W Do Rzeczy insynuacje od rzeczy
Chyba nie bezpodstawnie uważam że pierwszy numer pisma był przygotowywany ze szczególną starannością. Redakcja i chyba cały zespół stałych autorów – zwłaszcza, że wszyscy jak jeden mąż mienią się „niepokornymi” – postarali się chyba wespół w zespół o to, aby zaprezentować precyzyjnie swoje wspólnie wyznawane poglądy, swoje gazetowe credo.
I tak czytając pierwszy numer pisma z nadtytułem Tygodnik Lisieckiego spotykamy szyderstwo z zaangażowania się Radia Maryja w protest przeciwko ukrytej sprzedaży ziemi w obce ręce. Lokalizację tych gruntów też określono ironicznie „nad malowniczym brzegiem prapolskiej Odry” – zupełnie jak w jakimś Bild Zeitung .
W takiej sytuacji, gdy działania przeciwko dziełom ojca dr Tadeusza Rydzyka przypominają otwartą wojnę, kuksańce wymierzane w tę stronę są przejawem szczególnie rozumianej troski o pluralizm mediów. Zastanawiające jest też to, że panowie Gociek i Gursztyn postanowili wykorzystać do tego stanowisko Radia Maryja wyrażające polski interes narodowy.
W innym miejscu dowiadujemy się – „Karnowscy to Judasze, wbili Lisickiemu w plecy nóż, szykując cichcem konkurencyjną gazetę tygodniową, by zagarnąć jego czytelników” – logika przedszkolaka – Hajdarowicz ukrzywdził Lisieckiego za to, że Karnowski „wbił Lisieckiemu w plecy nóż”.
Te gorzkie żale brzmią też jak pretensja do garbatego za to, że ma proste dzieci. Trzeba było być naiwnym niczym niepełnosprawny intelektualnie, aby uwierzyć, że ulubieniec rządu Tuska i przyjaciel pana Grasia nie spacyfikuje Rzeczpospolitej i Uważam Rze. Karnowscy nie byli tak naiwni i przygotowali zawczasu portal w Internecie oraz tygodnik papierowy.
Kolejny komentarz godny intelektualisty w stylu III RP brzmi – „Uważam Rze Lisieckiego skasowano, bo PiS chciał mieć drugi, lepiej sprzedający się biuletyn partyjny”. Jest to tak samo cenna uwaga, jak odkrycie mówiące, iż uczynili to kosmici. Tak wiarygodne informacje określają poziom pisma: Tygodnik Lisieckiego Do Rzeczy.
Ubawiła mnie natomiast skarga na to, że tytuł pisma ktoś przekręca na „od rzeczy”. Ale zamiast od początku skamleć trzeba było wymyślić mniej nadający się do przekręcania. Takie biadolenie przypomina mi żałość komunistów z tego, że w roku 1970 szumnie fetowane święto: Setna Rocznica Urodzin Lenina radośnie nazwaliśmy srul, zgodnie ze skrótem nazwy tych uroczystości.
Podobno pieniądze na gazetę dał niejaki Michał M. Lisiecki. Mam nadzieję, iż rychło okaże się jaki to miało cel. Na razie jedno jest niewątpliwe – pismo jest polskojęzyczne.
- Jan Kalemba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. @Jan Kalemba
Witam,
powtórzę komentarz, który zamieściłam w innym wątku w tym samym temacie.
Ja jestem w tych sporach obok. Z powodów wiadomych - celebryci nie robią na mnie wrażenia, a z moich wieloletnich obserwacji wynika, że celebryci ZAWSZE grają tylko na siebie.
Dzisiaj mamy czas wojny. Czas opowiadania się po stronie prawdy. Ale celebryci tego nie zrobią. Celebryci występują głównie w dziennikarstwie, ale nie tylko.
Dla przypomnienia zachowań celebrytów z czasów, kiedy nie tylko utratą pracy ryzykowali.
Teraz robią dokładnie to samo. Poza niewieloma wyjątkami, które mozna policzyć na palcach .
Obserwowali, jak to się rozwinie, w którym pójdzie kierunku.
Skąd się bierze walka w środowisku dziennikarskim.Z Danielem Wicentym o serwilizmie i uwikłaniu się dziennikarzy we współpracę ze służbami PRL rozmawia Błażej Torański.
http://www.www.sdp.pl/rozmowa-dnia-daniel-wicenty-29-stycznia-2013
Inna kwestia: dlaczego tak łatwo władzom stanu wojennego poszło z rozmontowaniem SDP. Próba obrony niezależności Stowarzyszenia przed zakusami władz nie wypada imponująco. Przy okazji umiarkowanym sukcesem władz stanu wojennego okazało się „zmontowanie” całkowicie proreżimowego SD PRL.
Z czego to wynikało? Z serwilizmu?
Nie tyle było to lizusostwo, co racjonalny konformizm dziennikarzy w PRL. Nie trzeba było być wiernym i lojalnym sojusznikiem władzy. Wystarczyło wyczekiwać na sygnał, dostrzegać, kto w środkach masowego przekazu jest czarnym bohaterem, a kogo się hołubi? Jakie dominują prądy i jak się ustawić? Historię SDP w czasach pierwszej „Solidarności” tworzyło kilkudziesięciu, co najwyżej stu dziennikarzy.
Ale to były elity.
Dla wszystkich innych przemiany związane z „Solidarnością” były nieistotne, albo uznali, że należy przeczekać. Obserwowali, jak to się rozwinie, w którym pójdzie kierunku. To spory kontrast: dziennikarze spoza Warszawy interesowali się przede wszystkim sprawami socjalnymi, personalnymi rozliczeniami, własnymi interesami, a czołówka warszawskich dziennikarzy robiła „wielką politykę”, próbowała kształtować debatę publiczną. Mamy jeszcze jedną grupę: starych dziennikarskich wygów, pamiętających początki stalinizmu, czasy Mikołajczyka i pozbawionych najmniejszych złudzeń. Wiedzieli, że początki są obiecujące, ale potem władza i tak zrobi, co zechce."
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Pani Marylo
I jak tu mieć pretensję do mojego sąsiada, który dziennikarstwo klasyfikuje jako zawód pokrewny tej najstarszej profesji.
Ukłony