Wcale nie tak dawno temu dziennikarze z wielkimi nazwiskami strony prawicowej przyłączali się do kłamliwej nagonki na media zorganizowane przez ks. dr Tadeusza Rydzyka. Szydzono przy tym nawet z nazwy TV Trwam, że „taka zacofana i wsteczna”. Szczęśliwie przyszło opamiętanie i powstał jednolity front obrony wolności słowa. Może żurnaliści wielkich gazet zauważyli moje niedawne larum – „Pojedynczo mogą być topione po kolei jak ślepe kocięta”...
 
Ten budujący obraz – nie po raz pierwszy – psuje Gazeta Polska, a jak wiadomo, maleńka łyżka dziegciu potrafi struć wielką bekę miodu. Redakcja tego zasłużonego pisma nie może się wznieść na poziom dżentelmeńskiej rywalizacji z konkurencyjnym tytułem Uważam Rze i w rozgrywce potrafi zastosować niegodne metody, które śmiało można nazwać ciosami poniżej pasa.
 
Tak, pisma niepodległościowe mają prawo się różnić, ale autorzy kwestie sporne powinni rozstrzygać w rzetelnych polemikach. Nie powinni przy tym używać zwrotów, uznawanych za obraźliwe – szlachectwo zobowiązuje! Stąd żywię też przekonanie, że chełpliwe dowcipkowanie z własnego przyzwyczajenia do „spożywania pod mostem” może być tolerowane co najwyżej w studenckiej gazetce ściennej.
 
W ostatnim numerze Gazety Polskiej kierownik działu krajowego redakcji Piotr Lisiewicz był uprzejmy napisać – „Wojciech Mucha, dziennikarz Gazety Polskiej Codziennie, a wcześniej prowadzący doping na meczach Crakovii, polemizuje dziś na naszych łamach z Piotrem Semką, który w błyszczącej podróbie Gazety Polskiej o nazwie Uważam Rze wymądrza się na tematy kibolskie. Semka pisze o naszym <lekkomyślnym wystąpieniu w obronie nie tylko kibiców, ale i kiboli>. Tym samym przyjmuje jako swój język Gazety Wyborczej” (moje podkreślenia zwrotów obraźliwych).
 
Przypomniało mi to, jak kiedyś w redakcji pisma Iskra ktoś mozolił się nad polemiką z socjalistą Kauckim, a Lenin na to – „A po co polemizować z Kauckim? On napisze polemikę do polemiki i tak można w nieskończoność, a czytelnicy nie będą widzieli o co chodzi. Trzeba napisać, ze Kaucki to złodziej, łobuz, jednym słowem szubrawiec i wszyscy to zrozumieją”...
 
Dobrze, że kierownik działu krajowego redakcji chociaż pozwolił podległemu dziennikarzowi na napisanie polemiki. W swoim komentarzu był jednak łaskaw pomieścić w trzech zdaniach aż trzy zwroty obraźliwe.