Jan Piwnik Ponury, odbicie więźniów, żołnierzy AK, przetrzymywanych w pińskim więzieniu przez Gestapo.
Brama więzienia w Pińsku
Kapitan, doktor medycyny, Alfred Paczkowski „Wania”, dowódca III odcinka Wachlarza, komandos cichociemny
Marian Czarnecki ps. “Ryś”,
Piotr Downar ps. “Azor”, strzelec
Porucznik Mieczysław Eckhardt ps. “Bocian” komandos, cichociemny
Punktualnie 3 minuty przed godziną 17.00 zza rogu małej uliczki wyjeżdża na Brzeską osobowy opel w barwach feldgrau i (założonym przed chwilą) numerem rejestracyjnym ze złowieszczymi literkami „POL" (Polizei). Kierowca, „Motor", sprawnie prowadzi wóz, bacznie uważając, by nie potrącić któregoś z żołnierzy lub jego panienki, spieszących do kina. Tuż przed więzienną bramą samochód skręca na podjazd i zatrzymuje się, maską prawie dotykając potężnych wrót. Słychać szczęk judasza i błyska w nim oko wartownika. „Ponury" z ulgą dostrzega po obu stronach wrót wciśniętych w cień „Wronę" i „Płomienia".
Oficer w mundurze SS (w cywilu autentyczny Żyd Zygmunt Sulima) uchyla drzwiczki wozu i przekrzykując warkot silnika pyta:
- Herr Chef Zoellner ist da ?
- Jawohl - odkrzykuje strażnik zza bramy.
- Aufmachen.
Skutek jest natychmiastowy - chwilę chroboczą klucze i ciężkie wrota uchylają się. Opel wtacza się na wąskie podwórko, a za nim przemykają dwaj żołnierze podziemia w pelerynach kryjących steny. Wartownik jeszcze ich nie widzi, bo całą jego uwagę pochłonął samochód. Z wozu tymczasem wysiada rzekomy oficer SS, „Ponury" w lisiej czapie i „Motor" w nieodłącznej cyklistówce. Widok dziwnie ubranych cywilów wyraźnie niepokoi wartownika, tym bardziej że „Motor" poleca mu po rosyjsku:
- Idi ko wtorym worotam i skażi, cztoby oni ich otkryli !
- Nie choczu ! - odpowiada buntowniczo wartownik, sięgając po karabin.
„Motor" ma już w ręku pistolet. Strzał z kolta jest cichy i celny. Strażnik bez słowa osuwa się w śnieg, a „Płomień" i „Wrona" wpadają na wartownię i już bez przeszkód rozbrajają siedzących tam wartowników.
W tym samym czasie półtora kilometra od więzieniu w studzience telekomunikacyjnej obok centrali telefonicznej „Drucik" wybuchem granatu rozwalił to misterne urządzenie, paraliżując łączność kablową w całym okręgu na ładnych parę tygodni.
Ale wróćmy na podwórzec więzienny. Cichy i skuteczny strzał „Motora" uczynił tyle samo dobrego, ile złego. Bo plan przewidywał, że - sterroryzowany, a nie zabity - wartownik wraz z esesmanem zostanie podprowadzony pod drugą bramę i tam także zażąda jej otwarcia. Ale teraz trup nie może tego zrobić, więc co dalej czynić ? „Ponury" się nie namyśla, wsiadają szybko do wozu i jadą pod drugą bramę. Tu sytuacja się powtarza i czapka esesmańska robi swoje. Gdy wreszcie sforsują bramę i popędzą do trzecich wrót, za sobą usłyszą ciche strzały w budynku administracyjnym i wyraźne zaniepokojenie wśród strażników strzegących trzeciej przeszkody.
Tymczasem grupy: druga (dowodzona przez por. „Czarkę") i trzecia (pod rozkazami por. „Kawy") także punktualnie o godzinie 17.00 sforsowały od ulicy Cegielnianej pięciometrowy płot więzienny za pomocą drabinek sznurowych i zaatakowały budynek więzienny. „Czarka" część kancelaryjną, „Kawa" pomieszczenia mieszkalne komendanta Hellingera i jego zastępcy Zoellnera. „Czarkowcy" pospiesznie sprawdzają pomieszczenia biurowe, a następnie długimi tykami zrywają wszystkie przewody prowadzące z tego budynku. Nagle z drugiej jego części z mieszkań Niemców słychać najpierw pojedynczy strzał, a następnie długą, terkocącą serię ze stena.
Grupa „Kawy" nie spodziewała się aż takiej sprawności Zoellnera. Zostawili „Dyma" na straży przy drzwiach na parterze, a por. „Kawa" ze stenem i „Kmicic" oraz „Ryks" z pistoletami zaczęli się skradać na pierwsze piętro. Usłyszeli rozmowę prowadzoną półgłosem w jednym z pokoi, więc wtargnęli do niego i sterroryzowawszy Niemców zażądali kluczy do cel. Zoellner pokazał na szafkę w rogu pokoju i na polecenie Polaków ruszył w tamtym kierunku. Za nim szli: „Ryks" i „Kawa". Naraz Zoellner błyskawicznie się odwrócił, wytrącił broń z ręki „Ryksa", odepchnął go na „Kawę", wyrwał z kabury swoje parabellum i strzelił do „Ryksa". Gdy ten osunął się na ziemię z rozwaloną dłonią, Niemiec szukał lufą „Kawy". Ten jednak był szybszy i władował Niemcowi pół magazynka z automatu w żołądek. Zanim ochłonęli, usłyszeli jeden cichy strzał z sąsiedniego pokoju. To „Kmicic" z kolta zlikwidował Hellingera, biegnącego do stojaka z karabinami.
Ten etap mieli już za sobą. Choć z przygodami, zmieścili się w harmonogramie czasowym. Teraz jak najszybciej na obserwatora. Wieżyczka ta, to osiem metrów wywyższenia, obsadzona będzie strażnikami dopiero za godzinę. Wbiegli więc po stopniach, ale z drugiej strony nie było stopni, tylko ośmiometrowa otchłań. Lecz się do tego przygotowali. Plecak „Kmicica" krył dziesięciometrowej długości sznur z węzłami. Pozwalał on w ciągu minuty zjechać na dół. Dotarli na trzeci, ostatni dziedziniec. Ze zdumieniem zobaczyli, że trzecie, ostatnie wrota, które ominęli, są nadal zamknięte i po jednej ich stronie stoi trzech strażników z bronią gotową do strzału, a po drugiej opel oraz jego załoga z „Ponurym" i esesmanem na czele. Ostra komenda „Kawy" zza pleców strażników spowodowała potulne złożenie broni i otwarcie trzecich wrót.
Godzina 17.15. Droga do cel stoi otworem. Pobiegli więc do wcześniej rozpoznanego budynku więziennego.
Otworzyli obite żelazem drzwi i zawołali w dudniących echem korytarzach:
- Kapitan „Wania" ! Porucznik „Bocian" ! Porucznik „Ryś ! Strzelec „Azor" !
Odpowiedziało im wściekłe wycie i łomot w drzwi ze wszystkich cel. A czas płynął. Wyrwał więc „Ponury" kolta zza pasa i kropnął trzy razy w sufit. W korytarzu wypełnionym wapienną mąką z sufitu zapadła śmiertelna cisza.
- Ciszej, do jasnej cholery ! Wypuścimy was wszystkich, ale w kolejności. Najpierw wywołani.
I znów padły te same nazwiska, ale już zrozumiałe w ciszy. Słychać zgłaszane numery cel. Biegną więc do nich chłopcy, szczękając kluczami. Po chwili zobaczyli słaniającego się „Wanię" między „Ponurym" i „MSZ-etem", następnie „Rysia" i wreszcie małego, wychudłego „Azora". Rozglądali się niecierpliwie za „Bocianem", ale „Azor" w drodze do samochodu powiedział do „Ponurego:
- Proszę pana, on nam zginął z oczu już pierwszego dnia w Dawidgródku. Chyba go zatłukli w śledztwie.
Punktualnie o godzinie 17.25 samochód z „Wanią" wyjechał z więziennego podwórca i wziął kurs na Warszawę. Za nim, w określonych odstępach czasu, ewakuowali się inni.
„Ponury" jechał w ostatnim wozie i co chwila polecał zatrzymać samochód i rozrzucić na szosę kolczatki. To powstrzyma pościg. W pewnej chwili, zwrócił się do prowadzącego wóz „Montera" i powiedział:
- Edek, pułkownik „Waligóra" polecił po akcji spalić wozy i przedzierać się pieszo do Warszawy. Co ty na to ?
- Panie poruczniku, ja mam odciski i cholernie nie lubię chodzić pieszo - padła odpowiedź szofera.
- Podzielam twoje zdanie. Jedziemy więc dalej.
Ale nie ujechali daleko. Czterdzieści kilometrów za Pińskiem, w nikłym świetle reflektorów dostrzegli samochód z „Wanią" w rowie, a na szosie rozpaczliwie machającego „MSZ-ta":
- Panie poruczniku... - dyszał ciężko - będziecie musieli zabrać kapitana ze sobą, bo wpadliśmy na kolczatki. A przecież był rozkaz nie sypać w tym tygodniu.
Wzięli więc zmarzniętego, lecz wesołego „Wanię" i pojechali dalej. Ale tylko następne trzydzieści km, gdzie stał na rozwidleniu dróg wielki chevrolet z „Duglasem", wyładowany z czubem arkuszami dykty, pod którymi była sprytnie ukryta jama, a w niej ciepłe koce, poduszki, termosy z gorącą kawą oraz mnóstwo kanapek z wędliną. Znaleźli tam także butelkę przedniego koniaku. Zmieścili się w tej „gawrze" wszyscy trzej: „Wania", „Ryś" i „Azor".
Spokojny dojazd do Warszawy zakłóciły jeszcze dwie kontrole, ale o tym odbici oficerowie nawet nie wiedzieli. Spali i chrapali tak mocno, że „Duglas" musiał podgazowywać silnik, aby zagłuszyć dźwięki, jakie wydawały wielkie tafle dykty.
Historia odbicia kpt. „Wani" i towarzyszy nie byłaby pełna, gdybyśmy tu nie dodali dwóch informacji.
Cztery dni po niej - 22 I 1943 roku - Niemcy rozstrzelali w Janowie Poleskim, miejscowości oddalonej o trzydzieści km od Pińska, trzydziestu zakładników polskich, składających się z najgodniejszych Polaków - mieszkańców tego miasta. Był to odwet za śmierć Hellingera i ZoeIInera.
W dniu 13 lutego lutego w mieszkaniu Pani aliny Chądzyńskiej przy ulicy Rakowieckiej 59a m. 6 w Warszawie, generał Stefan Rowecki „Grot" wręczył najwyższe polskie odznaczenia bojowe.
Porucznik Jan Piwnik "Ponury" oraz porucznik Jan Rogowski„Czarka”,zostali udekorowani Orderem Wojennym Wirtuti Militari. Pozostali uczestnicy akcji Krzyżami Walecznych. „Antoni - Mały" oraz „MSZ zostali podniesieni do stopna podporucznika
Literatura:
Kacper Śledziński, Cichociemni. Elita polskiej dywersji, Kraków 2012.
Częśc fotografii ze zbiorów Pana Mariusza Baran-Barańskiego, dziekuję
- Michał St. de Zieleśkiewicz - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
10 komentarzy
1. Szanowny Panie Michale
Cześć i chwała Bohaterom !
Oni wiedzieli, co to prawdziwa solidarność i wierność przysiędze.
71 lat temu, oddział AK dowodzony przez por. Jana Piwnika przeprowadził brawurową akcję rozbicia niemieckiego więzienia w Pińsku, skąd uwolnił m.in. cichociemnego - Alfreda Paczkowskiego "Wanię".
Jan Piwnik "Ponury" - Legenda Armii Krajowej.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. IPN TV pogrzeb Jana Piwnika ps. Ponury
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Uważam Rze dla idiotów
niemieckim oficerem w środku".
Krajowej
Orderem Odrodzenia Polski
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
4. Do Pani Maryli
Szanowna Pani Marylo,
Pięknie dziękuję.
Bratanica to się nie popisała.
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
5. Szanowny Panie Michale
ten "inteligentny inaczej" nawet nie podpisał się nazwiskiem, tylko inicjałami
p.z.
W środku jeszcze :
"Czy akcja była tego warta? Autor biografii „Ponurego” Wojciech
Königsberg uważa, że tak. Dyskusja na ten temat jest jednak otwarta. "
http://www.uwazamrze.pl/artykul/804957.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. Do Pani Maryli,
Szanowna Pani Marylo,
By Polska mogła istnieć wielu musiało położyć głowę na ołtarzu Ojczyzny.
Nasi przodkowie nigdy nie mieli dylematów czy stawać w obronie Ojczyzny.
Do udziału w Powstaniach Narodowych nikt nikogo nie zmuszał.
Moim zdaniem, My Polacy takich nauczycieli, mentorów jak Wojciech Königsberg nie potrzebujemy.
Propozycja dyskusji kierowana przez Uważąm Rze, to to samo co proponuje Sikorski wyzbycie się tożsamości na rzecz Niemiec
Moim zdaniem Wojciech Königsberg, wychował się w szkole michników i baumanów.
Ja go kiedyś dorwę, na fejsie nie chcę wszczynać awantur.
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
7. Szanowny Panie Michale
Antoniego Hedę "Szarego" miałem jeszcze honor poznać jako pułkownika (później awansowany na stopien generała brygady). Był przekonany, że zadekretowane przemiany ustrojowe w Polsce nie zostały przeprowadzone do końca, chciał założyć partie polityczną. W imieniu Jana Piwnika "Ponurego" przeklął jego bratanicę - sędzię i ministra sprawiedliwości w rządzie SLD Barbarę Piwnik, wsławiła się wyjatkowo krótką pamięcią zeznajac przed komisja sledczą.
Z uszanowaniem - pozdrawiam
W czasie odwiedzenia Nowego Miasta Lubawskiego Pan Prezydent wygłosił znamienne przemówienie. Dotyczyło
8. Pan Janusz 40
Szanowny Panie Januszu,
To zaszczyt dla Blogmedia, że jest wśród nas Pan, który znał Pana Generała Antoniego Hedę.
Barbara Piwnik, szybko robiła karierę. Ona chyba pracowała w komunistycznym ministerstwie sprawiedliwości.
Jakie miała zasługi ? Brzydka jak noc !
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
9. 16 czerwca minęła 72 rocznica
16 czerwca minęła 72 rocznica bohaterskiej śmierci płk. Jana Piwnika
Ponurego, jednego z najsłynniejszych cichociemnych, spadochroniarzy
Armii Krajowej, legendarnego dowódcy partyzanckiego z Gór
Świętokrzyskich i Nowogródczyzny. Cześć I Chwała Bohaterom!
Wąchock
Wykus
Janowice
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
10. J. Kasprzyk: Wykus – tu
J. Kasprzyk: Wykus – tu zawsze biło serce wolnej Polski
Tu
zawsze biło serce wolnej Polski, w tych lasach zawsze byliśmy wolni –
mówił w sobotę na polanie Wykusowej koło Wąchocka (Świętokrzyskie) szef
Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk.
W sobotę, w drugim dniu obchodów przypadających w 75. rocznicę
śmierci Jana Piwnika, w Starachowicach odsłonięto rzeźby poświęcone dwóm
żołnierzom Zgrupowań Partyzanckich Armii Krajowej „Ponury” – Marianowi
Świderskiemu ps. „Dzik” oraz Edmundowi Rachtanowi ps. „Kaktus”. Dalsza
część uroczystości odbyła się na polanie na Wykusie w lasach
siekierzyńskich, gdzie znajdowała się baza partyzantów „Ponurego”. Jest
tam kapliczka Matki Boskiej Bolesnej oraz grób następcy „Ponurego”, mjr.
Eugeniusza Kaszyckiego „Nurta”.
Przemawiając do zebranych Jan Kasprzyk podkreślił, że „tu na tej
polanie na Wykusie zawsze biło serce wolnej Polski”. Przypomniał o
stacjonujących na tych terenach podczas powstania styczniowego
żołnierzach gen. Mariana Langiewicza.
Podczas uroczystości odczytano list, jaki skierował do zebranych minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak.
Na polanie Wykusowej odprawiono polową Mszę św. w intencji
pochowanego 25 lat temu na Wykusie mjr „Nurta” i jego żołnierzy. Po
nabożeństwie odbył się apel poległych, a najbardziej zasłużeni
świętokrzyscy policjanci otrzymali odznaki Zasługi im. Jana Piwnika
„Ponurego”. Szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych
odznaczył jedną osobę medalem “Pro bono Poloniae”, a 15 innych oraz trzy
instytucje medalem „Pro Patria”. Medale przyznane przez Światowy
Związek Żołnierzy Armii Krajowej otrzymali m.in. wojewoda świętokrzyski
Agata Wojtyszek, marszałek województwa świętokrzyskiego Andrzej
Bętkowski i komendant główny policji Jarosław Szymczyk.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl