Finansowe smycze, czyli reklamy i dotacje
elig, pon., 20/04/2015 - 21:46
Wczoraj, 19.04.2015 zajrzałam na portal Niezalezna.pl i zobaczyłam tam reklamę wyborczą Bronisława Komorowskiego. Tego samego dnia podobna przygoda spotkała blogera Jazgdyni w portalu Naszeblogi.pl. Poświęcił on jej notkę "Czy to jakieś jaja, czy zwykła prowokacja?" / http://naszeblogi.pl/54131-czy-jakies-jaja-czy-zwykla-prowokacja /.
Dziś reklamy te już zniknęły, ale niesmak pozostał. Ci, co umieszczają reklamy mogą to robić zupełnie dowolnie i często bez sensu. Mnie od czasu do czasu prześladuje reklama środka na grzybicę penisa. Nie trafia ona w target, gdyż jestem kobietą :))) Często bywa jednak mniej zabawnie. Oto bloger GPS opisał / http://gps65.salon24.pl/642288,ormo-wcy-drugiej-komuny /, jak nagle znikł jego blog w portalu Wirtualne media.pl .
Z trudem uzyskał wyjaśnienie od administratora portalu. Okazało sie, że:
"W kolejnym mailu administrator odpowiada, że amerykańska firma Google zablokowała im reklamy, bo znalazła na ich portalu moją pornograficzną notkę. No to administracja portalu wyrżnęła mi wszystko i nawet mnie o tym nie zawiadomili. (...) No i się wyjaśnia, że to o tę ze zdjęciem Bruce’a Willis’a.".
Notka ta została napisana rok temu, a konto usunięto przed kikoma dniami. GPS obwinia o wszystko działające w sieci automaty. Ja jednak podejrzewam, że ktoś mógł napisać donos do Google. Widać wyraźnie, jak przy pomocy reklam można sterować Internetem, uchodzącym za oazę wolności.
To samo dzieje się we wszystkich mediach. Rok temu w portalu 3obieg.pl ukazał się obszerny tekst "Media i cenzura. Tematy zakazane" / http://3obieg.pl/media-cenzura-tematy-zakazane /. Czytamy tam wypowiedź Sylwestra Latkowskiego:
" Nikt się nie chce przyznać, że jest uzależniony od dużych koncernów, firm. Potężny reklamodawca trzyma w garści media. Zawsze prezes firmy może się zemścić i zabrać reklamę ".
Wtóruje mu Marek Król:
"Na pytanie „Wykończyli cię „reklamiarze”? odpowiada:
Nie. Politycy, bo dzisiaj o bycie albo niebycie mediów decydują politycy poprzez sieć agencji reklamowych. Nie ma tytułu, który mógłby się utrzymać z pieniędzy tylko ze sprzedaży, konieczne są reklamy, a te – decyzjami politycznymi – zostały w pewnym momencie zatrzymane. Mówiono mi to zresztą, gdy chodziłem z synem po rozmaitych agencjach i szukałem reklam od spółek Skarbu Państwa. I tam wprost, choć oczywiście zawsze nieoficjalnie, wyjaśniono mi, że nikt nie będzie się narażał władzy i dawał reklam w czasopiśmie, które jest wobec niej nieprzychylne.".
Skądinąd wiadomo, ze "Gazeta Wyborcza wciąz jeszcze egzystuje głównie dlatego, gdyż jest hojnie finansowana poprzez reklamy spółek Skarbu Państwa. Niedawne zwolnienie Latkowskiego z funkcji redaktora naczelnego "Wprost" bylo podobno skutkiem utraty reklam przez ten tygodnik.
Najwazniejszym jednak przykładem "smyczy finansowej" są dotacje z budżetu państwa dla partii politycznych.
Wyszło to na jaw przy okazji listopadowego protestu w siedzibie PKW przeciw sfałszowaniu wyborów samorządowych. Gdy jego organizatorzy zwrócili się do partii politycznych z prośbą o poparcie, te odmówiły im obawiając sie odcięcia tych dotacji przez PKW.
Chodzi o to, ze PKW przyjmuje sprawozdania finansowe partii, a ich nieprzyjęcie skutkuje utratą dotacji. Czytałam w sieci, że to wałśnie taka groźba wobec PiS przyczyniła się do przedterminowych wyborów w 2007 roku. Również groźba utraty subwencji dla Kongresu Nowej Prawicy była jednym z powodów powstania partii KORWiN. Warto dodać, że do PKW delegują sędziów prezesi najważniejszych sądów, a tych z kolei mianuje prezydent RP.
Tak wiec "finansowe smycze" stosowane są powszechnie na wszystkich szczeblach.
- elig - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
2 komentarze
1. Niby się o tym wie
ale zasięg tych szwindli poraża.
To już nawet nie smycze, takie z obrożami. To pętle, zaciskające się przy każdym samodzielnym ruchu. Nie ma już chyba w państwie dziedziny, w której obowiązywałyby zasady moralne.
2. To że reklamodawcy są de facto szefami firm medialnych
to oczywiste. Kto płaci ten wymaga a "kto na garnuszku ten na łańcuszku". Ponieważ w Polsce te środowiska, które mają pieniądze na reklamę nie sa zainteresowane odbudową państwa więc media propaństwowe nie mają pieniędzy. Jeżeli zaś pieniądze mają media propagujące np gender, to znaczy że jest to w interesie reklamodawców. To samo dotyczy promocji "tęczowych", cyklistów, czy ekologów.
U nas jednak wolimy szukać głębszych przyczyn.
Inna zaś sprawa jest z kwestią finansowania partii politycznych. Nie prawdą jest to, że finansowanie jest zależne od uznaniowej decyzji PKW. Wbrew pozorom przepisy o finansowaniu partii politycznych sa bardzo jednoznaczne i nie daja możliwości manipulacji. Oczywiście PKW robi co może, by utrudnić zbyt samodzielnym partiom politycznym ich funkcjonowanie. Ale praktycznie jedyne co może to żądać dodatkowych wyjaśnień i takich wyjaśnień rzeczywiście w 2007 roku od PiS zażądała. O ile mi wiadomo już w momencie składania sprawozdania podejrzewano, że takie wyjaśnienia trzeba będzie złożyć i odpowiednie dokumenty były z góry przygotowane.
Rodzice mojego kolegi, którzy w głębokim PRL prowadzili swój biznes mieli taki zwyczaj, że zawsze na wierzchu ich dokumentów była jakaś nieścisłość pozwalająca na wymierzenie im domiaru podatkowego, ale w niskiej wysokości. Ponieważ każda kontrola zawsze musiała wykazać jakieś nieprawidłowości, więc oni nie starali się nawet o bezbłędne prowadzenie ksiąg a w swoim budżecie co roku uwzględniali domiar.
Żyli świetnie i mieli duże oszczędności, bo gdy kontroler miał już swój łup, to nie widział potrzeby grzebania głębiej lub, co było najbardziej ryzykowne, samodzielnego wymyślenia nieprawidłowości. Tyle o sprawozdaniu finansowym PiS za 2006 rok składanym w 2007.
Teza o tym, że groźba odebrania dotacji była przyczyną wcześniejszych wyborów w 2007 roku jest tezą Giertycha, który musiał podać jakiś inny od rzeczywistego powód skrócenia kadencji Sejmu.
Powodem rzeczywistym było jego, w sumie, awanturnictwo w koalicji. On uważał, że szantażując groźbą rozpadu koalicji będzie mógł przymusić do realizacji jego wizji, będzie mógł przymusić już wtedy powstające metapolityczne środowisko pisaków do tego, by go zaakceptowały, bo nikt nie zgodzi się na utratę władzy.
Szantaż się nie udał i mieliśmy wcześniejsze wybory.
Poza tym, Giertych nigdy nie był przez to środowisko akceptowany, bo Ligę Polskich Rodzin nie on tworzył a twórcą był Marek Kotlinowski. Jak długo on był szefem Ligi tak długo koalicja była dość zwarta a metapolityczne środowisko PiS widziało sens w szukaniu z nim kompromisu. Gdy on odszedł do Trybunału Konstytucyjnego a szefem został Giertych Liga to zniknęła z krajobrazu częściowo również dla tego, że koalicja z nią była trudniejsza nawet od koalicji z Samoobroną. Mało kto godzi się na samoizolację w środowisku politycznym nie mając szansy na zdobycie samodzielnej większości.
Tak więc Giertych musiał wymyślić jakiś inny od rzeczywistego powód rozpadu koalicji i wymyślił groźbę utraty dotacji.
Analogicznie jest z "wejściem do PKW" w zeszłym roku. Nie był to czyn przemyślany, bo nie było wtedy jeszcze sytuacji, w której iskra może wzniecić pożar. Wtedy społeczeństwo nie było jeszcze " w stanie łatwopalnym" i nie jest do dzisiaj. Więc nawet gdyby obecna władza zabiła protestujących to i tak od tego pożar by nie wybuchł. Natomiast ludzie mieli by pretensje do sprawców sytuacji, w której każdy z nich osobno widział by w sobie nieczułą i nikczemną świnię, która godzi się na ewidentne zło.
Wszyscy, którzy ten widok by odsłonili byliby przez tych ludzi całkowicie odrzuceni.
Wywołanie takiej sytuacji jest marzeniem ludzi odpowiedzialnych w PO za jej wizerunek. Wtedy to ona by się jawiła tym właśnie ludziom jako oaza rozsądku, bo nikt przecież nie przyzna się nawet sama przed sobą, że jest świnią. O wiele łatwiej jest powtórzyć argumentacje z Gazety Wyborczej i pokazywać się jako wielbiciel np. Pani Kopacz.
Wtedy tym innym nie pozostaje nic innego jak przypomnieć sobie przysłowie, że "każda potwora znajdzie swego amatora" bo merytorycznej dyskusji o sprawach państwowych z tymi ludźmi długie lata nie będzie.
Tak sytuacja nie jest w naszym, polskim interesie.
uparty