SYRIA - SMOLEŃSK
Aleksander Ścios, ndz., 29/09/2013 - 17:45
Rezolucję ONZ w sprawie Syrii można nazwać największym zwycięstwem dyplomacji rosyjskiej, porównywalnym jedynie z podpisaniem w roku 1975 tzw. Helsińskiego Aktu Końcowego Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Tamten tryumf sowieckiej taktyki pozwolił bandyckim rządom Bloku Wschodniego wystroić się w szaty „obrońców praw człowieka” i posłużył ukryciu aktów terroru i represji za murem „nieingerencji w sprawy wewnętrzne” i „prawa narodów do samostanowienia”.
Obecna rezolucja ONZ nie tylko nie nakłada na reżim Assada żadnych sankcji, ale nawet nie oskarża pupila Putina o użycie broni chemicznej. Ogólnikowość stwierdzeń o „konieczności rozbrojenia”, „odpowiedzialności za użycie broni chemicznej” czy „stosowaniu rozdziału 7 Karty Narodów Zjednoczonych”, bez nałożenia jakiejkolwiek kary za zagazowanie tysięcy syryjskich kobiet i dzieci, czyni z tego dokumentu bezwartościowy bełkot.
Skalę dzisiejszego zwycięstwa Kremla podkreśla fakt, że przegrani i doszczętnie skompromitowani politycy Obamy złożyli wysłannikom Putina swoiste homagium i wbrew wymowie owej rezolucji, próbują przedstawiać ją jako sukces dyplomacji. Amerykański sekretarz stanu John Kerry stwierdził wprost:
„Chciałbym podziękować szefowi MSZ Siergiejowi Ławrowowi za jego wysiłki i współpracę, która rozpoczęła się jeszcze do Genewy i trwała w tym tygodniu, dzięki czemu znaleźliśmy wspólne podejście do problemu. Przyjmując dzisiaj rygorystyczną, podlegającą wykonaniu i tworzącą precedens rezolucję, która wymaga od władz Syrii wyrzeczenia się broni chemicznej, Rada Bezpieczeństwa ONZ udowodniła światu, że dyplomacja może być bardzo potężnym narzędziem, które może skutecznie unieszkodliwiać nawet najgorszą broń”.
Po to, by dziękować przedstawicielowi państwa, które wyprodukowało śmiercionośny sarin, uzbroiło syryjskiego bandytę, a po wymordowaniu przezeń tysięcy cywilów szantażowało świat konfliktem zbrojnym w obronie tego bandyty – trzeba doprawdy mentalności idioty lub pospolitego raba.
Nie może dziwić, że wobec takiego „zwycięstwa dyplomacji”, na plan dalszy zeszła nie tylko sprawa interwencji zbrojnej i ukarania Assada za użycie broni chemicznej, ale nikt już nie podnosi kwestii odpowiedzialności Rosji za wspieranie ludobójczych reżimów i nie zamierza dochodzić, skąd broń masowego rażenia znalazła się na terytorium Syrii.
Rezolucja ONZ kładzie kres żenującemu spektaklowi, w którym satyryczne występy lewackich polityków Zachodu konkurowały jedynie z żałosnymi pohukiwaniami amerykańskich oficjeli i doprowadzały kremlowskich decydentów do szczerego rechotu.
Takie zakończenie sprawy syryjskiej wiedzie oczywiście do wzmocnienia reżimu Assada i wyzwolenia poczucia bezkarności wśród wszystkich satrapów wspieranych przez Moskwę. Sama Rosja, nie tylko utrwaliła swoją obecność w tym rejonie świata, ale udowodniła, że każdy ludobójca może liczyć na bezkarność – byleby wspierał kremlowskich kagebistów i pozostawał pod ich kuratelą. Ta ponura lekcja dyplomacji, z tysiącami ofiar w tle, pozwala przewidywać, że następnym krokiem w testowaniu reakcji Zachodu będzie wymordowanie kilku milionów istnień przy użyciu broni jądrowej. Rosyjskie arsenały ukryte w Libii, Sudanie czy Iranie, doskonale nadają się do przeprowadzenia takich testów, a udzielana tym reżimom pomoc „rosyjskich doradców”, jest wręcz nieoceniona.
Nie jestem zaskoczony, że temat rezolucji ONZ bywa przemilczany w niezależnych mediach lub – w najlepszym przypadku, przedstawiany zgodnie z optyką rosyjską. Takie zjawisko, szczególnie widoczne w mediach katolickich, obserwowaliśmy od wielu tygodni. Przedstawianie Assada jako „obrońcy chrześcijaństwa” i Rosji w roli „gwaranta wartości”, należy do stałego repertuaru niektórych publicystów i dowodzi tyleż głupoty i nieznajomości realiów syryjskich, jak silnych wpływów rozmaitej maści agentury.
Dziwi natomiast, że lekcja syryjska nie jest postrzegana w kontekście spraw polskich i nie prowadzi do formułowania bardziej generalnych wniosków.
Kilkutygodniowy spektakl wokół Assada ukazuje przecież aktualną sytuację międzynarodową i dowodzi realnego rozkładu sił w globalnych rozgrywkach politycznych. Nie ma wątpliwości, że jest to układ zdominowany przez Rosję i Chiny, funkcjonujący przy silnym wsparciu Berlina i kilku pomniejszych figurantów. Tworzy on doraźną koalicję, montowaną zawsze przeciwko interesom USA i tym skuteczniejszą, że wymierzoną w najsłabszą w historii Ameryki administrację Obamy.
Demokraci sprawujący władzę w Waszyngtonie nie znaleźli odwagi, by ujawnić powiązania służb rosyjskich z atakami w Bostonie, gładko przełknęli niebotyczną kompromitację w sprawie Snowdena, a po kolejnym, syryjskim policzku, wymierzonym przez Putina, nadal pokazują uśmiechnięte facjaty i ślą Rosjanom podziękowania. Zapewniania o „doskonałej współpracy” (również na poziomie służb specjalnych), dopełniają bezmiaru tej politycznej słabości.
Biorąc pod uwagę, że kadencja Obamy upływa za trzy lata, a Putin będzie rządził przynajmniej do roku 2018, sprawy polskie, w tym najważniejszą z nich - sprawę tragedii smoleńskiej, należy oceniać w perspektywie układu sił, jaki będzie funkcjonował przez najbliższe lata. Rezolucja ONZ jest kolejnym wydarzeniem, które pogłębia dysproporcje w tym układzie i wskazuje na rosnącą pozycję Rosji. Jeśli nawet pozycja ta nie znajduje żadnego uzasadnienia w potencjale militarnym (a tym bardziej ekonomicznym) Kremla, dość, że wspiera się na sile „rosyjskiej dyplomacji” i entuzjazmie tysięcy gawnojedów oraz zyskuje na słabości Obamy i działaniach rosyjskiej agentury wpływu.
W tym układzie, wszystko co służy interesom Rosji i poszerza jej wpływy na światową politykę, oddala nas od możliwości wyjaśnienia sprawy zamachu smoleńskiego i pogłębia stan uzależnienia Warszawy od „czynnika” moskiewskiego.
Nie sposób uwierzyć, by w obecnej konfiguracji sił, Ameryka, Anglia czy Niemcy były zainteresowane sprawą Smoleńska lub chciały poświęcić swoje interesy w obronie polskiej racji. Słowa, które napisałem przed dwoma laty – „nikt nie umrze za polską prawdę”, znajdują dziś kolejne potwierdzenie.
Stratedzy Putina doskonale wiedzą, że nadrzędnym celem społeczeństw Zachodu nie jest prawda bądź racje moralne, ale dobrobyt i spokój, za które to wartości gotowe są one zapłacił każdą cenę. Przypomniałem wówczas słowa Józefa Mackiewicza, zawarte w „Zwycięstwie prowokacji”: „Polityka Zachodu podczas wojny kierowała się względami narzuconymi jej przez sojusz z Sowietami; polityka Zachodu po wojnie kieruje się względami narzuconymi jej przez chęć pokojowej koegzystencji z Sowietami.”
Coraz wyraźniej widać, że prowadzona przez ostatnie lata rosyjska kampania propagandowo - dyplomatyczna sprawiła, iż państwo Putina jest dziś postrzegane poprzez pryzmat potencjalnych korzyści politycznych i ekonomicznych, jakie mają płynąć z „ucywilizowania” Rosji i nawiązywania z nią kontaktów handlowych. Kraje Zachodu są gotowe uczynić wiele, byle tylko wygasić „polską rusofobię” i nie dopuścić do zaognienia relacji z Kremlem. To jeden z głównych powodów, dla których reżim Tuska i Komorowskiego może zawsze liczyć na przychylność euroidiotów i łaskawość administracji Obamy.
W kontekście wydarzeń związanych z konfliktem syryjskim, trzeba zdobyć się na odważny realizm i nie oceniać intencji tych państw na podstawie naszych wyobrażeń, mrzonek i ideowych projekcji. Kto nie był gotów bronić tysięcy dzieci mordowanych przez Assada i nie miał odwagi potępić Putina za wspieranie bandytów, nie może pochylać się z uwagą nad „incydentem” smoleńskim ani narażać własnych interesów w obronie „polskich ideałów”.
Nie ma powodu wierzyć, że milczenie wobec zbrodni rosyjskich w Czeczenii czy głucha cisza wokół aneksji Osetii, są mniej znaczące od przemilczenia zamachu smoleńskiego.
W oparciu o takie realia, trzeba konfrontować nie tylko kalkulacje na przejęcie władzy „metodami demokratycznymi”, ale nadzieje na stworzenie komisji międzynarodowej i pomoc Zachodu w wyjaśnieniu zbrodni smoleńskiej. Droga do prawdy – szczególnie w wymiarze historycznym i politycznym, może zająć długie lata.
Jedno jest pewne. Póki państwa „wolnego świata” pozwalają Rosji prowadzić grę va banque i odwracają oczy od kolejnych aktów moskiewskiego terroru – powinniśmy liczyć wyłącznie na własne siły.
- Aleksander Ścios - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
12 komentarzy
1. Szanowny Panie Aleksandrze
"Kilkutygodniowy spektakl wokół Assada ukazuje przecież aktualną sytuację międzynarodową i dowodzi realnego rozkładu sił w globalnych rozgrywkach politycznych. Nie ma wątpliwości, że jest to układ zdominowany przez Rosję i Chiny, funkcjonujący przy silnym wsparciu Berlina i kilku pomniejszych figurantów. Tworzy on doraźną koalicję, montowaną zawsze przeciwko interesom USA i tym skuteczniejszą, że wymierzoną w najsłabszą w historii Ameryki administrację Obamy. "
Ten stan nie trwa od dzisiaj, przy okazji tej rezolucji po prostu już się nie da go dalej ukrywać. Pisałam o tym 08.11.2012
Po wyborach w USA Putin i Merkel już bez konkurencji, mogą budować IV Rzeszę i Wielką Eurazję.
Mendrek Europy, fetowany przez tuskowy magdalenkowy obóz, nie bez powodu w wypowiedzi do rosyjskiej agencji powiedział to, co mówi od dwóch lat Sikorski, a od roku oficjalnie lewica od Palikota i SLD : „Musimy rozszerzyć ekonomiczne, obronne i różne inne struktury, stworzyć z Polski i Niemiec jedno państwo”.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. @autor
Panie Aleksandrze
Generalnie ma Pan rację, ale Assad w tym konflikcie jawi się przy bandytach islamskich jako ktoś bardziej pożądany przy władzy. To bardziej jednak skomplikowane, jak Pan przedstawia?
3. @jajanek
akurat w sprawie arabskiej awantury, która nie prowadzi do niczego innego, jak do zrobienia tam drugiego afgańskiego Talibanu, mamy w tym jednym przypadku zupełnie różne oceny z Panem Aleksandrem. Pytanie - kto na tym zyska zadaję sobie od 2011 roku. Jak by nie liczyć, wychodzi, że na pewno nie demokracja, ani światowy pokój.
Arabska Zima czyli Zmierzch Odysei. Ile Polskę kosztowały "awantury arabskie" Sikorskiego?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. @Maryla
Mam takie same zdanie jak Pani. Amen
Obawiam się że Assad pomimo bandyckich wspomożycieli jest "lepszym" od jego bandyckiej opozycji, zabijających niewinnych.
Pozdrawiam Panią i autora bloga.
Jan Pakuła
5. Szanowna Pani Marylo, Szanowny Panie Janie,
Sprawie Syrii poświęciłem dwa teksty. Powyższy oraz napisany przed kilkoma tygodniami "PUTIN, SYRIA, SARIN - O ZABÓJCACH DOSKONAŁYCH". W żadnym miejscu nie przedstawiam sytuacji wewnętrznej w Syrii w sposób dwubiegunowy: zły Assad, dobrzy powstańcy. Byłoby to niegodne i fałszywe uproszczenie, ponieważ doskonale wiem, kim są niektórzy z owych rebeliantów i jaki przyświeca im cel.
W obu tekstach zwracam natomiast uwagę na rolę Rosji w wspieraniu reżimu Assada i międzynarodowy kontekst tego konfliktu. W tym wymiarze, rzecz rysuje się jednoznacznie, bo to właśnie Rosja doprowadziła do wywołania i utrwalenia wojny domowej, a broniąc Assada, za cenę tysięcy istnień, występuje w obronie swojego potencjału militarnego ukrytego na terytorium Syrii.
Warto przy tym pamiętać, że Assad kreuje się na "obrońcę chrześcijaństwa" w taki sam sposób, w jaki jego promotor jest dziś opiekunem prawosławia i strażnikiem wartości chrześcijańskich w Rosji. Ten mechanizm nie jest niczym nowym, bo z powodzeniem stosują go mali i więksi bandyci na całym świecie, licząc na przychylność mediów i środowisk kościelnych.
Pozdrawiam
6. Szanowny Panie Aleksandrze
zgadzamy sie w jednym - Rosja rozgrywa na Bliskim Wschodzie swoje własne interesy. Tak samo, jak robi to koalicja "przyjaciół" od Francji po nie zapisany na liście Izrael. Nie ma to nic wspólnego z zaprowadzaniem demokracji, tylko na zamianie obsadzonych wczesniej satrapów, którzy zbyt urośli i odmówili chodzenia na smyczy. Te same siły ich obsadzały, te same siły ich usuwały, przy okazji niszcząc miasta i mordując ludność.
Rosja nie wygrała dlatego, ze jest potęgą, tylko dlatego, że USA pod Obamą utraciło swoją pozycję. Pytanie - kto obsadził Obamę i utrzymał go na drugą kadencję.
To samo pytanie możemy zadać sobie w Polsce. I znamy odpowiedź , bo znamy fundatorów akcji medialnych. Nie jest to fundator z jednego kraju, doskonale to widzimy.
Tak samo niebezpieczna i coraz bardziej zagrażająca Polsce jest rosnąca w siłe Rosja, jak zbliżająca się nieuchronnie federacja UE pod szyldem Niemiec.
USA na własne zyczenie wycofało sie z Europy. Nawet Turcja zrezygnowała ze wspólnego z NATO systemu antyrakietowego i buduje z Chinami.
Pozdrawiam serdecznie
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
7. Ja mam na ten temat jeszcze inny pogląd.
Sprawa Syrii to oczywiście wielki kłopot dla Obamy i porażka ale... czyja?
Zważmy, że interwencja militarna w Syrii nie została zaniechana z powodu sprzeciwu Rosji a z powodu sprzeciwu Izby Gmin! To Izba Gmin zabroniła Cameronowi uczestnictwa militarnego Wielkiej Brytanii w sprawach Syryjskich, uniemożliwiła tym samym wykorzystanie bazy woskowej na Cyprze do nalotów na wojska Asada!
Pamiętam dobrze jak to było. Najpierw Francuscy deputowani domagali się debaty w Zgromadzeniu Narodowym i podjęcia rezolucji przeciwko interwencji Francji w Syrii. Prezydent Holland zgodził się na ta debatę, zaznaczając jednak, że odbędzie się ona już po rozpoczęciu interwencji zbrojnej i wyznaczył jej termin na najbliższą środę, było to chyba pierwsza środa września. Premier Cammeron pewny swej dominacji w Izbie Gmin postanowił być bardziej demokratyczny od prezydenta Hollanda i postanowił zrobić analogiczną debatę lub najwyżej dwa dni przed interwencją. Dopiero po tym głosowaniu w Londynie, które de facto uniemożliwiło interwencję zaczęto poważnie traktować sprzeciw Rosji.
Po co. Ano po to by przykryć medialnie niezdolność środowisk zainteresowanych interwencją, głównie europejskich, do kontrolowania swoich państw.
Ustrój polityczny tzw państw demokratycznych jest obecnie mniej więcej taki. Rozmaite grupy nacisku kontrolują media. Te kształtują opinię publiczną i wpływają na wybór tej lub innej partii politycznej w wyborach parlamentarnych, ale to kto personalnie będzie sprawować władze nie jest decyzją własną partii polityczny a również mediów, które z jednego polityka są w stanie zrobić osobę medialną a z drugiego pokrakę. Czyli te nazwijmy to środowiska "metapolityczne" uzależniają od siebie poszczególnych polityków, którzy wiedzą, że tylko dzięki spolegliwości wobec nich mogą sprawować swoje urzędy a aparaty partyjne też wiedzą, ze mogą istnieć tylko dzięki spolegliwości wobec tych samych grup nacisku.
Oczywiście bardzo istotną grupą nacisku jest administracja każdego kraju.
Wydaje się, że w sprawie awantur arabskich, to właśnie te grupy nacisku były głównym graczem. Najpierw wzbudzały jakieś tam zamieszki w poszczególnych krajach, później przekonywały swoje rządy do wspomagania rebeliantów, a gdy ci rebelianci zaczynali przegrywać na skutek działań militarnych dotychczasowych władz danego kraju, co oczywiście wyczerpywało siły poszczególnych rządów wkraczało lotnictwo, głównie USA i przeważało szalę zwycięstwa.
W Syrii scenariusz wyglądał identycznie. Ponieważ jednak był to najlepiej zorganizowany kraj arabski, a Amerykanie nie kwapili się do interwencji w tym kraju, ze względu na sąsiedztwo z Irakiem, z którego dopiero co wyszli i bali się przeniesienia do niego napięć, które w niestabilnej jeszcze sytuacji mogły mieć katastrofalne następstwa. Potrzebowali więc mocnego argumentu do interwencji. Uzgodniono więc zapewne, że takim argumentem będzie realne użycie broni chemicznej. Prezydent Obama to publicznie potwierdził wyznaczając nieprzekraczalną linię bierności USA. Jeśli mi ktoś powie, że ta wypowiedź Obamy była jego lapsusem to wyda tylko złe świadectwo o sobie. Obama zanim został politykiem był adwokatem i nie jest możliwe, by człowiek, który całe życie mówił "na okrągło" i z tego żył nagle, przez pomyłkę zaczął mówić konkretnie. Nie, on po prostu publicznie potwierdził zawarcie porozumienia w sprawie Syrii. Oczywiście rewersem tego było stworzenie koalicji do ataku na ten kraj. Mówiło się już o koalicji 37 państw, która miała powstać zasadą domina. czyli najpierw najlepszy sojusznik USA -Wielka Brytania deklaruje swoje uczestnictwo w awanturze, później Francja, by nie zostać w tyle za Anglią, później następne kraje. Ponieważ jednak tworzenie koalicji nie rozpoczęło się w ogóle, to było jasne, ze ona nie powstanie, przynajmniej na razie. Wniosek z tego płyną by jeden- siły postępu dostały zadyszki a być może i całkiem utraciły kontrolę nad swoimi państwami! By ukryć ten fakt wyciągnięto Rosję i zaczęto mówić, że to jej sprzeciw a nie własna niemoc byłą powodem odstąpienia od interwencji.
Taka przebieg zdarzeń ma zupełnie inny wydźwięk, bo przeszkodę zawsze można zwalczyć o ile jest się zdolnym do walki. Gdyby akcent tłumaczenia się z niepowodzenia konstruowania koalicji umieszczono na decyzji Izby Gmin to okazało by si, że siły postępu nie mają możliwości działania, ze są słabe i można je zwalczyć.
Tak więc w rzeczywistości sprawę Syrii przegrały "siły postępu", bo Asad najprawdopodobniej ostanie się na swoim fotelu i jeszcze umocniony, administracja amerykańska upokorzona cała tą sytuacją będzie bardzo sceptyczna do wszelkich inicjatyw "sił postępu" i zostaną one przynajmniej na jakiś czas bez wsparcia militarnego a Rosja osunęła od siebie na jakiś czas groźbę dużej rozróby wewnętrznej przez te siły postępu wywołanej. Przecież tam już siły postępu swoje zaczęły. Już były jakieś dziwne demonstracje ludzi, którzy nie wiedzieli w jakie sprawie demonstrują, jakiś bloger stał się idolem i tylko należało oczekiwać dalszego ciągu.
Tak więc cała ta sprawa jest dla nas, jako przeciwników postępu tylko pozytywna
uparty
8. Szanowny Panie Aleksandrze
ekonomiści są jednak racjonalni :) artykuł w tygodniku "Economist"
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103086,14696013,Bledy_Zachodu_pomogly_odzyc_...
Nieprzewidziane konsekwencje arabskiej wiosny, obalenie islamistycznego prezydenta w Egipcie, konflikt syryjski dały dżihadowi świeżą pożywkę ideologiczną - pisze "Economist".
Broń z Libii znalazła się w niepowołanych rękach w całym regionie. Wojna w Syrii zaktywizowała najbardziej niebezpieczny odłam siatki, czyli Islamskie Państwo Iraku i Lewantu. Do kraju napływają dżihadyści nie tylko z krajów islamu, ale też ze środowisk muzułmańskich w Europie. Umiarkowana Wolna Armia Syryjska jest marginalizowana przez lepiej finansowane grupy bojowników powiązanych bezpośrednio z Al-Kaidą. Według doniesień zachodnich wywiadów blisko 80 proc. opozycji walczącej z reżimem prezydenta Baszara el-Asada kontrolują obecnie dżihadyści.
"Przerażającą perspektywą" jest to, że organizacje powiązane z Al-Kaidą "mogą przejąć kontrolę nad rozległymi regionami Syrii przy granicy z Irakiem oraz nad częścią irackich terytoriów" - ostrzega brytyjski tygodnik.
Zachód popełnił pewne błędy, które przyczyniły się do renesansu Al-Kaidy - głosi artykuł redakcyjny. Zbyt wcześnie wycofano amerykańskie wojska z Iraku. Ten sam błąd powtórzony zostanie prawdopodobnie w Afganistanie. Powszechny staje się też pogląd, że USA zmniejszają swe zaangażowanie na Bliskim Wschodzie, co również może umocnić Al-Kaidę.
(..)
Szczególnie niebezpieczną konsekwencją renesansu Al-Kaidy jest skala jej wysiłków propagandowych. Ideologia radykalnych islamistów - między innymi dzięki hojnym donacjom z bogatych krajów Zatoki Perskiej - dociera za pomocą telewizji, internetu i działalności madras (teologicznych szkół islamskich) oraz meczetów do odległych zakątków świata.
Należy wywrzeć większą presję na rządy, które finansują taką działalność. W przeciwnym razie Zachód nie ma szans na zdobycie poparcia umiarkowanych muzułmanów i przegra w tych regionach wojnę idei - konkluduje "Economist".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
9. Porownanie "syryjskiej" sytuacji
z Helsinkami jest nieuprawnione. Mysle o zdowym rozsadku. Swietny Autorze, prosze sie nie zapedzac. Szkoda Pana reputacji.
10. Z całym szacunkiem dla tysięcy ofiar w Syrii...
To co się dzieje obecnie w Syrii, jest początkiem starcia się głównych współczesnych koncepcji geopolitycznych:
1/ 'Heartland' (Serce Eurazji) H. J. Mackindera
2/ 'Rimland' N. J. Spykmana
3/ 'The Grant Chessboard' (Wielka Szachownica) Zbigniewa Brzezińskiego
4/ 'Eurazjatyzm' Aleksandra Dugina
Syria jest takim 'kluczem' początku XXI w., podobnie jak w XIX/XX w. 'kluczem' były Bałkany.
Pozdrawiam serdecznie Autora.
= = = = = = = = = =
Prośba techniczna do Pani Maryli o założenie nowego artykułu 'Arabska Zima...' - będzie łatwiej czytać - i koniecznie podlinkować do 'starego'. Pozdrawiam.
"Moje posty od IV 2010"
11. @Deżawi
założę nowy watek, jak coś radykalnie się zmieni. Na razie trwa gra i naciski Izraela na Obamę. Co z tego wyniknie, zobaczymy. Zimą miał być zapowiadany przez administrację Obamy "pokój" Izraela z Palestyną. Ale to były plany z założeniem, że Syria zostanie juz spacyfikowana.
Pozdrawiam
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
12. @Maryla
Nie ma problemu - da się żyć z tym przewijaniem ;)
Co do Obamy, wtedy uczyni jakiś zwrot, o ile tak zadecyduje Wall Street. Pozdrawiam.
"Moje posty od IV 2010"