Eurotomani!* Europa dziś i w przyszłości to Europa 27 a nawet 46 prędkości...

avatar użytkownika Krzysztofjaw

Witam...



Tylko tak refleksyjnie...

Od zawsze śmieszyła mnie próba odgórnej i anaturalnej budowy z krajów Europy jakiegoś jednolitego tworu przypominającego jedno federacyjne państwo.

Projekt Unii Europejskiej z mitycznym jednym Parlamentem, rządem czy jednym trybunałem sądowym od momentu powstania tej idei przypominał mitomańską i megalomańską oraz oderwaną od racjonalności wizję zjednoczonego komunizmem bezklasowego świata "wiecznej szczęśliwości robotniczo-chłopskiej". Zresztą idea ta powstała - podobnie jak komunizm - w głowach bezpaństwowych szalonych quasi komunistów (globalistów) marzących tak naprawdę o likwidacji państw, narodów i wszelkich różnic pomiędzy ludźmi  oraz zarządzaniu ludzkością przez scentralizowany, jeden ośrodek władzy . Nieprzypadkowo też chyba Traktat z  Maastricht,  będący początkiem obecnej UE, podpisano 11 grudnia 1991 roku, czyli  tuż przed rozwiązaniem w dniu 26 grudnia tego samego roku ZSRR... Czyżby od początku zakładano po prostu twórczą kontynuację tegoż ostatniego w ramach nowego, unijnego eksperymentu?

Unia Europejska w obecnym kształcie oraz próba jej reformowania to - oprócz marksizmu i jego dzieci: komunizmu i nazizmu - kolejny efekt ludzkich chorych wizji prowadzący w konsekwencji do zniewolenia wielu ludzi przez garstkę totalitarystów. Kiedyś próbowano zbudować te "nowe światy" siłą oręża zbrojnego, dziś wykorzystuje się broń w postaci finansów, pauperyzacji ludzi, propagandy, wyjaławiania tożsamości narodowej i  ubezwłasnowolniania poprzez zadłużenie... Sądzę, że gdy zawiodą metody "pokojowe", to i tak żądni władzy i wyzuci z człowieczeństwa socjal-komuno-global-unioniści sięgną po broń w postaci walki zbrojnej...

Szczyt UE mający uratować jej istnienie w obecnym kształcie zakończył się całkowitym fiaskiem, bo inaczej nie mógł się po prostu zakończyć.

Politycznie zbudowano jakiś sztuczny twór, który miał zastąpić dobrze funkcjonujące EWG. Chciano dokonać rzeczy niemożliwej: stworzyć jednorodnego mieszkańca Europy i jedno państwo zapominając, że współczesny kształt i podział polityczny naszego kontynentu formował się od ponad 1500 lat, czyli od upadku innej mitomańskiej namiastki jednego wielkiego państwa: Cesarstwa Rzymskiego.

Sama decyzja o utworzeniu - w projektowanej ex ante formie - UE, a w szczególności wspólnej waluty Euro implikowały od początku jej dzisiejszy kryzys i prawdopodobny upadek.

Doprawdy... Dzisiejsi unioniści -  ratując UE i strefę Euro - przejawiają wszystkie charakterystyczne objawy tzw. syndromu "strażaka-podpalacza": najpierw na piasku zbudowali drewniany szałas, później go "podpalili" a teraz "gaszą"... zakrywając płomienie kolejnymi warstwami nowych gałęzi! Efekt takiego gaszenia oczywiście będzie tylko jeden... jeszcze większy pożar...

Niesatysfakcjonujące dla swoistych "Eurotomanów" ich ostatnie "szczytowanie unijne" wydaje się dla nich niemal szokiem. Zewsząd w prasie i na forach rozległ się głośny lament o tworzeniu Europy "dwóch czy też trzech prędkości". Za tą "unijną  anejakulację"  właśnie zakończonego aktu miłosnego - mającego uratować ten toksyczny  związek państw - "Eurotomani" obwiniają wstrętnych Brytyjczyków, Węgrów czy Czechów zamiast poszukiwać winy w samej idei Unii Europejskiej.

Kontynent zwany Europą liczy dziś oficjalnie 46 państw, do UE należy 27, do strefy Euro 17. Należy chyba więc uzmysłowić tym Eurotomanom, że od wieków Europa i jej poszczególne kraje były różne. W większości odmienne są nie tylko pod względem kultury, obyczajów, tradycji, języka, historii a nawet pochodzenia etnicznego mieszkańców, ale także pod względem gospodarczym i politycznym. 

Poszczególne kraje mają swoją unikalną tożsamość, ale łączy je pewien model cywilizacyjnego i opartego na wartościach chrześcijańskich rozwoju, który może być podstawą bardzo dobrej współpracy i przyjaznego sąsiedztwa. Niemniej zawsze będzie to 17, 27 czy 46 odrębnych krajów o tzw.: "różnych prędkościach", przy czym nie można ich sprowadzać tylko do sfery gospodarczej. Francuz pozostanie Francuzem, Holender Holendrem, Niemiec Niemcem  a Polak Polakiem i nie zmieni tego żadna nawet eugeniczna interwencja szalonych naukowców czy też masowo stosowana przez psychotycznych "Eurotomanów" inżynieria społeczna.

Likwidacja więc de facto krajów europejskich w imię budowy jednolitego państwa jest przedsięwzięciem zabójczym dla przyszłości narodów europejskich jak i samej Europy.

Pozostaje jedynie zapytać: Czy Europejczycy są samobójcami, czy też może dali się zniewolić przez jednostki opanowane "eurotomanią", czy też stali się ofiarą nie europejskich morderców?

Pozdrawiam

*Eurotomania - hipotetyczna jednostka a'la chorobowa charakteryzująca się występowaniem u osób nią dotkniętych - z jednej strony - urojonego  przeświadczenia o powszechnej miłości i uwielbienia mieszkańców krajów Europy do Unii Europejskiej a - z drugiej strony - objawów charakterystycznych dla wszelkiego typu uzależnień, t.j. zniekształconego myślenia o Europie i UE, racjonalizowania konieczności utworzenia i trwania UE, nieracjonalnego jej bronienia "za wszelką cenę" i obwiniania innych za powodowanie przez UE trudności. Ponadto - z wieloletnich obserwacji klinicznych - zauważono też u "Eurotomanów" występowanie zachowań niemalże psychopatycznych (aspołecznych) i psychotycznych: skłonność do patologicznego kłamstwa twórców UE, którego celem jest osiągnięcia korzyści lub przedstawienia się w lepszym świetle (mitomania); skupianie się na teoretycznej doskonałości UE oraz samozadowolenie i zawyżoną nieprawidłową samoocenę jej założycieli i budowniczych, co do świadomości własnej wartości, posiadanego znaczenia i możliwości (megalomania). Często też "Eurotomanów" cechuje "egocentroizm"**.
**Egocentroizm - to moje słowo - neologizm - stworzone na potrzeby określenia zjawiska jednoczesnego występowania: egoizmu, egocentryzmu i cynizmu spowitych mgłą egotyzmu.

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com


1 komentarz

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

1. Pan Krzysztofjaw,

Szanowny Panie,

Ja nie znam takiego faktu, by takie imperium było wieczne.

Imperium Romanum, mądrze zarządzane przetrwało najdłużej, bo 400 lat,
Wcześniej Imperium Aleksandra, trwało tak długo jak żył Aleksander.
Imperium bolszewickie, 70 lat.
III Rzesza, miał trwać 1000 lat, przetrwała zaledwie 12.
Angeli Merkel też nie wróże długiego panowania.

Ukłony

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz