W Krakowie zmarła Maria Roszko-Roszkiewicz Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski
Szanowni Państwo! Drodzy Przyjaciele!
Ze smutkiem informuję, że wczoraj w Krakowie, w wieku 88 lat zmarła Maria Roszko-Roszkiewicz. Urodziła się we Lwowie, ale od najmłodszych lat mieszkała w Krakowie, gdzie prowadziła sklep z kapeluszami.
Była rodziną siostra ks. Kazimierza Roszko, wieloletniego rektora kościoła ormiańskokatolickiego w Gliwicach i lektora języka ormiańskiego na Uniwersytecie Jagiellońskim. Po jego wyjeździe zagranicę przechowała się u siebie bezcenny egzemplarz słownika ks. Stefana Roszki z XVIII. W 2001 r. w obecności patriarchy Nersesa Bedrosa XIX przekazała go do biblioteki Papieskiej AkademiiTeologicznej. Była stałą uczestniczką mszy św. ormiańskokatolickich w Krakowie.
Była również dobrodziejką Fundacji im. Brata Alberta, którą stale wspierała w najróżniejszy sposób.
Wspomnienie o Zmarłej znajduje się w mojej najnowszej książce pod tytułem „Personalnik subiektywny”. Poniżej zamieszczam fragment książki, który można przedrukować na stronach internetowych za podaniem źródła.
Pogrzeb w dwóch obrządkach odbędzie się w poniedziałek 3 lutego o g. 13.40 na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.
Wieczne odpoczywanie racz jej dać , Panie …
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski
Roszko-Roszkiewicz Maria
Rodzina Roszków pochodzi ze Lwowa. Ks. Kazimierza Roszko, który jeszcze przez abp. Teodorowicza został wysłany na studia do Papieskiego Kolegium Ormiańskiego w Rzymie. Po powrocie był wikarym w Stanisławowie u mojego stryjecznego dziadka, ks. Leona Isakowicza, a później proboszczem w Horodence. Z powodu współpracy z Armią Krajową (ukrywał broń za ołtarzem), musiał uciekać przed Sowietami i w ten sposób dotarł do Gliwic. Tam stworzył pierwszą ormiańską parafię w powojennej Polsce. Poza tym był lektorem języka ormiańskiego na Uniwersytecie Jagiellońskim. W 1964 roku zdecydował się na wyjazd z Polski, gdyż czuł się sekowany ze względu na swoje pochodzenie i działalność duszpasterską wśród Ormian. Przed wyjazdem wszystkie dokumenty i księgi liturgiczne pozostawił swojej siostrze Marii Roszko-Roszkiewicz. Na emigracji podjął posługę w obrządku greckokatolickim, który znał z dzieciństwa. Najpierw w Nazarecie w Ziemi Świętej, później w Chicago, gdzie zmarł i jest tam pochowany.
Jego młodsza siostra, Maria w bardzo młodym wieku trafiła do Krakowa. Pracowała jako modystka, miała własny zakład kapeluszniczy. Zawsze powtarzała, że kobietę poznaje się po kapeluszu, a kobieta, która wychodzi z domu z odkrytą głową, wychodzi jakby była naga. Podejrzewam, że była to agitacja na rzecz noszenia – a co za tym idzie, kupowania – kapeluszy. Gdy zostałem duszpasterzem Ormian, poprosiła mnie, bym pomógł jej zaopiekować się spuścizną po jej bracie. Przekazała mi część materiałów, które są cennym przyczynkiem do historii polskich Ormian. Mi osobiście podarowała obraz przedstawiający dzwonnicę przy katedrze ormiańskie we Lwowie, bym kontynuował dobre wzorce lwowskiego duszpasterstwa ormiańskiego. Jedną tylko rzecz brat przykazał jej oddać biskupowi ormiańskiemu, gdyby taki pojawił się w Polsce. Okazja nadarzyła się w 2001 roku, gdy przyjechał patriarcha ormiańskokatolicki z Bejrutu, Nerses Bedros XIX. Maria poprosiła mnie do siebie, kazała wejść na krzesło i wydobyć z pawlacza tę tajemniczą rzecz. W pakunku, z szarego papieru przewiązanego sznurkiem, znajdował się słownik ormiańsko-łaciński z XVIII wieku, ułożony przez ks. Stefana Roszko, przodka rodziny Roszków – unikat na skalę światową. Problem tylko polegała na tym, że Maria chciała mu tę ważną rzecz dać pod warunkiem, że zostanie ona w Polsce. Nie bardzo wiedziałem, jak to zrobić: dać coś, właściwie nie dając. Niemniej jednak patriarcha, w swoich uroczystych szatach, przybył do malutkiego mieszkanka, gdzie został ugoszczony kawą czy też herbatą. Widać było, że słownik chętnie zabrałby ze sobą, lecz zostało uzgodnione, że dzieło to – choć oficjalnie powróci do przedstawicieli obrządku ormiańskokatolickiego – zostanie zdeponowane w archiwum Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie.
Maria Roszko-Roszkiewicz sama uczynniła się kustoszem pamięci o swoich braciach. Przechowała nie tylko pamiątki po ks. Kazimierzu, ale również kultywuje wspomnienia o innym bracie, Franciszku, który zginął w bitwie nad Bzurą. Boleje nad tym, że w rozmowach o patriotyzmie zapomina się o wielu Ormianach, którzy w polskich mundurach walczyli na różnych frontach, broniąc wspólnej ojczyzny. Brataniem Marii był Janusz Roszko, znany krakowski pisarz i reportażysta.
Ma taki swój zwyczaj, że gromadzi wycinki z gazet z informacjami o mnie, także o Ormianach i Kresach. Gdy na topie był temat lustracji, pomagały jej w tym sąsiadki. Nasza msza ormiańska w Krakowie odprawiana jest raz w miesiącu i zawsze wiem, że jedną z pierwszych osób, jakie spotkam w zakrystii, będzie Maria z torbą wycinków relacjonujących ostatnie wydarzenia.
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz