To nie tak...
Ten pierwszy raz gdy Cię ujrzałam, wiedziałam, że Ty jak nikt inny nadasz sens memu życiu. Uczynisz mnie kobietą i matką. Powierniczką i ostateczną instancją w sporach z życiem. Kręcone loczki i dołeczki w policzkach tak szybko zamieniły się w zalotny uśmiech młodzieńca.
Nie wiem czy kiedykolwiek przestaniesz być dla mnie niesfornym dzieciakiem, który sprawiał, że moja twarz raz promieniała, a innym razem spływała matczynymi łzami. Niezgrabne kroczki i spory o to jakie były pierwsze słowa, mama, czy tata. Twój „Knężyc” na niebie i „Lomokotywa”, która Cię zadziwiała gdy jeździliśmy do Babci na wieś. Pogonie za kogutem, samodzielnie wystrugany łuk i wiersze recytowane ze stołka. Wieczory w łóżku – „jeszcze jedna bajka mamo !”.
Guzy i siniaki po szaleństwach na podwórku i pierwsze szkolne miłości. Garść jeżyn, które podałeś mi pokłutymi rączkami. Twoja zmęczona główka, która lądowała na moim ramieniu w czasie długich podróży nad morze, a czasem w chmurkach, gdy Tata nosił Cię na Barana po górach. Łzy w moich oczach żegnających Cię na dworcu, Twoja „Lomokotywa” zabierała Cię pierwszy raz beze mnie, na Twój pierwszy harcerski obóz. Listy w których pisałeś, że już teraz zawsze będziesz obierać ziemniaki, a Panie Kucharki mogłyby się ode mnie uczyć gotować.
Często wracałeś ze szkoły opłotkami, lecz kiedy mówiłeś – Mamo strzeliłem bramkę i wygraliśmy z VI A, wybaczałam ci uwagi w dzienniczku. Bo każdy z nas kiedyś pisał liściki do dziewczyn i chłopaków, lub strzelał ryżem z metalowej rurki czeskiego ołówka automatycznego Koh-I-Nor na lekcji matematyki. Ani się obejrzałam gdy nie nauka, a panny zaczęły Ci chodzić po głowie. I musiałam się z nimi Tobą podzielić. Mówiłeś – "Mamo na pewno wrócę o dziesiątej", a ja słyszałam przed północą, bo wiesz Mamo, pokażę jej moje gwiazdy szczęśliwe.
Nie zawsze świadectwo było z czerwonym paskiem, ale zawsze potrafiłam zatrzymać ojcowską rękę. Miłość matki bywa ślepa, nic jej jednak nie osłabi. Cokolwiek mnie zabolało schowałam w sercu, bo wiedziałam jak bardzo przeżywasz moje łzy. Gdy pierwszy raz nie wróciłeś na noc milczałam długo, by w końcu wybuchnąć – "Gdybyś mnie kochał, to choć przez chwilę pomyślałbyś co ja czułam". I choć w Twoim sercu było coraz mniej miejsca dla mnie, moje serce wypełniałeś tylko Ty, z czego Twój Tata czynił mi nie raz zarzuty.
Coraz mniej było wspólnych chwil, obiadów w niedzielę i wieczornych rozmów. Nie miałeś już dla mnie tyle czasu co dawniej. Było mi smutno gdy z chłopca stawałeś się mężczyzną, wiedziałam, że to nas na pewien czas oddali. Wróciłeś jednak pewnego dnia i mnie pierwszą zapytałeś czy Ona jest tą wymarzoną. Pamiętam jak mnie całowałeś i tuliłeś gdy powiedziałam, że moje serce zawsze wybierze to co Twoje. Tak Ci ufałam, swojemu dziecku, które ode mnie uczyło się alfabetu życia, choć nie raz wygrywały ze mną nauki kolegów z podwórka.
Zawsze bałam się tego dnia gdy wyfruniesz z gniazda, otuchy dodawała mi nadzieja, iż wkrótce wrócisz, wrócisz Ty, Twoja Wybranka i Wasze Dzieci. Móje, wnuki w których znów ujrzę Twoje Oczy i Uśmiech…
Jakby nie z tego świata dotarł do mnie głos męża - Kochanie chodźmy już, czas do domu !
Otworzyłam oczy, którym dawno zbrakło łez i spojrzałam ostatni raz, ostatni dzisiaj, na malutkiego aniołka…
"...Nad tym grobkiem gałązki cicho szumcie, synka mego nie zbudźcie, zasnął wiecznym snem, niech spokojnie śpi w grobie tem...”.
Tekst ten poświęcam wszystkim Mamom i
"Pamiętajmy o Aniołkach".
„Bo umrzeć to zbyt mały powód, żeby przestać kochać .”
Anna Kamieńska
Dobrze, że blog to nie kartka papieru zapisana atramentem, inaczej łzy rozmyłyby litery.
Nie przepadam za odwiedzaniem cmentarzy, nie mówiąc już o pogrzebach. Co nie znaczy, iż nie są dla mnie ważne Zaduszki, Dzień Wszystkich Świętych, Pogrzeby i Cmentarze. Tak po ludzku źle się czuję gdy odwiedzam cmentarz. Odczuwam brak bliskich i nieznajomych, czuję pustkę, żal, a nawet złość na przemijanie. Fizyczny ból przeszywa moje serce i duszę. Myśli o zmarłych jak szalone gonią po mojej głowie. Ilu rzeczy nie zdążyli zrobić ze swoimi bliskimi, mężami, żonami, dziećmi, wnukami, przyjaciółmi. Pozornie łatwiej jest się pogodzić ze śmiercią starszej osoby. Często jednak to właśnie babcia czy też dziadek są tak bardzo potrzebni naszym dzieciom. Za wpisami na tablicach nagrobnych stoją losy ludzkie, zwykłe, skomplikowane, tragiczne często historie.
Najbardziej jednak cierpię gdy widzę groby, małe groby, groby małych dzieci, młodych ludzi, nienarodzonych dzieci.(www.katowice.naszemiasto.pl/archiwum/1879304,nienarodzone-aniolki-maja-juz-na-slasku-grob,id,t.html) Ich tragiczne piękno rozrywa mi serce. Nie mogę się pogodzić z tym, iż nie dane im było zaznać piękna naszego świata, z jego blaskami i cieniami. Jak i to, że często wyrwani zostali brutalnie przez chorobę, mord, czy też wypadek, ze swojego młodzieńczego świata. (www.starepowazki.sowa.website.pl/Trasy/Dzieci)
Polecam wpis Yuhmy - www.niepoprawni.pl/blog/2062/o-niezwyklym-chlopcu.
A ból mój narasta gdy widzę opuszczone groby ze zniszczonymi "Aniołkami", krzyżami, tablicami, często z zatartym wpisem.
Jest taki napis, dość częsty drzewiej - "...Powiększył Grono Aniołków...".
Dość ckliwy i grafomański można by rzec. Otóż nie. To piękna kwintesencja uczuć rodziców pogrążonych w wielkiej, niewyobrażalnej żałobie.
"Nad tym grobkiem gałązki cicho szumcie, synka mego nie zbudźcie, zasnął wiecznym snem, niech spokojnie śpi w grobie tem."
To ich wiara i nadzieja, iż ich „Aniołek” radośnie buja się na chmurce i śle im całusy i uśmiechy.
Z miłością oczekiwane
Miłością pozostaniecie na zawsze
Kochamy Was i tęsknimy - Mamusia i Tatuś
I te zapomniane groby małych dzieci są często nawiedzane w tych dniach przez zupełnie obcych ludzi, rodzice tych dzieci pewnie już nie żyją, los mógł ich rzucić na drugi koniec świata.
Miłość nigdy się nie kończy.
Żyjesz i żyć będziesz dopóki żyjesz w nas.
Ale to są "Nasze Dzieci - Nasze Aniołki". I dlatego, ale nie z obowiązku tylko z serca powinniśmy pochylić się nad tymi grobami, nad tymi dziećmi i położyć kwiatek, zapalić świeczkę i pomodlić się za ich dusze i poprosić "Małe Aniołki" by nas wzięły w "Swoją Opiekę".
Nie zawsze potrzeby nam jest Archanioł Gabriel, czasem potrzebny jest nam „Mały Aniołek” ze swoją czystą, nieskalaną duszyczką, by nam wskazał drogę, byśmy nie zatracili dziecka, które jest w nas.
Ściąłeś ziarno jeszcze w kłosie
Co dopiero kwitnąć miała
Już twe ostrze nam zabrało.
(Napis na współczesnym nagrobku Ewuni Oprysko).
Śmierć dziecka to najstraszliwszy z ciosów i praktycznie rodzice po stracie nie są w stanie się nigdy już podnieść.
Mogą żyć, pracować, śmiać się płakać.
Nigdy jednak rana w sercu się nie zagoi, wystarczy widok innego dziecka, wspomnienie i rany krwawią od nowa.
Pamiętajmy zatem o naszych „Aniołkach” i pamiętajmy o ich bliskich, bądźmy zawsze tam gdzie dotyk dłoni, uśmiech, ciepło naszego serca jest im potrzebne.
A ja Ci dzisiaj Moje Dziecko
Przyniosę kwiaty najpiękniejsze
A ja Cię dzisiaj Moje Dziecko
utulę w myślach skromnym wierszem.
A ja dziś światło Ci zapalę
I kołysankę cicho zaśpiewam
I chociaż poczta nie dochodzi
Mój śpiew doleci dziś do nieba
a ja Ci dzisiaj Moje Słońce
Przyniosę swoje serce w darze
Serce zranione, obolałe
Bez oczekiwań i bez marzeń.
Wiersz autorstwa Haliny Surmacz
Jeżeli nie możecie odwiedzić grobu "Aniołka", to odwiedźcie te strony, poczytajcie i zadumajcie się..., a może napiszcie coś do ich autorek i autorów. Wiersze.
www.mojemaleaniolki.blog.onet.pl/
www.naszeaniolki.blog.onet.pl/
- jwp - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. kiedyś byłam tam, na tych stronach TAK BOLESNYCH
znalazłam JE przypadkiem,ale nie umiałam sie od NICH oderwać,każda Matka czytając JE
łzy roniła nad bólem Tamtych Matek
serdecznie pozdrawiam
gość z drogi
2. Gość z Drogi
Jak pisałem rok temu wpis "Pamiętajmy o Aniołkach", to łzy mi ciurkiem leciały.
Nie unikam takich trudnych emocji, dużo mnie kosztują zdrowia.
To jednak czyni mnie i umacnia jako człowieka.
Równie Serdecznie Pozdrawiam
JWP