Kryptoreklama "Gazety Wyborczej" w podręcznikach
Pelargonia, sob., 27/12/2008 - 20:06
Ćwiczenie z ortografii w klasie czwartej szkoły podstawowej, dotyczące zasad pisowni wielkich i małych liter. Zadanie jest proste: spośród wymienionych tytułów uczeń ma wybrać te, w których oba człony pisze się wielką literą. Jakie pozycje ma do wyboru dziesięciolatek? "Wally poznaje świat", "Mama, tata, komputer i ja", "Kubuś Puchatek", "Wiedza i Życie" oraz... "Gazeta Wyborcza". Z jakiego powodu autorzy podręcznika dokonali akurat takiego wyboru?
Chodzi o zeszyt ćwiczeń z języka polskiego do klasy czwartej z serii "Między nami" autorstwa Agnieszki Łuczak i Anny Murdzek, wydany przez Gdańskie Wydawnictwo Oświatowe. Zwykłe zadanie ortograficzne. Ale czy na pewno? W opinii prof. Piotra Jaroszyńskiego, kierownika Katedry Filozofii Kultury Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, nie ma tutaj mowy o przypadku. - Moim zdaniem, jest to celowe utrwalanie w świadomości, a raczej podświadomości dzieci, że jeśli gazeta - to "Wyborcza" - uważa. - Ponieważ są to dzieci, to tego typu indoktrynacja będzie miała długofalowe skutki, bo to nawet nie chodzi o to, że dzieci teraz będą sięgać po tę gazetę, ale że gdy będą starsze, to ta gazeta wyda im się jakaś swojska, skądś znana i bliska. Taki właśnie będzie efekt tej podprogowej indoktrynacji. W sumie uważam, że jest to niedopuszczalne i powinno spotkać się ze zdecydowaną krytyką ze strony Ministerstwa Edukacji Narodowej - kategorycznie stwierdza prof. Jaroszyński. I dodaje, że dzieci i młodzież są odbiorcami bezbronnymi, którzy nie mają wystarczająco dużo doświadczenia, by rozpoznać zło, jakie może grozić im ze strony świata dorosłych. - Dlatego dziecko z ufnością patrzy najpierw na rodziców, a potem na nauczycieli. Takiego zaufania zawieść nie wolno. Uprawianie kryptoreklamy w podręcznikach szkolnych jest właśnie nadużyciem zaufania, które musi być zdecydowanie potępione - podkreśla prof. Jaroszyński. Podobnie uważa medioznawca dr Hanna Karp. - Jeżeli nie ma żadnych innych tytułów z kategorii "dzienniki", to zgadzam się z tym, że nawet jeśli wydawca nie miał tego zamiaru, to jednak faktem jest, iż skutek jest właśnie taki, że dziecko od najmłodszych lat w świadomości ma mieć wdrukowaną "GW" - przekonuje dr Karp. - Musimy pamiętać, że są to ćwiczenia i podręcznik do klasy czwartej, a to jest jeszcze ten czas, kiedy dziecko wszystko bardzo chłonie, i to są pierwsze takie najgłębsze "wdrukowania" w jego pamięć - uczula rodziców i nauczycieli.
Podręczniki dopuszcza do użytku szkolnego Ministerstwo Edukacji Narodowej. Zdaniem resortu, wszelkie ewentualne pytania o motywy wykorzystania w treści konkretnych tytułów prasowych należy kierować do wydawcy zeszytu ćwiczeń, "niemniej wydaje się, że podanie określonych nazw prasowych nie ma znaczenia z punktu widzenia uczenia się przez dzieci pisania małą i dużą literą" - czytamy w odpowiedzi ministerstwa. Resort odsyła nas także do ustawy Karta Nauczyciela, zgodnie z którą niemal cała odpowiedzialność za przekazywane w szkole treści spada na nauczyciela danego przedmiotu: "Nauczyciel w realizacji programu nauczania ma prawo do swobody stosowania takich metod nauczania i wychowania, jakie uważa za najwłaściwsze spośród uznanych przez współczesne nauki pedagogiczne, oraz do wyboru spośród zatwierdzonych do użytku szkolnego podręczników i innych pomocy naukowych". Według MEN, wszystkie podręczniki są bardzo drobiazgowo sprawdzane. - Minister edukacji dopuszcza do użytku szkolnego wyłącznie podręczniki szkolne na podstawie opinii rzeczoznawców, którzy oceniają ich treść pod względem merytorycznym, dydaktycznym i językowym. W tym wypadku nie dopatrzono się uchybień - informuje biuro prasowe MEN, dodając ponadto, że wybór zeszytu ćwiczeń zależy wyłącznie od nauczyciela, który realizuje konkretny program.
Z opinią resortu polemizuje prof. Piotr Jaroszyński. Według niego, MEN ma obowiązek natychmiast reagować na wszelkie przejawy manipulacji stosowane wobec uczniów. - Uważam, że właśnie teraz trzeba zrobić dużo szumu, aby uświadomić rodzicom i nauczycielom, jak daleko sięgają macki niektórych środowisk, które chcą sprawować rząd dusz nad Polską, zaczynając od najmłodszych dzieci - podkreśla Jaroszyński.
A co na to wydawca podręcznika, Gdańskie Wydawnictwo Oświatowe? Zastępca redaktora naczelnego Izabela Jakul unika zdecydowanych odpowiedzi na zadane przez nas pytania i bagatelizuje sprawę, tłumacząc, że do tego ćwiczenia potrzebne były tytuły co najmniej dwuwyrazowe. Ponadto, według wydawcy, ćwiczenie ortograficzne ze strony 114 naszego zeszytu ćwiczeń dotyczy pisowni tytułów czasopism, a nie ich treści.
Tego typu argumenty nie przekonują dr Barbary Kiereś, pedagoga z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. - Jest to smutne i musi wzbudzić refleksję, w jaki sposób próbuje się utrwalić w młodym człowieku pewne wybory i styl myślenia - zwraca uwagę dr Kiereś. Niby rzecz banalna, ale nieuniknione jest pytanie, dlaczego akurat ten tytuł i po co - przecież są inne tytuły. Kryje się za tym wyraźne oczekiwanie, tak więc trzeba to traktować jako nachalną manipulację dzieckiem. Takie działania - niby mieszczące się w granicach przyzwoitości - są jednak z jednej strony śmieszne przez swą czytelność i natarczywość, a z drugiej - budzą gorzką refleksję, że sięga się po tak prymitywne środki reklamy. Kierowanie takiej reklamy - bo jest to reklama - do dziecka to przykład ewidentnej manipulacji korzystającej z niedojrzałości dziecka i z jego związanej z tym bezbronności. Za takim działaniem mogą przyjść następne i wtedy siła oddziaływania będzie rzeczywiście determinująca wybory i myślenie dziecka - konkluduje. Na pytanie, czy dopuściłaby taki podręcznik do użytku w szkołach, zdecydowanie zaprzecza. - Absolutnie nie, bo jest on już pewnym sygnałem, że może wejść w program nauczania manipulacja dzieckiem - alarmuje dr Kiereś.
W podręczniku dla IV klasy tych samych autorek cytowana jest też rozmowa z dwoma polarnikami z "Magazynu" "Gazety Wyborczej".
Maria S. Jasita, Nasz Dziennik
Z prof. Piotrem Jaroszyńskim, kierownikiem Katedry Filozofii Kultury Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II oraz wykładowcą w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, rozmawia Maria S. Jasita:
http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=po&dat=20081227&id=po52.txt
- Pelargonia - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
6 komentarzy
1. Można obejść ten problem, póki co
Są w życiu rzeczy ważniejsze, niż samo życie.
/-/ J.Piłsudski
2. Joanna K.
"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz
3. Nie zrozumiałaś - nie interesuje mnie pomoc dla gw, mówię żeby
Są w życiu rzeczy ważniejsze, niż samo życie.
/-/ J.Piłsudski
4. Myślący nauczyciele...
"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz
5. Odpowiedź Gdańskiego Wydawnictwa Oświatowego
"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz
6. wzorcowy przykład manipulacji czytelnikami Pani gazety.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl