Co się dzieje z "Gazetą Polską Codziennie"?
Dziś w portalu Wyborcza.pl czytamy /TUTAJ/:
"W chwili największego medialnego sukcesu - upublicznienia afery z nagraniem prezesa sądu okręgowego w Gdańsku - należąca do spółki powiązanej z PiS "Gazeta Polska Codziennie" przestała ukazywać się w wielu miastach. (...) O braku "Codziennej" w kioskach alarmują redakcję czytelnicy m.in. z Krakowa, Poznania, Gdańska, Torunia, Bydgoszczy, Lubina czy Kędzierzyna-Koźle. Podkreślają, że nie mogą skontaktować się w tej sprawie z redakcją." I dalej:
"Nie łączyłbym problemów z dystrybucją z naszą publikacją o prezesie sądu w Gdańsku. To wina firmy zajmującej się transportem - zapewnia Tomasz Sakiewicz, naczelny "Codziennej". Po szczegóły dotyczące kłopotów dystrybucyjnych odsyła do nowego zarządu wydawnictwa Forum. W lipcu jego szefową została Janina Goss (zastąpiła Sakiewicza) - kiedyś skarbnik PiS w Łódzkim, później szefowa rady nadzorczej TVP. To był efekt przejęcia większości udziałów w Forum przez powiązana z PiS spółką Geranium.".
W dniu 28.08.2012 w portalu Nowy Ekran bloger Jacek zamieścił wpis "Groźne zmiany w kierownictwie Gazety Polskiej" /TUTAJ/, cytujac mail od niejakiego Pawła Z.. Czytamy w nim: "To nie jest zwykła zmiana prezesa ! Wkrótce nastąpi likwidacja nie tylko Gazety Polskiej Codziennej ale także rozpad pozostałych wolnych mediów (Gazety Polskiej i Niezaleznej.pl). Działania p. Goss zaczną się najpierw od składania korupcyjnych propozycji personalnych poprzez rozdawnictwo stanowisk oraz obietnic a na końcu skłócenia całego środowiska dziennikarskiego !
Ta "szara eminencja od Jarka" (tak ją zwą w Łodzi) kompletnie rozwaliła struktury łódzkiego PiS łącznie z obrzucaniem błota na ludzi którzy po smoleńsku chcieli wesprzeć sprawy polskie. O jej skutkach działania tu w Łodzi wiedzą wszyscy i... także w centrali. Tak więc taka nominacja może jedynie świadczyć o... próbie likwidacji ostatnich bastionów niezależnych mediów. Drodzy przyjaciele z GP i Niezaleznej.pl brońcie się póki nie jest za późno !!!!"
Nie uwierzyłam w ani jedno słowo tej notki. W NE ukazują się często straszliwe brednie. Pisał o tym niedawno Józef Darski w Niezaleznej.pl /TUTAJ/. Dziś jednak zaczynam się zastanawiać. W portalu 300Polityka.pl ukazał się bowiem artykuł ""Nie Bondaryk, tylko Janina Goss". Kto stoi za wstrzymaniem kolportażu Gazety Polskiej Codziennie w chwili jej medialnego sukcesu?" /TUTAJ/. Napisano tam m.in.:
"Jedną z pierwszych decyzji Goss było odcięcie redakcji od serwisów PAP oraz przegląd wynagrodzeń dziennikarzy. Do tego doszło wypowiedzenie umów z kolporterami. Od poniedziałku do kiosków dotarło tylko około 20% nakładu gazety - pojawiła się jedynie w Warszawie." Ruch wyjaśnia, że: " umowa na kolportaż GPC nie została zerwana. Po prostu wydawca nie dostarcza egzemplarzy gazety do wszystkich punktów kolporterskich, co wynika z przyczyn po stronie wydawcy. Stąd mają wynikać problemy z dostępnością gazety w dużej części kraju. Jak mówi rzeczniczka RUCH-u, dystrybutor, razem z wydawcą pracują nad usprawnieniem współpracy, tak, by gazety docierały finalnie do wszystkich punktów i były dostarczane dalej.". Portal 300Polityka.pl pisze w dalszym ciągu:
"Janina Goss, w tak napiętej sytuacji, unika spotkania z zespołem, by wyjaśnić przyczyny swoich decyzji. Dezorientację potęguje fakt, iż nie płaci także pensji pracownikom spółki. Powstał związek zawodowy. W spółce mówi się, że na mocy umowy przejęcia przez spółkę Geranum udziałów w wydawnictwie, arbitrem pomiędzy redakcją a właścicielem miałby być sam prezes PiS. Jarosław Kaczyński jednak nie chce zajmować stanowiska w sporze, choć powszwchnie uznaje się, że trzyma stronę Janiny Goss, która od lat jest przyjaciółką żoliborskiego domu.".
Wszystko to wygląda dziwnie. Pani Janina Goss może być osobą pełną zalet. Na fotografii ilustrującej publikację w 300Polityka.pl widać jednak, że ma już swoje lata. Poza tym stanowisko prezesa zarządu wymaga doświadczenia menedżerskiego. Bycie bliską znajomą Kaczyńskiego oraz pełnienie kiedyś funkcji skarbnika może nie wystarczać. Czy ktoś z Czytelników lub Redakcji wie coś więcej o tej sprawie?
- elig - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
8 komentarzy
1. Sprawa wyraźnie cuchnie.
Jeśli kolpotrerzy nie dostarczyli, czyli nie ma wpływu pieniędzy ze sprzedaży.
Kto pokryje straty? Czy to nie jest działanie prowadzące do bankructwa tych mediów być może jeszcze zadłużonych?
Natychmiast trzeba znaleźć winnego i wyrzucić tego lisa z kurnika ktokolwiek nim jest!
Jeśli tego nie zrobicie to mamy parę możliwości:
-macie żle podpisane umowy z kolporterami, że mogą robic takie „numery”, kto redagował umowy?
-nie szanujecie swoich czytelników i ważniejsze są wam wasze prywatne interesy,
-może zamierzacie zwinąć interes i miękko lądować w ciepłych krajach,
-może znów macie agentów w swoich szeregach tworzących jakiś nowy PJN
-macie w swoich szeregach nieudaczników bez kwalifikacji udających opozycję, która jest koncesjonowana,
-zakładacie sobie stryczek na szyje - czyzby az tak jesteści głupi?
Jako Polak domagam się stanowczo logicznego wyjaśnienia od mediów wymienionych w artykule i ukarania winnych.
2. List red. Tomasza Sakiewicza
Szanowni Państwo,
Po raz kolejny nasze środowisko staje pod pręgierzem różnych nieprzychylnych nam sił. W ostatnich latach kluby "GP" rozrosły się stając się największym ruchem społecznym w Polsce. Przybyło też w Strefie Wolnego Słowa liczących się mediów. Dzięki temu od kilku lat naszym wrogom nie udaje się rozbić prawicy. Niezależnie od dzielących nas różnic staraliśmy się jednoczyć wokół wspólnych celów. Jedność ceniliśmy jako ważną wartość w sytuacji bardzo poważnego zagrożenia dla Polski jakie pojawiło się po smoleńskiej katastrofie. Chcemy wyjaśnić jej przyczyny i ukarania winnych. To właśnie było z jednej strony przyczyną naszego wzrostu a z drugiej budziło zaniepokojenie władzy i koterii politycznych patrzących na nas wyłącznie przez pryzmat własnych interesów.
Rozpętano nagonkę na moją osobę, moją rodzinę i moich najbliższych współpracowników. Podobnie jak w przypadku akcji sprzed trzech lat, kiedy to ABW i "Gazeta Wyborcza" próbowały pomóc w likwidacji "GP" , jednym celów ataku stała się zapewniająca nam logistykę spółka "Rejtan", ja i moja zastępczyni Katarzyna Hejke. Szeptaną propagandą próbowano też zdyskredytować szefową działu krajowego GPC Dorotę Kanię, szefa działu kultury Jana Pospieszalskiego, wiceszefa działu publicystyki Dawida Wildsteina i autora tekstu o prezesie sądu w Gdańsku Samuela Pereirę. Szczególnie ohydne ataki spadały na mojego teścia wieloletniego działacza KPN Ryszarda Gitisa. Ich celem jest przypisanie nam osobistej nieuczciwości, bogacenia się na naszej działalności albo wręcz niszczenie własnego dzieła.
Spółka "Rejtan" powstała w czasie, gdy "Gazecie Polskiej" groziło przejęcie przez firmę, która jest obecnie bohaterem głośnego procesu korupcyjnego. Podstawowym celem "Rejtana" było utrzymanie ciągłości wydawania naszych mediów. Dlatego też ówczesne ataki miały na celu uniemożliwienie nam kontynuacji działalności wydawniczej. Z czasem "Rejtan" przejął najtrudniejsze i najbardziej skomplikowane funkcje naszej grupy jak transport, łączność, księgarnie i obniżanie kosztów pracy dziennikarzy.
Atakowanie "Rejtana" ułatwiało przejęcie całej grupy i paraliżowało wydawnictwa. Logistyka jest skomplikowaną działalnością wymagającą wiedzy i doświadczenia. Najlepiej mogliśmy przekonać o tym w ostatnich dniach, gdy nowy zarząd dokonał zmiany firmy transportowej co spowodowało kilkudniowe problemy z dystrybucją "Codziennej".
Zasadą działania "Rejtana" założonego przez mnie i mojego teścia było działanie bez osobistych zysków (nie wypłacaliśmy żadnej dywidendy). Nigdy nie pobrałem z tej spółki ani grosza, nie korzystałem też z jakichkolwiek innych przywilejów. Ryszard Gitis, który wcześniej był menedżerem kilku poważnych firm, również przez kilka lat nie pobierał żadnego wynagrodzenia. W ostatnich dwóch latach otrzymywał niewielką pensję, która z trudem zwróciła zainwestowanego przez niego pieniądze. Rejtan wspierał wydawanie i rozprowadzanie cennych ale często mało komercyjnych wydawnictw. Pomógł nam też w założeniu telewizji internetowej.
Ja i moja zastępczymi Katarzyna Hejke nigdy nie pobieraliśmy pieniędzy ani ze spółki "Rejtan" ani ze spółki "Forum", która jest wydawcą "Codziennej". Po wejściu do "Forum" inwestora miało się to zmienić ale się nie zmieniło.
Nasi redakcyjni koledzy zarabiają w "Codziennej" poniżej wszelkich standardów panujących na rynku dziennikarskim.
"Codzienna" powstała dzięki pożyczce jaką wziąłem od Skoków zastawiając swoje udziały w spółce wydającej portal i "Nowe Państwo". Za tą pożyczkę gwarantowała również Spółka Srebrna i wydawca "Gazety Polskiej". Kiedy skończyły się pieniądze zacząłem zastawiać posiadane przez mnie udziały, które posiadałem w wydawcy "Gazety Polskiej". Gdy już nie było co zastawiać zdecydowałem się wprowadzić nowego inwestora, którym jest spółka Geranium, spółka córka Srebrnej SA. Nowy inwestor zobowiązał się nam zapewnić całkowitą niezależność redakcyjną i jak na razie dotrzymuje słowa. Zgodnie z życzeniem inwestora zostałem całkowicie odsunięty od spraw finansowych i logistycznych. Nie mam więc wpływu na dystrybucję gazety i jej kondycję ekonomiczną.
"Codzienna" powstała za 10 proc. niezbędnych pieniędzy. Zgromadzone fundusze powinny wystarczyć najwyżej na pierwszy miesiąc, przy bardzo dużych oszczędnościach na kwartał. Daliśmy radę prawie przez rok. Wszystko to było możliwe dzięki darmowej pracy wielu ludzi, oprócz kierownictwa redakcji także Piotra Lisiewicza, Jerzego Targalskiego, Piotra Kwietnia (do niedawna szefa rady nadzorczej), jego następcy Ryszarda Czarneckiego. Wielki wkład w to dzieło miały kluby "Gazety Polskiej". Obwinianie nas w tej sytuacji o nieprawidłowości czy nieuczciwość uważam za podłość.
Zarówno w nieprzyjaznych nam mediach jak i niestety w naszym środowisku kolportowane są informacje o ogromnych zyskach czerpanych przez nas albo przez spółkę "Rejtan". Informacje te nie są poparte żadnymi faktami, a czasami oparte są o groteskowe wypowiedzi świadczą o kompletnej nieznajomości rynku prasy. Ważnym celem tej akcji jest skłócenie nas z kierownictwem PiS-u i rozbicie całej Strefy Wolnego Słowa. To, że niektórzy dali się na to nabrać nie dziwi. Dziwi nas jednak to, że partykularne interesy polityczne są ważniejsze dla niektórych niż sprawy o które walczymy.
Nie dajmy się podzielić i ani pokłócić.
Tomasz Sakiewicz
ŚpiEwka
3. Problemy GPC
Nie mam żadnych kontaktów z redakcja GPC ani ze spółkami wywodzącymi się ze środowiska PIS, natomiast mam duże doświadczenie biznesowe i jeżeli prawdą są słowa Sakiewicza o tym, że GPC gdy powstawała miała deficyt kapitału w wysokości ok 90 %, to obecne perturbacje są tego naturalną konsekwencją. Co więcej nie sądzę, że gdyby udało się ich uniknąć to Sakiewicz, wyzbył by się wpływu na GPC . Być może wejście inwestora było potrzebne po to by nieuchronne już wcześniej perturbacje nie zniszczyły gazety do końca, by była w ogóle szansa na jej utrzymanie. Co do cech charakteru pani Goss, której nie znam nie będę się wypowiadał ale poznałem jednak kiedyś, dość pobieżnie ale jednak poznałem "środowisko miasta Łodzi" zarówno od strony biznesowej jak i politycznej. Nie jestem tym zdziwiony, że PiS ma tam tak duże kłopoty wewnętrzne. To na prawdę jest "miasto czterech kultur" tak przedziwnie pomieszanych jak nigdzie indziej, bardzo trudno jest więc zrobić cokolwiek nie zamykając się tylko w jednym środowisku.
Tak więc nie robię nic innego jak tylko kupuję codziennie przynajmniej dwa egzemplarze GPC i mam nadzieję, ze środowiska da radę utrzymać tytuł
uparty
4. @TezPolonus
Istnienie "kreta" jest bardzo prawdopodobne. Wrogowie "GPC" mogą też działać w firmach zajmujących się kolportażem. Dziwi jednak wybór 65-letniej pani z doświadczeniem w zbieraniu składek na stanowisko szefa firmy wydawniczej. Chyba, że to tylko figurantka i słup.
5. @ŚpiEwka
List Sakiewicza jest ważny, ale nie odpowiada ani na moje pytanie, ani na nieprzychylne "GPC" publikacje, cytowane w mojej notce.
6. @UPARTY
Ja nie mogę zrozumieć, czemu oni nie wyznaczyli ceny 1 zł za egzemplarz. Sądzę, że podwoiliby sprzedaż i mogliby mieć nawet większy dochód. Drukowanie 100 tys. i sprzedaż niecałych 30 tys. - to nonsens.
7. @elig
To nie jest nonsens. 30% sprzedaż nakładu to nie jest zły wynik. O ile dobrze pamiętam to nawet wczasach PRL- żadnemu dziennikowi nigdy (!) nie udało się sprzedać więcej niż 80% nakładu. Uważa się, że w normalnych warunkach sprzedaż 70% to oznacza wykorzystanie 100% możliwości.
Co do ceny. Nie wiem jak teraz, ale jeszcze parę lat temu kolportaż brał 50% ceny gazety, ale nie mniej niż.. ileś tam. Cena gazety musi starczyć na vat i kolportera oraz koszty papieru druku itp. Normalnie kolportaż dawał ok 50% wpływów. Oczywiście w przypadku wyborczej będzie to zapewne dużo więcej ale w przypadku GPC to jest prawie 0.
To są rzeczywiste ograniczenia.
uparty
8. @UPARTY
Pamiętam, że Warszawska Gazeta początkowo miała promocyjną cenę 1 zł za egzemplarz /potem 2 zł/, a "Uważam Rze" najpierw kosztowało 2,99 zł /potem 3,99 zł/. Więc można.