Co jeszcze musi się wydarzyć, by posłowie koalicji zrozumieli swój błąd?

Szanowni posłowie Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego - prawdopodobnie nikt z państwa nie przeczyta tego wpisu, ani nikt o takim wpisie państwa nie powiadomi - przed zapowiedzianym głosowaniem nad powołaniem sejmowej komisji śledczej. Godnym uwagi faktem jest, że tak rozczłonkowana opozycja parlamentarna zdecydowała się jednogłośnie poprzeć projekt PIS w tej sprawie, w innym czasie ugrupowania bardziej znienawidzonego od koalicji rządzącej.

Wszyscy występujący posłowie opozycji nie pozostawili na premierze, na prokuratorze generalnym, na ministrze finansów, na ministrze sprawiedliwości suchej nitki. Także niektórzy posłowie PO i PSL też potrafili wyartykułować pytania, z których wynikało, że źle oceniają działanie państwa (w szczególności służb specjalnych). Fakty są bezwzględne; ci którzy chcieli poprzeć rząd i premiera dryfowali w stronę ogólnych problemów naprawy państwa. Taka też była wymowa zarówno wystąpienia, premiera, prokuratora generalnego czy ministra finansów.

Wg premiera przyczyną wszelkiego zła było zaniedbanie jednego prokuratora, który zlekceważył informację KNF na temat AG; nawet premier "zapomniał" powiedzieć o poświadczeniu nieprawdy przez kuratora "opiekującego się" ukaranym prezesem AG. Premier także "zapomniał" powiedzieć o wielokrotnych zaniedbaniach ze strony służb skarbowych (o czym mówił min. Rostowski, min. mówił też o dyscyplinarnych zwolnieniach kierowników urzędów skarbowych). Premier Tusk przyjął zasadę, iż winna afery AG jest wyłącznie prokuratura - wszak ona akurat nie podlega (formalnie) rządowi.

Szanowni posłowie z rządzącej koalicji, proszę uprzejmie zwrócić uwagę na formę wypowiedzi premiera Tuska; to przemówienie dyktatora, któremu ani przez moment nie przychodzi na myśl oddanie władzy, to nieledwie przemówienie imperatora, któremu ktoś ośmiela się zarzucać nieprawidłowości, któremu ktoś ma czelność wypominać postępki jego progenitury. To nie przemówienie w parlamencie, to połajanka godna Łukaszenki. W rzeczywistości - mimo wielu lat straconych w działalności politycznej - premier Tusk nie nabrał ogłady, ani kultury w wystąpieniach publicznych, on się nie zwraca w trzeciej osobie (czasem tylko, kiedy przypomni sobie nauki pijarowców) - prawie wyłącznie mówi w drugiej osobie (per wy); odbieram to jako obrazę izby poselskiej. Tusk nie mówi o rządzie Rzeczypospolitej, tylko o "swoim" rządzie. Tusk często posługuje się językiem blokersów, językiem Wojewódzkiego; co ciekawe, to nie wystudiowany styl - to rzeczywista jego natura.

To wszystko jeszcze nie jest najgorsze; najgorszą rzeczą dla Polski jest podporządkowanie w dużym stopniu spraw istotnych dla Polski sprawom istotnym dla Donalda Tuska. Inaczej nie można sobie wytłumaczyć podpisania katastrofalnego dla Polski pakietu klimatycznego, obciążenie państwa fiskalną daniną na rzecz bogatszych od Polski państw strefy EURO, beznadziejnego działania rządu w sprawie kontraktu gazowego, łupków gazowych, w sprawie budowy gazoportu itd, itd... Efektem działań tego najgorszego z możliwych rządu jest już bilionowe zadłużenie państwa (o 400 mld. zł. w czasie sprawowania władzy), jest katastrofa demograficzna, exodus najzdolniejszej młodzieży za chlebem, lawina afer...

Konkluzja jest taka mianowicie - czy musi szanownym przedstawicielom społeczeństwa sprawę wyjaśnić jakiś młody
hrabia Ponimirski, który ośmieli sie powiedzieć, ze król jest nagi, że na swojego szefa powołaliście sobie współczesnego Dyzmę, którego jedyną umiejętnością jest utrzymywanie władzy, który, jak Putin, czy Łukaszenka - do tego celu używa całego państwowego aparatu. To są ludzie pokroju Kadafiego, czy młodego Asada; oby przebudzenie nie nastąpiło zbyt późno.

Nawet M. Migalski, który niekoniecznie jest w opozycji wobec władzy - stwierdził, że Tusk dla utrzymania władzy gotów posunąć się do wszystkiego, dosłownie DO WSZYSTKIEGO, a wiec do działań w stylu w/w dyktatorów.