Komunistyczny sport (2)

avatar użytkownika godziemba

 

W okresie zimnej wojny rywalizacja między sportowcami z Zachodu i Wschodu częstokroć była substytutem wojny.
Zawodnicy z państw zachodnich stawali się nie rywalami ale wrogami, których należało zniszczyć. Ich pokonanie dawało nie tylko sportową satysfakcję, lecz służyło podkreśleniu przewagi bloku sowieckiego nad zgniłym Zachodem.
Pierwszą dużą okazją do rywalizacji sportowców obu bloków stały się letnie Igrzyska Olimpijskie w 1952 roku w Helsinkach, w których po raz pierwszy wzięła udział reprezentacja Związku Sowieckiego. W ekipie „działaczy” nadzorujących polskich olimpijczyków obok licznych ubeków, znaleźli się również płk. Henryk Szemberg, b. oficer polityczny i adiutant gen. Świerczewskiego, Wiesław Ociepka, wysoki aparatczyk ZMP, późniejszy szef MSW, oraz Edward Wieczorek, b. wysoki funkcjonariusz więziennictwa.
W peerelowskiej prasie obok szeroko komentowanych (niezbyt udanych) występów Polaków, podkreślano na każdym kroku znakomitą postawę sportowców sowieckich, którzy zdobywając wiele medali zagrozili supremacji bezkonkurencyjnych dotychczas Amerykanów.
W wielu sprawozdaniach wskazywano na tendencyjne sędziowanie rzekomo faworyzujące zawodników państw zachodnich. I tak ww. Ociepka sygnalizował, iż „cieniem sportowej części igrzysk było skandaliczne, stronnicze sędziowanie ze strony wielu sędziów krajów kapitalistycznych, którzy w bezceremonialny sposób krzywdzili wielu zawodników, a szczególnie sportowców radzieckich i krajów demokracji ludowej. Ta orgia fałszywych orzeczeń sędziowskich odbywała się głównie przy ocenie wyników w tzw. Sportach o charakterze „niewymiernym”, jak szermierka, boks, zapasy, gimnastyka lub gry sportowe, skoki pływackie itp.”. Zadaniem „przekupnych” sędziów było doprowadzenie „do przegranej ZSRR w stosunku do Ameryki w ogólnej punktacji Igrzysk”.
W swym sprawozdaniu Ociepka wspominał także, iż fińscy organizatorzy zadbali, „aby do naszych ekip w wiosce olimpijskiej sprowadzać różnego rodzaju draństwo i szpicli pod pozorem przedstawicieli prasy lub w charakterze jakoby naszych sympatyków (Polacy amerykańskiego pochodzenia, mówiący po polsku) lub, obłudnie przedstawiających się za postępowych, dziennikarzy najbardziej reakcyjnej prasy burżuazyjnej”. Natomiast „utrudniano dostęp do naszej wioski robotnikom z fabryk i młodzieży z postępowych organizacji młodzieżowych”.
Organizatorzy nie pozwoli także na właściwe uczczenie święta 22 lipca, gdyż „zabroniono nam robienia jakichkolwiek dekoracji gmachu, a szczególnie pomieszczeń. Np. wyrażano nieoficjalny protest wobec udekorowania sali, gdzie odbywaliśmy akademię ku czci święta 22 lipca, pozwalając ostatecznie na utrzymanie dekoracji tylko na kilka godzin”.
Polscy sportowcy nie dali się sprowokować, zachowali czujność i np. „dali należytą odprawę szpiclowi i sługusowi Amerykanów – niejakiemu Trojanowskiemu – sprawozdawcy „Wolnej Europy” (przedwojenny sprawozdawca sportowy z Polski), który stale kręcąc się na treningach i stadionach wokół naszych zawodników, usiłował wszczynać z nimi rozmowy”. Ponadto, co z dumą podkreślono w sprawozdaniu, „powszechnym zjawiskiem było wykpiwanie przez naszych zawodników amerykańskiego stylu życia, tańców, błazeńskich strojów i reklamowanej coca-coli”.
Nieudany start polskich sportowców w Helsinkach (zaledwie 4 medale) spowodował jednak liczne krytyczne analizy, w których wskazywano, iż „postawa moralno-polityczna wielu naszych sportowców pozostawia jeszcze dużo do życzenia. Są to jaskrawe dowody niewłaściwej dotychczasowej pracy wychowawczej”. Jednocześnie jednak ukazywano, iż „nawet w tych kołach sportowych, które legitymują się dobrymi wynikami, wyniki te odnoszą się na ogół do niewielkiej grupy sportowców-wyczynowców”. W efekcie pomimo propagandowych zaklęć „sport masowy w sensie jakiegoś stałego ruchu, obejmującego miliony młodzieży, jeszcze u nas nie istnieje”.
Także ówczesna prasa sportowa uznała, iż „wyniki naszych sportowców są nieproporcjonalnie małe do możliwości stworzonych przez Polskę Ludową. (…) Wyniki te wskazują na poważne braki nie tylko w rozwoju naszego sportu wyczynowego, ale także na niedostateczne jeszcze tempo umasowienia kultury fizycznej w naszym kraju”. Krytykowano także ZMP, który „niedostatecznie czuwa i czuje się współodpowiedzialny za rozwój kultury fizycznej i sportu w Polsce” i postulowano „wzmóc pracę wychowawczą ZMP w masach sportowców i podstawową ich większość przyjąć do organizacji, aktywizując zarazem jak najmocniej w pracy ZMP-owskiej”.
Cytowany wcześniej Ociepka ostrej krytyce poddał także kierownictwo polskiej ekipy olimpijskiej zarzucając mu, iż „kierowanie całokształtem pracy ekipy pozbawione było w poważniej mierze kolektywności. Wszyscy członkowie kierownictwa nie zbierali się systematycznie. Nie podejmowano kolektywnie ważniejszych decyzji, nie omawiano przebiegu dnia roboczego. Panowało nieskoordynowane wykonywanie prac poszczególnych ludzi. Nie odczuwało się należytej dyscypliny pracy. Bywały wypadki, że niektórzy członkowie kierownictwa niekiedy prawie nic nie robili, względnie brali się do takiej pracy, jaka im wpadła w ręce”. Najbardziej zdecydowanie potępiano kierownika ekipy – przewodniczącego PKOL, tow. Mineckiego, który miał „wiele szkodliwych nałogów, jak pijaństwo, grubiaństwo i nachalne zwracanie się do kobiet, skłonności do niemoralnego trybu życia oraz wiele hulaszczych nawyków”.
Sportowcy uczestniczyli w komunistycznych kampaniach propagandowych, np. biegiem „szlakiem zwycięstwa” – ku czci bitwy pod Lenino, sztafetą ku czci 70. rocznicy urodzin tow. Stalina czy 60. rocznicy urodzin tow. Bieruta. Sportowcy podejmowali także – na wzór robotników – zobowiązania produkcyjne. I tak np. lekkoatleta Kubik postanowił uzyskać w biegu na 200 m czas poniżej 23 sekund, a jego koleżanka przekroczyć 5 m w skoku w dal.
Sportowcy z radością powitali także – wedle ówczesnej pracy – przemianowanie Katowic na Stalinogród. Piłkarz Teodor Wieczorek podkreślił, iż „nazwanie naszego województwa imieniem Wielkiego Stalina – prawdziwego przyjaciela sportowców – nakłada na zawodników i działaczy sportowych z terenu Stalinogrodu obowiązek wytężonej pracy na odcinku kultury fizycznej i sportu”.
W 1950 roku na mocy uchwały Rady Ministrów ustanowiono także specjalną odznakę „Sprawny do Pracy i Obrony” (SPO), którą honorowano osoby za wykonanie określonego minimum sportowego. Oznaka wzorowana była na sowieckiej odznace „Gotow ku trudu i oboronnie SSSR”, wprowadzonej w Sowietach z inicjatywy Komsomołu na początku lat 30. Jej odpowiednikiem dla dzieci i młodzieży była odznaka „Bądź sprawny do pracy i obrony” (BSPO).
Po 1956 roku poluzowano ideologiczny gorset nałożony na polski sport, zaprzestano natrętnego upolityczniania kultury fizycznej, umożliwiono powrót części przedwojennych działaczy i trenerów, przywrócono stare nazwy klubów. Nadal jednak sport był polem rywalizacji nie tylko o medale, lecz również o ukazanie przewagi socjalizmu nad kapitalizmem.
Wybrana literatura:
Polska 1944/45-1989. Studia i materiały.
L. Szymański – Ze studiów nad modelem kultury fizycznej w Polsce Ludowej 1944-1980
W. Roszkowski - Historia Polski
J. Chełmecki, S. Wilk – Wybór źródeł i materiałów do dziejów kultury fizycznej w Polsce w latach 1944-1984
 
Etykietowanie:

3 komentarze

avatar użytkownika Almanzor

1. Ha!

Mam z tych czasów mieszane uczucia. Olimpiad w Londynie i w Helsinkach nie pamiętam. Wiedziałem tyle, że były.

Ale Melbourne 1956 - to już pamiętam bardzo dobrze. Krzesińska złoty medal w skoku wdal. Sidło znakomity oszczepnik, przegrał złoto chyba z Heldem, ale Amerykanin rzucał specjalnie ukształtowanym oszczepem co było później zabronione.

Srebrny medal w strzelaniu do rzutków zdobył Smelczyński. Miałem przyjemność z nim później się spotkać. Co ciekawe, po Melbourne Smelczyński zdobywał kwalifikacje na Igrzyska w Rzymie, Tokio, Meksyku, Monachium, Montrealu i w Moskwie. Byłaby to Jego siódma olimpiada. Duża międzynarodowa sportowa sensacja. Ale Polski Związek Strzelectwa Sportowego skorzystał ze swoich uprawnień, "postawił na młodzież" i na miejsce olimpijskie zdobyte przez Smeczyńskiego wysłał do Moskwy kogoś innego.

Igrzyska 1956 były podczas sowieckiej masakry Budapesztu, kiedy jeszcze bronili się robotnicy na wyspie Csepel. Wtedy drugi raz po Poznaniu w tymże roku, świat nie skorzystał z szansy przekonania się, że "klasa robotnicza" socjalizmu nie chce za co w rewanżu socjalizm do niej strzela.

Pasjonowaliśmy się biegami na długie dystanse. Jak zabrakło giganta Zatopka królowali w długich biegach Rosjanin Kuc i Węgier Iharos.

Na Igrzyskach w Melbourne zwyciężył ten pierwszy. Zapamiętałem ówczesny dowcip: Dlaczego Kuc wygrał?
- bo go Węgier gonił.

Pozdrawiam

avatar użytkownika godziemba

2. @Almanzor

Rządy Gomułki to okres słynnego polskiego Wunderteamu.
W Melbourne najbardziej słynny był mecz CCCP-Węgry w finale turnieju piłki wodnej, w trakcie którego polała się krew. Znaczna część kadry węgierskiej pozostała na Zachodzie. Swojego czasu Węgry nakręćili ciekawy film poświęcony temu wydarzeniu.

Pozdrawiam

Godziemba
avatar użytkownika Almanzor

3. Waterpolo

Tego zdarzenia w Melbourne nie znałem, Natomiast ten węgierski film widziałem. Uważam, że zrobiony rzetelnie. Po 1956 roku kontaktowałem się ze sportowcami węgierskimi (strzelcami), poznałem u źródła ich relacje. Mówili mi w roku 1961 jak w 1956 strzelali do Rosjan.

Pozdrawiam