Komorowskiego "pierwszy" pobyt na Zachodzie - przyczynek do biografii
Przeglądając prasę sprzed kilku lat natrafiłem na artykuł z 30 kwietnia 2004 r. zamieszczony w nieistniejącym już dzienniku"Życie" (red. nacz. Tomasz Wołek) zatytułowany "Spotkania z Zachodem". Swoje przeżycia związane z pierwszymi podróżami na Zachód opisują tu m.in. prof. Zyta Gilowska (wówczas w PO), prof. Andrzej Rychard, biskup Tadeusz Pieronek, Włodzimierz Cimoszewicz i Władysław Frasyniuk.
Na czele kolumny figuruje jednak wypowiedź BRONISŁAWA KOMOROWSKIEGO, jak podaje gazeta BYŁEGO MINISTRA OBRONY NARODOWEJ, POSŁA PLATFORMY OBYWATELSKIEJ (w dniu zamieszczenia artykułu).
Zanim przedstawię w całości "wspomnienie" Bronisława Komorowskiego, najpierw fragment tekstu Doroty Kanii zatytułowanego "Rodzinna historia prezydentowej w aktach IPN" opublikowanego w "Gazecie Polskiej" 8 grudnia 2010 r. Tekstu dobrze rozpoznawalnego wśród osób interesujących się polityką, ale zupełnie nieznanego ogółowi Polaków. Dość powiedzieć, że zawarte w nim informacje o przeszłości Bronisława Komorowskiego i jego żony Anny, zostały usunięte np. z Wikipedii (podobnie jak wszelkie informacje dotyczące tzw. "afery marszałkowej).
Dorota Kania pisze następująco:
W 1969 r. Anna Dembowska była już uczennicą renomowanego liceum im. Tadeusza Rejtana na Mokotowie i należała do legendarnej drużyny harcerskiej im. Romualda Traugutta „Czarnej Jedynki”. Podczas jednego z rajdów harcerskich poznała harcerza Bronisława Komorowskiego, za którego wyszła za mąż w 1977 r. „(…) Byłam na piątym roku. Pobraliśmy się u św. Antoniego na Senatorskiej. Przed ślubem na całe wakacje pojechaliśmy do pracy do Austrii. Tam wpadliśmy na pomysł ślubu w Jerozolimie, to było nasze marzenie. W końcu zwyciężył rozsądek – doszliśmy do wniosku, że pieniądze przeznaczymy na mieszkanie” – mówiła o ślubie z Bronisławem Komorowskim Pierwsza Dama w „Twoim Stylu”.
http://niezalezna.pl/4811-rodzinna-historia-prezydentowej-w-aktach-ipn
Przeczytajmy teraz relację Komorowskiego opublikowaną "Życiu":
W 1987 r. po raz pierwszy dostałem paszport. Mój tata profesor powiedział wtedy: "Bronek, teraz ci pokażę świat, jaki jest piękny, ile ciekawych rzeczy można obejrzeć, wypijemy kawę cappuccino". Wtedy dowiedziałem się, że istnieje taka kawa. To było w Padwie, siedzimy z ojcem w kawiarni i pijemy cappuccino. Rozkoszuję się każdym łykiem zapominając o socjalizmie. Aromat kawy był znakiem nowego, kolorowego świata, był znakiem wolności. I wtedy został mi ostatni łyk, przechyliłem głowę, żeby go wypić i ujrzałem nad naszym stolikiem plakat, na którym byli... Marks, Engels, Lenin i Stalin. Kawa utknęła mi w gardle. Okazało się, że byliśmy w kawiarni Komunistycznej Partii Włoch! Uciekając przed socjalizmem trafiliśmy do komunistycznej kawiarni.
W tym miejscu pojawia się kilka pytań:
- Komu wierzyć? Prezydentowi czy prezydentowej? Które z nich ma lepszą pamięć?
- Skoro prawdą jest to, co mówi Anna Komorowska (w co łatwiej uwierzyć) - dlaczego
Komorowski wstydził się powiedzieć "Życiu" o swoim wcześniejszym o 10 (!) lat pobycie w Austrii?
- Czy rzeczywiście Komorowski dostał paszport dopiero w 1987 r.?
- Jeśli tak, to na podstawie jakiego dokumentu wyjechał do Austrii?
---
I na koniec: nie sposób się nie uśmiechnąć czytając opis przypadkowego (czy aby na pewno?) pobytu Komorowskiego i ojca-profesora w kawiarni Komunistycznej Partii Włoch w towarzystwie dobrze znanych z PRL-u portretów wodzów rewolucji. Gorzki to uśmiech, bo dzisiejsze działania i polityka prezydenta sprawiają, że obraz łączący facjaty sowieckich przywódców z twarzą prezydenta łatwo "staje" w naszej wyobraźni, a lokatorowi Belwederu w owym towarzystwie wydaje się bardzo do twarzy.
- kazef - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
32 komentarzy
1. @kazef
i ten paszport z 1977 jak i z 1987 r. trudno było dostać. W 1977 r. Komorowski był już po wojsku? Książeczkę wojskową posiadał?
Tym bardziej ten w 1987 r. Były internowany, nie zmuszony przez władze do emigracji nie miał szans na paszport w 1987 r. Jak widać, za każdym razem miał patrona. Tak jak podczas wyjazdu na Kreml w 2010 r. - Jaruzelskiego.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. @Maryla
Mnie jescze ciekawi ten ojciec-profesor. Kim on był, co robił? Nic o nim nie wiadomo...
3. Z wikipedii: Zygmunt Leon
Z wikipedii:
Zygmunt Leon Komorowski (ur. 11 kwietnia 1925 w Kowaliszkach, zm. 27 września 1992) Podczas II wojny światowej działał w konspiracji (od 1939). Od jesieni 1943 walczył jako partyzant w 3 i 6 brygadzie Armii Krajowej pod pseudonimem Cor. Później służył w 12 Kołobrzeskim Pułku Piechoty Ludowego Wojska Polskiego, kończąc wojnę w stopniu podporucznika pod Dreznem.
Po wojnie był pracownikiem naukowym Uniwersytetu Warszawskiego. Specjalizował się w socjologii i antropologii kulturowej Afryki. W latach 1991–1992 pełnił funkcję ambasadora RP w Bukareszcie.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Zygmunt_Komorowski
Oddział, w którym słuzył zygmunt Komorowski 12 Kołobrzeski Pułk Piechoty (12 pp) uchwałą Rządu Tymczasowego 26 maja 1945 roku posłużył jako zalążek do sformowania oddziałów Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Na bazie 12 pp w czerwcu 1945 sformowano 2 zmotoryzowany pułk KBW w Krakowie (przeniesiony do Warszawy , a jesienią 1945 do Góry Kalwarii) oraz 6 samodzielny batalion ochrony w Górze Kalwarii.
Wg. wikipedii KBW "zasłużyl się w zwalczaniu antykomunistycznego podziemia. "Według danych oficjalnych, oddziały KBW zabiły w okresie od marca 1945 do kwietnia 1947 ponad 1 500 żołnierzy podziemia niepodległościowego, raniły 301, wzięły do niewoli 12 200 osób, aresztowały ok. 300 współpracowników podziemia oraz dalszych 13 000 osób oskarżanych o przynależność do antykomunistycznych organizacji konspiracyjnych". KBW brało udział w akcji "Wisła" i w pacyfikacji Poznańskiego Czerwca.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Korpus_Bezpiecze%C5%84stwa_Wewn%C4%99trznego
4. ze strony: www.antykomor.pl/ciekawostki-z-biografii-bronislawa-k
Wiktor Świetlik napisał książkę „Bronisław Komorowski. Pierwsza Niezależna Biografia”, z której wyczytać możemy wiele interesujących anegdot. Zapraszamy do lektury.
Rodzina prezydenta:
„Matka, socjolog, napisała doktorat na pralce „Frania”, w przerwach między obowiązkami rodzinnymi. Jedną ręką pisała, drugą trzymała klamkę od drzwi, by rozwrzeszczana hałastra nie wtargnęła w jej życie naukowe.”
Zygmunt Komorowski zdobył fałszywe świadectwo maturalne i zapisał się na studia. Został później socjologiem i afrykanistą, ważną figurą w świecie nauki. Do lat 90. opublikował kilkanaście książek poświęconych Afryce. Później Bronisław Komorowski żartował sobie w rozmowie z dziennikarką Teresą Torańską, że „ojciec został profesorem uniwersytetu, a miał fałszywą maturę”.
Opis procesu powstawania doktoratu p. Jadwigi Komorowskiej dziwnie mi się kojarzy z 11-dniowym procesem tworzenia pracy magisterskiej pana prezydenta, z którego to terminu pan prezydent był dumny. Równie dumny jest z fałszywego świadectwa maturalnego swego ojca, oraz z samego faktu fałszerstwa. Udowadnia, że nie trzeba mieć matury, żeby być kimś.
5. DOBRY WUJEK RUSZYŁ w Polskę powiatową
Komorowski rośnie w siłę
Gdy rząd ma kłopoty, prezydent się aktywizuje. Zręcznymi zabiegami umacnia swoją pozycję
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. ofensywa Bronkowa
W środę w Pałacu Prezydenckim konferencja o przyszłości Europy
W środę prezydent Bronisław Komorowski weźmie udział w
Pałacu Prezydenckim w konferencji "Gospodarcza przyszłość Europy w
świetle kryzysu Euro" inaugurującej cykl debat poświęconych przyszłości
Europy - poinformowała w poniedziałek Kancelaria Prezydenta.
»
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
7. @Maryla
Ten teskt w Rzepie to czysta reklama, agitka dla namiestnika. Coś jak "Coca Cola rośnie w siłe", albo "Orlen rośnie w siłę". Hasło propagandowe, slogan dla lemingów. Treśc tekstu jest kompletnie nieważna. Jego autor: Michał Sułdrzyński wsławił sie już nie raz, a to kpiąc z rzekomych "spisowych teorii smoleńskich", a to lobbując na rzecz Bronisława, a to pisząc paszkwil na Aleksandra Ściosa.
Przynajmniej wiadomo kim jest.
8. Walentynki zamiast oddania
Walentynki zamiast oddania hołdu bohaterom AK
Prezydent Komorowski zapomniał o 70. rocznicy powstania Armii Krajowej, największej podziemnej armii w historii. Nie pojawił się na stołecznych uroczystościach przed Grobem Nieznanego Żołnierza, nie znalazł czasu, by oddać hołd bohaterom walki o niepodległość Polski - podaje portal wpolityce.pl
Komorowski znalazł inspirację w innym święcie - Walentynkach. Z tej okazji zorganizował w Belwederze specjalną uroczystość.
"Miłość nie zna granic i jest najpiękniejszą formą odnajdywania miejsca w nowej ojczyźnie" - powiedział podczas odbywającej się w dzień 70. rocznicy powstania Armii Krajowej uroczystości wręczenia zaświadczeń o nadaniu obywatelstwa polskiego.
"Wręczanie obywatelstwa polskiego w dniu św. Walentego nie jest przypadkiem. Tak postanowiliśmy pokazać jedną z dróg wiodących do Polski. Generalnie miłość nie zna granic i to bardzo dobrze, ale granice są faktem. Myślę, że najpiękniejszą formą przekraczania granic i odnajdywania swojego miejsca w nowej ojczyźnie jest droga poprzez uczucie, poprzez związek, poprzez małżeństwo" - oto głowna informacja dnia zamieszczona na oficjalnej stronie internetowej prezydenta RP.
O 70. rocznicy powstania Armii Krajowej, prezydent, historyk z wykształcenia nawet się nie zająknął.
Nie wspomniał poległych na froncie, wywiezionych na zsyłkę, maltretowanych w sowieckich więzieniach i przetrzymywanych w PRL-owskich karcerach setkach tysięcy bohaterów, którym strach, ból, cierpienie a nawet śmierć nie odebrały odwagi w walce o wolność Polski - pisze portal wpolityce.pl
Polacy nie zapomnieli i w wielu miastach spotkali się na rocznicowych uroczystościach. Składali wieńce i zapalali znicze na symbolicznych grobach polskich bohaterów.
http://niezalezna.pl/23487-walentynki-zamiast-oddania-holdu-bohaterom-ak
9. Dawno temu
a wiec we wlasciwym czasie, by wyrazic opinie, zajmowalemsie troche socjologia. W zyciu nie slyszalem/widzialem nazwiska "Komorowski". Moze ten profesor byl raczej afrykanista?
10. biografia Komorowskiego nie jest znana i efekty
64 proc. ankietowanych źle ocenia pracę Sejmu, 20 proc. wystawia mu ocenę pozytywną - wynika z sondażu CBOS. Negatywne oceny przeważają też w stosunku do Senatu. Uznanie dla pracy prezydenta wyraziło 65 proc. respondentów, negatywnie oceniło ją - 22 proc.
http://news.money.pl/artykul/sondaz;poparcia;polacy;coraz;gorzej;oceniaj...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
11. do życiorysu pana Komorowskiego,zycie dopisało następny rozdział
'"za niepoprawną.pl z dnia 15.02 .br "dopisuję sprawę pułkownika Tobiasza i niejasne okoliczności
jego śmierci...
co wiedział płk Tobiasz,że musiał zniknąć z powierzchni ziemi ?
/ płkTobiasz i słynne kłopoty Śledczego Dziennikarza W.Sumlińskiego/
pozdr
gość z drogi
12. cd. o ojcu Komorowskiego
Bul Komorowski buduje uparcie swój wizerunek "prawicowca" i "konserwatysty". 1 marca tego roku w Dniu Żołnierzy Wyklętych "Super Express" zamieścił tekst, który ma w jak najlepszym świetle przedstawić ojca Komorowskiego, Zygmunta Komorowskiego.
Przedstawione szczegóły życiorysu budzą jednak moim zdaniem sporo wątpliwości. Mam nadzieję, że dowiemy się kiedyś więcej o tym i owym. Proszę zresztą przeczytać:
Zygmunt Komorowski służył w czasie wojny w 6. Wileńskiej Brygadzie AK. Dowódcą jego plutonu był Zygmunt Błażejewicz, ps. Zygmunt, po wojnie prawa ręka „Łupaszki". Kompanią dowodził zaś legendarny Żołnierz Wyklęty Adam Boryczka, ps. Tońko, który mimo swojego bohaterstwa w walce z Niemcami i Sowietami po wojnie przesiedział w ubeckich katowniach i więzieniach wiele lat i trzy razy był skazywany na karę śmierci.
-Właśnie z „Tońkiem" mój ojciec przebijał się już po przyjściu frontu rosyjskiego i rozbrojeniu wileńskiej AK w kierunku Polski, po to, aby iść walczyć z Niemcami - opowiada prezydent. - Oddział podzielił się w okolicach Puszczy Grodzieńskiej. Jedna grupa została dopadnięta przez NKWD, kilkudziesięciu żołnierzy AK zginęło niedaleko leśniczówki w Surkontach. Druga grupa pod dowództwem „Łupaszki" przedarła się, a ojciec razem z „Tońkiem" wrócił pod Wilno, by walczyć z Sowietami.
PIERŚCIONEK ZA ŻYCIE
Niedługo potem Zygmunt Komorowski dostał się do niewoli. Tylko cudem uniknął rozstrzelania lub zesłania na Sybir. Uratował go ostatni złoty pierścionek jego matki. W zamian za niego został przeniesiony z celi śmierci do celi dla rekrutów do polskiej armii.
- Tata ukrył się w armii Berlinga. Walkę zakończył w Dreźnie jako podporucznik - mówi prezydent. - Nie chciał jednak składać broni. Postanowił wstąpić do partyzantki antysowieckiej. Nawiązał kontakt z konspiracją w Częstochowie. Ale spotkał tam jednego mądrego człowieka, który mu powiedział: „Ty lepiej nie idź do lasu, bo takich jak ty jest tam dużo. Idź na studia". I tym uratował go przed wszystkimi konsekwencjami, dalszym dramatem, który był udziałem właśnie Żołnierzy Wyklętych.
Zygmunt Komorowski, żeby uniknąć prześladowań, zdobył fałszywe dokumenty na nazwisko Gorski. Dzięki nim mógł rozpocząć studia na Uniwersytecie Poznańskim. Prezydent do dziś przechowuje indeks ojca. - Widnieje w nim nazwisko Gorski, a pod spodem dopisane są już prawdziwe dane. - Tata ujawnił swoje prawdziwe nazwisko dopiero po amnestii w 1947 roku - wyjaśnia Bronisław Komorowski.
http://www.prezydent.pl/aktualnosci/wypowiedzi-prezydenta/artykuly-praso...
13. @kazef
czytałam to jak wymysloną legendę, podobnie jak z legendowaniem rodziny małzonki Anny Dziadzi.
Znamy życiorysy i losy AK-wców po drugim wejściu Armii Czerwonej na Wileńszczyznę.
To sie miejscami kupy nie trzyma.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
14. @Maryla
Oczywiście, że się kupy nie trzyma. Trzymać sie będzie dopiero jak poznamy dalszą "legendę" Zygmunta i szczegóły jego kariery w PRL.
"Tylko cudem uniknął rozstrzelania lub zesłania na Sybir. Uratował go ostatni złoty pierścionek jego matki. W zamian za niego został przeniesiony z celi śmierci do celi dla rekrutów do polskiej armii" - piękne :)
15. a propos
"Tata ukrył się w armii Berlinga. Walkę zakończył w Dreźnie jako podporucznik - mówi prezydent. - Nie chciał jednak składać broni. Postanowił wstąpić do partyzantki antysowieckiej. "
w Iraku w latach 1942-43.
"Tworzenie II Korpusu Polskiego w ZSRR"
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
16. ponowwnie wróciłam do panskiego Tekstu
wszak tyle siedziało od lutego,w Polsce....
a temat rodowodu pewnego ktosia nadal nie rozwiązany,natomiast tyle zgonów ludzi Wspaniałych,zakładam,że naturalnych ,ale zawsze.....zostają wątpliwości,gdy bajki nas otaczaja ,bajki,legendy wyssane z brudnego Palucha....
pewni ludzie o niewyjaśnionych życiorysach....gdy dochodzą do władzy,wyjatkowo powinni być
CZYSCI ,
czyli jak to modnie dzisiaj mówimy,
TRANSPARENTNI....a tu nic nie pasuje,kompletnie NIC...
serdecznie pozdrawiam
gość z drogi
17. Prezydent Komorowski w Niepokalanowie
Prezydent Komorowski w Niepokalanowie
Nie wszyscy bowiem wiedzą, że w okresie stanu wojennego i później, do 1989 roku, obecny Prezydent PR wykładał historię w niższym seminarium duchownym w Niepokalanowie.
Prezydent Komorowski wziął udział w uroczystych obchodach 50-lecia posługi kapłańskiej 76-letniego ojca Leona Dyczewskiego, który służy w klasztorze ojców franciszkanów w Niepokalanowie.
Na mszy, która była kulminacyjnym punktem jubileuszu, prezydent pojawił się wraz z bliskimi. W uroczystościach brała udział jego żona Anna, dzieci i wnuki. Wszystko ze względu na niezwykle zażyły charakter tej przyjaźni. Jak donosi „Super Express” znajomość z ojcem Dyczewskim sięga bowiem początku lat 80., kiedy w okresie stanu wojennego Komorowski został wykładowcą historii w niższym seminarium duchownym w Niepokalanowie. Od tego czasu utrzymywali bardzo serdeczne stosunki, a duchowny pojawiał się na ważnych dla rodziny Komorowskich uroczystościach, m.in. chrzcinach dzieci i wnuków.
Powracając pamięcią do tych czasów Prezydent podkreślał, że była to możliwość kształtowania wrażliwości młodych ludzi, ale także odpowiedzialność za to, by nie byli bezkrytyczni. Jak mówił, odbył w tamtym czasie tysiące rozmów na temat zjawisk, które towarzyszyły i ciągle towarzyszą Kościołowi, który wówczas funkcjonował w ramach systemu komunistycznego.
Jak wspominał Bronisław Komorowski, jedną z najciekawszych rozmów, jakie odbył, była rozmowa ze starym bratem zakonnym, któremu żalił się między innymi na niepokój związany z nadmiernym gromadzeniem dóbr materialnych przez przedstawicieli Kościoła.
18. Czy to nie ciekawe, że po tylu latach Komorowski pamiętał akurat
Czy to nie ciekawe, że po tylu latach Komorowski pamięta akurat o takich "szczególikach":
Biogram
Ur. 28.10.1936 w Małopolu
Franciszkanin Konwentualny, święcenia kapłańskie - 08.07.1962
Studia i stopnie naukowe:
1956-58 filozofia - Wyższe Seminarium Ojców Franciszkanów w Łodzi
1958-62 teologia - Wyższe Seminarium Ojców Franciszkanów w Krakowie
1963-1966 filozofia społeczna i socjologa - Katolicki Uniwersytet Lubelski w KUL
1966 magister filozofii KUL
1974 doktor filozofii - KUL
1981 doktor habilitowany w zakresie socjologii - KUL
1992 profesor - KUL - RP
Zagraniczne pobyty studyjne-badawcze-dydaktyczne:
Francja: 1971 - 3 miesiące - Wersal - Paryż
Wielka Brytania: 1973 - 1 miesiąc, TP KUL, Londyn
Austria: 1972 - 1 miesiąc Salsburg, „Wächterhaus"; 1975-76 - 1 rok - Wiedeń, „Janineum"; 1979 - 2 miesiące - Salsburg, „Janineum"
Belgia: 1983 - 3 miesiące - Catholique Universite Louvain-la-Neuve; 1997 - 2 miesiące - Katholieke Universiteit Leuven
USA: 1987 - 5 miesięcy - scholar Catholic University of Washington; 1998 - semestr wiosenny - visiting professor - wykłady w University of Minnesota
RFN: 1988 - 6 miesiecy fellow - Konrad-Adenauer-Stiftung; 2000 - 3 miesiące fellow Hanse - Wissenschaftskolleg; 2002 - 7 miesięcy fellow Hanse-Wissenschaftskolleg; 2004 - maj - wykłady w Uniwersytet im. von Ossietzky w Oldenburgu
Przebieg pracy zawodowej i pełnione funkcje:
1962-63 katecheta w Kołobrzegu
1966 - 1987 - profesor - stały wykładowca w Wyższym Seminarium Ojców Franciszkanów w Łodzi, do dzisiaj profesor - wykładowca zagadnień wybranych
1968-69 - wychowawca i vicerektor Wyższego Seminarium Ojców Franciszkanów w Łodzi
1969-72 oraz 1989-92 Prefekt d/s Formacji i Studiów Prowincji Matki Bożej Niepokalanej;
1992-1995 - Prefekt d/s Formacji i Studiów Jurysdykcji Franciszkańskich Europy Środkowej i Wschodniej.
1969-71 asystent w Międzywydziałowym Zakładzie Badań nad Kulturą Chrześcijańską KUL
1971-83 asystent przy Katedrze Socjologii Chrześcijańskiej, a następnie adiunkt przy Katedrze Socjologii Rodziny - KUL
1983 docent KUL
1984 - do dzisiaj kierownik Katedry Socjologii Kultury KUL
1990 - 93 Prodziekan Wydziału Nauk Społecznych KUL
1991 profesor nadzwyczajny KUL
1992 - do dzisiaj Dyrektor Akademii Społecznej
1992 - do dzisiaj dyrektor Podyplomowego Studium Komunikowania Społecznego i Dziennikarstwa KUL
1994 profesor zwyczajny KUL.
2004 kierownik specjalności Komunikacja Społeczna i Dziennikarstwo w Instytucie Socjologii KUL
2006-2008 Kurator Katedry Socjologii Grup Etnicznych
2007 organizator kierunku studiów Dziennikarstwo i Komunikacja Społeczna na Wydziale Nauk Społecznych KUL
2008 organizator Instytutu Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na Wydziale Nauk Społecznych KUL
2008 Kurator Katedry Kultury Medialnej
Obecne miejsce pracy
Pierwszy etat
Instytut Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej
Instytut Socjologii
Katolicki Uniwersytet Lubelski
Al. Racławickie 14
20-950 Lublin
Drugi etat
Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa
Im. Papieża Jana Pawła II
W Białej Podlaskiej
Ul Sidorska 95/97
21-500 Biała Podlaska
http://www.kul.pl/o-prof-leon-dyczewski,art_14106.html
19. @kazef
ciekawa jestem, czy znajdzie sie odważny ksiądz i powie Komorowskiemu, że nie udzieli mu sakramentu?
Arcybiskup wyjaśnia w jaki sposób do skomplikowanej materii głosowania w tej sprawie powinien odnieść się poseł, który jest katolikiem. "Kompromis moralny nie jest możliwy. Rolą posłów jest walka o najwyższe dobro, jakie jest możliwe do osiągnięcia" - przypomina abp Hoser.
Odnosi się także do poglądów prezydenta RP w sprawie zapłodnienia pozaustrojowego. "Myślę, że Pan Prezydent nie powinien być biernym obserwatorem sceny politycznej ale umieć wybierać to, co jest dobre" - mówi m.in. biskup warszawsko-praski.
http://www.niedziela.pl/artykul/3302//Kogo-Kosciol-moze-ekskomunikowac-z...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
20. Prawdziwe zamiary
Prawdziwe zamiary Komorowskiego wobec Kościoła, czytać między wierszami:
Ja jako człowiek, który czuje się członkiem Kościoła powszechnego, nie będąc członkiem lewicy, odczuwam ogromną potrzebę rozmawiania o takim właśnie Kościele, który mógłby być atrakcyjny z punktu widzenia środowisk o wrażliwości lewicowej - stwierdził prezydent, przemawiając na zorganizowanej w Belwederze debacie "Kościół i lewica: porzucone ideały?".
Przypomniał przy tym, że przez wiele lat pracował w seminarium duchownym ojców franciszkanów w Niepokalanowie. Podkreślił, że była to możliwość kształtowania wrażliwości młodych ludzi, ale także odpowiedzialność za to, by nie byli bezkrytyczni. Jak mówił, odbył w tamtym czasie tysiące rozmów na temat zjawisk, które towarzyszyły i ciągle towarzyszą Kościołowi, który wówczas funkcjonował w ramach systemu komunistycznego.
Jak wspominał Bronisław Komorowski, jedną z najciekawszych rozmów, jakie odbył, była rozmowa ze starym bratem zakonnym, któremu żalił się między innymi na niepokój związany z nadmiernym gromadzeniem dóbr materialnych przez przedstawicieli Kościoła.
On mi powiedział: panie profesorze, niech pan się tak bardzo nie przejmuje, bo nie ma czym. To wszystko załatwia święty Franciszek. Jak już franciszkanie nagromadzą tych dóbr, jak on widzi, że to nie służy biednym, to zawsze przychodzi ktoś i im to wszystko zabiera. Raz to byli hitlerowcy, potemkomuniści - stwierdził prezydent.
Myślę sobie, że jest gdzieś zapotrzebowanie na postawę świętego Franciszka w każdym człowieku, niezależnie, czy ma wrażliwość bardzo lewicową, czy bardzo prawicową - przekonywał Komorowski i zachęcał, by w duchu św. Franciszka rozmawiać na temat relacji lewica-Kościół, nie tyle rozumianej jako sfera sporów politycznych czy ideowych, ale jako sfera wspólnej odpowiedzialności za najuboższych.
21. @Maryla
Chciałbym, żeby się znalazł jakiś odważny, niepokorny dziennikarz, który zapyta ks. prof. Leona Dyczewskiego o szczegóły zatrudnienia Komorowskiego w Niepokalanowie...
22. legendowanie Komorowskiego
http://www.prezydent.pl/aktualnosci/wizyty-krajowe/art,317,prezydent-ucz...
"Prezydent przyznał, że dla niego to "wyjątkowo wzruszający moment". - Miałem ten wielki honor bycia przedstawionym "Tońce" przez mojego ojca i bardzo to wtedy przeżywałem, bo "Tońko" był zawsze obecny w tradycji rodzinnej, w opowieściach mojego ojca, który był żołnierzem 6. brygady, a potem był podwładnym "Tońki" w okresie najtrudniejszym – już nie walki z Niemcami, ale walki z nową okupacją sowiecką – powiedział prezydent.
Podkreślił, że "Tońko" po klęsce "miał odwagę powiedzieć, że walczymy, dokąd się da, a potem trzeba iść do normalnego życia", i powołał się na rodzinną pamiątkę - fotografię ojca, na której widnieje dziewięciu młodych żołnierzy AK. - To zdjęcie jest podpisane: na dziewięciu siedmiu z nich zrobiło studia akademickie, a pięciu zostało profesorami. To jest miara odwagi dowódcy i zdolności do podejmowania decyzji w imię przyszłości Polski. Oni wszyscy uratowali głowy i potrafili służyć Polsce swoimi osiągnięciami w nauce. "Tońko" nie miał tego szczęścia. Był chyba ostatnim więźniem politycznym w PRL-u - podkreślił Bronisław Komorowski. "
Adam Boryczka, ps. Tońko, Brona i in. urodził się 18 września 1913 r. w Wierzchosławicach, zmarł 30 kwietnia 1988 r. w Warszawie. Po wybuchu wojny zgłosił się do wojska na ochotnika, ponieważ ze względu na stan zdrowia nie został powołany. Po klęsce przedostał się do Francji, a następnie do Anglii. Został przydzielony do 4. Brygady Strzelców, przeformowanej na I Samodzielną Brygadę Spadochronową. Jako jeden z pierwszych przeszkolonych cichociemnych zgłosił się na skok do kraju. Po zrzucie został oficerem V odcinka organizacji dywersyjnej Wachlarz. W 1943 r. – dowódcą Kedywu w Okręgu Wilno AK, potem dowódcą 6. Wileńskiej Brygady AK (do 1944 r.). W latach 1947-1952 kurier i szef łączności delegatury zagranicznej Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość".
W 1954 r. został aresztowany przy próbie przekroczenia granicy PRL. Rok później skazany na trzykrotną karę śmierci, zamienioną na dożywocie. 29 listopada 1967 r. wyszedł na wolność. Został pochowany na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. Odznaczony Orderem Virtuti Militari V kl., Krzyżem Walecznych, Srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami. W 1991 r. sąd uznał wyrok na niego za nieważny. Pośmiertnie awansowany do stopnia majora. (PAP)
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
23. Wykład ówczesnego marszalka
Wykład ówczesnego marszalka Sejmu RP, który odbył się 6 czerwca 2008 r. w ramach wykładów otwartych na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Cyt za: B. Komorowski, Polska znowu w sercu Europy. Jaka powinna być polska polityka europejska?, "Ruch prawniczy, ekonomiczny i socjologiczny", R. LXX, zeszyt 3 (2008), s. 5-6.
"(...)W zasadzie, zgodnie ze sztuką przemówień, każde wystąpienie powinno się kończyć anegdotą. Ja jednak od niej rozpocznę, gdyż wiąże się ona z Uniwersytetem Poznańskim. Otóż moi rodzice, oboje, i tata, i mama, studiowali tutaj, na tym Uniwersytecie - mama socjologię, ojciec ekonomię polityczną - pod fałszywymi nazwiskami, gdyż tak się ułożyły ich losy, że po wojnie brali ślub również posługując się fałszywymi dokumentami. I tak to trwało do 1947 r. Nie wiem, czy powinienem się do tego przyznawać - ale w tym miejscu chyba mogę - że wszystko było fałszywe, łącznie z maturą mojego ojca. Wszystko było sfałszowane — i nazwisko, i miejsce urodzenia, i pochodzenie społeczne, i działalność w czasie II wojny światowej. Ojciec jednak studiował, z fałszywą maturą, a potem został profesorem Uniwersytetu Warszawskiego. Mama miała więcej kłopotów, gdyż była „po poznańsku” bardzo obowiązkowa i niesłychanie pedantyczna. Pilnowała, żebyśmy się uczyli, podczas gdy ojciec nieco nas demoralizował - mówił: „Słuchaj, no i po co ty się tego uczysz? Wystarczy być inteligentnym! Popatrz na mnie, matury nie mam, a jestem profesorem!(...)”".
24. Marek
Marek Mądrzak-lustratorpolski
Komorowscy w IPN
Dodano: 2013-10-07 19:42:33
Mój
pierwszy tekst o Bronisławie Komorowskim liczy już sobie ponad trzy
lata. Jednak najciekawsze materiały odnalazłem w teczkach rodziny i
znajomych. Część tekstów publikowałem na starym blogu. Dzisiaj
kompilacja starych i nowych tekstów.
Komorowski odmawia współpracy z SB
Na starym blogu pytano mnie m.in. czy
naprawdę nikt po prostu nie odmówił wszelkich rozmów z SB-ekami?
Odpowiadając na społeczne zapotrzebowanie, wyjaśniam, że Komorowskim,
bacząc na konsekwencje, z miejsca odmówił- Notatka z rozmowy w dniu
5.10.1977 r.: /.../ nie zamierza zrywać kontaktów z osobami prowadzącymi działalność na rzecz „KORu” i nikt go do takiego postępowania nie zmusi.
Na pytanie dotyczące swojego udziału
w spotkaniach u Grażyny Jaglarskiej w Radości przy ul. Rozkosznej i
innych nie udzielił odpowiedzi.
W tej sytuacji rozmowę skierowałem
na zagadnienia dotyczące środowiska akademickiego starając się wciągnąć
figuranta do dyskusji.
W toku rozmowy figurant stwierdził,
że w środowisku /.../ istnieją tendencje do stworzenia niezależnego
ruchu studenckiego /.../ Po tej wypowiedzi oświadczył, że nie będzie
więcej odpowiadać na pytania ponieważ uważa, że jest to taktyka
zmierzająca do związania go z organami SB. Zdecydowanie odmówił
odpowiedzi na dalsze pytania. Nie zgodził się również na kontynuowanie
dialogu w innym miejscu i okolicznościach.
Oświadczył, że liczy się z
konsekwencjami swojego postępowania i przypuszcza iż zezwolenie na broń
zostanie mu cofnięte. Domyśla się również, iż nie otrzyma przez pewien
okres czasu paszportu.
/.../ proponuję opracować pismo do WSW celem wcielenia go do zasadniczej służby wojskowej.
W trakcie odbywania tej służby podjęte, by zostały ponownie próby pozyskania w/wym. do współpracy.
Dokument pochodzi z „głównej” teczki Komorowskiego, poświęconej jego działalności w końcu lat 70-tych.
Komorowski na posyłki (Macierewicza)
Jednak odwaga Komorowskiego nie wystarczyła, aby odegrać jakakolwiek rolę w opozycji:
Źródło: „Jan Lewandowski” Warszawa, dnia 20 kwietnia 1979 r.
Przyjął: M. Kieszkowski
Tajne spec. znaczenia
Egz. nr
Informacja operacyjna
Od pewnego czasu Dworak
działa w porozumieniu z 5 osobami: Piotrem Krawczykiem, Andrzejem
Nastulą, Bronisławem Komorowskim, Marianem Szczęśniakiem i Jarosławem
Szeptyckim. Grupa ta, jak twierdzi Dworak, powstała na skutek kolejnych
rozłamów w Ruchu Obrony. Grupa stawia sobie za cel działalność zgodną z
duchem „deklaracji marcowej” ROPCiO. Na razie działalność grupy
ogranicza się do pewnych posunięć o charakterze wydawniczym. Między
innymi na ksero wydali w nakładzie ok. 300 egz. materiały Skonki
dotyczące programu badań naukowych w ramach TKN. Dostęp do kserografu
załatwił najpierw Szczęśniak, chyba jest to ksero na UW, poza tym
Krawczyk ma dużą wprawę w wałkowaniu. Grupa składa się w zasadzie z
ludzi pokrzywdzonych przez szefów. Na przykład Nastula wyskoczył z
Wydawnictwa im. Konstytucji 3 Maja za niezdyscyplinowanie, Krawczyk ma
żal do Czumy i Wydawnictwa za odsuwanie go od spraw finansowych
wydawnictwa, a także za łatkę współpracownika SB, którą przypięło mu
wydawnictwo przy okazji wpadki ulotek 11 listopada. Szeptycki został
bardzo ostro odsunięty od redakcji OPINII, w której to redakcji przez
kilka miesięcy chciał go ulokować Dworak jako sekretarza. Mimo że
Szeptycki narzucał się Czumie usłużnością, ten bardzo ostro
zaprotestował przeciwko łączeniu Szeptyckiego z redakcją. Szeptycki
oczywiście otrzymał relację stanowiska Czumy od Dworaka, który jest jego
bliskim krewnym.
Komorowski jest niezadowolony z
pozycji, jaką ma w redakcji GŁOSU. Jest tam on czymś w rodzaju chłopca
na posyłki. Przez pewien czas liczył na to, że prowadząc flirt z Ruchem
Obrony zyska jakiś autorytet w redakcji, ale nadzieje te okazały się
płonne, ponieważ GŁOS stracił ochotę po kolejnych podwójnych zjazdach
Ruchu na współpracę z tym ugrupowaniem.
Dworak z kolei po początkujących
sukcesach w NN, gdzie był członkiem tzw. ROMBU-ciała kierującego NN-em,
potem po dosyć silnej pozycji w redakcji OPINII, do której to redakcji
wszedł jako niejawny członek, z ramienia zresztą ROMBU w celu pomocy
Moczulskiemu w zaprowadzeniu porządku, stopniowo spadł w hierarchii
coraz niżej na skutek zmiany sympatii Czumy. Czuma w pewnym momencie bez
żadnego uprzedzenia zaczął odsuwać go od wielu spraw związanych z
działalnością niejawną. Między innymi odciął go od offsetu, który został
kilka lat temu zakupiony przez Gołębiowskiego z kasacji, a wymaga
remontu. Finałem zmiany wzajemnych stosunków Czuma-Dworak był konflikt
na kolegium redakcji OPINII, o mało nie zakończony rękoczynami. Jedynie
Szczęśniak nie ma w tej grupie powodów do narzekania na niedocenianie.
Jego zbliżenie z Dworakiem, a odsunięcie się od Czumy jest wyłącznie
zasługą niesolidności Czumy, który wielokrotnie nie przychodził na
umówione spotkania. Szczęśniak nabrał przekonania, że Czuma jest
człowiekiem niepoważnym. Dworak natomiast natychmiast przechwycił ten
kontakt od Czumy i już nie popuścił Szczęśniakowi. Szczęśniak jest w
zasadzie jedynym kontaktem Ruchu w ogóle na środowisko studenckie w
Warszawie /poza ATK – gdzie ten kontakt zapewnia Grzywaczewski/. W
zasadzie jest jeszcze jeden „rezerwowy” tej grupy, jest to Olgierd, nie
znam nazwiska, mieszka gdzieś w okolicach ulicy Elbląskiej /lub nawet na
tej ulicy/. Olgierd był swego czasu zatrzymywany razem z Czumą na
Dworcu Centralnym, zupełnie przypadkowo przez funkcjonariuszy MO, wtedy,
gdy Czuma wręczał mu 50 egz. OPINII. Olgierd na widok przechodzącego
patrolu rzucił się do ucieczki. Olgierd był człowiekiem zwerbowanym do
współpracy przez Czumę. Ten jednak jak zwykle nie miał czasu na
spotkania z nowym nabytkiem i przekazał go Krawczykowi. Potem po
pogorszeniu stosunków z Krawczykiem, Krawczyk jakoś zdołał przekabacić
Olgierda na swoją stronę. Wprawdzie Dworak nie wymieniał Olgierda jako
członka swojej grupy, ale należy liczyć się z możliwością jego
przystąpienia.
Dworak poza tym próbował
i chyba dalej próbuje wejść w ściślejszy kontakt z grupą GŁOSU. Swego
czasu nosił się z poważnym zamiarem wejścia do redakcji. Na przeszkodzie
temu stanął udział jego ojca w Komitecie Obrony Życia i Rodziny,
ponieważ animatorem tego komitetu jest Marian Barański, osoba
kompromitująca w obecnych układach opozycyjnych.
Mimo bardzo krytycznej
oceny Ziembińskiego, jaką ma Dworak, na razie nie zrywa on z
Ziembińskim. Jest to związane z sytuacją, jaka wytworzyła się w grupie
OPINII. Wystąpienie przeciwko Ziembińskiemu oznacza automatyczne
wzmocnienie pozycji Czumy, a do tego nie chce Dworak dopuścić. Niemniej
jednak Dworak zamierza najprawdopodobniej odejść w ogóle z grupy OPINII.
Pewnym sygnałem tego jest zgłoszona przez Krawczyka rezygnacja z
funkcji skarbnika Rady Finansowej. Na to miejsce ma przyjść na wniosek
Gołębiewskiego Janusz Krzyżewski zamieszkały w Warszawie na Okęciu.
Zdaje się, że sprzeciwia się temu Ziembiński, który nie chce mieć na
karku człowieka Czumy. Ziembiński nie wie, że Krzyżewski ma do Czumy
bardzo krytyczny stosunek i niedawno wręcz odmówił współpracy z Czumą,
wtedy gdy ten chciał tworzyć odrębny pion w wydawnictwie. Krzyżewski
jest bardziej związany z Gołębiowskim, któremu ciągle wykonuje jakieś
prace związane z archiwizowaniem materiałów na błonach filmowych.
Komorowski na saksach - przyczynek do sprawności językowej Prezydenta
Wczoraj Kazia żaliła się u Ściosa na me(r)dia, które filtrują wszystkie plotki o Komorowskim. To spróbuję ja, tu na Salonie.
Przyjęło się uważać, iż osoby
wykształcone na humanistów nie zajmują się kwestiami finansowymi. Tym
bardziej wydawało się to naturalne w epoce dzieci-kwiatów. Dokumentny z
IPN temu przeczą, przynajmniej w przypadku Bronisława Komorowskiego –
historyka po Uniwersytecie Warszawskim. Odpowiedzialny, młody człowiek
przed założeniem rodziny postanowił zarobić w Austrii na zakup gniazdka
rodzinnego. Spisane przez niego i narzeczoną obserwacje nie świadczą o
innej niż materialna stronie wyjazdu. Nie chodzi mi nawet o nie
zwiedzanie Wiednia, gdyż ówczesne austriackie ceny kładły na kolana
wszystkich gastarbeiterów z bloku wschodniego. Proszę zwrócić uwagę na
niekłamany podziw studentów wobec zachodniego blichtru: światła,
chałupy, klimatyzacja. Znalazło to wyraz w ich liście do domu:
Anffach 11 VIII 1976 r.
Kochana Marysiu z Przychówkiem!
(a może też i Rodzice?)
Więc jednak wychyliliśmy nosy zza żelaznej kurtyny, całkiem tutaj przyjemnie.
Pierwsze spojrzenie na Austrię nie
należało do najsympatyczniejszych, bo po przebudzeniu na granicy
ujrzałem wylot lufy pistoletu maszynowego, który miał [bronić] Dzielnego
Wojaka Szwejka od komunistycznych zamachowców.
Dalej też nie było zbyt różowo, gdyż
w Wiedniu nie zastaliśmy nikogo z naszych znajomych (także o. Leona).
Może dlatego Wiedeń nie zrobił na nas specjalnego wrażenia. Inna sprawa,
że nie zwiedzaliśmy go, a jedynie jak szaleńcy szwendaliśmy się drogimi
zresztą tramwajami po peryferiach w poszukiwaniu znajomych.
Zwiedzanie zostawiamy sobie na
powrót. Aktem desperacji była decyzja szybkiego dotarcia do naszych
bauerów w Tyrolu i zasypiając ze zmęczenia dotarliśmy tam jeszcze tego
samego dnia wieczorem.
Na dobrą sprawę dopiero tutaj
poczuliśmy się jak b. ubodzy krewni, gdyż Wörgl okazało się
miejscowością wypoczynkową jażącą [sic] się wieczorem wielokolorowymi
światłami wystaw, no poprostu [sic] czuć tu Zachód i grubą forsę.
Jednakże pech nie odstępował nas
nadal, gdyż nasi bauerzy nie tylko nic nie wiedzieli o naszym
przyjeździe, ale nie potrzebowali nikogo do pracy.
Był to fatalny moment.
Następne trzy dni były nie lepsze.
Stanęło na tym, iż za mieszkanie i wyżywienie mamy pomagać w
gospodarstwie. Skończyło się na grabieniu siana, zbieraniu porzeczek i
prasowaniu. W tym czasie gospodarze szukali dla nas pracy w pobliskich
Gasthausach i hotelach, co nie było łatwe, gdyż sezon się kończy. W
końcu znaleźli nam pracę w hotelu położonym na samej górże [sic].
Właśnie dzisiaj o godzinie 1600 mamy się tam zjawić. Mamy cholerną tremę, boimy się, czy damy sobie radę z językiem.
Umówione warunki są nie najgorsze:
noclegi, wyżywienie, darmowy przejazd wyciągiem krzesełkowym + 4 tys.
szyl. miesięcznie na osobę.
No zobaczymy, jak nam się uda, możliwe, że wylecimy stamtąd szybko.
Pogoda bardzo kiepska, ale i tak
widoki wspaniałe (jesteśmy w Alpach!), bo dom bauerów położony
prześlicznie na zboczu góry nad wioską-kurortem.
Sam dom też kapitalny, wielki,
drewniany i gustowny. Wyposażony zato [sic] jak najlepsza willa w
Polsce: ciepła woda, wc z klimatyzacją itp. Ludzie bardzo sympatyczni,
gościnni i uczynni, bez nich nic byśmy tutaj nie zwojowali.
Ściskamy Was bardzo serdecznie i mocno. Napiszemy, jak nam poszło w pracy.
P.S. Czy Hala już przyjechała, jeśli tak, to moc całusów dla Niej i dla Marka [?] (oraz Ciopy)
Ania Bronek
List został przechwycony i
sfotokopiowany (neologizm) przez stołeczną SB, a ściślej przez
funkcjonariuszy najmniej zbadanego pionu „W” – tych od czytania cudzych
listów. W edycji starałem się zachować oryginalną ortografię. Niestety
nawyki interpunkcyjne okazały się silniejsze i jest ona niemal cała
mojego autorstwa.
W „Gazecie Polskiej” publikowano o
leczeniu (wizytach) Prezydenta w szpitalu na Szaserów. Tajemnicza
choroba miała być przyczyną jego kolejnych wpadek. W świetle powyższego
listu stwierdzam, że już 35 lat temu zdarzały mu się wpadki i choroba
nie ma tu nic do rzeczy. W aktach poświadczone są także inne
sprzeczności targające Komorowskim. Mimo świetnych wyników w trakcie
studiów, rozpoczynał je jako student zaoczny (słaby egzamin wstępny).
Komorowski wyreklamował się od zasadniczej służby wojskowej kategorią
zdrowia „D” z powodu poważnej wady wzroku. Nie przeszkadzało mu to
jednak w czynnym uprawianiu łowiectwa.
Człowiek pełen niespodzianek, przy których zaganianie amerykańskich feministek do kuchni to pryszcz.
Zygmunt Komorowski - dezerter czy Żołnierz Wyklęty
Nie słucham i nie oglądam Prezydenta,
ale podobno miał zaliczyć ojca do Żołnierzy Wyklętych. Podaję za Salonem
i dla Salonu, że rewelacje Bronisława nie znalazły potwierdzenia w
wiedzy UB/SB. Według zachowanego w warszawskim IPN dokumentu Zygmunt
Komorowski figurował w ewidencji operacyjnej pionu „C” (za okres do 1956
r.) jako:
czł. org. „Związek Wolnych Polaków”
ujawnił się w 1947 r. Od 1944 r. czł. org. wojsko polskie wchodząca w
skład AK, w 1945 zdezerterował z WP. mat. do nr. 356/IV Poznań
Nawet gdybym poprawił interpunkcję, w żaden sposób nie znajdzie się tam wzmianka o oddziale „Łupaszki”.
Chociaż zasób archiwalny po SB nie
wyczerpuje wiedzy o całym podziemiu, Zygmunt Komorowski na Wyklętego nie
wyglądał. Zrobił karierę naukową, uczestniczył w akcji petycyjnej
przeciwko zamieszczeniu kierowniczej roli PZPR w Konstytucji, napisał
list do „Trybuny Ludu” przeciwko traktowaniu protestujących w Radomiu i
Ursusie ’76. Dla mnie dowodzi to uczestnictwa, afirmacji systemu,
pragnienia jego demokratyzacji „Socjalizm tak, wypaczenia – nie”. O ile
wiem, Wyklęci nie mieli złudzeń co do oparcia władzy na radzieckich
bagnetach i dlatego działalność społeczną omijali.
Powątpiewam także w nieskuteczność
organów. Myślę, że prędzej czy później życzliwi znaleźliby się.
Natomiast w całej teczce Zygmunta Komorowskiego jest 1 (słownie: jeden)
donos i to na temat jego pozycji na UW:
Źródło ko „R” Warszawa 7.01 1977 r.
przyjął por. R. Zasada
Tajne
egz. pojedynczy
Notatka służbowa
/ze słów/
W ostatnim okresie czasu
Zygmunt Komorowski prac. Instytutu Orientalistyki UW w sposób dość
ostentacyjny obnosi się ze swoją niechęcią do prof. Winida, który jest
jego zwierzchnikiem. Jednakże nie jest w tym osamotniony. Oprócz niego
niechęć tę wyraża większość podwładnych Winida. Wynika to stąd, że
uważają jakoby Winid jako afrykanista reprezentował zbyt mierny poziom,
aby reprezentować tak poważny odcinek prac badawczych, a poza tym zbyt
dużą rolę przywiązuje do biurokracji, a mniej do pracy naukowej.
Co do działalności
Komorowskiego poza UW ko nie jest zorientowany. Wiadomo mu tylko, że
wraz z żoną udziela się on na rzecz Stowarzyszenia PAX, jednak co dla
Stowarzyszenia robi, ko nie jest zorientowany.
Omówienie
Powyższe informacje potwierdzają posiadane dokumenty „PT”.
Zygmunt Komorowski nie podjął dalszej
aktywnej działalności politycznej w ROPCiO, KOR, KPN. Po prostu
poświęcił się pasji naukowej m.in. kaszubskiej obrzędowości.
cz. II
Wiosną tego roku poruszałem kwestię
przeszłości Zygmunta Komorowskiego w odpowiedzi na stwierdzenia o jego
przynależności do podziemia niepodległościowego. Teza ta nie ostaje się
po skonfrontowaniu z dokumentacją zachowaną w poznańskim IPN:
/.../ Działalność nielegalną
rozpocząłem na kompletach gimnazjalnych w Wilnie w 1942 r. Nie chcąc
narażać rodziny wyrobiłem sobie wtedy fałszywe papiery na nazwisko
Górski, pod którym mnie powszechnie znano. Mniej więcej w tym samym
czasie wstąpiłem do podziemnej organizacji bojowej „Związek Wolnych
Polaków” W roku 1943 na wiosnę, jako d-ca młodocianego plutonu,
otrzymałem stopień starszego strzelca podchorążego. Wkrótce potem na
skutek „wsypy” całe to ugrupowanie organizacyjne bądź zostało
zaaresztowane przez Gestapo bądź rozbiegło się. Mnie udało się uciec.
Jakiś czas ukrywałem się na wsi, jako robotnik w ogrodnictwie. W lutym
(w końcu) 1944 r. wstąpiłem do powstałej pod Wilnem partyzantki AK
(wówczas bez zabarwienia politycznego pod nazwą „Wojska Polskiego”). W
czasie akcji na Wilno w lipcu zostałem kontuzjowany i umieszczony do
leczenia się na melinie w jednej z wiosek podwileńskich (Wołowszczyzna).
Na początku września 1944 r. wstąpiłem na ochotnika do Wojska
Polskiego, jako kapral podchorąży brałem czynny udział w organizowaniu
powstającego wówczas 28 pp, gdzie pełniłem służbę d-cy kompanii. Z
tamtąd [sic] zostałem wysłany do II Szkoły Oficerskiej w Kąkolewnicy,
którą ukończyłem 22 stycznia 1945 r. z wynikiem dobrym i w randze
podporucznika WP. Przydzielony do 9 DP jako d-ca plutonu fizylierów w 26
pp brałem udział w bitwie nad Nissą i pod Dreznem. W czasie walk byłem
trzykrotnie przedstawiony do pochwały. 26 kwietnia 1945 r. na skutek
przeciwuderzenia niemieckich dywizji pancernych pułk mój został otoczony
i rozbity, skryłem się wtedy – kontuzjowany w walce – z grupą 30 ludzi w
górach Saksonii, gdzie prowadziliśmy partyzantkę na tyłach niemieckich.
W czasie próby przebicia się przez front do swoich dn. 2.V grupa nasza
została ostatecznie rozbita. Odtąd aż do wyzwolenia przez wracające
wojsko polskie ukrywałem sięsam. Po wyjściu z lasu zgłosiłem się do d-cy
najbliższego oddziału (z 10 Dp), który jednak nie chciał mi dopomóc w
odnalezieniu mojej jednostki, lecz dał mi możliwość przyjazdu samochodem
do Lignicy, gdzie się zgłosiłem dn. 19.V w Prokuraturze śledczej, a
następnie z przepustką Pełnomocnika Rządu wyjechałem do Katowic. W
międzyczasie, po drodze w Częstochowie, oddałem kb, gdyż mnie rannemu
był mi zawadą. Pistolet straciłem w czasie walk w Saksonii – zaś PePSzę
zniszczoną przy kontuzji zamieniłem wówczas na znaleziony niemiecki kb
(Mauser). W Katowicach zmieniłem dotychczasowy plan odszukania
jednostki.
Załącznik 1
W Wojsku Polskim w Szkole
Oficerskiej podałem swoje prawdziwe nazwisko i datę urodzenia,
zmieniając miejsce urodzin na Warszawę. Spowodowała [sic] mnie do tego
pogłoska, że urodzonych na terenie Republiki Litewskiej mają zabierać do
Armii Czerwonej.
Do dezercji w dn. 23
maja 1945 r. skłoniła mnie podobnie fałszywa wersja, że jakoby oficerów
nie miano zwalniać z wojska, nawet na studia uniwersyteckie, którym
pragnąłem się oddać. Ułatwieniem w tym kroku było mi moje fałszywe
nazwisko z czasów niemieckich, pod którym mnie znało wiele osób.
Zaraz po dezercji zapisałem się na
Uniwersytet Poznański, na którym bez przerwy studiowałem, zarabiając
równocześnie pracą biurową na życie i służąc spoóleczeństwu. Jedynym przestępstwem przeze mnie popełnionym była dezercja po wojnie (dn. 23-V 45) i po odbyciu służby wojskowej.
Zygmunt Komorowski ppor.
Jednocześnie składam Kwit na oddanie Kb w I Komisariacie MO w Częstochowie
Poznań, dnia 15.IV 1947 r. Zygmunt Komorowski
Dokument ten został sporządzony własnoręcznie przez Komorowskiego, gdy skorzystał z amnestii.
Komorowski zadłużony - przyczynek do cen mokotowskich mieszkań
Badając przeszłość aktualnego Prezydenta
natrafiłem na dokumenty techniki operacyjnej, a ściślej na komunikaty z
podsłuchu telefonicznego „PT”. Był to najbardziej efektywny i najtańszy
dla SB sposób inwigilacji figurantów spraw, a nawet kontroli
współpracowników. Taśmy magnetofonowej używano tylko do nagrania
efektywnego czasu rozmów, rozmowy telefoniczne kosztowały klientów dużo
więcej, jedyny państwowy operator nie miał nic do powiedzenia.
Funkcjonariusz siedział wygodnie podłączony do tzw. gniazdka, bo nie
zachodziła potrzeba przygotowania lokalu-bazy. Rozmówcy poświęcali wtedy
więcej wysiłków na jednoczesne dotarcie do aparatu, ponieważ telefony
były stacjonarne, a łączność przewodowa.
Według zachowanych dokumentów „PT” na przełomie lat 1976/1977 w życiu Komorowskiego zachodziły fundamentalne zmiany:
TAJNE SPEC. ZNACZENIA
[Niniejszy materiał należy przechowywać
w sprawie ewidencji operacyjnej na pra-
wach materiałów agenturalnych.
Sporządzanie duplikatów wzbronione]
„AFRYKA” NR 2/77
z dnia 04.01.1977 r.
Godzina 9,26
Do obiektu dzwoniła kobieta i rozmawiała z Jadwigę Komorowską.
Informowała ona rozmówczynię, że
Bronek bierze ślub kościelny w dniu 22.01.1977 r. w tym kościele co
Marysia. Przyjęcie będzie bardzo skromne. Zadłużony jest na sumę 0,5
miliona złotych, które wydatkował na kupno mieszkania. Pieniądze, które
zarobił w Austrii wystarczyły tylko na pierwszą ratę. W tym roku Bronek z
Anią również zamierza wyjechać do Austrii na zarobek.
Kier. Sekcji II Wydz. „T”
przy Dep. Techniki MSW
kpt. J. Końciak
Dla oszczędności taśmy (wkład dewizowy) i
jej ponownego wykorzystania rozmowy figurantów streszczano, a w
najlepszym wypadku stenografowano, więc cytowany to również dokument
papierowy.
Wbrew fantazjom twórców filmu „Życie na
podsłuchu” oficer prowadzący sprawę w ogóle techniką operacyjną się nie
zajmował. W tej dziedzinie panowała wysoka specjalizacja, a operacyjni
tylko wypełniali formularze zleceniowe. Owszem, to tow. Zasada odwiedził
dozorcę bloku, filię urzędu dzielnicowego, Wydział Paszportów i miejsce
zatrudnienia dla zdobycia podstawowych informacji. Jednak zza winkla
śledził funkcjonariusz pionu „B” (w tej sprawie techniki obserwacji nie
zastosowano), listy czytał i kopiował na pobliskiej poczcie
funkcjonariusz pionu „W”, a podsłuchiwał funkcjonariusz pionu „T”. Z
tym, że piony „B” i „W” miały swoje Wydziały w Komendzie Stołecznej, ale
„technicy” warszawscy usługiwali z Centrali na Rakowieckiej
(Departament Techniki MSW).
Wracam do zasadniczej kwestii tj. ceny
mieszkania kupionego przez Komorowskich na ul. Bruna 24. Chociaż to blok
z wielkiej płyty, ma wspaniałą lokalizację między SGH (wtedy SGPiS) a
Polem Mokotowskim. O ile mnie pamięć nie myli, mieszkanie nie było duże -
ok. 45 m2, ale, jak to w bloku, trzypokojowe. Komorowscy nie zaczynali
zatem, jak gross młodych par od kawalerki, ale od całkiem wygodnego
lokum. Być może już wtedy planowali dużą rodzinę. Cena ponad pół miliona
zł wydaje mi się jednak mocno wygórowana. Wtedy za tę kwotę można było
kupić w Warszawie 2 i pół kawalerki w lokalizacji śródmiejskiej.
Do analizy przyjąłem przelicznik 1 dolar
amerykański za 100 zł i porównywałem z transakcją kupna mieszkania M-2
metraż 27 m2 za 2000 $ w rejonie dzisiejszego Pl. ONZ, w tzw. bloku dla
powracających (z walutą).
http://gazetaobywatelska.info/blog/showEntry/666
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
25. Dorota Kania w Tarnowie 10.09.2013
Od 60 minuty mówi o tym, jak dostała w IPN teczkę Komorowskiego i jego żony, i o tym, jak Anna Komorowska dzieliła rodziny smoleńskie. Proszę posłuchać:
http://www.pomniksmolensk.pl/news.php?readmore=4073#.UqlsO9LuLwM
Efektem kwerendy w IPN był tekst "Rodzinna historia prezydentowej w aktach IPN" opublikowany w "Gazecie Polskiej" 8 grudnia 2010, niestety już po wyborze kandydata PO na prezydenta.
http://niezalezna.pl/4811-rodzinna-historia-prezydentowej-w-aktach-ipn
26. Bronisław Komorowski wrócił z
Bronisław Komorowski wrócił z podróży wizerunkowej i sentymentalnej
http://prawo.money.pl/aktualnosci/wiadomosci/artykul/bronislaw;komorowsk...
Przyznał też, że wizyta w krajach arabskich to dla niego trochę podróż sentymentalna - ze względu na profesję i pasję jego ojca, który naukowo zajmował się krajami arabskimi.
Według Komorowskiego w krajach arabskich utrzymuje się pamięć o Polakach jako dobrych kupcach i klientach. Pytany, co pozostanie mu w pamięci z wizyty w krajach arabskich, Komorowski powiedział: daleko idąca nieaktualność stereotypu, związanego z obyczajowością arabską. - Na naszych oczach w sposób arcyciekawy upada stereotyp krajów, które są gdzieś zanurzone w głębokich mrokach przeszłości - ocenił prezydent.
W Arabii Saudyjskiej została podpisana umowa o współpracy dwustronnej w zakresie obronności, w Katarze - list intencyjny resortów spraw wewnętrznych o współpracy w zakresie szkoleń służb porządku publicznego oraz memorandum o porozumieniu komitetów olimpijskich. Z kolei w Zjednoczonych Emiratach Arabskich podpisano dokumenty w sprawie unikania podwójnego opodatkowania, memorandum o porozumieniu w dziedzinie sportu oraz list intencyjny o współpracy w dziedzinie szkoleń służb granicznych.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
27. Kolejne brednie miłośnika WSI - szykują mu powrót?
Bronisław Komorowski: patriotyzm jako maczuga do walenia innych po łbach
Dla mnie momentem przełomowym definitywnego rozłamu dawnego ruchu "Solidarności" było słynne wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego w Stoczni Gdańskiej. Wtedy wraz z kolegami dowiedzieliśmy się, że w czasach PRL staliśmy po stronie ZOMO. To kłamstwo. Ja stałem i stoję po właściwej stronie. A Jarosław Kaczyński w pewnym momencie stanął tam, gdzie sędzia Andrzej Kryże, który w 1979 roku skazał mnie za udział w obchodach Święta Niepodległości - mówi Onetowi były prezydent, Bronisław Komorowski.
Janusz Schwertner: Dlaczego 11 listopada nie świętujemy razem?
Bronisław Komorowski: Pewnie dlatego, że nie ma zgody na PiSowską interpretację historii i na zakłamanie tradycji i używanie jej jako maczugi politycznej do walenia innych po głowach.
A może zawiodła cała klasa polityczna? Także ta z pańskiego obozu.
Nie sądzę. Nigdy nikogo nie wypychałem z obrazu polskiego patriotyzmu, nigdy nikogo nie oskarżałem o zdradę. Wręcz przeciwnie zawsze zapraszałem do przeżywania rocznic narodowych wspólnie, pomimo zróżnicowania.
Jako prezydent, naprawdę liczył pan, że marsz "Razem dla Niepodległej" przyciągnie i zjednoczy zwaśnione środowiska?
Zapraszałem przedstawicieli wielu nurtów także opozycyjnych. I w dużej mierze to się udało. Wśród uczestników byli m.in. lewicowy i narodowcy odwołujący się do tradycji obozu Narodowo Demokratycznego. Nie reprezentowali mojej tradycji, ale byli dla mnie ważni jako depozytariusze tego sposobu myślenia, który w okresie międzywojennym ukształtował połowę Polaków. W trakcie naszego marszu składaliśmy więc kwiaty i pod pomnikiem Romana Dmowskiego, a nie tylko Piłsudskiego i Witosa.
A przyglądając się manifestacji narodowców dostrzegał pan raczej młodych ludzi z pasją czy rosnącą groźbę nacjonalizmu?
Nie chcę nikomu odmawiać motywacji patriotycznych, wówczas widziałem głównie pochodnie, podpalony wóz transmisyjny zamaskowane twarze itd. Dostrzegłem więc pewne zagrożenie: w marszu radykalnych narodowców zauważalna była chęć skierowania tradycji niepodległościowej przeciwko innym. Atakowano mniejszości, atakowano cudze poglądy i wrażliwości. To mnie niepokoiło i postawiło pytanie, czy chodzi o pamięć - czy po prostu o bieżącą walkę polityczną. Dziś wydaje się, że notorycznie korzystamy z historii po to, by okładać się po głowach. Weźmy Żołnierzy Wyklętych. To albo bohaterowie bez skazy, albo tylko zbrodniarze.To uproszczenia, i prymityzowanie odczytu historii. To nie było tak czarno-białe.
Z czego one wynikają?
Z głupoty, wyrachowania, ignorancji. Wielu ludzi odwołuje się do tradycji, choćby do tradycji Romana Dmowskiego, ale równocześnie nic o nim nie wie.
Politycy też brutalnie uproszczają polską historię.
Tak, nawet gorzej, bo historią manipulują. A według mnie uczciwość w interpretacji historii polega na tym, by starać się dostrzegać różne wrażliwości i punkty widzenia. Nic nie jest czarno białe. Żołnierze Wyklęci to dobry przykład. Mam prawo o tym mówić, bo mój ojciec był w partyzantce powojennej.
Walczył przeciwko Rosjanom na Wileńszczyźnie.
Na szczęście. O tym, że nie brał udziału w wojnie bratobójczej, między Polakami, zawsze mówił z wielką ulgą. Miał szczęście, że to go ominęło. Dziś wszelkie próby czynienia wzorca do naśladowania z jakiejkolwiek formy walki bratobójczej są według mnie politycznie błędne. Ludziom, którzy poszli do zbrojnego podziemia po wojnie, należy się pamięć i zrozumienie dla ich niesłychanie skomplikowanych losów. Gdy słyszę to określenie: "żołnierze niezłomni" to myślę sobie, o co tu chodzi ?. Czy żołnierze Armii Krajowej, którzy wyszli z podziemia, poszli do pracy i założyli rodziny, zostali złamani? To nonsens. Trzeba rozumieć złożoność polskiej historii. Wtedy, po 45 roku, większość szła do pracy, a część jedynie czekała na III wojnę światową. I jednym i drugim należy się zrozumienie.
Pański ojciec jak widział przyszłość?
Czekał na wojnę. Nigdy nie twierdził jednak, że ma monopol na prawdę. Wręcz odwrotnie, był wdzięczny konkretnym ludziom, którzy po zakończeniu wojny mu powiedzieli: nie idź do lasu, tylko na studia. Poszedł z fałszywymi papierami. Został profesorem Uniwersytetu Warszawskiego.
Wiele lat później, jako młody opozycjonista, uczestniczył pan w obchodach Święta Niepodległości przed Grobem Nieznanego Żołnierza.
Był rok 1979, władza tę manifestację uznała za nielegalną. W latach 70-tych władze komunistyczne nie tolerowały obchodów 11 listopada. Postanowiliśmy wspólnie z przyjaciółmi przełamać ten opór. W 1979 doszło do kolejnego dużego wystąpienia łączącego kilka nurtów opozycji. Przemawiałem przed Grobem Nieznanego Żołnierza jako przedstawiciel młodego pokolenia. Stwierdziłem między innymi, że Polska nie jest krajem suwerennym, za co zostałem skazany na więzienie, podobnie jak trzech moich kolegów. Przeciwko mnie zeznawali funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa. Oskarżali mnie o obrazę ich uczuć narodowych.
Z jakimi emocjami przyjął pan tamten wyrok?
Z dumą. Zeznawała m.in. moja ciotka, wnuczka Henryka Sienkiewicza. Stwierdziła przed sądem, że jej dziadek byłby bardzo dumny. Z werwą bronił mnie ksiądz Stanisław Małkowski, który kilka lat temu odprawiał egzorcyzmy przed Pałacem Prezydenckim. Wtedy atmosfera była wyjątkowa. Na sali byli wybitni adwokaci, był Jacek Kuroń, byli moi przyjaciele z harcerstwa, którzy rozwinęli polski sztandar. W tym klimacie sędzia Andrzej Kryże wlepił nam kary więzienia.
Sędzia Kryże już w wolnej Polsce doczekał się funkcji wiceministra sprawiedliwości w rządzie Prawa i Sprawiedliwości. Jak do tego doszło?
Nie mam pojęcia, jakie ścieżki doprowadziły sędziego Kryże do takiej kariery. Nie chcę mówić o nim nic złego, szkoda tylko, że PiS stosuje podwójną miarę: wszędzie tropią ekskomunistów szczególnie w szeregach ich politycznych konkurentów. Ci sami komuniści są dobrzy jeśli znajdują się w ich szeregach. Tej podwójnej miary nie mogę zaakceptować.
Jaka siła sprawiła, że komunistyczny sędzia odnalazł się w obozie, który mówił o potrzebie rozliczenia komunizmu?
Słyszałem, że była to osobista znajomość Zbigniewa Ziobry. Z kolei kolegą sędziego Kryże w kierownictwie resortu był prezydent Andrzej Duda. Tak czy siak, ten kto skazywał niepodległościowców w latach 70-tych i 80-tych został wiceministrem sprawiedliwości w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. To chichot historii.
Przypadek Andrzeja Kryże to dla pana jeszcze jeden dowód złożoności polskiej historii?
Tak, przy czym nie miałbym dziś oporów, by wraz z nim złożyć kwiaty przed Grobem Nieznanego Żołnierza. Pretensje mam do PiS-u za ich niesłychaną hipokryzję.
Nie ma pan dziś autorytetów?
Odczuwam pewną pustkę. Nie ma już na świecie Tadeusza Mazowieckiego ani Władysława Bartoszewskiego, obaj w ostatnich latach byli brutalnie atakowani przez złych, małych, głupich ludzi. Władek przeżył Auschwitz, przetrwał stalinowskie więzienie, wyszedł zwycięsko z różnych form represji. Wiem, że gwizdy na cmentarzu powązkowskim to hańba dla nas wszystkich. Bo Władysław Bartoszewski był jak wzorzec metra z Sevres, wzorcem polskiego patriotyzmu. Ale moment, gdy prawica gwizdała na niego 1 sierpnia był jednym z najtrudniejszych w jego życiu.
Jest jeszcze w panu wiara, że Polacy będą szli razem?
Długo wydawało się, że to jest możliwe. Tak wydawało się po odzyskaniu wolności w 1989 roku. Sądziłem, że istnieje szansa na odbudowę wspólnoty narodowej w bardzo szerokim zakresie. Gdyż do transformacji ustrojowej doszło nie w wyniku walki ale kompromisu.
A dziś?
Jestem już sceptykiem. Choć z drugiej strony - historia cały czas płynie, czasami wręcz galopuje. Wszystko się może zdarzyć. Wydawało się przecież, że tragedia smoleńska i wspólnota żałoby sprawi, że znów poczujemy, że jesteśmy razem. Przez chwilę zresztą tak było.
Ostatecznie Smoleńsk podzielił nas jeszcze mocniej.
Tak, bo znów pojawili się ci, którzy zamienili żałobę w brutalny oręż polityczny. W narzędzie do atakowania innych. Szkoda. Mogło być inaczej.
Kiedy zdał sobie pan sprawę, że ludzie dawnej "Solidarności" nie zdołają się zjednoczyć nawet przy okazji 11 listopada?
Dla mnie ważnym wydarzeniem w ramach naszego procesu podziału dawnego obozu Solidarności było słynne wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego w Stoczni Gdańskiej. Wielu dawnych działaczy opozycji antykomunistycznej usłyszało wtedy nową, PIS-owską interpretację historii. Kaczyński próbował ustawić nas tam, gdzie kiedyś stało ZOMO. Oczywiście dla własnej formacji rezerwował miejsce, w którym stali wówczas stoczniowcy. 11 listopada to dobry moment bym przypomniał, że ja zawsze stałem i nadal stoję po właściwej stronie historii i teraźniejszości. To Jarosław Kaczyński powinien wytłumaczyć się, dlaczego stoi razem z sędzią Andrzejem Kryże, który nas, działaczy antykomunistycznego podziemia skazał na więzienie za zorganizowanie demonstracji przed Grobem Nieznanego Żołnierza 11 listopada 1979 roku.
To dlatego w tym roku razem z Andrzejem Czumą zaprosiliśmy do wspólnego złożenia wieńca w rocznicę odzyskania niepodległości naszych towarzyszy walki z czasów opozycji niepodległościowo-demokratycznej lat 70-tych i 80-tych oraz przedstawicieli współczesnych środowisk opozycji demokratycznej. To są nasze wspólne korzenie.
http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/bronislaw-komorowski-patriotyzm-jako-maczuga-do-walenia-innych-po-lbach/ggnjy4
28. @kazef
tia.... Sorose szykują powrót całej "prezydenckiej trójki"- Lecha, Olka i Bronka :)))
A powrócą rydwanem zaprzęgniętym z czwórkę gniadych ED-ków :))))
IIIII CHA HA!
Podczas kongresu odczytano też listy byłych prezydentów Bronisława
Komorowskiego i Aleksandra Kwaśniewskiego, którzy również pozytywnie
ocenili łączenie się sił opozycji.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
29. Magdalena Ogórek i Rafał Ziemkiewicz roznieśli marsz KOD-u i Jan
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
30. kazef rzadko kometuję notki
ale za ten wpis serdecznie dziękuję :*
31. O dzielnych "harcerzach" o mało harcerskich pseudonimach
Gdy Komorowski siedział za kratami, jego rodziną opiekowali się harcerze. "Przyszło dwóch chłopców, przedstawili się zgodnie z zasadami konspiracji pseudonimami. Jeden się przedstawił: jestem 'Cnota', drugi powiedział: jestem 'Jajo'" - wspominał prezydent. - "'Cnota' i 'Jajo' opiekowali się moimi dziećmi, kiedy żona biegała po Warszawie, sprawdzając, kto jest internowany" - dodał.
32. @kazef
Komorowski bajdurzy jak po piwie na grillu. Nic nowego.
http://wpolityce.pl/polityka/338392-komorowski-straszy-trybunalem-czyli-...
Dlatego też, bez żadnych zahamowań, można byłemu prezydentowi odpowiedzieć, iż jego głos znaczy dziś tyle samo, co jarmarcznego dziada po trzecim piwie. A może mniej.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl