Dziennikarka KSD obnaża manipulacje TOK FM i NaTemat.pl

avatar użytkownika Redakcja BM24

Adolf Hitler w "Mein kampf" powoływał się na Karola Marksa, natomiast sam hitleryzm miał swoje korzenie w filozofii lewicowej. Taką lekcję historii redaktorom radia TOK FM i portalu NaTemat.pl udzieliła na łamach ksd.media.pl Anna Wiejak z Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy. Red. Wiejak w tekście pt. "To, czego dziennikarz robić nie powinien" wykazała jak bardzo niegodnej manipulacji dopuścili się dziennikarze Wiesław Władyka (TOK FM) oraz Anna Węglarczyk (NaTemat.pl). Skandaliczna dezinformacja wspomnianych redaktorów dotyczy usiłowania ukazania swoim odbiorcom prezesa Młodzieży Wszechpolskiej Roberta Winnickiego jako ideologicznego spadkobiercę Adolfa Hitlera. Przedstawiciele TOK FM i NaTemat.pl sugerowali przy tym, iż ruch narodowy to nic innego jak neofaszyzm, nie odróżniając zupełnie prawicy od lewicy.

Pełny tekst red. Wiejak w załączniku oraz na stronie Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy:

To, czego dziennikarz robić nie powinien

Wydawałoby się, że poziom polskiego dziennikarstwa tzw. mainstreamu jest na tyle dobrze znany, że nic już – w szczególności po „występach” panów Wojewódzkiego i Figurskiego - nie jest w stanie zaskoczyć. A jednak. Dziennikarze Wiesław Władyka (na falach radia TOK FM) oraz Anna Węglarczyk (na łamach portalu internetowego NaTemat.pl) dokonali czegoś, co w normalnych warunkach wydawałoby się niemożliwe, wykazując się nie tylko ignorancją w dziedzinie historii, ale przede wszystkim nierzetelnością i kompletnym brakiem zawodowej etyki – usiłowali ukazać swoim odbiorcom prezesa Młodzieży Wszechpolskiej Roberta Winnickiego jako ideologicznego spadkobiercę Adolfa Hitlera. Sugerowali przy tym, iż ruch narodowy to nic innego jak neofaszyzm, nie odróżniając zupełnie prawicy od lewicy.

Pragnę w tym miejscu przypomnieć wspomnianej „elycie” mediów mętnego nurtu, że Adolf Hitler w "Mein kampf" powoływał się na Karola Marksa, natomiast sam hitleryzm miał swoje korzenie w filozofii lewicowej. Dlaczego zatem z uporem godnym lepszej sprawy powtarzają, że reprezentował on prawicę? Czy aby nie dlatego, że obciążenie lewicy hitleryzmem zburzyłoby jej kreowany w mediach z gruntu fałszywy wizerunek jako ideologii przyjaznej człowiekowi, walczącej o jego prawa, sprzyjającej jego rzekomemu rozwojowi? Czy aby nie dlatego, że kalka hitleryzmu nałożona na tych, dla których wartością jest „Bóg, Honor i Ojczyzna” (notabene hasła uznane przez niektórych dziennikarzy za faszystowskie!) dyskredytuje ich w oczach społeczeństwa zgodnie z Goebbelsowską zasadą, iż kłamstwo powtarzane wiele razy staje się prawdą?

Uwagę zwraca także próba ośmieszenia Roberta Winnickiego niczym personifikacji wszystkich ruchów narodowych. Pojawiają się zatem takie uwagi, jak ta wypowiedziana przez Wiesława Władykę w Poranku Radia TOK FM, a przytoczona przez Annę Węglarczyk w artykule „”Z Hitlera też się śmiano”. Czy na prawicy rośnie siła mogąca zagrozić polskiej demokracji?”: „Winnicki to nie Giertych. On mnie zresztą śmieszy, bo cienkim głosem wykrzykuje bardzo mocne hasła”.

Już samo oddanie pola lewicowym działaczom i pseudomyślicielom przeczy zasadom dziennikarskiej rzetelności. Zadaniem bowiem dziennikarza jest przedstawienie prawdy, tymczasem wywody lewackich aktywistów, na bazie których powstał artykuł Anny Węglarczyk, z prawdą nie mają nic wspólnego. Zaraz zapewne znajdzie się całe grono bojowników o tolerancję, którzy zarzucą mi brak zrozumienia dla czyichś poglądów. Im jednak pragnę przypomnieć, że pogląd nie jest tożsamy z prawdą, natomiast jakakolwiek sugestia, że Młodzież Wszechpolska czy ONR to „ugrupowania neofaszystowskie”, to nic innego jak tylko szkalowanie dobrego imienia osób, które w dzisiejszych czasach lewackiej dominacji oraz ateistycznej dyktatury mają odwagę głośno i publicznie wykrzyczeć swoją miłość do Ojczyzny oraz przywiązanie do Pana Boga i katolickich wartości jako fundamentu polskości.

Jeżeli zatem mamy do czynienia w Polsce z ruchem totalitarnym, a taka sugestia pojawiła się we wspomnianej publikacji, to jest to ruch lewicowy, reprezentowany m.in. przez cytowanego przez red. Węglarczyk, czy np. posła Dariusza Jońskiego (SLD) i wielu innych jemu podobnych, niekoniecznie przynależących do tej samej formacji politycznej – część z nich również podzieliła się swoimi wynurzeniami z portalem NaTemat.pl. A tak zupełnie na marginesie, jestem przekonana, że przyrównanie np. Wandy Nowickiej do Józefa Stalina (chociaż w końcu oboje opowiadali się za masowym zabijaniem) znalazłoby w trybie pilnym finał w sądzie, natomiast w przypadku Roberta Winnickiego pseudodziennikarze najwyraźniej czują za sobą siłę władzy, której sprzyjają, stąd pozwalają sobie na takie, rodem z... faszystowskiej szkoły propagandy, porównania.

Pomieszanie pojęć, pokrętna argumentacja, taki dobór rozmówców, aby za wszelką cenę potwierdzić z góry założoną tezę to narzędzia, jakimi posłużyła się Anna Węglarczyk, której artykuł jest niczym więcej jak próbą zwykłej manipulacji i to na dodatek bardzo niskich lotów. To sztandarowy przykład tego, czego ani dziennikarz, ani tym bardziej publicysta robić nie powinien.

Red. Anna Wiejak, członek Zarządu Głównego Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy

Autorka powyższego tekstu odnosi się do artykułu: "Z Hitlera też się śmiano". Czy na prawicy rośnie siła, mogąca zagrozić polskiej demokracji?

http://ksd.media.pl/aktualnoci/920-dziennikarka-ksd-obnaza-manipulacje-tok-fm-i-natemat-pl

 

Redakcja ksd.media.pl zezwala na publikację materiałów pod warunkiem podania źródła i autora.

--
Biuro Prasowe
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy

Etykietowanie:

4 komentarze

avatar użytkownika kazef

1. Hitler o aborcji w Polsce

25 listopada 1939 r. Komisariat Rzeszy do spraw Umacniania Niemczyzny (RKFDV) ogłosił: Wszystkie środki, które mają na celu ograniczenie urodzeń są tolerowane (...) Aborcję na obszarze Polski należy uznać za wolną od kary. Zabiegi aborcyjne oraz środki antykoncepcyjne mogą być oferowane publicznie, bez ograniczeń. Homoseksualizm należy uznać za legalny. Instytucje i osoby zaangażowane zawodowo w praktyki aborcyjne nie będą nękane przez policję.

Kolejne mądre głowy III Rzeszy przekonywały:

- [Polacy] mogą stosować antykoncepcję lub praktykować aborcję - im więcej tym lepiej. W związku z dużymi rodzinami tutejszej ludności, może tylko zadowolić nas, jeśli dziewczęta i kobiety będą dokonywały tak wiele aborcji, jak to możliwe – Adolf Hitler.

Read more: http://www.pch24.pl/leszka-millera-demagogia-ad-hitlerum,6587,i.html#ixz...

avatar użytkownika Maryla

3. kolejne nieznalskie wajdolety chcą zaistnieć, walcząc z wiarą

"Warszawskie historie" realizuje pięciu debiutantów z kręgu Szkoły Wajdy - to kolejny debiut produkowany przez Wytwórnię Filmów Fabularnych i Dokumentalnych. Mateusz Rakowicz jest absolwentem ASP, popularyzatorem storyboardu, rozrysowywał filmy Holland, Machulskiego, Pasikowskiego. Kacper Lisowski jest operatorem, filmował m.in. "Chemię" Pawła Łozińskiego. Tymon Wyciszkiewicz i pochodzący z Serbii Nenad Miković to niedawni absolwenci Filmówki. Wątek łączący realizuje debiutujący w fabule znany dokumentalista Maciej Cuske, autor "Kuracji", "Antykwariatu", "Na niebie, na ziemi" o lądowaniu UFO pod Gnieznem. Scenarzystą tego wątku - i kilku innych - jest Piotr Subbotko. Autor zdjęć Arkadiusz Tomiak ("Obława") podziwia w piątce reżyserów zdolność pracy zespołowej. Każdy z nich prowadzi własny wątek fabuły, ale na planie, gdy jeden akurat reżyseruje, drugi staje się jego asystentem. Są po trzydziestce. Jest w nich skumulowana energia. Czują swoją szansę. Robią coś, co nie przypomina niczego, co znali.(...)

(..)
"Walczymy". Ale o co?

W zimną grudniową noc idę na plan filmu - pod krzyż. Feliks Falk doradził jego autorom, żeby kulminacyjną scenę przenieść na plac Piłsudskiego i w ten sposób oderwać ją od dosłowności reportażu z Krakowskiego Przedmieścia. Tak więc scena rozgrywa się w miejscu mszy papieskiej z 1979 roku, która była zapowiedzią wolności, wzlotu, "zstąpieniem Ducha". Dziś w tym samym miejscu toczy się walka. Jedni drugich odpychają od krzyża, który wznosi się pośród zgiełku niczym pusty symbol, ogołocony ze znaczenia, niezrozumiany.

Na hasło reżysera podnoszą się biało-czerwone transparenty. Rozlega się pieśń, skandowane są okrzyki. Wszystko niby jak trzeba, tylko napisy na transparentach dziwne. "Walczymy". Ale o co? "Chcemy prawdy". Ale kto jej zabrania? "Nie oddamy krzyża". Komu?

Ludzie tłoczą się w zbiorowym tańcu, w rękach mają podświetlone plastikowe krzyżyki. Trzymają znaki, ale te znaki już nie wskazują im drogi, są zmanipulowane. Każdy używa ich w swojej sprawie, przeciwko czemuś lub komuś. "Boli mnie w krzyżu" - czytam na transparencie. To brzmi jak cytat z Marii Peszek.

Statyści przyszli z ogłoszenia. Nie przeszkadza im ironia tej sceny. - Paru tylko się wycofało, gdy zobaczyli, co jest grane - mówi Rakowicz. - Dla tych, którzy są, ta scena jest jak rozbrajanie bomby. Co za ulga, że nareszcie można się śmiać z tej wojny. Jest w tym coś, co Herbert nazwał polskim lelum polelum: miękkość, brak konturów, brak konsekwencji. Choć myślę, że w pewnych sytuacjach dziejowych taka miękkość może wyjść na dobre - zbytni radykalizm u nas nie przejdzie.

Kiedy to mówi, pod krzyżem zaczyna się dziwna przepychanka - taniec przebranych postaci w bieli. Takie surrealne, karnawałowo-bluźniercze sceny działy się naprawdę na Krakowskim w 2010 r.

- Będziecie się pastwić nad ludźmi spod krzyża? - pytam reżyserów.

- Nie ma w nas cienia wyższości ani pogardy - mówi Lisowski. - Filmowałem pacjentów na onkologii, szamanów w Mongolii, nielegalne kopalnie węgla na Ukrainie i zawsze szukałem wspólnego ludzkiego mianownika. Dlaczego ci spod krzyża mieliby być bardziej egzotyczni czy obcy?

Ludzie, tu nie ma Boga...

Wątek przewodni fabuły to historia niejakiego Igły świeżo wypuszczonego z więzienia. - Podczas zdjęć próbnych olśniło nas - zrozumieliśmy, że musi go zagrać Eryk Lubos - mówią reżyserzy. Widzę właśnie, jak Igła wskakuje na podwyższenie pod krzyżem. Woła ze swadą: "Ludzie, słuchajcie, kto w małej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej rzeczy nieuczciwy będzie! A kto w małej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie. A kto miłuje swego brata...".

"Dobrze mówi!" - słychać z tłumu. I zaraz potem: "Precz, szatanie!". Igła dostaje od kobiety transparentem po głowie. "Ludzie, tu nie ma Boga...".

Przerwa. Głos z megafonu: "Zapalamy krzyżyki... Media do przodu... Teraz panie się kłócą... Proszę nie uciekać z kadru!". Stoję w tłumie. Obok mnie mama Maćka Cuskego, którą znam z jego dokumentu o pierwszej komunii. Przyjechała z Bydgoszczy, specjalnie w moherowym berecie, żeby zagrać w filmie, a przy okazji wspomóc syna, pełna obaw, czy nic mu nie grozi. Trzyma transparent z napisem: "Walczymy".

W tłumie statystów rozpoznaję Martę Lipińską. Dlaczego nosi szatę Matki Boskiej? To ona kazała Igle iść pod krzyż w przekonaniu, że ewangeliczne przesłanie podziała. Przeliczyła się. Nie pomogło

http://wyborcza.pl/1,75475,13064268,Powstaje_film_o_Krakowskim_Przedmies...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

4. Redakcja BM24

Szanowni Państwo,

Jest kolejny etap wyrzynania polskiej inteligencji przez żydokomunę.

Ukłony

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz