Spotkałem prawdziwych ludzi.
Żadne przeznaczenie nie jest lepsze od innego, tylko człowiek musi uszanować to, które w sobie nosi - Jorge Luis Borges.
Przeznaczenie, czy jest zapisane w księgach, czy też w nas ? Rodzimy się skazani na swój człowieczy los, a może jednak dostajemy narzędzie do jego kształtowania. Nawet jeśli tabula raza, to jednak zbudowana z istniejącej już materii i zapisana takąż treścią. Czy mamy podążać za swoim fatum, bezradnie rozkładając ręce, a może warto sięgnąć w głąb siebie, odnaleźć je i zrozumieć po co nam było dane. Dlaczego właśnie nas dotknęło. Gdy innym los pozornie sprzyja.
Szczególnie niebezpiecznym jest dać się uwieść ułudzie, podążać za głosem chorej ambicji i przywdziewać obcą skórę. Która prędzej, czy później spowoduje ucisk nie do zniesienia. Marzenia to jedno, a realizm to drugie, choć winny iść w parze. Co nie wyklucza najbardziej śmiałych. Przychodzi chwila, gdy przestajemy wierzyć w siebie, w to, że mamy siłę sprawczą. Iż z małej iskry może zapłonąć wspólna watra. Pamiętajmy bowiem o tym, że przeznaczenie najczęściej chodzi parami. Nie jest samotne.
Jest jak dzban gliniany, łatwo go stłuc. Możemy go ulepić nie tylko własnymi rękami i od nas po części zależy, gdzie będzie miał ucho i jak go poniesiemy. Nie bez wagi jest też to, czym go wypełnimy. Komu, gdy zajdzie potrzeba damy się z niego napić, czasem kosztem naszego pragnienia. Bardzo często mijamy się z naszym losem na rozstajach i nawet Anioł Stróż tu nie pomoże, a Bogu opadają ręce. Tym samym szatan je zaciera. To on właśnie swym czarem sprowadza nas na inne, niż nasza ścieżka. Ludzie potrafili dawniej oddzielić Dobro od Zła, pokarm sycący od wilczych jagód. Metodą prób i błędów budowali własną bazę danych, teraz do niej wkleja się zawirusowane pliki.
„…Przeznaczenie rozdaje karty, a my tylko gramy...”.
Arthur Schopenhauer
Nie raz ulegałem podszeptom demiurgów, żyłem wbrew swojemu przeznaczeniu. Grałem tak, jak mi karto znaczone rozdano. Teraz wiem, że czasem złe wybory potrafią co prawda nas zwieść, jednak gdy usłyszymy „ten głos”, to znajdziemy się kiedyś we właściwym miejscu i właściwym czasie. Tak było wiele razy, tak też się zdarzyło, gdy po „Katastrofie Smoleńskiej” szerzej otworzyłem zwężone przez codzienność oczy i serce zaczęło bić we właściwym rytmie. Najpierw dla Polski, a potem dla siebie. Bo Polska to nie jest jakiś byt urojony, to każdy z nas. Z perspektywy nie tylko czasu, ale i dojrzałości moich zmysłów, bo choć ponoć z czasem tępieją, to jednak na to miejsce przychodzi ich siła rozróżniania, z tej perspektywy wiem, że przeznaczenie nie jest przewróconą kartą, ni zamkniętą księgą z trwałym drukiem. Im bardziej od niego uciekamy, tym bardziej się o nas upomni. Ma jednak granice swojej cierpliwości. Nie wystarczy bowiem wziąć do ręki jego karty, trzeba je poukładać i nauczyć się nimi grać. Choćby przez wiele przegranych partii.
„…Nie wypytuj Wiatru, dlaczego znajdujesz się tam, gdzie jesteś.
Nawet jeśli zostałeś przykryty warstwą cementu, rób wszystko,
byś mógł zapuścić korzenie i żyć.
Masz jakieś przeznaczenie…”.
Bruno Ferrero
Nie wiem dlaczego pewnego dnia, bardzo bogatego w zajęcia i plany trafiłem do „Głodujących” w obronie nie tylko historii. A miałem pójść tam nazajutrz. Nie wiem też dlaczego następnego dnia czas tak mi się poukładał, że zanim ich odwiedziłem spotkałem się z człowiekiem, który zapewne sam o tym nie wiedząc zaprowadził mnie do nich nie w roli ciekawskiego obserwatora, a człowieka, który widzi w Nich prawdziwych ludzi. Dla których warto poświęcić nie tylko czas, ale i całego siebie. Bo tam ujrzałem Polskę w całej krasie. Bez zadęcia zbędnego, w najprostszym wymiarze patriotyzmu. Gdy trzeba iść na bój, stanąć na być może ostatnich szańcach polskości. Tam gdzie nie było zbędnych słów, pustych gestów. Rozmowy i działania nie na froncie walki politycznej. Rozum i serce w jednym szeregi stały.
„…Przeznaczenie nie mieści się wewnątrz człowieka,
lecz wokół niego…”.
Andrzej Stasiuk
To słowa, które z jedną drobną korektą doskonale opisują to, co się mi przydarzyło. Przeznaczenie jest i w nas i wokół nas, nierozłącznie. Nie wiem, czy tylko mój Anioł zaprowadził mnie w to miejsce w odpowiednim czasie. Być może była to zmowa wielu Naszych Stróżów. Czas nabrzmiał, a i się kończy, coraz szybciej. Wokół idei odradza się wspólnota. Moc zaklęta w sokach polskich drzew, jakimi są nie tylko głodujący, ale i większość tych, co z potrzeby nie tylko serca ich wspierali. Odwiedzając, wspierający w każdy możliwy sposób. Warto było, spotkania po latach, nie byłoby ich, gdyby nie to symboliczne miejsce na Dębnikach. Na skrzyżowaniu Konfederackiej i Kazimierza Puławskiego, blisko Serca Krakowa, Wawelskiego Wzgórza. Nowe znajomości, więzi i przyjaźnie. Pomysły, wymiana wizytówek i myśli. Stare Walczaki i młodzi ludzie biegli w sieci, technice, sprawni inaczej niż my, partyzanci starej daty. Powstał most międzypokoleniowy, z jednej strony ścieżka dla skate`ów, a z drugiej dla starych rowerów. Próbowano ich, „Głodujących” obsobaczyć, stara i sprawdzona metoda. Prym wiódł niejaki Sokolewicz, ten co własną hagiografię uprawia, również na naszym poletku. Życiorysy do sprawdzenia, nieprzemakalni, nie celebrycki styropian. Pisane w Wiśniczu, we Wronkach, w ciężkim Więźniu. Tam gdzie próbowano wyeliminować „Prawdziwych Ludzi” w konfrontacji z grypsującymi. I to się nie udało, ani wtedy, ani teraz. Bo krew jest jedna, bez względu na pozycję na ulicy.
„…Przeznaczenie znajdzie sobie drogę…”.
Wergiliusz
Moje przeznaczenie w końcu zaprowadziło mnie w te miejsca, które były mi pisane. W tym, jakim się urodziłem, jak mnie wychowano, dzięki moim złym i dobrym wyborom. To nie tylko przyziemie w kościele św. Stanisława Kostki. To też moja dzielnica, moje miasto i moja Polska. Dla nich się zrodziłem i umrę. Właśnie dla nich się odradzam, co i Wam serdecznie polecam. Byście sięgnęli w pamięć, to fizyczną i duchową też. Nie przegapili znaków, na Niebie i Ziemi, widzialnych i ukrytych w tym, co najprostsze. W pochyleniu się nad bliźnim, sprawach wspólnych i pozornie obcych. Przypomnijmy sobie, że obok nas żyją ludzie tacy, jak my. Podobnie czują, tęsknią, marzą. Boją się i przerażają. A tak naprawdę bardzo pragną dotyku, tej mocy płynącej ze splatania rąk, przytulenia i pulsu wspólnego. A to właśnie odradza, prowadzi, nie zwodzi. Takoż boli przewodników ku fatum, jakim wydaje się nieuchronność zdarzeń. Tam gdzie są jeszcze ludzie z krwi i kości, tej przelanej i tej złożonej na „Smoleńskiej Ziemi”, w Katyniu. W każdym miejscu, które polskie jest, na mapie świata.
„…Zasiejesz myśl, zbierzesz działanie.
Działanie zaowocuje nawykiem, a ten da plon w postaci charakteru.
Charakter jest ziarnem, z którego wykiełkuje twoje przeznaczenie…”.
William Makepeace Thackeray
Wyrzekłem się Polski. Jak wielu. Co najgorsze tam, gdzie prawdziwy bój się toczy. Nie w słowie i w sercu, bez zaprzaństwa. Dałem się uwieść narracji o budowaniu Polski bez jej odrodzenia. Bez wypalenia chwastów i zaorania ziemi tak wyjałowione przez wyrugowanie trójpolówki. A zamiast niej deptanie walonkami. Wszystkiego, co stoi na przeszkodzie nomadycznej agroturystyce. Wpaść, pobalować i szukać kolejnego lokalu do spalenia. Do cna, bez możliwości zasiewu i zbioru. Tak, by nigdy więcej Wiosny nie było. Współcześni Barbarzyńcy, silni nowoczesności w domu i w zagrodzie. Słabością tak wielu tych, co oddali się nowym rytuałom, bezmiernie. Może liczna ich armia, stoją za nią wielcy stratedzy i moc mediów zależnych bardziej, niż nie. Zapominają jednak tylko o tym, w czym Nasza Siła. Niezmienna od wieków. Trzy proste słowa. Bóg, Honor i Ojczyzna. Dla jednych wyświechtane, a dla innych, nie tylko Starych Wiarusów, dla Młodej Gwardii, to właśnie przeznaczenie. Od urodzenia, aż po kres dni. W ostatnim oddechu i urywając Łeb Hydrze w kołysce.
Choć nie wiemy jeszcze dlaczego nasze ręce zaciskają się bezwiednie na właściwej krtani. I vice versa, lekceważenie tego, co się wydarzyło i jakie owoce może, to zrodzić jest reakcją właściwą. Znaną metodą przeinaczeń i lekceważenia sobie tego, co się odradza. Gdy zmysły i umysłu zaczynają się budzić. Koniec jest początkiem, ostatni kęs chleba rodzi zaczyn. Fermentuje i dojrzewa pod skorupą lawy wszechobecnej. Sadzić, by rozsadzić.
„…My nie milczymy, my rośniemy, zmieniamy w siłę gorzki gniew.
I płynie w żyłach moc tej ziemi, jak sok w konarach starych drzew…”.
Yuhma
Spotkałem prawdziwych ludzi…
Adam Kalita
Leszek Jaranowski
Ryszard Majdzik
Bogusław Dąbrowa-Kostka
Marian Stach
Paweł Kurtyka
Kazimierz Korabiński
Aleksandra Czapla
Tomasz Kalita
Sebastian Kęciek
Marcin Szymański
To rodzi więź i zobowiązanie.
A teraz z innej beczki.
Ignacy Jan Paderewski - Siła honoru i miłości do Ojczyzny
"...Cóż więcej dodać, prócz życzenia, by ludzie tak wielcy,
jeszcze kiedyś zechcieli urodzić się pośród nas...".
- jwp - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz