Losy jednej dywizji Wehrmachtu
Niezwykle wysokiej jakosci niemieckich sil zbrojnych w czasie II wojny swiatowej nikomu nie trzeba udowadniac. Niemcy bili kogo chcieli i zajeli Europe bez wiekszego wysilku. Gdyby latem 1940 r. dowodztwo niemieckie zdecydowalo sie na inwazje Wysp Brytyjskich (Unternehmen Seelowe), to by zostaly one zajete. Gdzie wowczas moglaby stacjonowac potezna flota brytyjska? Czy bylyby mozliwe konwoje do Murmanska, ktore dostarczyly mase sprzetu wyczerpanej Armii Czerwonej? Pozniej wojska niemieckie w szybkim tempie rozgromily Rosje i zajely ogromne szmaty jej terenu biorac do niewoli miliony jencow.
Dzieje kilkuset dywizji niemieckiego Wehrmachtu zostaly dobrze opisane. W tym tekscie przedstawie w skrocie historie jednej z dywizji piechoty, ktora wybiega poza typowosc i przez to moze byc interesujaca. Mowa o 163. Dywizji Piechoty, ktora powstala w Brandenburgii w listopadzie 1939 r. w ramch 7. fali mobilizacyjnej. Tak wysoki numer oznacza, ze nie nalezala do dywizji elitarnych, ktore nosily nizsze numery. Najpierw dywizja wziela udzial w inwazji na Norwegie w kwietniu 1940 r. by nastepnie zajac sie okupacja/obrona tego kraju. W 1941 r. przeniesiono ja do Finlandii i podporzadlkowano Armii Finskiej bioracej udzial w inwazji na Rosje. Pozniej, jesienia 1944 r. dywizja wrocila do Norwegii. Zolnierz niemiecki mial tam dobre zycie, choc nie takie jak koledzy stacjonujacy we Francji (kobiety, wino i szampan). Drugim krancem byl front wschodni, gdzie zialo smiercia. Czasem przesuwano niektore jednostki wojskowe z Norwegii na rozne fronty i w tym sensie mozna bylo potraktowac te blisko 400 tys. zolnierzy stacjonujace w tym kraju jako rezerwuar sil dla innych.
Szczescie odwrocilo sie od zolnierzy 163. DP w styczniu 1945 r. Skierowano ich do Niemiec. W dniu 10 II zaczeli rozladowywac sie w Szczecinie i prztransportowano w rejon Berlina; traktowano ich jako rezerwe. Najpierw dostali rozkaz udania sie do Kostrzynia, zaraz potem ten rozkaz zmieniono. W lutym przyszedl rozkaz wlaczajacych dywizje do 11.Armii polowej nalezacej do Grupy Armii Wisla (Weichsel) dowodzonej przez Himmlera, ktory piastowal w III Rzeszy mnostwo funkcji, glownie policyjnych i na wojowaniu sie nie znal.
Luty byl jeszcze niezly, ale marzec,kiedy to podporzadkowano dywizje X. Korpusowi SS wchodzacego w sklad 3. Armii Pancernej byl katastrofalny. Dla dywizji wojowanie skonczylo sie zaledwie po kilku tygodniach. W dniu 17 II 1945 r. zaczelo sie rozladowywanie wojska na stacjach Chociwel i Insk. Stamtad wojsko udalo sie w rejon koncentracji polozony na poludnie od Drawska i Zlocienca. No i wreszcie, w dniu 21 lutego oddzialy dywizji przejely obrone frontu poludniowego GA "Wisla" na linii Wierzchowo-Zabin-Borujsk. Tam zetknely sie z oddzialami 1. Armii Wojska Polskiego i z latwoscia odparly szereg atakow na swoje pozycje.
Trzeba owiedziec, ze 163. DP wyrozniala sie pozytywnie wsrod jednostek wojskowych broniacych Pomorza Zachodniego. Przede wszystkim, byla swieza, nie poharatana wczesniejszymi bojami czy wycienczona dlugotrwalym odwrotem pod naciskiem wojsk przeciwnika. Uzbrojenie dywizji bylo bardzo dobre, w tym sensie, ze w duzej mierze zolnierze mieli swietne pistolety maszynowe MP-44. Gorzej bylo z artyleria, z Norwegii przywieziono tylko 16 haubic polowych 10.5 cm le FH 16. Artyleria ciezka w postaci mozdzierzy 210 mm. zostala utracona w czasie wyladunku na stacji kolejowej w Runowie Pomorskim. Operacja zostala przerwana atakiem czolgow rosyjskich, a obsluga sprzetu rozbiegla sie. Minusem bylo takze i to, ze dywizja miala tylko okolo 50% stanu etatowego.
Tak czy inaczej dywizja byla perelka w otoczeniu. Na Srodkowym Pomorzu prawie nie bylo dywizji numerowych, dominowala zbieranina roznych efemeryd (powstawaly i szybko znikaly), grup bojowych czy to od nazw miejscowosci: Barwalde, Deutsch Krone, Koslin czy nazwisk dowodcow. W zaleznosci od fantazji sztabowcow niektore nazywano dywizjami. Byla to przypadlosc nie tylko podwladnych Himmlera, ale takze sztabowcow centrum w Berlinie. Dobrze jesli tworzono je w oparciu o zolnierzy szkoly oficerow artylerii w GrossBorn, inaczej, zbierano maruderow na drogach. Stamtad tez pochodzil w duzej mierze sprzet.
Minal tydzien i nastapila katastrofa - w dniu 1 III 1945 r. zostala przelamana linia obrony jednego z niemieckich pulkow w rejonbie Recza i na polnoc, w kierunku Baltyku runely potezne armie rosyjskie, Trzecia Uderzeniowa i 1. Gwardyjska Armia Pancerna. Droga na zachod zostala odcieta. Sytuacja na wschodzie w tej okolicy tez byla paskudna - rosyjski korpus pancerny udserzl w kierunku polnocnym z rejonu nieco na wschod od Szczecinka i w pare dni dotarl do Bobolic, Koszalina i do wybrzeza Morza Baltyckiego. Niemiecka Grupa Armii zostala rozkawalkowana.
W tym miejscu wypada rozpoczac ciekawy watek, ktorego nieslawnym bohaterem byl dowodca 163. Infanterie Division, gen.por. Karl Rubel (1895-1945). Wyglada na to, ze byl on jednym z licznych zonierzy pochodzenia zydowskiego sluzacych w wojsku III Rzeszy. W publicystyce utarlo sie nazywac ich "zydowskimi zolnierzami Hitlera". Kariere wojskowa mial niezla, ale nie wybitna.W marcu 1914 r. sluzyl w stopniu chorazego, w 1928 r. dostal stopien kapitana. W Wielkiej Wojnie zostal odznaczony Krzyzami Zelaznymi II i I klasy. W 1938 r. Rubel zostal dowodca batalionu, zas w kampanii wrzesniowej bierze udzial jako dowodca 375. pulku piechoty nalezacego do 221. DP. W dniu 13 I 1945 r. odznaczono go Krzyzem Rycerskim Krzyza Zelaznego. Stopien generala majora otrzymal 1 III 1943 r., zas stopien generala porucznika, dokladnie w rok pozniej.
W czsie opisywanych wlasnie wydarzen dywizja gen. Rubla skladala sie z trzech pulkow piechoty o numeracji: 307, 310 i 324 oraz 234. pulku artylerii. Do tego jednostki pomocnicze jak batalion saperow czy oddzial artylerii przeciwpancernej. Po grzmocie na zachodzie dywizja opuscila pozycje w rejonie Wierzhowo-Zabin - Zabinek by wycofac sie w kierunku Drawska.Jeszcze w dniu 2 III jeden z pulkow dywizji (nr 310) walczy w obronie Drawska ogloszonego twierdza. Miasto to zostalo zdobyte przez przeciwnika. W dniu 5 III wiekszosc dywizji przebywala w Rydzewie. I w tym dniu i w tym miejscu nastapil ostateczny akt koncowy.dywizji. Wieczorem dowodca dywizji zwoluje narade oficerow, na ktorej podejmuje krytykowana po wojnie decyzje rozwiazania dywizji. Za nia przemawial fakt, ze podlegle rublowie byly rozproszone po lasach i porwana byla lacznosc. Jednak podlegli gen. Rublowi oficerowie mieli inne zdanie. W ich imieniu wystapil plk. Heilman, doowdca artylerzystow. Stanelo jednak na tym, z odddzialow, ktore przetrwaly zostaly utworzone trzy grupy, ktore wybraly sobie kierunek odwrotu. Poczatek marszu wyznaczono na godz. 22:00. Najlepiej wyszla grupa,ktora wybrala kierunek polnocny. Jej wiekszosc stanowili artylerzysci. Przekradajac sie, ale tez i toczac boje, nieliczni dotarli az do Baltyku.
Dowodca dywizji wybral kierunek zachodni. Niezbyt dobry, choc to byla najblizsza droga do Odry. Liczaca okolo 30 zolnierzy grupa musial przejsc pas dzialania dwoch rosyjskich armii. Nacierajacy byli juz daleko, ale tyly musialy sie nadal ciagle przesuwac, wiec droga w tym sensie, byla blokowana. Tak czy inaczej, noc grupa generala noc 7/8 III spedzila w wybranym majatku (gut), czyli w duzym gospodarstwie wiejskim, ktory byl polozony tuz kolo sciany lasu. Tam dotarlo tez kilku dzielnych SS-manow, ktorzy dzwigali na grzbietach lkm Mg-42 i skrzynki amunicji do niego. Przedarli sie z otoczonego Poznania. Jakos nie pasowala im grupa generala i oddalili sie. Rankiem rozlegly sie strzaly. Jak sie okazalo, do uciekinierow dotarla zmotoryzowana grupa poscigowa NKWD. Rubel rozkazal podwladnym by sie poddali. Rosjanie zgromadzili ich na zewnatrz budynkow i chcieli dostarczyc ich do pobliskiego malego miasteczka. Przeszkodzila im w tym strzelanina, ktorej sprawcami byli SS-mani, o ktorych wyzej wspomnialem. Padlo moze dwoch, moze trzech, a moze nawet osmiu jencow. Tych, ktorzy przetrwali dowieziono do miasteczka. Tam, po trzech dniach, Rosjanie zorientowali sie, ze upolowali samego generala. Powrocili wiec na miejsce tragicznego wydarzenia i pochowali zwloki. Inna wersja glosi, ze zabitych zolnierzy niemieckich przewieziono do miasteczka i spoczeli w grobach na miejscowym cmentarzu przy kosciele.
W 2001 r. ziec generala Rubla zaczal poszukiwania miejsca pochowku swego tescia. Pomagali mu Niemcy i Polacy. Przebadano groby w obu mozliwych miejscach, ale doczesncyh szczatkow niemieckiego generala nie znaleziono. Natomiast na wiezy kosciola znaleziono polowki smiertelnikow, ktore zebral jeden z okolicznych mieszkancow, kiedy Ruscy opuscili miejsce wydarzen.
Pozostaje do wyjasnienia miejsce geograficzne tak majatku, jak i miasteczka. Ich z jakichs wzgledow nie podawano. Mam fragmenty niemieckich map sztabowych z Pomorza Srodkowego, ale tak daleko na zachod nie siegaja. Analizujac przebieg wydarzen, sadze, ze miasteczko nazywa sie Dobra. Niemieckie zrodla dotyczace Rubla systematycznie glosza, ze zostal on zamordowany w okolicach Swidwina (Schivelbein).
Nawiasem mowiac, lepiej udalo sie dwom niemieckim generalom, ktorych ujeli zonierze polskiej jednostki artylerii przeciwlotniczej w innym kotle na Pomorzu. Oni przezyli.
- Tymczasowy - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz