♦ Zawsze w służbie

avatar użytkownika wielka-solidarnosc.pl

Chociaż członkowie „Solidarności” to głównie ludzie urodzeni w PRL, nie można zapominać o tych działaczach solidarnościowego ruchu,którzy walczyli o wolną Polskę w czasie II wojny światowej, a i później nie ustawali w wysiłkach, by ocalić w PRL dla przyszłych pokoleń prawdę historyczną i zachować ciągłość narodowych tradycji.  To oni, żołnierze Armii Krajowej, przenieśli w następne pokolenia ideały wolnej Polski, m.in. ucząc po ogłoszeniu stanu wojennego w grudniu 1981 r. jak ustrzec się załamania, bierności i podjąć roztropnie działania w warunkach konspiracji.

 Pogrzeb ks. Jerzego Popiełuszki. Foto: J. Wodecki.

Pogrzeb ks. Jerzego Popiełuszki. Foto: J. Wodecki.

 

 

W liście z 3.11.1984 r.  czytamy: „Kochani! Przeżywaliśmy 14 dni i nocy w bólu i zgrozie. Wszyscy zdaliśmy egzamin – my Polacy, nie żyjący za „30 srebrników”. Było godnie i ze czcią wielką dla Kapłana Męczennika. Uprowadzony, zamordowany, utopiony… Z przepychem i gorącym sercem pochowany, tam gdzie pracował przez 12 lat. Przyniesie nam ta śmierć Męczennika jeszcze dużo łez i  rozpaczy, ale też i przyniesie ogromne, niewyobrażalne owoce, jak każda wielka śmierć na polu bitwy! /…/ Nie piszę więcej. Byłam, widziałam, słyszałam i Wam przekazuję z serca jeszcze gorącego od wzruszeń. /…/” [1].

Autorka tego listu to mecenas Wanda Wachnowska-Skorupska, osoba niezwykła, wielka patriotka niezłomna w służbie Ojczyzny.

Wanda Wachnowska urodziła się w 1908 r. w Oligopolu na Podolu w rodzinie adwokata Jana Wachnowskiego i Anieli z Zielińskich. Jako piętnastolatka złożyła przyrzeczenie harcerskie,   a w 1929 była już harcmistrzem. Jej zaangażowania w służbę harcerską nie przerwały studia na Uniwersytecie Stefana Batorego (na Wydziale Prawa), które ukończyła w 1931 r., aplikacja w Łucku, ani też zamążpójście (w 1932 r.). Mąż jej, Kazimierz Skorupski, także prawnik i instruktor harcerski, prowadził z nią kancelarię adwokacką we Włodzimierzu Wołyńskim. Była hufcową w Łucku, a później we Włodzimierzu Wołyńskim. W 1939 r. jako komendantka Pogotowia Harcerek Chorągwi Wołyńskiej, a później jako żołnierz ZWZ i 27 Wołyńskiej Dywizji AK ryzykowała własne życie, wypełniając powierzone jej zadania i kierując z rozwagą podległymi jej osobami. Przeszła przez więzienie sowieckie i gestapo. Po wojnie pracowała jako radca prawny w Warszawie. Do czynnej harcerskiej służby powróciła po 1956 r. na wezwanie Aleksandra Kamińskiego, autora „Kamieni na szaniec”. Założyła i prowadziła m.in. szczep harcerek, krąg starszo harcerski [2].

Jej wspomnienia zatytułowane „Urodziłam się pomiędzy dwoma stepami” [2] to wzruszająca książka, którą można polecić także młodemu czytelnikowi. Elżbieta Felisiak i Andrzej Skorupski dużym nakładem pracy zdołali zebrać i ułożyć w jednolitą całość wspomnienia Wandy Wachnowskiej-Skorupskiej, które wielokrotnie poprawiała lub opracowywała w nowych wersjach w okresach zelżenia cenzury, gdy mogła tekst przygotowywany do druku czynić bardziej szczegółowym. Ostatnie takie korekty dotyczące rozdziału „Siedemnaście dni września”, pisanego „w latach 1970-1980”, poczyniła w roku 1990 [2, s. 416]. Szkoda, że Elżbieta Felisiak i Andrzej Skorupski, przygotowując wspomnienia Wandy Skorupskiej do druku, nie opatrzyli publikacji  przypisami biograficznymi. Dzięki nim bowiem można by było z książki Wandy Skorupskiej poznać lepiej wiele wspaniałych postaci.

Okładka książki Wandy Wachnowskiej-Skorupskiej. Foto: M. Perlak

Okładka książki Wandy Wachnowskiej-Skorupskiej. Foto: M. Perlak

Wanda Skorupska w swych wspomnieniach pisze na przykład: „W kościele pojezuickim proboszczem został ks. Andrzej Gładysiewicz /…/. Ksiądz Gładysiewicz zaangażował się bez reszty w pracę konspiracyjną. Podobno potem za Niemców nosił pod sutanną broń i amunicję do wyznaczonych skrytek dla ukrywających się w pobliskich lasach partyzantów. Księża nasi trwali wiernie na swoich posterunkach duszpasterskich, byli ochroną, starali się oddziaływać uspakajająco na wzburzone umysły lub zbyt odważne projekty młodzieży, działali społecznie, ratując Polaków. /…/ Ksiądz Gładysiewicz w roku 1944 został wywieziony w głąb Związku Radzieckiego i osądzony na długoletnie więzienie. Po odbyciu kary w więzieniu, zwolniony; pozostał jako proboszcz w kościele katolickim na Podolu, w Płonnem. Długie lata pełnił posługi kapłańskie w Związku Radzieckim i zmarł niedawno (w latach siedemdziesiątych), tamże w Płonnym [jest] pochowany. [2, s. 192-193]. Czytelnik mógłby dowiedzieć się z przypisu biograficznego, że ks. Andrzej Gładysiewicz urodził się w 1914 r., został wyświęcony 11.06. 1939, a zmarł nie w latach siedemdziesiątych, a w roku 1983. Przed wojną był wikariuszem parafii Kowel (do maja 1940 r.); od wiosny 1940 r. administratorem parafii farnej, a od września 1940 r. proboszczem w parafii p.w. Serca Jezusowego we Włodzimierzu Wołyńskim, którego prezbiterium Niemcy wysadzili  w 1944 r.) [4, s. 404, 415-416, 428, 253]. W okresach uwięzienia ks. Stanisława Kobyłeckiego – proboszcza parafii farnej był także duszpasterzem i tej parafii. Z ks. St. Kobyłeckim w lipcu 1943 r.  współorganizował opiekę nad ludnością polską w związku z czystką etniczną. To wówczas, w czasie przygotowania do samoobrony, przenosił broń pod sutanną obok posterunków i wartowników niemieckich. Potwierdza to ks. Józef Kuczyński, który w oświadczeniu z 16 lipca 1970 r. stwierdza, że „ks. Gładysiewicz za obronę ludności polskiej we Włodzimierzu powinien otrzymać odznaczenie wojskowe” [4, s. 346]. Gdy w połowie 1944 r., po czystkach etnicznych przeprowadzanych przez UPA w 1943 r. i przymusowej ewakuacji zarządzonej przez wycofujących się Niemców, większość placówek duszpasterskich w diecezji łuckiej przestała istnieć,  ksiądz Gładysiewicz był jedynym księdzem w dekanacie włodzimierskim i pozostał ze swymi parafianami pomimo zagrożenia represjami (w diecezji łuckiej pracowało  w końcu 1944 r. już tylko 44 księży [4, s. 187]). Od 25 lipca 1944 r. był opiekunem wszystkich parafii pozbawionych duszpasterzy z dekanatów włodzimierskiego i horochowskiego (z prawami proboszcza i wikariusza generalnego, a później także z prawem bierzmowania). Aresztowany przez NKGB we Włodzimierzu Wołyńskim 4 stycznia 1945 r. był więziony w Łucku, a następnie 28 marca 1945 r. skazany na 7 lat łagru. Wyrok odbywał aż do 28 lipca 1956 r. (11 lat) w Mołotowsku i Norylsku. Zmarł w Połonnem [4, s. 181, 183, 265, 428].

Lekturę książki Wandy Wachnowskiej Skorupskiej „Urodziłam się pomiędzy dwoma stepami” uatrakcyjniłaby też szczegółowa mapa  powiatu włodzimierskiego, gdyż dla mojego pokolenia wymieniane w książce miejscowości nie należą już do dobrze znanych. Być może przy drugim wydaniu tej pięknej książki uda się ubogacić ją w przypisy i mapy, gdyż coraz więcej jest już publikacji dotyczących okresu II wojny światowej na Kresach (np. [3], [4] czy www.wolyn.ovh.org, gdzie m.in. można znaleźć wiele ciekawych map i zdjęć. Polecam!).

Legionista Julian Lucjan Bazgier z żoną Franciszką z d. Olechwir, 1922 r.

Legionista Julian Lucjan Bazgier z żoną Franciszką z d. Olechwir, 1922 r.

Przez cały okres swego życia Wanda Skorupska utrzymywała kontakt z moją rodziną – babcią Franciszką Bazgier (1902 – 1974), jej córkami z rodzinami: Jadwigą Harasimowicz (1923 -2006) i Zofią Kaczmarską, ur. 1927, moją mamą. Dzięki zachowanym rodzinnym pamiątkom można wspomnienia Wandy Skorupskiej wzbogacić o nowe szczegóły.

Wanda Wachnowska-Skorupska zmarła  9 stycznia 1994 r. Chociaż w roku 1980 r. przekroczyła już siedemdziesiątkę, podeszły wiek nie przeszkodził jej w działalności na rzecz  NSZZ „Solidarność”. Wspierała działaczy „Solidarności”, szczególnie po ogłoszeniu stanu wojennego, gdy znów trzeba było działać w konspiracji.

Miała bogate doświadczenie w pracy podziemnej wyniesione z Włodzimierza Wołyńskiego, gdzie działalność konspiracyjną prowadzono w trzech okresach związanych z kolejnymi okupacjami: tzw. pierwszą sowiecką (17 września 1939 – czerwiec 1941), niemiecką (1941 – 1943)  i drugą sowiecką (1944) [4, s. 330].

 Organizowała opór zarówno w oparciu o ruch spontaniczny i żywiołowy, jak i w ramach dobrze zakonspirowanych struktur 27 Wołyńskiej Dywizji AK. Po 1943 r. działała także w AK na Kielecczyźnie, a w okresie stalinowskim w niejawnych strukturach harcerskich. Wierność zasadom wyrażaną czynem i  odwagę łączyła z pogodą ducha i niezachwianą wiarą w zwycięstwo. A przecież w swoim życiu przeszła bardzo ciężkie chwile.

Wanda Wachnowska-Skoruspska, Wilno, lata 20. Źródło: [2, s. 3].

Wanda Wachnowska-Skoruspska, Wilno, lata 20. Źródło: [2, s. 3].

Znała i doceniała zagrożenie ze strony agentury, gdyż zetknęła się z nią już późną jesienią 1939 r. po wkroczeniu Sowietów 17 września 1939 r. Wówczas NKWD sprawnie pozyskało informatorów, wykorzystując przeciwko Polakom  głównie osoby pochodzenia żydowskiego i ukraińskiego  o przekonaniach lewicowo-komunistycznych [4, s. 331]. Już w lutym 1940 r. NKWD miała sporządzone listy osób przewidzianych do aresztowań i zsyłek. Okupant sowiecki działał wedle określonego planu: najpierw unieważnił polską walutę i wprowadził własną, przy czym wymiana odbywała się po takim kursie, że miejscowa ludność pozostała właściwie bez środków do życia. Następnie nakazano wymianę dokumentów polskich na radzieckie dowody osobiste z przymusowym przyjęciem obywatelstwa okupanta. Wkrótce miało okazać się, że pozbawienie polskiego obywatelstwa oznacza sądzenie aresztowanych wedle prawa sowieckiego i doprowadziło do deportacji części ludności polskiej na tereny Syberii, Kazachstanu, Uralu itp. [2, s. 172-173]. Zwolnione mieszkania przeznaczano dla okupantów, a później dokwaterowywano ich także do zamieszkałych mieszkań, przez co poszerzał się zakres inwigilacji [2, s. 175]. Wanda Skorupska, pomimo tego, że oczekiwała dziecka, zajmowała się swoją matką i starszym, kilkuletnim synkiem, nie pozostała bierna. Wspomina:

Zima tego roku [z 1939 na 1940] była wyjątkowo ostra, mroźna ponad -40 0 C, śnieżna w nadmiarze i wietrzna. /…/ Każdej nocy żołnierze pod nadzorem NKWD „bez pardonu” dobijali się do drzwi osób „z listy”, zabierali na ciężarowe samochody setki i tysiące ludzi, i pakowali do „bydlęcych” wagonów, wpychając często do tych już przepełnionych. Wywozili całe rodziny, z niemowlętami, dziećmi, młodzieżą, starymi, kalekami, chorymi i niedołężnymi. Straszne sceny, rozdzierające płacze i lamenty towarzyszyły tej niespotykanej akcji wywozów całych wsi, większości miasteczek i miast wołyńskich i, jak wiemy, także wileńskich i lwowskich ziem. Płacz i strach padł na ludność, ale wyjścia żadnego nie było, przemoc i siła wojska była niepokonana. /…/ Z panią Agatą [Iwanowską z Bielin] chodziłyśmy co dzień rano do kościoła farnego, a potem pomagałyśmy w  dostarczaniu ciepłych rzeczy i żywności tym nieszczęśliwcom, na których padł los wywozu na katorgę” [2, s. 197].

Od października 1939 r. do lipca 1941 r.  proboszczem w kościele p.w. Serca Jezusowego był ksiądz Stanisław Kobyłecki (ur. 1902, wyświęconym w 1926, zm. 1987), który do wybuchu wojny był wykładowcą Seminarium Duchownego w Łucku i u Sióstr Niepokalanek w Maciejowie (usuniętych z placówki przez Sowietów 7 października 1939) [4, s. 433; 5, s. 260, 279, 281; 8, s. 74]. To z nim Wanda Skorupska organizowała akcje pomocowe dla zesłańców. Pomimo tego, że nie było to łatwe, w działalność tę włączyło się wielu Polaków. Moja Mama – Zofia Kaczmarska, córka Franciszki Bagier, kierowniczki czteroklasowej Powszechnej Szkoły w Jakowiczach – gmina Mikulicze, powiat Włodzimierz Wołyński wspomina: „Sąsiedzi osadnicy wywiezieni na Sybir pisali listy. W oględnych słowach donoszono w listach w jakich wywiezieni przebywają warunkach – dziękowano za paczki, które wysyłaliśmy. Mama zorganizowała bowiem taką wysyłkę. Paczki można było wysyłać tylko wtedy, gdy miała do 2 kg , były zapakowane i następnie zaszyte w płótno. Przyjmowano je – dla utrudnienia – tylko w Kowlu. Ciocia Stasia [Mańkowska] jeździła do Kowla z paczkami i zatrzymywała się u swojej siostry [Jadwigi Dulskiej z d. Mańkowskiej]. Ta, jako mieszkanka Kowla, mogła paczki nadawać, ale zawsze tylko jedną (przy czym każdorazowo wystawała w ogromnych kolejkach). Każdą taką wyprawę Ciotki Stachy dokładnie planowano i szczegółowo omawiano po jej powrocie” [5, s. 301]. Stanisława Mańkowska, pracująca od zimy 1942 r. jako kucharka u nieskoszarowanych kolejarzy z węzła kolejowego we Włodzimierzu Wołyńskim, była później, tj. wiosną 1944 r., zaangażowana także w akcję konspiracyjnego wywiezienia za Bug paramentów ze zniszczonych lub opuszczonych kościołów, którą organizował m.in. ksiądz Leon Kapturkiewicz (ur. 1914, wyświęcony w 1939 r. , zm. w 1983 r.) w obawie przed ich zniszczeniem za tzw. drugich Sowietów [5, s. 317; 4, s. 321, 433].

Jakowicze, lata 30. Od lewej: Franciszka Bagier z matką Leontyną Olechwir, młodszą córką Zofią, cioteczną siostrą – Stanisławą Mańkowską (po mężu: Suseł) i sąsiadem: Michałem Pendłowskim, kawalerem Orderu Virtuti Militarni (wraz z żoną Marią został wywieziony na Sybir).

Jakowicze, lata 30. Od lewej: Franciszka Bagier z matką Leontyną Olechwir, młodszą córką Zofią, cioteczną siostrą – Stanisławą Mańkowską (po mężu: Suseł) i sąsiadem: Michałem Pendłowskim, kawalerem Orderu Virtuti Militarni (wraz z żoną Marią został wywieziony na Sybir).

Poza zsyłkami ludność Kresów dotknęły i inne represje. Aresztowania objęły nawet  księży. Proboszcz  kościoła farnego w Włodzimierzu Wołyńskim – ks. Bronisław Galicki (ur. 1884, wyświęcony w 1908) i jego wikariusz – ks. Kazimierz Czurko (ur. 1906, wyświęcony w 1933 r.) zostali aresztowani wiosną 1940 r., gdyż wieczorami gromadzili w kościele młodzież i odprawiali dla niej nabożeństwo, polegające na złożeniu przysięgi na wierność Polsce i zobowiązaniu się do walki o wolność ojczyzny.  Obaj zostali zamordowani w więzieniu w Łucku prawdopodobnie 23 czerwca 1941 r. [2, s. 171, 4, s. 341, 424, 427]. Wielu księży zagrożonych aresztowaniem, za zgodą biskupa Adolfa Piotra Szelążka, opuściło diecezję lub swoją  parafię, podejmując pracę w innej. Niekiedy na pewien czas pozwalało to uniknąć aresztowania [4, s. 332-333].  Ksiądz Stanisław Kobyłecki, uprzedzony latem 1940 r. przez włodzimierskiego Żyda o mającym nastąpić aresztowaniu, zdołał ukryć się w Łucku. Został tam aresztowany 1 listopada 1940 r. i skazany na karę śmierci z oskarżenia o „aktywną i podstępną antysowiecką działalność, utworzenie organizacji i uknucie spisku mającego na celu zbrojne oderwanie Wołynia od ZSRS” [4, s. 333, 335].

Wanda Skorupska została aresztowana wcześniej, bo już w kwietniu 1940 r. Osadzono ją w więzieniu we Włodzimierzu Wołyńskim, a później w Łucku. Staraniem rodziny i przyjaciół została przewieziona z więzienia do szpitala w Horochowie, gdzie 27 maja 1940 r. urodziła młodszego ze swych synów – Andrzeja [2, s. 206]. Po porodzie „urlopowana” z więzienia została ponownie aresztowana w listopadzie 1940 r. i znów trafiła do więzienia we Włodzimierzu, a po 6 tygodniach do więzienia w Łucku. Karę śmierci wobec niej orzeczono zaocznie. Wanda Wachnowska-Skorupska, w książce opublikowanej przez jej syna Andrzeja, szczegółowo opisuje swoje przeżycia związane z uwięzieniem.

Ksiądz Stanisław Kobyłecki, proboszcz parafii farnej we Włodzimierzu Wołyńskim.

Ksiądz Stanisław Kobyłecki, proboszcz parafii farnej we Włodzimierzu Wołyńskim.

Wybuch wojny hitlerowsko-sowieckiej wywołał popłoch wśród funkcjonariuszy więziennych i NKWD, co umożliwiło mieszkańcom Łucka w dniu 23 czerwca 1941 r. wyważenie bram więzienia i uwolnienie części Polaków, w tym Wandy Skorupskiej. Władysław Siemaszko, także więziony wówczas w Łucku, tak opisał następujące później wydarzenia: „23 czerwca 1941 r. nagle NKWD wróciło. Strzelając na oślep, NKWD-ziści wtargnęli do budynku więzienia. Do niektórych cel wrzucali granaty ręczne. Potem wyprowadzano więźniów z cel i od razu kierowano Ukraińców na dziedziniec więzienny, a Polaków na podwórko przed kuchnią więzienną /…/. Wydawało się niektórym Polakom, że Ukraińcy mogą być potraktowani łagodniej, więc podążyli za nimi. Niestety popełnili tragiczną pomyłkę i zginęli wraz z Ukraińcami. Między innymi tak tragicznie zginął ks. Bronisław Galicki. /…/ Ja wraz z księdzem Stanisławem Kobyłeckim zasłoniliśmy się kotłem metalowym do roznoszenia posiłków dla więźniów, nie wiadomo skąd tam się znajdującym. Dzięki zasłonie z kotła uniknęliśmy trafienia nas kulą ze strzelających karabinów maszynowych” [4, s. 341]. Gdy strzelanina ustała, obaj wyczołgali się spod trupów i zdołali zbiec [6, s. 38]. Ksiądz proboszcz Stanisław Kobyłecki „był wychudzony, blady, ręce miał okryte wrzodami” [5, s. 337], lecz mimo to w sierpniu 1941 r. wrócił do pracy, tym razem jako proboszcz w parafii farnej we Włodzimierzu, a  na mocy decyzji papieża Piusa XII z 29 listopada 1939 r. o nadaniu specjalnych uprawnień biskupom obrządków łacińskiego i greckokatolickiego diecezji pod okupacją sowiecką, uzyskał uprawnienia wikariusza generalnego, m.in. administrowania sakramentem bierzmowania i prawa dokonywania translokacji duchownych w swym dekanacie [4, s. 84].

Wandy Skorupskiej nie załamało sowieckie więzienie – czynnie włączyła w działalność podziemną w warunkach okupacji niemieckiej. Już od lipca 1941 kierowała w swoim domu konspiracyjnym punktem łączności pomiędzy Generalną Gubernią (za Bugiem) a Wołyniem okupowanym przez Niemców. W ścisłej konspiracji współtworzyła struktury 27 Dywizji Piechoty Wołyńskiej (6500 ludzi). W związku z „wpadką” kuriera Wanda Skorupska została aresztowana przez gestapo w końcu lata 1942 r.  [2, s. 243]. Jej matce, Anieli Wachnowskiej (ur. 1878, zm. 1976) zezwolono na widzenie w niedzielę 27 września 1942 r., a po rozmowie z córką orzekła, że ta „jest dobrej myśli” [5, s. 323; 2, s. 410]. W październiku Wanda Skorupska była już osadzona w obozie w Równem [2, s. 243]. Cudem znów uniknęła śmierci. W swych wspomnieniach szczegółowo opisuje okoliczności swego uwolnienia w połowie listopada 1942 r.

Ksiądz Stanisław Kobyłecki, który był więziony przez Niemców od października 1942 do 25 stycznia 1943 r. i zdołał się uratować, już wiosną 1943 r. podjął działania na rzecz ratowania swoich parafian. Wspólnie m.in. z Wandą Skorupską organizowali w  lipcu 1943 r. pomoc dla okolicznej ludności polskiej mordowanej przez nacjonalistów ukraińskich. Masowe rzezie dokonane 11 lipca 1943 r. objęły ponad 160 wsi w powiecie włodzimierskim, horochowskim i kowelskim [3, s. 72; 4, s. 342, 354]. Włodzimierz Wołyński stał się schronieniem dla uciekinierów ocalałych z rzezi z terenu nie tylko powiatu włodzimierskiego, ale także horochowskiego i innych. W mieście należało dać schronienie i wyżywić znaczne rzesze ludzi, w tym osierocone dzieci. Zadanie to podjęły konspiracyjne władze cywilne Włodzimierza (Powiatowa Delegatura Rządu) i zgrupowanie pułkowe „Osnowa” 27 WDP AK [3, s. 180]. Działacze Powiatowej Delegatury Rządu na czele z Kazimierzem Puciatą „Konradem” i jego zastępcą – Antonim Andrzejewskim „Krukiem” wsparci przez Antoniego Gąsiorowskiego, ps. „Roch” – delegata Rządu na powiat Horochów, wspólnie z księżmi Kobyłeckim i Andrzejem Gładysiewiczem powołali we Włodzimierzu Wołyńskim komitet pomocy uchodźcom, który m.in. wydawał dziennie ok. 1000 obiadów [3, s. 180, 4, s. 289]. Nie to jednak było najtrudniejszym wówczas wyzwaniem. Księża i włodzimierska społeczność Polaków musiała otoczyć wszechstronną opieką osoby po traumatycznych przeżyciach związanych z wymordowaniem – często na ich oczach – całych rodzin.  Poza pomocą dla ocalałych należało też zorganizować oddziały samoobrony, które nie tylko miały bronić skupisk ludności polskiej, organizować pomoc w dotarciu do miasta ukrywającym się, ale także zapewnić zaopatrzenie ludności, gdyż był to okres żniw, a na polach uciekinierzy pozostawili nie zebrane zboża i okopowe [3, s. 72-73]. Utworzone wówczas oddziały samoobrony wkrótce zasiliły partyzanckie oddziały AK (głównie w zgrupowaniu Bielin).

Mapka: Sytuacja Polaków w VII-XII 1943. Opr. M. Perlak.

Mapka: Sytuacja Polaków w VII-XII 1943. Opr. M. Perlak.

Druga okupacja sowiecka niosła ze sobą niebezpieczeństwo ponownego aresztowania konspiratorów zbiegłych z więzienia w czerwcu 1941. Ksiądz Stanisław Kobyłecki w dniu 15 lipca 1944 r. opuścił diecezję łucką. Wanda Skorupska z matką i dziećmi także zdołała w 1943 r. przedrzeć się lasami do Generalnej Guberni.

Książka Wandy Wachnowskiej-Skorupskiej  „Urodziłam się pomiędzy dwoma stepami”  nie zawiera opisu jej codziennego życia, a przecież działanie w konspiracji łączyła z pracą, prowadzeniem domu, opieką nad dziećmi. Rodzinę, tj. matkę i dwoje dzieci utrzymywała prowadząc restaurację „Paradais”, w której zatrudniała osoby związane z konspiracją. Za radą ks. Kobyłeckiego pracowała tu od jesieni 1941 r. jako pomywaczka nauczycielka Franciszka Bagier, a jej córka Jadwiga opiekowała się synkami Wandy.

Od stycznia 1943 r. restauracja została przejęta przez Niemców jako lokal „tylko dla Niemców” („Deutsche Gastaette”), przy czym zatrzymano zatrudniony tu personel. Wanda Skorupska potrafiła wykorzystać ten fakt w działalności konspiracyjnej. Nawiązała współpracę z działającym w wywiadzie AK Rajmundem Harasimowiczem (późniejszym mężem starszej córki Franciszki Bazgier – Jadwigi), który jako chemik był kierownikiem firmy dezynfekującej obiekty niemieckie np. koszary. Praca ta umożliwiała Rajmundowi swobodne poruszanie się po okolicy i stołowanie w niemieckiej restauracji. Dzięki temu mógł szkicować plany niemieckich obiektów wojskowych i niepostrzeżenie przekazywać Wandzi Skorupskiej w restauracji [6, s. 40]. Przykład ten pokazuje w jaki sposób Wanda Skorupska potrafiła realizować konspiracyjne zadania pod przykrywką naturalnych kontaktów pomiędzy konspiratorami. Wykorzystywała także kontakty rodzinne.

Franciszka Bazgier z córkami Zofią i Jadwigą. Włodzimierz Wołyński, I połowa lat 40.

Franciszka Bazgier z córkami Zofią i Jadwigą. Włodzimierz Wołyński, I połowa lat 40.

Na początku marca 1943 r. Jadwiga Bagier, która w zastępstwie 16 – letniej siostry Zosi, miała być wywieziona na roboty do Niemiec [6, s. 38-39] trafiła do Lublina do obozu przejściowego. Dokonywano tu selekcji więźniów z przeznaczeniem do obozu w Majdanku lub do wywózki na roboty do Niemiec. W swoim pamiętniku Jadwiga zapisała: „7 marca 1943, sobota. I kto by się spodziewał! Jestem w baraku /…/. Niektórych milicjantów nigdy nie zapomną. Zgwałcili kilka dziewcząt. /…/ Straszna noc na słomie, pijani milicjanci, bicie, ach nie mogę myśleć o tym.”[5, s. 527].  Jadwiga dwukrotnie potajemnie wymknęła się z obozu i dotarła pod konspiracyjny adres przekazany jej przez Wandę Skorupską. Otrzymała tam od Maryli Skorupskiej-Daszkiewiczowej (także harcerki, przed wojną komendantki Komendy Chorągwi w Kowlu, szwagierki Wandy) fałszywą dokumentację medyczną. Dzięki niej polski lekarz obozu przejściowego doktor Skarbek, narażając własne życie, mógł wystawić Jadwidze, a później także innym włodzimierzakom z jej transportu, fałszywe zaświadczenia, ratujące przed wywózką do Majdanka lub na roboty do Niemiec. Jadwidze przypisał epilepsję, a innym gruźlicę i inne choroby zakaźne. Dzięki temu Jadwiga wraz z całą grupą uratowanych (19 osób) powróciła do domu [6, s. 39]. Miesiąc później została zaprzysiężona w AK i prowadziła tajne nauczanie [5, s. 333, 6, s. 39].

Wanda Skorupska nie pisze o tym w swych wspomnieniach. A zapewne wiele innych osób zawdzięczało jej życie. Potrafiła wybrać te osoby, które nadawały się do pracy w konspiracji, rozwijała w nich umiejętność działania nawet w najtrudniejszych warunkach, uczyła odpowiedzialności za innych. Nic więc dziwnego, że Jadwiga, gdy została uratowana, nie opuściła obozu przejściowego nim nie wykorzystała swych konspiracyjnych kontaktów, by uratować także innych włodzimierzaków.

Gdy Wanda Skorupska z rodziną znalazła się względnie bezpieczna na Kielecczyźnie, ściągnęła tam rodzinę Bazgierów, którą w lutym 1944 r. Niemcy ewakuowali za Bug jako załogę niemieckiej restauracji. Przejazd do Niekłania, pow. Końskie  zorganizowała firma Rajmunda Harasimowicza. Franciszkę Bagier i jej obie córki Niemcy zatrudnili przymusowo w szpitalu dla lekko rannych Niemców w  Czarneckiej Górze koło Stąporkowa. Przed Świętami Bożego Narodzenia w 1944 r. w budynku szpitala zorganizowano przyjęcie świąteczne dla będącego w odwrocie z frontu wschodniego niemieckiego generała. Ranni żołnierze niemieccy, pomimo mrozu, zostali pilnie ewakuowani do miejscowej szkoły, a letnią willę w lesie, gdzie mieszkała obsługa szpitala, zajął sztab. Jadwiga w pamiętniku napisała: „Gdy w Wigilię wróciłyśmy do domu /…/ mama stała na dworze z torbą przy wyrzuconej choince… Co robić? Poszłyśmy w tę noc do Furmanowa do Wandy Skorupskiej, która mieszkała w Nadleśnictwie, oddalonym około 12 km od Czarneckiej Góry. Nie zapomnę nigdy tej drogi w przejmującym zimnie, kruków nad trupami /…/ zimnego blasku księżyca, dalekich światełek chat, w których siadano do skromnej Wigilii, ujadania psów, śnieżnych zasp i lęku: „Czy Mama dojdzie?”. Doszłyśmy do leśniczówki już późno, ale razem. Zaśpiewałyśmy: „Podnieś rączkę Boże Dziecię, błogosław Ojczyznę miłą”, czując, że wolność już blisko, tylko jeszcze nie wiedziałyśmy jaka.” [5, s. 352, 354].

Wanda Wachnowska-Skorupska była harcmistrzynią w służbie przez blisko 70 lat. Niosła w sobie niezmącony spokój, a poczucie służby łączyła z niezwykłymi zdolnościami organizacyjnymi. Stawiając szczytne cele, potrafiła realizować je wspólnie z innymi, krok po kroku, cierpliwie i z wykorzystaniem otwierających się możliwości. Czas „Solidarności” traktowała jako szansę na przekazanie wartości – jakimi żyła wolna Polska – młodszemu pokoleniu.  Potrafiła dobrze spożytkować czas: gdy trzeba było działać, była aktywna, a gdy nie było to możliwe – pisała wspomnienia, utrwalając dla potomnych historię środowiska swych harcerek i włodzimierzaków. Skutecznie zachęciła innych do spisania relacji o wywózkach na Sybir z Kresów Wschodnich za tzw. pierwszych Sowietów (17 września 1939 r. – czerwiec 1941 r.),  wywózkach na roboty do Niemiec i mordach dokonywanych na polskiej ludności przez nacjonalistów ukraińskich. Dziś, gdy jej pokolenie już  powoli odchodzi, relacje te są bezcenne.

Mistrzyni metody harcerskiego wychowania, przygotowała wiele osób do pracy dla Polski. Z  książki dowiadujemy się o zaangażowaniu Haliny Witkowskiej „Lusi” w działania opozycyjne w Brukseli, czy też innych osób np. w struktury nauczycielskiej „Solidarności” i Solidarite France-Pologne. Pojawiają się także wzmianki o istnieniu publikacji na ten temat, lecz niestety nie umieszczono pod tekstem przypisu z informacją, gdzie można je znaleźć [2, s. 403 ].

Grono pedagogiczne i uczniowie Koedukacyjnego Gimnazjum im. Mikołaja Kopernika we Włodzimierzu Wołyńskim, 1937 r.

Grono pedagogiczne i uczniowie Koedukacyjnego Gimnazjum im. Mikołaja Kopernika we Włodzimierzu Wołyńskim, 1937 r.

W maju 1978 r. Wanda Wachnowska podjęła inicjatywę uczczenia pamięci profesorów i wychowanków włodzimierskiego gimnazjum, którzy oddali swe życie w czasie II wojny światowej. Na tablicy, o której pisze autorka wspomnień [2, s. 96], uroczyście poświęconej w dn. 27 maja 1979 r. w kościele św. Anny w Warszawie, umieszczono napis: „Pamięci ks. kanonika Władysława Szpaczyńskiego prefekta i wychowawcy oraz profesorów, uczennic i uczniów Gimnazjum im. Mikołaja Kopernika we Włodzimierzu na Wołyniu poległych i zmarłych w latach 1939-1945. Wychowankowie – Koledzy” [5, s. 373].

Ks. Władysław Szpaczyński urodzony w 1887 r., wyświęcony w 1910 r., katecheta w Włodzimierzu Wołyńskim i Kowlu, działacz Polskiej Macierzy Szkolnej, został aresztowany w 1940 r.  i uwięziony w Łucku. Otrzymał karę śmierci (w procesie m.in. ks. B. Galickiego i Wł. Czurki) zamienioną na wieloletni pobyt w łagrze. Zginął prawdopodobnie „na etapie” (czyli w drodze do łagru) pod Archangielskiem w 1941 r. [2, s. 93-97, 302; 4, s. 448].

Dedykując książkę swoim synom – Januszowi i Andrzejowi, Wanda Skorupska we wstępie napisała:

„Gdy byliście w okresie niemowlęctwa, wczesnego dzieciństwa i wczesnej młodości, byłam blisko    i znałam Was i Wasze życie. Teraz, kiedy już od wielu lat staliście się dojrzałymi ludźmi i macie swoje odrębne życie, według naturalnych kolei losu, kocham Was tak samo, a może i bardziej niż    w Waszym wieku wzrastania, gdyż wiem, że byliście, jesteście i będziecie do końca moich dni w centrum mojego życia i solą mojej ziemi. Dlatego pragnę, abyście otrzymali ode mnie obraz przeszłości i pradzieje naszego wspólnego rodu, z którego pochodzimy. /…/ Z historii rodów i rodzin składa się historia narodów i społeczeństw, a indywidualne cechy osobowe przechodzą      do historii poszczególnych ludzi, pokolenia kształtują tożsamość przyszłości. Treścią tej zasady jest związek pokoleń w ich naturalnym następstwie i to powinno być w świadomości indywidualnego człowieka, stworzonego na obraz i podobieństwo Boga. Stworzenie prawa narodu i dojrzałego społeczeństwa, czyli z poszczególnych rodów i rodzin – stworzenie państwowości, zależy od wyników wojen i układów politycznych, z reguły błędnych i narzucanych poszczególnym narodom. Natomiast siła i bogactwo trwania narodu mieści się wyłącznie w możliwościach stale rozwijającej się społeczności o tej samej wierze, tradycji, kulturze i więzi narodowej.” [2, s. 13].

W rozumieniu tej prawdy tkwi zapewne tajemnica niezłomności Wandy Skorupskiej, czy szerzej jej pokolenia wychowanego w dwudziestoleciu międzywojennym. To do nich przecież kierował swój ostatni rozkaz Dowódca Armii Krajowej gen. bryg. Leopold Okulicki „Niedźwiadek” na pięć miesięcy przed bezprawnym procesem w Moskwie i nieodległej swojej śmierci w sowieckim więzieniu: „Postępująca szybko ofensywa sowiecka doprowadzić może do zajęcia w krótkim czasie całej Polski przez Armię Czerwoną. Nie jest to jednak zwycięstwo słusznej sprawy, o którą walczyliśmy od roku 1939. W istocie bowiem – mimo stwarzanych pozorów wolności – oznacza to zmianę jednej okupacji na drugą /…/” i dalej: „Walki z Sowietami nie chcemy prowadzić, ale nigdy nie zgodzimy się na inne życie, jak tylko w całkowicie suwerennym, niepodległym i sprawiedliwie urządzonym społecznie państwie polskim. /…/. Dalszą swą pracę i działalność prowadźcie w duchu odzyskania pełnej niepodległości Państwa.” [7, s. 2].

Wanda Wachnowska-Skorupska pisała o Polakach: „Mamy zaledwie instynkt obrony, nie posiadamy cech zdobywców. Gdy wojny przynoszą innym państwom łupy – bogactwo, Polacy tracą nie tylko najlepszych obywateli, ale tracą ziemię, swoją ziemię, którą kochają, o którą walczą, która jest im ojczyzną, tracą swoje domy, kościoły, cmentarze, swoje pomniki i pamiątki, swoją duszę. Przestańmy być bohaterami, a stańmy się politykami, czyli pragmatykami, realistami, graczami politycznymi /…/. Z tej racji wyrasta problem psychologiczny nastawienia przyszłych pokoleń na nauki ekonomiczne, polityczne, filozoficzne, na gruntowną wiedzę geopolityczną, na znajomość języków obcych – dla pomyślnego rozwiązywania coraz trudniejszych spraw międzynarodowych /…/. [2, s. 144-145].

Warto, by młode pokolenie Polaków zdobywało „gruntowną wiedzę geopolityczną” i pamiętało przy tym słowa modlitwy nieznanego autora, pochodzącą z okresu zaborów:

„Boże nieograniczony w swej  dobroci – nie opuszczaj Polski i Polaków.
Prowadź  nas łaską swoją do chwały i do szczęścia.
Boże błogosław Ojczyźnie naszej!
Niech będzie szczęśliwą, niech pomocą Twoją wzrasta,
dobrymi synami otoczona z rąk nieprzyjaciół wyrwaną zostanie.
A gdy odważymy się prosić za Nią, wysłuchaj modlitwy nasze,
Bo sameś nas nauczał, że jesteś Ojcem naszym,
A my jako dzieci Twoje, możemy Ci polecić to wszystko,
Co w życiu naszym mamy najdroższego.”

Opracowała: Maria Perlak
Bytom Odrzański, styczeń 2013

*   *   *
Literatura:
[1]. List Wandy Wachnowskiej-Skorupskiej do Zofii i Bogusława Kaczmarskich z 3.11.1984 r.
[2]. Wanda Wachnowska-Skorupska, Urodziłam się pomiędzy dwoma stepami, opracowali i opatrzyli posłowiem: Elżbieta Felisiak i Andrzej Skorupski, Białystok 2011.
[3]. Władysław Filar, Wołyń 1939-1944. Historia, pamięć, pojednanie, Warszawa 2009.
[4]. Maria Dębowska, Kościół katolicki na Wołyniu w warunkach okupacji 1939-1945, Rzeszów 2008.
[5]. Kochaj ideały. Dzieje rodziny Bazgierów w opracowaniu Marii Perlak, Bytom Odrzański 2005, mps, w zasobie Biblioteki Ossolineum.
[6]. Andrzej Kotecki (red), Człowiek marzeń i czynów. Opowieść o Jadwidze Harasimowicz, Wrocław 2010.
[7]. Piotr Szubarczyk, Ostatni rozkaz, „Nasz Dziennik” nr 16 (4555), 19-20 I 2013.
[8]. S. Agnieszka Michna, Siostry zakonne – ofiary zbrodni nacjonalistów ukraińskich na terenie metropolii lwowskiej obrządku łacińskiego w latach 1939-1947, Warszawa 2010.
[9]. www.wolyn.ovh.org

Ilustracje (ze zbiorów: M. A. Perlaków):
1. Pogrzeb ks. Jerzego Popiełuszki. Foto: J. Wodecki.
2. Okładka książki Wandy Wachnowskiej-Skorupskiej. Foto: M. Perlak.
3. Legionista Julian Lucjan Bazgier z żoną Franciszką z d. Olechwir, 1922 r.
4. Wanda Wachnowska-Skoruspska, Wilno, lata 20. Źródło: [2, s. 3].
5. Jakowicze, lata 30. Od lewej: Franciszka Bagier z matką Leontyną Olechwir, młodszą córką Zofią, cioteczną siostrą – Stanisławą Mańkowską (po mężu: Suseł) i sąsiadem: Michałem Pendłowskim, kawalerem Orderu Virtuti Militarni (wraz z żoną Marią został wywieziony na Sybir).
6. Ksiądz Stanisław Kobyłecki, proboszcz parafii farnej we Włodzimierzu Wołyńskim.
7. Mapka: Sytuacja Polaków w VII-XII 1943. Opr. M. Perlak.
8. Franciszka Bazgier z córkami Zofią i Jadwigą. Włodzimierz Wołyński, I połowa lat 40.
9. Grono pedagogiczne i uczniowie Koedukacyjnego Gimnazjum im. Mikołaja Kopernika we Włodzimierzu Wołyńskim, 1937 r.

1 komentarz

avatar użytkownika Maryla

1. " Natomiast siła i bogactwo

" Natomiast siła i bogactwo trwania narodu mieści się wyłącznie w możliwościach stale rozwijającej się społeczności o tej samej wierze, tradycji, kulturze i więzi narodowej.”

Piękni Polacy, piękny testament dla młodych.
Z woli obecnych władz III RP zupełnie nieznany adresatom - młodym Polakom.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl