Normana Daviesa opowieści niezwykłe - raz jeszcze.

avatar użytkownika Ewaryst Fedorowicz
Norman Davies od lat nie tylko nie korzysta z okazji żeby siedzieć cicho, ale jeszcze zachowuje się głośno, plotąc bzdury w rodzaju:

Przeciętny Polak przed wojną miał sąsiadów Żydów czy Niemców np. w Poznaniu”,

choć student historii wie, że przeciętny (i nieprzeciętny też) Polak w Poznaniu za sąsiada Żyda NIE MIAŁ, bo wg spisu z 1931 roku na 2 miliony 107 tys mieszkańców woj. poznańskiego, Żydów było 7 (siedem) tys. czyli 0,3%.
Wchrzania się też Norman Davies w polskie, wewnętrzne sprawy:

a to zaleci Polakom zaprzestanie obchodzenia rocznicy Powstania Warszawskiego**, a to Polaków pouczy, że „Opozycja w Polsce jest chora. Cały czas negacja: Tusk musi odejść, Sikorski musi odejść itd. Potencjalnie konstruktywna krytyka i kontrola zmienia się w destrukcję.

I co najważniejsze, opozycyjne partie nie uznają podstawowych organów Rzeczypospolitej. Szef opozycji Jarosław Kaczyński nie uznaje prezydenta. Trwa narodowe święto, a on się nie zjawia na oficjalnych obchodach. Organizuje własne, prywatne święto. Żaden magnat w XVII wieku nie ośmieliłby się tak postąpić.”
*

Nooo.... grubo! A jak na obcokrajowca - grubo bardzo!

Ja mam o (nie)skuteczności Jarosławie Kaczyńskiego zdanie fatalne, ale to jest moje, polskie zdanie, a nie jakiegoś, za przeproszeniem, gastarbeitera.

I dlatego przytaczam tekst o tym panu**** sprzed ponad 2 lat i - jak to u mnie w zwyczaju - tekst ten jest wciąż, a nawet coraz bardziej aktualny:

XXX

"Normana Daviesa opowieści niezwykłe."

Norman Davies jest historykiem, a zatem – ujmijmy rzecz skrótowo: „robi w przeszłości”.

Dokładnie – w naszej, polskiej przeszłości robi.

I na niej zarabia.

Normalna rzecz (że zarabia) bo na czymś zarabiać musi.

To znaczy, deklaruje, że jest specjalistą „od Europy wschodniej”, ale Europa wschodnia, Europą wschodnią, jednak nie żartujmy sobie (przynajmniej jeszcze nie przez następnych kilka linijek) – bo jakież pieniądze można zarobić na historii takiego, uroczego skądinąd kraju, jak Łotwa czy inna Mołdawia?

Parę dni temu, Pan Norman Davies zaproponował, żeby Polacy zaprzestali obchodzenia rocznicy Powstania Warszawskiego.**

Krótko mówiąc, zaproponował dokładnie to, co wprowadzili w życie towarzysze Bierut, Gomułka, Gierek i reszta ludzi honoru.

Ja przeciwko propozycji Normana Daviesa protestować nie myślę:

jego, gościa w moim kraju, prawo proponować, co mu do głowy przyjdzie.

Mam za to z kolei dla obywateli Zjednoczonego Królestwa propozycję, żeby skasowali monarchię, bo to, z mojej, subiektywnej i polskiej perspektywy - przepraszam za skrótowość formy - zbieranina rozrabiaków, utracjuszy, pijusów i – pardon – puszczalskich.

I mam do złożenia takiej propozycji prawo - jak Davies Polakom, tak Fedorowicz Brytyjczykom.
Normalka.

Mam sporo lat, toteż pamiętam doskonały (tak, doskonały, jak wiele ówczesnych kulturalnych wydarzeń) cykl filmowy pod tytułem „Opowieści niezwykłe”, w którym bardzo dobrzy (cóż – peerelowska szkoła) reżyserzy pomieścili zestaw filmowych perełek.***

Tytuł oddawał zawartość zestawu wybornie: co jedna opowieść, to bardziej niezwykła.

No tak, ale gdzież tu niezwykła opowieść Normana Daviesa?

A, proszę bardzo:

ambitny, brytyjski historyk przyjeżdża sobie w latach sześćdziesiątych za żelazną kurtynę i robi doktorat w kluczowym dla Sowietów kraju, jakim był PRL.

I wyjeżdża tam sobie bez jakiegokolwiek zainteresowania (o opiece nie wspominając) stosownych organów rządu Jej Królewskiej Mości.

I podobnie, bez jakiegokolwiek zainteresowania (i opieki) ) stosownych organów rządu towarzyszy Gomułki i Cyrankiewicza (zasłużonych agentów służb sowieckich) żyje w tym totalitarnym (taka prawda – totalitarnym) kraju, niezakłóconym niczym życiem młodego naukowca.
Jak wspomniałem, mam swoje lata i ta opowieść Normana Daviesa jest dla mnie tak niezwykła, że aż, proszę darować - nieprawdopodobna.

****http://naszeblogi.pl/31238-normana-daviesa-opowiesci-niezwykle 

3 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. Ewaryst Fedorowicz

wyhodowaliśmy sobie żmiję na własnym łonie , nie jedną zresztą. Nie rozumiem tylko, skąd po tylu latach występów jegomościa i wchrzaniania się w nasze polskie sprawy, ta irytacja?
To nam wmówiono, ze Davies półbogiem jest, dla młodych praktycznie nie istnieje.

Juz napisałam w innym wątku komentarz

":) różowo-tęczowe towarzycho ostatnio dostało laxigenu, bo celebryci jeden po drugim deklarują wyznania wiary w nadprzyrodzone zdolności Jarosława I Wielkiego.
Gdyby tylko promil ich deklarowanych strachów sie ziścił, to IV RP byłaby faktem.
Ale niestety tkwimy wciąż w III RP odzyskanej dla Michnika w 2007 roku."



Jak Norman Davies z Kaczyńskiego Hitlera zrobił

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Ewaryst Fedorowicz

2. @Maryla

To jest b. niebezpieczny człowiek. Rzucony w dodatku na post wyjątkowo ważny, bo "obiektywnego historyka".

Ewaryst Fedorowicz

avatar użytkownika Maryla

3. Prof. Norman Davies: Ale

Prof. Norman Davies: Ale czemu Polska ma być silna? Przecież nie jest słaba

Nie rozumiem, o co chodzi tym, którzy ciągle powtarzają, że chcą
silnej Polski. Zależy im na wojnie czy na tym, by zmusić sąsiadów do
tego, by na każdą sprawę przyjęli polski punkt widzenia?
- przekonuje
prof. Norman Davies w rozmowie z Agatonem Kozińskim.
W XIX w. przez Europę przetoczyła się dyskusja o tym, który naród
zasługuje na określenie "historyczny", a który nie - przypomina o niej
Pana książka "Serce Europy". Czemu podobne rozważania nie powróciły
teraz, przy okazji dyskusji o niepodległości Szkocji czy Katalonii?
Tamta dyskusja została jednak mocno skompromitowana. Była ona mocno
związana z koncepcją ewolucji opracowaną w tamtym okresie przez Karola
Darwina, która mówiła o tym, dlaczego niektóre gatunki potrafią
przetrwać, a inne nie. Tyle że przełożenie tej teorii na stosunki
międzypaństwowe bardzo szybko zamieniło się w rasizm, co skompromitowało
tego typu dywagacje.

Ale wcześniej wzbudzały one mnóstwo emocji.
To były typowe dla XIX w.

dyskusje. Narody imperialne uważały, że przyszłość należy do nich -
i że inne narody są skazane na wymarcie.

Wśród nich wymieniano wtedy Polskę.
Nie tylko. Matthew Arnold, znany XIX--wieczny poeta i znawca literatury
walijskiej, dla rządu brytyjskiego napisał raport o edukacji i
kategorycznie odrzucił w nim możliwość uczenia Walijczyków ich własnego
języka. Później na jego tezy powoływał się Berlin, twierdząc, że także
Polacy nie powinni uczyć się polskiego w szkołach. Prusacy wtedy jasno
mówili: Polacy to mili ludzie, ale nie mają przyszłości, za sto lat
wszyscy staną się Niemcami.

To czemu im się nie udało? Czemu nie udało się Rosjanom? Przecież mieli
ponad sto lat na wyrugowanie polskości z Polaków?
Po pierwsze, Polaków było za dużo, żeby tak po prostu odciąć ich od
korzeni. Tak liczny i uparty naród trudno zniszczyć w tak krótkim
czasie. Przecież Walia została zdobyta przez Anglików 800 lat temu - ale
dopiero sto kilkadziesiąt lat temu uznali, że nie ma sensu wprowadzać
nauki tego języka do szkół, dopiero po takim czasie Londyn mógł przyjąć
za normę, że język i kultura Walii nie istnieją.

Szkocja podlega Londynowi od XVI w. - czyli też od bardzo dawna.
Dokładnie od 1603 r., kiedy Szkocja i Anglia zostały połączone unią
personalną, ale pełne połączenie dokonało się dopiero sto lat później.
Jednak Szkoci tak naprawdę nigdy tego nie zaakceptowali. Polakom trudno
zrozumieć te niepodległościowe aspiracje Szkotów, gdyż ich nie widzą -
przede wszystkim z powodu języka. Szkoci, podobnie jak Irlandczycy,
przestali się posługiwać własnym językiem dawno temu. Podejrzewam, że to
samo stałoby się zresztą z Polakami, gdyby rozbiory trwały sto lat
dłużej. To by wystarczyło. Ale jednocześnie sam fakt, że jakiś naród
przestaje mówić własnym językiem, nie oznacza utraty własnej tożsamości.
Szkoci są tego najlepszym dowodem.

W "Sercu Europy" przytacza Pan sytuację, jak Urszula Karpińska w lach
80. starała się w drugim obiegu tłumaczyć inną Pana książkę "Orzeł
biały, czerwona gwiazda". Dwa razy jej się nie udało z powodu
interwencji milicji, ale za trzecim razem dokończyła pracę. Podkreśla
Pan jej niezwykłą determinację. Na ile jest to ważna polska cecha?
Bez wątpienia Polacy mają mocną tożsamość narodową. Choć warto też
wspomnieć o osiągnięciach króla Stanisława Augusta, który świadomy
zagrożeń państwa wprowadził środki zaradcze: stworzył pierwsze
ministerstwo, zlecił napisanie pierwszej historii kraju. On powiedział
ważne zdanie. Otóż, zaznaczył, że jeśli za 200 lat dalej będą żyć osoby
mówiące po polsku, będzie to znaczyć, że jego praca nie poszła na marne.

Teraz opowiada Pan o działaniach zaplanowanych, przewidujących rozwój
sytuacji w przyszłości. Ale w swojej książce nacisk Pan kładzie na
serce, czyli na emocje. Jak to rozumieć?
Serce to dla mnie symbol życia. Choć nawet się nie spodziewałem, że to
serce wzbudzi tyle dyskusji. Tuż po wydaniu tej książki dostałem list z
Belgii, w którym nadawczyni tłumaczyła mi, że serce Europy nie bije w
Polsce, tylko w jej ojczyźnie. Rzeczywiście, gdy wybuchła I wojna
światowa, Belgia była na ustach całej Europy, gdyż atak na nią, jakiego
dokonali Niemcy, został mocno nagłośniony i przedstawiony jako akt
barbarzyństwa. Ale ja pierwsze wydanie mojej książki pisałem w 1983 r.
Wtedy to Polska była w takiej sytuacji jak Belgia w 1914 r.

Czytaj
więcej:
http://www.polskatimes.pl/artykul/3695202,prof-norman-davies-ale-czemu-polska-ma-byc-silna-przeciez-nie-jest-slaba,id,t.html


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl