielki Mistrz
Orderu stawi się w Pałacu Prezydenckim.
Andrzej Duda w limuzynie?
Nie do końca wiadomo, jak się tam dostanie. Według naszych
rozmówców ze stołecznego ratusza miał to być przejazd limuzynami, do
takiego scenariusza miał namawiać organizujących uroczystość BOR. Jak
słyszymy, to instytucja, która "uwielbia urządzać takie pokazy władzy". -
Tyle że Trakt Królewski i okolice kolumny Zygmunta są pełne
spacerujących, wbijanie się kolumną samochodów w taki tłum jest
problematyczne. Lepiej już podjechać do Pałacu od strony Wisłostrady,
omijając Krakowskie Przedmieście - opowiada jeden ze stołecznych
urzędników.
Potem nastąpiła korekta. - Otoczenie Andrzeja
Dudy wpadło na pomysł, by prezydent przeszedł spod Zamku Królewskiego
do Pałacu - informuje nasz rozmówca.
To tzw. szlak
smoleński, który co miesiąc przemierzają marsze pamięci z prezesem
Jarosławem Kaczyńskim i politykami PiS oraz licznymi zwolennikami
domagającymi się wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej. Marsze
organizują Kluby "Gazety Polskiej", ochraniają je służby porządkowe
powołane przez PiS.
Jak mówi nasz rozmówca z ratusza,
przejście Krakowskim Przedmieściem jest nadal przez otoczenie Andrzeja
Dudy rozważane. Jako pewne politycy PiS podają przejście prezydenta z
pl. Piłsudskiego (tu przejmie zwierzchnictwo nad siłami zbrojnymi) do
Pałacu Prezydenckiego, w którym zamieszka.
W związku z
zaprzysiężeniem Dudy trwa wzmożenie w środowisku patriotycznym. W
prawicowych portalach pojawiają się apele o udział w uroczystości w
grupach spontanicznych oraz zorganizowanych. Na Krakowskim Przedmieściu
przed Pałacem zarejestrowały się na razie dwa zgromadzenia. Ok. 50 osób
od godz. 16 zamierza "czcić sytuację, w jakiej Polska się znalazła",
swój namiot ustawią Solidarni 2010. Stowarzyszenie już teraz przypomina,
że Andrzej Duda "obejmuje urząd prezydenta RP Wybranego w Zesłanie
Ducha Świętego". Władze Solidarnych 2010, zachęcając do udziału w
zaprzysiężeniu, wydały oświadczenie: "Niech nasza nadzieja na
prezydenturę godną Najjaśniejszej RP zostanie wsparta modlitwą błagalną w
tej intencji oraz modlitwą dziękczynną za wygrane wybory. Apelujemy o
udział w mszach świętych i uroczystościach patriotycznych oraz o ich
inicjowanie w waszych środowiskach". Ranga 6 sierpnia ma być podkreślona
flagami państwowymi, które sympatycy prezydenta powinni wywiesić na
budynkach, a biało--czerwone chorągiewki wozić tego dnia na samochodach.
Do tego samego namawiają Kluby "Gazety Polskiej", zaplecze PiS, które
Andrzej Duda uważa za "ambasadorów i rzeczników narodowych spraw", co
przyznał w osobistym liście posłanym klubowiczom z okazji ich majowego
zjazdu.
Zjazd internautów
Na razie swój udział w uroczystościach na Krakowskim
Przedmieściu zapowiedziały Kluby "GP" ze Śląska. W portalu Niezależna.pl
deklarują: "To ważne dla każdego Polaka, aby tam być wspólnie. Jest
wielkie święto, historyczne wydarzenie".
Skrzykują się
też prawicowi forowicze. Na Niezależnej.pl piszą, by wywieszać flagi. I
nie przejmować się, że zaprzysiężenie przypada w dzień powszedni. "W
kalendarzu Kościoła katolickiego to święto Przemienienia Pańskiego" -
podkreśla jeden z internautów. Inny proponuje: "Prezydent
po zaprzysiężeniu (...) powinien udać się do stołecznego miasta
Krakowa, na rynek Starego Miasta i w świętym miejscu złożenia przysięgi
przez naczelnika Tadeusza Kościuszkę wygłosić orędzie do narodu". A
wszystko to z drewnianego podestu "przyniesionego uroczyście przez 8
skromnych i uczciwych obywateli tego miasta, których potomni będą zwać
'niosącymi podest'".
http://wyborcza.pl/10,82983,18463761,duda-rusza-w-polske-jak-mieszko-i-c...
Duda rusza w Polskę. ''Jak Mieszko i Chrobry''
''Trzódka'' wyzłośliwia się o zapowiedziach podróży po Polsce prezydenta Andrzeja Dudy.
„Obrażanie ponad 2 milionów członków spółdzielczych kas jest
przekroczeniem wszelkich granic”. List prezesa Kasy Stefczyka do Lisa,
Władyki, Żakowskiego i Wołka
"Audycja radia należącego do koncernu
Agora objawiła rzecz w moim przekonaniu znacznie bardziej niepokojącą.
Publicyści postanowili porozmawiać o Polakach należących do
spółdzielczych kas".
ist otwarty do polityków, publicystów i komentatorów w związku z wypowiedziami T. Lisa, J. Żakowskiego, T. Wołka oraz W. Władyki.
Inspirowana przez partię władzy nagonka na spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe przybiera coraz to nowe formy. O ile brutalne, pozbawione jakichkolwiek rzeczywistych podstaw ataki na pracowników sektora spółdzielczości finansowej należy przyjąć ze słusznym oburzeniem, ale też z „dobrodziejstwem inwentarza”, traktując je jako bardzo niepożądany, odległy od standardów państwa demokratycznego element kampanii wyborczej, to obrażanie ponad 2 milionów członków spółdzielczych kas jest przekroczeniem wszelkich granic i wymaga natychmiastowej reakcji.
W dzisiejszym (31.07.2015) poranku stacji TOK FM o spółdzielczych kasach rozmawiali Panowie Jacek Żakowski, Tomasz Lis, Tomasz Wołek i Wiesław Władyka.
Pozwolę sobie miłosiernie spuścić zasłonę milczenia nad merytorycznym poziomem dyskusji – zebrani w studio publicyści dali kolejny dowód na to, że nie posiadają nawet podstawowej wiedzy o problemach, które omawiają. Nie będę też nawiązywał do języka, jakim posługują się Panowie Żakowski, Lis, Wołek czy Władyka, choć określenia typu „szczekaczki” w odniesieniu do konkurencyjnych mediów czy nazywanie osób śmiących krytykować rząd „bojówkami smoleńsko- pisowskimi” niezmiennie budzi moje zażenowanie.
**Audycja radia należącego do koncernu Agora objawiła rzecz w moim przekonaniu znacznie bardziej niepokojącą. Publicyści postanowili porozmawiać o Polakach należących do spółdzielczych kas. Tomasz Wołek stwierdził z dezynwolturą, że są oni en gros wyborcami PiS-u, co samo w sobie miało być zdaje się czymś na kształt obelgi. Jacek Żakowski nazwał z kolei osoby korzystające z usług kas „cwaniakami”, przeciwstawiając ich redaktorom Władyce i Lisowi, którzy wybrali banki.
Zarysowany został więc jasny podział: mamy złych pisowskich bojówkarzy, którzy z wrodzonego cwaniactwa zapisali się do SKOK-ów oraz uczciwą, światłą resztę społeczeństwa, która woli banki. Świadomie, nie mam co do tego wątpliwości, nakreślono kolejną oś konfliktu społecznego, przy okazji depcząc godność wielomilionowej rzeszy Polaków.
Chciałbym poinformować, że do spółdzielczych kas należy obecnie ponad 2 miliony osób. Kasa Stefczyka, którą kieruję, zrzesza niemal 900 tysięcy obywateli naszego kraju. Są wśród nich, to oczywiste, wyborcy Prawa i Sprawiedliwości, Platformy Obywatelskiej (pamiętajmy, że według doniesień mediów, sama pani premier Ewa Kopacz korzystała z usług podmiotu tego sektora) czy lewicy, są też tacy, którzy nie głosują na nikogo. Nie wiem, jak wygląda rozkład sympatii politycznych wśród Polaków, którzy zaufali SKOK-om. Nie ma to dla nas najmniejszego znaczenia. Każdą osobę, która przychodzi do placówki, by złożyć depozyt czy zaciągnąć pożyczkę, traktujemy z taką samą uwagą i szacunkiem.
Tego szacunku zabrakło dramatycznie w wypowiedziach uczestników dyskusji na antenie radia TOK FM.
Członkowie kas kredytowych to ojcowie, matki, babcie i dziadkowie. To robotnicy, urzędnicy, właściciele małych przedsiębiorstw, nauczyciele, studenci, emeryci, artyści czy sportowcy. To po prostu Polacy, którzy uznali, że chcą korzystać z oferty instytucji stanowiących alternatywę dla komercyjnych banków i lichwiarskich firm pożyczkowych.
Członkowie kas nie są „cwaniakami”, jak chce tego redaktor Żakowski. Nie są członkami „bojówek”. Nie są słuchaczami „szczekaczek”. Nie są gorsi w niczym – podkreślam i powtarzam: w niczym – od Panów Lisa, Władyki i Wołka.
Domagam się od polityków, publicystów i komentatorów zajmujących się problematyką spółdzielczych kas, by w swoich wypowiedziach nie obrażali Polaków, którzy do tych kas należą. Elementarny szacunek należny jest każdemu, bez względu na poglądy polityczne, stan posiadania, wykonywany zawód czy w końcu rodzaj instytucji finansowej, z której dana osoba korzysta.
Apeluję też o rzetelność w przedstawianiu sytuacji sektora spółdzielczości finansowej i po raz kolejny podkreślam, że narracja przyjęta w tej sprawie przez obóz władzy oparta jest na kłamstwach.
Proszę o odrobinę przyzwoitości. Mam nadzieję, że zostanę wysłuchany
Prezes Kasy Stefczyka
Andrzej Sosnowski
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
70. Michnikowszczyzna atakuje już w dniu zaprzysiężenia
Byle do jesieni, do wyborów.
Jaki będzie prezydent Andrzej Duda? Odpowiadają: Cimoszewicz, Borowski, Dorn, Smolar, Łętowska
''Economist'' pyta: ''Czy Duda osunie się w ekscentryczną szorstkość Kaczyńskiego?''
Inaugurację Dudy komentuje też "The Economist".
I pisze, że Polska nigdy nie była "tak bogata, bezpieczna i wolna", ale
pod przywództwem Dudy dziedzictwo sukcesu ostatnich 26 lat stanie pod
znakiem zapytania.
"Sojusznicy Polski pytają, jaką twarz zaprezentuje światu partia Dudy,
Prawo i Sprawiedliwość" - pisze brytyjski tygodnik. "Czy [Duda] zachowa
rozsądny centryzm z czasów kampanii, czy osunie się w ekscentryczną
szorstkość lidera partii, Jarosława Kaczyńskiego?" - pyta. I podkreśla,
że dla Polski rządzonej przez Dudę najistotniejszy będzie "test Niemiec"
- czyli relacje z Berlinem.
"Nic nie ucieszyłoby bardziej Rosji, niż polsko-niemiecki rozwód" - zaznacza "The Economist".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
71. (Brak tytułu)
http://wola44.wordpress.com/ >>> http://dokumentalny.blogspot.com/
72. Marcin Fijołek Ludzie
Marcin Fijołek
Ludzie podnieśli głowy! "Duda Day" był wielkim weselem wolnych
Polaków. I dużą nadzieją na przyszłość. Krótkie wnioski po wizycie na
ulicach Warszawy
Duża, stanowczo zbyt duża część
społeczeństwa była przez ostatnie pięć (osiem) lat wyłączona z
oficjalnego funkcjonowania państwa, słowem - nie czuła się u siebie.
Andrzej Duda przywrócił ich do debaty publicznej.
Spędziłem dziś cały upalny dzień na ulicach Warszawy.
Towarzyszyłem prezydentowi Andrzejowi Dudzie podczas zaprzysiężenia w
Sejmie, w trakcie przywitania przez warszawiaków, obserwowałem
uroczystość w Zamku Królewskim, widziałem ceremonię na Placu
Piłsudskiego i spacer na Krakowskie Przedmieście. Wreszcie znalazłem
się w tłumie wiwatującym na cześć nowej głowy państwa przed
Pałacem Prezydenckim.
Główny wniosek ze wszystkich uroczystości jest jeden: Polacy podnieśli głowy.
Widać to było zwłaszcza na twarzach tych, którzy przybyli z nierzadko
dalekich regionów kraju, by przywitać nowego prezydenta przed Pałacem
Prezydenckim. Pogardzani przez rząd, główne ośrodki medialne i
opiniotwórcze, wypychani na margines debaty publicznej, ośmieszani i
wyszydzani, mieli dziś swój dzień triumfu. To o tyle istotne, że duża,
stanowczo zbyt duża część społeczeństwa była przez ostatnie pięć (osiem)
lat wyłączona z oficjalnego funkcjonowania państwa, słowem - nie czuła
się u siebie. Z jakich przyczyn - to temat na osobne, bardziej
szczegółowe rozważania. Ale nie da się, po prostu nie da się w ten
sposób współtworzyć wspólnoty. Andrzej
Duda przywrócił ich do debaty publicznej, dał im godność, o jaką
dopominali się od kilku lat - bezskutecznie - od rządzących z Platformy.
To daje nadzieje.
Zwycięstwo i pierwsze gesty Andrzeja Dudy dają nadzieję na zmianę dotychczasowego paradygmatu. Na przełamanie dotychczasowych konfliktów, na zasypanie choć kilku spośród niezliczonej liczby
rowów między Polakami. Nowy prezydent to rozumie - stąd listy i do
„Gazety Polskiej”, i do „Gazety Wyborczej”, stąd powtarzane do znudzenia
przekonanie o konieczności odbudowy polskiej
wspólnoty. Fetującemu go tłumowi na Krakowskim Przedmieście
przekazał tak naprawdę jeden komunikat: wyciągnijmy rękę do lemingów, do
tych, którzy stoją poza archipelagami polskości, poza zaangażowaniem w
sferę publiczną.
Co ważne, nowy prezydent nie zapomniał o swoim ciągłości z
prezydenturą Lecha Kaczyńskiego. Wielu to oburzyło, ale był to jasny
sygnał wysłany do prawicowego elektoratu. Takich było zresztą więcej w dzisiejszym dniu - choć na tyle subtelnych, że nie zamkniętych w obrębie jednego schematu myślenia.
To naprawdę może być prezydentura wszystkich Polaków - nie w sensie wyświechtanego sloganu, ale naprawdę wyciągniętej ręki do ludzi z różnych stron barykady.
Nie wszyscy tę ofertę przyjmą, to jasne, wielu będzie szukało okazji do
odświeżenia wojny polsko-polskiej. Przykładem tego jest postawa
dziennika z Czerskiej czy Donalda Tuska, który - podejmując kuriozalną
grę wokół zaproszenia na zaprzysiężenie - próbował odtworzyć specyficzny
klimat konfliktu między Polakami. Ale to już nie działa. To już jest zupełnie inny kraj, czego Donald Tusk i jego akolici najwyraźniej jeszcze nie rozumieją. Może przyjdzie i taki czas.
Andrzej Duda odnalazł się podczas czwartkowych uroczystości
- tak w Sejmie podczas orędzia, jak i w przemówieniu do żołnierzy na
Placu Piłsudskiego i w kilku słowach do wiwatującego tłumu na Krakowskim
Przedmieściu. Retorycznie dorasta do roli prezydenta, czy
spełni pokładanie w nim nadzieje i oczekiwania - dowiemy się w
najbliższych miesięcy. Fakt faktem, że Duda dał dziś głęboki oddech tym,
którzy oczekiwali normalności w polskim życiu publicznym. Rzecz
jasna od razu znaleźli się ci, którzy narzekali na nadmierny patos czy
wręcz „amok” tych przed Pałacem. Czerska zdążyła nawet narzekać, że
Duda nie wspomniało Smoleńsku. Zostawmy ich w tej żółci, podobnie jak
buczących posłów Platformy.
Co ważne, nowy prezydent został całkiem pozytywnie - jak na
oczekiwania - przyjęty przez rząd Platformy. Szczególnie dobrze
wyglądała postawa ministra Tomasza Siemoniaka, którego było stać na
pozytywne sygnały podczas przemówienia i przyjazne mrugnięcie okiem w
trakcie uroczystości na Zamku Królewskim. To ważne - bo to z tym
ministrem (przynajmniej do listopada) nowy prezydent będzie musiał
współpracować. Szkoda byłoby tych trzech miesięcy na bezsensowne
przepychanki, mając w perspektywie negocjacje przed przyszłorocznym
szczytem NATO w Warszawie.
Podniosła uroczystość w Sejmie, doskonała ceremonia na Placu
Piłsudskiego i entuzjazm obywateli na Krakowskim Przedmieściu to
naprawdę bardzo dobry początek prezydentury. Prezydentury zapewne
nieakceptowanej przez wszystkich, ale czasu, który może postawić
Polskę na nogi. Będziemy obserwować na działania prezydenta w sferze
gospodarczej, polityki zagranicznej czy wewnętrznej, ale największe
nadzieje należy wiązać z odbudową społecznych relacji. Być może będziemy
wspominać pierwsze dni sierpnia jako początki nowej, lepszej Polski.
Czego państwu, jak i nowemu prezydentowi szczerze życzę. Czwartkowy
„Duda Day” był wielkim weselem wolnych Polaków. Dziś czas na radość - od
jutra na ciężką pracę.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
73. psy szczekają
Karawany idzie dalej...
doskonale zdajemy sobie sprawe z tego,ze ciężki czeka nas Czas,ale damy radę...
gość z drogi
74. ŚWIECCY KAPŁANI MICHNIKOWSZCZYZNY
Polowanie? "Tęsknię za tym, by pochodzić po lesie z synami. Nie jestem już krwiożerczy"
Komorowski w TOK FM
Od
wczoraj Bronisław Komorowski nie jest już prezydentem Polski. Był dziś
gościem Radia TOK FM. Oprócz Jacka Żakowskiego przepytywali go Tomasz
Lis, Wiesław Władyka i Tomasz Wołek.
Oprócz Jacka Żakowskiego przepytywała go "trzódka" - czyli Tomasz Lis, Wiesław Władyka i Tomasz Wołek.
Czy prezydent Duda jest pańskim prezydentem? - zapytał Jacek Żakowski.
- Prezydent
jest głową państwa. Więc jeśli się identyfikujemy z państwem polskim,
siłą rzeczy powinniśmy się identyfikować z prezydentem, w sensie uznania
jego roli. To nie znaczy, że należy podzielać jego poglądy i być
bezkrytycznym. Między miłością a szacunkiem jest ogromna przestrzeń -
zaznacza Komorowski.
O entuzjazmie
Tomasz Lis dopytywał: Czy dobrze wyczytałem pańską recenzję wczorajszego orędzia prezydenta Dudy
z wybitnie powściągliwej intensywności, z jaką pan klaskał? To były
najbardziej spowolnione oklaski, jakie widziałem w życiu - powiedział
redaktor naczelny "Newsweeka".
Faktycznie, wczoraj po
zakończeniu orędzia Dudy PiS zgotowało burzę braw, Bronisław Komorowski
klaskał bardzo dyskretnie. - To nie te czasy, kiedy oceniało się ludzi
po tym, czy to owacje na stojąco. Trudno oczekiwać ode mnie entuzjazmu. W
moim przekonaniu należało powściągać wszelkie opinie, szczególnie
krytyczne. Samo orędzie było bardzo mocno, chyba za mocno, osadzone w
logice kampanijnej, wyborczej. Było wiele odniesień do minionej
kampanii, ale nie mogłem pozbyć się wrażenia, że już chodzi o następną
kampanię.
O partyjności
- Prezydent nie ma i nie powinien mieć własnej partii. Bo wtedy
na pewno nie będzie prezydentem wszystkich Polaków. Ale jeśli się nie ma
własnej partii, trzeba mieć rację. I silną wolę dążenia do kompromisu
politycznego. By budować większość w parlamencie wokół własnych
inicjatyw. To poważna umiejętność. Z dumą powiem, że prawie wszystkie
moje inicjatywy przeszły przez parlament - mówił Komorowski w TOK FM.O wieku emerytalnym i obietnicach
- Widzę próby wycofania się rakiem ze szkodliwych deklaracji
"przywrócę wiek emerytalny sprzed reformy". Już w czasie kampanii
mówiłem, że to niemożliwe ze względu na wyrok Trybunału Konstytucyjnego.
I ze zdziwieniem, i satysfakcją usłyszałem, że ten wyrok trzeba
uwzględnić. Więc nie ma ochoty powrotu do tego wieku emerytalnego -
mówił Bronisław Komorowski o zapowiedziach Dudy odnośnie do reformy
emerytalnej i tego, że wbrew wszystkiemu będzie forsował projekt
obniżenia wieku emerytalnego z 67 lat.
Ekonomiści nie mają wątpliwości, że to oznaczałoby katastrofę finansów publicznych.
Zdaniem Komorowskiego
obietnice nowego prezydenta dotyczące złożenia w Sejmie ustawy o
obniżeniu wieku emerytalnego są niewiele warte. - Na Boga, można złożyć
obietnicę w wyborach, że zdobędziemy imperium na Marsie. I taką ustawę
złożyć. Ale nic z tego nie wyniknie!
O obronności
Tomasz Wołek pytał, czy Bronisław Komorowski ma poczucie, że
"zostawia Polskę suwerenną i bezpieczną". Były prezydent odpowiedział: W
obszarze obronności i bezpieczeństwa moja prezydentura była efektywna
jak rzadko kiedy.
O krwiożerczości
Lis: Czego będzie panu brakowało? Komorowski: Adrenaliny. Ale
liczę, że coś ją zastąpi. Polowanie? Czuję się absolutnie wyswobodzony w
zakresie realizacji hobby. Ale zmiana nastąpiła głęboka. I tęsknię
raczej za tym, by pochodzić po lesie z synami albo przyjaciółmi. Nie
jestem już krwiożerczy.
O reprywatyzacji
- Nawet najbardziej szlachetna ustawa musi być konstytucyjna.
Jeśli się serio traktuje konstytucję, to także zapisy o prawie
własności. W moim przekonaniu ta ustawa, choć o szlachetnych intencjach,
jest po prostu niekonstytucyjna - mówił Komorowski o skierowaniu tzw.
małej ustawy reprywatyzacyjnej do TK. Żal o to do prezydenta miała m.in. prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz.
O referendum ws. JOW
- Nigdy nie ukrywałem, że była to decyzja związana z moim
odczytaniem pierwszej tury wyborów. Te 20 proc. obywateli w jakiejś
mierze podpisało się pod JOW-ami. Problem polega na tym, że ja również
byłem, jestem i będę zwolennikiem maksymalnie daleko idącego zwiększenia
roli obywateli w dokonywaniu wybory przedstawicieli do parlamentu. Co
nie znaczy, że JOW-y muszą być wszędzie i zawsze - bronił swojej decyzji
o ogłoszeniu referendum b. prezydent.
Decyzja została ogłoszona nazajutrz po pierwszej, przegranej przez Komorowskiego, turze wyborów prezydenckich.
O wyborcach
Wiesław Władyka: Czego pan się dowiedział o społeczeństwie w
czasie swojej kampanii? - Nie należę do ludzi naiwnie wierzących w
cudowne rozwiązania z tytułu funkcjonowania demokracji. Ale wierzę, że
nie ma lepszego ustroju. To, czego się dowiedziałem, nieco zachwiało
moją głęboką wiarą, że prawda sama się obroni. Prawda w demokracji nie
zawsze broni się skutecznie. Ale warto jej pomagać - odpowiedział
Bronisław Komorowski.
O przyszłości
- Będę aktywny. Tworzę instytut, który będzie dla mnie
narzędziem przygotowania do komentarza politycznego. I czynienia
niektórych problemów tematami debaty publicznej - mówi. I zapowiada, że
będzie zabiegał o wejście Polski do strefy euro. - Warto wątpliwości
zacząć rozwiewać.
Wiesław Władyka: Kim pan jest, panie prezydencie?
"Trzódka" w Poranku Radia TOK FM dzieli się wrażeniami po wczorajszym zaprzysiężeniu prezydenta Andrzeja Dudy. - Było lepiej niż się spodziewałem
- stwierdził Wiesław Władyka z "Polityki". Jacek Żakowski zauważył
natomiast, że przemówienia Dudy zdystansowały wystąpienia Jarosława
Kaczyńskiego. Zdaniem Władyki - Duda przemawiał nawet lepiej niż Tusk. -
Tusk mówił trzy godziny, można było zasnąć. Pod tym względem to było
zręczne. Ale cały czas moje pytanie: kim pan jest, panie prezydencie? -
zastanawiał się publicysta.
"Życzymy mądrej prezydentury"
Michnik: Dlaczego wielu, ja także, przyjęło wybór Dudy ze smutkiem i niepokojem?
Od wczoraj Rzeczpospolita Polska ma nowego prezydenta: Andrzeja Dudę.
Wielu ludzi - wśród nich niżej podpisany - przyjęło ten wybór ze
smutkiem i z niepokojem.
Skąd zatem smutek i niepokój?
Prezydent Andrzej Duda
przysięgał przed Zgromadzeniem Narodowym wierność konstytucji.
Tymczasem poprzedniego dnia deklarował w liście do "Gazety Wyborczej",
że "obowiązująca konstytucja została napisana w innych politycznych
realiach", a dzisiaj "musimy lepiej zabezpieczyć naszą suwerenność,
zadbać o zachowanie tożsamości kulturowej, a także naszych interesów
ekonomicznych". Jakie zmiany konstytucji mają lepiej zabezpieczyć naszą
polską suwerenność i lepiej zadbać o zachowanie tożsamości kulturowej?
Wiemy, jak zabezpiecza suwerenność Federacji Rosyjskiej Władimir Putin,
a węgierskiego państwa - Viktor Orbán, mamy powody się obawiać, że
sformułowania prezydenta Dudy mogą zapowiadać zwrot w stronę rozwiązań
antydemokratycznych oraz wybór ideo-logii narodowej megalomanii i
nietolerancji.
O jakiej korekcie polityki zagranicznej
mówi prezydent Duda? Czy chce zastąpić obecne kondominium
niemiecko-rosyjskie - wedle formuły prezesa Jarosława Kaczyńskiego -
suwerennością państwową? W jaki sposób prezydent Duda chce naprawiać
Polskę - państwo, które z pewnością wymaga reform, lecz przecież nie
jest krajem wymagającym naprawy po katastrofie? W jaki sposób chce
prezydent Duda bronić dobrego imienia Polski w świecie? Czy tak jak
prezydent Putin, który powołał specjalną komisję ds. obrony dobrego
imienia Rosji?
Prezydent Duda powoływał się na
dziedzictwo prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Lech Kaczyński był
człowiekiem skromnym. Nigdy nie powiedział o sobie: "jestem człowiekiem
niezłomnym". To inni mogli o nim tak mówić. Dlatego szanowali go również
jego polityczni przeciwnicy. Życzę prezydentowi Andrzejowi Dudzie, żeby
zapracował na taki szacunek.
I życzę mu jeszcze, żeby
pamiętał o polskiej tradycji wywodzącej się od króla Zygmunta Augusta,
który powiadał, że nie chce być królem sumień obywateli
Rzeczypospolitej.
Będziemy uczciwie i lojalnie komentować
postępowanie prezydenta Dudy. Nie będzie na naszych łamach miejsca dla
oskarżeń, że jest on rosyjskim czy komunistycznym agentem, że jest
polskojęzycznym zdrajcą Polski.
Życzymy prezydentowi
Andrzejowi Dudzie sukcesu mądrej prezydentury, bowiem dobrze życzymy
Polsce; Polsce bez prowokacji służb specjalnych, bez kamer ukrytych w
gabinetach lekarskich, bez poszukiwania w archiwach rodzinnych dziadków z
Wehrmachtu czy z NKWD, czy z KPP. I także Polsce bez kłamstw o zamachu,
w którym polski i rosyjski premier wspólnie mieli zamordować naszego
prezydenta.
Orędzie prezydenta Dudy było wolne od
agresji. Życzymy mu, by znakiem rozpoznawczym tej prezydentury był język
dialogu, a nie agresji i nietolerancji. Polska jest dzisiaj głęboko
podzielona i nikt z nas nie zjadł wszystkich rozumów. Los skazał nas na
godne współżycie.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,18515340,zyczymy-madrej-prezydentury.html
Monika Olejnik
'Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie'. Już ją mamy
Przez wiele lat dziennikarze prawicowi w niewybredny sposób walczyli z
Bronisławem Komorowskim, więc życzę panu prezydentowi Dudzie, żeby go
to nie spotkało ze strony tych, którzy na niego nie głosowali.
Ksiądz przeprosił Komorowskiego. Będzie się tłumaczył. Kardynał Nycz wezwał go na dywanik
Kazimierz Nycz wezwał na rozmowę księdza Aleksandra
Seniuka, rektora warszawskiego kościoła sióstr wizytek. Poszło o
przeprosiny, jakie ksiądz Seniuk wystosował pod adresem prezydenta
Bronisława Komorowskiego.
Stanowisko Kościoła jest tu jasne
Każdy, kto występuje przeciwko
bezcennej wartości, jaką jest życie ludzkie, sam siebie stawia poza
nawias wspólnoty – mówi ks. bp Edward Frankowski
Pozostańcie wierni Bożemu prawu
Potrzeba nam obecnie w Ojczyźnie ludzi odpowiedzialnych – mówił dzisiaj w Nowym Sączu ks. abp Zygmunt Zimowski
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
75. anonimowy paszkwil napisany na Czerskiej
"Economist": Polska bogata i bezpieczna. Pod rządami Dudy to dziedzictwo jest zagrożone
"Polska jest obecnie większym partnerem handlowym Niemiec niż Rosja. Daje to Polsce wpływ, ale musi być on używany mądrze"
http://www.economist.com/topics/poland
Poland’s Law and Justice party: Less crazy after all these years
After eight years out of power, the opposition looks more credible8
image:
http://cdn.static-economist.com/sites/default/files/imagecache/topics-th...
Polish politics: The German test
Poland has never been so rich, safe and free. But under Andrzej Duda its inheritance is at risk104
http://www.economist.com/news/leaders/21660536-poland-has-never-been-so-rich-safe-and-free-under-andrzej-duda-its-inheritance?
Bielan: Tusk i Applebaum nastawiają media europejskie przeciwko Dudzie! Zostali złapani za rękę!
"Moja pierwsza teza jest taka, że mamy do
czynienia z nieformalnym początkiem kampanii prezydenckiej przed
wyborami w roku 2020."
Bielan przypomina w Telewizji Republika, że z bliska obserwował w
latach 2005-2007, gdy byłem rzecznikiem PiS, a jednocześnie
eurodeputowanym, w jaki sposób politycy Platformy przenosili ataki na prawicowy rząd i śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego na poziom mediów zagranicznych,
Dodaje, że Applebaum ma bardzo duże wpływy w tygodniku w brytyjskim tygodniku „The Economist”.
— mówi Bielan.
Zdaniem b. europosła, wpis Applebaum świadczy o braku dobrej woli tej publicystki.
A może i w tym przypadku chodzi o prezydenturę w 2020 roku, tyle że dla Radosława Sikorskiego?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
76. może
ale i przy okazji mści się za "niepowodzenia " męża...zapominając jego" osiągnięcia "
w dokuczaniu jeszcze za życia Prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu i na dodatek o jego "niesławnym " telefonie do Jarosława Kaczyńskiego w dramatyczny poranek 10 Kwietnia 2010 roku...ciekawe skąd wtedy wiedział ,ze Profesor Lech Kaczyński nie żyje,skoro jeszcze nikt Jego ciała nie odnalazł i skąd wiedział ,ze winni są Polscy Piloci...
Wstyd i Hanba
Polonio do dzieła,brońmy naszego Honoru i Prezydenta,jednego już nam zabili,drugiego już obszczekują ,czego się boją?
i jeszcze jedno ,KTO powiedział dorżniemy watachy? SIK orski ?czy ?
gość z drogi
77. i jeszcze to,znalezione w sieci
ndrzej Wajda:
"To wojna domowa! To jest walka o wszystko! Wesprze nas TVN!"
Bronisław Komorowski:
"Prezydent gdzies poleci i wszystko sie zmieni."
"W interesie calej UE lezy wspólpraca z Moskwa."
"Będziemy polować na kaczki tylko teraz jest okres ochronny"
"Jaki Prezydent taki zamach"
„Jaka wizyta, taki zamach, bo z 30-tu metrów nie trafić w samochód to trzeba ślepego snajpera”.
"Kaczyński to przypadek psychiatryczny."
"Chcialbym skrócic zly okres prezydentury Lecha Kaczynskiego”
Komorowski miał podobno powiedzieć do Sikorskiego: "Lecha nie ma, ale został nam jeszcze ten drugi". Na co Sikorski: "Nie martw się, Bronek, mamy jeszcze jedną tutkę".
Radosław Sikorski:
Dorżnąć watahę „Jeszcze jedna bitwa, jeszcze dorżniemy watahy, wygramy tę batalię!” --na konwencji PO
"Można być prezydentem, ale można być też chamem."
"Pan się nie przejmuje tym,co wygadują niektóre karły moralne" --do Lecha Wałęsy,nie wiadomo o kim, ale można się domyślać.
Donald Franciszek Tusk:
10 listopada 2005 Donald Tusk wystapienie Sejmowe
„…Polska naprawde nie jest skazana na, tak jak ja Polska od wczoraj nazywa, moherowa koalicje…”
„…Jesli uwazacie panstwo, ze J.Kaczynski i PiS w czasie kampanii wyborczej maja zamiar aresztowac kandydatów innych partii,
uzywac podsluchów, to wezcie pochodnie w rece i idzcie na Palac Prezydencki…”
"Jeśli nie zrozumiecie, że ta współpraca jest potrzebna, wyginiecie jak dinozaury"
"Dinozaury pewnie do dziś zaludniałyby naszą planetę. Tajemniczy przypadek jednak sprawił, że nie musimy żyć w cieniu tych gigantów."
"Najlepsi i twardzi idą na wojnę z PiS-Do tej wojny potrzebuję ludzi najlepszych, twardych. Dlatego to otoczenie będzie teraz pomagało
Grzegorzowi Schetynie bić się w Sejmie z PiS-em"
"Ten atak nie zostanie jednak bez odpowiedzi"--reakcja na ujawnienie afery hazardowej.
Janusz Palikot:
"Wypatroszyć Kaczyńskiego"--“Jaroslawa Kaczynskiego trzeba zastrzelic i wypatroszyc (…) Bronislaw Komorowski pójdzie na polowanie na wilki i zastrzelimy Jaroslawa Kaczynskiego, wypatroszymy i skóre wystawimy na sprzedaz w Europie…”
„Dlaczego do Smolenska wyjechal kartofel, kurdupel, alkoholik, a wrócil maz stanu? Bo Rosjanie podmienili cialo”
"Kaczyńscy są źródłem wszelkiego zła. Zwłaszcza Jarosław Kaczyński"
„… Odpowiedzialnosc moralna za smierc 95 ludzi ponosi Lech Kaczynski, bo to on przygotowywal wyjazd. To on ma krew na reku ludzi, którzy zgineli w katastrofie. (…) glupota, bezmyslnosc, pycha i ego Lecha Kaczynskiego doprowadzilo do tragedii.
(…) Rodzina Kaczynskiego powinna przeprosic rodziny poleglych…”
„profesor” Władysław Bartoszewski
Bydło - "Przestać uważać bydło za niebydło"
Prezydent jest chorym, tragicznym człowiekiem. Powinna mu pomóc rodzina. To chora i psychopatyczna postać.”- Palikot
„Kaczyńscy są małymi zakompleksionymi ludźmi, którzy nigdy tego nie zrozumieją.”- Palikot
„Apeluję do Lecha Kaczyńskiego, żeby wytrzeźwiał i wreszcie przedstawił opinii publicznej, co naprawdę myśli w pełni swoich przytomnych sił.”- Palikot
„Czy prezydent Lech Kaczyński nadużywa alkoholu? Czy prawdą jest, że jego pobyty w szpitalach mają związek z terapią antyalkoholową? Czy ucieczki do Juraty i czerwone wino to nie środki terapeutyczne, stosowane przezeń w reakcji na problemy w relacjach rodzinnych z bratem i matką?”- Palikot
„Działacze Solidarności sami zachowują się jak wieprze, bo chcą tylko dla siebie. Sami sobie przykleili ten świński pysk.”- Palikot
„Ja niepytany oświadczam, że jednoznacznie preferuję kobiety. A Pan, Panie Jarosławie?” – Palikot
„Czy Jarosław jest Jarosławą? Czy Jarosław Kaczyński jest kobietą” – Palikot
„Wśród bliźniaków jednojajowych często jedno z nich jest homoseksualistą. Tak przynajmniej twierdzą medycy. Jarosław, w przeciwieństwie do Lecha, nie ma żony, dzieci, z kobietami trudno go spotkać, a mieszka z mamą i kotem.”- Palikot
„Ja jestem w skrajny sposób zasmucony. Martwię się o przyszłość mojej ojczyzny. Życzę Polakom i Polsce, żeby Lech Kaczyński jak najszybciej przestał być prezydentem tego kraju, bo każdy dzień jego prezydentury przybliża nas do katastrofy takiej czy innej, wewnętrznej czy zewnętrznej. Oby się to jak najszybciej skończyło.”- Palikot
„Moim zdaniem trzeba spalić to esbeckie szambo”. -Palikot o aktach IPN.
„Myślę, że wielkim marzeniem Jarosława Kaczyńskiego jest to, żeby teraz on zginął. I w skutek jakichś zamieszek fanatyk czy szaleniec go zabił. Wtedy cała ta rodzina, formacja przechodzi na pozycję taką jak Chrystus, czyli że ofiara jest tak duża, że nikt już o tym nie dyskutuje. I te zaczepki, te prowokacje w końcu doprowadzą do tego, ze ktoś rzuci się na Kaczyńskiego.”- Palikot
„Sam fakt, że odsunęliśmy Kaczyńskiego od władzy i odsuniemy Lecha Kaczyńskiego od urzędu prezydenta, to naprawdę są dokonania pomnikowe.”- Palikot
„On zachowuje się jak człowiek z podpalona głową, z płonącym mózgiem.”- Palikot
„Przykro mi, że prostytucja w polityce sięga nawet pani minister Gęsickiej.”- Palikot
„Raz na kilka miesięcy ożywiona hałasem partyjnego wołania podnosi się z politycznych katakumb Zyta Gilowska. Dziwne to jakieś: strzygą, horrorem i cmentarzyskiem zalatuje.” – Palikot
„W szlachetnym geście postanawiam ratować ich złajdaczony honor, i niniejszym publicznie ogłaszam, iż chętnie mieszkanie od Zbigniewa Ziobry odkupię, aby mógł jak mężczyzna długi swoje spłacić i odejść bez rozgłosu oraz wstydu dla kolegów.” – Palikot
“…i na wypadek jednak, gdyby jednak On nie był w stanie wypełniać tej roli do końca swojej kadencji … wskazane było by, żeby ludzie to odebrali nie jako element gry, tylko jako jednak autentyczne, konstytucyjne uprawnienie Marszałka. No i Marszałek się z tym oczywiście zgodził, bo dla niego to jest łatwiejsze rozwiązanie, niż cokolwiek innego.”- Palikot
„Dlaczego do Smoleńska wyjechał kartofel, kurdupel, alkoholik, a wrócił mąż stanu?”- Palikot
„Bronisław Komorowski pójdzie na polowanie na wilki, zastrzelimy Jarosława Kaczyńskiego, wypatroszymy i skórę wystawimy na sprzedaż.”- Palikot
„Polacy muszą się wyrzec swojej polskości.”- Palikot
—————————————————————————————
kiedyś mówiono,nic tak nie brudzi Kobiety jak atrament,parafrazując to powiedzenie...możemy dodać,nic tak nie brudzi człeka jak zapis jego myśli w "sieci"
gość z drogi
78. Ależ frustracja. Michnikowe media w natarciu.
Media spod znaku Agory nie mogą przeboleć, że Polacy dokonali wyboru niezgodnego z ich widzimisię. Główne strony serwisów internetowych gazety i radia Michnika nie pozostawiają złudzeń, wskazując, że Andrzej Duda nie może liczyć choćby na kilka dni kredytu zaufania.
Oto kilka tytułów, jakimi redakcja z Czerskiej straszy czytelników,
cytując odpowiedzi na list Prezydenta Dudy opublikowany na łamach „GW”:
Redakcja radia z Czerskiej dodaje swoje do tego przekazu:
Ależ frustracja na Czerskiej. Dziennikarze i czytelnicy muszą przeżywać ciężki czas. To zaczyna przypominać jakąś chorobę…
wrp
Twitter: @hankbukow
Twitter: @hankbukow
Screen:
wpolityce
Komentarze i opinie
Jan Turnau
Kościół na szczęście rozmaity
Nie, nie wypisuję się z mojego Kościoła. Nieczęsto było przecież tak,
że podobały mi się wszystkie wystąpienia moich biskupów, nawet papieży.
Witold Gadomski
Wielkim przegranym kampanii wyborczej będzie gospodarka
Ani rząd, ani opozycja nie przedstawiają pomysłów na to, jak utrzymać w długim okresie wyższy wzrost gospodarczy.
Dominika Wielowieyska
Męczące lizusostwo "niepokornych" dziennikarzy
"Czysta elegancja", "Istna klasa" - pokorni styliści zachwycali się wyglądem rodziny prezydenckiej.
Michał Ogórek
Niektórzy nie wychodzą z kina. Ja nie wychodzę z kościoła
My wszyscy od pewnego czasu znajdujemy się w sytuacji, w której - chcąc nie chcąc - nie wychodzimy z kościoła.
Ewa Siedlecka
Bodnar rzecznikiem praw obywatelskich. To wybór precedensowy
To pierwszy rzecznik, który jest zarówno cenionym teoretykiem prawa, jak też praktykiem obrony praw człowieka.
Adam Michnik
Wielu - ja także - przyjęło wybór Andrzeja Dudy ze smutkiem i z niepokojem. Dlaczego?
Przepołowiona w tych wyborach Polska przyjęła wybór Andrzeja Dudy z godnością i szacunkiem, jaki nakazuje polska konstytucja.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/
Czerska madonna
„Prezydentowi Komorowskiemu należały się przeprosiny od księży”
– Chciałabym, aby Kościół znalazł odpowiednie miejsce w wolnej Polsce, przyciągał, a nie odpychał - mówiła w programie „Dziś...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
79. Prezydent dla "Politico":
Prezydent dla "Politico": Potrzebujemy wzmocnienia polskiej armii
Wywiaz z Prezydentem RP Andrzejem Dudą ukazał się na portalu
Politico 19 sierpnia 2015 roku. Zapis rozmowy z prezydentem, która się
odbyła się w drodze powrotnej ze Szczecina 13 sierpnia 2015 roku.
POLITICO: Różnie o Panu mówiono i pisano. Dużo było uwag nieprzychylnych.
ANDREJ DUDA: Aż się bałem, kiedy takie rzeczy czytałem, choć
publikowały to gazety, które zawsze źle pisały o formacji, z której ja
pochodzę i ludziach tej formacji. Rozumiem więc, że nie znając mnie i
nie orientując się w tym, co ja mówię, wystarczyła im taka wiedza, żeby o
mnie źle pisać.
Pan dzisiaj mówił, że chciałby widzieć większą obecność NATO w Polsce.
Tak, bardzo bym chciał. W kampanii mówiłem o tym cały czas. W
pierwszym wystąpieniu, które miałem na temat polityki zagranicznej
mówiłem o projekcie Newport Plus. On zmierza do tego, żeby przed
szczytem w Warszawie już podjąć rozmowy i negocjacje z naszymi
partnerami co do zwiększenia gwarancji bezpieczeństwa poprzez fizyczną
obecność w Europie Środkowo-Wschodniej, w tym także w Polsce – po
pierwsze; tej tzw. krytycznej struktury, czyli uzbrojenia, a po drugie;
ja uważam, że powinny być stworzone bazy NATO, wojsk amerykańskich, czy
wspólne bazy polsko-amerykańskie, czy Polski z innymi krajami NATO,
takie jak baza w Szczecinie, w której byliśmy dzisiaj, gdzie mieści się
dowództwo korpusu. Nie jest to wielka liczba żołnierzy, bo docelowo ba
ich być około 400, ale to już jest jakaś koncepcja, zwłaszcza teraz, po
szczycie w Newport, rozwijania tej obecności NATO, w sensie
bezpieczeństwa. Dzisiaj dowództwo tego wielonarodowego korpusu ubiega
się o to, aby zrealizować postanowienia z Newport i uzyskać certyfikaty,
żeby dowodzić – na początek tzw. szpicą, a następnie siłami odpowiedzi
NATO w tej części Europy.
Mówił Pan o bazach polsko-amerykańskich. Czy Pan uważa, że
Polska musi polegać na NATO, czy bardziej opierać się na Stanach
Zjednoczonych?
Ja nie uważam, że stosunki polsko-amerykańskie wymagają jakiejś
poprawy, uważam, że one są dobre. Podobnie, jak stosunki
polsko-niemieckie. Generalnie jestem zadowolony ze stosunków z naszymi
sąsiadami, uważam, że te relacje są dobre, aczkolwiek chciałbym, żeby
były jeszcze lepsze. Natomiast nie uważam, żeby w tych relacjach trzeba
było coś poprawiać, jakby się cokolwiek złego działo. Uważam, że można
zintensyfikować relacje z naszymi partnerami, zwłaszcza jeśli chodzi o
kraje Europu Środkowo-Wschodniej – myślę o tym pasie krajów, które w
przeszłości nie były państwami samodzielnymi, rzeczywiście suwerennymi
lub niepodległymi, bo znajdowały się w radzieckiej strefie wpływów, były
krajami socjalistycznymi, czy jak kto woli komunistycznymi. Mamy w
związku z tym wspólną historię i wspólne problemy, takie choćby, jak
gospodarcze. Mamy problemy ze społeczeństwami, które są uboższe niż
społeczeństwa Europy Zachodniej. Dlatego uważam, że są pola do
współpracy i dlatego trzeba szukać wspólnych płaszczyzn, po to, żeby
pogłębiać więzi partnerskie w tej części Europy. Natomiast, jeśli chodzi
o NATO, to cieszyłbym się, gdyby takich natowskich baz, gdzie
rzeczywiście są żołnierze Sojuszu Północnoatlantyckiego było więcej,
Ameryka jest największym partnerem sojuszu, ma największą armię, jej
żołnierze są w wielu miejscach na świecie. Takie bazy mogłyby powstać w
naszym kraju, tym bardziej, że dzisiaj to my jesteśmy granicą NATO i
dobrze byłoby, żebyśmy byli taką flanką z prawdziwego zdarzenia. A
będziemy wtedy, kiedy NATO będzie tu obecne. Rzeczywiście obecne, a nie
tylko w sposób symboliczny.
Niektóre kraje mają zastrzeżenia do NATO i do art.5. Gdy
patrzy się na różne sondaże zagraniczne, nie widać wielkiej chęci
bronienia części wschodniej, w odróżnieniu od Stanów Zjednoczonych. Czy
Polska powinna polegać na NATO, czy bardziej powinna polegać na USA?
Polska przede wszystkim powinna polegać na sobie i do tego należy
dążyć, ale to wymaga odbudowy w Polsce silnej armii, dobrze wyposażonej.
Polska planuje w najbliższych latach duże wydatki na zakupy sprzętu
wojskowego. Wierzę głęboko, że uda się kupić nam sprzęt
najnowocześniejszy, taki, który wzmocni potencjał naszej armii, zwiększy
też sprawność i bezpieczeństwo polskich żołnierzy. Mamy świetnych,
bohaterskich żołnierzy, mamy bardzo dobrych oficerów, bo oni
współpracują dzisiaj w ramach struktur NATO, nasi żołnierze jeżdżą na
misje, więc oni się pod tym względem już bardzo dobrze sprawdzili. Ale
dzisiaj potrzebujemy wzmocnienia polskiej armii pod względem
infrastrukturalnym, zwiększenia jej potencjału, programów rozwoju naszej
armii, w tym znaczeniu, że szkolenia, także młodzieży w jakiś sposób
trzeba organizować, pamiętając, żeby to było dla dobre i atrakcyjne dla
młodych ludzi. W tym kierunku powinniśmy iść przede wszystkim na
przestrzeni lat. Ponieważ jeszcze tego wszystkiego nie mamy, więc dziś
gwarancje bezpieczeństwa są nam potrzebne i chciałbym, żeby one były.
Stany Zjednoczone, jak mówiłem, mają najsilniejszą armię w całym Pakcie
Północnoatlantyckim, a ja mam przede wszystkim nadzieję, że Polski nie
trzeba będzie bronić, ani tych krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Że
sama obecność tych wojsk wystarczy, żeby był spokój, i, że żadna obrona
konieczna nie będzie.
Kraje Bałtyckie wiedzą, że Polska jest największym krajem w
regionie, ma najwięcej wojska i jakimś sensie liczą na to, że pierwsza
reakcja będzie właśnie ze strony Polski. Że jest ona w pewnym sensie
gwarantem dla tych krajów bałtyckich.
Chciałbym, żeby Polska była takim krajem, który może w razie potrzeby
wyciągnąć rękę i pomóc słabszemu, a który nie musi bać się silnych.
Będę czynił z mojej strony wszystko, co tylko mogę, żeby tak się działo.
Żeby przynajmniej w takim kierunku Polska zmierzała. Jesteśmy solidarni
z naszymi sojusznikami w Europie Środkowo-Wschodniej, dlatego też
mówiłem o wzmacnianiu potencjału polskiej armii, żebyśmy w przyszłości
byli takim dobrym gwarantem bezpieczeństwa, dobrym sojusznikiem.
Rosja jest naszym sąsiadem i chciałbym, żebyśmy z nim także mieli jak
najlepsze relacje. Dzisiaj one są trudne, ale nie z winy Polski. Myśmy
relacji z Rosją w żaden sposób nie psuli, nie podjęliśmy żadnych
działań, które byłyby w nią wymierzone. To, co się stało jest efektem
polityki rosyjskiej, odrodzeniem się ducha imperialnego, tęsknot
imperialnych, które najpierw zwróciły się przeciw Gruzji, a po kilku
latach przeciw Ukrainie. To jest niepokojące i stanowi zły sygnał, nie
tylko dla Europy, ale i dla świata. Ponieważ są takie tendencje, trzeba
dbać o gwarancje bezpieczeństwa, a jednocześnie robić wszystko, żeby
konflikt zbrojny tam się skończył i, żeby Rosja stosowała prawo
międzynarodowe.
Czy z Putinem można współpracować, czy trzeba czekać na zmianę władzy, żeby dojść do jakichś normalnych stosunków?
Uważam, że zawsze trzeba pracować i to w polityce jest taka
niekończąca się opowieść – żmudna, trudna, nie zawsze się udaje, ale nie
można składać rąk. Jest potrzebne dobre współdziałanie i w ramach UE i
boleję nad tym, że w tej sprawie nad zdrowym rozsądkiem i
bezpieczeństwem w sensie pokoju zwyciężają jakieś kwestie partykularne
gospodarcze. A niestety często słyszę takie głosy, a zwłaszcza słyszałem
gdy byłem jeszcze…
Mówiłem tak wcześniej. Dzisiaj to chyba nie miałoby sensu. Dzisiaj
jest potrzeba stworzenia czegoś zupełnie nowego, jakiej nowej inicjatywy
w tym zakresie, żeby tę kwestię pokojowo rozwiązać. Znacznie szerszą, z
udziałem potężnych krajów UE z jednej strony, ale także Stanów
Zjednoczonych oraz, jeśli byłaby taka wola, także z udziałem sąsiadów
Ukrainy.
Mam wrażenie, że Ukraina nie bardzo walczyła o to, by Polska dołączyła do formuły normandzkiej?
Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć. Mogę powiedzieć w ten sposób;
ja również nie widziałem jakiegoś zainteresowania ze strony polskiego
rządu, by brać udział w formule normandzkiej i uważam, że to nie była
dobra polityka. Powinniśmy prowadzić politykę bardziej aktywną.
Powiedziałem ostatnio, także w swoim przemówieniu inauguracyjnym przed
Zgromadzeniem Narodowym, że polska polityka zagraniczna nie potrzebuje
żadnej rewolucji, bo ona rewolucji nie lubi. Ale potrzebuje pewnej
korekty; musi ona polegać przede wszystkim na zwiększeniu naszej
aktywności, na tym, że będziemy wychodzili z inicjatywami, że będziemy
szerzej współpracowali z Polakami i Polonią, która mieszka poza
granicami Polski, pomagając im z jednej strony, ale z drugiej strony
wykorzystując ich potencjał. Mówiłem o zwiększeniu aktywności w UE,
mówiłem o aktywności w ramach NATO, w kontekście tej inicjatywy Newport
Plus.
Polska odgrywa w UE znacznie większą rolę niż 10 lat temu.
Gdzie szczególnie Polska powinna zmienić stanowisko jeśli chodzi o
podejście do Brukseli?
Jest kilka takich elementów, w których powinniśmy być bardziej
aktywni; trzeba zaznaczyć, że fakt, iż jesteśmy w UE i w NATO, to jest
wielki dorobek tych 26 lat od 1989 roku. To są nasze wielkie
osiągnięcia. Te dwa wielkie międzynarodowe porozumienia, w których się
znaleźliśmy, one, nie tylko w sensie symbolicznym, ale w sensie
rzeczywistym, również w sensie geopolitycznym przesunęły nas ze wschodu
na zachód. W sensie umacniania demokracji mam poczucie, że staliśmy się
krajem zachodnim. Nie jesteśmy jeszcze niestety krajem zachodu w sensie
gospodarczym, poziomu życia obywateli. Dlatego młodzi Polacy wyjeżdżają z
kraju, i to powinniśmy zmieniać sami, naprawiając wiele w naszej
gospodarce, bo niestety tak się dzieje, że mamy wzrost gospodarczy,
dobrą sytuację w statystykach, ale nie w portfelu przeciętnego Polaka.
Nie wszyscy są beneficjentami tego dobra i to trzeba naprawić. Trzeba
doprowadzić do tego, żeby poziom życia przeciętnego obywatela,
przeciętnej rodziny w Polsce się poprawił. Ale to kwestia naszych
działań wewnętrznych, także dobrego korzystania z funduszy europejskich.
Jeśli chodzi o samą Europę, to jest na pewno w naszym interesie, żeby
była zachowana spójność europejska. Żeby UE nie doznawała żadnych
wstrząsów. To jest na pewno w interesie polskim. Jest też w naszym
interesie, aby kryzys w strefie euro się zakończył, żeby poprawiła się
sytuacja Grecji i tych krajów, które mają kłopoty – Portugalii, czy
Włoch. My więc na pewno musimy działać tak, aby wspierać tę wspólnotę,
jedność europejską, ale działając aktywnie na rzecz spójności,
prezentować polski punkt widzenia. I ten polski punkt widzenia w sposób
jednoznacznie stawiać. Tak powinniśmy na przykład działać w aspekcie
polityki klimatycznej. W moim osobistym przekonaniu, kierunek, w jakim
zmierza UE nie jest kierunkiem dobrym, bo przyjmowanie na siebie przez
Unię, jako całość tak poważnych ograniczeń w sprawie emisji CO2,
przyjmowanie ich w przeciwieństwie do reszty świata, głównie krajów
dobrze rozwiniętych, jak Stany Zjednoczone, Chiny, Brazylia jest po
prostu nierozsądne z punktu widzenia konkurencyjności gospodarki
europejskiej czy Europy w ogóle. Ten kierunek jest też zły dla Polski,
bo po pierwsze; nasza gospodarka wymaga dzisiaj wprowadzenia nowych
technologii, wymaga unowocześnienia. Po drugie; my mamy ogromne, w
porównaniu do reszty Europy zasoby węgla kamiennego i taka prosto pojęta
dekarbonizacja kompletnie nie jest w naszym interesie. Unia powinna
działać tak, żeby w jak największym stopniu pozwolić swoim członkom
korzystać z ich własnego potencjału, w tym bazy surowcowo-energetycznej,
która jest, które nie potrzebujemy czerpać z zewnątrz. Tylko my
powinniśmy wprowadzać nowe technologie tak, aby w jak największym
stopniu chronić środowisko naturalne. Ale to jest kwestia rozwoju nowych
technologii przetwarzania węgla, spalania węgla itd.
Jeśli chodzi o globalne ocieplenie – jak Polska powinna reagować, żeby nie doprowadzić do daleko idących jego skutków?
Globalne ocieplenie, globalne ocieplenie – tylko co z tego, jeśli
tylko Polska miałaby coś robić, skoro dużo poważniejsi emitenci niż
kraje europejskie się tym nie przejmują.
To znaczy, że polskie stanowisko w Paryżu będzie ostrzejsze niż było?
Ja będę na ten temat rozmawiać z rządem, będę sprawę konsultował z
ministrem spraw zagranicznych, z panią premier. Uważam, że sprawa jest
bardzo ważna i będę mówił, że, zwłaszcza w sytuacji, kiedy nasi
partnerzy spoza UE nie chcieli przyjąć na siebie tych poważnych
ograniczeń, takich jak wzięła na siebie Europa, to trzeba twardo mówić o
konieczności weryfikacji wewnątrz europejskich postanowień w tej
sprawie.
Polityka migracyjna. Polska nie była bardzo przychylna wobec
pomysłu, żeby przyjmować migrantów. Ten problem na pewno będzie
narastać…
To jest poważy problem i jest to też problem dla naszych obywateli,
bo powtarzam, że jako społeczeństwo nie jesteśmy zamożni. U nas nie ma
takiego poziomu, jak w Niemczech czy innych krajach Europy Zachodniej.
Ten poziom jest znacznie niższy, dlatego trzeba sobie zdawać sprawę z
dodatkowych obciążeń wynikających z przyjęcia tysięcy obywateli wzbudza
wątpliwości wśród Polaków, zwłaszcza, że mamy tysiące rodaków poza
graniami Polski, chociażby takich, którzy zostali przymusowo
przesiedleni w związku ze zmianą granic na Wschodzie, czy też zostali na
Wschód wywiezieni. Wielu z nich chciałoby wrócić do Polski, ale do tej
pory nie stwarzano im takich możliwości. I bardzo często słyszę na moich
spotkaniach oburzenie, że stać nas na przyjmowanie imigrantów, a nie
stać nas na sprowadzenie Polaków do Polski. Ale rozumiem, że tu musimy
prowadzić politykę wspólnotową, natomiast chcę zwrócić uwagę na jedną
rzecz; otóż czy nie powinniśmy poważnie porozmawiać w Unii, jak wygląda
walka ze zorganizowaną przestępczością, między innymi tą, która
umożliwia nielegalną imigrację do Europy. Warto rozmawiać na ten temat, w
jaki sposób to zablokować. I nie w tym sensie, żeby blokować emigrację,
postawić mur, tylko jak zablokować tę przestępczość. Oni gdzieś piorą
swoje pieniądze, które z tego tytułu uzyskują. Na ile skutecznie jako
Europa i poszczególne kraje działamy przeciwko temu procederowi. Poza
tym, proszę pamiętać, że to dla Polski jest kłopot, jeśli chodzi o
politykę azylową; my pilnujemy wschodniej granicy Unii.
Jakie jest Pana stanowisko wobec tzw. Brexit. Czy można otworzyć
traktaty żeby Cameron mógł argumentować za Unię kiedy przeprowadzi
referendum?
Uważam się za eurorealistę, jestem zwolennikiem unii państw
narodowych, dlatego, kiedy mówiłem, że Europa powinna lepiej korzystać
ze swego wewnętrznego potencjału w przypadku energetyki, tak samo
uważam, że kraje w ramach UE powinny mieć gwarantowane sfery swojej
suwerenności i między innymi te elementy rozwoju gospodarczego, m. in.
polityki surowcowej, one powinny także być elementem suwerenności
poszczególnych krajów. Nie powinny być narzucane rozwiązania, tragiczne z
punktu widzenia przyszłości gospodarczej, jako próba narzucania
ograniczeń np. przy wydobywaniu gazu łupkowego, czy właśnie polityka
dekarbonizacji, która prowadzi do rezygnacji z węgla. Ja się z taką
polityką nie zgadzam i powiem tak: to jest polityka całkowicie sprzeczna
ze strategicznymi interesami naszego kraju. Jaki kraj chce zrezygnować z
zasobów, które posiada, i które są gwarantem jego suwerenności
gospodarczej, niezależności energetycznej Powinniśmy tę niezależność i
krajów i Europy, powinniśmy w ramach Europy współdziałać w sensie
energetycznym, ale też powinniśmy stwarzać sobie jak największą
niezależność, byśmy nie byli zależni od dostawców zewnętrznych, byśmy w
jak największym stopniu byli w stanie obsłużyć się sami.
Czy jest jakieś pole manewru jeśli chodzi o sytuacje migrantów w Wielkiej Brytanii?
Proszę pamiętać, że polscy emigranci przynoszą więcej dochodu niż
kosztują. O tym władze Wielkiej Brytanii także powinny pamiętać.
Niestety, mówię to z przykrością, wyjeżdżają ludzie świetnie
wykształceni, którzy uzyskali swoje wykształcenie w Polsce, a tam
pracują de facto na dobro brytyjskiej gospodarki i brytyjskiego
społeczeństwa. Ja bym chciał, żeby oni wrócili do Polski. Tylko oni są
kreatywni, a dziś nie mają po temu warunków. Dziś Polskę trzeba
naprawić, dziś Polsce potrzebna jest, jak to mówimy, dobra zmiana, idącą
w kierunku naprawy Rzeczpospolitej, podniesienia warunków życia,
tworzenia lepszych warunków dla przedsiębiorczości, po to żeby poprawiać
sytuację ekonomiczną, a tym samym sytuację obywateli. Ja liczę na to,
że moi rodacy, którzy wyjechali do Wielkiej Brytanii, czy do innych
krajów, kiedy zobaczą, że Polska stwarza dla nich szansę, to zatęsknią
za swoimi rodzinami, które tu zostawili, za przyjaciółmi.
Stosunki polsko-niemieckie….. czasy się zmieniły, czy Pana
podejście do Niemców będzie inne niż podczas poprzedniego rządu PiS? Co
trzeba zmienić?
Ja jestem człowiekiem otwartym, jestem zwolennikiem tego, byśmy
mieli jak najlepsze relacje z sąsiadami, że na te pozytywne relacje
trzeba stale pracować. Tylko ja bym w tych relacjach zawsze chciał
jednego – partnerskiego traktowania. Czyli, żeby nasi sąsiedzi
uwzględniali w swoich działaniach względem nas i organizacji, w których
jesteśmy fakt naszego istnienia, nasze interesy, nasz punkt widzenia,
jako państwa, jako społeczeństwa. Jeśli chodzi o Niemcy, chciałbym, aby
nasza współpraca układała się jak najlepiej, żeby wymiana handlowa
jeszcze się polepszała. Zrobię wszystko, żeby nasze stosunki były jak
najlepsze, z korzyścią i dla Polski i dla Niemiec.
Chociażby kwestia zwiększonej obecności NATO w Polsce. Były takie
głosy, choć ja nie rozmawiałem jeszcze osobiście z panem prezydentem,
ani z panią kanclerz, znam tylko informacje z mediów, że było bardzo
sceptyczne stanowisko, ale to są informacje, które docierały do mnie w
sferze medialnej i będę chciał na ten temat rozmawiać. Mówiłem już, że
dziś w polskim interesie jest, aby nasze bezpieczeństwo, w sensie takim
materialnym, było wzmocnione. To jest jeden z tematów, o których
chciałbym porozmawiać.
Czy będzie powrót do wrażliwości wojennej? Dzisiaj już problemy, jakie stwarzała Erika Steinbach przed laty raczej nie istnieją.
Wrażliwości wojenne są zawsze, jeśli spojrzy pan na rozmiar krzywd,
jakie stały się w czasie drugiej wojny światowej, choćby liczbę cywilów,
nie mówię o żołnierzach, którzy zostali zamordowani, to ja bym
powiedział, że te relacje, choć one się nie opierają na poczuciu
krzywdy, właśnie nie, to jest przykład, w jaki sposób, w oparciu o
prawdę, można budować relacje między narodami, poprzez przebaczenie.
Oczywiście trzeba zwracać uwagę na to, kiedy niektórzy przeinaczają
prawdę historyczną trzeba to piętnować. Ja generalnie uważam, że
stosunki pomiędzy Polakami i Niemcami są bardzo dobre. Oczywiście,
chciałbym, żeby były coraz lepsze, ale uważam, że one są bardzo dobre.
Zawsze można coś poprawić, prawda? Tym bardziej, że ja znam Niemców z
osobistych kontaktów, miałem wymiany, miałem w domu nauczycieli z
Niemiec, bo moja żona, która jest germanistką i pracowała przez całe
lata jako nauczycielka, realizowała wymiany w Heidelbergu i Dortmundzie,
więc niemieccy nauczyciele gościli u nas w domu wielokrotnie. Mamy
przyjaciół w Niemczech i nie ma u nas takich kwestii, o których nie
rozmawiamy. Można się przyjaźnić i te problemy z zakresu drugiej wojny
światowej nie są jakąś kością niezgody między naszymi społeczeństwami.
Pan Donald Tusk pochodzi z obozu politycznego, z którym ja do
niedawna byłem w relacji, czy to w Sejmie, czy PE, rządzący – opozycja.
Dwa rożne obozy polityczne. Ale dziś jest taka sytuacja, że pan Tusk
jest przewodniczącym Rady UE, a ja jestem prezydentem RP, który jest
bezpartyjny.
A czy Pan, podczas swojej kadencji w Sejmie nawiązał osobiste relacje z panem Tuskiem?
Nie, myśmy z panem premierem Tuskiem nawet nie mieli specjalnie
okazji, by porozmawiać, więc to jest taka relacja. Natomiast zawsze się
osobiście cieszę, kiedy Polak zajmuje eksponowane stanowisko gdzieś w
przestrzeni międzynarodowej. To zawsze w jakimś stopniu buduje prestiż
kraju. Ja bym tylko chciał, żeby Polacy, którzy gdzieś w tej
międzynarodowej przestrzeni politycznej działają pamiętali skąd
pochodzą.
A czy ten właśnie Polak powinien zostać na swoim stanowisku na drugą kadencje?
Cieszę się zawsze, kiedy Polak zasiada w jakiś instytucjach
europejskich i chciałbym, żeby ich było jak najwięcej, zawsze będę to
popierał.
Wyborcy podejmą decyzję, bo dzisiaj w zasadzie ruszyła już kampania
wyborcza, i wyborcy dokonają wyboru. Ja chciałbym realizować mój
program, moje zobowiązania, bo mi na tym zależy. W Polsce prezydent nie
jest od kreowania sytuacji prawnej czy gospodarczej, jest bytem
samodzielnym całkowicie. To znaczy może przedstawić projekt ustawy, ale
ten musi być potem przyjęty przez Sejm i Senat. Wiele jego działań jest
koniecznych do realizowania z rządem, więc w oczywisty sposób zależy mi
na tym, żeby te swoje postulaty zrealizować, żeby rząd i parlament
odnosił się przychylnie do moich inicjatyw. Cały czas apeluję i wierzę,
że one będą mogły być zrealizowane.
Przez prawie 10 lat Platforma straszyła PiS-em, że jest to groźna,
nieodpowiedzialna partia. Pan wygrał wybory – czy myśli Pan , że
stosunek elektoratu wobec partii, w której Pan działał przed swoją
elekcją istotnie się zmienił?
Jaką rolę będzie odgrywać Jarosław Kaczyński?
Kaczyński jest liderem wielkiego ugrupowania politycznego, jest
człowiekiem, który ma ogromne doświadczenie polityczne, cieszy się w
swojej partii niekwestionowanym autorytetem. Ja osobiście nie mam
wątpliwości, że po pierwsze jest to człowiek krystalicznie uczciwy, po
drugie jest to człowiek, który ma absolutnie przemyślaną koncepcję jeśli
chodzi o kierunek, w jakim Polska powinna się rozwijać. Ale jak widać,
jeśli chodzi o bezpośrednie prowadzenie przyszłości polskich spraw,
myślę tu o rządzie, bo przecież PiS o zwycięstwo wyborcze walczy, to
powierzył tę rolę pani prezes Beacie Szydło, też pewnie wychodząc z
założenia, że tak ciężką pracę, jaką musi wykonywać premier, trzeba dać
dzisiaj w ręce osoby młodszej.
Wielkimi bohaterami byli dla mnie Powstańcy Warszawscy, polska
konspiracja, młodzi ludzie, którzy dziś są bohaterami swoistej legendy.
„Zośka”, czyli Tadeusz Zawadzki czy jego serdeczny przyjaciel „Rudy”
zginęli za Polskę, a byli wspaniałymi, wykształconymi ludźmi, ale też
niezwykle zaangażowanymi patriotami. To są dla mnie bohaterowie. Ale
bohaterem w pewnym sensie jest też dla mnie Jan Paweł II, nasz ojciec
święty, który zmieniał oblicze świata. Nie jestem wcale przekonany, czy
byśmy się wyrwali z czerwonych objęć, gdyby nie nasz ojciec święty,
który tak nam pomagał, z piedestału Stolicy Piotrowej swoimi
międzynarodowymi wpływami. Ale też swoistym bohaterem był dla mnie
prezydent Kaczyński. Był prezydentem wielkim, miał wizję rozwoju
państwa, miał wizję polityki zagranicznej, był człowiekiem niezłomnym: w
końcu zginął realizując swoją misję prezydencką.
Najlepsza książka, którą Pan ostatnio czytał?
Ostatnio w okresie wakacyjnym czytałem takie książki, powiedziałbym
bardzo proste. Aczkolwiek wziąłem teraz w lipcu „Ziele na kraterze”
Melchiora Wańkowicza. Kiedyś czytałem pobieżnie jako uczeń, a teraz jako
dorosły, dojrzały człowiek, spojrzałem na tę książkę zupełnie inaczej.
Co Pana budzi w nocy? Co Pana straszy, czego się Pan boi?
Nic mnie nie budzi w nocy, mam strasznie twardy sen. Chodzę późno spać, generalnie nie śpię dużo, ale jak już zasnę, to…
Nastąpiły już ogromne zmiany obyczajowe w krajach zachodnich.
Stany Zjednoczone zalegalizowały małżeństwa homoseksualne, mówi się o
legalizacji narkotyków, toczy się debata nad eutanazją. Polska stoi na
boku tych zmian. Jak Pan myśli, czy one w końcu dotrą do Polski? Czy
Polska może się nie włączać w ten nurt przemian?
Nie martwię się, że Polska stoi na boku. Akurat w tej sprawie się nie
martwię. Jestem zwolennikiem budowania silnego państwa, silnego
społeczeństwa. Jeśli w związku z tym, coś wymaga w państwie wsparcia,
wzmocnienia, to na pewno rodziny. Ja jestem politykiem konserwatywnym i
to chyba nikogo nie zaskoczy, jeżeli tak powiem. Mam swoje przekonania.
Ja oczywiście szanuję ludzi o innych poglądach, chętnie usiądę,
porozmawiam, nie jest to dla mnie problemem, natomiast swoje poglądy
mam. A dzisiaj muszę na wszystko patrzeć jako prezydent RP, propaństwowo
i prospołecznie.
Rozmawiał Jan Cieński.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
80. Kancelaria Prezydenta odmawia
Kancelaria Prezydenta odmawia (niektórym) dziennikarzom. Które redakcje nie polecą z Dudą?
zostaną zabrani dziennikarze m.in. "Gazety Wyborczej", "Gazety
Polskiej", "Newsweeka" i TOK FM, co wzbudziło różne komentarze w
środowisku dziennikarskim - podają wirtualnemedia.pl.
O tym, że nie otrzyma akredytacji na piątkową wizytę Andrzeja Dudy w Berlinie, w poniedziałek wieczorem poinformował Jacek Pawlicki, szef działu Świat w "Newsweeku", publikując komentarz zatytułowany "Prezydent stracił okazję, by mnie do siebie przekonać".
Do prezydenckiego samolotu nie zostali też zabrani reporterzy "Gazety Wyborczej", "Gazety Polskiej" i TOK FM.
Szanowni Państwo, lista dziennikarzy została ograniczona ze względu na liczbę miejsc. Szanujemy czytelników i państwa pracę - tłumaczy tę sytuację Katarzyna Adamiak-Sroczyńska, dyrektor biura prasowego Kancelarii Prezydenta RP. Jak piszą wirtualnemedia.pl nie odpowiedziała natomiast na pytania, ile przyznano akredytacji i przedstawicielom których redakcji.
Zagraniczne podróże Dudy
Jak Duda jechał do Berlina, czyli którzy dziennikarze (i dlaczego) z nim nie pojadą
25.08.2015
Andrzej Duda leci do Berlina w piątek - i to jedyne, co wiadomo o jego
drugiej zagranicznej podróży. Temat wizyty zdominowały bowiem
zawirowania wokół tego, kto z dziennikarzy pojedzie (a raczej: nie
pojedzie) razem z prezydentem. Powód? Na liście zabrakło m.in.
"Newsweeka" i "Polityki".Wizyta Dudy w Niemczech
to jedna z najważniejszych - jeśli nie najważniejsza - wizyta
zagraniczna na początku kadencji nowego prezydenta. W delegacji lecącej
do Niemiec znajdą się także dziennikarze - przedstawiciele mediów zawsze
towarzyszą najważniejszym osobom w państwie podczas tego typu podróży.
Ale chyba nigdy wcześniej nie mówiło się o tym tyle co teraz.
Wszystko zaczęło się od felietonu szefa działu zagranicznego "Newsweeka" Jacka Pawlickiego. W głośnym tekście "Prezydent stracił okazję, by mnie do siebie przekonać"
dziennikarz opisuje, że nie dostał akredytacji na piątkowy wyjazd do
Berlina. Kancelaria Prezydenta odmowę uzasadniła zainteresowaniem, jakim
cieszy się wizyta - z tego powodu biuro miało "odmówić też innym
redakcjom, także dużym".
Kto nie pojedzie do Berlina?
Wytłumaczenie, które usłyszał dziennikarz "Newsweeka",
powtórzyła na Twitterze rzeczniczka prasowa prezydenta Katarzyna
Adamiak-Sroczyńska. "Lista dziennikarzy została ograniczona ze względu
na liczbę miejsc. Szanujemy czytelników i państwa pracę" - napisała.Przedstawiciele mediów komentują
Po publikacji felietonu Pawlickiego zawrzało. "Wyborcza,
Newsweek i Polityka bez akredytacji do Berlina. Czyli jednak logika
wojny plemiennej" - ocenia na Twitterze dziennikarz i publicysta Marcin
Makowski. "naTemat" zwraca uwagę,
że choć w Tallinnie zabrakło dziennikarzy "Polityki", wizytę
relacjonował "Gość Niedzielny", portal braci Karnowskich - wPolityce.pl -
oraz Telewizja Republika. "To media, które wspierały Dudę w kampanii
wyborczej" - przypomina portal.
Niektórzy dziennikarze
zwracają jednak uwagę, że wybiórcze przyjmowanie akredytacji dotyczyło
wszystkich prezydentów. "Gdy byłem szefem "Wprost", Kwaśniewski i Tusk
zawsze odmawiali nam akredytacji na zagraniczne wizyty. I nikt nie
chlipał publicznie" - pisze Stanisław Janecki, były redaktor naczelny
tygodnika (obecnie współpracownik portalu internetowego WPolityce.pl i
gazety "W Sieci").
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,18624768,jak-prezydent-d...
Komentarz
"W PiS Duda jest najbardziej proniemieckim politykiem". Po co te zaklęcia o nowym prezydencie?
Sztabowcy Andrzeja Dudy już trzeci miesiąc nie ustają w zapewnieniach, że nowy prezydent jest przyjacielem Niemiec.
25.08.2015
http://wyborcza.pl/1,75968,18623436,czego-duda-powinien-sie-nauczyc-od-g...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
81. Brawo,tak trzymać
dosyć udawania,że jak plują nam w twarz,to my powinniśmy mówić,że deszcz pada...
pełne uznanie... Nasz Dziennik,Gość Niedzielny..i kilka innych tytułów naszych również nie dostawało akredytacji
powodzenia POLSKO
gość z drogi
82. Stanisław Michalkiewicz
Ani Rasa, ani Masa, tylko Kasa
Cóż za wyjątkowy zbieg okoliczności, który świętej pamięci ksiądz
Bronisław Bozowski, ongiś kaznodzieja z kościoła Panien Wizytek przy
Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, niewątpliwie nazwałby „znakiem”! I
miałby rację, bo takie zbiegi okoliczności zdarzają się zbyt rzadko, by
nazywać je „przypadkami” – a ksiądz Bozowski utrzymywał, że przypadków w
ogóle nie ma, bo są tylko znaki. Nawiasem mówiąc, kiedyś w kościele
Panien Wizytek kazania wygłaszał albo ksiądz Bozowski, albo ksiądz Jan
Twardowski, podczas gdy dzisiaj – ksiądz Sowa, niesłusznie podejrzewany o
związki z restauracją „Sowa i Przyjaciele”, albo ksiądz Luter, którego
już o nic podejrzewać nie trzeba. Ale do rzeczy.
Otóż tego samego dnia, w którym pan prezydent Duda, wychodząc
naprzeciw pragnieniom społeczeństwa, wyrażonym ustami pani Beaty Szydło,
wystąpił z inicjatywą drugiego referendum, które miałoby odbyć się
jednocześnie z wyborami parlamentarnymi 25 października, w Grecji do
dymisji podał się premier Aleksy Cipras, bo utracił większość
parlamentarną po tym, jak zbuntowała się mu część partii Syriza. Trudno
jej się dziwić, bo premier Aleksy Cipras zrobił wszystko, czego przed
wyborami obiecywał nie zrobić. Ale tak to już jest z mocnymi w gębie
zasrańcami, których życie nie zdążyło jeszcze doświadczyć. Toteż kiedy
został przez Naszą Złotą Panią i francuskiego filuta Hollande’a wzięty
na konwejer, po 17 godzinach był już spreparowany według najlepszych
gestapowskich, czy jak kto woli – NKWD-owskich recept i nie tylko
zgodził się na wszystko, na co obiecywał się nie zgodzić, ale w dodatku
zaczął – jak to nazywał Aleksander Sołżenicyn – „świergolić”, niczym
przodownicy pracy na budowie Kanału Białomorskiego. Ciekawe, czy Nasza
Złota Pani wystąpiła podczas tego przesłuchania w roli „złego” ubeka, a
francuski filut – w roli „dobrego”, czy odwrotnie?
Mniejsza zresztą o to, bo najważniejszy w tym wszystkim jest fakt, że
w sprawie warunków stawianych Grecji przez wierzycieli, odbyło się tam
referendum, w którym tamtejszy naród większością ponad 60 procent głosów
żądania wierzycieli odrzucił. Ale demokracja w konfrontacji z
plutokracją zawsze przegrywała, zwłaszcza odkąd Umiłowani Przywódcy
wszystkich krajów siedzą u plutokratów w kieszeniach i stamtąd groźnie
kiwają palcem w bucie – oczywiście jeśli nie mają tego surowo zakazane.
Skoro nawet Umiłowani Przywódcy muszą słuchać plutokratów, to cóż
dopiero „naród” – zwłaszcza jakiś mniej wartościowy naród tubylczy,
który wprawdzie w konstytucjach komplementowany jest jako „suweren”, ale
kiedy przychodzi co do czego, to nikt go o zdanie nie pyta. Na przykład
przed ratyfikacją traktatu lizbońskiego, który amputował Polsce ogromny
kawał suwerenności, a resztę wypłukuje, „suweren” nie został w ogóle
zapytany, czy taki ruch mu się podoba, czy nie. Najwyraźniej Umiłowani
Przywódcy musieli się obawiać, że gdyby „suweren” odpowiedział odmownie,
to Nasza Złota Pani przełożyłaby ich przez kolano i sypnęła klapsami.
Po greckim precedensie już chyba nie ma się co obawiać takich następstw,
bo okazało się, że zdanie „suwerena” nie ma najmniejszego znaczenia.
Podczas drugiej wojny światowej mawiano, że stronami wojującymi są:
„Rasa”, „Masa” i „Kasa”. „Rasa”, jak wiadomo, wojnę przegrała, „Masa”
upadła pod ciężarem własnych błędów, a na placu boju pozostała „Kasa”.
Cóż zatem dziwnego, że przed „Kasą” zgina się każde kolano, zwłaszcza
zginają się, a nawet rozchylają białe kolana Demokracji?
W takiej sytuacji cóż to komu szkodzi rozpisać referendum w dowolnej
sprawie? To nic nikomu nie szkodzi, chyba żeby szkodziło w kampanii
parlamentarnej – a takie właśnie straszliwe podejrzenie zrodziło się w
stęchłym łonie (fuj!) Platformy Obywatelskiej. Premierzyca najwyraźniej
obawia się, że cokolwiek uczyni, będzie niedobre; nawoływać do bojkotu
nie może, bo referendum ma być tego samego dnia co wybory parlamentarne.
Wzywać do odpowiedzi negatywnych też nie bardzo może – bo zrodziłoby to
podejrzenia, że pogłoski o zamiarze sprzedania Lasów Państwowych, żeby
uzyskanymi w ten sposób pieniędzmi zatkać paszcze żydowskim organizacjom
przemysłu holokaustu, wcale nie były takie bezpodstawne. Nawet
potępianie samej idei referendum, czyli wypytywania obywateli, jak
przychylić im nieba, też jest ryzykowne w sytuacji, gdy trzeba się
wyborcom podlizywać na wszelkie możliwe sposoby. Z kolei entuzjastyczny
stosunek do referendum oznaczałby, że przynajmniej dwa posunięcia PO
były błędne. I tak źle, i tak niedobrze, a warto dodać również i to, że
pan prezes Kaczyński, jako wirtuoz intrygi, załatwił przy okazji pana
Kukiza. Pan prezydent, wyznaczając „PiS-owskie” referendum w innym
terminie niż referendum wymuszone na spanikowanym Bronisławie
Komorowskim, wyraźnie wskazał, które można olać, a którego olewać nie
wypada. W tej sytuacji PO zagotowała się ze złości, a nic tak nie obnaża
człowieka jak emocje. Pan marszałek Borusewicz po raz kolejny pokazał,
że za mądry to on jednak nie jest, a w każdym razie – że nie jest
spostrzegawczy. Powiedział mianowicie, że decyzja pana prezydenta Dudy
nie była samodzielna, w odróżnieniu od decyzji pana prezydenta
Komorowskiego, która była „indywidualną decyzją prezydenta”. Jeśli w
innych sprawach pan marszałek Borusewicz jest podobnie zorientowany, to
nie ma pewności, czy nawet Boskie auxilia nam pomogą, bo wiadomo nie od
dziś, że kiedy Pan Bóg pragnie kogoś zgubić, to najpierw odbiera mu
rozum.
W sukurs ruszyły też głębokie odwody – nie tylko w osobie pana
profesora Zolla, ale sięgnięto nawet do Parku Jurajskiego, skąd dał głos
pan Adam Daniel Rotfeld. I jeden, i drugi zwrócił uwagę, że pytania
referendalne dotyczą kwestii, którymi rutynowo zajmują się parlamenty.
Pan Rotfeld zapowiedział tedy, że ani na pierwsze, ani na drugie
referendum się nie stawi. Gdyby – powiedział – pytanie dotyczyło stałych
baz NATO na terenie Polski – aaa, to co innego! Wtedy – jak się
domyślam – nie tylko by się stawił, ale w dodatku głosował bez skreśleń,
jak to było w modzie za pierwszej komuny. Zarówno pan profesor Zoll,
jak i pan Adam Daniel Rotfled mają oczywiście rację, jak zresztą we
wszystkim, co mówili i mówią – ale problem w tym, że Polacy w sprawach
zasadniczych nie mają przecież już nic do gadania. Na przykład czy stałe
bazy NATO zostaną na terenie naszego nieszczęśliwego kraju
zainstalowane, czy nie. O tym decydują Stany Zjednoczone do spółki z
Niemcami, Wielką Brytanią i ewentualnie Francją, jako państwami
poważnymi, no i oczywiście po konsultacjach z Rosją.
W tej sytuacji organizowanie w tej sprawie referendum akurat w Polsce
nie tylko mijałoby się z celem, ale nawet mogłoby wzbudzić dociekania,
od kiedy mamy te objawy. Nawiasem mówiąc, ciekawe, dlaczego pan Rotfeld
marzy akurat o stałych bazach NATO na terenie Polski, a nie namówił pana
ministra Sikorskiego, żeby zamiast obciągać prezydentowi Obamie laskę
za darmo, poprosił go, by w zamian nie tylko obiecał położenie kresu
amerykańskim naciskom w sprawie żydowskich roszczeń, ale w dodatku
potraktował nasz kraj tak samo jak inne państwo frontowe, czyli Izrael –
co mogłoby przełożyć się na finansową kroplówkę w postaci 4 mld dolarów
rocznie oraz udogodnienia wojskowe takie same, z jakich korzysta
Izrael. Rzecz w tym, że te „bazy NATO” byłyby obsadzone przez żołnierzy,
którzy jednej rzeczy na pewno by nie zrobili – mianowicie nie
słuchaliby rozkazów rządu polskiego. Rozkazów rządu polskiego mogłaby
słuchać nasza niezwyciężona armia, ale – jak retorycznie wzdychał pan
Ignacy Rzecki z „Lalki” – „co tam marzyć o tem!”. Toteż jesteśmy pytani o
różnicę między przodkiem a tyłkiem, o budowę cudną tronu monarszego,
jego poręcze słodkie, nogi sprawiedliwe – i tak dalej.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
83. Ci, co go przywieźli, to go wywieźli
15 marca przedstawiciele Kancelarii Prezydenta razem z zaproszonymi gośćmi wkopali na terenie klasztoru dąb pamięci. Obok ustawiono kamień z tablicą. "Dąb pamięci posadzony z inicjatywy Bronisława Komorowskiego, prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, oraz uczestników strajków chłopskich 1980-1981 dla wspólnego uczczenia rocznicy podpisania porozumień rzeszowsko-ustrzyckich 19-20 lutego 1981. Tuchów, 15 marca 2015 r." - głosi napis na nim.
Problemy zaczęły się już dwa tygodnie później. Według rozmówcy "GW" kamień przykrywano, pojawiła się nawet kartka z napisem "to musi stąd zniknąć". W końcu rada parafialna zaczęła naciskać na proboszcza, żeby usunął pamiątkę.
- Środowisko tutaj jest prokatolickie i wie, kim pan prezydent jest, czy raczej był. Do księży docierały różne głosy, a chcąc nie chcąc i do mnie. Kamień zniknął. Ci, co go przywieźli, to go wywieźli - wyjaśnił proboszcz parafii ojciec Bogusław Augustowski.
Według ustaleń gazety kamień zniknął kilka dni przed pierwszą turą wyborów.
Więcej w "Gazecie Wyborczej"
http://wyborcza.pl/1,75478,18704915,sprzed-klasztoru-zniknal-kamien-z-ta...
Odznaczenia w rocznicę podpisania Porozumień Rzeszowsko-Ustrzyckich
W 34. rocznicę podpisania Porozumień Rzeszowsko-Ustrzyckich minister
Dariusz Młotkiewicz wręczył w Tuchowie odznaczenia nadane przez
prezydenta osobom zasłużonym dla przemian demokratycznych w Polsce i za
osiągnięcia w pracy samorządowej.
Wujec zasadzili Dąb Pamięci oraz złożyli kwiaty pod tablicą
upamiętniającą katastrofę smoleńską.
List na obchodach 34. rocznicy Porozumień Rzeszowsko-Ustrzyckich
List Prezydenta RP skierowany do organizatorów i uczestników
obchodów 34. rocznicy porozumień rzeszowsko-ustrzyckich w klasztorze
Redemptorystów w Tuchowie, odczytany przez ministra Dariusza
Młotkiewicza.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
84. DRUGI I DECYDUJĄCY KROK
Wygraliśmy! Będą samodzielne rządy Prawa i Sprawiedliwości.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
85. Potężna klęska całej lewicy!
Szef SSS* prof. Aleksander Smolar prezes Fundacji Batorego szykuje grunt pod wybory. RAZEM.
Niemiecki korespondent w Polsce o wyborach: Przekonamy się, czy Polacy są tak głupi, by...
w niewybrednych słowach skomentował wybory parlamentarne w naszym kraju.
“Wkrótce przekonamy się, czy Polacy są naprawdę tak głupi i wybierają prawicę. Będą tego gorzko żałować" – napisał dziennikarz.
Potężna klęska całej lewicy! Sejm bez Millera, Nowackiej i Palikota. Nie ma już dla nich szans
Po raz pierwszy w powojennej historii w polskim Sejmie nie będzie partii
lewicowej! ANI JEDNEJ. Zarówno Zjednoczona Lewica jak i partia Razem
nie przekroczyły progu wyborczego.Dla polskiej lewicy to czarna niedziela i najpewniej czarne kolejne 4 lata. Wyniki sondażu exit poll nie pozostawiają złudzeń - Zjednoczona Lewica zdobyła 6,6 procent głosów, a partia Razem 3,9 procent głosów. Zjednoczona Lewica, jako koalicja, potrzebowała 8 proc. głosów do wejścia do parlamentu, a Razem 5 proc.
Nowacka: Liczyliśmy na więcej
- Nie oszukujmy się, liczyliśmy na więcej, ale dziś już wiemy,
że to, co robiliśmy, miało głęboki sens, bo nauczyło nas być razem
- mówi liderka Zjednoczonej Lewicy Barbara Nowacka.
Co ciekawe, przed debatami telewizyjnymi Zjednoczona Lewica mogła być w miarę spokojna o wynik wyborów.
Miejscami poparcie sięgało nawet 11 proc. Sytuacja zmieniła się po
wystąpieniu Adriana Zandberga. Po nim Razem odebrało wyborców ZL,
zwiększając swoje wyniki w badaniach z 1 proc do nawet 4,8 proc.
Miller poza Sejmem
Na sejmowych korytarzach nie zobaczymy m.in. Leszka Millera,
Barbary Nowackiej, Janusza Palikota, Jerzego Wenderlicha czy Tadeusza
Iwińskiego.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,147565,19085789,kleska-lewicy-s...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
86. naczelny "GW" komentuje
naczelny "GW" komentuje wyniki
Michnik: Co, jeśli Kaczyński w zamian za wrak, opowie się za zniesieniem sankcji?
Wyniki wyborów. Adam Michnik: Zwycięstwo PiS będzie miało katastrofalne skutki z powodu ksenofobii.
Zmiana, która na pewno będzie na gorsze, to wyraźny eurosceptycyzm,
dosyć wyraźna germanofobia tego towarzystwa i dosyć wyraźna stawka na
emocje ksenofobiczne, co widzieliśmy w kontekście uchodźców - komentuje
naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik wyniki prognozy wyborczej
IPSOS.
będzie miało "katastrofalne konsekwencje" z powodu wyraźnie
ksenofobicznego nastawienia tego ugrupowania. - Rozumiem, że skoro jest
tak silny potencjał ksenofobii, to każda władza musi się z tym liczyć. Z
ksenofobią jest jak z seksem. To się robi, ale o tym się nie opowiada. A
jeżeli lider formacji, która wygrywa wybory mówi, że uchodźcy są
nosicielami pasożytów, nie wiadomo czego, to to jest horror - mówi Adam
Michnik. To absolutna kompromitacja państwa, społeczeństwa i narodu -
dodaje.
"Orban też był rusofobem. A teraz jest największym przyjacielem Putina"
- Drugą sprawą jest to, że dotychczas ta formacja, a zwłaszcza
jej lider, znani są z dość agresywnej, bezrefleksyjnej rusofobii - mówi
Adam Michnik. - Ale tak samo było z Orbanem. Był najbardziej znanym
rusofobem na Węgrzech. A dzisiaj jest największym przyjacielem Władimira
Putia w Unii Europejskiej - dodaje.
Jego zdaniem w tym kontekście otwarte pozostaje pytanie: "czy na
przykład Jarosław Kaczyński nie wpadnie na pomysł, żeby w zamian za
zwrot wraku, co ogłosi jako swój historyczny sukces, nie opowiedzieć się
za likwidacją sankcji. - I czy nagle nie dopuści do głosu tej części
swojego elektoratu, która jest nacechowana ukrainofobią - komentuje
naczelny "Gazety Wyborczej".
Zapytany przez jednego z gości, o wygraną PiS-u Adam Michnik
odparł: "Nasze społeczeństwo tak, jak głosowało, strzeliło sobie w
stopę. Ale na demokrację nie można się obrażać, demokrację trzeba
szanować i z tego punktu widzenia nie wolno mówić, że wybory zostały
sfałszowane, że to jest dzieło służb". - Nie, Polacy tak zagłosowali i
naszą rzeczą jest patrzeć tej władzy na palce, ale w sumie życzyć jej
sukcesu. Nie w tej rewolucji ustrojowo-instytucjonalnej, tylko żeby nam
nie zmarnowali Polski. Bo ja się boję, że ich rządy mogą być po prostu
dla Polski szkodliwe - powiedział.
Kukiz to może być folklor. Ale jest też drugi scenariusz
- Natomiast warto powiedzieć dwa zdania o Kukizie - ciągnie Adam
Michnik. - Albo mamy do czynienia z błazenadą, którą w Polsce już parę
razy oglądaliśmy (Tymiński, Partia Przyjaciół Piwa, Lepper), i to wtedy
będzie efemeryda. To zginie. W każdym kraju w Europie jest tego typu
folklor. Albo jest też drugi scenariusz. Że mamy tu zarodek polskiego
odpowiednika partii Jobbik. Oni się ukonstytuują jako narodowa (w
cydzysłowiu) opozycja w stosunku do PiS-u, który będąc odpowiedzialny za
wszystko, nie będzie mógł być tak narodowy, jak ci narodowcy od marszu.
I to jest bardzo niepokojące - podkreśla.
Ewa Kopacz jako frontman to był błąd
Według Adama Michnika błędem Platformy Obywatelskiej było
wystawienie Ewy Kopacz jako frontmana. - Wyobrażam sobie, że gdyby
wystawili Rafała Trzaskowskiego to ta kampania mogłaby być inna. Mógłby
pójść sygnał, że coś nowego się w tym środowisku dzieje - mówi.
- Wydaje mi się krzywdzącą opinia, że w PO od początku chodziło
tylko o władzę. Moim zdaniem niekonsekwentnie, z błędami, z potknięciami
był realizowany pewien pomysł na budowanie Polski europejskiej,
normalnej, cywilizowanej, rynkowej, demokratycznej. Ten model przegrał.
Dostał czerwoną kartkę - podkreśla.
To może być putinizm w polskich barwach narodowych
- Co PiS zaoferowało społeczeństwu, że zdecydowało się ono
obdarzyć tę partię tak wielkim zaufaniem? - ironizuje Michnik. - Moim
zdaniem nic. Hasło "zmian" dotyczy wszystkich. Zmieniać chciał każdy.
PiS był wyjątkowo szczery. Oni w gruncie rzeczy mówili, że nic nie
proponują, tylko że będzie lepiej - mówi.
- Ale jak się popatrzy na wypowiedzi prezesa Kaczyńskiego,
Macierewicza, a przede wszystkim tej propisowskiej publicystyki, widać
gołym okiem, że ten język to marzec 68. roku. Nie miałem żadnych
niepokojów, gdy Aleksander Kwaśniewski został wybrany na prezydenta. Nie
miałem wątpliwości, że komunizm, jako projekt, jest w Polsce skończony.
W samym SLD. Natomiast ten projekt tego prawicowego,
nacjonalistycznego, klerykalnego, ksenofobicznego radykalizmu zawsze w
Polsce był żywotny. Ta tendencja autorytarna. Potrzeba silnej władzy. I
teraz doszła do władzy w sposób niepokojący - ostrzega szef "Gazety
Wyborczej".
- W moim przekonaniu wynika z tego przypomnienie, co w takich
chwilach powiadał Adam Mickiewicz. Co robi rolnik jeżeli burza zniszczy
mu plony? Sieje od nowa. Mamy przed sobą bardzo trudne cztery lata, nie
mam wątpliwości, że to nie będzie władza podobna do rozmaitych
poprzednich, tylko władza podobna do tego, co oni sami wyrabiali, gdy
rządzili wcześniej. Będą prowokacje, podsłuchy. Politykę wyprze model
operacji służb specjalnych. Gdy myślę o modelu państwa, jaki nas czeka,
to boję się, że to będzie putinizm w polskich narodowych barwach -
ostrzega Adam Michniuk.
PSL? To taka partia obrotowa
- Jest taka opowieść o liderze PSL, że spytany o to, kto wygra
wybory, odpowiedział: nie wiem, ale z pewnością nasz koalicjant. PSL ma
opinię partii obrotowej - mówi. - W takim kraju, jak Polska, oczywiście
jest miejsce dla chłopskiej partii. natomiast jeżeli ta partia ledwo co
przechodzi próg wyborczy, być może okaże się, że ten potencjał został
już wytracony. Że ci wyborcy przeniosą się gdzie indziej. Wiele wskazuje
na to, że tradycyjni wyborcy PSL-u głosowali na PiS - twierdzi.
Jego zdaniem wiele będzie zależało od tego, jaką politykę będzie
uprawiał Kościół katolicki - czy dalej będzie wspierał PiS.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19086478,wybory-parlamentarne-adam-michnik-komentuje-wyniki-sondazu.html#ixzz3pcazgkJv
"Studio Wyborczej". Zapis transmisji
Pytanie z sali: Dlaczego PiS wygrał wybory? "Boję się, że ich rządy będą niebezpieczne"
Kwaśniewski: To smutny dzień, co tu dużo gadać
Były prezydent
Aleksander Kwaśniewski w rozmowie z TVP Info skomentował wyniki wyborów.
Podkreślił, że na oceny czas przyjdzie za kilkanaście dni, gdy będzie
można stwierdzić, czy proponowane przez zwycięskie Prawo
i Sprawiedliwość zmiany są dobre...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
87. Duda: Podziękowania
Duda: Podziękowania dla wyborców. Gratulacje dla PiS
Prezydent
Andrzej Duda skomentował na Twitterze sondażowe wyniki wyborów.
- Podziękowania dla Wszystkich Wyborców. - napisał i pogratulował Beacie
Szydło, Jarosławowi Kaczyńskiemu oraz PiSowi.
"Podziękowania dla Wszystkich Wyborców. Gratulacje dla PJK, BSz i PiS,
wyrazy szacunku dla Wszystkich Którzy Walczyli. Jedna jest Polska!:-)"
- napisał na Twitterze prezydent Andrzej Duda.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
88. lewacka wściekłość, że ofiara wymyka się z rąk
Niemiecka telewizja: Nie jest jasne, jak długo Szydło utrzyma się przy władzy
Polsce i Polakom powodzi się obecnie tak dobrze, jak nie powodziło im się od stuleci. Mimo to pojawiła się wola zmiany - powiedział warszawski korespondent ZDF Armin Coerper.
- Decydujący był problem sprawiedliwości społecznej - zaznaczył
niemiecki dziennikarz. - Gospodarka urosła w czasach poprzedniego rządu o
40 proc., a zarobki tylko o połowę (tej wartości). Właśnie to było
prawdopodobnie przyczyną utraty władzy przez rząd - wyjaśnił.
Wśród przyczyn porażki obecnej koalicji rządowej Coerper wymienił
problem uchodźców. Jak podkreślił, rządowi Ewy Kopacz nie udało się
przedstawić wyborcom konsekwentnej polityki w tej sprawie. - Jednego
dnia zapowiadano twarde stanowisko wobec Brukseli, drugiego dnia
podkreślano europejską solidarność - zauważył komentator. - Ani
dziennikarze, ani wyborcy nie byli w stanie dostrzec jasnej linii -
dodał.
Jak mówił dalej Coerper, narodowi konserwatyści
występowali konsekwentnie przeciwko uchodźcom i zgromadzili wokół siebie
przeciwników przyjmowania imigrantów.
Za dobre
posunięcie Jarosława Kaczyńskiego uznał Coerper jego pozostanie w czasie
kampanii wyborczej w tylnym szeregu i wysunięcie na pierwszy plan Beaty
Szydło. - Nie jest jasne, jak długo Szydło utrzyma się przy władzy -
ocenił.
Z punktu widzenia Berlina i Brukseli zwycięstwo PiS oznacza "zdecydowany zwrot" Polski w kierunku krajów odmawiających przyjęcia uchodźców, takich jak Węgry czy Słowacja
- powiedział Coerper. Polska będzie teraz szukała sojuszu z
Budapesztem, ponieważ Viktor Orbán jest dla polskich narodowych
konserwatystów wzorem - zakończył swój komentarz warszawski korespondent
ZDF.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75477,19087586,niemiecka-telewizja-nie-jest-jasne-jak-dlugo-szydlo-utrzyma.html#ixzz3pcrSVW00
Wybory 2015. Włoska prasa: 'Zwycięstwo antyunijnych nacjonalistów', 'wyborcy oddali głos religijny'
Włoska
prasa pisze o polskich wyborach na pierwszych stronach portali. Mówią o
zwycięstwie "partii ultranacjonalistycznej, populistycznej i
eurosceptycznej"
nacjonalistyczna prawica przeciwna Unii Europejskiej - tak włoskie media
podsumowują wynik wyborów. Zwycięstwo PiS trafiło w niedzielny wieczór
na czołówki wszystkich włoskich mediów, według których zmieni się teraz
rola Polski w UE.
antyunijni nacjonaliści - taki nagłówek otwiera stronę internetową
lewicowego dziennika "La Repubblica". Według tej gazety europejskie
rządy są zaniepokojone rezultatem...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19087795,wybory-2015-wloska-prasa-zwyciestwo-antyunijnych-nacjonalistow.html#ixzz3pcsAYU9Z
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
89. SMOLARPiS będzie rządzić
PiS będzie rządzić całą kadencję. Nie popełni błędu. Bać się? Tak, powinniśmy
Co dalej? Pierwszy ruch, jaki będzie chciał wykonać Jarosław Kaczyński,
to poszerzenie swojej bazy wyborczej. Będzie chciał zabetonować
większość, którą ma PiS. Będzie uwodził Kukiza, którego partia może
skończyć jako przystawka. Ale członkowie partii Kukiza nie będą się
słuchać Kaczyńskiego, mają własne cele. To skrajna prawica, która dla
PiS może być problemem.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19087791,nie-lamentowac-i-nie-oglaszac-zaloby.html#ixzz3pfYfNLry
Polska młodzież prawicowa: 66 proc. uczniów wybrało PiS, Kukiza i Korwina [INFOGRAFIKI]
dotrzymuje kroku PiS wśród biznesmenów. Dane pokazują, że dominacja
prawicy na polskiej scenie może być długotrwała: dwie trzecie głosów
studentów i uczniów trafiło w ręce PiS, Kukiza i partii KORWiN.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19087837,wybory-2015-polska-mlodziez-prawicowa-66-proc-glosow-uczniow.html#ixzz3pfZ3Z96O
Wrocław - triumf PiS i wielkie obawy przyszłych posłów
Po podaniu wyników wyborów nawet politycy partii, które
odniosły sukces, mówili, że tak wyraźne zwycięstwo PiS rodzi ogromne
obawy o
Jacek Żakowski
Demokracja żyje! Jeszcze
To były dobre wybory. Dowiodły, że polska demokracja jest żywa, scena
polityczna nie jest zabetonowana, nie jesteśmy skazani na
demoralizujący polityków i psujący nasze życie duopol PO-PiS.
Władza w rękach PiS. Od listopada Kaczyński bierze pełną odpowiedzialność za kraj
Prezes nie będzie już mógł tłumaczyć swoich porażek tym, że musiał wchodzić w koalicje z osobami "marnej reputacji".
Budowanie Polski proeuropejskiej, normalnej, cywilizowanej? "Dzisiaj ten model przegrał"
"Czarny dzień dla Angeli Merkel". Niemieckie media biją na alarm po wygranej PiS
Bezwzględna większość PiS w wyborach parlamentarnych zaskoczyła Berlin. W
pierwszych komentarzach powyborczych mowa jest o "ciosie" i "sygnale
alarmowym" dla Niemiec i Europy.W Niemczech
"trzeba bić na alarm" - twierdzi komentator gazety ARD Robin
Lautenbach. Jako szef rządu przed niespełnia dziesięcioma laty Jarosław
Kaczyński "zadbał" bowiem o "polityczne zwady w kraju", "znacznie
zniszczył stosunki Polski z Niemcami i UE", a w kampanii wyborczej
"świadomie grał nienawiścią wobec muzułmańskich uchodźców". "Czy teraz
kolejny wschodnioeuropejski kraj popadnie w Orbanizm?" - pytał w
wieczornym wydaniu wiadomości.
Lautenbach dodaje, że "PiS
kocha Orbana", ma tylko "mały ideologiczny problem z jego sympatią
wobec Putina". Zdaniem komentatora napięcie i niewiadoma pozostają, ale
"może nie będzie tak źle", bo PiS się zmienił, a z Dudą i Szydło
nadeszła nowa generacja "bardziej otwarta na świat, mniej fanatyczna,
której patriotyzm nie opiera się jedynie na antyniemieckości i
antyeuropejskości".
Pozostaje jednak "dręczące
podejrzenie", że po krótkim czasie Kaczyński "wyrzuci miłą Szydło" i sam
stanie na czele rządu - tak, jak to uczynił w 2006 roku.
Solidarność z Węgrami
Z kolei warszawski korespondent ZDF analizował w telewizyjnych
wiadomościach przyczyny obalenia rządu Ewy Kopacz w momencie, kiedy
"Polakom powodzi się tak dobrze". Dużą rolę odegrała przy tym kwestia
uchodźców. Obecnemu rządowi "nie udało się sformułować w tym zakresie
żadnego kursu" - twierdzi Armin Coerper. Inaczej zagrał PiS, który
prezentował "wyraźne stanowisko przeciwko uchodźcom".
Zasadniczą kwestią było też pytanie o sprawiedliwość społeczną: Polska
odnotowała w czasie ostatnich rządów ogromny wzrost gospodarczy, a tylko
stosunkowo niewielki wzrost wynagrodzeń. Teraz na scenę polityczną
powróci Jarosław Kaczyński, który w Berlinie i Brukseli "nie zapisał się
dobrze w pamięci".
"Dla Europy i Berlina oznacza to
jasny związek - szczególnie w kwestii uchodźców - z oponentami w
Budapeszcie, Pradze i na Słowacji" - twierdził korespondent ZDF. Nowy
rząd będzie szukał "solidarności z Węgrami", bo Viktor Orban jest
"wzorem" dla narodowo-konserwatywnego PiS.
Potrzebne fundusze i inwestycje
W podobnym tonie wynik wyborów
komentuje ekonomiczny dziennik "Handelsblatt". Pisząc o "ciężkich
czasach dla Europy" w dobie kryzysu uchodźczego, euro i integracji,
gazeta podkreśla, że "Polska będzie znowu niczym Węgry".
Bezwzględna większość PiS w Sejmie to "nieprzyjemna niespodzianka" dla
wszystkich, którzy stawiają na większą integrację Europy i "sprawiedliwy
kompromis w kwestii podziału uchodźców", a wygrana PiS "wzmocni Europę
wrogą uchodźcom i integracji" o postaci pokroju Viktora Orbana i jest
"złym zwiastunem" dla Francji, gdzie do władzy dobija się skrajnie prawicowa Marine Le Pen. To także "czarny dzień dla Angeli Merkel" - konstatuje dziennik.
Analizując przyczyny przegranej PO, "Handelsblatt" zaznacza, że
niewielu Polaków zyskało na wzroście gospodarczym, jaki Polska
odnotowała w ostatnich latach. Gazeta wyraża nadzieję, że Szydło
wykorzysta niespodziewany sukces i "uwolni się od swego mocodawcy
Kaczyńskiego", a zamiast "głupich narodowych żądań wysunie pragmatyczne i
proeuropejskie", bo "sukces Polski w dalszym ciągu zależy zarówno od
potężnych funduszy z Brukseli, jak i od ogromnych inwestycji
zagranicznych".
Konfrontacja zamiast kooperacji
Również regionalny dziennik "Mittelbayerische Zeitung" pisze o
"sygnale alarmowym", bo o ile zmiana rządów dziesięć lat temu była
"wytłumaczalna", o tyle obecna - w momencie, gdy Polska należy do
"odnoszących największe sukcesy krajów Europy" - jest trudna do
wyjaśnienia.
"To cios i sygnał alarmowy" - zauważa w
komentarzu Ulrich Kroekel. I to nie tylko ze względu na wygraną partii
Kaczyńskiego. Przede wszystkim protest młodych Polaków, którzy "licznie
kierują się w prawo" jest godny uwagi. Dziennik wyjaśnia, że Orban nie
bez przyczyny stanowi dla Kaczyńskiego "polityczny wzór do
naśladowania": obaj politycy kierują się mottem "konfrontacja zamiast
kooperacji".
Gazeta uważa, że w przyczynach upadku
obecnego rządu dużą rolę odegrały "ostra polityka reform" i "arogancja
elit", przy czym "nastrój protestu" nie ogranicza się jedynie do Europy
Wschodniej: rozciąga się od Frontu Narodowego we Francji, poprzez
przeciwników UE w Wielkiej Brytanii i lewicową partię Podemos w Hiszpanii, aż po "prawicowych podżegaczy" Pegidy w Niemczech.
Z kolei w serwisie internetowym "Frankfurter Rundschau" czytamy o
"nadziei" związanej z nowymi twarzami PiS. Nadzieja, że to właśnie one
wyznaczą nowy kurs, a nie ponownie "garść narodowych zrzęd", która
swojego czasu "irytowała całą Europę i obciążała stosunki
polsko-niemieckie".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
90. Jarosław Kurski Gazeta Wyborcza
Jarosław Kurski
Budapeszt w Warszawie. Spełniły się słowa Jarosława Kaczyńskiego
Mamy "Budapeszt w Warszawie". Spełniły się słowa Jarosława Kaczyńskiego. Trwa nerwowe przeliczanie, czy wraz z mandatami Kukiza i ewentualnie Korwina PiS uzbiera koalicję zdolną zmienić konstytucję.
— przemówił na Twitterze Jarosław Kurski - mentalnie „avatar” Michnika, a służbowo jego zastępca.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
91. Tomasz Lis prowokuje
(..)Tylko zerkam na program Tomasza Lisa, głównie sprawdzam listę obecności. Ma konkurencję w postaci wybitnych seriali na innych kanałach, a sam dawno stracił choć pozory opiniotwórczości. To znaczy jest tak opiniotwórczy jak programy Wandy Odolskiej latach 50. – starsze pokolenie będzie wiedziało o co mi chodzi, młodsze sprawdzi w wikipedii.
(..)
Jeśli pierwszy powyborczy program mnie cokolwiek intryguje, to nie z powodu tego, co w nim powiedziano. Z dwóch innych przyczyn.
Po pierwsze, pomysł aby w dzień po wyborach, w których ponad 50 procent Polaków odrzuciła medialną przemoc liberalno-lewicowych elit, dyskutować najpierw z Aleksandrem Kwaśniewskim, a potem z Aleksandrem Smolarem, Agatą Bielik-Robson i Sławomirem Sierakowskim jest oczywistą prowokacją. Lis pokazuje tej ponad połowie, że media publiczne nie należą do nich wcale, po to by za chwilę prezentować się jako ofiara prawicowej „czystki” i „zawłaszczania mediów” przez nową władzę.
Pytanie to kieruję też do Aleksandra Smolara, którego uważałem zawsze za swojego ideowego przeciwnika, ale człowieka jakoś tam poważnego.
Pytanie, dlaczego Lis robi to co robi, ma taki sens, jak pytanie dlaczego sławny psychol John Wayne Gacy zamordował w Ameryce 33 chłopców. Ale wam panowie Sierakowski i Smolar trochę się dziwię. Gdzie są granice korzystania ze sztucznego systemu przewag i przywilejów?
Piotr Zaremba
http://wpolityce.pl/media/269786-tomasz-lis-prowokuje-ulegnij-prawico-te...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
92. Andrzej KaczyńskiSwój
Andrzej Kaczyński
Swój impet PiS skieruje na "odzyskiwanie" Polski, czyli po ludzku mówiąc: totalną czystkę
Nie tylko w administracji państwowej, instytucjach centralnych, ale także wśród dyrektorów szkół, szpitali czy domów kultury.
władzę? Nie wiemy. Trzeba mieć ostrożną nadzieję, że jego rząd odstąpi,
przynajmniej na razie, od wcielania pomysłów najbardziej szkodliwych dla
finansów państwa.
prawdopodobnie skieruje na "nadbudowę" - na sferę symboliczną
(edukację, politykę historyczną, kulturalną i medialną), na możliwe do
przeprowadzenia bez...
http://wyborcza.pl/politykaekstra/1,149087,19098817,glos-wolnosc-ubezpie...
Paweł Wroński
Nie zwalniajmy PiS z odpowiedzialności za obietnice. Niechaj jedzą tę żabę
Czy słyszycie ostatnie wypowiedzi polityków PiS? Takie trochę inne
tony? Jakby dostrzegali rzeczywistość - nie tę wiecową, ale także tę
ekonomiczną.
na przykład, że trzeba być ostrożnym w sprawie przewalutowania kredytów
frankowych: "Nie...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19099045,nie-zwalniajmy-pis-z-odpowiedzialnosci-za-obietnice-niechaj.html#ixzz3prrcy0kE
Łukasz Warzecha
Nie dać się szantażować radykałom. Choć PiS wygrał wybory dzięki
temu, że przesunął się do centrum, zwolennicy twardego kursu, całkowicie
wbrew faktom, twierdzą, że było inaczej
Teraz, gdy to PiS staje się partią władzy,
coraz głośniej odzywają się ci, którzy nie lubią bawić się w
subtelności. "Po całości!" - wrzeszczą.
Jednak we wspomnianych apelach nie chodzi o to, żeby oczyszczać
państwo tam, gdzie są do tego przesłanki - także w przypadku
poszczególnych osób. Chodzi o to, żeby nie zagłębiać się w szczegóły,
żeby nie liczyć się z wrażeniem, jakie na wyborcach - zwłaszcza
tych bardziej umiarkowanych - zrobią działania nowej władzy, żeby nie
wnikać w detale, ale zastosować coś na kształt odpowiedzialności
zbiorowej. A kto wskazuje, że to błędna strategia - ten uznawany jest za
niepewnego, a może nawet zdrajcę.
Nie wiadomo jeszcze, jaką drogę obierze PiS. Jeżeli jednak posłucha radykałów, szybko może skończyć jak w
roku 2007, gdy mimo autentycznego oczyszczenia państwa i niezłych
wyników gospodarczych partię Kaczyńskiego pogrążyła absurdalnie chwilami
radykalna retoryka i momentami zbyt pochopne działania. Jest jednak
nadzieja, że tak się nie stanie. Dają ją dwa czynniki.
Pierwszy to obecność w obozie władzy osób równoważących radykalne
tendencje, takich jak Jarosław Sellin, Kazimierz Ujazdowski czy Jarosław
Gowin, którzy wszyscy mają szansę znaleźć się w rządzie. Drugi to obie
kampanie wyborcze, które dowodzą, że PiS swoją lekcję odrobił. Zaś
Jarosław Kaczyński ma z pewnością ambicje wybiegające poza
jedną kadencję.
Prof. Markowski: Demokracja się obroni, ale wersalu nie będzie
Zaledwie 18,5 proc. wybrało PiS. Partia rządząca musi mieć tego świadomość - mówi prof. RADOSŁAW MARKOWSKI.
28.10.2015
Spośród wszystkich uprawnionych do głosowania zaledwie 18,5 proc.
wybrało PiS, czyli mniej niż jeden na pięciu. Partia rządząca musi mieć
tego świadomość - mówi prof. RADOSŁAW MARKOWSKI, politolog z
Uniwersytetu SWPS.
KUBLIK: Przed wyborami przekonywał pan, że to nie są wybory o 500 zł na
każde dziecko, ale o to, czy w Polsce uchowa się demokracja. Uchowa?
PROF. RADOSŁAW MARKOWSKI: Demokracja ma na tyle giętki
kręgosłup, że potrafi długo się bronić, ale pytanie pozostaje otwarte.
Najpewniej powstanie rząd jednopartyjny, ale może się zdarzyć, że będzie
potrzeba dodatkowych głosów. To sporo zmienia.
W
politologii jest bardzo dobrze udowodniona teza w teorii racjonalnego
wyboru, że nie warto do rządzenia dobierać koalicjantów, jeśli to nie
jest naprawdę konieczne. To znaczy, że jeśli większość ma jedna partia,
to rządzi sama, jeśli dwie partie, to dwie.
Dlatego ze zdumieniem...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19099177,prof-markowski-demokracja-sie-obroni-ale-wersalu-nie-bedzie.html#ixzz3psKRgP7j
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
93. Wojciech CzuchnowskiPół
Wojciech Czuchnowski
Pół wieku po Marcu '68 "prawdziwi Polacy" chcą wyrzucić z Polski Michnika
Spadkobiercy tradycji faszystowskiej, startując w wyborach, kazali swoim kandydatom podpisywać "Kontrakt narodowy"."Dzień, w którym wyemigruje Pan do Izraela, będzie początkiem nowej ery" - pisze do...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19104715,10-prawdziwych-polakow-w-sejmie.html#ixzz3pyZjBZS5
List gówniarza do Adama Michnika
Ciężko
jest pisać list do osoby, która każdy przejaw krytyki uzna za język
nienawiści, dzielenie Polaków i sianie faszystowskich poglądów. Jeszcze
trudniej jest rozmawiać z kimś, kto swoich rywali uznaje za podludzi –
za obywateli gorszej kategorii. Jednak za wiele pokoleń i za dużo grup
społecznych milczało, gdy cynicy pluli im w twarz. Bierność cechowała
mnóstwo osób, które widząc obłudę III RP stwierdzały, że z jej
przedstawicielami nie warto nawet rozmawiać.
Jednak sprawami społecznymi i
politycznymi coraz bardziej zaczynają interesować się osoby, które
urodziły w tej „wolnej od komuny” Polsce. Pokolenie, do którego należę
nie ma kompleksów i nie zachłysnęło się ochłapami wolności, które
rzucono naszym rodzicom na pocieszenie. Dla nas wolność nie oznacza
pełnych półek w sklepach i możliwości oglądania zagranicznych seriali.
Dla nas wolność to stan ducha i poczucie dumy z bycia Polakami. Dumy,
której Pan – Panie Adamie nie odczuwa. Polskość po prostu Pana boli. Bo
Pan jest przecież Europejczykiem. Pan jest obywatelem świata. A my –
młodzi, którzy myślimy i mówimy po polsku jesteśmy niewdzięcznikami
niedoceniającymi tego, co wy nam daliście.
Tak często mówicie, że młodzież jest
przyszłością narodu. Przekonujecie o ogromnej roli jaką mamy do
odegrania. Tylko szkoda, że chcecie nas wykorzystywać do legitymizowania
swoich działań. Młodzi są wam potrzebni, by pokazać nowoczesność i
pasję w waszych programach – żeby lepiej wyglądać na zdjęciach. Ale
jeśli młodzi chcą iść własną drogą, jeśli młodzi chcą myśleć i czuć po
polsku – to ci sami młodzi nagle stają się gówniarzami, którym nie
możecie oddać Polski. No i Panie Adamie… kto tu dzieli? Kto tu komu
ubliża? Kto kim pogardza? Kto tu używa mowy nienawiści? Polska nie jest i
nie była wasza. Polska należy do tych, którzy widząc Orła Białego mają
łzy wzruszenia w oczach. Do tych, którzy rozmawiając z obcokrajowcem,
rozmawiają jak równy z równym. Nie wiem, może wy lubicie klęczeć. Może
ta uległość wobec innych rodzi w was czasami złość i na polskim gruncie
musicie sobie poużywać? Pokazać, że wcale nie jesteście paniami na
telefon, tylko elitą. Elitą, którą trzeba szanować, tylko dlatego, że
miała czelność elitą się nazwać. Ale symbolem Polski dla was jest
czekoladowy orzeł, więc o czym my mówimy? Wy potraficie zrównać
sprzątanie po psie z patriotyzmem i dodacie do niego przymiotnik
„nowoczesny”. Robicie farsę ze wszystkiego, co wielkie i wzniosłe. I
jeszcze jesteście tak bezczelni, że uznaliście, że macie monopol na
prawdę. I jedyne co was odróżnia od komunistów, to inteligencja. Bo oni
byli łajdakami, ale inteligentnymi. A wy swój kontakt z inteligencją
macie tylko wtedy, gdy ją zwalczacie.
Młodość ma to do siebie, że nie pozwala
zamknąć się w szufladzie. I naprawdę – możecie nas wyzywać od
najgorszych, ale to już na nikim nie robi wrażenia. Polska za niedługo
zapomni o myśli politycznej Adama Michnika i jego kolegów. Wasze
kompleksy i wydumany faszyzm odejdą na śmietnik historii, bo tam jest
miejsce maluczkich, którym zachciało się budować pomniki innym
maluczkim. Mydlenie oczu ludziom opanowaliście do perfekcji. Walkę z
zagrożeniami, które sami stworzyliście również prowadzicie doskonale.
Naprawdę – doceniam wasz kunszt, bo nie każdy potrafi być takim
manipulatorem.
Panie Adamie. Dla mnie zawsze będzie Pan
symbolem medialnego zakłamania. Jest Pan dla mnie osobą, która
bezpośrednio odpowiada za tak silne podziały polskiego społeczeństwa.
Nie będę naiwny i nie będę oczekiwał przeprosin, ale niech ma Pan
świadomość, że ja i moi rówieśnicy – odrzucamy Pana jako nauczyciela i
mentora. Nigdy nie będzie Pan autorytetem dla ludzi, dla których
Ojczyzna to słowo najświętsze. Chciał Pan upodlić wszystko to, co ma w
sobie pierwiastek polskości, ale najbardziej upodlił Pan honor. Bo
człowiek honorowy, to człowiek, który umie powiedzieć dość i potrafi
przyznać się do błędów. A Pan jest w amoku. Krew Pana zalewa, że młodzi
zrobią wszystko, by o Michniku świat nie powiedział dobrego słowa. Bo po
prostu – Pan na to nie zasługuje. Dzień, w którym wyemigruje Pan do
Izraela, będzie początkiem nowej ery. Tylko niech Pan zabierze ze sobą
swoich uczniów, bo będą mogli czuć się nieswojo, gdy zostaną opuszczeni
przez wodza.
Panie Adamie. Już czas. להתראות
Michał Patyk – gówniarz, bo po co pisać więcej?
http://mysl24.pl/polityka/2633-list-gowniarza-do-adama-michnika.html
Partia Kukiza to błazenada czy poważne zagrożenie? Adam Michnik komentuje wyniki wyborów
udziałem ekspertów. W dyskusji udział wzięli: były prezydent Aleksander
Kwaśniewski, redaktor naczelny 'Gazety Wyborczej' Adam Michnik, prof.
Ewa Marciniak Ewa Marciniak z Instytutu Nauk Politycznych i redaktor
naczelny kwartalnika 'Liberté!' Leszek Jażdżewski.
- Tu mamy zarodek polskiego wariantu partii Jobbik. Oni się ukonstytuują
jako 'narodowa' opozycja do PiS-u, który będąc odpowiedzialnym za
wszystko, nie będzie mógł być tak narodowy, jak ci narodowcy od marszu -
mówi redaktor naczelny 'Gazety Wyborczej'.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/10,82983,19088009.html#ixzz3pybVY6My
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
94. "Dziś na szczęście Kuroń nie
"Dziś na szczęście Kuroń nie żyje, Macierewicz wsadziłby go do Berezy"
29.10.2015
Nieufny jak Polak. Ufamy tylko rodzinie
Wyrwijmy dzieci z rodziny - to najpewniejszy sposób, by to zmienić. Rozmowa z psychologiem społecznym Januszem Czapińskim.
Pan nawołuje, żebyśmy zaczęli w końcu uczyć się współpracy, bo będziemy karleć.
- Wkrótce jako społeczeństwo staniemy się bogaci i machina
rozwoju oparta na indywidualizmie i rywalizacji będzie potrzebowała
nowego paliwa - inaczej
Czołowy
publicysta "Gazety Wyborczej" wulgarnie obraża narodowców:
"Powiedziałbym, żebyście mnie pocałowali w d***, ale za bardzo szanuję
swoją d***, więc po prostu 'spie*****cie dziady'"
"Obowiązkiem Polaka i przyzwoitego człowieka jest przeciwstawiać się faszystowskiej swołoczy, która zatruwa ten kraj".
— napisał na Twitterze Czuchnowski.
— tłumaczył swoje wulgarne wystąpienie dziennikarz.
Najwyraźniej czołowy żurnalista „Gazety Wyborczej” postanowił pogorszyć swoją sytuację przed zapowiadanym procesem…
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
95. Tomasz Lis po wyborach nie
Tomasz Lis po wyborach nie przestaje zaskakiwać widzów i czytelników. Na
Twitterze ogłosił - „PiS szykuje rewolucje w mediach publicznych.
Super. Normalni widzowie szybko za mną zatęsknią”. Erupcję złośliwości i
złośliwostek serwowanych
przez redaktora naczelnego „Newsweeka” można było obserwować zwłaszcza
przed wyborami parlamentarnymi. Dziennikarz poświęcający tematyce hejtu
cały odcinek swojego programu, sam skupiał się na atakowaniu największej
partii opozycyjnej. Wygląda jednak na to, że PiS, stał się obecnie
mniej ważnym elementem twórczości Tomasza Lisa. Kontrowersje wokół
finansowania programu Tomasza Lisa i spadek jego popularności zbiegły
się ze słabnącą sprzedażą „Newsweeka”. Sporo aktywności zabiera też
Hannie i Tomaszowi Lisom śledzenie niepochlebnych wpisów na swój temat.
Zapowiadają pozwy sądowe wobec internatów.
Tygodnik „ABC” pochyla się nad losami gwiazdy
telewizyjnej, internetowej i papierowej publicystyki. Czy krótki wpis
Lisa może okazać się proroczy – próbuje odpowiedzieć Aleksander
Majewski w tekście „Widzowie za mną zatęsknią”.
Mocna
okładna "Newsweeka" z nekrologiem III RP. "Otwarta, tolerancyjna Polska
może być wkrótce zagrożona. Jak jej bronić?" - to temat numer jeden
gazety.
W tygodniku znajdziemy też analizę relacji na
linii Beata Szydło - Jarosław Kaczyński. "Rządu jeszcze nie ma, a ona
już jest toksyczna. Skład gabinetu podyktuje prezes" - przewidują
dziennikarze i dodają, że podczas negocjacji dotyczących nazwiska
kandydata PiS na premiera los Szydło naprawdę wisiał na włosku. "Gdyby
nie ukorzyła się podczas wieczornego spotkania, to byłby jej koniec.
Jarosław ją zdominował" - podkreślają. Więcej >>>
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
96. Heloł w dyktaturze! Jan Hartman
http://hartman.blog.polityka.pl/2015/10/25/helol-w-dyktaturze/
Stało się. Polacy postanowili odpocząć od demokracji. 25 lat i chwatit. Za szybko, za dużo. Tęsknota starszych za władzą, która zrobi, co zechce, ale wszystko pozałatwia i skończy z tą całą telewizyjną „demokracją”, tęsknota za PRL i prostym ładem dla prostych ludzi połączyła siły z młodzieńczą wzgardą – dojrzałym owocem narodowo-katolickiej szkoły, która wychowała nowe pokolenie w sterylnej izolacji od wartości konstytucyjnych i ducha nowoczesności. Pogrobowcy komuny do spółki z wypraną do czysta młodzią oddały całą władzę w ręce Kaczyńskiego i jego świty, z uwzględnieniem stosownej porcji dla biskupów.
Oto od dziś, od 25 października 2015 roku, Polska ma znowu Naczelnika Państwa, posła-dyktatora Jarosława Kaczyńskiego. Niech nam żyje i niech nas zbawia! Ciarki po plecach biegną, gdy pierwsze słowa dyktatora brzmią „zemsty nie budiet”. Co ma w głowie ktoś, kto zaczyna od mówienia o zemście? Ale dyktator już nie jest młody. Kto wie, może łagodność wieku zmiarkuje szał rewolucji? A może wcale nie? Zobaczymy. Przeżyliśmy PRL, przeżyjemy i „czwartą RP”. Ducha nie gaście. Wypijcie!
PO? Trudno obronić władzę przez trzy kadencje. Dziękuję za osiem lat letnich może, aczkolwiek cywilizowanych rządów. Będziemy jeszcze za wami tęsknić. Może jeszcze Tusk powróci i zmierzy się po raz ostatni w śmiertelnym boju z Kaczyńskim. A może nie? Zobaczymy.
Lewica, lewica. Mój boże, ileż to się mówiło, ileż się tłumaczyło, że tym razem list wyborczych lewicy nie można układać w siedzibie SLD na Złotej, że ludzie nie nabiorą się na grę pozorów i tanie chwyty, że nie kupią dealu Millera z Palikotem, sprzedawanego jako „zjednoczenie lewicy”. Że tym razem naprawdę musi być partnerstwo, transparencja, okrągły stół lewicy… Ale Miller uparł się razem z „młodymi” z SLD, żeby polec za Palikota, a dokładnie za dotację dla Palikota, którą, owszem, wygrał. Będzie się nią zabawiał do ostatniego grosza. Projekt „Razem zabić Millera” wypalił za to nadspodziewanie dobrze. Będzie dotacja dla Razem, będzie partia. I mnóstwo okazji, żeby się pożreć o te pieniądze. Nie dajcie się demonom chciwości! Oby z tego całego czyśćca zrodziła się nowa lewica, taka, o jakiej marzą Nowacka i Zandberg. Dziękuję ludziom dobrej woli w ZL i Razem, którzy w tej patologicznej sytuacji robili ze szczerym sercem, co tylko mogli. Przyszłość należy do was!
Jedyny jasny punkt tych wyborów – wielki sukces Ryszarda Petru i Nowoczesnej. To wygląda jak restart PO, powrót do korzeni. Za kilka lat ta ekipa może rządzić. Ale pod jednym warunkiem – że nie da się uwieść kupieckiej mentalności ani neoliberalnej ortodoksji. To musi być partia środka, w której liberalne jastrzębie będą miały przeciwwagę w socjalnych, centrolewicowych gołębiach. Nowoczesna musi nie tylko wiedzieć, jak zarabiać pieniądze, lecz także jak je wydawać. Powodzenia!
Kukiz czy Korwin są bez znaczenia (choć wynik narodowców poraża). Bez znaczenia, bo bez znaczenia jest cały Sejm, który nie będzie miał nic do gadania. Zausznicy Kaczyńskiego będą pisać na jego zamówienie ustawy, a Sejm będzie je „klepał” na zlecenie. Nie ma też znaczenia pani Szydło. To nie ona będzie rządzić, a zresztą i tak by nie wiedziała jak. Resorty popadną w ręce zaufanych znajomków Kaczyńskiego – mniej czy bardziej (raczej mniej) kompetentnych. Samemu dyktatorowi wygodniej będzie na razie nie obejmować funkcji premiera. Na to zawsze będzie czas.
A więc witajcie w nowej-starej Polsce! Kto nie zna PRL, ten będzie miał okazję posmakować jej siermiężności, jej nadętej i nudnej propagandy, wszechobecności szpicli, zalęknionych sługusów władzy, mściwych i tchórzliwych karierowiczów, czystek, represji i powszechnej kontroli wszystkiego. Lęk będzie w nas. Oj, zatęsknicie, młodzi, za wolnością. I będziecie musieli ją sobie na nowo zdobyć, jak wasi rodzice. Powodzenia!
Tylko ten wstyd, ten wstyd przed Europą i światem. Ten obciach, to rozczarowanie, jakie sprawiliśmy naszym przyjaciołom, którzy tak wiele dla nas zrobili. Staś na sukni zrobił plamę. Płacze i przeprasza mamę…
Konieczny jest reset myślenia o PiS. Nie wolno krzyczeć z byle powodu, że dokonuje zamachu na ustrój
Po zwycięstwach Prawa i Sprawiedliwości w wyborach
prezydenckich i parlamentarnych w ręce polityków z jednego środowiska
trafia cała władza w państwie. Powszechna jest opinia, że PiS może być
niebezpieczne dla polskiej demokracji.
Uważam, że ci,
którym zależy na utrzymaniu demokratycznego charakteru polskiego życia
publicznego, powinni po objęciu przez PiS władzy trzymać się jak
najdalej od mówienia o "demontażu demokracji", ponieważ nadużywanie tej
retoryki jest na rękę tym, którzy chcieliby dziś podporządkować
niezależne instytucje jednemu ośrodkowi władzy.
Samobójczy potencjał demokracji
Wbudowany w demokrację mechanizm autodestrukcji jest jej największą wadą. Historia wielokrotnie pokazała, że wybory
mogą wynieść do władzy ludzi, którzy nie chcą się męczyć z niezależnymi
instytucjami, wielością etapów w procesie stanowienia prawa oraz
dbałością o procedury, które charakteryzują demokrację.
Samobójczy potencjał demokracji wiąże się z dwoma zjawiskami. Po
pierwsze, proces degradacji ustroju jest zwykle powolny i w zasadzie nie
sposób powiedzieć, kiedy państwo staje się demokratyczne tylko z nazwy.
Po drugie, w walce o wyborców powszechne stało się nadużywanie słów o
zagrożeniu dla demokracji. Nie ma dziś partii, której politycy nie
zarzucają swoim przeciwnikom, że "demontują demokrację".
O
tych zjawiskach traktuje ten tekst, który można rozumieć jako apel do
tych, którzy przed wyborami (i po nich) mówili o zagrożeniu, jakim PiS
jest dla demokracji - apel, aby poważnie się zastanowili, czy są pewni
tego, co mówią, i jeżeli nie są, zamilkli, a jeżeli są - wyciągnęli z
tej opinii pełne konsekwencje. Rozczarowujące jest słuchanie polityków,
którzy przed wyborami ostrzegali przed "rozmontowywaniem demokracji" i
"orbanizacją polskiego życia publicznego", którzy dziś mówią, że
Kaczyński i PiS przejmują całą odpowiedzialność za państwo. Te dwa
twierdzenia wzajemnie się wykluczają. Jeśli PiS jest siłą
antydemokratyczną, to nie ma możliwości, aby mogło przejąć
odpowiedzialność za demokratyczne państwo.
Ci,
którzy chcą sięgnąć po argument "zagrożenia dla demokracji", muszą mieć
świadomość, że to zagranie va banque, ponieważ pełną konsekwencją tezy,
że PiS jest zagrożeniem dla demokracji, jest stwierdzenie, że Prawo i Sprawiedliwość
jako wróg demokracji powinno zostać zepchnięte na margines, który
demokratyczne państwo - dość wspaniałomyślnie, ale tylko ze względu na
swoje wartości - rezerwuje dla swoich wrogów.
Straszenie "kaczyzmem"
Wieloletnia praktyka straszenia "kaczyzmem" wymaga dziś resetu.
Tyle razy już krzyczano, że "atakują demokrację", i tyle razy już za
tymi słowami nie szły żadne czyny, że Kaczyński może dziś właściwie
zupełnie swobodnie przypuścić atak na polską demokrację. Swobodę
działania i bierność opinii publicznej zapewni mu właśnie to, że
retoryka ataku na demokrację kompletnie się w Polsce sprała.
Jej zużycie jest spadkiem po Donaldzie Tusku, który przez dekadę
prowadził z PiS zwykły spór polityczny (z którego definicji wynika
przecież implicite, że PiS było w jego oczach partią demokratyczną -
czyli taką, której potencjalna wygrana w wyborach nie jest zagrożeniem
dla demokratycznego ustroju państwa), ale jednocześnie bezustannie
podkreślał autorytarne rysy partii Kaczyńskiego, m.in. zapędy do
ręcznego sterowania prokuraturą, niepokojące poglądy na temat relacji
władzy ze służbami specjalnymi, nonszalancki stosunek do niezawisłości
sądów oraz skandaliczny stosunek do niezależności mediów.
Tusk i PO używali ostrzeżenia o zagrożeniu dla porządku demokratycznego
w celach politycznych, ale nigdy nie traktowali własnej retoryki
poważnie. Politykom PiS uszło na sucho rozmontowanie WSI i ujawnienie
danych agentów polskich służb, prowokacje CBA, kuriozalne tezy na temat
przyczyn i oskarżenia władz Polski o organizację zamachu w Smoleńsku
oraz formułowanie zarzutów o fałszerstwach wyborczych. Antoni
Macierewicz i Mariusz Kamiński są dziś wiceprezesami PiS, a Zbigniew
Ziobro nie stanął przed Trybunałem Stanu. Wszyscy trzej zostali wybrani
na posłów.
Czy Kaczyński zagraża polskiemu ustrojowi
Reset myślenia o PiS jest tym ważniejszy, że rozważania, czy
Kaczyński może chcieć skręcić kark polskiemu ustrojowi, nie są tylko rozrywką intelektualną. Na niekorzyść PiS przemawia kilka poważnych przesłanek.
+ Po pierwsze, demokrację może próbować rozwalić każdy polityk, w
którego ręce trafi władza, a pokusa ta jest naturalnie większa w
przypadku polityka, który zdobył bezprecedensową dominację polityczną.
Choć taka koncentracja władzy nie jest sprzeczna z regułami demokracji,
to Kaczyński dotąd nie udowodnił, że potrafi się tej pokusie oprzeć.
Obowiązuje tu zasada ograniczonego zaufania.
+ Po drugie,
demokracja liberalna nigdy nie była przedmiotem szczególnej troski
Kaczyńskiego. Nie tylko jego uwagę przykuwały zawsze bardziej jej wady
niż zalety, a także w ciągu ostatnich lat znacznie nasiliła się niechęć
PiS do klasycznego modelu demokratycznego państwa, w którym istnieje
wyraźna odrębność władz i instytucji, która uzupełniona jest
niezależnymi mediami jako narzędziem kształtowania opinii publicznej.
+ Po trzecie, zmiany w kierownictwie partii w ciągu ostatnich
lat wskazują na zogniskowanie uwagi partii na narzędziach państwa o
charakterze represyjnym - cechą wspólną różnych spekulacji na temat
obsady rządu jest to, że stanowiska związane z armią, służbami
specjalnymi i policją objąć mają najwyżsi rangą politycy PiS.
+ Po czwarte, na niekorzyść PiS przemawiają również przykłady z
zagranicy. Praktyka osłabiania demokracji w Europie Środkowo--Wschodniej
odnotowała ostatnio sukcesy - na Węgrzech, Słowacji oraz w Czechach
stery państwa trzymają ludzie krytyczni wobec bilansu ćwierćwiecza
demokracji, a PiS tych ludzi i zjawisk nigdy nie krytykowało.
+ Po piąte wreszcie, w demokratyczny charakter PiS każe wątpić również to, że partia zarządzana jest jednoosobowo.
Pijaństwo przerodziło się w szaleństwo
Reset myślenia o PiS powinien objąć również porzucenie wspomnień
lat 2005-07 jako narzędzia organizującego wyobrażenie o nadchodzącym
rządzie. Nie dlatego, że ta kalka myślowa już nie działa, czego dowiodły
wybory, ale przede wszystkim dlatego, że ten skrót myślowy wiedzie dziś
na manowce.
często ponury dowcip, w którym Polska porównywana jest do pijaka, dla
którego osiem lat w trzeźwości (rządów PO--PSL) to duży sukces wywołany
kacem dwuletniego pijaństwa (rządów PiS z "przystawkami"). Zwolennicy
porównania rządów PiS do pijaństwa sądzą, że to partia niezdolna do
utrzymania stabilnego rządu, ponieważ awanturnictwo, rejtanizm i
obrażalstwo są nie tylko postawami PiS wobec świata zewnętrznego, ale
także immanentnymi cechami kultury tej partii. Ci, którzy widzą w tym
żarcie ziarno prawdy, przypominają szalone zwroty w koalicji
Kaczyńskiego, Leppera i Giertycha oraz odejście Marka Jurka po
głosowaniu w sprawie wpisania ochrony życia do konstytucji.
Lepsza wydaje się teza, że do władzy dochodzi dziś inna partia niż
ta, która objęła stery państwa w 2005 roku. Nie ma już w PiS starych
działaczy: Dorna, Mężydły, Zalewskiego, Kamińskiego i
Kluzik-Rostkowskiej, a część elity partii zginęła w katastrofie
smoleńskiej.
Myślenie o rządzie PiS w kategoriach z lat
2005-07 jest natomiast potężnym argumentem przeciwko tezie, że PiS jest
partią wrogą demokracji, bo w 2007 roku Kaczyński przegrał wybory i
przeszedł do opozycji, a najpotężniejsze salwy w stronę polskiej
demokracji padły dużo później - w 2014 roku, gdy Kaczyński mówił o
fałszerstwach wyborczych.
Porzucenie wspomnienia lat
2005-07 pozwala dostrzec - by trzymać się tej mrocznej, ale jakże
obrazowej metafory - że pijaństwo nie jest dziś już problemem. Jeśli PiS
jest dziś partią antydemokratyczną, to między 2007 a 2015 rokiem
pijaństwo przeobraziło się w szaleństwo. O ile bowiem pijak, gdy się
znów upije, to krzywdę zrobi co najwyżej sobie - w tym duchu Ludwik Dorn
mówił ostatnio w Radiu
ZET, że "PiS potknie się o własne nogi" - o tyle szaleniec, w którego
ręce trafia władza w państwie, jest niebezpieczny dla wszystkich.
Krzyczeć w ostateczności
Trzy decyzje - rezygnacja z retoryki "zamachu na demokrację",
odrzucenie wspomnienia lat 2005-07 jako narzędzia opisu władzy PiS oraz
dostrzeżenie najpoważniejszej dotąd (choć potwierdzonej tylko
poszlakami) możliwości, że PiS może chcieć popsuć ustrój państwa -
pozwalają na nowo opisać sytuację polityczną, w której zepchnięte do
opozycji partie mogą stanąć wobec konieczności walki z prawdziwą
degradacją ustroju.
Tym, którym zależy dziś na polskiej
demokracji, nie wolno zacząć zaraz z byle powodu krzyczeć, że PiS
dokonuje zamachu na ustrój. Jeżeli PiS raz uda się przeprowadzić ustawę
obarczoną tym piętnem, to przyjęcie kolejnych będzie już tylko
łatwiejsze. Dlatego słowa o obronie demokracji powinny zostać użyte w
ostateczności. W filozofii polityki nazywa się to stanem wyjątkowym.
Pojęcie szczególnie rozwinął Carl Schmitt, którego definicja stanu
wyjątkowego jest o tyle ciekawa, że uznaje go za definicję polityki.
Schmitt sądził, iż to, co zwykliśmy nazywać w demokratycznym państwie
polityką, jest w istocie administrowaniem, którym w ogóle nie warto
zawracać sobie głowy, a prawdziwa polityka pojawia się wówczas, gdy
pojawia się decyzja o wyjątkach.
Używając siatki
pojęciowej Schmitta, można sformułować te granice, których pilnować
powinni zwolennicy liberalnej demokracji. W ich zakresie muszą pogodzić
się z pełnym prawem PiS do decydowania o sprawach państwa, choćby te
decyzje były ich zdaniem złe i szkodliwe, bo dopóki PiS będzie
administrować, wykonując swoje kompetencje w ramach istniejącego
porządku ustrojowego, dopóty demokraci winni szanować władze swojego
państwa.
Problem pojawi się, gdy PiS przekroczy granicę.
Jeżeli obrona demokracji jest sytuacją stanu wyjątkowego, to wynika z
fundamentalnego zagrożenia dla wspólnoty politycznej. To znaczy, że
chcemy, aby zjednoczyły się wszystkie demokratyczne siły polityczne
państwa - od ludowego PSL, przez centrową Platformę i neoliberałów z
Nowoczesnej, po pozaparlamentarne ugrupowania lewicowe. Takiej koalicji
nie będzie łączyć nic, co w normalnym porządku demokratycznym pozwala na
sojusz, dlatego za decyzją o rozpoczęciu kampanii w obronie demokracji
nie mogą stać interesy polityczne i gospodarcze albo opinie na temat
dobrze urządzonego państwa. Ogłaszając stan wyjątkowy zagrożenia dla
demokracji, jej obrońcy muszą zadeklarować, że weszli na tę ścieżkę
tylko po to, aby odebrać władzę wrogom demokracji, ponieważ ci
wykorzystują jej narzędzia, by ją zniszczyć.
To jest
decyzja o olbrzymim kalibrze politycznym. Trudno oprzeć się wrażeniu, że
ci, którzy przed wyborami mówili o potrzebie rządu "wszyscy przeciw
PiS", kompletnie nie zdają sobie sprawy, że to hasło oznacza
wypowiedzenie politycznej wojny domowej tym, których zdefiniowano jako
wrogów demokracji. To nie są żarty. Aby odzyskać elektorat PiS dla
normalnego życia politycznego, partie tworzące koalicję będą musiały
solidarnie skazać swoich wyborców na wyrzeczenia tylko po to, żeby -
jeśli nie zawiodą - móc się znów pokłócić i toczyć spór w cywilizowanych
ramach demokracji.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19123562,reset-myslenia-o-pis.html#ixzz3qLNhh5B8
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
97. Teresa Bochwic Jak
Teresa Bochwic
Jak informować na temat Polski świat od lat karmiony „Wyborczą”?
"Obok „GW” do zachodniej opinii publicznej dociera jeszcze zwykle „Krytyka Polityczna”."
Coraz więcej Polaków z zagranicy zwraca uwagę na
specyficzną rolę „Gazety Wyborczej” w prasie zachodniej, chętnie
powielającej opinie tubylczych Europejczyków roku, stulecia, a niedługo
zapewne i tysiąclecia. A więc i w poglądach zachodniej opinii
publicznej, przyzwyczajonej zarówno do wolności słowa, jak i do pewnej
równowagi politycznej w mediach.
Względnej równowagi, to jasne, bo np. w USA
niegdyś stwierdzono, że przygniatająca część dziennikarzy ma poglądy
zdecydowanie lewicowe, by nie rzec lewackie, podczas gdy społeczeństwo
jest o wiele bardziej konserwatywne niż oni. Obok „GW”
do zachodniej opinii publicznej dociera jeszcze zwykle „Krytyka
Polityczna”, pismo skrajnie lewicowego środowiska w Polsce, bardzo
czasem interesujące, odstającego jednak stereotypowymi, typowymi dla
historiografii czasów PRL opiniami o naszych
dziejach. Nie mówiąc już, że zachowaniami nie do przyjęcia w sferze
publicznej, tak jakby środowisko to gromadziło ludzi nie tylko
nieżyczliwych Polsce i Polakom jako grupie etnicznej (gościna dla
Antify z łańcuchami, kastetami itd. w czasie Święta Niepodległości
parę lat temu), ale po prostu bardzo źle wychowanych. Pamiętamy, że po tej akcji z Antifą nawet bardzo przychylna „KP” HGW
odebrała temu środowisku lokal w dawnej kawiarni „Nowy Świat” w
Warszawie. Raz tam byłam, wątróbki drobiowe w sosie pomarańczowym palce
lizać, ale to wszystko, co dałoby się pozytywnego
powiedzieć o tym lokalu.
Środowiska te nie próżnują w oczernianiu Polski. Ostatnio
bloger „Żelazna Logika” opublikował listę kilkunastu nazwisk osób,
uczestniczących w swego rodzaju oscylatorze (patrz Bagsik i spółka)
informacyjnym. Ta stara, znana nam od 1989 roku metoda, to
korespondencje z Polski do pism zachodnich, które potem w Polsce są
cytowane jako „głosy prasy zagranicznej”, na co Polacy sa bardzo
wrażliwi. Po szczegóły odsyłam do http://www.zelaznalogika.net/dlaczego-polska-znow-ma-zla-prase-na-zachodzie/
Zachodnia opinia publiczna karmi się więc opiniami szczególniejszej
grupy publicystów, i pismami, dotowanymi przez dotychczas panujący rząd PO, z którym szczęśliwie pożegnaliśmy się na długo. W USA, jak
piszą przyjaciele, w ca 345 bibliotekach akademickich z prasy polskiej
znaleźć można wyłącznie wyżej wymienione dwa pisma.
Nie ma tam, piszą profesorowie, ani ekskluzywnej „Teologii
Politycznej”, ani nawet „Rzeczpospolitej”, nie mówiąc o jakiejkolwiek
prasie tzw. prawicowej, czytaj zainteresowanej historią, problematyką
suwerenności czy myślą konserwatywną. Warto może pomyśleć o rozsyłaniu w
świat np. „Rzeczy wspólnych” (jeszcze wychodzą?), czy dodatków
historycznych do czasopism w rodzaju „W sieci historii”.
Braki w wiedzy akademików amerykańskich na temat Polski z
powodzeniem od wielu lat wypełnia pani prof. Ewa Thompson z Uniwersytetu
Rice w Houston (Teksas) swoim kwartalnikiem „Sarmatian Review”.
Niewielkie to pismo, ale wysoki poziom publikacji z pewnością trafia do
umysłów amerykańskich uczonych, którzy stąd mogą dowiedzieć się nie
tylko tego, że po Warszawie nie chodzą białe niedźwiedzie a do
Lublina nie jeździmy saniami zaprzężonymi w psy, jak to rewelowała od
czasu do czasu prasa zachodnia, ale że mamy wspaniałych poetów, pisarzy
światowej klasy, fantastyczną kulturę i tradycję otwarcia na
świat, co nie znaczy, że koniecznie na lewackie prądy.
W piśmie poza artykułami i recenzjami z ważnych publikacji
znajdujemy krótki przegląd wydarzeń i danych statystycznych o Polsce,
dający pojęcie o naszych problemach i warunkach życia u nas. Tamże np.
znalazłam informację, że w 2014 roku zagraniczne firmy wyprowadziły z
Polski 15 mld dolarów; sądzę, że to przemawia do mentalności
amerykańskiej lepiej niż sążniste artykuły gospodarcze itp. Prof.
Thompson nie zapomina w swoim piśmie także o sprawie aneksji Krymu i tym
podobnych poruszających, a nieco przyklepywanych na Zachodzie
wydarzeniach. Ostatni numer „SR”, jaki mam, na
okładce publikuje zdjęcie Zbigniewa Romaszewskiego, kompletnie
zapomnianego przez mainstream w miesiąc po Jego nieodżałowanym odejściu
blisko dwa lata temu. Jeżeli zdarzy nam się wspaniała postać, ludzie
kulturalni, niezłomni, do tego oddani Polsce, z pewnością zostaną
przemilczani z największą starannością przez mainstream. Ten typ (media
mainstreamowe) tak ma.
Ale jest nadzieja, że niedługo będzie inaczej. I to jest ta
dobra wiadomość. Zła jest taka, że choć jeszcze nie powstał nowy
rząd, to już wszystko co złe idzie na jego konto. Media przy tym
bynajmniej nie próbują nawet opanowywać nakręcanej przez nieżyczliwych
histerii, że tak długo to trwa; jakie długo, tak było zawsze, rząd
powstanie swoim, przyjętym konstytucyjnie trybem. I mam nadzieję, że
zabierze się również do wypełniania luk w wiedzy światowego środowiska
akademickiego o Polsce, o naszych problemach i uwikłaniach
geograficzno-politycznych, co pozwoli zmienić atmosferę na
zasłużenie przychylniejszą.
TEKST UKAZAŁ SIĘ NA STRONIE SDP.
Po wyborach "najbardziej agresywna okazała się prasa niemiecka, znacznie mniej brytyjska czy belgijska"
"widać było szaloną różnicę opinii między
prasą konserwatywną a lewicową. O ile prawicowa wypowiadała się w
tonacji „pożyjemy, zobaczymy”, o tyle ta druga zionęła ogniem i siarką."
Podobnie jak po majowych wyborach prezydenckich,
tak i po 25 pażdziernika, prasa zagraniczna dała wyraz swojemu
„zaskoczeniu” oraz „rozczarowaniu”. Nie wspominam o rosyjskiej, bo „na
Wschodzie bez zmian” i nadal wieje chłodem. Kiedy przeczesywałam prasę
zachodnią, amerykańską, brytyjska, niemiecką w poszukiwaniu
komentarzy na temat miażdżącego zwycięstwa Zjednoczonej Prawicy,
wyłoniły się dwie znane prawidłowości.
Najbardziej agresywna okazała się prasa niemiecka / surprise,
surprise!/, znacznie mniej brytyjska czy belgijska. Ale przede wszystkim
– Wielki Rów Afrykański - widać było szaloną różnicę opinii między
prasą konserwatywną a lewicową. O ile prawicowa wypowiadała się w
tonacji „pożyjemy, zobaczymy”, o tyle ta druga zionęła ogniem i siarką.
Jeśli jeszcze weżmiemy pod uwagę, że PAP
oraz media mainstreamowe cytują zwykle prasę lewicową – konserwatywna
trafia się równie rzadko jak śnieg w lipcu – obraz świata i jego
stosunku do Polski jaki dociera nad Wisłę, bywa mocno zdeformowany.
Podobnie było i tym razem. Z cytatów wyłania się rzeczywistość
zmanipulowana i wypaczona, która ma za zadanie straszyć nas, że oto
hardzi nędzarze i prowincjusze jesteśmy sami, i dopóki się nie
ucywilizujemy, świat nam ręki nie poda. I o taki efekt
socjotechniczny chodziło.
I tak brytyjski „Daily Telegraph” informował:
po czym zwracał uwagę na to, że Polska może być sojusznikiem Wielkiej
Brytanii i Davida Camerona w potyczkach o nową formułę Unii. Belgijski
„Le Soir” nadmienia o
Ale już „Suddeutche Zeitung” punktuje:
Bo
Ciekawe, gazeta zamiast określenia paternalistyczna mogła użyć
solidarna, a nacjonalistyczna – narodowa, ale nie użyła. „Washington
Post”, ten od afery Watergate, napisał: ”Polska zdecydowanie skręca w
prawo” – jakby to był grzech ciężki, a murdochowski „Wall Street
Journal” ostrzegał przed „polską partią nacjonalistyczną Law and
Justice”. Nie dziwi także fakt, że dla internetowego wydania „Financial
Times” wypowiada się Henryk Wujec, a nie Jarosław Gowin, i wywiadu dla
„Die Zeit” udziela Adam Michnik, a nie Elżbieta Witek.
Dzień jak co dzień.
Jeśli Zjednoczona Prawica chce uwolnić się z macek lewicowej
ośmiornicy, czyli choć trochę zmienić swój wizerunek na świecie,
trzeba działać, i to natychmiast. Jeśli Prawo i Sprawiedliwość chce mieć
lepszy image, musi zmienić strategię komunikowania się ze światem.
Będzie to wymagało kilku odważnych kroków, przed którymi dotąd
się broni.
Trudno sobie wyobrazić, żeby prezydent i przyszły rząd
prowadzili skuteczny dialog z Berlinem, Waszyngtonem czy Londynem, mając
takich posłańców złej nowiny jak Michnik, bracia Smolarowie czy
Dawid Warszawski. Przecież wiemy, jakimi to skutkuje owocami. A
więc krok pierwszy: grupa ekspercka, znająca profile ideologiczne,
grupy targetowe wiodących światowych dzienników i tygodników.
Trzeba wiedzieć, że brytyjski „Observer”, odkąd został zakupiony
przez grupę medialną „Guardiana” pożeglował w lewo, że „Independent”
dawno przestał być niezależny, jak bardzo upolityczniła się i zarazem
skomercjalizowała BBC, i w jakim znajduje się
właśnie szambie, że choć w dziedzinie wartości konserwatywnych idziemy
ramię w ramię z „Daily Mail”, to w sprawach imigrantów zawsze będzie
przeciw Polakom. Oraz że lekceważenie tabloidów jak „Daily Mail” czy
nawet „Sun”, które drukują dziennie ponad 3 mln nakładu, to błąd,
którego możemy żałować.
I podobnie z mediami Stanów Zjednoczonych, Francji, Włoch, Rosji,
Bliskiego Wschodu, China, etc. Z całej tej wiedzy będzie wynikało jak
należy odczytywać interesujący nas artykuł, w jaki sposób go
zinterpretować i w jaki sposób zareagować? Brak takiej grupy doradców, w
kancelarii Pana Prezydenta oraz w nowym rządzie Zjednoczonej
Prawicy, to poważny błąd, który szybko odbije się potężną czkawką.
Przyszły minister spraw zagranicznych, jakkolwiek dobry by nie był, czy
szef departamentu zagranicznego w kancelarii prezydenta, kształtując
image Polski za granicą, nie mogą działać w próżni!
Sprawa kolejna. Kiedy w 2010 roku premier Jarosław Kaczyński
odwiedził Londyn i Downing Street, bardzo się zdziwiłam kiedy na koniec
wizyty Michał Kamiński, ówczesna „spinka”, zorganizował konferencję
prasową dla …. polskich mediów, które przybyły za Kaczyńskim! Takie
konferencje przeznaczone są z a w s z e dla mediów
miejscowych, czyli w tym przypadku brytyjskich. To jest dla polskich
władz szansa, aby zaprezentować swój program partyjny, opowiedzieć o
wartościach, związanych z programem, długoterminowych i dorażnych
inicjatywach – bezpośrednio, a nie przez „francuskich łączników” jak „GW”, TVN czy TVP.
I to takim językiem - nie mówię o płynnym angielskim, od tego są
tłumacze - ale w taki sposób, aby message dotarł i został zrozumiany.
Więc krok drugi: dlaczego Zjednoczona
Prawica nie organizuje konferencji prasowych dla tych parudziesięciu
korespondentów zagranicznych, akredytowanych w Warszawie, aby
bezpośrednio przedrzeć się do mediów zagranicznych ze swoim przekazem?
Bez zagłuszaczek po drodze? Bo tymczasem ci korespondenci owszem,
przychodzą, ale do Polsatu 2, który na okrągło podaje informacje ze
świata i do nowego kanału TVN, „Biznes i świat / patrz: program „Korespondent”/. Wiem co mówię, bo sama jestem tam zapraszana. Wiadomo, że od czasów KOR
monopol na kontakty Polski ze światem ma Michnik et consortes, że to
liberalna lewica narzuca światu swoją narrację, a my czytamy potem w
„Die Zeit” że oto w Warszawie faszyści przejęli władzę. Nie ma innego
wyjścia, musimy opracować sposoby, zbudować nośniki, które będą
przekazywały naszą, konserwatywną wersję zdarzeń.
Zgoda, nie odbędzie się to z wtorku na środę – ale im
szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy. Dziś świat zna tylko jedną
narrację o Polsce, naszej historii, dokonaniach, Prawie i
Sprawiedliwości - lewicowo-liberalną. Musi poznać naszą. W kancelarii
pana prezydenta, w kancelarii premiera potrzebni są ludzie, którzy
wiedzą jak to robić, po co i dlaczego? A przede wszystkim – jak,
bo po co i dlaczego, wszyscy wiemy. I wtedy polscy konserwatyści i
Zjednoczona Prawica będą mogli przebić się za granicę ze swoją prawdą.
Inaczej będziemy skazani na wieczne poczucie krzywdy, sprostowania w
mediach i procesy o ochronę dobrego imienia Polski i Polaków. To także
trzeba robić, tyle że perspektywa zmian – znacznie odleglejsza.
TEKST UKAZAŁ SIĘ NA STRONIE.SDP.
autor:
Elżbieta Królikowska-Avis
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
98. rządzi wciąż Ewa Kopacz :) a Wyborcza tak
PiS zastanie pusty MSZ? Trzech wysokich urzędników wyjeżdża na ambasadorów. Inni już wyjechali
MSZ odzyskany, ale opustoszały. Kto gdzie wyjeżdża
03.11.2015
Nie wiadomo, kto zostanie szefem MSZ. Wiadomo jednak, że na najwyższych
szczeblach spotka niewielu współpracowników poprzedników. W najbliższym
czasie trzech wysokich urzędników wyjeżdża na ambasadorów. Inni już
wyjechali.
W 2006 r. Jarosław Kaczyński mówił o "odzyskaniu MSZ". Wtedy ze
stanowiska ministra zrezygnował Stefan Meller, zastąpiła go przyjaciółka
prezydenta Lecha Kaczyńskiego Anna Fotyga. Nawet politycy PiS
twierdzili, że nie był to czas udany. Teraz szanse na ponowne objęcie
resortu przez Fotygę są niewielkie. Częściej typowany jest Witold
Waszczykowski, b. wiceminister MSZ, wyrzucony przez Sikorskiego za
nielojalność.
Czy MSZ czekają czystki? Na razie politycy PiS głośno domagają
się odwołania ambasadora w Madrycie Tomasza Arabskiego, b. szefa
kancelarii premiera Tuska, który odpowiadał za - ich zdaniem fatalną -
organizację wizyty w Smoleńsku w 2010 r. Kto jeszcze? Nie wiadomo.
Dziś w kierownictwie MSZ niewielu jest bliskich współpracowników
ministra Radosława Sikorskiego. Bogusław Winid jest ambasadorem w USA,
współtwórcą wizyty prezydenta Andrzeja Dudy ogłoszonej przez Pałac
Prezydencki jako sukces. Jacek Najder reprezentuje Polskę przy NATO, a
Grażyna Bernatowicz jest ambasadorem w Pradze.
Także obecne kierownictwo w dużej części wybiera się na
placówki. Ze stanowisk odchodzą wiceminister Henryka Mościcka-Dendys i
wiceminister Leszek Soczewica. Jak tłumaczy rzecznik resortu Marcin
Wojciechowski (sam udaje się na placówkę w Kijowie), to nie "ewakuacja",
ale zwykła rotacja w związku z zakończonymi kadencjami ambasadorów,
objęcie zaś ambasadorskiego stanowiska to kilkumiesięczny proces.
Przesłuchania na ambasadorów odbywały się latem, gdy jeszcze wygrana PiS
nie była taka pewna.
Mościcka-Dendys, która ostatnio towarzyszyła w większości
podróży zagranicznych prezydentowi Dudzie, pojedzie na placówkę do
Kopenhagi.
Leszek Soczewica objął placówkę w Bratysławie. To były generał,
wykształcony na amerykańskich uczelniach wojskowych, jest uważany za
osobę bliską Sikorskiemu.
Większość wyższych urzędników MSZ raczej nie przejmuje się
ewentualną zmianą władzy. Np. wiceminister prof. Artur Nowak-Far,
wybitny adwokat, został ściągnięty do MSZ przez Sikorskiego, a
wiceminister Konrad Pawlik, świetny specjalista od Wschodu, uważany jest
za urzędnika idealnie apartyjnego, swoją karierę zaczynał w kancelarii
prezydenta Lecha Kaczyńskiego w dziale zagranicznym.
Nowy szef MSZ będzie miał także wolną rękę w obsadzie Polskiego
Instytutu Spraw Międzynarodowych. Rząd PO-PSL przeprowadził konkurs na
nowego szefa placówki, ale ostatecznie jego wynik unieważnił.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19128865,msz-odzyskany-ale-opustoszaly-kto-gdzie-wyjezdza.html#ixzz3qQYk99hs
Dominika Wielowieyska
WIELOWIEYSKA: Atak PiS na gimnazja. Wielki chaos, straszenie nauczycieli...
PiS atakuje gimnazja
Prawo i Sprawiedliwość chce zlikwidować gimnazja. To rewolucja w
polskim systemie edukacji: przyniesie wielki bałagan, będzie kosztować
sporo pieniędzy, a skutkiem ubocznym będzie stres nauczycieli, rodziców i
dzieci.
potencjał,to oni są kluczem do poprawy edukacji, a nie ciągłe zmiany
organizacyjne w szkolnej strukturze
i Sprawiedliwość chce zlikwidować gimnazja. To rewolucja w polskim
systemie edukacji: przyniesie wielki bałagan, będzie kosztować sporo
pieniędzy, a skutkiem ubocznym będzie stres nauczycieli, rodziców i
dzieci.
Każda tak głęboka reforma powoduje zamieszanie i dlatego.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19128133,atak-pis-na-gimnazja.html#ixzz3qQZZ1L00
Katolik Kaczyński przejmuje władzę. To czemu widać dwa demony: nienawiść i zemstę
Konrad Sawicki - publicysta, redaktor "Więzi"
Gdy na kilka tygodni przed wyborami parlamentarnymi było już właściwie
jasne, że wygra PiS, a PO będzie musiała po ośmiu latach oddać władzę, w
środowiskach konserwatywnych i katolickich pojawiło się interesujące
zjawisko.
większość wierzących partii rosła radość, której w pewnym momencie
zaczęły towarzyszyć emocje
negatywne. Poczucie zbliżającego się sukcesu ustępowało czasami miejsca
słabo skrywanej radości z klęski rządzącej formacji. Delektowano się
wręcz upadkiem Platformy. Wraz z tym stopniowo tuż obok rosły dwa
demony: nienawiści oraz zemsty.
Wszystko to wybuchło ze
zdwojoną siłą po 25 października. Początkowo ze zdziwieniem, a potem z
zażenowaniem obserwowałem zadeklarowanych katolików, którzy nagle
odsłaniali swoje gorsze oblicza. Nieskrywane groźby, złorzeczenia i
deklaracje, co takiego powinno się zrobić z przegranymi politykami, w
sposób niekontrolowany przerzucano na wyborców PO oraz osoby publiczne,
które miałyby być "oczywistymi" sympatykami odchodzącej władzy.
Zauważmy tu, że wielu cieszących się z wygranej partii Jarosława
Kaczyńskiego tak bardzo utożsamiło się ze zwycięstwem, iż w swych
wypowiedziach bezwiednie przyjęło narrację w formie per my: wygraliśmy,
odebraliśmy im władzę, pokonaliśmy ich itp. To z kolei automatycznie
przerodziło się w festiwal
dywagacji i pomysłów, co i komu "powinniśmy" zrobić po tym sukcesie.
Nagle prawicowi wyborcy i publicyści bez zażenowania poczęli snuć plany:
tych dziennikarzy wyrzucimy z telewizji publicznej (powstają nawet
listy nazwisk), tę stację zamkniemy, do tych przyjdziemy o piątej nad
ranem - znamy wasze adresy, a tamtego wsadzimy do więzienia z pedofilem
do towarzystwa. Setki tego rodzaju pomysłów deklarowanych w formie per
my.
Jeśli już nie dziwią podobne wypowiedzi padające z
ust polityków, to przesiąknięte nienawiścią i żądzą odwetu deklaracje
ludzi przyznających się do wiary napawają grozą. To nie my - katolicy -
przejmujemy władzę, tylko formacja, na którą wielu z nas głosowało. A
jeśli nawet, to przecież nasze chrześcijańskie pojęcie władzy jest
diametralnie różne od nienawistno-odwetowego stylu. "Dla uczniów Jezusa
jedyną władzą jest władza służenia, jedyną mocą jest moc krzyża" -
przypomina papież Franciszek.
Poza tym niech wierzący pamiętają o tym, że ugrupowanie, które wygrało wybory, ma na koncie epizody mało katolickie. Gdy Marek Jurek wysunął propozycję całkowitego zakazu aborcji, PiS
w większości był przeciwny. Gdy w latach 2005-07 rządziła partia
Kaczyńskiego, nie podjęła nawet poważniejszej próby uregulowania rynku in vitro,
choć od lat panowała tu wolnoamerykanka. Warto też wspomnieć
sympatyzowanie z karą śmierci, której, jak wiadomo, przeciwnikami są
wszyscy ostatni papieże.
Ta nienawistno-odwetowa fala
dużo mówi o nas, wierzących. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w
biedzie - mówi przysłowie. Dziś można by je sparafrazować i sformułować w
ten sposób: prawdziwych katolików poznaje się przy władzy.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/politykaekstra/1,149197,19133899,katolik-przejmuje-wladze.html#ixzz3qWA8dpy7
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
99. Patyk Michał - student
Patyk Michał - student Bezpieczeństwa Narodowego na Uniwersytecie Jagiellońskim, sekretarz redakcji i publicysta „Mysl24.pl”, współpracownik portalu „ProstozMostu.Net” oraz kwartalnika „Myśl.pl”.
"Gówniarz" nie odpuszcza. Drugi list do Michnika
2 listopada 2015
Panie Adamie, minęło kilkanaście dni od mojego pierwszego listu do Pana (tutaj) i tęsknota odzywa się we mnie po raz drugi. Poza powrotem do średniowiecza i upadkiem demokracji jak to zdołała określić jedna z najrzetelniejszych gazet w tym kraju – niewiele się u nas zmieniło. Nie zmieniły się również moje poglądy na temat Pana – Szanowny Panie Redaktorze.
Przyznam, że z rozbawieniem przyjąłem słowa o „spadkobiercach tradycji faszystowskiej”, które wystukał w Pana obronie redaktor Czuchnowski. Bo czyż nie pisałem w swoim pierwszym liście do Pana, że „ciężko jest pisać list do osoby, która każdy przejaw krytyki uzna za język nienawiści, dzielenie Polaków i sianie faszystowskich poglądów.”? No i rzeczywiście, długo nie musiałem czekać. Co prawda, dziękuję za zainteresowanie Pana gazety moją skromną osobą, jednakże niewysłowiony jest mój żal, iż teksty, w których pisałem o znacznie ważniejszych dla Polski sprawach (proszę mi wybaczyć…) przeszły na ulicy Czerskiej bez echa.
Pan Redaktor Czuchnowski, zanim zaczął rzucać na swoim twitterze wulgaryzmami, odwołał się do mojego pierwszego listu, wyciągając z niego to, co było w nim „najważniejsze”. Mianowicie, powołał się na słowa dotyczące pańskiego wyjazdu do Izraela. Panie Redaktorze… nawet Pan nie wie jak mi wstyd, że dałem się zmanipulować jak dziecko. Gówniarz, to w końcu gówniarz, lecz biję się w pierś. Gorsze jednak jest to, że posunąłem się do insynuacji tak jak ludzie, z którymi przychodzi mi teraz korespondować (albo przynajmniej pisać listy, na które nie przychodzą odpowiedzi). Ja uwierzyłem w autentyczność słów Adama Michnika, który rzekomo miał stwierdzić, że jeśli Ruch Narodowy wejdzie do Sejmu, to wyemigruje do Izraela. A Pan uwierzył w istnienie w Polsce faszyzmu. Cóż, ja poczuwam się do odpowiedzialności, bo honor nakazuje mi przeprosić w momencie, gdy odnoszę się do słów, które nigdy nie padły. Mam również nadzieję, że pański Kolega – Redaktor Czuchnowski również zweryfikuje swoje poglądy. Czas pokaże, czy to zbyt duże oczekiwania z mojej strony.
Słowa o wyjeździe do Izraela okazały się zbyteczne. Rzeczywistość nie odebrała jednak zasadności o zakłamaniu medialnym, dzieleniu Polaków i manipulacjach. Po raz kolejny okazało się, że medialne autorytety nie uczą Polaków niczego poza szukaniem taniej sensacji i odbieraniem wiarygodności swoim oponentom. Słowa Redaktora Czuchnowskiego o faszyzmie są zniewagą dla każdego, kto wciela w życie ideały bohaterów takich jak choćby Rotmistrz Witold Pilecki. Nazwanie polskiego narodowca faszystą czy nazistą jest opluwaniem godności tych narodowców, którzy ginęli z rąk nazistów czy komunistów. Ginęli w obronie własnej Ojczyzny, a teraz tych, którzy oddają cześć narodowym bohaterom zrównuje się z ich katami. Wstyd Panowie. Wstyd.
Panie Adamie, głowa do góry! Średniowiecze nie jest takie złe!
Michał Patyk- w rubryce ciągle gówniarz.
Cena strachu przed PiS. Zobacz, kto obawia się o własne dochody
Najbardziej zagorzali obrońcy demokracji przed Jarosławem Kaczyńskim
wiedzą, ile stracą na zmianie władzy. Obawę o własne dochody próbują
więc przedstawić jako obawę o wolności obywatelskie.
Tomasz Lis od dawna wiedział, że po dojściu do władzy PiS będzie musiał
odejść z TVP. Im bardziej ta partia zyskiwała w sondażach, tym stawał
się zagorzalszym wojownikiem na ideologicznym froncie. Ponieważ
do dyspozycji miał nie tylko program publicystyczny w TVP 2, ale też
tygodnik „Newsweek Polska” i serwis NaTemat.pl ataki mógł przeprowadzać
na kilku flankach. Niedawno sam przyznał w felietonie, że ma obsesję
na punkcie Kaczyńskiego. Na okładkach kierowanego przez niego tygodnika
prezes PiS występował jako „świr” czy „zamachowiec”, w felietonie jako
człowiek pełen urojeń, który nie przejmuje się losem innych, bo sam
nie ma rodziny. Na dodatek według niego „Kaczyński chce wprowadzić
w Polsce ordynarny zamordyzm, którego nie powstydziłby się Putin”.Oczywiście Lis zdaje sobie sprawę, że z dojściem do władzy PiS
demokracja się nie skończy. Tak jak nie skończyła się w latach
2005-2007. Powinien też wiedzieć, że wzrosła wtedy ściągalność podatków,
spadły obciążenia fi skalne obywateli, a sądy zaczęły pracować
sprawniej. Zna też pewnie raport NIK, z którego wynika, że liczba
podsłuchów za rządów PO była większa niż za kadencji PiS. Słyszał taśmy,
na których szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz i prezes NBP Marek Belka
wbrew konstytucji ustalali odwołanie ministra finansów. Jeśli więc
rzeczywiście bałby się o polską demokrację, to już dawno powinien
zarzucać putinowskie metody ekipie PO. Wtedy jednak nie mógłby liczyć
na intratny kontrakt w TVP, pieniądze reklamowe z budżetu dla swojego
tygodnika i reklamy spółek Skarbu Państwa w NaTemat.pl.
(...)
Z tygodników najwięcej rządowych pieniędzy – ponad 603 tys. zł (bez
reklam spółek Skarbu Państwa) – dostała „Polityka”. Jej dziennikarze
prześcigają się w zarzucaniu Kaczyńskiemu autorytarnych inklinacji.
Nawet starający się zachować największy dystans do rzeczywistości Jacek
Żakowski pisze w tekście dla „Gazety Wyborczej”, że prezes PiS jest zły
i niebezpieczny dla Polski i dla demokracji.
Rząd PO-PSL
w latach 2008-2013 nagradzał przyjazne tytuły sowicie. „GW” otrzymała
ponad 7 mln zł, czyli 51 proc. wszystkich wydatków na ogłoszenia
w dziennikach. Nic dziwnego, że Adam Michnik widzi w zmianie władzy same
niebezpieczeństwa. Mówi o nadchodzącym putiniźmie, ale trudno pozbyć
się wrażenia, że chodzi też o pieniądze. Rząd PiS nie będzie tak chętnie
publikował ogłoszeń w dzienniku, który przypisuje mu diaboliczne cechy.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
100. cały ten jazgot Czerskiej
Agata Kondzińska
Czy dobra zmiana dotyczy też PiS
Rządowe układanki i próba sił w PiS pokazują, jak niewiele świeżego
powietrza wpadło do tej partii. Jarosław Kaczyński tak bardzo chciał
wygrać wybory, że w kampanii prezydenckiej wycofał się z pierwszej linii
frontu.
Wielki apetyt PiS na Sejm
Politycy PiS zapowiedzieli, że kluby parlamentarne Nowoczesnej i PSL
nie będą miały swoich wicemarszałków Sejmu, bo partia rządząca chce mieć
większość we władzach tej izby, oprócz marszałka - dwóch
wicemarszałków.
Magdalena Środa
Cztery horrendalne końce Glińskiego. Gimnazjum to nie jest meblościanka
Właściwie nie powinnam narzekać. Profesor Gliński jako przyszły
wicepremier obiecał profesorom pensję w wysokości trzykrotności średniej
krajowej.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
101. jazgot merdiów trwa, funkcjonariusze w pobudzeniu :)
Monika Olejnik
06.11.2015
01:00
Pani prezes może poczuła się wstrząśnięta, a może zmieszana. Sama nie może tworzyć rządu, tylko robią to za nią działacze.
Starzy pisowscy działacze,
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19145901,uleglosc.html#ixzz3qipfheeB
Wojciech Czuchnowski
Oswajanie Polaków z Antonim Macierewiczem
Jest prawdopodobne, że Antoni Macierewicz obejmie tekę ministra
obrony narodowej. Przed wyborami Beata Szydło przekonywała, że szefem
MON będzie Jarosław Gowin. Ale od kilku dni PiS oswaja opinię publiczną z
kandydaturą Macierewicza.
Prof. Markowski: Przy dominacji pewnej wersji polskości demokracja może zaniknąć
większe znaczenie na polskiej scenie politycznej?
To są dwie różne historie. Co do Ryszarda Petru, wszystko zależy od
tego, co się stanie z Platformą. Pierwszy scenariusz jest taki, że
będzie przejmował wyborców PO, drugi, że będzie się musiał ustawić obok.
Powiem tak: w żadnym kraju postkomunistycznym czysto liberalny program
nie daje więcej niż 12-15 procent poparcia, to taki naturalny sufit dla
takich partii. Jeśli Petru ustawi się tak, że zawsze będzie tym
mniejszym partnerem, to wtedy może być ważny w polityce, ale jako
dodatek do dużej partii i tą partia może być na przykład Platforma.
Natomiast jeśli chce iść w kierunku 20 procent poparcia, to musi mieć
szerszy pakiet propozycji i zając wyraźniejsze stanowisko w sprawach
socjo-kulturowych. Co do Pawła Kukiza nie mam zielonego pojęcia. Z
punktu widzenia politologicznego, on się we wszystkim myli. Jeśli po raz
drugi zobaczył wynik wyborów do Senatu, to trzymam za niego kciuki,
żeby jakaś myśl go naszła, żeby przeanalizował, jak działają
jednomandatowe okręgi wyborcze i wyjaśnił swoim sympatykom jak to się
dzieje, że JOW-y kreują dwupartyjny Senat i rugują z niego wszystkich
innych. Chyba, że znowu ogłosi, że to spisek elit. teraz ujawnia nowe
pokłady politologicznej ignorancji i proponuje nam system prezydencki,
który byłby dla nas katastrofą. Poza tym, zapowiedział po wyborach, że
dwa lata i on to wszystko rozwali. Nie dopytaliśmy do tej pory, co
będzie po tym rozwaleniu. On jest antyinstytucjonalny, ale nie wiadomo,
czy utrzyma swoich posłów we własnym klubie parlamentarnym. W każdym
parlamencie ma prawo istnieć radykalna, populistyczna-nacjonalistyczna,
anarchistyczna partia, która nagłaśnia rzeczy bolesne dla różnych
mniejszości, chociaż kompletnie nie rozumiałem tych 21 procent Polaków,
którzy widzieli w nim prezydenta, ale 8 procentowa partia w parlamencie,
choć nie ma sensownych recept naprawy rzeczywistości, która tylko
krytykuje - dobrze, ok. Jeśli są tacy, którzy się buntują przeciwko
czemuś, to ich głos powinien być wysłuchany i dobrze by to odbywało się w
parlamencie, a nie na ulicy.
Chyba czekają nas burzliwe lata w polityce, prawda?
Zobaczymy.
Optymistą Pan nie jest?
Jestem demokratą, dla mnie najważniejsze, żeby w naszym kraju
zakorzeniła się ta forma ładu społeczno-politycznego. W demokracji będą
bowiem współistniały różne postaci polskości, natomiast przy dominacji
pewnej wersji polskości demokracja może zaniknąć, podobnie jak
alternatywne do dominującej wizje polskości. Więc trzymam kciuki za
demokrację i czekam, aż nowa władza potwierdzi, że się kompletnie
myliłem i będzie się zachowywać zgodnie z demokratycznymi wartościami i
procedurami. Bo jeszcze raz podkreślam, przy 50 procentowej frekwencji,
37,5 procent poparcia, to 19 procent aktywnego poparcia Polaków dla tej
partii. Więc PiS ma absolutnie prawo do zarządzania krajem, natomiast
nie ma żadnej legitymacji do wywracania do góry nogami porządku
konstytucyjnego.
Holland zaniepokojona wynikiem wyborów: Wygrana PiS-u to skręt w stronę autorytaryzmu
Jej zdaniem rosnący eurosceptycyzm może grozić rozpadem Unii Europejskiej.
Odlot to mało powiedziane. Strachy na lachy prof. Markowskiego:
PiS będzie miało premiera, Sejm, prezydenta i... episkopat. "To może być
za dużo, tego nie da się wytrzymać!"
"Kaczyński ostatecznie sam zdecyduje po
wysłuchaniu tych, którzy mu coś tam podsuwają. To jest takie z natury
feudalne: niech sobie maluczcy pogadają, a i tak on swoją mądrością
zadecyduje."
Paweł Wroński
Jeśli ktoś, głosując na PiS, uważał, że partia się zmieniła, niech nie czuje się oszukany
W domu partii przy ul. Nowogrodzkiej wykuwa się nowy rząd PiS. Padają nazwiska, nazwy resortów.
http://wyborcza.pl/1,75968,19151941,nowe-stare-czasy.html
"Strach"
i czarno-białe twarze m.in. Tomasza Lisa, Adama Michnika i Kuby
Wojewódzkiego na okładce "Do Rzeczy". "Nikt rozsądny nie uwierzy, by PiS
miało zamiar ograniczać wolności obywatelskie", czytamy w okładkowym
artykule. "Twardą linię" i rząd "bezpośrednio podporządkowany prezesowi
partii" prognozuje tygodnik w artykule poświęconym tworzeniu gabinetu
Beaty Szydło. Więcej>>>
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
102. Nowy rządMarkowski o
Nowy rząd
Markowski o rządzie: Kaczyński ma w nosie opinię publiczną. To on zadecydował i on zostanie rozliczony
Żadnych zaskoczeń - skomentował skład rządu Beaty Szydło prof. Radosław
Markowski, politolog z SWPS. - Jarosław Kaczyński pokazał, że ma
totalnie w nosie to, co się sądzi o jego kandydatach. Działa wbrew
opinii publicznej. To on decyduje i z tego co zrobił, zostanie
rozliczony - podkreślił.Według prof. Markowskiego największe zdziwienie na Zachodzie budzić
będzie nominacja nieprawomocnie skazanego na karę więzienia Mariusza
Kamińskiego na koordynatora służb specjalnych. Nasz rozmówca podkreśla,
że już postawione zarzuty wystarczają, by politycy rezygnowali z
piastowanych stanowisk. Tu jest inaczej. - To polska innowacja, polski wkład do demokracji - zauważył.
"Wygrała partia, ma większość i robi co chce"
Do nominacji dla Antoniego Macierewicza prof. Markowski
podchodzi ze spokojem. Ale ostrzega: - Jesteśmy w NATO i UE. Wszelkie
wybryki zostaną przez naszych sojuszników odnotowane - mówi.
Macierewicz, Ziobro, Kamiński. Znamy skład rządu >>>
Podczas prezentacji składu rządu Beata Szydło
stała na scenie wraz z Jarosławem Kaczyńskim. I powszechnie mówi się,
że to prezes PiS miał większy udział w jego powstawaniu. - To wszystko
jest Jarosława Kaczyńskiego. Prezydent jest Jarosława Kaczyńskiego, rząd Jarosława Kaczyńskiego i parlament Jarosława Kaczyńskiego - stwierdził politolog.
Prof. Markowski zaznaczył też, że Platforma Obywatelska powinna
powstrzymać się od alarmistycznych komentarzy, które od kilku dni
wygłaszali. - Wygrała partia, ma większość i robi co chce. Kropka -
skwitował nasz rozmówca.
Lis żenujący jak zwykle
„Prezes mówił, że zemsty nie będzie, ale sprawiedliwość być musi. Będzie sprawiedliwa zemsta”.
Nowy rząd PiS
Macierewicz i Ziobro w rządzie. Wielowieyska: Wielkie nieszczęście dla Polski. Kompromitacja
Kampania wyborcza PiS, która promowała spokojny, stonowany styl i
eksponowała racjonalnych polityków, była oszustwem - stwierdziła w
Poranku Radia TOK FM Dominika Wielowieyska, komentując pogłoski o
pojawieniu się w rządzie Antoniego Macierewicza i Zbigniewa Ziobro.Trzeba powiedzieć zdecydowanie i otwarcie, że Macierewicz jako szef MON
to wielkie nieszczęście dla Polski i kompromitacja na scenie
międzynarodowej. To polityk skrajnie niepoważny i niekompetentny. Prace
jego zespołu smoleńskiego dowiodły, że była to zwykła hucpa. Sprawę
tragedii smoleńskiej zamieniono w groteskowy spektakl, a odpowiedzialny
jest za to Macierewicz - mówiła Dominika Wielowieyska w Poranku Radia
TOK FM kilka godzin przed ogłoszeniem składu rządu Beaty Szydło.
Publicystka nie zostawiła też suchej nitki na Zbigniewie Ziobro.
- Ziobro jako minister sprawiedliwości to także nieszczęście dla
Polski. Sterował ręcznie prokuraturą, dowiodły tego liczne raporty,
które dokładnie opisywały jego działalność - wskazywała.
Zaczęło się… Lis wieści „wszystko co najgorsze”: „Macierewicz, Ziobro i Kamiński. I wszystko jasne. Będzie jazda bez trzymanki”
„Nieoficjalne - za dwa tygodnie Macierewicz jedzie po wrak. Wszystko dogadane.”
— stwierdził na Twitterze Tomasz Lis, który chyba wciąż mocno
przeżywa wygrane przez Prawo i Sprawiedliwość wybory, a dziś dodatkowo
musiał zmierzyć się z składem nowego rządu.
— pisze Lis i dodaje:
To nie koniec drwin z nowego ministra obrony.
To jednak nie jedyne oceny jakie konstruuje naczelny „Newsweeka”.
Oberwało się także Jarosławowi Sellinowi, który był gościem Telewizji Polskiej.
mmil/Twitter
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
103. oj Markowski,Markowski
kiedy ten pan przestanie "jojczyć "?
gość z drogi
104. OSTATNIE PODRYGI LISA W PUBLICZNEJ
2015 11 09 Bosak i Winnicki świetnie się bawią na balu u Lisa, Rzeźnia
---------------------------------------------------
W 2007 roku nie było zemsty. Będzie teraz
Upiory wróciły. Witamy w państwie PiS, gdzie służby walą w drzwi o 6 rano
10.11.2015
Powrót Ziobry, Macierewicza i Kamińskiego oznacza, że dla PiS nie ma żadnych granic i że wszystko wolno
rząd Jarosława Kaczyńskiego. Odsunęli PiS od władzy, bo nie chcieli
podsłuchów, tropienia spisków i układu, mieli dość prowokacji, oskarżeń,
insynuacji, szczucia na lekarzy, opozycję i biznesmenów, dość tropienia
agentów i pomówień w mediach. Nie chcieli państwa, które symbolizował
funkcjonariusz w kominiarce walący o szóstej rano do drzwi w
towarzystwie kamer telewizji.
2. Symbolem tego państwa byli trzej ludzie: Zbigniew Ziobro - prokurator generalny i minister sprawiedliwości, Mariusz Kamiński - szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego, oraz Antoni Macierewicz - likwidator WSI i wiceminister obrony narodowej.
3. Szybkie, skuteczne i sprawiedliwe rozliczenie ich działalności wydawało się oczywistą konsekwencją wyborów i gwarancją powrotu do normalności.
4. Tak się jednak nie stało. Premier Donald Tusk od razu dał
czerwone światło ABW, która zebrała dowody na łamanie prawa przez
połączone siły służb specjalnych i prokuratury. Nie powstała "biała
księga" nadużywania władzy i nacisków na wymiar sprawiedliwości. Komisja
śledcza, która miała ustalić odpowiedzialność Ziobry za śmierć posłanki
SLD Barbary Blidy, działała zbyt wolno. Komisja śledcza ds. nacisków na
służby i prokuraturę została sparaliżowana przez wewnętrzne spory i
brak woli politycznej. W kadencji 2007-11 Platforma uciekała, jak mogła,
przed wnioskiem o postawienie Ziobry przed Trybunałem Stanu, lekceważąc
głosy, że za chwilę będzie za późno.
Jakoś szło
rozliczanie Macierewicza za kłamliwy i niszczący polski wywiad raport z
likwidacji WSI. Do czasu gdy prokuratura wydała kuriozalne orzeczenie,
że były wiceminister obrony - chociaż winny - nie może odpowiadać przed
sądem, bo pełniąc swoją funkcję likwidatora WSI, nie był urzędnikiem
państwowym.
Najdalej poszło rozliczanie nadużyć
Kamińskiego. Został oskarżony i skazany. Ale surowy wyrok sądu pierwszej
instancji zapadł za późno i został odczytany jako akt polityczny.
5. Nieudolne próby osądzenia IV RP trwały tak długo, że część
spraw się przedawniła. Zdążyła wyrosnąć generacja wyborców, którzy nie
mieli pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi i którym prawica mogła wmówić
dowolną bzdurę o odwecie. Ale naprawdę nie było ani odwetu, ani
sprawiedliwości.
6. Gdyby Ziobro, Macierewicz i Kamiński
mieli dzisiaj prawomocne wyroki, choćby za przekroczenie uprawnień, ich
droga do stanowisk publicznych byłaby na lata zamknięta. I nie
zmieniłaby tego nawet wola "żelaznego prezesa".
7. Powrót upiorów IV RP jest bezlitosną konsekwencją błędów, zaniechań i kuriozalnych decyzji.
W 2007 r. nie chodziło o zemstę. Zemsta będzie teraz.
8. Ziobro przeprowadzi "reformę" wymiaru sprawiedliwości.
Zacznie od likwidacji urzędu niezależnego od władzy prokuratora
generalnego. Sam będzie pełnił tę funkcję. Wrócą naciski i dyspozycyjni
prokuratorzy "na telefon". Będzie weryfikacja niewygodnych sędziów,
którym zgodnie z przedwyborczym projektem PiS zbada się mocz i pośle ich
na wariograf.
Macierewicz jako szef "zespołu
smoleńskiego" przez ostatnie lata oskarżał polskich prokuratorów
wojskowych o zdradę. Pluł im na mundur, chociaż rzetelnie prowadzili
śledztwo w sprawie katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. Teraz jako szef MON
będzie jednym z ich przełożonych. Tak jak zapowiadał na wiecu w Chicago,
porachuje się z "Polakami odpowiedzialnymi za zamach w Smoleńsku".
Ujawni aneks do raportu z weryfikacji WSI (wstrzymany przez prezydenta
Lecha Kaczyńskiego). Znów poznamy prawdy objawione w głowach
Macierewicza i jego ekipy.
>> CZYTAJ TEŻ: Lista przebojów Antoniego Macierewicza
Skazany (nieprawomocnie) Kamiński zostaje nadzorcą służb
specjalnych, które dewastował jako szef CBA. Jaki sygnał daje to
funkcjonariuszom, których zadaniem jest przestrzeganie prawa, działanie w
jego granicach? Co oznacza dla nich szef, który wspierał własną partię
na rzekomo apolitycznym stanowisku, a po zwolnieniu ze służby stał się
posłem i wiceprezesem tej partii? Także jego zastępcy i współpracownicy,
na czele z "agentem Tomkiem", po wyrzuceniu z CBA zasilili szeregi PiS.
Apolityczność służb specjalnych staje się kiepskim żartem.
9. Ponadto przypadek Kamińskiego ukazuje obowiązujące w świecie PiS
standardy. Gdy został skazany za łamanie prawa w służbach, prezes tej
partii ostentacyjnie zlekceważył wyrok sądu i wystawił Kamińskiego tuż
po sobie na liście wyborczej. Po wyborach poszedł dalej - Kamiński nie
sprawdził się w jednej służbie, więc stanie na czele wszystkich. A nowa
władza ustami premier Szydło sugeruje, że w apelacji spodziewa się, iż
"sprawiedliwość stanie po stronie Kamińskiego". Jest to nie tylko nacisk
na sąd, ale również autorytarna koncepcja sprawiedliwości, która ma być
"po naszej stronie".
10. Powrót Ziobry, Macierewicza i
Kamińskiego oznacza, że dla PiS nie ma żadnych granic i że wszystko
wolno. Jarosław Kaczyński zdaje się mówić: "Prawo i zasady nie będą
ograniczać naszej władzy, są jej narzędziami. I to my decydujemy, kto i
kiedy je łamie".
Powrót państwa, które tak traktuje
prawo, ułatwiła Platforma, nieudolnie i kunktatorsko rozliczając IV RP.
Teraz jest już za późno.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19164526,powrot-upiorow-witamy-w-panstwie-pis.html#ixzz3r5TBpKnT
Były hipis został szefem klubu PiS. Jego eksdziewczyna Kora opowiadała, jak razem palili trawkę
Niezwykle
wesoło było we wtorek w Sali Kolumnowej, gdzie zebrał się klub PiS. Na
jego szefa wybrano Ryszarda Terleckiego. Po opuszczeniu sali prof.... więcej
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
105. Panie Czuchnowski
relanium na nerwy albo herbatkę z melisy...dobra rada...za darmo
gość z drogi
106. Szef SSS* prof. Aleksander
Szef SSS* prof. Aleksander Smolar prezes Fundacji Batorego szykuje grunt pod wybory. RAZEM.
Smolar: Ten rząd będzie jechał po tzw. bandzie
Rewolucja społeczno-kulturowa to będzie główne
zainteresowanie Jarosława Kaczyńskiego - mówi politolog i prezes
Fundacji Batorego
główne zainteresowanie Jarosława Kaczyńskiego. W tych obszarach posuną
się na tyle, ile tylko będą mogli - mówi Aleksander Smolar, politolog i
prezes Fundacji Batorego
Jałoszewski: Jak pan ocenia nominacje do rządu Szydło? O czym świadczą
teki ministrów dla Ziobry, Macierewicza i Kamińskiego?
Aleksander Smolar:
Macierewicz, Ziobro, Kamiński i Waszczykowski będą radykalnym skrzydłem
rządu Szydło. To będą silni ministrowie. Wcześniej kontestowali pozycję
Szydło, która może być tylko posłańcem pomiędzy nimi a prezesem
Kaczyńskim...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19164038,smolar-ten-rzad-bedzie-jechal-po-tzw-bandzie.html#ixzz3r7uKV9or
Wojciech Czuchnowski
Witamy w państwie PiS, gdzie służby walą w drzwi o 6 rano
Powrót Ziobry, Macierewicza i Kamińskiego oznacza, że dla PiS nie ma
żadnych granic i że wszystko wolno. Ułatwiła go Platforma, nieudolnie i
kunktatorsko rozliczając IV RP. Teraz jest już za późno.
Witold Waszczykowski. Szef MSZ islamofobem
sierpnia przez Polski Instytut Spraw Międzynarodowych Witold
Waszczykowski, od wczoraj minister spraw zagranicznych, uzasadniając
swój sprzeciw wobec przyjmowania uchodźców przez Polskę, oznajmił
publicznie, że jest islamofobem.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19164019,witold-waszczykowski-szef-msz-islamofobem.html#ixzz3r7y5j8lp
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
107. 11 listopada bez prowokacji policyjnych smuci Michników
Marsz Niepodległości był spokojny jak nigdy i ksenofobiczny jak zawsze [NASZYM ZDANIEM]
Na
marszu były pojedyncze rodziny z dziećmi, były osoby starsze; była
minuta ciszy dla poległych żołnierzy i okrzyki "chwała bohaterom". To
wszystko stanowiło jednak niewielką część wydarzenia.
Lewackie media skręcają się ze złości, że na marszu nie było bójek -
grzmiał ze sceny jeden z organizatorów Marszu Niepodległości. Za brak
incydentów należą się pochwały. Ale to nie zmiana tego, że na marszu
wzywano do ksenofobii i nienawiści.Na Marszu Niepodległości były pojedyncze rodziny z dziećmi, były osoby
starsze; była minuta ciszy dla poległych żołnierzy i okrzyki "chwała
bohaterom". To wszystko stanowiło jednak niewielką część całego wydarzenia.
Marsz - organizowany zresztą przez środowiska narodowe -
zdominowały nacjonalistyczne i ksenofobiczne hasła oraz wyzwiska pod
adresem różnych "wrogów narodu" (na tyle, na ile dało się je usłyszeć
między wybuchami petard).
1) Było spokojniej niż w poprzednich latach
Policja nie otrzymała sygnałów o poszkodowanych lub rannych - to
najważniejsza informacja związana z bezpieczeństwem w czasie marszu.
Warszawskie Biuro Bezpieczeństwa
i Zarządzania Kryzysowego poinformowało, że marsz był "o wiele
spokojniejszy niż rok temu", choć dochodziło do drobnych incydentów -
odpalano race i zrzucano je z mostu Poniatowskiego na Wisłostradę.
Dodatkowo, uszkodzony został samochód TVP, a Pomnik Wdzięczności Żołnierzom Armii Radzieckiej w Parku Skaryszewskim został oblany czerwoną farbą.
Przypomnijmy - w ubiegłym roku zatrzymano około 200 osób, a
kilkadziesiąt zostało rannych. Bojówkarze rzucali w policjantów m.in.
racami, kostką brukową i butelkami. Stołeczny ratusz wycenił straty na
90 tys. zł.
To zasługa organizatorów marszu i dobrze
zorganizowanej straży, mającej niełatwe zadanie panowania nad wielkim
tłumem, a także policji, która była niewidoczna i m.in. dzięki temu
uniknięto starć chuliganów i funkcjonariuszy.
2) Ksenofobiczne hasła
Marsz środowisk narodowych szedł w tym roku pod hasłem "Polska
dla Polaków, Polacy dla Polski". Na transparentach niesiono jednak
znacznie więcej haseł, m.in.: "Śmierć wrogom ojczyzny", "Wróg u bram",
"Stop islamizacji Polski" czy dosyć oryginalne "Wolimy kotleta od
Mahometa".
Uczestnicy byli jeszcze bardziej swobodni, gdy
przyszło do wykrzykiwania haseł. "Raz sierpem, raz młotem, czerwoną
hołotę", "Zawsze i wszędzie, policja je*ana będzie" - to tylko część z
nich.3) Frekwencja
Na razie trudno mówić o dokładnej frekwencji. Według różnych szacunków w
marszu uczestniczyło od 35 do nawet 100 tysięcy osób. Policjanci na
podstawie wideo ze śmigłowców ocenili, że w pochodzie szło około 70
tysięcy osób. To tyle samo ile w ubiegłym roku.
4) Kontrowersyjni goście
Jeszcze przed marszem pojawiła się informacja o gościach
zaproszonych przez organizatorów. Rano delegacja złożona m.in. z
przedstawicieli neofaszystowskiej włoskiej organizacji Forza Nuova i
skrajnie prawicowego węgierskiego Jobbiku odwiedziła Sejm.
Po marszu goście wygłaszali przemówienia na scenie ustawionej na
błoniach Stadionu Narodowego. Był tam m.in. burmistrz węgierskiego
Asotthalom Laszlo Toroczkai. Toroczkai zasłynął klipem skierowanym do
uchodźców, nakręconym w stylu taniego kina akcji. Mówi w nim m.in.: "Ci,
którzy chcą wedrzeć się na Węgry nielegalnie, mogą szybko skończyć w
więzieniu".
Kryzys migracyjny stanowił najważniejszy
wątek w przemówieniach gości, jednak nie był jedyny. Przedstawiciel
szwedzkich środowisk narodowych przeszedł płynnie od uchodźców do "lobby
gejowskiego", a Włoch mówił z kolei o żydowskich wpływach i ideologii
gender.
Uderzał fakt, że bezpośrednio po reprezentancie
Forza Nuova, która jest organizacją o charakterze neofaszystowskim i
należy do koalicji partii faszystowskich założonej przez Alessandrę
Mussolini, przemawiał porucznik Jan Nowicki, żołnierz Armii Krajowej.
5) Paranoje narodowców: "Mamy prawo się bać"
- Lewacka i islamska agresja, wymierzona w wartości
chrześcijańskie i narodowe, tworzy w nas obawę. I mamy prawo się bać -
mówił tuż po zakończeniu Marszu Niepodległości ks. Jacek Międlar.
W wystąpieniach na błoniach Stadionu Narodowego, duchowny
zapewniał, że "nie można pozwolić, by ten strach przerodził się w
nienawiść". - My chcemy dialogu, ale nikt nie chce z nami rozmawiać -
mówił ks. Międlar.
- My nie chcemy walczyć młotem
nienawiści, ale mieczem Ewangelii - zakończył ks. Międlar. To szlachetne
wezwanie. Jednak praktyka wygląda zupełnie inaczej: na marszu nie było
może bitwy z policją, była za to nienawiść, rasizm i ksenofobia.
Nie było awantur? Ale oburzyć się trzeba! Miecugow: Nikt tam nie
jest w stanie powiedzieć "Bóg, Honor, Ojczyzna" normalnym głosem, tylko
ryczą! "30 proc. uczestników to bezrobotni po szkołach bez lekcji
historii!"
"Moi rodzice pamiętali i ktoś, kto nie ma obrzydzenia do książek może przeczytać, w co się przerodziły marsze z pochodniami..."
— w taki sposób Grzegorz Miecugow mówił o tym, co przeszkadzało mu na tegorocznym Marszu Niepodległości.
Dodajmy - Marszu, na którym pojawiło się kilkadziesiąt tysięcy
osób, a gdzie jednak nie było awantur, zamieszek, ani nawet incydentów.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Marsz Niepodległości na ulicach Warszawy. Jak na razie bez ekscesów -
kilkadziesiąt tysięcy uczestników doszło spokojnie przed Stadion
Narodowy. ZDJĘCIA
Miecugow był pod wrażeniem liczby uczestników:
— ocenił.
— zastanawiał się komentator tvn24.
Miecugow krytycznie odniósł się też do pomysłu, by za rok zorganizować wspólny marsz pod patronatem prezydenta Dudy.
— zawiesił głos.
— zakończył publicysta tvn24.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
108. w tfu! publicznej myślą, że prezydentem jest Komorowski :)
„PiS ma kłopoty, by uznać, że mają swoją cząstkę w sukcesie 25-lecia wolności”
– Widać, że Prawo i Sprawiedliwość ma jeszcze kłopoty, by uznać,
że mają swoją cząstkę w tym sukcesie 25-lecia wolności. Jeszcze ciągle
ma skłonność do myślenia, że tak naprawdę...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
109. odjazd lewaczki pfor. Płatek
Hasło "Polska dla Polaków" jest sprzeczne z art. 1 Konstytucji RP, który mówi, że "Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli". Nie możemy w sposób demonstracyjny lekceważyć tego co mówi konstytucja - oceniła Płatek.
Prof. Płatek przyznała, że hasło marszu kojarzy jej się z hasłami głoszonymi w III Rzeszy. - Nacjonalizm i wykluczanie prowadziły do bardzo złych skutków. Rozumiem, że ci młodzi ludzie tego nie pamiętają. Myślę, że jest to źle przerobiona lekcja historii - stwierdziła. - Dla mnie to, co pani mówi jest zupełnie absurdalne. Oczywiście można interpretować w sposób złośliwy to hasło, ale można je interpretować zgodnie z jego duchem. Myślę, że Bóg stworzył Ziemię Obiecaną po to, żeby było to miejsce dla Żydów i stworzył Polskę, aby było to miejsce do zamieszkania przez Polaków. Myślę, że żadnemu z uczestników marszu nie przyszłaby do głowy taka interpretacja, zwłaszcza, że nasza historia to nie jest historia wykluczania tylko zapraszania - odpowiadał Marian Piłka. (http://www.tvn24.pl)
http://www.tvn24.pl/monika-platek-i-marian-pilka-o-marszu-narodowcow,593...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
110. to już jest koniec, ostatnie POdrygi III RP odzyskanej dla Michn
Mało kto przysłużył się tak do zabetonowania na
długie lata układu pookrągłostołowego jak Adam Michnik. Po tym, co
wyprawiała jego gazeta w ostatnich latach, nikt nie odbierze mu tytułu
głównego propagandysty III RP.
W tym kontekście dziwi, że komuś jeszcze przyszło do głowy, żeby
nagradzać go za… rzetelność, profesjonalizm i najwyższe standardy w
dziennikarstwie. Tak, to nie żart - na taki właśnie pomysł wpadli
uczestnicy studenckiego plebiscytu.
Jak podaje portal wirtualnemedia.pl, Michnik ma otrzymać statuetkę w
kategorii AuTORytet w tegorocznej edycji plebiscytu MediaTory.
— czytamy.
Naczelny „GW” ma odebrać statuetkę podczas
gali finałowej MediaTorów 28 listopada w Auditorium Maximum w Krakowie. W
poprzednich latach w tej samej kategorii nagrody nagradzani byli m.in.
Wojciech Mann, Monika Olejnik, Marek Niedźwiecki i Wojciech Jagielski.
O przyznaniu nagrody Adamowi Michnikowi zadecydowali studenci kierunków dziennikarskich.
W tegorocznej edycji głosować mogło ponad 10 tys. studentów z 21
uczelni wyższych. Plebiscyt organizują Stowarzyszenie MediaTory oraz
koło naukowe studentów Dziennikarstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego.
bzm/wirtualnemedia.pl
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
111. przyszła baba do lekarza, a to Michnik :)po francuzku:)
Michnik: Były lęki, czy Niemcy przyłączą Dolny i Górny Śląsk. "Ludzie w Bytomiu na poważnie bali się"
Bytomia pytali mnie, czy Niemcy przejmą ich miasto i ich wypędzą - mówił
Adam Michnik na konferencji poświęconej zjednoczeniu Niemiec i uznaniu
polskich granic
polsko-niemieckiego traktatu granicznego zorganizowała Ambasada Francji,
Fundacja Bronisława Geremka oraz działający przy Uniwersytecie
Warszawskim Ośrodek Kultury Francuskiej i Studiów Frankofońskich. Do tej
pory na...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19184763,michnik-byly-leki-czy-niemcy-przylacza-dolny-i-gorny-slask.html#ixzz3rOwC7ZOU
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
112. rządu PiS jeszcze nie ma :)
Rząd PiS utrwali pozycję Polski jako kraju imitacji, półperyferyjnego [ŻAKOWSKI]
"Ekipa gospodarcza rządu Beaty Szydło jest obiecująca" napisał Witold Gadomski. Kompletnie się z nim nie zgadzam.
Nominacje dla Morawieckiego, Kwiecińskiego, Szałamachy, Streżyńskiej są
uspokajające dla rynków i przedsiębiorców, ale niczego dobrego nie
obiecują dla rozwoju Polski...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19192913,mission-impossible.html#ixzz3reLS5Td2
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
113. 16 listopada 2015 r. rząd
16 listopada 2015 r. rząd Beaty Szydło zaprzysiężony.
Prezydent Duda powołał rząd. Szydło premierem, Macierewicz szefem MON... Wśród gości ojciec Rydzyk
Uroczystość zaprzysiężenia odbyła się dziś w Pałacu
Prezydenckim. Beata Szydło, która od dziś pełni funkcję premiera Polski,
w ciągu dwóch tygodni powinna wygłosić exposé. Prawdopodobnie zrobi to
już w najbliższą środę
Cały tekst: http://wyborcza.pl/0,0.html#ixzz3rgVXAnB3
pieniądze
Ma rządzić resortem, który jeszcze nie istnieje. Wydawać miliardy, których jeszcze nie ma. Kim jest Morawiecki?
Mateusz Morawiecki to nowy minister w rządzie PiS. Ma stanąć na czele
resortu, który tak naprawdę jeszcze nie istnieje, i zarządzać
pieniędzmi, których też jeszcze nie ma, czyli na czele Ministerstwa
Rozwoju. Za czasów jego rządów BZ WBK stał się perłą w koronie polskiej
bankowości. Czy teraz uda mu się zrealizować obietnice Beaty Szydło? Jak
ustosunkuje się do jednego ze sztandarowych pomysłów rządu, dotyczącego
opodatkowania transakcji finansowych?
PiS przejmuje ministerstwa
Rządy PiS. Minister Ziobro o karach dla sędziów. Szefowa MEN zaprasza Elbanowskich
Nowi ministrowie udali się do swoich resortów. Zbigniew Ziobro
zapowiedział zmianę ustawy o prokuraturze, kary dla sędziów i
prokuratorów, wobec których "pojawią się wiarygodne dowody wskazujące na
korupcję" oraz dla biegłych, którzy wydadzą fałszywą opinię. Antoni
Macierewicz, mówił, że jednym z najważniejszych zadań państwa jest
zapewnienie obywatelom bezpieczeństwa. Pierwszym gościem w Ministerstwie
Edukacji Narodowej będą Karolina i Tomasz Elbanowscy.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19197740,pis-przejmuje-ministerstwa-ziobro-zapowiada-kary-dla-sedziow.html#ixzz3rgUQCLK7
Komentarz Wojciecha Czuchnowskiego
Piotr Bączek szefem SKW. Musi więc wrócić sprawa martwej wiewiórki
Luty 2011 r. Wieczór. Piotr Bączek, szef klubu "Gazety Polskiej" w
Warce, wraca po spotkaniu z posłami PiS ziemi radomskiej. Gdy zbliża się
do furtki swojego domu, odkrywa, że na metalowych prętach wisi martwa
wiewiórka.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19196541,piotr-baczek-szefem-sluzby-kontrwywiadu-wojskowego-musi-wiec.html#ixzz3rgUifZAt
Nowi ministrowie przejmują resorty. Exposé premier Szydło w środę. We wtorek debiut rządu PiS w Brukseli
–
Stajemy dziś przed wami, jako jedni z was. Sprawy naszej ojczyzny będą
dla nas zawsze najważniejsze – zapowiedziała premier Beata Szydło,
która... więcej
TNS Polska: 44 proc. chcących głosować popiera PiS, 17 proc. PO
44
proc. badanych, którzy zadeklarowali chęć udziału w wyborach
parlamentarnych, chce głosować na PiS, 17 proc. na PO, 9 proc. na
formację... więcej
Niebywałe. Lis o posłach Kukiza: „naziolki”
Kukiz reaguje natychmiast: „Za 'naziolków' odpowie pan przed sądem. Za resztę - przed Bogiem”.
Tomasz Lis
bezpardonowo atakuje Ruch Kukiza i jego posłów, dowodząc po raz
kolejny, że nie ma dla niego granic kompromitacji. W felietonie Lis
stwierdza: „intelektualista Kukiz wprowadził do Sejmu paru naziolków”.
„Zgodnie z moimi przewidywaniami tragedia w Paryżu dała
paliwo polskim rasistom i ksenofobom. Nie trzeba myśleć, wystarczy
potępić wroga, którym - w większym stopniu niż terroryści, mam wrażenie,
są dla naszych kołtunów i rasistów, jacyś lewacy” –
pisze Tomasz Lis na swoim portalu natemat.pl. W niezwykle agresywny
sposób Lis grzmi na Polaków, którzy boją się przyjmować imigrantów.
Lis uderza w ruch
Kukiz'15. „Nieoceniony intelektualista Kukiz zastanawia się czy większa
jest zbrodnia "dziczy" czy też "lewactwa, które dziś sprowadziło". Na
razie intelektualista Kukiz wprowadził do Sejmu paru naziolków” – pisze pieszczoch rządu PO-PSL.
Na te słowa na Facebooku zareagował Paweł Kukiz,
który zapowiada pozew przeciw Tomaszowi Lisowi. „Za 'naziolków' odpowie
pan przed sądem. Za resztę - przed Bogiem” – pisze jednoznacznie Kukiz.
Histeria w programie Tomasza Lisa. Istny festiwal kuriozalnych wypowiedzi! "Jeśli prześledzi się koncepcje ideowe władzy pisowskiej, to mamy do czynienia z przejęciem Trybunału"
Temat ustawy o Trybunale Konstytucyjnym zdominował program „Tomasz Lis na żywo” (TVP 2). Gośćmi redaktora naczelnego „Newsweeka” byli m.in. Ryszard Kalisz, Roman Giertych, prof. Marek Chmaj i prof. Antoni Dudek.
Pierwszy z wymienionych zaczął od mocnych akordów.
Orban doprowadził do sytuacji, że Trybunał Konstytucyjny jest podległy jemu. (…) Mogę powiedzieć, że jest na usługach rządu. Jeśli prześledzi się koncepcje ideowe władzy pisowskiej i jeśli pamięta się o jednoosobowym ośrodku decyzyjnym, to mamy do czynienia z przejęciem Trybunału, żeby Trybunał nie przeszkadzał we wprowadzeniu – słusznych zdaniem Jarosława Kaczyńskiego - reform pisowskich, ale żeby działał na jednej nucie
— grzmiał były poseł.
PO otworzyła ten worek, złamała dobre obyczaje. (…) Otworzyła drogę PiS-owi i prezydentowi Dudzie. (…) Zaczęła to PO, a kontynuuje to PiS
— stwierdził z kolei prof. Dudek.
PO pewien błąd popełniła
— przyznał Roman Giertych.
W równie histerycznym tonie, co Ryszard Kalisz wypowiadał się prof. Marek Chmaj.
PiS chce ustawą wygasić kadencję Trybunału! Jeśli pozwolimy na to, pozwolimy na wygaszanie kadencji innych konstytucyjnych organów!
— grzmiał konstytucjonalista.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
114. 100 dni prezydenta Andrzeja
100 dni prezydenta Andrzeja Dudy
W pierwszych 100 dniach prezydentury Andrzej Duda odbył 45 wizyt
krajowych i 10 wizyt zagranicznych, podpisał 106 ustaw i zawetował
cztery, powołał 99 sędziów i wystosował 336 listów. Powołał także Radę
Dialogu Społecznego i Narodową Radę Rozwoju.
Polityka krajowa
7 sierpnia Prezydent Andrzej Duda podpisał zarządzenie o nadaniu
Statutu Kancelarii Prezydenta RP. Tym samym już pierwszego dnia swojej
prezydentury, zgodnie z obietnicami złożonymi w trakcie kampanii,
powołał nowe biura:
Biuro Interwencyjnej Pomocy Prawnej, którego celem jest
niesienie pomocy prawnej obywatelom, a także analiza funkcjonującego
prawodawstwa. Biuro zbiera informacje od podmiotów zewnętrznych oraz od
obywateli, które będą następnie wykorzystywane do podejmowania inicjatyw
legislacyjnych, poprawiających jakość prawa.
Biuro do Spraw Kontaktu z Polakami za Granicą, które ma za zadanie nawiązywanie i utrzymywanie kontaktów z Polonią.
W Kancelarii stworzono także Biuro ds. Dialogu Społecznego i Inicjatyw Obywatelskich,
które służy szeroko rozumianym kontaktom z obywatelami. Ma ułatwiać
dialog z reprezentantami dużych grup społecznych, związków zawodowych,
środowisk lokalnych, inicjatorów różnych akcji obywatelskich.
Radę Dialogu Społecznego jako forum współpracy przedstawicieli pracowników, pracodawców i rządu.
Narodową Radę Rozwoju, do której zaprosił 86 ekspertów i doradców, których zadaniem będzie definiowanie wyzwań i wskazywanie zagrożeń dla Polski.
Prezydent w swoich wypowiedziach wielokrotnie zaznaczał, że jego
priorytetem jest poprawa jakości życia Polaków. Dał temu wyraz,
składając projekt ustawy w sprawie obniżenia wieku emerytalnego, a także
kierując do Senatu projekt postanowienia o zarządzeniu referendum w
sprawach: zniesienia obowiązku szkolnego sześciolatków, prywatyzacji
lasów państwowych oraz obniżenia wieku emerytalnego.
W czasie 100 dni urzędowania Prezydent:
- odbył 45 wizyt krajowych, podczas których spotykał się z obywatelami
- wystosował 336 listów i objął patronatem 96 konferencji, uroczystości, koncertów, konkursów i imprez kulturalnych
- nadał obywatelstwo 377 osobom, pochodzącym głównie z Ukrainy i Białorusi
- powołał 99 sędziów, mianował na pierwszy stopień oficerski 75 absolwentów szkół wojskowych oraz 374 funkcjonariuszy Policji, wręczył nominacje 63 profesorom
- podpisał 106 ustaw i zawetował cztery: o lasach, o mniejszościach narodowych, o uzgodnieniu płci oraz ustawę o ratyfikacji tzw. poprawki dauhańskiej
- złożył dwa wnioski do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie Ustawy prawo o ustroju sądów wojskowych oraz Ustawy o kuratorach sądowych
Polityka zagraniczna
Prezydent Andrzej Duda w pierwszych 100 dniach swojego urzędowania prowadził bardzo aktywną politykę zagraniczną. Odbył 10 wizyt zagranicznych-
zarówno o charakterze dwustronnym (Estonia, Niemcy, Wielka Brytania,
Słowacja, Francja, Watykan), jak i wielostronnym (spotkania w ramach
grupy Arraiolos, w ramach Grupy Wyszehradzkiej, spotkania
przedstawicieli państw Europy Środkowej i Wschodniej w Bukareszcie oraz w
kuluarach Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku). Był aktywny w
przestrzeni regionalnej, europejskiej i globalnej.
Przy okazji wizyt w Berlinie, Londynie, Nowym Jorku, Paryżu,
Bukareszcie i Rzymie Prezydent RP spotkał się z mieszkającą tam Polonią.
Prezydent RP udzielił także szeregu wywiadów liczącym się mediom zagranicznym.
Prezydent przyjmował też wielu przedstawicieli innych państw podczas ich wizyt w Polsce.
Łącznie Prezydent Andrzej Duda w swoich pierwszych 100 dniach urzędowania spotkał się z przedstawicielami 32 państw.
Prezydent RP przyjął listy uwierzytelniające od dziewięciu ambasadorów akredytowanych w Polsce. Wręczył również listy uwierzytelniające 8 ambasadorom RP udającym się za granicę.
Prezydent Andrzej Duda prowadził także aktywną korespondencją
dyplomatyczną: 77 listów do głów państw i szefów rządów, 14 depeszy
gratulacyjnych i kondolencyjnych oraz 63 depesze z okazji świąt
narodowych.
Odznaczenia w Święto Niepodległości
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
115. FEMINAZISTKI Z CZERSKIEJ
Magdalena Środa:
Polska to dziś najbardziej histeryczny kraj w Europie. Dominuje wizja apokalipsy
Polska, w której na szczęście nie wydarzyła się żadna terrorystyczna
masakra, stanowi dziś najbardziej histeryczny kraj w Europie. Głównie u
nas można usłyszeć, że "to koniec Europy", że "Unia się rozpada", że
"znaleźliśmy się w sytuacji najgorszej w naszej historii", że "to odwrót
od multikulti", że wracają właśnie "granice i kontrole". Europa się
konsoliduje, Polska czeka na apokalipsę.
histerycznych oświadczeniach deklarujących narodowy separatyzm
polityczny i moralny, inni kłócą się o jakieś tajne (a jakże!) raporty,
jakby przejęcie świstka papieru przez ministra Kamińskiego od ministra
Biernackiego miało uratować życie milionom rodaków.
Wrażenie apokalipsy potęgują dziennikarze, bo to od nich co godzinę
można usłyszeć o "końcu naszego świata" i "radykalnej wojnie". W różnych
stacjach telewizyjnych pojawiają się "eksperci", którzy atmosferę
histerii podsycają (najlepszym dziś typem "eksperta" jest zresztą kolega
dziennikarz z innego programu; żadnych niespodzianek przy nim nie
będzie).
Nie wspomnę już o tym, co się dzieje w pismach
zwanych "katolickimi", choć może warto, bo czytając niektóre artykuły,
można zrozumieć, jak się rodzi terroryzm. A rodzi się z nienawiści do
inaczej myślących. Kapuściński pisał kiedyś, że światu grożą trzy plagi:
nacjonalizmu, rasizmu i fundamentalizmu religijnego. "Do umysłu
porażonego jedną z tych plag nie sposób dotrzeć, w takiej głowie pali
się święty stos, który tylko czeka na ofiary". W głowach niektórych
publicystów ten stos płonie od dawna.
Jesteśmy też
jedynym krajem, w którym niemal oficjalnie problem uchodźców utożsamia
się z problemem terroryzmu, tak jakby uchodźcy byli zarazem terrorystami
i tymi, którzy przed terroryzmem uciekają. Przecież w Syrii Paryż jest
codziennie, i to ze zwielokrotnioną liczbą ofiar. Terroryści rekrutują
się natomiast z obywateli różnych krajów. Łączy ich fundamentalizm
religijny. A z uchodźcami podróżują nawet polscy kibole, o ile da się
zarobić na szmuglu ("Wyborcza" z 17 listopada).
I chyba tylko u nas tak szeroko (bo i w parlamencie)
propagowana jest teza, że dzisiejszy kryzys ma korzenie "lewackie", bo
to lewica zadekretowała multikulturalizm i tolerancję. Jedynie w Polsce
chrześcijańska doktryna multikulturalizmu ("nie masz Greka, Żyda,
Rzymianina") i oświeceniowa idea tolerancji noszą partyjne barwy. Dla
Europy idee te stanowią fundament kultury, w imię której trzeba podjąć
walkę z terroryzmem. Pochwałę tolerancji, pluralizmu i wielokulturowości
słychać we wszystkich niemal wystąpieniach francuskich polityków.
Tak jak problem uchodźców i rozpętana wokół nich histeria pomogły wygrać PiS-owi,
tak atmosfera nadchodzącej apokalipsy "końca Europy" zdefiniuje z
pewnością politykę i decyzję zaprzysiężonego właśnie rządu. Może się też
zdarzyć, że Europa
będzie walczyła z terroryzmem, broniąc idei tolerancji, wolności i
pluralizmu, a polska władza w atmosferze histerii będzie walczyła z
tolerancją, wolnością i pluralizmem. Co nam być może da gwarancje, że
terroryści będą omijać nasz kraj z daleka. Tyle że co to będzie za kraj?
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19204278,apokalipsa-potrzebna-od-zaraz.html#ixzz3rq3BcgAR
Agnieszka Kublik:
Kaczyński szturmuje TVP. Nie ma zamiaru udawać, że ma dobre intencje
Muszę przyznać, że PiS uczy się na własnych błędach. I byłoby to godne
pochwały, gdyby nie to, że w tym przypadku "bezbłędnie" oznacza "gorzej,
niż było": całkowite podporządkowanie mediów publicznych - TVP,
Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej - władzy. Czyli Prawu i
Sprawiedliwości.
mediów. Takie tam gwarancje ustawowe, jak np. kadencyjność zarządów i
rad nadzorczych, ściśle określone warunki odwołania członków zarządów,
wielostopniowy wybór prezesów przez rady nadzorcze i KRRiT.
PiS nie zamierza udawać, że ma dobre intencje. Nowa władza chce
dokonać podboju całkowitego. Kaczyński wiele razy diagnozował swoje
wyborcze porażki po 2005 r. jako skutek nieprzychylnych mu mediów. I to
kolejny dowód na to, że PiS wyciąga lekcję z przeszłości. Teraz media
mają mu pomóc władzę utrzymać.
Krzysztof Czabański, poseł
PiS, były prezes Polskiego Radia za pierwszych rządów PiS (2005-07), a
teraz pełnomocnik pani premier Beaty Szydło ds. przekształceń mediów
publicznych, prorokuje "powstanie przeciw rządowi PiS wielkiego silnego
frontu". Widzi w nim "grupy interesów związane z establishmentem III RP,
system bankowy, media mainstreamowe ("mętnego nurtu") z tzw.
publicznymi na czele, wiele wpływowych sił z Unii Europejskiej".
Ten front PiS osłabi, wyjmując z niego media publiczne, które
zresztą Czabański ochrzcił "aparatem propagandy, przemysłem pogardy".
To "przywrócenie mediów publicznych służbie narodowi" dokona się poprzez
przekształcenie TVP, PR i PAP w instytucje kultury (dziś to spółki
prawa handlowego). Na ich czele staną prezesi wybrani przez
pięcioosobowe rady, a te przez prezydenta, Sejm i Senat, czyli faktycznie przez PiS.
I - co kluczowe w tej medialnej rewolucji - jednoosobowe zarządy
mediów publicznych nie będą kadencyjne, będą mogły być odwołane w
każdej chwili.
Tak jeszcze nigdy nie było, od kiedy
obowiązuje ustawa medialna, czyli od ponad 22 lat. To zapowiedź, że to
będą prezesi na telefon prezesa PiS. Bo tak długo zachowają stołki, jak
długo Kaczyński będzie zachwycony swoim medialnym wizerunkiem i
portretami Dudy i Szydło.
Jak to osiągnąć? Wydaje się, że Czabański wie: "Zapewniam jako
człowiek mediów, że odbierzemy kłamcom radio i telewizję. Niech nikt nie
ma złudzeń: odbierzemy wam te media. Polacy zasługują na uczciwe media.
I my to zrobimy. Media będą uczciwe. ( ) Dosyć Lisa w telewizji, dosyć
Tadli i Kraśki. Dosyć tych funkcjonariuszy realizujących propagandę
władzy. Ci ludzie znikną z ekranu. Cała operacja zmiany mediów
publicznych będzie podporządkowana temu, żeby media były uczciwe i
głosiły prawdę".
Ich misją ma być m.in. "budowanie
tożsamości narodowej" m.in. poprzez wielkie produkcje filmowe. W planach
jest np. sfinansowanie dużego hollywoodzkiego filmu nt. polskiej historii (co na to Hollywood?).
Projekt nowelizacji "jest na ukończeniu", obiecuje wicepremier i
minister kultury Piotr Gliński, prace legislacyjne powinny zostać
zakończone najpóźniej do połowy przyszłego roku.
Tyle
będziemy musieli czekać na te nowe, pokorne media, które zasilą
niepokorni dziennikarze. Na przykład z TV Republika, "Gazety Polskiej",
portali Niezalezna.pl i wPolityce.pl, z tygodników "wSieci" i "Do
Rzeczy".
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19204159,kaczynski-szturmuje-tvp.html#ixzz3rq3VzqPj
Prezydent Duda bierze się za politykę historyczną, czyli skończyć z tą pedagogiką wstydu
18.11.2015
Polityka historyczna służy budowaniu
potencjału państwa - mówił prezydent Andrzej Duda podczas spotkania o
strategii tworzenia polskiej polityki historycznej. Zaznaczył, by nie
łączyć patriotyzmu z nacjonalizmem.
podkreślał fundamentalne znaczenie polityki historycznej dla jego
prezydentury. Wczoraj do Belwederu zaprosił naukowców, dyrektorów
instytucji kultury, muzeów, z którymi chce zbudować strategię
"skutecznej polityki historycznej dla Polski".
W pierwszym rzędzie zasiadł wicepremier i minister kultury Piotr Gliński. Byli także przedstawiciele..
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19204298,prezydent-duda-bierze-sie-za-polityke-historyczna-czyli-skonczyc.html#ixzz3rq45TWGI
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
116. oj pani psor Srodzino
dalibyście se spokój...
gość z drogi
117. :) dopiero lud POgonił tych z PRL-BIS odlot GazWyb
MAZIARSKI. Opamiętajcie się! Polacy pogonili PZPR Jaruzelskiego, pogonią i PiS
Po ułaskawieniu Mariusza Kamińskiego wygląda na to, że jest już
pozamiatane. W ciągu zaledwie trzech tygodni od wyborczego zwycięstwa
PiS uruchomił dynamikę, która doprowadzi do jego przyszłego upadku. W
trzy tygodnie od milionera do zera - naprawdę rekord świata.
będzie jej bronić do upadłego i nie wiemy, ile to potrwa, może rok, może
dwa, a może nawet do końca kadencji (oby nie!). Nie wiemy dokładnie,
jaką cenę zapłaci za to kraj, choć domyślamy się, że niestety wysoką.
Nie wiemy też, jakich jeszcze metod użyje PiS
w walce z politycznymi przeciwnikami i ze społeczeństwem obywatelskim,
które z tygodnia na tydzień coraz mocniej będzie protestować przeciw
awanturniczym działaniom rządzących.
Jednak niezależnie
od tego, ile to potrwa, kurs został wytyczony, a miejsce katastrofy
dobrze widać na horyzoncie. PiS niczym "Titanic" nieuchronnie zmierza w
kierunku góry lodowej.
A miało być inaczej. Partia
Kaczyńskiego wygrała, bo przekonała wyborców, że nie jest już tym samym
PiS-em, który znali z przeszłości. "Nie musicie się nas obawiać - mówili
w kampanii - bo ucywilizowaliśmy się i uspokoili. Nie będziemy już
bredzić o zamachu smoleńskim, nie będziemy usadzać oszołomów na ważnych
stanowiskach, będziemy szanować oponentów i przestrzegać zasad państwa
prawa; zajmiemy się gospodarką, nie będziemy skłócać Polski z Europą i w
ogóle będziemy się zachowywać jak normalni ludzie".
Kto
uwierzył, ten uwierzył, ale najwyraźniej jakaś część elektoratu kupiła
ten przekaz i zagłosowała na PiS. Nie taka znów wielka, bo przewaga
partii Kaczyńskiego nad obozem liberalnym w wyborach parlamentarnych czy
Dudy
nad Komorowskim w wyborach prezydenckich była zaledwie kilkupunktowa.
Tylko układ sił na lewicy i ordynacja sprawiły, że przełożyło się to na
ponad połowę mandatów w Sejmie.
W ciągu trzech tygodni po wyborach PiS demonstracyjnie pokazał wyborcom, że ich okłamał. I że ma to gdzieś.
Macierewicz miał nie być ministrem, ale jest. I co nam zrobicie?
Ludzie tacy jak Kamiński czy Ziobro mieli zostać zastąpieni
umiarkowanymi merytokratami, ale wrócili na dawne stanowiska. I co nam
zrobicie?
Mieliśmy przestrzegać prawa, ale bezczelnie stawiamy naszych ludzi ponad nim.
Mieliśmy nie nawracać Polski na religię smoleńską i nie bredzić o zamachu, ale nawracamy i bredzimy.
Mieliśmy nie skłócać Polski z Europą, ale już wymyślamy Niemcom
od okupantów i hitlerowców. Zapowiadamy czystki w mediach, zapowiadamy,
że wtłoczymy instytucje kultury i oświaty w ramy ideologiczne, obnosimy
się z religijnością i demonstracyjnie zapraszamy o. Rydzyka.
I co nam zrobicie?
Skąd ten PiS-owski bezwstyd? Skąd ta samobójcza buta? Być może
oszołomieni skalą sukcesu uwierzyli, że rozkład mandatów w parlamencie
odpowiada rozkładowi sił w społeczeństwie, więc na wszystko mogą sobie
pozwolić. Gdyby mieli więcej rozumu i przezorności, być może
dostrzegliby, że płyną prosto na górę lodową.
Powiedzmy
zatem głośno, by ich ostrzec: Szanowni Państwo, we własnym interesie
opamiętajcie się! Polacy dali radę pogonić PZPR Jaruzelskiego, więc
pogonią też PiS Kaczyńskiego.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19210265,opamietajcie-sie-we-wlasnym-interesie.html#ixzz3rvw4QeVb
Dominika Wielowieyska
Polityka rodzinna to najmniej przerażający fragment przemówienia premier Szydło
Czy po 500 zł trzeba będzie stać co miesiąc w długich kolejkach w
urzędzie gminy? Tak rząd będzie zniechęcał Polaków do skorzystania z
tego dobrodziejstwa?
Elżbieta Cichocka
Po wystąpieniu premier należy się mocno obawiać o nasze bezpieczeństwo zdrowotne
Zdrowia na liście priorytetów nie ma, pani premier nie poświęciła mu
wiele czasu, a to, co powiedziała, nie wyszło poza obietnice wyborcze.
Wojciech Czuchnowski
Decyzja o ułaskawieniu Mariusza Kamińskiego jest niebezpieczna
Prezydenckie ułaskawienie zachęci funkcjonariuszy oraz urzędników do
wspierania partii, która dała im immunitet do nielegalnych działań i
zapewniła bezkarność.
Jacek Szczerba
Fundusz na kino patriotyczne? Tylko bez tromtadracji
W środowisku filmowym już od pewnego czasu krąży plotka o funduszu na
tego typu kino, który miałby powstać przy prezydencie Andrzeju Dudzie.
Ewa Siedlecka
Przemilczane sprawy w exposé. To dziwne, bo dla PiS były bardzo ważne
O prokuraturze w wystąpieniu premier Beaty Szydło nie padło nawet
jedno słowo. To dziwne, zważywszy, jaka wagę do prokuratury przykładało
PiS za swoich poprzednich rządów.
W marcu premiera "Smoleńska". Tajemniczy inwestorzy dali na ten film 5 mln zł
Antoniego Krauzego ma nową datę premiery - marzec 2016 r. Trwa
postprodukcja, ale budżet wciąż nie jest dopięty. Znana jest gaża
reżysera.
mieli duże problemy finansowe. Budżet oszacowali na 11 mln zł, szybko
zabrakło im pieniędzy. Dotacji nie udzielił Polski Instytut Sztuki
Filmowej - eksperci uznali scenariusz za "fabularyzowaną publicystykę
smoleńską", wadliwą także pod kątem warsztatowym...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75475,19214372,premiera-filmu-smolensk-w-marcu-tajemniczy-inwestorzy-dali.html#ixzz3rwz60ahx
stenogramy z posiedzenia
Gdy przed północą telewizje wyłączyły kamery, w Sejmie wydarzyło się coś ważnego (i niepokojącego)
"Putinowskie akcenty u Kaczyńskiego. Początek demontażu demokracji parlamentarnej"
Jeśli spojrzymy na sprawę ułaskawienia Mariusza Kamińskiego, próbę
radykalnej rekonstrukcji TK, sposób zmian w służbach specjalnych, to
słyszymy, że to początek demontażu demokracji parlamentarnej - mówił w
TOK FM Adam Szostkiewicz. - A to moim zdaniem jest jedyna rzeczywista
demokracja.- Nie mówię, że demokracja parlamentarna zostanie u nas zastąpiona przez
system putinowski. Choć niektóre akcenty w przemówieniu Jarosława
Kaczyńskiego, były - jako żywo - putinowskie - ocenił publicysta w
Poranku Radia TOK FM.
"Kaczyński z zemsty ściągnie Tuska do Polski. To rodzaj popędu śmierci"
Gdyby Kaczyński mógł powstrzymać swój fanatyzm, to nie cofałby
potrzebnych reform. Skoro PO już je przeprowadziła, i zapłaciła za to
polityczną cenę, to po co on je cofać? - zastanawiał się Sławomir
Sierakowski w TOK FM.Wg publicysty, największy wpływ na decyzje polityczne podejmowane przez prezesa PiS wywiera chęć zemsty. To dlatego, zdaniem Sierakowskiego, Jarosław Kaczyński zrobi, co będzie mógł, żeby Donald Tusk wrócił z Brukseli do Polski.
- Przehandluje go za coś. Dostanie jakieś inne stanowisko, na przykład szefa PE... I ściągnie
Tuska, z prywatnej zemsty. Tego Tuska, który wygrał z nim osiem razy. I
jeśli będzie trzeba, wygra dziewiąty raz - oceniał szef "Krytyki
Politycznej".
Zdaniem Sławomira Sierakowskiego, można stwierdzić, że "jest jakiś rodzaj popędu śmierci u Kaczyńskiego".
Wojciech Czuchnowski
Zamach PiS na służby. Przyspieszenie pokazuje, co jest ich prawdziwym priorytetem
Waszczykowski nie ma żadnych dowodów na poparcie swoich oskarżeń pod
adresem służb. Zapomina, że jest już konstytucyjnym ministrem, i dalej
wypowiada się jak awanturniczy prawicowy publicysta
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
118. humor satyra :)))
Żarty się się skończyły! Dziadek Waldemar montuje ruch oporu przeciwko PiS: „Przyszedł czas budzenia sprzeciwu”
„Partyzantka miejska? Mały sabotaż? Na
razie nie wiadomo, jaką formę działania obierze komando Kuczyńskiego.
Ochotników z Czerskiej nie brakuje.”
Pradawny minister, dawny publicysta gazety Michnika,
a obecnie antyprawicowy aktywista, z racji dorobku i doświadczenia zwany
Dziadkiem Waldemarem, rusza do boju. Na Facebooku wzywa do wsparcia
lewackiej petycji, wzywającej prezydenta Andrzeja Dudę, by „nie psuł państwa”.
— zachęca.
I apeluje:
Histeryczną petycję do prezydenta, wywołaną ułaskawieniem Mariusza Kamińskiego, wystosowało Stowarzyszenie Akcja Demokracja – to samo, które domagało się od Andrzeja Dudy, żeby nie brał udziału w Marszu Niepodległości, choć prezydent wcale się na marsz nie wybierał.
— piszą działacze stowarzyszenia, powtarzając manipulatorskie tezy głoszone przez środowiska związane z Platformą.
Tylko u nas
"Duda nie jest prezydentem wszystkich Polaków. To prezydent PiS i nawet nie próbuje udawać, że jest inaczej"
Tylko u nas
"Skandal. PiS chce podporządkować sobie wymiar sprawiedliwości"
Monika Olejnik
Cicho wszędzie, głucho wszędzie...
Ale się dzieje! Szefowie służb wymienieni w środku nocy. Minister
obrony narodowej Antoni Macierewicz zapowiada ponowną weryfikację
Wojskowych Służb Informacyjnych. Wydawało mi się, że już ich nie ma, ale
się okazało, że są.
Komentarze i opinie
Ewa Siedlecka
PiS nie chce Trybunału obsadzić. Chce go niszczyć
PiS nie chce obsadzić Trybunału swoimi sędziami. PiS chce Trybunał
zniszczyć. Partii, która niepodzielnie sprawuje władzę wykonawczą i
ustawodawczą, nie jest potrzebny Trybunał posłuszny. Znacznie wygodniej
pozbawić go znaczenia.
Monika Olejnik
Macierewicz chce przetrzepać służby i żołnierzy do cna
Ale się dzieje! Szefowie służb wymienieni w środku nocy. Minister
obrony narodowej Antoni Macierewicz zapowiada ponowną weryfikację
Wojskowych Służb Informacyjnych. Wydawało mi się, że już ich nie ma, ale
się okazało, że są.
Agnieszka Kublik
Wiara czyni cuda. Jacek Kurski w prezesa PiS uwierzył
Długo czekał Jacek Kurski na tę chwilę. I się doczekał. Właśnie
wicepremier, minister kultury prof. Piotr Gliński ogłosił, że Kurski
zostanie wiceministrem "na krótki czas do analizy struktury
ministerialnej".
Andrzej Zoll, były prezes Trybunału Konstytucyjnego: Za chwilę będziemy żyli w systemie totalitarnym
20 listopada 2015 r. skończyło się w Polsce demokratyczne państwo prawa. Z prof. Andrzejem Zollem rozmawia Agnieszka Kublik.
Agnieszka Kublik: Gdy prezydent sądzi, że jest sądem, a większość rządowa temu przyklaskuje, to...
Prof. Andrzej Zoll: ...to muszę powiedzieć, że Polska przestaje być demokratycznym państwem prawa. Zapis konstytucji o...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
119. Jan Bury: Zatrzymanie mnie
Jan Bury: Zatrzymanie mnie przypomina czasy sprzed 8 lat
- Jestem niewinny - mówił po wyjściu z katowickiego sądu
Jan Bury, po tym, jak sąd odrzucił wniosek prokuratury o tymczasowe
aresztowanie byłego posła PSL.
Prezes Trybunału Konstytucyjnego: Czuję się jak po nocnej zmianie
- Czuję się jak ktoś po nocnej zmianie - powiedział
prof. Andrzej Rzepliński, prezes Trybunału Konstytucyjnego w programie
"Piaskiem po oczach". - Damy radę - dodał, odnosząc się do nowelizacji
ustawy o Trybunale przeprowadzonej przez PiS. Jego zdaniem zmiana w
ustawie ma doprowadzić do rozbicia Trybunału od wewnątrz.
Cenzura w Teatrze Polskim? Minister Gliński każe wstrzymać przygotowania do spektaklu
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwo Narodowego wystosowało oficjalne pismo do marszałka województwa dolnośląskiego Cezarego
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
120. „GW” redukuje lokalne
„GW” redukuje lokalne wydania
Od soboty w 10 miasta Polski nie ma lokalnych stron w sobotnich
wydaniach „Gazety Wyborczej”. Część pracowników dziennika straci w
związku z tym pracę.
Jak przypomina portal press.pl, „GW” ma 20 oddziałów lokalnych. Sobotnie wydania lokalne przestaną się ukazywać w Białymstoku, Bydgoszczy, Częstochowie, Kielcach, Olsztynie, Opolu, Płocku, Radomiu, Rzeszowie i Toruniu. W większości z nich średnie rozpowszechnianie płatne wydań sobotnich nie przekracza 9 tys. egz. (dane: ZKDP, wrzesień br.).
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
121. POgrobowce komuny w akcji
PEN Club potępia spalenie kukły Żyda we Wrocławiu. „Neonazistowski akt”
„Po długiej serii fizycznych i symbolicznych aktów rasistowskiej przemocy we Wrocławiu i w innych...
„Bezpośrednim sprawcą był jeden z najbliższych do niedawna
współpracowników członka komisji do spraw służb specjalnych Sejmu RP,
przywódcy silnego stronnictwa parlamentarnego” – napisano w oświadczeniu
PEN Club, wskazując na powiązania z Pawłem Kukizem.
„Kukluxkland”
„Ludobójstwo nie mieści się w tradycjach polskiego Wrocławia. Jest to
raczej nawiązanie do tradycji najbardziej nazistowskiego miasta III
Rzeszy. Jeżeli Wrocław ma aspirować do miana Europejskiej Stolicy
Kultury, a nie Kukluxklandu, musi szybko uporać się z własną hańbą” –
dodano.
Członkowie PEN Clubu popierają stanowisko prezydenta miasta Rafała
Dutkiewicza, który zwrócił się do prokuratury w sprawie wszczęcia
postępowania. Zaapelowali do „najwyższych władz Rzeczpospolitej” o
ukrócenie tego typu aktów.
PEN Club
Przejdź do sekcji 50-lecie Polskiego PEN Clubu - Przyjmując gości zagranicznych i podróżując, członkowie Polskiego PEN Clubu stali wówczas niejako ...
http://www.penclub.com.pl/o_klubie
Obecny Zarząd
Prezes Honorowy Władysław Bartoszewski
Prezes Adam Pomorski
Wiceprezesi Paweł Huelle, Iwona Smolka
Sekretarz Anna Nasiłowska
Skarbnik Piotr Mitzner
Członkowie Zarządu: Marek Bieńczyk, Krzysztof
Dorosz, Jerzy Jarzębski, Ireneusz Krzemiński, Ewa Lipska, Janusz
Odrowąż-Pieniążek, Kazimierz Orłoś, Jerzy Pomianowski, Paweł Śpiewak,
Bożena Umińska-Keff, Sergiusz Sterna-Wachowiak, Andrzej Werner, Henryk
Woźniakowski.
Komisja Rewizyjna: Alina Kowalczykowa, Barbara Miecznicka, Anna Trzeciakowska, Agnieszka Żuławska-Umeda
Władze PEN w latach 1947-2003
Władze wybrane na Walnym Zebraniu Członków w dniu 24.XI.2003r.
PREZYDIUM
Prezes – Władysław Bartoszewski, Wiceprezes – Ewa Lipska, Wiceprezes –
Adam Pomorski, Sekretarz – Barbara Miecznicka, Skarbnik – Iwona Smolka
CZŁONKOWIE ZARZĄDU: Marek Bieńczyk, Włodzimierz Bolecki, Kazimierz
Brakoniecki, Krzysztof Dorosz, Tadeusz Drewnowski, Jerzy Jarzębski,
Ireneusz Krzemiński, Irena Lewandowska, Janusz Maciejewski, Janusz
Odrowąż-Pieniążek, Jerzy Pomianowski, Leszek Szaruga (Aleksander
Wirpsza), Andrzej Werner
KOMISJA REWIZYJNA: Helena Violett Komorowska, Aleksandra Hniatiuk, Andrzej Sieroszewski
Wojciech Czuchnowski
Minister kultury (?) w TVP, czyli pięć minut karbowego Glińskiego
Odkąd został wiceszefem rządu, najwyraźniej próbuje odreagować lata
upokorzeń, kiedy to prezes Kaczyński posługiwał się nim jako "premierem"
wirtualnego gabinetu.
Agnieszka Kublik
Zawieszenie Karoliny Lewickiej: Prezes TVP łamie standardy pod dyktando władzy
Gdyby rzeczywiście prezes Daszczyński uważał, że Karolina Lewicka -
przeprowadzająca wywiad z wicepremierem Piotrem Glińskim - łamie
dziennikarskie standardy, nigdy by jej do "Wiadomości" nie przeniósł.
Magdalena Środa
W autorytaryzmie wszystko jest wynikiem "chytrości rozumu" jednego człowieka
Nie chcę bynajmniej porównywać naszego "państwa w rozkwicie" (bo
przecież "już nie w ruinie") do państwa autorytarnego, choć niekiedy mam
wrażenie, że obrało ono wyraźnie putinowski kierunek.
Paweł Wroński
Do tych, którzy wierzyli w dobrą zmianę
Demokracja musiała być rzeczywiście niewiele warta, skoro my, Polacy,
sprzedaliśmy ją za obietnicę 500 złotych. Wolność słowa wydaje się
fanaberią, skoro sami dziennikarze i część działaczy kultury domagają
się jej ograniczenia.
Tomasz Ulanowski
PiS chce nas wszystkich cofnąć do XIX w. Światopoglądowo, politycznie i gospodarczo
Przyszłością polskiej energetyki, o której prezydent mówił podczas
spotkania Narodowej Rady Rozwoju (!), ma być palenie węglem w piecu.
Czarno to widzę.
Posłowie
Platformy Obywatelskiej przynieśli na sejmową salę flagi Polski i Unii
Europejskiej. - Polacy nie wyrzekają się UE. Politycy PO symbolicznym
gestem przez właśnie obecność flag pokazują wsparcie dla Unii
- powiedziała Agnieszka Pomaska.
— apeluje dość mętnie dawny minister.
Kuczyński zamieszcza na Facebooku fotografię, która – jak się
domyślamy – ma być masowo wykorzystywana przez użytkowników Internetu.
— wpada w emfazę Dziadek Waldemar.
I dodaje:
Ciekawe, że jakoś nie było słychać oburzonego głosu Kuczyńskiego, gdy na antenie TVN wtykano polską flagę w psią kupę. Widocznie flaga, fladze nierówna…
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
122. Myśląc Ojczyzna – red.
Myśląc Ojczyzna – red. Stanisław Michalkiewicz
Synowie Przymierza w Konfederacji Targowickiej
Szanowni Państwo!
Larum grają! Demokracja w Polsce
zagrożona! Do tego stopnia, że aż płomienni obrońcy demokracji,
członkowie Zakonu Synów Przymierza czyli loży masońskiej B`nai B`rith
oraz tubylczy obrońcy demokracji drobniejszego płazu utworzyli Komitet
Obrony Demokracji. W innych okolicznościach mogłoby to być tylko
śmieszne, ale w sytuacji, gdy Polska jest sygnatariuszem traktatu
lizbońskiego, zaś między państwami członkowskimi Unii Europejskiej
narasta napięcie między innymi na tle tak zwanych „uchodźców”, ten
Komitet może spowodować katastrofalne następstwa dla naszego i tak
przecież nieszczęśliwego kraju. Chodzi o to, że w traktacie lizbońskim
zapisana jest tzw. klauzula solidarności, bardzo podobna do znanej z
przeszłości, starej, poczciwej „doktryny Breżniewa”. Doktryna Breżniewa
głosiła ograniczoną suwerenność państw socjalistycznych. Wprawdzie były
one suwerenne, jakże by inaczej – ale przede wszystkim były
socjalistyczne. I jeśli w jakimś państwie socjalistycznym socjalizm był
zagrożony, to pozostałe państwa socjalistyczne, przechodząc do porządku
nad suwerennością, mogły udzielić mu tak zwanej „bratniej pomocy”. I tak
się właśnie stało 1968 roku w Czechosłowacji. W traktacie lizbońskim o
socjalizmie nie ma oczywiście ani słowa, ale przecież nie tylko
socjalizm może być zagrożony. Zagrożona może być również demokracja. I
klauzula solidarności przewiduje, że jeśli demokracja w jakimś kraju
członkowskim Unii Europejskiej jest zagrożona, to Unia Europejska,
oczywiście na prośbę tego państwa, może udzielić mu bratniej pomocy i
zagrożenia demokracji usunąć. Wprawdzie z traktatu lizbońskiego wynika,
że z taka prośbą powinny wystąpić władze zainteresowanego państwa – ale
co zrobić w przypadku, gdy zagrożeniem dla demokracji stają się akurat
władze? Wiadomo, że one z prośbą o udzielenie „bratniej pomocy” nie
wystąpią, a tymczasem demokracja jest zagrożona! W tej sytuacji ktoś, to
znaczy – jakiś płomienny demokrata, musi władze wyręczyć. No więc
członkowie Zakonu Synów Przymierza wraz z demokratami drobniejszego
płazu właśnie powołali Komitet Obrony Demokracji. Jeśli Komitet Obrony
Demokracji wystąpi z dramatyczną prośbą o udzielnie naszemu
nieszczęśliwemu krajowi „bratniej pomocy”, to czyż Unia Europejska
będzie mogła pozostać głucha na takie wołanie serc gorejących? Na pewno
głucha by nie pozostała – zwłaszcza w sytuacji narastających napięć
między państwami członkowskimi, między innymi na tle „uchodźców”, ale
przecież nie tylko. W tej sytuacji groteskowy Komitet Obrony Demokracji
może odegrać rolę Konfederacji Targowickiej i doprowadzić do ostatecznej
utraty przez Polskę suwerenności politycznej.
Ciekawe, czy utworzenie Komitetu Obrony
Demokracji było inspirowane również przez bezpieczniackie watahy. Jest
to prawdopodobne również dlatego, że bezpieczniaccy dygnitarze, jeden po
drugim przechodzą do podziemia, gdzie będą udawali „żołnierzy
wyklętych”, którym bohaterską legendę już tam dorobi „Gazeta Wyborcza”.
Ponieważ uważam funkcjonariuszy bezpieki za ludzi wyjątkowo
zdemoralizowanych, to nie mam wątpliwości, że byliby zdolni również do
zdrady stanu – gdyby dzięki temu mogli nadal ciągnąć korzyści z okupacji
naszego nieszczęśliwego kraju. Okupacja ta zaś polegała i polega na
ręcznym sterowaniu nie tylko wszystkimi segmentami państwa, ale również –
wszystkimi segmentami życia publicznego za pośrednictwem agentury.
Agentura ta jest oczywiście rozmieszczona planowo; w miejscach, gdzie
podejmuje się decyzje, gdzie kieruje się kluczowymi segmentami
gospodarki, gdzie decyduje się o śledztwach, gdzie wydaje się wyroki, no
i wreszcie – gdzie produkuje się masowe nastroje, a więc w mediach i
środowiskach opiniotwórczych. Nasycenie mediów bezpieczniacką agenturą
doprowadziło do patologicznej sytuacji, że dziennikarze nie tyle
rozmawiają z gośćmi zaproszonymi do studia, tylko ich przesłuchują,
zgodnie z ubeckimi technikami, nakierowanymi na skołowanie
przesłuchiwanego. Ten styl zapoczątkowała pani red. Monika Olejnik,
która mogła tą atmosferą nasiąknąć w domu, ale znalazła licznych
naśladowców i naśladowczynie, być może nie przypadkowo lansowane w
charakterze gwiazd dziennikarstwa. Bo – powiedzmy sobie szczerze –
czegóż mogli te gwiazdy nauczyć oficerowie prowadzący, jeśli nie tego,
co sami najlepiej umieli?
red. Stanisław Michalkiewicz
Tomasz Lis rzuca na Twitterze: "W Warszawie będzie Majdan!"
Internauci: "Na Majdanie pojawili się
pierwsi protestujący. To T. Lis i B. Komorowski. Barykady budowane są z
mebli pochodzących z willi w Klarysewie".
--------------------------------------
Macierewicz rozbraja Polskę. Powód? Odnalazł w MON tajemniczy dokument
25.11.2015
Rezygnacja z tzw. programu Wisła, którego podpisanie ogłosił w maju 2015
r. ówczesny prezydent Bronisław Komorowski, to najważniejsza
informacja, którą Macierewicz przekazał w środę posłom. Nowy szef MON
rządu PiS wystąpił przed komisją obrony narodowej.
Jego zdaniem przy podpisaniu umowy zakładającej budowę w Polsce
systemu obronnego na podstawie amerykańskich rakiet Patriot "ktoś musiał
wprowadzić prezydenta w błąd". - Tak tylko mogę to tłumaczyć -
stwierdził Macierewicz. - Okazało się, że cena jest znacząco wyższa,
niepewne są terminy dostaw - mówił.
Wszystko to ma wynikać z dokumentu, do jakiego min. Macierewicz
dotarł w MON. Miałoby z niego wynikać, że cena zakupu systemu Patriot
byłaby dwukrotnie wyższa od zakładanych przez Polskę 26 mld zł. Nie ma
również - według Macierewicza - rozwiązania na tzw. okres przejściowy.
O co chodzi? Otóż strona polska negocjowała, że na czas przed
dostawami systemu do Polski zostaną przesunięte baterie obrony
przeciwlotniczej z innych krajów albo od producenta. Macierewicz uważa,
że takiej możliwości nie ma. Obecny szef MON nie powiedział, czy program
będzie kontynuowany i na jakich warunkach.
Macierewicz stwierdził też, że w MON trwa "audyt". Na
posiedzeniu komisji zapowiedział, że trzeba będzie co najmniej
renegocjować kontrakt na śmigłowce podpisany przez poprzedni rząd.
Po przejęciu resortu obrony w zeszłym tygodniu min. Macierewicz
sprowadził do MON kilkunastu swoich współpracowników, głównie z zespołu,
który w poprzednim Sejmie badał katastrofę smoleńską. Przesłuchują oni
nocami urzędników i oficerów. Główne tematy, jakie przewijają się w
rozmowach to katastrofa smoleńska oraz przetargi na sprzęt dla wojska.
Macierewicz chce uzyskać jak najwięcej informacji, które mogą obciążyć
Bogdana Klicha, szefa resortu w 2010 r. oraz ostatniego ministra PO
Tomasza Siemoniaka, a przede wszystkim prezydenta Komorowskiego. Zbiera
też argumenty potrzebne do podjęcia decyzji o unieważnieniu przetargu na
śmigłowce Caracal.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19246167,macierewicz-rozbraja-polske.html#ixzz3sY66Q2xU
Co jeszcze musi zrobić PiS, aby wyborcy się od niego odwrócili? Będzie bunt?
Wojciech Maziarski
Czekamy na PiS-owski striptiz w TVP. Znacie te dwie "wieloletnie dziennikarki"?
Prawo nie święte, nad prawem jest naród. A wolę narodu wyraża wódz, car, król z bożej łaski. Kaczyński
Poseł Morawiecki prosto jak cepem streścił wczoraj myśl polityczną Jarosława Kaczyńskiego
SIEDLECKA: PiS z bezczelnością psychopaty. Myśli, że spacyfikuje Trybunał. Ale tu się przejedzie
Jerzy Stępień: To, co zrobił PiS, to zamach stanu. Te uchwały są nieskuteczne
Ułaskawienie Kamińskiego. Prokuratura sprawdzi, czy prezydent nie przekroczył uprawnień
Do Prokuratury Okręgowej w Warszawie wpłynęło
zawiadomienie o podejrzeniu przekroczenia uprawnień przez Andrzeja Dudę -
podaje TVN 24. Zawiadomienie miała złożyć osoba prywatna.
KURSKI: PiS kasuje raport ws. katastrofy smoleńskiej. Nie godzimy się na to
Od dziś na stronie wyborcza.pl/faktysmolenskie dostępne są ukryte przez państwo PiS materiały.
Bartosz T. Wieliński
Nieprzewidywalny jak minister Macierewicz. Kapitał zaufania trwonimy błyskawicznie
Antoni Macierewicz ministrem obrony narodowej jest zaledwie od
tygodnia. A już postanowił unieważnić dwie najważniejsze decyzje
dotyczące polskiej armii.
Paweł Wroński
PiS traktuje UE jak skarbonkę, z której płacą odszkodowania. A jak się euro skończy?
Jeśli rząd PiS wyprowadza flagę Unii Europejskiej z konferencji
szefowej rządu, to istnieje domniemanie, że za jakiś czas wyprowadzi
Polskę z Unii.
Janusz A. Majcherek
Po porażce liberałów i klęsce lewicy. Szukać wroga czy sojusznika?
Zagrożenie autorytarne ze strony zwycięskiej prawicy i wspierających
ją populistów jest poważne i wymaga konsolidacji obozu
liberalno-demokratycznego, aby temu zagrożeniu się przeciwstawić.
Agnieszka Kublik
Jak sobie prezes Kaczyński miażdżącą większość (błędnie) wyliczył
Ale ani PO, ani SLD nigdy nie usiłowały wmówić Polakom, że poparła
ich większość, i to miażdżąca. Tylko prezes Kaczyński potrafi tak
liczyć.
Leszek Jażdżewski
Władza postawiła się ponad prawem. Ale dzień buntu nadejdzie. Bądźmy gotowi
W nocy z 25 na 26 listopada 2015 roku zaczął się koniec liberalnej demokracji w Polsce. Większość sejmowa - PiS oraz Kukiz'15 - uznała, "unieważniając" uchwałę poprzedniego Sejmu, że jej wola, będąca jakoby odzwierciedleniem woli narodu, stoi ponad prawem. Wcześniej prezydent Duda
"wyręczył" sąd, teraz Sejm "wyręczył" Trybunał Konstytucyjny, bo tylko
on ma prawo stwierdzić niezgodność jakiejkolwiek ustawy czy uchwały z
konstytucją.
Ubezwłasnowolnienie Trybunału
Konstytucyjnego oznacza, że nie mając wprawdzie większości
konstytucyjnej do jej zmiany, obóz władzy może się już nie przejmować
konstytucją. Czyli de facto w Polsce konstytucja przestanie obowiązywać,
ponieważ każda jej interpretacja będzie odbywała się pod dyktando
obecnej władzy.
Uznanie, że rządzący stoją ponad prawem albo że ich słowo prawem się staje, to wstęp do dyktatury większości.
Zasada "Prawo nie działa wstecz"? Ależ działa - wola większości.
Każdy ma prawo do sprawiedliwego procesu? Dla "zwyrodnialców",
"zdrajców" i kogo tylko wskażemy palcem - sprawiedliwego procesu nie
będzie. Wola większości zdecydowała.
Jakaś gazeta pisze "nieprawdę" - administracyjnie zamkniemy ją "ze względu na ważny interes państwowy". Wola większości.
Ograniczenia woli większości służą temu, żebyśmy w ramach
państwa, w którym żyjemy, nie zachowywali się jak wojujące ze sobą
plemiona, które gdy tylko zdobędą władzę, zaczynają wyrzynać plemię
wrogów. Poszanowanie instytucji i zasad państwa prawa jest tym, co
odróżnia w praktyce liberalne demokracje od nieliberalnych demokracji
czy zwykłych systemów autokratycznych.
Zasada państwa
prawa oznacza, że prawa przestrzegać muszą wszyscy - rządzący i
rządzeni. Kiedy władza prawo łamie, stawia się ponad prawem. Znosi
kontrakt między władzą i społeczeństwem.
Władza nie ma
prawa zrobić z obywatelem, z regułami funkcjonowania wspólnoty tego, "co
chce". Prawa człowieka, konstytucja, podstawowe zasady państwa prawa -
to wszystko chroni jednostkę, a także mniejszości (każdy jest jakąś
mniejszością, w zależności od przyjętego kryterium) przed samowolą
większości.
Jeśli władza tych reguł nie przestrzega,
staje się władzę bezprawną. Uzurpatorską. Prawo stanowione przez tę
władzę nie obowiązuje. Reguły, które narzuca obywatelom, nie obowiązują.
Dlatego obecna władza w Polsce jest bezprawna, a jej funkcjonariusze
prędzej czy później staną przed Trybunałem Stanu.
Co to
oznacza w praktyce? Oznacza przede wszystkim, że wszyscy świadomi
obywatele, którzy nie chcą żyć w kraju, w którym poddani są samowoli
władzy, muszą przy użyciu wszystkich możliwych pokojowych środków dążyć
do odsunięcia tej władzy. Specjalnie piszę "pokojowych", a nie
"legalnych". Może się zdarzyć tak, że obecna władza, chcąc bronić
przyznanych sobie samowolnie praw, będzie ograniczać konstytucyjne prawa
- czy to wolności wypowiedzi, czy wolności zgromadzeń.
Ta władza będzie miała coraz więcej do stracenia. Jej aparatczycy,
czyniąc bezprawie, będą wiedzieli, że jedynym sposobem na pozostanie
bezkarnym będzie dalsze trzymanie się u władzy. Za pomocą wszelkich
możliwych środków. Władza ograniczona jest regułami - dla dobra
jednostek i społeczeństwa, ale i dla dobra sprawujących władzę. Żeby
mogli ją w pokojowy sposób oddać, żeby nie przekroczyli granicy, zza
której nie ma już powrotu.
Dlatego droga do odebrania
władzy uzurpatorom będzie długa i ciężka. To, co obserwujemy teraz, to
dopiero początek. Dziś protestują nieliczni, którzy rozumieją rangę
wydarzeń. Słusznie, trzeba budzić społeczną świadomość i zło nazywać po
imieniu. Jednak szansa na masowe protesty, podziały wewnątrz obozu
władzy czy jeszcze inny koniec, jaki tę władzę spotka - a spotka na
pewno, bo żaden, nawet najstraszniejszy reżim nie trwa wiecznie - jest
wciąż odległa.
Najprawdopodobniej z czasem nieudacznicy,
którzy znaleźli się u władzy, zaczną potykać się o własne nogi,
szczególnie jeśli utrzymają zapowiedzi "antyreform" z kampanii
wyborczej. Wówczas ich decyzje dotkną dziesiątki i setki tysięcy ludzi,
którzy dołączą do tych, którzy oburzają się na niszczenie liberalnej
demokracji dziś.
Dzień buntu nadejdzie. Bądźmy na niego gotowi.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19252249,bezprawie-i-niesprawiedliwosc-dzien-buntu-nadejdzie.html#ixzz3scOnpY9O
Niemiecka prasa: w Polsce deptana jest demokracja
"Sueddeutsche Zeitung" pisze, że rząd Beaty Szydło depcze prawo i
demokratyczne standardy.
Monika Olejnik
Nowoczesna dała lekcję parlamentaryzmu. A Platforma? Obraziła się
Po co ta cała awantura, prezydent Andrzej Duda mógł przyjąć
ślubowanie trzech sędziów, których kadencja zaczynała się 7 listopada.
Dwóch następnych mógł wybrać obecny Sejm.
Mikołaj Mirowski
Nocna uchwała Sejmu to ewidentna forma nacisku
Nocna sceneria, duże napięcie nerwów, efektowne gesty, demonstracyjne
wyjście części opozycji no i rządząca większość, która jakby poczuła w
sobie moc jakobinów - tak wyglądał w środę Sejm Rzeczypospolitej.
Mirosław Maciorowski
Platformo, gdzie są twoi liderzy?
Dlaczego Tomasz Siemoniak i Grzegorz Schetyna nie bronili przed
PiS-em TK? Druzgocąca jest świadomość, że partia, która przez osiem
lat niepodzielnie sprawowała władzę, a teraz ma być najważniejszą siłą
opozycyjną, jest w tak głębokim kryzysie.
Leszek Jażdżewski
Bezprawie i niesprawiedliwość. Dzień buntu nadejdzie
Polacy od wczorajszej nocy nie muszą się czuć zobowiązani prawami
stanowionymi przez obecną władzę. Postawiła się ona ponad prawem. Tym
samym stając się władzą bezprawną.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
123. Świetne rozważania o środowisku GW
http://niezalezna.pl/73303-andrzej-wasko-polska-jak-czerska-czyli-subkul...
O tym, że oni są kimś obcym - z własnego wyboru.
124. :))Gajzeta Michnika czyta :)
Cała Polska czyta konstytucję. Już w ten weekend! Zobacz, w których miastach
Jeśli jesteście zbulwersowani tym, co zrobiła sejmowa większość w
sprawie Trybunału Konstytucyjnego, zapraszamy na wspólne czytanie
Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Czytać będziemy w kilkunastu
miastach.
Warszawa
Dom Literatury, Krakowskie Przedmieście 87/89
niedziela, godz.17
Spotkanie
organizuje kwartalnik "Więź". Goście: prof. Joseph H. H. Weiler -
prawnik konstytucjonalista, rektor Europejskiego Instytutu
Uniwersyteckiego we Florencji, profesor Szkoły Prawa na University of
New York, prof. Andrzej Zoll - sędzia i były prezes Trybunału
Konstytucyjnego, Włodzimierz Cimoszewicz, który uczestniczył w pracach
Komisji Konstytucyjnej w latach 1995-1996.
Poznań
Gazeta Cafe, ul. 27 Grudnia
niedziela, godz. 11-14
Goście:
prezydent Jacek Jaśkowiak, dyrektor Teatru Ósmego Dnia Małgorzata
Grupińska-Bis, przewodniczący rady miasta Grzegorz Ganowicz, posłanka
Nowoczesnej Joanna Schmidt, europosłanka Agnieszka Kozłowska-Rajewicz.
Wrocław
Księgarnia Hiszpańska, Zaułek Solny
niedziela, godz. 14-16
Wykład
o roli ustawy zasadniczej i zagrożeniach dlań wygłosi dr hab.
Bartłomiej Nowotarski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Wrocławskiego,
jeden z współautorów Małej Konstytucji z roku 1992.
Czytać będą m.in. aktor Teatru Polskiego Bartosz Porczyk,
dyrektorka Muzeum Współczesnego Dorota Monkiewicz, Piotr Krajewski z
WRO Art Center, literaci Marcin Kurek i Piotr Makowski, lekarz,
wiceprezes Wojskowej Izby Lekarskiej dr Artur Płachta, Przemysław Filar z
Towarzystwa Upiększania Miasta Wrocławia, Tomasz Owczarek z
Wrocławskiego Ruchu Obywatelskiego.
Gdańsk
Palarnia Kawy (na parterze w budynku naszej redakcji), ul. Tkacka 7/8
niedziela, godz. 16
Kraków
Pauza in Garden, ul. Rajska 12
niedziela, godz. 12-14
Obecność zapowiedzieli m.in. były minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski, senator PO Bogdan Klich i poseł Nowoczesnej Jerzy Meysztowicz
Katowice
Kawiarnia Bellmer Cafe, plac Wolności 9
niedziela, godz. 15-17
Łódź
namiot przed redakcją „Gazety Wyborczej”, ul. Sienkiewicza 72
niedziela, godz. 15-17
Bydgoszcz
Plac Wolności (czytać będziemy z balkonu redakcji „Gazety Wyborczej”
niedziela, godz. 12-15
Lublin
Kawiarnia Kawka, ul. Okopowa 9
niedziela, godz. 16
Prowadzenie: Paweł Krysiak, redaktor naczelny Gazety Wyborczej w Lublinie
i Małgorzata Bielecka-Hołda, była naczelna. Wykład „Czym jest dla mnie
Konstytucja?” wygłosi prof. Wojciech Orłowski, kierownik Katedry Prawa
Konstytucyjnego Wydziału Prawa i Administracji UMCS.
Radom
Mazowieckie Centrum Sztuki Współczesnej Elektrownia, ul. Kopernika 1
niedziela, godz. 11
Zielona Góra
Galerii BWA ,al. Niepodległości 19
niedziela, godz. 13-15
Szczecin
Cafe Hormon, ul. Monte Cassino 6
niedziela, godz 15
Udział zapowiedzieli:
Będą
z nami aktorzy Teatru Polskiego:Jacek Polaczek i Olga Adamska,
regionalna pełnomocniczka Kongresu Kobiet Bogna Czałczyńska, działacz
opozycyjny Marek Adamkiewicz oraz Arkadiusz Marchewka,poseł PO.
Olsztyn
Awangarda Bis, Targ Rybny
niedziela, godz. 16-18
Płock
Klub Wyborczej (w siedzibie redakcji „Gazety Wyborczej”), ul. Królewiecka 12E
Częstochowa
„Kwadraty” u zbiegu II Alei i al. Wolności
niedziela, godz. 15
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
125. hłe hłe , kawiarniana opozycja, smiechu warte jojczenie :)))
bezimiennych apelantów :)))
List Obywateli Państwa Prawa do Andrzeja Dudy: Komitet Obrony Demokracji pisze do prezydenta
oprac. red
27.11.2015
Poniżej pełna treść listu Komitetu Obrony Demokracji
Panie Prezydencie!
Pragniemy wyrazić najgłębszy szacunek dla Osoby Pana Prezydenta i Jego Urzędu, którego głównym zadaniem z mocy Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 roku jest czuwanie nad przestrzeganiem jej postanowień. Pan Prezydent wybrany został przez Naród strażnikiem czterech uniwersalnych wartości: prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, których realizacja możliwa jest jedynie w systemie demokracji konstytucyjnej. Wielkim zaszczytem jest sprawowanie pieczy nad najwyższym aktem prawnym, który stanowił ukoronowanie (jakże żmudnej i krwawej!) walki Nas i Naszych Przodków o stworzenie systemu opartego na poszanowaniu wolności i sprawiedliwości, podziale i współdziałaniu władz, dialogu społecznym i na zasadzie pomocniczości umacniającej uprawnienia obywateli i ich wspólnot. Osiągnięcie tych celów możliwe jest, tylko jeśli zasady, na których opiera się Nasza Konstytucja, traktuje się jako niewzruszoną podstawę Rzeczypospolitej Polskiej.
Nikt nie może wyręczyć Trybunału w wypełnianiu jego zadań
Z zadaniami powierzonymi Panu Prezydentowi wiąże się wielka odpowiedzialność. Obejmując swój Urząd, złożył Pan wobec Zgromadzenia Narodowego przysięgę, w której solennie przyrzekł, że dochowa wierności postanowieniom Konstytucji. Bez ich przestrzegania nie może bowiem realizowana być wolność rozumiana jako wartość, która przynależna jest wszystkim ludziom - bez względu na wyznanie, przekonania, przynależność etniczną czy sposób życia. Odpowiedzialność, która na Panu Prezydencie spoczywa, jest zatem przeogromna. Nie bez powodu Jan Paweł II w swoim liście do Ronalda Reagana napominał, że "wolność jest przymiotem nader delikatnym". Dlatego też nadużywanie władzy, wprowadzanie w błąd opinii publicznej lub "jedynie zmniejszenie czujności" mogą "narazić na niebezpieczeństwo dziedzictwo ludzi wolnych".
Prezydent Rzeczypospolitej nie jest jednak osamotniony w sprawowaniu pieczy nad standardami demokratycznego państwa prawa. Twórcy Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, pragnąc zapewnić skuteczną ochronę jej postanowień, ustanowili niezależny organ sądowniczy - Trybunał Konstytucyjny - wyposażony w odpowiednie kompetencje do kontroli konstytucyjności prawa. Złożony jest on z piętnastu niezawisłych i bezstronnych sędziów.
Wspomniane "niezawisłość" i "bezstronność" zapewnia przede wszystkim konstytucyjny mechanizm powoływania ich na jednokrotne, dziewięcioletnie kadencje uzupełniony o brak możliwości odwołania przez jakikolwiek organ polityczny, jak również to, że sędziowie wybierani są spośród osób "wyróżniających się wiedzą prawniczą". Aktu wyboru dokonuje wprawdzie organ polityczny - Sejm, a w praktyce - sejmowa większość. Jednakże celem tego mechanizmu nie jest podporządkowanie sędziego wspomnianej większości, co jest wykluczone z uwagi na niemożność jego odwołania ani wpływania nań w inny sposób. Celem tego mechanizmu jest zapewnienie odpowiedniej legitymizacji demokratycznej władzy Trybunału. Taka konstrukcja tego organu, jego niezależność, a także niezawisłość i bezstronność jego członków pozwala mu na obiektywne odczytywanie standardów konstytucyjnych, konieczne do oceny konstytucyjności prawa.
Wspomnianymi przymiotami Trybunału nie dysponuje żaden inny organ Rzeczypospolitej Polskiej, nawet Pan Prezydent, jako strażnik Konstytucji. Żaden inny organ nie może zatem wyręczyć Trybunału w wypełnianiu jego konstytucyjnych zadań.
Prezydent cieszy się miejscem wśród wybitnych patriotów. To zobowiązanie
Sejm VII Kadencji dokonał w dniu 8 października 2015 roku wyboru trzech sędziów Trybunału zgodnie z procedurą przewidzianą wprost w Konstytucji i jedynie doprecyzowaną w ustawie. Do dnia dzisiejszego Pan Prezydent nie przyjął ślubowania od tychże trzech sędziów, pomimo obowiązku nałożonego w ustawie. Należy wyraźnie podkreślić, że Konstytucja nie przyznaje Panu Prezydentowi kompetencji do zaprzysiężenia czy też powołania sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Ustawa przewiduje jedynie uroczyste ślubowanie sędziego przed Panem Prezydentem. Pan Prezydent jest zobowiązany do podporządkowania się decyzji Sejmu, podjętej bezpośrednio w oparciu o Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej, aktu prawnego, z mocy którego również Pan Prezydent piastuje swój Urząd.
Z tych powodów wzywamy Pana Prezydenta do wypełnienia obowiązku nałożonego ustawą o Trybunale Konstytucyjnym i przyjęcia ślubowania od trzech sędziów, którzy w chwili obecnej powinni już wypełniać swoje obowiązki orzecznicze.
Pan Prezydent cieszy się miejscem wśród wybitnych polskich patriotów, którzy z mocy Konstytucji i woli Narodu wybrani zostali najwyższymi reprezentantami Rzeczypospolitej Polskiej. Zobowiązuje to zatem Pana Prezydenta do działania ponad politycznymi podziałami. Pan Prezydent jest obecnie Pierwszym spośród Członków Narodu walczącego przez lata o wolność, której gwarantem jest teraz ustanowiona przezeń Konstytucja. Strażnikami swoich postanowień czyni ona Pana Prezydenta i Trybunał Konstytucyjny, wyznaczając im jednak różne zadania. Wyrażamy nadzieję, że - jak powiedział to Jan Paweł II - "dziedzictwo wolności" nie zostanie przez Pana narażone na niebezpieczeństwo i - jako Prezydent wszystkich Polaków - będzie chronił Pan Konstytucję poprzez realizację zawartych w niej norm.
Komitet Obrony Demokracji
śródtytuły od redakcji
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,95892,19258769,list-obywateli-panstwa-prawa-do-andr...
Jarosław Kurski
Konstytucja jest symbolem naszej demokracji liberalnej, której bronić musimy my, obywatele
PiS chce obalić konstytucję. Chce ją nam odebrać, bo jest ona
gwarantem naszej wolności. Ostatnim prawnym bastionem przed
nieograniczoną władzą monopartii.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
126. :)
Co możemy robić, gdy demokracja jest zagrożona? BALCEROWICZ, HALL...
PROF. LESZEK BALCEROWICZ, autor polskich reform rynkowych:
- Problem jest o wiele większy niż ten, który pobudził
internautów do protestów przeciwko ACTA. Działania obecnych władz
stwarzają zagrożenie, że będziemy się cofać do modelu, z jakiego
wyszliśmy przed ponad 25 laty. Nie chcemy jednej partii, która trzyma w
ręku wszystkie represyjne organy, łącznie z prokuraturą i służbami
specjalnymi. Chcemy praworządnego państwa, w którym oponenci władzy i
zwykli ludzie nie mają powodu do obaw.
Tam gdzie w przedsiębiorstwach rządzi polityka, mamy niską
wydajność, regres i straty, które musi pokrywać całe społeczeństwo. Nie
możemy pozwolić, by wolna Polska cofała się ku modelowi, który
odrzuciliśmy w 1989 r. Jest czas, by pokazać, ile w polskim
społeczeństwie jest społeczeństwa obywatelskiego.
Mamy szeroki zakres wolności obywatelskich, z których powinniśmy
korzystać. I nie jest to obarczone ryzykiem. Jeżeli pozostaniemy
bierni, to tylko z lenistwa. Nie możemy uznać, że inni zrobią za nas
obywatelską robotę.
Sygnały o zagrożeniach ładu instytucjonalnego powinny
mobilizować społeczeństwo obywatelskie. Nawet w dyktaturach lub
półdyktaturach swoją potęgę pokazały media społecznościowe. To wielkie
pole do działania dla tych ludzi, zwłaszcza młodszych, którzy nie chcą,
by Polskę reprezentowały nienawistne twarze i zachowania narodowców.
Mamy w konstytucji zagwarantowaną wolność zgromadzeń, zrzeszania
się, manifestowania poglądów. Powinniśmy z niej korzystać przynajmniej w
takim stopniu jak zwolennicy PiS, gdy partia ta była w opozycji.
CEZARY GAWRYŚ, publicysta miesięcznika katolickiego "Więź":
Nie mam wątpliwości, że demokracja jest zagrożona. Nie tylko
przez zamach na Trybunał Konstytucyjny i ingerencję prezydenta w
orzekanie przez sąd o winie urzędnika państwowego, co podważa
fundamentalny dla demokracji trójpodział władzy, ale też przez
aroganckie zachowanie zwycięskiej partii, jej pogardę dla społeczeństwa i
hipokryzję.
Jestem obywatelem, ale też członkiem wspólnoty Kościoła i
szczególnie boli mnie, że wielu hierarchów, którzy powinni znać naukę
Soboru [Watykańskiego II] i być "znakiem zbawienia i jedności rodzaju
ludzkiego", jawnie poparło jedną z partii politycznych, dzieląc i tak
głęboko podzielone społeczeństwo. W sytuacji gdy zjednoczona prawica -
zwyciężywszy w wyborach dzięki jawnemu poparciu Kościoła - chce dziś
wystąpić w roli autorytarnego "uzdrowiciela" i moralizatora, podpierając
się na każdym kroku religijnymi sloganami, mamy obowiązek jako katolicy
świadczyć słowem i czynem, jak bezcenną wartością jest dla nas wolność
wywalczona ćwierć wieku temu przez "Solidarność", także z udziałem
Kościoła.
Gwarantem wolności obywateli jest konstytucja uchwalona przez
pluralistyczny parlament, z preambułą, o której z uznaniem wyrażał się
Jan Paweł II. Dlatego będę głosił tak mocno, jak tylko potrafię, że nie
wolno psuć demokracji w imię rzekomo nadrzędnego "dobra narodu". Jeśli
ekipa rządząca nie powstrzyma swoich dyktatorskich zapędów i na przykład
nie uzna werdyktu Trybunału Konstytucyjnego, gotów jestem ramię w ramię
z innymi obywatelami, także zwolennikami lewicy, iść pod Pałac
Prezydencki lub Sejm i krzyczeć: "Hańba, hańba!" - tak jak to
wielokrotnie słyszałem z gardeł zwolenników prawicy, gdy w kolejne
miesięcznice katastrofy smoleńskiej przychodzili tam wprost z
warszawskiej katedry, wykorzystując instrumentalnie sakrament
Eucharystii, bezczeszcząc w ten sposób religię i pamięć ofiar. Sprzeciw
wobec autorytarnych poczynań władz powinien być ponadpartyjny,
ponadideologiczny, po prostu obywatelski.
JOANNA SCHMIDT, Nowoczesna:
W demokracji są narzędzia pozwalające jej bronić. Trzeba je
tylko umiejętnie wykorzystywać. Trzeba być czujnym i aktywnym, bo
"wolność nie jest rzeczą daną raz na zawsze".
My, Polacy, musimy codziennie przypominać naszym posłom, że nie
są anonimowymi maszynkami do sejmowych przycisków. Muszą się nam
tłumaczyć z tego, jak głosują, co mówią, jakie są ich motywy. Posłów
łamiących podstawowe prawa demokracji musimy zarzucać pytaniami,
prośbami o wyjaśnienia. Musimy reagować na każdą próbę odebrania
wolności słowa. Możemy protestować poprzez media społecznościowe,
organizacje pozarządowe, manifestacje na ulicach, pisma i petycje. W
Warszawie posłowie działają w grupie, ale wracając do swojego okręgu,
odpowiadają indywidualnie konkretnym wyborcom.
Ja sama deklaruję, że uważnie będę punktować partię rządzącą i
opozycję za każdą próbę osłabiania demokracji w Polsce. Będę analizować
każdą ustawę, uchwałę i rozporządzenie, sprawdzając, czy nie naruszają
wolności obywatelskiej, czy szanują mniejszości, zapewniają utrzymanie
różnorodności w społeczeństwie.
Sposobem na wzmacnianie demokracji jest zerwanie z nienawiścią
między partiami. Nadal wierzę we współpracę ponad podziałami, w sympatię
i życzliwość podczas prac w komisjach oraz szacunek i otwartość w
parlamentarnych dyskusjach. To jest sposób na budowanie lepszej,
sprawiedliwej i bezpiecznej Polski.
Obecna sytuacja zagrożenia demokracji mobilizuje. Musimy
wspierać inicjatywy oddolne przeróżnych środowisk, szczególnie te, które
pokazują, jak bardzo jesteśmy piękni dlatego, że jesteśmy różni. Biję
na alarm - dzisiaj każdy musi się zaangażować politycznie, bo polityka,
nawet nieproszona, i tak puka do naszych drzwi.
LESZEK JAŻDŻEWSKI, redaktor naczelny miesięcznika "Liberté":
W nocy z 25 na 26 listopada 2015 roku zaczął się koniec
liberalnej demokracji w Polsce. Od tej nocy Polacy nie muszą się czuć
zobowiązani prawami stanowionymi przez obecną władzę. Postawiła się ona
ponad prawem.
Uznanie, że rządzący stoją ponad prawem albo że ich słowo prawem
się staje, to wstęp do dyktatury większości. Władza nie ma prawa zrobić
z obywatelami tego, "co chce". Prawa człowieka, konstytucja, podstawowe
zasady państwa prawa - to wszystko chroni jednostkę, a także
mniejszości (każdy jest jakąś mniejszością, w zależności od przyjętego
kryterium) przed samowolą większości. Jeśli władza tych reguł nie
przestrzega, staje się władzą bezprawną. Uzurpatorską.
Wszyscy świadomi obywatele, którzy nie chcą żyć w kraju, gdzie
poddani są samowoli władzy, muszą przy użyciu wszelkich pokojowych
środków dążyć do odsunięcia tej władzy. Piszę "pokojowych", a nie
"legalnych". Może się zdarzyć tak, że władza, chcąc bronić przyznanych
sobie samowolnie praw, będzie ograniczać konstytucyjne prawa - wolności
wypowiedzi czy wolności zgromadzeń.
Ta władza będzie miała coraz więcej do stracenia. Jej
aparatczycy, czyniąc bezprawie, będą wiedzieli, że jedynym sposobem, by
pozostać bezkarnym, będzie dalsze trzymanie się u władzy za wszelką
cenę. Władza ograniczona jest regułami - dla dobra jednostek i
społeczeństwa, ale także dla dobra sprawujących władzę. Żeby mogli ją w
pokojowy sposób oddać, by nie przekroczyli granicy, zza której nie ma
już powrotu.
Dlatego droga do odebrania władzy uzurpatorom będzie długa i
ciężka. Dziś protestują nieliczni, którzy rozumieją rangę wydarzeń.
Trzeba budzić społeczną świadomość i zło nazywać po imieniu, ale szansa
na masowe protesty, podziały wewnątrz obozu władzy czy inny koniec, jaki
tę władzę spotka - bo żaden reżim nie trwa wiecznie - jest wciąż
odległa.
Z czasem nieudacznicy u władzy zaczną się potykać o własne nogi,
szczególnie jeśli utrzymają zapowiedzi antyreform. Wówczas ich decyzje
dotkną dziesiątek i setek tysięcy ludzi, którzy dołączą do tych
oburzających się na niszczenie liberalnej demokracji dziś.
Dzień buntu nadejdzie. Bądźmy gotowi.
SŁAWOMIR SIERAKOWSKI, socjolog, założyciel "Krytyki Politycznej":
Jeśli prezydent może ułaskawić, kogo chce i kiedy chce, nie
pytając sądu o zdanie, to może dowolnie łamać prawo. Jeśli większość
sejmowa może ustawą, a nawet uchwałą, przejąć dowolną instytucję,
łącznie z tymi, które mają ją kontrolować, to władza staje się
nieograniczona.
Jeśli środowisko sędziów z Trybunałem Konstytucyjnym na czele
nie ulegnie i działać będzie zgodnie z prawem (prawo jest ślepe na
uchwały i próby przekroczenia trójpodziału władzy), to wszystko będzie
dobrze. TK orzeknie niekonstytucyjność harców PiS. Sąd powinien
dokończyć osądzenie Mariusza Kamińskiego. Prawo nas obroni, o ile
dopilnujemy jego przestrzegania. Wszystko zależy od odwagi sędziów,
którzy zdają najpoważniejszy egzamin od upadku komuny. Jeśli zdadzą,
wzmocnią ustrój. Przejdą do historii. Ewa Łętowska, Andrzej Zoll, Jerzy
Stępień, Andrzej Rzepliński i inni powinni dziś czuć jak najszersze
poparcie społeczne.
Gdy zagrożona jest demokracja, szczególna rola przypada
dziennikarzom i liderom opinii publicznej. Media, relacjonując, co się
dzieje, i bijąc na alarm, też zdają egzamin.
Kiedyś Kościół był sojusznikiem walki o wolność i demokrację.
Teraz powinien być naturalnym obrońcą polskiej demokracji. Tylko czy
jeszcze w to wierzy?
Czy masy czczące "żołnierzy wyklętych" i powstańców warszawskich
sądzą, że ich bohaterowie chcieliby Polski przesuwającej się na wschód,
między Białoruś i Rosję? Chyba że od początku chodziło tylko o
Kaczyńskiego i Smoleńsk, a nie o Pileckiego i Katyń.
Opozycja musi się zjednoczyć. Podziały na lewicę i prawicę,
neoliberałów i socjalistów możliwe są w demokracji. Lewica może być
obojętna na walkę między biegunem liberalnym a konserwatywnym, ale tylko
wtedy, jeśli rządzą liberałowie.
Ostatnim kryterium jest ulica. Po 1989 r. nikt oprócz prawicy
nie zdołał wyprowadzić ludzi na ulicę. Historia pokazuje, że Polacy mają
gdzieś rządy prawa, dopóki praw nie stracą.
Brońmy rządów prawa i pamiętajmy, że ludzi przekupić za 500 zł można szczególnie wtedy, gdy naprawdę im brakuje.
Mateusz Kijowski, współzałożyciel Komitetu Obrony Demokracji
Obrona demokracji w Polsce wymaga uważnej obserwacji tego, co
się w kraju dzieje. To duża zmiana. Do niedawna mieliśmy pewność, że
sytuacja w Polsce będzie się poprawiać bez naszego udziału. Dziś już nie
możemy sobie pozwolić na taki luksus. To, co widzimy, zagraża naszej
przyszłości.
Jak już obserwujemy, to zapewne coś zauważymy. Coś niepokojącego, co narusza standardy demokratyczne. To po pierwsze.
Po drugie, trzeba to dokumentować, bo łatwo jest zapomnieć.
Jeśli teraz przez kilka miesięcy będzie trwał blitzkrieg nowej władzy, a
potem zapanuje spokój i polityka ciepłej wody w kranie, może się
zdarzyć, że niedługo, chociażby przy kolejnych wyborach, nikt nie będzie
pamiętał, co się w Polsce wydarzyło.
Po trzecie, trzeba głośno i stanowczo przeciwstawić się temu, co
budzi nasze oburzenie. Mówić, że wolność jest dla nas ważna. Dzięki
niej żyjemy w kraju coraz lepszym, szczęśliwszym i bogatszym. Nikt w
naszej części świata nie osiągnął w ostatnich latach tyle co Polacy.
Trzeba o tym przypominać, by przeciwstawić się czarnej propagandzie
Polski w ruinie. Każdy dba głównie o swoją przyszłość, buduje sukces,
ale wszyscy narzekają. Często ci, którym nieźle się powiodło. Trzeba to
zmienić.
Zamierzam robić to wszystko, choć nie tylko. Zajmie się tym
Komitet Obrony Demokracji, który właśnie z tysiącami ludzi w całej
Polsce budujemy. Będziemy obserwować, będziemy dokumentować, będziemy
się sprzeciwiać!
Pierwsze efekty już są. Spotkanie organizacyjne okręgu
mazowieckiego KOD zgromadziło ponad 220 osób. Spodziewaliśmy się może
pięćdziesięciu. Przed nami spotkania w pozostałych województwach. Mamy
również dużą grupę współpracowników - Polaków za granicą. Mówią o nas
media krajowe i zagraniczne. Nawet "Financial Times" napisał w piątek o
KOD. Nasza działalność została zauważona i doceniona. Będziemy więc
dalej iść tą drogą. Na Facebooku jest już z nami jeden Polak na tysiąc, a
w świecie realnym działają nas tysiące!
KAROLINA WIGURA, socjolożka, szefowa Obserwatorium Debaty Publicznej Kultury Liberalnej:
PiS wygrał wybory, odbierając elektorat przede wszystkim PO i
PSL. Można z tego wnioskować, że wyborcy ci nie stanowią "żelaznego
elektoratu". Aby w perspektywie kolejnych czterech lat przekonać
obywateli do odsunięcia PiS od władzy, należy przyjąć strategię
komunikacji z nimi.
Po pierwsze, przyglądanie się nowej władzy. Chodzi o język, jego
nadużycia i radykalizację - takie analizy przygotowuje Obserwatorium
Debaty Publicznej Kultury Liberalnej - lecz również o praktykę
polityczną. Ale uwaga: z analizy mediów społecznościowych można wnosić,
że totalna krytyka PiS - przed 25 października i dziś - odnosi raczej
skutek odwrotny do zamierzonego.
Po drugie, warto zatem nadawać problemom właściwą hierarchię. W
ostatnich dniach porównywalne reakcje publicystów budziły sprawy takie
jak usunięcie flag UE przez premier Szydło czy działania przy Trybunale
Konstytucyjnym. Jednak to ta druga sprawa powinna przede wszystkim
wzbudzać poważny niepokój.
Zasadniczym wyzwaniem jest to, by w sposób zrozumiały
opowiedzieć o niej Polakom, często mającym nikłą wiedzę o prawie i
historii najnowszej. Warto pokazywać, że zła praktyka PO dotycząca
Trybunału została przez PiS wykorzystana i pogłębiona. W najlepszym
razie mamy tu do czynienia z psuciem obyczajów. W najgorszym - z
rozmontowywaniem instytucji demokratycznych w Polsce.
PiS rozmija się już także z własnymi obietnicami. Widać to
choćby w nominowaniu Antoniego Macierewicza na szefa MON. Trudno, by w
tej sytuacji także część wyborców PiS nie czuła się zaniepokojona, i to z
nimi zwłaszcza należy się dziś komunikować.
MAGDALENA ŚRODA, filozof, etyk:
Najważniejsze są: informacja, reakcja, opór i samoorganizacja.
Trzeba patrzeć tej władzy na ręce. To proste, bo z niczym się ona nie
kryje. Trzeba uświadamiać zagrożenia tym, którzy jeszcze ich nie widzą.
"Niepokorni" dziennikarze przecież tego nie zrobią. Są w amoku i
zachwycie.
Nasze wspólne państwo i wspólnie wypracowana demokracja właśnie
są niszczone. Trzeba obudzić biernych. Najgorsze dziś są dwie postawy.
Miękkiego konformizmu: "Jakoś to będzie. Pożyjemy, zobaczymy. Nie będę
się teraz narażał". Oraz eskapizmu: "Wyłącz telewizor, nie interesuj się
polityką, ciesz się życiem".
Mamy obowiązek moralny i obywatelski reagować na niszczenie
wspólnego dorobku. Nie wystarczy się obrażać, jak niedawno w Sejmie PO.
Nie czas na działania symboliczne, lecz realne - świetna Nowoczesna.
Poza tym, jak pisał Michel Foucault, trzeba budować punkty
oporu: pisać protesty w różnych formach, wyrażać solidarność z
zagrożonymi i wyrzucanymi z pracy, bo takich może być wielu
(nieposłuszni dziennikarze, artyści, nauczyciele?). Otwarcie, publicznie
reagować na bezprawie. Jest wiele metod nieposłuszeństwa obywatelskiego
i warto do nich wrócić, pamiętając, że można je legitymizować tylko
wtedy, gdy naruszane są podstawowe, konstytucyjne wartości.
I potrzeba samoorganizacji. Powstał już Komitet Obrony
Demokracji, powinny powstawać inne ruchy obywatelskie. Może powołać
"Solidarność na rzecz demokracji", odzyskując to ważne słowo dla tego,
czemu służyło na początku. Dla wolności i praworządności. "Dla" czegoś,
nie "przeciw" czemuś.
MARCIN KRÓL, historyk, filozof polityki:
Co robić? Po pierwsze - nie rozpaczać, tylko zacisnąć zęby i
przygotować się na długi marsz. Ważne, żeby nasze słuszne oburzenie nie
rozeszło się po kościach, nie ograniczało do efektownych wybuchów.
Trzeba się organizować z innymi podobnie myślącymi. I to już się dzieje.
Po drugie - nasze środowisko, czyli szeroko rozumiana liberalna
inteligencja, ma lekcję do odrobienia. Komitety Obrony Demokracji, listy
otwarte - to wszystko słuszne; podpisujmy, krytykujmy Kaczyńskiego,
jeśli trzeba - krzyczmy. Ale pretensje trzeba również skierować do
siebie.
Przecież PiS poparło zaledwie 19 proc. uprawnionych do
głosowania. Tajemnicą, której nie rozumiemy, ale też nie próbowaliśmy
przez 25 lat rozumieć, jest 50 proc. wyborców, które nie głosuje. Trzeba
tych ludzi ruszyć, wciągać w demokrację, trzeba próbować odzyskać w
Polsce idee równości i braterstwa. Demokracja jest bardzo krucha, jeśli
zwykli ludzie nie widzą powodów, by jej bronić.
ALEKSANDER HALL, minister rządu Tadeusza Mazowieckiego:
Pierwszym sprawdzianem z opozycyjności i obrony demokracji
wydaje się środowa debata na temat pięciu uchwał o unieważnieniu wyboru
sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Moim zdaniem lepszą taktykę niźli
Platforma Obywatelska, która opuściła salę sejmową, wybrała partia
Ryszarda Petru, która na sali pozostała i toczyła merytoryczny spór.
Teraz jest taki czas, że ludzie podchodzą, pytają, dzielą się obawami,
wielu moich rozmówców mówi, że PO popełniła błąd.
Nie czuję się na siłach, by być strategicznym doradcą opozycji.
Dla mnie jest jednak jasne, że ugrupowania te, przede wszystkim PO,
muszą skończyć z dyskusją o sobie i stanąć w bojowym szeregu. Uważam też
za oczywiste, że wytworzy się sojusz opozycyjny, zwłaszcza między PO,
Nowoczesną i PSL.
Sytuacja zagrożenia demokracji jest bardzo ważnym sprawdzianem
społeczeństwa obywatelskiego, które powinno wyrażać sprzeciw wobec
poczynań władzy. Tu nie ma pytania o sens takiego działania, tu jest
obowiązek. Z doświadczenia historycznego wiemy, że reżimy totalitarne
powstawały w pewnej próżni i na początku testowały, jak daleko mogą się
posunąć. Wówczas brakowało ludzi i grup społecznych, które powiedziałyby
"nie".
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19259627,co-mozemy-i-co-powinnismy-robic-gdy-demokracja-jest-zagrozona.html#ixzz3sng8FlkG
Na wezwanie odpowiedzieli parlamentarzyści PO oraz Nowoczesnej, którzy stawili się przed Sejmem. Łącznie w rzekomo oddolnej akcji „Ręce precz od Trybunału” zebrało się około stu osób.
Z PO byli: Agnieszka Pomaska, Marcin Kierwiński, Sławomir Nitras,
Cezary Tomczyk, i Michał Szczerba, a z Nowoczesnej: Adam Szłapka,
Krzysztof Mieszkowski oraz Joanna Schmidt. Pojawili się też Ludwika i
Henryk Wujec.
W czasie akcji przemawiali jej organizatorzy – Filip Wejman i Krzysztof
Izdebski. Głos zabrała także Ludwika Wujec, która domagała się „jawności
i szacunku dla wszystkich obywateli”. Wystąpił także Mikołaj Pietrzak z
Naczelnej Rady Adwokackiej, który mówił do protestujących: „Adwokatura jest z wami!” – podała 300polityka.pl.
Czy do akcji parlamentarzystów, adwokatów i innych przedstawicieli "elit" spontanicznie dołączyło społeczeństwo? Jak miliony Polaków odpowiedziały na apel Tomasza Lisa do stworzenia Majdanu?
Dzień po akcji "Ręce precz od Trybunału" przed Sejmem zjawił się dziennikarz "Gazety Polskiej" Piotr Ferenc-Chudy. Wykonał
tam zdjęcia, które ukazują, jak Polacy odpowiedzieli na inicjatywę
zaniepokojonych sytuacją w Polsce polityków i żurnalistów. Fotografie można obejrzeć poniżej:
Komentarze pod albumem Piotra Ferenca-Chudego mówią wszystko:
http://niezalezna.pl/73370-tylko-u-nas-wstrzasajace-zdjecia-z-polskiego-...
wyborcza.pl/wideo
"Nowy ból głowy Europy", "państwo autorytarne". Zagraniczne media o Polsce pod rządami PiS
Zagraniczne media coraz częściej komentują sytuację w Polsce pod rządami
PiS. 'Washington Post', 'Süddeutsche Zeitung', 'The Economist' czy 'The
Guardian' krytycznie opisują naruszenia konstytucji w sprawie Trybunału
Konstytucyjnego, dążenie przez Prawo i Sprawiedliwość do rządów
autorytarnych, zagrożenie cenzurą. Jarosław Kaczyński porównywany jest
do Victora Orbána. Dziennikarze zwracają także uwagę na to, że Polska
pod nowymi rządami może stać się 'nowym bólem głowy Europy'.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/0,0.html#BoxGWNav#ixzz3tXvpqqx8
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
127. ta ostatnia nagroda :))))
Nagrody MediaTory 2015 rozdane. Michnik, Sroczyński, Kalwas docenieni przez studentów
Adam Michnik zwyciężył w kategorii AuTORytet. Studenci docenili jego wieloletnie doświadczenie, nagradzając za całokształt pracy w zawodzie.
W kategorii NawigaTOR zwycięzcą został dziennikarz "Gazety Wyborczej" Grzegorz Sroczyński. "Za artykuły wywołujące gorące dyskusje w społeczeństwie i wywierające istotny wpływ na opinię czytelników...Studenci wręczają Michnikowi nagrodę "autorytetu". Ten odpowiada: "Jeśli Lis zostanie wyrzucony z TVP, to znajdzie miejsce w Wyborczej"
"Przy wszystkich błędach, pomyłkach, niestabilnościach to jest najlepsze 25 lat, jakie Polska miała przez ostatnie 400-lecie".
Studenci wręczają Michnikowi nagrodę "autorytetu". Ten odpowiada: "Jeśli Lis zostanie wyrzucony z TVP, to znajdzie miejsce w Wyborczej"
"Przy wszystkich błędach, pomyłkach, niestabilnościach to jest najlepsze 25 lat, jakie Polska miała przez ostatnie 400-lecie".
Nowacka chwali partię Petru. "Ratuje twarz opozycjiâ
Współprzewodnicząca
Twojego Ruchu i liderka Zjednoczonej Lewicy Barbara Nowacka,
w programie "Dziś wieczorem" na antenie TVP Info stwierdziła,
że Nowoczesna Ryszarda Petru ratuje twarz opozycji.
Jarosław Kurski
Panie prezydencie. Wysłał pan list do naszych czytelników. To była tylko zagrywka
Wielce Szanowny i Czcigodny Panie Prezydencie, w dniu Pańskich
imienin proszę przyjąć od "Wyborczej" życzenia, by nie naruszał Pan
więcej konstytucji, ale był jej obrońcą i strażnikiem praworządności.
Dominika Wielowieyska
Rozczarowani socjaliści z Razem nie rozumieją tego, co się dzieje w Polsce
Brak Trybunału w ustroju państwa to jak brak posterunku policji w
miasteczku. Obywatele muszą mieć poczucie bezpieczeństwa i wiarę, że
władza ma jakieś ograniczenia.
Jacek Żakowski
Samobójczy retroizm
Od dawna nic mnie tak nie zmartwiło jak wywiad Ryszarda Petru oraz
głosy przedstawicieli elit, które sobotnia "Wyborcza" zamieściła pod
hasłem "Rzeczpospolita Demokratów".
Filmowa laurka dla Michnika za pieniądze podatników. Najwięcej wyłożył PISF
Państwowy Instytut Sztuki Filmowej (PISF) nie szczędził
pieniędzy na film o Adamie Michniku – jak przyznała autorka dokumentu,
wyłożył na niego najwięcej. Ta sama instytucja nie była tak szczodra,
kiedy chodziło o filmy na temat katastrofy smoleńskiej, śp. Marii
Kaczyńskiej, czy rodziny Ulmów. Wspomniane obrazy dofinansowania z PISF
nie otrzymały w ogóle.
W sobotę, 5 grudnia, w warszawskim kinie Antropos odbyła się projekcja
filmu dokumentalnego „Michnik. Bądź realistą, chciej niemożliwego”
(kolejna odbędzie się 9 grudnia). Wcześniej pokazywano go m.in. w
Krakowie.
Autorka dokumentu jest Maria Zmarz-Koczanowicz, która w na początku tego
roku w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” tak mówiła o filmie:
– tłumaczyła Zmarz-Koczanowicz.
Film wyprodukowali: firma Largo, NInA (Narodowy Instytut Audiowizualny) i Mazowiecki Fundusz Filmowy. – Najwięcej pieniędzy dał PISF – przyznawała reżyser. Pytana z kolei o to, gdzie film będzie można obejrzeć, mówiła o festiwalach i kinach. – Wierzę, że TVP go jednak wyemituje – zaznaczała.
Państwowy Instytut Sztuki Filmowej, który na dokument o Michniku dał
„najwięcej pieniędzy”, odmawiał jednocześnie dofinansowania produkcji
filmów, które salonowi były nie w smak.
Jak informowała „Gazeta Polska Codziennie”,
gdy producent filmowy Robert Kaczmarek na początku tego roku starał się
o dofinansowanie produkcji filmu „Dama” w reż. Marii Dłużewskiej o śp.
Marii Kaczyńskiej, stała się rzecz bez precedensu. Producent ze
zdumieniem przeczytał w uzasadnieniu odmownej decyzji PISF-u, że podczas
projekcji filmu mogą odprawiać się „seanse nienawiści”. – Dostaliśmy
tak kuriozalne uzasadnienie odrzucenia projektu, że dla samej wartości
literackiej i merytorycznej tego dzieła warto było składać wniosek – komentowała decyzję PISF-u Maria Dłużewska.
„GPC” pisała też o tym, że produkcja filmu „Ulmowie – rok
sprawiedliwych” o bohaterskiej rodzinie z Podkarpacia, która zginęła za
ratowanie Żydów, również nie uzyskała dofinansowania Polskiego Instytutu
Sztuki Filmowej. Film dokumentalny miał przybliżać historię
dokonanego przez Niemców w 1944 r. mordu na małżeństwie Ulmów (kobieta
zaczęła rodzić podczas egzekucji) i ich sześciorgu dzieciach.
Natomiast na początku ubiegłego roku PISF odrzucił wniosek o dofinansowanie filmu „Smoleńsk” w reż. Antoniego Krauzego..
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
128. Gazeta Wyborcza wycofana z
Gazeta Wyborcza wycofana z urzędów. Reklamy także
Z kraju niedziela, 29, listopad 2015 20:06 Michał Walczyk
Gazeta Wyborcza wycofana z urzędów. Reklamy takżeKoniec z finansowaniem z publicznych pieniędzy mediów związanych z Adamem Michnikiem. Rządowe instytucje nie będą prenumerowały oraz sprzedawały reklam nie tylko Gazecie Wyborczej.
Instytucje rządowe od nowego roku nie będą otrzymywać prenumerat Gazety Wyborczej oraz Newsweeka w takiej ilości, jak dotychczas. W zależności od instytucji, pismo to będzie trafiało najwyżej w kilku egzemplarzach. Najwięcej, bo trzy egzemplarze ma otrzymać Kancelaria Prezesa Rady Ministrów â dowiedział się portal Prawy.pl. Jeden z nich powędruje do Centrum Informacyjnego Rządu, pozostałe do wybranych departamentów.
Podobna sytuacja spotka także tygodnik Newsweek.
Rządowe instytucje nie będą od grudnia zlecały żadnych materiałów płatnych, które miałyby ukazywać w obu czasopismach.
Wciąż jednak obowiązują umowy wynikające z rozpisanych w poprzedniej kadencji przetargów. Nie wygasła jeszcze umowa na ânieograniczonąâ ilośc ogłoszeń na łamach prasy lokalnej i ogólnopolskiej wydawanej przez Agorę oraz Gremi (wydawca Rzeczpospolitej). W ubiegłym roku z kasy Miasta Stołecznego Warszawa Agora otrzymała 1 036 900,00 zł na drukowanie ogłoszeń w dzienniku Gazeta Wyborcza oraz Metro.
Blisko czterysta tysięcy złotych więcej otrzymała âRzeczpospolitaâ.
http://www.prawy.pl/z-kraju/11496-gazeta-wyborcza-wycofana-z-urzedow-rek...
wyborcza.pl/wideo
Wielka akcja w obronie konstytucji. Wspólnie czytali ją politycy, dziennikarze i artyści
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
129. "Adam Michnik zwyciężył w kategorii AuTORytet"
"W kategorii NawigaTOR zwycięzcą został dziennikarz "Gazety Wyborczej" Grzegorz Sroczyński."
Ciekawe czy mają taką utajnioną kategorię TerminaTOR?
Jeżeli tak, no to w tej kategorii - chała, chała i jeszcze raz chała.
Mieliśmy spalić się ze wstydu za moherowość - niedoczekanie!
Mieliśmy "wyginąć jak dinozaury" - nic z tego...
To ONI się przeterminowali ...
130. Publicysta "Washington Post" Jackson Diehl wyraził zaniepokojeni
Publicysta "Washington Post" Jackson Diehl wyraził zaniepokojenie działaniami PiS ;)
http://www.gazetaprawna.pl/artykuly/908425,washington-post-krytycznie-o-...
Jackson Diehl wymienia długą listę niepokojących, jego zdaniem, działań rządu Beaty Szydło. Są wśród nich nominacje dla Antoniego Macierewicza i Mariusza Kamińskiego, przejęcie kontroli nad Trybunałem Konstytucyjnym, próba zablokowania premiery spektaklu we Wrocławiu i groźby pod adresem dziennikarki publicznej telewizji. Publicysta "Washington Post" nie szczędzi słów krytyki pod adresem prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego porównując go do Viktora Orbana i twierdząc, że jest on produktem "zamrożonego w czasach komunizmu przedwojennego populizmu". Diehla wyjątkowo rażą wypowiedzi szefa PiS na temat muzułmanów, które porównuje z retoryką Donalda Trumpa.
Obywatelska inicjatywa przeciw Węgrom. Organizatorzy akcji chcą zawieszenia kraju w prawach członka Unii
inicjatywa obywatelska, wymierzona w Węgry. Jej organizatorzy chcą, by
Komisja Europejska zawiesiła Budapeszt w prawach członka Unii.Przedstawiciele komitetu, który zgłosił inicjatywę do Komisji, twierdzą, że premier Viktor Orban podejmuje niedemokratyczne i ksenofobiczne działania, sprzeczne z zasadami państwa prawa. Bruksela na tym etapie uznała, że są prawne podstawy do
przyjęcia inicjatywy, ale nie analizowała jeszcze jej treści. Aby było
to możliwe, jej autorzy muszą najpierw zebrać milion podpisów obywateli
przynajmniej z siedmiu państw członkowskich. Następnie Komisja będzie
miała trzy miesiące, by ustosunkować się do ich argumentów.
Wcześniej taką procedurę chcieli wobec Budapesztu uruchomić Liberałowie w Parlamencie Europejskim, ale nie udało im się zmobilizować wystarczającej liczby eurodeputowanych, żeby nadać wnioskowi bieg.
Wśród członków komitetu obywatelskiego, który wystąpił z taką
inicjatywą, jest Polak, znany działacz społeczny i publicysta Andrzej
Dominiczak.
Polska i Węgry na forum UE z wetem w sprawie związków partnerskich
Według
informacji radia RMF FM, polskie władze poinformowały UE, że w czwartek
złożą veto wobec dwóch rozporządzeń w sprawie stosunków majątkowych
w międzynarodowych związkach partnerskich i małżeństwach. Wraz z Polską
swój sprzeciw wyrazić mają...
Kwaśniewski ostro bije w prezydenta. Straszy Trybunałem Stanu, mówi o "absurdalnych tłumaczeniach"
Kwaśniewski krytykuje prezydenta. Jego zdaniem, Andrzej Duda nie
powinien ułaskawiać Mariusza Kamińskiego, a tłumaczenia głowy państwa są
"absurdalne i perwersyjne". Byłemu prezydentowi nie podoba się też
zamieszanie wokół Trybunału Stanu. Uważa on, że Andrzej Duda może za nie
stanąć przed Trybunałem Stanu.
Prof. Jerzy Zajadło
Politykom ku opamiętaniu. Tekst niemieckiego filozofa prawa Gustava Radbrucha
W kontekście toczących się sporów o wybór sędziów Trybunału
Konstytucyjnego i wokół decyzji ułaskawieniowej prezydenta warto
przypomnieć niewielki tekst niemieckiego filozofa prawa Gustava
Radbrucha.
Katarzyna Kolenda-Zaleska
Dlaczego warto umierać za Trybunał Konstytucyjny
Trybunał sam jest sobie winien. Przez lata nie zrobił nic, żeby
ludzie wiedzieli, czym się zajmuje i kogo broni. Dlatego gdy Marcelina
Zawisza z Partii Razem mówi, że Trybunał nikogo nie obchodzi, ma rację.
Janusz A. Majcherek
Kilka pytań do niektórych wyborców. Czy jesteście ze swojej decyzji zadowoleni?
Duda zawdzięcza prezydenturę nie tylko zdeklarowanym wyborcom PiS,
ale także tym wyborcom, którzy ulegli impulsom, iluzjom i internetowym
sugestiom, często na przekór swoim przekonaniom i poglądom.
Agnieszka Kublik
PiS tworzy alternatywę dla KRRiT, będzie się nazywać Rada Mediów Narodowych
Prezes Kaczyński jest na najlepszej drodze, by teraz być lepszym od samego siebie sprzed dekady.
Kronika kłamliwej histerii
KRONIKA KŁAMLIWEJ HISTERII. "Wyborcza" przechodzi samą siebie.
Straszy "nalotami policji" i radzi, by cenne dane przechowywać w
"chmurach internetowych"
Redakcji z Czerskiej gratulujemy nakręcania
kłamliwej histerii, która nieuchronnie doprowadzi Polskę do poważnych
kłopotów. Bo tym razem kłamstwo po cichu nie wygra!
Od wyborów minęło ledwie 5 tygodni, a przemysł pogardy
wymierzony w demokratycznie wybrane władze Rzeczypospolitej już przebija
to, co pamiętamy z lat 2005-2007.
To te same metody: kłamstwa, półprawdy, ćwierćprawdy. Do tego najstraszliwsze zarzuty formułowane bez żadnych podstaw!
W dzisiejszej gazecie Michnika - kolejny rekord. Wyssana z palca informacja o następującej treści:
Na jakiej podstawie red. Renata Grochal - autorka tejże notki - stawia tak poważny zarzut nowym władzom?
Na podstawie… wypowiedzi Łukasza Bojarskiego
z Instytutu Prawa i Społeczeństwa, który mówił w Sejmie
(na zorganizowanej przez Nowoczesną konferencji), że PiS „dokładnie
powtarza to, co się działo na Węgrzech”. Czyli - jego zdaniem - należy spodziewać się przeprowadzanych wzorem Orbana ataków na organizacje pozarządowe łącznie z nalotami policji. Dlatego pan Bojarski radzi, by owe organizacje „przechowywały istotne dane w chmurach internetowych”.
Ciekawe swoją droga, co to za cenne dane mają organizacje pozarządowe, skoro godne są ukrywania…
Na takiej zasadzie - że coś się komuś wydaje - można przestrzegać
przed wszystkim. Przed mordami, przed gwałtami, przed torturami. Przed
tym wszystkim, co w Polsce serwowała patriotom właśnie lewica.
Redakcji z Czerskiej „gratulujemy” nakręcania kłamliwej
histerii, która nieuchronnie doprowadzi Polskę do poważnych kłopotów.
Bo tym razem kłamstwo po cichu nie wygra!
Wanda Nowicka
Chciałabym wierzyć, że społeczeństwo się obroni przed zakusami na demokrację
Optymizmem nastraja za to fakt, że tak wielu wybitnych prawników i
prawniczek oraz różnych gremiów prawniczych bije na alarm wobec zamachu
na Trybunał Konstytucyjny.
Tomasz Piątek
Dwa głosy Partii Razem
Marcelina Zawisza chce bronić całej konstytucji. Nie tylko wolności
obywatelskich, ale również praw socjalnych - bo bez tych ostatnich
konstytucja staje się dla biednych obywateli abstrakcją. Mądry głos
Partii Razem? Tak. Ale czemu na portalu Strajk.eu Partia Razem brzmi
inaczej?
Pasikowski też będzie bronił demokracji przed PiS. Jak? "Kręcąc film za filmem"
Czyżby kolejne sequele "Pokłosia"?Gazeta Wyborcza” ofiarnie broni demokracji przed „kaczyzmem”.
Jednym ze sposobów walki z „bogeymanem” jest oddanie głosu jedynym
prawdziwym „demokratom”. W dzisiejszym odcinku autorytetów GW wystąpił m.in reżyser kultowych „Psów”, znakomitego „Jacka Stronga” i żałosnego „Pokłosia” Władysław Pasikowski. Czy i jego zdaniem demokracja w Polsce jest zagrożona?
pisze reżyser w tekście o tytule nie mniej patetycznym niż finał „Pokłosia”: Rzeczpospolita demokratów”
dodaje Pasikowski. Na koniec obiecuje jeszcze więcej swojej twórczości.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
131. :)
nawet dziennikarzole sportowi wybiórczej dostali rozkaz stawienia się na jutrzejszej demonstracji
https://twitter.com/RafalStec/status/671802120476184576
Komentarze i opinie
Jarosław Kurski
Widzimy fanatyzm jedynej i niepodważalnej racji - racji rewolucji narodowej
Kaczyński nie musiał czytać art. 10 konstytucji, by wiedzieć, że
"ustrój RP opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej,
wykonawczej i sądowniczej".
Zakładajcie własne komitety
Facebookowa grupa Komitet Obrony Demokracji dobija do czterdziestu
tysięcy członków. Sprawdziłem, co to za ludzie. Wybrałem blogera,
specjalistkę od komputerów i byłego jezuitę, a dziś księgarza. 47-letni Mateusz Kijowski ma siwe, spięte w kok włosy, spiczastą brodę,
koszulę w kratę i motocyklowe buty. Dwa metry wzrostu, zza okularów w
czerwonej oprawce rzuca przepraszające spojrzenie, jakby się wstydził,
że spogląda na wszystkich z góry.
- KOD powstał dzięki
kilku osobom - opowiada. - Pierwszą był Krzysztof Łoziński [były
współpracownik Komitetu Obrony Robotników i członek "Solidarności"],
który na portalu Studio Opinii napisał tekst "Trzeba założyć KOD". Drugą
jest dziewczyna, która mi ten tekst przez Fejsa podrzuciła. "Zobacz" -
napisała. "No i co?" - zapytałem. "No to teraz zrób coś z tym" -
odpowiedziała. Teraz wiem, że od początku chciała mnie napuścić -
Kijowski krótko się śmieje...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,87648,19272129,zakladajcie-wlasne-komitety.html#ixzz3t7CBU6vE
HIBERNATUS !!! 8 lat!!!
"Jest mi po prostu wstyd za posłów. Byłem na komisji, stałem jak naiwniak, przecierając oczy"
-
Jest mi po prostu wstyd. Tak na maksa wstyd za posłów ze wszystkich
partii - pisze Jakub Górnicki ze stowarzyszenia e-Państwo,
współorganizator protestu "Ręce precz od Trybunału".
Dzisiaj idę zaprotestować
przeciwko drastycznemu zaniżaniu standardów debaty, przeciwko braku
jawności. Przeciwko braku wyczucia powagi sytuacji przez posłów - którzy
nie chcą tego rozwiązać. To już dawno przestało być śmieszne - trzeba
usiąść i tę sytuację zakończyć. A potem niech niedawno wybrany Sejm
działa dalej" - pisze Jakub Górnicki.
Goście
Ziobro chce postawić szefa TK przed Trybunałem. „Zapomniał o swojej funkcji”
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zapowiada wniosek do
Trybunału Konstytucyjnego o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec
prezesa TK – Andrzej Rzepliński też ma prawo...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
132. Protesty przed Sejmem -
Protesty przed Sejmem - gorąca atmosfera. Są tam nasi reporterzy [RELACJA NA ŻYWO]
protestować dziś będzie partia Razem - w obronie Konstytucji. Razem
protestuje przeciw wyborowi nowych sędziów TK, zdaniem tej partii to
"zawłaszczanie państwa, niszczenie standardów demokratycznych i
konkretna groźba złamania prawa".
Drugi protest zorganizowały środowiska skupione wokół inicjatywy
"Ręce precz od Trybunału". To już drugi protest tej grupy (na pierwszym
było ok. 100 osób), której organizatorzy zarzekają się, że nie
popierają żadnej partii. Oto nasza relacja z protestów:
stare komuchy napadły na osoby trzymające transparent że Andrzej Rzechliński musi odejść
KOD przed Sejmem mało demokratyczna. Atakują i wyrywają transparenty
Przed gmachem Sejmu po obu stronach ulicy odbywają się dwie
manifestacje. W jednej biorą udział przedstawiciele Stowarzyszenia
Solidarni 2010 i Klubów „Gazety
Polskiej”, w drugiej demonstrują sympatycy Komitetu Obrony Demokracji.
Jak wynika z relacji reporterów portalu niezalezna.pl nastroje są coraz
bardziej napięte. Doszło nawet do przepychanek, a manifestanci z KOD
próbowali wyrywać transparenty kontrmanifestantom.
Obie demonstracje spotkały się przed gmachem Sejmu po przeciwnych
stronach ulicy. Jak relacjonuje reporterka portalu niezalezna.pl doszło
już do pierwszych przepychanek. Członkowie manifestacji zainicjowanej
przez Komitet Obrony Demokracji próbowali wyrwać transparent, który już
rano przynieśli uczestnicy kontrmanifestacji z hasłem „Sędzia Rzepliński
musi odejść”.
(fot. Marcin Pegaz/Gazeta Polska)
(fot. Marcin Pegaz/Gazeta Polska)
Natomiast zapowiadając manifestację z udziałem Stowarzyszenia Solidarni 2010 oraz Klubów „Gazety
Polskiej” Ewa Stankiewicz podkreślała, że sędziowie Trybunału
Konstytucyjnego złamali Konstytucję, ponieważ „w czerwcu napisali
ustawę, w której samowolnie poszerzyli swoją własną władzę i w której
przygotowali grunt pod przyszłe obalenie prezydenta”.
na zywo GW
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/10,114927,19283260,protesty-przed...
http://www.gazeta.tv/plej/19,114927,19283260,video.html
"Ręce precz od Trybunału" i "Precz z
komuną". Przed Sejmem doszło do przepychanek
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
133. Jarosław Kaczyński odpowiada
Jarosław Kaczyński odpowiada Platformie: Mówienie o totalitarnych
rządach PiS jest nieodpowiedzialne. "Jak my chcemy coś mieć, to jest
dyktatura, jak oni mają wszystko, to jest demokracja"
Prezes PiS Jarosław Kaczyński ocenił, że mówienie o rządach PiS jako totalitarnych jest nieodpowiedzialne. Jak my chcemy coś mieć, to jest dyktatura, jak oni mają wszystko, to jest demokracja - mówił dziennikarzom.
Kaczyński był pytany na sejmowym korytarzu o zarzuty wobec PiS związane z odbywającym się w środę w Sejmie posiedzeniem, na którym ma się odbyć głosowanie ws. wyboru pięciu sędziów TK zgłoszonych przez tę partię.
To jest takie wołanie, że jak my chcemy cokolwiek mieć, to jest dyktatura, natomiast, jak oni mają wszystko, to jest demokracja
— powiedział Kaczyński.
http://wola44.wordpress.com/ >>> http://dokumentalny.blogspot.com/
134. Wybrano pięcioro nowych
Wybrano pięcioro nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Gorąco w Sejmie i pod parlamentem
Sejm głosuje nad powołaniem pięciorga nowych sędziów TK,
rekomendowanych w środę przez sejmową komisję sprawiedliwości, a
zgłoszonych przez PiS. Głosowanie poprzedziła burzliwa...
Kryzys konstytucyjny. PiS ma już pięciu sędziów Trybunału Konstytucyjnego
sędziów Trybunału Konstytucyjnego. PO, Nowoczesna, Kukiz'15 oraz PSL
byli przeciwko.
TK Henryka Ciocha, Mariusza Muszyńskiego, Lecha Morawskiego, Julii
Przyłębskiej oraz Piotra Pszczółkowskiego.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19283220,kryzys-konstytucyjny-pis-ma-juz-pierwszego-sedziego-trybunalu.html#ixzz3tBufB9z6
Przed gmachem Sejmu po obu stronach ulicy odbywały się dziś dwie
manifestacje. W jednej brali udział udział przedstawiciele
Stowarzyszenia Solidarni 2010 i Klubów „Gazety Polskiej”, w drugiej sympatycy Komitetu Obrony Demokracji. Jak relacjonowaliśmy na łamach portalu niezalezna.pl manifestanci z KOD próbowali wyrywać transparenty,
które się im nie podobały. W trakcie swojego przemówienia redaktor
naczelny „Gazety Polskiej” pytał sympatyków Komitetu Obrony Demokracji
gdzie byli, kiedy w Polsce zamykano dziennikarzy i dlaczego wtedy nie
zorganizowali żadnej demonstracji. Przypominamy, że 3 grudnia od 8:30
rozpocznie się manifestacja przed Trybunałem Konstytucyjnym.
(fot. Marcin Pegaz/Gazeta Polska)
W dalszej części swojego wystąpienia Tomasz Sakiewicz odniósł się do sytuacji wokół Trybunału Konstytucyjnego. Podkreślał, że sędziowie, którzy mieli być wzorcem prawa – zawiedli.
(Manifestacja KOD przed gmachem Sejmu - fot. Marcin Pegaz/Gazeta Polska)
W pewnym momencie redaktor naczelny „Gazety Polskiej” zwrócił się do
uczestników kontrmanifestacji zorganizowanej przez Komitet Obrony
Demokracji.
Przypominamy, że przedstawiciele
Stowarzyszenia Solidarni 2010 i Klubów „Gazety Polskiej” zapowiedzieli
swój udział w manifestacji przed Trybunałem Konstytucyjnym. Rozpoczyna
się ona 3 grudnia o godzinie 8:30 przed siedzibą TK przy al. Szucha 12a.
Potrzebę manifestacji wyjaśniała również Ewa Stankiewicz:
(fot. Marcin Pegaz/Gazeta Polska)
http://niezalezna.pl/73526-sakiewicz-do-kod-przed-sejmem-gdzie-byliscie-...
Wirtualny Komitet Obrony Demokracji manifestował dziś dziarsko i
emocjonalnie pod Sejmem, ale to kontrmanifestanci, którzy śpiewali
pieśni patriotyczne - okazali się bardziej skuteczni. Jednak mobilizacja
w KOD trwa i kontrdemonstracja wobec wrogich i głośnych sił PiS-u
przygotowywana jest także na jutro.
Relacja KOD-owiczki.
http://niezalezna.pl/73525-relacja-kod-z-protestu
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
135. Marksista i feministka, czerwona lewaczka bronią nas :)))
"Temat dnia": Kublik z prof. Krzemińskim o rządach PiS i antyliberalizmie młodych
'Trybunał prostytucyjny won za Don' to hasło, które pojawiło się dziś
podczas pikiety pod Sejmem zorganizowanej przez warszawski Klub 'Gazety
Polskiej' oraz stowarzyszenie 'Solidarni 2010'. Wystąpienia te
skomentował prof. Ireneusz Krzemiński, który w cyklu 'Temat dnia'
rozmawiał z Agnieszką Kublik: - To byłoby komiczne, gdyby nie było
tragiczne - podsumował.
- To pokazuje jakieś nieporozumienie umysłowe tych ludzi, którzy piszą
takie rzeczy. Ponieważ to praktyka, którą rozwija ich rząd, jest prosto
znad Donu i w tym kierunku zmierza - zaznaczył prof. Krzemiński.
Zdaniem socjologa coś się stało z mentalnością Polaków, z których wielu
uwierzyło w wizję Polski rządzonej przez zdrajców. Jak podkreśla, trudno
zrozumieć to, że atakują Trybunał Konstytucyjny, który w swoich
założeniach ma bronić demokrację i jej instytucje przed samowolą
rządzących. Według Profesora dysonans następuje również w przypadku
młodych ludzi, spośród których wielu ma poglądy antyliberalne przy
jednoczesnym silnym przywiązaniu do wolności : - To pokolenie, które ma
niesłychanie roszczeniowe postawy wobec rzeczywistości, wobec państwa, i
które uważa, że jako obywatele nic nie powinniśmy dla państwa robić
albo niewiele. Jednocześnie ma taką wizję egoistycznego działania: 'ja
mam prawo robić, co mi się podoba, byle się nikt nie wtrącał'. W
rozmowie z Agnieszką Kublik prof. Ireneusz Krzemiński porusza również
temat ograniczenia wolności słowa i swobód obywatelskich, z którymi
coraz częściej mamy do czynienia w ostatnich tygodniach. Jako przykład
podaje ostatnią informację o tym, że in vitro nie będzie refundowane od
przyszłego roku. Komentując planowaną przez Komitet Obrony Demokracji
pikietę w obronie Trybunału Konstytucyjnego, gość 'Tematu dnia' dodaje:
- Wydaje mi się to fundamentalne, żeby istniała taka instytucja, która
będzie niezależna od wszystkich władz. Demokracja jest budowana nie
tylko na woli ludu, ale też na podziale władz. I lud powinien sobie to
przypomnieć.
Przed Sejmem bronili konstytucji. Nowacka, Zandberg... Byliśmy tam
Podczas, gdy w Sejmie trwało burzliwe wybieranie sędziów Trybunału
Konstytucyjnego, przed jego budynkiem zgromadzili się demonstranci z
Komitetu Obrony Demokracji oraz Partii Razem. Naprzeciw nich stanęła
kontrmanifestacja, którą tworzyli członkowie klubów 'Gazety Polskiej' i
stowarzyszenia Solidarni 2010.
W środowy wieczór w Sejmie Prawo i Sprawiedliwość przegłosowało pięciu
sędziów Trybunału Konstytucyjnego mimo protestów opozycji. Przeciwko
byli posłowie PO, Nowoczesnej, partii Kukiz'15 oraz PSL-u. Kiedy na sali
sejmowej trwała awantura, przed budynkiem na ul. Wiejskiej panowała nie
mniej burzliwa atmosfera. Doszło nawet do przepychanek pomiędzy
zwolennikami zmian w TK oraz ich przeciwnikami.
Wśród zgromadzonych na demonstracji w obronie TK byli między innymi
Adrian Zandberg, Barbara Nowacka, Jakub Danecki, Marcelina Zawisza,
Justyna Szpanowska i Barbara Grobler.
Renata Grochal
Duda nie zdał testu. Będzie pierwszą ofiarą "wielkiej zmiany" PiS?
To on stanie się twarzą skoku na Trybunał Konstytucyjny, choć próbował stwarzać wrażenie, że może się postawić Kaczyńskiemu.
Piotr Skwirowski
Rząd straszy rynki deficytami. Wieloletnie wysiłki i zaciskanie pasa pójdą na marne
Tydzień temu rząd zaskoczył Polaków informacją, że będzie nowelizował tegoroczny budżet. Pilnie.
Wojciech Maziarski
Rząd PiS? Nie dadzą rady
Rząd PiS, jak każda władza, ma charakter tymczasowy. Pytanie tylko,
ile ta tymczasowość potrwa. PiS ma większość w parlamencie, ale nie ma
większości w społeczeństwie.
Janusz Rolick
Kaczyńskiemu wolno mniej niż Orbánowi
Zamiast na sojusz polsko-niemiecki dmuchać, chuchać i patrzeć jak na
zjawisko nieomal nadprzyrodzone, PiS jest skłonny dla dojutrkowych
korzyści politycznych stawiać wszystko na ostrzu noża.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
136. Prezydent odebrał ślubowanie
Prezydent odebrał ślubowanie od sędziów Trybunału Konstytucyjnego
Prezydent Andrzej Duda odebrał w czwartek ślubowanie od czterech
nowo wybranych sędziów Trybunału Konstytucyjnego: Henryka Ciocha, Lecha
Morawskiego, Mariusza Muszyńskiego i Piotra Pszczółkowskiego.
O godzinie 9 Trybunał Konstytucyjny rozpoczął posiedzenie, aby
wydać orzeczenie ws. uchwały przyjętej przez koalicję PO-PSL
umożliwiającą poprzedniej ekipie wybór sędziów TK. Równocześnie przed
gmachem Trybunału trwa protest przeciwko upolitycznieniu TK.
Dzisiejsze posiedzenie Trybunały Konstytucyjnego związane jest z
przyjętą w czerwcu ustawą, która umożliwiła Platformie i PSL zamach na
TK i wybór w październiku pięciu sędziów. Od tego zaczął się gigantyczny
skandal.
Demonstracja Stowarzyszenia i Klubów „Gazety Polskiej”
rozpoczęła się o godzinie 8:30 przed siedzibą Trybunału Konstytucyjnego
przy al. Szucha 12a.
RELACJA
10:45
Oto niektórzy zwolennicy KOD.
(Magdalena Piejko)
10:00
Przy dwóch wejściach do Trybunału Konstytucyjnego stoją dwie grupy
manifestantów. Po każdej stronie jest około kilkadziesiąt osób.
Demonstracja KOD składa się głównie z polityków i młodzieżówki PO.
Pojawili się też lewicowi politycy.
Do protestów doszło również wczoraj przed Sejmem, gdy posłowie wybierali
nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Pojawili się zwolennicy
Platformy Obywatelskiej (TUTAJ WIĘCEJ),
którzy pokrzykiwali o rzekomym zamachu na TK zapominając, że to właśnie
przez działania PO-PSL doszło do obecnej sytuacji. Z kolei druga
manifestacja dotyczyła upolitycznienia Trybunału.
Gromadzą się również zwolennicy KOD - rzekomych "obrońców demokracji". Będą równie agresywni jak wczoraj?
screen TVN24
Przed siedzibą Trybunału Konstytucyjnego przy al. Szucha
odbywają się protesty. Jak relacjonuje reporter tvnwarszawa.pl,
manifestują przeciwnicy i zwolennicy zmian w TK.
Jeden z
protestów w al. Szucha organizuje Komitet Obrony Demokracji. Mają ze
sobą transparenty z hasłami: "W obronie niezależności TK" i
"Konstytucja, Trybunał, Demokracja".
Dwie grupy
- Na miejscu jest około stu osób otoczonych kordonem policji.
Trzymają flagi Polski i Unii Europejskiej. Wykrzykują też hasła –
relacjonował ok. godz. 9 Artur Węgrzynowicz, reporter tvnwarszawa.pl.
Po godz. 10 liczba protestujących wzrosła do ok. 150-200.
Około
30 metrów od tej grupy stoi kilkadziesiąt osób z transparentami
"Prezydent Andrzej Duda ratujmy Polskę" i "Skompromitowani sędziowie
Trybunału Konstytucyjnego".
- Jest spokojnie. Protesty zabezpieczają znaczne siły policji – podkreśla Węgrzynowicz.
http://tvnwarszawa.tvn24.pl/informacje,news,trwa-posiedzenie-tk-br-dwie-...
źródło: https://twitter.com/jakub_szymczuk
Protesty przed siedzibą Trybunału.
"Nie można konstytucji lekceważyć"
KOMENTARZY: 142
Przed siedzibą Trybunału Konstytucyjnego w al.
Szucha trwają protesty. Wśród zgromadzonych ludzi są zarówno
przeciwnicy, jak i zwolennicy zmian. Rozdziela ich...
więcej »
Walka o Trybunał
Wyrok TK: Październikowy wybór dwóch sędziów niezgodny z konstytucją, trzech pozostałych - tak
Jednogłośny wyrok Trybunału Konstytucyjnego w pięcioosobowym
składzie: - Niekonstytucyjny jest przepis ustawy o TK w zakresie, w
jakim był podstawą wyboru przez poprzedni Sejm 2 nowych sędziów TK - w
miejsce tych, których kadencja wygasa w grudniu. Wybór pozostałej trójki
- w miejsce sędziów, których kadencja minęła w listopadzie - był
konstytucyjny.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19285213,kolejny-dzien-a...
Nie zachowuje się Pan jak prezydent RP. Zachowuje się Pan jak Andrzej Duda
"wielkiego stratega" Jarosława Kaczyńskigo kompromituje Pan najwyższy
urząd w państwie.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19286292,kurski-do-dudy-nie-zachowuje-sie-pan-jak-prezydent-rzeczypospolitej.html#ixzz3tGbjBbeJ
Czerwcowa ustawa o Trybunale Konstytucyjnym częściowo niezgodna z Konstytucją
Trybunał
Konstytucyjny po rozpoznaniu wniosku o zbadanie zgodności ustawy z dnia
25 czerwca 2015 r. o Trybunale Konstytucyjnym orzekł w czwartek, że
ustawa jest częściowo niezgodna z Konstytucją. ZOBACZ VIDEO.
TK obraduje w składzie pięciu sędziów, pod
przewodnictwem sędzi Sławomiry Wronkowskiej-Jaśkiewicz; sprawozdawcami
są Leon Kieres i Marek Zubik. Sprawie towarzyszy duże zainteresowanie mediów i publiczności.
Sejm wniósł do TK o odroczenie rozprawy. Ten jednak wniosek odrzucił.
W TK stawili się czterej nowo powołani w czwartek przez Sejm sędziowie TK - nie odpowiedzieli na pytanie, czy wezmą udział w rozprawie. Przedstawiciel wnioskodawców poseł PO Borys Budka powiedział dziennikarzom, że czterej wybrani w środę przez Sejm nowi sędziowie TK, którzy przyszli w czwartek
rano do TK, to „osoby prywatne”, bo ich wybór był - jego zdaniem - nielegalny.
— poseł PO.
W przerwie czwartkowej rozprawy Budka wyszedł przed budynek TK, gdzie manifestują zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy zmian w ustawie o TK. W wypowiedzi dla dziennikarzy poseł PO ocenił
-
w kontekście sytuacji powstałej wokół Trybunału - że szef PiS Jarosław
Kaczyński „stara się wykreować wroga i z nim walczyć”. I - dodał -
to co się dzieje wokół TK „to jest pierwszy krok”.
— mówił b. minister sprawiedliwości.
Na sali jest grupa znanych adwokatów ubranych w togi.
Kilka dni wcześniej prezes TK, prof.
Andrzej Rzepliński, wiceprezes Stanisław Biernat i sędzia Piotr Tuleja -
którzy brali udział w pracach nad tą ustawą - zostali na swój wniosek
wyłączeni przez TK ze sprawy (wnosił o to także marszałek Sejmu Marek Kuchciński).
Kublik zaorana
Dziennikarka chciała uderzyć w Prezydenta. Została usadzona przez strażaków.
Dziennikarka, przez wielu oceniana jako cyngiel „Gazety Wyborczej”, chciała ostro skomentować sytuację wokół Trybunału Konstytucyjnego. Jej wpis na Twitterze miał uderzać w Prezydenta Andrzeja Dudy.
„PAD nie strażnikiem
konstytucji, a strażakiem. Nie pilnuje, a podpala” - pisze Kublik na
twitterze. Chciała liczyła, że swoją uwagą przysporzy problemów
prezydentowi. Ale sama stała się pośmiewiskiem.
Na uwagę Kublik odpisała szybko Straż Pożarna. „@A_Kublik uprzejmie informujemy, że strażacy gaszą pożary - podpalają piromani” - piszą strażacy.
Po Kublik został jedynie dymek...
Protesty pod siedzibą TK. ''Bronicie dyktatury!'' [RELACJA REPORTERA GAZETA.PL]
Obie grupy przekrzykiwały się: "my bronimy demokracji" - wołali jedni,
"wy bronicie dyktatury" - odpowiadali drudzy. Często zebrani skandowali
te same hasła, uważając, że bronią w ten sposób swoich racji. Obie grupy
śpiewały hymn i trzymały biało-czerwone flagi. Przeciwnicy zmian w TK
mieli też flagi Unii Europejskiej
Protesty pod Trybunałem Konstytucyjnym. Relacja naszego reportera Tomasza Golonki na Periscope >
Grupa przedstawicieli m.in. Komitetu Obrony Demokracji
wykrzykiwała hasła: "chcemy konstytucji, nie rewolucji", "państwo prawa -
nasza sprawa", "wolne media - wolna Polska". Na ich banerach widniały
napisy "Konstytucja, Trybunał, Demokracja!" oraz "W obronie
niezależności TK".
Popierający zmiany realizowane przez PiS
wystąpili z hasłami: "Skorumpowani sędziowie Trybunału Konstytucyjnego
wszyscy do dymisji za niszczenie demokracji i łamanie konstytucji".
"Rzepliński za kraty"
Po ogłoszeniu wyroku zwolennicy zmian dotyczących TK gwizdali i
krzyczeli: "Hańba", "Sprzedajny trybunał", "Rzepliński dyktator",
"Rzepliński za kraty", "Precz z sędziami gangsterami".
Natomiast przeciwnicy zmian w TK wykrzykiwali: "Konstytucja wygrała",
"obronimy demokrację" i "państwo prawa, nie Jarosława". Na ataki pod
adresem prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego odpowiadali: "Kaczyński
dyktator", "Kaczyński za kraty". Do tej grupy podszedł po ogłoszeniu
wyroku były minister sprawiedliwości Borys Budka, który nie ukrywał
radości z orzeczenia TK i podkreślał, że wygrała konstytucja.
Morawiecki: Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego wiedzieli, że ich wybór łamie konstytucję
Kornel
Morawiecki, poseł formacji Kukiz'15 na antenie Telewizji Republika
ocenił, że czerwcowa nowelizacja ustawy o Trybunale Konstytucyjnym "ma
drugie dno", ponieważ PO próbowała wpłynąć na skład TK na wypadek utraty
władzy.
Trwa posiedzenie TK.
Dwie pikiety w al. Szucha
(http://www.tvn24.pl)
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
137. Orędzie prezydenta RP Andrzeja Dudy
Nie można zgodzić się na dokonaną tuż przed wyborami zmianę prawną, która miała na celu jednostronne upolitycznienie Trybunału.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
138. Michniki nie wytrzymują ćisnienia, anonimowe donosy na Polskę
http://www.economist.com/news/leaders/21679470-new-government-poland-has...
"The Economist": Polska jak humorzasty nastolatek, powrót niewygodnej ekipy
"The Economist"
w artykule zatytułowanym: "Powrót niewygodnej (ew. niezręcznej) ekipy"
i opatrzonym zdjęciem Beaty Szydło i Jarosława Kaczyńskiego pisze,
że przyjazne relacje między Polską a resztą Europy "są
w niebezpieczeństwie."Dziennikarz zaznacza, że "od czasu objęcia władzy PiS porzucił pozory
umiarkowania." Jego zdaniem prawdziwa władza spoczywa w rękach
Jarosława Kaczyńskiego, który był premierem w czasie "niekompetentnych
rządów PiS" w latach 2005-2007. Przypomina też, że ministrem obrony
narodowej, wbrew zapowiedziom, został Antoni Macierewicz "zwolennik
teorii spiskowych" dotyczących przyczyn katastrofy smoleńskiej.W
artykule opisywane jest też "umacnianie władzy przez PiS" poprzez
zwalnianie szefów służb specjalnych, wybór swoich sędziów do Trybunały
Konstytucyjnego, czy ułaskawienia Mariusza Kamińskiego przez prezydenta
Andrzeja Dudę. Wspomniane są też kontrowersje wokół sztuki w Teatrze
Polskim we Wrocławiu.Jak podkreśla autor artykułu, "takie
wydarzenia krajowe są niepokojące, ale postawa rządu w Europie oraz jego
polityka zagraniczna wydają się jeszcze gorsze." Pisze to w kontekście
niechętnej polityki wobec uchodźców oraz możliwości unieważnienia umów
na zakup sprzętu wojskowego z zagranicznymi partnerami oraz sprzeciw
wobec europejskiej polityki zagranicznej.Dziennikarz twierdzi,
że europejscy dyplomaci są zaniepokojeni sytuacją w Polsce i obawiają
się załamania produktywnych stosunków polsko-niemieckich z powodu
różnego podejścia do kwestii imigrantów. Konkludując stwierdza: "Pewne
jest to, że Europa musi poradzić sobie z nowym, niewygodnym krajem."
Adamski: A jeżeli ktoś uwierzy największym autorytetom, że w Polsce zbliża się nazizm i w obronie demokracji sięgnie po broń?
Skoro już teraz porównuje się Kaczyńskiego
do Hitlera, a PiS do NSDAP, to jaki będzie kolejny krok w demonizowaniu
obozu rządzącego?
Ziobro: Mówią NSDAP, SS. Są przerażeni tym, że chcemy dobrych zmian
"Niektórzy
mówią NSDAP, SS. Powinni przejść na Szucha, poczytać trochę z historii.
To są ludzie niedouczeni, bo jeżeli używają tego rodzaju argumentów, one
całkowicie kompromitują, dezawuują. Są przerażeni tym, że my chcemy
dobrych zmian w Polsce....
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
139. Mamy do czynienia z zamachem
Mamy do czynienia z zamachem na zasadę konstytucyjną poszanowania państwa prawa. Trybunał Konstytucyjny wczoraj przekroczył znacznie swoje kompetencje
— podkreślił w „Poranku Wnet” mecenas Piotr Łukasz Andrzejewski, senator i sędzia Trybunału Stanu.
Wybitny znawca prawa i jeden ze współtwórców instytucji demokratycznych w Polsce bardzo krytycznie odniósł się do postawy sędziów Trybunału Konstytucyjnego i poprzedniej większości sejmowej. Wskazał też, że za frazesami o obronie konstytucji stoją całkowicie polityczne interesy poprzedniej władzy, która nie może się pogodzić z demokratycznym werdyktem wyborców.
Mamy do czynienia w Sejmie z chamstwem i z próbą wywołania destrukcji, która ma przesłonić reformy, realizowane przez rząd Prawa i Sprawiedliwości i wspierane prezydenta w ramach programu naprawy państwa i prawa polskiego
— wyjaśniał.
Pracowałem m.in. nad tą konstytucją, byłem jednym z jej twórców, i zastanawialiśmy się jakie kompetencje mamy nadać Trybunałowi Konstytucyjnemu. Był model rosyjski, gdzie TK ma inicjatywę legislacyjną i bierze udział w tworzeniu prawa. Jednocześnie poprzednio był problem czy dać TK prawo wykładni treści prawa. Polski Trybunał Konstytucyjny jest tak usytuowany, że nie ma ani prawa inicjatywy ustawodawczej i nie ma prawa interpretacji prawa. Ma jedynie zadanie, jako instytucja, kontroli zgodności z konstytucją istniejącego i ustanowionego przez kogo innego prawa, ma uprawnienia do punktowania niezgodności przepisów podkonstytucyjnych z konstytucją. Wczoraj Trybunał znacznie przekroczył te kompetencje
— wyjaśniał mecenas Andrzejewski.
Tak samo przekroczył je przy tworzeniu prawa w sprzężeniu z parlamentem poprzedniej kadencji, z większością Platformy i PSL. Reprezentanci Trybunału wzięli udział w naruszającej konstytucję poprawce, która w ostatniej chwili została wrzucona wtedy, kiedy zachwiała się możliwość utrzymania władzy przez PO-PSL. Trybunał orzekając dokonał interpretacji, która jest sprzeczna nie tylko z prawem, z konstytucją , ale i z zasadami zdrowego rozsądku
— mówił Andrzejewski, wskazując na wypowiedź sędziego Kieresa, który mówi o obowiązkach prezydenta.
Po wyborze, gdyby przyjął od nich ślubowanie, mielibyśmy nie 15 sędziów a 20
— mówił sędzia Trybunału Stanu.
Prawny stan faktyczny jest taki, że mamy ilość sędziów TK zgodną z Konstytucją. Natomiast to, co się dzieje to typowa sytuacja, kiedy złodziej ucieka i krzyczy: łapaj złodzieja, żeby odwrócić uwagę, że to on zniszczył funkcjonowanie państwa prawa
— podkreślił prof. Andrzejewski.
Mecenas odniósł się także do wypowiedzi prof. Zimmermanna, wg którego prezydent złamał konstytucję i to w trzech miejscach.
Oczywiście, ze się z tym nie zgadzam, bo to zależy jakie kryteria bierze się pod uwagę. Wszyscy zapominają, że prezydent jest zobowiązany do kontroli przestrzegania konstytucji. Nie ma takiego uprawnienia ani profesor, który wyraża zdanie, ani Trybunał Konstytucyjny. Nie ma prawa interpretacji prawa, zakazaliśmy mu temu, choć czasami TK uzurpuje sobie prawa, których nie ma
— mówił.
TK przypisuje sobie i realizuje kompetencje, których nie ma
— dodał.
Prof. Andrzejewski przeanalizował wczorajsze uzasadnienie prof. Kieresa.
Wystąpienie prof. Kieresa grzeszy wieloma niekonsekwencjami ale i elementami, które nie są zgodne z rzeczywistością. Przykro mi bardzo, ale Polska jest podzielona, i poglądy prawne zależą od tego, kto jakie ma poglądy polityczne. Nie ma niepolityczności i tylko interesów prawa w tym, z czym zetknęliśmy się w orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego
— podkreślił mecenas Andrzejewski.
Robi się ludziom wodę z mózgu krzycząc, machając konstytucją. Jest to dawna polityka tamtej kadencji, większości, która nie chce się pogodzić z zasadami demokracji. Generuje konflikt i zarządza konfliktem
— dodał.
Myślę, że siła spokoju to jedno, ale siła argumentów, a nie argument krzyku i łamanie dobrych obyczajów jest naszą siłą
— zakończył sędzia Trybunału Stanu.
mall/RadioWnet.pl
http://wpolityce.pl/polityka/274032-sedzia-andrzejewski-wspoltworca-pols...?
Jarosław Kurski
Prezydent Lech Kaczyński o Trybunale Konstytucyjnym. Co na to jego uczeń Andrzej Duda?
Jeśli nie chce Pan słuchać Trybunału, niech Pan przynajmniej posłucha swojego mentora Lecha Kaczyńskiego.
Renata Grochal
Nowoczesna dała kopa. Platforma się budzi
Tym razem PO i Nowoczesna potrafiły zakopać topór wojenny i wspólnie
przeciwstawić się PiS, które złamało standardy demokratycznej debaty.
Monika Olejnik
Trybunał ludu, czyli wstydu nie ma w Polsce, robić można wszystko
Wydawało się, że po zwycięstwie PiS, no i Kukiz'15, ulice Warszawy
opustoszeją. Oburzeni będą w Sejmie, a "Solidarność", która tak mocno
wspierała PiS, nie wylegnie na ulice. Ale za sprawą Trybunału
Konstytucyjnego nastąpiło ożywienie społeczne.
Ewa Siedlecka
Co dalej z TK? Ilu jest sędziów? Czy nowi będą mogli orzekać?
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego otwiera pole do kompromisu: prezydent
zaprzysięga trzech sędziów czekających na to od listopada, a dwóch z
pięciu wybranych i zaprzysiężonych w środę orzeka w Trybunale. Kończy
się konstytucyjny kryzys.
Siedmiolatki otrzymają niższe emerytury
Jeśli obowiązek szkolny przesuniemy o rok, to dzieci obecnie rozpoczynające edukację o rok później zaczną pracować.
wyborcza.pl/wideo
Adam Bodnar: "Trybunał Konstytucyjny sam może zdecydować, kto jest prawowitym sędzią"
PIOTR SKÓRNICKI
trybunał! Konstytucja! - te i inne hasła skandowali uczestnicy
demonstracji w obronie prawa i polskiej konstytucji na placu Wolności w
Poznaniu. Policja szacuje, że na placu było ok. 300 osób.
Poznaniu. W gęstniejącym tłumie stoją m.in. Ula i Paweł. Dziewczyna w
nosidełku na brzuchu ma półrocznego syna Tomka.
-
Przyszliśmy tu dzisiaj, bo chcemy, by nasz syn żył w wolnym kraju. A ta
wolność stoi właśnie pod znakiem zapytania - mówi para. Na plac Wolności
przynieśli konstytucję. Ula wyciąga ją z wózka.
Cały tekst: http://poznan.wyborcza.pl/poznan/1,36037,19298650,w-centrum-poznania-demonstracje-przeciw-pis.html
podstawy naszej demokracji, wybierał sędziów Trybunału Konstytucyjnego
niezgodnie z prawem, czy z aplauzem przyjmował słowa, że wola narodu
stoi ponad prawem - mówiła podczas sobotniej pikiety Joanna Schmidt,
posłanka Nowoczesnej.
usłyszeć podczas sobotniej pikiety zorganizowanej przez partię
Nowoczesna na pl. Wolności. Około 300 poznaniaków zgromadziło się, by
zaprotestować przeciwko polityce PiS i ostatnim zmianom w Trybunale
Konstytucyjnym. Wśród nich pojawili się także politycy Platformy
Obywatelskiej, Sojuszu Lewicy Demokratycznej, a także przedstawiciele
Stowarzyszenia Młodzi Demokraci oraz niedawno powołanego Komitetu Obrony
Demokracji.
polityk Unii Wolności. – Musimy wrócić do dialogu, bo to właśnie
gwarantuje nam ten dokument – mówił. Zdaniem członków Komitetu Obrony
Demokracji będzie się on realizował podczas kolejnych spotkań na pl.
Wolności – Już za tydzień spotkamy się w tym samym miejscu w południe –
zachęcali.
Zanim jednak doszło do pikiety zorganizowanej przez Nowoczesną, przed
biurem posłów PiS przy ul. 27 grudnia zebrali się Młodzi Demokraci z
Waldym Dzikowskim na czele. Przedstawiciele młodzieżówki PO zapalili tam
znicze, a także powiesili nekrolog z napisem „Konstytucja RP i
demokracja”.
Czytaj więcej: http://www.gloswielkopolski.pl/artykul/9153683,straznicy-demokracji-skandowali-duda-precz,2,id,t,sa.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
140. z sieci
Nie chce mi się czasu tracić na te idiotyzmy ale gołym okiem widać że całe to kurestwo jest fizycznie (współ)organizowane przez niemiecką i brukselską antypolską agenturę wpływu. Przypomina to trochę Balcerowiczowski FOR i "koalicję 21 października" z roku 2007. Przykładowo:
"Czytanie konstytucji z Tadeuszem Mazowieckim"
Na Wszechnicy można już obejrzeć dyskusję, która odbyła się w niedzielę w warszawskim Dom Literatury na temat Konstytucji RP z udziałem prof. Andrzeja Zolla, Jerzego Stępnia i Włodzimierza Cimoszewicza. O konkretnych zapisach polskiej ustawy zasadniczej dyskutowano, patrząc przez pryzmat wkładu, jaki w ich treść wniósł śp. premier Tadeusz Mazowiecki. Debata, zwłaszcza gdy oddano głos publiczności, była naprawdę gorąca!
Organizatorami spotkania były Polska Fundacja im. Roberta Schumana, Konrad Adenauer Stiftung in Polen, Więź, Projekt: Polska, Razem 89, Centrum Edukacji Obywatelskiej (CEO) i KIK - Klub Inteligencji Katolickiej.
https://www.facebook.com/integracja.europejska/
http://www.schuman.pl/
Polecam dobry wpis dotyczący finansowania organizacji tego rzutu:
http://pinkpantherii.salon24.pl/5304...ce-i-nie-tylko
lub
http://lubczasopismo.salon24.pl/ruch...ce-i-nie-tylko
Jak widać na skromnej i bardzo niepełnej liście płac tych organizacji można znaleźć... dwóch byłych prezesów i sędzinę TK. Kolejny były prezes bierze udział ich w spędach(wyżej wymieniony). Gdyby gruntownie to sprawdzić, okaże się pewnie że jest ich znacznie więcej.
W sferze niedoścignionych marzeń pozostaje poziom technologii, z której korzystają politycy takich państw, jak Niemcy czy USA. Wystarczy spojrzeć na to, jakim zapleczem dysponują tamtejsze partie. Choćby niemiecka CDU/CSU i jej think tank Fundacja Adenauera, której roczny budżet to ponad 100 mln euro. Jednym z jej głównych zadań jest biały wywiad, czyli gromadzenie informacji ogólnodostępnych. I tak, każdy polski poseł ma w Fundacji Adenauera swoją teczkę zawierającą wszystkie jego publiczne wypowiedzi! Podobnie jest w USA, gdzie na jednego senatora czy kongresmena pracuje 30-osobowa grupa ekspertów i analityków.
Fundacja im. R. Schumana [...] Sponsorzy: m.in. Komisja Europejska, Parlament Europejski, Fundacja Konrada Adenauera, Fundacja im. Stefana Batorego, Fundacja R. Boscha.
http://niepoprawni.pl/blog/346/organ...gentura-wplywu
http://niepoprawni.pl/blog/80/jak-zm...bory-2007-roku
Na skargę do Berlina! Lis płacze w rękaw niemieckiej telewizji ARD
i żali się na IV RP: "Życzą mi, bym zdechł na raka, albo piszą, że
wyślą moje ciało do Kaliningradu!"
"Krytyczne wywiady z politykami – tego Polacy już pewnie nie uświadczą".
Niemiecka telewizja publiczna martwi się o los polskich
dziennikarzy. Szczególnie zapowiedziana przez PiS „repolonizacja” mediów
niepokoi „ARD”. W programie „Europamagazin” tłumaczy Niemcom, za pomocą
m.in Tomasza Lisa, że dziennikarze w Polsce są prześladowani
politycznie, a odebranie niemieckim koncernom medialnym przyczółków nad
Wisłą, byłoby sprzeczne „z prawem unijnym”.
—mówi na wstępie programu prowadzący „Europamagazin” Hans-Dieter Krause.
—przekonuje niemiecki dziennikarz. Według niego chodzi przede wszystkim o Trybunał Konstytucyjny i media.
—tłumaczy, z oburzoną miną.
Następnie na ekranie pojawia się Tomasz Lis…. Tomasz Lis, który jest przedstawiany jako „gwiazda dziennikarstwa”
i naczelny polskiego wydania „Newsweeka”, dzielnie walczący z „rosnącym
politycznym naciskiem na media w Polsce”.
Lis skarży się ARD, że jego program, „Tomasz Lis na Żywo”, ma zostać zdjęty z anteny. Oczywiście z powodów politycznych.
—marudzi naczelny „Newsweeka”.
Następnie niemiecka telewizja przystępuje do opisu przypadku Karoliny Lewickiej. Zdaniem „ARD”
przed nowym polskim rządem i jego autorytarnymi zapędami żaden
dziennikarz w Polsce nie jest bezpieczny, czego prowadząca „Minęła
Dwudziesta” ma być dowodem.
—podkreśla niemiecka telewizja.
Według niej od zapowiedzi Czabańskiego, że „zabierze kłamcom media” polskich dziennikarzy „ogarnia strach”. Jeszcze groźniejsza jest jednak – zdaniem „ARD” - zapowiedź rządu PiS o repolonizacji mediów, które – jak podkreśla– są w dużej mierze w niemieckich rękach.
Tu znów na ekranie pojawia się Tomasz Lis, który tłumaczy przerażonym niemieckim widzom, że „nie wiadomo jak PiS to zrobi”.
—mówi naczelny Newsweeka.
Zdaniem „ARD” wszystko jest jednak „teraz
w Polsce możliwe”. Tu znów pojawia się redaktor Lis, by skarżyć się
na „hejterów” w sieci. Faszystowskich, oczywiście.
—mówi naczelny Newsweeka.
Jednocześnie zapewnia, że jako maratończyk jest wytrzymały. I zamierza przetrwać rządy PiS.
Podobnie jak redaktor Tomasz Bielecki, korespondent „Gazety
Wyborczej” w Brukseli, który skarży się, że - jak niegdyś jego włoscy
koledzy musieli się tłumaczyć z poczynań Berlusconiego - tak on teraz
musi się tłumaczyć z poczynań Beaty Szydło. Choćby z usunięcia unijnych flag.
Ryb/svl/ARD
"Smród komuny". Lisowi nowe rządy "się kojarzą": Pierwszy Sekretarz partii PiS decyduje o wszystkim
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,102433,19304125,smrod-komuny-lisowi-nowe-rza...
Tomasz Lis w najnowszym "Newsweeku" porównuje rządy PiS do czasów PRL. - Komuną śmierdzi cała operacja demolowania Trybunału Konstytucyjnego przez PiS. Popierający tę operację politycy PiS zdradzają swą bolszewicką mentalność, podobnie jak związani z PiS dziennikarze - pisze dziennikarz. Na koniec zamieszcza apel do narodu.Tomasz Lis, redaktor naczelny tygodnika, we wstępniaku do najnowszego "Newsweeka" pisze o pierwszych tygodniach rządów Prawa i Sprawiedliwości.
- Komuną śmierdzi cała operacja demolowania Trybunału Konstytucyjnego przez PiS. Popierający tę operację politycy PiS zdradzają swą bolszewicką mentalność, podobnie jak związani z PiS dziennikarze - pisze Lis.W narodzie siła (i nadzieja)
- W nadchodzącej PRL-PiS, pardon, w PRL-bis, suwerenem ma być naród - pisze Lis i przypomina dziwną i krytykowaną wypowiedź Kornela Morawieckiego, posła Kukiz'15, który mówił w Sejmie, że najważniejsza jest "wola narodu". Ważniejsza niż np. prawo.
W tym jednak LiS widzi nadzieję: W tej dramatyczne sytuacji zostaje suweren, czyli naród. - To on ostatecznie zdecyduje, czy pozwoli się spacyfikować i czy zezwoli na deptanie prawa. Skoro o wszystkim mają decydować dobro i wola narodu, to naród musi zademonstrować, czego chce i na co się nie godzi. Jeśli tego nie uczyni, wkrótce nie będziemy musieli tłumaczyć dzieciom, czym był PRL. Zobaczą to na własne oczy - konstatuje LiS.
"Newsweek":
Duda nadszarpnął zaufanie Kaczyńskiego. Szydło też nie ma już złudzeń...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
141. Marsz w Krakowie pod hasłem:
Marsz w Krakowie pod hasłem: Nie w moim imieniu. Dialog zamiast agresji (MICHAŁ ŁEPECKI)
Dialog zamiast agresji" - pod takim hasłem w niedzielne południe
przemaszerowało kilkaset osób z krakowskiego Rynku Głównego na plac
Wolnica.
Tyle ich było, że nikt poza GW nie zauważył
Cały tekst: http://krakow.wyborcza.pl/krakow/1,44425,19301939,krakowski-marsz-przeciwko-nienawisci.html#ixzz3tZQM51Oo
"Trzęsienie ziemi w Europie!". Europejskie media o sukcesie Frontu Narodowego w wyborach we Francji
PiS i Jarosław Kaczyński w fatalnym świetle w materiale CNN. "Ośmielili mroczne siły w Polsce"
PiS przejął władzę
CNN poświęca prezesowi PiS sporo uwagi. Ale mówi chyba nie to, co chciałby o sobie usłyszeć.
Michniki przygotowały materiał dla ZATROSKANYCH demokratów w USA :))
Materiał o Polsce i PiS w CNN
-------------------------------------------------------
Siemoniak: Sytuacją w Polsce zajmie się Parlament Europejski
Siemoniak uważa, że sytuacja wewnętrzna w Polsce jest bardzo poważna.
Nic więc dziwnego, że tym, co dzieje się po wygranej PiS, interesuje się
Unia Europejska. Wkrótce europarlament ma przeprowadzić debatę w
sprawie sytuacji wewnętrznej w Polsce.
--------------------------
Trzy frakcje – Europejska Partia Ludowa, Socjaliści oraz
Liberałowie – wpadły na pomysł, aby Parlament Europejski na najbliższej
sesji poruszył temat sytuacji w Polsce po przejęciu władzy przez Prawo i
Sprawiedliwość. Były szef MSZ Grzegorz Schetyna wybiera się nawet na
spotkanie z szefami EPL. – To będzie taki orwellowski teatr nienawiści.
Tym łatwiejszy, że 95 procent parlamentarzystów nie ma zielonego
pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi, a informacje, które do nich
docierają, są skrajnie nierzetelne – mówi portalowi niezalezna.pl prof.
Ryszard Legutko, europoseł PiS.
Platforma Obywatelska chce, aby to, co dzieję się obecnie w Polsce, było poruszane w czasie sesji Parlamentu Europejskiego.
Ponieważ mają większość to mogą przegłosować wszystko. To będzie taki
orwellowski teatr nienawiści. Tym łatwiejszy, że 95 procent
parlamentarzystów nie ma zielonego pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi,
a informacje, które do nich docierają, są skrajnie nierzetelne. To jest
więc taki kolejny rytuał, z którym mamy do czynienia. Do tej pory
Węgrzy byli przedmiotem takich rytualnych tańców, a teraz doszliśmy do
momentu, że będzie nim Polska. To jest gra na politykę wewnętrzną, gdzie
chodzi o wywarcie presji na Prawo i Sprawiedliwość. Platforma
specjalnie nie ma poparcia, a sprawa Trybunału, też mało kogo
interesuje, przy zawiłościach jakie się tym wiążą. Jeśli jednak powie
się, że Unia Europejska się tym zajmuje, to może mieć pewną nośność.
Platforma popada w histerię i Grzegorz Schetyna jedzie na skargę do Brukseli, aby piętnować PiS za pomocą Unii Europejskiej?
Tak, chodzi o to, aby to rozszerzyć. Powtórzyć to, co było w latach
2005-2007, aby przy pomocy międzynarodowego chóru mediów atakować
Polskę. Znaczenie tego jest oczywiście ograniczone. To ma nikły wpływ
polityczny.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
142. Kim są dzisiejsi obrońcy
Kim są dzisiejsi obrońcy demokracji w Polsce i dlaczego tak paskudnie nam się kojarzą
Dzisiaj najbardziej zagorzałymi obrońcami
demokracji w Polsce są ludzie, którzy jeszcze pięć lat temu, tuż po
tragedii smoleńskiej chcieli się pojednać z putinowską Rosją.Najpierw konieczne
uściślenie, żeby nam się demokracja nie pomyliła z faszyzmem, o co jest
bardzo łatwo w czasach medialnego zamętu. Poza wszystkim bowiem przykro
nam będzie i niekomfortowo z powodu takiej omyłki, bo zaraz jakiś
Financial Times czy inny Der Spiegel posądzi nas o rewizjonizm albo
zgoła o prawicowe odchylenie.
Otóż z demokracją mamy do czynienia, kiedy nasza partia dysponuje
większością czternastu członków w piętnastoosobowym Trybunale
Konstytucyjnym. Wtedy obrońcy demokracji siedzą cicho,
bo co tu pyskować, skoro demokracja tryumfuje na całej linii,
nieprawdaż? Natomiast, gdy jakaś inna partia chce mieć pięciu członków
w tym samym Trybunale Konstytucyjnym…no, to wtedy jest zwyczajny
faszyzm, rzecz jasna. I to fundamentalne rozróżnienie powinniśmy mieć
w głowie cały czas, gdyż inaczej nie pojmiemy otaczającej
nas rzeczywistości.
Po tym niezbędnym ustaleniu kryteriów demokracji wracam do naszych
baranów, czyli charakterystyki obecnych obrońców demokracji w Polsce.
Reaktywowali się oni po zwycięstwie wyborczym partii opozycyjnej nad
partią rządzącą, co już samo w sobie jest kpiną z demokracji. Oczywiście,
ja tu nie zamierzam wdawać się w socjologiczne opisy tej grupy,
zadowolę się starożytną metodą znaną z Biblii, czyli po owocach ich
poznacie, co w tym przypadku oznacza stosunek do pewnych newralgicznych tematów.
Przede wszystkim pamiętajmy, że demokracji przed Jarosławem
Kaczyńskim bronią ci sami ludzie, którzy w przeddzień wielkiego święta
Polaków, rocznicy odzyskania niepodległości, wygłosili na swoich łamach
pochwałę okupacji Polski przez zaborców. To jest pierwszy przyczynek,
który daje pojęcie o ich stosunku do narodu
polskiego. Tutaj zbyteczny jest komentarz, ten jeden fakt stanowi
zarówno ocenę, jak i podsumowanie, przedstawia pełny obraz ich relacji
z narodem, ojczyzną, patriotyzmem.
Następnym motywem w tym opisie musi być stosunek do demokracji sensu stricte. Najlepsze
wydaje mi się tutaj odniesienie do Władimira Władimirowicza Putina.
Bo to jest tak, że dzisiaj najbardziej zagorzałymi obrońcami demokracji
w Polsce są ludzie, którzy jeszcze pięć lat temu, tuż po tragedii
smoleńskiej chcieli się pojednać z putinowską Rosją. Chcieli
to mało powiedziane, oni zaślinili się w nieprzytomnym zachwycie nad
dobrocią kagiebisty. I nie myślcie, że oni nie zdawali sobie sprawy,
iż rosyjskie elity władzy są niemal całkowicie zdominowane przez
dziedziców zbrodniczych tradycji KGB.
Doskonale to wiedzieli, ale parli do pojednania, a nawet byli gotowi
złożyć każdą ofiarę na ołtarzu pojednania z Putinem. To nam wyjaśnia
kwestię, jaką demokrację chcieliby w Polsce zaprowadzić dzisiejsi
obrońcy demokracji przed Kaczyńskim.
Demokracji w tym rozumieniu bronią także typy w rodzaju
biłgorajskiego nihilisty, który jest tu wręcz symbolem najdzikszego,
wręcz jaskiniowego, antykościelnego hejtu.
Doskonale wiedzą, że Kościół w Polsce jest nie tylko instytucją
religijną, lecz także narodową; że jest nierozerwalnie związany z polską
tożsamością. W roli obrońców demokracji występują w olbrzymiej
większości te środowiska, którym wiara Polaków jawi się jako największa
przeszkoda w rozprawie z polskością. Taka specyficzna demokracja
nihilistyczna – bez serca, bez ducha, bez tożsamości. Oni właśnie
pouczają nas, jak powinna wyglądać demokracja.
Obrońcy demokracji przed Kaczyńskim mają problem z rzekomą nieufnością polskiego społeczeństwa. Gazeta lansująca obronę demokracji użycza łamów uczonemu profesorowi, który daje
prostą receptę, jak przełamać nieufnośc Polaków. Trzeba wyrwać dzieci
z rodziny – mówi dyżurny socjolog . Dosłownie wyrwać, nic nie nie
przesadzam. To byłaby kolejna cecha demokracji, którą obrońcy chcą
w Polsce zaimplementować – zabiorą nam dzieci i wychowają ich
na postępowych, światłych komsomolców w rodzaju Pawlika Morozowa.
I bądźmy pewni, że kiedy już nie daj Boże obronią tę „demokrację”,
to Trybunał Konstytucyjny zadba, abyśmy jako rodzice nie wtrącali się
do wychowania naszych dzieci.
Pamiętajmy także, z kim przestaje dzisiaj duchowy wódz obrońców
demokracji przed Kaczyńskim, jakie wzory osobowościowe promuje, kogo nam
poleca jako przykłady do naśladowania. A mianowicie – naczelnego ubeka
jako uosobienie honoru; sowieckiego namiestnika jako polskiego patriotę
i goebbelsowskiego propagandzistę do towarzystwa. Bo on nie tylko stoi
dzisiaj tam, gdzie kiedyś stało ZOMO, ale jeszcze poczytuje to sobie za zasługę. Taki już ma „demokratyczny” feblik.
Pamiętajmy, kiedy słuchamy egzaltowanych okrzyków obrońców
demokracji, że zachęca ich do wyjścia na ulicę bankster, niegdysiejszy
promotor bandyckich kredytów. Miejmy
świadomość, że okrzyki w tłumie intonuje telewizyjna menda stanu
wojennego. Wiedzmy, że aktywistą jest tam były minister, który załatwił
sobie lewe pozwolenie
na broń – chyba jedyny taki przypadek w dziejach resortu
sprawiedliwości. Oporniki wpinają sobie w klapę były pezetpeerowski
aparatczyk i pożyteczny idiota z teatru wystawiającego pornografię.
Twarzą obrońców demokracji jest psychopatyczny poseł, który z ochotą
udziela się propagandowej tubie Kremla. Tacy właśnie ludzie bronią
w Polsce demokracji przed Jarosławem Kaczyńskim.
autor:
Stanisław Januszewski
Katastroficzne wizje Doroty Wellman: "bóg mordu zbliża się nieuchronnie"
"Kto podzielił nas na prawdziwych Polaków i
zdrajców? Postawmy go przed Trybunałem Stanu - zasługuje na najwyższy
wymiar kary" - domaga się prezenterka TVN.
Dorota Wellman zadumała się nad kruchością ludzkich przyjaźni. Dopuszcza wiele powodów, dla których kończy się relację z drugim człowiekiem, ale żeby obrażać się na kogoś z powodu odmiennych poglądów politycznych? To prezenterce TVN w głowie się nie mieści do tego stopnia, że w felietonie dla „Wysokich Obcasów” uderza w niemal apokaliptyczne tony.
Kto nas tak podzielił i ogłupił, że potrafimy znienawidzić kogoś, z kim łączą nas lata głębokich relacji, cudowne wspomnienia wakacji nad Świdrem, pierwszego wypitego wina i pożyczki w tajemnicy przed mężem?
— użala się Wellman.
Zapiekłość zalewa krwią oczy, nie da się rozmawiać spokojnie, a bóg mordu zbliża się nieuchronnie. Kto nam to zrobił? Kto jest winien temu, że kłócimy się w rodzinie, nie odzywamy się do siebie, tracimy długoletnich przyjaciół? Kto podzielił nas na prawdziwych Polaków i zdrajców? Postawmy go przed Trybunałem Stanu - zasługuje na najwyższy wymiar kary
— apeluje Dorota Wellman.
Prawo i Sprawiedliwość ledwo zaczęło rządzić, a histeria środowisk, które wcześniej popierały Platformę, osiągnęła gigantyczne rozmiary. Dziwne, że nie zauważają swojej śmieszności…
„Parlament Europejski nie jest czymś z zewnątrz”. „Nie ma zagrożenia dla demokracji”
– To nie jest nic złego, że Parlament Europejski dyskutuje o
sytuacji wewnętrznej państw członkowskich, gdy poważni ludzie mają
wątpliwości co do standardów demokratycznych – mówił...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
143. Takiego pożaru w Salonie
Takiego pożaru w Salonie jeszcze nie było! Lisowi i Olejnik zabrakło autorytetów, by uwiarygodnić antyrządową farsę. Za tą histerią może stać wszystko
Establishment uruchomił wszelkie medialne formy zastraszania. Od kilku tygodni polscy dziennikarze biegają po zagranicznych mediach donosząc na rząd Prawa i Sprawiedliwości. O ile większość załatwia sprawę w białych rękawiczkach, Tomasz Lis pofatygował się do berlińskiej telewizji osobiście. Chwilę potem bez mrugnięcia okiem bezczelnie oznajmił widzom TVP, że Polska nie ma dobrej prasy za granicą. Podwójna rola nie razi go ani trochę. Straszy sondażami, pomstuje karami ze strony Unii za łamanie demokracji i zapowiada Majdan w Warszawie.
Salon miota się w ostatniej walce o nienaruszalność własnych interesów. Nie baczy na koszty, na zachowanie pozorów wiarygodności, nie liczy się z demokratyczną wolą Polaków, ani ze świadomością społeczną. Orwellowska manipulacja rozgrywana jest w każdym medialnym przyczółku establishmentu. Salonowi dziennikarze tak dalece zapamiętali się w budowaniu szerokiego, antypisowskiego frontu jedności, że zwracają nawet wagi na wątpliwą wiarygodność prezentowanych „autorytetów”.
Monika Olejnik zaprosiła do Kropki Macieja Jankowskiego, byłego działacza „Solidarności”, jednego z liderów AWS, którego żenujący popis oddawania orderu mógł co najwyżej wzbudzić politowanie. Występ byłego działacza, mówiącego o prezesie PiS z pogardą per „Jarek”, miał prawdopodobnie uwiarygodnić frakcję Henryki Krzywonos. Niestety skompromitował samą Olejnik.
Lubię się kąpać. I wolę mieć w kranie ciepłą wodę niż święconą. Jeszcze jak Rydzyk się dorwie do tej święconej wody, to nie stać mnie będzie, za droga będzie, żeby wannę napełnić
— skwitował Jankowski, podsumowując sytuację polityczną w Polsce. Przyznał przy tym, że z „Jarkiem” nigdy nie był po tej samej stronie. Zapewniał jednak, że jest człowiekiem otwartym na tyle, że zdarzało mu się „pić wódeczkę z Millerem”. Cóż, pani Olejnik też była otwarta na tyle, że podróżowała jedną taksówką z Jerzym Urbanem za starych dobrych czasów.
Tomasz Lis z kolei oddał głos byłemu politykowi PZPR, który jako obrońca wolności i demokracji, ostrzegał rząd PiS przed odgórnymi rozstrzygnięciami Unii Europejskiej. Spod pozornie spokojnej twarzy Włodzimierza Cimoszewicza wyłaniał się napięty lęk przed zmianami realizowanymi przez Prawo i Sprawiedliwość. Grając na strunie zagrożenia autorytatyzmem władzy, Cimoszewicz sięgnął po najwyższe środki odwoławcze, ostrzegając że UE potrafi sobie poradzić z łamaniem konstytucji przez poszczególne kraje.
Zapowiedział też, że obywatele zdolni są w rozmaity sposób publicznie wyrazić swój sprzeciw. Czyżby szykowano już prowokacje? Nie obyło się bez ostrych porównań.
Półtora roku temu inny taki „silny człowiek” w Europie – pan Władimir Putin – wlazł na Ukrainę i wydawało się, że niedługo dojdzie do Kijowa. Kto go powstrzyma? Co mu kto zrobi? On lekceważył prawo narodowe ostentacyjnie. I co? I w tej chwili zastanawia się prawdopodobnie jak z tego wyleźć najmniejszym możliwym kosztem
— stwierdził Cimoszewicz, widząc oczywistą zbieżność pomiędzy działaniami Putina i Kaczyńskiego. Osobliwe. Podtrzymał też promowane w mediach zagranicznych kłamstwo, że Prawo i Sprawiedliwość zostało wybrane przez niewykształcony i zacofany elektorat. Lis nie sprostował, przyłączając się swoim milczeniem do ubliżającej Polakom uwagi.
Kilkakrotnie wracał do myśli, że obywatele kiedyś wreszcie przejrzą i zamanifestują swój sprzeciw. Groził, że PiS odpowie za wszystko, co robi.
Skręcą kiedyś kark i powinni być za to bardzo mocno ukarani
— zapowiedział. Ciekawe, że mówi to jeden z ważniejszych polityków PZPR. „Magdalenka” trzyma się swojego układu i będzie go bronić za wszelką cenę. Na samą myśl, że główne instytucje państwa i media publiczne miałyby zostać wyjęte spod jej wpływu, wpada w histerię. Zastrasza, manipuluje, kłamie, buntuje, donosi. Czy groźba „Majdanu w Warszawie” wypowiedziana przez Lisa jest groźbą realną? Prób na pewno nie zabraknie.
http://wpolityce.pl/polityka/274344-takiego-pozaru-w-salonie-jeszcze-nie...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
144.
Urbański o zachowaniu Lisa i "GW": "To przejaw pewnej histerii"
"Posługując się psychologią głębi,
wypowiedź Tomasza Lisa można uznać za ujawnianie własnych pragnień."
Można to interpretować na kilka sposobów. Po pierwsze, jako przejaw
pewnej histerii, która panuje w różnych kręgach w Polsce. Po drugie,
posługując się psychologią głębi, wypowiedź Tomasza Lisa można uznać za
ujawnianie własnych pragnień – tłumaczy w rozmowie z „Super Expressem”
Andrzej Urbański przyczyny spazmów paniki u „pluszaka władzy”.
- W zapowiedzi niemieckiego programu padły słowa, że to ostatni
rycerz walczący z hordami, które opanowały Polskę. Więc może to taka
projekcja Tomasza Lisa: "Ja jestem tym bez skazy, który walczy o
demokrację" – dodał były prezes TVP.
- Są w Polsce kręgi, które uważają, że nie obowiązują ich zasady,
przyjęte przez ogół społeczeństwa. Przedstawiciele tych kręgów, tzw.
salonu, czują, że są ponad regułami i wartościami, które rządzą "tymi
gorszymi". Jako tych gorszych odbierają nie tylko dziennikarzy
niepokornych – wyjaśnia „filozofię” „elit” medialno-politycznych III RP.
Urbański tłumaczy też, że mimo odebrania pismu Michnika rządowych
ogłoszeń i rezygnacji z prenumeraty przez urzędy centralne, środowisko
to przetrwa i nadal będzie szkodzić krajowi.
- Wystarczy się posłużyć przykładem Węgier, Słowacji czy Czech,
gdzie zachowania liberalnych elit medialnych powodują, że ich głos w
różnych miejscach Europy jest słuchany. A ich opinie, analizy, są
jedynym przekazem, który do zachodnich odbiorców dociera – mówi
Urbański.
Antyreforma edukacyjna PiS: niestety sześciolatki nie muszą iść do szkoły
Miał być wolny wybór, a będzie mitręga administracyjna, bo rząd Beaty Szydło musi udowodnić: nasze jest na wierzchu.
Ewa Siedlecka
Rozsupływanie zamotania wokół Trybunału Konstytucyjnego [ANALIZA]
Prezydent od początku listopada nie zaprzysięga sędziów wybranych do Trybunału Konstytucyjnego przez poprzedni Sejm.
Katarzyna Kolenda-Zaleska
Andrzej Duda musi pokazać, że ma charakter i odwagę. Teraz albo już nigdy
Wie, że walczy o swoją reputację. Wie, że jeśli stanie się marionetką w rękach prezesa, wystawi się na pośmiewisko.
Paweł Wroński
Nikt z NATO z tą ekipą o broni nuklearnej nie będzie poważnie dyskutował
Oświadczenie wiceministra obrony Tomasza Szatkowkiego, że w Polsce
analizuje się możliwość przystąpienia do programu Nuclear Sharing,
osiągnęło skutek.
Michał Kokot
Rządy PiS do złudzenia przypominają sytuację sprzed kilku lat na Węgrzech
Tam też rząd Viktora Orbána wyrzucał nieposłusznych sędziów TK, czyścił media państwowe z nieposłusznych dziennikarzy.
Wojciech Sadurski
TK jest słabszą stroną w tym konflikcie: nie ma własnych oddziałów, policji
Ale przynajmniej nazywajmy po imieniu to, co się dzieje, i rolę prezydenta w tym kryzysie.
Histeria wokół sędziów. "Mamy postępujący regres standardów demokratycznych"
Nie podzielam opinii, że mamy zamach na demokrację, że demokracja
umiera, że trzeba jej bronić. To są reakcje histeryczne - mówi „Wprost”
Leszek Miller, lider SLD.
Jednym z materiałów, które wywołały reakcję polskich władz, był artykuł publicysty Jacksona Diehla w "Washington Post". MSZ uznało, że "prezentuje on nieprawdziwy oraz jednostronny przekaz na temat sytuacji w Polsce, nie mający pokrycia w faktach".
Co na to autor tekstu? "Dopóki wolność prasy jest gwarantowana
przez rząd Stanów Zjednoczonych, nie musimy akceptować wymagań rządów",
napisał Diehl, podaje portal polsatnews.pl.Publicysta podkreśla też, że jego artykuł znalazł się w kolumnie
poświęconej opiniom i prezentował właśnie jego ocenę sytuacji. Zapewnił
jednocześnie, że dziennik "weźmie pod uwagę każdą odpowiedź na artykuł".
Tomasz Lis
@lis_tomasz14 godz.14 godzin temu
1/2 Wildstein i Urbański bredzą, że się żalę w niemieckiej TV. Powiedziałem prawdę. Francuskiej TV też dałem wywiad, bo prosili.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
145. MichnikPolską rządzi mafia
Polską rządzi mafia polityczna. To nie straszenie PiS-em. To PiS straszy sobą
Dekoracja zamiast demokracji
Adam Michnik
09.12.2015
Prezydent Andrzej Duda unicestwił Trybunał Konstytucyjny.
Niech to będzie nauczka dla nas wszystkich. Przez nasze wybory lub zaniechania Polską rządzi mafia polityczna. Ich świat jest światem odwróconych znaków.
Nie jest to straszenie PiS-em. To PiS straszy sobą. Prezydent Duda
podeptał polską konstytucję i demokrację. Z pewnością będzie
za to prędzej czy później rozliczony
Adam Michnik
Polską rządzi mafia polityczna. To nie straszenie PiS-em. To PiS straszy sobą
Andrzej Duda unicestwił Trybunał Konstytucyjny. Odtąd demokracja w
Polsce zmierzać będzie nieuchronnie ku państwu dekoracji obsadzanych
przez pisowskich aparatczyków.
Maciej Samcik
Golić banki też trzeba umieć. Projekt PiS już w Sejmie
Konstrukcja podatku jest taka, że jest on de facto karą nakładaną na
banki za pożyczanie pieniędzy klientom indywidualnym i firmom. "Karą",
którą - co do tego nie mam najmniejszych złudzeń - banki bardzo łatwo i
szybko przerzucą na klientów.
Ewa Siedlecka
Prezydent został zakładnikiem Kaczyńskiego: jego los zależy od woli prezesa
Andrzej Duda będzie już nie tylko wykonawcą woli prezesa PiS
Jarosława Kaczyńskiego. Stał się jego zakładnikiem. Złamał konstytucję i
tylko od woli prezesa zależy, czy stanie przed Trybunałem Stanu.
FT: Zachód milczy, bo Polska ma strategiczne położenie. Ale jeśli PiS... wyborcza
ft.com
"Jeszcze zanim prawicowe Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory
parlamentarne 25 października, było jasne, że nie jest to zwykły ruch
konserwatywny" - pisze szef działu europejskiego "FT" Tony Barber
podkreślając, że "polityczny styl (PiS) to zastraszanie i
podejrzliwość", a partia jest przekonana, że państwo polskie potrzebuje
gruntownej odnowy; PiS również "wykazuje niezdrową skłonność do teorii
spiskowych".
PiS szkodzi reputacji Polski
Mimo dużego tempa zmian wprowadzanych przez PiS od przejęcia
władzy, "przedwczesne i przesadzone" są oceny, że ugrupowanie "zaczyna
zagrażać demokracji, pluralizmowi i zasadzie stosowania prawa przez
rząd, oraz humanitarnym wartościom społecznym" - twierdzi publicysta
brytyjskiego dziennika. Jednocześnie Barber przyznaje, że PiS
"niewątpliwie szkodzi reputacji Polski jako wzorcowi postępu w
postkomunistycznej Europie Środkowo-Wschodniej".
"Powody do obaw istnieją w każdym z obszarów, w którym nowy rząd
się dotąd odznaczył", a największym echem odbiła się podjęta przez PiS
próba obsadzenia Trybunału Konstytucyjnego własnymi nominatami - pisze
publicysta "FT". Zastrzega jednak, że "jest trochę prawdy w skardze PiS,
iż poprzedni rząd, zdominowany przez PO, postąpił niewłaściwie,
wyznaczając swoich kandydatów na sędziów TK tuż przed przekazaniem
władzy (nowej ekipie)". "W pewnym sensie obie partie są winne
aroganckiego podejścia do prawa" - ocenia.
"Trybunał to jedyna gałąź władzy pozostająca poza zasięgiem
(PiS), z prawem blokowania zgłaszanych przez partię ustaw, jak to czynił
za poprzednich rządów PiS w latach 2005-2007. Przywódca partii Jarosław
Kaczyński tego nie zapomniał" - dodaje Barber.
Jeśli PiS nie zmieni kursu, zasłuży na takie samo traktowanie jak Węgry
"FT" przypomina, że nowy rząd usunął nominatów Platformy z
cywilnych i wojskowych służb wywiadowczych, "potoczą się (też) głowy
szefów dużych, państwowych spółek", a nowym koordynatorem służb
specjalnych został "przyjaciel Kaczyńskiego" Mariusz Kamiński - skazany
za nadużycia władzy podczas kierowania CBA i ułaskawiony przez
prezydenta Andrzeja Dudę, byłego polityka PiS, by mógł przyjąć
zaproponowane mu stanowisko.
Gazeta przypomina też wypowiedź rzeczniczki rządu Elżbiety
Witek, która "poszła dalej, apelując o postawienie Donalda Tuska (...)
przed sądem za jego działania w sprawie katastrofy lotniczej w 2010 roku
w Rosji", w której zginął prezydent Lech Kaczyński. "Jakby tego było
mało, sojusznikom Polski w UE nie podoba się nieustępliwe, wręcz
obraźliwe stanowisko rządu w sprawie kryzysu uchodźczego (...) i jego
twarde stanowisko w sprawie walki ze zmianami klimatu" - pisze
publicysta "FT".
Niemcy i inne kraje zachowują milczenie, zapewne dlatego, że
Polska ma strategiczne położenie", a także jest najludniejszym krajem i
największą gospodarką Europy Środkowo-Wschodniej oraz "filarem UE i NATO
w regionie, w którym ze względu na konflikt na Ukrainie i inne problemy
z Rosją solidarność sojuszu jest szczególnie ważna".
Barber wskazuje, że wiele działań nowego polskiego rządu "jest
żywcem wziętych z arsenału" premiera Węgier Orbana, polityka
podziwianego przez Kaczyńskiego, ale krytykowanego przez Zachód za
arbitralne stosowanie prawa. "Jeśli PiS nie zmieni kursu, zasłuży na
takie samo traktowanie" - konkluduje publicysta "Financial Timesa".
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19316532,ft-kaczynski-wzoruje-sie-na-orbanie-jesli-pis-nie-zmieni.html#ixzz3tojy2SHl
Prawdziwy seans nienawiści elit III RP! Ohydne insynuacje Kofty
ws. 10/04: "Panie Kaczyński, kto skorzystał na katastrofie, czyje
ambicje się teraz spełniają?"
Pisarka poinformowała publicznie, że
zrezygnowała z udziału w uroczystości PEN Clubu przez prof. Glińskiego i
prezydenta Andrzeja Dudę.
Paradne! Kwaśniewski zapowiada wspólny front z Komorowskim i
Wałęsą. I przestrzega przed Kaczyńskim... strasząc komunizmem! "Wróciłem
z Dubaju - wielu pytało co z Polską"
"Nie wykluczam, że jeśli będzie taka
potrzeba, to jesteśmy w stanie - pomimo różnic - ze sobą rozmawiać i
bronić polskiej demokracji".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
146. Media Watch Koniec
Media Watch
Koniec wpływów. Michnik przyznaje się do porażki: Wiele ludzi
prosiło mnie: "Adam, nie odzywaj się, bo to będzie miało odwrotny
skutek"
"Od ponad 40, a dokładnie od czterdziestu
siedmiu. To są cały czas te same pomyje. Nic się nie zmieniło. Ci, co
dzisiaj je wylewają, i ci, co wylewali je wówczas, niczym się od siebie
mentalnie nie różnią".
Mam poczucie, że doczekałem cudu. I że są tylko dwa pokolenia w XX wieku, które takiego cudu doczekały. To byli legioniści Piłsudskiego i my
— mówi Adam Michnik w rozmowie z serwisem onet.pl.
Naczelny „Gazety Wyborczej” w sentymentalnym wywiadzie odnosi się do tego, co - w jego ocenie - stało się w Polsce od 1989 roku. Co ciekawe, Michnik de facto przyznaje się do porażki, jeśli chodzi o wpływ na rzeczywistość polityczną i społeczną.
Długi czas miałem przeczucie, że nie powinienem się odzywać w pewnych sprawach, bo to będzie pocałunek śmierci. Wiele ludzi prosiło mnie: „Adam, nie odzywaj się, bo to będzie miało odwrotny skutek”
— ubolewa.
W rozmowie pojawia się również wątek krytyki, jaka co jakiś czas spada na naczelnego „Wyborczej” i jego pismo. Ale pan redaktor przekonuje, że mało go to obchodzi.
Od ponad 40, a dokładnie od czterdziestu siedmiu. To są cały czas te same pomyje. Nic się nie zmieniło. Ci, co dzisiaj je wylewają, i ci, co wylewali je wówczas, niczym się od siebie mentalnie nie różnią
— czytamy.
Michnik stawia się zresztą w szeregu z postaciami o wiele większymi.
Żyjemy w kraju, w którym lepsi ode mnie dostawali gorzej w dupę. Co ja się będę przejmował, że piszą o mnie ludzie, których ja nie szanuję, bo na szacunek nie zasłużyli. Jak pan się zastanowi, co w naszym kraju pisano o najlepszych – o Mickiewiczu, o Żeromskim, o Narutowiczu – to o czym my w ogóle rozmawiamy?
— zastanawia się naczelny „GW”.
Dziennikarze "Wyborczej" blogerami... niemieckiej gazety. Donoszą na Polskę
Michał Kokot, Paweł Wroński i Roman Imielski z "Gazety
Fot. wPolityce.pl/TVP Info
Wyborczej" zostali blogerami centrowego niemieckiego tygodnika "Die
Zeit". Pismo reklamuje blog polskich dziennikarzy hasłem: "Jak powstaje
państwo autorytarne: dziennikarze GW blogują w ZEIT ONLINE na temat
Polski". Czy jest granica w walce z polskim rządem?
"Krok po kroku nowy rząd buduje prawicowo-nacjonalistyczne państwo" -
czytamy we wstępie do bloga polskich dziennikarzy. Jest tam też kilka
innych kłamstw, np. że branża kulturalna musi podporządkować się
ograniczeniom i że dziennikarze krytyczni wobec rządu zaczynają mieć
kłopoty. Ale - jak widać - dla niektórych kłamanie w służbie Niemcom to chleb powszedni. Oto, jak jeszcze Niemcy tłumaczą udostępnienie swoich łamów dziennikarzom "Gazety Wyborczej":
Nasi koledzy z liberalnego dziennika "Gazeta Wyborcza" obawiają się,
że Polskę może spotkać los gorszy niż Węgry pod rządami Orbana.
CZYTAJ WIĘCEJ: Lisa czas (antenowy) kończy się w TVP. Pobiegł więc na skargę do niemieckiej telewizji
Blog dziennikarzy "Gazety Wyborczej" - co ciekawe - ilustrowany jest
zdjęciem setek młodych ludzi w narodowych barwach świętujących 11
listopada. Dla dziennikarzy "GW" i niemieckiej prasy jest to
najwyraźniej ilustracja polskiego faszyzmu.
Blog jest oczywiście po niemiecku i kierowany do Niemców - tyle że
pisany przez dziennikarzy niemających niemieckiego
obywatelstwa... Wszelkie skojarzenia historyczne są więc chyba
dozwolone.
http://niezalezna.pl/73777-dziennikarze-wyborczej-blogerami-niemieckiej-...
Adam Michnik swoje frustracje postanowił leczyć publicznie. W TVP Info bawił się w psychoanalityka i tłumaczył motywacje i cele Jarosława Kaczyńskiego.
-– powiedział w TVP Info redaktor naczelny „Gazety Wyborczej”.
— tłumaczył co chodzi po głowie Kaczyńskiemu Michnik.
Dodał, że Kaczyński „się tylko konflikci i zwykle jest to konflikt destrukcyjny”.
— przekonuje Michnik. Czyżby swoje cechy przypisywał temu, kogo uważa za największego wroga?
Zdaniem Michnika trzeba obecnie bić na alarm i załamywać ręce.
-– ocenił.
Dodał, że szef PiS obraża polskie poczucie godności.
-– przekonywał Michnik.
Michnik znawcą Polaków? Doprawdy paradne!
„Kaczyńskiego nie interesują ani dziewczęta, ani chłopcy tylko władza. Za słabo zna Polaków”
– Jarosława Kaczyńskiego interesuje tylko władza i odwet – powiedział w „Inforozmowie” w TVP Info...
HŁE HŁE HŁE
"Michnik. Bądź realistą, chciej niemożliwego", czyli dokument o "narwanym człowieku"
starego reżimu i reprezentanci nowego, nadchodzącego, uznają Adama
Michnika za głównego wroga. Chcąc nie chcąc, stawiają go na cokole. O
filmie "Michnik. Bądź realistą, chciej niemożliwego" pisze Tadeusz
Sobolewski.
krąży po krajowych festiwalach - przedtem był na festiwalu "Człowiek w
zagrożeniu", ostatnio na Watch Docs. Mówimy sobie z uśmiechem: film
zakazany, drugi obieg. Nie emituje go TVP. Poprzedni prezes Juliusz
Braun, odmawiając wyprodukowania tego filmu, oświadczył reżyserce, że
"nie czas jeszcze na film o Michniku".
Czy kiedykolwiek za jego życia będzie taki czas? Nie ma takiego czasu, do którego Adam Michnik pasowałby idealnie...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75475,19331871,michnik-badz-realista-chciej-niemozliwego-dokument-o-narwanym.html#ixzz3u2LhUjzf
Ewa Siedlecka
Władza PiS przyznała sobie prawo decydowania, które wyroki TK wejdą w życie
Rządowi nie wolno ustawiać składu Trybunału Konstytucyjnego. Władza wykonawcza nie ma nad Trybunałem żadnej władzy.
Jacek Dubois, Krzysztof Stępiński
Walka tytanów, czyli po co Polsce prezydent i Sejm, skoro jest Beata Kempa
Z dumą chcemy poinformować, że udało nam się nadać właściwą interpretację ostatnim posunięciom władz.
Wojciech Czuchnowski
Wyborcy PiS robią porządek z TVP
Wyzwiska, poszturchiwanie i opluwanie to tradycyjny arsenał środków
używanych wobec dziennikarzy przez uczestników prawicowych demonstracji,
również w kolejne miesięcznice i rocznice katastrofy smoleńskiej.
Monika Olejnik
Rozedrganie narodu jest tak duże, że internet aż pęka
Kto nie wytrzymuje hejtu, ucieka, a niektórzy nabierają się na nieprawdziwe informacje. A to dopiero początek rządów PiS.
Janusz Majcherek
To nie lewica, lecz liberałowie są obecnie największą siłą opozycyjną
Są jedyną realną alternatywą dla coraz bardziej autorytarnych rządów PiS.
Janusz Rolicki
Słabe protesty uliczne na PiS nie robią specjalnego wrażenia
Politykom w Polsce bowiem wciąż się wydaje, że milionowe demonstracje
są specjalnością Włochów, Francuzów czy Ukraińców, a nie Polaków.
Kaczyński w TV Republika: Resortowe dzieci się bronią. Ich twierdza to Trybunał
Janusz Rolicki
Doczekamy się Majdanu? Polska nie może stać się zabawką Kaczyńskiego
Jarosław Kurski
Szykują kaganiec na media
Państwo PiS usiłuje przetrącić kręgosłup trzeciej władzy -
sądowniczej. Nie udało się złamać sędziów Trybunału Konstytucyjnego,
więc prezydent Andrzej Duda, który z mocy konstytucji powinien być jej
strażnikiem, z bezwstydną ostentacją oświadcza, że nie będzie wykonywał
jego orzeczeń. Nie będzie, choć wie, że są ostateczne i powszechnie
obowiązujące. A co mi zrobicie?!
Mirosław Czech
Trzecia próba Kaczyńskiego nie może się udać
Polska to nie Węgry, demokracja stosunkowo mocno zapuściła korzenie.
PiS nie zawróci kijem Wisły i nie ustanowi nowego systemu gospodarczego i
społecznego.
Wojciech Czuchnowski
Prawicowi publicyści po sobotnim marszu KOD: Nie lekceważyć przeciwników PiS
Autorzy prawicowych mediów nerwowo zareagowali na sukces sobotniego marszu w obronie demokracji.
Piotr Pacewicz
Zła "dobra zmiana". PiS w każdej szkole
Kuratora trzeba widzieć w kontekście "dobrej zmiany", jaką nam
serwuje PiS. Szkoła ma wychować pokolenia Polaków w poczuciu narodowej
dumy i zgodnie z nauką moralną Kościoła.
Paweł Wroński
Jeden marsz szedł ku demokracji. Drugi - śmiało podążał ku dyktaturze
To nie przypadek, że oba marsze szły niemal tą samą trasą, lecz w odwrotnych kierunkach.
Mariusz Zawadzki
Kroniki Trumpolandu
A nie mówiłem, że uczynię Amerykę znowu wielką?! - stwierdził dumnie
Donald Trump w 47. odcinku programu rozrywkowego "Keeping up with the
Trumps", w którym podsumował pierwsze dwa lata swojej prezydentury.
Ewa Siedlecka
Dziękuję za ten sobotni marsz dla demokracji. Upomnieliśmy się o dobro wspólne
Ludziom w całej Polsce chciało się wyjść na wiatr, zimno i deszcz,
żeby upomnieć się nie o 500 zł na dziecko czy inne sprawy związane z
własnym interesem, ale o dobro wspólne.
wyborcza.pl/wideo
Jarosław Kurski: "Tu, w "Gazecie Wyborczej" będzie bastion wolnego słowa"
całkowicie nie do przyjęcia, jest ordynarnym odwracaniem znaków. 'Gazeta
Wyborcza' wywodzi się z ruchu Stanu Wojennego, z podziemia, nasi
redaktorzy budowali podziemne państwo. Jeżeli tutaj przychodzi się
manifestować 13 grudnia, to myli się adresy - mówi Jarosław Kurski,
zastępca redaktora naczelnego 'Gazety Wyborczej'.
Zwolennicy rządów Prawa i Sprawiedliwości zapowiedzieli manifestacje pod
siedzibą Agory i Telewizji Polskiej. Prawicowi działacze, artyści i
publicyści będą maszerować w intencji nawrócenia dziennikarzy oraz
przeciwko 'kłamstwom i nienawiści w mediach'.
Pod siedzibą 'Gazety Wyborczej', przemawiać mają 'niepokorni'
publicyści, działacze i artyści, m.in. Michał Karnowski, Antoni Krauze i
Jerzy Zelnik.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/12,82983,19339611.html#ixzz3uJ1O1kRv
III RP zadrżała. Komorowski, Kwaśniewski, Kopacz i inni piszą list otwarty. "Każda władza mija. Demokratyczna Polska przetrwa!"
"Przestrzeganie zasad państwa prawa w
sposób szczególny zyskuje na znaczeniu w sytuacji, gdy pełnia władzy
została skupiona w ramach jednego obozu politycznego".List byłych prezydentów, premierów i marszałków w obronie TK. "Demokratyczna Polska przetrwa!"
Bronisław Komorowski – Prezydent RP w latach 2010-2015, Marszałek Sejmu RP w latach 2007-2010
Aleksander Kwaśniewski – Prezydent RP w latach 1995-2005
Marek Borowski - Marszałek Sejmu RP w latach 2001-2004
Ludwik Dorn - Marszałek Sejmu RP w roku 2007
Małgorzata Kidawa-Błońska - Marszałek Sejmu RP w roku 2015
Grzegorz Schetyna - Marszałek Sejmu RP w latach 2010-2011
Radosław Sikorski - Marszałek Sejmu RP w latach 2014-2015
Bogdan Borusewicz - Marszałek Senatu RP w latach 2005-2015
Longin Pastusiak - Marszałek Senatu RP w latach 2001-2005
Adam Struzik – Marszałek Senatu RP w latach 1993-1997
Włodzimierz Cimoszewicz - Prezes Rady Ministrów w latach 1996-1997, Marszałek Sejmu RP w roku 2005
Ewa Kopacz – Prezes Rady Ministrów w latach 2014-2015, Marszałek Sejmu RP w latach 2011-2014
Kazimierz Marcinkiewicz - Prezes Rady Ministrów w latach 2005-2006
Leszek Miller - Prezes Rady Ministrów w latach 2001-2004
Waldemar Pawlak - Prezes Rady Ministrów w latach 1993-1995”
Wojciech Czuchnowski
Prawicowi publicyści po sobotnim marszu KOD: Nie lekceważyć przeciwników PiS
Autorzy prawicowych mediów nerwowo zareagowali na sukces sobotniego marszu w obronie demokracji.
Piotr Pacewicz
Zła "dobra zmiana". PiS w każdej szkole
Kuratora trzeba widzieć w kontekście "dobrej zmiany", jaką nam
serwuje PiS. Szkoła ma wychować pokolenia Polaków w poczuciu narodowej
dumy i zgodnie z nauką moralną Kościoła.
Paweł Wroński
Jeden marsz szedł ku demokracji. Drugi - śmiało podążał ku dyktaturze
To nie przypadek, że oba marsze szły niemal tą samą trasą, lecz w odwrotnych kierunkach.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/0,0.html#BoxGWNav#ixzz3uJkiwnah
Mariusz Zawadzki
Dlaczego PiS nie chciał rozmawiać o 'dobrej zmianie' z dziennikarzami "NYT"?
Dzisiejszy "NYT" pisze - bardzo krytycznie o nowych porządkach
wprowadzanych w Polsce przez PiS. To już trzeci taki głos w
najważniejszych amerykańskich mediach, po komentarzach w "Washington
Post" i w CNN.
Ewa Siedlecka
IPN urządza turniej bokserski "Przeciw przemocy" imienia Anny Walentynowicz
To jak ulał metafora rządów PiS. Prawo zastąpiło przestępstwo, jakim
jest odmowa opublikowania w Dzienniku Ustaw wyroku TK. Zastąpił je też
nieprawdopodobny bełkot pseudoprawny uprawiany w mediach przez polityków
PiS.
Katarzyna Kolenda-Zaleska
Prezes z pewnością wie, że mówi nieprawdę. Ale prawda przecież nie ma znaczenia
Znaczenie mają wyłącznie polityczne korzyści, więc można nawet
manipulować papieżem, jeśli to może się opłacić. W ten sposób nie da się
prowadzić merytorycznego dialogu. Żadnego dialogu nie da się prowadzić.
Marek Borowski
Demokracja to kruchy ustrój, którego sukces zależy nie tylko od prawa, ale też od obywateli
Podzielam obawy, że władza pójdzie za ciosem, TK zostanie w taki czy
inny sposób sparaliżowany, a ewentualne niekorzystne dla rządu werdykty
będą ignorowane.
Prawo łamane bez hamulców
Dominika Wielowieyska
16.12.2015
Bezsilność to uczucie, które towarzyszy dziś krytykom
obecnej władzy. Słyszymy bez przerwy: dwa razy dwa to pięć, a nie cztery
- no i co nam zrobicie?Prokuratura zamierza wszcząć śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień
przez szefową kancelarii premiera Beatę Kempę? PiS zaraz sobie tę
prokuraturę podporządkuje i śledztwo może zostać umorzone, a nawet jeśli
pani minister zostanie skazana, to prezydent ją przecież ułaskawi.
http://wyborcza.pl/politykaekstra/1,149895,19351393,prawo-lamane-bez-hamulcow.html
wojciech maziarski
Wódz okupantów sypie obelgami: współpracownicy gestapo, resortowe dzieci...
To nie jest zwyczajna powyborcza zmiana warty - zwycięski PiS zachowuje
się jak okupant, który chce podporządkować sobie tubylców na podbitym
terytorium. Wprowadza drakońskie prawa i likwiduje instytucje, w których
mógłby się ogniskować opór.Przejmuje kontrolę nad wszystkimi segmentami życia społecznego i
gospodarczego. Opanowuje spółki, urzędy, instytucje, szkoły, teatry,
media, podporządkowuje sobie wymiar sprawiedliwości, aparat ścigania.
Po każdej zmianie ekipy rządzącej w demokracjach następuje
rotacja na stanowiskach kierowniczych, jednak skala i charakter tego, co
obserwujemy dziś w Polsce, nie mieści się w ramach cywilizowanych
standardów. To raczej próba wyrugowania całej elity podbitego ludu i
zastąpienia jej nową klasą panów przywiezionych przez najeźdźców.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19357297,rzad-pis-zaatakowal-i-okupuje-polske.html#ixzz3uZY9bBWQ
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
147. Paweł WrońskiZadałem
Paweł Wroński
Zadałem pytanie prezydentowi. Ponoć chciałem go upokorzyć. Nie jestem członkiem jego świty
Chcę poinformować, że nie jestem sługą i członkiem świty prezydenta.
Jako dziennikarz "GW" jestem sługą czytelników, choć być może są
"gorszego sortu".
Ewa Siedlecka
PiS sparaliżuje Trybunał i wyrzuci z Warszawy
Zmiany, które w ustawie o Trybunale Konstytucyjnym chce wprowadzić
PiS, zablokują Trybunał i sprawią, że jego sędziowie będą posłuszni
władzy, starając się o reelekcję.
Wojciech Maziarski
To nie zwyczajna zmiana warty. PiS zachowuje się jak okupant
Chce podporządkować sobie tubylców na podbitym terytorium. Wprowadza
drakońskie prawa i likwiduje instytucje, w których mógłby się ogniskować
opór.
Wojciech Sadurski
Prezes TK musi ratować konstytucję i Trybunał
Losy państwa prawa i polskiej demokracji zależą od jednego człowieka,
który - jeśli chce uratować te wartości - ma tylko jedną dostępną
ścieżkę działania, zgodną z konstytucją.
Ewa Siedlecka
90 proc. skarg konstytucyjnych to wnioski obywateli. To cel PiS-owskiego ataku
PiS chce przejąć władzę sądowniczą, likwidując kardynalną zasadę
demokratycznego państwa prawnego - trójpodziału i wzajemnej kontroli
władzy.
Piotr Skwirowski
Gospodarka - niedobra zmiana. Staczamy się. Złoty traci na wartości, giełda dołuje
PiS wysyła w świat negatywny i fałszywy obraz stanu finansów państwa.
Widać już reakcję rynków finansowych. Złoty traci na wartości, giełda
dołuje.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/0,0.html#ixzz3uahCRs7d
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
148. Komentarze i
Jarosław Kurski
W Polsce dokonuje się pisowski przewrót. Dotyka niemal wszystkich sfer
Uczestnicy wielkich obywatelskich protestów KOD usłyszeli od prezesa,
że są: "komunistami i złodziejami", "najgorszym sortem Polaków",
"współpracownikami gestapo", że "niesprawnie myślą".
Ewa Siedlecka
37. dzień Dobrej Zmiany. Żyjemy już w innym państwie. Gdzie obudzimy się za miesiąc?
Skomplikowany proces rządowy został zastąpiony przez ekstraszybki
poselski. Rząd przygotowuje oficjalnie cztery projekty ustaw, ale Sejm
pracuje lub zakończył prace nad 25 projektami partii rządzącej.
Roman Imielski
Problem Kremla nie zniknie. Wacław nadal będzie pisał i piętnował błędy rosyjskich władz
Rosyjski MSZ w trybie natychmiastowym pozbawił go akredytacji
dziennikarskiej i zagroził, że jeśli złamie zakaz, stanie przed sądem.
Ma 30 dni na wyjazd.
Michał Ogórek
PiS ma pomysł na to, jak rządzić Polską z przeszłości
Prezydent Duda wstydzi się za innych za rok 1970 na Wybrzeżu,
ponieważ pogrzeby ofiar odbywały się tam wtedy pod osłoną nocy. Tak
oburza go akurat ta pora, która w praworządnym państwie jest
zarezerwowana na zaprzysięganie sędziów.
Wojciech Czuchnowski
Prawo i Sprawiedliwość w AK, reszta w gestapo
Prezes szedł korytarzem i myślał o polskiej historii. O postawach
Polaków wobec germańskiej opresji. Ci z PiS byli w AK, ci z Platformy i
Nowoczesnej - współpracowali z gestapo... I wtedy zamyślenie prezesa
przerwał wysłannik polskojęzycznej stacji...
Tomasz Piątek
Macierewicz dorobił klucz? Widać nie dał rady przez komin
TYDZIEŃ KOŃCZY PIĄTEK. Prezes nazwał mnie gestapowcem, pewnie dla
ocieplenia atmosfery. Bo idą święta! Czas cudów i Dudów. Szczecińscy
fani rozpoznali w prezydencie nowego Jezusa, witając go: "Błogosławione
łono, które Ciebie nosiło, i piersi, które ssałeś".
Anty-KOD czy Anty-PUCZ?
Ciekawa diagnoza sytuacji:
"No i wyszło szydło z worka. I to bynajmniej nie podczas wywiadu pani
premier z Bogdanem Romanowskim, tylko niecałą godzinę później w
programie „Loża prasowa”.
Mainstreamowy publicysta Adam Szostkiewicz, ni z tego ni z owego,
zmienił temat dyskusji wygłaszając krótkie orędzie polityczne. Brzmiało
ono mniej więcej tak:
Ponieważ Komitet Obrony Demokracji stał się bardzo poważnym ruchem
społecznym, chyba jednym z większych od czasów 1989 roku, to powinien
się określić, wysuwając hasła polityczne. Żądanie rozpisania
wcześniejszych wyborów parlamentarnych byłoby właściwym postulatem.
Wykazując się refleksem, pierwszy zareagował Paweł Wroński z Gazety
Wyborczej, przerywając polityczną deklarację Szostkiewicza, którą miał
zamiar przedstawić w formie wywodu. Skąd taka błyskawiczna reakcja
przedstawiciela czołówki z Czerskiej? Szostkiewicz bowiem wyskoczył
przed szereg."
Całość: http://wpolityce.pl/polityka/275672-nie-chodzi-o-konstytucje-i-trybunal-...
A więc nie tyle Anty-KOD co Anty-PUCZ.
A swoją drogą - jest to czas, gdy trzeba pisać protesty i apele gdzie
się tylko da, pisać ostre analizy sytuacji i je rozpowszechniać. No i
już pisać o naszej strategii, o tym jak powinniśmy się zachować gdyby
ONI jednak próbowali dokonać puczu. To też powinno być wypowiadane
publicznie. Należy IM też na wszelkie sposoby uświadamiać, że nas jest
więcej.
--------------------------------------------
1. KOD zapowiada podjęcie działań prawnych ws. Pawła Kukiza
2. Powód? "Oszczercze ataki" muzyka na uczestników manifestacji
Paweł Kukiz przez całą sobotę komentował na Facebooku manifestacje Komitetu Obrony Demokracji. Najpierw dostało się Tomaszowi Lisowi za jego wystąpienie na wiecu w Warszawie, potem oberwała też "Gazeta Wyborcza" i Ryszard Petru.
Na koniec Kukiz zadedykował "obrońcom demokracji" swoją piosenkę "Jak ja was k***y nienawidzę". W teledysku widzimy zdjęcia Donalda Tuska, Aleksandra Kwaśniewskiego czy Leszka Balcerowicza, a w tle słychać słowa: "Rozpasłe mordy, krzywe ryje. Ku****o wszędzie tam gdzie wy. Jak ja was k***y nienawidzę. Jak do was bym z kałacha bił".
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19375441,kod-odpowiada-n...
-------------------------------------------
— zapytał na Twitterze Magierowski.
Politycy PiS o demonstrantach: otumanieni, głupi, źli, opłaceni żydowskimi pieniędzmi [PAWEŁ WROŃSKI]
PROF. KRZEMIŃSKI: Rozmowa z przedstawicielami PiS jest jak spotkanie z sekretarzem partii komunistycznej [WYWIAD]
używając moralistycznego języka i moralnych potępień w imię wyższych
moralnych wartości.
KUBLIK: Prezes PiS Jarosław Kaczyński nie dość, że Polaków dzieli, to
jeszcze ten konflikt silnie umoralnia. Powtarza, że ten, kto myśli
inaczej, musi być kimś niemoralnym.
IRENEUSZ
KRZEMIŃSKI, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego: Jestem zszokowany
takim językiem. To rekonstrukcja mowy ideologicznej. Rozmowa z
jakimkolwiek przedstawicielem PiS przebiega jak spotkanie z dawnym
sekretarzem partii komunistycznej...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19376952,jezyk-jak-za-gomulki-jak-pis-glosi-jedyna-sluszna-prawde.html#ixzz3uuUfZZmW
Psychologowie: "W Rwandzie społeczeństwo podzielono na Tutsi i Hutu. Prezydent podkreślił ten podział..."
Współzałożyciel Partii Razem: Nie kupujemy bajki o tym, że przez 25 lat demokracja miała się świetnie
To, co robi
PiS, to łamanie zasad państwa prawa. Ale my nie kupujemy bajki, że przez
ostatnie 25 lat nasza demokracja miała się świetnie, aż przyszedł PiS
i ją zepsuł – stwierdził Maciej Konieczny, członek zarządu krajowego
Partii Razem.
Jacek Żakowski
Skala obywatelskiego przebudzenia imponuje. To dobry początek. Ale czego?
Długa droga przed nami. To może być kilka miesięcy, jeżeli obóz PiS
pęknie. Może być kilka lat, jeśli będą następne wybory, jeśli będą
uczciwe, jeśli nie-PiS się wcześniej nie załamie lub jeśli się nie
podzieli bardziej. Ale może to też trwać kilka kadencji. Przy takich
proporcjach postaw politycznych i partyjnych wyborów
PiS może rządzić trwale. A jeśli pęknie i utraci władzę, może ją szybko
odzyskać. Bo wyborcy zostaną przy Kaczyńskim. Nie pójdą za odpryskami.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19376841,demokracja-z-ludzka-twarza.html#ixzz3uyvj4P4V
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
149. Olechowski: Kiedy Duda
Olechowski: Kiedy Duda podpisze ustawę o TK, to rzeczywiście kończy się III RP
Olechowski, były szef MSZ w "Faktach po faktach” w TVN24 skomentował
aktualną sytuację w kraju. "W momencie, kiedy prezydent Andrzej Duda
podpisze ustawę o
Trybunale Konstytucyjnym, to rzeczywiście kończy się III Rzeczpospolita
i wchodzimy w czwartą" - przekonywał.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
150. Czas na referendum wokół
Czas na referendum wokół najważniejszego dziś pytania: "Kto jest w Polsce suwerenem: wyborcy czy "Wyborcza"?
Ten zamach stanu, ten pucz, ten rokosz,
jest wojną totalną. To taktyka spalonej ziemi. Skoro my nie rządzimy,
zdają się nam mówić, to spróbujemy wepchnąć Polskę w izolację, zepsujemy
jej pod fałszywymi pretekstami opinię, łamiąc przy okazji narodowe BHP.
Można się wzruszyć troską całego świata o Polskę.
Z Waszyngtonu, Brukseli, Berlina i wielu innych miejsc płyną głosy
potępienia pod adresem nowych polskich władz. Z Moskwy jedynie nie
płyną, ale kto wie, może też popłyną, a „Wyborcza” i TVP nagłośnią? Że w Moskwie niezależność wszystkich instytucji (włącznie z MAK) jest fikcją? Bez znaczenia, walce z wrogiem wewnętrznym III RP podporządkuje
każdą przyzwoitość. Już po Smoleńsku przecież, można zauważyć, Adam
Michnik kazał nam kochać Rosję, choć z pierwszej ręki, z pierwszych ust
wiedział, jak KGB-iści gnębią tamtejszych opozycjonistów.
Najbardziej wzruszyło mnie zabranie głosu przez którąś z agend ONZ. Święta były za pasem, prezenty pewnie jeszcze nie kupione, a oni rzekomo pochyleni w skupieniu studiowali polską ustawę o Trybunale
z jej zaszłościami, by na końcu orzec głupiomądrze: „jakiekolwiek
reformy związane z sądami konstytucyjnymi powinny być tak
zaprojektowane, aby wzmacniać te niezależne instytucje, a nie
je osłabiać”. Tyle ONZ ma do powiedzenia narodom postkomunistycznym, które od ćwierćwiecza rozpaczliwie
próbują znaleźć drogę ku lepszej przyszłości - że mają oddać jeszcze
więcej władzy postkomunistycznym układom okopanym w setkach
„niezależnych instytucji”. Mam jednocześnie nadzieję, że ONZ nie poświęciła Polsce zbyt wiele czasu, bo w Burundi szykuje się znów ludobójstwo, i lepiej, by ta szlachetna organizacja zajęła się tym, co naprawdę ważne, i do czego została powołana.
Ale warto śledzić „mapę oburzenia”. To przecież po prostu mapa wpływów establishmentu III RP,
w największej części środowiska „Wyborczej” i jej wasali. To nic więcej
niż skutek namolnych telefonów, gwałtownie umawianych spotkań,
dramatycznych wezwań, a także - jestem pewien - podsyłania
stosownych „słów oburzenia” do wykorzystania. To skutek
podekscytowanych głosów ludzi, którzy mieli Polaków pilnować, ale coś
im nie wyszło, i teraz panikują, apelując do wszystkich świętych
o interwencję. W nadziei, że wywoła to w Polsce jakieś przesilenie,
bo przerazi Polaków.
Chcą, by owo przesilenie wymusiło wcześniejsze wybory. Już
gdzieniegdzie rzucają hasło „referendum w sprawie skrócenia Sejmu”. No,
ale na takie referendum musiałby zgodzić się Sejm. A w Sejmie większość
ma PiS. Więc mruczą coś tam o możliwych pęknięciach w obozie rządzącym.
A to też bajka. Ci, którzy tak wieszczą, nie mają bladego pojęcia
o wewnętrznej konstrukcji obozu naprawy Rzeczypospolitej, o jego
posmoleńskiej spoistości. Tak, z tej tragedii wyrasta dzisiejsza jedność.
Ale pomysł z referendum zły nie jest. Dlaczego nie
zorganizować powszechnego głosowania wokół najważniejszego dziś pytania:
„Kto jest w Polsce suwerenem: wyborcy czy „Wyborcza”?”
Rozstrzygnęlibyśmy tę wątpliwość raz na zawsze i może byłoby spokojniej.
My oczywiście wiemy, że wyborcy, ale „Wyborcza” ubzdurała sobie,
że prawo rządzenia przez nią Polską wpisano wielkimi literkami
do konstytucji, i nie przyjmuje do wiadomości, że nawet jej Trybunał
takiego zapisu nie znajdzie. Może przegrana w bezpośrednim starciu
z prawdziwym suwerenem ją przekona?
Oczywiście, mają państwo rację. Takie referendum już się odbyło - 26 maja 2015 roku, i „Wyborcza” je przegrała. Mimo, że miała w ręku wszystkie narzędzia, które mogła mieć.
Ten zamach stanu, ten pucz, ten rokosz, którego jesteśmy świadkami, jest wojną totalną. To taktyka spalonej ziemi. Skoro my nie rządzimy,
zdają się nam mówić, to spróbujemy wepchnąć Polskę w izolację,
zepsujemy jej pod fałszywymi pretekstami opinię, łamiąc przy okazji
narodowe BHP. Zresztą, nie pierwszy raz, to samo robili przecież przed Smoleńskiem i po Smoleńsku.
Tym razem jednak źle kalkulują. Dziś siły są rozłożone zupełnie inaczej niż były rozłożone w podobnych, historycznych starciach. Dziś doradzałbym III RP wojnę partyzancką. Bo grając o wszystko, może przegrać wszystko.
Sierakowski
pyta, gdzie "do diabła" był Kościół, kiedy PiS robiło zamach na
konstytucję. Wildstein: Był wszędzie tam, gdzie jest zbyt brudno dla
kawiorowej lewicy
"Krytyka polityczna" piórem Sławomira Sierakowskiego ubolewa nad tym, że
Kościół nie angażuje się w politykę. Ot ironia losu. W artykule
napisanym dla wp.pl, dziennikarz pyta, gdzie "do diabła" był Kościół,
kiedy politycy PiS wypowiadali się w sprawie uchodźców i kiedy robili
"zamach" na konstytucję. Odpowiedzi na nurtujące Sierakowskiego pytania
postanowił udzielić David Wildstein: "Kościół jest wszędzie tam, gdzie
jest za brudno i zbyt brzydko pachnie dla kawiorowej lewicy".
Witold Gadomski
Premier Szydło strzelała do pustej bramki. I głosiła hasła propagandy PRL
- Ważne, byśmy byli otwarci - powiedziała premier Beata Szydło w
wywiadzie udzielonym Telewizji Trwam w pierwszy dzień świąt Bożego
Narodzenia.
Wojciech Czuchnowski, Mariusz Jałoszewski
Będą wielkie łowy. Służby dostaną odpowiednie narzędzia
Policja i służby specjalne będą mogły aż przez 18 miesięcy prowadzić
inwigilację wybranych osób: podsłuchy, internet. Na każdego "coś" się
znajdzie
Dominika Kozłowska
Prezes PiS stoi przed noworocznym wyzwaniem. Musi utrzymać dyscyplinę
A po upływie 100 dni rządu Beaty Szydło stanie się jasne, czy politycy wywiązali się z przedwyborczych obietnic.
Katarzyna Wiśniewska
Ten sądny dzień zbliża się wielkimi krokami
Kiedy w kraju wrzało, PiS demontował Trybunał Konstytucyjny, a na
ulicach protestowali KOD-owcy, biskupi zapadli się pod ziemię.
Skomentowali sytuację w Boże Narodzenie.
Duda podpisał ustawę o TK
"Polska nie ma już prezydenta. Ma bezwolną marionetkę prezesa" [KOMENTARZE]
awantura wokół TK
Ustawa o TK weszła w życie. Co dalej? Strajk sędziów, sąd pracy... A co mogą Unia i RE? [TŁUMACZYMY]
Komentarze i opinie
Michał Kokot
Jak Ameryka Orbána odesłała do kąta
Politycy PiS, którzy chcą oprzeć fundament polskiej polityki
zagranicznej na sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi, za chwilę mogą odkryć,
że nie będzie jej na czym budować.
Katarzyna Kolenda-Zaleska
Jak w konstytucji zapisać rolę osoby, która dziś decyduje o wszystkim?
Opozycja się obawia, że PiS może znienacka chcieć zmienić konstytucję
i zafundować Polsce nowy ustrój. Obawy nie są zupełnie nieuzasadnione.
Tomasz Cylka
Nie mieszajcie katastrofy smoleńskiej do powstania wielkopolskiego
Nie ma żadnego uzasadnienia dla faktu, że do tradycyjnego
powstańczego apelu pamięci dołączeni zostali - po raz pierwszy -
prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka, ofiary katastrofy smoleńskiej z
kwietnia 2010 r.
Wojciech Sadurski
Prezydent bez honoru, władza bez legitymacji
Od teraz prezydent jest już tylko "prezydentem", rząd - "rządem", a
posłowie większości sejmowej - "posłami". Tylko Jarosław Kaczyński
pozostaje tym samym, kim zawsze był, bez cudzysłowu.
Aleksander Hall
Kaczyński nigdy nie wyrzekł się zamiaru stworzenia IV Rzeczypospolitej
Państwa z nową konstytucją, w którym władza polityczna, skupiona w
jednym ośrodku, zdecydowanie dominowałaby nad innymi władzami, a
zwłaszcza sądowniczą
Zadaliśmy polskiemu rządowi pytania.... Awanturą wokół TK zainteresowały się też USA
Głos
w tej sprawie na konferencji prasowej w Waszyngtonie zabrał rzecznik
Departamentu Stanu Mark Toner, odpowiadając na pytania polskiego
dziennikarza. Toner był znakomicie zorientowany w temacie. Na początku
podkreślił, że Stany Zjednoczone i Polska pozostają w bardzo bliskich
stosunkach, a dodatkowo nasze państwo jest szanowanym członkiem NATO.
Odnosząc się do ostatnich działań polskiego rządu i dominującej w
parlamencie partii powiedział, że w Waszyngtonie zwrócono uwagę na kroki
legislacyjne podjęte wobec Trybunału Konstytucyjnego. Mark Toner
zaznaczył, że rozmowy prowadzone na ten temat, to część relacji z
Polską. Dodał, że jest pewien siły polskiej demokracji i zdolności
Polaków do rozwiązywania wszelkich problemów zgodnie z demokratycznymi
zasadami.
Rzecznik Departamentu Stanu zapewnił też, że nie ma możliwości, aby
przyszłoroczny szczyt państw NATO nie odbył się w Warszawie. Nie ma
również mowy o tym, aby prezydent Barack Obama, ze względu na ostatnie
wydarzenia, unikał w spotkania z prezydentem Andrzejem Dudą.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19408733,zadalismy-polsk...
No hysteria! Departament Stanu USA dementuje insynuacje gazety Michnika: „Decyzja o szczycie NATO w Polsce pozostaje w mocy”
„Jesteśmy przekonani o sile polskiej
demokracji i zdolności Polaków do dyskutowania [o Trybunale
Konstytucyjnym] w ramach norm demokratycznych i norm polskiego prawa.”
Justyna Suchecka
PiS mógł dotrzymać obietnicy danej wyborcom. Ale zdewastował system edukacji
Jeśli PiS zakłada, że rodzice wiedzą, kiedy dziecko jest gotowe do
szkoły, w porządku, choć to wielki kredyt zaufania dla rodziców.
Wojciech Czuchnowski
Władza i jej dziennikarły
Od roku 1989 nigdy politycy rządu tak otwarcie nie zwalczali wolnych
mediów. Ale nawet w najbardziej ponurych latach PRL tak bezwstydnie nie
wspierali rządzących ludzie mianujący się dziennikarzami.
Wojciech Maziarski
Szopka obsesyjna 2015. Czy ja potrafię napisać coś nie o PiS?
Ty się, Maziarski, odpręż i napisz ludziom coś miłego na święta. Idzie nowy rok, szopka, choinka - takie rzeczy.
Mariusz Zawadzki
Co nas czeka w nadchodzącym roku? Więcej terroryzmu, więcej uchodźców
Chaos wywołany przez wojnę domową w Syrii zapewnia fanatykom bezpieczną przystań na wschodzie tego kraju.
Ewa Siedlecka
TK może się odblokować. Wielu prawników wskazuje sposób, jak to zrobić
Trybunał Konstytucyjny może się odblokować. Wielu prawników zwraca
uwagę, że może pominąć ustawę, która reguluje jego pracę, i sądzić w
oparciu o konstytucję.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/0,0.html#BoxGWNav#ixzz3vvnkRuNu
Morawiecki: Sytuacja w mediach jest patologiczna
"Media działają w czyimś interesie, a nie w interesie społeczeństwa".
przyznaje, że tempo pracy PiS-u w tej sprawie budzi wątpliwości. Jednak
jego zdaniem sytuacja w mediach jest nie do zaakceptowania. "Nie
wszystkie metody są godne pochwały. Ale jak inaczej można to zmienić?
Sytuacja jest patologiczna. Bo nawet dobre prawo o KRRiT wytworzyło
sytuację taką, jaką pokazywał jeden z posłów wczoraj, że w ostatnich
tygodniach pan Petru był pokazywany przez 6 godzin, a pan prezydent –
przez 15 minut. To głęboko nienormalna sytuacja" - tłumaczy Morawiecki w
portalu wPolityce.pl.
mediów narodowych jest dobrym pomysłem. "Moim zdaniem tak. Choć na razie
są to media komisaryczne. Bo ja nie widzę innego sposobu, żeby siłę
tego potężnego medialnego lobby można naruszyć bez takiej komisarycznej –
narzuconej z góry transformacji. Nie powiem, że mi się to podoba. Bo
to jest taki styl komunistyczny – jak mówił poseł Święcicki. Ale jak
naruszyć ten układ tworzony przez dwadzieścia kilka lat? A to środowisko
tak jest kształtowane, że np. w sporze o TK widzi tylko racje Trybunału,
a nie dostrzega racji drugiej strony. Tych, którzy wygrali wybory. To
nie jest równoważone. Zachowanie pana Rzeplińskiego jest właściwie
trochę takie warcholskie. Takie liberum veto. On nie pozwala. Ale to
jest jedna osoba, czy kilka osób. A po drugiej stronie jest cały
społeczny układ. Więc to nie może być tak, żeby panowało nad nami
liberum veto" - zaznacza Morawiecki.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
151. posłuchajRadiowa Jedynka
posłuchaj
Radiowa Jedynka przeciw nowej ustawie medialnej PiS. Od dziś protest na antenie
O proteście poinformował "Rzeczpospolitą"
dyrektor Programu Pierwszego Kamil Dąbrowa. Akcja rozpocznie się 1
stycznia o godz. 5 rano i potrwa "tak długo, jak to możliwe", czyli do
objęcia stanowisk przez nowe kierownictwo z nadania PiS.
Stacja symbolicznie protestuje, puszczając co godzinę konkretne
utwory. Przed serwisem informacyjnym o godz. 5 słuchacze usłyszeli hymn
Polski, a godzinę później "Odę do radości", która jest hymnem Europy. I
tak na przemian z wyjątkiem południa i północy. O godz. 12 na falach
Jedynki zabrzmi hejnał, a o godz. 24 "Już czas na sen" Kabaretu
Starszych Panów ze słowami "dobranoc ojczyzno kochana, już czas na sen."
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19416433,od-1-stycznia-radiowa-jedynka-protestuje-przeciw-ustawie-medialnej.html#ixzz3vzDzFc5P
Dziennikarze PR protestują przeciw ustawie
Od
rana 1 stycznia Program Pierwszy Polskiego Radia symbolicznie
protestuje przeciwko nowej ustawie medialnej. Jako pierwsza
poinformowała o tym...
Bartosz Węglarczyk,
O godz. 5 rano 1 stycznia w Pierwszym Programie Polskiego Radia można
było usłyszeć polski hymn przed serwisem informacyjnym. O 6 słuchacze
usłyszeli "Odę do radości", finałową kantatę z IX symfonii Ludwiga van
Beethovena, przyjętą przez Radę Europy i Unię Europejską jako hymn
Europy.
O godz. 7 ponownie można było usłyszeć hymn. "Mazurek Dąbrowskiego" i
"Oda do radości" będą emitowane na przemian, co godzinę, aż do
zakończenia programu.
O godz. 12 na antenie Jedynki usłyszymy hejnał, a potem o północy
Jedynka będzie kończyć program piosenką "Już czas na sen" z Kabaretu
Starszych Panów.
Jest to protest dziennikarzy Radiowej Jedynki przeciwko nowej ustawie
medialnej przyjętej przez parlament. Jak nas poinformował Kamil
Dąbrowa, akcja będzie trwała tak długo, jak to możliwe - realnie więc
licząc, do objęcia urzędu przez nowe kierownictwo Polskiego Radia.
Agnieszka Kublik
Czy PiS zakaże Jedynce puszczania polskiego hymnu 12 razy na dobę?
Program Pierwszy Polskiego Radia się "unarodowił". Od dziś nadaje co
dwie godziny hymn Polski "Mazurka Dąbrowskiego". 12 razy częściej niż do
tej pory. Tak Jedynka protestuje przeciwko urządowieniu mediów
publicznych i przerobieniu ich w media narodowe.
Jarosław Kurski
"Gazeta Wyborcza" solidarna z protestem dziennikarzy Jedynki
"Gazeta Wyborcza" solidaryzuje się z aktami sprzeciwu wobec zawłaszczania polskiej demokracji przez partię rządzącą.
Z korespondencji można wysnuć wniosek, że w radiowej Jedynce
doszło do swoistego rokoszu. Czy publiczna stacja zostanie odKODowana?
Akcja z puszczaniem hymnu nie miała zgody kierownictwa? "Podjęta bez żadnych uzgodnień i ustaleń"
Stanowisko dyrektora biura
programowego i rozwoju korporacyjnego Polskiego Radia zamieścił serwis
Press. Paweł Kwieciński poinformował, że akacja "Programu I Polskiego
Radia nie mieści się w założeniach polityki programowej Polskiego Radia,
zgodnie z którymi relacjonowanie debaty publicznej opiera się na równym
dystansie do wszystkich jej uczestników".
Kwieciński
dodał, że akcja została podjęta bez żadnych " uzgodnień na forum
kolegium programowego i bez jakichkolwiek ustaleń z biurem programowym".
Dyrektor programowy PR ocenił, że odtwarzanie hymnu państwowego
powinno odbywać się "w sposób zapewniający należną cześć i szacunek".
"Naruszenie dobra, jakim jest symbol państwowy nie mieści się w
określonych ramach uzasadnionej krytyki" - stwierdził dyrektor
Kwieciński.http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19419412,hymn-co-godzine-w-protescie-dot-dzialan-pis-decyzja-jedynki.html?lokale=warszawa#BoxNewsImg
Dymisje w TVP. Pożegnania na FB, a w gł. wydaniu "Wiadomości" prezenterka ogłasza dymisje szefów i dodaje...
"Piotr Radziszewski, szef TVP 1, Jerzy Kapuściński - TVP 2, Katarzyna
Janowska - TVP Kultura i Tomasz Sygut - Telewizyjna Agencja Informacyjna
- podali się do dymisji. Złożyli je w ostatnim dniu roku na ręce
prezesa TVP Janusza Daszczyńskiego. Prezes je przyjął" - czytamy na
stronie. Do dymisji podała się także dyrektor kadrowa spółki Ewa Ger;
jej decyzja została przyjęta.
Janowska pożegnała się dziś takim wpisem na Facebooku:
Tymczasem prowadząca wieczorne "Wiadomości" w TVP1 Diana Rudnik
zakończyła program życząc widzom wszystkiego dobrego i mówiąc: "Do
zobaczenia... Oby".
Dymisje w TVP mają związek z
zaakceptowaną w czwartek przez Senat nowelą ustawy medialnej. Zgodnie z
jej zapisami, w dniu wejścia w życie nowelizacji, mandaty
dotychczasowych członków zarządów i rad nadzorczych TVP oraz Polskiego
Radia wygasają. Nowe kierownictwo zostanie wybrane przez ministra skarbu na bezterminowe kadencje.SDP murem za rządem
Działania rządu poparł zarząd warszawskiego oddziału Stowarzyszenia
Dziennikarzy Polskich. W oświadczeniu zaprotestował przeciw "dążeniu do
destabilizacji polskiego społeczeństwa poprzez dezinformację i
budowanie fałszywego obrazu sytuacji społeczno-politycznej naszego
kraju", zarówno w mediach publicznych, jak i prywatnych.
"Media publiczne w ciągu ostatnich lat osiągnęły stan patologii
charakteryzujący się między innymi jednostronnością polityczną i brakiem
pluralizmu, co prowadziło do manipulacji i przedstawiania
nieprawdziwego obrazu Polski. Media publiczne nie wypełniają swojej
misji ani obowiązków, na co SDP wskazało w czasie swojego Nadzwyczajnego
Zjazdu, domagając się radykalnych zmian" - czytamy na stronie SDP.
Nowela ustawy o radiofonii i telewizji czeka na podpis prezydenta.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19419009,dymisje-dyrekto...
Były szef TVP: Media publiczne w ciągu tego roku spełniały rolę usługową
przechylone w jedną stronę w prezydenckiej kampanii wyborczej. Później
spełniały swoją funkcję wobec PO i sądzę, że teraz wśród przeróżnych
gremiów PiS zapadła decyzja, że przerywamy ten koncert opozycyjności
- powiedział były szef Telewizji Polskiej Andrzej Urbański.
- Dziennikarze to jest po pierwsze: czwarta władza, po drugie: mają
prawo do wszelkiej podmiotowości, więc mają także prawo do protestu
– w ten sposób Urbański skomentował akcję Radiowej "Jedynki", która
w ramach protestu przeciwko ustawie medialnej nadaje co godzinę hymn
Polski i "Odę do radości”. - Ja bym zaaprobował taki protest
i dołączyłbym się do niego - dodał.
Urbański zaznaczył, że "nikt nie jest w stanie zagwarantować
apolityczności mediów", jednak na ich czele powinna stać osoba, która
kojarzy się w dziennikarstwem. - Wydaje mi się, że on się przechylił
w drugą stronę i byłoby mu niezmiernie ciężko zrzucić cały ten ciężar
polityczny - stwierdził zapytany o kandydaturę Jacka Kurskiego
na to stanowisko.
Andrzej Urbański zauważył, że w Telewizji
Polskiej, po przekształceniu w narodową instytucję kultury, głównym
problemem będzie udział w rynku reklamy. - Zwracam na to uwagę autorom
ustawy od kilku miesięcy. To będzie bardzo trudne - zaznaczył.
Polsat News
Agnieszka Kublik
Jeszcze tylko podpis Dudy i minister powoła nowych prezesów TVP i PR. Kogo?
Nowelizacja oddaje TVP i Polskie Radio w ręce ministra skarbu. Teraz to
on będzie powoływać i odwoływać nowe zarządy i rady nadzorcze. Nie
będzie konkursów, a władze nie będą wybierane na kadencje. Ustawa daje
ministrowi prawo odwołania nowego prezesa i rady nadzorczej w każdej
chwili. PiS zapowiada kolejne zmiany: zastąpienie spółek skarbu państwa
instytucjami kultury, a abonamentu - powszechną opłatą audiowizualną
(8-10 zł miesięcznie). Kolejne projekty mają być gotowe wiosną.
Obecna nowelizacja przeszła przez Sejm błyskawicznie - w dwa
dni. Senatowi wystarczyło mniej niż pół dnia. Wchodzi w życie dzień po
ogłoszeniu. Natychmiast wygasza kadencje obecnych władz.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19419297,rzad-bierze-media-publiczne.html#ixzz3w4t5abcD
Komentarz
KURSKI: Ludzie pokazali siłę, a PiS się przestraszył. Ale 2016 to będzie walka...
Jeżeli demokracja liberalna ma w Polsce przetrwać, 2016 musi być rokiem
umocnienia się społeczeństwa obywatelskiego. To będzie walka o dusze
Polaków.
zarówno dla samych uczestników, jak i dla władzy. Jak to możliwe, że
"lemingi" - część społeczeństwa od lat dehumanizowana przez prawicę -
nagle wyszły na ulice w obronie prawa, wolności i demokracji? To nie
miało prawa się zdarzyć.
Ludzie pokazali siłę, a PiS się
przestraszył. Dowiodła tego reakcja prezesa Kaczyńskiego, który wyzywał
manifestantów od komunistów, złodziei, Polaków najgorszego sortu,
współpracowników Gestapo, oraz słowa premier Szydło: "Ci ludzie nie
bronią demokracji, tylko własnych interesów". W PiS zapanowało
pogardliwe przekonanie, że na ulice nie wyszli wolni obywatele, ale
zmanipulowane przez media "lemingi".
Stąd pośpiech przy
ustawie o mediach. Byle szybko, byle zmienić władze radia i telewizji,
bo "narracja" rządu się nie przebija, a sytuacja wymyka spod kontroli.
Partia Kaczyńskiego wyznaje PRL-owską zasadę: kto ma media, ten ma władzę. Dlatego telewizja
i radio staną się propagandowym orężem PiS; tak jak za pierwszego jego
rządu. Powrócą kampanie dyfamacyjne i kamery przy aresztowaniach -
wszystko po to, by odzyskać kontrolę nad emocjami społecznymi i przejąć
"narrację". Skoro nie można, jak się obiecało, dać ludziom dużo chleba,
trzeba dać igrzyska.
Wyzwaniem dla obywateli będzie niepoddanie się tej operacji i wywieranie presji na władzę, tak by szef prezydenta i premiera
miał się czego obawiać: protestów, akcji solidarnościowych, nowych
komitetów, niezależnych i bezkompromisowych mediów. By musiał brać po
uwagę głos Polaków, którzy nie godzą się na odzieranie ich z
demokratycznych zdobyczy ostatniego ćwierćwiecza i na marginalizację
Polski w UE i na świecie.
Na tym właśnie polega siła społeczeństwa obywatelskiego, którego tak nie znoszą Putin, Orbán czy Erdogan. Na tym polega opisana przez Vaclava Havla siła bezsilnych.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19419292,sila-bezsilnych.html#ixzz3w4soQOPd
Notujemy ...
"Czuję się jak mięso armatnie wykorzystane w bratobójczej walce". MOCNY PROTEST przeciw zachowaniu dyrektora Dąbrowy
"Na nas nie czeka żadne „ pierwsze radio
informacyjne”, ani fotel w „Szkle kontaktowym. Kochamy swoją pracę i
chcemy ją wykonywać rzetelnie".
Na facebookowej stronie Press Club Polska
opublikowano list otwarty red. Małgorzaty Raduchy (Radiowa Jedynka)
do red. Bogusława Chraboty (dziennik „Rzeczpospolita”), który przytaczamy w całości.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
152. Z Zamku Królewskiego w
Z Zamku Królewskiego w Warszawie odchodzi jego wieloletni dyrektor -
prof. dr hab. Andrzej Rottermund. Jego kontrakt wygasł 1 stycznia 2016
roku.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
153. rozpaczliwiec Michnikoidów
Ostatnie maski spadają. Czerska ogłasza: "2016 rok to będzie walka o dusze Polaków!" I sufluje swoim czytelnikom wiersz... o państwie faszystowskim (!)
Początek roku na Czerskiej został przywitany najwyraźniej w nie najlepszych humorach… Na to przynajmniej wskazuje noworoczne wydanie
„Gazety Wyborczej”, w której aż roi się od tekstów bezpardonowo
atakujących rząd, prezydenta i tych Polaków, którzy wspierają
dzisiejszą władzę.
WIĘCEJ:
„Gazeta Wyborcza” zniknie z rynku?! Alarmujący apel Pacewicza:
„Sytuacja jest finansowo trudna, a może być jeszcze gorzej… A świat bez GW byłby jednak gorszy, prawda?”
Pierwszy
objaw to suflowany - przez Jarosława Mikołajewskiego - czytelnikom
wiersz, jaki drukuje na swoich łamach dziennik z Czerskiej. Tym razem,
całkowicie przypadkowo, czytamy wiersz Wiktora Woroszylskiego
o państwie faszystowskim.
To zresztą
nie pierwszy raz, gdy poezja w „Wyborczej” oddaje stan ducha (a może
raczej skalę histerii) na Czerskiej. Arkadiusz Brykalski z Teatru
Powszechnego - „interpretując” wiersz w nagraniu na wyborcza.pl - mruga jeszcze do widza, powtarzając „A jednak były to państwa faszystowskie…” Odlot?
WIĘCEJ:
Symboliczne. Jaki wiersz sufluje czytelnikom „Wyborcza” na weekend?
„Oto wszystko, co mi może zniszczyć polska rewolucja // Ciemna gawiedź
w rękach smutnych psychopatów…”
Serdecznie współczujemy. Tym bardziej, że kliniczne objawy widać też w tonie Jarosława Kurskiego - I zastępca redaktora naczelnego „GW”.
— pisze Kurski.
Ostatnie maski spadają…
— czytamy.
Jak tak dalej pójdzie, to w marcu, najdalej kwietniu, Czerska po prostu oszaleje. O ile już się to nie stało.
wwr, wyborcza.pl
Piotr Skwieciński w tvn24: Oczekiwanie, że Andrzej Duda zachowa
się tak, jakby chciał tego Blumsztajn czy Passent jest nierealistyczne
"Rola prawników w III RP została rozdęta
ponad wszelką miarę - te korporacje stały się ponadkonstytucyjnym
elementem władzy" - mówił Skwieciński.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
154. Czerska w konwulsjach
"Chcemy tylko wyleczyć nasz kraj z kilku chorób, aby mógł ponownie wyzdrowieć" - powiedział Waszczykowski w wywiadzie dla "Bilda", uzasadniając zmiany w mediach publicznych.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19422947,waszczykowski-r...
"Poprzedni rząd realizował tam [w mediach - red.] określony lewicowy program. Tak jakby świat według marksistowskiego wzorca musiał automatycznie rozwijać się tylko w jednym kierunku - nowej mieszaniny kultur i ras, świata złożonego z rowerzystów i wegetarian, którzy używają wyłącznie odnawialnych źródeł energii i walczą ze wszelkimi przejawami religii. To ma niewiele wspólnego z tradycyjnymi polskimi wartościami" - wyjaśnił szef polskiej dyplomacji.
Tradycja i wiara w Boga
Minister podkreślił, że PiS stawia na pierwszym miejscu "to, co porusza większość Polaków - tradycję, świadomość historyczną, umiłowanie ojczyzny, wiarę w Boga i w normalne życie rodzinne pomiędzy mężczyzną a kobietą". Jak dodał, w okresie Bożego Narodzenia "świętujemy ciągle jeszcze narodziny Jezusa", co jest "szokiem" dla wierzących w postęp przeciwników rządzącej w Polsce formacji.
Znowu wina Tuska?
Waszczykowski bronił też działań podjętych przez nowy rząd wobec Trybunału Konstytucyjnego. - Istniejący TK nie jest instancją niezależną. Jest politycznie ukierunkowaną instytucją, która dotychczas oceniała ustawy według politycznych kryteriów - powiedział. Dodał, że Donald Tusk jako premier nie zrealizował 48 orzeczeń TK. - Wtedy żaden unijny polityk nie protestował - stwierdził minister. Jego zdaniem TK po reformie jest bardziej demokratyczny.
Wiceszef KE nie jest partnerem do rozmowy
Waszczykowski ostro skrytykował wiceprzewodniczącego KE Fransa Timmermansa, który wysłał do niego oraz ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry list ws. projektu tzw. ustawy medialnej.
"Urzędnik UE, który objął urząd dzięki politycznym stosunkom, pisze do demokratycznie wybranego rządu. Skąd rości sobie do tego prawo?" - pyta szef MSZ i dodaje: "Pan Timmermans nie jest dla mnie uprawnionym [posiadającym legitymację - red.] partnerem".
Timmermans w piśmie do ministrów Waszczykowskiego i Ziobry prosił o jak najszybsze przedstawienie Komisji Europejskiej informacji dotyczących projektu ustawy i wykazanie, jak przepisy unijne, mówiące o konieczności promowania pluralizmu w mediach, były uwzględniane w przygotowywaniu tego projektu.
Prawa imigrantów z UE w zamian za bazy?
Waszczykowski udzielił też innego wywiadu - tym razem dla agencji Reutersa. I powiedział w nim, Polsce "byłoby bardzo trudno zaakceptować jakąkolwiek dyskryminację (odnośnie planów Londynu - przyp. red.), chyba że Wielka Brytania bardzo wyraźnie pomogłaby w realizacji polskich ambicji w czasie szczytu NATO w Warszawie".
Jakie żądania miał na myśli minister? Premier David Cameron zamierza ograniczyć unijnym imigrantom ulgi podatkowe, bezrobotnym zabrać zasiłki, a nawet ich deportować, jeśli przez pół roku nie znajdą pracy. Plan zakłada również zamknięcie na pewien czas brytyjskiego rynku pracy dla mieszkańców przyszłych państw Unii. Jak zauważa "Gazeta Wyborcza" na takich rozwiązaniach straciliby zwłaszcza mieszkający na Wyspach Polacy.
"Rząd Szydło chce odnieść sukces na szczycie NATO"
Do tej pory Polska była jednym z największych krytyków propozycji Camerona. "Jednak konserwatywny rząd Beaty Szydło chce uzyskać dyplomatyczne zwycięstwo podczas szczytu NATO, który ma się odbyć w lipcu w Warszawie" - pisze Reuters.
Agencja opisuje, Waszczykowski zapytany o to, czy Wielka Brytania może zaoferować coś Polsce, by zmiękczyć jej sprzeciw wobec planów Camerona, powiedział: "Oczywiście. Wielka Brytania może zaoferować coś Polsce w kwestii międzynarodowego bezpieczeństwa". Jak dodał, że "Wielka Brytania mogłaby wesprzeć nasze oczekiwania dotyczące wojskowej obecności Sojuszu na polskim terytorium".
"Polska chce wyrównać konsekwencje cięć"
Relacjonując rozmowę z szefem polskiego MSZ, Reuters pisze dalej: "Waszczykowski powiedział, że Polska chce wyrównać konsekwencje wszelkich cięć osłon dla polskich obywateli mieszkających w Wielkiej Brytanii, planując comiesięczne wypłaty gotówki dla rodzin z dziećmi, w nadziei na to, ze polscy pracownicy zostaną w kraju zamiast emigrować".
- Wiemy, że brytyjski system opieki socjalnej jest bardzo rozbudowany i może nie unieść kosztów osłon dla imigrantów. A zatem zajmujemy się tą kwestią, zwiększając nasze osłony socjalne, i chcemy też podnieść pensje w Polsce - powiedział Waszczykowski.
"Gwałt na Polsce" - to temat okładkowy najnowszego "Newsweeka".
Ów gwałt to "czystki w ministerstwach, krytyka w Polsce i zagranicą za
ustawy medialną i o Trybunale Konstytucyjnym"
W tygodniku znajdziemy także - według zapowiedzi wydawcy - odpowiedzi na pytania: Dlaczego to, co robi PiS
jest tak niebezpieczne dla Państwa? Czego obawia się Paweł Pawlikowski,
reżyser oscarowej "Idy"? Jak krakowianie oceniają swojego krajana,
prezydenta Andrzeja Dudę? . Więcej>>>
Komentarze i opinie
Ewa Siedlecka
Aresztować prezesa Rzeplińskiego!
Janusz Wojciechowski, europoseł PiS i były sędzia, wzywa do
aresztowania prezesa Trybunału Konstytucyjnego Andrzeja Rzeplińskiego.
Paweł Wroński
Prezydent niezłomny. Andrzej Duda po pół roku
Andrzej Duda podczas inauguracyjnego przemówienia sam nadał sobie
przydomek "niezłomny". Po pół roku urzędowania wykazał niezłomność we
wspieraniu PiS
Roman Pawłowski
Co będzie z TVP Kultura pod rządami PiS [KOMENTARZ]
Katarzyna Janowska, dyrektorka TVP Kultura odeszła ze stanowiska.
Trudno oczekiwać, że kanałem pokieruje ktoś o podobnych do Janowskiej
predyspozycjach, ktoś otwarty na nowe zjawiska i pozbawiony
ideologicznego zacietrzewienia.
Jacek Żakowski
Dużo się w Polsce stanie, nim prezes się cofnie
Uczciwie czy nie? Dobrze to czy źle? PiS ma pełnię faktycznie
dyktatorskiej władzy. Konkretnie Jarosław Kaczyński ją ma. Póki ją ma,
nie będzie się przejmował zwyczajami parlamentarnymi, które mu
przeszkadzają.
Bartosz Wieliński
Unia dybie na wolność Polski.Głowę podnosi współczesna targowica
Na naszych oczach rozgrywa się scenariusz, przed którym PiS przestrzega od dawna.
Agnieszka Kublik
Dziękuję 18 070 wyborcom PiS za poseł Krystynę Pawłowicz
Media publiczne, a poprawniej - media "rządowe" NIE są, co do zasady,
od "kontroli władzy" - tak Krystyna Pawłowicz, poseł PiS, objaśniła to,
co robi rząd PiS z mediami publicznymi.
tok fm
PiS nie wie, dlaczego tak wiele osób się burzy. No to Wielowieyska wyjaśnia w minutę
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
155. Finał WOŚP w ten
Finał WOŚP w ten weekend
Wojsko nie weźmie udziału w WOŚP. Bo ma ''inne przedsięwzięcia''. Jakie? ''Pytajcie ministerstwo''
PiS-owska czystka w mediach
Znamy szczegóły "dużej ustawy medialnej". PiS się nie cacka - polecą wszyscy. Ale będzie też weryfikacja
W mediach narodowych będą także działać społeczne rady programowe,
których zadaniem będzie inspirowanie działań związanych z realizacją
misji publicznej.
Członków rad programowych będzie
powoływała RMN spośród kandydatów zgłaszanych przez m.in. stowarzyszenia
twórcze, organizacje pożytku publicznego, Kościół katolicki i inne
kościoły, związki zawodowe, organizacje pracodawców, organizacje
rolników, szkoły wyższe, PAN.
Dyrektorzy mediów
narodowych będą opracowywać kilkuletnie plany realizacji misji
publicznej oraz roczne plany programowo-finansowe. Wstępna wersja planu -
jak wynika z projektu - będzie oceniana przez społeczną radę programową
i podawana do wiadomości publicznej.
Plan ostatecznie
będzie zatwierdzać Rada Mediów Narodowych; zatwierdzony plan również
będzie podawany do wiadomości publicznej. Rada Mediów Narodowych będzie
też zatwierdzać roczne plany finansowe.
''To jest teraz świat kompletnej dzikości!''. Żakowski przypomina PODSTAWY praworządności
Znaleźliśmy się w świecie kompletnej dzikości. Jak sędzia zakłada
łańcuch i zasiada za stołem sędziowskim, to przestaje być sędzią. Staje
się sądem - powiedział Jacek Żakowski. - To sens wypracowany przez
tysiące lat - mówił w audycji Piotra Najsztuba "Prawda nas zaboli"
- Władza dziś krzyczy: sądy są niesprawiedliwe - mówił Najsztub.
- Ja się z tym zgadzam, sądy są niesprawiedliwe. Ale to jest zupełnie
co innego - odpowiadał Żakowski.
Takiej weryfikacji dziennikarzy nie byo nawet w stanie wojennym [KUBLIK]
Tego jeszcze nie było. Takiej weryfikacji dziennikarzy nie
przeprowadziła władza nawet w stanie wojennym. Wtedy weryfikowali, by
zwolnić. Teraz rząd PiS zwolni, zweryfikuje i da lub nie dziennikarzowi
pracę.
A potem ją dostaną albo nie. Weryfikacja pokaże. Tak, tak,
będzie weryfikacja setek dziennikarzy. W stanie wojennym pracę tracili
ci, których władza nie chciała w mediach. Dziś pracę stracą wszyscy. I
dopiero wtedy namaszczeni przez PiS szefowie mediów publicznych
zdecydują, kto z dziennikarzy jest godzien informowania o poczynaniach
władzy i można go pozytywnie zweryfikować.
Weryfikacja to zawsze ogromne upokorzenie dla weryfikowanego. I na taki efekt zapewne liczy PiS.
Jeśli dziennikarze się jej honorowo nie poddadzą, karne oddziały
Jarosława Kaczyńskiego dostaną zielone światło, by w białych
rękawiczkach przejąć wszystkie posady w kiedyś publicznych, a teraz
narodowych mediach.
A ci, którzy tej upokarzającej
procedurze zdecydują się poddać, by ocalić pracę, staną się w pełni
zależni od nowych pracodawców.
Weryfikacja będzie zapewne dotyczyła trzech problemów, tak wynika z wypowiedzi liderów PiS.
Po pierwsze na pracę będą mogli liczyć
ci, którzy będą mieli zaświadczenie z IPN, że nie współpracowali w PRL z
bezpieką (taką samolustrację zarządził Krzysztof Czabański, kiedy
kierował publicznym radiem za poprzednich rządów PiS, teraz to on
kieruje reformami TVP, PR i PAP).
Po drugie ci, którzy
rzetelnie relacjonowali sprawę katastrofy smoleńskiej (takie kryterium
przeglądu kadr oficerskich w wojsku zapowiadał przed wyborami szef MON Antoni Macierewicz).
Po trzecie ci, którzy nie byli "funkcjonariuszami władzy"
PO-PSL. Czabański tak to objaśnia: "Wyborcy informowali mnie, że mają
już dosyć Tomasza Lisa, Beaty Tadli oraz Piotra Kraśki. Nazywali ich
funkcjonariuszami władzy. Ci dziennikarze znikną z ekranu. To moje
zobowiązanie wyborcze". W swoim sejmowym exposé prezes PiS Jarosław
Kaczyński wyłożył jasno, dlaczego jakość dziennikarskich kadr jest dla
niego tak szalenie istotna: "Mamy do czynienia z potężnym nurtem
filozoficznym, który uzasadnia nieistnienie prawdy, nie ma prawdy, są
tylko narracje. Otóż, jeśli nie ma prawdy, to nie ma też uczciwej
polityki, obywateli, jest tylko manipulacja. I my się na tę sytuację,
która jest tutaj dzisiaj, nie zgadzamy i widzimy ich źródła. Jednym ze
źródeł jest stan mediów".
I ten stan właśnie PiS zaczyna
zmieniać. Według zapowiedzi propagandę ma zastąpić "uczciwa" informacja.
Ale jak rozumieć te pojęcia - propaganda, obiektywizm - skoro Czabański
twierdzi, że program Jana Pospieszalskiego jest "bardziej obiektywny"
niż program Tomasza Lisa? Jak w ogóle program Pospieszalskiego, w którym
najczęściej są przedstawiciele tylko jednej strony sporu albo w
najlepszym przypadku są w znaczącej mniejszości (tak np. było w
przypadku programów poświęconych katastrofie smoleńskiej) można nazywać
obiektywnym? Czy obiektywnym można nazwać program, w którym kilka dni
przed wyborami prezydenckimi widzom zadaje się pytanie, czy "poprą
kandydata popieranego przez Wojskowe Służby Informacyjne?". To była
ordynarna manipulacja, próba powiązania Bronisława Komorowskiego z WSI,
by obniżyć jego wyborcze szanse. To zachowanie cechujące
najzagorzalszych członków sztabu wyborczego Dudy.
Wszystkie zapewnienia PiS o ratowaniu mediów publicznych trzeba włożyć
między bajki. Okazuje się, że prawdy w tej sprawie nie ukrywały dwie
panie - Beata Kempa i Krystyna Pawłowicz.
Kempa przed
tygodniem, podczas debaty o mediach publicznych, na pytanie posła PO
Tomasza Nowaka, ilu dziennikarzy mediów publicznych zostanie
zwolnionych, odparła: "Wszyscy".
A Pawłowicz kilka dni
temu na stronie internetowej Radia Maryja wyjaśniała, że "media
publiczne to media rządowe i nie są od kontroli władzy".
Czabański w Radiu ZET pytany w poniedziałek, kto teraz będzie właścicielem mediów publicznych, odparł: "obywatele".
Cóż za hipokryzja, nazywać obywatelskimi media, które jak nigdy w historii III RP będą w rękach rządzących.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19429328,takiej-weryfikacji-dziennikarzy-mediow-publicznych-wladza-nie.html#ixzz3wNDI0PZ3
Karol Modzelewski: Wybory wprowadziły demokrację polską na ścieżkę upadku wyborcza
PAWEŁ WROŃSKI: Zobaczyłem pana na
przedświątecznej pikiecie Komitetu Obrony Demokracji przed Sejmem. I
zastanawiam się, czy jest pan "uprzywilejowany", jest pan "z PO, z
Nowoczesnej", bo o innych określeniach ze strony Jarosława Kaczyńskiego
przez grzeczność nie wspomnę.
KAROL MODZELEWSKI*: Komitet Obrony Demokracji to ani
Petru, ani Platforma Obywatelska. Takie banialuki to rządzący mogą
opowiadać w Telewizji Trwam najbardziej łatwowiernym wyborcom.
Postrzegam KOD jako masowy ruch obywatelski. Przecież ludzie nie
przyszliby na demonstrację w takiej masie, gdyby próbowali ją
organizować politycy.
Na tych protestach zobaczyłem polską inteligencję, i to
inteligencję w takim znaczeniu, jakie nadała jej nasza tradycja. Czyli
to nie intelektualiści, nie elity, tylko jedna trzecia polskiego
społeczeństwa.
Widoczna wściekłość PiS i Jarosława Kaczyńskiego wynikała z
zaskoczenia skalą demonstracji. Nagle okazało się, że to nie PO, Petru
ani nawet nie PiS, tylko ktoś inny był w stanie wyprowadzić ludzi na
ulicę. Takich polityków, którzy traktują politykę jak przestawianie
klocków, przeraziło, że tak wielu ludzi protestuje przeciwko demontażowi
demokratycznego państwa prawa.
Prezydent Andrzej Duda w niemieckiej prasie
oskarżał o organizowanie wieców tych, którzy przegrali wybory.
Stanisław Piotrowicz, dziś poseł PiS, a w latach PRL prokurator i
członek PZPR, mówił w Sejmie przy okazji dyskusji o Trybunale
Konstytucyjnym o "odrywaniu od koryta".
- To w czasach PRL mówiło się o "odrywaniu od koryta" i że to
boli, "bo to operacja zawsze przeprowadzana na żywca". Widać dla posła
Piotrowicza język PRL to jego ojczysty ląd.
A mnie na pana widok ogarnęły sprzeczne
uczucia. Skoro przyszedł ktoś, kto wraz z Jackiem Kuroniem był
współtwórcą opozycji w PRL, kogo co rusz PRL wsadzała do więzienia, to
rzeczywiście kiepsko z tą Polską. I zaśmierdziało mi PRL.
- W sensie językowym tak. To, co się dzieje, bardzo kojarzy się z
systemem "kierowniczej roli partii". Ubezwłasnowolnienie Trybunału
Konstytucyjnego, próba zastąpienia służby cywilnej czymś, co możemy
nazwać nomenklaturą, zarząd partyjnych komisarzy nad mediami
publicznymi, dyscyplinarki dla nieposłusznych sędziów to konsekwentne
dążenie do rządów samowolnych. To jednak jeszcze do systemu PRL nie
prowadzi. Jest to natomiast zdecydowany zamach na demokrację liberalną,
czyli demokrację połączoną z rządami prawa.
Zresztą ta intencja ze strony polityków PiS nie budzi żadnych
wątpliwości. Oni mówią, że Trybunał by im przeszkadzał. Spójrzmy jednak
na prezydenta i polityków PiS, którzy mówią i robią to, co im ich władze
partyjne nakazują: kręcą, ale jakoś tak bez przekonania. Topornie coś
kręcą.
Obrona Trybunału wydaje się obroną wartości abstrakcyjnych. Jak ludziom wytłumaczyć, dlaczego należy chronić państwo prawa?
- Obezwładnienie Trybunału było pierwszym krokiem w demontażu państwa prawa.
Co będzie dalej?
- Nie musimy się gubić w domysłach. Wystarczy wsłuchać się w to,
co zapowiada Jarosław Kaczyński. On jest szczery w deklaracjach.
Kolejne punkty to nacjonalizacja mediów publicznych, obsadzenie ich
przez komisarzy politycznych, którzy nazywają siebie "niepokornymi"
(oczywiście nie wobec PiS).
Następnie, czy nawet równolegle, to próba podporządkowania
sądownictwa powszechnego. Tu, jak się wydaje, PiS napotka opór środowisk
prawniczych. W III RP upowszechniła się bowiem wśród sędziów, może z
nielicznymi wyjątkami, niechęć do usłużności politycznej, do wykonywania
poleceń państwa. Taka gotowość do usług na zlecenie może przetrwała w
prokuraturze, ale chyba nie w sądach.
A dalej? Ku czemu to prowadzi?
- Do tego, co obserwowaliśmy w IV RP, czyli do nadużywania
praktyk policyjnych do porachunków z przeciwnikami politycznymi i do
represji. Takich represji, które mają charakter, przepraszam, ale ciśnie
mi się na usta rosyjskie słowo, "pokazuchy".
Taką pokazuchą była na przykład sprawa doktora G., którą sędzia
Igor Tuleya porównał w uzasadnieniu wyroku do praktyk stalinowskich.
Taką sprawą była sprawa Barbary Blidy. Pokazała, jak katowicka
prokuratura zależna od ministra Ziobry zbierała na Blidę materiały. Jak
najpierw zamknięto jej przyjaciółkę - bizneswoman prowadzącą rozległe
interesy. Po co? By zeznawała przeciw Blidzie. Jak nie chciała, to
trzeba było aresztować córkę, żeby matka zmiękła.
W ostatniej kampanii wyborczej nikt już o tym nie mówił. Zbywano to "straszeniem PiS-em".
- Ale jeśli teraz chcemy wiedzieć, po co są niezawisłe sądy, to
trzeba te przypadki przypominać. Jeśli sądy będą zawisłe, to będą
wydawały tajniakom zgodę na każdy areszt wydobywczy.
- Chodzi panu o ideę? Podstawą myślenia PiS o państwie jest
przekonanie, że Polską rządzą złodziejskie układy. Jaka jest rada na
złodziejską ośmiornicę? Policjant z rozwiązanymi rękami. W te
złodziejskie układy wierzy znaczna część społeczeństwa. Uważa, że były
wielkie przekręty podczas prywatyzacji, albo zwyczajnie uważa, że
"rządzący kradną".
Jak przychodzą nowi rządzący, to trzeba dać satysfakcję ludowi.
Na czym polega rewolucja moralna? Na rozliczeniu wszystkich, którzy "nas
okradli". To już wcześniej mówił Lech Wałęsa - puścimy w skarpetkach
każdego, kto nas oszukał. Niechętnie wymieniam Wałęsę, bo jemu każde
porównanie z Kaczyńskim sprawia pewnie ból.
A społeczeństwo?
- A stan społeczeństwa też jest w opinii PiS zły, skoro
dopuściło, by taka formacja jak Platforma Obywatelska mogła dojść do
władzy i ją utrzymać. Jeśli społeczeństwo jest złe, zgniłe, trzeba je
zmienić, uzdrowić. To wielkie zadanie dla wielkiego misjonarza.
Chyba raczej Wielkiego Inkwizytora, który
mówi Jezusowi, że wolność jest niepotrzebna, ludzie są słabi, grzeszni i
dla ich dobra trzeba nimi rządzić cudem i autorytetem.
- Dawno nie czytałem "Braci Karamazow". Dostojewski doskonale
rozumiał skomplikowanie ludzkiej duszy. Zachęcam, by słuchać, co mówi
Kaczyński, on naprawdę tak myśli. Nieważne są zastrzeżenia do
działalności służb specjalnych, bo ważniejsze jest, że działają w
służbie dobra. Chcą uleczyć duszę społeczeństwa. I to jest jądro,
ideologia. Do tego dochodzi ideologia narodowa, indoktrynacja
patriotyczna.
Czego więcej pan chce? Pomaga temu sposobowi myślenia
odpowiednia interpretacja historii Polski. Rozpowszechniony i
nieprzemyślany do końca kult Józefa Piłsudskiego oraz sanacji. Samo
pojęcie sanacji zawiera wszak w sobie wątek uzdrowienia przez silny rząd
państwa i społeczeństwa.
Jest jeszcze jeden element charakterystyczny - wściekłość, jeśli
nas krytykują za granicą. Ale to u każdej autorytarnej władzy pan
znajdzie. U Putina, u Łukaszenki, u Orbána też.
W 1976 r. zrobił pan coś zupełnie
niespodziewanego. Napisał list do Edwarda Gierka, by zastanowił się nad
postulatami Komitetu Obrony Robotników. Może w 2016 r. napisałby pan
list do Jarosława Kaczyńskiego? On siedzi samotnie w swojej willi na
Żoliborzu, ogląda tylko telewizję Republika i TV Trwam, czyta to, co mu
przynoszą jego podwładni, wzmacniając jego fobie albo rozbudzając
poczucie wartości.
- Pan żartuje. To nie te czasy. Tamten list pisałem w czasach
autorytarnej dyktatury, która jednak poczyniła poważny krok naprzód.
Gierek obiecał, że nie będzie strzelać do robotników, ale doszło do
represji w Radomiu i Ursusie. Uznałem, że sytuacja jest poważna,
chciałem zaproponować język, w którym mięknąca dyktatura i tworząca się
opozycja mogłyby nawiązać dialog. Po to był ten list.
Teraz czasy są inne. Zdziwiłbym się, gdyby Jarosław Kaczyński
chciał ze mną rozmawiać, choć kiedyś byliśmy po imieniu. Sam też bym się
zdziwił, chociaż jako wiceprezes PAN rozmawiałem w dobrej atmosferze z
prezydentem Lechem Kaczyńskim.
Jarosław Kaczyński uważa, że Trybunał
Konstytucyjny i demonstranci z KOD chcieliby zablokować projekt 500 zł
na dziecko i są przeciwnikami wzrostu płac. Może by pan mu wytłumaczył,
że jest w błędzie.
- Nie sądzę, by sam Jarosław Kaczyński wierzył, że Trybunał chce
zablokować te zmiany; zresztą to nie leży w gestii Trybunału. A co do
programu 500 plus - jestem za. Trzeba tylko wprowadzić poprawkę, by nie
byli stratni najbiedniejsi. Uważam, że koszt programu 500 plus można i
warto ponieść.
Oczywiście pozostaje pytanie, jak to sfinansować. Może temu
służyć np. podatek od banków albo podniesienie podatków. Uważam, że nie
powinno się zwiększać zadłużenia państwa. Przyjaźnie patrzę także na
inne proponowane rozwiązania.
Na przykład?
- Zbudowaliśmy taką oświatę i zreformowaliśmy szkolnictwo wyższe
tak, że skazuje nas na kolejne pokolenia pozbawione inwencji. System
oceniania testowego to zaraza, z której trzeba jak najszybciej wyjść, bo
zabija samodzielne myślenie. Mówię o czymś, na czym uważam, że się
znam. Zapisy w programie PiS o odejściu od tego rozwiązania wzbudziły u
mnie sympatię.
Podobnie jest w przypadku inicjatywy zniesienia systemu
bolońskiego na uczelniach, podziału na studia licencjackie i
magisterskie. Nie zagroziło to uczelniom o lichym poziomie, ale
dramatycznie obniżyło poziom uczelni najlepszych. Wiem, że zrezygnowanie
z tego systemu oznaczałoby opuszczenie programu Socrates i Erasmus, ale
uważam, że korzyści z tych programów nie równoważą strat w samodzielnym
myśleniu i inwencji.
Ciekawe, kiedyś napisałem komentarz do słów
prezydenta Andrzeja Dudy, który mówił, że wstydzi się za III RP, a ktoś
mi szybko przesłał fragment pana wywiadu z Grzegorzem Sroczyńskim, w
którym mówił pan, że wstydzi się za III RP, że tak słabo broniła swoich
obywateli przed bandyckimi prawami rynku.
- Rozumiem, że zaczynamy dyskusję, dlaczego PiS wygrał wybory.
Co zbudowało twardy elektorat PiS? Są to w dużej części ludzie oraz
potomkowie ludzi, którzy stali się ofiarami zniszczenia wielkiego
przemysłu socjalistycznego w okresie transformacji.
Okazało się, że ich degradacja jest trwała. Trzon tych ludzi to
ci, których polska modernizacja pozostawiła za burtą i nie są w stanie
ponownie wejść do łodzi. Syndrom zawiedzionego zaufania w tych
środowiskach przechodzi z pokolenia na pokolenie
Ja jestem z tej modernizacji Polski dumny.
- I tu jest różnica, bo ja się dumny nie czuję. Odbyła się ona
wysokim kosztem społecznym i politycznym. Zwolennicy tej modernizacji
bardzo długo nie chcieli dostrzec, że jej koszt zagraża demokracji. Tej
"wolności", która porzuciła całkowicie "równość" i "braterstwo".
Przepraszam, że mówię hasłami rewolucji francuskiej, ale mają konkretne
polityczne znaczenie, powinny być pisane tłustym drukiem, ale razem. To
było, owszem, budowanie wolności i demokracji, ale okazały się kulawe i
teraz może się to wywrócić.
To było świetnie widać podczas wyborów prezydenckich i
parlamentarnych, np. w zachowaniu młodych ludzi. Wśród nich 30-latków,
którzy jeszcze kilka lat temu nawoływali się SMS-ami, by głosować na PO i
powstrzymać PiS. Teraz głosowali na PiS czy Kukiza. To ludzie, których
nasz turbokapitalizm postawił w stanie wielkiej niepewności życiowej.
Oni wcześniej uwierzyli w liberalizm, i to ten liberalizm twardy. Teraz
pracują na śmieciówkach. Wystawili rachunek za swoje rozczarowanie.
Czyli PiS w kampanii wyborczej i w obecnych
działaniach odpowiada na autentyczne zapotrzebowanie polskiego
społeczeństwa. Szczególnie tej części, która domagała się większej
wrażliwości społecznej, i są to postulaty bliskie pańskiemu myśleniu.
- PiS podjął tematykę porzuconą przez wszystkie poprzednie
ekipy. Jeśli chce się wygrać wybory, to trzeba mówić o tym, o czym inni
nie mówią. Ale to nie jest tak, że mam stać po stronie tych, którzy
likwidują nam demokrację. Żadna dyktatura nie jest lekarstwem na
niesprawiedliwość społeczną. Ci, co pamiętają PRL, powinni o tym
wiedzieć.
W gruncie rzeczy te wybory wprowadziły polską demokrację na
ścieżkę upadku. Nie uważam tego za przypadek ani za dopust boży. To
rachunek wystawiony wolnej Polsce za społeczne koszty modernizacji.
Gorzko brzmi.
- A miało być słodko?
Z tego, co pan mówi, wynika, że to, czego
Polsce zabrakło w ostatnich czasach, to demokratyczna lewica. Ale jakoś
pan nie był zmartwiony wyborczą katastrofą SLD.
- To prawda. Lewicy u nas nie ma, ale i nie było. Wzorem dla SLD
była brytyjska Partia Pracy z czasów Tony'ego Blaira i niemiecka SPD z
czasów Gerharda Schrödera, którym daleko było do lewicowości. SLD była
partią liberalną, która starała się wykorzystywać nostalgię za PRL.
Czasami czyniła koncesje na rzecz libertynizmu obyczajowego, który u
nas, nie wiadomo dlaczego, kojarzy się z lewicą, choć to nie jest
wyłączna osobliwość lewicy.
Nie ubolewam po katastrofie SLD, bo przez tę partię miejsce na
lewicę zostało zaczopowane. Partia Razem wydała mi się autentycznie
lewicowa, a to, że z powodu tej partii do Sejmu nie dostało się SLD i
głosy lewicowe przypadły PiS, uważam za siłę wyższą.
Raczkująca partia musiała zaprezentować ideową tożsamość,
odgrodzić się od innych. Natomiast nie rozumiem, dlaczego Partia Razem
dystansuje się od KOD. Tam są ludzie, o których Razem powinno zabiegać.
Trawestując tytuł pana książki, jest pan
doświadczonym ujeżdżaczem kobyły historii, aczkolwiek poobijanym. Uważa
pan, że PiS tę historię ujeździ?
- Nie wiem. Myślę, że na dłuższą metę nie ujeździ. Chyba żeby
demokracja się zawaliła lub zawalała w skali globalnej. Co też nie jest
wykluczone w sytuacji kryzysu i globalizacji gospodarczej.
Wydaje mi się, że w PiS obecnie funkcjonuje coś, co marksiści
nazywali "kretynizmem parlamentarnym". Chodzi o to, że politycy
sprowadzili całą rzeczywistość polityczną i ekonomiczną do rachowania
mandatów w parlamencie, ignorując dynamikę sił społecznych. Ale do
czasu.
Dlatego za tak ważne uważam protesty w obronie demokracji. Na
razie PiS nie chce używać biegu wstecznego, ignoruje niebezpieczeństwo
wybuchu niezadowolenia. Być może uświadomienie sobie skali sprzeciwu
sprawi, że powstrzyma się od niektórych działań, przynajmniej
najbardziej szkodliwych. Chyba że straci instynkt samozachowawczy.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19428297,dyktatura-nie-jest-lekarstwem-na-niesprawiedliwosc.html#ixzz3wPKUOtbd
PiS wziął media. Teraz rząd prezesa Polski wybierze dziennikarzy
CZYTAJ: Prezydent podpisał ustawy: medialną, o sześciolatkach i służbie cywilnej
Magdalena Środa
Minister Gliński nie tylko broni wartości polskiej kultury, ale pragnie ją również ubogacić
Na razie skupi się na zapełnieniu Cytadeli kilkoma muzeami rodzimej
chwały i martyrologii (Muzeum Historii Polski, Wojska Polskiego, Muzeum
Katyńskie, Muzeum X Pawilonu).
Agnieszka Kublik
Podpowiadamy nazwy dla nowych mediów narodowych. Logo te same: TVP, PR i PAP
Wystarczy, że nadadzą im nowe znaczenie. Wszak wedle projektu, który
powstał w Ministerstwie Kultury, "misją instytucji narodowej radiofonii i
telewizji ma być kultywowanie tradycji narodowych oraz wartości
patriotycznych".
Renata Grochal
Platforma przegrała wszystko. I liczy na... powrót do władzy
PO przegrała wszystko, co było do wygrania: wybory prezydenckie i
parlamentarne. Nawet z roli lidera opozycji dość skutecznie wypycha ją
Ryszard Petru i jego Nowoczesna.
Janusz A. Majcherek
Potrzebny sojusz broniący konstytucji
Nieprzewidywalność poczynań PiS nakazuje koordynację i konsolidację
opozycji, aby stworzyć siłę zdolną się przeciwstawić tym poczynaniom i
zagrożeniom.
Wojciech Maziarski
Niech przyjdzie gajowy i zrobi w Polsce porządek
Idzie PiS z wielką miotłą, będzie wymiatać ludzi. Jeśli się ktoś
później pokaja i zapewni, że modli się do Świętego Tupolewa, błogosławi
łono, które wydało na świat Andrzeja Dudę, może zostać zweryfikowany
pozytywnie i ponownie być przyjęty.
Komentarze i opinie
Dominika Wielowieyska
Kaczyński zrobił z PiS, rządu i prezydenta swoje karne wojsko
Naznaczeni piętnem sprzeniewierzenia się zasadom państwa prawa nie
bardzo mają dokąd pójść, wiedzą, że tylko wspólnota wokół Kaczyńskiego
może ich uratować przed odpowiedzialnością polityczną i prawną.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
156. "wybiórcza" czas iść na śmietnik
tam jest wasze miejsce...kiedyś pan W.Łysiak nazwał was "mieszadłem" fakt mieszaliście wystarczająco długo w głowach Polek i Polaków...a więc won,tak mawiała niegdyś moja Babcia gdy miała na myśli szkodników... szkodzących Polsce...
pozdr
gość z drogi
157. Prezes TVP Jacek Kurski:
Prezes TVP Jacek Kurski: Telewizja Polska była dla mnie zawsze wielką miłością
– Chciałbym, żeby to, co dobre w Telewizji Polskiej było kontynuowane, a to co złe, wymagające zmiany, zostało...
zmiany w mediach publicznych
Dyrektor Programu Trzeciego Polskiego Radia Magdalena Jethon odwołana
Tadeusz Sobolewski
Na pożegnanie TVP. "Kto nie z nami, niechaj się wynosi". Dopisują już kolejną zwrotkę
Agnieszka Kublik
Kurski szefem TVP. Znamy nazwiska szefów anten. Kto poprowadzi "Wiadomości"?
Na prezesa Telewizji Polskiej minister skarbu państwa Dawid Jackiewicz
powołał Jacka Kurskiego. Polskim Radiem pokieruje Barbara Stanisławczyk.
We władzach TVP i Polskiego Radia zasiądą też: Maciej Stanecki, Marcin
Palade, Jerzy Kłosiński. "Wiadomości" TVP mają poprowadzić -
dotychczasowa dziennikarka TVP Info Danuta Holecka i Michał Rachoń z TV
Republika. W tej chwili pod gabinetem Kurskiego kolejka. Na rozmowę
czekają dyrektorzy, w tym m.in. p.o. szefa TVP Info Beata
Jakoniuk-Wojcieszak. A to programy informacyjne czekają największe
czystki.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19443342,jacek-kurski-przejmuje-wladze-nad-tvp-w-samo-poludnie.html
Komentarze i opinie
Marek Beylin
PiS chce kontrolować to, jak myślimy i jak żyjemy. Szkaluje i lekceważy. Ale nas przybywa
PiS przejął media publiczne nie tylko po to, by eliminować krytykę
swych poczynań. Rządząca partia chce też narzucić Polakom swój
światopogląd i zepchnąć do kąta inne przekonania.
Tomasz Bielecki
Dopóki Trybunał będzie zagrożony, dopóty Polska będzie na cenzurowanym
Dziś się wydaje, że KE będzie czekać ze sformułowaniem ostatecznej
oceny na opinię Komisji Weneckiej (organu doradczego Rady Europy) o
Trybunale Konstytucyjnym, która ma być ogłoszona na początku marca.
Paweł Wroński
Już niedługo nadejdą pierwsze transporty zupy gulaszowej na pohybel wegetarianom
W wegańskich knajpach zmawiają się jednak wraży wegetarianie, lewacy,
cykliści. Na Facebooku został ogłoszony na sobotę protest pod hasłem:
"Róbmy hummus pod Sejmem!". Polska mięsożerna powinna dać im odpór.
Michał Ogórek
Wszyscy pracownicy Radia i Telewizji zostali zwolnieni razem z sześciolatkami
Trudno tego nie uznać za dodatkową wobec nich szykanę. Równolegle z
mediami jeszcze tylko sześciolatki zostały wyrzucone ze szkoły i, tak
jak dziennikarze, muszą się starać o przyjęcie z powrotem.
Ewa Siedlecka
To, co będzie się działo w mediach zależeć będzie od przyzwoitości dziennikarzy
Żadne gwarancje niezależności nie pomogą, jeśli komuś brak kręgosłupa
moralnego albo jeśli dziennikarstwo rozumie jako narzędzie do
krzewienia jedynie słusznego światopoglądu i zwalczania oponentów.
Wojciech Pszoniak
Szkoda Polski. Co dobre, zostanie zniszczone. Straszna jest bezradność
Jednocześnie wierzę w instynkt samoobrony polskiego społeczeństwa,
historia nieraz pokazała, że my taki instynkt mamy. Problem tylko, jaką
formę teraz to przybierze. Co mogę zrobić sam osobiście? Niewiele.
Jacek Żakowski
Kaczyński chce zbliżyć Polskę do Wschodu. Czeka nas model chińsko-rosyjski?
Polska musi zdecydować, czy chce należeć do świata rowerzystów,
wegetarian, gendera, rządów prawa i wolności słowa, czy też wybierze
przyszłość w chińsko-rosyjskim świecie i modelu.
Marek Beylin
Strach władzy może skłaniać ją do brutalnej rozprawy. Ale na to PiS nie może sobie pozwolić
Sobotnie manifestacje w obronie wolności słowa w Warszawie i 19
innych miastach potwierdzają, że nie słabnie sprzeciw wobec polityki
PiS.
Janusz Lewandowski
Sprawcy "dobrej zmiany" szykują amunicję tym, którzy chcą używać sobie na Polsce
W realiach współczesnego świata nie można obrać głupszej strategii
niż niszczenie polskiej pozycji i wiarygodności w Unii i NATO oraz
osłabianie wspólnoty europejskiej.
Bartosz T. Wieliński
"Nie milczcie, proszę" - Bartosz Wieliński wzywa Niemców na łamach "Süddeutsche Zeitung"
W latach 80. z Niemiec do Polski płynęła rzeka paczek z darami. Teraz
Polska potrzebuje solidarności, otuchy, moralnego wsparcia.
Tomasz Bielecki
Dopóki Trybunał będzie zagrożony, dopóty Polska będzie na cenzurowanym
Dziś się wydaje, że KE będzie czekać ze sformułowaniem ostatecznej
oceny na opinię Komisji Weneckiej (organu doradczego Rady Europy) o
Trybunale Konstytucyjnym, która ma być ogłoszona na początku marca.
Żaryn: Czuchnowski wzywa do wojskowego puczu?
"Czuchnowski przekroczył granice, wzywa żołnierzy do buntu wobec Macierewicza."
tylko ostrej krytyce. Mamy już bowiem do czynienia nie ze skandalicznym
zachowaniem dziennikarza i opiniami wykraczającymi poza dobry smak. Mamy
do czynienia z nawoływaniem do buntu armii, mamy do
czynienia z działaniami dziennikarza, które przypominają wzywanie do
zamachu stanu, wojskowego przewrotu. Takie opinie i teksty, jak ostatni
wpis Wojciecha Czuchnowskiego, powinny spotkać się z ostracyzmem, a być
może i zostać poddane analizie służb i prokuratury.
blogu jawnie wzywa do rokoszu, buntu w armii. Przytaczając słowa szefa
MON Antoniego Macierewicza, który mówił, że nie będzie tolerował
przypadków nie wykonywania przez żołnierzy jego rozkazów, Czuchnowski
apeluje: "Chciałbym dołączyć do tych, którzy namawiają żołnierzy do
nieposłuszeństwa". Czy to żart? Ironia? Nic bardziej mylnego.
Czuchnowski na poważnie pisze, że szef MON zagraża Polsce.
"Bezpieczeństwu, stabilności, porządkowi publicznemu oraz wojskowemu RP
zagraża Antoni Macierewicz" - pisze Czuchnowski. I
wymienia powtarzane jak mantra oskarżenia pod adresem wiceprezesa PiS.
"Dał tego dowody wielokrotnie, demolując polskie służby specjalne,
ujawniając ich tajne dane, podając do publicznej wiadomości nazwiska
agentury w Polsce i za granicą. Jako szef tzw,. zespołu smoleńskiego
destabilizował państwo opluwając prokuratorów w polskich mundurach.
Nazywał ich zdrajcami i zaprzańcami. Negował patriotyzm polskich
prokuratorów i urzędników państwowych, szczuł na służby które w
Smoleńsku wykonywały swoje obowiązki i których oficerowie zginęli razem z
polską delegacją. Poniewierał państwem polskim negując jego
demokratyczny i niepodległy charakter" - pisze w obłędzie Czuchnowski.
Zdaje się, że zupełnie nie rozumie, co oznacza racja stanu, polskie
interesy narodowe, a także suwerenna i niepodległa Polska, wolna od
wpływów i uwarunkowań z okresu długoletniej sowieckiej okupacji. Dla
Czuchnowskiego orężem w walce z Macierewiczem staje się jego działanie
na rzecz zerwania z więzami ZSRS, KGB i GRU widocznymi w Polsce do dziś.
Czuchnowski swój tekst kończy autorytatywnym stwierdzeniem, że "Antoni
Macierewicz nie jest godny pełnić funkcji ministra obrony narodowej". "Postawienie go na tym stanowisku to policzek dla armii i dla Polski" - tłumaczy Czuchnowski.
prawo oceniać działania polityków, ma prawo pisać o nich najostrzejsze
opinie. Musi jednak wiedzieć, że ujawnia przy okazji swoje podejście do
działań naprawczych w III RP, do działań mających na
celu wzmocnienie podmiotowości Polaków. Czuchnowski daje w ten sposób
świadectwo o sobie. Świadectwo, które plasuje go w gronie tych, którzy
na wyrwanie się z powiązań postkomunistycznych patrzą wrogo. Zdaje się,
że niewielu się tym świadectwem zdziwi.
"gwiazdor" mediów establishmentu III RP, nie ma prawa nawoływać do
łamania prawa. Czuchnowski pisze zaś wprost, że liczy na bunt w armii,
rokosz, istny zamach na praworządność w wykonaniu mundurowych. "Sprzeciw
wobec rozkazów wydawanych przez Macierewicza i jego ludzi jest
obowiązkiem przyzwoitego Polaka i żołnierza. Namawiam do tego. Mam
nadzieję, że w Wojsku Polskim znajdą się ludzie z charakterem" - kończy
swój tekst Czuchnowski.
którzy grają i podburzają do działań sprzecznych z prawem, konstytucją
III RP i demokracją. Czuchnowski wprost zachęca armię do wypowiedzenia
posłuszeństwa MON-owi, którego zadaniem jest cywilny nadzór nad
wojskiem. Takie teksty powinny spowodować wypchnięcie Czuchnowskiego z
kręgów cywilizowanych publicystów, a także objęcie go nadzorem
odpowiednich służb kontrwywiadowczych.
Kraśko odchodzi z TVP
"Cieszę się, że Państwo są, że mam do kogo mówić". Kraśko po raz pierwszy po rozstaniu z TVP
To nie lada osiągniecie w dwa miesiące zrujnować wizerunek kraju z trudem wypracowywany przez ostatnie 25 lat
Uruchamiając zawstydzającą procedurę monitorowania praworządności, Unia
przemawia w imieniu milionów Polaków zaniepokojonych stanem demokracji w
ich kraju.
Ale Beata Szydło
już wie, że "Polska została niesłusznie pomówiona, bo demokracja ma się
dobrze". I na tym polega problem. Premier nie słucha ani opozycji
parlamentarnej, ani ludzi na ulicy, o których pogardliwie mówi, że "nie
bronią demokracji, ale swoich zagrożonych interesów".
Skoro nie słucha rodaków w Warszawie,
to czy posłucha cudzoziemców w Brukseli? Cała jej partia ma do Unii
stosunek cyniczny i roszczeniowy: pieniądze - tak, wartości - nie.
Solidarność Unii z Polską - tak. Solidarność Polski z Unią - nie.
Dotąd Polska stawiana była za wzór demokracji w regionie, musieli się z nami liczyć
najwięksi w Europie. Teraz nasza pozycja w UE - jeśli istotnie art. 7
traktatu miałby być zastosowany - będzie zależeć od łaski Viktora
Orbána, od weta Węgier. Zaiste wielką staliśmy się regionalną potęgą! To
nie lada osiągniecie w dwa miesiące zrujnować wizerunek kraju z trudem
wypracowywany przez 25 lat.
Tak pod rządami PiS Polska wstaje z kolan, tak zrywa - jak mawiał prezes Jarosław Kaczyński - z "mikromanią III RP", tak broni naszej narodowej godności
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19472598,skoro-rzad-pis-nie-slucha-rodakow-to-czy-poslucha-cudzoziemcow.html#ixzz3x9rh4A00
Bartosz T. Wieliński
Wstyd! Nie dla Polski, ani wyborców PiS. To wstyd dla rządu
To fatalny zbieg okoliczności, że istniejącą dopiero od 2014 r.
procedurę sprawdzania praworządności w kraju członkowskim Komisja
Europejska chce po raz pierwszy zastosować akurat wobec Polski.
Dominika Wielowieyska
Orędzie Beaty Szydło. Premier ma nadzieję, że polski wyborca ma pamięć rybki akwariowej?
Premier Beata Szydło w swoim orędziu wykonała bardzo popularny manewr
polegający na przypisaniu swoim krytykom poglądów i intencji, których
ci nie mają.
Jarosław Kurski
Skoro rząd PiS nie słucha rodaków, to czy posłucha cudzoziemców w Brukseli?
To nie lada osiągnięcie w dwa miesiące zrujnować wizerunek kraju z trudem wypracowany przez 25 lat.
Wojciech Maziarski
Nie będzie Budapesztu w Warszawie, będzie Warszawa w Budapeszcie
Zdumiewające i przezabawne bywają historyczne analogie i powtórki.
Patrzymy na wydarzenia rozgrywające się dzisiaj i aż przecieramy oczy:
przecież to już było!
Janusz Rolicki
Powrót do przeszłości! Mała reforma medialna PiS jak z czasów PZPR
Życie, rzecz jasna, sprawi, że tak jak w PRL, z czasem zalęgnie się w
obu firmach forma przymiotnikowej demokracji, już nie socjalistycznej,
lecz PiS-owskiej.
Bartosz T. Wielińśki
Wstyd! Nie dla Polski ani wyborców PiS. To wstyd dla rządu
To fatalny zbieg okoliczności, że istniejącą dopiero od 2014 r.
procedurę sprawdzania praworządności w kraju członkowskim Komisja
Europejska chce po raz pierwszy zastosować akurat wobec Polski.
Renata Grochal
Szydło chce wysłać sygnał do UE, że opozycja autoryzuje działania PiS
Premier Beata Szydło apelowała wczoraj w Sejmie, by Polska 20
stycznia podczas debaty w Parlamencie Europejskim na temat łamania
praworządności w naszym kraju mówiła jednym głosem.
Jarosław Mikołajewski
Spór o dobry wizerunek Polski. Po pierwsze, uprzejmość
Zepsuć dobrą opinię urażoną dumą jest łatwo. Budować przyjaźń,
pokazując wewnętrzne rozdarcia, jest trudniej, ale i bardziej
skutecznie. Jesteśmy ludźmi i Europejczykami, mamy podobną historię i
podobną współczesność. Nie możemy mieć się nawzajem za głupków.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
158. PIS znowu, jak 10 lat temu,
PIS znowu, jak 10 lat temu, "oddaje" TVP2
http://karlin.salon24.pl/691428,pis-znowu-jak-10-lat-temu-oddaje-tvp2
"Maciej Chmiel został nowym dyrektorem TVP2. W wywiadzie, jakiego udzielił radiu TOK FM powiedział, że nikogo nie zwolnił i "nie ma takich zamiarów". Nie chce, żeby jego praca kojarzyła się ludziom z wejściem nowej władzy."
To w zasadzie rozwiązuje problem mojej ochoty do oglądania Dwójki. Bo, jak rozumiem, transmisje z komuszych Paszportów Polityki, godzinami ciągnące się, debilne programy "kabaretowe", w których głównymi dowcipasami był rechot na temat kaczek, i tym podobne suchary III RP, wywiady oraz sabaty ze stuhrami, kondratami, hollandami, środami i innymi grossami, będą tam w dalszym ciągu na poczesnym miejscu.
A takie, komunistyczne "tuzy" dziennikurestwa, jak np. Jan Ordyński, nadal będą tam miały swoje programy, do których na pogaduchy o faszyście Kaczyńskim będą zapraszać np. działacza PZPR, Marka Borowskiego.
Nawet już nie chce mi się zadawać pytania - Kto i dlaczego tego typa wpuścił do TVP? Bo mam to gdzieś.
To jest bowiem nieuleczalne. PIS nadal chce rżnąć obłąkanego samarytanina i demokratę z Tworek, który nawet nożem, jaki udało mu się wyszarpać z rąk atakującego go bandyty, ma się zamiar (dziś ty, jutro ja, jak dożyję), z tym bandytą podzielić.
No i w związku z tym najprawdopodobniej przerżnie?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
159. powodzenia panie prezesie Jacku Kurski
nie zazdroszczę tej pracy,bo przypomina sprzątanie Stajni Augiasza,ale to wielka szansa dlaPolski
gość z drogi
160. ambasadory z Czerskiej :)
Były prezydent: Kraje UE mają swoich ambasadorów, którzy informują o tym co robi PiS
Decyzje UE
martwią, ale jednocześnie sygnalizują, że Polska nie jest sama i jest
częścią wspólnoty. Dla jednych to może być sygnał, że muszą się liczyć,
że ich niedobre decyzje będą krytykowane i będą kontrowane z pozycji
Wspólnoty Europejskiej,...
Dziennikarz „GW” Michał Kokot
lamentuje na łamach monachijskiego dziennika „Süddeutsche Zeitung” nad
rzekomym „nowym podziałem Polski” i fali nienawiści rozlewającej się
po narodzie, oczywiście z winy PiS-u.
—skarży się dziennikarz „GW”. Kokot zarzeka
się, że dla „niemieckich mediów pisze już od dwóch lat” i był równie
krytyczny wobec rządu Platformy Obywatelskiej.
—twierdzi. Szkoda, że przy tej okazji nie przytoczył ani
jednego przykładu swojej antyrządowej postawy w okresie miłościwego
panowania w Polsce Tuska i Kopacz. Zdaniem dziennikarza „GW” Jarosław Kaczyński chce „przebudować państwo i wychować sobie armię lojalnych wyborców by osłabić opozycję”.
—pieni się Kokot. Następnie wylewa krokodyle łzy nad „kolegami w mediach publicznych”, którzy są „najlepszymi w kraju”.
—twierdzi. Na tym jednak nie koniec wstrząsających wywodów
Kokota. Nie tylko on sam jest bowiem atakowany w sieci przez
fanatycznych zwolenników PiS-u, ale każdy, kto ma jakieś poglądy, bez
względu na to jakie, lub interesuje się zwyczajnie polityką, pada ofiarą
klimatu nienawiści.
—referuje dziennikarz gazety z Czerskiej. Gdyby tych wstrząsających ataków było mało, SDP – jak twierdzi Kokot – nie chce bronić zwolnionych Lisów, Kraśków i całej reszty.
—marudzi Kokot.
Prof. Antoni Wit
Trudno się łudzić, że za 4 lata można będzie odsunąć PiS od władzy
Otwieram czołowy hiszpański dziennik "El Pais" i znajduję w nim -
rzecz rzadka w tym piśmie w odniesieniu do wiadomości zagranicznych -
artykuł na całą stronę dotyczący spraw polskich.
Monika Olejnik
Już wcześniej skarżono się na polski rząd w Brukseli - to Antoni Macierewicz
Pamiętamy, że politycy PiS skarżyli się na sposób przeprowadzenia
wyborów samorządowych w Polsce. Pamiętamy też ojca Rydzyka, który
pojechał na skargę do UE.
Jakub Wątor
Inwigilacja w sieci: Dajcie dane, a znajdziemy paragraf
Hulaj, służbo, nadzoru nie ma! A ty, internauto, drżyj. Nowe przywileje dla władzy już od lutego w komputerach w całej Polsce.
Judyta Watoła
Czym grozi reforma PiS. Radziwiłł jak Karol Marks
Co się stanie, kiedy wrócimy do płacenia za leczenie z budżetu
państwa? Czy będzie tak jak z darmowymi lekami dla emerytów? Warto, by
rząd się nad tym zastanowił, nim rozwali obecny system.
Renata Grochal
Szydło chce wysłać sygnał do UE, że opozycja autoryzuje działania PiS
Premier Beata Szydło apelowała wczoraj w Sejmie, by Polska 20
stycznia podczas debaty w Parlamencie Europejskim na temat łamania
praworządności w naszym kraju mówiła jednym głosem.
Tomasz Piątek
Ustawa inwigilacyjna, czyli szpiegowanie jak pizza. Na zamówienie policjanta [APEL]
Jak zabić naszą wolność? Okazuje się, że można to zrobić pasztetem.
Pasztetem prawnym nadziewanym prymitywnymi sztuczkami. Mogą być one one
smakowite dla satyryka - ale dla Kowalskiego ich smak będzie gorzki.
Wojciech Czuchnowski
Mariusz Jałoszewski
PiS chciałby przerobić aferę podsłuchową na aferę Sienkiewicza. Ale nie da rady
PiS chce, by działania poprzedniego rządu przy aferze podsłuchowej
zbadała sejmowa komisja śledcza. To dobrze, bo PiS nie uniknie w tej
sprawie niewygodnych pytań.
Tomasz Bielecki
Rząd PiS na dywaniku Europy. Choć w Brukseli wyczuwa się nadzieję
Postępowanie Komisji Europejskiej na rzecz praworządności w Polsce dowiodło, że rachuby władz w Warszawie były błędne.
Waldemar Kumór
Noc to czas szatana. Dziennik dobrej zmiany
W propagandzie, kłamstwach, czasem kłamstewkach PiS nie zwalnia ani
na pół sekundy. W każdej dziedzinie. Nawet jak mówi, że pada deszcz, to
wkładam okulary przeciwsłoneczne.
Adam Zagajewski
Kilka rad dla nowego rządu
(...)Niestety, nie jest dość zdecydowany w sytuacji,
gdy wciąż pozostało tylu niepoprawnych liberałów;
w niektórych miastach jest ich nawet więcej
niż tradycyjnych katolickich rodzin(...)
Ewa Siedlecka
Obywatel podglądany
Sejm uchwalił ustawę „inwigilacyjną?. PO nie zrobiła tego we
wrześniu, bo wystraszyła się krytyki, że to bubel, który nie wykonuje
wyroku Trybunału Konstytucyjnego. PiS się nie boi. Okroił ten bubel tak,
że wykonanie wyroku stało się kompletną fikcją.
Tomasz Piątek
Nic nie boli tak jak dialog. Nic tak nie boli Beaty Kempy
Unia Europejska bierze naszą władzę pod nadzór. Szydło uspokaja, że
to standardowa procedura. Krytykanci kpią: jak to standardowa, gdy dotąd
niestosowana?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
161. nieprzytomna z nienawiści do Polaków feministka w GW
Anna Wolff-Powęska
Jak gardzą ludzie prezesa Kaczyńskiego... [ADAM MICHNIK POLECA]
Zdrajcy, lewacy, psychicznie chorzy, oligarchiczna magnateria. Oto jak
rządzący widzą wszystkich, którzy nie myślą jak oni. Będą to powtarzali
tak długo, aż nam się utrwali.
Anna Wolff-Powęska - historyk idei, politolog, pracuje w SWPS w Poznaniu. Wydała m.in. "A bliźniego swego... Kościoły w Niemczech wobec problemu żydowskiego", "Pamięć - brzemię i uwolnienie. Niemcy wobec nazistowskiej przeszłości (1945-2010)".
Wobec narastających globalnych problemów rodzą się fundamentalne
pytania: Kim jesteśmy? Czym jest Zachód? Co znaczy być Polakiem,
Europejczykiem? Kto kryje się za "my" i "oni"?
Prawo i Sprawiedliwość oraz ich ideowi poplecznicy mają na te
wszystkie pytania gotowe odpowiedzi. Wynikają one z dokonanej przez nich
diagnozy Polski i Polaków po 1989 r., z wyłączeniem złotej epoki:
2005-07.
Warto jej się przyjrzeć. Stanowi bowiem w wielu przypadkach
nawiązanie do najgorszych wzorców systemów totalitarnych i naraża na
degradację nasze państwo oraz jego izolację w momencie historycznym
wymagającym jak nigdy dotąd po 1945 r. porozumienia i dialogu wewnątrz
kraju oraz z Europą.
Rokosz przeciwko magnaterii
Rządząca partia nie jest oryginalna w swych zabiegach o rząd
dusz. Dyfamację wszystkich i wszystkiego, co odrzucono po zdobyciu
władzy, praktykowano we wszystkich dyktaturach. PiS ma pojemną definicję
wroga: rozciąga się ona na całą III RP, w szczególności oznacza zaś
"elity pookrągłostołowe", "mutację posttotalitarną" oraz po prostu
"lewactwo". Doświadczenie autorytarnych systemów uczy, że każda wojna
ideologiczna jest wojną obronną, a jej integralnym zabiegiem jest
zamiana ról agresora i ofiary.
Obrońcy jedynej absolutnej prawdy w Polsce postrzegają naszą
przestrzeń publiczną wyłącznie w kategoriach dychotomicznych. Mamy więc
lewactwo i szlachetny konserwatyzm, III RP jako "magnaterię z
oligarchicznym układem władzy" i "zwycięski szlachecki rokosz", w
którego wyniku Andrzej Duda został wybrany na prezydenta RP, budzący się
po nocy okupacyjnej "polski habitus" i upadłą zachodnią cywilizację,
kulturę imitacji i wierną cnotom chrześcijańskim, system i zdradzone
oraz umęczone masy, kulturę narodową i multikulti.
"Tragiczny" bilans Polski ostatniego dwudziestopięciolecia
stanowi uzasadnienie dla "dobrej zmiany". Wicepremier i minister kultury
oraz dziedzictwa narodowego prof. Piotr Gliński czuje się zobligowany
do głębokich reform w sytuacji, gdy lewackie elity "zaprzepaściły
kulturę moralną narodu". Do 2015 r. nie nastąpiło, jak sądzi,
"oczyszczenie moralnych podstaw wspólnotowości", czego skutkiem jest
"nędza kultury życia publicznego". Masom zafundowano hedonizm i
igrzyska, nastąpiła utrata podmiotowości, charakteru narodowego oraz
wyrzeczenie się honoru.
Pojawiły się też diagnozy o charakterze medycznym. Senator Jan
Żaryn postrzega stan polskiej duszy w kategoriach patologii. Polska
ukształtowana przez dotychczasowe rządy to "psychicznie chory pacjent".
Prof. Ryszard Legutko, były sekretarz stanu w kancelarii prezydenta
Lecha Kaczyńskiego i eurodeputowany z ramienia PiS, uznał, iż w Polsce
nastąpiło po 1990 r. "zbiorowe zgłupienie i otępienie". Ma on jednak
powody do dumy. Gdy większość uległa epidemii kretyństwa, profesor, jak
skromnie zapewnia, był wśród nielicznych, którzy "zachowali trzeźwość
umysłu". Poeta i wykładowca literatury współczesnej na Uniwersytecie
Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Przemysław Dakowicz diagnozuje, iż jako
zbiorowość zostaliśmy poddani po Okrągłym Stole "operacji wymiany
mózgu". Polakom "pomieszało się w głowie, a ich zbiorowy mózg zalała
krew".
Język PiS, czyli na czym przejedzie się Kaczyński
Wzruszający kibice
Victor Klemperer, autor znakomitej analizy języka III Rzeszy,
ocenił go jako wyraz lęku przed człowiekiem myślącym. "Ileż pojęć i
uczuć zbezcześcił on i zatruł". Jakże trafna w kontekście języka
środowiska związanego z rządzącą partią jest diagnoza niemieckiego
romanisty, gdy stwierdzał: "Granicę dzielącą popularność od demagogii
przekracza [język] z chwilą, gdy od odciążenia intelektu przechodzi z
rozmysłem do jego wyeliminowania i odrzucenia". Wszechobecne
zakłamywanie historii i teraźniejszości mówi nie tylko o arogancji
władz; obraża też wszystkich rodaków w przekonaniu, iż "ciemny lud to
kupi".
Prawicowe media i wydawnictwa rozpoczęły zmasowaną agitację na
rzecz "budzenia ducha polskiego" od redefinicji podstawowych pojęć tzw.
kanonu patriotycznego. Zaklinane po stokroć "wspólnota narodowa" i
"polskość" odpowiadają nacjonalistycznej dialektyce inkluzji i
ekskluzji. Ks. prof. Paweł Bortkiewicz wyraża orientację środowiska
władzy, gdy patriotyzm upatruje we "wzruszających działaniach kibiców",
którzy "na nowo odkrywają polskość". Wspólnotę chce on budować przez
"wybór prawdy o Smoleńsku, o niebezpiecznych związkach Bronisława
Komorowskiego, o mechanizmach III RP, o fałszywych kompromisach", a
wszystko to określa "wyborem Prawdy i Dobra".
Ci, którzy nie zbierają się 10 kwietnia przed Pałacem
Prezydenckim, nie są patriotami. Prof. Zdzisław Krasnodębski,
eurodeputowany z listy PiS, do nosicieli polskości zalicza tych, którzy
rozumieją ciągłość naszej historii. Liczy się przy tym, po której
stronie stała rodzina. Polskość przetrwała w rodzinie braci Kaczyńskich.
Ojciec w powstaniu warszawskim, matka w harcerstwie. A cóż reprezentuje
Donald Tusk, "człowiek z pogranicza kulturowego, bez związku z tradycją
warszawską, akowską?". Obecny minister obrony Antoni Macierewicz nie
jest bynajmniej odosobniony w przekonywaniu, że III RP kazała się wyzbyć
patriotyzmu. "Polskie elity trawi śmiertelna choroba... Polaków zmusza
się do wyborów: możesz działać na rzecz rozwoju własnej gospodarki...
ale pod warunkiem, że zrezygnujesz z patriotyzmu".
Witold Gadomski: Premier Szydło mówi językiem PRL
Ks.
abp Józef Michalik ogłasza: "dziś umieramy jako naród". Katastroficzna
wizja Polski potrzebna jest duchownemu, by wypromować kiedyś ogłoszoną
myśl, iż "katolik powinien głosować na katolika, muzułmanin na
muzułmanina, a żyd na żyda". "Anonimowa polskość nie jest żadną
polskością". Media skazane są na wymianę, gdyż "chodzi im o oderwanie
nas od korzeni i zawłaszczenie rzeczywistości". Doszukuje się w nich
ukrytej chęci narzucenia obcej Polsce hierarchii wartości.
Prof. Andrzej Nowak, historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego,
powołany przez prezydenta Dudę na przewodniczącego sekcji historycznej
Narodowej Rady Rozwoju, nie ma wątpliwości, że akceptacja dla polityki
uchodźczej przewodniczącego Tuska i premier Kopacz oznacza "zdradę
łańcucha pokoleń", tego "rdzenia kulturowego tworzącego polskość od
przeszło 30 pokoleń". Nie ma wątpliwości, że ówczesnej władzy chodziło
tylko o to, by obcy wyręczyli nas, gdy już jako "bezdzietni staruszkowie
znajdziemy się w domu spokojnej eutanazji". Ich polityka to droga do
"ostatecznej ubojni polskości".
Konfederacja niepodległych Polaków
Przekonanie, iż jako naród broniliśmy od wieków Zachodu przed
azjatyckim barbarzyństwem i duchową herezją, ma u nas długą tradycję. W
XIX wieku upowszechnił się mit Polski jako przedmurza chrześcijaństwa.
Wielu pisarzom i publicystom bliska była opinia wyrażona przez Józefa
Ignacego Kraszewskiego, który w 1861 r. zapewniał: "żeśmy przez długie
wieki byli Europy żołnierzami lub żołnierzami Boga (...) walczącymi z
chmurą dziczy tureckiej i tatarskiej".
Moralne odrodzenie narodu traktowano jako warunek pełnienia
przez Polskę misji cywilizacyjnej, a odzyskanie niepodległości
warunkowano gorliwym katolicyzmem społeczeństwa. Postulowany napis na
ołtarzach "Służcie Bogu Polacy, a Bóg zbawi Polskę" stał się
drogowskazem dla wielu pokoleń Polaków.
Przekonaniu o posłannictwie naszego narodu towarzyszył lament
nad zachodnią cywilizacją i jej kryzysem, który stanowi od wieków, jak
pokazał to Jerzy Jedlicki w "Świecie zwyrodniałym", immanentny element
debat w Europie. Cytowany przezeń między innymi Jan Kanty Podolecki,
ideolog Towarzystwa Demokratycznego Polskiego w Paryżu, który na temat
Europy pisał w 1849 r.: "Kłamstwo, obłuda... Dobra wola wszędzie
zabita... Wszystko skurczone, małe, w konwulsjach konania szuka, czeka,
nie wie czego... ciemności wszystko ogarniają", znajduje po przeszło 150
latach wiernych adeptów.
Prof. Andrzej Nowak przestrzega: "Jesteśmy zagrożeni odmienną
kulturą. Nie barbarzyństwem (...). Barbarzyństwo jest w Europie (...), a
tworzą je najczęściej studenci i profesorowie europejskich
uniwersytetów - głosiciele nowego barbarzyństwa". Zagubieni Polacy
podążają bezmyślnie jak szczury za "fletem szczurołapa".
Podczas
Światowych Dni Młodzieży pielgrzymi z całego świata przejdą szybki kurs
historii Polski. Dzięki broszurze autorstwa krytyka III RP - prof.
Andrzeja Nowaka
Odwoływanie się dzisiaj do historycznych
zasług w obronie chrześcijańskiej Europy idzie ręka w rękę z agitacją
przeciw Europie oraz z oskarżeniem III RP o zatracenie polskiej
suwerenności. Zamiast budować cywilizację wspartą na mesjanizmie,
oddaliśmy się prymitywnemu naśladownictwu. Dialog, szukanie kompromisu
to zdrada i uprawianie polityki na kolanach. Minister Piotr Gliński
oskarża III RP o doprowadzenie do stanu, w którym część społeczeństwa
"traci godność, wyrzeka się honoru na rzecz serwilizmu (...), wybiera
rolę sługi u możnych tego świata, na zmywaku gdzieś w Europie, w
korporacji, a nawet na kasie w Biedronce".
Ks. abp prof. Marek Jędraszewski w wyborze nowego prezydenta
dostrzega nadzieję na zwycięstwo w zmaganiach z Europą, która "popełnia
na naszych oczach samobójstwo". Ta szansa "jest systematycznie
niweczona, gdyż główni ideolodzy lewactwa walczą do upadłego z
chrześcijaństwem, choć wiedzą, że mają już u siebie islam".
Profesor Krasnodębski zgadza się z diagnozą prowadzącego z nim
wywiad Macieja Mazurka, iż 10 kwietnia 2010 r. część społeczeństwa
obudziła się po trwającej dotąd "nocy totalitarnej". Pozostała część,
która się nie ocknęła, "pozostała w jakimś sensie sowiecka".
Reprezentuje postawy "wyhodowane przez komunizm". Poddała się obcym
wpływom i wspiera się na "odpadach kultury zachodniej, które zaśmiecają
polską sferę publiczną". Wyraża "postsowietyzm w połączeniu ze śmieciową
okcydentalizacją".
Czy Wajda by się obronił?
Diagnoza "Polski w ruinie" obejmuje również szeroko pojętą
kulturę. "Spłaszczenie umysłów i wyobraźni, dziesiątki rozbieranych
spektakli teatralnych wśród miernot albo demonstrujących swój
homoseksualizm, albo podlizujących się homoseksualistom" to tylko wyimek
recenzowanej przez prof. Ryszarda Legutkę sztuki. "My" ustawiamy się w
"sytuacji podległości nie tylko finansowej, lecz mentalnej wobec
zachodnich mentorów i dobroczyńców". Oryginalna twórczość polska to
romantyzm i II Rzeczpospolita. III RP uczyniła zaś "naśladownictwo i
wyrzeczenie się podmiotowości postawą obowiązującą i powszechnie
czczoną". Obiektem największej nagonki stały się media w wolnej Polsce,
które nie poddały się presji obozu obecnej władzy. Prof. Andrzej Nowak
widzi w nich "najprymitywniejszych spadkobierców Protagorasa, jego
bękartów z TVN czy Gazety Wyborczej . Z toku myślenia prof.
Krasnodębskiego można wnioskować, iż ci, którzy w III RP odnieśli
artystyczny sukces, zawdzięczają go brakowi konkurencji. Tych
najlepszych skazali bowiem na zatracenie Niemcy i komuniści. Sen z
powiek profesora spędza wątpliwość, czy skoro nie wiemy, "ilu wybitnych
reżyserów zostało zabitych przez komunistów" (...), to czy możemy mieć
pewność, że Andrzej Wajda "w realnej konkurencji z innymi obroniłby
swoją wybitność".
Wspomniany już znawca romantyzmu Przemysław Dakowicz nie ma
wątpliwości, iż polską kulturą rządzą "namiestnicy Moskwy". Stąd jej
tragiczny bilans: "Polska nasza z obciętą głową, czaszką pełną pokrzyw,
nasza Polska targana przez Furie, Polska z dziurą w potylicy". Zgodnym
chórem zapowiada więc prawica koniec z igrzyskami, Masłowską, filmami
Pasikowskiego. Partia ustali nowy stary kanon kultury: oryginalnej,
wolnej od zewnętrznych wpływów.
Gliński: Będzie korekta finansowania kultury. Dość dekonstrukcji polskiej tożsamości
Nie
tylko sztuka jest przedmiotem szczególnej troski nowej władzy. Nad
upadłą nauką, głównie humanistyką, pochylają się od lat z troską zarówno
politycy, jak i uczeni walczący o polskość w nauce. Jarosław Kaczyński
już w 2004 r. powiedział podczas konferencji w Warszawie, iż w ciągu
minionych 15 lat doprowadzono w kraju do "kompletnego rozbicia edukacji w
dziedzinach humanistycznych - także edukacji historycznej". Bardziej
radykalną ocenę prezentują badacze wierni od początku światopoglądowej
orientacji PiS. Zaśmiecona "odpadami" zachodnimi humanistyka umiera.
Można odnieść wrażenie, iż niektórzy profesorowie diagnozujący stan
polskiej humanistyki zapomnieli tekst ślubowania doktorskiego.
Zobowiązuje on do uprawiania nauki "nie z chęci marnego zysku czy dla
osiągnięcia próżnej sławy, lecz po to, by tym bardziej krzewiła się
prawda i jaśniej błyszczało jej światło...".
Zaniechali również niepisanej zasady: zanim podejmiesz problem,
zapoznaj się z dotychczasowym dorobkiem na konkretny temat. Na jakiej
podstawie prof. Krasnodębski doszedł do wniosku, że w Polsce nie ma
literatury ani debaty na temat procesów prywatyzacyjnych po 1989 r., że
brakuje krytycznych badań nad procesami integracyjnymi, a nauki
społeczne "wyłączyły się z gry o utrzymanie demokracji"? Jak można bez
zająknięcia twierdzić, że w Polsce "żaden doktorant nie podejmie
trudnych, kontrowersyjnych tematów z obawy o swoją przyszłość" i że "to
jest właśnie typowe dla krajów postsowieckich"? - to pytania nie tylko o
elementarną przyzwoitość naukową. Profesor nie ma jednak żadnych
wątpliwości. Mówi jak biblijny faryzeusz: "Boże, dziękuję Ci, że nie
jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten
celnik". Jego konkluzja: "Jestem wśród przyzwoitych ludzi" i "po naszej
stronie jest prawdziwa inteligencja", stanowi syntezę partyjnej oceny
aktualnej kondycji społeczeństwa.
O tym, że rodzima nauka i twórczość są tylko nędzną imitacją
Zachodu, przekonuje prof. Krzysztof Szczerski, minister w Kancelarii
Prezydenta RP. Według jego wiedzy w Polsce mamy tylko "gazetowe
podręczniki akademickie". "Nie mamy dzisiaj żadnych poważnych publikacji
naukowych dotyczących naszej współczesnej polityki zagranicznej i ją
oceniających".
Na nowo pisze dzieje Polski historyk Antoni Macierewicz. Odziera
z najwartościowszych osiągnięć polski pozytywizm, gdy stwierdza, że
deklarował on wprawdzie działania na rzecz dobra człowieka, ale
jednocześnie jego twórcy "odrzucali wartości patriotyczne". Co powiedzą
na takie dictum historycy dziejów Wielkopolski, dumni z codziennego
patriotyzmu organiczników, bez których zachodnia Polska po 1918 r.
byłaby pustynią kulturalną i umysłową?
PRL równa się okupacja
Każda dyktatura kieruje się sprawdzonymi wzorami propagandowymi.
We wczesnej fazie samouctwa politycznego Hitler doszedł już do wniosku,
iż "Funkcją propagandy nie jest rozważanie racji różnych narodów, lecz
forsowanie jednej racji". "Propaganda powinna odwoływać się przede
wszystkim do emocji i tylko w bardzo ograniczonym stopniu do tak zwanego
intelektu (...). Skuteczna propaganda musi się ograniczać do niewielu
punktów, które z kolei muszą być lansowane w formie sloganów tak długo,
aż każdy zrozumie, co przez ten slogan chce się powiedzieć".
Nauka nie poszła w las. Powtarzane od lat slogany ugruntowały
się w świadomości sporej części pokolenia urodzonego w wolnej Polsce.
Przekazywana mu treść stanowi interpretację naszej rzeczywistości, która
jest nadużyciem, nieznanym w debacie publicznej i naukowej po 1989 r.
Skuteczna propaganda musi się ograniczać
do niewielu punktów, które z kolei muszą być lansowane w formie sloganów
tak długo, aż każdy zrozumie, co przez ten slogan chce się powiedzieć
Adolf Hitler
Uznanie
2015 roku jako głównej cezury wyznaczającej nowy czas, jutrzenkę,
przebudzenie narodu po nocy okupacyjnej jest najbardziej niebezpieczną
ofertą edukacyjną prawicowej formacji. Uznanie lat 1939-89 jako ciągłej,
jednolitej epoki jest zrównaniem okupacji hitlerowskiej z dziejami PRL.
Oznacza, iż do jednego worka wrzuca się łapanki i obozy koncentracyjne
oraz codzienność ludzi w latach 1945-89. Niewinnym zabiegiem wydają się
wobec takiej dezynwoltury zagraniczne przekłamania na temat "polskich
obozów koncentracyjnych".
Ta periodyzacja polskich dziejów wpisuje się w kreowany w
literaturze i publicystyce fałszywy obraz heroicznego społeczeństwa w
PRL jako monolitu przeciwstawiającego się władzy, a władzy jako implantu
obcego polskiej naturze. Jak wykazali to w swych wnikliwych analizach
badacze Instytutu Badań Literackich, większość społeczeństwa w okresie
postalinowskim nie doznała żadnych represji i nie była bohaterem
antykomunistycznego ruchu oporu.
W forsowanym dziś obrazie zaciera się całą złożoność postaw,
nastrojów, demonizuje się PRL jako całość, oskarżając państwo o
wykorzenienie i pozbawienie dumy Polaków.
Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz
Rozpętana w ostatnich dniach histeria polskiego rządu wokół
kilku wypowiedzi niemieckich polityków występujących z racji swych
funkcji w Unii Europejskiej jest wyrazem emocji łączących arogancję z
kompleksem niższości.
Ujawnia przekonanie ludzi bliskich rządzącej partii, iż Niemcom nie wolno krytykować Polski dlatego, że... są Niemcami.
70 lat po wojnie i 25 lat po podpisaniu traktatu o dobrym
sąsiedztwie i przyjaznej współpracy wystawiają oni historyczny rachunek
naszym sąsiadom. Wymachiwanie argumentacją historyczną niczym maczugą
moralności przez m.in. Krystynę Pawłowicz czy Zbigniewa Ziobrę jest
tylko ekspozycją nieukrywanej od lat przez prezesa partii postawy wobec
historycznego wroga. Jej kwintesencją była wypowiedź premiera Jarosława
Kaczyńskiego w exposé w 2006 r.: "Pomoc europejska czy środki UE, bo
pomoc to może nie jest dobre słowo, nam się należy. Historia tak biegła,
że nam się to naprawdę należy".
Skierowane do Niemców słowa posłanki Pawłowicz: "Przepędziliśmy w
wyborach reprezentantów Waszych interesów w naszej ojczyźnie",
nawiązują do wypowiedzi Kaczyńskiego w Sejmie w 2004 r., kiedy to
domagał się w kwestiach polsko-niemieckich "frontu narodowego", gdyż jak
uważał, stosunki między obu narodami to relacje między "słabą ofiarą a
silnym prześladowcą, silnym katem, relacją amnezyjno-akceptacyjną albo
amnezyjno-atencyjną".
"Drugi sort" lub według określenia europosła Ryszarda
Czarneckiego po prostu "źli ludzie" to także serwiliści, którzy
zapamiętali się w jednaniu z Niemcami. Dla polityków, którzy nie
znajdują odpowiedzi na żadne najbardziej newralgiczne problemy w
Europie, pozostają tylko antyeuropejskie i antyniemieckie fobie. Brak
koncepcji zastępują jakże żałosnym wymachiwaniem szabelką i straszeniem
bojkotem niemieckich towarów i banków lub jak minister Witold
Waszczykowski piętnowaniem odsuniętych od władzy Polaków jako
zmierzających w kierunku mieszanki kultur i ras, co bardziej kojarzy się
z ideą "krwi i rasy" nazistowskiego polityka Richarda Darré aniżeli
promocją "tradycyjnych polskich wartości".
Rząd PiS uderza w przyjazną nam, a zmagającą się dziś z
wyzwaniami przerastającymi siły jednego państwa kanclerz Angelę Merkel.
Można mieć jednak nadzieję, iż polskie społeczeństwo,
beneficjent niemieckiej polityki europejskiej, okaże się dojrzalsze
aniżeli jego obecni reprezentanci. Przekonało się bowiem, ile warte były
prognozy środowisk prawicy w przededniu przystąpienia Polski do UE
dotyczące wykupu "matki ziemi", germanizacji Europy Środkowej,
mniejszości niemieckiej jako "pasa transmisyjnego niemieckiej racji
stanu" oraz euroregionów jako "wyprzedaży Polski na raty".
III RP zagwarantowała Polsce po raz pierwszy w dziejach
znormalizowane i przyjazne stosunki ze wszystkimi sąsiadami. Cena, jaką
przyjdzie nam wszystkim zapłacić za odwrót od tej polityki, może być
zbyt wysoka.
***
Rację ma Ryszard Petru, gdy twierdzi, że nowa władza nie ma
pomysłu, "co dalej z tą Polską". Środowisko PiS postawiło fałszywą
diagnozę, a taka może prowadzić tylko do fałszywej terapii. Na trudne
czasy mamy więc propozycję "dekomunizacji w kulturze i edukacji" oraz
reformę "wyobraźni historycznej".
Senator Żaryn zapowiada jako terapię "ofensywę historyczną". Nie
jest on odosobniony w przekonaniu, że objawienie światu historycznych
zasług Polaków i zamiecenie pod dywan niechlubnych fragmentów naszych
dziejów zapewni Polsce pozycję mocarstwa. Jakoś nie pyta nikt, jak
doszło do tego, że Niemcy i Japończycy mimo wielkiego balastu
historycznego odzyskali zaufanie i rangę w świecie. W centrum
dyplomatycznych zabiegów ma być Polonia, młoda emigracja, która
"wypisała się z polskości". W kulturze i nauce określi się odgórnie, co
jest wybitne, i zaordynuje, kto jest autorytetem.
Odzyskanie podmiotowości i tożsamości gwarantuje abp Marek
Jędraszewski, pod warunkiem że Polacy powrócą do chrześcijaństwa. Panuje
zgoda co do tego, że sarmatyzm i literatura romantyzmu, odrzucenie
oświecenia oraz przywrócenie mesjanizmu pozwolą odzyskać polskość.
Kontynuowanie skutecznej walki z lewactwem obiecuje ks. Jacek Międlar za
pomocą "miecza miłości i prawdy", a wspólnotę narodową możemy odbudować
m.in. poprzez proponowany przez prof. Andrzeja Nowaka "Kongres Polskiej
Pamięci i Nadziei".
Łamanie prawa i standardów zaczynało się zawsze od
indoktrynacji. Zawładnięcie umysłami młodych ludzi, zainfekowanie ich
wrogością i nacjonalizmem stanowią największe zagrożenie, przed jakim
stajemy po 1945 r.
W wolnym, demokratycznym kraju wyrasta na naszych oczach
formacja, która opluwa najszlachetniejszych demokratów tworzących zręby
wolnej Polski; degraduje nauczycieli akademickich, którzy w trudnych
warunkach ideologizacji życia publicznego zachowali wewnętrzną oraz
naukową suwerenność i pozostali dla nas największymi autorytetami;
szerzy wrogość do wszystkich i wszystkiego.
50 lat temu polski Episkopat przygotował "Orędzie pojednania",
najbardziej dalekowzroczny dokument w swych dziejach. Dzisiaj brakuje mu
nie tylko odwagi i determinacji, by przeciwstawić się złu; ludzie w
sutannach stają niekiedy po jego stronie.
Po cóż nam zwiększanie godzin historii w szkołach, skoro nie
potrafimy wyciągać wniosków z przeszłości. A wynika z niej niezbicie, iż
to nie siła totalitaryzmów doprowadziła do największych zbrodni w
Europie, lecz brak gotowości obywateli do obrony demokracji.
Dostrzeżenie w porę symptomów rozpychania się wrogich demokracji ruchów
wymaga wiedzy i zainteresowania polityką. Zróżnicowane ideologie, ruchy i
praktyki totalitarne, bez względu na to, czy demonizowały rasę, naród
czy klasę, miały kilka cech wspólnych. Wiele z nich można dostrzec w
działaniach PiS. Wszystkie dawały obietnicę utopii idealnego systemu
równości, jedności i szczęśliwości. Centralnym punktem odniesienia był
naród; jednostka traktowana była jako byt przejściowy, naród zaś jest
wieczny. Zawładnięcie wszystkimi sferami życia człowieka uzasadniać
miało dobro wspólnoty.
Dlatego naród i jego sumienie muszą być ponad wszelkim prawem.
Jeden naród, jeden wódz, jedna partia ustalają zasady. Kto przeciw, jest
zdrajcą i wrogiem absolutnym, z którym nie idzie się na żadne
kompromisy. Jego zdeptanie i wyeliminowanie jest jednocześnie
odrzuceniem zasad pluralizmu. Każdy dyktator jako "prawdziwy patriota"
twierdził, że występuje w imieniu narodu i reprezentuje wyimaginowaną
wspólnotę narodową (w systemie komunistycznym zwaną kolektywem).
Każdy system totalitarny, czy to w wydaniu nazizmu niemieckiego,
włoskiego faszyzmu czy też falangizmu hiszpańskiego, obiecywał (po
latach upokorzenia przez wrogów zewnętrznych i wewnętrznych) odzyskanie
wielkości. W tym celu odwoływał się bezkrytycznie do heroicznych okresów
historii swego narodu. Inspiracją do interpretacji otaczającego świata
zawsze był dlań manichejski podział świata na dobry i zły.
Ryszard Petru: PiS upadnie jak Imperium Rzymskie. To nie jest dobra zmiana, tylko szatańska zmiana
stwierdził, że PiS upadnie tak jak Imperium Rzymskie. - To nie jest
dobra zmiana, tylko szatańska zmiana - ostro ocenił działanie rządzących
Petru.
Mówiąc "szatańska zmiana", Ryszard Petru miał na myśli zmianę złą.
Według niego Polacy zostali oszukani. - PiS wygrał na kłamstwie, mówił
coś innego - tłumaczył Petru i zapowiedział upadek "imperium", na które
składają się prezydent, Sejm i Senat. - Imperia padają zwykle w szczycie
swej chwały i to jest właśnie ten moment w PiS-ie. Nie wierzę w to, że
pan prezydent Andrzej Duda będzie w kółko podpisywał wszystko, co mu
rzucą na biurko. Nie wierzę, że w PiS-ie nie pojawi się grupa osób,
która powie - "dokąd my idziemy? Przecież zaraz nas w ogóle nie będzie,
skończymy jak AWS" - spekulował lider .Nowoczesnej.
Petru w rozmowie z Konradem Piaseckim, nazwał siebie liderem opozycji.
Jarosław Kurski
W debacie PO nie stanęła na wysokości zadania. Wybrzmiały głosy nacjonalistów
"Chcemy być w Europie, która była dla nas marzeniem" - mówiła Beata
Szydło. Ta, która zdecydowała o wyniesieniu flag UE z kancelarii
premiera. I takie było jej wystąpienie.
Paweł Wroński
S&P stwierdza, że rośnie ryzyko inwestowania w Polsce? Ja stwierdzam, że tu rośnie ryzyko bycia obywatelem
Prawo i Sprawiedliwość uważa obniżenie ratingu Polski przez agencję
Standard & Poor's za działanie uwarunkowane politycznie i głęboko
niesprawiedliwe.
Magdalena Środa
Trudno zrozumieć działania obecnej władzy bez interpretacji psychologicznej
Tu przecież nie chodzi tylko o prowadzenie partyjnej polityki, o jakieś reformy, wizję czy zmianę.
Stanisław Skarżyński
Polska reprezentowana przez PiS może zostać uznana przez UE za kraj niepoważny
Dlatego politycy opozycji muszą w Brukseli poważnie tłumaczyć kolegom
z Europy, że PiS jest dla UE prawdziwym partnerem, który reprezentuje
inne, trudniejsze w odbiorze, ale głęboko prawdziwe oblicze Polski.
Agnieszka Kublik
W sprawie mediów publicznych Beata Szydło mydli oczy eurodeputowanym
Odpolitycznieniem nazywa bezpośrednie podporządkowanie mediów publicznych rządowi i uczynienie z nich swej tuby propagandowej.
Ewa Siedlecka
List premier Szydło do europosłów to propaganda. Pani premier, gdzie informacje?
Oceny ocenami, każdy może mieć własne. Ale najważniejsze, żeby znać
fakty, które się ocenia. Premier Szydło w liście faktów niestety nie
podaje.
Histeryczny cyrk tercetu Paradowska-Wroński-Baczyński. "Z każdej
strony mamy pisowską telewizję i ktoś zgubił pilota. Siedzimy jak w
klatce!" Paradowska: "Wszystko będzie pisowskie!"
Kłamliwa histeria przedstawicieli mainstreamu, jak widać, ma się bardzo dobrze. Oj, ta jesienna przegrana wciąż boli...
TOK FM
Tomasz Lis ostro po wizycie Beaty Szydło w PE. Żakowski stanowczo przerywa: ''Tomek...''
Koniec randek z Dudą i Szydło - powiedział Tomasz Lis na antenie Radia
TOK FM. - Tzw. konsultacje nie prowadzą absolutnie do niczego - ocenił
publicysta.
- Jak się chce załatwić sprawę w urzędzie
pocztowym, to się idzie do urzędu pocztowego, a nie rozmawia się z
listonoszem - mówił Lis. Dziennikarz stwierdził, że premier Szydło
"okazała się zwykłą kłamczuchą, która idzie pod rękę z wrogami Polski z
partii proputinowskiej". - Po kompromitującym występie w Brukseli nie ma
moralnego tytułu, żeby zajmować się sprawami państwowymi czy
konstytucyjnymi - dodał. - Poza tym nie ma do tego prawnego umocowania i
wiadomo, że wypełnia w 100 proc. wolę Kaczyńskiego - ocenił naczelny
"Newsweeka".
Dziennikarz "Gazety Wyborczej" opuścił studio TVP. "Do zobaczenia w demokratycznej Polsce"
zobaczenia w demokratycznej Polsce" - powiedział dziennikarz "Gazety
Wyborczej" Wojciech Czuchnowski, który był gościem programu "Po
przecinku" w TVP Info, a następnie opuścił studio.
W ostatnich tygodniach rządząca w Polsce partia przejęła media
publiczne i przeprowadziła brutalną czystkę w radiu i telewizji z
powodu fałszywych oskarżeń o stronniczość musiało odejść kilkadziesiąt
osób - przeczytał Czuchnowski.
Dziennikarz powiedział, że przyjął zaproszenie do TVP Info tylko po to, by przeciwko takim praktykom zaprotestować.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
162. Tomasz Lis żegna się z TVP.
Tomasz Lis żegna się z TVP. Dziś ostatni odcinek jego programu. Zobacz, kogo zaprosił
1. Dziś o 21:45 w TVP2 ostatni odcinek programu "Tomasz Lis na żywo"
2. Zaproszeni goście: Wałęsa, Komorowski, Cimoszewicz i Belka
3. TVP rozwiązało z Lisem umowę jeszcze przed przejęciem władzy przez PiS
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19530709,tomasz-lis-na-z...
Stasiński i Lis plują na PiS w hiszpańskiej prasie
"Rząd użyje grup paramilitarnych do
obrony swoich interesów"; "Kaczyński jest bardzo niebezpieczny".
"Rząd użyje grup paramilitarnych do obrony swoich interesów"; "Kaczyński jest bardzo niebezpieczny".
"Gazety Wyborczej" żali się hiszpańskiemu dziennikowi "El Pais" na
politykę rządu PiS-u. Sięga przy tym po zupełnie absurdalne tezy.
Zdaniem Stasińskiego rząd PiS może... zwrócić się do grup
rekonstrukcyjnych i paramilitarnych, by "użyć ich do obrony interesów
rządu.
które mnożą się po kraju. "Jest ich 200 000, miłośników broni i
mundurów, którzy urozmaicają sobie weekendy bawiąc się w lasach w wojny.
Obawiam się, że Ministerstwo Obrony [Narodowej] postanowi włączyć i
użyć ich do obrony interesów rządu" - ostrzega. Choć inni dziennikarze
uważają to za grubą przesadę, to [te słowa] doskonale oddają klimat
napięcia, który został wytworzony - pisze "El Pais".
który kpi z Jarosława Kaczyńskiego. "Nie ma rodziny, ani przyjaciół,
rzadko kiedy opuszcza kraj. Ma tylko władzę, swoją misję i politykę.
Jest bardzo niebezpieczny, bo nie ma nic do stracenia, oprócz władzy" -
mówi Lis hiszpańskim mediom.
samolot, za którego sterami siedzi pilot szaleniec. Nikt nie wie, dokąd
leci. Pasażerowie jak wolą: mogą krzyczeć, albo się modlić "- dodaje.
Słowa Lisa są w hiszpańskim dzienniku oceniane, jako "bardzo poważne
ostrzeżenie".
Jak widać kuriozalna kampania przeciwko
Polsce, toczona za przyzwoleniem i przy współpracy z dziennikarzami z
Polski trwa w najlepsze.
Prezydent: Plan dobrej zmiany jest wykonywany
Ja swoje projekty: o obniżeniu wieku emerytalnego, o kwocie wolnej
od podatku wniosłem. I będę przedstawiał kolejne - mówi prezydent
Andrzej Duda w wywiadzie dla tygodnika „wSieci”.
Ostatni ''Tomasz Lis na żywo''
Tomasz Lis kończy program. Pokazuje gości na przestrzeni lat i mówi mocne słowa na pożegnanie
Tyrmand "trolluje" dziennikarzy. Reakcje gości? "Jest jak Gollum"
Lis znika z anteny. A jak toczyła się telewizyjna kariera dziennikarza?
Lis przytacza argumenty Dudy ws. TK. Cimoszewicz odpowiada. Uszczypliwie [CYTAT DNIA]
Lis żegna się z TVP
Tuż przed swoim ostatnim programem Lis wrzucił na Twittera to zdjęcie. I krótki komentarz
Człowiek się strasznie szybko przyzwyczaja do tego, co dobre i piękne - mówi Lis i dodaje, że m.in. demokracja "nie jest dana raz na zawsze".
Dziennikarz mówi, że to co dziś nas czeka "pewnie nie jest łatwe" i pewnie "najbliższe lata będą ciężkie".
- Ale los Polski i Polaków nie zależy od polityków i partii - mówi. - Będziemy mieli tyle wolności, na ile zapracujemy. Wszystko jest w naszych rękach, w naszych głowach, w naszych sercach - dodaje dziennikarz.
- Polska znowu będzie demokratyczna, tolerancyjna i uśmiechnięta - zapewnia. - Głowy do góry, będzie dobrze - kończy Tomasz Lis
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19534006,ostatni-odcinek...
PO uruchamia Veto Obywatelskie. "By umożliwić Polakom wyrażenie sprzeciwu wobec działań rządu PiS"
A
A
PO uruchomiła stronę Veto Obywatelskie
chce za pomocą współpracy z obywatelami "wywierać presję na rządzących i
zmuszać ich do rezygnacji z najbardziej krytycznych decyzji". W tym
celu uruchomiła stronę internetową VetoObywatelskie.pl. - Razem z wami
uda nam się zdecydowanie więcej - przekonują członkowie największej
partii opozycyjnej.
"projekt, który ma umożliwić Polakom wyrażenie swojego sprzeciwu wobec
działań rządu Prawa i Sprawiedliwości".
PO: Władza absolutna jest zagrożeniem dla obywateli i demokracji
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19533941,po-uruchamia-veto-obywatelskie-by-umozliwic-polakom-wyrazenie.html#ixzz3yIhFpmX7
Jarosław Kaczyński chce się zemścić za to, że gdy ostatnim razem był u
rządów przegrał wybory. Teraz chce dokończyć to, co wtedy mu się nie
udało - mówi w wywiadzie udzielonym niemieckiemu dziennikowi "Die Welt"
Tomasz Lis.Tomasz Lis przedstawia niemieckim czytelnikom swoje poglądy i wyjaśnia, w jaki sposób PiS
ponownie znalazł się u władzy. - Większość wyborców uwierzyła, że
Kaczyński będzie się trzymał z boku i ster władzy odda umiarkowanym
politykom - twierdzi dziennikarz i dodaje, że "Kaczyński i jego ludzie
sprzedawali ich czołową kandydatkę Beatę Szydło jako polską Angelę
Merkel".
Zdaniem redaktora naczelnego "Newsweeka" "Polacy zrozumieli jednak, że Beata Szydło
jest jedynie marionetką Kaczyńskiego". Lis zastrzega jednak, że Polskę
można obecnie porównywać z Węgrami, ale nie z Rosją. - Jesteśmy jeszcze
daleko od putinizacji kraju. Pomimo to, ogranicza się tutaj
demokratyczne prawa podstawowe - podkreśla dodając, że "Kaczyński
likwiduje liberalną demokrację i w ciągu dwóch miesięcy sparaliżował
wszystko, co zbudowaliśmy przez 25 lat".
"Prezesa PiS napędzają konflikty"
Pytany o ocenę motywów działania prezesa PiS Lis twierdzi, że
Kaczyński "chce się zemścić za to, że gdy ostatnim razem był u władzy
przegrał wybory. Teraz chce dokończyć to, co wtedy mu się nie udało" - ocenia dziennikarz.
Jego zdaniem Jarosław Kaczyński chce też przebudować państwo
według własnej wizji i popchnąć do przodu dochodzenie w sprawie śmierci
jego brata, Lecha. - To, co go generalnie napędza, to konflikt - on
potrzebuje wrogów, wtedy dochodzi do najwyższej formy - uważa Lis.
"Niemiecka krytyka jest przeciwskuteczna"
Na pytanie, czy Niemcy
powinni krytykować rząd PiS, Tomasz Lis odpowiada, że krytyka z
Niemiec, nawet jeśli jest słuszna, w rzeczywistości jest
przeciwskuteczna. - Większość reaguje na nią jako naród odruchowo - jak
Niemcy, którzy mają tak wielką historyczną winę, śmią pouczać Polaków? -
wyjaśnia niemieckim czytelnikom publicysta. I zapewnia, że Polacy chcą
pielęgnować dobre relacje z Niemcami i chcą pozostać szanowanym
członkiem UE.
Porównując Orbana i Kaczyńskiego Tomasz Lis
wyraża przekonanie, że "Orban jest lepszym, bo bardziej zręcznym
politykiem", który potrafi "grać na różnych klawiaturach - ma opanowane
niemieckie melodie, gra pieśni Putina, wykonuje koncerty dla mediów.
Kaczyński nic takiego nie potrafi". Zdaniem dziennikarza, "Viktor Orban
cieszy się obecnie, że może scedować na Polskę rolę kozła ofiarnego".
Pytany o to, czy Tomasz Lis spodziewa się wylądować w więzieniu,
czy raczej w polityce, redaktor naczelny "Newsweeka" odpowiada, że
"wszystko to leży w rękach Jarosława Kaczyńskiego", a w Polsce "jest
grupa krytycznych dziennikarzy, których nie będzie on w stanie zmusić do
milczenia". Lis podkreśla na zakończenie wywiadu, że protesty przeciwko
władzy PiS "nie będą cichsze, lecz będą rosły", aż na koniec
"Kaczyńskiemu zabraknie zwolenników".
"Doskonale wiedziałem, na czym polega ta gra" Tomasz Lis gościem Agnieszki Kublik
publicystycznym w TVP 2. Jak zapowiada nowy dyrektor TVP 2, Maciej
Chmiel, w najbliższych tygodniach zamiast ?Tomasza Lisa na żywo?
emitowany będzie trzyczęściowy film dokumentalny 'Media III RP'. Od 2008
roku w poniedziałkowe wieczory program Lisa przyciągał przed telewizory
rzeszę widzów.
Gośćmi w ostatnim programie 'Tomasz Lis na żywo' byli Bronisław
Komorowski, Lech Wałęsa, Włodzimierz Cimoszewicz oraz Marek Belka.
Dziennikarz rozpoczynając program, wspomniał, że z TVP związany jest od
blisko 26 lat. W rozmowie z Agnieszką Kublik podsumował czas, który
spędził na planie programu. - Mam poczucie satysfakcji, ponieważ było
parę momentów, kiedy ten program prawie wylatywał w powietrze, a jednak
przetrwał osiem lat, przewinęła się cała masa gości. Z jednej strony ten
program stracił sens, ale nie stracił widzów i nie dogorywał -
powiedział Tomasz Lis.
W ramach 'Tematu dnia Gazety Wyborczej' redaktorzy 'Gazety Wyborczej'
wspólnie z gośćmi omawiają aktualne wydarzenia w Polsce. Wyborcza.pl
zaprasza internautów do oglądania kolejnych odcinków programu.
Obejrzyj pozostałe odcinki Tematu dnia 'Gazety Wyborczej'
http://wyborcza.pl/10,82983,19538703,temat-dnia-gazety-wyborczej-doskonale-wiedzialem-na-czym.html
Roman Imielski
Nie rewolucja i wstawanie Polski z kolan, ale rozliczenie katastrofy smoleńskiej głównym celem prezesa PiS
Dlatego musiał zdemolować państwo prawa.
Dariusz Rosati
Przejęcie władzy, a nie rozwój
Po trzech miesiącach od objęcia funkcji przez premier Beatę Szydło
wyłania się powoli program gospodarczy nowego rządu. Nie jest to obraz
napawający optymizmem.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
163. Stanisław
Stanisław Janecki
Przy akompaniamencie salw śmiechu pada matrix PO, „Gazety Wyborczej”, TVN i Giertycha
Najlepszym dowodem upadku matriksu
stworzonego przez PO i jej media jest przemiana głównego demiurga III RP
Adama Michnika w śmiesznego i całkiem żałosnego „wrzeszczącego
staruszka”.
Najlepszym dowodem upadku matriksu stworzonego przez PO i jej media jest przemiana głównego demiurga III RP Adama Michnika w śmiesznego i całkiem żałosnego „wrzeszczącego staruszka”.
Teraz widać, jak wielką rolę odgrywał w ostatnich latach medialny matrix narzucony przez władzę PO i bardzo
rozwinięty przez osłaniające ją telewizje, stacje radiowe, gazety
i portale. I widać, jak wielkie znaczenie ma przełamanie medialnego
monopolu twórców i utrwalaczy matriksu. Najpierw przez tworzące się
oddolnie media antymatriksowe, z ważną rolą m.in. wPolityce.pl oraz
tygodnika „wSieci”, a ostatnio przez szybko się pluralizujące media
publiczne. I tylko to wystarczyło, by matrix zaczął się sypać,
co słychać w coraz liczniejszych głosach jego przedstawicieli
i uczestników, ostatnio Jacka Rakowieckiego (niegdyś ważnego redaktora
„Gazety Wyborczej”) czy Jerzego Pilcha (przez lata jednego ze strażników
matriksu w tygodniku „Polityka”). Coraz większe rysy
na matriksowej budowli skutkują też tym, że postępuje proces
samoośmieszania i autokompromitacji takich filarów tej konstrukcji jak
Roman Giertych czy Kazimierz Marcinkiewicz. Obecnie właściwie nie sposób
o nich myśleć inaczej niż w kategoriach błazeństwa. I to żałosnego,
a nie śmiesznego.
Z matriksem jest tak, że funkcjonuje on sprawnie dopóty, dopóki nie
ma możliwości upowszechnienia antymatriksu. Gdy tylko taka okazja się
pojawia, a kluczowe są tutaj media, ujawnia się cała jego sztuczność.
To dosłownie wygląda tak jak walące się makiety domów w pierwszej scenie
„Misia” Stanisława Barei. Nagle wszystko okazuje się dziadostwem,
zlepkiem odpadów powiązanych sznurkami. I ujawnia się prostactwo
matriksu. Chyba każdy zauważył, że wraz z umacnianiem władzy PO,
utworzony wokół niej matrix stawał się coraz bardziej prymitywny
intelektualnie. Można było przecierać oczy i uszy oglądając i słuchając
zdumiewająco ubogich intelektualnie wypocin profesorów utrwalaczy
matriksu w rodzaju Ireneusza Krzemińskiego, Radosława Markowskiego,
Janusza Majcherka, Janusza Czapińskiego, Andrzeja Zolla, Wojciecha
Sadurskiego, Leszka Balcerowicza, Wiesława Władyki czy Marcina Króla. Można
było zachodzić w głowę, jak mogą się tak intelektualnie kompromitować
i ośmieszać tacy twórcy jak Andrzej Wajda z Krystyną Zachwatowicz,
Krystyna Janda, Marek Kondrat, Maja Komorowska, Agnieszka Holland,
Daniel Olbrychski, Andrzej Mleczko, Kazimierz Kutz, Andrzej Grabowski,
Janusz Głowacki, Krzysztof Penderecki, Wojciech Pszoniak czy Zbigniew
Preisner. Matrix musiał być prymitywny, bo jakiekolwiek
wyrafinowanie czy choćby rozwinięta refleksja osłabiałyby jego funkcje
mobilizacyjne i bezkrytyczne pochłanianie kitu.
Wystarczyło unormalnienie i profesjonalizacja „Wiadomości” TVP oraz pluralizm w programach publicystycznych TVP Info, żeby materiały w „Faktach” TVN
autorstwa Jakuba Sobieniowskiego, Macieja Knapika, Macieja Mazura czy
Katarzyny Kolendy-Zaleskiej oraz „publicystyka” Andrzeja Morozowskiego,
Małgorzaty Łaszcz, Anity Werner, Justyny Pochanke czy Grzegorza
Miecugowa ujawniły swoją absolutną toporność, miałkość i dialektyczną
pokrętność. Oczywiście zawsze pewnie będzie istniała taka kategoria
odbiorców jak sekta „Szkła kontaktowego”, ale o tym nie sposób już
właściwie mówić poważnie, choć ci ludzie bywają śmiertelnie poważni
w swoim opętaniu matriksem. Jeśli istnieją punkty odniesienia
i możliwości porównywania, typ narracji uosabiany szczególnie przez
„Gazetę Wyborczą”, „Politykę”, TVN, TVN 24 oraz radio Tok FM z groźnego
i sprawiającego wrażenie poważnego staje się groteskowy i zwyczajnie
śmieszny. Najlepszy dowód to przemiana głównego demiurga III RP Adama
Michnika w śmiesznego i całkiem żałosnego „wrzeszczącego staruszka”.
Warto w tym miejscu zauważyć, że nic nie jest tak destrukcyjne jak
śmieszność dla opcji sprawującej długo władzę, dla jej matriksu oraz jej
mediów. Gdy ludzie przestają się ich obawiać, a zaczynają się z nich
śmiać, a wręcz niemiłosiernie nabijać, to jest po prostu koniec.
Kiedy ujawniane są różne elementy okołoplatformerskiego matriksu
i postępuje krytyczna refleksja ważnych jego uczestników, wielu
dotychczasowych wyznawców zaczyna się zwyczajnie wstydzić własnych
wyborów, swego dotychczasowego „oszołomstwa” czy „sekciarstwa”,
a wreszcie kiczu, który się z tym wiąże. To poczucie uczestnictwa
w obciachu i kiczu jest szczególnie ważne w krytycznej autorefleksji.
Bo nikt nie lubi znajdować się po obciachowej i kiczowatej stronie,
a te elementy najbardziej rzucają się w oczy w matriksie. Kiedy mogliśmy
niedawno oglądać i słuchać przemówień niektórych „gwiazd” manifestacji
Komitetu Obrony Demokracji, najbardziej widoczna i destrukcyjna dla
samych zainteresowanych była właśnie obciachowość i kiczowatość, a nie
takie czy inne poglądy. I jestem pewien, że takie osoby jak Agnieszka
Holland czy Marek Kondrat to dostrzegli, ponieważ wielokrotnie
dowodzili, iż są dobrymi obserwatorami. Takiej refleksji nie spodziewam
się po najbardziej chyba zacietrzewionym i jednocześnie
najśmieszniejszym mówcy manifestacji KOD,
czyli Jarosławie Kurskim z „Gazety Wyborczej”, ale to oddzielna
kategoria i zjawisko, które wydaje się zwyczajnie niereformowalne. Ten
obciach i kicz wręcz biją po oczach i dla wielu zatopionych wcześniej
w matriksie mogą być czymś nie do zniesienia.
Opisując to wszystko nie twierdzę, że matrix stworzony w ostatnich
latach już zniknął bądź szybko gdzieś się rozpłyną tkwiący w nim
wyznawcy i utrwalacze. To struktura wciąż całkiem trwała i obrosła
bardzo silnymi i wpływowymi grupami interesów. Ale ten matrix już zaczął
się rozpadać. Tak jak w głośnych filmach braci Wachowskich
(powstały, gdy Larry Wachowski nie był jeszcze Laną) momentem krytycznym
dla matriksu jest jego opisanie i zrozumienie jego mechanizmów. Od tego
zaczyna się skuteczne zwalczanie matriksu, a z drugiej strony – jego
autodestrukcja. Tym szybszy to proces, im więcej jest pluralizmu
na rynku mediów. I to tłumaczy wręcz skowyt, w jaki reżimowe do niedawna
media i ich „gwiazdy” wpadły, gdy straciły monopol i tracą przewagę,
a przy okazji powagę. Ale to, że jest coraz śmieszniej i coraz bardziej
groteskowo, to już zupełnie inna historia.
Ewa Siedlecka
Prawo przeciw wolności badań naukowych. Jak za pierwszego PiS
Rząd chce ścigać za używanie sformułowania "polskie obozy
koncentracyjne". I do konstytucji dodać, że "RP zapewnia ochronę dobrego
imienia siebie samej i Narodu Polskiego". Ale za granicą te przepisy
będą bezużyteczne.
Schetyna: PO stoi tam, gdzie Europa, Kaczyński – tam gdzie Putin
– Będziemy powtarzać to Polsce, Polakom, ale także prezesowi Kaczyńskiemu: tak, będziemy opozycją...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
164. Gmyz ujawnia: placówki
Gmyz ujawnia: placówki dyplomatyczne przechowalnią agentury. ZOBACZ LISTĘ
"Polskie placówki dyplomatyczne są przechowalnią dla komunistycznej agentury i i jej dzieci. Trzeba to wypalić rozgrzanym żelazem" - napisał na twitterze Cezary Gmyz, który zamieścił też link do zawierającej 237 nazwisk "Listy członków służby zagranicznej, którzy przyznali się do służby lub współpracy z komunistycznymi służbami specjalnymi oraz osób, które IPN podejrzewa o kłamstwo lustracyjne".
Lista:
http://static.presspublica.pl/red/rp/pdf/kraj/MSZ.pdf
http://wola44.wordpress.com/ >>> http://dokumentalny.blogspot.com/
165. wPolityce.pl/YT Hist
Histeria, jaka panuje przy ulicy Czerskiej jest na tyle duża, że „Gazeta Wyborcza” oficjalnie stała się pismem kabaretowym. Weekendowy plakat z Lechem Wałęsą został okraszony poniedziałkową relacją z manifestacji KOD, z której wybite zostało hasło „My, naród!”, a liczba uczestników marszu została szacowana na… 80 tysięcy osób.
Mało kabaretu? Oto do okładki „Wyborczej” została przyklejona
naklejka, na której widnieje rysunek Jacka Fedorowicza przedstawiający
karykaturę Jarosława Kaczyńskiego z podpisem „Uważaj! Mały brat patrzy”.
Pięknie łączy się to z niedzielnymi okrzykami Henryki Krzywonos.
Ślepa
obrona Wałęsy! Krzywonos po chamsku atakuje Kaczyńskiego: „Potrzebujemy
bata na Wałęsę, żeby kurdupel mógł zrobić swoje sprawy”
Ale to w zasadzie nic w porównaniu z tym, co przygotowała Dominika
Wielowieyska w pisanym, jak rozumiemy - na poważnie - artykule.
— oznajmia prezenterka tok fm.
Wzruszająca troska Wielowieyskiej o pozycję i rolę Kościoła (trzymamy
kciuki, by pójść za ciosem i wstawić się za Kościołem w kolejnych
sprawach - aborcji, eutanazji, obecności chrześcijańskich wartości
w życiu publicznym) okraszona jest sugestią, że za szafą Kiszczaka stoi…
Jarosław Kaczyński. I całe PiS.
— irytuje się Wielowieyska.
W jej ocenie wielu polskich biskupów „zachowuje się tak, jakby
spuścizna prymasa Wyszyńskiego i prymasa Glempa była im obca”.
Na szczęście mamy „Wyborczą”, która o Kościół i wartości, które niesie,
troszczy się na każdym kroku.
Kabaret. Po prostu kabaret.
svl
Ewa Siedlecka
Kiszczakowa może żądać więcej niż 90 tys. od IPN! Przestępstwo urzędnicze?
Dominika Wielowieyska
PiS atakuje człowieka z Matką Boską w klapie. Biskupi milczą. Sojusz z...
oświadczenie Kamila Smerdla:
Szanowny Panie Tomaszu,
nawiązując do Pańskiego artykułu na mój temat, pragnę wyjaśnić, że moje
ostatnie słowa we wczorajszym serwisie były nawiązaniem do dziecięcej
swobody opisanej w ostatnim materiale. Tylko to, że dzieci zwykle mogą
sobie pozwolić na więcej niż dorośli miałem na myśli oraz to, że z racji
braku czasu (serwis się kończył) mogłem się już tylko pożegnać. Przez
prawie dziesięć lat pracy w telewizji nie zostałem przez nikogo uwikłany
w żadne polityczne dyskusje i chciałbym, żeby tak pozostało. Ponieważ
nie korzystam z mediów społecznościowych, komunikuję się z Panem tą
drogą.
Z poważaniem
Kamil Smerdel
Wyborcza.pl
przekroczyła granicę absurdu. Nie reagujemy na mniej lub bardziej
udolne próby codziennego recenzowania przez to medium i gazeta.pl
naszych programów informacyjnych. Do krytyki każdy ma prawo. Nawet jeśli
jest nacechowana negatywnymi emocjami. Ale manipulowanie wypowiedziami
naszych dziennikarzy pod z góry założoną tezę to rzecz niedopuszczalna.
To bardzo zły sygnał. Będziemy na to reagowali.
Tagi:
tvp, tvp info, piątek, smerdel
Adam Zagajewski w "Tagesspiegel" o PiS: ukradziono nam kraj
W obszernym wywiadzie dla berlińskiego dziennika
"Tagesspiegel" poeta i pisarz Adam Zagajewski ocenia rządy PiS. Nie
unika mocnych słów. - Ukradziono nam nasz kraj - nawet jeśli teraz, w
przeciwieństwie do czasów komunizmu, robi to demokratycznie wybrany rząd
- stwierdził.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
166. Opętani od nienawiści
Przyczyny wypadku prezydenckiej limuzyny powinny być
jak najszybciej wyjaśnione, ale wolałbym by do tego czasu politycy,
dziennikarze i blogerzy powstrzymali się od snucia przeróżnych teorii.
Choćby dlatego, że nie mają na temat katastrofy zielonego pojęcia
a emocje które wywołują są jak najbardziej realne. I niepotrzebne.
I kiedy myślałem, że będzie to tylko problem co bardziej rozpalonych
głów z prawej strony – trochę zbyt szybkich w pisaniu, ale których
zaniepokojenie ma jakieś podstawy – okazało się, że wybiło szambo. Nie
mam zamiaru przypominać internetowego hejtu, bo cytowanie opinii
przeróżnych indywiduów dodaje im znaczenia, którego nie mają. I żadne
forum internetowe nie jest od nich wolne, wpolityce.pl też nie,
niestety. Problemem nie są więc internauci mający kłopoty
z nietrzymaniem emocji, że tak to ujmę. Problemem są całkiem, wydawałoby się, poważni ludzie, którym nie jedna opona, ale liczne w mózgach popękały od przegrzania.
Nie chce mnie się cytować tych wszystkich dowcipnisiów, tych polityków PO jak
Sławomir Nowak, tych rozżalonych, zaangażowanych propagandystów, czy
wreszcie tych komentatorów, których rechot w stylu stadionowych okrzyków
„Jeszcze jeden!” powinien być powodem hańby. Do skojarzeń „Smoleńsk –
opona” dołączyli ludzie, którzy dotychczas z prostackim hejtem się nie
identyfikowali, jak choćby naczelny liberalnego periodyku „Liberte!”
Redaktor Jażdżewski, gdy zwrócono mu uwagę, że przeholował
bronił się pisząc, iż nie z wypadku kpi, a ze znienawidzonych przez
siebie prawaków.
Zostawmy jednak nieszczęśnika, który prowadzi swe opętańcze wojenki, za które nagrodzony zostanie częstszymi zaproszeniami do TVN czy „Wyborczej”.
Innych, którzy rozumieją konsekwencje takiej zabawy, chciałbym tylko
spytać czy wezmą odpowiedzialność za emocje, które nakręcają? Czy
wiedzą, że ulegają im nie tylko kulturalni publicyści, ale też panowie
Cybowie, gotowi dać im upust w mało wysublimowany sposób? Jasne, wy obłożycie
się napisami „Hejt stop” i okładkami z największymi nienawistnikami
wrzeszczącymi „Nie zabijajcie nas!”, ale to niczego nie zmieni. Dlatego
pytam was, czy naprawdę wiecie w co się bawicie? Bo bawicie się źle.
autor:
Robert Mazurek
http://wpolityce.pl/polityka/284134-pol-porcji-mazurka-w-prezydenckim-au...
Najnowszy "Newsweek" zapowiada z kolei wejście za kulisy pałacu prezydenckiego. Na okładce Andrzej Duda
z wymazaną twarzą i tytuł: "Dlaczego nie chce być prezydentem". W
artykule okładkowym m.in. o tym, "jak Duda całkowicie wycofał się z
walki o realną władzę".
Oprócz tego artykuły m.in. o
Witoldzie Waszczykowskim ("Jaka piękna katastrofa") oraz wywiad z
Xawerym Żuławskim o jego niedawno zmarłym ojcu - reżyserze Andrzeju
Żuławskim. Więcej>>>
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
167. Archidiecezja Łódzka modli się za Ojczyznę
O tym, że nie da się zbudować prawdziwie wolnej Ojczyzny bez trwałych fundamentów takich jak Bóg, Honor i Ojczyzna- mówił Ksiądz Arcybiskup Marek Jędraszewski w łódzkiej katedrze podczas Mszy Świętej w intencji Ojczyzny, która jest częścią cyklu modlitw Archidiecezji Łódzkiej za Polskę. Eucharystie są sprawowane w pierwszą sobotę miesiąca.
Ks. Ireneusz Kulesza, proboszcz parafii katedralnej, we wstępie do Mszy Świętej przypomniał, że od kilku lat krucjata różańcowa modlitwy za Ojczyznę prowadzi w katedrze w każdą czwartą niedzielę miesiąca różaniec za Ojczyznę. Wiemy jak bardzo nasza Ojczyzna potrzebuje Bożej mocy i opieki Matki Najświętszej. Dlatego zrodziła się inicjatywa, by rozszerzyć tę modlitwę o Adorację Najświętszego Sakramentu w każdą pierwszą sobotę miesiąca w godzinach od 10 do 12, a po niej o godzinie 12 będzie sprawowana Msza Święta i dalej Adoracja do godziny 16 na ołtarzu głównym.
W homilii Ksiądz Arcybiskup Marek Jędraszewski nawiązał do wczorajszego wypadku prezydenta RP, który cudem uniknął śmierci. Metropolita Łódzki wyraził oburzenie na komentarze jakie po tym zdarzeniu były zamieszczane na jednym z portali społecznościowych na profilu komitetu Obrony Demokracji. „W tych wpisach wiele osób wyrażało żal, że się tak dobrze to skończyło, bo miało się skończyć zupełnie inaczej. Przerażenie ogrania kiedy się czyta takie wypowiedzi. To o nich można powiedzieć – mowa nienawiści. Mowa, która nas musi pobudzić do refleksji, dlaczego takich rodzaj myślenia, dlaczego takie wpisy, dlaczego tyle nienawiści ?
Odpowiedź na te pytania została nam niejako udzielona przez św. Jana Pawła II w jego encyklice „Centesimus Annus” – mówił Ksiądz Arcybiskup. Fragment tego dokumentu poświęcony jest demokracji i stwierdza, że jeśli demokracja nie ma fundamentu w trwałych, obiektywnych wartościach to bardzo łatwo może przemienić się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm.
Jeżeli się usunie grunt, trwały i obiektywny dla stanowienia prawa, to można w imię arytmetycznej większości sejmowej uchwalać nawet najbardziej zbrodnicze prawa. Tego uczy nas historia- mówił Metropolita Łódzki.
Ksiądz Arcybiskup przypomniał w tym kontekście słowa jednego z uczestników zasiadających przy obradach Okrągłego Stołu, który tak mówił: „po upadku komunizmu boję się w Polsce trzech totalitaryzmów: religijnego, moralnego i nacjonalistycznego. Tę wypowiedź można odszyfrować jako lęk przed przywróceniem właściwego fundamentu dla życia politycznego i społecznego. To lek prze takim fundamentem, którym jest Pan Bóg.
Dalej ten człowiek obawia się fundamentu moralnego jakim jest 10 przykazań, opowiadając się tym samym za relatywizmem moralnym, za tym, że każdy może mieć swoją prawdę i według niej żyć oraz narzucać ją innym. Na koniec bojąc się nacjonalizmu uderzył ten człowiek w to co jest najbardziej istotne dla całej naszej wielkiej tradycji – w patriotyzm. Ten człowiek nie chciał, by nasze życie po 89 roku kształtowało się według tych trzech słów tworzących jeden wielki program dla Polski – Bóg, Honor, Ojczyzna.
Nie bez przyczyny św. Jan Paweł II podczas pierwszej pielgrzymki do Polski po 89 roku wszystkie swoje rozważania oparł na Dekalogu. On wyraźnie nam pokazywał jaki musi być fundament, by budować kraj wolny dla wolnych Polaków. Wolnych od nienawiści, od chęci przemocy czy odwetu. Należy kraj budować na miłości do drugiego człowieka i na miłości do Ojczyzny.
W Roku Miłosierdzia Ojciec Święty Franciszek wzywa nas żebyśmy byli miłosierni jak Ojciec. W tym jego wołaniu musimy dostrzec jego prośbę skierowaną do każdej i każdego z nas, prośbę o modlitwę, by serca ludzi, często przeniknięte bardzo złymi myślami, by te serca się nawróciły.
Właściwy ład państwa trzeba budować na Bogu, który jest miłością i tylko wtedy jest możliwa pełna wolność i można budować prawdziwą demokracje i ze spokojem patrzeć w przyszłość.
Na zakończenie Metropolita Łódzki przypomniał, że w tym roku obchodzimy 1050 rocznicę Chrztu Polski. Szczególne wydarzenie kiedy nasi przodkowie postanowili oprzeć nasza Ojczyznę na Chrystusie. Łódzki Pasterz podziękował wszystkim za dotychczasową modlitwę w intencji Polski i zachęcił, by codziennie ofiarować jedną dziesiątkę różańca za Ojczyznę.
Modlitwa za Ojczyznę to cykl spotkań na Różańcu, Eucharystii i Adoracji Najświętszego Sakramentu zainicjowany przez Krucjatę Różańcową. Spotkania odbywają się katedrze łódzkiej w każdą pierwszą sobotę miesiąca i trwają od godz. 10.00 do 16.00.
Archidiecezja Łódzka
http://archidiecezja.lodz.pl/new/?news_id=66b0194a71d4431d3584cda991ead92e
Abp Jędraszewski o Adamie Michniku. "Ten człowiek"
Ten człowiek nie chciał, by nasze życie po
'89 roku kształtowało się według tych trzech słów tworzących jeden
wielki program dla Polski - Bóg, Honor, Ojczyzna - mówił w katedrze
łódzki metropolita
Wyborczej" miała miejsce w czasie sobotniej mszy za ojczyznę w łódzkiej
katedrze. Homilię wygłosił ks. abp Marek Jędraszewski. Jej omówienie
publikuje portal archidiecezji łódzkiej. Hierarcha zaczął od wypadku
prezydenta Dudy, w którego aucie pękła opona...
Cały tekst: http://lodz.wyborcza.pl/lodz/1,35153,19725324,abp-jedraszewski-o-adamie-michniku-ten-czlowiek.html#ixzz429k4UyW9
Jarosław Kurski
Jarosław Kurski w Radzie Europy: Dziś w Polsce "naród i wola polityczna stoją ponad prawem"
W sytuacji paraliżu instytucji demokratycznych gwarantujących
monteskiuszowski podział władz ostatnim gwarantem liberalnej demokracji
pozostają tylko niezależne od rządu wolne media - mówił w Paryżu I
zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej".
Katarzyna Kolenda-Zaleska
Rewizja historii Polski to dziś jedno z najważniejszych zadań rządzących
Mają być nowi bohaterowie i symbole. A fakty? No cóż, można udawać, że się nie zdarzyły.
Ewa Siedlecka
TK jest w sytuacji Antygony: być wiernym prawu boskiemu, czy być posłusznym prawu władcy?
Jeśli uzna prawo boskie nad prawem władcy, władca wyrok odrzuci. I powstaną w Polsce dwa porządki.
Paweł Wroński
Dla Kaczyńskiego Unia Europejska jest jak Breżniew?
Prezes raczył stwierdzić, że władza nie zgodzi się na to, "by Polska był
Ci, którzy dzisiaj mówią, że trzeba bronić demokracji, chcą bronić tego,
co było przez ostatnie osiem lat - mówił podczas wtorkowego spotkania z
mieszkańcami Otwocka prezydent Andrzej Duda. Prezydent w ostrych
słowach wypowiadał się między innymi o Komisji Weneckiej i zwolennikach
KOD-u. Ci, którzy dzisiaj mówią, że trzeba bronić demokracji, chcą
bronić tego, co było przez ostatnie osiem lat. Tych wszystkich afer,
które zamiatane były pod dywan. Takich wyborów, jak ostatnie
samorządowe, gdzie wynik po prostu zaprzeczał wszelkiej rzeczywistości.
Doskonale wszyscy o tym wiedzieli, ale nic się nie dało zrobić. Gdzie
wtedy były wszystkie komisje weneckie, gdzie była Komisja Europejska?
Dlaczego wtedy nie interweniowano? Dlaczego wtedy nie podejmowano
działań? - pytał prezydent. - Jesteśmy ludźmi inteligentnymi, jesteśmy
ludźmi dumnymi z naszej ojczyzny. Jesteśmy ludźmi rozumiejącymi procesy
polityczne. Jesteśmy ludźmi, którzy rozumieją, co to znaczy, że nasze
państwo jest wykorzystywane, a my jesteśmy traktowani jak ludzie
drugiej kategorii. Myślę, że czas najwyższy, abyśmy powiedzieli, że tu, w
Polsce, to my właśnie jesteśmy ludźmi pierwszej kategorii. To nasze
interesy przede wszystkim muszą tu być realizowane i my mamy prawo do
realizowania naszych interesów na arenie międzynarodowej. To my mamy
sami prawo decydować, co jest dla nas dobre, a co złe. Kto jest dla nas
gościem, a kto wrogiem. I mamy prawo także do tego, aby głośno o tym
mówić, nie kierując się pseudoeuropejskią poprawnością polityczną, która
tak naprawdę wiedzie na manowce - mówił prezydent. Andrzej Duda
dopytywał, o jaką obronę demokracji chodzi protestującym. - Patrzę na to
z przykrością czasem, bo widzę często twarze tych, którzy w ostatnim
czasie bardzo dużo stracili - stwierdził prezydent. - Jak to się
niektórzy śmieją: "Ojczyznę dojną racz nam wrócić Panie", jak mówią ci
ludzie. Ale wśród nich jest bardzo wielu ludzi przyzwoitych, którzy dają
się zwieść pewnym próbom zastraszania - ocenił. Duda zwrócił uwagę, że
prowadzone przez protestujących działania "właściwie wprost zaprzeczają
temu, co mówią". - Bo jeżeli ktoś mówi, że demokracja wymaga obrony, a
jednocześnie może to mówić w każdym miejscu i w każdym czasie, to
przepraszam bardzo, na tym właśnie polega demokracja - powiedział. -
Chcę państwu bardzo jasno powiedzieć: spokojnie, będę realizował swoje.
Nie zniechęci mnie do tego żaden krzyk, żadne kalumnie rzucane przez
ludzi, którzy zostali odspawani od stołków, na których, wydawało im się,
ze będą zasiadali przez lata. Czasem z przykrością patrzę, gdy wielu
ludzi przyzwoitych daje się uwieść propagandzie, która jest rozsiewana.
(...) - podkreślił. O Prezydent stwierdził również, że "na programie
naprawy Rzeczypospolitej stracą wiele" ci, którzy najczęściej uzyskali
coś w sposób "nieuczciwy, niesprawiedliwy, nie oglądając się na innych".
Zaznaczył, że dla niego polityka jest "roztropną, rozsądną i uczciwą
troską o dobro wspólne". Jak podkreślił, zależy mu na tym, żeby Polska
była "państwem sprawiedliwym, uczciwie traktującym swoich obywateli", co
oznacza - jak mówił - m.in., że każdy obywatel powinien być traktowany
równo przez prawo i wymiar sprawiedliwości, "niezależnie od tego, jak
bardzo jest bogaty i szerokie ma potencjalne znajomości czy inne lokalne
układy". - To jest wielkie i trudne zadanie, to jest zadanie, które
będzie trudno zrealizować w czasie jednej kadencji parlamentu czy w
czasie jednej kadencji prezydenta Rzeczypospolitej, ale moją ambicją
jest i w zasadzie jedynym celem, żeby przynajmniej realizację tego
rozpocząć - oświadczył. Andrzej Duda zapewnił też zgromadzonych, że
pamięta o wyborczych zobowiązaniach. "Wierzę w to, że na koniec obecnej
kadencji parlamentu i na koniec kadencji mojej - na urzędzie prezydenta
RP - czyli za 4,5 roku, kiedy będziecie państwo dokonywali podsumowania,
ocenicie moją pracę, i to będzie dla mnie ocena wymierna" - zapewnił.
Prezydent zadał pytanie o to, jaki wpływ na kształtowanie się III RP
miały dokumenty ujawnione w domach polityków PRL. - Dlaczego niektórzy
ludzie zachowywali się w taki, a nie inny sposób, dlaczego na pewne
rzeczy choćby tylko przymykali oko, dlaczego się na nie zgodzili, czemu
się często pod nimi podpisali? - pytał Duda. Stwierdził, że tak jak
Polska, również historia "wymaga prawdy". - To jest nasza historia, ale
ona też, tak jak i Rzeczpospolita, wymaga prawdy, bo tylko na prawdzie
możemy ułożyć nasze relacje tak, żeby były one relacjami uczciwymi.
(...) I nie dajmy się, proszę państwa, zwieść różnego rodzaju panice,
rozsiewanej przez niektóre środowiska - powiedział.
Komorowski broni III RP. "Jedno z największych osiągnięć"
Rzeczpospolitej, którego naturalnym patronem powinien być Tadeusz
Mazowiecki - mówił w czwartek podczas wieczornego wykładu na
Uniwersytecie Warszawskim były prezydent Bronisław Komorowski.
"Dziedzictwo Tadeusza Mazowieckiego. Zaufanie i lojalność w polityce".
Po nim długo odpowiadał na pytania publiczności.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19889921,komorowski-broni-iii-rp.html
Jarosław Kurski
Nie oszukujcie ludzi. Wasz cel to wyprowadzenie Polski z UE
Na rezolucję europarlamentu w sprawie Polski politycy PiS-u
zareagowali rytualną litanią obelg, które pokazują ich prawdziwy
stosunek do UE. Stosunek cyniczny, wrogi i pogardliwy.
PiS a sprawa unijna Jarosław Kurski
14.04.2016
http://wyborcza.pl/1,75968,19914697,pis-a-sprawa-unijna.html
Deweloper: zarzut kompletnie absurdalny
Koreańczycy niewolniczo pracują
na budowie osiedla? Protest Razem
"Twój dom budują niewolnicy", "Dyktatura
wyzysku", "Tu się wspiera Kim Dzong Una"- z takimi transparentami
kilkadziesiąt osób... więcej »
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
168. Agata Duda. Pierwsza dama
Agata Duda. Pierwsza dama tańczy sama [Portret prezydentowej]
16.04.2016
01:03
Agata Duda (Fot. Tomasz Urbanek / East News)
"Agato, powiedź
coś" - na transparentach. Tłum skanduje: "Gdzie jest teraz pierwsza
dama?". "W imieniu tysięcy polskich kobiet prosimy o pomoc w
powstrzymaniu kolejnego konfliktu społecznego i zatrzymaniu działań,
które doprowadzą do krzywdy i cierpienia wielu z nas" - piszą w liście
posłanki Nowoczesnej.
http://wyborcza.pl/magazyn/1,151486,19927030,agata-duda-pierwsza-dama-ta...
Kaczyński po wsze czasy? Wystarczy manipulować 5 czy 6 mln Polaków. I on to wie [MARKOWSKI]
16.04.2016
Rządzi nami człowiek, który prócz braku
"cywilizacyjnych kwalifikacji" ma głowę zwróconą do tyłu - mówi prof.
Radosław Markowski, politolog z Uniwersytetu SWPS.
KUBLIK: Ostrzegał pan: wybory parlamentarne 2015 zdecydują, czy w
Polsce uchowa się demokracja, czy nie. Teraz może pan powiedzieć „a nie
mówiłem”.
PROF. RADOSŁAW MARKOWSKI: Mam dwie natury: badacza i obywatela.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19927339,kaczynski-po-wsze-czasy-wystarczy-manipulowac-5-czy-6-mln-polakow.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
169. gadał dziad Michnik do obrazu - Wielowieyskiej
Michnik do Kaczyńskiego: Jarek, przecież ty nie będziesz wiecznie żył..."Wielokrotnie bywałem w sporze z Jarkiem, ale nawet wtedy, kiedy
kompletnie się z nim nie zgadzałem, po swojemu go szanowałem. Jednak
demontaż państwa prawa i łamanie konstytucji to są granice, po
przekroczeniu których nie ma już dyskusji" - stwierdza Adam Michnik w obszernym wywiadzie udzielonym "Gazecie Wyborczej".
Jeśli
chodzi o wybory prezydenckie, to rzeczywiście one zostały przegrane w
wyniku błędów i zaniechań zwolenników Komorowskiego. Mówię, bom smutny i
sam pełen winy. Sam byłem przekonany, że on musi wygrać - przyznaje Adam Michnik, pytany przez Dominikę Wielowieyską o przyczyny klęski wyborczej poprzedniej władzy i jego wypowiedź, w której podkreślał, że "Komorowski przegra tylko wtedy, gdy przejedzie na pasach zakonnicę w ciąży". Jak dodaje:
Zdaniem publicysty i redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej"
Jarosławowi Kaczyńskiemu udało się oczarować własną siłą środowiska
umiarkowane konserwatywnie, które wcześniej epatowały antykomunizmem, a
teraz przesuwają się w stronę antydemokratyczną i antyliberalną,
wierząc, że "liberalna mafia ukradła im Polskę".
Adam Michnik nie ukrywa, że jest pod wielkim wrażeniem drugiej strony sceny politycznej, na której buduje swoje podstawy Komitet Obrony Demokracji:
Co niepokoi Adama Michnika w prezydenturze Andrzeja Dudy
Cierpkie słowa kieruje jednak pod adresem prezydenta Andrzeja Dudy,
zwłaszcza za jego pozaurzędową aktywność, czyli między innymi
korespondowanie na Twitterze z - jak to określa Dominika Wielowieyska - "z młodymi pannami o takich pseudonimach jak 'leśne ruchadło' czy 'Karolina Wazelina'". Adam Michnik, komentując to, sięga po anegdotkę z czasów, kiedy był jeszcze studentem.
Jarosława Kaczyńskiego
Adam Michnik oskarża za to o rujnowanie demokratycznego dorobku Polski
wypracowanego przez ostatnie 27 lat. Jak dodaje, gdyby miał możliwość
porozmawiania z prezesem PiS, powiedziałby:
Wielokrotnie
bywałem w sporze z Jarkiem, ale nawet wtedy, kiedy kompletnie się z nim
nie zgadzałem, po swojemu go szanowałem. Jednak demontaż państwa prawa i łamanie konstytucji to są granice, po przekroczeniu których nie ma już dyskusji - podsumowuje Adam Michnik.
-------------------------------------------
Michnik nie miał przyzwoitej rodziny, więc zazdrości Jarosławowi.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
170. Michnik se może... jak Komorowski. Idź precz :)
Premier Beata Szydło zaoferowała namiętną i bezsensowną lekcję pogardy dla zdrowego rozsądku
wysłuchałem ze smutkiem. Szefowa rządu, która broni niepodległości
Polski przed Brukselą, to brzmi jak humoreska Sławomira Mrożka. Był to
wykład dziwacznej koncepcji suwerenności będącej syntezą idei Władimira
Putina i Jarosława Kaczyńskiego.
Wedle tej koncepcji suwerenność to tyle co prawo do suwerennego łamania
konstytucji, do przeobrażania państwa demokratycznego w państwo...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,20111944,manifest-antyeuropejski.html
Może trzeba zapytać brata o różnice? Michnik: Kaczyński robi to, co komuniści między 1945 a 1949 roki
Kronika kłamliwej histerii
Kuriozalne słowa i bardzo, bardzo nieodpowiedzialne. Zanotujemy ku przestrodze.
Do coraz dłuższej kroniki kłamliwej historii dopisujemy kolejną wypowiedź Adama Michnika, który udzielił wywiadu w radiu TOK FM, które przez złośliwych nazywane jest radiowęzłem Agory.
Naczelny „Wyborczej” skakał z tematu na temat - a to mówił o II RP, a to że kazania ks. Międlara są niedopuszczalne, a to znów, że Jarosław Kaczyński w latach 90. był inny.
A dziś…
— mówił Adam Michnik w audycji „A teraz na poważnie”.
Dodawał przy tym, że w Polsce mamy „pełzający zamach stanu”. Gdybyśmy chcieli być niegrzeczni, to odesłalibyśmy pana Adama do swojego brata. Może on wykaże różnice między tym, co mamy dziś w Polsce a latami 40. i 50. XX wieku.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
171. Rok prezydentury Andrzeja
Rok prezydentury Andrzeja Dudy. Internauci świętują #RokBezBronka. MEMY i KOMENTARZE
Dokładnie rok temu, 24.05.2015, Andrzej Duda wygrał wybory. To był piękny dzień!
Adam Michnik mówił, że prezydent Bronisław Komorowski mógłby przegrać wybory jedynie wtedy, gdyby „pijany przejechał na pasach zakonnicę w ciąży”. Tymczasem już dziś internauci świętują #RokBezBronka.
— #RokbezBronka - robi zawrotną karierę na Twitterze. Internauci przypominają największe wpadki byłego prezydenta i wspominają jego potknięcia i dziwactwa. Nie brakuje złośliwych uwag pod adresem Bronisława Komorowskiego.
Internauci świętują też rok z prezydentem Andrzejem Dudą. Podkreślają, że to niesamowite jak wiele zmieniło się przez rok. Dumna i godna prezydentura Andrzeja Dudy ma duże i wierne grono sympatyków. Przywiązanie do tradycji i patriotyzm - są nie do przecenienia.
"Prawo jest jedyną drogą do trwałego zabezpieczenia pokoju"
To wielki zaszczyt móc zwracać się do członków instytucji, która
wniosła tak znamienity wkład w stabilność i postęp ludzkości. Pokój jest
jedną z najwyższych ludzkich wartości - wystąpienie Prezydenta RP w
Norweskim Instytucie Noblowskim w Oslo.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
172. Prof. Chodakiewicz o
Prof. Chodakiewicz o histerycznej reakcji Michnika: "Temu
środowisku wali się świat. Postkomunizm rozsypuje się i stąd ta
wściekłość"
"To argumentum ad hitlerum. Kiedy nie ma się argumentów,
krzyczy się na drugą osobą 'Hitler' i wówczas ta osoba jest
zdyskredytowana".
rof. Marek Jan Chodakiewicz, który był gościem programu „Warto rozmawiać” (TVP1), odniósł się do krytycznych słów na swój temat, jakie wypowiedział redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” Adam Michnik.
To argumentum ad hitlerum. Kiedy nie ma się argumentów, krzyczy się na drugą osobą „Hitler” i wówczas ta osoba jest zdyskredytowana. Temu środowisku wali się świat. Postkomunizm rozsypuje się i stąd ta wściekłość
— powiedział rozmówca Jana Pospieszalskiego.
Przypomniał, że lewica w USA robiła tak już w latach 20. ubiegłego wieku.
Oni mają punkty odniesienia – cokolwiek się nie zgadza, to od razu: „faszyzm”
— przypomniał Chodakiewicz.
To wynika z pośmiertnego zwycięstwa Stalina
— dodał.
Jeżeli przez 70 lat powtarza się to samo, ludzie przywykli do tego
— zaznaczył historyk.
Nie można mylić opinii z faktami. Każdy może mieć opinie, ale nauka polega na tym, że zjawisko się bada. (…) Nie mylmy propagandy i publicystyki z nauką
— apelował gość programu „Warto rozmawiać”.
Prof. Chodakiewicz odniósł się również do negatywnych wypowiedzi zagranicznych polityków o Polsce i jej historii.
To znaczy, że Polska nie ma komunikacji strategicznej
— stwierdził rozmówca Jana Pospieszalskiego.
Po praniu mózgów nastąpił postkomunizm, czyli transformacja
— zauważył Chodakiewicz.
Młodsze pokolenie już całkiem nieźle kapuje. (…) Starsze pokolenie jest jak każdy niewolnik. Sowieci Polskę zniewolili. Każdy niewolnik ma ogromne psychiczne kłopoty do wyemancypowania się z tego dołka
— podkreślił historyk.
Im dłużej jest pokój, tym lepiej dla Polski, Europy i świata, bo ludzi mimo politycznej poprawności i zalewu lewactwa mogą myśleć, co z tym zrobić
— dodał.
Pytanie, co rząd z tym zrobi, czy dopuści tych młodych
— powiedział Marek Jan Chodakiewicz.
Bruksela bardziej boi się sułtana niż polskiego hydraulika. Polska nie jawi się jako zagrożenie,. Polska jest na peryferium. Brukseli wydaje się, że Polskę można strofować. (…) Polska ma jednak milion uchodźców z Ukrainy i nikt za to Polsce nie podziękował
— zauważył historyk.
Gość programu „Warto rozmawiać” odniósł się również do wyborów prezydenckich w USA.
Z jednej strony mamy bufona i populistę, który ciągle zmienia zdanie. (…) Nie można traktować go poważnie. A z drugiej strony mamy bezduszną nihilistkę i złodziejkę
— powiedział stanowczo Chodakiewicz.
temat dnia "gazety wyborczej"
Prof. Mikołejko: Sukces Kaczyńskiego? To sojusz z chamem, czyli z Edkiem
Kilka lat temu w 'Wysokich Obcasach Extra'
ukazał się słynny tekst prof. Mikołejko o 'wózkowych', czyli młodych
matkach, które zdaniem profesora naruszają jego wolność. - One stały się
częścią armii Kaczyńskiego, co pokazuje statystka, bo 54 proc. kobiet w
wieku rozrodczym poparło PiS. Zostały kupione programem 500 + i mają w
nosie naszą wolność - mówi filozof, pedagog, eseista prof. Zbigniew
Mikołejko, gość Aleksandry Klich w Temacie Dnia 'Gazety Wyborczej'.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/10,82983,20162135.html#
makiaweliczny w swoim cynizmie projekt zawłaszczenia państwa i
stworzenia pół-autorytarnego reżimu przy zachowaniu demokratycznej z
pozoru dekoracji - mówi prof. Zbigniew Mikołejko, etyk, filozof , w
rozmowie z Dorotą Kowalską.
Kiedy Pan patrzy na to, co dzieje się w naszym kraju, jakie uczucie
bierze górę: smutek, gniew, niepokój?
Doznaję wszystkich tych uczuć jednocześnie. A czasem też czuję i
wściekłość, i zaciskam pięści w poczuciu bezsilności. I znieść po prostu
nie mogę, że za sprawą zapiekłej głupoty, autorytarnych pokus,
nienawiści i tanich resentymentów, zwykłego nieudacznictwa wreszcie i
bezczelnego triumfalizmu marnuje się tak wielki wysiłek, jaki większość z
nas - bo nie wszyscy, niestety - włożyła w tak bolesną i żmudną
przemianę Rzeczpospolitej. I obawiam się, że obecne awanturnictwo u
władzy krok po kroku rujnuje, może wręcz zaprzepaszcza, tę wyjątkową
historyczną szansę, jakiej nie mieliśmy od stuleci: zbudowania nad Wisłą
krzepkiego demokratycznego państwa, sprawnej gospodarki,
cywilizacyjnego ładu dorównującego innym krajom Zachodu oraz ich, jak to
się powiada, standardom życiowym. Ech, ujmę to bardziej brutalnie: krew
mnie zalewa! Ale zarazem i nęka taki cholerny, ostry żal, „spięty” z
trwożnym niepokojem o przyszłość...
CZYTAJ TAKŻE: Prof. Mikołejko: Europejskie wolności będą musiały się
skończyć. Uchodźcy to ludzie obcy
Dawno nie było tak wielu negatywnych emocji wśród Polaków, prawda?
Tak, chyba od stanu wojennego, zwłaszcza jego pierwszych miesięcy i lat.
Obwiniam o to głównie Kaczyńskiego i jego cynicznych dworaków - całe to
polityczne wyjarzmione lokajstwo, tak podobne do cynicznego i
wyjarzmionego lokajstwa z „Operetki” Gombrowicza. Bo Kaczyński ubrdał
sobie niestety, że jego rzekomo konserwatywna rewolucja może zrodzić się
jakoby z „zarządzania przez konflikt”. A tymczasem dostał mu się
jedynie ów „kaduceus polski”, który Stańczyk z „Wesela” - symbolizujący
tam autentyczny pesymistyczny konserwatyzm - w szyderczym geście wręcza
małemu, nieudacznemu politykowi o ciasnych, lokalnych horyzontach
(Dziennikarzowi): „Naści, rządz!/ Masz tu kaduceus polski,/ mąć nim
wodę, mąć”. Nie ma tu zatem żadnego konserwatywnego projektu, tylko
zgromadzenie właśnie agresywnych emocji - bez różnicy zresztą, bez
zasad. Tych zatem usprawiedliwionych przez rzeczywistą krzywdę i tych
nieusprawiedliwionych, tych autentycznych bólów ludzkich i tych
pokracznych, karykaturalnych roszczeń. Tworzy się w ten sposób - już o
tym rozmawialiśmy z panią swego czasu - swoisty „bank gniewu”, jak
nazywa podobne nagromadzenie resentymentów i zapalczywości niemiecki
filozof Peter Sloterdijk. Oczywiście, niezadowolone masy otrzymają z
tego „banku” jakieś tam ochłapy, rzeczywiste zaś odsetki wypłacą sobie -
już wypłacają na potęgę - ludzie Kaczyńskiego. Ale naturalnie za nasz
podły stan uczuciowy odpowiada także i rozlazła, rozkapryszona i
samolubna lewica, a przede wszystkim rządzący przez osiem lat
liberałowie. Ci ostatni jednak wzniecili negatywne uczucia czymś zgoła
innym: samozadowoleniem i pychą, umysłowym i moralnym tandeciarstwem,
jakie dało znać o sobie chociażby przy okazji upojnych kolacyjek z
ośmiorniczkami, a także podlizywaniem się kościelnym elitom (które
zresztą nie zamierzały ich wcale wesprzeć w utrzymywaniu władzy) oraz
spowolnieniem czy wręcz zaniechaniem radykalnych reform, zwłaszcza w
sferze edukacji czy też wprowadzania rozmaitych europejskich standardów.
Nie zrobiono także nic z rosnącym - choć nie zawsze, nie w każdym
wypadku zasadnym - rozczarowaniem młodych, które teraz kulminuje
nierzadko w nacjonalistycznych nastrojach i wyskokach oraz sympatiach
dla populizmu z jego drogami „na skróty”.
Czytaj
więcej:
http://www.polskatimes.pl/opinie/wywiady/a/mikolejko-pis-robi-pseudorewolucje-to-tandetny-i-makiaweliczny-projekt-zawlaszczania-panstwa,10034312/
i publicyści protestują przeciwko słowom Michnika. "W sposób niegodny i
zahaczający o paranoję obraził czołowego amerykańskiego
historyka"
"Adam Michnik, posługując się mową nienawiści, w sposób niegodny i
zahaczający o paranoję obraził czołowego amerykańskiego historyka
pochodzenia polskiego, prof. Marka Jana Chodakiewicza, porównując go do
Adolfa Hitlera (...) Przypominamy, że Polin utrzymywany jest przez
polskiego podatnika i ma służyć prezentacji żydowskiej kultury i
historii, oraz szerzeniu tolerancji i otwartości, a nie podłości,
nikczemności i nienawiści skierowanej w wybitnych przedstawicieli
polskiego życia naukowego" – napisali w liście naukowcy i publicyści,
którzy protestują przeciwko słowom redaktora naczelnego "Gazety
Wyborczej" Adama Michnika.
Adam Michnik w trakcie dyskusji w Muzeum Historii Żydów Polskich w
Warszawie porównał pochodzącego z Polski amerykańskiego historyka,
prof. Marka Jana Chodakiewicza do Adolfa Hitlera. – To są książki z
innej półki. One powinny stać na jednej półce z "Protokołami mędrców
Syjonu", a nie z książką Grossa – dodał Michnik na temat prac prof.
Chodakiewicza.
Wobec słów, jakich wobec prof. Chodakiewicza użył redaktor naczelny
"Gazety Wyborczej", grupa polskich naukowców, publicystów i osób życia
publicznego postanowiła napisać listo otwarty do Dariusza Stoli,
dyrektora Muzeum Polin.
Prezentujemy jego treść:
Szanowny Panie Dyrektorze,
W dniu 11 maja br. podczas dyskusji odbywającej się na terenie
Muzeum Historii Żydów Polskich Polin doszło do haniebnego incydentu.
Jeden z jej uczestników, Adam Michnik, posługując się mową nienawiści, w
sposób niegodny i zahaczający o paranoję obraził czołowego
amerykańskiego historyka pochodzenia polskiego, prof. Marka Jana
Chodakiewicza, porównując go do Adolfa Hitlera. Z kolei o pracach prof.
Chodakiewicza powiedział:
„One powinny stać na jednej półce z >>Protokołami mędrców Syjonu<<”.
Wyrażamy głębokie oburzenie, że na terenie kierowanej przez Pana
placówki takie słowa padły wobec człowieka, który decyzją prezydenta
Stanów Zjednoczonych, Georga Busha, został powołany do amerykańskiej
Rady Pamięci Holokaustu (US Holocaust Memorial Council), a od 2008 r.
jest kierownikiem Katedry Studiów Polskich im. Tadeusza Kościuszki (The
Kosciuszko Chair of Polish Studies) na waszyngtońskiej uczelni IWP,
jednej z nielicznych instytucji zachodnich prezentujących historię
Polski w oparciu o najwyższe standardy naukowe.
Przypominamy, że Polin utrzymywany jest przez polskiego podatnika
i ma służyć prezentacji żydowskiej kultury i historii, oraz szerzeniu
tolerancji i otwartości, a nie podłości, nikczemności i nienawiści
skierowanej w wybitnych przedstawicieli polskiego życia naukowego.
Wzywamy Pana Dyrektora do oficjalnego przeproszenia prof.
Chodakiewicza i poinformowania opinii publicznej o działaniach podjętych
w celu niedopuszczenia do powtórzenia się w przyszłości takich
haniebnych incydentów, które nie tylko rzutują na dobre imię kierowanej
przez Pana instytucji, ale potwierdzają zarzuty jej krytyków, którzy
dowodzą, że może stać się ona źródłem konfliktów, wykluczania i mowy
nienawiści.
Jednocześnie wskazujemy, że zaniechanie powyższych działań może
świadczyć o tym, że opisywane skandaliczne i haniebne zachowanie
prelegenta nie jest jedynie incydentem, a świadomą polityką kierowanego
przez Pana Muzeum.
Prof. dr hab. Roman Dzwonkowski SAC, historyk, socjolog
Prof. dr hab. Marek Kornat, IH PAN
Prof. dr hab. Jan Żaryn, historyk, senator RP
Prof. dr hab. Adam Wielomski, historyk idei
Prof. dr hab. Henryk Głębocki, historyk
Prof. dr hab. Wojciech Polak, historyk
Prof. dr hab. Marek Wierzbicki, historyk
Dr hab. Tomasz Panfil, prof. KUL, historyk
Dr hab. Mirosław Szumiło - historyk, UMCS
Dr hab. Krzysztof Kaczmarski – historyk
Dr hab. Andrzej Zybertowicz, socjolog
Dr hab. Elżbieta Wojcieszek – historyk
Dr hab. Bogdan Musiał - historyk
Dr Krzysztof A. Tochman – historyk, pisarz
Dr Mariusz Krzysztofiński - historyk
Dr Piotr Gawryszczak - historyk, radny Rady Miasta Lublina
Leszek Żebrowski - historyk, publicysta
Dr Tomasz Sommer – historyk, publicysta
Jan Pospieszalski – publicysta
Dr Tomasz Teluk – publicysta
Dr Jolanta Mysiakowska Muszyńska - historyk
Dr Wojciech J. Muszyński - historyk
Dr Rafał Łatka - historyk
Dr Rafał Drabik - historyk
Dr Rafał Dobrowolski - historyk
Dr Rafał Sierchuła – historyk
Dr Marcin Wałdoch - historyk
Michał Wołłejko - historyk, publicysta
Tadeusz M. Płużański – historyk, publicysta
Stanisław Michalkiewicz – prawnik, publicysta
Krzysztof Wyszkowski – publicysta
Maciej Duszyński, politolog
Tomasz Rzymkowski - prawnik, poseł na Sejm RP
Dariusz Loranty, publicysta
Rafał Otoka-Frąckiewicz, publicysta
Dr Marta Cywińska – pisarka, publicystka
Jerzy Kenig - publicysta
Jacek Gratkowski, historyk, publicysta
Piotr Koczur, historyk
Andrzej Duda miażdży konkurencję! Niefortunny sondaż GW dowodzi, że obecny prezydent wygrałby wybory z każdym kandydatem
Takich wyników redaktorzy z Czerskiej się nie spodziewali.
Tusk, Kijowski, Lis czy Petru nie mają szans. Obecny prezydent
zdeklasował wszystkich rywali.W imaginacjach wyborczych „Gazety” nie mogło zabraknąć lidera Komitetu Obrony Demokracji. Mateusz Kijowski nie ma jednak zbyt wielu zwolenników. Poparło go 23 proc. badanych. Andrzej Duda zdobył w tej rundzie 50 proc. głosów. Pula niezdecydowanych to 17 proc. a niegłosujących 10.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
173. Zybertowicz o spadku
Zybertowicz o spadku znaczenia "GW": "Została odsunięta z
centrum na miejsce w drugim, trzecim rzędzie. I bardzo nerwowo walczy o
powrót"
"Rewolucja odbyła się w zeszłym roku, rewolucyjna zmiana w
mentalności Polaków i rewolucyjne przebudowywanie instytucji państwa".
rof. Andrzej Zybertowicz, doradca prezydenta Andrzeja Dudy, był gościem programu „Polski punkt widzenia” na antenie Telewizji Trwam. Socjolog mówił o kwestiach bezpieczeństwa przed zbliżającymi się w Polsce wielkimi imprezami, rosyjskiej wojnie informacyjnej i pozycji „Gazety Wyborczej”.
Prezydent Duda będzie rozmawiał z ministrem koordynatorem Mariuszem Kamińskim na temat stanu przygotowań do wielkich imprez, które odbędą się w tym roku.
Będzie chciał usłyszeć jaki stan przygotowania wewnętrznego do kluczowych wydarzeń w tym roku. Najczęściej mówi się o szczycie NATO i Światowych Dni Młodzieży, ale z punktu widzenia zagrożeń dla bezpieczeństwa, nie mniej istotne jest wielkie spotkanie młodzieży na Woodstocku
– powiedział Zybertowicz.
Jest tam przyzwolenie na niekonwencjonalne zachowania, co może wytwarzać pewne pokusy dla środowisk, które chciałyby dokonać zamachu lub jakiejś prowokacji
– dodał.
Zybertowicz zwrócił również uwagę na zagrożenie wynikające z wojny informacyjnej prowadzonej przez Rosję.
Co najmniej od rozpoczęcia agresji rosyjskiej na Krym nasiliła się aktywność Rosji w prowadzeniu wojny informacyjnej. Wojna informacyjna prowadzona wobec Polski i wielu krajów NATO, stanowi w krótkim okresie większe zagrożenie niż klasyczna działalność szpiegowska
– stwierdził.
Ryszard Petru zapowiada pójście na zwarcie z obecnym rządem. Zdaniem Zybertowicza, nie można tu mówić o rewolucji.
Gdyby brać to na poważnie, to w grę wchodziłaby raczej kontrrewolucja. Rewolucja odbyła się w zeszłym roku, rewolucyjna zmiana w mentalności Polaków i rewolucyjne przebudowywanie instytucji państwa. Przez ostatnie 25 lat uformował się podział na wygranych i przegranych transformacji. Próbowałem zrozumieć fenomen silnego poparcia dla Radia Maryja. Ono dawało głos środowiskom zagubionym w transformacji. Przyszedł ojciec Tadeusz i się o te środowiska upomniał. Beneficjenci pierwszego okresu transformacji próbowali ufortyfikować swoją pozycję i niezależnie od zmian ekip rządzących pewne reguły gry były stałe
– powiedział socjolog.
Zybertowicz skomentował również powolny upadek „Gazety Wyborczej”.
Z gazety, która była jakby liderem myślenia elit całego systemu, została odsunięta z centrum na miejsce w drugim, trzecim rzędzie. I bardzo nerwowo walczy o powrót do pierwszego szeregu
– stwierdził.
Mly/Telewizja Trwam
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
174. Bronisław Wildstein: W Polsce
Bronisław Wildstein: W Polsce trwa wojna elit. "Zmiana wywołuje furię tych, którzy uważają się za właścicieli Polski"
"Istnieje w Polsce establishment, warstwa rządząca III RP - rodzaju oligarchii, nielicznych w swoim interesie".
W Polsce trwa wojna elit. Nie sądzę jednak, żeby sami Polacy byli mocno podzieleni
— mówił Bronisław Wildstein w rozmowie z radiową „Jedynką”.
Publicysta tygodnika „wSieci” przekonywał,
Mam nadzieję, że więzi społeczne nie są do końca rozerwane. Mamy do czynienia z wpływową grupą, która próbuje tak przekonać. Istnieje w Polsce establishment, warstwa rządząca III RP - rodzaju oligarchii, nielicznych w swoim interesie. Przy tym to specyficzna oligarchia, bo zachowująca procedury demokratyczne dzięki czemu, może nastąpić zmiana polityczna. Ta zmiana wywołuje jednak furię tych, którzy uważają się za właścicieli Polski
— mówił publicysta i dodaje, że to oni właśnie przedstawiciele establishmentu „usiłują przedstawić tę sytuację, jako zasadniczy podział”.
Wildstein twierdzi, że od początku powstania III RP słyszymy o państwie obywatelskim, ale „Polakom zaczęto sprzedawać to, co społeczeństwem obywatelskim nie jest”. Publicysta przytoczył przykład fundacji Stefana Batorego.
To potężni gracze, którzy wykorzystują czasem autentyczne zainteresowanie społeczne, a czasem organizują grupy nacisku. (…) Trudno powiedzieć, że są to obywatelskie inicjatywy spontaniczne, bo to fundacje sponsorowane przez multimiliardera narzucającego swoją koncepcję ideologiczna i polityczną
— zauważa gość Jedynki.
Nam się opowiada, że państwo powinno się wycofać - a ono się nie powinno wycofywać. Powinno być ograniczone, nie powinno wkraczać w wiele dziedzin - jak w dziedzinę rodziny - natomiast tam, gdzie działa, powinno być silne
— dodawał.
Wildstein nawiązywał też do ostatniego sondażu w Wielkiej Brytanii, z którego miało wynikać, że Brytyjczycy opuszczą Unię Europejską.
To już jest poważna różnica. Gdyby okazało się to prawdą, to Anglicy wyjdą z UE, co dla Polski byłoby złym ruchem. Przyczyniła się do tego sama UE, a w tym sama Komisja Europejska. Te pohukiwania na Polskę, wdrażanie procedur… Było to wyciągane i będzie przez zwolenników wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej
— podkreślił.
lw, Jedynka
Hanna Karp: Inwestycja w Agorę to pomoc dla KOD-u
Inwestycja Georga Sorosa w spółkę Agora to pomoc dla tzw. KOD-u – mówi medioznawca dr Hanna Karp. Ekspert odniosła
się w ten sposób do informacji, że fundusz finansowany przez
amerykańskiego miliardera i spekulanta zakupił ponad 11 proc. akcji
spółki, wydawcy m.in. „Gazety Wyborczej”. Transakcja była
negocjowana od kilku tygodni, ale jej bliższe szczegóły nie są znane.
Dokładna kwota również pozostaje niewiadomą, choć szacuje się, że
przekroczyła 50 mln zł. Dr Hanna Karp podkreśla, że nie jest to pierwsze zaangażowanie Georga Sorosa w rynek medialny w Polsce.
Ewa Siedlecka
PiS dostał od suwerena licencję na zabijanie
Może wprowadzić dowolne prawo, nie przejmując się konstytucją, a
nawet rozsądkiem. I z tego prawa korzysta w takim tempie, że wykluczeni z
pojęcia suwerena "obywatele gorszego sortu" nie nadążają nawet się
oburzyć.
Stefan Niesiołowski
Żadnych mrzonek, panowie. Mniej więcej tyle mają do powiedzenia rządzący Polską
Żadnych mrzonek, panowie!". Słynne: "Point de reveries, messieurs!" -
powiedział car i król Polski Aleksander II do delegacji marszałków
szlachty w Warszawie w 1856 r.
Dominika Wielowieyska
Ogólnoświatowy spisek żydowski będzie zwalczał polskich patriotów?
W Polsce panuje coraz bardziej duszna atmosfera. Podłe głupstwa,
które przenikają do publicznej debaty, stają się częścią głównego jej
nurtu.
Przepraszam, że nie jestem Claudią Schiffer. Spotkanie z Adamem Michnikiem w Katowicach
Adam Michnik w teatrze Korez w Katowicach (GRZEGORZ CELEJEWSKI)
wtorek 14 czerwca w ramach " Wyborczej Na Żywo" w Teatrze Korez odbyło
się niemal dwugodzinne spotkanie z Adamem Michnikiem pod hasłem "Co z tą
Polską".
zaczęły zbierać się pod Teatrem Korez już na pół godziny przed
rozpoczęciem wydarzenia. Sala wypełniła się po brzegi. Spotkanie
prowadził Dariusz Kortko, redaktor naczelny katowickiego wydania
"Wyborczej"...
Cały tekst: http://katowice.wyborcza.pl/katowice/1,35063,20241393,przepraszam-ze-nie-jestem-claudia-schiffer-spotkanie-z-adamem.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
175. jak widzę na ekranie Wielowiejską
to wyłączam telewizornię....cynizm,kłamstwo " autorytatywność wydawanych sądów....jest nie do zniesienia
/nie wspieram moimi pieniędzmi "mieszadła"mącącego polskie umysły,gardzę towarzyszami i towarzyszkami z tego czegoś/
gość z drogi
176. kłania się brak lustracji
tego środowiska i dlatego taki mamy "bajzel"
Brat sędziego Stefana Michnika..od lat miesza w polskich umysłach,co do zarozumiałej pańci z nazwiska
Wielowiejska,to niedobrze się robi ,gdy wyłazi na ekranie...i wieszczy,to np powyżej... Lustracja i to "dogłębna"
IPN ie otwórz bramy i pokaż,co masz...mimo,ze Michnik i jego kompanija dawno zrobili czystki i wynieśli,co trzeba...
gość z drogi
177. Psy szczekają, karawana idzie
Psy szczekają, karawana idzie dalej. Znaczenie „Wyborczej” spada jeszcze szybciej niż jej sprzedaż
Krzysztof Feusette
Czerska zaczyna się dławić, bo w kraju nie został już nikt, kto by
jej uwierzył w cokolwiek, a już na pewno nie w kolejne „rewelacje”
na temat Macierewicza.
A teraz, proszę szanownej wycieczki, przystańmy na chwilę w kolejnej sali Muzeum Propagandy i Sieczki dla Lemingów, prezentującego najciekawsze dokonania przemysłu pogardy z lat 2007-2016 oraz inne przejawy pisofobii. Tej strasznej choroby XXI wieku, na którą zapadło wtedy tyle popeerelowskich gwiazd sceny i estrady, że aż strach pomyśleć, jak musieli wcześniej nadskakiwać komunie. Nawet Jan Peszek, ojciec Marii Awarii, miał wrażenie, że „śni jakiś straszliwy sen”, chociaż zarówno jemu i jak i jego zdolnej do każdej bzdury córce wiodło się całkiem dobrze. O Krystynie Jandzie na zakręcie historii nawet nie warto już wspominać.
A więc przystańmy i przyjrzyjmy się tym prześmiesznym eksponatom. Po lewej widzimy całą serię urządzeń rejestrujących, na których przedstawiciele przemysłu pogardy nagrywali się wzajemnie i potajemnie. Jest słynny dyktafon Michnika, tak trudny w obsłudze, że o mały włos przyjaciel Adaś swego przyjaciela Lewka by nie nagrał. Są laptopy dziennikarzy „Gazety Wyborczej”, którzy przez pół roku prowadzili wtedy „żmudne dziennikarskie śledztwo”, które ponad wszelką wątpliwość ustaliło, że nagrywał Michnik, a nagrywany był Rywin. Dalej widzimy całe serie artykułów i koszul, w których ich autorzy wylewali siódme poty, by z jednej strony nagiąć rzeczywistość jak spiralę, a z drugiej - natychmiast, jak to od spirali - nie otrzymać „zwrotnej” prosto w pysk. Rzadko się udawało, oj, rzadko.
Jest mundur generała Kiszczaka, są ciemne okulary generała Jaruzelskiego, jest zdjęcie rzecznika Urbana… A nie, przepraszam, to komuś ulotka z mięsnego wypadła, są za to fotografie z Super Political Event Magdalenka Party. Jest nawet karoseria samochodu, do którego Michnik, Olejnik i Urban wskakiwali jak do pociągu wielkiego oszustwa. Nie mógł odjechać bez nich.
W ostatniej gablocie znajdziecie Państwo eksponat najmłodszy. To papier toaletowy z nowym logo, na którym widać wielkie, piękne nic na czerwonej fladze. To symbol tego, jak szybko nawet najwierniejsi czytelnicy „Gazety Wyborczej” zaczęli mieć za nic jej polityczne polowania z nagonką. To, co wcześniej sprawdzało się w wielu przypadkach, pewnego dnia stało się już tylko parodią samego siebie. Konkretnie zaś wtedy, gdy organ Michnika postanowił z właściwym sobie animuszem godnym azjatyckich gimnastyczek „zniszczyć” Antoniego Macierewicza, ministra obrony narodowej – tuż po zakończonych wielkim sukcesem wspólnych manewrach NATO.
Dwa chrumknięcia, trzy pociągnięcia nozdrzami, żółta, gęsta substancja gotowa do wyplucia w stronę wroga i… Nagle – szok! Czerska zaczyna się dławić, bo w kraju nie został już nikt, kto by jej uwierzył w cokolwiek, a już na pewno nie w kolejne „rewelacje” na temat Macierewicza. To tak jakby zaufać zombie, że tym razem zje obiadek, nie kucharzy.
Na koniec zaś, na placu boju pojawia się tajemniczy Don Pedro, który tylko czekał na taką okazję i rusza z furią, wzywając Macierewicza przed wszystkie sądy świata, a najbardziej sąd koleżeński Platformy Obywatelskiej. Tak, proszę szanownej wycieczki, dziś to nazwisko pewnie nic państwu nie powie, ale to Schetyna Grzegorz, ostatni wódz partii Donalda Tuska z uśmieszkiem w logo - on ci to wespół z „Wyborczą” przeprowadzili ten atak na dwie rury – najpierw błoto z papieru, potem wrzaski, że ktoś jest ubłocony. „Ale to już było…” – odpowiedziało śpiewem społeczeństwo.
Niestety bowiem dla organizatorów całej akcji, wtedy wiosną 2016 roku rzeczywistość okazała się być dużo mniej lepliwa i rozciągliwa niż ich własnej kręgosłupy. Rzecz przeszła do historii mediów jako Samozaoranie Czerskiego Klauna i do dziś budzi politowanie kolejnych adeptów dziennikarstwa i politologii. Żeby jednak nie było tak smutno, nadmienię, że spadek sprzedaży „Gazety Wyborczej” mocno od tamtego momentu przyspieszył. Przemysł pogardy zaczął pożerać swoich kierowników.
Można powiedzieć wszystko...? Michnik w ukraińskiej prasie: "Gdyby w Polsce był Majdan, to władze użyją siły, będą strzelać"
"Władza PiS to putinizm po polsku. Putin również nie od razu zakręcił kurek, to trwało latami, krok za krokiem".Skargi na rządzących z ramienia Prawa i Sprawiedliwości wychodzą poza granice Polski. Adam Michnik, redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” udzielił wywiadu ukraińskiemu pismu „Wysokyj Zamok”.
Oprócz standardowych narzekań na władzę i słabnącą demokrację,
Michnik poszedł jednak daleko poza akceptowalną granicę. Gdy dziennikarz
zapytał w nim o to, co by się musiało stać, żeby w Polsce również
„wybuchł Majdan” Michnik odpowiedział:
— czytamy.
Działania Prawa i Sprawiedliwości Michnik zestawia z rzeczywistością PRL.
— urwał.
Michnik dodał przy tym, że polskie władze są „mentalnie ukrainofobami”.
— czytamy.
Czytaj wywiad w oryginale.
Michnik: Mamy państwo putinowskie
Redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” Adam Michnik nie ustaje
w swojej histerycznej krytyce polskiego rządu. Tym razem żurnalista
zaatakował władze w programie Tomasza Lisa emitowanym na portalu
Onet.pl.
zwycięży PiS, to będziemy mieć państwo typu putinowskiego i takie
właśnie mamy” - grzmiał redaktor naczelny "Gazety Wyborczej".
Czytaj oryginalny artykuł na: http://www.stefczyk.info/publicystyka/opinie/michnik-mamy-panstwo-putinowskie,17326280370
Adam Michnik na spotkaniu z członkami Bundestagu: Władza jest jak rekin. Ma apetyt na wszystko
Na początku przejęli publiczne media, ale oni mają apetyt jak rekin,
chcą wszystko. Oni kompletnie upartyjnili cały system wymiaru
sprawiedliwości, służby specjalne, zmienili prawo w taki sposób, że de
facto zdewastowali niezawisłość sędziów i prokuratorów - mówił redaktor
naczelny 'Gazety Wyborczej' Adam Michnik podczas spotkania z członkami
komisji ds. kultury i mediów Bundestagu.
http://wyborcza.pl/10,82983,20357849,adam-michnik-o-wolnosci-mediow-i-de...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
178. Michnik sie już nuie podniesie
Drugi dzień szczytu. Trwa protest.
"Nie dla wojen i baz NATO"
12.05 Na skwerze Wolnego Słowa trwa antyNATOwski
protest. - Jest około 200 osób. Mają ze sobą transparenty: "Stop NATO",
"Nie dla baz wojskowych w Polsce", "Nie dla wojen i baz NATO" -
relacjonuje Tomasz Zieliński, reporter tvnwarszawa.pl.
Manifestację zabezpiecza policja. Zablokowane jest skrzyżowanie ulic Mysiej, Brackiej i Nowogrodzkiej.
Jak Rosjanie widzą szczyt? "RT" transmituje na żywo... antynatowski protest
Jak szczyt NATO relacjonuje rosyjska rządowa telewizja? RT pokazuje na
żywo... demonstrację przeciwko NATO w Warszawie. W pikiecie inicjatywy
"Stop Wojnie" bierze udział kilkanaście - kilkadziesiąt osób.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/14,114871,20363587.
Demonstracje KOD i przeciwko NATO. Trwa szczyt
O godz. 12 na Brackiej między Mysią a pl. Trzech Krzyży, inicjatywa
"Stop Wojnie" urządza przemarsz pod hasłem: "Pieniądze dla głodnych, nie
na czołgi". Trasa: ul. Mokotowska, ul. Piękna, ul. Górnośląska, ul.
Rozbrat, ul. ks. Stanka do Płyty Desantu.
Również w
sobotnie południe Komitet Obrony Demokracji zaprasza na uroczystość
nadania imienia Martina Luthera Kinga skwerowi na skrzyżowaniu ulic
Twardej i Prostej. Wydarzenie będzie okazją do stacjonarnej manifestacji
KOD pod hasłem "I have a dream". Formalnie nazwę skwerowi Rada Warszawy nada dopiero w czwartek.
W godz. 15 - 18 na pl. Konstytucji odbędzie się protest
antywojenny organizowany przez anarchistów pod hasłem "Nie ma NATO
zgody", częścią protestu będzie akcja "Jedzenie zamiast bomb"
"I have dream - Mam marzenie"
KOD uczcił Kinga. "Godność człowieka jest w nim samym"
Kilkaset osób stawiło się w sobotę przy ulicy
Prostej na uroczystości nadania skwerowi imienia Martina Lutera Kinga. Z
tej okazji Komitet Obrony Demokracji... więcej »
Happening rozpoczął się ok. godz. 12 u zbiegu ulic Twardej i Prostej.
Uczestnicy rozwinęli flagę Polski. Powiewają też flagi Unii Europejskiej
czy USA. Rozstawiono również scenę, na której przemawiali Mateusz
Kijowski, lider KOD i Adam Michnik, redaktor naczelny "Gazety
Wyborczej".
Happening zorganizowano z okazji niedawnego nadania
skwerowi imienia Martin Luther Kinga przez radę miasta. Z tablicy z
nazwiskiem amerykańskiego pastora i działacza na rzecz zniesienia
segregacji rasowej ściągnięto uroczyście flagę Stanów Zjednoczonych.
- Przesłanie Martina Luthera Kinga do dziś przyświeca obywatelom
całego świata. Jego poglądy wielokrotnie były przywoływane i stawiane za
wzór działania przez opozycję demokratyczną lat 70. i 80., szczególnie
ruch Solidarności. Także, w dzisiejszej Polsce niezbędne jest
przywoływanie wolnościowych, równościowych i pokojowych idei w myśl słów
pastora Kinga "Nic, co człowiek robi, nie poniża go tak bardzo jak
nienawiść" – zapowiadał KOD.
Obama nie przyjechał
W sobotę rano Mateusz Kijowski był gościem "Wstajesz i wiesz" w
TVN24. Powiedział, że zaproszenie na manifestację otrzymał między innymi
Barack Obama. Obecności prezydenta USA jednak nie odnotowano.
Jak powiedział nam w piątek rzecznik ratusza Bartosz Milczarczyk,
zgromadzenie zostało oficjalnie zarejestrowane w urzędzie i zaplanowane
na 15 tysięcy uczestników.
http://tvnwarszawa.tvn24.pl/informacje,news,drugi-dzien-szczytu-trwa-pro...
13.21 - Uczestnicy manifestacji antyNATOwskiej
przeszli przed ambasadę USA. Zablokowana jest ulica Piękna - mówi Tomasz
Zieliński, reporter tvnwarszawa.pl.
13.20 Kilkaset osób stawiło się w sobotę przy ulicy Prostej na uroczystości nadania skwerowi imienia Martina Lutera Kinga. CZYTAJ WIĘCEJ.
12.58 - Uczestnicy manifestacji antyNATOwskiej idą
ze skweru Wolnego Słowa przed ambasadę USA - relacjonuje Tomasz
Zieliński, reporter tvnwarszawa.pl.
http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/1,34862,20375623,kod-na-skwerze-mar...
Sobotnia manifestacja KOD była nie tylko protestem przeciwko łamaniu
prawa przez polskie władze. KOD-owcy zebrali się także, by uczcić
nadanie skwerowi przy zbiegu ulic Pańskiej i Twardej imienia Martina
Luthera Kinga. Rada Warszawy podjęła taką decyzję na wniosek Komitetu
Obrony Demokracji.
Skwer Luthera Kinga
Martin Luther King był działaczem na rzecz równouprawnienia
Afroamerykanów, laureatem Nagrody Nobla. Doprowadził do zniesienia
segregacji rasowej w Ameryce.
Manifestacja trwała od
godz. 12 do 13. Pod sceną zbudowaną obok skweru według organizatorów
zebrało się 1500 osób, według stołecznej policji - 450, a według
stołecznego ratusza - około 300 . Oprócz warszawiaków przyjechały
delegacje KOD-owców z Łodzi, Kielc, Krakowa i Wrocławia.
Na początku organizatorzy odtworzyli fragment wczorajszego
przemówienia prezydenta USA Baracka Obamy podczas odbywającego się także
dzisiaj w Warszawie szczytu NATO, w którym mówił, że "Ameryka niepokoi się o to, co dzieje wokół polskiego Trybunału Konstytucyjnego".
Następnie ze sceny przemawiali Mateusz Kijowski, lider KOD,
Jarosław Jóźwiak, wiceprezydent Warszawy, i Adam Michnik, redaktor
naczelny "Gazety Wyborczej". Ich wystąpienia przeplatały się z odczytami
fragmentów przemówień Martina Luthera Kinga i piosenkami śpiewanymi
przez członkinię KOD-u Annę Sarnicką, m.in. "We shall overcome" protest
song uczestników marszu Martina Luthera Kinga na Waszyngton i "Źródło"
Jacka Kaczmarskiego.
Adam Michnik na KOD
- Kto odbiera człowiekowi godność, gwałci jego człowieczeństwo.
Władza, która gardzi obywatelami, która nie szanuje ich praw, która
świadomie i celowo stara się ich poniżyć, gwałci podwójnie, bo
wykorzystuje naturalną przewagę pochodzącą z demokratycznego wyboru -
mówił Mateusz Kijowski.
- Martin Luther King miał
marzenie, by nikt nikogo nigdy nie nazywał obywatelem gorszego sortu. Za
realizację tego marzenia zapłacił wysoką cenę. Zamordował go
rasistowski zwolennik dobrej zmiany - zażartował Adam Michnik. Dla
mojego pokolenia marzenia Kinga były rodzajem wskazówki, jaką drogą i
dokąd powinniśmy dążyć. Zawsze wiedzieliśmy, że musimy walczyć bez
przemocy i bez nienawiści - dodał.
Manifestacja KOD. Adam Michnik: Martin Luther King był z całą pewnością obywatelem gorszego sortu
Protest przed ambasadą USA.
"Nie dla wojen i baz NATO" (http://www.tvn24.pl)
Protest przed ambasadą USA.
"Nie dla wojen i baz NATO" (http://www.tvn24.pl)
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
179. "Psy szczekają,karawana idzie dalej"
i TAK trzymać"
pozdrowienia drogi do Normalności :)
gość z drogi
180. IPN: Nadchodzi prezes z
IPN: Nadchodzi prezes z misją. "Trzeba pokazać nurt narodowej zdrady od KPP po PZPR"
19.07.2016
Tak mówił Jarosław Szarek podczas przesłuchania w konkursie na szefa IPN. Kolegium rekomendowało go na nowego prezesa Instytutu.Trzeba pokazać nurt narodowej zdrady od
Komunistycznej Partii Polski po Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą -
mówił Jarosław Szarek podczas przesłuchania w konkursie na szefa IPN.
Kolegium rekomendowało go na nowego prezesa Instytutu.
Szarek
był faworytem konkursu do tego stopnia, że o stanowisko prezesa nie
ubiegał się żaden z bardziej znanych historyków zajmujących się PRL.
- To nie ma sensu - mówi „Wyborczej” profesor historii. - Szefa i tak wyznaczy Kaczyński.
Szarek, 53-letni dr historii z krakowskiego IPN (w Instytucie pracuje od jego założenia, wcześniej był dziennikarzem), miał na..
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
181. Jarosław KurskiStambuł w
Jarosław Kurski
Stambuł w Warszawie
- Trzeba czynić wszystko, by Polska była tym, czym jest dzisiaj
Turcja - ogłosił Jarosław Kaczyński w 2014 r. - Ten rodzaj wielkości
jest do zdobycia. To wymaga najpierw zmiany władzy, a potem przebudowy
polskich elit. I to we wszystkich dziedzinach.
Dziś Kaczyński zdobył już pełnię władzy, bez kontroli konstytucyjnej i odpowiedzialności...
http://wyborcza.pl/1,75968,20440243,stambul-w-warszawie.html
Frasyniuk: Erdogan buduje państwo wyznaniowe i Kaczyński według mnie również
Mam wrażenie, że Kościół jako instytucja po 1989 r. nie
znalazł dla siebie miejsca w tej współczesności - mówi Władysław
Frasyniuk.
Dominika Wielowieyska
"Trzeba rozdzierać szaty, bo granice oszustwa zostały bardzo daleko przesunięte"
Nie słuchajcie tego, co opowiadają, że się nie da. To bzdury. Wystarczy
zacząć naprawiać polską gospodarkę, a tak naprawdę pieniądze z tego
systemu znajdą się natychmiast - mówił rok temu o swoich obietnicach
prezydent Andrzej Duda.Dotyczyło to m.in. podniesienia kwoty wolnej od podatku do 8 tys. zł i
obniżenia wieku emerytalnego. Wcześniej, w czasie kampanii, prezydent
obiecał przewalutowanie kredytów frankowych po kursie z dnia
zaciągnięcia kredytu. W spocie wyborczym stwierdził: - Ja dotrzymam
słowa, bo jestem człowiekiem, który ma słowo swoje za świętość.
Szefowa jego komitetu wyborczego, obecna premier Beata Szydło,
zapowiadała w kampanii, że obietnice na pewno będą zrealizowane. A w
swoim exposé jako szefowa rządu doprecyzowała, że ustawy o wieku
emerytalnym i kwocie wolnej od podatku będą uchwalone w ciągu stu dni.
Termin dawno minął, a uchwalonych ustaw nie ma. Bo minister finansów Paweł Szałamacha powtarza, że to bardzo kosztowne zmiany. Ale pan minister nie protestował, gdy prezydent Duda wołał, że to "bzdury, że się nie da".
Natomiast projekt ustawy frankowej, który we wtorek przedstawili
prezydenccy urzędnicy, w ogóle nie przewiduje przewalutowania kredytów.
Pomoc dla kredytobiorców jest bardzo ograniczona, bo też inna być nie
może. Jedni się cieszą, że prezydent i PiS wstrzymują się z realizacją
nieodpowiedzialnych obietnic, które rozwalą budżet państwa i system
bankowy. Tak, to pocieszające, choć nie wiadomo, co władza zrobi w
przyszłości.
Wśród ludzi, którzy zajmują się polityką -
komentatorów, dziennikarzy, parlamentarzystów - panuje przekonanie:
takie są reguły polityki, nie ma co rozdzierać szat, każdy w kampanii
obiecuje.
Otóż trzeba rozdzierać szaty, bo granice
oszustwa zostały bardzo daleko przesunięte. Jest przerażające, że
PiS-owi w kampanii wyborczej puściły wszelkie hamulce i pogrążył się w
totalnym populizmie. Jest przerażające, że politycy mogą tak cynicznie
oszukiwać wyborców, mamić ich wizją kompletnie nierealistyczną. To
dewastacja debaty publicznej.
http://wyborcza.pl/1,75968,20496378,polityka-klamstwa.html#BoxGWImg
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
182. OSTATNIE PODRYGI ZDYCHAJĄCEJ OSTRYGI
KOD chce Trybunału Stanu dla Andrzeja Dudy. Będzie demonstracja
manifestację pod Pałacem Prezydenckim w Warszawie w rocznicę
zaprzysiężenia Andrzeja Dudy na prezydenta.
rezyduje na Krakowskim Przedmieściu. Zażądajmy wypełniania
konstytucyjnych powinności...
Miało być poważne dziennikarstwo, a wyszedł kabaret. Najsztub pajacuje w portalu oko.press ZOBACZ WIDEO
Za pieniądze Agory i tygodnika Polityka powstał portal, który
miał rzekomo patrzeć władzy na ręce. Z wielkich zapowiedzi niewiele
zostało. Dziś pracuje…
KOD: Andrzej Duda przed Trybunał Stanu
Domagają się również postawienia prezydenta przed Trybunałem Stanu.
Manifestacja ma się odbyć w sobotę o godz. 14 pod Pałacem Prezydenckim. Tego dnia mija rok od zaprzysiężenia Andrzeja Dudy na prezydenta Polski.
Protest zapowiada nie tylko Komitet Obrony Demokracji.
Młodzieżówka Platformy Obywatelskiej na sobotę zapowiada odsłonięcie na
Krakowskim Przedmieściu plenerowej wystawy zdjęć dokumentujących rok
prezydentury Andrzeja Dudy. "Zaprezentowane fotografie i wydarzenia z
nimi związane przypomną Polakom dotychczasowe wybitne osiągnięcia
prezydenta oraz jego zasługi dla obywateli" - czytamy w opisie wydarzenia. Wystawa na wysokości ul. Karowej ma być dostępna do 19 sierpnia.
http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/1,34862,20500772,kod-w-warszawie-de...
Michnik: Jarka nigdy nie interesowały pieniądze i panienki - tylko władza
Do Adama Michnika
po spotkaniu ustawiła się długa kolejką. Uczestnicy spotkania proszą o
podpis książek. My ze swoje strony dziękujemy za udział w relacji.
"Ja nie prorokuję, bo już raz prorokowałem"
"Trzeba przyjąć, że pewnych osób nie da się nawrócić. Jak mówił Marek Edelman: to tzw. przypadki nierokujące nadziei"
Pamiętam, że jak
ostatni raz byłem w Rzeszowie, podczas kampanii Mazowieckiego, to było
tu okropnie - syf, katastrofa. Teraz, po tylu latach zobaczyłem co to
znaczy "Polska w ruinie". Jeżeli w takim czasie z takiego miasta
powstała taka perła to pozwólcie, że będę optymistą - kończy Adam
Michnik.
Przedostatnie
pytanie: - Co my, KOD-owicze możemy robić, by przekonać innych, którzy
nie są w naszym kręgu? Jak walczyć z naiwną wiarą?
- Mówił pan o rowie między dwoma stronami. Czy zna pan kraje, w których udało się go zasypać? - pyta Kamil, uczestnik spotkania.
- Co KOD powinien codziennie robić? - pyta Kuba Karyś, podkarpacki koordynator KOD-u
- Oczywiście, że będziemy bronić autorytetu, bo to nasza powinność - odpowiedział Adam Michnik.
- Czy takie medium
jak Gazeta Wyborcza ma na uwadze to, aby tą problematykę, która dotyczy
niszczenia autorytetów zatrzymać? - pyta uczestnik spotkania.
- Jedyna rada, to
przekonać ludzi biernych, że jeżeli w Polsce będzie się psuło za sprawą
tej władzy, to ci ludzie będą winni przez swoje zaniechanie - twierdzi
naczelny "Wyborczej".
Sala Teatru Maska jest wypełniona po brzegi. Trwa zadawanie pytań.
Kolejne pytanie: "Co KOD może zrobić, żeby było w Polsce więcej demokratów?"
- Czy da się
zatrzymać falę neonazistów wśród młodych ludzi, ten rząd dusz, który ma
prawica wśród młodych? "Młodzi nie akceptują teraz ludzi kompromisu -
liberałów, demokratów. Dla myślącej młodzieży jakimś projektem może być
partia Razem. Gdyby zrealizować to, czego chcą te radykalne formacje,
bije w samych młodych. Mam nadzieję, że to jest przejściowa fala.Wielka
Polska Katolicka - to nic nie znaczy. To nawiązanie do polskiego
faszyzmu. Naród, który przeżył II wojnę światową - jak może sięgać do
faszyzmu? Ale do tych młodych ludzi też trzeba iść i z nimi rozmawiać"
- Oczywiście, że
słyszałem, ale nie jestem zwolennikiem tego. To jest strasznie
ryzykowne, żeby kogoś zmuszać. Za PRL-u ludzie szli do urn, dlatego, że
bali się, że będą karani. Demokracja to jest także to, żeby mieć prawo
nie głosować - takie jest moje zdanie - mówi Michnik.
Pytanie z sali: W
pańskiej karierze, czy ktokolwiek rzucił hasło o obowiązkowych wyborach,
tak, jak jest to w Australii. Czy słyszał Pan kiedyś o takim pomyśle?
Czy nie uważa Pan,
że KOD powinien pełnić rolę czegoś w rodzaju "rady nadzorczej"? Być tym
czynnikiem społecznym, któremu każda władza będzie musiała się
"tłumaczyć"? - pyta członek KOD-u
"Ojciec Rydzyk
mówił o rządzie PO, że to rząd, który dąży do biologicznego wyniszczenia
narodu. Jeżeli ktoś tak mówi, to nie ma miejsca na rozmowę i
kompromis."
Jeżeli ktoś mnie
definiuje jako targowianina, to tu w zasadzie kończy się rozmowa. W
języku Radia Maryja i PiS-u nie ma pojęcia "oponenta". Jest za to wróg,
którego trzeba unicestwić.
Język demokratów z językiem Radia Maryja - to pęknięcie jest nienaprawialne.
Różnice
same w sobie nie są niebezpieczne. To chleb i wino demokracji.
Pęknięcie widzę w języku, jakim posługują się obie strony - odpowiada
Michnik.
"Wiem jedno - jeżeli chce się odsunąć od władzy PiS, potrzebne będą te trzy literki - KOD. inne partie nie mają takiej szansy"
-
Panie Adamie, jest tak, że my rozmawiamy o dwóch różnych poziomach
rzeczywistości. Jest poziom obywatelski i polityczny. Co Pan myśli o
tym, żeby zmienić sposób komunikacji? Mówi Pan o przyzwoitości,
obserwuje od dawna prawice, a teraz coraz więcej ludzi, którzy są z
drugiej strony. Czy Pan widzi możliwość, żeby na poziomie społ. zasypać
to pęknięcie pomiędzy prawicą i lewicą? - pyta socjolog z sali.
KOD według Ciebie przekształci się w formację polityczną? - pyta dziennikarka
Ma
m wyrzuty sumienia, że podczas kampanii prezydenckiej nie jeździłem i
nie namawiałem do głosowania na Komorowskiego. Trzeba było to robić,
nawet gdyby mnie nie posłuchano. Teraz będę jeździł.
Mamy obowiązek przypominać o tym, co się stało w Grecji. Do czego prowadzi rozdawnictwo. Bankrucja państwa.
Nie
wiem co siedzi w jego głowie, nie jestem neurologiem. Jarka nigdy nie
interesowały ani pieniądze, ani panienki - tylko władza. To jest dla
niego rodzaj narkotyku. Stale musi mieć wroga. Stale go wymyśla. Im
bardziej ten wróg jest abstrakcyjnym tym lepiej. To co jest jego
prawdziwą pasją , to posiadanie władzy po to, żeby mieć instrumenty
pogoni za "królikiem" - mówi Michnik
"Nie popadajmy w pesymizm. Rządzący dostali w wyborach tylko 50 proc. głosów, a zachowują się, jakby mieli wszystko"
Jaka jest twoja koncepcja, co siedzi w głowie Jarosława Kaczyńskiego? - pytała Małgorzata Bujara
"Władza chce nam narzucić motor strachu. Nie możemy na to pozwolić"
-
Wszystko zależy od nas. To my sami musimy trafić do ludzi i wytłumaczyć
im, że popieranie tego rządu to obciach, to działanie przeciwko sobie -
mówi Michnik.
-
Obserwujemy budowanie nowego łądu prawnego. Trzeba iść do ludzi i
pokazać, co ta władza zrobiła i co nam szykuje - kontynuuje naczelny
"Wyborczej"
- Jak patrzę na to, co rządząca ekipa wyczynia to wiem, że to się musi skończyć źle - mówi Adam Michnik
Pierwszą część spotkania poprowadzi Małgorzata Bujara, dziennikarka rzeszowskiej "Gazety Wyborczej"
Zaczynamy już za 5 minut. Sala, która może pomieścić 250 osób jest już pełna.
Witamy!
Już
za 15 minut w rzeszowskim teatrze "Maska" rozpocznie się spotkanie z
Adamem Michnikiem, redaktorem naczelnym "Gazety Wyborczej"
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
183. bezzębna potwora próbuje kąsać :)))
Adam Michnik: "Kaczyński nie spełnił jeszcze swoich marzeń, wciąż nie jest koronowany" [Dobrosz-Oracz]
Każdemu podoba się 500 + i podwyższenie płacy minimalnej, bo rzadko
fot. wPolityce.pl/youtube.com
dostaje się z dnia na dzień coś za nic. Z demokracją jest inaczej - ona
jest jak powietrze. Zauważamy, że jej nie ma dopiero wtedy, gdy się
dusimy. Dzisiaj w Polsce jeszcze tak nie jest - mówi w 'Temacie dnia
Gazety Wyborczej' Adam Michnik. Redaktor naczelny 'GW' negatywnie
oceniając rządy PiS, stwierdza: 'Dzisiaj jest wiele krajów, które
brunatnieją. To jest przejściowy moment, który przeminie. Chociaż co
napsują, to napsują'.
http://wyborcza.pl/10,82983,20617062,temat-dnia-gazety-wyborczej-jarosla...
— stwierdził na łamach „Gazety Wyborczej” jej naczelny Adam Michnik w rozmowie z Aleksiejem Nawalnym.
Jego zdaniem jest różnica pomiędzy patriotyzmem a nacjonalizmem.
Patriotyzm definiuje jako miłość do swojego kraju i narodu,
a nacjonalizm może prowokować konflikty z sąsiadami.
— uważa Adam Michnik.
Dodaje, że jest także inne podejście, w którym prawdziwym Polakiem jest wyłącznie czystej krwi etniczny Polak-katolik.
— mówi.
Naczelny „Wyborczej” uważa, że dziś w Polsce widać zwyrodnienie nacjonalizmu.
— stwierdza Michniki i dodaje, że ten nacjonalizm jest także antyeuropejski i takiego nacjonalizmu się boi.
— przekonuje naczelny „Gazety Wyborczej”.
Z kolei Nawalny twierdzi, że z nacjonalistami trzeba rozmawiać i zmieniać ich poglądy.
— powiedział Nawalny.
Rosyjski publicysta uważa, że najbardziej wyrazistym sukcesem
polskich przemian demokratycznych była historia z katastrofą smoleńską.
— dodał Aleksiej Nawalny.
W odpowiedzi naczelny „Wyborczej” stwierdził, że Polska jest
normalnym państwem, a katastrofy się zdarzają i zapytał Nawalnego
co by się stało, gdyby taka sytuacja miała miejsce w Rosji.
— podkreślił rosyjski publicysta.
Jego zdaniem Rosja może poprawić sytuację, korzystając z doświadczenia zdobytego przez Polskę.
wkt/Gazeta Wyborcza
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
184. Nawet pieniądze Sorosa nie
Nawet pieniądze Sorosa nie pomogły? „Gazeta Wyborcza” coraz bardziej dołuje. Agora szykuje ostre cięcia!
"Gazeta Wyborcza", pozbawiona bezpośredniego dopływu gotówki od państwowych firm i instytucji, nie radzi sobie na rynku.
A miało być tak pięknie! Wielki zastrzyk gotówki, który
George Soros zaaplikował Agorze okazał się niewystarczający, by ratować
podupadającą „Gazetę Wyborczą”. Z informacji portalu Press wynika,
że gazeta zamierza zlikwidować niektóre wydania lokalne i szykuje
cięcia w zatrudnieniu.
Na nic dokładanie noży do wydania, ankiet członkowskich Komitetu
Obrony Demokracji oraz uruchamiania coraz to nowych akcji promocyjnych.
Pozbawiona bezpośredniego dopływu gotówki od państwowych firm
i instytucji, Agora i jej flagowy produkt, czyli „Gazeta Wyborcza”,
zaczynają dołować.
– czytamy w portalu Press.pl.
Portal przypomina, że w listopadzie br. minie rok od likwidacji
sobotnich wydań lokalnych „Gazety Wyborczej” w 20 miastach. Te miały
paść w w Białymstoku, Bydgoszczy, Częstochowie, Kielcach, Olsztynie,
Opolu, Płocku, Radomiu, Rzeszowie i Toruniu. Jak ujawnia Press.pl
– czytamy na stronie internetowej Press.pl.
Marketingowa nowomowa komunikatów Agory oznacza jeszcze jedno. Chodzi o zwolnienia dziennikarzy, do których, zdaniem Press.pl, dojdzie już w najbliższym czasie.
– ujawniają dziennikarze Press.pl.
Skąd te nerwowe ruchu niegdysiejszego potentata na polskim rynku prasowym? Odpowiedź jest banalnie prosta. Po „Gazetę Wyborczą” sięga coraz mniej czytelników. Liczby nie kłamią! Według danych ZDKP spadek sprzedaży GW sięga, w zależności od dnia wydania, aż 15 proc. w porównaniu do poprzedniego półrocza. Widać, że środowiska LGBT, KOD oraz zwolennicy starej władzy, której GW wiernie
służyła, to zbyt mała grupa, by utrzymać dziennik z Czerskiej
na poziomie, który wykluczałby cięcia. Może dobry wujek Soros znowu
coś wymyśli?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
185. z jąkałą coraz gorzej :)
40 lat KOR. Michnik: Komitet Obrony Robotników jak legioniści Piłsudskiego
Sesję w bibliotece UW zorganizował wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz, w przeszłości współpracownik KOR.
Pokolenie KOR było jedynym oprócz
pokolenia legionistów Piłsudskiego, które mogło czerpać satysfakcję z
odzyskanej niepodległości Polski - mówił Adam Michnik na sesji "40 lat
minęło".
Sesję w bibliotece UW zorganizował wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz, w przeszłości...
http://wyborcza.pl/7,75398,20707103,40-lat-kor-michnik-komitet-obrony-robotnikow-jak-legionisci.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
186. „Gazeta Wyborcza” coraz bardziej dołuje. Agora szykuje ostre cię
ci
i super.... Nowy rząd nie dał im światła zielonego...i to się chwali...duch Ketmana również nie pomaga...ten wieczorne pozdrowienia
gość z drogi
187. „Gazeta Wyborcza” coraz bardziej dołuje. Agora szykuje ostre cię
ci
i super....
Nowy rząd nie dał im światła zielonego...i to się chwali...
duch Ketmana również nie pomaga...ten nowy sponsor...również
wieczorne pozdrowienia
gość z drogi
188. Michnik parodiuje samego
Michnik parodiuje samego siebie. Atakując PiS już doszedł do Hitlera i Putina. Co dalej?
Kronika kłamliwej histerii
Jak to mówią? Starości nie widzisz, Twoją starość widzą inni.
Komitet Obrony Demokracji -
czyli twór „Gazety Wyborczej” zwalczający demokratyczny wybór - został
nagrodzony Nagrodą Obywatelską Parlamentu Europejskiego.
Prestiż nagrody
jest więcej niż dyskusyjny - skoro tylko w tym roku nagrodę otrzymało
50 (sic!) organizacji i osób, to trudno uznać ją za coś wyjątkowego.
Ale KOD się cieszy. Cieszy się też europosłanka PO Róża Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein, która o nagrodę wnioskowała, a która sama bierze udział w marszach KOD.
Cieszyła się celebrytka Dorota Wellman, która poprowadziła ceremonię przekazywania nagrody, a która jest - jak to słusznie podkreśliły „Wiadomości” - twarzą niemieckiej sieci supermarketów.
Cieszy się też Adam Michnik, który podczas „debaty” znów błysnął kilkoma złotymi myślami. Cytujemy za „Wiadomościami” TVP:
Michnik wracał też wspomnieniami do epoki PRL:
Były też nawiązania do III Rzeszy:
Można powiedzieć: nie zabrakło. Polacy obronili demokrację. Jesienią 2015-go roku. Także przed Michnikiem.
I jeszcze jedno. Jak to mówią? Starości nie widzisz, Twoją starość widzą inni.
Bo starość to także obsesyjne powroty do tego, co przeżywaliśmy jako ludzie młodzi.
Prej
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
189. Kaczyński: Polska Michnika
Kaczyński: Polska Michnika wściekle się broni. Jest mocno osłabiona
nieporównywalnie większa niż pana Petru. Skąd oni kogoś takiego wzięli?
Nie mam pojęcia - mówi Jarosław Kaczyński w rozmowie z "Polską".
Jest Pan znany z angielskiego poczucia humoru - a mianowanie Adama
Lipińskiego ministrem ds. gender jest tego przejawem, prawda?
Jeśli już, to jest to przejaw poczucia humoru pani premier. Pewnie też
angielskiego.
Ale Pana Prezesa ta nominacja pewnie rozbawiła.
Nie, dlaczego? Kto zna życiorys Adama Lipińskiego, wie, że ta nominacja
jest jak najbardziej uzasadniona. On był aktywny społecznie jeszcze w
latach 70., 80. - choćby w Centrum Demokratycznym we Wrocławiu czy dziś
zapomnianym Ruchu Społecznym „Solidarność”. Był także związany z kwestią
równouprawnienia kobiet. Myśmy nigdy nie kwestionowali tego, że w tej
sprawie jest sporo w Polsce do załatwienia. Tyle że patrzymy na to z
innej perspektywy niż niewielkie mniejszości. Nie chcemy ich atakować,
ale nie widzimy powodu, dla którego one mają odgrywać decydującą rolę.
Rząd Beaty Szydło ma już 11 miesięcy. Jak sobie radzi z realizacją
programu PiS?
Realizacja tego programu jest rozłożona na wiele lat. Tylko w ten sposób
zdołamy Polskę zmienić, odejść od modelu, który został przyjęty po 1989
r. i jest w pewniej mierze obciążony pozostałościami komunizmu - ale
także jest bardzo poważnie obciążony błędami tej wersji kapitalizmu,
którą my przyjęliśmy, a która obowiązywała na Zachodzie w latach 80. To
połączenie jest bardzo toksyczne i chcemy je zmienić, ale to jest
zadanie na osiem lat, lekko licząc.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
190. Michnik w szoku! Wyborcza następna?
Największa opozycyjna gazeta na Węgrzech zamknięta. Szokujące...
Firma Mediaworks, wydawca "Nepszabadsag", opublikowała na stronie
internetowej gazety oświadczenie, w którym wyjaśnia, że dziennik od
dawna przynosił straty i szuka "obecnie najlepszego możliwego modelu
biznesowego" dla dziennika. Wydawca nie pozostawia żadnych złudzeń co do
tego, że gazeta jeszcze kiedykolwiek się ukaże. I proponuje
dotychczasowym prenumeratorom w zamian subskrypcję innych swoich
tytułów.
Na Węgrzech od pewnego czasu trwały spekulacje o
tym, że gazeta zostanie sprzedana jednemu z bliskich oligarchów
związanych z premierem Viktorem Orbanem.
Na profilu
gazety w jednym z mediów społecznościowych dziennikarze napisali, że
nagłe zamknięcie dziennika wskazuje na "początek nowego, mrocznego etapu
dla demokracji w kraju".
http://wyborcza.pl/1,75399,20808081,najwieksza-opozycyjna-gazeta-na-wegr...
"Wyborcza" w szoku. Kurier odmówił dostarczenia paczki do redakcji. "Z powodów ideologicznych"
Dziennikarze w szoku, na zaistniałą sytuacje skarżą się w swoim internetowym serwisie.
To dopiero historia… Kurier
odmówił dostarczenia przesyłki i wejścia do siedziby wrocławskiej
„Wyborczej” z „powodów ideologicznych”. Dziennikarze w szoku,
na zaistniałą sytuacje skarżą się w swoim internetowym serwisie.
—czytamy na wroclaw.wyborcza.pl.
Kurier z firmy DB Schenker
podjechał pod siedzibę „Wyborczej”, nie chciał jednak wejść do niej
i zaproponował, żeby pracownica gazety wyszła po zamówiony towar.
Zapytany o powód wyjaśnił, że chodzi o „przyczyny ideologiczne”.
Fotoreporterka nie chciała jednak płacić za zamówiony sprzęt na ulicy i prosiła go kilka razy, aby wszedł.
—opisuje serwis.
Firma kurierska przeprasza za zaistniałą sytuację.
—zapowiedziała Beata Konecka, odpowiedzialna za kontakt z mediami w DB Schenker.
ann/wroclaw.wyborcza.pl
Czy powrót do Polski sprzed 3.10 jest możliwy? O tym Kopacz, Herman, Klich, Wieczorek i Wysocka-Schnepf
Lempart: Rząd się przestraszył. I niech się boi cały czas. Znów wyjdziemy na ulice. Jest data
pokolenie, z którym nie da się dogadać. Równość? Wolność? Nic nie będą
wiedzieli. Z Martą Lempart, liderką Ogólnopolskiego Strajku Kobiet,
rozmawia Dorota Wodecka.
Dorota Wodecka: Rząd przestraszył się?
Marta Lempart: Tak. Boją się. I niech się boją cały czas, bo nie
zamierzamy odpuszczać i w tej, i w każdej ważnej sprawie.
Zaproponowałam, by za dwa tygodnie, w 41. rocznicę strajku kobiet w
Islandii, znów wyjść na ulice.
Dlaczego? Wasz postulat został osiągnięty. Projekt Ordo Iuris został odrzucony
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
191. płacze Michnika :)
Jarosław Kaczyński chce Polski, w której nikt nie będzie stawiał mu oporu i wszyscy będą go kochali - Adam Michnik w Piasecznie
Sławomir Kamiński/Agencja Gazeta (Adam Michnik na spotkaniu "Wyborcza na żywo" w Piasecznie 25.10.2016)
choćby na siłę i za cenę własnej wolności. O tym, dlaczego tak się nie
stanie, rozmawiali sympatycy KOD z Adamem Michnikiem
Żeby
wszyscy mogli się pomieścić, trzeba było donosić krzesła. Niektórzy
siedzieli na parapetach, na stołach. W niewielkim podwarszawskim
Piasecznie na spotkanie z redaktorem naczelnym "Gazety Wyborczej"
przyszło we wtorek kilkuset działaczy i sympatyków Komitetu Obrony
Demokracji. - Bo sytuacja w Polsce po roku rządów PiS jest fatalna i
chcemy wiedzieć, jak to zmienić - mówili.
Czy kończy się demokracja
- Czy pod rządami PiS rzeczywiście kończy się demokracja? A może
przesadzamy z alarmami? - zaczęła prowadząca spotkanie Renata Kim z
tygodnika "Newsweek Polska".
- Nie można powiedzieć, że Polska jest krajem zupełnie bez
demokracji. Ale demokracja jest zagrożona. PiS krok po kroku unicestwia
ważne dla demokracji instytucje i swobody obywatelskie. Obcina nam
wolność i buduje państwo autorytarne, w którym parlament, sądy i media
publiczne są tylko dekoracją. Władza nie szuka kompromisu, tylko narzuca
wszystko, co chce, jak chce i komu chce. Ja to nazywam pełzającym
zamachem stanu - przyznał Adam Michnik.
I wyjaśniał: - Całkowite upolitycznianie administracji,
prokuratury, służb specjalnych, spółek skarbu państwa i mediów
publicznych, drastyczne ograniczanie prawa własności, np. dla rolników w
obrocie ziemią, barbarzyńskie odbieranie wolności kobietom w projekcie
ustawy antyaborcyjnej - to jest droga do dyktatury. Tym tendencjom
trzeba się przeciwstawiać, bo do czego prowadzą, widzimy w putinowskiej
Rosji.
Zdaniem Michnika opór ma sens i pokazuje to właśnie KOD, który
pozbawił PiS monopolu na demonstrowanie sprzeciwu obywatelskiego. Oraz
kobiety, które masowymi protestami zmusiły PiS, by porzucił zaostrzanie
przepisów aborcyjnych. - Elementy państwa obywatelskiego w końcu
zwyciężą, bo po ich stronie jest racja - uważa naczelny "Gazety
Wyborczej".
I ty pokochasz Kaczyńskiego
O co chodzi Jarosławowi Kaczyńskiemu? Jaka ma być jego Polska? - dopytywała Kim.
- Jarosław Kaczyński chce Polski, w której nikt nie będzie
stawiał mu oporu i wszyscy będą go kochali. Może nie wszyscy od razu,
ale w końcu każdy - wypalił Adam Michnik.
Jak długo Kaczyńskiemu zajmie rozkochiwanie narodu na siłę?
Michnik: - Pesymistyczna odpowiedź: trzy lata. Optymistyczna: krócej. Bo
PiS codziennie popełnia takie idiotyzmy, że w końcu zaplącze się we
własne gacie. Np. te pomysły, żeby kobiety musiały rodzić dzieci bez
szans na przeżycie, po to tylko, by je ochrzcić.
Michnik wspominał swojego kolegę z Komitetu Obrony Robotników
Jana Lityńskiego, który w 1980 r. żartował: wymyśl dziś coś
najgłupszego, a jutro komuniści to zrobią. - To jak ulał pasuje do PiS -
podsumował.
Co powinien zrobić KOD
To pytanie powracało nieustannie - zadawali je ludzie z sali
zaniepokojeni, że KOD jakby utknął w martwym punkcie. - Trybunał
Konstytucyjny został sparaliżowany, media publiczne przejęte, w
administracji są Misiewicze zamiast fachowców. Jak działać, by nie
stracić społecznej mobilizacji i poparcia, kiedy działania nie przynoszą
skutku? - pytał mężczyzna w swetrze i okularach.
- Nawet gdyby KOD dziś przestał istnieć, to i tak odniósł
ogromne zwycięstwo: Polacy pokazali, że nie godzą się na system
ograniczający ich wolność, na politykę, która sprawia, że głos Polski w
Europie przestaje się liczyć - stwierdził Michnik.
Ale zaznaczył, że KOD ma sens tylko wtedy, gdy zajmuje się
sprawami ważnymi dla ludzi. Np. przez tworzenie sieci biur
interwencyjnych, podobnych do tych, które w KOR zorganizowali Zofia i
Zbigniew Romaszewscy. - Chodzi o miejsca, do których zwykły człowiek
będzie mógł przyjść ze swoją krzywdą i uzyskać pomoc od prawnika
związanego z KOD - wyjaśniał.
Kolejna rzecz: prostowanie PiS-owskich kłamstw. - Jeśli Antoni
Macierewicz opowiada bzdury o zamachu smoleńskim, to należy sporządzić
raport, który wskaże wszystkie brednie, mitomanie i fantazje tego
zespołu od sztucznej mgły - postuluje naczelny "Wyborczej".
Na koniec: trwać w oporze i uświadamiać społeczeństwu, że jest
realna alternatywa dla systemu dławiącego wolność: - Nie ma innego
sposobu niż własna aktywność. Każdy musi stawiać opór według własnych
możliwości.
Czy można ochrzcić kota
- "Ochrzcij sobie kota" - nie podobają mi się takie hasła,
zdarzające się na protestach "parasolek" - wyznał Adam Michnik. Uważa,
że nie należy szydzić z sacrum innych ludzi, którzy idą w tej samej
manifestacji i też protestują przeciwko zakazowi aborcji. - Nie
moglibyśmy urządzić sobie w Polsce nic gorszego od zimnej wojny
religijnej - ostrzegał.
- Antyklerykalizm - wyjaśniał - jest w dużej mierze reakcją na
niejednoznaczność postawy Episkopatu wobec poczynań PiS. Polski Kościół
milczy w sprawie ekshumacji ofiar katastrofy smoleńskiej, bojąc się, że
jego głos będzie zajęciem stanowiska politycznego. Dlatego wielu ludzi
ma wrażenie, że pogląd Episkopatu jest zdominowany przez przekaz Radia
Maryja. To nieprawda. Biskupi są podzieleni. Np. innym językiem mówi
biskup lewobrzeżnej Warszawy, a innym biskup diecezji
warszawsko-praskiej.
Kiedy młodzi dołączą do KOD
Na sali przeważali ludzie 40-letni i starsi. - Jak przyciągnąć
młodzież? - pytali. Michnik: - Nie wierzę, że młodzież pogodzi się z
takim obciachem jak PiS. Młodzi się ruszą, kiedy odczują, że dostają w
kość. Są na "czarnych marszach" przeciwko odbieraniu wolności kobietom.
Trybunał, konstytucja - dla nich to abstrakcja. Ale kiedy chciano im
ocenzurować internet, urządzili piekło. Teraz też tak będzie.
zamknij
<
>
naczelny „Gazety Wyborczej”, mimo słabnącej sprzedaży prowadzonego przez
niego dziennika, nie rezygnuje z aktywności politycznej, udziela
Podczas spotkania zwolenników KOD w Piasecznie, które miało miejsce w
Urzędzie Miasta i Gminy, jeden z uczestników postanowił wyjść w
trakcie. – Do widzenia panie Adamie, pozdrowi pan brata – powiedział
młody mężczyzna.
Reakcja Michnika na przypomnienie jego komunistycznego rodowodu była
niemal alergiczna – Wie pan co? Jest pan po prostu głupim chamem!
Klasyczne ubeckie argumenty. Jeżeli ktoś nie umie dyskutować, to
posługuje się oszczerstwem i tego typu plotkami – odpowiedział Michnik.
Redaktorowi „Gazety Wyborczej” warto przypomnieć jak wyglądały
klasyczne, stalinowskie metody, które stosował m.in. jego brat Stefan
Michnik. Były to parodie procesów sądowych i pluton egzekucyjny, jak w
przypadku Andrzeja Rudolfa Czaykowskiego, ps. „Garda”, cichociemnego i
powstańca warszawskiego, w którego mordzie sądowym osobisty udział brał
brat redaktora z Czerskiej
Wideo
"Dobra zmiana" - skok w bok czy koniec pięknego snu? Adam Michnik w programie Tomasza Lisa
Adam Michnik był gościem w programie redaktora naczelnego "Newsweeka".
Spotkanie było okazją do postawienia pytań o poczucie osobistej porażki
szefa "Gazety Wyborczej" - w kwestii przewidywań rozwoju sytuacji
politycznej na początku 2015 roku (słynne słowa o pijanej zakonnicy),
ale również o spuściznę formacji polityczno-społecznej, z której wywodzi
się Adam Michnik. Czy Polska pod rządami PiS to koniec 25-letniego snu
wolnego kraju, czy też przygoda pięknej panny oddającej się brutalowi?
Co może znaczyć wygrana Trumpa w wyborach prezydenckich w USA? Czym
różni się Andrzej Duda od Pawła Kukiza? Odpowiedzi i jeszcze więcej
ciekawych pytań w materiale.
Wyborcza na żywo
Adam Michnik: "Drugi raz Polska z łajdakiem nie pójdzie"
Mam przeczucie, że ta władza musi źle
skończyć. Bo ona źle czyni - mówił wczoraj we Wrocławiu redaktor
naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik.
szef "Wyborczej" odwiedził stolicę Dolnego Śląska, by spotkać się z
czytelnikami gazety, którą kieruje bez przerwy już 27. rok. Dziś
wieczorem Adam Michnik weźmie też udział w uroczystości wręczenia przez
wrocławską redakcję corocznego tytułu Ambasadora Wrocławia dla osoby
najlepiej rozsławiającej miasto w Polsce i na świecie.
Na
naczelnego "Wyborczej" czekała wypełniona po brzegi sala budynku
Wydziału Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego. A
przed wejściem zaledwie kilku krzykaczy, którzy dzięki ustawieniu na
chodniku solidnych głośników, ale pomimo tego bezskutecznie, próbowali
przekazać mu swoją nienawiść.
Cały tekst: http://wroclaw.wyborcza.pl/wroclaw/1,35771,20930102,adam-michnik-drugi-raz-polska-z-lajdakiem-nie-pojdzie.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
192. Wiadomości z
Adam Michnik w ECS: KOD oddaje mi Polskę, którą Kaczyński mi podpieprzył
Adam Michnik w ECS (BARTOSZ BAŃKA)
zobaczyłem, że tę moją Polskę, którą Kaczyński chciał mi podpieprzyć,
KOD mi zwrócił - mówił Adam Michnik na spotkaniu w ECS w Gdańsku. -
Najważniejsze dziś jest odsunięcie PiS-u od władzy. Mamy do czynienia z
brutalnym łamaniem prawa i konstytucji. I tych ludzi trzeba będzie
normalnie osądzić - podkreślał.
przedstawił Adama Michnika prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, co sala
przywitała brawami. Adamowicz zaintonował "Sto lat", ale Michnik chwycił
go rękę i powiedział:
- Proszę o wstrzemięźliwość,
ostatni raz pamiętam jak śpiewali Gomułce. Sto lat nie będzie potrzebne,
żeby walczyć z "dobrą zmianą", myślę, że to pójdzie szybciej - rzucił.
"Gdańsk był dla mnie wolnym miastem"...
http://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/1,35636,21015635,adam-michnik-w...
Tomasz Domalewski: Zanosi się na liczny pochód sklerotyków. Za Michnikiem, Wałęsą i Komorowskim podążają prokuratorzy. Na razie…
Oczywiście utrata pamięci nie jest jakimś niezwykle wyjątkowym
zjawiskiem we współczesnym świecie, ale w najwyższych do niedawna
kręgach naszego pa
Żale, obelgi, oskarżenia, czyli tournée Michnika na Pomorzu.
Naczelny „GW” wpada w histerię: Kaczyński chce rządzić Polską na wzór
stalinowski. WIDEO
„PiS to obciach. Z niektórymi nie warto dyskutować, bo nie da
się wytłumaczyć Waszczykowskiemu, że nie było zamachu. Łatwiej psa
nauczyć mówić po angielsku”.
"Wyborcza" traci, Michnik oskarża PiS. Tyle, że dla Agory popcorn ważniejszy od gazety
Adam Michnik, redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” na spotkaniu
KOD w Koszalinie ostro obwiniał PiS. Przez szykany ze strony rządu jego
pismo ma tracić czytelników i reklamy od instytucji oraz firm
państwowych. Twarde dane wskazują, że „Wyborcza” owszem traci, ale tylko
niewiele bardziej niż rynek. Wcześniej była przez rząd rozpieszczana, a
teraz sytuacja się wyrównuje. A dla Agory teraz i tak ważniejsza jest
już sprzedaż popcornu niż wydawanie gazet.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
193. III RP odzyskana dla Michnika w pełnej krasie
Jarosław Kurski do prezesa PiS: stajesz się partyjnym kacykiem, zamordystą
Ograniczenie prawa do demonstracji, ograniczenie dziennikarzom dostępu
do polityków - to symbole powrotu do czasów PRL - komentuje Jarosław
Kurski, I zwraca się do Jarosława Kaczyńskiego - zamiast dekomunizatora
Polski stajesz się jej rekomunizatorem.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/10,82983,21056181,jaroslaw-kurski-do-jaroslawa-kaczynskiego-stajesz-sie-partyjnym.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
194. nienawiść odbiera Wrońskiemu rozum
Polska
leci do Smoleńska. Piloci są niekompetentni, za stery ciągną na rozkaz
"dysponenta", który gotów jest realizować swoje cele bez względu na
okoliczności
02 grudnia 2016
http://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,21065139,jak-rzadzi-pis-polska-leci-...
Piloci są niekompetentni, nie znają
prognozy i łamią przepisy. Za stery ciągną na rozkaz "dysponenta", który
gotów jest realizować swoje cele bez względu na okoliczności.
Katastrofa
Tu-154 jest w literaturze światowej opisana jako klasyczny przypadek
błędnej oceny sytuacji połączonej ze zlekceważeniem wszelkich procedur
bezpieczeństwa. Sprawowanie władzy przez PiS zaczyna przypominać lot z
10 kwietnia.
I
Istotą
systemu demokratycznego jest połączenie władzy z odpowiedzialnością.
Rząd Prawa i Sprawiedliwości zdemontował pojęcie odpowiedzialności w
polityce. Wszelkie decyzje należą do przywódcy partii – szeregowego
posła Jarosława Kaczyńskiego. Podejmuje je bez stosownej wiedzy i
poczucia odpowiedzialności. Co gorsza, zdejmuje to poczucie z osób
wykonujących jego decyzje.
Rząd i prezydent
przypominają pilotów z tak zwanym tunelowym widzeniem, którzy skupiają
się na wykonaniu zadań wyznaczonych przez jednego człowieka i...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
195. właśnie leci piekny przekaz TVP Info,"wkroczenie Legionów do
Warszawy
jeszcze nie przebrzmiały nuty i słowa "Pierwszej Brygady" a już mamy konny przemarsz Naszych Legionistów,
Dobry Boże
dzięki Twojej pomocy odzyskujemy Dusze Polek i Polaków
dzięki CI
gość z drogi
196. niskie ukłony dla grup rekonstrujących Naszą Historię :)
ciekawe jak się czuje
adam z raną na czole,ten oczywista od mieszadła i maleszki,co czują,gdy widzą maszerujących Legionistów i Tych Młodych w mundurach Polski
Drogie Orlęta całuję WAS MOCNO,MOCNO
"Ojczyznę wolną racz nam zwrócić Panie"
gość z drogi
197. Michnik 13.12.16
Organizatorzy
z KOD-u zapraszają na marsz. Chcą w ten sposób wyrazić sprzeciw wobec
rządów PiS i jednocześnie upamiętnić 35. rocznicę wprowadzenia stanu
wojennego. Uczestnicy demonstracji wyruszą z Jordanek i przejdą ulicami
Starówki pod kościół Ducha św. W tym miejscu znajduje się tablica
upamiętniająca protest mieszkańców Torunia przeciwko stanowi wojennemu w
1982 r.
My kończymy naszą relację, dziękujemy za uwagę.
I jeszcze Adam Michnik na koniec: - Będę wracał do Warszawy rozradowany, bo jest tu tyle fantastycznych ludzi. Musimy wygrać!
I jak się okazuje pytanie o TKM było ostatnim na tym spotkaniu.
Pytanie z sali: - Czy hasło 'Teraz K... My', to odpowiednik Grupy Trzymającej Władzę?
Michnik:
- Oczywiście TKM to ich hasło. Możemy się dorwać do kasy, a po nas
choćby potop. Tak rozumują ci wszyscy Misiewicze. Mam świadomość, że
władza się zmieni, PiS dostanie czerwoną kartkę, ale pojawią się nowi
Misiewicze. Bo zawsze są tacy ludzie, którzy chcą się dorwać do
pieniędzy. Trzeba dbać, aby jak najlepiej funkcjonowały mechanizmy
opinii publicznej i kontroli demokratycznej. Ale zawsze będą
niezadowoleni. Bo raj będzie dopiero w niebie, bo my jesteśmy ludźmi.
Inaczej nasze życie byłoby nudne jak tabliczka mnożenia.
Pytanie
z sali: - Jeśli wyobrazimy sobie koniec władzy PiS, to jakie według
pana polityka powinna mieć priorytety, aby uchronić nas przed podobnymi
zagrożeniami?
Michnik: - Lekcja z tego kryzysu jest taka, żeby nie
zapominać nigdy o tej części społeczeństwa, która de facto znalazła się
na marginesie. Stałe monitorowanie tej części społeczeństwa jest
niezwykle ważne. Aby nie mieli poczucia, że zostali skazani na
lekceważenie i nieuwagę. Dlaczego PiS na Podkarpaciu stał się taki
potężny. Rzeszów dokonał ogromnego postępu, cała ściana wschodnia też.
Dlaczego więc ludzie zagłosowali na gorsze. Co nimi powodowało? Jeśli
marginalne grupy ksenofobiczne zwyciężają, to co się stało? Ja nie umiem
postawić diagnozy, musimy tego szukać wspólnie.
Pytanie z sali: -
Kiedy był stan wojenny były dwie strony - komuniści i społeczeństwo.
Kaczyński to społeczeństwo podzielił. Na szczęście nie przewidział, że
powstanie KOD, który stawi opór. Co mamy zrobić aby zjednoczyć
społeczeństwo?
Michnik:
- Najprościej mówiąc: róbmy to, co robimy. Gdy narzekam moim
przyjaciołom z Rosji i z Węgier na to, co tutaj mamy, to oni mówią:
cudze chwalicie swojego nie znacie. KOD to wielka historyczna szansa.
Kaczyński tego nie przewidział. Oczywiście, nic na siłę. Ta działalność
KOD-u musi być pozytywna. Nikogo na siłę nie dyscyplinować, być
atrakcyjnym, nie atakować na siłę. Po 13 grudnia 1981 r. też nie było
tak wspaniałe. Połowa ludzi patrzyła co z tego będzie, nie opowiedziała
się po żadnej ze stron. Obiecałem sobie: jeśli z komunizmu wyjdziemy
pokojowo, to będę zawsze bronił Jaruzelskiego. Oni mieli w ręku wszystko
- bezpiekę, wojsko, propagandę. To mogło się skończyć naprawdę inaczej.
W kluczowym momencie starczyło nam odwagi, aby zawrzeć kompromis. Na
sądzie ostatecznym opowiem, że przyłożyłem rękę do 'okrągłego stołu' i
to była najlepsza rzecz poza moimi dziećmi, jaką zrobiłem w życiu.
Pytanie z sali: -
Nie wspominaliśmy o partii Kukiz'15. Jej posłanka mówiła o Michniku i
Wałęsie, że to zdrajcy, Jak przyjąłby pan jej wypowiedź bezpośrednio.
Michnik:
- Jak słyszę, że jestem zdrajcą wspólnie z Lechem, to bardzo dziękuję
za towarzystwo. Mówię Lechowi, żeby się nie przejmował. Bo o lepszych o
nas mówili znacznie gorzej. Jedno mnie w tym wszystkim martwi, że na
taką panią głosują moi rodacy.
Michnik:
- Ale to oczywiście żarty. Sam nie wiem. Leszek był inny niż Jarek.
Inna osobowość. Leszek lubił ludzi, był żartobliwy. A Jarosław lubi
wszystkich ludzi na świecie za wyjątkiem mężczyzn i kobiet.
Michnik:
- Pani mnie pyta, czy ja wierzę w cuda. Nie mogę powiedzieć, czy to się
uda, bo cuda zdarzają się rzadko. Ja pani powiem kim ja chcę być na
emeryturze - przez dwa tygodnie klawiszem więziennym na Mokotowie. I
będę wchodził do celi i mówił: Kaczyński tak się ścieli łóżko, Ziobro
pokażcie koledze jak się to robi.
Tej wypowiedzi towarzyszy śmiech i oklaski.
Pytanie
z sali: - Chciałabym poprosić o komentarz do wywiadu Teresy Torańskiej z
Jarosławem Kaczyńskim. Powiedział jej, że chciałby być emerytowanym
zbawcą narodu. Czy w jego przypadku jest możliwe takie zmądrzenie jak u
Dorna?
Michnik:
- PiS potrzebuje nowego aktu założycielskiego, jak każda sekta. W
chrześcijaństwie jest to krzyż, a PiS potrzebuje męczeństwa. Aktem
założycielskim ma być zamach w Smoleńsku. Stąd ten film. Jeżeli religia
smoleńska ma błogosławieństwo arcybiskupa Jędraszewskiego, to pozwala
wynieść ideologię sekty do przeżycia metafizycznego. No bo jeśli
opowiadam się za zamachem to, to jest mój akt wiary. I wierność takiej
sekty przypomina, że nie ma tam miejsca na argumenty. Z tym się nie
dyskutuje. A jeśli chodzi o Macierewicza, to się zastanawiałem, bo to
jest skrzyżowanie cynizmu z fanatyzmem. To jest jakaś paranoiczna wizja
świata. Czy on wierzy? Nie wiem. W pierwszej fazie chyba nie wierzył,
ale potem uznał, że to jego sposób na zakotwiczenie się w PiS.
Ten fanatyzm jest równie silny jak stalinowskie przekłamanie, że Katyń zrobili Niemcy.
Sowieci nie mogli się przyznać, bo cała ich narracja o wojnie ległaby w gruzach. I z religią smoleńska jest podobnie.
Pytanie z sali: - Jakimi motywami kieruje się Jarosław Kaczyński, tworząc religię smoleńską?
Michnik:
- Oni się już dobierają. To, że Pinior brał jakieś łapówki, to ja
pozwolę sobie uznać za żart. Znam Piniora od wielu lat. To nonsens. Ale
jeśli przychodzą po łapówkarza o godz. 6 i są przy tym kamery, to
Kamiński i Ziobro się pod tym podpisują. Oczywiście, że będą grzebać w
życiorysach. Już to robią. To co robią z Wałęsą jest obrzydliwe i
kłamliwe. Dyktatury mają to do siebie, że wyczyniają rzeczy niemożliwe
do wyobrażenia. Nie wiem do czego się posuną, ale mają swoje sposoby
szantażu. Przerabiałem to, jak byłem w więzieniu. Na mnie też szukali
haków przez ponad 20 lat. Ale nie mają czego. Jeśli oni pozwalają na to,
że Kamiński zostaje ułaskawiony z niewinności, to mamy drwinę z prawa.
Jeśli oni nam tłumaczą, że w ramach dobrej zmiany trzeba zrobić porządek
w stadninach to, to jest kpina. Gorąco namawiam moich przyjaciół z
KOD-u, aby Torunia nie oddać PiS-owi.
Pytanie
z sali: - PiS się wziął za byłych opozycjonistów. Doznałam szoku, gdy
oskarżyli Piniora. Nie boi się pan o siebie? Albo o nieżyjących
opozycjonistów: Kuronia, Geremka, Mazowieckiego?
Nasi reporterzy i wypełniona po brzegi widownia
Pytanie z sali: -
Wspomniał pan, że aby wygrać wybory, to opozycja musi się dogadać. Czy
może pan wskazać pola na jakich mogą to zrobić.
Michnik:
- Jeśli chodzi o porozumienie programowe, to ono powinno dotyczyć dwóch
warstw: przywrócenia państwa prawa i refleksji jak wytworzyć
mechanizmy, które będą permanentną troską, o Polaków, żeby nikt nie
został zapomniany, wykluczony. Jak zadziałało 500 plus. To miało
znaczenie nie tylko materialne. Ludzie mieli poczucie, że państwo
polskie o nich nie myśli. I nagle ktoś się nad nimi pochylił. I z nimi
trzeba się liczyć. To jest największe doświadczenie jakie z tej porażki
powinniśmy wyciągnąć. Podobnie było z Brexitem. Ludzie, którzy za tym
głosowali nie wiedzieli co to oznacza. Wiedzieli jedno, głosowali
przeciwko rządowi. W Ameryce chodziło o to, żeby pokazać ?fucka? elitom
waszyngtońskim. To był bunt przeciwko metropoliom. To duża lekcja
demokracji. Trzeba patrzeć co się dzieje w tych środowiskach. Demokracja
ma swoją ceną, a jest nią troską o tych ludzi. Inaczej pokazują
środkowy palec i głosują na Trumpa. A przed nami jeszcze wybory we
Francji. Przychodzi nowa generacja. Czas jest na młodszych. I trzeba się
w nich wsłuchiwać.
Michnik:
- Z całą pewnością Jarosław Kaczyński próbuje zakłamać historię Polski.
Pomysłu, aby bohaterem Solidarności był prokurator Piotrowicz, a nie
Wałęsa, to by nawet czterech muszkieterów nie wymyśliło, bo trzech to na
pewno nie da rady (śmiech na sali).
Nie odmawiam tego, że bracia
Kaczyńscy byli w strukturach opozycji demokratycznej. Ich rola nie była
taka jaką dzisiaj się przypisuje, ale to nie znaczy, że ich nie było.
To, że ktoś pokłócił się z Wałęsą i Kuroniem, to nie znaczy, że
przestaje być zasłużonym. Ale Kaczyński ma taki stalinowski obyczaj, aby
opluć i skazać na zapomnienie swoich przeciwników. To ogłupianie ludzi.
Ale to mu się nie uda. Polacy są przewrotni. Nie da im się wciskać, że
czarne jest białe...
Michnik:
- Próba pisania nowej historii to cecha wszystkich reżimów
autorytarnych. Jak była wystawa na szczycie NATO, to zauważył pan, że
zniknął z niej Bronisław Geremek. Człowiek, który wprowadzał Polskę do
NATO. Wracając do pytania, poznałem Jarosława Kaczyńskiego około 1979 r.
w biurze interwencyjnym KOR. Trudno mi ocenić jaką odgrywał tam rolę,
bo sam zajmowałem się czymś innym. Pamiętam, że go widywałem. A jeśli
chodzi o Lecha Kaczyńskiego, to on szybko nawiązał stosunki ze związkami
zawodowymi na Wybrzeżu. Tam miał kontakt z Gwiazdami, znał chyba też
Wałęsę. Ja poznałem go po strajku w stoczni w 1980 r. On chyba był też
delegatem na zjazd Solidarności. W okresie podziemia był związany z
Wałęsą. Jarosława Kaczyńskiego nie widziałem, ale to nie znaczy, że go
nie było.
Pytanie
z sali: - Piszę się nową historię Polski, wymazuje Wałęsę, a bohaterem
zostaje Lech Kaczyński. Pan jako wybitny opozycjonista spotykał się z
Kaczyńskimi. Jaka była ich rola w czasach opozycji?
Michnik:
- Logika odwetu, czyli PiS na odwrót, jest drogą donikąd. Lepszej
Polski nie zbudujemy. Ale ci co łamią konstytucję, muszą być osądzeni.
Ale nie przez polityków, lecz niezawisłe sądy. Nie możemy tylko
wyciągnąć wniosków. Musimy się zastanowić jak tworzyć system
demokratyczny i unikać takich zjawisk jak zwycięstwa Orabna, Trumpa,
Kaczyńskiego i Brexitu. Mamy do czynienia ze zjawiskiem niepokojącym. A
tu nie ma prostych rozwiązań. Bo to nas zaskoczyło. Co takiego stało się
w Turcji? Kraj, który pokazał, że można pożenić demokrację i islam,
pożeglował w system podobny do putinowskiego. Erdogan udaje, że jest
rzecznikiem religii muzułmańskiej, a Kaczyński katolicyzmu. Obaj nie
mają racji. To tylko dekoracja. Przysłuchuję się Kaczyńskiemu od wielu
lat. Słyszałem jego interesujące opnie na różne tematy. Ale religia go
nie obchodzi, to parasol, który służy do walenia w głowę przeciwnikom
http://torun.wyborcza.pl/torun/14,35576,21112335.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
198. Michnik: Ta niezdolność
Michnik: Ta niezdolność Kaczyńskiego do wycofania się może...
'To są nonsensy, próba okłamania części społeczeństwa' - tak Adam
Michnik komentuje słowa Jarosława Kaczyńskiego o rzekomym puczu.
'Szlachetniej jest mówić, że się broni państwa przed puczem niż mówić,
że z własnego idiotyzmu doprowadziło się do głębokiego kryzysu'. W 14.
odcinku 'I kto tu rządzi?' redaktor naczelny Gazety Wyborczej prognozuje
czy obecny kryzys jest punktem zwrotnym. Ostro krytykuje prezesa PiS.
'Jarosław Kaczyński to człowiek, który nie potrafi się cofnąć. Nie
potrafi się przyznać do pomyłki. Pod tym względem przypomina mi Stalina,
który tak samo był nieomylny, choć oczywiście nie jest Stalinem, bo nie
ma ofiar na sumieniu'.
Jakie mogą być scenariusze na przyszłość? Czy to będzie rok rozprawy z
mediami? Czy Kościół powinien się zaangażować w rozwiązanie kryzysu? I
co uważa ze ściemę? Zobacz cały wywiad.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/10,82983,21173639,ta-niezdolnosc-kaczynskiego-do-wycofania-sie-moze-doprowadzic.html
III RP w pigułce. Dobrosz-Oracz: "Czy to będzie rok rozprawy z
mediami?", Michnik dorzuca: "Kaczyński przypomina mi Stalina, choć nie
ma ofiar"
"Idzie przez świat brunatna, czarna chmura autorytaryzmu,
ksenofobii, nietolerancji, szowinizmu, partykularyzmu, populizmu... To
niewątpliwie sprzyja Kaczyńskiemu".
Jarosław Kurski, Jerzy Wójcik
Nowe
Kończy się najtrudniejszy rok dla polskiej demokracji od 1989. Był to też wyjątkowy rok dla samej "Gazety Wyborczej"
Czas z jednej strony trudny, z drugiej – nigdy w swej historii „Wyborcza”
nie była tak potrzebna i tak pilnie czytana jak obecnie. Nie zaznaliśmy
dotychczas tak licznych i serdecznych przejaw?w wsparcia i
solidarności. Gorąco za nie dziękujemy.
Rząd
nie ukrywa złych zamiar?w wobec wolnych mediów. Ostatnie ograniczenia
pracy dziennikarzy w Sejmie są do tego jedynie przygrywką. „Wyborcza” od
dawna otrzymuje tzw. pozwy zabezpieczające –...
PRZYWITALI NOWY ROK
Kilkaset osób przed Sejmem. Wspierali protestujących posłów
Zdrowia, szczęścia, demokracji - takie życzenia
składali sobie o północy zgromadzeni przed Sejmem sympatycy opozycji.
Nowy Rok przywitało tam kilkaset osób, w... więcej »
Zdrowia, szczęścia, demokracji - takie życzenia składali
sobie o północy zgromadzeni przed Sejmem sympatycy opozycji. Nowy Rok
przywitało tam kilkaset osób, w tym politycy, którzy od połowy grudnia
protestują na sali plenarnej Sejmu.
Na scenie przed Sejmem pojawili się m.in. wicemarszałek Senatu Bogdan
Borusewicz (PO), który życzył "byśmy w 2017 r. odzyskali praworządność
i demokrację", wiceprzewodniczący Nowoczesnej, poseł Jerzy
Meysztowicz, poseł Michał Szczerba. Poseł PO dziękował zgromadzonym za
wsparcie udzielane protestującym w Sejmie parlamentarzystom. Obecne
były również posłanka Iwona Śledzińska-Katarasińska (PO) oraz
eurodeputowana PO Róża Thun, która apelowała do zgromadzonych przed
Sejmem sympatyków opozycji by w 2017 r. nie tracili "energii i
zaangażowania".Życzenia zgromadzonym przed Sejmem oraz "dzielnym posłom opozycji,
którzy bronią demokracji" złożył też redaktor naczelny "Gazety
Wyborczej", Adam Michnik. - Życzę nam wszystkim, żeby najbliższy rok
był rokiem nie dobrej, lecz bardzo dobrej zmiany - mówił. Dodał, że
końca "dobrej zmiany" życzy nie tylko Polsce, ale też "Anglikom po
Brexicie" i "Amerykanom po Trumpie"."Sylwestra przed Sejmem" zainicjowali wspólnie w mediach
społecznościowych działacze Obywateli RP, Strajku Obywatelskiego, KOD
Mazowsze i ruchu Obywatele Solidarnie w Akcji. Jak deklarowali
organizatorzy, wydarzenie miało na celu m.in. wsparcie dla posłów
opozycji, którzy od 16 grudnia przebywają w sali plenarnej Sejmu.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
199. Prof. Zybertowicz podsumowuje
Prof. Zybertowicz podsumowuje ubiegły rok: "Udało się osiągnąć to, w czym 'Gazeta Wyborcza' chciała przeszkodzić"
"Jeśli spojrzymy na niego z punktu widzenia bezpieczeństwa, to szczyt NATO przyniósł oczekiwane rezultaty".
W tym roku udało się osiągnąć to, w czym „Gazeta Wyborcza” chciała przeszkodzić
powiedział prof. Andrzej Zybertowicz w „Poranku Wnet” komentując
ubiegłoroczne osiągnięcia Polski na polu międzynarodowej
polityki bezpieczeństwa.
Doradca prezydenta RP zaznaczył,
że środowisku związanemu z „Gazetą Wyborczą” nie udało się w 2016 roku
przeszkodzić planom PiS-u w obrębie międzynarodowej
polityki bezpieczeństwa.
—powiedział.
Profesor zaznaczył również, jakie znaczenie miał szczyt NATO
dla Polski. Stwierdził, że nasz kraj dzięki międzynarodowej konferencji
stał się „pierwszoligowym” państwem w Organizacji
Traktatu Północnoatlantyckiego:
—mówił w wywiadzie dla Radia Wnet.
Zybertowicz nawiązał również do negatywnego podejścia prezydenta USA Baracka Obamy podczas szczytu NATO.
Zachowanie Obamy nazwał „niestosowanym” w stosunku do sojusznika, który
„jest fundamentem cywilizacji Zachodniej i daje parasol ochronny dla
cywilizacji wolności”. Przypominamy, że prezydent USA wówczas zaniepokoił się stanem demokracji w Polsce.
Doradca prezydenta RP odniósł się także do polskiej polityki wschodniej.
—tłumaczył.
Pytany o rozpoczynający się rok i bezpieczeństwo Polski, odpowiedział:
—wyjaśnił.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
200. Pierwszy prezydencki sondaż w
Pierwszy prezydencki sondaż w tym roku. Lider jest tylko jeden. Zaskoczenie?
• Na drugim miejscu jest Donald Tusk z uznaniem 12 proc. respondentów
• Sondaż został przeprowadzony dla "Super Expressu" i NOWEJ TV
W sondażu instytutu badań Pollster dla se.pl i NOWEJ TV sprawdzono, na kogo zagłosowaliby Polacy, gdyby jutro odbyły się wybory prezydenckie. Obecny prezydent Andrzej Duda
mógłby liczyć na poparcie 41 proc. respondentów. 12 proc. spośród 1047
pytanych zagłosowałoby na Donalda Tuska. Dalej są Ryszard Petru (8
proc.), Paweł Kukiz (7 proc.) i Bronisław Komorowski
oraz Janusz Korwin-Mikke (obaj mają czteroprocentowe poparcie
badanych). Co ważne, respondenci mogli sami zgłaszać kandydatów, na
których chcieliby zagłosować.
Kto jeszcze pojawił się w sondażu?
Na siódmym miejscu znalazł się były prezydent Aleksander Kwaśniewski
(3 proc.). Po nim kolejno Włodzimierz Cimoszewicz i Robert Biedroń
(również 3 proc.), Beata Szydło (mniej niż 2 procent pytanych) oraz
Andrzej Rzepliński (1 proc.). Mniej niż 1 procent respondentów
zagłosowałby na Grzegorza Brauna, Jarosława Kaczyńskiego, Adriana
Zandberga, Grzegorza Schetynę oraz Ewę Kopacz. 10 proc. badanych
odpowiedziało, że chciałoby, żeby prezydentem został "ktoś inny".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
201. Michnik dyktuje Schetynie i
Michnik dyktuje Schetynie i Petru przekaz dnia? "Wyborcza": Żadnych ustępstw wobec PiS, nowe wybory,…
Absurd! "Czerska" chce dalszej awantury w Sejmie lub nowych wyborów.
Dziennikarze z Czerskiej, jako najlepsi doradcy polityczni dla
liderów opozycji! W dzisiejszym numerze „Gazety Wyborczej” Adam Michnik
dyktuje opozycji plan działania. Przekaz jest jasny: awantura ma trwać
w najlepsze, a najważniejszym celem są nowe wybory. Samobójcza taktyka GW może okazać się zgubna także dla samej opozycji.
Maski opadły! „Gazeta Wyborcza” już nawet nie ukrywa, że sejmowy
chaos jest jej na rękę. Dopinguje partyjną ekstremę do dalszej walki
oraz do paraliżu sejmowego i baja na temat nowych wyborów. Już wczoraj
Ryszard Petru mówił o skróceniu kadencji Sejmu i wycofał się
z wcześniejszych deklaracji, dotyczących ewentualnego porozumienia.
Z kolei Grzegorz Schetyna jeszcze bardziej się radykalizuje, zaostrzając
swoją retorykę. Redakcja z Czerskiej podkręca jeszcze atmosferę, licząc
na to, że sejmowy protest opozycji doprowadzi do przesilenia
politycznego w Polsce.
– pisze Rafał Zakrzewski z „Gazety Wyborczej” w egzaltowanym komentarzu - odezwie do posłów opozycji.
Zakrzewski
niczym opozycyjny trybun wspiera też „emocjonalną więź” między
strajkującymi politykami. Wpada w groteskowy ton, niemalże mianując
awanturujących się posłów w męczenników „uwięzionych w ciemnej i zimnej
sali sejmowej”.
– czytamy na łamach „GW”.
Cienka
niczym tani brukowiec „Gazeta Wyborcza” kreśli też scenariusze, które
są swoistymi wskazówkami dla opozycji totalnej. W artykule „Będzie Sejm
czy wybory?”. Agnieszka Kublik i Agata Kondzińska. Jasna sugestia
o skróceniu kadencji Sejmu jest jedynie pobożnym życzeniem, ale autorki
cytują „anonimowego” polityka PO.
– mówi „Gazecie Wyborczej” polityk PO.
CZYTAJ TAKŻE: UJAWNIAMY. Tak totalna opozycja paraliżuje Sejm! Prawie 240 wadliwych wniosków formalnych od początku kadencji
Koncepcje,
które rodzą się w gabinecie Adama Michnika szybko są wprowadzane
w życie przez posłów opozycji. Nadwątlona pozycja podupadającej gazety
nie przeszkadza sejmowym awanturnikom. Co tam godność poselska, co tam
niezależność! Ważne, że awantura trwa w najlepsze.
Adam Michnik: "Polska nie jest narodem idiotów" [WYBORCZA NA ŻYWO]
Estera Flieger
13.01.2017
http://lodz.wyborcza.pl/lodz/1,35153,21241631,adam-michnik-polska-nie-je...
Wyborcza na żywo. W piątek Adam Michnik spotkał się z łodzianami. - Robią państwo putinowskie. Kaczyński jest jak rower. Musi jechać, bo inaczej się wywróci. Nie zatrzyma się. Nie mówię, że jest faszystą, ale otwiera im bramy - oceniał tzw. dobrą zmianę redaktor naczelny "Gazety Wyborczej".
To dobre! Michnik w Częstochowie o wierze i PiS: "Macierewicz dość odważnie zapisał Panienkę Przenajświętszą do PiS"
Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" bezpardonowo atakował PiS: "Nie ma takiego idiotyzmu, którego ta ekipa nie wymyśli."
Wyborcza na żywo
Do czego dąży Jarosław Kaczyński?
Patrzcie na Putina. Putin, Orban są dla niego wzorami, ale on jest
szybszy - Adam Michnik na spotkaniu w Częstochowie
Nie ma takiego idiotyzmu, którego ta ekipa
nie wymyśli - oceniał rząd Adam Michnik, redaktor naczelny "Gazety
Wyborczej". Wieczorem we wtorek 17 stycznia spotkał się z
częstochowianami.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
202. Nic już nie jest pewne i
Nic już nie jest pewne i oczywiste. Otwarte pozostaje pytanie: Czy
będziemy umieli, tak jak w 1989 r., porozumieć się i ocalić suwerenność i
wolność, czy zwyciężać będzie logika polskiego piekła?
http://wyborcza.pl/7,75968,21272476,egzamin-z-trumpa.html
Adam Michnik
Filary bezpieczeństwa zaczęły się chwiać. Nic już nie jest pewne i oczywiste
Nic już nie jest pewne i oczywiste.
Otwarte pozostaje pytanie: Czy będziemy umieli, tak jak w 1989 r.,
porozumieć się i ocalić suwerenność i wolność, czy zwyciężać będzie
logika polskiego piekła?
Nowy
prezydent USA uosabia lęk i niepewność wobec czasu, który nadchodzi.
Straszy nas radykalnym odwrotem od stabilności systemów demokracji.
Donald Trump
jest doprawdy nieprzewidywalny. Jego język na tyle przeraża, że wielu
Amerykanów obawia się, iż nowa administracja może doprowadzić USA i cały
świat do chaosu. Inni wyrażają wiarę w siłę i skuteczność instytucji
demokracji amerykańskiej; ci powtarzają, że „dłużej klasztora niż
przeora”.
Tak czy inaczej, Trump
jest groźny przez swą zagadkowość, niekompetencję i wypowiedzi, które
zdają się przekreślać rolę Ameryki jako filaru obozu państw
demokratycznych. Jego ostatni wywiad dla „Timesa” i „Bilda”, w którym
wyraża tyleż zaufania do Putina, co do Angeli Merkel, wskazuje, że nie
odróżnia on państw demokratycznych od autorytarnych i agresywnie
imperialnych.
Dla Polski i jej sąsiadów idą
niebezpieczne lata. Wymuszą zapewne istotne korekty w polityce
wewnętrznej i zagranicznej. Będzie to egzamin dojrzałości i odpowiedzialności za państwo w czasie niespokojnym. Egzamin ten dotyczy wszystkich, ale głównie rządzącej klasy politycznej.
Nie
wiemy, czy obóz Jarosława Kaczyńskiego okaże się zdolny do
autorefleksji i korekty, czy też będzie nadal prowadził politykę
„putinizacji” państwa polskiego. Czy górę weźmie egoizm kasty rządzącej,
czy też rozsądne przekonanie, że Polska skłócona wewnętrznie i
skonfliktowana z sąsiadami może się znaleźć w sytuacji tak groźnej jak
nigdy jeszcze po 1989 r.?
Rosja Putina zagraża Rosjanom i ich sąsiadom. Trump deklaruje niechęć do NATO i Unii Europejskiej, ale powtarza awanse pod adresem Putina.
Filary
bezpieczeństwa zaczęły się chwiać. Nic już nie jest pewne i oczywiste.
Otwarte pozostaje pytanie: Czy będziemy umieli, tak jak w 1989 r.,
porozumieć się i ocalić suwerenność i wolność, czy w pełnym nowych
zagrożeń świecie zwyciężać będzie logika polskiego piekła? A przecież
porozumienia wymaga dzisiaj wolność Polski i wolność człowieka w Polsce.
"Anty-Trump". Pikieta pod ambasadą USA w czasie zaprzysiężenia [ZDJĘCIA]
W momencie, gdy w Waszyngtonie trwało zaprzysiężenie Donalda Trumpa na
prezydenta Stanów Zjednoczonych, w Warszawie trwał protest zorganizowany
przez koalicję Anty-Trump.
"Wyborcza" i okolice mają problem. Wielowieyska w amoku: "Donald Trump papuguje po Jarosławie…
"To ta sama opowieść i ten sam język" - napisała publicystka "Gazety Wyborczej".
DominikaWielowieyska
@DWielowieyska5 godz.5 godzin temu
Donald Trump papuguje po Jarosławie Kaczyński, Beacie Szydło i Andrzeju Dudzie. To ta sama opowieść i ten sam język.
Paweł Wroński
@PawelWronskigw5 godz.5 godzin temu
Prez. Trump w przemówieniu inauguracyjnym powtarza tezę "Polska w ruinie" PBSz. Tyle, że w ruinie są Stany Zjednoczone.
Paweł Wroński
@PawelWronskigw5 godz.5 godzin temu
Trum: Nie pozwólcie mówić, że czegoś nie da się zrobić.
Z tego samego podręcznika demagogii co PiS. Nieźle.
Anne Applebaum
@anneapplebaum4 godz.4 godziny temu
"I'm glad I'm old' says an elderly friend
Tomasz Lis
@lis_tomasz21 min.21 minut temu
Tomasz Lis podał/a dalej Daily Mirror
Hasło "America first"- slogan antysemickiej organizacji, wzywającej Amerykę do ułożenia się z Hitlerem.
@lis_tomasz5 godz.5 godzin temu
Boże, miej w opiece Amerykę, świat i Polskę.
Tomasz Lis
@lis_tomasz5 godz.5 godzin temu
Trump jednoczy naród w stylu Kaczyńskiego. Niezwykły wprost nacjonalistyczny eksperyment właśnie się zaczął.
Tomasz Lis
@lis_tomasz5 godz.5 godzin temu
Facet, który okradał ludzi i nie płacił podatków mówi, że bogatym było lepiej, a biedniejsi biednieli. Nowy rozdział w historii tupetu.
Tomasz Lis
@lis_tomasz5 godz.5 godzin temu
Trump właśnie napluł w twarz kilku obecnym na inauguracji byłym prezydentom.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
203. brat stefana
brat stefana michnika,sędziego wydającego zbrodnicze wyroki na polskich patriotów,zdobył nowe "stanowisko" ...blużniercy...
gość z drogi
204. Wszechpolacy w Białymstoku
Wszechpolacy w Białymstoku powitali Adama Michnika pałami
Gazety Wyborczej. Adam Michnik odwiedził Białystok w ramach
Uniwersytetu Latającego KOD i cyklu „Wyborcza na żywo".
W czwartek o godz. 16.30 Młodzież Wszechpolska pojawiła się przed Spodkami w Białymstoku. Wszechpolacy w milicyjnych mundurach z pałkami w rękach rozpoczęli protest przeciwko Adamowi Michnikowi, którego zaproszono na spotkanie w ramach Uniwersytetu Latającego KOD i cyklu „Wyborcza na żywo".
---------------------------------------------------------------------
Ksenofobiczne radykalne ekscesy są wszędzie, nie tylko w Polsce. Niebezpiecznie się robi, gdy przyzwolenie na nie daje władza. Nie boję się komunistów, zawsze natomiast bałem się retoryki nacjonalistyczno-ksenofobicznej podlanej radiomaryjnym sosem. To, co w moich oczach definiuje formację PiS-owską, to cynizm. To nie są ludzie, którzy wierzą w idee. Ale my gramy dalej. I wygramy - mówił Adam Michnik w czwartek (9.02) w Białymstoku.
Redaktor naczelny „Gazety Wyborczej”, opozycjonista w czasach PRL-u, przyjechał na spotkanie w ramach Latającego Uniwersytetu KOD-u i cyklu „Wyborcza na żywo”. Nie obyło się bez zakłóceń. Spieszący na spotkanie z Michnikiem w Spodkach przy ul. św. Rocha mijali niewielką grupkę członków Młodzieży Wszechpolskiej, którzy rozwinęli transparent z hasłem „Bronimy ‘człowieka honoru’ ". Nie brakło okrzyków powtarzanych na różnych demonstracjach wszechpolaków w stylu: „Kłamstwa Michnika do śmietnika”. Kilka osób przebrało się za milicjantów, uderzających w tarcze pałkami.
– W ten sposób protestujemy przeciwko spotkaniu z Adamem Michnikiem, by ukazać kłamstwa, które Polakom serwuje „Gazeta Wyborcza” – obwieścił Marcin Zabłudowski, szef podlaskich wszechpolaków. – Nie zgadzamy się z tym, że Michnik oraz cała „Gazeta Wyborcza", włączyli się w obronę Lecha Wałęsy, nazywając go człowiekiem honoru i zwycięzcą nad komuną. Dla takich ludzi jak Michnik, Wałęsa, Urban, Kijowski, Tusk, którzy stoją w jednym szeregu, nie ma miejsca w sferze publicznej w Polsce.
Gdy spotkanie się zaczęło, wszechpolacy znów postanowili zaistnieć. Tym razem z tyłu sali odegrali scenkę, w której jeden z nich chce zadać pytanie Adamowi Michnikowi, ale nie może. Bo z sali wyprowadzają go wspomniani wcześniej przebrani milicjanci.
Dalsza część spotkania (z udziałem blisko 200 osób) przebiegała już spokojnie.
http://bialystok.wyborcza.pl/bialystok/7,35241,21355491,michnik-jesli-wl...
Kazimierz Kutz
Michnik: Kutz uczy Polaków tolerancji i wrażliwości na odmienność
Przez kilkanaście minionych lat Kazimierz Kutz,
wybitny reżyser, pisarz, działacz społeczny i polityk, na łamach
katowickiego dodatku 'Gazety Wyborczej', publikował felietony, w których
co tydzień bez miłosierdzia tarmosił nasze paranoje, odzierał nas z
codziennych małostek, kpił z zadufanych i uziemiał ideologicznie
lewitujących. A wszystko to czynił z literacką klasą godną ?Kronik
tygodniowych? Słonimskiego, pasją lekarza zatrutej polskiej duszy i
gorzką intuicją śląskiego Wernyhory. 'Fizymatenta. Felietony z lat 2004-2016' Kazimierza Kutza do kupienia na kulturalnysklep.pl
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
205. Adam Michnik: PiS demoluje
Adam Michnik: PiS demoluje nasze państwo ["WYBORCZA" NA ŻYWO]
Dziś obserwujemy frontalny atak na wolność. Dochodzi do codziennej
destrukcji, wręcz demolki demokratycznego państwa prawa - mówił Adam
Michnik na spotkaniu w Namysłowie zorganizowanym przez Komitet Obrony
Demokracji i "Gazetę Wyborczą".
Posłuchać
naczelnego „Wyborczej”, jednego z liderów opozycji demokratycznej w
czasach PRL, a obecnie krytyka „dobrej zmiany”, przyszło około 200
osób. Na początku spotkania padło pytanie o to, jak patrzy na czas
przemian ustrojowych z dzisiejszej perspektywy.
Nieprzewidywalny rok 1989
–
Tamten 1989 rok to był rok cudów. Nikt z nas nie myślał, że
doprowadzimy do wolnych wyborów. Po ich przeprowadzeniu okazało się, że
obóz solidarnościowy przejął władzę. Komuniści przegrali wybory i
przystali na to, że premierem będzie ktoś z innego obozu – Tadeusz
Mazowiecki. To było nieprzewidywalne. Nie wiedzieliśmy, że od tego
zacznie się domino, że komunizm w całej Europie zacznie się przewracać.
Nie przewidywaliśmy też dynamiki zmian w Związku Sowieckim. To była
nieprzewidywalna sekwencja zaskoczeń – mówił Adam Michnik.
–
Musieliśmy wtedy zdecydować, czy realizujemy nasze idee z programu
"Solidarności", czy ratujemy gospodarkę, która umierała. A przypomnę, że
to, co się działo w sklepach przez inflację, to było szaleństwo. W
konsekwencji odstąpiliśmy od idei „cała władza w zakładach w ręce
robotników” na rzecz realizacji planu Balcerowicza – dodał.
Naczelny
„Wyborczej” podkreślał, że zarówno wówczas, jak i dziś gazeta, którą
prowadzi, promowała takie wartości jak otwartość tolerancja, dialog,
egalitaryzm, czy szacunek dla mniejszości. Zebranych odsyłał też do
archiwalnych wydań „Wyborczej”.
– Nie ma w nich nic, czego mógłbym się wstydzić, ponieważ nie zmieniałem radykalnie poglądów – stwierdził.
PiS jak buldożer
W
odpowiedziach na kolejne pytania naczelny „Wyborczej” bardzo krytycznie
wypowiadał się o polskiej rzeczywistości pod rządami PiS. – Dziś
obserwujemy frontalny atak na wolność. Dochodzi do codziennej
destrukcji, wręcz demolki demokratycznego państwa prawa – stwierdził.
Przekonywał
też, że dobra zamiana z punktu widzenia „Gazety Wyborczej” to zła
zmiana. – To regres i cofanie się. To odejście od zasad państwa prawa,
tego, co stworzyliśmy przez ponad ćwierć wieku. To katastrofa w polityce
zagranicznej, izolacja Polski w Europie i zawłaszczanie państwa przez
jedną orientację polityczną: od publicznych mediów, przez administracje
publiczną, wojsko, administrację, po stadniny końskie. To również
niszczenie instytucji: trybunału konstytucyjnego i niezależnej
prokuratury, w konsekwencji niszczeni niezależnego wymiaru
sprawiedliwości – mówił Adam Michnik.
Jak
przekonywał, dziś obserwujemy „takie kompletne nieliczenie się z zasadą
kompromisu”. – Nie szuka się pola, na którym można coś wspólnie znaleźć.
Formacja Jarosława Kaczyńskiego jest jak buldożer: niszczy wszystko, co
jest po drodze – mówił naczelny „Wyborczej”.
Stwierdził
też, że Jarosław Kaczyński stworzył formację totalitarną, której
członkowie jak mantrę powtarzają wszystko, co powie prezes.
Frontalny atak na wolność
Zapytaliśmy naszego gościa o to, co musiałoby się stać, by partia PiS przegrała następne wybory?
–
To zależy od państwa, od wszystkich tu zgromadzonych. W poprzednich
wyborach pokazaliśmy, że jesteśmy krótkowzrocznymi megalomanami.
Myśleliśmy, że Bronisław Komorowski
nie może przegrać z Andrzejem Dudą. Wygrana kandydata PiS-u to była
również moja wina. Dlatego dziś jeżdżę na każde wezwanie KOD-u, to moja
pokuta – mówił Adam Michnik.
– Nie można
mieć lekceważącego stosunku do przeciwnika i myśleć, że to, co jest
oczywiste, jest oczywiste dla wszystkich. Trzeba konsekwentnie chodzić
od drzwi do drzwi i przekonywać ludzi przez cały dzień i noc. Oni nas
skłócają z sąsiadami i sprawiają, że jesteśmy osamotnieni w Europie.
Tymczasem Polska najbardziej zyskała na wejściu do UE. Trzeba to ludziom
tłumaczyć. W 1989 roku wszyscy mówili, że nie damy rady, że nie
wygramy, bo komuniści mieli wszystko struktury, radio, telewizję, prasę i
instytucje. Okazało się jednak, że potrafiliśmy w takich warunkach
pokonać przeciwnika – mówił Adam Michnik.
W
odpowiedziach na kolejne pytania naczelny „Wyborczej” bardzo krytycznie
wypowiadał się też o polskiej rzeczywistości pod rządami PiS. – Dziś
obserwujemy frontalny atak na wolność. Dochodzi do codziennej
destrukcji, wręcz demolki demokratycznego państwa prawa – stwierdził.
Frasyniuk jak Gagarin
Zdaniem Michnika trzeba dziś budować koalicję demokratyczną. Pierwszą próbą jej skuteczności będą już w przyszłym roku wybory samorządowe,
więc takie koalicje muszą być budowane najpierw w lokalnych
środowiskach. Równocześnie nie krył obaw, że taka szeroka koalicja
demokratyczna może nie powstać: – Jeśli się czegoś boję, to nie potęgi
PiS, bo oni więcej już nie osiągną. Boję się podziału i słabości
opozycji – przyznał.
Jeden ze słuchaczy zapytał, czy opozycji mogą pomóc takie postacie jak Lech Wałęsa i Władysław Frasyniuk.
–
Nie wiem, czy mogą. Wiem, że muszą. Władek to mój przyjaciel,
siedzieliśmy razem w więzieniu. Z Władkiem problem polega na tym, że
podobnie jak Gagarin poleciał w kosmos [walcząc z komunistami], a teraz
pan chce, żeby wchodził na Gubałówkę – mówił wzbudzając śmiech i oklaski
sali.
Michnik zapewniał też, że lider
opozycji się znajdzie, bo tak wynika z doświadczenia historycznego. –
Wierzę w to, że właściwych ludzi wynosi wiatr nadchodzących zmian –
przekonywał.
Przypomnijmy, że Adam Michnik należał do czołowych działaczy opozycji demokratycznej w PRL. To on w lipcu 1989 roku
opublikował w „Wyborczej” artykuł „Wasz prezydent, nasz premier”, który
na początku wywołał konsternację, ale doprowadził do utworzenia rządu z
pierwszym po wojnie niekomunistycznym premierem Tadeuszem Mazowieckim.
Od lat nie bierze czynnego udziału w polityce, ale jeździ po Polsce i
komentuje naszą rzeczywistość.
http://opole.wyborcza.pl/opole/7,35086,21451184,adam-michnik-w-namyslowie-pis-demoluje-nasze-panstwo-wyborcza.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
206. Michnik wściekle atakuje
Michnik wściekle atakuje Kaczyńskiego: "Woli być sułtanem w państwie rządzonym przez…
"Kaczyński wie, że Tusk sprawnie działa na rzecz przełamywania
kryzysów w Unii, gwarantuje troskę o spoistość i rozwój Wspólnoty".
Redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” osobiście szarżuje
w obronie Donalda Tuska. Michnik lamentuje na łamach swojego pisma nad
losem Polski, która przez kampanię Jarosława Kaczyńskiego skierowaną
w obecnego szefa RE, jest marginalizowana. To krok do wyjścia z Unii Europejskiej, straszy.
— pisze redaktor naczelny gazety z Czerskiej.
Czyżby miał na myśli takie dokonania Tuska jak niepowstrzymanie Brexitu i brak jakiegokolwiek pomysłu na rozwiązanie kryzysu imigracyjnego? Chyba, że jako gwarancję spoistości UE Michnik rozumie poparcie Tuska dla narzucania tzw. uchodźców, czy walkę z demokratycznie wybranym polskim rządem?
Zdaniem
Michnika Polacy chcą demokratycznej, bezpiecznej i zamożnej Unii
Europejskiej. Jednak, jak w każdym przypadku, wszystko
niweczy Kaczyński!
— pisze Michnik, wskazując że prezes PiS chce demokracji na wzór Putina.
Rozpacza też nad losem Tuska…
— ocenia.Redaktor naczelny „Wyborczej” zawodzi, że przecież Donald Tusk to twarz
Polski demokratycznej i suwerennej, o którą walczyli opozycjoniści,
cierpiący za to prześladowania. Ale należy zauważyć, kogo wylicza
Michnik. Oprócz wymienienia nazwisk Geremka, Mazowieckiego czy
Bartoszewskiego, redaktor strzela ciężkim kalibrem, który ma w jego
mniemaniu przeciąć wszelką dyskusję.
— pisze Michnik. Jak widać, nie ma oporu na wykorzystywanie postaci świętego papieża Polaka!
I na koniec szef „Gazety Wyborczej” rzuca z grubej rury:
— grzmi Michnik tonem nieomylnego autorytetu samozwańczych demokratów…
ak/”GW”
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
207. ZAkodOWANE DEBILE
Żoliborz wznosi toast za Donalda Tuska. Ludzie śpiewają "Odę do radości"
W parku Żeromskiego koło placu Wilsona w czwartek wieczorem wzniesiono
toast za Donalda Tuska, który ponownie został przewodniczącym Rady
Europejskiej. Żoliborzanie skrzyknęli się w ciągu godziny. Piją szampana
i śpiewają "Odę do radości". Z flagą przyszła też Danuta Kuroń. Pierwszą butelkę otwierał Seweryn
Blumsztajn. Przy toastach po parku Żeromskiego niosły się słowa "Ody do
radości" i "Warszawianki". Wciąż przychodzili nowi ludzie. Wśród nich
był też był burmistrz Żoliborza Krzysztof Bugla. Rozwinięto wielką
polską flagę.
http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,21478928,zoliborz-wznosi-to...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
208. Jarosław
Jarosław Kurski
Jarosław Kaczyński już nie może czuć się bezkarny. Poczuł siłę
Dotąd Jarosław Kaczyński w łamaniu demokracji w Polsce czuł się
bezkarny. Bawiło go obnażanie bezsilności Unii. Ale Unia właśnie
pokazała mu siłę.
Gdy na szczycie europejskim w 1984 r. Margaret
Thatcher biła torebką w stół, krzycząc „I want my money back” (oddajcie
moje pieniądze) – zrobiła jakieś wrażenie. Słowa premier Szydło „Nic o
nas bez nas” przemknęły w czwartek jak przeciąg, powodując jedynie
niedyplomatyczną irytację. Merkel: „Mamy dosyć antyniemieckiej
retoryki”; Michel: „Dziecinada”; Hollande: „Wasze zasady, nasze
pieniądze”.
Po 20 minutach było po wszystkim. Samoizolacja w atmosferze śmieszności i bez współczucia. Upokorzenie.
Jarosław Kaczyński nazwał to „odzyskiwaniem podmiotowości”. A ja pytam: Czy leci z nami pilot?
Groteskowa
ofensywa rządu Beaty Szydło przeciwko Donaldowi Tuskowi ma ten dobry
skutek, że wszyscy europejscy przywódcy mogli na własne oczy się
przekonać, jak antyeuropejski i antydemokratyczny jest rząd PiS.
Kaczyński zjednoczył przeciwko Polsce 27 skądinąd poróżnionych krajów
Unii.
Komisja Europejska prowadzi procedurę
kontroli praworządności w Polsce z art. 7 traktatu UE. By Polskę
zawiesić w prawach członka Rady Europejskiej lub zastosować sankcje,
potrzebna jest jednomyślność. I Kaczyński właśnie ją zbudował. Nie może
już nawet w ciemno liczyć na Viktora Orbána, któremu bliżej do Berlina
niż do Warszawy i który rozważa przyjęcie euro.
Na
pogróżki premier Szydło, że nie podpisze konkluzji szczytu, więc jest
on „nieważny”, pozostałe kraje Unii wzruszyły ramionami. Pokazały
władzom w Warszawie,
że w demokratycznej wspólnocie nie przejdzie anarchia prawna, jaką
urządzają w Polsce, gdzie prezydent nie przyjmuje ślubowania od
legalnych sędziów Trybunału Konstytucyjnego, rząd jego wyroków nie
publikuje i Trybunał niszczy.
Od 2004 r.
Polska jako członek UE zaprzeczała negatywnym stereotypom na swój temat.
Najlepiej wykorzystywała fundusze spójności, miała wysoki wzrost
gospodarczy, dostosowywała prawo, pielęgnowała swobody obywatelskie...
Miała reputację prymusa, a w Brukseli – twarz Wałęsy, Geremka,
Mazowieckiego, Buzka, Lewandowskiego i Tuska. Często graliśmy powyżej
wagi, uważani za szósty kraj Unii. Ważniejszych decyzji Bruksela nie
podejmowała bez Warszawy.
Tak postrzeganej Polski już nie ma. Jest Polska o twarzy Kaczyńskiego, Szydło i Dudy.
W
krótkich 16 miesiącach spełniło się porzekadło: „Największym
zagrożeniem dla Polski są sami Polacy”. Zawracamy na peryferie Europy,
do krainy króla Ubu. Nie potrzeba nam drugiej Jałty ani „zdrady
Zachodu”. Wystarczą rządy partii antydemokratycznej, nacjonalistycznej,
ultrakonserwatywnej, populistycznej, eurosceptycznej.
Rząd
PiS ma do Brukseli stosunek cyniczny i merkantylny. Chce wspólnoty
portfela, nie wartości. Bierzemy wasze pieniądze, ale odrzucamy wasze
demokratyczne zasady. Nasze korzyści – wasze kłopoty. Solidarność,
owszem, ale w jedną stronę: wy z nami – tak, ale my z wami – już nie.
Uchodźcy? To wasz problem, my ich nie chcemy.
Komisja Wenecka, tak jak Turcji czy Azerbejdżanowi, dała Polsce zalecenia, które Warszawa zignorowała. Wizytę jej przedstawicieli minister Waszczykowski nazwał wycieczką krajoznawczą.
Polska pogrąża się w oparach absurdu i sama wyklucza się z unijnej wspólnoty.
Nieformalny marcowy szczyt w Wersalu Francji, Niemiec, Hiszpanii i Włoch – zaczynu twardego jądra UE – jeszcze rok temu odbywałby się z udziałem Wielkiej Brytanii i Polski. Tę pierwszą wypisali z Unii sami Brytyjczycy, Polskę wypisuje polski rząd.
Nie
chodzi już o to, z jaką prędkością Polska będzie teraz jechać, ale czy w
ogóle gdziekolwiek pojedzie. Sens lutowej wizyty kanclerz Angeli Merkel
w Warszawie sprowadzał się do pytania: Czy Polska wraz z Niemcami
jedzie ku zjednoczonej Europie, czy zostaje na peronie? Od Szydło
kanclerz usłyszała: Zostajemy.
Idzie dla
Polski trudny czas. Kraje UE straciły cierpliwość – umawiały się na
Polskę Geremka, dostały Polskę Kaczyńskiego. W Brukseli powtarzają: Unia
jest dobrowolnym klubem i jak się nie podoba, to niech rząd RP otwarcie
powie Polakom, że chce opuścić Wspólnotę. W wielu stolicach już
zacierają ręce. Pieniądze oszczędzone na Polsce (grube miliardy euro z
funduszy strukturalnych, spójności, dopłat do rolnictwa i dotacji)
chętnie wezmą inne kraje bardziej potrzebujące, solidarne z uchodźcami,
przestrzegające norm demokratycznych itd.
Niestety,
nie odzyskamy szybko dawnej reputacji ani zaufania. Czeka nas praca na
lata. To historyczna odpowiedzialność Kaczyńskiego, Dudy, Szydło,
Waszczykowskiego i całego bezwolnego otoczenia prezesa PiS.
Nie
tłumaczy was ani kult jednostki, jakim otaczacie swego wodza, ani wasz
cynizm, koniunkturalizm czy fanatyzm. Waszego wodza nie tłumaczy urojona
wina Tuska za śmierć Lecha Kaczyńskiego w katastrofie smoleńskiej,
osobisty resentyment i pragnienie zemsty – bez względu na cenę, jaką
zapłaci za to Polska i Europa. Wy, ludzie tej władzy, przejdziecie do
historii jako najwięksi po 1989 r. szkodnicy i destruktorzy Polski,
którzy zaprzepaścili dorobek poprzedników.
Polacy
nie mogą pozwolić temu rządowi na „Polexit”, którego przedsmakiem było
czwartkowe liberum veto z najgorszej tradycji szlacheckiej anarchii. To
obywatele Polski zdecydowali w referendum o naszym członkostwie w Unii.
Dlatego dziś opozycja i demokratyczne społeczeństwo muszą przejąć ciężar
dyplomacji proeuropejskiej. Tysiące ludzi, którzy wychodzą na ulice
naszych miast pod flagami Unii, muszą się stać ambasadorami Polski w
Brukseli.
I całe szczęście, że mamy Tuska,
którego propaganda nazywa pogardliwie „niemieckim kandydatem”. Teraz to
on, kierując się polską racją stanu i patriotyzmem (wiem: patos), będzie
robił, co można, by zahamować proces wyciągania Polski z Unii i
ograniczać straty.
W 60. rocznicę traktatów
rzymskich polscy demokraci wyrośli z ducha „Solidarności” z przerażeniem
patrzą, jak rząd PiS trwoni dorobek ostatnich 27 lat transformacji i 13
lat członkostwa w UE. Prof. Bronisław Geremek, jeden z ojców
założycieli wolnej, demokratycznej Polski, który 6 marca skończyłby 85
lat, przewraca się w grobie.
Wątpliwości niemieckiego "Die Welt": Polska zemści się za porażkę. "Czy warto było za taką cenę wybierać przeciętnego Tuska?"
"Ta sprawa będzie miała daleko idące konsekwencje, dla Polski i dla Unii Europejskiej".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
209. Furia Michnika: „Pisizm jest
Furia Michnika: „Pisizm jest uleczalny. Dorn wyszedł z PiS
wyleczony. Jak zwierzę w Wigilię - mówi ludzkim głosem”. Spotkanie
zakłócone!
Sielankową atmosferę pogadanki szefa „GW” w Płocku zepsuło wrzucenie świecy dymnej do sali, w której odbywało się spotkanie.
Michnik w Płocku - zadyma i przerwane spotkanie - 14.03.2017
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
210. Jarosław KurskiRuszyła
Jarosław Kurski
Ruszyła maszyna zohydzania Tuska. Za kompleks Kaczyńskiego, za 27:1... Ale tu nie chodzi tylko o zemstę
Szef MON oskarża: były premier dopuścił się "zdrady dyplomatycznej". Chodzi o Smoleńsk
Żądza zemsty nie ma granic....
http://wyborcza.pl/7,75968,21530256,macierewicz-donosi-na-tuska-do-prokuratury.html
Michnik w amoku żali się... austriackiej prasie: "Kaczyński i rząd zrobią wszystko, by zniszczyć naszą gazetę!"
„Musimy robić dobrą i uczciwą gazetę. Tak zresztą staramy się
robić. Raz nam to wychodzi lepiej, a raz gorzej” - powiedział naczelny
"GW" w wywiadzie dla austriackiego dziennika…
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
211. Jarosław KurskiTa afera
Jarosław Kurski
Ta afera nie ma precedensu w historii III RP, nie wolno pozwolić jej przyschnąć
Tej sprawie nie wolno pozwolić przyschnąć - Jarosław Kurski komentuje
aferę Wacława Berczyńskiego, który chwalił się, że doprowadził do
unieważnienia kontraktu na śmigłowce dla polskiej armii, a teraz uciekł
do USA. Wolne media, w tym Gazeta Wyborcza, uczyni wszystko, by wyjaśnić
ją do samego spodu - zapowiada Jarosław Kurski.
List gończy za Berczyńskim? Ziobro odpowiada Platformie: Niepoważne, najpierw rzetelne śledztwo
gończy, podjęcie przez prokuratora czy sąd określonych czynności
procesowych, musi być poprzedzone rzetelnym śledztwem - powiedział MS
Zbigniew Ziobro, odnosząc się do pytania posłów PO, kiedy wyda list
gończy za b. szefem podkomisji smoleńskiej dr Wacławem Berczyńskim.
Komunikat MON
Minister Obrony Narodowej poinformował prokuraturę o złożeniu fałszywego zawiadomienia o przestępstwie przez posłów PO.
Minister Obrony Narodowej złożył zawiadomienie o
podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez posłów PO polegającego na
złożeniu fałszywego zawiadomienia o przestępstwie przekroczenia przez
MON uprawnień, które miało rzekomo polegać na ujawnieniu informacji
niejawnych osobom nieuprawnionym.
Posłowie PO składając zawiadomienie wiedzieli, że przestępstwa takiego nie popełniono.
Zgodnie z art. 238 Kodeksu karnego fałszywe zawiadamianie o
popełnieniu przestępstwa jest penalizowane, dlatego Minister Obrony
Narodowej został zmuszony powiadomić prokuraturę o możliwości
popełnienia przestępstwa przez posłów PO.
mjr Anna Pęzioł-Wójtowicz
Rzecznik prasowy MON
Jarosław Kurski:
Ta sprawa nie ma precedensu w historii III RP. Dewastuje wiarygodność Polski jako członka NATO
Ta sprawa nie ma precedensu w historii III
RP. Dewastuje wiarygodność Polski jako członka NATO, a nawet zwykłego
partnera handlowego.
Szefowie
koncernu lotniczego Boeing mogą być pewnie dumni z inwestycji w swojego
wieloletniego pracownika Wacława Berczyńskiego. Koszty jego studiów w
Ameryce i udzielonego mu...
Establishment w narożniku dziejów. "Timmermans przybędzie z wizytą do Polski. Do samego Adama Michnika"
Krystyna Grzybowska
"Poniekąd prywatnie i wcale się nie zdziwię, że całkiem
prywatnie wypowie się na temat łamania zasad konstytucji przez
niepraworządny parlament oraz rząd".Frans Timmermans, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej,
holenderski polityk i „ulubieniec” narodu polskiego, co można
potwierdzić czytając o nim opinie forumowiczów na niemal wszystkich bez
wyjątku portalach, w tym słusznych i wiernopoddańczych wobec
brukselskiej elity rządzącej półmiliardową społecznością europejską -
przybędzie z wizytą do Polski. Nie do jakiejś Szydło albo innego Dudy,
ale do samego Adama Michnika na imprezę „Gazety Wyborczej”.
Poniekąd prywatnie i wcale się nie zdziwię, że całkiem prywatnie wypowie
się na temat łamania zasad konstytucji przez niepraworządny parlament
oraz rząd. Ciekawa jestem, czy zajmie stanowisko w sprawie nie
zamieszczania na łamach GW reklam przez spółki
skarbu państwa, a przede wszystkim ograniczania przez nie prenumeraty
tej wpływowej gazety, wpływowej w kraju i za granicą, zwłaszcza
zachodnią. Czy ewentualnym wystąpieniem w jej obronie wpłynie na wzrost
sprzedaży GW i podniesie słupki poparcia dla
orientacji politycznej, walczącej o powrót do władzy, bo się jej
to należy jak psu micha. O tę michę wszak chodzi i zwycięstwo ideologii
lewicowo - centrowo-liberalnej, czy jak jej tam, reprezentowanej przez
miłą sercu Timmermansa, Platformę Obywatelską.
Jarosław Kurski ujawnia: Frans Timmermans Człowiekiem Roku "Gazety Wyborczej". Wart pałac Paca, a Pac pałaca...
Laudację wygłosi były premier i szef MSZ Włodzimierz Cimoszewicz.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
212. HGW sadzi drzewo z
HGW sadzi drzewo z Timmermansem. Wiceprzewodniczący KE: Nie spotkam się z nikim z polskiego rządu, nie prosili o to. ZDJĘCIA
"Jestem gościem prezydent Warszawy i było dla mnie wielkim zaszczytem, że mogłem z panią prezydent zasadzić to drzewo".
Człowiek roku „Gazety Wyborczej” Frans Timmermans przybył
do Warszawy, gdzie spotkał się m.in. z Hanną Gronkiewicz-Waltz. Wraz
z prezydent Warszawy wziął udział w uroczystym… zasadzeniu drzewa.
Odpowiedział też na kilka pytań polskich dziennikarzy.
Hanna Gronkiewicz-Waltz wraz z Timmermansem uroczyście zasadzili dąb
w warszawskim Ogrodzie Saskim. Wydarzenie miało upamiętnić 60-lecie
Traktatów Rzymskich.
Następnie prezydent Warszawy i wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej oddali hołd przed Grobem Nieznanego Żołnierza.
Timmermans
znalazł też chwilę dla dziennikarzy i odpowiedział na kilka pytań.
Tłumaczył m.in. dlaczego nie spotkał się z żadnym przedstawicielem
polskiego rządu.
– powiedział i dopytywany dodał:
Pytany o ewentualne sankcje wobec Polski za nieprzyjmowanie imigrantów, stwierdził:
Co w sprawie obligatoryjnej relokacji imigrantów? Timmermans nie pozostawia wątpliwości:
– stwierdził Timmermans.
Frans Timmermans Człowiekiem Roku "GW". "To szczególny dzień"
Debatę rozpoczyna Adam Michnik:
-
Dzisiaj dla nas, ludzi "Gazety", szczególny dzień. Obchodzimy
dwudzieste ósme urodziny. Przez te lata staraliśmy się bronić wartości
europejskich, demokratycznych, wartości racjonalnej gospodarki rynkowej,
praw człowieka, demokracji parlamentarnej, pluralizmu, tolerancji,
ludzkiej godności.
Redaktor naczelny przedstawia panelistów: wśród
nich są profesor z SWPS i były korespondent prasy niemieckiej w Polsce
Klaus Bachmann, francuska publicystka i była redaktor naczelna "Le
Monde" Sylvie Kauffmann oraz bułgarski politolog, szef Centrum Strategii
Liberalnych w Sofii Iwan Krastew
Adam Michnik: - Nie
ma między nami sporu, odczułem sporą radość, że Macron wygrał. Ale
zaniepokoiło mnie, że od 1945 żadna taka organizacja jak Front Narodowy
nie dostała tyle głosów. Chciałem zapytać teraz Klausa Bachmana, jak by
zinterpretował, że sytuacja w Niemczech przed wyborami jest radykalnie
odmienna. Jak spoglądamy dziś na Niemcy, żaden z obserwatorów nie wyraża
niepokoju, że siły ekstremalne, jak Alternatywa, czy Pegida, mogą
zdominować scenę polityczną. Zawsze w Polsce nas straszono Niemcami, a
dziś widzę, że to najbardziej stabilna, przewidywalna i życzliwa Polsce
demokracja.
Klaus Bachman: - Mamy faktycznie system
polityczny w Niemczech, który po wojnie został zbudowany nie tylko przez
Niemców. Był pewien nacisk polityczny, który nie został bardzo
zmieniony po drodze. Ten system został zbudowany, by chronić obywateli
przed państwem, a sąsiadów przed Niemcami. Tę funkcję spełnia bardzo
dobrze, jest duża decentralizacja władzy. Wiele zjawisk, które
obserwujemy w Polsce, byłoby niemożliwe w Niemczech do przeprowadzenia,
bo władza jest rozproszona w landach, samorządach, związkach zawodowych.
To powoduje, że kto bierze jedno, ma przeciwko sobie pozostałą część.
W
Polsce często słyszę, że system jest zabetonowany, gdzie nowicjusze nie
mają szans dostać się do polityki. Taki system mamy też w Niemczech. On
powoduje, że każdy, kto zakłada nową partię, musi przejść gehennę, jak
to robili Zieloni przez kilkadziesiąt lat. Teraz przerabia to samo
Alternatywa dla Niemiec.
Człowiek
Roku "Gazety Wyborczej". Adam Michnik: Zawsze straszyli nas Niemcami, a
dziś to jeden z najbardziej przychylnych Polsce krajów [RELACJA WIDEO]
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
213. Adam MichnikKaczyński i
Adam Michnik
Kaczyński i PiS zapisują kolejny rozdział w księdze dziejów polskiej...
Uroczystość Człowiek Roku
'Gazety Wyborczej': Frans Timmermans, Andrzej Rzepliński, były prezes
Trybunału Konstytucyjnego i obrońca jego niezależności oraz dziennikarz i
publicysta 'Wyborczej' Maciej Stasiński (Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta)Zło dyktatury zdołaliśmy przekształcić w demokratyczne państwo prawa;
gospodarkę nakazową w rynkową; satelita ZSRR stał się członkiem NATO i
Unii. Dziś polityka PiS-u znów wiedzie nas na obrzeża cywilizowanego
świata.
To, że wybitny polityk europejski i przyjaciel
Polaków przyjął od nas wyróżnienie i przybył do nas, to dla „Gazety
Wyborczej” wielki zaszczyt. Usłyszeliśmy od niego: „Unia Europejska to
nie jest projekt ekonomiczny, tylko polityczny z mocnym moralnym
fundamentem. Powstała nie po to, żeby stworzyć wspólną walutę i
jednolity rynek, znieść kontrole graniczne, ale by w Europie nigdy
więcej nie wybuchła wojna”.
Przewidywanie
jest bardzo trudne, zwłaszcza przyszłości – mawiają Anglosasi. Spróbujmy
jednak. Chodzi o Europę i o Polskę. Frans Timmermans powiada, że
„Polacy kochają wolność”. My też jesteśmy o tym przekonani. Dlatego
polska opinia w ogromnej większości jest proeuropejska. I dlatego nikt z
partii Jarosława Kaczyńskiego nie formułuje postulatu opuszczenia Unii.
Wszelako polityka PiS
– wewnętrzna i zagraniczna – prowadzi nieuchronnie do eliminacji Polski
z Europy lub co najmniej do całkowitej jej marginalizacji. A jeszcze
niedawno byliśmy wzorem transformacji posttotalitarnej. Zło partyjnej
dyktatury zdołaliśmy przekształcić w parlamentarną demokrację i
demokratyczne państwo prawa; gospodarkę nakazowo-rozdzielczą w rynkową;
satelita ZSRR stał się członkiem NATO i Unii.
Moje
pokolenie przez lata powtarzało: dążymy do wolności Polski i człowieka w
Polsce. Marzenie się spełniło, ale dziś te dwie wolności są zagrożone.
Polska stała się „chorym człowiekiem” Europy. Bezsilnej, wyizolowanej z
Unii Polsce będzie nieuchronnie zagrażać Rosja owładnięta duchem wielkorosyjskiego imperializmu.
Retoryka i polityka nacjonalizmu
zainicjowana przez Jarosława Kaczyńskiego to prezent dla Putina. Ów
nacjonalizm skłóca Polskę z sąsiadami. Wzbudza niepokój także wśród
ważnych biskupów Kościoła katolickiego. Wszak pamiętają słowa Jana Pawła
II: „Od unii lubelskiej do Unii Europejskiej”. A Kaczyński i PiS
prowadzą nas od Unii do zapyziałej krainy nazwanej dwa wieki temu przez
Stanisława Kostkę-Potockiego Ciemnogrodem. Zapisują kolejny rozdział w
księdze dziejów polskiej głupoty.
Ale nie
reprezentują przecież całej Polski. To nie jest Polska opozycji
demokratycznej i „Solidarności”, Kuronia i Geremka, Mazowieckiego i
Bartoszewskiego, Miłosza i Szymborskiej, Herberta i Tischnera,
Kołakowskiego i Giedroycia, Turowicza i Kisiela, Konwickiego i Wajdy.
Ich Polska dochowuje wierności tradycji europejskiej, chrześcijańskiej,
demokratycznej, oświeconej. Dziś jest wdzięczna opinii europejskiej,
która piętnuje deprawowanie naszego kraju, pełzający zamach stanu,
zaduch demagogii i ksenofobii, którym oddychamy, i pseudoreligię, która
zamienia krzyż, znak Męki Pańskiej, w kij bejsbolowy.
Havel mówił, że „być Europejczykiem to żyć w prawdzie i tolerancji”. Oczywiście Europa
zawsze miała też brzydką twarz. Twarz okrutnych despotyzmów,
prześladowań politycznych i religijnych, stosów inkwizycji i gilotyny
terroru jakobińskiego, który głosił: „Bądź bratem albo cię zabiję”.
Wreszcie twarz nazizmu i bolszewizmu.
Kołakowski
pisał: „Kiedy nienawidzimy prawdziwie, jesteśmy bezkrytyczni zarówno
względem nas samych, jak względem tego, czego nienawidzimy”. Nienawiść
„przeciwstawia naszą totalną i bezwarunkową słuszność równie totalnej,
bezwarunkowej i nieuleczalnej nikczemności innych. (…) W moim szale
niszczenia sam zniszczeniu ulegam”.
Oceniał,
że „gotowość do kompromisu, bez tchórzostwa i bez konformizmu, zdolność
do usuwania nadmiaru wrogości bez czynienia ustępstw w tym, co się
uważa za jądro sprawy, jest to sztuka, która z pewnością nikomu bez
trudu nie przychodzi jako dar naturalny. Od naszej umiejętności
przyswajania sobie tej sztuki zależy wszelako los demokratycznego ładu
na świecie”.
Przyszłość zależy od nas. Czas
zrozumieć, że droga do odbudowy polskiego miejsca w Unii prowadzi przez
przyjęcie euro. By tego dokonać, trzeba się zdobyć na sprzeciw wobec
rządów Kaczyńskiego. Od naszej zdolności do aktywnego sprzeciwu wobec
smogu chamstwa i nienawiści, który nas zalewa od kilkunastu miesięcy,
zależy, jaką Polskę zostawimy naszym dzieciom. Pamiętajmy, historia nas
nauczyła, że nic nie jest niemożliwe, jeśli się tego naprawdę chce.
Frans Timmermans: Razem możemy stawić czoło każdemu globalnemu wyzwaniu. Tylko nie dajmy się skusić nacjonalizmowi
"Ci ludzie to empiryczny dowód na istnienie fajnej Polski". Gala nagrody "Człowieka Roku Gazety Wyborczej"
Frans Timmermans odebrał w Warszawie nagrodę "Człowieka Roku" od
redakcji "Gazety Wyborczej". Wyróżnienie otrzymał za obronę polskiej
demokracji, a dziennikarze chcieli podkreślić, że Polska nie zamierza
wychodzić z Unii Europejskiej.
- Drodzy przyjaciele, co człowiek może powiedzieć po tych wszystkich
pochwałach? Przede wszystkim bardzo dziękuję za to wielkie wyróżnienie.
Nie jestem przekonany, że zasłużyłem, ale przyjmuję je z pokorą - mówił
wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej podczas gali "Gazety
Wyborczej". Laudacją dla Fransa Timmermansa wygłosił Włodzimierz
Cimoszewicz, pochwały pod jego adresem wygłosił również redaktor
naczelny, Jarosław Kurski.
- To człowiek, który od ponad roku prowadzi bezskuteczny i
jednostronny dialog z polskim rządem, domagając się przestrzegania
konstytucji, traktatów i zasad praworządności. Chcemy pokazać, że
większość Polaków sprzeciwia się wyprowadzania naszego kraju z Unii
Europejskiej - tłumaczył przyznanie nagrody "Człowieka Roku" Kurski.
Laudacja Cimoszewicza
- Jesteśmy bardzo wdzięczni za to, co robi Frans Timmermans i Komisja
Europejska. Chciałbym podzielać pana nadzieję, że jest czas dialogu,
choć jest to trudna nadzieja. Wspólnie wierzymy w to, że przez
wywieranie presji możliwa jest zmiana tego scenariusza - powiedział
Włodzimierz Cimoszewicz. Były premier, chwaląc Timmermansa, diagnozował
również przyczyny rosnącej popularności prawicowych polityków w Europie.
Jego zdaniem, zwycięstwo wyborcze PiS jest zasługą nowej grupy
wyborców, która nie radzi sobie w życiu prywatnym i zawodowym. - Warto
przy tej okazji zastanowić się nieco głębiej, dlaczego mogło dojść do
takiej sytuacji w naszym kraju. Dlaczego jednym udaje się uniknąć
niebezpieczeństwa demagogii i populizmów, a innym nie. Ja mam silne
wrażenie, obserwując od wielu lat to, co się dzieje w świecie, że choć
zmieniał się zawsze, to teraz zmienia się szybciej, głębiej,
wszechstronniej. Doprowadziło to do takiej sytuacji, że jest wielu ludzi
niezadowolonych. Nie radzą sobie z adaptacją do nowych warunków
gospodarczych, społecznych, kulturowych - stwierdził Cimoszewicz.
Timmermans: Żaden polityk nie jest bezkarny
Frans Timmermans omówił podczas gali "Gazety Wyborczej" problemy, z
jakimi boryka się Komisja Europejska w stosunkach z polskim rządem. -
Moja pierwsza myśl będzie dotyczyła wolności prasy. Tego, co przez wiele
lat w wolnym świecie uważaliśmy za oczywiste – że demokracja nie może
funkcjonować bez wolności prasy. Teraz to jest kwestionowane - ocenił. -
W ciągu ostatnich kilku lat demokracja została zredukowana do gry o
sumie zerowej. Jeśli wygram wybory, to ja ustalam zasady. To ja mówię,
co mówi konstytucja. Społeczeństwo nie może tak funkcjonować - wyliczał
Timmermans.
Jak zapewnił wiceszef Komisji Europejskiej, nawiązując do sytuacji w
Polsce, żaden polityk czy sędzia nie jest bezkarny. - Wiecie państwo, że
uczestniczę w trudnym dialogu z polskim rządem na temat państwa prawa.
Jesteśmy strażnikami traktatów europejskich i musimy zapewnić ich
przestrzeganie. Ale jest coś ważniejszego. Nasza demokracja po
zakończeniu okupacji i opresji, po zakończeniu podziału Europy. Będę
walczył aż do śmierci, aby nie pozwolić, by Europa była podzielona -
wskazał.
Michnik: PiS to smog nienawiści i chamstwa
Z kolei Adam Michnik, chwaląc wysiłki Timmermansa na rzecz dialogu z
polskim rządem ws. praworządności, ostro określił rządy PiS jako "smog
chamstwa i nienawiści". Według redaktora naczelnego gazety, tylko
zdecydowana proeuropejska orientacja Polaków nie prowadzi Jarosława
Kaczyńskiego do wniosku, że należy wyjść z Unii Europejskiej.
"Przyszłość zależy od nas. Czas zrozumieć, że droga do odbudowy
polskiego miejsca w Unii prowadzi przez przyjęcie euro. By tego dokonać,
trzeba się zdobyć na sprzeciw wobec rządów Kaczyńskiego. Od naszej
zdolności do aktywnego sprzeciwu wobec smogu chamstwa i nienawiści,
który nas zalewa od kilkunastu miesięcy, zależy, jaką Polskę zostawimy
naszym dzieciom" - napisał Michnik w komentarzu dla "Gazety Wyborczej".
Źródło: Gazeta Wyborcza
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
214. Adam Michnik w Pile: "PiS po
Adam Michnik w Pile: "PiS po raz drugi wyborów nie wygra"
Spotkanie Adama Michnika ze zwolennikami KOD w Pile (Tomasz Cylka)
Jeśli pozwolimy rządzić PiS-owi przez
drugą kadencję, to znaczy że wolimy Polskę, która przypominać będzie
Białoruś niż prężny kraj zachodnioeuropejski - mówił Adam Michnik na
spotkaniu z mieszkańcami Piły.
Redaktor
naczelny „Gazety Wyborczej” przyjechał na debatę „Co z tą Polską?",
którą zorganizował pilski KOD. Próbował odpowiedzieć na wiele pytań
stawianych przez jego sympatyków. Przypomniał żartobliwie, że kiedyś
przepowiedział zwycięstwo Bronisława Komorowskiego: – Byłem też pewien,
że Brexit i Trump przegra, więc do moich przekonań nie należy się przywiązywać...
http://poznan.wyborcza.pl/poznan/7,36001,21808752,adam-michnik-w-pile-pis-po-raz-drugi-wyborow-nie-wygra.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
215. Adam Michnik w Gorzowie. "Nie
Adam Michnik w Gorzowie. "Nie możemy oddać Polski walkowerem tym gówniarzom"
Nie sądziłem, że mogę doprowadzić do łez panią
Monikę – zaczął redaktor Adam Michnik, nawiązując do wprowadzenia Moniki
Twarogal z gorzowskiego KOD-u. – Traktuję to jako olbrzymi komplement,
ale też jako niespodziankę. Myślałem, że do łez doprowadzam zupełnie
inne kobiety – Beatę Szydło, Beatę Kempę... Okazuje się, że czasem do
łez mogę doprowadzić przyzwoitych ludzi. Przepraszam.
Zobacz galerię zdjęć ze spotkania z Adamem Michnikiem
Poniedziałkowe spotkanie w bibliotece Herberta w Gorzowie
trwało ponad dwie godziny. To była pełna troski i refleksji rozmowa o
dzisiejszej Polsce. Polsce, w której władza coraz głośniej zaczyna
brzydzić się wartościami europejskimi. I o Polakach, którzy powinni się
tej władzy przeciwstawić.
– Przez lata
Polska była wzorem, była pokazywana jako kraj sukcesu, jako przykład. W
tej chwili funkcjonuje jak chory człowiek w Europie. Polityka rządu PiS
jest fatalna. W Polsce już nawet trudno o groteskę, bo to, co ten rząd
robi, jest bardziej groteskowe niż kabaret. Nikt nie jest tak śmieszny
jak Kaczyński, który wita panią Szydło wracającą z Brukseli po wielkim
„sukcesie” politycznym – 27 do jednego. A oni nie do końca czują, jak
bardzo są śmieszni. To jest szkodliwe demolowanie państwa prawa. To jest
izolowanie Polski w Europie. To, co pani Szydło naopowiadała w Sejmie,
to jest pierwszy krok do wyprowadzenia Polski z Europy. To nie są
żarty. Tu się będą decydowały losy Polski na najbliższe co najmniej sto
lat – komentował w Gorzowie Adam Michnik.
Przekonywał,
że PiS chce w Polsce wprowadzić model państwa putinowskiego. – Oni mają
pewien model państwa, który – to już widać – nie ma nic wspólnego z
modelem europejskiej demokracji. Chodzi o to, aby – jak Putin –
zostawiać takie dekoracje: parlament, który nic nie może; wybory,
które o niczym nie decydują. To pewien rodzaj państwa autorytarnego, w
którym o wszystkim decyduje wódz. Oczywiście Putin stoi na czele
wielkiego, atomowego mocarstwa. U nas jest taki mały Putin, taki
„liliputin” – zaznaczał redaktor naczelny "Gazety Wyborczej".
I
ostrzegał: – Oni nie oprzytomnieją. Będą nasz kraj psuli każdego dnia.
Nie miejmy żadnych złudzeń. Prawie 30 lat temu był możliwy kompromis z
Jaruzelskim, dziś nie wierzę w żaden kompromis z Kaczyńskim. Trzeba się
zastanowić, w jaki sposób ich odsunąć od władzy. To, co będzie, zależy
od nas. Jeżeli my się nie poczujemy odpowiedzialni za rezultat wyborów, to oddajemy walkowerem Polskę gówniarzom.
Obszerna relacja ze spotkania z Adamem Michnikiem w „Magazynie Lubuskim” w piątek w "Gazecie Wyborczej".
Dziennikarz TVP uderzony podczas spotkania z Michnikiem. „Wy pisowskie mordy”
Ekipa telewizyjna realizowała materiał o historii „Gazety Wyborczej”.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
216. Czerska w sioku!
Sejm Dzieci. Co tam się działo! 'UE należy zniszczyć' - to namiastka wiadomości
Pierwszego czerwca, jak co roku, zebrał się Sejm Dzieci i Młodzieży. Wielu młodzi posłowie zaskoczyli swym radykalizmem.
Michał Cywiński - wystąpienie z 1 czerwca 2017 r.
XXIII sesja Sejmu Dzieci i Młodzieży
Erwin Rabarijoely - wystąpienie z 1 czerwca 2017 r.
XXIII sesja Sejmu Dzieci i Młodzieży
Jakub Szostek - wystąpienie z 1 czerwca 2017 r.
XXIII sesja Sejmu Dzieci i Młodzieży
Podejrzany o odpalenie świecy dymnej na spotkaniu z Michnikiem usłyszał zarzuty
Spotkanie z Michnikiem w Płocku zorganizował je tamtejszy KOD. Zarzut rozproszenia zgromadzenia usłyszał we wznowionym dochodzeniu mężczyzna podejrzany o odpalenie świecy dymnej podczas zorganizowanego w marcu przez KOD w Płocku (Mazowieckie) spotkania z redaktorem naczelnym „Gazety Wyborczej” Adamem Michnikiem.
Mężczyzna nie przyznał się do popełnienia czynu i odmówił składania wyjaśnień
—powiedział prokurator rejonowy w Płocku Norbert Pęcherzewski.
Jak dodał, zarzucane podejrzanemu rozproszenie zgromadzenia zostało jednocześnie zakwalifikowane jako występek o charakterze chuligańskim.
W sprawie trwają czynności końcowe
—zaznaczył prokurator Pęcherzewski.
Zarzut, dotyczący podłożenia świecy dymnej w trakcie marcowego spotkania z szefem „Gazety Wyborczej” został przedstawiony w ramach postępowania, jakie na skutek zażaleń zostało wznowione po wcześniejszym umorzeniu.
Spotkanie z Michnikiem, które na kilkanaście minut zostało przerwane przez odpalenie świecy dymnej, odbywało się 14 marca w Spółdzielczym Domu Kultury w Płocku. Podejrzany o odpalenie świecy dymnej został zatrzymany przez policję tuż po incydencie. W ramach wszczętego wtedy dochodzenia usłyszał zarzut z art. 160 par. 1 Kodeksu karnego, dotyczący narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, za co grozi do 3 lat pozbawienia wolności.
Postępowanie to, z powodu braku wyczerpania znamion przestępstwa, zostało umorzone w maju. W uzasadnieniu tej decyzji, jak informowała płocka Prokuratura Rejonowa - argumentowano m.in., że okoliczności zdarzenia nie wskazywały na to, by odpalenie świecy dymnej spowodowało bezpośrednie zagrożenie życia lub zdrowia - nikt z uczestników spotkania nie uskarżał się na pogorszenie stanu zdrowia, nie wzywano pogotowia ratunkowego, nie było paniki, a salę przewietrzono i spotkanie kontynuowano.
Na decyzję o umorzeniu dochodzenia wpłynęły zażalenia, które złożyły dwie osoby mające w postępowaniu formalnie status pokrzywdzonych - jako uczestnicy spotkania, znajdujący się najbliżej miejsca odpalenia świecy. Osoby te nie odniosły żadnych obrażeń, a w ramach dochodzenia zostały przesłuchane w charakterze świadków.
Prokuratura, rozpoznając zażalenia, uznała podnoszoną w nich możliwość innej oceny prawnej czynu, tym razem w związku z art. 260 Kodeksu karnego, który mówi, że kto przemocą lub groźbą bezprawną udaremnia przeprowadzenie odbywanego zebrania lub takie zebranie rozprasza, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. Na tej właśnie podstawie prawnej zdecydowano jeszcze w maju o kontynuowaniu postępowania.
Zgodnie z art. 57a par. 1., „skazując za występek o charakterze chuligańskim, sąd wymierza karę przewidzianą za przypisane sprawcy przestępstwo w wysokości nie niższej od dolnej granicy ustawowego zagrożenia zwiększonego o połowę”.
W marcowym spotkaniu z Michnikiem w Płocku uczestniczyło ok. 100 osób. Zorganizował je tamtejszy KOD. Jeszcze przed rozpoczęciem wydarzenia grupa, która liczyła - według różnych relacji świadków - od kilku do kilkunastu osób, wznosiła okrzyki „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”. Później, już w trakcie spotkania, na sali, którą opuszczały właśnie dwie młode osoby, pojawił się wśród zgromadzonych gęsty dym. Spotkanie przerwano, by przewietrzyć pomieszczenie. Tuż po zdarzeniu policja zatrzymała osiem osób, w tym mężczyznę podejrzanego o odpalenie świecy dymnej.
W przypadku pozostałych siedmiu osób prowadzono postępowanie w związku z art. 51 Kodeksu wykroczeń, czyli dotyczącym zakłócenia porządku publicznego. Ostatecznie pięć osób ukarano mandatami karnymi, a wobec dwóch innych osób podjęto decyzję o odstąpieniu od ich ukarania z uwagi na brak danych, dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia czynu.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
217. Trump przyjedzie do Polski pełnej niepokoju
By BARTOSZ T. WIELINSKIJULY 2, 2017
https://www.nytimes.com/2017/07/02/opinion/trump-przyjedzie-do-polski-penej-niepokoju.html?action=click&contentCollection=Opinion&module=Translations®ion=Header&version=pl-PL&ref=en-US&pgtype=article
An anti-government demonstration in Warsaw this month.
Credit
Alik Keplicz/Associated Press
WARSZAWA — Na kilka dni przed wizytą Donalda Trumpa w Polsce sytuacja polityczna w kraju wciąż się pogarsza, jak to się dzieje od listopada 2015 roku.
To wtedy Polska, pod nowo wybranymi rządami narodowo-konserwatywnej partii Prawo i Sprawiedliwość kierowanej przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego zaczęła schodzić z drogi demokracji i praworządności. Pierwszą ofiarą stał się Trybunał Konstytucyjny, który po trwającej rok batalii prawnej wyłonił się ponownie w nowym składzie, gwarantującym pełną podległość partii rządzącej. Podobnie polskie radio i telewizja, kiedyś o wiele bardziej niezależne, teraz emitują czystą propagandę, wychwalającą rząd i demonizującą partie opozycyjne oraz całą Unię Europejską.
Miesiąc temu prezydent Andrzej Duda zignorował wyrok Sądu Najwyższego. Następnie rząd udzielił sobie władzy do uchylania niemal każdej decyzji prezydentów miast. 10 czerwca policja zatrzymała Władysława Frasyniuka, legendarnego przywódcę Solidarności, ruchu, który stawił opór radzieckiej dominacji w latach osiemdziesiątych i prawdziwego bohatera polskiej opozycji demokratycznej. Frasyniuk został siłą usunięty z demonstracji przeciwko faktycznie rządzącemu w Polsce prezesowi Kaczyńskiemu. 25 czerwca kolejna antyrządowa demonstracja została zaatakowana przez bojówkarzy skrajnej prawicy. Rzeczniczka Prawa i Sprawiedliwości miała po tym zajściu powiedzieć, że ma zrozumienie dla napastników.
Wśród wielu sygnałów ostrzegawczych, jakie rozlegają się w Polsce, ten był szczególnie złowrogi. Ale czy to może obecnie wzbudzić niepokój w Białym Domu? W przeszłości z pewnością by tak było. Tym razem – nie wiemy.
Continue reading the main story
Prezydenci Stanów Zjednoczonych odwiedzający Polskę po upadku komunizmu w 1989 roku mieli zawsze jasną świadomość tutejszej sytuacji politycznej. Zwyczajowo wyrażali podziw dla Polski, która z zimnej wojny wyszła jako kraj zniszczony, a zdołała się odrodzić i na powrót zająć należne jej miejsce w rodzinie krajów Zachodu.
Pamiętam, jak w 1997 roku w Warszawie Bill Clinton oświadczył, że zmaganie Polski z reżimem komunistycznym zmieniło bieg historii. Byliśmy z tego bardzo dumni. Sześć lat później, w przededniu poszerzenia Unii Europejskiej, George W. Bush w czasie swojej wizyty chwalił moich rodaków jako dobrych obywateli Europy i dobrych przyjaciół Stanów Zjednoczonych. Z kolei Barak Obama w czerwcu 2014 roku mówił w Warszawie o swoim wielkim podziwie dla społeczeństwa otwartego, jakie Polska zbudowała w ostatnim ćwierćwieczu.
Prezydent Trump ma przemawiać w Polsce w najbliższy czwartek. Jak zapowiedział Biały Dom, podobnie jak jego poprzednicy, prezydent uświetni swą wizytę w Warszawie dłuższym przemówieniem na tematy polityczne.
Jednak co powie, jak na razie pozostaje przedmiotem domysłów. Czy będzie chciał głębiej podzielić Unię Europejską i zantagonizować jej członków? Czy sprzeciwi się imperializmowi rosyjskiemu i obieca, że będzie bronił jej sąsiada, Ukrainę, w wojnie hybrydowej, którą wypowiedziała jej Rosja?
Nie wiemy.
Ale istnieje jeszcze inna kwestia. Otóż smutną prawdą jest, że prezydent Trump odwiedzi Polskę bardzo odmienną od tej, w której przemawiali jego poprzednicy.
Kaczyński, kiedyś członek Solidarności, która przyczyniła się do ostatecznego rzucenia Związku Radzieckiego na kolana, jest teraz w Polsce szarą eminencją. Zyskał pełną kontrolę nad rządem i udowodnił, że nie ma żadnych skrupułów, by zniszczyć instytucje demokratyczne w kraju.
Po przejęciu Trybunału Konstytucyjnego, następne na liście są sądy niższych instancji. Kaczyński i jego kolesie chcą doprowadzić do podporządkowania sędziów ministrowi sprawiedliwości, co pozwoliłoby rządowi ingerować w wyroki.
Sejm już pracuje nad projektami ustaw pozwalających na to. Jeśli się tak stanie, nastąpi oficjalny koniec praworządności w Polsce. Prezes Kaczyński będzie kontrolował wszystko. Pozostałości wolnych mediów odejdą w przeszłość, tak samo jak skuteczna opozycja, a Polska powróci do opresyjnych praktyk politycznych z lat osiemdziesiątych.
Podobny zwrot następuje w polskiej polityce zagranicznej. Rząd Polski głośno krytykuje Unię Europejską, powtarzajac, że nie jest ona w stanie sprostać globalnym wyzwaniom. Wiosną tego roku polski minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski radośnie pozował do zdjęć z Marine Le Pen, szefową skrajnie prawicowego Frontu Narodowego we Francji. Jej klęska w wyborach prezydenckich, które odbyły się przed paroma tygodniami, była gorzkim rozczarowaniem dla polskich elit rządzących.
Tuż przed tymi wyborami prezydent Duda publicznie pochwalił „nieuniknioną zmianę”, jaką reprezentują ruchy populistyczne na Zachodzie i ostrzegał polityków, by nie stawali na ich drodze. Środowiska opiniotwórcze popierające władze w Polsce przedstawiały niemieckich i francuskich populistów jako potencjalnych sprzymierzeńców i współautorów nowego ładu politycznego, który przekształci Europę na ich własny narodowo-konserwatywny obraz.
Na szczęście wygląda na to, że wiatry się zmieniają. Żadna partia populistyczna nie zdołała w ostatnim czasie wygrać wyborów w Europie. Przegrały w Austrii, Holandii i Francji, a posługujący się populistycznymi hasłami konserwatyści z trudem się utrzymali w niedawnych przedterminowych wyborach w Wielkiej Brytanii.
W rezultacie polski rząd jest w Europie osamotniony. Nawet Victor Orban, premier Węgier, który tłumił demokrację we własnym kraju, szuka obecnie rozejmu z resztą Europy. Unia Europejska przygotowuje się do kroku naprzód i silniejszej integracji, tymczasem mój kraj pozostanie z tyłu.
W Polsce w tygodniach poprzedzających wizytę prezydenta Trumpa zadajemy sobie pytanie, czy pochwali on czy skrytykuje narodowo-konserwatywny rząd, który nie przestaje spychać kraju coraz to dalej z drogi demokracji i poszanowania praw człowieka.
Nie wiem, co prezydent Trump powie w Warszawie. Jest on w najlepszym razie nieprzewidywalny. W najgorszym, jak utrzymują jego przeciwnicy, nie jest w stanie pełnić funkcji zwierzchnika sił zbrojnych Ameryki. Wydaje się jednak, że tradycyjna amerykańska dyplomacja wciąż jeszcze ma w swych szeregach rzeszę ekspertów i profesjonalistów, którzy nadal mają wpływ na działania Białego Domu. Stany Zjednoczone potrzebują ściśle zintegrowanej Europy. A ta jedność jest w oczywisty sposób zagrożona, jeśli nadal będzie przeciwko niej występował obecny polski rząd.
Byłoby zatem roztropnie, aby doradcy Trumpa dokładnie przyjrzeli się tutejszej sytuacji. Pomimo ciepłego przyjęcia, z jakim przypuszczalnie spotka się prezydent, jest kwestią zasadniczej wagi, by skupił się na erozji demokracji w Polsce i zaznaczył, że proces ten nie leży w interesie Ameryki.
Zdrowa demokracja w Polsce jest kwestią zasadniczej wagi dla obu naszych krajów i prezydent Trump powinien to powiedzieć, głośno i wyraźnie.
Bartosz T. Wieliński jest redaktorem działu zagranicznego “Gazety Wyborczej”, jednego z największych polskich dzienników, założonego przez opozycję demokratyczną w Polsce w 1989 roku.
Artykuł przełożony z języka angielskiego na zamówienie New York Times przez Magdę Heydel.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
218. Jarosław KurskiKończy
Jarosław Kurski
Kończy się 27 lat historii demokratycznej Polski. Zaczyna się autorytaryzm
PiS dzierży dziś pełnię władzy sądowniczej. To bat na polityków opozycji, opornych samorządowców, niezależnych dziennikarzy.
To symboliczna zbieżność w czasie. We wtorek ...
http://wyborcza.pl/7,75968,22087001,koniec-panstwa-prawa-idzie-autorytaryzm-komentarz-jaroslawa.html#BoxGWImg
PiS się umacnia, PO traci. Poparcie dla partii politycznych [SONDAŻ]
Gdyby wybory odbyły się w połowie lipca,
na Prawo i Sprawiedliwość zagłosowałoby 36 proc. ankietowanych, a na
Platformę Obywatelską - 22 proc. Tak wynika z sondażu Kantar Millward
Brown SA dla "Faktów" TVN i TVN 24.
Oznacza to, że partia rządząca zyskała
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
219. Naczelnemu „GW” strasznie
Naczelnemu „GW” strasznie cuchnie? Internauci odpowiadają: „Okna się na Czerskiej nie…
"Czy musimy żyć w tym smrodzie jeszcze długo?" - lamentuje Adam Michnik.
Naczelny „Wyborczej” opublikował absurdalny tekst, w którym
skarży się, że w Polsce „strasznie cuchnie”. Internauci podjęli wyzwanie
odszukania źródła tego smrodu! Zobacz komentarze
Internautów na Twitterze.
— pyta się Adam Michnik.
— lamentuje.
— nawołuje naczelny „GW”.
Jarosław Kurski:
Demokracja umiera w ciszy. Zaniechanie opozycji będzie oznaczać jej współudział
Zamach na Sąd Najwyższy - to jest ten kruchy, decydujący moment, w
którym zaniechanie opozycji będzie oznaczać jej współudział, wespół z
PiS-em, w zbrodni przeciw konstytucji
Parlamentarzyści zaraz rozjadą się na wakacje.
Okazuje się, że trudno bronić Polski przed samymi Polakami. Przed
fanatyczną czołówką PiS-u, służalczością ich posłów, koniunkturalizmem
ludzi z politycznego awansu, dogmatyzmem relatywistów i symetrystów,
gadulstwem pięknoduchów, niezgulstwem opozycji, wreszcie przed tym, co
chyba najgorsze – obojętnością wielu z nas wobec okradania nas z
wolności, praw i godności.
Przez 27 lat szliśmy na Zachód ku Europie, teraz idziemy na Wschód.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
220. jak mu duszno,to niech sobie
kupi w aptece tlen w aerozolu,pomaga
serdeczne pozdrowienia
gość z drogi
221. U nas w Polsce zamiast
U nas w Polsce zamiast Putina, jest taki Liliputin.
I on myśli, że on Polakom da radę? Hitler i Stalin nie dał rady. Oni
też się skończą, pytanie tylko kiedy. Niech oni wreszcie pękną, tego wam
życzę - zakończył Michnik.
Adam
Michnik: - Wszystko tu już powiedziano, chcę powiedzieć trzy zdania z
imieniu tej generacji, która miała do czynienia z takimi prokuratorami i
sędziami, których chce nam zafundować Ziobro i Kaczyński. Oni od
pierwszej sekundy wiedzieli, że mają podpisywać kwity, które były pisane
w Komitecie Centralnym. Teraz nic się nie zmieniło, z tym, że kwity
będą pisane na Nowogrodzkiej. Nikomu nie życzę, nawet Kaczyńskiemu,
żeby ich osadzali tacy ludzie, tej moralności. Ja im życzę, żeby ich
osądzali demokratycznie wybrani sędziowie.
Jacek
Żakowski: - Tu jest cała Polska poza PiS-em. To jest niesamowite, że
nam się udaje coś razem robić w takich momentach. Musimy pamiętać o
Tomku Piątku. Macierewicz i jego tajemnice, być może te tajemnice są
naszym nieszczęściem. Tłum: Jesteśmy z Piątkiem.
Oni niszczą niezależne sądownictwo. Niszczą polskie państwo - mówi pan
Robert. Teraz skierował swoje słowa do prezydenta Andrzeja Dudy: ?Jak
podpiszesz będziesz siedział? i tłum skanduje: ?Jak podpiszesz będziesz
siedział?.
http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/14,87090,22101243.html#BoxGWImg
Chamstwo Michnika! Naczelny „Wyborczej” wulgarnie do dziennikarza po pytaniu o brata: „Jak ty sku**ysynu zmądrzejesz!”. WIDEO
"Kiedy przeprosi pan za brata, który był stalinowskim mordercą?" - pytał Michnika dziennikarz tvp.info.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
222. Co za histeria! Wicenaczelny
Co za histeria! Wicenaczelny „GW”: „To otwarcie na oścież wrót
do uwięzienia „zdradzieckich mord” - każdego, kogo wskaże prezes PiS”
„Czy zostały nam tylko bezsilność, wściekłość i upokorzenie? Poczucie porażki i daremnemu trudu? Przeciwnie”.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
223. kto za to płaci?
Bodnar i Michnik w Gdańsku mówią młodzieży z całej Europy o demokracji
Europejska Konferencja Młodzieży potrwa od czwartku do niedzieli. To cykl warsztatów, w których bierze udział 60 osób w wieku 25-35 lat z Europy, w tym Rosji i Bałkanów. Temat przewodni: Co dziś kształtuje światopogląd młodych Europejczyków oraz jak czerpać z doświadczeń przemian społeczno-politycznych w Polsce i innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej.
W czwartek, w pierwszy dzień konferencji, uczestnicy spotkali się z Adamem Bodnarem, rzecznikiem praw obywatelskich oraz Adamem Michnikiem, redaktorem naczelnym „Gazety Wyborczej”, a także działaczem opozycji antykomunistycznej i więźniem politycznym. Słuchacze dowiedzieli się o obecnych protestach w Polsce przeciwko niszczeniu trójpodziału władzy oraz jak w latach '80 opór stawiała "Solidarność".
A my zapytaliśmy obu prelegentów, jak dziś rozmawiać z młodymi ludźmi. Wielu z nich w ostatnich dniach wzięło udział w protestach, ale z badań wynika, że wśród tych najmłodszych - 18-25 lat - pójdzie na wybory zaledwie co piąty, a ośmiu na dziesięciu nigdy potem swojego pierwszego wyboru politycznego nie powtórzy.http://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/7,35612,22159412,dominik-dorzuci-wideo-bodnar-i-michnik-w-gdansku-mowia-mlodziezy.html#BoxLokRadLink
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
224. Kto za to płaci?
michael
225. czarownice Michnika zaklinaja rzeczywistość :)
Katarzyna Kolenda-Zaleska
Andrzej Duda może sędziego zaprzysiąc. Gniew PiS i prezesa byłby straszny, ale...
Jeśli prezydent się dopiero rozkręca, to obywatele są już całkiem nieźle rozkręceni i nie pozwolą na zawłaszczanie sądów Andrzej Duda
zwierzył się Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, że rozkręca się powoli. Tak
ze dwa lata. Dwa lata prezydentury minęły i można powiedzieć, że jest
już faktycznie lekko rozkręcony.Do tej pory sprawiał wrażenie człowieka w letargu, który bez refleksji podpisuje...
Dominika Wielowieyska
Jesteśmy świadkami twardej rozgrywki abp. Gądeckiego i Jarosława Kaczyńskiego
Prawdziwa wojna w obozie rządzącym mogłaby
się rozpocząć tylko wtedy, gdyby notowania Zjednoczonej Prawicy w
sondażach gwałtownie zaczęły spadać Do
zawetowania ustaw o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym
zmusiły Andrzeja Dudę nie tylko uliczne protesty, ale także trzeźwa
kalkulacja i wsparcie Kościoła. Bez postawienia się „dobrej zmianie”
prezydent prawdopodobnie nie miałby szans na reelekcję.
Michnik chwali Stalina za odebranie Polsce Wilna?! „On nie chciał zrobić nic dobrego, ale zrobił coś dobrego”. WIDEO
„Ja szczęśliwy jestem, że dzisiaj Wilno jest litewską stolicą” - powiedział Adam Michnik.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
226. Furia Wielowieyskiej w
Furia Wielowieyskiej w "Gazecie Wyborczej": „Zakłamanie w obozie PiS jest modelowe. Rozdają sobie…
Czytając chaotyczny komentarz Wielowieyskiej ma się wrażenie,
że poziom frustracji i bezradności przewyższa intelektualny poziom
autorki.
Frustracja, żal, bezradność i panika – tak można określić
wściekły atak na Prawo i Sprawiedliwość, który przypuściła naczelna
propagandzistka „Gazety Wyborczej” Dominika Wielowieyska. Co tak boli
panią redaktor? Wszystko! Sukcesy mediów konserwatywnych, awanse ludzie
prawicy oraz zmiana narracji TVP z lewicowej
i liberalnej na konserwatywną. Pomieszanie z poplątaniem? Nie! To zwykła
furia sfrustrowanej, dramatycznym spadkiem sprzedaży „GW” oraz wysokimi sondażami PiS, „księżniczki” salonu mediów III RP.
– pisze Wielowieyska, choć jej rys bardziej przypomina czasy rządów PO - PSL, niż „dobrej zmiany.”
To jednak
nie koniec frustracji dziennikarki z Czerskiej. Do jednego worka wrzuca
kilka zupełnie przypadkowych spraw i aspektów obecnej rzeczywistości. Manipulacja
goni tam manipulację, a nad każdym zdaniem unoszą się opary absurdu.
Wielowieyska atakuje więc Annę Sadurską, prezesa PKN Orlen Wojciecha Jasińskiego oraz prezesa Jacka Kurskiego i Beatę Szydło. Wszystko to spina jedną klamrą nepotyzmu.
– grzmi Wielowieyska w „Gazecie Wyborczej”.
Na koniec dostaje się oczywiście samemu Jarosławowi Kaczyńskiemu.
– konkluduje Wielowieyska.
Czytając
chaotyczny komentarz Dominiki Wielowieyskiej ma się wrażenie, że poziom
frustracji i bezradności przewyższa intelektualny poziom autorki. Łatwo
to zrozumieć. Pani Wielowieyska tęskni za „starymi czasami”, gdy koledzy z PO, PSL i SLD
rządzili w spółkach skarbu państwa, a te przelewały setki milionów
złotych dla „Agory”. Dziennikarka chciałaby, by z honorami przyjmowano
ją znowu w gabinetach władzy, a na każde jej skinienie, politycy
padaliby na twarz. Złote czasy! Państwowe instytucje zamawiały tysiące
egzemplarzy „Gazety Wyborczej”, a brylująca w TVP pani Wielowieyska uchodziła za wzór do naśladowania. to już n ie wróci. Została więc wściekłość i amok.
wb
Serwis Wirtualnemedia.pl opracował dane Związku Kontroli Dystrybucji Prasy. Wynika z nich, że w sierpniu br. wszystkie dzienniki odniosły spadki. Najwięcej jednak traci „Gazeta Wyborcza”. W zestawieniu - sierpień 2016 r. do sierpnia 2017 r. - dziennik kierowany przez Adama Michnika stracił 23,30 proc.
Dodatkowo w sierpniu br., w porównaniu do poprzedniego miesiąca również najwięcej straciła „Wyborcza”. Średnia sprzedaż ogółem zmalała o 5,54 proc.
Jak przypominają wirtualnemedia.pl „w połowie października ub.r. podwyższono cenę egzemplarzową większości wydań „GW”.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
227. "to już n ie wróci. Została więc wściekłość i amok."
ta pańcia ,tak już ma od zawsze ,taka mała "przemądrzajka"
gość z drogi
228. Czerska straszy: "Ziobro i
Czerska straszy: "Ziobro i PiS zaciskają pętlę. Jeszcze śpisz? Obudzi cię łomot do drzwi". Internauci…
"Mechanizm szykan się rozkręca. PiS kontroluje policję i
prokuraturę. Nie zdarza się, żeby odstąpiły od zarzutów i kar" - napisał
redaktor "GW".
— tak rozpoczyna się tekst Wojciecha Czuchnowskiego, dziennikarz „Gazety Wyborczej”.
— rozwija Czuchnowski. Zdaje się, że już wiadomo, jak „GW” będzie tłumaczyć słabą frekwencję na antyrządowych demonstracjach.
Jak zniszczyć dobrą zmianę i PIS? Schetyna ma gotową receptę. Podzielił się nią z dziennikarzami. "Trzeba wymienić…
"Ten rząd jest słaby, żaden minister nie nadaje się do rządzenia".
Schetyna poprowadzi opozycję do zwycięstwa? Celiński: "Jest na to za głupi"
"Schetyna to nie jest przywódca na miarę czasu" - stwierdził Andrzej Celiński.
Lider Obywateli RP przyznaje wprost: "Pieniędzy musimy szukać u Sorosa albo innego miliardera"
"Od dwóch lat żyję w stanie permanentnego wzmożenia rewolucyjnego" - mówi Paweł Kasprzak.Za manifestowanie dostaje pan pieniądze? pyta Magdalena Rigamonti Pawła Kasprzaka, lidera ruchu Obywatele RP, prezesa Fundacji Wolni Obywatele RP.
Rozmowa z przywódcą ruchu, który blokuje miesięcznice smoleńskie,
a ludzi czczących pamięć ofiar katastrofy pogardliwie nazywa „braćmi
smoleńskimi”, ukazała się w „Dzienniku Gazecie Prawnej”.
-– odpowiada Kasprzak.
Teraz za manifestowanie pieniędzy nie dostaje, choć zdarzało mu się to za komuny. Jak przyznaje potrzeby ma duże, bo ma czterech synów, w tym dwóch niepełnosprawnych, a najmłodszy ma autyzm. Na Obywateli RP poświęca sto procent swojego czasu, choć etatu w fundacji nie ma.
— stwierdza.
Przeciwko
komu prowadzi „rewolucję”? Przeciwko tym, którzy „Opowiadają się
za karą śmierci, nie chcą w Polsce uchodźców, mają gdzieś
równouprawnienie par homoseksualnych, a nawet prawa kobiet”.
Deklarację Obywateli RP podpisało 70 osób. Na sugestie dziennikarzy, że to mało, Kasprzak odpowiada:
To Obywatele RP kupili białe róże podczas ostatnich protestów w sprawie reformy.
— uzupełnia lider ruchu.
Lider Obywateli przyznaje, że poszukuje pieniędzy na swoją działalność w Europie .
Niedawno był w Brukseli na posiedzeniu „Friends of Europe”.
Usłyszał, że pieniądze na działania demokratyczne przekazywane
są rządowi, samorządom i różnym państwowym instytucjom. Uświadamiał
im więc ,że „Polsce i na Węgrzech trzeba omijać ścieżkę rządową”.
— twierdzi.
— dopytuje dziennikarka.
— mówi.
Pieniędzy
potrzebują na pomoc prawną, sprzęt nagłośnieniowy, na ulotki.
I na biuro, które już jest „wynajęte od miasta
po preferencyjnych stawkach”.
Jak twierdzi, na koncie fundacji jest obecnie 130 tys złotych. Spraw w sądzie przeciwko działaczom Obywateli RP – 800.
Wydawca "Gazety Wyborczej" sprzedaje działkę w Warszawie. Media to już poboczny biznes Agory
Nie jest to jedyna tego typu transakcja Agory w ostatnim czasie
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
229. Awantura na spotkaniu z
Awantura na spotkaniu z Michnikiem. Wszechpolacy chcieli wręczyć mu wiadro smoły. Gwałtowna reakcja Adamowicza.…
"Adamowicz nazwał też nas faszystami, co jest bardzo
uwłaczające naszemu środowisku, gdyż jako środowisko narodowe zawsze
walczyliśmy z…
Adam Michnik pojawił się 7 listopada w Gdańsku, aby pod
patronatem Pawła Adamowicza opowiedzieć o swoich przemyśleniach na temat
niepodległości Polski. Na spotkaniu przywitała go grupa Młodzieży
Wszechpolskiej, która chciała wręczyć mu wiadro smoły, wznosząc przy tym
okrzyki: „Kłamstwa Michnika do śmietnika”. W obronie Michnika stanął…
sam Paweł Adamowicz.
Kiedy Adamowicz starał się odepchnąć Wszechpolaków od Michnika, obecni na spotkaniu ludzie zaczęli wołać „faszyści” oraz „won”.
Jak przekonują organizatorzy akcji, była ona odpowiedzią na zeszłoroczną prowokację Jacka-Hugo Badera dziennikarza „GW”, który wymalowany na czarno udał się na Marsz Niepodległości.
Działacze
Młodzieży Wszechpolskiej złożyli również prywatny akt oskarżenia
przeciwko Adamowiczowi, w którym zarzucają mu, że ich poniżył i naruszył
nietykalność cielesną. Prywatny akt oskarżenia członkowie MW złożyli w Prokuraturze Okręgowej w Gdańsku.
Prezes Okręgu Pomorskiego MW Michał
Białek powiedział, że działacze organizacji tuż po rozpoczęciu wykładu
chcieli wręczyć Michnikowi w ramach happeningu wiaderko z substancją
imitującą smołę.
— dodał.
Podpisany pod prywatnym aktem oskarżenia Aleksander Jankowski dodał, że prezydent Gdańska miał go odepchnąć ręką.
— powiedział działacz MW.
Zdaniem Białka prezydent Gdańska „po raz kolejny udowodnił, że nie dorósł do demokracji”.
— ocenił lider pomorskiej MW.
Rzecznik prasowy prezydenta Gdańska Magdalena Skorupka-Kaczmarek powiedziała, że zarzuty działaczy MW są nieprawdziwe.
— dodała.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
230. TO JUZ JEST KONIEC, OSTATNIA MASKA SPADŁA, KWIK
Szydło stosuje prostacki szantaż. Za pomocą argumentu ofiary zmienia...
Bartosz T. Wieliński
W sporach z Unią Europejską władze w Warszawie znieważają polskie ofiary zbrodni hitlerowskich i sowieckich.
Rząd
Prawa i Sprawiedliwości domaga się, by świat szanował polską historię.
Oczywiście - w wersji czarno-białej, jednoznacznie bohaterskiej i
męczeńskiej. Taką wersję przeszłości mają za granicą promować polskie
ambasady i Instytuty Polskie.
Być może w dzieło włączy się Mel Gibson lub Clint Eastwood. Jeden z tych...
http://wyborcza.pl/7,75968,22665560,premier-szydlo-stosuje-prostacki-szantaz-za-pomoca-argumentu.html#BoxGWImg
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
231. Absurdalne rozważania
Absurdalne rozważania dziennikarki „GW” w niemieckim „Die Zeit”: Kiedy Polska, kraj o…
„To zaczęło się od Smoleńska. Katastrofy wywołanej przez niektórych pasażerów TU-154M, którzy nie potrafili się zamknąć”.
„Nazywam się Iza. Jestem Polką i mam 31 lat. Mieszkam
w Warszawie i dorastałam w lewicowo-alternatywnym środowisku. Moi
znajomi z Zachodu pytają mnie coraz częściej co się dzieje w moim kraju.
Są zdziwieni protestami w centrum Warszawy i prawicową przemocą. […]
Pytają czy moje miasto stoi w dziś tam gdzie w 1931 stał Berlin, zanim
naziści doszli do władzy. Mogę ich uspokoić, tak daleko sprawy jeszcze
nie zaszły” - pisze Izabela Szumen, dziennikarka „Gazety Wyborczej”
i pisma „Vice” na łamach niemieckiego tygodnika „Die Zeit”.
Jak zaznacza Szumen „Polska przypomina dziś raczej Białoruś sprzed
20 lat, gdy dyktator Aleksander Łukaszenka opuścił kurs zachodni,
a Zachód przyglądał się temu bezsilnie”.
—pisze Szumen i pyta: jak mogło do tego dojść?
—wyjaśnia dziennikarka „GW”. Jak
twierdzi „od razu pomyślała, że katastrofa została spowodowana przez
przestarzały samolot, złą pogodę i „być może przez niektórych pasażerów,
którzy nie potrafili się zamknąć i nalegali, aby piloci lądowali,
pomimo złej pogodzie i ciężkiej mgły na słabo wyposażonym
lotnisku w Smoleńsku”.
—przyznaje Szumen. Według
niej „starzy, religijni ludzie ze wsi i małych miasteczek, którzy
wcześniej nie mieli poglądów politycznych, zmobilizowali się w swej
złości na obcą moc”.
—czytamy na łamach „Die Zeit”. Zdaniem
Szumen protesty na Krakowskim Przedmieściu dały początek „nowym
prawicowym ruchom, które rozładowywały swoja nienawiść do liberalnego
mieszczaństwa” i ostatecznie do „zwycięstwa PiS w wyborach”.
Jednoczesnie dziennikarka „GW” twierdzi, że „liberałowie ponoszą współodpowiedzialność za zwycięstwo prawicy”.
—żałuje Szumen. Według
niej „my, wykształceni, młodzi, wielkomiejscy Polacy nagle
uświadomiliśmy sobie, że nie doceniliśmy potencjału politycznego
prowincji, gniewu osób starszych i przegranych”.
—twierdzi dziennikarka „GW”. Jak zaznacza „pierwszy marsz nacjonalistyczny, przeciwko któremu demonstrowała, miał miejsce w 2009 roku.
—podkreśla Szumen. Jak twierdzi „uspokaja ją to, że w Polsce wciąż jest opozycja, która nie da się sterroryzować przez rząd PiS”.
—podsumowuje Szumen.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
232. TO JUZ JEST KONIEC
Oskarżeń pod adresem rządzących o faszyzm nie ma końca… Najpierw
próbowano wykorzystać w perfidny sposób zafałszowane obrazy z Marszu
Niepodległości, teraz chce się wyjątkowo absurdalnie wciągnąć PiS
do sprawy neonazistów, o których opowiedziano w materiale „Superwizjera”
TVN.
Ileż tu pomieszania spraw! Kurski dokonuje perfidnej zbitki,
sugerując że uczestnicy Marszu Niepodległości są takimi samymi
neonazistami jak noszący mundur SS-manów
radykałowie. Okazuje się, że nawet KRRiT staje się narzędziem
pisowskiego reżimu. W tak krótkim tekście spotęgowano iście imponującą
ilość fobii…
— odpowiedział stanowczo dziennikarz Filip Memches.
Ale Jarosław Kurski, tak ochoczo przypisując PiS-owi faszyzm,
zapomniał o podstawowych faktach. Organizacja, o której mowa w materiale
TVN – Duma i Nowoczesność – nie wyrosła wcale w czasach rządów PiS. Lecz Platformy Obywatelskiej.
— przypomina Stanisław Janecki, publicysta tygodnika „Sieci” i portalu wPolityce.pl.
— dodaje dziennikarz Sławomir Sieradzki.
Jest reakcja szefa MSWiA i prokuratury
Dziennikarze
TVN24 przeniknęli do środowiska polskich neonazistów. Efekty swojego
śledztwa zaprezentowali w programie "Superwizjer" TVN. Szef MSWiA
Joachim Brudziński zapowiedział interwencję w tej sprawie. Bada ją
również prokuratura.
Duma i Nowoczesność
Dziękujemy
TVN za darmową reklamę naszego stowarzyszenia w telewizji publicznej.
Otrzymujemy sporo polubień, e-maili i darowizn na konto. W końcu
dotarliśmy do szerszej publiczności. Zdecydowana większość ludzi potrafi
oddzielić to co robi DiN od 7 lat, od tego co robi Przewodniczący DiN
prywatnie. Jeszcze raz dziękujemy i czekamy na drugi odcinek :)
Wyborcza szaleje! Nikt już jej nie słucha więc zadaje pytanie: czy Polacy są głupi? Ostra reakcja internautów i Patryka Jakiego
„Gazeta Wyborcza” tracąc wpływy i popularność wyraźnie
się na Polaków obraziła. Michnik i grupa redaktorów z Czerskiej nie
mogą zrozumieć zaakceptować, że nasi rodacy mają w większości poglądy
zupełnie inne niż oni. Redaktorzy, którzy akceptują innego myślenia niż
własne zadają więc pytanie: Czy Polacy są głupi?
Artykuł napisany przez filozofa i socjologa Bartosza Kuźniarza ma na
łamach „Wyborczej” dać odpowiedź, dlaczego PiS ciągle cieszy się dużym
poparciem wyborców. Według autora i redakcji „GW” odpowiedź jest prosta:
Polacy są po prostu głupi!
-„A co, jeśli Polacy są głupi? Mamy takiego wyborcę, jakiego sobie wychowaliśmy” – czytamy w artykule.
-„Problemem jest sam lud, którego przedstawiciele zmienili się z
obywateli w konsumentów, a potem dokonali jeszcze bardziej diabelskiej
wolty zamieniając gazetę u telewizor na smartfona z dostępem do
internetu” – dodaje Bartosz Kuźniarz.
-„Trzeba sobie wyobrazić oderwane hasła i obrazy, zasłyszane
strzępy myśli, z trudem maskowane kompleksy – wstając z kolan, polewamy
się szampanem, pull up. Pull up, kieszeń podatnika, 27 do 1,
Lewandowski, dziadek z Werhmachtu – bo to właśnie one, a nie
jakiekolwiek spójne argumenty stanowią ideowe zaplecze współczesnej
polityce.”
Na te słowa w ostry i ironiczny sposób zareagował wice-minister Sprawiedliwości Patryk Jaki.
„Jest prosta odpowiedź. Zlikwidować wybory i demokracje. Powołać
„Radę Mędrców” z gazeta.pl, natemat etc. i oni będą podejmowali
wszystkie decyzje a nie ci głupi Polacy.
P.S Od spraw gospodarki będą ludzie z „planu Petru”.
Jest prosta odpowiedź. Zlikwidować wybory i
demokracje. Powołać „Radę Mędrców” z gazeta.pl, natemat etc. i oni będą
podejmowali wszystkie decyzje a nie ci głupi Polacy.
P.S Od spraw gospodarki będą ludzie z „planu Petru”. pic.twitter.com/WbiD5UxuQK
— Patryk Jaki (@PatrykJaki) January 21, 2018
Oto jak na ten wpis zareagowali internauci.
pic.twitter.com/OhajdLO6gx
— Brat Wodza " class="wp-smiley" style="height: 1em; max-height: 1em;" /> (@BratWodza) 21 stycznia 2018
Mnie wychowała moja babcia Polka i dziadek też Polak. W życiu nie podali by ręki „Polakom” ,którzy redagują gw.
Nie udało się nas wychować katowniami,pałami, propagandą i to ich boli najbardziej.
Kuźniarz???Nie słyszałem.
— prof. W.A.P.N.O. (@SiepioA) 21 stycznia 2018
Przez 70 lat próbowali prać mózgi Polakom Nie udało się dlatego wyją
— Chief Rob (@ChiefRob3) 21 stycznia 2018
Kilka lat temu, Michnik, pisał, że „Polacy nie
zasłużyli na elity, jakie mają”. Oczywiście, zasłużyli na lepsze i to
już się zmieniło. Ale syndrom „jedyniesłuszności” trwa w środowisku
gazecianym niezmiennie. Całe szczęście, że wielu Polaków odrzuciło
toksyczną agitkę z Czerskiej
— Wojciech Ładny (@wojciechladny1) 21 stycznia 2018
Trudno jednak oczekiwać, że żyjąca od dekad we własnym matrixie
„sekta wyznawców Adama” z Czerskiej zrozumie, o co internautom chodzi.
Lewacka chęć stworzenia „nowego człowieka” wciąż jest głęboko
zakorzeniona w mentalności kierownictwa „GW” i komentatorów gazety.
Dlatego żadna sensowna odpowiedź na pytanie o przyczyny popularności PiS
z tamtej strony nie padnie. Jedyne czego można oczekiwać to kolejne
serie obraźliwych słów pod adresem Polaków.
„Gazety Wyborczej” w TVN24 snuł teorie o tym, że Antoni Macierewicz tuż
przed dymisją rozpoczął "grę teczkami". Macierewicz przed dymisją zaczął grać teczkami, wyjął teczki na
Morawieckiego – powiedział dziennikarz "Wyborczej". Gdy był pytany przez
Pawła Lisickiego, redaktora naczelnego "Do Rzeczy" skąd ma taką wiedzę
odpowiedział – z "Gazety Wyborczej".
Na te "rewelacje" szybko zareagował Antoni Macierewicz. – W związku z
oszczerczą wypowiedzią Seweryna Blumsztajna, kieruję sprawę na drogę
sądową – napisał na Twitterze były minister.
Teraz wątpliwości Blumsztajna rozstrzygnie sąd.
11 stycznia 2018 AntoniMacierewicz został powołany przez swojego
następcę, Mariusza Błaszczaka, na przewodniczącego Podkomisji ds.
Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego pod Smoleńskiem (podkomisji
powołanej przy Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa
Państwowego).
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
233. Co za manipulacja! Michnik
Co za manipulacja! Michnik zestawia antysemicką agitkę Gomułki z działaniami prezesa PiS. Pretekst? Dyskusja o Marcu'68...
"To jest trucicielska broń władzy, po którą władza zawsze sięga i często skutecznie".
Wydarzenia z marca 1968 r. nauczyły nasze pokolenie, że sprzeciw
wobec władzy dyktatorskiej ma sens, i że może być skuteczny - zgodzili
się b. opozycjoniści w PRL Adam Michnik i Jan Lityński podczas dyskusji, która w niedzielę odbyła się w Muzeum POLIN w Warszawie.
W najbliższych dniach minie 50. rocznica tzw. wydarzeń marcowych -
kryzysu politycznego, studenckich protestów, walki frakcji wewnątrz PZPR oraz fali antysemickiej propagandy.
— podkreślił podczas dyskusji
Michnik, który zwrócił uwagę, że opozycjoniści z marca 1968 r. odegrali
kluczową rolę przy powstaniu np. Komitetu Obrony Robotników czy podczas
strajków dających początek Solidarności.
Adam Michnik 50 lat temu
- dokładnie 4 marca 1968 r. - decyzją komunistycznych władz został
bezprawnie skreślony z listy studentów Wydziału Historycznego na UW (razem z Henrykiem Szlajferem). Powodem usunięcia Michnika z UW (relegowany
z uczelni był również Szlajfer) był udział w studenckiej demonstracji
przeciwko cenzurze oraz przekazywanie informacji o protestach
zagranicznym dziennikarzom. Michnik należał do tzw. komandosów, czyli
grupy zbuntowanej młodzieży, opowiadającej się za rozszerzeniem
swobód obywatelskich.
Analizując wydarzenia sprzed 50 lat Michnik
zastanawiał się nad tym, kto podejmował decyzje dotyczące kampanii
przeciwko konkretnym osobom, m.in. takim intelektualistom jak Paweł
Jasienica czy Antoni Słonimski.
— mówił Michnik, dodając, że prawdopodobnie zajmowała się tym wyspecjalizowana komórka w bezpiece.
Redaktor
i publicysta „Gazety Wyborczej” wymienił też trzy elementy, które
do czasów współczesnych pozostają dziedzictwem ruchu marcowego 1968 r.
— powiedział Michnik.
Zwrócił
uwagę, że dzięki wydarzeniom marcowym uwyraźnił się fakt, że istnieje
nie tylko „międzynarodówka dyktatur” (zbrojnie interweniujących m.in.
w Czechosłowacji), ale również międzynarodowe środowisko opozycji wobec
tych dyktatur.
Wśród metod, którymi posługuje się dyktatorska władza, Michnik wymienił antysemityzm.
— mówił Michnik. Dodał też, że taką bronią jak nacjonalizm czy ksenofobia władza nie może bawić się bezkarnie.
— mówił Michnik.
Przypomniał
też, że Kościół katolicki i jego przywódca w 1968 r. prymas Polski
kard. Stefan Wyszyński zachował się wstrzemięźliwie wobec antysemickiej
propagandy. Według Michnika, powodem takiego stanowiska było to,
że Wyszyński, podobnie jak Gomułka, zdawał sobie sprawę, że wielu
Polaków jest podatnych na antysemickie hasła, a występując przeciwko nim
można się narazić dużej części polskiego społeczeństwa.
Redaktor „Gazety Wyborczej” podkreślił też, że to właśnie nagonka antysemicka, którą rozpętały władze PRL, najbardziej przebiła się do świadomości świata zachodniego.
— podkreślił.
O mitach Marca ‘68 mówił Jan Lityński, który przed 50 laty studiował na UW matematykę
i był jednym z organizatorów studenckich wystąpień. Podobnie jak
Michnik za swoją ówczesną działalność opozycyjną trafił do więzienia.
— powiedział Lityński, który wspominał, że w PRL kłamstwo było nie tylko powszechnie używane, ale wręcz obowiązywało w życiu publicznym.
Wśród
mitów dotyczących wydarzeń marcowych Lityński wymienił m.in.
przekonanie, że nie było wówczas więzi między
inteligencją, a robotnikami.
—
mówił b. opozycjonista, dodając, że Grudzień 1970 r. i ówczesne,
również krwawo stłumione protesty robotników na Wybrzeżu, był
kontynuacją wolnościowych dążeń z Marca ‘68.
— mówił Lityński.
Dawny działacz opozycji demokratycznej w PRL
zwrócił także uwagę, że to po fali zatrzymań i aresztowań, a także kar
więzienia w 1968 r. wykształcił się standard postępowania
z komunistyczną bezpieką, w tym odmawianie wszelkiej współpracy
z peerelowski śledczymi.
— podkreślił Lityński.
Dodał, że i dzisiaj - tak jak 50 lat temu - wraca sposób myślenia, który cechował władze PRL-u.
— mówił Lityński.
Uchwała ws. Marca '68 r. "Komunistyczne władze nie reprezentowały woli Narodu, a jedynie Moskwy"
komunistyczne w 1968 r. uruchamiając antysemickie wiece nie
reprezentowały woli Narodu, a jedynie Moskwy; jednak komunistami byli
także Polacy, za których wypada przeprosić wyrzucone wówczas rodziny
polskie pochodzenia żydowskiego, przepraszamy - głosi projekt uchwały
złożony w Senacie przez senatora Jana Żaryna (PiS).
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
234. A to dobre! Adam Michnik
A to dobre! Adam Michnik przez lata jątrzył i atakował, teraz chce łączyć Polaków
Adam Michnik w artykule wstępnym do weekendowej „Gazety
Wyborczej” pisze o potrzebie wzajemnego zrozumienia Polaków.
Zrozumienie, dowodzi publicysta jest możliwe przez „smak detalu”
i „tylko przez opowieści konkretnych ludzi”.
— pisze Adam Michnik w „Gazecie Wyborczej”.
Przekonuje, że aby zrozumieć Kościół katolicki w Polsce trzeba pamiętać nie tylko o papieżu Janie Pawle II, kardynale Stefanie Wyszyńskim, jak też o ks. Józefie Tischnerze i ojcu Tadeuszu Rydzyku.
Jeżeli
Polacy chcą zrozumieć siebie, dowodzi Adam Michnik, muszą pamiętać,
że dla naszej literatury są ważni nie tylko Miłosz, Konwicki, Herbert,
Szymborska, ale i tacy pisarze jak Rafał Ziemkiewicz, Marcin Wolski,
Bronisław Wildstein.
Redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” apeluje, żeby spróbować „opowiedzieć o swoich losach”.
— stwierdził i dodał, że temu ma służyć cykl publikacji „GW” „Nieznani bohaterowie naszej niepodległości”.
ems/”Gazeta Wyborcza”
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
235. Wyborcza” w amoku! Nazywa
Wyborcza” w amoku! Nazywa prezesów sądów powoływanych przez Zbigniewa Ziobrę „Misiewiczami” i posługuje się zmanipulowanym…
Szokujący paszkwil na niezawisłych sędziów w „Gazecie
Wyborczej”! Redakcja z Czerskiej nazywa ich „Misiewiczami Ziobry”.
Dziennikarze posiłkują się „raportem” Helsińskiej Fundacji Praw
Człowieka, które swoje ustalenia oparła na rozmowach z zaledwie
20 sędziami odwołanymi przez ministra sprawiedliwości. Raport aż roi się
od nieścisłości i zwykłych manipulacji i w żaden sposób nie oddaje
sytuacji w polskim sądownictwie. Polemiki z tym dokumentem podjął się
wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak.
„Gazeta Wyborcza” cytuje tezy raportu fundacji i oczywiście dorzuca
swoje trzy gorsze. Atakuje więc sędziów, którzy zdecydowali się
na objęcie stanowisk po odwołanych przez ministra prezesach sądów. Nowi
prezesi są więc nazywani „Misiewiczami”, a GW rozpaczliwie
szuka na nich haków, zarzucając im, iż kilku z nich miało sprawy
dyscyplinarne. Wydaje się, ze dla autorki publikacji, wcześniejsi
prezesi powinni pełnić swoje funkcje dożywotnio!
– czytamy w dzisiejszej „Wyborczej”.
Dlaczego
autorka artykuły nie wspomniała, że wielu nowych prezesów, to ludzie
o wielkim doświadczeniu zawodowym? Choćby nowy prezes Sądu Apelacyjnego
we Wrocławiu, który od 15 lat orzeka w wydziałach karnych i posiada
doktorat z tej dziedziny? Nie pasuje do koncepcji? A może warto
wspomnieć sędziego Milewskiego z Gdańska, który był w stanie załatwiać
sprawy po telefonie od „premiera Tuska”?
Już
sam raport Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka budzi wiele wątpliwości.
Jego autorki rozmawiały rzekomo z 20 prezesami, którzy zostali
pozbawieni swoich funkcji przez Zbigniewa Ziobrę. Trzeba przyznać,
że ta liczba nie imponuje.
Autorzy raportu zwrócili uwagę,
że m.in. proces odwoływania prezesów nie był poparty całościową analizą
sytuacji w sądach. „Minister sprawiedliwości odwoływał prezesów
i wiceprezesów sądów na podstawie jednozdaniowych decyzji, które nie
miały żadnego uzasadnienia. Jednocześnie, w przypadku decyzji
dotyczących ponad 80 sądów Ministerstwo Sprawiedliwości publikowało
komunikaty prasowe, które we fragmentaryczny sposób miały podejmowane
decyzje uzasadniać” - wskazano.
Fundacja wskazała, że „rozmówcy
byli odwoływani na podstawie decyzji przekazywanej faksem”.
„We wszystkich przypadkach decyzja nosiła datę wsteczną, co powodowało
niepewność co do ważności decyzji podjętych przez prezesów od momentu
ich odwołania (zazwyczaj dzień wcześniej) do momentu doręczenia
im decyzji” - zaznaczono.
A jak wygląda rzeczywistość? Na to pytanie odpowiada Łukasz Piebiak, wiceminister sprawiedliwości.
– zaznaczył wiceszef MS.
Piebiak
Zwrócił uwagę, że ustawodawca nie przewidział, żadnych uzasadnień
decyzji personalnych ministra sprawiedliwości, a mimo to w zdecydowanej
większości ministerstwo uzasadniało swoje decyzje wobec prezesów sądów.
– wskazał Piebiak.
Wiceminister
odniósł się również do zawartych w raporcie Fundacji rekomendacji dla
rządu polskiego i Komisji Europejskiej. Według Piebiaka świadczy
to o niewyobrażalnie wysokim mniemaniu HFPC o sobie”.
– stwierdził.
Według wiceministra „niezręczne jest to, że Fundacja de facto namawia KE,
żeby szkodziła państwu polskiemu”. „Namawia do eskalacji konfliktu
wewnątrz Unii Europejskiej. Tylko w ten sposób można tego rodzaju
rekomendacje komentować” - dodał Piebiak.
Artykuł w „Gazecie Wyborczej” i kuriozalny raport HFPC,
to w rzeczywistości próba podtrzymywania awantury w kontekście reformy
sądownictwa. Fundacja i dziennikarze Michnika wciąż liczą, że sędziowska
kasta zostanie ponownie wsparta przez instytucje unijne, nawet kosztem
dobrego imienia i wizerunku Polski. Z drugiej strony widać szokującą
pogardę wobec sędziów, którzy chcą normalnie pracować i kierować sądami
w Polsce. Tych wyzywa się w niewybredny sposób i za wszelką cenę chce
się ich pozbawić autorytetu.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
236. Wiedeń: Michnik porównuje
Wiedeń:
Michnik porównuje Polskę do... "demokracji kanibali". "Gdyby żył
Goebbels, robiłby taką telewizję publiczną, jaką oglądamy w Polsce"
Polska demokracja pod rządami PiS to demokracja kanibali. Zwycięzca w wyborach pożera tych, którzy przegrali mówił Adam Michnik na Europejskim Kongresie Prasy w Wiedniu.
Naczelny „Gazety Wyborczej” stwierdził, że Węgry Orbana i Polska Kaczyńskiego są „zapatrzone w putinowską Rosję”.
— przekonywał słuchaczy.
Stwierdził, że w Polsce państwo przejęła media publiczne i zredukowała je do roli rządowej maszyny propagandowej.
— stwierdził Michnik.
— podkreślił.
Naczelny „Gazety Wyborczej” mówił również o rzekomym niszczeniu w przez władzę w Polsce mediów niezależnych.
ems/”Gazeta Wyborcza”
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
237. Pełna treść rozmowy ukazała się w książce „Filary niepodległości
Pełna treść rozmowy ukazała się w książce „Filary niepodległości” (wydawnictwo Biały Kruk).
https://wpolityce.pl/polityka/394583-wyjatkowy-wywiad-z-prezydentem-duda...
O działalności w Unii Wolności:
Mnie się wtedy, w całej mojej naiwności, przydarzył taki jedyny moment, kiedy nieco się odklejam od moich najbliższych pod względem ich spojrzenia na świat. Przychodzi trochę spóźniona próba jakiegoś buntu. Namówiony przez mojego kolegę, zdobywam wewnętrzne przekonanie, że światłe środowisko akademickie może coś dla Polski zrobić, mało: powinno zrobić, bo przecież środowisko akademickie to właśnie ludzie mądrzy, którzy wiedzą, co jest potrzebne, to ludzie uczciwi. Wtedy już jako trochę poważniejszy człowiek, już przecież pracownik uniwersytetu, czyli po studiach, decyduję się przystąpić do Unii Wolności, do koła, które prowadzi mój kolega. Mam wtedy pierwszy raz w ogóle w życiu do czynienia z partią polityczną. Muszę powiedzieć, że w samym tym kole, bo byłem na paru jego zebraniach, byli bardzo mili ludzie, tacy starsi państwo, inteligencja krakowska, bardzo przyjemne rozmowy…
Ale w krótkim czasie mój kolega wystawia mnie jako delegata na zjazd. No i muszę powiedzieć, że to, co usłyszałem na tym zjeździe regionalnym, przeraziło mnie absolutnie. Tam właśnie, w ramach wolnych głosów wystąpiłem i powiedziałem, że uważam, iż trzeba nam takiej Polski patriotycznej… Zostałem wyśmiany. Jak zostałem wyśmiany, to to mi jednak sporo dało do myślenia i więcej się tam nie pojawiłem. To znaczy w ogóle się już nie pojawiłem w Unii Wolności, bo uznałem, że to nie jest absolutnie moje środowisko. Pamiętam, że ojciec ze stryjem wówczas się ze mnie śmiali. W ogóle się ze mnie śmiali, że miałem jakiekolwiek złudzenia, że w tym środowisku można znaleźć kogoś, kto chce takiej Polski, jaką my widzimy, i wtedy rzeczywiście zacząłem się głębiej zastanawiać, która partia w Polsce czego chce, i jaki ma realny program.
O swoim poparciu dla Lecha i Jarosława Kaczyńskich:
Szybko okazało się, że jedynymi, którzy chcą takiej Polski, o jakiej i ja marzę, do jakiej zostałem wychowany, są bracia Lech i Jarosław Kaczyńscy - że oni właśnie prowadzą taką partię, która odpowiada najbardziej moim osobistym przekonaniom. Mimo że właśnie środowiska akademickie z tej partii się śmieją i także „Gazeta Wyborcza” wyśmiewa tych ludzi, ale właśnie to była wizja takiej Polski, której i ja oczekiwałem. Rzeczywiście, bracia Kaczyńscy bezwzględnie otrzymali wtedy moje wyborcze poparcie i już zawsze pozostałem temu wierny. (…) Nie przypuszczałem nigdy, że stanę się zawodowym politykiem, bo epizod w Unii Wolności uznałem za na tyle rozczarowujący, że już w ogóle nie myślałem o funkcjonowaniu w polityce; zakładałem, że będę działał tylko jako prawnik i pracował na uczelni. (…)
O początkach współpracy z prezydentem Lechem Kaczyńskim:
Prezydent Lech Kaczyński potrzebował młodego prawnika, który z jednej strony by się zajmował legislacją, a z drugiej pomógłby też w występowaniu w Sejmie. O ile pamiętam, to zdaje się, że z ministrem Ziobrą na ten temat rozmawiał. Prezydent zapytał Zbigniewa Ziobrę właśnie, czy nie miałby kogoś takiego, bo wiedział przecież, że jako były minister sprawiedliwości musiał znać ludzi, którzy się potrzebnymi mu zagadnieniami zajmowali. I wtedy właśnie, o ile wiem, Zbigniew Ziobro powiedział o mnie, że ma takiego młodego, który w Sejmie też występował i sobie radził. (…) Prezydent dokładnie mi się przyglądał, bardzo był ciekawy ludzi, okazał się szczególnie „kontaktowy”. Niezwykle mądry człowiek.
O politycznym testamencie Lecha Kaczyńskiego i wnioskach po 10/04:
Przede wszystkim dla mnie są dwa zobowiązania płynące z tego, co zobaczyliśmy i przeżyliśmy. Po pierwsze, absolutne zobowiązanie do kontynuowania dzieła prezydenta Lecha Kaczyńskiego, czyli walki za wszelką cenę o taką właśnie Polskę, jakiej on chciał. Wierzę, że w tym zakresie spadkobiercą, absolutnym politycznym spadkobiercą, jest brat Pana Prezydenta, czyli Jarosław Kaczyński. Stąd moje przywiązanie do programu PiS, do tych instytucji, które są tam wpisane, że trzeba je utworzyć. Stąd też moja determinacja w realizacji tego programu - to na pewno. Po prostu uważam, że byłby to także program prezydenta Lecha Kaczyńskiego, że on także by takiej Polski chciał. Uważam, że budowanie właśnie takiej Polski równych szans, równych dla wszystkich, w której nie zapomina się o całych grupach społecznych, nie wyklucza się ich, tylko wręcz przeciwnie, tworzenie takiej Polski inkluzywnej, ale jednocześnie państwa, które dostrzega najbiedniejszych, które umie wesprzeć właśnie rodzinę, tak tak to się dzieje przez program 500+ chociażby - to jest program, dziedzictwo prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
O kulisach dyskusji w sprawie startu w wyborach prezydenckich:
Pierwszy raz ten temat pojawił się we wrześniu 2014 roku. Wtedy od prezesa Jarosława Kaczyńskiego dowiedziałem się, że jestem rozważany jako jeden z potencjalnych kandydatów PiS na prezydenta. Oczywiście przyjąłem to z satysfakcją, więcej, z dumą, że znalazłem się w tak znakomitym gronie. Tych osób było kilka i ta wiadomość niekoniecznie jeszcze oznaczała, że znajdzie to finał w wyborze mnie na kandydata. (…) Kilka tygodni później prezes Kaczyński poinformował mnie, że pozostało dwóch kandydatów, w tym ja, i że prezes zastanawia się nad ostatecznym wyborem. Wtedy zrozumiałem, że sprawa jest naprawdę bardzo poważna. Wreszcie, pod koniec października, prezes zakomunikował mi, że to ja będę kandydatem i że ta decyzja zostanie ogłoszona 11 listopada. Wtedy pomyślałem po prostu: czeka mnie teraz bardzo ciężka praca.
O najważniejszym wydarzeniu w czasie prezydentury:
Najważniejszym takim doświadczeniem była walka o decyzje, które zapadły na szczycie NATO, o rozmieszczeniu sił Paktu na terytorium państw Europy Środkowej, w tym w Polsce. (…) To był wielki wysiłek całego państwa polskiego - moich współpracowników z Kancelarii, ale także m.in. ministerstw: Spraw Zagranicznych i Obrony Narodowej. Te starania i przede wszystkim te decyzje, które w ich konsekwencji zapadły, były kluczowe z punktu widzenia niepodległości Rzeczypospolitej. Pamiętam moją pierwszą rozmowę, jeszcze jako prezydenta elekta, z sekretarzem generalnym Jensem Stoltenbergiem w czerwcu 2015 roku. Przedstawiłem mu wtedy nasze polskie cele i postulaty. Jego reakcja wskazywała, że człowiek stojący najwyżej w strukturach NATO, jak mało kto znające realia działania Paktu, wątpił, że może nam się osiągnąć to, czego chcieliśmy. A jednak wszystkie te podróże, wizyty, spotkania, rozmowy spowodowały zmianę stanowiska, która wcześniej nie mieściła się w głowach. Dzięki tej pracy nasza niepodległość jest dzisiaj zabezpieczona tak mocno jak nigdy dotąd. I to uważam za najważniejszy fakt z dwóch i pół roku mojej prezydentury.
O wspomnieniach z roku 1989:
Przeżywałem to ogromnie razem z całą moją rodziną, pamiętam przecież tę debatę Miodowicz-Wałęsa pokazywaną w telewizji. Oczywiście nie znałem wszystkich kulisów, byłem zwykłym widzem, byłem oszołomiony, szczęśliwy, że komuna upada. Jak dziś pamiętam, pobiegliśmy z moją koleżanką i kolegą ze szkoły, wtedy byliśmy w II klasie liceum, mieliśmy po 17 lat, to było wczesną wiosną w 1989 roku, do małego studyjnego kina „Mikro” na ulicy Lea, która wtedy nazywała się jeszcze Dzierżyńskiego. Pokazali wtedy film, którego nie puszczano od wielu, wielu lat, a mianowicie „Człowieka z żelaza” Andrzeja Wajdy. Więc pobiegliśmy wtedy na ten film i pamiętam, że płakaliśmy szczęśliwi, że czas się zmienił, że nadchodzi inna Polska. Przeżywaliśmy to ogromnie, do tego stopnia, że poszliśmy potem do Komitetu Obywatelskiego, do jego siedziby na ulicy Siennej, i powiedzieliśmy, że chcemy brać udział w akcji wyborczej, niech nam przydzielą jakieś zadania. Nie byliśmy wtedy pełnoletni, więc nie mogliśmy głosować, ale mogliśmy roznosić ulotki i mieliśmy koszulki z napisem „Solidarność”. Pamiętam, jak biegałem po mieście w koszulce „Solidarność. Głosuj na Jana Rokitę”. Powiedziałem mu to po latach - śmiał się. Biegaliśmy właśnie z ulotkami, przyklejaliśmy naklejki, które przychodziły gdzieś tam pewnie z Zachodu…
O „Gazecie Wyborczej”. :-)
Muszę powiedzieć, że nie byłem nigdy czytelnikiem „Wyborczej”…
fim
Wyborcza idzie na całość! Czytelnicy organu Michnika wstydzą się tego, że są Polakami!
Wyborcza idzie na całość! Polityka wstydu w natarciu. Na
łamach gazety Adama Michnika pojawił się sondaż, który pokazuje kim są
czytelnicy „GW”. Z czego są dumni i czego się wstydzą. Jak się okazuje
znaczna większość czytelników wstydzi się tego, że są Polakami!
Z sondażu wynika, że zdecydowana większość czytelników „GW” wstydzi się tego, że jest Polką lub Polakiem – to 78 proc. badanych.
Co jest wymieniane jako powód do wstydu? Przede wszystkim działalność
rządzących, na którą wskazuje 84 proc. Kolejny powód do wstydu to
zaściankowa religijność, na którą wskazuje 65 proc. ankietowanych.
Nie podoba im się również rosnący nacjonalizm i rasizm, niska kultura
polityczna, chamstwo, oddalenie się od standardów Europy, restrykcyjne
prawo aborcyjne, homofobia i nieprzyjmowanie uchodźców.
ZNAMIENNE‼️ #RT
Tak wygląda #antypolonizm w praktyce. Urabianie poczucia niższości, kompleksów z racji pochodzenia.
Oto sonda w @gazeta_wyborcza:
▶️11% – odczuwa dumę z bycia Polakiem
▶️78% – odczuwa wstyd z powodu bycia Polakiem
Michnikowa pedagogika wstydu pełną gębą! pic.twitter.com/6waB9uEllV
— Dariusz Matecki (@DariuszMatecki) May 16, 2018
Czyli wyborcy PO i Nowoczesnej wypisz, wymaluj. Co polskie to obciach
i zaścianek.W sondażu pojawiło się również stwierdzenie, że czytelnicy
wstydzą się biedy kraju i historii Polski.
Po raz kolejny mamy do czynienia z jawnym antypolonizmem tworu Adama
Michnika. 100 tys. osób, które deklaruje, że czyta Gazetę Wyborczą to
okazuję się ludzie pełni kompleksów i poczucia niższości z powodu
swojego pochodzenia.
Dobrym przykładem jest tutaj aktor Jerzy Stuhr, ktory w wywiadzie powiedział:
„Za granicą mówię żonie na ulicy: Tylko nie za głośno po polsku”.
Smutne, że na 100-lecie państwa polskiego takie media dalej wiodą w Polsce prym…
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
238. Rozpaczliwy donos do
Rozpaczliwy
donos do Brukseli. Dyżurne autorytety w "Wyborczej": UE jest ostatnią
instancją, która może obronić polską praworządność
3 lipca w Polsce wejdzie w życie ustawa o Sądzie Najwyższym,
która ostatecznie zniesie w Polsce zasadę trójpodziału władzy i istotę
demokratycznego państwa prawa. Zasadę, która stanowi tożsamość Unii
Europejskiej jako instytucji oraz idei zjednoczonych państw
piszą we wspólnym apelu byli prezydenci, premierzy, szefowie MSZ
i przedstawiciele opozycji z czasów PRL. Apel ukazał się oczywiście
na łamach „Gazety Wyborczej”. Mechanizmy obrony państwa prawa w Polsce
okazały się zbyt słabe– czytamy. Takie
„znakomitości” jak m.in. Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski
i Bronisław Komorowski podpisali się m.in. pod takimi słowami: Będąc
obywatelami Polski, czujemy się również obywatelami Europy, dlatego
świadomi znaczenia wolnej, demokratycznej i praworządnej Polski w Unii
Europejskiej apelujemy do Komisji Europejskiej oraz do Rady Unii
Europejskiej o pozostanie wiernymi podstawowym wartościom zapisanym
w artykule 2 Traktatu o Unii Europejskiej– piszą politycy. Nie
tracimy nadziei, że władze RP i większość parlamentarna wykażą gotowość
do uczciwego dialogu z instytucjami UE i zmienią swoją, naruszającą
nasze wspólne europejskie wartości, politykę– czytamy.
Oto pełna lista osób, które podpisały się pod apelem:
–
Lech Wałęsa – Aleksander Kwaśniewski – Bronisław Komorowski –
Włodzimierz Cimoszewicz – Leszek Miller – Marek Belka – Kazimierz
Marcinkiewicz – Andrzej Olechowski – Dariusz Rosati – Adam D. Rotfeld –
Radosław Sikorski – Władysław Frasyniuk – Bogdan Lis – Zbigniew Bujak
Reszczyński:
"To jest apel zdrady narodowej, podpisany przez większość byłych
agentów służby bezpieczeństwa komunistycznego reżimu
Widać, że jesteśmy krajem frontowym i te wszystkie uwagi
na temat wojny hybrydowej rzeczywiście są bardzo aktualne. Front
przebiega wewnątrz Polski. Negowanie roli Sądu Najwyższego według nowych
regulacji nie ma żadnych merytorycznych podstaw
Wojciech Reszczyński: To jest apel zdrady narodowej,
podpisany przez większość byłych agentów służby bezpieczeństwa
komunistycznego reżimu. Apel realizujący scenariusz wywołania w Polsce
permanentnego niepokoju, skierowany przeciwko obecnej władzy. Podpisany
przez ludzi niepogodzonych z utratą władzy, których duża część wcale nie
służyła Europie, tylko komunistycznemu Związkowi Radzieckiemu. Jesteśmy
w tragicznej sytuacji. W Niemczech opozycja jest propaństwowa,
we Francji profrancuska, w Anglii proangielska, natomiast my mamy
opozycję antypolską. I to jest nieszczęście naszego państwa. Widać,
że jesteśmy krajem frontowym i te wszystkie uwagi na temat wojny
hybrydowej rzeczywiście są bardzo aktualne. Front przebiega wewnątrz
Polski. Negowanie roli Sądu Najwyższego według nowych regulacji nie
ma żadnych merytorycznych podstaw.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
239. Sny o potędze "Wyborczej".
Sny
o potędze "Wyborczej". Ekspert redakcji z Czerskiej twierdzi, że walczy
"o frankowiczów, kasjerki, pacjentów, kibiców, studentów, emerytów"
to nie fragment spotu wyborczego. To słowa z okładki dzisiejszego
numeru „Gazety Wyborczej”. Ekspert redakcji z Czerskiej w zakresie
teorii prawa dr hab. Marcin Matczak twierdzi, że biorąc w obronę prof.
Małgorzatę Gersdorf, troszczy się o wyżej wymienione grupy.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: „Wyborcza”
w obłędzie: „Prezydent, który z Bogiem na ustach przysięgał być
strażnikiem konstytucji stał się jej wielokrotnym gwałcicielem”
—
czytamy w artykule w „GW”. Profesor prawa na Uniwersytecie Warszawskim
przekonuje, dlaczego obywatele mają wziąć udział w protestach przeciwko
reformie wymiaru sprawiedliwości przeprowadzanej przez polski rząd.
Argumenty, jakich używa, są formułowane tak, jakby zwracał się
do dzieci. Nie od dziś bowiem wiadomo, że „GW” uważa polski naród
za niedojrzały do demokracji.
— tłumaczy Matczak.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Pedagogika wstydu „Wyborczej” w natarciu! Wroński: „W Strasburgu PiS wyszedł z Europy”
To jednak
nie koniec grania na emocjach przez Matczaka. Profesor prawa
na UW przekonuje również, że obrona Małgorzaty Gersdorf przysłuży się
bezpieczeństwu obywateli.
— zaznacza Matczak.
— straszy w artykule w „Wyborczej”.
Wygląda
na to, że profesor przyjął taktykę odwoływania się do najniższych
potrzeb ludzkich z piramidy Maslowa. Zapomniał, że Polacy chcą czegoś
więcej niż tylko „chleba i igrzysk”. Chcą dążyć do prawdy. Jeśli nie
protestują przeciwko reformie PiS tak licznie, jakby chciała tego
„Gazeta Wyborcza”, to nie dlatego, że są ignorantami, ale nie wierzą
w dobre intencje totalnej opozycji, a także wspierającej ją części
środowisk sędziowskich i mediów.
PZ/Gazeta Wyborcza
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
240. Groteskowe zawodzenie
Groteskowe zawodzenie Jarosława Kurskiego: Jeżeli do tych wyborów pójdziemy podzieleni, to demokracja przegra
Jeżeli nie pójdziemy na wybory, „bo i tak sfałszują” - demokracja
przegra. Przegra – jeśli pójdziemy z różnych list i podzieleni
— nawołuje Jarosław Kurski w „Gazecie Wyborczej”.
Jeżeli ktoś
sądził, że proces domykania zasadniczego etapu reformy wymiaru
sprawiedliwości odbierze samozwańczym „obrońcom demokracji” paliwo, czy
też determinację do ciągłej walki z obozem rządzącym, ten grubo się
mylił. Totalna opozycja (zarówno spod znaku politycznego, jak
i medialnego) w swoim szaleńczym uporze nie zmienia de facto
scenariusza. Ciągłe straszenie „faszyzmem”, „autorytaryzmem”,
„dyktaturą” pozostanie jej stałą „marką”. Spogląda ona jednak z nadzieją
na nowe pole bitwy, które przedstawia jako ostateczną szansę
na pokonanie PiS – nadchodzący maraton wyborczy.
Jarosław Kurski w komentarzu na pierwszej stronie „Gazety Wyborczej” skupia się właśnie na tej wizji.
— kreuje Kurski obraz grozy i rozpaczy (z pewnością dla zaślepionych z nienawiści do PiS) na łamach „GW”.
— straszy dalej.
Jednak
argumenty pozostają nadal tak samo kuriozalne i histeryczne. Przez
Europę przelewa się fala faszyzmu i to rzekomo „„ostatnia chwila”
by ocalić Polskę przed zalewem „brunatnego morza”.
—
ogłasza Kurski, powtarzając starą propagandową śpiewkę, że PiS zmienia
nie tylko ordynację do PE, ale chce przeorganizować wybory krajowe.
— deprecjonuje polityków obozu rządzącego.
Po tych
długich wynurzeniach, Kurski przechodzi w końcu do głównej myśli tego
straszaka. Zachwycając się nad protestami przed Pałacem Prezydenckim,
w których ignoruje – choć nikogo to chyba nie dziwi – wulgarność,
prowokacje i atakowanie policji, skupia się na nowym haśle:
„Idziemy na wybory”.
— ciągnie w komicznie rewolucyjnych tonach.
Kurski
w końcu wyraża myśl przewodnią. To jedyne co pozostało bezsilnej
i mizernej – politycznie, programowo, merytorycznie – totalnej opozycji,
Jakaś płonna nadzieje, że razem będą w stanie odebrać władzę PiS. Żeby
było tak, jak było.
— wieszczy Jarosław Kurski.
I choć
wicenaczelnemu pisma z Czerskiej wydaje się, że brzmi to śmiertelnie
poważnie, choć kolejny raz wchodzi w narrację iście rewolucyjną – licząc
pewnie, że obudzi w kimś wolę do „antypisowskiego” zrywu – to jednak
nie da się pozbyć konkretnego wrażenia: te straszaki i histerie
polityczne są coraz bardziej groteskowe!
CZYTAJ WIĘCEJ:
Nałęcz wpadł w histerię i domaga się rozliczenia obecnej władzy: „Oni muszą w wolnej Polsce stanąć przed Trybunałem Stanu”
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
241. Trzeba to powiedzieć
Trzeba to powiedzieć otwarcie: grupa Michnika zawarła sojusz z bojówkami. Celem jest zniszczenie polskiej demokracji
zakładowym zwanym TOK FM bez wychwalania grupy bojówkarskiej niejakiego Pawła Kasprzaka (skąd on się wziął? Jaki ma mandat, by obalać władze?) nazywającej siebie „Obywatelami RP”.
Także w wydaniu weekendowym czytelnicy otrzymali sążnisty,
apologetyczny wywiad, w którym ja słyszę wyraźną akceptację obu stron
dla przemocy w życiu publicznym.
— stwierdza Kasprzak w rozmowie z Donatą Subbotko.
Oto standardy establishmentu III RP: sędziowie sami
interpretują konstytucję, sami siebie obsadzają na urzędach, a Kasprzak
z grupą Michnika dekretują, co jest demokratyczne, co jest
praworządnością, a co już nią nie jest. I uznają, że na podstawie tej
interpretacji, wolno im wszystko. Kto jeszcze pamięta, jak w latach
rządów PO-PSL potępiali każdy sprzeciw, każdy pokojowy protest, jak
latały w powietrzu słowa o antypaństwowych warchołach?
Dziś sytuacja jest odwrotna:
grupa Michnika, a szerzej biorąc, duża część establishmentu III RP,
zawiązała sojusz z bojówkami dążącymi do przemocowego anulowania wyniku
wyborów z roku 2015. To wsparcie medialne, ale i bezpośredni udział
ludzi tego oficjalnie medialnego środowiska w protestach i akcjach
bojówkarskich. Analiza wskazuje, że decyzja ta podjęta została w drugiej
połowie 2016 roku, kiedy ostatecznie rozwiała się nadzieja na masowe
protesty w stylu KOD. Wtedy postawiono na radykalizm, agresję,
prowokacje. Wtedy spróbowano po raz pierwszy organizacji puczu.
Środowisko o którym mówimy, ma długą tradycję takich aliansów, tego rodzaju myślenia politycznego.
Wyrasta przecież z propagandowego sojuszu
chłopsko-robotniczo-inteligenckiego, który przyniosły nam sowieckie
bagnety. W latach „Solidarności” pod hasłami porozumienia inteligencji
z robotnikami przejęli część tego wielkiego ruchu. Jak potem
potraktowali robotników - wiemy. Z pogardą sprzedano ich
postkomunistycznej mafii, byłym sekretarzom i ubekom przemalowanym
na menadżerów i polityków. I to był sojusz michnikowo-postkomunistyczny,
ze słynnym „odp… się od generała!”.
Dziś mamy sojusz michnikowców z bojówkami,
z panem Kasprzakiem, którego całe jestestwo dobrze oddaje dno, na jakie
spadło to środowisko. I mamy atak na polską demokrację, atak wściekły
i nieograniczony żadną odpowiedzialnością za państwo. Mamy zachętę
do przemocy, sowieckie z ducha uznawania niepodległego państwa polskiego
za nieprawomocne, a wyników wyborów, które im się nie podobają,
za ważne. Mamy marzenie o krwawym majdanie, realizowane zresztą wspólnie
z dziwnymi, ukraińsko-rosyjskimi fundacjami (swoją drogą - co oni
jeszcze robią w Polsce?!). Mamy środowisko, które marzy o ukaraniu
Polski i Polaków za niewłaściwy wybór polityczny, które nie uznaje
wyniku demokratycznych wyborów.
Przyczyna jest jasna: ci ludzie,
te familie, od 1944 roku uważają się za właścicieli Polski, a władzę,
która jest sprawowana bez ich kontrasygnaty, traktują jako uzurpatorską.
Polska wolna, obywatelska, patriotyczna, musi mieć
świadomość, że jeśli ten zamach na naszą demokrację się uda, to długo
się nie podniesiemy. Drugiej takiej szansy wyrwania się na podmiotowość, zbudowania prawdziwej demokracji, mieć nie będziemy.
Czyżby
za dużo słońca? Michnik w TOK FM: Stalin myślał, że jest nieśmiertelny.
Teraz Kaczyński myśli, że buduje tysiącletnią RP Kaczyńską
sprawiedliwości. Przecież to nie jest na wieczność. Stalin też myślał,
że jest nieśmiertelny. Teraz Kaczyński myśli, że buduje tysiącletnią
Rzeczpospolitą Kaczyńską. Też się myli—użalał się na antenie TOK FM Adam Michnik, naczelny „Gazety Wyborczej”.
Michnik w rozmowie z Piotrem Najsztubem przekonywał,
że opozycja powinna skupić się na odsunięciu od władzy
Prawa i Sprawiedliwości.
—przekonywał.
Naczelny „GW” usprawiedliwiał również akty wandalizmu na biura posłów PiS.
—tłumaczył Michnik.
Pytany o najbliższą przyszłość, odpowiedział:
Słowa Michnika nie dziwią, zwłaszcza kiedy weźmiemy pod uwagę temperaturę za oknem.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
242. 20 prawników "z całego
20 prawników "z całego świata" broni na ul. Czerskiej Małgorzaty Gersdorf. Świat jeszcze tego nie widział!
światowej sławy medium o nazwie „Gazeta Wyborcza”. Dzięki swoim
światowym koneksjom „GW” zapewniła sędzi Małgorzacie Gersdorf
i kilkunastu prawnikom w stanie spoczynku poparcie kilkunastu prawników
„z całego świata”. A nawet profesorów.
Człowiek
zdrowy na umyśle, a Polacy w swojej większości tacy właśnie
są i obeznany z internetem rzuca się na ten news, przekonany,
że na liście obrońców pani byłej I prezes Sądu Najwyższego znajdzie
wybitne autorytety, jakieś tysiąc nazwisk profesorów, reprezentujących
państwa od Atlantyku po Oceanię. Czyta i oczom nie wierzy. Na tej liście
poparcia dla prof. Gersdorf znajduje się aż… 20 (słownie: dwadzieścia)
nazwisk, w tym cztery z krainy nad Wisłą, czyli marne 16. Panowie,
redaktorzy z Czerskiej w Warszawie, czy wam nie wstyd? Czy wasze
znajomości ograniczają się do kilkunastu osób rozproszonych na sześciu
kontynentach? Niektórzy z nich są podwójni, jak np. profesor Sadurski,
który jest profesorem na Uniwersytecie Sydney i na Uniwersytecie
Warszawskim jednocześnie. Czyli w dwóch osobach, więc można
by międzynarodową listę zwolenników polskiej nadzwyczajnej kasty
rozmnożyć do…21. Miało być strasznie poważnie, a wyszło śmiesznie,
na co zwrócili uwagę forumowicze na niemieckim portalu Onet, który
pospieszył powielić rewelacje z zaprzyjaźnionej ulicy Czerskiej.
O co chodzi
z tym „całym światem” naszej totalnej acz nie światowej, lecz
zaściankowej opozycji i jej mediom? O to, by wywołać w narodzie wstyd
za Zjednoczoną Prawicę, a zwłaszcza za Prawo i Sprawiedliwość i rząd
dobrej zmiany, który łamie konstytucję, i wszelką praworządność,
bo rządzi samodzielnie i kieruje się zasadami demokracji, co jest
naganne, bo demokracja powinna być liberalna. Taką demokrację preferuje
Platforma Obywatelska i to jej należy się władza w Polsce. A jak nie
rządzi, bo naród demokratycznie oderwał ją od żłobu, to trzeba ten naród
zawstydzić i ośmieszyć w kraju i za granicą. I w ten sposób media
Michnika i im podobne, wpadły na kolejny, kretyński pomysł szukania
wrogów Polski za granicą. I skończyło się kompromitacją, co było
do przewidzenia. Mam równie głupi do wykorzystania przez „GW”.
Zaapelujcie do obywateli „całego świata”, żeby zakładali koszulki
z napisem „konstytucja”na pomniki swoich bohaterów, na Mao Tse Tunga,
Bin Ladena i nieboszczyka w konserwie - Włodzimierza Lenina. I wzorem
półgłówków z KOD - u sami się w tę konstytucję odziali i wyruszyli
na ulice Nowego Jorku i Władywostoku i Kapsztadu. Już widzę te tłumy
obrońców paru emerytów z Sądu Najwyższego!
Przejrzałam nazwiska
tych 16 zwolenników prof. Gersdorf z całego świata i ich uczelnie.
I nawet znalazłam jednego profesora prawa z szanowanego uniwersytetu
amerykańskiego Yale, co się Bruce Ackerman nazywa, a poza tym jakiegoś
Dmitry Kochenova z uniwersytetu w Groningen w Holandii (tam też mają
uniwersytet?), kilku prawników z budapeszteńskiego Central European
University Geore’a Sorosa. Ani jednego profesora prawa z Niemiec, czyżby
przestraszyła ich perspektywa zaproszenia prof. Gersdorf w ramach
imigracji zarobkowej, bo oświadczyła w Karlsruhe, że jest
na wychodźstwie, co można było zrozumieć, że liczy na niemiecki socjal.
Ja tu sobie żartuję, a sprawa jest wielce poważna, bo na złość
„burakom”, Grażynom i Januszom mamy w Polsce cały świat. I on, ten
świat, pokona Prawo i Sprawiedliwość, bo wybuchnie trzecia wojna
światowa, jak to w świecie bywało - w Warszawie, na ulicy Czerskiej.
Świat tego jeszcze nie widział. A więc do boju redaktorzy, ojczyzna
na was liczy! Liczy na to, że się przestaniecie wygłupiać i zachowywać
się jak na dziennikarzy przystało, a nie jak „światowcy” spod budki
z piwem. To im, tym wykolejeńcom z KOD - u zawdzięczamy „ubranie”
pomnika Św. Jana Pawła II w kanadyjskim Toronto w szmatę z napisem
„konstytucja”. W sam raz sposób na wzrost poparcia dla PiS - u i jego
rządu. Gratuluję „cały świecie”.
autor:
Krystyna Grzybowska
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
243. Michnik atakujeTrumpa! W USA
Michnik atakuje
Trumpa! W USA grzmiał: „My bierzemy na siebie poradzenie sobie z
Kaczyńskim, wam zostawiamy poradzenie sobie z Trumpem”
Nie wiedzieliśmy, że twórca „Gazety Wyborczej” Adam
Michnik to aż tak dobry kabareciarz i fantasta. Teraz redaktor naczelny
przesiaduje w USA, gdzie opowiada na lewo i prawo jacy to Polacy
antysemici i faszyści, a obecny rząd jest zły bo nie prenumeruje jego
antypolskiej gazety. W pewnym momencie wyszedł na jaw komediowy aspekt
jego natury. Otóż rzekł: „My bierzemy na siebie poradzenie sobie z Kaczyńskim, a wam zostawiamy poradzenie sobie z Trumpem”
Swój pomysł komizmu Adam Michnik zaprezentował w Nowym Jorku. W
czwartek redaktor naczelny „GW” wziął udział w debacie „o antysemityzmie
w Polsce XX wieku” na zaproszenie YIVO – Instytutu Badań Żydowskich.
Organizatorzy, znani z szykanowania Polski i Polaków, kreowali obraz
przerażającego wzrostu antysemityzmu w Polsce po nowelizacji ustawy o
IPN.
Bardzo aktywny w szkalowaniu naszego kraju był Adam Michnik, na sam koniec dyskusji zażartował:
-„My bierzemy na siebie poradzenie sobie z Kaczyńskim, a wam zostawiamy poradzenie sobie z Trumpem”
– My bierzemy na siebie poradzenie sobie z
Kaczyńskim a wam zostawiamy poradzenie sobie z Trumpem – zakończył
dyskusje o antysemityzmie w XX w. Polsce Adam Michnik w nowojorskim Yivo
Institute for Jewish Research w czwartkowy wieczor 6 września @gazeta_wyborcza @yivoinstitute
— Andrzej Pawluszek (@apawluszek) September 7, 2018
Nczas.com/ Twitter
"Gazeta Wyborcza" ogłasza Jerzego Urbana męczennikiem reżimu PiS. Były rzecznik Jaruzelskiego symbolem walki o... wolność słowa
Wyborcza” ogłasza pospolite ruszenie w obronie… Jerzego Urbana. Były
propagandzista Jaruzelskiego został skazany za obrazę uczuć religijnych
i musi zapłacić 120 tys. zł. To dla „Wyborczej” rzecz straszna. Bo, kto
by się tam przejmował uczuciami chrześcijan?
Konia z rzędem temu, kto by obstawiał, że były rzecznik komunistów
stanie się symbolem męczeństwa w obronie wolności słowa w Polsce.
Stwierdzenie jego cnót i pośpieszna kanonizacja odbyła się na łamach
„Gazety Wyborczej”. I choć z bólem serca dziennik podkreśla, że „można
nie lubić Urbana, można nim gardzić”, ale nie przysłania to jego
nowej roli.
– czytamy.
A że atmosferę
grozy najłatwiej buduje się na chwytliwych przykładach,
to i o to zadbał Witold Mrozek, autor tekstu, który w imieniu kościoła
z Czerskiej ogłosił heroiczność cnót redaktora naczelnego „Nie”. Pojawia
się więc złowrogi PiS i odwołanie do Islamu.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
244. Nawet w Święta nie potrafi
Nawet w Święta nie potrafi odpuścić? Kurski złożył życzenia czytelnikom "GW": "Spełnienia nadziei wyczekiwanej trzy lata..."
osobliwe życzenia czytelnikom „Gazety Wyborczej”. Czego im życzył?
Zdrowia? Szczęścia? A może miłości? Nic z tych rzeczy! Okazuje się,
że zdaniem Kurskiego najważniejsze jest, aby odsunąć PiS od władzy.
—życzył czytelnikom „Wyborczej” Kurski.
To przykre, że nawet do Świąt Bożego Narodzenia niektórzy mieszają politykę…
kk/”Wyborcza”
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
245. Szokujące słowa Kurskiego po
Szokujące
słowa Kurskiego po ataku na Adamowicza. Brudziński odpowiada.
Internauci oburzeni wpisem wicenaczelnego „Gazety Wyborczej”
Zawsze się znajdą tacy, co będą kręcić na tragedii swoje
lody. Do takich należy m.in. zastępca redaktora naczelnego „Gazety
Wyborczej” Jarosław Kurski. Jego wpis dotyczący ataku na prezydenta
Gdańska Pawła Adamowicza oburzył polityków, dziennikarzy i zwykłych
ludzi.
Atak nożownika na prezydenta Adamowicza wstrząsnął opinia publiczną.
Oczywiście pojawiły się głosy rożnej maści hejterów, którzy albo
nienawidzą PO albo nienawidzą PiS (a przecież PiS i PO to jedno zło), i
piszą głupoty, żeby dowalić przeciwnikom, ale to margines.
Gorzej jest jak w podobnym tonie wypowiadają się liderzy opinii
publicznej, tacy jak dziennikarze. A tak właśnie zrobił Jarosław Kurski,
wicenaczelny „Gazety Wyborczej”.
„Nazwijmy rzeczy po imieniu. Wczoraj w Gdańsku doszło do politycznej
zbrodni, do wyrachowanej i zaplanowanej próby zabójstwa polityka
wybranego w powszechnych wyborach, polityka o niedawno odnowionym
wielkim demokratycznym i politycznym mandacie” – napisał na Twitterze
Kurski.
A nie da się tak po ludzku, bez agitki? Kurski: Serce Adamowicza wciąż bije, bije serce WOŚP, biją niespokojne serca polskich…
poddawaj się, wracaj do zdrowia. Demokratyczna Polska na ciebie czeka!
Jesteś jej potrzebny bardziej niż kiedykolwiek
— napisał z-ca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” Jarosław Kurski.
— czytamy w komentarzu publicysty.
Niestety to tragiczne wydarzenie staje się dla Kurskiego okazją
do stosowania jeszcze bardziej irracjonalnych politycznych aluzji.
— grzmi dziennikarz „Gazety Wyborczej”.
— twierdzi Kurski.
Trudno
zrozumieć, że nawet w takim momencie publicysta „Gazety Wyborczej”
czyni sobie okazję do agitacji politycznej. To nie czas i nie miejsce
na tworzenie podziałów i podobne aluzje.
gah/wyborcza.pl
Czyli pan Kurski od razu stwierdził, że to polityczna, zorganizowana
napaść na polityka opozycji. Trafnie podsumował to dziennikarz Filip
Memches.
„Nazwijmy rzeczy po imieniu. Pada tu sugestia, że w Gdańsku doszło do
zorganizowanego zamachu, za którym stoją określone siły polityczne.
Niewiele to się różni w wymowie od anonimowych hejterskich tweetow,
wyrażających radość z tego, co się stało. Szczucie jest szczuciem” –
napisał na Twitterze Memches.
Ostrzej zareagował Rafał Ziemkiewicz: „Nazwijmy rzeczy po imieniu:
redaktor podupadającej gazety jest hieną z wyrachowaniem zarabiającą na
nieszczęściu.”
Na wpis Kurskiego zareagował minister SWiA Joachim Brudziński.
„Sprawca tego czyny to recydywista skazany za napady z bronią w ręku a
nie żaden polityk. Robienie medialnej politycznej burzy, w celu
podkręcenia politycznych emocji, po tym barbarzyńskim akcie zamachu na
życie Pana Prezydenta Adamowicza, jest czymś wyjątkowo nieprzyzwoitym” –
napisał Brudziński w odpowiedzi Kurskiemu.
Na Twitterze opinie użytkowników są jednoznaczne – Jarosław Kurski to
hiena. A „Gazeta Wyborcza” jak mawiał klasyk to „szmata załgana”.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
246. Jarosław Kurski: "Przemysł
Jarosław Kurski: "Przemysł pogardy to upaństwowiona nienawiść, której dyrygentem jest jeden człowiek"
http://wyborcza.pl/10,82983,24376694,jaroslaw-kurski-przemysl-pogardy-to...
'Problem nie polega tylko na tym, że państwo PiS przyzwala na nienawiść. Problem polega na tym, że państwo PiS kampanie nienawiści organizuje.' - mówi pierwszy zastępca redaktora naczelnego 'Gazety Wyborczej' Jarosław Kurski.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
247. Oni się boją! Wicenaczelny
Oni się boją! Wicenaczelny „Wyborczej” panikuje: „jeżeli my przerżniemy, to się nie odbudujemy”…
Na konwencji „Polacy dla Europy” zorganizowanej przez
Społeczne Komitety Wyborców wystąpił Jarosław Kurski, wiceszef „Gazety
Wyborczej”. Dosyć odważnie stwierdził – „Jeżeli nie wygramy eurowyborów w
proporcji 6 do 4, to my nie zasługujemy na wolność”.
Po tej ostrej szarży, Jarosław Kurski jednak dodał – „Jeżeli my
przerżniemy, to my się nie odbudujemy przez 24 lata!”. Miny uczestników
wskazywały, że Kurski nie wlał w ich serca optymizmu. W konwencji
uczestniczyli między innymi Michał Boni (PO), Joanna Scheuring-Wielgus
(Teraz!), Paweł Kasprzak (Obywatele RP) i Kamila Gasiuk Pihowicz
(Nowoczesna).
#Kurski
(GW): Te wybory to gra o wszystko! Eurowybory są do wygrania, musimy je
wygrać poważnie. Jeśli chodzi parlament, sprawy się komplikują, w
sejmie przegramy, ale senat jest do wygrania. Jeżeli przerżniemy, to się
nie odbudujemy przez lata! (cz.4) pic.twitter.com/UuGab2eDXE
— WaldemarKowal (@waldemarkowal) March 26, 2019
„Jeśli chodzi o wybory parlamentarne, to sprawy się komplikują,
dlatego, że uważam, że matematycznie my przegramy w Sejmie. Że PiS wygra
te wybory” – przyznał dziennikarz i dodał, że cała nadzieja w Senacie i
jednomandatowych okręgach, które mogą promować opozycyjną koalicję.
Zdaniem Kurskiego opozycja jest w stanie wygrać wybory do Senatu „w
proporcji 70:30 lekko”. Osobiście jednak wolę perspektywę „odbudowywania
się” „okolic” ul. Czerskiej przez 24 lata…
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
248. Symboliczne! Owsiak,
Symboliczne!
Owsiak, Hartwich, Scheuring-Wielgus i Adamowicz ludźmi roku
"Wyborczej". Nagrody zmieniły się w totalną krytykę rządu
swojego istnienia ogłosiła: „Razem budowaliśmy demokratyczny ład,
w którym chcemy żyć, ale nie udałoby nam się to bez zaangażowanych,
ofiarnych ludzi, którzy wierzą w to, co robią. To oni dawali i dają nam
nadzieję, nawet wtedy, gdy sprawa wydaje się beznadziejna. „GW” wybrała
więc Ludzi Roku po raz kolejny i oddaje im swoje łamy, by mogli szeroko
opowiadać o swojej niezgodzie na to, co dzieje się w Polsce od czasu
wygranych przez PiS wyborów w 2015 roku.
Groteska! Tusk z nagrodą Człowieka Roku „GW”. Michnik straszy „azjatyckim despotyzmem”, a szef RE wzywa Polaków do pojednania
Impreza
była skrajnie upolityczniona i wręczane nagrody także. Wystarczy
sprawdzić co dla „GW” mówią laureaci. Atakują PiS, rząd i Kościół.
Nagrodę specjalną redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” za Gdańska, serce i odwagę otrzymał Paweł Adamowicz.
Magdalena Adamowicz podkreśliła z tej okazji, że będzie kontynuować
misję zmarłego tragicznie męża i walczyć z hejtem
w przestrzeni publicznej.
—podkreśliła Adamowicz i dodała, że czuje się wezwana do walki z nienawiścią.
Nagrodę specjalną redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” za łączenie ludzi otrzymał Jerzy Owsiak.
Podkreślił, że konieczna jest zgoda narodowa, więc proponuje wielkie
narodowe grillowanie albo wielką narodową plażę. Nie mówiąc tego wprost
zaatakował prezesa PiS. Stwierdził:
Zaapelował też:
Jedną ze zwycięzców plebiscytu
wśród czytelników „Wyborczej” w kategorii „O godne życie” została Iwona
Hartwich. Zapowiedziała kolejny protest rodziców dzieci
z niepełnosprawnościami. Podkreśliła też:
—podkreśliła w rozmowie z „GW”.
Joanna Scheuring-Wielgus to zwyciężczyni w kategorii „Różni ludzie, lepszy świat”. Posłanka jak zwykle mówiła o rozliczaniu Kościoła.
—atakowała Scheuring-Wielgus.
Nagrodzony w kategorii „Wzorowe sprawowanie” nauczyciel Roku 2018 Przemysław Staroń podkreślał, że trzeba zatrzymać demontaż państwa przeprowadzany przez Prawo i Sprawiedliwość.
Krystian
Markiewicz jeden ze zwycięzców plebiscytu wśród czytelników „Wyborczej”
w kategorii „O prawo i sprawiedliwość i prezes Stowarzyszenia Sędziów
Polskich „Iustitia” mówił oczywiście o obronie zagrożonej rzekomo praworządności.
-stwierdził.
Jak
widać nagrody „GW” zmieniły się w totalną krytykę rządu. Jest tak źle,
że cudem jest to, że „Gazecie Wyborczej” udało się wręczyć jej nagrody.
Rośnie aktywność Donalda Tuska
Po wykładach w Warszawie i Poznaniu w piątek szef Rady
Europejskiej odebrał tytuł człowieka roku „Gazety Wyborczej”. Politycy
PiS-u nie mają wątpliwości, Tusk wprost wspiera w tych wyborach Koalicję
Europejską.
Już
dawno „Gazeta Wyborcza” nie poświęciła Donaldowi Tuskowi, zwanemu też
„Królem Europy”, tyle miejsca na swoich łamach, co w mijającym tygodniu.
Kurski napisał komentarz, w którym utwierdzał sam siebie,
że uhonorowanie Tuska mianem „Człowieka roku” było dobrym posunięciem.
Razem z Michnikiem i Wielińskim przeprowadzili z nim wywiad, w którym
szef RE stwierdził, że „Polską rządzi ktoś, do kogo nie można dotrzeć”.
Zwieńczeniem tygodnia była gala, na której Tusk odebrał swoją nagrodę.
Być może „Gazeta Wyborcza” szalenie liczy na powrót Tuska na białym
koniu do polskiej polityki. Jak na razie sondaże nie pozostawiają
złudzeń. W ewentualnym starciu w wyborach prezydenckich Tusk nie
ma najmniejszych szans z Andrzejem Dudą.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: SONDAŻ. Donald Tusk bez szans w starciu z Andrzejem Dudą w wyborach prezydenckich. Szefowi RE nie pomógł „wykład” na UW?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
249. Agora zamyka drukarnie, a
Agora zamyka drukarnie, a „Gazeta Wyborcza” tnie pensje
Zwolnienia grupowe w Agorze trwają.
Spółka rozstała się ze 147 pracownikami drukarni w Pile i Tychach. W
najbliższym czasie zakłady zostaną zamknięte, a sprzęt – sprzedany. O
sprawie informują wirtualnemedia.pl.
– Na pewno na rynku drukarskim jest popyt na części do maszyn. Inne drukarnie, także z zagranicy, oglądają nasz park maszyn – mówiła cytowana przez portal Agnieszka Sadowska z Agory.
Już na początku marca Agora ogłosiła zamiar przeprowadzenia zwolnień
grupowych w drukarniach w Pile i Tychach. Pod koniec miesiąca
informowała o porozumieniu w tej sprawie ze związkami zawodowymi. Firma
przewidziała maksymalnie 153 zwolnienia – co stanowi 90 proc.
zatrudnionych w tych dwóch zakładach i 57 proc. personelu pionu druku.
Jak wynika z raportu finansowego za pierwszy kwartał 2019 roku, w
ramach zwolnień grupowych zwolniono 147 pracowników. Pod koniec marca
zatrudnienie etatowe w grupie kapitałowej Agora wyniosło 2 642 etaty,
czyli o 159 mniej niż w roku ubiegłym.
Zwolnienia Agora tłumaczyła spadającym zapotrzebowaniem na druk w technologii coldset.
„Zlecenia od klientów z innych branż, w tym realizowane w technologii
heatset, mają istotnie mniejszy udział w przychodach z działalności
poligraficznej Grupy – ze względu na ograniczenia infrastrukturalne nie
były i nie są one w stanie skompensować utraty przychodów związanych z
drukiem coldsetowym. Biorąc pod uwagę perspektywy dla rynku usług druku w
technologii coldset oraz postępującą cyfryzację mediów, nie jest
możliwe zahamowanie trendu spadkowego w działalności poligraficznej
Grupy Agora w jej obecnym kształcie” – czytamy w komunikacie spółki.
Jak podkreślono, działalność w segmencie druku będzie skoncentrowana w
warszawskiej drukarni, która „ma największe możliwości druku zarówno w
technologii coldset, jak i heatset, a tym samym najlepiej odpowiada na
potrzeby własne spółki oraz jej klientów”.
Działalność drukarni w Pile i Tychach ma zostać wygaszona do końca
czerwca. Agora prowadzi rozmowy w sprawie sprzedaży maszyn – „albo
całych, albo na części”.
Rok wcześniej, w ramach zwolnień grupowych w pionie druku, Agora pożegnała się z 47 pracownikami.
Ponadto Agora zmniejszyła także środki na wynagrodzenia i świadczenia
pracownicze. W ubiegłym kwartale przeznaczyła na nei 83,1 mln zł, czyli
o 0,7 proc. mniej niż rok wcześniej. W sześciu głównych pionach
operacyjnych takie koszty wyniosły 72 mln zł.
Z tej kwoty 32 proc. to wydatki pracownicze w segmencie prasowym,
który obejmuje „Gazetę Wyborczą” i kilka innych magazynów. W skali roku
kwota ta zmalała o 9,7 proc. – do 23,4 mln zł. Agora uzasadnia to
zmniejszeniem zatrudnienia.
Źródło: wirtualnemedia.pl
Agora podniosła szacunki wzrostu rynku reklamy w br. do 6-8% z 3,5 ...
9 lis 2018 - Agora podwyższyła swoje szacunki dotyczące wzrostu wartości rynku reklamy w Polsce do 6-8% z 3,5-5,5% oczekiwanych w sierpniu, podała ...Agora: rynek reklamy w Polsce w 2019 roku nadal ... - Rzeczpospolita
Agora szacuje wzrost rynku reklamy na 2,5-4,5 proc. w 2019 roku - Press
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
250. Stanisław Janecki: Łubu dubu,
Stanisław Janecki: Łubu dubu, niech żyje nam prezes naszego klubu, czyli jak czytać sondaże i instrukcje „Gazety Wyborczej”
że opozycja może już grzać silniki i przygotowywać się do zajęcia
rządowych gabinetów.
Sondaże
służą w obecnej kampanii do Parlamentu Europejskiego do udowadniania
dowolnych tez, więc dowód z sondażu jest lepszy niż jakakolwiek
moralizująca politgramota. Któż tego nie wie lepiej niż „Gazeta
Wyborcza”, dlatego w organie Koalicji Obywatelskiej na kilka dni przed
głosowaniem można znaleźć instrukcję, jak głosować i dlaczego przyniesie
to sukces, mimo że sondażowe poparcie nie powala. Oczywiście jest
to instrukcja oparta na dowodzie z sondażu (przeprowadzonego 16-19 maja
przez Kantar metodą CATI, czyli wspomaganego komputerowo wywiadu
telefonicznego). Przy okazji w odredakcyjnym komentarzu można poczytać
sporo podinstrukcji mających formę całkiem zabawnych złotych myśli
z bakelitu, ale przedstawianych tak, jakby to były prawa przyrody.
Ot choćby taką: „Polacy bardziej ufają trzymającym władzę, ale
niekoniecznie chcą na nich głosować. Elektoraty PiS i Konfederacji się
nie lubią, za to Koalicji Europejskiej i Wiosny - jak najbardziej”. Czytaj:
może i władza ma większe zaufanie niż opozycja, ale ludzie i tak jej
nie lubią na tyle, by na nią głosować. W dodatku wyborcy PiS
i Konfederacji się nie ciepią, więc w dniu wyborów PiS nie ma co liczyć
na zmianę preferencji elektoratu Konfederacji. Za to Koalicji
Europejskiej może przybyć głosów wyborców Wiosny, gdyż te elektoraty
się lubią.
Liderem sondażu musi być oczywiście Koalicja
Europejska, choćby przewaga była minimalna (i taka jest – KE ma 36 proc.
poparcia, PiS – 35 proc.). A wyborcy rezerwowi KE, czyli Wiosna –
to potencjał 10 proc., zaś ci, którzy PiS na pewno nie poprą, czyli
zdeklarowani wyborcy Konfederacji, to potencjał 8 proc. Mogliby poprzeć
PiS wyborcy Kukiz’15, ale ich potencjał jest marny i wynosi zaledwie
3 proc. Czyli tak czy owak zawsze Nowak, a zatem KE nie tylko przeważa,
ale i ma rezerwy strategiczne, zaś PiS ni hu hu. Jeśli bowiem
Konfederacja zastąpiłaby w Sejmie Kukiz’15, nie ma możliwości, aby stała
się koalicjantem Prawa i Sprawiedliwości, skoro „aż 68 proc. wyborców
PiS ma do Konfederacji stosunek negatywny, a tylko 21 proc. pozytywny;
w drugą stronę proporcje są podobne – 70 proc. wyborców Konfederacji
myśli o PiS źle, a 30 proc. dobrze”. Złota myśl z bakelitu czyli
pierwsze prawo przyrody „GW” głosi, że „jedynym realistycznym
scenariuszem powyborczym [po jesiennych wyborach do Sejmu i Senatu]
będzie koalicyjny rząd Koalicji Europejskiej z Wiosną”.
Z przekazu
„GW” na kilka dni przed wyborami wynika, że opozycja może już grzać
silniki i przygotowywać się do zajęcia gabinetów w Alejach Ujazdowskich.
Może, mimo że o stosunek do komitetów wyborczych sondażownia Kantar
zapytała w imieniu „GW” „wszystkich respondentów, nie tylko tych, którzy
zadeklarowali, że na pewno zagłosują w wyborach”. A to dlatego, żeby
odkryć ukryty potencjał. No i ten potencjał najbardziej drzemie
w Kukiz’15 (50 proc. badanych ma pozytywny stosunek do tego
ugrupowania), ale to nie ma żadnego znaczenia, skoro na ten komitet chce
głosować tylko 3 proc. Polaków. Instrukcja „GW” jest więc taka, żeby
zdemobilizować elektorat Pawła Kukiza, a zmobilizować
wyborców Konfederacji.
Najzabawniejsze w komentarzu,
czyli instrukcji „GW” jest wytłumaczenie, dlaczego nawet jeśli wyborcy
mają zaufanie do obecnie rządzących, to nie mają oni szans.
Chociaż w telefonicznym sondażu dla „GW” największe zaufanie ma mimo
wszystko prezydent Andrzej Duda (46 proc.), trzeci jest premier Mateusz
Morawiecki (40 proc.), czwarty Jarosław Kaczyński (37 proc. ), szósta
Beata Szydło (33 proc.), a ósmy Zbigniew Ziobro (32 proc.), to przecież
znacznie mniej osób będzie na nich głosowało. A ta niekorzystna różnica
„wynika z zaufania do samego urzędu prezydenta czy premiera – to,
że ufam premierowi, nie znaczy, że nie zagłosuję na jego konkurenta”.
No i mamy jasność, czyli drugie prawo przyrody „GW”. A zgodnie z nim,
„Grzegorz Schetyna jest odwrotnym przypadkiem do Pawła Kukiza [drugie
miejsce w rankingu z zaufaniem na poziomie 41 proc.] – mało kto mu ufa,
ale 36 proc. chce głosować na komitet, którego jest liderem. Od zaufania
do polityka ważniejsze okazuje się przekonanie o jego skuteczności”.
Takie prawo przyrody nie wynika oczywiście z badania, ale skoro jest
prawem, nie ma na to rady. Nie ma więc znaczenia, że w rankingu
nieufności drugi jest „skuteczny” Grzegorz Schetyna (57 proc.),
od którego lepszy, czyli gorszy jest tylko Janusz
Korwin-Mikke (64 proc.).
Instrukcja, czyli sondaż dla
„Gazety Wyborczej” ma pewien kłopot z tym, że „wielu Polaków nie
rozpoznaje startującej z list Wiosny Joanny Scheuring-Wielgus
(42 proc.), a także [Barbary] Nowackiej (34 proc.), [Władysława]
Kosiniaka-Kamysza (33 proc., a wśród mieszkańców wsi aż 38 proc.),
[Włodzimierza] Czarzastego (31 proc.) i [Katarzyny] Lubnauer
(30 proc.)”. To oczywiście straszne, bo jak można nie
rozpoznawać tak wielkich rewolucjonistek jak Scheuring-Wielgus, Nowacka
czy Lubnauer. I jak można nie rozpoznawać tak wybitnego konserwatysty
i następcy Wincentego Witosa jak prezes PSL, tym bardziej na wsi, skoro
pan Władysław jest mieszczuchem z Krakowa, w dodatku lekarzem. Ale
to nic, skoro aż 35 proc. badanych nie rozpoznaje też szefa MSWiA
Joachima Brudzińskiego. Można sobie z tego nic nie robić, bowiem trzecie
prawo przyrody „GW” głosi, że „politykom częściej nie ufamy, niż ufamy,
o ile nie są prezydentami lub muzykami rockowymi”. Wszystko jest zatem
na najlepszej drodze, żeby Koalicja Europejska wybrała nie tylko wybory
europejskie, ale i parlamentarne. A właściwie sukces w tych drugich
i rządzenie Koalicja Europejska ma już w kieszeni, skoro w rezerwie
strategicznej jest Wiosna Roberta Biedronia. Zatem wyklęty powstań ludu
zmieni i łubu dubu, łubu dubu, niech żyje nam prezes naszego klubu.
A czy jest nim Grzegorz Schetyna, czy Donald Tusk, to już nie
ma większego znaczenia.
autor:
Stanisław Janecki
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
251. Czy obce służby grają w
Czy obce służby grają w polskiej kampanii? W co gra agencja ochrony, która "chroni" ważny budynek? PIĘĆ bardzo ważnych…
Zachodnie służby specjalne od dawna ostrzegają, że przed
majowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego Rosja poprzez swoje
działania będzie chciała wpływać na ich przebieg i wynik.
Metody Rosjan są różne - czasem wspierają partie twardo eurosceptyczne,
otwarcie sympatyzujące z Putinem, czasem dążą także do dyskredytowania
nieprzychylnych Rosji, świadomych zagrożeń polityków w mediach
społecznościowych i tradycyjnych. Stałym celem Rosjan jest także
delegitymizowanie procesów wyborczych; temu celowi służą operacje, które
celowo są tak grubo szyte, by publiczność była w stanie je zauważyć.
Jaka wygląda sytuacja w Polsce?
W toku
kampanii do Parlamentu Europejskiego widoczna jest krytyka
strategicznego sojusznika Polski, czyli Stanów Zjednoczonych,
wprowadzana do obiegu przez przedstawicieli niektórych ugrupowań;
to jest jednak pewna nowość, potencjalnie bardzo groźna. Wokół tych sił
krążą z kolei osoby powiązane z satelitami Kremla w różnych obszarach,
np. z grupą motocyklową „Nocne Wilki”.
Nie można oczywiście
wykluczyć również zaangażowania służb specjalnych innych państw, którym
przeszkadza podmiotowa polityka obecnego rządu.
Na tym tle zwraca uwagę najnowszy „news” „Gazety Wyborczej, która opublikowała zdjęcie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Zdjęcie, będące fragmentem zapisu z monitoringu prowadzonego przez
firmę ochroniarską, chroniącą jeden z budynków będących w dyspozycji
państwa polskiego.
CZYTAJ:
„Wyborcza” ujawnia to, co dawno ujawnione. „GW” o „sekretnych”
spotkaniach Kaczyńskiego i prezes TK, choć mówił o nich sam prezes PiS
Chodzi o agencję City Security.
Być może istotną informacją w tym kontekście jest fakt, że żona właściciela firmy jest z pochodzenia Rosjanką.
Jeśli
zaś agencja ochrony nie była zaangażowana w operację, i powiązania jej
właścicieli nie mają znaczenia, to całość wygląda jeszcze
bardziej podejrzanie.
Pojawiają się ważne pytania:
W jaki sposób „Gazeta Wyborcza” zdobyła nagrania
oraz informacje na temat towarzyskich spotkań prezesa Kaczyńskiego
i prezes TK? Czy agencja ochrony popełniła zawodowe samobójstwo kierując
się motywami politycznymi, czy też jest to element
poważniejszej operacji?
W jaki konkretnie sposób dane chronione i przepisami, i podstawową etyką zawodową, trafiły do mediów? Kto przekazywał, kto był pośrednikiem?
Czy w sprawę zaangażowane są służby specjalne obcych państw?
Czy służby specjalne obcych państw angażują się w polską kampanię wyborczą?
A także:
osiedle, na którym mieszka prezes TK, to specyficzne miejsce,
zamieszkiwane przez wysokiej rangi urzędników państwowych oraz przez
dyplomatów. Czy oni również byli inwigilowani przez agencję ochroniarską
lub przez kogoś, kto ma dostęp do monitoringu?
Tę sprawę naprawdę warto wyjaśnić.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
252. JAROSŁAW KURSKI PIJE WÓDKĘ
Jeśli wyniki exit poll się potwierdzą, to trzeba się napić wódki, ale nie rozpaczać. Trudno, obóz demokratyczny przegrał nieco pierwszą połowę wyborczego meczu. Szkody są jednak małe. Są za to bezcenne wnioski.
Ta porażka nie oznacza, że w październikowych wyborach do Sejmu demokraci przegrają, choć bez psychologicznego efektu, choćby minimalnego zwycięstwa KE, będzie trudniej.
Trudniej, bo PiS ma narzędzia totalnej propagandy: radio i telewizję, które prowadziły kampanię partii rządzącej. PiS ma władzę, więc może serwować ludziom programy socjalne: 500+, 13. emeryturę itd. PiS ma wreszcie całkowite i bezwarunkowe wsparcie Kościoła katolickiego.
http://wyborcza.pl/7,75968,24830366,polska-podzielona-na-pol.html#s=BoxWyboMT
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
253. "Gazeta Wyborcza": Wybory do
"Gazeta Wyborcza": Wybory do PE to wielki sukces PiS, ale Polska to jeszcze nie Węgry
zdecydowali. Polska ma dziś bardziej twarz swojskiej Beaty Szydło (524
tys. głosów) niż profesora Jerzego Buzka (421 tys. głosów) - czytamy we
wtorkowej "Gazecie Wyborczej". Dodano, że to "wielki sukces partii...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
254. Michnik żali się w
Michnik żali się w amerykańskiej prasie. „Jest co najmniej 25 przyczyn, aby ściąć nasze głowy. Może się zdarzyć wszystko”
Redaktor naczelny „Gazety Wyborczej”, Adam Michnik oraz
jego zastępca – Jarosław Kurski – postanowili wyżalić się na łamach
amerykańskiego dwutygodnika „Foreign Policy”. Skrytykowali rząd oraz
stwierdzili, że obawiają się o swoje bezpieczeństwo.
Artykuł, który ukazał się w magazynie opisywał zmiany, jakie zaszły w
telewizji publicznej w Polsce. Autor zwrócił uwagę na przypadki „ostrej
krytyki opozycji przy jednoczesnych pozytywnych recenzjach” obecnego
rządu.
– Jest co najmniej 25 przyczyn, aby ściąć nasze głowy. Może się
zdarzyć wszystko. Mogą przysłać milicję do redakcji „Gazety Wyborczej”.
Mogę znaleźć narkotyki w swoim mieszkaniu, a następnego dnia może
pojawić się policja, żeby je przeszukać – lamentował Adam Michnik.
Jarosław Kurski również twierdził, że władza w Polsce ich szykanuje. – Jesteśmy zalani przez tuziny apelacji. Nasze służby prawne mają duży problem, żeby sobie z tym wszystkim radzić – powiedział.
– Starają się pozbyć mediów, narzucając nam na głowy plastikową torbę żeby nas udusić – dodał.
Zdaniem brata Jacka Kurskiego, „Gazeta Wyborcza” jest… ostoją
wolności mediów w Polsce. Wiceszef gazety określił ją mianem „barykady”.
– Dla naszych czytelników jesteśmy każdego dnia butelką świeżej wody przeciw narodowej propagandzie – stwierdził Jarosław Kurski.
Źródło: wp.pl
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
255. Nie wyszło ze Srebrną, więc
Nie
wyszło ze Srebrną, więc "GW" serwuje nowy serial - tym razem z Falentą.
Dziennik Michnika publikuje list biznesmena do prezesa PiS
treść listu, który Marek Falenta miał napisać w lutym do prezesa PiS
Jarosława Kaczyńskiego. „Liczyłem, że wielka sprawa, do jakiej się
przyczyniłem, zostanie mi zapamiętana i po wygranych wyborach załatwiona
niejako z urzędu. Zresztą taka była obietnica panów z CBA” - czytamy.
Falenta w liście przywołanym w dzienniku miał opisywać, „jak bardzo zasłużył się dla wyborczego zwycięstwa PiS w 2015 r.”.
— cytuje dziennik.
W liście
tym biznesmen miał też tłumaczyć, że ludzie służb lojalni wobec PiS
odegrali ważną rolę w rozegraniu afery podsłuchowej za rządów PO-PSL.
— przywołuje „GW”.
Falenta dalej miał pisać:
Falenta
miał stwierdzić także, że - jak pisze „GW” - „miał świadomość,
że przekazany materiał będzie ujawniony i wykorzystany” do wygrania
wyborów przez PiS oraz prezydenta.
W swym liście biznesmen miał też pozytywnie wypowiadać się na temat zwycięstwa PiS.
Dzięki
Bogu tak się stało! Wbrew temu, co wygłasza opozycja, dla naszego kraju
nastąpiła prawdziwa „dobra zmiana”. Jestem dumny, że mogłem przyłożyć
do tego rękę. Pieniądze, które były do 2014 r. rozkradane, zostały
skierowane do szerokiej rzeszy potrzebują
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
256. Premier Morawiecki nie ma
Premier Morawiecki nie ma złudzeń: Wchodzimy teraz w okres kilku miesięcy najostrzejszej walki politycznej
do Parlamentu Europejskiego Prawo i Sprawiedliwość zwyciężyło nad
Koalicją Europejską.
— podkreślił.
— zaznaczył premier.
Morawiecki podkreślił, że obecnie „wchodzimy teraz w okres kilku miesięcy najostrzejszej walki politycznej”.Walki,
która będzie decydowała o losach Polski na kolejne co najmniej 10 lat,
może dużo, dużo dłużej, jestem przekonany, że o wiele dłużej -
najważniejsze wybory od 1991, od 1989 roku, wybory, które zadecydują
o tym, czy będziemy dalej mogli wytyczać kurs ku silnej, sprawiedliwej
Polsce. Nie może was tam zabraknąć
Jarosław Kaczyński: Mamy do czynienia z coraz jawniejszym przejawem hejtu, który nie ma nic wspólnego z faktami
Kaczyński ocenił, że dziś wciąż działa mechanizm wmawiania ludziom, że „dzieje się coś złego”, a za wszystkim stoi PiS.
— mówił prezes PiS.
Zdaniem
prezesa PiS, kampania reklamowa wokół filmu „Polityka” Vegi ma pokazać
jego obóz polityczny jako „ludzi złych, zdemoralizowanych, który nie
służą Polsce, którzy dopuszczają się różnego rodzaju bezeceństw”.
— ocenił Kaczyński.
Jak wskazywał, jego obóz polityczny nie składa się z „aniołów” i są w nim „grzesznicy”.
— oświadczył.
Kaczyński
stwierdził też, że gdyby ktoś „brał na poważnie to, co mówi opozycja,
to sądziłby, że żyje w kraju, który jest w stanie kompletnego upadku,
rozkładu, że sposób rządzenia dyktuje szaleństwo”.
— stwierdził prezes PiS.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
257. Ależ „Gazetę Wyborczą”
Timmermansa na dalszy plan! Holender znany z antypolskich wystąpień nie
zostanie szefem Komisji Europejskiej, przede wszystkim dzięki działaniom
państw Grupy Wyszehradzkiej. Z tego powodu wściekł się jeden
z redaktorów z Czerskiej.Bartosz T. Wieliński oświadczył na portalu internetowym „Gazety
Wyborczej”, że Timmermans jeszcze wróci do gry i „da popalić” krajom
Europy Środkowo-Wschodniej.
zwracają uwagę, że „Człowiek Roku” „GW” okazał się „porażką
roku” i przegrał.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
258. Popłoch w „Gazecie
Popłoch w „Gazecie Wyborczej”! Jarosław Kurski przywołuje opozycję do porządku: "Przeciwnik jest gdzie indziej"
ma dość sprecyzowaną wizję co do przejęcia władzy przez obóz antyPiS.
To już bardziej polityk niż dziennikarz i w swoim ostatnim felietonie
wystosował apel do opozycji, wskazuje jej, gzie jest prawdziwy
przeciwnik polityczny i podpowiada co robić dalej.
—pisze Kurski.
Podkreśla,
że źle się stało, opozycja popełniła błąd i fatalnie oceniła
rzeczywistość. Jarosław Kurski żali się, że opozycja zachowuje się tak
jakby nie pamiętała o ostatnich czterech latach. Pisze, co łatwo
przewidzieć, o łamaniu konstytucji itp…
—podkreśla i dodaje, że nie można teraz tracić ani chwili na wzajemne oskarżenia, opozycja nie może prowadzić walki9 ze sobą.
—pisze i na koniec dodaje:
Zastępca Michnika nie pisze tego wprost, w jego słowach można dostrzec równie solidną dawkę frustracji. A miało być tak pięknie…
CZYTAJ TEŻ: Opozycja w końcu podjęła decyzję. Schetyna: Koniec z koalicją partyjną. Idziemy jako koalicja obywateli, ludzi aktywnych
Jeden lewicowy blok? Przed nami konferencja prasowa liderów SLD, Wiosny i Lewicy Razem. Czarzasty: Jest super. Jesteśmy razem
ann/”Gazeta Wyborcza”
Vegę przed a Golda po? Ach ta wyborcza wybiórcza.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
259. No i po wielkiej koalicji. A
No i po wielkiej koalicji. A taka była ładna, europejska. A w „Gazecie Wyborczej” żałoba i łzy wzruszenia
Kołczaka, ducha nie gasi, choć mu już w duszy nie gra tak jak dawniej.
Jednoczenie
opozycji poprzez dzielenie wywołuje nastroje funeralne, przerywane
krótkimi napadami euforii. Funeralizm wynika z zawodu
po zaprzepaszczonej szansie na jeden wielki blok opozycyjny, euforia –
z jednoczenia lewicy. W związku z jednym i drugim chce się płakać, choć
raz z przygnębienia, a raz z radości. To zresztą niezwykle zabawne
obserwować emocje żałobników i entuzjastów. Szczególnie zabawne, gdy
chodzi o ludzi występujących na łamach „Gazety Wyborczej” i jej
zakładowego radiowęzła, czyli Tok FM, a zatem w obrębie jednej rodziny.
Ileż jest w tym uroczego pensjonarstwa, nieskrywanego infantylizmu czy
żalu po utraconej niewinności.
W zakładowym radiowęźle
19 lipca 2019 r. rozegrała się taka urocza scena. Jak zwykle w piątek
szaman Jacek Żakowski odprawiał czary z podszamanami Wiesławem Władyką,
Tomaszem Lisem i Tomaszem Wołkiem. Gdy zeszło na polityczne
nowiny ostatnich godzin, czyli na fiasko wielkiej koalicji, podszaman
Władyka stwierdził: „Uważam, że to już się stał dramat. Że to jest
katastrofa po prostu”. Szaman Żakowski musiał interweniować:
„Ale nie mów tak, bo już nikt nie pójdzie głosować w tej katastrofie”.
Niezrażony Władyka pogłębiał jednak funeralne nastroje: „Jest
katastrofa, ponieważ jest zagrożona motywacja, jest zagrożona chęć
bawienia się w politykę. I powiedziawszy to, chcę właśnie przezwyciężyć
i przeskoczyć. Powiedzieć: nic nam innego nie zostało, tylko trwać w tym
wszystkim”. Na co Żakowski: „Rany boskie”. A Władyka: „Ależ tak”.
I Żakowski: „Wiesiek, błagam!”.
A teraz inny obrazek z wnętrza
Agory, czyli postępowo-wyzwoleńczego lewiatana. Oto drugie pokolenie
Michnikowych bojowników o wolność i demokrację, czyli syn Piotra
Pacewicza - Krzysztof zdał relację z nastrojów po ogłoszeniu nowiny
o jednoczeniu lewicy: „Redakcyjni koledzy i koleżanki o sercu po lewej
stronie ukradkiem wycierali łzy wzruszenia, wpatrując się w telewizor.
Kto uwierzyłby dwa lata temu, że Biedroń, Zandberg i Czarzasty ogłoszą
wspólny start lewicowej koalicji?”. Łzy wzruszenia pociekły też zapewne
starej gwardii ojców postępowej rewolucji, czyli na przykład Jarosławowi
Kurskiemu. Ten już bez egzaltacji młodziaka, choć też bardzo przejęty,
stwierdził: „Ile trzeba było porażek, by lewica wreszcie sformowała
jeden blok i jedną listę wyborczą. To dobra wiadomość, bo Polska jak
nigdy potrzebuje silnej lewicy”. Polska jak Polska, ale lewiatan
Agora z pewnością.
Wielkim marzeniem „stręczycieli idei”
z Czerskiej (odwołuję się tu do głośnej niegdyś powieści Juliana
Kornhausera z 1980 r. – „Stręczyciel idei”) była zgodna współpraca
postkomunistów z tzw. demokratami, do czego specjalnym manifestem
„O prawdę i pojednanie” na łamach „Gazety Wyborczej” z 9-10 września
1995 r. zachęcali Adam Michnik i Włodzimierz Cimoszewicz.
Koalicja Europejska była spełnieniem tych marzeń, a jej krach przed
wyborami do Sejmu i Senatu jesienią 2019 r. wywołał nastroje funeralne.
Ale przecież nie wolno upadać na duchu i publicznie biadolić – tak jak
Wiesław Władyka z „Polityki” w zakładowym radiowęźle Agory
(„Wiesiek, błagam!”).
Jarosław Kurski, niczym Wasilij Czapajew
walczący z wojskami admirała Aleksandra Kołczaka, ducha nie gasi, choć
mu już w duszy nie gra tak głośno jak choćby w maju 2019 r. Ale
z nadzieją i rozrzewnieniem przyjmuje jednoczenie lewicy. Dlatego wzywa:
„Czas na wspólny, spójny przekaz. I na pakt o nieagresji wobec innych
demokratów. Nie tylko dlatego, że bez przymierza z demokratami lewica
nie zrealizuje żadnego ze swoich społecznych i ustrojowych programów.
Także dlatego, że z PSL i Koalicją Obywatelską będzie musiała ułożyć
jedną listę do Senatu. Sam na lewicę nie zagłosuję, ale jako demokrata
kibicuję każdej demokratycznej formacji. I życzę jej jak najwyższego
wyniku”. Ach ci wzruszający „demokraci” z lewiatana na Czerskiej!
Imponuje ta ich „demokratyczna” świadomość, szczególnie w kontekście
wspaniale wyhodowanej nienawiści do PiS i generalnie prawicy.
Gdy
się nie ma tego, co się lubi, lubi się to, co się ma (Когда тебе
не хватает того, что тебе нравится, тебе нравится то, что у тебя есть).
Była taka wspaniała idea wielkiej koalicji, nawiązująca do szczytnych
idei michnikizmu-cimoszewiczyzmu, a tu жопа. Ale жопизм nie
przystoi, mimo goryczy, jest więc wiara, że wprawdzie źle się stało,
jednak to jeszcze nie pogrzeb. Może coś się uda, bo jak mają żyć
„demokraci” z Agory czy „Polityki”, gdyby nadziei nie było. Dlatego
Jacek Żakowski łapał się za głowę, gdy mówił: „Rany boskie! Wiesiek,
błagam!”. Tyle że Wiesiek ma chyba rację, że „to jest katastrofa
po prostu”. I co się stało, to się nie odstanie. Nawet gdy światełko
nadziei zapaliło się na lewicy i „koledzy i koleżanki o sercu po lewej
stronie ukradkiem wycierali łzy wzruszenia”. Moje łzy wzruszenia nad
losem „kolegów i koleżanek” nie pozwalają mi więcej pisać. Czuwaj!
autor:
Stanisław Janecki
Wałęsa wzywa w "Wyborczej" do pospolitego ruszenia: "Musimy wesprzeć demokratyczne partie, pomóc"
—stwierdził były prezydent w tekście opublikowanym w „Gazecie Wyborczej”.
Były
prezydent wspiera opozycję i porównuje zbliżające się wybory
parlamentarne do tych z z czerwca 1989 r., a nawet do referendum
w sprawie przystąpienia Polski do Unii Europejskiej.
—czytamy w „GW”.
Wałęsa
twierdzi, że w jesiennych wyborach zdecydujemy o władzach zdolnych
do powstrzymania dramatycznie rosnącego zadłużenia państwa i obrony
obywateli przed kryzysem ekonomicznym.
Zachęca do przyłączenia
się do reaktywowanego przez siebie Komitetu Obywatelskiego, który
inicjuje przedsięwzięcie pod nazwą „Obywatelska Pomoc Wyborcza”. Jego
celem jest wsparcie demokratycznych partii w kampanii wyborczej.
—podkreślą były prezydent.
Do apeli byłego prezydent wszyscy zdążyli już przywyknąć. Niewiele z nich wynika, bywa za to zabawnie…
NASZ NEWS. Będzie drugi komitet wyborczy na lewicy! Działacze nie kryją rozczarowania: Czarzasty z nas zakpił i pominął
środowiska lewicowe dołączą do zjednoczeniowego projektu Włodzimierza
Czarzastego, w którym jest SLD, partia Razem i partia Wiosna. Powstanie
drugi blok pod nazwą Zjednoczona Lewica. Do koalicji wejdzie:
Socjaldemokracja Polska, Unia Pracy, Wolność i Równość, Twój Ruch.
— mówi portalowi wPolityce.pl anonimowo jeden z działaczy lewicy, który tworzy nowy blok. W niedzielę powstanie sztab.
Zapytany
dlaczego nie wszystkie partie lewicowe chcą dołączyć do lewicowej
inicjatywy Czarzastego, Biedronia i Zandberga odpowiada:
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
260. Stanisław Janecki: Tego
Stanisław
Janecki: Tego świat nie widział: wyborcza.pl umieściła na czołówce 20
materiałów na ten sam temat. Przeczytałem, wymagam reanimacji
Chyba
nie ma drugiej takiej gazety na świecie, której portal na czołówce
umieściłby 19, a właściwie 20 materiałów na jeden temat (jeden, głos
zespołu „Gazety Wyborczej”, pojawia się dwukrotnie). Być może coś
takiego zdarzyłoby się, gdy wybuchł konflikt atomowy albo rozpoczęła się
III wojna światowa. Nic takiego się jednak nie stało. „Gazeta Wyborcza”
popadła w zwyczajne szaleństwo na punkcie LGBT+. I wzięła na siebie
rolę głównego agitatora oraz organizatora imprez pod tym hasłem.
Pretekst, czyli protest przeciwko przemocy wobec środowisk LGBT,
do czego doszło 21 lipca w Białymstoku i co jest karygodne, ale jednak
marginalne na tle tego, co się dzieje się w innych krajach, nie jest
mimo wszystko najważniejszy. Istotne jest to, że ludzie dziennika
uważającego się za poważne medium sprawiają wrażenie, jakby oszaleli,
odlecieli, zbzikowali, dostali małpiego rozumu, odstawili cyrk
i groteskę, zainicjowali zbiorową histerię przekraczającą
granice paranoi.
Późnym popołudniem w niedzielę
28 lipca 2019 r. czołówka portalu wyborcza.pl formalnie znalazła się
w niewoli nawiedzonych obrońców LGBT+, faktycznie pokazano, jakiś
niebywały skowyt z demokracją i wolnością w tle. Czyli
w istocie zademonstrowano siłę ideologicznego opętania. To o tyle
przerażające, że uzmysławia, jak bardzo zdeterminowane jest środowisko
„Gazety Wyborczej”, by każdy pretekst zamienić w medialną oraz
psychologiczną wojnę światową i konflikt atomowy. Fanatyzm tego
przedsięwzięcia, opisywanego w kategoriach moralnej powinności, mógłby
wywoływać ciarki na plecach. Byłoby tak, gdyby nie groteska i absurd
wynikające z nagromadzenia wielu szajb oraz zbiorowego odlotu. Ale mimo
tej groteski sprawa jest groźna, bowiem umysły, które można tak
rozhuśtać, są jednak niebezpieczne. Czytanie tych 19 (20) materiałów
wymagało ode mnie wyjątkowego poświęcenia, bowiem zacząłem „wymiękać”
już przy pierwszym. Ale z kronikarskiego obowiązku ktoś powinien jednak
ten „szał” udokumentować, choć po lekturze wymagałem reanimacji.
Oto
przegląd 19, a właściwie 20 materiałów umieszczonych na czołówce
portalu wyborcza.pl. Dla niczego innego nie znalazło się na tej czołówce
miejsca. Zaczyna się i kończy tak samo patetycznym i nadętym, jak
infantylnym i żenującym manifestem „zespołu redakcyjnego”, który „stoi
po stronie bitych uczestników Marszu Równości w Białymstoku, po stronie
osób LGBT+. Zawsze będziemy z krzywdzonymi i poniżanymi, z tymi, którym
odmawia się praw. ‘Wyborcza’ wraca do hasła: ‘Nie ma wolności bez
solidarności’”. Potem jest relacja Macieja Chołodowskiego: „Przyszli
z tęczowymi flagami z Białegostoku, przyjechali z całej Polski. Chcą
równości, sprzeciwiają się przemocy. Tłumy wzięły udział w manifestacji
pod Teatrem Dramatycznym, zorganizowanej przez liderów lewicowej
koalicji: Wiosny, Razem i SLD. To reakcja na to, co w Białymstoku
wydarzyło się 20 lipca - grupy kiboli brutalnie i z nienawiścią
zaatakowały uczestników pierwszego Marszu Równości”.
W kolejnym
materiale Krzysztof Pacewicz, znany z łez uronionych na wieść
o jednoczeniu się lewicy, odnotowuje, że „w ostatnich dwóch latach
nastąpiło wyhamowanie wieloletniego trendu rosnącej tolerancji. Polska
staje się (jeszcze) mniej przyjaznym miejscem dla osób LGBT+”. Jednak
prawdziwą grozą wieje z rozmowy Aleksandry Pucułek z dr Joanną Miksą
z Uniwersytetu Łódzkiego („filozofką, etyczką”): „Jeśli ktoś jest
fanatykiem, to znaczy, że potrafi zniszczyć kogoś, unicestwić, dlatego
że uważa, że ma rację i ma wyłączne prawo do opisu świata. W Białymstoku
podczas niedzielnego Marszu Równości widać było tego rodzaju agresję,
lęk przed odmiennością. Na wielu osobach zrobiła też wrażenie wlepka
z „Gazety Polskiej” o „strefie wolnej od LGTB”, która kojarzy się bardzo
źle – z segregowaniem ludzi na południu USA, apartheidem czy też III
Rzeszą i obozami koncentracyjnymi dla osób homoseksualnych”. Apartheid, III Rzesza, obozy koncentracyjne – strach się bać.
Ludzie
„GW” ukryci pod inicjałami „mw” i „pcg” zdali relację z tego, jak
to „Polska przeciw nienawiści” stanęła. I oto „miasta demonstrowały
solidarność z Białymstokiem. Najwięcej osób stawiło się w Warszawie
na placu Defilad. Uczestnicy zgromadzenia przynieśli też transparenty
z hasłami: ‘Żądamy równości małżeńskiej’, ‘Konstytucja’, ‘Akceptacja’
czy ‘Faszyzm stop’. Wśród uczestników byli uczestnicy marszu
w Białymstoku i organizacje walczące o prawa osób nieheteronormatywnych.
Przyszli też politycy, m.in. wiceprezydent Warszawy Paweł Rabiej, szef
Partii Razem Adrian Zandberg, Anna Maria Żukowska z SLD czy Paulina
Piechna-Więckiewicz z Wiosny”. Obraz pospolitego ruszenia w obronie
wszystkiego, co można pomyśleć uzupełnili Michał Szaflarski, Kacper
Sulowski, stwierdzający, że „Warszawa demonstrowała przeciwko
faszyzmowi i przemocy”.
Przemysław Jedlecki poleciał ślůnską
godką: „Kożdy inkszy, wszyscy równi”, czyli odkrył, że Katowice
są za tolerancją. Jużci całe Katowice, skoro „około dwustu osób spotkało
się w sobotę po południu na rynku w Katowicach, by zademonstrować
solidarność z Białymstokiem i upomnieć się o tolerancję”. Piotr
Bakselerowicz nie poleciał regionalizmem, bo w Zielonej Górze byłby
z tym kłopot, ale odkrył, że mieszkańcy tego miasta „nie zgadzają się
na nienawiść”, mimo że „władza i Kościół szczuły ludzi miesiącami”.
Osobnik podpisany jako „tog” zaraportował z Torunia, że „ponad 300 osób
manifestowało na Rynku Staromiejskim podczas akcji ‘Toruń wolny
od nienawiści’”. A skoro Toruń, to i Nowy Sącz. Anna Mikulska doniosła
stamtąd o „pikiecie solidarności po wydarzeniach w Białymstoku”. Jedna
z uczestniczek pikiety „trzęsła się”, ale „wspiera osoby LGBT” To jasne,
bo jak powiedział inny uczestnik, „jeśli teraz nie powstrzymamy fali
nienawiści, to już nigdy jej nie zatrzymamy”. Nie mogło zabraknąć głosu
z postępowego Wrocławia, skąd Mateusz Kokoszkiewicz doniósł,
że „wrocławianie i wrocławianki przyszli zamanifestować swoją
solidarność z ofiarami homofobii”. I odważnie ujawnili, że „nie jesteśmy
ideologią, jesteśmy ludźmi!”. „Red.” gazety (a może portalu) cały czas
prowadziła relację na żywo pod hasłem: „Polska przeciw Przemocy.
Protest w Białymstoku”.
Po sprawozdaniach z frontu przyszedł czas na praktyczne porady i zalecenia.
Anita Karwowska zadbała o „twoje prawa, gdy ktoś cię zaatakuje
na Marszu Równości”. Zadbała w towarzystwie adwokatów Jacka Dubois
i Michała Zacharskiego. Zaś Paulina Nowicka przedstawiła „krótki
poradnik dla świadków i ofiar przemocy”. Co trzeba robić? „Uciekać,
nagrywać, a może dyskutować? Co zrobić, gdy np. w autobusie komuś nie
spodobała się moja tęczowa koszulka?”. Takich rad udzieliła niezawodna
Kampania przeciw Homofobii. Malwina Pająk podała natomiast „odtrutkę
na homofobię”, czyli napisała, „jak rzeczowo odpowiadać na mity o LGBT
w pracy, siłowni, sklepie i tramwaju”. Osobnik podpisujący się „akar”
uzupełnił odtrutkę „przydatnymi adresami, mailami, telefonami”, gdzie
można znaleźć „porady psychologiczne, pomoc prawną,
warsztaty antydyskryminacyjne”.
Michał Wilgocki obnażył
tchórzostwo PSL, które wie, że „dało ciała”, dlatego „tłumaczy, dlaczego
nie jedzie do Białegostoku”. Ale tłumaczenie jest żałosne: „prowokacje
na marszach środowisk LGBT…”, choć każdy wie, że żadnych prowokacji nie
było, nie ma i nie będzie. Prawdziwą perełkę zaserwował jednak dopiero
Jędrzej Nowicki, którego „pokoleniu właśnie wypiętrza się historia”.
Trochę się wypiętrzyła już podczas „protestów w obronie praworządności”,
ale one jednakowoż „były dla nas także obroną systemu. Systemu, który
wielokrotnie nas zawodził, odmawiając prawa do związków partnerskich,
zatrudnienia na umowach o pracę czy dostępności tanich mieszkań”.
To było, ale się zmyło – jak mawiał wybitny ekonomista z Oxfordu Nikodem
Dyzma. Albowiem „bezprecedensowy i odczłowieczający, homofobiczny atak,
który miał miejsce na ulicach Białegostoku – staną się dla naszego
pokolenia momentem ‘wypiętrzenia historii’”. To przesądzone, bowiem
„zaatakowane zostały wartości nam najbliższe – miłość,
wolność i solidarność”.
Jeszcze tylko Kacper Sulowski: doniósł, ze „kierowca Ubera odmówił wykonania kursu pasażerom. Bo mieli tęczową flagę”.
Zapytano go o powód. Odpowiedział, że „nie będzie wspierał ideologii
LGBT. Zamknął szybę i odjechał”. Co wywołało szok u Patryka
Janczewskiego, działacza Wiosny, który „nie sądził, że ta nienawiść
sięga już tak daleko”. Gdyby po drodze, czyli po przeczytaniu
19 materiałów, ktoś się zgubił, mógł sobie wszystko uporządkować
ponownie czytając stanowisko zespołu „Gazety Wyborczej”. Przebrnąwszy
przez to wszystko domagam się miesięcznego wypoczynku na Malediwach oraz
dodatku za pracą w wyjątkowo szkodliwych warunkach.
autor:
Stanisław Janecki
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
261. ŻYDOKOMUNA ATAKUJE mICHNIK PRZEPROS ZA BRATA
Obrzydliwe! "GW" atakuje NSZ w rocznicę wybuchu PW za antykomunizm:"Kolaboranci III Rzeszy". Uderza też w Wyklętych
—
można przeczytać w „jedynce” dzisiejszej „Gazety Wyborczej”. Widać
zatem, że „GW” próbuje też wykorzystać atak na żołnierzy NSZ
do uderzania w znienawidzonego przez tę redakcję prezydenta Andrzeja
Dudę. Przy czym w tekście jasno zasygnalizowano, że ta współpraca
Brygady z Niemcami ograniczała się do przekazywania broni, a nie
wspólnych akcji zbrojnych. Nie wspomniano też, że Brygada miała na swoim
koncie także potyczki z Niemcami. W dalszej części tekstu jego autor
Mirosław Maciorowski zdradza, dlaczego tak zawzięcie atakuje Brygadę
Świętokrzyską - nie podoba mu się, że formacja ta podjęła również
walkę z Sowietami.
— pisze Maciorowski.
Wewnątrz
„Wyborczej” zamieszczono też wywiad z historykiem prof. Rafałem
Wnukiem. Także on krytykuje Brygadę Świętokrzyską oraz Żołnierzy
Wyklętych. Profesor uważa, że nie można mówić, iż walka Żołnierzy
Wyklętych była powstaniem antykomunistycznym.
— stwierdza
— dodaje.
To przykre,
że „Gazeta Wyborcza” postanowiła akurat w 75. rocznicę Powstania
Warszawskiego zaatakować Narodowe Siły Zbrojne i Żołnierzy Wyklętych
i przeciwstawić ich walkę tej prowadzonej przez powstańców warszawskich.
Zarówno jedni, jak i drudzy, walczyli o wolną Polskę.
Akcja Demokracja szykuje prowokację w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego? W stolicy ma zawisnąć "antyfaszystowski baner"
w stolicy, w dniu 75. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego,
billboard z hasłem „Wolna Warszawa. Bez faszyzmu”. W ten sposób ruch
chce rzekomo upamiętnić ofiary powstania warszawskiego. Baner
ma zawisnąć „nad głowami nacjonalistów, krzyczących nienawistne hasła
w centrum stolicy”.
Baner ma zostać sfinansowany ze środków zebranych na Facebooku oraz
na stronie internetowej. Na ten cel zebrano prawie 12 tys. złotych.
— możemy przeczytać na stronie zbiórki.
Oświadczyli, że nie pozwolą na to, by Powstanie Warszawskie „było
zawłaszczane przez skrajną prawicę, by ten dzień wybrzmiewał
nacjonalistycznymi postulatami, z którymi przecież walczyli powstańcy”.
Akcja Demokracja dodała, że chce tym samy dać znak Trzaskowskiemu,
że oczekuje od niego zdecydowanej reakcji.
Ze zdjęcia
poglądowego zamieszczonego na Facebooku organizacji wynika, że będą
chcieli zawiesić baner w samym centrum Warszawy, na budynku przy Al.
Jerozolimskich 42.
Przypomnijmy, że Akacja Demokracja to grupa
stanowiąca logistyczne zaplecze niemal wszystkich ulicznych zadym
w ostatnich czterech latach.
wkt/FB/Akcja Demokracja
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
262. Dziennikarz "Wyborczej" w
Dziennikarz "Wyborczej" w amoku! "Piekło leży w środku Europy i nazywa się Polska. Wybraliśmy władzę, która wspiera faszyzm"
Dziennikarz „Wyborczej” straszy czytelników. Polskę nazywa „piekłem” i widzi rodzący się faszyzm.
– czytamy.
– przekonuje Jarkowiec.
Dziennikarz apeluje do czytelników o polityczne zaangażowanie w walce z Prawem i Sprawiedliwością.
– pisze pracownik „GW”.
Uważa, że należy obalić rząd PiS.
– stwierdził.
Straszenie rzekomym faszyzmem jeszcze się nie znudziło?!
mly/”Gazeta Wyborcza”
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
263. Komedia! Ludzie nie chcą się
Komedia! Ludzie nie chcą się podpisywać pod listami wyborczymi KO. "Wyborcza" obwinia o to PiS: "Zohydzili ludziom politykę"
tekst o tym, jak to ciężko idzie zbieranie podpisów pod rejestracją list
Koalicji Obywatelskiej w Bielsku-Białej oraz w Cieszynie. W artykule
jednak postawiono tezę, że dowodzi to tego, iż… PiS zohydziło
Polakom politykę.
— powiedziała „GW” Gabriela Lazarek, kandydatka Koalicji Obywatelskiej do Sejmu.
W tekście
głos zabiera także Gabriela Lazarek, fryzjerka z Cieszyna, która
startuje do Sejmu i zbierała podpisy pod listami w swoim mieście.
— zaznaczyła.
Z kolei do osób
zbierających podpisy pod listami KO na bielskim rynku miały często
od ludzi proszonych o podpis pod listą słyszeć, że nie są oni
zainteresowani polityką. „Wyborcza” obwiniła o to PiS. Nie wzięła pod
uwagę, że może to być wymówka osób, które nie po prostu nie chcą
podpisać się pod listą KO. Aczkolwiek znajdywały się i osoby, które
jasno mówiły o tym, że nie chcą podpisać się pod lista KO.
—
zacytowała „Wyborcza” jednego z mężczyzn. Co ciekawe, w tytule tekstu
zamieściła zmanipulowany cytat - „Wolę się powiesić, niż podpisać
na liście”. Wraz z pierwszym członem tytułu („Jedno się PiS-owi udało -
zohydzili ludziom politykę”) mężczyzna przeciwny KO został przez „GW”
zakwalifikowany jako osoba nienawidząca polityki przez PiS.
Okazuje
się też, że część osób nie może się połapać w kolejnych odsłonach
Platformy Obywatelskiej i nie wie, czym jest Koalicja Obywatelska.
— zapytała jedna z osób, którą proszono o podpis pod lista KO.
To ciekawe, że „Wyborcza” obwinia PiS nawet o trudności w zbieraniu podpisów pod listami wyborczymi przez KO.
as/bielskobiala.wyborcza.pl
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
264. „Czarna księga PiS”, czyli
„Czarna księga PiS”, czyli stan umysłu opozycji: "Można powiedzieć, że PiS nienawidzi drzew"; „Wyciąć, wystrzelać…
odsłony „Czarnej księgi PiS” zapowiada mocną i niekoniecznie finezyjną
propagandę w zawartości, ocierającą się o tak rzekomo zwalczaną przez
środowiska opozycyjne „mowę nienawiści”. Problem w tym, że redaktorzy
z Czerskiej posunęli się za daleko w stosowaniu manipulacji
i retorycznych chwytów, co powoduje, że dodatku nie czyta się
z wypiekami oburzenia na PiS na twarzy, ale ze szczerym uśmiechem
politowania na ustach.
—
pisze „GW”, jako przykład dając wycinkę Puszczy Białowieskiej,
w rzeczywistości konieczną, żeby utrzymać kompleks przy życiu. Dokonuje
przy tym projekcji, czyli przeniesienia cech jednej grupy na inną,
ponieważ to nikt inny jak tylko PO na spółkę z PSL zaplanowały prawdziwy
zamach na polskie lasy w postaci planów ich prywatyzacji, a w dalszym
etapie – jak należy się spodziewać - wycinki, ale już nie kosmetycznej,
ale totalnej.
Nie przeszkadzało to jednak „GW”
w oskarżeniu prof. Jana Szyszko o dokonanie „największej od 1988 roku
masakry w Puszczy Białowieskiej”. Absurdów jest tu jednak
zdecydowanie więcej.
—
napisała „GW” w artykule „Requiem dla drzew”, zarzucając PiS dokonanie
w Polsce przyrodniczej masakry na niespotykaną dotąd skalę, „w lasach
i poza nimi”.
Odnosząc się do wycinki suchych, zaatakowanych przez kornika drzew nie omieszkała dodać:
Co więcej
„Wiele strzelistych dębów pozbawionych osłony, jaką dawały im suche
świerki [sic!], natychmiast się wywróciło”. Swoją drogą ciekawe, skąd
taka „logika” redaktorom z Czerskiej w ogóle przyszła na myśl? „Dające
ochronę suche świerki” są tak samo prawdziwe, jak i to że sztuczne
nasadzenia oznaczają „pożegnanie” z Puszczą.
— perorowała „GW”.
Abstrahując już od tego, że nie ma w Polsce sprzętu do wycinki drzew
zdolnego zostawić metrowej i więcej wysokości koleiny, a także od tego,
że ze ścieżek spacerowych ptaki leśne nie korzystają, mamy
tu do czynienia z prymitywną grą na emocjach czytelnika. Skandaliczną
dokładnie tak samo, jak padające pod adresem leśników oskarżenia
o niszczenie lasów.
Pisząc, że Polsce bezpośrednio zagraża globalne ocieplenie „GW” stwierdza:
Co więcej,
podkreśla, iż trwający bez przerwy od wieków proces pochłaniania plaż
przez morze to efekt globalnego ocieplenia! Powołując się
na niewymienionych z imienia i nazwiska „naukowców” stwierdza ponadto,
że „pierwsza wojna klimatyczna XXI wieku już trwa – to wywołana m.in.
suszą wojna domowa w Syrii”. Czy można wyobrazić sobie większą bzdurę?
— grzmi „GW”.
W podtekście jest oczywiście, że to wszystko wina PiS.
„GW”
nie podobają się również plany rządu poprawiania infrastruktury
drogowej oraz tworzenie dróg wodnych, które zdaniem publicystów „GW”
doprowadzą do „osuszenia torfowisk Polesia, możliwych pożarów
i gigantycznych emisji dwutlenku węgla”.
—
grzmi „GW”, wskazując na parki narodowe. Rzecz jasna i tutaj liczy
na emocje czytelników, nie podaje bowiem żadnych konkretnych przykładów
„zamachu” na obszary chronione ze strony polityków PiS. Gazecie nie
podoba się również przyzwolenie na polowania na dziką zwierzynę.
„GW”
zarzuca PiS-owi, że odebrał Małopolsce 20 mln na działania antysmogowe,
a jednocześnie przekazał w ramach ugody fundacji Lux Veritatis o.
Tadeusza Rydzyka 26 mln złotych rekompensaty za cofnięcia dofinansowania
projektu geotermii toruńskiej. Rzecz jasna nie dodaje, że za owe
sprzeczne z prawem cofnięcia finansowania odpowiada rząd PO-PSL, a rząd
PiS, jako spadkobierca poprzedników, musiał temu bezprawiu
uczynić zadość.
Ubolewa ponadto, że „PiS chce przepchnąć
w ekspresowym tempie przez parlament przepisy, dzięki którym budowa
kopalni będzie znacznie łatwiejsza i szybsza niż obecnie”.
Tak
na marginesie, już samo nazwanie tego dodatku do „Gazety Wyborczej”
„Czarną księgą PiS” jest obliczone na skojarzenie z takimi publikacjami,
jak „Czarna księga komunizmu”, czy „Czarna księga rewolucji
francuskiej”, dokumentującymi zbrodnie wspomnianych systemów. Wydaje się
to być niekoniecznie zakamuflowaną sugestią, że PiS ma na swoim koncie
„zbrodnie”. Czyż stosowanie takich absurdalnych figur retorycznych, jak
„rzeź drzew” nie ma na celu wywołanie w czytelniku poczucia winy
za wybór partii dokonującej „masakry”? Tylko kto się na to nabierze?
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Świat według redakcji z Czerskiej, czyli kolejna „Czarna Księga PiS”. „PiSancjum, Polska jako folwark PiS”
Kolejny
kapiszon „GW”. Tym razem straszą „Czarną Księgą PiS”. Do ataku
wykorzystują m.in. śmierć Pawła Adamowicza i niepełnosprawnych
aw/Gazeta Wyborcza
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
265. Gdzie są granice? "Wyborcza"
Gdzie są granice? "Wyborcza" lustruje użytkownika Twittera: "Internetowy "smok05" mieszka wraz z rodziną w Gliwicach"
godzinach kampanii wyborczej robi wszystko, by wesprzeć swoją ulubioną
partię. Teraz wzięła się za lustrację użytkowników Twittera,
a szczególnie tego, ukrywającego się pod nickiem smok05.
O tożsamości „Smoka” pisał już dziennikarz „Faktu”, który sugerował,
że pod pseudonimem kryje się gliwicki radny Prawa i Sprawiedliwości
Tomasz Tylutko. Powoływał się na ustalenia Mirosława Szczerby,
współpracownika Lecha Wałęsy, które okazały się kompletną bzdurą.
CZYTAJ TEŻ: Kim jest smok05? Sugestie, że to radny PiS-u, okazały się nieprawdziwe. Dziennikarz „Faktu” przyznaje się do błędu
Za lustrację „Smoka” wzięła się „Wyborcza”, która na swoim portalu napisała o mężczyźnie ukrywającym się pod tym nickiem.
Jak
twierdzą redaktorzy z Czerskiej, „Smokiem” jest blisko
sześćdziesięcioletni Jan Janiak, który wraz z rodziną - żoną i córką -
mieszka w Gliwicach. Swoje konto na Twitterze założył w 2012 roku.
Wcześniej udzielał się w komentarzach na forum portalu Gazeta.pl,
na nieistniejącym już portalu Pardon, pisywał też na platformie
blogowej Salon24.
„GW” odnalazła Janiaka wśród absolwentów gliwickich szkół oraz pisze o tym, gdzie mężczyzna pracuje.
— czytamy.
Zdaniem
redakcji z Czerskiej, firma w której pracuje Janiak, nie jest jego
własnością, a spółką córką niemieckiej firmy spod Hamburga. Zajmuje się
wytwarzaniem specjalistycznych elementów z tworzyw sztucznych
wzmacnianych włóknem szklanym oraz trudni się ich montażem. Firma
działająca od 2001 roku ma dwa oddziały - na Śląsku i w woj.
zachodniopomorskim i - jak wynika z KRS - zatrudnia 34 osoby. Sam Janiak
jest jej „samoistnym prokurentem” od 2004 r.
„Wyborcza”
zwraca także uwagę na to, że „Smok” odżegnuje się od współpracy
z firmami skarbu państwa, ale prowadzona przez niego firma jest
podwykonawcą państwowych firm, np. PGE, Tauronu.
„GW”
posunęła się nawet do tego, że do firmy, w której ma pracować
mężczyzna, wysłała pytania. Nie doczekawszy się odpowiedzi, kontaktu
z mężczyzną szukała także w niemieckiej spółce.
Konto „smok05” zostało skasowane na Twitterze.
wkt/ sonar.wyborcza.pl
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
266. Dziennikarz "GW" tłumaczy się
Dziennikarz "GW" tłumaczy się ws. Smoka05. Internauci: "Proszę napisać gdzie Pan mieszka". Łęski zwraca uwagę na ważny szczegół!
dotyczące użytkownika Twittera znanego pod nickiem „Smok05”. Sprawa
wywołała oburzenie, ponieważ dziennikarze z Czerskiej ujawnili
informacje, których żaden internauta występujący in cognito nie chciałby
przedstawiać na forum publicznym. Do sprawy odniósł się w zdawkowym
oświadczeniu autor kontrowersyjnego artykułu Bartosz Chyż.
— napisał dziennikarz.
Jego oszczędne w słowach oświadczenie nie przekonała internautów.
— napisał użytkownik występujący pod nickiem Tȟašúŋke Witkó.
Tweet nie pozostał bez odpowiedzi.
— twierdził Chyż.
Głos użytkownika Tȟašúŋke Witkó nie był jednak odosobniony.
— zauważył Cezary Krysztopa, dziennikarz m.in. telewizji wPolsce.pl.
Tymczasem dziennikarz TVP Jacek Łęski zwraca uwagę na istotny szczegół w sprawie.
— napisał.
Jarosław Kurski @JaroslawKurski
Jarosław Kurski podał/a dalej Gazeta Wyborcza.pl
Nienawidzi Tuska, pluje na Żydów, lewactwo, LGBT. Wielbi za to
#PiS. Mimo ukrywania swojej tożsamości Smok pozostawia w sieci sporo śladów. Na ich podstawie ustaliliśmy, że za awatarem ukrywa się Jan Janiak. Troll zbliża się do sześćdziesiątki, mieszka w Gliwicach, ma rodzinę.Jarosław Kurski dodał/a,
prawicowo ???? ???????? @prawicowo_pl
11 paź
Mam nadzieję, że będzie gruby pozew sądowy, oby milionowy ;))) Pozdrowienia od RODO
Jola @Jola69968535
11 paź
Nie muszę lubić Tuska ani Smoka. Wiem jednak o rozporządzeniu ws upowszechniania, przetwarzania i upubliczniania danych osobowych RODO. naruszenie – dostępne możliwości obejmują kary pieniężne w wysokości do 20 mln EUR lub 4% całkowitych rocznych obrotów firmy. Macie gest
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
267. Ależ ich to boli! Kurski
Ależ
ich to boli! Kurski histeryzuje w "Wyborczej": "Te wybory nie były
uczciwe. PiS dokończy narodową rewolucję. Atak pójdzie na media"
Zdaniem Kurskiego, z racji przekroczenia progu przez pięć komitetów,
Prawo i Sprawiedliwość nie może być niczego pewne, ale pewne jest to,
że „te wybory nie były uczciwe”.
— dramatyzował Kurski.
Nie
zapomniał także wspomnieć o „kłamstwach” płynących z telewizji
publicznej i „lżenia” opozycji przez „24 godziny na dobę” oraz
do porównania Polski z Białorusią, Rosją i Węgrami, bo - jak twierdzi -
„wygrywać będą ci, co mają wygrać”.
Ale na tym nie koniec. Kurski
poszedł o krok dalej i oświadczył, że w sumie to opozycja zebrała
więcej głosów niż PiS. Czyżby już „Wyborcza” próbowała ogłaszać, że mimo
wyraźnego zwycięstwa PiS, to jednak opozycja wygrała, tak, jak zrobiono
to przy wyborach samorządowych?
—
histeryzował wicenaczelny „Gazety Wyborczej”, pocieszając się, że mimo
wszystko „samodzielne rządy PiS nie są przesądzone”, a partia
Kaczyńskiego będzie musiała zabiegać o głosy skrajnej prawicy.
Kurski
ma także nadzieje na Senat, bo wygrana opozycji w Izbie Wyższej
parlamentu byłaby „małym zwycięstwem, a parlamentaryzm przestanie być
karykaturą samego siebie”.
Na koniec wicenaczelny „Wyborczej”
wystosował dramatyczny apel do zwolenników totalnej opozycji, aby „nie
kładli się do trumny” i „nie wywieszali białej flagi”,
bo „to dopiero początek”.
Wygląda na to, że w „Gazecie
Wyborczej” wszystko po staremu. Znów będą trąbić, że porażka
KO to jednak sukces, że wybory były nieuczciwe , że propaganda,
że konstytucja, że praworządność. Redakcja z Czerskiej i jej zwolennicy
na kolejne cztery lata zamkną się w swojej własnej rzeczywistości.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
268. "Wyborcza" za wszelką cenę
"Wyborcza" za wszelką cenę próbuje umniejszać zwycięstwo PiS: "Ma zwykłą większość i stracił Senat"; "Opozycja wygrała"
zwycięstwa Prawa i Sprawiedliwości w wyborach parlamentarnych. Już
na pierwszej stronie wtorkowego wydania redakcja z Czerskiej zachwyca
się tym, że opozycja odbiła Senat. Zdaniem Agnieszki Kublik, w siedzibie
PiS przy Nowogrodzkiej „panuje nastrój frustracji”.
Nie zabrakło także kpin z tego, że Jarosław Kaczyński zdobył
w Warszawie mniej głosów niż Małgorzata Kidawa-Błońska oraz, że PiS
dostało mniej głosów na Żoliborzu niż KO.
Kolejnym powodem
do radości dla „GW’ jest fakt, że w Sejmie nie zasiądzie Stanisław
Piotrowicz, określony jako „symbol przejmowania sądów przez PiS” oraz
braku większości mandatów dla PiS w Senacie.
– kpił nowo wybrany senator Krzysztof Brejza, stwierdzając, że opozycja będzie dbała o „poprawność i jakość prawa”.
Z kolei
zdaniem Bogdana Borusewicza, „wynik do Senatu pokazuje, iż musi być
jeden wspólny kandydat całej opozycji przeciwko Andrzejowi Dudzie”.
W jego ocenie, jeśli opozycja będzie miała większość w Senacie, swoją
kandydaturę rozważy Donald Tusk.
Przypomnijmy, że Prawo
i Sprawiedliwość wygrało wybory parlamentarne z wynikiem 43,59 proc.
poparcia, co przekłada się na 235 mandatów i 8,05 mln głosów.
Koalicja
Obywatelska zdobyła 27,40 proc., co daje 134 mandaty. Lewica
z poparciem 12,56 proc. zdobyła 49 mandatów, PSL i Kukiz’15 8,55 proc,
które przekłada się na 30 mandatów. „Wyborcza” podkreśliła, że opozycja
łącznie uzyskała 8,95 mln głosów. Jednej mandat w Sejmie ma Mniejszość
Niemiecka, z kolei Konfederacja, z wynikiem 6,81 proc.,
otrzymała 11 mandatów.
W przypadku Senatu, Prawo
i Sprawiedliwość zdobyło 48 mandatów. Koalicja Obywatelska sama zdobyła
mniej mandatów niż PiS, bo 43. Trzy mandaty zdobyło PSL, a dwa mandaty
SLD. 4 mandaty zdobyli senatorowie startujący z własnych komitetów.
W „GW”
nie zabrakło też komentarza Pawła Wrońskiego, który z euforią
oświadczył, że „PiS traci monopol”, a „mechanizm sprawowania władzy
przez PiS lekko się zatarł”. Wroński nabijał się, że Prawo
i Sprawiedliwość uzyskało zaledwie zwykłą większość, a nie
tę konstytucyjna, czy większość 3/5, a odbicie Senatu oznacza
„opóźnienie legislacyjnego galopu”.
– oświadczył Wroński.
Redakcja
z Czerskiej na tym jednak nie kończy i swoich czytelników uraczyła
artykułem Agaty Kondzińskiej, która stwierdziła, że w obozie władzy
ne ma euforii, a „porachunki z premierem Morawieckim będzie chciała
wyrównać była premier Beata Szydło”.
Zdaniem autorki to właśnie
Senat jest największym zmartwieniem Jarosława Kaczyńskiego, który do tej
pory Izbę Wyższą miał „na telefon”.
„GW” stwierdziła także,
że zmartwieniem dla prezesa PiS są mocna reprezentacja gowinowców
i ziobrystów. Zdaniem Kondzińskiej „układanki na rządowym zapleczu już
się zaczęły”.
Co jeszcze wymyślili redaktorzy „Gazety
Wyborczej”, by umniejszyć zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości? Agnieszka
Kublik przyczepiła się do tego, że na wieczorze wyborczym PiS obecny był
prezes TVP Jacek Kurski.
– pouczała Kublik, oświadczając, że „dla tej władzy łamanie zasad jest powodem do sławy i chwały”.
ZOBACZ TEŻ: Stypa w programie Lisa. Prof. Płatek: Podejrzewam, że opozycja nie chciała wygrać wyborów. Chodziło o wygodne fotele w opozycji
Wygląda
na to, że w „Gazecie Wyborczej” wszystko po staremu. Znów będą trąbić,
że porażka KO to jednak sukces, że wybory były nieuczciwe ,
że propaganda, że konstytucja, że praworządność. Redakcja z Czerskiej
i jej zwolennicy na kolejne cztery lata zamkną się
w swojej własnej rzeczywistości.
wkt/”Gazeta Wyborcza”
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
269. Miała być "Opowieść o dwóch
Miała
być "Opowieść o dwóch braciach", wyszła laurka o "bohaterskiej" walce z
rządem "GW" i Jarosława Kurskiego. Oburzający reportaż o Polsce w Al
Jazeera
w programie „The Listening Post” nadawanym przez telewizję Al Jazeera,
wyemitowany został skrajnie stronniczy reportaż poświęcony Polsce. Jego
twórcy stwierdzili, że to Telewizja Polska odpowiada za zabójstwo
prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, a rząd Prawa i Sprawiedliwości chce
zniszczyć „Gazetę Wyborczą”.
CZYTAJ TAKŻE: WSZYSTKO O PAWLE ADAMOWICZU
Reportaż
Al Jazeery zaczyna się od momentu zabójstwa Pawła Adamowicza podczas
finałowego koncertu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku.
Narrator opowiada, że śmierć Adamowicza, który „został dźgnięty nożem
przed tysiącami gapiów - nastąpiła w „coraz bardziej brzydkim i napiętym
momencie w polskiej polityce, a retoryka osiągała szczyty gorączki”.
Widz
reportażu może się także dowiedzieć, że Adamowicz był bardzo popularny
w Gdańsku, ale prowadzone było także wobec niego śledztwo dotyczące jego
finansów osobistych. Oczywiście temat nie został rozwinięty. Dodano
jednak, że „dla niektórych stał się symbolem korupcji i elitarności”.
Nie zapomniano także o dodani fragmentów wypowiedzi żony, Magdaleny
Adamowicz, która w rozmowie z TVN24 powiedziała, że winę za to, co się
wydarzyło, ponowi Telewizja Polska.
Adamowicz obwiniła TVP za wpływ na niestabilnego psychicznie mężczyznę:
— słyszymy w materiale.
Jedną
z osób, która wystąpiła w reportażu, jest Agata Szcześniak z portalu
OKO.press. Szcześniak mówiła, że TVP pokazała w 2018 roku prawie 1800
materiałów poświęconych Adamowiczowi, które głównie miały
negatywny wydźwięk.
— oświadczyła Szcześniak.
Po tym wstępie, ekipa „The Listening Post” przeszła do sedna sprawy, czyli tytułowych dwóch braci - Jacka i Jarosława Kurskich.
Na pierwszy ogień poszedł Jacek Kurski. Autorzy reportażu określili go jako „rzetelnego psa atakującego Kaczyńskiego”.
— słyszymy w reportażu.
Redakcja
„The Listening Post” twierdzi, że nie udało jej się skontaktować
z Jackiem Kurskim. Udało im się jednak skontaktować z prezesem
Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Krzysztofem Skowrońskim.
Dziennikarz
podkreślił w rozmowie, że przesunięcie sieci w prawo było jedynym
uczciwym sposobem na zapewnienie większej równowagi na polskim
rynku medialnym.
— zwrócił uwagę Skowroński.
Przyznał
także, że Telewizja Polska posunęła się zbyt daleko w kierunku rządowej
propagandy, ale podkreślił, że gdyby pozostała w centrum, na rynku znów
pojawiłaby się asymetria.
W końcu przyszła pora
na swoistą „gwiazdę” reportażu - wicenaczelnego „Gazety Wyborczej”
Jarosława Kurskiego. „Wyborcza” została określona mianem „zdecydowanie
największej gazety opozycyjnej”.
Kurski żalił się, że dla niego obecna sytuacja w TVP jest „szczególnie bolesna”.
— oświadczył Jarosław Kurski.
Przekonywał, że „Gazeta Wyborcza” stała się „cierniem” w rządzie, który chce ją zniszczyć.
— dramatyzował Kurski.
Kolejnym
komentującym był dziennikarz tygodnika „Polityka” Rafał Kalukin, który
opowiedział o relacjach łączących braci Kurski. Kalukin oświadczył,
że wszystko układało się dobrze do 2005 roku, kiedy Prawo
i Sprawiedliwość po raz pierwszy zyskało władzę.
— stwierdził Kalukin.
Co ciekawe,
Al Jazeera stwierdza, że bracia Kurscy to „obecnie prawdopodobnie
najbardziej uderzający przykład podziałów politycznych w Polsce, które
po 30 latach od upadku komunizmu są tak głębokie, jak nigdy”.
Jak dodano, wynik wyborów „może mieć wpływ na to, jak ta historia będzie opowiadana w przyszłości”.
Jak
widać, Al Jazeera, która ogłasza się telewizja niezależną politycznie,
nie potrafi w obiektywny sposób przedstawić sytuacji politycznej
w Polsce. W reportażu próżno szukać choćby wzmianki o tym, że „Gazeta
Wyborcza” nieustannie atakuje rząd i Kościół, że naśmiewa się
z katolików, wartości tworzących naszą kulturę, itd. „Opowieść o dwóch
braciach” została opowiedziana z perspektywy jednego z nich. Można się
tylko domyślać, co redakcja „The Listening Post” chciała osiągnąć,
publikując ten reportaż tuż przed wyborami parlamentarnymi w Polsce,
w trakcie obowiązującej tylko na terenie naszego kraju ciszy wyborczej.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
270. Kto powinien być kandydatem
Kto powinien być kandydatem opozycji na prezydenta w wyborach w 2020 r.? [SONDAŻ]
Tusk jest potencjalnie najlepszym rywalem dla ubiegającego się o
reelekcję Andrzeja Dudy. – Wybory prezydenckie są strategiczne,
najważniejsze.
Kogo Koalicja wystawi w wyborach prezydenckich? "Są dwie potencjalne kandydatury"
się dwie potencjalne kandydatury Koalicji Obywatelskiej na prezydenta
RP; jest to Małgorzata Kidawa-Błońska oraz Donald Tusk - podkreślił
senator Koalicji Obywatelskiej Marek Borowski.
Brutalna diagnoza stanu PO. Nawet Żakowski nie ma złudzeń: Ulotnił się sens, wyciekły marzenia
— zaznacza, dodając,
że „PO nie dlatego przegrała, że miała marnego lidera, kiepską kampanię,
złe spoty, słaby sztab, nietrafione prezenty dla elektoratu albo mierne
listy”. W jego ocenie problem leży zupełnie gdzie indziej. Wspominając
PO sprzed dwunastu lat, Żakowski stwierdza, że „miała marzenia, projekty
cywilizacyjne, osobowości, energię i świeżość.
— diagnozuje.
Podkreśla,
że PO „miota się między socjaldemokratami a neoliberałami, między
demokratami a republikanami i między tradycjonalistami a libertynami”.
—
zauważa, podkreślając, że „nowy lider się sprawdza, gdy ma się nowe
idee, a nowy lider zamiast nowych idei to pomysł, który wiele partii
sprowadził już na manowce.
Kurski
w "GW" atakuje opozycję i wskazuje kandydata na prezydenta: "Jest taki
człowiek". Nie pada nazwisko, ale jednoznacznie chodzi o Bodnara
W tekście nie pada nazwisko Adama Bodnara, ale z jego treści
jednoznacznie wynika, że chodzi o Rzecznika Praw Obywatelskich. Litania
zasług Bodnara zajmuje ponad 25 proc. tekstu.
— pisze Kurski.
— podkreśla.
Wicenaczelny „GW” atakuje opozycję.
— odnosi się do Grzegorza Schetyny.
Płacz na Czerskiej? Adam Bodnar odrzuca zaloty "Gazety Wyborczej": "Nie wystartuję w wyborach prezydenckich w przyszłym roku"
Nie wystartuję w wyborach prezydenckich w przyszłym roku —
podkreślił na antenie TOK FM Adam Bodnar, Rzecznik Praw Obywatelskich.
— odparł Adam Bodnar, pytany przez Dominikę Wielowieyską, czy będzie kandydował na urząd Prezydenta RP.
— zaznaczył.
Bodnar
zwrócił uwagę, że być może analiza Jarosława Kurskiego o „obywatelskim
kandydacie” wskazuje, iż jest taka potrzeba, ale jak dodał, to sprawa
dla analityków.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
271. Zastępca Michnika pluje na
Zastępca Michnika pluje na prezydenta Dudę: To bezwolne narzędzie Kaczyńskiego. Odpowiedzialny za niszczenie…
— mówi Jarosław Kurski w komentarzu wideo na stronie „Gazety Wyborczej”.
Zastępca Michnika pokusił się o analizę sytuacji przed wyborami prezydenckimi. Namawia opozycję do podkręcenia atmosfery.
— twierdzi.
Następnie w paskudny sposób atakuje prezydenta Andrzeja Dudę.
— przekonuje wicenaczelny „GW”.
— dodaje.
W pełnym jadu wystąpieniu nie mogło zabraknąć słów o Marianie Banasiu.
— mówi Kurski.
mly/wyborcza.pl
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
272. Znakomite wieści dla Andrzeja
Znakomite wieści dla Andrzeja Dudy! Zdecydowana większość Polaków pozytywnie ocenia pracę prezydenta
prezydenturę Andrzeja Dudy, 29 proc. - negatywnie. O pracy Sejmu nowej
kadencji dobrze mówi 37 proc., a negatywnie 47 proc. O działalności
Senatu nowej kadencji dobrą opinię ma 40 proc. badanych, a złą
- 30 proc.
Grudniowe notowania głowy państwa są zbliżone do tych z poprzedniego
miesiąca. Prezydenturę Dudy dobrze ocenia obecnie 63 proc. respondentów,
to o 2 pkt proc. słabszy wynik niż w listopadzie. Negatywnie ocenia
ją 29 proc. (bez zmian), a 8 proc. ankietowanych nie ma zdania na ten
temat (wzrost o 2 pkt proc.).
CBOS zauważył, że mimo nieznacznego
ubytku opinii pozytywnych w stosunku do wyników listopadowych,
notowania głowy państwa można określić jako względnie stabilne,
szczególnie jeśli chodzi o skalę niezadowolenia z obecnej prezydentury.
W grudniowym
badaniu ankietowani po raz pierwszy ocenili pracę nowo wybranych posłów
i senatorów. CBOS zwrócił uwagę, że ostatnie notowania obu izb starego
parlamentu były wyjątkowo dobre.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
273. Opozycja uruchamia "ulicę".
Opozycja uruchamia "ulicę". "GW" zaprasza na demonstracje pod sądami i straszy: "Dziś sędziowie, jutro wy"
Opozycja ponownie sięga
po wariant „ulica i zagranica”. „Gazeta Wyborcza” zapowiada protesty
w „obronie” sądów, które w całej Polsce mają odbyć się w środę. Powodem
do demonstracji ma być projekt nowelizacji ustawy o ustroju sadów
powszechnych złożony przez posłów Zjednoczonej Prawicy kilka dni temu.
Opozycja określa go „ustawą opresyjną”. Demonstracje mają odbyć się pod
kłamliwym hasłem „Dziś sędziowie, jutro wy”.
CZYTAJ WIĘCEJ: Posłowie
złożyli projekt nowelizacji ustawy o ustroju sądów powszechnych.
„To odpowiedź na działania części środowiska sędziowskiego”
—czytamy na okładce dzisiejszej „Gazety Wyborczej”.
Z kolei
rolę „zagranicy” ma odegrać Komisja Europejska, która zapowiedziała,
że przyjrzy się projektowi nowelizacji ustawy o ustroju
sądów powszechnych.
—cytuje słowa wypowiedziane przez Przymusińskiego w TVN24.
CZYTAJ WIĘCEJ: Bruksela znów o polskim sądownictwie! „KE będzie analizować projekt dotyczący dyscyplinowania sędziów”
Do demonstracji,
jak czytamy w „GW” wzywają stowarzyszenia sędziowskie Iustitia, Themis,
stowarzyszenie adwokatów Defensor Iuris, stowarzyszenie prokuratorów
Lex Super Omnia, Inicjatywę Wolne Sądy, Komitet Obrony Demokracji,
Obywateli RP, Akcję Demokrację, Front Europejski i Helsińską Fundację
Praw Człowieka.
—czytamy w komunikacie ogłoszonym w internecie przez stowarzyszenia sędziowskie.
Sędziowie
i opozycja protestuje również po to, aby, jak czytamy, prezydent
Andrzej Duda nie mógł wskazać „swojego pierwszego prezesa
Sądu Najwyższego”.
—czytamy.
Do wyjścia
na ulicę i demonstrowania zachęcali ostatnio Donald Tusk i prof. Tomasz
Grodzki. Jak widać po październikowej porażce wyborczej, opozycja nie
wyciągnęła żadnych wniosków i ponownie sięga po stare chwyty w postaci
próby rozhuśtania emocji. To nie może przynieść żadnych dobrych efektów…
kk/”Gazeta Wyborcza”
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
274. "Wyborcza" liczy na wariant
"Wyborcza" liczy na wariant uliczny i nawołuje do masowych demonstracji w obronie sądów! "Dziś sędziowie - jutro Ty!"
będą dobrym testem na nastoje społeczne w kontekście reformy
sądownictwa. Ostatnie demonstracje okazały się katastrofą frekwencyjną.
Czy tak będzie i dzisiaj? Wiele na to wskazuje. Polacy nie będą
„umierać” za skrajnie upolitycznionymi sędziami, którzy dla obrony
swoich przywilejów i bezkarności, gotowi są na wszystko.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
275. Takiego przesłania na 2020 r.
Takiego przesłania na 2020 r. oczekiwali czytelnicy "GW". Jarosław Kurski: Polska to zadufane w sobie dziwadło na peryferiach…
– powiedział Jarosław Kurski w noworocznym przesłaniu dla czytelników”Gazety Wyborczej”.
Zastępca Adama Michnika porównuje też politykę historyczną Prawa i Sprawiedliwości do zachowania Władimira Putina.
– stwierdził.
Przy
okazji postanowił podzielić się swoją opinią na temat działań państwa
polskiego przed 1939 rokiem. Nazwał ówczesną Polskę „nadymająca
się mocarstwowo”.
– mówił.
Na koniec zostawił czytelników „Wyborczej” z niesamowicie pozytywnym przesłaniem.
– powiedział Jarosław Kurski.
mly/wyborcza.pl
USA: Szef AJC o słowach Putina: rewizjonizm historyczny na sterydach
słowa Władimira Putina o genezie II wojny światowej to "rewizjonizm
historyczny na sterydach". Podkreślił też, że za wybuch konfliktu
odpowiedzialne były nazistowskie Niemcy.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
276. Wybory prezydenckie odbędą
Wybory prezydenckie odbędą się w niedzielę 10 maja
prezydenckie odbędą się w niedzielę, 10 maja - ogłosiła w środę
marszałek Sejmu Elżbieta Witek. Zgodnie z przepisami II tura wyborów -
jeśli będzie konieczna - odbędzie się dwa tygodnie później, czyli 24
maja.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
277. RELACJA. Konwencja
RELACJA.
Konwencja inaugurująca kampanię prezydenta. Andrzej Duda: Ważne jest
dla mnie, aby rodzina miała poczucie bezpieczeństwa
Prezes
PiS o Andrzeju Dudzie: "Przez cały czas jest ostoją obrony polskiego
porządku publicznego, konstytucji. To prezydent marzeń"
Prezes PiS wyjaśnił, że trzy przesłanki zdecydowały o poparciu Andrzeja Dudy..
— mówił Jarosław Kaczyński.
— mówił Jarosław Kaczyński.
— zaznaczył prezes PiS dodając, że Andrzej Duda jest „kandydatem-marzeniem”.
Podczas wydarzenia zorganizowanego w hali Expo w Warszawie głos zabiorą
prezydent, premier oraz prezes PiS.
— powiedział.
— podkreślił.
— mówił.
— powiedział premier. Zaproponował, aby zaśpiewać Pierwszej Parze „sto lat”, co też uczestnicy konwencji uczynili.
— mówił.
— zaznaczył.
— stwierdził.
— mówił.
— podkreślił premier.
— powiedział Mateusz Morawiecki.
— zaznaczył premier.
— zakończył swoje wystąpienie Mateusz Morawiecki.
Beata Szydło: Polska zasługuje na to, aby głową państwa był najlepszy z kandydatów - Andrzej Duda. Dotrzymał danego słowa
Beata Szydło wspominała zwycięską kampanię prezydencką Andrzeja Dudy z 2015 roku.
— przypominała była premier.
— powiedziała Szydło.
— mówiła Beata Szydło.
„Dotrzymujemy słowa”
— podkreśliła była premier.
— powiedziała.
— zakończyła swoje wystąpienie Beata Szydło.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
278. Zapomniał o "zakonnicy"?
Zapomniał o "zakonnicy"? Michnik znów to samo: Nieporadna kampania doprowadzi Dudę do klęski. Której mu z całego serca życzę
— powiedział pewny siebie redaktor naczelny „Gazety Wyborczej”, marząc o roli proroka. Powtórka z rozrywki?
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Mocna odpowiedź! Rzecznik prezydenta dla wPolsce.pl: „Gdyby Tusk był mężczyzną, to po prostu wystartowałby w tych wyborach”
CZYTAJ TAKŻE: Andrzej Duda wciąż wygrywa ze wszystkimi rywalami w II turze, choć z mniejszą przewagą niż w poprzednim badaniu. SPRAWDŹ wyniki!
Adam Michnik
coraz rzadziej zabiera głos publicznie. I gdy robi to już w wywiadzie
dla serwisu wideo własnej gazety, prezentuje niewyobrażalny poziom
arogancji (określając to najdelikatniej).
Drwiny z gryzienia i szefowej kampanii Dudy
Zaczęło się od drwin ze sprawy szefowej kampanii Andrzeja Dudy Jolanty Turczynowicz-Kieryłło. Michnik wyśmiewał mecenas w skandalicznie obrzydliwy sposób!
— drwił redaktor naczelny
„GW”. I ten sam człowiek lamentował później nad „językiem pogardy
i nienawiści”, który dominuje na scenie politycznej!
Michnik nazywa PiS „groteskową półdyktaturą”
Michnik postanowił straszyć Polaków, dramatyzować i brutalnie atakować obóz PiS oraz prezydenta Andrzeja Dudę. W jego absurdalnych wywodach padło wiele skrajnych porównań do czasów komunistycznych.
— próbował uderzać.
— nacierał dalej Michnik.
— dodał.
Redaktor naczelny „GW” zapędził się tak daleko, że uznał nawet, iż rządy PiS są gorsze niż reżim Gomułki, Gierka i Jaruzelskiego (sic!).
— straszył dalej.
Laurka kampanijna dla Kidawy-Błońskiej i Tuska
Nie zabrakło też mdłych zachwytów nad Donaldem Tuskiem i Małgorzatą Kidawą-Błońską.
— powiedział Adam Michnik.
W sztabie
kandydatki PO panuje aż taka panika, że musi im pomóc nawet Adam
Michnik? Zapomniano najwyraźniej o ryzyku. Już raz redaktor naczelny
„GW” atakował Andrzeja Dudę i pewny siebie opowiadał o „zakonnicy w ciąży na pasach”. Ostrożnie więc z wieszczeniem „klęski” prezydenta.
kpc/wyborcza.pl
Adam Michnik czeka na powrót zasad, prawdy i honoru, na miarę tych z czasów Gomułki, Gierka i Jaruzelskiego
Komuniści mieli zasady i honor. Jak Michnika nagrali, nigdy tego nie upublicznili.
Adama
Michnika od kilku lat czytam wyłącznie „dla śmichu”. Podobnie zresztą
jak jego pierwszego zastępcę Jarosława Kurskiego. Z tym, że Michnik jest
jednak zabawniejszy, bo ma bogatszą biografię, więc koturnowość jego
deklaracji czynionych na najwyższych diapazonach daje bardziej komiczny
efekt. Zastępca jest zdecydowanie bardziej męczący i pretensjonalny.
Michnik od pewnego czasu gości we własnych mediach, gdy chce powiedzieć
coś zabawnego. Czasem błyska najczystszym poczuciem humoru, takim
z klasą i rycerskim zacięciem. Ta klasa i rycerskość imponują zresztą
zapewne jego żeńskim odpytywaczkom, np. Dorocie Wysockiej-Schnepf
(26 lutego 2020 r.). Rozmowa tych dwojga aż się skrzy rycerskością.
Wyrafinowany
esteta i dżentelmen Michnik powiada na przykład, że „kiedyś się mówiło,
że po Matce Boskiej Jasnogórskiej jest już tylko Maria Dąbrowska.
Później na to miejsce postawiono Wandę Wasilewską. A teraz konkurencja
jest - czy pani Kotecka, czy pani Turczynowicz-Kieryłło, czy też
wreszcie pani Lichocka”. Ha, ha, ha – cóż za przednie poczucie humoru.
A dalej jest jeszcze śmieszniej: „Czeka nas jeszcze niejedna
niespodzianka, bo nie wiadomo, kogo teraz pogryzie szefowa sztabu
wyborczego prezydenta Dudy. Czy może panią Szydło, bo będzie konkurencja
dwóch kobiet o serce kandydata? Czy może panią Ziobrową, bo będzie
konkurencja, kto bardziej kocha ministra sprawiedliwości? Są tutaj
rozmaite scenariusze, i jak dziś na to patrzę, to myślę, że pan Bóg jest
nieskończenie dowcipny, jeżeli stworzył to towarzystwo”. A jeszcze
dowcipniejszy jest stwarzając dżentelmena Michnika Adama, specjalistę
fenomenologii gryzienia. Gdyby się utrzymać w tej poetyce, można
by zapytać, kiedy i kogo Adam Michnik teraz …, ale po co się wspinać
na takie szczyty finezji.
Po zalewie rycerskości przyszedł czas
na refleksję moralno-municypalno-samorządową. Chodzi o to, że „rozmaite
partnerskie układy między regionami czy miastami są zrywane ze względu
na to, że dla regionu czy miasta zachodniej Europy nie jest
to do zaakceptowania”. Po prostu cywilizowani Francuzi odcinają się
od homofobów i rasistów obsikujących strefy bez LGBT+. Zapewne
te oznaczane przez działaczy LGBT, żeby było zabawnie i żeby radochę
mieli też za granicą. I w ramach tej radochy mamy kontrreakcję w postaci
„ciśnienia kultury i cywilizacji w krajach demokratycznych, które nie
akceptują po prostu rasizmu, homofobii, kultury nietolerancji, języka
pogardy i nienawiści, który, niestety, zdominował wielką część polskiej
sceny politycznej”. Tu akurat można się zgubić, bo nie wiadomo, czy
chodzi o karę za wyznaczenie stref czy język „części polskiej sceny
politycznej”. Bo niby dlaczego za język (zjawisko ogólne) miałyby być
karane konkretne miejscowości (efekt szczegółowy, ani logicznie, ani
terytorialnie nie powiązany z przyczyną). Ale humor nie musi być
do końca logiczny.
Humor Michnika jest zawsze wyrafinowany
i finezyjny. I siecze z precyzją nanometrów. Okazuje się bowiem,
że „teraz to już mamy na talerzu dwa projekty na dwie Polski. Albo dwa
miliardy na telewizję partyjną, która jest tubą propagandową
PiS-u i która dzień w dzień karmi nas kłamstwem, oszczerstwem, oszustwem
i nieuczciwością. Albo te dwa miliardy mają iść na onkologię i one będą
ratowały ludzkie życie”. Nie da się uratować ludzkiego życia
bez pieniędzy dla telewizji, czyli każdorazowy wydatek na nią,
to kolejni nieboszczycy. Gdyby te 2 miliardy były wydane na przykład
na drogi, ludzie by nie umierali, nawet bez tych pieniędzy w dyspozycji
onkologii. To jest zabójcze tylko w wypadku telewizji. Bez
wydatków na nią nie istnieje śmiertelność w onkologii. Logiczne jak
u Michnika. A jakie śmieszne! Podobnie jak „gigantyczne pieniądze, które
w imię nie wiadomo czego otrzymuje jakaś wyimaginowana komisja
Macierewicza do badania Smoleńska”. Myślałby kto, że gigantyczne
to jakieś tryliony, a tu chodzi o sporo mniej niż 1 proc. rocznych
przychodów Agory.
Czasem poczucie humoru Michnika schodzi
na wyżyny jego zastępcy: „ważne w tych wyborach jest to, że Polacy muszą
sami zdecydować, w jakim kraju chcą żyć. Czy chcą żyć w kraju, gdzie
jest szanowana ich godność i prawda, i swobody obywatelskie, w kraju
szanowanym za granicą, w kraju, gdzie się wspiera innowacje i pracę. Czy
chcą żyć w kraju, gdzie się odbiera ludziom ich godność i prawa,
a są organizowane igrzyska”. Można by jeszcze dodać, że wybór jest
między bezsennymi nocami Michnika czekającego na siepaczy, którzy mogą
w każdej chwili przyjść go aresztować, a całą Agorę przymusowo
upaństwowić, a czasem, gdy Michnik miał właściwy mu status Mickiewicza,
Żeromskiego, Daszyńskiego i Winnetou w jednym, zaś Agora była świątynią
prawdy i wolności (teraz też jest, tylko świętokradcy tego nie uznają).
Pisowski
reżim jest tak straszny, że nawet prześladuje swego byłego
funkcjonariusza Tomasza Kaczmarka, a to tylko dlatego, że przeszedł
na stronę prawdy. Michnik stał tam zawsze. Dlatego może
powiedzieć, że „reżim Gomułki, Gierka czy Jaruzelskiego to nie była
bułka z masłem i z kawiorem. Bywało ciężko. Jednak nie było czegoś tak
niesłychanego jak ta niebywała arogancja, bezczelność, pogarda dla prawa
i obyczaju”. Teraz Michnika aresztuje się na okrągło i sadza bez wyroku
i nie pomyślenia jest to, żeby w pudle, jak za komuny, mógł czytać czy
nawet pisać książki. I kto teraz przeprosi Michnika za ataki po tym, jak
uznał Kiszczaka i Jaruzelskiego za ludzi honoru? A przecież
to oczywiste, że na tle pisowskiego reżimu byli oni wręcz święci.
Komuniści
mieli zasady i honor. Jak Michnika nagrali, nigdy tego nie
upublicznili. I teraz wiadomo, dlaczego Michnik tak się denerwuje, gdy
ktoś pyta o jego brata Stefana, prawdziwego, ideowego komunistę.
Podobnie zresztą jak ojciec. Chodzi o obronę ludzi do szpiku kości
prawych i honorowych. A obecnie „mamy w Polsce do czynienia
z ośmiornicą, która każdego z nas może zadusić. Nikt nie jest
bezpieczny”. I jak tu wydawać wolną gazetę? Oczywiście tylko w głębokiej
konspiracji, czyli nie na Czerskiej, lecz w tajnym bunkrze w Lasach
Kabackich, 50 metrów pod ziemią.
Trwa straszna noc, ale jest
nadzieja: „w tej chwili jest już prawie równowaga w drugiej turze między
co najmniej trzema kandydatami opozycji - panią marszałek
Kidawą-Błońską, Szymonem Hołownią i liderem PSL-u Kosiniakiem-Kamyszem”.
Oczekiwanie sukcesu anty-Dudy jest nie tylko racjonalne, ale
i oczywiste. Tym bardziej że to w imię zasad i honoru, tak powszechnych
w czasach komuny. No i ze względu na pomoc Wielkiego Człowieka.
Największego! Wiadomo: „Donald Tusk jest dzisiaj, bez żadnej
wątpliwości, najwybitniejszym czynnym politykiem polskim w skali
globalnej. Europejskiej i międzynarodowej”. Bez kozery –
międzygalaktycznej. I tylko szkoda, że Jaruzelski z Kiszczakiem
nie dożyli świtu wolności, przywrócenia zasad, honoru i prawdy. Ale
dożył brat Michnika – tyle że na przymusowej emigracji w Szwecji. Ale
może wreszcie będzie on mógł przyjechać do Polski bez obawy
aresztowania, torturowania i postawienia przed kapturowym sądem. Idzie
stare, ale jak nowe. Albo odwrotnie.
autor:
Stanisław Janecki
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
279. Michnik z Lisem wieszczą
Michnik
z Lisem wieszczą koniec PiS i Dudy: „Kaczyńskiemu sprawy wymknęły się
spod kontroli. Nastąpiło wstrząśnienie, jak przy tsunami”
Adam Michnik powraca
ze swoją koncepcją „potrąconej zakonnicy na pasach” i wieszczy,
że w Polsce następuje teraz przesilenie, które pozbawi Prawo
i Sprawiedliwość władzy, a Andrzeja Dudę fotela prezydenckiego. Rozmowę
z naczelnym „gazety Wyborczej” przeprowadził w „Newsweeku” Tomasz Lis,
a wywiad pokazuje jak obaj panowie są dzisiaj
oderwani od rzeczywistości.
CZYTAJ TAKŻE: Zapomniał o „zakonnicy”? Michnik znów to samo: Nieporadna kampania doprowadzi Dudę do klęski. Której mu z całego serca życzę
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Michnik
bez formy. Brexit okazją do powielania starych sloganów: „Trzeba
zagrodzić drogę polexitowi i niszczycielom naszego państwa”
– mówi Adam Michnik w wywiadzie dla „Newsweeka”.
Duda „przejedzie zakonnicę na pasach”?
Michnik
wraca też do swojej ulubionej koncepcji, którą forsował wspierając
niegdyś kandydaturę Bronisława Komorowskiego. Wtedy przekonywał, że były
prezydent może przegrać tylko w przypadku, gdyby „ po pijanemu potrącił
zakonnicę na pasach”. Tomasz Lis spytał Michnika, czy prezydent Duda,
w sensie politycznym, może „przejechać zakonnicę”.
– stwierdził Adam Michnik.
– stwierdził Adam Michnik.
„Kidawa korzennie przyzwoita”?
Naczelny
„Wyborczej” lobbował też na rzecz Małgorzaty Kidawy – Błońskiej, jako
jego kandydatki na prezydenta. Nagle okazało się, że dla Michnika ważna
jest „polska tradycja narodowa”.
– przekonywał Adam Michnik,
któremu oczywiście nie przeszkadza, że „przyzwoita” kandydatka
KO cynicznie wykorzystuje strach przed koronawirusem
w kampanii politycznej.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Tomasz Lis wraca do formy i dzieli społeczeństwo: Będziemy musieli oczyścić polski dom z włamywaczy i intruzów
Rozmowa,
która w założeniu miała być poważna, zamieniła się w farsę, gdy Tomasz
Lis spytał z trwogą: „Dlaczego tak wielu ludzi uznało, że w rządach PiS
nie ma niczego złego”?
–
stwierdził Adam Michnik, który poza granicami Polski szuka oczywistych
źródeł sukcesu PiS. Dla tego cynika fakt, że partia Jarosława
Kaczyńskiego spełnia obietnice i pomaga polskim rodzinom, nie
ma żadnego wrażenia.
Głos beneficjantów II RP
Adam
Michnik żyje w ułudzie. Uważa, że 5 lat rządów PiS, to dla niego
porażka, ale łudzi się, że połowa Polaków jest przeciwko Zjednoczonej
Prawicy. Redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” nie rozumie, że w Polsce
nastąpiły zmiany, które już nie wskrzeszą III RP. To już niemożliwe
i nie ma znaczenia, czy prezydentem będzie Andrzej Duda, czy polityk
opozycji. Adam Michnik i Tomasz Lis (oraz ich środowiska) przez
ponad 3 dekady byli beneficjentami zmian po 1989 roku. Nawet nie
zauważyli, że połowa Polaków stałą się tanią siłą roboczą dla
kapitalizmu, którego model forsował Leszek Balcerowicz. To właśnie
ci Polacy zmienili polską rzeczywistość i sprawili, że demokracja nie
polega tylko na podziale wpływów, ale na świadomym wyborze
większość społeczeństwa.
WB
Źródło: „Newsweek”
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
280. W "Wyborczej" wszystkie ręce
W "Wyborczej" wszystkie ręce na pokład. Wroński wzywa "uczciwych kandydatów opozycji" do wycofania się i bojkotu wyborów
„Jedyne wyjście uczciwych kandydatów opozycyjnych”
Zdaniem Wrońskiego bojkot wyborów prezydenckich to jedyne wyjście „uczciwych kandydatów” opozycji.
— gorączkuje się Wroński twierdząc, że „PiS chce mieć alibi”.
PiS-owska norma?
Redaktor
z Czerskiej stwierdził, że wydarzenia z nocnego posiedzenia Sejmu nie
są już skandalem, a „PiS-owską normą”. Przekonywał, że walka ze skutkami
kryzysu ekonomicznego wywołanego przez koronawirusa, jest tylko
przykrywką dla rządzących, którzy przygotowują sobie alibi,
że przeprowadzenie wyborów jest możliwe.
— oświadczył Wroński.
Wroński oskarża PiS
Publicysta
stwierdził także, że mimo zagrożenia, PiS chce „zagonić do komisji
wyborczej” 300 tys. ludzi i miliony wyborów do urn.
— grzmiał Wroński.
„GW” nawołuje do bojkotu
Zdaniem Wrońskiego zbojkotowanie wyborów prezydenckich przez „uczciwych kandydatów opozycji” to jedyne rozwiązanie.
— oświadczył Wroński.
Szkoda,
że Wroński, który nie raz tak ochoczo wyliczał rządowi łamanie
konstytucji, demokracji czy rzekome nieliczenie się z prawem, zapomniał
wspomnieć o tym, kto podwyższał wiek emerytalny, pozwalał panoszyć się
mafiom vat-owskim i nie wspierał rodzin oraz seniorów. Byle tylko było
tak, jak było, a do rządów wróciła Platforma Obywatelska i Tusk
na białym koniu. O to chodzi?
wkt/wyborcza.pl
Czy po stronie opozycji mamy „sen wariata śniony nieprzytomnie”? Czy „chłopcy od szewca” zmienią polską politykę?
Na czym polega pozorność „snu wariata śnionego
nieprzytomnie”? Owszem, mamy zamieszanie, bo na czele opozycyjnych
partii obecnych w parlamencie stoją „chłopcy od szewca”, którzy trzech
posunięć do przodu nie są w stanie ogarnąć. Dlatego teraz się
miotają, żeby tylko nie wyjść na tych złych, więc innych wskazują jako
zdrajców i zaprzańców albo nieodpowiedzialnych bądź kunktatorów. Jedni
(PO) tłumaczą „zdradę” odpowiedzialnością za państwo i Polaków, inni
(PSL, Lewica) zasadami przykrywają „olanie” czekających na pomoc
państwa. A wszyscy poza rządzącym PiS nie są w stanie narzucić ani
własnej agendy, ani narracji.
W istocie PO walczy o życie, czyli
o to, żeby nie dać się prześcignąć PSL bądź Lewicy, bo trwale
przestałaby być liderem opozycji i szybko się zmarginalizowała. Tym
bardziej że nie pomaga tej partii jej kandydatka na prezydenta
Małgorzata Kidawa-Błońska, której najchętniej by się pozbyli. Lewica
i PSL chcą wykorzystać miotanie się PO i w odpowiednim momencie
ją politycznie dobić. Ale już po tym dobiciu wcale nie muszą mieć więcej
niż 15-18 proc. poparcia, więc wielkim sukcesem to i tak nie będzie.
A Konfederacja przestała się tuczyć kosztem PiS, gdyż pandemia przykryła
wszystko, więc jej politycy nie bardzo wiedzą, co z sobą począć. Gdyby
jeszcze liderami opozycyjnych ugrupowań nie byli „chłopcy od szewca”,
na coś spektakularnego można by liczyć. Ale tacy chłopcy są raczej
specjalistami od czyszczenia butów, a nie ich szycia.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
281. Amok „Wyborczej”! Jarosław
Amok „Wyborczej”! Jarosław Kurski o prezesie Kaczyńskim: "To szef mafii, którego ludzie obsiedli państwo. Władza jako choroba"
Pogarszająca się sytuacja
finansowa „Agory” i bardzo złe sondaże opozycji sprawiają, że Jarosław
Kurski, wicenaczelny „Gazety Wyborczej” szaleje na swoich łamach i rzuca
najgorsze oskarżenia wobec rządu Prawa i Sprawiedliwości”. Nazywa
go mafią, gdyż doskonale zdaje sobie sprawę ze swojej bezkarności.
„Wyborcza” już raz nazwała tak ludzi władzy. Uczynny sąd nie pozwolił
jednak „skrzywdzić” swoich pupili z Czerskiej.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Demokraci z Czerskiej, którzy namawiają do zbojkotowania wyborów to właśnie mafia z odbezpieczonym naganem
CZYTAJ TAKŻE: Zaskakujący wyrok SN. Wydawca „Wyborczej” i Czuchnowski nie muszą przepraszać PiS za słowa o „państwie mafijnym”
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Koronawirus przeminie, ale Wielowieyska zostanie ze swoimi słowami i wstydem. Sok z Buraka będzie z panią zawsze
– pisze Jarosław Kurki.
– przekonuje Jarosław Kurski.
Atak na prezydenta
W ścieku
obelg, fałszywych oskarżeń i zwykłej manipulacji Jarosława Kurskiego
znajdziemy także bezpośredni atak na prezydenta Andrzeja Dudę.
– szczuje Jarosław Kurski.
Wezwanie do bojkotu
Jarosław Kurski w trosce o „praworządność” chce więc bojkotu wyborów, gdyby te miały się odbyć 10 maja.
– wzywa Jarosław Kurski.
Mafijne działania „Wyborczej”
Wicenaczelny
„Gazety Wyborczej” i jego podwładni od dawana plują na demokratycznie
wybraną władzę i na niegasnące poparcie społeczne dla reform, które
Zjednoczona Prawica przeprowadza w Polsce. Kurski, jako symbol III RP,
używa jednocześnie bandyckich metod medialnych, by zaatakować obecną
władzę. Ten mafijny sposób działania znamy od lat. Niepotwierdzone
informacje stają się więc w „GW” faktami, a rzucanie oszczerstw (bez
cienia dowodu), jak choćby w przypadku zarzucania Prezes
TK agenturalnych powiązań, to norma w mafijnej organizacji z Czerskiej. Do tego
dochodzą „informatorzy” i „autorytety” redakcji z czerskiej, którzy
na łamach „Wyborczej” mogą pluć na kogo chcą i to całkowicie bezkarnie.
To mec. Robert N. i Jakub R. - królowie warszawskiej reprywatyzacji lub
Piotr K., ps. „Broda” - gwałciciel, bandzior i mitoman powiązany
z dawnymi grupami przestępczymi. Dziś dobroczyńca tych bandytów
najgłośniej krzyczy: „Uwaga! Mafia!”.
WB
„Agora” na czarnej liście spółek, które najbardziej mogą ucierpieć przez koronawirusa. "Gazeta Wyborcza" prosi o wsparcie
Fragmenty specjalnego raport domu maklerskiego „Trigon
opublikował dziś portal wirtualnemedia.pl. Wynika z niego, że spółkę
wydającą „Gazetę Wyborczą” oraz będącą właścicielem sieci kin „Helios”
czeka spory kryzys w związku z koronawirusem. Szczególnie kina
narażone są na straty.
Kina „Helios”, podobnie jak też kina należące do innych sieci,
zamknięte zostały 12 marca, a straty z tego wynikające liczone
są w miliony złotych. Kiedy kina zostaną otwarte? Teoretycznie
w kwietniu, ale tej daty nikt nie jest w stanie dzisiaj potwierdzić.
Inne ryzyka działalności
– czytamy w portalu wirtualnemedia.pl.
– informują wirtualnemedia.pl
Apel do czytelników
Problemy
nie ominęły też flagowego niegdyś okrętu „Agory”, czyli „Gazety
Wyborczej. Podobnie jak inne tytuły, gazeta apeluje do swoich
czytelników o mobilizację.
– czytamy w komunikacie „Gazety Wyborczej”.
„Agora” na czarnej liście spółek, które najbardziej mogą ucierpieć przez koronawirusa. "Gazeta Wyborcza" prosi o wsparcie
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
282. Wieliński histeryzuje w
Wieliński histeryzuje w „Wyborczej” i porównuje Kaczyńskiego do Gomułki: ”Kaczyński szykuje zamach”
W „Gazecie Wyborczej” już
dawno wysiadły jakiekolwiek hamulce, a czołowi propagandyści prześcigają
się w bezsensownych atakach na obóz władzy. Bartosz T. Wieliński
porównuje Jarosława Kaczyńskiego do Władysława Gomułki i przekonuje,
że prezes PiS szykuje „zamach”. „Ekspert” z Czerskiej przekonuje,
że „wybory będą „nieważne”.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Jeśli nie 10 maja, to może 10 sierpnia? Mielibyśmy stan klęski w kluczowym momencie i wybory w najbezpieczniejszym okresie
CZYTAJ TAKŻE:Wieliński przebił dno absurdu i puka od dołu. Publicysta „GW” porównuje Grodzkiego do Narutowicza i Adamowicza
– twierdzi Wieliński.
Wybory nieważne?
Wybory będą zresztą nieważne, bo choć rząd tego oficjalnie nie ogłosił, w Polsce trwa stan wyjątkowy.
– czytamy w „Wyborczej”.
Bartosz
T. Wieliński przyzwyczaił nas już do swoich teorii spiskowych
dotyczących obecnej władzy, ale zastanawia nas na czym ma polegać
„dyktatura” Jarosława Kaczyńskiego. Chęć przeprowadzenia wyborów
w konstytucyjnym terminie może być dyskutowana, ale czy Kaczyński jest
„zamordystą”, bo chce przeprowadzić demokratyczne wybory?
WB
Bierzyński grozi i panikuje: ”Organizacja wyborów 10 maja jest przestępstwem. Nie będzie ich ani jesienią, ani w przyszłym roku”
łamanie praw człowieka i praworządność” - tymi ogranymi hasłami gra
sobie
Amok „Wyborczej”! Jarosław Kurski o prezesie Kaczyńskim: "To szef mafii, którego ludzie obsiedli państwo. Władza jako choroba"
zrobi wszystko, by nie stracić władzy. Mafii najlepiej było rządzić z
zachowaniem
I właśnie tego tak boi się Platforma! SONDAŻ dla Onetu:
Prezydent Duda wygrywa 10 maja w I turze. Kogo wyborcy pójdą na
głosowanie?
deklarują ("zdecydowanie tak" lub "raczej tak") zwolennicy Konfederacji –
89 proc. oraz
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
283. platformiakom nic nie pomoże i nic ich nie przekona
oni podobnie jak kiedyś nieżyjący już lider Samoobrony zawsze będą krzyczeć Kaczynski musi odejść,PIS MUSI ODEJSC
tylko,że ś.p Lider miał Racje mówiąc BALCEROWICZ musi odejść,to PO
już NIE
pozdr i zdrowia
gość z drogi
284. @gość z drogi
Gazeta Michnika przeprasza Włochów za brukowe numery w czasie epidemii. Kiedy przeprosi Polaków?
— napisał ambasador Republiki Włoskiej w Polsce Aldo Amati w reakcji na kolejny eksces wydawnictwa z Czerskiej.
Przypomnę:
w „Dużym Formacie” (magazynie „Gazety Wyborczej”) ukazał się reportaż
o włoskich lekarzach. Medycy z Italii opowiadali o dramatycznej walce
z epidemią koronawirusa. Padły w nim dość ostre słowa:
— czytamy w relacji jednego z bohaterów tekstu.
Może padły, może nie padły, ale GW zrobiła z nich tytuł newslettera, który rozsyła do czytelników.
Pod
wpływem krytyki GW przeprosiła za to brukowe zagranie, szczególnie
przykre dla narodu włoskiego w czasie epidemii, która przyniosła
mu straszliwe cierpienia.
— podkreślono w komunikacie gazety Michnika.
Przykro? Kłopot w tym, że takie same zagrania gazeta Michnika stosuje w warunkach polskich.
Oto w wydaniu poniedziałkowym mamy alarmistyczny tytuł:
i alarmistyczny podtytuł:
Zarzut - skierowany wobec polskiego rządu -straszliwy.
Każdy, kto wie, co działo się i dzieje w Chinach, jak bardzo kłamała
Chińska Partia Komunistyczna, ten rozumie, co znaczą te słowa.
Kto zatem uznał za stosowne wypowiedzieć je w Polsce? Jacy „lekarze” - bo przecież GW używa liczby mnogiej.
Czytam
zatem uważnie tekst pani **Judyty Wesołowskiej. Szukam dowodów na tak
mocną tezę. I wreszcie jest - w ostatnim podrozdziale coś takiego:
Podsumujmy: nie lekarze, a lekarz. Nie konkretny, ale anonimowy. A tak w ogóle to „nie całkiem serio”.
Ale żeby do tego dojść, trzeba się uważnie wczytać.
Doceniając
zatem, że GW przeprosiła Włochów, pytam: kiedy przeprosi Polaków
za takie same numery? Też brukowe, też w czasie wymagającym
odpowiedzialności. Także od dziennikarzy.
A co do meritum
sprawy: można sobie wyobrazić, że gdyby rząd nie zadbał o poważną,
skoordynowaną politykę informacyjną, ta sama redakcja obwiniłaby
go o chaos i powodowanie paniki.
Arrrgh! Z winy rządu będą zamieszki, krew się poleje przed sklepami... Hej, „Gazeto”, co wy tam palicie?
W pierwszej chwili
pomyślałem, że w redakcji „Gazety Wyborczej” chroniąc się przed
koronawirusem przedawkowali jakieś witaminki. Dopiero po chwili
zorientowałem się, że sprawa jest poważniejsza, a gra idzie o święty
spokój i pełne konta zagranicznych sieci handlowych.
Taka wizja straszy od rana na stronie głównej serwisu „Wyborczej”:
Ogarnęło
mnie przerażenie mieszające się z ulgą. Przerażenie, bo nie lubię
zamieszek, a nic nie wiedziałem o wznieconym gdzieś w kraju buncie. Ulga
– bo na szczęście jest redakcja przy Czerskiej, która łamie
tę faszystowską zmowę milczenia pisowskiego rządu i usłużnych wobec
niego mediów.
Kliknąłem i przeczytałem:
Aha!
Czyli chodzi o list pani Juszkiewicz, stojącej na czele organizacji,
w której władzach zasiadają przedstawiciele firm: Pepco, JMP, Auchan,
Carrefour, Kaufland, Żabka, Tesco, Lidl i Castorama.
W skrócie:
chodzi o to, że właściciele zagranicznych marketów nie chcą
podporządkować się wytycznym wydanym wczoraj przez rząd w celu
zatrzymania epidemii.
Listu w całości redakcja nie publikuje, fragmentu o zamieszkach też. Ale są takie kawałki:
I dalej:
„Wyborcza”
już od siebie dopisuje, że sieci handlowe „domagają się również
rekompensaty za zakupy rękawiczek i płynów do dezynfekcji, rekompensaty
za poniesione straty ekonomiczne w postaci obniżenia liczby
obsługiwanych klientów”.
I tu budzi się we mnie Adrian Zandberg,
który zagraniczne koncerny najchętniej wysłałby na Madagaskar albo
przynajmniej obłożył 99-procentowym podatkiem od zysków.
I naprawdę
chciałoby się zakrzyknąć: a zamykajcie sobie swoje sklepy! Klienci
znajdą takie – mniejsze, dbające o klienta – w których kupią najbardziej
potrzebne artykuły. Możecie nawet wyprowadzić się z Polski. Jakoś sobie
bez was poradzimy. I bez waszych promocyjnych cen. Takich jak te:
Dodam,
że Leclerc jest członkiem POHiD kierowanej przez p. Juszkiewicz.
A okazało się, że Orlen sprzedał im płyn z obrazka „z wyraźnym
zastrzeżeniem, że może on być wykorzystywany jedynie na potrzeby
własne sklepu”.
Jednak chciwi francuscy handlowcy postanowili
złamać umowę i dodatkowo zarobić na Polakach w czasie epidemii.
Co na to p. Juszkiewicz? Czy już skarciła firmę, która składa się na jej
wynagrodzenie (bo chyba nie reprezentuje jej interesów za darmo)?
I dlaczego
nie opisze tego „Gazeta Wyborcza”? To pod sklepami stosującymi takie
praktyki powinna szukać powodów do zamieszek, które tak bardzo
im się marzą.
Zmartwię i POHiD i „Wyborczą”, które ramię w ramię
próbują kąsać rząd – Polacy chcą tych obostrzeń, rozumieją
je i w zdecydowanej większości zamierzają się do nich stosować. Bo nam
chodzi o nasze zdrowie, a nie o bilanse finansowe zachodnich koncernów.
CZYTAJ
TAKŻE: SONDAŻ. 61 proc. Polaków zgadza się z obostrzeniami
wprowadzonymi przez rząd. Większość badanych chce przełożenia wyborów
autor:
Marek Pyza
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
285. Szokujący popis pogardy i
CZYTAJ TAKŻE:„Obrońcy demokracji” zohydzają wybory, a Giertych twierdzi, że 10 maja to termin przyspieszony. Lawina manipulacji ruszyła!
CZYTAJ TAKŻE:Czuchnowski chce reklam od „mafii PiS”? Zapomniał, jak sam promował prawdziwych bandziorów w „Gazecie Wyborczej”?
Dla własnych korzyści politycznych Kaczyński świadomie naraża tysiące Polaków na chorobę lub śmierć.Gdy strzelają do siebie gangsterzy, nie kibicuj żadnemu z nich. Bo walczą nie o twoje dobro, tylko o własne wpływy i władzę. I obaj mają ciebie i twoje życie za nic. Jednak w takiej walce gangsterzy mogą doznać ciężkich strat. To właśnie jest przypadek Jarosława Kaczyńskiego i Jarosława Gowina.
– szczuje Beylin w „Wyborczej”.
Zamach stanu i łże-wybory
Beylin idzie jednak dalej. Przekonuje o rzekomo morderczych skłonnościach prezesa PiS i twierdzi, ze w Polsce dokonany zostanie zamach stan.
Kaczyński chce wyborów prezydenckich w maju, wiedząc, że zbiegną się one z ekspansją epidemii. Bo o tym, że szczyt zachorowań przypadnie w maju bądź czerwcu, mówił w Sejmie w poniedziałek premier Morawiecki. Kaczyński świadomie naraża więc na chorobę lub śmierć tysiące Polaków. A wprowadzając łże-wybory, dokonuje realnego zamachu stanu. Według konstytucji wybory mają być powszechne, równe, tajne. „W przypadku wyborów korespondencyjnych żaden z tych warunków nie jest spełniony” – komentuje prof. Ewa Łętowska („Dziennik Gazeta Prawna”).
– twierdzi Beylin.
Czy ktoś może wytłumaczyć propagandyście z ulicy Czerskiej, że przeprowadzenie wyborów w konstytucyjnym terminie, to nie zamach stanu, ale potwierdzenie szacunku dla konstytucyjnych praw obywatelskich.
„Wujek dobra rada”
Beylin napisał też plan dla opozycji. To świadczy o ostatecznym jej upadku, skoro potrzebuje wsparcia od człowieka, który kłamliwie zarzuca obecnej władzy, że ta posiada zabójcze instynkty. Publicysta odgrzewa więc stary pomysł o wsparciu z Brukseli. Co tam, że wywlekanie polskich spraw na unijną arenę skończyło się dla opozycji klęską w wyborach do Parlamentu Europejskiego!
Należy również alarmować Unię, że PiS obalił konstytucyjne prawa wyborcze Polaków. Teraz UE pogrążona w kryzysie epidemii niewiele z tym zrobi. Ale jeśli Duda pozostanie w Pałacu wskutek łże-wyborów, Unia, gdy zacznie wspierać europejskie gospodarki, uzyska silne narzędzia nacisku. Sytuacja, w której liczne presje, nasze polskie i unijne, doprowadzą do unieważnienia nieprawowitych wyborów, jest prawdopodobna.
– pisze Beylin.
Wyhodują nowego Cybę?
Pałkarzowi z Wyborczej marzy się „unieważnienie nieprawowitych wyborów”. W jaki sposób ma to zrobić Unia Europejska? Czy słowa Beylina to przykład szokującej ignorancji (bardzo możliwe), czy może plan uzgadniany już z politykami unijnymi, którzy nienawidzą polskich konserwatystów? Oba warianty są możliwe lub siebie uzupełniają. Zastanawia szokująca nienawiść, która wylewa się z felietonu Beylina, ta ciągła presja na rozedrganie emocji społecznych, na sączenie jadu w serca czytelników. Na czym zależy w rzeczywistości panom Beylinowi, Czuchnowskiemu i Jarosławowi Kurskiemu? Chcecie wyhodować nowego Cybę, który dokona prawdziwej, a nie urojonej zbrodni? O to wam chodzi hejterzy z Czerskiej?
WB
Wojciech Biedroń
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
286. Dramat Bodnara! Polacy nie
Dramat
Bodnara! Polacy nie chcą się buntować przeciwko władzy: Być może nie
przerobiliśmy dostatecznie porządnie edukacji obywatelskiej
Adam Bodnar wciąż nie rozumie dlaczego tylko garstka Polaków
uczestniczy w antyrządowych protestach i politycznej wojnie. Jak wszyscy
przedstawiciele intelektualnego zaplecza opozycji, obraża się
na społeczeństwo i ubolewa nad stanem edukacji obywatelskiej.
Oczywiście, swojej winy nie widzi.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: - Naród znów „nie dorósł” do koncepcji opozycji? Pogardliwe słowa Markowskiego: „Polacy nie są obywatelami wysokiej jakości
– stwierdził Adam Bodnar w rozmowie z „Newsweekiem”.
– powiedział Adam Bodnar.
Jarosław Kurski na łamach "GW" wzywa sędziów do buntu: Nie dopuścić, by takie „wybory” SN uznał za ważne
„Pseudosędziowie nie mogą decydować o ważności pseudowyborów”
- pisze na łamach „Gazety Wyborczej” Jarosław Kurski. „Drodzy
sędziowie, nie poddaje się walki minutę przed gwizdkiem. Ludziom, którzy
w obronie Waszej niezawisłości wychodzili na ulice, jesteście winni
walkę do końca!” - apeluje do sędziów.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Andrzej Duda utrzymuje jednoznaczną przewagę nad rywalami w II turze. Co ważne, rośnie deklarowana frekwencja. SPRAWDŹ
Rzecznik PKW: Przygotowujemy się do wyborów 10 maja. Na dzisiaj spełniliśmy każdy warunek wynikający z kalendarza wyborczego
Bezprawie
i łamanie konstytucji. Prezes Gersdorf zawiesza Izbę Dyscyplinarną
i odbiera jej sprawy. Zasłania się postanowieniem TSUE
— grzmi Jarosław Kurski w opublikowanym na łamach „GW” apelu i wskazuje:
Wybory mają być ważne tylko wtedy, kiedy wygra opozycja?
—
snuje scenariusze, jakby Andrzej Duda nie był pełnoprawny prezydentem,
mającym prawo do podejmowania takich a nie innych decyzji.
Histerii ciąg dalszy
Jarosław Kurski wskazuje, że z dniem 30 kwietnia kończy się kadencja I prezes SN Małgorzaty Gersdorf, a ponieważ z powodu koronawirusa nie odbyło się Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN, by wybrać jej następcę, Andrzej Duda „aby przejąć kontrolę nad Sądem Najwyższym, wskaże komisarza - pełniącego obowiązki I prezesa”.
—
peroruje dalej Kurski, dla którego najwyraźniej demokratyczny wybór
może być ważny jedynie wówczas, gdy dokonuje się po pasującej mu linii.
Wzywa sędziów do buntu?
— pyta sędziów.
— ocenia.
— stwierdza, ignorując fakt, że TSUE nie miał kompetencji, aby orzekać w sprawie reformy sądownictwa w Polsce.
„Przebierańcy Dudy”
Co więcej,
w ocenie Kurskiego prezes Izby Pracy Józef Iwulski powinien „ją zwołać
i doprowadzić do zawieszenia przebierańców Dudy”.
— pisze Kurski.
— apeluje do sędziów.
Należy
przyznać, że poziom arogancji zawartej w apelu Jarosława Kurskiego jest
wysoki nawet jak na standardy „Gazety Wyborczej”. Jego apel ewidentnie
wzywa do zlekceważenia demokratycznych reguł na rzecz przejęcia władzy
przez opozycję, a to droga wprost do rzeczywistej dyktatury.
aw/Gazeta Wyborcza
Gersdorf odpowiada „GW” i „Iustitii”: "Za krzywdzące uważam opinie o poddaniu się Sądu Najwyższego i wywieszaniu białej flagi"
– czytamy w oświadczeniu prof. Gersdorf.
– twierdzi.
Miażdżące uzasadnienie prof. Pawłowicz w TK: SN zignorował swój pierwszorzędny konstytucyjny obowiązek wierności RP
To ustne uzasadnienie postanowienia Trybunału
Konstytucyjnego, w wykonaniu sędzi prof. Krystyny Pawłowicz przejdzie
do historii. Sędzia wytknęła Sądowi Najwyższemu nie tylko ignorancję,
ale wręcz zdradę polskiego systemu prawnego. Przypomniała też sędziom,
że wydają wyroki w imieniu państwa polskiego, a nie w imieniu
europejskich trybunałów.
CZYTAJ TAKŻE:TK rozstrzygnął spory kompetencyjne na korzyść Sejmu i prezydenta. „Wyrok TSUE nie jest prawem w rozumieniu traktatowym”
– powiedziała w uzasadnieniu wtorkowego postanowienia Trybunału Konstytucyjnego sędzia Krystyna Pawłowicz.
Polscy sędziowie, a nie unijni
Ponadto
sędzia Pawłowicz zaznaczyła, że Sąd Najwyższy podkreślając
w uzasadnieniu styczniowej uchwały „konieczność lojalności wobec
UE zignorował swój pierwszorzędny, konstytucyjny obowiązek wierności
Rzeczpospolitej i obowiązek podlegania konstytucji”.
– powiedziała.
We wtorek
TK wydał postanowienie będące rozstrzygnięciem sporu kompetencyjnego
pomiędzy Sejmem a Sądem Najwyższym oraz prezydentem a Sądem Najwyższym.
Sprawę sporu zainicjowała przed TK marszałek Sejmu Elżbieta Witek
skierowanym do Trybunału w styczniu br. wnioskiem. TK orzekł, że SN nie
ma kompetencji do dokonywania za pomocą uchwały wykładni przepisów
prowadzących do zmiany w ustroju sądownictwa, zaś powołania sędziów
są wyłączną kompetencją Prezydenta RP, a SN nie ma prawa nadzoru nad
tymi powołaniami.
Uchwała SN podjęta wbrew prawu
Jak
wskazała, spory te - w rzeczywistości - zostały zainicjowane jeszcze
wcześniej, w 2018 r. pytaniami kierowanymi przez SN do Trybunału
Sprawiedliwości UE i podważającymi konstytucyjność składu Krajowej Rady
Sądownictwa i status sędziów powoływanych przez prezydenta na wniosek
tej Rady.
Sąd Najwyższy naruszył kompetencje
Sędzia
Pawłowicz zaznaczyła SN swą uchwałą trzech izb z 23 stycznia „wkroczył
w sprawę właściwą dla prawodawcy”. „TK nie neguje kompetencji
SN do wydawania uchwał interpretacyjnych. (…) Nie są jednak akceptowalne
uchwały prawotwórcze wkraczające w kompetencje władzy prawodawczej” -
powiedziała. Dlatego - jak dodała - taką uchwałą SN „wprost
naruszył kompetencje Sejmu”, a I prezes SN w związku z tą uchwałą
„arbitralnie wykluczyła dwie izby SN - Dyscyplinarna i Kontroli
nadzwyczajnej, a także siedmiu sędziów Izby Cywilnej”.
– mówiła ponadto sędzia sprawozdawca, odnosząc się do uchwały SN.
Teza sprzeczna z konstytucją
Jak
dodała Pawłowicz, SN „arbitralnie zakwestionował prawotwórcze
kompetencje Sejmu, właściwość TK, konstytucyjną prerogatywę Prezydenta
RP i inne zasady ustrojowe Rzeczypospolitej”.
– oceniła sędzia TK.
– podkreśliła także sędzia Pawłowicz.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
287. Michnik oczekuje bojkotu
Michnik oczekuje bojkotu wyborów prezydenckich w maju. Naczelny "GW" atakuje: Nie wolno oddawać Polski łobuzom i oszustom
— grzmi na łamach „Gazety Wyborczej” Adam Michnik.
Redaktor naczelny dziennika sprawia wrażenie człowieka, który usilnie próbuje się w tym utwierdzić.
— powtarza.
Michnik przeciwny wyborom w maju
— zapowiada publicysta.
— dodaje.
Naczelny „GW” bezpardonowo atakuje rządzących
Michnik
podkreśla, że tak właśnie odczytuje stanowiska środowisk prawniczych,
lekarzy, działaczy samorządowych i „innych autorytetów naszego kraju”.
Co ciekawe, redaktor naczelny „GW” powołuje się również
na przesłanie… Episkopatu.
Publicysta nie unika patetycznego tonu, ale również obraźliwych określeń.
— atakuje Michnik.
— kończy swoją tyradę.
Jak
widać, po stronie opozycji i sympatyzujących z nią środowisk panuje
jeden przekaz: wszystkie ręce na pokład, byle zablokować wybory w maju.
Te siły doskonale zdają sobie sprawę, o co toczy się gra. I na nic
podniosłe frazesy rzucane przez Adama Michnika.
gah/wyborcza.pl
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
288. Wicenaczelny „GW” fantazjuje
Wicenaczelny „GW” fantazjuje w austriackim „Der Standard” o „wszechwładzy PiS”: kto protestuje musi liczyć się z aresztowaniem
„Przesunięcie wyborów
prezydenckich w Polsce było niezgodne z konstytucją. W wyniku
koronakryzysu przyspiesza autorytarna transformacja kraju” - pisze
dziennikarz i wicenaczelny „Gazety Wyborczej” Bartosz T. Wieliński
w gościnnym komentarzu na łamach austriackiego dziennika „Der Standard”.
Według
niego „polityczny chaos nad Wisłą się pogłębia, a konstytucja jest
deptana nogami”. Powodem ma być przesunięcie wyborów prezydenckich,
przewidzianych na 10 maja.
—lamentuje Wieliński. Takie
postępowanie to jego zdaniem „farsa”, choć słowo to nie oddaje według
niego „powagi sytuacji”. Bo tak naprawdę jest to coś w rodzaju „zamachu
stanu”. A Kaczyński i jego otoczenie już nie raz „łamali konstytucję”.
—wyjaśnia wicenaczelny „GW” czytelnikom „Der Standard”. Rząd
powinien był więc jego zdaniem ogłosić stan klęski żywiołowej,
i przesunąć wybory o co najmniej cztery miesiące. Ale Kaczyński nie
chciał, i domagał się by odbyły się one podczas trwania pandemii,
obawiając się, że przesunięcie wyborów zmniejszyłoby szansę Andrzeja
Dudy na wygraną.
—twierdzi Wieliński. Kaczyński
zmienił więc prawo wyborcze, w sposób sprzeczny z konstytucją,
by przeprowadzić wybory korespondencyjne, poza kontrolą PKW. Za pomocą
kontrolowanej przez państwo, a więc PiS poczty. Tu dziennikarz „GW”
otwarcie sugeruje, że partia rządząca zamierzała wybory sfałszować.
Proceder zatrzymał jednak Jarosław Gowin, dla którego zdaniem
Wielińskiego takie łamanie konstytucji było „ krok za daleko”. Groził
rozpad koalicji, Kaczyński ugiął się więc i wybory odroczył. To jednak
także było sprzeczne z konstytucją.
—fantazjuje Wieliński dalej. Według
niego PiS kontroluje Trybunał Konstytucyjny, wziął na smycz Sąd
Najwyższy, a ci, którzy mają odwagę protestować na ulicy muszą się
liczyć z aresztowaniem”.
—przekonuje wicenaczelny „GW”, i dodaje, że następne wybory prezydenckie mogą okazać się „jeszcze większą farsą”.
—skarży się Wieliński. Kim są ci przyjaciele, nie pisze, ale można się domyślić, że chodzi o Berlin i Brukselę.
JJW, derstandard.at
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
289. R. Trzaskowski dla
R. Trzaskowski dla „Rzeczpospolitej”: Najpierw trzeba odbić urząd prezydenta, a później rząd
Porażka Andrzeja Dudy w wyborach to koniec władzy PiS. Najpierw
trzeba odbić urząd prezydenta, a w kolejnych latach rząd - mówi kandydat
KO na prezydenta RP, prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski w wywiadzie
dla dzisiejszej "Rzeczpospolitej".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
290. Jarosław Kurski w amoku!
Jarosław Kurski w amoku! Publikuje formularz PKW i szczuje: "Wytnij, zbierz podpisy, powiedz dość niszczeniu demokracji"
Kolejny honorowy członek komitetu wyborczego Rafała
Trzaskowskiego? Tym razem agituje za zbieraniem dla niego głosów
Jarosław Kurski, redaktor naczelny „Gazety Wyborczej”. Redakcja
z Czerskiej publikuje też formularz PKW, który można wyciąć i wpisać
swoje poparcie dla kandydata Koalicji Obywatelskiej. Wycinanka Kurskiego
okraszona jest histerycznym apelem pełnym manipulacji i zwykłych
kłamstw o obozie władzy.
CZYTAJ TAKŻE: Symboliczne!
Tusk chce zbierać podpisy dla Trzaskowskiego. Internauci przypominają
„nocną zmianę”. „Policzymy głosy, jak 28 lat temu”
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Trzaskowski hojny dla swoich ludzi! Kaleta ujawnia: „Nie ma drugiego urzędu w Polsce z tak wysokimi wynagrodzeniami”
– pisze Jarosław Kurski w „Gazecie Wyborczej”.
„Ograniczanie praw”? Przecież to Jarosław Kurski sam nawoływał,
by nie przeprowadzać wyborów 10 i 23 maja, gdy jego kandydatka
Małgorzata Kidawa-Błońska nie miała żadnych szans, nawet w pierwszej
turze wyborów. Zablokowanie wyborów w konstytucyjnym terminie, do czego
przyłożyli się pupile „GW” - Grodzki i prezydenci największych miast,
to rzeczywiste ograniczanie praw wyborczych i obywatelskich.
Władza tonie?
W tekście Kurskiego widać wyraźnie niezdrową obsesję dotyczącą mediów publicznych.
– pisze Kurski, dla którego media „publiczne”, to takie, które wspierają Koalicję Obywatelską i medialny salon III RP.
Jarosław
Kurski przekonuje w swoim histerycznym felietonie, że publikowany
w „Wyborczej” formularz nie jest agitacją za Rafałem Trzaskowskim.
Jednocześnie redakcja nie ustaje w ordynarnej propagandzie służącej
promocji wyborczego dublera Koalicji Obywatelskiej i zajadle atakuje
obóz władzy, sprytnie pomijając innych opozycyjnych kandydatów. Jeśli
to nie jest nawoływanie do wsparcia Rafała Trzaskowskiego,
to co nim jest?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
291. Pali się grunt pod nogami?
Pali się grunt pod nogami? Jarosław Kurski z "GW" histeryzuje: "Polska stoi na krawędzi"; "Głosujmy na demokratę!"
Jarosław Kurski w ostatnim dniu kampanii wyborczej,
na tytułowej stronie „Gazety Wyborczej” straszy Polaków autorytaryzmem.
Który to już raz? Trudno zliczyć.
— pisze dziennikarz z Czerskiej.
— dodaje.
Atak na prezydenta, nazizm i trwoga o demokratyczne wybory
Publicysta w mało elegancki sposób atakuje prezydenta Andrzeja Dudę.
Posuwa się do nazwania głowy państwa „bezmyślnym narzędziem prezesa
jednej partii”. Dalej jest jeszcze gorzej. Twierdzi, że rządy Prawa
i Sprawiedliwości inspirowane są receptami „nazistowskiego filozofa”.
— dramatyzuje Kurski.
Dziennikarz
„GW” ze swoich lęków wyciąga dobrze znane nam wnioski - te wybory
są jeszcze demokratyczne, ale już niedługo, już za chwilę nie będą.
— podkreśla.
— stara się przekonać chyba sam siebie Jarosław Kurski.
Dalej
dziennikarz z Czerskiej pisze, że „o kilku pretendentach
do prezydentury można powiedzieć, że szanują demokrację, prawa człowieka
i obywatela, respektują prawa mniejszości i przyjazny rozdział”.
— dodaje.
— podsumowuje Kurski.
Który raz „Gazeta Wyborcza” straszy autorytaryzmem, zamachem na demokracjie itp.? Nie da się tego zliczyć.
xyz/”Gazeta Wyborcza”
„Czas
ciszy przedwyborczej zobowiązuje mnie do rezygnacji ze wskazania moich
preferencji politycznych. Lecz wiem, jakiej Polski bym chciał” - pisze
na łamach „Gazety Wyborczej” jej redaktor naczelny, Adam Michnik.
Podkreśla, że zobrazuje to poprzez świat kultury - obficie cytuje tekst
aktora Jana Nowickiego dla „Newsweeka”.
— zacytował słowa aktora Michnik. Następnie umieścił w swoim tekście obszerny fragment, eseju Tomasza Manna „Brat Hitler”, który przywoływał również Jan Nowicki.
— napisał Adam Michnik,
zapewne licząc, że czytelnicy zorientują się, w którą postać polskiej
polityki zamierza uderzyć cytując właśnie powyższy fragment tekstu
Tomasza Manna.
— zakończył swój tekst Adam Michnik.
Już niebawem okaże się, czy większość Polaków myśli podobnie jak Adam Michnik, czy nie.
tkwl/wyborcza.pl
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
292. ZNAMY WYNIKI
ZNAMY WYNIKI EXIT POLL:
Andrzej Duda - 41,80 proc.
Rafał Trzaskowski - 30,40 proc.
Szymon Hołownia - 13,30 proc.
Krzysztof Bosak - 7,4 proc.
Robert Biedroń - 2,90 proc.
Władysław Kosiniak-Kamysz - 2,60 proc.
Inni kandydaci - 1,6 proc.
21.00 Zakończyło się głosowanie w wyborach prezydenckich.
Rekordowa frekwencja! Do urn wyborczych poszło 62,9 proc. Polaków
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
293. Trudno nie uśmiechnąć się,
Trudno nie uśmiechnąć się, gdy „Gazeta Wyborcza” pisze o „wolnych mediach”.
Mly/wyborcza.pl
UJAWNIAMY! „Wyborcza” jednak akceptuje rozmowy z faszystami? Ważny tekst zastępczyni Michnika
Układ polityczny po I turze
wyborów prezydenckich jest tak trudny dla faworyta „Gazety Wyborczej”,
że w redakcji tej kompletnie się już pogubili. W rozsyłanym
do czytelników newsletterze „GW” jako „wydarzenie dnia” znalazł się
tekst Aleksandry Sobczak, którego próżno szukać na stronach „Wyborczej”.
I wcale nas to nie dziwi, że tę publikację chowają.
E-mail, jaki dostali prenumerujący newsletter „GW” nosi znamienny tytuł:
Zastępczyni Adama Michnika pisze w nim m.in.:
Komuś
chyba puściły nerwy. Rozsyłany do tysięcy ludzi e-mail też jest
publikacją, więc kandydat Konfederacji na prezydenta może poczuć,
że został publicznie znieważony przez wiceszefową „Gazety Wyborczej”.
Na pierwszy rzut oka ma w kieszeni wygraną w ewentualnym procesie
z redakcją. To po pierwsze.
Po drugie, rozumiemy, że „GW” nie
zdecydowała się opublikować tekstu na swoich stronach internetowych ani
w druku. To byłoby przecież uderzenie w strategię kandydata PO, który
teraz przymila się do sympatyków Krzysztofa Bosaka.
I wreszcie
po trzecie, dostajemy czarno na białym, ile warte są ideowe deklaracje
redakcji Michnika, tak dzielnie tropiącej rzekomy faszyzm w dzisiejszej
Polsce i walczącej z nim wszelkimi środkami.
Gdy
na szali leży szansa na powrót do władzy ich pupilów, są w stanie
zdradzić własne „wartości” i dogadać się „z każdym innym i z rogami…”
(jak mówił w ‘92 roku Lech Wałęsa). Przełkną gorzką pigułkę i zawrą
sojusz nawet z „faszystami”. Ale dlaczego tak się z tym kryją?
Więcej odwagi, towarzysze!
mp
PO zawiedziona wynikiem Trzaskowskiego: "Była to jedynie mobilizacja w bańce". "Wyborcza" i Michnik przybywają z pomocą
W drugiej turze wyborów prezydenckich, która odbędzie się 12 lipca,
zmierzą się prezydent Andrzej Duda, który wygrał pierwsze starcie
z wynikiem 43,5 proc., oraz Rafał Trzaskowski z wynikiem 30,46 proc.
W „Gazecie Wyborczej” nastąpiła pełna mobilizacja i już z pierwszej
strony krzyczy wręcz do czytelnika, że „Trzaskowski będzie się bić”,
bo taki jest „plan KO na II turę”. Dodatkowo sam Trzaskowski ma także
uśmiechać się zarówno do lewicy jak i narodowców.
Okazuje się
jednak, że sztab Trzaskowskiego jest rozczarowany wynikiem
Trzaskowskiego, bo „entuzjazm” podczas zbierania podpisów poparcia
wskazywał na „ogólnonarodowy zryw”.
– żali się w „GW” jeden z polityków KO.
Z kolei
otoczenie Trzaskowskiego nie jest zaskoczone wynikiem, a „PiS jest
bliskie swojego szklanego sufitu”. Zdaniem Cezarego Tomczyka, prezydent
Duda „rzecznikiem ich polityki”.
Kluczowi wyborcy Hołowni
Zdaniem
sztabowców Trzaskowskiego w II turze kluczowi będą wyborczy Szymona
Hołowni, który „przekonał do siebie prawicowe centrum”.
–
ocenia sztabowiec KO, twierdząc, że PiS specjalnie wrzucił do kampanii
temat LGBT, ale Trzaskowski „umiejętnie to przekierował na szacunek dla
innego człowieka”.
– przekonuje polityk opozycji.
Strategia na II turę
Jak
donosi „GW”, strategią Trzaskowskiego na II turę jest mówienie
o gospodarce i przedsiębiorcach. Kandydat Ko ma także zaostrzyć
wizerunek zapowiadając „rozliczenie” rządów PiS oraz o „stylu rządów
Jarosława Kaczyńskiego”. Stąd pomysł na „komisję krzywd”, czyli
„instytucja świadka prezydenckiego, by każdy mógł przyjść i opowiedzieć
o tym, co wyprawia PiS”.
Wielka odezwa Michnika
Na tym
jednak redakcja z Czerskiej nie kończy. W „Wyborczej” pojawił się także
tekst samego Adama Michnika, w którym wzywa do tego, aby głosować
na Rafała Trzaskowskiego. Powód? W ocenie naczelnego „GW” Trzaskowski
jest „kandydatem zmiany”.
– stwierdza Michnik dodając,
że „kandydatami zmiany” byli także Hołownia, Kosiniak-Kamysz i Biedroń,
i gdyby to któryś z nich wszedł do II tury, także oddał by na nich swój
głos, bo „tylko kandydat zmiany może zatrzymać wrogą destrukcję Polski
dokonywaną przez PiS”.
Michnik apeluje także do – jak sam
to określa - „demokratów mających nadzieję na zmianę” oraz do tych,
którzy nie głosowali w I turze.
– apeluje Michnik.
W „Gazecie
Wyborczej” wszystkie ręce na pokład. Sytuacja zdaje się być dość
poważna, a sztabowcy Trzaskowskiego zdenerwowani wynikami pierwszej
tury, skoro musiał przemówić sam Adam Michnik.
wkt/”Gazeta Wyborcza”
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
294. Zapamiętajmy ten dzień: w
Zapamiętajmy ten dzień: w środę, 1 lipca, obóz III RP rzucił w prezydenta brukiem, szambem i kłamstwem. "Są na moralnym dnie"
Już brutalny szantaż próbujący zmusić Andrzeja Dudę
do udziału w debacie organizowanej przez (w mojej opinii) stronników
sztabu wyborczego jego konkurenta, zapowiadał uruchomienie przez obóz
III RP brudnej kampanii.
Napisałem o tym wczoraj: Ktoś najwyraźniej chce wciągnąć Andrzeja Dudę w pułapkę. „Nieładnie pachnie ta propozycja TVN, TVN24, ONET i WP”
Środowy poranek przyniósł jednak przekroczenie wszelkich granic.
Politycy, którzy przez pięć ostatnich lat żyć normalnie Polakom nie
dawali, terroryzując życie publiczne ciągłymi oskarżeniami o „brak
szacunku”, „nadmierne emocje w życiu publicznym”, „propagandową TVP”,
teraz sięgnęli po zarzuty najbardziej brukowe, obrzydliwe, najbardziej
kłamliwe z możliwych. „Prezydent obrońca pedofilii” - takie
hasło rzucili.
Skomplikowana sprawa rodzinna w której osoby już dorosłe, przy wsparciu kuratora i innych instytucji opiniujących, zwróciły się o „skrócenia środka karnego w postaci zakazu kontaktowania się”, została zredukowana w imię politycznej walki do „obrony pedofila”.
Panie
Magdalena Adamowicz, Katarzyna Lubnauer, Aleksandra Gajewska, pan Roman
Giertych i wielu innych zdecydowali się na udział w tym obrzydlistwie.
CZYTAJ WIĘCEJ: Brudna kampania! Politycy opozycji oskarżają prezydenta o obronę pedofilów. KPRP wyjaśnia szczegóły sprawy
A jak jest naprawdę? Wyjaśnia Paweł Mucha, zastępca szefa Kancelarii Prezydenta RP:
Zapamiętajmy ten dzień:
w środę, 1 lipca, obóz III RP rzucił w prezydenta brukiem, szambem
i kłamstwem. Moralne dno w tej kampanii zostało ustanowione przez ludzi,
którzy podobno chcą wygrać, by Polska była inna. Dziś widzimy, jak
ta zmiana ma wyglądać.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
295. MKiDN wygrało kolejny proces
MKiDN wygrało kolejny proces z "Gazetą Wyborczą". Sąd nakazał Michnikowi publikację sprostowania
Ministerstwo Kultury
i Dziedzictwa Narodowego wygrało proces z „Gazetą Wyborczą”. Jak czytamy
w komunikacie resortu, chodzi o sprostowanie artykułu ws.
Fundacji Czartoryskich.
Resort przekonuje, że to trzecia
w ostatnich dwóch miesiącach wygrana sprawa, druga przeciwko
redaktorowi naczelnemu „Wyborczej”.
Komunika Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego:
Wyrok nie jest prawomocny
Sprostowania rzeczowe i zasadne
mly/PAP
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
296. Jak nie "ulica", to
Jak nie "ulica", to "zagranica". Michnik w niemieckim "Die Zeit" straszy "putinizacją Polski": Pozbawienie władzy PiS jest…
Jak scenariusz „ulica” nie wychodzi, opozycja i sprzyjające
jej media sięgają po opcję „zagranica”, z której skorzystał naczelny
„Gazety Wyborczej”. Adam Michnik udzielił wywiadu niemieckiemu „Die
Zeit”, w którym stwierdził, że Polsce „grozi putinizacja”, jeśli PiS
wygra wybory prezydenckie.
CZYTAJ TAKŻE:
Michnik
w „GW”: „Wiem, jakiej Polski bym chciał”. Cytuje fragment tekstu
Tomasza Manna „Brat Hitler”. „Ten człowiek, to katastrofa”
Kuriozalne porównanie! Michnik: Wystąpienia polityków PiS-u są jak te moczarowców w PZPR. To było nasycone tępotą, nienawiścią
Michnik o „dwóch wizjach kraju” i putinizacji
Zdaniem
Adama Michnika, „Polska jest podzielona od ok. 220 lat. Od zawsze
istniały dwie wizje kraju – jedna otwarta, pluralistyczna i druga
zamknięta, etnocentryczna”.
— oświadczył naczelny „GW”.
Odsunąć PiS od władzy
Michnik
przekonywał także, że odsunięcie od władzy Prawa i Sprawiedliwości
ma kluczowe znaczenie w zatrzymaniu „brunatnej fali”, czyli
antyliberalnych tendencji. Stwierdził, że głosowanie 12 lipca ma także
znaczenie europejskie.
W jego ocenie liberałowie popełnili błędy
będąc u władzy, a głównym z nich była „budowa silnej gospodarki
i inwestycje”, za czym poszło ograniczanie wydatków. Stwierdził również,
że PiS zdobyło władzę dzięki „wymyślonej legendzie o liberalnych
elitach, które wyzyskiwały naród”.
Nie mógł sobie podarować także ataku na Jarosława Kaczyńskiego.
— gorączkował się Michnik.
Faszyści w PiS?
Naczelny
„Gazety Wyborczej” nie poprzestał na ataku na Jarosława Kaczyńskiego.
Przekonywał także, że w Prawie i Sprawiedliwości są „faszyści”.
— oświadczył.
Czego broni „Wyborcza”?
Michnik,
przypominając opinię niemieckiego historyka Golo Manna, że Republika
Weimarska (w 1933 r.) upadła, ponieważ nikt jej nie bronił, stwierdził:
— przekonywał Michnik.
— oświadczył w wywiadzie dla „Die Zeit“ Adam Michnik.
wkt/dw.com
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
297. kiedyś mówiliśmy ,Balcerowicz musi odejść,dzisiaj
Michnik czas odejść ,Ketman chyba już TO zrobił ?
gość z drogi
298. To wstrząs, że 50 procent
kandydata, w którego sztabie nikt nie uznał za stosowne pojawienie się
na wieczorze wyborczym z flagą Polski - ocenił w poniedziałek socjolog
Andrzej Zybertowicz. Jego zdaniem w ten sposób Trzaskowski pokazał, że
Polska jest mu obojętna.
Jak mówił Zybertowicz w
TOK FM, "małym wstrząsem było, że 50 procent moich głosujących rodaków
głosowało na kandydata, w którego sztabie nikt nie uznał za stosowne
pojawienie się na wieczorze wyborczym z flagą Polski".
Myślałem, naiwnie być może, że to jest spór między dwoma wizjami Polski, dwiema koncepcjami roli Polski
w Europie, ale mam wrażenie, że dla politycznego zaplecza Rafała
Trzaskowskiego, gra nie szła o wizję Polski w Europie, tylko o wizję
wyprowadzenia nas z polskości - mówił prof. Zybertowicz.
Zybertowicz ocenił, że w wieczór wyborczy Trzaskowski "zdjął owczą skórę z twarzy i pokazał, że Polska jest mu obojętna".
Rafał Trzaskowski, Małgorzata Trzaskowska, Aleksandra Trzaskowska, Stanisław Trzaskowski
/
PAP
/
Radek Pietruszka
"GW" reaguje na zdecydowane zwycięstwo Andrzeja Dudy. Instruuje, jak złożyć protest wyborczy. Promuje też opinię Matczaka
Po podliczeniu wyników z prawie wszystkich komisji okazało się,
że Andrzej Duda wygrał wybory prezydenckie znacząco - 51,21 proc. do
48,79 proc. „Gazeta Wyborcza” na swojej głównej stronie zaczęła promować
instruktaż, jak złożyć protest wyborczy. Głos ws. tego, jak podważyć
wynik wyborów, zabrał znany przeciwnik PiS, prof. Marcin Matczak - jego
opinia jest także promowana na stronie „GW”.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
299. Burghart: W Polsce wygraliśmy
Burghart: W Polsce wygraliśmy bitwę
neomarksistowskich ideologii na Polskę - powiedział w poniedziałek
wiceprezes Koalicji Polonii Amerykańskiej Andrzej Burghart. W trwającej
na świecie wojnie ideologiczno-cywilizacyjnej w Polsce wygraliśmy
bitwę – dodał.
"GW" nie składa broni! Gardzi wyborcami prezydenta Dudy i mobilizuje: "Polska Trzaskowskiego staje na drodze walca władzy"
— czytamy.
Nie może oczywiście zabraknąć wrzutek o rzekomo sfałszowanych wyborach. Wprawdzie duża przewaga Andrzeja Dudy nie pozwala na ułańską szarżę na Sąd Najwyższy, ale widocznie „GW” chce tlić płomień niepewności wśród swoich czytelników.
— pisze Stasiński.
— dodaje.
Ile
już mieliśmy takich zrywów „GW” w ostatnich pięciu latach? Gazeta
Michnika znowu mobilizuje wyborców opozycji, atakując jednocześnie
elektorat prezydenta Dudy. To tyle, jeśli chodzi o budowanie wspólnoty.
xyz/”Gazeta Wyborcza”
Czuchnowski w akcji! Na jednym wdechu straszy repolonizacją mediów i rozlicza opozycję: "Efektem są kolejna klęska i zmarnowana…
Zdaniem dziennikarza „Gazety Wyborczej”, PiS w najbliższych latach
skupi się na tym, aby wykupić część mediów i przekazać je w „zarząd
prorządowym dziennikarzom”. Czuchnowski opiera swój tekst
na wypowiedziach polityków PiS, którzy w ostatnim czasie przekonywali,
że w Polsce musi być równowaga medialna. Mówił o tym chociażby
prezes Jarosław Kaczyński, który zresztą zaznaczał, że nie ma mowy
o żadnym wykupie chociażby TVN-u. Prezes PiS podkreślił jednocześnie,
że w tej sprawie rząd musi liczyć się z prawem Unii Europejskiej.
—mówił przed wyborami Kaczyński.
CZYTAJ WIĘCEJ: Prezes Kaczyński o mediach w Polsce: Nie możemy się zgadzać, by część narodowego systemu nerwowego, był w obcych rękach
Czego więc obawia się Czuchnowski?
—pisze red. Czuchnowski.
—czytamy.
Repolonizacja? „Nie ma takiego projektu”
W sprawie
rzekomej repolonizacji wypowiedział się także rzecznik rządu Piotr
Müller, którzy poinformował, że „w tej chwili nie ma żadnego projektu
dot. repolonizacji mediów”.
—zapewnił we wtorek rzecznik rządu Piotr Müller, pytany czy po wyborach prezydenckich rząd planuje repolonizację mediów.
—mówił Müller w TVP1.
—ocenił.
Zaznaczył jednocześnie, że „żadne konkretne decyzje w tym obszarze jeszcze nie zapadły”.
—zaznaczył rzecznik rządu.
W zeszłym
tygodniu wicepremier, szef MKiDN mówił w audycji Wirtualnej Polski,
że nie mogą na rynku medialnym dominować jakieś podmioty kapitałowe
i zawłaszczać dużych obszarów, poszczególnych segmentów rynku
medialnego. Jak dodał, „tu nie narodowość jest ważna, a kwestia
koncentracji kapitału”.
Pytany, czy za chwilę pojawi się projekt
dot. dekoncentracji mediów, przypomniał, że „projekt dekoncentracji
mediów od dawna jest i on powinien być zgodnie z europejskimi
standardami, zrealizowany”. Wskazał, że „niezależnie od wyborów,
wszystkie siły polityczne w Polsce, także opozycja, wspólnie przyjmie
taki projekt, bo on jest dobry dla polskiej demokracji i dla
pluralizmu medialnego”.
Kto jest winny porażki Trzaskowskiego?
W swoim
drugim tekście, który został opublikowany w dzisiejszej „Wyborczej”,
Czuchnowski skupia się na przegranej Trzaskowskiego w II turze wyborów.
Zdaniem publicysty, winę za jego porażkę ponoszą również liderzy innych
partii opozycyjnych.
—pisze Czuchnowski.
W jego
opinii, opozycja poniosła porażkę w ostatnich wyborach parlamentarnych
i prezydenckich, dlatego, że nie zdołała się zjednoczyć.
—pisze redaktor „GW”, wspominając wybory parlamentarne.
Następnie
Czuchnowski przechodzi do wyborów prezydenckich. I tu również narzeka
na to, że kandydatom opozycji nie udało się zjednoczonych
i zakomunikować Polakom jeszcze przed I turą wyborów, że w II turze
wszyscy zgodnie poprą tego, kto osiągnie najlepszy wynik. Tak się jednak
nie stało.
—czytamy.
—kończy Czuchnowski.
Trudno
nie odnieść wrażenia, że powyborcza analiza porażki Trzaskowskiego
autorstwa Czuchnowskiego, jest niemal taka sama, jak wszystkie inne,
który były publikowane przez opozycyjne media po kolejnych porażkach
opozycji z obozem Jarosława Kaczyńskiego. To nie brak programu, to nie
obrażanie Polaków, to nie totalna opozycja, a właśnie brak zjednoczenia,
ma być największym problemem opozycji. Jak widać w „Gazecie Wyborczej”
wciąż nie wyciągnęli żadnych wniosków z kolejnej już wyborczej porażki.
Prezes Kaczyński może spać spokojnie.
kk/”Gazeta Wyborcza”/PAP
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
300. Co za język pogardy! Michnik
Co za język pogardy! Michnik w programie Lisa: Polski tym palantom nie wolno oddać. Elity postawiły widoczny opór wobec władzy
”Polski tym palantom nie wolno oddać” - oświadczył w programie „Tomasz Lis” Adam Michnik.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
-Soros nie uznaje wyników wyborów? Finansowana przez niego Helsińska Fundacja Praw Człowieka przygotowała formularze protestów
-Mocne wystąpienie Patryka Jakiego w PE: Uszanujcie wybór Polaków i przestańcie udawać, że wiecie o Polsce więcej niż oni sami
— mówił w programie „Tomasz Lis” Adam Michnik.
Michnik szczery jak rzadko. Co myśli o Polakach?
Zapytany,
które zasoby społeczeństwa obywatelskiego i instytucjonalne uważałby
za najważniejsze dla przetrwania chociażby wiary w to, że wreszcie się
uda, Adam Michnik odpowiedział:
— oświadczył redaktor naczelny „Gazety Wyborczej”, wywołując szeroki uśmiech na twarzy Tomasza Lisa.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl