Bij Ruska (1)
godziemba, pon., 03/06/2013 - 05:43
Jedną z największych imprez sportowych, zorganizowanych w latach 50. w Polsce Ludowej były Mistrzostwa Europy w boksie, które odbyły się w dniach 18-24 maja 1953 w Warszawie.
W imprezie olbrzymi sukces odniosła polska reprezentacja, trenowana przez legendarnego Feliksa Stamma, zdobywając 5 złotych medali. Złoci medaliści: Henryk Kukier, Zenon Stefaniuk, Józef Kałuża, Leszek Drogosz oraz Zygmunt Chychła stali się narodowymi bohaterami.
Szczególnie owacyjnie przyjmowano każde zwycięstwo Polaka nad Sowietem. Nastrój sali był bowiem niezwykły. „Entuzjazm dla zawodników polskich – zapisała w dzienniku Maria Dąbrowska - wyrażany krzykiem i oklaskami można tylko porównać do huku morza w czasie sztormu. To było ogłuszające. A kiedy po piątym zwycięstwie wielotysięczny tłum zaczął gromowym głosem „Jeszcze Polska nie zginęła” – i śpiewał, jak my nigdy nie śpiewamy – łzy pociekły mi z oczu i na usta cisnęły się słowa: „A kiedy śpiewa chór, drży serce wroga”. Zrozumiałam, że to „pod boks” naród odkuwa się za wszystkie swoje upokorzenia. Śmieszne, ale to była wielka manifestacja patriotyczna”.
Zawodnicy sowieccy spotkali się z wrogim przyjęciem zdecydowanej większości polskiej publiczności, co nie uszło uwadze partyjnych i ubeckich nadzorców. Wydział Propagandy i Agitacji KC PZPR w swym sprawozdaniu zauważył, iż „zachowanie się sali, mimo naszych dużych wysiłków, do końca nie było w pełni właściwe. Charakterystyczną jest dwulicowość w postawie wielu osób pośród publiczności, które jawnie manifestowały swoje reakcyjne sympatie, tak długo, póki nie czuły w pobliżu obecności grupy komunistów inaczej reagujących, gdy orientowały się w sytuacji, z miejsca „zmieniały front”, oklaskując zawodników radzieckich i z krajów demokracji ludowej”.
O powszechności takich reakcji świadczyło to, iż dotyczyły one zarówno „ młodzieży, wojskowych jak i wyższych pracowników państwowych”. Autorzy sprawozdania z ubolewaniem stwierdzali, iż „postawa aktywu partyjnego i ZMP na sali (prócz 300-400 towarzyszy, którzy przychodzili specjalnie poinstruowani) była bardzo mało aktywna, nie odczuwało się jego obecności w momentach drażliwych politycznie. To wskutek tego nadawała nieraz niezbyt liczna, ale znacznie bardziej aktywna, reakcyjna hołota”.
Ponadto polscy opiekunowie reprezentacji sowieckiej nie wywiązali się właściwie ze swych obowiązków, gdyż „ujawniło się wrogie lub niechętne nastawienie niektórych pracowników GKKF wobec Związku Radzieckiego, którzy traktowali opiekę nad drużyną radziecką jako „wysługiwanie się” i usiłowali forsować w Komitecie Organizacyjnym rozmaite kroki, sprzeczne z naszymi interesami i nastawieniem towarzyszy radzieckich”.
Wedle wspomnień Marii Dąbrowskiej publiczność zagrzewała polskich bokserów walczących z sowieckimi okrzykami typu: „Bij go w przyjaźń”, „Bij go w Jałtę”, czy teżbardziej dosadnymi: „Zabij Ruska”, „Zarżnij gnoja”.
Z kolei Leopold Tyrmand wspominał, iż „rzucił mi się w oczy sfanatyzowany kibic, z pianą na ustach, dopingujący Kasperczaka słowami: „Zabij Ruska! Zarżnij gnoja!”, w którym nie bez zdumienia rozpoznałem starannie rozpłyniętego w tłumie dyrektora warszawskiej Polonii, czy męża zaufania partii w stołecznym przemyśle hotelarskim”. Na rozgrzanej obserwowaniem walk publiczności wielu komunistów stawało się na moment Polakami, a gęsty tłum kibiców gwarantował im anonimowość.
Polscy kibice pokazali prawdziwy, nie propagandowy, stosunek znacznej części Polaków do „przyjaźni” ze wschodnim sąsiadem. „Tak to się mści – napisała Dąbrowska – wszystko co narzucone”.
Mistrzostwa cieszyły się ogromnym zainteresowaniem Polaków, transmisji radiowych z Hali Gwardii słuchały miliony. W jednostkach wojskowych plany zajęć układano w ten sposób, aby żołnierze mogli relacji słuchać przez megafony.
Oczywiście w prasie sportowej nie znalazły się żadne informacje o tych antysowieckich nastrojach polskich kibiców. Czołówki peerelowskich gazet krzyczały: „Bokserzy radzieccy mistrzami Europy”, „Zwycięsko radzieckiej szkoły boksu”, „8 tytułów mistrzowskich i 8 wicemistrzowskich zdobyli reprezentanci sportu ludowego”.
Pomimo, iż Polacy byli największymi bohaterami mistrzostw tytuł najlepszego pięściarza mistrzostw przyznano oczywiście sowieckiemu bokserowi - Władimirowi Jengibarianowi, co nieżyjący już Leszek Drogosz skomentował krótko: „Takie było , widać polecenie partyjne. Zagraniczni sędziowie i trenerzy stawiali na Chychłę i na mnie. To Polacy zdecydowali, że nagrodę trzeba dać bokserowi ze Związku Radzieckiego”. Wspomina także, iż sowieccy pięściarze „mieli zakaz rozmawiania z nami, bo się nie odzywali. Czuło się od nich niechęć. Chodzili grupkami, z przewodnikiem, smutni jacyś”.
Pomimo wysiłków ubowcom nie udało się także wykryć „prowodyrów” tych „ekscesów”. Komunistyczne władze polskiego sportu wystosowały jednak do swych sowieckich odpowiedników nieoficjalne przeprosiny , w których poddano samokrytyce sposób organizacji mistrzostw oraz przyjęcie ekipy sowieckiej w Warszawie.
Cdn.
- godziemba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. Pan Godziemba
Szanowny Pan,
Pisze za Marią Dąbrowską:
"Szczególnie owacyjnie przyjmowano każde zwycięstwo Polaka nad Sowietem. Nastrój sali był bowiem niezwykły. „Entuzjazm dla zawodników polskich – zapisała w dzienniku Maria Dąbrowska" .......
Tak na gorąco, ring chyba był ustawiony na wolnym powietrzu.
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
2. Pan Michał,
Panie Michale,
Impreza odbywała się w Hali Gwardii.
Pozdrawiam