Referendalne brednie
elig, ndz., 20/10/2013 - 18:17
Mija właśnie tydzień od warszawskiego referendum, które nie doprowadziło do odwołania prezydent Warszawy, Hanny Gronkiewicz-Waltz. Niemniej, frekwencja wyniosła ponad 25,6%, a 93,8% głosujących opowiedzialo się przeciw HGW. Daje to ponad 322 tys. jej przeciwników, odpornych na naciski i propagandę.
Początkowe reakcje na to wydarzeniie były rozsądne i umiarkowane. Opisałam je w mojej notce "Dwugłos o referendum" / http://naszeblogi.pl/41618-dwuglos-o-referendum /. Przypomnę, że w poniedziałek 14.10 w ankiecie portalu Wpolityce.pl aż 39% spośród prawie 15 tys. respondentów stwierdziło nawet, ze referendum było sukcesem PiS. Później jednak górę wzięła zwykła dla prawicy skłonność do jojczenia, labidzenia, rozdzierania szat i obwiniania o wszystko Kaczyńskiego oraz Adama Hofmana.
Najdalej w tym kierunku posunął się "Nasz Dziennik" ku niebywałej uciesze "parówkowego" portalu Lisa /patrz - / http://natemat.pl/78987,nasz-dziennik-o-rydzyka-coraz-ostrzej-atakuje-pis-wokol-tej-partii-az-roi-sie-od-klakierow //. Prawicowa blogosfera starała się mu dorównać. Narzekania rozpoczął oczywiście Coryllus, a inni podążyli jego śladem. Na tym tle pozytywnie wyróżnił się wywiad ze Zbigniewem Girzyńskim z weekendowego wydania "Rzeczpospolitej" zatytułowany dowcipnie "Wady PiS są urocze". Ten zabawny nagłówek zawdzięcza on następującemu fragmentowi wypowiedzi Girzyńskiego:
"Posłowie mają prawo do życia prywatnego, do wyjścia wieczorem z kolegami czy wypicia piwa. Nasi przeciwnicy chcieliby z polityków PiS zrobić klęczących przed ołtarzem na Jasnej Górze starszych panów i panie, myślących tylko o tym, jak w Polsce zakazać alkoholu, papierosów i wszelkich rozrywek. A najlepiej wszystkich zamknąć w klasztorach. A rzeczywistość jest taka, że jesteśmy normalnymi ludźmi, mamy prawo do rozrywek i słabości. Jak mawiał Bolesław Wieniawa-Długoszowski, polityków szanuje się za ich cnoty,
a kocha za wady. My mamy i cnoty,
i wady, które w pewnym stopniu są urocze.".
Całość można przeczytać / http://www.rp.pl/artykul/9160,1058062-Wady-PiS-sa-urocze.html /. Zacytuję jednak początek rozmowy dotyczący właśnie sprawy referendum:
"[Eliza Olczyk]: Jak z perspektywy Torunia wygląda referendum warszawskie?
Zbigniew Girzyński: Myślę, że dla PiS zakończyło się umiarkowanym sukcesem.
Umiarkowany sukces brzmi jak jesiotr drugiej świeżości.
Gdyby udało się odwołać Hannę Gronkiewicz-Waltz, to byłby to ogromny sukces, a tak jest umiarkowany. PO twierdzi, że referendum zostało zawłaszczone przez PiS. Skoro tak, to jest to najlepszy wynik, jaki nasza partia kiedykolwiek uzyskała w Warszawie. Prawie 350 tys. głosów – nigdy tyle nie zdobyliśmy. Nawet w czasach, kiedy sięgaliśmy po władzę. Ciuteńkę nam zabrakło do odwołania pani prezydent. Ale może to i lepiej, bo zmobilizuje nas to do dalszej pracy.
Potrafi pan wspaniale przerobić porażkę na sukces. Bo krytycy PiS mówią, że przegrane referendum jest ogromną porażką Jarosława Kaczyńskiego.
To myślenie życzeniowe osób, które zwalczają PiS. Wzmocniliśmy naszą pozycję w najtrudniejszym dla nas okręgu. Takie są fakty. Platformie i wszystkim pseudosalonowcom, którzy zacierają ręce z radości, powiem jedno: cieszcie się, póki możecie, bo to wasze ostatnie – pyrrusowe – zwycięstwo.".
A jak się to wszystko ma do faktów? Przede wszystkim, to referendum nie było pomysłem PiS. Wymyslił je Piotr Guział z /kojarzonej z lewicą/ Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej. Radni PiS, a zwłaszcza Maciej Wąsik odnosili się do tej idei poczatkowo dość sceptycznie. Okazało sie jednak, że stronnicy p. Guziała z powodzeniem zbierają podpisy, a jednocześnie on sam stał sie obiektem pogróżek ze strony PO /próbowano wytoczyć mu sprawę karną/. Wtedy dopiero PiS włączyło się do akcji.
Ja podejrzewam, że cała sprawa wzięła się z osobistej urazy p. Guziała, który został arogancko zlekceważony przez HGW. Dlatego też ta akcja była tak nieprzemyślana i dotyczyła tylko odwołania HGW, a nie prezydenta miasta i rady /jak w Elblągu/. W efekcie w przypadku odwołania HGW władze przejąłby najprawdopodobniej komisarz z PO. Powstaje pytanie: po co, w takim razie, PiS w ogóle się tym zajęło? Odpowiedź brzmi: nie mogło postąpić inaczej, bo "straciloby twarz".
PiS jest główną partią opozycyjną. Załóżmy, że nie zainteresowałoby się ono tym referendum i nie zebrałoby 48 tys. podpisów. Byłoby ich wtedy 184 tys. Wystarczyłoby odrzucenie 13-14% z nich, by referendum nie doszło do skutku. Gdyby jednak miało miejsce, to w tych warunkach frekwencja wynosiłaby co najwyżej 15%, bo w referendum głosowało tylko 149,5 tys. wyborców nie będących uprzednio zwolennikami PiS. Byłby to pełny triumf PO.
Winę za to przypisanoby oczywiście PiS, zarzucając tej partii, że w istocie popierała HGW. Kampania medialna przeciw PiS byłaby jeszcze bardziej agresywna i lepiej uzasadniona. Jest jeszcze jedna sprawa. Nieodwołanie HGW spowodowało, iż PO stała się zakładniczką tej pani. NIe może teraz wystawić innego kandydata w przyszłorocznych wyborach, a HGW wycofała się już ze wszystkich przedreferendalnych obiecanek, grając znów na nerwach warszawiakom.
22.10.2013 Warszawa, panel o wynikach referendum w sprawie HGW
Warszawski Klub Myśli, Centrum Edukacji Powiśle, Instytut Rybarskiego zapraszają we wtorek 22 października o godzinie 18:30 do Cafe Niespodzianka (ul. Marszałkowska 7) na panelową dyskusję o wynikach referendum w sprawie odwołania HGW.
- elig - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
2 komentarze
1. Referendum - prof. Piotr Jaroszyński
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=
2. Mozg staje
Ktos jest w normalnym, legalnym referendum odrzucony przez 93.8% uczestniczacych i oglasza swoj sukces! Czy ja snie? Jak dalece posunela sie choroba zycia publicznego Polski tuszczanej? Sto tysiecy Rejtanow jest tu potrzebnych, by ciulikowie pojeli prawdy elementarne dotyczace zasad demokracji.