Ruskie za granicą
godziemba, pt., 15/06/2012 - 06:23
Wielu mieszkańców Europy Zachodniej i Południowej nie rozumie przyczyn niechęci Polaków do Rosjan. To niezrozumienie wynika między innymi z braku kontaktów z Rosjanami.
Ostatnią podróż na Cypr i do Izraela odbywałem w międzynarodowej grupie, składającej się głównie z Rosjan oraz Brytyjczyków. Poza tym było kilku Polaków, dwóch Czechów oraz niemieckie małżeństwo.
W pierwszej fazie podróży przewodniczką była Rosjanka słabo posługująca się językiem angielskim, która na pytanie jednego z Polaków, zadane po polsku, ostentacyjnie podkreśliła, iż nie zna i nie rozumie po polsku. Zażądała aby pytanie zostało zadane w „normalnym języku”. W tej sytuacji, gdy zwróciła się do mnie po rosyjsku, zdecydowanie zażądałem aby rozmawiała ze mną po angielsku i co uczyniła z wyraźną niechęcią, cedząc, że przecież musiałem uczyć się języka rosyjskiego w szkole.
Po wylądowaniu w Tel-Avivie Rosjanie z przerażeniem patrzyli na robienie zdjęć przez Brytyjczyków i Polaków na lotnisku Ben Guriona, próbując nam wmówić, iż „to nie nada” i zostaniemy aresztowani. Z wyraźnym przestrachem podchodzili do kolejnych kontroli dokonywanych przez przedstawicieli izraelskich służb bezpieczeństwa. Ten strach minął dopiero po zakończeniu odprawy.
Początkowo Brytyjczycy ze zdziwieniem przypatrywali się tym polsko-rosyjskim potyczkom, jednak także oni odetchnęli z ulgą, gdy w Izraelu przejął nie-Rosjan drugi przewodnik – potomek polskich Żydów, emigrantów z 1968 roku. David, bo tak miał na imię, znakomicie posługiwał się zarówno angielskim jak i polskim, traktując wszystkich jednakowo. Okazał się znakomitym przewodnikiem, który z obiektywizmem przybliżał historię oraz współczesność Izraela, nie dążąc do wpłynięcia na nasze stanowisko w konflikcie izraelsko-arabskim. Wskazywał jedynie na europejski charakter Izraela, stanowiący ewenement na Bliskim Wschodzie.
Mimo, iż jeździliśmy dwoma busami, w trakcie zwiedzania Jerozolimy nieustannie natykaliśmy się na „naszych” Rosjan, którzy odnosili się do nas z ostentacyjnym lekceważeniem, starali się także omijać kolejkę do zwiedzanych obiektów. W czasie zwiedzania świątyni grobu Pańskiego zyskali sojusznika w popie, który – wbrew uformowanej kolejce – wpuszczał jedynie Rosjan, wywołując głośne, choć bezskuteczne protesty pozostałych turystów. Fakt ten jeszcze bardziej umocnił przekonanie „naszych” Rosjan, iż świat do nich należy.
Incydenty te jednak otworzyły oczy Brytyjczykom, w efekcie narodził się „sojusz” brytyjsko-polski, do którego przyłączyło się także dwóch Czechów. Jedynie niemieckie małżeństwo trzymało się z boku. W rozmowach Brytyjczycy ( w różnym wieku) przyznawali, iż po raz pierwszy uświadomili sobie bezczelność i arogancję Rosjan, którzy co warto podkreślić, nie posługiwali się żadnym obcym językiem lub nie chcieli w nim rozmawiać. Ten brak znajomości języków obcych wśród Rosjan ujawnił się już na Cyprze, gdzie Rosjanie stanowią liczącą się 50 tysięczną kolonię. W tej sytuacji wielu cypryjskich Greków nauczyło się rosyjskiego, co ugruntowało jeszcze wśród Rosjan przekonanie o braku potrzeby nauki języków obcych.
Podczas powrotu Rosjanie oblegli sklepy wolnocłowe wykupując w masowych ilościach wódkę oraz whisky. Nierzadki był widok Rosjanina wnoszącego do samolotu w torbach 10-15 butelek mocnych trunków. Potem w hotelu upijali się do nieprzytomności wywołując burdy i dewastując meble w pokojach. W jednym przypadku konieczny był przyjazd karetki pogotowia, która odwiozła do szpitala kilku uczestników takiej rosyjskiej libacji.
Te doświadczenia z Cypru i Izraela potwierdziły moje podobne obserwacje z Hiszpanii, Włoch czy Wysp Kanaryjskich, gdzie turyści rosyjscy cieszą się coraz gorszą opinią. Są jednak tolerowali z uwagi na znaczne zasoby gotówki, którą wydają bez opamiętania.
Dzięki coraz częstszym kontaktom z rosyjskimi turystami coraz więcej mieszkańców Europy zmienia swój pozytywny stosunek do Rosji i jej mieszkańców. Możliwe, iż później zrozumieją także przyczyny rezerwy Polaków w stosunku do „nowych” Rosjan.
Jednocześnie chciałbym podkreślić, iż mój tekst nie dotyczy wszystkich Rosjan, tylko tzw. rosyjskich turystów, którzy stanowią dosyć specyficzną grupę. W Rosji zaledwie kilka procent jej mieszkańców, związanych z władzą, służbami specjalnymi oraz mafią, stać na wyjazdy zagraniczne. Pozostali klepią biedę, zagraniczne krajobrazy widząc jedynie w telewizji.
- godziemba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. Twoją obserwację można przenieść w wiele innych przestrzeni
we wszelkich obrotach sfer obyczaju, kultury, życia społecznego, businessu, relacji międzyludzkich, relacji publicznych, etyki i moralności,..
Można by zaryzykować nawet zaprezentowanie serii krótkich opowieści, każda z nich w zupełnie niezależnej noweli. Razem mielibyśmy kalejdoskop nie przenikających się obrazów, pozwalających jednak, na głębsze zrozumienie prawdy o nieprzeniknionym mechanizmie starcia absolutnie odrębnych cywilizacji.
Widzę ten problem podobnie - mianowicie ludzie mają odruch patrzenia na rzeczywistość z subiektywnego punktu widzenia, wyobrażając sobie zachowanie różnych innych społeczności na wzór i podobieństwo własnej. Nawet patrząc na społeczności zwierzęce, ludzie mają odruch antropomorfizowania, próbując opisywać zachowania termitów albo goryli według ludzkich wzorców.
Rzadko kiedy ludzie są świadomi, że różne cywilizacje mogą być naprawdę tak bardzo różne, że wręcz całkiem inne. Jedynym poważnym badaczem, który zauważył i systematycznie opisał to zjawisko był Feliks Koneczny. Antynaukowa i totalitarna edukacja w XXI wieku utrudnia zrozumienie tego dość oczywistego problemu.
Otóż odrębne formacje cywilizacyjne różnią się tak, jak mogą się różnić różne systemy aksjomatyczne, które, gdy choć jeden aksjomat systemu jest inny, to wtedy wszystko w tej przestrzeni staje się inne. Zupełnie inne.
Niezłym przykładem mogą być różne geometrie. Wtedy nagle okazuje się, że nic nie jest takie same, jak gdzie indziej.
Wtedy nawet takie zjawiska jak punkt, prosta lub kąt w geometrii euklidesowej, sferycznej i hiperbolicznej nie tylko wyglądają inaczej, ale po prostu są czymś innym.
Wtedy nawet rzeczy podobne, są w rzeczywistości zupełnie inne, mają inne właściwości, inaczej działają, Nawet podobne zjawiska stają się nieprzywiedlne. Zrozumienie jednego w niczym nie ułatwia zrozumienia drugiego. W innej geometrii suma kątów w trójkącie przestaje równać się 180 stopni, a proste równoległe tutaj, przecinają się gdzie indziej.
Wystarczy zmienić choć jedno przykazanie na inne, i wtedy cały nasz świat się wali.Odpowiednikiem takiego systemu aksjomatów generujących system cywilizacyjny w życiu społeczeństw ludzkich jest system aksjologiczny, na przykład dekalog, czy inne, bardziej rozległe i złożone systemy wartośc. Systemami wartości w społecznościach ludzkich zajmuje się ciekawa nauka zwana aksjologią.
Na przykład przykazanie o szacunku do bliźniego, albo miłości do Ojca i Matki.
Albo na przykład "Nie zabijaj."
Dlatego to, co się dzisiaj dzieje może być wyjaśnione zjawiskiem wojny aksjologicznej, w której euroejska cywilizacja Zachodu jest ofiarą napaści aksjologicznej skierowanej przeciwko naszemu fundamentalnemu systemowi wartości.
Celem takiego ataku może być tylko zniszczenie.
Nie modernizacja, nie doskonalenie, nic z tego.
Atakiem aksjologicznym można tylko niszczyć.
michael
2. Atakiem aksjologicznym można tylko niszczyć.
Ludzie Zachodu tego nie wiedzą i nie rozumieją. Ostatnim z wielkich myślicieli europejskich, który zdawał sobie z tego sprawę, był Arnold Toynbee, który szanował dorobek Feliksa Konecznego i otwarcie przyznawał się do fundamentalnego korzystania z wyników Jego pracy.
michael