"Jarrusowe zwycięstwa" - raz jeszcze.
Ewaryst Fedorowicz, pon., 24/11/2014 - 16:34
25 maja br, po grandzie z ogłaszaniem wyników eurowyborów napisałem tekst pt. "Jarrusowe zwycięstwa"*, który, jak to z moimi tekstami bywa, nie tylko jest wciąż aktualny, ale jest też dowodem na niewiarygodną zupełnie niezdolność PiSu do elementarnej refleksji, o stawianiu diagnoz nie wspominając.
***
***
Dawno, dawno temu - tak dawno, że ostatni Polacy już tego nie pamiętają - był sobie wódz imieniem Jarrus.
Jego cechą charakterystyczną była, jak to u wodzów - odwaga.
Taki był z niego, używając języka czasów antyku, gieroj, że nikogo się nie bał:
ani Rzymian, ani barbarzyńców (no dobra: giermanców się nie bał), ani nawet ruskich.
Że co? Ze ruskich „dawno, dawno temu” nie było?
He he!
Skoro ruskie są i będą – to i wtedy musiały być.
Zasłynął ten Jarrus w kilku dziedzinach – na przykład słynął z legendarnego wręcz poczucia humoru:
legendarnego do tego stopnia, że nikt go (poczucia) nigdy nie widział. I nie słyszał.
Owszem, pewien trefniś, noszący – a jakże – łacińskie imię Zybertus, próbował to Jarrusowe poczucie humoru sprawdzić i skończył marnie, op.....ny przed kamerami (bo wtedy, to już kamery były).
Ponieważ Jarrus był człowiekiem wszechstronnym (to się wtedy „Inteligent” nazywało) słynął i z bon motów.
Używając terminologii wojskowej, palnął kiedyś, że „woli mieć wojsko pijane i bitne, niż trzeźwe i tchórzliwe.”
Życie, to jednak nie złota rybka i Jarrus miał wojsko i trzeźwe i bitne, a nawet – tym razem użyjmy słowa zapomnianego na amen – ideowe.
Problem w tym, iż wspomniany Jarrus miał taką manierę, że na generałów, oficerów, a nawet na dworzan (bo Jarrus, jak to wtedy bywało, dwór miał) wybierał tylko tych, którzy nosili starogreckie imię Przydupas.
No taką miał manierę, a z manierą, wodzowską w szczególności – nikt jak wiadomo nie wygra.
I te Przydupasy (z dużej litery, bo to imię i w dodatku, jak wspomniałem, starogreckie) prowadziły Jarrusową armię od zwycięstwa – do zwycięstwa.
I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że te zwycięstwa - wszystkie co do jednego - były wyłącznie moralne.
Ponosząc te zwycięstwa (nie poprawiać – nie „odnosząc” a „ponosząc”) wojsko Jarrusowe siwiało, na zdrowiu podupadało, marniało, nie wspominając o naturalnym na wojnie fakcie, że wykruszało się padając w walce, nie doczekawszy zwycięstwa zwykłego, nie moralnego.
Aż znikło.
Tak zwyczajnie.
A co z Jarrusem, zapytacie Państwo?
No cóż – jak to w takich razach bywa – przeszedł do historii.
I nikt już więcej o nim nie usłyszał.
Nawet wspomniani na wstępie, ostatni (nie poprawiać – nie „najstarsi” a „ostatni” właśnie) Polacy.
Jego cechą charakterystyczną była, jak to u wodzów - odwaga.
Taki był z niego, używając języka czasów antyku, gieroj, że nikogo się nie bał:
ani Rzymian, ani barbarzyńców (no dobra: giermanców się nie bał), ani nawet ruskich.
Że co? Ze ruskich „dawno, dawno temu” nie było?
He he!
Skoro ruskie są i będą – to i wtedy musiały być.
Zasłynął ten Jarrus w kilku dziedzinach – na przykład słynął z legendarnego wręcz poczucia humoru:
legendarnego do tego stopnia, że nikt go (poczucia) nigdy nie widział. I nie słyszał.
Owszem, pewien trefniś, noszący – a jakże – łacińskie imię Zybertus, próbował to Jarrusowe poczucie humoru sprawdzić i skończył marnie, op.....ny przed kamerami (bo wtedy, to już kamery były).
Ponieważ Jarrus był człowiekiem wszechstronnym (to się wtedy „Inteligent” nazywało) słynął i z bon motów.
Używając terminologii wojskowej, palnął kiedyś, że „woli mieć wojsko pijane i bitne, niż trzeźwe i tchórzliwe.”
Życie, to jednak nie złota rybka i Jarrus miał wojsko i trzeźwe i bitne, a nawet – tym razem użyjmy słowa zapomnianego na amen – ideowe.
Problem w tym, iż wspomniany Jarrus miał taką manierę, że na generałów, oficerów, a nawet na dworzan (bo Jarrus, jak to wtedy bywało, dwór miał) wybierał tylko tych, którzy nosili starogreckie imię Przydupas.
No taką miał manierę, a z manierą, wodzowską w szczególności – nikt jak wiadomo nie wygra.
I te Przydupasy (z dużej litery, bo to imię i w dodatku, jak wspomniałem, starogreckie) prowadziły Jarrusową armię od zwycięstwa – do zwycięstwa.
I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że te zwycięstwa - wszystkie co do jednego - były wyłącznie moralne.
Ponosząc te zwycięstwa (nie poprawiać – nie „odnosząc” a „ponosząc”) wojsko Jarrusowe siwiało, na zdrowiu podupadało, marniało, nie wspominając o naturalnym na wojnie fakcie, że wykruszało się padając w walce, nie doczekawszy zwycięstwa zwykłego, nie moralnego.
Aż znikło.
Tak zwyczajnie.
A co z Jarrusem, zapytacie Państwo?
No cóż – jak to w takich razach bywa – przeszedł do historii.
I nikt już więcej o nim nie usłyszał.
Nawet wspomniani na wstępie, ostatni (nie poprawiać – nie „najstarsi” a „ostatni” właśnie) Polacy.
- Ewaryst Fedorowicz - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
5 komentarzy
1. Najwyraźniej brak jest POwielkanocnych jaj, są zbuki
Urządzanie sprzeciwu miesiąc po fakcie, gdy emocje już ostygną, a fala społecznego wzburzenia minie, jest dyskwalifikujące dla takiej inicjatywy, bo jest to inicjatywa z wszech miar bardzo spóźniona.
Zakładam, że 13 grudnia o tej sprawie nikt już nie będzie pamiętał, przykryją ją inne wydarzenia.
Takie rzeczy robi się natychmiast, w chwili, gdy dochodzi do kompromitacji, a ludzie są wściekli. Nie odwleka się na dzień wigilijny świąt Bożego Narodzenia. ani tym bardziej na dzień szykowania kreacji sylwestrowych.
Proszę porównać to z protestem przeciw ACTA, czy w sprawie TV Trwam, gdzie niczego nie odwlekano, ale natychmiast powzięto inicjatywę i tylko dzięki temu mogła ona mieć szansę powodzenia.
Ja nie wątpię, że na ten marsz PiSu przyjdzie grono jego zwolenników i nowej Solidarności oraz nowi koalicjanci od Leszka Milera.
Może i całe SLD, Senyszyn i jej kolorowe towarzystwo - wszak koalicjanci, pospacerują po Warszawie spokojnie i na tym cała sprawa się zakończy.
Czy nie o to właśnie chodziło i chodzi i tym razem?
O rozmycie społecznego oburzenia, tak, jak Jarosław Kaczyński uczynił swego czasu w sprawie społecznego wzburzenia spowodowanego podniesieniem wieku emerytalnego?
Ograne te karty i znaczone przez ludzi z cienia.
Pozdrawiam
Obibok na własny koszt
Kiedyś "Mieszko II"
2. Bezjajowa memła
Tymczasem, póki co, czekajmy, twórzmy co przez dziesięciolecia było już wiele razy buńczucznie zapowiadane i rzekomo już tworzone i utworzone.
I tak do półwiecza, a później wieku pierwszego, bo ćwiartkę wieku i rzekomej wolności oraz rzekomej demokracji już mamy za sobą.
http://niezalezna.pl/61736-walka-o-uczciwe-wybory
I ta oto bez charyzmy memła miała być Naszym premierem?
Kiedyś "Mieszko II"
3. Aleksander Ścios – W PERSPEKTYWIE MECHANIZMÓW OSZUSTWA
http://bezdekretu.blogspot.com/2014/11/w-perspektywie-mechanizmow-oszust...
(....)
Przed kilkoma miesiącami pisałem, iż cała machina światowej
dyplomacji jest nastawiona na „szukanie
porozumienia” z Putinem, co w konsekwencji musi doprowadzić do poddania
Ukrainy i zgody na dalszą ekspansję. To oznacza, że ta sama machina już dziś
pracuje na kolejne zwycięstwo wyborcze reżimu Komorowskiego. Pracuje zaś, bo obecny
układ nigdy nie sprzeciwi się antypolskiemu paktowi Moskwy i Berlina, zadba o „spokój nad Wisłą” i zagwarantuje
zatroskanym przywódcom Zachodu, że Polsce nie zagrozi „epidemia rusofobii”.
działań planowanych w przyszłym roku. Nie tylko w obszarze polityki krajowej,
całkowicie zdominowanej przez Belweder, ale na gruncie znacznie szerszym Najważniejsze będą zatem wybory prezydenckie. Poprzedzając
tzw. wybory parlamentarne i decydując o „zabezpieczeniu”
interesów reżimu (rola prezydenta w powołaniu nowego rządu), rozstrzygną
również o powodzeniu misji „pojednania”
Europy z Putinem.
optymizmem. Nie jest też obliczona na partyjny oportunizm i koniunkturę linii redakcyjnych.
Oznacza, że obalenie układu rządzącego nie jest żadnym wyzwaniem demokracji ani wyborczym
pojedynkiem, lecz powinnością, od której zależy los Polski i Polaków.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. @Maryla,
wstrzeliłem się jak widać ze swoim komentarzem o pogoni za iluzją zwycięstwa, pod artykułem AŚ, który Pani linkuje i cytuje wyżej, bo oto kolejny artykuł jest jeszcze trafniej opisuje zafundowaną Nam iluzję rzekomego zwycięstwa opozycji konstruktywnej, która sama pcha się nie wiedzieć czemu w pułapkę bez wyjścia.
Polecam lekturę najnowszego artykułu Aleksandra Ściosa pt. "O UWOLNIONYCH OD ILUZJI"
http://bezdekretu.blogspot.com/2014/11/o-uwolnionych-z-iluzji.html
"Uwolnienie od iluzji i rozstanie z imperatywami systemowej opozycji będzie wymagało wiele odwagi i zdolności do pokonania stereotypów. To zadanie na długi marsz, który - tak naprawdę, rozpocznie się po przegranych wyborach."
Tak będzie, tak się stanie.
Kiedyś "Mieszko II"
5. W końcu Zieloną Wyspę!
Kiedyś "Mieszko II"