WRZESIEŃ 1939 CZ. III
aleksander szumanski, czw., 23/08/2012 - 23:36
WRZESIEŃ 1939 CZ. III
We wczesnych godzinach rannych 1 września 1939 roku Niemcy zaatakowały Polskę, bez wypowiedzenia wojny na całej długości granicy.
Symbolicznym początkiem II wojny światowej stał się ostrzał polskiej składnicy transportowej Westerplatte w Gdańsku przez pancernik „Schleswig – Holstein”. Żołnierze polscy pomimo ogromnej przewagi agresora, od początku wojny stawiali bohaterski opór. Na północy uderzenie niemieckich wojsk pancernych doprowadziło do rozbicia części Armii „Pomorze” w Borach Tucholskich oraz – pomimo początkowego sukcesu pod Mławą – Armii „Modlin”. Znaczący sukces lokalny zanotowała natomiast na zachodnim odcinku frontu Wołyńska Brygada Kawalerii która 1 września w bitwie pod Mokrą zadała duże straty niemieckiej 4. Dywizji Pancernej. Na południowym zachodzie w pierwszych dniach wojny Niemcy zmusili do odwrotu Armię „Kraków” zajmując Śląsk i przekroczyli Karpaty, przełamując słabą na tym odcinku obronę polską.
Po wycofaniu się ze Śląska regularnych oddziałów WP do walki z Niemcami przystąpiła miejscowa samoobrona. Stanowiąca prawdziwą „sól ziemi czarnej” złożona z dawnych powstańców śląskich i harcerzy broniła m.in. Katowic i Chorzowa. Przełamanie przez Niemców obrony granic doprowadziło do odwrotu wojsk polskich na całym froncie. Klęska Armii „Prusy” na kielecczyźnie za która w dużym stopniu odpowiadał lekceważący przeciwnika jej dowódca gen. Stefan Dąb - Biernacki przyspieszyła wycofanie się na linię obronną na Narwi, Wiśle i Sanie.
W tym czasie Warszawę opuściły władze cywilne, które udały się najpierw na wschód, a następnie południe kraju. Za nimi wyjechał ze swoim sztabem naczelny wódz Edward Śmigły – Rydz, który z powodu źle funkcjonującej łączności stopniowo tracił realne możliwości dowodzenia wojskiem. 8 września niemieckie oddziały pancerne dotarły do Warszawy, jednak ich atak od strony Ochoty został odparty dzięki wielkiemu poświęceniu żołnierzy i wspierającej ich ludności cywilnej.
Sukcesy niemieckie umożliwiła zdecydowana przewaga we wszystkich rodzajach broni oraz zastosowanie taktyki „blitzkriegu”, czyli wojny błyskawicznej. Polegała ona na uderzeniach licznych jednostek pancernych w wybrane punkty, zwykle na styku armii polskich.
Oddziały polskie wobec groźby okrążenia zmuszane były do odwrotu, paraliżowanego często przez dominujące w powietrzu lotnictwo niemieckie. Gdy wojska polskie tocząc nieustanne walki odchodziły za Wisłę, Armia „Poznań” gen. Tadeusza Kutrzeby, wsparta przez część Armii „Pomorze” skoncentrowała swoje siły nad Bzurą.
9 września Polacy rozpoczęli tam największą bitwę kampanii, atakując z powodzeniem skrzydło wojsk niemieckich, które nacierały na Warszawę. Zdobyto Łęczycę i Łowicz zadając Niemcom duże straty. Przeciwnik przerzucił jednak wojska z innych odcinków frontu i w drugiej dekadzie września, w zaciętych bojach, w których poległo trzech polskich generałów Mikołaj Bołtuć, Stanisław Grzmot – Skotnicki, Franciszek Wład – rozbił Armię „Poznań” gen. Tadeusza Kutrzeby.
Generał Franciszek Wład wraz ze swym sztabem i resztkami 58 Pułku Piechoty postanowił przebijać się przez Bzurę. 17 września jego oddział został zaatakowany ciężkim ogniem artylerii niemieckiej w lasach niedaleko Iłowa nad Bzurą. Generał został ciężko ranny w głowę i zmarł z ran. Przed śmiercią zdążył podyktować list do żony:
Myślę o Tobie, Polsce się poświęcam. Chowaj naszego syna, na dzielnego Polaka. Spowiadałem się. Frank.
Tylko nieliczne oddziały WP. przebiły się do Warszawy.
„Warszawa będzie się bić” – rozkaz gen. Waleriana Czumy obrońcy Warszawy - oznaczał, że „Warszawa będzie broniona do ostatniego tchu. Obywatele stolicy winni od tej chwili poświęcić całą swoją energię, by ułatwić zadanie walczącemu wojsku. Nikt nie powinien ruszać się z miejsca gdzie go obrona stolicy zastanie. Opuszczenie Warszawy w takiej chwili będzie uważane za tchórzostwo. Warszawa znalazła się na pierwszej linii obronnej i winna być dumna, że tak zaszczytny los jej przypadł”.
W izolacji od reszty kraju walczyli obrońcy polskiego Wybrzeża. Pierwszego dnia wojny Niemcy zaatakowali Pocztę Polską i polską składnicę tranzytową na Westerplatte w Gdańsku. Zmobilizowani wcześniej pocztowcy bronili się cały dzień, poddali się dopiero po podpaleniu budynku przez napastników. Załoga Westerplatte dowodzona przez mjr. Henryka Sucharskiego odparła pierwsze natarcia. Po stawieniu oporu Sucharski zgodnie z otrzymanymi wcześniej rozkazami, zamierzał skapitulować. Wobec sprzeciwu oficerów, z kpt. Franciszkiem Dąbrowskim na czele załoga kontynuowała walkę. Żołnierze polscy w heroicznym oporze wytrwali na Westerplatte do 7 września – atakowani z lądu – ostrzeliwani z morza przez pancernik „Schleswig – Holstein” i bombardowani przez lotnictwo.
W ciągu pierwszych dni wojny praktycznie wyeliminowano z walki polską marynarkę wojenną. M.in. Luftwaffe zatopiło w porcie na Helu kontrtorpedowiec „Wicher” i największy polski okręt wojenny stawiacz min „Gryf”. Niemcy uderzyli również na jednostki WP broniące pod dowództwem płk. Stanisława Dąbka rejonu Gdyni. Po utracie największego polskiego portu Polacy bronili się na Oksywiu, spychani w zaciętych walkach w kierunku morza.
19 września Niemcy złamali opór, a płk. Stanisław Dąbek, nie chcąc się poddać, popełnił samobójstwo. Odtąd ostatnim punktem obrony na Wybrzeżu pozostał półwysep Hel.
W czasie odwrotu oddziałów polskich na północy kraju ciężar powstrzymania Niemców nad Narwią wziął na siebie oddział kpt. Władysława Raginisa, który na czele około ośmiuset żołnierzy przez trzy dni bronił przed blisko 40 – tysięcznym niemieckim korpusem pancernym umocnionej bunkrami pozycji pod Wizną. To znana historia heroicznego boju obrońców Wizny, po obronie 17 sierpnia 1920 roku Zadwórza przez Obrońców Lwowa w wojnie polsko – bolszewickiej, zwana również Polskimi Termopilami.
Zgodnie z rozkazem Adolfa Hitlera wojska niemieckie prowadziły wojnę bezwzględną, totalną, skierowana również przeciwko ludności cywilnej. Lotnictwo niemieckie bombardowało nie tylko cele wojskowe i szlaki komunikacyjne, ale dokonywało również terrorystycznych ataków na miasta w których nie było obiektów militarnych, przemysłowych. Ofiarami niemieckich lotników padali uchodźcy z terenów objętych działaniami wojennymi. W Wielkopolsce i na Śląsku zamordowano wielu wziętych do niewoli członków samoobrony, a w październiku 1939 roku stracono obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku.
W Bydgoszczy dokonano egzekucji ludności cywilnej, którą Niemcy tłumaczyli rzekomym mordem ( nazywanym przez ich propagandę „krwawą niedzielą”) dokonanym przez Polaków na mieszkających w mieście przedstawicieli mniejszości niemieckiej.
W rzeczywistości 3 września część Niemców z Bydgoszczy wystąpiła zbrojnie przeciw oddziałom WP wycofującym się z miasta. W rezultacie około trzystu osób – niektórzy schwytani z bronią w ręku – zostało rozstrzelanych. Po zajęciu Bydgoszczy Niemcy zamordowali w odwecie nie mniej niż 1500 Polaków, w większości wybranych przypadkowych mężczyzn, zwykle wskazanych przez niemieckich sąsiadów.
Zbrodni na ludności cywilnej dokonano również m.in. w Częstochowie.
AGRESJA SOWIECKA.
Wielka Brytania i Francja dopiero 3 września uznały, że nie istnieje możliwość pokojowego rozstrzygnięcia konfliktu i tego samego dnia wypowiedziały Niemcom wojnę. Wbrew wcześniejszym ustaleniom z władzami polskimi premierzy obydwu państw postanowili 12 września we francuskiej miejscowości Abbeville, że nie podejmą działań militarnych przeciwko III Rzeszy.
Rządu polskiego nie poinformowano o tej decyzji. Mimo, że Niemcy nie pozostawili na swojej zachodniej granicy poważniejszych sił, a wojska francuskie miały niemalże osiemdziesięciokrotną przewagę w czołgach, Francuzi przez następne miesiące prowadzili t.zw. „dziwną wojnę” ograniczając się do zrzucania ulotek i zajęciu kilku wsi na pograniczu. Sprawdziły się więc przewidywania Hitlera, że zachód pozostawi Polskę samą sobie.
W czasie gdy Wojsko Polskie prowadziło wojnę z Wehrmachtem, 17 września 1939 roku wschodnią granicę Rzeczypospolitej na całej długości przekroczyła Armia Czerwona. Władze Związku Sowieckiego złamały kilka porozumień zawartych z rządem polskim, przede wszystkim zaś układ o nieagresji z 1932 roku ( przedłużony w 1934 roku, mający obowiązywać do 1945 roku). Napaść na Polskę i pogwałcenie zawartych porozumień tłumaczyły rzekomym rozpadem państwa polskiego i dezintegracją jego władz.
Prezydent RP Ignacy Mościcki potępił w swoim orędziu te działania, nie zdecydował się jednak ogłosić stanu wojny między obydwoma państwami, co było poważnym błędem i utrudniło późniejsze działania polityczne władz polskich w stosunkach z aliantami zachodnimi i ZSRS.
Naczelny Wódz WP rozkazał wojskom polskim unikać walk z Armią Czerwoną i przebijać się do granicy węgierskiej i rumuńskiej. W sytuacji bezpośredniego zagrożenia prezydent RP i rząd, a następnie naczelne dowództwo podjęli decyzję o ewakuacji do Rumunii. O ile w wypadku władz cywilnych było to uzasadnione dążeniem do utrzymania ciągłości prawnej państwa polskiego w celu kontynuowania walki na uchodźstwie, o tyle postępowanie Naczelnego Wodza marszałka Edwarda Śmigłego – Rydza porzucającego walczące wojska wzbudziło powszechny sprzeciw i oburzenie w społeczeństwie polskim. Po przekroczeniu granicy zarówno władze cywilne, jak i wojskowe, pomimo wcześniejszej zgody na przepuszczenie ich na Zachód zostały internowane w Rumunii.
Walkę z Armią Czerwoną podjęły nieliczne stacjonujące na liczącej ponad 1300 km oddziały Korpusu Ochrony Pogranicza (KOP). W następnych dniach prowadziły ją wycofujące się na zachód pułki KOP gen. Wilhelma Orlika –-Rückemanna stoczywszy m.in. zwycięski bój pod Szackiem.
Bitwa pod Szackiem – starcie podczas agresji ZSRR na Polskę, stoczone w dniach 28–30 września 1939 między 52. Dywizją Strzelecką Armii Czerwonej, a liczącą w tym czasie około 4000 żołnierzy grupą KOP generała Wilhelma Orlika-Rückemanna.
Szacka broniły dwie kompanie z 112. Pułku Strzeleckiego wsparte plutonem CKM. 54. Dywizjon Przeciwpancerny prawdopodobnie wycofał się uprzednio z Szacka i zajął pozycję w połowie drogi z Szacka do miasta Mielniki.
Po stronie sowieckiej w walkach wziął udział między innymi 411. batalion pancerny, dowodzony przez kapitana Nieseniuka, który został całkowicie rozbity.
Walki o miejscowość rozpoczęli Sowieci 28 września, uprzedzając polski atak. Kilka czołgów 411. batalionu pancernego i samochody z piechotą ruszyły groblą koło jeziora Lucemierz na pozycje polskie, które znajdowały się na wschód i południowy wschód od wsi. Teren był bardzo grząski. Oddziały KOP podpuściły wroga blisko i otworzyły ogień z działek ppanc. i karabinów maszynowych. W czasie tej walki zniszczono 8 czołgów T-26, które zablokowały wąską groblę. Z 411. batalionu pancernego uratowało się trzech rannych czołgistów. Na wieść o rozbiciu 411 batalionu pancernego płk. Russijanow długo nie przysyłał posiłków oddziałom walczącym w rejonie Szacka. Następnie rozpoczął się polski atak na Szack. Wojska polskie poprowadził ppłk. Nikodem Sulik. Wieś została ostrzelana przez artylerię, a następnie doszło do szturmu i krwawej walki na bagnety. W południe została zdobyta.
Znalezione tu zaopatrzenie poprawiło sytuację wyczerpanych fizycznie i psychicznie polskich żołnierzy. Sowieci przeprowadzili kontratak, ale został on odparty ogniem broni maszynowej i artylerii. Natomiast polska próba oskrzydlenia wojsk sowieckich nie udała się. 29 września oddziały polskie wycofały się w kierunku przeprawy przez Bug w Grabowie. Niestety samochody ciężarowe i kilka dział trzeba było zostawić. W walkach z sowietami zginęło lub zostało rannych 500 polskich żołnierzy. KOP stracił też sporo amunicji, zwłaszcza artyleryjskiej i kilka ciężarówek. Straty wojsk radzieckich wyniosły: 81-82 zabitych i 184-185 rannych żołnierzy, zniszczonych 8-9 czołgów T-26 i 5 ciągników artyleryjskich T-20 Komsomolec. Siemion Timoszenko przyznał się do straty 7 czołgów i kilku samochodów pancernych. Dowódca radzieckiej dywizji, pułkownik Iwan Russijanow został ciężko ranny w rękę odłamkiem pocisku artyleryjskiego.
Wilhelm Orlik-Rückemann urodził się 1 sierpnia 1894 we Lwowie w rodzinie polskiej o korzeniach żydowskich. W latach 1910-1911 organizował skautowy Oddział "Zarzewia" w I Gimnazjum Realnym we Lwowie, na tamtejszej politechnice rozpoczął w 1912 roku studia na wydziale budowy dróg i mostów. Studia te przerwała jednak I wojna światowa.
Był żonaty z Różą Fajans, która pochodziła ze znanej warszawskiej rodziny Fajansów, właścicieli m. in. "Żeglugi na Wiśle" i działaczy społeczności żydowskiej.
W sierpniu 1914 roku wstąpił do Legionów Polskich. Był oficerem 6 Pułku Piechoty. W 1917 roku, po kryzysie przysięgowym, został wcielony do cesarskiej i królewskiej Armii. Służył w niej m.in. w 19 pułku strzelców. Ukończył też w 1918 roku szkołę oficerów rezerwy.
Przez trzy dni broniło się Grodno. Pod Kodziowcami nad Czarną Hańczą polscy ułani zadali duże straty sowieckiej broni pancernej. Do końca września Sowieci zajęli jednak wschodnie województwa Polski.
Na zdobytych terenach dokonywali zbrodni na wojskowych i cywilach, podobnie jak Niemcy.
I tak w Grodnie Sowieci rozstrzelali grupę wziętych do niewoli obrońców miasta, w szpitalu w Mielnikach wymordowali żołnierzy i oficerów Korpusu Ochrony Pogranicza.
Napaść sowiecka dokonana 17 września 1939 roku zwana „ciosem w plecy” przesądziła ostatecznie o wyniku wojny z Niemcami. Mimo to wojska polskie skoncentrowane na Lubelszczyźnie podjęły decydujący bój, zamierzając przebić się w kierunku granicy węgierskiej. Do największe trwającej dziesięć dni bitwy doszło pod Tomaszowem Lubelskim, gdzie armie „Kraków” i „Lublin” ostatecznie uległy w walce. Na południu kraju zacięte boje z Niemcami toczyły się w rejonie Lwowa. Szczególnym męstwem odznaczyły się oddziały dowodzone przez gen. Kazimierza Sosnkowskiego rozbite przez Niemców na przedpolach miasta „Semper Fidelis” – Zawsze Wiernego.
Lwów skutecznie broniący się przed Niemcami, 22 września poddał się Armii Czerwonej. Nadal walczyła Warszawa, gdzie symbolem trwania w oporze stał się prezydent miasta Stefan Starzyński.
W kampanii wrześniowej poległo blisko 70 tysięcy żołnierzy polskich, około 300 tysięcy dostało się do niewoli niemieckiej, około 250 tysięcy ( w tym ok. 20 tysięcy oficerów) – sowieckiej.
Polscy oficerowie wzięci przez Sowietów do niewoli zostali zamordowani w Katyniu przez NKWD.
Aleksander Szumański
Literatura, opracowania, źródła cytatów:Wikipedia,
Ofiary w II wojnie światowej „Wikipedia”,
dr Lucyna Kulińska – wykłady,
prof. Andrzej Nowak wykład „Solidarni 2010”,
prof. Andrzej Nowak „Dziedzictwie roku 1920" -/"Nasz Dziennik" 13 - 15 sierpnia 2011/,
prof. Lech Wyszczelski „Wojna o Kresy Wschodnie 1918 – 1920
prof. VHR. D’ABERNON „Osiemnasta decydująca bitwa w dziejach świata pod Warszawą 1920 r.”.
PWN Warszawa 1932 rok
Adam Dziurok
Marek Gałęzowski
Łukasz Kamiński
Filip Musiał „Od niepodległości do niepodległości”
Marta Tychmanowicz dla Wirtualnej Polski
Norman Davies „Boże igrzysko”
„Głos Polski” Toronto – prace własne Aleksander Szumański
- aleksander szumanski - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
1 komentarz
1. honor polskiego oficera
pułkownik Dąbek jak kpt. Raginis, wierny przysiędze.
Reportaż z przeszłości. 19 IX 1939: Drugi strzał pułkownika Dąbka
Włodzimierz Kalicki
(..)
Naczelne dowództwo poleciło mu bronić Wybrzeża przez dziewięć dni, tymczasem Niemcy mimo miażdżącej przewagi dopiero 12 września zdobyli Wejherowo i Władysławowo, odcinając obrońców Gdyni od załogi Półwyspu Helskiego.
Krótko przed południem płk Dąbek uznał, że sytuacja jest beznadziejna.
Za pomocą ostatniego środka łączności, jakimś cudem ocalałego kabla
podwodnego, połączył się z dowódcą obrony Półwyspu Helskiego
kontradmirałem Józefem Unrugiem i złożył mu ostatni meldunek. Po
krótkich pożegnaniach podwodny kabel odcięto, a jego końcówkę zatopiono w
morzu.
O trzynastej Niemcy opanowali brzeg zatoki i
wzięli obrońców w ogień krzyżowy. Pozbawione łączności resztki polskich
oddziałów broniły się zaciekle, co jakiś czas ruszając do kontrataków
na bagnety.
W polowym schronie płka Dąbka w Babich
Dołach pojawili się nieliczni obrońcy Starego Obłuża, którym tego ranka
udało się wyrwać z okrążenia. W tym momencie telefonista zameldował, że
stracił łączność z pobliskimi oddziałami, a ostatni magazyn amunicji,
jakim dysponowali obrońcy, w Wąwozie Ostrowieckim, stoi w ogniu. Co
chwila wpadali żołnierze z kilku rozrzuconych wokół schronu punktów
obserwacyjnych. Meldowali, że huraganowy ogień niemieckiej artylerii
rozbił ostatnie polskie pozycje. Pułkownik wyjął z kabury pistolet i
wydał ostatni rozkaz do swego sztabu: "Na mój rozkaz zniszczyć centralę
telefoniczną, wszyscy za broń! Nie damy się wziąć jak stado baranów do
rzeźni!".
Pułkownik poprowadził piętnastu oficerów i
sześciu strzelców na północną, zalesioną krawędź Kępy Oksywskiej
rozciągającą się nad budynkiem Dowództwa Obrony Wybrzeża. Mimo silnego
ostrzału spacerował w rozpiętym płaszczu nad stanowiskami swoich
ostatnich żołnierzy. Pośród huku niemieckich pocisków co chwila rozlegał
się strzał armatni. To artylerzysta kapitan Szarras strzelał ogniem na
wprost z ostatniego polskiego działa na Kępie.
Gdy
Niemcy otoczyli polski sztab, pułkownik wezwał podpułkownika Ignacego
Szpunara i polecił mu w przypadku swojej śmierci zakończyć beznadziejną
walkę. Parę minut później niemieccy piechurzy nagle ruszyli do ataku i
wpadli między polskich obrońców. Ogień ucichł. Jeden z oficerów
marynarki wojennej przyłożył sobie pistolet do skroni i strzelił. Płk
Dąbek najpierw strzelił z pistoletu do nadbiegających wrogów. Drugi
pocisk przeznaczył dla siebie. Strzelił sobie w usta.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl