Marczyński a rzeczywistość

avatar użytkownika Unicorn

Przedwojenne powieści, klasyczne czytadła kryminalne z dawką odpowiedniej egzotyki i przygody, są doskonałym materiałem do poznawania tamtych czasów. Po II wojnie wstydliwie przechowywane w najciemniejszych kątach domostw lub palone i...ścigane przez bezpiekę, która ostro jechała po bandzie szukając nieprawomyślnych druków, wśród których znalazły się pospolite kryminały. Wystarczy zerknąć na spis książek, które kwestionowała cenzura (w wersji z lat 40 i 50. tych XX wieku) żeby popaść w zadumę i lekkie zdziwienie. Dlaczego zdziwienie? Cenzura ścigała książki, które na pierwszy, drugi a nawet trzeci rzut oka nie miały w sobie nic zdrożnego z punktu widzenia "nowej Polski." Ale to tylko pozory. W praktyce ścigano kryminały za tematykę i nieodpowiedni stosunek do Sowietów (jakże to sugerować ich zaborczość i zbrodnie?), za "niedobre" opisy internacjonalistycznych towarzyszy i komunizmu jako jednego wielkiego syfilisa zżerającego organizm świata. Do niedawna swoistym kuriozum było porównanie tytułu zakazanej książki z jej treścią ale dzisiaj sytuacja nabiera głębi. Wymownym przykładem jest np. Czerwony błazen A. Błażejowskiego gdzie opis zachowania komunisty w więzieniu, jedynie słusznego, żydowskiego pochodzenia, nie spodobał się cenzurze. Kto wie czy odkurzone po 1989 roku kryminały znowu nie znajdą się na liście książek zakazanych przez "europejską jaczejkę" demoliberalizmu? Przecież taki Gaz 303 jest wręcz obrzydliwy z punktu widzenia lewackiej "moralności":

http://blogmedia24.pl/node/24202

Swego czasu wróble ćwierkały, że A. Marczyński ma osobliwe kontakty ze służbami specjalnymi, stąd znajomość wielu ciekawych i dla innych pisarzy nieosiągalnych (nawet jeśli uważnie śledzili prasę codzienną) wątków. W powieści Niewolnice z Long Island Marczyński dotyka problemu eksportu polskich dziewcząt do cudzoziemskich domów schadzek. W posłowiu więcej pisze o tym M. Bujnicka (strony 184-185 wydania z 1989):

"Zapewne niektóre z poruszanych zagadnień zasługiwały na uwagę, wymagały podjęcia energicznych działań, skoro do Buenos Aires, centrum handlu żywym towarem, wywożono rok rocznie około 2 000 Polek! Ten niecny proceder- jak pisze autor- uprawiali głównie Żydzi lub "wyrzutki społeczne. W "spelunkach występku", zdane na "żer namiętności męskich", bezbronne i bezradne, umierały lub tonęły w bagnie rozpusty polskie dziewczęta. Obraz to wstrząsający i nie jest "płodem fantazji beletrystów, ale wierną, choć mrozem przejmującą fotografią rzeczywistości"- dowiadujemy się z książki (Czesława Lechickiego, W walce z demoralizacją- Unicorn)."

Wojna chemiczna, dziwne prognozy i opisy sytuacji rodem z pierwszych stron gazet, to mniej znane oblicze rasowego pisarza (pierwszorzędnego twórcy drugorzędnych powieści). Dzisiaj, gdy "krew na pierwszych stronach" przybrała skalę, o jakiej nigdy nie mogli marzyć przedwojenni reporterzy, powrót do lektury przypomina wędrówkę do świata zaginionego ale na szczęście (wbrew różnym mendom z kliki antypolskiej- "ugrupowań wywrotowych", by użyć stwierdzenia z epoki) nie zapomnianego. O czym świadczy nadal nie słabnące zainteresowania II RP. II RP była polska, III jest jedynie ersatzem. 

Czytajmy stare dobre kryminały, póki możemy :) Tym bardziej, że są naprawdę dobre. Jak Wódka Baczewskiego.

Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika Maryla

1. Unicorn

" II RP była polska, III jest jedynie ersatzem. " Niestety, wyjątkowo podłego gatunku ersatzem. Problemy tamtej epoki i współczesne, ponadczasowe :

"Zapewne niektóre z poruszanych zagadnień zasługiwały na uwagę, wymagały podjęcia energicznych działań, skoro do Buenos Aires, centrum handlu żywym towarem, wywożono rok rocznie około 2 000 Polek!".

Dzisiaj Czerska i okolice na proceder, który obejmuje znacznie wiekszą grupę Polek, ma wytłumaczenie, zeby było ciekawiej, piórem feministki (!)

"Państwo ma obowiązek chronić ludzi przed
wykorzystywaniem (jako ofiar handlu ludźmi). Ale nie wiem, czy
obowiązkiem państwa jest stwierdzać moralizatorsko, kto jakie usługi
może świadczyć? - zastanawiała się prof. Monika Płatek, karnistka z
Uniwersytetu Warszawskiego, mówiąc o problemie prostytucji w Polsce.
(..)
Jest pewna różnica między panem Fibakiem a domami publicznymi, które są nazywane "agencjami towarzyskimi" -
powiedziała karnistka. - W przypadku tego pierwszego jest potworna
demoralizacja i nieuczciwość. Tam bardzo często wyszukuje się niewinne,
nie do końca świadome, dziewczyny marzące, by wejść w wielki świat.
Dostać w łeb na samym początku i zostać sprowadzonym do przedmiotu, to
jest ohydne - oceniła Monika Płatek w rozmowie z Cezarym Łasiczką."

Jeszcze większa różnica jest między elitami II RP a III RP odzyskanej dla Michnika.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl