Na krawędzi...zdrady

avatar użytkownika Unicorn

Wiecie, że lubię grzebać w starociach. Szczególnie wydanych za komuny. Pomiędzy wierszami da się wyczytać różne rzeczy, których autor nie planował lub nie planowało wydawnictwo

smile

Problem z tego typu pozycjami polega jednak na umiejętności filtrowania, jak w przypadku każdej rasowej dezinformacji. Często niestety trzeba weryfikować określone fakty a nawet jeśli sprawdzimy i uznamy za prawdę, inne niekoniecznie są prawdziwe a my i tak łykniemy bo...wcześniej się sprawdziło. Niemniej warto grzebać, tym bardziej, że książki kosztują zwykle przysłowiowe grosze. Przypadkowo natrafiłem na pozycję Życie na krawędzi. Wspomnienia żołnierzy antyhitlerowskiego wywiadu, Warszawa 1980 (dlatego kupiłem). Opracował zbiór wspomnień W. Kozaczuk, zatem myślę, nie powinno być źle, oprócz rzecz jasna, obowiązkowej dawki propagandy. Wspomnień jest 21 i najsłabsze są oczywiście "klasowo słuszne" GL itp.- jak szybko policzyłem jest ich 15. Nie ma to nic wspólnego z realiami. Ale można się dowiedzieć, komu służyli, co robili, piszą dość otwarcie, szczególnie R. Nazarewicz, W. Sobczyński czy A. Jastrzębski. Po stronie niepodległościowej mamy np. K. Leskiego o wypadzie do Niemiec. Fragment A. Jastrzębskiego ukazuje rozpracowanie Miecza i Pługa oraz stawanie się Rittera reichsdeutschem- chyba już wszyscy wiedzą, że właśnie Ritter był pierwowzorem H. Klossa.

Dlaczego akurat jego wspomnienia? Oceńcie sami ten fragment (pogrubienia moje-Unicorn), s. 86:

"Pozostało teraz jedynie zatrzeć pośpiesznie ślady mojej przedwojennej karalności za działalność komunistyczną. Nieocenioną pomoc okazał mi w tym major Wojska Polskiego — Zygmunt Horyszowski, którego poznałem wcześniej jako oficera zawodowego KOP, w mieszkaniu mojej siostry, Wandy Ruśkiewiczowej. Horyszowski podjął się załatwiania tej niebagatelnej sprawy; za jego pośrednictwem nawiązałem znajomość z pracownikiem archiwum Ministerstwa Sprawiedliwości przy ulicy Leszno (dziś Karola Świerczewskiego), Włodzimierzem Dzendzelem, członkiem Armii Krajowej. Uzyskałem z jego rąk moją kartotekę, usuniętą z rejestru skazanych. Z życzliwej i bezinteresownej pomocy tego człowieka korzystali również inni towarzysze, między nimi Stanisław Kiryluk."

tags: , , , , , , ,

4 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. Unicorn

"Pozostało teraz jedynie zatrzeć pośpiesznie ślady mojej przedwojennej karalności za działalność komunistyczną. Nieocenioną pomoc okazał mi w tym major Wojska Polskiego — Zygmunt Horyszowski, którego poznałem wcześniej jako oficera zawodowego KOP"

Włodzimierz Dzendzel - to był zdrajca, nie ma wątpliwości.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Unicorn

2. Zastanawia mnie skala owego

Zastanawia mnie skala owego "procederu"- jaki był stopień infiltracji AK przez Sowietów i ich marionetki skoro kontekst był jeszcze przedwojenny a sposoby podstawowe- tu: na kobitkę i "znajomych." Albo ktoś był idiotą albo agentem. Innej możliwości nie ma. Oczywiście, jeśli zakładamy prawdę we wspomnieniach. Wariant werbunku pod fałszywą flagą również teoretycznie jest możliwy ale nie tutaj skoro Ritter napisał wyraźnie:
"Pozostało teraz jedynie zatrzeć pośpiesznie ślady mojej przedwojennej karalności za działalność komunistyczną."

:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'

avatar użytkownika Unicorn

3. W książce S. Lewandowskiej

W książce S. Lewandowskiej (arcyciekawej, podobnie jak K. Leskiego czy S. Jankowskiego- Agatona) Kryptonim "Legalizacja" 1939-1945, Warszawa 1984 na stronie 19 znajduje się taki "kwiatek":
"Okres od podpisania aktu kapitulacji do wkroczenia do Warszawy wojsk okupacyjnych władze miejskie stolicy wykorzystały na usunięcie z biur własnych i lokali opuszczonych przez urzędy państwowe dokumentacji, mogącej narazić na represje wroga poszczególnych ludzi, bądź też akt, które okupant mógł wykorzystać dla swoich celów. Tak więc w lokalach Komisariatu Rządu oraz Ministerstwa Spraw Wewnętrznych zniszczono kartoteki działaczy komunistycznych oraz aktywu związków i stowarzyszeń."
Komuniści "podziękowali"w wiadomy sposób...zarówno w trakcie jak i po wojnie.

:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'

avatar użytkownika Maryla

4. „Rzeczpospolita” pisała. 1944

„Rzeczpospolita” pisała. 1944 Zawiedziony Putrament

3 września dziennik poinformował o odbytym dwa dni wcześniej
zebraniu organizacyjnym Związku Zawodowego Literatów Polskich.


W jawnym głosowaniu wybrano 7-osobowy zarząd w tej kolejności: Jerzy
Putrament, Adam Ważyk, Józef Wasowski, Jerzy Pleśniarowicz, Mieczysław
Jastrun, Julian Przyboś i Kazimierz Andrzej Jaworski.

W tych sielsko-anielskich warunkach dojrzewała agresywna propaganda
komunistyczna, której podporządkowali się literaci współpracujący z
„Rzeczpospolitą". W numerze z 4 września gazeta pod wybitym dużą
czcionką tytułem „Ostrzegamy" pisała: /.../  „Niektórzy działacze tzw.
Armii Krajowej powołując się na wobec emigracyjnego rządu londyńskiego
wystąpili przeciwko prowadzonej mobilizacji do Wojska Polskiego! /.../

Bo kto występuje przeciwko obozowi polskiemu, ten jest w obozie hitlerowskim. Trzeciego obozu nie ma".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl