Kazimiera "Iłła" Iłłakowiczówna
Kazimiera "Iłła" Iłłakowiczówna,
Poetka, pisarka,dramaturg, tłumaczka urzędnik Ministerstwa Spraw Zagranicznych II Rzeczypospolitej, sekretarka Marszałka Józefa Piłsudskiego. Doktor honoris Causa Uniwersytetu Adama Mickiewicza
Kazimiera Iłłakowiczówna z Wawrzynem Literatury
Urodziła się w Wilnie . 6 sierpnia 1888 roku. Była córką Barbary Iłłakiewiczówny i wileńskiego adwokata Klemensa Zana syna 'Promienistego' Tomasza Zana. Kiedy miała 5 lat zmarła jej mama Barbara a ojciec Klemens został zamordowany przez carat kiedy miała rok przez carska policje polityczną / Русское okhrannoe ОБЩЕСТВО /
Pięcioletnią dziewczynką zaopiekowała się hrabina Zofia Buynowa z hrabiów Plater-Zyberk herbu Zyberk,gdzie z ubogiej dziewczyny stała sie wielka dystyngowaną damą nienagannych manier, poliglotką wszechstronnie wykształconą o której rękę ubiegali się wielcy polscy arystokraci z Rogerem hrabią Raczyńskim herbu Nałecz z Wielkopolskiego Rogalina.
O Rogalińskim Parku napisze w "Rozstanie"
Kołysanie się klonów nic nie przypomina.../ To była - nie wiem już! - lipa? jesion? jarzębina?/ drzewa jakieś tracące liść i całe kapiące od złota/ i rozbiegające się drogi, i pootwierane wrota,/ i tętent koni, i płacz zgłuszony tętentem, i tętent/ przerwany płaczem.../ ...Nie, to nie były klony...Nic, nic nie przypomina!/ ...To drzewa, wszystko - one! To nie ja rozpaczam... Później:
Pisała tu:
Pałac hrabiow Raczyńskich w Rogalinie z lotu ptaka
"Należała do najwybitniejszych postaci życia literackiego Warszawy w dwudziestoleciu międzywojennym. Wyrazista osobowość, żywa inteligencja, siła woli, elegancja, także pewna kapryśność i nieprzewidywalność w kontaktach z ludźmi czyniły z niej osobę fascynującą towarzysko, chociaż trudną. We wczesnej młodości fascynował ją ruch feministyczny, żywy już w okresie modernizmu. Zawsze jednak, głęboko wierząca, czuła silną więź z duchowością chrześcijańską. Iłła (jak nazywali ją bliscy) miała rozległy krąg przyjaciół, wśród których byli Witkacy, Julian Tuwim (po jego śmierci poświęciła mu wzruszające wspomnienie Pozgonne Tuwimowi), Maria Dąbrowska (porównująca ją w swym Dzienniku do hiszpańskiej mistyczki św. Teresy z Avila). Po wojnie, pozbawiona pracy etatowej (łudziła się, że w nowym systemie politycznym odzyska jednak posadę w MSZ), osiadła w Poznaniu, zajmując się przekładami literatury europejskiej (Goethe, Tołstoj) i nauczaniem języka angielskiego oraz śledząc bacznie życie polityczne (po wypadkach poznańskich w czerwcu 1956 r., kiedy w krwawych starciach ginęli demonstrujący robotnicy, napisała przejmujący wiersz Rozstrzelano moje serce w Poznaniu). W ostatnich latach życia, po nieudanej operacji jaskry, była ociemniała, znosząc swój stan z wielkim hartem ducha."
W czasie I Wojny Światowej Kazimiera Iłłakowiczówna jako ochotniczka znalazła się w armii rosyjskiej, w polskim oddziale sanitariuszek miłosierdzia “Czołówka”, działającym przy Wszechrosyjskim Związku Ziemskim. Otrzymała później liczne odznaczenia wojskowe.
Wojskowy Order św. Męczennika i Zwycięzcy Jerzego, najwyższe rosyjskie odznaczenie oraz order świętej Anny
Chciałam o kulturze napisać
naprawdę inteligentnie,
lecz zaczęły kule świstać
i szyby dygotać i pękać.
„Pochyliłam się” – jak każe przepis
- nad dziejami dwudziestolecia,
ale z pióra kleks czerwony zleciał
i kartki ktoś krwią pozlepiał.
Rym się na gromadę zwlókł;
jest go dosyć… Tyle pokoleń…
Lecz zbryzgano mózgiem bruk
i bruk się wzdyma powoli.
Myśleć zaczął, choć ledwo się dźwiga
i do zapytań ośmiela –
- „Czemu zawsze rządzi inteligent,
a do robotników się strzela?”
Niemy dotąd warknął koci łeb,
splunęła granitowa kostka:
„Znowuśmy się dali wziąć na lep,
położono nas – jak zawsze – mostem”.
A ja na tym moście jak kiep
do essayu oczy przysłaniam,
krew nie płynie już, już tylko skrzep…
Rozstrzelano moje serce w Poznaniu.
O kulturze… Próba wzniosłych syntez,
artystycznych intuicji zgranie…
Ja nie mogę… Ani kwarty, ani kwinty.
Rozstrzelano moje serce w Poznaniu.
Ni gorące ono ni zimne.
Szkoda kul. Szkoda leków na nie.
Moje serce – wszak to tylko rymy…
Rozstrzelano moje serce w Poznaniu.
4 lipca 1956
Dawne mieszkanie, dzis muzeum zachowane tak jak mieszkała poetka
Nie odchodź w tło, czytelniku Iłły.
- Michał St. de Zieleśkiewicz - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
30 komentarzy
1. Szanowny Panie Michale,
Serdeczne dzięki za przypomnienie tej wybitnej postaci nie tylko literatury polskiej.
Oto jej przepiękny wiersz o jesieni, który najbardziej lubię:
BEZLISTNA PAMIĘĆ
Z pamięci opada liść więdnący
jak z lipy,
tak samo go byle wiew potrąca,
popycha.
I oto stoi - anioł odarty
ze wspomnienia,
jak drzewo, które słota szarpie
w jesieni.
Pozdrawiam serdecznie
"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz
2. Pani Pelargonia
Szanowna Pani Ewo,
Podziwiam Pani gust, wyczucie piękna.
Dla Pani i Pani Mamy z tego tomiku
***
Niczym nie jestem, tylko drganiem strun żałosnych....
Któż może być o taką bolesną rzecz zazdrosny?
Komu przeszkodzę, kogo zgniewam lub urażę
ja - skrzypka płacząca - na chwilę przypadkiem przyłożona do twarzy.
***
Nie będzie nigdy żyło między nami:
ani nie wzrośnie, ani się nie złamie.
Kędyś wystrzeli ciepłem albo światłem,
ale nie będzie między nami kwiatem.
Nie będzie przenigdy łączyć nas ni dzielić,
ani zasmucać, ani też weselić...
Ani opuści nas - bo nie posiędzie!
I - prócz w tym wierszu - wcale go nie będzie.
Anioły
Anioły schodziły po ścieżce białej,
schylały się, patrzały, głowy ku sobie zbliżały,
chwiały ogromnymi, cichymi piórami,
szemrały szumiącymi szatami
i stawały bojąc się przestraszyć ciszę,
która się razem z nimi nad ziemią czekającą kołysze.
Bądźcie wy ze mną
Bądźcie wy ze mną,
jabłonie, jabłonie,
śliwki kwitnące, śnieżnobiałe wiśnie,
kiedy się mój sen spali i rozpryśnie.
Bądźcie wy ze mną, niech mi będzie jaśniej,
niepokalane wy i wy kojące,
gdy się w pomroce zbłąkam i roztrącę.
Bądźcie wy ze mną, gdy spłonie i zgaśnie
słońce na niebie i serce w mym łonie
- kwitnące śliwki, śnieżnobiałe wiśnie
i wy jabłonie, przeczyste jabłonie!
Bezlitosna pamięć
Z pamięci opada liść więdnący
jak z lipy,
tak samo go byle wiew potrąca,
popycha.
I oto stoi - anioł odarty
ze wspomnienia,
jak drzewo, które słota szarpie
w jesieni.
Białość
Tylko tyle białości,
co w tym kwiecie.
Reszta - żeby powiedzieć najprościej -
- śmiecie.
Płatki drobniusieńkie, zębate:
Światłość nad nimi lata...
A ja schodziłam pół świata,
przekochałam, prześniłam siebie
tylko po to, żeby w tej kolebie,
wśród ździebełek na pochyłości,
znależć tyle białości,
co w tym kwiecie.
Boga żywego z piersi ziemi zastygłej
Nie naszej grozie i naszej boleści
zetlałem truchłem żółty liść szeleści,
nie mam pieje wiatr, ale - wiośnie
coraz wierzbowej i coraz pierwośniej.
Nie po nas płacze i nie nas rwie w strzępy
śnieg z deszczem głupi, zajadły i tępy,
ale gdy rylcem rolę mokrą kreśli,
rośnięcie czuje i o żniwach myśli.
Kamieniami o lód wali potok
nie w nas nie w naszą tęsknątę,
ale z piersi ziemi zastygłej,
Boga żywego sili się wydźwignąć.
Co się stać musi
Jeszcze się serce twe ku mnie nachyli,
jeszcze będziemy ze sobą mówili
o wielkim mieście leżącym na wodzie,
gdzie pełne kwiatów czarne płyną łodzie,
gdzie co wieczora słońce kryje głowę
za niewidzialne lasy koralowe,
gdzie, byle tylko trochę woda spadła,
morskie na światło wychodzą dziwadła.
Jeszcze będziemy w miesiącu jechali
przy czarnych wiosłach po szumiącej fali
gęstwią kanałów, pod zwodzone mosty,
gdzie się jak węże czają wodorosty,
i gdy nas pusta wesołość ogarnie,
liczyć będziemy gwiazdy i latarnie,
bo przy miesiącu i śród szybkiej jazdy
nikt nie rozpozna promyka od gwiazdy.
Jeszcze się we mnie miłość raz rozżarzy...
Milczeć będziemy czasem twarz przy twarzy
lub urywane prowadzić rozmowy,
trwożnie od siebie odchylając głowy
i bacząc pilnie, z tajnym tylko drżeniem,
by się wejrzenie nie zbiegło z wejrzeniem,
by z powitaniem albo też w podzięce
dłużej się czasem nie zetknęły ręce.
Jeszcze się płomień rozpali ostatni.
Schwytani razem do śmiertelnej matni,
złączeni - potem oddarci od siebie,
w najgłębszym piekle, to w najwyższym niebie,
miotani uczuć przeciwnych tysiącem,
rażeni chłodem, paleni gorącem
będziemy, nawet w najszczytniejszej chwili,
jak potępieńcy do siebie tęsknili,
na jednym stosie do krzyża przybici,
wiecznie pragnący i nigdy nie syci!
Czarownica
Mam mówiącego ptaka,
mam gadającą wodę,
mam starego czarodzieja
i dam ci go potrzymać za brodę;
mam węża, co się podnosi
na ogonie wśród kwiatów w trawie,
mam dwa uczone szerszenie,
które mi sypiają w rękawie.
Mam cudownego szpaka,
mam żabę i żuka, i jeża,
mam mądrą białą kawkę,
puszysty kłębuszek pierza:
przemówi do ciebie ptak mój,
gdy się najmniej będziesz spodziewał,
a smutny smok na podłodze
nogi będzie ci łzami oblewał.
Twój sen, najpierwszy na świecie,
u mnie ma swoją ojczyznę,
i u mnie mieszka radość,
którąś ty wygnał w obczyznę,
a jeśli do mnie przyjdziesz,
zbrojne zmyliwszy straże,
to własne twe śpiące serce
w pudełku ci małym pokażę.
Ćma
To nie ślepa puszysta ćma,
to - ja.
Z ciemności lecę, spod jesionów dębów i lip
do okien jarzących, do szyb.
Żadnej z tych szyb nie omijam,
o każdą się rozbijam,
tęsknie do lampy, do świecy...
Na śmierć, na śmierć, na śmierć lecę!
Do Litwy
Na innej ziemi zostawiłam ślad,
znak mój wyryłam na nie naszym spiżu,
byłam jak posiew, co wschodzi, gdzie padł.
Ty mię, o Litwo, racz wspomnieć choć krzyżem,
niech moje imię na tym krzyżu stoi...
... bo byłam twoja.
Otom podobna jest monecie płonej,
kto mię w obiegu ma - czysty trafunek.
Ale na zawsze na niej utrwalony
twój, ojczyzno moja, wizerunek.
A ty - choć twarz twa piękna, a jam licha -
mnie nie odpychaj. (...)
Bo mi się jawisz cała w szumie wód
i warkoczami brzóz powiewasz ku mnie....
jeśli nie zdążę żywa do twych wrót,
daj mi powrócić na twój cmentarz w trumnie.
Otwórz granice jak ramiona białe,
bom cię kochała! (...)
Stań, wesprzyj dłonie o graniczny słup
i nie broń trumnie, kiedy w niej przypłynę,
bo na cmentarzu jest w Dubinkach grób
zawsze gotowy dla mnie i gościnny.
Wie każde drzewo, woda wie i trawa
o moich prawach.
Bez praw, bez ziemi własnej, bez imienia,
niech dom i ziemię po zgonie odzyskam.
... A lny i zboża niechaj się rozplenią
i kamień skryją, gdzie ono nazwisko
już raz wyryłaś i znowu potwierdzisz
dla mnie po śmierci.
Duch i ciało
Duch nieśmiertelny
zamknięty w ciele człowieka -
nienawidzę opornej gliny,
która mnie, więżąc obleka;
od wysiłku mych skrzydlisk i szponów
rysuje się przeklęta skorupa...
Z jakimże hymnem niebosiężnej radości
wylecę zwycięsko nad trupa!
Dziewczynka
Jeśli mi się urodzi
w złotogłowiu będzie chodzić;
Zamiast flanelowych straszydełek,
będzie miała na głowie kapturek z perełek,
pierścioneczki na wszystkie palce,
grubą, złotą bransoletkę na szyję
i dam jej nowe, śliczne,
coraz piękniejsze imię,
ile razy ją umyję.
Inna jesień
Jarzębiny koralowe głaszcze
jesień tutejsza,
a ja rwę na rżyskach strzępy płaszcza
coraz smutniejsza.
Miedzą idę, co nie znała kosy,
w las się zapuszczam...
Cóż, gdy całkiem innym wabi głosem
litewska puszcza.
A czy bór to nadniemeński będzie,
miński czy dźwiński,
jego czar taki ciężki pamięci
jak kamień młyński.
Całe moje życie postawione
na onym głazie...
Tych gałęzi, tych gałęzi zielonych
nic nie wymaże.
Jak lampka
Przechodziła,
stawała, świeciła
jak lampka kolorowa;
w rękach miała bursztyny,
rubiny,
drogie paciorki, nizane jak słowa,
odziana w kłosy, trawy, pióra, puchy...
...A serce było jak z kryształu kwiat
-lecz kruchy... kruchy...
I coś jak dźwięk na włosach drżało, jak pobrzęk pszczeli...
i wzięli ją!... I tak jak światło - pod ziemię zamknęli...
Jak przechować miłość
Zapomnisz, jeśli przebaczysz:
lśniące, kolorowe światło zmierzchnie.
Lepiej jątrz serce zawsze,
gniew przechowa miłość bezpiecznie.
Jaskry
Na łące - jaskry, jaskry
i owieczki się pasły,
pasły.
Na niebie - gwiazdy, gwiazdy...
lecieć tam gotów każdy,
każdy.
Przychodzi jesień, jesień,
znikły owce i kwiecie,
kwiecie...
z gwiazd pył na ziemie leci,
leci.
Jesienny żart
Klon krwawy i żółta lipa
liście, listeczki sypią.
Zrzuca je ptak lecący,
strąca osa niechcący.
Wiatrowi na płacz się zbiera,
że liście się poniewiera;
chodzi dołem i górą
i zbiera je oburącz,
i płacze nad nimi deszczem,
po gałęziach je mokrych wiesza.
Nic z tego ... Oczywiście.
Potem mówią, że wiatr zrywa liście.
Jesień
Wypatrzyliśmy oczy za jaskółką odlatującą.
Latem stało po drogach tak upalne, tak upalne gorąco ,
od księżyca nad dachem było aż do głębi serca srebrzyście!...
Teraz serce rozsypane po drogach leży jak liście... jak liście...
Kain i Abel
Było nas dwóch braci na pustym globie:
Kain i Abel.
Jeden baranki pasał, drugi na roli robił,
jeden był mocny, drugi - słaby.
Było nas dwóch braci i dwie różne miłości
do Boga Stwórcy:
jeden baranki mu składał zarżnięte,
drugi - pszenicę, kukurydzę i miętę,
słodkie ogórki.
Było nas dwóch braci, któryś z nich pozazdrościł
- Abel? Kain?
pokłóciliśmy się u ofiarnych ołtarzy,
słaby silnego zabił... To się powtarza...
I nie wiem dalej.
Licho
Nie trzeba mnie wyganiać, nie trzeba mnie odpychać!
Obejmę jabłoń za szyję, zacznę z jabłonią usychać,
zapłaczę nad agrestem, przejdę się malinami,
będą skurczone liście, jagody z czarnymi plamami.
Nie trzeba mnie wyganiać! Szparagi wyginą suche,
do grząd cienistych truskawek namówię ciotkę ropuchę.
W stajni rozplotę włosy, zakręcę znów do góry,
i przyjdą z ziem indyjskich olbrzymie rogate szczury.
Trzeba mnie wziąć do domu, przy stole dębowym posadzić,
trzeba mnie długo pieścić, po zimnych stopach gładzić,
a kiedy sen mnie zmoże albo zaleję się łzami
- długo po czole miedzianym ciepłymi wodzić ustami.
Liście
Grabimy liście w ogrodzie,
by trawie ich ciężar nie szkodził.
Suwają się grabie... grabie
mocniej... mocniej, słabiej... słabiej.
Posuwiście szeleścimy...
...Jeszcze daleko do zimy.
Liście klonowe
Liście klonowe, łagodne jak ręce,
głaszczą mnie po włosach - nic więcej,
dotykają sukni, ramion, szyi z lekka, z lekka
jak mrugająca powieka --
mruga i nie wie o tym ...
Pachną jesienią i słońcem, i złotem ,
pachną i głaszczą... nic więcej.
Mieszkanie
Gdyby się tak zmieścić w kwiatku
- Krzysia chce mieszkać w bławatku,
Lalka w różach gospodarzy,
Bo w różowym jej do twarzy.
Miłość
Była podobna do śmierci -- w smaku słodka, żelazna w dotknięciu,
mówiła słowa wolniutkie w półśnie, w drapieżnym ziewnięciu,
była podobna do głębi przybrzeżnej w wartkim potoku,
miała oczy ciemnym mułem nabiegłe, miała włosy z wonnego mroku.
Trzymała mnie związaną za ręce, trzymała mnie przykutą za barki,
zgasiła wszystkie myśli półszeptem, jak struchlałe pod czaszką
ogarki
i złożyła mi głowę -- ciężką jak ołowiu złom - na kolanie,
przysięgając, że nie pójdzie przenigdy, że od kolan już moich nie wstanie.
Modlitwa w tłoku
O Boże, daj mi ciemność,
ciemność i ciszę,
i taką moc tajemną,
żeby nie słyszeć.
I sławę bezimienną,
i drogę bezpowrotną...
O Boże, daj mi ciemność
i samotność.
Modlitwa za wichry
Zmiłuj się, Boże, nad wichrami...
... W jarzębinach jesień.
... Niechaj skrzydeł nie połamią.
... Nocą szron na murawie.
Biegły lasem wichry ślepe,
krew im po policzkach ciekła.
Jeszcze jesień, jeszcze ciepło,
szron znika zaraz o świcie.
... Tarninami i po lesie
wichry się daremnie krwawią:
łomot, chrzęst, i gwizd, i wycie
cierniem, zboczem, konarami!...
... W jarzębinach - jesień...
Zmiłuj się, Boże, nad wichrami.
Nieświęta męka
Na drogach mej boleści nie znalazłem, Boże,
ślady krwi Chrystusowej,
na moich cierni kolcach, w ran moich otworze
nie było ni gałązki cierni z Jego głowy;
uderzeń, których barki moje i oblicze
doznały, nie sprawiły Męki Bożej bicze.
Druh, który się mnie zaparł, jak ów u ogniska,
miał inne miano.
Na śladach moich stóp krwi nie zbierano,
nie przyszła żadna miłość przez urągowiska
z przeczystą chustą...
...A na Golgocie mojej było pusto...
Nieznane
Jeszcze nie wszystko we mnie jest dla mnie znajome,
żyję w przedsionku jak na słonecznym podwórzu:
o gołębie moje, o klomby żółtych begonii,
o róże... róże...
Jest dom i korytarze ciemne i kryjome,
i zegar, który drży jak serce i jak serce dzwoni,
i galerie patrzące umarłych oczyma,
i - Bóg, który jest wszędzie, jest tam, gdzie mnie nie ma.
Nowe
Złoty i pawi poblask,
nie umiejący słów;
rzeka zielona i modra;
jaskółki - znów;
daleko to, co swojskie i nasze,
Bug i Wisła...
Kwiecie żółte stadem się pasie
na rumowiskach.
Ile trzeba było rozbitych,
wypalonych gniazd,
żeby nasz tłum różnolity
tu się pasł!
Oczy mamy błędne i obce,
palce - niepewne,
nierytmicznie w tych palcach dygoce
czas niepotrzebny.
Oczekiwanie
Jesteśmy cisi oboje,
jak dwa gołębie przed burzą...
Tęsknoty i niepokoje
w dali się chmurzą.
Boję się jutra! Pogoda
nad nami lekko oddycha,
na niebie jutrzenka młoda
stoi i tak cicha...
Daleko, pod barwną tęczą
znak niewiadomy nikomu...
Może za chwilę zadźwięczą
pomruki gromu?!...
Jesteśmy senni i cisi
jak piasek wichrom powolny,
Wysoko grom losu wisi,
runąć niezdolny.
O jesieni
Niech się wszystko odnowi, odmieni...
O jesieni, jesieni, jesieni...
Niech się nocą do głębi przeźrocza
nowe gwiazdy urodzą czy stoczą,
niech się spełni, co się nie odstanie,
choćby krzywda, choćby ból bez miary,
niesłychane dla serca ofiary,
gniew czy miłość, życie czy skonanie,
niech się tylko coś prędko odmieni.
O jesieni!... jesieni!... jesieni!
Ja chcę burzy, żeby we mnie z siłą
znowu serce gorzało i biło,
żeby życie uniosło mnie całą
i jak trzcinę w objęciu łamało!
Nie trzymajcie, nie wchodźcie mi w drogę
już się tyle rozprysło wędzideł...
Ja chcę szczęścia i bólu, i skrzydeł
i tak dłużej nie mogę, nie mogę!
Niech się wszystko odnowi, odmieni!...
O jesieni!... jesieni!... jesieni.
Obrona
Chwiejna stoję, migocąca i majacząca,
i rani mnie wszystko, i każdy mnie potrąca;
ci, którzy mnie kochają, gwałtowni i prości,
nie mają nade mną litości,
a którzy nienawidzą mnie - są źli i olbrzymi,
i wiedzą, że drżę pod nimi.
Więc jedno tylko jest pomiędzy mną a grozą świata:
skrzydła i ręce przezroczyste, z rąk i skrzydeł kata,
leciutkie szkielety widm jak weneckie szkiełka - kruche,
kosteczki szeleszczące i błony skrzydeł suche.
Oczekiwanie
Jesteśmy cisi oboje
jak dwa gołębie przed burzą...
Tęsknoty i niepokoje
w dali się chmurzą.
Boję się jutra! Pogoda
nad nami lekko oddycha,
na niebie jutrzenka młoda
stoi tak cicha...
Daleko, pod barwną tęczą,
znak niewiadomy nikomu...
Może za chwilę zadźwięczą
pomruki gromu?!...
jesteśmy senni i cisi
jak piasek wichrom powolny.
Wysoko grom losu wisi,
runąć niezdolny.
Opuszczenie
Miłość naszą doczesną,
śmiertelną, krótkotrwała,
Bóg wyniósł mocą swoją
i dał jej w wieczności ciało;
w czasie była jak motyl,
w bezkresie jest wyraźną muzyką,
przez której kryształ przeczysty
boża słoneczność przenika.
Lecz myśmy - jak puste muszle,
opuszczone łuski owadu,
siwa nicość naigrawa się z nas
i piaskiem na serca nam pada.
Osobny pokój
Od słów obcych jestem cała zlękniona,
przerażona od oczu;
tak ciężkie mam spojrzenie, tak ciężkie w warkoczu.
Owijam się, okrywam, chodzę w tysiącu osłonach.
Lecz ciężar spojrzeń dźwigać muszę jak krzyż na ramionach.
Każde przechodnia obce, najlżejsze dotknięcie
cięży mi - jak objęcie...
Dziesiątki, krocie
rąk dotykają mej ręki w przelocie,
zlewa się suknia z suknią, stopa jest przy stopie,
wszyscy są na jednym tropie,
jak owce na pastwisku lub przy wodopoju...
Przez litość... dajcie mi miejsce osobne u zdroju!
Pajęczyna
Obce jest wszystko:
pastwisko
nieprzytulne i szorstkie,
łozy winne na zboczach z gliny
in zziębłe zielone paciorki
winogron.
A pajęczyny,
co snują się złote i modre,
po całym powietrzu ruchome
- pajęczyny są od nas z domu.
Pejzaż
W cichych ogrodach, ogrodach tęsknoty,
Piasek na ścieżkach jest biały i złoty;
na wielkich łąkach, na łąkach tęsknicy
storczyki stoją jak świeca przy świecy,
a szum rozlanej jak wąż wkoło rzeki
tak mi zamyka, zamyka powieki!
W cichych ogrodach jak światło majowe:
śpią w trawie smoki kosmate i płowe,
śród bzów kwitnących, omdlałych w zapachu,
wielki Jednoróg przystanął bez strachu,
już śpi, już oczy przed światłem zaciska,
a bzów kiść wielka wyziera mu z pyska.
Zegar ogromną wskazówką słoneczną
jakąś godzinę pokazał odwieczną;
na wygładzonym i lśniącym kamieniu
spoczęło Szczęście... W jednym okamgnieniu
zrzuciło skrzydła rajskie, pióra pawie
i jako polny konik - znikło w trawie.
Fontanna w paproć spowita i bluszcze
przeczystą wodą przelewa i pluszcze;
z basenu, wparty w kamienie i zielska,
potężny Wicher wyziera wpół cielska,
rozrzucił ręce, rozpostarł skrzydliska,
a woda w pył mu o pierś się rozpryska.
Połów
Od czarnej słodyczy, jedwabnych snów
dusza powstaje i tęskni znów,
i wije wianki, i powrozy wije,
i zarzuca je gwazdom i księżycom na szyję;
wychodzi z ciała na niebieski połów
i wraca z siecią pełną ptaków i aniołów.
Powrót
Wracam do prostych rzeczy - do pyłów tańczących w próżni,
do małego ślepego pająka, co się barwą od ściany nie różni,
do drżących w słocie okiennic, głośnego, gorzkiego szlochu,
do szpar ciekawych w podłodze, pełnych zagadek i prochu.
Wracam z zawiłej drogi zwycięskiej, wracam z podboju
do tajni mysiej nory ukrytej w kącie pokoju,
do strasznej śmierci dzięcioła, do przygód okropnych jeża,
do niepojętej ucieczki sowy i nietoperza.
Coraz jest prościej, ciszej... coraz bezpieczniej, jaśniej...
Wracam - jak smok znużony - do starej, starej baśni.
Przed zaśnięciem
Jakby się dobrze spało,
Gdyby tyle kolorowych myli przez głowę nie wiało:
Lalka jest niedaleko - poznać po hałasie -
ma pelargonię w ręku i wróbelki pasie,
wróble piewajš, biorš się za ręce!
... A lalka stoi, wesolutka, w czerwonej sukience.
Pusty wiersz
Słońce, które śniegu się lęka,
winnice drżące przed zimą,
brak myśli i słów do rymu
- to ta piosenka.
Po winnicach do rydlów i grabi
pozostał nierówny ścieg...
Mnie zziębłą, zimo, zabij,
nim spadnie śnieg.
Oczy, które zbyt wiele wiedzą,
życie, które mrozu się lęka...
...Panie, panowie, koledzy!...
To ta piosenka.
Rozstanie
Kołysanie się klonów nic nie przypomina...
To była - nie wiem już! - lipa? jesion? jarzębina?
drzewa jakieś tracące liście i całe kapiące od złota
i rozbiegające się drogi, i pootwierane wrota,
i tętent koni, i płacz zgłuszony tętentem, i tętent przerwany płaczem...
...Nie, to nie były klony... Nic, nic nie przypomina!
...To drzewa, wszystko - one! To nie ja rozpaczam!
Rzeka
Rozbija mnie o kamienie
każde twe westchnienie.
Jam jest żywioł bieżący, płynny, a tyś - brzeg,
postawiony na to, byś mnie strzegł.
Polujesz na łąkach, liczne i celne twe strzały
mordują na mej piersi ptactwo dzikie i kaczuszki białe:
ścinasz olchy i dęby, drzewa pomne wieków,
i puszczasz je na wody me, aby kłody uniosły daleko.
I przychodzisz i klękasz - zziajany, brudny i spragniony-
nade mną, a ja odbijam w sobie obraz twój zmącony
i - gdy mnie pijesz - staję się chłodna i czysta, i lekka,
a dusza ma przez skrwawione ręce twe przecieka, przecieka.
Sam na sam
Obejmij mnie, pokochaj... Jesteśmy sami, sami...
...Wicher przebiega po włosach, wicher potrząsa oknami...
Ręce mam zimne, przybiegłam -- jak liść -- z pustego ogrodu
do ciebie, do oczu twoich o barwie ciemnego miodu.
Aż tutaj wieją wichury twardo splecione warkocze...
...Zamknij okno... Skończone zaklęcia i czary smocze:
smok mój ułoży się kołem w dziwaczne snu arabeski,
będzie różowy jak muszla lub -- jeśli każesz -- niebieski,
w ogromne, płetwiaste łapy jak w wieka zamknie pogrzebne
wszystko, co obok istnieje dalekie i niepotrzebne,
wszystko, co dzwoni i szczęka, gwiżdże i brzęczy łańcuchem,
wszystko, co nie jest liściem zziębniętym i wiatru podmuchem.
Sen
Śnię, że umarłam i okiem jestem zawsze w twą duszę wpatrzonym,
nie dbam, czy nas co łączy, i nie wiem - kto nas rozdziela,
przenikam całą przestrzeń śpiewem jak wiolonczela...
I wreszcie jestem - tobą!...
I wreszcie jestem zbawiona...
Szeptem
Nie zawiedzie - ale tylko w tym jednym,
nie odstąpi - ale tylko za tę cenę,
wierna - ale tylko w tej godzinie,
dzielna - ale tylko kiedy nóż na gardle.
Ani się do niej przyznać, ni nie przyznać,
ani służyć, ni porzucić służbę,
ni powierzyć się, ni nie dowierzać,
ani przysiąc jej, ani ją przekląć.
Wyjść najpewniej na przestrzeń niewinną,
gdzie by wszystko było o czym innym,
oddalonym, bez świadków, nie krewnym...
I wkorzenić się tam, i nareszcie rosnąć wielkim drzewem.
Urocznica
A jaka jest, kiedy zasypiasz?... Różowa, różowa,
jak niesłychana suknia, jak kora sosnowa,
jak małe ręce migotliwe, pieszczotliwe...
jak blade usta, nareszcie szczęśliwe...
A jaka jest w tańcu?... Jak płomyk na głowie.
A jaka - kiedy kochasz?... Tego się nie wypowie!
W korytarzu
Idziemy do siebie stęsknieni
po ścieżce z szmaragdowej zieleni...
niskie, niskie, ciemne żywopłoty
wkoło nóg się ocierają jak koty,
biegną, biegną w nieskończoność za nami
króciutkimi, cichutkimi stopami.
Wrzosy
Miałam wtedy ciebie, ciebie i jesień:
szłyśmy po wrzosach, po wrzosach w lesie;
plątały się gałązeczki wrzosu,
wpadały pszczoły z brzękiem we włosy,
wpadały z gwizdem, wypadały z sykiem
płowe gorące, straszne i dzikie!
Z pastorałki
Pan Jezus drży w kolebce, śród zimy urodzony;
czuwa trwożnie nad dzieciątkiem tłum aniołów schylony;
Maryja
Jak lilija
giezłem dziecko owija.
Jeden anioł liczy minuty,
drugi anioł do niego przykuty,
trzeci hymn wesoły poczyna,
że to pierwsza wieków godzina
ludziom w darze
na zegarze
od Bożego Syna.
Od światła, od gwiazd, od śniegu biją blaski.
Daj ogrzać synaczka, Maryjo, pełna łaski.
A z wewnątrz na mróz, ku gwiazdom, do góry
płynie ciepłych oddechów słup białopióry,
szepty litościwe, płacz urwany
i "Lulajże. Lulaj, Jezuniu kochany".
Zła wróżba
Szłam ścieżką wieczór przez łany
dojrzałych zbóż,
znalazłam wianek zdeptany
czerwonych róż.
I odtąd we śnie wciąż chodzę
drożyną tą
i widzę róże na drodze
zbroczone krwią.
Zostanie
Zostanie cichy, cichy lęk
głęboko, w sercu, na dnie...
Jaskrawych kwiatów świezy pęk
w bezdenną noc upadnie.
Zostanie lekki, lekki proch
na tych słonecznych drogach,
dziecięcy żal, dziecięcy szloch,
cień w opuszczonych progach.
Zostanie dziwny, dziwny mrok
na ustach i w źrenicach...
...czerwonej zjawy ciemny wzrok
w północnych błyskawicach!
Jesienne złote liście
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
3. szanowny Panie Michale,
Serdeczne dzięki za wiersze - piękne i jakże melancholijne.
Jak te kwiaty.
Pozdrawiamy serdecznie
Mama i ja
"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz
4. Szanowny Panie Michale
piękna, mądra ,wrażliwa i waleczna kobieta. Jaka szkoda, że jej poezja pozostaje w zapomnieniu.
Dziękuję za przypomnienie Iłły i pięknych wierszy.
Pozdrawiam niedzielnie
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. Panie Michale :) przepiękne wspomnienie o Sekretarce J.P,Poetce
i nie tylko...
ja kocham ten wiersz o Aniołach
Anioły
"Anioły schodziły po ścieżce białej,
schylały się, patrzały, głowy ku sobie zbliżały,
chwiały ogromnymi, cichymi piórami,
szemrały szumiącymi szatami
i stawały bojąc się przestraszyć ciszę,
która się razem z nimi nad ziemią czekającą kołysze"
serdeczne pozdrowienia :)
gość z drogi
6. Pani Gość z Drogi
Szanowna Pani Zofio.
Pani Kazimiera Iłłakiewiczówna, nie była taka sekretarką co robi herbatę , kawę i te inne rzeczy.
W dzisiejszym pojęciu była dyrektorem gabinetu, który odpowiadał na listy kierowane do Marszałka.
Miała upoważnienie do sygnowania tych listów. Była najlepiej wykształcona w ministerstwie
Ukłony z kwiatkiem dla Pani i wszystkich Budrysów
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
7. Do Pani Maryli
Szanowna Pani Marylo.
Weekend, więc pomyślałem o czymś lekkim a związanym z Poznaniem.
Do tej pory na tym blogu nie publikowaliśmy w zasadzie wierszy. Powoli przychodzi czas aby to zmienić – z kilku powodów. Najważniejszy jest taki że zbliżamy się do zaprezentowania dwóch wielkich postaci Strażników Wiary Słowiańskiej Przyrodzonej (Rodzimej): Adama Mickiewicza i Juliusza Słowackiego – a przy tym nie obejdzie się bez prezentacji obszernej Króla Ducha, czy chociażby Wielkiego Monologu z Dziadów – i to z omówieniem pod nieco innym kątem niż się to zwykło czynić. Już zaprezentowaliśmy wyimki w opracowaniu T. S. Marskiego, które służyły ilustracji idei Jednej Słowiańszczyzny i ciągłości historycznej owego ethosu od głębokiej, wręcz biblijnej Epoki Mitologicznej.
BÓG JEST WSZĘDZIE
Nie można tego obejść: Bóg jest wszędzie,
w każdym dziwnym i strasznym obrzędzie.
Wywołuje go nie tylko modlitw kadzidlanych kwiat,
ale szubienice, i topór, i kat.
Bóg jest w sędzi, który sądzi krzywo,
i w świadku, co przysięga na prawdę fałszywie,
nie może nie być. I to mnie przestrasza.
Bo jeśli – w świętym Piotrze, to także – w Judaszu;
jeśli w Żydzie, zamęczonym niewinnie przez Niemców,
to także w Niemcach tych ?… I tak się kręcę
od prawdy do nieprawdy, od kary do zbrodni,
w każdej cząsteczce – Boga odnajdując co dnia.
I chce mi się wyciągnąć ręce nad człowiekiem
i winnym, i niewinnym, i małym, i wielkim,
i krzyczeć wielkim głosem błagalną przestrogę,
aby sądząc człowieka nie męczono Boga.
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
8. Do Pani Pelargonii
Szanowna Pani Ewo,
Wrzosy, do wiersza Pani Kazimiery Iłłakowiczówny;
Można powiększyć
Niedzielne ukłony dla Pani
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
9. Panie Michale :))) cudo
maki i stokrotki :)))
dzieki :)
i jeszcze ten błękit nieba....:)
serd pozdrowienia :)))
gość z drogi
10. Pani Gość z Drogi,
Szanowna Pani Zofio,
Ciesze się, że Pani Wielkiej Damie z Wielkiego Miasta podobają się wiejskie kwiatki.
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
11. Panie Michale :)))
podobają ,podobają :) wszak urodziłam się w maleńkim miasteczku ,przy kolei Warszawsko-Wiedeńskiej
a tam oprócz ogrodów były i lasy i łąki :)))
wielka dama :)) ,metr sześćdziesiąt pięć w kapeluszu :)))
serdeczności popołudniowe :))))
gość z drogi
12. Szanowny Panie Michale
Dziś... obce "piękno" jest promowane...
A Nasze Rodzime... prawdziwie piękne... zasypywane...
Kazimiera "Iłła" Iłłakowiczówna...
Dziękuję... za pięknej Postaci i Jej Pezji przypomnienie
Dziękuję... z nieukrywanym wzruszeniem...
Pozdrawiam serdecznie... także Wszystkich Tu obecnych...
***
Kazimiera "Iłła" Iłłakowiczówna...
Cichą noc, Boże ...
Cichą noc, Boże, daj nam przed świtaniem
spokojny powiew pośród sianożęci,
abyśmy byli dobrze wypoczęci.
kiedy powstaniem
Dobrą noc uproś dla nas, Matko Boska:
niech się włóczęga o strzechę nie troska,
niech usną czujne po więzieniach straże,
niech rozgrzeszenia doznają straże i winowajcy.
Niech droga łaski wolna stanie zdrajcy.
Niech zemsty krwawa pochodnia zagaśnie
i szpieg północy co się boi cienia,
niechaj, doznawszy przebaczenia spokojnie zaśnie.
Niech Twoja ręka błogosławi ciszę
i do snu ziemię strudzoną kołysze
Matko Najświętsza i Niepokalana,
nakryj nas płaszczem niebieskim do rana.
Matko Najświętsza i Niepokalana,
nakryj nas płaszczem niebieskim do rana.
(Muz. Janusz Tylman. W wykonaniu Sławy Przybylskiej >>>TU...)
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=
13. Pani Gość z Drogi,
Szanowna Pani Zofio,
Jak na kobietę 165 centymetrów to dużo.
Co za luksus:
Kolej Warszawsko Wiedeńska, kapelusze z kwiatami
Proszę powiększyć
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
14. Panie Michale :)))
prawdziwy z Pana jak zawsze szarmancki rycerz...:)
a dlaczego Rycerz...:) Pan to wie i my Też broni Pan Naszej Polskiej Dumy i Honoru niczym prawdziwi Rycerze...z lat minionych...dzisiaj barachło i butelka pifka ,ot atrybuty...???
Panie Michale
wczoraj nasi Młodzi pokazali Środzie -fachowcowi od "etyki" co myślą o jej i jej podobnych "etykach" :)))
Myślę,ze za chwilę dojdzie do burzenia Murów i lądowania jaj na głowie jajcusia ,inżyniera od kreatywnej księgowości...doradcy putina i jemu podobnych...
Wtedy trzeba będzie zdjąć kapelusz z głowy i szpilki z nóg...i iść na pomoc Młodej Polsce pozbawianej systematycznie TOŻSAMOŚCI,Przyszłości...i Nadziei na godne życie w POLSCE
Nie wszyscy chcą iść na zmywak,na szczęście...
serdecznie pozdrowienia z wirtualnym bukietem róż dla Pana i Pańskiej Rodziny :)))
/ a panny Radwańskie ,zwycięskie :)brawo /
gość z drogi
15. Pani Gość z Drogi,
Szanowna Pani Zofio,
Magdalena Środa, jest córką Edwarda Ciupaka, TW "Gabriel” marksisty i »religioznawcy« był zarejestrowany przez wywiad PRL jako kontakt informacyjny „Gabriel”
Był być może nadal jest zboczeńcem, który molestował studentki na UW.
Tusk broni komunistów, lewaków, zapominając, że to oni sprowadzili niemieckie bojówki do rozpędzania legalnych manifestacji pokojowych tych a 11 listopada.
Wstętny człowiek, pudel ciotki Anieli.
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
16. Do Pani Intix
Szanowna Pani Joanno,
Polska rządzi mniejszość, powszechnie znana żydokomuną, która wkroczyła do Polski na czołgach sowieckich.
W większości agenci Moskwy, wrogowie Polski jak ojciec i matka Adama Michnika.
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
17. Panie Michale :)))
a dzisiaj gadające GŁOWY,z wielką satysfakcją informują o monitoringu ,ktory wskaże
sprawców czerwonych napisów na jej biurze...i ze ich czeka kara więzienia do iluś tam lat...a ja sie pytam a jaka kara czeka tych co zbeszcześlili Inke bohaterską w parku krakowskim,dlaczego meRdialni funkcjonariusze wtedy milczeli ?
są ONi i My
ONI ,to wadza i/ciągłość od czasów Stalina i Bieruta/słuszność ichniejsza i my z naszymi staroświeckimi poglądami czyli Bóg Honor Ojczyzna...
serd. pozdrawiam
PS Sroda,Hartman i to małe staliniątko to tylko przykład zła i nietolerancji,tak nietolerancji...bo jak oni ukraść krowa,to Super,klasyczna mentalność Kalego
gość z drogi
18. Panie Michale,dzięki:)
serdeczności dla Pana i dla Żony :)))
gość z drogi
19. Szanowny Panie Michale
właśnie słucham jak minister TW Znak- Boni,niszczy Kościół Katolicki...ten złowieszczy likwidator od początku Złodziejskiej Transformacji jest odpowiedzialny za niszczenie wszystkiego co mu zlecą "Dobroczyncy "od Polskiej Nafty PO Kościół
serdecznie pozdrawiam.
gość z drogi
20. Pani Gość z Drogi
Szanowna Pani Zofio,
Tusk wynajął do pracy Boniego, by szkalował Kościół Rzymskokatolicki. Oni to robią ponad 2000 lat.
Zamordowali Jezusa Chrystusa
Ponoć naród wybrany. Może i wybrany przez szatana do robienia ludziom zła.
Pewno dostał francuskiej choroby
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
21. Pani Gość z Drogi
Szanowna Pani Zofio,
Pięknie dziękujęmy
można powiększyć
J.M Zieleśkiewiczowie
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
22. Pani Gość z Drogi,
Szanowna Pani Zofio,
Swój swego broni.
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
23. Panie Michale i Pani Jadwigo ,ukłony
i podziękowania....:)
od całej naszej rodzinki :)a sikoreczki na balonie nam wtórują na słonince :)
gość z drogi
24. Panie Michale
Likwidator TW Znak BONI...to sprawny wykonawca zadania z Góry....
Kiedyś miałam na dyskietce cały jego dorobek niszczycielski razem z firmami,które zniszczono,pozamiatano...i wykazem rad nadzorczych ,gdzie występowal lub doradzał...było też w ulubionych,ale diabli wzięli dysk i dyskietkę,mimo super zabezpieczeń,traz pozostała mi tylko własną pamięć...
To szkodnik do kwadratu...nawet w Smoleńsku potrafił namieszać mówiąc Rosjanom,że trumny nie będą otwierane w Polsce...tego nigdy mu nie zapomnę,zatarł ślady i oszukał Ludzi tragicznie pokrzywdzonych i jeszcze śmie paskudną twarz wystawiać w szklanym ekranie
On i ARABski,to dwie wyjątkowo nieciekawe POstaci,plus księgowy bez Pesela i Ojczyzny...
serd pozdr
gość z drogi
25. Pani Gość z Drogi
Szanowna Pani Zofio,
Boni i ta jego ex żona Barbary Engelking zawsze byli szkodnikami
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
26. Panie Michale,byli a,on jest nadal...
nie dość ,że TW ,to jeszcze likwidator...
serdecznie pozdrawiam :)
gość z drogi
27. panie Michale,wiosna tuż ,tuz,,,:)
a kwiatek cudny :)
serd pozdr
gość z drogi
28. Pani Gosć z Drogi
Szanowna Pani Zofio,
Cieszę się, ze kwiatek Pani się spodobał
Ukłony dla Pani i Pani Domu
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
29. Panie Michale:)
piękne wiosna w sercu,wiosna w duszach :)
i Kwiaty...Jej Zwiastuny :)))
życie znowu zaczyna nabierać barw :)
serdeczne pozdrowienia storczyki zagościły w naszych Domach na dobre :)
gość z drogi
30. Pani Gość z Drogi
Szanowna Pani Zofio,
Dla Pani, Państwa, M Grechuta o wiośnie
http://youtu.be/KvdNyMgA16E
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz