Niepamięć absolutna wspomagana
Krzysztof Osiejuk napisał dzisiaj na swoim blogu, że „jednym z największych nieszczęść, jakie trapi nasze społeczeństwo jest brak pamięci.” i ja się z tym stwierdzeniem jak najbardziej zgadam. Są bowiem takie wydarzenia, których wspomnienie powinno wywoływać u nas refleksje. Mniejsza już z tym jakie. Ważne, że trudne do zignorowania, bo automatycznie zmuszające sumienie do wysłania do mózgu ostrzegawczego sygnału: „Uważaj!”
Krzysztof podaje kilka przykładów, które i ja doskonale pamiętam. Od siebie mógłbym również niejeden dodać. Na przykład ten – w zapomnianej już chyba całkiem sprawie – wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, który napisał, że wybór Angeli Merkel „nie był wynikiem czystego zbiegu okoliczności” i że oczekuje ona od polski miękkiego podporządkowania. Zaraz po tym – lekkim przecież – uderzeniu w stół, odezwały się nożyce w osobach Władysława Bartoszewskiego, Andrzeja Olechowskiego, Włodzimierza Cimoszewicza, Dariusza Rosatiego i Adama Daniela Rotfelda. Panowie ci zgodnie, w liście otwartym, zaprotestowali przeciwko takim wypowiedziom. Ja o tym nie zapinam, gdyż uważam, że tym gestem najzwyczajniej w świecie nie tylko się ujawnili, ale też uwiarygodnili tezę Kaczyńskiego i teraz już zawsze – słysząc, jak któryś z nich ogłasza, co należy, trzeba lub wypada – nie mogę nie widzieć lampki ostrzegawczej, która się wtedy w mojej głowie zapala.
Tak działa pamięć, na której deficyty słusznie Krzysztof dzisiaj narzeka. Wszystko to jest oczywiste, nie wyjaśnia jednak przyczyn takiego stanu rzeczy: dlaczego nie chcemy pamiętać o sprawach, które musiały przecież zapaść nam w pamięć i stanowić przestrogę.
Odpowiedź może być moim zdaniem tylko jedna.
To nie tak, że nie chcemy. Rzeczy tego typu wypieramy ze świadomości bez udziału woli. I choć jest to proces naturalny, dostając dodatkowe wsparcie z zewnątrz – z mediów, które mówią nam, co jest naprawdę ważne i o czym pamiętać wypada – działa niczym rozjeżdżający fałdy mózgu walec. Nie przedstawia w złym świetle lub ośmiesza. Nie, takie kroki system podejmuje tylko w ostateczności dążąc, by były to czynności wyłącznie awaryjne i tymczasowe, bo wymagają one przecież pozostawianie tematu w świadomości odbiorcy. Dlatego też znacznie chętniej się je zamilcza. W końcu człowiek ma naturalną tendencję do zapominania. Ten mechanizm działa wyśmienicie i jedynym antidotum jest wyłączenie telewizora. Nie istnieje inny i prostszy sposób. Zwłaszcza, że szans na stworzenie równie masowej i efektywnej przeciwwagi dla maistreamu nie ma.
Filed under: media, polityka, Polska, społeczeństwo, ustroje
- dzierzba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz