Zmarnowane nadzieje, zmarnowany rok...
gw1990, wt., 30/12/2008 - 21:03
Według 44 proc. Polaków ten rok w polityce był czasem gorszym, niż 2007 (sondaż "Rzeczpospolitej"). A miało być zupełnie inaczej, bo jak mówili ludzie PO przed wyborami: "By żyło się lepiej. Wszystkim". Oceniając rząd po roku sprawowania władzy, nie sposób nie porównać koalicji i premierów.
Wiele po Platformie Obywatelskiej się nie spodziewałem. Wyborcy obdarzyli ją jednak dużym kredytem zaufania i w ciągu roku mogła realizować swój program. Przez cały ten rok, od faktycznych rządów ważniejsze były komisje ds. ścigania zbrodni PiSu (wszystkie to jeden, wielki niewypał) oraz utarczki z prezydentem. Mimo, że nie raz byłem zniesmaczony kłótniami (a już najbardziej przed grudniowym szczytem Unii), to konflikty są wpisane w walkę o prezydenturę. Koalicja PO - PSL nie spełnia marzeń Polaków, lekko mówiąc. A to związek partii, który wydaje się być trwały i stabilny. Koalicja PiS-LPR-Samoobrona takiego prestiżu nie miała. Mało tego - rozmyta programowo, ideowo, z wieloma wpadkami. A jednak oceniam ją lepiej, biorąc pod uwagę działania i misję, z jaką do rządzenia zabrał się Jarosław Kaczyński. Dla niego, wyciągnięcie ręki do Leppera i Giertycha rekompensowała walka z Układem i rozliczenie PRL-u. Tak, z tym wyśmiewanym Układem, który dalej jest i całkiem dobrze się trzyma. "Resorty siłowe i administracja dla PiSu, a media i spółki skarbu państwa niech sobie wezmą" - myślał zapewne Kaczyński. I w dużej części mu się udało, choć IV RP nie powstała. Rozbicie WSI, wcielenie w życie CBA, polityka antykorupcyjna, a nawet "becikowe" i próby rozliczenia, lustracji, to dużo więcej, niż przez rok zrobił rząd PO-PSL. Donald Tusk jest znacznie gorszym politykiem, a co za tym idzie - premierem, ponieważ nie ma misji i celu - poza zwyciężeniem w wyborach prezydenckich za dwa lata. Kaczyński tę wizję - zresztą, prawdziwą - Polski skorumpowanej, którą rządzą z góry oligarchowie i salonowe media z wieloma układami sitw, miał. I jego celem było zniszczenie tych powiązań, dzięki czemu modernizacja Polski ruszy do przodu. Rząd Tuska zdaje się robić dobre wrażenie. Szkoda, że nic poza tym. Miały być "szafy pełne ustaw" i profesjonalne podejście do obowiązków. Tymczasem Tusk pieprzy wręcz o "miłości" po wygranych wyborach, dobrze wiedząc, że w sztuce rządzenia krajem na nią nie ma miejsca. Udaje się na wycieczki krajoznawcze do Rosji i Peru, na zaprzysiężenie rządu jedzie z ministrami autobusem, w celu Polski taniej i przystępnej. Skompromitował się tym doszczętnie, bo trudno, aby politycy jeździli do Sejmu tramwajami albo na rowerach. Obstawa BORu i limuzyny to wyraz szacunku dla władzy, za którą musimy niestety słono płacić. I tak czy siak wiadomo było, że Tuska nagle nie olśniło i do pracy autobusem jeździć nie będzie. Prosty, PRowy zabieg na wyborców.
Obalenie władzy totalitarnych Kaczorów się udało. Z udowodnieniem przestępstw i nadużyć PiSu - już gorzej. Komisje śledcze, każda po kolei, się kompromitują. Pitera chce skończyć z Mariuszem Kamińskim i CBA. Przygotowuje raport, który miał świadczyć o zbrodniach biura. I co? Wstyd pokazywać. W moich oczach, raport obnaża wiarygodność Pitery jako osoby odpowiedzialnej za walkę z korupcją. Napisała po prostu gniota. Dożynanie watahy - jak to mówił Radek Sikorski - w ciągu tego roku miało taką skuteczność, jak realizacja obietnic przedwyborczych.
Z oceną obu rządów wiąże się i ocena mediów. A te były dla PiS bardzo nieobiektywne. Próbowały za każdym razem ośmieszyć to Jarosława albo Lecha Kaczyńskiego. Potrzeba przykładu? Pamiętacie państwo te programy w tv lub wywody w "Gazecie Wyborczej" na temat braku konta bankowego prezesa PiS? Ileż szydziło się i drwiło z premiera? Do władzy doszedł Tusk. Jakoś nikt mu nie wypomina utrzymywania się z konta żony. Ciekawie sytuacja się miała również z "białym miasteczkiem" pielęgniarek. Jarosław Kaczyński nie dość, że ponoć nie dbał o służbę zdrowia, to jeszcze je zagłuszał i popełnił wręcz polityczne morderstwo! Pomijając fakt, iż kobiety okupowały jego kancelarię niezgodnie z prawem i w celach stricte politycznych (większość z nich miała powiązania z partiami politycznymi, jak SLD, PD, czy PO). Gdy strajkująca "Solidarność" zrobiła niemalże tak samo, mało kto wziął ich za bohaterów. Był nim za to Donald Tusk, który przed związkami zawodowymi się nie ugiął. A kiedy wraz z Ewą Kopacz, gdzieś miał los nieszczęsnych pielęgniarek, salonowe media przypominały o cenie futra pani przewodniczącej. Nie wspomnę też paszkwilu Kutza przed wyborami, rok temu o rzekomym gejowskim związku Ziobry i prezesa PiS. Oczywiście - tekst zrobił w salonie furorę. Michnikowszczyzna całe dwa lata próbowała nam wmówić, że Kaczyński "dzieli społeczeństwo". Zarzut debilny, ale powtarzany jak mantra, dlatego należy się do niego odnieść. Autorytety III RP chyba zapomniały, że świat był i będzie zawsze podzielony. Ludzie są bogaci i biedni, wykształceni i nie, zadowoleni i wkurzeni. Równie dobrze taki zarzut można postawić tym, którzy całe dwa lata nim się posługiwali. W Polsce, odkąd rządzi koalicja PO-PSL, w ogóle mam wrażenie, że wszystko jest cacy, piękne i dla dobra narodu. Mówiąc brzydko, media liżą dupę Tuskowi i toczą ogromne ilości wazeliny. I w tym punkcie nie zgodzę się z Rafałem Ziemkiewiczem, który w swoich publikacjach (choćby "Czas wrzeszczących staruszków") twierdzi, iż nie wpływa to na notowania PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Otóż wpływać musi, bo władza mediów jest doprawdy ogromna. Łatwo omamić społeczeństwo, pewne rzeczy im wmawiając i kompromitując nielubiane jednostki, aby nim zmanipulować. To się udało salonowi, ale na szczęście tylko częściowo.
W PO wiązałem swoje nadzieje tylko i wyłącznie z Jarosławem Gowinem. Wierzyłem, że to porządny gość, który reprezentuje faktycznie skrzydło konserwatywne i będzie swego rodzaju ostoją przed zbyt liberalnymi posunięciami obecnej władzy. I temu politykowi po prostu władza uderzyła do głowy. Ostatnio wziął się za wprowadzeniem eutanazji do polskiego ustawodawstwa pod ciekawą nazwą "Testament życia". Żadnego skrzydła konserwatywnego w partii nie ma, a głoszenie frazesów, że PO to mieszanka wszystkich poglądów po równo, to po prostu bzdura.
Tusk spełnił bardzo mało z 10 obietnic, które dał wyborcom przed rokiem. Nie wierzę, aby je zrealizował. Teraz skupi się na walce o prezydenturę w 2010r. Dlatego też będziemy zmuszeni oglądać wybryki Palikota i jego odzywki do Lecha Kaczyńskiego. Poza tym, PO może sobie nie poradzić z kryzysem finansowym, skoro przez tak długi czas go w ogóle nie dostrzegała. A i ludzie zaczynają strajkować i odsłoniło się drugie oblicze premiera, nie mające nic wspólnego z "miłością" i PR-em. Jedynym sukcesem rządu wydaje się być tylko ustawa, która odbiera przywileje esbekom. A to i tak od 2010r.
Nadzieje zostały rozbudzone, gorzej z ich realizacją. Dlatego wolałem rząd Kaczyńskiego. Może i gorszy wizerunkowo, nieraz wkurzający, ale rozbijający układy i korupcję od zarodka oraz zrzekający się władzy, gdy ekipa faktycznie się kompromituje. Tego na pewno nie zrobiłaby Platforma Obywatelska.
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
1 komentarz
1. .