Geneza "Burzy" (1)
godziemba, pon., 25/11/2013 - 07:26
W końcu października 1943 roku władze Polski na uchodźctwie opracowały Instrukcję dla Kraju, na wypadek wkroczenia wojsk sowieckich na terytorium RP.
Pomimo porzucenia na jesieni 1941 roku przez brytyjski Sztab Imperialny koncepcji wsparcia dla narodowych zrywów powstańczych, rząd RP na Uchodźctwie nadal opracowywał plany powstania powszechnego. Próba uzyskania poparcia Waszyngtona dla polskiego powstania, podjęta w lipcu 1943 roku zakończyła niepowodzeniem.
Po utracie przez Wehrmacht po bitwie na Łuku Kurskim inicjatywy strategicznej na froncie wschodnim oraz nieuchronnego wkroczenia armii sowieckiej na ziemie RP, polskie władze jesienią stanęły przed koniecznością podjęcia zasadniczych decyzji.
W dniu 1 października 1943 roku u prezydenta Władysława Raczkiewicza odbyła się narada z udziałem premiera Stanisława Mikołajczyka, Naczelnego Wodza gen. Kazimierza Sosnkowskiego, ministra obrony narodowej gen. Mariana Kukiela oraz szefa MSZ Edwarda Raczyńskiego, w trakcie której omówiono problemy związane z perspektywą wkroczenia wojsk sowieckich na ziemie polskie. Naczelny Wódz wskazał na znaczną przewagę liczebną Armii Czerwonej na wschodnim froncie, choć nie przewidywał nagłego załamania się Wehrmachtu. Stwierdził jednak, iż pragnie uzyskać od rządu dyrektywy w celu wydania odpowiednich rozkazów Armii Krajowej na wypadek wkroczenia sił sowieckich na terytorium RP. Premier wyraził opinię, że w przypadku gdyby sojusznicy nie chcieli wspierać materiałowo Armii Krajowej i odmówili choćby symbolicznego zabezpieczenia granic Polski, to powstanie powszechne byłoby bezcelowe. Generał Sosnkowski jednoznacznie wskazał, iż Brytyjczycy uchylają się od wszelkich rozmów na temat uzbrojenia i wspierania AK.
Jakkolwiek spotkanie u prezydenta było jedynie swobodną wymianą poglądów, to dało początek dalszym rozmowom na ten temat. W trzy dni później Naczelny Wódz został zaproszony na posiedzenie rządu, w trakcie którego przedstawił przedstawiwszy sytuację wojenną na froncie wschodnim oraz uzależnił ewentualne rozpoczęcie powstania powszechnego od daleko idącej pomocy aliantów zachodnich, zarówno w postaci dostaw sprzętu, jak i wsparcia lotniczego. Dobitnie podkreślił, iż „postawa armii w kraju wobec ewentualnego wkroczenia wojsk sowieckich wymaga decyzji Rządu”, zaznaczył jednak, że uważa „samorzutną samoobronę – w razie nieuzyskania rękojmi bezpieczeństwa od mocarstw sprzymierzonych – za nieuniknioną”.
Chociaż na wspomnianych posiedzeniu Rady Ministrów nie zapadły żadne decyzje, na kolejnym posiedzeniu rządu w dniu 12 października Mikołajczyk zaatakował nieobecnego gen. Sosnkowskiego, iż „nie dał żadnego konkretnego wniosku w sprawie użycia Armii Krajowej i nie zajął żadnego stanowiska w sprawach powstania przeciw Niemcom”. Dążąc do zdyskredytowania znienawidzonego przez siebie Naczelnego Wodza, Mikołajczyk zapomniał, iż decyzja taka miała niewątpliwie charakter polityczny i winna zostać podjęta przez kierowany przez niego rząd. Zgodnie z dekretem prezydenta z 27 maja 1942 kontrola nad prowadzeniem wojny należała do rządu, który określał cele i sposób prowadzenia. Rząd posiadał też prawo wyłączenia części sił zbrojnych spod dowództwa i dyspozycji Naczelnego Wodza. Od tej chwili Naczelnemu Wodzowi przysługiwało jedynie prawo stawiania rządowi wniosków i dezyderatów w sprawach dotyczących prowadzenia wojny.
W liście do Komendanta Głównego AK gen. Bora-Komorowskiego Naczelny Wódz informując go o rozpoczęciu wspólnych z rządem narad wskazał, iż ”Rząd domaga się ode mnie gotowych planów wojskowych dla Kraju. (...) Planu podać nie mogę, dopóki nie usłyszę decyzji politycznych Rządu”. Wedle niego winny one przynieść wyjaśnienie, czy Związek Sowiecki ma być po wkroczeniu na ziemie polskie traktowany jako sojusznik czy wróg. Ze swej strony wskazywał, iż Rosja mogłaby uzyskać rangę sprzymierzeńca jedynie po spełnieniu ściśle określonych następujących warunków: „Rosja zobowiązuje się restytuować granice z 1939 r. Alianci zobowiązanie to zaopatrują w swoje gwarancje. Na ogarniętych działaniami wojennymi terytoriach Polski zjawią się międzyalianckie komisje mieszane oraz alianckie oddziały wojskowe. Administrację na obszarach zajętych sprawują przedstawiciele Rządu Polskiego. Formacje Berlinga zostają rozwiązane, względnie podporządkowane dowództwu polskiemu”.
Jakkolwiek gen Sosnkowski był świadomy, iż warunków tych Stalin nigdy nie zaakceptuje, jednak je formułował, aby uniemożliwić wszelkie daremne ustępstwa. „Nie trafia mi do przekonania (...) argument — pisał — że należy jak najprędzej nawiązać stosunki dyplomatyczne z Rosją bez żadnych politycznych i wojskowych warunków, albowiem jeśli tego nie zrobimy, to Rosja utworzy własny Rząd Polski, co będzie dla sprawy naszej bardzo niebezpieczne."
Z wypowiedzi Naczelnego Wodza jasno wynikało, iż był on zwolennikiem doktryny dwóch wrogów, na której opierał wszystkie swoje wskazówki, przewidywania i plany. Nic więc dziwnego, iż uważał bezwarunkową, czysto militarną współpracę pomiędzy AK i Armią Czerwoną w uwalnianiu kraju od Niemców za nie do przyjęcia.
W trakcie rozmowy z płk. Leonem Mitkiewiczem gen. Sosnkowski słusznie zauważył, iż rząd sowiecki nie zgodzi się na nawiązanie stosunków dyplomatycznym z żadnym polskim rządem, który nie zaakceptuje sowieckich żądań terytorialnych, gdyż „Rosja Sowiecka to krokodyl żarłoczny, którego zamierza się nakarmić cudzymi ochłapami, ale który i tak połknie i pożre nie przetrawiając wszystko co tylko dosięgnie”.
Ostatecznie 18 października 1943 roku Naczelny Wódz otrzymał rządowy projekt „Instrukcji dla Kraju”, zawierający przewidywane scenariusze różnych możliwych działań AK w przypadku wkroczenia wojsk sowieckich do Polski. W odpowiedzi gen. Sosnkowski wskazał, iż powstanie powszechne w Polsce mogłoby zakończyć się powodzeniem jedynie w warunkach rozkładu moralnego Wehrmachtu, uzyskania przez AK odpowiedniego wsparcia materiałowego i lotniczego oraz skutecznej pomocy oddziałów alianckich z zewnątrz. W przeciwnym razie „z punktu widzenia wojskowego „generalne powstanie” nie ma żadnych szans. Działania zbrojne w Polsce mogłyby mieć wówczas za cel: a) samoobronę, jako akt rozpaczy przeciwko wyniszczeniu ludności, b) bardzo ważne względy polityczne, jednak pod groźbą eksterminacji narodu”.
Analizując wszelkie możliwe warianty rozwoju sytuacji na froncie wschodnim, dochodził do wniosku, iż warunkiem wybuchu powstania powszechnego musi być zbliżenie się na szerokim froncie alianckich armii inwazyjnych do Polski. Bez tego Wehrmacht będzie się cofał planowo, a „cały teren Polski będzie zawalony wojskami niemieckimi, a wynik powstania będzie rzeczywiście tylko „rozpaczliwym uderzeniem”. W konkluzji swojego stanowiska podkreślał, iż „rozpaczliwe akty są w życiu narodów niekiedy nieuniknione ze względu na zbiorowe uczucia społeczeństwa, na symbolikę polityczną tych aktów i ich znaczenie moralne dla potomnych. Jestem jednak przekonany, iż Rząd zechce dobrze rozważyć symbolikę i znaczenie aktu rozpaczy, dokonanego w warunkach, które wbrew naszym intencjom mogłyby siłą rzeczy ułatwić, przy naszej niejako pomocy, realizację interesów drugiego okupanta. Okupantem zaś nie obrońcą byłaby Rosja Sowiecka, która nie dopełni warunku uszanowania integralności naszego terytorium i naszej suwerenności państwowej”.
W dniu 23 października 1943 roku doszło do kolejnej narady u prezydenta poświęconej „Instrukcji dla Kraju”, w trakcie której Mikołajczyk wskazał na nierealność uzależnienia stosunków z ZSRS od maksymalistycznych warunków wysuwanych przez Naczelnego Wodza. Zaznaczył także, iż wznowienie stosunków dyplomatycznych z Moskwą, bez tych warunków wstępnych, mogłoby zabezpieczyć Polskę „od prób tworzenia rządu przez Sowiety”. Gen. Sosnkowski reprezentował konsekwentnie pogląd, że do powstania nie należy dopuścić, zanim nie uzyska się gwarancji wsparcia ze strony Anglosasów oraz nie dojdzie do nawiązania stosunków dyplomatycznych z Sowietami.
Pomimo tych kontrowersji uczestnicy narady uzgodnili ostateczny tekst wspomnianej instrukcji, która została następnie uchwalona na posiedzeniu Rady Ministrów w dniu 27 października 1943 roku i wysłana do kraju. Instrukcja zapowiadała, iż w odpowiednim momencie rząd wezwie kraj do „wzmożenia działań zbrojnych przeciw Niemcom, które mogły przyjąć formę powszechnego powstania lub wzmożonej akcji sabotażowo-dywersyjnej w zależności od ogólnego rozwoju politycznej i militarnej sytuacji w Europie".
Do powstania zaś mogło dojść w następujących dwóch wypadkach:
Po pierwsze, jeżeli front wschodni utrzyma się poza granicami Polski do czasu, gdy anglosascy alianci będą mogli skutecznie wesprzeć powstańcze oddziały z powietrza ludźmi i sprzętem, a następnie udzielić bezpośredniej pomocy walczącemu krajowi przez wkroczenie na tereny objęte walką.
Po drugie, gdyby doszło do całkowitego załamania się Wehrmachtu na Wschodzie. W tym przypadku do wszczęcia powstania mogło dojść, nawet gdyby nie udało się zapewnić wsparcia zachodnich aliantów na jego korzyść.
W obu wypadkach rozkaz do powstania miał być wydany przez rząd w porozumieniu z aliantami, z tym jednak, iż ocena stanu armii niemieckiej miała należeć do czynników krajowych. Rząd i Naczelny Wódz mieli być natomiast odpowiedzialni za ostateczną decyzję i moment wybuchu powstania. Rola podziemnego kierownictwa pod tym względem była ściśle określona - miało ono działać jako czynnik czysto doradczy i nie było upoważnione do podjęcia powszechnego zrywu powstańczego.
Celem powstania miało być opanowanie jak największego obszaru Polski jako „podstawy do przywrócenia na ziemiach polskich suwerenności państwa polskiego i odtworzenia Sił Zbrojnych w kraju". Po drugie, zadanie Niemcom ciosu na ich tyłach w najkrytyczniejszym dla nich momencie oraz ochrona kraju przed całkowitym zniszczeniem w czasie ich systematycznego odwrotu ze Wschodu. Z politycznego punktu widzenia powstanie miało manifestować polską wolę walki do ostatecznego zwycięstwa, dopomóc do odzyskania niepodległości w momencie załamywania się Niemców oraz stanowić poważny, choć ciężko okupiony, wkład do wspólnego zwycięstwa sprzymierzonych
W drugiej części instrukcji określono postawę i zachowanie się AK i Delegatury Rządu w przypadku „wejścia wojsk sowieckich na ziemie polskie bez uprzedniego całkowitego lub częściowego ich oswobodzenia". Nawet w przypadku wcześniejszego przywrócenia stosunków z Kremlem nie przewidywano wywołania powstania, a tylko przeprowadzenie wzmożonej akcji sabotażowo-dywersyjnej przeciwko Niemcom, AK miała występować przeciwko Niemcom na obszarach jeszcze przez nich okupowanych, a na ziemiach zajętych przez Armię Czerwoną nadal pozostawać w konspiracji, do chwili objęcia władzy przez „Rząd Polski na całym terenie Rzeczypospolitej". Polsko-sowiecka współpraca wojskowa miała zostać nawiązana dopiero po powrocie rządu do kraju.
W razie nienawiązania stosunków dyplomatycznych wkroczenie wojsk sowieckich miało być poprzedzone wystąpieniem AK przeciwko Niemcom, w formie wspomnianej już akcji sabotażowo-dywersyjnej. Z tym jednak, że po sowieckiej stronie frontu zarówno AK, jak i podziemna administracja miały pozostać w konspiracji i czekać na dalsze rozkazy z Londynu. Tymczasem rząd złożyłby protest u Narodów Zjednoczonych przeciw naruszeniu suwerenności polskiej „przez wkroczenie Sowietów na teren Polski bez porozumienia z Rządem Polskim", oświadczając „równocześnie, że kraj z Sowietami współpracować nie będzie" oraz przestrzegając, że „w wypadku aresztowania przedstawicieli ruchu podziemnego i jakichkolwiek represji przeciw obywatelom polskim organizacje podziemne przejdą do akcji samoobrony".
Niewątpliwie utrzymanie AK w konspiracji na terenach zajętych przez Sowietów musiałby doprowadzić do nieuniknionych starć polsko-sowieckich. Stąd też w parę tygodni później — w grudniu 1943 — gen. Sosnkowski nakazał gen. Komorowskiemu stworzyć szkielet podziemnej antysowieckiej organizacji, szczególnie na kresach wschodnich. W wypadku wkroczenia „wojsk sowieckich na teren Polski, bez nawiązania stosunków politycznych, określić musicie sami — pisał Naczelny Wódz — na terenach wschodnich te elementy AK, których ukrycie na miejscu jest zupełnie niemożliwe. W każdym razie powinny pozostać na miejscu kadry organizacyjne dobrze zakonspirowane, przede wszystkim w takich ośrodkach, jak Lwów i Wilno oraz oddziały dywersyjne i samoobrony oraz komórki wywiadowcze”.
Cdn.
- godziemba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
4 komentarze
1. szanowny @ Godziemba,czytając ...zastanawiałąm się
jak świetnie ten fragment historii pasuje do otaczającej nas rzeczywistości,to czas chyba na partyzantkę i podobne działania...Tuskolandia pogrąza się w chaosie...a nam pozostają dawno sprawdzone metody...
pozdrowienia :)
gość z drogi
2. „Rosja Sowiecka to krokodyl żarłoczny, którego zamierza się ....
„Rosja Sowiecka to krokodyl żarłoczny, którego zamierza się nakarmić cudzymi ochłapami, ale który i tak połknie i pożre nie przetrawiając wszystko co tylko dosięgnie”.
i pytanie
Kto dziś kontroluje służby...?
GRU,i im podobne...?
o niemieckie nie pytam,bo wiadomo...
pozdrowienia :)
gość z drogi
3. @Gość z drogi
Kto je kontroluje?
Lepiej się spytać, kto je nie kontroluje?
Jedno jest pewne, to nie są polskie służby.
Pozdrawiam
4. @Godziemba .słuszna uwaga
Polska szarpana jest ze wszystkich stron....kiedyś pan Waldemar Łysiak pisał o Milczących Psach......
serd pozdrowienia
gość z drogi