Benefis Rafała Ziemkiewicza

avatar użytkownika elig

  Parę dni temu w portalu Blogpress.pl przeczytałam następującą informację:

  "Szanowni Państwo!

  Serdecznie zapraszamy na benefis z okazji 30-lecia pracy twórczej Rafała A. Ziemkiewicza. To wydarzenie, jakiego jeszcze nie było. Połączenie dwóch światów. Uroczystość uświetnią najważniejsze osoby zajmujące się publicystyką i fantastyką. Nad wszystkim będzie unosił się duch muzyki lat osiemdziesiątych, a także piosenek Jacka Karczmarskiego, Jana Pietrzaka i wielu innych.

  Impreza jubileuszowa, podsumowująca drogę twórczą Rafała A. Ziemkiewicza, będzie miała miejsce 15 grudnia, godz. 18.00 Klub Hybrydy, ul. Złota 7/9, Warszawa Literatura, publicystyka i kabaret w jednym miejscu na jedynej takiej imprezie. Będzie nam bardzo miło Państwa gościć.

  Zatem z pozdrowieniami! Fabryka Słów".

  Zastanowiło mnie to. Słowo "benefis" kojarzyło mi się zawsze z zasłużonymi wiekowymi artystami, obchodzącymi co najmniej jubileusz 50-lecia pracy twórczej, którym koledzy urządzali taką imprezę na zakończenie kariery. Ziemkiewicz jest jakby za młody na coś takiego. Przypomniałam sobie jednak, że ponad szesnaście i pół roku temu, 24.06.1996 widziałam już coś podobnego. Był to benefis Macieja Zembatego - widowisko "31 lat makabry i współczucia" /TUTAJ/. Artysta miał wtedy 52 lata, o cztery lata więcej niż Ziemkiewicz dziś.

  Trzeba jednak powiedzieć, że szczęścia mu to nie przyniosło. Słuch o nim zaginął na 11 lat i dopiero w 2007 roku zaczął znowu coś pisać, m.in. słuchowisko radiowe i blog. Zmarł w 2011 r. w wieku 67 lat. Ta analogia wzbudziła więc pewien mój niepokój i poszłam do Hybryd zobaczyć, jak będzie to wyglądało w przypadku Ziemkiewicza.

  Okazało się, iż słowo "benefis" ma sporą moc odstraszającą. Na wszystkich poprzednich spotkaniach w Warszawie z udziałem Rafała Ziemkiewicza było zawsze ze 100-200 osób. Tym razem za pięć osiemnasta było ich tylko 25-30, a po dalszych 20 minutach 40-50. Kwadrans po szóstej na scenie pojawił się prowadzący spotkanie Piotr Gociek. Oświadczył, że Rafał Ziemkiewicz i artyści dopracowują jeszcze piosenkę i zaproponował alkohol. Obsługa rozdała wszystkim po lampce wina.

  O 18:30 impreza zaczęła się. Na środku sceny stał rozłożysty pomarańczowy fotel przeznaczony dla Ziemkiewicza, a po jego bokach pięć innych foteli, dwa z lewej, trzy z prawej. Z tyłu na ekranie wyświetlono obraz przedstawiający mur z napisem "Precz z UFO!". Prowadzący zaprosił na scenę kolegów Ziemkiewicza z czasów jego debiutu, działających w tych samych klubach fantastyki, SFAN i Trust. Byli to: Jarosław Grzędowicz, Tomasz Kołodziejczyk i Jacek Inglot oraz Piotr Staniewski zwany "Coachem", który pomagał młodym pisarzom przy redagowaniu tekstów.

  Wyświetlono slajdy ze zbiorów Macieja Parowskiego pokazujące ich wszystkich w czasach gdy byli piękni i młodzi. Siedzący niedaleko mnie Parowski głośno objaśniał kiedy które zdjęcie było zrobione. Następnie wszyscy pisarze wspominali początki swej twórczości. Po tym wyświetlono fragmenty programu TVP Polonia z połowy lat 90-tych, w którym różni pisarze mówili o fantastyce i jak sobie wyobrażają jej dalszy rozwój w XXI wieku.

  Na scenie pojawili się nowi goście: Lech Jęczmyk, Maciej Parowski i Marek S. Huberath. Parowski mówił o swoich sporach z Ziemkiewiczem i o tym, ze przekonał się do niego po przeczytaniu opowiadania "Szosa na Zaleszczyki", Lech Jęczmyk natomiast stwierdził, iż najbardziej zazdrości Ziemkiewiczowi wspaniałych wrogów.

  Później głos zabrały dwie panie: Jadwiga Zajdel, wdowa po znanym pisarzu Januszu A. Zajdlu i przedstawicielka fandomu Ela Geppert. Mówiły one o nagrodzie im. Zajdla. Ziemkiewicz otrzymał ją trzykrotnie. Gociek, Kołodziejczak I Marcin Wolski recytowali też wierszyki o Ziemkiewiczu.

  Ostatnią częścią imprezy było przypomnienie współpracy Ziemkiewicza z Kabaretem pod Egidą. Występował on tam przez 5-7 lat, wygłaszając monologi. Mówili o tym Jan Pietrzak, Marcin Wolski oraz Ryszard Makowski. Pietrzak i Makowski śpiewali piosenki spod Egidy. Na zakończenie wszyscy odśpiewali "Bo za to kocham ten kraj" i na scenę wniesiono ogromny tort.

  Ziemkiewicz oraz inni zaczęli go dzielić i rozdawać pośród publiczności. Na uwagę zasługuje fakt, iż ciasto to było przyozdobione rysunkiem przedstawiającym okładkę pierwszego wydania debiutu Ziemkiewicza - zbioru opowiadań "Władca szczurów". Jednym z celów całej imprezy była bowiem promocja tegorocznego wznowienia tej książki przez wydawnictwo Fabryka Słów. Piotr Gociek zachęcał też obecnych do zajrzenia do bocznej sali, obiecując dalsze niespodzianki. Były tam dalsze lampki wina oraz smaczne kanapki i przekąski.

  Muszę powiedzieć, iż cała impreza podobała mi się, gdyż od wczesnych lat 60-tych aż do końca lat 90-tych byłam wielką miłośniczką fantastyki. Zmartwiło mnie tylko to, że Ziemkiewicz nie chciał, by poruszano temat jego publicystyki i działalności dziennikarskiej. Stosunkowo słaba frekwencja też miała swe zalety - wina, tortu i przekąsek wystarczyło dla wszystkich chętnych. Impreza zakończyła się ok. 20:30.