Czyn Niepodległościowy
W numerze 29 Biuletynu KGP Nowego Meksyku ukazał się obszerny artykuł „Preludium do setnej rocznicy ‘wielkiej wojny narodów’ w 1914 roku” poświęcony setnej rocznicy Czynu Niepodległościowego. Miło nam, że Autor podziela pogląd o konieczności godnego uczczenia tej wielkiej rocznicy, a nawet poszerza tę myśl o koncepcję Czterolecia Czynu Niepodległościowego, podkreślając znaczenie następnych czterech lat wielkiej wojny narodów i kolejnych lat Polskiej Wojny o Niepodległość, aż do roku 1921. Miło nam, bo w naszym rozumieniu nie ma różnicy między Czynem Niepodległościowym, a Komendantem, określeniem Rok Czynu Niepodległościowego, a Rok Piłsudskiego.
Pomimo całego szacunku dla wysiłku autora, by obiektywnie przedstawić czyn zbrojny narodu walczącego o wolność, trudno się zgodzić z zachwianiem proporcji w wypadku, kiedy obok Komendanta wspomina się osoby, które jako żywo nigdy nie miały karabinu w ręku. Wymienianie z okazji roku Czynu Niepodległościowego nazwisk drugorzędnych działaczy, oficerów austriackich, cywilów i politykierów jest powielaniem ustalonego w okresie PRL schematycznego sposobu traktowania tematu. Miał on na celu fałszowanie rzeczywistości historycznej poprzez powtarzanie sloganów o różnych „ruchach ludowych” i rozmydlanie faktów w zalewie nowomowy i manipulacji językiem. Opcję Piłsudskiego nazywamy obecnie nie „opcją socjalistyczną”, a po prostu – opcją niepodległościową. Inne „opcje” – to opcje bezczynności lub kolaboracji z zaborcami (po 16 sierpnia 1914 należy tu również „opcja” NKN – Sikorskiego i spółki).
Rozumiem, że ocena wypadków historycznych wynika z aktualnej afiliacji politycznej autora i dlatego nie ma sensu z nią polemizować. Chciałbym się tylko skupić na kilku nieścisłościach co do faktów:
Czytamy o Piłsudskim:
„Z jego inicjatywy oraz inicjatywy lewicy w Krakowie zaczęły powstawać Drużyny Strzeleckie, by w roku 1914, po wybuchu I wojny światowej, wkroczyć do byłego Królestwa Polskiego (czyli zaboru rosyjskiego), jako Legiony Polskie. Była to kilkusetosobowa grupa, która wywoływała wręcz popłoch wśród ludności (np. w Kielcach)”.
Odbieram ten akapit jako nacechowany lekceważeniem. Trudno zrozumieć, o jakiej „lewicy w Krakowie” mowa. Prawdopodobnie chodzi o socjalistów, którzy podlegali przecież Piłsudskiemu (PPS) lub mu czynnie pomagali (PPSD Daszyńskiego). Z inicjatywy Piłsudskiego powstały jednak nie Drużyny Strzeleckie, a Związek Strzelecki we Lwowie (kwiecień 1910) i „Strzelec” w Krakowie, natomiast Polskie Drużyny Strzeleckie (PDS) powstawały dopiero od 1911 i to nie z inicjatywy „lewicy”, ale raczej „prawicy” (o ile takie podziały mają w tym wypadku jakikolwiek sens), bo były tworzone przez młodzież zarzewiacką, i członków Narodowego Związku Robotniczego, który odłączył się był od Narodowej Demokracji, a ta przecież uważała się za stronnictwo konserwatywne, prawicowe. Mało tego. Czołowi przywódcy Drużyn, jak Mieczysław „Norwid” Neugebauer, byli dawniej członkami „Sokoła”, również pozostającego pod wpływami endecji. Na szczęście przebudzili się na czas i 29 lipca, w ostatniej chwili, dołączyli do Piłsudskiego.
6 sierpnia, czyli w dniu wybuchu wojny austriacko-rosyjskiej, do Królestwa wkroczyła Pierwsza Kompania Kadrowa, złożona w równej mierze ze strzelców i drużyniaków, a więc nie „Drużyny Strzeleckie”, tylko pierwszy oddział powstańczego Wojska Polskiego, co Piłsudski podkreślił celowo i wyraźnie w przemówieniu do żołnierzy 3 sierpnia:
„Odtąd nie ma strzelców, ani drużyniaków. Wszyscy, co tu jesteście zebrani, jesteście żołnierzami polskimi. Znoszę wszelkie oznaki specjalnych grup. Jedynym waszym znakiem jest odtąd Orzeł Biały. /…/pójdziecie do Królestwa jako czołowa kolumna Wojska Polskiego”
Piłsudskiemu zależało na tym, żeby rozpocząć działania wojenne, symbolicznie chociażby, jeszcze przed formalnym wypowiedzeniem wojny austriacko-rosyjskiej. Dlatego wysłał pierwszy patrol strzelecki („kawaleryjski”) do Królestwa już w dniu 3 sierpnia o 2 nad ranem. Nazwa Królestwo Polskie była w tym czasie powszechnie używana, zamiennie z nazwą Kongresówka, toteż trudno nazywać je „byłym”. Królestwo nie jest też bynajmniej równoznaczne z zaborem rosyjskim, który był o wiele większy i obejmował przede wszystkim polskie kraje zabrane. Na koniec ostatnia nieścisłość w tym jednym zdaniu. Kadrówka nie mogła wkroczyć do Królestwa 6 sierpnia „jako Legiony Polskie”, bo te powstały oficjalnie dopiero 27 sierpnia, kiedy wyszedł rozkaz austriackiej Naczelnej Komendy Armii o ich tworzeniu (za najwcześniejszą datę można przyjąć co najwyżej 16 sierpnia, kiedy zawiązał się pro-austriacki NKN).
Nazywanie batalionu kadrowego „grupą” zdaje się podważać jego wojskowy charakter i pomniejszać znaczenie. Tymczasem były to najlepiej wyszkolone oddziały strzeleckie, o morale o wiele wyższym od przeciętnych oddziałów armii austro-węgierskiej. W dniu 12 sierpnia weszło do Kielc rzeczywiście tylko około 400 żołnierzy batalionu kadrowego, kawaleria „Beliny”, zwiadowcy i drużyna harcerzy warszawskich, ale w następnych dniach ich liczba wzrosła do sześciu batalionów (ok. 2 500 żołnierzy), ponieważ z Krakowa wymaszerowywały ciągle następne kompanie i bataliony. Co do „popłochu” – wiadomo tylko, że wejście wojska polskiego powodowało w pierwszej chwili raczej strach miejscowej ludności i przede wszystkim biskupa kieleckiego Łozińskiego (Pamiętnik legionisty W. Solka). Ludzie witali polskie wojsko przychylnie, ale bali się powrotu Moskali, dlatego nie angażowali się z masowym poparciem powstania. Tym niemniej w samych Kielcach już 9 września sformowano z ochotników batalion piechoty. Zgłosiło się kilkuset ludzi, na czele z orkiestrą strażacką w pełnym składzie, która stała się potem orkiestrą I Brygady i przyniosła jej melodię „Pierwszej Brygady”. Cyfry świadczą, że entuzjazm Kielc dla powstania był, proporcjonalnie do liczby ludności, niewiele mniejszy niż samego Krakowa. Może więc było tak, że działania Piłsudskiego powodowały popłoch jednych, entuzjazm drugich. Wyrażenie „kilkusetosobowa grupa” w przytoczonym akapicie można rozumieć jako odnoszące się do całych Legionów. Doprawdy czytelnicy Gazety Polskiej mają większą wiedzę historyczną i zasługują na nieco więcej szacunku. Stan Legionów wynosił około 20 tysięcy żołnierzy. Nie chodzi zresztą o ich liczebność, tylko o szacunek dla prawdy historycznej i dla ludzi, którzy przelali krew za Polskę. Piłsudski sam wstrzymał werbunek do Legionów już w listopadzie roku 1915, kiedy ich dalszy rozwój nie służył sprawie Polski.
Miejmy nadzieję, że następne, bardziej szczegółowe opracowania w Biuletynie skupią się na rzeczywistej walce zbrojnej o niepodległość.
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz