Zniecheceni do udzialu w wyborach.
Polacy niezbyt maja ochote brac udzial w wyborach parlamentarnych. Nie watpie, ze za to chetnie sobie popolitykuja. To tez cos,ale nie to samo przeciez.
W wielu innych krajach normalni ludzie po prostu preferuja normalne uczestnictwo. Nie mowie o krajach, takich jak Belgia, gdzie glosowanie jest obowiazkowe. w szeregu innych frekwencja wynosi ponad 90% uprawnionych do glosowania: Malta,Chile, Austria, czy Wlochy. A do tego cala pula krajow,gdzie zwyklo glosowac ponad 80%. I nastepna, gdzie frekwencja przekraczac zwykla 70%. Takze kolejny zastep, to kraje o frekwencji ponad 60%. W Polsce, w wyborach do sejmu w 2011 r. wzielo udzial 48.92% uprawnionych do glosowania. W roku 2007 - 53.88%, a w 2005 r. - 50.99%. W liczbach bezwzglednych mamy do czynienia z liczba 15 mln. Jeszcze inaczej, co drugi spotkany na ulicy elegant, czy strojnisia, ma dokladnie w doopie swoj obywatelski obowiazek. Najczesciej nawet nie wiedza, ze takie cos, jak obywatelski obowiazek, istnieje.
To zjawisko frekwencji wyborczej w wydaniu polskim tlumacza takimi czynnikami jak: wyksztalcenie,wiek, czestotliwosc praktyk religijnych czy plec.No dobrze, ale ludzie mniej wyksztalceni, mlodzi,ateisci i kobiety, sa wszedzie, nie tylko w Polsce.
Moze tlumaczyc zaszlosciami komunistycznymi? No nie, ludzie z innych dawnych Demoludow sa bardziej od Polakow aktywni. W czym sek? To jest pytanie!
Na swiecie zgromadzono przez lata obszerna literature na temat czynnikow wplywajacych na frekwencje wyborcza. Wsrod nich na czolo wybija sie zmienna statusu spoleczno-ekonomicznego (socioeconomic). Z wielu roznych mozliwosci wybralem, powodowany pewnymi dobrymi przyczynami, publikacje Avishai Afriat i Momi Dahan zatytulowana: "Socioeconomic bias in voting for the Knesset" opublikowana w (za przeproszeniem) Israel Economic Review (Vol.8,No.1 (2010),1-20). Autorzy potwierdzaja bardzo dobrze udokumentowana teze, ze istnieje silna korelacja pomiedzy klasa spoleczna i i partycypacja polityczna. NA CALYM SWIECIE. LUDZIE LEPIEJ WYKSZTALCENI I BOGATSI CZESCIEJ UCZESTNICZA W WYBORACH NIZ LUDZIE BIEDNIEJSI I O NIZSZYM POZIOMIE WYKSZTALCENIA.
Kontekst byl taki, ze Izrael, po niespodziewanym powstaniu jako panstwo, cieszyl sie bardzo wysoka frekwencja wyborcza. Jednakowoz, w okresie pomiedzy 1996 r. i 2006 r. nastapil gwaltowny spadek aktywnosci wyborczej Izraelczykow. 17 Knesset wybieralo 20% mniej wyborcow niz 14 Knesset. I zabrzmial dzwonek ostrzegawczy, ze cos jest nie tak z demokracja oparta na wyborach.
Badacze nie dysponowali danymi na poziomie indywidualnym, wiec posluzyli sie liczbami opisujacymi spolecznosci lokalne.Jak sie okazalo,w tych okregach wyborczych, gdzie wzrost gospodarczy byl mniejszy niz w innych,spadek frekwencji wyborczej byl wiekszy.
Z publikacji jak mrowkow, wybralem jako druga, ze wzgledu na bliskosc nazwisk (pol mojego) F.Solt (2010) - "Does Economic Inequality...". W wyniku badan okazalo sie, ze w 144 wyborach na stanowisko gubernatora w USA obywatele stanow o wiekszej rozpietosci (nierownosci) dochodow rzadziej glosuja niz w tych stanach, gdzie rozpietosci sa mniejsze.
Potwierdzone zostalo zjawisko BLEDNEGO KOLA. Ludzie mniej wyksztalceni i biedniejsi,w rosnacej przepasci pomiedzy bogatymi i biednymi widza niezbity dowod na to, ze nie maja wplywu na to co sie dzieje w kraju. Czuja sie bezsilni.Sa przekonani, ze ich glos sie nie liczy. Malo warci, bronia sie biernoscia. Tym samym pogarszaja swoja sytuacje, ktora byla wszak powodem nieaktywnosci.
Z kolei, politycy, widzac niskie zaangazowanie polityczne biednych i mniej wyksztalconych, nie widza powodow, by sie angazowac po ich stronie. Chyba, ze jakies wzgledy ideologiczne, a nie pragmatyczne nimi kieruja.
PS Ta inna polowa elektoratu czeka na jakiegos demagoga (nazwaja ich populistami) ktory siegnie do srodkow emocjonalnych,obieca im gruszki na wierzbie i pojda jak szczury za klarnetem.
- Tymczasowy - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
5 komentarzy
1. Tymczasowy
"Potwierdzone zostalo zjawisko BLEDNEGO KOLA. Ludzie mniej wyksztalceni i biedniejsi,w rosnacej przepasci pomiedzy bogatymi i biednymi widza niezbity dowod na to, ze nie maja wplywu na to co sie dzieje w kraju. Czuja sie bezsilni.Sa przekonani, ze ich glos sie nie liczy. Malo warci, bronia sie biernoscia."
U nas dochodzą "toksyczne elity" jak je nazwała dr Barbara Fedyszak-Radziejowska.
Toksyczne elity z Czerskiej i Wiertniczej wmawiające ludziom, że są nic nie warci, że są faszystami, mordercami, ukradli Ryfce pierzynę a ich Ojcowie byli bandytami, nie Zołnierzami.
Lata propagandy w PRL-u nie zrobiły tyle złego, co propaganda III RP.
Dzisiaj policja żąda prawa do "prewencyjnych zatrzymań" z okazji 11 listopada i nie tylko. Już zatrzymująprewencyjnie, tylko boją się adwokatów, więc chcą miec to na pismie.
Zatrzymali 1 sierpnia w Częstochowie kilku chłopaków z transparentem "Bóg, honor, OJCZYZNA", w WAŁBRZYCHU ZATRZYMALI TRZECH CHŁOPAKÓW Z TRANSPARENTEM Z PRZEKRESLONYM SIERPENM I MŁOTEM jako "mowa nienawiści".
Powołali już łowców antysemitów i anty pangejów, mają już narzędzia, teraz chcą miec jeszcze podkładke prawną.
I jak tu iśc głosować na polityków, którzy w sejmie przegłosują wszystko, aby swojego suwerena Naród, upodlić i okraść?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Tak to rzeczywiście wygląda,
Ale powodem tego jest niesprawiedliwy system prawny, który pozwala sie jednym bogacić kosztem drugich. Najczęściej polega to na tym, że sfera budżetowa dostaje zbyt dużą swobodę w wyborze celów, które realizuje za publiczne pieniądze. Bo jeżeli sfera budżetowa ma swobodę określania swoich wydatków, zawsze jej przedstawiciele będą promować projekty przynoszące im jak największe korzyści finansowe lub emocjonalne ( np, dumę z osiągnięcia czegoś) albo zmniejszające ich wysiłek. Oznacza to, że że efekty z pracy innych są przelewane do kieszeni sfery budżetowej, więc nie ma ich w kieszeni tych, którzy rzeczywiście wypracowują narodowy narodowy. To po pewnym czasie stwarza im sytuację, że nie mają oni żadnego pola manewru, że nie mogą nic przedsięwziąć dla poprawy swego losu, bo nie mają na to pieniędzy, a to powoduje wyobcowanie z systemu społecznego, powoduje poczucie zniewolenia system społecznym i w rezultacie niechęć do jego podtrzymywania choćby uczestnictwem w wyborach.
Oczywiście jest to najprostsza droga do utraty przez taki naród suwerenności, bo nie ma kto jej bronić ale wszelkie pomysły ograniczenia swobód sfery budżetowej spotykają się z oporem uzasadnianym rzekomymi prawami obywatelskimi, zasadami demokracji i prawem do wolności.
Czyli, jeśli chce się aktywnego społeczeństwa to trzeba ograniczyć działanie sfery budżetowej tylko działań w interesie powszechnym najlepiej przez całkowity zakaz podejmowania działań na czyjąkolwiek szkodę. U nas natomiast mówi się, że musi być trochę gorzej by później mogło być lepiej ale czy tym, który teraz jest gorzej ? Nad tym nikt sie nie zastanawia.
uparty
3. Uparty
Trafiony-zatopiony. W Kanadzie sa dwa swiaty. Jeden, tych z budzetowki, nazywanych pracownikami administracji panstwowej. Kiedys zarabiali mniej, ale byli uzbrojeni zwiazkami zawodowymi i mieli przerozne, zawsze rosnace swiadczenia, wlacznie z emerytalnymi. Sektor prywatny zarabial wiecej, ale tzw. zabezpieczenie spoleczne bylo nizsze. Od paru dekad, "panstwowi" zarabiaja wiecej i maja swiadczenia niebotyczne. Oni "klada" budzet. Beda sie bronic, choc trzeba bedzie pociac ich emerytury itd.
4. Tymczasowy
Jadwiga Staniszkis
Podwójna peryferyjność Polski
Zarówno stan gospodarki, jak i stan państwa coraz silniej wskazuje na zależny charakter naszego rozwoju. Problem ten jest wzmagany przez brak kluczowych dla krajów centralnych doświadczeń w sferze kultury.
http://www.nowakonfederacja.pl/podwojna-peryferyjnosc-polski/
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. jest taki gen
zwany potocznie "bo,oni nam muszą"!. No skoro wzięli władzę to jak "Tata" i "Mama" muszą!. Tak do końca nie jest prawdą że Polacy nie chcą - "strachy na Lachy". Frekwencja w głosowaniach do!,na wsi jest większa niż w mieście,wciąż ufają Bogu,bo z Jego łaski żyją.
Niektórym "słoma z butów wyłazi",bo za łatwym chlebem do miasta wyjechali,licząc na (swoim sposobem zdobyty tytuł naukowy "papierek"). Kończą "żywot słodki - idiotki" w handlu lub gastronomii.Jednak ja chłopak "z miasta" patrzę z nadzieją na wieś,w końcu upór chłopa pokona nie jeden ustrój serwowany przez "władzę". Jestem o tym głęboko przekonany,moja żona pochodzi z małej wioski,nie patrzy mi przez ramię.Zmam ją (i jej upór już przez prawie 40 lat) efekt uporu "wiejskiego genu" wiele zmieni na Polskiej Ziemi,choć my "miastowe"chamy tego,pewnie nie doczekamy.
z pozdrowieniami
TW "petrus"
dzięki za notkę :*