Wyrok wykonano w kotłowni więzienia Warszawa-Mokotów I, przy ulicy Rakowieckiej o godzinie 15.
Poprzedni Prezydent, Aleksander Kwaśniewski nie zamierzał robić krzywdy, koleżance z tej samej partii PZPR i rodziny. Panowie Generałowie z MON-u również.
"Generał August Emil Fieldorf „Nil" został aresztowany 10 listopada 1950 roku. Najpierw trafił do aresztu śledczego MBP przy ulicy Koszykowej,potem do więzienia na Rakowieckiej, gdzie spędził ponad dwa lata. Został zamordowany 24 lutego 1953 roku. Po 50 latach trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, kto ponosi największą odpowiedzialność za śmierć generała? Pracował na to cały sztab ludzi - przywódcy komunistycznej partii i państwa, kierownictwo Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, prokuratorzy, sędziowie, oficerowie śledczy. Wszyscy chcieli śmierci niebezpiecznego wroga politycznego - człowieka cieszącego się powszechnym autorytetem, legendy Polskiego Państwa Podziemnego, Polaków.
W czasie wojny Pan Generał "Nil" szef „Kedywu" Komendy Głównej Armii Krajowej, zastępca ostatniego dowódcy AK generała Leopolda Okulickiego „Niedźwiadka", twórca konspiracyjnej organizacji „Nie" (Niepodległość) w 1945 roku przypadkowo wpadł w ręce NKWD. Wywieziony na Ural, przez dwa lata pracował w sowieckich łagrach. Po powrocie ujawnił się - chciał wrócić do służby w wojsku, aby znaleźć środki na utrzymanie rodziny. Generała zadenuncjował jego przełożony z kampanii wrześniowej generał Gustaw Paszkiewicz. W grudniu 1945 roku Paszkiewicz stanął na czele Wojewódzkiego Komitetu Bezpieczeństwa Publicznego, który rozpracowywał AK na Białostocczyźnie".
Czego nie pokryła Wolińska i inne kłopoty z dokumentami
Pierwszą rewizję po aresztowaniu generała 10 listopada 1950 roku przeprowadził kpt. Lutosław Stypczyński, w obecności innych śledczych - Zygmunta Krasińskiego i Władysława Fabiszewskiego (wszyscy pracowali w Departamencie III MBP - walka z podziemiem). Jeszcze tego samego dnia Stypczyński rozpoczął przesłuchiwanie „Nila".
17 listopada por. Zygmunt Krasiński zwrócił się do Naczelnej Prokuratury Wojskowej o zastosowanie tymczasowego aresztowania generała. 21 listopada nakaz taki wydała prokurator NPW ppłk Helena Wolińska. Uczyniła to ze znacznym opóźnieniem, po 11 dniach od zatrzymania „Nila". „Odmówiłam pokrycia tego bezprawnego pozbawienia wolności" - napisała Wolińska w zażaleniu do Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie, który 18 stycznia br. postanowił ją aresztować. Fakt, że nie „pokryła" ona okresu uwięzienia Fieldorfa od 10 do 21 listopada ma być argumentem na jej obronę. Zarzuty dotyczą jednak czego innego. Decyzja prokurator Wolińskiej była bezprawna, bo nie została poparta żadnymi dowodami winy osadzonego. Drugi raz Wolińska złamała prawo, przedłużając areszt „Nilowi" - znów nie opisała czynu, który był mu zarzucany. Swój wniosek wydała 15 lutego 1951 roku, podobnie, jak poprzednio ex post, gdyż poprzedni obowiązywał do 9 lutego. Przychylili się do niego przedstawiciele Sądu Rejonowego w Warszawie: płk Aleksander Zarecki, mjr Mieczysław Widaj, mjr Zygmunt Wizelberg.
W uzasadnieniu nakazu aresztowania Wolińskiej sąd napisał, że w wyniku jej działalności „generał Fieldorf był bezprawnie pozbawiony wolności od dnia 21 listopada 1950 roku do dnia 9 maja 1951 roku".
13 grudnia 1950 roku, na rozkaz dyrektora Departamentu Śledczego MBP, płk. Józefa Różańskiego,vel Goldberga, oficera NKWD, generał Emil Foieldorf „Nil" został osadzony w więzieniu przy ulicy Rakowieckiej. Śledztwo, za zgodą naczelnika Wydziału Śledczego MBP ppłk. Ludwika Serkowskiego, przejął ppor. Kazimierz Górski. Intensywne przesłuchania (w sumie było ich 15) prowadził od 21 grudnia 1950 roku do 14 lipca 1951 roku.
Górski ma dziś 73 lata, mieszka na warszawskim Mokotowie. W rozmowie w listopadzie ub.r. twierdził, że nie stosował żadnego nacisku w śledztwie, zapisywał tylko zeznania generała:
- To był człowiek na wysokim poziomie, bardzo inteligentny. Charakter śledztwa nie zależał ode mnie, wykonywałem tylko rozkazy przełożonych. Dziś żałuję, że musiałem w tym wszystkim uczestniczyć.
Kazimierz Górski nie tylko przesłuchiwał Fieldorfa, ale również sporządził kłamliwy akt oskarżenia. Zarzucił generałowi wydawanie rozkazów likwidowania, względnie rozpracowywania, przy współpracy z Niemcami, komórek PPR, oddziałów GL i AL oraz partyzantki radzieckiej. Mimo niebagatelnej roli w sprawie „Nila", Górski nigdy nie stanął przed sądem.
Prof. Witold Kulesza, dyrektor byłej Głównej Komisji Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu, tłumaczy:
- Badanie zbrodni stalinowskich w Polsce nastręcza wiele trudności. Podstawowy problem stanowią dokumenty, na które trzeba czekać nawet 18 miesięcy, część jest opatrzona klauzulą - tajne. Dlatego część stalinowców nadal nie stanęła przed sądem. Mam nadzieję, że Górskiego pociągnie do odpowiedzialności nasza kontynuatorka - Główna Komisja Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu, która będzie działała w ramach Instytutu Pamięci Narodowej.
Przygotowany przez Kazimierza Górskiego akt oskarżenia zatwierdził wicedyrektor departamentu śledczego MBP Wiktor Leszkowicz, a podpisał (22 X 1951) wiceprokurator Generalnej Prokuratury PRL Benjamin Wajsblech.
Prokurator Wajsblech prowadził też ostatnie przesłuchanie Fieldorfa w dniu 25 lipca 1951 roku. Kilka miesięcy później oskarżał generała przed Sądem Wojewódzkim w Warszawie.
W raporcie komisji, powołanej w 1956 roku „dla zbadania przejawów łamania praworządności przez pracowników Generalnej Prokuratury i Prokuratury m. st. Warszawy" czytamy:
„Spośród prokuratorów zatrudnionych w Departamencie Specjalnym (departament sprawował nadzór nad śledztwami prowadzonymi przez MBP i Wydziałami Specjalnymi w prokuraturach wojewódzkich - red.) w sposób szczególnie negatywny wyróżnił się Benjamin Wajsblech. Wykazując dużą gorliwość w wykonywaniu często niepraworządnych poleceń kierownictwa oraz bezkompromisowość i bezwzględność wobec aresztowanych, obrońców, a nawet i świadków, zyskał sobie u Podlaskiego (Henryk Podlaski, zastępca Prokuratora Generalnego PRL - red.) opinię jednego z najlepszych i najbardziej zaufanych prokuratorów. Opinia ta przyczyniła się do powierzenia Wajsblechowi nadzoru nad tego rodzaju sprawami, w których osiągnięcie pozytywnego wyniku dla oskarżenia w dużej mierze zależało od stosowania niedozwolonych metod w śledztwie".
Wajsblechowi zarzucono:
- bezpodstawne aresztowania podejrzanych i przetrzymywanie ich w areszcie mimo braku uzasadnionych przyczyn,
- usuwanie z akt śledztw protokołów zeznań korzystnych dla oskarżonych,
- sztuczne rozdzielanie spraw, które powinny być rozpatrywane łącznie,
- psychiczne i fizyczne upokarzanie i maltretowanie osób przesłuchiwanych, które podawały, że zachowanie Wajsblecha było nieraz gorsze niż oficerów śledczych.
W wyniku ustaleń komisji, w 1957 roku został zwolniony z prokuratury. Zła opinia nie przeszkodziła mu jednak zostać radcą prawnym. Zdaniem prokuratorów Głównej Komisji Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu to właśnie Benjamin Wajsblech odpowiada za treść aktu oskarżenia przeciw generałowi Fieldorfowi. Właściwie mógłby odpowiadać, bo zmarł w 1991 roku.
Przedwojenna komunistka
23 października 1951 roku Władysław Dymant, wicedyrektor Departamentu Specjalnego Prokuratury Generalnej, przesłał tajne pismo na ręce prezesa Sądu Wojewódzkiego m. st. Warszawy Ilii Rubinowa, wnosząc o prowadzenie rozprawy przy drzwiach zamkniętych.
Władysław Dygmand z zawodu ślusarz i górnik zabrał rodzinę i wyjechał do Izraela w styczniu 1957 roku. Dwa lata później chciał wrócić, ale władze PRL nie pozwoliły, bo "brał osobisty i bezpośredni udział w łamaniu praworządności w minionym okresie".
16 kwietnia 1952 roku, po kilkugodzinnym procesie sąd w składzie: przewodniczący Maria Gurowska,właściwie Maria Sand, narodowości żydoowskiej, ławnicy Michał Szymański i Bolesław Malinowski i protokolant H. Grądzka postanowił:
„Fieldorfa Augusta Emila uznać winnym czynów zarzucanych mu aktem oskarżenia i za to na zasadzie art. 1 pkt. 1 dekretu PKWN z 31 sierpnia 1944 r. o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy skazać go na karę śmierci".
Generał miał występować przeciwko „(...) bojownikom o wolność i wyzwolenie społeczne. Udowodnione materiałami sprawy morderstwa około 1000 antyfaszystów, tylko w części obrazują faktyczne zbrodnie, które obciążają skazanego".
Maria Gurowska do końca życia (zmarła pod zmienionym nazwiskiem Górowska w styczniu 1998 roku, kiedy rozpoczął się proces o popełnione przez nią „zabójstwo sądowe") twierdziła, że wyrok śmierci na generała był słuszny. W 1995 roku napisała do ministra sprawiedliwości, że Emil Fieldorf, jako komendant „Kedywu" podpisywał rozkazy mordowania bezbronnych ludzi. Karę wymierzała w oparciu o dowody, na podstawie obowiązującego wówczas prawa. Sąd III RP uznał, że Gurowska działała bezprawnie, z pełną świadomością, że Fieldorf zostanie stracony.
Na szczególną uwagę zasługuje opinia składu sędziowskiego, skierowana do Sądu Najwyższego: „Skazany Fieldorf na łaskę nie zasługuje. Skazany wykazał wielkie natężenie woli przestępczej. (...) Zdaniem sądu nie istnieje możliwości resocjalizacji skazanego".
Gurowska, przedwojenna komunistka, członek PPR i AL, od 1951 roku była sędzią Sądu Wojewódzkiego w Warszawie. Należała do sekcji tajnej - grona sędziów, wyznaczonych przez wiceministra MBP Romana Romkowskiego do wydawania wyroków na polskich patriotów. W latach 1950-54 tajne sekcje osądziły 506 spraw.
Po drugiej stronie
W sekcji tajnej pracowali również sędziowie: Emil Merz, Igor Andrejew i Gustaw Auscaler. 20 października 1952 roku w imieniu Sądu Najwyższego podtrzymali wyrok śmierci wobec Fieldorfa.
Gustaw Auscaler,wyjechał, wraz z rodziną, rok po Dymancie - w grudniu 1957 r. W Izraelu Gustaw został Szmulem i pracował jako prokurator rejonowy w Tel Awiwie. Umarł 10 listopada 1965 r.
W świetle prawa żaden z nich nie był sędzią - nie spełniali wymaganych kryteriów zawodowych, a jedynie polityczne. Gustaw Auscaler nie skończył nawet studiów - mówi prof. Andrzej Rzepliński z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Igor Andrejew współtworzył uchwalony w 1969 roku kodeks karny. Jego podręczniki do niedawna widniały w spisie lektur na wydziale prawa Uniwersytetu Warszawskiego, był cytowany w specjalistycznych publikacjach naukowych. Studenci na ogół nie łączą Andrejewa ze sprawą Fieldorfa. Uważają, że to zasłużony dla prawa profesor.
W 1988 roku Uniwersytet Warszawski opublikował XVI tom „Studia Iuridica", dla „uczczenia pracy naukowej Igora Andrejewa". Profesorowie nie wiedzieli albo wiedzieć nie chcieli o jego roli w skazaniu generała Fieldorfa. Kiedy w 1989 roku sprawa wyszła na jaw, Andrejewa wykluczono ze składu Rady Naukowej Instytutu Prawa Karnego, a kilka miesięcy później z Międzynarodowego Stowarzyszenia Prawa Karnego. Zmarł cztery lata temu.
Nie żyje również sędzia Emil Merz. Gustaw Auscaler w 1968 roku wyjechał do Izraela. Od kilku lat jest poszukiwany przez Interpol międzynarodowym listem gończym.
- W świetle prawa żaden z nich nie był sędzią - nie spełniali wymaganych kryteriów zawodowych. Gustaw Auscaler nie skończył nawet studiów. Z prawnego punktu widzenia wyrok na generała Fieldorfa był dziełem ludzi przypadkowych, ale spełniających odpowiednie kryteria polityczne - uważa profesor Andrzej Rzepliński z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
W Izraelu mieszka jeszcze Jerzy Mering, obrońca „Nila" z urzędu. W trakcie śledztwa miał powiedzieć do Janiny Fieldorf, żony generała: „Pani mąż to człowiek ze stali, nie okazuje ani skruchy, ani żalu. Szkoda, że nie jest po naszej stronie".
Władze śledcze nie biją
Oskarżycielem przed Sądem Najwyższym była wiceprokurator Generalnej Prokuratury PRL Paulina Kern. Podobnie jak Helena Wolińska wyjechała potem do Wielkiej Brytanii, gdzie zmarła w 1980 roku.
W Departamencie Specjalnym Kernowa pracowała od września 1950 do października 1951 roku. Cytowany już raport komisji z 1957 roku, stwierdza, że nagminnie łamała prawo: „(...) w dniu 30 listopada 1950 roku w toku toczącej się rozprawy sądowej odbywającej się w więzieniu przeciwko Eugeniuszowi Grzybowskiemu sprzeciwiła się wezwaniu na rozprawę świadków powołanych przez oskarżonego, a w szczególności świadka Ejmego, motywując to trudnościami w doprowadzeniu na rozprawę, mimo że świadek ten przebywał w tymże więzieniu. Świadek ten, będąc zwierzchnikiem Grzybowskiego, mógł najbardziej wiarygodnie naświetlić działalność organizacyjną oskarżonego".
Paulina Kern nie uznała również faktu, że Grzybowski odwołał wszystkie zeznania złożone w śledztwie i oświadczył, że zostały na nim wymuszone. „W swoim wystąpieniu oskarżycielskim zarzuciła Grzybowskiemu prowokację i szkalowanie organów MBP - jeśli chodzi o stosowanie «niewłaściwych metod śledztwa» - co znalazło nawet swój wyraz w wyroku skazującym go na karę śmierci".
Komisja przywołuje też sprawę Władysława Cisowskiego. „W lipcu 1951 roku (...) dokonując końcowego przesłuchania, nie umieściła w protokole wyjaśnień podejrzanego o torturowaniu go w toku śledztwa, a przeciwnie, oświadczyła mu, że «władze śledcze Polski Ludowej nie biją». Odmówiła również Cisowskiemu zapoznania go z całością materiałów śledztwa".
Paulina Kern nadzorowała ostatni etap śledztwa w sprawie „Startu" - ekspozytury, utworzonej przy delegacie rządu RP na kraj. W procesie, który odbył się na jesieni 1951 roku zapadły trzy wyroki śmierci. Po przeprowadzeniu ostatnich przesłuchań, 6 grudnia 1951 Kernowa zatwierdziła akt oskarżenia. „Jak się okazało ostatecznie, sprawa ta oparta była na wymuszonych i sztucznie dobranych dowodach. Bezkrytyczny nadzór i zatwierdzenie aktu oskarżenia opartego na tego rodzaju dowodach w poważnym stopniu dyskwalifikują Kernową jako prokuratora".
Komisja wnioskowała: „Zwolnić z pracy w Prokuraturze PRL, gdyż stawiane jej zarzuty wskazują na to, iż nie daje ona gwarancji należytego spełniania funkcji prokuratora".
Egzekucja
Wykonanie wyroku wyznaczono na 24 lutego 1953 roku. Alicja Graff, wicedyrektor Departamentu III Generalnej Prokuratury pisała do naczelnika więzienia: „Proszę o wydanie niezbędnych zarządzeń do wykonania egzekucji". Jej mąż, Kazimierz Graff oskarżał m.in. legendarnego dowódcę Konspiracyjnego Wojska Polskiego Stanisława Sojczyńskiego „Warszyca", rozstrzelanego 17 lutego 1947 roku. Państwo Graff mieszkają do dziś w Warszawie. Żyje również prokurator Witold Gatner, który nadzorował egzekucję Fieldorfa. Razem z naczelnikiem więzienia Alojzym Grabickim i lekarzem Maksymilianem Kasztelańskim podpisali ostatnie zarządzenie w sprawie „Nila", swego rodzaju nekrolog generała:
„O g. 15 doprowadzono skazanego Augusta Emila Fieldorfa na miejsce stracenia. Prokurator odczytał sentencję wyroku Sądu Najwyższego z dnia 20 października 1952 r. Wydziału IV Sądu Wojewódzkiego dla m. st. Warszawy z 16 kwietnia 52 r. oraz decyzję Rady Państwa z 3 lutego 53 r. o nieskorzystaniu z prawa łaski w stosunku do Augusta Emila Fieldorfa, po czym zarządził wykonanie wyroku. Wykonawca przystąpił do wykonania. Wyrok wykonano przez powieszenie. Po stwierdzeniu zgonu przez lekarza więziennego Prokurator ogłosił, że wyrok został wykonany. Zakończono i podpisano o godz. 15. 25".
Protokół z wykonania wyroku śmierci na Generale Emilu Fieldorfie 24 lutego 1953 r. w więzieniu Mokotowskim w Warszawie.
Podpisany przez: prokuratora Witolda Gatnera, naczelnika więzienia Warszawa I (mokotowskiego) Alojzego Grabickiego
i lekarza więziennego Maksymiliana Kasztelańskiego.
Reprodukcja z książki [26].
Tego samego dnia, w godzinach przedpołudniowych, w więzieniu była córka „Nila" Maria Fieldorf. Pytała o stan zdrowia ojca...
58 komentarzy
1. Chwała Bohaterom!
2. Pan Sierota,
Szanowny Panie,
Chwała Bohaterom
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
3. Panie Michale
Chwała Bohaterom
szkoda,ze już nie żyje TA,która tak bardzo o Niego się upominała
serdecznie pozdrawiam
gość z drogi
4. re Janusza Kurtyki i sądowego ścigania przestępców,czyli
tzw sędziow stalinowskich
z wielkim optymizmem czekałam na LIST ,ktory pan Kurtyka razem ze wspólpracownikami
miał wysłac do władz szweckich w sprawie
Stefana Michnika,sędziego stalinowskiego,ktorego chronią Szwedzi od lat
nie doczekałam
Pan Janusz Kurtyka
prawie w przeddzień tego zdarzenia Został na Zawsze 10 Kwietnia na Tragicznej Katyńsko/Smoleńskiej Ziemi
Razem ze Swym Prezydentem i Pięknymi Polkami i Polakami,razem z Polskimi Lotnikami
i Generalicją
Chichot Historii ?
Szatański śmiech smolenskiego diabła
i Smętka z Karczmy na Bagnach ?
a może chichot pana łeczyckiego w czarciej postaci?
Tylko Bóg zna prawdę
serdecznie pozdrawiam
gość z drogi
5. Powiesili Bohatera ...
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI!
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=
6. Szanowny Panie Michale
Dziękuję...
Serdecznie Pozdrawiam.
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=
7. "Generał August Emil Fieldorf "Nil" - całe życie dla Polski"
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=
8. Intix,dzięki
jesteś nieoceniona
pozdrawiam serdecznie
gość z drogi
9. Gość z Drogi
Witaj...
To drobiazg... Ta przykra świadomość, że tak niewiele możemy dla Nich zrobić...
Jedynie pomodlić się za Ich Dusze... i wywalczyć taką Polskę, aby SPRAWIEDLIWOŚĆ dosięgnęła WSZYSTKICH zbrodniarzy...
***
CHWAŁA BOHATEROM!
***
Dziękujmy Panu Michałowi... Zofio Droga...
Serdecznie Pozdrawiam...
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=
10. Gdyby byl Zydem
Wojciech Kozlowski
11. Pan Sierota,
Szanowny Panie,
Gratuluje , pięknego baneru,
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
12. Pan Wojciech Kozlowski
Szanowny Panie,
Piękne, orędzie do Narodu, który zapomina o zbrodniach niemieckich, sowieckich i żydokomuny.
Kiedy patrze na współczesną Polskę, to odnoszę wrażenie, że to nie moja Ojczyzna.
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
13. Pani Intix,
Szanowna Pani Joanno,
Ja tez ubolewam nad faktem, że poza modlitwą, pisaniem nic nie mogę zrobić.
Kiedy zacząłem pisać o zbrodniach żydokomuny w S24, nazywano mnie antysemitą.
Dziś w S24 pisze tylko komentarze. Czasami są tak ostre, że sobie myślę, kolejny raz mnie wyrzucą
Módlmy się za duszę wszystkich niewinnie straconych, oskarzonych.
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
14. Pani Intix,
Szanowna Pani Joanno,
Państwo Janina i Emil Fieldorfowie 1919 rok
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
15. Pani Gość z Drogi,
Szanowna Pani Zofio,
Ja tez nie doczekałem się listu profesora Kurtyki do Brytyjczyków i Szwedów w sprawie michnika stefana.
Nie czarujmy się w IPN, co drugi pracownik to też Żyd.
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
16. Pani Gość z Drogi,
Szanowna Pani Zofio,
Chwała bohaterom
Wyrazy szacunku
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
17. Szanowny Panie Michale
Zbrodniarze smażą się w większości w piekle
Pozostali ze strachu trzęsą się dziś wściekle
Bo diabeł na nich czeka za drzwiami
Zwykłymi bez duszy Zombie co są ścierwami
Bez wrażliwości do całego zła ich otaczającego
Odbierającego im Prawo do nazwy człowieka czującego
Wielu takich wyprodukowała zaraza zwana dziś komunizmem
Z drugiej strony granicy nazywał się faszyzmem
Mordowali za to że byli Prawdziwymi Polakami
Bo Polacy walczyli o Niepodległość z wrogami
Zabrały bestie najlepsze ludzkie kwiaty Polskiej Ziemi
By panował zły, który wyszedł z ciemni
Ciemnota najgorsza z ciemnot nic nie rozumiejąca
Za zbrodniarzy wśród Prawych ludzi zawsze uchodząca
Bo któż się waży człowieka mordować Honorowego
Tylko śmieć bezduszny nie wyznający Prawa Bożego
Pozdrawiam
18. Pan Jacek Mruk,
Szanowny Panie Jacku,
Pięknie dziękuję.
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
19. Szanowny Panie Michale
Chwała Bohaterom, na pohybel zdrajcom !
Niech krew pomordowanych ciąży na katach kiedy staną na Sądzie Ostatecznym
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114873,4625959.html
Pion śledczy IPN wystąpił do sądu wojskowego o wydanie Europejskiego Nakazu Aresztowania wobec mieszkającej w Wlk. Brytanii Heleny Wolińskiej, stalinowskiej prokurator wojskowej, podejrzanej o bezprawne aresztowanie 24 osób w latach 50.
Pozdrawiam serdecznie
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
20. Do Pani Maryli,
Szanowna Pani Marylo,
Chwała Bohaterom ! Na pohybel zdrajcom
Ukłony moje najnizsze
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
21. Maria Fieldorf-Czarska - testament
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
22. Szanowny Panie Michale
Piękna TA fotografia... Piękni, inteligentni Polacy...
Polacy...Patrioci...Bohaterowie...
Polski Naród nigdy wrogi wobec innych...niosący WOLNOŚĆ sobie i innym, a tak bardzo znienawidzony, niszczony przez OBCYCH, tych na zewnątrz i tych wewnąrz...
O Wolność chodzi...
O Ten Nasz Skrawek Ziemi...
Dlatego Nas mordowali...
Dlatego dzisiaj niszczą,
Jak dawniej niszczyli...
***
Dziękuję...
Serdecznie Pozdrawiam.
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=
23. Pani Marylu serdeczne podziękowanie
za Testament sp Pani Marii
gość z drogi
24. Jacku,oni na karę zasłużyli TU,na Ziemi
a
tymczasem ich wnukowie,córki i synowie dalej sprzedają Polską Ziemię
za PSI Pieniądz,
za różowe srebro zdrajców
Ofiary dawno leżą w Ziemi, ich Córki i Synowie TEZ,
a Mordercy i ich sługi żyją i śmieją sie nam prosto w nos
przepijajac wódka bez zakaski,przepijakac
Polskie Zdrowie,Polski honor i Zycie TYCH Najlepszych z NAS
Bohaterów zabito,nawet grobu IM nie dajac
ale stefana michnika chronią niczym Dobra Narodowe
a naszego towarzysza jaruzela za bohatera ogłaszaja,bo ich obronił
Smierć,łzy i krew idą za nimi
i TO jest straszne
idą TU
na Ziemii w pochodzie orderów,zasług i Apanaży
serdecznie pozdrawiam i stwierdzam ze smutkiem,ze ziemska sprawiedliwość nie istnieje
i Dlatego
bije się ludzi,morduje,aresztuje pod byle pretekstem
bo nic im nikt nie zrobi
Hulaj dusza,piekła nie ma,to ich DEWIZA jedyna
gość z drogi
25. Do Pani Maryli,
Szanowna Pani Marylo,
Bardzo dziękuję za film
W niedzielę 21 listopada 2010 r. przed godziną 13 na atak serca zmarła Maria Fieldorf Czarska, córka generała Augusta Emila Fieldorfa "Nila". Całe swoje życie poświęciła Ojczyźnie. Jako sanitariuszka służyła Państwu Podziemnego w garnizonie wileńskim. Do ostatnich chwil swojego życia Maria Fildorf Czarska miała nadzieję, na odnalezienie miejsca, w którym spoczywa jej ojciec - wspomina jej przyjaciółka i wiceprezes zarządu pomorskiego okręgu Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej
Panie Premierze,
List do Donalda Tuska
Zastanawiam się dlaczego Pan rozpoczął swoje urzędowanie nie od naprawiania tego co było złe, ale od zwalczania wszystkiego co było dobre, a zostało osiągnięte przez Rząd PISu.
Negatywny odbiór ministrów przypuszczam, że również został dokonany na przekór opozycji, a nie dla dobra Kraju.
Nie mogę pojąć jak można będąc wybranym na tak wysokie stanowisko, kierować się zemstą zamiast dobrem państwa, które zostało powierzone Pana opiece?
Przypuszczam, że Pan zaprzestanie niegodnych Premiera ataków na Dyrektora "Radia Maryja", o. Tadeusza Rydzyka i przekaże swoim urzędnikom, aby uszanowali katolicką Rozgłośnię "Radia Maryja".
Bardzo chciałabym zmienić swoje zdanie o Premierze swojego Kraju, które nie jest pozytywne, dlatego mam nadzieję, że otrzymam odpowiedź.
Z poważaniem
Maria Fieldorf-Czarska
Moje najniżze ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
26. Do Pani Maryli,
Szanowna Pani Marylo,
Wnioskowi o pośmiertne nadanie generałowi 'Nilowi' Orderu Orła Białego sprzeciwił się Władysław Bartoszewski
Schwein
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
27. Do Pani Maryli,
Szanowna Pani Marylo,
Wieczne odpoczywanie racz Jej dać Panie.
Wyrazy ubolewania
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
28. Pani Intix,
Szanowna Pani Joanno,
To była polska inteligencja
a nie towarzysze szmaciacy
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
29. Szanowna Zofio
Jakaś ciemność zapadła nad naszym Polskim Krajem
A stoi nad nami zdrajca z nahajem
Na ziemi wspierają się ,zdrajcy i gieroje
Bóg jest sprawiedliwością i każdy dostanie swoje
Pozdrawiam cieplutko:))
30. Pani Intix,
Szanowna Pani Joanno,
Jeszcze jedno.
Ukłony moje najnizsze
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
31. @Panie Michale
Pana wpisy tutaj sa ogromna wartoscia dodana do tego "miejsca". Dziekuje za ta wielka nauke.
Pozdrawiam, Tamka
"Martwe dźwigi portowe nigdy nie będą Statuą Wolności".J.Ś.
LUBLIN moje miasto.
32. A ja ze swojej strony
dziękuję za przypomnienie, że Bartoszewski czynnie sprzeciwiał się nadaniu Orderu Orła Białego Polskiemu Bohaterowi Narodowemu, generałowi Fieldorfowi.
Łajdactw nie wolno zapominać.
33. Pani Tamko,
Szanowna Pani,
Bardzo mi miło.
ukłony dla Pani i zawsze mile wspominanego Lublina.
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
34. Pan Sierota,
Szanowny Panie,
W dniu 29 lutego 2008 r. Sejm 6 kadencji na swoim 9 posiedzeniu uczcił pamięć generała Augusta Emila Fieldorfa ˝Nila˝.
Oto sejmowy zapis stenograficzny[3] tego fragmentu obrad:
"Marszałek: Przystępujemy do rozpatrzenia punktu 23. porządku dziennego: Przedstawiony przez Prezydium Sejmu projekt uchwały w sprawie uczczenia 55. rocznicy śmierci generała Augusta Emila Fieldorfa ˝Nila˝ (druk nr 279).
Jeszcze raz proszę uprzejmie o powstanie. (Zebrani wstają)
˝Uchwała Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej w sprawie uczczenia 55. rocznicy śmierci generała Augusta Emila Fieldorfa 'Nila' 24 lutego 2008 roku minęła 55. rocznica śmierci Augusta Emila Fieldorfa, pseudonim 'Nil'. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej oddaje cześć temu wielkiemu obywatelowi, patriocie i żołnierzowi.
August Emil Fieldorf we wczesnej młodości brał udział w wojnie o odzyskanie niepodległości, a potem walczył w jej obronie. Był żołnierzem Pierwszej Brygady Legionów, uczestniczył w wojnie z Rosją Sowiecką w 1920 roku, bronił Polski we wrześniu 1939 roku, był żołnierzem Armii Krajowej, w której pełnił funkcję dowódcy Kedywu - Kierownictwa Dywersji. Po wojnie aresztowany przez NKWD, a potem przez UB, został przez krzywoprzysiężny sąd skazany na śmierć i zamordowany.
August Emil Fieldorf jest przykładem człowieka, który całe życie poświęcił walce o niepodległość i suwerenny byt Rzeczypospolitej Polskiej˝.
Stwierdzam, że Sejm podjął uchwałę w sprawie uczczenia 55. rocznicy śmierci generała ˝Nila˝. Dziękuję bardzo. (Burzliwe oklaski)"
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
35. Pan Sierota,
Szanowny Panie,
Jeszcze jeden kwiatek z oślej łączki władzia
"
Mówi prof. Mira Modelska-Creech z Georgetown University w Waszyngtonie Oraz Pracownik Administracji Białego Domu.
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
36. Jacku,nasz kochany Poeto
przyjdzie CZAS,gdy odejdą w Niebyt,lecz nim TO się stanie
przypominajmy tych,którzy juz mówic nie mogą
ICH usta są martwe,ale nam pozostało Pamiętać i przekazywać dalej....
ich życiorysy,Pamięć o Nich
serdecznie pozdrawiam
gość z drogi
37. Panie Michale
Panie i Panowie
jest jeszcze pewna lista ,lista HANBY
miałam te nazwiska,ale gdzieś mi sie zapodziały,a rzecz idzie o tych euroOsłów,ktorzy w Brukseli
zagłosowali również przeciwko Bohaterowi
jak znajdę,
to wpiszę ,ku Pamięci
nazwiska Ludzi,którzy będąc Polakami zagłosowali przeciw Generałowi
serd pozdr
gość z drogi
38. Szanowna Zofio
Musimy mieć cierpliwość , Prawdę głosić
Żeby ich kłamstwa wszystkie wykosić
Pozdrawiam cieplutko:))
39. Pani Gość z Drogi,
Szanowna Pani Zofio.
Oto eurodeputowani, którzy zagłosowali przeciw poprawce deputowanej Hanny Foltyn-Kubickiej o ustanowieniu 25 maja - dnia śmierci Pileckiego, dniem Bohaterów Walki z Totalitaryzmami.
Oto oni:
" Czarnecki, Onyszkiewicz, Piskorski, Staniszewska, Wielowieyski, Buzek, Chmielewski, Gacek, Jałowiecki, Lewandowski, Olbrycht, Protasiewicz, Saryusz-Wolski, Siekierski, Zaleski, Zwiefka, Geringer de Oedenberg, Grabowska, Liberadzki, Masiel. Sonik i Gierek
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
40. Szanowny Panie Michale
Nazwiska hańbą niesione przez wiatr
To zwykli zdrajcy, potrzebny bat
By ich za zdradę wychłostać
Każdego to przesiąknięta zdradą postać
Pozdrawiam
41. Pan Jacek Mruk,
Szanowny Panie Jacku,
Oni bata się nie boją. Ich może wyleczyć Sybir i Gułag.
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
42. Szanowny Panie Michale
Boją się wyroków za zdradę
Zaraz pewnie zrobią paradę
By się przeciwstawiać wyrokom
Za zdradę wszystkim wywłokom
Pozdrawiam
43. Pan Jacek Mruk,
Szanowny Panie Jacku,
Wczoraj zamknęli paru komunistów, złodziei i wypuścili.
Sprawiedliwość dziejowa.
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
44. Szanowny Panie Michale
To są siłowania WSI i SB
Więc z tego nic nie będzie
To są tylko zapasów próby
Ale nie zrobią większej rozróby
Pozdrawiam
45. Pan Jacek Mruk,
Szanowny Panie Jacku,
To jest wojna buldogów.
Tusk chciał dać kopa Schetynie, więc dał kolesiowi Schetyny i dzidazi z Ruskich Bud.
Dziadzia tę wojnę wygrał, bo Gromosława i spółkę wypuśscili
Ukłony
"
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
46. Szanowny Panie Michale
Psy szczekają dla pokazania że gdzieś są
A także że swoich udziałów jeszcze chcą
Pozdrawiam
47. Pan Jacek Mruk,
Szanowny Panie Jacku,
Musimy się pozbyć tych bestii w ludzkiej skórze.
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
48. Szanowny Panie Michale
To jedyna szansa oprócz modlitwy
Wtedy może rozdziobią ich rybitwy
Pozdrawiam
49. Pan Jacek Mruk,
Szanowny Panie Jacku,
Ma Pan rację.
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
50. Oskarżycielka nie przyznaje
Oskarżycielka nie przyznaje się do winy
Była jedną z ostatnich zbrodniarek okresu stalinowskiego, które można było jeszcze próbować osądzić w wolnej Polsce. Prokurator Helena Wolińska nie zamierzała jednak wracać do kraju. Jako tarczy przed ekstradycją używała swojego żydowskiego pochodzenia.
„Fajna pani. Otwarta, ironiczna, ciepła. To był dla mnie szok, kiedy się dowiedziałem – wiele lat później – że Polska żąda jej ekstradycji. Myślę, że Helena była bestią polityczną, rzeczywiście wierzyła w marksizm i leninizm. Do czego człowiek jest zdolny w jednym życiu?” – zastanawiał się kilka dni temu w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” reżyser Paweł Pawlikowski.Postać Wandy z jego najnowszego filmu „Ida” przypomina właśnie o Helenie Wolińskiej, bo i jest inspirowana m.in. jej biografią. Reżyser poznał Wolińską w Anglii na początku lat 80. za pośrednictwem jej męża, profesora Włodzimierza Brusa, który wtedy wykładał ekonomię w Oksfordzie.
Nie było przypadku w tym, że Pawlikowski spotkał Wolińską akurat w Anglii. O jakich ciemnych kartach z jej przeszłości wówczas nie wiedział?
Podpis, który sankcjonował bezprawie
Listopad 1950 r. Z budynku łódzkiej komendy uzupełnień wychodzi gen. August Emil Fieldorf-Nil. Dowódca Kedywu AK, bohater antyhitlerowskiego podziemia, wrócił do kraju trzy lata wcześniej pod fałszywym nazwiskiem. Jest schorowany, w przeciwieństwie do wielu swoich dawnych podwładnych rezygnuje z walki z komunistami, którzy zawładnęli powojenną Polską. Liczy na to, że jeśli się ujawni, zostawią go w spokoju.
Bezpieka zatrzymuje go na ulicy i wiezie do Warszawy. Rozpoczyna się półroczne śledztwo, typowe dla stalinowskiego sądownictwa: kilkunastogodzinne przesłuchania, tortury, próby wymuszania zeznań, od czasu do czasu śledczy robią się grzeczniejsi i proponują współpracę.
Co istotne: przy zatrzymaniu nikt nie postawił Fieldorfowi żadnych zarzutów, bo ich nie było. Najpierw go przesłuchiwano, a dopiero potem śledczy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego zwrócili się do Naczelnego Prokuratora Wojskowego z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie. Nila trzymano w areszcie półtora tygodnia całkowicie bezprawnie – i dopiero wówczas ten stan został zatwierdzony przez prokuraturę.
Podejrzenie przestępstwa: „usiłowanie zmiany przemocą ustroju Państwa Polskiego”. Kara przewidziana kodeksem: od pięciu lat więzienia do kary śmierci. Pod postanowieniem podpisuje się właśnie Wolińska. Ten sam chwyt zostanie zastosowany po raz drugi. Wolińska – już po tym, jak upłynie okres pierwszego aresztowania! – przedłuży bezprawne uwięzienie Nila.
„Sprawa w śledztwie” czyli pokaz wszechwładzy
Sprawa jest wyreżyserowana od początku do końca. Sam proces Fieldorfa potrwa ledwie osiem godzin. Ostatnim aktem tragedii będzie jego egzekucja w mokotowskim więzieniu i bezimienny pochówek w nieznanym do dziś miejscu. Wolińska staje się współodpowiedzialna za jedną z najstraszliwszych zbrodni sądowych PRL. Fieldorf nie był jedyny.
„Mała, krępa Żydówka. Zawsze przyjmowała w mundurze, który jej pękał. Siedziała na krześle, nigdy nie wstawała. Chodziłam do niej przez dwa i pół roku, co dwa tygodnie. Zawsze, jak automat, powtarzała te same słowa – sprawa w śledztwie” – relacjonowała Hanna Mickiewicz, żona dawnego szefa wywiadu przemysłowego AK. Bezpieka zatrzymała go w 1950 r. i wypuszczono go po ciężkim śledztwie ze zrujnowanym zdrowiem.
W 1953 r. aresztowano Juliusza Sobolewskiego, dowódcę akowskiego batalionu Odwet. Jego żona spędzała całe dnie pod bramami więzienia oraz gabinetami sędziów i prokuratorów. Ona też słyszała jak refren słowa: „śledztwo w toku”. Sobolewskiego skazano na śmierć jako szpiega i wtedy Krystyna Sobolewska poszła do Wolińskiej błagać o litość.
„Nie wzruszyły jej moje słowa, nawet nie raczyła na mnie spojrzeć. Wyrzuciła mnie z gabinetu, twierdząc, że jest to najgorszy dzień w jej życiu, bo umarł Stalin” – opisywała Sobolewska. Jej mężowi zamieniono w końcu karę śmierci na więzienie (Wolińska nie miała w tym udziału, o czym niżej), ale więzienne „prześwietlenia płuc” spowodowały u niego ostrą białaczkę. Umarł niedługo po wyjściu na wolność.
W latach swoich „rządów” w NPW Wolińska zdecydowała o wsadzeniu za kraty ponad 20 osób. Podpisała się pod nakazami aresztowania m.in. biskupa Czesława Kaczmarka i Zenona Kliszki (był prawą ręką Gomułki), a także Władysława Bartoszewskiego.
Wyzwała mnie od ch…
Ten ostatni zażądał w więzieniu, by przedstawiono mu nakaz aresztowania. Dostał kilka formularzy. Były puste, ale znajdował się na nich podpis Wolińskiej. To był pokaz wszechwładzy – na takiej podstawie każdego człowieka władza ludowa mogła trzymać za kratami do woli. A jednocześnie był to jasny dowód, że Wolińska odgrywała rolę posłusznego narzędzia bezpieki.
O jej wulgarnym usposobieniu krążyły legendy. Jeden ze stalinowskich sędziów, który zwolnił z więzienia aresztowanych wcześniej przez Wolińską świadków Jehowy, relacjonował jej późniejszy telefon: „Dzwoniła do mnie «warszawska Dolores» [przydomek Wolińskiej – przyp. MZ] (…) i pytała, na jakiej podstawie zwolniliście jehowców. Odpowiedziałem, że na podstawie decyzji sądu. Wówczas powiedziała: «Nie bądźcie tacy mądrzy» i wyzwała mnie od ch…”.
Pułkownik AK Wojciech Borzobohaty skończył już odsiadywać swój wyrok za „usiłowanie zmiany przemocą ustroju państwa”. Ciągle trzymano go jednak za kratami, a Wolińska zawnioskowała o kolejne tymczasowe aresztowanie – w oparciu o ten sam zarzut, na podstawie którego sąd wcześniej Borzobohatego skazał. Pomijając sfingowany proces i orzeczenie, niewinny człowiek spędził w ten sposób w więzieniu dodatkowe dwa lata!
Haniebna kariera prokurator Wolińskiej w aparacie komunistycznego terroru skończyła się wraz z gomułkowską odwilżą roku 1956. Reżim złagodniał: doszło do masowych amnestii, więźniów politycznych rehabilitowano, powołano też tzw. komisję Mazura (od nazwiska ówczesnego wiceministra sprawiedliwości), która miała się zająć przypadkami łamania „socjalistycznej praworządności” przez organy sądowe i bezpiekę w pierwszym okresie PRL.
Wolińska była jedną z osób, które w raporcie komisji Mazura wymieniono z imienia i nazwiska, jako że do jej obowiązków w prokuraturze wojskowej należało „prowadzenie i nadzorowanie śledztwa w sprawach szczególnych”. Wytknięto jej m.in. wielokrotne bezzasadne stosowanie aresztu tymczasowego bez zapoznania się z aktami sprawy, brak reakcji na skargi dotyczące wymuszonych zeznań i tortur, a także naciski na sąd.
Marcowej emigrantki nikt nie niepokoi
Zdegradowano ją do stopnia majora. Wyleciała z prokuratury. Ale na tym jej odpowiedzialność – tak jak w przypadku wielu innych zbrodniarzy sądowych tego czasu – się skończyła.
Została pracownikiem naukowym w Wyższej Szkole Nauk Społecznych przy KC PZPR – czyli w partyjnej „kuźni kadr”. Zrobiła nawet doktorat. A potem przyszły antysemickie czystki 1968 r. i Wolińska – wraz z mężem – opuściła Polskę. Osiedli na Wyspach Brytyjskich i dostali tamtejsze obywatelstwo.
Aż do upadku PRL nikt Wolińskiej nie niepokoił.
Sprawę mordu sądowego na gen. Fieldorfie-Nilu podniosła w 1992 r. Główna Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Działania Wolińskiej zakwalifikowano jako zbrodnię komunistyczną, która nie podlegała przedawnieniu. Było to istotne, bo Wolińska – w przeciwieństwie do wielu oprawców okresu stalinowskiego – nadal żyła i można było ją osądzić.
Okazało się, że to oskarżenie trudno będzie wprowadzić w życie. Władze PRL, wymusiwszy na Wolińskiej i jej mężu emigrację, odebrały im jednocześnie obywatelstwo. Miała więc status bezpaństwowca i dopiero wtedy dostała brytyjski paszport. Już w latach 90. wykorzystała tę sytuację, gdy prokuratura formalnie wezwała ją na przesłuchanie.
Pochodzenie jako tarcza
Zaczęła się kreować na ofiarę antysemickiej nagonki. Opowiadała, że w Polsce nie może liczyć na sprawiedliwy proces. Kilka brytyjskich gazet uderzyło w te same tony, wypisując, że w końcu Wolińska cudem ocalała z Holocaustu i że w dzisiejszej Polsce grozi jej niemal sądowy lincz związany z jej pochodzeniem.
Bo Helena Wolińska w istocie była Żydówką. Felicja Danielak – takie było jej prawdziwe nazwisko – już przed II wojną światową zaczynała swoją niechlubną karierę w Komunistycznym Związku Młodzieży Polskiej. Po wybuchu wojny trafiła z całą rodziną do warszawskiego getta, ale w 1942 r. zdołała uciec na aryjską stronę. Uniknęła śmierci: jej rodzinę wywieziono niebawem do Treblinki.
Pomogli jej w ucieczce bojownicy Gwardii Ludowej, a ona sama szybko dołączyła do komunistycznego podziemia. Kiedy ogłoszono w Lublinie powstanie komunistycznych władz, Wolińska – już pod tym nazwiskiem – zaczęła piąć się w górę w resortach siłowych. Nie tylko dlatego, że była lojalną funkcjonariuszką – przede wszystkim była kochanką, a później żoną Franciszka Jóźwiaka, w tych latach szefa MO i wiceszefa bezpieki.
Ale w latach 50. Wolińska odnalazła pierwszego męża: właśnie Włodzimierza Brusa. Z nim wzięła ślub już w 1940 r., ale po ucieczce z getta była przekonana, że zginął z rąk Niemców. Jóźwiak chciał się odegrać na Wolińskiej za tę woltę – i znalazł sposób.
Wspomniana Krystyna Sobolewska, chcąc ratować skazanego na śmierć męża, zawędrowała aż do gabinetu Jóźwiaka. Ten wydawał się całkowicie obojętny na los Sobolewskiego, lecz ożywił się usłyszawszy, że to Wolińska go oskarżała. I załatwił złagodzenie wyroku, a potem warunkowe zwolnienie. Tak „odwdzięczył się” kobiecie, która go porzuciła.
„Kozioł ofiarny” kpi ze swoich ofiar
Na przełomie XX i XXI wieku sprawa ekstradycji Wolińskiej tonęła w problemach proceduralnych. Brytyjczycy po otrzymaniu wniosku podnosili argument, że od przestępstwa upłynęło prawie pół wieku i mieli wątpliwości co do tego, że Wolińska miałaby być sądzona przed sądem wojskowym. Prokuratura musiała więc wyjaśniać, że oskarżona według polskiego prawa podlega właśnie takiej jurysdykcji.
Analiza dowodów pozwalała stawiać Wolińskiej nowe zarzuty, wykraczające poza sprawę Fieldorfa – więc i tu wnioski trzeba było uzupełniać. W dodatku Wolińska jako oskarżona musiała być informowana o terminie posiedzenia sądu, a to trzeba było robić drogą dyplomatyczną. Brytyjski Home Office odmawiał ekstradycji, powołując się na powody „humanitarne”, w tym wiek i stan zdrowia oskarżonej.
Od kiedy Polska dołączyła do Unii Europejskiej, władze w Warszawie mogły ponowić próbę ekstradycji, już na bazie unijnych procedur. Jesienią 2007 r. sąd wydał Europejski Nakaz Aresztowania (ENA). Groziłoby Wolińskiej 10 lat więzienia.
W praktyce polskie państwo mogło działać tylko na polu symbolicznym. Odebrano Wolińskiej emeryturę, ok. 1,5 tys. zł, do czego formalną podstawą była niewystarczająca wysługa lat. Prezydent Kaczyński pozbawił ją odznaczeń, nadanych w okresie PRL.
„To stara historia, cyrk. Jestem kozłem ofiarnym” – kpiła sama Wolińska z prób ekstradycji. Zmarła pięć lat temu, mając lat 89. Za zbrodnie okresu stalinowskiego włos jej z głowy nie spadł.
http://wiadomosci.onet.pl/prasa/oskarzycielka-nie-przyznaje-sie-do-winy/...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
51. morderczyni w todze "Jestem kozłem ofiarnym” – kpiła sama Wolińs
właśnie TA kpina,ten cynizm i pióro podpisujace śmiertelne wyroki i jeszcze sadyzm i zwyrodnienie...
czy na tym świecie jest sprawiedliwość? mocno w TO wątpie....
pozdrowienia
gość z drogi
52. Kaci Żołnierzy Wyklętych
Jeszcze przed zainstalowaniem „Polski Ludowej” komuniści przystąpili do tworzenia swojego aparatu przemocy i (nie)sprawiedliwości. Pierwsze instytucje, jakie do tego były przeznaczone, to Informacja Wojskowa (IW – czyli bezpieka w wojsku) oraz wojskowe sądownictwo. Miało to miejsce wraz z utworzeniem w Sowietach dywizji „polskiej” pod dowództwem zdegradowanego do stopnia szeregowca, wydalonego z wojska (tworzonego w Sowietach przez gen. Władysława Andersa) i skazanego na karę śmierci za dezercję Zygmunta Berlinga. Stalin mianował go generałem, jako swojego zaufanego sługę.
Obie te instytucje zyskały od początku bardzo ponurą sławę. Informacja Wojskowa od początku (czyli od maja 1943 r.) była sowiecka, nawet nominalnie nie tworzono pozorów jej polskości, albowiem kadrę stanowili wyłącznie oficerowie sowieccy (tzw. popi, czyli „pełniący obowiązki Polaków”). Pierwsza grupka funkcjonariuszy polskiego pochodzenia (choć niekoniecznie polskiej narodowości), pojawiła się dopiero latem 1944 r., po roku jej funkcjonowania, ale byli to wyłącznie kierowcy, kucharze i tłumacze. Było ich zaledwie siedemnastu. Reszta to doświadczeni oficerowie sowieckiego Smiersza. Zadaniem IW nie była jednak klasyczna funkcja kontrwywiadowcza, ale zwalczanie „wrogów klasowych” w szeregach „ludowego” wojska. Uzupełnieniem aparatu śledczego IW było komunistyczne sądownictwo wojskowe, początkowo dywizyjne, następnie pospiesznie rozbudowywane, albowiem skala prawdziwych i urojonych zagrożeń rosła w zastraszającym tempie. Od początku istnienia Polski Ludowej, czyli od lipca 1944 r., trwało stałe „udoskonalanie” zbrodniczych instytucji i obarczanie ich coraz bardziej licznymi obowiązkami. Rzeczą całkiem naturalną było wyznaczanie z góry liczby ujętych i osądzonych przeciwników, dodajmy – liczby stale rosnącej, albowiem w myśl założeń samego Józefa Stalina, w miarę umacniania ludowej władzy walka klasowa nie słabła, wprost przeciwnie – zaostrzała się.
Nie matura, lecz chęć szczera
Zadaniem aparatu śledczo-sądowego była ścisła współpraca w zakresie ujawniania „wrogów ludu” i ich eliminacja ze społeczeństwa. Sądownictwo wojskowe (garnizonowe, dywizyjne, okręgowe…) oraz dodatkowo powołany sąd Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (formacji umiłowanej przez tow. mjr. Zygmunta Maurycowicza Baumana i jego dzisiejszych wysoko postawionych protektorów) przestały wystarczać. Na początku 1946 r. komuniści utworzyli w okupowanej Polsce profesjonalnie z pozoru zorganizowane sądownictwo wojskowe oraz właściwe prokuratury, które miały się zająć przyspieszonym procederem eliminacji ze społeczeństwa prawdziwych i domniemanych przeciwników. Były to wojskowe prokuratury rejonowe oraz wojskowe sądy rejonowe (ich zakres działania to ówczesne województwa). Na początku powoływano do nich nawet oficerów z przeszłością AK-owską, o ile byli prawnikami i gwarantowali absolutną lojalność wobec swoich nowych przełożonych. Od początku jednak nacisk został położony na produkowanie (tak, produkowanie, a nie prawdziwe kształcenie) kadr własnego chowu. Służyły temu przyspieszone kursy w przyspieszonych średnich szkołach prawniczych. Pierwszą z nich kierowała osławiona Maria Gurowska vel Górowska (z racji być może złej znajomości polskiej gramatyki podpisywała się różnie) z domu Zand. To ona skazała gen. Augusta E. Fieldorfa na śmierć w sfingowanym procesie politycznym.
W 1948 r. powołana została Centralna Szkoła Prawnicza im. Teodora Duracza. Z założenia miała się stać dwuletnią… szkołą wyższą, a od kandydatów wymagano formalnego wykształcenia średniego. Ale ponieważ to wyłącznie partia kierowała do niej kandydatów, powszechnie zwalniano z tego wymogu towarzyszy, którzy „swoją dotychczasową pracą społeczno-polityczną wykazywali przygotowanie do rozpoczęcia nauki w tego rodzaju szkole”. Było to przyuczenie do zawodu, ale większy nacisk kładziono w niej na szkolenie ideologiczne i bezgraniczną lojalność absolwentów, których partia komunistyczna kierowała przecież na front walki z reakcją.
Przyjmowano dwie podstawowe kategorie słuchaczy. Pierwszą z nich byli działacze partyjni, pochodzący ze sprawdzonych rodzin, często mających zasługi dla komunizmu jeszcze w okresie międzywojennym (czyli odpowiedni staż w Komunistycznej Partii Polski i jej przybudówkach). Jeden z absolwentów tych kursów przyznał, że „kryteria doboru sędziów wojskowych były szczególnie zaostrzone. […] należyte wykonywanie zawodu sędziego uzależnione było nie tylko od kwalifikacji zawodowych, ale także od rozmiarów ideowego zaangażowania w praktycznym działaniu”.
Drugą kategorią byli „wydwiżeńcy”, w Polsce popularnie zwani „awansem społecznym”. Od nich wymagano bezgranicznej dyspozycyjności. W drobiazgowych instrukcjach, omawiających wymagane „kwalifikacje” kandydatów, wskazywano wprost, że jeśli to możliwe, nie prowadzić naboru nawet wśród osób pochodzących z rodzin robotników wykwalifikowanych, należy opierać się przede wszystkim na robotnikach niewykwalifikowanych, czyli mówiąc wprost – lumpenproletariacie. Decydowała o tym Specjalna Komisja Personalna, która za elementy „obce klasowo” uznała nawet... „synów robotników wykwalifikowanych, takich jak ślusarze i kowale fabryczni, szewcy, cieśle i kominiarze”.
Prawnicy czasu bezprawia
Od świadomych towarzyszy wymagano jednak więcej, i to oczywiście uzyskiwano. Stefan Michnik, późniejszy osławiony sędzia wojskowy (w tym sędzia Najwyższego Sądu Wojskowego), w prośbie o przyjęcie do tej szkoły pisał: „Moje przekonania polityczne odzwierciedliły się w tym, że od roku 1947 jestem członkiem partii i znalazłem się na szkole która kształci tych, którzy będą realizować dyktaturę proletariatu”.
No i się kształcił… Przede wszystkim wkuwał na pamięć Kodeks Karny Wojska Polskiego zatwierdzony dekretem PKWN z 23 września 1944 r., w którym najczęściej określoną karą za „przestępstwo wojskowe” była kara śmierci. Według jednego z sędziów wojskowych z tamtego okresu, KKWP „był w rękach sędziów sprawnym narzędziem pokonywania oporu obalonych klas oraz umacniania ładu i porządku ogólnospołecznego i wojskowego, a w szczególności zdał w pełni niezwykle trudny egzamin”. Do tego były szkolenia dodatkowe, w których ideologia mieszała się z pozorami prawa. Jeden z prawniczych ideologów tamtego okresu, płk Marian (?) Muszkat, uznał, że sąd w swym postępowaniu musi uznać, że do każdego przepisu należy stosować odpowiednią, czyli marksistowską wykładnię, a jej istotą jest „dobro demokracji ludowej”. Jeśli zaś któryś z przepisów tych warunków nie spełnia, po prostu nie może być stosowany. Inny ówczesny koryfeusz stalinowskiego prawa, płk Leo Hochberg wymyślił, że szeptana propaganda (czyli mówiąc wprost: plotki) jest zbrodnią stanu, zagrożoną najcięższymi karami!
Młodszy brat stalinowskiego niszczyciela nauki w Polsce Adama Schaffa, Leon Schaff, wymyślił bardzo szeroką wykładnię komunistycznego terroru. W wydanym w 1950 r. podręczniku „Polityczne założenia wymiaru sprawiedliwości w Polsce Ludowej” (uznanym za rozprawę doktorską! – wtedy wszystko było możliwe) wprost postulował, aby przeciwników politycznych z góry pozbawiać praw obywatelskich, co pozwoli stosować wobec nich uproszczone procedury w postaci „metod pozasądowych”. Klasyczne postępowanie bowiem, polegające na śledztwie, badaniu „dowodów”, wreszcie oskarżeniu i skazywaniu jest zbyt długie i żmudne, z którym sądy nie mogą się uporać szybko i skutecznie. Z tego powodu dokonał bardzo swoistego podziału społeczeństwa: na „ludzi” (czyli bardzo szeroko rozumianą „klasę robotniczą”, w szeregach której mieli się mieścić także tacy osobnicy jak on, nigdy nie parający się pracą) oraz „byłych ludzi”, których można będzie eliminować metodami pozaprawnymi.
Czy nie było to powielenie doktryny niemieckiego nazizmu, która wyróżniała „ludzi” oraz pozbawionych wszelkich praw „podludzi”? Tylko z racji niedawnych zaszłości Leon Schaff nie posłużył się tym samym językiem, ale istota sprawy była ta sama. Można nawet uznać, że marksistowski teoretyk posunął się jeszcze dalej, albowiem „podludzie” mieli jednak coś wspólnego z ludźmi, a „byli ludzie” już nie.
Powyższa „doktryna prawna” była stale rozwijana i komuniści coraz bardziej odkrywali karty, nie siląc się już na jakiekolwiek zasłony dymne i stwarzanie choćby pozorów praworządności. Na przykład Tadeusz Rek (wiceminister sprawiedliwości, skomunizowany ludowiec) w pracy wydanej w 1953 r. pt. „Adwokatura, jej funkcje i oblicze” napisał: „Adwokatura w pierwszych latach po wyzwoleniu jest ciałem obcym, tkwi na pozycjach kapitalizmu […]. Tylko nieliczni […] przełamują szkodliwe nawyki, stają do pozytywnej pracy. Rady Adwokackie, ogólnie biorąc, ograniczają się do załatwiania drobnych spraw, traktują swe zadania formalnie. W kancelariach adwokackich – wobec klientów i na salach rozpraw – wobec sądu i publiczności niejednokrotnie rozlegają się słowa nabrzmiałe wstecznictwem, niewiarą i niechęcią w stosunku do zachodzących przezmian, obcością i wrogością do demokracji ludowej”. Stąd już był tylko mały krok na drodze „postępu” – uznał, że rolą prokuratora, sędziego i adwokata jest… współdziałanie w procesie skazania oskarżonego, który z góry, przez sam fakt aresztowania go przez organa bezpieki lub Informacji Wojskowej, jest winny. Nic dziwnego, że kwalifikacje obrońców wojskowych oceniali najbardziej zaufani oficerowie UB. W Warszawie np. robił to ppłk Ryszard Nazarewicz, wiceszef Miejskiego Urzędu UB, po delegacji z resortu do „nauki” gorliwy gloryfikator utrwalania władzy ludowej.
Kaci i ofiary
Mając tak kwalifikowane kadry komunistycznej (nie)sprawiedliwości oraz urządzony na wzór sowiecki aparat śledczy (UB i Informacja Wojskowa), komuniści mogli być pewni, że eliminacja „wrogów ludu” będzie pośpieszna, masowa i skuteczna. I była. Na karę śmierci skazano tysiące ludzi – była to prawdziwa polska elita wojskowa, naukowa, polityczna. To przecież oni mogli i powinni po zakończonej wojnie odbudowywać Rzeczpospolitą Polską, bo mieli do tego prawo i kwalifikacje. Prawa i życia ich jednak pozbawiano. Setki tysięcy ludzi zostało skazanych na długoletnie kary więzienia, co przecież też było eliminacją ze społeczeństwa. Nawet później, po opuszczeniu zakładów karnych, byli obywatelami drugiej i dalszej kategorii, bez możliwości i prawa wykonywania zawodu, a nawet kształcenia dzieci.
Ich prześladowcy oraz zbrodniarze sądowi pozostali całkowicie bezkarni. Niektórzy wyjechali do Izraela w 1956 lub 1968 r., większość jednak pozostała na miejscu i po 1956 r., gdy bezpośredni terror faktycznie zelżał (bo już nie bardzo było kogo mordować), zajmowali eksponowane miejsca w zawodach prawniczych (sędziów, prokuratorów i adwokatów), a także na kierunkach prawniczych na wyższych uczelniach (często nie mając do tego formalnych kwalifikacji). Wychowywali następne pokolenia tak, jak sami byli wychowani, w duchu posłuszeństwa graniczącym ze służalczością wobec kolejnych ekip władzy komunistycznej.
Kiszczak – oprawca z Informacji wojskowej
Po 1989 r. nic się nie stało – uczestnicy Okrągłego Stołu (z obu stron) uznali, że istnieje ciągłość prawna III RP z Polską Ludową, czyli ci ludzie objęci są… immunitetem prawniczym. I nie zrobiono rzeczy podstawowej – nie uznano wszystkich wyroków politycznych wydanych przez stalinowskie sądy za nieważne z mocy prawa. A argument był (i nadal jest) bardzo mocny – to sądownictwo funkcjonowało bez podstaw prawnych nawet tamtego ustroju! Wobec tego ofiary oraz ich rodziny w III RP musiały udowadniać (niekiedy przez ponad dwie dekady!), że zostały skazane niewinnie. Często byli traktowani niezwykle obelżywie, jak np. wdowa po człowieku, którego osobiście przesłuchiwał w 1952 r. kpt. Czesław Kiszczak, jako oficer osławionej Informacji Wojskowej. Zachowało się podanie jej męża, w którym opisał swoją gehennę: „Kiszczak powiedział dwa słowa: na kafelki. […] przez ponad dwa miesiące mnie przesłuchiwali […] jedzenie w aluminiowej misce kładli na ziemię, żeby mnie upodlić i porównać do psa. Nie widziałem światła dziennego…”. Jedyną winą oskarżonego było to, że wziął potajemnie ślub kościelny, a wówczas służył w wojsku. Ciężkie represje, jakie go spotkały, były motywowane jego „wrogością klasową”. Wdowie odmówiono uznania go za represjonowanego z przyczyn politycznych. W 1996 r. prokurator Naczelnej Prokuratury Wojskowej nie dopatrzył się… „elementów niesłusznej represji politycznej w stosunku do oskarżonego”! Czyli uznał, iż represje były jak najbardziej słuszne i zakazał jej dalszej korespondencji, uznając, że każdy następny jej list „pozostanie bez odpowiedzi”. I pozostał.
W 1992 r. oficer NSZ z Lubelszczyzny, torturowany kilka lat przez bezpiekę i skazany na długoletnie więzienie, w III RP doczekał się… potwierdzenia stalinowskiego wyroku. Wojskowi sędziowie (oficerowie, którzy swe kariery robili jeszcze w „minionym okresie”) wyszli ze słusznego formalnie założenia, że „uznaje się za nieważne orzeczenie, jeżeli czyn zarzucony bądź przypisany był związany z działalnością na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego”. Ale oficer ów działał podczas wojny, gdy… „w tym konkretnym momencie historycznym państwo polskie jako takie nie istniało”! Czyli jego działalność nie miała żadnego sensu?
Ich prześladowcy dożywali swoich dni w ciszy, spokoju i dobrobycie, na koniec ciesząc się pogrzebem państwowym, asystą wojskową w postaci kompanii honorowej WP, ceremoniałem należnym osobom szczególnie zasłużonym dla Polski. Wielu z nich pochowano tuż przy jamach cmentarnych, do których wcześniej wrzucano skazanych przez nich i zamordowanych Żołnierzy Wyklętych, albo wprost na nich.
Na szczęście coraz bardziej upominamy się o szacunek dla tych, którzy naprawdę na to zasłużyli. A o zbrodniarzach i katach naszych bohaterów musimy pisać prawdę i upowszechniać ją, aby to wszystko nie poszło w niepamięć.
Leszek Żebrowski
http://www.naszdziennik.pl/wp/105333,kaci-zolnierzy-wykletych.html
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=
53. PN odnajdzie "Nila"?
PN odnajdzie "Nila"? "Jesteśmy bardzo blisko"
Jak informuje „Nasz Dziennik” Instytut Pamięci Narodowej jest o krok od odnalezienia szczątków gen. Augusta Fieldorfa „Nila”, zamordowanego przez komunistów w lutym 1953 roku.
O tym, że poszukujący szczątków ofiar komunistycznych zbrodni badacze IPN są blisko odnalezienia ciała gen. „Nila”, poinformował pełnomocnik prezesa IPN ds. poszukiwań miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego, prof. Krzysztof Szwagrzyk.
Skąd takie wnioski? Wskazówką ma być odnalezienie ciała mjr. Bolesława Kontryma „Żmudzina”, zamordowanego w styczniu 1953 roku. – Wiemy, że pomiędzy zabiciem majora Kontryma a pana generała wykonano tylko kilka egzekucji – tłumaczył profesor.
Wyrok na gen. „Nilu” został wykonany 24 lutego 1953 roku.
http://www.pch24.pl/ipn-odnajdzie--nila----jestesmy-bardzo-blisko-,33251,i.html
54. marzy mi się,by 24 lutego b.r
udało się odnależć Prochy Bohatera ,krwawa babina zwana sędzią śpi spokojnie w wypasionym grobie a nasz Bohater nadal nie ma Grobu z Jego Koścmi
gość z drogi
55. Ostatni raz widziałem śp. Marię Fildorf, córkę Nila 16.06.2010 r
Było to podczas kampanii prezydenckiej w Sali Akwen w Gdańsku przy ulicy Podwale Piastowskie 24, w siedzibie Solidarności podczas występu Jana Pietrzaka.
Fotografia: Obibok na własny koszt z dnia 16 czerwca 2010 roku.
Pisałem o tym spotkaniu na byłych niepoprawnych, TU:
http://niepoprawni.pl/polecanka/maria-fieldorf-czarska-corka-generala-au...
Jest tam pod moim wpisem w komentarzach kilka innych moich fotografii z tego dnia.
Odeszła nie poznawszy miejsca "pochówku" swojego ojca zamordowanego przez zbrodniarzy komunistycznych i pod osłoną nocy zakopanego w nieznanym po dziś dzień dole śmierci polskich patriotów rozsianych na terenie całej II RP.
Przed występem Jana Pietrzaka był odczytany list otwarty do zamachowca, uzurpatora i lokatora Belwederu z jego kaszalociarnią.
Dłonie same zaciskały mi się bezwiednie w pięści.
Obibok na własny koszt
PS
Pałkarze g@aWRiONa albo i sam czarny ptaszysko może moje wpisy poukrywać, tak jak odbiera mi rangi bym nie miał możliwości dysponowania swoim tamtejszym blogiem, gdzie przed moim odejściem posiadałem po trzech latach jedną z najwyższych pozycji punktowych. http://niepoprawni.pl/polecanka/maria-fieldorf-czarska-corka-generala-au...
Dziś całkiem bardzo poważnie się zastanawiam nad tym czy się tam po raz ostatni nie zalogować by usunąć wszystko co się tylko da tam usunąć, bo rzekomo backupa nie da się zrobić tak jak jest to możliwe na S24.
Onwk.
Kiedyś "Mieszko II"
56. Pamięć po Żołnierzach
Pamięć po Żołnierzach Niezłomnych kogoś razi w III RP. Po głośnym zniszczeniu pomnika „Inki”, teraz czas przyszedł na Rotmistrza Pileckiego. Zbezczeszczono mural poświęcony temu bohaterowi naszej historii.
Z tego dzieła byli dumni jego twórcy - Emil Goś, Rafał Roskowiński i Michał Węgrzyn. Ich mural na warszawskim Ursynowie ukończony pierwszego sierpnia ubiegłego roku to największe w Polsce malowidło ścienne poświęcone Żołnierzom Wyklętym.
Mural powstał, z inicjatywy Gdańskiej Szkoły Muralu i Bogusława Szostkiewicza ze Stowarzyszenia „Wizna 1939”, na ścianie budynku przy ul. W. Pileckiego 111.
Nieznani sprawcy nabazgrali na postaci Rotmistrza obelżywy rysunek.
http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/229343-mural-ku-czci-rotmistrza-pileck...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
57. @Maryla,
Dopóki za coś takiego nie będzie się obcinało rąk albo i głów, to tej dziczy już się nie da powstrzymać dzisiejszym tolerancyjnym i liberalnym Kodeksem karnym.
Tylko drakońskie i bezlitosne prawo dla dziczy może tą narosła jak parch dzicz powstrzymać.
Kiedyś "Mieszko II"
58. 24 lutego 2018r.
65. rocznica śmierci gen. Emila Fieldorfa pseudonim "Nil"
"Nie spełnili nawet prośby, by to kula śmierć zadała,
W tajemnicy przed bliskimi powiesili generała,
Na baczność stała cela, gdy wychodził ze spokojem,
Fieldorf "Nil" bohater trzech wojen!"
W 65. rocznicę śmierci generała Augusta Emila "Nila" Fieldorfa zapraszamy wszystkich łodzian na obchody upamiętniające narodowego bohatera związanego z naszym miastem, który walczył przeciwko niemieckiej okupacji, a następnie po sfingowanym procesie został skazany na śmierć przez komunistyczne władze PRL.
24 lutego 2018 roku o godzinie 12:00 spotkamy się pod tablicą upamiętniająca gen. „Nila”, znajdującą się przy ul. Próchnika 39.
Organizator: Klub imienia Romana Dmowskiego
-----------------------------------------------------------
Generał "Nil" jako ochotnik walczył od 1914 roku w Legionach Polskich jako podoficer. Po odzyskaniu niepodległości walczył w 1. Pułku Piechoty Legionów przeciwko bolszewikom. W kampanii wrześniowej dowodził 51. Pułkiem Piechoty. Był pierwszym emisariuszem, który dotarł do okupowanej Polski po upadku Francji.
Podczas niemieckiej okupacji był dowódcą Kierownictwa Dywersji Armii Krajowej. Zasłynął m.in. z wydania rozkazu likwidacji generała SS w Warszawie Franza Kutschery.
W 1945 roku aresztowany przez NKWD i wywieziony do obozu pracy na Uralu. Po dwuletnim zesłaniu powrócił do kraju i osiedlił się w Łodzi przy ul. Próchnika. Nie podejmował już działalności konspiracyjnej.
W odpowiedzi na obietnicę amnestii w lutym 1948 zgłosił się do Rejonowej Komendy Uzupełnień w Łodzi i ujawnił, podając prawdziwe imię i nazwisko oraz stopień generała brygady. Po wyjściu z siedziby RKU został aresztowany przez funkcjonariuszy UB, przewieziony do Warszawy i osadzony w areszcie śledczym MBP przy ul. Koszykowej. Później przewieziony do więzienia mokotowskiego przy ul. Rakowieckiej 37 i oskarżony o wydawanie rozkazów likwidowania przez AK partyzantów radzieckich. Pomimo tortur Fieldorf odmówił współpracy z Urzędem Bezpieczeństwa.
Po sfingowanym procesie, w którym przedstawiono wymuszone w śledztwie przez UB zeznania podwładnych gen. Fieldorfa – mjr Tadeusza Grzmielewskiego „Igora” i płk. Władysława Liniarskiego „Mścisława”, których torturowano, generał Fieldorf został 16 kwietnia 1952 skazany w Sądzie Wojewódzkim dla m. st. Warszawy przez sędzię Marię Gurowską (właśc. Maria Sand) na karę śmierci przez powieszenie. Wyrok wykonano 24 lutego 1953 o godz. 15:00 w więzieniu Warszawa-Mokotów przy ul. Rakowieckiej.
Miejsce spoczynku ciała Emila Fieldorfa przez wiele lat pozostawało nieznane. W kwietniu 2009 pojawiły się informacje, że pracownikom IPN udało się ustalić lokalizację grobu. Ciało generała spoczywa prawdopodobnie na Powązkach, blisko symbolicznego grobu wystawionego dla uczczenia jego pamięci.
https://web.facebook.com/events/214274889120977
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=