ACTA non sunt servanda

avatar użytkownika dzierzba

Wczorajszy comming out  Marka Migalskiego nie wywołał przesadnie wielkiego poruszenia. Nic w tym dziwnego. W końcu nie powiedział czegokolwiek nowego. Wprawdzie kilka notek wcześniej chwalił się, że za czasów przynależności do PiS 30% narodu uważało go za wyśmienitego posła i wybitnego polityka, a teraz bez zażenowania wyznaje, że trzeba raczej zaliczyć go do grona ignorantów kalibru ciężkiego, to przecież nie można mieć mu tego za złe. Nie sądzę, by znalazło się jeszcze wielu uważających go za polityka poważnego.

Mniejsza jednak z panem Markiem. Nie mój parlament, nie moi posłowie, w sumie nic mi do niego. Wspominam dziś o nim tylko z tego powodu, że jego wyznanie sprowokowało mnie do napisania czegoś podobnego. Chodzi mi mianowicie o przyznanie się do dyletanctwa równie rozbrajającego.

Otóż ja także nie wiem zbyt wiele o ACTA, a tak jak Marek Migalski bezmyślnie był za, tak ja bezmyślnie jestem przeciw. Nie interesuje mnie przy tym zupełnie, czy przypadkiem protesty w sprawie tego dokumentu nie są bezzasadne, bo ACTA nie zagraża wolności słowa. Ja wiem swoje, jestem głuchy na argumenty, protestuję na całego.

Siłą sprawczą mojego „buntu” jest głębokie przekonanie, że skoro ten rząd ustami tego premiera oraz tuzów pokroju Michała Boniego zapewnia mnie, że nie ma powodu do niepokoju, niejako automatycznie zakładam coś dokładnie odwrotnego. Jednym słowem, tak jak europoseł Migalski głosował „za”, bo tak mu się akurat przycisnęło, tak ja odrzucam ACTA a priori, bo tak mi się ubzdurało. Wolno mi. Mam czyste sumienie tym bardziej, że moje dyletanctwo nie nadaje mocy ustawie i nie pobieram za nie nawet euro złamanego.

Dlatego też zmotywowany mimowolnie przez Marka Miglaskiego, twierdzę dziś zdecydowanie, że czegokolwiek by nie dotyczyło ACTA, śmiało mogę wyrazić swoje „nie” dla tego dokumentu. I nieważne, że moje pobudki są tak mało merytoryczne. Jedyne bowiem czym dysponuje, to ten drobny gest. Wierzę, że mój głos się liczy i nic wam do tego.

PS Michał Boni twierdzi, że jest już za późno i nie możemy nie podpisać ACTA. Czy ktoś zorientowany mógłby wyjaśnić, czy faktycznie tak jest? To znaczy skąd wynika ta konieczność. Z jakich umów lub porozumień? Dlaczego Polska – wzorem Austrii, Niemiec, Holandii i Słowenii – nie może z „powodów proceduralnych” nie podpisać ACTA w czwartek?


Filed under: bezpieczeństwo, dywagacje, Internet, media, polityka, polityka zagraniczna, Polska, społeczeństwo, słabe, ustroje

napisz pierwszy komentarz

avatar użytkownika Maryla

1. @dzierzba

nie ma żadnego powodu, poza tym jednym najgłówniejszym - nie damy sobie odebrać jedynego sukcesu prezydencji!

http://www.pi.gov.pl/PARP/chapter_86198.asp?soid=AD169363BD3349D388F09D9FCB1BBCDA

"Polska prezydencja może pochwalić się kolejnym sukcesem.
Jak poinformowało Ministerstwo Gospodarki, Rada UE podjęła decyzję o
podpisaniu umowy handlowej dotyczącej zwalczania obrotu towarami
podrobionymi. Resort podkreślił, że był to jeden z jego priorytetów
obranych na okres polskiego przewodnictwa w Radzie Unii."

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl