O wojnę powszechną za wolność ludów, Prosimy Cię, Panie
Kiedy Polska się zmieni? Na to pytanie prawicowy mainstream ma w zasadzie jedną tylko odpowiedź. Brzmi ona: Jak tylko PiS z Jarosławem Kaczyńskim wygrają wybory parlamentarne.
Nie jest łatwo stukać w klawiaturę pisząc tekst, który już z założenia nie ma na celu „pokrzepienia serc” rodaków, ale zderzenie czytelnika ze smutna prawdą, którą ów czytelnik sam często od siebie odpycha. Jednak uczciwość w publicystyce zmusza mnie do takiego pisania, które wynika jedynie z własnego myślenia, a nie kalkulowania czy przekaz przypadnie odbiorcy do gustu.
Jako punkt wyjścia i bardzo reprezentatywne dla głównego nurtu tak zwanej prawicy postrzeganie politycznej rzeczywistości przyjmijmy słowa Michała Karnowskiego wypowiedziane na jednym ze spotkań w Klubie Ronina:
„Czy PiS wchodzi w tę wielomiesięczną kampanię z szansą na to, by odnieść duże, przekonywające zwycięstwo, które da możliwość samodzielnych rządów, lub z niewielkim koalicjantem? To pytanie powinniśmy stawiać dzisiaj”.
Podobnie na portalu wPolityce.pl założonym przez tego samego Michała Karnowskiego padło pytanie: Idzie zmiana! Czy PiS ma szanse na zdobycie większości, umożliwiającej samodzielne rządy?
Jeżeli zaś chodzi o „niezłomnego i wyklętego”, pierwszego i jednocześnie ostatniego „partyzanta wolnego słowa”, Tomasza Sakiewicza i jego jedynie słuszne media, to nie ulega wątpliwości, że zwycięstwo PiS jest tam utożsamiane z ostatecznym wyzwoleniem Polski i obaleniem III RP.
Cóż zatem według nich oznaczać może to „przekonywujące zwycięstwo” i jak jest przez „wiodące” prawicowe media rozumiane? Z przytoczonych powyżej słów wynika, że powinno oscylować ono blisko sejmowej większości i pozwalać przekroczyć liczbę 231 posłów choćby nawet z pomocą „niewielkiego koalicjanta”. Patrząc na sondażowe prognozy nie ma złudzeń, że tym koalicjantem może być jedynie PSL. Jednym słowem są na prawicy środowiska wierzące lub udające tylko wiarę w to, że Jarosław Kaczyński, jeżeli nawet nie sam, to zmieni Polskę do spółki z Piechocińskim, Żelichowskim, Burym, Kalinowskim i Grzeszczakiem. Ja bardzo przepraszam, ale wysiadam zanim ta przyszła „sanacja” ogłosi skład swojego gabinetu.
Wyobraźmy sobie teraz, że PiS odnosi taki spektakularny wyborczy sukces, że zdobywa sensacyjnie około 240 mandatów i samodzielnie może utworzyć rząd. Choć na taki rozmiar zwycięstwa nie wskazuje do tej pory żaden sondaż to pobujajmy trochę w obłokach.
Na prawicy owacje, amok i rozbudzone wielkie nadzieje. Ziemkiewicz, Sakiewicz, Lichocka i Wildstein wracają do programowych ramówek w telewizji publicznej.
PiS tworzy swój własny rząd z Jarosławem Kaczyńskim, jako premierem… i co dalej?
Jak wiemy na początek idąc śladem Węgier należy dokonać radykalnych zmian w konstytucji. Niestety nic z tego. Do tego w sejmie potrzebna jest kwalifikowana większość 2/3 głosów, czyli aż 307 posłów. W takim razie rezygnujemy ze zmian konstytucji i zasypujemy parlament powyciąganymi z szuflad, mam nadzieję już gotowymi projektami ustaw, które uzdrowią nasze finanse publiczne, gospodarkę, służbę zdrowia, edukację, wymiar sprawiedliwości, armię i służby specjalne.
I tu nagle zderzamy się ze ścianą w postaci prezydenckiego seryjnego veta. Aby je odrzucić potrzebujemy w sejmie znowu kwalifikowanej większości, tym razem 3/5 głosów, czyli 276 posłów.
I tak oto zwycięski PiS rządzi, ale nie może przeforsować niczego, co uderzałoby w System. No, ale przecież, jeśli założyliśmy optymistycznie, że PiS zwyciężył w bitwie o parlament, to dlaczego nie mielibyśmy przyjąć, że Bronisław Komorowski przegrywa bój o reelekcję i mamy w końcu swojego prezydenta. Tylko czy aby na pewno swojego? Jak widzimy do boju o żyrandol szykowany jest pan profesor Piotr Gliński, który pisze także założenia programowe dla Prawa i Sprawiedliwości.
Czy sięganie po byłego polityka Unii Wolności to dobry pomysł? Czy prawicowy wyborca może być zadowolony, że nad programem PiS pracuje ta sama osoba, która w 2003 roku uczestniczyła w tworzeniu partii „Zieloni 2004”, ugrupowania, w którym aż roiło się od lewactwa i feministycznych fanatyczek typu Agnieszka Grzybek, kolejna po Szczuce i Bratkowskiej wychowanka ex-stalinistki i lesbijki prof. Marii Janion?
Przypomnijmy sobie tylko niektóre postulaty ugrupowania, w którego tworzenie zaangażował się 11 lat temu prof. Piotr Gliński:
- utrzymanie rozdziału Kościołów i związków religijnych od państwa;
- prawa kobiet do legalnego przerywania ciąży;
- wprowadzenie rejestrowanych związków partnerskich (dostępnych zarówno dla osób homo- jak i heteroseksualnych);
- politykę narkotykową opartą na edukacji i prewencji, a nie karaniu;
Aby pójść w ślady Orbana i rzeczywiście odwojować Polskę, PiS rozpaczliwie powinien dążyć do szukania sprzymierzeńców po prawej stronie sceny politycznej i przeć, zaciskając w patriotycznym zgryzie zęby, do uzyskania poparcia dającego mu na mecie 2/3 głosów w parlamencie. Podobnie powinny postępować mieniące się prawicowymi i patriotycznymi partie, partyjki, a nawet kanapy, którym dobro Polski od rana do nocy nie schodzi z ust.
Skoro tak się nie dzieje to proszę nie dziwić się, panie i panowie politycy, że nie wszyscy Polacy wierzą w tę waszą werbalną determinację i pragnienie uwolnienia Polski z narzuconego przez komunistów układu, obowiązującego już 25 lat. Nie dziwcie się powstawaniu teorii spiskowych o koncesjonowanej przez System opozycji, która ma za zadanie przechwytywać prawicowe i patriotyczne głosy tylko po to, aby zmienić Polskę tak, by wszystko pozostało po staremu.
Cóż nam w takim razie pozostaje? Nic tylko cierpliwość i próba przeczekania rządów najbardziej prawdopodobnej koalicji PO-SLD lub PO-SLD- PSL w oczekiwaniu na kompletną kompromitację okrągłostołowego układu i przejęcie po tej kompromitacji pełni władzy.
Zwyciężyć i nie mieć możliwości dokonania głębokich zmian nie ma sensu, a brak większości kwalifikowanej może być później tylko wygodnym pretekstem w stylu, „chcieliśmy, ale sejmowa arytmetyka była nieubłagalna”.
Coś mi się wydaje, że jedyną nadzieją dla Polski jest Krucjata Różańcowa wzmocniona modlitwą o jakieś wielkie międzynarodowe trzęsienie ziemi, po którym tak jak w 1918 roku wyłoni się Polska Niepodległa. Potrzebna jest nam ingerencja z Góry i coś o co już błagali Stwórcę nasi wielcy przodkowie.
Za Mickiewiczem i jego Litanią Pielgrzymską powtarzajmy więc:
O wojnę powszechną za wolność ludów,
Prosimy Cię, Panie.
O broń i orły narodowe,
Prosimy Cię, Panie.
O śmierć szczęśliwą na polu bitwy,
Prosimy Cię, Panie.
O grób dla kości naszych w ziemi naszej,
Prosimy Cię, Panie.
O niepodległość, całość i wolność Ojczyzny naszej,
Prosimy Cię. Panie.
W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. - Amen.
Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie
Najnowszy nr tygodnika Polska Niepodległa już w kioskach
- kokos26 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. Panie Mirku ,,,,
Nie wiem jak inni myślą i co im chodzi po głowie w kontekście owej niedalekiej "przyszłości" ..wyborczej ,
Jeśli o moje odczucia chodzi to ,,,w pełni podzielam tak Pańskie stanowisko w tej materii , o której to mowa w tekście , jak zwłaszcza ...obawy...
Panie Mirku , niech Pan z łaski swej "pisze" nie tyle ku pokrzepieniu serc , ile w zgodzie z własnym sumieniem ,,,
To wystarczy by przy oszałamiającej Gaz-agitce , do reszty się nie zagubić ,, i nie zgłupieć do reszty ..
:-)
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
A .K "Andruch"
http://andruch.blogspot.com